background image

 

 
MAX FREEDOM LONG  
 
MAGIA CUDÓW  
 

(Wiedza tajemna starozytnych kahunów) [Wydawnictwo MEDIUM,1995 /  
Tytul oryginalu: „The Secret Science Behind Miracles”, 1948, 1976]  
 
Max Freedom Long otrzymal kiedys posade nauczyciela w szkólce lezacej w poblizu 
czynnego wulkanu Kilauea, na Wyspach Hawajskich. Tam, od hawajskich kolegów-
nauczycieli i od ich przyjaciól pierwszy raz uslyszal o tubylczych magach „kahunach”, 
czyli „Strózach Tajemnicy”. Osobliwe wiesci, jakie do niego dochodzily, zafascynowaly 
go tak bardzo, iz staly sie poczatkiem jego dlugoletnich badan poswieconych wiedzy 
tajemniej (Hunie) starozytnych Polinezyjczyków. Magia cudów to pierwszy tom 
siedmiotomowej serii poswieconej starozytnej Hunie. Autor, opowiadajac o swojej 
drodze do poznania tajników wiedzy, przekazywanych tylko w sekrecie z pokolenia na 
pokolenie, podaje równoczesnie wiele przykladów zjawisk parapsychicznych, których 
sam byl swiadkiem lub o których mu opowiadano. Opisuj wiec przypadki cudownych 
uzdrowien, jasnowidzenia, telepatii, psychometrii, dematerializacji, wladania nad pogoda 
i zwierzetami itp. Co wiecej, na podstawie bogatego materialu dowodowego wpaja 
Czytelnikowi przekonanie, ze zdolnosci do tego typu dzialan tkwia w kazdym czlowieku, 
trzeba tylko umiec dotrzec do glebszych poziomów ludzkiej swiadomosci, a tego wlasnie 
uczy nas Huna. 

 

 
Slowo od wydawcy 

Bóg nie oczekuje podziekowan za Slonce lub 

Ziemie, ale za Kwiaty, które zaprawde nie przez oskubanie ujawniaja nam swoja 
pieknosc.
 Nie zatrzymuj sie jednak, aby je rwac i przechowywac na pózniej, lecz idz 
naprzód
 albowiem wzdluz calej drogi bedziesz mial Kwiaty w rozkwicie. I widz, ze nie ma 
prawdy zlej
 ani Kwiatów nieczystych. Nawet ciemne chmury staja sie Kwiatami Nieba, 

background image

kiedy je slonce caluje. Jest tylko prawda mala, o slowach jasnych i przezroczystych, 
niczym woda lsniaca w naczyniu i Prawda Wielka, o niezglebionym milczeniu jak ciemna 
woda oceanu.
 Czlowieku okryty pylem martwych slów Wykap swa dusze w Milczeniu... 
(RABINDRANATH TAGORE) ... i niech ten tajemniczy bukiet z niezwyklych kwiatów 
pozwoli Ci - drogi Czytelniku dojrzec, odnalezc i przezyc prawdziwa radosc 
nieskazonego poznania. WYDAWCA (Mefis 1993) 

 

 
Rozdzial I Odkrycie, które moze zmienic 
swiat  
 

Ksiazka ta opowiada o odkryciu starozytnego i tajemnego systemu magii, która, jesli 
zdolamy nauczyc sie stosowac ja tak, jak tubylczy magowie Polinezji i Afryki Pólnocnej, 
moglaby zmienic swiat... o ile wybuch bomby atomowej nie zahamuje na zawsze 
wszelkich przemian cywilizacyjnych. W mlodosci bylem baptysta, ale czesto wraz z 
przyjacielem z lat mlodzienczych chodzilismy na nabozenstwa do kosciola katolickiego. 
Pózniej studiowalem przez krótki okres „wiedze chrzescijanska” (Christian Science). 
Nieco dluzej interesowalem sie teozofia, az w koncu na podstawie dostepnej mi literatury 
dokonalem przegladu wszystkich niemal religii. Z tym przygotowaniem i po uzyskaniu 
specjalizacji w dziedzinie psychologii przybylem w 1917 roku na Hawaje, gdzie mialem 
pracowac jako nauczyciel. Pozwolilo mi to zamieszkac w poblizu czynnego wówczas 
wulkanu Kilauea, który zamierzalem odwiedzac tak czesto, jak to tylko mozliwe. 
Wyruszylem wiec z Honolulu i po trzydniowej podrózy malym parowcem dotarlem w 
koncu do mojej szkoly. Miescila sie w trzech salach w budyneczku polozonym w 
odludnej dolinie, pomiedzy rozlegla plantacja trzciny cukrowej a wielka farma uprawiana 
przez Hawajczyków. Posiadlosci te nalezaly do bialego czlowieka, który wiekszosc zycia 
spedzil na wyspach. Dwaj podlegajacy mi nauczyciele byli tubylcami, zrozumiale wiec, 
iz w krótkim czasie wiele dowiedzialem sie o ich hawajskich przyjaciolach. Wówczas po 
raz pierwszy uslyszalem ogledne wzmianki o miejscowych magach, kahunach, czyli 
Strózach Tajemnicy. Wzbudzily one moja ciekawosc, zaczalem wiec zadawac pytania. 
Ku memu zdziwieniu, zorientowalem sie, ze pytania te nie byly mile widziane. Mialem 
wrazenie, ze poza zwyczajna egzystencja tubylców istnieje jakas sfera tajemnego i 
ukrytego przed wscibskim okiem zycia. Dowiedzialem sie ponadto, ze od chwili gdy 
misjonarze chrzescijanscy uzyskali na wyspach silne wplywy polityczne, kahuni zostali 
wyjeci spod prawa. Cala ich dzialalnosc byla wiec scisle tajna, przynajmniej wobec 
bialych. Trudnosci w uzyskaniu informacji i niechec ze strony tubylców tylko zaostrzyly 
moje pragnienie, by poznac blizej te dziwne praktyki o posmaku ciemnego zabobonu. 
Relacje naocznych swiadków, zaprawione dawka absurdu i niedorzecznosci, 
nieodmiennie dzialaly na mnie tak, jak palaca i zbyt ostra przyprawa dziala na 
podniebienie. Duchy bezczelnie przechadzaly sie po wyspie, i to nie tylko duchy 
zmarlych Hawajczyków. Takze i pomniejsi bogowie chadzali sobie tu i ówdzie. Podobno 
bogini wulkanów, Pele, odwiedzala tubylców we dnie i w nocy pod postacia dziwacznej, 
starej kobiety, której nigdy przedtem nie widziano w tych stronach. Prosila o tyton. 

background image

Dawano jej go natychmiast, nie stawiajac zbednych pytan. Opowiadano tez historie o 
cudownych uzdrowieniach dokonanych za pomoca magii, o magicznym zabijaniu ludzi 
ponoszacych wine za krzywdy bliznich i o tym, co bylo dla mnie najdziwniejsze, a 
mianowicie o stosowaniu magii do badania przyszlosci poszczególnych ludzi i do jej 
zmiany na lepsze, jesli okazywalo sie, ze bedzie niekorzystna. Ta ostatnia praktyka miala 
swoja hawajska nazwe, ale dla mnie okreslono ja jako „tworzenie korzystnych 
okolicznosci”. Przeszedlem w mlodosci twarda, racjonalna szkole i sklonny bylem 
patrzec raczej podejrzliwie na wszystko, co tracilo zabobonem. Utwierdzilem sie w takiej 
postawie, wypozyczajac z biblioteki w Honolulu kilka ksiazek zawierajacych cala 
dotychczasowa wiedze o kahunach. Z wszystkich relacji - prawie w calosci napisanych 
przez misjonarzy, którzy przybyli na Hawaje przed stu laty - wynikalo jedno: kahuni to 
banda lotrów, zerujacych na przesadnych tubylcach. Jeszcze przed przyjazdem 
misjonarzy na Hawaje w 1820 roku na osmiu wyspach znajdowaly sie wielkie kamienne 
platformy z groteskowymi drewnianymi figurami i kamiennymi oltarzami, na których 
niegdys skladano ofiary nawet z ludzi. Kazda swiatynia i kazdy rejon posiadaly swojego 
bozka. Wodzowie poszczególnych plemion mieli nawet swoich osobistych bozków, a 
slynny zdobywca calego kraju, Kamehameha I, mial wlasnego boga wojny o odrazajacej 
twarzy, z wytrzeszczonymi slepiami i zebami rekina. W poblizu szkoly, gdzie mialem 
pracowac jako nauczyciel, stala dawniej potezna swiatynia. Kazdego roku kaplani 
wyruszali z niej z procesja, obnoszac bozków po okolicy i zbierajac datki. Jedna z 
osobliwych cech kultu bozków byla zadziwiajaco duza ilosc przedmiotów tabu 
ustanowionych przez kahunów. Niczego nieomal nie mozna bylo zrobic bez podniesienia 
tabu w góre i bez zezwolenia kaplanów. W sytuacji, kiedy kler mial poparcie wodzów 
plemiennych, zycie zwyklego smiertelnika bylo niezmiernie trudne. Wplywy 
duchowienstwa staly sie tak potezne, a naduzycia tak razace, ze na rok przed przybyciem 
misjonarzy naczelny kahuna, Hewahewa, poprosil stara królowa i mlodego panujacego 
ksiecia o pozwolenie zniszczenia wszystkich bozków, polamanie, co do jednego, 
przedmiotów tabu i zakazanie kahunom wszelkich praktyk. Pozwolenie takie otrzymal i 
wszyscy kahuni dobrowolnie przylaczyli sie do palenia bozków, które - jak od dawna 
wiedzieli - byly tylko z drewna i piór. Ksiazki o kahunach byly dla mnie fascynujaca 
lektura. Pozwolily mi zorientowac sie, ze najwyzszy kaplan, Hewahewa, byl czlowiekiem 
bardzo inteligentnym. Dysponowal potezna energia psychiczna i umiejetnoscia 
spogladania w przyszlosc. To pozwolilo mu zostac doradca Kamehamehy I podczas 
kampanii wojennej, trwajacej przez dlugie lata i zakonczonej zwyciestwem nad 
pozostalymi wodzami. Wyspy zostaly zjednoczone pod jednym panowaniem. Hewahewa 
byl doskonalym przykladem typowego Hawajczyka z wyzszych sfer, potrafiacego z 
latwoscia przyswajac nowe idee i wprowadzac je w zycie. Srodowisko, do którego 
nalezal, zadziwilo swiat, gdy - porzuciwszy krótkie majteczki lokalnej spolecznosci - 
przywdzialo strojna szate nowoczesnej cywilizacji, i to w czasie krótszym niz jedno 
pokolenie. Hewahewa w ciagu niespelna pieciu lat zmienil swe tubylcze obyczaje i 
miejscowy sposób myslenia na rozumowanie wlasciwe ludziom bialym. Ale w tym 
wszystkim popelnil jeden powazny blad. Kiedy konserwatywny, sedziwy Kamehameha 
zmarl, Hewahewa popatrzyl w przyszlosc, a to, co ujrzal, napelnilo go zdumieniem. 
Zobaczyl bowiem bialych ludzi, jak wraz z zonami przybywaja na Hawaje, by wpajac 
tubylcom wiedze o swoim Bogu. Ujrzal tez miejsce na plazy, na jednej z osmiu wysp, 
gdzie mieli wyladowac, aby spotkac sie z rodzina królewska. Dla najwyzszego kaplana 

background image

byla to niezwykle wazna wiadomosc. Z pewnoscia nieraz rozmawial z bialymi 
zeglarzami, przebywajacymi od dawna na wyspach, i dowiedzial sie od nich, ze biali 
kaplani oddaja czesc Jezusowi, który uczy ich dokonywac cudów, a nawet wskrzeszac 
zmarlych. Sam tez zmartwychwstal po trzech dniach. Bez watpienia opowiesci te byly 
bogato okraszone barwnymi szczególami, by wywarly na Hawajczyku wieksze wrazenie. 
Hewahewa, przekonany, ze biali posiadaja najwyzszej klasy drogi, bron, statki i 
maszyny, doszedl do wniosku, iz dysponuja takze najwyzsza forma magii. Przeczuwajac 
niebezpieczenstwo, jakie zawisnie nad swiatynia kahunaizmu na wyspach, niezwlocznie 
postanowil oczyscic scene przed przybyciem bialych kahunów. Kazal zrównac z ziemia 
wszystkie swiatynie. Pozostaly juz po nich tylko ruiny, kiedy w pazdzierniku 1820 roku, 
dokladnie w tym samym miejscu, na tej samej plazy, która Hewahewa wskazal wczesniej 
swym przyjaciolom i królewskiej rodzinie, wyladowali misjonarze z Nowej Anglii. 
Hewahewa spotkal sie z nimi na wybrzezu i wyglosil piekna wierszowana mowe 
powitalna, która ulozyl specjalnie na ich czesc. W mowie tej w bardzo zawoalowany 
sposób napomknal o rodzimej magii, dodajac, ze on sam równiez jest magiem o nie byle 
jakich zdolnosciach, po czym jeszcze raz przywital nowych kaplanów i ich „bogów z 
dalekich i wysokich stron”. Po zlozeniu oficjalnych wizyt u rodziny królewskiej 
misjonarzy rozeslano na poszczególne wyspy, by tam rozpoczeli swoja dzialalnosc. 
Hewahewa postanowil przylaczyc sie do grupy, która wyslano do pracy w Honolulu. Od 
razu znalazl sie jednak w trudnej sytuacji, poniewaz, jak wkrótce sie okazalo, biali kahuni 
nie znali zadnej magii. Byli tak samo bezradni jak spalone drewniane bozki. Slepi, slabi i 
chromi liczac na pomoc, przybywali przed ich oblicze i odchodzili z niczym. Czegos tu 
brakowalo. Miejscowi kahuni potrafili zdzialac o wiele wiecej przy pomocy swych 
bozków, a nawet i bez nich. Po jakims czasie okazalo sie, ze nowi kaplani potrzebuja 
swiatyn. Hewahewa i jego ludzie, pelni nadziei, zabrali sie do pracy przy budowie 
kosciola. Byla to olbrzymia budowla, ukladana z ciosanego kamienia i uplynelo wiele 
czasu, zanim zostala ukonczona. Kiedy jednak w koncu ja wzniesiono i poswiecono, 
okazalo sie, ze misjonarze nadal nie umieja uzdrawiac chorych, nie mówiac juz o 
wskrzeszaniu zmarlych, czego od nich oczekiwano. Hewahewa przynosil kaplanom 
pozywienie i serdecznie sie z nimi zaprzyjaznil. Poczatkowo nieraz wspominali o nim w 
swoich listach i pismach. Ale wkrótce po ukonczeniu budowy kosciola w Waiohinu, jego 
imie zniknelo ze stron raportów misyjnych. Nalegano, by przystapil do Kosciola 
chrzescijanskiego i zmienil wiare. Odmawial i, jak mozemy sie domyslac, powrócil do 
magii, która znal. Polecil swym przyjaciolom kahunom, by pozostali wierni dawnym 
zwyczajom i praktykom leczniczym. Po kilku latach wodzowie plemienni przyjeli od 
chrzescijan spiewanie hymnów, czytanie, pisanie i wszystko to, co szybko pozwolilo im 
wkroczyc na droge narodów cywilizowanych. Wówczas misjonarze wyjeli kahunów spod 
prawa. Pozostawali wiec poza prawem, ale poniewaz zaden hawajski policjant czy 
urzednik bedacy przy zdrowych zmyslach, nie osmielilby sie zaaresztowac kahuny 
wiedzac, ze ten posiada tajemna sile, magia rozwijala sie dalej - za plecami bialych. 
Tymczasem budowano nowe szkoly i Hawajczycy w niewiarygodnie szybko przyswajali 
sobie wszelkie atrybuty cywilizacji: brali udzial w coniedzielnych mszach, spiewali i 
modlili sie jak najglosniej, a w poniedzialki chodzili do diakona (który przypuszczalnie w 
pozostale dni byl kahuna), by ich uzdrowil lub zmienil im przyszlosc, jesli akurat 
znajdowali sie w centrum nieszczesliwego biegu wydarzen. W odludnych zakatkach 
wysp kahuni otwarcie uprawiali swa sztuke. W poblizu wulkanu kilku z nich nadal 

background image

skladalo rytualne ofiary bogini Pele. Niektórzy sluzyli turystom za przewodników i 
zadziwiali ich pewna sztuka magiczna, o której szczególowo opowiem pózniej. 
Powrócmy do mojej historii. Przeczytalem wszystkie wypozyczone ksiazki i zgodzilem 
sie z ich autorami, ze kahuni nie znaja zadnej prawdziwej magii. Ponownie wiec z 
satysfakcja stwierdzilem, ze wszystkie opowiesci, jakie slyszalem, sa tylko wytworem 
wyobrazni. W nastepnym tygodniu zostalem przedstawiony mlodemu Hawajczykowi. Po 
ukonczeniu nauki w szkole postanowil on wykazac sie swoja wysoka wiedza i zlamac 
miejscowy przesad zabraniajacy wchodzenia do pewnej opuszczonej, rozsypujacej sie 
swiatyni, by tym samym jej nie skalac. Ta demonstracja przybrala nieoczekiwany obrót. 
Poczul nagle, ze jego nogi staly sie bezwladne. Kiedy z najwiekszym trudem wyczolgal 
sie ze swiatyni, przyjaciele zaniesli go do domu. Lekarz z plantacji nie potrafil mu 
pomóc, dopiero wezwany kahuna zdolal go uzdrowic. Nie wierzylem w te opowiesc, ale 
tez nie mialem mozliwosci, by poznac prawde. Pytalem niektórych starszych bialych z 
sasiedztwa, co mysla o kahunach, ale oni niezmiennie radzili mi, bym nie wtykal nosa w 
te sprawy. Pytalem tez wyksztalconych Hawajczyków, ale zbywali mnie niczym. Po 
prostu nie odpowiadali. Albo tylko smiali sie z moich pytan, albo w ogóle je ignorowali. 
Taka sytuacja trwala przez caly rok, a potem jeszcze przez dwa kolejne lata. Co roku 
zmienialem szkole. Za kazdym razem trafialem w jakis odlegly zakatek wyspy, gdzie 
zycie tubylców toczylo sie wartkim nurtem podziemnym. W trzecim roku mego pobytu 
na Hawajach znalazlem sie wsród niewielkiej, zywotnej spolecznosci drobnych 
plantatorów kawy i rybaków osiadlych na wzgórzach wzdluz wybrzeza. Wkrótce 
dowiedzialem sie, ze urocza, starsza dama, mieszkajaca w tym samym wiejskim hoteliku 
co ja, byla misjonarka i co niedziela wyglaszala kazania do najwiekszego w tej okolicy 
zgromadzenia Hawajczyków. Pózniej powiedziano mi, ze nie byla ona zwiazana z 
kosciolami misyjnymi ani z zadnymi innymi organizacjami religijnymi. Dzialala na 
wlasna reke. Byla bardzo przewrazliwiona na punkcie swej pracy misyjnej i latwo 
wpadala w gniew. Z czasem dowiedzialem sie, ze byla córka czlowieka, który kiedys 
chcial wypróbowac skutecznosc swych modlitw chrzescijanskich przeciwko magii 
miejscowego kahuny. Ten ostatni przyjal wyzwanie i przysiagl, ze wymodli smierc dla 
calej kongregacji Hawajczyków, dla kazdego jej czlonka z osobna, aby w ten sposób 
udowodnic, ze jego wierzenia sa bardziej skuteczne i blizsze prawdy niz zabobony 
chrzescijanskie. Przegladalem nawet pamietnik owego zarliwego, lecz nierozwaznego 
chrzescijanina. Notowal w nim smierc kolejnych czlonków zgromadzenia, a potem nagla 
ucieczke tych, którzy pozostali przy zyciu. W pamietniku widnialo kilka nie zapisanych 
stron i byla luka w datach. Córka misjonarza wyjasnila mi, ze zdesperowany ojciec 
opuscil swa parafie, nauczyl sie stosowania magii w modlitwie smierci i potajemnie 
odmówil te modlitwe przeciwko owemu kahunie. Kahuna nie spodziewal sie, ze zostanie 
zaatakowany wlasna bronia, nie podjal wiec zadnych srodków ostroznosci. Zmarl po 
trzech dniach. Pozostali przy zyciu czlonkowie zgromadzenia powrócili na lono 
Kosciola... pamietnik z radoscia odnotowywal ich powrót. Misjonarz jednak zmienil sie 
od tego czasu. Poszedl na najblizsze tajne posiedzenie organizacji misyjnej w Honolulu i 
wyglosil tam slowa lub popelnil czyny, o których milcza wszystkie dostepne relacje. 
Mozliwe, ze tylko odpowiadal na zarzuty atakujacych go misjonarzy. W kazdym razie 
poprzysiagl, ze nigdy juz nie zjawi sie na konklawe, i slowa dotrzymal. Ale Hawajczycy 
zrozumieli, co sie stalo. Hawajska ksiezniczka ofiarowala mu pas ziemi, szeroki na pól 
mili i ciagnacy sie od fal przybrzeznych az do górskich szczytów. Tutaj, na plazy, gdzie 

background image

przed prawie piecdziesieciu laty wyladowal i zostal zabity kapitan Cook, tkwily ruiny 
jednej z najpiekniejszych na tym ladzie swiatyn. Ze swiatyni tej co roku wyruszala 
procesja z figurkami bozków. Procesja kroczyla droga, która do dzisiejszego dnia zwana 
jest „Sciezka Bogów”. Dalej od wybrzeza, ale w tej samej okolicy, stal maly kosciólek z 
odlamków raf koralowych, zbudowany rekami tubylców. Tutaj córka misjonarza miala 
ponoc wyglaszac kazania szescdziesiat lat pózniej. Na poczatku czwartego roku mojego 
pobytu na wyspach przeprowadzilem sie do Honolulu. Kiedy juz osiedlilem sie tam na 
dobre, znalazlem troche czasu, by zwiedzic muzeum biskupie (Bishop Museum), slynna 
instytucje ufundowana przez hawajska rodzine królewska i przeznaczajaca czesc swych 
dochodów na utrzymanie szkoly dla dzieci pochodzenia hawajskiego. Powodem mojej 
wizyty byla próba odnalezienia kogos, kto móglby udzielic mi rzetelnych informacji o 
kahunach. Sprawa ta dreczyla mnie tak bardzo, ze stalo sie to juz wrecz nie do zniesienia. 
Odczuwalem zlosc i za wszelka cene pragnalem znalezc rozwiazanie, ostateczne i 
rozstrzygajace. Slyszalem, ze kurator muzeum wiele lat swego zycia poswiecil badaniom 
spraw hawajskich, mialem wiec nadzieje, ze uslysze od niego prawde, podana w 
chlodnej, naukowej i rzeczowej formie. Przy wejsciu poznalem czarujaca Hawajke, pania 
Webb. Opowiedzialem jej szczerze o celu mojej wizyty. Przez chwile z uwaga 
wpatrywala sie we mnie, po czym powiedziala: „Najlepiej prosze pójsc na góre do 
doktora Brighama. Jest w swym biurze pietro wyzej”. Doktor Brigham odwrócil sie od 
biurka, gdzie badal przez lupe jakis preparat botaniczny. Spojrzal na mnie przyjaznie 
niebieskimi oczyma. Byl wielkim naukowcem, autorytetem w swej dziedzinie, znanym i 
podziwianym w British Museum za wysoki poziom badan i wydane drukiem prace 
naukowe. Mial 82 lata, byl wysokiego wzrostu, brodaty, ze spora lysina. Posiadal 
niewiarygodnie bogata i wszechstronna wiedze naukowa i wygladal jak swiety Mikolaj 
(zob. Who's Who in America z lat 1922-1923, haslo: William Tufts Brigham). Usiadlem 
na wskazanym mi krzesle, przedstawilem sie i zaczalem wyjasniac, co mnie do niego 
sprowadza. Sluchal uwaznie, zadawal pytania na temat spraw, o których slyszalem, 
miejscowosci, w których mieszkalem, i ludzi, których poznalem. Na moje pytania o 
kahunów odpowiadal pytaniami o wnioski, do jakich doszedlem w swoich dociekaniach. 
Wytlumaczylem mu, ze jestem absolutnie przekonany, iz cala ta sprawa to przesad, 
oddzialywanie za pomoca sugestii badz tez stosowanie jakiejs trucizny macacej umysly. 
Przyznalem jednak, ze mimo wszystko chcialbym porozmawiac z kims, kto dostarczylby 
mi prawdziwych informacji i pomógl rozwiac resztki dreczacych watpliwosci. Minela 
dluzsza chwila, po czym pan Brigham wprost zarzucil mnie pytaniami. Zdawalo sie, iz 
zapomnial o celu mej wizyty. Cala uwage poswiecil wybadaniu mojej osoby. Chcial 
wiedziec, jakie mam wyksztalcenie, co przeczytalem, gdzie studiowalem i co sadze o 
szeregu spraw nie majacych nic wspólnego z zagadnieniami, o które wczesniej go 
pytalem. Zaczynalem sie juz niecierpliwic, gdy znienacka rzucil na mnie spojrzenie tak 
surowe, ze poczulem przestrach. - Czy moge ufac, ze zachowa pan w tajemnicy moje 
zwierzenia? - zapytal. - Mam juz jakas pozycje w swiecie nauki i chcialbym ja utrzymac - 
usmiechnal sie - nawet mimo mojego podeszlego wieku. Zapewnilem go, ze wszystko, co 
mi powie, nie wyjdzie poza sciany jego biura, i czekalem. Zastanawial sie przez chwile, 
po czym wolno zaczal mówic: - Przez czterdziesci lat poznawalem kahunów, by znalezc 
odpowiedz na postawione przez pana pytanie. Kahuni rzeczywiscie posluguja sie sila, 
która pan nazwal magia. Uzdrawiaja. Zabijaja. Spogladaja w przyszlosc i zmieniaja ja 
zgodnie z zyczeniem klienta. Wielu bylo wsród nich oszustów, ale byli tez i prawdziwi 

background image

geniusze. Niektórzy nawet uzywali magii, by chodzic po ogniu, po potokach goracej 
lawy, na tyle tylko zastyglej, ze unosila ciezar czlowieka. Urwal gwaltownie, jakby w 
obawie, ze powiedzial za duzo. Osunal sie na oparcie swego obrotowego krzesla i 
obserwowal mnie spod wpól przymknietych powiek. Nie jestem pewien, ale chyba 
wymamrotalem „dziekuje”. Unioslem sie z krzesla i znów na nie opadlem. Wpatrywalem 
sie w niego bezmyslnie przez dluga chwile. Nagle bowiem poczulem sie niepewnie, nie 
wiedzac jak dalej poprowadzic rozmowe. Doktor wypowiedzial jasno to wszystko, co ja 
ukrywalem w sobie tak gleboko przez trzy lata. W duchu spodziewalem sie jakiegos 
oficjalnego wyjasnienia, zamykajacego na zawsze sprawe kahunów i obiecalem juz 
sobie, ze nigdy nie powróce do nich i do ich zabobonów. A teraz znowu znalazlem sie na 
bezdrozach i, juz nie po dziurki w nosie, ale po sam jego ciekawski koniuszek, wpadlem 
w otchlan tajemniczosci. Chyba zaczalem wówczas mówic cos bez zwiazku, nigdy 
pózniej nie moglem sobie tego przypomniec. Pamietam tylko, ze w koncu udalo mi sie 
wykrztusic: - Chodzenie po ogniu? Po goracej lawie? Nigdy o tym nie slyszalem... - 
zawahalem sie przez chwile. - Jak oni to robia? Doktor otworzyl szeroko oczy, pózniej je 
przymknal, a jego krzaczaste brwi uniosly sie niemal. po lysine. Siwa broda zaczela sie 
trzasc i znów opadl na oparcie krzesla, wybuchajac smiechem, od którego zadrzaly 
sciany. Smial sie tak, ze lzy splywaly po jego rózowych policzkach. - Prosze wybaczyc - 
zlapal wreszcie oddech i pojednawczo polozyl mi reke na kolanie, druga ocierajac sobie 
oczy. - Panskie pytanie tak mnie ubawilo, bo ja sam przez czterdziesci dlugich lat usiluje 
sobie na nie odpowiedziec bez rezultatu. I tak lody zostaly przelamane. Chociaz mialem 
gluche, dreczace poczucie, ze znów wpadlem w wir spraw, od których zamierzalem 
uciec, zaczelismy rozmawiac. Stary uczony tez kiedys byl nauczycielem. Mial dar 
prostego i bezposredniego prowadzenia dyskusji nawet na najtrudniejsze tematy. Dopiero 
wiele tygodni pózniej zrozumialem, ze wówczas wskazal mi droge, uznal za s•;rojego 
czlowieka. Niczym stary biblijny Eliasz, zarzucil plaszcz na ramiona, czyniac swoim 
sluga, zanim odejdzie na zawsze. Powiedzial mi pózniej, ze juz od dawna szukal mlodego 
czlowieka, któremu móglby przekazac cala swoja wiedze naukowa i powierzyc tajemnice 
odkryte w nowej i niezbadanej dziedzinie magii. Nieraz podczas upalnych nocy, kiedy 
wyczuwal moje zniechecenie i niewiare w mozliwosc poznania sekretów magii, mawial: 
- Zrobilem zaledwie pierwszy krok. To, ze ja juz nie zdaze uzyskac odpowiedzi na 
dreczace mnie pytania, wcale nie znaczy, ze ty ich nie znajdziesz. Pomysl tylko, jak wiele 
wydarzylo sie za mojego zycia. Narodzila sie nauka psychologii. Wiemy juz, czym jest 
podswiadomosc. Zwróc uwage na nowe zjawiska obserwowane i zapisywane kazdego 
miesiaca przez towarzystwa badan parapsychicznych. Pracuj nad tym nieustannie. 
Trudno powiedziec, kiedy uda ci sie odnalezc klucz do zagadki i kiedy jakies nowe 
odkrycie pomoze ci zrozumiec, dlaczego kahuni przestrzegali swych niezwyklych 
rytualów i co dzialo sie wtedy w ich umyslach. Innym znów razem doktor odkrywal 
przede mna zakamarki swej duszy. Wielka to byla dusza, a zarazem prosta. Ten bardzo 
stary juz czlowiek zywil niemal dziecinna tesknote, by poznac sekret kahunów. Nie 
ulegalo jednak watpliwosci, ze piasek w klepsydrze jego zycia przesypie sie do konca, 
zanim nadejdzie sukces. Kahuni zaniechali juz przekazywania swym synom i córkom 
sekretów dawnej wiedzy, wiedzy, jaka rodzice powierzali dzieciom pod przysiega 
zachowania scislej tajemnicy. Ci, którzy dokonywali niegdys natychmiastowych 
uzdrowien, którzy potrafili chodzic po ogniu i zmieniac przyszlosc, powymierali przed 
1900 rokiem - wielu z nich to starzy, drodzy przyjaciele doktora. Zostal sam na scenie, na 

background image

której tak niewiele mozna bylo teraz zdzialac. A jednoczesnie w myslach jego panowal 
chaos. Nie miescilo mu sie w glowie, ze choc przez tyle lat sledzil prace kahunów, 
przyjaznil sie z nimi, chodzil po ogniu przy ich pomocy, to jednak nadal nie mial 
najmniejszego pojecia, na czym polegaly ich magiczne dzialania. Moze z wyjatkiem 
modlitwy smierci, która, jak mi wyjasnil, nie byla prawdziwa magia, lecz 
spirytystycznym zjawiskiem na wysokim poziomie. Czasami siadywalismy w ciemnosci 
na werandzie, przy kawalku zarzacej sie huby, w obronie przed komarami. Doktor 
powracal do rozmaitych watków naszych rozmów, by upewnic sie, ze wszystko dobrze 
zapamietalem. Nieraz mawial na zakonczenie: - Moge udowodnic, ze ani jedno z 
istniejacych wyjasnien magii kahunów nie wytrzymuje krytyki. Ten rodzaj magii nie 
polega na sugestii ani na niczym, co znane jest psychologom. Kahuni poslugiwali sie sila, 
która musimy jeszcze zbadac, a jest ona czyms niezmiernie waznym. Po prostu musimy 
ja odkryc, a odkrycie to zrewolucjonizuje swiat. Zmieni ogólne pojecie nauki. 
Uporzadkuje sprzeczne ze soba wierzenia religijne... - Pamietaj - mówil dalej - gdy 
bedziesz zajmowal sie magia, zawsze miej na uwadze trzy rzeczy. Musi istniec jakas 
forma swiadomosci, która kieruje procesami magii i jest ich motorem. Ona to panuje nad 
temperatura ciala przy chodzeniu po goracej lawie. Istnieje tez jakas nie znana nam sila 
sprawcza. A wreszcie, musi tez istniec pewna substancja, widzialna lub nie, za pomoca 
której owa sila moze dzialac lub byc przez nia przenoszona. Nigdy nie zapominaj o tych 
trzech rzeczach, a kiedy uda ci sie rozwiklac jedna z nich, moze cie to doprowadzic do 
dwóch pozostalych. Tak wiec stopniowo przejmowalem materialy zgromadzone przez 
niego w tej niezwyklej dziedzinie. Poznawalem dokladnie wszystkie przypuszczenia, 
watpliwosci i sprawdzone informacje na temat kahunów. Podjalem wkrótce próbe 
odnalezienia zyjacych jeszcze kahunów i za wszelka cene staralem sie wydobyc od nich 
chocby czesc Tajemnicy. Kiedy tylko poslyszalem jakas historie o ich wyczynach, 
niezmiennie stawialem memu rozmówcy pytanie: „Kto ci o tym powiedzial?”. I tak, po 
nitce do klebka, usilowalem dotrzec do jakichkolwiek sladów. Czasami udawalo mi sie 
odnalezc czlowieka, którego dotyczyla opowiedziana mi historia i wydobywalem z niego 
najdrobniejsze szczególy o tym, co sie wydarzylo. Najwieksza trudnosc sprawialo mi 
znalezienie kontaktu z kims, kto sam uprawial magie. Zazwyczaj bylo to calkiem 
niemozliwe. Kahuni, nauczeni przykrym doswiadczeniem, unikali bialych. Zaden 
Hawajczyk nie osmielil sie przyprowadzic do kahunów bialego przyjaciela bez ich 
wyraznego pozwolenia - a prawie nigdy go nie udzielano. Doktor Brigham zmarl cztery 
lata po naszym poznaniu sie. Czulem wielki ciezar na sercu i mialem przerazajaca 
swiadomosc, iz byc moze jestem jedynym bialym na swiecie, który wie wystarczajaco 
duzo, by nadal prowadzic badania nad miejscowa magia, odchodzaca tak szybko w 
zapomnienie. Zdawalem sobie sprawe, ze jesli mi sie nie powiedzie, swiat 
przypuszczalnie na zawsze straci szanse poznania systemu, który móglby stanowic 
niezmierna wartosc dla ludzkosci. Wraz z doktorem Brighamem, pelni nadziei, 
sledzilismy kiedys nowe odkrycia w psychologii i parapsychologii, lecz, niestety, 
zmuszeni bylismy z przykroscia stwierdzic, ze obie te nauki wykazywaly znamiona 
stagnacji. Mimo ze Towarzystwo Badan Parapsychicznych angazowalo w swe prace 
ponad stu znanych naukowców, przez ponad pól wieku nie powstala zadna teoria, która 
tlumaczylaby chocby tak proste zjawiska jak telepatia czy sugestia, nie mówiac juz o 
ektoplazmie, aportach czy materializacji. Minelo wiele lat. Nie czynilem zadnych 
postepów, az w koncu, w 1931 roku, musialem uznac swa kleske. Wtedy to opuscilem 

background image

wyspy. W Kalifornii z umiarkowanym zapalem nadal sledzilem odkrycia 
psychologiczne, które moglyby rzucic nowe swiatlo na ów problem. Nic sie jednak nie 
dzialo. I nagle, w 1935 roku, zupelnie niespodziewanie obudzilem sie w srodku nocy, 
olsniony koncepcja, która wiodla prosto do rozwiklania zagadki. Gdyby doktor Brigham 
jeszcze zyl, z pewnoscia razem ze mna oblalby sie rumiencem wstydu. Oto obaj 
przegapilismy rozwiazanie tak proste i oczywiste, ze uszlo naszej uwadze. Bylo ono jak 
przyslowiowe okulary tkwiace na nosie, których bezskutecznie szukalismy tyle czasu. 
Owa mysl, która obudzila mnie w srodku nocy, uprzytomnila mi, ze w mowie potocznej 
kahunów istnialy z pewnoscia nazwy, którymi okreslali oni elementy swej magii. Bez 
takich nazw nie mogliby przekazywac swej wiedzy z pokolenia na pokolenie. Jako ze 
poslugiwali sie jezykiem hawajskim, te slowa równiez musialy pochodzic z tego jezyka. 
A poniewaz misjonarze rozpoczeli opracowywanie slownika hawajsko-angielskiego juz 
w 1820 roku - nadal zreszta jest on w uzyciu - i poniewaz z pewnoscia nie mieli 
wystarczajaco duzo informacji o miejscowej magii, by poprawnie przetlumaczyc 
opisujace ja slowa, bylo oczywiste, ze podane w slowniku znaczenia sa albo niescisle, 
albo zupelnie bledne. Jezyk hawajski sklada sie ze slów utworzonych z krótkich rdzeni. 
Przetlumaczenie tego rdzenia da mi pierwotne znaczenie wyrazu. A wiec do dziela! 
Wybiore slowa uzywane przez kahunów w zapisanych piesniach i modlitwach i 
powtórnie przetlumacze je na podstawie ich etymologii. Nastepnego ranka 
przypomnialem sobie cos waznego. Otóz na Hawajach wszyscy zgodnie twierdzili, iz 
kahuni nauczali, ze kazdy czlowiek ma dwie dusze lub dwa duchy. Nikt jednak nie 
traktowal powaznie owego jawnie mylnego wierzenia. Jak czlowiek moze miec dwie 
dusze? Co za absurd! Co za ciemnota!... Poszukalem wiec dwóch slów okreslajacych 
dwie dusze. Tak jak sie spodziewalem, oba znajdowaly sie w reprincie starego slownika, 
który wyszedl spod pras drukarskich w 1865 roku, kilka lat po odkryciu mesmeryzmu, w 
poczatkowym okresie badan parapsychicznych i na dwadziescia lat przed narodzinami 

najmlodszej z nauk - psychologii. Slownik podawal: 

U-ni-hi-pi-li - kosci 

nóg i ramion u czlowieka. Unihipili to nazwa klasy 
bogów akuanoho
aumakua to inna kategoria bogów; 
byly to duchy ludzi zmarlych. U-ha-ne
 - duch, dusza 
czlowieka. Zjawa lub duch osoby zmarlej. Uwaga; 
Hawajczycy sadzili, iz kazdy czlowiek ma dwie osobne 
dusze: jedna umiera wraz z cialem, a druga zyje nadal, 
moze byc widzialna lub nie. Nie ma z osoba zmarlego 
wiekszego zwiazku niz jego cien. Zjawy te potrafia 
mówic, plakac, zalic sie itp. Uwazano, ze sa ludzie, 
którzy umieja j e wpedzac w zasadzke i chwytac [W 
jezyku hawajskim wymowa samoglosek jest taka sama 
jak w lacinie.]. 

Bylo oczywiste, ze dawni misjonarze, twórcy slownika, 

porozumiewali sie z Hawajczykami w sprawie ustalenia znaczen tych dwóch slów. 

background image

Otrzymywali jednak sprzeczne informacje i czynili wszystko, co w ich mocy, by je 
uporzadkowac i oba slowa wlaczyc jako hasla do slownika. Charakterystyczna cecha 
unihipili, poza tym ze slowo to okreslalo ducha, byl jego prawdopodobny zwiazek z 
rekami lub nogami czlowieka. Uhane równiez bylo duchem, ale takim, który umial 
mówic, nawet jesli byl zaledwie cieniem zwiazanym z osoba zmarlego. Poniewaz 
pierwsze slowo bylo dluzsze i mialo najwiecej rdzeni, od niego zaczalem prace nad 
tlumaczeniem etymologicznym. Slowo zawieralo siedem rdzeni, a niektóre z nich mialy 
do dziesieciu znaczen. Moje zadanie polegalo na uszeregowaniu znaczen tak, by wylowic 
te, które mogly byc zastosowane w magii kahunów. Oto stal przede mna stóg siana, a ja 
mialem w nim znalezc przyslowiowa igle. Wydawalo mi sie to nader intrygujace. 
Przypomnialem sobie wskazówke doktora Brighama, by zawsze szukac w magii trzech 
rzeczy: swiadomosci, towarzyszacej przy chodzeniu po ogniu i przy innych magicznych 
czynach, sily potrzebnej do osiagniecia magicznych wyników oraz materialnej substancji, 
widzialnej lub nie, przez która sila moze dzialac. Tak, mialem podjac próbe odnalezienia 
trzech igiel. (W koncu je znalazlem: dwie pierwsze przed uplywem roku, ostatnia - po 
szesciu latach). Prawie natychmiast, niemal przed nadejsciem pory lunchu, odkrylem 
PODSWIADOMOSC, ale nie te w znaczeniu uzywanym przez ludzi bialych. 
Podswiadomosc magów miala o wiele szerszy zakres i byla czyms duzo bardziej 
naturalnym. Poczulem sie tak zaskoczony tym odkryciem, ze przez kilka minut nie 
moglem przyjsc do siebie. To niewiarygodne, zeby kahuni znali juz podswiadomosc, ale 
dowody byly niezaprzeczalne. Oto jak brzmialo etymologiczne wyjasnienie okreslen 
duchów, których nazwy znajdowaly sie w slowach unihipili i uhane: Oba sa duchami 
(rdzen u), a rdzen ten znaczy: „zalic sie”. Tak wiec duchy te umieja sie zalic. Natomiast 
element hane w wyrazie uhane oznacza mówic, a wiec duch, którego nazwa zawarta jest 
w tym slowie, potrafi mówic. Poniewaz tylko istoty ludzkie posiadaja zdolnosc 
mówienia, duch ten musi byc duchem czlowieka. Rodzi sie zatem pytanie o nature 
pierwszego ducha. Moze on sie zalic, ale to potrafia równiez zwierzeta. Nie jest duchem 
czlowieka, jako ze nie mówi, ale raczej duchem zwierzecia, który sie zali. Uhane plakalo 
i slabo mówilo. Uwaga przy hasle w slowniku wyraznie podkreslala, ze uhane to nic 
wiecej, jak tylko cien zwiazany z osoba zmarla. Najwidoczniej byl to jakis slaby i niezbyt 
wazny „mówiacy” duch. Unihipili, inaczej wymawiane uhinipili, dostarcza wiecej 
danych etymologicznych do wyjasnienia slowa. W ten sposób otrzymujemy nastepujace 
okreslenia: a) jest to duch, który moze ubolewac, ale nie umie niczego powiedziec (u); b) 
jest to cos, co pokrywa cos innego i ukrywa to lub tez samo jest ukryte pod jakims 
przykryciem czy zaslona (uhi); c) jest to duch towarzyszacy innemu, polaczony z innym, 
jest lepki i przykleja sie do innego. Przypisany jest innemu i jest mu podlegly (pili); d) 
jest to duch, który dziala potajemnie, cicho i bardzo ostroznie, ale nie wykonuje pewnych 
rzeczy w obawie przed gniewem bogów (nihi); e) jest to wreszcie duch, który moze 
wysunac sie z czegos, wzniesc sie ponad to, moze tez wyciagnac cos z czegos, tak jak 
monete z kieszeni. Pozada niektórych rzeczy bardzo goraco. Jest uparty i niechetny, 
gotowy odmówic wykonania polecenia. Rozplywa sie, wsiaka lub calkowicie miesza z 
czyms innym. Zwiazany jest z powolnym kapaniem wody lub wytwarzaniem i 
wydzielaniem zyciodajnej wody, czegos w rodzaju „wody piersi”, czyli mleka karmiacej 
matki (u w swych kilku znaczeniach). (Uwaga: pózniej dowiedzialem sie, ze woda jest 
symbolem ludzkiej sily zyciowej. Tak wiec odnalazlem pierwsza igle. Dwa swiadome 
duchy ludzkie to dwie trzecie nastepnej igly. Natomiast trzecia igla ukryta jest w 

background image

znaczeniu slowa „lepki” lub „przylegac”, „przyklejac sie”). Podsumowujac 
dotychczasowe uwagi, mozna wiec stwierdzic, ze pojecia swiadomosci i podswiadomosci 
u kahunów zdaja sie oznaczac, wnioskujac z etymologii nazw, pare duchów scisle 
zwiazanych z cialem - kierowanym przez podswiadomosc i sluzacym do 
przechowywania i okrywania ich obu. Duch swiadomosci jest bardziej ludzki i ma 
zdolnosc mówienia. Wrazliwy duch podswiadomosci zalewa sie lzami, jest uczuciowy i 
w rozmaity sposób posluguje sie energia zyciowa ciala. Wykonuje zdania w tajemnicy, z 
milczaca ostroznoscia, jest uparty i gotowy odmówic posluszenstwa. Odmawia 
wykonywania rozkazów, gdy obawia sie bogów (zachowuje kompleksy, czyli mocno 
utrwalone przekonania). Przenika lub wsiaka w ducha swiadomosci, by dawac wrazenie, 
ze tworzy z nim jednosc. (Uzycie w magii slowa „lepki” jako symbolu i wzmianka o 
zdolnosci „wysuwania” lub „wyciagania czegos z czegos innego” stana sie zrozumiale 
pózniej). Przekonany, ze kahuni juz od tysiecy lat znali te wszystkie zjawiska 
psychologii, które my poznalismy dopiero w ostatnich kilku latach, nabralem calkowitej 
pewnosci, ze ich zdolnosc poslugiwania sie magia wynikala ze znajomosci waznych 
czynników psychologicznych przez nas jeszcze nie odkrytych. Niebawem stalo sie jasne, 
iz nadajac nazwy elementom psychologii i zawierajac w etymologii tych slów 
symboliczne znaczenia dla wskazania ich powiazan, pierwsi kahuni wykonali kapitalna 
prace. Jedyna powazna przeszkoda byla okolicznosc, iz symbole zastepowaly nazwy 
elementów magii, których natury nie moglem na razie pojac. Szukajac goraczkowo 
symbolicznych znaczen owych slów, powrócilem do lektury sprawozdan na temat 
zjawisk psychologicznych. Sprawdzalem po kolei kazde oddzielne zjawisko i usilowalem 
zlokalizowac jego symboliczny odpowiednik w etymologii terminów uzywanych przez 
kahunów. Po kilku miesiacach zrozumialem, ze, jak na poczatek, zrobilem juz wszystko, 
co mozna, dopasowujac bardziej usystematyzowana przeze mnie psychologie do 
zewnetrznych rytualów magii kahunów. Uznalem, ze wnioski, do których udalo mi sie 
dojsc, sa zbyt cenne, by ukrywac je przed swiatem. Napisalem wiec prace o moich 
odkryciach i o wiedzy kahunów w ogólnosci [M.F. Long, Recouering The Ancient 
Magic, wyd. Rider& Co., Londyn 1936.]. Angielska publikacja tej ksiazki przyniosla mi 
lawine listów, na czwartej stronie okladki umiescilem bowiem swoje nazwisko, adres i 
prosbe do czytelników, by pisali do mnie, jesli maja jakies ciekawe wiadomosci na 
interesujacy mnie temat. Niestety, nie otrzymalem zadnej pomocnej informacji, chociaz 
listy roily sie od przypuszczen i domyslów. Minal rok od wydania mojej ksiazki, gdy 
pewnego dnia nadszedl list od emerytowanego angielskiego dziennikarza. Nazywal sie 
William Reginald Stewart. To, co mial do powiedzenia, bylo niezmiernie wazne. 
Niezwykle zainteresowal go fakt, ze w mojej ksiazce opisywalem te sama magie, z która 
zetknal sie w latach mlodosci. Wiedzial, ze poslugiwali sie nia czlonkowie plemienia 
Berberów z Afryki Pólnocnej, mieszkajacego w górach Atlas. Ze zdumieniem stwierdzil, 
ze afrykanscy Berberowie uzywali w magii tych samych slów, co hawajscy kahuni, 
uwzgledniajac, oczywiscie, róznice dialektów. Po przeczytaniu mojej ksiazki wyszperal 
swoje pozólkle juz notatki i porównal slowa, które, jak go poinformowano, nalezaly do 
tajemnego jezyka magii. Okazalo sie, ze hawajskie slowo kahuna brzmialo u Berberów 
quahuna, a hawajski wyraz okreslajacy kobiete-kahunke, czyli kahuna wahini
wystepowalo jako quahini. Slowo oznaczajace boga brzmialo w obu jezykach prawie tak 
samo: akua i atua, tak jak i wiele innych sprawdzonych przez nas wyrazów. Poniewaz 
plemiona Berberów mówily jezykiem zupelnie róznym od dialektów Polinezji, odkrycie 

background image

podobienstwa jezyków opisujacych magie obu tych ludów stanowilo niezbity dowód, ze 
albo Berberowie i Polinezyjczycy mieli wspólnych przodków, albo w czasach 
starozytnych ludy te kontaktowaly sie ze soba. Stewart uslyszal o plemieniu Berberów i o 
ich magii, kiedy poszukiwal zlóz naftowych dla jakiejs dunskiej spólki i jako niezalezny 
dziennikarz oraz znawca Afryki Pólnocnej pracowal w charakterze korespondenta dla 
„Christian Science Monitor”. Wzial wówczas urlop, wynajal przewodników i wyruszyl 
na poszukiwanie owego plemienia. W koncu odnalazl je i poznal maga, którym byla 
kobieta. Po wielu namowach zaadoptowala go i uznala za swego rodzonego syna, by 
umozliwic mu poznanie sekretów magii. Kobieta owa nazywala sie Lucchi i miala 
siedemnastoletnia córke, której wlasnie zaczela udzielac tajemnych nauk. Stewartowi 
pozwolono sie do niej przylaczyc. Nauke rozpoczeto od legendarnej historii plemiennej, 
która opowiadala o zyciu dwunastu plemion kahunów na wielkiej pustyni Saharze, 
zielonej wówczas i pelnej rzek urodzajnej krainie. Z czasem rzeki powysychaly i 
plemiona przeniosly sie w doline Nilu. Tam, stosujac magie, pomagano ciac bloki skalne, 
zwozic je na miejsce budowy i wznosic Wielka Piramide. W tamtych czasach ludy owe 
rzadzily Egiptem, górujac nad innymi dzieki swej magii. Kahunka opowiadala dalej, jak 
jej wspólplemiency przewidywali, ze nadejda czasy ogólnej ciemnoty intelektualnej i ich 
wiedza tajemna pójdzie w zapomnienie. Aby przechowac ten drogocenny skarb dla 
przyszlych pokolen, dwanascie plemion wyruszylo na poszukiwanie jakiejs odleglej 
krainy, gdzie mozna by sie przeniesc i przechowac Tajemnice (Hune), az czasy zmienia 
sie na tyle, ze bedzie mozna zwrócic ja swiatu. Za pomoca parapsychiki odnaleziono na 
Pacyfiku bezludna wyspe czekajaca na ich przybycie. Jedenascie plemion przeplynelo 
przez kanal do Morza Czerwonego, dalej wzdluz wybrzezy Afryki i Indii, az do 
Pacyfiku: Po wielu latach sluch o nich zaginal, przynajmniej dla czlonków pozostalego 
dwunastego plemienia. Owo plemie, z jakichs nieokreslonych przyczyn, przenioslo sie na 
pólnoc i osiedlilo w górach Atlas. Mieszkalo tam przez wieki, zachowujac Tajemnice i 
poslugujac sie magia. Wymieralo jednak stopniowo i kiedy nadeszly czasy nowozytne, 
przy zyciu pozostala tylko jedna kahunka. Byla nia owa nauczycielka imieniem Lucchi. 
Stewart stwierdzil, ze Berberowie byli plemieniem goscinnym, czystym, bardzo 
inteligentnym, o wspanialej, starej kulturze. Mówili jezykiem mieszanym, tak jak inne 
plemiona berberyjskie, ale kiedy przychodzilo do wykladania wiedzy tajemnej, uzywano 
innego jezyka, gdyz tylko w nim mozna bylo odnalezc wlasciwe slowa dla nazwania 
elementów, które istnieja w czlowieku i pozwalaja mu poslugiwac sie magia. Mlody 
Anglik mial duze trudnosci jezykowe, czesto musial wykorzystywac swój francuski, aby 
zrozumiec dialekt Berberów, a jednoczesnie pojac wlasciwie znaczenia tak zwanego 
jezyka tajemnego. Krok po kroku przyswajal sobie podstawowe zalozenia filozofii magii. 
Jego nauczycielka wielokrotnie demonstrowala mu sile swej magii przy uzdrawianiu 
chorych, swoja wladze nad ptakami, drapieznikami, wezami i nad pogoda. Stewart robil 
duze postepy, opanowal teorie i niebawem mial rozpoczac cwiczenia praktyczne. 
Pewnego mglistego popoludnia zdarzylo sie jednak nieszczescie. W dolinie nie opodal 
obozowiska Berberów doszlo do strzelaniny miedzy dwiema przejezdzajacymi tamtedy 
bandami. Zablakana kula smiertelnie ugodzila Lucchi w serce. Stewart pozostal bez 
nauczycielki, bo jej córka wiedziala niewiele wiecej niz on sam. Nauka magii zakonczyla 
sie. Zebral wiec swoje notatki, opuscil przyrodnich braci i siostry i powrócil do dawnych 
zajec. Minelo trzydziesci lat i wtedy przeczytal moja ksiazke, gdzie, w przytaczanych 
przeze mnie slowach hawajskich, rozpoznal wyrazy - pomijajac oczywiscie róznice w 

background image

dialektach - które przechowywal tak dlugo w swych zapiskach. Powiazania miedzy 
kahunami hawajskimi a kahunami z Afryki Pólnocnej i moze z Egiptu staly sie 
oczywiste. Legendy hawajskie, przekazywane ustnie mówily o historii tego ludu. Otóz 
Hawajczycy zyli kiedys na odleglym rodzimym ladzie. W swoich wizjach ujrzeli Hawaje 
i wyruszyli na poszukiwania tej krainy. Ich podróz zaczela sie od Morza Czerwonego 
Kane, co scisle zgadza sie z pogladem, ze przybyli z Egiptu przez Morze Czerwone, 
które nosi taka nazwe po dzien dzisiejszy w trzech przynajmniej jezykach. Legendy nie 
podaja wielu szczególów o poczatkach owej podrózy. Mówia jedynie o kolejnych ladach, 
które mijali odkrywcy, plynac w wielkich podwójnych kanoe. Kiedy wywiadowcy 
podrózujacy na czele dotarli wreszcie do osmiu nie zamieszkanych Wysp Hawajskich, 
powrócili niebawem do najblizszej, lezacej na zachodzie, by zabrac pozostalych 
czlonków plemienia, którzy zatrzymali sie tam na odpoczynek. Wszyscy osiedlili sie na 
Hawajach. Tam budowali domy i stamtad organizowali dalsze wyprawy, z których 
przywozili nasiona roslin, sadzonki drzew i zwierzeta. Po pewnym czasie wedrówki do 
sasiednich wysp ustaly i przez wiele dlugich lat ludnosc ta zyla w zupelnym 
odosobnieniu. Kiedy wymarli wszyscy czlonkowie rodziny królewskiej, wyruszono na 
inne wyspy, by odnalezc i przywiezc ze soba jakiegos wysoko urodzonego ksiecia. 
Ksiaze przybyl wraz ze swymi ulubiencami, wsród których znajdowal sie kahuna. Jesli 
mozemy wierzyc legendzie, kahuna ów wprowadzil na Hawajach forme kahunaizmu, 
który zawieral niewiele magii, wymagal zas oddawania czci bozkom i budowania 
swiatyn. I mimo ze kahuni nadal zachowywali wiedze tajemna w jej czystej formie i 
stosowali ja w praktyce, to jednak istnialy w niej pewne slady dawnego skazenia, 
pozostalosci kultu bozków i swiatynie. Starania uczonych, by wyjasnic pochodzenie 
Hawajczyków przez badanie ich jezyka, nie przyniosly zbyt duzych sukcesów. Istnieje 
jedenascie plemion polinezyjskich. Wszystkie mówia dialektami tego samego jezyka, ale 
u niektórych spotyka sie wyrazy i wierzenia pochodzace z Indii, co latwo mozna 
stwierdzic. Slowa polinezyjskie wystepuja wszedzie pomiedzy Pacyfikiem a Bliskim 
Wschodem. Slychac je na Madagaskarze, co wskazuje na wczesne kontakty tutejszych 
mieszkanców z ludami mówiacymi jezykiem polinezyjskim. Nawet w Japonii spotyka sie 
terminy i pojecia rodem z Polinezji. W Indiach istnieje pewien zasób pojec zwiazanych z 
magia kahunów. Dzisiaj, co prawda, maja wielce zmieniona forme i wyszly praktycznie z 
uzycia, ale ich wystepowanie wskazuje na wspólne pochodzenie. Dzieki nieocenionej 
pomocy Stewarta i pelnemu korzystaniu z jego wiedzy, jaka zdobyl w Afryce Pólnocnej, 
moglem kontynuowac moje poszukiwania. Powoli rekonstruowalem Tajemnice, w miare 
jak jej symbole i zewnetrzne przejawy zestawialem z wnioskami doktora Brighama, 
wysnutymi kiedys na podstawie obserwacji rytualów kahunów. Niemozliwe byloby 
jednak ogarniecie znaczenia wszystkich slów i ceremonii, gdyby nie pewne podstawowe 
odkrycia poczynione przez nowoczesna psychologie i parapsychologie. Na ich bazie 
budowalem coraz pelniejsza teorie. Duza role odegraly równiez rozmaite wierzenia 
religijne, w nich bowiem odnajdywalem sponiewierane szczatki pierwotnej filozofii 
Huny. Owe relikty, chociaz tak znieksztalcone, dawaly wskazówke, gdzie mam szukac 
dalszych informacji, i pomagaly weryfikowac niepewne materialy w miare ich 
odkrywania. Wkrótce po ukazaniu sie w Anglii mojej publikacji nawiazalem 
korespondencje z ksiedzem Kosciola anglikanskiego, który napisal do mnie od razu po 
przeczytaniu ksiazki. Prowadzil on badania psychologiczne nad zjawiskiem 
psychicznego i duchowego uzdrawiania. Zainteresowal sie wiedza kahunów i wraz z 

background image

grupa asystentów postanowil wypróbowac niektóre magiczne sposoby leczenia. Podjeli 
sie oni tego zadania po intensywnej wymianie listów ze mna. Szczególne sukcesy 
odnosili w przypadkach obsesji. Rodzina jednego z wyleczonych pacjentów ofiarowala 
im duza sume pieniedzy na rozwój prac eksperymentalnych. Duchowny i trzech 
czlonków jego zespolu ruszyli w podróz do Kalifornii, by spotkac sie ze mna i 
przedyskutowac plany na przyszlosc. Ustalilismy wszystkie szczególy, opracowalismy 
nawet projekt budynku, który mial byc niebawem wzniesiony. Niestety, podczas ich 
drogi powrotnej do Anglii wybuchla II wojna swiatowa i pokrzyzowala wszystkie 
zamiary. Po wojnie fundusze nie byly juz dostepne i grupa tych ludzi sie rozpadla. Ich 
praca eksperymentalna dowiodla jednak, ze rekonstrukcja systemu Huny byla wlasciwa, 
albowiem dzialal on w rekach osób obdarzonych wrodzonymi zdolnosciami i gotowych 
poswiecic swój czas na nauke korzystania z dobrodziejstw tego systemu. Musieli tylko 
wytrwale cwiczyc przy pomocy kogos doswiadczonego. Na Hawajach niewiele jest 
literatury dotyczacej kahunów badz tez jest ona malo wiarygodna. Szczatkowe 
informacje dostepne w ksiazkach, artykulach i broszurach nie wspominaja w ogóle o 
podstawowych mechanizmach magii, o których pisalem w swej ksiazce. Autorzy przecza 
sobie wzajemnie, a gmatwanina ich sadów jest dla czytelnika nie do rozwiklania. Badania 
doktora Brighama i moje wlasne sa na wyspach prawie nieznane, a egzemplarze mej 
pierwszej ksiazki leza bezpiecznie schowane w bibliotece w Honolulu. Udostepniane sa 
tylko na zyczenie tego, kto wie, ze tam sie znajduja. Czy to na skutek blednego 
zrozumienia nauki kahunów, czy tez ze strachu przed realnym niebezpieczenstwem, jakie 
niesie modlitwa smierci, mieszkancy wysp odrzucaja magie, zgodnie z zasada „nie 
budzic licha”. Po tych wstepnych uwagach przejde teraz do szczególowego 
przedstawienia Huny i przytocze wszystkie dostepne dowody swiadczace o poprawnosci 
tego systemu jako zbioru faktów naukowych. 

 

 
Rozdzial II Chodzenie po ogniu jako 
wstep do magii 

Dwie cechy wyrózniaja psychologiczno-religijny system 

Tajemnicy (Huny) i oddzielaja go od nowoczesnych systemów religijnych i 
psychologicznych. Pierwsza i najwazniejsza wlasciwosc ten system DZIALA. Dziala dla 
kahunów, powinien dzialac i dla nas. Druga cecha jest nie mniej wazna. System dziala 
dla wszystkich ludzi, bez wzgledu na ich religijne zapatrywania. Najlepszym dowodem, 
ze magia dziala bez zarzutu, stosowana przez ludzi rozmaitych wyznan, przez pogan i 
dzikich, jest CHODZENIE PO OGNIU, praktykowane od wieków az po dzien dzisiejszy 
w wielu czesciach swiata. Chodzenie po ogniu polega na kontakcie stóp z plonacym 
weglem lub innym rozzarzonym materialem, takim jak kamienie, czy nawet bezposrednio 
z plomieniem. Otóz nie ma tu nic tajemniczego, jesli chodzi o stopy czy gorace 
przedmioty. I jedne, i drugie mozna starannie zbadac, wykluczajac wszelkie manipulacje 
i triki. Istnieje jeszcze trzeci element, którego jednak nie mozna zobaczyc, sprawdzic i 
przebadac. Istnieje w sposób realny i wolny jest od wszelkich cyrkowych sztuczek. Ten 
trzeci element nazywam MAGIA z braku innego, lepszego slowa. Wystepuje on z 
pewnoscia wówczas, gdy stopy dotykaja rozpalonego przedmiotu, a mimo to nie 
pojawiaja sie na nich zwykle objawy oparzenia. Co najmniej od dwóch stuleci 

background image

nieustannie toczy sie zacieta wojna przeciwko wszelkim przesadom. Rozwój 
poszczególnych nauk zalezal od tego, czy ludzie zajmujacy sie dana dziedzina potrafili 
zwalczyc w sobie i w innych zabobony, skostniale poglady i wszelkie tabu religijnych 
dogmatów. Dzisiaj jednak odrzucanie przez nauke zjawisk parapsychicznych obrócilo sie 
w swoisty dogmat samej nauki. Przez wiele lat nasze szkoly i nasza prasa robily 
wszystko, co w ich mocy, by dyskredytowac wszelkie niewytlumaczalne zjawiska. 
Wznoszono okrzyki: „Ciemny przesad!”. Z racji takiej postawy mediów zwykly, 
przecietny czlowiek wyrobil w sobie przekonanie, ze wszystkie zjawiska magii, a w 
szczególnosci takie jak chodzenie po ogniu, od poczatku do konca sa efektem 
hochsztaplerskich sztuczek. Jesli ta moja ksiazka ma wzbudzic zaufanie, musze dowiesc, 
iz magia jest faktem. I dowiode tego. Natomiast do czytelników, którzy z góry zalozyli, 
ze zadne dowody ich osobiscie nie przekonaja, zwracam sie tymi oto slowami: Tak czy 
owak, przeczytajcie te ksiazke. Zawiera ona wiele ciekawych i wartych przemyslenia 
materialów. Bedzie przynajmniej rozrywka, czyms, co pozwoli milo spedzic czas. A po 
skonczeniu lektury zastanówcie sie, prosze, czy macie lepsze niz kahuni rozwiazania tak 
skomplikowanych zagadnien. Dla przejrzystosci wieksza czesc materialu dowodowego 
opatruje tytulem „przypadek”. Kazdy taki opis poprzedzony bedzie uwagami wstepnymi 
a zakonczony krótkim komentarzem. Do opisu pierwszego przypadku wykorzystalem 
badania doktora Brighama, jego osobiste obserwacje i doswiadczenia. Przypadek 1 
Doktor Brigham chodzi po rozgrzanej do czerwonosci lawie Uwagi wstepne: 
Chodzenie po ogniu powszechnie tlumaczy sie tym, ze podeszwa stóp chodzacego jest na 
tyle zgrubiala, iz nie ulega poparzeniu, lub tez stopy smarowane sa alunem czy innymi 
ochronnymi srodkami chemicznymi. Mówi sie równiez, ze wegiel i rozpalone kamienie 
pokryte sa warstwa popiolu albo ze nie sa az tak gorace, by mogly spalic skóre. Harry 
Price próbowal wytlumaczyc zjawisko chodzenia po ogniu demonstrowane w 1936 roku 
przez Kude Buxa (mahometanina z Kaszmiru) w Towarzystwie Badan Parapsychicznych 
przy uniwersytecie w Londynie. Pisal: „Nie musze chyba wyjasniac, ze chodzac szybko, 
czlowiek nie dotyka podloza równoczesnie cala powierzchnia stopy. A zatem przy 
chodzeniu po rozzarzonych weglach poszczególne fragmenty skóry nie dotykaly ich 
dluzej niz przez pól sekundy”. W przypadku, który zaraz przytocze, okaze sie, ze zadne 
tego typu wyjasnienia nie przystaja do omawianych zjawisk. Podaje tu opis zdarzenia, 
który otrzymalem bezposrednio od doktora Brighama. Ubarwilem to nieco wlasnymi 
slowami i wrazeniami, by stalo sie bardziej plastyczne i latwiejsze do wyobrazenia. Opis 
przypadku:
 „Kiedy rozpoczal sie wyplyw lawy z jednego z wulkanów relacjonowal 
doktor Brigham - bylem akurat w poludniowej Konie w Napoopoo. Czekalem kilka dni, 
bo chcialem sie zorientowac, czy wyplyw zanosi sie na dlugo. Gdy lawa plynela bez 
przerwy, poslalem natychmiast wiadomosc do mych trzech przyjaciól kahunów. Obiecali 
mi kiedys, ze pozwola mi chodzic po ogniu pod ich opieka. Teraz wiec prosilem, by 
zjawili sie w Napoopoo. Zanim przybyli na miejsce, minal caly tydzien, musieli bowiem 
plynac kanoe az z Kau. Gdy sie juz spotkalismy, nie od razu moglismy rozpoczac nasze 
próby. Dla nich liczylo sie przede wszystkim nasze ponowne spotkanie, nie zas tak 
prozaiczna, zwyczajna sprawa jak chodzenie po ogniu. Cóz, nie bylo rady. Nie 
pozostawalo nic innego, jak zdobyc gdzies prosiaka i zasiasc do wspólnej luau 
(narodowa uczta Hawajczyków). Byla to wielka, huczna luau Uczestniczyla w niej chyba 
polowa okolicznych mieszkanców. Kiedy swieto sie skonczylo, musialem odczekac 
jeszcze dzien, zanim jeden z moich kahunów wytrzezwial na tyle, by móc podrózowac. 

background image

Cale popoludnie musielismy sie opedzac od tych, którzy dowiedzieli sie jakims 
sposobem, dokad sie wybieramy, i za wszelka cene chcieli isc z nami. W koncu noca 
wyruszylismy. Zabralbym zreszta wszystkich, ale cóz, nie bylem zbyt pewien, czy 
zdolam chodzic po ogniu, gdy dojdzie do tej próby. Kiedys, w Kilauea, przygladalem sie 
owym trzem kahunom, jak boso skakali po malych potokach lawy, i wspomnienie 
tamtego zaru nie bylo zbyt zachecajace. Nocna wedrówka byla niezmiernie ciezka. 
Wspinalismy sie po lagodnym zboczu, wybierajac droge przez stare, zastygniete potoki 
lawy az do górnej partii lasów. Kahuni mieli na nogach sandaly, lecz ostre kawalki zuzla, 
wtopione w stara mase wulkaniczna, ranily im stopy. Musielismy wciaz przystawac i 
czekac, az którys z wedrowców usunie przyklejony do skóry zuzel. Kiedy weszlismy 
wyzej, miedzy drzewa i paprocie, panowaly juz glebokie ciemnosci. Potykalismy sie o 
korzenie i raz po raz wpadalismy w dziury. Po jakims czasie zaniechalismy dalszej 
wedrówki i reszte nocy przespalismy w korycie wyzlobionym kiedys przez lawe. 
Rankiem zjedlismy troche poi i suszonej ryby i wyruszylismy na poszukiwanie wody do 
picia. Zajelo nam to sporo czasu, gdyz w najblizszej okolicy nie bylo zadnych zródel ani 
strumyków. Musielismy szukac kaluz wody deszczowej w zaglebieniach skalnych. Az do 
poludnia wspinalismy sie pod zadymionym niebem, a swad oparów siarki stawal sie 
coraz silniejszy. W drodze pozywilismy sie jeszcze raz ryba i poi i po godzinie 
dotarlismy do zródla wyplywu lawy. Byl to piekny widok. Zbocze góry zalamywalo sie 
tuz ponad linia lasu w wielka rozpadline, z której kilkoma otworami tryskala magma, 
strzelajac z rykiem na wysokosc dwustu stóp, a potem opadala, tworzac olbrzymi, wrzacy 
basen. Z niego wyplywal potok lawy. Na godzine przed zachodem slonca ruszylismy w 
dól, z biegiem potoku, w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na nasz eksperyment. 
Potok plynnej magmy sunal w dól, jak zwykle grzbietem górskim, a nie dolinami. Po 
jego bokach tworzyly sie sciany ze spietrzonego zuzla. Mialy tysiac jardów szerokosci, a 
goraca lawa plynela miedzy nimi korytem wyzlobionym w skale. Kilkakrotnie 
wspinalismy sie na te zuzlowe zwaly, przechodzilismy przez nie, aby spojrzec na plynaca 
w dole czerwona mase. Zwir byl juz na tyle chlodny, ze mozna bylo po nim chodzic, lecz 
tu i ówdzie, szczeliny skalne zarzyly sie jeszcze czerwienia. Raz po raz musielismy 
obchodzic miejsca, gdzie bezbarwne plomienie strzelaly w niebo i niczym jezyki gazu 
polyskiwaly czerwonym blaskiem poprzez dym. Schodzilismy coraz nizej, do 
tropikalnego lasu. Nie znalezlismy po drodze takiego miejsca, gdzie spietrzony strumien 
lawy przelewalby sie przez wzniesienie. Po dluzszej wedrówce zatrzymalismy sie na 
kolejny nocleg. Rankiem ruszylismy dalej i po kilku godzinach znalezlismy wreszcie to, 
czego tak dlugo wypatrywalismy. Strumien plynal tu po lagodniejszym pasmie górskim, 
szerokim na pól mili. Wznoszace sie obok zwaly zuzlu przechodzily w plaskie tarasy ze 
spadzistymi uskokami pomiedzy jednym a drugim poziomem. Raz po raz jakis unoszony 
lawa glaz lub wieksze skupisko kamieni tamowaly bieg goracego potoku w miejscu, 
gdzie zaczynal sie uskok. Wówczas lawa cofala sie i tworzyla szerokie rozlewisko, by po 
pewnym czasie, kiedy przeszkoda zostala sforsowana, plynac dalej, zostawiajac po sobie 
duza, gladka powierzchnie, po której mozna bylo chodzic, gdy wystarczajaco stezala. 
Zatrzymalismy sie obok najwiekszego z trzech rozlewisk. Patrzylismy na przyplyw i 
odplyw goracej masy wulkanicznej. Zar byl wprost nie do zniesienia, nawet wysoko na 
zwalach zuzla. W dole pod nami czerwona lawa toczyla sie jak woda, z ta tylko róznica, 
ze woda nie moglaby sie nagrzac do takiego stopnia i plynac tak bezglosnie przy 
szybkosci dwudziestu mil na godzine i w dodatku po nierównym podlozu. Zawsze kiedy 

background image

obserwuje splyw lawy, ta cisza mnie zastanawia. Tam, gdzie woda musi przelewac sie 
przez skaliste wglebienia i poszarpane wystepy, lawa wypala wszystko i zlobi sobie 
koryto tak gladkie, jak wnetrze glinianego naczynia. Poniewaz chcielismy wrócic na 
wybrzeze jeszcze za dnia, kahuni nie tracili czasu. Przyniesli ze soba liscie rosliny ti i 
gotowi do dzialania, czekali tylko, kiedy wulkaniczna masa stezeje na tyle, by utrzymac 
ciezar czlowieka. (Liscie ti sa powszechnie uzywane przez chodzacych po ogniu 
wszedzie tam, gdzie sa dostepne na terenach Polinezji). Maja jedna czy dwie stopy 
dlugosci, sa waskie, z ostrymi krawedziami, tak jak niektóre gatunki traw. Na czubku 
lodyg maja pióropusze, wygladem swym i wielkoscia przypominajac miotly. Kiedy 
kamienie rzucane przez nas na powierzchnie lawy wskazaly, iz jest dostatecznie twarda, 
kahuni powstali z miejsc i zsuneli sie po zboczu w dól. Upal byl nie do wytrzymania, o 
wiele wiekszy niz we wnetrzu rozgrzanego piekarnika. Powierzchnia lawy ciemniala, 
tylko gdzieniegdzie przecinaly ja mieniace sie smugi, tak jak to wyglada, kiedy stygnie 
zelazo, zanim kowal zanurzy je w kotle dla zahartowania. Serdecznie teraz zalowalem, ze 
odwazylem sie tam przyjsc. Juz na sama mysl o przejsciu po tym slodkim piekle na druga 
strone, braly mnie ciarki. Przypomnialem sobie, ze przeciez widzialem niegdys 
wszystkich trzech kahunów, jak przebiegali przez goraca lawe w Kilauea. Kahuni zdjeli 
sandaly i owineli kazda stope trzema liscmi ti. Ja takze usiadlem i, nie chcac ryzykowac, 
zaczalem zawiazywac liscie na moich nabitych cwiekami buciorach. Ale niestety okazalo 
sie, ze pod zadnym pozorem nie wolno bylo tego robic - kazali mi natychmiast zdjac buty 
i dwie pary skarpet. Bogini wulkanów, Pele, nie chroni butów przed spaleniem, a jesli 
bym ich nie zdjal, móglbym ja obrazic. Spieralem sie „goraco” w scislym sensie tego 
slowa, gdyz wszyscy bylismy juz niemal upieczeni. Wiedzialem, ze to nie Pele wlada 
magia ognia, i usilnie staralem sie dociec, kto lub co jest przyczyna tej magii. Kahuni jak 
zwykle usmiechali sie i mówili, ze „bialy kahuna” oczywiscie zna sztuke otrzymywania 
mana (jakiejs sily znanej magom) z powietrza lub wody na uzytek kahunów, i ze tylko 
tracimy czas mówiac o rzeczy, której zaden kahuna nigdy nie wyraza slowami - o 
tajemnicy przekazywanej tylko z ojca na syna. Skonczylo sie na tym, ze nie ustapilem i 
odmówilem zdjecia butów. Wyobrazilem sobie, ze jesli Hawajczycy potrafili chodzic po 
goracej lawie stwardnialymi, bosymi stopami, to i ja moge to robic w butach o twardej, 
skórzanej podeszwie, które beda mnie chronic przed poparzeniem. Prosze pamietac, ze 
bylo to wówczas, kiedy jeszcze sadzilem, iz opisywane zjawisko znajdzie wytlumaczenie 
natury fizycznej. W koncu kahuni uznali moje buty na nogach za doskonaly zart. Jesli 
chcialem zlozyc je w ofierze bogom, to moze byl to i dobry pomysl. Usmiechajac sie do 
siebie, pozwolili mi zwiazywac liscie przy butach, podczas gdy sami zaczeli spiewac swe 
piesni. Ich slowa pochodzily z jakiegos archaicznego jezyka hawajskiego, którego nie 
moglem zrozumiec. Byla to zwykla „rozmowa z bogiem”, slowo w slowo przekazywana 
kolejnym pokoleniom od niepamietnych czasów. Zrozumialem tylko tyle, ze skladala sie 
z prostych, krótkich wzmianek o legendarnej historii, przeplatanych pochwalami jakiegos 
boga lub bogów. Zanim kahuni skonczyli spiewy, bylem juz niemal zywcem upieczony, 
choc nie trwalo to dluzej niz kilka minut. I wtedy przyszedl ten moment. Jeden z 
kahunów uderzyl wiazka lisci w lsniaca powierzchnie lawy i zapraszajacym gestem oddal 
mi zaszczyt uczynienia pierwszego kroku. Natychmiast przypomnialem sobie moje dobre 
maniery: bylem za tym, zeby pierwszenstwo dawac starszym. Ustalono wiec zaraz, ze 
najstarszy kahuna powinien isc pierwszy, potem ja i za mna pozostali. Bez chwili 
wahania najstarszy z nich puscil sie pedem po straszliwie goracej magmie. Patrzylem za 

background image

nim z otwartymi ustami, a kiedy byl juz prawie po drugiej stronie - w odleglosci okolo 
150 stóp od nas - ktos pchnal mnie tak gwaltownie, ze mialem do wyboru: albo upasc 
twarza na goraca mase, albo zlapac rytm biegu. Do tej pory nie wiem, co za szalenstwo 
mnie wtedy opetalo, ale rzeczywiscie bieglem. Goraco bylo niewyobrazalne. 
Wstrzymalem oddech i zdawalo mi sie, ze mój umysl przestal funkcjonowac. Bylem 
wówczas mlody i w biegu na 100 jardów moglem konkurowac z najlepszymi. Czy 
bieglem wtedy? Frunalem! Bylbym pobil wszystkie rekordy, ale juz po pierwszych kilku 
krokach podeszwy butów zaczely sie przypalac. Skóra zwijala sie i kurczyla, sciskajac mi 
stopy jak obrecza. Puscily szwy i zostalem nagle bez jednej podeszwy, a druga klapala z 
tylu, trzymajac sie na malym skrawku skóry przy obcasie. Ta klapiaca podeszwa o malo 
nie narazila mnie na smierc. Potykalem sie co chwila i zwalnialem. W koncu po kilku, 
jak mi sie zdawalo, minutach, choc w rzeczywistosci byly to zaledwie sekundy, 
zeskoczylem na bezpieczne miejsce. Spojrzalem na moje stopy i zobaczylem, ze przy 
skórzanych, pozwijanych przyszwach butów pala sie skarpetki. Przydeptywalem tlacy sie 
ogien i spod oka popatrywalem na zanoszacych sie od smiechu kahunów, jak pokazywali 
sobie obcas i dymiaca podeszwe mego lewego buta, lezace na lawie i spalone na 
skwarek. Ja tez zaczalem sie smiac. Nigdy w zyciu nie czulem takiej ulgi. Bylem juz 
bezpieczny, a na stopach nie mialem ani jednego pecherza czy babla, nawet w miejscach, 
gdzie palily sie skarpetki. O tym doswiadczeniu moge powiedziec jeszcze jedno. Mialem 
wrazenie intensywnego goraca na twarzy i ciele, na stopach zas nie odczuwalem prawie 
nic. Kiedy dotknalem ich reka, byly od spodu gorace, ale tylko moja dlon odebrala to 
uczucie. Zaden z kahunów nie mial sladów poparzen, chociaz liscie przywiazane do ich 
stóp dawno sie spalily. Powrotna droga na wybrzeze byla dla mnie koszmarem. Próba 
marszu w sandalach, prowizorycznie wystruganych z drzewa, pozostawila mi 
wspomnienie nie mniej zywe niz moje chodzenie po ogniu”. Komentarz: Oto historia 
doktora Brighama. Czytelników bez watpienia zainteresuje teraz, w jaki sposób 
naukowiec próbowal wytlumaczyc sobie mozliwosc swego wyczynu. - To magia - 
zapewnial mnie doktor. - To jeden z czynników calego ogromu magii uprawianej przez 
kahunów i przez inne prymitywne ludy. Wiele lat minelo, zanim to zrozumialem, i jest to 
moja ostateczna opinia, do której doszedlem po dlugich obserwacjach i badaniach. - Czy 
jednak nie próbowal pan wyjasnic tego w jakis inny sposób? - spytalem. Doktor 
usmiechnal sie. - Oczywiscie, ze tak. Nielatwo bylo mi uwierzyc, ze magia jest mozliwa. 
Nie to przeciez bylo celem mych badan. Ale nawet gdy zyskalem juz absolutna pewnosc, 
ciagle jeszcze dreczyly mnie powazne watpliwosci co do slusznosci wniosków, które 
wysnulem. I mimo ze sam chodzilem po lawie, wrócilem do teorii, ze byc moze tworzy 
ona porowata, izolujaca powierzchnie o nizszej temperaturze. Dwukrotnie sprawdzilem 
te teorie w Kilauea, gdzie nastapily niewielkie wyplywy lawy. W jednym przypadku 
czekalem, az struga lawy oziebi sie na tyle, by uzyskala niemal czarna barwe. Dotknalem 
jej koniuszkiem palców. I chociaz magma byla o wiele chlodniejsza niz ta, po której 
niegdys przebieglem, bolesnie poparzylem sobie palce. A przeciez zaledwie musnalem 
powierzchnie. - A za drugim razem? - zapytalem. Potrzasnal glowa i usmiechnal sie z 
mina winowajcy. - Powinienem byl zachowac wieksza ostroznosc po tych pierwszych 
poparzeniach, ale trudno pozbyc sie dawnych przekonan. Wiedzialem, ze przebieglem 
przez goraca mase, ale nadal nie moglem uwierzyc, iz naprawde zdolalem tego dokonac. 
Za drugim razem bylem podniecony moja teoria o izolujacej powierzchni. Nabralem 
troche goracej lawy .za patyk, tak jak mozna nabrac slodkiej masy do produkcji 

background image

cukierków toffi. I znów musialem sparzyc sobie palec, zanim poczulem sie zadowolony z 
doswiadczenia. Nie, nie ma tu zadnej pomylki. Kahuni uzywaja magii przy chodzeniu po 
ogniu, podobnie jak przy innych swoich wyczynach. Inne prawa natury rzadza swiatem 
materialnym, a inne swiatem pozazmyslowym. I - spróbuj uwierzyc, jesli potrafisz - 
prawa tego drugiego swiata sa na tyle silne, ze mozna ich uzywac do neutralizowania i 
odwracania praw swiata fizycznego. W opisanym przypadku magiczne panowanie nad 
temperatura bylo takiej natury, ze nie ochronilo skóry ciezkich butów doktora Brighama, 
lecz ochronilo jego stopy. Nie uzyto zadnych srodków chemicznych zabezpieczajacych 
stopy przed goracem. Nie bylo tam izolujacej warstwy popiolu, a lawa byla tak goraca, ze 
nawet podczas biegu skóra butów przez moment stykajacych sie z podlozem, ulegala 
zwegleniu. Temperatura byla wiecej niz wystarczajaca, by w zwyklych warunkach mogla 
spalic stopy. Przypadek 2 Mag estradowy poslugujacy sie prawdziwa magia Uwagi 
wstepne:
 Moze sie to wydac niewiarygodne, ale czasami uzywa sie na scenie prawdziwej 
magii w miejsce powszechnie stosowanych trików mechanicznych, chociaz widzowie nie 
zawsze sa tego swiadomi. W tym przypadku mamy do czynienia z mezczyzna 
podrózujacym wraz z zespolem rozrywkowym. Nie mówi nic o magii, która sie 
posluguje, chyba ze komus wtajemniczonemu lub sklonnemu do uznania, ze wszystko to 
jest prawda. Czlowiek ten wystepowal wraz z zona w Honolulu. Kiedys po 
przedstawieniu byli na tyle uprzejmi, ze starali sie wyjasnic mi swoja magie i 
opowiedzieli, jak sie jej nauczyli. W tej chwili interesuja nas tylko ich wyjasnienia 
dotyczace magii. Tak zwana „magia ognia”, czesto widywana na scenach cyrkowych lub 
estradach, jest nedzna imitacja zjawiska, które zaraz opisze. Sklada sie ona przewaznie z 
takich sztuczek, jak utrzymanie na jezyku zapalonego papierosa i wciaganie go do ust, 
przy czym zarzacy sie koniuszek jest bezpiecznie oddalony od podniebienia i blon 
sluzowych jamy ustnej. Inny trik polega na braniu do ust benzyny i zapaleniu jej oparów 
w momencie wydmuchiwania. Jest to mozliwe dzieki temu, iz opary te pala sie dopiero 
wówczas, gdy znajduja sie w pewnej odleglosci od warg i lacza sie z powietrzem. Opis 
przypadku:
 Magik ognia, o którym mowa, dawal przedstawienie w malym namiocie. Od 
publicznosci oddzielaly go barierki ustawione w odleglosci trzech do szesciu stóp. Jego 
rekwizytami bylo kilka przedmiotów lezacych na sosnowym stole. Jedyna czescia calego 
przedstawienia, kiedy nie stosowal on prawdziwej magii, byl wystep malego pieska, 
który przeskakiwal wesolo przez plonaca obrecz nasaczona oliwa. Wszystko inne dzialo 
sie w niewielkiej odleglosci, a widzów zachecano, aby wchodzili na scene i sprawdzali 
temperature kazdego przedmiotu, zanim zostal on przytkniety do ciala. Kazdy ruch 
magik wykonywal powoli, niczego nie ukrywajac i nie stosujac zadnych sztuczek. 
Podczas obu przedstawien, na których bylem obecny, magik demonstrowal nastepujace 
umiejetnosci: 1) zagotowal wode w kubku i wypil ja duszkiem, kiedy jeszcze kipiala; 2) 
kawalki sosnowego drewna grubosci palca przytrzymal nad plomieniem gazowym, az z 
jednego konca zmienily sie w zarzacy wegiel drzewny. Odlamal szesc takich koncówek i 
pogryzl je; 3) rozgrzal do czerwonosci gruby zelazny pret i kilkakrotnie polizal rozpalona 
powierzchnie, az z jezyka uniosla sie para; 4) zapalil zwykly palnik do spawania, 
zmniejszyl jego plomien do niebiesko-zielonego stozka i tym plomieniem poprzecinal 
zelazne prety, po czym wraz z palnikiem dal je do obejrzenia publicznosci. Nastepnie, nic 
nie zmieniajac przy palniku, wlozyl plomien do ust: Nie widac bylo przy tym, by 
stosowal jakas oslone czy metode chwilowego stlumienia plomieni. Usta mial szeroko 
otwarte, a strumien plonacego gazu igral wewnatrz; 5) podgrzal pret do czerwonosci, po 

background image

czym chwycil go golymi rekami w taki sposób, ze inny czlowiek na jego miejscu bylby 
straszliwie poparzony. Wzial tez ciezsza, plaska sztabe i podgrzal ja na srodku, po czym 
rozgrzane do czerwonosci miejsce wlozyl miedzy zeby. Trzymajac oba konce sztaby w 
rekach, wyginal ja w góre i w dól. Komentarz: Zginanie sztaby trzymanej miedzy zebami 
sklonilo mnie do dokladnego zbadania uzebienia magika. Mial mocne, zdrowe zeby, 
wlasne, nie sztuczne. Ten szczegól bardzo mnie zainteresowal, poniewaz rozgrzane 
zelazo pozostawalo w bliskim kontakcie z górnymi i dolnymi siekaczami przez jakies 
dziesiec sekund. Mimo iz pokaz byl powtarzany kilka razy wciagu jednego wieczoru, 
szkliwo zebów pozostawalo nienaruszone. Przed drugim przedstawieniem przylaczyl sie 
do mnie dentysta. Stwierdzil on, iz kontakt zebów z taka temperatura w zwyczajnych 
warunkach spowodowalby martwice nerwów i zniszczenie zebów, sprawiajac ból nie do 
zniesienia w chwili, gdy nerwy bylyby jeszcze zywe. Rezultatem byloby owrzodzenie i 
wypadniecie zebów. Tuz przed drugim wystepem za pomoca scyzoryka zbadalismy 
magowi ostre krawedzie zebów, by upewnic sie, czy nie ma na nich jakiejs niewidocznej 
substancji izolujacej, chocby najcienszej i zupelnie przezroczystej warstwy. Istnienie 
takiej izolacji bylo zreszta malo prawdopodobne, gdyz w ustach panuje stale wilgoc. 
Taka warstwa ochronna z trudem utrzymalaby sie na wilgotnych zebach musialaby byc 
zbyt gruba, by dalo sie ja zeskrobac, i zbyt widoczna, aby uszla naszej uwadze [Dalsze 
uwagi o magu estradowym znajduja sie w „Dodatku” na koncu ksiazki.]. Przypadek 3 
Relacja profesora historii Biblii Uwagi wstepne: 21 lutego 1935 roku bylem obecny na 
wykladzie w Bibliotece Publicznej w Los Angeles. Mówca byl doktor John G. Hill, 
profesor historii Biblii na uniwersytecie w poludniowej Kalifornii. Tematem prelekcji 
bylo chodzenie po ogniu. Wyklad ilustrowano filmem nakreconym przez doktora 
podczas jego pobytu na wyspach mórz poludniowych, gdzie spedzil cztery sezony. 
Profesor opowiadal o podrózy z Tahiti do sasiedniej wyspy, o czternastomilowej 
wyprawie wzdluz i wszerz ladu, by w koncu na wlasne oczy ujrzec sztuke chodzenia po 
ogniu. Widzial, jak wykopano wielki dól, napelniono go kamieniami i klodami drzewa. 
W dole przez wiele godzin palil sie ogien, rozgrzewajac kamienie do czerwonosci. 
Recytowano inwokacje do bogini Nahine, po czym uczestnicy misterium maszerowali 
wokól dolu, przebiegajac siedmiokrotnie przez gorace kamienie w te i z powrotem. Do 
ceremonii „odkurzania” skal uzywano lisci ti. Film doktora Hilla bardzo wyraziscie 
ukazywal zblizenia stóp i goracych kamieni, a takze liczne ujecia grupy ludzi idacych 
jeden za drugim po rozgrzanych glazach. Doktor wskazal na jednego z tubylców, którego 
sila zmuszono do wejscia na kamienie, aby przez te „próbe ognia” udowodnil swoja wine 
lub tez niewinnosc w sprawie jakiegos przestepstwa. Poniewaz paskudnie sie poparzyl, 
tubylcy mimo jego protestów uznali, iz jest winien i dlatego nie zasluguje na opieke 
bogini niebios, Nahine. Po skonczonej ceremonii Hill i jego biali towarzysze sprawdzili 
temperature skal i stwierdzili, co nastepuje: czas, przez który mozna bylo bezpiecznie 
trzymac reke w odleglosci trzech stóp od goracych kamieni, wynosil jedenascie sekund; 
czas potrzebny do tego, by wiazka wilgotnych, zielonych galezi rzuconych na skaly 
zajela sie ogniem - trzynascie minut. Podczas gdy goscie badali temperature, glówny mag 
zapraszal ich, aby i oni przeszli po kamieniach, chronieni jego magia. Jeden z bialych 
przyjal zaproszenie i dolaczyl do tubylców. Przeszedl bez szwanku na druga strone. 
Doktor Hill twierdzil, ze kamienie byly jeszcze wtedy rozgrzane do czerwonosci. Buty 
tego czlowieka nie spalily sie, a stopy nie byly poparzone, lecz, co dosyc dziwne, 
intensywne goraco tak nieprzyjemnie opalilo mu twarz, ze skóra luszczyla sie jeszcze po 

background image

kilku dniach. Po wykladzie przylaczylem sie do grupy sluchaczy, aby wysluchac jego 
odpowiedzi na zadawane mu pytania. Proszono go o mozliwie dokladne wytlumaczenie 
dotyczace opisanego przypadku. Nie udzielil jednak zadnych wyjasnien. Mógl tylko 
przypuszczac, iz byc moze uzyto tam jakiejs wyzszej formy aktywnosci umyslowej - 
jakiejs sily, która nie pozwalala goracu parzyc. Bardzo stanowczo jednak podkreslal, ze 
swoich przypuszczen nie moze przyjmowac za fakty. Pytano tez doktora o ewentualnosc 
zastosowania tam „rozwiazania niezauwazalnego”, czyli triku. Doktor wyjasnil, iz byloby 
to zupelnie niemozliwe z tej prostej przyczyny, ze buty bialego czlowieka nie byly 
poddane zadnym manipulacjom i z pewnoscia w zwyczajnych okolicznosciach 
splonelyby doszczetnie. Doktor Hill, chcac rzucic nieco wiecej swiatla na tajemnice 
misterium, opowiedzial o innym przypadku chodzenia po ogniu, którego byl swiadkiem, 
lecz go nie filmowal. Otóz pewien mlodzieniec, opisany jako „zgola mistyk”, 
oswiadczyl, ze jesli magia ochrania brazowych ludzi, to jego, bialego, ochroni Bóg. 
Zapytal wiec o rade przyjaznie don nastawionego glównego maga, który ze smiechem 
odparl, by mlodzieniec bez obawy wszedl na gorace kamienie. Nie zwazajac na protesty 
innych podrózujacych z nim bialych, ów mlody czlowiek zdjal buty i sciagnal skarpety. 
Zblizyl sie do ognia z nieruchoma twarza. Widac bylo, iz stara sie skoncentrowac na 
swym przedsiewzieciu i nie stracic wiary w jego powodzenie. Szedl za magiem po 
kamieniach zupelnie swobodnie. Nagle w poblizu dolu, miedzy psami rozgorzala dzika 
walka. Mezczyzna na moment spojrzal w bok. Podniósl gwaltownie jedna stope, lecz 
znów skupil cala uwage i poszedl dalej. Pózniej okazalo sie, ze na tej uniesionej stopie 
zrobily sie od spodu wielkie pecherze. Doktor Hill gwarantowal prawdziwosc tego faktu, 
lecz wstrzymal sie od przypisywania mu wiekszego znaczenia i od wszelkich 
komentarzy. Komentarz: Tym, którzy moze nie ogladali filmów o chodzeniu po ogniu, 
wyswietlanych w 1934 roku, moge polecic nastepujace zródla informacji: Ksiazka The 
Colony of Fiji
, wydana przez A.A. Wrighta i opublikowana przez rzad Fidzi. Zawiera 
kilka dobrych zdjec chodzenia po ogniu. Okolicznosc, iz w ksiazce tej odnajdujemy jeden 
jedyny paragraf, pobieznie stwierdzajacy istnienie faktu chodzenia po ogniu, co stanowi 
przeciez najciekawsza atrakcje turystyczna na Fidzi, sluzyc moze jako komentarz 
dotyczacy wplywu postawy naukowej na umyslowosc wspólczesnego czlowieka, 
przynajmniej jesli chodzi o wszystkie publikacje oficjalne. Inna ksiazka, latwiej dostepna 
w bibliotekach, to Seatracks of the Speejacks. Trescia tej pracy, napisanej przez Jeanne 
Gowen, sa szczególowe opisy magów ognia i ich praktyk. W ksiazce Herberta 
MacQuarrie'ego Tahiti Days (wyd. George H. Doran Co., 1920) caly rozdzial 
poswiecony jest omawianemu przez nas zagadnieniu. Znajduje sie tam piec fotografii 
przedstawiajacych osoby chodzace po ogniu i przygladajace sie temu widowisku tlumy 
ludzi. Przypadek 4 Chodzenie po ogniu jako rytual religijny w Birmie Uwagi 
wstepne:
 Przez wieksza czesc mojego pobytu na Hawajach zarabialem na zycie, 
prowadzac magazyn dziel sztuki i zaklad fotograficzny w Honolulu. Wsród wielu moich 
klientów byl tez Anglik, który trafil do mnie w 1929 roku podczas swej podrózy dookola 
swiata. Wiózl ze soba kamere z obiektywem 16 mm. Pragnal filmowac po drodze 
wszystko to, co niezwykle. Znalem go juz kilka dni, kiedy pewnego ranka wszedl do 
mego zakladu i spytal, czy na Hawajach jest cos osobliwego, co warto by nakrecic. Ja 
oczywiscie wiedzialem o wielu niezwyklych rzeczach, ale nie moglem tak po prostu 
powiedziec, ze móglby filmowac kahunów podczas ich magicznych poczynan. W trakcie 
naszej rozmowy Anglik wspomnial, iz kiedys zdolal przekupic kaplana pewnej swiatyni 

background image

w Birmie, by ten pozwolil mu ukryc sie na balkonie i sfilmowac tajemnicze i nieznane 
misterium chodzenia po ogniu w wykonaniu wyznawców boga ognia, Agni. Prosilem go 
usilnie, by dokladnie opowiedzial mi te historie i pokazal film. Poszedl od razu do hotelu 
i wrócil, niosac tasme. Opisze teraz szczególowo, co widzialem i czego dowiedzialem sie 
wówczas w mej pracowni fotograficznej. Opis przypadku: - Widzi pan - rzekl mój 
znajomy, uradowany ze ma okazje zaprezentowac mi cud nad cudami - ja wlasciwie nie 
opowiadam o rzeczach, które widze. Ja je filmuje. I tak jest najlepiej. Wezmy ten film, 
który zaraz panu pokaze. Gdybym go nie mial, nawet bym nie uwierzyl, ze kiedykolwiek 
to widzialem. To wszystko jest po prostu niemozliwe! Jest sprzeczne z natura! Kazdy 
powie panu, ze cos takiego nie mogloby sie wydarzyc. Nawet ja sam to panu powiem a 
przeciez cale zdarzenie widzialem na wlasne oczy niecale trzy miesiace temu. - Przerwal 
i czekal, az oderwe wzrok od projektora i spojrze na niego. Uczynilem wszystko, by 
okazac odpowiednie zaskoczenie i niedowierzanie. - No dobrze - powiedzial uroczyscie - 
niech pan wlaczy. Zobaczymy, czy zdala pan uwierzyc w to, co uchwycil obiektyw. 
Przysunalem dwa krzesla i przekrecilem kontakt. Na ekranie na przeciwleglej scianie 
zaczely sie poruszac jakies postacie. - To, co widzimy - wyjasnil mój nowy przyjaciel - to 
procesja. Odbyla sie na dziedzincu koscielnym przed rozpoczeciem mszy. Ta 
przechodzaca grupa to kandydaci, którzy przez wiele lat przygotowywali sie do 
ceremonii wtajemniczenia ognia wystepujacej w kulcie Agni. Dziwni to ludzie, ci 
brazowi. Niech pan spojrzy na osobliwy wyraz ich twarzy. Wszyscy wygladaja tak, jakby 
podczas marszu usilnie sie nad czyms zastanawiali. Jakby w ogóle nie zauwazali tlumu, 
który szalal wtedy z podniecenia na ich widok. Zdaje sie, ze kazdy z nich ma nadzieje, iz 
pewnego dnia bedzie gotów do przejscia przez ogien - a to wielki zaszczyt. Przejdziesz 
raz i juz jestes „ustawiony” na cale zycie. Zostajesz pewnego rodzaju kaplanem lub 
swietym mezem. Wszyscy kaplani z tej swiatyni musieli kiedys poddac sie takiemu 
rytualowi, by otrzymac zajecie duszpasterza. - Jak oni to robia? - spytalem, patrzac na 
dluga procesje, która przechodzila powoli, z cala wlasciwa obyczajom Wschodu pompa. - 
Chcialby pan to wiedziec. A mysli pan, ze ja nie? - No, ale jak pan uwaza? - upieralem 
sie. - Skad mam wiedziec? Próbowalem wyciagnac cos z kaplanów, ale chyba mnie tylko 
nabierali. Mówili, ze ich religia jest jedyna i prawdziwa, a chodzenie po ogniu wlasnie 
tego dowodzi. Powiedzieli tez, ze zadna inna wiara nie daje swym wyznawcom takich 
mozliwosci. Chcieli, bym uwierzyl, ze ich bóg chroni stopy czystych i swietych przed 
spaleniem. Ci zas, którzy nie sa dostatecznie niewinni, nie otrzymuja takiej laski. - Nagle 
Anglik wskazal reka na ekran. - Widzi pan tego goscia? To kaplan, którego udalo mi sie 
odciagnac na bok i pogadac z nim troche, podczas gdy procesja obchodzila cale miasto. 
Porzadny facet. Naprawde szczery, a poza tym sympatyczny. - Co pan ma na mysli? - 
spytalem. - Nie taki, jak wiekszosc z nich. Sa podejrzliwi i nienawidza bialych. A 
mówiac sympatyczny, mam na mysli to, ze byl na tyle uprzejmy, by udawac, ze mi 
wierzy, kiedy mówilem, iz studiowalem ich religie i chce sie do nich przylaczyc. Z 
poczatku myslalem, ze mi sie w twarz rozesmieje, ale kiedy brzeknalem w kieszeni 
pieniedzmi, zaczal traktowac mnie powaznie. - Moze naprawde wzial para slowa na serio 
- wysunalem przypuszczenie, ogladajac procesje przechodzaca wciaz na ekranie. - Nie 
byl glupcem, na pewno nie. Znal juz ten mily dzwiek brzeczacych monet. A kiedy mu 
powiedzialem, ze chcialbym sie przylaczyc i dobrze zaplace, jesli mi pozwola zobaczyc 
na wlasne oczy chodzenie po ogniu, zrozumial w mig, o co chodzi. Podkreslilem, iz 
najlepiej bedzie, jezeli od razu wrecze mu solidny datek na jego kosciól. Podziekowal mi 

background image

i za pare minut mielismy spotkac sie przy wejsciu do swiatyni. Nie wspomnialem 
oczywiscie, ze przyniose ze soba kamere. Obraz na ekranie nagle sie zmienil i pojawil sie 
widok wewnetrznego dziedzinca swiatyni. Byl to duzy plac, otoczony wysokimi murami. 
Po jednej stronie znajdowal sie dlugi, wysoki wal plonacego wegla drzewnego, który 
wydzielal intensywne cieplo. Wal ten byl dlugi na jakies 50 stóp i szeroki na 5 stóp. 
Patrzylem, jak mezczyzni razgrabiali te sterte na ksztalt dlugiej waskiej platformy. - 
Spotkalem sie z moim kaplanem - mówil Anglik i weszlismy do srodka. Kamere 
trzymalem schowana w futerale, on zas nie mial najmniejszego pojecia o moich 
zamiarach. Zabral mnie na balkon i ukryl za jakas bambusowa oslona. Wreczylem mu 
jeszcze wiekszy datek na swiatynie i kaplan odszedl. Po chwili zrobilem w oslonie szpare 
na obiektyw i druga na wizjer. Kamera byla przygotowana do pracy. - Sfilmowalem 
poczatek i koniec rozgrabiania wegla opowiadal dalej, kiedy zmienil sie obraz. - Widzi 
pan? teraz juz wszystko przygotowane. Kawalki wegla ukladaja sie równo. Ich warstwa 
ma okolo szesciu cali grubosci. Wegiel drzewny palil sie od dziesieciu godzin, jak 
powiedzial mi kaplan. Goraco jak w Hadesie! Upal taki, ze nawet tam, za zaslona z 
bambusów, z ledwoscia moglem wytrzymac. Widzi pan, jak ci, co grabia, musza 
odwracac glowy i wyginac sie na boki, zeby sie nie przypiec. Koszmarne pieklo! - A 
teraz prosze patrzec na te furtke - rzekl Anglik po chwili. - Zaczalem krecic w momencie, 
kiedy uslyszalem na zewnatrz halas. Wiedzialem, ze za chwile wejdzie procesja. Oto oni! 
Na przedzie kaplani, za nimi kandydaci. Wszyscy kandydaci to mezczyzni - kobiety sa 
zbyt grzeszne, by kiedykolwiek mogly dostapic oczyszczenia. Wiekszosc mezczyzn to 
starcy. Naliczylem czterdziestu trzech. Niech pan patrzy na ich twarze -wygladaja, jak 
gdyby szli na popoludniowa herbatke. Ci wysocy w uniformach to policjanci sikhijscy. 
Sa obecni we wszystkich koloniach brytyjskich. Nie naleza do swietych, zostali przyslani 
przez wladze, by pilnowali porzadku. Pózniej zobaczy ich pan w akcji. Patrzylem, jak 
procesja wkroczyla na dziedziniec. Kandydaci w milczeniu ustawili sie razem przy 
jednym koncu dlugiego pasa zarzacych sie wegli. Za nimi zebral sie tlum zlozony z 
mezczyzn, kobiet i dzieci; wszyscy niezmiernie podekscytowani. Policjanci z palkami w 
rekach przeszli powolnym krokiem przez tlum. Kaplani okrazyli ogien i spotkali sie z 
druga, szescioosobowa grupa kaplanów, którzy przybyli ze swiatyni i zajeli miejsca po 
przeciwnej stronie weglowego pasa. Kazdy z szesciu kaplanów trzymal w rekach krótki 
biczyk z wieloma rzemykami. Miedzy grupa kaplanów a ogniem znajdowalo sie plytkie 
wglebienie w posadzce, wypelnione woda. Mialo szesc stóp szerokosci, cztery cale 
glebokosci i dziesiec stóp dlugosci. - Do czego sluza te bicze? - spytalem. - Czy do tego, 
by trzymac chodzacych po ogniu z dala od wody? - Zaraz sam pan zobaczy - padla 
pospieszna odpowiedz. - Zdaje sie, ze kiedy schodza oni z ognia do wody, kaplani bija 
ich po to, zeby na chwile odwrócic ich uwage od goracych stóp. Prosilem o wyjasnienia 
mego kaplana, ale nie zrozumialem jego slów. Mówil cos o starym zwyczaju. - Czy ani 
chlosta, ani ogien ich nie rania? - zapytalem. - Chlosta owszem. Czasami rzemienie 
przecinaja im skóre na plecach. Ale niech pan teraz uwaznie patrzy na ekran. Widzi pan? 
Wszyscy sie modla. Robia mnóstwo jakichs dziwnych gestów. Modla sie do boga Agni, 
by ochronil czystych, a spalil grzesznych. Ciarki mnie przechodza... Kamera cofnela sie 
do milczacej grupy kandydatów. Nie brali udzialu w modlach, tylko spokojnie czekali. 
Mieli na sobie jedynie przepaski na biodrach. Wtem pochylony starzec uniósl reke, jakby 
w gescie pozdrowienia dla kogos z tlumu, odwrócil sie i z wolna ruszyl w kierunku 
migocacej i zarzacej sie platformy. Zlozyl dlonie i uniósl jakby blagalnie twarz ku niebu, 

background image

po czym wszedl spokojnie na pas ognia. Wstrzymalem oddech. Zdecydowanym, równym 
krokiem mezczyzna zmierzal przez rozzarzone wegle w kierunku oczekujacych na koncu 
kaplanów. Wstrzymalem oddech, patrzac na to, co sie dzialo. Stopy starego zostawialy 
czarne slady, które sie zamykaly i zacieraly tuz po jego przejsciu. Szedl naprzód równym, 
miarowym krokiem. Wygladal jak zjawa, kiedy fale goraca unosily sie wokól niego, 
tworzac delikatna, drgajaca otoczke mgielki. Gdy tak wpatrywalem sie w ekran, mój 
podziw mieszal sie z watpliwosciami. To, co widzialem, nie moglo byc prawdziwe. Lecz 
wkrótce nadszedl koniec tego straszliwego przemarszu. Stary zeskoczyl z weglowego 
pasa do wody i natychmiast dwóch kaplanów pochwycilo go z obu stron za ramiona. Ich 
okrutne bicze swisnely trzykrotnie, tnac nagie, brazowe plecy. Starzec skrecil sie z bólu. 
Dwaj inni kaplani zabrali go i pospiesznie posadzili na lawce przy murze. Obejrzeli mu 
obie stopy, pokiwali glowami i szybko wrócili na swoje miejsca. Kamera obrócila sie 
wokolo i uchwycila nastepnego kandydata, który wlasnie wstepowal na wegiel. Byl to 
chudy czlowiek w srednim wieku. Glowe mial zwrócona w kierunku oczekujacych go 
kaplanów. Zacisniete dlonie kolysaly sie po bokach. Zaczal isc dlugimi, szybkimi 
krokami. Kroki stawaly sie coraz szybsze. Podniósl glowe do góry, a twarz zwrócil ku 
niebiosom, jakby chcial oddalic ja od goraca. Byl juz w polowie drogi i kroczyl coraz 
predzej i predzej. Nagle krok zmienil sie w szybki klus, a nastepnie w bieg. Kiedy dotarl 
do konca, jak szalony rzucil sie do wody. Ledwo skoczyl, gdy poczul uderzenia biczów. 
Spadaly na jego plecy swiszczacymi razami, zginajac cialo kandydata wpól, kiedy prezyl 
sie z bólu w mocnych usciskach dwóch kaplanów. Kamera powrócila znowu, by 
uchwycic kolejnego kandydata. - Czy ten drugi czlowiek poparzyl sie? - spytalem 
drzacym glosem. - Nie. Z calej grupy tylko trzech bylo poparzonych brzmiala 
powsciagliwa odpowiedz. - Niech pan patrzy na tego - rzucil. Zgarbiony i bardzo slaby 
starzec wkroczyl do ognia. Rece wzniósl do góry w blagalnym gescie. Po pierwszym 
kroku zaczal sie chwiac. Zawahal sie, skoczyl w góre, rzucil sie dziko naprzód i upadl. 
Natychmiast kolo weglowej platformy zjawili sie pomocnicy kaplanów z dlugimi 
dragami, zakonczonymi hakami. Dzialali z szalencza predkoscia, obracajac dymiace 
cialo, az wywlekli je poza krawedz pasa. Oczyscili je szybko z poprzyklejanych wegli. -
Nieruchomy ksztalt oblano dzbanem wody, podniesiono i predko usunieto. - Nie zyl, 
zanim go wyciagneli - szepnal glos obok mnie. Wzdrygnalem sie nieco, bo przez chwile 
zupelnie zapomnialem o moim towarzyszu. -Ale ten wypadek nie powstrzymal innych. 
Ceremonia trwala dalej. Kamera znowu zakolysala sie i odwrócila od chlostanego 
wlasnie czlowieka. Na dalekim koncu zobaczylismy kolejnego mezczyzne. Wstepowal w 
ogien, niosac w ramionach chlopca. Dziecko moglo miec najwyzej szesc lat i odziane 
bylo tylko w przepaske. Byl to dla mnie horror. Dlaczego narazano dziecko na 
niebezpieczenstwo? Co bedzie, jesli mezczyzna upadnie? Znów wstrzymalem oddech. 
Czy ten czlowiek nigdy nie zacznie biec? Czy oszalal? - Uda mu sie - uspokoil mnie 
przyjaciel. Opadlem na krzeslo. Mezczyzna ciagle szedl, stawiajac rozwaznie kroki. 
Malec raz prawie znikal, to znów byl wyraznie widoczny, w zaleznosci od tego, czy 
goracy zar unosil sie w strumieniach powietrza drzacymi falami, czy pozostawal 
nieruchomy. Mala raczka dziecka lezala spokojnie i ufnie na barku mezczyzny. Na 
twarzy chlopca nie bylo sladu strachu ani niepewnosci. Nie przyspieszajac ani nie 
zwalniajac kroku czlowiek dotarl wreszcie do konca. Wszedl do wody. Bicz spadl na 
jego plecy, ale tylko raz. Uniósl wówczas chlopca wysoko w góre, by nie doznal 
krzywdy. W tym gescie mezczyzna jakby dawal obecnym do zrozumienia, iz w jego 

background image

zwyciestwie swieci swój triumf wielka milosc do syna. Kamera podazala za nim, kiedy 
stawial dziecko na ziemi i prowadzil je do lawki pod murem. Nagle sceny na filmie 
zaczely szybko przeskakiwac jedna po drugiej. Mezczyzni przebiegali lub przechodzili 
kilka kroków po ogniu i znikali. - Film juz mi sie konczyl - uslyszalem przy uchu 
wyjasnienie. - Robilem tylko krótkie ujecia. Ale teraz prosze patrzec. Mamy nastepnego 
z tych, co zostali poparzeni... Oto on. Czolga sie na bok weglowego pasa, jest w wodzie. 
Nie ma sensu go chlostac. Kaplan powiedzial mi potem, ze ten czlowiek juz nigdy nie 
bedzie mógl chodzic. A teraz, widzi pan tego Sikha? Niech pan patrzy, co sie dzieje! 
Tlum oszalal, obled religijny. Sami chca próbowac! Widzi pan tych Sikhów z palkami? 
Co by sie stalo, gdyby nikt nie powstrzymal tlumu? Wszyscy rzuciliby sie w ogien! 
Nagle cos szczeknelo w projektorze. Ekran byl teraz bialy i pusty. Film dobiegl konca. - 
No i jak pan sie czuje? - spytal Anglik z zaciekawieniem. - Raczej wstrzasniety - 
powiedzialem zgodnie z prawda. - Wstrzasniety, powiada pan. A co ja mam powiedziec? 
Widzialem to na wlasne oczy. Niewiele brakowalo, a wstapilbym do sekty. To czlowieka 
bierze. Przez tydzien staralem sie o tym zapomniec. To tak, jakby zobaczylo sie ducha 
czy cos w tym rodzaju. Nie mozna sie od tego oderwac myslami. Chodzisz roztargniony. 
Nie mozesz odzyskac spokoju i zastanawiasz sie, czy masz wszystkie klepki w 
porzadku... Nie mozna pozbyc sie mysli, ze poza zwykla sztuczka cos musi w tym byc. - 
A wiec pan naprawde uwaza, ze to sztuczka? - spytalem. Nastapila dluga chwila wahania. 
- A czymze innym to byc moglo?... Ale z drugiej strony, w jaki sposób ci ludzie mogliby 
nasmarowac stopy czyms, co nie wytarlo sie przez pól dnia, kiedy boso szli w procesji? I 
jak to sie stalo, ze niektórzy zostali poparzeni, skoro, jak przypuszczamy, wszyscy mieli 
na stopach taka sama ochronna substancje? - Moze oni lepiej wiedza niz my, co sie za 
tym wszystkim kryje? - zauwazylem. Skinal powoli glowa. - A juz prawie ze 
przylaczylem sie do sekty... chocby tylko po to, zeby dowiedziec sie, co w tym tkwi... 
Komentarz: Wydaje sie, iz w tym przypadku kaplani nie uzywali magii w stosunku do 
tych, którzy chodzili po ogniu, lecz pozwolili im korzystac z wlasnych sil, w miare 
swoich mozliwosci. Jest oczywiste, ze niektórzy nie byli jeszcze dobrymi magami, bez 
wzgledu na religijne znaczenie calej tej sprawy. Poniewaz przejdziemy wkrótce do 
waznego zagadnienia, jakim jest oczyszczenie z grzechów i jego zwiazek z mozliwoscia 
uprawiania magii ognia, opisze teraz krótki przypadek, który dotyczy potomków lowców 
glów, Igorotów. Przypadek 5 Potomkowie lowców glów udowadniaja, ze ich 
przodkowie bezpiecznie chodzili po ogniu
 Uwagi wstepne: Na Filipinach Igoroci od 
wieków uprawiali chodzenie po ogniu. Byli tez lowcami glów. Napadanie z zasadzki na 
wroga i zabieranie mu glowy nie jest jednak z pewnoscia zajeciem, które wedlug 
poboznych mieszkanców Birmy pomaga w oczyszczaniu sie z grzechów. Ale wyglada na 
to, iz Igoroci nie byli tego swiadomi. Jeszcze dzisiaj widzi sie potomków ludu o 
niewielkim wzroscie i czerwonobrunatnej skórze, którzy korzystaja z magii ognia z takim 
samym powodzeniem jak niegdys ich przodkowie. Opis przypadku: Kilku czlonków 
plemienia Igorotów przybylo pare lat temu do Los Angeles. Dali tam kilka przedstawien 
w starym parku Chutes przy Washington Street. Mój znajomy, George Dromgold, 
widzial ich w akcji. Sporzadzony przez niego opis ich wyczynów daje nam znany obraz 
goracych kamieni, zielonych galezi w rekach i chodzenie nagimi stopami po 
rozzarzonym podlozu - bez zadnych sladów poparzen. Komentarz: Przypadek ten 
odgrywa w naszych rozwazaniach bardzo wazna role, gdyz pokazuje, ze lowcy glów 
takze uprawiali chodzenie po ogniu, i ze owa sztuka przetrwala u Igorotów az do naszych 

background image

czasów. Pewne znaczenie ma takze okolicznosc, ze magie moga tez praktykowac 
mieszkancy cywilizowanych krajów, z dala od okolic, gdzie rosnie ti, ulubiona roslina, 
tak szeroko stosowana w ceremoniach magicznych na terenie calej Polinezji. Przypadek 
6
 Japonski uzdrowiciel leczy magia ognia Uwagi wstepne: W poprzednio opisywanych 
przypadkach mielismy do czynienia z dwiema najbardziej znanymi formami magii ognia. 
Trzeci rodzaj magii jest mniej rozpowszechniony, za to bardziej praktyczny. Jest to 
magia ognia stosowana przy leczeniu chorób pewnego typu. Opis przypadku: W latach 
1928-1929 przyjechal do Honolulu japonski uzdrowiciel. Rozreklamowal swoje 
zdolnosci i rozpoczal praktyke. Jego specjalnoscia bylo leczenie artretyzmu. Rozgrzewal 
kamienie do tego stopnia, ze w zwyczajnych warunkach spalilyby cialo. Przy uzyciu 
magii natomiast - do czego przyznal sie pózniej juz w sadzie - mozna bylo oblozyc 
takimi kamieniami chore stawy i w ten sposób je wyleczyc. Wyleczyl z powodzeniem 
szereg ludzi cierpiacych na te chorobe: miedzy innymi bogatego Amerykanina, który od 
kilku miesiecy nie mógl chodzic z powodu artretyzmu w kolanie. Po kuracji goracymi 
kamieniami, zastosowanej przez Japonczyka, odzyskal pelna wladze w nodze. 
Komentarz: Przypadek ten jako material dowodowy ma duze znaczenie dla naszych 
badan, poniewaz jego opisy przechowywane sa w sadowych dokumentach. Po pewnym 
okresie prowadzenia praktyki lekarskiej w Honolulu Japonczyk zostal aresztowany 
wskutek interwencji srodowiska medycznego. Oskarzono go o wykonywanie zawodu 
lekarza bez licencji, ale poniewaz nie podawal pacjentom zadnych leków, wytoczono mu 
proces za to, ze jest kahuna [Prawo hawajskie dotyczace leczenia za pomoca magii 
(paragraf 0034, punkt „Czary-sankcje karne”, brzmi: „Kazdy, kto próbuje leczyc innych 
za pomoca czarów, gusel, anannahoopiopio, hoounauna czy hoomanamana (terminy 
okreslajace praktyki kahunów hawajskich) lub tez podobnych zabobonów i podejrzanych 
metod, zostanie skazany na kare grzywny nie mniejsza niz 100 dolarów lub bedzie 
uwieziony i skazany na ciezkie roboty na okres nie przekraczajacy szesciu miesiecy”. 
Jest tez inny paragraf, który zalicza kahunów do tej samej kategorii przestepców co 
oszustów udajacych kahunów, którzy to przestepcy biora pieniadze pod pretekstem 
posiadania magicznych zdolnosci, lub wprost oznajmiajacych iz sa kahunami. Ci maja 
byc karani wyzsza grzywna - 1000 dolarów i rokiem pozbawienia wolnosci.]. Sad, który 
wymierzal Japonczykowi sprawiedliwosc, wcale nie bral pod uwage materialu 
dowodowego, stwierdzajacego skutecznosc przeprowadzanych przez niego zabiegów, 
tam gdzie kuracje miejscowych lekarzy nie przynosily pozytywnych rezultatów. 
Japonczyk podawal na swoja obrone argument, ze stosowal tylko magie, a nie medycyne. 
Magia zas nie jest dopuszczana jako dowód w zadnym cywilizowanym trybunale. 
Oskarzony przyznal, ze uzywal rozgrzanych kamieni do leczenia chorych. To 
wystarczylo. Osadzono go i skazano jako kahune. Pózniej zostal deportowany. Gdyby 
japonski uzdrowiciel stosowal jakies sztuczki, to chyba raczej przyznalby sie do tego, 
zamiast twierdzic, ze uzywal prawdziwej magii, dopuszczajac tym samym, by uwieziono 
go na tak dlugi okres. Z drugiej jednak strony, zaprzeczajac udzialowi magii w swych 
praktykach, bylby zmuszony pokazac przed sadem, w jaki sposób dokonal owych trików. 
To zas bylo dla niego czyms niemozliwym, jako ze w tym, co robil, nie tkwilo zadne 
oszustwo. Podsumowanie Temat magicznej odpornosci na ogien nalezy uzupelnic 
informacja o nie rozstrzygnietych do konca testach przeprowadzonych w Londynie przed 
II -wojna swiatowa na osobach chodzacych po ogniu. Prób tych dokonal Harry Price i 
jego asystenci. Z pierwszych wydrukowanych raportów o eksperymentach prowadzonych 

background image

z Kuda Buxem wynika, iz biali ludzie zostali porzadnie poparzeni, gdy trzykrotnie 
usilowali nasladowac, choc w malym zakresie, mezczyzne z Indii dajacego pokaz 
chodzenia po ogniu. Pózniej zespól Price'a robil doswiadczenia z innym Hindusem. Jego 
wyczyny byly mniej spektakularne i z powodzeniem zostaly powtórzone przez co 
najmniej jednego bialego widza. Ostatecznie Price zmienil jednak swe pierwotne 
stanowisko i odrzucil wnioski wysnute po próbach z Kuda Buxem ze wzgledu na 
pózniejsze fiasko prób z Hassanem. Innym doskonalym zródlem informacji o odpornosci 
na ogien moga byc roczniki „Psychical Research”. W przypadkach, które badano i 
opisywano wielokrotnie, odpornosc ogniowa byla przypuszczalnie darem duchów. D.D. 
Home, slynne medium, na swych seansach mial zwyczaj brac z kominka palace sie 
kawalki wegla i trzymac je golymi rekami. Dmuchal przy tym na nie, by podtrzymac 
zarzenie. Zawijal wegielki w piekne chusteczki z lnu; material nie byl w zaden sposób 
uszkodzony. Trzymal tez w plomieniach nad kominkiem swoja glowe z bujna czupryna, i 
ani jeden wlos nie zostal spalony. Wkladal do plomieni swieze kwiaty i nie ulegly one 
spaleniu. Ostatnio wydano ksiazke opisujaca jego zycie i owe eksperymenty, a takze 
wiele innych czynów magicznych. Odpornosc na ogien, uzyskana dzieki modlitwom do 
ponadludzkiej istoty badz tez dzieki duchom osób zmarlych czy ich modlitwom, jest 
wynikiem jakiegos paranormalnego dzialania - jest wiec magia. Wszelkie dzialania 
wykraczajace poza nasza zwykla egzystencje, czy sa to natychmiastowe uzdrowienia, 
wywolywanie zjawisk parapsychicznych (telepatia, jasnowidzenie itp.), czy tez 
poslugiwanie sie modlitwa smierci - sa magia. 

 

 
Rozdzial III Potezna sila wystepujaca w 
magii. Jej zródlo i zastosowania  
 

Zanim zaczne wyjasniac istote chodzenia po ogniu i innych magicznych dzialan z 
wykorzystaniem trzech niewidzialnych czynników, których dotad nie zbadala 
wspólczesna psychologia, musze poswiecic kilka slów religijnym wierzeniom kahunów. 
Tajemnica, czyli podstawowy zbiór informacji przekazywanych przez jednego maga 
nastepnemu, byla w wiekszej czesci czyms, co dzisiaj mozemy nazywac psychologia 
stosowana. Udzial religii byl tam bardzo niewielki, szczególnie jesli przyjmiemy 
formalna definicje religii w jej najbardziej nowoczesnym pojeciu. Doktor Paul Tillich, 
profesor teologii filozoficznej przy Union Theological Seminary, pisze: „Magia to 
specyficzny rodzaj wzajemnego odniesienia miedzy silami skonczonymi, natomiast 
religia jest stosunkiem czlowieka do nieskonczonej mocy i wartosci. [...] Magia jest 
przejawem dzialania sily immanentnej, religia zas jest podporzadkowaniem sie mocy 
transcendentnej”. Kazda religia ma cos z magii. Modlitwa jest magia. Wszystko, co 
robimy, by zdobyc zaszczyty i osiagnac korzysci w zyciu doczesnym lub przyszlym, jest 
czescia magii. Magia jest otrzymywanie czegos z ponadnaturalnych zródel. Religia jest 
oddawaniem czci Istocie Najwyzszej i akceptowaniem tego wszystkiego, co Ona nam 
zsyla, czy jest nam to mile, czy tez nieprzyjemne. Chociaz kahuni poznali takie 
opowiesci biblijne jak historia o Adamie i Ewie, o Stworzeniu swiata i o Potopie i 

background image

przywiezli je do Polinezji z Doliny Nilu i sasiednich krain, a wiec ze starego, wspólnego 
zródla owych przekazów, to jednak sami nie podzielali koncepcji osobowego Boga-Ojca. 
Kahuni nauczali, ze umysl ludzki nie jest zdolny do pojmowania formy swiadomosci 
przewyzszajacej jego wlasna. Dlatego tez wszystkie wysilki czlowieka, zmierzajace do 
wyobrazenia sobie owego ostatecznego, doskonalego i najwyzszego Boga, sa tylko strata 
czasu. Wierzyli, ze musi istniec jakies Najwyzsze Zródlo Stwórcze, ale nie modlili sie do 
niego. Wezmy na przyklad kwiat. Moze on miec tylko niejasne (jesli w ogóle ma jakies) 
pojecie o krowie na pastwisku. Z kolei krowa moze miec jedynie bardzo metne pojecie o 
charakterze i zamiarach pasterza. Pasterz zas, jesli uznal, ze musi istniec Istota Wyzsza, 
która stworzyla wszechswiat, potrafi wyobrazic Ja sobie wylacznie w postaci innego 
czlowieka. I chociaz wizja owego Wielkiego Czlowieka moze byc tylko niejasna i 
mglista, to boi sie Go, modli sie do Niego z nadzieja otrzymania lask, stara sie spelniac 
przykazania, które On, w jego wlasnym mniemaniu, mu daje, próbuje Go przeblagac 
ofiarami, asceza i postami i na koniec - oddaje Mu czesc. W podobny sposób 
niewidzialny swiat duchów i istot pozaziemskich jest dla nas tym samym, czym nasz 
ludzki swiat jest dla ryby zyjacej w morzu. Ryba ma nikla swiadomosc rzeczywistosci 
istniejacej ponad jej wodna kraina. Poniewaz jednak my, ludzie z królestwa ziemi i 
powietrza, wspielismy sie na wyzszy stopien inteligencji, to potrafimy poznac i 
zrozumiec rybe zyjaca w glebinach; nawet jesli nie jest nam dane zyc obok niej w owych 
glebinach. Kahuni przypuszczali, ze istnieja wyzsze poziomy swiadomosci, ponad 
swiadomoscia ludzka, tak samo jak istnieja poziomy nizsze niz nasz. Szczególna uwage 
zwracali na poziom swiadomosci bezposrednio wyzszy niz inteligencja czlowieka. Poza 
nia nie zajmowali sie zadna inna forma myslenia. Na szczeblu swiadomosci bezposrednio 
wyzszej niz nasza istnieje cos, co dzisiaj nazwalibysmy nadswiadoma czescia umyslu. 
Oni dawali jej rozmaite nazwy, z których najczesciej uzywana brzmiala: Aumakua, co 
tlumaczy sie: „starszy, rodzicielski, calkowicie godny zaufania duch”. Poniewaz slowo 
„rodzicielski” obejmuje swym znaczeniem i matke, i ojca, uwazalo sie, iz aumakua jest 
duchem meskim i zenskim, tworzacym nierozerwalna pare. Wszystkie modlitwy i rytualy 
adresowane byly wiec do owego podwójnego ducha. Poniewaz sadzono, iz jest on 
czescia naszej osobowosci - a wiec tym, czym we wspólczesnym sposobie myslenia jest 
swiadomosc czy podswiadomosc - Ducha Rodzicielskiego nie czczono, lecz go 
KOCHANO. Nie skladano mu zadnych ofiar, nie przekupywano darami, a on nie dawal 
przykazan swym nizszym Ja. Wzajemny stosunek polegal na obopólnej milosci i 
zaufaniu - tak jak relacja miedzy dzieckiem a rodzicem. Konsekwencja takiej nauki 
kahunów bylo ich przekonanie, ze jesli potrzebne sa jakiekolwiek modlitwy do jeszcze 
Wyzszych Istot, to Duch Rodzicielski wie, kiedy i w jaki sposób je odmawiac. Wyrecza 
nas w tych sprawach, gdyz my, z naszymi umyslami o nizszym zasobie mozliwosci, nie 
potrafimy sobie w tym poradzic. Na skutek tak zdroworozsadnej postawy nauka kahunów 
byla niezwykle prosta, zrozumiala i wolna od wszelkich dogmatów. Oni sami byli 
bezposredni i rzeczowi, bo w swym zyciu opierali sie na systemie, który naprawde 
DZIALAL. A w takim systemie nie ma miejsca na niepewnosc i dogmatyczne 
spekulacje. Ten praktyczny system wiedzy umozliwiajacy róznorodne dzialania 
magiczne jest spójny i kompletny. Spelnil wszystkie wymagania kahunów i ich potrzeby 
natury filozoficznej. Dlatego tez nie bylo w nim ani zbawicieli, ani odkupienia, ani nieba 
i piekla. Nie bylo tez religii objawionej i ksiag ze slowami: „Tak rzekl Bóg...”. Kahuni 
nie mieli zreszta zadnych ksiag. Jezyk, którym sie poslugiwali, nie byl jezykiem pisanym 

background image

az do czasów wspólczesnych. I choc moze tylko nieliczni z nas, bialych, chcieliby 
kiedykolwiek chodzic po ogniu, to ów starozytny obrzadek ma olbrzymie znaczenie dla 
wszystkich, gdyz stanowi niezbity dowód, ze istnieja magiczne zdolnosci, które mozna 
uruchomic, jesli sie wie, jak z nich korzystac. Wiekszosc ludzi modli sie o 
blogoslawienstwo i laski róznego rodzaju. Korzystanie z wiedzy zawartej w Tajemnicy 
przynosi ostateczne i natychmiastowe rezultaty, o wiele lepsze niz te, które sa naszym 
udzialem. Cóz z tego, ze modlimy sie o odpornosc na ogien? I tak jej nie otrzymamy. 
Czyz nie jest to wystarczajacym powodem, by studiowac wiedze starozytna i uznac jej 
prawdziwa wartosc? Doktor Brigham, jak pamietamy, analizowal istote magii, zanim ja 
zrozumial. Kazal mi kiedys szukac trzech rzeczy: 1) formy swiadomosci kierujacej 
magia, 2) sily sprawczej, za pomoca której swiadomosc dziala i 3) jakiejs niewidzialnej 
substancji fizycznej, przez która dziala sila magiczna. Aumakua, czyli nadswiadoma 
czesc umyslu, jest swiadomoscia zaangazowana w przekazywanie odpornosci na ogien. 
Sila, z której owa nadswiadomosc korzysta, zwana jest przez kahunów mana, a my 
okreslamy ja jako sile zyciowa. Jest to energia zwiazana z elektrycznoscia i 
charakteryzuje sie wlasciwosciami magnetycznymi. Niewidzialna substancja, za której 
posrednictwem dziala sila zyciowa, jest aka, czyli „widmowa substancja ciala”. 
Poniewaz wiemy juz, ze istnieje sila zyciowa, nalezy zaczac prezentacje systemu Huny 
(Tajemnicy) od krótkiego wypunktowania zagadnien juz omówionych, a dotyczacych 
zastosowan tej sily i jej natury. Nastepnie przejdziemy do spraw lepiej znanych kahunom 
i przez nich wyjasnionych. Okaze sie, iz problemy do dzisiaj jeszcze nie wyjasnione 
przez nauki parapsychiczne, u kahunów dawno juz otrzymaly rozwiazanie. Trzy 
czynniki: SWIADOMOSC, SILA I NIEWIDZIALNA SUBSTANCJA, sa dla nas trzema 
punktami orientacyjnymi, do których bedziemy sie odnosic przy opisie i ocenie 
wszelkich zjawisk magicznych. Przypadek 7 Trzy niewidzialne czynniki w magii 
Uwagi wstepne: W celu szczególowego i klarownego przedstawienia materialów 
bedacych przedmiotem dyskusji, wymienie powszechnie znane typy zjawisk 
parapsychicznych, poczawszy od wirujacego stolika: Gdy kladziemy rece na stoliku i 
tracamy go, jest to tak, jakby pies machnal ogonem. Kiedy polozymy rece na stole i traci 
go jakas niewidzialna istota lub gdy stolik unosi sie i odrywa od podlogi, a nasze rece 
leza na jego blacie, to dzieje sie tak, jakby ogon machnal psem. Jednakze kiedy stól lub 
jakies inne przedmioty poruszaja sie same z siebie i nie ma tam zadnych rak, wówczas 
trudno o jakiekolwiek porównania i stajemy wobec dzialania jednej z dwóch form 
swiadomosci, jakie moga wystepowac w magii. Pierwszym z tych dwóch rodzajów 
swiadomosci jest zwyczajny duch. Jesli halasuje, czyni harmider i rzuca wokól 
przedmiotami w bezsensowny i dziecinny sposób, jest tym, co Niemcy nazywali 
poltergeist, czyli „duchem halasujacym”. Jezeli zas przedmioty poruszaja sie w sposób 
przemyslany i sensowny, tak jakby przemieszczala je istota dorosla i madra, to wówczas 
mamy do czynienia z normalnym ZJAWISKIEM PARAPSYCHICZNYM. Drugi rodzaj 
swiadomosci charakteryzuje istote dysponujaca nadswiadomoscia. Cecha jej dzialania 
jest dematerializacja obiektu, czyli zmiana jego formy w niewidzialna, a nastepnie 
przemieszczenie - nawet na duze odleglosci. Ten rodzaj ruchu omówimy pózniej. Na 
razie zajmiemy sie zbadaniem SILY uzywanej do przenoszenia przedmiotów. Opis 
przypadków:
 Wiekszosc przypadków, które przytaczam w mojej ksiazce, pochodzi z 
Encyclopaedia of Psychic Science. W innym razie wyraznie zaznaczam, iz zostaly 
zaczerpniete z innego zródla. Wspomniana encyklopedia jest monumentalnym i 

background image

miarodajnym dzielem doktora Nandora Fodora, który wraz ze swoimi 
wspólpracownikami zebral i uporzadkowal wszystkie dostepne raporty i przekazy 
zwiazane ze zjawiskami parapsychicznymi, jakie wystapily w ciagu stulecia 
poprzedzajacego rok 1933. Jego ocena rozmaitych opinii i hipotez jest rozsadna i gleboko 
przemyslana. W znakomitych bibliotekach trudno znalezc lepsze i bardziej wyczerpujace 
zródlo wiadomosci. (A) Slynny badacz zjawisk parapsychicznych, Gambier Bolton, tak 
pisze w swej ksiazce Psychic Force: „Podczas kazdego posilku w domu pani Elgie 
Corner (Florence Cook, znane i wielokrotnie badane medium), gdy ona sama jest zajeta 
jedzeniem i piciem, a jej obie rece przez caly czas sa widoczne, ciezki stól w jadalni 
najpierw zaczyna drzec tak, ze trzesa sie wszystkie szklanki i kieliszki i podskakuja 
talerze i sztucce, a nastepnie kolysze sie i przechyla z boku na bok. Przez caly czas 
slychac w stole stukania i drapania, które dobiegaja takze z róznych katów pokoju. Z tego 
wzgledu zjedzenie obiadu z pania Elgie w restauracji jest niemalym problemem”. (B) Sir 
William Crookes w swych Researches pisze: „Bardzo liczne sa przypadki poruszania sie 
tak ciezkich przedmiotów jak stoly, fotele, sofy itp., choc medium ich nie dotyka. 
Przytocze tutaj kilka bardziej frapujacych zdarzen. Moje wlasne krzeslo zrobilo kilka 
obrotów, mimo iz stopami nie dotykalem podlogi. Innym razem wszyscy obecni widzieli, 
jak krzeslo z odleglego kata powoli sunie ku stolowi. Kiedy indziej fotel zblizyl sie do 
miejsca, gdzie siedzielismy, po czym na mój rozkaz wolno powrócil na swoje uprzednie 
miejsce, oddalone o jakis metr od nas. W ciagu trzech kolejnych wieczorów maly stolik 
przesuwal sie po pokoju w okolicznosciach, które uprzednio specjalnie tak 
przygotowalem, by oddalic wszelkie ewentualne zarzuty przeciw obiektywnym 
dowodom”. (C) Cesar Lombroso, slawny wloski psychiatra i antropolog kryminalistyki, 
opisal w turynskiej „La Stampa” swoje obserwacje poczynione w piwnicy win, w której 
czesto tlukly sie butelki, mimo iz w poblizu nie bylo zywej duszy. Pisal tak: „Wszedlem 
do piwnicy. Panowala tam kompletna ciemnosc. Uslyszalem brzek tluczonych butelek i 
kilka z nich przyturlalo sie do mych stóp. Butelki umieszczono w piwnicy w szesciu 
przegrodach polozonych jedna nad druga. Na srodku znajdowal sie zwykly stól. 
Zapalilem szesc ustawionych tam wczesniej swiec. Spodziewalem sie, iz przy ich blasku 
zjawisko spirytystyczne ustanie. Przeciwnie jednak -zobaczylem, jak trzy stojace na 
ziemi puste butelki zaczely sie toczyc jakby popychane palcem. Rozbily sie blisko stolu. 
Aby wykluczyc mozliwosc jakiejkolwiek sztuczki, przy swiecy dokladnie obejrzalem 
wszystkie pelne butelki znajdujace sie na stojakach. Upewnilem sie, ze nie ma nigdzie 
sznura lub jakiejs zylki, która tlumaczylaby poruszanie sie butelek. Po paru minutach 
znowu sie zaczelo. Najpierw dwie, pózniej cztery i znowu dwie butelki z drugiego i 
trzeciego rzedu odlaczyly sie od innych i spadly na podloge, ale nie z trzaskiem, tylko 
jakby przez kogos podtrzymywane. Po tym zstapieniu raczej niz upadku szesc z nich 
rozbilo sie na mokrej ziemi przesiaknietej juz winem, a dwie pozostaly cale. W chwili 
gdy opuszczalem piwnice, uslyszalem, jak pekla nastepna butelka”. Komentarz: 
Komentarz do powyzej opisanych przykladów, jak tez do wszystkich nastepnych, 
podziele na tezy czesci. Przede wszystkim musimy sie zastanowic, co wiadomo we 
wspólczesnym swiecie o takich zjawiskach. Po drugie, trzeba sprawdzic, co wiedza 
kahunów moze dodac do tych informacji. I po trzecie, zanim przejdziemy do gruntownej 
pracy eksperymentalnej, musimy ocenic wage calego materialu dowodowego oraz 
sformulowac wstepne wnioski i przypuszczenia. Poniewaz w kolejnych komentarzach nie 
bede juz tak wyraznie podkreslal tego trójczlonowego podzialu, dobrze bedzie, jesli 

background image

czytelnik zapamieta, ze istnieja te wlasnie trzy niezmiernie wazne metody stopniowego 
rozwiazywania tak fascynujacych problemów, z jakimi sie tutaj spotykamy. Dla tych, 
którzy nadal zdecydowani sa zaprzeczac wszelkim zjawiskom, wokól których tocza sie 
nasze dociekania, szkoda tracic czasu na bezowocna argumentacje. Niczego juz nie 
mozna ich nauczyc ani tez do niczego przekonac. Jezeli jednak wystepuja jakies powazne 
watpliwosci czy rzeczowe, znaczace obiekcje, nie omieszkam ich tutaj odnotowac. 
Nowoczesne wyjasnienia, dotyczace wirujacych stolików czy tez przedmiotów 
poruszanych przez jakies niewidzialne sily, nie odeszly od klasycznego punktu widzenia 
stwierdzajacego, iz odpowiedzialnymi za wszystkie te zjawiska sa duchy osób zmarlych 
lub podobne bezcielesne zjawy. Kahuni calkowicie zgadzaja sie z takim pogladem, lecz 
uzupelniaja go informacja o naturze owych duchów, podajac takze ich klasyfikacje. 
Podejmuje sie wiele usilnych prób, by wyjasnic tajemnicze i dziwne zjawiska bez 
odwolywania sie do hipotezy o charakterze spirytystycznym. Próby owe beda mialy 
zwiazek z naszymi rozwazaniami i trzeba je wziac pod uwage, poniewaz reprezentuja 
one teorie alternatywna do naszej i bylaby ona do przyjecia, gdybysmy odrzucili poglad o 
istnieniu duchów. Doktor Nandor Fodor w Encyclopaedia of Psychic Science pisze: „W 
przypadku Eusapia Paladino (znanego medium) tacy badacze jak Morselli, Flournoy, 
Geley i Carrington postulowali zjawisko eksterioryzacji (uzewnetrzniania sie) jakiejs 
energii motorycznej”. Owa „energia motoryczna” pojmowana byla jako kombinacja sily 
elektrycznej i zyciowej lub energia ukladu nerwowego. Przypuszczano, iz sila ta, 
czymkolwiek jest, moze opuszczac cialo ludzkie i przenikac do przedmiotu, który dzieki 
temu zaczyna sie poruszac. (Pokrywa sie to z naszym pierwszym „punktem 
orientacyjnym” teorii kahunów, do którego odnosimy sie przy ocenie zjawisk magii, a 
mianowicie z sila lub energia, która kieruje magia. Drugim czynnikiem jest inteligencja, 
która pobudza owa sile poruszajaca przedmiotami, a trzecim - niewidzialna substancja 
uzyta jako narzedzie. czy tez „reka”, która pozwala sile oddzialywac na poruszajace sie 
przedmioty). Przypuszcza sie, iz inteligencja bedaca posrednia przyczyna ruchu 
rozmaitych obiektów musi miec zdolnosc sklaniania owej „energii motorycznej”, by 
opuszczala ona cialo istoty zyjacej i wywolywala pozadany ruch. Inteligencji tej 
przypisuje sie takze umiejetnosci wydobywania niewidzialnej (czasem ledwo widocznej i 
ledwo wyczuwalnej) substancji z ciala osoby mediumistycznej (lub z uczestników 
seansu) i czynienia z niej „reki” lub innego narzedzia, za którego posrednictwem moze 
uzyc sily. Substancja ta nosi nazwe „ektoplazmy”. Innym wytlumaczeniem poruszania 
sie przedmiotów jest zalozenie, iz inteligencja, o której mowa, to podswiadoma czesc 
umyslu zyjacego medium, która w pewnych tajemniczych okolicznosciach nakazuje 
energii motorycznej opuscic cialo czlowieka wraz z substancja ektoplazmatyczna i 
wywolac ruch przedmiotu. Mówi sie wiec, ze przyczyna owego oddzialywania na 
przedmiot jest podswiadomosc. Jesli bowiem swiadomosc bylaby sila kierujaca, medium 
z pewnoscia wiedzialoby o tym i potrafiloby te sile kontrolowac. W bogatej literaturze 
minionego stulecia, dotyczacej zagadnienia zjawisk parapsychicznych i spirytyzmu, 
mozna znalezc kilka twierdzen dopuszczajacych mozliwosc czesciowego udzialu 
magnetyzmu w oddzialywaniu energia ruchowa na przedmioty. Jest to ekscytujaca i 
wielce obiecujaca linia myslenia i wobec tego, iz nadal otacza nas olbrzymie pole 
niezbadanych rzeczy i zjawisk, takie podejscie do problemu godne jest polecenia. 
Zachecam wiec czytelników, by przyjeli je za doskonaly poczatek pracy, która byc moze 
przyczyni sie do postepu i rozwoju badan nad magia. Kto wie, czy sila grawitacji nie ma 

background image

czegos wspólnego z magnetyzmem? Moze magnetyzm wystepuje tam, gdzie mamy do 
czynienia ze zjawiskami natury elektrycznej. Poruszanie sie stolów i innych obiektów 
moze odbywac sie na zasadzie przeciwsobnego polaczenia tranzystorów. Kahuni znali 
przyciagajace i odpychajace wlasciwosci sily zyciowej, lecz niestety, nie pozostawili nam 
zadnych szczególowych wyjasnien w tej sprawie. Uznawali te sile za cos. co ma zwiazek 
ze wszystkimi procesami myslowymi i funkcjonowaniem ciala. Byla ona istota samego 
zycia. Jej symbolem byla dla kahunów woda. Woda plynie i tryska, tak jak plynie i tryska 
sila zyciowa. Woda wypelnia rzeczy, podobnie sila zyciowa. Woda wreszcie moze 
wyciec i ujsc, tak jak witalna sila uchodzi czasem z ciala. Doktor Brigham spedzil 
mnóstwo czasu, studiujac pewna starozytna praktyke kahunów. Polegala ona na tym, ze 
kahuni potrafili wysilkiem umyslu naladowac energia trzymane w rekach drewniane kije. 
Sprawiali, iz ladunek elektrycznosci wyplywal z ich ciala i przenikal do kijów. Takich 
dragów uzywano podczas walki. Kahuni stawali wówczas w ostatniej linii, ladowali 
energia wielkie kije, po czym na komende ciskali nimi we wroga. Dotknieci takim 
dragiem, nawet najsilniejsi wojownicy padali bez przytomnosci na ziemie. Doktor 
Brigham zmierzyl kiedys ladunek elektryczny owych dragów i stwierdzil, iz moze on 
wywolac cos w rodzaju szoku elektrycznego. Dotkniecie takim kijem reki lub innego 
miejsca powodowalo czasowy paraliz ciala i wywolywalo zawroty glowy. Przypomniano 
sobie, iz Indianie amerykanscy dysponowali kiedys podobna wiedza i praktyka. (Oni 
równiez uzywali „kijów z ogniem”, a niektórzy robia to do dzis). W archiwach 
rzadowych znajduje sie stara ksiega, w której czytamy, jak pewien uzdrowiciel 
demonstrowal swa sile magiczna, dotykajac czubkiem palca wskazujacego klatki 
piersiowej silnego mezczyzny. Dotkniecie to sprawialo, ze czlowiek tracil przytomnosc i 
padal na ziemie. Chociaz trzeba brac pod uwage, iz w takich pokazach i eksperymentach 
czynionych na oczach publicznosci moze wystepowac element sugestii hipnotycznej, to 
zdaje sie, ze prawdziwej przyczyny porazenia nalezy szukac w nadmiernej akumulacji 
sily zyciowej. Rola umyslu i woli w powstawaniu takiej akumulacji, zarówno w 
przypadku rzucanego kija, jak i opisanego wyzej dotkniecia palcem, wydaje sie wielce 
istotna. W.R. Stewart, pobierajac wstepne nauki u berberyjskiej kahunki, uslyszal, iz sila 
zyciowa moze byc gromadzona w drzewie, wodzie, kamieniach i ludzkim ciele, a takze w 
niewidzialnym ciele ducha. Sila ta moze zostac wyzwolona nagle i gwaltownie, dlatego 
tez potrafi poruszyc bardzo ciezkie przedmioty. Kahunka Lucchi zademonstrowala 
Stewartowi magnetyczne wlasciwosci sily zyciowej i sile jakiejs inteligencji czy tez 
ducha na poziomie podswiadomosci ludzkiej lub pozaludzkiej. Odbylo sie to w nocy, na 
zboczu wzgórza, gdzie lezal glaz zasloniety drewnianymi drzwiami, przypominajacymi 
wrota piwniczne. Uniesli skrzydlo drzwi do góry i po kutych w kamieniu stopniach zeszli 
w glab ziemi. Z dna pieczary przypominajacej piwnice wystawala skala. Przy swietle 
pochodni zabito kure, a jej krew splynela na wystajacy kamien. Wypowiedziano 
inwokacje skierowana do ducha, który podobno zamieszkiwal od czasu do czasu w 
kamieniu. Nastepnie rzucono kure na ziemie obok skaly, lecz wkrótce kura uniosla sie w 
powietrze i przylgnela do kamiennej powierzchni. Po chwili Stewart, który przysunal sie 
blizej i opuscil nisko pochodnie, by lepiej wszystko widziec, poczul tak silne 
przyciaganie magnetyczne, iz nieomal rzucilo go na skale. Z pomoca przyszla mu 
Lucchi. Zlapala go w pasie i z pewnym wysilkiem odciagnela od kamienia, po czym 
zaczela nalegac, by natychmiast opuscili pieczare. Stewart nigdy nie dowiedzial sie, do 
jakiej inteligencji skierowana byla inwokacja oraz w jakim celu uzywano takich 

background image

inwokacji w trakcie codziennych praktyk magicznych. Przypuszczal, iz duch, który 
ujawnil swa obecnosc w skale, byl „duchem natury i mial cos wspólnego z gleba, 
pastwiskiem lub pogoda, a wiec ze wszystkimi czynnikami bardzo waznymi dla 
Berberów i ich potomków. Wedlug jego prywatnej opinii, duch ten i jego moce byly 
nieprzyjazne czlowiekowi, a nawet niebezpieczne dla wszystkich z wyjatkiem 
wprawnych i doswiadczonych kahunów. Lucchi stwierdzila, ze wszystkie kontakty z 
duchami tego rodzaju musza byc poprzedzone scislym wypelnieniem obrzadku, a kazda 
zmiana w ceremonii moze byc przyczyna klopotów. Stewart zaklócil zwykly przebieg 
rytualu, podchodzac zbyt blisko do kamienia w nieodpowiednim momencie. Kahunka 
wyjasnila mu, ze powinien byl trzymac sie z dala, póki cala sila zyciowa kury nie zostala 
wchlonieta przez ducha - ten ostatni chcial jej uzyc zgodnie z zyczeniami w inwokacji. 
Stewartowi przypomnialy sie liczne opowiesci o dzinach i demonach natury, 
wystepujacych w folklorze arabskim. O ile udaloby sie nam dowiesc, iz niektóre rodzaje 
poruszania sie obiektów sa skutkiem dzialania sil niewidzialnych i w duzej mierze zaleza 
od elektrowitalnej sily przyciagania i odpychania, dokonalibysmy odkrycia o 
pierwszorzednym znaczeniu. Wniosek moze byc dwojaki: 1) sila moze przyciagac lub 
odpychac przedmioty bez zadnego wspomagania ze strony ducha, zywej podswiadamosci 
czy innej inteligencji, 2) sila moze dzialac bez wplywu widzialnej czy tez niewidzialnej 
substancji sluzacej jej za „reke”, a nawet bez wykorzystania niewidzialnej substancji 
ektoplazmatycznej - jednakze za posrednictwem jakiejs materii elektrycznej, dzieki której 
porusza sie w formie fal. (Teoria eterów nadal jest kontrowersyjna. Dzisiejsi naukowcy 
stwierdzaja, iz eter wypelnia pusta przestrzen i przenika przestrzen pelna, ale jutro 
zapewne wycofaja te teorie jako nieaktualna) . Magnesy przyciagaja do siebie przedmioty 
zelazne i zarazem same sa przez te przedmioty przyciagane. Jesli w wannie z woda 
umiescimy na jednym kamyku magnes, a obok na drugim polozymy gwózdz, 
przyciaganie magnetyczne spowoduje wzajemne zblizanie sie obu kamyków. Innymi 
slowy, oba kamyki beda jednoczesnie wprawione w ruch. Magnetyzm zwierzecy, czyli 
sila zyciowa, dziala jednak inaczej, wywiera bowiem wplyw na gwozdzie i przyciaga je, 
podczas gdy sama nie doznaje od nich równowaznej sily przyciagania. Arthur Spray, 
podlondynski szewc, dobry znajomy mojego przyjaciela, fiest swietnym hipnotyzerem. 
W swej ksiazce The Mysterious Cobbler opowiada on o wielce intrygujacym - i 
calkowicie niewytlumaczalnym - zjawisku, którego czestokroc byl swiadkiem w swej 
praktyce hipnotyzerskiej. Pan Spray zademonstrowal wspomniane zjawisko przed grupa 
dziennikarzy. Poprosil do eksperymentu jakiegos mlodego mezczyzne, który byl dobrym 
medium. Kazal mu polozyc sie na wznak na podlodze, po czym wprowadzil go w gleboki 
sen hipnotyczny, podczas którego cialo mlodzienca calkowicie zesztywnialo. Nastepnie 
Spray stanal u stóp lezacego i kazal mu otworzyc oczy. Wtedy zaczal przywolywac go do 
siebie gestem prawej reki. Powoli glowa i ramiona mlodzienca uniosly sie, piety nadal 
dotykaly podlogi. Cal po calu sztywne cialo podnosilo sie, az zatrzymalo sie nieruchomo 
pod odpowiednim katem, cztery stopy nad podloga. Tkwilo tak przez pare sekund, az 
gestem zwróconym teraz w przeciwna strone Spray polozyl je z powrotem na podlodze. 
Podczas eksperymentu Spray nie odczuwal na ciele ani na rekach zadnego przyciagania. 
Chociaz mlodzieniec wazyl ponad siedemdziesiat kilogramów, Spray nie potrzebowal ani 
odrobiny wysilku, aby go uniesc. Eksperyment ten powtarzany byl wielokrotnie przez 
innych hipnotyzerów, tak iz mozna przyjac, ze istnienie jednostronnej sily przyciagania 
w magnetyzmie ludzkim zostalo udowodnione. (Zdaje sie, iz sila ta pochodzi z 

background image

nagromadzenia ladunków elektrowitalnych, powstalych dzieki jakiejs czynnosci 
fizycznej kierowanej wola). Kilka lat temu w Honolulu baron Eugene Ferson 
demonstrowal owo jednostronne przyciaganie magnetyczne studentom z wyzszych lat 
studiów. Byl przekonany, iz za pomoca sily woli potrafi wydobyc z atmosfery energie 
elektryczna. Nie ulegalo watpliwosci, ze rzeczywiscie uzyskal energie z jakiegos zródla, 
a jego uczniowie skwapliwie uczyli sie tej sztuki. Korzystajac z jego wskazówek, jeden z 
uczniów sam wydal sobie polecenie, by zgromadzic nadwyzke energii. Kiedy 
zadowolony uznal, iz dysponuje juz taka nadwyzka (prawdopodobnie wytworzona w 
ciele na skutek utleniania sie pokarmu), mlodzieniec kladl dlonie na ramionach drugiego, 
obojetnego elektrycznie kolegi, a nastepnie powoli je zdejmowal. Jezeli nadwyzka 
energii okazywala sie dostateczna, kolega byl silnie przyciagany przez odjete rece. 
Natomiast przyciaganie rekami ucznia, równiez dysponujacego nadwyzka, nie dawalo 
zadnych efektów. Widzialem kiedys barona Fersona prezentujacego szczególne 
wlasciwosci tej formy magnetyzmu. Polozyl reke na lekkim skladanym krzesle stojacym 
pod sciana w rzedzie takich samych krzesel. Wysilkiem woli kazal swemu 
magnetyzmowi opuscic cialo i wniknac w krzeslo. Nastepnie przywolal z drugiego 
pokoju wrazliwa na to oddzialywanie mloda kobiete i poprosil, by przeszla wzdluz rzedu 
krzesel. Tak tez uczynila. W momencie gdy znalazla sie naprzeciwko 
namagnetyzowanego mebla, zostala przezen gwaltownie przyciagnieta, tak ze musiala na 
nim usiasc. Mloda dama wazyla przynajmniej dziesiec razy tyle co krzeslo i mozna sie 
bylo spodziewac, ze to raczej krzeslo uniesie sie do góry i przylgnie do jej ciala. Ale stalo 
sie akurat odwrotnie. Wydaje sie, iz regula takich zjawisk jest nastepujaca: przedmiot - 
bez wzgledu na jego wielkosc i wage - który ma wiekszy ladunek sily witalno-
magnetycznej, przyciaga do siebie mniej naladowane obiekty, sam zas na przyciaganie 
nie reaguje, ani tez wcale go na sobie nie czuje. Zakres przyciagania magnetycznego 
obejmuje przestrzen kilku stóp i cementowe sciany nie sa dla niego przeszkoda. Baron 
Ferson zgromadzil w sobie nadwyzke energii, nastepnie zajal miejsce po jednej stronie 
betonowej sciany grubosci dziesieciu cali. Jego uczniowie stali w lukowatym przeswicie, 
skad widac bylo obie strony sciany. Po drugiej stronie usiadla kobieta o duzej 
wrazliwosci (najbardziej wrazliwa z calej grupy na przyciaganie magnetyczne). Kobieta 
byla odwrócona do sciany plecami i siedziala w odleglosci trzech stóp od niej. Po obu 
stronach staneli mezczyzni, trzymajac ja za ramiona, by chronic od zbyt gwaltownego 
uderzenia o sciane wskutek magnetycznej sily przyciagania wysylanej przez Fersona. 
Ten uniósl w góre ramiona i wyprostowal je w kierunku dziewczyny. Natychmiast 
zostala tak silnie przyciagnieta do sciany, ze mezczyzni wytezali wszystkie sily, by ja od 
niej odciagnac. Ferson natomiast stal po drugiej stronie ze zlaczonymi stopami, spokojny 
i wyprostowany. Ani nie odczuwal zadnego przyciagania, ani nie pochylal sie nawet 
odrobine w strone dziewczyny. Uczniowie Fersona zastanawiali sie, jaka role mogla 
odegrac w opisanym przypadku sugestia. Aby taka mozliwosc sugestii wykluczyc, dwóch 
czlonków naszej grupy próbowalo zbadac efekty przyciagania magnetycznego na malym 
terierku. Wiadomo bowiem, ze psy nie sa podatne na sugestie. Przeszlismy wiec przez 
opisane wczesniej cwiczenie i zgromadzilismy w sobie nadwyzke energii, po czym 
naladowane rece kladlismy na zadzie psa stojacego do nas tylem. Zarówno wlascicielowi 
zwierzecia, jak i mnie samemu udalo sie spowodowac takie przyciaganie, ze mimo iz 
pies zapieral sie wszystkimi czterema lapami o ziemie, cofnal sie o kilka cali. My 
natomiast nie odczuwalismy na rekach ani ciele najmniejszego przyciagania. Doktor 

background image

Rhine z Duke University, znany ze swych pionierskich prac z dziedziny postrzegania 
pozazmyslowego, opublikowal materialy dowodzace, iz umysl moze wywierac wplyw na 
materie bez zadnego kontaktu fizycznego. W jednym z jego eksperymentów uzywa sie 
kosci do gry. Po wyrzuceniu kosci na stól eksperymentator wysilkiem woli zmusza je, by 
obracaly sie na rózne strony. Im bardziej szczególowo rozpatruje sie zwiazek miedzy 
czynnoscia umyslu a tym, co bez watpienia jest sila zyciowa, tym latwiej przychodzi 
uwierzyc w rozmaite zjawiska magiczne. Mimo calej naszej dumy z osiagniec 
naukowych, musimy przyznac, ze nadal pograzeni jestesmy w ciemnosciach niewiedzy, 
jesli chodzi o tajemnice umyslu, sil zyciowych i niewidzialnych substancji. Od wieków 
juz kraza wsród ludzi legendy o tym, jak czlowiek latal w powietrzu. Podobno 
czarownice odbywaly magiczne podróze powietrzne, udajac sie na swe spotkania. 
Bogowie greccy latali w przestworzach do woli. Adeptów z Indii i Tybetu uczono 
przezwyciezac przyciaganie ziemskie i w okamgnieniu przenosic sie w powietrzu na 
odlegle miejsca. Lub tez ludzie ci po prostu znikali w jednym kraju, a pojawiali sie w 
innym. Folklor Polinezji jest wprost przepelniony opowiesciami o takich podrózach. We 
wspólczesnych rocznikach „Psychical Research” znajduja sie liczne opisy przypadków, 
kiedy to ludzie unosili sie w powietrze. Slynne medium D.D. Home wyplynal w pozycji 
poziomej z okna w swoim pokoju na trzecim pietrze i po jakims czasie wrócil przez 
otwarte okno sasiedniego pomieszczenia. Jesli umysl ma jakis wplyw na materie, to 
prawdopodobnie wplyw ten wywierany jest przez kontrolowane dzialanie sily zyciowej, 
a tym samym przez dzialanie magnetyzmu czy nawet grawitacji. Przeprowadzono wiele 
eksperymentów, w których na przemian i lacznie uzywano woli i stosowano glebokie 
oddechy, by przezwyciezyc sile przyciagania. Doktor Hereward Carrington, dziekan 
wydzialu badan parapsychicznych, opisuje w ksiazce The Story of Psychic Science 
zabawe w podnoszenie, gdzie czterej mezczyzni stoja gotowi do podniesienia piatego 
tylko palcami. Cala piatka kilkakrotnie gleboko wciaga powietrze. Nastepnie czterej 
wstrzymuja oddech i palcami podnosza piatego do góry. Unoszona osoba czuje sie 
lzejsza niz normalnie. Kiedy eksperyment ów wykonywano na platformie wagi, na 
poczatku laczny ciezar pieciu ludzi i krzesla, na którym siedzial podnoszony, wynosil 
750 funtów. W momencie unoszenia wskazówka na skali notowala spadek wagi o okolo 
50-60 funtów. Baron Schrench Nötzing opisal przypadek, gdzie mlody czlowiek tak 
wycwiczyl zdolnosc kontroli nad wlasnym oddychaniem, ze zdolal uniesc sie swobodnie 
nad ziemia 27 razy. Inny, odwrotny efekt stosowania woli i kontroli nad oddechem nie 
jest juz tak fascynujacy i nie zostal do konca wyjasniony, ale w wielu opisach czytamy, 
ze dzieki takim cwiczeniom niektóre osoby potrafily znacznie zwiekszyc swa wage. Na 
Hawajach (a takze i w Tybecie, jak wynika z nowszej literatury) stosowano polaczenie 
wysilku woli i kontrolowanego oddechu, by zyskac wsparcie magiczne w pokonywaniu 
biegiem duzych odleglosci. Istnieli specjalnie wytrenowani goncy, którzy czasem 
urzadzali sobie wyscigi. Ich wytrzymalosc i predkosc, z jaka niesli wiadomosci swym 
wodzom, daleko przekraczala wyczyny biegaczy, którzy nie stosowali tego rodzaju 
magii. Jeszcze jeden aspekt problemu sily zyciowej, jej niezwyklego zródla i wlasciwosci 
magnetycznych wymaga wyjasnienia. Chodzi o moc uzdrawiania. Od niepamietnych 
czasów znana jest praktyka uzdrawiania chorych przez nakladanie rak. Zawsze bylo tak, 
ze niektórzy ludzie dysponowali wieksza moca uzdrowicielska niz inni. Podobno 
królowie mieli taka moc z racji swego szlachetnego urodzenia. W obrzedach religijnych 
dotykowi rak towarzyszy odmawianie modlitwy. W czasie pobytu wsród Berberów, 

background image

kiedy to W.R. Stewart pobieral nauki u kahunki Lucchi, byl on kilkakrotnie swiadkiem 
natychmiastowego uwolnienia od bólu ludzi cierpiacych, gdy jego nauczycielka kladla 
rece na chore miejsca. Wyjasnila mu potem, ze jej sila magiczna jest tak duza, iz 
wystarczy tak zwykly gest jak dotkniecie rekami, by opuscila jej cialo i weszla w cialo 
chorego. Mówila tez, ze w przypadku powazniejszych schorzen odmawia rytualna 
modlitwe, po czym przez jakis czas przygotowuje pacjenta do wyleczenia, poddajac go 
psychicznym i rytualnym oczyszczeniom. Na Hawajach przenoszenie sily zyciowej z 
kahuny na pacjenta lub tez w innych, specjalnych celach na duchy osób zmarlych bylo 
powszechnie stosowana praktyka. Baron Ferson opowiadal swym uczniom w Honolulu o 
specyficznych efektach, jakie czestokroc osiagal, dotykajac rekami ludzi badz to w celu 
ich uzdrowienia, badz tez z innych powodów. Zdaje sie, iz mial czasem do czynienia z 
powracajacym strumieniem sily ujemnej. Strumien ten niósl ze soba substancje takie jak 
alkohol i nikotyna. Ferson mówil, ze zgromadzil w sobie nadzwyczajny ladunek sily 
(nazwal ja „uniwersalna sila zycia”), po czym polozyl rece na ramionach osoby 
nietrzezwej. Rezultat byl wprost zadziwiajacy: on sam stal sie z lekka pijany, podczas 
gdy nietrzezwy mezczyzna prawie zupelnie wytrzezwial w ciagu kilku chwil. Media 
biorace udzial w seansach spirytystycznych opowiadaly o tak silnym przejmowaniu 
nikotyny od nalogowych palaczy (siedzacych we wspólnym kregu ze zlaczonymi rekami, 
by wytworzyc przeplyw), ze odczuwali z przykroscia wszystkie symptomy zatrucia 
nikotynowego. Po odejsciu palaczy z kregu uczestników seansu objawy te z czasem 
znikaly. Obserwowalem, jak znachorzy kladli rece na chorych, czyniac równoczesnie 
sugestie, iz wydobywaja z nich trucizne czy choroby. Gladzili ich po rekach, po czym 
strzepywali cos ze swoich dloni, tak jak strzasa sie wode z konców palców. Prawie 
wszyscy ci znachorzy byli przekonani, ze tym gestem wydobywaja z chorych jakies 
niewidzialne substancje. Wiekszosc z nich po zakonczeniu zabiegu myla dlonie i cale 
rece w wodzie sugerujac, iz oczyszczaja sie z wszelkich niebezpiecznych, owych 
niewidzialnych substancji przejetych od pacjenta. Opierajac sie na moich osobistych 
obserwacjach i studiowaniu tej metody uzdrawiania, musze stwierdzic z pelnym 
przekonaniem, ze niemal kazda zdrowa osoba potrafi pomóc choremu, kladac na niego 
rece i sila woli przekazujac mu swa sile zyciowa, a tym samym wzmacniajac go. Uzycie 
woli polaczone z wypowiedzianym slowem wytwarza sugestie, która moze okazac sie 
wysoce skuteczna. Mesmer, który ponad sto lat temu odkryl istnienie zjawiska, 
nazwanego potem mesmeryzmem, nie zdawal sobie sprawy z potegi sugestii przy 
przekazywaniu tego, co sam nazwal „magnetyzmem zwierzecym”. Jednakze posiadl on 
umiejetnosc akumulowania w sobie nadwyzki sily zyciowej (kiedy trzymal w reku 
magnes, z którego, jak sadzil, czerpal sile) i wykorzystywal te sztuke, dopóki przynosila 
mu wysokie zyski - jesli oczywiscie mamy wierzyc opowiesciom o jego wyczynach. W 
kazdym razie demonstrowal swoje moce uzdrowicielskie tak przekonywajaco, iz stal sie 
slawny. W poczatkach swej kariery dotykal pacjentów bezposrednio. Pózniej, gdy 
zglaszalo sie do niego juz zbyt wielu ludzi, by mógl stosowac indywidualne zabiegi, 
wysilkiem woli przekazywal swa sile do kadzi z woda, z których wystawaly zelazne 
prety. Pacjenci podchodzili do naladowanych energia kadzi i chwytali za prety. Opisy 
rezultatów nie pozostawiaja zadnych watpliwosci - mesmeryzm byl sila, która 
autentycznie dzialala. Pacjenci reagowali róznie. Niektórzy nie reagowali wcale i tych 
Mesmer dotykal osobiscie, zazwyczaj wywolujac reakcje. Uzdrowienia byly liczne i 
liczne przypadki histerii, powstalej prawdopodobnie na skutek sugestii hipnotycznej. , 

background image

Podazajac nadal ta linia myslenia, musimy miec na uwadze zjawiska opisane wczesniej, 
to znaczy nagly przeplyw sily zyciowej z kijów rzucanych przez Hawajczyków, a takze 
gwaltowne, oszalamiajace wyladowanie energii wystepujace w przypadku uzdrowiciela-
Indianina, kiedy dotknal on silacza czubkiem palca, a ten bez czucia padl na ziemie. Po 
rozpowszechnieniu sie mesmeryzmu zawodowi hipnotyzerzy odkryli, ze moga 
wprowadzac pacjentów w stan hipnotyczny za pomoca sugestii lub nawet przez 
sklanianie ich do wpatrywania sie w blyszczacy, swietlisty punkt. Utrzymywali, ze 
niepotrzebna jest do tego zadna sila magnetyczna ani tez przekazywanie energii 
pacjentowi. Wydaje sie, iz nie mieli racji. Pacjent ma swiadomosc, iz oczekuje sie od 
niego jakiejs reakcji hipnotycznej, i fakt ten juz sam w sobie jest sugestia. Moze 
wystarczyc bliska obecnosc hipnotyzera, by pacjent ulegl sugestii i przyjal od niego 
dostateczny ladunek sil zyciowych. W nastepnych rozdzialach rozpatrzymy wyjasnienia 
samych kahunów dotyczace sposobu, w jaki sila zyciowa moze przeplywac miedzy 
ludzmi bez ich fizycznego kontaktu (badz tez miedzy ludzmi a duchami osób zmarlych). 
Na razie musimy tylko zwrócic uwage na fakt, iz taka wymiana sily istnieje i ze w 
rzeczywistosci mamy do czynienia ze zjawiskiem, które Phineas Quimby nazwal 
„leczeniem na odleglosc”, a wiec z mozliwoscia przesylania na odleglosc sily zyciowej i 
leczniczej sugestii. 

 

 
Rozdzial IV Dwie dusze czlowieka i 
dowody na ich istnienie  
 

Zanim przejdziemy do dalszych rozwazan na tak wazny temat sily zyciowej i 
towarzyszacego jej magnetyzmu, musimy najpierw omówic jeden z najbardziej 
intrygujacych i wielce charakterystycznych elementów systemu psychologicznego 
stosowanego przez kahunów. Doktor Brigham o wiele wiecej dowiedzial sie o 
magicznych metodach stosowanych na Hawajach w modlitwie smierci niz o 
jakichkolwiek innych praktykach kahunów. Za chwile przytocze pewien przypadek z 
jego zycia, lecz najpierw musze poczynic kilka uwag ogólnych. Kahuni mieli szereg 
wierzen, z których nie robili tajemnicy. Dzielili sie ze zwyklymi ludzmi swoim 
przekonaniem, ze czlowiek ma dwie dusze, lub duchy, zamiast jednej. Dawni misjonarze 
uwazali, iz pomysl ten jest idiotyczny i nader smieszny, godny jedynie pogan i dzikusów. 
Wedlug nich bowiem czlowiek mial tylko jedna dusze i jego zadaniem bylo chronic ja i 
zbawic, o ile to mozliwe. Wobec tego, iz misjonarze ci przybyli na Hawaje w 1820 roku i 
jeszcze przez ponad pól wieku Freud nie odkryl podswiadomosci, nikt nie poczytywal im 
za zle, ze szydza z wierzen kahunów. Kahuni poszli o krok dalej niz nowoczesna 
psychologia (z wyjatkiem najbardziej zaawansowanych w tej dziedzinie myslicieli, wsród 
których byl William McDougall, dawny nauczyciel doktora Rhine'a). Uwazali bowiem, 
iz podswiadomosc, jak ja teraz nazywamy, jest jedna dusza, a swiadomosc druga. Obie 
egzystuja w ludzkim ciele. Kazda z tych dusz (lub duchów, Ja czy tez psyche) odgrywa 
swoja role w ogólnym procesie zycia i myslenia. Kazda ma tez wlasne mozliwosci 
umyslowe. Dusza podswiadoma (unihipili ) potrafi zapamietywac, ale ma tylko 

background image

elementarna zdolnosc rozumowania; taka sama ma pies lub kon. Swiadomosc (uhane
natomiast nie umie zapamietywac mysli, jesli dopusci do tego, ze znikna z centrum jej 
uwagi. Musi wiec polegac na podswiadomosci, która potrzebne mysli przekazuje jej z 
powrotem w formie wspomnien. Czasami podswiadomosc nie moze odnalezc 
odpowiedniego wspomnienia i uplywa wiele czasu, zanim je odszuka. Kazdy z nas 
miewal nieraz trudnosci z przypomnieniem sobie jakiejs nazwy, az nagle ni stad ni z 
owad pojawiala sie ona w naszej glowie. Swiadoma czesc umyslu ma dwie zdolnosci 
sobie tylko przynalezne. Jedna z nich to umiejetnosc korzystania z woli w sensie 
hipnotycznym (woli o wiele silniejszej niz elementarna wola podswiadomego Ja). Druga 
- to uzywanie najwyzszej ze znanych nam form rozumowania, czyli rozumowania 
indukcyjnego, które odróznia czlowieka od wszystkich zwierzat i czyni go 
najdoskonalsza istota w swiecie zwierzecym. Podswiadomosc przyjmuje sugestie 
hipnotyczne (lub mesmeryczne zabiegi) i reaguje na nie. Swiadomosci natomiast nie 
mozna zahipnotyzowac. Podatna na sugestie podswiadomosc, która ze swej natury jest w 
duzym stopniu pozbawiona logiki, bedzie akceptowac i reagowac nawet na sugestie 
zupelnie absurdalne. Podczas wystepów cyrkowych, kiedy demonstruje sie mozliwosci 
hipnozy, wmawia sie ludziom najbardziej absurdalne rzeczy o nich samych, co bawi i 
rozsmiesza zebrana publicznosc. (Niestety). Przypadek 8 Poslugiwanie sie sila zyciowa 
w modlitwie smierci. Wiara w dwie dusze ludzkie: podswiadomosc i swiadomosc
 
Uwagi wstepne: Kiedy przebywalem na Hawajach, na calym swiecie wystawiano akurat 
sztuke teatralna The Bird of Paradise, robiaca reklame Wyspom Hawajskim, wulkanom i 
kahunom z ich modlitwa smierci. Trudno bylo znalezc turyste przybywajacego do 
Honolulu, który nie ogladalby tej sztuki i nie wiedzialby o uprawnieniu przez tubylczych 
kaplanów magii zmierzajacej do spowodowania czyjejs smierci. Jedno z najczesciej 
stawianych przez turystów pytan dotyczylo skutecznosci owej modlitwy smierci. 
Odpowiadano im zazwyczaj, ze zgon poszczególnych osób nie ma nic wspólnego z ta 
modlitwa. Ale czasem raczono ich dziwacznymi historyjkami o smiercionosnej sile 
magii. Prawda zas wygladala tak, ze podczas mego kilkuletniego pobytu w Honolulu, 
kiedy to wielokrotnie odwiedzalem Queen's Hospital i omawialem z lekarzami pewne 
przypadki, z którymi mieli do czynienia w swej pracy, nie bylo roku, by nie zmarla jedna 
lub wiecej ofiar potegi magii, mimo wszelkiej mozliwej pomocy medycznej. I rok po 
roku lekarze starej daty rozpoznawali w takich przypadkach znajome im symptomy. Na 
Hawajach istnieli kiedys kahuni dysponujacy rozmaitymi zdolnosciami magicznymi, 
jednak z czasem zaprzestali przekazywania z ojca na syna pradawnej wiedzy. Dlatego tak 
trudno ja dzisiaj zrozumiec. Niektórzy byli zaledwie mediami spirytystycznymi. Inni byli 
prorokami, a jeszcze inni potrafili panowac nad wiatrami i pogoda. Niewielu bylo takich, 
co ogarneli wszystkie, dziedziny magii, a wiec poza wymienionymi zdolnosciami takze i 
cudowne uzdrawianie czy panowanie nad zywiolami. Miedzy owymi 
wyspecjalizowanymi kahunami byli tez tacy, którzy oprócz kilku umiejetnosci 
magicznych stosowali równiez modlitwe smierci (anana). Podstawa owej umiejetnosci 
byl mechanizm tak dziwny i dla nas, ludzi bialych, tak fantastyczny i niewiarygodny, ze 
zanim zrozumiemy wszystkie szczególy wiedzy kahunów, musimy mocno wytezyc nasza 
wyobraznie. Jak juz zostalo wyjasnione wczesniej, kahuni wierzyli, ze czlowiek ma dwie 
dusze. Dusza nizsza, czyli podswiadoma, byla pozbawiona logiki i podlegala sugestii 
hipnotycznej. Chcac zastosowac modlitwe smierci, kahuna musial odziedziczyc po 
innym kahunie jednego lub wiecej podswiadomych duchów. (Mógl tez, jesli potrafil, 

background image

zlokalizowac jakies bladzace podswiadome dusze, zlapac je za pomoca sugestii 
hipnotycznej i podporzadkowac sobie). W bardzo dawnych czasach jencom wojennym 
lub tez innym nieszczesnikom podawano czasami to, co z pewnoscia bylo potezna dawka 
sugestii hipnotycznej, a co sprawialo, iz po smierci fizycznej tych ludzi, ich duch 
podswiadomosci oddzielal sie od swiadomej czesci umyslu i w postaci zjawy pozostawal 
na ziemi, by pelnic role straznika przy swietych kamieniach badz tubylczych swiatyniach 
zdegradowanych form kahunaizmu. Bardzo mozliwe, ze niektórym z owych biedaków 
dawano polecenie, by po egzekucji ich dusze sluzyly kahunom w modlitwach smierci. W 
kazdym razie kahuni, o których mówimy, wladali jednym lub kilkoma - zazwyczaj 
trzema - takimi ujarzmionymi duchami podswiadomosci. Kiedy jakas osobe miala z tych 
lub innych wzgledów dosiegnac i zabic modlitwa smierci, kahuna wzywal do siebie 
niewolnicze duchy i wydawal im magiczne polecenia, by wchlonely tzw. mane z 
posilków i napojów postawionych na ziemi. Mata, na której staly naczynia, otoczona byla 
przedmiotami sluzacymi do ceremonii, jak na przyklad bialymi kamykami lub 
specjalnymi kawalkami drewna. Owa mana byla sila zyciowa, o której juz mówilismy. 
Niewatpliwie kahuna przenosil ja ze swego ciala na pokarm, napoje i przybory rytualne 
zwane papa, czyli „zakazane”. Sadzono, ze wraz z mana wydobywa sie z pokarmów 
takze inne substancje, a szczególnie alkohol z dzinu. (Przypomnijmy sobie 
doswiadczenie barona Fersona, kiedy to przenosil stan nietrzezwosci z czlowieka 
pijanego na siebie). Duchom podswiadomym wydawano tez bardzo dokladne instrukcje, 
co maja dalej robic z owa sila pobrana z zywnosci. Mialy wiec wylowic zapach z wlosów 
badz czesci garderoby nalezacej do przyszlej ofiary i podazac za tym zapachem niczym 
pies za tropem. Kiedy juz dopadly ofiare, mialy czekac na okazje, by wejsc w jej cialo. 
Byly do tego zdolne dzieki poteznej dawce sily zyciowej, która otrzymaly od swych 
zwierzchników i uzywaly jako wstrzasu paralizujacego ofiare. W jednym przypadku 
udalo sie zapisac rozkaz, jakiemu duchy mialy obowiazek sie podporzadkowac. Brzmial 

on tak: 

„O, Lono, sluchaj mego glosu! Oto jest plan: ruszaj 

- i wnikaj; wnikaj i zwijaj sie; zwijaj sie i wyprezaj”. 

Slowa „zwijaj sie” i „wyprezaj” mialy inne znaczenie, niz my nadajemy im dzisiaj. 
Chodzilo o to, by wejsc w cialo przyszlej ofiary lub scisle sie do niej przyczepic. Wtedy 
sila zyciowa nieszczesnika przechodzila na natretne duchy i byla magazynowana w ich 
duchowych cialach (o których opowiemy w odpowiednim czasie). Kiedy energia 
zyciowa ofiary zostala calkowicie wyssana z jej stóp, przychodzilo wnet odretwienie, 
które w ciagu trzech dni roslo i stopniowo obejmowalo kolana, biodra, a w koncu splot 
sloneczny i serce. Wtedy nastepowala smierc. Kiedy dzielo zniszczenia dobieglo kresu, 
duchy opuszczaly cielesna powloke czlowieka, zabierajac ze soba wielkie ladunki sily 
zyciowej, i powracaly do swoich panów. Jesli jakis inny kahuna wybawil ofiare z opresji, 
a duchy odeslal z powrotem do wlasciciela z hipnotycznym nakazem, by zaatakowaly 
swego pana, taki atak mógl miec fatalne skutki dla tego ostatniego. Chcac wiec uniknac 
takiego niebezpieczenstwa, kahuna wysylajacy duchy do akcji zazwyczaj dokonywal 
przedtem magicznego rytualu oczyszczenia (kala). Lub tez, co zdarzalo sie najczesciej, 
osoba odpowiedzialna za smierc drugiego czlowieka kahuna czynil tego, kto go wynajal, 
kto kazal mu zeslac na ofiare modlitwe smierci i kto pragnal wymierzyc tak drastyczna 
kare. Ten wlasnie inicjator calej akcji doznawal ewentualnych ataków ze strony innego 
kahuny i na niego rzucaly sie nienasycone duchy odeslane z powrotem od niedoszlej 

background image

ofiary. W przypadku dokonania zabójstwa zgodnie z planem, po zakonczonej sukcesem 
misji duchy wracaly do swego pana, a ten kazal im bawic sie tak dlugo, az zuzyly caly 
zasób sily zyciowej zabranej zabitemu. Zabawa owa przybierala najczesciej forme tego, 
co nazwalibysmy „dzialaniem poltergeist”. Polegalo to na przesuwaniu mebli, rzucaniu 
rozmaitymi przedmiotami, na wrzaskach i czynieniu ogólnego zamieszania. Kiedys noca 
doktor Brigham slyszal w chacie pewnego kahuny wielki zgielk. Potem powiedziano mu, 
ze to duchy urzadzaly sobie zabawe. Zadne zwykle wytlumaczenia mechanizmu 
modlitwy smierci nie byly prawdziwe. Nie polegal on ani na stosowaniu jakiejs 
tajemniczej trucizny, ani tez na „umieraniu z zabobonnego strachu”. Prawie nigdy 
bowiem ofiara nie wiedziala, iz ma byc zabita za pomoca magii. Aby zilustrowac te teze, 
opowiem o dwóch przypadkach, w których element strachu nie odgrywal zadnej roli. 
Opis przypadków: (A) Mlody Irlandczyk przybyl do Honolulu, przywozac ze soba jedna 
z pierwszych nowoczesnych taksówek. Byl to prosty, pelen wigoru i pomyslów rudzielec, 
który nie bal sie nikogo i niczego. Jeszcze nie zdazyl zadomowic sie w miescie na dobre, 
a juz zdolal tak rozkochac w sobie piekna Hawajke, iz zerwala swe zareczyny z 
tubylcem. Babka dziewczyny robila wszystko, by zniszczyc ten romans, gdyz wiedziala, 
ze Irlandczyk nie ma wobec wnuczki uczciwych zamiarów. Posunela sie nawet do 
rzucania grózb i zwracania sie do niebios, by zeslaly na mlodzienca kare, jesli nie zostawi 
dziewczyny w spokoju. Jak mozna sie domyslac, Irlandczyk nie czul trwogi przed silami 
niebieskimi. Mial z gruntu racjonalny stosunek do zycia, zreszta prawdopodobnie dawno 
przywykl juz do goloslownych grózb rozzloszczonych matek i babek. To pewne, iz 
pomstowania babki nie wywarly na nim najmniejszego wrazenia. Az tu pewnego dnia 
jego stopy „zasnely”. Próbowal róznych sposobów, by przywrócic im dawna zywotnosc, 
lecz niestety, mrowiace odretwienie powoli postepowalo w góre. W ciagu dnia przeszedl 
przez rece dwóch lekarzy i w koncu wyladowal w szpitalu. Chwytano sie róznych 
sposobów, by odkryc przyczyne bezwladu. Nic nie stwierdzono, a zaden zabieg nie 
odniósl skutku. Po piecdziesieciu godzinach zdretwienie siegnelo do pasa. Kilku lekarzy, 
wsród nich jeden z moich przyjaciól, zainteresowalo sie tym przypadkiem, nie potrafili 
jednak postawic diagnozy, mogli tylko bezradnie rozkladac rece. Wezwano wówczas 
starego lekarza, od lat prowadzacego praktyke na wyspach, który od razu rozpoznal 
symptomy dzialania modlitwy smierci. Podejmujac leczenie pacjenta, najpierw dokladnie 
go wypytal o niedawne wydarzenia. Wówczas dowiedzial sie o historii z dziewczyna. 
Indagowany chlopak przypomnial sobie o grozbach babki, chociaz uwazal je za bzdury, 
nie majace nic wspólnego z jego dziwaczna choroba. Nic nie powiedziawszy, madry 
stary lekarz wybral sie z wizyta do starszej kobiety. Pózniej krótko strescil rozmowe, jaka 
z nia wówczas przeprowadzil. - Babko, wiem, ze nie jestes kahunka i ze nie masz nic 
wspólnego z ta sprawa - powiedzial doktor. - Ale powiedz mi tak po przyjacielsku, czy 
mozna cos zrobic, by ocalic tego chlopaka? - No cóz - odpowiedziala babka - 
rzeczywiscie nic nie wiem o tym przypadku i nie jestem kahunka, jak pan wie. Ale 
mysle, ze jesli ten czlowiek obieca, ze odplynie najblizszym statkiem do Ameryki i nigdy 
tu nie powróci ani nawet nie przysle zadnego listu, to wtedy moze wyzdrowieje. - Recze 
za to, ze tak wlasnie zrobi - odpowiedzial lekarz. - W porzadku - rzekla babka 
niewzruszonym glosem. Dlugo trzeba bylo wyjasniac sytuacje niedowierzajacemu 
Irlandczykowi, lecz kiedy wreszcie, pojal, w czym rzecz, wpadl w poploch i gotów byl 
zgodzic sie na wszystko. Dzialo sie to wczesnym popoludniem. Jeszcze tej samej nocy 
byl na nogach i mógl wsiadac na japonski statek plynacy na wybrzeze zachodnie. (B) 

background image

Nastepny przypadek podaje tak, jak go sobie zapisalem do notatnika krótko po spotkaniu 
z doktorem Brighamem. Historie postaram sie opowiedziec jego wlasnymi slowami. 
„Pojechalem do Napoopoo na Big Island - opowiadal doktor - tuz po ukonczeniu tam 
budowy muzeum. Planowalem wspinaczke na Mauna Loa w poszukiwaniu tamtejszych 
roslin do mojej kolekcji. Miala to byc trzytygodniowa wycieczka z tubylczymi 
przewodnikami oraz bagazem. Spedzilem w Napoopoo piec dni, by zebrac ludzi i 
przygotowac juczne zwierzeta. W koncu wyruszylem w towarzystwie czterech 
Hawajczyków, osmiu koni i kilku mulów. Pogoda byla piekna i nie liczac zwyklych 
ówczesnych klopotów, zwiazanych z brakiem wytyczonych szlaków, podróz przebiegala 
sprawnie. Dotarlem do pustych obszarów lezacych ponad linia lasów tropikalnych i 
wlasnie zblizalem sie do szczytu krateru Mauna Loa, gdy jeden z chlopaków zaslabl. Byl 
to silny dwudziestoletni zuch. Zostawilem go wraz z jednym przewodnikiem, który mial 
sie nim opiekowac, a ja z reszta ludzi powedrowalismy dalej na szczyt. Pomyslalem 
sobie, ze zaszkodzila mu zmiana wysokosci i ze wkrótce dojdzie do siebie. Spedzilismy 
w kraterze caly dzien. Wieczorem zeszlismy do nizszego obozu i do chorego chlopaka. 
Lezal wyprostowany na kocu, byl tak slaby, ze nie mógl sie podniesc. Postanowilem 
przeniesc go nastepnego ranka nizej. Mialem wlasnie zasiasc do kolacji, kiedy podszedl 
do mnie jeden ze starszych przewodników. »Zle z nim« - powiedzial. Z jego niejasnych, 
wymijajacych slów wywnioskowalem, ze Hawajczycy byli przekonani, iz chlopak jest 
ofiara modlitwy smierci. Nie bardzo chcialo mi sie w to wierzyc, podszedlem jednak do 
biedaka i zapytalem: »Czy myslisz, ze ktos modli sie o twoja smierc?« »Nie! Nie!« - 
krzyknal przerazony, w obawie o swoje zycie. Zapytalem go jeszcze, czy mial jakichs 
wrogów, którzy chcieliby jego smierci. Nikt taki nie przychodzil mu na mysl. Pelen 
trwogi pragnal, bym stwierdzil, ze przyczyna jego slabosci jest duza wysokosc. Zbadalem 
go jeszcze raz, ale nie znalazlem nic szczególnego poza zwyklymi objawami powolnego 
paralizu konczyn dolnych i niebezpieczenstwem ogólnej zapasci, a wiec symptomami 
zwiazanymi z modlitwa smierci. W koncu doszedlem do przekonania, ze stary 
przewodnik mial racje i ze dziala tu potajemnie jakis kahuna. Kiedy glosno wyrazilem 
moje podejrzenie, wszyscy niezmiernie sie przerazili, bo nagle zdali sobie sprawe, ze cala 
grupa moze zostac usmiercona. Powrócilem do mojej kolacji i jeszcze raz wszystko 
przemyslalem. Tymczasem jeden z mezczyzn rozmawial z chlopakiem. Uzyskal od niego 
kilka interesujacych informacji. Otóz dom chlopca znajdowal sie po nawietrznej stronie 
Wysp Hawajskich, w malutkiej, oddalonej od drogi wsi, polozonej w waskiej dolinie 
wybiegajacej w morze. Male bylo prawdopodobienstwo, ze jacys biali (haoles) trafia do 
tej wioski, a stary kahuna, który tam zamieszkiwal, staral sie izolowac miejscowych ludzi 
od reszty swiata, tak by zyli wedlug dawnych zasad i obyczajów. Miedzy innymi zakazal 
im stykac sie z haoles pod grozba zeslania modlitwy smierci. Kilka miesiecy temu 
chlopak opuscil rodzinny dom i zamieszkal w Kona. Mial tam wszystko, co trzeba, ale 
zapomnial o zakazie kahuny. Do czasu mego przyjazdu do Napoopoo mlodzieniec 
mieszkal tylko ze swymi hawajskimi przyjaciólmi i nie mial stycznosci z bialym 
czlowiekiem - przynajmniej nie w interesach. Kiedy wynajmowalem mezczyzn na 
wyprawe w góry, przylaczyl sie do nas bez chwili namyslu. Nie pomyslal nawet, ze 
zakaz nadal obowiazuje, takze poza granicami wioski. Kiedy sluchalem tego, narastal we 
mnie gniew. W tamtych latach irytowalem sie wcale nie mniej niz dzisiaj, kiedy ktos 
krzywdzi moich bliskich. Siedzialem tam z pragnieniem dorwania kahuny w swoje rece, 
swiadom faktu, ze moze nadejsc kres mojej wyprawy, jesli chlopak umrze i bede musial 

background image

odtransportowac go na wybrzeze. Kiedy rozmyslalem o calej tej historii, podszedl do 
mnie stary przewodnik i w imieniu wszystkich podsunal mi doskonaly pomysl. Zwrócil 
mi uwage na okolicznosc, ze Hawajczycy uwazaja mnie za wielkiego kahune, 
potrafiacego nawet chodzic po ogniu. Dla niego bylo rzecza calkiem prosta i naturalna, 
ze powinienem zaradzic tej sytuacji, wymodlic smierc dla kahuny z wioski i ocalic 
chlopaka. Mezczyzni czekali, a ja widzialem w ich oczach ufnosc. Wierzyli, ze zdolam 
odwrócic modlitwe smierci i wszystko bedzie dobrze. W ten sposób zostalem przyparty 
do muru. Przez lata blefowalem, a teraz otrzymalem wyzwanie. Poczulem sie bardzo 
nieswojo. Jeslibym odmówil wykonania tego, co do mnie nalezalo, byliby pewni, ze boje 
sie kahuny i nie jestem taki twardy, jakiego udawalem. Zawsze bylem bardzo dumny i na 
mysl o tym, ze moge byc wziety przez moich ludzi za tchórza, postanowilem spróbowac 
swych sil i odwrócic modlitwe smierci, kierujac ja do kahuny. Kto wie, moze jest to 
najlatwiejsza rzecz, jaka zdolny jest wykonac mag amator? Czary zostaly zainicjowane, 
udzielono duchom wskazówek i wyslano je do ofiary. Ja musialem tylko uzyc jakichs 
powaznych argumentów, by bezrozumne istoty przeciagnac na swoja strone, a nastepnie 
calym wysilkiem woli odeslac je z powrotem do ich pana i zmusic, by go zaatakowaly. 
Czulem, iz nie bedzie to trudne, bo chlopak nie popelnil przeciez zadnego prawdziwego 
grzechu. Dawno juz odeszlismy od miejsca, gdzie rosnie ti, uzywane do ceremonii 
„odkurzania” pacjenta, by wypedzic z niego zle duchy, a zreszta tak naprawde nigdy nie 
wierzylem w skutecznosc tej rosliny. Poza tym bylem zly i zniecierpliwiony. Wstalem 
wiec i oswiadczylem: »Wszyscy wiecie, ze jestem poteznym kahuna, prawda?«. 
Przytakneli z entuzjazmem. »A wiec patrzcie na mnie!« - rzeklem podniesionym glosem 
i podszedlem do chlopaka. Cala sztuka polegala na tym, zeby znalezc jakis przebiegly 
argument, na tyle chytry, by duchy uwierzyly, iz ich pan musi byc wcielonym diablem, 
kazac im zabic czystego i niewinnego czlowieka. Wiedzialem, ze jesli je przekonam i 
doprowadze do takiego stanu, iz beda wielce wzburzone i gotowe do buntu, odniose 
sukces. Oczywiscie musialem brac pod uwage mozliwosc, ze kahuna poddal sie 
samooczyszczeniu (kala). Wydawalo sie to jednak raczej malo prawdopodobne, bo 
przeciez nie spodziewal sie, ze odesle mu jego wlasna modlitwe smierci. Watpliwe 
zreszta, czy w ogóle kiedykolwiek o mnie slyszal, mieszkajac gdzies daleko na odludziu. 
Stanalem nad chlopakiem i zaczalem przedkladac duchom rozmaite argumenty. 
Przemawialem gladko jak wytrawny polityk. Chwalilem je, mówiac, jakie sa dobre i 
wspaniale, jakie madre i zasluzone. I tak powoli przeszedlem do uswiadamiania im, w jak 
przykrej i smutnej sa sytuacji. Zamiast isc do pieknego, cudownego nieba, które na nich 
czekalo, dostaly sie w rece kahuny, który zrobil z nich niewolników. Tlumaczylem, w 
jaki sposób zostaly schwytane i ujarzmione. Podkreslalem, jak niewinny i porzadny jest 
chlopak, a jak okrutny ich kahuna. Jeszcze dzis uwazam, ze moje argumenty byly 
arcydzielem sztuki przekonywania i dyplomacji. Kiedy w patetycznych slowach 
przedstawialem tragiczne polozenie duchów, nawet wzruszeni Hawajczycy od czasu do 
czasu z cicha pochlipywali. Na koniec postanowilem skierowac duchy przeciwko 
kahunie, by go zniszczyly. Gotów bylem wydac im natychmiastowy rozkaz powrotu do 
niego z dziesieciokrotnie wyzszym wyrokiem, niz on wydal na biednego chlopca. 
Potrafilem wtedy ryczec jak dziki byk. Dzis jeszcze potrafie!”. (Tutaj doktor odrzucil 
glowe w tyl i wrzasnal tak glosno, az dom zadrzal w posadach). „Wlasnie takim rykiem 
wydalem duchom rozkazy. Grzmialem tak donosnie, ze przerazilem nasze konie i muly. 
Ludzie odskoczyli w poplochu, a chlopak zaskomlal jak przerazone dziecko. Byl to dla 

background image

mnie potezny wysilek umyslowy, emocjonalny i fizyczny. W ten rozkaz wlozylem kazda 
czastke mej woli i cala swa koncentracje. Powtórzylem go po trzykroc, po czym usiadlem 
obok mlodzienca, drzac i ociekajac potem. Caly czas skupialem mysli na moim planie, 
pilnujac, by nic nie odwiodlo mnie od zrodzonego z determinacji postanowienia. Za 
wszelka cene pragnalem ujrzec, jak duchy wypelniaja moje rozkazy. Zapadl zmrok, na 
niebie pojawily sie gwiazdy. Chlopiec lezal i spokojnie czekal. Mezczyzni obserwowali 
mnie z bezpiecznej odleglosci, z wyrazem napietego oczekiwania na twarzy i ze strachem 
w oczach. Co jakis czas zdawalo sie, iz wokól nas dzieje sie w powietrzu cos 
niesamowitego, ze walcza ze soba jakies nieziemskie sily. Mijala wlasnie najdluzsza 
godzina mojego zycia, gdy nagle poczulem, ze dzieje sie cos dziwnego. Wydalo mi sie, 
ze w mgnieniu oka zniknelo napiecie w powietrzu. Odetchnalem gleboko. Po kilku 
minutach dobiegl mnie cichy szept chlopca: »Wawae... maikai« (Moje nogi... w 
porzadku). Mialem wówczas ochote triumfalnie krzyczec. Szybko przystapilem do 
masowania drzacych nóg chlopca, które reagowaly na mój dotyk tak, jak gdyby byly 
uprzednio zamarzniete, a teraz stopniowo zaczynaly sie rozgrzewac. Powoli wrócilo 
normalne krazenie i czubki palców mogly sie poruszac. Ludzie stloczyli sie wokól mnie, 
gratulujac mi niesmialo i jakby z bojaznia. Byl to szczytowy moment w mojej karierze 
jako kahuny. Po uplywie godziny chlopak juz wstal i zabral sie do jedzenia swego poi. 
Ale to nie koniec tej historii. Otóz mialem wtedy przyjemne wrazenie, ze na zawsze 
polozylem czemus kres. Chcialem sprawdzic skutki mego wyczynu i zobaczyc, co stalo 
sie z kahuna. Postanowilem wiec skrócic wyprawe, by zejsc do wioski chlopaka - i tak 
zreszta nie moglem znalezc tutaj interesujacych okazów do mego zbioru roslin. W ciagu 
kilku dni, kiedy jeszcze obozowalismy na szczytach gór, szybko obejrzelismy najblizsze 
okolice. Jeden nocleg spedzilismy nad jeziorem na Mauna Loa. Dniem palilo nas slonce, 
a noca trzeslismy sie z zimna. Po jakims czasie dotarlismy do nizej polozonej okolicy na 
pólnocnym zboczu gór. Woda byla tu latwiej dostepna, ale teren byl strasznie nierówny i 
porosniety gestymi lasami. W koncu zeszlismy na brzeg oceanu i natrafilismy na szlak, 
który powiódl nas wzdluz urwiska, raz góra po skalach, raz dolem przez doliny i 
wawozy. Póznym popoludniem wyszlismy z gaszczy i znalezlismy sie w jasnej, pieknie 
polozonej dolinie. Pracowaly tam przy uprawie taro dwie kobiety. Kiedy 
przechodzilismy obok, spojrzaly na mnie i na chlopaka i nagle z krzykiem rzucily sie do 
ucieczki. Poszlismy w tamtym kierunku i wkrótce oczom naszym ukazalo sie skupisko 
chalup krytych trawa. Nigdzie nie bylo widac zywego ducha. Usiadlem przed duza chata, 
gdzie mieszkal kahuna, i czekalem. Chlopak wszedl do srodka. Slyszalem, jak wolal 
przez jakis czas, ale nikt mu nie odpowiadal. Zaraz tez wrócil z powrotem z 
wiadomosciami. Otóz tej nocy, kiedy zeslalem na kahune modlitwe smierci, on spal. 
Obudzil sie wówczas z krzykiem i wybiegl szukac lisci ti. Zaczal sie nimi wachlowac, by 
odpedzic duchy. Ciezko dyszac wykrzykiwal do ludzi, co sie z nim stalo. Zlekcewazyl 
oczyszczenie sie (kala) i bialy kahuna zdobyl nad nim przewage. Po paru chwilach upadl 
na ziemie, zaczal rzezic i piana wystapila mu na usta. Do rana juz nie zyl. Ludnosc byla 
pewna, ze oto przyszedlem teraz zgladzic cala wioske. Kazalem chlopakowi, by wrócil i 
wyjasnil im, ze ja dokonalem juz swojej zemsty i jesli beda sie dobrze sprawowac, 
potraktuje ich jak swoich przyjaciól. Czekalismy jakis czas, az przyszedl wódz wraz ze 
swoja gromada. Nie wygladal wcale na zadowolonego, a wiekszosc kobiet byla 
smiertelnie przerazona. Wkrótce jednak uspokoilem ich wszystkich i od razu zostalismy 
wielkimi przyjaciólmi. Rzeczywiscie, uznali mnie prawie za swego. Nie widac bylo, by 

background image

ktokolwiek mial do mnie zal o to, ze zabilem kahune - to wszystko bylo dla nich czescia 
gry. Niektóre konie byly przemeczone, przyjelismy wiec zaproszenie na nocleg i na 
posilek. Wydano dla nas luau (uczte, która, zwazywszy na ubóstwo mieszkanców wioski, 
byla wcale niezla. Nie mieli co prawda swin, ale pies okazal sie równie smaczny jako 
danie miesne (poi). Nigdy nie przepadalem za psami, ale cóz, jako pelnowartosciowy 
kahuna, nie wahalem sie dlugo. Ja i moi nowi przyjaciele zostalismy bracmi. W tej calej 
sprawie nigdy nie moglem zrozumiec jednej rzeczy. Stary kahuna za pomoca srodków 
magicznych odkryl, ze wynajalem chlopaka na wyprawe, a nie odkryl, ze ja sam stalem 
sie kahuna i zsylalem na niego jego wlasna modlitwe smierci. Jedynym wytlumaczeniem 
moze byc tu okolicznosc, ze tej nocy wczesnie poszedl do lózka i od razu zasnal. Inna 
rzecz, która wydaje sie pewna: ów kahuna nalezal do klasy dosc poteznych magów, tylko 
tacy bowiem dobrze opanowali sztuke widzenia na odleglosc. Nie moge zatem pojac, 
dlaczego wtedy nie przewidzial swej przyszlosci. Moze niezupelnie jeszcze byl do tego 
zdolny”. Komentarz: U kahunów istnieje jeszcze inna metoda magicznego powodowania 
smierci znana jako kuni, czyli spalenie. Zdaje sie, iz byl to sposób rzadko stosowany w 
dawnych czasach. Polegal on na tym, iz najpierw przeprowadzano obrzadek palenia 
wlosów lub innych elementów z ciala ofiary, po czym popiól wrzucano do morza. Nie 
dysponuje zadnymi wiarygodnymi informacjami w tej sprawie. Po prostu przy okazji 
wspominam tu o tym, bo byc moze w wyzej opisanej praktyce jest jakis wazny szczegól, 
który w pózniejszych badaniach moglibysmy przeoczyc. Kahuni uwazali, ze mozliwosc 
zabicia jakiejs osoby za pomoca magii zalezy od tego, czy przyszla ofiara ma glebokie 
poczucie winy, wynikajace ze zlych uczynków wobec bliznich, czy tez takiego poczucia 
nie ma. Ów kompleks winy ulatwia duchom podswiadomosci (unihipilii atak, natomiast 
podswiadomy duch ofiary nie majacej takiego kompleksu bedzie skutecznie odpierac 
napastujace go zle duchy. Od dawien dawna praktykowano (lub tylko usilowano 
praktykowac) pewien rodzaj magii, polegajacej na wykonywaniu lalek lub podobizn 
przyszlych ofiar, a nastepnie wbijaniu w nie szpilek, po jednej szpilce kazdego dnia. 
Pomysl zostal zaczerpniety z przekonania o istnieniu specjalnej, wzajemnej wiezi miedzy 
lalka a ofiara. Sadzono wiec, ze zabiegi poczynione na tej pierwszej wywoluja w 
odpowiednim czasie magiczna reakcje, powodujaca smierc ofiary. Chociaz owe praktyki 
mialy prawdopodobnie mala skutecznosc, nie mozna ich pogardliwie pomijac. 
Poruszamy sie bowiem w dziedzinie niezbadanej, ba, znajdujemy sie zaledwie na jej 
dalekim pograniczu. Musimy zatem brac pod uwage wszystkie zródla informacji, aby nie 
przegapic drogi prowadzacej do pelnego zrozumienia takich zjawisk jak np. 
natychmiastowe uzdrowienia. Sila zyciowa, czyli mana kahunów, ma trzy stopnie 
intensywnosci. Jezeli jest to sila elektryczna, co potwierdzaja ostatnie eksperymenty, 
mozemy zasadnie stwierdzic, iz te trzy rodzaje intensywnosci many znane kahunom to 
nic innego jak stopnie napiecia elektrycznego. Wszystkim trzem rodzajom napiecia 
kahuni dawali jedna ogólna nazwe - mana. Duch podswiadomosci poslugiwal sie niskim 
napieciem. Swiadomosc jako „wola”, czyli sila hipnotyczna, korzystala z wyzszego 
napiecia okreslanego manamana. Istnialo tez najwyzsze napiecie znane jako mana-loa
czyli „sila o najwyzszej mocy”. Sadzono, iz z tego rodzaju napiecia moze korzystac tylko 
nadswiadomosc wspóldzialajaca z dwoma nizszymi duchami, by razem z nimi tworzyc 
trójistote ludzka. Od jakiegos czasu prowadzi sie badania zywej elektrycznosci, 
podlaczajac specjalne przewody do skóry glowy i do ciala. Nastepnie, na bardzo czulych 
przyrzadach mierzy sie elektryczne ladunki przenoszone po drutach. Na stronach 

background image

magazynu „Life” z 18 pazdziernika 1937 roku znajdujemy niektóre wyniki testów wraz z 
wykresami i mapkami. Stwierdzono, iz w ciele ludzkim wystepuja dwa rodzaje napiecia 
elektrycznego: niskie - w tkankach ciala i wyzsze w korze mózgowej. Stad 
wywnioskowano, ze caly proces myslenia polega na dzialaniu sily zyciowej o wysokim 
napieciu. Kahuni wszystkie procesy myslowe wiazali z mana. Slowo mana-o znaczy 
„myslec”, przyrostek o dodano tu po to, by wskazac, iz umysl posluguje sie mana do 
wytwarzania mysli lub pojecia. Z tego, co zostalo tu powiedziane, wynika jasno, iz 
starozytni kahuni byli swietnymi psychologami. Znali juz podswiadomosc jako dwa 
duchy i znali dwa napiecia elektrycznej sily zyciowej, które dzisiaj zwiemy „falami 
ciala” i „falami mózgowymi”. Kahuni odkryli takze ducha nadswiadomosci i pewien 
rodzaj najwyzszego napiecia sily zyciowej, którym on sie posluguje. Chociaz owe 
ostatnie czynniki nie sa jeszcze opisane i zbadane przez nowoczesna nauke, 
prawdopodobnie wkrótce to nastapi. W naszych obecnych badaniach trzeba wziac pod 
uwage wiele materialów dowodzacych skutecznosci i zasadnosci psychologii kahunów. 
(Nigdy nie nalezy zapominac, ze ów system psychologii, nawet jesli nie byl kompletny i 
spójny co do najdrobniejszych szczególów, umozliwial takie wyczyny jak chodzenie po 
ogniu. Jest to system, który dziala, i nie mozemy spoczac na laurach, zanim go 
calkowicie nie zbadamy i nie bedziemy umieli go stosowac). Albo sila zyciowa, albo sila 
magnetyczna powstajaca dzieki obecnosci sily zyciowej w komórkach ciala wywoluja 
jeszcze inne niezwykle efekty. Eksperymenty przeprowadzone we Francji ze slynnym 
medium pokazaly, ze mozna zapobiec psuciu sie miesa i ryb, poddajac je procesowi 
„magnetyzowania”. Dzieki temu cytrusy i inne owoce, a takze warzywa, nie psuly sie, 
tylko powoli wysychaly. Inne eksperymenty dowiodly, iz sile zyciowa mozna przez jakis 
czas magazynowac w rozmaitych materialach, jak na przyklad w drzewie, papierze, 
tkaninach. Takze woda pobiera i przechowuje ladunki elektryczne, natomiast szklo nie. 

 

 
Rozdzial V Trzy dusze lub duchy 
czlowieka, z których kazdy posluguje sie 
wlasnym napieciem sily zyciowej. Trzy 
duchy wystepujace wspólnie i osobno  
 

Wracajac do naszego schematu trzech punktów orientacyjnych wyznaczajacych 
starozytny system zwany Tajemnica, musimy stwierdzic, ze rozwazylismy do tej pory 
jego pierwszy czynnik, czyli SILE. Przystapimy teraz do zbadania drugiego elementu, 
jakim jest SWIADOMOSC kierujaca owa sila. (Pózniej podejmiemy próbe opisania 
czynnika trzeciego, a wiec SUBSTANCJI, dzieki której swiadomosc kieruje sila). Jesli 
kahuni mieli racje, twierdzac, iz swiadomosc ludzka sklada sie z dwóch osobnych 
duchów na naszym poziomie i trzeciego ducha nadswiadomosci, pelniacego funkcje, by 
tak rzec, Aniola Stróza, to zaiste trudno jest przecenic ogromne znaczenie tej teorii dla 
wspólczesnej wiedzy psychologicznej. Koncepcja kahunów sklania nas zatem do 

background image

zrewidowania naszych dotychczasowych pogladów religijnych na dusze ludzka. Jesli 
uznamy, iz prawdziwe sa twierdzenia kahunów, ze czlowiek ma w sobie dusze, z których 
pierwsza, stojaca na nizszym poziomie rozwoju, dopiero co wyszla z królestwa zwierzat, 
a druga, bardziej rozwinieta, juz od dawna sytuuje czlowieka zupelnie, poza tym 
królestwem jako istote rózna i odmienna, wówczas bedziemy równiez zmuszeni 
zmodyfikowac nasza koncepcje zbawienia. Wtedy bowiem logiczny bylby wniosek, ze 
czlowiekowi potrzebne sa dwa rodzaje zbawienia, osobne dla kazdej z dwóch dusz, 
poniewaz stoja one na róznych szczeblach rozwoju. Religijne pojecia karmy i 
reinkarnacji równiez trzeba bedzie skorygowac z tego samego powodu - aby dostosowac 
je do teorii o dwóch niejednakowo rozwinietych duszach, nie mówiac juz o pogodzeniu 
tych pojec z koncepcja nadswiadomosci, która jest najstarszym i najbardziej doskonalym 
ze wszystkich trzech ludzkich Ja czy duchów (zwanym aumakua, czyli „duchem 
rodzicielskim”). Dzieki temu dawnemu i praktycznemu systemowi psychologicznemu 
mozemy ujrzec siebie samych w jasniejszym swietle, chociaz prostote owego systemu 
czesto zastepujemy skomplikowanymi dogmatami o trójjednosci istoty. Religia wpoila 
nam wiare w Boga w Trójcy jedynego, ale najwyrazniej zatracilismy zupelnie wizerunek 
czlowieka jako podobnej trójistoty. Tak skomplikowane pojecie stanie sie jasniejsze i 
latwiejsze do uchwycenia, jezeli zawsze bedziemy miec na wzgledzie okolicznosc, ze 
nizsza lub zwierzeca dusza ludzka, unihipili, przyjela na siebie funkcje pamieciowa 
czlowieka, ale ma slabsze mozliwosci rozumowania. Natomiast duch swiadomosci, czyli 
uhane, nie potrafi zapamietywac potrzebnych mu informacji, lecz ma za to zdolnosc 
rozumowania indukcyjnego. Poza dowodami, o których mówilismy przy okazji 
omawiania modlitwy smierci, mamy tez inne, swiadczace na rzecz wyzej wspomnianej 
koncepcji. Chociaz nowoczesne badania parapsychiczne utozsamily duchy osób 
zmarlych tylko z dwoma rodzajami zjaw, a mianowicie z poltergeistami i ze zwyklymi 
„duchami”, to zebrane przez nas informacje dotyczace wszystkich zachowan duchów 
wskazuja bardzo jasno, ze istnieje z pewnoscia o wiele wiecej ich rodzajów. Kazdy typ 
duchów dysponuje wlasnym napieciem sily zyciowej i odrebnymi zdolnosciami 
intelektualnymi (lub tez brakiem pewnych zdolnosci). Kahuni dawno juz przeprowadzili 
klasyfikacje nieziemskich zjaw. Poniewaz dla nas, ludzi Zachodu, jest to rzecz zupelnie 
nowa, a owa klasyfikacja jest w tym samym stopniu interesujaca, co i niezmiernie wazna, 
pozwole sobie wymienic kilka rodzajów duchów, które mozna spotkac podczas seansów 
spirytystycznych. Rodzaje duchów i zjaw wystepujacych w nauce kahunów 1. Zwykly 
duch osoby zmarlej. Sklada sie z podswiadomosci i swiadomosci, tak samo jak za zycia. 
Umie myslec i zapamietywac jak kazdy normalnie zyjacy czlowiek i posluguje sie tymi 
samymi silami zyciowymi co on. 2. Duch podswiadomosci czlowieka odciety za sprawa 
jakiegos wypadku lub choroby od towarzyszacego mu przedtem ducha swiadomosci. To 
oddzielenie moze nastapic przed lub po smierci czlowieka. Duch ten moze doskonale 
zapamietywac, jednakze ze swej strony jest nielogiczny, a jego zdolnosc rozumowania 
oparta jest jedynie na dedukcji, tak jak u zwierzat. Reaguje na sugestie hipnotyczne. 
Zachowuje sie jak dziecko i czesto wystepuje w postaci bawiacego sie poltergeista, czyli 
ducha halasujacego. Uwielbia uczestnictwo w seansach spirytystycznych, kiedy to 
powoduje wirowanie stolików. Próbuje odpowiadac na pytania i zazwyczaj daje takie 
odpowiedzi, które stawiaja go w rzedzie klamców. Lubi nasladowac zmarlych krewnych 
osób, które siedza przy stoliku. 3. Duch swiadomosci odlaczony od ducha 
podswiadomosci przed lub po smierci fizycznej czlowieka. Duch ten nie umie 

background image

zapamietywac, dlatego tez jest zjawa niemal calkowicie bezradna. Wlóczy sie bez celu. 
Nieraz daje o sobie znac, a czasami nawet mozna go zobaczyc. Zawsze jednak zachowuje 
sie jak „blakajaca sie dusza”, póki nie doczeka sie wyzwolenia i nie polaczy z jakims 
duchem podswiadomosci, który obdarzy go swa umiejetnoscia zapamietywania. Czesto 
zdarza sie tak, ze ocalony duch swiadomosci (uhane) otrzymuje od swego wybawiciela 
pewien zasób wspomnien. Wspomnienia te pochodza z zywota, w którym uprzednio 
uczestniczyl duch podswiadomosci, natomiast jego obecny towarzysz nie bral w nim 
zadnego udzialu. 4. Duchy nadswiadomego rodzaju. Wsród nich sa tez zjawy, które 
mozna nazwac „duchami przyrody” czy tez, wedlug terminologii teozoficznej, „duszami 
grupowymi”. Dysponujemy bardzo niejasnymi d niejednoznacznymi informacjami na 
temat tej klasy duchów, chociaz kahuni twierdzili, ze czesto biora one udzial w 
czynnosciach dwóch nizszych dusz, unihipili i uhane. Pomagaja im teraz w ich 
spektakularnych wyczynach. Do czasu ponownego odkrycia psychologicznego systemu 
kahunów mielismy do czynienia jedynie z malo wiarygodnymi i niezadowalajacymi 
wyjasnieniami takich zjawisk jak rozdwojenie jazni, rozszczepienie osobowosci i inne 
typy obsesji. To fantastyczne i pasjonujace, kiedy widzi sie, jak ten stary system 
doskonale przystaje do naszej wiedzy o takich przypadkach. Pozwole sobie przytoczyc 
niektóre powszechnie znane informacje z tej dziedziny. Przypadek 9 Rozszczepienie 
osobowosci
 Uwagi wstepne: Teksty zródlowe: William McDougall, Outline of Abnormal 
Psychology, 
wyd. Scribner's 1926; Encyclopaedia Britannica (13 wydanie), artykul o 
rozszczepieniu osobowosci. Uzyty tutaj termin „osobowosc” nie jest jeszcze w pelni 
zdefiniowany przez nauke psychologii. Jung, który badajac podloze kompleksów, idzie w 
slady Freuda, opisuje to pojecie, cofajac sie do jego lacinskich zródel: persona- to rodzaj 
maski zakladanej przez aktorów w momencie zmiany jednej roli na druga. Podobna 
zmiana wystepuje w przypadkach rozdwojenia jazni, a dotyczy osobowosci, 
indywidualnosci, cech które róznia jedna ludzka istote od innych. Opisujac zmiany 
osobowosci, naukowcy czynili niewielka róznice miedzy podswiadomoscia a 
swiadomoscia - dwiema czesciami skladowymi psychiki uznanymi przez wiekszosc 
badaczy. Jung pierwszy przeprowadza takie rozróznienie. Slowem anima (lac. dusza, 
tchnienie, w jez. francuskim przeksztalcone w animal-zwierze) okresla podswiadomosc, a 
slowem persona - swiadomosc. Bardziej odpowiednim terminem dla zjawiska, którym 
zamierzamy sie teraz zajac, bylby termin „rozszczepienia anima i persona” zamiast 
„rozszczepienie osobowosci”. W opisywanych nizej przypadkach nalezy zwrócic uwage 
na trzy nastepujace objawy: (1) pojawienie sie lub znikniecie badz swiadomosci, badz tez 
tylko podswiadomosci w momencie, gdy nagle zmienia sie osobowosc; (2) pojawienie sie 
lub znikniecie obu tych czynników razem oraz (3) czy kolejno zmieniajace sie 
osobowosci zachowuja jakies wspomnienia w ich nie zmienionym ksztalcie. Jesli 
twierdzenie kahunów - ze tylko podswiadomosc potrafi zapamietywac - jest sluszne, to 
badajac pamiec pacjenta w jego poszczególnych wcieleniach, bedziemy mogli stwierdzic, 
który z dwóch wymienionych wyzej elementów zostaje, a który odchodzi. International 
Dictionary 
Webstera okresla zjawisko rozszczepienia osobowosci jako paranormalny 
stan umyslu. Wedlug mnie jest to raczej nienormalny stan ciala, do którego wchodza po 
kolei rózne osobowosci, a nie nienormalny stan owych osobowosci. Kazdy umysl, kiedy 
przebywa w ciele, jest absolutnie normalny. O stanie paranormalnym mozemy mówic 
wtedy, kiedy umysl ma luki w pamieci z okresu, gdy przebywal poza cialem lub kiedy 
spal. Okreslenia stosowane do opisywania stanów swiadomosci wystepujacych przy 

background image

rozszczepianiu jazni sa nastepujace: osobowosc odcieta od kontroli nad cialem i 
mózgiem nazywa sie „odlaczona”; pierwotna osobowosc w ciele nazywa sie „naturalna”, 
a ta, która ja zastepuje, „wtórna”; osobowosc czasowo sprawujaca rzady nad cialem i 
umyslem jest osobowoscia „dominujaca”, natomiast te osobowosci, które kiedys 
pojawily sie i zniknely lub które jeszcze sie nie pojawily, to osobowosci „utajone”. , W 
przypadkach zmiany osobowosci mamy do czynienia tylko z dwiema kolejno 
nastepujacymi po sobie osobowosciami. Jesli wystepuje wówczas zjawisko „obustronnej 
amnezji”, zadna z osobowosci nie pamieta faktów z okresu, kiedy cialem wladala druga 
osobowosc. Jesli taka amnezja nie zachodzi, jedna lub obie osobowosci moga pamietac, 
co dzialo sie w ciele w czasie ich nieobecnosci. Stosujac sugestie hipnotyczna, hipnotyzer 
potrafi zazwyczaj wyprowadzic jedna lub wiecej osobowosci ze stanu utajenia i sklonic 
je do odpowiedzi na zadane pytania. Z reguly odpowiedzi te nie sa zbyt logiczne, ale 
wcale nie wynika to stad, iz pochodza od chorej umyslowosci. Takie informacje 
wyrzucilaby z siebie kazda zdrowa podswiadomosc, o ile oczywiscie bylyby w niej 
zgromadzone. Nie jest to zjawisko nowe i nieznane. Juz od wieków ludzie zmieniali swa 
osobowosc, bywali „opetani”. Chodzi tu glównie o przypadki obledu i innych chorób 
umyslowych, ale nie tylko. Zajmiemy sie teraz wlasnie takimi przypadkami, gdzie nie 
stwierdzono zadnych objawów chorobowych. Opis przypadku: Omówie w skrócie kilka 
typowych przykladów opisanych we wspomnianej zródlowej ksiazce McDougalla. 
Ksiadz W.S. Plumer pierwszy opisal nastepujacy przypadek w „Harper's Magazine” w 
1860 roku: Mary Reynolds, normalna, zdrowa osiemnastolatka od roku czesto miewala 
napady lenistwa i roztargnienia. Pewnego dnia, kiedy siedziala na lace czytajac ksiazke, 
stracila przytomnosc. Gdy sie ocknela, byla slepa i glucha. Ten przykry stan minal 
dopiero po trzech miesiacach. Któregos ranka nie mozna jej bylo w zaden sposób 
obudzic. W koncu po kilku godzinach obudzila sie sama - wszystkim wydala sie nowo 
narodzonym, nic nie umiejacym dzieckiem. Potrafila jednak powtarzac niektóre slowa. 
Uczac sie z niezmierna latwoscia, „dziecko” zaczelo szybko rozwijac sie intelektualnie i 
myslec jak podlotek. Po kilku tygodniach zniknela wtórna osobowosc, ustepujac miejsca 
powracajacej osobowosci naturalnej. Przez kilka lat wystepowala wymiana owych 
osobowosci, a osobowosc „dziecka” w tym czasie dorastala. Zadna z osobowosci, jako 
dominujaca, nie miala pamieci i wiedzy o dzialalnosci tej drugiej z okresu jej panowania 
nad cialem i umyslem dziewczyny. Profesor Janet opisuje inny przypadek, w którym 
jedna ze zmieniajacych sie osobowosci znala pamiec drugiej: Felida zaczela zmieniac 
osobowosc w wieku trzynastu lat. Byla dzieckiem histerycznym, ale osobowosc wtórna 
odmienila ja calkowicie. Osobowosc ta pamietala wszystkie wspomnienia tej pierwszej, 
lecz osobowosc naturalna nie wiedziala nic o tej drugiej. Najbardziej znane studium 
doktora Mortona Prince'a nosi tytul Beauchamp Case. Autor opisuje, jak w wieku 
osiemnastu lat pewna dziewczyna zaczela zmieniac osobowosc. Zmiana ta dokonywala 
sie latami - w sumie zanotowano piec kolejnych zmian. Za kazdym razem kobieta byla 
kims zupelnie innym, a jej pamiec stanowila platanine wszystkich pieciu. Dziecinstwo 
panny B naznaczone bylo powtarzajacymi sie stresami emocjonalnymi i ogólna 
nerwowoscia. Po maturze zostala pielegniarka i wkrótce przezyla wstrzas, zwiazany z 
jakims romansem. Nagle „wszystkie cechy jej charakteru zostaly wyolbrzymione” i stala 
sie fanatycznie religijna. Pamiec byla nienaruszona, lecz charakter zmienil sie 
diametralnie. Trwalo to szesc lat. W tym czasie pojawila sie u niej inna osobowosc, o 
imieniu Sally, która dawala o sobie znac tylko podczas snu. Noca owa Sally przemawiala 

background image

przez usta dziewczyny swoim glosem i zabierala ja na lunatyczne spacery. Pod koniec 
szóstego roku w zyciu dziewczyny nastapil silny wstrzas emocjonalny, a do glosu doszla 
nowa osobowosc, B4. Teraz ona dominowala w ciele dziewczyny. Osobowosc B4 
posiadala pamiec osobowosci naturalnej B, ale z zycia osobowosci B1 nie miala zadnych 
wspomnien. W nastepnym roku B1 i B4 zamienialy sie wzajemnie amnezja. Obie 
pamietaly zdarzenia z zycia B, ale nie wiedzialy nawzajem o sobie. Osobowosc B1 byla 
slaba i lagodna. B4 cieszyla sie lepszym zdrowiem i byla bardziej agresywna. Obie byly 
niezmiernie wrazliwe. Doktor Prince poddal pacjentke hipnozie. Pod wplywem sugestii 
wyszla na swiatlo dzienne inna osobowosc. Swobodnie rozmawiala z lekarzem. Ta 
niezwykle interesujaca osobowosc zaskoczyla go i zaintrygowala. Doktor sklonny byl 
sadzic, ze jest ona naturalna osobowoscia B przywolana do swego zwyklego stanu, choc 
wielce udoskonalona. Przypominala do pewnego stopnia dwie osobowosci B1 i B4 i 
wydawala sie mieszanina ich obu i siebie samej. Prince okresla ja nastepujaco: „Osoba 
zrównowazona, szczera, otwarta i kolezenska - wydaje sie naturalna i prostolinijna w 
sposobie myslenia i zachowania”. Osobowosc ta dysponowala caloksztaltem pamieci. B, 
B1 i B4 nadal na przemian zamienialy sie miejscami, ale teraz B panowala nad pamiecia 
B1 i B4. Zdawalo sie, iz w tym okresie B1 i B4 od czasu do czasu wymienialy miedzy 
soba „emocjonalne cechy charakteru” dziewczyny i uczestniczyly wzajemnie jedna w 
drugiej. Po kilku latach wszystko wrócilo do normy. Naturalna osobowosc B stala sie z 
powrotem dominujaca i rozwijala sie zdrowo i swobodnie. Sally byla bardzo interesujaca 
osobowoscia. Mozna bylo skontaktowac sie z nia w stanie hipnozy i zadawac jej pytania, 
chociaz wówczas zamieniala sie z któras z pozostalych osobowosci i nieraz zaklócala 
przeprowadzanie eksperymentu. Sama siebie uwazala za calkowicie odrebna i rózniaca 
sie znacznie od pozostalych. Pamietala wszystko, co kiedys robila noca z cialem 
dziewczyny lub za jego posrednictwem. Mówila tez, iz dowiedziala sie, co robily inne 
osobowosci (z wyjatkiem B4). Czytala bowiem w ich myslach, gdy uznala, ze sa 
interesujace. Kiedy na przyklad czytaly one jakas ksiazke, która jej sie nie podobala, 
przestawala studiowac ich mysli i zajmowala sie wlasnymi. Nie lubila B1 i czesto zsylala 
na nia halucynacje wzrokowe oraz wymuszala na niej jakies automatyczne odruchy: Od 
czasu do czasu opanowywala glos B1, nieraz zmuszala ja do robienia rzeczy, których 
tamta nie chciala - na przyklad do mówienia klamstw. Kiedy Sally miala kontrole nad 
cialem, nie mogla otworzyc oczu. Jednym z automatycznych odruchów wymuszanych na 
pozostalych osobowosciach bylo wiec przecieranie powiek. W ten sposób Sally mogla w 
koncu otworzyc oczy i wszystko widziec, a tym samym sprawowac kontrole nad calym 
organizmem dziewczyny. Pierwszy raz osiagnela sukces w tym wzgledzie, kiedy to 
dominujaca wówczas B1 akurat odpoczywala we snie. Od tego czasu Sally potrafila, 
kiedy tylko chciala, zastapic B1 zarówno wtedy, gdy tamta znajdowala sie w stanie 
normalnym, jak tez podczas hipnozy. W takich przypadkach B1, powracajac na swoje 
miejsce, nie miala pojecia, co Sally robila przedtem z cialem podczas jej nieobecnosci. W 
czasie zmagania sie obu woli Sally zdawala sie „paralizowac” wole B1. Osobowosc B1, 
chociaz wydawalo sie, ze jest dominujaca, zmuszona byla wykonywac rozkazy Sally, tak 
jak gdyby byla hipnotyzowanym obiektem. Sally potrafila platac jej najrozmaitsze figle. 
Ulubionym jej zartem bylo prucie wydzierganych robótek. Ani B1 , ani B4 nie pamietaly 
o Sally i o okresach jej dominacji. Sally nie potrafila czytac w myslach B4 i nie mogla 
wymuszac na niej zadnych odruchów. Dzialo sie tak dlatego, jak sama wyjasnila, ze B4 
uslyszala kiedys o niej i nie dawala jej nad soba zapanowac. Czasami, kiedy Sally byla 

background image

osobowoscia dominujaca, nie mogla otworzyc oczu, a cala reszta ciala (skóra, tkanka 
miesniowa i inne) znajdowaly sie w stanie przypominajacym sen. Komentarz: Doktor 
Prince utrzymuje, ze wszystkie rózne osobowosci poslugujace sie jednym cialem nie sa 
odrebne, lecz stanowia „rozszczepione” czesci jednej i tej samej prawdziwej osobowosci. 
Jego metoda leczenia polegala wiec na wymieszaniu dwóch lub wiecej osobowosci, by 
otrzymac trzecia - dominujaca. Niestety, nie odniósl na tym polu zbyt duzych sukcesów. 
Profesor Mc Dougall w swej ksiazce (wspomnianej na poczatku rozdzialu) stwierdza, ze 
poszczególne osobowosci sa odrebnymi „monadami”, czyli istotami samymi w sobie. 
Zaden z psychologów nie ma jednak ochoty przyznac, ze owe osobowosci potrafia 
pojawiac sie i znikac, przychodzic do ciala i z niego odchodzic, ze duchem 
podswiadomosci moze poslugiwac sie jedna i wiecej osobowosci, ze moze on podlegac 
przemianom. Moje wlasne badania nad zwielokrotniona osobowoscia zakonczyly sie 
uznaniem psychologicznego systemu kahunów za zródlo wiedzy doskonale wyjasniajace 
skomplikowane przemiany, jakie zachodza czasem w ludzkim ciele. W niektórych 
zanotowanych przypadkach zjawia sie nowa. „dziecieca” osobowosc i staje sie ona 
dominujaca; w innych pojawia sie osobowosc dorosla, przynoszaca ze soba zupelna 
zmiane stanu zdrowia - nawet paraliz niektórych czesci ciala - i dokladna pamiec 
przeszlego zywota w innym ciele. Poniewaz psychologowie i kahuni nie sa zgodni w 
swoich teoriach, spróbujmy poszukac dowodu na to, iz jakas „osobowosc” naprawde 
potrafi opuscic cialo i znów do niego powrócic. Przypadek 10 Czy swiadomosc i 
podswiadomosc matki generala Lee opuszczaja cialo i znów do niego powracaja?
 
Uwagi wstepne: Przypadek ten opisano w gazecie „Hollywood Citizen” z 14 grudnia 
1934 roku w rubryce Strange As It May Seem. Zakladam, iz autentycznosc tego 
przypadku zostala sprawdzona przez autora rubryki. Istnieje zreszta wiele podobnych 
raportów ze zdarzen dokladnie sprawdzonych i wiarygodnych. Opis przypadku: 
Czternascie miesiecy przed narodzinami slynnego zolnierza konfederacji, generala 
Roberta E. Lee, jego matka wpadla w stan przypominajacy smierc. Lekarze stwierdzili, iz 
jej serce przestalo bic, a cialo jest sztywne i zimne. Sadzac, ze pani Lee nie zyje, 
odprawiono ceremonie pogrzebowa, a cialo umieszczono w rodzinnym grobowcu. Na 
szczescie w owym czasie i w tamtych stronach zwlok nie balsamowano. Po tygodniu 
dozorca cmentarza wszedl do grobowca, by usunac zwiedniete wience. Stanal jak wryty, 
slyszac jeki dochodzace z trumny. Wewnatrz trumny ujrzal pania Lee znów w pelni 
swiadoma i zywa. Najwyrazniej musiala „powrócic” dopiero przed chwila, bo w 
przeciwnym wypadku udusilaby sie. Wkrótce odzyskala zdrowie i dala zycie swemu 
synowi, który pózniej mial byc tak slawny. Komentarz: W tym i w wielu podobnych 
przypadkach bylo oczywiste, ze w ciele ustala wszelka dzialalnosc ducha swiadomosci, a 
i czynnosci ducha podswiadomego takze zostaly zatrzymane. Chcac wytlumaczyc brak 
jakichkolwiek sladów rozkladu, zmuszeni jestesmy przyjac istnienie jakiejs slabej wiezi - 
byc moze za sprawa nitek ektoplazmy miedzy cialem a jego podswiadomoscia, która to 
wiez zostaje tylko czesciowo zerwana w podobnym do smierci stanie letargu. W zwiazku 
z wyzej opisanym przypadkiem dobrze jest wspomniec w tym miejscu o hinduskich 
jogach. Ci „swieci ludzie” poslugiwali sie pewna forma autosugestii, wprowadzajacej ich 
ciala w stan letargu. W tym stanie przypominajacym smierc swiadomosc odchodzi z 
cielesnej powloki na dlugi okres, a podswiadomosc zostaje uspiona. W opisanych tu 
sytuacjach mielismy do czynienia z pewnymi szczególami, które w dalszych 
rozwazaniach okaza sie niezwykle wazne. Natomiast dwa kolejne przypadki zawieraja 

background image

dane, które mnie samemu uzmyslowily w koncu ogromne znaczenie wszystkich 
zdobytych dotychczas informacji i pomogly zrozumiec najcudowniejsza z tajemnic 
tajemnice kahunów. Przypadek 11 Najbardziej niezwykla i najciekawsza ze 
wszystkich osobowosci
 Uwagi wstepne: Podczas mego pobytu w Honolulu mieszkal tam 
na stale jeden z pierwszych czlonków Towarzystwa Badan Parapsychicznych. Bral on 
udzial w moich badaniach naukowych. Doktor Leapsley byl swietnie wyksztalconym 
czlowiekiem, madrym i budzacym zaufanie. Czesto organizowal wyprawy z Honolulu w 
poszukiwaniu rozmaitych osobliwosci. Nieraz spotykal sie z grupa przyjaciól, by 
opowiedziec im o ostatnich odkryciach. Przytaczajac ów przypadek, korzystam z 
zapisków, które sporzadzilem na jednym z takich odczytów. Opis przypadku: Pan 
Leapsley, doktor filozofii i biolog, ceniony ekspert w sprawach rozdwojonej osobowosci, 
zostal kiedys wezwany w towarzystwie dwóch doktorów medycyny do zbadania 
pewnego przypadku, postawienia diagnozy i zastosowania odpowiedniej terapii. 
Chodzilo o pewna dwudziestoosmioletnia kobiete, córke znanego przedstawiciela firmy 
kalifornijskiej. Od chwili ukonczenia 4 lat u owej dziewczyny wystepowaly regularnie co 
4 lata zmiany osobowosci. Tylko dwie osobowosci zaangazowane byly w ten proces i 
obie podlegaly wzajemnej amnezji. Jedna nie wiedziala nic o drugiej. Wymiana 
osobowosci zawsze nastepowala podczas glebokiego snu. Osobowosc wtórna, kiedy 
pojawila sie po raz pierwszy, miala charakter „dziecka”. Uczyla sie bardzo szybko i 
wkrótce zrównala sie pod wzgledem intelektualnym z pierwotna osobowoscia naturalna. 
Przez dlugie lata kazda z dwóch osobowosci nadal rozwijala sie i ksztalcila w okresach, 
gdy byla dominujaca. Kazda z nich w niesamowitym tempie potrafila nauczyc sie tego 
wszystkiego, czego ta druga nauczyla sie wczesniej. Nigdy jednak zadna z nich nie 
wiedziala o doswiadczeniach swej poprzedniczki. Powracajac do ciala, zadna nie miala 
najmniejszego pojecia, co robila lub gdzie byla podczas swej nieobecnosci. Kazdy taki 
powrót byl niespodzianka i chwilowym oszolomieniem. Cialo bowiem bylo inaczej 
odziane i starsze o 4 lata. Osobowosc naturalna byla spokojna i rozmilowana w nauce. 
Bardzo lubila szyc i niesmialo siadywala w kaciku gdzies z dala od towarzystwa. Wtórna 
osobowosc to trzpiotka, agresywna i nigdy nie speszona. Inne byly ich gusta, inne 
rozrywki i inne formy odpoczynku. Jedna ze zmian nastapila pewnego popoludnia, w 
chwili gdy matka czytala swej dwunastoletniej córce ksiazke. Siedzialy w salonie. W 
ciele dziewczynki dominowala wówczas osobowosc naturalna, nazwijmy ja panna First 
(Pierwsza). Dziecko spokojne i zadowolone sluchalo glosu matki, kiedy nagle zasnelo. W 
chwile pózniej w psychice dziecka ocknela sie mala panna Second (Druga). Minely 4 
lata. Panna Second, teraz szesnastolatka, siedziala z matka w tym samym pokoju. Matka 
czytala inna ksiazke, tym razem nie na glos, gdyz panna Second nie dbala o ksiazki. 
Dziewczyna zasnela jak niegdys, w tym sarnym duzym fotelu, w którym siedziala przed 
czterema laty, a popoludnie bylo tak samo sloneczne i pogodne jak wówczas. Nagle 
dziewczyna otworzyla oczy i rozejrzala sie ze zdziwieniem - teraz znów panna First. 
„Dlaczego przestalas czytac, mamo?” - spytala. Nie zdawala sobie sprawy, ze minely 
cztery lata. Pomyslala po prostu, ze zasnela i ze czytanie sprzed czterech lat nagle ustalo. 
Kiedy opowiedziano jej, co sie zdarzylo, przypomniala sobie podobne okolicznosci i 
doznania ze swego zycia i zrozumiala, co jej sie przytrafilo. Zauwazyla równiez, ze jej 
cialo jest wieksze, a sukienka, która ma na sobie, jest zbyt jaskrawa jak na jej gust. Tak 
wiec co cztery lata dwie dziewczyny wymienialy sie miejscami w tym samym ciele. W 
wieku okolo 28 lat kazda dziewczyna miala na swym koncie 14 lat zycia. Przy kazdej 

background image

zmianie trzeba bylo robic porzadki w szafie, by jej zawartosc dopasowac do osobowosci, 
która opanowywala cialo. Natychmiast tez zmienialy sie rozrywki, zainteresowania, a 
takze dieta, zwyczaje i rozmaite zajecia. W koncu rodzice zdecydowali sie wezwac 
specjalistów, którzy znalezliby sposób na zmuszenie wtórnej osobowosci do opuszczenia 
na zawsze ciala dziewczyny na rzecz osobowosci naturalnej. Przy tym jednak rodzice 
zywili mieszane uczucia, bo w gruncie rzeczy pokochali obie osobowosci, tak jak gdyby 
w rzeczywistosci mieli dwie rózne córki. Lekarze wytlumaczyli wiec mlodej kobiecie, iz 
maja zamiar poddac ja hipnozie i beda próbowali albo wymieszac i polaczyc obie 
osobowosci w jedna, albo tez zmusic panne Second do calkowitego opuszczenia ciala i 
pozostawienia go dla dominujacej teraz panny First, która stale obawiala sie 
nadchodzacej pory na kolejna zmiane. Dziewczyna z ochota poddala sie zabiegom. Pod 
wplywem hipnozy stalo sie to, co zwykle. Kolejno pojawialy sie obie osobowosci i 
mozna bylo zadawac im pytania. Kazda z nich wykazywala sie znakomita pamiecia o 
swoich okresach przybywania w ciele. Kazda twierdzila, iz dokladnie wie o czynach 
drugiej - nie przez dzielenie z nia tych samych doswiadczen, lecz dzieki „czytaniu” 
zawartosci jej pamieci. Nie byly pewne, czy w okresach swego utajenia przebywaly w 
ciele, czy poza nim. Wykazywaly zwykly brak zdolnosci do logicznego rozumowania. 
Gdy podswiadomosc panny Second dowiedziala sie, ze musi odejsc i opuscic cialo, jej 
odpowiedzi staly sie wykretne i niepelne. Wydawalo sie, iz przyjela rozkaz, ale lekarze 
byli przekonani, ze nic z tego rozkazu nie wyniknie. Z tym przekonaniem podali jej wiec 
zwykla sugestie hipnotyczna, majaca na celu zmieszanie i polaczenie dwóch osobowosci. 
(Uwaga: Poniewaz tylko podswiadomosc mozna poddac sugestii, to polaczenie musi 
zachodzic miedzy dwiema istotami podswiadomymi. Taka mieszanina dalaby 
dominujacej swiadomej istocie podwójny zestaw wspomnien i w ten sposób powstalaby 
doskonale wymieszana para osobowosci, a nie jedna osobowosc. Nie jest jednak mozliwe 
- jezeli przyznamy slusznosc postulatom kahunów - by dwie swiadome istoty mogly 
zmieszac sie ze soba bez natychmiastowego uswiadomienia sobie wlasnego dualizmu). 
Po pierwszym seansie stwierdzono, ze nie doszlo do polaczenia obu osobowosci. 
Codziennie wiec poddawano dziewczyne nowym zabiegom. Zblizala sie pora kolejnej 
zamiany. Zywiono nadzieje, ze kiedy panna First uswiadomi sobie fakt, ze lekarze 
pragna, by pozostala w ciele i wymieszala swa swiadomosc i podswiadomosc z panna 
Second, cel bedzie osiagniety. Kiedy jednak przyszedl czas zamiany osobowosci, okazalo 
sie, ze panna First nie wymieszala sie z panna Second. Znowu wprowadzono dziewczyne 
w stan hipnozy. Nowo przybyla osobowosc poinformowano o przebiegu i celu zabiegu. 
Ponownie zadawano pytania obu osobowosciom. Panna First zapamietala wydane jej 
polecenie, by próbowala polaczyc sie z panna Second, ale powiedziala, iz wydaje sie jej 
to niemozliwe. Kiedy zapytano ja, gdzie sie znajduje, odrzekla tylko: „Tutaj”. Nastepnie 
usilowano za pomoca sugestii wypedzic panne Second z ciala. Wtedy zdarzylo sie cos 
wstrzasajacego. Cialo dziewczyny jakby zmartwialo. Nie mozna bylo uzyskac 
odpowiedzi od zadnej z podswiadomosci. Lekarze i rodzice byli wystraszeni. To oni 
przeciez pragneli pozbyc sie osobowosci, która wkradla sie podstepem i zaklócila 
normalny tryb zycia ich rodziny. Teraz wydawalo sie, iz w koncu ja wypedzili, ale cóz z 
tego, nie potrafili przywolac panny First. Chociaz w dalszym ciagu intensywnie 
stosowano sugestie, stala sie rzecz jeszcze bardziej niesamowita. Usta dziewczyny 
otworzyly sie i przemówila do obecnych calkiem nieznana osobowosc, a mówila tak 
madrze i stanowczo, iz wprawilo to wszystkich w zdumienie. Ta nowa osobowosc 

background image

mówila glosem tubalnym, w którym w sposób niewyrazny, aczkolwiek nie budzacy 
watpliwosci, wyczuwalo sie barwe meska. Byl to lagodny, lecz bardzo stanowczy glos 
jakiegos starszego mezczyzny. Grupa osób otaczajaca cialo dziewczyny sluchala ze 
zdumieniem i niedowierzaniem. Lekarze zorientowali sie niezwlocznie, ze slysza jeszcze 
jedna osobowosc, która zwracala sie do nich. Ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, iz ta 
osobowosc mysli zupelnie innymi kategoriami niz oni. Wydawalo sie, iz nie posluguje 
sie zwykla logika, ale logika najwyzszego stopnia. Wiedziala dokladnie, az do 
najdrobniejszych szczególów, co wydarzylo sie do owego dnia i co próbowano wlasnie 
osiagnac. Nie pytala o nic, lecz sama zaczela wyrazac opinie na temat dziewczyny, jej 
dotychczasowego stanu oraz zamiarów zebranych osób. Kazde jej twierdzenie 
precyzyjnie pokrywalo sie z faktami i opiniami lekarzy i rodziców. Z chwila gdy 
tajemnicza osobowosc ustalila juz i opisala stan faktyczny, zamilkla. Lekarze zapytali ja, 
kim jest. Zlozyla oswiadczenie, ze ma pod swa piecza i kontrola dwie dziewczyny i jedno 
cialo. Odpowiadajac na nastepne pytania, przytaczala kolejne fakty - nigdy nie uzywajac 
argumentacji (jaka zawsze posluguje sie swiadomosc) ani nie wyjasniajac zadnych 
powodów. Powiedziala tylko zebranym, ze dziewczyny korzystaly z jednego ciala, gdyz 
bylo im to potrzebne do zycia. Lekarze uzyli wtedy swych koronnych argumentów. 
Wyjasnili dokladnie, jak zmiana osobowosci rujnowala dziewczynie przyszlosc. Nie 
mogla przez to wyjsc za maz i prowadzic normalnego zycia. W odpowiedzi nowa 
osobowosc znów zaczela wyrzucac z siebie nastepne oswiadczenia, których logika 
pozbawiona byla jednak argumentów. Byly to jakby filozoficzne sentencje podajace 
recepte na zycie. Wobec takiego sposobu prowadzenia rozmowy lekarze pozostawali 
bezradni. Kazda sentencja byla bowiem tak gleboka i doskonale przemyslana, ze nie 
potrafili znalezc zadnych logicznych argumentów, by jej zaprzeczyc. Byli jak dzieci 
wobec madrosci starego, doswiadczonego czlowieka. Sposób myslenia, z którym sie 
zetkneli, byl im obcy, byl inny niz ludzki. Co wiecej, lekarze mogliby znalezc argumenty 
potwierdzajace owe odwieczne prawdy, a nie argumenty im przeczace. Wkrótce wiec 
zamilkli zupelnie. W pewnej chwili jeden z lekarzy krzyknal z desperacja, ze jesli panna 
First nie odzyska panowania nad cialem, beda bez konca utrzymywac dziewczyne w 
stanie hipnozy. Na to ze strony osobowosci pojawila sie nowa sentencja gloszaca, ze nikt 
nie uczynilby czegos, co moze zaszkodzic cialu, a nastepnie ostatnie zdanie konczace 
ostatecznie cala dyskusje: „Jesli bedziecie mieszac sie do moich spraw, zabiore obie 
dziewczyny, a wam zostawie cialo”. Nastapilo dlugie milczenie. Nikt z zebranych nie 
watpil ani przez chwile, ze madra, stara osobowosc spelnilaby swa grozbe. Wszyscy 
wierzyli w prawdziwosc i powage kazdego jej slowa. W koncu ktos zaryzykowal jeszcze 
jedno pytanie... odpowiedzi nie bylo. Minal jakis czas. Podano sugestie zdejmujaca 
hipnoze z pacjentki. Panna Second otworzyla oczy i usmiechnela sie. Lekarze i rodzice 
dali za wygrana. Mieli wrazenie, jakby przed chwila zetkneli sie twarza w twarz z samym 
Bogiem. Zdali sobie sprawe z bezskutecznosci swych wysilków. Komentarz: Osobowosc 
starego czlowieka ma cechy zupelnie inne niz swiadomosc czy podswiadomosc. Róznica 
polega glównie na tym, iz osobowosc ta przyjmuje na siebie obowiazki, które kahuni 
przypisywali duchowi nadswiadomosci, czyli „rodzicielskiemu”. Zdecydowana róznica 
wystepuje takze w ich sposobie myslenia. Nadswiadomosc posluguje sie, zgodnie z 
moimi wczesniejszymi wnioskami, forma myslenia stojaca na wyzszym poziomie 
abstrakcji niz pamiec i rozumowanie indukcyjne. aczkolwiek dysponuje oczywiscie i 
tymi dwiema umiejetnosciami. Jedynym slowem, które opisuje ów proces myslenia, jest 

background image

„uprzytamnianie sobie” - a wiec jest to proces dowiadywania sie pewnych rzeczy bez 
zadawania sobie trudu, by je zapamietac i zrozumiec za pomoca logiki. Jak pamietamy, 
duch nadswiadomosci uzywa najwyzszego napiecia sily zyciowej. W takim razie musi 
poslugiwac sie najwyzsza forma myslenia. Zgodnie z tym, czego nauczaja kahuni, taka 
forma umyslowosci pozwala mu widziec te odcinki przyszlosci, które sa juz 
skrystalizowane. Jesli szukamy niezbitych dowodów, iz sluszna jest teoria kahunów o 
trzech Ja i trzech odmiennych formach umyslowosci, musimy porównac przypadki 
zmiany osobowosci z mania przesladowcza i schizofrenia. W pierwszym przypadku 
pacjent pozostaje przy zdrowych zmyslach, gdyz jest przesladowany czy opanowany 
przez zwyklego ducha-intruza, który ma wlasna podswiadomosc i swiadomosc i który 
dzieki temu posiada pamiec i czyni uzytek z rozumu. W takich razach moze zmienic sie 
albo tylko osobowosc (swiadome Ja), albo tylko pamiec (podswiadome Ja), albo tez obie. 
W kazdej z tych sytuacji czlowiek jest zdrowy, poniewaz rozumne, swiadome Ja zawsze 
dba o cialo, bez wzgledu na zmiany. W przypadku schizofrenii zmiana osobowosci 
wywoluje obled. Swiadome Ja odchodzi, a nowa osobowosc, która zajmuje jego miejsce, 
nie przejmuje na siebie obowiazku troski o cialo. Wobec tego rzady nad cialem 
przechodza w gestie podswiadomosci, a ta, nierozumna, utrzymuje organizm przy zyciu, 
lecz w stanie „utraty rozumu” i „pomieszania zmyslów”. Moze byc tez i tak, ze jakas 
obca podswiadomosc przesladuje cialo i obejmuje nad nim panowanie po tym, jak dwie 
zamieszkujace je jaznie (swiadomosc i podswiadomosc) zostaja wyparte. W przypadkach 
obledu nieraz zdarza sie wlasnie tak, ze obca podswiadomosc zawladnie cialem. Mozemy 
stwierdzic, iz jest ona obca, gdyz przynosi ze soba nieznany zbiór wspomnien i 
przekonan, czesto nielogicznych. Wariatami tego rodzaju sa ci, którzy uwazaja siebie za 
Napoleonów. Najczesciej nie sa szkodliwi, nieraz zapamietuja z dnia na dzien niektóre 
wydarzenia czy informacje, nigdy jednak nie posluguja sie rozumowaniem 
charakterystycznym dla swiadomego Ja. Obsesjami zajmiemy sie pózniej, przy okazji 
omawiania metod leczniczych opartych na systemie Huny. W tej chwili rzecza 
najwazniejsza jest zrozumienie nauki kahunów o trzech odrebnych i niezaleznych 
duchach tworzacych wspólnie istote ludzka. Wiedziano, iz byly odrebne i niezalezne, bo 
mogly sie rozdzielic za sprawa wypadku albo wskutek czyjejs celowej interwencji. 
Rzecza równie wazna jest wiedziec, iz tylko podswiadomosc potrafi pamietac, a tylko 
swiadomosc ma rozum. Natomiast nadswiadomosc dysponuje jeszcze wyzsza forma 
umyslowosci, która daje jej pelna wiedze o tym, co bylo, co jest teraz i co bedzie w tej 
czesci przyszlosci, która zostala juz z góry okreslona. 

 

 
Rozdzial VI Znaczenie trzeciego czynnika 
w magii - niewidzialnej substancji, za 
której posrednictwem swiadomosc 
posluguje sie sila zyciowa  
 

background image

Jak juz nieraz wyjasnialem, teoria kahunów mówi o trzech czynnikach istotnych w magii: 
(1) swiadomosci kierujacej kazdym dzialaniem magicznym, (2) energii uzytej do tego 
celu oraz (3) niewidzialnej substancji, za pomoca której energia oddzialywuje na 
przedmiot, przy czym substancja ta przewodzi i uruchamia owa energie natury 
elektrycznej. Dowiedzielismy sie juz o istnieniu trzech duchów, dusz czy Ja, tworzacych 
ludzka istote. Kazdy z tych trzech elementów ma wlasne, swoiste mozliwosci 
intelektualne i posluguje sie swoim odrebnym napieciem sily zyciowej. Jesli do tego 
dodamy TRZY NIEWIDZIALNE, ASTRALNE, ETERYCZNE CIALA WIDMOWE, 
otrzymamy calkowicie kompletny obraz dotychczasowego stanu naszej wiedzy na temat 
magii. W teozofii zapozyczonej od wyznawców religii Indii widac uderzajace 
podobienstwo zawartych tam idei do teorii kahunów o trzech cialach, które utworzone sa 
z niewidzialnej materii i przypuszczalnie sluza trzem Ja czlowieka za ich ciala widmowe 
czy tez za ich nosicieli w okresie poprzedzajacym narodziny fizyczne czlowieka, a takze 
po jego smierci. Uzylem terminów „astralne” i „eteryczne”, zaczerpnietych z teozofii, z 
powodu braku innych odpowiednich slów. Hawajskie slowa to kino (cialo) i aka 
(widmowe). Kazda z naszych trzech dusz ma swoje cialo widmowe. To, które przynalezy 
duchowi swiadomosci, jest czystsze, bardziej rozrzedzone i lotne niz cialo 
podswiadomosci. Natomiast cialo widmowe nadswiadomosci jest czyste, subtelne i lotne 
w stopniu najwyzszym. Slowo aka ma takie inne znaczenia. Oznacza równiez swietliste 
promieniowanie poza cialem, aureole swiatla wokól ksiezyca lub slonca czy tez 
promienisty krag swiatla wokól wschodzacego nad horyzontem slonca lub ksiezyca. 
Widmowe ciala swiadomosci i podswiadomosci lacza sie z zyjacym cialem fizycznym 
(moga przychodzic i znów odplywac) i przenikaja je wewnetrznie. Cialo 
podswiadomosci przenika cale cialo fizyczne czlowieka i przybiera jego forme z 
dokladnoscia do najdrobniejszej komórki czy tkanki. Cialo widmowe ducha swiadomosci 
skupia sie wokól przodomózdza. Sredniowieczne obrazy przedstawiaja je w postaci 
aureoli nad glowami swietych. (Nie nalezy jednak wykluczac, iz przedstawiono w ten 
sposób widmowe cialo nadswiadomosci swietego czlowieka lub aniola). W pismach 
religijnych starozytnych Greków odnajdujemy slady dawnych wierzen, iz ksiezyc i 
slonce oprócz swych cial fizycznych maja tez ciala widmowe: ksiezycowe i sloneczne 
(zob. wstep do: James Morgan Pryse, Restored New Testament). Równiez w indyjskich 
Upaniszadach wystepuja oprócz cial fizycznych dwa niewidzialne ciala: „przyczynowe” 
(karana sharira) i „subtelne” (sukshma sharira). W kolejnych pracach odnajdujemy 
wnioski z badan i eksperymentów, których celem. bylo znalezienie naukowych podstaw 
rozmaitych wierzen religijnych i teorii psychologicznych. Autorzy owych prac ujmuja w 
slowa to, co Thorton Wilder nazwal „nader mglistymi napomknieniami natury religijnej”. 
W tych napomknieniach ktos, kto dobrze zna system kahunów, moze doszukac sie kilku 
chlodnych, lecz wielce istotnych stwierdzen. Pozwole sobie zacytowac typowy fragment 
z pracy Pryse'a: „Na pól ukryty wewnatrz tego pneumatycznego jaja (tzn. aureoli) 
drzemie Paraklet, swiatlo Logosu, które w momencie pobudzenia staje sie czyms, co 
moglibysmy opisac jako zywa, swiadome elektrycznosc o niewiarygodnie wysokim 
napieciu, elektrycznosc, której nie sposób porównac z zadna znana fizykom forma. (...) 
Cialo sloneczne 2wane tak ze wzgledu na to, iz jego widzialny obraz jest swiecacy, tak 
jak obraz slonca - ma zloty blask. Owo cialo jest utworzone z atomowej, niemolekularnej 
substancji. (...) Psyche, lub tez cialo ksiezycowe, dzieki któremu Nous (Rozum) dziala w 
swiecie materialnym, ma strukture molekularna, lecz zbudowane jest z substancji o wiele 

background image

delikatniejszej niz elementy tworzace mase cial fizycznych. Blisko zwiazane z ta 
substancja sa organizmy zywe posiadajace narzady wzroku, sluchu i wszystkie inne. Jego 
wyglad zewnetrzny przypomina srebrne lustro, pociagniete delikatnym fioletem. Wokól 
niego promieniuje bladoblekitna aura, delikatnie opalizujaca odblaskami wszystkich 
kolorów teczy”. Z historii berberyjskiej kahunki o legendarnym pobycie kahunów nad 
Nilem mozemy wywnioskowac, ze w Egipcie znajduje sie wiele wyraznych sladów 
oddzialywania systemu kahunów. W drugim tomie The Celestial Ship, w glosariuszu 
opisujacym wierzenia starozytnych Egipcjan, E.V. Straiton napisal: „Sadzono, iz 
czlowieka tworzy wiele istot, z których kazda pelni odrebna funkcje i po smierci nadal 
zyje wlasnym zyciem w grobowcu, w towarzystwie mumii. Czlowiek sklada sie wiec z 
Sahy, z Ka, z Ba, z Khoo, z Khaibit, z Sekhem i z Ren. O Ka mówiono, ze budzi sie do 
zycia w chwili, kiedy rodzi sie przynalezne mu cialo fizyczne czlowieka, i zyje w tym 
ciele az do jego smierci. Ka to eteryczna projekcja, boski obraz lub sobowtór Istoty 
Wiecznej, obraz Duchowego Ego, wyslawiane drugie Ja, przedstawione jako rodzaj 
wyzszego Ja smiertelnego, geniusz zrodzony do tego zycia wraz ze smiertelnym cialem. 
Jest doskonalym podobienstwem dziecka, mezczyzny lub kobiety. Ka oddziela sie od 
ciala i znów sie z nim jednoczy zgodnie ze swoja wola, za kazdym razem mówiac: .Ty 
pozwoliles mojej wiecznej duszy zobaczyc sie z mym cialem.. Dla Ka wydzielono 
osobne pomieszczenie w grobowcu egipskim. (...) Ba, czyli dusza serca, byla substancja 
najbardziej delikatna i lotna. Mogla swobodnie ulatywac do nieba. Mogla tez odwiedzac 
cialo w grobowcu i ozywic je. Wierzono, iz tak jak inne istoty ulega ona rozkladowi, jesli 
sie jej odpowiednio nie pielegnuje. Tak wiec ludzie badz tez bogowie zawsze dostarczali 
jej pozywienia. Ba potrafila zmieniac swa forme lub nature. (...) Khoo to Iskra z 
Boskiego Ognia, Swietlista Iskra mieszkajaca w niebie i w czlowieku. To 
pólprzezroczysty Duch Duszy wznoszacy sie ku niebiosom. (...) Istota Khaibit, czyli 
Cien, uwazana byla za czesc ludzkiego organizmu. Wiodla niezalezna egzystencje. 
Mogla dowolnie oddzielac sie od ciala i znów do niego powracac. Wierzono, ze zawsze 
znajduje sie blisko duszy lub wraz z nia. (...) Sekhem, czyli Sile Zyciowa, zawsze 
laczono z Khoo i Duchem Duszy. Ona równiez mieszkala w niebie. (...) Ren byla 
imieniem, nazwa. Miala swój odrebny byt w niebie. (...) Wszystkie te istoty byly 
nierozerwalnie ze soba zlaczone, chociaz pierwotne wierzenia oddzielaly je od siebie i 
czynily niezaleznymi czesciami smiertelnej natury ludzkiej. Ozyrys - to slowo oznaczalo 
zjednoczenie sie ze soba wszystkich duchowych elementów czlowieka. Owo 
zjednoczenie osiagalo blask duchowy po ceremoniach odprawianych za zmarlego. 
Polaczone ze soba duchowe elementy tworzyly razem obraz na podobienstwo boga 
Ozyrysa. (...)Zmarlego nazywano wiec Ozyrysem az do czasów opanowania Egiptu przez 
Rzymian”. W tych fragmentarycznych pozostalosciach starego systemu kahunów 
odnalezc mozna slady tradycji trzech ludzkich duchów, trzech rodzajów napiecia many, 
czyli sily zyciowej, i trzech aka - cial widmowych. Wszystkie relacje jasnowidzów i 
innych mediów wskazuja, iz nadswiadome Ja, w swym delikatnym, ulotnym ciele, z 
ladunkiem o niewiarygodnie wysokim napieciu sily zyciowej, pojawia sie w rzesistej 
iluminacji jako biale swiatlo. W teorii kahunów PRAWDZIWE SWIATLO stanowilo 
Tajemnice i istote ich psychologii, a szczególnie tej czesci, która dotyczyla 
nadswiadomosci nazywanej Swiatlem. Zwano ja tez Droga lub Sciezka. W nauce 
chrzescijanskiej istnieja liczne pozostalosci systemu Tajemnicy. Na przyklad obrzedy 
babtystów, takie jak chrzest woda, spowiedz, egzorcyzmy, rytualne przebaczenie 

background image

grzechów, maja swe pelniejsze i bardziej wyraziste odpowiedniki w magii kahunów. 
Calkiem to zreszta naturalne i oczywiste, o ile tradycja lokujaca kahunów na terenach 
Egiptu przed czasami Mojzesza jest stosunkowo sluszna. Chrzescijanstwo wyrasta z 
wczesniejszych religii powstalych w Egipcie lub jego okolicach. A poniewaz nie 
odnaleziono dotychczas zadnego innego zródla obrzedów Kosciola rzymskiego i jego 
greckiego odlamu (moze z wyjatkiem mszy), wielkie znaczenie ma odszukanie kahunów 
na dalekich Hawajach. Ludzie ci znali opowiesci biblijne Starego Testamentu, lecz nic 
nie wiedzieli o Nowym Testamencie. Mimo to w swych praktykach uzdrowicielskich 
stosowali na codzien rytualy i ceremonie wczesnego chrzescijanstwa. Wielce 
prawdopodobne, iz kahuni, wedrujac z Egiptu na Hawaje, przekazali kaplanom indyjskim 
niektóre ze swych podstawowych wierzen. W kazdym razie jest oczywiste, ze w Indiach 
juz wczesniej rozwinal sie równie starozytny kompleks doktryn. Przeszczepienie wierzen 
kahunów na grunt miejscowych obrzedów spowodowalo wypaczenie i znieksztalcenie 
podstawowych pojec nauki kahunów. Na przyklad pojecie SILY, które w doktrynie 
hindusów wystepuje pod okresleniem pranas, czyli energii prany. Podczas gdy kahuni 
znali nie wiecej niz trzy napiecia many (zauwazmy podobienstwo dwóch slów 
oznaczajacych sile: prana i mana), Hindusi dzielili prane w nieskonczonosc, przypisujac 
specjalny rodzaj sily czy energii prany kazdej znanej czynnosci umyslu i ciala. Ta 
tendencja do rozdrabniania wszystkiego na wiele czesci zaowocowala istnieniem 49 
rodzajów prany w niektórych systemach indyjskich. Podobnie podzielone byly wszystkie 
odmiany myslenia i odczuwania; obowiazywala zasada „siedem razy po siedem” 
czyniaca z dhatus i dharmas czesci schematu podzialu. Dowodem na to, iz budyn jest 
smaczny, jest jego zjedzenie. Mimo iz psychoreligijny system rozwiniety w Indiach byl 
wielce skomplikowany i rozbudowany, to jego zastosowanie praktyczne bylo daleko 
skromniejsze niz prostego systemu kahunów. Co wiecej, indyjskie teorie karmy i 
reinkarnacji, odniesione do czlowieka jako istoty utworzonej z jednego rodzaju ducha, 
uniemozliwialy stosowanie magii w praktykach uzdrowicielskich, tak jak uniemozliwialy 
wiele innych zwyklych czynnosci. Sprzyjaly natomiast uciskowi klas nizszych przez 
wyzsze klasy spoleczne w systemie kastowym. Nie chcemy tutaj spierac sie o niektóre 
stricto religijne elementy jakichkolwiek religii, lecz na wzór nowoczesnej psychologii 
(choc jest ona jeszcze w powijakach) musimy z koniecznosci zakwestionowac starsze 
systemy psychologiczne tam, gdzie nie zgadzaja sie z ostatnimi odkryciami. Kiedy po raz 
pierwszy zainteresowalem sie znaczeniem slowa „lepkosc” w zwiazku z rdzeniem pili w 
wyrazie unihipili (slowie kahunów oznaczajacym ducha podswiadomosci), nic jeszcze 
nie umialem powiedziec na ten temat. Lecz gdy polaczylem termin aka (cialo widmowe) 
z pojeciem ducha podswiadomosci i zestawilem ze soba kilka zródloslowów znaczenia a-
ka, odkrylem, iz przedmiotem czy bytem „lepkim” jest cialo widmowe. Dotyka ono 
bowiem i przykleja sie do wszystkiego, z czym sie kontaktujemy i co widzimy (nawet, 
prawdopodobnie, co slyszymy). To tak, jak gdyby dotykac palcem lepu na muchy. Kiedy 
obejmujemy palec, ciagnie sie za nim dluga, cieniutka nitka substancji klejacej. Na 
pierwszy rzut oka moze sie to wydac absurdem, lecz w taki wlasnie sposób kahuni 
pojmowali wlasciwosci ciala widmowego dzialajacej podswiadomosci. Pojecie aka, nitki 
lub sznureczka, jest blisko zwiazane z pojeciem strumienia many, czyli sily zyciowej. 
Rdzen ka oznacza sznurek, ale takze winorosl, której cieniutkie lodygi rozwidlaja sie na 
zewnatrz. Winorosl jest symbolem many, tak samo jak woda. W literaturze teozoficznej 
sznur astralny opisany jest jako linka z niewidzialnej materii, która cienka wiezia laczy 

background image

ducha z fizyczna powloka ciala, gdy po smierci czlowieka opuszcza on cialo, a takze 
podczas transów hipnotycznych. W nowoczesnej psychologii nie ma najmniejszych 
sladów informacji o czyms takim, jak cialo widmowe polaczone za pomoca tysiecy 
cieniutkich, niewidocznych niteczek z raz chociaz dotknietymi przedmiotami. Tu i 
ówdzie jednak w sprawozdaniach z badan parapsychicznych oraz w zapiskach mediów 
uczestniczacych w eksperymentach, mozna znalezc materialy dowodzace istnienia takich 
niteczek lub sznurków. Te niteczki mozna nawet zobaczyc i fizycznie odczuc. Kiedy zas 
sa bardzo silnie naladowane energia zyciowa, wówczas staja sie na tyle mocne, ze mozna 
je wrecz wyczuc palcami. Zanim przejde do omawiania roli, jaka owe niewidzialne nici 
pelnia w magii, wspomne jeszcze o wierzeniu kahunów, ze wszystkie rzeczy i 
stworzenia, czy beda to ludzie, zwierzeta, kwiaty, czy tez krzesla lub mysli, maja swe 
widmowe ciala, które istnieja nadal po ich smierci czy zniszczeniu ich materialnej formy. 
W tej teorii interesuje nas przede wszystkim jeden szczegól - wiara, ze równiez mysli 
maja swe ciala widmowe, byty substancjalne i trwale, chociaz niewidoczne i 
mikroskopijne, tak jak nici widmowe. Kiedy myslimy, wówczas, wedlug kahunów, 
nadajemy naszym myslom pewien ksztalt. Poniewaz wiekszosc mysli przychodzi sladem 
swych poprzedniczek lub tez w zwiazku z nimi, to ciala widmowe mysli, czyli „ksztalty 
myslowe” (opisane w teozofii) tworza grona, zlepki. Te grona porównywane sa w nauce 
Huny do kisci winogron. Jednym z najbardziej rozpowszechnionych zastosowan magii 
jest przesylanie wiadomosci droga telepatyczna. Bliscy przyjaciele, krewni, mezowie i 
zony czesto stwierdzaja, iz jedni od drugich otrzymuja telepatyczne wrazenia. Jak juz 
wczesniej wspomnialem, doktor Rhine z Duke University uzyskal wspaniale wyniki, 
pracujac nad zjawiskiem telepatii w warunkach laboratoryjnych. Zreszta tak czesto i 
dobitnie demonstrowano mozliwosci telepatii, ze malo kto im zaprzecza. W ostatnich 
latach jeden z badaczy arktycznych niemal codziennie wysylal wiadomosci droga 
telepatii, a notowal je jego przyjaciel zamieszkaly w Nowym Jorku. Informacje te 
docieraly z wielka dokladnoscia z odleglosci ponad polowe obwodu globu ziemskiego. 
Wiadomo, ze poglad o przekazywaniu wiadomosci myslowych z jednego umyslu do 
drugiego, na wzór transmisji radiowej, nie wytrzymuje krytyki. Taka transmisja bylaby 
uzalezniona od wyladowania elektrycznego, które mialoby przeniesc informacje. 
Poniewaz zas energia takiego wyladowania jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu 
odleglosci miedzy obiektami, to telepatyczna wiadomosc wysylana na odleglosc równa 
polowie obwodu globu ziemskiego, bylaby sila rzeczy o wiele slabiej slyszalna niz wiesc 
przekazana z jednej strony ulicy na druga. Badania eksperymentalne wykazaly jednak, ze 
w przypadku telepatii odleglosc nie ma specjalnego znaczenia, jesli chodzi o wyrazistosc 
i slyszalnosc przekazywanych informacji. Ta okolicznosc obala zatem wszystkie 
nowoczesne teorie usilujace wyjasnic mechanizm telepatii. Wobec tego w naszych 
dociekaniach musimy odwolac sie do wyjasnien kahunów. A sa to wyjasnienia nader 
proste i logiczne. Kahuni ucza bowiem, iz nici cial widmowych laczace przyjaciól, którzy 
tam i z powrotem przekazuja sobie telepatyczne wiesci, sa doskonalymi przewodnikami 
elektrycznej energii sily zyciowej. Fizycy nie znaja zadnych doskonalych przewodników 
elektrycznosci. Wszystkie metale wykazuja opór w przewodzeniu pradu, a im dalej prad 
plynie po drucie, tym staje sie slabszy. Im wyzsze jest napiecie pradu, tym mniejsza zdaje 
sie strata jego mocy. Dzieki ostatnim badaniom „fal ciala” i „fal mózgu” wiadomo, ze 
sila zyciowa jest elektryczna ze swej natury i przeplywa lub przemieszcza sie w 
nieskonczenie malych ladunkach elektrycznych wzdluz naszych nerwów i od jednej 

background image

komórki ciala do drugiej. Doktorzy Libet i Gerard z uniwersytetu w Chicago obliczyli, iz 
napiecie tych ladunków we wzajemnej ich wymianie pomiedzy komórkami mózgowymi 
wynosi jedna milionowa wolta lub jeszcze mniej, natomiast w wyniku skumulowania sie 
tych drobnych ladunków sila zyciowa moze dzialac z „potencjalem miliona woltów”. 
Kahuni wierzyli nie tylko w to, ze sila zyciowa przeplywa swobodnie po niciach aka
Wierzyli równiez, ze wraz ze strumieniem pradu moga byc przenoszone „ksztalty 
myslowe” zebrane w grona tworzace zestawy wiadomosci lub wrazen. Poniewaz duch 
podswiadomosci ma pod swoja kontrola wszystkie nici utworzone z materii widmowej, 
wszystkie ksztalty myslowe powstale w procesie „myslenia” oraz wszystkie strumienie 
many o niskim napieciu, czyli „elektrycznosc ciala”, czlowiek nie moze dowolnie 
wysylac i otrzymywac wiadomosci telepatycznych. Musimy najpierw oddzialac na nasza 
podswiadomosc, to znaczy wydac jej polecenie, by przeslala lub otrzymala dla nas jakas 
wiadomosc. Nastepnie mamy odpoczywac i czekac, az wezmie sie ona do pracy. 
Mozemy jej powiedziec, jaka wiadomosc ma przeslac, ale na otrzymanie wiesci musimy 
tylko cierpliwie czekac. Wyczekiwac, az podswiadomosc odbierze informacje i przekaze 
je do osrodka naszej uwagi, a wiec do swiadomosci: Jesli chodzi o wrazenie, jakiego 
doswiadczamy przy otrzymywaniu informacji, proces ten podobny jest do 
przywolywania wspomnien. I tak pomalu, krok po kroku, dzieki odkrywaniu wiedzy 
kahunów mozemy zrozumiec, na czym polega zjawisko telepatii. Jednakze wyjasnienia te 
bylyby dla nas tylko pustymi slowami bez znaczenia, gdyby wspólczesne nauki nie 
przygotowaly nam gruntu do pojmowania wiedzy starozytnej i mechanizmów przez nia 
opisywanych. 

 

 
Rozdzial VII Psychometria, patrzenie w 
kule, wizje przeszlosci i przyszlosci w 
swietle starozytnej wiedzy kahunów  
 

Telepatia jest przesylaniem wiadomosci (i ksztaltów myslowych) po niciach 
utworzonych z substancji niewidzialnego ciala widmowego, które lacza ze soba dwie 
osoby. Wiesci te przesyla i odbiera podswiadome Ja, by we wlasciwym czasie przekazac 
je swiadomosci. Psychemetria i zwiazane z nia zjawisko opieraja sie na podobnym 
mechanizmie, lecz nie wystepuje tam polaczenie dwóch osób nicia widmowa. 
Psychometra zazwyczaj siedzi sobie spokojnie i dotyka listu, pierscionka czy jakiegos 
innego obiektu, o którym chce uzyskac parapsychiczna informacje, jak na przyklad o 
przeszlosci i pochodzeniu trzymanego przedmiotu, o tresci listu, charakterze i otoczeniu 
jego autora. Chcialbym tutaj podkreslic pewien wazny szczegól. Otóz osoba praktykujaca 
taka forme magii wychodzi jakby z siebie i podaza wzdluz widmowych nici zwiazanych 
z obiektem swego dzialania. Siega do ich konców i znajduje tam rzeczy lub ludzi, którzy 
dawniej mieli cos wspólnego z badanym obiektem. Lub tez, jesli obiekt jest, powiedzmy, 
kamieniem czy odlamkiem meteorytu, nic prowadzi psychometre tylko do zródla tego 
odlamka, to znaczy do calego meteorytu. Dalej juz nie siega. Przypadek 12 

background image

Psychometria, patrzenie w krysztalowa kule i podobne zjawiska Uwagi wstepne: Nie 
ma zadnych. Opis przypadków: (A) Pani Cridge poddala kawalek lawy badaniu 
psychometrycznemu. Otrzymany przez nia obraz wulkanu byl tak zywy i przerazajacy, iz 
ponad godzine przepelnialo ja uczucie trwogi. (B) Pani Denton badala psychometrycznie 
fragment zeba mastodonta i tak opisala swoje wrazenia: „Czuje sie jak jakis straszny 
potwór, z ciezkimi nogami, wielka glowa i ogromnym cielskiem. Schodze do plytkiego 
potoku, by napic sie wody. Nie moge wydobyc z siebie glosu, tak ciezkie sa moje 
szczeki. Czuje, ze stoje na czterech lapach. Och! jaki halas slychac z lasu. Czuje odruch, 
by nan odpowiedziec. Moje uszy sa bardzo duze i jakby skórzane. Gdy poruszam glowa, 
mam wrazenie, ze uderzaja mnie po twarzy. Sa tutaj jeszcze starsze ode mnie osobniki. 
(...) Sa brunatne, jak gdyby mialy garbowana skóre. Wsród nich jest stary samiec z 
ogromnymi klami. Wyglada na bardzo silnego. Widze tez kilka mlodszych sztuk. 
Wlasciwie jest tu cale stado”. Uwaga: Ossowiecki, jeden z najslynniejszych 
psychometrów naszych czasów, daje nam dokladny opis swoich wrazen odbieranych 
podczas eksperymentów opartych na tej formie magii: „Zaczynam od tego, iz 
powstrzymuje w sobie wszystkie mysli i cala swoja sile wewnetrzna kieruje na 
postrzeganie wrazen duchowych. Stwierdzam, iz do tego stanu dochodze dzieki mej 
niewzruszonej wierze w zjednoczenie duchowe calej ludzkosci. Znajduje sie zatem w 
tym nowym i specyficznym stanie, kiedy to potrafie widziec i slyszec poza czasem i 
przestrzenia. (...) I obojetnie, czy odczytuje wówczas jakis zapieczetowany list, czy 
szukam zgubionego przedmiotu, czy tez nawiazuje inny kontakt psychometryczny, moje 
wrazenia sa prawie takie same. Wydaje mi sie, iz trace jakas energie, dostaje goraczki, 
serce bije mi nierównym rytmem. Utwierdzilem sie w tym przypuszczeniu, poniewaz gdy 
tylko powstrzymuje sie od myslenia, czuje jak gdyby jakis prad elektryczny przeplywal 
we mnie przez kilka sekund. Trwa to tylko moment, po czym ogarnia mnie przejrzysta 
jasnosc, powstaja obrazy, przewaznie z przeszlosci. Widze czlowieka piszacego list i 
wiem, co on pisze. Widze przedmiot w chwili, gdy zostaje zgubiony, i wszystkie 
szczególy towarzyszace temu wydarzeniu; albo tez postrzegam czy odczuwam dzieje 
przedmiotu, który wlasnie trzymam w reku. Wizja jest mglista i wymaga duzego 
skupienia. Taki sam wysilek potrzebny jest do postrzegania niektórych szczególów i 
okolicznosci z wydarzen terazniejszych. Ów stan jasnosci czasami pojawia sie po kilku 
minutach, ale nieraz trzeba nan czekac nawet kilka godzin. W duzym stopniu zalezy to od 
otoczenia i nastroju; sceptycyzm, niewiara lub chocby zbytnio skoncentrowana na mojej 
osobie uwaga, paralizuja moje dzialanie i opózniaja sukces”. Psychometrzy moga dzialac 
na rózne sposoby. Niektórzy najlepsze rezultaty osiagaja wówczas, gdy w transie 
hipnotycznym biora przedmioty do reki, by poddac je psychometrii. Inni patrza w odlegla 
przeszlosc, czuja i postrzegaja warunki i srodowisko, w jakim przedmiot przebywal. Sa 
tacy, którzy droga parapsychiczna podazaja wraz ze zmarlymi w „zaswiaty”, widza, jak 
oni obecnie zyja i co robia jako bezcielesne duchy. Inni, ale to zdarza sie bardzo rzadko, 
potrafia widziec nawet przyszle wydarzenia, które kiedys zwiazane beda z przedmiotem 
trzymanym w rekach. Po przeszlo stu latach prowadzenia badan parapsychicznych i po 
wielu staraniach, by wyjasnic, na czym polega psychometria, narodzilo sie kilka teorii. 
Oto niektóre z nich. Doktor Pagenstecher twierdzi, co nastepuje: „Przedmiot, z którym 
sie obcuje i który w przeszlosci byl, scisle mówiac, swiadkiem pewnych wydarzen, 
zachowuje sie jak widelkowy kamerton; w naszym mózgu powstaje wówczas 
specyficzny rodzaj wibracji odpowiadajacych owym wydarzeniom. Wibracje mózgu raz 

background image

dostrojone do pewnych czesci Mózgu Kosmicznego zostaly juz kiedys poruszone (tak jak 
struny gitary) podobnymi wydarzaniami. Teraz znów dostrajaja ludzki mózg do Mózgu 
Kosmicznego, rodzac obrazy myslowe odtwarzajace wydarzenia, o których mowa”. Sir 
Arthur Conan Doyle twierdzi, iz wszystkie wydarzenia i ich okolicznosci odciskaja sie na 
pewnego rodzaju niewidzialnej, trwalej i nie podlegajacej zmianom substancji eterycznej. 
Przypuszczal, iz ten niejako zadrukowany wydarzeniami eter odczytywany jest przez 
psychometrów podczas ich wizji parapsychicznych, kiedy to cala swoja uwage 
koncentruja oni na czesci eteru zwiazanej z trzymanym w rekach przedmiotem. 
Teozofowie, budujac swe poglady na wierzeniach odkrytych w Indiach, proponuja teorie 
(zob. prace pani Blavatsky) o istnieniu Duszy Swiata, czyli Akasa, na której pamieci 
odciskaja sie wszystkie zdarzenia. Wedlug tej teorii psychometria staje sie zupelnie 
mechaniczna zdolnoscia. Psychometra uzywa trzymanego w rekach przedmiotu, by 
nawiazac lacznosc psychiczna z Dusza Swiata, która ma stycznosc z przeszloscia owego 
przedmiotu. Dzieki pewnej formie psychicznej telepatii lub - jeszcze scislej - dzieki 
umiejetnosci czytania mysli psychometra „odczytuje zapiski na Akasa”. Kolejnym 
zagadnieniem dotyczacym psychometrii sa wizje natury psychometrycznej wystepujace 
na terenach dawnych walk lub innych, mniej ekscytujacych wydarzen. Owe wizje 
pojawiaja sie jednoczesnie wielu ludziom zamieszkujacym obszary dzialan bitewnych i 
wszystkie te osoby zgadzaja sie co do widzianych szczególów - jakkolwiek sa tez i tacy, 
którzy nie widza niczego. Doktor Nandor Fodor podaje kilka takich przypadków. 
Szczególy wizji zostaly zanotowane i powszechnie uznane za prawdziwe. Oto jedno z 
takich wydarzen: (C) „Bitwa pod Edge Hill (...) zostala stoczona 22 pazdziernika 1624 
roku. Dwa miesiace pózniej kilku pastuchów i okolicznych wiesniaków ujrzalo powtórna 
bitwe rozgrywajaca sie w powietrzu. Slychac bylo liczne odglosy strzalów i wybuchy 
pocisków, rzenie koni i jeki rannych. Wizja trwala godzinami, przez kilka dni z rzedu. Jej 
swiadkowie byli ludzmi powaznymi i godnymi zaufania. Kiedy halas bitewny dotarl do 
uszu Karola I, wyslal on komisje do zbadania tej sprawy. Wyslancy nie tylko zlozyli 
sprawozdanie z tego, co widzieli, ale posród walczacych rozpoznali niektórych ze swoich 
przyjaciól i znajomych, miedzy innymi sir Edmunda Varneya”. Doktor Fodor z duza 
uwaga odnosi sie do przypadku przeczucia psychometrycznego, jaki w ostatnich czasach 
przytrafil sie hrabiemu Buergerowi Moernerowi. Przypadek ten zostal poparty 
dowodami, sprawdzony i opisany w niemieckim periodyku psychologicznym z 1931 
roku: (D) „Przechodzac przez nieduzy ogród, hrabia zajrzal przez okno do wnetrza 
mijanego domu (...) i przerazil sie, widzac cialo starszej kobiety zwisajace z belki pod 
sufitem (...), lecz kiedy przekroczyl próg, stanal zdumiony. Zobaczyl bowiem, jak kobieta 
podnosi sie z fotela i zada, by wyjasnil powód swego nieoczekiwanego nadejscia. (...) 
Kilka dni pózniej (...) postanowil jeszcze raz odwiedzic ów dom, aby sprawdzic, czy 
moze jakas specyficzna wlasciwosc szyby okiennej wywolala u niego optyczne 
zludzenie. Kiedy zblizyl sie do domu (...) ten sam przerazajacy widok ukazal sie jego 
oczom. Tym razem jednak (...), gdy wszedl do srodka, to, co zobaczyl, nie bylo zadna 
wizja. Cialo staruszki rzeczywiscie wisialo u belki. Popelnila samobójstwo”. 
Wpatrywanie sie w krysztalowa kule jest takze pewnego rodzaju psychometria, z ta tylko 
róznica, iz zamiast trzymac przedmiot w reku, skupia sie uwage na krysztale, by 
wewnatrz niego ujrzec oczekiwana wizje. Tego rodzaju psychometrii nie mozna pominac 
przy studiowaniu zagadnien magii, chociaz wiedza na ten temat jest jeszcze dosc 
skromna i zazwyczaj nie zalicza sie takiej umiejetnosci do kategorii zjawisk 

background image

psychometrycznych. Komentarz: Aby w pelni ogarnac zagadnienia zwiazane z ta 
szczególna praktyka magiczna, nie wolno tutaj pominac zjawiska proroczych snów. W 
takich snach nie mamy nawet do czynienia z mysla, na której koncentruje sie uwage (jak 
w przypadku patrzenia w krysztal) i która ma byc zarodkiem dzialania 
psychometrycznego. W snach proroczych wystepuja te same elementy co w innych 
omawianych tutaj zjawiskach. 1. Odciskanie sie wydarzen na jakims nieuchwytnym 
medium, zdolnym do zapisywania wrazen. 2. Udzial pewnej formy swiadomosci lub 
inteligencji w kierowaniu owym procesem zapisu. 2A. Inteligencja ta dysponuje 
umyslowoscia tak dalece przewyzszajaca umysl ludzki, iz moze ona odczytywac 
przyszlosc, nie mówiac juz o przeszlosci czy tez wydarzeniach dziejacych sie obecnie, 
ale w odleglych miejscach. (Element ten wystepuje w przypadkach zdarzen zapisanych w 
umysle medium, zanim sie jeszcze wydarzyly). 3. Istnienie pewnego mechanizmu, dzieki 
któremu psychometra, wizjoner czy tez czlowiek sniacy sny ostrzegawcze wchodzi w 
kontakt z domniemana substancja zapisujaca wydarzenia lub tez odczytuj e w umysle 
wyzszej Inteligencji zapis pamieciowy badz tez jej przed-pamiec. 4. Owa lacznosc jest 
natury telepatycznej lub tez ma cos wspólnego z jasnowidzeniem czy tez umiejetnoscia 
czytania cudzych mysli. 5. Poniewaz psychometra nie moze sam wywolac wizji, lecz 
musi czekac, az powstana one w jego swiadomosci, oczywiste jest, iz to podswiadomosc, 
a nie swiadomosc, wykonuje te tajemnicza czynnosc nawiazywania kontaktu 
telepatycznego. Aby pozbierac rozproszone informacje i zestawic razem, zdawac by sie 
moglo, nie zwiazane ze soba zjawiska psychometrii, omówilem szereg zagadnien i 
przedstawilem kilka róznych punktów widzenia, tak krótko i pobieznie, ze byc moze ktos 
pogubil sie w calym moim wywodzie. Teraz wiec dla wiekszej jasnosci obrazu 
przedstawie ogólny schemat starozytnej magii kahunów. Najwazniejsza rzecza jest 
zapamietanie, iz wedlug Huny istnieja trzy zestawy czynników uczestniczacych w magii, 
a takze fizyczne cialo czlowieka. Kazdy zespól czynników sklada sie z kolei z trzech 
elementów. Dzieki takiemu podzialowi bedziemy mogli uporzadkowac zjawiska 
psychometrii wedlug przypadków i szczególowo je zbadac. Dziesiec czynników w magii 

i psychologii kahunów: I. Trzy dusze tworzace istote ludzka (zywa lub zmarla) 

A. 

Podswiadomosc. Umie zapamietywac, lecz ma kiepska 
zdolnosc rozumowania. Brak jej logiki. Jej dzialanie 
oparte jest na wszelkiego rodzaju emocjach - im 
podlega i je wywoluje. B. Swiadomosc. Nie ma pamieci. 
Dysponuje pelna zdolnoscia rozumowania logicznego. 
C. Nadswiadomosc. Ma rodzaj umyslowosci, dzieki 
której ogarnia pelnie wiedzy w procesie „realizacji”. 
Zna przeszlosc, terazniejszosc oraz te czesc przyszlosci, 
która juz sie wykrystalizowala i jest ostatecznie 
zaplanowana, stworzona i przygotowana do projekcji. 

II. 

Trzy napiecia sily zyciowej many uzywane przez trzy duchy czlowieka. 

A. Fale 

background image

ciala, czyli elektryczna sila zyciowa o niskim napieciu. 
Korzysta z niej podswiadomosc. Sila ta moze plynac 
strumieniem po niciach widmowych (aka
). Nici podobne 
sa do „sznurów astralnych”. Moze tez przenosic ze soba 
substancje, gdy przeplywa od jednej osoby do drugiej. 
Przybiera forme magnetyzmu zwierzecego i moze byc 
magazynowana w drewnie i innych porowatych 
materialach. Silne wyladowanie owej energii o niskim 
napieciu, kierowane wola, moze wywolac efekt paralizu 
lub tez efekt mesmeryczny, czyli utrate przytomnosci, 
sen lub stan katalepsji (zesztywnienia). B. Fale 
mózgowe, czyli sila zyciowa o wyzszym stopniu 
napiecia. Uzywana przez ludzkiego ducha swiadomosci 
we wszystkich jego czynnosciach myslenia i woli. 
Stosowana w sensie woli jest sila mesmeryczna, czyli 
hipnotyczna - wówczas ksztalt myslowy operatora 
wprowadzany zostaje do umyslu pacjenta. Nie 
przemieszcza sie po niciach widmowych, tak jak nizsze 
napiecie. (Lub tak przynajmniej sie sadzi). C. Wysokie 
napiecie sily zyciowej (dotychczas nie zbadane przez 
nauke). Kahuni twierdza, ze' jest ono stosowane przez 
nadswiadomosc do jej rozmaitych celów. 
Najprawdopodobniej jest to energia elektryczna o 
napieciu powstalym z rozbicia atomów. 

III. Ciala z niewidocznej 

substancji (eterycznej lub astralnej), w których przebywaja trzy duchy tworzace 
czlowieka. Dwa nizsze ich rodzaje zazwyczaj lacza sie ze soba i z cialem w okresie zycia 
fizycznego czlowieka. Po jego smierci pozostaja zlaczone, chyba ze rozdzieli je jakis 

nieszczesliwy wypadek. 

A. Cialo widmowe podswiadomosci. 

Najbardziej geste ze wszystkich trzech. Ma specyficzna 
wlasciwosc przyklejania sie do wszystkiego, czego 
czlowiek dotknie (zobaczy lub uslyszy). Kiedy 
bezposredni kontakt zostaje przerwany, pozostawia za 

background image

soba dluga niewidoczna nitke, laczaca go z 
przedmiotem, tak ze jest z nim jakby nadal zespolony. 
(Nie wiadomo, jak trwala jest ta nic, czyli ta 
niewidzialna substancja, lecz zdaje sie, iz jest duzo 
mocniejsza niz stale substancje fizyczne). Wedlug 
kahunów podobno wszystko ma swe widmowe ciala, czy 
sa to krysztaly, rosliny, zwierzeta, tworzywa i 
przedmioty, czy tez ludzie lub bogowie - a nawet 
poszczególne mysli, co dla wyznawców Huny mialo 
istotne znaczenie w ich teorii magii i magicznych 
praktykach. Taka widmowa materia jest doskonalym 
przewodnikiem zyciowej energii elektrycznej i jej 
pradów. Jest miejscem, gdzie mozna te energie 
magazynowac. Kiedy jest silnie naladowana niskim 
napieciem, staje sie sztywna i na tyle mocna, by sluzyc 
za „reke” lub narzedzie do poruszania badz innego 
oddzialywania na przedmioty fizyczne - na przyklad 
porusza stolikiem na seansach spirytystycznych. B. 
Cialo widmowe ducha swiadomosci. Mniej geste niz 
cialo podswiadomosci. Zdaje sie, iz nie jest lepkie i nie 
wyciaga sie w nitki. Moze przewodzic energie zyciowa o 
niskim napieciu, ale nie musi. Natomiast bez watpienia 
przenosi srednie napiecie a wiec swoje napiecie, którym 
ta wlasnie forma umyslowosci i woli sie posluguje. 
Tworzy duchowe cialo, w którym funkcjonuje po 
smierci czlowieka jako zjawa. C. Widmowe cialo 
nadswiadomosci ludzkiej. Nadswiadomosc mieszka 
przypuszczalnie w owym niewidocznym i bardzo 
subtelnym ciele przez caly czas. Rzadko wchodzi w 
bezposredni kontakt ze swym cialem fizycznym, 
wnikajac do jego wnetrza. Prawdopodobnie ma 

background image

wlasciwosci charakterystyczne dla cial widmowych 
nizszego rzedu. 

Uzywanie terminów znanych nam z nowoczesnej psychologii 

utrudnialoby sprawe. Wygodniej wiec bedzie poslugiwac sie nazwami wzorowanymi na 
terminologii kahunów. Podaje wiec proste okreslenia dziesieciu elementów magii, 
wystepujace w sformulowanej wyzej liscie, by czytelnik latwiej mógl je sobie przyswoic. 
Uproszczone nazwy dziesieciu czynników wystepujacych w dawnym systemie 
psychologicznym
 I. Duch nizszy, czyli nizsze Ja - podswiadomosc. Jest to duch odrebny. 
II. Nizsza mana, czyli niskie napiecie sily zyciowej uzywane przez ducha nizszego. III. 
Nizsze aka, czyli nizsze cialo widmowe nizszego Ja. (Sobowtór ciala astralnego lub 
eterycznego). IV. Sredni duch, czyli srednie Ja - swiadomy umysl, duch, istota. Jest 
bytem odrebnym i nie stanowi trwalej czesci nizszego Ja. V. Srednia mana, czyli srednie 
napiecie sily zyciowej uzywane tylko przez ducha sredniego. VI. Srednie Aka, czyli 
srednie cialo widmowe zamieszkane przez ducha sredniego. VII. Wyzsze Ja lub Wyzszy 
Duch - nadswiadomosc. Odrebny duch polaczony luzno z nizszym i srednim Ja. Pelni 
funkcje nad - Ja lub opiekunczego ducha rodzicielskiego. VIII. Wyzsze Aka, czyli cialo 
widmowe Wyzszego Ja, miejsce jego przebywania. IX. Wyzsza Mana, czyli sila zyciowa 
wysokiego napiecia uzywana przez Wyzsze Ja. X. Cialo czlowieka - fizyczne cialo, do 
którego wstepuja nizsze i srednie Ja w postaci swych cial aka i które jest przez owe Ja 
uzywane w okresie zycia fizycznego. Wyzsze Ja jest z nim luzno zwiazane, 
prawdopodobnie za pomoca nici aka wysnutych przez nizsze Ja z widmowego ciala. A 
oto terminy hawajskie odpowiadajace powyzszym okresleniom: I. Nizsze Ja: unihipili. II. 
Nizsza sila zyciowa: mane. III. Nizsze cialo widmowe: kino aka. IV. Srednie Ja lub duch: 
uhane. V. Srednie napiecie sily zyciowej: mana-mana (symbol „rozwidlania sie jak 
winorosl”). (Podwojenie rdzenia czesto wskazuje na silniejsze znaczenie wyrazu). VI. 
Srednie cialo widmowe: kino aka. (Nie ma róznicy w nazwie miedzy tym a nizszym 
cialem widmowym). VII. Wyzsze Ja lub Duch: Aumakua (w dawniejszym znaczeniu: 
„duch rodzicielski i absolutnie godny zaufania”). Istnieje jeszcze wiele innych nazw 
okreslajacych Wyzsze Ja w jego poszczególnych czynnosciach i jest oczywiste, ze kahuni 
poswiecali mu wiele uwagi. VIII. Wysokie napiecie sily zyciowej: mana-loa (oznacza 
sile najwyzszego stopnia, najpotezniejsza). Symbolem Wyzszego Ja jest slonce, a jego 
moc symbolizuje swiatlo. IX. Wyzsze cialo widmowe: kino aka. Ten sam termin, co dla 
dwóch nizszych cial, chociaz takze symboli dla jego okreslenia. Kahuni berberyjscy 
uznawali, iz jego symbolem jest ksiezyc. X. Cialo fizyczne: kino. 

 

 
Rozdzial VIII Czytanie w myslach, 
jasnowidztwo, wizje, przewidywanie 
przyszlosci, patrzenie w kule i wszystkie 
zwiazane z psychometria zjawiska, ujete 
w terminologii dziesieciu czynników 

background image

systemu Huny  
 

Przypadek 13 Czytanie w myslach Uwagi wstepne: Jesli ktos siedzi w jakims cichym 
miejscu w towarzystwie innych osób, na przyklad w sali wykladowej, i próbuje odczytac 
ich mysli, musi, po pierwsze, znac jakis sposób, by nawiazac z dana osoba kontakt, choc 
siedzi ona w odleglosci kilku metrów. Po drugie, jezeli kontakt zostal nawiazany, musi 
posiasc umiejetnosc odczuwania lub widzenia mysli w cudzym umysle i przenoszenia ich 
odbic do siebie. Nowoczesna psychologia i parapsychologia nie wyjasniaja istoty tych 
dwóch mechanizmów. Koncepcja transmisji myslowej na wzór fal radiowych upada ze 
wzgledu na okolicznosc, ze o ile odleglosc odgrywa jakas role w nadawaniu transmisji, o 
tyle w lacznosci telepatycznej nie ma ona wiekszego znaczenia. Teoria „wibracji”, 
zaczerpnieta z teorii o drganiach fal dzwiekowych w powietrzu, nie ma najmniejszego 
zastosowania w praktyce. Poglad, iz bezcielesne duchy moga zabierac mysli innym i 
przynosic je nam, równiez nie daje praktycznego wyjasnienia. W takim razie pozostaje 
jedyne wytlumaczenie spelniajace warunek praktycznosci - daje je nauka Huny. Opis 
przypadku:
 Kiedys postanowilem sprawdzic swoja mozliwosc odczytywania cudzych 
mysli. Na miejsce eksperymentu wybralem sale wykladowa. Moja metoda polegala na 
tym, ze koncentrowalem wzrok na tyle glowy studenta, uciszalem wlasne mysli i 
czekalem na wrazenia. Powtarzalem to w dziesieciominutowych odcinkach czasu przez 
kilka dni z rzedu, zanim zaczalem otrzymywac wyniki. Byly chwile, kiedy jakas mysl lub 
wrazenie przyplywaly do mnie zupelnie tak, jakbym cos sobie przypomnial. Zdajac sobie 
sprawe, ze te wspomnienia nie maja nic wspólnego z moja wlasna przeszloscia, 
przyjmowalem je jako przychodzace do mnie z umyslu, który usilowalem odczytywac. 
Kilku moim bliskim przyjaciolom osmielilem sie przyznac do tego, co robie, by znalezc 
u nich potwierdzenie, czy odczytalem ich mysli poprawnie. Przewaznie przejmowalem 
od nich mysli o rzeczach blahych, o sprawach przychodzacych im do glowy bez powodu, 
kiedy to swiadomosc nie byla zaangazowana w myslenie. Otrzymywalem pamieciowe 
wrazenia zwiazane z planowanym zakupem nowej sukienki, z pragnieniem pójscia na 
slizgawke, z beznadziejna miloscia mlodzienca do jakiejs dziewczyny. Niebawem 
wyczerpalem moich przyjaciól lub raczej doprowadzilem do tego, ze wystrzegali sie 
mojego spojrzenia i w ten sposób stali sie bezuzyteczni dla moich eksperymentów. 
Skoncentrowalem wiec uwage na obcym, mlodym czlowieku, który zdawal sie 
pograzony w rozmyslaniach. Poczatkowo odczytalem w jego myslach obraz jakiegos 
dziwnego pokoju, malego, skapo oswietlonego i zamknietego - ale przytulnego, pomimo 
surowych mebli i prostych lózek. Pózniej zobaczylem niskiego starego Chinczyka, z 
wystajacymi zebami i cofnietym podbródkiem. Zdawalo mi sie, ze rozmawia o czyms z 
moim obiektem, ale nie slyszalem . wyraznie. Podsluchalem natomiast przydomek 
Chinczyka, który brzmial jakby „Wiewiórka”. Bardzo mnie to rozsmieszylo, ale 
doszedlem do wniosku, ze to ja sam go tak nazwalem ze wzgledu na jego zeby i cofnieta 
szczeke. Na koniec odczytalem w myslach studenta jego nieustajaca tesknote za tym 
pokojem i za Chinczykiem - tesknil za czyms, co mial lub czego skosztowal w zwiazku z 
tym pokojem i z czlowiekiem „Wiewiórka”. Zgromadziwszy wystarczajaca ilosc danych 
i majac dosc pelny obraz tego, co zajmowalo mysli studenta, pewnego dnia poprosilem 
go na strone, przedstawilem sie i zaczalem zadawac mu pytania. Nie uzyskalem od niego 

background image

nic poza stanowcza i wielce gniewna odprawa. Okazalo sie pózniej, ze nastepny mój krok 
w tym przydlugim nieco eksperymencie takze byl zwiazany z obrazem pokoju i 
Chinczyka. Ale kiedy przystepowalem do kolejnego etapu eksperymentu, nie wiedzialem 
jeszcze ó tym powiazaniu. ' Usilowalem zatem odczytac mysli innego mlodzienca i 
pewnego dnia zdziwilem sie niezmiernie, odczytawszy w jego umysle te sama tesknote i 
taki sam obraz pokoju. i Chinczyka. Lecz tym razem wyczulem u chlopaka wiecej obawy 
niz tesknoty. Obawa ta walczyla z marzeniem o jakims „glebokim zaciagnieciu sie”. 
Doznawalem tej tesknoty jakby wlasnymi zmyslami. Najbardziej zaskoczylo mnie 
pojawienie sie tego samego przydomka „Wiewiórka” w odniesieniu do Chinczyka. 
Podszedlem do owego studenta i zaczalem z nim rozmawiac. Powiedzialem mu, iz mam 
wrazenie, jakby czegos sie obawial, i spytalem, czy tak jest rzeczywiscie. Pobladl i 
odrzekl, ze w zasadzie mam racje. Opowiedzialem mu wiec o pokoju i o Chinczyku. 
Zaczal drzec nerwowo i spytal, kto go „wsypal”. Zapewnilem, ze od nikogo nie dostalem 
zadnych bezposrednich informacji. Wyjasnilem, ze przeprowadzam test odczytywania 
cudzych mysli, i wspomnialem, iz odkrylem niesamowita zbieznosc miedzy jego 
myslami a myslami tego, który zdawal sie jego przyjacielem. Student przemyslal sprawe 
- caly czas blady i drzacy. - po czym zasmial sie nerwowo i wszystkiemu zaprzeczyl, 
nawet temu, ze sie bal. Wreszcie radzil, zebym pilnowal swoich spraw. Po kilku 
miesiacach dotarlem do istoty sprawy. To, o czym bylem przekonany, ze „odczytalem” z 
mysli studentów, okazalo sie prawda. Otóz grupa mlodych ludzi z ciekawosci próbowala 
palic opium. Chinczyk, w którego pokoju sie zebrali, rzeczywiscie nosil przydomek 
„Wiewiórka”. Widzialem jego twarz tak, jak wygladala w rzeczywistosci. Czlonkowie 
tejze grupy po kolei wpadali w nalóg palenia opium. Moi dwaj studenci równiez byli w 
tamtym pokoju. Pierwszy z nich sie nie bal, pragnal tylko „zapalic” sobie. Drugi nie tylko 
chcial „zapalic”,, ale takze bal sie, ze juz wpadl w nalóg i nie bedzie sie mógl z niego 
wyzwolic. Komentarz: Z powyzszego przypadku widac, ze to podswiadomosc, czyli 
nizsze Ja, musi na nasz rozkaz nauczyc sie czytania w myslach innych osób. Praktyka 
pokazuje, ze swiadome Ja, czyli duch sredni, nie potrafi mimo wysilków samo 
odczytywac mysli. Osoba chcaca poznac zawartosc cudzego umyslu musi najpierw 
powstrzymac sie od myslenia, zrelaksowac wlasny umysl i pozwolic dzialac swobodnie 
swemu nizszemu Ja. Musi wiec przyjac postawe wyczekujaca i czekac, az 
podswiadomosc pokaze, do czego jest zdolna po otrzymaniu naszego rozkazu. Wiekszosc 
ludzi moze nauczyc sie prostych czynnosci parapsychicznych z udzialem swiadomosci. 
Wymaga to jednak dlugotrwalej praktyki. Niektórzy ucza sie szybciej, inni zdaja sie miec 
talent wrodzony do tego typu dzialan. To samo dotyczy nauki poslugiwania sie sugestia 
hipnotyczna, telepatia, wpatrywania sie .w szklana kule i przeczuwania przyszlosci. 
Jezeli chodzi o patrzenie w przyszlosc, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, jako 
ze informacje o przyszlych wydarzeniach musza pochodzic od Wyzszego Ja, o ile sa 
skrystalizowane i znajduja sie juz na drodze do realizacji. Wedlug teorii Huny, 
nieskrystalizowanej przyszlosci nie mozna zobaczyc. Huna uczy, ze aby nawiazac 
kontakt z osoba, której mysli maja byc odczytane, nasze podswiadome Ja musi najpierw 
wyslac nitke aka lub substancje ciala widmowego, aby polaczyla sie z cudza 
podswiadomoscia. (To wszystko powinno sie robic na drodze telepatii i hipnozy. Nie 
nalezy mówic nikomu o eksperymencie, lecz poprzec swe dzialania modlitwa. Dzieki 
modlitwie zyskuje sie kontakt z Wyzszym Ja, wszystkie modlitwy sa bowiem 
telepatyczne). Podswiadomosc ma niezwykla umiejetnosc wysnuwania z siebie swego 

background image

widmowego ciala, na wzór ameby, która wysuwa nibynózki, czyniac z nich narzedzie do 
zdobywania pokarmu. W slownictwie kahunów istnieje kilka wyrazów, opisujacych te 
czynnosc podswiadomosci. Najpierw wiec powstaje „reka” wyciagajaca sie w kierunku 
osoby, z która chcemy sie skontaktowac. Nastepnie, kiedy dotknelismy juz tej osoby, 
trzeba „przebic sie” przez nia i wniknac do jej widmowego ciala, tak jak wlócznia 
przebija twarde cialo fizyczne. Trzeba pamietac, iz zgodnie z Huna obiekt naszego 
dzialania, jesli jest swiadomy wysilków zmierzajacych do dotkniecia go i przebicia sie do 
jego niewidzialnego ciala, zazwyczaj moze sklonic swa podswiadomosc, by odparla takie 
zblizenie. Srednie Ja, czyli duch swiadomosci tej osoby, uzylby w tym celu calego 
wysilku woli. (W ten sam sposób moze ktos odrzucic sugestie hipnotyczna). Po 
nawiazaniu kontaktu z osoba, która nie stawia oporu, przechodzimy do trzeciego etapu. 
Oto dwoje ludzi polaczonych zostaje nicia widmowa. Po nici tej plynie strumien nizszej 
many, czyli sily zyciowej o niskim napieciu. Polaczona w ten sposób, niewidzialnym 
drutem naladowanym ladunkiem elektrycznym, podswiadomosc czytajacego wysyla 
mikroskopijna czastke swych narzadów zmyslów az do dalekiego konca nici. Obserwuje, 
jakie mysli przebiegaja przez umysl obiektu. Czyni z nich sobowtóry myslowe i przesyla 
z powrotem wraz ze strumieniem sily zyciowej do centrum swiadomosci „czytelnika”. 
Tam mysli owe prezentowane sa jakby soczewce swiadomosci sredniego Ja. (W ten sam 
sposób nizsze Ja prezentuje swiadomosci potrzebne jej wspomnienia). Tak oto mysli 
drugiej osoby staja sie znane przeprowadzajacemu eksperyment, bo on wlasnie jest tym 
srednim Ja. Powyzszy fragment zawiera informacje nieoczekiwanej wartosci. Cale lata 
zajelo bowiem „dokopywanie sie” do ukrytych znaczen slów uzywanych przez kahunów, 
by w koncu stalo sie zrozumiale, na czym, wedlug nich, polegaja omawiane zjawiska 
parapsychiczne. Chcac lepiej wyjasnic mechanizm owych zjawisk, musimy ponownie 
przyjrzec sie pewnym jego szczególom. Pierwsza i najwazniejsza rzecza, która nalezy 
zrozumiec i zapamietac, jest okolicznosc, ze w widmowym ciele nizszego Ja zawarte sa 
odbicia, duplikaty wszystkich komórek i tkanek fizycznego ciala, a co za tym idzie - 
duplikaty wszystkich narzadów zmyslów. Jesliby tak nie bylo, to duchy komunikujace sie 
z nami za posrednictwem medium, musialyby donosic, iz sa gluche, nieme i slepe - co 
przeciez przeczy faktom. Dowodów na to, iz narzady zmyslów sa zdublowane w nizszym 
ciele widmowym, dostarczyly rozmaite eksperymenty. Przeprowadzali je ludzie, którzy 
nauczyli swe nizsze Ja, by wysuwalo swoje cialo widmowe i dotykalo (czy czulo) rzeczy 
bez udzialu fizycznych oczu, uszu, zmyslu dotyku etc. Kuda Bux, czlowiek chodzacy po 
ogniu, o którym wspominalem wczesniej; zdolny byl do projekcji swego zmyslu wzroku 
z oczu fizycznych na swa skóre na plecach, tak ze mógl czytac (a mial szczelnie 
zasloniete oczy) naglówki w gazecie rozlozonej na jego barkach. Obserwowalem kiedys 
pewnego niewidomego adwokata, który wszedl do domu towarowego i powoli krazyl po 
labiryncie stoisk i wystaw, polegajac jedynie na swojej wyrobionej umiejetnosci projekcji 
duplikatów narzadów zmyslów swego ciala widmowego. W ten sposób potrafil 
zlokalizowac wszystkie przeszkody. Ostatnio ludzi, którzy stracili wzrok na wojnie, uczy 
sie, jak maja wyczuwac przeszkody na swej drodze. Praca z nimi opiera sie na próbach 
wyostrzenia im sluchu. W tym celu uzywa sie malej, wydajacej trzaski sprezynki. Pacjent 
slucha, jak dzwieczy echo tych trzasków. Mówi mu sie przy tym, ze to slabe echo istnieje 
i ze on ma sie nauczyc wylawiac je szybko sluchem i oceniac odleglosc dzielaca go od 
sciany, drzwi czy innego przedmiotu. Zauwazono, ze kiedy pada snieg, mozliwosc oceny 
odleglosci od przedmiotu ginie. Platki sniegu nie tlumia az tak dzwieku, by zupelnie go 

background image

zagluszyc, ale jezeli niewidomy wyslal juz projekcje substancji ciala widmowego, to 
zetknie sie ona ze sniegiem i doniesie o jego istnieniu zamiast o bardziej odleglych 
przedmiotach. Moze byc oczywiscie i tak, ze jakas dobrze wytrenowana podswiadomosc 
ma nieprzecietna zdolnosc chwytania dzwieków odleglych obiektów i oceny dystansu, 
ale w takich przypadkach nie wydaje sie, izby wystarczalo samo ucho fizyczne - wymaga 
ono pomocy, o jakiej mówi teoria projekcji. Media uczestniczace w seansach 
spirytystycznych czesto mialy wrazenie, ze na jakis czas i w pewnych okreslonych 
warunkach (zbadamy je pózniej) porzucaja swe ciala fizyczne. W takich momentach 
(zazwyczaj kiedy cialo fizyczne jest w glebokim transie lub w stanie nieswiadomosci) 
zmysly sa o wiele bardziej wyostrzone, niz kiedy uzywaja ich ciezkie organy fizyczne. 
Media szybciej i sprawniej mysla, kiedy odlaczone od swych cial fizycznych - 
przebywaja w cialach widmowych. Kiedy jakas osoba opuszcza swe cialo na dluzszy 
okres i wedruje do bardziej odleglych miejsc, mówi sie o „podrózy astralnej”. Wiele do 
tej pory napisano na ten temat, dowodzac, iz taki rodzaj podrózowania jest mozliwy i ze 
takie wedrówki sa faktem. W przypadkach „podrózy astralnych” osoby dokladnie opisuja 
zwiedzane miejsca, a i one same sa w tych miejscach widziane przez innych. Róznica 
miedzy czytaniem w myslach a podrózowaniem astralnym polega na ilosci substancji 
widmowej, jaka wydziela nizsze cialo widmowe. Jezeli wysylana jest tylko mala dawka, 
to centrum swiadomosci pozostaje w ciele fizycznym obejmujacym cala mase nizszego 
ciala widmowego. Ale kiedy nizsze cialo widmowe wysylane jest w calej swej masie, 
pozostawiajac za soba tylko cieniutka niteczke widmowej materii (sznurek astralny), by 
laczyla je z cialem fizycznym, wtedy centrum swiadomosci z koniecznosci przenosi sie 
wraz z wieksza czescia ciala widmowego i uzewnetrznia sie wizyta w jakims odleglym 
miejscu. Powstaje teraz pytanie o mozliwosc pamietania po powrocie z wedrówki, 
widzianych w podrózy szczególów i zdarzen. Teoria Huny tlumaczy, w jaki sposób 
powstaja wspomnienia, i jak dotad my, ludzie wspólczesni, nie mamy innych wyjasnien. 
A zatem wspomnienie jest mysla, która przetrwala dzieki temu, iz w jakis sposób 
odcisnela sie kiedys na mikroskopijnej czasteczce substancji widmowej. Umiejetnosc 
tworzenia mysli przysluguje prawdopodobnie wszystkim trzem duchom czlowieka, jak 
tez zwierzetom, a nawet i nizszym formom zywym. Proces myslenia mozliwy jest dzieki 
sile zyciowej o pewnym napieciu. Kiedy mysl jest juz uksztaltowana, otrzymuje swe 
wlasne cialo widmowe i zostaje przytwierdzona nicia widmowa (lub moze bezposrednio) 
do mysli, które pojawily sie przed nia lub po niej. (W terminach psychologii 
wspólczesnej w ten wlasnie sposób wyjasnia sie asocjacje pojec). Gdy jakas mysl juz 
powstala i zostala odcisnieta na kawalku substancji widmowej, przejmuje ja nizsze Ja i 
przechowuje w tej partii nizszego ciala widmowego, która laczy sie z czesciami mózgu 
zwiazanymi z funkcja zapamietywania. Czy jestesmy na jawie, czy tez we snie, nasze 
ksztalty myslowe znajduja sie w komórkach kory mózgowej, a kiedy sredniemu Ja 
potrzebne jest jakies wspomnienie, na przyklad nazwisko znajomego, wówczas nizsze Ja 
odnajduje w miejscu, gdzie jest skladowane w mózgu i w jego widmowym duplikacie. 
Nastepnie przedstawia je sredniemu Ja. Pozadane wspomnienie przywolywane jest wraz 
z lancuchem towarzyszacych mu innych wspomnien. Jedno bowiem wspomnienie 
pociaga za soba wiele kolejnych skojarzen. Gdy na przyklad przypominamy sobie imie 
przypadkowo poznanej osoby, równoczesnie przypominamy sobie jej wyglad, brzmienie 
glosu i miejsce, gdzie ja poznalismy. Pamiec moze byc wierniejsza, jesli zwracamy 
baczna uwage na te wlasnie „przyczepione” pojecia czy ksztalty myslowe. Kahuni, jak 

background image

pamietamy, mówili o takich uczepionych formach myslowych i porównywali je do kisci 
winogron lub porzeczek. Grono winorosli doskonale ilustruje mechanizm przypominania, 
gdy kazde winogronko przymocowane jest do szypulki, ona z kolei do lodygi glównej, 
lodyga do pnia i do korzenia, korzen do ziemi i przez nia do innych roslin w niej 
zakorzenionych. O wykorzystywaniu sily zyciowej w procesie myslenia doskonale 
swiadcza eksperymenty z falami mózgu i ciala. Nie jest to ten rodzaj fal, które powstaja 
przy emisji radiowej, lecz sa bardzo blisko zwiazane z cialem - ono ogranicza ich zakres. 
Wykresy przenoszenia sie fal o niewielkich ladunkach elektrycznych po nerwach i 
innych komórkach ciala pokazuja, iz podczas naszego snu ruch fal jest zupelnie inny niz 
na jawie. Wówczas nizsze Ja uzywa innego napiecia sily zyciowej. Najbardziej 
skomplikowane i nieregularne wykresy powstaja na jawie i odzwierciedlaja polaczone 
dzialanie nizszego i sredniego Ja w procesie myslenia. Przy stanie ludzkiej 
nieswiadomosci igla urzadzenia notujacego nie wskazuje prawie zadnej czynnosci 
elektrycznej - linie wykresu 'sa zupelnie proste. Natomiast przy atakach epilepsji linia 
wznosi sie gwaltownie do góry w momencie szczytu ataku, po czym wypreza sie niemal 
calkowicie po typowym „spadku”, kiedy to nastepuje utrata przytomnosci (i gdy 
prawdopodobnie nizsze i srednie Ja opuszczaja na jakis czas cialo). Chcialbym tutaj 
wtracic, dla wygody czytelników studiujacych to zjawisko, ze epilepsja powstaje w 
wyniku nieustannych ataków bezcielesnych duchów nizszych, które zdolne sa opanowac 
nizsze Ja osoby dotknietej choroba. Moga one na kilka minut wchlonac sile zyciowa z jej 
ciala, mimo walki okradanego w ten sposób organizmu. Ubytek tej sily jest oczywisty, o 
czym swiadczy utrata przytomnosci, a nastepnie powolny powrót czlowieka do 
swiadomego stanu oraz do pierwotnych sil. Sila zyciowa powstaje ze spozywanego przez 
nas pokarmu. Sadzi sie, iz po dokonaniu kradziezy energii przez nizsze Ja, lub nawet 
przez duchy nizsze niz ludzkie; cukier we krwi stopniowo utlenia sie i produkcja sily 
zyciowej wzrasta. Mozliwe tez, ze zamieszkujace cialo nizsze i srednie Ja zmuszone sa 
opuscic swa siedzibe, kiedy nastepuje rabunek sil, i wracaja dopiero po jakims czasie 
przez laczacy sznur lub po mocnych niciach substancji widmowej, przytwierdzonych 
miedzy nimi a powloka fizycznego ciala. W przypadkach, które badalem i 
obserwowalem, nieraz z powodzeniem stosowano hipnoze, by wzmocnic odpornosc 
pacjenta na powtarzajace sie okresowo ataki. Problem ten jest blisko zwiazany ze 
zjawiskiem wymiany Ja w przypadkach rozdwojenia osobowosci czy tez opetania przez 
duchy, co w rezultacie prowadzi do choroby umyslowej. W tych sytuacjach duchowi-
intruzowi utrudnia sie zycie w ukradzionym przez niego ciele, stosujac metode szoku 
insulinowego. Zawadzajacy duch po pewnym czasie sie wynosi i pelnoprawni wlasciciele 
ciala moga powrócic na miejsce. Teraz zajmiemy sie blizej mechanizmem projekcji 
czesci lub glównej masy ciala widmowego (nizszego lub polaczonego ze srednim Ja, jak 
w przypadku swiadomej podrózy astralnej). Przy obecnym stanie badan, do których 
odwoluje sie w tej pracy, nie mozna wlasciwie stwierdzic, w jaki sposób ktos moze 
wysylac nitke widmowa przez pokój lub cala mase widmowego ciala przez pól 
kontynentu. Najwieksza jednak zagadka sa magnetyczne wlasciwosci materii ciala 
widmowego. Istnienie takich wlasciwosci jest oczywiste, bo kiedy substancja widmowa 
naladowana jest sila zyciowa i dziala pod wplywem swiadomosci, zachowuje sie jak sila 
napedowa odpychajaca lub przyciagajaca. Przez analogie mozemy traktowac te czynnosc 
jako wyciaganie „reki” - jak okreslali to kahuni. Kiedy ów mechanizm zostanie w koncu 
w pelni zrozumiany, zjawisko magnetyzmu moze odegrac zaiste wielka role, gdyz 

background image

wlasnie istnieniem cech magnetycznych substancji widmowej mozna wyjasnic 
gwaltowne przyciaganie podróznika astralnego, zmuszajace go do powrotu z wedrówki i 
do blyskawicznego polaczenia sie z cialem bedacym w niebezpieczenstwie. Przy 
odczytywaniu cudzych mysli, a takze w telepatii, ksztalty myslowe danej osoby nie sa jej 
odbierane przez drugiego czlowieka. Jest oczywiste, ze duplikaty form myslowych 
powstaja dzieki temu, iz operator potrafi odczuc, jakie mysli znajduja sie w umysle 
obiektu lub tez w umysle partnera przy wymianie telepatycznej. Równie oczywiste jest 
to, ze za kazdym razem, gdy przywolujemy jakies wspomnienie z zasobów pamieci, 
tworzymy jego duplikat, kiedy sie nad tym wspomnieniem zastanawiamy. Dlatego tez 
uczymy sie wiersza przez powtarzanie zapamietanych linijek, a raczej powtarzania 
duplikatów wyrazów i wersów, az grona kojarzacych sie ze soba ksztaltów myslowych 
beda mocne, trwale, latwe do odszukania i w koncu zostana przeniesione przez nizsze Ja 
do centrum swiadomosci.(Zwazmy, ze srednie Ja nie potrafi pamietac. Nie umie 
magazynowac uksztaltowanych mysli w swym widmowym ciele i jesli po smierci 
czlowieka oddzielone zostalo od swego towarzysza, nizszego Ja, niezdolne jest pamietac, 
kim badz czym jest lub bylo. W takim stanie separacji jest zaiste smutna i zalosna zjawa). 
Nizsze Ja przechowuje wszystkie nasze wspomnienia w swym ciele widmowym i po 
smierci mozemy z tych wspomnien korzystac. Nie umieraja one wraz z rozkladem 
komórek mózgowych martwego ciala fizycznego. Roczniki „Badan Parapsychicznych” 
pelne sa opisów przypadków, w których zmarli powracali z zaswiatów, by komunikowac 
sie z zywymi za posrednictwem osób-mediów lub tez w inny sposób, a najlepszym 
dowodem na trwanie po smierci sa wlasnie niezliczone swiadectwa, ze zmarli pamietaja 
zdarzenia z czasów swego fizycznego zycia. Przypadek 14 Telepatia, czyli 
przenoszenie mysli
 Uwagi wstepne: Telepatia, tak jak czytanie w cudzych myslach, 
polega na wykorzystaniu mocy psychicznych, które to dzialanie nie wymaga udzialu 
duchów osób zmarlych ani wspólpracy z nadswiadomoscia, czyli Wyzszym Ja. 
Zadziwiajace, jak w przypadku wiekszosci ludzi malo potrzeba czasu, by rozwinac w 
nich pewne zdolnosci telepatyczne. W kazdej dobrej bibliotece mozna znalezc 
szczególowe prace i raporty z eksperymentów telepatycznych. Znakomite sa ksiazki 
takich autorów jak Eileen Garret, Upton Sinclair oraz Dunninger, odgadywacz mysli 
popisujacy sie na estradach, który próbowal takze wysylac telepatyczne wrazenia 
sluchaczom swych audycji radiowych. (Gdyby takie próby konczyly sie sukcesem, nasze 
twierdzenia zostalyby obalone. Znaczyloby to bowiem - jezeli podeprzemy sie teoria 
Huny - ze glos ludzki, nawet gdy jest zamieniony w fale radiowe, a potem znów w 
dzwiek plynacy z odbiornika, nadal moze przenosic sie po nici widmowej, by laczyc ze 
soba nadawce audycji i jego sluchaczy. Zdawac by sie moglo, iz jest to mechanizm 
niesamowity i nieprawdopodobny, ale istnieje przeciez wiele innych równie 
'niewiarygodnych zjawisk, które jednak sa wystarczajaco dobrze sprawdzone i 
dowiedzione. W kazdym razie nie wolno nam pominac nawet' najmniejszych wskazówek 
czy sladów zblizajacych nas do zrozumienia starozytnych praktyk magicznych). Na 
Tahiti od kilku lat stosuje sie specyficzna forme telepatii. Zwana jest „radiem 
kokosowym” i polega na systematycznym przesylaniu wiadomosci droga telepatyczna po 
calej wyspie, poczawszy od portowej wioski Papeete. Kiedy do portu naplywaja 
informacje o nowych wydarzeniach, przesyla sie je telepatycznie do tubylców 
zamieszkujacych rozmaite okolice wyspy, przewaznie do starszych kobiet. O tym 
zjawisku napisano wiele prac. Podawano w nich przypadki, kiedy to miejscowi 

background image

przekazywali sobie dane personalne i wizerunki turystów, gdy ci podrózowali akurat po 
wyspie. Gdziekolwiek docierali, wszedzie juz na nich czekano. Do odleglych zakatków 
Afryki najnowsze wiesci o decyzjach politycznych Brytyjczyków docieraly na kilka 
godzin, czasami na kilka dni wczesniej niz oficjalne komunikaty. Tubylcy odgrywali role 
odbiorników telepatycznych lub tez astralnych podrózników zdobywajacych wiesci o 
waznych dla siebie wydarzeniach. Doktor Rhine z Duke University uczynil o wiele 
wiecej niz jakikolwiek inny naukowiec, by telepatii dac podstawy naukowe, zeby jako 
pozazmyslowa percepcja stala sie uznana dziedzina nowoczesnej psychologii. Opis 
przypadku: Przeprowadzajac w 1946 roku eksperymenty doktora Rhine'a wraz z grupa 
mych przyjaciól na cotygodniowych spotkaniach, stwierdzilem, ze kilka osób mialo 
wrodzone umiejetnosci telepatyczne. W ciagu paru miesiecy, dzieki praktyce odbywanej 
raz w tygodniu, zdolnosci te znacznie sie rozwinely. Pewnego wieczoru .usiadlem na 
jednym koncu dlugiego pokoju, a w drugim koncu twarza do mnie siedziala kobieta 
wrazliwa na przyjmowanie informacji telepatycznych. Mialem przed soba specjalne karty 
obmyslone przez doktora Rhine'a. Kazda karta przedstawiala prosta figure lub symbol. 
Potasowalem je, po czym po kolei odwracalem do siebie. spogladajac, co przedstawiaja. 
Telepatyczny obraz symbolu staralem sie przeslac odbiorczyni. Odkrylem dziewiec kart, 
wszystkie symbole widniejace na nich kobieta nazwala prawidlowo. Poniewaz byl to 
najlepszy wynik osiagniety w naszej grupie eksperymentalnej, ci, którzy stanowili 
widownie, byli bardzo poruszeni. Po odkryciu dziewiatej karty i po kolejnej prawidlowej 
odpowiedzi zaczeli wydawac okrzyki zachwytu, które z pewnoscia rozproszyly uwage 
kobiety. Przy dziesiatej karcie popelnila pomylke. Ale i tak 90% trafien stanowi dla nas 
dostateczne swiadectwo. Mamy zreszta tak wiele dowodów na istnienie telepatii, ze w tej 
chwili powinnismy raczej zapytac, na czym ona polega, a nie, czy jest mozliwa. 
Komentarz: Mechanizm lacznosci telepatycznej miedzy ludzmi jest taki, jak przy 
czytaniu w myslach, z tym ze obie strony swiadome sa wysilku, jakiego wymaga 
przeslanie telepatyczne od jednego partnera do drugiego. Jeden z partnerów stara sie 
rozluznic i nastawic na odbiór, a drugi usiluje sie z nim polaczyc nicia z substancji 
widmowej, po której poplyna wrazenia czy tez uksztaltowane mysli niesione z pradem 
sily zyciowej o niskim napieciu. W tym miejscu nie bedziemy omawiac telepatycznych 
informacji o zdarzeniach majacych nastapic w przyszlosci, które to wrazenia dotarly do 
odbiorcy, a on wzial je za wydarzenia obecne. Zajmiemy sie tym pózniej. Przypadek 15 
Patrzenie w krysztalowa, kule Uwagi wstepne: Wpatrywanie sie w krysztal czy 
wrózenie ze szklanej kuli jest starozytna praktyka magiczna. Kahuni nieraz wkladali 
czarne, okragle kamienie do drewnianych mis napelnionych woda, polewali je, by 
blyszczaly, po czym wpatrywali sie w ich lsniaca powierzchnie. Niebawem ukazywaly 
sie na niej charakterystyczne wizerunki. Krysztal nie ma zadnych specyficznych 
wlasciwosci, które czynilyby go szczególnie uzytecznym w magii. Ani jego blask, ani 
kulisty ksztalt nie graja tu istotnej roli. Takze wypelnione woda okragle naczynia nie 
maja specjalnego znaczenia. Obrazy widziano bowiem równiez w plamach rozlanego na 
spodku atramentu, a nawet na czystym, otynkowanym murze. Obrazy postrzegane w 
krysztale przez odprezonego i pragnacego cos zobaczyc obserwatora wykazuja ceche 
raczej widziadel sennych niz prawdziwych wizerunków, które mozna by sfotografowac 
lub tez które widzialoby naraz kilka osób. W przypadkach, gdy wielu ludzi 
komunikowalo, ze widzi w szkle ten sam obraz, byl on czyms w rodzaju wizji grupowej, 
jawiacej sie nad dawnymi polami bitewnymi czy tez nad innymi miejscami, w których 

background image

obserwowano zdarzenia z przeszlosci na zasadzie wizualnego odtworzenia. Prawdziwy, 
czysty obraz w krysztale, podobny do widziadla sennego, moze zobaczyc tylko jedna 
osoba, bardzo skoncentrowana. Obrazy odbierane sa przez zmysl wzroku. Tak samo jak 
te widziane we snie, poruszaja sie i nieraz towarzyszy im dzwiek. Juz samo pragnienie 
ujrzenia jakiejs rzeczy, miejsca czy osoby nadaje procesowi wpatrywania sie w szklana 
kule wlasciwosci psychometryczne. Powoduje projekcje substancji widmowej i pozwala 
nawiazac kontakt na odleglosc z ta rzecza lub osoba. Wysunieta nic podaza starym 
sladem, droga laczaca juz wczesniej wizjonera z widzianym przedmiotem. Chociaz do tej 
pory nie wyjasniono jeszcze w pelni owego mechanizmu, wydaje sie, iz obraz w 
krysztale jest wyobrazeniem sennym, wytworzonym przez podswiadomosc, która 
najpierw wysilila swa zdolnosc percepcji zmyslowej (tak jak przy odczytywaniu mysli i 
przy telepatii), nastepnie poczynila obserwacje odleglych przedmiotów i zdarzen, po 
czym z powrotem przeniosla uksztaltowane mysli i wrazenia, budujac na nich jakby 
wizualne marzenia senne zogniskowane wewnatrz krysztalu. Opis przypadku: Kilka lat 
temu w Lovelock, w stanie Nevada, przeprowadzilem szereg eksperymentów z 
kolezanka, która korzystajac z moich wskazówek, rozwinela w ciagu kilku zaledwie 
tygodni doskonale umiejetnosci w zakresie wpatrywania sie w szklana kule. Za krysztal 
sluzylo nam szklo powiekszajace w ksztalcie przycisku do papieru. Lezalo na ciemnym 
suknie i patrzylismy w nie, ilekroc pragnelismy ujrzec jakies miejsce lub osobe. 
Najlepsze rezultaty osiagalismy wówczas, gdy kolezanka, wpatrujaca sie w szklo, 
jednoczesnie dotykala palcami listu lub jakiegos innego przedmiotu, bedacego kiedys w 
bezposrednim kontakcie z osoba, która moja przyjaciólka pragnela teraz ujrzec w 
szklanej bryle. W ten sposób ujrzelismy w szkle kilku naszych wspólnych znajomych. 
Napisalismy do nich, pytajac, czy ich „szklane” wizerunki i pewne widziane przez nas 
zdarzenia zgadzaja sie z rzeczywistoscia. Chcielismy ta metoda sprawdzic slusznosc i 
wiarygodnosc naszych doswiadczen. Okazalo sie, iz obrazy w szkle byly , zadziwiajaco 
dokladne. Widzielismy, na przyklad, jednego z naszych znajomych, jak podchodzi do 
tunelu górniczego z kamera i statywem. Usiadl i czytal cos z malej, czarnej ksiazki, 
dopóki górnicy nie zaczeli wychodzic z kopalni. Wówczas zrobil im kilka ujec i odszedl. 
Jest to doskonaly przyklad scenki widzianej na odleglosc, ludzi i wszystkich ich 
czynnosci. Wszystko widziane z idealna dokladnoscia z odleglosci okolo 500 mil. 
Wydarzenie i pojawienie sie jego obrazu w szkle mialy miejsce w tym samym czasie. 
Kiedy opuscilem Lovelock, codziennie otrzymywalem od mojej znajomej listy, w 
których opowiadala mi, co robilem kazdego ranka tuz przed okreslona godzina. 
Dokladnie opisywala miejsca i ludzi, których widzialem. Zauwazylem wówczas pewien 
szczegól: gdy zjezdzalem do kopalni, jej wizja w szkle najwyrazniej nie podazala za mna, 
obraz zatrzymywal sie na powierzchni i pokazywal wejscie do szybu. Niebawem niknal 
zupelnie. Komentarz: Zanotowano przypadki dowodzace, iz duchy osób zmarlych moga 
miec udzial w tworzeniu i pokazywaniu obrazów widzianych w krysztalach. Najbardziej 
interesujacy opis takiego przypadku zaprezentowal F. Fusedale na zebraniu Towarzystwa 
Dialektycznego. Otóz zastal on swoje dzieci na tym, iz wpatrywaly sie w srebrna bombke 
z choinki wigilijnej, odkrywszy przypadkowo, ze potrafia dostrzec w niej jakies obrazy. 
Dzieci umialy wyczuc obecnosc przyjaznego ducha, który wywolywal im te wizerunki. 
Scenki w kuli przedstawialy dalekie kraje i krajobrazy ze swiata duchowego - tak 
twierdzily dzieci. Rodzice równiez widzieli owe obrazy. Niebawem ktos stlukl kule. 
Wówczas duch usluznie pokazywal ruchome i kolorowe obrazki na bialej scianie w 

background image

pokoju. Rodzice byli pod wrazeniem scen z arktycznych krain, w których ludzie i psy 
ruszaly sie jak zywe. Wsród zwalów kry lodowej widzieli uwieziony statek. W krysztale 
mozna równiez zobaczyc wiadomosci pisane. Wpatrywanie sie w krysztal i podróze 
astralne sa ze soba w jakis sposób zwiazane. Widac to wyraznie w sytuacjach, kiedy 
najpierw obserwator dostrzega w krysztale jakies odlegle miejsce, a nastepnie poszukuje 
go w rzeczywistosci, tak jakby ktos przechodzil z pokoju do pokoju i patrzyl, jakie rzeczy 
i jacy ludzie znajduja sie w rozmaitych pomieszczeniach wielkiego domu. Obrazy maja 
wlasciwosci widziadel sennych. Czesto obserwator ma wrazenie, ze bezposrednio i z 
bliska oglada wydarzenia, a nawet ze stoi w srodku akcji. W opracowaniach na temat 
wizji w szklanych kulach zanotowano tez inne ciekawe spostrzezenie. Otóz byly takie 
przypadki, ze operator wyobrazal sobie jakas scene czy zdarzenie. Z owego wyobrazenia 
wylaniala sie wizja w formie obrazu w krysztale, a akcja wydarzenia rozwijala sie dalej 
samoistnie. W ten sposób autorka powiesci potrafila wyobrazic sobie jakas scene 
otwierajaca ksiazke, która zamierzala napisac. „Kiedy scena wylonila sie juz w szkle, 
pisarka siadala i patrzyla, jak wymyslone przez nia postacie powiesciowe powoli same 
postanawiaja „odgrywac” nie napisane i nie zaplanowane rozdzialy. Kilka lat temu w 
Hollywood mój znajomy, jeden z najlepiej wówczas platnych scenarzystów, powiedzial 
mi, iz jego umiejetnosc produkowania tak duzej ilosci materialu filmowego polega w 
gruncie rzeczy na sztuce rozpoczynania fabuly. Gdy tylko wymysli poczatek, siada 
spokojnie przed gladka sciana i patrzy na nia, dopóki nie pojawia sie tam obrazy i nie 
zaczna sie przesuwac na wzór tasmy filmowej az do konca. Wtedy dopiero zapisuje w 
formie scenariusza wszystko to, co widzial. Musimy zatem uczynic wyrazne rozróznienie 
miedzy trzema rodzajami obrazów pojawiajacych sie w krysztale lub na bialej scianie: 1. 
Obrazy podobne do snów, przedstawiajace odlegle miejsca i sceny (lub tez przyszle 
zdarzenia). 2. Obrazy wyrazne, wywolywane przez duchy. Widziane sa równoczesnie 
przez wiele osób. Sa bardziej obiektywne niz wrazenia i senne widziadla o duzym 
stopniu subiektywnosci. 3. Obrazy plynace calkowicie z wyobrazni, lecz oparte na 
tworzeniu uksztaltowanych mysli, które nastepnie sluza do wywolywania odbic w 
krysztale. Nie maja one odniesienia do rzeczywistych miejsc i odleglych wydarzen ani do 
przyszlych faktów i sytuacji. Nie wiemy nic pewnego o wlasciwosciach substancji, z 
której utworzone sa obrazy, widziane równoczesnie przez kilka osób. Prawdopodobnie 
jest to materia podobna do tej, z której powstaja uksztaltowane mysli, to znaczy do 
substancji ciala widmowego. O niej i o jej zwiazku z ektoplazma bedziemy mówic 
pózniej. 

 

 
Rozdzial IX Widzenie przyszlosci 
wystepujace w zjawiskach 
psychometrycznych i w snach  
 

Umiejetnosc widzenia przyszlych zdarzen, zanim stana sie one rzeczywistoscia, jest 
jeszcze bardziej zdumiewajaca i niezwykla niz chodzenie po ogniu. O ile mozna jeszcze 

background image

wyobrazic sobie, ze istnieje jakas fizyczna odpornosc na ogien, wyjasniajaca zdolnosc 
spacerowania po goracej lawie, to naprawde trudno uwierzyc w jakiekolwiek fizyczne 
podloze umiejetnosci widzenia przyszlych sytuacji. Przeciez to oczywiste i jasne jak 
slonce, ze przyszlosc jeszcze sie nie stala, a wiec jej widzenie, czy tez dokladna wiedza o 
niej, jest czyms absolutnie niemozliwym. Ale to, co niemozliwe i niewiarygodne, okazuje 
sie jednak faktem. Mozemy przeciez zobaczyc przyszle wydarzenia w snach i w wizjach. 
Czujemy przyszlosc, a wrazenie to nazywamy „przewidywaniem”. Jest to trzecia 
„niemozliwosc”, obok odpornosci na ogien i wizji przyszlosci, która dowodzi, iz na tym 
swiecie dzialaja moce wyzsze, jeszcze nam nie znane. Tym trzecim zjawiskiem sa 
natychmiastowe, cudowne uzdrowienia. Ze wzgledu na ogromne znaczenie tej 
umiejetnosci, poswiecimy jej wkrótce kilka osobnych rozdzialów. Inna, jeszcze bardziej 
godna pozadania praktyczna czescia wiedzy Huny dotyczacej przyszlosci, jest magiczna 
umiejetnosc zmiany biegu przyszlych wydarzen celem uzyskania wiekszych korzysci i 
polepszenia sobie losu. To szczególna i najwazniejsza dziedzina dzialan kahunów. 
Uzdrawiali oni zarówno cialo czlowieka, jak i jego kondycje finansowa, a wiec caly 
socjalno-ekonomiczny byt. Chociaz niezmiernie wazna sprawa jest odkrywanie teorii 
Huny i dolaczanie jej do bezcennego zasobu calej ludzkiej wiedzy, to rzecza moze 
jeszcze bardziej istotna jest poznanie dawnych praktycznych metod, przynoszacych 
ludziom natychmiastowe uwolnienie od choroby lub pozyskujacych pomoc Wyzszego Ja 
w zmianie i ksztaltowaniu przyszlosci, tak by nie byla ona czyms przypadkowym, lecz 
uporzadkowanym, zaplanowanym i szczesliwym ciagiem wydarzen. W gruncie rzeczy 
mozna by powiedziec, iz natychmiastowe uzdrowienia, badz tez nowe wolniejsze 
leczenie psychologiczne praktykowane przez kahunów, sa bezposrednio zwiazane 
wlasnie ze zmiana przyszlosci. Bo jezeli pacjent jest bardzo chory i nagle odzyskuje 
zdrowie, to zmiana, jaka zaistniala w nim samym, oznacza zmiane w zwyklym porzadku 
wydarzen, w którym to choroba moglaby przeciez skonczyc sie ewentualna smiercia. 
Poza powszechnym, prostym wytlumaczeniem, iz tylko Bóg zna i wskazuje przyszlosc w 
snach, wizjach, przywidzeniach i jasnowidzeniu, nazwijmy to zreszta, jak chcemy, my, 
ludzie wspólczesni, nie mamy do zaoferowania nic, co chociaz troche przypominaloby 
naukowe wyjasnienie. Jednakze zebralismy juz znaczna liczbe informacji o owych 
przeblyskach przyszlosci. Te wiadomosci przydadza sie nam teraz, gdy zestawimy je z 
teoria Huny - jedynym szczególowym i logicznym wyjasnieniem, do jakiego doszla 
ludzkosc do tej pory. Istnieje szereg popularnych wierzen i pogladów, które musimy 
krótko omówic, zanim przejdziemy do dalszych rozwazan. Pierwsze, zasadnicze 
zagadnienie stanowi integralna czesc wiekszosci religii. Problem wolnej woli i 
przeczucia
 W religiach od dawna toczyl sie spór miedzy tymi, którzy nauczali, iz 
czlowiek ma wolna wole i moze czynic, co chce, a tymi, którzy twierdzili, ze nie mamy 
zadnej woli, Bóg bowiem (o ile pojmuje sie Go jako Stwórce) musi wiedziec o 
wszystkim, co kazdy z nas zrobi w przyszlosci - a zatem kazda czynnosc zostala z góry 
zaplanowana przez Istote Najdoskonalsza i jako taka nie podlega zmianie, jest 
nieuchronna. Nauka zetknawszy sie z tym problemem stwierdzila, iz wszystko dzieje sie 
w sposób zupelnie przypadkowy, a czlowiek ma wolna wole. (Pomijajac juz fakt - 
drazniacy ludzi religijnych - ze przyszlosc moze byc, i czesto jest, przewidywalna). 
Bezkompromisowe i pozbawione komentarza sprawozdania Towarzystwa Badan. 
Parapsychicznych podaja wiele przykladów, kiedy to przewidywano przyszlosc i 
zmieniano bieg wydarzen dzieki czemus, co mozna nazwac nie inaczej jak tylko 

background image

wysilkiem „wolnej woli” osób uprzedzonych o nieszczesciach. Ja sam doswiadczylem 
podobnego przypadku. Na jednym z wieczornych seansów spirytystycznych 
wprowadzone w trans medium oswiadczylo mi, ze w najblizszym czasie bede mial 
paskudny wypadek samochodowy. Zapytalem, czy siedzacy po mojej prawicy przyjaciel 
tez bedzie mial taki wypadek. Po pauzie nadeszla odpowiedz: „Nie”. Poprosilem wiec 
przyjaciela, aby towarzyszyl mi w ciagu nastepnych kilku dni i pomagal wystrzegac sie 
sytuacji grozacych wypadkiem. Trzy dni pózniej przejezdzalismy razem przez Honolulu. 
Nagle, przy jakims ruchliwym skrzyzowaniu pijany kierowca wyjechal ciezarówka zza 
stojacego naprzeciwko tramwaju, blyskawicznie pedzac prosto na mnie. W tym 
momencie ja patrzylem akurat na jakis samochód przejezdzajacy przede mna na druga 
strone skrzyzowania. Ale Bob zauwazyl ciezarówke walaca prosto na nas. Zlapal 
kierownice i zrobil obrót, wydajac jednoczesnie okrzyk ostrzezenia. W rezultacie, dzieki 
jego manewrowi ciezarówka przecisnela sie przed nami, miazdzac przedni zderzak, 
zamiast uderzyc gwaltownie w bok samochodu, gdzie siedzialem. Jest to typowy 
przyklad dowodzacy, iz mozna przewidziec przyszlosc, która zdarzylaby sie w 
normalnym trybie. Przyszle wydarzenia nie sa wiec nieuchronne, pod warunkiem, ze 
potrafi sie podjac wlasciwe kroki, by „oszukac” poznane wczesniej wypadki. Jaka 
wartosc ma widzenie przyszlych zdarzen? Na to pytanie odpowiedz jest prosta. Cala 
masa dowodów (moje wlasne doswiadczenie bylo tylko jednym z wielu tysiecy) 
pokazuje, ze kiedy juz zostaniemy ostrzezeni o grozacych nam niebezpieczenstwach, 
jestesmy zdolni zmienic przyszle wypadki lub w ogóle ich uniknac. Mozna by z góry 
przewidziec ogólne tendencje rozwojowe w swiecie, poczynic szacunki ekonomiczne i 
spoleczne. a jednostka moglaby czerpac z tego zyski. Znalem czlowieka, który we snie 
zobaczyl krach finansowy 1929 roku. Posprzedawal wszystkie zapasy i opróznil 
magazyny, a pieniadze zainwestowal w obligacje rzadowe. Ostrzegl wielu znajomych 
przed grozba bankructwa, ale jego uwagi ignorowano (przestrogi dawal bowiem na trzy 
miesiace przed krachem, kiedy jeszcze wszystko wokól wygladalo kwitnaco). Paru 
znajomych, którzy nie posluchali jego rad, zostalo doszczetnie zrujnowanych. WOLNA 
WOLA CZY PRZEZNACZENIE? JAK SAMI KAHUNI ROZWIAZUJA ÓW 
PROBLEM? Otóz twierdza oni, iz Aumakua, czyli nadswiadoma „para rodzicielska” 
kazdego czlowieka, ma forme umyslowosci, czy tez sile mentalna, niepodobna do naszej. 
Stoi ona na znacznie wyzszym poziomie niz umiejetnosc zapamietywania, 
charakteryzujaca nizsze Ja i niz zdolnosc rozumowania indukcyjnego wlasciwa 
sredniemu Ja. Jest to sila, która miedzy innymi pozwala Wyzszemu Ja widziec okresy 
przyszlosci juz skrystalizowane, czyli „ustalone”. Wieksza czesc przyszlosci jest bowiem 
jeszcze w stanie plynnego, nieskrystalizowanego fluidu i jako taka nie moze byc 
widziana. Natomiast, jak sie wydaje, wszelkie wydarzenia o skali swiatowej sa ustalone z 
góry juz duzo wczesniej. Tak samo wczesnie nabieraja ksztaltów przyszle wydarzenia, 
które odgrywaja przelomowa role w zyciu jednostek - te równiez mozna zobaczyc, zanim 
stana sie rzeczywistoscia. Mowa tu o slubie, rozwodzie, rozmaitych tragicznych 
wypadkach i wreszcie o smierci. W wierzeniach kahunów mamy do czynienia z bardzo 
oryginalna filozofia wolnej woli. Otóz twierdza oni, ze nizsze i srednie Ja dziela pospolu 
mieszkanie, jakim jest ludzkie cialo, i razem ciesza sie z posiadania wolnej woli. Wyzsze 
Ja, zlaczone z cialem widmowa nitka aka (kino mea) z racji jakiegos nieznanego 
przymusu pozwala nizszym Ja cwiczyc wolna wole i uczyc sie zycia na wlasnych 
doswiadczeniach, chyba ze pragna i zadaja od niego opieki czy pomocy. Wówczas 

background image

Aumakua przejmuje na siebie sprawy czlowieka. Jedynie przy dlugoterminowym 
planowaniu waznych wydarzen w zyciu poszczególnych osób wolna wola zdaje sie nie 
miec glosu. Ale nawet wtedy, jezeli tylko zostana podjete kroki zmierzajace do zmiany 
przeznaczenia, istnieje mozliwosc modyfikacji przyszlosci na swoja korzysc, do pewnego 
stopnia oczywiscie. Jak mozna sadzic, istnieja dwa rodzaje wolnej woli. Jeden sluzy 
nizszemu Ja w stanie jego wczesnego rozwoju jako zwierzecia. Dlatego tez wola tego 
rodzaju podlega Wyzszemu Ja, panujacemu nad rozwojem fizycznym ciala i jego 
czynnosciami. Z powodu owej bezposredniej kontroli cialo rozwija sie i funkcjonuje 
wedlug ustalonych wzorców. Natomiast swiadomosc, czyli srednie Ja, majac bardziej 
niezalezna wolna wole, cieszy sie przywilejem decydowania o zewnetrznych 
czynnosciach i d postepowaniu czlowieka, jakkolwiek nie kieruje jego wewnetrznymi 
funkcjami zyciowymi. Mozna by zatem powiedziec, ze czlowiek ma niejako dwa Wyzsze 
Ja: jedno przeznaczone do opieki nad nizszym Ja. a drugie przypisane sredniemu Ja. 
Teozoficzna „dusza grupowa” scisle laczy sie z pojeciem Wyzszego Ja bedacego 
przewodnikiem czlowieka, w sensie zwierzecego przewodnika stada, oraz z pogladem, ze 
nizsze zwierzeta i stworzenia sa równiez pod opieka Wyzszych Ja. Te nizsze istoty zywe 
maja bowiem „instynkty grupowe”, przez które przechodza wszystkie informacje i 
wskazówki. Poniewaz nie potrafimy pojac poziomu swiadomosci stojacej ponad nami - a 
wiec swiadomosci Wyzszego Ja - nie mozemy w sposób pewny poznac rzeczywistego 
stanu tych powiazan. Jednakze umiemy obserwowac dzialanie i warunki zycia istot 
zywych, bedacych na naszym poziomie pojmowania, i potrafimy wyciagac wnioski z 
naszych spostrzezen. To samo dotyczy nas, gdy obserwujemy jakas .tajemnicza 
swiadomosc poslugujaca sie osobliwa sila, dzialajaca przez jakis niezwykly rodzaj 
niewidzialnej materii i powodujaca odpornosc na ogien, natychmiastowe uzdrowienia, 
wizje przyszlosci, materializowanie sie zjawisk spirytystycznych i tym podobne efekty. 
Kahuni takze wierzyli, ze WSZELKIE PRZEWIDYWANIA POCHODZA OD 
WYZSZEGO JA I DOCIERAJA ZA POSREDNICTWEM NIZSZEGO JA. CZYLI 
PODSWIADOMOSCI. To przekonanie zgadza sie ze znanym powszechnie faktem, iz nie 
potrafimy, mimo wysilku woli, zmusic sie do widzenia przyszlych zdarzen ani do 
proroczych snów. Zahipnotyzowane osoby rzadko poddaja sie sugestii, aby spojrzaly w 
przyszlosc. To sklania nas do wniosku, ze podswiadomosc (bo tylko ona jest podatna na 
sugestie) nie ma mozliwosci wgladu w przyszle wypadki. Jesli zatem ani nizsze, ani 
srednie Ja nie potrafia dowolnie widziec przyszlosci, a co za tym idzie, nie maja 
wlasnych, wrodzonych umiejetnosci w tym kierunku, musimy poszukac innego zródla 
przewidywania. Musimy przyjrzec sie blizej nadswiadomosci, czy innym podobnym 
Istotom Wyzszym. Dowodem na to iz kahuni mieli racje, twierdzac, ze wszelkie 
przewidywania musza przechodzic przez nizsze Ja, jest okolicznosc, iz wizje, sny 
prorocze i inne rodzaje wiedzy o przyszlych zdarzeniach przychodza do nas z 
podswiadomosci, kiedy jest ona wypoczeta i odprezona - a wiec gdy srednie Ja zostawia 
ja na jakis czas w spokoju. Taki stan calkowitego relaksu nizszego Ja, taki czas niemal 
zupelnego oswobodzenia sie od dominacji sredniego Ja, przychodzi podczas snu. Wlasnie 
dlatego jest rzecza calkowicie naturalna i oczywista, ze sny prorocze sa najbardziej 
powszechnym i znanym zródlem wiedzy o przyszlosci. Przy wpatrywaniu sie w 
krysztalowa kule równiez potrzebny jest podobny relaks, ale w nieco mniejszym stopniu. 
Na jawie srednie Ja jest gotowe obserwowac stan emocjonalny nizszego Ja oraz 
odczucia, jakich nizszemu Ja dostarczaja obrazy pojawiajace sie w krysztale. Równiez w 

background image

telepatii nizsze Ja jest czynnikiem, wykonujacym cala prace. Nalezy je wówczas uwolnic 
spod zwyklej kontroli sredniego Ja i pozwolic mu na odpoczynek. Wówczas bedzie 
moglo spokojnie wysuwac swoje „palce” z niewidzialnej substancji widmowej i w ten 
sposób docierac do osoby, z która mamy nawiazac kontakt telepatyczny lub której mysli 
mamy czytac. Dazenie do weryfikacji pogladu kahunów, iz to nizsze Ja wykonuje 
wszelkie czynnosci parapsychiczne, zawsze sprowadza sie do faktu nie podlegajacego 
dyskusji: najlepiej nam znane srednie Ja, czyli swiadomosc, w zadnych okolicznosciach 
nie moze posluzyc sie swoja wola, by sklonic nas do jakichkolwiek dzialan 
parapsychicznych. Mozemy tylko wydac nizszemu Ja rozkazy i zostawic je w spokoju, 
aby swobodnie uruchomilo swoje parapsychiczne zdolnosci i przez wspólny osrodek 
swiadomosci zaprezentowalo nam zdobyte informacje. Chcac otrzymac informacje o 
terazniejszosci, nizsze Ja moze siegac po nie, czytajac ludzkie mysli, zbierajac 
telepatyczne wrazenia wyslane do niego przez inna osobe lub tez opierajac sie na wlasnej 
inicjatywie. Jezeli natomiast przyjdzie mu poznac przyszle wydarzenia, musi 
kontaktowac sie z Wyzszym Ja (tak jak w telepatii) i prosic je o pokazanie chocby 
migawek z tej czesci przyszlosci, która zostala juz ustalona, a zatem moze byc widziana. 
TWORZENIE PRZYSZLOSCI zalezy, zgodnie z nauka kahunów, od zamierzen i 
pragnien obu nizszych Ja. Owe plany i pragnienia (a takze, niestety, obawy) przybieraja 
postac „ksztaltów myslowych”, uksztaltowanych mysli (utworzonych równiez z 
substancji ciala widmowego). Wyzsze Ja uzywa ich w nieco, zdaje sie, automatycznym 
procesie konstruowania przyszlych zdarzen dla poszczególnych ludzi. Nie wiadomo, jak 
dziala ów mechanizm, gdyz nalezy on do wyzszego niz nasz poziomu swiadomosci, ale 
kahuni okreslali ksztalty myslowe jako „nasiona” przyjete przez Aumakua, które dzieki 
niemu wyrastaja w przyszle wydarzenia, okolicznosci i uklady. Zdaniem kahunów czyms 
niezmiernie waznym dla kazdego czlowieka jest znalezienie od czasu do czasu wolnej 
chwili, by usiasc i przemyslec swoje zycie. Trzeba wówczas dokladnie zastanowic sie na 
tym, co wlasciwie chcielibysmy robic, czego pragniemy, do czego dazymy. Przecietny 
czlowiek zbyt latwo i szybko pozwala, aby jego zyciem sterowala podswiadomosc. Jest 
to niebezpieczne, gdyz zyje ona pod dominujacym wplywem swiata zwierzecego, gdzie 
wszystko dzieje sie w sposób przypadkowy i-nielogiczny. Obowiazkiem i zadaniem 
sredniego Ja, jako opiekuna i przewodnika podswiadomosci, jest czynienie uzytku ze 
swojej mozliwosci logicznego rozumowania, a przy kontroli nad nizszym Ja z sily swej 
woli, by planowac zycie czlowieka i stawiac mu szczytne cele a takze pilnowac, czy 
podejmowane dzialania zgodne sa z owymi planami. Przecietni ludzie, zwlaszcza osoby 
uczuciowe (objaw zbyt silnego nizszego Ja), za czesto zmieniaja plany i pragnienia. 
Rezultatem tej chwiejnosci jest wytwarzanie mieszaniny sprzecznych ze soba 
uksztaltowanych mysli o zamierzeniach, zyczeniach i obawach. Z tej mieszaniny Wyzsze 
Ja uklada z koniecznosci platanine przyszlych wydarzen, która ani nie zadawala ich 
wlasciciela, ani nie rozstrzyga zadnych problemów. Celem duzej czesci praktyk 
magicznych, uprawianych przez kahunów w minionych czasach, bylo rozpoznawanie 
skrystalizowanych okresów przyszlego zycia klienta, a nastepnie powodowanie w nich 
zmian bardziej dla niego korzystnych. (Pózniej dokladnie omówimy metody stosowane 
przez kahunów i trudnosci, które musieli przezwyciezac). Sny to otwarte wrota do 
widzenia przyszlosci. Liczne badania ujawnily, ze w snach dane nam jest ogladanie 
przyszlych wydarzen prawie co noc. Zazwyczaj nie pamietamy jednak swoich snów i 
nadal pozostajemy nieswiadomi wypadków, które maja nadejsc. Odczuwamy tylko jakis 

background image

nieokreslony niepokój plynacy gdzies z glebokich warstw podswiadomosci. Niewiele 
wiemy o samych snach, istnieje natomiast sporo przypuszczen i metnych rozwazan o 
okolicznosciach, w jakich powstaja. Jedna rzecz jest wszakze pewna - nizsze Ja ma 
szczególne zamilowanie do mieszania obrazów sennych ze znanymi sobie wrazeniami, 
by w ten sposób konstruowac SYMBOLE. Czesto wiec laczy jedne pojecia z innymi w 
procesie asocjacji. Praca psychoanalityka w glównej mierze opiera sie na studiowaniu 
symboli, jakie pojawiaja sie w snach pacjenta. Symbole wystepuja równiez w jego 
myslach, gdy znajduje sie on w stanie odprezenia wywolanym sugestia lub uzyciem 
srodków uspokajajacych. Doktor Nandor Fodor, jeden z czolowych uczonych w tej 
dziedzinie, obecnie prowadzacy praktyke w Nowym Jorku, w wielu artykulach 
poswieconych temu zagadnieniu pisze o ciekawym zjawisku zaobserwowanym w 
psychoanalizie. Okazuje sie, ze pewne symbole oznaczaja to samo, nawet gdy wystepuja 
w marzeniach sennych róznych osób. Zdaje sie, iz jest to cos wiecej niz zbieg 
okolicznosci, i nasuwa mysl o istnieniu duszy grupowej, tak jak dzieje sie to w przypadku 
podobnych instynktów i podobnych reakcji u istot nizszych niz czlowiek. Nalezy zatem 
przyjac wniosek, ze nizsze Ja albo od razu daje nam „oglad” przyszlych wydarzen, albo 
tez zatrzymuje te wizje dla siebie, by wymieszac obejrzane lub odczuwane wrazenia z 
tymi, które sa mu juz znane, i z tej mieszanki wytworzyc symbole. Srednie Ja bedzie 
musialo podjac starania, zeby owe symbole wlasciwie odczytac. Eileen J. Garrett w 
swojej cennej ksiazce Telepathy mówi o tym, iz bardzo czesto telepatyczne wiesci 
przychodza do odbiorcy w formie czesciowo symbolicznej. Autorka stwierdzila, iz jej 
studenci uczacy sie telepatii szybko zostawali mistrzami w odgadywaniu prawdziwych 
znaczen symboli, które kilkakrotnie do nich przychodzily. . Pani Gerett opisuje wlasne 
odczucia przy wysylaniu wiadomosci droga telepatii. Pisze, ze ma wówczas wrazenie, 
jakby jej wszystkie piec zmyslów bylo przymocowanych do czegos przypominajacego 
bialy promien, który ona wysyla tu i tam, calym wysilkiem woli starajac sie nawiazac 
kontakt z okreslona osoba. Kiedy ów „bialy promien” (ale nie jest to promien swiatla) 
napotyka jakas przeszkode, okreca sie wokól niej. Przewaznie nie mozna tej przeszkody 
zobaczyc, mozna ja tylko wyczuc. Otóz ten „bialy promien” odpowiada u kahunów 
pojeciu „palca” widmowej substancji wysuwanego przez nizsze Ja, który to „palec” 
podaza z duza predkoscia do widmowej nici rozciagnietej juz wczesniej miedzy osobami 
kontaktujacymi sie kiedys ze soba. Dzieki tej nici istnieje miedzy nimi staly wzajemny 
kontakt. Pani Garrett mówi tez o wrazeniach, jakich wielokrotnie doswiadczaja ludzie 
zajmujacy sie telepatia- jest to uczucie delikatnego swedzenia, jakby laskotanie pradem 
elektrycznym, oraz ciepla, któremu nieraz, gdy kontakt z partnerem zostal juz nawiazany, 
towarzyszy wystepowanie gesiej skórki. W jej przypadku takie objawy czesto 
sygnalizowaly, iz ktos wyslal do niej wiadomosc i ze nalezy sie skoncentrowac, by te 
wiadomosc przyjac. Powszechnie stosowanym wstepem do czynnosci telepatycznych lub 
tez do innych form psychometrii jest wykonywanie glebokich oddechów. Zdaje sie, iz 
pomagaja one nizszemu Ja odprezyc sie i przygotowac do pracy. Wrazenia najczesciej 
nadchodza jakby spod splotu slonecznego, który zwyklo sie uwazac za glówna siedzibe 
nizszego Ja, kiedy wysyla ono lub otrzymuje wiadomosci badz tez wrazenia zmyslowe. 
Nieco innym rodzajem telepatii jest widzenie okiem wewnetrznym scen z odleglych 
miejsc. Ten rodzaj umiejetnosci parapsychicznej czesto zwie sie „jasnowidzeniem”. 
Czasami obejmuje ono postrzeganie migawek i przeblysków zdarzen z przyszlosci. 
Zgodnie z tym co twierdza kahuni, kazda taka migawka lub informacja o przyszlosci, 

background image

która przychodzi do osoby wykonujacej jakas praktyke parapsychiczna, musi plynac od 
Wyzszego Ja. Pani Garrett bardzo wyraznie pisze o uczuciu wielkiej przemiany duchowej 
i o swej przyspieszonej percepcji w momencie kontaktowania sie z tym, co nazwala 
„nadswiadomoscia”. Jej zdaniem nalezy stad wnioskowac, iz nawiazywala kontakt z tym 
samym Wyzszym Ja, które opisuje filozofia Huny. O podobnej jasnosci myslenia, o 
wyostrzeniu zmyslów i percepcji wspominali równiez inni psychologowie. Doznania tego 
rodzaju wystepowaly u nich szczególnie w okresach, kiedy zupelnie lub czesciowo 
przebywali poza swoim cialem fizycznym - albo bedac w stanie znanym jako „projekcja 
astralna”, albo gdy opuszczali cialo, kiedy rzadzacy nim duch uzywal go podczas 
transów. Po tych wyjasnieniach i komentarzach latwiej bedzie zrozumiec tresc i 
znaczenie przypadków podanych w nastepnym rozdziale. Zawsze nalezy pamietac, ze ta 
czesc magii jest niezmiernie wazna i, abysmy mogli stosowac ja w praktyce tak, jak 
czynili to kahuni, musimy najpierw w pelni zrozumiec jej najdrobniejsze nawet 
szczególy. 

 

 
Rozdzial X Latwy sposób na sny prorocze  
 

Przypadek 16 Uczenie sie snów o przyszlosci Uwagi wstepne: J.W. Dunne w swojej 
popularnej ksiazce An Experiment with Time opisuje prosta i bardzo latwa metode 
czerpania wiadomosci ze snów proroczych. Metoda ta wykorzystuje znany fakt, ze 
wiekszosc z nas sni o przyszlych wydarzeniach, lecz nie pamieta ich po przebudzeniu. 
Eksperymentator zabiera ze soba do lózka olówek i papier. Przed zasnieciem podejmuje 
silne postanowienie, ze ilekroc obudzi sie w srodku nocy, bedzie zapisywal na kartce 
swoje sny i bedzie umial odtworzyc to, co mu sie przed chwila snilo. (Wiekszosc ludzi 
sni od pierwszej chwili zasniecia az do przebudzenia, nawet jesli rzadko pamietaja swoje 
sny, z czego wnioskuja iz w ogóle nie snia). Pan Dunne zbieral sporzadzane nocami 
zapiski ze snów i stwierdzil, ze w kilku przypadkach snil o pewnych wydarzeniach ze 
swojego zycia juz 15 lat wczesniej, zanim staly sie rzeczywistoscia. Jedno z tych 
wydarzen bylo na tyle wazne, ze zostalo skrystalizowane i ustalone na dlugo wczesniej. 
Byl to sen o locie nad pastwiskiem w jednym z prymitywnych samolotów z pierwszych 
lat rozwoju lotnictwa. Pan Dunne, prowadzac dalej swój eksperyment, notowal takze 
wyniki otrzymane przez znajomych i stwierdzil, iz prawie kazdy czlowiek moze z 
powodzeniem stosowac jego metode. Przechodzac do dalszych rozwazan, nalezy 
zaznaczyc, ze w swoich badaniach pan Dunne napotkal jednak pewien problem. Otóz 
przyznal, iz nie jest mozliwe bezposrednie, swiadome widzenie tego, co sie dotychczas 
jeszcze nie zdarzylo. Mimo iz mozna stwierdzic, ze przeszlosc, terazniejszosc i 
przyszlosc sa scisle z nami zwiazane, nie potrafimy spogladac poza czas terazniejszy, w 
którym wydarzenia akurat sie aktualizuja. Podobnie jak Uspianski w Tertiam Organum, 
pan Dunne ratuje sie pojeciem „czasoprzestrzeni”, przeskakuje do czwartego wymiaru i 
w swoich rozwazaniach poprzestaje na bezowocnej zabawie w slowa. Opis przypadku: 
Pewnego niedzielnego popoludnia 1926 roku w Honolulu przeczytalem ksiazke An 
Fxperiment with Time. Tej nocy wzialem olówek i kartke do lózka, zdecydowany 
zapisywac wszystkie moje sny, by móc poznac ich odniesienie nie do przeszlosci i czasu 

background image

terazniejszego, lecz do przyszlosci. Byla to pracowita noc. Rano wstalem z kilkoma 
snami i jednym prymitywnym rysunkiem na mojej kartce. Moje notatki (pomijam tu 
wszystkie te sny, które sie nie spelnily) wygladaly tak: „Dziwaczny, wielki grubas. 
Przyszedl do mnie i spytal, czy móglbym mu pomóc przy jakims wynalazku, przy czyms 
zwiazanym z optyka. Stanal przy biurku. Pokazal mi jakies male urzadzenie o wymiarach 
dwie stopy szesc cali na cztery cale. Z tylnej czesci aparatu zwisaly dwa przewody, bialy 
i czarny. Przedmiot wygladal jak czarna emaliowana pokrywka. Z boku pokrywki 
znajdowal sie kwadratowy otwór cztery cale na cztery cale. Na wierzchu widniala sruba 
dociskowa w ksztalcie klepsydry, wykonana z niebieskiej stali. (Tutaj zrobilem prosty 
rysunek pokrywki)... Bylem w okratowanej, niskiej kuchni. Grubas tez. Byli z nami obcy, 
wysoki, chudy blondyn okolo czterdziestki i niska Hawajka. Wyjalem z pudelka papier 
swiatloczuly i umiescilem go w malym otworze w maszynie. Chudy mezczyzna dotknal 
przelacznika i zapalil swiatlo. Wyjalem papier i wywolalem go w jednej z trzech 
dziwnych, bialych kuwet fotograficznych. Zdjecie przedstawialo podzialke i wskazówke 
pokazujaca jakas duza liczbe. Spojrzalem na mezczyzn. Wybuchnelismy smiechem. 
Zawolalem: »Swietnie! To dziala!«„. To snilo mi sie z niedzieli na poniedzialek. W 
czwartek po poludniu sny zaczely sie sprawdzac. Gruby mezczyzna, którego widzialem 
we snie, wszedl do mojego sklepu fotograficznego. Potrzebowal porady, jak rozszczepic 
promienie swiatla, by otrzymac równoczesnie obraz podzialki wagowej na szklanym 
ekranie i pasek papieru fotograficznego z wydrukiem. Opisal mi górna czesc 
mechanizmu podzialki. Opis ten zgadzal sie z wygladem „pokrywki” z mojego snu. 
Zgodzilem sie pomóc mu. Nastepna czesc snu nie sprawdzila sie. Nikt mi nigdy nie 
przyniósl pokrywki ani tez nigdy nie lezala przede mna na biurku. Zobaczylem ja dopiero 
wówczas, gdy mechanizm, nad którym pracowalem i który zostal wykonany w 
miejscowym zakladzie mechanicznym, byl gotów. Ujrzalem ja pózniej w okratowanej 
kuchni z mojego snu. Wysoki blondyn byl mechanikiem i to byla jego kuchnia. Niska 
Hawajka, która tam spotkalem, byla jego zona. Maszyny uzywano do wazenia syropu w 
rafineriach cukru. Kiedy problem zostal rozwiazany i mechanik dokonal zmian w 
maszynie wedlug moich instrukcji, po raz ostatni poszedlem do okratowanej kuchni, by 
przetestowac urzadzenie papierem swiatloczulym. Akurat dzien wczesniej nabylem w 
sklepie nieduze, oryginalne kuwety fotograficzne o bialej barwie. Byly one produkcji 
japonskiej. Nigdy przedtem nie widzialem kuwet z takiego tworzywa i w takim ksztalcie. 
Wynik testu byl dokladnie taki sam jak we snie, z tym wyjatkiem, ze wszyscy 
jednoczesnie wykrzyknelismy ze smiechem: „Swietnie! To dziala!”; juz przedtem 
bowiem opowiedzialem im o swoim snie i pokazalem notatki. Podczas owego dlugiego 
eksperymentu mialem tez sny o innych przyszlych wydarzeniach, lecz zaden z nich nie 
byl juz tak wypelniony ludzmi, urzadzeniami i miejscami tak dziwnymi i obcymi, ze 
nawet trudno byloby mi je sobie przedtem wyobrazic. Komentarz: Trzeba tu zaznaczyc, 
ze sny o przyszlosci nie sa glównie ostrzezeniami o wypadkach, smierci badz innych 
klopotach. Wieksza ich czesc dotyczy zwyklego zycia z jego codziennymi, prozaicznymi 
sprawami. Z tego wzgledu przecietny czlowiek, stosujac metode Dunne'a, czerpie z niej 
tylko chwilowa korzysc. Po jakims czasie dochodzi do wniosku, ze nieprzerwany sen w 
nocy jest o wiele cenniejszy niz szkodliwe dla zdrowia ogladanie przyszlosci. Chociaz 
przez caly czas moje zainteresowanie bylo zywe i glebokie, wkrótce, tak jak wiekszosc 
ludzi, poczulem sie zmeczony eksperymentem. Wówczas popelnialem blad, utyskujac i 
narzekajac sam na siebie, gdy walczac ze snem, zmuszalem sie do zapisywania obrazów 

background image

sennych. Zapalone swiatlo (bo przeciez musialem widziec, co pisze) razilo mnie w oczy. 
Niebawem moje nizsze Ja doszlo do wniosku, ze cala ta sprawa niewarta jest poswiecen. 
Podswiadomosc uformowala wiec zawila opinie o eksperymencie i wkrótce zdawala sie 
odmawiac przekazywania mi jakichkolwiek obrazów przyszlosci, które do niej trafialy. 
Patrzac zatem obiektywnie na swój eksperyment, usilnie radze poczatkujacym, aby 
korzystali z malej nocnej lampki, której slabe swiatlo nie bedzie draznic niewyspanych 
oczu. Przede wszystkim trzeba powiedziec swojemu spiacemu Ja, iz wielka 
przyjemnoscia jest budzenie sie i zapisywanie snów. Oczywiscie idealnym rozwiazaniem 
byloby zainstalowanie magnetofonu z mikrofonem. Po nacisnieciu guzika mozna byloby 
dyktowac opis snów. Chcialbym tez zapewnic, o ile mój eksperyment jest 
autorytatywnym sprawdzianem, ze w ciagu miesiaca mozna nauczyc sie rozpoznawac 
jakims wewnetrznym zmyslem, czy sen nalezy do przyszlosci i wart jest zapisywania, 
czy tez jest to zwykly sen o niewielkim lub zgola zadnym znaczeniu. Stan uspienia daje 
duze mozliwosci dla róznego rodzaju doswiadczen. Nie ma, zdaje sie, lepszej okazji”by 
podana sugestia wniknela do nizszego Ja, niz podczas zwyczajnego snu. Ten rodzaj 
sugestii nie wymaga sily hipnotycznej, która laczy sie z pojeciem hipnotycznej sugestii. 
Wystarcza tu tylko wypowiadane slowo. Slowo to moze równiez plynac z magnetofonu 
lub adapteru, ze starannie nagranej plyty lub tasmy. Nagranie mozna puscic w nocy za 
pomoca autoinatycznego zegara. Wbudowany w odtwarzacz mechanizm, moze je 
powtarzac, przygrywac i wylaczac. Mozna tez uzyc glosnika umieszczonego pod 
poduszka. W kazdym wypadku slowa musza byc wypowiadane cicho; po kilku nocach 
nie beda juz budzic spiacego. Nizsze Ja, wrazliwe na dzwiek podczas snu, zdaje sie 
slyszec sugestie slowa i w sposób automatyczny tworzy z tych slów uksztaltowane mysli. 
Owe ksztalty myslowe przebywaja w widmowym ciele nizszego Ja i nie podlegaja 
zwyklemu procesowi racjonalizacji, jakiemu zostalyby poddane na jawie. Proces 
racjonalizacji przeprowadzany przez srednie Ja polega na wiazaniu slów i pojec 
wystepujacych w sugestii ze sznurem przeciwnych uksztaltowanych mysli mówiacych, iz 
sugestia jest niewykonalna. Dlatego tez, poslugujac sie w czasie snu nagranymi 
sugestiami, dobrze bedzie przedtem upewnic sie, czy tresc sugestii wybrana do 
odtworzenia w nocy jest mozliwa do zaakceptowania i czy nizsze Ja bedzie moglo na nia 
odpowiedziec i spelnic rozkaz. Srednie Ja, przyjmujac taka postawe ufnego oczekiwania, 
pozostawia nizszemu Ja swobode otwarcia na nocne sugestie i mozliwosc coraz 
dokladniejszego reagowania na nie w miare conocnego powtarzania tych samych 
polecen. Wiekszosc z nas przytlaczaja przyjete obyczaje i wlasne nawyki. Jestesmy 
duszeni zakazami i nakazami. Od dziecinstwa bledy i niepowodzenia stopniowo 
wytwarzaja w nas kompleksy i niewiare w siebie. Cierpimy, dreczeni strachem i 
niepokojem. Boimy sie ludzi, a nawet Boga. Lista obaw jest dluga. Wiekszosc chorób to 
rezultat manii przesladowczej. Z tego wzgledu nagrane sugestie podawane we snie 
wymagaja dokladnego, wnikliwego rozwazenia. Kiedy przyjdzie nam uczyc sie, jak 
nalezy sklaniac nizsze Ja, aby zanosilo do Wyzszego Ja nasze telepatyczne modlitwy o 
cudowne uzdrowienie, nagrania beda odgrywac wielce znaczaca role na wyzszym 
poziomie magii. Nalezy wspomniec o tym, ze chociaz media w transie hipnotycznym 
czesto mówia o wydarzeniach, które jeszcze nie zaistnialy, to jednak owe wizje rzadko 
sie sprawdzaja. To nie dzieki dajacemu sugestie hipnotyzerowi nizsze Ja ma mozliwosc 
ogladania przyszlosci. Owa przyszlosc musi pokazac mu istota dysponujaca najwyzszym 
poziomem umyslowosci, która kahuni zwali Aumakua, czyli Wyzsze Ja. Studentom 

background image

pragnacym zapoznac sie z opisem zdolnosci przewidywania, która czasami hipnotyzerzy 
odkrywaja u swoich pacjentów, polecam ksiazke Richeta Thirty Years of Psychic 
Research, dostepna w wiekszosci dobrych bibliotek. Przypadek 17 Poznawanie 
przyszlosci w zwyczajnych snach
 Uwagi wstepne: Istnieje kilka rodzajów snów 
pokazujacych przyszlosc. Najbardziej znane sa sny, w których wystepuja symbole. Po 
przebudzeniu tlumaczy sie owe symbole i okresla ogólny zarys wydarzenia. Jednemu z 
moich znajomych czesto snilo sie, ze widzi pieknego, czerwonego byka. Dla niego byl to 
symbol majacego wkrótce nadejsc szczesliwego wydarzenia. Rzadko sie zdarzalo, aby po 
takim snie nie przychodzily do niego pomyslne chwile. W innego rodzaju snach mieszaja 
sie ze soba symbole i obrazy zdarzen, i to zarówno minionych jak i przyszlych. Nieraz 
taka platanina znieksztalca i falszuje wydarzenia jawiace sie w marzeniu sennym. Kiedys 
przysnila mi sie witryna sklepowa, wypelniona skaczacymi malpami. Wymachiwaly 
piórami wiecznymi i na zwojach papieru pisaly bardzo dlugie zdania. Po kilku dniach 
poznalem na ulicy okno z moich snów i ujrzalem malpke-zabawke tanczaca na 
obrotowym stoleczku. W oknie po przeciwnej stronie ulicy na wyswietlaczu pokazane 
bylo male urzadzenie, w którym obracal sie zwój papieru. Wieczne pióro rysowalo na 
papierze kilometrowe linie, by pokazac klientom duza wydajnosc prezentowanego 
atramentu. I wreszcie sa sny dotyczace tylko zdarzen przyszlych i ukazujace je w sposób 
czytelny i jasny. Obrazy moga byc zwiazane z róznymi okresami przyszlosci. Ten rodzaj 
snu zasluguje na szczególna uwage i zainteresowanie. Kiedy bylem jeszcze dzieckiem, 
mój ojciec miewal takie sny. Opowiadal je szczególowo przy sniadaniu, prosil, bysmy je 
zapamietywali i pózniej pomogli mu sprawdzic, do jakiego stopnia byly zgodne z 
rzeczywistoscia. Sny owe rozpoznawal za pomoca jakiegos wewnetrznego zmyslu jako 
nalezace do przyszlosci. Opis przypadku: Mojemu ojcu snila sie dolina w stanie 
Wyoming, gdzie wsród traw pasly sie owce. Stopniowo cywilizacja rozwijala sie i oto w 
tej samej dolinie zaczeto klasc tory kolejowe. Jeszcze jeden rzut oka w przyszlosc i ojciec 
zobaczyl, jak po jednej stronie torów wyroslo miasto. Z drugiej strony otworzono 
kopalnie wegla. Za miastem stanela wieza szybu. Ostatni krok w przyszlosc znowu 
pokazal mojemu ojcu te sama doline. Wszystko zniknelo z wyjatkiem samotnej linii 
kolejowej i fundamentów po zniszczonych juz budynkach. Ten sen, który pojawil sie 
jednej nocy, objal wydarzenia, jakie nastepowaly w ciagu pietnastu lat. Pózniej ojciec 
poznal te doline i zobaczyl nowa linie kolejowa, która przez nia przebiegala. Niebawem 
powstalo miasto Spring Valley. Otworzono kopalnie wegla. Za miastem zrobiono 
odwierty naftowe. Wkrótce szyby sie zatkaly. Okazalo sie takze, ze z powodu wycieku 
gazu praca w kopalni jest zbyt niebezpieczna. Union Pacific, wlasciciel wszystkich 
inwestycji, kazal usunac wszelkie konstrukcje i budowle, pozostawiajac doline w stanie, 
jaki mój ojciec widzial w koncowej fazie snu. (Osobiscie widzialem te doline we 
wszystkich wspomnianych wyzej okresach). Komentarz: W czasie kiedy ojciec mial ów 
sen, nie odkryto jeszcze pokladów wegla w Spring Valley. Dopiero po zbudowaniu linii 
kolejowej przeprowadzono poszukiwania i otworzono kopalnie. Z cala wiec pewnoscia 
mozna stwierdzic, ze ów sen nie pochodzil z czytania cudzych mysli. Byl to bezposredni, 
klarowny i szczególowy przeglad wydarzen, o których zaden zyjacy wówczas czlowiek 
nie mógl miec pojecia. Wobec tego zmuszeni jestesmy przyjac nastepujace wnioski: (1) 
Jakas inteligentna istota lub tez pewnego rodzaju swiadomosc byla zdolna z góry 
przewidziec przyszlosc doliny, a zatem wykazala moc intelektualna o wiele wyzsza niz 
ta, która posluguja sie swiadome i podswiadome Ja. (To nasuwa mysl o Wyzszym Ja z 

background image

systemu Huny). Równie dobrze mozemy przyjac, ze: (2) podswiadomosc obdarzona jest 
mozliwoscia widzenia przyszlosci, ale byloby to rozumowanie falszywe. wziawszy pod 
uwage fakt, iz hipnotyczna sugestia w zaden sposób nie wyzwala w nizszym Ja tej 
umiejetnosci. Przypadek 18 Widzenie przyszlosci w krysztalowej kuli Uwagi wstepne: 
Wpatrywanie sie w krysztal wprowadza czlowieka w stan spokoju i odprezenia. Nizsze 
Ja moze wówczas zyskac dla siebie warunki podobne do tych, jakie ma w czasie snu, z ta 
tylko róznica, ze srednie Ja moze obserwowac obrazy pojawiajace sie w krysztale i 
przypominajace senne widziadla. Opis przypadku: (A) Wspomnialem juz wczesniej o 
kobiecie mieszkajacej w Lovelock w stanie Newada, która posiadala sztuke „wrózenia ze 
szklanej kuli”, jak nazywano to w starozytnosci. Nie tylko potrafila odnajdywac na 
odleglosc moich przyjaciól i patrzec, co robia, ale tez umiala ustnie zadac wizji 
przyszlych wydarzen i bardzo czesto otrzymywala je w swoim krysztale. Dwa wspólne 
posiedzenia poswiecilismy próbom zajrzenia w przyszlosc, zeby poznac, co jest mi 
przeznaczone. W owym czasie podrózowalem od miasta do miasta, robiac wiele zdjec, i 
zamierzalem tez odwiedzic miejsca, w których nigdy nie bylem. W koncu nie 
zdecydowalem sie, do jakich okolic mam pojechac. Podczas tych posiedzen kobieta 
zobaczyla ze wszystkimi szczególami dwa okresy z mojego przyszlego zycia, z których 
kazdy obejmowal okolo tygodnia. Patrzac w krysztal, zobaczyla obraz, który wlasnie 
ksztaltowal sie, nabierajac koloru i ruchu. Opisywala mi zmieniajace sie kolejne sceny. 
Na poczatku bylo widac male miasteczko o czystych ulicach, polozone po obu stronach 
linii kolejowej. Byla tam stacja, a ja wlasnie wysiadalem z pociagu, z bagazem i 
aparatem fotograficznym. Obraz zmienial sie. Zobaczyla, jak wchodze do nowoczesnego 
murowanego hotelu. W nastepnej scenie stalem na werandzie hotelowej, rozmawiajac z 
ruda, mloda kobieta ubrana na bialo i trzymajaca na reku rudowlose dziecko. Kolejny 
obraz przedstawial Indian obozujacych nie opodal hotelu, którzy mieli akurat cos w 
rodzaju wiecu. Ja wlasnie fotografowalem obóz. Wizja sprawdzila sie co do joty w 
przeciagu zaledwie miesiaca. Wsiadlem do pociagu jadacego w kierunku Mason wstanie 
Newada. Gdy przybylem na miejsce, poznalem miasto i hotel, które opisala kobieta. 
Podczas mego pobytu spotkalem rudowlosa kobiete w bialym ubraniu. Zrobilem zdjecie 
jej i jej rudemu dziecku. Dwa dni po moim przyjezdzie zaczeli naplywac do miasta 
Indianie na coroczny zjazd plemion z okregu Carson Sink. Rozlozyli obozowisko blisko 
hotelu, a ja zrobilem im wiele zdjec. (B) Kolejnym miastem, które odwiedzilem po 
Mason, bylo Yerrington w stanie Newada. Wygladalo identycznie, jak w krysztalowej 
kuli. Wysiadlem na stacji. Przebylem jeszcze kilka mil w poszukiwaniu miasteczka, które 
mi opisano, polozonego przy starej glównej ulicy i nie majacego ulic bocznych. 
Szukalem domu hotelowego z szyldem „Globe Rooming House” z namalowanym na 
dole wizerunkiem globu. Niebawem go zobaczylem. Wiedzialem, ze jest to miejsce, w 
którym mam sie zatrzymac. Wysiadlem wiec i zadzwonilem do drzwi. Czekalem 
niecierpliwie, czy zjawi sie kobieta „ciemnowlosa, z lekkim zezem”. Pojawila sie i 
pózniej bardzo sie zaprzyjaznilismy. Pomogla mi znalezc prace i pozyczyla kilka 
cennych ksiazek dotyczacych okultyzmu. Komentarz: Przewaga wpatrywania sie w 
krysztal nad zwyklymi snami jest oczywista. W pierwszym przypadku czlowiek sam 
decyduje, co chcialby widziec, natomiast w drugim bierze ze snów tylko to, co potrafi 
przechwycic, a wiec jest to swego rodzaju hazard. Ciekawym, godnym uwagi 
zagadnieniem jest dzialanie mechanizmu dajacego wizje w krysztalach. Podczas gdy na 
niektórych seansach nie nadchodzily zadne wizje przyszlosci w odpowiedzi na 

background image

postawione zadania, to innym razem pojawialy sie same, bez polecen. Zyczenia 
wypowiadano glosno, nie znajac konkretnego adresata, dziwne wiec, ze w ogóle 
naplywaly jakies odpowiedzi. Ogladanie przyszlych zdarzen jest tak samo sprzeczne z 
naukowym pojmowaniem swiata jak chodzenie po ogniu czy cudowne uzdrowienia. 
Nauka nie ma do zaoferowania zadnego wyjasnienia tych zjawisk i w tym wzgledzie stoi 
w martwym punkcie. Ale kahuni wskazuja droge tym, którzy maja otwarty umysl i 
gotowi sa badac wszystkie zgromadzone do tej pory materialy dowodowe. Przypadek 19 
Informacje o przyszlosci pochodzace od duchów osób zmarlych Uwagi wstepne: 
Zgodnie z nauka kahunów, wszelkie kontakty z duchami zmarlych - jak równiez z 
Wyzszym Ja - nawiazuje nizsze Ja. Dotyczy to w szczególnosci duchów w ich stanie 
niewidzialnym, kiedy to ich obecnosc mozna wyczuc lub ujrzec za pomoca zdolnosci 
zwanej „parapsychiczna”, która jest, ni mniej, ni wiecej, tylko umiejetnoscia calkowitego 
otwarcia sie na dochodzace wrazenia. Trzeba tylko pozwolic nizszemu Ja na swobodna 
obserwacje i przekazywanie informacji zaczerpnietych ze zwyklych snów. Trzeba mu 
umozliwic wglad w przeszlosc, czas terazniejszy i w przyszlosc. Uzasadnione jest 
przypuszczenie, ze kiedy po smierci stajemy sie duchami, obdarzeni jestesmy tylko tymi 
mozliwosciami intelektualnymi, jakie mielismy za zycia. Sam fakt smierci nie zamienia 
obu naszych nizszych Ja w Nadswiadomosc zdolna do ogladania przyszlosci. Mamy 
jednak wciaz te sama mozliwosc kontaktowania sie z Wyzszym Ja i zwracania sie do 
niego z prosba o wizje przyszlosci. Jesli zdolamy dac znac o swojej obecnosci nizszemu 
Ja jakiejs zyjacej osoby, bedziemy wówczas mogli za jej posrednictwem przekazywac 
informacje, które uzyskalismy po tamtej stronie zycia i smierci. Istnieje równiez inny, 
mniej rozpowszechniony sposób na to, by umozliwic duchowi osoby zmarlej wejscie do 
naszego ciala i przemówienie naszymi ustami. Metode te, bardzo zreszta ceniona przez 
spirytystów, stosuja zazwyczaj media. Roczniki „Badan Parapsychicznych” poswiecaja 
jej wiele miejsca, a Kosciól i tradycyjna nauka potepiaja ja i ostro krytykuja. W transie 
duchy mówiace ustami mediów potrafia czasem, jakby przez przypadek, prawidlowo 
przepowiedziec przyszlosc. Nie umieja tego jednak czynic na zawolanie, co zdaje sie 
dowodzic, iz to Wyzsze Ja daje takie informacje, zarówno duchom zmarlych, jak tez 
nizszym Ja ludzi zywych. Raporty z „Badan Parapsychicznych” pelne sa przypadków 
prawidlowego przepowiadania przyszlych zdarzen, a takze przypadków, w których próby 
odczytania przyszlosci konczyly sie fiaskiem. Niepowodzenia notowano jednak na tyle 
czesto, iz na spirytyzm zaczeto patrzec krytycznie. Na seansach spirytystycznych, czy 
przy innych tego typu posiedzeniach (np. kiedy uzywa sie deski z wypisanymi na niej 
symbolami czy literami), nizsze Ja zmarlego, które zostalo kiedys odciete od swego 
sredniego Ja, na przyklad wskutek smiertelnego wypadku, uwielbia kontaktowac sie z 
zywymi. Pozbawione mozliwosci rozumowania indukcyjnego, stara sie odpowiedziec na 
kazde zadane pytanie, najczesciej odgadujac (lub tez czytajac w myslach), co siedzacy 
przy stole chcieliby uslyszec. W ten sposób powstaje niezliczona ilosc klamstw i 
bezsensownych odpowiedzi, a na spirytyzm patrzy sie niechetnie i kpiaco. Kiedy 
nauczymy sie rozrózniac owe bladzace duchy, odwiedzajace seanse spirytystyczne, od 
zwyklych duchów, które maja zarówno nizsze, jak i srednie Ja, nie bedziemy tak czesto 
oszukiwani. Opis przypadku: (A) Gdy bylem malym chlopcem, pewnego ranka matka 
powiedziala do rodziny, ze obudzila sie w nocy i zobaczyla swa siostre May zamieszkala 
w San Francisco. (My mieszkalismy wówczas w Wyoming). Pojawila sie ona w mglistej 
postaci i oswiadczyla, ze umarla, a jej zyczeniem jest, aby matka wziela do siebie na 

background image

wychowanie jej dwoje dzieci. Nastepnego dnia nadszedl do nas telegram zawiadamiajacy 
o naglej smierci May. Nasza rodzina przygarnela jej dzieci, spelniajac tym samym prosbe 
ducha ich matki. (B) Duch przemawiajacy ustami znanego medium z Australii, pani 
Foster Turner, na seansie odbywajacym sie w lutym 1914 roku w towarzystwie sir Conan 
Doyle'a, podal nastepujaca przepowiednie (która pózniej okazala sie prawd: Chociaz 
obecnie nie wspomina sie ani slowem o bliskim nadejsciu wielkiej wojny europejskiej, 
chce was ostrzec, ze zanim nasz rok 1914 dobiegnie konca, Europa bedzie unurzana we 
krwi. Wielka Brytania, nasz ukochany kraj, zostanie wciagnieta w najstraszliwsza z 
wojen, jakie ogladal swiat. Niemcy beda owym wielkim przeciwnikiem. To one pociagna 
za soba inne narody. Austria zachwieje sie i runie. Upadna królowie i królestwa. Miliony 
drogocennych istnien ludzkich zostana unicestwione. Lecz w koncu Wielka Brytania 
zatriumfuje i odniesie zwyciestwo. Seans ten odbywal sie w sali wykladowej, a 
swiadkiem przepowiedni bylo dwa tysiace sluchaczy. Komentarz: Wiedzac, ze 
przyszlosc mozna przewidywac, nie musimy specjalnie wysilac naszej wyobrazni, zeby 
zrozumiec istniejace u kahunów pojecie Wyzszego Ja, obdarzonego zdolnosciami 
intelektualnymi, które pozwalaja mu przewidywac to, co nastapi. O wiele trudniej jednak 
wyobrazic sobie dzialania owej mocy, kiedy przechodzi ona od ogólnych przepowiedni 
(jakich i my moglibysmy udzielic, odgadujac rezultaty obecnych wydarzen i relacji) do 
szczególowych informacji o przyszlosci. Jezeli Wyzsze Ja poslugiwaloby sie tylko takim 
typem rozumowania, z jakiego korzysta nasze srednie Ja, to mogloby tylko zgadywac i 
przypuszczac, a wiec oferowac znikoma ilosc szczególów. A skoro mówimy o 
otrzymywaniu wizji bogatych w szczególy i konkrety, musimy uznac, ze albo dziala tutaj 
jakas umyslowosc dysponujaca niezwykle wysokim poziomem intelektu, albo tez - w co 
wierzyli kahuni - przyszle wydarzenia, stosunki i okolicznosci sa juz pewna 
rzeczywistoscia, uksztaltowana i istniejaca, chociaz utworzona z niewidzialnej substancji 
ciala widmowego (aka lub mea) podobnej do materii komponujacej ksztalty myslowe. 
Jezeli jest tak, ze wszystkie Wyzsze Ja, dzialajace wspólnie lub tez samotnie poza nasza 
zdolnoscia pojmowania, biora z ludzkiego swiata srednich i nizszych Ja nasze pragnienia, 
mysli i uczynki i - po ich usrednieniu, uprzecietnieniu - tworza wzorzec przyszlosci, to 
taki wzorzec widniej e na planie swiadomosci Wyzszego Ja, a wszystkie j ego szczególy 
sa skrystalizowane i ustalone tak dalece, jak sam plan w ogólnosci. Ten stan rzeczy 
uswiadamia nam, ze Wyzsze Ja ma moznosc rozumowania na tyle wyzsza niz nasza, ze 
nie potrafimy jej sobie wyobrazic, nie mówiac juz o zrozumieniu mechanizmu jej 
dzialania. Tak malo mozemy wiedziec, a tak czesto musimy przypuszczac i mniemac. 
Ale gdy chcemy uczynic praktyczny uzytek z naszej pólwiedzy, z pewnoscia musimy 
zrozumiec jedno: w jaki sposób postepowac, by uzyskac pomoc Wyzszego Ja w 
kierowaniu naszej przyszlosci ku zdrowiu, sukcesom, pomyslnemu zyciu i zadowalajacej 
pracy. Kahuni twierdzili, ze wielkie wydarzenia na swiecie zostaly juz ustalone i mozna 
je przewidziec setki, a nawet tysiace lat wczesniej. Natomiast przyszlosc jednostek - ze 
wzgledu na krótki okres ludzkiego zywota - mozna ujrzec zaledwie kilka miesiecy lub lat 
wczesniej. Kahuni czesto demonstrowali swoje umiejetnosci widzenia przyszlych 
zdarzen z zycia poszczególnych ludzi oraz mozliwosc uzyskania pomocy Wyzszego Ja, 
by zmienic owa przyszlosc na lepsza i bardziej korzystna. Mozemy stad wnioskowac, ze 
przyszlosc swiata i poszczególnych narodów takze mozna zobaczyc i zmienic dzieki 
zjednoczonemu, solidarnemu wysilkowi ludzkosci, gdy tylko bedziemy tego dostatecznie 
swiadomi. Dzisiaj, kiedy nad swiatem wisi grozba uzycia bomby atomowej, bylibysmy 

background image

przeciez zdolni do podjecia takiego zgodnego, jednomyslnego dzialania. Jesliby 
ludzkoscia nie kierowaly chciwosc i zadza wladzy, moglibysmy zmienic to, co dla 
kazdego z nas jawi sie jako nieuchronna i nieodwolalna kleska. Niestety, wiekszoscia 
spoleczenstw miotaja raczej zachlannosc i zwierzece instynkty nizszego Ja, obarczonego 
kompleksami, niezrozumiala nienawiscia i strachem, anizeli bezemocjonalna logika 
sredniego Ja. Tylko nieliczni sluchaja podpowiedzi Wyzszego Ja, rzadzacego sie prawem 
milosci i sluzby bliznim. Mozna by rzec, ze swiatem wladaja nasze swiadome srednie Ja. 
Ale, niestety, w rzeczywistosci jest zupelnie inaczej. Nizsze Ja opanowalo swiadomosc 
poszczególnych ludzi, a jest ono zwierzece, dzikie, nieopanowane i bezmyslne. Nam, 
ludziom, dano jako swiadomym duchom wolna wole, ale dopóki wspólne doswiadczenie 
swiata nie nauczy nas tego, co musimy wiedziec, bedziemy uzywac owego cennego daru 
wolnej woli w sposób wielce niebezpieczny i niewlasciwy, zarówno jako jednostki, jak i 
cale narody. Kahuni uczyli, ze istnieje idealny stan szczesliwosci, do którego kazdy z nas 
powinien dazyc. Jest to stan, w którym prosi sie Wyzsze Ja o pomoc i opieke, otrzymuje 
sie ja i dziala przy wsparciu owego przyjaznego ducha. Jedyna zasada, jakiej musimy w 
zyciu przestrzegac, jest dbalosc o to, by nie skrzywdzic i nie zranic blizniego. Dla ludzi 
bardziej zaangazowanych, madrych i wrazliwych zasada ta obejmowala takze sluzbe 
milosci. Milosc bowiem jednoczy ludzi i umozliwia im tworzenie wielkich dziel, ku 
wspólnemu dobru i korzysci. Nienawisc i strach lacza ich tylko do wojen i destrukcji. 
Kiedy kahuni przezywali na wyspach Polinezji okres swego rozkwitu, nauczali ludzi 
milosci blizniego. Tych, którzy krzywdzili innych, uznawano za godnych smierci i czesto 
ich karano, stosujac modlitwe smierci. W ten sposób Polinezja stala sie miejscem, gdzie 
zyli najbardziej serdeczni, przyjacielscy i lagodni ludzie. Dawni badacze owych kultur 
byli zachwyceni takim zjawiskiem i we wszystkich swoich pismach dawali temu wyraz. 
W dziejach ludzkosci objetych przekazami historycznymi nie bylo postawy blizszej 
idealom Zlotego Wieku. 

 

 
Rozdzial XI Uzdrawianie natychmiastowe 
za posrednictwem Wyzszego Ja. Rózne 
metody dzialania  
 

Przy chrzescijanskiej kapliczce w Lourdes lekarze badali tych, którzy przychodzili tam z 
nadzieja na uzdrowienie. Przez 50 z góra lat zapisywano przypadki tamtejszych 
uzdrowien. W owych raportach szczególowo notowano rodzaje schorzen, podawano czas 
trwania zabiegu i stan pacjenta po wyzdrowieniu. Istnieja dwa rodzaje cudownych 
uzdrowien. Pierwszy z nich przebiega tak szybko, ze mozna go nazwac 
natychmiastowym. W ciagu kilku sekund lub - czesciej kilku minut dotkniete choroba 
badz znieksztalcone czesci ciala staja sie znowu zdrowe. Drugi rodzaj uzdrowienia jest 
podobny, z tym ze proces zastepowania uszkodzonych tkanek nowymi moze trwac kilka 
dni. Zdaje sie, iz polega to na gwaltownym przyspieszeniu okresu zwyklego leczenia. Ci, 
którzy przychodza, aby modlic sie raczej za innych niz za siebie samych, sa bardziej 

background image

podatni na wyleczenie niz ci, którzy mysla tylko o sobie. Prawie wszystkie popularne 
choroby przytrafiajace sie ludziom zostaly w ten sposób uleczone. Zniknely przypadki 
raka, wyprostowaly sie znieksztalcone konczyny, powrócil wzrok i sluch - lista 
dobrodziejstw jest dluga. Przypadek 20 Kahuna natychmiast uzdrawia zlamano noge 
Uwagi wstepne: Religia tlumaczy cuda, twierdzac, iz natychmiastowego uzdrowienia 
dokonuje Bóg, jakis swiety czy tez inny ponadludzki Byt. Jednakze w wypadku takich 
cudownych zjawisk jak chodzenie po ogniu czy widzenie i zmienianie przyszlosci tylko 
kahuni zaoferowali szczególowe wyjasnienia ich mechanizmu. Nasza jedyna nadzieja, by 
poznac sposób sklaniania Istot Wyzszych do czynienia cudów w naszym codziennym 
zyciu i w dowolnym miejscu, tkwi w dokladnym studiowaniu i doglebnym zrozumieniu 
wierzen i praktyk kahunów. Mozna by oczywiscie uzyc argumentu, ze modlacy sie 
chrzescijanie czy znachorzy czasami tez doznaja cudownych uzdrowien ciala i „portfela”. 
Jest to na pewno pocieszajaca prawda. Jednakze nigdy nie maja oni pewnosci, czy 
otrzymaja to, o co prosza. Jeden sukces przypada na milion niepowodzen. Chociaz i 
kahuni nie zawsze, kiedy prosili, otrzymywali pomoc Wyzszego Ja, to przecietna liczba 
pozytywnych wyników byla u nich bez porównania wyzsza. Doktor Brigham mial 
szczescie obserwowac kilka przypadków natychmiastowych uzdrowien dokonanych 
przez kahunów. Mnie zas szczególnie utkwil w pamieci jeden z nich. Opis przypadku: 
Mialem kiedys bliskiego i godnego zaufania przyjaciela, J.A.K Combsa z Honolulu, z 
którym wspólnie studiowalismy wiedze kahunów i który ofiarowal mi bezcenna pomoc 
w tym wzgledzie. Babka jego zony byla jedna z najbardziej szanowanych i poteznych 
kahunek na wyspach. Kochala Combsa i wiele mu opowiadala o swojej tajemnej wiedzy, 
o swej mocy i magicznych praktykach. Kiedys Combs bral udzial w przyjeciu na plazy, 
blisko jej willi. Przybylo wielu gosci. W pewnej chwili do skraju plazy podjechal jakis 
samochód i wysiadlo z niego kilku Hawajezyków. Wsród przyjezdnych byl lekko pijany 
mezczyzna. Przy wysiadaniu nie trafil noga na stopien auta i upadl na piasek. Slychac 
bylo charakterystyczny chrzest lamanych kosci. Pobiezne badanie wykazalo 
skomplikowane zlamanie lewej nogi tuz nad kostka. Konce zlamanych kosci w widoczny 
sposób naprezaly skóre. Combs, któremu nieobcy byl trzask lamanej kosci i sam 
doswiadczyl kiedys takiej kontuzji, zdawal sobie sprawe z powagi obrazenia. 
Zaproponowal, zeby natychmiast zawiezc mezczyzne do Honolulu na zabieg. Wówczas 
na scenie pojawila sie stara kahunka i przejela sprawy w swoje rece. Ukleknawszy obok 
poszkodowanego, wyprostowala mu noge i stope, naciskajac miejsce, gdzie kosci 
wypychaly skóre. Zaczela cicho nucic modlitwe o uzdrowienie. Po chwili zamilkla. 
Zebrani wokól ludzie sledzili z uwaga kazdy jej ruch i czekali, co bedzie dalej. 
Poczatkowo nic sie nie dzialo. W pewnej chwili kahunka gwaltownie przesunela rece tuz 
nad noga pacjenta, odjela je i spokojnie rzekla po hawajsku: „Leczenie zakonczone. 
Wstan. Mozesz chodzic”. Mezczyzna, teraz zupelnie trzezwy, podniósl sie zdziwiony na 
nogi, zrobil krok, potem drugi. Wyleczenie bylo zupelne i doskonale. Na nodze nie bylo 
ani sladu zlamania. Komentarz: Kahuni, wyjasniajac zjawisko natychmiastowego 
uzdrowienia, wymieniaja czynniki biorace w nim udzial: (1) Wyzsze Ja obdarzone 
najdoskonalsza forma umyslowosci i mozliwoscia dzialania w sposób dla nas niepojety; 
(2) sila zyciowa, czyli mana, o wysokim napieciu, charakteryzujaca wszystkie Wyzsze Ja 
i uzywana przez nie do wszelkich cudownych dzialan; (3) miesnie, kosci i krew (mówiac 
fachowo: wszystkie tkanki ciala) uszkodzonego organu oraz aka, czyli widmowe cialo 
pacjenta, a szczególnie ta jego czesc, która jest duplikatem na przyklad zlamanego 

background image

odcinka nogi. Wedlug kahunów widmowe cialo nizszego Ja stanowi jakby odlew 
wszystkich komórek ciala fizycznego, a takze jego ogólnego ksztaltu. Chcac uleczyc 
zlamana kosc. Wyzsze Ja rozpuszcza ja i sasiednie tkanki w .ektoplazme, zazwyczaj, ale 
nie zawsze, niewidoczna substancje. Poniewaz widmowy odlew utworzony jest z 
niewidzialnej (eterycznej?) materii, nie moze byc on zlamany ani uszkodzony. Tak wiec, 
majac „pod reka” obraz normalnej zdrowej nogi, mozna dopasowac do niego 
ektoplazmatyczny material rozpuszczonych czesci ciala i tym samym odtworzyc ich 
pierwotne ksztalty, czyli dokonac ich natychmiastowego uzdrowienia. To wyjasnienie ma 
jednakowe zastosowanie do wszystkich rodzajów uzdrowien, równiez takich, gdzie 
mamy do czynienia ze skomplikowanymi znieksztalceniami, obrazeniami i chorobami. 
Jesli jest to rak, zmienia sie zaatakowany organ w ektoplazmatyczna substancje, po czym 
tworzy sie z niej zdrowe tkanki, wypelniwszy wlasciwy odlew odpowiedniej czesci ciala. 
Powstala tkanka niczym nie bedzie sie róznila od tej, która istniala przed rozwinieciem 
sie nowotworu. Chociaz w ogólnych zarysach tlumaczenie kahunów jest proste i jasne, 
nalezy miec na wzgledzie, ze sa pewne warunki, które musza byc spelnione, zanim 
dokona sie uzdrowienia. Otóz przy leczeniu metoda kahunów nie moze byc absolutnie 
miejsca na zadne kompleksy, watpliwosci, poczucie grzechu i winy. Jezeli istnieja, trzeba 
je natychmiast wyjasnic i oddalic. Niezbednym warunkiem uwolnienia sie od wszelkich 
dreczacych kompleksów jest to, co nazywamy „wiara”. KOMPLEKSY lub manie jeden z 
kahunów okreslil jako „rzecz zzerajaca nas od srodka”. Kompleksy i rozmaite 
przekonania rodza sie w nizszym Ja. Moze sa to przekonania sluszne, moze nie. Ale 
kiedy juz raz zagniezdza sie w pamieci nizszego Ja, trudno je odszukac, a jeszcze trudniej 
usunac. Na szczescie nowoczesna psychologia przebadala juz ludzka podswiadomosc. 
Wiadomo, ze istnieja kompleksy, nie trzeba wiec dlugo dowodzic slusznosci teorii 
kahunów, którzy byli przekonani o tym, ze ludzie nekani sa przesladowani róznego 
rodzaj u obawami. Jednej wszakze rzeczy nie zdolala pojac do tej pory wspólczesna 
psychologia, a co kahuni wiedzieli od dawna, a mianowicie, ze wszelkie wysilki 
zmierzajace do usuniecia kompleksów bylyby daleko skuteczniejsze, gdyby logiczne 
odwolanie sie do swiadomosci pacjenta polaczyc z lagodna sugestia i towarzyszaca jej 
fizyczna stymulacja. Nizsze Ja tak przywyklo do tego, iz srednie Ja zajmuje sie sprawami 
wyobrazni, ze samo nie zwraca najmniejszej uwagi na cos, co przypomina fantazjowanie. 
Na podswiadomosci wywoluja wrazenie tylko rzeczy REALNE I NAMACALNE. Na 
przyklad woda uzywana w obrzedach religijnych do „zmycia wszystkich grzechów” jest 
czyms dotykalnym, dlatego tez wywiera na nizszym Ja wrazenie. Kahuni uzywali wody 
do ceremonialnego obmywania pacjenta, wyglaszajac równoczesnie sugestie, ze 
wszystkie jego grzechy sa zmywane. Stosowali tez wiele innych fizycznych bodzców - 
prawdopodobnie przez dziesiec tysiecy lat. Trudno jest udowodnic, ze w wyzej opisanym 
przypadku zlamana kosc rozpuszczono w niewidzialna substancje eteryczna lub w 
ektoplazme, a potem znów utwardzono w nie uszkodzonym odlewie tej kosci, zrobionym 
z widmowej substancji. Trudno, powtarzam, o taki dowód, jako ze obserwator nie widzi 
niczego poza ostatecznym wynikiem. Dlatego tez nalezy zwrócic baczniejsza uwage na 
odkrycia spirytystów i wyniki badan parapsychicznych. Odnajdujemy tam zapiski o tym, 
ze obserwowano, jak widzialne i dotykalne tkanki ciala roztapiaja sie w nicosci, a potem 
znów sie pojawiaja. Procesy te nazwano „dematerializacja” i „materializacja”. Nie 
bedziemy tutaj poswiecac wiele miejsca weryfikacji takich odkryc. Doswiadczeni 
naukowcy sprawdzili juz tak wiele przypadków, ze nie sposób dluzej zaprzeczac istnieniu 

background image

zjawisk, o których wspomnielismy w zwiazku z omawianiem tajemnej wiedzy kahunów. 
Przypadek 21 Aporty (przeniesienia)] Uwagi wstepne: W zwiazku z tym, ze nauka nie 
potrafi wyjasnic fenomenów spirytystycznych, szkoly i prasa zwykly calkowicie je 
przemilczac. Dlatego tez przecietny czlowiek wie bardzo malo lub zgola nic o takich 
zjawiskach. Wezmy za przyklad aporty. Wiele tomów i szczególowych doniesien 
poswiecono przypadkom, w których obiekty pojawily sie i znikaly wbrew wszystkim 
przyjetym prawom fizyki. Na uniwersytecie w Stanford znajduje sie kilka skrzyn 
wypelnionych aportowanymi przedmiotami, utworzonymi jakby z niczego przez duchy 
uczestniczace w seansach znanego medium od spraw aportów, Baileya. I jak dotad owe 
fantastyczne zjawiska trzyma sie w tajemnicy przed ludzmi. Aport to cos, co zostaje 
rozpuszczone w niewidzialna forme na jednym miejscu, po czym jest przeniesione w 
inne, wyznaczone miejsce i tam twardnieje do pierwotnego stanu. Z tym procesem czesto 
laczy sie dzialanie duchów osób zmarlych. Wysuwa sie nieraz obiekcje, ze duch 
zmarlego czlowieka nie móglby robic rzeczy, których nie potrafil czlowiek zyjacy. 
Zarzut ten jest wystarczajaco logiczny, by narobic zamieszania w obecnych teoriach 
parapsychologicznych, opartych na chwiejnych podstawach, lecz nie w teoriach 
kahunów. Kahuni mocno wierzyli w to, ze duchy zmarlych, tak samo jak duchy 
mieszkajace w zywym ciele, czasami nawiazuja kontakt z Wyzszym Ja i sklaniaja je do 
uzycia sily zyciowej o wysokim napieciu, by dematerializowac, a potem znów 
materializowac substancje zawarte w widmowym odlewie aportowanego przedmiotu. 
Kahuni byli przekonani, ze wszystkie rzeczy maja swoje widmowe ciala. Wiadomo, ze 
kiedy napiecie pradu elektrycznego w urzadzeniach rozbijajacych atomy jest 
wystarczajaco wysokie, wówczas to rozmaite elementy podlegaja transmutacji, w wyniku 
czego powstaja zupelnie inne substancje. A zatem mozemy zasadnie przypuszczac, ze 
kiedy wzrasta napiecie many, czyli elektrowitalnej sily czlowieka, wtedy zostaje ona 
uzyta do zmieniania form widzialnych w niewidzialne i na odwrót. Dokonywanie takich 
zmian wymaga - jak twierdzi nauka - wytworzenia bardzo wysokiej lub bardzo niskiej 
temperatury. Poniewaz zas Wyzsze Ja kahunów potrafi sterowac zmianami temperatury 
przy chodzeniu po ogniu, nie sprawilaby mu tez najmniejszej trudnosci kontrola nad 
aportowaniem przedmiotów. W roli aportów czesto wystepowaly zywe istoty, od 
malenkich owadów, ptaków, ryb, dzikich bestii poczawszy, a na ludziach konczac. 
Przenoszono takze przedmioty gorace. Po przybyciu na nowe miejsce mialy one taka 
sama temperature jak przedtem. Opis przypadków: (A) Ernesto Bozzano, jeden z 
najslynniejszych badaczy w dziedzinie parapsychologii, zanotowal przypadek aportu, 
który doskonale zilustruje omawiane przez nas zagadnienia. „W marcu 1904 roku, w 
mieszkaniu Cavaliere'a Perettiego odbyl sie seans spirytystyczny. Czlowiek wystepujacy 
w roli medium byl bliskim znajomym wszystkich uczestników posiedzenia. Obdarzony 
byl szczególna wrazliwoscia i zdolnosciami mediumistycznymi, mógl otrzymywac 
aporty na zawolanie. Poprosilem wówczas ducha, z którym nawiazal kontakt, by 
przyniósl maly blok pirytu lezacy na moim biurku o dwa kilometry stad. Duch 
odpowiedzial przez usta wprowadzonego w trans medium, iz jego sila jest prawie na 
wyczerpaniu, lecz mimo to spróbuje. W chwile pózniej medium ogarnely 
charakterystyczne, spazmatyczne drgawki, co oznaczalo, iz aport przyniesiono. Nie 
slyszelismy jednak zadnego odglosu przedmiotu upadajacego na stól lub na podloge. 
Poprosilismy ducha o wyjasnienie. Poinformowal nas, ze chociaz udalo mu sie 
rozdrobnic kawalek zadanego przedmiotu i przyniesc go do pokoju, nie mial juz sily, by 

background image

go z powrotem scalic. Dodal: »Zapalcie swiatlo«. Tak tez zrobilismy. Ku naszemu 
zdziwieniu ujrzelismy, ze stól, ubrania i wlosy zebranych, a takze meble w pokoju i 
dywan pokrywala cieniusienka warstewka ledwo widocznego, blyszczacego pirytu. Po 
powrocie do domu odnalazlem na biurku blok pirytu. Brakowalo sporego kawalka, 
prawie jednej trzeciej calosci”. (B) Medium, pani Guppy, kobieta bogata i znana w 
dawnych kregach spirytystów, zorganizowala we Wloszech seans dla poety Henry'ego 
W. Longfellowa. Podczas owego seansu zostal przyniesiony jako aport kawal lodu o 
powierzchni 0,3 m2. Upadl z hukiem na stól. Na innym posiedzeniu, chociaz slynny 
poeta caly czas trzymal medium za obie rece, zostalo przeniesionych kilka pomarancz. 
Kiedy indziej znowu duch przemówil ustami medium i zapytal, jakich przedmiotów 
zycza sobie zebrani. Dostarczyl nastepujace rzeczy: banana, dwie pomarancze, po kisci 
bialych i ciemnych winogron, trzy orzechy wloskie, garsc orzechów laskowych, szesc 
sliwek damaszek, plaster kandyzowanego ananasa, cebule, brzoskwinie, kilka migdalów, 
trzy figi, dwa jablka, cztery wielkie grejpfruty, ziemniak i jeszcze kilka owoców i 
warzyw. Na kolejnym seansie zjawil sie imbryk z goraca herbata i skwierczaca patelnia 
ze smazona jajecznica. Nawet pania Guppy we wlasnej osobie przeniesiono w formie 
aportu z jej domu do mieszkania przyjaciól. Odleglosc wynosila dwa kilometry, a pani 
Guppy byla kobieta slusznej tuszy. (C) W 1926 roku, w British College of Psychic 
Science, pani Barkel, medium, zobaczyla „cien” bukiecika fiolków w poblizu wiszacego 
nad jej glowa okraglego klosza. Wieczorem, w tym samym pomieszczeniu odbyl sie 
seans z medium aportujacym. Heinrichem Melzerem. Duzy peczek fiolków spadl z 
powietrza na stól. (D) Pani d'Esperance byla jednym ze slynnych i dokladnie badanych 
mediów ubieglego stulecia. Na jej seansach czesto pojawial sie duch o imieniu Jolanda. 
Przebywal przy pelnym swietle w calkowicie zmaterializowanej postaci pieknej 
dziewczyny arabskiej, dokonywal aportów tak, by zebrani mogli wszystko dokladnie 
zobaczyc. 28 czerwca 1890 roku Jolanda przyniosla rzadko spotykana zlota lilie, majaca 
wiecej niz dwa metry dlugosci, liczac od korzenia az po wierzcholek. Lilia miala 
jedenascie przepieknych kwiatów. Pod koniec seansu Jolanda próbowala 
zdematerializowac rosline, by zabrac ja z powrotem, ale jej sily byly juz na wyczerpaniu i 
próba spelzla na niczym. Duch oswiadczyl wówczas, ze roslina zostala wypozyczona i 
musi byc po jakims czasie oddana wlascicielowi. 5 lipca o godzinie 9.30 zabrano kwiat z 
ciemnej pracowni i umieszczono na srodku stolu, otoczonego zewszad przez uczestników 
seansu. Prawie natychmiast lilia zniknela. Jakis duch, ale nie Jolanda, wyjasnil, iz 
podczas pierwszego seansu roslina zostala w niewidzialnej postaci przeniesiona do 
pokoju na cala godzine wczesniej, zanim sie zmaterializowala i stala widzialna. 
Komentarz: W wyzej opisanych przypadkach przewijaja sie wzmianki o sile czy jakiejs 
zdolnosci podobnej do tej, o której uczyli kahuni. Duchy bez watpienia mialy dostep do 
istot wyzszych, zdolnych do uzycia owej sily przy wykonywaniu aportów. A poniewaz 
zyjacy ludzie nie umieja aportowac przedmiotów, nalezy wnioskowac, ze duchy 
zmarlych musza otrzymywac pomoc od jakiejs doskonalej Istoty. Od czasu do czasu 
widywano ciala widmowe aportowanych rzeczy, co prawda przejrzyste i zamglone, lecz 
majace ksztalt aportu. W niektórych przypadkach widoczny byl oblok materii o bardzo 
rozrzedzonej masie, co oznacza, ze aportowana substancje mozna niewyraznie zobaczyc 
w jej rozdrobnionym czy rozproszonym stanie oraz ze mozna ja w duzym stopniu 
rozciagnac lub rozszerzyc. Rosliny, owady, zwierzeta i ludzie, sluzacy jako aporty, nie 
doznaja w trakcie przenoszenia zadnych uszkodzen, nawet jesli przybywaja z duzej 

background image

odleglosci i przez zamkniete drzwi. Wykorzystanie podobnych procesów do uleczenia 
zlamanej kosci jest w porównaniu z tym zjawiskiem dziecinna blahostka. Chociaz kahuni 
nie potrafili dokladnie wyjasnic, w jaki sposób Wyzsze Ja stosuje sile zyciowa 
wysokiego napiecia do sterowania temperatura czy do dematerializacji i ponownej 
materializacji aportów, to byli mocno przekonani o dzialaniu owej sily i o tym, ze prawie 
zawsze dostarczaja jej ludzie zywi. Byli tez pewni, ze widmowe ciala zawsze odgrywaja 
wazna role w tym procesie. Ludzie, którzy sami wystepowali w roli aportów, mówia o 
swym krótkim okresie utraty swiadomosci oraz o trwajacym przez jakis czas stanie 
naglego, bardzo znacznego wyostrzenia zmyslów i zdolnosci intelektualnych. Podczas 
owych zmian nie dostrzegli u siebie zadnych wrazen fizycznych. Ta okolicznosc 
potwierdza teorie Huny o istnieniu w naszych widmowych cialach zestawu duplikatów 
wszystkich naszych organów i tkanek, które funkcjonuja takze w okresie czasowego 
przebywania czlowieka poza cialem (jak w przypadkach aportów), jak równiez po jego 
smierci, kiedy jestesmy poza cialem na stale. 

 

 
Rozdzial XII Wskrzeszanie zmarlych - 
stale i tymczasowe  
 

Zmarlego mozna wskrzesic. Istnieja dwa rodzaje takich „wskrzeszen”. Pierwszy polega 
na zupelnym powrocie zmarlego do zycia w swym fizycznym ciele. Drugi rodzaj to 
tymczasowa materializacja ciala fizycznego przeznaczonego do uzytku odlaczonej od 
niego duszy lub ducha, wlasnego lub obcego. Oba przypadki potwierdzaja slusznosc 
starozytnych wierzen kahunów. W tradycji chrzescijanskiej czy w literaturze religijnej 
czesto mamy do czynienia z wskrzeszaniem zmarlych. Kahuni potrafili w okreslonych 
warunkach dokonac takich czynów i umieli je w wyczerpujacy sposób wyjasnic. 
Tymczasowe wskrzeszanie cial fizycznych dla uzytku duchów osób zmarlych bylo w 
Polinezji bardzo rozpowszechnione i jako „materializacja” bylo dokladnie studiowane i 
wielokrotnie sprawdzane przez badaczy parapsychologów. Przypadek 22 Kahuna 
wskrzesza zmarlego w obecnosci doktora Brighama
 Uwagi wstepne: W goracym 
klimacie hawajskim niewiele potrzeba czasu, by zwloki ulegly procesowi rozkladu. 
Czasami jednak wystepuje u czlowieka stan glebokiego transu czy spiaczki, niezwykle 
przypominajacy smierc, i wtedy istnieje powazne niebezpieczenstwo pomylkowego 
wziecia osoby w takim stanie za zmarla i spalenia jej zywcem. . Kahuni twierdzili, ze 
proces rozkladu zaczyna sie nie wczesniej, niz kiedy widmowe cialo nizszego Ja 
calkowicie opusci cialo fizyczne. Dwa nizsze duchy czlowieka moga wyjsc z jego ciala w 
postaci swoich widmowych cial i moga podrózowac po swiecie w dalekie strony, tak jak 
przy „podrózy astralnej”. Zawsze jednak laczaca nic (w teozofii: „srebrny sznur”) z 
widmowej materii wiaze ze soba cialo fizyczne i nizsze cialo widmowe. Tylko wtedy, 
gdy nic zostanie zerwana, rozpoczyna sie rozklad. Kiedy taka nic jest zniszczona, jedyna 
instancja mogaca wskrzesic zaczynajace sie psuc tkanki i umozliwic zmarlemu powrót do 
zycia jest Wyzsze Ja. Bywaja czesto sytuacje, kiedy smierci nie towarzysza rany ani 
obrazenia, na przyklad przy utonieciu. Wówczas nic widmowa nie jest uszkodzona. 

background image

Zmarly bedzie mógl odzyskac zycie, o ile jego powrót do ciala bedzie duchom na reke. 
Widmowe cialo nizszego Ja, co juz zostalo wyjasnione wczesniej, jest idealnym 
miejscem do przechowywania sily zyciowej. Kiedy duchy opuszczaja cialo fizyczne, 
wieksza czesc sily zyciowej zabieraja ze soba w widmowym ciele. Pozostawiona 
powloka cielesna, pozbawiona resztek swiadomosci i sil witalnych, nie jest wiec zdolna 
do myslenia, dzialania i swiadomego istnienia. Badania przeprowadzone na pacjentach 
cierpiacych na epilepsje wykazuja, ze po charakterystycznym krzyku i upadku chorego 
na podloge, na urzadzeniu mierzacym fale elektryczne ciala i mózgu nie ma sladów 
obecnosci i dzialania tych fal. Oznacza to, ze albo oba Ja pacjenta opuscily na jakis czas 
jego cialo w swych widmowych „pojazdach”, albo tez nadal egzystuja w ciele, lecz 
zostaly okradzione z resztek sily zyciowej przez jakiegos przesladujacego je ducha. 
Swiadomosc wraca do pacjenta po czasie potrzebnym do regeneracji sily zyciowej. Opis 
przypadku:
 Doktor Brigham podczas jednej ze swoich podrózy w poszukiwaniu rzadkich 
okazów hawajskich roslin, schronil sie przed srogim sztormem w nadbrzeznej wiosce. 
We wzburzonym morzu utonal wówczas miejscowy szesnastoletni chlopak. Wysilki 
zmierzajace do przywrócenia mu zycia zakonczyly sie fiaskiem. Wezwano wtedy kahune 
mieszkajacego kawalek drogi stamtad. Stary kahuna przybyl na miejsce i rozpoczal 
prace. Od wypadku minelo wtedy osiem godzin. Cialo chlopaka bylo zimne, a kiedy 
doktor Brigham zbadal je na krótko przed przybyciem kahuny, zdawalo sie juz sztywniec 
rigor mortis (stezenie posmiertne). Kahuna usiadl obok ciala i rozpoczal zabieg. Uzyl 
swej parapsychicznej mocy, aby dowiedziec sie, co stalo sie z dwoma duchami chlopca. 
W tej czynnosci, jak pózniej wyjasnil, pomoglo mu kilka zaprzyjaznionych duchów. 
(Sznur ciala widmowego nadal widocznie laczyl cialo chlopca z jego nizszym Ja, chociaz 
prawdopodobnie naprezony byl do ostatnich granic). Kahuna stwierdzil, ze oba Ja 
chlopca wlócza sie bezradnie, zaklopotane i nieszczesliwe. Sprowadzil je z powrotem w 
poblize ciala, przekonujac, zeby pozostaly na miejscu. Namawial, by uzywajac 
wszystkich mozliwych sposobów, spróbowaly z powrotem wejsc w cielesna powloke. 
Cialo stopniowo zaczynalo sie rozgrzewac. Kahuna polozyl na nim rece i zasilil je wlasna 
energia. Uzyl takze sugestii slownej, aby spowodowac powrót duchów do ciala, jak 
równiez fizycznego stymulatora w formie gladzenia i uciskania miesni, tak jakby duchy 
mialy wrócic do ciala przez jeden z duzych palców u stopy i kahuna „wgniatal” je wzdluz 
nogi az do tulowia. Kahuna wyglosil inwokacje do boga (Wyzszego Ja) z prosba o 
pomoc. Po uplywie godziny oswiadczyl, ze duchy chlopca powoli wchodza do jego ciala. 
Cialo bylo coraz cieplejsze. Serce zaczelo bic i chlopiec otworzyl oczy. Powrót do zycia 
byl tak szybki, iz niebawem mlody hawajczyk poprosil o jedzenie. Doktor Brigham, do 
glebi poruszony pokazem magii kahunów, zadal staremu wiele pytan. Dowiedzial sie 
nieduzo, poza tym ze bóg, który wlasnie udzielil mu pomocy, byl jednym z Aumakua
rodzicielskich duchów wielce godnych zaufania, które niegdys byly ludzmi zyjacymi na 
ziemi. Doktor przez kilka lat sledzil losy chlopca. Nigdy nie dostrzezono u mlodzienca 
jakichkolwiek objawów, które swiadczylyby o jego dawnym smiertelnym utonieciu. 
Komentarz: Pomoc duchów, które kiedys byly mezczyznami lub kobietami i mieszkaly w 
ludzkich cialach, nie jest dla nas czyms nowym. Roczniki „Spiritualism” i „Psychical 
Research” pelne sa opisów udanego uzdrowienia osób zyjacych, dokonanego za 
wstawiennictwem duchów zmarlych. Owe duchy-uzdrowiciele, majace na swym koncie 
wiele sukcesów, czesto mówia, ze mogly tego wszystkiego dokonac dzieki modlitwom 
do duchów wyzszych lub do Boga pojmowanego tradycyjnie. Duchy, tak jak zywi, nie 

background image

maja mozliwosci nawiazywania bezposredniego kontaktu z poziomem swiadomosci 
stojacej o jeden szczebel wyzej niz one same. Moga tylko snuc przypuszczenia i 
wyobrazac sobie Istoty Wyzsze oraz rodzaj ich umyslowosci umozliwiajacej im 
stosowanie tajemnych sil do magicznego uzdrawiania chorych. Wiele duchów podawalo 
wlasne opinie wyjasniajace mechanizm, jaki dziala przy uzdrowieniach. Kazdy z nich 
mial swoje zdanie i nie bylo dwóch takich, które by sie ze soba zgadzaly, chociaz 
wszystkie przypisywaly sobie scisla i prawdziwa wiedze w tym wzgledzie. Zadziwiajaco 
przypominaly zachowanie zywych ludzi - kazdy rozwijal wlasna koncepcje i odrzucal 
pozostale. Wobec tak ostrych sprzecznosci rysujacych sie w wypowiedziach duchów 
osób zmarlych, postepujemy .rozwaznie, zwracajac sie ku starozytnym wyjasnieniom 
kahunów, jako ze sa one sluszne w kazdym najdrobniejszym szczególe, o ile mozemy to 
sprawdzic na podstawie naszej skapej wiedzy, a co najwazniejsze, teoria kahunów 
DZIALA, stanowiac baze dla jej praktycznych zastosowan. Przypadek 23 Czasowe 
wskrzeszenie zmarlego. Pelna materializacja
 Uwagi wstepne: W sprawozdaniach 
„Psychical Research” nie bylo nic tak fascynujacego, niewiarygodnego, 
niewytlumaczalnego, tak zaciekle odrzucanego (bezskutecznie) i tak waznego jak 
zjawisko pelnej materializacji, czyli czasowe wskrzeszenie zmarlego. Przy wskrzeszaniu 
ludzi, chociaz proces ten odnosi sie do duchów osób, które dawno juz zmarly, biora 
udzial te same skladniki, jakie konstytuuja czlowieka za zycia. Duchy podswiadomosci i 
swiadomosci zmarlych ludzi przybywaja na seanse spirytystyczne i dostarczaja czynnika 
swiadomosci. Nizsze i srednie Ja zyja obok siebie w swoich widmowych cialach, tworzac 
w ten sposób odlew fizycznego ciala. swego pierwotnego ziemskiego mieszkania. 
Natomiast Wyzsze Ja odczuwa brak takiej dawnej cielesnej powloki i jej naturalnego 
ladunku sily zyciowej. Aby uzupelnic ten niedostatek, czerpie ono sile zyciowa i materie 
fizyczna od kregu osób siedzacych na scenie. Fizyczna materia zostaje zamieniona w 
rozrzedzona ektoplazmatyczna substancje, po czym materializowana jest na powrót w 
odlewie nizszego ciala widmowego ducha. W ten sposób dochodzi do pelnej 
materializacji znowu zywej istoty, a wiec oddychajacego, cieplego, zupelnie normalnego 
ciala fizycznego wraz z zamieszkujacymi je dwoma duchami. Takie ciala wielokrotnie 
poddawano scislym badaniom medycznym. Niestety, nie zachowuja one swoich 
wlasciwosci na stale. Po minucie, rzadko kiedy po godzinie, caly ektoplazmatyczny 
material zostaje zwrócony zywym wlascicielom, a materialna forma ciala znika. Mozna 
by przyjac, ze owe zmaterializowane cialo mogloby istniec na stale, jesli nie trzeba 
byloby oddawac pozyczonej substancji fizycznej. W ten sposób mogloby sie dokonac 
drugie nadejscie Chrystusa, gdyby którys z jego zwolenników opuscil swe cialo ziemskie 
i przeszedlszy do swiata zmarlych, oddal je do uzytku wielkiego Nauczyciela. 
Wypelniloby ono wówczas widmowy odlew ciala fizycznego Chrystusa i dzieki temu 
zmaterializowalaby sie Jego postac. Kilka lat temu na jednej z wysp Pacyfiku doszlo do 
sporego zamieszania. Otóz grupa Polinezyjczyków przeprowadzala nocami potajemne 
seanse spirytystyczne. Udawalo sie im wskrzeszac w procesie materializacji swojego 
zmarlego wodza. Ów wódz, czlowiek bardzo madry i przez wszystkich kochany, zmarl 
jako tredowaty. Rzecz zastanawiajaca, ze za kazdym razem po zmaterializowaniu 
pozostawal w swym ciele o wiele dluzej, niz to zazwyczaj sie dzialo w eksperymentach 
przeprowadzanych na Zachodzie. Poniewaz wladze owej wyspy obawialy sie, ze wódz 
bedzie dazyl do objecia rzadów i namawial tubylców do buntu, usilnie tlumaczyly 
miejscowym, ze materializacja owego czlowieka moze spowodowac epidemie tradu. 

background image

Seanse zakonczono. Opis przypadków: (A) KAHUNI I GRUPOWA 
MATERIALIZACJA NA HAWAJACH Istnieja przekazy mówiace, ze na Wyspach 
Hawajskich, gdzie kahuni byli najbardziej cenionymi praktykami w dziedzinie zjawisk 
parapsychicznych, dochodzilo bardzo dawno temu do grupowych materializacji. Wódz 
tubylczego plemienia i grupa jego zwolenników (dawno juz nie zyjacych), których 
.liczba wahala sie od dziesieciu do piecdziesieciu osób, materializowali sie noca i 
maszerowali po okolicy. Czesto mieli ze soba zmaterializowane bebny i pochodnie. 
Czasami pozostawali niewidzialni dla otoczenia, lecz wyraznie bylo slychac odglos 
maszerujacych stóp, bicie w bebny i rozmaite glosy. Owe pochody duchów sa na 
Hawajach dobrze znane, czestokroc dowodzono ich istnienia i opisywano w ksiazkach i 
artykulach o Hawajach. Doktor John Tanner, który przez jakis czas studiowal na 
Hawajach magie kahunów, opowiadal mi, ze bedac na plazy Waikiki, uslyszal pewnej 
nocy marsz duchów zmierzajacych w pochodzie w kierunku centrum Honolulu. Sadzil, 
ze procesja bedzie szla droga wyznaczona ongis przez starych Hawajczyków - z Waikiki 
do królewskich grobowców w poblizu kosciola misyjnego w centrum miasta. Wsiadl w 
samochód, pojechal do starej swiatyni i czekal. W zaskakujaco krótkim czasie daly sie 
znowu slyszec takie same odglosy kroków, lagodny spiew i ciche rozmowy. Zdawalo sie, 
ze dzwieki pochlonal stojacy na podwórzu koscielnym stary grobowiec miejscowego 
króla. Doktor Tanner nic jednak nie widzial. Do doktora Brighama dotarlo wiele relacji z 
pierwszej reki od osób, które na wlasne oczy widzialy pochód duchów idacych przy 
swietle pochodni i ksiezyca. Hawajczycy zgodni sa co do tego, ze w pelni 
zmaterializowani uczestnicy takich pochodów, uzbrojeni w maczugi i dzidy, sa 
niebezpieczni dla kazdego, kto im przeszkadza. Jezeli procesja jest widoczna dla ludzi, 
co madrzejsi tubylcy ustepuja jej z drogi lub chowaja sie i cicho obserwuja z ukrycia 
przechodzacych. Slyszano opowiesci o tym, ze kilka osób ponioslo smierc z rak owego 
wojska. Pewien znajomy Hawajczyk utrzymywal, ze zetknal sie twarza w twarz z 
nieduza grupka uzbrojonych wojowników odzianych w skórzane plaszcze. Jeden z nich 
ruszyl do niego z dzida. Przerazony Hawajczyk wykrzyknal, ze jest jego zyjacym 
krewnym i przyjacielem. Dano mu wiec czas, by sie przedstawil i wymienil liste nazwisk 
swoich przodków. Bylo oczywiste, ze cofajac sie o kilka pokolen, mój znajomy powinien 
w koncu natrafic na jakies rodzinne powiazania z dawnym mieszkancem tych okolic. Tak 
tez sie stalo. Zjawy przebaczyly mu, ze stanal przypadkowo na drodze ich przemarszu, i 
pozwolily odejsc. Chociaz jest rzecza oczywista, ze do zaakceptowanych powszechnie 
opowiesci o procesjach duchów dodano sporo fantazji, nie ma watpliwosci, ze 
podstawowe fakty sa prawdziwe. Legendy Polinezyjczyków pelne sa opowiadan o 
grupowych i pojedynczych materializacjach. „Bogowie” pomagaja duchom zmarlych 
osób materializowac sie. Sila zyciowa i substancja ektoplazmatyczna pozyczane sa od 
ludzi zyjacych, podczas ich snu, badz tez, w rzadkich przypadkach, zabierane sa 
zwierzetom lub roslinom. (B) BISKUP MATERIALIZUJE SIE CZTERYSTA LAT PO 
SWOJEJ SMIERCI Carlo Mirabelli, poludniowoamerykanskie medium pochodzenia 
wloskiego, dostarczyl doskonalych przykladów prawie wszystkich zjawisk 
parapsychicznych. Doktor Fodor pisze: „Zjawisko materializacji wywolane przez 
Mirabelliego bylo zdumiewajace. Postacie, które sie wówczas pojawily, byly wyrazne i 
pelne. Mozna je bylo fotografowac, a lekarze przeprowadzali na nich badania, trwajace 
czasem nawet z 15 minut. Badania te pozwolily stwierdzic, ze nowo powstale istoty 
ludzkie maja doskonala budowe anatomiczna. Po zakonczonych obserwacjach postacie 

background image

zaczely sie rozrzedzac od stóp w góre, piersi i ramiona rozplynely sie w powietrzu. Jeden 
z lekarzy wykrzyknal: »O! Tego juz za wiele!«, ruszyl naprzód i zlapal reszte plynacego 
w powietrzu ciala. Nagle wydal z siebie ostry krzyk i padl nieprzytomny na ziemie. Gdy 
odzyskal swiadomosc, pamietal tylko to, ze gdy chwycil fantom w rece, poczul, jakby 
jego palce sciskaly gabczasta, sflaczala substancje, zaraz potem doznal wstrzasu i 
zemdlal. Innym znów razem doszlo do materializacji córeczki doktora Souzy, która 
umarla na grype. Jej postac ukazala sie w swietle dziennym i przez pól godziny widzialy 
ja wszystkie siostry dziewczynki. Pojawila sie w ubraniu, w którym kiedys zostala 
pochowana. Sprawdzono jej puls. Zrobiono wspólne zdjecie ojca z córka, po czym zjawa 
uniosla sie w góre i rozmyla w powietrzu. Na innym posiedzeniu Mirabelli oswiadczyl, 
ze widzial cialo biskupa doktora Jose de Carmago Barrosa, który stracil zycie na tonacym 
statku. »Delikatna won, przypominajaca zapach róz, wypelnila pokój. Medium weszlo w 
trans. Siedzacy wokól uczestnicy seansu ujrzeli przezroczysta mgielke, która polyskiwala 
jakby zlocistym odblaskiem. Z wolna mgielka zaczela sie formowac i wylonila sie z niej 
postac biskupa, noszaca na sobie szaty i wszystkie insygnia swego urzedu. Biskup 
wypowiedzial swoje imie. Doktor Souza zblizyl sie do niego. Pomacal cialo, dotknal 
zebów, spróbowal sline, posluchal bicia serca, zbadal czynnosci organów wewnetrznych, 
obejrzal paznokcie i oczy. Wszystko bylo w jak najlepszym stanie. Nastepnie kolejni 
swiadkowie owego zjawiska przekonywali sie o realnosci postaci. Biskup pochylil sie z 
usmiechem nad Mirabellim, spojrzal na niego w milczeniu i powoli zdematerializowal 
sie. Na szóstym z kolei seansie Mirabelli zwiazany i zamkniety na klucz zniknal z 
jednego pokoju, a znaleziono go w drugim; nadal byl w transie. Wszystkie zamki u drzwi 
i okien pozostaly nie naruszone, a Mirabelli nadal byl tak samo zwiazany”. Kiedys w 
obecnosci czternastu obserwatorów zdematerializowaly sie ramiona medium. Na 
zrobionym wówczas zdjeciu w miejscu ramion widac tylko niewyrazny cien”. (C) 
JOLANDA I JEJ MATERIALIZACJA Pani Elizabeth d'Esperance, slynne medium, 
miala posród duchów, które zmaterializowaly sie na jej seansach, pietnastoletnia Arabke, 
Jolande. Dziewczyna pojawila sie w postaci mgielki i potrzebowala kilku minut na pelna 
materializacje. Nastepnie, przy pelnym oswietleniu zwykla byla prowadzic z zywymi 
rozmowy oraz sprawiac, by w pokoju pojawialy sie i znikaly rozmaite przedmioty. 
Dokonywala wielkiej ilosci aportów. Sprowadzala rosliny i kazala im rosnac w karafkach 
wypelnionych woda i piaskiem. W ciagu kilku minut wyrastaly wysokie okazy. Podczas 
jednego z seansów, na którym obserwowano akurat materializacje duchów, pewien 
badacz, Alexander N. Aksakof, byl swiadkiem nieoczekiwanego zjawiska. Widzial, jak 
dolna czesc ciala medium zostala zdematerializowana, a górna czesc wygladala, jakby 
wisiala w powietrzu. Pani d'Esperance nie byla wówczas w transie i z przerazeniem 
zauwazyla, w jakim jest stanie. Zwrócila na te sytuacje uwage obecnych tam badaczy. 
Pozostali uczestnicy seansu upewnili sie, ze ponizej talii medium zwisala tylko pusta 
spódnica. Dziesiec lat pózniej Aksakof opublikowal ksiazke, dajac w niej wyraz swoim 
pogladom, które uksztaltowaly dlugoletnie studia i obserwacje zjawisk materializacji. 
Wyrazil tam opinie, ze w niektórych przypadkach „cialo medium ulega calkowitej 
absorpcji i wykorzystywane jest do utworzenia cial pojawiajacych sie postaci...” (D) 
MATERIALIZACJA ZWIERZAT Twierdzenie kahunów, ze wszystkie rzeczy maja ciala 
widmowe, bedace wiernymi odlewami zarówno najdrobniejszych nawet czastek tych 
rzeczy, jak i ich ogólnego ksztaltu, odnosi sie w równym stopniu do zwierzat, jak i do 
ludzi. (A takze do owadów i obiektów bezwladnych takich jak skaly, kamienie itp.). 

background image

Gambier Bolton mial szczególne doswiadczenie w tej dziedzinie. Zaprzyjaznil sie kiedys 
w zoo z ranna foka. Leczyl ja przez jakis czas, ale niestety zdechla. Dziesiec dni po jej 
smierci Bolton uczestniczyl w seansie skupiajacym grono naukowców, z udzialem 
medium, pani Craddock. Na owym seansie zmaterializowala sie foka - najwyrazniej ta, 
która znal Bolton - i czlapiac pletwami doczolgala sie blisko niego. Lezala tak przez kilka 
minut. Poproszono duchy, które byly tam obecne, by wyjasnily sprawe. Odpowiedzialy: 
„Ich czynnosci (tzn. zwierzat materializujacych sie na seansach) zupelnie od nas nie 
zaleza. Kiedy jestesmy bardzo zajete eksperymentami z ludzkimi jazniami, które chca 
materializowac sie wsród was, zwierzeta dostaja sie do pokoju nie wiadomo jaka droga. 
Zupelnie tego nie rozumiemy i nie mozemy temu zapobiec. Otrzymuja skads pewna 
dawke substancji, która wystarcza im do ukonstytuowania tymczasowych cial. 
Przychodza, kiedy chca, szwendaja sie po pokoju i znikaja, kiedy im pasuje. Nie mamy 
na nie zadnego wplywu, dopóki uczucie wiazace je z dawnymi wlascicielami jest tak 
silne, jak widzielismy w powyzszym przypadku”. Doktor Fodor sadzi, iz zacytowana 
opinia duchów przemawiajacych przez medium zdaje sie przeczyc slynnym zjawiskom 
materializacji zwierzecych z seansów Kluskiego. Na tych seansach stale pojawialy sie 
postacie ludzkie w roli opiekunów materializujacych sie tam zwierzat. Opiekunowie i 
zwierzeta rzadko poruszali sie jednoczesnie. Postacie opiekunów, choc najczesciej 
nieruchome, byly obecne i wyraznie widoczne. Jedno zwierze pojawilo sie jednak bez 
opiekuna. Byl to malpolud nazwany przez badaczy Pitekantropusem. Mial szorstkie, 
potargane kudly, wydzielal zapach mokrego psa i losia jednoczesnie i byl wielce 
swawolny. Najwyrazniej mial niski poziom inteligencji, ale byl mily i posluszny. Kiedy 
sie zjawil, przestraszyl zebranych swoja potezna sila. Unosil ciezkich mezczyzn wraz z 
krzeslami wysoko ponad glowa. Podniósl wielka skrzynie z ksiazkami i nosil ja po 
pokoju. A takze duza sofe. Wydawal tylko odglosy mlaskania i czesto sie drapal. Psy, 
koty, papugi, nietoperze, lasice i inne niezyjace zwierzatka wracaly nieraz, aby odwiedzic 
na seansach swoich dawnych wlascicieli. Zdarzylo sie tak, ze jedno ze zwierzat zostawilo 
za soba troche siersci w miejscu, w którym podczas seansu zaplatala mu sie noga w 
lezacej na stole koronkowej serwecie (w serwecie pozostala pózniej dziura dlugosci 10 
cm). Siersc umieszczono w swiatlo- i wodoszczelnym pudelku i czesto ja ogladano. Po 
kilku dniach wloski skrócily sie o polowe, a wkrótce zniknely zupelnie, najwidoczniej 
dematerializujac sie o wiele wolniej niz samo stworzonko. (E) CZESCIOWA 
MATERIALIZACJA ISTOT ZYJACYCH Badacze zanotowali wiele przypadków 
czesciowego materializowania sie na seansach spirytystycznych istot zyjacych. Horacy 
Leaf zobaczyl glowe, ramiona i jedna reke krewnego mieszkajacego wówczas w 
odleglosci 650 km od miejsca, gdzie odbywal sie eksperyment. Przeprowadzili ze soba 
kilkuminutowa rozmowe, w której poruszali kwestie znane tylko im. Alfred Vout Peters 
na seansie z Cecilem Huskiem zobaczyl materializacje (prawdopodobnie niemal pelna) 
zyjacego przyjaciela, który, jak sie pózniej wyjasnilo, w tym czasie spal w swoim 
mieszkaniu. Doktor Nandor Fodor w dlugim artykule o materializacji, zamieszczonym 
Encyclopaedia of Psychic 
Science, podal komentarz mocno zblizony do twierdzen 
gloszonych w starozytnosci przez kahunów (teorie te nie byly mu jeszcze znane w owym 
czasie). „W rzeczy samej - pisze - czesto mamy ochote zastanawiac sie nad mozliwoscia 
budowania zywych organizmów o odmienionych ksztaltach w procesach materializacji i 
dematerializacji. Byc moze kiedys w przyszlosci, opierajac sie na owych spekulacjach, 
znajdziemy wyjasnienie dla cudownych uzdrowien, podczas których chore czesci ciala 

background image

wracaly do swego pierwotnego, kwitnacego stanu”. (F) ZMIANY ROZMIARÓW 
CIALA PRZY MATERIALIZACJI Wiele przekazów zawiera dane o pojawieniu sie 
zmaterializowanych ksztaltów ludzkich mniejszych lub wiekszych, niz sie spodziewano, 
zwazywszy na wzrost i wage tych ludzi za zycia. Takie zjawisko wydluzenia sie ciala 
obserwowano na seansach, kiedy to medium stawalo sie wyzsze o jakies pól metra. 
(Kahuni wierzyli, ze widmowe cialo rzeczy, czlowieka czy zwierzecia moze sie 
rozszerzyc lub skurczyc). Pani Bisson obserwowala na seansach naga postac kobiety 
wzrostu nie wiecej niz dwudziestu centymetrów. Materializowala sie ona co jakis czas, 
czesto ze zmieniona fryzura, tanczac i wykonujac cwiczenia gimnastyczne. Stanela nawet 
kiedys na reku pani Bisson, chociaz najczesciej stala na dloni medium. Ewy. Na seansach 
w domu pani Ignath w szklankach z woda pojawily sie bardzo piekne male glówki 
wielkosci orzecha wloskiego. Duch, który zawladnal medium, noszacy imie Nona, 
wyglosil opinie, ze byly to zmaterializowane, plastycznie uformowane ksztalty myslowe. 
Czesciowe materializacje, kiedy to widziano nieraz same glowy lub rece, czasami 
ukazywaly ksztalt kilka razy wiekszy lub mniejszy niz normalny. (G) 
MATERIALIZACJA UBRAN Bardzo niewiele ze zmaterializowanych czasowo duchów 
przychodzilo na seanse bez odzienia. Harry Price, najbardziej ostrozny i sceptyczny z 
naukowców z Towarzystwa Badan Parapsychicznych, w ostatniej swojej ksiazce 
opowiada o powtarzajacej sie co jakis czas materializacji malej dziewczynki bez ubrania. 
Na odbywajacych sie w ciemnosci seansach dziewczynke trzymala na rekach jej zyjaca 
matka lub obecne na posiedzeniu przyjaciólki; jedna z nich byla swietnym medium. 
Uczestniczac kiedys w takim seansie, Price stwierdzil, ze nagie cialo dziewczynki jest 
cieple i jedrne. Wziawszy je na rece, przekonal sie, ze ma normalna wage. Na zadane 
pytanie dziecko odpowiedzialo kilka slów. Podloge w pokoju posypano uprzednio bialym 
pudrem, pozamykano wszystkie drzwi i okna, i na wszelki sposób zabezpieczono sie 
przed jakakolwiek mistyfikacja. Po pojawieniu sie zjawy dziewczynki nie zauwazono na 
podlodze zadnych sladów stóp, a zamki pozostaly nie naruszone. Pan Price byl wiec 
przekonany o prawdziwosci materializacji. Przewaznie jednak duchy odziane sa w szaty, 
od szarych i przezroczystych mgiel poczawszy az do tkanin tak mocnych, ze 
obserwatorzy kilkakrotnie odcinali ich kawalki, zeby je zbadac po dematerializacji ducha 
i jego ubrania. Charakterystyczna cecha zmaterializowanych tkanin jest to, ze sa lzejsze i 
bardziej zwiewne niz takie same materialy w normalnych warunkach. Sylvan J. Muldoon, 
znany ze swoich praktyk parapsychicznych i z opisów swych podrózy astralnych, pisze, 
iz kiedys, gdy na kilka kroków opuscil swe cialo fizyczne, zauwazyl, ze wokól jego 
astralnej postaci formowalo sie jakies odzienie. Bylo ono identyczne, jak to znajdujace 
sie na jego fizycznym ciele lezacym na lózku. Zdarza sie, iz nie tylko ciala medium 
dematerializuja sie czesciowo lub calkowicie na seansach. Czasami znikaja na jakis czas 
takze ich ubrania, chociaz innym razem pozostaja one na miejscu, puste w srodku. 
Przewaznie szaty zmaterializowane na seansie sa biale, chociaz znikajace ubranie 
medium jest czarne. Katie King, zjawa czesto pojawiajaca sie na seansach pani Florence 
Cook i dokladnie obserwowana przez pana Williama Crookesa, pozwalala na badanie 
szat u jej duchowego odzienia. Czasami sama odcinala z dolu swojej sukienki kilka 
kawalków materialu i wreczala je zebranym do obejrzenia. Ubytki w sukni natychmiast 
wypelnialy sie z powrotem. Wiekszosc tych skrawków dematerializowala sie wraz ze 
zjawa, niewielu udalo sie przetrwac dluzej i w tych przypadkach po skonczeniu seansu 
odkrywano podobne ksztaltem ubytki w sukni medium. Wynika stad, ze do celów 

background image

materializacji wypozyczono material z sukienki medium i nie zostal on jej zwrócony, 
kiedy kawalki sukna utrwalily sie na stale. Nalezy tez zauwazyc, ze tkanina z ubran 
zjawy nie byla podobna do materialu sukienki, w której po seansie pozostaly dziury. 
Widac stad zatem, iz mozliwa jest transformacja materii w procesie dematerializacji i 
materializacji. Jedna rzecz zamienia sie w druga i tak juz pozostaje. Zapewne tak tez sie 
dzieje przy natychmiastowych uzdrowieniach, o ile uznamy slusznosc teorii kahunów. 
Zjawa Katie King twierdzila, ze odcinajac kawalki materialu i czyniac je czyms trwalym, 
musiala odbierac medium jakas dawke sily zyciowej i w ten sposób medium stawalo sie 
coraz slabsze (zob. teorie kahunów, ze wszystkie czynnosci materializacji polegaja na 
uzyciu sily zyjacych). Kiedy kawalki materialu pokazano sukiennikom z prosba, aby 
znalezli w swej ofercie podobna tkanine, okazalo sie, iz nie ma takiej na rynku. 
Producenci tkanin wyrazili przypuszczenie, iz moze to byc material z fabryki chinskiej. 
Na seansie w Christianii z udzialem pani d'Esperance oddarto kawalek sukienki ducha 
Jolandy. Utrwalil sie na stale. Podobna dziura, czesciowo wyszarpana, czesciowo 
wycieta, pojawila sie pózniej w sukni medium. Skrawek z sukienki ducha byl kilka razy 
wiekszy, ale mial dokladnie taki sam ksztalt. Tkanina byla biala i miala delikatniejsza 
fakture, przypominajaca cienka gaze, ale z pewnoscia skladala sie z tkanych wlókien. 
Niektóre zmaterializowane materialy nie byly tkaninami. Przypominaly raczej 
przezroczyste arkusze jakby z gumy czy blony. Czesto mialy dziurki, upodabniajace 
tworzywo do koronki. Na posiedzeniu w Cardiff u George'a Spriggsa odcieto od ubrania 
zmaterializowanego ducha pasek kosztownego, jaskrawoczerwonego jedwabiu. Po 
dematerializacji ducha skrawek materialu pozostal caly. Wkrótce wyblaknal, ale na 
jednym z pózniejszych seansów, kiedy ten sam duch zwrócil nan uwage, w 
niewytlumaczony sposób material odzyskal pierwotny kolor i polysk. Loki wlosów, 
uciete z glów zmaterializowanych duchów i utrwalone na stale badz tez bedace powoli 
znikajacymi pamiatkami, prawie we wszystkich opisanych przypadkach byly bardziej 
miekkie i delikatne niz wlosy mediów, które umozliwialy owa materializacje. (H) 
MATERIALIZACJA KRASNOLUDKÓW Zdarza sie, najczesciej w obecnosci dzieci, ze 
wrózki, krasnoludki lub inne dobrotliwe duszki materializuja sie w widzialnej, a nawet 
dotykalnej formie. Okolo roku 1915 w Anglii dwie male dziewczynki uzyly aparatu 
fotograficznego ojca, by zrobic zdjecia wrózkom i gnomom. Zdjecia po opublikowaniu 
wywolaly spore zamieszanie. Sprowadzono lepszy aparat i wykonano wiecej zdjec. 
Nigdy nie udowodniono slusznosci podejrzen, jakoby negatywy zostaly podrobione. 
Hawajczycy wierza w istnienie gnomów, czyli menehunes, które czasem materializuja 
sie, przypominajac swoim wygladem krasnoludki innych krajów. Podczas mojego pobytu 
w Honolulu gazety pelne byly komentarzy i doniesien o tym, jak dzieci wracajace ze 
szkoly spotkaly na boisku malego czlowieczka i szly za nim podniecone, dopóki sie nie 
wystraszyl i nie uciekl, dajac nura pod budowle stojaca na podwyzszeniu, kilkadziesiat 
centymetrów nad ziemia. Wygladalo to tak jakby rozplynal sie w rzadkim powietrzu pod 
budynkiem. Nauczyciel uslyszawszy krzyki, przybyl na miejsce zdarzenia, pytajac, co sie 
stalo. Wszystkie dzieci opowiedzialy te sama historyjke i jednakowo opisaly malego 
ludzika. Skrzatom menehunes przypisywano zbudowanie wielu kamiennych murów, 
które otaczaly fragmenty plytkich zatok morskich i odgrywaly role sztucznych stawów 
rybnych. W miejscowym folklorze spotyka sie wiele wzmianek o rozmaitych malych 
duszkach. Chociaz dowody materializacji elfów, wrózek, gnomów i podobnych im 
postaci sa nader skape i niepewne, byloby bledem nie wspominac ani slowem o 

background image

mozliwosci ich rzeczywistego istnienia, gdy wymienimy wszelkie dostepne zródla 
dotyczace poruszanych przez nas zagadnien. Komentarz: W powyzszych przypadkach 
nalezy zwrócic szczególna uwage na kilka spraw. Wstrzas, który powalil doktora na 
ziemie i pozbawil go przytomnosci po tym, jak lekarz chwycil zjawe na jednym z 
seansów z Mirabellim, wskazuje na obecnosc przy materializacji czynnika elektrycznego. 
Wielu naukowców badalo dzialanie elektrowitalnej lub psychicznej sily wystepujacej 
podczas zjawiska materializacji. Stwierdzono, ze taka sila rzeczywiscie jest tam obecna, 
nawet jesli jej funkcje nie w pelni rozumiano. Duchy osób zmarlych wyglaszaja 
sprzeczne opinie na temat natury i stosowania owej sily. Czasami twierdza, ze wyciagaja 
ja z mózgu medium lub z mózgów siedzacych na scenie osób. Innym razem mówia, ze 
pochodzi ona z cial tych osób, a kiedy indziej utrzymuje, ze znajduje sie w atmosferze i 
trzeba ja tylko stamtad zabrac. Wspólczesnie przeprowadzone badania udowodnily, ze z 
chwila kiedy w zyjacej osobie wyczerpie sie zasób elektrowitalnej „elektrycznosci ciala” 
lub „elektrycznosci umyslu”. lub tez obu tych rodzajów sily, czlowiek ten traci 
przytomnosc. Zgadza sie to z twierdzeniem kahunów, ze kazda swiadomosc funkcjonuje 
tylko wówczas, gdy ma do dyspozycji odpowiedni zapas energii zyciowej o wlasciwym 
napieciu. (Pamietajmy, iz kahuni sadzili, po pierwsze, ze nizsze Ja tworzy sile zyciowa ze 
spozywanego przez czlowieka pokarmu, po drugie, ze srednie Ja bierze owa sile o niskim 
napieciu i to napiecie zwieksza, by stosowac je w aktach „woli”, i po trzecie, ze Wyzsze 
Ja dalej podnosi napiecie do jego najwyzszej wartosci - w tych warunkach przypomina 
ono znana nauce energie „rozbijajaca atomy”). Energia mediów i uczestników seansów 
czesto bywa obnizona wskutek majacej tam miejsce materializacji. Slynne medium, D.D. 
Home, nieraz po takim seansie lezal na podlodze prawie nieprzytomny. Badacz, F.W.H. 
Meyers, tak oslabl, ze przez dwa dni lezal w lózku. Media czesto zmuszano do dluzszych 
przerw miedzy seansami, aby odpoczely i nabraly nowych sil. Kahuni w swych 
uzdrowicielskich praktykach zwracali uwage na niebezpieczenstwo kradziezy sily 
zyciowej osobom zyjacym, dokonywanej przez duchy zmarlych. Chociaz dzisiaj lekarze 
nie dopuszczaja i nie rozumieja takich mozliwosci, to dla tych, którzy dlugo studiowali 
wiedze kahunów, jest oczywiste, ze bezposrednia przyczyna niektórych chorób jest 
wlasnie taki ubytek (kradziez) sily zyciowej. Lekarze wiedza jednak, ze gdy zapas energii 
zyciowej pacjenta spada ponizej normy, kontrola swiadomego umyslu nad 
podswiadomoscia powaznie slabnie. W takim stanie wrazenia myslowe wchodza do 
podswiadomosci, zanim zostana poddane zwyklemu procesowi osadu przez rozum. W 
rezultacie powstaja u czlowieka bezsensowne kompleksy i manie. Widzielismy, ze 
wrazenia wywolane przez wstrzas sa wielce niebezpieczne, szczególnie gdy ktos jest 
bardzo zmeczony lub spadlo napiecie jego sily zyciowej z powodu choroby lub 
nadmiernego wysilku. Jezeli wiec z jakichs przyczyn normalny zasób energii przez 
pewien czas stale topnieje, w koncu przychodzi stan depresji, a w nastepnym stadium 
choroby umyslowej. Chociaz lekarze nie wspominaja zazwyczaj o dalszych nastepstwach 
tego stanu, wiadomo, ze pacjent, gdy stwierdzi sie juz u niego chorobe umyslowa, nie 
cierpi tak bardzo z powodu niedostatku sily zyciowej. Przeciwnie, czesto wystepuje 
nawet u niego gwaltowne wzmozenie aktywnosci fizycznej. Racje mieli wiec kahuni, 
sadzac, ze duchy osób zmarlych nieraz opetuja zyjacych, zaczynajac od wykradania im 
sily zyciowej, a konczac na wypchnieciu mieszkajacej w ciele ofiary pary duchów i 
objeciu rzadów nad cialem. Tym samym dokonuja pewnego rodzaju „zmartwychwstania” 
dla samych siebie: (Lekarze wyrazaja dezaprobate dla takich pogladów, ale przeciez 

background image

zalecajac wstrzas insulina lub pradem elektrycznym, by wyleczyc u pacjenta chorobe 
umyslowa, robia ni mniej, ni wiecej tylko to, co robili uzdrowiciele w dawnych czasach, 
a mianowicie czynia pobyt ducha w opetanym ciele tak bolesnym i przykrym, ze intruz 
czym predzej ucieka, pozwalajac pelnoprawnym wlascicielom wrócic do ich cielesnego 
mieszkania). Ze zjawiskiem przenikania materii przez materie, wystepujacym w 
procesach materializacji, mamy do czynienia przy aportach. Czasami dematerializacji 
ulegaja takze wielkie zwierzeta i ludzie. W takim niewidzialnym stanie zostaja 
przenoszone przez zamkniete i opieczetowane drzwi, by znów zmaterializowac sie w 
pokoju, gdzie odbywa sie seans. Wynika stad, iz w stanie dematerializacji substancja 
fizyczna jest wystarczajaco rzadka, by mogla przeniknac przez drzewo i inne niezbyt 
spoiste materialy. (Szklo wydaje sie tworzywem zbyt zwartym, aby mogly przezen 
przejsc rozrzedzone substancje lub odlewy z widmowych cial). Duch osoby zmarlej nie 
musi materializowac sie w bardziej spoista forme, zeby przeniesc ze soba sile zyciowa. 
Równiez zdematerializowane substancje fizyczne nie musza utwardzac sie do 
widzialnego stanu, by mogly byc uzyte jako niewidzialna reka do poruszania twardych 
przedmiotów, pod warunkiem ze w niewidzialnej, ektoplazmatycznej substancji 
uzywanej przez ducha jest wystarczajacy zasób energii zyciowej. Zaobserwowalem 
kiedys przypadek ilustrujacy powyzsze twierdzenie. Pewien mlody mezczyzna mial 
przyleciec samolotem i zjesc kolacje ze swoja sympatia i jej matka. W chwili ladowania 
samolot rozbil sie i mezczyzna zginal na miejscu. Kilka minut pózniej w domu, który 
mlodzieniec zamierzal odwiedzic, zadzwieczal dzwonek u drzwi wejsciowych. 
Narzeczona otworzyla drzwi, lecz nikogo za nimi nie zobaczyla. Dzwonek dzwonil 
jeszcze trzykrotnie. Razem z dziewczyna podchodzila do drzwi jej matka, próbujac 
dowiedziec sie, kto dzwoni. Kilka miesiecy pózniej na seansie spirytystycznym duch 
mlodzienca skontaktowal sie z medium i przez jego usta wyjasnil, iz nie byl on wówczas 
swiadomy wlasnej smierci i poszedl do domu, w którym go oczekiwano. Dzwonil trzy 
razy i dziwil sie niezmiernie. ze dziewczyna go nie poznala. Za czwartym razem nie byl 
juz zdolny nacisnac dzwonka (najwidoczniej wyczerpal swa sile zyciowa) i doszedl do 
wniosku, ze cos jest nie w porzadku. Caly material dowodowy, zgromadzony dzieki 
przebadaniu setek przypadków straszenia, stukania, halasów poltergeistów, wskazuje na 
to, iz kahuni mieli racje, twierdzac, ze duchy zmarlych potrafia magazynowac wielkie 
zapasy energii zyciowej w widmowym ciele nizszego Ja. W chwili naglej smierci cialo 
widmowe naladowane jest owa sila i zdaje sie zachowywac ladunek energii oraz 
gotowosc do róznego typu dzialania, jak na przyklad do naciskania dzwonka, dopóki nie 
wyczerpie calej energii. Poltergeist, duch halasujacy, bedacy przewaznie nizszym Ja, 
odcietym od swego sredniego Ja po smierci czlowieka, oddaje sie dziecinnym 
blazenstwom i figlom. Kradnie sile zyciowa istotom zywym i uzywa jej do przesuwania 
ciezkich przedmiotów i do robienia wokól siebie harmideru. Cialo widmowe jest 
widocznie doskonalym akumulatorem sily zyciowej. Kiedy jest porzadnie naladowane, 
staje sie na tyle twarde, ze mozna go uzywac do przesuwania materialnych przedmiotów. 
A moze do usztywnienia ciala widmowego potrzebna jest niewielka ilosc materii 
ektoplazmatycznej, niewidzialnej i w duzym stopniu rozrzedzonej. Dalsze badania 
pokaza, czy jest to poglad sluszny. Jesli chodzi o przypadki materializacji zwierzat, 
mozna domyslac sie tylko jednego, a mianowicie obecnosci Wyzszego Ja, które 
wykonuje prace na takich seansach. Poniewaz duchy zmarlych tak bardzo róznia sie w 
opiniach co do mechanizmu dzialania materializacji, wykazujac w ten sposób calkowita 

background image

ignorancje i brak wiedzy na temat roli Wyzszego Ja w tym procesie, najrozsadniej bedzie 
przyjac, ze zwierzeta nie mialyby dosc inteligencji, aby spowodowac wlasna 
materializacje. Trzeba zwrócic uwage na jeszcze jedno. Materia uzyta do formowania 
ektoplazmy, z której tworza sie zwierzeta, ptaki i owady, ma przypuszczalnie zywotna, 
umyslowa nature. Nie moze pochodzic od mediów i uczestników seansu. Wyzsze Ja musi 
jej zatem szukac w innych rejonach i stamtad wypozyczac ja na pewien czas. I 
rzeczywiscie, nieraz obserwowano materializacje, przy których ani medium, ani innemu 
uczestnikowi spotkania nie zabrano zadnego widzialnego kawalka materii, chociaz 
czesciowe wyczerpanie sily zyciowej w kregu siedzacych osób jest zjawiskiem 
powszechnym. W pierwszych okresach magii rytualnej duchy przypuszczalnie uzywaly 
sily zyciowej zwierzat ofiarnych, a nawet zabijanych w tym celu ludzi. Ale Wyzsze Ja 
nigdy nie korzystaloby z energii zyciowej i materialnych substancji zabieranych ofiarom. 
Kahuni nazywali Wyzsze Ja „najbardziej godnym zaufania, rodzicielskim duchem”, 
zatem jego wstret do okrucienstwa nie moze chyba budzic zadnych watpliwosci. Konczac 
ten rozdzial, koncze jednoczesnie prezentacje podstawowych elementów teorii Huny. 
Dostarczylem tez kilku dowodów, porównujac teorie Huny z odkryciami nauk 
parapsychicznych i z tezami psychologii, a takze -w mniejszym zakresie - z rozmaitymi 
wierzeniami religijnymi. 

 

 
Rozdzial XIII Zyciodajny sekret lomilomi 
oraz nakladanie rak  
 

Kiedy zapoznalismy sie juz z podstawowymi elementami starozytnej Tajemnicy (Huny), 
mozemy przejsc do praktycznego ich zastosowania. W niniejszym rozdziale pragne 
omówic proste metody uzdrawiania chorych stosowane przez kahunów. Chce tez 
wskazac, jakim sposobem my, ludzie wspólczesni, moglibysmy czerpac korzysci z tej 
starozytnej wiedzy i z dawnych doswiadczen. Jak wspominaja legendy mórz 
poludniowych, bardzo dawno temu na Hawajach i na terenie calej Polinezji uzdrowiciele 
czesto uzywali fizykoterapii jako srodka pomocniczego do przywracania, nazwijmy to, 
„zdrowia psychicznego”. Owe zabiegi manualne nazywano lomilomi. Skladaly sie one z 
masazy, kapieli leczniczych i dzialania doglebnego kazdej takiej czynnosci towarzyszylo 
oddzialywanie na umysl pacjenta wspomagajace leczenie i lagodzace ból. Gdybysmy 
dzisiaj polaczyli szwedzkie masaze, rozmaite kapiele, chiropraktyke, kregarstwo, 
osteopatie i sugestie ze starozytna praktyka religijna „nakladania rak”, otrzymalibysmy w 
rezultacie zakres dzialan objetych lomilomi, a stosowanych kiedys w praktyce przez 
doswiadczonego kahune. Przypadek 24 Lomilomi Uwagi wstepne: Doktor Brigham 
poswiecil mi kiedys caly wieczór, omawiajac szczególowo zabieg lomilomi, który dawno 
temu widzial w dzielnicy Hilo. Pacjent, mezczyzna okolo czterdziestki, wrócil kiedys z 
dlugiej pieszej wedrówki, której celem byla obserwacja wyplywu lawy z szerokiego 
krateru wulkanu Kilauea. Przyszedl do domu ogromnie wyczerpany. Czul sie chory, 
bolaly go wszystkie stawy. Szczególnie zas dokuczal mu ból przypominajacy lumbago. 
Leczyla go wówczas kobieta, kahunka. Nie przypisywala sobie wysokich umiejetnosci 

background image

uzdrowicielskich, ale w tamtejszej spolecznosci cieszyla sie powazaniem jako dobra 
pielegniarka. Opis przypadku: Kiedy doktor Brigham uslyszal o zabiegu i przybyl na 
miejsce, leczenie juz rozpoczeto. Mezczyzne obmyto gabka nasaczona cieplym wywarem 
z ziól i lisci z dodatkiem soli warzonkowej, która otrzymuje sie przez odparowanie wody 
morskiej. Po takiej kapieli pacjent zostal wytarty, po czym polozono go w miejscu 
nagrzanym przez slonce, przyodzianego tylko w przepaske na biodrach. Obmywajac 
cialo pacjenta ziolami, kobieta nucila pewien rodzaj recytowanej piesni mówiacej o tym, 
ze wszelkie dolegliwosci sa zmywane, a caly ból ustepuje. W urozmaiconych slowach 
kahunka opisywala dobrodziejstwa plynace z dotyku jej uzdrawiajacych rak i z dotyku 
okraglych kamieni wygrzebanych z ognia, umytych i uzytych do masowania sztywnych 
miesni i obolalych stawów. Po masazu goracymi kamieniami kobieta zastosowala 
ugniatanie miesni samymi rekoma. Nie opodal stale palilo sie male ognisko, tak by mogla 
co jakis czas ogrzewac sobie nad nim dlonie i potem silnie ugniatac nimi bolace miejsca. 
Kiedy ból pacjenta zelzal, jej ruchy staly sie bardziej zywe i energiczne, sciskala i 
wykrecala po kolei wszystkie stawy poczawszy od wykrecania stawów palców i 
nadgarstka, a konczac na wyginaniu wszystkich mozliwych stawów szyi i pleców, 
szczególnie tych najbardziej bolacych. Lumbago zdawalo sie ogniskowac w dolnej czesci 
pleców, w okolicy krzyza. Na poczatku kahunka masowala wiec to miejsce bardzo 
delikatnie. Stopniowo rozgrzewala je coraz bardziej, miesila rekami, az w koncu mocno 
gniotla obu nadgarstkami i piesciami. Ostatnia faza zabiegu polegala na tym, ze kobieta 
polozyla swoje dlonie na dloniach pacjenta i kazala mu odpoczywac, tak by moce 
uzdrawiajace mogly przejsc z jej rak do niego, przywracajac mu dobre samopoczucie i 
usuwajac resztki bólu. Trwalo to kilka minut. Na koniec otulila mezczyzne kocem i 
zalecila drzemke. Oslonieto mu twarz przed promieniami slonca, a zona usiadla obok i 
odganiala muchy wachlarzem z zielonych lisci. Pózniej, jeszcze tego samego dnia, doktor 
Brigham pytajac mezczyzne o rezultat zabiegu, dowiedzial sie, ze czuje sie on swietnie i 
nic go juz nie boli z wyjatkiem skóry na plecach, w miejscu, gdzie masaz kahunki byl 
szczególnie silny. Komentarz: Opisane wyzej leczenie na pierwszy rzut oka wyglada 
bardzo prosto i nieskomplikowanie. Kiedy jednak przeanalizujemy je w kontekscie nauki 
Huny, a kazdy jego etap ocenimy w kategoriach ostatnich odkryc naukowych, okazuje 
sie, iz stanowi ono najspójniejszy, najbardziej kompetentny, sugestywny i znaczacy 
zespól zabiegów leczniczych. Lekarze Zachodu .jak dotad nie nauczyli sie wlasciwego 
wykonywania ani jednego z tych zabiegów osobno, nie mówiac juz o ich lacznym 
stosowaniu. ETAP 1. Kapiele termiczne znane sa wszystkim rasom ludzkim. Hawajski 
napar ziolowy przewaznie przygotowywano z lisci rosliny ti. Przypisywano mu moc 
wypedzania wszystkich duchów nizszego rodzaju, które moglyby pokusic sie o kradziez 
pacjentowi sily zyciowej. (O tym zagadnieniu pomówimy pózniej). Wiadomo, ze 
naturalne zródla mineralne dostarczajace goracej wody do kapieli, a takze goracego 
mulu, daja ulge w rozmaitych dolegliwosciach. Role srodka zastepczego odgrywaja 
kapiele tureckie, czyli parowe. Wsród Indian Navaho i innych plemion indianskich 
dlugotrwale kapiele parowe traktowane sa jako srodek oczyszczajacy stosowany przed 
róznego rodzaju obrzedowymi rytualami. Leczenie za pomoca wysokiej temperatury, czy 
to rozgrzanymi kamieniami czy tez w inny, podobny sposób, uzdrowiciele stosowali od 
wieków. Wspólczesna medycyna aplikuje pacjentom rozgrzewanie w rozmaitej formie: 
diatermia, masaze, naswietlanie lampami itp. Zabieg rozgrzewania stawów ma na celu 
zmniejszenie napiecia miesniowego i ulatwienie dalszej terapii. ETAP 2. Gimnastyka 

background image

stawów, energiczny masaz i nacieranie przyspieszajace cyrkulacje krwi -wszystko to 
wchodzi w sklad starozytnej praktyki lomilomi. Chociaz z pewnoscia tubylczy 
uzdrowiciele, stosujacy intensywny masaz po rozgrzaniu i rozluznieniu miesni pacjenta, 
nie zdawali sobie jasno sprawy z tego, ze niektóre kregi kregoslupa moga sie nieco 
obsuwac i uciskac nerwy, to dopasowujac je na wlasciwe miejsce za pomoca swoich 
zabiegów, wykonywali swietna robote. Czestokroc dokonuja tego samego osteopaci i 
chiropraktycy. Natomiast tradycyjni lekarze odrzucaja te metode z dagmatyczna 
zawzietoscia. Nigdy nie czynili w tej sprawie zadnych prób i z pogarda odnosza sie do 
ich podejmowania. Uzdrowiciele naciskali wiec, pchali i wykrecali staw, dopóki nie 
„zaskoczyl”, o ile oczywiscie potrafili wykonac prace prawidlowo. Wiekszosc stawów 
dzieki takim manipulacjom wskakiwala na swoje miejsca, pod warunkiem ze 
przemieszczanie nie trwalo juz zbyt dlugo. Widzimy zatem, iz lomilomi obejmowalo 
nastepujace, kolejne czynnosci: rozgrzanie miesni i stawów, manipulacje stawami w celu 
ich wpasowania na miejsce, intensywny masaz i nacieranie dla przyspieszenia cyrkulacji 
krwi i uspokojenia nerwów. Po tych zabiegach zalecano odpoczynek - doskonale 
lekarstwo samo w sobie. ETAP 3. Nastepnych czynnosci my, ludzie wspólczesni, 
musimy sie dopiero nauczyc. Ten etap kuracji polega bowiem na stosowaniu sily 
zyciowej. Tym, co najbardziej zbliza nowoczesna medycyne do starozytnych praktyk 
uzdrowicielskich, jest stosowanie róznego rodzaju wstrzasów elektrycznych. Istnieje 
nowa szkola leczenia, wywodzaca sie z chiropraktyki, która uczy, ze kazdy organ ciala 
ludzkiego ma ladunek elektryczny o wlasciwym sobie napieciu. Specjalne urzadzenie 
sprawdza napiecie kazdego narzadu ludzkiego, kiedy ladunek elektryczny jest nizszy niz 
przecietny lub jest ponizej dopuszczalnej normy. Wówczas uszkodzony organ laduje sie 
bezposrednio z aparatu. Chociaz trudno w pelni zaakceptowac taka forme diagnozy i 
odpowiadajacego jej zabiegu (a w wielu wypadkach towarzyszy jej spora dawka 
ignorancji i oszustwa), to sama idea takiego leczenia bliska jest teorii kahunów o energii 
zyciowej i jej roli w egzystencji i swiadomosci czlowieka. W kregach medycznych 
panuje zgoda co do tego, ze elektrowitalna energia ciala musi zachowywac odpowiednia 
moc, by zapewnic zdrowie. Omawiajac podstawowe zagadnienie trzech rodzajów napiec 
energii zyciowej (manamanamana i mana loa), wspomnielismy, iz bioelektryczne fale 
mózgu i ciala mierzy sie juz z powodzeniem, a takze coraz dokladniej bada sie ich 
znaczenie dla fizycznego i psychicznego zdrowia czlowieka. W praktyce leczniczej 
kahunów wiedza o sile zyciowej szla zawsze w parze ze znajomoscia lagodnych form 
sugestii hipnotycznej. Ludzie Zachodu odkrywajac zjawisko mesmeryzmu, sa na dobrej 
drodze do zrozumienia starozytnej praktyki Huny, polegajacej na przekazywaniu 
pacjentowi energii zyciowej przez dotyk rak z jednoczesnym podaniem mu sugestii 
leczniczej. Mesmer, który przeszlo sto lat temu demonstrowal sile sugestii, sadzil, ze 
uzdrawia ludzi, przelewajac na nich czesc wlasnego „magnetyzmu zwierzecego”. Leczyl 
wiec chorych dotykiem, uprzednio wypelniwszy siebie samego nadmiarem sily zyciowej 
pochodzacej, jak wierzyl, z magnesów trzymanych przez niego w dloniach. W 
rzeczywistosci Mesmer i jego zwolennicy uzywali przeplywu energii zyciowej jako 
czynnika uzdrawiajacego, jednoczesnie laczac go (nieswiadomie) z duza dawka silnej 
sugestii. Jest to bardzo wazna informacja dla wszystkich studiujacych zjawisko 
uzdrowien, zarówno w celach praktycznych, jak i dla wzbogacenia wiedzy w tej 
dziedzinie. Doktor Braid, który dzialal wiele lat pózniej niz Mesmer, stwierdzil, iz mozna 
podawac sugestie na odleglosc i osiagac efekty bez fizycznego kontaktu miedzy 

background image

pacjentem a operatorem. Oglosil swoje odkrycia i ofiarowal swiatu wiedze o zjawisku 
hipnozy, przyczynil sie jednak do tego, iz calkiem zapomniano o mozliwosci przeplywu 
energii zyciowej z jednej osoby na druga z korzyscia dla jej zdrowia. Naszym lekarzom, 
którzy uzywaja sugestii w leczeniu jako srodka pomocniczego przy psychoanalizie i przy 
wyzwalaniu pacjentów z obsesji, ciagle brakuje czynnika bodajze najwazniejszego w ich 
sztuce medycznej. Niektórzy ludzie maja wrodzony dar przelewania na ludzi slabych i 
chorych - przez kladzenie na nich rak - wlasnej energii zyciowej, co w rezultacie 
wzmacnia kondycje pacjenta. Jest to najprostszy zabieg z udzialem sily zyciowej. 
Szybsze i lepsze rezultaty osiagane sa przez nieco bardziej zaawansowanych 
uzdrowicieli, skupionych w zrzeszeniach religijnych. Taki lekarz „naklada rece” na 
pacjenta i modli sie do Boga o uzdrowienie. O ile nawiaze on kontakt z Wyzszym Ja i 
skloni je do dzialania, nastepuje cudowne uzdrowienie. W innym razie mozna jedynie 
oczekiwac, ze zadziala samo pragnienie, by uzdrowic pacjenta. Owo pragnienie odegra 
role sugestii hipnotycznej, powodujacej przeplyw sily zyciowej z uzdrowiciela do 
pacjenta. Dzialanie jest wiec tutaj podwójne. Sila zyciowa - elektrycznosc cielesna, czyli 
nizsza mana (a wiec napiecie specyficzne dla nizszego Ja i fizycznego ciala czlowieka, 
nie zas dla sredniego Ja ani woli czy umyslu) - ma zadziwiajace wlasciwosci, nie znane 
jak dotad wspólczesnym badaczom. Otóz sila ta REAGUJE NA ROZKAZY I 
ZALECENIA SWIADOMOSCI ISTOT MYSLACYCH, tak jakby sama byla 
swiadomoscia. Ta informacja, pisana wielkimi literami, znajdzie sie w przyszlosci we 
wszystkich podrecznikach z tej dziedziny nauki. Kahuni przekazali nam w formie 
nieuchwytnej, mglistej i zawiklanej wiedze o tym, ze wszechswiat zostal stworzony 
AKTEM SWIADOMOSCI KIEROWANYM SILA STWÓRCZA. (Mam nadzieje, ze 
dobrze interpretujemy ich stanowisko, ale byc moze niektóre szczególy wymagaja 
osobnego wyjasnienia. Ich zrozumienie zalezy jednak od postepu nauk fizycznych). 
Nauka powiada, ze cala materia sklada sie z pewnego rodzaju energii elektrycznej 
wprawianej w ruch ku dzialaniu w okreslonych zwiazkach z innymi elementami sily 
napedowej swiata. Prawdopodobnie ze wzgledu na rozmaite proporcje miedzy silami 
przyciagania i odpychania mamy do czynienia z kilkoma rodzajami materii. Huna uczy 
natomiast, ze czynnikiem wprawiajacym w ruch owa sile elektryczna jest 
SWIADOMOSC. Wyzsze Ja moze uzywac swej swiadomosci do zwiekszenia napiecia 
ludzkiej sily zyciowej, co powoduje zmiany temperatury i innych wlascicieli materii - tak 
jak dzieje sie to w przypadku chodzenia po ogniu i przy natychmiastowych 
uzdrowieniach. Nad Wyzszym Ja prawdopodobnie istnieja jeszcze wyzsze poziomy 
swiadomosci, zupelnie niedostepne ludzkiej zdolnosci pojmowania, lecz kreujace 
wydarzenia na skale swiatowa. (Módlmy sie wiec - jesli zachodzi taka potrzeba - do 
Wyzszego Ja z prosba o przekazanie naszych modlitw kolejno wszystkim wyzszym 
instancjom. Porównajmy praktyke chrzescijanska modlitwy do Boga-Ojca za 
posrednictwem Jezusa. Jego Syna). Wynika stad, ze chociaz nizsze Ja czlowieka nie 
moze uzywac swej nizszej formy swiadomosci do sklaniania sily zyciowej, by zmienila 
wlasciwosci materii, tak jak czyni to Wyzsze Ja, mimo to jego panowanie nad sila 
zyciowa ciala jest jednak znaczne. Baron Ferson demonstrowal, jak dzieki :pewnej 
wprawie mozna samego siebie napelnic nadwyzka energii. W swietle wiedzy kahunów 
wnioskujemy, iz byla to sila zyciowa. Kiedy taki ladunek jest juz zgromadzony, nalezy 
uzyc sily woli, by odpowiednio nim pokierowac. Wówczas przeplynie z rak operatora do 
ciala pacjenta. Kahuni zwracaja uwage na rzecz bardzo istotna. Otóz gdy sila zyciowa 

background image

przechodzi z jednej osoby na druga, moze niesc ze soba rozmaite substancje, na przyklad 
uksztaltowane mysli lub mysli wcielone w ich wiotkie widmowe ciala. Ten sekret 
kahunów rzuca nowe swiatlo na zjawisko sugestii - zarówno na autosugestie, jak i na 
hipnoze. Sztuka sugestii polega na przekazywaniu komus czastki swej nizszej many, 
czyli sily zyciowej, a wraz z nia uksztaltowanej tresci sugestii - czy bedzie chodzilo o 
sugestie lecznicza, czy tez o opis czynnosci, która odbiorca sugestii ma wykonac. Przy 
podawaniu sugestii leczniczej kontakt z odbiorca uzyskuje sie przez polozenie na nim 
rak. Wystarczy, ze pacjent zostanie chociaz raz dotkniety, a nic ciala widmowego na stale 
polaczy go z uzdrawiaczem. Gdy lekarz daje swemu nizszemu Ja rozkaz kierowany wola, 
by podazylo wzdluz nici widmowej, nawet na duza odleglosc, i dotknelo chorego, wtedy 
lacznosc zostaje nawiazana, a sila zyciowa wraz z uksztaltowana trescia sugestii 
przeplywa jak po drucie telegraficznym. Jest to „leczenie na odleglosc”, czyli zabieg 
droga telepatii. Stosowanie takiej formy leczenia wymaga dlugiej praktyki i 
doswiadczenia. Kahuni ofiarowuja nam jeszcze jedna BARDZO WAZNA tajemnice. Na 
Zachodzie lekarze staraja sie, by podawana sugestia hipnotyczna byla jak najsilniejsza i 
jak najbardziej intensywna. Kahuni natomiast stosowali tylko lagodna, delikatna sugestie, 
jezeli tym slowem mozna w ogóle okreslic ich dzialanie. Jednoczesnie zdawali sobie 
sprawe, ze uzycie bodzca fizycznego towarzyszacego sugestii, moze dawac wprost 
cudowne efekty. Bodziec fizyczny jest czyms materinalnym, czyli jakby czynnoscia - 
rzecza realna i dotykalna, która wywiera wrazenie na nizszym Ja pacjenta. Wezmy 
klasyczny przyklad lekarza, który daje pacjentowi pigulke z ciasta, mówiac, iz uleczy ona 
jego dolegliwosci. Tabletka jest tym fizycznym czyms, co wywoluje u chorego wiare, iz 
oto otrzymal lekarstwo. Taka lecznicza sugestia ze strony lekarza nie ma w sobie zadnej 
mocy hipnotycznej, lecz gdy wzmocniona jest bodzcem fizycznym - pigulka z ciasta - 
wywoluje magiczny efekt. „Leczenie na odleglosc”, polegajace na telepatycznym 
przekazywaniu sily zyciowej z uksztaltowana trescia sugestii leczniczej, ma o wiele 
mniejsza sile oddzialywania niz bezposredni kontakt, a wynika to stad, iz leczeniu na 
odleglosc nie towarzyszy zaden bodziec fizyczny. Uzdrawiacz kladacy rece na pacjencie 
i podajacy sugestie lecznicza, uzywa bodzca fizycznego przy kazdym swoim dotyku. Juz 
sama jego obecnosc jest bodzcem, który wzmacnia skutecznosc sugestii. A jezeli stosuje 
jednoczesnie cos, co w umysle pacjenta kojarzy sie z wyzdrowieniem, na przyklad 
rzekome lekarstwo rezultaty sa daleko lepsze. Nizsze Ja jest, jak wiadomo, nielogiczne. 
Jego dzialanie opiera sie na informacjach otrzymywanych w dwojaki sposób. Po 
pierwsze, jest to wiedza o rzeczach dostarczana za posrednictwem pieciu zmyslów. Jezeli 
nizsze Ja widzi jakis kwiat, dotyka go, wacha, sprawdza smak pylku kwiatowego i slyszy 
pszczoly buszujace wsród platków, to otrzymuje silne wrazenie o kwiecie - tak silne, iz 
nie sposób byloby je przekonac, iz to, co widzialo, nie bylo kwiatem. Po drugie, nizsze Ja 
otrzymuje dane od sredniego Ja. Srednie Ja moze jeszcze dodac informacje, w przypadku 
kwiatu, iz roslina jest wlasnoscia sasiada i nie wolno jej zerwac. Nizsze Ja polega na 
swoich zmyslach bardziej niz na czymkolwiek innym. Zazwyczaj nieco niechetnie odnosi 
sie do informacji oferowanych przez srednie Ja z tej prostej przyczyny, iz nauczylo sie 
juz, ze nie zawsze sa one prawdziwe. Na przyklad, srednie Ja dziecka moze stwierdzic, ze 
byloby swietna zabawa stoczyc sie z góry w beczce, nawet jesli nizsze Ja jest przerazone 
tym pomyslem. Doswiadczenie moze okazac sie bardzo bolesne, a wniosek, który nizsze 
Ja wyciagnie na drodze dedukcji (zblizonej do zwierzecej zdolnosci rozumowania), 
bedzie stwierdzal, ze na srednim Ja nie wolno zbytnio polegac. Wiele chorób ma zródlo 

background image

w kompleksach kryjacych sie w nizszym Ja. Owe utrwalone przekonania nie maja 
przewaznie logicznych podstaw, kultywowane sa jednak z uporem przez dlugie nawet 
lata. Sadzi sie, iz trzy czwarte naszych chorób wynika z takich wlasnie psychicznych 
przyczyn. Chociaz jest to moze nieco przesadzona ocena, nie wolno ignorowac znaczenia 
psychicznego podloza chorób, wypadków i innych klopotów. Jesli dodamy do tego 
przekonanie, zaczerpniete od kahunów, ze przyszlosc kazdego z nas buduje Wyzsze Ja na 
fundamencie naszych nadziei, obaw, planów i mysli zycia codziennego, to mozemy 
wyobrazic sobie, ze wszystkie okolicznosci, uklady i cala nasza egzystencja ma zródlo w 
naszej psychice. (Do tych „zródel” kahuni dodaja mozliwosc ataków poltergeistów lub 
zwyklych bladzacych duchów, skladajacych sie z nizszych i srednich Ja i zamieszkalych 
w swych polaczonych ze soba widmowych cialach. Takie ataki sa o wiele czestsze, niz 
sadzimy). Powinnismy zawsze pamietac, ze istnieje mozliwosc przejecia jakiejs obcej 
sugestii, co moze wywolac chorobe lub inne nieszczescie, nawet wtedy, gdy osoba czy 
okolicznosci wywolujace sugestie nie zamierzaly nikogo skrzywdzic. Przyklady 
okolicznosci, które daja nam sugestie choroby, mozna znalezc, czytajac raporty z odkryc 
psychoanalizy. Typowe przypadki prawie zawsze dotycza osób, które w pewnym okresie 
zycia mialy niski poziom sily zyciowej z powodu choroby lub oslabienia i przezyly 
wtedy jakies wstrzasajace zdarzenie. Srednie Ja bylo wówczas zbyt slabe i niezdolne do 
logicznego wytlumaczenia nizszemu Ja znaczenia bodzca fizycznego spowodowanego 
przez owo wydarzenie. Przyczyna wstrzasu mógl byc na przyklad widok okaleczonego, 
rannego czy ciezko chorego czlowieka lub tez widok wypadku. Wstrzas taki moze 
równiez pochodzic z naglych, nieprzyjemnych mysli nawiedzajacych chora osobe i bez 
logicznych podstaw zagniezdzajacych sie w jej nizszym Ja. Kiedys pewna kobieta, 
zmeczona po tancu, zobaczyla czlowieka z czesciowo zeszpecona twarza. Jej nizsze Ja 
przypisalo samemu sobie owa znieksztalcona twarz, przejelo ja wbrew wszelkiej logice i 
z fatalnym skutkiem. Kobieta powziela przekonanie, ze jej wlasna twarz jest oszpecona, i 
nie bylo sposobu, zeby jej to wyperswadowac. Chodzila wiec od jednego lekarza do 
drugiego, zanim pewien psychoanalityk nie siegnal do zródla problemu i nie wydobyl 
dawnego zdarzenia na swiatlo dzienne. Wówczas dopiero nastapila racjonalizacja 
przezycia i jego „wydrenowanie” z umyslu. Innym razem bardzo zmeczony i chory 
mlodzieniec poslizgnal sie na zelaznym stopniu, wskutek czego pózniej kazdy zelazny 
stopien wprawial go w bezrozumne przerazenie. Psychoanalitycy wydobyli ów kompleks 
i wyleczyli mlodego czlowieka. Nizsze Ja przywyklo do tego, ze srednie Ja przez caly 
dzien WYOBRAZA SOBIE rózne rzeczy. Wiekszosc naszych mysli, rodzacych sie w 
czasie wolnym od pracy i nauki, dotyczy spraw nierealnych i nieistniejacych. Z tego 
wzgledu, kiedy nizsze Ja dowiaduje sie droga sugestii, iz jest wlasnie leczone z jakiejs 
choroby, traktuje takie stwierdzenie za kolejny wytwór wyobrazni. Trwa w pelnym 
przekonaniu, ze jest chore i nic juz na to nie mozna poradzic. Dlatego tez odrzuca 
przyjecie uksztaltowanych tresci myslowych i nie chce reagowac na wdrazane mu 
sugestie lecznicze, wypowiadane ustami lekarza. Z podobnym zjawiskiem mamy do 
czynienia kiedy modlimy sie z pelna wiara i wmawiamy sobie, ze wlasnie 
„otrzymalismy” to, o co prosilismy. Tak samo jest wtedy, gdy usilujemy „chwytac sie 
mysli”, ze mamy nowy dom lub uleczone cialo. Nizsze Ja nie wspólpracuje z nami. 
Zachowuje sie jak niegrzeczny chlopak, krecac nosem i drwiac z naszych wysilków. NIE 
OBCHODZA GO SPRAWY, KTÓRYCH NIE MOZE W ZADEN SPOSÓB 
SPRAWDZIC ZMYSLAMI. Jezeli lekarz podaje sugestie lecznicza, a jednoczesnie 

background image

aplikuje jakies lekarstwo, sugerujac, iz ma ono wlasciwosci lecznicze, i jesli w tym 
momencie pacjent jest rozluzniony i nie wmawia swemu nizszemu Ja, iz lekarstwo nie 
jest dobre, to sugestia ZE WZGLEDU NA ÓW BODZIEC FIZYCZNY w postaci 
namacalnego, realnego lekarstwa zostanie zaakceptowana i wykonana. Innymi slowy, 
nizsze Ja nie wyleczywszy choroby, co powinno bylo jak zwykle uczynic, sklaniane jest 
do tego, by wzielo sie wreszcie do roboty i doprowadzilo do zdrowia dzieki sugestii 
lekarza i zaaplikowanemu lekarstwu. Jezeli ktos modli sie o dom, wklada w to cala swa 
wiare, wmawia sobie, ze juz ten dom otrzymal, i dziekuje za podarunek, to osiagnie 
rezultaty tylko wtedy, gdy uzyje bodzca fizycznego, aby przekonac swe nizsze Ja, ze dom 
rzeczywiscie zostal mu juz przyznany i sprawa jest w trakcie realizacji. Znalem kiedys 
kobiete, która modlila sie o domy i przewaznie je otrzymywala. W jakis sposób odgadla 
ona tajemnice o koniecznosci zastosowania bodzca fizycznego. Powiedziala mi, ze 
najpierw sie modli, a potem bierze do reki deske i gwózdz. Kladzie je przed soba i 
oswiadcza, iz sa poczatkiem domu, który zostal jej ofiarowany w odpowiedzi na 
modlitwe. W jej przypadku to zawsze dzialalo, powoli, ale skutecznie. Gromadzila wiec 
domy, az w koncu zaczela utrzymywac sie z ich wynajmu. Najlepsze efekty daje 
polaczenie sugestii z jednoczesnym przekazywaniem sily zyciowej z rak uzdrawiacza 
oraz z towarzyszacym temu masazem badz gimnastyka, sluzaca za bodziec fizyczny. 
Lomilomi w najlepszym swym wydaniu obejmuje wszystkie te trzy wazne elementy. 
Jako srodek pomocniczy mozna zastosowac tez leki lub kapiele ziolowe. Na Hawajach 
byli kahuni specjalizujacy sie w stosowaniu ziololecznictwa. Takie wlasnie sa tajniki 
dawania zycia. Sila zyciowa jest samym zyciem. Bez niej swiadomosc w rodzaju 
nizszego i sredniego Ja nie potrafi funkcjonowac. Bez niej cialo fizyczne umiera. 
Odbudujcie wiec sile zyciowa i wprowadzcie do umyslu nizszego Ja sugestie, mówiaca, 
ze sila ta ma byc uzyta do uleczenia ciala. Zastosujcie bodziec fizyczny, by sugestia 
zostala zaakceptowana. Dokonajcie tego przez nalozenie rak lub na odleglosc, laczac sie 
z obiektem przez nic widmowej substancji. To wlasnie magia. Ale jest to magia skromna, 
na niewysokim poziomie umiejetnosci, podczas gdy modlitwa do Wyzszego Ja i 
natychmiastowe uzdrowienie jest Magia Najwyzsza. Znalem czlowieka chorego na 
marskosc watroby, którego nie opuszczal ból. Lekarz, który zglebil tajemnice nakladania 
rak i czesto praktykowal te forme leczenia polaczona z sugestia, zajal sie chorym. 
Powiedzial pacjentowi, ze nie moze zmienic stanu jego watroby, ale potrafi usunac ból 
przez sugestie i masaz kregoslupa. Wykonal lagodny masaz kregów i „polozyl rece” na 
chorym. Podal sugestie, ze chce przeslac pacjentowi moc uzdrawiajaca i lagodzaca ból. 
Po drugim zabiegu ból ustapil i chory opuscil lózko. Po tygodniowej kuracji czlowiek ten 
zyl przez trzy miesiace, nie czujac zadnych dolegliwosci. Umarl nagle, lekka smiercia. 
Ten sam doktor leczyl pielegniarke, piecdziesiecioletnia kobiete odeslana ze szpitala do 
domu, by spedzila tam reszte swych dni pod opieka córki. Lekarze nie mogli nic juz dla 
niej zrobic i dawali jej kilka miesiecy zycia. Nikt nie wiedzial, na czym polega jej 
choroba. Stopniowo tracila sily witalne, az w koncu przestala chodzic. Mogla 
wypowiadac tylko po kilka slów i czesto wpadala w histerie, a czasem dostawala 
konwulsji. Ów madry doktor podjal sie ja wyleczyc. Stosowal lagodne masaze 
kregoslupa, dajac równoczesnie sugestie powrotu do zdrowia i sily. Po szesciu 
tygodniach zabiegów kobieta byla w lepszej kondycji zdrowotnej niz przez wiele 
minionych lat. Spacerowala swobodnie, z wysoko uniesiona glowa. Jej krok byl 
sprezysty, a oczy jasnialy blaskiem. Chociaz doktor nic nie wiedzial o kahunach, 

background image

nieswiadomie opanowal ich dwa proste sposoby leczenia. Zaden z nich z osobna nie byl 
ani magiczny, ani nie odznaczal sie nadzwyczajna skutecznoscia, polaczone natomiast, 
stanowily kwintesencje zyciodajnego lomilomi. Wykorzystywanie sugestii hipnotycznej 
w leczeniu obrazen fizycznych i zespolów chorobowych jest jeszcze zawodne i nie cieszy 
sie dobra opinia. Lekarze nie ucza sie jej stosowania, poza zupelnie wyjatkowymi 
przypadkami. Ku sugestii zwracaja sie tylko psychoanalitycy i psychiatrzy. Uzyskuja 
jednak mierne wyniki, nie znaja bowiem magicznego sekretu stosowania bodzców 
fizycznych, ani sztuki przykazywania strumienia sily zyciowej, by uzupelnic jej niedobór 
w ciele pacjenta. Sila zyciowa jest jak wdowi grosz - jesli sie ja daje, wzrasta 
zwielokrotniona. Znam czlowieka, który leczyl przez nakladanie rak, pragnac, by jego 
moc uzdrowicielska splywala na pacjentów i przywracala im zdrowie. Przyzywal na 
pomoc duchy swoich zmarlych krewnych. Dokonal wielu uzdrowien. Spytalem go, czy 
nie odczuwa wyczerpania i zmeczenia ciaglym wydatkowaniem sily uzdrawiajacej. 
Odpowiedzial, ze przeciwnie. Gdyby nie wyzwalal jej przy leczeniu, na pewno by 
zmizernial i musialby zaczac uprawiac intensywna gimnastyke. Sila zyciowa powstaje ze 
spozywanego przez nas pokarmu. Prawie kazdy czlowiek potrafilby przejsc dziennie dwa 
razy wiecej kilometrów, niz sie tego spodziewa. Dzienna dawka pozywienia dostarcza 
kazdemu z nas sily zyciowej pozwalajacej na o wiele bardziej intensywna aktywnosc 
fizyczna i umyslowa. Fizjolodzy twierdza, ze pokarm zamienia sie we krwi w glukoze, 
która z kolei ulega spaleniu, gdy zaczynamy dzialac i potrzebujemy sil zyciowych. Jezeli 
nie spalamy calej dziennej dawki glukozy dostarczanej w pokarmie, jako niepotrzebna 
zostaje ona wydalona przez watrobe. Wysilkiem woli mozna zmusic nizsze Ja do 
wytworzenia nadwyzki energii. Prawie kazdy moze sie tego nauczyc w ciagu dwunastu 
20-minutowych lekcji. Kiedy mamy w ciele wiekszy zasób zyciowej sily niz jakas inna 
osoba i kladziemy na tej osobie rece, aktem woli przekazujac jej nasza sile zyciowa, w 
tym momencie rozpoczyna sie przeplyw. W odpowiedzi na rozkaz woli sredniego Ja 
przeplywajaca sila zyciowa nabiera prawie ludzkich, rozumnych cech. Wnika do chorego 
narzadu pacjenta i wzmacnia go. Przynosi ze soba uksztaltowana sugestie, jesli jest ona 
podawana w milczeniu. Jeszcze lepiej dziala wówczas, gdy operator wypowie sugestie 
glosno i da do zrozumienia nizszemu Ja pacjenta, co „wola” zyczy sobie, by zostalo 
wykonane w sprawie przywrócenia pacjentowi zdrowia. Jezeli wypowiadana sugestie 
wspiera bodziec fizyczny, skutek okaze sie najbardziej pomyslny. Obojetnie, czy owym 
bodzcem bedzie masaz, zabiegi manualne, rozgrzewanie, kapiele w naparach ziolowych 
czy tez róznego rodzaju medykamenty. Teraz, kiedy wiemy juz od kahunów, ze sugestia 
polega po prostu na przekazywaniu sily zyciowej wraz z towarzyszacymi jej 
uksztaltowanymi myslami od jednej osoby do drugiej, widzimy, jak dziecinne byly nasze 
obawy przed hipnoza. Strach przed hipnoza i innymi formami sugestii jest swego rodzaju 
fobia trwajaca juz stulecia od czasu odkryc Mesmera. Nie potrafilismy zrozumiec natury 
tych zjawisk i dlatego budzily w nas lek. Stosowanie sugestii przy uzdrowieniach 
biblijnych nie zostalo w pelni opisane, a biblijni prorocy nie byli jej rzecznikami. Kosciól 
walczyl zatem z tymi nieznanymi metodami leczenia, jak zreszta w ogóle ze wszystkimi 
parapsychicznymi praktykami. (Przez cale wieki byl przeciwny postepowi w medycynie i 
innych naukach. Religie przewaznie krystalizuja sie bardzo szybko i stawiaja 
zdecydowany opór wszelkim nowosciom, poniewaz groza one koniecznoscia zmian w 
ich wierzeniach i obrzedach). Podczas prac doswiadczalnych wiele razy bylem 
wprowadzany w stan hipnozy, jak równiez wielokrotnie hipnotyzowalem innych. Nigdy 

background image

w najmniejszym stopniu nie ucierpialem z tego powodu. Przez trzydziesci lat bylem 
swiadkiem stosowania hipnozy i sugestii w leczeniu. Wielokrotnie rozmawialem z 
operatorami i ich pacjentami i ani razu nie znalazlem najlzejszego. sladu szkodliwych 
skutków tych metod. Kazdy z nas stale posluguje sie autosugestia. Jesli „chce” wstac z 
krzesla i przejsc do sasiedniego pokoju, to w tym momencie podaje swemu nizszemu Ja 
uksztaltowana mysl o planowanej czynnosci. Nizsze Ja przywyklo juz reagowac na tego 
rodzaju mysli przekazywane mu przez srednie Ja, jego reakcje zatem sa automatyczne. 
Sklania wiec cialo, aby sie podnioslo i przeszla do drugiego pokoju. Autosugestia jest 
mniej skuteczna, niz byc powinna, jesli stosowana jest przez odwaznych smialków, 
którzy docenili jej wartosc. Problem polega na tym, ze brakuje jej bodzca fizycznego, 
który towarzyszylby jej podawaniu. W przypadkach chorób fizycznych autosugestia daje 
najlepsze rezultaty wówczas, gdy pacjent równoczesnie przyjmuje jakies lekarstwa, pod 
warunkiem ze nie beda to leki podawane juz wczesniej i uznane przez nizsze Ja za 
nieskuteczne. Zalecanym bodzcem fizycznym jest glosne wypowiadanie afirmacji. 
Glosno wyraza sie wtedy przekonanie, ze jest sie zdrowym, bogatym i madrym. Samo 
brzmienie glosu odgrywa role fizycznego stymulatora. Jezeli afirmacje wypowiadane sa 
dostatecznie czesto i poparte sa wola (pochodzaca od sredniego Ja), by latwiej zostaly 
przyjete, bodziec fizyczny daje zamierzony efekt. Od czasu wynalezienia rozmaitych 
urzadzen rejestrujacych glos, sugestie - nagrana na tasme lub plyte - mozna podawac 
podczas snu. Nastawiamy odtwarzacz na okreslony czas w nocy i kladziemy sie do lózka 
z mocnym postanowieniem zaakceptowania i wykonania tej sugestii. Poniewaz w czasie 
snu czlowiek jest w pelni rozluzniony, a logiczny, swiadomy umysl spi i nie 
przeciwstawia sie sugestii dochodzacej do podswiadomosci, sugestia ta dociera do celu. 
W nadchodzacych latach mozemy byc swiadkami niezwyklego postepu w dziedzinie 
odnowy zdrowia i osobowosci,, budzenia uspionych talentów, umiejetnosci, a moze i 
geniuszu. Ostatnio naukowcy staraja sie ustalic, w jakim stopniu tlumimy i ukrywamy 
nasze zdolnosci, przyjmujac bezkrytycznie autosugestie lub bezmyslne sugestie naszych 
znajomych w rodzaju: „nie potrafisz tego zrobic”, „nie dasz rady” itp. Ilu z nas tak 
naprawde zdaje sobie sprawe, czy umie malowac, pisac, wyglaszac prelekcje, czynic 
wynalazki, byc organizatorem czy specjalista od reklamy? Niektórzy samozwanczy 
instruktorzy prowadza niezle platne kursy. na których mówia nam, iz zewszad spotykaja 
nas sugestie typu: „nie umiesz tego lub tamtego”. Ucza, jak mamy sie odhipnotyzowac i 
w pelni sie rozwinac. Sluchacze takich kursów nie osiagaja zbyt wielkich sukcesów, ale 
podstawowa idea wykladów siega istoty problemu. Kiedy odnajdziemy lepsza metode 
wyzwolenia sie z utrwalonych przekonan o naszych rozmaitych „niemoznosciach”, 
rezultaty beda o wiele lepsze. Na razie jednak musimy zdac sobie sprawe z tego, iz skoro 
nie mamy skrystalizowanych pogladów i stale przyjmujemy nowe prawdy, powinnismy 
podjac prace badawcze, aby przekonac sie, czy metody terapii tak skuteczne dla kahunów 
beda równie efektywne dla nas. Uwazam, ze wiekszosc nowo promowanych lekarzy, bez 
wzgledu na to, jakie szkoly medyczne ukonczyli, moglaby sie nauczyc stosowania 
magicznie dzialajacych metod lomilomi w ciagu, powiedzmy, dwumiesiecznego kursu. 
Szybko opanowaliby umiejetnosc gromadzenia w sobie i przekazywania innym sily 
zyciowej, a posiadajac takie zdolnosci, calkowicie odrzuciliby metode wprowadzania 
pacjentów w stan glebokiej hipnozy. Prawie kazdy z nas, mezczyzna czy kobieta, moze 
nauczyc sie stosowania lagodnej sugestii. Po dwóch miesiacach codziennych 
jednogodzinnych cwiczen przecietni lekarze staliby sie wyspecjalizowanymi 

background image

operatorami. Reszte zajec mozna by z korzyscia dla uczestników kursu przeznaczyc na 
nauke nowej psychologii, która stopniowo przejmujemy od kahunów. Po ukonczeniu 
takiego szkolenia kilku najzdolniejszych lekarzy mogloby nauczyc sie stosowania metod 
kahunów sluzacych natychmiastowemu uzdrawianiu chorych. 

 

 
Rozdzial XIV Nowoczesne i oryginalne 
poglady kahunów na istote kompleksów i 
mozliwosc ich usuwania  
 

Lekarze i psychologowie nie dostrzegaja wstrzasajacego zgola faktu, ze nie tylko 
podswiadomosc, czyli nizsze Ja, dotknieta jest kompleksami i cierpi z ich powodu. Freud, 
Jung, Adler - wszyscy oni skupiali uwage na podswiadomosci, nie zdajac sobie sprawy, 
ze i swiadomosc przezywa podobne i równie niebezpieczne stany. PRAWIE KAZDY 
CZLOWIEK MIEWA SWIADOME WIERZENIA I OPINIE, KTÓRE TAK SAMO SA 
KOMPLEKSAMI JAK PRZEKONANIA NIZSZEGO JA - to zaiste zdumiewajaca 
prawda. Wezmy chocby najprostszy przyklad znany nam wszystkim. Oto jakis czlowiek 
reprezentuje okreslone poglady polityczne. Odwolywanie sie do jego zdrowego rozsadku 
i namawianie, aby logicznie zrewidowal swoja fanatyczna wiare w racje danego 
stronnictwa politycznego, spelza na niczym. Nie slucha on zadnych argumentów 
sprzecznych z jego przekonaniami. Kazdy wysilek zmierzajacy do wykazania mu bledów 
w jego rozumowaniu spotyka sie z gniewem i glosnym oburzeniem. Istnieja miliony 
przykladów takich ludzi, którzy zaakceptowali pewne dogmaty jako swoista religie i 
szczelnie zamkneli umysly na kazda mozliwosc zmiany swych pogladów. Nowe fakty, 
nowe odkrycia i okolicznosci nie wywieraja na nich najmniejszego wrazenia. Rozwineli 
w sobie kompleksowy zespól wierzen i opinii, które PODZIELA ZARÓWNO ICH 
NIZSZE, JAK I SREDNIE JA. Oto wiec nastepna tajemnica kahunów: jesli chcesz sie 
dowiedziec, czy ktos cierpi na kompleksy bedace udzialem jego nizszego Ja, zwróc 
uwage, czy reaguje on w sposób EMOCJONALNY na jakakolwiek sugestie o blednosci 
jego przekonan. Jezeli powiesz republikaninowi: „Uwazam, ze republikanie popelnili 
blad w ustawie z zeszlego tygodnia” i zareaguje on emocjonalnie, zamiast spokojnie 
rozwazyc argumenty, które sklonily cie do takiej opinii, oznacza to, iz za politycznymi 
przekonaniami twojego rozmówcy kryje sie jakis kompleks. Skrytykuj czyjas religie i 
obserwuj, w ten sam sposób, rodzaj reakcji. Za reakcje emocjonalne odpowiada tylko 
nizsze Ja. Srednie Ja reaguje zawsze w sposób logiczny i rozsadny, chyba ze wraz z 
nizszym Ja wplatane jest w podtrzymywanie kompleksów. Wówczas angazuje sie w 
wybuch emocji i przestaje funkcjonowac rozumnie. Na szczescie kompleksy polityczne 
rzadko rzutuja na ludzkie zdrowie. Natomiast raz przyswojone przekonania religijne 
czestokroc sa przyczyna chronicznych dolegliwosci i nieszczesc. Kahuni wiedzieli to, co 
w bolesny sposób uszlo uwadze psychoanalityków. Kiedy czlowiek „zgrzeszyl”, a nizsze 
i srednie Ja zgodnie przyznaja, ze tak rzeczywiscie bylo, nizsze Ja moze utwierdzic sie w 
opinii, iz za grzech musi byc wymierzona kara. Jezeli bedzie to przypadek chorobliwy, 

background image

nizsze Ja bedzie usilowalo ukarac winnego jakas dolegliwoscia lub nieszczesciem. To 
zagadnienie mozna by zilustrowac historia opowiedziana przez psychoanalityka o 
mlodym czlowieku, który dorastajac w do-mu ciotki, otrzymal od niej bardzo surowe 
religijne wychowanie. Po ukonczeniu studiów mlodzieniec pragnal poswiecic sie 
duszpasterstwu, ale w koncu zrezygnowal z tego pomyslu i podjal prace w fabryce mebli. 
Jednakze od zapachu klejów, farb i oparów lakierów robilo mu sie niedobrze. 
Przeniesiono go do dzialu obróbki drewna, lecz od pylu i trocin nabawil sie astmy. 
Poszedl wiec do innej pracy, pózniej do nastepnej. Za kazdym razem cierpial na 
dolegliwosci od czegos zwiazanego z wykonywanym zajeciem. W koncu wyladowal w 
gabinecie jakiegos lekarza, który uznal wystepujace u niego objawy za oznaki gleboko 
zakorzenionego kompleksu. Pierwotny kompleks zrodzil sie u niego w momencie 
rezygnacji z planów poswiecenia zycia sluzbie bozej w klasztorze. Nizsze Ja podzielilo 
sie ze srednim Ja glebokim poczuciem winy za odmowe ofiarowania zycia Bogu. Jako ze 
mysl o tym byla dla mlodego czlowieka zbyt bolesna, staral sie ja odpedzic. Lecz 
niestety, wspomnienie dawnych pragnien pozostalo w pamieci nizszego Ja jako czesc 
kompleksu winy. Poniewaz czlowiek ten wyniósl z domu przekonanie, ze wszystkie 
grzechy i winy zasluguja na kare Boza, jego nizsze Ja ciagle spodziewalo sie i obawialo 
owej kary. Jednakze gdy srednie Ja odsunelo mysl o grzechu odmowy wstapienia do 
klasztoru, nizsze Ja dokonalo czegos, co nazywamy „translacja” lub zamiana 
zewnetrznego objawu kompleksu. Gleboko ukrylo swe usilne dazenie, by zrobic z 
mlodzienca ksiedza, i zamienilo je w niechec do wszystkich innych zajec, objawiajaca sie 
w chorobach i wszelkiego typu przypadlosciach. Lekarz po przeprowadzeniu zwyklego 
wywiadu z pacjentem i po pewnym okresie obserwacji wyjasnil przyczyne jego 
klopotów, lecz gdy dotarl do zródla kompleksu, chcac go zracjonalizowac i 
„wydrenowac”, napotkal nowa przeszkode. Chociaz zmusil pacjenta, by ten przypomnial 
sobie 0 odmowie wstapienia do klasztoru, to mlodzieniec nadal byl przekonany o winie 
wobec Boga i o swoim wielkim grzechu zaniedbania. Lekarz próbowal wszelkich 
argumentów, ale wciaz napotykal mur nie do przebicia. Pacjent w ogóle nie potrafil 
rozsadnie myslec. Wpadal w zlosc i uparcie potepial samego siebie. W koncu doktor 
poradzil mu, by wstapil do klasztoru, a wówczas odzyska zdrowie. Tak tez uczynil i 
wszystkie dolegliwosci z miejsca zniknely bez sladu. W tym wiec przypadku samego 
kompleksu nie usunieto. Nie mozna byloby tego zreszta dokonac zwyklym sposobem, 
jako ze kompleks zakorzenil sie zarówno w nizszym, jak w srednim Ja. Rozum nie dawal 
wiec posluchu zadnym argumentom. Jedynym lekarstwem bylo pozwolic mu dzialac w 
taki sposób, by mógl spelniac nakazy tego podwójnego kompleksu. Opisujac ten 
przypadek, lekarz wskazal na swój blad, iz nie rozpoznal badanego kompleksu jako 
czesci swiadomosci pacjenta. Pisal: „Chociaz udalo mi sie w koncu wydobyc kompleks 
na swiatlo dzienne i poddac go zwyklemu procesowi racjonalizacji, okazalo sie, iz nie 
zostal usuniety. Po wizycie w fabryce mebli, w miejscu, gdzie pojawily sie pierwsze 
symptomy, pacjent znowu zaslabl od woni farb i od pylów drzewnych. Powrót do 
zdrowia nastapil dopiero wtedy, gdy kompleks zostal uznany za nieodwracalny i pacjent 
wstapil do zakonu”. Latwiej bedzie nam pojac pilna potrzebe glebszego zrozumienia 
natury kompleksów oraz sposobów ich zwalczania, jesli wezmiemy pod uwage smutny 
fakt, iz w kazdej co szóstej rodzinie jeden z jej czlonków wymaga pod tym wzgledem 
leczenia. Niestety, obecne metody terapii daleko ustepuja zabiegom stosowanym kiedys 
przez kahunów. Najskuteczniejsza z metod jest „doglebna analiza”, ale wymaga wiele 

background image

czasu (kilka miesiecy) i pieniedzy. Jesli pobiezne badania i skromne wykorzystanie 
sugestii leczniczej nie przynosza skutków, pacjentowi pozostaje przylaczyc sie do rzeszy 
ludzi wypelniajacych szpitale psychiatryczne. Kompleksy pojedyncze i te podwójne, 
bedace udzialem obu jazni ludzkich, powoduja - o ile nie maja mozliwosci swobodnie sie 
przejawiac - „niezgode czlowieka z samym soba”, co nieuchronnie prowadzi do choroby 
umyslowej czy stalego kalectwa umyslu. Doktor Edward S. Cowles, slynny „lekarz 
dusz”, stwierdzil przed kilkoma laty, ze konflikty umyslowe wytworzone przez 
kompleksy sa z pewnoscia bezposrednia przyczyna ciaglego obnizania sie poziomu 
„energii nerwów”, co w rezultacie konczy sie katastrofa. Wyjasnil, ze jesli zwykly zapas 
energii nerwów, czyli sily zyciowej, spada choc troche ponizej normy, czlowiek zaczyna 
wpadac w zly humor i traci ochote do wszystkiego. Stan ten przechodzi z kolei w 
depresje. Dalsze uszczuplenie zapasów energii objawia sie melancholia i wystapieniem 
powazniejszych symptomów choroby i glebokich stanów depresyjnych, histerii, leków, 
zalaman nerwowych, obsesji i w koncu psychozy. Czlowiek staje na ponurej granicy 
szalenstwa. Wraz z dalszym zanikiem sily zyciowej wyczerpanie fizyczne i psychiczne 
doprowadza do beznadziejnego stanu choroby umyslu, kiedy to pacjent traci resztki 
rozumu i pamieci. W tym stanie inercji psychicznej lezy on bezwladnie na lózku i musi 
byc sztucznie karmiony. Mozna tu jeszcze dodac, ze podczas stopniowego wyczerpania 
sie energii zawsze istnieje niebezpieczenstwo, ze jakis duch nizszego Ja, w rodzaju 
poltergeista, który odlaczyl sie od swego sredniego Ja, moze wyrwac z cierpiacego ciala 
obie te jaznie i sam zajac ich miejsce, opanowujac bez reszty cialo chorego. W tych 
wypadkach obserwuje sie nagly powrót energii fizycznej, ale z powodu odejscia 
wlasciwego nizszego Ja, zaniku pamieci i nieobecnosci sredniego Ja rozum nie 
funkcjonuje. Wskutek gwaltownej smierci wielu ludzkich istnien podczas dwóch wojen 
swiatowych, jest rzecza oczywista, iz po swiecie blaka sie wiele nizszych duchów, 
poltergeistów, czekajacych na okazje, by pochwycic i opanowac jakies cialo. Stale 
czytamy artykuly wzywajace do zwrócenia uwagi na alarmujacy wzrost liczby 
przypadków chorób psychicznych. Niektórzy oceniaja, iz przy obecnym tempie wzrostu 
zachorowan za kilka lat bedzie tak wielu chorych, ze nie starczy ludzi zdrowych, którzy 
by ich karmili i sprawowali nad nimi opieke. Chcac bronic sie przed tym, musimy wiec 
uczyc sie metod - z powodzeniem stosowanych przez kahunów zwalczania kompleksów 
w ich pojedynczej i podwójnej postaci. Musimy tez wiedziec, jak leczyc nieszczesliwe 
ofiary obsesji i opetania. Na razie zajmijmy sie pierwsza czescia tego problemu. 
Przypadek 25 Kahuni lecza choroby spowodowane podwójnymi i pojedynczymi 
kompleksami
 Uwagi wstepne: Nowoczesna psychologia, jako mloda i malo rozwinieta 
dziedzina wiedzy, niewiele pomogla mi w zrozumieniu donioslosci metod, które 
stosowali kahuni przy usuwaniu kompleksów. Ich sukcesy byly dla mnie dowodem 
doskonalosci przeprowadzanych zabiegów, ale po przyjrzeniu sie im z bliska, nie 
moglem pojac, jakiego rodzaju prace umyslowa wykonywali kahuni przy pacjentach i 
jakiej uzywali do tego sily, obie te rzeczy byly bowiem niewidzialne i nieme. Moglem 
tylko obserwowac zewnetrzne czynnosci i ceremonie i na tej podstawie formulowac 
wnioski. Dopiero duzo pózniej zrozumialem, co sie w rzeczywistosci dzialo i na czym 
polega ich magia. Opis przypadków: (A) W 1926 roku zyl sobie na Hawajach przystojny, 
zdrowy i wesoly kierowca wynajmowanych samochodów. Zostal wychowany przez 
bardzo religijnego ojca i poslubil równie bogobojna kobiete. On sam byl czlowiekiem 
wierzacym i czesto chodzil do kosciola. Kilka lat po slubie zakochal sie nagle w innej 

background image

kobiecie, chociaz nadal byl wielce oddany swojej zonie. Dreczylo go jednak sumienie i 
mial duze poczucie winy za popelniony grzech. Zona odkryla niebawem jego 
niewiernosc, ale po burzliwej scenie przebaczyla mu wszystko pod warunkiem, ze sie to 
wiecej nie powtórzy. Zanim jednak uplynal rok, on znów zaczal „chodzic na boki”. Tym 
razem nic sie nie wydalo, ale jego poczucie winy bylo silniejsze niz poprzednio. Akurat 
w tym czasie przeziebil sie. Wkrótce pojawily sie objawy grypy. Mimo troskliwej opieki 
lekarzy i pielegniarek nie mógl powrócic do zdrowia. Przeciwnie, stawal sie coraz 
slabszy i slabszy. Przestalo go obchodzic otoczenie, odmawial przyjmowania posilków i 
lezac w lózku, odwracal glowe do sciany. Jego zona uslyszawszy werdykt lekarza, ze 
pacjent nie przezyje dluzej niz jeden, dwa dni, wezwala na pomoc jednego z kilku 
dzialajacych jeszcze w Honolulu kahunów. Stary kahuna wysluchal uwaznie, co 
powiedziala mu zona chorego o diagnozie lekarza. Zadal kilka dodatkowych pytan i 
przystapil do zabiegu. Obnazyl cialo mezczyzny i zaczal je powoli nacierac. Od czasu do 
czasu przerywal i rozgrzewal wlasne rece, pocierajac jedna o druga. Potem kladl je na 
plecach chorego, na piersiach badz na glowie, za kazdym razem powtarzajac, ze wlewa w 
niego uzdrowicielska sile. Po jakims czasie kahuna zaczal wypytywac pacjenta, czy 
przypadkiem kogos nie skrzywdzil, czy nie ma na sumieniu jakiegos grzechu. Zrazu 
pacjent uparcie odmawial odpowiedzi, lecz w koncu wyznal swój grzech. Po przyznaniu 
sie do winy prosil, by zostawic go samego, bo chce umrzec w spokoju. Kahuna zaczal go 
jednak lagodnie uspokajac. Wezwal zone chorego, która zdazyla juz przygotowac goracy 
napar z lisci ti, i powiedzial jej po prostu, ze maz zgrzeszyl przeciwko niej i umiera, bo 
nie moze spojrzec jej prosto w twarz. Na te slowa zona wpadla we wscieklosc, ale 
widzac, ze mezowi grozi smierc, zgodzila sie znów mu przebaczyc. Pocalowala go, 
rozplakala sie i wrócila do kuchni. Kahuna, zgodnie ze starym odwiecznym rytualem, 
wyjal z przyniesionego ze soba tobolka cztery biale kamienie. Umiescil po jednym w 
rogach lózka, nakazujac, aby odgrywaly role muru broniacego dostepu duchom, które 
moglyby próbowac przeszkodzic w zabiegu. Nastepnie wzial wode morska i wiazke 
zielonych lisci. Spryskal woda caly pokój, rozkazujac wszystkim niepozadanym duchom, 
zeby natychmiast opuscily pomieszczenie. Zona przyniosla wywar z lisci ti, zaparzony w 
osolonej wodzie, a nastepnie rozcienczony zimna woda w naczyniu z kalabasy. Kahuna 
zblizyl sie do chorego, trzymajac w reku wiazke zielonych lisci ti, przypominajacych 
ostre klingi mieczy. Powiedzial mezowi, ze zona, która powtórnie zdradzil, znowu mu 
wybaczyla i dzieki temu grzechy jego zostana zmyte woda z przyniesionego naczynia. 
Opisujac dokladnie sposób, w jaki grzechy rozpuszczaja sie w wodzie i sa splukiwane, 
kahuna opryskal cialo chorego, po czym wytarl je energicznie liscmi, strzepujac reszte 
wody z powrotem do naczynia. Oswiadczyl, ze wszystkie grzechy zostaly juz zmyte i 
zmieszaly sie z pozostala w naczyniu woda. Poprosil zone, by uniosla mezowi glowe, tak 
aby na wlasne oczy mógl zobaczyc, ze wode zawierajaca jego grzechy wylano na 
zewnatrz i pozbyto sie jej na zawsze. Pacjenta dokladnie wysuszono i natarto. Kahuna 
zapewnil go, ze szybko nabierze sil i poczuje wielki glód. Pozywi sie wiec i zasnie. Po 
przebudzeniu bedzie juz stopniowo powracal do zdrowia. Tak tez sie stalo. Kiedy po 
kilku godzinach mezczyzna sie obudzil, usiadl na lózku i poprosil o bardziej obfity 
posilek. Zona przyniosla mu talerz zawiesistej zupy, a on uszczesliwiony rozmawial z 
nia, kiedy zjawil sie doktor. Byl to jeden z tych, którzy dlugo juz przebywali na wyspach 
i wiele doswiadczyli. Po dokladnym zbadaniu pacjenta lekarz zwrócil sie do jego zony: 
„Mieliscie tutaj specjalnego lekarza?”. Przytaknela, a on odszedl, krecac ze zdumieniem 

background image

glowa. (B) Przez kilka lat mego pobytu w Honolulu mialem za sasiadke pewna mloda 
biala kobiete, niedawno poslubiona przez oficera marynarki. Przed wyjsciem za maz byla 
przykladna metodystka uwazajaca taniec za grzech, nie mówiac juz o piciu alkoholu. 
Maz wprowadzil ja w towarzystwo, gdzie taniec i picie byly na porzadku dziennym. 
Wsród smiechów i zartów zachecano ja, by przylaczyla sie do zabawy, az powoli 
przelamala swa niechec i zaczela uczyc sie tanecznych kroków, a nawet skosztowala 
jakiegos alkoholu. Uplynal pewien czas. Kobieta pojela juz nieco sztuke tanca, gdy 
kiedys w czasie jednej z zabaw u przyjaciólki potknela sie o dywan i wykrecila noge w 
kostce. Nie bylo to jednak nic powaznego, bawila sie wiec dalej. Ale nastepnego dnia, 
wbrew jej oczekiwaniom, noga byla nadal zwichnieta i stan sie nie poprawil. Minal 
tydzien i bylo coraz gorzej. Poszla wiec do lekarza, który zbadal kostke, zrobil 
przeswietlenie, lecz nie znalazl nic, co wyjasnialoby brak poprawy. Niebawem kobieta 
zaczela z trudem chodzic, a ponizej stawu kostkowego powstal dziwny, ropiejacy wrzód. 
Lekarz wezwal konsultanta. Sprawa wygladala bardzo zagadkowo. Zadne zabiegi nie 
pomagaly. Wówczas kobieta ta przyszla do mnie po rade, czy kahuni - o których czesto 
jej opowiadalem - mogliby jej pomóc. Poradzilem jej, by spróbowala. W tym przypadku 
kahuna byl mlody i o wiele bardziej doswiadczony zyciowo, choc moze z mniejszym 
stazem niz niejeden starszy uzdrowiciel. Od razu stwierdzil u chorej kompleks, a raczej, 
jak oni to nazywaja, „cos zzerajacego od srodka”. Zapytal ja, jakie popelnila grzechy, a 
ona przyznala sie natychmiast do tanców i picia alkoholu, wspominajac zarazem o swojej 
wczesniejszej przynaleznosci do Kosciola metodystów. Z wielka cierpliwoscia kahuna 
zaczal jej wyjasni swój punkt widzenia na temat grzechów róznego rodzaju. Kahuni mieli 
bardzo prosty sposób oceny, czy postepek jest grzechem, czy tez nim nie jest. Nalezy po 
prostu spytac samego siebie, czy jakies dzialanie skrzywdzilo kogos badz zranilo czyjes 
uczucia. JEZELI POSTEPEK NIKOGO W ZADEN SPOSÓB NIE RANI, NIE JEST 
GRZECHEM. Kahuna wskazal jej równiez logike swego przekonania, ze Bóg jest zbyt 
doskonaly i wszechmocny, by mógl go zranic jakikolwiek czyn jakiejkolwiek ludzkiej 
istoty. Krok po kroku przekonal ja, ze taniec i picie koktajlów wcale nie jest grzechem. 
Nastepnie dokonal rytualnego odpuszczenia grzechów, spryskujac nagie ramiona i twarz 
kobiety osolona woda i oswiadczajac, iz wszystkie winy zostaly jej wybaczone i zmyte 
na zawsze. Delikatnie masowal jej chora noge, powtarzajac jednoczesnie, ze wlasnie 
zaczyna ona zdrowiec. Przylozyl na kostke oklad z miejscowych ziól i zalecil, by kobieta 
czesto i glosno powtarzala sobie: „Nie moge zgrzeszyc przeciw Bogu. Jestem zbyt mala. 
Odpuszczono mi wszystkie grzechy. Nie skrzywdzilam nikogo. Moja noga szybko 
zdrowieje”. Sukces zabiegu kahuny szybko stal sie widoczny. Ropiejaca rana zamknela 
sie i zagoila, nie pozostawiajac po sobie zadnej blizny. Noga odzyskala pelna sprezystosc 
i sile. Nie zdajac sobie sprawy z tego, ze jej klopoty wyniknely ze stanu umyslu, który 
zmienil sie wraz ze zmiana jej postawy wobec tanca i alkoholu, mloda kobieta przestala 
powtarzac afirmacje zalecona przez kahune: „Nie ma krzywdy - nie ma grzechu”. Znowu 
tanczyla i pila. Poniewaz nawyki myslowe powracaja równie latwo jak, na przyklad, 
nalogi palenia i picia ponad miare, oba Ja kobiety stopniowo powrócily do starych 
przekonan. Zaczela sie bac, ze kahuna nie mial racji i ze sluszne byly wskazówki z 
dawnych lekcji religii. Pewnego ranka ujrzala ze zgroza, ze rana znowu sie otworzyla. 
Wrócila wiec do kahuny, proszac o powtórne wyleczenie, ale kiedy zaczal ja wypytywac, 
co sie stalo, nie chciala nic mówic. Kahuna wyjasnil jej, ze jesli stary nawyk myslenia, 
„zzeranie od wewnatrz”, budzi sie na nowo, po tym jak zostal usuniety, powtórne 

background image

wyleczenie jest juz niemozliwe. W rezultacie kobieta musiala isc na operacje do szpitala, 
gdzie wycieto jej chora kosc. Wówczas, jak mozna przypuszczac, nizsze Ja uznalo, iz 
grzesznica dosyc juz wycierpiala i wystarczajaco odpokutowala za swoje winy. Kobieta 
zrezygnowala z tanca i alkoholu, a wrzód nigdy juz sie nie pojawil. Komentarz: W obu 
przypadkach najbardziej godna uwagi i zapamietania jest okolicznosc, ze srednie Ja moze 
dzielic kompleksy pospolu z nizszym Ja. W przypadku (A) Hawajczyk zgrzeszyl 
niewiernoscia wobec zony i zaden rodzaj przebaczenia nie mógl odwiesc go od 
przeswiadczenia o grzechu. Dopiero sama zona mogla przekonac jego rozumne srednie 
Ja, ze grzechy zostaly mu odpuszczone. Musial ja zobaczyc i uslyszec z jej ust slowa 
wybaczenia. Wlasnie te slowa odegraly role bodzca fizycznego, który wywarl nacisk na 
nizsze Ja. Nizsze Ja sprowadzilo bowiem na mezczyzne chorobe jako kare za jego 
przewinienia. Chociaz 'omawiany przypadek nie dotyczy gleboko zakorzenionego i 
ukrytego kompleksu, doskonale ilustruje najczestsza przyczyne chorób, bedacych 
rezultatem mocno utrwalonych przekonan, których zródlem sa fakty rzeczywiste i które 
sa wspólne dla nizszego i sredniego Ja. Kahuni uczyli, ze nie jest grzechem postepek, 
który nikogo nie krzywdzi. Te prawde nalezaloby rozglaszac na wszystkie strony, jezeli 
mamy uniknac dolegliwosci bedacych skutkiem blednych nauk, ze popelniamy grzech, 
lamiac dogmatyczne tabu rozmaitych religii. Nie ma sposobu by dowiedziec sie, ile 
kalectw, ile chorób umyslowych i innych nieszczesc spowodowaly przekonania religijne 
wpojone w dziecinstwie, tak jak bylo to w przypadku (B), u mlodej kobiety uznajacej 
taniec i picie za grzech. Poped seksualny jest najbardziej plodnym zródlem kompleksów i 
mysli o grzechu, z którymi musimy walczyc, odkad w dziecinstwie uczono nas 
skromnosci, zawstydzano i karano za kazdy objaw zainteresowania sprawami seksu. 
Religia zaszczepia w nas przekonanie, ze poped plciowy jest grzeszny, a zatem dzieci 
rodza sie z grzechu i w grzechu. Postawa kahunów wobec spraw plci byla bardzo 
logiczna i rozsadna. O ile akt plciowy nikogo nie skrzywdzil, nie mozna go uwazac za 
grzech. W kazdym razie nie za grzech przeciwko Istotom Wyzszym. Zreszta w ogóle 
GRZECHY MOGA RANIC TYLKO LUDZI, a nie Boga. Doktor Zygmunt Freud, 
zachodni odkrywca podswiadomosci, czyli nizszego Ja, stwierdzil, iz przy leczeniu 
chorób z zastosowaniem sugestii podswiadomosc w wielu wypadkach jej nie 
akceptowala. Poszukujac przyczyn tego zjawiska, odkryl istnienie kompleksów w 
nizszym Ja pacjentów. Okazalo sie, ze nizsze Ja, jedyna czesc swiadomosci ludzkiej 
podatna na sugestie, odrzuca sugestie sprzeczne z utrwalonymi przekonaniami pacjenta 
dotyczacymi moralnosci lub niezgodne z innymi wyimaginowanymi ocenami. Pózniej 
odkryto, ze nizsze Ja, gdy doznaje niepowodzen, dzialajac wedlug swych utartych 
przekonan, samo dokonuje „translacji”, czyli zmiany swego kompleksu, tak iz zdaje sie 
on nie miec zadnego zwiazku z pierwotnym zespolem ocen moralnych. Opisze tu 
przypadek malego chlopca, który rozwinal w sobie niechec do chodzenia na 
nabozenstwa. Prawdopodobnie zmuszano go, by chodzil do kosciola, gdy byl chory, zle 
sie czul lub byl w jakiejs innej niedyspozycji. (Moze tez karano go za owa niechec i w 
ten sposób rozwinieto w nim pewien nerwicowy kompleks). Dzieciak kochal swoich 
rodziców. Kiedy tlumaczyli mu, ze musi chodzic do kosciola, by oddawac czesc Bogu, i 
prosili go, zeby byl grzecznym i poslusznym chlopcem, staral sie spelniac ich polecenia. 
Próbowal polubic niedzielne chodzenie na nabozenstwa, tak jak go o to proszono, i 
zdawalo sie, iz jest calkowicie przekonany, ze jego religijnym obowiazkiem jest 
uczestniczenie w mszy swietej. Jednakze nizsze Ja opanowane zakorzeniona niechecia do 

background image

kosciola, wykazalo sie niejako zwierzecym sprytem, tak doskonale znanym psychologom 
i dawnym kahunom. ZAMIENILO utrwalone postanowienie, by nie chodzic na msze, w 
jeszcze wieksza awersje do woni kadzidla. Czujac zapach palonego kadzidla, chlopiec za 
kazdym razem mdlal i trzeba go bylo wynosic ze swiatyni. Sytuacja wygladala wiec tak, 
jakby dziecko chcialo chodzic do kosciola, ale nie moglo. Nizsze Ja postawilo na swoim. 
Przy kompleksach powstalych na tle tlumienia popedów plciowych nizsze Ja moze 
kilkakrotnie zmieniac zewnetrzne przejawy owych kompleksów. W rezultacie nawet 
dlugotrwale badania psychoanalityczne snów i zwiazków myslowych pacjenta nie 
wydobywaja jego uprzedzen na swiatlo dzienne, tak by mozna je bylo przedyskutowac, 
poddac racjonalizacji i „wydrenowaniu” badz swiadomie nad nimi zapanowac, jak nad 
zwyklymi myslami i przekonaniami. Freud uznal, iz wszystkie kompleksy pochodza z 
frustracji seksualnych. Pózniejsi psychologowie lagodzili ostrosc jego sadów, ale nadal 
istnieje w psychologii szkola wiernie podtrzymujaca jego stanowisko. Poniewaz 
zakompleksione nizsze Ja z uporem odrzuca podawana mu sugestie, by usunelo objawy 
klopotów wynikajacych z utrwalonych kompleksów, lecznicze wlasciwosci sugestii sa 
wielce ograniczone. W przypadku (B) nizsze Ja kobiety odmówiloby przyjecia sugestii 
leczniczej po nawrocie kompleksu przy powtórnym bólu w kostce. Nizsze Ja odrzucaja 
kazda sugestie hipnotyczna sprzeczna z moralnymi ocenami pacjenta. Hipnotyzer nie 
moze zmusic pacjentów do dzialan uznawanych przez nich za niemoralne. Ze ;wzgledu 
na to, ze w nizszym Ja powstaja wszystkie nasze uczucia, w wielu wypadkach mozliwe 
jest odkrycie obecnosci kompleksów czy innych manii przez obserwowanie 
emocjonalnych reakcji czlowieka, w których to kompleksy daja o sobie znac. 
Przywyklismy juz do widoku osób „wpadajacych w slepa zlosc” z powodu jakiejs 
blahostki. Moglo nia byc tylko czyjes nieopatrznie wypowiedziane slowo. Owe 
drobnostki wywolujace eksplozje emocji sa, mówiac obrazowo, „spustem” 
uruchamiajacym cala machine. Kiedy dotknie sie takiego „spustu”, natychmiast zwalnia 
sie ladunek calej nagromadzonej dotad zlosci i pretensji zwiazanych z okolicznosciami 
powstania kompleksu, Ale istnieja takze dobre, pozytywne kompleksy oraz wyzwalajace 
je spusty. Mozna miec wiele utartych przekonan zwiazanych z powszednimi zajeciami. 
Na przyklad, kiedy dzwoni budzik, wówczas nawet wbrew naszej checi wstajemy z lózka 
i rozpoczynamy zwykle, codzienne obowiazki. Jeden ze sposobów, którym nizsze Ja 
sklania swe srednie Ja do urzeczywistniania jego pragnien, polega na zalaniu sredniego 
Ja wielka fala emocji - na co przewaznie to ostatnie daje sie nabrac i zostaje pokonane. 
Fale nienawisci, zadzy lub wstretu sa nam wszystkim dobrze znane. podobnie jak 
przyplywy tesknoty za domem czy rodzina. Ale najbardziej interesujaca i godna uwagi 
emocja jest milosc. Zdaje sie, ze z uczuciem milosci srednie Ja ma najwiecej wspólnego. 
Do milosci czysto fizycznej i opierajacej sie na atrakcyjnym wygladzie kochanej osoby 
srednie Ja dodaje elementy milosci rodzicielskiej i milosci dzieci do rodziców, a 
wszystkie te uczucia darzy rozumna pochwala, aprobata i podziwem. Powstaly zespól 
emocji jest sila rzadzaca wszystkimi poziomami ludzkiej swiadomosci. 

 

 
Rozdzial XV Usuwanie kompleksów 
tajemnicza metoda kahunów  

background image

 

Podczas gdy nowoczesni psychoanalitycy nie znalezli dotad prostej i skutecznej metody 
wykrywania uprzedzen, tak by mozna je bylo poddac racjonalnej ocenie i 
psychologicznemu unicestwieniu, od dawna istnieja doskonale sposoby leczenia, jakich 
mozemy uczyc sie od kahunów. Znaczenia owych metod nie sposób przecenic. Jesli 
zdolamy sie nauczyc z nich korzystac, osiagniemy najwiekszy postep w sztuce 
uzdrawiania od czasów odkrycia zjawiska sugestii. Sposób leczenia stosowany przez 
kahunów jest gwaltowny i energiczny. Cywilizowanemu czlowiekowi moze sie on wydac 
na pierwszy rzut oka wyjatkowo dziwny. Wcale nie jest jednak bardziej dziwny, niz 
gwaltowny wstrzas insulinowy aplikowany pacjentom wspólczesnych szpitali 
psychiatrycznych. Przypomnijmy sobie o przekonaniu kahunów, iz mysli sa malutkimi, 
niewidzialnymi bytami (ksztaltami myslowymi), które istnieja w sposób rzeczywisty i 
substancjalny. Ksztalt myslowy, aka, powstaje wówczas, gdy myslimy. Kazda nasza 
mysl wciela sie wiec w stala forme, realny ksztalt, Uksztaltowane mysli lacza sie w 
grona. Kazde pojecie, czy poszczególna mysl, styka sie z pojeciem, które przyszlo 
bezposrednio po niej lub tez pojawilo sie tuz przed nia. W grona lacza sie takze wszystkie 
mysli podobne do siebie. Pamietamy, ze takie grona ksztaltów myslowych 
przemieszczaja sie wraz z pradem sily zyciowej, a dalej wzdluz cienkich nici 
widmowych, laczacych ze soba dwie osoby, tak jak to bywa w kontaktach 
telepatycznych. Przy podawaniu sugestii strumien sily zyciowej plynie od operatora do 
odbiorcy badz przez nalozenie rak, badz przez widmowe nici, laczace dwoje ludzi juz od 
ich pierwszego bezposredniego kontaktu fizycznego, wzrokowego, a nawet sluchowego. 
(Przeplyw sily zyciowej nastepuje równiez podczas snu, kiedy spiacy odbywa podróz w 
swym widmowym ciele, oraz podczas kontaktów umozliwionych przez duchy osób 
zmarlych). SUGESTIA JEST WPROWADZENIEM SILNIE UKSZTALTOWANEJ 
MYSLI DO NIZSZEGO JA ODBIORCY. Moc sily zyciowej, towarzyszacej 
wprowadzaniu uksztaltowanej mysli, ma pewien wplyw na skutecznosc sugestii, choc nie 
jest on taki wielki, jak powszechnie sadza psychologowie. Widywalem hipnotyzerów 
usilujacych wkladac cala swoja wole w przekazywana sugestie, aby byla bardziej 
skuteczna. Ich oczy plonely, twarze stawaly sie czerwone, na czolo wystepowaly krople 
potu... a rezultatów wciaz nie bylo. „Wola”, czyli napiecie sily zyciowej sredniego Ja, nie 
jest bowiem czynnikiem hipnotyzujacym. Wola tylko sklania swe nizsze Ja, aby 
zaszczepilo uksztaltowana tresc sugestii w widmowym ciele nizszego Ja odbiorcy 
SKUTECZNOSC SUGESTII ZALEZY WIEC TYLKO OD TEGO, CZY NIZSZE JA 
ODBIORCY PRZYJMIE, ZAAKCEPTUJE UKSZTALTOWANA MYSL. Jak juz 
wyjasnilismy wczesniej, akceptacja uksztaltowanej tresci sugestii przebiega o wiele 
szybciej przy zastosowaniu BODZCA FIZYCZNEGO - czegos fizycznie rzeczywistego, 
co nizsze Ja odbiorcy mogloby odczuc zmyslami i dzieki czemu uwierzyloby, ze sugestia 
ma mocne realne podstawy. Teraz przejdziemy do omówienia waznego zagadnienia 
walki z kompleksami, jednego z najwiekszych sekretów kahunów. Otóz wcale nie trzeba 
szukac pierwotnych kompleksów pacjenta, jak to robia psychoanalitycy na drodze 
glebokiej analizy psychicznej. Nie trzeba studiowac cennych marzen oraz odslaniac 
ukrytych w nich znaczen i symboli. Niezaleznie od tego, czy pierwotny kompleks 
przybral jakas inna forme i przechodzil dalsze, kolejne transformacje, czy tez nie, zawsze 
mozna zastosowac leczenie sugestia. LECZENIE SUGESTIA POLEGA NA TYM, BY 

background image

SKLONIC NIZSZE JA PACJENTA DO ZAAKCEPTOWANIA SUGESTII 
SPRZECZNEJ Z JEGO UTARTYMI PRZEKONANIAMI. TO ZAS MOZNA 
OSIAGNAC ZA POMOCA GWALTOWNEGO UDERZENIA SILA ZYCIOWA 
NISKIEGO NAPIECIA. Przypomnijmy sobie kahunów, którzy ladowali dragi energia 
niskiego napiecia samym tylko wysilkiem woli, by te energie w sobie zgromadzic i 
przelac ja na kije, oraz owo niemalze ludzkie posluszenstwo, z jakim sila zyciowa 
spelniala polecenie, aby opuscic kij i pozbawic wroga przytomnosci lub go sparalizowac 
w momencie kontaktu z jego cialem. Przypomnijmy sobie takze znachorów, Indian, 
którzy potrafili zgromadzic w sobie taka sile (nazywali ja orenda), po czym powodowali 
jej wyladowanie, dotykajac jednym palcem silnego mezczyzny, który padal bez czucia na 
ziemie. Albo przypadek doktora Brighama i modlitwy smierci skierowanej przeciwko 
chlopakowi z jego ekipy podczas wyprawy górskiej na Hawajach. Modlitwa majaca 
sprowadzic smierc polegala wlasnie na naladowaniu nizszych duchów olbrzymim 
zapasem nizszej many i wyslaniu ich do akcji, by dopadly ofiare i porazily ja 
gwaltownym uderzeniem calego ladunku energii. Sila ta swym uderzeniem przelamywala 
opór nizszego Ja ofiary. Przychodzilo to tym latwiej, jesli ofiara nosila w sobie kompleks 
winy. Wówczas zeslane duchy bez trudu sklanialy ja do przyjecia uksztaltowanej przez 
kahune mysli o smierci. Duchy uczepialy sie nieszczesnika i wysysaly z niego jego sile 
zyciowa, gromadzac ja w swych widmowych cialach. Mialy zabrac ja ze soba, gdy ofiara 
umrze z powodu wyczerpania sie zapasu energii potrzebnej jej do zycia. (Sugestia 
smierci sprawia, ze nizsze Ja ofiary przestaje produkowac wystarczajaca ilosc sily 
zyciowej koniecznej do podtrzymywania egzystencji. Kiedy z jakichs przyczyn organizm 
ludzki nie wytwarza normalnej dawki sily zyciowej , wiekszosci chorób nie mozna 
wyleczyc). SEKRET, JAK ZMUSIC NIZSZE JA PACJENTA DO 
ZAAKCEPTOWANIA UKSZTALTOWANEJ TRESCI SUGESTII, POLEGA NA 
ZASTOSOWANIU OBEZWLADNIAJACEGO UDERZENIA OGROMNYM 
LADUNKIEM SILY ZYCIOWEJ WRAZ Z TOWARZYSZACA MU SUGESTIA. 
Doktor Brigham poswiecil kiedys caly wieczór, by opowiedziec mi szczególowo o 
przypadku uzdrowienia dokonanego przez kahune, który to przypadek wielce go 
zadziwil. Ja równiez bylem bardzo zaintrygowany ta opowiescia, a uslyszane rewelacje 
dlugo nie dawaly mi spokoju, zanim nie zrozumialem, na czym polegala zastosowana 
przez kahune metoda. Kahuna leczyl miejscowego pacjenta cierpiacego na zespól 
krótkotrwalych dolegliwosci, które uniemozliwialy mu przejscie przez plaze do lodzi, 
aby wyruszyc na codzienny polów ryb. Za pierwszym razem, gdy próbowal wejsc na 
plaze, wystapil paraliz lewej nogi. Zostalo to wyleczone i zdawalo sie, ze wszystko jest 
juz w porzadku. Ale gdy znowu zblizyl sie do brzegu, doznal gwaltownego zawrotu 
glowy, a przy kolejnej próbie zupelnie stracil wzrok, co trwalo tak dlugo, az opuscil plaze 
i wrócil do domu. Samego zabiegu doktor Brigham nie obserwowal, ale opisano mu go 
pózniej ze szczególami. Kahuna, uzywajac bardzo silnej energii, zastosowal bodziec 
fizyczny, któremu towarzyszyla sugestia w formie powtarzanego wielokrotnie 
zapewnienia, ze zabieg usuwa wszelkie przyczyny uniemozliwiajace pacjentowi 
chodzenie po plazy i zwykle lowienie ryb. Jako bodziec fizyczny posluzyla wielka 
drewniana misa, wypelniona slonawa woda. Kahuna w obecnosci pacjenta dlugo 
wykonywal nad woda jakies czynnosci, aby zyskala moc lecznicza. Mieszal ja zielonymi 
liscmi ti, dodawal zóltego korzenia imbiru i kilkakrotnie kladl dlonie na jej powierzchni. 
Kiedy skonczyl owe przygotowania, zwrócil sie do pacjenta i kazal mu usiasc przed 

background image

misa, zanurzyc twarz w wodzie, wstrzymac oddech i wypic tyle, ile tylko zdola. 
Powiedzial mu tez, ze woda wniknie do jego wnetrza i wyplucze na zawsze wszystkie 
przyczyny jego klopotów. Pacjent zrobil, jak mu polecono, i zaczal pic. Kahuna polozyl 
mu rece na ramionach i kazal chorobie opuscic cialo mezczyzny. Przez jakis czas pacjent 
pil szybkimi lykami. Nagle wygial sie i opadl na naczynie, jakby oszolomiony. Kahuna 
uniósl go delikatnie i otarl mu twarz z wody. Przez kilka minut mezczyzna siedzial 
bezwladny, a kahuna spokojnie powtarzal swe zapewnienie, ze choroba zniknela, by 
nigdy juz nie powrócic. Niebawem mezczyzna ocknal sie z oszolomienia. Kahuna 
natychmiast zabral go na plaze i kazal mu podejsc do brzegu. Okazalo sie, ze mezczyzna 
moze to zrobic bez zadnych przeszkód, a tajemnicze dolegliwosci zniknely bezpowrotnie. 
Kahuna polecil mu, by nie rozmyslal o swoich klopotach - co bylo zwyklym srodkiem 
ostroznosci, podejmowanym przez wszystkich kahunów i majacym powstrzymac nawrót 
kompleksu - i zakonczyl swoja prace. Trudnosci nie pojawily sie juz wiecej. Wiele lat po 
owym wieczorze spedzonym z doktorem Brighamem, wracajac mysla do tej opowiesci i 
korzystajac z dotychczasowej wiedzy zaczerpnietej z nauki Huny, doszedlem do 
bezspornego wniosku, ze kahuna napelnil wode w misie uderzeniowym ladunkiem 
nizszej many, czyli sily zyciowej. Uzyl tej sily, by skruszyc opór nizszego Ja pacjenta i 
sklonic je do przyjecia uksztaltowanej tresci swej sugestii o usunieciu wszelkich 
dolegliwosci uniemozliwiajacych przejscie przez plaze do lodzi. (Przypomina to troche 
praktyke Mesmera, gdy ladowal on energia kadz z woda, z której wystawaly zelazne 
prety. Za konce tych pretów chwytali pacjenci i w ten sposób Mesmer przekazywal im 
sile zyciowa, nazwana przez niego „magnetyzmem zwierzecym”). Nalezy zauwazyc, ze 
w opisanym przypadku pierwotnego kompleksu nigdy nie udalo sie zlokalizowac i 
wyluskac na drodze rozpoznania i racjonalizacji. KOMPLEKS TEN ZASTAPIONO 
INNYM KOMPLEKSEM W POSTACI UKSZTALTOWANEJ MYSLI, 
WPROWADZONEJ NA DRODZE SUGESTII WSTRZASOWEJ. Sugestia ta byla 
oczywiscie gronem wielu podobnych; zwiazanych ze soba ksztaltów myslowych. 
Zawierala racjonalne argumenty wykazujace, ze nie bylo zadnego waznego powodu, dla 
którego pacjent nie móglby swobodnie chodzic po plazy i wyplywac na polów. 
Przypadek 26 Bezposrednia reakcja fizyczna na sugestie Uwagi wstepne: Chociaz nie 
wiemy, jakie sa granice mozliwosci oddzialywania nizszego Ja na cialo fizyczne i w 
jakim stopniu moze ono wplywac na jego uzdrowienie, to zebrany material dowodowy 
wskazuje, iz wplyw ten jest ogromny. Opis przypadku: Kiedy mieszkalem w Honolulu, 
przychodzil do mnie mlody bialy mezczyzna, by zaoferowac mi miejsce na ogloszenie w 
cotygodniowej rubryce reklamowej jakiejs gazety. Interesowalo go zycie Hawajczyków i 
czesto opowiadal mi, ze bywa na ich wieczornych tancach, organizowanych na swiezym 
powietrzu. Pewnego dnia przyszedl wielce zmartwiony. Na jednym z przyjec poznal 
mloda Hawajke. Podziwiala ona jego dziewczeca, delikatna cere. Zapytala go z troska, 
czy codzienne golenie nie jest dla niego zbyt uciazliwe. Powaznie oswiadczyla, iz gdyby 
zechcial pozbyc sie tego klopotu, ona moglaby sprawic, ze zarost przestanie mu rosnac. 
Powiedziala tez, iz wielu Hawajczyków uwolnilo sie w ten sposób od koniecznosci 
codziennego golenia sie. Udal wiec wyrozumiale, iz z przyjemnoscia przyjmuje jej 
oferte. Byl pewien, ze ma do czynienia z nic nie znaczacym miejscowym przesadem. 
Kobieta wziela go na strone i potarla palcami jego prawy policzek, mówiac, ze broda 
przestanie mu niebawem rosnac i bedzie uwolniony od koniecznosci golenia zarostu. 
Zdazyl juz zapomniec o tym wydarzeniu, gdy po dwóch tygodniach zauwazy:, ze ma na 

background image

policzku miejsce wielkosci malej monety, gdzie nie pojawia sie zarost. Ku jego 
zdziwieniu miejsce to powiekszalo sie z dnia na dzien. Kiedy bylo juz wielkosci 
póldolarówki, przypomnial sobie, ze mówilem kiedys o tajemniczych kahunach. 
Natychmiast wiec przyszedl do mnie po rade. Mial rzeczywiscie dziewczeca twarz i 
obawial sie, ze bez cienia zarostu bedzie wygladal jak dziewczyna. Poradzilem mu, zeby 
odszukal wsród swych hawajskich znajomych kobiete, która sprowadzila na niego klopot, 
i poprosil ja, by cofnela swoja sugestie. Mial troche problemów z jej odnalezieniem, ale 
w koncu mu sie udalo. Ona, aczkolwiek niechetnie, pogladzila jego policzek i podala 
sugestie (bo bez watpienia byla to sugestia), ze zarost znów ma sie pojawic. Po tygodniu 
ukazal sie nowy zarost i wszystko wrócilo do normy. Komentarz: Jest to bardzo 
interesujacy przypadek, pokazuje bowiem, w jak zadziwiajacy sposób nizsze Ja umie 
reagowac na sugestie i wywolywac zmiany w funkcjonowaniu organizmu ludzkiego. 
Przyjawszy sugestie, nizsze Ja potrafiloby panowac nad funkcjami wszystkich zmyslów i 
narzadów. Nie mogloby jednak wtargnac w cudze cialo. To juz lezy bowiem poza 
zasiegiem jego wladzy. Wiekszosc drobnoustrojów chorobotwórczych mozna w 
odpowiednim czasie poddawac wplywowi nizszego Ja. Kahuni byli przekonani, ze 
choroby zakazne sa jak nieszczesliwe wypadki, które od czasu do czasu przytrafiaja sie 
ludziom. Jezeli ktos doznal obrazen w wypadku lub jesli zachorowal na jakas zakazna 
chorobe, nizsze Ja uruchamia swe mozliwosci, by wyleczyc rane lub zwalczyc zarazki. 
Jezeli czlowiek nie jest uwiklany w jakis kompleks, nie jest z jakiejs przyczyny oslabiony 
i nie jest w zbyt podeszlym wieku, to jego szanse na powrót do zdrowia sa duze. Mimo 
ze dotad nie wiemy zbyt wiele o tym, jak kahuni interpretowali wszelkiego rodzaju 
nowotwory, które zdaja sie polegac na wtargnieciu do organizmu obcych komórek, jest 
mozliwe, ze nizsze Ja czlowieka cierpiacego na te dolegliwosci samo zezwolilo na owa 
inwazje z powodu ukrytego kompleksu, samo ukaralo sie za jakies przewinienia. 
Jednakze po usunieciu kompleksów nie jest juz zdolne wypedzic. z ciala zawadzajacych 
komórek. Aby wyleczyc takie stany, trzeba zatem znalezc metode oddzialywania na 
swiadomosc, która wprowadzila do organizmu obce komórki, jakakolwiek by ta 
swiadomosc byla. Jednakze o natychmiastowe uzdrowienie najlepiej zwrócic sie w tym 
wypadku do Wyzszego Ja. Znaczenie metod, które kahuni stosowali w walce z 
kompleksami, docenimy w pelni, uswiadamiajac sobie fakt, iz w Stanach Zjednoczonych 
mamy cztery tysiace psychiatrów i setki tysiecy pacjentów potrzebujacych ich pomocy. 
Jest bardzo malo doswiadczonych psychoanalityków, a tylko nieliczni nauczyli sie 
korzystac z sugestii, by siegac w glab psychiki ludzkiej i wydobywac z niej kompleksy. 
Zaden z nich natomiast nie zna metody wstrzasowej, uderzenia ladunkiem sily zyciowej, 
co sklania pacjenta do akceptacji sugestii zastepujacej stare kompleksy. Sposród mlodych 
mezczyzn uznanych podczas II wojny swiatowej za zdolnych fizycznie do sluzby 
wojskowej, na kazda setke przypadalo dwunastu, którzy nie nadawali sie do wojska z 
powodu stanów psychoneurotycznych, wymagajacych leczenia. Przecietny lekarz wie 
malo lub zgola nic o leczeniu takich przypadków. Nie bedzie tez mial czasu ani ochoty na 
nauke korzystania z sugestii. Profesjonalni hipnotyzerzy nie otrzymuja od towarzystw 
medycznych zadnego wsparcia ani nie ciesza sie ich powazaniem, praktykuja wiec 
zabiegi uzdrawiajace na wlasne ryzyko i odpowiedzialnosc. 

 

 

background image

Rozdzial XVI Jak kahuni walczyli z 
ponurymi zjawami królestwa ciemnosci  
 

Istnieje wiele strasznych i przykrych zjaw nalezacych do krainy cienia. W walce z nimi 
jestesmy zupelnie bezsilni, gdyz my, ludzie cywilizowani, jestesmy zbyt nowoczesni, by 
uznac ich istnienie. Lekarze nic o nich nie wiedza. Duchowni maja tak pokretny poglad 
na diabla i inne zle duchy, iz ich rady sa bezuzyteczne. Spirytysci wiedza tylko tyle, ze 
nalezy sie ich bac i ostrzegac amatorów, aby byli ostrozni. Ludy prymitywne maja o nich 
jakies skape pojecie, ale sposób, w jaki stawiaja czolo grozbom duchów ciemnosci, 
swiadczy o watpliwej wartosci ich wierzen. Nowoczesni okultysci dopuszczaja mysl o 
istnieniu calego szeregu zlych istot, piszac jak najbardziej serio o „czarnej” magii, 
czarach i urokach. Kresla kola magiczne i chronia sie w ich granicach, by umknac 
ciemnym mocom, których istnienia tak naprawde nie sa pewni. Zwracaja sie ku wiekom 
srednim, aby wskrzesic tajemnice talizmanów i uroków. Okadzaja powietrze i blagaja 
Boga o opieke, wzywajac Go 72 imionami. Rozmaici religijni uzdrowiciele duszy 
nazywaja owe nieczyste sily „zlosliwym magnetyzmem zwierzecym”. Niewiele o nich 
wiedza, lecz tocza z nimi nieustanna wojne. Jednym z bezcennych darów, które kahuni 
ofiarowali swiatu, jest wszechstronna i klarowna wiedza o silach ciemnosci i o metodach 
walki z nimi. Przez wiele lat studiowalem wszystkie dostepne informacje na ten temat, 
lecz moja znajomosc przedmiotu jest nadal niekompletna. Nie potrafie na tyle zglebic 
Huny, czyli Tajemnicy kahunów, by poznac najnizsze poziomy egzystencji, tak samo jak 
nie moge pojac najwyzszych. Wierze jednak, iz udalo mi sie odslonic prawdy, od których 
zalezy zarówno nasze normalne zycie doczesne, jak tez przyszle zycie po smierci. 
(Niezmiernie wazna sprawa jest wlasciwe zrozumienie doczesnosci, poniewaz gdy po 
smierci przeniesiemy sie w naszych widmowych cialach na druga strone zycia, nasze 
tutejsze przekonania stana sie tamtejszymi kompleksami i moga nas tam przesladowac). 
Swiat niewidzialnych duchów w duzej mierze przypomina nasz swiat materialny. Ma on, 
mozna powiedziec, swoje dzungle i dzikie zwierzeta. Jezeli tu, na ziemi, czlowiek 
znalazlby sie w dzikiej okolicy i spotkal na swojej drodze lwy, tygrysy i goryle, musialby 
sie bronic. Tak samo dzieje sie tam, w swiecie bezcielesnych istot, zyjacych w swych 
widmowych cialach. Na szczescie dla nas, zyjacych na ziemi, nasz kontakt z widmowym 
swiatem jest slaby. Tylko od czasu do czasu niebezpieczne i wielce zywotne zle moce 
przedzieraja sie do nas i narazaja na szwank nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Mysle, 
ze mam racje, twierdzac, iz kiedy jakas czujaca istota umiera i w swym widmowym ciele 
zaczyna zyc w niewidzialnym swiecie, to odtwarza tam poziom zycia ziemskiego lub do 
niego zblizony. Jezeli mysli o znajomym srodowisku na ziemi, wytwarza takie 
srodowisko w zaswiatach. Kahuni twierdza, ze to wszystko powstaje tam z widmowej 
materii snów. Realne, prawdziwe istoty ludzkie, obdarzone dusza, przenosza sie czesto 
wyobraznia w wymarzone miejsca i odgrywaja wymarzone role. Dlatego tez, gdy 
czlowiek umiera, wchodzi w scenerie dawnych marzen, uczestniczac takze w marzeniach 
sennych swych przyjaciól i bliskich i dodajac wlasne elementy. Zwierzeta w dzungli 
doczesnej przenosza sie do dzungli wysnionej. Dzicy ludzie przychodza w miejsca 
podobne do tych, które opuscili. Znajduja tam swoich przyjaciól i wrogów. Duchy osób 

background image

zmarlych, kiedy nawiaza kontakt z zyjacymi, bardzo rzadko donosza, iz przybyly do 
miejsc zupelnie róznych od tych, do których przywykly na ziemi. Sa tak samo ubrane, jak 
byly za zycia. Mieszkaja w podobnych domach. Duchy zmarlych z pewnego plemienia 
Eskimosów mówily, iz mieszkaja w takiej samej krainie lodów i sniegów, jaka znali po 
tej stronie zycia. Zmarli, którzy spodziewali sie przybycia do chrzescijanskiego nieba, 
odnajdywali je. Ci, którzy wyobrazaja sobie sceny z czyscca, sa ich uczestnikami. Tylko 
pieklo zdaje sie nie zaludnione. Widac, nikt naprawde nie sadzi, ze zostanie po smierci 
uznany za doszczetnie zlego. Pewna starsza kobieta, antropolog, obiecala mi przed 
smiercia, iz wróci do mnie z zaswiatów i zda relacje z tego, co znalazla po tamtej stronie. 
Tak tez uczynila. Za posrednictwem medium udowodnila mi najpierw swa tozsamosc, 
wspominajac rzeczy, które lubila robic, w co sie ubierala i co mówila, kiedy zyla na 
ziemi. Powiedziala, ze odnalazla swoich znajomych, amerykanskie miasteczka i wioski. 
Gdy juz przywykla do nowych warunków, zajela sie poszukiwaniami rozmaitych dzikich 
i póldzikich plemion, wsród których zyla i prowadzila badania antropologiczne na ziemi. 
Stwierdzila, ze ziemskie plemiona sa podobne do jej obecnych znajomych po tamtej 
stronie. Podobne sa ich chaty i takie samo otoczenie. Zmarli czlonkowie plemienia 
rozpoznali ja i serdecznie przyjeli. Wsród owych plemion byli tez lowcy glów z 
górzystych terenów Formosa - przyjaciele z dawnych lat - którzy nadal wierzyli, ze ich 
plony moga byc bardziej obfite, jesli sie o to postaraja, chociaz juz dawno, na ziemi, 
porzucili ten proceder. Pani antropolog usilowala wytlumaczyc im, ze juz nie zyja i nie 
moga byc dluzej lowcami glów. Próbowala im tez powiedziec inne rzeczy, ale ich 
zdolnosc przyswojenia nowych prawd okazala sie daleko mniejsza, niz za czasów 
egzystencji na fizycznym poziomie zycia. Po tamtej stronie dysponujemy bardzo 
niewielka dawka sily zyciowej w porównaniu z zasobem energii ciala fizycznego. Na 
tym, zdaje sie, polega róznica miedzy bystrym, latwym zdobywaniem wiedzy za zycia a 
ospala niemoznoscia przyswojenia nowych pojec po smierci. Myslenie wymaga sily 
zyciowej. Wspomnienia mozna przywolywac i pamietac, nie korzystajac z energii, lecz 
stworzenie NOWEJ, uksztaltowanej mysli nie jest latwe, szczególnie dla istot malo 
rozwinietych intelektualnie. Zmarli daza do scislego „sklejenia sie” z rzeczami, w które 
wierzyli, których pragneli i których sie obawiali, gdy zyli na ziemi. „Zyjacy tutaj”, którzy 
próbowali nauczyc czegos nowego „zyjacych tam°, zaswiadcza o trudnosciach, jakie 
napotkali. Dlatego tez przed kazdym z nas stoi bardzo wazne zadanie. Dopóki jestesmy 
tutaj, napelnijmy nasz umysl tak duzym zasobem wiedzy, jaki tylko zdolamy uzyskac od 
kahunów, a takze od wspólczesnych psychologów i badaczy zjawisk parapsychicznych, i 
uporzadkujmy sprawy, zanim stad odejdziemy. Wielokrotnie próbowalem namówic 
moich zmarlych przyjaciól, którzy pojawiali sie jako duchy na seansach 
spirytystycznych, aby odszukali w zaswiatach doswiadczonych kahunów, ale ich starania 
nie odnosily skutku. Kahuni poznali porzadek spraw ziemskich juz tutaj, dzieki czemu 
osiagneli doskonale umiejetnosci pozwalajace im przejsc po smierci na wyzszy poziom 
widmowego swiata. Nie dali sie wplatac w senna scenerie ani w przypominajace sny, 
mgliste obrazy zdarzen podobnych do tych, które poznali na ziemi. Ci, którzy znaja 
posmiertne warunki zycia i stan, w jakim znajda sie po smierci, beda dokladnie wiedzieli, 
jak maja sie tam zachowac, beda umieli uciec, nie dadza sie tam schwytac, zatrzymac i 
sciagnac z powrotem na ziemie. Ich celem nie jest reinkarnacja Tylko nieliczni wracaja, 
by zamieszkac w cudzych cialach. Nizsze Ja wracaja wówczas jako srednie jaznie istot 
rodzacych sie na ziemi w cialach fizycznych. Natomiast srednie Ja, przynajmniej te 

background image

nalezace do ludzi cywilizowanych, przechodza po smierci czlowieka na wyzszy poziom 
istnienia. Ci, którzy znaja ten sekret, niewiele czasu poswiecaja „ziemskim wakacjom”. 
Sluchaja wewnetrznego glosu, który kaze im rozwijac umiejetnosci intelektualne i siegac 
coraz wyzej. Natomiast ci nie wtajemniczeni dlugo pozostaja w sennym otoczeniu, czesto 
wracaja z zaswiatów, aby skontaktowac sie z zyjacymi, i darza ich przyjaznia. Tylko od 
czasu do czasu sprawiaja klopoty. Sprawcami czestszych i powazniejszych klopotów sa 
nizsze Ja, które po smierci czlowieka odlaczyly sie od swych srednich Ja. Sa to 
poltergeisty, czyli duchy halasujace, które strasza po domach i naprzykrzaja sie ludziom. 
Nie maja zdolnosci rozumowania, gdyz utracily wiez ze swymi srednimi Ja. Czesto 
opanowuja zyjacych i wpedzaja ich w szalenstwo. (Istnieje wiele rodzajów szalenców. 
Niektórzy chorzy sa spokojni, potulni i ospali. W szpitalach psychiatrycznych calymi 
dniami siedza calkowicie bezczynnie. Inni sa agresywni i niebezpieczni. Pomiedzy tymi 
skrajnymi typami pacjentów plasuja sie chorzy, którzy swym zachowaniem bardzo 
przypominaja dzieci. Zabiegaja o czyjes wzgledy, przymilaja sie, maja sklonnosc do 
platania figlów i psot). Sa tez nizsze duchy, z wyboru trzymajace sie blisko ludzi. Wiele z 
nich uczy sie dotykac widmowych cial istot zyjacych i krasc im sile zyciowa. Jezeli uda 
im sie wykrasc wystarczajaca dawke, moga na tyle wzmocnic i utwardzic swe widmowe 
ciala (nawet gdy nadal pozostana niewidoczne dla ludzkich oczu), ze zdolne sa 
przesuwac ciezkie przedmioty. Poniewaz podczas jednej akcji duchy te moga zuzyc caly 
ladunek ukradzionej energii, potrafia urzadzac sobie niebywale szumne hulanki. Harry 
Price z National Laboratory of Psychical Research przez trzy tygodnie badal przypadek 
pewnej rumunskiej dziewczyny, Eleonory Zugan, która straszyl i przesladowal jakis tego 
rodzaju duch. Sprawial jej moc klopotów. Przesuwal po calym pokoju meble, gdy 
dziewczyna byla w mieszkaniu. Rysowal na jej ciele jakies dziwne znaki, bolesnie klul ja 
pinezkami i szpilkami. Mloda wdowe z Ohio równiez dreczyl jakis poltergeist, nad 
którym prowadzili badania profesorowie szkoly medycznej, gdzie owa kobieta pobierala 
lekcje. Demonstrowal on swoja sile szczególnie w jeden sposób. Wyrywal slupki z 
solidnej balustrady przy schodach, slupek za slupkiem, w czasie gdy kobieta wchodzila 
na góre. Rzucal tez rozmaitymi przedmiotami i psul rzeczy ze zlosliwa niszczycielska 
sila. Ulubiona, jak sie zdaje, sztuczka tych nieznosnych duchów bylo zdzieranie koldry 
ze spiacych. Czesto tez przynosily wode i ochlapywaly ja ludzi. Zanotowano równiez 
kilka przypadków podkladania ognia, podpalania lózek, ubrania czy mieszkan 
przesladowanych osób. Przewaznie byly to osoby mlode, o naturze mediumistycznej, 
którym latwo bylo ukrasc sile zyciowa. W kilku wypadkach poltergeisty okazaly sie 
nawet pozyteczne, czyniac psoty polegajace na posprzataniu ze stolu czy pozmywaniu w 
nocy naczyn. Nizsze duchy moga byc calkiem nieszkodliwe i w wiekszosci wypadków 
prawdopodobnie sa. Ale moga tez byc przerazajacymi i do cna zepsutymi istotami, które 
podkradaja sie chylkiem do zywych i modla sie o ich smierc, które kradna im energie 
zyciowa, doprowadzajac czasem do skrajnego wyczerpania i tajemniczego zgonu, które 
opetuja ciala i wpedzaja ludzi w szalenstwo. Tysiace osób w milczeniu znosi tego rodzaju 
przesladowania. Nizsze duchy pojawiaja sie bowiem jako podwójne lub zwielokrotnione 
osobowosci. Nie sa „rozszczepionymi” czesciami zamieszkujacych w ciele jazni, jak 
powszechnie sadza nasi psychologowie. Kazdy z tych duchów jest osobnym, samym w 
sobie, niezaleznym indywiduum. Nie tylko nizsze Ja, oddzielone od swych srednich 
jazni, uczepiaja sie zywych istot jako obce „osobowosci”. Równiez i srednie Ja 
rozlaczone ze swymi nizszymi Ja robia to samo, choc w mniejszym stopniu. Od czasu do 

background image

czasu takze zwykly, normalny duch skladajacy sie z obu Ja ma na sumieniu 
zamieszkiwanie widmowego ciala jakiejs zywej ofiary. Nie jest to wcale dziwne, ze 
ludzie instynktownie boja sie duchów. Zawsze mieli ku temu powody. Wciaz przytrafiaja 
sie komus jakies straszne rzeczy i nikt nie potrafi rozpoznac niewidzialnych zjaw, które 
odbieraja nam sily zyciowe, a co gorsza, wprowadzaja do naszej podswiadomosci 
uksztaltowane sugestie, powodujace bledne zachowania, przestepstwa, niezgode, a 
czasem okrutne, zle czyny. Legendy o wampirach maja juz starodawna tradycje. 
Podejrzewano, ze zmarli wstaja noca ze swoich grobów i atakuja ludzi we snie. Robia 
dziurki w ich szyjach i wysysaja krew, tak iz po przebudzeniu ich ofiary sa blade i 
oslabione. W ciagu wielu wieków zdarzalo sie, ze ludzie zapadali w letarg podobny do 
smierci i zywcem chowano ich w grobie. Czasami wydobywano ich potem z grobowców 
i stwierdzano, iz nie ma zadnych sladów rozkladu, a krew nadal jest w stanie plynnym. 
Poniewaz takie przypadki sie zdarzaly, tradycja wampirów nie upadla. Sadzono bowiem, 
ze tacy pochowani w grobie ludzie utrzymywali sie przy zyciu dzieki tajemniczej 
umiejetnosci okradania zyjacych z krwi. W dawnych ksiegach znajdujemy niesamowite 
opowiesci o tym, jak widziano zmarlych i pochowanych osobników szukajacych okazji, 
by ukrasc krew jakiemus nieszczesnikowi. Jesli to rzeczywiscie prawda, byly to z 
pewnoscia zmaterializowane zjawy i mogly co najwyzej krasc tylko sile zyciowa. Mimo 
ze nie ma zadnych dowodów, iz choc jedna z tych historii jest prawdziwa, zadziwiajaco 
czesto pojawiaja sie w nich wzmianki o tym, ze duchy-wampiry byly widziane w snach 
lub na wlasne oczy. Odstep czasu miedzy pogrzebem a ekshumacja wynosil niekiedy 
wiele dni. Poniewaz zdarzalo sie, iz odgrzebywano cialo i nie stwierdzano rozkladu, 
nalezy wnioskowac, ze w takich wypadkach zycie w jakis nieznany sposób przetrwalo. 
W dawnych czasach uwazano, ze krew jest zyciodajnym plynem. Byc moze plamy krwi 
znajdowane w trumnach zmarlych byly tylko czyjas imaginacja. A moze pochowany 
osobnik po przebudzeniu sie z letargu usilowal sie wyswobodzic i sam sie pokaleczyl. W 
kazdym razie mozna przypuszczac, ze istnieje tez taka mozliwosc, iz wprowadzone w 
trans istoty, od dawna obeznane z opowiesciami o 'wampirach, odkrywaly nagle, iz 
zamkniete sa w trumnie, i próbowaly utrzymac sie przy zyciu, wyssac krew z zywych. 
Dlatego bardziej prawdopodobne byloby to, ze wchlanialy ich sile zyciowa. A jesli udalo 
im sie co noc zdobyc chociaz mala dawke, mogly przez pewien okres przetrwac w 
pograzonym w letargu ciele. W sredniowieczu w serce zmarlego, podejrzanego o 
umiejetnosci wampira, wbijano palik siegajacy przez trumne az do ziemi. Podejmowano 
tez inne srodki ostroznosci w postaci czarów, magicznych zaklec i religijnych rytualów. 
Kremacje zmarlych uwazano za najpewniejszy sposób gwarantujacy zywym, iz nie beda 
przesladowani przez nieboszczyków. Istnieje watla nic laczaca owe dawne przekonania z 
nauka kahunów, Jest nia wiara w istnienie sil czy duchów ciemnosci, które nigdy nie 
doznaly inkarnacji w swiecie materialnym. Istnieja jednak i dobre moce, równiez nie 
narodzone w cialach ziemskich. Sa to duchy na wyzszym poziomie egzystencji - Istoty 
Swiatla. Nic nie wiadomo o zadnym z tych rodzajów istot, ale nawet jesli istnieja, ich 
celem na pewno nie jest atakowanie ludzi. Trzeba jeszcze zwrócic uwage na ostatnie 
niebezpieczenstwo mogace grozic nam z zaswiatów. Jest nim rozmyslny, celowy atak 
zwyczajnej, „zyjacej tam” osoby, która pragnie ukarac czlowieka „zyjacego tutaj” za 
krzywdy, jakie wyrzadzil komus przez nia kochanemu. Kara moze byc tez zemsta za 
krzywdy doznane za zycia, jesli zraniona osoba nie otrzymala zadoscuczynienia na ziemi 
i przeszla na tamta strone z sercem przepelnionym nienawiscia. Sugestia odgrywa w 

background image

naszym zyciu o wiele wieksza role, niz przypuszczamy. Kazdego dnia przyjmujemy i 
dajemy sugestie zwiazane z naszymi krewnymi i znajomymi, szczególnie wówczas, gdy 
sugestiom tym towarzyszy bodziec fizyczny. Troskliwa matka, mówiac do swego 
dziecka: „Nie wygladasz dobrze. Zle sie czujesz?”, i jednoczesnie przykladajac mu reke 
do czola, moze w ten sposób zaszczepic mu sugestie choroby. Zwykly duch zmarlego, 
odlaczony od fizycznego ciala i skladajacy sie z obu swiadomosci (nizszej i sredniej), 
równiez moze przekazywac sugestie, szczególnie wtedy, gdy uda mu sie uzyskac dawke 
sily zyciowej od jakiejs zyjacej istoty. Od osoby zyjacej duchy zabieraja równiez 
rozmaite uksztaltowane mysli, które pózniej wykorzystuja jako sugestie. Pewien kahuna, 
wyjasniajac mi kiedys na Hawajach to zjawisko, podkreslal, jak bardzo niebezpiecznie 
jest myslec lub wypowiadac na glos mysli, które zwykly duch moze wykorzystac w 
formie sugestii. (Zwyczajnego ducha kahuni nazywali kino wailua, czyli „cialo dwóch 
wód”. Woda byla dla nich symbolem sily zyciowej. Jezeli duch ma dwa rodzaje sily 
zyciowej, to znaczy, ze sklada sie z nizszego i sredniego Ja, które mieszkaja w scisle ze 
soba polaczonych cialach widmowych). Kahuna ostrzegal mnie, bym nigdy nie mówil, 
nawet w zartach: „Niech go szlag trafi”, „Mam nadzieje, ze zdechnie”, bo taka mysl 
moze zabrac jakis wrogi duch, a potem podac ja komus jako sugestie. Na Hawajach nie 
tylko kahuni zdawali sobie sprawe z mozliwosci naslania na kogos zlego ducha. Zwykli 
ludzie tez o tym wiedzieli i, co wiecej, czynili z tego uzytek, gdy doznawali krzywd, a nie 
mogli za nie odplacic. Poszkodowany czlowiek przyzywal wówczas, droga telepatii lub 
wysilku intelektualnego, ducha jakiegos zmarlego bliskiego krewnego i odprawial rytual 
zwany „narzekaniem, gderaniem” szczególowo wyliczal wszystkie swoje krzywdy. 
Podaje nizej dwa przyklady owego rytualu. Przypadek 27 Ataki duchów zmarlych 
osób na pozostajacych przy zyciu sprawców ich krzywd
 Uwagi wstepne: Jak juz 
wyjasnilem przy okazji omawiania modlitwy smierci, nizsze Ja kazdego czlowieka 
przewaznie samo zabezpiecza sie przed wszelkiego rodzaju duchami, grasujacymi po 
swiecie. Zazwyczaj dysponuje on wiekszym ladunkiem sily zyciowej niz atakujacy je 
duch, chyba ze owego ducha naslal jakis kahuna, zaopatrujacy go w duza dawke energii. 
Z tego wzgledu czlowiek potrafi odeprzec atak mniej naladowanego energia napastnika. 
To wlasnie nizsze Ja kazdego z nas posiada to, co nazywamy wrazliwoscia psychiczna. 
Odczuwa wiec obecnosc duchów, której nasze srednie Ja jest zupelnie nieswiadome: 
Zdarza sie, ze mamy glebokie poczucie winy z powodu jakiegos rzeczywistego lub 
wyimaginowanego grzechu. Czasami takie poczucie winy przybiera postac kompleksu. 
W takich przypadkach jesli atakuje nas jakis „karzacy” duch i usiluje zaszczepic nam 
uksztaltowana mysl o chorobie, wypadku czy innym nieszczesciu jako formie odwetu za 
nasze grzechy, nasze nizsze Ja moze potulnie zaakceptowac taka sugestie, przekonane, iz 
rzeczywiscie zasluguje na kare. Taki kompleks winy stanowi nasz slaby punkt w obronie 
przeciwko zlym duchom, szczególnie wtedy, gdy naprawde kogos zranilismy, nie dajac 
mu zadoscuczynienia i nie otrzymujac przebaczenia. Srednie Ja jest wówczas 
przekonane, iz winne jest karygodnego czynu. Kahuni znali ten sekret i byli swiadomi 
jego olbrzymiego znaczenia. Niestety, twórcy wielkich religii i rzesze ich wyznawców 
miewaj a tylko slabe przeblyski owej prawdy i zupelnie jej nie pojmuja. Tylko 
teozofowie, którzy zapozyczyli swe poglady glównie z Indii, dostrzegaja 
niebezpieczenstwo ze strony niewidzialnych istot i mówia o grozbie przerwania naszej 
powloki astralnej, wskutek czego atakujace duchy mialy latwy dostep do swych ofiar. 
Teza o przerwaniu astralnego czy widmowego ciala nie wyjasnia jednak, dlaczego media, 

background image

przez wiele lat obcujac z duchami, nie sa przez nie opetane ani krzywdzone. Poglad ten 
nie uwzglednia równiez roli, jaka odgrywa w zetknieciu czlowieka z duchem sila 
zyciowa, ani tez roli kompleksu w ludzkiej psychice. Opis przypadków: (A) W Honolulu 
studiowalem przypadek ataku zlego ducha na brata mego chinsko-hawajskiego 
przyjaciela. Ów mlodzieniec mial sympatie, piekna Hawajke. Chociaz jeszcze sie jej nie 
oswiadczyl, wszystkim bylo wiadomo, ze zrobi to niebawem, gdy tylko warunki 
finansowe pozwola mu sie ozenic. Kiedy nowy interes przy wydobywaniu soli zaczal juz 
funkcjonowac, do sprawy wmieszal sie ojciec mlodzienca. Chcial, na mocy przyjetego w 
Chinach prawa, sam wybrac narzeczona dla syna. Chlopak kochal i szanowal ojca, i 
chociaz znalazl sie w przykrej i klopotliwej sytuacji, zgodzil sie, ze przestanie adorowac 
hawajska dziewczyne i zostawi czas ojcu, by wybral mu zone. Zdawal sobie sprawe, ze 
dziewczyna bolesnie odczuje zerwanie. Byl jednak tak przepelniony poczuciem winy i 
wstydem, ze nawet nie próbowal isc do niej i wyjasnic, co sie stalo. Bez watpienia 
wytworzyl w sobie wówczas kompleks winy, który umiejscowil sie w jego nizszym Ja i 
który w zupelnosci podzielalo srednie Ja, przekonane, ze chlopak wyrzadzil dziewczynie 
krzywde. Przez jakis czas dziewczyna chodzila ze zlamanym sercem. Potem wpadla w 
zlosc, uswiadomiwszy sobie, jak zostala potraktowana, bez jednego slowa wyjasnienia. 
Postepujac zgodnie z tradycja swego ludu, zaczela „narzekac”, wzywajac ducha swej 
ukochanej babki, aby pomscil jej krzywde. Niebawem mlodzieniec zaniemógl na jakas 
dziwna chorobe. Mdlal nagle, w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Kiedys 
zaslabl i wpadl do ognia, doznajac dotkliwych poparzen. Innym razem zemdlal, jadac do 
kopalni soli, rozbil samochód i ledwie uniknal powaznych obrazen. Kiedy indziej stracil 
przytomnosc i upadl na lózko z zapalonym papierosem w reku. Posciel sie zapalila i 
znowu ulegl poparzeniu. Chodzil na konsultacje do trzech lekarzy, ale zaden z nich nie 
potrafil postawic diagnozy i wyjasnic przyczyn jego klopotów. Prawie od samego 
poczatku choroby jego hawajska matka naklaniala go, aby zwrócil sie o rade do jakiegos 
kahuny. On jednak byl czlowiekiem o bardzo nowoczesnych pogladach, a w szkole 
uczono go, ze kahuni sa tylko i wylacznie zabobonnymi szarlatanami. Kiedy jednak 
zadne leczenie nie odnioslo skutku, zrobil tak, jak radzila mu matka. Kahuna, mezczyzna 
w podeszlym wieku, wysluchal calej historii. Przez jakis czas siedzial w milczeniu, z 
zamknietymi oczami, po czym uniósl glowe i oswiadczyl, ze wyczuwa bliska obecnosc 
ducha jakiejs starej Hawajki. Od owego ducha dowiedzial sie, ze chlopak popelnil jeden 
z najgorszych grzechów - skrzywdzil kogos, kto go kochal i darzyl zaufaniem. Duch 
babki czyni zatem wszystko, by pomscic te zniewage. Mlody czlowiek byl zdumiony. 
Przyznal sie do winy i spytal, co powinien teraz uczynic. Kahuna wyjasnil mu stare 
prawo Hawajczyków, ze nikomu nie wolno krzywdzic blizniego, ani fizycznie, ani w 
jego mieniu, ani w uczuciach. Sa to jedyne grzechy i jest na nie tylko jedno lekarstwo. 
Winny musi naprawic wyrzadzone zlo i uzyskac przebaczenie od osób, które skrzywdzil. 
Chlopak pozegnal sie i poszedl prosto do dziewczyny. Spotkal sie z pogarda i gniewem. 
Nie szczedzil jednak wysilków, by dziewczyna zrozumiala jego sytuacje. Szyderczo 
odrzucila propozycje pojednania. Nastepnego dnia wrócil z podarunkami i powtórnymi 
przeprosinami. Trwalo to kilka dni. W koncu jego blagania skruszyly gniew dziewczyny i 
obudzily w niej wspólczucie. Przebaczyla mu i zgodzila sie isc z nim do starego kahuny, 
aby dowiedzial sie on o zalagodzeniu sprawy. Kahuna zdawal sie juz na nich czekac. 
Pochwalil dziewczyne za jej dobre serce i wezwal ducha jej babki, aby byl swiadkiem, ze 
zlo zostalo naprawione i winowajcy udzielono przebaczenia. Podziekowal duchowi, ze 

background image

przyczynil sie do wymierzenia sprawiedliwosci, i poprosil go o zaniechanie dalszych 
ataków. Gdy babka przystala na jego prosbe, wzial wiazke lisci ti i naczynie z morska 
woda. Pokropil dziewczyne i powietrze w miejscu, gdzie stal duch babki. Wypowiedzial 
z sugestywna moca slowa przebaczenia kala. Nastepnie odprawil ducha i dziewczyne i 
zwrócil sie do mlodzienca. Wyjasnil mu, ze kala („przywrócenie swiatla”), czyli 
oczyszczenie, jest sprawa o wiele trudniejsza. Poniewaz chlopak byl winien i jego 
poczucie winy umozliwialo duchowi babki swobodne umieszczenie w jego psychice 
mysli o zemdleniu, to nawet teraz, choc uzyskal juz wybaczenie, jego wlasne nizsze Ja 
mogloby go nadal karac, jesli nie zostanie dobrze oczyszczone. Aby oczyscic chlopaka z 
grzechów i dokonac ceremonii przebaczenia, kahuna musial wiec uzyc bardzo silnego i 
skutecznego srodka, który na zawsze mial wyleczyc mlodzienca z jego przypadlosci. 
Przyniósl kurze jajko, trzymajac je dlugo w rekach i nucac pólglosem slowa nakazujace 
mocy uzdrowicielskiej i sile wybaczenia wniknac do jajka. Kiedy juz napelnil jajko sila 
zyciowa, stanal przed chlopakiem i polecil mu wstrzymac oddech tak dlugo, jak potrafi. 
Gdy juz bedzie mu brakowalo powietrza, ma tylko wyciagnac reke. Wtedy kahuna 
wreczy mu filizanke z chinskiej porcelany, do której wbil surowe jajko. Bez wciagania 
powietrza chlopak mial polknac zawartosc filizanki. W tym samym czasie 
wypowiedziane zostana slowa przebaczenia, które wzmocnione sila zawarta w jajku 
spowoduja calkowite oczyszczenie z win i wylecza chorobe. Wszystkie te instrukcje 
mlodzieniec wypelnil co do joty. Kahuna podal sugestie przebaczenia, rozgrzeszenia z 
win i rozwiania wszystkich obaw przed kara. Powtarzal kilkakrotnie slowa sugestii, 
nacierajac energicznie zoladek chlopaka, gdy ten przelknal jajko i zaczal normalnie 
oddychac. Po tych zabiegach kahuna oswiadczyl z zadowoleniem, ze teraz choroba 
zostala juz uleczona. Ostrzegl pacjenta, aby jak najszybciej zapomnial o calej sprawie, po 
czym z podziekowaniem przyjal zaplate za swoja prace. Zbadalem ten przypadek 
dokladnie. Skrupulatnie sprawdzilem i zanotowalem wszystkie szczególy przebiegu 
leczenia. Jeszcze kilka lat po tym wydarzeniu utrzymywalem kontakt z moim mlodym 
przyjacielem. Ataki omdlenia nigdy wiecej sie nie powtórzyly. (B) Inne zdarzenie, które 
przestudiowalem równie dokladnie, mialo miejsce na Hawajach, a dotyczylo tamtejszego 
mlodego malzenstwa, ich malutkiej córeczki oraz matki meza. . Maz, jedyny syn swojej 
matki, obiecal jej kiedys, ze jesli jego pierwszym dzieckiem bedzie dziewczynka, da jej 
imie babki. Kiedy rzeczywiscie po kilku latach urodzila mu sie córeczka, zapomnial o 
swym przyrzeczeniu albo je zlekcewazyl, poniewaz jego zona zaczela juz nazywac 
dziecko imieniem, które sama wybrala. Babka dziewczynki byla bardzo zawiedziona. Z 
biegiem czasu syn i synowa, zajeci wlasnymi sprawami, odwiedzali ja coraz rzadziej, a 
ona czula sie coraz bardziej urazona i narastalo w niej uczucie zlosci. Gdy dzieci nadal ja 
zaniedbywaly, zaczela skarzyc sie duchom swych bliskich krewnych. Prosila je, by 
wplynely na syna i synowa, zeby przestali ja lekcewazyc. Jak pózniej wyjasnil kahuna 
wciagniety w te sprawe, mlodzi ludzie nie zdawali sobie sprawy, ze zranili uczucia matki. 
Byli tak bardzo zapracowani, ze nie mieli zadnego poczucia winy wobec babki. Dlatego 
tez duchy, które próbowaly ich zaatakowac i wymierzyc im kare, nie mogly nic wskórac. 
Odkryly jednak, ze dziecko nie jest odporne na ich ataki, kazdego dnia zatem po trochu 
zabieraly malej sile zyciowa. Slabla z dnia na dzien, byla bardzo chorowita i nie 
reagowala na srodki przepisywane przez lekarzy. Dziewczynka nie ukonczyla jeszcze 
dwóch lat zycia, kiedy zostala zabrana do szpitala dzieciecego w Honolulu. Tam stawala 
sie coraz slabsza, az pewnego dnia zawisla nad nia grozba smierci. Przerazeni i 

background image

zdesperowani rodzice zabrali dziewczynke ze szpitala i od razu zawiezli ja do mieszkania 
trojga starych Hawajczyków. Wszyscy, dwie kobiety i mezczyzna, byli kahunami o 
róznych stopniach zdolnosci i zawsze pracowali razem. Mezczyzna byl najbardziej 
uduchowiony. Nazywano go Makaula, czyli oko. Nie tracono czasu. Stary przyniósl 
proste urzadzenie sluzace jako sprzet do patrzenia w krysztal. Byla to mala kalabasa w 
ksztalcie wyzlobionej dyni, wypelniona woda i z okraglym. czarnym kamieniem w 
srodku. Od czasu do czasu kahuna polewal kamien woda, a na czarnej blyszczacej 
powierzchni ukazywaly mu sie obrazy pozwalajace ustalic przyczyne choroby dziecka. 
Dwie kobiety przyniosly parujacy napar z lisci ti i zaczely oplukiwac nim mala, kladac 
po kolei rece na jej ciele i nucac stara piesn o uzdrowieniu. (Te stare piesni rytualne 
czesto maja piekne slowa i doskonale rymy w tubylczym jezyku). Przed zabraniem jej ze 
szpitala dziewczynka miala atak konwulsji, a potem slabo pojekiwala. Teraz uspokoila 
sie i zasnela. Stary kahuna zakonczyl prace i wstal, zesztywnialy, z ciemnego kata, gdzie 
tradycyjnym sposobem, na czworakach, wpatrywal sie w kamien. Oswiadczyl, ze wlasnie 
„lowil” we wszystkich kierunkach (chodzilo tu zapewne o nici substancji widmowej aka
rozchodzace sie od pacjenta we wszystkie strony. Kahuna chcial znalezc cos lub kogos 
zwiazanego taka nicia z dziewczynka. Owe nici okreslil tez jako „wedki”). Znalazl kilka 
bardzo rozgniewanych duchów i ujrzal jakas mocno wzburzona starsza pania z krwi i 
kosci, która wzial za babke dziewczynki. Zadal mlodym ludziom kilka pytan, by 
potwierdzic swe przypuszczenia. Powiedzial im, ze babka zostala zraniona i poskarzyla 
sie duchom krewnych na swego syna i synowa. Rezultat okazal sie taki, ze duchy 
zaatakowaly dziecko. Mlody ojciec byl przekonany, ze z pewnoscia zaszla tu jakas 
pomylka. Jego matka nigdy by czegos takiego nie zrobila. Wypadl jednak z domu, aby za 
wszelka cene czym predzej sprowadzic matke. Kiedy w pospiechu przybyl na miejsce, 
stwierdzil skonsternowany, ze kahuna mial racje. Matka zaczela mu zlorzeczyc i skarzyc 
sie na swój los. Uspokoila sie dopiero wtedy, gdy zdolal wreszcie jej powiedziec, iz to 
wnuczka doznala kary, a nie on i jego zona. Babka zas wcale nie zamierzala krzywdzic 
dziecka. Ze lzami w oczach udala sie spiesznie w towarzystwie syna do domu kahunów. 
Starszy kahuna odstawiwszy juz na bok naczynie z czarnym kamieniem, zadal babce 
kilka pytan. Dowiedzial sie o jej zranionych uczuciach i o skargach zanoszonych w 
zaswiaty. Skarcil ja za to ostro, jeszcze bardziej zwymyslal pare malzonków i wezwal 
duchy, pytajac je, co - ich zdaniem - powinni teraz zrobic mlodzi rodzice w celu 
zadoscuczynienia za swoje przewinienie. Zgodzono sie jednomyslnie, ze dziecko 
powinno nosic imie babki, a mlodzi nie beda jej wiecej lekcewazyc. Wsród lez i smiechu 
przebaczono sobie wzajemnie wszystkie winy. Stary Hawajczyk na wszelki wypadek 
pokropil wszystkich woda, lacznie z duchami, z wyjatkiem spiacego dziecka. 
Wypowiedzial slowa oczyszczenia i ostrzegl wszystkich, by nie mysleli i nie wspominali 
juz o tych klopotach. Jezeli zdarzy sie, ze znów przypomna sobie o owych przykrych 
wypadkach, natychmiast maja zmówic modlitwe o przebaczenie, zeby nie wytworzylo sie 
w nich jakies poczucie winy i nie spowodowalo nowych problemów. Dziewczynka 
wyzdrowiala w cudowny sposób. Wkrótce stala sie silna i zwawa. Ona i jej mlodzi 
rodzice cieszyli sie dobrym zdrowiem, dopóki nie opuscilem wyspy i nie stracilem z nimi 
kontaktu. Komentarz: W obu tych przypadkach zastosowano sugestie wraz z bodzcem 
fizycznym. Nie mozna chyba lepiej zademonstrowac dzialania obu tych czynników, jak 
w opisanym przypadku z mlodym czlowiekiem, który wstrzymawszy oddech, polknal 
surowe jajko mocno naladowane sila zyciowa, otrzymujac równoczesnie sugestie, by 

background image

usunal z siebie kompleks winy i tym samym wyleczyl sie z choroby. W drugim 
przypadku sugestia nie mogla miec zadnego wplywu ze wzgledu na zbyt mlody wiek 
dziecka (niespelna dwa lata). Stad tez czesto spotykane na wyspach poglady, ze cala 
magia kahunów polega tylko na sugestii, nie maja racji bytu. Fakt, ze nawet dziecko 
zostalo zaatakowane w tak grozny sposób, wskazuje na powazne niebezpieczenstwo 
mogace grozic ze strony rozezlonych duchów. Aby wiec uchronic siebie i dzieci przed 
ich atakami, nie nalezy w zaden sposób ranic uczuc naszych bliznich. Jezeli juz musimy 
zrobic lub powiedziec cos, co zrani inna osobe, to przedtem musimy takze znalezc mocne 
podstawy i wytlumaczenie dla naszych slów i czynów. A najczesciej lepiej jest samemu 
scierpiec pewne sprawy, niz skrzywdzic kogos, kto nie bedzie zdolny wyjasnic sobie 
przyczyny naszego postepku. Dawniejsi Hawajczycy, wychowani na starych tradycjach, 
bardzo zwazali na to, by nikomu nie wyrzadzic szkody i nikogo nie obrazic. Starali sie 
zwalczac w sobie uczucia zazdrosci i niecheci. W tym celu szczodrze dzielili sie z innymi 
ludzmi dobrami tego swiata. W wyniku postepowania opartego na takich zasadach 
rozwinela sie tam spolecznosc slynna z grzecznosci i goscinnosci. LECZENIE CHORÓB 
UMYSLOWYCH jest dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, jest to leczenie osób opetanych 
szalenstwem i róznego typu maniami. W drugim przypadku leczy sie chorych, u których 
komórki kory mózgowej ulegly okaleczeniu, zniszczeniu lub innym fizycznym defektom. 
Jezeli dziecko rodzi sie z anomalia mózgu, w jego ciele moze sprawnie funkcjonowac 
tylko nizsze Ja, nigdy zas srednie, czyli swiadomosc. Nizsze Ja potrafi uczyc sie tylko w 
takim zakresie, w jakim ucza sie zwierzeta. Taki czlowiek nie umie korzystac nawet z 
wlasciwego nizszemu Ja rozumowania dedukcyjnego i pozostaje idiota. Kahuni 
twierdzili, ze siedziba „umyslu” nizszego Ja jest jego widmowe cialo, i ze ów „umysl” 
jest w kontakcie z podobnym „umyslem” nalezacym do sredniego Ja i usadowionym w 
widmowym ciele tego ostatniego. Oba te umysly przewaznie pozostaja ze soba w 
lacznosci w okresach, gdy dwa duchy czlowieka opuszczaja cialo fizyczne podczas snu 
czy w transie. Po smierci czlowieka oba jego Ja w polaczonych ze soba widmowych 
cialach opuszczaja cielesna powloke. Wraz z nimi odchodza takze ziemskie 
wspomnienia, wierzenia, kompleksy i poglady zgromadzone w widmowym ciele 
podswiadomosci. Normalnie jest tak, ze oba Ja korzystaja z ciala i jego narzadów dzieki 
temu, ze widmowe ciala przenikaja i mieszaja sie ze wszystkimi czesciami organizmu, 
lacznie z mózgiem i calym ukladem nerwowym. Jezeli w osrodkach mózgowych lub w 
sieci komórek nerwowych pojawiaja sie jakies braki lub cos zostanie uszkodzone, oba 
duchy nie moga sprawnie dzialac. Szczególnie, jesli w jakims nieszczesliwym wypadku 
lub w efekcie powaznej choroby zostana uszkodzone tkanki mózgu uzywane przez 
srednie Ja. Srednie Ja pozbawione mozliwosci funkcjonowania w tych czesciach 
organizmu, staje sie wówczas wygnancem i blaka sie nie wiadomo gdzie w swej 
niewidzialnej postaci. Nizsze Ja natomiast potrafi dalej zyc w nie uszkodzonych 
czesciach ciala. W szpitalach psychiatrycznych wiele jest tego rodzaju umyslowo 
chorych ludzi. Srednie Ja z latwoscia wychodzi z ciala z powodu czasowego lub stalego 
uszkodzenia osrodków nerwowych. Toksyny, których zródlem jest zly stan zebów lub 
inne choroby, równiez moga sklonic srednie Ja do odejscia, podczas gdy nizsze Ja 
funkcjonuje jak zawsze. Po wyleczeniu zebów i innych dolegliwosci srednie Ja 
najczesciej powraca do swej cielesnej siedziby, a czlowiek odzyskuje zdrowie 
psychiczne. Zdarza sie, ze wskutek wypadku lub w anormalnych okolicznosciach oba Ja 
czlowieka wysiedlone zostaja z ciala. Wtedy jakis opetanczy duch moze zawladnac 

background image

cialem i wykorzystywac je do swoich celów. Moze tez byc i tak, ze ten obcy, nizszy duch 
bierze cialo w posiadanie tylko co jakis czas. Mówi sie wtedy, ze pacjent cierpi na 
rozdwojenie osobowosci. W przypadkach chorób umyslowych spowodowanych 
opetaniem, pacjenta mozemy uznac za ofiare zupelnej lub czesciowej amnezji, o ile 
opetanie pochodzi od zwyklego ducha, skladajacego sie z nizszego i sredniego Ja. Kiedy 
taki duch wypedza prawowitego wlasciciela z ciala i wstepuje na jego miejsce, przynosi 
ze soba caly zasób wspomnien z zycia innej osoby, zgromadzonych w jego nizszym ciele 
widmowym. Wnosi tez swoje srednie Ja z charakterystycznym dla niego sposobem 
rozumowania. Sa to bardzo rzadko spotykane przypadki choroby umyslowej, poniewaz 
opetujaca para duchów jest tu zupelnie normalna i zdrowa. Dobrym przykladem jest tutaj 
slynny przypadek Anzelma Bourne'a. Ów czlowiek nagle zmienil osobowosc i wszystkie 
swoje wspomnienia. Wyszedl z domu i udal sie do innego mieszkania, które pamietal. 
Sadzac, iz jest sklepikarzem o nazwisku Albert John Brown, przybyl w koncu do 
Norristown, w stanie Pensylwania, i otworzyl maly sklepik. Niebawem pierwotnej 
osobowosci udalo sie znowu opanowac cialo i pewnego dnia czlowiek ten obudzil sie w 
dziwnej okolicy i otoczeniu, którego zupelnie nie znal. Wrócil wiec do swego 
poprzedniego domu w Providence (stan Rhode Island). Tam poddal sie leczeniu, 
prowadzonemu przez pare slawnych psychologów. Zahipnotyzowali go i pod hipnoza 
zmusili opetujacego ducha, by porozmawial z nimi ustami pana Bourne'a i szczególowo 
opowiedzial, co uczynil, kiedy zapanowal nad cialem. Bywaja duchy, które wola 
przebywac w bliskosci jakiejs zywej istoty i podkradac jej niewielkie dawki sily 
zyciowej, jezeli nie sa zdolne ukrasc calego ciala. Takie duchy czesto mozna przywolac 
podczas seansów hipnotycznych i sklonic, by weszly do czyjegos ciala i przez nie 
przemawialy. Ze wzgledu na te latwosc kontaktu przypuszczano, iz sa one 
odszczepionymi czesciami osobowosci pierwotnej. Kiedy droga wielokrotnego 
stosowania sugestii hipnotycznej zmusza sie owe opetane „odgalezienia” osobowosci do 
przyjecia nakazów w rodzaju: „Polaczcie sie z glówna osobowoscia”, powstaje w 
rezultacie niezwykle dziwna sytuacja. Dochodzi do tego, ze duch opetujacy, jesli jest 
tylko nizszym Ja, a nie calkowitym, nizszo-srednim intruzem, moze znalezc sie pod 
kontrola wladajacego cialem wlasciwego sredniego Ja. Wówczas jedna osoba ma pamiec 
dwóch nizszych Ja. W przypadku badanym przez doktora Prince'a dziewczyna, która co 
jakis czas opanowywal obcy duch, potrafila przypomniec sobie wszystko, co w owych 
okresach robila. Z tego wzgledu wysnuto wtedy wniosek, ze jej osobowosci polaczyly sie 
ze soba. Kiedy duchem opetujacym jest tylko srednie Ja, a wiec obca swiadomosc, u 
pacjenta wystepuja zmiany temperamentu i upodoban, ale nigdy pamieci. W ten sposób 
zostala opetana ospala i tepa pacjentka doktora Azama, Felida X. W normalnym stanie 
byla nudna, chorowita dziewczyna. Pod rzadami osobowosci-najezdzcy (niewatpliwie 
jakiegos sredniego Ja) stawala sie wesola, inteligentna i energiczna. Okresy opetania 
poczatkowo wystepowaly co 5-6 dni, pózniej opetujacy duch trzymal cialo w swym 
posiadaniu coraz dluzej, az w koncu opanowal je na stale. Poniewaz odmienilo to 
dziewczyne na lepsze, i to pod wieloma wzgledami, rodzice z zadowoleniem przyjeli 
takie przeobrazenie. Doktor Fodor, opowiadajac o tym przypadku, zawsze wskazuje na 
bardzo wazny fakt, ze u dziewczyny „pamiec w stanie wtórnym pozostawala bez zmian”. 
Swiadczy to o tym, iz jej nizsze Ja bylo stale to samo, a zmienialo sie tylko srednie Ja. 
NOWOCZESNE LECZENIE umyslowo chorych koncentruje sie na przywróceniu 
pacjentowi normalnych warunków zdrowia, o ile choroba umyslowa wystapila na skutek 

background image

chorób lub obrazen fizycznych. Powszechny wzrost wskaznika schorzen psychicznych, 
okreslanych przez lekarzy jako „rozszczepienie osobowosci”, czyli schizofrenia, 
obserwuje sie na calym swiecie. W wiekszosci przypadków, opetania dokonuje jakies 
nizsze Ja, w czasie gdy srednie Ja albo zostalo wypedzone z ciala czlowieka, albo tez nie 
jest ono zdolne zapanowac nad intruzem. Charakterystyczna cecha takich schorzen jest 
utrata normalnej pamieci pacjenta, co swiadczy o zmianach w jego nizszym Ja. W tego 
typu chorobach istnieje tez inny szczególny objaw wskazujacy bezposrednio na udzial 
nizszego Ja, a mianowicie tendencja do zycia w wysnionym, wyimaginowanym swiecie, 
bez zwracania najmniejszej uwagi na otaczajaca rzeczywistosc. Pacjenci przewaznie nie 
rozpoznaja najblizszych, kochanych osób, z wyjatkiem okresów tzw. „przeblysków 
swiadomosci”, kiedy to opetujacy duch wychodzi na jakis czas z ciala, a powraca duch 
wlasciwy. Leczenie hipnoza w takich wypadkach od dawna uwazano za bezskuteczne. 
Chory nie zwraca bowiem zadnej uwagi na otoczenie i zdaje sie odrzucac wszystkie 
sugestie hipnotyczne. Jest to calkiem zrozumiale, jako ze obce Ja, czyli opetujacy duch, 
ma wlasny zespól przekonan i pragnien, a sugestie sprzeczne z nimi sa po prostu 
odrzucane. Do dzisiaj najbardziej skutecznym ze stosowanych zabiegów jest wstrzas 
insulina lub pradem elektrycznym. Jesli ból wywolany ta metoda jest wystarczajaco 
dokuczliwy, duch opetujacy ucieknie, i, jako istota nie umiejaca logicznie myslec, nie 
rozumiejac istoty zabiegu, wyciagnie wniosek, ze cialo na zawsze juz pozostanie 
miejscem przykrym do zamieszkania. Kiedy ból ustapi, pierwotny duch pacjenta bedzie 
mógl swobodnie powrócic do ciala. METODA LECZENIA OBSESJI STOSOWANA 
PRZEZ KAHUNÓW takze polega na zaaplikowaniu szoku, wypedzajacego nizsze typy 
opetujace czlowieka. Wstrzasu dokonywano przez zgromadzenie w ciele uzdrawiacza 
olbrzymiego ladunku sily zyciowej i przekazanie go choremu wraz z rozkazem, by duch-
intruz stal sie bezsilny i zostal wyrzucony z ukradzionego ciala. Kahuni czesto uzywali 
swych zdolnosci psychicznych, aby wyczuc obecnosc prawowitych duchów pacjenta i 
poinstruowac je, by czekaly w poblizu jego ciala i przygotowaly sie do objecia rzadów, 
kiedy obcy duch zostanie wypedzony. Czestokroc proszono o pomoc duchy zmarlych i 
przewaznie ja otrzymywano. Zyczliwe osoby mieszkajace na tamtym swiecie potrafily 
wchlonac w siebie wielkie ladunki sil zyciowych z istot zywych i wzmocniwszy w ten 
sposób swa .,wole” i widmowe cialo, mogly zapanowac nad opetujacym duchem, gdy 
zostal on wydobyty z ciala chorego czlowieka. Wówczas czesto udawalo sie polaczyc 
tego ducha w pare z jakims srednim Ja, które utracilo towarzystwo swego nizszego Ja. 
Calkiem prawdopodobne, ze oba zyly kiedys razem w jakims ciele, zanim je rozdzielono. 
(Takie ponowne skojarzenie nizszego i sredniego Ja bylo wskazane, poniewaz usuwalo 
niebezpieczenstwo dalszych ataków na nizsze Ja, nielogicznie myslace i nie pilnowane 
przez wlascicieli). Wstrzasowa metoda, kahunów, korzystajaca z sily zyciowej jako 
czynnika wywolujacego szok, ma jeszcze te zalete, ze zmusza opetane nizsze Ja do 
zaakceptowania uksztaltowanej mysli jako sugestii - mysli o opuszczeniu ukradzionego 
ciala. Wskutek obecnosci w opetujacym duchu kompleksów i zwiazanych z nimi 
utrwalonych przekonan, nawet bardzo silne sugestie nie zawsze byly przyjmowane i 
wykonywane, chociaz uwazano, ze sugestia podana wraz z wystarczajaco duzym 
ladunkiem sily uderzeniowej moze przelamac przeszkody i usunac wszystkie przeciwne 
uksztaltowane mysli, przynalezne opetujacemu duchowi. Chociaz nie omówilismy 
jeszcze szczególowo metody leczenia przy pomocy Wyzszego Ja, mozna stwierdzic, iz 
kahuni wierzyli, ze zadna ludzka choroba nie lezy poza zasiegiem jego uzdrowicielskiego 

background image

wplywu. Ono bowiem szczególnie latwo daje sobie rade z nizszymi duchami opetujacymi 
ludzi. Ta prawda byla od wieków czescia wiedzy religijnej wyznan calego swiata. Kiedy 
chrzescijanie wyczuwali blisko siebie obecnosc zlego ducha, robili znak krzyza i modlili 
sie przez Jezusa do Jego Ojca. W Indiach rytual ten przybral forme intonowania swietego 
Om. W innych czesciach swiata równiez odprawiano podobne ceremonie. wzywajac na 
pomoc Najwyzsze Istoty. Noszono amulety i talizmany. Sciskano je kurczowo w rekach 
podczas modlitwy o opieke. Chociaz urojone niebezpieczenstwa tysiackrotnie 
przewyzszaly iloscia rzeczywiste, zasadnicza mysl we wszystkich tego rodzaju 
praktykach opierala sie na wierze, ze kazda prosba o pomoc dociera do Wyzszego Ja. 
Role bodzców fizycznych odgrywalo rytualne czynienie znaku krzyza, intonowanie 
piesni religijnych, sciskanie krzyzy czy amuletów. Mialo to sklonic nizsze Ja suplikanta 
do zaniesienia modlitwy jego Wyzszemu Ja. Wiekszosc nizszych duchów, wobec których 
nalezy podjac srodki ostroznosci, nosi w sobie utrwalony strach przed istotami 
wyzszymi. Te obawy zostaly przeniesione jako wspomnienia z czasów, kiedy owe nizsze 
swiadomosci przebywaly w swiecie materialnym. Jezeli byly kiedys podswiadomosciami 
chrzescijan, beda nadal wierzyc w Boga i Jezusa. Gdy zle czyniac, natkna sie na znak 
krzyza i modlitwe, uciekna z przerazeniem. Pewien czlowiek, którego z duma zaliczam 
do moich przyjaciól, biskup James z Londynu, wielokrotnie i bardzo skutecznie 
dokonywal obrzadku egzorcyzmów, by wypedzic ohydne zjawy z przesladowanych 
domów i zamków rozrzuconych po calej Europie. Niektóre zjawy okazaly sie nizszymi Ja 
barbarzynców zyjacych przed tysiacami lat. (Takie przypadki mozna spotkac i dzisiaj w 
starych, bardziej zaludnionych okolicach, gdzie cywilizacja i zycie spoleczne istnialy juz 
od dawna). Ostatnio w jednym z listów otrzymanych z Anglii znalazlem historie o 
pewnym duchu, który uczepil sie malego chlopca, w chwili gdy dzieciak znalazl na plazy 
oryginalny blyszczacy kamien. Chlopiec byl na tyle wrazliwy psychicznie, ze ujrzal 
widmowe cialo karlowatego, starego dzikusa. Z poczatku podobalo mu sie, ze dzikus 
bawi sie z nim i próbuje porozumiewac za pomoca znaków migowych. Z czasem stal sie 
jednak zbyt uciazliwy i nudny. Wymagal, by stale poswiecano mu uwage. Pojawial sie 
ciagle nie wiadomo skad, próbujac zwrócic na siebie uwage chlopca. Chodzil za nim 
krok w krok, przymilal sie i dotykal swymi widmowymi rekami. Chlopiec mial 
przyjaciela, który takze widzial karla w wytartym skórzanym ubraniu. Dal owemu 
przyjacielowi kamien w podarunku, a wraz z nim ducha. Niebawem drugi chlopak zostal 
czesciowo opetany. Okresy opetania stawaly sie za kazdym razem coraz dluzsze. 
Lekarzom nie udawalo sie dotrzec do zródla problemu, az pewien duchowny Kosciola 
anglikanskiego, który posiadal wyjatkowa wiedze psychologiczna, a takze znal 
czesciowo sekrety kahunów, dowiedzial sie o tym przypadku i postanowil wypedzic 
starego ducha. Koscielne egzorcyzmy pomogly tylko na pewien czas. Duchowny wezwal 
wiec na pomoc kilku znajomych o zdolnosciach mediumistycznych. Poradzili mu oni, by 
do koscielnego rytualu egzorcyzmów uzyl wysilku wlasnej woli i zmusil ducha do 
wejscia w szklana butelke. Musial przy tym zastosowac wszystkie znane sobie srodki 
ostroznosci przeciwko duchowi, który móglby próbowac opetac jego samego. Pózniej 
nalezalo wrzucic butelke i kamien do morza, a wtedy chlopiec odzyska równowage 
psychiczna. Duchowny zastosowal wiec pelny rytual koscielny, by oczyscic cale swe 
otoczenie, miejsce, w którym stal, i wlasna osobe. Wezwal zjawe, aby opuscila kamien i 
przyblizyla sie do niego. Stary duch przybyl w szczególny sposób. Pojawil sie jako klab 
bialej mgly pelznacej po podlodze do stóp duchownego, który od jej dotyku poczul 

background image

charakterystyczny chlód. Od razu podal sugestie hipnotyczna, by duch wszedl do 
trzymanej przez niego butelki. Chlód ogarnial stopniowo jego lydki i kolana, po czym 
nagle zniknal. Obecna przy tym medium-kobieta powiedziala, ze widzi ducha 
spelniajacego wszystkie rozkazy, a w koncu znikajacego w butelce. Butelke zalakowano i 
razem z kamieniem wrzucono do morza. Chlopiec nigdy juz nie byl niepokojony. Zabieg 
byl wiec skuteczny. Pózniej dowiedzialem sie za posrednictwem medium, ze stary dzikus 
byl w jakis sposób zwiazany z kamieniem i dzieki niemu mógl kontaktowac sie z 
chlopcami. Jest wielce prawdopodobne, ze po smierci ludzie nadal zwiazani sa z 
pewnymi przedmiotami, które za zycia traktowali jak skarby i bardzo cenili. Sam 
slyszalem o wielu takich przypadkach. Mozliwe tez, ze trzymany przez czlowieka cenny 
przedmiot ozywia sila zyciowa dawne nici widmowej substancji, które lacza owa rzecz z 
poprzednim wlascicielem i przyciagaja go do zywych. To oczywiste, ze wziawszy do reki 
kamien, chlopcy nawiazali kontakt z dzikusem i umozliwili mu wykradzenie im sily 
zyciowej. Tak wzmocniony i sprowadzony na ziemie, dzikus próbowal ukrasc równiez i 
cialo. Wszystkie te wydarzenia swiadcza niezbicie o tym, ze nizsze duchy przebywajace 
po tamtej stronie zycia trzymaja sie bardzo dlugo swoich przekonan, które zabraly ze 
soba na tamten swiat. Jesli odlaczyly sie od swych rozumnych srednich Ja, nie potrafia 
same uzywac rozumu, by nauczyc sie nowych pojec, rozpoznac swój stan i uczynic 
postepy. Pozostaja „przywiazane do ziemi”, nie pojmujac znaczenia zmian, jakie 
przyniosla im smierc fizyczna. Pragna usilnie wrócic do jakiegos ziemskiego ciala, by 
dalej prowadzic zycie, które znaja. My, ludzie cywilizowani, rozumiemy, jak 
niebezpieczne jest zamykanie umyslowo chorych w szpitalach. Daje sie im mieszkanie i 
jedzenie i od czasu do czasu stosuje zabieg wstrzasu insulinowego lub innego. To stwarza 
sytuacje zachecajaca wszelkie straszydla z odleglej przeszlosci do przybycia na ziemie i 
opetania zywego czlowieka. Co prawda, nie postepujemy tak jak w czasach 
zamierzchlych, kiedy to „szalenców” niebezpiecznych dla otoczenia kamienowano na 
smierc lub wypedzano ze zdrowej spolecznosci i skazywano na smierc glodowa. Bylo to 
nieludzkie. Nie stwarzalo jednak duchom okazji do radosnego opetania ludzkich cial, 
karmionych, utrzymywanych i otaczanych opieka, jak to czyni sie obecnie. Rzecz jasna, 
nie mozemy i nie chcemy wrócic do okrutnych, niehumanitarnych metod pozbywania sie 
ludzi chorych. Chcemy tylko lepiej poznac sily, z którymi musimy sie zmierzyc, i 
nauczyc sie odpowiednich metod ich zwalczania. Widzimy wiec znowu, jak wiele swiatla 
rzuca teoria kahunów na ciemne plamy we wspólczesnej wiedzy o nas samych. 

 

 
Rozdzial XVII Kolejny sekret kahunów  
 

Jedna z tajemnic kahunów w lonie, nazwijmy to, wiekszej Tajemnicy glosila, ze istnieje 
trzecie Ja zlaczone z czlowiekiem i jego dwoma nizszymi jazniami. Kahuni znali nature 
Wyzszego Ja (Aumakua) i sposoby uzyskiwania od niego pomocy. To równiez nalezalo 
do ich Tajemnicy. Kahuni daleko bardziej niz my posuneli sie w swoich odkryciach. 
Zdawali sobie sprawe, ze o istnieniu i naturze istot wyzszych w skali swiadomosci niz 
Wyzsze Ja mozna tylko snuc domysly, nic wiecej. Ich przypuszczenia byly zgodne z ich 
tradycja. Sadzili, ze istoty wyzsze podobne sa do nizszych, obecnych w czlowieku. 

background image

Podpisywali sie pod starodawnym aksjomatem: „Co na górze, to i na dole”. Moze nawet 
to oni go sformulowali, poniewaz, jak sie zdaje, zaden inny twórca systemu 
psychologiczno-religijnego nie dysponowal szczególowa wiedza o trzech odrebnych i 
niezaleznych od siebie duchach skladajacych sie na ludzka istote. Dla kahunów czlowiek 
byl bytem potrójnym - jednoscia trzech duchów. Sadzili zatem, ze i bogowie, a nawet 
Najdoskonalsza Istota na najwyzszym, ostatecznym poziomie egzystencji, równiez maja 
troista nature. Moze ten poglad pochodzi od kahunów, a moze od kogos innego, w 
kazdym razie rozprzestrzenil sie po calym swiecie. Pojawia sie w chrzescijanstwie i w 
buddyzmie, a nawet w wierze w Wielkiego Ducha u Indian Ameryki Pólnocnej. 
Gdziekolwiek spotyka sie symbol trójkata, smialo mozna powiedziec, ze koncepcja 
troistej natury czlowieka, a prawdopodobnie i bogów, weszla do religii narodu. Chociaz 
prawdziwe znaczenie trzech boków trójkata, odzwierciedlajacych trzy jaznie istoty 
ludzkiej, moglo z czasem zniknac lub zostalo mylnie zrozumiane, niemniej jednak sam 
symbol pozostal i trwa nadal. Egipskie piramidy pokazaly swiatu swe cztery oblicza w 
ksztalcie trójkatów. W Ameryce Srodkowej równiez uznano trójkat za symbol religijny. 
Inny, dawny i szeroko rozpowszechniony, poglad popularny wsród kahunów i 
pózniejszych twórców religii glosil, ze kiedys splynela na ziemie i wcielila sie w materie 
fizyczna czesc SWIADOMOSCI ISTOT NAJWYZSZYCH. Tym tlumaczono powstanie 
ziemi i nizszych form zycia. Stad tez zrodzily sie rozmaite wersje UPADKU spotykane w 
wielu religiach. Logiczna konsekwencja wiary w Upadek bylo przekonanie, iz wszystkie 
nizsze stworzenia, na czele z czlowiekiem, z powrotem pna sie w góre po kolejnych 
szczeblach bytu, by w koncu polaczyc sie z Bogiem Najwyzszym, ostatecznym celem 
wedrówki. Religie pelne sa zawilych wzmianek o wzlotach i upadkach, ale ze wzgledu na 
ograniczonosc swego umyslu czlowiek, bedacy na poziomie sredniego Ja, moze tylko i 
wylacznie domyslac sie i przypuszczac, co dzieje sie wyzej. Drogi Wyzszego Ja w duzej 
czesci sa dla nas niepojete, a drogi istot jeszcze wyzszych sa zupelnie nieuchwytne. 
Rozmaite przekazy biblijne i inne, podobno objawione ludzkosci przez boskie istoty, 
wykazuja w swej tresci udzial i inwencje umyslów na poziomie sredniego Ja. Nie ma 
dwóch prawd objawionych, które bylyby ze soba zgodne. JEDYNA PRAWDA, KTÓREJ 
MOZEMY BYC ZUPELNIE PEWNI, JEST ISTNIENIE WYZSZEGO JA, do którego 
mozna sie zblizyc, by otrzymac pomoc w klopotach codziennego zycia. Prawie kazda 
religia zawiera jakies fragmenty wierzen kahunów, nawet jesli sa one wypaczone nie do 
poznania lub przesadnie rozwiniete i rozbudowane. Kahuni uwazali, ze duchy ludzkie 
wracaja na ziemie przynajmniej raz, by powtórnie narodzic sie w ciele fizycznym. Nizsze 
Ja powraca, aby stac sie srednim Ja w innym czlowieku. Niektóre duchy powracaja 
kilkakrotnie. Ale poglad o nie konczacych sie inkarnacjach czlowieka, jako pojedynczego 
ducha w licznych kolejnych cialach, jest przykladem rozwiniecia oryginalnej mysli do 
absurdalnych rozmiarów. W chrzescijanstwie, nauce swiadków Jehowy, 
mahometanizmie i u Indian Ameryki Pólnocnej idee reinkarnacji odnajdujemy tylko w 
szczatkowej postaci, natomiast w najnowszej religii objawienia opartej na biblii Oahspe 
nie ma zadnych jej sladów. To samo mozna powiedziec o doktrynie kary, która stala sie 
kamieniem mlynskim u szyi religioznawców Indii. Zdaje sie, iz pierwotna jej mysl 
glosila, ze kiedy krzywdzimy bliznich, otwieramy sie na ataki duchów lub tworzymy w 
sobie kompleksy winy, a przez to jestesmy odcieci od bezposredniego kontaktu z 
naszymi Wyzszymi Ja. Z tego zas wynikaja rozmaite klopoty. Z tej pierwotnej koncepcji 
powstala indyjska postac karmy, jeszcze bardziej rozbudowana i wypaczona, niz bylo to 

background image

w przypadku idei reinkarnacji. Z mala doza logiki nauczano, ze ..prawo karmy” zaczyna 
funkcjonowac na poziomie swiadomosci bezposrednio nizszym niz poziom 
Niepojmowalnego Boga. Wszystkie byty ponizej owej Doskonalosci podlegaly temu 
prawu. Aby uzupelnic logike owego absurdalnego przypuszczenia o warunkach 
panujacych na nieuchwytnych dla nas poziomach swiadomosci, wymyslono wladców 
karmy, którzy egzekwowali sprawiedliwosc. Mieli oni nieskonczona ilosc pomocników, 
których zadaniem bylo obserwowanie kazdej myslacej istoty, egzystujacej na ziemi czy 
na nizszych poziomach niebios, i zapisywanie wszystkich dobrych i zlych uczynków. 
Raporty te mialy byc sporzadzane na pismie. Ale pismo wymaga ksiag. Wymyslono wiec 
niewidzialna ksiege, zwana Akasza, gdzie ponoc gromadzi sie wszystkie zapiski i 
informacje, az po wsze czasy. Wladcy karmy nie karali grzeszników w czasie tej samej 
inkarnacji, w której winy zostaly popelnione. Czesto wiec grzesznicy rozkwitali jak 
zielone drzewka wawrzynu. Ów blad w calym schemacie myslowym próbowano 
naprawic, wprowadziwszy poglad, iz kara za grzechy wymierzana jest w pózniejszej 
inkarnacji. Te sama mysl o doskonalej i dokladnie wywazonej boskiej formie 
sprawiedliwosci spotykamy w Starym Testamencie, lecz nie widac tam zadnych staran, 
by fakt oplywania grzeszników w dobra swiata doczesnego zaslonic jakas nauka o 
reinkarnacji. Kary czekajace na winowajców w piekle byly wystarczajaco skuteczne i 
czynily piekny kontrast z mysla o posmiertnej nagrodzie w niebie dla ludzi dobrych. W 
religii chrzescijanskiej znajdujemy wiele twierdzen nie bedacych bezposrednia nauka 
Jezusa, a ich pierwotne zródlo pochodzenia zaginelo. Miejsce wladców karmy zajmuje 
tutaj swiety Piotr, strzegacy bram do niebios, a zamiast indyjskiej ksiegi z zapiskami 
ludzkich uczynków mamy Ksiege Zycia, w której w jakis nie sprecyzowany sposób 
aniolowie-sprawozdawcy pisza o zyciu kazdego czlowieka. Ze wszystkich wielkich 
religii chrzescijanstwo stoi najblizej pierwotnych wierzen kahunów. W obrzedach 
Kosciola rzymskiego, których zródlo jest dotad nie znane, znajdujemy odpowiedniki 
rytualów odprawianych przez kahunów przy uzdrowieniach. Kahuni wymagali spowiedzi 
i uzywali wody naladowanej sila zyciowa jako bodzca fizycznego, który towarzyszyl 
wypowiadanej glosno sugestii o przebaczeniu win pacjentowi. Sluzylo to przelamaniu 
jego kompleksu winy po uprzednim wynagrodzeniu szkód bliznim. W kosciolach 
katolickich przy ceremonii odpuszczania grzechów ksiadz po spowiedzi uzywa wody 
swieconej wraz ze slowami przebaczenia, lecz dawno juz zapomniano tu o roli, jaka 
odgrywa sugestia. Pokuta zadana przez kaplana przed ceremonia rozgrzeszenia, czyli 
przebaczenia, ma wiele wspólnego ze starym rytualem silnego bodzca fizycznego, nawet 
jesli w gre wchodza przewiny nie raniace bliznich. Metody kahunów, polegajace na 
egzorcyzmach wobec duchów opetujacych lub straszacych i przesladujacych ludzi, tez w 
jakis sposób maja odzwierciedlenie w obrzedach koscielnych. Równiez wiara kahunów w 
Wyzsze Ja, czyli Aumakua. zachowala sie w religii chrzescijanskiej. Jezus, zgodnie z 
przekazem Nowego Testamentu, modlil sie do swego Ojca w niebiosach, gdy 
potrzebowal boskiej pomocy przy czynieniu cudów. To samo robili kahuni, tylko ich 
modlitwa miala bardziej rytualna postac, wiecej bylo przy niej rozmaitych czynnosci 
obrzedowych i symbolicznych. Wedlug istniejacych przekazów Chrystus, nauczajac 
swych apostolów i innych wiernych, tlumaczyl im, iz oni równiez winni modlic sie do 
Boga-Ojca, lecz podkreslal, ze modlitwa ma byc w Jego imieniu. Byloby to logiczne 
tylko wówczas, gdyby Chrystus uznal siebie za Wyzsze Ja. W kazdym razie nie ma 
najmniejszej róznicy, w jakiej formie zwracamy sie do Wyzszego Ja o pomoc w 

background image

uzdrawianiu. Dzieki jego wsparciu mozliwe jest chodzenie po ogniu, a owo wsparcie 
otrzymuja wyznawcy zadziwiajaco róznych religii, pomiedzy którymi, co bardzo 
osobliwe, nie ma chrzescijan. W indyjskiej ksiedze Bhagauad Gita znajduje sie aluzja o 
istnieniu trzech duchów czlowieka, ale Wyzsze Ja kahunów pomieszane jest tam z 
pojeciem Ducha Najwyzszego, bedacego na zupelnie innym poziomie bytu. 
(Tlumaczenie Judge'a w przekladzie na jezyk polski brzmi: „Ci którzy we mnie 
pozostaja, wiedzac, iz jestem Adhibhuta, Adhidaivaita i Adhiyajña, poznaja mnie w 
chwili smierci”). Poniewaz Hindusi uwazaja, ze obowiazkiem kazdego czlowieka jest 
cierpiec i w ten sposób zmazac swa dawna zla karme, wiekszosc z nich nie modli sie o 
pomoc do Istot Wyzszych w sprawie klopotów codziennego zycia. W chrzescijanstwie 
istnieje ciekawy i niemal unikalny sposób zastepczego odpokutowania za grzechy. 
Pochodzenie owej doktryny jest nieznane, lecz bardzo przypomina przekonanie 
kahunów, ze mozna od razu otrzymac przebaczenie grzechów, zamiast cierpiec pod 
surowym i twardym prawem karmy az do calkowitego zmazania wystepków. Wedlug 
chrzescijan Chrystus dokonal ostatecznej i pelnej pokuty za grzechy calego swiata przez 
swoja smierc na krzyzu. Owe grzechy swiata zdaja sie obejmowac równiez grzechy nowo 
narodzonych dzieci, które „rodza sie w grzechu” - dziwny to zaiste dogmat. 
Chrzescijanin nie musi placic za grzech, naprawiajac szkody i wynagradzajac straty. W 
rzeczywistosci byloby to niemozliwe nawet w przypadku, gdyby na przyklad uzyl 
imienia Boga swego nadaremnie. Slów tych nie móglby przeciez odwolac. Wobec tego, 
logicznie rzecz biorac, musialby cierpiec po smierci w piekle, by odpokutowac te 
przewine. Jednakze, zgodnie z chrzescijanskim planem zbawienia ludzkosci, moze on 
zalowac za grzechy i uzyskac ich odpuszczenie z rak kaplana lub, jeszcze lepiej, przez 
bezposrednia modlitwe do Boga w imieniu jego wielkiego Syna-Odkupiciela. Kahuni, 
powtórzmy to jeszcze raz, wiedzieli, ze zaden z zyjacych nie moze zranic Istot 
Wyzszych, a wobec tego nie moze wobec nich zgrzeszyc. Nie uznawali wiec grzechu 
takiego jak profanacja. Jedynym grzechem bylo wyrzadzenie krzywdy czlowiekowi przez 
czlowieka. Za taki grzech nalezalo wynagrodzic pokrzywdzonemu jego straty. W zaden 
inny sposób zloczynca nie moze przekonac samego siebie, ze wyrównal rachunek i 
odpokutowal wine. A jesli nie dojdzie on do takiego przekonania, nie bedzie mozliwe 
usuniecie jego kompleksu winy na drodze rytualnego oczyszczenia, czyli kala - 
odpuszczenia grzechów i odrodzenia symbolicznego Swiatla. W omawianym 
zagadnieniu, dotyczacym wybaczenia grzechów w religii chrzescijanskiej i usuwania 
kompleksów winy w systemie kahunów, nie wolno przeoczyc niezmiernie waznego 
momentu. Otóz chodzi o przekonanie chrzescijanina, iz jego grzech wobec czlowieka jest 
jednoczesnie grzechem wobec Boga i ze to od Boga musi otrzymac przebaczenie, nawet 
jesli nie uzyskal go od skrzywdzonego blizniego. Kahuni natomiast w ogóle nie prosza 
Najwyzszej Istoty 0 odpuszczenie win. Dla nich, jak sie zdaje, jest rzecza oczywista, ze 
grzesznik musi wynagrodzic straty i sam zadbac o to, by mu przebaczono, zwracajac sie 
do osoby, która skrzywdzil. Dla przecietnego chrzescijanina jest to postawa zaiste 
przerazajaca w swej logice. Jemu bowiem nigdy nie przyszlo do glowy, ze odpuszczenie 
grzechów moze nastapic tu, na ziemi, i moze go udzielic jego byla ofiara. Judaizm i 
nauka karmy glosily, w równie racjonalny sposób jak kahuni, koniecznosc scislego i 
pelnego odpokutowania za swoje grzechy bez zadnego wymawiania sie skrucha, zalem 
lub zastepczym odkupieniem. Jednakze system kahunów scisle trzymal sie pojecia 
samego grzechu i nie mieszal w te ludzka sfere bogów, których istnienia i natury 

background image

mozemy sie tylko domyslac. System Huny byl dopracowany do najmniejszych 
szczególów, byl absolutnie logiczny i sluszny. Cechowala go prostota i niezwykla 
skutecznosc. A wszystko to bylo wynikiem doglebnego poznania natury ludzkich 
kompleksów i natury nizszego Ja, które te kompleksy tworzy. Zagadnienie 
zadoscuczynienia za grzechy nalezaloby rozpatrzyc z innego jeszcze punktu widzenia, a 
mianowicie w kontekscie roli, jaka odgrywa grzech w uniemozliwianiu kontaktu miedzy 
nizszym a Wyzszym Ja winowajcy. Poniewaz kahuni uwazali, ze w zaden sposób nie 
mozna skrzywdzic Wyzszego Ja, a i ono nie powoduje ze swej strony zerwania kontaktu 
miedzy soba a nizszym Ja, wynika stad wniosek, iz to nizsze Ja z powodu poczucia winy 
dzielonego ze srednim Ja odczuwa wstyd i zachowuje sie jak niegrzeczne dziecko, które 
unika widoku rodziców, wstydzac sie swych postepków. Przypuszczalnie wynika to stad, 
ze nizsze Ja, bedac nadal na poziomie zwierzecia, nie ma wlasnego poczucia dobra i zla. 
Wszelkie opinie w tym wzgledzie otrzymuje od sredniego Ja, które dzieki swej zdolnosci 
rozumowania potrafi dostrzec róznice miedzy zlem a dobrem. Skoro wiec nizsze Ja 
bezkrytycznie przyjmuje oceny dotyczace kazdego postepku i w ogóle postawy wobec 
innych, ma ono sklonnosc do rozwijania w sobie kompleksów winy w bardzo 
zadziwiajacy sposób. Kiedy juz raz srednie Ja podjelo decyzje, czy uczynek jest dobry, 
czy zly, i decyzje te przekazalo w formie uksztaltowanej mysli nizszemu Ja do 
przechowania, proces tworzenia kompleksu staje sie automatyczny. Dzieje sie tak 
dlatego, ze nizsze Ja bylo swiadkiem zlego postepku i silnie odczulo zmyslami fizyczne 
dzialanie raniace blizniego. Byl to bodziec fizyczny niezwykle rzeczywisty i niejako 
namacalny, a gdy nizsze Ja jest przy tym obecne, natychmiast doznaje poczucia winy, 
przeradzajacego sie w powazny. ciezki kompleks. Aby go usunac, trzeba przekonac 
srednie Ja, ze winy zostaly odpokutowane. Wtedy dopiero mozna miec nadzieje, ze uda 
sie sklonic nizsze Ja do pozbycia sie kompleksu. Jesli jakis chrzescijanin czy wyznawca 
innej religii wierzy, ze grzeszac, obraza Boga, i jesli dopuszcza sie grzesznych, jego 
zdaniem, czynów, ale takich, które nie rania bliznich, na przyklad zaniedbuje 
uczestnictwo w mszy swietej lub profanuje jakies swietosci, wówczas jego kompleks 
winy nie jest zbyt powazny ze wzgledu na brak towarzyszacego grzechowi 
bezposredniego bodzca fizycznego. W takich wypadkach powszechna metoda 
zadoscuczynienia jest post i inne rodzaje samoumartwiania. Poniewaz takie formy 
pokusy sa doskonalym bodzcem fizycznym, z latwoscia oczyszczaja one psychike z 
pomniejszych kompleksów winy spowodowanych zlamaniem dogmatycznych nakazów 
religijnych. Z takich to praktycznych powodów posty i modlitwy stosowano przez dlugie 
lata jako najpopularniejszy rytual wybaczania grzechów. Przy grzechach zaniedbania 
kahuni zalecali przewaznie post i inne silne, choc nie bezposrednie, bodzce. 
Nieuprzejmosc, lekcewazenie obowiazków lub jakiekolwiek inne bledy, pozostawiajace 
w nas uczucie zawstydzenia, to prosta droga do kompleksu winy. Czesto nawet nie 
zdajemy sobie sprawy z jego obecnosci. Nizsze Ja jest naszym „sumieniem”, odkad 
otrzymalo wskazówki od sredniego Ja, co jest dobre, a co zle. Te instrukcje zwykle 
przyjmujemy w dziecinstwie od troskliwych rodziców. Bicie i szturchance w duzej 
mierze przyczyniaja sie do utrwalenia w naszym nizszym Ja pogladów o róznicy miedzy 
dobrem a zlem jeszcze przed ukonczeniem szesciu lat zycia. Jesli ktos ma wyrzuty 
sumienia za popelnione czyny, jest to reakcja emocjonalna, nie zas logiczna. Oczywiscie, 
uczucie i rozum moga tez dzialac jednoczesnie, jezeli srednie Ja jest zgodne co do tego, 
ze zostalo popelnione zlo. Mysl te mozemy Zilustrowac przykladem specyficznej 

background image

moralnosci dzikich lowców glów. Zdobycie glowy przyjaciela uznaliby oni za ciezki 
grzech, natomiast pozbawienie glowy wroga bylo czynem wielce cnotliwym i 
bohaterskim. Glos sumienia nie jest jakims instynktem danym czlowiekowi od Boga. Jest 
to po prostu naturalna reakcja emocjonalna nizszego Ja, które zostalo nauczone, ze pewne 
rzeczy sa zle, a inne dobre. Tylko srednie Ja moze grzeszyc. Zwierzeta w dzungli 
pozeraja sie nawzajem, nie grzeszac. A nizsze Ja jest przeciez zwierzeciem, nawet jesli 
polaczone jest ze swiadomym Ja. A zatem grzeszyc nie moze. Jak zostalo wyjasnione 
wczesniej, wiez miedzy Wyzszym Ja i czlowiekiem przebiega przez nizsze Ja i wzdluz 
laczacego sznura z substancji widmowej wychodzacego z widmowego ciala nizszego Ja. 
Jezeli nizsze Ja przekonane jest o winie czlowieka, odczuwa wstyd i odmawia kontaktu z 
Wyzszym Ja droga telepatyczna po niewidzialnej nici. Dlatego tez modlitwy nie 
dochodza takze do Najwyzszej Istoty. Nie oczekuje sie pomocy od Wyzszego Ja i - 
zgodnie z regula, ze czlowiek musi miec swobode dzialania w wiekszosci spraw - taka 
pomoc ani opieka nie nadchodza. Kahuni nazywali to zjawisko ZABLOKOWANIEM 
SCIEZKI. „Sciezka”, „droga” i „swiatlo” sa slowami-symbolami wskazujacymi na wiez 
miedzy nizszym i Wyzszym Ja. Hawajskie wyrazy la i ala tlumaczy sie tymi trzema 
terminami. Taki sam uzytek z owych slów-symboli czyni sie w Indiach i religii 
chrzescijanskiej, lecz w mniej bezposrednim i mniej konkretnym znaczeniu. Poniewaz 
próba jednoczesnego omawiania rozmaitych religii i porównywania ich z nauka kahunów 
wprowadza nieco zamieszania, lepiej bedzie zestawic wierzenia kahunów z 
podstawowymi dzialaniami, oczekiwaniami i dazeniami ludzkimi lezacymi u podloza 
religii w ogóle. Najpierw rozwazmy powszechne pragnienie czlowieka, by znalezc 
jakiegos „boga”, który móglby mu pomóc, oraz sposoby uglaskania go, gdy zdaje sie 
rozgniewany i zsyla na ludzkosc plagi i nieszczescia. Z tym bogiem trzeba nawiazac 
kontakt. Sluza do tego modlitwy i prosby, by zwrócil na nas uwage, na przyklad wolanie: 
„Uslysz nasze modly!”. Kiedy modlitwy albo nie docieraly do celu, albo tez nie 
interesowaly boga, suplikant stosowal dodatkowe srodki pomocnicze. Indianie 
amerykanscy z poludniowego zachodu rysowali na piasku wizerunki symbolizujace 
rzeczy, o które sie modlili. Zydzi i chrzescijanie równiez w rózny sposób uzupelniali 
swoje modlitwy. Przeprowadzano obrzedy zmazujace wine, które mialy uczynic 
czlowieka wystarczajaco czystym, by prosba zostala przyjeta przez boga. W wiekszosci 
religii procesy oczyszczania przeradzaly sie z czasem w wyszukane ceremonie. Za 
pomoca dogmatów zaczeto uczyc, ze czlowiek grzeszny w zaden sposób nie moze 
sprawic, by modlitwy jego zostaly wysluchane, dopóki nie otrzyma „przebaczenia” i nie 
przejdzie przez rytual oczyszczenia. Wobec tego, ze modlitwy zacnych ludzi nie byly 
wcale czesciej wysluchiwane niz prosby zloczynców, wyszukiwano na sile grzechy, 
którymi mógl byc obarczony czlowiek dobry. Wymyslono wiec grzechy zaniedbania, a 
takze grzech pierworodny. Aby otrzymac odpuszczenie wszelkiego rodzaju grzechów, a 
takze w celu przypodobania sie bogom i zyskania ich laski, skladano OFIARY. Byl to 
obyczaj powszechnie znany od zarania dziejów ludzkosci. Skladano w ofierze owoce, 
kwiaty, zywnosc, zwierzeta, a nawet ludzi. Jako miejsca ofiarne wznoszono specjalne 
oltarze i wybierano kaplanów, którzy mieli skladac ofiary i modlic sie. Kiedy juz 
ulagodzono bogów, a powodzie, plagi i klopoty osobiste ustaly, wówczas przychodzila 
kolej na ofiary dziekczynne, chociaz w ogólnym schemacie odgrywaly one mniejsza role. 
W chwili smierci, a wiec oddzielenia sie duszy lub dusz od ciala ludzkiego, pozostali 
przy zyciu modlili sie i skladali ofiary za szczescie i spokój zmarlego na tamtym swiecie. 

background image

Grzesznik mógl dostac sie do piekla, a cala rzesza przecietnych ludzi do tymczasowego 
miejsca odbywania kary. Bardzo popularne i szeroko rozpowszechnione w osrodkach 
chrzescijanstwa na Zachodzie i w dalekim Tybecie sa modlitwy przy lózku smierci 
odmawiane przez kaplanów. W trakcie rozwoju róznych religii prawie zawsze 
powstawala doktryna o ludzie wybranym. Za taki lud uwazano Zydów. Czlowiek 
nawrócony na chrzescijanstwo stawal sie takze wybranym, gdyz przyjmowal Jezusa za 
centralny punkt odniesienia swych wierzen religijnych. Wprowadzony w szeregi 
wybranych dzieki sakramentowi chrztu, komunii i innym mógl w koncu dostapic 
zbawienia. Wszystkie zbawienia byly mniej wiecej jednakowe w rozmaitych religiach. 
Wszystkie powstaly z potrzeby ocalenia, rozwinely sie z dogmatycznego przekonania, ze 
czlowiek w swym normalnym stanie jest istota niepelna, ulomna. Zostal zrodzony z 
grzechu lub tez mógl nalezec do plemienia czy narodu, które nie byly wybrane. W 
Indiach, gdzie nie wystepuje doktryna odkupienia zastepczego ani zbawienia dzieki 
wierze w odkupiciela, droga do zbawienia byla bardzo dluga i trudna. Prowadzila przez 
tysiace inkarnacji, podczas których wyczerpywano karme. Prawie wszystkie religie 
dochodzily w koncu do przekonania, ze modlitwa wymaga odpowiednich miejsc czy 
budowli. Oltarze i kapliczki przerodzily sie w koscioly i wielkie swiatynie. Chociaz 
pierwotnym, najwazniejszym celem religii bylo nadal udobruchanie bogów i uzyskanie 
spelnienia prósb modlacych sie don ludzi, pojawialy sie czesto równiez koncepcje 
idealistyczne znajdujace odbicie w przekonaniu, ze bogowie potrzebuja takze uwielbienia 
i czci ze strony wiernych. Ludy pierwotne tanczyly, by bogów zabawic. Karmi bogów 
ofiarami calopalnymi i pojono poswiecona krwia. Krew od dawna uznawano za zródlo, z 
którego przypuszczalnie bogowie czerpia swa moc. (W religii chrzescijanskiej „krew 
Baranka” byla konieczna do przeblagania Boga i uzyskania od Ni o pozwolenia na 
zastepcze odkupienie grzechów swiata). Z czasem dogmatów bylo coraz wiecej, a stan 
duchowny rozkwital, w miare jak religie sie utrwalaly. Odwieczne poszukiwanie 
srodków, które pomoglyby uzyskac od bogów odpowiedz na prosby zawarte w 
modlitwach, rozwinelo praktyki w duzym stopniu pozbawione logicznych podstaw i 
czesto bardzo dziwaczne. Biczowanie, kastracja, absolutna wstrzemiezliwosc seksualna, 
obrzezanie jako obrona przed masturbacja - lista jest bardzo dluga. W Indiach surowosc 
praktyk byla i jest zadziwiajaca. Nauka chrzescijanska, ze czlowiek powinien „wszystko 
sprzedac i rozdac ubogim, i pójsc za mna” (tzn. za Chrystusem), nigdy nie dawala 
wiekszych wyników w dzialaniu jednostek, chyba ze wierny zostawal mnichem lub 
zakonnikiem. Natomiast w Indiach ludzie spoza klasztoru na równi z czlonkami róznych 
zakonów wdziewaja zólte szaty i biora w rece miske zebracza. Tu i tam mozna spotkac 
religijne dogmaty powstale z polaczenia rytualów oczyszczajacych i obrzedów z 
pogranicza wyzszej magii. W Cejlonie skutecznosc rytualu oczyszczenia zalezy od tego, 
czy przystepujacy do ceremonii potrafi przejsc surowa próbe ognia. (Opisalem wczesniej 
ten obrzed, który widzial w Birmie i sfilmowal znajomy Anglik. a takze moje wrazenia 
po obejrzeniu owego filmu. Niektórzy kandydaci przeszli przez ogien z powodzeniem, 
inni upadli w bolesciach lub poniesli smierc). Parapsychologia i psychologia nie sa 
dziedzinami religii. Religia bowiem ma do czynienia z kultem bogów, ze strachem wobec 
nich i oddawaniem im czci. Z chwila, gdy za pomoca modlitw i dodatkowych rytualów 
zwracamy sie do bogów z prosba o laske, wkraczamy w zakres magii, która nie jest 
czysta religia. ,.Religia bowiem - jesli zacytujemy znów slowa profesora Paula Tillicha z 
Columbia University - jest stosunkiem do czegos ostatecznego, bezwarunkowego i 

background image

transcendentnego. Postawa religijna jest swiadomosc zaleznosci, oddania sie, akceptacji. 
(...) Magia to stosowanie immanentnej, wewnetrznej sily: religia to poddanie sie mocy 
transcendentnej. (...) Lecz nawet wtedy stale grozi zatarcie sie róznicy miedzy nimi. Po 
pierwsze to, co transcendentne, musi manifestowac sie w czyms konkretnym. Dlatego tez 
dla wyobrazni religijnej owe konkretne manifestacje przybieraja forme sil magicznych. 
Po drugie, naturalnym pragnieniem czlowieka jest zyskanie wladzy nad tym, co boskie. 
Stad czyni on bogów przedmiotem praktyk magicznych”. Hune mozna nazwac raczej 
nauka niz religia, nie ma bowiem w sobie prawie zadnych znamion religii jak stwierdzil 
wyzej cytowany profesor teologii filozoficznej). Wyzsze Ja nie jest bogiem. Jest trzecim 
duchem, czy trzecim skladnikiem czlowieka. Nie jest bardziej boskie niz nizsze czy 
srednie Ja. Stanowi po prostu wyzszy szczebel zdolnosci intelektualnych i mozliwosci 
twórczych. Jest starsze i madrzejsze, a w swoim dzialaniu odgrywa role rodzicielska. 
Moze byc tak samo przedmiotem badan psychologów jak nizsze i srednie Ja 
(podswiadomosc i swiadomosc). Prezentujac Hune, zdecydowalem sie nazywac ja 
systemem psychologiczno-religijnym, gdyz zawiera w sobie wiele elementów uwazanych 
zawsze za skladniki religii. Jednakze uznaje Hune za nauke w najbardziej scislym 
znaczeniu tego slowa. Kahuni nic nie wiedzieli o bogach - istotach byc moze wyzszych 
niz Wyzsze Ja. Nie znali sposobu, by odczuc ich istnienie. Przyznawali otwarcie, ze 
moze sa takie istoty, ale równie szczerze mówili, iz sa przekonani, ze umysl ludzki 
bedzie mógl tylko je sobie wyobrazac, wymyslac je w kategoriach wlasciwego sobie 
ograniczonego pojmowania. Innymi slowy, podstawowy zamiar starszych religii, by 
przypodobac sie bogom i uzyskac od nich laski (a wiec mamy tu polaczenie elementów 
religii i magii), w Hunie zastapiono czysto magiczna czynnoscia modlitwy do Wyzszego 
Ja o udzielenie laski uzdrowienia lub o polepszenie warunków zyciowych przez zmiane 
przewidywanej przyszlosci. Za posrednictwem Wyzszego Ja kahuni zwracali sie do 
duchów rzadzacych wiatrem i pogoda, a takze do tych panujacych nad nizszymi formami 
zycia. (Uklady, które z nimi zawierano, ocalily Hawajczyków przed atakami rekinów. 
Tak przynajmniej sadzili ówczesni kahuni. W kazdym razie rekiny tego samego gatunku 
napadajace na ludzi w innych okolicach, na wodach hawajskich sa nieszkodliwe). 
Zamiast karmic bogów krwia i palonymi ofiarami kahuni pojeli ukryty sens 
zewnetrznych rytualów ofiarnych. Wyzsze Ja, chcac, by jego dzialanie w swiecie 
materialnym dawalo jakies rezultaty, musi zaczerpnac z fizycznego ciala zyjacego 
czlowieka wystarczajaca dawke sily zyciowej, czyli many. Prawdziwym kahunom obcy 
byl zwyczaj budowania swiatyn, które ulatwialyby kontakt z bogami, chociaz w 
pózniejszym okresie rzekomi ich nastepcy wznosili kaplice z kamienia i skladali tam 
ofiary, czyniac prózne wysilki, aby uzyskac magiczne rezultaty. Autentyczni kahuni nie 
potrzebowali swiatyn ani relikwiarzy. Wiedzieli, jak mozna przeslac Wyzszemu Ja 
telepatyczna wiesc, bez wzgledu na miejsce i okolicznosci. Nie uzywali symboli oltarza, 
kadzidel ani innych srodków tego rodzaju. (Takich rzeczy uzywano tylko jako bodzca 
fizycznego, by wywolac wrazenie na nizszym Ja w chwili podawania sugestii sluzacej 
rozmaitym celom). Kahunom nie byly znane róznorodne obrzedy religijne majace 
zapewnic umierajacego, ze przetrwa w postaci ducha i bedzie szczesliwy. W swej 
konkretnej, zasadniczej nauce nie mieli miejsca na zadne dogmaty o „zbawieniu”. Ich 
nauka glosila w sposób prosty i jednoznaczny, ze wszyscy ludzie powinni zdawac sobie 
sprawe, iz duchy czlowieka przezyja smierc ciala, a pamiec i kompleksy zycia 
ziemskiego zostana przeniesione do swiata duchowego. Radzili wiec pozbyc sie 

background image

kompleksów winy za zycia. (Mozliwe, ze poglady te daly poczatek innym starozytnym 
praktykom, zmierzajacym do przygotowania czlowieka ku lepszemu zyciu po smierci 
fizycznej). Kahuni wierzyli, ze po smierci nadal istnieje rozwój jednostkowy i postep. 
Nizsze Ja w odpowiednim czasie znowu wcielalo sie w ludzka istote, tym razem jako 
srednie Ja, które z kolei mialo szanse wzniesc sie na poziom Wyzszego Ja, gdzie 
najpierw uczylo sie nadzorowac nizsze formy bytu, by w koncu zostac „calkowicie 
godnym zaufania duchem rodzicielskim”, czyli Wyzszym Ja, nad nizszym i srednim Ja 
wcielonymi w materie. O owym procesie rozwoju i wspinania sie w góre nie wiadomo 
zbyt wiele. Kahuni dali na ten temat znikoma ilosc szczególów. Jedyne wzmianki 
pojawiaja sie tylko w czysto spekulatywnych czesciach Huny. Owo wspinanie sie 
nizszego Ja na szczebel Ja sredniego dokonuje sie juz po smierci fizycznej, w okresie 
bezczynnosci podobnym do dlugiego snu. Przypomina to proces rozwojowy gasienicy, 
która staje sie larwa, przez pewien czas jest bezczynna, po czym przemienia sie w 
motyla. Kazdy czlowiek musi poczynic najwazniejsze przygotowania do momentu 
smierci. Powinien zredukowac do minimum kompleks winy i oswobodzic sie z 
dogmatycznych przekonan religijnych, które moga go przesladowac, gdy zostanie 
duchem. W swiecie duchowym moze pozostawac nie dluzej niz kilka miesiecy, zanim 
wejdzie na droge dalszego rozwoju, pod warunkiem, ze posiada wiedze o sprawach 
tamtego swiata, tak jak mieli ja kahuni. Znajac Hune, zna sie jednoczesnie arkana 
wlasciwego postepowania. Jedynym skarbem, który mozemy zabrac ze soba w momencie 
smierci, jest nasza wiedza. Pierwszym zatem i najwazniejszym obowiazkiem winno byc 
zgromadzenie takiej „mozliwej do zabrania ze soba” wiedzy. A uczynimy to dzieki 
uwaznemu studiowaniu zagadnien psychologiczno-religijnych i pozbyciu sie przekonan, 
które nie maja racji bytu i których podtrzymywac nie warto. Nalezy zawsze miec na 
wzgledzie fakt, ze nie ma dwóch zgodnych ze soba prawd objawionych ani natchnionych 
religii, i ze wiesci otrzymane ustami mediów od duchów osób zmarlych takze wykazuja 
podobna niezgodnosc. Mozliwe, ze istnieje jakas jedna sluszna religia objawiona i jedna 
prawdziwa nauka podana przez ducha lub grupe duchów. Moze tez wszystkie te zródla 
informacji zawieraja czastke prawdy. W tej chwili wszakze mamy przed soba tylko jedno 
podstawowe i praktyczne kryterium, dzieki któremu mozemy oceniac otrzymywany 
material, a tym kryterium jest Huna. Mówie to dlatego, ze Huna dziala. Nie jest 
systemem martwym i bezuzytecznym. Umozliwia chodzenie po ogniu. Umozliwia 
leczenie psychiki, a takze natychmiastowe uzdrowienia z pomoca Wyzszego Ja. 
Umozliwia wreszcie otrzymywanie wsparcia od Wyzszego Ja przy zmianie warunków 
zycia i przyszlosci poszczególnych ludzi. 

 

 
Rozdzial XVIII Sekret umozliwiajacy 
kahunom dokonywanie cudownych 
uzdrowien  
 

W kategoriach religijnych natychmiastowe uzdrowienie jest cudem, jest zjawiskiem, 

background image

przed którym stajemy bezradni, nie pojmujac, jak jest ono mozliwe, jakie warunki i 
czynnosci zostaly spelnione. Mozemy tylko powiedziec: „Bóg tego dokonal”. 
Przypuszcza sie, ze wiekszosc cudów jest odpowiedzia bogów na prosby zlozone w 
modlitwach. Uczono nas, ze aby modlitwa byla skuteczna, musimy byc „czysci”, bo 
inaczej nie otrzymamy odpowiedzi. Jednakze ci, których uwazamy za najbardziej 
czystych i swietych, przewaznie wcale nie zostaja lepiej wysluchani niz inni. Ten stan 
rzeczy od dawna nurtowal zarówno teologów, jak i ludzi swieckich. Bylo oczywiste, ze w 
tej filozofii czegos brakuje, lecz nikt nie wiedzial, czego. Nawet modlitwy do swietych z 
prosba o wstawiennictwo do Boga, a takze praktykowane przez wszystkich chrzescijan 
zwracanie sie do Boga za posrednictwem Chrystusa nie dawaly lepszych rezultatów. 
Pierwszy promyk swiatla rzucilo na ów starodawny problem odkrycie mesmeryzmu. Na 
pierwszy rzut oka moze wydawac sie to nieco osobliwe, lecz zwazywszy na dazenia 
rozmaitych religii do skrystalizowania sztywnych dogmatów i do odrzucania 
najmniejszych nawet prób zmiany rytualów, wierzen lub teorii, staje sie zrozumiale. 
Mesmeryzm byl poczatkowo swego rodzaju instytucja lecznicza, ale niebawem, w jakis 
czas po jego odkryciu, nastepcy Mesmera ze wzgledu na powtarzajace sie niepowodzenia 
i zawodnosc jego metody, zaczeli rozgladac sie za innymi srodkami wspomagajacymi 
zabieg polegajacy tylko na przekazywaniu samej sily zyciowej. W Europie i Ameryce 
zaczeto przeprowadzac eksperymenty. W koncu doktor Freud odkryl istnienie 
podswiadomosci i opisal istote sugestii, mimo iz byl jeszcze daleko od zrozumienia jej 
prawdy, która kahuni mieszkajacy na drugim krancu Ziemi zdazyli juz dawno pojac. Nie 
rozumial on, ze nizsze Ja jest odrebnym, niezaleznym duchem, a sugestia polega na 
wprowadzaniu do niego uksztaltowanych mysli, tak by zostaly zaakceptowane i 
zaowocowaly odpowiednia reakcja. To zdumiewajace, ze Freud byl tak blisko odkrycia 
starozytnej wiedzy psychologicznej: Jeszcze ciekawszy jest fakt, ze kilka lat pózniej 
pewien Amerykanin, zegarmistrz Phineas Parkhurst Quimby, powróciwszy do 
stosowania metod leczniczych mesmeryzmu, odkryl Wyzsze Ja kahunów i sile zyciowa 
wysokiego napiecia. Gdybyz ci dwaj mezczyzni mieszkali w jednym kraju i polaczyli 
swe badania, mogliby wówczas zrekonstruowac podstawowe metody cudownego 
uzdrawiania. Ale cóz, pracowali osobno i odkrycia kazdego z nich pozostaly niemal nie 
zauwazone. Historia Freuda jest dobrze znana, o Quimbym malo kto slyszal. Autentyczne 
jego dzieje znalezc mozna w ksiazce Horatia W. Dreseera The Quimby Manuscripts. 
Quimby nauczyl sie mesmeryzmu w 1840 roku od podrózujacego po Nowej Anglii 
Francuza. Urzadzal tu i ówdzie wystawy, a po kryjomu dokonywal uzdrowien. Jego 
ulubionym towarzyszem byl niejaki Lucius Burkman. Ów mlodzieniec pod wplywem 
transu mesmerycznego oswiadczal, ze potrafi dojrzec przyczyny choroby pacjenta, po 
czym przepisywal stosowne lekarstwa. Rezultaty byly jednak w najlepszym razie 
niepewne. Jednakze z biegiem czasu wyniki Luciusa stawaly sie coraz lepsze. Mlody 
czlowiek coraz czesciej miewal momenty osobliwego olsnienia. Juz przedtem zreszta 
umial widziec rzeczy na odleglosc, ale teraz udawalo mu sie dojrzec równiez fragmenty 
przyszlosci. Pewnego razu, bedac w transie, powiedzial nieoczekiwanie do Quimby'ego: 
„Widze twoje nerki. Sa bardzo zniszczone, ale jezeli podejdziesz do mnie i pozwolisz mi 
nalozyc na nie rece, potrafie cie wyleczyc”. Quimby rzeczywiscie przez jakis czas 
cierpial na dolegliwosci nerkowe. Chcial wiec sprawdzic, czy eksperyment sie uda, i 
zrobil to, co mu Lucius polecil. Po pewnym czasie mlodzieniec zabral rece i oswiadczyl, 
ze choroba zostala wyleczona. I rzeczywiscie, Quimby poczul sie zdrowy, ból i wszystkie 

background image

objawy zniknely bezpowrotnie. To natychmiastowe uleczenie, którego doswiadczyl na 
sobie samym, wstrzasnelo nim do glebi. Powzial przekonanie, ze Lucius dotknal jakiegos 
niewidzialnego, nieznanego zródla leczniczego, i stwierdzil, ze skoro jego towarzysz tego 
dokonal, to i jemu powinno sie powiesc. Rozpoczal wiec intensywna prace 
eksperymentalna, wykazujac duza wytrwalosc i przeblyski prawdziwego geniuszu. Z 
jego sprawozdan wynika, iz po dlugotrwalych wysilkach i wielokrotnych próbach 
nauczyl sie w koncu nawiazywac kontakt z Czyms, co odkryl Lucius, i uzyskiwal od 
Tego pomoc w uzdrawianiu, ilekroc jej potrzebowal. Nie udalo mu sie stwierdzic, co To 
bylo, ale wyczuwal Jego obecnosc w momentach kontaktu. Dzieki owej obecnosci 
uzdrowienia nastepowaly w sposób graniczacy z cudem, a on sam odnosil wrazenie, ze 
ma do czynienia z wcieleniem wielkiej madrosci. Nie znajac innej nazwy i czujac, iz ten 
fenomen jest zbyt osobowy i bliski, by nazwac go Bogiem, okreslil go po prostu jako 
Madrosc. Jego sposób kontaktowania sie z Madroscia polegal na cichym jej 
przywolywaniu badz na cichej modlitwie. Nauczyl sie tego po wielu latach praktyki. 
Kiedy juz kontakt zostal nawiazany, Quimby mial dziwne poczucie olbrzymiej sily, 
której uzywal przy uzdrawianiu. Nazywal ja Moca. Z biegiem czasu Quimby coraz lepiej 
wspólpracowal z Madroscia i jej Moca. Wiedzial juz, iz moze po prostu usiasc kolo 
pacjenta i cicho poprosic Madrosc o diagnoze badanego przypadku i o jego uleczenie. 
Dzieki specyficznemu, tajemniczemu procesowi umyslowemu otrzymywal inforniacje o 
przebiegu leczenia. Czasami mialo ono trwac kilka dni, a on codziennie otrzymywal 
wiadomosci, jak pacjent czuje sie obecnie i jak bedzie sie czul nazajutrz. Jednego dnia 
choremu moglo sie bardzo pogorszyc, ale nastepnego dnia byl juz calkiem zdrowy. 
Zdarzaly sie tez wiadomosci, ze choroba jest nieuleczalna. Wówczas Quimby dziwil sie, 
ze cos moze lezec poza mozliwosciami leczniczymi Madrosci. Szukal w swym umysle 
powodów tego stanu rzeczy. W koncu doszedl do wniosku, ze w takich przypadkach 
pacjent przypuszczalnie byl juz u innych lekarzy, zanim przyszedl po rade do niego, a ci 
dali mu nieodwracalna sugestie mesmeryczna, stawiajac diagnoze choroby. Starajac sie 
zneutralizowac wplyw owej przypuszczalnej sugestii, próbowal przekonac pacjentów, iz 
jest ona istotna przyczyna przedluzania sie choroby. Chociaz owe tlumaczenia byly 
razaco nielogiczne, to, jak sie zdaje, odnosily efekty, a zatem Quimby nadal ich uzywal. 
(Chyba wlasnie wtedy zapoczatkowal on sposób leczenia, który szeroko zaczeto 
stosowac dopiero po II wojnie swiatowej, a mianowicie dazenia do wprowadzenia 
pacjentowi jakichkolwiek fikcyjnych, czyli sztucznych, kompleksów, tak aby uwierzyl, 
ze one sa zródlem chorób. Nastepnie ten sztuczny kompleks usuwano, a pacjent 
najczesciej wracal do zdrowia). Nie w pelni jeszcze usatysfakcjonowany Quimby, 
niestrudzony eksperymentator, poszukiwal sposobu, w jaki móglby wykorzystac gleboko 
zakorzenione w pacjencie przekonania religijne, tak aby pomogly one w procesie 
uzdrawiania. Wobec tego, ze wiekszosc jego pacjentów nie wymagala logicznego 
traktowania spokojnie i dyskretnie podsuwal im teorie, ze Bóg, bedac sam istota 
doskonala, nie móglby stworzyc bytów niedoskonalych. Dlatego tez wszelkie choroby, 
klopoty i w ogóle niedoskonalosci musza byc dzielem ludzkiego umyslu. Sa zatem 
nierzeczywiste, nietrwale i calkowicie urojone. Wynika stad, ze kiedy ktos zdola pojac i 
uwierzyc w te wielka prawde, bedzie na najlepszej drodze do wyleczenia. Z reguly 
pacjenci pragneli odrzucic realnosc swych chorób, a sugestia mesmeryczna sluzyla im w 
tym wzgledzie pomoca. (Byl to rzeczywiscie zadziwiajacy sposób atakowania 
utrwalonych przekonan nizszego i sredniego Ja. W rzeczywistosci Quimby obracal sie 

background image

wokól zwyklego kompleksu winy czy „grzechu”, nawet jesli nie w pelni byl swiadom 
jego natury. Laczyl wszystkie przewidywania pacjentów z innymi zlymi i urojonymi 
wytworami ludzkiego umyslu. Jezeli podczas zabiegu wyrzucic z czlowieka wszelkie 
niedoskonalosci, to jednoczesnie pacjent automatycznie pozbywal sie kompleksów winy, 
a tym samym przyczyn choroby). Nie byl jeszcze wówczas znany termin „telepatia”. 
Zjawisko telepatii okreslano mianem „raport”. Quimby odkryl, ze kiedy juz raz mial 
kontakt z pacjentem, mógl pózniej utrzymywac z nim lacznosc za pomoca tych samych 
srodków, jakie stosowal przy raportach, czyli znajdywaniu wiezi z medium 
mesmerycznym. Stwierdzil tez, ze potrafi w ten sposób przesylac sugestie lecznicze, 
otrzymywac doniesienia o postepach w leczeniu, a nawet budowac jakby kanal, przez 
który Madrosc mogla uzywac swej Mocy uzdrowicielskiej. Taki rodzaj leczenia nazywal 
zabiegiem na odleglosc. Kiedy udalo mu sie rozwinac dzialalnosc uzdrowicielska na 
wieksza skale, sporzadzil na pismie cos w rodzaju recepty lekarskiej wyjasniajacej 
doskonalosc Boga i nierealnosc wszystkiego, co jest niedoskonale. Wielokrotnie 
powracal do tych wyjasnien. opracowywal je na nowo i uzupelnial. W koncu zrobil kilka 
kopii owego „dokumentu” i wypozyczal pacjentom, aby dokladnie go przestudiowali i 
czytali wielokrotnie tak dlugo, az wreszcie zaakceptuja przedstawiona tam doktryne. 
Jedna z jego pacjentek byla pani Patterson (pózniejsza pani Eddy). Zostala wyleczona, 
ale jej dawne przypadlosci nerwicowe mialy tendencje do nawrotów i zabieg trzeba bylo 
powtarzac. Pani ta zapoznala sie dokladnie z metodami stosowanymi przez Quimby'ego i 
z jego pisemnym przedstawieniem wlasnej teorii. Quimby zmarl w 1865 roku. Bóle 
kregoslupa i dolegliwosci nerwicowe pani Patterson znowu powrócily. Niestety, nie bylo 
zadnego lekarza, do którego moglaby sie zwrócic. Próbowala wiec korzystac z metody 
Quimby'ego, by wyleczyc sie sama. Wyniki byly zadawalajace i, co nalezy zauwazyc, 
bez stosowania sugestii mesmerycznej. Rozumiejac, ze leczenie moze byc skuteczne 
jedynie w polaczeniu z podstawowa doktryna Quimby'ego o nierealnosci zla, opracowala 
ja szczególowo i zaczela uczyc innych tej sztuki leczenia. W ten sposób dala poczatek 
nowemu kultowi, nazywajac go Christian Science. Do pierwotnej doktryny Quimby'ego 
dodala pojecie o „zlosliwym magnetyzmie zwierzecym”. Poniewaz w calej teorii 
brakowalo wiedzy o kompleksach, pojeciem owym z koniecznosci pokrywano szereg 
niewytlumaczalnych w inny sposób trudnosci w leczeniu. (Wsród owych trudnosci 
znalazly sie takze te spowodowane atakami duchów na osoby zyjace, nawet jesli nie byly 
one rozpoznane jako takie). Nauka Quimby'ego, ze wszystkie choroby sa rezultatem 
blednego myslenia ludzkiego, byla w pewnej mierze sluszna. Takie rozumowanie 
zaprzeczalo istnieniu calego swiata materialnego i fizycznej egzystencji, co bylo czyms 
bzdurnym i bezsensownym, tego jednak nie mozna bylo uniknac przy tworzeniu 
podstawowych przeslanek nowego systemu leczniczego pozbawionego pelnej wiedzy o 
kompleksach i metodach ich usuwania. Ruch Christian Science pozostawal wiec z 
koniecznosci pozbawiony logiki pod tym wzgledem, jednakze sama jego koncepcje 
udawalo sie bez trudu przyswoic. Przez wielokrotne czytanie ksiazek instruktazowych 
mozna doprowadzic nizsze Ja do zaakceptowania przekonan o nierealnosci wszystkich 
rzeczy materialnych. Taki system terapii dzialal dosc skutecznie w rekach stosujacych go 
osób, które nauczyly sie kontaktowac z Madroscia i jej Moca - wystarczajaco skutecznie, 
by zyskac sobie wielu zwolenników. Niestety, jest to system tak niekompletny i ma tyle 
luk, ze jego sukcesy sa równie liczne jak niepowodzenia. Aby osiagnac sukcesy w 
stosowaniu takiej metody leczenia, nalezy rozwinac w sobie autentyczne przeswiadczenie 

background image

o slusznosci omawianej doktryny, prawdziwa wiare graniczaca niemalze z glebokim 
kompleksem. To zas uniemozliwia przyswojenie innych, nowych idei. Mimo ze 
wyznawcom Christian Science prawdopodobnie trudno bylo chocby w najmniejszym 
stopniu przyjac bardziej dojrzaly i spójny system kahunów, niemniej wiekszosc z nich 
zblizyla sie do wyzszej magii, która stworzono i praktykowano na Zachodzie. Wielu 
ludzi nauczylo sie nawiazywac kontakt z Wyzszym Ja, bez wzgledu na to, jak je 
nazywano. Wielu nauczylo sie modlitw o prawidlowe formulowanie uksztaltowanych 
mysli i „trzymania sie” ich z gleboka wiara we wszystkich zlych i dobrych 
okolicznosciach. Mimo ze nie byli tego swiadomi, mogli dostarczac Wyzszemu Ja 
odpowiednie dawki sily zyciowej potrzebnej do realizacji przyszlych warunków 
zyciowych pacjenta, lepszych pod wzgledem zdrowotnym i finansowym. Leczenie na 
odleglosc nauczylo wielu ludzi sztuki lacznosci telepatycznej, umozliwiajacej przesylanie 
pacjentom sugestii leczniczych. Jezeli zdobyliby jeszcze umiejetnosc usuwania 
kompleksów winy za pomoca rytualów i bodzców fizycznych, ich sukces bylby o wiele 
wiekszy. Mogliby na koniec odnalezc metode przeciwdzialania atakom duchów i 
opetaniom. Bezposrednim rezultatem odkryc i nauki Quimby'ego bylo tez powstanie 
innego ruchu, a mianowicie New Thought (Nowa Mysl). Owa luzno zorganizowana 
grupa miala rozmaite odlamy i wielu przywódców. Prawie na samym poczatku jej 
dzialalnosci pominieto nielogiczna doktryne o nierealnosci materii, a skoncentrowano sie 
wokól idei zapozyczonej z Indii i rozpowszechnionej glównie przez Judge'a Trowarda. 
Glosila ona, ze jesli ktos trzyma sie uporczywie mysli o tym, czego pragnie, wywiera w 
ten sposób pewien rodzaj sugestywnego wplywu na Powszechna Podswiadomosc i 
sklania ja do realizacji rzeczy, zjawisk i okolicznosci odzwierciedlonych w 
uksztaltowanych myslach. Popularne staly sie wówczas tzw. „afirmacje”, czyli 
pozytywne uksztaltowanie rzeczywistosci na wzór wymarzonych faktów i okolicznosci, a 
to wszystko w mysl hasla „tu i teraz”. Niektórzy rozwineli pewne praktyczne 
umiejetnosci w tej dziedzinie, ale na ogól dzialali wedlug zasady „kazdy sobie”. Wyniki 
byly zadziwiajaco dobre, zwazywszy na znikome zastosowanie magii. Teozofia, która 
zaczerpnela z Indii teorie „uporczywego trzymania sie mysli” i podjecia ksztaltów 
myslowych (glównie dzieki dzialalnosci pani Blavatsky), przyjela równoczesnie doktryne 
karmy i reinkarnacji. W rezultacie ruch ten zaniechal prób leczenia ciala i poprawy 
warunków zycia doczesnego. Widac stad jasno, ze wspólczesna mysl religijna zmierzala 
w kierunku asymilacji odkryc psychologii. Jednakze zbyt szybko sie krystalizowala, nie 
pozostajac na tyle plynna, by nadazac za owymi odkryciami. (Nic tak szybko nie 
utwardza arterii, jak religia, kiedy jej ksiega zostala juz raz na zawsze zapisana, a 
dogmaty ustalone). Posród religii objawienia, które powstaly w ostatnim stuleciu, 
znajduje sie mormonizm i Oahspe. Jesli chodzi o magie, mormonizm nie zawiera w sobie 
nic ponad to, co znalezc mozna w starym chrzescijanstwie. Oahspe natomiast wciaz 
dreczy sie poszukiwaniem ukrytych, magicznych znaczen i glebokich mechanizmów 
lezacych u podstaw dziejów ludzkosci i bogów - dziejów kierowanych przez Boga 
Najwyzszego, od pierwszego dnia Stworzenia. W wielu przypadkach nauki zawarte w 
biblii Oahspe zgadzaja sie z tezami starozytnej Huny, a jej dogmaty nie zostaly jeszcze 
ostatecznie skrystalizowane. Twierdzenia w niej zawarte, opierajace sie na wspólczesnej 
mysli psychologicznej i naukowej, sa zawile i nie w pelni zrozumiale. Przypuszczalnie 
czlonkowie tej grupy wyznaniowej sluza cenna pomoca w prowadzeniu prac 
doswiadczalnych opartych na wierzeniach, teoriach i praktyce Huny. O ile sprawdza sie 

background image

przepowiednie zawarte w biblii Oahspe, ludzie z pewnoscia znowu naucza sie 
wspóldzialac z Istotami Wyzszymi przy uzdrawianiu chorych i w innych celach. Naucza 
sie takze otrzymywac ich pomoc i opieke w sprawach o znaczeniu osobistym, 
panstwowym a nawet na skale swiatowa. Nauka Huny rzuca wiele swiatla na sporne 
zagadnienie WIARY. Chrzescijanie i wyznawcy innych religii snuli niekonczace sie 
spekulacje na temat istoty wiary. Uczono, iz wiara jest niezbednym warunkiem do tego, 
by modlitwy nasze zostaly wysluchane. Wystarczy chocby odrobina wiary. Sadzac z 
pozorów, wiara wtedy jest obiektywna, gdy jest pelna, bez cienia watpliwosci. Jednakze, 
jak teraz dowiadujemy sie od kahunów, wiara plynaca ze sredniego Ja to nie wszystko. 
Ona sama nie jest prawdziwa wiara. Jest nia tylko wówczas, gdy podziela ja nizsze Ja. 
Mówiac prosciej, jezeli sie zdarzy, ze nizsze Ja trzyma sie jakiegos utrwalonego pogladu 
czy tez miesci w sobie chocby najlzejszy kompleks (uparcie podtrzymywany), który w 
danym momencie sprzeczny jest z wiara sredniego Ja, nizsze Ja odmówi wykonania 
polecenia. Na przyklad kiedy ja, czyli srednie Ja, jestem przekonany, ze telepatia jest 
mozliwa, i staram sie nauczyc moje nizsze Ja wyslania i otrzymania wiesci lub sugestii 
telepatycznych, powiedzie mi sie to tylko wówczas, gdy nizsze Ja nie mialo wczesniej do 
czynienia z pogladem, ze telepatia to wymysl i przesady. Poszczególnym osobom bardzo 
trudno jest stwierdzic, czy maja jakies kompleksy myslowe zagniezdzone w swym 
nizszym Ja. A poniewaz nie jestesmy swiadomi ich istnienia, wnioskujemy, ze ich po 
prostu nie ma. Najlepszym sprawdzianem na ich obecnosc w naszej psychice jest 
sledzenie rezultatów, jakie otrzymamy po okresie codziennych, sumiennych prób i 
doswiadczen w zakresie telepatii. Jesli nie bedzie zadnych efektów, szukajmy jakiegos 
ukrytego w nas kompleksu. W cwiczeniach zdolnosci telepatycznych, chcac zorientowac 
sie, czy zostala nawiazana lacznosc miedzy Wyzszym Ja, inna osoba badz tez duchem 
zmarlego a istota zywa, musimy zwrócic uwage na bardzo istotny, pomocny w tym 
wzgledzie szczegól. Otóz przeplyw sily zyciowej wywoluje charakterystyczne dreszcze, 
mrowienie. Jezeli wiec takie dreszcze wystepuja, to znaczy, ze nizsze Ja spelnilo rozkaz i 
nawiazalo dla nas kontakt z pozadanym obiektem. Wiele osób zna owo uczucie 
mrowienia czy tez „jezenia sie wlosów na glowie”, które pojawia sie wraz z 
wyczuwaniem bliskiej obecnosci duchów. Nalezy wiec podejrzewac, ze kiedy widmowy 
gosc dotyka nas swym widmowym cialem, zabiera nam pewna dawke sily zyciowej, a jej 
przeplyw wywoluje dreszcze. Czesto sie zdarzalo, ze kiedy zaczynalem opowiadac moim 
znajomym o duszach zmarlych osób, odczuwalem niebawem owo specyficzne 
mrowienie, tak jakby samo juz myslenie o niezyjacych przyjaciolach sprowadzalo do 
mnie ich duchy. Zgodnie z nauka kahunów, Wyzsze Ja kontaktuje sie z nami z wlasnej 
woli podczas naszego snu, czyniac uzytek z laczacej nici z materii widmowej. Analizuje 
ono i odbiera wszystkie powstale w ciagu dnia mysli, plany, nadzieje, leki, milosci i 
nienawisci (prawdopodobnie jako duplikaty ksztaltów myslowych, choc nie znamy 
dzialajacego tu mechanizmu). Jednoczesnie pobiera od nas sile zyciowa. Laduje ja 
wysokim napieciem i uzywa do zbudowania widmowego ciala, która zmaterializuje sie 
kiedys jako czesc naszej przyszlosci. Te myslowe ksztalty kahunowie nazywali 
„nasionami”. Symbolizowaly wiec nasiona, które Wyzsze Ja pobudzalo do zycia i które 
wyrastaly i rozwijaly sie w fakty przyszlosci. (Zob. tez „Dodatek” na koncu ksiazki). Za 
dowód kontaktu z Wyzszym Ja podczas snu czesto bywaja uznawane dreszcze, 
przewaznie wystepujace w okolicy splotu slonecznego. Pojawiaja sie czestokroc w 
momencie zasypiania lub nawet wczesniej, jezeli jestesmy zrelaksowani. Wyzsze Ja, co 

background image

prawda, zabiera nam troche sily zyciowej, ale daje pewien rodzaj sily zastepczej. 
Niewiele o niej wiadomo, prócz tego ze ma wlasciwosci ozywcze dla naszego zdrowia i 
dobrego samopoczucia. Nieraz, gdy mialem zamiar uciac sobie popoludniowa drzemke, 
w momencie zasypiania czulem przechodzace mnie ciarki. Natychmiast po tym wrazeniu 
czulem sie wypoczety i odswiezony. Gotów bylem od razu wstawac i brac sie do swych 
codziennych zajec. Jesli nasze nizsze Ja odczuwa wstyd lub kompleks winy i przez to 
odmawia zblizenia sie do Wyzszego Ja podczas snu, wówczas grozi nam nieszczescie. 
Stajemy sie jakby „porzuconymi duszami” pozbawionymi wyzszej opieki i kierownictwa. 
Zatracamy nasza witalnosc i zaczynamy chorowac. Kahuni powiedzieliby, ze nasza 
„sciezka” do Wyzszego Ja jest zablokowana. Na szczescie dla nas Wyzsze Ja, jak sie 
zdaje, potrafi w odpowiednim czasie wymusic taki kontakt i wracamy wtedy do 
normalnego stanu. Dzieje sie tak dlatego, ze wiekszosc osób, kiedy sa chore, slabe lub 
nekane klopotami, zaczyna sie modlic i w ten sposób otwieraja sie drzwi, którymi 
przychodzi do nich pomoc. Jezeli jednak kompleks jest zbyt silny, to spowodowane 
przezen choroby lub inne nieszczescia moga zakonczyc sie smiercia. Trzeba bowiem 
pilnowac, by „sciezka” do Wyzszego Ja zawsze byla otwarta. Przypadek 28 
Natychmiastowe uzdrowienie bez udzialu ksiedza i kahuny Uwagi wstepne: Z duzej 
liczby przypadków natychmiastowych uzdrowien wybralem ten, omówiony ponizej, jako 
ze swietnie ilustruje zjawisko przeplywu sily zyciowej oraz rodzaj zwiazków, jakie moga 
powstac w Wyzszym Ja. Przypadek ten jest o tyle wazny, ze biorace w nim udzial osoby 
nie mialy okreslonych przekonan religijnych. Opis przypadku: Na poczatku lat 
dwudziestych wybudowano w Honolulu ogromny hotel. Przyslano czlowieka ze starego 
ladu, by zainstalowal w nim windy. Zapoznalem sie z nim i po pewnym czasie 
zauwazylem, ze ma niezwykle uzdolnienia. Demonstrowal mi je na rózne sposoby. Jeden 
z takich pokazów potwierdzil przekonanie kahunów, ze czlowiek moze siegac daleko 
swymi zmyslami wzdluz laczacej nici z widmowej materii, znajdywac osobe, która jest 
na jej drugim koncu i czerpac od niej informacje. Poniewaz nawiazalem juz raz kontakt z 
tym czlowiekiem i, zgodnie z Huna, owa wiez byla juz stala dzieki niewidzialnej nici lub 
sznurowi, jego dobrze wyuczone nizsze Ja moglo odnajdywac mnie, gdziekolwiek 
bylem, i dowiadywac sie, co robie lub co mysle w danej chwili. (Wyjasniam to teraz 
wedlug terminologii kahunów, choc wówczas nie odkrylem jeszcze mechanizmu 
dzialania nici aka). Jeden z eksperymentów polegal na tym, ze mialem od czasu do czasu 
spedzac noc w pewnym starym domu, w którym miescila sie moja ciemnia fotograficzna. 
Mialem nie zapalac swiatla ani nie robic niczego, co zdradziloby moja tam obecnosc. 
Mezczyzna zas mial codziennie po kolacji przychodzic pod dom i czynic uzytek ze 
swych parapsychicznych umiejetnosci, stwierdzic, czy znajduje sie wewnatrz, czy tez nie. 
Test ten przeprowadzalismy kilka razy, zawsze z powodzeniem. Mój znajomy 
przychodzil pod drzwi i stal tam w milczeniu przez kilka chwil. Jezeli wyczuwal, ze 
jestem w srodku, pukal. W przeciwnym razie, odchodzil. Raz próbowalem go okpic i nie 
odpowiadalem na jego pukanie. On jednak nie zamierzal odejsc. Pukal coraz glosniej, 
wykrzykujac: „Otwieraj, Long, wiem, ze tam jestes i próbujesz mnie nabrac! Szybko, 
otwieraj!”. Historia tego czlowieka jest nastepujaca. Dawniej, kiedy pracowal jako 
inzynier-instalator w wielkiej spólce konstruujacej windy, ciagle nekaly go jakies 
niepowodzenia. Ludziom pracujacym pod jego kierownictwem stale zdarzaly sie 
wypadki i obrazenia pomimo jego najlepszej opieki. W koncu zwolniono go z pracy. 
Mial dwudziestoletnia córke, inwalidke przykuta do lózka od wielu miesiecy. Jego zona 

background image

zmarla kilka lat wczesniej i córka musiala prowadzic dom. Gdy stracil prace, czasy byly 
bardzo ciezkie i nie mógl znalezc innego zajecia. Jakby i tego bylo malo, podupadl 
wielce na zdrowiu. Jedna choroba gonila druga, tak ze bez przerwy chodzil do lekarza, az 
w koncu wiekszosc czasu musial spedzac w lózku. W depresji zaczal studiowac doktryne 
Christian Science. Pelen wiary, czytal pisma zalozycieli tego ruchu i ze wszech miar 
próbowal scisle wykonywac wszelkie wskazówki. Nie otrzymawszy zadnych 
pozytywnych rezultatów, przerzucil sie na studiowanie New Thought, Unity i innych 
podobnych sekt religijnych, o których wspominala dostepna literatura z dziedziny 
uzdrawiania. W koncu, kiedy zabraklo mu juz pieniedzy, kiedy prawie nie wstawal z 
lózka i popadl w kompletna rozpacz, stwierdzil, ze wszystkie nauki religijne sa 
niedoskonale. Byl jednak przekonany, ze musi istniec jakas wyzsza inteligencja, do której 
czlowiek móglby sie zwrócic, gdyby tylko umial sprawic, aby prosby jego zostaly 
wysluchane. Z ta wiara dzien w dzien caly swój czas i wysilek poswiecal próbom 
odnalezienia i dosiegniecia owej inteligencji. Pewnego dnia nagle poczul, ze oto w koncu 
nawiazal kontakt z czyms, czego nie umial okreslic. Mial wrazenie, jakby przebiegal po 
nim prad elektryczny, krótki i ostry. Nigdy przedtem nie odczuwal czegos podobnego. 
Natychmiast zawolal o pomoc, blagajac to Cos, czego obecnosc wyczuwal wyraznie 
obok siebie, by wrócilo mu zdrowie. Krzyczal, ze musi koniecznie mu pomóc, i próbowal 
wstac z lózka, aby tym wysilkiem okazac swa wiare. Powoli udalo mu sie uniesc z lózka i 
stanac na podlodze. Nie przerywal modlitwy. Zrobil jeden niepewny krok, potem drugi. 
Ku swojej wielkiej radosci stwierdzil, ze w cudowny sposób staje sie coraz silniejszy. 
Jego blagania zmienily sie w slowa dziekczynienia i w ciagu kilku minut poczul sie 
zupelnie zdrowy i w pelni sil. Pelen triumfu i zaszokowany swym odkryciem poszedl do 
córki i opowiedzial jej, co sie wydarzylo. Namawial ja usilnie, by spróbowala polaczyc 
sie z owym Czyms. On sam staral sie ponownie z Tym skontaktowac, lecz jakos mu sie 
nie udawalo. Minelo kilka dni. Podjal na nowo swoje zycie w miejscu, gdzie, jak sadzil, 
sie skonczylo. Próbowal tez co jakis czas odtwarzac procesy myslowe, które umozliwily 
mu kontakt z Czyms. Niebawem, i to znienacka, z tym samym jakby elektrycznym 
dreszczem poczul, ze kontakt jest nawiazany. Natychmiast zaczal sie zapamietale modlic 
o uzdrowienie dla córki. Wpadl do jej pokoju, zlapal ja za rece i zaczal ciagnac, by wstala 
z lózka. „Uzyj swej wiary! Wstan! Pokaz, ze potrafisz!”. Córka usluchala go. Modlac sie 
goraco, unosila sie powoli z lózka. Podobnie jak w jego przypadku, wstapila w nia 
potrzebna sila. Wstala, zrobila krok do przodu, potem nastepny. Cudowne uzdrowienie 
splynelo na nia tak samo jak na jej ojca. Glosno dziekujac za ten cud, ubrala sie i 
wkroczyla w nowe zycie w pelni sil i zdrowia. Po kilku dniach ów czlowiek znowu 
nawiazal ów elektryczny kontakt. Oczekiwal swiadomie na znane mu juz objawy, a 
modlitwy nauczyl sie na pamiec. Natychmiast gdy tylko poczul ciarki, zaczal sie glosno 
wypowiadac. Prosil, by dane mu bylo wrócic do poprzedniej pracy przy konstrukcji wind 
i podnosników. Ufajac, iz modlitwa zostanie wysluchana, poszedl bezposrednio do biura 
i do czlowieka, który go zwolnil przed kilkoma tygodniami. Bez zadnych wyjasnien 
powiedzial spokojnie: „Gotów jestem znowu podjac prace. Gdzie mnie potrzebujecie?”. 
Mezczyzna za biurkiem rzucil mu bystre spojrzenie, po czym wzial plik papierów i 
wyciagnal je w strone inzyniera, wymieniajac jednoczesnie nazwe miasta, w którym 
trzeba bylo wykonac prace instalacyjne. Byl to poczatek jego niewiarygodnej kariery. 
Inzynier nauczyl sie kontaktowac z Czyms niemal na zawolanie, kazdego ranka i 
wieczora. Nauczyl sie prosic o ukazywanie mu zawczasu kazdego niebezpieczenstwa 

background image

grozacego w pracy i o ostrzeganie go przed nim. Kiedys, otrzymawszy takie ostrzezenie 
w pracy, skontaktowal sie z nieznana inteligencja i poprosil o opieke. Nie slyszal 
zadnych slów, ale odczul potrzebe dzialania w okreslony sposób. Nieraz zdarzalo sie, ze 
poczucie niebezpieczenstwa roslo w nim i prawie go nie opuszczalo, i kiedy obchodzil 
kolejno rózne stanowiska pracy, nasilalo sie wokól jakiegos szczególnego miejsca. 
Zatrzymywal sie tam, wzywal zaufanego majstra i innych robotników, zeby staneli kolo 
niego. Wszyscy uwazali, by w pore zapobiec wypadkowi. W ten sposób przechwycono 
niejako i uniknieto wielu nieszczesc. Na moja prosbe inzynier obiecal, ze jesli kiedys 
podczas jego pobytu w Honolulu dojdzie w jakiejs fabryce do sytuacji grozacej 
niebezpieczenstwem, opowie mi ze szczególami przebieg calego wydarzenia. Jeszcze 
przed uplywem tygodnia wpadl do mnie i oswiadczyl, ze wlasnie otrzymal wstepne 
ostrzezenie. Nazajutrz, jak mi pózniej opowiadal, poczucie niebezpieczenstwa wzroslo. 
Szukal niebezpiecznego miejsca, az doszedl do szybu windy roboczej na dachu nowego 
hotelu. Tam czekal wraz z majstrem i kilkoma robotnikami poinformowanymi wczesniej 
o ostrzezeniu. Tymczasem polecono tez wszystkim zatrudnionym robotnikom, by 
zachowali szczególna ostroznosc. Inzynier ponownie nawiazal kontakt ze swoim 
tajemniczym opiekunem. Niebezpieczenstwo stalo sie tak bliskie, iz nieomal „czul jego 
won”. W pewnej chwili jeden z robotników, Filipino, zblizyl sie do szybu windy z 
taczka, na której lezal zwój bardzo sztywnego, ciezkiego kabla ze stali. Pomost windy 
zatrzymal sie na miejscu. Mezczyzna podniósl klape i chcial pchnac swój ladunek na 
platforme. Nagle, kiedy taczki dotknely wlasnie pomostu, ktos na dole nie dajac 
ostrzegawczego dzwonka, pociagnal linke sterujaca i winda zaczela opadac. Taczka 
przechylila sie, a zwój kabla zsunal sie na obramowanie szybu. Drut, którym zwój byl 
opasany, pekl, a kabel rozwinal sie gwaltownie jak ogromny waz, uderzajac robotnika w 
plecy. Wpadlby niechybnie do szybu, ale trzej obserwatorzy skoczyli juz na pomoc, 
momentalnie go pochwycili i odciagneli w bezpieczne miejsce. Zbadalem pózniej te 
sprawe. Wszyscy ludzie obecni przy zdarzeniu opowiedzieli mi te sama historie. Inzynier 
ten przez wiele lat otrzymywal od spólki wysokie roczne premie, poniewaz nie zdarzylo 
sie, by przy pracach, które on nadzorowal, , jakis robotnik odniósl obrazenia. Dawano mu 
najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne zlecenia. Zawsze mu sie udawalo. On i jego 
córka nieustannie cieszyli sie doskonalym zdrowiem. Komentarz: Mamy tutaj przyklad 
natychmiastowego wyleczenia z chorób fizycznych, a takze z klopotów finansowych, a 
wiec, jak sie to mówi, „uzdrowienia ciala i portfela”. Widac tu wyraznie, jaka role 
odgrywa sila zyciowa, oraz ile czasu potrzeba, by wyuczyc nizsze Ja kontaktowania sie z 
Wyzszym Ja. Co wiecej, przypadek ten dowodzi, ze mozna uzyskac nawet codzienny 
kontakt i nieustajaca opieke, JESLI SIE TYLKO O NIA POPROSI. Teoria kahunów 
glosi, ze czlowiekowi dano wolna wole i Wyzsze Ja nie bedzie wtracalo sie w nasze 
sprawy, chocbysmy kompletnie zagmatwali sobie zycie, CHYBA ZE POPROSIMY JE, 
BY PRZYSZLO NAM Z POMOCA. (Nie dotyczy to tylko pewnych przelomowych dla 
naszego zycia wydarzen, które okreslone sa z góry). Proszenie o pomoc jest 
„otwieraniem drzwi”. Kahuni wierzyli, ze Wyzsze Ja teskni za nami, jak rodzic za 
marnotrawnym dzieckiem, czeka tylko, by nam pomóc i otoczyc nas opieka. Niestety, 
musi trzymac sie z dala od naszych spraw, dopóki nie odkryjemy w zdumieniu, ze ono 
istnieje i ze jest droga, która do niego prowadzi, ze mozemy zyskac jego pomoc w 
zyciowych troskach. Nie mozemy wiedziec, jakie prawo zabrania Wyzszemu Ja kierowac 
kazdym naszym czynem, ale obserwujac to, co dzieje sie wokól nas, mozemy 

background image

niezmiennie wnioskowac, ze takie prawo istniec musi. Historia inzyniera, który odkryl to, 
co nazwal Czyms, i który podczas kontaktu odczul na sobie przeszywajacy dreszcz, 
podobny jak przy zgrzycie noza o szklo, bylaby jednak niepelna, gdybym nie wspomnial 
jeszcze o pewnym incydencie wskazujacym, jaka wielka role moze odgrywac kompleks 
w blokowaniu sciezki kontaktowej miedzy nizszym i Wyzszym Ja czlowieka. Otóz nasz 
inzynier od konstrukcji wind, bedac w Honolulu, zainteresowal sie fotografika i kupil 
sobie dobry aparat. Ode mnie i od Australijczyka, dekarza pracujacego na budowie, 
otrzymal instrukcje jego uzytkowania. Australijczyk mial zbiór swietnych aktów. Pokazal 
inzynierowi cala kolekcje i zaproponowal, ze da mu jedno ze zdjec. Propozycja zostala 
chetnie przyjeta i wybrano jedna ze skromniejszych fotografii. Zdjecie mialo wysokie 
walory artystyczne doskonale oswietlenie, kontrast i ustawienie modelki. Inzynier 
postawil je w swoim pokoju hotelowym na komodzie. Umiescil je tam wieczorem, a 
nastepnego dnia rankiem stwierdzil zdumiony, ze nie umie nawiazac zwyklego kontaktu 
ze swoim Czyms. Przez caly dzien zastanawial sie nad ta nowa, zagadkowa sytuacja. Co 
jakis czas próbowal swych dawnych umiejetnosci, lecz na prózno. Wieczorem, gdy po 
pospiesznie zjedzonej kolacji wrócil do swego pokoju, jego wzrok padl na zdjecie. 
Zblizyl sie w zamysleniu do komody, uniósl obrazek i dokladnie mu sie przyjrzal. Nie 
bylo w nim nic gorszacego. Po prostu, dzielo sztuki fotograficznej. Zreszta bardzo 
piekne. Jednakze, gdzies gleboko w jego umysle zrodzilo sie podejrzenie, ze trzymany w 
reku przedmiot moze miec cos wspólnego z jego ostatnimi niepowodzeniami. Podjawszy 
natychmiastowa decyzje, zwrócil zdjecie Australijczykowi, wyjasniajac mu swoje 
klopoty. Godzine pózniej wszystko wrócilo do normy. Z latwoscia nawiazal dawny 
kontakt i zapytal, czy obrazek byl grzeszny. Nie otrzymal jednak zadnej odpowiedzi. 
Opowiadajac mi o tej dziwnej sprawie, zaznaczyl, ze wlasciwie nigdy nie wiedzial, co 
moze zostac uznane przez Cos za grzech, a co nie. Mógl na przyklad swobodnie zuc 
tyton i bezkarnie klac. Sam uwazal sie za „grzesznika jak wiekszosc przyzwoitych ludzi”. 
Doswiadczenie nauczylo go jednak, ze czasem nawet drobnostki moga niespodziewanie i 
w niewytlumaczalny sposób uniemozliwic mu kontakt z Czyms. Nie ma watpliwosci, ze 
w przypadku inzyniera mielismy do czynienia z jakims zadawnionym kompleksem, 
prawdopodobnie pochodzacym z czasów pierwszych nauk etyki seksualnej i skromnosci, 
z kompleksem, który pozostal w jego nizszym Ja. Z pewnoscia chetnie ogladalby akty w 
jakiejkolwiek galerii artystycznej, lecz w tym wypadku zdjecie wydobylo na wierzch 
stary kompleks, nawet jesli srednie Ja pozostalo obojetne. Nizsze Ja natomiast 
zareagowalo od razu i odczulo, ze mezczyzna jest winny i powinien sie wstydzic, 
Mówiac obrazowo, zaslonilo twarz gestem malego chlopca i wstydzilo sie pokazac 
rodzicom na oczy, jakby mialo nieczyste sumienie. Kiedy zdjecie zniknelo, „sciezka” 
kontaktowa otworzyla sie ponownie. Nalezy wziac po uwage fakt, ze zdjecie bylo 
przedmiotem fizycznym, czyms postrzegalnym zmyslowo; wzrokiem i dotykiem. Byl to 
zatem BODZIEC FIZYCZNY. On to wlasnie obudzil stary kompleks z sila 
skuteczniejsza niz setki wyobrazen o podobnych obrazkach. Zwrócenie zdjecia 
Australijczykowi bylo natomiast bodzcem fizycznym wystarczajacym do tego, by 
kompleks wrócil z powrotem do swej szufladki w umysle i przestal przeszkadzac. Stale 
powinno sie powtarzac te oczywista prawde, ze JESLI NIE MOZNA ZWALCZYC 
ZADAWNIONYCH KOMPLEKSÓW. NALEZY UGIAC SIE PRZED NIMI. Inzynier 
byl zmuszony zrezygnowac ze swego pieknego zdjecia. Dziewczyna, która pila wino, 
tanczyla i miala przez to wrzód na nodze, nie mogla pozbyc sie dawnego 

background image

kompleksotwórczego przekonania, ze zabawa i alkohol sa czyms grzesznym. Bylaby 
madrzejsza, gdyby zrozumiala, ze musi zaniechac tanczenia i picia, zanim doszlo do 
koniecznosci przykrej operacji. Tym bardziej, ze jej kompleks mial niebezpieczna 
tendencje do latwych nawrotów. 

 

 
Rozdzial XIX Magiczna przebudowa 
niepozadanej przyszlosci (Uzdrawianie z 
klopotów ekonomicznych i bytowych)  
 

Wyzsza magia natychmiastowych uzdrowien osiaga swój cel dzieki pomocy Wyzszego 
Ja. To samo dotyczy magii poprawiajacej doczesne warunki bytowe. W obu wypadkach 
dziala ten sam podstawowy mechanizm. W Starym Testamencie czytamy historie Jakuba, 
który we snie ujrzal drabine oparta na ziemi, siegajaca swym wierzcholkiem nieba, oraz 
aniolów Bozych, którzy wchodzili w góre i schodzili na dól. Na jej szczycie stal Pan i 
mówil do niego. W wierzeniach Huny mozna odnalezc wiele obrazów przypominajacych 
znane nam przypowiesci religijne. Drabine zastepuje tu sznur z materii widmowej 
laczacy nizsze Ja i Wyzsze Ja, bedac jedynym „Panem”, z którym mozemy sie 
bezposrednio kontaktowac i o którym mozemy cokolwiek wiedziec. Pan przemawial do 
Jakuba, Wyzsze Ja wysyla zas mistyczne przeslania. Aniolowie wchodzili w góre i 
schodzili, prawdopodobnie jako poslancy. Ksztalty myslowe modlitw wchodza i schodza 
po widmowym sznurze jak po drabinie, plyna ze strumieniem sily zyciowej. Pan obiecal 
Jakubowi, ze bedzie mu sie dobrze powodzilo. Wyzsze Ja zawsze gotowe jest nam 
pomóc w podobny sposób - pod warunkiem ze nauczymy sie, jak z nim postepowac. 
Przypadek 29 Zmiana niepozadanej przyszlosci na lepsza Uwagi wstepne: Chcialbym 
tu przedstawic mechanizm dzialania wyzszej magii w sposób jak najbardziej jasny i 
zrozumialy ze wzgledu na jego niebywale znaczenie dla kazdego czlowieka. Zycie wielu 
osób jest pogmatwane i skomplikowane. Wyprostowanie sciezek zyciowych jest naszym 
najwiekszym pragnieniem. Z wszystkich zgromadzonych przeze mnie materialów 
wybralem przypadek, którego sam bezposrednio doswiadczylem, dzieki czemu moge 
zapewnic, ze kazdy szczegól zostal tu opisany dokladnie i wiernie. Recze za doskonale 
rezultaty wynikajace z opisanych dzialan. Osiagalem je i osiagam nieustannie. Tym 
razem, zmieniajac nieco mój dotychczasowy zwyczaj, bede zatrzymywal sie przy 
kazdym szczególe, podajac powód wykonania danej czynnosci, zamiast czekac z 
komentarzem do zakonczenia historii przypadku. Opis przypadku: W 1932 roku w 
Honolulu prowadzilem sklep z aparatami fotograficznymi. Interes szedl slabo ze wzgledu 
na ówczesna depresje gospodarcza i brak przemyslu turystycznego. Przerazony, ze moge 
wszystko stracic, poszedlem do pewnej kahunki z prosba o pomoc. Znalem te 
piecdziesiecioletnia Hawajke od jakiegos czasu i gdy tylko powiedzialem jej o swych 
klopotach, od razu przystapila do dzialania, aby poprawic moja sytuacje. Usiedlismy 
razem przy stole w niewielkiej jadalni. Palila i sluchala, jak zwierzalem sie jej ze swych 
trosk. Mówilem, ze stoje wobec koniecznosci sprzedania calego mojego interesu wraz z 

background image

magazynem i wyposazeniem, bo inaczej moge zupelnie zbankrutowac. Jedynym 
czlowiekiem w Honolulu, który móglby kupic sklep za rozsadna cene, byl mój 
konkurent. Mial on sklep fotograficzny o wiele wiekszy i starszy od mojego. Chodzilem 
do tego czlowieka trzykrotnie, próbujac sklonic go do kupna i zachecic niezbyt wysoka 
cena. Niestety, w ogóle go to nie interesowalo. Zaplacilem posrednikowi okragla sumke, 
by postaral sie doprowadzic do transakcji, lecz i jemu nie udalo sie znalezc kupca. 
Wygladalo juz na to, ze wszystko strace. Za kilka tygodni konczyl sie okres dzierzawy, a 
o odnowieniu umowy na dalsze piec lat i zaplacenie czynszu z góry w ogóle nie bylo co 
marzyc. Wyjasnilem to wszystko mojej kahunce i odpowiedzialem na kilka jej pytan. 
Polecila mi, bym przez chwile skupil sie intensywnie na swoich myslach, a nastepnie 
powiedzial jej dokladnie, czego wlasciwie pragne, czego oczekuje. Przemyslalem wiec 
wszystko od nowa i oswiadczylem, ze chce sprzedac caly mój interes konkurentowi za 8 
000 dolarów, co byloby dla niego wielka okazja, nawet przy tak zlej koniunkturze. 
Powiedzialem tez, ze chce pomóc nabywcy przejac mój sklep, umozliwic mu kontakty, 
przekazac adresy dostawców itp., a potem pragne powrócic na Wybrzeze i zajac sie 
dzialalnoscia literacka. Uzdrowicielka zadala mi jeszcze kilka pytan. Gdy mówilem, co 
chcialbym robic w przyszlosci, upewniala sie za kazdym razem: „A jesli tak sie stanie, 
czy jestes zupelnie pewien, ze nie pokrzyzuje to twoich dalszych planów?”. Kazala mi 
rozwazyc wszystkie ewentualnosci, zastanowic sie nad kazdym krokiem i liczyc sie z 
rozmaitymi mozliwymi rezultatami. Mialem wziac pod uwage najdrobniejsze szczególy i 
wyobrazic sobie, jak kazda sprawa moze sie potoczyc i jak bedzie funkcjonowal caly 
wymarzony przeze mnie uklad. Celem owych czynnosci intelektualnych bylo 
przygotowanie do sformulowania wlasciwej „modlitwy” do Wyzszego Ja. Ksztalty 
myslowe modlitwy mialy byc jednoznaczne oraz wolne od watpliwosci i niepewnosci. 
Musialy byc jasne i proste. Kazdy pominiety szczegól móglby pózniej stanac na 
przeszkodzie i zawazyc na realizacji calego planu. Kahunka mówila, ze w swojej 
praktyce bardzo czesto spotykala sie z tym, ze ludzie wysylali Wyzszemu Ja gmatwanine 
sprzecznych pragnien, planów, obaw i nadziei. Co dzien i niemal co godzine zmieniali 
swoje zyczenia. Raz chcieli jednego, potem znowu czegos innego, i tak w kólko. 
Poniewaz zas Wyzsze Ja tworzy nam przyszlosc z naszych przecietnych mysli, które 
odbiera od nas podczas snu, to owa przyszlosc przewaznie staje sie galimatiasem 
przypadkowych faktów i konfliktowych wydarzen, mieszanina wzlotów i upadków. 
Tylko taki czlowiek, który jest zdecydowany w swych dazeniach i pragnieniach i 
wytrwale sie ich trzyma, postepujac konsekwentnie w obranym przez siebie kierunku, 
moze przedstawic Wyzszemu Ja wlasciwy ksztalt myslowy. Z niego Wyzsze Ja zbuduje 
mu upragniona przyszlosc, zaplanowana i taka, o jakiej zawsze marzyl. Godzinna 
rozmowa ze mna w pelni zadowolila kahunke. Oswiadczyla, ze nawiaze teraz kontakt z 
Wyzszym Ja i zapyta, czy mój plan jest mozliwy do zrealizowania. Zamiast zwyklego 
urzadzenia sluzacego do jasnowidzenia, a mianowicie gladkiego czarnego kamienia 
polewanego woda w specjalnym naczyniu - kalabasie, przyniosla szklanke. Napelnila ja 
woda i wsypala pól lyzeczki proszku zeskrobanego z korzenia imbiru, by woda byla 
metna i odgrywala role bodzca fizycznego chroniacego przed wplywem duchów - 
poltergeistów, jesli byly takie w poblizu. Imbir zostal przyniesiony z ogrodu po poludniu. 
Gdy kahunka oskrobala go paznokciem i wsypala troche proszku do szklanki, byl juz 
wieczór. Uzdrowicielka poprosila o srebrnego dolara jako zaliczke swojego honorarium. 
Mial on odgrywac role bodzca fizycznego dla jej nizszego Ja, poniewaz reprezentowal 

background image

wynagrodzenie za prace i usluge - tym samym praca ta stawala sie dla nizszego Ja dobra i 
pozyteczna czynnoscia. Dolar powedrowal pod szklanke. Nastepnie kahunka oslonila 
oczy od górnego swiatla, po czym usiadla na chwile, wpatrujac sie w powierzchnie 
metnej wody. Niebawem zobaczyla na niej obrazy i jakis wewnetrzny glos zaczal 
przesylac jej informacje. Przez pewien czas pozostawala w stanie podobnym do transu, 
po czym ocknela sie i opowiedziala mi, co ujrzala. Zadala mi dalsze pytania. Trwalo to 
siedem, moze osiem minut. Wszystkie wizje w szklance z woda mialy symboliczny 
charakter. Poniewaz byly to rzeczy, o których z doswiadczenia wiedziala, ze oznaczaja 
cos dobrego, uznala odpowiedz Wyzszego Ja za sprzyjajaca mym planom. Zobaczyla na 
przyklad otwierajace sie drzwi, a nieco pózniej snop zboza. Zapytala mnie, co te rzeczy 
moga dla mnie oznaczac i czy kiedykolwiek o nich myslalem. Chciala byc pewna, ze nie 
widzi tych obrazów w moim umysle, tylko ze pochodza one od Wyzszego Ja i 
przekazywane sa nizszemu Ja. Uzyskawszy zatem pozytywna odpowiedz od Wyzszego 
Ja, kahunka odezwala sie do mnie: - Bóg mówi mi, ze modlitwa twoja moze byc 
wysluchana. Drzwi sa otwarte. Twoja sciezka nie jest powaznie zablokowana, nawet jesli 
drzwi nie sa otwarte na cala szerokosc. A teraz dowiem sie, jak powinnismy sie 
zachowac i co mamy robic. Znowu popatrzyla w wode i wprowadzila sie w stan 
umozliwiajacy jej pozazmyslowe widzenie zjawisk i przedmiotów. Wylonil sie jej obraz 
owego konkurenta, mojego dobrego znajomego. Opisala jego wyglad, by sprawdzic, czy 
widzi go takim, jaki jest w rzeczywistosci. Zobaczyla takze jego biurko na zapleczu i 
mezczyzne, którego wczesniej wynajalem do sprzedazy mojego sklepu. Kiedy kahunka 
zakonczyla parapsychiczne badanie calej sprawy, zrobilo sie juz pózno. - Czy 
skrzywdziles kogos? - spytala mnie. - Dlaczego drzwi nie sa otwarte na osciez i dlaczego 
twoja sciezka nie jest calkiem odblokowana? Nie przypominalem sobie, zebym 
komukolwiek zaszkodzil. Tak tez powiedzialem. - Nie masz wrazenia, ze kogos 
oszukasz, sprzedajac sklep za osiem tysiecy dolarów? Zapewnilem ja, ze uwazam taka 
sume za absolutnie wlasciwa. - A zatem to jakies drobne poczucie grzechu zwiazane z 
nauka religii lub koscielnymi przykazaniami zjada cie od srodka - zdecydowala. - 
Wiekszosc porzadnych ludzi, szczególnie ludzi poboznych, miewa takie mysli. Aby wiec 
pozbyc sie tego uczucia i oczyscic sciezke twojego boga musisz przez trzy dni poscic do 
godziny trzynastej. W tym czasie nie wolno ci tez palic. Po trzech dniach daj podarunek 
jakiejs osobie bedacej w potrzebie lub ofiaruj datek na cele dobroczynne. Ten podarunek 
musi byc na tyle cenny, bys troche to finansowo odczul - powiedzmy nieco 
kosztowniejszy, niz cie na to stac. To da ci glebokie poczucie, ze wyrównales wszystkie 
swoje grzechy. Pózniej znowu do mnie przyjdz. W ten sposób kahunka opisala mi bardzo 
sugestywnie bodziec fizyczny, który mial zrobic na moim nizszym Ja wrazenie, ze czynie 
pokute za czyny, które ono uznalo za grzeszne. Zadna miara nie moglem dociec, co to 
byly za kompleksy i o jakie winy chodzilo, lecz nie mialo to wiekszego znaczenia. Przez 
trzy dni wykonywalem polecenia kahunki, uwazajac je za wystarczajaco uciazliwe, by 
wzruszyc moje nizsze Ja. Bylem bowiem z natury obdarzony duzym apetytem i w tym 
czasie lubilem tez palic. Swój dar zlozylem Armii Zbawienia, gdyz moim zdaniem byla 
to pozyteczna organizacja charytatywna. Wieczorem ponownie udalem sie do mojej 
kahunki i razem usiedlismy przy okraglym stole. Znowu postawila szklanke z metna 
woda i po kilku minutach ujrzala w wodzie obraz drzwi, tym razem otwarte byly na 
osciez. Oswiadczywszy, ze teraz moja sciezka jest calkowicie odblokowana, odsunela 
szklanke i znowu zapytala o moje plany zyciowe. Czy ich nie zmienilem? Czy nadal 

background image

jestem pewien, ze chce, by wszystko stalo sie tak, jak wczesniej ustalilem? Gdy 
zapewnilem ja, ze moje zamiary sa jasne i pozostaly nie zmienione, zaczela sie 
przygotowywac do modlitwy za mnie do Wyzszego Ja. Zawsze kiedy kahunka modlila 
sie do swego Wyzszego Ja z prosba o pomoc dla klienta, modlitwa automatycznie 
docierala takze do Wyzszego Ja tego ostatniego. Ma to wiec zwiazek z przekonaniem 
kahunów, ze wszystkie Wyzsze Ja sa ze soba sprzezone w sposób, którego nie mozemy 
pojac, a nawet sobie wyobrazic. Sa „wieloscia w jednym” i „jednoscia w wielu”. Sa 
rozdzielona jednoscia. Sa ze soba zwiazane scislej niz pszczoly w ulu. Nauczyly sie 
dzialac jako jednosc, lecz kazda z nich wykonuje odrebne, indywidualne czynnosci. Nie 
potrafimy tego pojac, ale wyniki otrzymywane przez nas w kontakcie z Wyzszym Ja 
swiadcza, iz nasze rozumowanie jest prawdopodobnie sluszne i zblizamy sie w swych 
dociekaniach do granic naszych mozliwosci intelektualnych. Kahunka wstala wiec, by sie 
pomodlic. Chodzila po pokoju tam i z powrotem, ciezko oddychajac. Po kilku minutach 
zatrzymala sie przy stole i cicho oswiadczyla, ze oto za chwile zlozy bogu modlitwe w 
moim imieniu. Nastepnie zaczela wypowiadac slowa w jezyku hawajskim, powoli z 
wielka moca w glosie. Wygladala tak, jakby patrzyla gdzies w dal, w przyszlosc. 
Odmówila modlitwe raz, a pózniej powtórzyla ja jeszcze dwa razy. Te potrójna 
modlitwe, slowo w slowo, kahunka zlozyla z pelna sila sugestii, wkladajac w nia cala 
swa wole, by sklonic nizsze Ja do przekazania Wyzszemu Ja ksztaltów myslowych 
powstalych w wyniku dokladnego i upartego powtarzania modlitwy. Nizsze Ja nawiazalo 
kontakt z Wyzszym Ja po bezposrednim rozkazie otrzymanym od sredniego Ja kahunki. 
Nie uzyla teraz szklanki, gdyz tym razem nie zadala i nie spodziewala sie odpowiedzi. Po 
owej modlitwie kahunka usiadla na krzesle i zapalila papierosa. Odpoczywala po 
intelektualnym wysilku. Do modlitwy musiala bowiem zgromadzic dodatkowy ladunek 
sily zyciowej i wraz z jej strumieniem przeslala wyzej ksztalty myslowe. Niebawem 
znów wziela do reki szklanke, by zobaczyc, jakie sa wiesci od Wyzszego Ja i czy 
przyszly jakies instrukcje. Na powierzchni ujrzala scenke, w której ja bralem udzial i 
wykonywalem szereg czynnosci. Byla to projekcja przyszlosci, jaka teraz zgotowalo mi 
Wyzsze Ja. Stara przyszlosc zostala skasowana i zatarta, a wytworzyla sie nowa. Dawna 
przyszlosc niewatpliwie zawierala wszystkie niepowodzenia i klopoty finansowe, które 
wydawaly mi sie nieuniknione, których sie obawialem, martwiac sie, co poczne dalej. 
Takie byloby prawdopodobnie moje zycie, gdyby nie pomoc Wyzszego Ja w zmianie 
zlych warunków bytowych na lepsze. Nie wiadomo dokladnie, w jaki sposób Wyzsze Ja 
ksztaltuje przyszlosc dla obu nizszych jazni, ponad którymi stoi jako ich opiekunczy 
duch rodzicielski. Mozemy tylko przypuszczac, ze nasze mysli, z których tworzymy 
ksztalty myslowe, sa w pewien sposób wykorzystywane do kreslenia przyszlych 
wydarzen. W kazdym razie, ksztalty myslowe informuja Wyzsze Ja o naszych 
nadziejach, lekach, pragnieniach i planach. Jak sie zdaje, przyszlosc powstaje wlasnie w 
nich, przy czym Wyzsze Ja z wielka ostroznoscia pilnuje, by nie wtracic sie w nasza 
WOLNA WOLE. Zawsze musimy miec zapewniona mozliwosc poslugiwania sie nia, 
chyba ze sami poprosimy o pomoc. Pomoc zas zostanie udzielona dopiero wówczas, gdy 
na jakis czas zrezygnujemy z wolnosci woli. Nie potrafimy powiedziec, dlaczego tak sie 
dzieje, ale rozumiemy, ze taki warunek jest mozliwy. Ze wzgledu na nasze ograniczenia 
intelektualne, nie mozemy wyobrazic sobie przyszlosci utworzonej z niewidzialnej 
materii, lecz mimo to zawierajacej wszystkie wydarzenia i okolicznosci, które realizuja 
sie co do minuty, godziny i dnia, w miare jak niewidzialny kontur bedzie sie 

background image

„krystalizowal”. Byc moze przyszlosc zbudowana jest tak samo jak widmowe ciala 
nizszego i sredniego Ja oraz tak samo jak ksztalty myslowe. Moze wlasnie owe myslowe 
formy rozwijaja sie w zdarzenia. Kahuni nie znali odpowiedzi na to pytanie. My równiez 
jej nie znamy. Ale wiemy, ze przyszlosc jest w jakis sposób uksztaltowana, ze mozna z 
góry przewidziec jej skrystalizowane juz okresy oraz ze MOZNA JA ZMIENIC, i ta 
wiedza calkowicie nam wystarcza. Kahunka, ujrzawszy w szklance z woda moja nowa 
przyszlosc i sprawy, które powinienem zalatwic, opisala mi wszystko bardzo 
szczególowo, tlumaczac zarazem, dlaczego mam postepowac tak, a nie inaczej. Jak sie 
zdaje, ona sama miala na ten temat wlasny poglad i samodzielnie, w jakis parapsychiczny 
sposób, dochodzila przyczyn zjawisk wystepujacych w jej wizji. Tym razem Wyzsze Ja 
nie korzystalo, jak w wiekszosci wizji, z metody podawania symboli. Opisujac mi 
obrazy, które widziala, kahunka uzywala sformulowan typu: „Bóg mówi mi, ze...” lub: 
„Bóg mi pokazuje...”. Widziala, jak ide do konkurenta z kartka w reku. Powiedziala, ze 
napisalem tam moja oferte sprzedazy, podajac cene i wszystkie szczególy transakcji. 
Oswiadczyla, -ze bóg powiedzial jej, iz konkurent nalezy do tego rodzaju ludzi, którzy 
lubia miec wszystko na papierze, bo inaczej sila przyzwyczajenia mówia „nie”. - Musisz 
wszystko napisac - poinformowala mnie. W przyszly wtorek o godzinie 14.15 idz do 
niego. Bedzie bezczynnie siedzial przy biurku w swoim biurze. Polóz przed nim papier 
ze slowami: „Prosze sie z tym zapoznac, wróce za jakies dziesiec minut”. Pózniej wyjdz i 
wróc po dziesieciu minutach. Bedzie wlasnie konczyl studiowanie twojej oferty i powie 
ci, ze kupi twój sklep. Opowiesc ta wydala mi sie niewiarygodnie dokladna i 
sprecyzowana. Zapytalem kahunke, skad wie o takich szczególach, ona zas oswiadczyla, 
ze widziala, jak to wszystko robie w mojej nowej przyszlosci, i ze bóg dal jej do 
zrozumienia, dlaczego moja propozycje mam przedstawic na pismie. Zdziwily mnie 
instrukcje kahunki, ale obiecalem, ze spelnie je w najdrobniejszych szczególach. W 
nastepny wtorek o godzinie 14.15 poszedlem do biura mojego konkurenta ze starannie 
napisana na maszynie pelna oferta. Zastalem go tak, jak opisala wczesniej kahunka. 
Siedzial bezczynnie przy biurku. Polozylem przed nim oferte i poprosilem, by ja 
przejrzal. Powiedzialem, ze wróce za dziesiec minut. Po dziesieciu minutach bylem z 
powrotem. Czekal na mnie. - Zgadzam sie - rzekl. - Daje panu czek na sto dolarów jako 
zadatek, a pan niech sporzadzi umowe kupna-sprzedazy. I tak z pomoca kahunki i 
Wyzszego Ja, sprawa zostala zamknieta. Wyplacono mi sume okreslona w modlitwie. 
Przez jakis czas zostalem w miescie, by pomóc memu zaprzyjaznionemu konkurentowi 
polaczyc oba sklepy. Po wypelnieniu ostatnich punktów transakcji zawiadomilem o 
wszystkim kahunke. Zaplacilem jej tyle, ile zazadala, co okazalo sie dosc mala suma, 
zwazywszy na wielka przysluge, jaka mi oddala. Jakis czas pózniej, kiedy konczylem juz 
likwidowac wszystkie moje sprawy, zamierzajac wyjechac do Kalifornii, kahunka 
sprawdzila moja przyszlosc, by zobaczyc fragment planu dotyczacy pracy literackiej. 
Zlozyla nowa modlitwe, pytajac, czy dane mi bedzie zajac sie pisarstwem, a pózniej, z 
pomoca Wyzszego Ja, zbadala szczególy przyszlosci, aby poznac instrukcje, jak 
powinienem dalej postepowac. Podobnie jak kiedys zrobila to w sprawie sprzedazy 
sklepu, teraz uczynila to samo w zwiazku z moimi planami pisarskimi. - Napisze z osiem 
ksiazek - powiedziala po dluzszym wpatrywaniu sie w improwizowany krysztal. - Osiem 
ksiazek w czasie, jaki bóg mi pokazuje - westchnela. - Ale bedziesz musial byc bardzo 
cierpliwy. Od napisania pierwszej ksiazki do ósmej minie duzo czasu. Wiele rzeczy sie 
wydarzy i nie bedzie ci latwo, ale cztery ostatnie ksiazki beda kosztowac cie mniej 

background image

wysilku niz pierwsze i praca nad nimi bedzie krótsza. Ów przeblysk przyszlosci, jaki 
kahunka uzyskala dla mnie, poznalem w 1932 roku. Teraz jest rok 1947 i cztery pierwsze 
ksiazki mam juz za soba. Komentarz: Psychologiczno-religijny system Tajemnicy (Huny) 
jest ponad wszystko i pod kazdym wzgledem systemem skutecznie DZIALAJACYM. 
Nie usiluje zrozumiec i tlumaczyc spraw majacych cos wspólnego z Najwyzszym 
Bogiem, którego nasze nizsze mozliwosci intelektualne nie pozwalaja nam pojac. System 
ten polega na zdrowym rozsadku i doswiadczeniu. Prezentuje prawdziwie naukowe 
podejscie do rzeczywistosci. Ofiarowuje nam wolnosc od dogmatów i urojen. 

 

 
Rozdzial XX Wyzsze Ja i cudowne 
uzdrowienia w parapsychologii  
 

Wielu uzdrowien dokonaly duchy osób zmarlych. Przewaznie sa to duchy zmarlych 
lekarzy. Za posrednictwem mediów stawiaja one diagnozy i przepisuja leczenie, tak jak 
za swego zycia. Duchy czesto wstepowaly w ciala mediów i uzdrawialy chorych przez 
nakladanie rak. Z wielu opowiesci wynika oczywisty fakt. ze niejednokrotnie czyniono 
uzytek z sily zyciowej niskiego napiecia, chociaz jej natury do konca nie poznano. 
Mesmerycy nacierali chore czesci ciala pacjenta, by je uzdrowic. Duchy postepowaly 
podobnie, a wyniki byly zdumiewajace. Kahuni byli jednak, jak sie zdaje, jedynymi 
ludzmi, którzy wiedzieli o trzech rodzajach napiec sily zyciowej i o mozliwosci 
przekazania energii z rak uzdrowiciela do ciala pacjenta, energii plynacej razem z 
sugestiami leczniczymi. Panuje powszechna zgoda co do tego, ze dzieci w wieku ponizej 
pieciu lat nie sa jeszcze gotowe do odpowiedzi na sugestie hipnotyczne. Mimo to reaguja 
na leczenie, które polega na przelaniu im sily zyciowej w momencie, gdy lekarz 
wytworzyl uksztaltowana mysl. Liebault, próbujac udowodnic, ze sugestia nie jest 
przyczyna wszystkich mesmerycznych uzdrowien, kladl rece na wielu dzieciach i 
uzyskiwal czeste wyleczenia. Niektóre dzieci nie maly jeszcze trzech lat. W pózniejszych 
czasach Ochorowicz osiagal podobne sukcesy w leczeniu dzieci niespelna dwuletnich. W 
ten sposób uzdrawiano takze zwierzeta. Równiez rosliny traktowa no podobnym 
bodzcem, by uzyskac ich przyspieszony wzrost. Wszystkie te przyklady dowodza, iz 
kahuni mieli slusznosc, sadzac, ze sila zyciowa uzdrawiajacego jest poteznym 
czynnikiem leczniczym. bez wzgledu na to, czy lekarz jest osoba zyjaca, czy tez zmarl i 
stal sie duchem. Duchy osób zmarlych czesto wykazuja doskonale umiejetnosci 
parapsychicznego diagnozowania chorób ludzi zywych. Mój znajomy mial syna, do 
którego przyplatala sie w college'u jakas dziwna choroba. Lekarze nie potrafili znalezc jej 
przyczyny. Matka i syn, chwytajac sie ostatniej deski ratunku, udali sie na seans ze 
slynnym medium, Cayse'em (zob. ksiazka There Is a River). Tego medium uzyl za swego 
posrednika duch bylego lekarza, majacego na swym koncie wiele zdumiewajacych 
uzdrowien. Zbadal on chlopca na drodze parapsychicznej i stwierdzil, ze chorobe 
wywolaly odlamane skrawki kosci kregoslupa, a obrazenie to nastapilo podczas wypadku 
z kajakiem. Pacjent zdazyl zapomniec juz o tej katastrofie, ale teraz przypomnial ja sobie 
od razu jako bardzo bolesna. Lekarz - duch powiedzial, ze konieczna jest operacja, która 

background image

poprawi stluczone kregi, ale jedyny amerykanski lekarz znajacy sie na tego rodzaju 
zabiegach przebywa akurat w Europie. Niebawem ma jednak wrócic do domu w 
Bostonie. Podal nazwisko lekarza, ale nie wymienil jego adresu. Po seansie zrobiono 
chlopcu zdjecie rentgenowskie kregoslupa. Jakis lekarz, który nie znal tego przypadku, 
stwierdzil pekniecia. Poniewaz jak dotad wszystkie slowa ducha okazaly sie sluszne, 
polaczono sie telefonicznie z Bostonem i otrzymano informacje, ze rzeczywiscie 
przebywa tam lekarz o podanym nazwisku, który wlasnie powrócil z zagranicy i który 
jest cenionym specjalista w dziedzinie chirurgii urazowej. Natychmiast poproszono go o 
przeprowadzenie operacji i po zabiegu chlopak powrócil do zdrowia Duchy czestokroc 
praktykuja specyficznego rodzaju leczenie na odleglosc. Kiedy medium, za pomoca 
którego dzialaja, otrzyma pukiel wlosów nieobecnego pacjenta (lub jakis przedmiot, 
którego kiedys pacjent dotykal, wystepuje wówczas niezwykle zjawisko psychometrii. 
Duchy stawiaja diagnoze choroby nieobecnego pacjenta i przepisuja lekarstwa lub tez 
podejmuja sie zabiegu na odleglosc jakimis psychicznymi czy „duchowymi” sposobami. 
Tutaj znowu mamy do czynienia z nicmi widmowymi uzytymi do nawiazania kontaktu z 
odleglymi miejscami i ludzmi, do uzyskania informacji o nich i do przesylania mocy 
leczniczych oraz ksztaltów myslowych. We wszystkich przytoczonych przypadkach 
duchy dzialaja równie skutecznie jak ludzie zyjacy, o ile oczywiscie ludzie ci sa na tyle 
medialni, by postawic wlasciwa diagnoze, i pod warunkiem, ze duchy moga zgromadzic 
odpowiednia dawke sily zyciowej potrzebna do wyleczenia choroby. Pod tym wzgledem 
istnieje jeszcze jedno bardzo bliskie podobienstwo miedzy ludzmi i duchami. I my, i one 
modlimy sie do Istot Wyzszych. Widziano juz niejedno medium, jak opanowane przez 
ducha lekarza modlilo sie o uzdrowienie dla chorego. Duchy nieustannie mówia o 
Wyzszym Ja, nazywajac je wszystkimi mozliwymi imionami, w zaleznosci od 
wyznawanych za zycia religii. Niektóre duchy, tak samo jak kahuni, posiadly 
wystarczajaca znajomosc rzeczy, która pozwala im prosic Wyzsze Ja o pomoc w leczeniu 
zyjacych i te pomoc otrzymywac. (Tak uzyskiwane cudowne uzdrowienia sa bardzo 
rzadkie. Byc moze niewiele duchów zna technike takiego leczenia. A moze to pacjenci 
nie oczyscili sie z kompleksów i nie sa Przygotowani do przyjecia sugestii leczniczych. Z 
drugiej strony, duchy czesto korzystaja z pomocy Wyzszego Ja do wywolania rozmaitych 
zjawisk fizycznych jak aporty, materializacje, tworzenie ektoplazmy itd.). Czasami duchy 
pojawiaja sie ludziom zyjacym w wizjach, tak jak mialo to miejsce w przypadku 
Bernadetty Soubirous, której w grocie blisko Lourdes ukazala sie Matka Boska. Zjawy te 
w jakis sposób posrednicza w cudownych uzdrowieniach. Niekiedy ludzie nie widza 
„postaci” duchów, lecz w ten czy inny sposób odczuwaja obecnosc duchowego czynnika 
uzdrawiajacego. W zapiskach kosciola katolickiego wiele jest wzmianek o uzdrowieniach 
w poblizu grobowców mezczyzn i kobiet, którzy prowadzili swiatobliwy zywot. 
Dwudziestu dwóch arcybiskupów i biskupów zgromadzonych na konklawe napisalo do 
papieza Klemensa XI: „Jestesmy swiadkami, iz przed grobowcem ojca Jana Franciszka 
Regisa slepi widza, chromi chodza, glusi slysza, a niemi mówia”. W 1731 roku i przez 
nastepne 25 lat dzialala przy grobie opata Parisa, jansenisty, jakas niewidzialna i 
niezidentyfikowana sila. Przebadano wiele przypadków, miedzy innymi bardzo znany 
przypadek panny Coirin. W cudowny sposób zostala ona wyleczona z raka, który zdazyl 
juz calkowicie zniszczyc jej lewa piers. Lekarze nie dawali jej zadnej nadziei. I oto piers 
powrócila do swego normalnego stanu, nawet sutek wygladal jak dawniej. Nie widac 
bylo zadnej blizny ani sladu po przebytej chorobie. Przypadek ten potwierdzilo pod 

background image

przysiega kilku lekarzy, skladajac pisemne zeznanie przed ówczesnym notariatem. 
Pytano o te sprawe nawet lekarza królewskiego, M. Gaularda. Byl przekonany o 
autentycznosci cudownego wydarzenia i takie sprawozdanie zlozyl królowi. Kilka lat 
temu pewien Hawajczyk zobaczyl we snie dwa wielkie, osobliwie uksztaltowane 
kamienie, prawdopodobnie sluzace przed wiekami kahunom do ich rytualów. Pózniej 
znalazl takie kamienie w rzeczywistosci. Przetransportowal je w poblize cmentarza i tam 
je zostawil. Niebawem zaczely krazyc pogloski, ze z kamieniami zwiazana jest jakas sila 
uzdrawiajaca. Ludzie przybywali ze wszystkich stron, by je zobaczyc. Modlili sie przy 
nich, skladali ofiary z kwiatów, pokarmów, pieniedzy i z tego, co dyktowaly im 
poszczególne wyznania. W rezultacie doszlo wówczas do kilku wiarygodnych 
uzdrowien. Przez jakis czas wladze mialy trudnosci z opanowaniem gromadzacego sie 
tlumu, lecz niebawem moc uzdrowicielska zdawala sie zanikac. Mozna wiec tylko 
przypuszczac, ze niewidzialne istoty odpowiedzialne za wyleczenia w tamtych okolicach 
pojawily sie tam tylko na krótki czas. Chociaz dopuszcza sie mozliwosc, ze Wyzsze Ja 
samo podejmuje sie dzialalnosci leczniczej, to teoria kahunów glosi, ze w wiekszosci 
przypadków wymaga ono posrednictwa nizszego i sredniego Ja, zanim przystapi do 
uczestniczenia w ich sprawach, bez wzgledu na to, czy owe nizsze swiadomosci 
zamieszkuja jeszcze jakies cialo fizyczne, czy tez przetrwaly smierc fizyczna i wystepuja 
jako duchy. Jesli wierzyc opowiesciom o swietych lub swiatobliwych osobach, 
pojawiajacych sie w postaci duchów w miejscach slynacych z uzdrowien, mozemy 
wnioskowac, iz nauczyly sie one wzywac pomocy Wyzszego Ja przy uzdrawianiu tych 
modlacych sie chorych, którzy wolni sa od wszelkich kompleksów i moga przyjac 
lecznicza pomoc. Jezeli natomiast jest tak, ze kaplice i swiete relikwie odgrywaja role 
bodzców fizycznych, wspierajacych suplikantów w ich modlitwach o zdrowie, to 
misterium takich cudownych uzdrowien mamy prawie wyjasnione. Wyzsze Ja czlowieka 
przychodzacego do kaplicy, aby modlic sie o wyleczenie, zostaje prawdopodobnie 
sklonione do podjecia wlasciwych dzialan. (Dla kahunów zródlem wszelkich uzdrowien 
bylo osobiste, wlasne Wyzsze Ja kazdego czlowieka. O istotach duchowych stojacych na 
poziomie wyzszym niz Wyzsze Ja sadzono, ze nie wtracaja sie raczej do ludzkich spraw 
osobistych. Zajmuja sie czyms wazniejszym niz nedzny zywot czlowieczy. Wsród 
swoich Wyzszych Ja kahuni nie uznawali swietych). Kwestie dostarczania sily zyciowej 
potrzebnej Wyzszemu Ja do uzdrowien przy kaplicach lub w kosciolach mozna latwo 
wytlumaczyc. Jezeli poltergeisty potrafia podkradac ludziom sile zyciowa do swoich 
halasliwych zabaw, to z pewnoscia i Wyzsze Ja moze to robic dla dobra chorego. 
Prawdziwy obraz uzdrowienia w miejscu swietym powinien wygladac tak: jeden lub 
wiecej duchów osób zmarlych (z których kazdy sklada sie z nizszego i sredniego Ja, 
polaczonych ze soba w zwykly sposób) postanawia pozostac w swietym miejscu i 
pomagac tym, którzy tam przychodza prosic o uzdrowienie. Owe zwykle duchy umieja 
wzywac swe Wyzsze Ja i sklaniac je do cudownych wyleczen, natychmiastowych badz 
tez trwajacych trzy dni (jak zdarzylo sie to w Lourdes). W miejsca te przychodzi wiele 
ludzi. Tworza oni cos, co nazwac mozna „kregiem” o wlasciwosciach pierscienia 
energetycznego powstajacego na seansach spirytystycznych. Zwykle duchy zaopatruja 
sie wówczas w sile zyciowa, tak samo Wyzsze Ja. I jesli ktos, kto jest wolny od 
kompleksów i gleboko wierzy w spelnienie swoich prósb, potrafi wtedy skonstruowac 
dobry, jednoznaczny ksztalt myslowy dokladnie obrazujacy jego pragnienia (np. 
uzdrowienie), a takze umie nawiazac telepatyczny kontakt ze zwyklymi duchami, a przez 

background image

nie z Wyzszym Ja, lub bezposrednio z ich Wyzszymi Ja, to cud uzdrowienia jest 
gwarantowany. Ektoplazma znana nam z seansów spirytystycznych jest, jak widzielismy, 
substancja materialna zamieniona przez Wyzsze Ja w niewidzialna postac przy uzyciu 
sily zyciowej o wysokim napieciu. Przy natychmiastowych uzdrowieniach fizyczna 
substancja zlamanej konczyny, piersi opanowanej przez raka, niewidzacego oka, 
skrzywionego kregoslupa i podobnych uszkodzen zostaje, zgodnie z nauka Huny, 
rozpuszczona w ektoplazmatyczna forme, a nastepnie znowu tezeje w miare, jak zdrowe 
substancje wypelniaja te czesc widmowego ciala pacjenta, która odpowiada czesci 
uszkodzonej. Przypomnijmy sobie, ze cialo widmowe jest odlewem kazdej komórki, 
wszystkich tkanek, lacznie z krwia i innymi plynami ciala ludzkiego. Owo widmowe 
cialo nalezace do nizszego Ja jest niezniszczalne, niepodatne na choroby i rany. 
Teoretycznie rzecz biorac, noga, która amputowano przed laty, moglaby odrosnac. Pod 
jednym warunkiem. Trzeba by znalezc zródlo, z którego daloby sie zaczerpnac 
odpowiednia dawke ektoplazmy, której zwrot nie bylby konieczny. Jesli widmowe cialo 
nizszego Ja podlegaloby uszkodzeniom, niebiosa zapelnione bylyby kalekami, a nie 
zdrowymi i szczesliwymi istotami ludzkimi, które zmarly, aby z radoscia odkryc, ze 
wszystkie fizyczne ulomnosci i niedoskonalosci zniknely bez sladu. Nalezy zwrócic 
uwage na jeszcze jeden osobliwy szczegól zwiazany z uzdrawianiem. Lekarze badajacy 
ludzi wyleczonych w Lourdes wskazywali na znamienny fakt, ze ci, którzy przychodzili 
tam sie modlic za innych, sami doznawali poprawy zdrowia. Mary Austin, 
powiesciopisarka, chorowala kiedys na raka. Dawano jej rok zycia. Postanowila pojechac 
do Rzymu, by spedzic ten ostatni rok na studiowaniu dokumentów wczesnego 
chrzescijanstwa. Tak ja te badania pochlanialy, ze zdolala zapomniec o swej ciezkiej 
chorobie. Pewnego dnia, pisze Austin, relacjonujac swój przypadek, nagle zdala sobie 
sprawe, ze rak zniknal. Nie modlila sie o uzdrowienie, lecz skupiajac swój umysl na 
sprawach religii, sprawila, ze przyszlo samo. Tego rodzaju specyficzne uzdrowienia 
wskazuja, ze jesli drzwi do Wyzszego Ja zostaly raz juz otwarte dzieki modlitewnym 
prosbom i wskutek tego moze ono brac udzial w sprawach nizszego i sredniego Ja 
czlowieka, to dziala ono, kiedy chce, i przynosi uleczenie nawet wówczas, gdy nie jest o 
to bezposrednio proszone. Taka mozliwosc tlumaczylaby sytuacje, kiedy otrzymujemy 
pomoc, wcale o nia nie proszac. Niemal kazdy z nas przypomina sobie, jak cudem 
uniknal jakiegos niebezpieczenstwa, tak jakby nieoczekiwana pomoc zeslal mu 
opiekunczy aniol, Aniol Stróz, lub Wyzsze Ja. Bliska i ciagla wspólprace oraz nieustanny 
kontakt miedzy dwoma nizszymi swiadomosciami a ich Wyzszym Ja widac wyraznie w 
przypadku dziwnego religijnego kultu wystepujacego w Japonii. Czlonkowie tej sekty 
chodza lub turlaja sie z obnazonymi plecami po kawalkach rozbitego szkla. Kalecza sie, 
lecz rany natychmiast znikaja bez sladu na dzwiek slowa wypowiedzianego przez mistrza 
ceremonii. Rozmawialem z czlonkinia tej oryginalnej grupy. Nalezala do niej, choc byla 
rodowita Amerykanka. Stopniowo nauczyla sie nawiazywac lacznosc z Istota 
odpowiedzialna za wyleczenie. Pózniej otrzymywala od niej pomoc podczas swoich 
godzinnych wystepów, kiedy to wchodzila po drabinie, której szczeblami byly obnazone 
ostrza mieczy. Dzieki pomocnej Istocie stopy kobiety nie kaleczyly sie o stal. Podczas 
gdy do powstrzymania krwawienia z niewielkich ran mozna by uzyc sugestii w formie 
autosugestii, to szybkie wyleczenie powaznych ran cietych pochodzacych od zbitego 
szkla wymagaloby natychmiastowego dzialania Wyzszego Ja. Niestety, gdy misyjna 
grupa wyznawców owego japonskiego kultu przybyla do Stanów Zjednoczonych, by nas 

background image

nawrócic (dla nich bylismy bowiem poganami), jej dzialalnosc uznano za równa magii 
estradowej badz cyrkowym sztuczkom. Po kilku pokazach zrezygnowali z wprowadzenia 
nas na wlasciwa droge i powrócili do Japonii, co wydaje sie dosc dziwnym 
zachowaniem, zwazywszy na zapal i upór widoczny u wielu osób, które chca nauczac 
prawdy o Bogu i religii. No cóz, byla to wyjatkowa szansa, by przestudiowac oba te 
zagadnienia pod nowym katem, lecz wiekszosc z nas ma tak skrystalizowane i skostniale 
poglady, ze zazwyczaj przechodzimy obojetnie obok takich okazji, kiedy sie nadaja. 

 

 
Rozdzial XXI Jak kahuni za pomoca 
magii panowali nad wiatrem, pogoda i 
rekinami  
 

Legendarne dzieje Hawajczyków wspominaja o tym, jak dawni przodkowie podrózowali 
z rodzinnych stron, plynac w wielkich podwójnych lodziach niesionych przez fale jakas 
magiczna sila. Ta sama tajemnicza moc pozwolila ich wodzowi, Hawaii Loa, zobaczyc 
polowe obwodu kuli ziemskiej i odnalezc grupe wysp, które mialy stac sie ich nowym 
domem. Dzieki tej samej magii kierowali wiatrami i falami morskimi, tak ze ich kruche 
statki nie ulegaly rozbiciu. Magia pozwalala im równiez panowac nad rekinami i innymi 
stworami morskich glebin. Wszystkie te umiejetnosci tlumaczono teoria, ze kiedy srednie 
Ja awansuje na wyzszy poziom, aby stac sie Wyzszym Ja, przechodzi poczatkowo cos w 
rodzaju stazu czy nauki rzemiosla, odgrywajac role opiekuna, stróza, czy teozoficznego 
„ducha przyrody” nad grupami nizszych istot. Duchy owe sa siedzibami wyzszych 
swiadomosci, których dzialanie widoczne jest w krysztalach, roslinach, owadach, 
ptakach, rybach i zwierzetach. Sa takze zródlem instynktownej wiedzy, która umozliwia 
pszczole budowac miodowy plaster, a ptakowi misterne gniazdo. Poniewaz wszystkie 
Wyzsze Ja sa ze soba w bliskim kontakcie, prosbe o kontrole nad pogoda mozna skladac 
przez swoje Wyzsze Ja, które przypuszczalnie przekazuje ja innemu Wyzszemu Ja 
rzadzacemu aura w tej okolicy. Znany byl równiez system bezposredniego zwracania sie 
do duchów pogody. Kahuna znajacy takiego ducha i tym samym polaczony z nim nicia 
widmowego ciala, po której mógl wysylac mu modlitwy, mial mozliwosc polecenia 
duchowi swego ucznia i polaczenia go z nim. Przypadek 30 Bialy czlowiek uczy sie 
panowac nad wiatrami
 Uwagi wstepne: W opisanym nizej przypadku zobaczymy, ze 
mozna panowac nad pogoda bez uzywania bodzców fizycznych, jakie spotyka sie w 
rytualnym tancu weza czy w innych tropikalnych tancach poludniowozachodnich Indian. 
Opis przypadku: N. S. Emerson, zmarly jakis czas temu chirurg, byl przez jakis czas 
geometra na Hawajach. Praca zmuszala go nieraz do wyjazdów w odlegle zakatki wysp, 
gdzie dzialali jeszcze kahuni, uprawiajac swoje magiczne praktyki. Zaprzyjaznil sie z 
kilkoma. Jeden z nich, obeznany z wyzsza magia panowania nad aura, podjal sie nauczyc 
Emersona swej sztuki. „Polecil” go kilka razy niewidzialnemu bogu (Aumakua), 
sprawujacemu rzady nad pogoda, i nauczyl go odmawiania modlitwy rytualnej, która 
miala przyczynic sie do nasilenia wiatru badz tez jego oslabienia. Kahuni wielokrotnie 

background image

demonstrowali Emersonowi skutecznosc tej magii, by wpoic mu wiare w jego 
mozliwosci. Przy ich pomocy zlozyl odpowiednia modlitwe i czekal na jej spelnienie. 
Pózniej doszedl juz do tego, ze sam myslal o bogu i recytowal modlitwe, otrzymujac 
takie same wyniki jak jego nauczyciel. Modlitwa nie byla skomplikowana. Zawierala 
sprecyzowane obrazy myslowe, czyli uksztaltowane mysli o pozadanych warunkach 
pogodowych. Byla glosno powtarzana, przez co stawala sie bodzcem fizycznym 
sklaniajacym nizsze Ja do nawiazania kontaktu i przeniesienia telepatycznej prosby 
modlitewnej. Slowa modlitwy skierowane byly do „wiatrów z Hilo”. Proszono o to, by 
male wiatry schowano z powrotem w wietrznym balonie, a wypuszczono na wolnosc 
duze wiatry, lub odwrotnie. Nic w tej modlitwie nie wskazywalo na charakter sil 
zaangazowanych w to zjawisko ani na istote mechanizmu owej magii. W magii liczy sie 
zreszta nie tyle, co sie mówi, ile to jak sie postepuje z nizszym Ja. Pan Emerson 
utrzymywal kontakt z Wyzszym Ja od pogody przez reszte zycia. Niejednokrotnie 
przychodzili do niego znajomi z prosba, by uspokoil wiatry, gdyz zamierzali wybrac sie 
lodzia na sasiednie wyspy. Za kazdym razem zapraszano go na coroczne zawody 
latawców organizowane przez szkole dla chlopców w Kamahameha. Proszono wówczas, 
by modlil sie o wypuszczenie silnych wiatrów z wietrznego balona, tak aby duze latawce 
mogly wzniesc sie w góre. Rozmawialem z wieloma ludzmi, którzy sami byli swiadkami, 
jak po dziesieciu minutach od zlozenia modlitwy zadal silny, ostry wiatr. Nie mialem 
jednak szczescia, by widziec to na wlasne oczy. A jesli nawet Emerson zawiódl 
kiedykolwiek chlopców na latawcowych zawodach, to ja o takim wypadku nigdy nie 
slyszalem. Komentarz: Sprowadzanie deszczu nie bylo z reguly czescia magicznych 
praktyk kahunów zajmujacych sie pogoda, a to dlatego, ze w odleglych zakatkach Wysp 
Hawajskich wskaznik opadów byl zadowalajacy. Choc trudno sobie wyobrazic, jak za 
sprawa Wyzszego Ja, w odpowiedzi na rytualne modly, chmury i deszcze tworza sie 
nagle z niczego na czystym niebie, to latwo mozna dopuscic mysl o jakiejs kontrolujacej 
pogode sile, która sprowadza odlegle chmury deszczowe i kaze im opróznic ich 
zawartosc we wskazanym miejscu. Przypadek 31 Panowanie nad rekinami i zólwiami 
morskimi
 Uwagi wstepne: Gdy przebywalem na Wyspach Hawajskich, nigdy nie 
slyszalem o przypadku, by rekiny zaatakowaly zywego czlowieka, chociaz pozeraly ciala 
topielców. Rekiny wystepujace przy skupiskach wysp na Pacyfiku maja podobno swoje 
Wyzsze Ja, które, gdy tylko chca, moga przybierac postac rekinów. Krazy wiele 
opowiesci o bliskich stosunkach miedzy ludzmi i poszczególnymi rekinami. Zdarzalo sie 
nieraz, ze cale rodziny byly blisko zwiazane z rozmaitymi gatunkami stworzen i 
zawieraly jakies magiczne pakty z ich Opiekunczymi Wyzszymi Ja. Dalo to poczatek 
pewnej formie totemizmu przestrzegajacego rytualu, ze zwierzeta totemu rodzinnego nie 
byly przez te rodzine zjadane. Zdaje sie, ze miedzy dziecmi i Wyzszymi Ja troszczacymi 
sie o nizsze stworzenia istnieje silne pokrewienstwo. Dzieci czesto wykazuja naturalne 
zdolnosci parapsychiczne i widza krasnoludki. Na Hawajach panuje przekonanie, ze 
duchy malych dzieci moga w pewnych okolicznosciach rodzic sie w cialach malych 
rekinów i w ten sposób podtrzymywac zwiazki totemowe miedzy rekinami a ludzkimi 
rodami. (Gdy mowa o wrazliwosci psychicznej dzieci i ludów prymitywnych polegajacej 
na swiadomym postrzeganiu Wyzszego Ja, przypomina mi sie opowiadanie Mary Austin 
zamieszczone w jej autobiografii Earth's Horizons. Jako mala dziewczynka odkryla 
istnienie ducha nadswiadomosci i nazwala go „ja Mary” w odróznieniu od „Mary”, która 
byla nia sama. Potrafila otrzymywac pomoc od owego ducha nawet w takich drobiazgach 

background image

jak przejscie po zwalonym pniu przez rzeczke, czego nie zrobilaby samodzielnie. Kiedy 
byla juz starsza, dowiedziala sie, ze Indianie ze szczepu Piute znaja Wyzsze Ja i 
nazywaja go Wakanda. czyli „przyjaciel duszy ludzkiej”. Przez cale zycie, gdy miala 
jakies trudnosci, modlila sie do tej „ja Mary” i rzadko nie otrzymywala pomocy). Na 
wyspach Samoa istnial, przynajmniej do 1934 roku, obrzed, przy którym dzieci 
powtarzaly zwrotki prostych piesni i, jak sie zdaje, nawiazywaly kontakt z Wyzszymi Ja 
panujacymi nad rekinami i zólwiami z tamtych okolic. Opis przypadku: W „Geographic 
News Bulletin” wydanym 10 grudnia 1934 roku George H. Hutchinson, czlonek National 
Geographic Society, przytacza opowiadanie naocznego swiadka o rytuale zwanym 
„wolaniem rekina i zólwia”, wystepujacym na wyspie Samoa, we wsi Val Togi. 
Miejscowe dzieci i dorosli zebrali sie na odprawienie ceremonii. Pózniej wyslano same 
dzieci na miejsce, gdzie lad wcinal sie w morze. Tam recytowaly stara legende o tym, jak 
ksiaze zostal zamieniony w rekina, a ksiezniczka w zólwia. Spiewajac, dzieci czynily 
gesty przywolania, zapraszania: Po pieciu minutach w przejrzystej wodzie wsród fal 
pojawil sie maly rekin, moze 1,5-metrowej dlugosci. Przez minute plywal przy brzegu w 
calej swej okazalosci, po czy zniknal. Niebawem w podobny sposób pojawil sie zólw, 
pokrecil sie przez chwile i odplynal z powrotem w glebiny. Komentarz: Kahuni zaczynali 
uczyc dzieci swojego rzemiosla od najwczesniejszych lat. W wieku 9-10 lat nauka 
stawala sie coraz intensywniejsza. Kto wie, czy tak wczesne zaznajamianie sie z prawami 
magii nie ulatwialo nizszemu Ja dziecka nawiazywac kontakty z Wyzszym Ja, czyli 
Aumakua. Moze i my, ludzie nowoczesni, zaczniemy kiedys pobierac takie nauki w 
dziecinstwie. Aluzje do takiego postepowania znajdujemy w religii chrzescijanskiej w 
slowach Chrystusa: „Pozwólcie dzieciom przychodzic do Mnie, nie zabraniajcie im 
tego”. Znajomosc faktu, ze kahuni „przedstawiali” swych uczniów Wyzszym Ja od 
pogody i przyrody, by utworzyc tym samym laczace nici z materii widmowej miedzy 
Wyzszym Ja a uczniem, ma dla nas niemale znaczenie. Moze ten starozytny mechanizm 
magiczny dal poczatek idei charakterystycznej dla rozmaitych religii, ze kandydaci na 
przyszlych ksiezy musza przedtem przejsc swiecenia kaplanskie. Ceremonii tej dokonuja 
kaplani, którzy juz zostali wyswieceni (czyli „przedstawieni, wprowadzeni”). Gdy wiez 
miedzy kaplanem a Istota Wyzsza jest juz raz ustanowiona, kaplan gotów jest rozpoczac 
swa sluzbe. W Indiach nadal istnieje rytual, przez który dokonuje sie tego rodzaju 
„wprowadzenia”, czyli polaczenia nicia widmowa. Nauczyciel postepuje tak, by 
nawiazac kontakt z Wyzsza Istota, nawet jesli nie zna zasady funkcjonowania 
magicznego mechanizmu. W pewnym momencie uczniowie czuja wyraznie obecnosc 
Wyzszego Ja, doznaja „iluminacji”. Rytual ten przewaznie zakladal bliski kontakt 
fizyczny nauczyciela i ucznia, czasem tylko klepniecie reka albo nawet kuksaniec. Byc 
moze wlasnie dzieki temu gestowi dochodzilo do polaczenia ucznia z Wyzszym Ja przez 
widmowe cialo nauczyciela. Chociaz sprawy tej nie mozemy jeszcze w pelni zrozumiec, 
to jedno niewatpliwie jest jasne. Otóz z cala pewnoscia miedzy ludzmi a Istotami 
Wyzszymi istnieja jakies wiezi, nici laczace ze soba dwa swiaty. Jest wiele rozmaitych 
sposobów, które skutecznie usuwaja kompleksy blokujace nam droge do wyzszych 
poziomów bytu i które otwieraja mozliwosc telepatycznej komunikacji. Kiedys, gdy 
dzieki procesom eksperymentalnym prowadzonym na duza skale nauczymy sie 
nasladowac czynnosci kahunów, moze znajdziemy sposób, by „zawrzec znajomosc” z 
Wyzszymi Ja kierujacymi nizszymi formami zycia, pomiedzy którymi sa tez 
pasozytnicze nowotwory przesladujace ludzi. Dzieki owym Istotom zniszczymy raka i 

background image

zlosliwe narosle. W ten sam sposób zapanujemy nad bakteriami. Jeszcze niedawno 
czytalem o kobiecie, która glosno mówila do mrówek, chodzac po domu i wokól niego. 
Obiecywala, ze pozostawi im ogród w spokoju, byle tylko wyniosly sie z mieszkania. To 
odnioslo skutek, umowa zostala zawarta. 

 

 
Rozdzial XXII Praktyczny uzytek z magii 
cudów  
 

Pierwszy etap, czyli badanie starozytnego systemu Huny, zbliza sie ku koncowi. 
Niewiele wiecej juz mozna zrobic, by poglebic nasza wiedze w tym wzgledzie i 
sprawdzic próbne wnioski wyciagniete z dotychczasowych dociekan. Niewiele juz mozna 
osiagnac, dopóki wiesci o naszych badaniach nie rozejda sie po swiecie i nie wzbudza 
zainteresowania na tyle, by tu i ówdzie rozpoczely dzialalnosc rozmaite grupy 
eksperymentalne. Poszczególne osoby same moga rozwijac umiejetnosc akumulowania 
duzych ladunków sily zyciowej niskiego napiecia, a nastepnie przekazywania ich wraz z 
sugestia lecznicza tym, których zamierzaja uzdrowic. Prawie kazdy czlowiek moze 
nauczyc sie tej prostej magii. Chcac jednak stosowac magie wyzsza, trzeba pozbyc sie 
ukrytych kompleksów, a to nie jest juz takie latwe. Ale i z ta trudnoscia mozna sie 
zmierzyc. Najlepiej w grupie roboczej, gdzie jeden pomaga drugiemu odblokowac 
sciezke zyciowa z Wyzszym Ja. Oczywiscie ktos moze kluczyc wokól swych 
kompleksów i udajac, ze ich nie ma, próbowac kontaktu z Wyzszym Ja. Mozna tez, a jest 
to metoda otwarta dla wszystkich, podjac jednoznaczna decyzje co do swoich pragnien i 
oczekiwan, sformulowac slowa modlitwy, po czym powtarzac je wielokrotnie, nakazujac 
swemu nizszemu Ja, by zanioslo nasze prosby wraz z nizsza mana do Wyzszego Ja 
podczas snu, gdy kontakt powstaje automatycznie. Metoda ta dziala powoli, lecz jest o 
wiele lepsza niz slepa i pozbawiona zdrowego rozsadku modlitwa skladana bez 
znajomosci mechanizmów, jakie rzadza wszystkimi modlitwami, a zatem bez znajomosci 
Wyzszego Ja. Niestety, nie ma juz kahunów, do których moglibysmy sie dzis zwrócic o 
uzdrowienie. Musimy sami wychowac nowych lekarzy, a to wymaga zalozenia 
organizacji, która przeprowadzalaby selekcje i wybierala ludzi obdarzonych naturalnymi 
predyspozycjami do pracy eksperymentalnej. Od nas zalezy, czy zrobimy to szybko, czy 
opieszale i poniewczasie. Wiele jest osób, które nie moga juz zbyt dlugo czekac na 
uzdrowienie i na kompetentnych lekarzy. Milosierdzie i litosc wolaja o pospiech. Istnieje 
jednak dla nich jeszcze nadzieja i wlasnie z mysla o tych ludziach, konczac mój raport o 
starozytnej nauce Huny, przedstawiam tutaj nastepujace sugestie. Tym, którzy chca sie 
poswiecic codziennym cwiczeniom, by pojac sposób kontaktowania sie z Wyzszym Ja, 
proponuje szereg pomocniczych srodków. Przede wszystkim trzeba czytac literature 
wskazujaca na celowosc takich dzialan i zapewniajaca o mozliwosci sukcesu. Zawsze 
nalezy pamietac, ze jestesmy istotami kierujacymi sie stadnym, skostnialym sposobem 
rozumowania. Mamy zwyczaj myslenia o pewnych rzeczach w okreslony, ustalony 
sposób. Musimy wiec podjac wysilek i samodzielnie zrzucic z siebie jarzmo starych 
obyczajów, by nie kazaly nam one zrezygnowac z cwiczen, nim minie pierwszy tydzien. 

background image

Czytajcie codziennie wyjasnienia i sprawozdania zawarte w tej ksiazce, by podtrzymac 
swe pierwotne postanowienie i miec je stale na wzgledzie. Czlonkowie Christian Science 
zrozumieli to lepiej niz którekolwiek ze znanych ugrupowan. Osobie, która chce 
uzdrowic cialo lub poprawic warunki finansowe, poleca sie codzienne czytanie 
odpowiednich pism, dzieki czemu pozadana filozofia zyciowa jawi sie przed umyslem 
jasno i wyraziscie. Slowo drukowane wywiera duze wrazenie na nizszym Ja. Jest 
BODZCEM FIZYCZNYM. Jezeli srednie Ja uzna, ze wydrukowane teorie sa sluszne lub 
chociaz skuteczne, mimo ze miejscami pozbawione logiki, to nizsze Ja z wolna 
przyzwyczai sie do gloszonych pogladów i zaakceptuje je. Gdy jednak nie bedziemy 
wystarczajaco czesto odczytywac tego samego materialu, nizsze Ja go zapomni. Chec 
nauczenia sie magicznych czynnosci i zwiazanych z tym dlugich cwiczen i prób 
zastapiono dawnym, ospalym pragnieniem, by robic rzeczy mniej meczace. A wiec 
trzeba czytac, czytac i jeszcze raz czytac. To pomoze uksztaltowac nowy system 
myslenia. Nie wszystkie dawne przekonania sa zle i szkodliwe. Jesli dobry chrzescijanin 
rozwinie w sobie rodzaj umyslowosci skierowany na wiare i ufnosc w chrzescijanska 
koncepcje Boga, stworzy sobie doskonale warunki do rozpoczecia nauki i praktyk 
uzdrowicielskich. Quimby w swoich naukach nawiazywal do utrwalonych przekonan 
swych pacjentów. Wierzyli oni, ze Bóg moze byc tylko dobry. Juz w dziecinstwie 
otrzymali gotowy poglad, ze Bóg jest doskonaly, dobry i wszechmocny. Opierajac sie na 
tym zakorzenionym gleboko sposobie myslenia, zagniezdzonym w nizszym Ja i 
podzielanym przez srednie Ja, Quimby latwo sklanial pacjenta do uwierzenia w teorie, ze 
choroby i wszystkie zle okolicznosci nie istnieja w rzeczywistosci, jako ze nie moga 
pochodzic od doskonalego Boga. Nasze kompleksy moga byc nam zarówno pomoca, jak 
i zawada. Powinnismy dla wlasnego dobra co kilka dni skupiac sie na swojej psychice i 
rozpatrywac krytycznie i szczególowo wszystkie nasze przekonania, wierzenia, oceny. 
Moze bedziemy musieli zatrzymac sie dluzej nad Huna i co dzien na nowo uzmyslowic 
sobie wielka prawde, która ona glosi i która dla nas jest kwintesencja wolnosci, a 
mianowicie, ze nie mozemy zgrzeszyc przeciwko Istotom Wyzszym, a jedynym 
grzechem jest krzywda wyrzadzona drugiemu czlowiekowi. JESLI NIE MA TAKIEJ 
KRZYWDY - NIE MA RÓWNIEZ GRZECHU! Glosmy te prawde na wszystkie strony, 
zawsze i wszedzie. Za wszelka cene UWOLNIJMY SIE OD FALSZYWYCH 
DOGMATÓW I SKOSTNIALYCH POJEC O GRZECHU. To bedzie naszym 
ZBAWIENIEM. A jesli nam sie to nie uda, postarajmy sie dostroic do zakompleksionego 
nizszego Ja i zaniechajmy czynów, które uparcie i slepo uznaje ono za grzeszne. W 
kazdym razie, CZYTAJCIE. Literatura na temat Huny nadal jest skapa i szczatkowa, lecz 
mozemy czytac np. „Daily Word” unitów lub podobne publikacje. Powtarzajmy 
codziennie zawarte tam nauki i afirmacje. Jesli zna sie sekretna wiedze kahunów, z 
latwoscia mozna przelozyc owe pisma na jezyk kategorii Huny. Bóg staje sie wówczas 
Wyzszym Ja, gdyz jest ono najwyzsza istota, która w ogóle potrafimy ogarnac umyslem. 
Mozemy byc pewni, ze kontakt z jeszcze wyzszymi istotami uzyskamy za posrednictwem 
Wyzszego Ja. Kahuni nie wahali sie przed uzyciem wszelkich sposobów, które moglyby 
posunac naprzód ich prace. Wspólpracowali z lekarzami, odwiedzali koscioly. Dla nich 
Huna byla nauka zywa i wciaz sie rozwijajaca. Spotykali sie z dawnymi misjonarzami, 
ufajac, ze przyniosa oni ze soba wiesci o ostatnich odkryciach, ze wzbogaca ich wiedze o 
swieze, nowe metody leczenia. Wykazywali, jak zreszta wszyscy Polinezyjczycy, 
zadziwiajaca otwartosc umyslów. Z entuzjazmem przyjmowali wszelkie nowosci, jesli 

background image

okazywaly sie one skuteczne. Huna nie jest systemem, który powstal, skrystalizowal sie i 
zaginal. Huna zyje, dziala i trzyma sie udowodnionych prawd, chociaz równoczesnie 
bada skwapliwie nowe, obiecujace rozwiazania. A zatem ci, którzy pragna odniesc 
korzysc ze starozytnych odkryc stanowiacych jadro Tajemnicy, musza równiez byc 
otwarci i gotowi do zmiany. Powtarzam wiec, czytajcie te ksiazke wielokrotnie, o ile 
przezwyciezycie stare sposoby myslenia i odniesiecie pozytek z nowych. Za pierwszym 
razem zlowicie zaledwie promyk prawdy. Po tygodniu spróbujecie przypomniec sobie, o 
czym czytaliscie, lecz poczujecie zamet w glowie. To nowe idee wejda w kolizje ze 
starymi, które wyznawaliscie przez lata. Jezeli wówczas jeszcze raz przeczytacie o 
Hunie, tamten promyk znowu zablysnie, tym razem na dlugo. Ale jesli zaniechacie 
powtórnego przestudiowania starozytnych prawd, zamet myslowy wzrosnie i po miesiacu 
zapomnicie, ze kiedykolwiek zetkneliscie sie z nimi. Nizsze Ja jest strózem naszej 
pamieci, nawyków myslowych i wierzen. Gromadzi w swym widmowym ciele wszystkie 
nasze wspomnienia i mysli i króluje nad nimi uparcie i bez poczucia logiki. Trzeba duzo 
czasu i wielu cwiczen, by sprowadzic je na nowe tory myslowe, tak aby bylo gotowe do 
nawiazania kontaktu z Wyzszym Ja. Chociaz prace doswiadczalne prowadzone przez 
poszczególnych ludzi maja duze znaczenie i choc niemal kazdy czlowiek z czasem moze 
odkryc w sobie niespodziewany talent w dziedzinie wyzszej i nizszej magii, to jednak 
najlepsze wyniki i najszybszy postep w pionierskim odslanianiu tajników 
psychologiczno-religijnego systemu Huny osiagnie sie w pracy zespolowej. Na przyklad 
ci, którzy rozpoczynaja cwiczenia od nizszej magii i korzystaja z metody barona Fersona, 
by zwiekszyc ladunek sily zyciowej w swych cialach, beda z koniecznosci potrzebowali 
innych osób, na których wypróbuja te sile. Sila ta bedzie przyciagac jak magnes, jesli 
czlowiek z mniejszym ladunkiem energii polozy rece na ramionach partnera, który ma 
wiekszy jej zasób, a potem wolno je odejmie. Sila opusci jedno cialo i wejdzie do 
drugiego, przenoszacego mysl o uzdrowieniu, a samo przelanie sily uczyni sugestie 
lecznicza bardziej skuteczna. Ci, którzy dokladnie przestudiowali te ksiazke, beda umieli 
zaplanowac kolejne etapy swego dzialania i zorganizowac codzienne cwiczenia. 
Poniewaz modlitwa opiera sie na umiejetnosciach telepatycznych (z wyjatkiem 
naturalnych kontaktów z Wyzszym Ja podczas snu), wielkie znaczenie ma prowadzenie 
cwiczen w tym zakresie. Ale do tego potrzebna jest wspólpraca z partnerami. Nalezy 
wiec przeprowadzic testy grupowe i wybrac te osoby, z którymi osiagnie sie najlepsze 
efekty. Niektórzy beda z latwoscia skupiac mysli na symbolach, obrazach, slowach itp. 
Inni czlonkowie moga byc bardziej receptywni i czekac na wrazenia natury telepatycznej 
przesylane przez nadawce. Stala, dobrana grupa stwarza swym czlonkom poczucie 
dzialania we wspólnym interesie i szanse dzielenia sie sukcesami. Organizacja i 
zespolowa praca pod kierownictwem wybranej osoby, ustalony plan zajec i wyznaczone 
terminy spotkan - to wszystko daje o wiele lepsze wyniki niz chaotyczne i 
nieskoordynowane dzialania. Kiedy prace posuwaja sie naprzód, a niektóre osoby 
obdarzone talentem zaczynaja osiagac sukcesy w uzdrawianiu za pomoca wyzszej czy tez 
nizszej magii, w uzyskiwaniu odpornosci na ogien, w ksztaltowaniu i zmienianiu 
przyszlosci itp., dobrze byloby zalozyc jakies centrum organizacyjne, przez które 
poszczególne grupy przekazywalyby sobie wyniki badan, odkrycia i informacje o 
uzdolnionych uzdrowicielach. Celowe byloby takze wydawanie biuletynów, które 
zawieralyby dane o efektach pracy grupowej i indywidualnej, oferowaly konkretne 
instrukcje pokrywajace jakies specyficzne zapotrzebowania w tej dziedzinie. Dowodem, 

background image

iz wkraczamy w nowy okres postepu w dziejach cywilizacji, bedzie rozpowszechnienie 
nauki Huny po calym swiecie. Wówczas starozytna tajemnica przekazywana kiedys po 
cichu z ojca na syna stanie sie wiedza dostepna dla wszystkich. Kult dochowania 
tajemnicy sprzyjal rozwojowi stanu kaplanskiego. Duchowni cieszyli sie specjalnymi 
przywilejami, przewaznie konczac na zdzieraniu podatków, czyniac ofiarami zwyklych 
smiertelników. Kiedy znajda sie ludzie obdarzeni naturalnym talentem, który pozwoli im 
stosowac metody kahunów, a tym samym uzdrawiac chorych, nie beda tych metod 
chowac w tajemnicy i uznawac za misterium niedostepne dla maluczkich. Zwykly 
czlowiek, nawet nie majacy zadnych aspiracji, by stac sie zawodowym lekarzem, bedzie 
mial swobodny dostep do literatury na temat nowego systemu psychologiczno-religijnego 
i jego zasad. System ten, choc oparty na starozytnych fundamentach, bez watpienia 
rozwinie sie bardzo szybko, kiedy tylko znajda w nim zastosowanie najnowsze wynalazki 
i metody laboratoryjne. Juz teraz potrafimy zmierzyc i zrobic na papierze wykres 
biopradów, przebiegajacych przez kore mózgowa ze srednia predkoscia 10 impulsów na 
sekunde (dane te otrzymal na elektroencefalografie profesor George L. Keezer). 
Niebawem dowiemy sie wiecej o manie kahunów, niz oni sami kiedykolwiek o niej 
wiedzieli. Nasz wiek jest wiekiem techniki. Zupelnie smialo mozemy przewidywac, ze 
odkrywanie sztuki korzystania z Huny bedzie w coraz wiekszym stopniu zwiazane z 
rozwojem nowoczesnej aparatury, bardziej precyzyjnych urzadzen i wynalazków. 
Korzystajac z osiagniec cywilizacji, bedziemy nieustannie wzbogacac i usprawniac 
starozytne praktyki lecznicze. Z zafascynowaniem bedziemy obserwowac niebywaly 
wplyw dawnego systemu wiedzy na ustroje spoleczne. Wskutek braku wystarczajaco 
scislej, szczególowej i skutecznej wiedzy psychologiczno-religijnej nie mielismy szans, 
by uzgodnic nasze poglady i zjednoczyc sie we wspólnym dzialaniu. Dzieki Hunie, która 
uznamy za kryterium i czynnik katalityczny wszelkich dazen i czynów, pozbedziemy sie 
chaosu pogladów, ocen i wierzen. Wiekszosc chorób spolecznych to skutek zaniedban i 
zastoju w nauce psychologii. Po wiekach srednich w szybkim tempie rozwijalismy 
wiedze we wszystkich niemal kierunkach, w matematyce, fizyce, astronomii itp., 
zapomniawszy o jednej z najwazniejszych dziedzin ludzkiej cywilizacji. Pierwsze 
odkrycia naukowe umozliwily gwaltowny rozwój techniki, ale zostawily bolesna pustke 
tam, gdzie winna królowac wiedza o czlowieku i skladowych czesciach jego psychiki, 
wiedza o ludzkich zdolnosciach i powiazaniach z zyciem fizycznym i z zyciem po 
smierci. Bez tej psychologiczno-religijnej wiedzy zylismy jak zwierzeta, paplajac tylko o 
osiaganiu wyzszych idealów i o powszechnym braterstwie, lecz nie robiac w tym 
wzgledzie nic, bo nie potrafilismy zrozumiec samych siebie. Nie wiedzielismy, czym lub 
kim jestesmy, dlaczego istniejemy i dokad zmierzamy. Innymi slowy, w tej dziedzinie 
zycia zawsze panowal i nadal panuje zamet, balagan i dezorganizacja. Krzywdzimy sie 
nawzajem. Jednoczymy sie w grupy i narody, aby walczyc ze soba i wzajemnie sie 
zabijac - oto piekny obrazek inteligentnych istot na obecnym etapie rozwoju ludzkosci. 
Jesli ustanowimy odpowiedni porzadek w tej dziedzinie wiedzy i pojmiemy jej 
podstawowe zasady, bedziemy na wlasciwej drodze do wykorzystania jej dla dobra 
ludzkosci i do polepszenia bytu kazdego z nas z osobna, tak jak korzystamy z osiagniec 
technicznych w rolnictwie i hodowli zwierzat. Uwolniwszy sie od skostnialych 
dogmatów przestarzalych religii, bedziemy mogli podjac sensowne i skuteczne dzialania 
zmierzajace ku postepowi. Rozwojem poszczególnych jednostek nie bedzie wówczas 
kierowalo zwierzece nizsze Ja, lecz rozumne srednie Ja, wspierane przez Wyzsze Ja. 

background image

Musimy wreszcie zdac sobie sprawe, ze dopuscilismy do tego, by nasza cywilizacja przez 
tyle wieków rozwijala sie na sposób dzikiego zwierzecia, posród dzikich lasów i dzungli, 
na polach zdlawionych chwastami, w poczuciu wszechobecnego niebezpieczenstwa, ze 
predzej czy pózniej wszystko strawi ogien. Dzikie chaszcze mozemy zastapic równymi 
polami i uporzadkowanymi lasami, a ochronne pasy przeciwpozarowe beda oddzielac 
ziemie uprawne od nieuzytków. Zawsze znajda sie zawzieci i zatwardziali osobnicy, na 
których nowe idee, sprzeczne z ich kompleksami i dogmatycznymi przekonaniami, beda 
dzialac jak czerwona plachta na byka i wywolywac gwaltowne protesty. Jednakze 
przecietny czlowiek, dzieki publicznemu systemowi ksztalcenia, potrafi podchodzic do 
nowych pogladów z otwartym umyslem. Ci zatem, którzy stanowia wiekszosc 
spoleczenstwa, potrzebuja sie tylko zorganizowac i rozpoczac wspólna prace nad 
przywróceniem do zycia zapomnianych nauk, które wypelnia luki i zniosa defekty naszej 
dziwnej niedoskonalej cywilizacji. Z góry mozemy zalozyc, ze nam sie to uda. Przeciez 
w kazdej innej dziedzinie odnosilismy sukcesy i szybko podazalismy do przodu. Kleska 
ludzkosci, jaka byla II wojna swiatowa, sprawila, ze skwapliwie poszukujemy metod 
zwracajacych nasza cywilizacje ku lepszemu. Szukamy przyczyn razacego upadku 
wartosci moralnych i niemoznosci odpowiedniego pokierowania ludzkimi sprawami. 
Jesli nie wprowadzimy ladu w nasze zycie i nie polaczymy sie dla wspólnego dobra, 
pozostaniemy na zawsze w gaszczu dzungli. Kiedy jednak zorganizujemy nasze dzialania 
i podejmiemy prace nad podniesieniem poziomu etycznego czlowieka, pchniemy swiat 
do przodu. Wystarczy, ze kazdy z nas bedzie wlasciwie spelnial swa mala role w wielkim 
wspólnym dziele. W jednosci jest sila, dobrobyt i bezpieczenstwo. Tej prawdy ucza nas 
Istoty Wyzsze rzadzace spoleczenstwami mrówek i pszczól. Dziki indywidualizm, 
rozbicie i osamotnienie, demonstrowane przez drapiezne zwierzeta pozerajace slabsze 
stworzenia i zyjace w ciaglym strachu przed atakiem silniejszych, to równiez cechy 
ludzkiego swiata na obecnym etapie jego rozwoju. Temu swiatu potrzeba surowych, 
wytrwalych lekcji zycia kierowanego Wolna Wola. Pózniej nadejda czasy, za którymi tak 
dlugo tesknilismy. Ludzie znowu zjednocza sie we wspólnym wysilku, a swej wolnej 
woli beda uzywac tylko dla dobra bliznich, by na swiecie zapanowala powszechna milosc 
i zgoda, a nade wszystko, by stworzyc harmonie miedzy nami a Wyzszymi Ja, od których 
plynie pomoc i opieka. Znajdujemy sie teraz na zakrecie drogi, a pejzaz, który sie przed 
nami rozposciera, choc moze jeszcze kryje sie nieco za mglista zaslona czasu, zajasnieje 
juz niebawem w pelnym sloncu. 

 

 
System Huny w diagramach 

background image

 Rys. 1. Widmowe ciala czlowieka A. i B. Widmowe ciala Wyzszego Ja zamieszkane 
przez polaczona pare swiadomych Duchów Rodzicielskich - meskiego i zenskiego. C. 
Wedlug teorii Huny wszystkie Wyzsze Ja byly w jakis tajemniczy sposób scisle ze soba 
zjednoczone, choc jednoczesnie zachowywaly odrebnosc i jednostkowosc. Poniewaz 
czlowiek nie potrafi pojac tajników Wyzszego Ja, twierdzenia te pozostaja w sferze 
domyslów. D. Ta kropkowana linia przedstawia sznur czy nic z materii widmowego ciala 
laczacego nizsze Ja z Wyzszym. Po nici tej moze plynac sila zyciowa, niosac na swych 
falach ksztalty myslowe modlitw (w góre) i ksztalty myslowe skrystalizowanych wizji 
przyszlosci lub tez wiesci od Wyzszego Ja, inspiracje, pomysly (w dól). Nic, zwana 
„Swiatlem”, symbolizuje „sciezke” laczaca nizsze jaznie z Wyzszymi. Jezeli poczucie 
winy lub inne kompleksy uniemozliwiaja komunikacje po tej nici, mówi sie wówczas, ze 
„sciezka” jest ,.zablokowana”. E. Cialo widmowe sredniego Ja (swiadomosci) zmieszane 
jest z widmowym cialem nizszego Ja (podswiadomosci), a jego symbolem jest otoczka 
wokól glowy, uznanej za centrum swiadomosci. F. Kropkowana linia w tym miejscu 
pokazuje, ze nizsze i srednie Ja caly czas przesylaja tam i z powrotem do swych centrów 
swiadomosci ksztalty myslowe powstale przy mysleniu, przypominaniu, percepcji 
myslowej. Glówny osrodek owej wymiany znajduje sie prawdopodobnie w nizszych 

background image

partiach mózgu. G. Kropkowana linia otaczajaca postac czlowieka oznacza widmowe 
cialo nizszego Ja. Jest ono prawie tych samych rozmiarów co cialo fizyczne i przenika je 
na wskros, niejako dublujac w swej niewidzialnej substancji kazda fizyczna tkanke i 
komórke. H. Cialo fizyczne sluzace za zycia jako mieszkanie dla dwóch nizszych 
duchów ludzkich w ich widmowych cialach. I. Owal z przerywanej linii wyznacza pole 
magnetyczne powstale wskutek obecnosci sil elektrowitalnych w ciele fizycznym i 
cialach widmowych. Dzisiaj wiadomo, ze pole to ma daleko wiekszy zasieg niz cielesna 
powloka, lecz w miare oddalania sie od ciala stopniowo slabnie. L. Miedzy czlowiekiem 
a innymi ludzmi lub przedmiotami, z którymi kiedykolwiek sie zetknal, istnieje bardzo 
wiele niewidzialnych nici widmowych. Widzimy tutaj taka nic laczaca czlowieka z inna 
osoba (K). Jesli przechodzi ona po drodze przez gesta substancje, substancja ta moze 
przeszkadzac w kontakcie, a nawet zerwac cieniutka nic. Po nici (J) podczas przesylania 
lub otrzymywania telepatycznych wiesci, badz tez przy zjawisku czytania cudzych mysli, 
plyna ksztalty myslowe wraz z sila zyciowa. Ten sam mechanizm wystepuje w 
psychometrii.  

 Rys. 2. Powstawanie uksztaltowanych mysli A. Czlowiek widzi drzewo i obraz drzewa 
odbija sie w siatkówce oka. B. Obraz przenoszony jest do mózgu. C. Obraz przechodzi 
do odpowiedniej czesci kory mózgowej, gdzie podlega „racjonalizacji”. D. Obraz ujety w 
kategorie rozumu staje sie ksztaltem myslowym i jest on magazynowany - jako 
wspomnienie - w pamieci, w gronach badz w lancuchach podobnych do siebie mysli. 

background image

Miejsce skladowania uksztaltowanych mysli znajduje sie w widmowym ciele rozumu, 
zbudowanym z tak samo rozrzedzonej i trwalej substancji. E. Na drzewo widziane 
ludzkim okiem dziala sila zyciowa niskiego napiecia i zmienia je w ksztalt myslowy. F. 
Ksztalt myslowy drzewa poddany jest „obróbce” sredniego Ja. Przywoluje ono z 
podswiadomosci wspomnienia i porównuje nowy ksztalt myslowy drzewa z podobnymi, 
wzietymi z magazynu myslowego. Srednie Ja dziala sila zyciowa sredniego napiecia, 
przedstawiona tutaj jako podwójna, zygzakowata linia (w starej symbolice taka linia 
oznacza oswietlenie). Sila zyciowa niskiego napiecia oznaczona jest pojedynczym 
zygzakiem. W nowoczesnej terminologii mówi sie, ze ksztalt myslowy przechodzi przez 
ekran racjonalizacji, aby uzyskac znaczenie i miejsce w klasyfikacji pojec. G. Ksztalt 
myslowy znowu wraca pod opieke nizszego Ja. Ono wiaze go widmowymi nicmi z 
odpowiednim gronem uksztaltowanych mysli o innych drzewach porównywanych 
uprzednio z tym nowym. Laczy go równiez z gronami ksztaltów myslowych czasu, 
przestrzeni itp. H. Ostatnim etapem tego procesu jest umieszczenie ksztaltów myslowych 
w odpowiednim miejscu magazynu pamieci, przedstawionego na rysunku jako komoda z 
szufladkami, choc dla kahunów jego symbolem byl worek tak ciemny w srodku, ze 
srednie Ja nie moze nic w nim dostrzec. Prosi zatem o dostarczenie mu konkretnego 
wspomnienia, na co nizsze Ja reaguje, wkladajac symboliczna „reke” do ciemnego wora 
(lub otworu) i wyjmujac zadana mysl, oderwawszy ja przedtem od grona. Jesli jakis 
ksztalt myslowy nie jest zwiazany z podobnym sobie ksztaltami, nie mozna go przywolac 
od razu, lecz po dluzszym okresie poszukiwan nizsze Ja moze go w koncu odnalezc i 
przeniesc do osrodka swiadomosci sredniego Ja. I. Powstawanie kompleksu mozna 
zilustrowac za pomoca rysunku czaszki uformowanej przy uzyciu sily zyciowej o niskim 
napieciu, przetworzonej przez nizsze Ja w ksztalt myslowy. J. Poniewaz widok czaszki 
wywoluje szok, srednie Ja nie rzuca na ekran i nie racjonalizuje wrazenia zmyslowego 
czaszki pub innego szokujacego przedmiotu czy zjawiska). Ksztalt myslowy zostaje od 
razu przeniesiony do magazynu pamieciowego i tam laczy sie ze wspomnieniami 
nieodpowiednimi, niepodobnymi do niego. K. Owe niewlasciwe, niepodobne 
wspomnienia, do których przylgnela nasza mysl o czaszce i z którymi razem spoczywa w 
szufladce mózgu, odgrywaja niebezpieczna role w pózniejszych reakcjach i dzialaniach 
czlowieka, wymuszonych obecnoscia kompleksu. Na przyklad, jesli mysl o czaszce 
zwiazana jest z myslami o lekarzach, wówczas ofiara kompleksu moze w obecnosci 
wszystkich lekarzy wykazywac pozbawiony logiki strach przed smiercia. L. Mysl o 
czaszce zostaje zagubiona w „ciemnym worku” i czlowiek nie moze sobie jej 
„przypomniec”, by poddac ja pózniejszej racjonalizacji.  

background image

 Rys. 3. 

Mechanizm telepatii i modlitwa telepatyczna A. Cialo fizyczne. B. Cialo widmowe 
znajdujace sie w bliskiej odleglosci od ciala fizycznego lub w dalekiej podrózy astralnej, 
zawsze polaczone z cialem fizycznym mocnym sznurem z widmowej materii. C. Kisc 
winogron przedstawia w symbolice Huny grona uksztaltowanych mysli zawierajacych 
wspomnienia. Mysli te magazynuje nizsze Ja w swym widmowym ciele (nie zas w 
fizycznym mózgu) i zabiera ze soba po fizycznej smierci ciala. D. Pojedyncza linia 
falowana oznacza sile zyciowa niskiego napiecia stosowana przez nizsze Ja (i przezen 
wytwarzana) Cialo widmowe jest doskonala bateria magazynujaca sile zyciowa. Nici 
materii widmowej biegna we wszystkich kierunkach, laczac poszczególne osoby ze 
wszystkimi rzeczami i ludzmi raz juz kiedys dotknietymi. Nitki te sa idealnymi 
przewodnikami niskiego napiecia sily zyciowej. E. Grubszy sznur z widmowej substancji 
laczacy cialo widmowe z cialem fizycznym, gdy nizsze Ja (przewaznie w towarzystwie 
sredniego) opuszcza cialo podczas snu, w transie badz w podrózy astralnej. Zygzakowata 
linia oznacza przeplyw sily zyciowej po sznurze. F. Kropkowane kolo (jakby aureola) 
wskazuje tutaj widmowe cialo sredniego Ja. Nie ma ono ksztaltu ciala fizycznego i jest 
bardziej rozrzedzone niz widmowe cialo nizszego Ja. G. Osoba znajdujaca sie w pewnej 
odleglosci, z która nawiazujemy kontakt telepatyczny, czytamy w jej myslach badz przy 
leczeniu na odleglosc przesylamy sugestie lecznicza. H. Sznur lub nic widmowa laczaca 
nadawce i odbiorce. Po tej linii plynie w obie strony sila zyciowa niskiego napiecia wraz 

background image

z ksztaltami myslowymi. Male kóleczka ilustruja mysli jako ksztalty myslowe. Sa to w 
rzeczywistosci grona mysli tworzace pelne pojecia lub wrazenia uzyskane dzieki 
wysylaniu zmyslów po widmowych myslach, tak iz moga one widziec, slyszec, wachac, 
smakowac itp. i przynosic z powrotem swe doznania. Owo wysylanie organów 
zmyslowych po widmowych niciach kahuni okreslali jako „wyciaganie palca”, „ucha” 
itp. W ciele zmyslowym istnieja duplikaty narzadów zmyslowych, tak ze nizsze Ja, bedac 
poza cialem fizycznym, na przyklad w czasie podrózy astralnej badz po smierci 
czlowieka, nadal moze widziec, slyszec smakowac. I. Sila zyciowa niskiego napiecia 
pobudza do dzialania widmowa nic laczaca nizsze Ja z Wyzszym. Energia owa plynie po 
widmowej nici, niosac ze soba ksztalty myslowe modlitwy do Wyzszego Ja. Wzbogaca 
równiez Wyzsze Ja w swiezy ladunek mocy, potrzebnej mu do formulowania 
natychmiastowych odpowiedzi na prosby ludzi modlacych sie o uzdrowienie. J. Trzy 
faliste linie symbolizuja przeplyw sily zyciowej wysokiego napiecia od Wyzszego Ja do 
nizszego Ja. Napiecie o takiej wartosci stosowane jest dzisiaj do rozbijania atomów. 
Moze ono powodowac natychmiastowe zmiany w tkankach ciala, uzdrawiajac je w 
cudowny sposób. Moze tez byc przyczyna innych „fenomenów fizycznych” 
wystepujacych podczas eksperymentów parapsychicznych. K. Symbol Wyzszego Ja. Jest 
ono polaczone nicia widmowa z nizszym Ja. L. Po laczacej nici widmowej poruszaja sie 
ksztalty myslowe i wrazenia zmyslowe. Te ostatnie uzyskujemy dzieki projekcji 
widmowych organów zmyslowych lub tez przez wrazenia juz zapisane jako ksztalty 
myslowe. Wszystkie wizje przyszlosci pochodza od Wyzszego Ja i docieraja do nizszego 
jako wrazenia zmyslowe czy tez ksztalty myslowe przesylane po nici od Wyzszego Ja do 
nizszego. Nizsze Ja moze tez wyslac swoje widmowe oczy do sfery Wyzszego Ja i 
„zobaczyc” uksztaltowane mysli o przyszlosci jeszcze nie zmaterializowanej, ale juz 
skonstruowanej przez Wyzsze Ja. M. Podwójna linia falista przedstawia srednie napiecie 
sily zyciowej, uzywane przez srednie Ja do czynnosci myslenia oraz jako jego „wola”.  

background image

 Rys. 4. Mechanizm natychmiastowego uzdrowienia A. Zlamana kosc. B. Sformulowano 
sposobem Huny modlitwe do Wyzszego Ja o natychmiastowe wyleczenie zlamania. 
Wyzsze Ja uzywa swego wysokiego napiecia (rozbijajacego atomy), by rozpuscic gesta 
materie uszkodzonej czesci kosci na rzadka, niewidzialna substancje eteryczna. C. 
Wziety w nawias obraz ciala widmowego zlamanej kosci, ALE przeciez cialo widmowe 
nie moze byc w zaden sposób uszkodzone. Zawsze pozostaje nienaruszone. Jest 
doskonalym odlewem, forma kazdej komórki, kazdego nerwu z osobna i wszystkich 
tkanek razem. W te wlasnie widmowa forme Wyzsze Ja wlewa rozpuszczona substancje, 
gdzie ulega ona ponownemu stezeniu dajac: D. natychmiast calkowicie i doskonale 
wyleczona kosc. Taki sam mechanizm dziala przy uzdrawianiu jakiejkolwiek 
uszkodzonej czesci ludzkiego ciala, jak równiez obejmuje panowanie nad zmianami 
temperatury (jak na rys. E. i F.). E. Rysunek przedstawia w symboliczny sposób, jak 
Wyzsze Ja korzysta z wysokiego napiecia sily zyciowej przy opanowaniu goraca 
plomieni, tak by zapobiec poparzeniu stopy. Podobny mechanizm wystepuje przy 
ceremonii chodzenia po ogniu, która ma udowodnic istnienie Wyzszych Ja i ich reakcje 
na modlitewne prosby o odpornosc na ogien. F. Panowanie Wyzszego Ja nad temperatura 
dotyczy zarówno goraca, jak i zimna. W sprawozdaniach z „Psychical Research” wiele 
jest wzmianek o zaobserwowanych aportach bardzo goracych przedmiotów, jak tez i 
bloków lodowych (a takze istot zywych itd.). G. Wyzsze Ja odpowiada na prosbe 
nizszego i sredniego Ja wypowiedziana na seansie spirytystycznym. Proszono o 
przyniesienie zywej ryby, Wyzsze Ja przystapilo do pracy, stosujac sile zyciowa nizszego 
napiecia zaczerpnieta od uczestników seansu. Zwiekszylo jej napiecie az do 
czestotliwosci rozszczepiajacej atomy. H. Oto zywa ryba zmieniona w niewidzialna 
forme. I. Gesta materia ryby przeksztalcona w rzadka substancje eteryczna (lub 
niewidoczna ektoplazme), jak pokazuje wykropkowany owal wokól zarysu ciala 

background image

widmowego ryby. Ksztalt ciala widmowego nie ulegl zmianie i w tej postaci eterycznej 
substancji przenoszony jest na miejsce seansu. J. Substancja eteryczna ryby znów 
zmieniona jest w gesta materie i zostaje umieszczona w widmowym ciele. Sily witalne 
ryby, jej temperatura i wszystkie inne wlasciwosci przynalezne zywemu organizmowi 
równiez zostaly przeniesione przez aportujace Wyzsze Ja i ulokowane tam, gdzie trzeba, 
w swej pierwotnej formie. UWAGA: Za obecnosc Wyzszych Ja na seansach przewaznie 
odpowiadaja duchy zmarlych osób. One to prosza Wyzsze Ja, aby pomogly im dokonac 
aportów. Jednakze teoria Huny sugeruje, ze istoty zywe równiez moga o to prosic i 
otrzymywac takie same rezultaty. Istnieja liczne dowody, ze samo nizsze Ja, jako 
odlaczony od zmarlego duch typu poltergeist, moze zanosic takie zadania do Wyzszego 
Ja i otrzymac od niego mozliwosc dokonywania aportów, jak w przypadku rzucania 
kamieni, podkladania ognia, wylewania wody i innych tego rodzaju zabaw lubianych 
przez te niesforne duchy.  

 Rys. 5. 

Symbole Huny i ich znaczenia A. Krzyz jako starozytny symbol nizszego Ja. czyli 
podswiadomosci czy tez ducha ludzkiego. Linia pionowa symbolizuje cialo fizyczne. 
Poprzeczka oznacza: (1) nizsze Ja, (2) widmowe cialo nizszego Ja badz (3) niskie 
napiecie sily zyciowej. B. Krzyz z trzema poprzeczkami, symbol najczesciej uzywany w 
starozytnym Egipcie, pózniej stal sie „krzyzem papieskim” Kosciola rzymskiego. Jego 

background image

trzy poprzeczki oznaczaja w Hunie trzy Ja czlowieka, trzy ciala widmowe sluzace trzem 
Ja i trzy napiecia sily zyciowej przez nie stosowane. Kropkowana linia pokazuje, jak 
poprzeczki daja ksztalt trójkata, równiez symbolu tych samych rzeczy, i jak po 
opuszczeniu centrum krzyza zakreslonego trójkatem wyglada stan czlowieka po smierci, 
gdy odejdzie cialo fizyczne. C. Krzyz z dwiema poprzeczkami obrazuje nizsze i srednie 
Ja czlowieka, a takze ich widmowe ciala i dwa napiecia sily zyciowej. (Jest to krzyz 
kardynalski Kosciola rzymskiego, podczas gdy krzyz z jedna poprzeczka jest krzyzem 
kaplanskim. Kosciól grekokatolicki uzywa krzyza pokazanego na rysunku K.) D. 
Winorosl pnaca sie po krzyzu z jedna poprzeczka symbolizuje wznoszenie sie sily 
zyciowej nizszego napiecia do Wyzszego Ja, przedstawionego tutaj kropkowana linia 
jako podwójna petla nad krzyzem. Lisc pozwala zidentyfikowac kreta linie jako winorosl 
a nie, na przyklad, weza. Ten ostatni nie jest symbolem sily zyciowej, poniewaz nie 
potrafi rozszczepic sie lub rozgalezic na trzy odnogi symbolizujace trzy rodzaje napiec 
energii zyciowej. Kisc winogron lub porzeczek na pnacej sie lodydze oznacza grono 
ksztaltów myslowych modlitwy niejako wzniesionej do Wyzszego Ja. Jest to obraz 
wstepujacej sily zyciowej. E. Sila zyciowa symbolizowana przez wode. Trzy fale 
wskazuja tutaj wysokie napiecie stosowane przez Wyzsze Ja. F. Srednie napiecie sily 
zyciowej stosowane przez srednie Ja, czyli swiadomosc. G. Niskie napiecie sily zyciowej 
uzywane przez nizsze Ja i dostarczane do sredniego i Wyzszego Ja, by podniosly jego 
wartosc i stosowaly do swoich potrzeb. H. Obrazowo przedstawiona pojedyncza mysl o 
gwozdziu. I. Trzy polaczone ze soba (przez skojarzenie) uksztaltowane mysli o desce i 
dwóch gwozdziach. J. Duze i skomplikowane skojarzenie mysli o domu. Wyglada niemal 
jak kisc winogron na rysunku D. K. Trzy mniejsze krzyze na wierzcholkach duzego 
krzyza jednoramiennego oznaczaja trzy Ja, trzy ciala widmowe, trzy napiecia sily 
zyciowej i cialo fizyczne. Wszystko razem symbolizuje zyjacego czlowieka. L. Trójkat 
ma znaczenie podobne do krzyza z trzema poprzeczkami. Kazdy jego bok oznacza trzy 
czesci skladowe czlowieka: Trzy Ja - jeden bok, trzy ciala widmowe - drugi bok, trzy sily 
zyciowe - trzeci bok. Figurke czlowieka umieszczono wewnatrz trójkata, by wskazac na 
cialo fizyczne, bedace podstawa wszystkich dziewieciu elementów podczas zycia 
fizycznego. M. Ojciec, matka i dziecko - symbolika bardzo stara. W Hunie symbol ten 
obrazuje przekonanie, ze Wyzsze Ja jest para rodzicielska, polaczeniem, zjednoczeniem 
dwóch odrebnych istot. Dziecko to mniejszy czlowiek zlozony ze sredniego i nizszego Ja.  

background image

 Rys. 6. Wyzsze Ja i dusza grupowa. Starozytne symbole zwiazane z teoria Huny A. 
Ponad trzema ludzkimi postaciami widnieja trzy symbole Wyzszego Ja, nad kazdym 
czlowiekiem - jeden. Jeszcze wyzej widac pojedynczy symbol Wyzszego Ja, z którego 
wychodza trzy kropkowane linie, po jednej do kazdej z trzech postaci. Ów pojedynczy 
symbol obrazuje nieco niejasna doktryne Huny o Wyzszym Ja „duszy grupowej”, 
wyznaczonym do kierowania procesami zyciowymi grup ludzi w jakis sposób ze soba 
zwiazanych i do opieki nad nimi. Wyzsze Ja tego rodzaju ustala wzorce wychowania i 
rozwoju oraz w tajemniczy sposób rzadzi wszystkimi skomplikowanymi procesami 
ludzkiej egzystencji, które, co jest oczywiste, sa zbyt zawile dla nizszego Ja, by moglo je 
zrozumiec i nad nimi zapanowac. B. Wyzsze Ja przypisane kazdej poszczególnej osobie 
(lub moze mesko-zenskiej parze) przedstawione jest tutaj matematycznym symbolem 
„nieskonczonosci”, wiecznego postepu. Wyzsze Ja dokonuje natychmiastowych zmian w 
ludzkim ciele, jesli sie o to poprosi, oraz zdolne jest wywierac wplyw na Wyzsze Ja 
mniej rozwinietych gatunków stworzen dzialajace jako ich „ dusza grupowa”. C. 
Wszystkie zwierzeta, ptaki, owady, ryby takze podobno maja Wyzsze Ja „duszy 
grupowej”, które sprawuje nad nimi opieke i rzady. Linie przerywane wychodzace z 
symboli Wyzszych Ja wskazuja przez swoja wielkosc, ze kazde Wyzsze Ja ma piecze nad 
gromada stworzen. D. Wyzsze Ja dzialajace jako „dusze grupowe” zostaly przedstawione 
w czesciowo ludzkiej postaci (czasem z glowa zwierzecia jak na rys. D.). Wizerunek ten 
wzieto z Egiptu, ze sciany swiatyni boga Hathora. Dwa pióra wychodzace z kuli nad 

background image

glowa czlowieka- jastrzebia przedstawiaja podwójne Wyzsze Ja tajemnej egzoterycznej 
symboliki. (Za sprawa nauczycielki Williama Stewarda, dziennikarza, o którym 
wczesniej byla mowa, doszlo do materializacji „grupowego” Wyzszego Ja. Nauczycielka 
uzyla swych umiejetnosci magicznych, by wplynac na Wyzsze Ja okolicznych ptaków. 
Sklonila wszystkie ptaki do zgromadzenia sie na wzgórzu w wielka, zmieszana z róznych 
gatunków i rodzajów chmare. Wyzsze Ja w miare materializacji stawalo sie coraz 
bardziej widoczne. Wygladalo jak zamglona ludzka postac z wielka ptasia glowa i 
unosilo sie w powietrzu). E. Symbolika starozytnego Egiptu daje nam wspanialy obraz 
wznoszenia sie modlitwy do Wyzszego Ja. Jest to obraz kuli ze skrzydlami. Dwa weze 
moga oznaczac dodatnie i ujemne ladunki w strumieniu sily zyciowej lub tez nizsze i 
srednie napiecie, oba uzywane do formulowania i wysylania modlitw. F. Sfinks jest 
symbolem podobnym do symbolu czlowieka jastrzebia z rysunku D, lecz odwróconym. 
Tutaj zwierze ma ludzka glowe. G. Symbol egipski, w którym dwa weze pojawiaja sie w 
towarzystwie paczków kwiatów i malych kulek umieszczonych tutaj dla podkreslenia 
idei troistosci, czyli w teorii Huny doktryny o trzech Ja, trzech cialach widmowych i 
trzech rodzajach sily zyciowej. Falowane linie u podstawy to wyrazna reminiscencja 
symbolu Huny - fal oznaczajacych sile zyciowa. H. Ten starozytny znak przedstawia 
uskrzydlona mysl wraz z symbolem ludzkiej sily plynacej z polaczenia sie dwóch plci. 
Wobec braku jasnej i praktycznej wiedzy o trzech napieciach energii zyciowej kaplani 
wielu religii starozytnych przypuszczali, ze moc stwórcza w prokreacji jest efektem 
skutecznego modlenia sie do bogów. Przekonanie, iz sila stwórcza czlowieka jest 
wynikiem polaczenia plci, nie jest sluszne, poniewaz kahuni, zarówno mezczyzni, jak i 
kobiety, dokonywali magicznych czynów bez wzgledu na uprawianie seksu. Istnieje 
jednak w Hunie przekonanie, iz Wyzsze Ja czlowieka sklada sie z mesko-zenskiej pary. I. 
Znany symbol skrzydlatego drzewca. Dwa oplatajace go weze czesto obejmuja 
uskrzydlona kule. Jezeli nad drzewcem umieszczony jest symbol Wyzszego Ja, wówczas, 
z punktu widzenia Huny, caly symbol jest kompletny. Interesujaca rzecz, ze na wyspach 
Polinezji nie wystepowaly nigdy weze. Kahuni nie uzywali weza jako symbolu sily 
zyciowej w swych slownych opisach magicznego mechanizmu swojego systemu 
psychologiczno-religijnego. Nalezy przypuszczac, ze albo nie uzywali tego symbolu w 
ogóle, albo go zaniechali po opuszczeniu okolic Egiptu i przeniesieniu sie do Polinezji, 
gdzie zyli przez kilka stuleci. Prawdopodobnie symbol ten pochodzi z innych zródel niz 
Huna, gdyz kahuni nie mieli w swoim jezyku zadnego slowa oznaczajacego weza, 
chociaz mieli okreslenie na stworzenia podobne do jaszczurek. 

 

 
Dodatek  
 

William Reginald Steward, ten, który u pólnocnoafrykanskiego plemienia Berberów 
odnalazl taka sama tajemna magie, która wystepowala u Hawajczyków, dowiedzial sie od 
swej tubylczej nauczycielki, ze do dyskusji nad elementami wiedzy tajemnej potrzebna 
jest znajomosc specyficznego jezyka. To prawda, ze taki jezyk bardzo by sie przydal. Ale 
przeciez w kazdym jezyku mozemy ukuc nowe wyrazy lub dopasowac powszechnie 
uzywane, tak by przyblizaly znaczenie slów i symboli kahunów. Jeszcze przed stu laty 

background image

we wspólczesnych jezykach brakowalo wielu slów z zakresu na przyklad psychologii, 
takich jak: sila zyciowa, podswiadomosc, swiadomosc i nadswiadomosc. Gdybysmy 
dzisiaj staneli przed koniecznoscia sporzadzenia listy terminów oddajacych znaczenie 
rozmaitych elementów w psychologii Huny, bez watpienia ucieklibysmy sie do znaczen 
bardziej ogólnych, tak jak uczynili to dawni badacze tego systemu. Nalezy przypuszczac, 
ze ci pierwsi odkrywcy uzyli w tym celu swych psychicznych umiejetnosci obserwacji, 
aby dojsc do wlasciwych wniosków. Stwierdzili na przyklad, ze sila elektrowitalna w 
ciele ludzkim plynie tak, jak plynie woda. Sila ta podaza po nici z widmowej materii, tak 
jak elektrycznosc idzie po drucie, a woda plynie rura. I tak jak woda, sila przeplywala 
przez rece uzdrawiacza do pacjentów. Tak jak winorosl, rozdzielala sie w swym 
strumieniu i podazala z nizszego Ja do sredniego i Wyzszego Ja. Lodyga winorosli 
dzwiga na sobie kiscie winogron, a sila zyciowa wznosi grona mysli ku sredniemu i 
Wyzszemu Ja. Hawajczycy nazywaja wode wai. Slowo to jest krótsze niz wyraz mara 
oznaczajacy sile zyciowa o napieciu stosowanym przez nizsze Ja. Mana-mana. znaczy 
rozgaleziac sie, piac sie w góre i na boki, tak jak rosnaca lodyga winorosli. Slowo to 
symbolizuje sile zyciowa, gdy wzrasta jej napiecie i sluzy ona sredniemu Ja. Mana loa 
opisuje najpotezniejsza sile zyciowa, o najwyzszym napieciu stosowanym przez Wyzsze 
Ja. Uzywajac krótkiego slowa wai, kahuni mieli na mysli sile zyciowa w raczej ogólnym 
niz szczególowym znaczeniu. Wyraz mana, przeznaczony dla sily zyciowej, sklada sie z 
polaczenia rdzeni ma i na. Ma znaczy oplatac, owijac sie, tak jak winorosl oplata pien 
drzewa. Znaczenie rdzenia na nie jest calkowicie jasne w tym kontekscie. Byc moze jest 
to formant lub tez cos w rodzaju koncówki ing w jezyku angielskim. Dla naszych celów 
wystarczy informacja, ze slowo mana mozna identyfikowac z symbolem winorosli. 
Kazde z trzech Ja czlowieka ma wlasne niewidzialne cialo. Kahuni okreslali je wszystkie 
mianem cial widmowych, nie baczac na to, iz w czlowieku istnialy trzy odrebne rodzaje 
duchów, a wiec i trzy rodzaje niewidzialnych cial. Aka oznacza „widmowe”, a kino 
znaczy „cialo”. Slowo lau znaczy „rozprzestrzeniac sie”, „czterysta” lub „wiele”. Tak 
wiec w slowie kino-u-aka-lau wystepuje wyraz odnoszacy sie do zjawy lub ducha i 
wyraz opisujacy ducha jako majacego szereg cial widmowych. Chodzi zatem o zwyklego 
ducha, skladajacego sie z trzech Ja. Inne slowo oznaczajace ducha to wai-lua, co 
tlumaczy sie „dwie wody”, czyli jest to zwykly duch, zaopatrzony w dwa napiecia sily 
zyciowej oraz oczywiscie w dwa zwykle Ja i ich widmowe ciala. (Przy tworzeniu takich 
terminów opuszczalo sie zazwyczaj obecnosc Wyzszego Ja. Sadzono bowiem, iz nie jest 
ono scisle, w sensie fizycznym, zwiazane z dwoma nizszymi Ja, i nie bylo widzialne w 
sensie psychicznym). Kino-wai-lua znaczy „duch z dwóch wód” (z dwóch napiec sily 
zyciowej). Aka-lau to „wiele widmowych cial”. Widac stad, w jaki sposób tworzono 
nowe wyrazy, uzywajac albo slów scisle juz zdefiniowanych, albo tez zródloslowów i 
slów-symboli. Wiele wyrazów uzywanych przez kahunów do opisywania czesci 
skladowych Huny jest polaczeniem zródloslowów, które to polaczenia daly okreslonym 
zjawiskom znaczenie ogólne, podczas gdy poszczególne rdzenie precyzowaly nature 
nazywanej rzeczy. Dobrym przykladem jest slowo aka - widmowy. Jego rdzen doskonale 
wskazuje nam sposób, w jaki widmowe cialo nizszego Ja klei sie do wszystkiego, czego 
dotyka, odrywajac sie tylko po to, by pozostawic po sobie kleista nitke widmowej 
materii, wyciagnieta do nieprawdopodobnej dlugosci i stanowiaca stala linie 
komunikacyjna. Nic ta nie jest wypelniona sila zyciowa i z tego wzgledu w zwyklych 
warunkach nie jest pobudzana do dzialania. Lecz kiedy juz raz zwiazala ze soba jakis 

background image

przedmiot i osobe lub tez dwie osoby, zawsze mozna ja uaktywnic, przesylajac po niej 
strumien sily zyciowej i mala czastke widmowego ciala. Wówczas, w momencie 
kontaktu staje sie mocna i naprezona. (Warto tu sobie przypomniec, ze po nici widmowej 
mozna przesylac macki narzadów zmyslowych i w ten sposób otrzymywac i odsylac z 
powrotem wrazenia zmyslowe, wspomnienia i inne wiesci, tak jak dzieje sie to przy 
telepatii, czytaniu cudzych mysli i podczas modlitwy do Wyzszego Ja). Rdzen ka w 
wyrazie aka oznacza równiez winorosl, której galazki biegna w góre i rozdzielaja sie, co 
znowu wiaze znaczenie tego slowa bezposrednio z pogladem, ze mana plynie wzdluz nici 
z widmowej materii. Ka znaczy tez „promieniowac” na wzór promieni slonecznych, 
promieniowac we wszystkich kierunkach, po niezliczonej ilosci nici laczacych kazdego 
poszczególnego czlowieka z ludzmi i rzeczami, których kiedys dotknal. Inne znaczenie 
tego slowa to „przenosic sie z miejsca na miejsce”, co wskazuje na ruch sily zyciowej i 
ksztaltów myslowych po niciach aka. (Bardzo podobny zródloslów ka-a oznacza nic lub 
sznur, a takze galazke winorosli). Rdzen ka podwojony, czyli ka-ka, to kisc; grono. 
Symbolizuje zatem grono mysli skladajacych sie na modlitwe, plynaca wraz z fala sily 
zyciowej po widmowej nici od nizszego do Wyzszego Ja. „Myslec” to mana-o (lub tez 
man-ao badz ma-nao). Z badan znaczeniowych zródloslowów widac, ze kahuni byli 
przekonani, iz czynnosc myslenia wymaga korzystania z mary, czyli sily zyciowej, 
rozdzielonej w odpowiednich dawkach pomiedzy trzy Ja czlowieka, przede wszystkim 
zas miedzy nizsze i srednie Ja. Dodatkowy rdzen o oznacza przenoszenie czegos, w tym 
wypadku przenoszenie ksztaltów myslowych na fali sily zyciowej. Znaczy tez „siegac”, 
„wyciagac ku czemus” i „wnikac w cos”, tak jak wnika sie w widmowe cialo odbiorcy 
wiesci telepatycznych lub dosiega Wyzszego Ja w modlitwie. Jako symbol, o znaczy tez 
siegac do ciemnego otworu, macac, znajdowac sie i wyciagac to na wierzch. W ten 
sposób kahuni wyjasniali, jak srednie Ja sklania swe nizsze Ja do znalezienia mu 
odpowiednich mysli w magazynie pamieci i zaprezentowania ich sredniemu Ja. 
Czynnosc myslenia polega bowiem na przywolywaniu wspomnien. Bez pamieci 
myslenie jest niemozliwe wskutek braku materialów do racjonalizacji. Maly, lecz bardzo 
wazny rdzen o ma jeszcze jedno znaczenie, a mianowicie wolanie o jakas upragniona 
rzecz, tak jak przywolywanie czegos z pamieci lub zarliwe modlenie sie. Nao zblizone 
jest znaczeniowo do symbolicznego siegania w ciemny otwór, by znalezc cos i wyjac. 
Rdzeniem na czesto zastepuje sie ana przy opisywaniu malych kulek z jakiejs materii 
bedacych symbolem ksztaltów myslowych utworzonych z widmowej substancji za 
sprawa sily zyciowej. Wobec tego proces myslenia (m-ana-o) polega na wytwarzaniu 
trwalych uksztaltowanych mysli, które magazynuje sie w pamieci badz tez robi sie z nich 
duplikaty i przesyla po widmowych niciach podczas telepatii lub modlitwy. Sila zyciowa, 
ze wzgledu na olbrzymie znaczenie, jakie odgrywala w teorii Huny, wzbudzala duze 
zainteresowanie badaczy, gdy tworzyli oni nowe slowa i definicje. Mana oznacza takze 
sile, moc, zdolnosc, inteligencje, podzielona lub rozgaleziona, a z dodatkiem 
przyczynowym hoo (np. hoo-mana czyli robic mane) oznacza oddawanie czci i 
uwielbienia. Hoo-mana lub ho-mana ma w rzeczywistosci niewiele wspólnego z kultem i 
uszanowaniem. Te pojecia byly kahunom raczej obce. Znaczenie o w slowie hoo bylo 
prawdopodobnie tajne, a ho wskazuje na czynnosc przekazywania czy przenoszenia, na 
przyklad ksztaltów myslowych na fali sily zyciowej. Aho, zawierajace taki sam rdzen, 
oznacza nic, sznur i linke, tak jak slowo aha. Inne znaczenie aho, mianowicie 
„cierpliwosc”, sugeruje, ze zapoznanie sie z mechanizmem modlitwy wymagalo duzej 

background image

cierpliwosci i zalezalo od nizszego Ja, przesylajacego modlitwy po nici widmowej do 
Wyzszego Ja. Najwieksza trudnosc twórcom oryginalnych slów Huny sprawialy z 
pewnoscia zlepki rdzeni majace jednym krótkim slowem opisac wiele elementów 
skladowych nizszego Ja i wiele jego czynnosci. Rezultaty ich dawnej pracy przetrwaly do 
dzisiaj i jawia sie nam w dwóch zamiennych wyrazach unihipili i uhinipili. Od tych 
dwóch slów, oznaczajacych nizsze lub podswiadome Ja, pochodzi zadziwiajaco duza 
ilosc blizszych okreslen owego Ja, a takze duzo wskazówek dotyczacych jego czesci 
skladowych i cech nie okreslonych scisle. Wiele rdzeni mieszczacych sie w tych 
okresleniach ma do dwunastu róznych znaczen. Zajmiemy sie tutaj tylko kilkoma 
najwazniejszymi. U: Ten zródloslów jest skrótem au, wystepujacego w slowie 
okreslajacym Wyzsze Ja, czyli Au-ma-kua. Oznacza ono „ja”, czyli ducha, dusze, istote 
jako odrebny i niezalezny skladnik swiadomosci, ale nie swiadomosci obcej, tylko mojej, 
mnie przynaleznej. Przedrostek u stoi takze na poczatku okreslenia dla sredniego Ja, 
uhane (bedacego polaczeniem trzech rdzeni). Drugorzedne znaczenia u (zastosowane w 
szczególnosci do nizszego Ja) to: (1) „dokonywac projekcji”, co wskazuje na projekcje 
nici z substancji widmowej i strumieni sily zyciowej plynacych po tych niciach; (2) 
„przesiakac”, „nasycac” lub „nadawac odcien” i „mieszac sie z czyms”, a wiec jest to 
opis sposobu, w jaki nizsze i srednie Ja mieszaja sie i lacza ze soba w ludzkim ciele 
fizycznym, a takze w swych widmowych cialach; (3) „kapac”, „saczyc” lub „mzyc” - jest 
to symboliczny obraz produkowania sily zyciowej, czyli many, przez nizsze Ja, 
powolnego jej wykorzystywania przez zyjaca istote, a takze dostarczania jej sredniemu Ja 
i, podczas modlitwy, Wyzszemu Ja. Nihi: Zródloslów ten oznacza „byc wiotkim, 
slabym”. „wydawac sie prawie zniszczonym”. Znaczenie to zawiera zatem symboliczny 
opis nici widmowych, gdy nie sa one napelnione sila zyciowa, a wiec sa nieczynne, jakby 
w ogóle nie istnialy. Hi: Mamy tu symbol przeplywu sily zyciowej. Hi znaczy bowiem 
„odplywac”, „plynac gdzies” jak woda. Podwójne hi-hi oznacza winorosl, wskazujac 
wyraznie na inne znaczenie zawarte w symbolach wody i wina. Uhi: Polaczone rdzenie 
maja znaczenie zaslony, skóry lub innego okrycia. Symbolizuja wiec powloke, oslone 
nizszych Ja zarówno w postaci ciala fizycznego, jak i cial widmowych. Po smierci 
czlowieka widmowe ciala nizszego i sredniego Ja nadal sa ze soba polaczone i pelnia role 
pojemnika dla swiadomych bytów, nizszego i sredniego, ale nie dla Wyzszego Ja. Hini: 
Polaczenie to, tak samo jak nihi, daje znaczenie czegos cienkiego i wiotkiego w rodzaju 
nie uzywanej nici widmowej. Drugorzedne znaczenie to „mówic slabym glosem”, jakim 
podobno przemawiaja zjawy. (Oba rdzenie, szczególnie nihi, opisuja takze cicha, 
ostrozna i tajemnicza czynnosc, jak równiez powstrzymywanie sie od pewnych dzialan z 
obawy przed niezadowoleniem wladzy badz innych autorytetów. Chodzi tutaj zapewne o 
postepowanie nizszego Ja, kiedy to wykonuje pewne ruchy, mozna by rzec, za „plecami” 
sredniego Ja. W taki to wlasnie sposób kompleksy sklaniaja nizsze Ja do zaniechania 
pewnych czynów). Pi: Ten zródloslów ma kilka znaczen. Jedno z nich, bardzo istotne dla 
zrozumienia koncepcji kahunów o nizszym Ja, obrazuje wode kapiaca kropla po kropli. 
Woda to symbol sily zyciowej, a male, okragle krople, w deszczu prawie niewidoczne, to 
ksztalty myslowe przenoszone na fali many. Symbol deszczu, laczacy oba te znaczenia, 
wystepowal czesto w modlitwach. Uzywano go jako symbolu ulewy ksztaltów 
myslowych, napelnionych sila zyciowa i powracajacych od Wyzszego Ja. Czesto 
„krople” przybieraly forme wydarzen i rozmaitych okolicznosci bedacych odpowiedzia 
Wyzszego Ja na skierowane don modlitwy. Pili: Oznacza przyklejanie sie do czegos, tak 

background image

jak macki widmowego ciala nizszego Ja przyklejaja sie do osób i przedmiotów, których 
dotykaja. Po takim dotknieciu nitka widmowej substancji ciagnie sie z powrotem, a 
dzieje sie to wówczas, gdy dotykamy palcem kleistej powierzchni lepu na muchy, a 
pózniej go odejmujemy. Inne znaczenie tego rdzenia to przylaczenie sie do kogos, 
towarzyszenie jakby w roli sluzacego, kolegi lub wystepowanie w bliskim zwiazku. Jest 
to wyrazny i jednoznaczny opis stosunku miedzy nizszym i srednim Ja. Slowem 
okreslajacym srednie Ja jest uhane. Krótkosc tego terminu i malo opisowy charakter 
zawartych w nim zródloslowów wskazuje, ze dawni kahuni nie sadzili, izby srednie Ja 
mialo wiecej wrodzonych umiejetnosci niz zdolnosc indukcyjnego rozumowania. Bylo 
ono gosciem w cielesnym domu, nauczycielem, opiekunem i doradca. Rdzen u oznacza 
„ja” (o czym byla juz mowa); ha to rura lub kanal wodny, a wiec jest to wskazówka, ze 
srednie Ja moze pobierac i przenosic sile zyciowa wytwarzana przez nizsze Ja; ni znaczy 
rozmawiac lub szeptac. Warto zauwazyc, ze umiejetnosc mowy charakteryzuje istoty 
ludzkie i stawia je poza cala reszta królestwa zwierzat. Idee „mowy” spotykamy wiec w 
slowach uzywanych do okreslania zarówno nizszego jak sredniego Ja. Au-ma-kua, czyli 
Wyzsze Ja, to jeden z trzech terminów oznaczajacych ten rodzaj swiadomosci. Inne dwa 
to akuanoho”, czyli „bóg, który mieszka z ludzmi”, oraz akua-ulu, czyli „bóg, który daje 
ludziom natchnienie”, tak jak daje je prorokowi widzacemu przyszlosc i opisujacemu ja. 
W slowie Au-ma-kua rdzen au oznacza „ja” a takze „etap czasu”, „przyplyw wody”, 
„czynnosc umyslu” i stan calkowitego zaangazowania w okreslone dzialanie lub 
postepowanie. Ma oznacza oplatanie na wzór winorosli. Kua to najwyzszy punkt w 
okolicy, na przyklad szczyt góry, a wiec jest to symbol Wyzszego Ja, stojacego na 
wyzszym poziomie bytu niz srednie i nizsze Ja. Polaczone rdzenie makua to obraz pary 
rodzicielskiej. Tak wiec w calym slowie Aumakua mamy „starsze, calkowicie godne 
zaufania Ja rodzicielskie”. Akua tlumaczy sie takze jako „bóg”, ale slowo to nalezy raczej 
rozumiec w scislejszym znaczeniu jako „wyzsza istota”. Tak wiec byt na wyzszym 
szczeblu rozwoju niz Aumakua zwany jest Akua Aumakua. W Aumakua rdzen slowny 
akua wyraznie rzuca sie w oczy. (W budowie wyrazu au-m-akua mozna znalezc slowa 
aum i om, uzywane w religiach Wschodu. Nalezy przypuszczac, ze kahuni, podrózujac z 
okolic Egiptu na morza poludniowe, pozostawili za soba, na ladach, które mijali, pewne 
idee Huny). Rdzen la wystepuje w wielu symbolicznych slowach. Oznacza slonce lub 
swiatlo. Symbolizuje normalny, prawidlowy stan czlowieka, gdy jest on wolny od 
kompleksów, a jego nizsze Ja kontaktuje sie swobodnie z Wyzszym Ja, przekazujac mu 
zarówno modlitwy czlowieka, jak i sile zyciowa potrzebna do wytworzenia „nasion”, 
czyli ksztaltów myslowych, z których „wyrosna” w przyszlosci wymodlone zdarzenia. 
Duchowosc (w sensie uzywanym przez ludzi Zachodu) ma symbol swiatla. La-a to 
„zostac konsekrowanym, swietym”. A-la to sciezka i oznacza zwykla droge lacznosci z 
Wyzszym Ja po widmowej nici. Ka-la to ceremonialne oczyszczenie z grzechów 
bedacych przyczyna kompleksów „blokujacych” sciezke. Ka znaczy promieniowac lub 
siegac z jednego miejsca do drugiego, a la to swiatlo. Tak wiec oczyszczenie to proces 
siegania, dazenia do zródla symbolicznego Swiatla - Wyzszego Ja. La-la, czyli 
rozgaleziac sie, dzielic, wskazuje znaczeniowo na winorosl i ogólna symbolike sily 
zyciowej oraz na zwiazek miedzy sila zyciowa i laczacym widmowym sznurem 
wiodacym do Wyzszego Ja. Hoo-lala, gdzie pierwszy czlon odgrywa role przyczyny, 
oznacza stwarzanie podstaw lub kladzenie fundamentów magicznego dzialania, czyli 
modlitwa polaczona z podzialem sily zyciowej miedzy srednie i Wyzsze Ja stwarza 

background image

podstawe do spelnienia prosby modlitewnej. Ho-ano tlumaczy sie zwykle jako 
„oddawanie najwyzszej czci”. Takie znaczenie dano temu slowu, przekladajac Biblie na 
jezyk hawajski sto lat temu. Ze zródloslowu jednak wynika znaczenie zupelnie inne niz 
chrzescijanskie „uwielbienie”. Ho - to przenosic cos z jednego miejsca na drugie, a ano 
to nasiona. Przenoszenie nasion symbolizuje wiec wysylanie ksztaltów myslowych 
modlitwy po widmowym sznurze do Wyzszego Ja. Ano ma tez znaczenie 
„bezposrednio”, co laczy mechanizm modlitwy z bezposrednim czy natychmiastowym 
uzdrowieniem. Hoo-la znaczy uzdrawiac. Rdzenie wyrazu wskazuja, ze cale slowo 
tlumaczy sie „powodowac, wywolywac swiatlo”. Zatem powodowanie swiatla, czyli 
odbudowa zwyklego kontaktu z Wyzszym Ja, symbolizuje podstawowe czynniki procesu 
leczenia. Dla oddania czynnosci „modlitwy o cos upragnionego” kahuni uzywali dwóch 
bardzo podobnych do siebie terminów: wai-ha i waipa. W obu widzimy slowo 
oznaczajace wode, symbol sily zyciowej. W pierwszym slowie rdzen ha oznacza rure lub 
kanal, przez który moze plynac woda, a wiec modlitwa to proces przeplywania sily 
zyciowej do Wyzszego Ja. Rozszerzony rdzen a-ha daje obraz nici lub sznura. Element 
pa, uzyty w drugim wyrazie, ma znaczenie „dzielic”, co symbolizuje dzielenie sily 
zyciowej miedzy Wyzsze Ja i oba nizsze. Jest jeszcze wiele, bardzo wiele slów 
wystepujacych w jezyku kahunów, które zawieraja wyrazne, symboliczne zdarzenia, 
Smialo mozna stwierdzic, iz istnienie zasobu tak scisle ze soba sprzegnietych wyrazów 
nie moglo byc z pewnoscia zjawiskiem przypadkowym. Uzywajac dzisiaj tych slów, 
idziemy sladem dawnych misjonarzy przybywajacych na Wyspy Hawajskie, którzy nie 
mieli pojecia o nauce psychologii ani tez nie znali tajników Huny. Z tego powodu jest 
rzecza naturalna, ze wspólczesni studenci uczacy sie jezyka hawajskiego mogliby 
zakwestionowac nasze tlumaczenia dawnych zródloslowów. Jednakze dopóki owi 
studenci nie beda umieli wyjasnic, dlaczego ani dawni misjonarze, ani Lorrin Andrews, 
pracujacy nad swym slownikiem w 1865 roku, nie przetlumaczyli setek pokrewnych 
wyrazów na podstawie znaczenia ich rdzeni i nie stworzyli nowych jednoznacznych 
terminów, dopóty smialo mozemy stosowac nasze rdzeniowe, opisowe przyklady, az nie 
zostana przyjete jakies ogólne, usrednione nazwy dla omawianych w tej ksiazce zjawisk i 
czynników magicznych. Nie majac takich rdzeniowych przekladów, nie moglibysmy 
podac chocby najmniejszego powodu, dla którego pewnym znaczeniom przydzielono 
odpowiednie terminy. Jako przyklad niechaj posluzy termin ka-u-la, czyli prorok. Slowo 
to oznacza przede wszystkim line, sznur albo strune. Owe znaczenia zdaja sie zupelnie 
odbiegac od drugorzednego znaczenia „prorok”, ale jesli zna sie przekonanie kahunów, 
ze prorok otrzymuje informacje dotyczace przyszlosci od Wyzszego Ja dzieki lacznosci 
po widmowym sznurze, implikacje staja sie wówczas jasne. Rdzen ka ma znane nam 
znaczenie siegania od jednego miejsca do drugiego, tak jak siega widmowa nic. Rdzen 
kau znaczy „klasc cos wysoko”, tak jak wklada sie modlitewne prosby o wizje 
przyszlosci do widmowego ciala Wyzszego Ja. Rdzen la uzupelnia ten obraz, 
symbolizujac pewien rodzaj olsniewajacej wiedzy, która splywa na nas tylko od 
Wyzszego Ja. Dzieki rozmaitym terminom uzywanym przez kahunów, a obecnym w 
jezyku hawajskim, mozemy przesledzic kolejne etapy procesu uzdrawiania za pomoca 
Huny. Owe terminy, przetlumaczone na podstawie ich znaczen rdzeniowych i obdarzone 
dodatkowymi znaczeniami symbolicznymi, daja nam doskonaly wglad zarówno w teorie, 
jak i w jej praktyczne zastosowanie przy uzdrawianiu i zwiazanych z nim rytualach. 
Pierwszym, przygotowawczym krokiem do wyleczenia chorego z jego fizycznych czy 

background image

umyslowych dolegliwosci badz tez do zmiany na lepsze jego przyszlosci jest ka-la, czyli 
oczyszczenie go z poczucia winy i innych obciazen psychicznych blokujacych sciezke 
swobodnego kontaktu z Wyzszym Ja pacjenta. Nalezy zaprzestac ranienia bliznich, a 
stare krzywdy musza zostac naprawione. Duchy szukajace zemsty w imieniu 
pokrzywdzonych musza zaniechac swych ataków, jesli dotychczas przesladowaly 
winnego. Ceremonia oczyszczenia ka-la znowu otwiera sciezke kontaktu z Wyzszym Ja. 
Kiedy juz symboliczna sciezka stoi otworem i dzieki temu psychika czlowieka wraca do 
normy, moze on formulowac prosbe modlitewna. W tym celu nalezy wykonac trzy 
czynnosci i spelnic trzy warunki: (1) uzdrawiajacy kahuna musi zgromadzic w sobie 
nadmiar sily zyciowej; (2) modlitwa musi byc ulozona bardzo szczególowo i 
jednoznacznie, po czym trzeba ja trzykrotnie wypowiedziec, tak by ksztalty myslowe 
utworzyly mocne grono i dotarly bezpiecznie do Wyzszego Ja oraz (3) trzeba nawiazac 
lacznosc z Wyzszym Ja i przeslac mu modlitwe na fali sily zyciowej po widmowej nici. 
Pierwsza czynnosc hoo-orana, czyli wytwarzanie many. Slownikowy przeklad tego 
slowa brzmi „wielbic”, a wiec zupelnie nie oddaje sugestii zawartej w rdzeniu. Czynnosc 
druga nosi nazwe hoo-ano-ano. Slownik daje temu terminowi znaczenie „uroczyscie 
sposobic umysl jak do oddawania czci”. Przeklad rdzeniowy daje natomiast szereg 
bardzo istotnych i wiele wyjasniajacych znaczen: (A) tworzenie nasion, co symbolizuje 
wytwarzanie gron ksztaltów myslowych modlitwy; (B) tworzenie obrazu, podobienstwa, 
formy - to nic innego jak efekt tworzenia ksztaltów myslowych modlitwy, którym jest 
powstanie obrazu myslowego pozadanej rzeczy; (C) zmienianie lub dokonywanie 
transformacji pewnych zjawisk - w tym wypadku chodzi o zmiane obecnych, nie 
chcianych warunków zycia na stan pozadany, okreslony w modlitwie; (D) tworzenie 
czegos nowego, co byloby celem modlitwy o zaistnienie nowych, innych okolicznosci, a 
nie o zmiane juz istniejacych. Czynnosc trzecia to zwykle zakonczenie modlitwy 
kahunów slowami: Amama ua noaLele wale akua La. Powierzchowny przeklad tych 
dwóch zdan dokonany przez Thruma brzmi: „Modlitwa zaczyna wzlatywac. Niechaj 
spadnie deszcz blogoslawienstw”. Jednak rdzenie mówia tu zupelnie co innego i 
wykazuja, ze Thrum odwrócil kolejnosc, porzadek rzeczy. Amama znaczy dawanie, 
przekazywanie bogom; ua to deszcz, symbol sily zyciowej lub ksztaltów myslowych 
(malych kuleczek wody). A wiec deszcz ksztaltów myslowych jest czyms, co jest 
dawane. Noa oznacza zakonczenie ceremonii modlitwy i tlumaczy sie jako „uwolnienie”, 
a wiec, w tym przypadku, umozliwienie sile zyciowej wraz z ksztaltami myslowymi 
przejscie od nizszego do Wyzszego Ja. W drugim zdaniu lele oznacza wzlatywanie w 
góre i symbolizuje ruch modlitwy do Wyzszego Ja. Wale ma bardzo osobliwe znaczenie, 
którego nie sposób przelozyc na jezyk europejski. Jest to wykonywanie, robienie czegos 
bez nalozenia ograniczen na srodki majace zastosowanie w owym dzialaniu. Oznacza to 
równiez egzystowanie czy tez stan nie ograniczony czasem ani przestrzenia. Krótko 
mówiac, slowo to doskonale opisuje fakt, iz my, nizsze istoty, nie mozemy pojac 
sposobów dzialania Wyzszego Ja zmierzajacych do spelnienia naszych prósb 
modlitewnych. Akua la, wskazuje, do kogo dociera modlitwa, a mianowicie do 
Wyzszego Ja, bytujacego w krainie symbolicznego Swiatla. Drugorzedne znaczenie tego 
zdania znajdujemy w polaczeniu slów lelewale, oddajacych ogólny sens prosby o 
„opadanie”, czyli o powrotne zstapienie ksztaltów myslowych do Wyzszego Ja sluzace 
jako znak, czy modlitwa zostanie spelniona, czy tez nie. Po modlitwie w religii 
chrzescijanskiej wymaga sie wiary w jej spelnienie. Poszukajmy wiec u kahunów slowa 

background image

oznaczajacego „wiare”, by przekonac sie, co oni o niej sadzili. Slowem tym jest pau-lele
czyli „zatrzymanie lotu w góre”, a wiec jest to opis stanu, w którym czlowiek 
przepelniony ufnoscia i pewnoscia przestaje sie juz modlic i czeka na spelnienie. Stan 
czlowieka po uzdrowieniu okreslano mianem hoo-la, co oznaczalo, ze zwyczajny, 
spokojny kontakt ze Swiatlem czy Wyzszym Ja zostal przywrócony. Podobnym slowem 
jest hoo-ola, czyli „dawac zycie”. Rdzenie wyrazu o-la wskazuja, iz zycie zalezy od 
symbolicznej czynnosci (o) dotykania Wyzszego Ja (la). Kahuni nie znali pojec 
„zbawienie” i „odkupienie” wystepujacych w wielu religiach. Dla nich zbawieniem byl 
zwykly, normalny stan, w którym czlowiek wypracowal swobodny kontakt ze swoim 
Wyzszym Ja, zarówno w zyciu fizycznym, jak i po smierci, zyjac nadal w widmowym 
ciele posród jakby sennych obrazów znanych sobie okolic i osób. Jesli modlitwa byla 
prosba o dobra doczesne, kahuni zwali je la-ko, co w przekladzie rdzeniowym tlumaczy 
sie „byc we wladaniu Swiatla”. Wierzono, ze Wyzsze Ja moze dostarczyc wszystkich 
dóbr potrzebnych do zycia i dobrego samopoczucia nizszych istot, jezeli byly one z nim 
w swobodnym kontakcie. To oczywiste, ze wiele slów i wyrazen uzywanych niegdys 
przez kahunów zaginelo. Nie ma ich w slownikach polinezyjskich dialektów. Nie ma juz 
takze kahunów znajacych calosc starodawnej Tajemnicy. Nie znaleziono dotad 
odpowiedniego okreslenia na chodzenie po ogniu, choc ten rytualny pokaz potegi 
modlitwy do Wyzszego Ja juz od stu lat jest istotna czescia codziennego zycia 
Hawajczyków. Notatka o magu estradowym, który stosowal prawdziwa magie ognia 
Poznalem kiedys maga estradowego demonstrujacego autentyczna magie na swych 
pokazach. Po jednym z przedstawien rozmawialem z nim o jego sztuce. Ze sposobu, w 
jaki zadawalem mu pytania, wywnioskowal, iz zrozumiem go w pelni, gdy opowie mi 
szczerze o tym, jak nauczyl sie magii i jak ja w praktyce stosowal. Urodzil sie w Indiach 
jako dziecko bialych rodziców. Niebawem zostal osierocony i pozostal sam w jakiejs 
odosobnionej okolicy. Tubylcy, chodzacy po ogniu, przygarneli go do siebie i 
postanowili nauczyc swojej sztuki. Siadywal wiec codziennie przed mala lampka oliwna i 
w jej plomieniach staral sie wczuc w obecnosc boga. Starsi nieraz pokazywali mu, w jaki 
sposób modla sie do boga plomieni i otrzymuja odpornosc na ogien. Swobodnie trzymali 
rece nad plomieniem, nie doznajac zadnych poparzen. Przy nich udawalo sie to takze 
chlopcu. Po jakims czasie i on zaczal stopniowo odczuwac obecnosc jakiejs swiadomej 
istoty zwiazanej w nieokreslony sposób z plomieniem, lecz niewidzialnej i 
niepostrzegalnej innymi zmyslami. Niebawem potrafil juz prosic te istote o odpornosc na 
ogien i otrzymywal ja. Chlopca nie poddawano zadnym ceremoniom oczyszczania, a on 
ze swej strony przestrzegal obowiazujacej reguly zabraniajacej krzywdzenia bliznich, tak 
by nie musial wstydzic sie swych postepków. Przez cale zycie trzymal sie tej zasady, a 
odkad rozpoczal magiczna dzialalnosc na scenie, nie musial modlic sie ~ odpornosc na 
ogien. Kiedy dotykal plomieni lub rozzarzonych przedmiotów, prosba o opieka 
automatycznie rodzila sie w jego psychice i zawsze otrzymywal wsparcie. Natomiast jego 
zona nauczyla sie od japonskich magów wchodzenia po drabinie, której szczeblami byly 
ostre miecze. (O owych Japonczykach pisalem juz wczesniej. Turlali sie oni po rozbitym 
szkle. Na ich ciele pojawialy sie rany ciete, które na slowa wypowiedziane przez mistrza 
ceremonii natychmiast zasklepialy sie bez sladu). Na wczesnym etapie swych 
magicznych poczynan malzonkowie przeszli przez ceremonie „wprowadzenia”, kiedy to 
doswiadczeni juz magowie „polecili” ich Wyzszym Istotom, tak samo jak kahuni 
przedstawiali swych uczniów pragnacych poznac sztuke panowania nad pogoda. 

background image

Modlitwa Smierci (zob. tez uwaga na koncu Rozdz. 4) W jezyku hawajskim modlitwa 
smierci okreslona jest slowem ana-ana, ale termin ten ma równiez zastosowanie do 
wszystkich form wrózbiarstwa i czarów. Inne jego znaczenie to „trzasc sie z wielkiego 
oslabienia”, co wskazuje na fakt. ze smierc jest skutkiem utraty sily zyciowej. Rdzen ana 
znaczy „byc nakarmionym do syta” - atakujace duchy napelniaja sie sila zyciowa 
wyssana z ofiary, podczas gdy ta ostatnia umiera wskutek jej braku. Cale slowo oznacza 
takze pojawienie sie czegos „w malych kulkach”, które jak zwykle sa symbolami 
ksztaltów myslowych. W modlitwie smierci sa one przekazywane atakujacym duchom, 
by te wszczepily je do osrodka swiadomosci nizszego Ja ofiary i tym samym zmusily ja 
(tak jak sie to dzieje przy silnej sugestii hipnotycznej), aby pozwolila przesladowcom 
uczepic sie jej widmowego ciala i wyciagnac cala energie.