background image

Tytuł: BIBLIA - księga na dzisiaj 

Autor: John R.W. Stott 

 

 

Treść tej krótkiej książki została przedstawiona jako seria pięciu kazań w All 

Souls Church przy Langham Place w Londynie w lutym i marcu 1980 r. 

Dziękuję Michaelowi Baughen, wtedy rektorowi All Souls za zaproszenie 

mnie do wygłoszenia kazań, Inter-Varsity Press za sugestię, że powinny one 

zostać spisane i opublikowane, Markowi Labbertonowi, mojemu byłemu 

asystentowi za przejrzenie pierwszego szkicu i poczynienie wielu pomocnych 

uwag oraz Vivienne Curry za przepisanie na maszynie wersji ostatecznej. 

 

Chociaż starałem się usunąć najbardziej oczywiste cechy kazania i 

rozszerzyłem niektóre zagadnienia, które z powodu ograniczeń narzucanych 

przez kazalnicę były potraktowane skrótowo, materiał pozostał zasadniczo 

taki sam, jak pierwotnie wygłoszony. Powstanie książki jako serii kazań 

tłumaczy pewne jej cechy. Każdy rozdział to objaśnienie tekstu biblijnego. 

Nie ma przypisów. Styl jest raczej kolokwialny niż literacki. A czytelnicy, 

których miałem na myśli to ludzie podobni do tych, którzy tworzą rodzinę 

kościoła All Souls, to znaczy studenci i inni myślący laicy, którzy pragną 

poważnie zastanawiać się nad autorytetem i znaczeniem Biblii. 

 

Książka zatem nie jest niczym więcej niż wstępem. Ważne kwestie, które 

dyskutuje się dzisiaj w kręgach naukowych, na przykład zagadnienia 

znaczenia języka, wpływu kultury, socjologii wiedzy i postrzegania prawdy, 

nie są tu prawie w ogóle podnoszone. Jest to bowiem podstawowa książka 

na temat historycznego chrześcijańskiego podejścia do Pisma Świętego i na 

temat rozumienia Biblii przez nią samą, które muszą być ciągle 

background image

przedstawiane w każdym pokoleniu, i które pozostają zasadniczą 

perspektywą, z której można zmagać się z innymi naglącymi problemami. 

 

 

John Stott 

wrzesień 1981 

 

 

Copyright for Polish Edition (c) 1996 by Instytut im. T.B.Barrata 

Wersja WWW powstała za zezwoleniem wydawcy: 

Instytutu Wydawniczego AGAPE 

ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa 

 [  mailto:agape@hsn.com.pl ] agape@hsn.com.pl  

 

Wstęp 

 

 

Pozwólcie, że poczynię kilka uwag przygotowawczych. 

 

Po pierwsze wyobrażam sobie, że wszyscy wiemy, iż Biblia pozostaje 

światowym bestsellerem. Słyszałem, że Koran został przetłumaczony na 128 

języków. A jednak cała Biblia została przetłumaczona na 275 języków, Nowy 

Testament na dalsze 495, a przynajmniej jedna księga Biblii na dalsze 940. 

Daje to w sumie 1710 języków i dialektów, na jakie zostały przetłumaczone 

znaczne fragmenty Biblii. W 1979 r. Zjednoczone Towarzystwa Biblijne 

rozprowadziły 501 milionów egzemplarzy Biblii, a całkowita sprzedaż na 

świecie musi wynosić tysiące milionów. Dlaczego? Dlaczego ta stara księga 

pozostaje na szczycie list bestsellerów? 

 

background image

Po drugie, co brzmi paradoksalnie, ta często nabywana księga jest księgą 

zaniedbaną. Prawdopodobnie dziesiątki tysięcy ludzi, którzy kupują Biblię 

nigdy jej nie czytają. Nawet w kościołach poznanie Biblii jest tragicznie małe. 

Trzydzieści lat temu Cyril Garbett, wówczas arcybiskup Yorku napisał,  że 

"większość  mężczyzn i kobiet (w Anglii) nie modli się, chyba że w chwili 

przerażenia, nie czyta Biblii, chyba, że szuka słowa do krzyżówki ani nie 

wchodzi do kościoła jak rok długi, chyba że przychodzi na chrzest, ślub lub 

pogrzeb". Jeśli było to prawdą trzydzieści lat temu, to jest to jeszcze bardziej 

prawdziwe dzisiaj. Niewielu rodziców czyta Biblię swoim dzieciom, nie 

mówiąc już o nauczaniu z niej. Niewielu członków kościoła praktykuje 

codzienne rozmyślania nad Biblią. Niewielu kaznodziejów sumiennie zmaga 

się z biblijnym tekstem do tego stopnia, by wychwycić zarówno jego 

pierwotne znaczenie jak i współczesne zastosowanie. A niektórzy przywódcy 

kościelni mają czelność publicznie głosić, iż nie zgadzają się z jej jasno 

wyrażoną doktryną lub nauczaniem etyki. Jest to sytuacja tragiczna. Jak 

można temu zaradzić? 

 

Moja trzecia uwaga wstępna dotyczy przekonania, że Biblia jest prawdziwie 

księgą na dzisiaj. Uznanie jej wyjątkowej inspiracji i wynikającego z niej 

autorytetu było do niedawna częścią historycznej wiary wszystkich kościołów 

chrześcijańskich. Na pewno poddanie się autorytetowi Pisma Świętego albo, 

jak powinniśmy to lepiej określać, poddanie się autorytetowi Boga 

przekazanemu nam przez Pismo, zawsze stanowiło i nadal stanowi główny 

znak ewangelicznych chrześcijan. Wierzymy w jej pouczenie. Przyjmujemy 

jej obietnice. Staramy się wykonywać przykazania. Dlaczego? Głównie 

dlatego,  że wierzymy, iż Biblia jest Słowem Boga, ale także ponieważ on 

przemawia do nas przez nią  żywym głosem. Biblia była księgą na wczoraj. 

Niewątpliwie będzie księgą jutra, ale dla nas jest to księga na dzisiaj. Jest to 

Słowo Boże dla współczesnego świata. 

background image

 

Stąd jej ciągła popularność, jej pożałowania godne zaniedbanie i jej 

znaczenie dla współczesności stanowią trzy wystarczające powody, dla 

których powinniśmy poświęcić nasze umysły Biblii, księdze na dzisiaj. 

Bóg i Biblia 

 

 

Nasz pierwszy temat "Bóg i Biblia" wprowadza nas w zagadnienie 

objawienia. Zwróćmy się zatem do tekstu z Izajasza 55,8-11. Przemawia sam 

Bóg:  

 

"Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi 

Pan. Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż 

drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze. Gdyż jak deszcz i śnieg spada z 

nieba i już tam nie wraca, a raczej zrasza ziemię i czyni ją urodzajną, tak iż 

porasta roślinnością i daje siewcy ziarno, jedzącym chleb, tak jest z moim 

słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje 

moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem."  

 

Z tego wspaniałego tekstu możemy nauczyć się przynajmniej trzech ważnych 

lekcji. 

 

 

Racjonalność objawienia 

 

Niektórzy ludzie już samo pojęcie objawienia znajdują trudnym. Myśl, że Bóg 

miałby się odsłonić przed rodzajem ludzkim przekracza możliwości ich wiary. 

"Dlaczego miałby to zrobić?" - pytają. "I jak mógłby to uczynić?" Moja 

odpowiedź brzmi, że ewidentna konieczność boskiego objawienia czyni to 

background image

pojęcie całkowicie racjonalnym. Większość ludzi w każdym wieku czuło się 

skonfundowanymi wobec tajemnic ludzkiego życia i ludzkich doświadczeń. 

Tym samym większość ludzi przyznała,  że jeśliby mieli zgłębić sens 

własnego istnienia, a tym bardziej sens istoty Boga, jeśli tylko Bóg istnieje, 

potrzebują  mądrości z zewnątrz. Pozwólcie, że zwrócimy się na chwilę do 

Platona. W "Fedonie" mówi on o tym, iż musimy podróżować po morzu 

ciemności i wątpliwości na małej "tratwie" naszego własnego zrozumienia, 

"nie bez ryzyka - dodaje - jak muszę przyznać, jeśli człowiek nie potrafi 

znaleźć jakiegoś słowa Boga, które poprowadzi go pewniej i bezpieczniej". 

 

Bez objawienia, bez boskiego pouczenia i wskazania kierunku, my, istoty 

ludzkie czujemy się jak łódź bez steru dryfująca po bezkresnych morzach, jak 

liść bezradnie miotany wiatrem, jak ślepiec idący w ciemnościach po omacku. 

Jak odnaleźć swoją drogę? A co ważniejsze jak odnaleźć Bożą drogę bez 

jego wskazówek? Niemożność odkrycia Boga przez istoty ludzkie za pomocą 

ich nie wspomaganego intelektu bardzo wyraźnie wynika z mojego tekstu - 

wiersz 8 i 9. "Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi 

moje - mówi Pan. Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są 

wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze." Innymi słowy istnieje 

wielka przepaść między umysłem Bożym a umysłem ludzkim. Tekst ten 

wyraża kontrast między drogami i myślami Boga z jednej strony, a drogami i 

myślami istoty ludzkiej z drugiej. To znaczy, że pomiędzy tym, co myślimy i 

robimy my, a tym, co myśli i robi Bóg, istnieje wielka przepaść. Myśli i drogi 

Boże są tak wyższe niż myśli i drogi człowieka, jak niebiosa są wyższe niż 

ziemia, a to oznacza nieskończoność. 

 

Rozważmy myśli Boże. Jak możemy odkryć jego myśli albo odczytać jego 

umysł? Przecież nie potrafimy odczytywać nawet myśli innego człowieka. 

Próbujemy. Patrzymy w twarz osoby, żeby zobaczyć, czy się uśmiecha, czy 

background image

marszczy brwi. Zaglądamy w swoje oczy, by dostrzec, czy rzucają 

błyskawice, czy błyszczą, czy są mroczne, czy jasne. Ale jest to ryzykowny 

interes. Gdybym stał teraz za kazalnicą milcząc i zachował twarz pokerzysty, 

nie mielibyście najmniejszego pojęcia, o czym myślę. Spróbujmy. Pozwólcie, 

że na chwilę przestanę mówić. Dobrze, co działo się w moim umyśle? Kto 

zgadnie? Nikt? Dobrze, powiem wam. Wspinałem się na wieżę All Saints, 

starając się dotrzeć do szczytu! Ale wy o tym nie wiedzieliście. Nie mieliście 

najmniejszego pojęcia, o czym myślałem. Oczywiście,  że nie. Nie potraficie 

czytać w moich myślach. Nie potrafimy odczytać myśli drugiego człowieka, 

jeśli milczy. 

 

O ileż mniejsza jest możliwość, jeśli w ogóle istnieją stopnie niemożliwości, 

spenetrowania myśli Wszechmocnego Boga. Jego umysł jest nieskończony. 

Jego myśli wznoszą się ponad nasze myśli, jak niebo wznosi się nad ziemią. 

Śmieszne jest przypuszczenie, że moglibyśmy zgłębić Boży umysł. Nie ma 

takiej drabiny, po której nasz mały umysł mógłby wspiąć się do jego 

nieskończonego umysłu. Nie ma takiego mostu, który moglibyśmy przerzucić 

nad przepaścią nieskończoności. Nie ma sposobu dotarcia do Boga lub 

zgłębienia go. 

 

Dlatego rozsądnym jest powiedzieć, że jeśli Bóg nie przejmie inicjatywy, aby 

odkryć swój umysł, nigdy nie będziemy w stanie go odkryć. Jeśli Bóg nie da 

się nam poznać, nigdy go nie poznamy i wszystkie ołtarze świata - jak ten, 

który Paweł widział w Atenach - nosić  będą tragiczny napis: "Nieznanemu 

Bogu" (Dz 17,23). 

 

W tym miejscu możemy zacząć nasze studium. Jest to miejsce pokory przed 

nieskończonym Bogiem. Jest to także miejsce mądrości - dostrzegamy 

racjonalność idei objawienia. 

background image

 

 

Sposób objawienia 

 

Po przyjęciu założenia,  że racjonalnym jest, iż Bóg się objawia, powstaje 

pytanie, jak Bóg to uczynił? W zasadzie w taki sam sposób, jak my 

objawiamy czy odsłaniamy się sobie nawzajem, to znaczy zarówno przez 

uczynki i słowa, przez rzeczy, które robimy i mówimy. 

 

Sztuka zawsze była jednym z głównych środków ekspresji człowieka. Mamy 

świadomość, że istnieje w nas coś, co powinno wyjść na jaw i zmagamy się, 

aby to zrodzić. Dla niektórych ludzi odpowiednim środkiem jest muzyka lub 

poezja, dla innych jedna ze sztuk wizualnych - rysunek, malarstwo lub 

fotografia, garncarstwo, rzeźba lub architektura, taniec lub dramat. 

Interesujące,  że spośród tych środków wyrazu artystycznego garncarstwo 

jest w Piśmie Świętym najczęściej używanym przez Boga - pewnie dlatego, 

że garncarz był dobrze znaną postacią w wioskach palestyńskich. Tak więc 

mówi się o Bogu, że "ukształtował" lub "uczynił" ziemię dla człowieka, aby na 

niej mieszkał (1Moj 2,7; Ps 8,4; Jr 32,17). Co więcej on sam widoczny jest w 

swoich dziełach. "Niebiosa opowiadają chwałę Boga" i "pełna jest wszystka 

ziemia chwały jego" (Ps 19,2; Iz 6,3). Albo, jak pisze Paweł na początku Listu 

do Rzymian: "to, co o Bogu wiedzieć można, jest dla nich (tzn. dla świata 

pogańskiego) jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to 

jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w 

dziełach i poznane umysłem" (Rz 19-20). Innymi słowy tak jak artysta 

człowiek objawia się w swoim malarstwie, rzeźbie lub muzyce, tak boski 

artysta objawił się w pięknie, harmonii, złożoności i porządku swojego 

stworzenia. Z niego dowiadujemy się nieco o jego mądrości, mocy i 

background image

wierności. Zwykle nazywa się to objawieniem "naturalnym", ponieważ zostało 

nam przekazane przez "naturę". 

 

Jednak nie do tego odnosi się mój tekst, ale raczej do drugiego i bardziej 

bezpośredniego sposobu, w jaki dajemy się poznać sobie nawzajem, a w jaki 

Bóg dał się nam poznać, to znaczy przez słowa. Mowa jest najpełniejszym i 

najbardziej giętkim  środkiem porozumiewania się między dwiema istotami 

ludzkimi. Wspomniałem wcześniej,  że jeśli za kazalnicą milczałbym i 

zachowywał twarz pokerzysty, byłbym dla was nieodgadniony i nie 

potrafilibyście odkryć, co dzieje się w moim umyśle. Ale teraz sytuacja się 

zmieniła. Teraz wiecie, co dzieje się w moim umyśle, ponieważ już nie 

milczę. Mówię. Ubieram moje myśli w słowa. Moje usta przekazują wam moje 

myśli. 

 

Mowa zatem jest najlepszym środkiem porozumiewania się i mowa jest 

głównym modelem używanym w Biblii do zilustrowania objawienia się Boga. 

Spójrzmy ponownie do tekstu, wiersze 10 i 11: "Gdyż jak deszcz i śnieg 

spada z nieba i (...) zrasza ziemię i czyni ją urodzajną, tak iż porasta 

roślinnością i daje siewcy ziarno, a jedzącym chleb, tak jest z moim słowem 

(...)" Zwróćcie uwagę na drugi odnośnik do nieba i ziemi - ponieważ niebiosa 

są wyższe niż ziemia, deszcz spada z nieba, aby zrosić ziemię. Zauważcie 

również,  że autor przechodzi bezpośrednio od myśli Boga do słów 

pochodzących z ust Boga: "Tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich 

ust (...) wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je posłałem". 

Paralela jest wyraźna. Tak jak niebiosa są wyższe niż ziemia, jednak deszcz 

spada z nieba, by zrosić ziemię, tak Boże myśli są wyższe niż nasze myśli, a 

jednak przychodzą one do nas, ponieważ jego słowo wychodzi z jego ust i w 

ten sposób przekazuje nam jego myśli. Jak wcześniej powiedział prorok: 

"gdyż usta Pana to powiedziały" (Iz 40,5). Prorok mówi o jednej ze swoich 

background image

przepowiedni, ale opisuje ją jako poselstwo pochodzące z ust Boga. Albo jak 

napisał Paweł: "całe Pismo przez Boga jest natchnione" (2Tm 3,16; dosłowne 

tłumaczenie theopneustos). Tak więc Pismo jest Słowem Bożym, 

pochodzącym z ust Boga. 

 

Przeprowadziwszy twierdzenie, które wyraża mój tekst, muszę dodać kilka 

warunków, aby rozjaśnić nasze rozumienie, w jaki sposób Bóg wypowiedział 

swoje Słowo. 

 

Po pierwsze, Słowo Boga (zapisane obecnie w Piśmie Świętym) było ściśle 

związane z jego działaniem. Mówiąc inaczej, Bóg przemawiał do swojego 

ludu zarówno przez czyny, jak i słowa. Bóg dał się poznać Izraelowi w ich 

historii i tak kierował ich rozwojem, aby przynieść im raz zbawienie, raz swój 

sąd. Dlatego wybawił swój lud z niewoli w Egipcie. Przeprowadził ich 

bezpiecznie przez pustynię i osiedlił ich w ziemi obiecanej. Zachował ich 

narodową tożsamość w okresie sędziów. Dał im królów, by nimi władali, 

pomimo  że ich żądanie króla było częściowo wyparciem się jego własnego 

królowania. Jego sąd za uparte nieposłuszeństwo spadł na nich, gdy zostali 

uprowadzeni do niewoli babilońskiej. A potem przyprowadził z powrotem do 

ich ziemi i pozwolił im odbudować swoją narodowość i świątynię. A ponad 

wszystko, dla nas grzeszników i dla naszego zbawienia posłał swojego 

odwiecznego Syna, Jezusa Chrystusa, aby urodził się, żył i pracował, cierpiał 

i umarł, zmartwychwstał i wylał Ducha Świętego. Przez te czyny, najpierw w 

historii Starego Testamentu, ale głównie w Jezusie Chrystusie, Bóg aktywnie 

i osobiście objawiał siebie. 

 

Z tego powodu wśród niektórych teologów stało się modne ostre rozróżnienie 

między objawieniem "osobowym" (przez Boże czyny), a objawieniem 

"propozycyjnym" (przez jego słowa), a potem odrzucanie tego ostatniego na 

background image

korzyść pierwszego. Taka polaryzacja jest jednak równie niefortunna, co 

niepotrzebna. Nie musimy wybierać między tymi dwoma środkami 

objawienia. Bóg posłużył się oboma. Co więcej, były one blisko ze sobą 

powiązane, gdyż Boże słowa interpretowały jego czyny. Bóg powołał 

proroków, aby wyjaśnić to, co czynił z Izraelem, a także powołał apostołów, 

aby wyjaśnić, co czynił przez Chrystusa. Prawdą jest, że proces boskiego 

objawienia znalazł swój punkt kulminacyjny w osobie Jezusa. Był on Bożym 

Słowem, które stało się ciałem. Ukazywał chwałę Bożą. Patrząc na niego, 

widziało się Ojca (por. J 1,14.18; 14,19). Niemniej jednak to historyczne i 

osobowe objawienie nie przyniosłoby nam korzyści, gdyby razem z nim Bóg 

nie odkrył nam znaczenia osoby i dzieła swojego Syna. 

 

Musimy zatem unikać pułapki przeciwstawiania sobie objawienia 

"osobowego" i "propozycyjnego" jako alternatywy. Bardziej poprawnym 

będzie stwierdzenie, że Bóg objawił się w Chrystusie i w biblijnym 

świadectwie o Chrystusie. Żadne nie jest pełne bez drugiego. 

 

Po drugie, Boże Słowo dotarło do nas przez ludzkie słowa. Gdy Bóg 

przemówił, nie krzyczał do ludzi słyszalnie z jasnego nieba. Nie, przemówił 

przez proroków (w Starym Testamencie) i przez apostołów (w Nowym 

Testamencie). Ponadto owi ludzcy pośrednicy Bożego objawienia byli 

prawdziwymi ludźmi. Boskie natchnienie nie było procesem mechanicznym, 

który zredukowałby ludzkich autorów do roli maszyn, czy to dyktafonów, czy 

magnetofonów. Boskie natchnienie było procesem osobowym, w którym 

ludzcy autorzy Biblii byli zwykle w pełni władz umysłowych. Wystarczy tylko 

przeczytać Biblię, by przekonać się,  że tak było. Autorzy opowieści (a w 

Starym i Nowym Testamencie wiele jest narracji historycznej) korzystali z 

zapisów historycznych. Niektóre są cytowane w Starym Testamencie. Łukasz 

mówi nam na początku swojej ewangelii o swoich starannych badaniach 

background image

historycznych. Następnie wszyscy autorzy biblijni rozwijali własny, odmienny 

styl literacki i teologiczne akcenty. Stąd bogata różnorodność Pisma. 

Niemniej jednak to sam Bóg przemawiał przez ich zróżnicowane podejście. 

 

Prawda o podwójnym autorstwie Biblii, to znaczy, że jest to Słowo Boże i 

słowo człowieka albo ściślej Słowo Boże wyrażone przez słowa ludzi, 

znajduje się w samej Biblii. Zakon starotestamentowy jest, na przykład, 

nazywany niekiedy "zakonem mojżeszowym" a czasami "zakonem Bożym" 

albo "zakonem Pana". W Liście do Hebrajczyków 1,1 czytamy, że Bóg 

przemawiał do ojców przez proroków. Jednak w Drugim Liście Piotra 1,21 

czytamy,  że ludzie wypowiadali słowa od Boga natchnieni przez Ducha 

Świętego. Mówili "od" niego, a on przemawiał "przez" nich. Oba te 

twierdzenia są prawdziwe. 

 

Idąc dalej, musimy złożyć te dwa twierdzenia razem. Tak jak we wcielonym 

Słowie, Jezusie Chrystusie, tak i pisanym Słowie, Biblii, boskie i ludzkie 

elementy  łączą się ze sobą i sobie nie zaprzeczają. Ta analogia, która 

została rozwinięta dosyć wcześnie w historii Kościoła, dzisiaj jest często 

krytykowana. I oczywiście nie jest ona dokładna, skoro Jezus był osobą, a 

Biblia jest księgą. Niemniej jednak analogia pozostaje pomocna, pod 

warunkiem,  że pamiętamy o jej ograniczeniach. Na przykład, nigdy nie 

możemy dowodzić boskości Chrystusa w taki sposób, by zaprzeczyć jego 

człowieczeństwu, ani też dowodzić jego człowieczeństwa w sposób 

zaprzeczający jego boskości. Podobnie rzecz ma się z Biblią. Z jednej strony 

Biblia jest Słowem Bożym. Bóg przemówił, sam zdecydował, co ma zamiar 

powiedzieć, jednak nie w taki sposób, by wypaczyć osobowość ludzkiego 

autora. Z drugiej strony Biblia jest słowem ludzi. Ludzie przemówili, 

posługując się w wolności swoimi zdolnościami, jednak nie w taki sposób, by 

wypaczyć prawdę boskiego przesłania. 

background image

 

Podwójne autorstwo Biblii będzie wywierać wpływ na sposób, w jaki ją 

czytamy. Ponieważ jest słowem ludzi, będziemy ją studiować, jak każdą inną 

książkę, posługując się umysłem, badając jej słowa i składnię, jej 

pochodzenie historyczne i jej kompozycję literacką. Ale ponieważ jest także 

Słowem Bożym, będziemy ją studiować jak żadną inną książkę, na kolanach, 

w pokorze, wołając do Boga o oświecenie i o usługiwanie Ducha Świętego, 

bez którego nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć jego Słowa. 

 

 

Cel objawienia 

 

Rozważyliśmy, jak Bóg przemówił, a teraz dlaczego przemówił? Odpowiedź 

brzmi: nie tylko po to, by nas nauczyć, ale aby nas zbawić; nie tylko by nas 

poinstruować, ale by konkretnie pouczyć nas "ku zbawieniu" (2Tm 3,15). 

Biblia posiada bardzo praktyczny cel. 

 

Wracając do Izajasza 55, znajdujemy odpowiedź w wierszach 10 i 11. Śnieg i 

deszcz padają dla nas z nieba i już tam nie wracają. Wykonują na ziemi 

swoje zadanie. Zraszają ją. Powodują, że staje się urodzajna i rodzi. Czyni ją 

żyzną. W taki sam sposób Słowo Boże wychodzące z jego ust i ukazujące 

jego myśl, nie wraca do niego puste. Wykonuje zadanie. Ponadto Boży cel 

zesłania deszczu na ziemię i jego cel wypowiadania Słowa do ludzi są 

podobne. W obu przypadkach jest nim żyzność. Jego deszcz sprawia, że 

ziemia jest żyzna, jego Słowo sprawia, że życie ludzkie wydaje owoc. Słowo 

zbawia ich, zmienia ich na podobieństwo Jezusa Chrystusa. Oczywistym 

kontekstem staje się tu zbawienie. Ponieważ w wierszach 6 i 7 prorok mówił 

o Bożym miłosierdziu i przebaczeniu, a w wierszu 12 mówi dalej o radości i 

pokoju odkupionego ludu Bożego. Właściwie tutaj widzimy zasadniczą 

background image

różnicę między Bożym objawieniem przez stworzenie ("naturalnym", 

ponieważ objawionym w naturze i "ogólnym", ponieważ adresowanym do 

całej ludzkości), a jego objawieniem w Biblii ("nadnaturalnym", ponieważ 

przekazanym przez inspirację i "szczególnym", ponieważ skierowanym do 

konkretnych ludzi). Przez stworzony wszechświat Bóg objawia swoją chwałę, 

moc i wierność, ale nie drogę zbawienia. Jeśli chcemy poznać jego łaskawy 

plan zbawienia grzeszników, musimy zwrócić się do Biblii. W niej bowiem 

mówi do nas o Chrystusie. 

 

 

Wniosek 

 

Na podstawie naszego tekstu Izajasza 55 poznaliśmy trzy prawdy: 

 

 

  * Po pierwsze, Boże objawienie jest nie tylko racjonalne, ale i niezbędne. 

Bez niego nigdy nie poznalibyśmy Boga. 

     

  * Po drugie, Boże objawienie odbyło się za pomocą  słów. Bóg przemówił 

słowami ludzkimi, a czyniąc to wyjaśniał swoje czyny. 

     

  * Po trzecie, Boże objawienie miało na celu zbawienie. Wskazuje ono na 

Chrystusa jako Zbawiciela.  

 

Mój wniosek jest bardzo prosty. Jest nim wezwanie do pokory. Nie ma 

niczego bardziej wrogiego duchowemu wzrostowi niż wyniosłość, a nic 

bardziej nie sprzyja duchowemu wzrostowi niż pokora. Musimy ukorzyć się 

przed nieskończonym Bogiem, uznając ograniczenia naszego ludzkiego 

background image

umysłu (że nigdy nie bylibyśmy w stanie znaleźć go sami) i uznając naszą 

grzeszność (że nigdy nie bylibyśmy w stanie dotrzeć do niego sami). 

 

Jezus nazwał to pokorą małego dziecka. Bóg ukrywa się przed mądrym i 

przebiegłym, lecz objawia się "niemowlątkom" (Mt 11,25 BG). Bóg nie poniżał 

w ten sposób naszego umysłu, bowiem sam nas nim obdarzył. Wskazywał 

raczej na to, jak mamy się nim posługiwać. Prawdziwą funkcją umysłu nie 

jest osądzanie Słowa Bożego, ale pokorne poddanie się jego wpływowi, 

chętne słuchanie, rozumienie, zastosowanie i posłuszeństwo w praktycznych 

kwestiach codziennego życia. 

 

"Pokora" dzieci widoczna jest nie tylko w sposobie ich uczenia się, ale także 

w sposobie, w jaki przyjmują. Dzieci są uzależnione. Na nic z tego, co 

posiadają, nie zapracowały. Wszystko, co mają, zostało im dane za darmo. 

Zatem podobnie jak dzieci, mamy "przyjąć Królestwo Boże" (Mk 10,15). 

Grzesznicy bowiem nie zasługują na życie wieczne (które jest życiem 

Bożego Królestwa) ani nie mogą na nie zarobić. Musimy się ukorzyć, aby 

otrzymać je jako darmowy dar od Boga. 

Chrystus i Biblia 

 

 

Nasz pierwszy temat brzmiał: "Bóg i Biblia". Rozważaliśmy pochodzenie 

Pisma, skąd się wzięło - wielki temat objawienia. Nasz drugi temat brzmi: 

"Chrystus i Biblia". Będziemy zastanawiać się teraz nie nad jej 

pochodzeniem, ale nad jej celem. Nie skąd się wzięła, lecz po co została 

dana? 

 

Nasz tekst znajduje się w Ew. Jana 5,39-40. Jezus mówi do współczesnych 

mu Żydów: 

background image

 

"Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają 

świadectwo o mnie; ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć 

żywot." 

 

W tych słowach Jezusa poznajemy dwie głębokie i uzupełniające się prawdy 

o Chrystusie i Biblii. 

 

 

Pismo składa świadectwo o Chrystusie 

 

Jezus sam mówi o tym bardzo wyraźnie: "one składają świadectwo o mnie" 

(w. 39). Główną funkcją Pisma jest świadczenie o Chrystusie. 

 

Kontekst, w którym umieszczony jest ten tekst, dotyczy świadectwa o 

Chrystusie. Jakie świadectwo może potwierdzić  słowa Jezusa z Nazaretu? 

On sam nam odpowiada. Przede wszystkim nie polega on na własnym 

świadectwie o sobie, jak to wynika z wiersza 31: "Jeżelibym ja wydawał o 

sobie  świadectwo,  świadectwo moje nie byłoby wiarygodne". Oczywiście 

Jezus nie sugeruje, że mówi o sobie kłamstwa. Przecież później odpiera 

zarzuty faryzeuszy podkreślając, że jego świadectwo o sobie jest prawdziwe 

(8,14). Chodzi mu tutaj o to, że  świadectwo o samym sobie jest 

niewystarczające. Byłoby to podejrzane, gdyby jego jedyne świadectwo 

pochodziło od niego samego. Nie, "jest inny, który wydaje świadectwo o 

mnie", powiada (w. 32). Tak więc  świadectwo, na którym opiera się Jezus, 

nie jest jego własnym. Nie jest to też ludzkie świadectwo, nawet świadectwo 

tak znakomitego świadka jakim jest Jan Chrzciciel. "Wy posłaliście 

posłańców do Jana, a on dał świadectwo prawdzie. Ja zaś nie polegam na 

świadectwie ludzkim..." (w. 33-34). A więc nie ode mnie ani nie od ludzi, 

background image

powiada Jezus. Oczywiście Jan był  "światłem gorejącym i świecącym" (w. 

35), a oni chętnie "do czasu radowali się jego światłem". Ale świadectwo, 

które posiadał Jezus było większe. Było większe niż jego własne świadectwo 

i większe niż  świadectwo jakiejkolwiek istoty ludzkiej, nawet Jana. Było to 

świadectwo jego Ojca. "Ojciec, który mnie posłał, wydał o mnie świadectwo" 

(w. 37). Ponadto świadectwo Ojca o Synu przybrało dwie formy. Pierwsza, to 

potężne dzieła, cuda, do których uzdolnił go Ojciec (w. 36). Ale po drugie, a 

jest to bardziej bezpośrednie świadectwo, zostało ono złożone przez Pisma, 

które są świadectwem Ojca o Synu. Wyjaśniają to wiersze 36-39: 

 

"Ja zaś mam świadectwo, które przewyższa  świadectwo Jana; dzieła 

bowiem, które mi powierzył Ojciec, abym je wykonywał, te właśnie dzieła, 

które czynię,  świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał. A sam Ojciec, który 

mnie posłał, wydał o mnie świadectwo. Ani głosu jego nigdy nie słyszeliście, 

ani postaci jego nie widzieliście, ani słowa jego nie zachowaliście w sobie, 

ponieważ nie wierzycie temu, którego On posłał. Badacie Pisma, bo sądzicie, 

że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie." 

 

Jezus konsekwentnie nauczał, że Pisma Starego Testamentu to Boże Słowo 

świadczące o nim. Powiedział na przykład: "Abraham (...) cieszył się, że miał 

oglądać dzień mój" (J 8,56). A tutaj w Ew. Jana 5,46 powiada, że Mojżesz "o 

mnie (...) napisał". I tutaj ponownie: "Pisma (...) składają świadectwo o mnie" 

(w. 39). Na początku swojej służby, gdy udał się do synagogi w Nazarecie, 

jak pamiętacie, przeczytał z Izajasza 61 na temat misji Mesjasza oraz jego 

przesłania wyzwolenia i dodał: "Dziś wypełniło się to Pismo w uszach 

waszych" (Łk 4,21). Innymi słowy: "Czy chcecie wiedzieć, o kim napisał 

prorok? O mnie." Jezus powtarzał tego rodzaju słowa przez całą swoją 

służbę. Nawet po zmartwychwstaniu nie zmienił zdania, gdyż "wykładał im, 

co o nim było napisane we wszystkich Pismach" (Łk 24,27). A zatem od 

background image

początku do końca swojej służby Jezus ogłaszał,  że prorocze świadectwo 

Starego Testamentu, w całym bogactwie różnorodności, skupiło się na nim. 

"Pisma (...) składają świadectwo o mnie." 

 

Ale współcześni Jezusowi Żydzi nie zrozumieli świadectwa. Byli bardzo 

pilnymi badaczami Starego Testamentu i nie mamy im nic do zarzucenia, 

jeśli chodzi o ich badania. "Badacie Pisma", powiedział Jezus. I tak było. 

Spędzali godziny za godzinami na najbardziej skrupulatnym badaniu 

szczegółów Pism Starego Testamentu. Mieli zwyczaj liczenia ilości słów, a 

nawet ilości liter w każdej księdze Biblii. Wiedzieli, że powierzono im 

wyrocznie Boże (Rz 3,2). Wydawało im się,  że gromadzenie szczegółowej 

wiedzy biblijnej doprowadzi ich do właściwej relacji z Bogiem. "Badacie 

Pisma, bo sądzicie,  że macie w nich żywot wieczny." Cóż za niepoprawna 

myśl, sądzić, że same Pisma mogą dać życie wieczne! Pisma wskazują na 

Chrystusa jako Dawcę Życia i nakłaniają czytelników, aby do niego udawali 

się po życie. Ale zamiast iść do Chrystusa, by znaleźć  życie, wyobrażali 

sobie,  że mogą znaleźć  życie w samym Piśmie. Jest to jakby ktoś brał 

receptę od lekarza i potem połykał receptę zamiast wykupić i brać lekarstwo! 

 

Niektórzy z nas popełniają ten sam błąd. Mamy prawie zabobonne podejście 

do czytania Biblii, jakby posiadała ona jakąś magiczną skuteczność. Ale ani 

w samej Biblii, ani w jej mechanicznym czytaniu nie ma magii. Nie, Słowo 

pisane wskazuje na Żywe Słowo i powiada nam: "Idź do Jezusa". Jeśli nie 

idziemy do Jezusa, na którego ono wskazuje, mijamy się z celem czytania 

Biblii. 

 

Chrześcijanie ewangeliczni nie są albo nie powinni być, jak niektórzy ich o to 

oskarżają, "bibliochwalcami", oddającymi cześć Biblii. Nie, nie oddajemy czci 

Biblii; oddajemy cześć Chrystusowi Biblii. Wyobraźmy sobie młodego 

background image

zakochanego człowieka. Ma dziewczynę, która zdobyła jego serce. Albo 

może to być jego narzeczona lub żona, którą głęboko kocha. W portfelu nosi 

fotografię ukochanej, ponieważ przypomina mu ona o niej, gdy ta jest daleko. 

Czasem, gdy nikt nie patrzy, może nawet wyjąć fotografię i ukradkiem ją 

pocałować. Ale całowanie fotografii jest marnym substytutem prawdziwego 

pocałunku. I tak rzecz ma się z Biblią. Kochamy ją tylko dlatego, że kochamy 

tego, o którym ona mówi. 

 

Jest to główny klucz do rozumienia Pisma. Biblia jest Bożym obrazem 

Jezusa. Składa o nim świadectwo. Dlatego, gdy czytamy Biblię, musimy 

szukać Chrystusa. Na przykład zakon starotestamentowy jest naszym 

"pedagogiem" prowadzącym nas do Chrystusa (Ga 3,24 BG). Ponieważ 

potępia nas ona z powodu naszego nieposłuszeństwa, sprawia, że Chrystus 

jest nam niezbędny. Popycha nas ona do tego, przez którego jedynie 

możemy znaleźć przebaczenie. 

 

Także, ofiary starotestamentowe są cieniem tej doskonałej ofiary za grzech, 

złożonej raz za wszystkich na krzyżu - ofiary Chrystusa dla naszego 

odkupienia. Następnym przykładem jest nauczanie starotestamentowych 

proroków, którzy zapowiadają przyjście Mesjasza. Mówią o nim jako o królu z 

rodu Dawida, podczas panowania którego nastanie pokój, sprawiedliwość i 

stabilizacja. Piszą o nim jako o "potomku Abrahama", przez którego 

wszystkie narody na świecie będą  błogosławione. Opisują go jako 

"cierpiącego sługę Pana", który umrze za grzechy swojego ludu i jako "Syna 

Człowieczego przychodzącego na obłokach nieba", któremu służyć  będą 

wszystkie narody. Cała ta bogata metaforyka proroctw Starego Testamentu 

składa świadectwo o Chrystusie. 

 

background image

Gdy zwracamy się do Nowego Testamentu, jeszcze wyraźniej skupia się on 

na Jezusie Chrystusie. Pełne jego osoby są ewangelie. Mówią o jego 

narodzeniu i jego publicznej służbie, o jego słowach i dziełach, o jego śmierci 

i zmartwychwstaniu, o jego wniebowstąpieniu i darze Ducha Świętego. 

Księga Dziejów Apostolskich mówi nam o tym, co nadal czynił Jezus i jak 

nauczał przez apostołów, których wybrał i posłał. Listy apostolskie 

przedstawiają chwałę Jezusa w jego bosko-człowieczej osobie i jego 

zbawcze dzieło. 

 

Gdy dochodzimy do ostatniej księgi Biblii, Objawienia, i ona jest pełna 

Chrystusa. Widzimy bowiem w niej, jak sprawdza kościoły na ziemi, dzieli 

tron z Bogiem w niebie, jedzie zwyciężając na białym koniu i powraca w 

mocy i chwale. 

 

Starzy autorzy zwykli mówić, że tak jak w Anglii każda ścieżka i każda droga 

polna, łącząc się z innymi, doprowadzi cię ostatecznie do Londynu, tak każdy 

wiersz i każdy fragment Biblii, łącząc się z innymi doprowadzi cię ostatecznie 

do Chrystusa. Pisma składają  świadectwo o nim. Oto pierwsza prawda 

wynikająca bardzo wyraźnie z mojego tekstu. 

 

 

Chrystus składa świadectwo o Piśmie 

 

Głosząc,  że Pisma składają  świadectwo o nim, Jezus jednocześnie składał 

świadectwo o Pismach. Gdy mówił o świadectwie Jana Chrzciciela, odnosił 

się do niego jako do świadectwa ludzkiego (J 5,33-34) i dodał,  że 

świadectwo, które go uwierzytelni nie jest świadectwem ludzkim. 

Świadectwo, które posiadał było wyższe. Było to świadectwo jego Ojca 

poprzez jego dzieła (w. 36) i jego słowa (w. 38). Znajdujemy tutaj zatem 

background image

wyraźnie stwierdzenie Jezusa, że Pisma Starego Testamentu są "słowem" 

jego Ojca i że to świadectwo biblijne nie jest pochodzenia ludzkiego, lecz 

boskiego. 

 

Tak wyglądało też konsekwentne nauczanie Jezusa. Właściwie głównym 

powodem, dla którego pragniemy poddać się autorytetowi Biblii jest fakt, że 

Jezus Chrystus poświadczył ją jako posiadającą autorytet Boży. Jeśli mamy 

zrozumieć ten punkt, a zrozumieć go musimy, to należy najpierw rozróżnić 

między Starym a Nowym Testamentem. Biblia oczywiście składa się z 

obydwu, ale Jezus urodził się,  żył i umarł pośrodku, pomiędzy nimi. W 

konsekwencji, sposób w jaki poświadczał jeden, różni się od sposobu w jaki 

poświadczał drugi. Jezus patrzył wstecz na Stary Testament, patrzył w przód 

na Nowy Testament, ale poświadczył obydwa. 

 

 

a. Jezus potwierdził Stary Testament 

 

Nie tylko określał go jako "słowo" Ojca i "świadectwo", jak to widzieliśmy, 

powiedział także, że "Pismo nie może być naruszone" (J 10,35). Na początku 

Kazania na Górze ogłosił: "Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon 

albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić. Bo zaprawdę 

powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani 

jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie" (Mt 5,17-18). 

Jego osobiste nastawienie do Pism Starego Testamentu było pełne 

szacunku i poddania się, gdyż wierzył,  że poddając się pisanemu Słowu, 

poddawał się  Słowu swojego Ojca. Ponieważ wierzył w jego boskie 

pochodzenie, interpretował swoją  własną mesjańską misję w świetle 

proroczego  świadectwa i twierdził,  że pewne rzeczy muszą się wykonać, 

ponieważ Pismo musi się wypełnić. 

background image

 

Co więcej, Jezus okazywał posłuszeństwo moralnym zaleceniom Starego 

Testamentu, jak na przykład, gdy w chwili kuszenia na pustyni judejskiej 

rozkazał diabłu odejść w oparciu o to, co było napisane w Piśmie. Chociaż 

aluzje Szatana były subtelne, Jezus nie chciał ani słuchać, ani negocjować. 

Zdecydowany był okazywać posłuszeństwo Bogu, nie diabłu, i to co było 

napisane w Piśmie rozstrzygało dla niego wszystkie kwestie (Łk 4,4.8.12). 

 

Jezus odwoływał się także do Pisma we wszystkich swoich dyskusjach z 

religijnymi przywódcami. Często angażował się w polemikę i za każdym 

razem odwoływał się właśnie do Pisma. Krytykował faryzeuszy za dodawanie 

własnych tradycji do Pisma, a saduceuszy za ujmowanie elementu 

nadprzyrodzonego (tzn. zmartwychwstania) z Pisma. W ten sposób Jezus 

wywyższył Pismo jako Słowo swojego Ojca, którego należy słuchać i 

okazywać mu posłuszeństwo. Nie zgadzał się na żadne odstępstwa od 

niego, czy to przez dodawanie, czy przez ujmowanie. 

 

Głosił też oczywiście,  że z nim nadszedł czas "wypełnienia" (Mk 1,14-15) i 

dlatego skończyła się era oczekiwania. Oznaczało to, jak wkrótce 

zorientowali się jego naśladowcy,  że poganie mieli być wpuszczeni do 

Królestwa Bożego na równych prawach z Żydami i że  żydowski system 

ceremonialny wraz z jego nakazami dietetycznymi (Mk 7,19), a przede 

wszystkim z jego krwawymi ofiarami, został zdezaktualizowany. 

 

Jednak w Ewangeliach nie znajdujemy przykładu, by Jezus nie zgadzał się z 

doktrynalnym lub etycznym nauczaniem Starego Testamentu. Sprzeciwiał się 

niewłaściwej interpretacji uczonych w Piśmie i wypaczeniom Starego 

Testamentu. Taki był cel jego Kazania na Górze, w którym rzeczywiście 

sześć razy powtórzył: "Słyszeliście jedno, ale ja powiadam wam coś innego". 

background image

To, co słyszeli, to tak zwana "tradycja starszych". To ją krytykował, a nie 

nauczanie Mojżesza w Zakonie. Gdyż to, co było zapisane w Piśmie, 

przyjmował jako Słowo swojego Ojca. 

 

Jeśli tak było, a dowody na to są przytłaczające, musimy dodać, że uczeń nie 

jest nad mistrza. Niepojętym jest, by chrześcijanin, który spogląda na Jezusa 

jako swojego Nauczyciela i Pana, miał gorsze poglądy na Stary Testament 

niż on. Jaki sens miałoby nazywanie Jezusa "Nauczycielem" i "Panem", a 

potem nie zgadzanie się z nim? Nie możemy się z nim nie zgadzać. Jego 

pogląd na Pismo musi stać się naszym. Skoro on wierzył Pismu i my musimy. 

Skoro on okazywał posłuszeństwo Pismu i my musimy. Jezus stanowczo 

potwierdzał jego autorytet. 

 

b. Jezus przygotował napisanie Nowego Testamentu 

 

Tak jak Bóg powołał proroków w Starym Testamencie, żeby opisali i 

zinterpretowali to, co czynił, a potem "posłał" ich, aby nauczali synów 

izraelskich, tak Jezus powołał apostołów, aby zanotowali i zinterpretowali to, 

co czynił i mówił, a potem "posłał" ich, aby nauczali Kościół a nawet cały 

świat. Takie jest znaczenie słowa apostolos, człowiek "posłany" na misję z 

wieścią. Ta paralela między starotestamentowymi prorokami a 

nowotestamentowymi apostołami była zamierzona. Jezus wybrał dwunastu, 

aby mogli być z nim - słyszeć jego słowa, widzieć jego czyny, a potem 

składać  świadectwo o tym, co widzieli i słyszeli (por. Mk 3,14; J 15,27). 

Ponadto obiecał im Ducha Świętego, który miał im przypomnieć jego 

nauczanie oraz je uzupełnić, wprowadzając ich we wszelką prawdę (J 14,25-

26; 16,12-13). Wyjaśnia to, dlaczego Jezus mógł powiedzieć do apostołów: 

"Kto was słucha, mnie słucha, a kto was przyjmuje, przyjmuje mnie; kto was 

odrzuca, odrzuca mnie" (patrz Mt 10,40; Łk 10,16; J 13,20). Innymi słowy 

background image

włożył na nich swój autorytet, aby nastawienie ludzi do ich nauczania 

odzwierciedlało ich nastawienie do jego nauczania. Później Jezus dodał 

Pawła i może jeszcze jednego lub dwóch do grupy apostołów, obdarowując 

ich tym samym autorytetem apostolskim. 

 

Sami apostołowie rozpoznawali wyjątkowy autorytet, który został im nadany 

jako nauczycielom Kościoła. Przy pewnych okazjach nie wahali się stawać 

na równi z prorokami Starego Testamentu, ponieważ i oni nieśli "Słowo 

Boże" (np. 1Tes 2,13). Przemawiali i pisali w imieniu i z autorytetem Jezusa 

Chrystusa. Wydawali nakazy i oczekiwali posłuszeństwa (np. 2Tes 3). 

Podawali nawet instrukcje, że ich listy powinny być czytane na publicznych 

zgromadzeniach, gdy chrześcijanie schodzili się na nabożeństwa, stawiając 

je w ten sposób na równi z Pismem Starego Testamentu (np. Kol 4,16; 1Tes 

5,27). Jest to początek praktyki czytania lekcji ze Starego i Nowego 

Testamentu, która trwa do dnia dzisiejszego. 

 

Uderzający przykład świadomego autorytetu apostolskiego Pawła występuje 

w Liście do Galacjan. Paweł wspiął się przez góry Taurus na Równinę 

Galacką, aby odwiedzić Galacjan i dotarł do nich chory. Wspomina o pewnej 

chorobie, która prawdopodobnie dotyczyła oczu (4,13-16) i powiada dalej: 

"To jednak nie wzgardziliście mną ani nie plunęliście na mnie, ale mnie 

przyjęliście jak anioła Bożego, jak Jezusa Chrystusa" (w. 14). Nie tylko 

przywitali go jak Bożego "anioła" albo posłańca, ale właściwie słuchali go, 

jakby był samym Jezusem Chrystusem. Zauważcie,  że Paweł ich za to nie 

zganił. Nie mówi: "Co wy sobie myślicie? Dlaczego potraktowaliście mnie z 

respektem, jaki winien jest Chrystusowi?" Nie, Paweł pochwala ich za 

sposób, w jaki go przyjęli. To nie tylko chrześcijańska uprzejmość natchnęła 

ich do przyjęcia obcego. Było to coś więcej. Rozpoznali w nim Bożego 

background image

posłańca, apostoła, który przyszedł do nich w imieniu i z autorytetem 

Chrystusa. Dlatego przyjęli go tak, jakby był Chrystusem. 

 

Apostołowie nie tylko rozumieli nauczanie o autorytecie, który został im dany, 

ale rozumiał to także pierwotny Kościół. Gdy umarli wszyscy apostołowie, 

przywódcy kościelni wiedzieli, że wkroczyli w nową, post-apostolską erę. Nie 

było już nikogo w Kościele, kto posiadałby autorytet Pawła albo Piotra, albo 

Jana. Biskup Ignacy z Antiochii jest prawdopodobnie najwcześniejszym 

wyraźnym tego przykładem. Około roku 110 po Chr., wkrótce po śmierci 

Jana, ostatniego żyjącego apostoła, w drodze do Rzymu, gdzie miał być 

stracony, Ignacy napisał kilka listów do Efezjan, Rzymian, Trallian i innych. 

Kilkakrotnie zaznaczył w nich: "Nie wydaję wam nakazów, tak jak Piotr lub 

Paweł. Nie jestem bowiem apostołem, lecz człowiekiem potępionym". A 

przecież Ignacy był biskupem w Kościele. Jest on właściwie jednym z 

najwcześniejszych  świadków powstawania episkopatu. Ale chociaż był 

biskupem, wiedział, że nie jest apostołem i dlatego nie posiada apostolskiego 

autorytetu. Pierwotny Kościół wyraźnie pojmował  tę różnicę. A więc kiedy 

nadszedł czas ustalenia kanonu Nowego Testamentu w trzecim wieku po 

Chrystusie, testem kanoniczności było apostolstwo. Zasadnicze pytania 

dotyczące rozważanych ksiąg brzmiały: Czy została napisana przez 

apostoła? Jeśli nie, to czy pochodziła z kręgów apostolskich? Czy zawierała 

naukę apostolską? Czy posiadała apostolskie imprimatur? Jeśli w jeden z 

powyższych sposobów, można było wykazać jej "apostolskość", wtedy jej 

miejsce w kanonie Pism Nowego Testamentu było zapewnione. 

 

Niezwykle ważne jest dzisiaj przywrócenie tego rozumienia wyjątkowego 

autorytetu apostołów Chrystusa, ponieważ we współczesnym Kościele nie 

ma apostołów. Oczywiście, są misjonarze i przywódcy kościelni różnego 

rodzaju, o których można powiedzieć,  że mają  służbę "apostolską", ale nie 

background image

ma apostołów takich jak Dwunastu i Paweł, którzy byli naocznymi świadkami 

zmartwychwstałego Pana (Dz 1,21-26; 1Kor 9,1; 15,8-10), i którzy otrzymali 

specjalne posłannictwo i natchnienie od niego. Nie mamy zatem prawa 

odrzucać ich nauczania, jak gdyby były to jedynie ich własne opinie. Nie 

mówili i nie pisali we własnym imieniu, lecz w imieniu Chrystusa. 

 

 

Wniosek 

 

Podsumujmy. Wierzymy w Pismo Święte z powodu Chrystusa. Potwierdził on 

pisma Starego Testamentu i przygotował napisanie Nowego Testamentu 

powierzając swój autorytet apostołom. Dlatego przyjmujemy Biblię z rąk 

Jezusa Chrystusa. To on nadał jej swój autorytet. A skoro postanowiliśmy 

poddać się jemu, postanawiamy poddać się i Biblii. Nasza doktryna Pisma 

Świętego związana jest z naszą lojalnością wobec Jezusa Chrystusa. Jeżeli 

on jest naszym Nauczycielem i naszym Panem, to nie mamy możliwości się z 

nim nie zgadzać. Nasz pogląd na Pismo Święte musi być jego poglądem. 

 

W tym momencie niektórzy ludzie wysuwają zrozumiałe zastrzeżenie: "Pismo 

składa świadectwo o Chrystusie, a Chrystus składa świadectwo o Piśmie" - 

powiadają, dobrze podsumowując, to o czym mówiliśmy. "Ale przecież - 

mówią dalej - takie składanie  świadectwa o sobie nawzajem, jest 

argumentem błędnego koła! Czyż nie zakłada prawdziwości tego, co chcecie 

udowodnić? To znaczy, w celu przedstawienia inspiracji Pisma odwołujecie 

się do nauczania Jezusa, tylko z powodu natchnionego Pisma. Czyż nie jest 

to argument błędnego koła i dlatego jest nieważny?" No cóż, jest to istotna 

obiekcja. Jednak nasza argumentacja została przedstawiona błędnie, gdyż 

nasze rozumowanie ma przebieg linearny, a nie kołowy. 

 

background image

Pozwólcie, że ujmę to w następujący sposób: Gdy po raz pierwszy słuchamy 

biblijnego  świadectwa o Chrystusie, czytamy Nowy Testament, nie 

posiadamy uprzednio doktryny o inspiracji. Po prostu przyjmujemy Nowy 

Testament jako zbiór historycznych dokumentów z pierwszego wieku, jakim 

rzeczywiście jest. Jednak przez to historyczne świadectwo, niezależnie od 

jakiejkolwiek teorii o inspiracji Biblii, Duch Święty prowadzi nas do wiary w 

Jezusa. I wówczas ten Jezus, w którego uwierzyliśmy, odsyła nas z 

powrotem do Biblii i podaje nam w swoim nauczaniu doktrynę Pisma 

Świętego, której nie posiadaliśmy, gdy rozpoczynaliśmy czytanie. Ponieważ 

teraz mówi nam, że owo świadectwo historyczne jest także  świadectwem 

boskim, i że za pośrednictwem proroków i apostołów jego Ojciec składa 

świadectwo o nim. 

 

Kiedykolwiek czytacie Biblię, błagam was, pamiętajcie o jej głównym celu. 

Pismo jest świadectwem Ojca o Synu. Wskazuje na niego. Mówi do nas: "Idź 

do niego, by znaleźć życie - życie obfite - w nim". Dlatego każde rozważanie 

tekstu biblijnego, które nie prowadzi do pełniejszego oddania Jezusowi 

Chrystusowi w wierze, miłości, uwielbieniu i posłuszeństwie jest poważnie 

wypaczone. Sprowadza na nas naganę Jezusa: "Badacie Pisma, bo 

sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; 

ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot". 

 

Pismo, jak zwykł mówić Luter, jest stajenką albo "kołyską", w której leży 

dziecię Jezus. Nie badajmy kołyski, zapominając oddać cześć Dziecięciu. 

Pismo, możemy powiedzieć, jest gwiazdą, która prowadzi mędrców do 

Jezusa. Nie pozwólmy, aby nasza astronomiczna ciekawość tak nas zajęła, 

że nie zauważymy domu, do którego prowadzi i samego dziecięcia-

Chrystusa w nim. I znów możemy powiedzieć,  że Pismo jest pudełkiem, w 

background image

którym zaprezentowany jest klejnot Jezusa Chrystusa. Nie podziwiajmy 

pudełka, przeoczając klejnot. 

 

Dr Christopher Chavasse, były biskup Rochesteru, pewnego razu wspaniale 

ujął sprawę, mówiąc: "Biblia jest portretem naszego Pana, Jezusa Chrystusa. 

Ewangelie są  główną Postacią obrazu. Stary Testament jest tłem 

prowadzącym nas do boskiej Postaci, wskazującym na niego i absolutnie 

koniecznym do kompozycji całości. Listy służą jako odzienie i ekwipunek 

Postaci, wyjaśniając i opisując ją. I wtedy, gdy przez czytanie Biblii 

studiujemy portret jako wielką całość, dzieje się cud, Postać  ożywa i 

schodząc z płótna pisanego słowa, wieczny Chrystus z historii o Emaus, sam 

staje się naszym nauczycielem biblijnym, wyjaśniając nam w całym Piśmie 

to, co o nim napisane". 

 

Widzicie, nie wystarczy posiadać Biblię, czytać Biblię, kochać Biblię, 

studiować Biblię, znać Biblię. Musimy zadać sobie pytanie: Czy Chrystus 

Biblii stoi w centrum naszego życia? Jeśli nie, to całe nasze czytanie Biblii 

było daremne, gdyż taki jest cel, do którego ma prowadzić Biblia. 

Duch Święty i Biblia 

 

 

Wszyscy chrześcijanie wiedzą, że Święta Biblia i Duch Święty powinny mieć 

ze sobą coś wspólnego. W rzeczy samej, wszyscy chrześcijanie wierzą, że w 

pewnym sensie Święta Biblia jest twórczym produktem Ducha Świętego. 

Ponieważ, gdy wypowiadamy wyznanie nicejskie, potwierdzamy jako jedno z 

naszych przekonań dotyczących Ducha Świętego,  że "przemówił przez 

proroków". Wyrażenie to jest echem wielu podobnych zwrotów, które 

występują w Nowym Testamencie. Na przykład nasz Pan Jezus sam 

przedstawił cytat z Psalmu 110 ze słowami: "Wszak sam Dawid powiedział w 

background image

Duchu Świętym..." (Mk 12,36). Podobnie apostoł Piotr w swoim Drugim Liście 

napisał,  że "wypowiadali je [proroctwo] ludzie Boży, natchnieni Duchem 

Świętym" (2P 1,21) albo, co oznacza grecki czasownik, "niesieni" przez 

Ducha Świętego tak jakby przez potężny wiatr. Istnieje zatem między Biblią a 

Duchem ważny związek, który musimy zbadać. 

 

Jak dotąd stwierdziliśmy,  że Bóg jest autorem objawienia, które przekazał 

nam i że Jezus Chrystus jest jego głównym przedmiotem. Teraz musimy 

dodać,  że Duch Święty jest jego pośrednikiem. Stąd chrześcijańskie 

zrozumienie Biblii jest zasadniczo rozumieniem trynitarnym. Biblia pochodzi 

od Boga, koncentruje się na Chrystusie, i jest natchniona przez Ducha 

Świętego. Dlatego najlepsza definicja Biblii jest również trynitarna: "Biblia jest 

świadectwem Ojca o Synu poprzez Ducha Świętego." 

 

Jaka, zatem, jest dokładnie rola Ducha Świętego w procesie objawienia? Aby 

odpowiedzieć na to pytanie, zwracamy się do samej Biblii a w szczególności 

do 1Kor 2,6-16: 

 

"My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata 

ani władców tego świata, którzy giną; ale głosimy mądrość Bożą tajemną, 

zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, której żaden 

z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały 

ukrzyżowali. Głosimy tedy, jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie 

słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy 

go miłują. Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada 

wszystko, nawet głębokości Boże. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, 

prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg nikt nie 

poznał, tylko Duch Boży. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, 

który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył. 

background image

Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, 

których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. 

Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, 

bo są dlań  głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo 

rozsądzać. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega 

niczyjemu osądowi, bo któż poznał myśl Pana? Któż może go pouczać? Ale 

my jesteśmy myśli Chrystusowej." 

 

Musimy ten tekst rozpatrzyć w szerszym kontekście. Do tego momentu w 

Pierwszym Liście do Koryntian Paweł podkreślał "głupotę" ewangelii. Na 

przykład "mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną" (1,18) i "my 

zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a 

dla pogan głupstwo" (1,23). Albo jak byśmy mogli to dzisiaj ująć, dla 

świeckich intelektualistów przesłanie krzyża brzmi głupio, a nawet bez sensu. 

A więc Paweł wprowadza teraz korektę, aby czytelnicy nie wyobrażali sobie, 

że całkowicie odrzuca mądrość, a zamiast tego chlubi się  głupotą. Czy 

apostoł jest zatem antyintelektualistą? Czy szydzi z poznania i posługiwania 

się umysłem? Nie, w rzeczy samej, nie. 

 

Wiersze 6-7: "My tedy głosimy mądrość  wśród doskonałych (...) mądrość 

Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg (...) przeznaczył ku chwale naszej". Nie 

można nie dostrzegać kontrastów, które wprowadza Paweł. Głosimy 

mądrość, pisze, ale (a) tylko doskonałym, nie niewierzącym, czy nawet 

młodym chrześcijanom; (b) jest to mądrość Boża, a nie mądrość świecka i (c) 

jest ona ku chwale naszej, to znaczy ku ostatecznemu udoskonaleniu przez 

udział w chwale Bożej, a nie tylko ku przyprowadzeniu nas do 

usprawiedliwienia w Chrystusie. My sami musimy podążać za przykładem 

apostoła. Ewangelizując niewierzących musimy koncentrować się na 

"głupstwie" ewangelii Chrystusa ukrzyżowanego dla grzeszników. Jednak 

background image

budując chrześcijan ku pełnej dojrzałości, powinniśmy pragnąć wprowadzać 

ich w poznanie pełni Bożych celów. Paweł nazywa to w wierszu 7. 

"mądrością Bożą tajemną, zakrytą", a w wierszu 9. tym, co "przygotował Bóg 

tym, którzy go miłują". Można to poznać, podkreśla, tylko przez objawienie. 

"Której żaden z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby 

Pana chwały ukrzyżowali" (w. 8). Nie byli jednak wyjątkiem, wszystkie istoty 

ludzkie pozostawione same sobie nie potrafią poznać Bożej mądrości i jego 

celów. 

 

Gdyż Bożym celem, pisze Paweł tutaj (w. 9), jest coś, "czego oko nie 

widziało" (jest to niewidzialne) "i ucho nie słyszało" (jest to niesłyszalne), "i co 

do serca ludzkiego nie wstąpiło" (jest to niepojęte). Pozostaje poza 

zasięgiem ludzkich oczu, uszu i umysłu. Nie podlega badaniu naukowemu 

ani nawet poetyckiej wyobraźni. Pozostaje poza zasięgiem naszych małych, 

ograniczonych umysłów, chyba że objawi nam to Bóg. I właśnie dokładnie to 

uczynił Bóg! Posłuchajcie jeszcze raz: "Czego oko nie widziało i ucho nie 

słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy 

go miłują" - ten niewyobrażalny splendor swoich celów - "nam objawił to Bóg 

przez Ducha". Słowo "nam" użyte jest emfatycznie i w tym kontekście nie 

odnosi się bez różnicy do nas wszystkich, lecz do apostoła Pawła, który 

pisze i jego współapostołów. Bóg udzielił specjalnego objawienia tych prawd 

specjalnym organom objawienia (prorokom w Starym Testamencie i 

apostołom w Nowym), a uczynił to Bóg "przez Ducha". Duch Święty był 

pośrednikiem tego objawienia. 

 

Całe to dosyć długie, obawiam się, rozważanie jest wstępem, który ma nam 

pomóc zobaczyć kontekst w jakim Paweł przedstawia temat Ducha Świętego 

jako pośrednika objawienia. To, co ma zamiar napisać jest cudownie 

background image

wszechstronnym stwierdzeniem. Paweł prezentuje cztery etapy pracy Ducha 

Świętego jako pośrednika boskiego objawienia. 

 

 

Duch badający 

 

Po pierwsze, Duch Święty jest Duchem badającym (w. 10-11). Warto na 

marginesie zauważyć,  że wskazuje to na fakt, iż Duch Święty jest osobą. 

Tylko osoba może zaangażować się w "badanie". Z pewnością nowoczesne 

komputery mogą zająć się  złożonymi badaniami typu mechanicznego, 

analitycznego. Ale prawdziwe badanie, jak dobrze wiedzą wszyscy studenci 

podyplomowych studiów badawczych, wymaga więcej niż tylko 

zgromadzenia i analizy danych statystycznych. Wymaga oryginalności myśli, 

zarówno w poszukiwaniu, jak i w refleksji. Taka zatem jest praca, którą 

wykonuje Duch Święty, ponieważ posiada umysł, którym myśli. Ponieważ jest 

on Osobą Boską, a nie komputerem lub niejasnym wpływem, czy mocą, 

musimy przyzwyczaić się do odnoszenia się do Ducha jako do osoby, a nie 

rzeczy. 

 

Aby wskazać na wyjątkowe kwalifikacje Ducha Świętego w dziele objawienia, 

Paweł posługuje się dwoma fascynującymi obrazami. 

 

Pierwszy ukazuje, że "Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże" (w. 10). 

Użyty tutaj został ten sam czasownik, którym posłużył się Jezus mówiąc o 

Żydach, że "badają Pisma", a Moulton i Milligan (w Vocabulary of the Greek 

New Testament) cytują z papirusu pochodzącego z trzeciego wieku, w 

którym "badający" zdają się być urzędnikami celnymi. W każdym bądź razie 

Duch  Święty przedstawiony jest jak niestrudzenie dociekliwy badacz albo 

nawet, chociaż "głębokości" były ulubionym słowem heretyków gnostyckich i 

background image

Paweł od nich mógł zapożyczyć słownictwo, jak nurek głębinowy, który stara 

się zanurzyć na największe głębokości niezgłębionej Istoty Wszechmocnego 

Boga. Gdyż Istota Boga jest nieskończona w swojej głębi, a Paweł odważnie 

twierdzi, że Duch Boży bada głębokości Boże. Innymi słowy, sam Bóg bada 

bogactwa swojej Istoty. 

 

Drugi model albo obraz, jaki podaje Paweł, pochodzi z ludzkiego rozumienia 

siebie. Wiersz 11: "Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha 

ludzkiego, który w nim jest?" "Wie" albo zna "rzeczy dotyczące istoty 

ludzkiej", co moglibyśmy chyba nazwać naszym "człowieczeństwem". 

Mrówka nie może wcale pojąć, co to znaczy być istotą ludzką. Ani żaba, ani 

królik, ani nawet najbardziej inteligentna małpa. Nawet jedna istota ludzka nie 

może w pełni zrozumieć innej istoty ludzkiej. Jak często mówimy, szczególnie 

w młodości, gdy dorastamy: "Ty nie rozumiesz. Nikt mnie nie rozumie". I to 

jest prawda! Rzeczywiście nikt nie rozumie mnie poza mną samym, a nawet 

moje rozumienie samego siebie jest ograniczone. W ten sam sposób nikt nie 

rozumie ciebie poza tobą samym. I taką miarę zrozumienia siebie lub 

świadomości siebie Paweł odnosi do Ducha Świętego: "Tak samo kim jest 

Bóg nikt nie poznał, tylko Duch Boży" (w. 11). Święty Duch Boży został tu 

prawie porównany do boskiego samozrozumienia lub boskiej 

samoświadomości. Tak jak nikt nie może zrozumieć istoty ludzkiej poza tą 

samą istotą ludzką, tak nikt nie może zrozumieć Boga poza samym Bogiem. 

Śpiewamy czasem hymn "Tylko Bóg zna miłość Bożą". Moglibyśmy równie 

dobrze stwierdzić, że tylko Bóg zna mądrość Bożą, prawdziwie tylko Bóg zna 

Istotę Boga. 

 

Tak więc Duch bada głębokości Boże i Duch wie, kim jest Bóg. Dokonał on 

wyjątkowego poznania Boga. Pojawia się teraz pytanie: Co zrobił z tym, co 

odkrył i poznał? Czy zachował tę wyjątkową wiedzę dla siebie? Nie. Zrobił to, 

background image

do czego tylko on posiada kompetencje, objawił  ją. Duch badający stał się 

Duchem objawiającym. 

 

 

Duch objawiający 

 

To, co jedynie Duch Święty poznał, jedynie on objawił. Zostało to już 

stwierdzone w wierszu 10 - "nam objawił to Bóg przez Ducha". Teraz Paweł 

rozszerza to w wierszu 12: "A myśmy", jest to to samo apostolskie "my", 

liczba mnoga autorytetu apostolskiego, "otrzymali nie ducha świata, lecz 

Ducha, który jest z Boga", to znaczy Ducha badającego i znającego, "abyśmy 

wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył". Apostołowie rzeczywiście 

otrzymali dwa łaskawe dary od Boga, po pierwsze - jego łaskę zbawienia 

("czym nas Bóg łaskawie obdarzył"), a po drugie - jego Ducha, który uzdolnił 

ich do rozumienia jego łaski zbawienia. 

 

Sam Paweł jest najlepszym przykładem tego podwójnego procesu. Jak 

czytamy w jego listach, podaje nam doskonałą prezentację ewangelii łaski 

Bożej. Mówi nam, co Bóg uczynił dla winnych grzeszników, takich jak my, 

którzy jesteśmy bez usprawiedliwienia i nie zasługujemy na nic innego z jego 

ręki, jak tylko na sąd. Dalej powiada, że Bóg posłał swojego Syna, by ten 

umarł za nasze grzechy na krzyżu i zmartwychwstał, i jeżeli jednoczymy się z 

Jezusem Chrystusem, wewnętrznie przez wiarę, a zewnętrznie przez 

chrzest, wtedy umieramy z nim i powstajemy z nim, i w nim doświadczamy 

nowego  życia. Tak brzmi wspaniała ewangelia, którą Paweł odkrywa w 

swoich listach. Ale skąd on to wszystko wie? Jak może przedstawiać takie 

wszechstronne twierdzenia dotyczące zbawienia? Odpowiedź brzmi, po 

pierwsze dlatego, że sam je otrzymał. Zna łaskę Bożą z doświadczenia. A 

potem, po drugie, został mu udzielony Duch Święty, aby zinterpretował mu 

background image

jego własne doświadczenie. W ten sposób Duch Święty objawił mu Boży 

plan zbawienia, to co w innych listach Paweł nazywa "tajemnicą". Duch 

badający stał się Duchem objawiającym. 

 

 

Duch inspirujący 

 

Gotowi jesteśmy do trzeciego etapu: Duch objawiający stał się Duchem 

inspirującym. Wiersz 13: "Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej 

mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch". Zauważmy, że w wierszu 

12. Paweł pisze o tym, co "myśmy otrzymali", a w wierszu 13. o tym, co 

"głosimy". Można by chyba rozwinąć ten tok myślowy następująco: 

"Otrzymaliśmy ten łaskawy dar od Boga; przyjęliśmy Ducha, aby 

zinterpretował nam to, co Bóg dla nas uczynił i co nam dał; teraz my 

udzielamy innym tego, co otrzymaliśmy". Duch badający, który objawił Boży 

plan zbawienia apostołom, poszedł dalej i przekazał  tę ewangelię przez 

apostołów innym. Tak jak Duch nie zatrzymał swoich badań dla siebie, tak i 

apostołowie nie zatrzymali tego objawienia dla siebie. Nie. Rozumieli, że są 

jego powiernikami. Musieli przekazać innym to, co sami otrzymali. 

 

Ponadto to, co przekazali ubrane było w słowa, a słowa ich zostały 

konkretnie opisane jako "nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w 

słowach, których naucza Duch" (w. 13). Zauważmy, jak Duch Święty jest 

znowu wspominany, tym razem jako Duch inspirujący. Właśnie tutaj w 

wierszu 13 znajdujemy niejasne twierdzenie Pawła dotyczące "inspiracji 

werbalnej". To znaczy, że same słowa, w które apostołowie ubrali poselstwo 

objawione im przez Ducha, były słowami podanymi im przez tego samego 

Ducha. 

 

background image

Podejrzewam,  że powodem, dla którego pojęcie "inspiracji werbalnej" jest 

dzisiaj tak niepopularne, jest fakt, że ludzie niewłaściwie ją rozumieją. W 

rezultacie odrzucają nie to, co jest prawdziwym sensem pojęcia, lecz jego 

karykaturą. Pozwólcie zatem, że oczyszczę to pojęcie od kilku głównych 

nieporozumień. Po pierwsze, "inspiracja werbalna" nie oznacza, że "każde 

słowo w Biblii jest dosłownie prawdziwe". Nie, w pełni rozpoznajemy, że 

autorzy biblijni posługiwali się różnymi gatunkami literackimi, z których każdy 

powinien być interpretowany zgodnie z jego zasadami - historia jako historia, 

poezja jako poezja, przypowieść jako przypowieść, itd. To co jest 

inspirowane, to naturalny sens słów zgodny z intencją autora, czy będzie on 

dosłowny, czy metaforyczny. 

 

Po drugie, "inspiracja werbalna" nie oznacza werbalnego dyktowania. 

Muzułmanie wierzą,  że Allah podyktował Koran Mahometowi, słowo po 

słowie w języku arabskim. Chrześcijanie nie twierdzą tak o Biblii, ponieważ, 

jak to już zauważyliśmy i jak podkreślimy to jeszcze później, Duch Święty 

traktował autorów biblijnych jak osoby, a nie jak maszyny. Z kilkoma 

mniejszymi wyjątkami wydawali się oni w pełni władz umysłowych, gdy Duch 

Święty przekazywał swoje Słowo przez ich słowa. 

 

Po trzecie, "inspiracja werbalna" nie oznacza, że każde zdanie w Biblii jest 

Słowem Bożym, nawet w oderwaniu od kontekstu. Bowiem nie wszystko 

zawarte w Biblii jest przez Biblię potwierdzane. Dobrym przykładem są tu 

długie przemowy tak zwanych "pocieszycieli" Hioba. Ich główna teza 

powtarzana ad nauseam, to znaczy, że Bóg karze Hioba za jego osobisty 

grzech, była błędna. W ostatnim rozdziale Bóg mówi do nich dwukrotnie: "nie 

mówiliście o mnie prawdy" (42,7-8). Tak więc ich słów nie można brać za 

słowa Boże. Zostały przedstawione po to, by zostały zaprzeczone, a nie 

background image

potwierdzone. Natchnione Słowo Boga to to, co zostało potwierdzone, czy 

jako pouczenie, przykazanie, czy obietnica. 

 

"Inspiracja werbalna" oznacza, że to, co powiedział i nadal mówi Duch Święty 

przez ludzkich autorów, rozumiane zgodnie z jasnym, naturalnym sensem 

użytych słów, jest prawdziwe i bez błędu. Nie ma potrzeby wstydzić się tego 

chrześcijańskiego przekonania ani się go bać. Wręcz przeciwnie, jest ono 

wyjątkowo racjonalne, ponieważ słowa są częścią składową zdań. Słowa są 

cegłami mowy. Dlatego nie jest możliwe ukształtowanie precyzyjnego 

przesłania bez skonstruowania precyzyjnych zdań składających się z 

precyzyjnych słów. 

 

Zastanówmy się nad trudem, jaki zadajemy sobie przy pisaniu telegramów. 

Powiedzmy,  że mamy tylko dwanaście słów. Mimo wszystko postanawiamy 

wysłać wiadomość, która nie tylko będzie zrozumiała, ale która także nie 

będzie źle zrozumiana. A więc piszemy na brudno, jeszcze raz i jeszcze raz. 

Wydrapujemy słowo tu i dodajemy słowo tam, aż w końcu ku naszemu 

zadowoleniu właściwie wycyzelujemy naszą wiadomość. Słowa się liczą. 

Każdy mówca, który chce przekazać przesłanie, które będzie rozumiane 

należycie, a nie rozumiane niewłaściwie, zna wagę słów. Każdy kaznodzieja, 

który zadaje sobie trud przygotowywania kazań, z ostrożnością dobiera 

słowa. Każdy pisarz, czy to piszący listy, artykuły, czy książki, wie, że słowa 

się liczą. Posłuchajmy, co Charles Kingsley powiedział w połowie ubiegłego 

stulecia: "Te wspaniałe rzeczy - słowa - są jedynym prawem człowieka ... 

Bez słów nie wiedzielibyśmy więcej o swoich sercach i myślach niż pies wie o 

drugim psie ... ponieważ, jeżeli się nad tym zastanowić, zawsze myślisz do 

siebie w słowach, choć nie wypowiadasz ich na głos; a bez nich wszystkie 

nasze myśli byłyby zaledwie ślepymi tęsknotami, uczuciami, których sami nie 

rozumielibyśmy". A zatem musimy przyodziać nasze myśli w słowa. 

background image

 

I tak brzmi właśnie twierdzenie apostoła, że ten sam Święty Duch Boży, który 

bada głębokości Boże i objawił swoje badania apostołom, następnie 

przekazał je przez apostołów w słowach, których sam im dostarczył. 

Przemówił swoimi słowami przez ich słowa, tak że były to jednocześnie słowa 

Boga i słowa ludzi. Jest to podwójne autorstwo Pisma, o czym już 

wspomniałem. Takie ma również znaczenie "inspiracja". Inspiracja Pisma nie 

była procesem mechanicznym. Był on w wielkiej mierze osobowy, bowiem 

obejmował Osobę (Ducha Świętego) przemawiającego przez osoby 

(proroków i apostołów) w taki sposób, że jednocześnie jego słowa były ich 

słowami, a ich słowa były jego słowami. 

 

 

Duch oświecający 

 

Dochodzimy teraz do czwartego etapu pracy Ducha Świętego jako 

pośrednika objawienia i tym razem określę go mianem Ducha 

"oświecającego". Pozwólcie, że naszkicuję tło. 

 

Jak mamy myśleć o ludziach, którzy słyszeli zwiastowanie apostołów, a 

później czytali ich listy? Czy byli pozostawieni sami sobie? Czy ich zadaniem 

było włożenie takiego wysiłku, na jaki ich stać w zrozumienie apostolskiego 

przesłania? Nie. Ten sam Duch, który działał w tych, którzy pisali listy 

apostolskie, działał także w tych, którzy je czytali. W ten sposób Duch Święty 

pracował na obu końcach, że tak powiem, inspirując apostołów i oświecając 

ich słuchaczy. Zostało to już zawarte w wierszu 13, skomplikowanej frazie, 

która była różnorodnie interpretowana. Ja uważam za poprawne tłumaczenie 

Revised Standard Version, mianowicie, że Duch Święty "interpretuje 

duchowe prawdy tym, którzy posiadają Ducha". Posiadanie Ducha nie 

background image

ograniczało się do autorów biblijnych. Oczywiście jego dzieło inspiracji było w 

nich wyjątkowe, ale Duch Święty dodał do niego także dzieło interpretacji. 

 

Wiersze 14. i 15. rozszerzają tę prawdę, a jednocześnie stanowią dla siebie 

mocny kontrast. Wiersz 14. rozpoczyna się od odwołania do "człowieka 

nieduchowego" (albo "człowieka zmysłowego", lub "naturalnego"), to znaczy 

osoby nieodrodzonej, która nie jest chrześcijaninem. Wiersz 15. natomiast 

zaczyna się od odwołania do "człowieka duchowego", posiadającego Ducha 

Świętego. W ten sposób Paweł dzieli rodzaj ludzki na dwie wyraźnie 

rozgraniczone kategorie, "zmysłowych" i "duchowych", to znaczy tych, którzy 

posiadają naturalne, zwierzęce lub fizyczne życie z jednej strony i tych, 

którzy otrzymali życie duchowe albo wieczne. Pierwszej kategorii ludzi brak 

Ducha  Świętego, ponieważ nigdy nie narodzili się na nowo, a Duch Święty 

mieszka w tych, którym dał nowe narodzenie. Zamieszkiwanie Ducha 

Świętego jest właściwie cechą wyróżniającą prawdziwych chrześcijan (Rz 

8,9). 

 

A jaka to różnica, czy posiadamy Ducha Świętego, czy nie? Największa 

różnica w świecie! - szczególnie (chociaż istnieją inne wyróżniki) dla naszego 

rozumienia prawd duchowych. Człowiek nieduchowy albo nieodrodzony, 

który nie przyjął Ducha Świętego, nie przyjmuje także rzeczy Ducha, 

ponieważ są dla niego głupstwem (w. 14). Nie tylko, że ich nie rozumie, ale 

nie jest nawet w stanie ich zrozumieć, ponieważ "należy je duchowo 

rozsądzać". Człowiek duchowy z drugiej strony, narodzony na nowo 

chrześcijanin, w którym mieszka Duch Święty, "rozsądza" (jest to ten sam 

grecki czasownik, co w w. 14) "wszystko". Oczywiście, nie staje się 

wszechwiedzący jak Bóg, ale wszystkie rzeczy, na które uprzednio był ślepy, 

a które Bóg objawił w Piśmie Świętym, zaczynają dla niego nabierać sensu. 

Rozumie to, czego przedtem nie rozumiał, chociaż sam nie jest rozumiany. 

background image

Dosłownie nie jest "rozsądzany przez nikogo". Pozostaje enigmą, ponieważ 

posiada wewnętrzną tajemnicę duchowego życia i prawdy, która nie ma 

sensu dla niewierzących. Nie jest to jednak zaskakujące, zważywszy że nikt 

nie zna myśli Pana ani nie może go pouczać. A skoro nie potrafią zrozumieć 

myśli Chrystusowej, nie potrafią zrozumieć i naszej, chociaż my, których 

Duch Święty oświeca, możemy odważyć się powiedzieć, że "jesteśmy myśli 

Chrystusowej" (w. 16) - prawdziwie zadziwiające stwierdzenie. 

 

Czy takie jest twoje doświadczenie? Czy Biblia stała się dla ciebie nową 

księgą? William Grimshaw, jeden z wielkich liderów ewangelicznych 

osiemnastego wieku, powiedział przyjacielowi po jego nawróceniu, że "gdyby 

Bóg zabrał  tę Biblię do nieba i zesłał mu inną, to nie byłaby dla niego 

nowsza". To była inna księga. To samo i ja mogę powiedzieć. Przed 

nawróceniem codziennie czytałem Biblię, ponieważ moja matka tak mnie 

wychowała, ale było to dla mnie "tureckie kazanie". Nie miałem 

najmniejszego pojęcia, o co w niej chodzi. Ale kiedy narodziłem się na nowo i 

Duch Święty zamieszkał we mnie, Biblia natychmiast stała się dla mnie nową 

księgą. Oczywiście nie twierdzę, że wszystko rozumiałem. Daleki jestem od 

rozumienia wszystkiego nawet dzisiaj. Ale zacząłem rozumieć sprawy, 

których przedtem nie rozumiałem. Jakie to wspaniałe doświadczenie! Nie 

myśl o Biblii jako o zbiorze starych, zapleśniałych dokumentów, dla których 

właściwym miejscem jest biblioteka. Nie myśl o kartach Pisma jakby były 

skamielinami, dla których właściwe miejsce jest za szybą w muzeum. Nie. 

Bóg przemawia przez to, co powiedział. Przez starożytne teksty Pisma Duch 

Święty może dzisiaj porozumiewać się z nami w sposób świeży, osobisty i 

potężny. "Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi" (mówi w tym 

momencie - jest to czas teraźniejszy - przez Pismo Święte) "do zborów" (Obj 

2,7, itd.). 

 

background image

Jeżeli Duch Święty mówi do nas dzisiaj przez Pismo, możesz zapytać, 

dlaczego wszyscy nie zgadzamy się we wszystkim? Jeżeli Duch Święty jest 

zarówno interpretatorem, jak i pośrednikiem Bożego objawienia, to dlaczego 

nie prowadzi nas do jednomyślności? Moja odpowiedź na to pytanie może 

was zaskoczyć. Tak naprawdę to on właśnie uzdalnia nas do tego, byśmy 

bardziej się zgadzali niż nie zgadzali, a zgadzalibyśmy się ze sobą jeszcze 

bardziej, gdybyśmy spełniali następujące cztery warunki. 

 

Po pierwsze, musimy przyjąć najwyższy autorytet Pisma i szczerze pragnąć 

mu się podporządkować. Ci, którzy to robią, osiągnęli już zasadniczy 

consensus. Wielkie i bolesne różnice, które pozostają, na przykład między 

Kościołem rzymskokatolickim a Kościołami protestanckimi, przypisuje się 

stałej niechęci tego pierwszego do ogłoszenia Pisma Świętego jako 

najwyższego autorytetu, nawet ponad tradycją kościelną. Oficjalne 

stanowisko Rzymu, zmodyfikowane, lecz w zasadzie nie zmienione po II 

Synodzie Watykańskim, brzmi nadal, że "zarówno Święta Tradycja, jak i 

Pismo Święte powinny być przyjmowane i czczone z takim samym oddaniem 

i szacunkiem". Właściwie protestanci nie zaprzeczają znaczeniu tradycji i 

niektórzy z nas powinni mieć dla niej więcej szacunku, skoro Duch Święty 

nauczał poprzednie pokolenia chrześcijan i nie zaczął swojego instruowania 

dopiero od nas! Niemniej jednak, gdy Pismo Święte i tradycja znajdują się w 

sprzeczności, musimy pozwolić Pismu zreformować tradycję, tak jak Jezus 

podkreślał to w przypadku "tradycji starszych" (por. Mk 7,1-13). Gdyby 

Kościół rzymskokatolicki miał odwagę wyrzec się niebiblijnych tradycji (np. 

dogmatu o niepokalanym poczęciu i wniebowzięciu Dziewicy Marii), 

nastąpiłby natychmiastowy postęp w kierunku porozumienia pod auspicjami 

Słowa Bożego. 

 

background image

Po drugie, musimy pamiętać, że tak jak widzieliśmy, pierwszorzędnym celem 

Pisma jest składanie świadectwa o Chrystusie jako wystarczającym Zbawcy 

wszystkich grzeszników. Gdy szesnastowieczni reformatorzy z naciskiem 

podkreślali "zrozumiałość" (lub jasność) Pisma i przetłumaczyli Biblię na 

języki narodowe, aby mogli ją czytać zwykli ludzie, to mieli na uwadze drogę 

zbawienia. Nie zaprzeczali, że Pismo zawiera "pewne rzeczy niezrozumiałe" 

(jak to Piotr powiedział o listach Pawła 2P 3,16). Starali się przez to wyrazić 

fakt, że podstawowe prawdy zbawienia są jasne i zrozumiałe dla wszystkich. 

 

Po trzecie, musimy zastosować zdrowe zasady interpretacji. Oczywiście, że 

można przekręcić Biblię w sposób, jaki nam się żywnie podoba. Ale naszym 

zadaniem jest interpretacja Pisma, a nie jego przekręcanie. Ponad wszystko 

musimy szukać oryginalnego sensu zgodnie z intencją autora biblijnego i 

sensu naturalnego, który może być albo dosłowny, albo metaforyczny, znów 

zgodnie z intencją autora. Są to odpowiednio: zasada historyczności i 

prostoty. Kiedy stosuje się je właściwie i rygorystycznie, wtedy Biblia 

kontroluje nas, a nie my ją. W rezultacie obszar chrześcijańskiego 

porozumienia powiększa się. 

 

Po czwarte, musimy podchodzić do tekstu biblijnego ze świadomością 

naszych kulturowych uprzedzeń i gotowością rozpoznania oraz zmienienia 

ich. Jeśli przychodzimy do Pisma z dumnym założeniem, że wszystkie nasze 

odziedziczone wierzenia i praktyki są poprawne, wtedy oczywiście 

znajdziemy w Biblii tylko to, co chcemy znaleźć, to znaczy wygodne 

potwierdzenie status quo. W efekcie będziemy ostro sprzeciwiać się ludziom, 

którzy podchodzą do Biblii z innymi założeniami i posiadają inne przekonania 

oraz znajdują w Biblii ich potwierdzenie. Prawdopodobnie nie ma częstszego 

źródła niezgody niż to. Tylko wtedy, gdy jesteśmy wystarczająco odważni i 

pokorni, aby pozwolić Duchowi Bożemu radykalnie zbadać przez Słowo Boże 

background image

nasze najbardziej ulubione opinie, istnieje prawdopodobieństwo odnalezienia 

nowej jedności przez nowe zrozumienie. 

 

Duchowe rozeznanie jakie obiecuje Duch Święty nie jest udzielane wbrew 

tym czterem powszechnym warunkom; zakłada,  że zostały one przyjęte i 

spełnione. 

 

 

Wniosek 

 

Rozważyliśmy cztery role Ducha Świętego, jako Ducha badającego, Ducha 

objawiającego, Ducha inspirującego i Ducha oświecającego. Są to cztery 

etapy jego służby nauczania. Po pierwsze, bada on głębokości Boże i zna 

Boże myśli. Po drugie, objawił wyniki swoich badań apostołom. Po trzecie, 

przekazał przez apostołów to, co im objawił, a uczynił to za pomocą  słów, 

które sam dostarczył. Po czwarte, oświecił umysły słuchaczy, aby potrafili 

zrozumieć to, co objawił apostołom i poprzez nich oraz nadal kontynuuje tę 

służbę oświecania dla tych, którzy gotowi są ją przyjąć. 

 

Na zakończenie dwie proste i krótkie lekcje. Pierwsza dotyczy naszego 

poglądu na Ducha Świętego. Dużo się dzisiaj dyskutuje na temat osoby i 

dzieła Ducha, a jest to zaledwie jeden z wielu fragmentów Biblii na jego 

temat. Ale pozwólcie, że zadam wam pytanie: Czy w waszej doktrynie na 

temat Ducha znajduje się miejsce na ten fragment? Jezus nazwał go 

"Duchem prawdy". Tak więc prawda jest dla Ducha Świętego bardzo ważna. 

O tak, wiem, jest on także Duchem świętości, Duchem miłości i Duchem 

mocy, ale czy jest dla ciebie Duchem prawdy? Zgodnie z wierszem, który 

badaliśmy, Duchowi Świętemu bardzo zależy na prawdzie. On ją bada, 

objawił ją i przekazał, a także oświeca nasze umysły, byśmy ją pojęli. Drogi 

background image

przyjacielu, nigdy nie oczerniaj prawdy! Nigdy nie lekceważ teologii! Nigdy 

nie pogardzaj swoim umysłem! Jeśli będziesz tak postępować, zasmucisz 

Świętego Ducha prawdy. Fragment ten powinien wpłynąć na nasz pogląd na 

Ducha Świętego. 

 

Po drugie, nasza potrzeba Ducha Świętego. Czy chcesz wzrastać w 

poznaniu Boga? Oczywiście, że chcesz. Czy chcesz wzrastać w zrozumieniu 

Bożej mądrości i całości jego planów uczynienia nas pewnego dnia 

podobnymi do Chrystusa w chwale? Oczywiście, że chcesz. Ja też. W takim 

razie potrzebujemy Ducha Świętego, Ducha prawdy, aby oświecił nasze 

umysły. A do tego musimy się narodzić na nowo. Zastanawiam się czasami, 

czy powodem, dla którego niektórzy współcześni  świeccy teolodzy mówią i 

piszą,  że się tak wyrażę, takie głupstwa (odnoszę się tutaj, na przykład, do 

zaprzeczenia osobowości Boga i boskości Jezusa), nie jest fakt, że nie 

narodzili się na nowo? Można być teologiem i zarazem człowiekiem 

nieodrodzonym. Czy dlatego właśnie nie rozpoznają tych cudownych prawd 

Pisma? Pismo Święte należy rozsądzać duchowo. Dlatego do Pisma musimy 

podchodzić w pokorze, z szacunkiem i oczekiwaniem. Musimy uznać,  że 

prawdy objawione w Biblii są nadal zamknięte i zapieczętowane, aż do chwili, 

gdy Duch Święty nam ich nie otworzy i nie otworzy naszych umysłów na nie. 

Bóg ukrywa je przed mądrymi i sprytnymi, a objawia je tylko "niemowlątkom", 

tym którzy są pokorni i przychodzą do niego z czcią. Tak więc zanim my, 

kaznodzieje przygotujemy się, zanim kongregacja wysłucha, zanim jednostka 

lub grupa zacznie czytać Biblię - w takich sytuacjach musimy modlić się o 

oświecenie Ducha Świętego: "Otwórz oczy moje, abym oglądał cudowność 

zakonu twojego" (Ps 119,18). I on to uczyni. 

Kościół i Biblia 

 

 

background image

Dotąd zajmowaliśmy się studiami trynitarnymi. Stwierdziliśmy,  że Bóg jest 

autorem, Chrystus zarówno głównym tematem, jak i potwierdzającym 

świadkiem, a Duch Święty pośrednikiem wspaniałego procesu objawienia. 

Dochodzimy teraz do Kościoła. 

 

Co myślisz o Kościele? Odpowiedź twoja będzie prawdopodobnie zależała 

od tego, czy myślisz o ideale czy o rzeczywistości. W ideale Kościół jest 

najwspanialszym nowym stworzeniem Boga. Jest to nowa społeczność 

Jezusa, ciesząca się wielorasową, wielonarodową i wielokulturową harmonią, 

która jest wyjątkowa w historii społeczeństwa i współczesności. Kościół jest 

nawet "nowym człowieczeństwem", awangardą odkupionego i odnowionego 

rodzaju ludzkiego. Są to ludzie, którzy spędzają swoje ziemskie życie (tak jak 

będą spędzać wieczność) na pełnej miłości służbie dla Boga i bliźnich. Cóż 

za szlachetny i piękny ideał! W rzeczywistości jednak Kościół  to  my  - 

niesforna hałastra grzesznych, omylnych, skłóconych, wadzących się, 

głupich, płytkich chrześcijan, którzy cały czas nie dorastają do Bożego ideału, 

a często nawet się do niego nie zbliżają. 

 

Właściwie, jaka jest przyczyna tej przepaści między ideałem a 

rzeczywistością? Dlaczego dzisiaj Kościół na całym  świecie znajduje się w 

takiej mizernej kondycji - słaby, podzielony i mający tak niewielki wpływ na 

świat? Istnieje z pewnością wiele przyczyn, ale ja uważam,  że główną 

przyczyną jest to, o czym pisze Amos: "głód (...) słuchania słów Pana" (Am 

8,11) albo w zrozumiałym języku współczesnym: zaniedbanie Biblii. 

Niewierność Kościoła w różnych sferach wynika z jego podstawowej 

niewierności objawieniu się Boga w Piśmie  Świętym.  Śp. dr Martyn Lloyd-

Jones miał rację, gdy pisał w swojej książce pt. "Preaching and Preachers" 

(Kazanie i kaznodzieje): "W historii Kościoła erami i okresami dekadenckim 

były zawsze te, w których następował schyłek kaznodziejstwa". Innymi słowy, 

background image

Kościół staje się chory i słaby, gdy odrzuca uzdrawiające lekarstwo i 

pełnowartościowe pożywienie Słowa Bożego. 

 

Rozważymy teraz dwa teksty, które posługują się metaforą budowania. 

 

W Efezjan 2,20 Kościół, który został dopiero co zdefiniowany jako "dom" 

Boży albo rodzina (w. 19), opisany zostaje jako zbudowany "na fundamencie 

apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus". To 

znaczy,  że nauczanie autorów biblijnych jest fundamentem, na którym 

zbudowany jest Kościół, natomiast Jezus jest kamieniem węgielnym, który 

trzyma wszystko razem. 

 

W 1Tm 3,15 metafora zostaje odwrócona. Nazwawszy znów Kościół "domem 

Bożym", Paweł nazywa go teraz "filarem i podwaliną prawdy". 

 

Zauważmy,  że w pierwszym tekście prawda jest fundamentem a Kościół 

budowlą, która się na niej wspiera, natomiast w drugim tekście Kościół jest 

podwaliną, a prawda budowlą, która się na nim wspiera. 

 

"O, proszę bardzo - słyszę już, jak ktoś mówi. - A nie mówiłem? Biblia jest 

pełna sprzeczności". Naprawdę? Chwileczkę. Oba te wiersze wyszły spod 

pióra tego samego człowieka, apostoła Pawła. Przyznajmy jednak Pawłowi 

prawo do pewnej logicznej spójności. Posługiwanie się metaforami i 

porównaniami zawsze było niebezpieczne. Aby zrozumieć, co autor ma 

zamiar przekazać poprzez środek wyrazu, którym się posługuje, musimy 

zadać sobie pytanie, jaki jest punkt odniesienia analogii. Gdy zastosujemy tę 

zasadę do naszych dwóch tekstów, odkrywamy, jak można się było 

spodziewać, że w piękny sposób się uzupełniają. 

 

background image

Zapytasz, jak prawda może być zarazem fundamentem Kościoła a Kościół 

fundamentem prawdy? Pozwólcie, że zaproponuję odpowiedź. W Efezjan 

2,20 Paweł potwierdza, że istnienie Kościoła opiera się na prawdzie, na 

nauczaniu apostołów i proroków. Bez ich nauczania, zapisanego teraz w 

Piśmie, Kościół ani by nie istniał, ani nie przetrwał, nie mówiąc już o 

rozkwicie. Ale według 1Tm 3,15 prawda zależy od Kościoła w sensie jej 

obrony i propagowania. Kościół został powołany do utrzymania prawdy w 

obliczu ataku i przezentowania jej przed oczyma świata. Kościół potrzebuje 

Biblii, ponieważ jest na niej zbudowany. A Kościół służy Biblii trzymając się 

jej i rozpowszechniając ją. Są to dwie wzajemnie uzupełniające się prawdy, 

które rozważymy bardziej szczegółowo. 

 

 

Kościół potrzebuje Biblii 

 

Zależność Kościoła od Biblii jest różnoraka. Pozwólcie, że podam kilka 

przykładów. 

 

 

a. Biblia stworzyła Kościół 

 

Stwierdzenie to ujęte w tak odważny sposób, może być mylące. Można je 

nawet odrzucić jako nieprawdziwe. Prawdą jest bowiem, że Kościół Starego 

Testamentu - lud Boży - istniał przez wieki zanim Biblia została dokończona. 

Co więcej, Kościół nowotestamentowy istniał także przez długi czas zanim 

ustalony został kanon Nowego Testamentu, a jeszcze dłużej zanim została 

wydrukowana pierwsza Biblia. Ponadto, możesz słusznie zauważyć, Kościół 

pierwszego wieku "ukształtował" Nowy Testament w tym sensie, że 

społeczność chrześcijańska miała swój udział w decyzji, w jakiej formie słowa 

background image

i dzieła Jezusa zostaną zapisane i zachowane dla potomności. W ten sposób 

Kościół był  środowiskiem, w którym Biblia została napisana i przechowana. 

Zgadzam się z tymi wszystkimi zastrzeżeniami. Niemniej jednak, powtarzam, 

można powiedzieć,  że Biblia stworzyła Kościół. Albo, bardziej dokładnie, 

Słowo Boże, które jest teraz zapisane w Biblii, stworzyło Kościół. Jak bowiem 

powstał Kościół chrześcijański? Odpowiedź: przez zwiastowanie apostołów, 

którzy nie przemawiali w imieniu Kościoła, lecz w imieniu Chrystusa. 

 

W dniu Pięćdziesiątnicy Piotr dodał swoje apostolskie świadectwo do 

proroczego świadectwa Starego Testamentu - ogłosił Jezusa jako Mesjasza i 

Pana, Duch Święty potwierdził jego słowa mocą, a wierzący lud Boży stał się 

Ciałem Chrystusa wypełnionym Duchem Świętym. Sam Bóg dokonał tego 

dzieła stworzenia przez Ducha za pośrednictwem swojego Słowa. Ponadto 

nadal honorował zwiastowanie apostołów w ten sam sposób. W czasie 

swoich słynnych podróży misyjnych Paweł także składał  świadectwo o 

Chrystusie dowodząc,  że  świadectwo apostołów, naocznych świadków 

pozostawało w pełnej zgodności z Pismami Starego Testamentu. Wielu 

słuchało, pokutowało, uwierzyło, zostało ochrzczonych i tak w całym 

imperium rzymskim powstały zbory. Jak? Przez Słowo Boże. Słowo Boże, 

połączone ze świadectwem proroków i apostołów, głoszone w mocy Ducha, 

stworzyło Kościół. I nadal to czyni. Kościół zbudowany jest na tym 

fundamencie. A gdy określony został kanon Nowego Testamentu, Kościół nie 

nadał tym dokumentom autorytetu, lecz po prostu uznał autorytet, który już 

posiadały. Dlaczego? Ponieważ były one "apostolskie" i zawierały nauczanie 

apostołów Pana. 

 

Z tych powodów możemy prawdziwie powiedzieć,  że Biblia, to jest Słowo 

Boże zapisane teraz w Biblii, stworzyło i tworzy Kościół. 

 

background image

b. Biblia podtrzymuje Kościół 

 

Stwórca zawsze podtrzymuje to, co stworzył, a ponieważ to on powołał 

Kościół do istnienia, utrzymuje jego istnienie. Ponadto stworzywszy go przez 

swoje Słowo, podtrzymuje go i żywi swoim Słowem. Jeśli prawdą jest, jak 

powiedział Jezus cytując 5 Mojżeszową (Mt 4,4; por. 5Moj 8,3), że istota 

ludzka żyje "nie samym chlebem, (...) ale każdym słowem, które pochodzi z 

ust Bożych", jest to prawda odnosząca się także do zborów. Nie mogą bez 

niego rozwijać się. Kościół musi ustawicznie słuchać  Słowa Bożego. Stąd 

centralne miejsce zwiastowania w publicznym nabożeństwie. Kazanie nie 

jest w nim intruzem, ale raczej jego nieodzowną częścią. Ponieważ 

oddawanie czci Bogu jest zawsze odpowiedzią na Słowo Boże. Dlatego 

właśnie, na przykład, we wszystkich nabożeństwach uwielbiających w 

Kościele anglikańskim istnieje oscylacja między Słowem a uwielbieniem. 

Najpierw Bóg wypowiada swoje Słowo (w sentencji, czytaniach i ekspozycji), 

a potem ludzie odpowiadają przez wyznanie grzechów, wyznanie wiary, 

uwielbienie i modlitwę. Zgromadzenie chrześcijańskie dojrzewa w Jezusie 

Chrystusie tylko wtedy, gdy słucha, przyjmuje, wierzy, absorbuje i okazuje 

posłuszeństwo Słowu Bożemu. 

 

c. Biblia kieruje Kościołem 

 

Społeczność chrześcijańska to lud pielgrzymujący w drodze do wiecznego 

domu. Podróżuje on przez jałowe, bezdrożne, wrogie i ciemne terytorium. 

Potrzebuje wskazania drogi i Bóg o to zadbał. "Słowo twoje jest pochodnią 

nogom moim i światłością  ścieżkom moim" (Ps 119,105). Zgadzam się 

oczywiście,  że to, co nazywamy zadaniem "hermeneutycznym" (tzn. 

interpretacji Pisma Świętego), jest trudne. Pismo nie podaje nam gotowych 

odpowiedzi na złożone problemy dwudziestego wieku. Musimy zmagać się z 

background image

tekstem, z jego znaczeniem i zastosowaniem, a czynimy to w modlitwie, 

studiowaniu i społeczności ze sobą. Niemniej jednak zasady jakimi mamy się 

kierować znajdują się w Biblii - zasady teologiczne i etyczne - i wspólnie 

możemy je odkryć, jak zastosować je w naszym życiu we współczesnym 

świecie, dzięki oświeceniu Ducha Świętego. 

 

d. Biblia reformuje Kościół 

 

W każdym stuleciu, a z przykrością muszę stwierdzić, że należy włączyć w to 

i nasze, Kościół do pewnego stopnia zbaczał z Bożej prawdy i z jej norm 

etycznych. Jak napisał Max Warren, były misjonarski mąż stanu, w swojej 

książce "I Believe in the Great Commission" (Wierzę w Wielki Nakaz 

Misyjny), historia Kościoła jest "gorzko-słodką historią", w której najbardziej 

rzuca się w oczy nieskończona cierpliwość Boga wobec jego ludu. Jeśli 

zatem Kościół ciągle zbacza, to jak można go zreformować? Odpowiedź: 

tylko przez Słowo Boże. Największa w historii odnowa Kościoła to 

Reformacja szesnastego wieku, a spowodowana ona była bardziej niż 

czymkolwiek innym - odzyskaniem Biblii. 

 

e. Biblia jednoczy Kościół 

 

Sumienie każdego chrześcijanina powinno niepokoić się z powodu braku 

jedności w Kościele. Mam nadzieję, że nie przyzwyczailiśmy się do tego ani 

nie zaczęliśmy się z tym zgadzać. Widoczna jedność Kościoła, chociaż 

możemy nie zgadzać się dokładnie w tym, jaką formę powinna ona przybrać, 

jest z pewnością  właściwym celem dążenia chrześcijan. Jaka jest zatem 

podstawowa przyczyna naszego stałego braku jedności? Jest nią brak 

uznanego autorytetu. Tak długo jak kościoły będą szły za własnymi 

tradycjami i spekulacjami, tak długo Kościół powszechny będzie się dzielił. 

background image

Na przykład Kościół anglikański, do którego należę, ponosi winę w tej 

sprawie. W swoich negocjacjach w sprawie jedności i ponownego 

połączenia, upiera się przy czymś, co nazywa "historycznym episkopatem" 

jako punktem nie podlegającym dyskusji, i nie tylko to, ale często i przy 

szczególnie "katolickiej" interpretacji episkopatu, znanej jako "sukcesja 

apostolska". Oczywiście wszyscy z nas wierzą w episkope 

(nowotestamentowe słowo na określenie pastoralnego nadzoru nad 

kościołem). Można też z historycznego, pastoralnego i praktycznego punktu 

widzenia skutecznie dowodzić,  że episkopalna forma zarządzania sprzyjała 

dobru Kościoła. Ale oczywiście nie można tego uznać za rzecz niezbędną z 

tej prostej przyczyny, że nie jest ona wymagana przez Pismo. Można jej 

bronić jako zgodnej z nauczaniem biblijnym i opieką duszpasterską, ale to już 

inne zagadnienie. Jak dotąd Kościół anglikański upiera się przy tym jako 

punktem nie podlegającym dyskusji, a to utrudnia uzyskanie jedności 

Kościoła. Jednak gdy kościoły wyznają najwyższy autorytet Pisma i jego 

całkowitą wystarczalność do zbawienia oraz postanowią osądzać swoje 

tradycje według jego nauczania, wtedy natychmiast otwiera się droga do 

jedności w prawdzie. Biblia jednoczy Kościół, gdy Kościół poddaje się jej. 

 

f. Biblia ożywia Kościół 

 

Tęsknimy za przebudzeniem, za tym szczególnym, niezwykłym i 

nadnaturalnym Bożym nawiedzeniem, w efekcie którego cała społeczność 

uświadamia sobie jego żywą i świętą obecność. Grzesznicy zostają 

przekonani, skruszeni nawracają się, odstępcy powracają, wrogowie jednają 

się, wierzący zostają przemienieni, a martwe kościoły ożywione. Ale w jaki 

sposób przychodzi przebudzenie? Prawdą jest, że tylko przez suwerenne 

działanie  Świętego Ducha Bożego. A jakimi środkami posługuje się Duch 

Święty? Posługuje się swoim Słowem. Słowo Boże jest "mieczem Ducha" (Ef 

background image

6,17; por. Hbr 4,12), który dzierży on w swojej pracy w świecie. Nie 

oddzielajmy nigdy Ducha Bożego od Słowa Bożego, bowiem gdy Duch 

Święty posługuje się tym orężem w swojej suwerennej mocy, powoduje 

wyrzuty sumienia, odcina rakowe narośla z Ciała Chrystusa i zmusza diabła 

do ucieczki. To Biblia ożywia Kościół. Czy zostaliście przekonani? Mam 

nadzieję, że tak. Kościół potrzebuje Biblii. Kościół jest uzależniony od Biblii. 

Kościół budowany jest na fundamencie apostołów i proroków. Biblia jest 

niezbędna dla życia, wzrostu, karmienia, kierowania, reformowania, jedności 

i odnowy Kościoła. Kościół bez Biblii nie może istnieć. 

 

Prowadzi nas to do drugiej, uzupełniającej prawdy: jeśli Kościół potrzebuje 

Biblii, to także Biblia potrzebuje Kościoła. Jeśli Kościół jest uzależniony od 

Biblii, to także Biblia jest uzależniona od Kościoła. Kościół bowiem został 

powołany do służenia Biblii przez strzeżenie i propagowanie jej przesłania. 

 

 

Kościół służy Biblii 

 

Chociaż Bóg wypowiedział swoje Słowo przez proroków i apostołów, musiało 

ono zostać przyjęte i zapisane. Także i dzisiaj potrzebuje tłumaczenia, 

drukowania, publikowania, dystrybucji, głoszenia, obrony, przekazu 

radiowego i telewizyjnego oraz prezentacji. Takimi właśnie i innymi 

sposobami Kościół służy Biblii, strzegąc jej i rozpowszechniając ją. Wyjaśnia 

nam to, dlaczego Paweł napisał w 1Tm 3,15, że Kościół jest "filarem i 

podwaliną prawdy". Dwa greckie słowa użyte tutaj wiele nam mówią. 

Pierwsze to stylos, które bez wątpienia oznacza filar albo kolumnę. 

Znaczenie drugiego słowa, hedraioma, nie jest tak pewne i zostało różnie 

przetłumaczone na angielski jako "grunt" (AV), "bastion" (RSV), "przypora" 

(NEB) i "fundament" (NIV) (w jęz. polskim "utwierdzenie" (BG), "podwalina" 

background image

(BW) - przyp. tłum.). Pochodzi ono od przymiotnika hedraios, który oznacza 

coś "mocnego, stałego, stabilnego", nawet "niewzruszonego" (używano go 

na określenie gór). Stąd rzeczownika heraioma można było użyć na 

określenie wszelkiego rodzaju umocnień lub wsporników. Dlatego w 

odniesieniu do budynku może dotyczyć albo jego fundamentów, albo 

przypory, ponieważ zadaniem obydwu jest podtrzymanie budynku. 

 

Złóżmy teraz te dwie myśli razem. Kościół jest zarazem fundamentem albo 

przyporą prawdy z jednej strony, filarem prawdy z drugiej. Fundamenty i 

przypory utrzymują budynek, filary wynoszą go, pociągają wzwyż tak, by 

ludzie mogli go ujrzeć. I tak odpowiednio przywodzi to na myśl apologetyczne 

i ewangelizacyjne zadanie Kościoła. Bowiem jako fundament lub przypora 

prawdy Kościół musi mocno się jej trzymać i bronić jej przed heretykami, tak 

by prawda pozostawała niewzruszona i stabilna. Natomiast jako filar prawdy 

Kościół musi podnosić  ją wysoko, czyniąc ją widoczną dla świata, tak by 

ludzie ją ujrzeli i uwierzyli. Tak więc Biblia potrzebuje Kościoła, aby jej bronił i 

propagował. 

 

Cieszę się,  że dwudziesty artykuł z Trzydziestu Dziewięciu Artykułów 

Kościoła anglikańskiego określa Kościół jako "świadka i stróża Pisma 

Świętego". Istnieje pilna potrzeba wykonywania obu tych zadań. Z jednej 

strony herezja zdobywa grunt w Kościele. Powstali fałszywi nauczyciele, 

którzy zaprzeczają nieskończonej, pełnej miłości osobowości 

Wszechmocnego Boga oraz inni, którzy zaprzeczają boskości naszego 

Pana, Jezusa Chrystusa, jak również autorytetowi Biblii. Liczba tych 

heretyków zdaje się wzrastać. Rozpowszechniają oni swoje niebezpieczne 

idee za pomocą książek i kazań w radiu i telewizji. Tak więc prawda 

potrzebuje przypory - chrześcijańskich naukowców, którzy poświęcą swoje 

życie temu, co Paweł nazwał "obroną i umacnianiem ewangelii" (Flp 1,7). 

background image

Czy Bóg powołuje jakiegoś młodego teologa, który czyta te słowa do tego, by 

stał się przyporą prawdy w Kościele, by mocno się jej trzymał, bronił przed 

herezją i niezrozumieniem? Cóż to za powołanie! Kościół musi strzec prawdy 

i ją demonstrować. 

 

Zarazem jednak Kościół został powołany do głoszenia ewangelii na całym 

świecie. Na świecie żyje około trzy miliardy ludzi, którzy nigdy naprawdę nie 

słyszeli o Jezusie, a także o wiele więcej takich, którzy o nim słyszeli, ale nie 

uwierzyli. "A jak [mają] usłyszeć, jeżeli nie ma tego, który zwiastuje?" (Rz 

10,14) Kościół potrzebuje pionierskich ewangelistów, którzy opracują nowe 

formy misji, aby spenetrować obszary zamknięte, szczególnie świat islamu, 

marksizmu i sekularyzmu. Kościół bowiem jest filarem prawdy. Dlatego 

musimy trzymać ją wysoko i rozgłaszać ją, aby ludzie mogli ją ujrzeć w pełnej 

krasie, uznać jej aktualność i przyjąć ją dla siebie. 

 

 

Wniosek 

 

Kościół potrzebuje Biblii, a Biblia potrzebuje Kościoła. Takie uzupełniające 

się prawdy wyrażają dwa stwierdzenia Pawła. Kościół nie mógłby przeżyć 

bez Biblii, która go podtrzymuje, a Biblia nie mogłaby przetrwać bez Kościoła, 

który jej strzeże i rozpowszechnia. Kościół i Biblia potrzebują siebie 

nawzajem. Są bliźniakami, nierozłącznymi bliźniętami syjamskimi. Skoro już 

to zrozumieliśmy, gotowi jesteśmy do potrójnej zachęty. 

 

Po pierwsze, zachęcam chrześcijańskich pastorów (włączając w to mnie 

samego), aby poważniej traktowali swoje kaznodziejstwo. Naszym 

powołaniem jest studiowanie i wyjaśnianie Słowa Bożego oraz odnoszenie 

go do współczesnego świata. Zdrowie każdej kongregacji zależy najbardziej 

background image

od jakości służby kaznodziejskiej. Może to was zaskoczyć. Wiem, 

oczywiście,  że członkowie Kościoła mogą dorastać do dojrzałości w 

Chrystusie mimo swoich pastorów, nawet gdy ich pastorzy są źli i zaniedbują 

pracę. Mogą bowiem modlić się i czytać Pismo sami oraz w grupach, a w 

dzisiejszych czasach dostępne są dobre książki i kasety jako cenne 

uzupełniające  środki nauczania. Niemniej jednak Nowy Testament zwraca 

naszą uwagę, iż Bożym celem jest powierzenie opieki nad jego ludem 

pastorom, którzy mają im głosić Chrystusa Pisma Świętego, w chwale jego 

postaci i dzieła,  że ich uwielbienie, wiara i posłuszeństwo płynie od nich. 

Dlatego odważę się powiedzieć,  że najczęściej  ławka jest odbiciem 

kazalnicy, i że zwykle ławka nie wznosi się wyżej niż kazalnica. Tak więc, moi 

bracia pastorzy, postanówmy na nowo poświęcić się temu priorytetowemu 

zadaniu! 

 

Po drugie, zachęcam chrześcijan,  żeby nie tylko sami studiowali Biblię w 

domu i w grupie, ale aby żądali (nie jest to zbyt mocne słowo) wiernego, 

biblijnego kaznodziejstwa od swojego pastora. Pozwólcie, że ujmę to w ten 

sposób: służba jaką otrzymujesz, jest służbą na jaką zasługujesz, a służba, 

na jaką zasługujesz, jest służbą, jakiej żądasz! Świeccy mają większą siłę w 

Kościele niż z tego sobie zdają sprawę. Przyłączają się do Kościoła, w 

którym prawie nigdy nie głosi się Biblii i poddają się temu, zgadzają się z tym, 

nic w związku z tym nie robią! Czasem musicie wykazać się odwagą, by 

zganić swoich pastorów, gdy zauważacie,  że nie wykazują się pilnością w 

studiowaniu ani wiernością w prezentacji. Jednak nie ograniczajcie się 

jedynie do nagany. Zachęcajcie nas i módlcie się o nas. Uwolnijcie swoich 

pastorów od rozpraszających spraw administracyjnych. Nadzór duszpasterski 

powinien być też dzielony razem ze świeckimi liderami kongregacji. Każde 

pokolenie musi się na nowo uczyć lekcji z Dz 6, gdzie apostołowie odmówili 

porzucenia roli nauczycieli, do której powołał ich Chrystus. Przekazali pewne 

background image

zadania socjalne i administracyjne po to, by pilnować "modlitwy i służby 

Słowa" (Dz 6,1nn). To właśnie  świeccy liderzy w zgromadzeniu mogą 

zatroszczyć o to, by podobne priorytety były i dzisiaj przestrzegane. 

 

Po trzecie, chcę zachęcić chrześcijańskich rodziców. Nauczajcie swoje dzieci 

Biblii. Nie zrzucajcie tej odpowiedzialności rodziców nawet na kościół albo 

szkołę. Róbcie to sami, aby wasze dzieci tak jak Tymoteusz, od dzieciństwa 

znały Pismo Święte (2Tm 3,15). Jeżeli będziecie to robić, to następne 

pokolenie przywódców Kościoła, które powstanie, rozumieć  będzie, tak jak 

dzisiejsze pokolenie tego nie rozumie, nieodzowność Biblii w Kościele. 

 

Tak więc intronizujmy Biblię w domu i w kościele. Nie dlatego, że oddajemy 

jej cześć, ale ponieważ przemawia przez nią Bóg. I wtedy, gdy ponownie 

usłyszymy jej głos, Kościół zostanie odnowiony, zreformowany i ożywiony, i 

stanie się taki, jakim chciał go widzieć Bóg - jasnym światłem świecącym w 

przemożnej ciemności. 

Chrześcijanin i Biblia 

 

 

Pozwólcie,  że szybko powtórzę, jakie obszary dotychczas przemierzyliśmy. 

Zastanawialiśmy się nad "Bogiem i Biblią", ponieważ on jest autorem, nad 

"Chrystusem i Biblią", ponieważ on jest jej tematem, nad "Duchem Świętym i 

Biblią", ponieważ on jest pośrednikiem jej inspiracji oraz nad "Kościołem i 

Biblią", ponieważ Kościół jest na niej zbudowany i powołany do strzeżenia jej 

skarbów oraz rozgłaszania ich. Podsumujemy nasze rozważania za pomocą 

czegoś bardziej osobistego i indywidualnego - "chrześcijanin i Biblia". 

 

Nie waham się powiedzieć,  że Biblia jest niezbędna dla zdrowia i wzrostu 

każdego chrześcijanina. Chrześcijanie, którzy zaniedbują Biblię, po prostu 

background image

nie dojrzewają. Gdy Jezus zacytował z Piątej Mojżeszowej, iż człowiek nie 

żyje samym chlebem, ale Słowem Bożym, potwierdzał,  że Słowo Boże jest 

tak samo potrzebne do zdrowia duchowego, jak pożywienie dla zdrowia 

ciała. Nie myślę teraz o jakimś odległym plemieniu chrześcijańskim, na 

którego język Biblia nie została jeszcze przetłumaczona albo o analfabetach, 

którzy może posiadają Biblię w swoim języku, jednak nie potrafią sami jej 

przeczytać. Oczywiście tacy ludzie nie są całkowicie odcięci od pożywienia 

Słowa Bożego, mogą bowiem nadal je przyjmować, za pomocą jednego lub 

dwóch środków, przez misjonarza, pastora, krewnego lub przyjaciela. Muszę 

jednak powiedzieć,  że uważam, iż ich życie chrześcijańskie zostałoby 

ubogacone, gdyby mieli bezpośredni dostęp do Pisma. I dlatego właśnie 

dokonuje się takich heroicznych wysiłków, by przetłumaczyć Biblię na języki 

świata. Nie myślę o takich sytuacjach. Myślę raczej o nas samych. 

Posiadamy mnogość Biblii w różnych wydaniach i wersjach. Naszym 

problemem nie jest nieosiągalność Biblii, ale fakt, że nie korzystamy z jej 

dostępności. Powinniśmy codziennie ją czytać i rozmyślać nad nią, 

studiować  ją w grupie i słuchać jej wykładu w czasie niedzielnego 

nabożeństwa. Inaczej nie będziemy wzrastać. Wzrastanie i dojrzewanie w 

Chrystusie zależy od dokładnego zapoznania się z Biblią i pełnej wiary 

reakcji na nią. 

 

Pragnę postarać się odpowiedzieć na pytanie jakie może powstawać teraz w 

waszych umysłach: jak i dlaczego Biblia umożliwia nam wzrost? Jako 

ilustrację jej skuteczności jako środka  łaski wybrałem historię Jezusa 

umywającego nogi uczniom, zapisaną w Ew. Jana 13. Gdy Pan Jezus 

skończył, włożył na siebie odzienie i wrócił na miejsce, natychmiast 

powiedział o sobie jako o ich nauczycielu: "Wy nazywacie mnie nauczycielem 

i Panem, i słusznie mówicie, bo jestem nim" (w. 13). Sens tego jest jasny: 

background image

przez akt umycia nóg, Jezus nauczał ich pewnych prawd i lekcji, które mieli 

poznać. Wydaje się, że były to trzy prawdy. 

 

 

a. Jezus nauczał ich o sobie 

 

Działanie Jezusa było celowym parabolicznym przedstawieniem jego misji. 

Wygląda na to, że Jan jasno to zrozumiał, wprowadza bowiem to wydarzenie 

za pomocą następujących słów: "Jezus wiedząc, (...) że od Boga wyszedł i 

do Boga odchodzi, wstał od wieczerzy..." (w. 3-4). To znaczy, wiedząc o tym, 

udramatyzował je w działaniu. Prawdopodobnie najlepszym komentarzem 

będzie Filipian r. 2., który odkrywa stadia uniżenia się Jezusa zanim został 

wywyższony. Dlatego Jezus "wstał od wieczerzy", tak jak wstał z 

niebiańskiego tronu. "Złożył szaty", tak jak odłożył na bok swoją chwałę i 

wyparł się samego siebie. Potem "wziąwszy prześcieradło, przepasał się" 

(oznaka sługi), tak jak przez wcielenie przybrał postać  sługi. Następnie 

zaczął "umywać nogi uczniów i wycierać prześcieradłem", tak jak poszedł na 

krzyż, by zapewnić nam oczyszczenie z grzechu. Potem "przywdział szaty 

swoje i znów usiadł", tak jak powrócił do swojej niebiańskiej chwały i usiadł 

po prawicy Ojca. Przez swoje działanie udramatyzował całą swoją ziemską 

służbę. Nauczał ich o sobie, kim jest, skąd przyszedł i dokąd idzie. 

 

b. Nauczał ich o zbawieniu 

 

Jezus powiedział do Piotra: "Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze 

mną" (w. 8). Innymi słowy, przebaczenie grzechów jest koniecznym 

preludium do społeczności z Jezusem Chrystusem. Dopóki nie zostaniemy 

obmyci, nie możemy mieć z nim do czynienia. A jeszcze bardziej 

szczegółowo Jezus rozróżnił między dwoma rodzajami obmywania: kąpielą z 

background image

jednej strony, a umywaniem nóg z drugiej. Apostołowie znali to społeczne 

rozróżnienie. Przed złożeniem wizyty w domu przyjaciela brali kąpiel. Potem, 

po przybyciu do domu przyjaciela, jego sługa obmywał im nogi. Nie 

potrzebowali następnej kąpieli, tylko umycia nóg. Wydaje się,  że Jezus 

wykorzystał to dobrze znane kulturowe rozróżnienie,  żeby nauczyć dobrze 

znanego rozróżnienia teologicznego: gdy przychodzimy do niego po raz 

pierwszy w pokucie i wierze, otrzymujemy kąpiel i jesteśmy umyci cali. 

Teologicznie nazywa się to "usprawiedliwieniem" albo "odrodzeniem", a jego 

symbolem jest chrzest. Potem, gdy popełniamy grzech jako chrześcijanie, nie 

potrzebujemy następnej kąpieli (nie możemy zostać ponownie 

usprawiedliwieni albo ponownie ochrzczeni), ale umycia nóg, to znaczy 

oczyszczenia, codziennego przebaczenia. Tak więc Jezus mówi w w. 10: 

"Kto jest umyty cały, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty 

jest cały". 

 

c. Nauczał ich o swojej woli 

 

Wiemy z ewangelii synoptycznych, że przed posiłkiem w Górnej Izbie 

apostołowie sprzeczali się ze sobą, kto ma zająć najlepsze miejsce. Byli tak 

zajęci sprawą pierwszeństwa,  że usiedli do posiłku bez umycia się. 

Widocznie nie było służącego, który miałby obmyć im nogi, a nie przyszło im 

do głowy, że jeden z nich mógłby przyjąć na siebie to niskie zadanie i umyć 

nogi innym. Tak więc w czasie wieczerzy Jezus zrobił to, do czego nikt inny 

nie chciał się zniżyć. Potem gdy skończył, powiedział do nich: "Jeśli tedy Ja, 

Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem 

umywać nogi. Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam 

uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy nad 

pana swego (...) Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym 

background image

postępować  będziecie" (w. 14-17). Nasz Pan uniżył się, aby usłużyć. Jego 

wolą jest, byśmy czynili to samo. 

 

Takie zatem były trzy lekcje Jezusa wyciągnięte z jednego wydarzenia - 

pierwsza na temat jego osoby (przyszedł od Boga i szedł do Boga), druga o 

zbawieniu (po kąpieli usprawiedliwienia potrzebujemy tylko stałego 

umywania nóg) i trzecia o jego woli (musimy umywać nogi sobie nawzajem, 

to znaczy wyrażać miłość przez pokorną  służbę). Albo mówiąc inaczej, 

nauczył trzech lekcji, które wymagały trzech reakcji. Oferując im objawienie 

samego siebie, oczekiwał ich czci. Oferując im obietnicę zbawienia, 

oczekiwał ich zaufania. Oferując im przykazanie wzajemnej miłości i służenia, 

oczekiwał ich posłuszeństwa. 

 

Nie sądzę, że przesadą byłoby stwierdzenie, iż całe nauczanie Biblii można 

podzielić na trzy kategorie, wymagające tych trzech odpowiedzi. W całym 

Piśmie znajdujemy objawienie Boga, wymagające naszej czci, obietnice 

zbawienia wymagające naszej wiary i przykazania wymagające naszego 

posłuszeństwa. Rozpatrzywszy umywanie nóg jako jeden z przykładów, 

przyjrzyjmy się temu potrójnemu wzorcowi pełniej. 

 

 

Objawienie Boga 

 

Biblia jest Bożym objawieniem się, boską autobiografią. W Biblii podmiot i 

przedmiot są takie same, bowiem w niej Bóg mówi o Bogu. Daje się 

stopniowo poznać w bogatej różnorodności swojej Istoty: jako Stwórca 

wszechświata oraz istot ludzkich, które uczynił na swoje podobieństwo - 

korony stworzenia; jako żywy Bóg, który podtrzymuje i ożywia wszystko co 

istnieje; jako Bóg przymierza, który wybrał Abrahama, Izaaka i Jakuba oraz 

background image

ich potomków jako swój szczególny naród; i jako Bóg łaskawy, nierychły do 

gniewu i skory do przebaczania, ale także jako Bóg sprawiedliwy, który karze 

bałwochwalstwo i niesprawiedliwość  wśród swojego ludu oraz wśród 

narodów pogańskich. Potem, w Nowym Testamencie objawia siebie jako 

Ojca naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, którego posłał na świat, 

aby wziął na siebie naszą naturę, by się urodził i wzrastał,  żył i nauczał, 

pracował i cierpiał, umarł i powstał, zajął tron i posłał Ducha Świętego; 

następnie jako Boga społeczności Nowego Przymierza, Kościoła; Boga, który 

w mocy Ducha Świętego posyła swój lud do świata jako świadków i sług; i 

wreszcie jako Boga, który pewnego dnia pośle Jezusa Chrystusa w mocy i 

chwale, by zbawił, sądził i władał; Boga, który stworzy nowy wszechświat i 

który w końcu będzie wszystkim dla wszystkich. To pełne majestatu 

objawienie Boga (Ojca, i Syna, i Ducha Świętego), które przewija się od 

stworzenia do spełnienia, nakłania nas do oddawania czci. Gdy dostrzegamy 

te przejawy Bożej wielkości, jego chwały i łaski, upadamy przed nim na twarz 

i składamy mu hołd naszymi ustami, sercem i życiem. Nie można czytać Biblii 

choćby z pewną tylko wrażliwością i nie stać się chwalcą. Słowo Boże 

wywołuje chwałę dla Boga. 

 

 

Obietnice zbawienia 

 

Zauważyliśmy już,  że głównym celem Boga w przekazaniu nam Biblii jest 

"obdarzyć [nas] mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa" 

(2Tm 3,15). Dlatego Biblia opowiada nam historię Jezusa, przepowiadając i 

zapowiadając go w Starym Testamencie, opisując początki jego pracy w 

ewangeliach i objawiając w Listach pełnię jego osoby i dzieła. A nawet 

więcej. Pismo nie tylko przedstawia nam Jezusa jako jedynego Zbawiciela, 

ale i zachęca nas, byśmy udali się do niego i zaufali mu. Obiecuje nam, że 

background image

gdy to zrobimy, otrzymamy przebaczenie grzechów i dar wyzwalającego 

Ducha Świętego. Biblia pełna jest obietnic zbawienia. Zaręcza nowe życie w 

nowej społeczności tym, którzy odpowiedzą na wezwanie Jezusa Chrystusa. 

Jezus złożył jedną z takich obietnic Piotrowi przy umywaniu nóg, gdy 

powiedział do niego: "I wy czyści jesteście" (J 13,10). Umysł Piotra często 

musiał powracać do tej obietnicy i uwierzył jej. Nawet po tym jak zaparł się 

Jezusa, nie został odrzucony. Oczywiście, żeby otrzymać przebaczenie, żeby 

zostać ponownie posłanym, musiał pokutować. Ale nie potrzebował 

następnej kąpieli, skoro już został oczyszczony. Słowa Jezusa musiały 

upewniać jego serce i uspokajać dręczące sumienie. 

 

Czy pamiętacie jak w "Wędrówce Pielgrzyma" po dramatycznych przeżyciach 

na Manowcach, Chrześcijanin i Ufny znaleźli się na terenie Zamku 

Zwątpienia? Jego właścicielem był olbrzym Rozpacz, który znalazł ich 

śpiących, gdy powinni się modlić. Wtedy, jak pisze Bunyan, "doszli do jego 

zamku, gdzie wrzucił ich do bardzo ciemnego, wstrętnego i śmierdzącego 

lochu, co bardzo zasmuciło ich ducha. Tutaj leżeli zamknięci od rana w środę 

do soboty wieczorem, bez okruszyny chleba i kropli wody, bez promyka 

światła; nikt nawet słowem ich nie zapytał, jak się czują". Rano za namową 

żony, olbrzym wziął "potężną pałkę z leszczyny" i "rzucił się na nich i zbił ich 

tak straszliwie" - oczywiście zwątpieniem. Następnego dnia jego żona 

poradziła mu, "aby ich nakłonił do popełnienia samobójstwa przy pomocy 

noża, sznura lub trucizny", co też olbrzym uczynił. "To znaczy, że nie mając 

żadnej nadziei wydobycia się stamtąd, najlepiej by zrobili, gdyby uczynili 

koniec swemu życiu." Olbrzym Rozpacz zawsze szepcze swoim ofiarom o 

samobójstwie. Trzeciego dnia zabrał ich na dziedziniec zamku i pokazał im 

"kości i czaszki" ich poprzedników. "Ci - powiedział z radością - byli 

pielgrzymami takimi jak i wy, i podobnie jak wy znaleźli się bezprawnie na 

moim terytorium. Uważałem za stosowne rozszarpać ich na kawałki - i tak w 

background image

ciągu dziesięciu dni, uczynię z wami. A teraz marsz z powrotem do waszej 

jamy!" 

 

Przez cały dzień Chrześcijanin i Ufny leżeli tam, powiada Bunyan, "w 

opłakanym stanie, jak i przedtem". Wydawało się,  że nie ma możliwości 

ucieczki. Wtedy około północy "rozpoczęli się modlić i trwali w modlitwie 

prawie aż do świtu. Tuż nad ranem Chrześcijanin zaczął z ogromnym 

wzruszeniem tak mówić: Cóż za głupiec ze mnie, że tak leżę w cuchnącym 

lochu, gdy mam możliwość cieszyć się wolnością! Przecież tu, na piersi, 

mam klucz zwany Obietnicą, a pewien jestem, że otworzy on każdy zamek w 

tym gmachu Zwątpienia. Na to Ufny wykrzyknął radośnie: Co za dobra 

nowina! Dobry bracie, wyjmij go natychmiast i spróbuj." Tak też uczynił i 

"drzwi otworzyły się z łatwością" - potem drzwi zewnętrzne, a potem żelazna 

brama i w ten sposób szybko umknęli. Obudzony skrzypieniem bramy 

olbrzym wstał, by ich ścigać, ale "dostał znowu ataku konwulsji, członki jego 

odmówiły mu posłuszeństwa tak, że nie mógł udać się za nimi w pościg". 

 

Ty także masz w zanadrzu klucz zwany Obietnicą, gdyż Bóg dał ci go w 

Piśmie. Czy użyłeś go już kiedyś, by uciec z Zamku Zwątpienia? Gdy Szatan 

nęka nasze sumienie i stara się przekonać nas, że nie ma przebaczenia dla 

takich grzeszników jak my, tylko pełne ufności poleganie na Bożej obietnicy 

dla proszącego może uwolnić nas z tej udręki. W kłopotach musimy nauczyć 

się spoczywać na obietnicy jego prowadzenia, w trwodze na obietnicy jego 

ochrony, w samotności na obietnicy jego obecności. Obietnice Boże, 

obietnice zbawienia, mogą strzec naszych serc i myśli. 

 

W tym właśnie powiązaniu powinienem, sądzę, odnieść się do dwóch 

sakramentów ewangelicznych - Chrztu i Wieczerzy Pańskiej. Chociaż 

protestanci w różny sposób formułują swoje zrozumienie tych nakazów, 

background image

powinniśmy przyjąć  słowo z Drugiej Księgi Homilii (1571 r.), że są to 

"widoczne znaki, do których dołączone są obietnice". To, że woda Chrztu 

oraz chleb i wino Wieczerzy Pańskiej są "zewnętrznymi i widzialnymi 

znakami" jest oczywiste. A w szczególności są znakami Bożej łaski, znakami, 

które w sposób widzialny obiecują jego oczyszczenie, przebaczenie i nowe 

życie tym, którzy pokutują i wierzą w Jezusa. W ten sposób wywołują i 

wzmacniają naszą wiarę. 

 

 

Przykazania do wykonania 

 

Powołując dla siebie naród wybrany Bóg powiedział im, jakimi chce ich mieć. 

Byli ludem szczególnym, toteż oczekiwał od nich szczególnego 

postępowania. Dlatego dał im Dziesięcioro Przykazań jako streszczenie 

swojej woli, co Jezus podkreślił w swoim Kazaniu na Górze, odkrywając ich 

niepokojące znaczenie. Sprawiedliwość jego uczniów - powiedział - musi 

"przewyższać" sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszy (Mt 5,20). Ma 

być "większa" w tym sensie, że będzie głębsza; będzie to sprawiedliwość 

serca, radosne i radykalne wewnętrzne posłuszeństwo. 

 

W dzisiejszych czasach należy szczególnie podkreślić Boże powołanie do 

posłuszeństwa moralnego, ponieważ zaprzeczają temu przynajmniej dwie 

grupy ludzi. Pierwsza - to obrońcy tak zwanej "Nowej Moralności" albo "Etyki 

Sytuacyjnej" rozwiniętej w latach sześćdziesiątych. Twierdzą oni, że jedynym 

i absolutnym przykazaniem Bożym jest przykazanie miłości, a wszystkie inne 

prawa zostały zniesione i że sama miłość jest wystarczającym 

przewodnikiem postępowania chrześcijanina. To, co jest wyrazem miłości, 

twierdzą jest dobre, to co nie jest z nią zgodne, jest złe. Oczywiście 

prawdziwa miłość (poświęcenie się w służbie dla innych) jest podstawową 

background image

cnotą chrześcijańską i należy z pewnością postępować zgodnie z jej 

nakazami. Niemniej jednak miłość potrzebuje wskazówek i właśnie takich 

wskazówek dostarczają Boże przykazania. Miłość nie znosi zakonu, ona go 

wypełnia (Rz 13,8-10). 

 

Po drugie, istnieją chrześcijanie ewangeliczni, którzy interpretują,  że 

twierdzenie Pawła "końcem zakonu jest Chrystus" (Rz 10,4) oraz "nie 

jesteście pod zakonem, lecz pod łaską" (Rz 6,14) oznacza, iż chrześcijanie 

już nie są zobligowani do posłuszeństwa wobec moralnego zakonu Bożego. 

Próby wykonywania go, twierdzą, to "legalizm", który zaprzecza wolności, 

którą dał nam Chrystus. Jednak rozumieją oni Pawła niewłaściwie. 

"Legalizm", który odrzucił Paweł to nie sam zakon Boży, lecz próba zdobycia 

przez posłuszeństwo Bożej przychylności i przebaczenia. Nie jest to możliwe, 

napisał, gdyż "z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim 

żaden człowiek" (Rz 3,20). 

 

Usprawiedliwieni jednak jedynie przez łaskę Bożą, to znaczy ogłoszeni 

sprawiedliwymi w jego oczach dzięki darmowej i niezasłużonej przychylności 

przez Chrystusa, jesteśmy zobligowani zachowywać ten zakon i pragniemy 

to robić. Przecież Chrystus umarł za nas właśnie po to, "aby słuszne żądania 

zakonu, wykonały się na nas" (Rz 8,3-4), a Bóg wkłada w nasze serca 

Ducha, by wypisać w nich swój zakon (Jr 31,33; Ez 36,27; Ga 5,22-

23).Dlatego nasza chrześcijańska wolność, to wolność do okazywania 

posłuszeństwa, a nie nieposłuszeństwa. Jak Jezus powtórzył kilkakrotnie, 

jeżeli go miłujemy, przykazań jego przestrzegać  będziemy (J 14,15.21-24; 

15,14). A przykazania Boże znajdujemy w Piśmie. 

 

Tak więc w Biblii Bóg daje nam objawienie samego siebie, które prowadzi do 

oddawania mu czci, obietnice zbawienia, które stymulują naszą wiarę i 

background image

przykazania, wyrażające jego wolę, które domagają się naszego 

posłuszeństwa. Taki jest sens chrześcijańskiego uczniostwa. Jego trzema 

zasadniczymi składnikami są cześć, wiara i posłuszeństwo. Cześć jest 

odpowiedzią na Boże objawienie. Jest to pełne czci zajmowanie się chwałą 

Bożą i, jak ujął to kiedyś William Sangster, może ono "wydezynfekować z nas 

egoizm". Wiara to pełne spokoju zaufanie Bożym obietnicom. Uwalnia nas 

ona od huśtawki doświadczeń religijnych - w górę i w dół, w górę i w dół, 

niedziela wieczór, poniedziałek rano. Nic nas z tego nie może uwolnić, tylko 

Boże obietnice, ponieważ nasze uczucia są zmienne, natomiast Słowo Boże 

pozostaje zawsze stałe. Posłuszeństwo to pełne miłości oddanie się Bożej 

woli. Ratuje nas ono z bagna moralnego relatywizmu i stawia nasze nogi na 

skale absolutnych Bożych przykazań. Ponadto cześć, wiara i posłuszeństwo 

- trzy składowe uczniostwa - zawsze patrzą na zewnątrz. Oddając cześć 

zajęci jesteśmy Bożą chwałą, wierząc - jego obietnicami, okazując 

posłuszeństwo - jego przykazaniami. Autentyczne uczniostwo 

chrześcijańskie nie jest nigdy introwertyczne. Biblia jest księgą wspaniale 

uwalniającą. Odciąga nas od siebie samych i w zamian wprowadza nas w 

obsesję Boga, jego chwały, obietnic i woli. Dlatego miłowanie Boga (i 

miłowanie innych ze względu na niego) to wolność od tyranii naszego 

samolubstwa. Chrześcijanin, który jest zaabsorbowany samym sobą zaczyna 

być tak sparaliżowany, jak myśląca o sobie stonoga we współczesnej 

humorystycznej przypowieści: 

 

Stonoga szczęśliwa wielce była, 

Dopóki żaba jej nie dokuczyła 

Wołając: Która stąpa to noga? 

Popada w rozpacz stonoga. 

Leży w rowie w rozterce. 

Jak biec? - boli ją serce. 

background image

Smutny jej los. 

Lecz nagle promień słońca dostrzegła 

I nucąc radośnie pobiegła. 

Nie myśli już o technice biegania. 

Nic sobie nie robi z żabiego gadania. 

 

Tylko promienie światła Bożego Słowa, które przyciągają nasze oczy na 

niego, mogą nas uwolnić od paraliżu, który przychodzi z powodu zbytniego 

zajmowania się sobą. 

 

 

Wniosek  

 

Istotne miejsce Biblii w życiu chrześcijańskim obnaża tragiczny stan teologii 

liberalnej. Podrywając ogólne zaufanie do wiarygodności Biblii, sprawia, że 

niemożliwe staje się chrześcijańskie uczniostwo. Pozwólcie, że wyjaśnię. 

Wszyscy chrześcijanie zgadzają się, że uczniostwo obejmuje cześć, wiarę i 

posłuszeństwo. Cześć, wiara i posłuszeństwo stanowią zasadnicze części 

naszego chrześcijańskiego życia. Bez nich nie możemy żyć jak chrześcijanie. 

A nie są one możliwe bez godnej zaufania Biblii. 

 

Jak możemy oddawać cześć Bogu, jeżeli nie wiemy, kim jest, jaki jest albo 

jaki rodzaj czci sprawia mu przyjemność? Chrześcijanie nie są Ateńczykami, 

którzy oddają cześć nieznanemu Bogu. Musimy znać Boga, zanim będziemy 

mogli oddać mu cześć. A to właśnie Biblia mówi nam, jaki on jest. 

 

I znów, jak możemy wierzyć albo ufać Bogu, jeżeli nie znamy jego obietnic? 

Wiara nie jest synonimem przesądu albo innym słowem na łatwowierność. 

Wiara to rozsądne zaufanie. Opiera się na obietnicach Bożych i na 

background image

charakterze Boga, który je złożył. Bez obietnic nasza wiara usycha i umiera. 

A Boże obietnice znajdujemy w Biblii. 

 

I znów, jak możemy okazywać posłuszeństwo Bogu, jeżeli nie znamy jego 

woli i przykazań? Posłuszeństwo chrześcijanina to nie ślepe posłuszeństwo, 

ale posłuszeństwo z otwartymi oczami, pełne miłości. Ponieważ Bóg dał nam 

przykazania w Biblii i pokazał nam, że nie są uciążliwe. 

 

Tak więc, bez Bożego objawienia cześć jest niemożliwa; bez Bożych obietnic 

wiara jest niemożliwa; bez Bożych przykazań posłuszeństwo jest niemożliwe. 

Dlatego bez Biblii niemożliwe jest uczniostwo. 

 

Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak jesteśmy błogosławieni,  że mamy w 

rękach Biblię? Bóg łaskawie zatroszczył się o nasze uczniostwo. Objawił się 

nam, objawił swoje zbawienie i swoją wolę. Umożliwił nam oddawanie mu 

czci, ufanie mu i okazywanie mu posłuszeństwa, innymi słowy, umożliwił nam 

życie w świecie jako jego dzieci. 

 

Dlatego każdego dnia powinniśmy przychodzić do Biblii z oczekiwaniem. 

Wielkim przekleństwem naszego czytania Biblii, gdy staje się ono tylko 

nudną i nużącą rutyną, jest fakt, że nie podchodzimy do niej z oczekiwaniem. 

Nie przychodzimy z pewnością, że Bóg może, chce i pragnie przemawiać do 

nas przez swoje Słowo. Musimy codziennie przychodzić do Biblii z prośbą 

Samuela na naszych ustach: "Mów, Panie, sługa twój słucha". I on będzie 

mówił! Czasem przez swoje Słowo udzieli nam objawienia samego siebie; 

zobaczymy coś z jego chwały. Nasze serce zostanie głęboko poruszone, 

upadniemy przed nim i oddamy mu cześć. Innym razem przez swoje Słowo 

udzieli nam obietnicy. Przyjmiemy ją, uchwycimy się i powiemy: "Panie, nie 

puszczę jej, dopóki jej nie odziedziczę, dopóki nie stanie się dla mnie 

background image

prawdą". Innym razem przez Biblię da nam przykazanie. Zobaczymy 

potrzebę pokuty za nieposłuszeństwo. Będziemy się modlić i postanowimy, 

że przez jego łaskę w nadchodzących latach okażemy posłuszeństwo. 

 

Te objawienia, obietnice i przykazania przechowywać  będziemy w naszych 

umysłach, aż nasza chrześcijańska pamięć stanie się jak dobrze 

zaopatrzona spiżarnia lub szafka kuchenna. Wtedy z jej półek w chwilach 

potrzeby będziemy mogli brać prawdy, obietnice, przykazania, które 

odpowiednie będą do sytuacji w jakiej się znajdziemy. Bez tego skazujemy 

siebie na wieczną niedojrzałość. Jedynie wtedy, gdy rozmyślamy nad 

Słowem Bożym, słuchamy Boga, słyszymy jego głos i odpowiadamy mu 

przez oddawanie czci, wiarę i posłuszeństwo, wzrastać  będziemy do 

dojrzałości w Chrystusie. 

Posłowie 

 

 

W tej krótkiej książeczce rozważałem "wczoraj" Biblii (jej pochodzenie 

historyczne) i jej "dzisiaj" (jej współczesne znaczenie). Starałem się 

opracować prostą trynitarną doktrynę Pisma jako przesłania, które pochodzi 

od Boga (on je wypowiedział i nadal wypowiada), koncentruje się na 

Chrystusie (on składa o nim świadectwo, tak jak ono świadczy o nim) i 

zostało wyartykułowane przez Ducha Świętego poprzez ludzkich autorów 

(tak,  że jego słowa i ich słowa zgadzały się). Praktyczna przydatność Biblii 

dzisiaj, zarówno dla Kościoła, jak i pojedynczych chrześcijan zależy od 

naszej akceptacji jej boskiego pochodzenia i celu. Sam Paweł połączył te 

rzeczy, gdy określił Pismo jako z jednej strony "przez Boga natchnione", a z 

drugiej "pożyteczne" (2Tm 3,16-17). Jest dla nas pożyteczne ("do nauki, do 

wykrywania błędów, do poprawy, do wychowania w sprawiedliwości") właśnie 

background image

dlatego,  że zostało tchnięte z ust Bożych. Tak więc nasz pogląd i nasze 

korzystanie z Biblii idą w parze. To, co o niej myślimy, ma znaczenie. 

 

Ja sam przynajmniej, głęboko zaniepokojony przyjmowanym przez wielu 

nonszalanckim nastawieniem do Biblii, pragnę ujrzeć jej powrót do serc i 

domów chrześcijan, jej intronizację na kazalnicach świata. Tylko wtedy 

Kościół znów będzie mógł słyszeć i baczyć na Słowo Boże. Tylko wtedy Boży 

lud nauczy się  łączyć swoją wiarę z życiem, gdy będą starali się stosować 

naukę Pisma w normach moralnych, ekonomicznym stylu życia, małżeństwie, 

rodzinie, pracy i obywatelstwie. Tylko wtedy chrześcijanie mogą stać się solą 

i  światłością  świata, jak powiedział Jezus, i wywierać wpływ na kulturę, 

instytucje, prawa, wartości i ideały swego kraju. 

 

Praktyczna użyteczność Pisma Świętego - dla Kościoła i chrześcijanina, 

domu i narodu - nie powinna być jednak głównym powodem, dla którego 

pragniemy jej przywrócenia, a raczej chwała Boża. Jeżeli słusznie nazywamy 

Biblię "Słowem Bożym" (choć wypowiedzianym za pomocą ludzkich słów), to 

zaniedbanie jej jest także zaniedbaniem Boga, natomiast słuchanie jej jest 

słuchaniem Boga. Głównym powodem, dla którego powinniśmy pozwolić, 

aby "Słowo Chrystusowe mieszkało w nas obficie" (Kol 3,16), nie jest fakt, że 

zostaniemy w ten sposób ubogaceni, ale że przez to Bóg będzie uwielbiony i 

uczczony. On pragnie, abyśmy mieli chrześcijańskie myśli i prowadzili 

chrześcijańskie życie. Ale aby mieć chrześcijańskie myśli, musimy być "myśli 

chrześcijańskiej" (por. 1Kor 2,16; Flp 2,5), a umysł nasz może się upodobnić 

do jego umysłu tylko wtedy, gdy nasączony zostanie jego Słowem. Dlatego 

Biblia jest Księgą na dzisiaj.