background image

Erle Stanley

GARDNER

Sprawa podzielonego domu

Przełożyła Agnieszka Bihl

„KB”

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Perry Mason czytał orzeczenie Sądu Najwyższego. Podniósł wzrok, kiedy do 

biura weszła jego zaufana sekretarka, Della Street.

Muszę stwierdzić, Delio, że ludzkie zachowanie może doprowadzić do 

niezliczonych komplikacji - powiedział. - Obrońca nigdy nie wie, jakie rewelacje 

odkryje.

Tak jak na przykład w sprawie Edena Morleya - powiedziała Della, z 

leciutkim uśmieszkiem unoszącym kąciki warg.

No właśnie - przytaknął Mason. - Albo... O kim mówiłaś, Delio?

O Morleyem Edenie.

Eden... Eden - powtarzał z namysłem Mason. - Nie pamiętam tej sprawy. O 

co w niej chodziło?

Nie pamiętasz, bo jeszcze o niej nie słyszałeś. Eden czeka przed biurem. 

Wygląda na mocno zakłopotanego.

A na czym polega jego kłopot?

Pewna piękna kobieta przeciągnęła pięciorzędowe zasieki z kolczastego 

drutu przez środek jego domu.

Mason spojrzał jej prosto w oczy.

Czy to on cię nabiera, czy może ty mnie?

Ani jedno, ani drugie. Przez środek jego domu biegnie przegroda z 

kolczastego drutu, a owa piękna kobieta mieszka po drugiej stronie zasieków. O ile 

dobrze zrozumiałam, ma wspaniałą figurę i lubi się opalać...

Właśnie taka sytuacja dokładnie ilustruje to, co mówiłem - stwierdził 

background image

Mason. - Koniecznie musimy usłyszeć całą historię z pierwszej ręki.

Masz spotkanie za piętnaście minut - przypomniała mu Della.

To oznacza, że mój klient chwilę poczeka. Musimy porozmawiać z 

Morleyem Edenem.

Della Street zniknęła za drzwiami prowadzącymi do poczekalni i po kilku 

sekundach wróciła, eskortując dość krępego trzydziestolatka, uśmiechniętego od ucha 

do ucha.

- Pan Mason, pan Eden - dokonała prezentacji i usadowiła się na swoim 

krześle.

Eden mocno potrząsnął ręką Masona.

Miło mi pana poznać. Wiele o panu słyszałem i postanowiłem, że jeśli 

kiedykolwiek oskarżą mnie o morderstwo, przyjdę do pana. No a teraz wpakowałem 

się w prawdziwe kłopoty.

Za piętnaście minut mam spotkanie. Może pan się streszczać, panie Eden? - 

rzekł adwokat.

No jasne. Tyle że przeklnie mnie pan za moją głupotę i będzie pan miał 

stuprocentową rację. Sam się w to wszystko ubrałem. - Eden opadł na wskazane 

krzesło. - Cała sprawa byłaby nawet zabawna, gdyby nie była jednocześnie tak 

irytująca.

Mason podsunął mu papierosa, wyjął drugiego dla siebie i zapalił.

Niech pan mówi.

No więc gość nazwiskiem Carson, Loring Carson, zaoferował mi teren pod 

zabudowę. Chodziło o dwie działki, które kupił, by potem z zyskiem odsprzedać. 

Miałem gotowy projekt domu, a ta ziemia była idealnie położona. Niech pan nie pyta, 

czy jestem architektem, bo nie jestem. Amator ze mnie. Lubię wymyślać różne 

rzeczy. Zainteresowałem się projektowaniem domów, kiedy poczytałem sobie 

magazyny ze zdjęciami nowoczesnych posiadłości - jak to się w nich super żyje i tak 

dalej. Carson jest przedsiębiorcą budowlanym. W zamian za kupno gruntu gotówką 

zaproponował mi tak korzystny układ, że nie mogłem się oprzeć. Miał mi na tych 

działkach w ciągu dziewięćdziesięciu dni postawić dom. Oczywiście, może mnie pan 

skląć, ale na pewno nie aż tak, jak ja siebie. Chciałem, żeby zaczęto budować mój 

dom. A Loring Carson chciał forsy - cieplutkiej gotówki wprost do rączki. 

Sprawdziłem szybko jego dokumenty i odkryłem, że część gruntu należy do niego, a 

background image

druga do jego żony. Uznałem, że występuje również w imieniu współmałżonki, więc 

dobiłem targu, a on zaczął budowę. Teraz wiem, że za bardzo się pośpieszyłem.

- Jeśli posiadłość Carsonów była wolna od obciążeń
- wtrącił Mason - jakim cudem...

Jego żona wniosła o rozwód.

Ale jeżeli teren był ich wspólną własnością, zarządza nim mąż, a skoro cena 

była odpowiednia..

W tym problem - przerwał Eden. - To nie była ich wspólna własność, w 

każdym razie połowa terenu nie była. Kupując grunt, Carson jedną z działek nabył za 

prywatne fundusze żony, natomiast za wspólne kupił drugą. Dość to zagmatwane. 

Sędzia orzekł, że jedna z działek jest prywatną własnością żony, a druga własnością 

wspólną, którą przyznał Loringowi Carsonowi.

Czy ona nie protestowała, kiedy zaczęto budowę?

- spytał Mason.

To był mój błąd - przyznał Eden. - Dostałem od niej list w pachnącej 

kopercie, ostrzegający, że stawiam budynek na jej terenie.

I co pan zrobił?

Cóż, wtedy budowa już trwała. Zapytałem Carsona, dlaczego nie powiedział 

mi o rozwodzie, a on odparł, że nie ma się czym przejmować, że żona zdradzała go i 

miał na to dowody. Kazał ją śledzić detektywowi. Stwierdził, że kiedy przedstawi 

własne zarzuty, żona oklapnie jak przekłuty balon. Zapewniał, że mnie nie zawiedzie. 

Oczywiście, nie chciałem zawierzyć mu na słowo. Zażądałem rozmowy z 

detektywem.

I rozmawiał pan? - zapytał Mason.

Tak jest. Facet nazywa się Le Grandę Dayton.

I w rezultacie tej rozmowy utwierdził się pan w zaufaniu do Carsona?

Oczywiście? Wystarczyło mi jedno spojrzenie na dowody, by uznać, że ma 

rację jak wszyscy diabli. Więc po prostu zignorowałem list od jego żony, Vivian.

I co się stało w sądzie?

Carson przedstawił swoje zarzuty. Zaczęły się zeznania świadków i wtedy 

okazało się, że detektyw śledził niewłaściwą kobietę. Carson miał wskazać 

Daytonowi swoją żonę. Siedzieli obaj w samochodzie zaparkowanym przed 

budynkiem, gdzie jego żona brała udział w jakimś spotkaniu.

background image

Po pewnym czasie wszystkie kobiety wyszły razem, paplając i śmiejąc się. 

Carson powiedział: „Moja żona stoi na skraju chodnika, ta w zielonym kostiumie” i 

schylił głowę, żeby go nie zauważyła. Z tego, co mówił Dayton wynika, iż nie 

zauważył, że dwie kobiety były ubrane na zielono. Dayton patrzył na jedną, Carson 

na drugą. Detektyw śledził kobietę, która rzeczywiście miała romans. Zebrał 

mnóstwo dowodów i zapewnił, że ma dość materiału, by na mur beton wygrali 

sprawę w sądzie. Carson wniósł więc własne oskarżenie. Pozwoliłem mu 

kontynuować budowę. A kiedy zaczęto przesłuchiwać świadków, okazało się, że sam 

zapędził się w kozi róg. Sędzia prowadzący rozprawę przyznał mu jedną działkę i 

uznał, że druga jest wyłączną własnością jego żony, a ja wybudowałem dom na obu.

Pomyślałem, że chodzi tu jedynie o wypłacenie dodatkowej forsy. Popełniłem 

błąd i gotów byłem za to zapłacić. Wysłałem swojego przedstawiciela do Vivian 

Carson. Mój agent przeprosił ją w moim imieniu za zamieszanie i wycenił jej 

własność... Ona natomiast uznała, że uknułem wszystko z jej mężem. Była wściekła 

jak diabli. Powiedziała mojemu agentowi, że mogę iść utopić się w jeziorze. 

Pomyślałem, że jeśli wprowadzę się do domu, który przecież jest moją własnością, 

dojdziemy jakoś do porozumienia. Jednak Vivian

Carson ma wojowniczą naturę. Wydębiła od sędziego zakaz wkraczania na jej 

teren i jej męża, osób z nim związanych. Kiedy wyjechałem na weekend, ściągnęła do 

domu geometrę, ekipę remontową i ślusarza. Wywiercili dziury dokładnie na linii 

podziału obu działek, przeciągnęli kolczasty drut przez pokoje i basen, i kiedy 

wróciłem, mieszkała w - jak to określiła - swojej części domu po jednej stronie 

ogrodzenia. Ja mogłem zamieszkać po drugiej. Wręczyła mi potwierdzoną kopię 

zakazu wejścia na jej teren i oświadczyła, że zamierza trzymać się go co do słowa.

Jak nazywa się sędzia? - spytał Mason.

Hewett L.Goodwin. To on przewodniczył sprawie rozwodowej.

Mason zmarszczył brwi.
- Bardzo dobrze znam sędziego Goodwina. Jest wyjątkowo skrupulatny. Stara 

się wydać takie orzeczenie, by zadowolić racje obu stron. Nużą go szczegóły 

techniczne.

Cóż, tym razem spaprał robotę - zauważył Eden. Mason zastanowił się.

Jest pan żonaty? - spytał. Klient potrząsnął głową.

Byłem. Moja żona zmarła trzy lata temu.

background image

Po co panu taki ogromny dom tylko dla siebie?

Niech mnie kule, jeśli wiem - przyznał Eden. - Lubię projektować różne 

rzeczy. Podoba mi się zabawa z ołówkiem i deską kreślarską. Zacząłem projektować 

dom, aż stało się to moją obsesją. Po prostu musiałem go zbudować i w nim 

zamieszkać.

Kim pan jest z zawodu?

Mógłby mnie pan nazwać strzelcem wyborowym na emeryturze. Dobrze 

sobie radziłem sprzedając i kupując. Lubię to robić. Kupię wszystko, co dobrze 

wygląda.

I nigdy nie widział się pan z panią Carson, lecz załatwiał wszystko z jej 

mężem?

Zgadza się.

Kiedy ją pan spotkał po raz pierwszy?

Wczoraj. W niedzielę. Wróciłem po wyjeździe na weekend i zauważyłem 

ogrodzenie. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i odkryłem, że cały dom został 

przedzielony kolczastym drutem. Drzwi do kuchni były otwarte i wtedy ją 

zobaczyłem - gotowała coś. Zachowywała się tak naturalnie, jakby to ona zbudowała 

ten dom. Pewnie stałem z rozdziawioną gębą. Wolno podeszła do ogrodzenia, 

pokazała potwierdzoną kopię zakazu wejścia, powiedziała, że skoro jesteśmy 

sąsiadami, wierzy, że postaram się jej jak najmniej przeszkadzać, a jako dżentelmen 

nie pogwałcę jej prywatności. Na koniec stwierdziła, że nie życzy sobie dalszej 

rozmowy i odeszła. „Sąsiedzi”! - wyrwało się Edenowi. - Powiem całemu światu, 

jacy z nas sąsiedzi. Żyjemy w wielkiej zażyłości. Kiedy wyszedłem nad basen, leżała 

tam w bikini i opalała się. A gdy dziś rano usiłowałem spać, parzyła kawę i ten 

zapach doprowadzał mnie do szaleństwa. Chciałem się napić, ale kuchnia znajduje się 

po jej stronie domu.

I co się stało? - spytał Mason.

Wstałem, a ona pewnie zorientowała się po mojej minie, że marzę o kawie. 

Spytała, czy bym się nie napił, powiedziałem, że owszem, więc podała mi filiżankę na 

spodku przez druty i zapytała, czy chcę śmietanki i cukru; stwierdziła, że to czysto 

sąsiedzki gest, zanim nie zadomowię się w swojej części willi, i że gdy już to zrobię, 

nie będzie ze mną rozmawiać.

Mason uśmiechnął się.

background image

Panie Eden, to wszystko jest zbyt teatralne. Ona po prostu przygotowuje 

grunt, by zażądać wyższej ceny za swoją działkę.

Tak też najpierw myślałem - zgodził się Eden. - Ale teraz nie jestem tego 

taki pewien. Ta kobieta jest szalona.

Wściekła się na męża, że chciał zrzucić na nią winę za rozkład małżeństwa i 

„zrujnował” - jak to ujmuje - jej reputację. Chce wyrównać z nim rachunki. Zapewne 

Loring Carson jest draniem, a ona może to udowodnić. Przecież chciał ją oskarżyć na 

podstawie fałszywych dowodów dostarczonych przez detektywa. Mason ściągnął 

usta.

Pani Carson na pewno ma adwokata...

Twierdzi, że nie. Że miała adwokata tylko na rozprawie rozwodowej, lecz 

jeżeli chodzi o należącą do niej ziemię sama prowadzi tę sprawę.

Proponował jej pan określoną sumę za działkę?

Proponowałem i zostałem zmieszany z błotem.

A ona należy do kobiet, które wkładają bikini, by podkreślić swoją 

przewagę?

I to jak! - wykrzyknął Eden. - Podobno była zawodową modelką. Nie mam 

pojęcia, jak taki Carson zdołał zaciągnąć ją do ołtarza. Ona ma klasę.

Mason zerknął na Delię Street, która pochwyciła jego spojrzenie i 

uśmiechnęła się. Adwokat zerknął na zegarek.

- Jak panu wspominałem, mam umówione spotkanie. Myślę, że powinienem 

obejrzeć posiadłość. Najpierw jednak chciałbym porozmawiać z sędzią Goodwinem. 

Może nakłonimy go do zmiany werdyktu, kiedy pozna fakty. Nie przypuszczam, by 

chciał pan mieszkać w swoim domu, póki...

Eden zacisnął zdecydowanie szczęki.
- I tu zamierzam zrobić Vivian Carson niespodziankę. Nie może wprowadzić 

się do mojego domu i pozbawić mnie mojej własności. Zamierzam ustawić w sypialni 

elektryczny grill. Zamiast kominka będę miał drugi, na węgiel. I będę smażył steki z 

cebulą - nic specjalnego, po prostu czasem coś sobie ugotuję. Ona musi przestrzegać 

diety, żeby zachować idealną figurę. Na pewno zapach

smażonej cebulki wprowadzi trochę zamieszania do jej diagramu z kaloriami.
Della Street, przewracając strony notesu z umówionymi spotkaniami Masona, 

zauważyła:

background image

Możesz zająć się tą sprawą o każdej porze po dzisiejszym spotkaniu o 

czternastej trzydzieści. Nie wolno ci go odwołać, bo już raz to zrobiłeś. Całe 

popołudnie masz wolne. Chciałeś podyktować w tym czasie streszczenie sprawy 

McFarlane’a.

Jak długo się jedzie do pana? - zapytał Mason.

- Stąd - jakieś trzydzieści pięć minut.
Adwokat spojrzał na zegarek.
- Nie chcę, by umówiony klient na mnie czekał - stwierdził. - Proszę przejść z 

panną Street do sąsiedniego pokoju i narysować drogę do pańskiego domu. Postaram 

się wpaść do pana późnym popołudniem. Tymczasem, zadzwoń do sędziego 

Goodwina, Delio i sprawdź, czy możesz umówić mnie na spotkanie, gdy tylko 

wyjdzie z sali sądowej.


ROZDZIAŁ DRUGI

Sędzia Goodwin skończył posiedzenie kilka minut przed czwartą po południu 

i w przedsionku swojego gabinetu zastał Perry Masona.

- Witam, witam mecenasie. Co pana tutaj sprowadza? Zastanawiałem się, 

czego pan chce, odkąd pańska sekretarka zadzwoniła z prośbą o spotkanie. Moja 

praca dotyczy związków małżeńskich, tymczasem pan specjalizuje się w 

morderstwach. Co więc może nas łączyć?

Mason uśmiechnął się i uścisnął dłoń sędziego.

Cóż - powiedział - czasem alchemia miłości wiedzie od ślepego poświęcenia 

do morderczego szaleństwa.

Niech pan wejdzie - przerwał mu sędzia Goodwin - i nie mówi tak 

fundamentalnych prawd z uśmiechem na ustach.

Ruszył przodem i wskazał Masonowi krzesło. Pozbywszy się sędziowskiej 

togi, opadł z westchnieniem na fotel. Podsunął prawnikowi papierosa, sam zapalił i 

stwierdził:

Przypuszczam, że pewna polaryzacja seksualnego magnetyzmu sprawia, że 

fizyczna bliskość przekształca się... No tak, przecież nie przyszedł pan dyskutować o 

tym, mimo że poruszył pan ten temat. Co pana trapi?

Sprawa Vivian Carson przeciwko Loringowi Carsonowi. Pamięta ją pan?

background image

Wargi sędziego Goodwina rozciągnęły się w uśmiechu.

Pamiętam bardzo dobrze.

Wydał pan osobliwy wyrok.

Doprawdy? A co w nim osobliwego?

Zdecydował pan, że część majątku nieruchomego należy do Vivian Carson 

jako jej wyłączna własność, natomiast teren sąsiedni jest wspólną własnością 

małżonków, którą przyznał pan Loringowi Carsonowi.

Zrobiłem to świadomie i w konkretnym celu.

Niedawno - ciągnął Mason, obserwując twarz sędziego - wydał pan 

rozporządzenie zakazujące Loringowi Carsonowi, jego przedstawicielom i osobom z 

nim związanym wejścia na teren przyznany Vivian Carson jako jej prywatna 

własność.

Goodwin uśmiechnął się.

Rzeczywiście, dobrze to pamiętam.

Sytuacja jest dość skomplikowana, panie sędzio, ponieważ mój klient, 

Morley Eden, kupił dom od Loringa Carsona. Budynek stoi na obu działkach. Po 

wydaniu sądowego zakazu wkraczania na jej teren, Vivian Carson kazała podzielić 

nieruchomość. Poprzewiercała otwory w całym domu i przez środek przeciągnęła 

kolczaste zasieki, dzieląc dom, grunt, a nawet basen.

Przez kilka sekund sędzia palił w milczeniu, a potem uśmiechnął się szeroko.

Naprawdę to zrobiła?

Naprawdę. Co więcej, mieszka w swojej części domu, a Morley Eden - w 

swojej.

Mają okazję wejść w naprawdę sąsiedzkie stosunki

- zauważył sędzia.
- Pomijając drut - uciął Mason.
Goodwin zgniótł papierosa w popielniczce i z namysłem wydął usta.
- Wiedząc, jak zależy panu na sprawiedliwym wyroku
- podjął Mason - i jak niecierpliwią pana techniczne aspekty prawa, które 

niekiedy uniemożliwiają taki wyrok, chciałem sprawdzić, co spowodowało pańską 

decyzję i czy ewentualnie można by ją zmienić.

W jaki sposób? - zapytał sędzia.

Tak, by cała nieruchomość została przyznana Loringowi Carsonowi, a prawa 

background image

Vivian Carson zachowano by, przyznać jej inną nieruchomość.

Mason - zaczął sędzia - pan wie, co myślę o prawie. Zna pan moje poczucie 

odpowiedzialności. Jako sędzia mam zdecydować, po której stronie leży prawda. 

Powiem panu coś w zaufaniu. Wiedziałem, jaka jest sytuacja, kiedy podpisywałem 

nakaz. Sam pan wie, że Morley Eden jest człowiekiem zamożnym, a do tego 

impulsywnym. Szanującym prawo, ale impulsywnym. Kiedy po raz pierwszy 

rozmawiał z Carsonem o posiadłości, usłyszał - z czego się cieszę - kilka niezgodnych 

z prawdą faktów o wierności swojej żony. Gdyby Eden był biedakiem, może inaczej 

rozpatrzyłbym tę sprawę. Lecz Loring Carson uznał, że ma sąd w kieszeni, że sąd nie 

ośmieli się nic uczynić, jedynie potwierdzi transakcję. Dowiódł, że jest 

zdecydowanym na wszystko draniem. Wynajął detektywa, który może i działał w 

dobrej wierze - a może nie, w każdym razie śledził niewłaściwą osobę. Zanim jednak 

stało się to jasne, dobre imię jego żony zostało podarte na strzępy. Oskarżenia 

przeciwko niej dostały się na czołówki gazet. Chwycili się ich plotkarze, którzy z całą 

pewnością przysporzyli Vivian Carson sporo nieprzyjemności. Mąż nie czuje żadnej 

skruchy. Twierdzi jedynie, że był to błąd detektywa i umywa od całej afery ręce. 

Cieszę się, że Eden chce oskarżyć Loringa Carsona o oszustwo. Mówiąc szczerze, z 

przyjemnością zobaczę, jak wypluwa z siebie te pieniądze.

To nie takie proste - zauważył Mason. - Dom mojego klienta został 

zaprojektowany zgodnie z jego poleceniami. Przede wszystkim spodobał mu się sam 

teren. Może oskarżyć Carsona o oszustwo, ale chciałby mieszkać w swoim domu.

Niech więc tam zamieszka.

To jednak stawia go w kłopotliwej sytuacji wobec pani Carson.

Może wykupić jej część.

Niestety Vivian Carson jest uparta - wyjaśnił Mason.

-Nie chce sprzedać swojej części. Nie zrobi nic, by jej mężowi się upiekło i 

nie pomoże klientowi męża.

- I wcale jej za to nie winię - orzekł sędzia Goodwin.
- Obaj wiemy, Mason, że kiedy małżeństwo się rozpada, najczęściej po jednej 

stronie leży połowa winy, a jedna druga po drugiej. Może i mężczyzna pierwszy 

popełnia grzech, lecz gdy układa się między nimi coraz gorzej, kobieta odpłaca mu 

tym samym. Albo jeśli kobieta zaczyna zrzędzić, mężczyzna przestaje się nią 

interesować i zaczyna umawiać się z kimś na romantyczne randki. Nie jestem tak 

background image

głupi ani naiwny, by wierzyć, że wina leży tylko po jednej stronie, bo dość miałem do 

czynienia z takimi przypadkami, by wiedzieć, że tak nie jest. Lecz wiem, że w tej 

sprawie Loring Carson jest draniem. To mocny w gębie i popędliwy typ oraz oszust, 

który zapędzony w kozi róg zaczyna kręcić. Nie tylko skrzywdził żonę i nie okazał 

żadnej skruchy, ale próbował nabrać sąd. Zniknęło zbyt dużo gotówki. On twierdzi, 

że przegrał sporo w Las Vegas. Według materiału dowodowego często tam jeździł. 

Interesował się jedną z hostess w kasynie, młodą kobietą nazwiskiem Genevieve 

Honcutt Hyde. Najwyraźniej wiązały go z nią intymne stosunki. Nie traktuję tego 

jako poważnego zarzutu, ponieważ w tym czasie jego małżeństwo zamieniło się już w 

potyczki psa z kotem. Nie sądzę jednak, że przegrał aż tyle, ile twierdzi. Uważam, że 

użył osławionej reputacji Las Vegas, by zataić wysokość swoich dochodów i że 

przez, ostatni rok wyciągał z konta olbrzymie sumy pieniędzy i gdzieś je ukrywał. 

Nie powiedziałbym tego nikomu, kogo nie szanuję i nie podziwiam. Natomiast tobie, 

Mason, zdradzę jedno: zamierzam pozwolić, by Morley Eden dopiekł Loringowi 

Carsonowi.

Mason przyjrzał się uważnie sędziemu. - Zupełnie jakby pani Carson czytała 

w pańskich myślach.

Bo? - spytał sędzia Goodwin.

Wykorzystuje sytuację do granic możliwości. Włożyła np. wyjątkowo skąpe 

bikini i opalała się po swojej stronie basenu, kiedy mój klient oglądał kolczasty drut.

I pański klient ma jakieś obiekcje? - zapytał z uśmiechem Goodwin.

Cóż, na pewno sytuacja jest niezręczna.

Dla kogo?

Dla obu stron.

Vivian Carson jest bardzo atrakcyjną kobietą. Zanim wyszła za mąż, 

odnosiła sukcesy jako modelka. Na pewno widziano ją wcześniej w bikini. Wątpię, 

żeby była zakłopotana.

Może chodzi jej o to, by samotnemu mężczyźnie trawa po jej stronie 

ogrodzenia wydała się bardziej zielona - rzucił Mason.

Bardzo możliwe - zgodził się sędzia - ale powinniśmy unikać 

nieporozumień. Jeśli pański klient wsadzi choćby palec przez ogrodzenie lub 

przekroczy linię podziału, sąd uzna to za pogwałcenie zakazu wkraczania na teren 

pani Carson. W końcu pana klient jest beneficjantem Loringa Carsona. Dochodzi 

background image

swych praw na mocy umowy z Carsonem. Mówiąc szczerze i nieoficjalnie, 

chciałbym, by Carson wpakował się w poważne tarapaty, ponieważ wtedy wypluje z 

siebie forsę. Myślę, że ukrył część majątku, oszukał urząd podatkowy i okłamał żonę 

co do wysokości swoich dochodów. Jej raczej nie stać na wynajęcie detektywów, 

którzy dokopaliby się do faktów. Za to, jeśli pański klient się wścieknie, wytoczy 

sprawę Carsonowi i wtedy odnajdziemy gotówkę. Otworzę sprawę o podział majątku 

i powtórnie podzielę wspólną własność małżonków. Może i nie jest to postępowanie 

zgodne z literą prawa, ale na pewno zgadza się z zasadami psychologii. Nauczy 

Loringa Carsona, że w sprawach finansowych nic może wykołowąć, sądu i śmiać się 

z tego.

-Sytuacja jest intrygująca - ocenił Mason, popatrując bystro na Goodwina. - 

Kiedy dorwą się do niej reporterzy, zrobią materiał na pierwszą stronę.

Sędzia skinął głową, a potem uśmiechnął się.

Cholera! - rzucił Mason. - Pan to wszystko spreparował. Wiedział pan, co 

się stanie, i teraz siedzi pan sobie wygodnie i dobrze się bawi.

Gdy jako sędzia rozpatruję konkretną sprawę, staram się sprawiedliwie 

rozsądzić obie strony. Mogę wydać wyrok, ale to tylko świstek papieru. W tej sprawie 

jednak wydałem orzeczenie, które powinno przynieść wymierny efekt.

Mason wstał z krzesła.

Dobrze, Wysoki Sądzie - powiedział z ukłonem. - Nieoficjalnie powiem 

tylko, że pański wyrok wywołał piekielną awanturę.

Jeśli oczekuje pan, że wyrażę skruchę, Mason, będzie pan czekał w tym 

gabinecie dłużej, niż ja zamierzam w nim pozostać.


ROZDZIAŁ TRZECI

Mason zadzwonił do swojego biura, a kiedy zgłosiła się telefonistka z centrali, 

powiedział:

- Chciałbym mówić z Delią Street.
Chwilę później na linii odezwała się sekretarka.

Sędzia Goodwin współczuje naszemu klientowi - zaczął Mason - ale jeśli 

chodzi o podjętą decyzję, jest twardy jak skała. Uważa Carsona za oszusta i znalazł 

idealny sposób, by go dopaść. Spodziewa się, że Morley Eden przepuści go przez 

wyżymaczkę.

background image

A więc? - zapytała Della.

A więc wyjeżdżam i obejrzę tę posiadłość - odparł Mason. - Dzwonię tylko, 

żeby ci powiedzieć, że nie musisz dłużej czekać.

Czy nie za późno na taką wizytę?

Co masz na myśli?

- Modelka w bikini na pewno skończyła się już opalać.
Mason roześmiał się.

Może przebrała się w obcisłą jak rękawiczka suknię koktajlową.

Cudownie - stwierdziła Della. - Możesz zacząć sąsiedzką pogawędkę przy 

drinkach serwowanych przez kolczaste zasieki. Uważaj, żeby się nie podrapać.

Będę uważał - obiecał Mason. - Zamknij biuro na noc i zadzwoń do Edena, 

że jestem w drodze.

Za pomocą mapki, którą Eden narysował Delii, Mason dotarł wreszcie do 

drogi wijącej się w stronę wzgórz. Kończyła się na płaskowyżu, a dalej otwierał się 

widok na niewielką kotlinkę zabarwioną czerwonymi promieniami zachodzącego 

słońca. Dom był długi, niski, kryty sztucznie spatynowanymi gontami. Wyglądał, 

jakby był naprawdę stary i idealnie wpasował się w otoczenie.

Podjazd dzielił kolczasty drut, przymocowany do betonowego słupa stojącego 

pośrodku drogi.

Mason pojechał lewą stroną. Zauważył, że parking, którego większa część 

leżała po prawej stronie ogrodzenia, zapełniały samochody.

Gdy zatrzymał wóz pod szerokimi, półkolistymi schodami wiodącymi do 

głównego wejścia, drzwi otworzył Morley Eden. Najwyraźniej obserwował podjazd. 

Wyszedł na przestronny ganek, by przywitać prawnika.

Może pan wierzyć lub nie - odezwał się - ale one urządziły przyjęcie. W 

życiu nie widział pan czegoś bardziej podłego.

A co jest nie tak?

Nie ma ani jednego mężczyzny, tylko stadko pięknych kobiet. Oceniając po 

wyglądzie, wszystkie są modelkami. Idealne figury, obcisłe suknie oblepiające ciało 

jak skórka parówkę.

Rozmawiały z panem? - zapytał Mason.

Skąd! Pewnie czekają, aż sam przełamię lody.

Przełamie pan lody i wyląduje w wiezieniu - ostrzegł adwokat. - To 

background image

wyszukana pułapka. Technicznie biorąc, dochodzi pan swych praw na mocy umowy z 

Carsonem. Obejmuje więc pana zakaz wkraczania na teren posiadłości jego żony, jak 

wszystkich przedstawicieli lub beneficjentów Loringa Carsona. Jeśli w jakikolwiek 

sposób naruszy pan ten zakaz, przypieką pana żywcem. Dlatego Vivian Carson 

urządziła ten kuszący pokaz kobiecego piękna. Spodziewa się, że zachęci pana do 

przejęcia inicjatywy i przekroczenia linii podziału.

Tyle sam zrozumiałem - obruszył się Eden. - Ale takich tortur żaden 

mężczyzna nie wytrzyma zbyt długo.

Niech się pan wymelduje i zamieszka w hotelu - doradził Mason.

Eden zacisnął szczęki.
- Niech mnie szlag, jeżeli to zrobię! Będę walczył z nią tutaj, choćby potrwało 

to całą zimę. Niech pan wejdzie i sam to obejrzy.

Przytrzymał drzwi. Mason wszedł do holu, przeszedł pod arkadą, którą można 

było oddzielić od wejścia, opuszczając ciężką kotarę, i po trzech stopniach wkroczył 

do salonu. Umeblowano go z przepychem. Dyskretne oświetlenie wypełniało wnętrze 

srebrzystą poświatą. Mniej więcej jedna trzecia pomieszczenia została oddzielona 

pięcioma liniami drutu, biegnącego z matematyczną precyzją przez środek pokoju. 

Powyżej zwisał rozciągnięty sznur.

Po drugiej stronie ogrodzenia grupka kobiet, na pozór nieświadoma 

dziwacznosci otoczenia, popijała koktajle i rozmawiała wesoło. Ich głosy wznosiły 

się czasem do crescendo, co świadczyło, iż płyn w kieliszkach zawierał sporą 

domieszkę alkoholu.

Żadna jakby nie zauważyła wejścia Masona. Nikt też nie zwrócił uwagi na 

Morleya Edena, który wskazał kobiety ręką.

- Sam pan widzi - powiedział.
Adwokat podszedł do drutu z kpiarskim uśmiechem na twarzy. Rozstawił 

szeroko nogi, wepchnął ręce głęboko do kieszeni marynarki i przyjrzał się 

przedstawieniu.

Nagłe jedna z młodych kobiet, energiczna rudowłosa i niebieskooka piękność, 

zauważyła go, umilkła, nalała sobie podwójnego drinka i zbliżyła się do ogrodzenia.

- No coś takiego! - zawołała. - Czy to nie Peny Mason, adwokat?
Mason skinął głową.

Pan tutaj! Cóż, na Boga, pan tu robi?

W tej chwili doradzam klientowi - odparł Mason.

background image

- Czy wolno mi spytać, co pani tu robi?
- Kończę drugi koktajl i zastanawiam się nad trzecim
- powiedziała. - Muszę tylko poważnie rozpatrzyć tę kwestię, ponieważ, kiedy 

dobrze zatankuję, miewam problemy z odzyskaniem równowagi.

A czy mogę spytać, jaka to okazja?

Dobry Boże, nie mam pojęcia. Vivian kazała nam włożyć obcisłe sukienki i 

skąpą bieliznę. Podobno w drugiej części domu mieszka ktoś powiązany z jej mężem. 

Mamy donieść, gdyby próbował wejść na ten teren.

Jak do tej pory nie próbował? - spytał prawnik. Roześmiała się.

Wieczór dopiero się zaczął. On...

- Co ty tam robisz, Helen? - zapytała jedna z kobiet, podchodząc do 

ogrodzenia.

Rudowłosa zachichotała.

Rozmawiam z Perrym Masonem - wyjaśniła.

Mówiłam, że nie wolno ci zaczynać żadnych rozmów.

Och, wypuść trochę pary. Ostrzeżenia odnosiły się do faceta związanego z 

twoim byłym mężem. To jest Perry Mason, adwokat. Nie znasz go? Ja od lat jestem 

jego fanką. To dziwne, że właśnie pana spotkałam, panie Mason.

Przypuszczam, że pani jest Vivian Carson? - zwrócił się adwokat do drugiej 

z kobiet.

Przyjrzała mu się z namysłem i odrzekła:

Zgadza się. Mogę spytać, co pan tu robi?

Badam sytuację.

No trudno. Helen wszystko popsuła. Ja...

Zastawiła pani pułapkę? - wtrącił Mason, gdy się zawahała.

Jej spojrzenie złagodniało.

Mówiąc otwarcie, panie Mason - powiedziała - Ja... raczej nie zamierzam do 

niczego się przyznawać.

Chciałem tylko zorientować się w sytuacji - wyjaśnił Mason. - Nie chcę 

omawiać czegokolwiek bez pani adwokata.

Sama siebie reprezentuję. To zapewne oznacza, że moim

klientem jest głupiec, lecz mój adwokat nie pochwalał rzeczy, które 

zaplanowałam.

background image

Były aż tak złe?

Nawet gorzej... Widzę, że pański klient zmierza w naszą stronę, mając 

nadzieję przyłączyć się do rozmowy. Radzę trzymać go z dala.

Dlaczego? Już przełamała pani lody, częstując go kawą. Pamięta pani?

Oczywiście, że pamiętam, i do pana prywatnej i wyłącznej wiadomości, 

panie Mason, to była cześć mojego planu. Nawet najbardziej zatwardziały grzesznik 

nie wytrzyma aromatu porannej kawy. Według prawa inicjatywa należy do mnie. 

Kiedy sama zechcę porozmawiać z pana klientem, porozmawiam z nim. Ale on nie 

może przejąć inicjatywy i odezwać się do mnie lub do moich gości. Kiedy zrobi coś 

więcej niż rzucanie pożądliwych spojrzeń w naszą stronę, oskarżę go o złamanie 

nakazu sądowego.

Aż tak go pani nienawidzi?

Aż tak nienawidzę mojego męża, a to jedyny sposób na wyrównanie z nim 

rachunków i zdobycie tego, czego chcę.

Do Masona podszedł Morley Eden.

Przepraszam cię, Peny, ale...

Jeszcze chwilę - prawnik uciszył go ruchem dłoni.

Pomyślałem - nie rezygnował Eden - że skoro ty się zaprzyjaźniłeś, mogę 

przynajmniej porozmawiać z tobą.

Och, oczywiście, możesz rozmawiać ze mną - odparł Mason z błyskiem w 

oku. - To twój dom i leży na twoim terenie, tak więc możesz rozmawiać z każdym po 

tej stronie ogrodzenia.

Przekaż tej młodej damie - zaczął Eden - że dopóki nie zostaną rozwiązane 

prawne komplikacje, chciałbym żyć z nią w zgodzie.

Mason zwrócił się do pani Carson.

Mój klient chce, bym zapewnił panią, że nie żywi urazy.

Możesz jej także wyjaśnić - ciągnął Eden - że przyjemność, jaką czerpie 

samotny mężczyzna, oglądając młodą kobietę tak piękną jak pani Carson 

wypoczywającą przy basenie, więcej niż kompensuje niedogodności spowodowane 

drucianym ogrodzeniem pośrodku jego salonu. Możesz jej również przekazać, że jeśli 

tylko zechce zanurkować pod drutem i skorzystać z trampoliny po mojej stronie 

basenu, ugoszczę ją z radością.

Vivian Carson zmierzyła go wzrokiem, po czym gwałtownie odwróciła się do 

background image

Perry’ego:

Chyba powinien pan poradzić swojemu klientowi, panie Mason, że każda 

próba zaprzyjaźnienia się z wrogiem będzie uznana za obrazę sądu.

Proszę powiedzieć - wtrącił pośpiesznie Morley Eden - że nie uważam i nie 

chcę uważać jej za wroga. Doceniam to, co próbuje zrobić i rozumiem, że 

wyrządzono jej krzywdę.

Vivian Carson odchodziła już, jednak na te słowa zwróciła się w ich stronę z 

wdziękiem tancerki. Wyciągnęła rękę między dwoma pasmami drutu i powiedziała:

- Przepraszam, panie Eden. Dobry z pana człowiek. Chciałam utrudnić panu 

życie, a pan nadal jest miły.

Eden uścisnął jej dłoń, mówiąc:

Dziękuję, pani Carson. Myślę, że możemy podać sobie dłonie, jeżeli to pani 

ręka znajduje się po mojej stronie ogrodzenia.

Właśnie tak - Vivian uśmiechnęła się. - Jednak pod wpływem impulsu 

zepsułam mój plan. Ostrzegam pana, panie Eden, że zamierzam dobrać się mojemu 

mężowi do skóry za to, co zrobił, a tak się składa, że znalazł się pan na linii ognia.

Zakładam - wtrącił się Mason - że sąd nie zostanie powiadomiony o tej 

wymianie uprzejmości?

A jaki w tym sens? - spytała Vivian. - Zachowałam twarz. To ja 

przełamałam lody. Ma pan naprawdę miłych klientów, panie Mason. Jednak to 

ogrodzenie pozostanie i wierzę, że z czasem tak bardzo uprzykrzy się ono panu 

Edenowi, że przystąpi do zdecydowanych działań.

Przetnie druty? - zapytał Mason.

Nie ważne, co zrobi. Cokolwiek uczyni, będzie to pogwałceniem nakazu 

sądu, a kiedy skończy się nasz czasowy rozejm, panie Eden, ostrzegam, że każda 

próba zbliżenia się do moich przyjaciół po tej stronie drutu zostanie uznana za 

złamanie prawa.

To kłopotliwa sytuacja - stwierdził Eden. - Rozumiem teraz męki Tantala.

Jeszcze nic pan nie widział - powiedziała. - Niech pan poczeka... Och, niech 

pan tylko poczeka;

Jakoś to przeżyję - obiecał Eden.

Mój klient zamierza zainstalować elektryczne organy - wtrącił z powagą 

Mason. - Będzie często grał po nocach.

background image

Super! - oceniła Vivian Carson, a w jej oczach rozbłysły iskierki. - Ponieważ 

zamierzam brać lekcje gry na trąbce. Mój nauczyciel pracuje w orkiestrze. 

Powiedział, że może przychodzić tylko w nietypowych godzinach, a ja go 

zapewniłam, że nie ma problemu.

Myślę - rzucił Eden, mrugając - że mam dobry plan: darujemy sobie 

muzykę, pani Carson, i zastąpimy ją młotami i szczypcami do drutu.

To będą naprawdę młoty i szczypce - powiedziała, powtórnie podając rękę 

Edenowi. - Chodź, Helen.

Helen przepchnęła dłoń przez druty.

Wzywają mnie, panie Mason - powiedziała. - Naprawdę miło było pana 

poznać.

Być może spotkamy się znowu, gdy zasieki nie będą tak ostre albo tak 

skutecznie patrolowane.

Chciałabym - zgodziła się. - Może razem moglibyśmy pokonać te zasieki.

Może - powiedział Mason.

Vivian Carson delikatnie, lecz zdecydowanie wzięła ją za rękę i pociągnęła w 

głąb pokoju.

Mason zwrócił się do swojego klienta.

Sędzia Goodwin chce zmusić Loringa Carsona do ujawnienia dochodów. 

Liczy na to, że oskarżysz go o oszustwo.

A powinienem? - zapytał Eden.

Według mnie powinieneś.

W takim razie zaskarż go - zdecydował Eden. - Wytocz mu sprawę o 

wszystkie szkody, których rekompensaty możemy się domagać. Oby było ich jak 

najwięcej.

Sprawy sądowe wymagają czasu i pieniędzy.

Skróć czas. Mam pieniądze. Ruszaj do czynu... Zabrzmiał dzwonek przy 

drzwiach.

Ktoś dzwoni - stwierdził Eden.

- Proponuję, żebyś zasunął kotarę pod arkadą, nim otworzysz.
- Tak zrobię. Jednak kotara nie wytłumi dźwięków.
Mason usłyszał głos Vivian Carson.
- Dobrze, dziewczęta. Teraz pokażemy pani Sterling bieliznę.

background image

Rozległy się oklaski.
Ku środkowi salonu wystąpiła starsza kobieta i powiedziała:
- Ostrzegam, że trudno mi cokolwiek sprzedać. Szukam rzeczy koronkowych, 

eleganckich i... pikantnych.

Dwie młode kobiety wysunęły z rogu pokoju ruchomy podest, a potem 

przysunęły do niego stopnie. Vivian Carson włączyła reflektory, kierując je na środek 

podium.

Na podest weszła modelka imieniem Helenę.
- Czy mogę prosić o uwagę, dziewczęta? - powiedziała.
-Najpierw pokażę wam, co sama włożyłam. Chyba jest dostatecznie... 

pikantne. - Sięgnęła do zamka w sukience.

Mason dostrzegł, że Vivian ukradkiem odsunęła się od gości; jej spojrzenie na 

sekundę pomknęło ku części pokoju okupowanej przez Morleya Edena. Adwokat, 

podchodząc do ogrodzenia, powiedział:

Przykro mi, pani Carson, lecz ptaszek właśnie wyfrunął.

O czym pan mówi?

Morley Eden wyszedł.

Morley Eden nie ma z tym nic wspólnego.

Helenę spuściła sukienkę z ramion. Kreacja opadła na podłogę. Dziewczyna 

dała krok naprzód. Reflektory oświetliły jej wspaniałą figurę, osłoniętą jedynie 

idealnie dopasowanym kostiumem kąpielowym.

- To numer trzynaście dwadzieścia sześć - rozległ się czyjś głos. - Proszę 

zwrócić uwagę na muszelkowy wzór wzdłuż dolnego kraju i...

Z holu dobiegł niemożliwy do pomylenia z czymkolwiek odgłos uderzenia i 

upadającego ciała. Mason pośpiesznie odchylił kotarę. Na podłodze, rozciągnięty jak 

długi, leżał Morley Eden. Stał nad nim osobnik młodszy, mocno zbudowany, z twarzą 

wykrzywioną wściekłością.

- Dlaczego... - jęknął Eden. - Kim... Ja...
Zaczął zbierać się na nogi. Obcy mężczyzna przygotował się do ciosu.

Chwileczkę - zawołał Mason. - Co się tu dzieje?

Uderzył mnie - wyjaśnił Eden.

I zamierzam uderzyć cię znowu - stwierdził intruz.

- Wstawaj i przygotuj się.

background image

Perry stanął między nimi. - Zaczekajcie - powiedział. O co tu chodzi?
- Ty trzymaj się od tego z dala - rzucił napastnik – chyba że też chcesz 

oberwać.

- Dobrze - powiedział Mason - jeżeli tak pan to traktuje, ja też chcę oberwać.
Mężczyzna zmierzył wzrokiem ramiona adwokata i sylwetkę jakby wyciosaną 

z granitu, i zawahał się. Nagle wściekłość w jego oczach ustąpiła miejsca zdziwieniu:

Ależ pan jest prawnikiem! - wykrzyknął. - To pan jest Perry Mason.

Zgadza się. No więc, o co tu chodzi?

Eden pozbierał się na nogi za plecami adwokata.
- Niech mnie uderzy, kiedy się tego spodziewam - rzucił. - Niech mnie...
Mason, wciąż stojąc między nimi, rzucił przez ramię:

Uspokój się, Eden. Najpierw dowiemy się, w czym rzecz.

Powiem ci, w czym rzecz - odparł Eden. - On myśli, że jestem Loringiem 

Carsonem i...

A nie jesteś? - zawołał obcy.

Ten człowiek nazywa się Morley Eden - wyjaśnił Mason. - A kim pan jest i 

czego pan chce?

Morley Eden! Ale... co on tutaj robi?

Kupił tę posiadłość od Loringa Carsona. Więc kim pan jest i czego pan 

chce?

O rany, przepraszam. Znowu puściły mi nerwy.

Też tak sądzę - zgodził się Mason. - Więc o co panu chodzi?

Nazywam się Norbert Jennings. On wie, kim jestem.

Znam pańskie nazwisko - powiedział Eden, przesuwając się tak, by osłonić 

Masona.

Prawnik, widząc, że nic nie wskazuje na powrót ataku wrogości, 

zaproponował:

- Wyjaśnijmy to. Co pana tu przywiodło, panie Jennings?
- Pański klient wie - rzucił posępnie Jennings.
Eden wyjaśnił:
- Norbert Jennings to mężczyzna, którego Loring Carson wymienił jako 

kochanka żony.

Rozumiem - powiedział Mason.

background image

Nic pan nie rozumie - odparł Jennings. - Ten człowiek mnie zrujnował. On i 

ta jego cholerna blaszana odznaka, ten poroniony prywatny detektyw.

Śledził pana? - zapytał Mason.

Śledził Nadine Palmer - odparł Jennings.

To była pomyłka - wtrącił się Eden. - Carson miał wskazać swoją żonę 

LeGrande Daytonowi, detektywowi. Ale detektyw pomylił się i uważał, że ma śledzić 

panią Palmer.

Ot i cała historia - podsumował Jennings. - W moim życiu na pewno udało 

się im namieszać.

A co się stało? - spytał Mason.

Co się stało?! - powtórzył Jennings. - Rozsmarowali moje nazwisko we 

wszystkich kartotekach sądowych.

Czy wymieniono je też w prasie?

No jasne. Jestem osłem roku. Śmieją się ze mnie w klubie, na polu 

golfowym, wszędzie. Doszło do tego, że wolę nie wychodzić z domu.

A mąż Nadine Palmer?

Ona nie ma męża. Rozwiedli się - wyjaśnił Jennings. - Dobra, mamy się ku 

sobie. Spotykałem się z nią w różnych miejscach. Niech pan mi nie mówi, że nie 

powinienem, bo nie jestem w nastroju do wysłuchiwania kazań.

Pan nie jest żonaty? - zapytał Mason. 

Nie.

Więc czemu się pan rzuca?

- Bo ten łobuz, Loring Carson, zrobił ze mnie pośmiewisko. Wystarczyło 

zostać przyłapanym. Rozeszło się, że umawiam się z Vivian Carson. Potem okazało 

się, że nie chodziło o nią, ale o Nadine Palmer. Zrobili z tego zabawną anegdotę, a 

nikt nie wychodzi cało z anegdot. Każdy śmieje się i współczuje kobiecie, a taka 

kobieta jak Nadine nie ścierpi współczucia. Przyszedłem tu powiedzieć Loringowi 

Carsonowi, jaki z niego drań. Ten facet otworzył drzwi, zapytał, kim jestem ja 

odpowiedziałem, a on oniemiał. Więc pewnie trafił mnie szlag. To znaczy naprawdę 

trafił mnie szlag. Puściły mi nerwy.

Zaskoczyłeś mnie tym ciosem - wtrącił Eden. - Ty...

Niczym cię nie zaskoczyłem - odparł Jennings. - Jeżeli podajesz kogoś jako 

współwinnego w sprawie rozwodowej, możesz spodziewać się, że oberwiesz w ucho.

background image

Ale ja nikogo nie podawałem.

Jennings powoli rozciągnął wargi w uśmiechu.
- Dobra, przepraszam. Ma pan tu adwokata. Powiedz, jakiej chcesz 

rekompensaty za cios w ucho i wypiszę czek.  Razem z nim składam przeprosiny.

Eden przemyślał ofertę.
- I co? - zapytał Mason.
Eden uśmiechnął się posępnie i potarł szczękę.

Skoro tak pan to stawia - powiedział - nic nie chcę. Potrafię postawić się w 

pańskim położeniu. Nie jest pan nawet w połowie tak wściekły na Carsona jak ja. 

Kiedy go pan spotka, proszę przekazać mu ten cios i dodać drugi ode mnie.

Na pewno go spotkam - obiecał Jennings. - Wszawy kundel!

A co z Nadine Palmer? - zapytał Mason. - Co ona o tym myśli?

Nie mam pojęcia. Kiedy do niej dzwonię, odkłada słuchawkę.

Próbował się pan z nią zobaczyć?

Widziałem się z nią, ale nigdzie nie wyszliśmy z obawy że każdy spotkany 

reporter w mieście miałby swój dzień, pisząc dwuznaczny artykuł o kobiecie w 

zielonym kostiumie.

Czy mogę spytać, o czym rozmawialiście? Ogólnie?

Nie może pan. To nie pański cholerny interes.

Oczywiście, jeżeli nie jest mężatką... - zaczął Mason.

Ale jest przemiłą dziewczyną - przerwał ze złością

Norbert Jennings - i niech pan nie próbuje ze mną swoich sztuczek. Jest 

człowiekiem i ma uczucia, a także swoją dumę i nazwisko. Zawsze była ogromnie 

popularna, a teraz, gdy tylko gdzieś wchodzi między ludzi, brwi unoszą się w górę... 

Niech szlag trafi Carsona! Jeśli tylko go dopadnę, to...

Spokojnie - wtrącił Mason. - Groźby mogą stać się dość drogim luksusem.

I dobrze - odparł Jennings. - Mam pieniądze. Stać mnie na opłacenie 

luksusów, na jakie mam ochotę. A w tej chwili mam ochotę na groźby. Powtórzę. 

Jeśli kiedykolwiek dopadnę Loringa Carsona, ten parszywy kundel będzie błagał o 

przebaczenie. Mam zamiar...

Może pan żądać prawnej rekompensaty - zauważył Mason.

Prawna rekompensata, też coś... Mógłbym podać tę wesz do sądu, ale co by 

mi z tego przyszło? Po pierwsze, gdyby miał jakieś pieniądze, ja bym ich nie chciał. 

background image

Nie tknąłbym trzymetrowym kijem ani jednego centa od tego faceta. Poza tym nie 

wyciśnie się krwi z rzepy.

A rozważał pan możliwość, że Carson ukrył swoje pieniądze? - zapytał 

Mason.

Mówiłem panu, że forsa mnie nie interesuje. Mam własną! Mam tyle kasy, 

ile potrzebuję, a nawet więcej. Dotychczas nie przyniosła mi szczęścia. Ja... do diabła 

z tym! Przepraszam, Eden. Stoisz po tej samej stronie, co ja. Naprawdę przykro mi, że 

cię walnąłem.

Wyciągnął impulsywnie dłoń, a gdy Eden ją uścisnął, odwrócił się i bez słowa 

wyszedł.

No cóż - Eden potarł szczękę - sprawa komplikuje się coraz bardziej.

Na dodatek mogę ci powiedzieć - zaczął Mason - że pani Sterling, 

najwyraźniej osoba z branży tekstylnej, ogląda teraz pokaz bielizny w twoim salonie.

Diabli nadali - uśmiechnął się Eden szeroko. - Pewnie wszystko zostało 

ukartowane.

Tak przypuszczam - zgodził się Mason.

Jak daleko się posunęły?

Pierwsza modelka miała na sobie kostium kąpielowy. Zrobiła coś w rodzaju 

striptizu na podium i...

No, no - przerwał mu Eden. - Może moja sytuacja ma pewne zalety.

Hej, spokojnie. Niezależnie od tego, co sobie myślisz, to tylko przynęta, i 

chociaż nie wiem jeszcze, gdzie jest haczyk, nie radzę ci jej chwytać.

To znaczy się, że mam nie patrzeć?

Cóż - Mason uśmiechnął się - myślę, że będziemy zmuszeni patrzeć.

Aha. Jako mój adwokat zamierzasz, jak sądzę, ze względów czysto 

zawodowych, przedłużyć swoją wizytę. A więc chodźmy.

Eden odsunął kotarę, przedzielającą salon.
Po drugiej stronie kolczastego drutu, na podium, obracała się wolno piękna 

modelka w bieliźnie. Vivian Carson stała w rogu i obserwowała - nie modelkę - lecz 

arkadowe przejście.

A kiedy tylko w pokoju pojawili się Mason i Eden, chwyciła skraj tkaniny i 

skinęła ku młodej kobiecie na drugim końcu pokoju. Podeszły do siebie, rozsuwając 

zaimprowizowane zasłony, które zacięły się kilkakrotnie, lecz wreszcie odsłoniły 

background image

drugą część salonu.

- A więc dlatego przeciągnęły sznur nad drutami – powiedział Eden.
Mason uśmiechnął się szeroko: - jak widać Vivian Carson myśli o wszystkimi 

- zauważył.

- Najwyraźniej - zgodził się Eden. - I pewnie gdybym choć wsadził palec 

przez ogrodzenie, by poszerzyć szparę w zasłonie...

- Byłbyś winny obrazy sądu - dokończył Mason.
Eden westchnął.

Cóż, pozostaje nam jedynie znaleźć nocny klub z dobrym stripteasem.

W tych okolicznościach wydaje mi się, że nie mam już z tobą nic więcej do 

omówienia - stwierdził Mason.

Eden roześmiał się. - Jedno pytanie, Mason.
- Tak?
Gdyby nie było tu tej zasłony i pokaz mody trwał dalej, czy wystawiłbyś mi 

rachunek za czas spędzony na oglądaniu przedstawienia?

No jasne. Wpisałbym to do rozliczeń jako „konferencję z klientem”.

Chyba zająłem się nie tym zawodem, co trzeba - Eden wyszczerzył zęby. - 

Jak sądzisz, co ta kobieta wymyśli następnym razem?

Tego nawet nie będę próbował przewidzieć. Przygotowałem oskarżenie, 

które musisz sprawdzić, zanim pojutrze wniesiemy sprawę o oszustwo do sądu. 

Wpadnij koło dziesiątej do biura, żeby podpisać dokumenty. Potem zajmiemy się 

Carsonem.


ROZDZIAŁ CZWARTY

Peny Mason chodził tam i z powrotem po swoim gabinecie. Wyjrzał przez 

okno na poranne słońce, zerknął na zegarek i zniecierpliwiony odwrócił się do 

sekretarki:

Jak stoimy z przygotowaniem oskarżenia o oszustwo?

Maszynistka skończy je przepisywać za piętnaście minut.

Chcę złożyć je do sądu zaraz po dziesiątej. Gdzie jest Paul Drakę? Jeszcze 

nie przyszedł?

Chyba nie. Do świtu pracował nad jakąś sprawą. Zostawiłam dla niego 

background image

wiadomość, że ma się z tobą skontaktować, jak tylko wróci.

To najgorsze w prowadzeniu agencji detektywistycznej. Nie można 

zaplanować sobie czasu. Ale mimo to... - marudził adwokat.

Przerwał, gdy ktoś w umówiony sposób zastukał kłykciami w drzwi łączące 

jego gabinet z korytarzem.

- To Paul. Wpuścisz go?
Della Street otworzyła drzwi.
Paul Drakę, szef Agencji Detektywistycznej Drake’a, wyglądał na 

zmęczonego.

Cześć - przywitał się. - Piękny poranek jak na tę porę roku, prawda? Jeżeli, 

rzecz jasna, interesują was piękne jak na tę porę roku poranki.

Interesują - zapewnił go Mason.

Tego się obawiałem. Mnie osobiście nie. O co chodzi?

Zaraz po dziesiątej wnoszę sprawę Morley Eden przeciwko Loringowi 

Carsonowi. To będzie solidne oskarżenie.

Z powództwa cywilnego?

Tak jest. Chodzi o oszustwo. Loring Carson twierdził, że ma prawo do 

pewnej posiadłości, że posiada dowody, które zbiją pozew o rozwód, jaki złożyła jego 

żona, że może dowieść jej niewierności i że dwie działki wchodzące w skład majątku 

są ich wspólną własnością, a żona nie ma odrębnych udziałów w żadnej z nich.

I wszystko to było oszustwem? - zapytał Drake.

I to jakim! Nie usłyszałeś nawet połowy. Carson kłamał w całej sprawie. Co 

więcej, celowo lub przypadkiem kazał detektywowi śledzić inną kobietę. Jej romans 

stał się podstawą zarzutów, jakie Carson postawił swojej żonie. Ponadto panuje 

ogólne przekonanie, że chomikował gdzieś swoje dochody, zamieniając je na 

gotówkę. Najwyraźniej od jakiegoś czasu widział, co nadchodzi i przygotowywał się, 

by ukryć pieniądze i zwiać, jeśli będzie musiał. Sędzia Hewitt L. Goodwin, który 

przewodniczył sprawie rozwodowej, jest o tym przekonany. Chciałby rozwikłać aferę 

i ucieszyłby się, gdyby odkrył, gdzie Carson ukrył forsę.

Wytaczasz sprawę o oszustwo?

Tak jest. Zaraz potem wniosę o zajęcie majątku Carsona. Przepytam go pod 

przysięgą. Szczególnie interesują mnie nieujawnione dochody w gotówce.

A co ja mam robić?

background image

Przede wszystkim chcę, żebyś zlokalizował Carsona. Potem zatrudnisz 

kogoś, żeby go śledził. Gdyby próbował zwiać, kiedy dostanie wezwanie do sądu, 

chciałbym wiedzieć, dokąd pojedzie. Muszę wiedzieć jak najwięcej o jego 

przeszłości. Wówczas trudno mu będzie skłamać na pytania zadawane przed sądem.

Co na przykład chciałbyś wiedzieć?

Na przykład, gdzie mieszkał, czy używał innych nazwisk, czy ma konta 

bankowe na inne nazwiska, czy ma depozyty bankowe i tak dalej. Prawdopodobnie 

Carson ma przyjaciółkę. Jest hostessą w jednym z nocnych kasyn w Las Vegas. 

Nazywa się Genevieve Honcutt Hyde, i Carson często się z nią spotykał. Twierdzi, że 

właśnie w Las

Vegas przegrał sporo pieniędzy. Jednak sędzia Goodwin uważa, że Carson 

zamienia wszystko na gotówkę i gdzieś chowa. Musimy to odkryć.

Odkrycie takich rzeczy jest właściwie niemożliwe - zauważył Drakę.

Miałeś ciężką noc?

Ciężką noc i ciężki ranek - przyznał Drakę z krzywym uśmiechem. - 

Poszedłem spać o trzeciej. Słońce wzeszło błyskawicznie. Jednak nawet jeśli mam za 

sobą ciężką noc, trudno udowodnić, czy ktoś przegrywał w Las Vegas, czy nie, co 

usprawiedliwia mój pesymizm. Dobra, Perry, zobaczę, co mogę zrobić. Wiesz może, 

gdzie znajdę tego Carsona?

Zanim Mason zdążył odpowiedzieć, zadzwonił telefon na biurku Delii. 

Podniosła słuchawkę.

- Tak, Gertie? Co?... Kto?... Zaczekaj, Gertie.
Zakryła mikrofon dłonią i powiedziała:
- W biurze jest pan Loring Carson. Chce zobaczyć się z tobą w sprawie 

wielkiej wagi.

Mason uśmiechnął się szeroko.

Mówimy o wilku, a wilk już tu. Stań w drzwiach, Perry. Wyjdziesz, gdy 

pojawi się Carson. Będziesz miał okazję go obejrzeć i potem już bez trudu go 

rozpoznasz.

I jednocześnie on obejrzy mnie - zauważył Drakę. - Jeśli pozwolisz, przyjrzę 

mu się z korytarza, kiedy będzie wychodził. Dopilnuj tylko, żeby wyszedł tymi 

drzwiami, i kiedy to zrobi, powiedz: „Żegnam, panie Carson” albo „To wszystko, co 

mogę dla pana zrobić, panie Carson” lub coś w tym stylu. Powiedz głośno jego 

background image

nazwisko.

Mason skinął głową i zwrócił się do panny Street:
- Wprowadź pana Carsona do gabinetu, dobrze? 
Paul Drake wyślizgnął się po cichu drzwiami prowadzącymi na korytarz.
Po chwili Della wróciła. Przytrzymała drzwi przed krępym mężczyzną. 

Wpakował się do środka pewny siebie, z wyciągniętą ręką.

- Panie Mason! - rzucił.
Mason skinął głową i po krótkiej chwili przyjął wyciągniętą dłoń.

Jestem Loring Carson. Trochę pieką mnie uszy. Pewnie mówił pan, jaki ze 

mnie drań, co?

Nie sądzę, by moja osobista opinia liczyła się w tej sprawie, panie Carson. 

Muszę zaznaczyć, że reprezentuję stronę przeciwną i że mój klient podejmie wszelkie 

kroki, jakie uznam za konieczne w jego obronie.

Carson roześmiał się.

To bardzo dyplomatyczny sposób przedstawienia sprawy, panie Mason - 

stwierdził. - Załóżmy, że utniemy sobie małą pogawędkę, a może na koniec uzna pan, 

że nie ma ochoty podejmować kroków, o których pan wspomniał.

Nie powinienem rozmawiać z panem - odparł Mason. - Jest pan stroną 

przeciwną w sprawie i jeżeli w tej chwili nie ma pan adwokata, powinien pan go 

zatrudnić. Chętnie z nim porozmawiam. Z panem nie.

Och, dajmy sobie spokój z gadaniem o etyce zawodowej - rzucił Carson. - 

Sam jestem kapitanem mojego statku. Jeżeli zatrudnię adwokata, będzie robił, co mu 

każę.

Mimo to nadal nie chcę z panem rozmawiać.

Ale nie spróbuje pan mnie wyrzucić, co?

Mogę to zrobić.

Cóż, dopóki pan tego nie zrobi, ja będę mówił. W gruncie rzeczy nie mam 

adwokata. Wyrolował mnie. Powiedział, że wprowadziłem go w błąd i postawiłem w 

sytuacji nie do zaakceptowania.

Rozumiem - rzucił niezobowiązująco Mason.

A tak naprawdę wcale go nie okłamałem - ciągnął Carson. - Zamieszania 

narobił ten głupi prywatny detektyw, którego wynająłem. Gość nazwiskiem LeGrande

Dayton. Jeżeli on jest detektywem, to ja jestem niańką. Chciał, żebym wskazał 

background image

mu moją żonę. Przecież nie można podejść z prywatnym detektywem do kobiety i 

dotknąć ją palcem: „To ta. Cześć, kochanie, jak się masz?” Żona odpowiedziałaby: 

„O co tu chodzi? Kim jest ten facet obok ciebie?” A ty: „Och, taki tam, chciał 

wiedzieć, jak wyglądasz, więc powiedziałem, że cię pokażę”.

Carson odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem.

Takie rzeczy trzeba załatwiać rozsądnie, Mason. Kazałem detektywowi 

śledzić kobietę w ciemnozielonym kostiumie, która właśnie wyszła z budynku i 

stanęła na skraju chodnika. Potem schowałem się za przednim siedzeniem. Chodziło 

mi o wewnętrzny brzeg chodnika. A on uznał, że mówię o kobiecie na zewnętrznym. 

Przynajmniej tak teraz mówi.

A więc śledził niewłaściwą kobietę? - zapytał Mason.

Właśnie. Zgromadził pokaźne akta. Spytał, czy potrzebuję dowodów 

rzeczowych i czy ma robić zdjęcia, ale nie chciałem przesadzać. I tu zrobiłem spory 

błąd - odkryłbym, że detektyw śledzi niewłaściwą kobietę. Miał wszystkie dowody: 

fotokopie rachunków z motelu i tak dalej. Więc ruszyłem do boju - i niech mi pan 

wierzy, solidnie przetrzepali mi skórę.

Nadal nie chcę omawiać z panem tej sprawy, panie Carson. Będzie pan 

potrzebował adwokata.

Nie potrzebuję prawników - rzucił Carson. - Współczuję Edenowi. 

Wszystko, co mu powiedziałem, powiedziałem w dobrej wierze. Nie było w tym 

żadnego oszustwa. Nic naruszyłem jego zaufania. Działaliśmy ramię w ramię.

Nie będę o tym z panem mówił - powiedział Mason.

Nie mówi pan ze mną, to ja mówię do pana. I jeszcze coś panu powiem, 

panie Mason. Lepiej niech pan wstrzyma swoje konie. Wyprostuję całą aferę, ale nie 

chcę, żeby oskarżał mnie pan o oszustwo. Niech pan zrozumie, to ważne. Akurat 

prowadzę delikatne negocjacje. Nie chcę z nikim się procesować.

To, czego pan chce, to niekoniecznie to samo, czego chce mój klient - 

zauważył Mason. - W obecnych okolicznościach muszę robić to, co uznam za 

najlepsze dla mojego klienta.

To właśnie panu mówię - powiedział Carson. - W najlepszym interesie 

pańskiego klienta jest współpraca ze mną, a nie jakieś sądowe spory.

Chciałbym zadać panu kilka pytań - zaczął Mason

- ale poczekam, aż zostanie pan zaprzysiężony i będzie miał własnego 

background image

adwokata.

No jasne. Pewnie rozmawiał pan ze starym twardogłowym Goodwinem. To 

przecież skamielina! Gdyby pan tylko widział, jak Vivian okręciła go sobie wokół 

palca. Jak się trochę pomieszka z kobietą, można ją dobrze poznać. Doskonale 

widziałem, co robiła i jak przemyślała sobie całą kampanię: trzepotała rzęsami, 

zakładała nogę na nogę, rzucała staremu prykowi spojrzenie zranionej sarenki - 

idealny obraz skrzywdzonej kobiety. Goodwin posłałby mnie do więzienia, gdyby 

tylko mógł. Rany, naprawdę zrobiła przedstawienie!

Nie zamierzam omawiać z panem rozprawy rozwodowej, panie Carson - 

stwierdził Mason. - O ile jednak wiem, pańska żona wspomniała o innej kobiecie.

I co z tego? Niczego mi nie udowodnili, same wnioski bez pokrycia. 

Genevieve Honcutt Hyde jest moją przyjaciółką, i to wszystko. Jasne, że Vivian coś 

podejrzewała, ale niczego nie mogła udowodnić. Spędzałem sporo czasu w Las 

Vegas, ale interesował mnie tylko hazard. Spotkałem tam tę dziewczynę, polubiłem ja 

i wychodziliśmy razem - czasem na obiad w nocnym klubie, czasem jechaliśmy na 

przejażdżkę samochodem... Dobry Boże, przez ostatnie miesiące naszego małżeństwa 

Vivian zachowywała się jak góra lodowa. I co według niej miał zrobić mężczyzna? 

Przez cały dzień ciężko pracowałem, walcząc z problemami na budowie, kłóciłem się 

z kontrahentami, a potem wracałem do domu na spotkanie z jednoosobowym 

komitetem powitalnym o zmrożonej twarzy, który zaczynał wypominać mi różne 

sprawki, jeszcze zanim zamknąłem drzwi!

- Kilkakrotnie uprzedzałem, że nie zamierzam omawiać z panem tej sprawy - 

powiedział Mason wstając z krzesła.

- I żeby uniknąć nieporozumień, proponuję, by opuścił pan mój gabinet. 

Proszę skorzystać z drzwi na korytarz.

Dobra - odparł Carson. - Niech mnie pan wyrzuci. Pomyślałem, że mogę 

wpaść na przyjacielską pogawędkę z panem i być może Morleyem i wyprostować 

sprawy.

Jeśli chce pan rozmawiać z Morleyem Edenem, prawo tego nie zabrania - 

zauważył Mason.

Och, do diabła z wami oboma - zawołał Carson, zmierzając w stronę drzwi. 

- Pójdziecie swoją droga, a ja swoją.

Otworzył drzwi gwałtownie, aż skrzypnęły.

background image

Żegnam, panie Carson - zawołał za nim Mason.

Żegnam pana, panie Mason - odkrzyknął Carson.

- Próbowałem z panem współpracować, ale nic z tego nie wyszło. Teraz, jeśli 

będzie pan chciał mnie znaleźć, będzie pan musiał urządzić polowanie.

Przecisnął swoje szerokie ramiona pod framugą i głośno tupiąc odszedł 

korytarzem.

Paul Drakę, na pozór zmierzający do toalety, rzucił okiem na rozwścieczoną 

postać.

Zachwycająca osobowość - oceniła Della Street, kiedy zamknęły się drzwi. - 

Wyobraź sobie małżeństwo z czymś takim.

Na pewno ma swoje zalety - powiedział z zastanowieniem Mason - ale lubi 

narzucać się i kiedy ludzie nie są pod jego wrażeniem, staje się niezbyt przyjemny.

Kiedy w małżeństwie mija pierwsza fascynacja, dwoje ludzi może 

błyskawicznie wyprowadzić się wzajemnie z równowagi.

Jest tak cholernie pewny siebie i despotyczny - zauważyła Della. - Jest... - 

przerwała na dźwięk brzęczyka. - To zapewne oznacza, że dział maszynistek 

przygotował oskarżenie Eden przeciwko Carsonowi.

Kiedy zjawi się Morley Eden, by podpisać wniosek - powiedział Perry 

Mason - zanieś dokumenty notariuszowi. A ja zamierzam zrobić dobry uczynek.

Co takiego?

Chcę pomóc kobiecie, która najwyraźniej dostała się w pole obstrzału.

- Myślisz o Nadine Palmer?
Mason przytaknął.

Może nie powitać cię zbyt chętnie ani nie przyjąć twoich dobrych rad.

To prawda - zgodził się Mason - ale przynajmniej powiadomię ją o sytuacji - 

spojrzał na zegarek.

Jak tylko sprawa zostanie wniesiona do sądu, dopadną nas dziennikarze. 

Powiedz panu Edenowi, żeby na wszystkie pytania reporterów odpowiadał, że 

zaplanował konferencję prasową w swoim domu na pierwszą i że fotografowie będą 

mogli porobić tyle zdjęć, ile zechcą. Przekaż mu, że dotrę do niego około pierwszej, 

jeżeli zdążę, i że ma na mnie czekać. Nie wolno mu otwierać drzwi ani wpuszczać 

nikogo do środka, dopóki nie przyjadę. Wtedy poda wszystkim reporterom jedną 

wersję zdarzeń, a ja dopilnuję, żeby nie udzielił złych odpowiedzi.

background image

Della Street, z ołówkiem zawieszonym nad notesem, podniosła na niego 

wzrok i skinęła głową.

- Podpiszę oskarżenie jako adwokat powoda – ciągnął Mason. - Kiedy swój 

podpis złoży Eden i papiery dotrą do notariusza, wyślij je do sądu.

Czy mogę zasugerować coś jako twoja sekretarka? - spytała Della.

Strzelaj.

Powinieneś obciąć włosy, szefie. Jeżeli twoje zdjęcia mają znaleźć się w 

gazetach, i skoro zamierzasz odwiedzić atrakcyjną rozwódkę, powinieneś...

Nie mów nic więcej - przerwał jej Mason. - Zaraz pobiegnę obciąć w włosy i 

zrobię manicure.

Nie wspominałam o manicure.

Wiem. To był mój własny pomysł.


ROZDZIAŁ PIĄTY

Kobieta, która uchyliła drzwi na dźwięk dzwonka, była niezwykle wysoka, 

zgrabna i wyglądała na niezależną. Zaciskała na piersiach poły kąpielowego 

szlafroka.

Słucham? - spytała z niepokojem, wcale się z tym nie kryjąc.

Nazywam się Perry Mason, jestem adwokatem. Ja...

Och - przerwała mu. - Na pewno widziałam pana albo pańskie zdjęcie. To 

prawdziwa przyjemność, panie Mason. Jestem Nadine Palmer, chociaż pewnie pan to 

wie, skoro pan przyszedł. Jednak nie bardzo nadaję się do przyjmowania gości. 

Właśnie brałam prysznic, kiedy rozległ się dzwonek. Zawahała się, potem, po chwili 

zastanowienia podała mu rękę. W rezultacie gest wydał się niemal intymny, jakby 

witała kogoś bliskiego.

Mogę wejść na chwilę? - zapytał Mason.

Nie jestem przygotowana... Och, niech pan wejdzie. Musi pan poczekać, aż 

coś na siebie włożę.

- Dziękuję To ważne, inaczej nie przeszkadzałbym pani.
Wszedł za nią do małego, urządzonego ze smakiem mieszkania. Wskazała mu 

krzesło przy stole.

O co chodzi, panie Mason? Czy znalazłam się w jakichś kłopotach?

background image

A spodziewała się pani kłopotów?

Miewałam już kłopoty i pewnie będę je miała. Jeżeli pan pozwoli, ubiorę 

się.

Proszę - odparł Mason. - Zaczekam, chociaż nie mam zbyt wiele czasu. 

Muszę jechać na konferencje prasową. Jestem adwokatem Morleya Edena. Na 

wypadek, gdyby pani nie wiedziała, Morley Eden kupił posiadłość od Loringa 

Carsona...

Jej oczy rozbłysły na wzmiankę o Carsonie. Zacisnęła
wargi. Zatrzymała się w pół drogi do sypialni i odwróciła twarzą do adwokata.

A co pan ma wspólnego z Loringiem Carsonem? - zapytała niemiłym tonem.

Nie złamię tajemnicy zawodowej zdradzając, że zamierzam wytoczyć mu 

sprawę o straty wynoszące około trzystu pięćdziesięciu tysięcy dolarów wynikłe z 

oszustwa, żądając wypłaty potrójnego odszkodowania oraz rekompensaty za szkody 

moralne.

Mam nadzieje, że odbierze pan to co do centa. Mason uśmiechnął się.

Najwyraźniej Carson nie należy do pani przyjaciół.

Ten drań! - rzuciła z pogardą. - Podarł na strzępy moją reputację i rozniósł 

wszystko po całym mieście.

Jak rozumiem, stało się to na skutek pomyłki, i...

Pomyłki! - warknęła. - Nie było żadnej pomyłki. Ten człowiek chciał 

oczernić swoją żonę, a to, że wciągnął w aferę mnie, nie sprawiło mu żadnej różnicy.

Pani nazwisko wymieniono w sądzie?

Wymieniono? Carson rzucał nim na prawo i lewo. Wniósł własne oskarżenie 

przeciwko żonie, twierdząc, że ma romans z Norbertem Jenningsem, że spędzali 

razem weekendy i że jego żona meldowała się w hotelach pod nazwiskiem Nadine 

Palmer. A kiedy pani Carson odparła oskarżenie, ten drań miał czelność twierdzić, że 

to był zwykły błąd i że wynajęty przez niego detektyw śledził niewłaściwą osobę, że 

nieumyślnie wskazał na mnie, zamiast na swoją żonę, że jego żona nie należy do 

osób, które spędzają weekendy w motelach, ale że to mnie, Nadine Palmer, śledził ów 

detektyw w mylnym przekonaniu, że jestem Vivian Carson. Wyobraża pan sobie, w 

jakim to stawia mnie świetle.

Mason przytaknął ze współczuciem. Nadine usiadła gwałtownie.
- Jest pan adwokatem, panie Mason. Widział pan już nie raz kobietę w 

background image

szlafroku kąpielowym. Ani pan nie ma za wiele czasu, ani ja. Przedyskutujmy 

wszystko i od razu to wyjaśnijmy. Niedobrze mi się robi na myśl o ludziach! W 

naszej cywilizacji i tak zwanym kodzie moralnym jest więcej hipokryzji, niż 

ktokolwiek przyznaje. Kiedy wyszłam za Harveya Palmera, byłam, jak to się mówi, 

„porządną dziewczyną”. Na tym polegał mój problem. Niewiele wiedziałam o 

mężczyznach. Zbyt mało o życiu, a właściwie nic o seksie. Zanim zdecydowałam się 

na rozwód, przeszłam pięć lat piekła i poniżenia. Nie mieliśmy dzieci, więc nie byłam 

nic winna Harveyowi Palmerowi. Rzuciłam go. Byłam na tyle głupia, że nie 

zażądałam alimentów. Pracowałam przed ślubem i potem wróciłam do pracy - tyle że 

nie byłam już dziewczyną. Stałam się kobietą. Jednej prawdy o rozwodach nie 

znajdzie pan w książkach: że dziewczyna zmienia się w kobietę. Może liczyć tylko na 

siebie. Odkrywa, że małżeństwo niezupełnie przypomina łoże usłane różami, a 

przecież jak każdy normalny człowiek ma marzenia i aspiracje. Zostaje naznaczona. 

Na zawsze. Każdy mężczyzna, który zaczyna się nią interesować, jest doskonale 

świadom faktu, że nie ma do czynienia z dziewczyną, tylko z kobietą, która była 

mężatką. I odpowiednio ją traktuje. Jeżeli ona nie reaguje tak, jak on się spodziewa, 

jest „kokietką”. Mężczyźni na prawo i lewo chwalą się swoimi podbojami. Żonaci 

mają kochanki. Społeczeństwo uznaje, że taka jest kolej rzeczy. Ale rozwódka to ani 

ryba, ani zwierzyna, ani śledź. Można ją zdeptać. Kiedy zjawił się ten... ten 

niewyobrażalny cham i jego prywatny szpicel... Nie wiem, czy szpicel był za głupi, 

by odróżnić dwie kobiety, ale wiem jedno: Loring Carson był, jest i będzie draniem. 

Norbert Jennings i ja byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Sądzę, że chciał poprosić mnie o 

rękę i w ówczesnych okolicznościach prawdopodobnie zgodziłabym się, ale nie 

zamierzałam wejść w drugie małżeństwo na oślep.

Zrobiłam to już raz i nigdy nie powtórzę. A teraz Norbert uważa, że został 

ośmieszony.

Zmienił zdanie i nie chce się już z panią ożenić? - zapytał Mason.

Zmienił zdanie? Ależ skąd! Uparł się. Wpada do mnie i oświadcza się dwa, 

trzy razy dziennie. Unikam odpowiedzi. A dlaczego tak się zachowuje, panie Mason? 

Ponieważ uważa, że to przez niego „dobre imię dziewczyny” zostało zbrukane. 

Skończyłam dwadzieścia jeden lat. Jestem rozwódką i mam prawo żyć własnym 

życiem. Gdyby tylko ludzie zostawili mnie w spokoju! A jeśli chodzi o Loringa 

Carsona, życzę mu śmierci...

Odrzuciła głowę do tyłu i potrząsnęła nią, jakby chciała pozbyć się wszystkich 

background image

przeżytych nieprzyjemności, po czym powiedziała:

Wyplułam jad i pozbyłam się ciężaru. Ponieważ zawiniłam, zrzucając na 

pana moje własne problemy, może pan teraz wyjaśnić cel swojej wizyty.

Nic się nie stało - zapewnił ją Mason. - Przyszedłem tutaj, żeby oszczędzić 

pani rozgłosu.

- Jak?
- Sprawa, którą wniosłem przeciwko Loringowi Carsonowi, albo która 

właśnie teraz przedstawiana jest sądowi, wywoła spory rozgłos. Nie wiem, czy 

słyszała pani o tym, że Morley Eden kupił nieruchomość od Carsona.

Pokręciła przecząco głową.
- Chodziło o dwie przyległe działki - zaczął wyjaśnienia Mason. - Jedną 

uznano za odrębną własność pani Carson, drugą, jako własność wspólną, przyznano 

Loringowi Carsonowi. Cały teren kupił Morley Eden za godziwą cenę i ma do niego 

prawo razem z częścią budynku stojącą na drugiej działce. Kontroskarżenie, które 

Carson wniósł przeciwko swojej żonie, wpłynęło na dwie osoby: na panią i na jego 

żonę, Vivian.

Szczerze jej współczuję - oświadczyła Nadine Palmer.

Podobnie jak sędzia Goodwin.

Jak to rozwiązał? O ile wiem, Carson tak namieszał w swoich finansowych 

sprawach, że sąd nie mógł nawet zacząć ich rozplątywać.

Popełnił błąd, niedoceniając inteligencji sądu - stwierdził Mason.

To znaczy, nie docenił inteligencji sędziego Goodwina?

Tak myślę.

Czy mogę zapytać, jak się toczy ta sprawa?

Dlatego tu jestem. Uznałem, że powinna pani to wiedzieć. Sędzia Goodwin 

uważa, że kiedy zbruka się już dobre imię kobiety, bardzo, ale to bardzo trudno je 

oczyścić.

I ma rację! - zgodziła się gorąco Nadine.

Kiedy jakaś historia dostaje się do gazety - ciągnął Mason - przypisuje się 

jej taką wagę, z jaką potraktują ją czytelnicy. Na przykład artykuł o kobiecie 

zdradzającej męża i przyłapanej na tym przyciąga sporo uwagi. Ale artykuł, że 

wszystko to było pomyłką, nie zainteresuje nikogo.

Mówi pan teraz o moim przypadku?

background image

Przeciwnie - odparł Mason. - Sędzia Goodwin ma na względzie Vivian 

Carson. Chciałby, żeby informacja o pomyłce Carsona dostała się do gazet. Postawił 

więc mojego klienta w takiej sytuacji, że musimy podjąć określone działania. Sędzia 

sprytnie to obmyślił, jednak jedno przeoczył.

Co takiego?

Efekt, jaki to wywrze na panią.

To znaczy?

Gdy sprawa trafi do sądu, ta komedia pomyłek zainteresuje reporterów, 

podobnie jak fakt, że to pani została wskazana detektywowi Carsona jako jego żona.

Według mnie zrobił to celowo - stwierdziła.

Nie w tym rzecz. Chodzi o to, że sporo będzie się o tym pisało w prasie.

Chciała coś powiedzieć, lecz nagle dotarło do niej znaczenie słów prawnika. 

Otworzyła szeroko oczy.

To znaczy, że znów zaczną pisać o wyprawach do moteli?

Właśnie.

Och, mój Boże - jęknęła.

Dlatego sądzę, że może chciałaby pani poczynić pewne plany. Jeśli chce 

pani rozmawiać z prasą, może przygotowałaby pani pisemne oświadczenie, żeby nie 

cytowano pani błędnie. Z drugiej strony, jeżeli nie chce pani z nimi rozmawiać, 

najlepiej będzie stać się nieuchwytną.

Zawahała się tylko chwilę..
- Zamierzam stać się nieuchwytna. Kiedy się to wszystko zacznie?
- Prawdopodobnie w ciągu najbliższej godziny.
Wstała: - Panie Mason, czy ma pan jakieś obiekcje przeciw temu, żebym się 

na pana powołała?

W jakiej sprawie?

Że to pan doradził mi ukrycie się.

Mason pomyślał przez chwilę i potrząsnął głową.

Moja pozycja nie pozwala mi być pani doradcą. Nie jest pani moją klientką. 

Mam już klienta w tej sprawie. Podsuwam pani jedynie przyjacielską sugestię.

Dobrze. Czy będzie pan pamiętał, że podsunął mi przyjacielską sugestię i 

poradził się ukryć?

To jedno z rozwiązań, które uważam za rozsądne.

background image

Właśnie z tego rozwiązania skorzystam - oświadczyła. - Niech pan chwilkę 

zaczeka. Zamierzam wczołgać się do jamy i zamknąć za sobą wejście. Co więcej, 

wyjadę z panem. Zabierze mnie pan do centrum.

Pośpiesznie przeszła przez pokój, otworzyła drzwi i zanim je zatrzasnęła, 

zawołała przez ramię:

- Niech pan poczeka! Ubiorę się i wrzucę parę rzeczy do torby. Wyjeżdżam 

stąd.

Prawnik usiadł, spojrzał na zegarek, zmarszczył w skupieniu brwi, sięgnął po 

cygarniczkę w swojej kieszeni i odkrył, że skończyły mu się papierosy. Minęła 

minuta. Potem zawołał:

- Czy ma tu pani jakieś papierosy, pani Palmer?
Jej głos zabrzmiał zdumiewająco wyraźnie zza cienkich drzwi:
- W mojej torebce na stole.
Podszedł do otwartej torebki, dostrzegł papierosy, wyjął jednego, zapalił 

zapalniczkę i nagle odsunął papierosa, uświadomiwszy sobie, że jest wilgotny.

Drzwi od sypialni otworzyły się gwałtownie. Nadine Palmer w 

powiewającym, niemal przejrzystym negliżu, przez który było widać jej figurę i 

każdy szczegół bielizny, weszła pośpiesznie do pokoju.

- Znalazł je pan? - spytała.
Chwyciła torebkę, pogrzebała w środku, wyjęła paczkę i podsunęła 

prawnikowi. Mason przesunął się.

- Hej, chwileczkę, to nie fair - powiedziała ze śmiechem. - Teraz patrzy pan na 

mnie pod światło. Nie powinien mnie pan oglądać. Chciałam tylko być uprzejma. 

Proszę.

Adwokat wziął papierosa, ukradkiem wsuwając pierwszego do bocznej 

kieszonki marynarki.

Dzięki - powiedział.

Zakładałam, że honor każe panu zamknąć oczy - rzuciła. - Jeszcze chwilka 

cierpliwości. Pozwolę panu podwieźć się do najbliższego przystanku autobusu 

jadącego do centrum.

Zakręciła się i nieudolnie oraz dość nieskutecznie próbując zasłonić się 

połami peniuaru, wybiegła do sypialni.

Prawnik po raź drugi uruchomił zapalniczkę. Nowy papieros zapalił się 

błyskawicznie. Mason zajrzał do otwartej torebki. Paczka w środku wyglądała 

background image

identycznie jak ta, z której wyjął wilgotnego papierosa. A jednak tym razem

każdy papieros był idealnie suchy. Zaintrygowany, wyjął papierosa z bocznej 

kieszeni i przesunął po nim kciukiem i palcem wskazującym. Zdecydowanie ten 

egzemplarz nasiąkł wodą. Siedział, paląc w zamyśleniu i od czasu do czasu rzucając 

okiem na zbierający się na czubku papierosa popiół. Zanim skończył palić, w pokoju 

stanęła Nadine Palmer, ubrana w schludny, świetnie skrojony kostium, z podręczną 

torbą, torebką i niewielką walizką.

- Pozwolę panu zająć się walizką - oświadczyła. – Ma pan tu samochód?
- Tak.

Mogę więc zabrać się z panem na przystanek?

Oczywiście.

W którą stronę pan jedzie?

Mam spotkać się z klientem, Morleyem Edenem. To on kupił posiadłość od 

Loringa Carsona i zatrudnił go do budowy domu.

- Teraz pan tam jedzie? - zapytała jakby z przerażeniem.
- Tak.

Pojadę z panem część drogi. Wysiądę na pierwszym przystanku, jaki 

miniemy.

Nie chce pani wziąć taksówki?

Wolę pojechać z panem, bo nie chcę, żeby mnie ktoś zobaczył. A kiedy 

reporterzy trafią na ślad takiej pikantnej historii jak ta, zamieniają się w hieny. Zadają 

najbardziej kłopotliwe pytania.

Zakładam, ze w motelach rejestrowali się państwo nie jako pan i pani 

Jennigs, ale pod własnym nazwiskiem? Przynajmniej pani? - zapytał Mason.

Tak - odparła - niemniej były to wyprawy na weekend, a jak panu mówiłam, 

jestem już kobietą, nie dziewczynką. Ludzie skłonni są wyciągać własne wnioski, 

kiedy mają do czynienia z rozwódką. Jedziemy?

Mason podniósł walizkę i pierwszy poszedł do windy, a potem do samochodu. 

Zauważył, że Nadine Palmer rzuciła mu pośpieszne, oceniające spojrzenie, kiedy 

przytrzymał dla niej drzwi. Wsiadła do środka z uśmiechem, na ułamek sekundy 

odsłaniając zgrabne kolana.

Bardzo panu dziękuję, panie Mason - powiedziała. - Okazał mi pan ogromną 

pomoc... może większą, niż w tej chwili pan przypuszcza.

background image

Cóż - rzekł dość zmieszany - przyszło mi do głowy, że sędzia Goodwin 

myśli jedynie o Vivian Carson i uznałem, że ktoś powinien pomyśleć również o pani. 

W końcu jest pani równie niewinną ofiarą jak ona.

Nie według sędziego. Przecież zainteresowałam się Norbertem Jenningsem. 

Naprawdę wyjeżdżałam z nim na weekend.

Dokąd? - zapytał adwokat.

Do różnych miejsc. Przeczyta pan o tym w gazetach. Obawiam się, że 

byłam... niech to, „niedyskretna” brzmi tak pretensjonalnie. Powiem raczej: byłam 

nieostrożna. Oczywiście nie spodziewałam się, że będzie mnie śledził jakiś detektyw, 

notując wszystko, co robię.

Czy to było takie straszne?

Być może tak to opiszą. Po pokazie w Las Vegas Norbert odprowadził mnie 

do pokoju. Wypiliśmy kilka drinków i porozmawialiśmy. Było koło w pół do trzeciej 

nad ranem, kiedy wyszedł. A za rogiem czekał oczywiście ten oślizgły detektyw z 

notesem i stoperem. Zapisał godzinę i z pewnością wyciągnął własne wnioski.

Mason uruchomił samochód i wolno pojechał w dół ulicy.

Zna pani może pewną kobietę z Las Vegas, hostessę nazwiskiem Genevieve 

Hyde?

Czemu pan pyta?

Chyba jest przyjaciółką Loringa Carsona. Może mieć

dla nas pewne znaczenie. Czy zna ją pani... czy kiedykolwiek się 

spotkałyście?

Zmarszczyła z zastanowieniem czoło.

Nie sądzę. Widziałam niektóre hostessy, rzecz jasna, z wieloma 

rozmawiałam, choć nie wiem, jak się nazywają. Często jeździłam do Las Vegas.

Z Jenningsem?

Kilka razy pojechałam z nim, ale jeździłam też sama. Lubię Las Vegas. 

Podoba mi się ten blichtr. I podniecenie. Powiem szczerze, panie Mason: lubię 

hazard.

Nie zażądała pani alimentów? - zapylał Mason, kiedy jej głos ucichł. - Czy 

mogę spytać, jak sobie pani radzi?

O, tam stoi taksówka, pod tamtym blokiem! Zawołała pośpiesznie: Proszę 

mnie tu wysadzić, tu za rogiem. Pojadę taksówką, a nie autobusem.

background image

Opuściła szybę.
- Taksówka! - krzyknęła. - Taksówka!
Mason zatrzymał samochód. Kierowca taksówki skinął głową, otworzył drzwi 

i szybko wysiadł, by zabrać bagaż z samochodu prawnika.

- Ogromnie panu dziękuję - powiedziała Nadine Palmer.
Posłała mu dłonią soczysty pocałunek i odwróciła się do taksówkarza.
Ktoś z tyłu zatrąbił i adwokat odjechał.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Perry Mason podjechał od strony domu należącej do Edena. Dostrzegł kilka 

samochodów zaparkowanych, gdzie tylko to było możliwe. Gdy zwolnił na środku 

podjazdu, podbiegł do niego fotoreporter z aparatem i lampą błyskową. Inni 

fotografowie, na widok biegnącego, szybko ruszyli do akcji i wkrótce wóz Masona 

otoczyły błyskające światła fleszy. Kiedy adwokat otworzył drzwi, jeden z reporterów 

zawołał:

Co u diabła? Czekamy od piętnastu minut! Ten facet nie chce wejść do 

domu bez pana.

Przykro mi, że musieliście czekać - odparł adwokat.

Gazeta nie może czekać - odparł mężczyzna. - Ale wydawca uparł się na 

wywiad z panem. Rusz się pan, naprawdę nam się śpieszy. Niech ktoś otworzy drzwi, 

chcemy zajrzeć do środka. O co w tym wszystkim chodzi, u licha?

Próbowaliście wejść do drugiej części domu? - spytał Mason.

Nikt nie odpowiada na dzwonek, a drzwi są zamknięte. Obeszliśmy dom i 

porobiliśmy zdjęcia, ale wszystko jest pozamykane na głucho. O ile wiem, pani 

Carson była modelką, a Eden mówi, że paraduje w bardzo skąpym kostiumie 

kąpielowym.

Wcale tak nie mówiłem - zaprzeczył z oburzeniem Eden. - Nie mówiłem, że 

paraduje. Powiedziałem tylko, że kiedyś opalała się w bardzo wyciętym kostiumie.

- To jedno i to samo - stwierdził reporter. - No, dalej, pan ma klucze. Niech 

pan otworzy drzwi!

Inny reporter dodał:
- Mój wydawca chce wywiadu z panem. Może opowie nam pan, o co tu 

background image

chodzi?

- Przedstawię państwu krótkie podsumowanie faktów - obiecał adwokat. - 

Wolałbym, żeby nie robiono mi zdjęć. Jako prawnik nie lubię prasowej popularności 

i...

- O rany! - przerwał reporter. - Moi szefowie chcą wywiadu i zdjęć. Zdjęcia 

mamy. No, dalej, niech pan mówi, o co to całe zamieszanie.

Mason pokrótce omówił tło sporu.
- I wniósł pan oskarżenie do sądu? - zapytał dziennikarz.

Tak. Żądamy kary lub odszkodowania za poniesione szkody moralne i 

materialne.

A Carson wmawiał Edenowi, że może zrzucić winę na żonę, że jego 

detektyw śledził ją podczas weekendowych wypraw do moteli i może udowodnić, że 

ma romans z jakimś facetem. Zgadza się?

Jeśli o to chodzi, uzyskacie odpowiedź od Morleya Edena lub z akt 

rozprawy rozwodowej. Tej części wolałbym nie omawiać i, oczywiście, wolałbym, by 

przedyskutowano ją w sądzie, a nie w prasie.

Prawnicy zawsze powołują się na etykę zawodową

- stwierdził dziennikarz - ale istnienie gazety zależy od zdobytych informacji. 

Ta sytuacja jest piekielnie interesująca. Może i nie chce pan o niej mówić, ale gazeta 

zrobi z niej wiadomość dnia. Jeśli poda nam pan fakty, będziemy się ich trzymać. A 

jeżeli będziemy musieli wydobyć je od kogoś innego, mogą zostać podane błędnie. 

Wie pan może, kiedy pani Carson wróci?

Mason potrząsnął głową. - Nie wiedziałem nawet, że wyszła.
- Potrzebujemy trochę pieprzu - wyjaśnił reporter. - Wszystkich zwaliłaby z 

nóg jej fotografia, jak stoi w tym swoim bikini po jednej stronie kolczastego drutu, a 

Morley Eden po drugiej. Mówił, że któregoś ranka podała mu filiżankę kawy. Może 

namówimy ją, żeby upozowała taką sytuację?

- Nie mogę wypowiadać się w imieniu pani Carson - obwieścił adwokat.

A pański klient się zgodzi, jeśli dogadamy się z nią? Mason pochwycił 

spojrzenie Edena.

Prawdopodobnie mój klient się zgodzi - odparł.

To będzie wystrzałowa historia - zachwycał się inny z reporterów. - Sa 

jakieś przeszkody, czy możemy wejść do środka i porozglądać się?

background image

Tylko po jednej części domu - zastrzegł Mason. - Tej, która należy do 

Morleya Edena.

To przecież jego dom. On kazał go zbudować. Ma klucze do drugiej części?

Ma, ale wydano zakaz wkraczania na ten teren. Morley nie może nawet 

postawić na nim stopy. Nie wolno mu przełożyć ręki przez ogrodzenie bez uzyskania 

zgody właścicielki drugiej połowy domu.

Niech to cholera! - zaklął dziennikarz. - Założę się, że mój wydawca każe 

nam tu czekać, dopóki nie znajdziemy czegoś pieprznego.

Odwrócił się do Edena.

A pan nie wie, gdzie może być pani Carson? Nie widział pan, jak 

wychodziła?

Dotarłem tu mniej więcej w tym samym czasie, co wy - odparł Eden. - Jeżeli 

pan pamięta, przyjechaliście tuż za mną.

- A wcześniej nie było pana w domu? - spytał Mason.
Eden potrząsnął głową. - Panna Street kazała mi nie wpuszczać dziennikarzy, 

dopóki pan nie przyjedzie. Bałem się otwierać drzwi, bo wepchnęliby się zaraz za 

mną.

- Nie śpieszy się nam aż tak, żeby nie poznać całej historii - sprostował 

reporter. - Wejdźmy do środka. Zrobimy zdjęcie, jak stoi pan w slipkach na 

trampolinie i boi się wskoczyć, bo mógłby pan wypłynąć po drugiej stronie drutów. 

Naprawdę pan nie wie, gdzie jest pani Carson?

Eden potrząsnął przecząco głowa, wyjął z kieszeni kółko z kluczami i 

otworzył frontowe drzwi.

Ale ma pan klucz do drugiej części domu? - naciskał dziennikarz.

Rzeczywiście mam klucz, który kiedyś pasował do bocznych drzwi. Nie 

sprawdzałem, czy nadal pasuje, odkąd wydano nakaz sądowy. Nie mam pojęcia, czy 

zamek nie został zmieniony. Ale wiem, że sprowadzono ślusarza, żeby otworzyć 

drzwi. Może przy okazji założył inny zamek.

Reporterzy i fotografowie weszli grupą do holu.
- Którędy na basen?
Eden wskazał kierunek dłonią.
Zbiegli po schodach do salonu. Najszybszy zatrzymał się gwałtownie.

Hej, a to co?

background image

Ktoś tu leży! - wykrzyknął Eden.

Nie tylko leży, ale wokół jest mała kałuża krwi - uściślił Mason. - Chłopcy, 

lepiej się odsuńcie...

Jego słowa nie odniosły efektu i dziennikarze hurmem ruszyli do przodu. 

Pokój rozjaśniło światło błyskających fleszy.

Mason postąpił krok do przodu, by zobaczyć twarz leżącego na podłodze 

człowieka, po czym odwrócił się i popędził do telefonu. Znalazł aparat w holu.

- Centrala - rzucił do słuchawki - to pilne. – Proszę mnie połączyć z 

departamentem policji.

Kiedy otrzymał połączenie, zażądał:

Z wydziałem zabójstw, Chcę mówić z porucznikiem Traggiem. Jest na 

miejscu?

Kto mówi?

Perry Mason.

Gdzieś tu krąży, panie Mason. Proszę zaczekać. On... O, właśnie wszedł. 

Jedną chwilę.

Mason usłyszał w słuchawce, jak mężczyzna mówi:
- Poruczniku, Perry Mason do pana.
Potem, po krótkiej przerwie, w słuchawce zabrzmiał głos Tragga.

Tylko nie mów mi Perry, że znalazłeś jakieś zwłoki.

Nie ja - odparł Mason. - Znaleźli je dziennikarze i łażą wszędzie wokół, 

cykając zdjęcia.

Gdzie? Czyje zwłoki? Jacy dziennikarze? Skąd dzwonisz? - Tragg zasypał 

go pytaniami.

To dom zbudowany przez Loringa Carsona na terenie nabytym przez 

Morleya Edena. Eden jest tu teraz, a człowiek rozciągnięty na podłodze salonu, 

najwyraźniej zamordowany, to Loring Carson. Trudno znaleźć to miejsce, ale moja 

sekretarka ma plan, z którego dokładnie widać, jak tu dojechać...

My też mamy mapy - przerwał Tragg. - Podaj mi nazwę ulicy i numer domu. 

Jeśli nie ma, podaj mi numer z księgi notarialnej. Daj mi jakiekolwiek szczegóły i 

trzymaj dziennikarzy z dala od ciała.

Mam takie same szanse utrzymać reporterów z dala od zwłok, jak gdybym 

próbował utrzymać ćmy z dala od światła. Dam ci Morleya Edena. Powie ci, jak tu 

background image

dojechać.

Skinął na Edena, który stał obok.
- Wytłumacz mu, Eden - polecił Mason. - To porucznik Tragg z wydziału 

zabójstw. Powinien tu dotrzeć, zanim dziennikarze zadepczą wszystkie dowody.

Przekazał słuchawkę Edenowi i biegiem wrócił do salonu.
Jeden z dziennikarzy klęczał przy zwłokach.
- To wygląda na diamentowe spinki do mankietów - mówił. - Patrzcie tylko, 

co ten facet zrobił. Pomalował diamenty czymś czarnym, żeby nie błyszczały, ale w 

niektórych miejscach farba odprysła. Pod spodem jest prawdziwy diament... Hej, 

ludzie, on ma mokre rękawy!

Mason pochylił się nad dziennikarzem.

Jadą tu policjanci z wydziału zabójstw. Chcieliby, żeby miejsce zbrodni 

pozostało nienaruszone.

No pewnie - odparł reporter. - A moja gazeta chce informacji. Zdaje mi się, 

że to jest Loring Carson. Rozwiódł się z kobietą, która mieszka po drugiej stronie 

ogrodzenia. To on zbudował ten dom i sprzedał działki Morleyowi Edenowi?

Zgadza się.

Co on tu robi?

Nie wiem - odparł Mason. - Więc rękawy koszuli ma wilgotne?

I to dość mocno, ale rękawy marynarki pozostały suche.

Jak umarł? - pytał dalej Mason. - Widziałem krew. Zastrzelono go, czy...

Niech pan spojrzy tutaj, to zobaczy pan, jak umarł - powiedział dziennikarz. 

- W jego plecach tkwi rzeźnicki nóż z drewnianą rączką, a całe ostrze jest w środku.

Oba rękawy są mokre?

Tak, oba, ale marynarka jest sucha.

Do jakiej wysokości ma mokre rękawy?

Do łokci. Nie będę ściągał z niego marynarki, żeby nie zmienić pozycji 

ciała. Ale sam pan wyczuje mokre mankiety i rękawy.

Nagle jeden z reporterów odłączył się od reszty grupy i biegiem rzucił się do 

holu.

Jakby na sygnał, nastąpił ogólny exodus.
Jeden z mężczyzn chwycił Morleya Edena za ramię.

Telefon! - zażądał. - Gdzie jest telefon?!

background image

Jeden aparat jest w holu...

Z tego ktoś już dzwoni.

Drugi jest w mojej sypialni.

To osobna linia? 

Tak.

Niech mnie pan zaprowadzi.

Hej, Mac! - zawołał ktoś z grupy. - Nie możesz go zająć. Zadzwonisz jako 

pierwszy, ale to wszystko.

Mam gdzieś, czy mogą go zająć. Zostanę na linii, póki nie przekażę całej 

historii. A jest świetna.

- Gdzie jest najbliższy telefon? - zapytał ktoś Masona.
Prawnik potrząsnął głową. - Na skrzyżowaniu z główną drogą jest stacja 

obsługi - powiedział. - O żadnym innym telefonie nie wiem.

Chwilę potem został w pokoju sam z leżącym na podłodze ciałem. Obejrzał 

dokładnie zmarłego, potem przeszedł się powoli po salonie. Jego wzrok przyciągnęła 

plama światła odbijającego się w pobliżu zwłok, tuż pod kolczastym drutem. Pochylił 

się, aby zbadać jego źródło i odkrył dwie niewielkie kałuże wody - każda nie większa 

niż trzy łyżeczki cieczy, a dokładnie między nimi odcisk stopy. Najwidoczniej stanął 

tam jeden z reporterów, zamieniając kałużę w rozmazaną plamę błota. Potem 

pośpieszył do drzwi wychodzących na patio i rzucił okiem na basen.

Sporo musiało się tu wydarzyć. Na kafelkach po zacienionej stronie należącej 

do Edena widniała kolejna kałuża, a i nasłoneczniona strona za ogrodzeniem była 

mokra.

Odwrócił się i szybko wrócił do wnętrza domu.
- Morley! - zawołał.
Spotkali się w holu. Morley wyłonił się od strony sypialni.

Są tu jeszcze jakieś telefony? - zapytał Mason.

Nie w tej części. Jest aparat w drugiej.

Osobne wyjście? 

Tak.

Masz klucz pasujący do drzwi po tamtej stronie?

- Jasne, że mam. To znaczy, pasował dawniej, ale nie odważyłem się go użyć. 

Ja...

background image

- Daj mi - przerwał Mason.
Eden zawahał się.

Wiesz, że mógłbyś wpakować się w kłopoty...

Daj mi klucz. Pośpiesz się.

Eden wyjął skórzany futerał z kieszeni, odszukał właściwy klucz i wypiął go z 

kółka.

- Kiedyś pasował do bocznych drzwi - powiedział. - Nie wiem, czy teraz 

będzie...

Mason nie czekał, aż skończy. Schwycił klucz i wybiegł na zewnątrz. Zawahał 

się przez chwilę, patrząc na ogrodzenie, stwierdził, że zaoszczędzi czas, okrążając je 

samochodem, zamiast biec na piechotę. Wskoczył do wozu, uruchomił silnik i 

rozpryskując kołami żwir ruszył z podjazdu.

Kiedy dotarł do zabetonowanego słupa, wcisnął hamulce, zakręcił, aż wozem 

zarzuciło, ruszył drugą stroną podjazdu, zatrzymał się tuż pod bocznym wejściem, 

popędził po schodach i włożył klucz do zamka.

Drzwi otworzyły się.
Wbiegł do domu przez pomieszczenie gospodarcze, szukając gorączkowo 

aparatu telefonicznego. Znalazł go w kuchni, podniósł słuchawkę i wykręcił numer 

biura Paula Drake’a.

Kilka sekund później usłyszał głos detektywa.

Paul, tu mówi Perry. - Załatw mi coś natychmiast, szybko, już.

Dobra, mów.

Nadine Palmer, rozwódka zamieszkała przy Crockley Avenue 1721, 

wyjechała z domu razem ze mną jakąś godzinę temu, może wcześniej. Gdy 

dojechaliśmy do głównego skrzyżowania - jest tam blok o nazwie Nester Hill - 

zobaczyła taksówkę na postoju, po prawej stronie zatoczki. Wsiadła do niej i gdzieś 

pojechała. Chcę wiedzieć, gdzie. Kiedy ją znajdziesz, daj jej ogon. Zadzwoń do firmy 

taksówkarskiej i dowiedz się, dokąd pojechali. Musisz chwycić ślad Nadine Palmer, i 

to szybko. Chcę też wiedzieć, z kim się spotkała, w ogóle wszystko, a ona nie może 

zauważyć, że jest śledzona i nie chcę, żeby ktokolwiek...

Mason odwrócił się gwałtownie, słysząc za swoimi plecami okrzyk. W 

drzwiach stała Vivian Carson, trzymając torby z zakupami. Patrzyła na niego z 

oburzeniem.

background image

Niech się pan rozgości, panie Mason - rzuciła sarkastycznie. - Jeśli czegoś 

pan potrzebuje, niech pan śmiało to weźmie!

Przepraszam - powiedział Mason, odkładając słuchawkę. - Przepraszam. 

Musiałem natychmiast zadzwonić.

Na to wygląda. Słyszałam pańskie instrukcje. Chyba mam prawo 

podsłuchiwać we własnym domu?

Przepraszam - powtórzył Mason.

Obawiam się, że pańskie „przepraszam” nie wystarczy. Uważam, że 

świadomie pogwałcił pan nakaz sędziego Goodwina.

Dobrze. Odpowiem przed sędzią Goodwinem. Teraz proszę pozwolić mi 

zapytać, gdzie pani była.

Na zakupach - odparła.

Jak długo?

Nie pański interes.

Może nie mój, ale na pewno policji.

Jak to, policji?

Tak to, że pani były mąż leży po drugiej stronie ogrodzenia. Zamordowany. 

Ktoś wsadził mu nóż w plecy. Dobrze byłoby dowiedzieć się, pani Carson...

Vivian opuściła ręce. Najpierw jedna torba z zakupami, potem druga upadły 

na podłogę. Rozdarł się karton z mlekiem, stłukła butelka z sosem do sałatek. Oba 

płyny zmieszały się w jedną breję powoli rozszerzającą się na wywoskowanych 

kaflach podłogi.

- Mój mąż, zam... zamordowany - powtórzyła, jakby próbując przyzwyczaić 

się do tych słów.

- Tak - potwierdził Mason. - Zamordowany. A policja...
Urwał. Z zakrętu drogi dobiegł ich sygnał policyjnej syreny i umilkł z jękiem 

na podjeździe.

Właśnie przyjechała - dokończył. - Ma pani w samochodzie jeszcze jakieś 

zakupy?

Dwie torby.

Przyniosę je.

Okrążył stos żywności na podłodze.
- Proszę mi tylko wskazać samochód - rzucił.

background image

Vivian Carson zaczęła iść za nim, potem potrząsnęła głową, oparła się o 

ścianę, żeby nie stracić równowagi, na chwiejnych nogach ruszyła do krzesła i opadła 

na siedzenie.

Mason wyszedł do jej samochodu. Dostrzegł policyjny wóz po drugiej stronie 

ogrodzenia, przed drzwiami Morleya Edena. Otworzył drzwiczki samochodu, 

ostrożnie zajrzał do środka, znalazł dwie torby wypełnione żywnością, wyjął je, 

zaniósł do domu, zauważając po drodze, że policjanci zajęci są wyłącznie drugą 

stroną domu. Najwyraźniej nie zauważyli go. Wniósł zakupy do środka i zatrzymał 

się przed Vivian Carson.

Gdzie mam to postawić, pani Carson? W kuchni?

Tak. Proszę.

Chodźmy - rzucił przez ramię.

Ja... ja nie mogę...

- Bzdura. Proszę wstać z krzesła i powiedzieć mi, gdzie mam postawić torby.
Wstała pod wpływem jego rozkazującego tonu, zrobiła kilka niepewnych 

kroków i wolno odprowadziła go do kuchni.

Mason postawił torby na stole.

Niech pani słucha, pani Carson - zaczął. - Chciałbym grać z panią uczciwie. 

Skoro już tu jestem, zamierzam się rozejrzeć.

To znaczy?

Pani mąż został zamordowany. Na razie policjanci są po drugiej stronie 

domu. Kiedy otworzy pani drzwi między kuchnią a jadalnią, zobaczy ich pani w 

salonie za ogrodzeniem. Będą chcieli panią przepytać. Skinęła w milczeniu głową.

Jest pani rozsądną młodą kobietą. Uczestniczyła pani w całej aferze. Wie 

pani, o co chodzi. Nienawidziła pani męża. Nie wiem, dlaczego jest pani tak 

zaszokowana jego śmiercią... chyba że ma pani z nią coś wspólnego.

O czym pan mówi?

Zabiła go pani?

Kto, ja?... Na Boga, nie!

Mason skinął głową w kierunku magnetycznego uchwytu na prawo od 

elektrycznej kuchenki. Zwisało z niego ponad tuzin noży.

Jednego brakuje - powiedział, wskazując puste miejsce. - Wszystkie noże 

zawieszone są symetrycznie i równo, ale tu jest przerwa...

background image

Jeden nóż trzymam w lodówce - wyjaśniła. - Włożyłam go razem z chlebem, 

który kroiłam. Skąd ta nagła próba przypisania mi morderstwa? Próbuje pan chronić 

swojego klienta?

Nazwijmy to tak: przygotowałem dla pani próbę generalną, zanim policja 

zacznie zadawać pytania. Ile czasu zajęła pani ta wyprawa na zakupy?

Jakieś dwie godziny.

Kupowała pani tylko żywność?

Zatrzymałam się przed supermarketem, a w drodze do domu kupiłam 

warzywa.

A gdzie spędziła pani resztę czasu?

Jeździłam po okolicy, oglądając wystawy.

Spotkała pani kogoś znajomego? Potrząsnęła głową.

Innymi słowy, nie ma pani alibi - orzekł Mason.

Jak to, nie mam alibi? Po co mi alibi?

Niech pani sama odgadnie.

Ależ powiedział pan, że Loring leży po drugiej stronie ogrodzenia, w drugiej 

części domu...

Jego ciało znajduje się kilka cali od drutów. Może przeszedł kilka 

chwiejnych kroków, zanim upadł. Mógł też stać z jednej strony ogrodzenia, pani 

mogła zajść go z drugiej, i wepchnąć mu nóż w plecy. Jest jeszcze jedna możliwość. 

Mogła pani wejść do basenu, zanurkować pod drutem, wejść do salonu, zakłuć męża 

nożem i wrócić tą samą drogą.

Dobrze, mogłam. Ale to nie znaczy, że tak zrobiłam.

Gdzie jest pani kostium kąpielowy?

Jest dość skąpy. Byłam modelką, panie Mason, i szczerze mówiąc uważam, 

że spora doza naszej tak zwanej skromności co do ciała wynika z hipokryzji i 

brudnych myśli. Jestem dumna ze swojego ciała. Pewnie mam w sobie coś z nudystki. 

Ja...

To nieważne - przerwał Mason - i nieważne, jak skąpy jest pani kostium. 

Gdzie jest teraz?

W kabinie prysznicowej koło basenu - i jest mokry. Wczoraj późnym 

popołudniem pływałam i wyprałam go. Chciałam dziś wywiesić go na słońcu, żeby 

background image

wysechł, ale właśnie sobie uświadomiłam, że o tym zapomniałam.

Dobrze - powiedział Mason. - Cieszę się, że panią z tego wyciągnąłem. 

Pewnego dnia mi pani podziękuje.

Z czegóż to pan mnie wyciągnął?

- Z paniki, jaka ogarnęła panią na myśl, że przepyta panią policja. Teraz 

proszą wysprzątać ten bałagan, usunąć potłuczone szkło i inne śmieci, zanim 

policjanci zjawią się tutaj, by zadać pytania. Odzyskała pani równowagę i tak proszę 

trzymać.

Mason szybko wypadł z kuchni na zewnątrz przez pomieszczenie gospodarcze 

i boczne drzwi. Wsiadł do swojego wozu. Nikt nie zauważył, jak jechał żwirowanym 

podjazdem do wielkiego słupa osadzonego w betonie, do którego przymocowano 

jeden koniec kolczastych zasieków.

Zostawił samochód na podjeździe, wbiegł po schodach do domu. Drzwi 

wejściowe były otwarte. Miał właśnie przez nie przejść, kiedy pojawił się 

umundurowany policjant wyprowadzający grupką reporterów i fotografów.

- Znacie reguły tak samo jak ja, chłopaki - powiedział. - Podamy wam 

wszystkie fakty, które będziemy mogli ujawnić,  ale nie możecie pałętać się w środku, 

zacierając ślady, i sami dobrze o tym wiecie. Przede wszystkim nie macie tu nic do 

roboty. Poczekacie na zewnątrz, zanim nie skończymy inspekcji. Możemy udostępnić 

wam telefon, ale to wszystko.

Mason przeszedł przez hol, pod arkadą i zajrzał do salonu. Jeden z 

policjantów oddzielał liną miejsce, gdzie leżało ciało Carsona. Inny przepytywał 

Morleya Edena, który na widok adwokata, zawołał:

- Wreszcie jesteś, Mason! Cholera! Wszędzie cię szukałem. Ten oficer chce 

wiedzieć, kto dzwonił, kto odkrył zwłoki, co ty masz z tym wspólnego i te de. 

Powiedziałem mu, że powinien o to wszystko spytać ciebie.

Adwokat wszedł na górę po schodach.
- Dobra - odezwał się suchy głos za jego plecami. - Masz mi coś do 

wyjaśnienia, Peny?

Mason odwrócił się twarzą do porucznika Tragga, uśmiechającego się 

enigmatycznie, jak przystało na profesjonalistę.

Kolejne zwłoki? - zapytał porucznik.

Kolejne zwłoki - odpowiedział adwokat.

To staje się twoim zwyczajem.

background image

To jest także twoim zwyczajem, prawda?

Bo to mój zawód - obruszył się Tragg. - Muszę zajmować się zwłokami.

Tak jak ja - objaśnił go Mason. - Ale te nie ja odkryłem, lecz jeden z 

dziennikarzy.

- A ty przypadkiem znalazłeś się tu we właściwym czasie?

A ja przypadkiem znalazłem się tu we właściwym czasie.

Jakże szczęśliwie się złożyło. Chciałbym, żebyś opowiedział nam o tym.

- Najpierw powinieneś zerknąć na salon. Kręciło się tam mnóstwo reporterów.
Tragg zmarszczył brwi, spojrzał na dół na ciało i powiedział:

Moi ludzie już się tym zajęli. Na razie porozmawiam z tobą. O co chodzi z 

tymi zasiekami?

To pomysł sędziego Goodwina. Dom był elementem sprawy rozwodowej. 

Sędzia go podzielił.

Kto mieszka po tej stronie?

Morley Eden, dżentelmen, który stoi obok ciebie.

Twój klient?

Mój klient.

Miło mi pana poznać, panie Eden - powiedział Tragg. - Dlaczego sądził pan, 

że dojdzie tu do morderstwa?

- Wcale tak nie sądziłem - odparł Eden.
- Dlaczego więc uznał pan, że potrzebuje Perry’ego Masona?

Właśnie wniosłem sprawę do sądu w imieniu pana Edena przeciwko 

Loringowi Carsonowi. Stąd wzięli się tu reporterzy - powiedział szybko adwokat.

Rozumiem. A kim jest Loring Carson?

To on zbudował ten dom. Sprzedał także działki, na których stoi budynek, 

był stroną winna w sprawie rozwodowej, a teraz jest nieboszczykiem leżącym tam na 

podłodze.

- No, no - rzucił Tragg. - To wyjaśnia sytuację. A kto mieszka w drugiej 

części domu?

- Zgodnie z rozporządzeniem sędziego Goodwina, należy ona do Vivian 

Carson.

Zony nieboszczyka?

background image

Obecnie wdowy - uściślił Mason.

Przyjmuję poprawkę - Tragg udał, że kłania się z pokorą. - A wie pan może, 

panie Mason, gdzie obecnie przebywa pani Carson?

Zakładam, że w swojej części posiadłości.

A jak się tam dostać?

Są dwa sposoby: możesz skoczyć z trampoliny przy basenie i przepłynąć 

pod zasiekami, albo okrążyć ogrodzenie aż do betonowego słupa na podjeździe, gdzie 

zaczyna się płot, i drugą stroną podjazdu dotrzeć do bocznych drzwi.

Można też przeczołgać się pod drutami? - zapytał Tragg, ściągając wargi.

Można też przeczołgać się - zgodził się Mason - ale byłoby to dość 

ryzykowne nawet dla mężczyzny przeciętnej postury. Te zasieki zrobiono z pięciu 

rzędów kolczastego drutu. Rozciągnięto je tak mocno, jak tylko pozwalały ludzka 

pomysłowość i nowoczesna technika.

Kobieta o smukłej figurze mogłaby przecisnąć się pod spodem bez 

większych trudności, zwłaszcza gdyby rozebrała się do... powiedzmy podstawy. Co, 

Mason?

Albo miałaby na sobie bikini - przyznał prawnik. - Pamiętaj jednak, że to był

twój pomysł, Tragg. Ja tego nie sugerowałem, ubrałem tylko twoje podejrzenia w 

słowa.

Och, to nie moje podejrzenia, Mason. Nie moje. Ja tylko sprawdzam różne 

możliwości... wyłącznie możliwości. - Zmarszczył z namysłem brwi, cofnął się kilka 

kroków w głąb arkady i stamtąd obejrzał salon. Jeden z policjantów pochwycił jego 

wzrok i powiedział:

Lepiej niech pan spojrzy tu, poruczniku. Widać tu mokrą plamę, jakby ktoś 

rozlał trochę wody, może ze szklanki.

Tragg zaczął schodzić ze schodów, zatrzymał się i, odwracając się do Masona, 

stwierdził:

Zapewne szczupła kobieta mogłaby przecisnąć się pod ogrodzeniem, kobieta 

w bikini, mokrym bikini. Bardzo ci dziękuję za tę sugestię, Perry. Zapamiętam ją.

To nie była moja sugestia - zaprzeczył adwokat. - Sam na to wpadłeś.

Właśnie - Tragg uśmiechnął się. - Ja na to wpadłem, tylko sugestia była 

twoja.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Mason wziął Edena pod rękę i zaciągnął w głąb holu.

Jak Loring Carson się tu dostał? - zapytał.

Sam chciałbym to wiedzieć. Można to wyjaśnić tylko w jeden sposób: kiedy 

budował dom, używał duplikatu kluczy, żeby wejść do środka i wykonać prace 

wykończeniowe. Przecież postawienie domu i zawieszenie drzwi to nie wszystko. 

Wciąż miał sporo roboty wewnątrz, no a żaden budowlaniec nie lubi, jak publika 

swobodnie wchodzi i wychodzi z otwartego wnętrza.

Carson nie oddał ci kluczy, kiedy wykończył dom?

Myślałem, że oddał - powiedział dość zirytowany Eden. - Wręczył mi dwa 

komplety, ale pewnie zatrzymał sobie trzeci.

Nie wiedziałeś, że zamierza tu przyjechać?

Oczywiście, że nie.

Gdzie dziś byłeś?

Pojechałem do twojego biura, żeby podpisać wniosek do sądu. Ciebie nie 

było. Przeczytałem wniosek i podpisałem. Panna Street pełniła rolę notariusza. 

Powiedziała, że mam czekać tu na ciebie o pierwszej i że przed twoim przyjazdem nie 

wolno mi wpuszczać do środka reporterów.

A co robiłeś potem?

Wróciłem do swojego biura.

Co się działo, kiedy tam dotarłeś?

Mnóstwo dziennikarzy dzwoniło z pytaniami o oskarżenie, która wniosłeś 

do sądu. Wszystkim mówiłem, że o pierwszej będę w domu, że ty też tam będziesz i 

że wówczas złożę oświadczenie i pozwolę im zrobić zdjęcia. Powtarzałem, że na 

razie nie mam nic do powiedzenia.

Nie wiedziałeś, że w domu leżą zwłoki Carsona?

Jasne, że nie.

A kiedy widziałeś go ostatni raz?

Dość dawno temu.

Carson był w moim biurze. Sporo się przechwalał, ale sądzę, że chciał 

przede wszystkim odwieść mnie od składania w twoim imieniu oskarżenia o 

background image

oszustwo. Powiedział, że jest zaangażowany w jakieś negocjacje i wytoczony mu 

proces postawiłby go w bardzo niekorzystnym świetle.

Eden zmarszczył brwi. - Domyślałem się, że negocjował jakiś układ i chciał 

uniknąć rozgłosu, dopóki go nie podpisze.

- Domyślasz się, czego dotyczył ten układ?
Eden potrząsnął głową.
- Facet zachowywał się dość arogancko – zauważył adwokat. - To pewnie 

typowe dla niego. Biorąc pod uwagę, że zamierzałem wytoczyć mu sprawę o 

oszustwo, nie chciałem z nim rozmawiać. Powtarzałem, że powinien zatrudnić 

adwokata. Powiedział, że nie ma żadnego, że może sam ze mną porozmawiać i 

zarzucił mi, że przesadzam z zawodową etyką. Szczerze mówiąc, zmieszałem się. 

Zachowywał się przyjacielsko, jakby chciał załatwić sprawę jak mężczyzna z 

mężczyzną, a ja musiałem zająć stanowisko adwokata, który nie będzie omawiał z 

nim niczego, dopóki nie wynajmie sobie prawnika.

To typowe dla Carsona - stwierdził Eden. - Umiał naciskać. Kiedy czegoś 

chciał, po prostu przyczepiał się jak rzep.

Jak on się tu dostał? - zastanawiał się Mason. - Samochodem?

Nie wiem. Kiedy przyjechałem, były tu tylko auta reporterów. Potem 

przyjechali inni.

- Jedno jest pewne - orzekł Mason. - Już stąd nie wyszedł. Albo dotarł tu 

taksówką, albo ktoś go przywiózł. Jeśli prawdziwe jest drugie rozwiązanie, kierowca 

mógł odjechać. Przyjechałeś tu prosto ze swojego biura?

Właściwie nie - odparł Eden. - Zadzwoniła do mnie jakaś kobieta mówiąc, 

że ma informacje o nieruchomości, którą chcę kupić. Powiedziała, że jeśli spotkam 

się z nią za pół godziny, powie mi, jak zaoszczędzić dziesięć tysięcy dolarów i że 

weźmie tysiąc jako swój udział.

Co zrobiłeś?

Powiedziałem, że spotkam się z nią i wysłucham, co ma do powiedzenia.

Kim była?

Nie podała mi nazwiska. Stwierdziła, że nie znam jej, ale że będzie w 

ciemnozielonym kostiumie z białym goździkiem w klapie.

Ciemnozielony kostium - powtórzył z zastanowieniem Mason. - To przez 

niego pomylono Vivian Carson z Nadine Palmer. Obie miały na sobie ciemnozielone 

background image

kostiumy. Dobra, więc pojechałeś na spotkanie. Rozmawiałeś z nią?

Nie. Czekałem pół godziny. Nie pojawiła się. Mason zmarszczył brwi.

Więc to opóźniło twój powrót do domu?

- Można by tak powiedzieć... chociaż twoja sekretarka powiedziała mi, że 

miałeś się z kimś spotkać przed przyjazdem do biura i że nie muszę się śpieszyć - tak 

więc dotarłem tu na pierwszą.

- Nie widziałeś pani Carson, kiedy przyjechałeś?
- Nie.
- A nie zauważyłeś, czy jej samochód stał zaparkowany po drugiej stronie 

domu?

- Nie.

Mogłeś go nie zauważyć?

Jasne. Miałem inne sprawy na głowie. Zresztą mogła go wstawić do garażu. 

Jest za ogrodzeniem.

Mason przyjrzał się mu z namysłem.
- Ustalmy dokładnie czas, Eden - zaproponował. - O której właściwie tu 

dotarłeś?

Nie mam pojęcia - odparł zirytowany Eden. - Kilka minut przed... może po 

pierwszej. Nie rób mi przesłuchania.

Nie robię - odparł Mason. - Muszę poznać fakty. A także ustalić, o której 

wyszedłeś z biura. Policja zażąda tych informacji, i to z dokładnością co do minuty.

Ja im tego nie powiem - warknął Eden. - Nie prowadzę interesów ze 

stoperem w ręku. Nie wiem, o której wyjechałem z biura.

Byłeś sam?

Tak. Pojechałem w sprawie działki, o którą toczy się sprawa, poczekałem na 

kobietę ubraną na zielono, a po jakiejś pół godzinie uznałem, że nie mogę dłużej 

czekać, więc pojechałem prosto tutaj.

Zauważyłeś nóż tkwiący w plecach Carsona? 

Tak.

Widziałeś go wcześniej?

Chyba tak.

Gdzie?

Zdaje mi się, że to nóż od kompletu, a raczej duplikat noża od kompletu, 

background image

który dał mi Carson.

Carson podarował ci noże? - zdziwił się Mason.

Tak. Kiedy skończył dom, wręczyłem mu czek z ostatnią wypłatą, a on 

powiedział, że ma dla mnie drobny prezent - umocował magnetyczny wieszak na 

noże przy kuchence. Dał mi cały komplet, od małych nożyków po noże do krojenia 

chleba, pieczeni i nóż do wszystkiego z drewnianą rączką. Chyba równocześnie kupił 

taki sam zestaw dla siebie. Jeden z tych noży przypomina ten tkwiący w ciele.

Nie wiesz jednak, czy pochodzi on z zestawu, jaki sprezentował ci Carson?

Na Boga, nie wiem. Co ty sugerujesz? Widziałem ciało Carsona. Pewnie ty 

zobaczyłeś je wcześniej. Starałem się nie podchodzić blisko, tylko tyle, żeby upewnić 

się, że to rzeczywiście Carson. Potem dziennikarze zarzucili mnie pytaniami. Chyba 

nie powinni robić tyle zamieszania?

Nie powinni - zgodził się Mason - i nie złość się na mnie, że próbuję ustalić 

twoją wersję zdarzeń. Policja będzie chciała wiedzieć wszystko o tym, co robiłeś. 

Ustalą, z ilu godzin potrafisz się wyspowiadać. Zapytają o nazwiska świadków, 

którzy mogliby potwierdzić, że cię widzieli.

Ale ja nie mogę im podać nazwisk świadków. O ile godzin im chodzi? To 

znaczy, o jak długi czas będą mnie pytać?

To zależy od godziny śmierci, jaką ustali lekarz sądowy, który przeprowadzi 

sekcję zwłok.

Będą więc musieli uwierzyć mi na słowo - orzekł Eden.

Nie uwierzą w ani jedno twoje słowo - uzmysłowił mu Mason.

Wszedł pod arkadę wiodącą do salonu, gdzie Tragg czołgał się na kolanach, 

przechylając głowę, by zbadać refleksy światła, jakie odbijały się w kałużach wody.

Będę panu jeszcze potrzebny, poruczniku? - zapytał.

Czy będziesz mi potrzebny - powtórzył Tragg. - Nie wygłupiaj się, jeszcze z 

tobą nie zacząłem. I nie pozwól Edenowi się oddalać. Z nim też jeszcze nie zacząłem.

A co robisz teraz? - zaciekawił się adwokat.

W tej chwili próbuję odkryć pochodzenie wody na podłodze. Myślisz, że to 

mogą być roztopione kostki lodu?

Co by znaczyło, że Carson popijał w chwili śmierci drinka?

Właśnie.

Tego nie wiem. Ale może chciałbyś rozważyć pewną sugestię?

background image

- No?
- Jak poprzednio wspomniałem, stosunkowo łatwo można przedostać się z 

jednej strony ogrodzenia na drugą basenem. Druty biegną wzdłuż powierzchni 

basenu, ale nie pod wodą. Ktoś mógł zanurkować pod nim i wypłynąć po drugiej 

stronie.

Myślisz, że ta woda pochodzi z basenu?

Jest taka szansa - potwierdził Mason. - Zapewne woda w basenie jest 

chlorowana o wiele bardziej niż woda pitna. Gdybyś zdobył jakieś małe buteleczki i 

pozbierał tę wodę, zanim wyparuje...

Tragg zwrócił się do jednego z policjantów:
- Kiedy Mason zaczyna z tobą współpracować, z całą pewnością coś knuje. 

Właśnie miałem zaproponować, byśmy wzięli tę wodę do analizy chemicznej, a 

Mason, rzecz jasna, zauważył, że przyglądam się kałużom i zgadując, co mam na 

myśli, zasugerował rzecz bardzo konstruktywną.

Porucznik podniósł się, otrzepał kolana i dłonie, i zażądał:
- Połączcie się z kwaterą główną przez radio. Niech dyżurny wyśle tu wóz ze 

sterylnymi probówkami i pipetami.  Chcę zebrać maksymalną ilość wody, zanim 

wyparuje.

Policjant skinął głową i wybiegł do policyjnego samochodu, gdzie było radio.
Tymczasem Tragg zwrócił się do Morleya Edena:
- W jaki sposób Carson wszedł do tego domu? Nie zostawia pan otwartych 

drzwi?

Eden potrząsnął przecząco głową. - Jest jeszcze jedna rzecz, o której 

chciałbym napomknąć - wtrącił się Mason.

Mów - polecił Tragg. - Zapomniałem, kto zalecał lękać się Greków 

przynoszących dary, ale o ile pamiętam, ostatecznie je wzięto. Ja również przyjmę 

wszystkie ustne podarunki, jakie masz dla mnie, ale nie lekceważ faktu, że każda 

twoja kolejna sugestia zwiększa moje podejrzenia.

Nic nie szkodzi - stwierdził Mason. - Teraz po prostu zbierzemy fakty, a 

sprawdzić możemy je potem.

To, oczywiście, poważna rzecz w wydziale zabójstw: zbieranie faktów. Co 

znowu chcesz zasugerować?

Wydaje mi się - zaczął Mason - że odkryjesz, iż Carson miał komplet kluczy 

background image

do domu. Jak wiesz, to on go zbudował, a następnie sprzedał Morleyowi Edenowi. 

Najpierw sprzedał działki, potem zawarł kontrakt na budowę domu, płatny w ratach.

Rozumiem. Cóż, normalnie nie wyjmujemy niczego z kieszeni 

nieboszczyka, zanim nie zjawi się ktoś z biura koronera, ale w tej sytuacji największą 

wagę odgrywa czas. Przejrzyjcie mu kieszenie, panowie, tylko spiszcie wszystko, co 

znajdziecie. Lada chwila powinien tu dotrzeć policyjny fotograf i ludzie koronera. A 

zwracając się do Edena:

Mógłbym pana prosić o prześcieradło lub poszewkę na poduszkę - coś, co 

moglibyśmy rozłożyć na podłodze i poskładać tam rzeczy wyjęte z kieszeni 

nieboszczyka?

Zaraz przyniosę.

Wspaniale.

Tragg odszedł kilka kroków od ciała, mierząc je zmartwionym wzrokiem.

Coś pana martwi, poruczniku? - zapytał Mason.

Wiele rzeczy mnie martwi - odparł policjant. - Spójrz na rękawy jego 

koszuli. Droga rzecz, i te francuskie mankiety! Kamienie w spinkach pokryto czarną 

emalią, ale widać, że są diamentowe. Zjawił się Eden z poszewką na poduszkę.

Jedna wystarczy, poruczniku?

Wystarczy.

Tragg ukląkł obok ciała i zaczął opróżniać kieszenie zmarłego.
- No, no - rzucił, otworzywszy książeczkę z czekami podróżnymi. - Pięć 

tysięcy w czekach po sto dolarów na nazwisko A.B.L. Seymour. Wygląda na to, że 

wykorzystywał dla własnych celów inne nazwisko. Może chodziło o zmylenie urzędu 

podatkowego. Może uwił gdzieś miłosne gniazdko i musiał znosić komplikacje 

związane z podwójnym życiem. A teraz portfel - ciągnął. - Banknoty po

tysiąc dolarów, w liczbie piętnastu. W kieszeni na biodrze ma portfel ze 

studolarowymi banknotami. Można powiedzieć, że dobrze się wyposażył. Zobaczmy. 

Interesują cię klucze... Oto i klucze.

Tragg wyciągnął skórzany futerał:
- Gdyby zechciał pan podejść tu, panie Eden, ze swoimi kluczami - 

powiedział. - Porównam je z tymi Carsona i sprawdzę, czy zatrzymał sobie, jak pan 

sugerował, jeden komplet do tego domu. Och, przepraszam, ta sugestia nie pochodziła

od pana, ale od Perry’ego Masona. To, rzecz jasna, żadna różnica, oceniając rzecz 

background image

pod jednym kątem, jednak pod drugim ogromna. Odkryłem już, ze sugestie 

pochodzące od pana Masona są niemal zawsze słuszne. Często jednak raczej 

gmatwają sprawy niż je wyjaśniają - przynajmniej na pewien czas.

Morley Eden wyciągnął swoje klucze.
- Zobaczmy... - rzucił Tragg. - To klucz do... do czego? Drzwi frontowych?
- Tak.
- Jakiś klucz został usunięty z pańskiego futerału. Tu jest puste miejsce. Wie 

pan coś o tym?

Eden spojrzał z zakłopotaniem na Perry’ego Masona.

Przesyła pan sygnały paniki swojemu adwokatowi? - spytał Tragg. - A więc 

to puste miejsce ma jakieś znaczenie. Może najpierw się tym zajmiemy, panie Eden, 

jeśli pan pozwoli. I jeśli pana adwokat pozwoli.

Ależ proszę - powiedział Mason. - To ja prosiłem pana Edena o klucz do 

drugiej części domu. Wypiął go pośpiesznie z futerału i oddał mi. W tego typu 

futerale łatwiej jest nacisnąć dźwignię i zdjąć klucz razem z kółkiem niż sam klucz.

- Rozumiem - stwierdził wolno Tragg. - A do jakich drzwi pasował klucz, 

który usunięto z futerału i wręczono panu, panie Mason?

Do drzwi po drugiej stronie domu. To znaczy, do bocznych drzwi.

Po drugiej stronie domu - tej, która przyznano pani Carson?

- Tak.
- Gdyby był pan tak uprzejmy i wyjął ten klucz, Mason, porównam go z 

kompletem Carsona i sprawdzę, czy zostawił sobie klucze do obu części domu.

Mason podał mu klucz.
- Dziękuję - rzekł z przesadną uprzejmością policjant. - Wybaczcie mi 

panowie, że tak sobie skaczę z tematu na temat. Po prostu głośno myślę. Zastanawiam 

się, czy nie wpadliście we własną pułapkę. Kiedy zasugerowałeś, Mason, że być 

może Carson miał klucze do domu i mógł wejść tu o dowolnej porze, przeoczyłeś 

możliwość, że poproszę Edena o jego klucze, żeby porównać oba komplety. 

Oczywiście, kiedy wyjął swój futerał, natychmiast odkryłem puste miejsce, a ty 

musiałeś oddać brakujący klucz. Ale to nieważne. Zakładam, że w drugiej części 

domu nie ma obecnie nikogo?

- Mieszka tam pani Carson - powiedział Eden.
Tragg bystrym wzrokiem porównał klucze wyjęte z kieszeni Carsona z 

kompletem Edena.

background image

Po co Masonowi klucz od drzwi pani Carson?

Nie wiem - odparł Eden.

Tak właśnie sądziłem - przyznał Tragg. - Mason rzadko zwierza się 

komukolwiek ze swoich planów, a najrzadziej swoim klientom. Bez wątpienia uznał, 

że jest w stanie bronić pańskich interesów. Może jednak będzie na tyle łaskaw, by 

nam to wyjaśnić.

Chciałem sprawdzić, czy w tamtej części domu, nie ma mordercy - wyjaśnił 

Mason.

Ależ jesteś dzielny!

No, nie wiem - zaczął ostrożnie Mason. - Morderstwo popełniono za 

pomocą noża. A kiedy morderca użyje noża, nie ma już broni. To nie pistolet, z 

którego można wystrzelić kilka kul.

- Rzeczywiście, bardzo logiczne - zgodził się Tragg.
- A może pomyślałeś, że mordercą jest kobieta? Miło, gdy cywile uzurpują 

sobie prawa policji, choć czasem jest to dość kłopotliwe. Ty naprawdę lubisz 

gmatwać dowody. Teraz, jeśli pozwolisz, pójdziemy razem na drugą stronę domu i 

sprawdzimy, czego tam szukałeś.

Zapewne teraz znajdziesz tam panią Carson - powiedział Mason.

Och, tak uważasz? Słówko „teraz” oznacza zapewne, że nie było jej, kiedy 

poszedłeś tam poprzednio.

Zgadza się. Była na zakupach.

No, no dowiadujemy się coraz więcej nowych rzeczy

- ucieszył się Tragg. - Pójdziemy teraz porozmawiać z panią Carson, zanim 

będzie miała szansę dłużej zastanowić się nad instrukcjami, jakich niewątpliwie 

udzielił jej Perry Mason.

Tragg zwrócił się do jednego z policjantów:
- Zbierzecie wodę z podłogi, każdą kropelkę. Kiedy nadjedzie wóz policyjny 

ze sterylnymi probówkami i pipetami, macie się z nimi obchodzić ostrożnie. Najpierw 

wyciągniecie korek z fiolki. Potem weźmiecie pipetę i wsadzicie do kałuży. - 

Ostrożnie zaczniecie ssać z drugiego końca. W ten sposób ciecz przedostanie się do 

środka. Nie może dotrzeć zbyt wysoko, bo zmiesza się ze śliną. Potem wyjmiecie 

pipetę z kałuży, wsadzicie jednym końcem do probówki i będziecie delikatnie 

dmuchać, aż zawartość przeleje się do fiolki. Powtarzajcie tę czynność, dopóki nie 

background image

osuszycie obu kałuż. Kiedy dotrą tu ludzie koronera, przekażcie im, że bardzo 

chciałbym poznać dokładny czas śmierci. Chcę znać wszystkie fakty: pośmiertne 

zesztywnienie, temperaturę ciała. Niech sprawdzą, kiedy ofiara zjadła ostatni posiłek, 

zawartość żołądka i jelita grubego. W skrócie, zbierzcie dla mnie wszystkie 

szczegóły. Zwrócił się do Masona.

Myślę, że pójdziemy teraz złożyć wizytę pani Carson. Pozwolę panu 

dokonać prezentacji, a potem będę wdzięczny, jeżeli powstrzyma się pan od 

wtrącania się do rozmowy, póki nie o to, co pan robił. Idziemy?

Wyjdziemy od frontu, wzdłuż podjazdu i dookoła betonowego słupa, do 

którego przymocowano kolczaste zasieki - powiedział Mason.

Nie możemy po prostu obejść basenu? - zapytał Tragg.

Nie. To stanowczo za daleko. Druty przecinają patio, powierzchnię wody, 

taras po drugiej stronie, potem biegną w dół wzgórza co najmniej przez dwieście stóp.

Kiedy postawiła zasieki, zrobiła to naprawdę dobrze - ocenił Tragg.

Mam powody wierzyć, że ogrodzenie ustawiono po to, by maksymalnie 

zdenerwować pana Morleya - rzucił Mason.

I chyba się to udało - stwierdził Tragg. - Nie wyobrażam sobie nikogo, kto 

wytrzymałby w domu, przez którego środek biegnie solidne, kolczaste ogrodzenie. 

No, ale chodźmy, Mason, nie marnujmy czasu. Mam wrażenie, że każde opóźnienie 

jest ci na rękę. Co powiedziałeś pani Carson?

Powiedziałem, że jej mąż został zamordowany.

Doprawdy? To bardzo źle. Wiesz przecież, że policja lubi jako pierwsza 

przekazywać takie informacje. Okazane zdziwienie, żal czy inne emocje świadczą o 

tym, jak dana osoba przyjęła wieści. W ten sposób zdobywamy niekiedy bardzo 

cenne wskazówki.

Przykro mi - powiedział Mason. - Uznałem, że powinna wiedzieć.

I postanowiłeś, że będziesz jednoosobowym komitetem, który jej to powie?

Nie - zaprzeczył Mason. - Poszedłem sprawdzić, czy nie ukrył się tam 

morderca, a ona weszła i... cóż, zaskoczyła mnie.

Zaskoczyła, co? A co takiego robiłeś?

Zamierzałem się właśnie rozejrzeć. Nie, przypomniałem sobie, że 

korzystałem wtedy z telefonu.

Korzystałeś z telefonu? A to ciekawe. Zobaczmy. Reporterzy byli tutaj. 

background image

Najwyraźniej przyjechali, żeby opisać sprawę o oszustwo dotyczące domu 

podzielonego kolczastymi zasiekami. Kiedy zobaczyli trupa, to była atrakcja, która 

pozwoliłaby im zadziwić świat. Na pewno przez chwilę fotoreporterzy biegali 

wszędzie dookoła, a potem dziennikarze popędzili do telefonu i zajęli każdy aparat w 

polu widzenia. Potrzebowałeś telefonu z własnych powodów, a wszystkie dostępne 

już zajęto. Ciekawe - dodał po chwili - czy pani Carson słyszała jakąś część twojej 

rozmowy.

Będziesz musiał ją zapytać.

Na pewno to zrobię - obiecał Tragg, a oczy mu rozbłysły. - Dopilnuj, bym o 

tym nie zapomniał, Mason. Jeśli przeoczę tę kwestię, przypomnij mi, dobrze? No, 

przejdziemy się do pani Carson.

Czy jakiś klucz z kompletu Carsona pasuje do drzwi w tym domu? - spytał 

adwokat.

Nie powiem ci, dopóki ich nie wypróbuję - odparł Tragg - ale kilka wygląda 

identycznie. Myślę, że naprawdę zostawił sobie jeden komplet. Jednak dokładny test 

zrobimy później. A teraz, jeżeli pozwolisz, bardzo bym chciał, żebyś przedstawił 

mnie pani Carson.

Wziął Masona pod łokieć i obaj równym krokiem podeszli do drzwi.
- Musimy obejść cały płot? - zapytał Tragg.

Tak jest - potwierdził adwokat.

Wobec tego lepiej weźmy samochód. Jakiś blokuje podjazd. Czy 

przypadkiem nie twój, Mason?

Mój.

Tragg przytrzymał otwarte drzwi wozu. Grupka reporterów pilnowana przez 

jednego z policjantów natychmiast ruszyła do przodu.

Kiedy będziemy mogli z panem porozmawiać, poruczniku? - zawołał jeden 

z mężczyzn.

Wkrótce - zapewnił go Tragg. - Ale muszę was prosić o cierpliwość. 

Porobiliście już zdjęcia i zadzwoniliście do redakcji. Podam wam nowinki, jak tylko 

jakieś będą - jeżeli tylko nie zakłóci to przebiegu śledztwa, oczywiście.

Czegoś się pan już domyśla? - zapytał ktoś.

W tej chwili nie zamierzam udzielać wywiadu - odparł porucznik.

Dokąd zabiera pan Masona? Co się stało?

background image

Jedźmy stąd, Mason - rzucił po cichu Tragg. - Włącz silnik. Ruszajmy.

Prawnik uruchomił samochód. Tragg uspokajająco pomachał dłonią w stronę 

dziennikarzy.

- Musicie zaczekać tu kilka minut, chłopcy - powiedział. - Nie chcemy, 

żebyście zniszczyli ślady.

Objechali płot do słupa i ruszyli drugą stroną podjazdu.

Te zasieki są naprawdę niewygodne, co? - rzucił Tragg.

Bardzo.

Gdyby nie dwa podjazdy, jeden do głównych drzwi i jeden do bocznych, 

byłoby to bardzo irytujące.

Myślę, że jest wystarczająco irytujące i teraz - stwierdził Mason.

Tak, na pewno. Korzystałeś z klucza do bocznych drzwi? 

Tak.

Miałeś pozwolenie od właściciela?

Miałem. Morley Eden jest właścicielem.

To kwestia sporna. Chyba wydano jakieś rozporządzenie?

Tymczasowe, a nie ostateczne. Istnieje poza tym prawo apelacji. Wolę 

wyciągać wnioski na podstawie wszystkich faktów.

Hmm... odpowiadasz jak prawnik.

Mason zatrzymał samochód przed bocznymi drzwiami.

Wydano chyba zakaz wchodzenia na ten teren? - zapytał Tragg.

Złamałem go. Co do tego nie ma wątpliwości. Jednakże jest to sprawa 

pomiędzy mną a sędzią Goodwinem.

Rozumiem. Po prostu ustalam fakty. Teraz, jeśli pozwolisz, wypróbujemy 

najpierw ten klucz. Chcę sprawdzić twoją historyjkę. Nie chodzi o to, że wątpię w 

twoje słowa, ale może będę musiał zeznawać w sądzie, a obaj wiemy, że potrafisz 

zniszczyć świadka w krzyżowym ogniu pytań.

Nie przerywając rozmowy, Tragg wsadził klucz do zamka, który odskoczył. 

Porucznik otworzył drzwi, zamknął i nacisnął dzwonek.

Wewnątrz domu zabrzmiał gong. Kilka chwil później otworzyła im Vivian 

Carson.

- To porucznik Tragg z wydziału zabójstw - przedstawił swojego towarzysza 

Mason. - Chciałby...

background image

Tragg wepchnął się między adwokata a kobietę:

Chciałbym zadać kilka pytań - dokończył z zachęcającym uśmiechem. - 

Muszę ostrzec, że cokolwiek pani powie, może zostać użyte przeciwko pani oraz że 

nie musi pani odpowiadać na pytania w nieobecności swojego adwokata. Jednak 

zapewniam panią, pani Carson, że współczujemy pani i zamierzamy sprawić jak 

najmniej kłopotu. Gdzie była pani w czasie, gdy popełniono morderstwo?

Nie wiem - odparła, patrząc mu prosto w oczy - ponieważ nie wiem, kiedy 

popełniono morderstwo.

Zgadza się. To bardzo dobra odpowiedź. Można by niemal przypuścić, że 

podsunął ją pani Perry Mason. - Jeżeli pani pozwoli, przejdziemy do pani części 

salonu. A przy okazji, jak podzielono dom?

Ogrodzenie przecina salon. Większość pokoju znalazła się po mojej stronie, 

gdyż tu jest jadalnia. Mam także pomieszczenie gospodarcze, kuchnię, prysznic i 

przebieralnie przy basenie oraz pomieszczenie dla służby. Tam mieszkam.

Ma pani kuchnię? 

Tak.

Możemy tam zajrzeć?

Poprowadziła ich, ale Tragg zatrzymał się raptownie i przyjrzał 

wywoskowanym kafelkom przy wejściu.

Proszę o wybaczenie - powiedział - ale jest tu miejsce, które nie błyszczy się 

tak jak reszta podłogi. Czy coś tu rozlano?

Weszłam do domu z torbami zakupów. Pan Mason powiadomił mnie o 

śmierci męża i upuściłam zakupy. Torby były ciężkie, a mnie nagle opuściły siły.

Rozumiem. I co się stało?

Rozdarł się karton z mlekiem i stłukła butelka z sosem do sałatek. Wytarłam 

plamę.

W porządku. A gdzie wtedy stał Mason?

Przy telefonie.

Co robił?

Dzwonił do kogoś.

Słyszała pani rozmowę?

Częściowo, choć może i wszystko.

background image

Co mówił? Bardzo ciekawi mnie, dlaczego pan Mason uznał, że tak bardzo 

potrzebuje telefonu, że aż złamał sądowy nakaz. W końcu, jak pani wie, adwokat jest 

przedstawicielem prawa i powinien popierać decyzje sądu. Co takiego mówił?

Dawał komuś instrukcje. Chciał, żeby kogoś śledzono.

Usłyszała pani nazwisko osoby, która miała być śledzona?

To Nadine Palmer.

Tragg natychmiast wyjął z kieszeni notes i pospiesznie coś zapisał.

Nadine Palmer - powtórzył. - Wie pani, kto to?

To kobieta, którą śledził detektyw mojego męża i przyłapał na romansie.

No, no. A Peny Mason zadzwonił do kogoś, żeby ją śledził.

Tak. Powiedział, że mają „dać jej ogon”. Dokładnie pamiętam to wyrażenie.

Tak, ogon. Czy padło nazwisko osoby, z którą rozmawiał?

Nie, chyba nie.

A może imię? - podsunął Tragg. - Na przykład... Paul?

Tak, to było to imię! Teraz sobie przypominam. Mówił do niego: Paul. 

Właśnie wtedy weszłam do domu.

A co stało się potem?

Pan Mason musiał wyczuć moją obecność i obejrzał się. Przywitałam go z 

sarkazmem i zaprosiłam, by rozgościł się i poczęstował wszystkim, na co ma ochotę.

A ten sarkazm, zgaduję, spłynął po Masonie jak woda po kaczce. Ale co 

powiedział? Co zrobił z telefonem?

Po prostu odłożył słuchawkę i powiedział, że mój mąż został zamordowany.

A pani upuściła torby z zakupami? 

Tak.

Podniosła je pani? 

Tak.

I gdzie je pani postawiła?

W kuchni.

- Więc jeśli pani pozwoli, zajrzymy tam – zaproponował porucznik. - A przy 

okazji, gdzie robiła pani zakupy?

W supermarkecie.

Tym pod szczytem wzgórza?

background image

Nie, tamten jest dość mały. Mówiłam o supermarkecie.

Którym?

W Hollywood.

Ma pani wyciąg z kasy? 

Tak.

- Dobrze. Zwykle się je numeruje. Możemy sprawdzić godzinę, o której tam 

pani była, sprawdzając numer na pani rachunku z numerem w kasie. Proszę 

zaprowadzić nas teraz do kuchni.

Vivian Carson wskazała drogę.
Wzrok Tragga przyciągnął stos zakupów obok zlewozmywaka.
- Cztery torby - powiedział. - Cztery wielkie torby.
- Tak.

Zastanówmy się. Skoro Mason był w domu, kiedy pani przyjechała, i skoro 

upuściła pani dwie torby z zakupami, musiały gdzieś być dwie następne. Więc 

wróciła pani do samochodu po resztę sprawunków...

Pan Mason je przyniósł.

Och. Powinienem odgadnąć, że się o to zatroszczył. A gdzie pani była, kiedy 

on wnosił zakupy? Może przypadkiem weszła pani do salonu lub uchyliła drzwi, by 

zajrzeć, co tam się dzieje?

Nie. Załamałam się. Kiedy wrócił pan Mason, siedziałam na krześle.

Wzrok Tragga, wędrujący po kuchni, zatrzymał się na wieszaku na noże.
- A to ciekawe - powiedział. - Noże wszelkiego rodzaju zawieszone na 

magnetycznym wieszaku. A my mamy morderstwo popełnione za pomocą noża... 

Pozwoli pani, pani Carson, że to zbadam.

Podszedł do wieszaka.

Widzi pan, że wszystkie są na miejscu.

Tak, rzeczywiście. Przynajmniej tak się wydaje - zgodził się Tragg. - Wiszą 

w równych odstępach... A to co?

Wyciągnął rękę i odczepił rzeźnicki nóż z drewnianą rączką.

To jeden z noży.

Naprawdę? - Tragg z namysłem obracał przedmiot w dłoniach. - Zgoda, to 

jest nóż, ale nie wygląda na używany. Na ostrzu widać wypisaną kredą cenę: trzy 

dolary i dwadzieścia centów.

background image

Przecież wie pan, poruczniku, że dopiero się tu wprowadziłam. Nie 

zadomowiłam się jeszcze i...

Ale mieszka tu już pani od... od kiedy?

Od niedzieli. Wprowadziłam się w niedzielę. W sobotę po południu 

postawiono ogrodzenie, a ja wprowadziłam się w niedzielę rano.

- I przez tyle czasu nie miała pani okazji zerknąć na noże? - rzucił 

powątpiewająco Tragg. - A czy przypadkiem, będąc na zakupach, nie kupiła pani 

noża, który zastąpiłby ten tkwiący w plecach pani męża?

Vivian zaczęła coś mówić, potem nagle urwała i zająknęła się:
- Ja... ja...
Mason wszedł jej gładko w słowo:
- Pani nie musi odpowiadać na pytania porucznika Tragga. Wie pani o tym, 

pani Carson.

Tragg spojrzał na prawnika ze sporą dozą niechęci:

A my nie musimy znosić pańskiego towarzystwa, panie Mason - stwierdził. - 

Przedstawiłeś nas sobie i spełniłeś już swoją rolę. Nie musisz się tu dłużej kręcić. 

Pani Carson i ja doskonale poradzimy sobie sami.

To dom pani Carson - zauważył adwokat. - Myślę, że ma prawo 

zdecydować, kogo chce tu gościć.

Nie tak mówiłeś chwilę temu - przypomniał mu Tragg.

- Stwierdziłeś, że dom należy do Edena i, o ile pamiętam, wydano sadowy 

zakaz wkraczania na ten teren. Jako przedstawiciel prawa mogę cię stąd wyrzucić 

siłą. Nie chciałbyś chyba stawiać oporu policji? Poza tym mogę zawieźć panią Carson 

na posterunek i tam ją przepytać, a ty dobrze o tym wiesz, Mason. Nie pozwolę, 

byśmy utknęli w miejscu. Proszę, wróć do wyjścia i usuń się stąd bocznymi 

drzwiami. Możesz wsiąść do swojego wozu, wrócić do części domu należącej do 

Edena i tam na mnie zaczekać. Ruszaj w drogę, mecenasie.

Mason ukłonił się:

Z powodu sądowego nakazu i ponieważ pani Carson nie musi składać w tej 

chwili żadnych orzeczeń, wyjdę z ochotą.

I zaczekasz u Edena, dopóki tam nie dotrę - przypomniał mu Tragg.

Zaczekam - odpowiedział. Pochwycił spojrzenie Vivian Carson i 

ostrzegawczo zmarszczył brwi.

background image


ROZDZIAŁ ÓSMY

Dwadzieścia minut później porucznik wrócił do części domu przyznanej 

Edenowi. Znalazł właściciela i Masona w salonie.

Jak tam rozmowa z panią Carson? - zapytał adwokat.

Niezbyt satysfakcjonująca, i to dzięki tobie - odparł Tragg. - Jednak 

powiedziała mi kilka rzeczy. Udzieliła więcej informacji, niż zdaje sobie z tego 

sprawę.

Rozumiem. Może chciałbyś dowiedzieć się jeszcze czegoś ode mnie?

Chyba nie - odparł Tragg. - Boję się twoich podarunków. Ale mów.

Chciałbym zwrócić twoją uwagę na fakt - zaczął Mason - że rękawy koszuli 

Carsona są mokre do wysokości łokci, natomiast rękawy marynarki pozostały suche. 

Tylko podszewka jest wilgotna, prawdopodobnie nasiąkła wodą z koszuli.

A skąd to wszystko wiesz?

Wiem, bo powiedział mi jeden z dziennikarzy.

Chciałeś zwrócić na to moją uwagę. Co to według ciebie oznacza?

- Mamy basen i faceta w koszuli mokrej do łokci. Sądzę, że obie rzeczy się 

łączą.

- Dobrze. Rozejrzymy się.
Tragg ruszył w stronę basenu, potem odwrócił się i stwierdził, że Mason i 

Eden idą tuż za nim.

Chyba poradzę sobie bez waszej pomocy - powiedział.

Potrzebuje mnie mój klient, aby śledzić twoje odkrycia.

Życzenia twojego klienta nic mnie nie obchodzą.

Dobrze zatem. Powiem więc tak: masz nakaz rewizji?

Nie potrzebuję nakazu rewizji. Popełniono tu morderstwo i mogę szukać 

dowodów.

Zgadza się. Możesz też trzymać z dala wszystkich, którzy mogliby 

zniszczyć lub usunąć dowody, ale kiedy odchodzisz z miejsca zbrodni i zaczynasz 

szperać po domu bez nakazu rewizji, prawny przedstawiciel właściciela domu ma 

prawo...

Dobra, dobra - przerwał zirytowany policjant. - Nie zamierzam się z tobą 

background image

sprzeczać. Chodźcie, ale nie przeszkadzajcie mi i nie próbujcie ukryć ani zniszczyć 

dowodów.

Wyszedł nad basen, przesunął wzrokiem po kolczastym ogrodzeniu rozpiętym 

ciasno nad powierzchnią wody i biegnącym przez patio.

- Solidna robota - ocenił. - I sprytna.
Mason skinął głową.
- Trzeba by zanurkować, żeby przedostać się pod drutami - ciągnął Tragg. - 

Rozciągnięto je tak mocno i blisko siebie, że nikt nie zmieściłby się między nimi, No 

dobrze, rozejrzyjmy się.

Zdjął marynarkę, podwinął rękaw koszuli i na czworaka ruszył skrajem 

basenu, zanurzywszy prawą rękę w wodzie, by sprawdzić każdy kafelek do 

głębokości łokcia.

Jak sądzisz Mason, co tu znajdę,? - zapytał.

Nie wiem. Uznałem, że te mokre rękawy są dość znaczące.

Oczywiście, że są znaczące - rzucił Tragg, czołgając się wzdłuż basenu.

W drzwiach po drugiej stronie domu stanęła Vivian Carson.
- Czy mogę wiedzieć, czego pan szuka? - zapytała.
- Dowodów - odparł uprzejmie Tragg.
Okrążył cały basen po jednej stronie drutów.
- Tu chyba nic nie ma - stwierdził. - Zbadamy drugą stronę, chociaż nie wiem, 

Mason, do czego zmierzasz. Pani Carson, zechciałaby pani postawić krzesło po 

swojej stronie ogrodzenia? - zapytał. - Ja postawię krzesło z tej strony... Bardzo pani 

dziękuję. Dzięki temu zakończę inspekcję, nie obchodząc całego płotu dookoła.

Eden przyniósł krzesło z prostym oparciem i postawił je przy drutach. Pani 

Carson przyniosła podobne. Tragg wszedł na krzesło, przełożył nogę nad drutami i 

przeszedł na drugą stronę. Tam zakończył inspekcję basenu.

- Nic nie znalazłem - oświadczył ze zdziwieniem.
Mason wskazał na betonowe schodki w płytszej części basenu.

A sprawdził pan tam, poruczniku?

Macałem ręką wszędzie wokół.

- I z tyłu? Z tej strony widzę, że chyba pierwszy stopień nie przylega ściśle do 

podłogi.

I co z tego?

background image

W typowych basenach... - zaczął Mason.

Dobra, rozumiem - przerwał niecierpliwie policjant i ponownie opadł na 

kolana.

Zanim z tym skończę, pewnie zupełnie zniszczę sobie portki - rzucił. - Ja... 

Miałeś rację, Mason. Między górnym stopniem a obramowaniem basenu jest szpara. 

Mogę w nią wsadzić palec. Ale to nic nie znaczy.

Nie? - zapytał Mason.

Czekaj chwilę. Czekaj... Jest tu jakiś pierścień.

Jaki?

Metalowy, przyczepiony do jakiegoś kabla, pociągnę za niego i... - Tragg 

oparł się jedną ręką a drugą pociągnął kółko. - Rusza się - zawołał. - Biegnie od niego 

jakiś kabel. To... No, no, kto by pomyślał. Kto by pomyślał?!

Około dziesięć stóp od basenu podniosła się płytka na zawiasie, odsłaniając 

kwadratowy schowek.

Tragg puścił pierścień i skoczył na równe nogi.
- A więc to tak - powiedział. - Tajny sejf. Zajrzyjmy, co jest w środku.
- Zostań tu - rzucił Mason do Edena i wspiąwszy się na krzesło przeszedł na 

drugą stronę ogrodzenia. Pośpiesznie dołączył do policjanta. Obaj zajrzeli do 

wyłożonej stalową płytką skrytki. Była szerokości około osiemnastu cali, głęboka na 

jakieś dwie stopy.

- Ani źdźbła w środku - stwierdził Tragg.
Stojąca za nimi Vivian Carson zajrzała do ciemnego wnętrza schowka i 

zapytała:

A co to takiego, u licha? Tragg podniósł wzrok.

Zakładałem, że pani nam to wyjaśni. Potrząsnęła głową.

Pierwszy raz to widzę.

Tragg zmarszczył brwi, aż zbiegły się w jedną linię.

Carson zbudował ten dom? - zapytał.

O ile wiem - potwierdził adwokat.

A basen?

Dom, basen, patio i resztę.

A więc to tak! - wykrzyknęła Vivian. - To tu chował pieniądze.

Jakie pieniądze? - zaciekawił się porucznik.

background image

Tak namieszał w dokumentach, że nie można było odkryć żadnych 

pieniędzy, które do niego należały - powiedziała bez tchu. - Sędzia Goodwin 

wiedział, że mój mąż ukrywa swoje dochody i próbował zmusić go, by je ujawnił. 

Przepytywał go dokładnie, czy ma konta oszczędnościowe, depozyty bankowe, 

cokolwiek, co... A on zrobił to w trakcie budowy domu! Skonstruował skrytkę i tu 

wkładał pieniądze i papiery wartościowe.

Tragg przyjrzał się jej z namysłem:

Wyciąga pani pochopne wnioski tylko dlatego, że jest tu pusta dziura.

Dobrze - odparła sucho. - Więc jakie są pańskie wnioski, poruczniku?

Tragg uśmiechnął się od ucha do ucha.

Ja najpierw gromadzą dowody. Do wniosków dochodzimy na sam koniec. 

Gdybyśmy zaczynali od wyciągania jakichkolwiek wniosków, a potem szukali 

potwierdzających je dowodów, bez przerwy pakowalibyśmy się w kłopoty.

Według mnie pani Carson uczyniła bardzo oczywistą uwagę, poruczniku - 

odezwał się Mason.

Tak przypuszczam - przyznał Tragg - ale zawsze nabieram podejrzeń co do 

ludzi, którzy za szybko wyciągają wnioski, nawet jeśli są logiczne. Więc pierwszy raz 

widzi pani tę skrytkę, pani Carson?

- Tak.
- I po raz pierwszy zobaczyła pani odchylająca się na zawiasie płytkę?
- Tak, mówiłam już. Nic o niej nie wiedziałam. Jak to działa? Uruchamia się z 

jakiegoś miejsca w basenie?

Tragg wrócił nad basen i zbadał stopień.
- To jest to, Mason - powiedział. - Odkryliśmy przyczynę mokrych rękawów. 

Jeżeli Carson ukrywał dochody i chował to w tajemnicy przed żoną, a także, 

zapewne, przed urzędnikami podatkowymi, to była idealna skrytka. Z tyłu schodków 

jest pierścień połączony z kablem. Wystarczy pociągnąć ze dwa cale, by uruchomić 

dźwignię. Sprężyna unosi w górę kafelek. To oczywiście doskonały motyw 

morderstwa.

- Nie rozumiem, co ma pan na myśli - oburzyła się Vivian Carson.

To proste. Loring Carson mógł mieć tutaj sporo pieniędzy. O wiele więcej, 

niż odkryto przy jego zwłokach. Mokre rękawy jego koszuli wskazują, że pośpiesznie 

otworzył tajny schowek i wyjął mnóstwo forsy. A ktoś, kto ich bardzo pragnął, 

background image

wsadził mu nóż w plecy i zabrał skarb. To takie proste.

I kto teraz wyciąga pochopne wnioski, Tragg? - wtrącił się Mason.

Ja - przyznał policjant. - Zrobiłem to, ponieważ chciałem zobaczyć reakcję 

pani Carson.

Dobrze - odezwała się Vivian. - Widzi pan moją reakcję. Właśnie teraz. 

Próbuję być w porządku i nie chcę zachowywać się jak hipokrytka. Nie zamierzam 

udawać żalu, którego nie czuję. Loring Carson był parszywcem, draniem, ale był też 

człowiekiem i moim mężem, co, oczywiście, oznacza, że kiedyś byliśmy ze sobą 

bardzo blisko. Przykro mi, że nie żyje, ale jeśli w grę wchodzą sprawy majątkowe, 

chciałabym mieć zapewnioną ochronę. Wszystko, co schowano w skrytce, jest moją 

własnością.

- A jak pani to sobie wytłumaczyła? - spytał Tragg, patrząc na nią z 

zastanowieniem.

Ponieważ sędzia Goodwin zamierzał przyznać mi większą część pieniędzy. 

Uważał, że to większość naszego wspólnego majątku została gdzieś ukryta. Pan 

Mason może to potwierdzić. To żaden sekret. Sędzia stwierdził to na otwartej 

rozprawie.

Skoro takie ma pani przekonanie - zaczął Tragg - gdyby dowiedziała się 

pani o tym schowku, zabrałaby pani wszystko, co było w środku?

Chwilę - wtrącił się Mason. - To nie jest uczciwe pytanie. Skoro nie 

wiedziała nic o sejfie...

To moje pytanie i jest uczciwe - upierał się Tragg. - To pytanie policjanta. A 

więc, pani Carson, gdyby wiedziała pani o istnieniu sejfu, czy coś by pani z niego 

wyjęła?

Spojrzała mu w oczy i powiedziała:

Nie zamierzam kłamać ani zachowywać się jak hipokrytka. Zapewne 

wzięłabym.

Przynajmniej jest pani szczera i uczciwa - ocenił porucznik. - W tych 

okolicznościach, pani Carson, obawiam się, że będzie pani musiała pojechać ze mną i 

odpowiedzieć na więcej pytań. Odpłacę pani równą szczerością: postaramy się o 

nakaz rewizji i przejrzymy wszystko kawałek po kawałku. Spróbujemy odkryć, co 

było w sejfie.

Czy to znaczy, że mam uważać się za osobę aresztowaną?

background image

Ależ nie - zaprzeczył Tragg. - Może pani uważać się za młodą kobietę 

chętną do współpracy z policją, ciesząca się, że może pojechać ze mną do centrum i 

odpowiedzieć na pytania oraz oczyścić się z podejrzeń.

Zwrócił się do Masona:

Zamierzam prosić o to samo pańskiego klienta, panie Mason. Poproszę go, 

by wsiadł z nami do samochodu. Powiem również, mecenasie, że zamierzam prosić, 

by natychmiast opuścił pan ten dom. Chcę wszystkich stąd usunąć. Opieczętuję go, a 

kiedy tu wrócę, przeszukamy każdy kąt i każdą dziurę.

Proszę bardzo - odparł Mason, zirytowany. - Typowa psychologia policyjna. 

Zamykasz drzwi, kiedy konia już skradziono. Loring Carson nie przyszedł na 

piechotę. Dostał się tu samochodem. Prawdopodobnie własnym. Ktokolwiek z nim 

był, zabrał samochód i zostawił ciało. Wszystkie ślady na niebie i ziemi wskazują, że 

Carson był martwy, kiedy jego towarzysz opuszczał dom...

Wiem, wiem - przerwał mu Tragg. - Zachowujesz się jak wszyscy 

praworządni obywatele, którzy lubią pouczać policję, jak prowadzić sprawę. Do 

twojej wiadomości, Mason, jak tylko tu przyjechałem i zidentyfikowałem zwłoki, 

wydałem nakaz poszukiwania wozu Carsona. Znajdziemy go, gdziekolwiek jest. 

Znamy markę i numer rejestracyjny samochodu, mamy jego opis. Co więcej, 

sprawdzamy lotnisko i drogi wylotowe z miasta. Ktokolwiek jedzie teraz wozem 

Loringa Carsona, zostanie zatrzymany i odpowie na pytania. Najprawdopodobniej 

będzie to podejrzany numer jeden. Mimo że doceniam pańskie sugestie, mecenasie, 

przypuszczam, że policja potrafi rozwiązać tę sprawę bez pana. Wobec najnowszego 

odkrycia, które zmienia kategorię sprawy, odprowadzę cię do drzwi. Wyjdziesz stad i 

będziesz się trzymał z dala. Pani Carson i pan Eden pojadą moim wozem; ty masz 

własny samochód. Wiem, że masz wiele pilnych spraw wymagających uwagi i nie 

chcę zatrzymywać cię dłużej.

Odwrócił się do pozostałych.
- Wychodzimy i niech nikt nie dotyka tej płytki. Zamierzam wezwać speców 

od odcisków palców, więc proszę, trzymajcie się z dala. Ruszamy. Przekażę 

instrukcje moim ludziom na zewnątrz.


ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Mason włożył klucz do zamka drzwi od korytarza, opatrzonych tabliczką 

background image

„Perry Mason - gabinet prywatny”. Wszedł do biura i napotkał niespokojne spojrzenie 

Delii Street.

Chyba wpakowałeś się w nie lada aferę - stwierdziła.

Tak - przyznał. - Wiesz, co się stało?

Zamordowano Loringa Carsona. W tej chwili wiem niewiele więcej. A ty?

Wiem, że miał mokre rękawy koszuli i suche rękawy marynarki, co 

świadczy, że zdjął ją i do łokci zanurzył ręce w wodzie, a potem włożył marynarkę. 

Idąc za tą wskazówką porucznik Tragg odkrył sprytnie ukryty pierścień z tyłu za 

stopniami prowadzącymi do płytkiej części basenu. Ciągnąc za ten pierścień można 

było podnieść jeden z kafelków w patio. Pod nim znajdowała się skrytka szerokości 

około siedemnastu cali i głęboka na dwie stopy. Wszystko wskazuje na to, że 

chowano w niej kosztowności, ale nikt nie może tego udowodnić. Muszę ustalić czas, 

Delio. Wydaje mi się, że nasz klient Morley Eden coś kręci. Chciałbym ustalić czas 

morderstwa tak dokładnie, jak tylko możemy. Muszę też sprawdzić kilka innych 

rzeczy. O której Carson przyszedł do biura?

- Sprawdzę w notesie - odparła Della Street.
Podeszła do swojego biurka i wyjęła notes:

Zjawił się tutaj chwilę po dziewiątej trzydzieści pięć. Postawiłam krzyżyk 

przy tej godzinie. Wyszedł zaraz po dziewiątej czterdzieści pięć.

W korytarzu stał Paul Drakę i dokładnie mu się przyjrzał - przypomniał 

sobie Mason. - A przy okazji, co z Paulem? Złożył już raport w związku z zadaniem, 

jakie zleciłem mu przez telefon?

Mówił mi tylko, że nad nim pracuje i że Loring Carson został zamordowany.

Spróbuj połączyć się z Paulem - poprosił Mason.

- Niech pomyślę: skończyłem dyktować tekst wniosku do sądu o dziewiątej, 

prawda?

Trochę wcześniej. Nagrałeś tekst na dyktafon. Kazałam maszynistkom 

przyjść wcześnie rano. Zaczęły pisać przed ósmą trzydzieści. Wniosek był gotowy, 

zanim wyszedłeś, to jest jakieś pięć minut przed dziesiątą... Przycinałeś włosy?

Owszem - przytaknął Mason. - Przyciąłem włosy, ogoliłem się, zamówiłem 

też masaż i manicure z polerowaniem paznokci. Kazałaś mi wyglądać jak najlepiej 

dla prasy i uznałem to za dobry pomysł.

A może chciałeś wyglądać jak najlepiej dla Nadine Palmer?

background image

Nadine Palmer coś kombinowała - odparł Mason.

- Delio, przypuśćmy, że pływałaś w samej bieliźnie. Co by było potem?
- Niby ja? - spytała.
- Ty.
- Mam modną i cokolwiek przejrzystą bieliznę. Nylonową, więc gdy jest 

mokra, niewiele ukrywa. Ufam, że twoje pytanie jest naukowe i nie osobiste.

Mason zmarszczył czoło.
- Jest naukowe - odparł - nie osobiste i nie daje mi spokoju.
Della Street, która w czasie tej rozmowy wykręcała numer telefonu, rzuciła do 

słuchawki:

- Jest tam Paul? W biurze jest pan Mason. Chciałby się z nim zobaczyć. 

Gdyby mógł tu zajrzeć... Dobrze, dziękuję - powiedziała po chwili i odłożyła 

słuchawkę. - Paul zaraz przyjdzie.

Adwokat wyjął papierosa z bocznej kieszeni marynarki.
- A to co? - zapytała Della.
- To był bardzo wilgotny papieros - odparł Mason. - Przypuśćmy więc, Delio - 

wrócił do tematu - że młoda kobieta idzie pływać w staniku i majtkach, potem ściąga 

mokrą bieliznę, ale nie chce jej porzucać w miejscu, gdzie zostałaby znaleziona. 

Chowa więc ją do torebki, prawda?

Chyba że postanowiła, że wyschnie na jej ciele.

Sądzę raczej, że Nadine Palmer wycisnęła swoją bieliznę z wody i 

wepchnęła do torebki.

- A dlaczego pływała niemal nago? - zaciekawiła się Della.
- To coś, co może nas bardzo dotyczyć. Ona...
Urwał, ponieważ Paul Drakę zastukał do drzwi w umówiony sposób. Della 

otworzyła.

- Masz coś na Nadine Palmer? - zapytał Mason, gdy detektyw wszedł do 

środka.

- Nic.

Najwyraźniej Nadine Palmer niemal nic nie miewa na sobie - powiedziała z 

powagą Della.

Co takiego? - zdziwił się Drakę.

To tylko moja teoria - wyjaśnił Mason. - A co z taksówką, Paul?

background image

Och, znalazłem. Kierowca zawiózł pasażerkę na lotnisko. Jednak możemy 

tylko zgadywać, co zrobiła, gdy tam dotarła. Może wsiadła do samolotu, a może 

jedynie zmieniła taksówkę i wróciła do miasta. Jeśli wsiadła do samolotu, kupiła bilet 

na inne nazwisko. Obdzwoniliśmy większe linie lotnicze, szukając rezerwacji na 

nazwisko Palmer, ale nic nam to nie dało. Powiem ci coś jeszcze o tej dziewczynie: 

szuka jej policja.

Naprawdę?

Tak jest. Pytali o nią i powiedzieli dozorczyni bloku, żeby nie wpuszczała 

do mieszkania nikogo, dopóki sami nie zjawią się z nakazem rewizji. Opieczętowali 

drzwi.

- A to ciekawe - ocenił adwokat. - Dlaczego to zrobili?
- Nie wiem, ale idą za jakimś tropem. Przypuszczam tylko, że nie wiedzą, a w 

każdym razie sprawiają takie wrażenie, dokąd pojechała taksówką. Jesteśmy więc 

krok przed nimi.

Mason zmrużył oczy, skupiony.

Powiedziałem jej coś, co uruchomiło cały łańcuch zdarzeń. Ciekawe, co to 

było.

O co chodzi z tym, że Nadine nic nie miewa na sobie? - zapytał Drake.

To tylko teoria. Na podstawie wilgotnego papierosa. Oto on, spójrz Paul.

I jak, według ciebie, zamókł? Wrzucono go do basenu?

Nie. Pomyślałem, że Nadine mogła rozebrać się i w bieliźnie wskoczyć do 

wody. Potem zdjęła bieliznę, wykręciła ją z wody, wsadziła do torebki, włożyła samą 

sukienkę i wróciła do domu. Coś, co jej powiedziałem, pomogło jej wpaść na pewien 

pomysł. Pamiętam, że mówiłem o Loringu Carsonie i... Hej, czekajcie, zapytałem, czy 

zna...

Mason gwałtownie zwrócił się do Delii:
- Chwytaj za telefon. Zarezerwuj mi pierwszy możliwy samolot do Las Vegas. 

Zadzwonię z lotniska, wtedy podasz mi numer lotu. Pojadę taksówką. Nie będę 

musiał szukać miejsca do zaparkowania. Powinienem zadzwonić akurat, gdy 

załatwisz potwierdzoną rezerwację. - Paul, ty kontynuuj swoją robotę. Dowiedz się 

wszystkiego, co można, o Nadine Palmer. Spróbuj dostać się do policyjnych kartotek 

i odkryć, jakie oświadczenie wystosuje policja, by uzyskać nakaz rewizji.

Delii wyjaśnił:

background image

- Policja zatrzymała Morleya Edena w celu przesłuchania. Mają też Vivian 

Carson. Raczej nie będą ich trzymać zbyt długo, a gdy tylko zwolnią, Eden 

prawdopodobnie

zadzwoni do biura. Niech tu przyjdzie. Przekaż mu że interesuje mnie 

ustalenie dokładnego czasu wydarzeń Niech mówi o wszystkim, co się z tym wiąże: 

gdzie był co robił. Stenografuj, ale niezbyt jawnie. Nie chcę, żeby pomyślał ze 

zaciskamy mu pętlę na szyi albo wywieramy jakkolwiek nacisk. Na pewno o 

wszystkie te - pytała go policja i w tej chwili powinien mieć je świeżo poukładane w 

pamięci. Jadę.

Mogę cię podrzucić - zaproponował Drake.

Wezmę taksówkę - powtórzył Mason. - Ty zajmij się swoją pracą.

Otworzył szeroko drzwi, wybiegł do holu i popędził do windy

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Goniec kasyna w Las Vegas obejrzał trzy jednodolarowe banknoty, które 

Mason wsadził mu w dłoń.

Genevieve... jasne, to jedna z hostess - powiedział.

Możesz ją wskazać? - zapytał adwokat.

Proszę tędy.

Poprowadził go obok baru do ogromnego kasyna, wypełnionego dźwiękiem 

kręcących się ruletek, kół fortuny i rzucanych kostek. Przy stołach do gry w oczko 

siedziały młode kobiety w obcisłych sukniach. Na końcu sali monotonnie brzęczały 

automaty do gier, a od czasu do czasu obwieszczano przez głośnik:

Wygrana na maszynie numer dwadzieścia jeden... wygrana na dwadzieścia 

jeden... Na maszynie numer czternaście podwójna wygrana. Podwójna wygrana na 

czternastce.

Tam stoi - powiedział goniec.

Która to? - spytał Mason.

Ta jak modelka.

Dla mnie wszystkie wyglądają jak modelki. Chłopak wyszczerzył zęby.

Za to im płacą. Ona jest najlepsza. Ta po prawej. - Dzięki.

Mason przeszedł na drugi koniec sali przez tłum graczy i kibiców.

background image

Kobieta odwrócona do niego plecami miała na sobie błyszczącą, ciemną 

suknię opinającą ją jak skórka cebulę. Odwróciła się, gdy.Mason podszedł, oceniła go 

wielkimi, ciemnymi oczami, na których dnie błyszczała iskierka zuchwałości. 

Trójkątny dekolt, szeroko rozcięty wokół szyi i zwężający się w dół niemal do talii, 

odsłaniał dołek między jędrnymi piersiami.

Cześć - powiedział Mason.

Cześć - odpowiedziała.

Szukam Genevieve.

Więc ją znalazłeś.

Nazywam się Mason.

Nie mów, że na imię ci Perry.

Tak mi na imię.

Wydawało mi się, że widziałam gdzieś twoje zdjęcie. Co sprowadza cię do 

Las Vegas?

Szukam rozrywek.

Stoisz dokładnie w geometrycznym centrum najlepszych rozrywek na 

świecie. Nie sądź tylko, że mówię o sobie. Ja jestem tylko przynętą, towarem na 

wystawie sklepowej. Nie na sprzedaż

- Albo wynajem - rzucił lekko Mason.
Uśmiechnęła się.
- Możemy rozważyć długoterminowy leasing - odparła, oceniając ciemnymi 

oczami przystojną twarz adwokata i nawet nie próbując ukryć zainteresowania.

- Chcę porozmawiać - odparł Mason. - Możesz rozmawiać w czasie godzin 

pracy?

- To moja sprawa. Mogę zaprowadzić cię do stołu i...

Moją uwagę mogłoby pochłonąć co innego. Co powiesz na drinka?

To nie jest zalecane, chyba że jako czynność wstępna - odparła. - W tych 

okolicznościach jednak się zgodzę.

W loży?

W loży - przytaknęła - ale pamiętaj, że jestem na służbie i muszę krążyć po 

sali. Mam prowadzić klientów do stołu, dbać, żeby byli zadowoleni i raz na jakiś czas 

brać do ręki kupkę żetonów, żeby pokazać, jak łatwo jest wygrać.

A jest łatwo?

background image

Jeśli się wie, jak.

Można się tego nauczyć?

- Chodź, pokażą ci.
Wzięła Masona pod ramię i poprowadziła do stołu z ruletką.
- Daj temu facetowi dwadzieścia dolarów za komplet żetonów.
Adwokat wręczył banknot i w zamian otrzymał żetony.
- Ja postawię - stwierdziła. - Ty weźmiesz wygraną.
Przez chwilę patrzyła na toczącą się kulę, a potem postawiła żetony na 

siódemce.

Kula zatrzymała się na numerze dziewięć.

To takie proste? - zdziwił się Mason.

Cicho - rzuciła. - Wczuwam się. Postaw dwa żetony na dwadzieścia siedem i 

kilka na podwójne zero. Pięć na czerwone i trzy na trzecią dwunastkę.

W tym tempie dwadzieścia dolarów nie starczy na długo - zauważył 

adwokat.

Potem - szepnęła cicho - wolno mi będzie pójść z tobą do loży. Zrozumieją, 

że obłaskawiam klienta.

Kula zatrzymała się.
- Widzisz? - rzuciła.
Mason patrzył, jak krupier przesuwa ku niemu żetony.

Masz teraz dużo więcej niż na początku. Adwokat uroczyście wręczył jej 

połowę wygranej.

Mogę ci zrobić prezent? - zapytał.

Przyjęła tylko część żetonów, poustawiała je na tablicy, a kiedy pochyliła się, 

żeby sięgnąć do końca stołu, Mason poczuł jej pierś przyciśniętą do swojego 

ramienia. Jej usta znalazły się przy jego uchu:

Nie wolno mi wymieniać ich na gotówkę - powiedziała - ale mogę ją 

przyjąć, jeśli to ty wymienisz żetony.

Nie bardzo się w tym orientuję, Genevieve.

Kiedy wygrywasz - tłumaczyła - trzymaj się swego szczęścia. Kiedy 

zaczynasz przegrywać, wycofaj się z gry.

I to jedyna recepta na sukces?

- Więcej nie trzeba. Problem w tym, że klienci tego nie potrafią. Kiedy 

background image

szczęście ich opuszcza, obstawiają na siłę. A kiedy wygrywają, stają się rozmowni. 

Ty wygrywasz. Graj dalej.

Mason patrzył, jak rozstawia resztę żetonów. Jeszcze dwukrotnie krupier 

podsunął im duże kupki sztonów. Za przykładem Genevieve, adwokat porozstawiał 

swoje żetony na różnych polach i czasami wędrowały do niego kolejne wygrane. 

Ludzie wałęsający się po sali bez celu podeszli, by obserwować fenomenalny sukces 

pary przy stole. Wkrótce otoczył ich pierścień innych graczy, tak że widzowie 

znaleźli się w drugim rzędzie. Zebrało się tylu uczestników gry, że mijała dłuższa 

chwila, nim krupier wypłacił sztony zwycięzcom i powtórnie zakręcił kołem.

Przez chwilę Mason wygrywał co trzecie obstawienie, potem przez pięć 

kolejnych nie dostał nic.

Energicznie poupychał pozostałe żetony po kieszeniach marynarki.

Chodźmy - rzekł do Genevieve. - Muszę odpocząć i napić się czegoś, chce 

mi się pić.

Drinki podawane są do stołu - powiedziała na tyle głośno, by usłyszał ją 

krupier.

Wolę usiąść i wypić w spokoju. Mogę zapłacić żetonami?

Jasne - odparła. - Możesz też wymienić je w kasie, a kiedy tu wrócisz, kupić 

następne.

Mason poszedł za nią do okienka kasjera, przekazał swoje sztony, które 

zostały uważnie przeliczone. W zamian otrzymał pięćset osiemdziesiąt dolarów. 

Wziął Genevieve pod rękę, ukradkiem wsunął jej w dłoń sto dolarów i powiedział:

- To jest dopuszczalne?
- Całkowicie - odparła, nie patrząc na banknot.
Przeprowadziła go obok barn do części sali ze stolikami, usiadła i pełnymi, 

czerwonymi wargami uśmiechnęła się do prawnika, odsłaniając perłowe zęby.

Jesteś prawdziwym hazardzistą - oceniła.

Teraz tak. Przeszedłem inicjację. Zawsze jest to takie proste?

Jeżeli wygrywasz.

A co się dzieje, gdy przegrywasz?

Wtedy zaczynasz szaleć. Pogrążasz się. Uważasz, że kasyno jest ci winne 

forsę. Potem patrzysz na mnie ze złością i myślisz, że to może ja przynoszę ci pecha. 

Wtedy mrugam na jedną z dziewczyn. Ona podchodzi do stolika, zaciekawia ją gra, 

background image

więc obstawia jakieś pole, pochyla się obok ciebie, tak żeby się do ciebie przycisnąć, 

mówi „przepraszam” i uśmiecha się. Coś odpowiadasz, a ja schodzę na drugi plan. 

Jeżeli nie zrobisz nic, by mnie odzyskać, odpływam, a ty zostajesz z drugą hostessą.

I to ona dostanie napiwek?

Nie bądź głupi. Nikt, kto przegrywa, nie rozdaje napiwków. Facet staje się 

hojny tylko, gdy wygrywa. Rany, w Meksyku widziałam nawet, jak zwycięzcy 

wpychali sztony krupierom, póki nie wysypywały się im z kieszeni.

Czy krupier może kontrolować wydarzenia?

Ależ ty się wysławiasz - roześmiała się.

Mówiłem o Meksyku - stwierdził Mason.

- Wiem - odparła, posyłając mu zachęcający uśmiech.
Przy ich stole stanął kelner. Mason uniósł pytająco brwi, więc Genevieve 

powiedziała:

Szkocką z sodą, Bertie.

Dla mnie proszę dżin z podwójnym tonikiem. Genevieve poprawiła pod 

stołem sukienkę, spuściła wzrok i nagle podniosła pełne zdziwienia oczy.

Dałeś mi sto dolarów - stwierdziła.

Zgadza się.

Cóż... niech cię Bóg błogosławi. I dzięki.

Powinienem zaznaczyć, że czegoś za to chcę.

Wszyscy mężczyźni czegoś chcą - odparła z uśmiechem. - Mam nadzieję, że 

mogę ci to dać. Że to nic trudnego.

Przesunęła się kusząco ku niemu, a potem roześmiała:

Och, zapomnijmy o tym. Zejdźmy na ziemię. Czego chcesz, Peny Masonie?

Chcę wiedzieć, czy znasz Nadine Palmer.

Palmer, Palmer... Nadine Palmer - powtórzyła, mrużąc oczy i marszcząc 

lekko czoło, usiłując sobie przypomnieć.

Wolno pokręciła głową.

Nazwisko nic dla mnie nie znaczy - powiedziała. - Może rozpoznałabym ją, 

gdybym ją zobaczyła. Znam mnóstwo ludzi, ale są to tylko twarze, bez nazwisk. 

Mieszka tutaj?

W Los Angeles.

background image

Genevieve ponownie pokręciła głową.
- A znasz Loringa Carsona? - zapytał Mason.
Rzuciła krótkie, uważne spojrzenie na prawnika, a czerwone wargi skryły 

perłowe zęby.

- Znam Loringa Carsona.
- Widziałaś go niedawno?
Zmarszczyła brwi.

To zależy, co rozumiesz przez „niedawno”. Widziałam go... Niech pomyślę. 

Był tu w zeszłym tygodniu... więc widziałam go jakiś tydzień temu.

Nie żyje.

On... co?

Nie żyje - powtórzył Mason. - Zamordowano go dziś rano albo wczesnym 

popołudniem.

Loring Carson nie żyje?

Tak jest. Został zamordowany.

Kto go zabił?

Nie wiem.

Spuściła wzrok. Przez kilka sekund jej twarz pozostała
nieruchoma, potem Genevieve westchnęła, podniosła wzrok na Masona i 

powiedziała:

Dobrze. Nie żyje. Odszedł.

Był przyjacielem?

Był... dobrym facetem, tak to ujmijmy.

Wiedziałaś, że ma problemy z żoną?

Każdy facet wcześniej czy później ma problemy ze swoją żoną. 

Przynajmniej każdy, którego spotkałam.

Sporo grał?

Nie omawiamy spraw klientów publicznie. Ale tak, sporo.

I wygrywał?

Był dobrym hazardzistą.

A co to znaczy?

Robił tak, jak ci mówiłam. Nie ma w tym żadnego sekretu. Stawiaj jak 

background image

szatan, kiedy wygrywasz, wycofaj się z gry, kiedy przegrywasz. Jeśli tak zrobisz, 

wygrasz, przynajmniej w Las Vegas. Ale ludzie tego nie potrafią.

Dlaczego?

Nie wiem.

Carson taki nie był?

Carson był dobrym graczem i kiedy przegrywał... robił to, co ty.

- Co?

Zabierał mnie na drinka.

Kierownictwo na to pozwala?

Bądźmy szczerzy, panie Mason. Oboje jesteśmy dorośli. Z pana jest duży 

chłopiec, ze mnie duża dziewczynka. Kierownictwo niewiele zarabia na drinkach. 

Sprzedaje jedzenie, rozrywki i apartamenty tak tanio, jak to możliwe. Z drugiej 

strony, stan Newada w dużej części utrzymuje się z opodatkowania hazardu. A ten 

luksus opłacają wyłącznie hazardziści, którzy nie wiedzą, jak grać i przegrywają.

A są tacy, co wygrywają?

- Są.
- Zawsze?
- Zawsze.

Rozumiem, że zmierza pani do wniosku, iż jeżeli jakiś gracz wygrywa, 

kierownictwo nie ma nic przeciw temu, by zabrała go pani na jakiś czas od stołu.

W tych okolicznościach kierownictwo jest wręcz zachwycone. Jest pan zbyt 

bystrym facetem, panie Mason, by wrócić do gry i przegrać fortunę. Ale wrócimy. 

Jeśli zacznie pan przegrywać, rozstaniemy się. Jeśli pan wygra, przez chwilę jeszcze z 

panem zostanę. Ale coś mi mówi, że pan nie wygra. Chyba pożegnał się pan ze 

swoim szczęściem.

Więc moje szczęście odwróci się do mnie plecami?

Szczęście to kobieta, i to do szpiku kości. Dasz jej szansę, by uśmiechnęła 

się do ciebie, a zrobi znacznie więcej. Wskoczy ci na kolana. Obstawiał pan tylko w 

połowie skupiony na tym, co robi. Myślał pan o mnie. Bardziej interesował się pan 

mną niż swoim szczęściem. A teraz porozmawiał pan ze mną sam na sam. Kiedy 

wróci pan do stołu, coś mi mówi, że pańskie szczęście zamieni się w zimny sopel 

lodu.

A jeśli tak się stanie?

background image

Wtedy ja zejdę ze sceny i zniknę. Przy panu znajdzie się inna hostessa, jeżeli 

będzie pan grał dość wysoko, by zainteresować inną hostessę. Jeżeli nie, jeśli 

przegrywając będzie pan chciał odejść od stołu, zapewne będzie pan mógł pokręcić 

się wokół, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania.

Ciekawe.

Zwykłe obyczaje - odparła. - A teraz, co chce pan wiedzieć?

Czy Nadine Palmer skontaktuje się z tobą - powiedział Mason. - To 

zwracająca uwagę młoda kobieta, bardzo zgrabna. Mam powody podejrzewać, że dziś 

po południu przyleciała tutaj z Los Angeles, i chyba cię szuka. Jeżeli się z tobą 

skontaktuje, chciałbym wiedzieć, czego chciała.

Kelner przyniósł drinki. Mason stuknął się kieliszkiem z Genevieve.

Za pomyślność - powiedział.

Znam na to sprytną odpowiedź, ale wydaje mi się, że poszłaby na marne... 

Słuchaj, Peny, będę z tobą szczera. Zastrzeliłeś mnie wiadomością o Loringu 

Carsonie.

Lubiłaś go?

Zawahała się przez chwilę, potem spojrzała adwokatowi w oczy. 
- Tak.
- Coś więcej?
- Tak.
- Pozwól, że zapytam cię o jedno: czy zostałabyś drugą panią Carson?
- Nie.

A mogę spytać, dlaczego?

Mam swoją pracę, on swoją. Jestem świetnym kumplem. Prawdopodobnie 

byłabym okropną żoną. On lubił się pokazać. Wspaniale traktował swoją dziewczynę. 

Ale sądzę, że byłby okropny dla żony. Niektórzy faceci tacy już są. Przede wszystkim 

są sprzedawcami. Lubią sprzedawać swój towar i rejestrować zakup po stronie 

zysków, ale kiedy wykupią cały sklep, kiedy jest z nimi w domu przez cały czas, 

kiedy z nimi je, śpi, podróżuje, nie mają już czego sprzedać. Więc zaczynają się 

nudzić. A kiedy się nudzą, stają się obojętni. Facet, który stracił zainteresowanie, to 

czysta strata dla niego samego i dla świata.

Nie masz zbyt wysokiej opinii o małżeństwie - zauważył Mason.

Jest dobre - odparła - dla niektórych.

background image

Nie dla Carsona?

Nie sądzę, że Carson byłby szczęśliwy z jakąkolwiek kobietą, dopóki nie 

przekroczyłby... och, przynajmniej pięćdziesiątki, a wtedy byłoby już za późno.

Na ślub?

Dla mnie. Poślubiłby młodszą kobietę, jakąś dwudziestolatkę lub 

dziewczynę tuż po trzydziestce, która przekonałaby go, że jeszcze jej nie 

przekroczyła.

A wtedy?

Wtedy Carson chciałby osiąść w jednym miejscu. Uznałby, że zgarnął 

główną wygraną. Kobieta patrzyłaby, jak starzeje się i zwalnia tempo. Ale sama nie 

chciałaby się starzeć ani tracić tempa.

Więc?

Wzruszyła ramionami i dopiła drinka. Mason zamieszał płyn w kieliszku.

Wróćmy do stołu - zaproponował. - Powiesz mi, jeśli Nadine Palmer 

skontaktuje się z tobą?

Za ile?

Dwieście dolarów.

Przemyślę to. To będzie zależało od tego, czego chce. Czy to mi się opłaci?

Nie wiem.

- Nie zamierzam kłamać, panie Mason. Nienawidzę kłamców. Musiałam z 

wielu rzeczy zrezygnować, kiedy przyjechałam tu i zostałam hostessą, ale parę rzeczy 

zyskałam. Jedną z nich jest prawo do wolności, a to daje mi prawo do bycia szczerą. 

Dzięki Bogu, nie muszę już kłamać i nie zamierzam tego robić.

Dawniej kłamałaś?

Każda dziewczyna, która chce być szanowana, musi trzymać fason.

Ty tego nie robiłaś?

Roześmiała się. - Chcesz sporo się dowiedzieć za swoje sto dolarów. 

Mówiłam, że nie muszę już więcej kłamać. Chodź, wracajmy do stołu. Sprawdzimy, 

czy możesz jeszcze wygrać.

            Poprowadziła go z powrotem do tego samego krupiera.

- Daj mu sto dolarów na żetony - powiedziała.
Mason przekazał pieniądze. Postawił sztony na różne numery. Tym razem 

Genevieve mu nie pomagała, po prostu stała, patrząc. Raz za razem koło ruletki 

background image

obracało się, a Mason nie otrzymywał żadnych żetonów. Wygrał tylko niewielką 

sumkę na czerwone i na dwanaście z drugiego tuzina, ale zakłady na konkretne 

numery przegrywał i stos żetonów przed nim zaczął się kurczyć. Genevieve spojrzała 

na niego i uśmiechnęła się.

Nieoczekiwanie jakaś młoda kobieta w obcisłej jak rękawiczka sukni 

wyciągnęła nad stołem nagie ramię i pochyliła się, by postawić sztony na odległym 

polu w końcu stołu. Potknęła się lekko i jej miękka pierś dotknęła ramienia Masona.

Och, przepraszam - rzuciła. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się.

Nic się nie stało - zapewnił adwokat.

Taka jestem niezręczna, ale miałam przeczucie, żeby postawić na ten 

numer... Och, nic z tego nie wyszło!

- Lepiej pójdzie następnym razem - pocieszył Mason.
Spotkali się wzrokiem.
- Zawsze jest następny raz - szepnęła. - Zawsze jest coś nowego, zawsze jest 

jutro... i dzisiaj... i dziś w nocy - dokończyła miękko.

Postawiła kolejne sztony w odległym końcu stołu, i znów przycisnęła się do 

Masona. Tym razem przytrzymała ramię adwokata.

Niech pan trzyma za mnie kciuki - powiedziała. - Proszę życzyć mi 

szczęścia.

To pani mogłaby życzyć mi szczęścia - zauważył Mason.

-Dobrze, możemy życzyć sobie nawzajem szczęścia.
Tym razem młoda kobieta wygrała.
- Ślicznie, ślicznie - zawołała podniecona, przyciskając ramię prawnika do 

piersi i podskakując. - Ślicznie, ślicznie, udało mi się!

Mason uśmiechnął się, postawił jeszcze trzykrotnie, aż skończyły mu się 

żetony. Odszedł od stołu.

Nie rezygnuje pan chyba? - zapytała młoda kobieta z niedowierzaniem.

Tylko na chwilę - przyrzekł Mason. - Muszę odetchnąć. Ale wrócę.

Koniecznie - rzuciła, a potem dodała jakby przepraszając za natręctwo: - 

Proszę. Przyniósł mi pan szczęście. Jest pan tak... Och, po prostu przyniósł mi pan 

szczęście.

Kiedy Mason oddalił się od stołu, popatrzyła za nim z nadzieją.
Nigdzie nie było widać Genevieve Honcutt Hyde. Prawnik wrócił do baru i 

background image

zamówił kolejny dżin z tomkiem. Usiadł, pociągając alkohol i rozglądając się wokół. 

Piętnaście minut później dostrzegł przepychającą się przez tłum Nadine Palmer. 

Odsunął szklankę i ruszył do jednego ze stołów w ślad za dziewczyną.

Nadine niosła torebkę dosłownie napęczniałą od sztonów. Była lekko pijana. 

Przepchnęła się do stołu z ruletką i zaczęła obstawiać. Miała fenomenalne szczęście. 

W ciągu kilku minut otoczył ją tłum obserwatorów, próbujących obstawiać tak samo.

Mason poczuł, że ktoś się w niego wpatruje. Podniósł wzrok i zobaczył 

Genevieve Hyde przyglądającą się mu z grupy obserwatorów. Znacząco przesunął 

spojrzenie na Nadine, potem z powrotem spojrzał na Genevieve. Wyraz jej twarzy nie 

zmienił się.

Stał w tyle, przyglądając się Nadine, dopóki dziewczyna nie zgromadziła tylu 

żetonów, że niemal skryła się za

nimi jak za barykadą. Wtedy przesunął się do przodu i położył jednodolarowy 

banknot na numerze jedenaście.

- Zbierz sztony i skończ grę - powiedział szeptem do Nadine.
Odwróciła się, oburzona, i ze zdumienia wstrzymała oddech.

Zbierz sztony i skończ grę - powtórzył adwokat. Postawił jeszcze 

dwukrotnie i odszedł od stołu.

Słyszałaś, co powiedziałem - szepnął do Nadine. Pięć minut później 

dziewczyna zjawiła się przy kasie z dwoma gońcami niosącymi jej sztony.

Ludzie patrzyli z pełną podziwu ciekawością, kiedy kasjer wypłacał jej ponad 

dziesięć tysięcy dolarów. Kiedy odchodziła od okienka, Peny Mason wziął ją pod 

ramię.

Co ty tu robisz? - zapytała. - A ty?

Gram.

Grałaś - uściślił Mason. - Teraz skończyłaś.

Co to znaczy: skończyłam? Często tu przyjeżdżam. Jestem w stanie 

samodzielnie kierować swoim życiem, panie Mason, bez pańskich rad.

Udzielam ci rady gratis. Rozmawiam z tobą nie jako adwokat, ale jako 

przyjaciel.

Dość szybko został pan moim przyjacielem.

Chciałbym zadać ci kilka pytań. - powiedział Mason. - Może napijesz się 

drinka?

background image

Nie, dość już wypiłam. Wracam do swojego pokoju. Chce pan pójść ze 

mną?

A mogę?

Mam wynająć przyzwoitkę? A może niańkę?

Ani jedno, ani drugie. Zastanawiałem się tylko, czy mogę.

Wyszła bocznymi drzwiami i ruszyła wzdłuż długiego ciągu bungalowów. 

Prawnik szedł przy niej. Włożyła klucz

do zamka. Adwokat otworzył drzwi i wprowadził ją do środka. Pokój był 

komfortowy. Stało w nim łóżko, telewizor, kilka głębokich, wygodnych foteli. Ściany 

wyłożono boazerią. Panowała tu atmosfera spokojnego luksusu.

Kiedy Mason zamknął drzwi, Nadine usiadła, założyła nogę na nogę, 

odsłaniając dość spory fragment nylonowych pończoch, zmierzyła prawnika 

wzrokiem i rzuciła:

Lepiej, żeby to była dobra rada.

Jest dobra. - Ile pani wygrała?

Mnóstwo.

Zauważyłem, że wypłacili pani ponad dziesięć lub dwanaście tysięcy.

Wtedy wypłacali mi pieniądze po raz drugi - powiedziała.

Za pierwszym razem było tyle samo?

Więcej.

O której pani tu dotarła?

- Taksówką pojechałam na lotnisko i wsiadłam do pierwszego samolotu.

Nie kupiła pani biletu na własne nazwisko.

Czy to przestępstwo?

Fakt godny rozważenia, biorąc pod uwagę dokonaną zbrodnię - powiedział 

Mason. - Chyba że potrafi to pani wytłumaczyć.

Potrafię.

Mason przyjrzał się jej uważnie:

Mam wrażenie, że chce pani zyskać na czasie.

A ja mam wrażenie, że szuka pan informacji.

Nie przeczę - odparł Mason. - Proszę o informacje. Dlaczego nie kupiła pani 

biletu na swoje nazwisko?

background image

Ponieważ zmęczyło mnie to, że jestem łatwą zwierzyną dla każdego 

myśliwego na świecie - rzuciła gwałtownie. - Dzięki Loringowi Carsonowi moje 

nazwisko stało się popularne jak marka papierosów. Zostałam małą Miss Dopadnij!

Kompletna bzdura. Kilka osób przeczytało w gazetach o tym, co się stało, 

uśmiechnęło się może i przewróciło stronę, zapominając o poprzedniej. Przynajmniej 

jeśli chodzi o panią. Przyznaję, że w innej sytuacji znalazła się Vivian Carson. Mąż 

obrzucił ją błotem i doznała wielu krzywd.

Może zaoszczędzi pan trochę współczucia dla mnie - powiedziała. - Każdy 

facet, jakiego spotykam od czasu tej afery, robi mi niedwuznaczne propozycje.

A wcześniej tego nie robili?

Niech pan słucha. Dobrze mi szło w kasynie. Raptem zjawia się pan i każe 

mi wycofać się z gry. Straszy mnie pan i odciąga od stołu. Niech pan powie, co ma do 

powiedzenia. Potem wrócę do kasyna. Jeśli nie zacznie pan zaraz mówić, i tak wrócę.

Wstała, obciągnęła sukienkę i ruszyła w stronę drzwi.
- Wiedziała pani, że Carson został zamordowany, kiedy wyjeżdżała pani z Los 

Angeles?

Zatrzymała się w pół kroku, odwróciła. Jej oczy rozszerzyły się.

Zamordowany! - jęknęła po chwili pełnej napięcia.

Tak jest.

Och, mój Boże! - westchnęła. Podeszła do fotela i opadła na siedzenie, jakby 

straciła całą siłę w kolanach. Jej oczy, rozszerzone i pociemniałe z emocji, odszukały 

wzrok prawnika.

Kiedy? - spytała.

Nie sądzę, żeby policja znała dokładny czas. Prawdopodobnie późnym 

rankiem lub wczesnym popołydniem.

Gdzie?

W domu, który zbudował dla Morleya Edena.

Kto... kto to zrobił?

Nie wiadomo. Ciało znaleziono pod kolczastym drutem, po stronie domu 

należącej do Edena.

-Jak go zabito?
- Zakłuto nożem, który mógł być jednym z kompletu wiszących w kuchni po 

stronie domu przyznanej Vivian Carson. Co ciekawe, istnieją dowody wskazujące na 

background image

to, iż Carson mógł wyjąć sporą sumę pieniędzy ze schowka ukrytego przy basenie, 

oraz że człowiek, który go zabił, zabrał gotówkę.

Siedziała patrząc na niego. Jej zachowanie mogło świadczyć o tym, że nie 

całkiem pojęła wagę informacji, albo że była oszołomiona.

Nie mam zbyt wiele czasu na rozmowę z panią, Nadine, ponieważ policja 

gorączkowo próbuje panią odszukać.

Policja! Dlaczego szukają właśnie mnie?

Ponieważ istnieją dowody wskazujące na to, iż osoba, która dokonała 

zbrodni, użyła noża wiszącego po jednej stronie domu i przedostała się na drugą, 

przepływając pod ogrodzeniem nad basenem. Pamięta pani, że kiedy wszedłem do 

mieszkania, miała pani mokre włosy. I była pani w negliżu. Powiedziała mi pani, że 

bierze prysznic. Czy nie była to dość niezwykła pora na prysznic?

Nie dla mnie. Do czego pan zmierza?

Poprosiłem też panią o papierosa - kontynuował Mason. - Kazała mi pani 

zajrzeć do torebki. Znalazłem tam paczkę. Wyjąłem jednego. Był mokry. Nie byłem 

w stanie go zapalić. Wypadła pani z sypialni, aż poły szlafroczka powiewały z tyłu. 

Nie zwracała pani uwagi na przeźroczysty strój, tak bardzo się pani spieszyła do 

torebki. Chwyciła ją pani, odwróciła się, udając, że sięga po papierosy, i wręczyła mi 

jednego. Jednak ten papieros był suchy. Myślę, że kiedy wybiegła pani z sypialni, 

miała pani w ręce drugą paczkę.

Doprawdy? - rzuciła z sarkazmem. - I co to wszystko znaczy, Sherlocku 

Holmesie?

To znaczy - odparł Mason - że chciała pani przedostać się z jednej strony 

domu na drugą. Że ściągnęła pani sukienkę i wskoczyła do basenu, ubrana tylko w 

majtki, stanik i pończochy. Że przepłynęła pani z powrotem, wyżęła bieliznę z wody, 

schowała do torebki, włożyła sukienkę, wróciła do domu i właśnie przebierała się, 

kiedy przyszedłem.

Czyli że ja zabiłam Loringa Carsona? - spytała.

Czyli że policja uzna to wszystko za bardzo podejrzane. Kiedy wsiadła pani 

do mojego samochodu, napomknąłem o przyjaciółce Loringa Carsona, Genevieve 

Hyde, która jest hostessą tu, w Las Vegas. Gdy tylko usłyszała pani to nazwisko, 

uznała pani, że musi wysiąść i zatrzymać taksówkę. Wówczas pomyślałem, że 

zdradziłem tajemnicę - że nie znała pani nazwiska przyjaciółki Carsona i gdy tylko je 

background image

pani poznała, postanowiła się z nią spotkać. Ale teraz myślę inaczej.

A co takiego pan myśli?

Obecnie mam wrażenie, że nagle zdobyła pani sporą ilość gotówki i 

zastanawiała się, jak wytłumaczyć się z jej posiadania. Kiedy wspomniałem o Las 

Vegas, wpadła pani na wspaniały pomysł. Postanowiła pani tu przyjechać, pokazać 

się przy jednym stole, potem przy drugim - później mogłaby pani twierdzić, że 

mnóstwo wygrała.

Doprawdy! - rzuciła. - Ale tak się składa, że rzeczywiście mnóstwo 

wygrałam. Stał pan za mną dość długo, by to zobaczyć. Widział pan, ile sztonów 

wymieniałam na gotówkę.

To, że przyjechała tu pani po to, by ukryć nagłe zdobycie majątku, nie 

oznacza wcale, że nie mogła pani wygrać - zauważył Mason.

Przez długą chwilę patrzyła na niego, rozważając coś w myślach.
- I co? - spytał Mason.
-Sam pan jest mokry, panie Mason - stwierdziła wreszcie. - Ja nic nie wiem o 

mokrych papierosach. Nie zdjęłam sukienki i nie pływałam w bieliźnie. Często lecę 

do Las Vegas, żeby zagrać. Uwielbiam hazard. Niekiedy świetnie mi idzie. 

Zazwyczaj przyjeżdżam z jakimś znajomym, ale przyznaję, że kiedy wspomniał pan o 

Las Vegas, w moich myślach zadzwonił dzwonek i raptem poczułam, że mi się uda: 

że jeśli tu przyjadę, wygram fortunę. Kiedy mam takie przeczucie, nie zwlekam. 

Bywa, że ktoś mówi coś takiego, co każe mi pędzić na wyścigi i postawić na jakiegoś 

konia. Lubię grać na podstawie przeczuć.

I to było jedno z nich? 

Tak.

Działała pani dość pośpiesznie.

Zawsze działam w pośpiechu - odparła Nadine.

- A gdzie, u licha, Carson schował swoje pieniądze?
- W bardzo pomysłowej skrytce - wyjaśnił prawnik.
- Na pewno zaprojektował ją, budując dom. Ciągnąc za pierścień schowany za 

betonowymi schodkami do basenu podnosi się kafelek umieszczony na zawiasie. Pod 

nim jest stalowy sejf. Gdy wyjeżdżałem stamtąd, policja zamierzała zbadać odciski 

palców na krawędzi schowka i w jego wnętrzu.

Nie zdołała powstrzymać grymasu.

background image

Odciski palców!

Odciski palców - powtórzył Mason.

Ale nie można... nie można zostawić odcisków na tak gładkiej powierzchni?

Wprost przeciwnie - uświadomił jej adwokat. - Na taśmie chroniącej spodnią 

powierzchnię płytki zostają idealne odciski palców i bardzo możliwe, że zachowały 

się także na stalowej części sejfu.

Muszę... muszę panu coś wyznać, panie Mason.

Chwileczkę - powstrzymał ją prawnik. – Przyjechałem tu po informacje. 

Jestem adwokatem, ale pani nie jest moją klientką. Mam swojego klienta. Jeśli 

cokolwiek mi pani powie, nie zachowam tego w tajemnicy.

- To znaczy, że będzie pan musiał przekazać to policji?
- Tak.

W takim razie nic panu nie powiem - rzuciła gwałtownie.

Dobrze, niech pani nie mówi. Lecz proszę pamiętać: jeżeli - proszę 

pamiętać, że powiedziałem Jeżeli” - policja odkryje dowody świadczące przeciwko 

pani, nie musi pani składać im żadnych zeznań. Jeżeli była tam pani i wzięła 

wszystkie pieniądze albo ich część, najlepszą rzeczą będzie zatrudnienie własnego 

adwokata.

Przez kilka sekund milczała.

I co? - ponaglił Mason.

Byłam tam.

Przy basenie?

Nie. W ogóle nie byłam w tamtym domu. Podjechałam samochodem do 

miejsca położonego nad posiadłością. Jest tam kilka działek na sprzedaż. Oglądałam 

je już wcześniej i zorientowałam się, że z góry widać dom, patio i basen.

A co tam pani robiła? Niech pani nie odpowiada, jeżeli nie chce pani, by 

dowiedziała się o tym policja.

Policja wie, a w każdym razie się dowie. 

Jak?

Przyłapał mnie strażnik.

Powiedziała mu pani, że zastanawia się nad kupnem działki?

Nie mogłam. Przyłapał mnie, jak patrzyłam przez lornetkę. Wiedziałam, że 

background image

Norbert Jennings zamierza tam pojechać jeszcze raz, szukając Loringa Carsona. 

Dowiedział się, że Carson tam będzie. To o mnie miała stoczyć się walka, więc 

chciałam to zobaczyć. A zamiast tego... - umilkła nagle.

- Tak?

Zobaczyłam... zobaczyłam... - przerwała, ponieważ rozległ się gong przy 

wejściu.

To pewnie masażystka - wyjaśniła. - Zostawiłam wiadomość, żeby 

przyszła...

Przeszła przez pokój do drzwi.
- Proszę wejść. Będzie pani musiała zaczekać kilka minut, ja...
Przerwała i wstrzymała oddech na widok uśmiechniętego oblicza porucznika 

Tragga.

- Bardzo pani dziękuję - rzekł porucznik. – Skorzystam z zaproszenia i jeśli 

pani pozwoli, przedstawię się. Porucznik Tragg z wydziału zabójstw w Los Angeles. 

Dżentelmen obok mnie to sierżant Camp, sierżant Eliaś Camp z policji w Las Vegas.

Obaj weszli w głąb pokoju. Tragg uśmiechnął się do Masona.

Wiesz, Mason, dobry z ciebie pies gończy. Bardzo dobry.

Przyjechałeś tu za mną? - zapytał Mason.

- Och, zrobiliśmy coś lepszego. Wiedzieliśmy, że szukasz Nadine Palmer i 

kazałeś ją śledzić detektywowi, więc po prostu obdzwoniliśmy linie lotnicze, pytając 

o rezerwację na nazwisko Perry’ego Masona, dokonaną po południu na jakikolwiek 

lot. Pani Palmer nie podała swojego nazwiska, więc nie odkryliśmy, dokąd poleciała. 

Ale dowiedzieliśmy się, że ty przyleciałeś tutaj. Łatwo cię zapamiętać. Wyróżniasz 

się. Kiedy tu dotarłeś, zostawiłeś za sobą wyraźny ślad. Trafiliśmy na niego z 

niewielkim trudem. Przyjechalibyśmy wcześniej, ale najpierw chcieliśmy załatwić 

kilka formalności.

Porucznik zwrócił się do Nadine Palmer.

Trochę pani grała zaraz po przyjeździe, prawda?

Tak. Czy jest w tym coś złego?

Ależ nic! O ile wiem, powiodło się pani?

Bardzo. To chyba nie jest nielegalne?

Wprost przeciwnie, to bardzo miłe. I zainteresuje urząd skarbowy. Cieszą 

się, gdy tak nieoczekiwanie nabierają wiatru w żagle. Gdzie zostawiła pani wygraną?

background image

Mam... mam ją tutaj.

Świetnie - orzekł policjant. - Dokument, który pani wręczam, to nakaz 

rewizji, uprawniający nas do przeszukania pani bagażu.

Nie! - wykrzyknęła. - Nie możecie tego zrobić! Nie wolno wam...

Ależ wolno - zapewnił ją Tragg - i zrobimy to. Zacznijmy od tej torebki. 

Leży na łóżku, jakby pani coś pośpiesznie włożyła do środka. Sprawdźmy, co w niej 

jest. Pozwoli pani?

Tragg otworzył torebkę.

No, no - gwizdnął.

Wygrałam te pieniądze! - zawołała Nadine. - Wygrałam w kasynie.

Tragg popatrzył na nią ze złudnie serdecznym uśmiechem, ale jego wzrok był 

twardy jak stal.

Gratulacje - powiedział.

Zakładam, że moja obecność nie jest już potrzebna - wtrącił Mason. - Proszę 

pamiętać, co pani powiedziałem, i...

Ależ nie wychodź, nie wychodź! - zatrzymał go Tragg. - Jesteś mi potrzebny 

z dwóch powodów: po pierwsze, chcę, żebyś usłyszał, co powie pani Palmer. 

Ponieważ masz swojego klienta, odegrasz rolę obiektywnego świadka. Po drugie, 

chciałbym przeszukać cię, zanim odejdziesz.

Mnie przeszukać?

Właśnie tak. Może złożyłeś jakąś propozycję w imieniu swojego klienta i 

otrzymałeś coś na potwierdzenie ugody. Jestem pewien, że niczego nie znajdziemy, 

ale nalega na to policja z Las Vegas. Stań tutaj, proszę.

Macie nakaz przeszukania mnie? - zapytał adwokat.

Odezwał się policjant z Las Vegas:
- Możemy zabrać pana na posterunek, oskarżyć o zakłócanie porządku i 

wtargnięcie do pokoju w niemoralnym celu, opieranie się policjantowi na służbie i 

kilka innych rzeczy. A potem sprawdzimy pana od podszewki. Może pan wybrać, 

który sposób pan woli. A teraz proszę wyciągnąć ramiona na boki.

Mason zrobił to z uśmiechem.

Do dzieła, panowie - zachęcił ich.

Jest czysty - powiedział Tragg. - Czysty jak łza. Czytam w nim jak w 

książce. Coś by kombinował, gdyby miał cokolwiek przy sobie.

background image

Policjant szybko przeszukał kieszenie Masona.

Pewnie wszystko jest tutaj - wskazał na torebkę Nadine.

I całkiem tego sporo - zauważył Tragg. - Kilka tysięcy dolarów. Czy 

wszystko wygrała pani w kasynie?

Nie podoba mi się pańska postawa - zaczęła Nadine Palmer - nie podoba mi 

się sposób, w jaki wdarł się pan do mojego pokoju i czuje się jak u siebie w domu. 

Nie muszę odpowiadać na pańskie pytania. Próbuje mnie pan zastraszyć. Zanim 

odpowiem na jakiekolwiek pytanie, żądam, by zjawił się tu wskazany przeze mnie 

adwokat.

Mówi pani o panu Masonie?

Nie - odparła. - Pan Mason reprezentuje inne osoby. Chcę adwokata, który 

będzie reprezentował wyłącznie mnie.

Tragg podszedł do drzwi, chwycił za klamkę i z uśmiechem ukłonił się 

Masonowi.

- To, mecenasie, wskazówka, by pan wyszedł. Przeszukano pana, jest pan 

czysty, nie jest pan adwokatem tej kobiety. Zabieramy ją na posterunek w celu 

przesłuchania. Nie chcemy pana zatrzymywać. Jak wiem, i pan miał trochę szczęścia 

w kasynie. Jeśli zgodzi się pan przyjąć radę od doświadczonego policjanta, 

proponuję, by trzymał się pan z dala od ruletki, skoro zebrał pan już swoją kupką 

wygranych. Słyszałem, że mają tu świetne występy rewiowe. Oczywiście, nie będzie 

pan miał nic przeciwko temu, by policja Las Vegas miała pana na oku. Chcemy 

wiedzieć, dokąd pójdziesz, co zrobisz i z kim będziesz rozmawiał. Nie mówiłbym ci 

tego, ale wiem, że zauważysz dżentelmena czekającego przy wejściu do kasyna. Jest 

ubrany po cywilnemu, ale otrzymał instrukcje, by nie spuszczać cię z oka. O wiele 

lepiej dojść w takich przypadkach do obopólnego porozumienia. Skinął głową z 

udawanym szacunkiem, otwierając drzwi.

Mason odwrócił się do Nadine Palmer:

Podjęła pani mądrą decyzję - powiedział. - Proszę zatrudnić adwokata.

Czyżby jej pan doradzał? - zapytał porucznik.

Tylko jako przyjaciel, nie adwokat - wyjaśnił Mason.

W tej sprawie pan Mason reprezentuje inne osoby - powiedział Tragg do 

Nadine. - Wszystko, co robi, robi w ich najlepszym interesie. Gdyby wplątał panią w 

całą aferę, jego klienci znaleźliby się w lepszym położeniu. Mówię to, by wzięła pani 

background image

wszystko pod rozwagę. Nie chciałbym, by trudziła się pani na darmo, i jestem 

pewien, że Mason nie chciałby, by uznała pani, że doradza pani jako prawnik, kiedy 

jest to sprzeczne z pani interesem, ponieważ byłby wtedy winien czynu zawodowo 

nieetycznego. Tak więc dobranoc, panie Mason. Mam nadzieję, że spodoba się panu 

rewia.

Dziękuję - odparł prawnik. - Na pewno. Mam nadzieję, że panu spodoba się 

wizyta w Las Vegas, poruczniku.


ROZDZIAŁ JEDENASTY

Kiedy Mason otwierał drzwi do swojego domku, rozdzwonił się telefon. 

Zamknął je kopnięciem, pośpiesznie ruszył do aparatu i podniósł słuchawkę po 

trzecim sygnale.

Międzymiastowa do pana Masona z Los Angeles - obwieściła telefonistka.

Przy aparacie.

Proszę czekać.

Niemal natychmiast na linii rozległ się głos Paula Drake’a.

Cześć, Perry.

Witaj, Paul. Jak mnie zlokalizowałeś?

Trochę doświadczenia i dedukcji - odparł Drake. - Wiedziałem, że jedziesz 

do Las Vegas, że Genevieve Hyde pracuje w kasynie i byłem pewien, że zanocujesz 

w tamtejszym hotelu.

Jestem w Las Vegas - powiedział Mason - podobnie jak porucznik Tragg.

Jak się tam dostał?

Najwyraźniej mnie śledził. Kiedy wsiadłem do samolotu, Tragg zadzwonił 

do miejscowej policji, by ruszyli moim tropem, jak tylko tu dotrę. Potem sam złapał 

samolot i dołączył do nich.

Mają coś?

Dobre pytanie. Nadine Palmer grała w kasynie i świetnie jej poszło. Wpadli 

do niej z nakazem rewizji i znaleźli stos pieniędzy.

Cóż, tu też sporo odkryli. Twoi klienci są w tarapatach, Perry.

Klienci? - zdziwił się Mason.

Tak jest.

background image

Wydawało mi się, że powiedziałeś to w liczbie mnogiej. Podobnie wyraża 

się porucznik Tragg. Ale mam tylko jednego klienta i jest nim Morley Eden.

Według mnie masz dwóch. Chyba siedzą w tym razem. - Kto?

Morley Eden i Vivian Carson.

Ależ to absurd, Paul, oni nie... - urwał w pół słowa. Zaczął rozumieć, zanim 

dokończył zdanie.

Dokładnie - powiedział Drakę, ponieważ Mason milczał.

Mów dalej, Paul. Co odkryła policja?

Znaleźli samochód Carsona.

Gdzie?

W garażu Vivian Carson.

W domu Edena? Czy...

W garażu należącym do jej apartamentu.

Mów dalej. Fakty, Paul.

Wiem tylko, że po separacji Vivian Carson przeprowadziła się do bloku. 

Każde mieszkanie ma podziemny garaż, to akurat na dwa samochody. Pani Carson 

mieszkała tam do soboty, kiedy ekipa budowlana przeciągnęła druty przez środek 

domu Edena. Wtedy się przeprowadziła.

Mów dalej.

Oczywiście, zrobiła to w pośpiechu. Wzięła tylko to, co zmieściło sięjej do 

samochodu i, rzecz jasna, zatrzymała sobie apartament w Hollywood. Właściwie go 

wynajęła.

I tam znaleziono wóz Carsona?

Tak, właśnie tam.

A jak policja wpadła na to, żeby akurat tam szukać?

Nie wiem.

Jest jakaś szansa, że Carson sam go zostawił?

Nie. I tu ty wchodzisz do gry, Peny. Oboje go zostawili.

To znaczy Loring i Vivian?

Nie, Vivian i Morley Eden.

Jesteś pewien?

Ja nie, za to policja tak. Mają świadka, który zidentyfikował Morleya Edena.

background image

Tylko jednego świadka? - upewnił się Mason.

Ilu spodziewałbyś się w takiej sytuacji?

To pomyłka - orzekł prawnik. - Może Vivian jest zamieszana w sprawę i 

może to ona zaparkowała samochód, ale Edena z nią nie było. Na pewno. 

Świadkowie zawsze się mylą.

Wiem - zgodził się Drakę. - Musisz jednak pamiętać o kilku rzeczach. 

Vivian Carson została wmieszana w sprawę, rozwodową opartą na weekendowych 

wycieczkach i tak dalej. W opinii sąsiadów jest kobietą występną.

A co to ma do rzeczy?

Dobrze wiesz, że kobiety lubią szpiegować swoje grzeszne siostry. Ich 

zainteresowanie składa się po części z ciekawości, po części z zazdrości...

Zapomnij o filozofii - przerwał Mason - nawet jeżeli to ty płacisz za telefon.

Ależ tak, jest na mój rachunek. I lubię filozofować.

A ja nie. Sprawy dzieją się zbyt szybko. Co się wydarzyło?

Sąsiadka usłyszała, jak podnoszą się drzwi garażu Vivian. Popędziła do 

okna i zobaczyła, co Vivian robi oraz, że nie jest sama. Mężczyznę zidentyfikowała 

jako Morleya Edena. Vivian parkowała samochód. Morley kręcił się wokół i gorliwie 

jej pomagał. Zasunął drzwi, ona zamknęła je na klucz i szybko odeszli. A wóz, jaki 

wstawili do garażu, to zaginiony samochód Carsona.

Dobrze - rzucił Mason. - Mają więc haka na Vivian Carson i Morleya 

Edena. Oraz na Nadine Palmer. Ciekawe, ilu jeszcze morderców znajdzie porucznik 

Tragg.

Uważaj, żebyś nie został jednym z nich - ostrzegł żartobliwie Drakę. - Kiedy 

wracasz?

Jutro rano. Mam nadzieję, że zwolnią Nadine, kiedy przesłuchają ją w 

kwaterze głównej.

Skoro znaleźli wóz Carsona, nie będą jej przetrzymywać, ale puszczajak 

gorący ziemniak. Dla nich lepiej, żeby dziennikarze nie dowiedzieli się o kolejnym 

podejrzanym.

Genialny pomysł - ocenił Mason. - Zwłaszcza, że ponieważ nie reprezentuję 

Nadine Palmer, nic nie jestem jej winien. Dzięki za sugestię.

Jaką sugestię? - zdziwił się Drakę.

background image

Twoją. Zadzwoń do jakiejś gazety. Powiedz, że masz historię gorącą jak 

bułeczka: że policja w Las Vegas właśnie ujęła Nadine Palmer i przesłuchuje ją w 

sprawie zabójstwa Loringa Carsona. Niech porozumieją się ze swoim oddziałem w 

Vegas.. Nie podawaj nazwiska. Powiedz, że dajesz tylko wskazówkę. Upewnij się, że 

poprawnie zanotowali nazwisko Nadine Palmer i rozłącz się.

Dobrze. Mogę to zrobić. Coś jeszcze, Perry?

Na razie wystarczy.

Odwiesił słuchawkę, przesunął palcami po szczęce, ponownie podniósł 

słuchawkę i poprosił o szefa obsługi.

- Mówi Perry Mason z apartamentu dwa zero siedem - zaczął. - Będę 

potrzebował kilku rzeczy: elektrycznej maszynki do golenia, szczoteczki do zębów, 

szczotki do włosów i grzebienia...

Urwał raptownie, dostrzegłszy ciemnobrązową teczkę w kącie pokoju.
- Słucham, panie Mason? - powiedział szef obsługi.
- Potrzebuje pan jeszcze czegoś?

Zadzwonię za chwilę - rzucił Mason. - Ale proszę już zacząć kupować 

potrzebne rzeczy.

Może nie będziemy w stanie kupić maszynki do golenia odpowiedniej 

marki.

Nie szkodzi. Kupcie obojętnie jaką, albo żyletki i krem do golenia. 

Zadzwonię jeszcze.

- Zaraz się tym zajmiemy - obiecał szef obsługi.
Adwokat odłożył słuchawkę, podszedł do teczki, podniósł ją i obejrzał. 

Wykonano ją z grubej skóry dobrego gatunku, w kolorze ciemnego brązu. Zamek był 

otwarty, a pod rączką widniały błyszczące literki: P. Mason. Zajrzał do wnętrza.

Wypełniały je równo poukładane, zgięte w pól dokumenty.
Wyciągnął jeden. Była to obligacja na sumę pięciu tysięcy dolarów wydana 

przez prywatną kompanię na nazwisko A.B.L. Seymour. Szybko przejrzał resztę 

zawartości teczki, nie wyjmując już papierów, sprawdzając je tylko na tyle, by 

upewnić się, że wszystkie były obligacjami wystawionymi na nazwisko A.B.L. 

Seymour i podpisanymi in blanco przez A.B.L. Seymoura.

Zamknął teczkę, wrócił do telefonu i powtórnie zadzwonił do biura obsługi.

A co z bagażem? - zapytał. - Czy można coś kupić o tak późnej porze?

background image

Ależ tak. W hotelu znajduje się sklep z walizkami. Jest otwarty do późna.

Świetnie. Potrzebuję walizki i teczki. Na obu proszę złoconymi literami 

wytłoczyć napis „P. Mason”. Poza tym potrzebuję artykułów toaletowych i bardzo mi 

się śpieszy. Możecie to załatwić?

Natychmiast. Chce pan, by wytłoczono złotymi literkami „P. Mason”?

Tak jest.

A może „Peny Mason”?

- Nie. Po prostu „P Mason”. Wydajcie tyle pieniędzy, ile trzeba, byle to 

szybko załatwić. Doliczę trzydzieści dolarów napiwku.

- Dziękuję, panie Mason. Natychmiast się tym zajmiemy.
Prawnik rozłączył się, poczekał na zgłoszenie centrali i zamówił zamiejscową 

do mieszkania Delii Street.

- Leżysz w łóżku, Delio? - zapytał, kiedy odebrała telefon.

Ależ nie! Czytam. Jak tam sprawy?

Nie za dobrze. Właśnie wpadłem w pułapkę.

O czym ty mówisz? - zapytała z niepokojem.

Ktoś podrzucił fałszywe dowody, i to przeciwko mnie.

Jakie dowody?

Wolę nie mówić o tym przez telefon.

Kto ci je podłożył?

Prawdopodobnie morderca. A skoro nie mógł tego zrobić Morley Eden ani 

Vivian Carson, jest nim ktoś trzeci. Być może to Nadine Palmer, a jeżeli tak, działa 

sprytnie, mądrze i jest bardzo niebezpieczna. Jeśli nie ona, nie mam pojęcia, kto. 

Może Genevieve Hyde. Mam jednak wrażenie, że ona jest uczciwa i szczera.

Właśnie te uczciwe i szczere są niebezpieczne - zauważyła Della.

Wiem. Genevieve jest aktorką. Zarabia na życie, dając dobre przedstawienie. 

Sprawia, że mężczyzna podnieca się hazardem. Pracuje nad nim, aż przestaje 

rozróżniać wartość pieniędzy, a wtedy, jeżeli zaczyna przegrywać, zachęca go, by 

grał, póki się nie spłucze do nitki. Do tego czasu udaje jej się zręcznie wycofać ze 

sceny, tak że facet nie może mieć do niej żalu.

To naprawdę dobra robota! - oceniła Della.

Tak, ale Genevieve ma pomocnicę, doświadczoną partnerkę pracującą z nią 

background image

w pełnym porozumieniu. Działają jak drużyna footballowa, markując ruchy, by 

przedrzeć się przez obronę przeciwnika.

- I ktoś zastosował tę metodę na tobie?
- Tak.

Chyba lepiej przyjadę do ciebie i rozejrzę się - powiedziała. - Może mógłbyś 

mnie wykorzystać?

Na pewno mógłbym, ale nie ma na to czasu. Jeżeli pozbędę się towaru, który 

mi podrzucono, łapię pierwszy samolot do Los Angeles, zanim zdążyłabyś tu dotrzeć.

Numer mojego domku to dwa zero siedem. Jeżeli nie zgłoszę się do rana, 

zacznij mnie szukać.

Dobrze - powiedziała - ale żałuję, że nie mogę przyjechać i udzielić ci 

kobiecego wsparcia. Odkręcić machinacje jednej kobiety może tylko druga kobieta. 

Mężczyzna jest bezradny jak mucha w pajęczej sieci.

To zabrzmiało niemal poetycko.

Nie to było moim celem. Chcę cię nastraszyć. Dotrę przed północą, może 

jeszcze wcześniej...

Ale do tego czasu sytuacja zmieni się radykalnie - powiedział Mason. - Ja 

będę w samolocie do Los Angeles, chyba że wsadzą mnie do ciupy.

Uważaj na siebie - poprosiła.

            - Postaram się - obiecał i życzył jej dobrej nocy.
           Niespokojnie przechadzał się tam i z powrotem po pokoju i co chwilę zerkał na 

zegarek.

Wreszcie telefon zadzwonił. Mason pośpiesznie podniósł słuchawkę.
- Pan Mason? - usłyszał.
- Tak.

Mówi szef obsługi. Zaraz będę u pana. Zdobyliśmy wszystko.

Doskonale.

W chwilę później zjawił się z walizką, otworzył ją i wyjął ze środka teczkę i 

niewielką kosmetyczkę z nylonu.

Musiałem kierować się własnym gustem, panie Mason. Ja...

Doskonale - przerwał adwokat. - Ile jestem winien?

Rachunek opiewa na sto jeden dolarów i trzydzieści pięć centów. Jeżeli jest 

pan zadowolony...

background image

Absolutnie - powiedział, wręczając mu banknoty stu i pięćdziesięcio 

dolarowe. Doceniam to, co pan zrobił.

Bardzo dziękuję. Jeśli nie podoba się panu bagaż...

Ależ podoba - odpowiedział adwokat, przyglądając

się walizce. - Dokładnie tego chciałem. Cieszę się, że udało się panu załatwić 

napis.

Złapałem ich właśnie, gdy zamykali. Pasaż jest otwarty do późna. 

Wieczorem sprzedają najwięcej pamiątek, a dział z walizkami jest częścią tego sklepu 

Bardzo panu dziękuję, panie Mason. Jeżeli mogę jeszcze coś dla pana zrobić, proszę 

mnie tylko powiadomić.

Oczywiście - obiecał adwokat.

Otworzył teczkę, którą odkrył w swoim pokoju, przełożył obligacje do nowej, 

pustą schował do walizki, zamknął zamki, a kluczyk włożył do kieszeni. Wrócił do 

kasyna, świadom faktu, że detektyw w cywilu idzie zaledwie kilka stóp za nim.

Spędził przy grze zaledwie chwilę, kiedy podeszła ta sama młoda kobieta, 

która przycisnęła się do niego, obstawiając poprzednio któryś z numerów. Jej oczy 

błyszczały.

Chciałam tylko panu podziękować.

Za co? - zapytał Mason.

Za szczęście. Naprawdę mi je pan przyniósł. Sporo przegrałam, zanim 

stanęłam obok pana i... cóż, potknęłam się wtedy... - urwała, uśmiechnęła się i 

dokończyła: - Otarłam się o... pańskie ramię...

Pamiętam - powiedział Mason.

To najwyraźniej przyniosło mi szczęście.

Może przyniosę pani więcej szczęścia - rzucił adwokat.

Miałam dość, jak na jeden wieczór.

Więc może napije się pani drinka?

To byłoby do załatwienia - odparła figlarnie, a w jej oczach błyszczały 

zachęcające iskierki.

Często tu pani przychodzi? - zapytał Mason, prowadząc ją w stronę baru.

Spędzam tu większość czasu - odparła. - Nie mogę powstrzymać się od 

hazardu. A jak panu dziś poszło?

background image

Dość dobrze. Nic szczególnego.

Ale na pewno potrafi pan przynieść szczęście inny.

To była przyjemność.

Roześmiała się nerwowo. - Dość mocno się o p? otarłam.
Przy ich stoliku stanął kelner.

Szkocką z sodą, Bob - rzuciła.

Dla mnie dżin z tonikiem.

Kiedy kelner odszedł, Mason przedstawił się dziewczynie.

Miło mi pana poznać, panie Mason - odparła. - Ja nazywam się Paulita 

Marchwell.

Mieszka pani tutaj?

W Las Vegas.

I kasyno panią zahipnotyzowało?

- Uwielbiam je. Samo miejsce, tutejszą atmosferę, ludzi, grę - wszystko. 

Pewnie mam hazard we krwi. Ale porozmawiajmy raczej o panu. Nie mieszka pan 

tutaj, prawda? Na czole ma pan wypisane „wielki biznesmen”, tyle że różni się pan od 

większości biznesmenów. Jest w panu coś niepokojącego... Nie jest pan lekarzem?... 

Pan... Ojej! Na imię ma pan Peny?

Mason skinął głową.

Perry Mason, słynny adwokat! - wykrzyknęła. - Dobry Boże, powinnam 

była się domyślić. Jest w panu coś wyjątkowego, coś, co sprawia, że wydaje się pan 

uosobieniem siły. To brzmi naiwnie, jakbym była uczennicą, ale... Wyznam coś panu. 

Zauważyłam pana już wcześniej. Był pan z jakąś kobietą, prawda?

Jedną z tutejszych hostess - odparł Mason. - Nazywa się Hyde.

Och, Genevieve. Ja... - urwała i roześmiała się.

Skąd to rozbawienie?

Dobrze ją znam.

Jesteście przyjaciółkami?

- Niezupełnie. Zamieniamy czasem słówko. Może i moż - by nazwać to 

przyjaźnią. My... pracujemy razem u Kelner przyniósł im drinki.

- Za pani zdrowie - powiedział Mason.
Stuknęli się kieliszkami. Oczy dziewczyny, nienaturalnie wielkie pod 

króciutką grzywką, patrzyły na niego nad brzegiem szklanki z uznaniem, którego nie 

background image

starała się ukryć.

Od dawna tu pani mieszka? - zapytał Mason.

Przyjechałam, żeby się wyleczyć - odparła nerwowo.

Wyleczyć?

Wie pan. Sześciotygodniowa kuracja. Trzeba pobyć tu sześć tygodni, 

zadomowić się, wyzwolić ze złego małżeństwa i przygotować do popełnienia nowych 

głupstw. Jednak ja polubiłam Las Vegas na tyle, że zostałam. Poznałam ludzi, miasto 

i... cóż, jest fascynujące, kompletnie i absolutnie fascynujące.

W takim razie jest pani panią a nie panną Marchwell..

Dla pana Paulita - przerwała, rzucając mu zachęcające spojrzenie. - Po co 

pan tu przyjechał? W interesach?

W pewnym sensie - odparł Mason.

Chyba nie wiążą się z Genevieve?

Trudno powiedzieć, z kim się wiążą.

To świetna dziewczyna.

Na to wygląda.

Od czasu do czasu traci grunt pod nogami.

Dla mężczyzny?

Skinęła głową. Mason czekał.
- Poderwał ją jakiś wielki przedsiębiorca budowlany z Los Angeles. Oszalała 

na jego punkcie, a potem on... Cóż, potem próbował mnie poderwać, a Genevieve 

chyba się wściekła.

Oczy Masona zwęziły się.
- Nie nazywał się przypadkiem Carson?
Raptownie zesztywniała. Zmienił się wyraz jej oczu, twarz znieruchomiała jak 

u pokerzysty.

Więc tak? - spytał Mason.

Skąd pan to wie?

Moje interesy w pewien sposób łączą się z Carsonem.

W jaki sposób?

Carson nie żyje.

Nie żyje!

background image

Prawnik skinął głowa. - Został zamordowany.
- Na Boga! - wykrzyknęła Paulita. - Pan... Kiedy to się stało?
- Rankiem, a może wczesnym popołudniem.
Milczała przez kilka chwil, potem westchnęła głęboko.
- Cóż, tak toczy się świat - powiedziała wreszcie. - Biedny Loring. Był 

dobrym człowiekiem... jeśli się go już zrozumiało.

Ponownie umilkła.
- Czy Genevieve wie? - zapytała po chwili.
Mason skinął głową.

Ona naprawdę się w nim zakochała. A więc dlatego tak szybko wróciła z 

Los Angeles.

Wróciła z Los Angeles? - powtórzył adwokat, starając się nie zdradzić 

zaskoczenia.

Przytaknęła ruchem głowy.

To znaczy, że Genevieve była dziś w Los Angeles?

Jasne. Wsiadła wczoraj do samolotu i została na noc. Myślałam, że i dziś 

tam zanocuje, ale wróciła koło czwartej.

Mason zmrużył oczy.
- Wygląda pan bardzo profesjonalnie - zauważyła Paulita. - To pewnie 

dlatego, że nie powiedziała panu, że była w Los Angeles. Muszę pana ostrzec: 

Genevieve jest jedną z najbardziej skrytych osób, jakie znam. Kiedy pozna pan ją 

lepiej, odkryje pan, że nie kłamie, natomiast zmusi pana do wyciągania mylnych 

wniosków, po prostu zachowując milczenie.

Na pewno była w Los Angeles? - zapytał Mason.

Oczywiście. Wróciła samolotem, który ląduje zaraz po czwartej - o czwartej 

siedemnaście czy dziewiętnaście. Widziałam, jak wysiadała z autobusu z lotniska. 

Była...

Przykro mi, że państwu przeszkadzam - zabrzmiał nad nimi głos porucznika 

Tragga. - Wyszła kolejna sprawa, Perry. Poznałeś już sierżanta Campa. A to panna... - 

Tragg spojrzał pytająco na młodą kobietę.

Marchwell - powiedział Mason. - To panna Marchwell. Chciał pan czegoś, 

poruczniku?

Przepraszam. Naprawdę ogromnie przepraszam. Wydaje mi się, że coraz 

background image

częściej przeszkadzam ci, Mason, ale sierżant Camp otrzymał anonimową informację 

- to jeden z koszmarów policji śledczej. Jednak nie możemy jej zignorować. 

Wiadomość przekazano przez telefon... Uznaliśmy, że powinniśmy to sprawdzić. Nie 

chcemy ci przeszkadzać, Mason, a na pewno nie zamierzaliśmy przerywać państwa 

rozmowy, ale może potrafisz odpowiedzieć na nasze pytanie.

Co za pytanie? - spytał adwokat.

Chciałbym wiedzieć, czy twoi klienci - Morley Eden albo Vivian Carson, 

zapłacili ci honorarium w wartościowych papierach: akcjach, udziałach lub czymś 

podobnym.

- Nie.
- Wyjaśnijmy to do końca. Czy jeden z twoich klientów zapłacił ci papierami 

na nazwisko Seymour?

- Nie.
- Czy twoi klienci lub jedno z nich prosiło cię o załatwienie jakiejkolwiek 

sprawy związanej z papierami wartościowymi?

- Nie.
- A może przechowywałeś te papiery dla nich czy dla jednego z nich? Albo 

dali ci instrukcje odnoszące się do

obligacji, które przekazali ci pośrednio lub bezpośrednio? - Nie.
Tragg spojrzał na Campa: - Mason nigdy nie kłamie.
- Nadal uważam, że powinniśmy przeszukać jego pokój - upierał się sierżant.
Tragg zmrużył oczy.

Masonowi można ufać. Albo będzie owijał rzecz w bawełnę, albo zrobi cię 

w konia, albo wyciśnie z ciebie prawdę, lecz jeśli mówi coś tak zdecydowanym 

tonem i prosto z mostu, mówi szczerze.

Muszę sprawdzić ten anonim - upierał się Camp.

Jak pan chce to zrobić? - zapytał Mason.

Zechciałby pan na minutę wrócić do swojego pokoju?

W tej chwili jestem zajęty.

Nie szkodzi - orzekł Tragg. - Usiądziemy sobie przy stoliku, a kiedy 

skończycie, pójdziemy do twojego pokoju. Albo może dasz nam klucz i...

Macie nakaz rewizji? - zapytał Mason.

Nie potrzebujemy nakazu - stwierdził Camp. - Ale możemy go załatwić. To 

background image

jest hotel, a kierownictwo zawsze jest gotowe do współpracy.

Mój bagaż nie jest własnością hotelu - zauważył Mason. - Mimo to jestem 

gotów współpracować z policją. Jednak nie chciałbym zostawiać...

Paulita Marchwell odezwała się pośpiesznie:
- Nie, nie. Niech pan idzie. Wolę nie mieszać się w sprawy tego rodzaju.
Uśmiechnęła się do sierżanta: - Gdyby policja Las Vegas chciała 

współpracować ze mną, ja byłabym gotowa odpłacić tym samym.

Wstała i podała Masonowi dłoń.
- Miło mi było pana poznać. Może spotkamy się w innych okolicznościach, 

kiedy będzie pan miał... więcej czasu. - Rzuciła mu znaczące spojrzenie, odwróciła 

się i odeszła.

Mason odsunął niedokończonego drinka i powiedział:

Cóż, naprawdę zepsuliście mi wieczór.

Zawsze można zacząć tam, gdzie się skończyło - stwierdził sierżant Camp. - 

Chodźmy.

Adwokat poszedł za policjantami do swojego apartamentu.

Przyjechałeś tu w pośpiechu, co? - spytał Tragg.

Sporo rzeczy załatwiam w pośpiechu - odparł adwokat.

Zabrałeś ze sobą jakiś bagaż?

Jest w moim pokoju.

Zatrzymamy cię tylko przez chwilą - obiecał Tragg. - Ktoś poinformował 

nas anonimowo, że masz teczkę wypchaną obligacjami należącymi do Loringa 

Carsona. Na teczce wybito napis „P. Mason”. Przywiozłeś ją tutaj z Los Angeles.

Mason nie odpowiedział. W pokoju dostrzegł teczkę sierżant Camp. Rzucił się 

ku niej.

- Tu jest - zawołał.
Tragg znowu zmrużył oczy. Spojrzał na Masona, potem z powrotem na 

Campa.

- Otwórz ją - polecił.
Sierżant Camp otworzył teczkę. - I mówisz, że on jest szczery! - wykrzyknął.

Niech mnie! - rzucił Tragg. - Po raz pierwszy jestem świadkiem, że skłamał.

Jak to „skłamał”? - obruszył się Mason. - Nie pytałeś, czy mam teczkę 

wypchaną papierami wartościowymi. Zapytałeś, czy obligacje przekazał mi Morley 

background image

Eden albo Vivian Carson. Za każdym razem pytałeś o papiery, jakie miałem od nich 

otrzymać.

Dobra, dobra - zgodził się Tragg. - Może i moje pytania wprowadzały w 

błąd. Skąd masz te papiery?

Nie mogę ci powiedzieć.

A co to niby znaczy?

Po prostu: nie mogą powiedzieć.

Cholera z tym wszystkim - przeklął Camp. - Rób, co chcesz, Tragg, ale ja 

nie wierzyłbym temu facetowi, nawet gdyby przysięgał. Zabieramy tą teczką.

Zinwentaryzujcie zawartość - wtrącił Mason.

Cholera - powtórzył Camp. - Zrobimy spis na posterunku. Idziemy, Tragg.

Policjanci wymaszerowali z pokoju, zabierając aktówką.
Mason podszedł do telefonu.
- Kiedy odlatuje najbliższy samolot do Los Angeles? - zapytał.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Perry Mason siedział naprzeciw Morleya Edena w więziennej rozmównicy.
- Jeśli mam być twoim adwokatem, Morley, musisz powiedzieć mi, co się 

stało.

Morley spojrzał na niego z udręką w oczach.
- Nie mogę tego zrobić.

Bzdura. Adwokatowi możesz powiedzieć wszystko. Eden potrząsnął głową.

Dlaczego nie?

- To zbyt cholerna sprawa... Po pierwsze, gdybyś znał fakty, nie uwierzyłbyś 

w nie. Po drugie, nie chciałbyś nas reprezentować.

Zabiłeś go? 

Nie.

Wiesz, kto to zrobił? 

Nie.

Ale chcesz, żebym reprezentował ciebie i Vivian Carson?

Tak. Będziemy sądzeni przed ławą przysięgłych. Oboje zostaniemy 

oskarżeni o morderstwo pierwszego stopnia i cała sprawa nabierze rozgłosu. Mówię 

background image

ci. Oskarżą nas na podstawie dowodów pośrednich. Nie wiem, czy sobie z tym 

poradzisz.

Tym bardziej powinieneś powiedzieć mi, co naprawdę się stało. Muszę 

wiedzieć, z czym będę walczył. Prawda to najlepsza obrona na zarzuty oparte na 

dowodach pośrednich. Oczywiście pod warunkiem, że oskarżony jest niewinny.

Powtarzam: prawda ci nie pomoże - upierał się Eden. - Okazałoby się, że 

nasz przypadek jest beznadziejny. Póki będą opierać się na dowodach pośrednich, 

musisz stawić im czoło i próbować je obalić. Nie wiem, co mają przeciw nam. Może 

jest tego dużo, może mało. Jeżeli wiedzą wszystko, przyszpilili nas. Nie wykręcimy 

się. Twoją jedyną nadzieją, to znaczy naszą jedyną nadzieją jest to, że nie wiedzą 

wszystkiego. Okoliczności są przeciwko nam. I nawet nie mogę o tym mówić.

Dlaczego chcesz, żebym reprezentował Vivian Carson?

Ponieważ oskarżą nas razem.

Co za różnica? Jeśli ty nie zabiłeś Carsona, może zabiła go Vivian, a nie 

chcę, by moje ręce wiązała...

Nie, Vivian go nie zabiła. Wiem to. Przysięgam.

Skąd wiesz?

- Ponieważ była... Po prostu wiem. 
Mason przyjrzał mu się z namysłem.
- Słuchaj, Morley, czy ty przypadkiem nie przypuszczasz, że zakochałeś się w 

Vivian Carson?

Morley podniósł na niego wzrok.

Wiem, że się w niej zakochałem. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego mnie 

spotka. To najbardziej wstrząsające uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. 

Ale... ale nie mogę powiedzieć ci, co Vivian dla mnie znaczy ani jak to się zaczęło. 

Po prostu trafiło mnie, i to od pierwszej chwili, kiedy ją ujrzałem. To jeden z faktów, 

jakie będziesz musiał wziąć pod uwagę. W końcu ona i Loring Carson wciąż byli 

małżeństwem. Wydano orzeczenie o rozwodzie, ale tylko na rozprawie wstępnej. 

Separacja miała trwać pół roku, zanim otrzymaliby ostateczny rozwód. Oskarżenie 

uzna, że moja miłość była motywem zabicia jej męża.

Kiedy to wszystko się stało? - zapytał Mason.

To znaczy co?

Kiedy się zakochałeś?

background image

Niemal od pierwszego wejrzenia.

O ile pamiętam, była wtedy w bardzo wyciętym kostiumie kąpielowym - 

zauważył Mason.

Tak, była - przyznał Eden. - I wyglądała... jak uosobienie kobiecości: sama 

uroda i wdzięk. Ideał piękna.

Czułeś się samotny - tłumaczył. - Byłeś wdowcem, mieszkałeś sam. 

Przyjechałeś do swojego domu i odkryłeś biegnące przez jego środek zasieki. 

Otworzyłeś drzwi, wszedłeś do środka, próbując odkryć, co u diabła się stało, i 

znalazłeś tę kobietę, ten, jak powiedziałeś, ideał piękna. Chwilę potem zobaczyłeś ją 

nad basenem, jak opala się w bikini. To jasne, że wszystko zaplanowała: dekoracje, 

spotkanie, kostium... a może nawet oświetlenie. Wiedziała, o której wrócisz. Chciała, 

żebyś...

Dobrze, pewnie tak było - zgodził się Eden. - Wiesz, o co jej wtedy 

chodziło. Chciała, żebym wniósł oskarżenie przeciwko Loringowi Carsonowi. 

Próbowała odnaleźć pieniądze, które jej mąż ukrył, szykując się do rozwodu. 

Powiedziała mi o tym. Chciała, żebym zaczął się do niej umizgać, a gdybym jednak 

nie wytoczył sprawy Carsonowi, sama zawlokłaby mnie do sądu.

Dobrze. Mów dalej. Opowiedz mi, jak rozwijało się to wstrząsające uczucie.

Następnego ranka była bardzo miła. Podała mi filiżankę kawy nad 

ogrodzeniem...

I zaczęliście się zaprzyjaźniać?

To był początek.

A potem?

Potem ty się zjawiłeś, a ona urządziła pokaz mody. Przyznam ci, Mason: to 

na mnie podziałało. Jej odwaga, pomysłowość, sposób, w jaki walczyła z 

przeciwnościami. Zostałem w domu i kiedy przyjęcie się skończyło... ona odsunęła te 

głupie zasłony. Siedziałem w salonie. Spojrzałem na nią i nagle zacząłem się śmiać, a 

wtedy ona też się roześmiała. Rozmawialiśmy... cóż, długo.

Jak długo?

Do świtu, jeżeli już musisz wiedzieć.

I zorientowałeś się, że ją kochasz? 

Tak.

Powiedziałeś jej?

background image

Słuchaj, to nie ma nic wspólnego ze sprawą, ale mówiąc szczerze...

Tak czy nie?

Nie, ale widziała, że jestem nią ogromnie zainteresowany, a ja 

zorientowałem się, że rozbudziła we mnie coś od dawna uśpionego. Była ofiarą 

nieszczęśliwego małżeństwa. Wyszła za wszawego drania, za...

Mason powstrzymał go, wysuwając dłoń.
- Ten człowiek nie żyje. Zostaniesz oskarżony o zabicie go. Nie myśl w ten 

sposób.

- To nieważne. Tym właśnie był. Wszawym draniem. Poślubił Vivian i 

lekceważył ją, zdradzając z inną kobietą, zamiast pójść uczciwie do żony, 

powiedzieć, co się stało: że chce odzyskać wolność i tym samym dać jej sposobność 

ułożenia sobie własnego życia. Powinien sprawiedliwie podzielić ich majątek i 

zrobić, co w takich okolicznościach należy. A on usiłował okraść ją z tego, co jej się 

słusznie należało. Wynajął detektywa i... cóż, mógł to być niezamierzony błąd, ale ja 

sądzę, że celowo ustawił wszystko tak, żeby oczernić jej nazwisko w prasie i 

zrujnować reputację. Zaczął chować pieniądze i mieszać, by nikt nie zorientował się, 

ile naprawdę jest wart...

Dobrze - przerwał Mason. - Dobrze. Wyraźnie widać, że patrzysz na 

sytuację jej oczami.

Tak - przyznał Eden - bo ona ocenia ją z właściwej perspektywy.

Gdy usłyszy o tym oskarżenie, będą mieli wspaniały motyw zbrodni. Ale 

teraz powiedz mi, co się stało. Muszę to wiedzieć, ponieważ kiedy wystąpisz jako 

świadek, jeśli będzie to konieczne...

Powiem ci tyle - przerwał Eden. - Proszę, uwierz mi.

Próbowałem coś zrobić, ale nie wyszło. Myślałem, że przechytrzę policję. To 

była najokropniejsza decyzja w całym moim życiu. Doprowadziła do tego, że 

ukrzyżują nas za mój błąd. Jednak o ile wiem, na razie mają tylko pośrednie dowody. 

Dobry prawnik może zbić takie oskarżenie.

To zależy od dowodów.

Ale zawsze istnieje szansa. Z chwilą, gdy zaczniemy zeznawać i powiemy, 

co naprawdę się stało, skażą nas. Wtedy już nie uda ci się nas z tego wyciągnąć. 

Nikomu by się nie udało.

Postąpię tak - zadecydował Mason. - Będę prowadził sprawę, dopóki nie 

background image

poznam dowodów przeciwko wam. Jeżeli w czasie procesu uznam, że musicie 

wystąpić jako świadkowie, będziecie musieli opowiedzieć mi swoją historię, a potem 

staniecie za barierką dla świadków.

Będzie na to wszystko czas?

Będzie krótka przerwa, kiedy oskarżenie zakończy swój występ, a my 

będziemy musieli przystąpić do obrony. Podejmuję się was bronić pod warunkiem, że 

jeżeli wówczas uznam, iż dowody są zbyt silne, by utrącić je bez waszych zeznań, 

powiecie mi dokładnie, co się wydarzyło.

Dobrze - zgodził się Eden. - Możemy zawrzeć taką umowę.

Podał prawnikowi rękę. - Do tego czasu musisz prowadzić obronę po prostu 

szukając słabych punktów w oskarżeniu. Nie powinieneś liczyć na to, co razem z 

Vivian mamy do powiedzenia.

Mason potrząsnął jego dłonią.
- To będzie twój pogrzeb - stwierdził. - I to w dosłownym znaczeniu.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Sędzia Nedley C. Fisk, dżentelmen o dobrodusznym wyglądzie i umyśle 

ostrym jak brzytwa, spoglądał na Morrisona Ormsby’ego, jednego z najbardziej 

kompetentnych członków prokuratury okręgowej.

- Głos ma oskarżenie - powiedział.
Ormsby, z uwagą studiując tajemnicze znaczki stawiane przy nazwiskach 

przyszłych przysięgłych, odparł nie podnosząc wzroku:

- Oskarżenie wyraża zgodę.
Sędzia skierował spojrzenie na Masona.
- Głos ma obrona.
Adwokat wstał i powiedział z powagą:
- Obrona jest zadowolona ze składu przysięgłych, Wysoki Sądzie.
Ormsby, zaskoczony, popatrzył na niego z niedowierzaniem. W sprawie o 

morderstwo obrona nie zakwestionowała ani jednego z sędziów przysięgłych.

- Proszę zaprzysiąc ławę - polecił Fisk urzędnikowi.
Kiedy zostało to uczynione, odezwał się:
- Pozostałych ławników proszę o opuszczenie sali sądowej. Osobom 

tworzącym obecny sąd przysięgłych przypominam, że nie wolno im formułować ani 

background image

wyrażać żadnych opinii w omawianej sprawie, póki nie zostanie im oddana pod 

rozwagę. Nie wolno wam dyskutować o dowodach ani też dopuszczać, by 

dyskutowano o nich w waszej obecności. Zarządzam piętnastominutową przerwę, 

zanim rozpoczniemy wysłuchiwanie stron. Sąd zbierze się powtórnie punktualnie o 

godzinie dziesiątej.

Sędzia opuścił swój fotel.
Mason zwrócił się do Drake’a i Delii Street, którzy siedzieli obok niego.

To koszmar, jakiego obawia się każdy prawnik. Będę musiał słuchać 

oskarżenia, nie mając pojęcia, co prokurator trzyma w rękawie, dopóki nie podsumuje 

sprawy.

Nic nie wyciągnąłeś z oskarżonych? - zapytał Paul, spoglądając na miejsce, 

gdzie między dwoma policjantami siedzieli Morley Eden i Vivian Carson.

Ani słowa - odparł prawnik.

- Cóż, oskarżenie na pewno ma coś poważnego - stwierdził Drakę. - Nie 

puszczają pary z ust, ale Ormsby czuje się pewnie jak ślimak w swojej skorupie.

Tak - zgodził się Mason - ale lepiej, żeby nie przesadził. Zastosuję każdą 

możliwą psychologiczną sztuczkę. Będę trzymał się litery prawa, prawa tego stanu: 

że jeśli okoliczności można wytłumaczyć za pomocą rozsądnej hipotezy 

podważającej winę oskarżonych, przysięgli muszą ją przyjąć i uwolnić oskarżonych. 

To oczywiście inny sposób ujęcia zasady, że nikt nie może zostać skazany, dopóki 

bez najmniejszych wątpliwości nie udowodni mu się winy. Jeśli przysięgli nabiorą 

uzasadnionych wątpliwości, muszą rozstrzygnąć sprawę na korzyść oskarżonego i 

uwolnić go. Ta zasada ma szczególne zastosowanie w przypadku oskarżenia 

pośredniego i na tym się oprę.

Jeden z dziennikarzy twierdził, że będziesz opierał się na technicznych 

szczegółach - powiedziała Della. - To o to mu chodziło?

On nie wiedział, o co mu chodziło - stwierdził Mason. - Próbował się czegoś 

dowiedzieć i wściekł się, że nie chcę mu wyznać, na czym będzie opierać się linia 

obrony.

Cóż, na tym polega prawo - zauważył Drake. - Oskarżony nie musi 

udowadniać, że jest niewinny, to oskarżenie ma udowodnić mu winę. Oskarżony 

siedzi tylko cicho i liczy, że założenie o jego niewinności wyprowadzi go na wolność.

Na salę wrócił sędzia, przysięgli zajęli swoje miejsca.

background image

Dziennikarze, którzy poprzednio rozpisywali się o domu podzielonym drutami 

i oskarżonych - poprzednio śmiertelnych wrogach, teraz wspólnie posądzonych o 

morderstwo, uczynili z całej sprawy jedną z największych afer kryminalnych roku.

Wiedziano już, że Mason - jak to się określa - idzie po omacku, że jego klienci 

nie złożyli żadnych oświadczeń, nie zdradzili i nie zamierzają zdradzić niczego 

prasie.

Niektórzy dziennikarze uważali, że na tym właśnie polega mistrzowska 

strategia obrońcy i że oskarżeni postępują zgodnie z jego instrukcjami. Inni byli 

przekonani, że prawnik wie tyle samo, co wszyscy. Niezwykłe miejsce zbrodni oraz 

seks, tajemniczość i dramat składający się na sprawę o morderstwo sprawiły, że nie 

tylko sala sądowa pękała w szwach - ludzie czekali w zatłoczonym korytarzu, licząc 

na to, że jeśli staną w kolejce rano, może będą mieli szanse dostać się do środka po 

południu.

- Czy oskarżenie wygłosi mowę wstępną? – zapytał sędzia Fisk.
Ormsby skinął głową i powstał.
- Wysoki Sądzie oraz wy, panie i panowie przysięgli, będzie to jedna z 

najkrótszych mów wstępnych, jakie kiedykolwiek wygłosiłem. Zmarły Loring Carson 

oraz oskarżona Vivian Carson byli małżeństwem. Nie układało im się i Vivian Carson 

wystąpiła o rozwód. Tymczasem drugi z oskarżonych, Morley Eden, zatrudnił 

Loringa Carsona do budowy domu na terenie dwóch działek, które od niego nabył. 

Nie będę wchodził w prawne komplikacje, lecz okazało się, że z dwóch działek, na 

których postawiono dom, zmarły Loring Carson posiadał na własność tylko jedną, 

natomiast druga należała do Vivian Carson. Kiedy został wydany sądowy zakaz 

wkraczania na jej teren, Vivian Carson postawiła ogrodzenie biegnące wzdłuż granicy 

obu działek, dzieląc dom na dwie części. Oskarżony Morley Eden, na podstawie 

umowy z Loringiem Carsonem, wszedł w posiadanie drugiej części domu. Każdy z 

oskarżonych miał powód do żalu do Loringa Carsona. Vivian Carson uważała, że jej 

mąż ukrywa pieniądze po to, by nie otrzymała należnej jej części. W dalszej części 

przewodu udowodnimy, że to podejrzenie było uzasadnione. Natomiast Morley Eden 

nabył teren od zmarłego Loringa Carsona i zapłacił mu za wybudowanie domu na obu 

działkach. Odkrył, że Carson okłamał go co do własności działek i w efekcie dom 

Edena został wybudowany częściowo na terenie, który do niego nie należał. 

Zamierzamy udowodnić, że Loring Carson rzeczywiście ukrywał swoje dochody i 

przechowywał je w miejscu, którego, jak sądził, nikt nie odnajdzie - w tajnym sejfie 

background image

w pobliżu basenu przy domu, który wybudował dla Morleya Edena. O ironio, skrytka 

na nieujawnione dochody Carsona znalazła się w części domu leżącej na terenie 

przyznanym Vivian Carson. Loring Carson pojechał tam i otworzył sejf w dniu 

piętnastym marca tego roku. Nie zamierzał zabierać pieniędzy. Był przekonany, że 

nikt nie podejrzewa, iż schował je dosłownie pod nosem niechętnej mu żony. 

Jednakże jak się okazało, był tego zbyt pewny. Oskarżeni znaleźli skrytkę i zabili 

Loringa Carsona z zimną krwią lub w wyniku kłótni, jaka wybuchła po odkryciu 

schowka. Oskarżona Vivian Carson poczekała, aż jej były mąż opuści willę i 

następnie, zupełnie naga, pojawiła się od strony domu należącej do Morleya Edena. 

Przepłynęła basen pod drutami i wyjęła ze schowka bliżej nieznaną ilość gotówki 

oraz papiery wartościowe na sumę ponad stu pięćdziesięciu tysięcy dolarów. Papiery 

te odnaleziono w hotelowym pokoju Perry’ego Masona w dniu morderstwa. Loring 

Carson odkrył, co się dzieje, i został zabity przez oskarżonych. Sąd poinstruuje 

państwa, że kiedy raz udowodni się, że oskarżony - każdy oskarżony dokonał 

zbrodni, to ma prawo przedstawienia okoliczności łagodzących lub 

usprawiedliwiających jego czyn. Prawdą jest, że opieramy oskarżenie na dowodach 

pośrednich. Jednakże są one dobrym materiałem dowodowym. Dowiedziemy, na 

podstawie wyłącznie pośrednich dowodów, że oskarżeni, działając wspólnie, zabili 

Loringa Carsona, a następnie usiłowali ukryć swoją zbrodnię. Od państwa, panie i 

panowie przysięgli, oczekujemy jedynie sprawiedliwego wyroku. To wszystko, 

dziękuję.

Ormsby wrócił na swoje krzesło i usiadł, zachowując się jak człowiek, który 

wykonuje niemiły obowiązek, ale zamierza doprowadzić rzecz do końca.

Mason zrezygnował z mowy wstępnej.
Następnie oskarżyciel, działając spokojnie i efektywnie, niczym chirurg 

wykonujący trudną operację, zaczął wzywać świadków.

Najpierw wezwał anatomopatologa, który przeprowadził sekcję zwłok. Lekarz 

zeznał, że według jego opinii, w chwili wykonania autopsji Carson był martwy od 

trzech do pięciu godzin. Określił czas śmierci na pomiędzy godziną 10.30 a 12.30 

piętnastego marca.

Jego zdaniem zgon nastąpił niemal natychmiast na skutek rany zadanej nożem 

o ośmiocalowym ostrzu. Przebiło ono mięsień serca. Na zewnątrz wydostało się 

niewiele krwi, gdyż nastąpiło rozległe krwawienie wewnętrzne. Pchnięta nożem 

ofiara upadła na podłogę i leżała bez ruchu do chwili zgonu.

background image

Następnie Ormsby przedstawił orzeczenie sądu, na podstawie którego 

dokonano podziału nieruchomości. Przyznawano w nim jedną działkę Vivian Carson, 

a drugą Loringowi Carsonowi. Przedstawił także potwierdzoną kopię zakazu wejścia 

na teren należący do Vivian Carson jej byłemu mężowi, jego reprezentantom, 

agentom lub wspólnikom.

Zawezwał szefa ekipy remontowej, który potwierdził krótko, że zatrudniła go 

Vivian Carson. Miał przygotować

wszystko tak, by przystąpić do pracy w sobotą rano. Vivian zatrudniła także 

ślusarza, który otworzył drzwi i dorobił klucze do jej części domu. Budowlańcom 

kazała przeciągnąć linię w odległości dwóch cali od granicy jej posiadłości. Ekipa 

remontowa czekała w pogotowiu, i gdy tylko świadek przeciągnął sznur przez cały 

dom, nakazała im postawić ogrodzenie z drutu.

Świadek zeznał, że pozostał na terenie posiadłości, póki nie ukończono 

ogrodzenia. Sprawdził je, przeszedł na drugą stronę domu i dopilnował, by płot biegł 

w odległości dwóch cali od linii podziału.

- Czy oskarżona Vivian Carson wyjaśniła wówczas, dlaczego chce, by 

ogrodzenie znalazło się dwa cale od linii podziału domu? - zapytał Ormsby.

- Tak.

Co powiedziała?

Że gdyby Morley Eden chociaż wetknął palec w płot, pogwałciłby 

orzeczenie sądu. Zamierzała wytoczyć mu sprawę.

Czy mówiła coś o swoim stosunku do zmarłego, to znaczy do byłego męża?

Powiedziała, że nienawidzi ziemi, po której on chodzi.

Czy mówiła coś jeszcze?

Że był wszawym draniem i że nic nie sprawiłoby jej większej satysfakcji niż 

wsadzenie mu noża w żebra.

Ormsby spojrzał znacząco na przysięgłych.

Czy świadek mógłby powtórzyć ostatnie stwierdzenie? - powiedział. - Co 

takiego mówiła?

Powiedziała, że nic nie sprawiłoby jej większej satysfakcji niż wsadzenie 

mu noża w żebra.

Świadek do dyspozycji obrony - rzucił Ormsby. Mason uśmiechnął się do 

mężczyzny.

background image

Zetknął się pan kiedyś z rozwodem? - zapytał.

Nie osobiście.

Sprawa dotyczyła jednego z pańskich przyjaciół? 

Tak.

Zna pan kobiety, które uzyskały rozwód?

Tak.

- Czy rozmawiał pan z nimi krótko po orzeczeniu rozwodu, gdy wciąż czuły 

rozgoryczenie?

- Tak.

Dobrze - Mason uśmiechnął się uprzejmie. - Ile z nich twierdziło, że 

chciałoby zakłóć byłego męża nożem, lub że był wszawym draniem, albo też że 

wydłubałyby mu oczy lub cokolwiek w podobnym sensie?

Chwileczkę! - poderwał się Ormsby. - Chwileczkę! Sprzeciw! Jest to pytanie

niekompetentne, niespójne i nie mające związku ze sprawą. Świadek nie jest 

ekspertem w sprawach rozwodowych i nie w tym charakterze go wzywałem.

Jeśli Wysoki Sąd pozwoli, pytanie jest całkowicie poprawne - odparł Mason. 

- Oczywiście, jeśli pan prokurator obawia się tego pytania, wycofam je.

Ostatnia uwaga była zbędna - zauważył sędzia Fisk.

Nie boję się odpowiedzi świadka - rzucał się Ormsby.

- Pilnuję tylko prawidłowości procesu.
- Chyba podtrzymam sprzeciw - powiedział sędzia.
- Wątpię, czy pytanie było właściwe. Ma pan dalsze?
Mason, wciąż uprzejmie uśmiechając się do świadka, zapytał:

Kiedy oskarżona Vivian Carson stwierdziła, że chciałaby zakłuć męża 

nożem, czy ton jej głosu różnił się w jakimkolwiek stopniu od tonu innych podobnych 

komentarzy, jakie padły z ust pana rozwiedzionych znajomych? Mam na myśli uwagi 

w stylu: „Chciałabym wydłubać mu oczy” albo „Zabiję go, jeśli się do mnie zbliży”?

Jedną chwilę - odezwał się znów Ormsby. - Pytanie zostało odrzucone jako 

nieprawidłowe. Ponieważ wysunięto już sprzeciw w tej kwestii, obrona winna jest 

złego prowadzenia sprawy oraz lekceważenia sądu, upierając się przy pytaniu, które 

zostało odrzucone.

Sędzia zastanowił się, po czym pokręcił głową.
- Nie sądzę, że jest to to samo pytanie, jakie padło poprzednio. To pytanie 

background image

dotyczy tonu głosu. Oddalam sprzeciw. Świadek może odpowiedzieć.

Świadek, uśmiechając się szeroko do Masona, powiedział:

Ton jej głosu był podobny do tonu innych komentarzy w tym stylu. Nie 

pamiętam kogokolwiek, kto chciałby wsadzić mężowi nóż w plecy, ale przypominam 

sobie, że jedna z kobiet stwierdziła, iż nic nie sprawiłoby jej większej przyjemności 

niż zepchnięcie męża z urwiska. To znaczy byłego męża.

I mówiła to podobnym tonem? - upewnił się Mason.

Podobnym.

Ile kobiet znajomych panu - ciągnął Mason - które po otrzymaniu rozwodu 

wyrażały takie opinie, naprawdę zepchnęło męża z urwiska albo wydłubało mu oczy 

lub dopuściło się jakiejkolwiek przemocy?

Sprzeciw! Pytanie nieprawidłowe - warknął Ormsby.

Podtrzymany - zgodził się sędzia Fisk. - Pozwoliłem na pytanie o ton głosu, 

ale to chyba wszystko, na co się zgodzę.

Mason zwrócił się do przysięgłych z wiele mówiącym uśmiechem.

A więc to wszystko - powiedział. Niektórzy odpowiedzieli prawnikowi 

uśmiechem. Ormsby, wściekły, ale opanowany, zaproponował:

Wzywam na świadka porucznika Tragga. Porucznik, ekspert w 

przekazywaniu swojej opowieści tak, by wywarła wrażenie na ławie przysięgłych, 

stanął na miejscu dla świadków i pod przysięgą zeznał, co odkrył na miejscu zbrodni. 

Przedstawił zdjęcia zwłok i opisał zewnętrzne okoliczności.

Zauważył pan wodę w pobliżu ciała? - zapytał Ormsby.

Tak. Były to dwie kałuże.

Jakiej wielkości?

Jak moja dłoń.

Na jakim podłożu się znajdowały?

Na wyłożonej glazurą, wywoskowanej podłodze.

W jakiej odległości od ciała?

Jedna około sześciu i trzech czwartych cala, druga - dwanaście i pół cala.

Czy zbadał pan ciecz, aby określić, skąd pochodziła?

Tak. Zebrano ją do fiolek i poddano analizie, by sprawdzić, czy nie była to 

woda z basenu. Zawierała stosunkowo dużą ilość chloru, gdyż tamtego dnia 

background image

oczyszczano basen.

Co wykazała analiza wody z kałuż?

Zawierała taką samą ilość chloru jak woda w basenie.

Czy zrobił pan zdjęcia, na których widać, jak przebiega ogrodzenie dzielące 

basen?

- Tak.
- Proszę pokazać te fotografie, a także zdjęcia, na których widać zwłoki, dom i 

jego otoczenie. Potrzebujemy zdjęć z miejsca zbrodni, by sędziowie przysięgli mogli 

zorientować się w sytuacji.

Tragg wyjął teczkę ze zdjęciami i przez najbliższe pół godziny wyciągał je po 

kolei, opisywał, co każde przedstawia, wyjaśniał, z jakiego miejsca je zrobiono i 

gdzie znajdował się aparat, a także określał dokładny czas wykonania fotografii. Na 

koniec odbitkę włączano do akt jako materiał dowodowy.

Kto był na miejscu zbrodni, kiedy się pan tam zjawił? - spytał Ormsby.

Był tam Morley Eden, jeden z oskarżonych, oraz pan Perry Mason, jego 

obecny adwokat. Potem pojawiła się

Vivian Carson, druga oskarżona. Byli też, oczywiście, dziennikarze i 

fotoreporterzy z prasy oraz ekipa policji, a później koroner.

Na miejscu zbrodni był pan Perry Mason? 

Tak.

Czy rozmawiał pan z nim o morderstwie? 

Tak.

Czy pan Mason podsuwał jakieś sugestie? 

Tak.

Jakie?

Sugerował, bym zwrócił szczególną uwagę na stan odzieży zmarłego.

Jakiej części odzieży konkretnie?

Rękawów koszuli.

Jak wyglądały?

Koszula miała sztywne mankiety spięte spinkami z diamentów pokrytych 

czarną emalią, tak więc kamienie nie były widoczne. Jednak część emalii na prawej 

spince odprysła, odsłaniając diament.

background image

Czy były to spore kamienie?

Dość spore i cenne. Obudowa spinek była platynowa.

Jak wyglądała sama koszula?

Jej rękawy były mokre do wysokości łokci.

O ile wiem, nieboszczyk miał także marynarkę?

Zgadza się.

A rękawy marynarki?

Nie były mokre, jedynie podszewka od środka nasiąkła wodą z rękawów 

koszuli. Jednak marynarka pozostała sucha.

Czy przeprowadził pan rozmowę z panem Masonem w związku z tą 

kwestią?

- Tak.

Co mówił pan Mason?

Zasugerował, bym zbadał basen.

Zrobił pan to? 

Tak.

I co pan odkrył? 

Nic.

Co stało się potem?

Mason stwierdził, że nie szukałem dość daleko albo dość dokładnie.

Ze słów pana Masona odniósł pan wrażenie, że wiedział on o skrytce, którą 

potem pan odkrył i że chciał skierować na nią pańską uwagę?

Chwileczkę - przerwał Mason. - Pytanie jest nieprawidłowe, wymaga od 

świadka wyciągania wniosków. Poza tym jest niekompetentne, niespójne i nie na 

miejscu.

Sprzeciw podtrzymany - powiedział Fisk. - Na pewno nie musi pan, panie 

prokuratorze, nakłaniać tego świadka do wyciągania wniosków. Pozwólmy 

opowiedzieć mu o tym, co zrobił i co odkrył.

Tak jest, Wysoki Sądzie - ustąpił Ormsby, zerkając na przysięgłych, by 

sprawdzić, czy zrozumieli, o co mu chodzi. - Zapytam więc inaczej - podjął, jakby 

lekko zmieszany technicznymi utrudnieniami nałożonymi przez sędziego, lecz 

cierpliwie pragnący przedstawić ławnikom wagę sprawy: - Zakończył pan badanie 

background image

basenu?

- Tak.

I nic pan nie znalazł? 

Nic.

A potem sprawdził pan powtórnie? 

Tak.

Za czyją sugestią?

Perry’ego Masona.

- To znaczy obrońcy, który reprezentuje w tej sprawie oskarżonych?
- Tak.
- I co powiedział pan Mason? - Ormsby wstał z krzesła, podkreślając tym 

wagę pytania, a także doniosłość odpowiedzi porucznika Tragga.

- Pan Mason zaproponował, bym sprawdził z tyłu schodki do basenu.

Z tyłu schodki do basenu - powtórzył Ormsby. 

Tak.

I zrobił pan to? 

Tak.

Co pan znalazł?

Gdy tylko za nie zajrzałem, a raczej gdy sięgnąłem tam ręką, wyczułem 

niewielki metalowy pierścień.

Co pan zrobił?

Włożyłem palec w pierścień i lekko pociągnąłem.

I co się stało?

Wyczułem natychmiast, że pierścień zawieszony był na giętkim metalowym 

kablu nakręconym na wałek.

Co stało się potem?

Pociągnąłem za pierścień, wyciągając go jakieś dwa, trzy cale, co zwolniło 

zatrzask w środku schowka jakieś dziesięć stóp od basenu.

I co się stało?

Sprężynka uniosła płytkę o powierzchni około osiemnastu cali, odsłaniając 

sprytnie zamaskowany schowek wielkości szesnastu i jednej czwartej cala, głęboki na 

dwie stopy i trzy i pół cala, wyłożony stalą, na automatycznym zawiasie, tak więc 

background image

wystarczyło pchnąć płytkę, by zamknęła się z powrotem.

Z jednej strony kafelek był zawieszony na zawiasie? 

Tak.

I co znalazł pan w tym schowku? 

Nic.

- Nic?

Zgadza się. Kompletnie nic.

A czy pan Mason okazał zdziwienie, gdy w miejscu, które tak uparcie 

wskazywał, odkrył pan pierścień? Chociaż... wycofuję to pytanie. Przepraszam 

Wysoki Sąd oraz obronę. Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że pytanie to było 

niewłaściwe. Chciałem się tylko upewnić, poruczniku, że właściwie zrozumiałem 

pańskie zeznania. Znalazł pan pierścień w miejscu, które wskazywał pan Mason?

Sugerował, bym tam poszukał.

I mówił to po tym, jak zbadał pan basen i niczego nie znalazł?

- Tak.
Ormsby podszedł do stołu obrony, gdzie siedział Mason, pochylił się lekko i 

cicho powiedział:

Chciałem tylko pokazać, że jeżeli spróbujesz wywierać presję na 

przysięgłych, spotkamy się w pół drogi.

Kontynuuj - odparł półszeptem Mason.

Więc płytka unosiła się na sprężynie? - zapytał Ormsby.

- Tak.

Gdzie była ta sprężyna?

Potem odkryliśmy, że jej spirala oplatała stalowy pręt pełniący funkcję osi, 

na której obracał się zawias. Nie bardzo jasno to opisałem. Chodzi o to, że płytkę 

zawieszono na zawiasie. Przebiegał przez niego stalowy pręt szerokości pół cala, 

biegnący do sworznia, który unosił zawias w górę. Sprężynę okręcono wokół końców 

tego pręta. Była dostatecznie naciągnięta, by kafel unosił się, gdy tylko zwolnił się 

zatrzask.

Jak rozumiem, ten kafelek nie różnił się wyglądem ani rozmiarami od 

innych?

Był identyczny, poza tym, że wywiercono w nim dziurkę, w środku 

umieszczono metalową rurkę i całość zalano betonem. Do rurki włożono stalowy pręt 

background image

działający jak oś, na której obracał się kafelek, tak że całość tworzyła wytrzymałą 

dźwignię.

- Była tam też sprężyna i pokrywa schowka unosiła się po pociągnięciu za 

drut?

- Tak.

A jak można było zamknąć płytkę?

Wystarczyło nacisnąć, by pokonać napięcie sprężyny.

Czy kafel założono tak, że nie można go było odróżnić od pozostałych?

Zrobiono to bardzo sprytnie. Nawet gdy wiedzieliśmy już, że jest ruchomy, 

mogliśmy stanąć na nim lub przejść się nie czując, że cokolwiek znajdowało się pod 

spodem. Zawias skonstruowano tak starannie, a sprężynowy zatrzask stanowił taką 

mechaniczną doskonałość, że absolutnie nic nie wskazywało na to, iż płytka nie 

została twardo osadzona w betonie.

Sejf był wodoodporny? 

Tak.

Dzięki czemu?

Niższy fragment obrzeża kafla oklejono podgumowaną gąbką i oklejono 

taśmą.

Każda osoba, która zamykała płytkę, musiałaby zostawić na tej taśmie 

odciski palców?

- Tak.
- A gdy płytka podniosła się, trzeba było pchnąć ją na miejsce, by się 

zamknęła? Czy tak?

- Tak.

Więc czy znalazł pan jakieś odciski palców na taśmie otaczającej brzeg 

płytki lub po jej wewnętrznej stronie? Pytam o spodnią część płytki, poruczniku, nie 

wierzchnią. Czy znalazł pan odciski palców we wnętrzu stalowego sejfu?

Znalazłem.

Czy odkrył pan odciski palców, które można odczytać? 

Tak.

Zdjął je pan i sfotografował? - Tak.

- A następnie pobrał pan odciski palców osób, które mogły mieć dostęp do 

schowka lub okolic miejsca, gdzie został umieszczony?

background image

- Tak.

Po dokonaniu porównania, czy był pan w stanie określić, do kogo należały 

niektóre z odcisków?

Tak jest.

Do kogo?

Tragg obrócił się na swoim krześle, by spojrzeć wprost na przysięgłych.

Dwiema z osób, które zostawiły odciski na spodniej stronie płytki oraz na 

taśmie, byli oskarżeni: Vivian Carson oraz Morley Eden.

To znaczy, znalazł pan odciski ich obojga?

Tak jest.

Ma pan zdjęcia tych odcisków oraz zdjęcia odcisków palców oskarżonych?

Mam.

Ma je pan przy sobie? 

Tak.

Proszę je pokazać.

Tragg wyjął fotografie, które włączono do materiału dowodowego. 

Powiększone odbitki ustawiono na sztalugach, a Tragg wskazał tak zwane punkty 

podobieństwa.

Ormsby odwrócił się tyłem do zdjęć i patrząc na świadka rzucił:

Stwierdził pan, że na miejscu zbrodni była oskarżona Vivian Carson?

Zgadza się. Przebywała w swojej części domu.

Poszedł pan do niej? 

Tak.

Przesłuchał ją pan? 

Tak.

Spytał pan, gdzie była i co robiła wcześniej?

Tak jest. Powiedziała, że właśnie wróciła z zakupów.

Sprawdźmy, czy dobrze rozumiem sytuację - Ormsby zerknął na 

przysięgłych, upewniając się, że słuchają go uważnie. - Dom podzielono 

ogrodzeniem, które biegło przez salon i nad basenem. Po której stronie są sypialnie - 

po stronie należącej do Vivian Carson czy Morleya Edena?

Sypialnie leżą po stronie Edena.

background image

A kuchnia?

Po stronie Vivian Carson.

Jak zrozumiałem z pańskich zeznań, przeszedł pan na drugą stronę domu, 

należącą do oskarżonej Vivian Carson?

Zgadza się.

Gdzie ją pan przesłuchiwał?

W kuchni, a potem w patio.

Czy będąc w kuchni zauważył pan magnetyczny wieszak, na którym wisiały 

noże?

- Tak.

Ma pan przy sobie narzędzie zbrodni?

Mam.

Proszę je pokazać.

Tragg wyjął nóż z drewnianą rączką, a Ormsby poprosił o włączenie go do 

dowodów.

Nie sprzeciwiam się - odezwał się Mason.

Czy będąc w kuchni rozmawiał pan z Vivian Carson o narzędziu zbrodni?

Tak. Zapytałem, czy na wieszaku po prawej stronie kuchenki nie brakuje 

żadnego noża.

Co odpowiedziała?

Że wszystkie są na miejscu.

Co stało się potem?

Zwróciłem jej uwagę na nóż z drewnianą rękojeścią i zapytałem, czy zawsze 

tu wisiał, co potwierdziła. Zdjąłem go i odkryłem, że nigdy nie był używany: na 

ostrzu widniała jeszcze wypisana kredą cena.

Czy zapytał pan o to?

Tak zrobiłem.

Jak to wyjaśniła?

Powiedziała, że o ile wie, nigdy go nie używano oraz że dopiero niedawno 

wprowadziła się do domu.

Ma pan ten drugi nóż przy sobie? 

Tak.

background image

Proszę go wyjąć.

Tragg wyciągnął drugi nóż i ten egzemplarz również włączono do materiału 

dowodowego.

- Chciałbym, by przyjrzał się pan postawionym czarną kredą znaczkom na 

ostrzu, poruczniku - powiedział Ormsby. - Czy to te same, które widniały na nim, gdy 

zabierał pan nóż?

- Tak.

Czy próbował pan odnaleźć samochód, który Loring Carson posiadał w dniu 

swojej śmierci?

Próbowaliśmy - przyznał Tragg. - Uzyskaliśmy informacje od wydziału 

drogowego i po zdobyciu opisu pojazdu wystosowaliśmy komunikat o jego 

zaginięciu.

Znaleźliście go?

Kilka godzin po odkryciu ciała.

Gdzie, poruczniku?

W garażu wynajmowanym przez oskarżoną Vivian Carson, w Larchmore 

Apartments położonych w tym mieście.

Czy oskarżeni lub jedno z nich wyjaśnili, jak się tam znalazł?

Nie. Odmówili mówienia o tej sprawie.

Proszę o usunięcie ostatniej uwagi świadka z protokołu - wtrącił się Mason. 

- Prawo nie wymaga od oskarżonych omawiania jakichkolwiek spraw.

Wniosek odrzucony - powiedział sędzia Fisk. - Świadek zeznał, że oskarżeni 

odmówili zeznań, co jest tym samym, co przytaczanie wypowiedzi oskarżonych.

Czy rozmawiał pan z Vivian Carson o dochodach, jakie Loring Carson 

ukrywał? - podjął Ormsby.

Tak. Kilkakrotnie powtórzyła, że jej były mąż zatajał posiadanie sporych 

sum pieniędzy oraz papierów wartościowych. Nie mogła ich odnaleźć, podobnie jak 

sędzia Goodwin, który przewodniczył rozprawie rozwodowej. Powiedziała, że sędzia 

Goodwin podkreślał swoje przekonanie o istnieniu tych pieniędzy.

O której godzinie miała miejsce ta rozmowa, poruczniku?

Zaczęła się... gdzieś około drugiej i trwała z przerwami aż do kwadrans 

przed trzecią.

Znalazł pan jakieś wartościowe rzeczy przy zwłokach Loringa Carsona?

background image

Tak jest. Znaleźliśmy dużą ilość gotówki - przynajmniej w oczach policjanta 

- oraz czeki podróżne wystawione na nazwisko A.B.L. Seymour.

Ma je pan przy sobie? 

Tak.

Proszę pokazać.

Książeczka czekowa została włączona do materiału dowodowego, podobnie 

jak pieniądze znalezione przy zmarłym.

- Czy idąc za wskazówką, jaką było nazwisko A.B.L. Seymour - albo raczej 

rozpoczynając od tego śladu dochodzenie - odkrył pan, kim była ta osoba?

- Tak.

Czego więc się pan dowiedział?

Nikt taki nie istniał. Było to fałszywe nazwisko, którego Carson używał, aby 

ukryć swoje dochody. Wykupił na nie sporą ilość czeków podróżnych oraz papierów 

wartościowych i otworzył konto w banku w Las Vegas. Było na nim ponad sto 

tysięcy dolarów.

Sprawdził pan podpis i porównał z charakterem pisma zmarłego?

- Tak.
- Czy odnalazł pan jakiekolwiek obligacje wystawione na nazwisko A.B.L. 

Seymour?

- Tak.

Gdzie?

W Las Vegas.

A gdzie dokładnie?

- W bungalowie wynajętym przez pana Perry’ego Masona.

Coś takiego! - powiedziawszy to, Ormsby westchnął dramatycznie. - Przez 

pana Masona?

Tak jest.

Czy były w jego posiadaniu?.

Tak, w jego teczce.

Teczce, którą przywiózł z Los Angeles?

Teczka należała do niego. Była w jego pokoju. Założyłem więc, że ją ze 

sobą przywiózł.

background image

Proszę niczego nie zakładać - upomniał go sędzia Fisk. - Może pan tylko 

stwierdzać fakty.

Nie zamierzam wysuwać sprzeciwu - wtrącił się Mason. - Skoro porucznik 

Tragg zaznaczył, że było to jego założenie, chciałbym, by cała odpowiedź pozostała 

w protokole.

Sędzia spojrzał na niego zaintrygowany, a potem uśmiechnął się.

Dobrze - powiedział. - Nie padł wniosek o wycofanie pytania, tak więc 

proszę zaprotokołować odpowiedź.

Czy pan Mason wyjaśnił, jak wszedł w posiadanie tych dokumentów? - 

podjął Ormsby.

- Nie.

Wziął pan teczkę z papierami?

Tak.

Czy była w jakiś sposób oznaczona?

Tak. Złoconymi literami wytłoczono „P” kropkę „Mason”.

Ma pan ze sobą teczkę oraz dokumenty?

Przekazałem je już panu. Są na nich moje znaki identyfikacyjne.

Ormsby wyjął teczkę oraz plik papierów wartościowych i po identyfikacji 

wszystkich z osobna włączył je do materiału dowodowego.

Myślę, że na tym skończę przesłuchiwanie świadka, przynajmniej na razie - 

obwieścił. - Jeżeli jednak okaże się to konieczne wobec wynikłych później kwestii, 

być może jeszcze go wezwę.

Zgadzam się - powiedział Mason.

Chce pan poczekać z pytaniami do zakończenia sprawy? - zapytał go sędzia.

Kilka wolałbym zadać teraz - odparł Mason. - Może będę miał dalsze 

później.

W takim razie proszę zaczynać.

Insynuował pan - zaczął Mason - że papiery wartościowe oraz teczkę, które 

znalazł pan w moim posiadaniu, odebrałem od moich klientów z Los Angeles i 

przywiozłem do Las Vegas w Newadzie.

Niczego nie insynuowałem - odparł Tragg z uprzejmym uśmiechem. - Tak 

pomyślałem... rzecz jasna.

background image

Lekkie wahanie przed ostatnimi dwoma słowami oraz uśmiech porucznika 

podkreśliły wagę stwierdzenia.

Ma pan jakieś dowody potwierdzające, że otrzymałem owe obligacje w Los 

Angeles i przywiozłem je do Las Vcgas?

Nie znalazłem dowodów bezpośrednich - odparł Tragg i dodał z własnej 

woli: - Rzadko robi się takie rzeczy w obecności policji, panie Mason.

Przez zatłoczoną salę sądową przebiegła fala śmiechu.
- Proszę świadka, żeby wstrzymał się od samowolnych uwag i odpowiadał 

jedynie na pytania - odezwał się Fisk. - W końcu jest pan oficerem policji, 

poruczniku. Wielokrotnie zeznawał pan jako świadek w sądzie, zna pan procedurę i 

doskonale jest pan świadomy efektu, jaki wywiera pańskie zachowanie. Sądzę, że 

przesłuchanie przebiegnie spokojniej, jeśli będzie pan trzymał się zasad.

Przepraszam, Wysoki Sądzie - powiedział Tragg.

Głos ma obrona - ogłosił sędzia Fisk.

Kiedy zaczął pan sprawdzać obrzeże basenu - podjął Mason - szukając 

czegoś, co wyjaśniłoby, dlaczego rękawy koszuli zmarłego były mokre, czy zamoczył 

pan swoje rękawy?

Nie - odparł Tragg - prawdopodobnie dlatego, że nie śpieszyłem się.

A co to ma do rzeczy?

- Podwinąłem je.
- Oba?
- Tak... Nie, tu się mylę, panie Mason. Przepraszam. Podwinąłem tylko prawy 

rękaw do wysokości łokcia.

Lewego nie? 

Nie.

I nie zamoczył go pan?

Nie. Sprawdzałem basen tylko prawą ręką.

Dziękuję - powiedział adwokat. - To na razie wystarczy.

Wzywam na świadka 01ivera Ivana - ogłosił Ormsby. Ivan był osobnikiem 

w średnim wieku, mocnej budowy ciała, powściągliwym, spokojnym i dość 

stanowczym.

Czym się pan zajmuje? - zaczął przesłuchanie Ormsby.

Prowadzę sklep z narzędziami.

background image

Czy pracował pan piętnastego marca tego roku? 

Tak.

Gdzie znajduje się pański sklep?

Koło kinoteatru na Dupont Street.

Czy widział pan wcześniej oskarżonych? 

Tak.

Kiedy?

Po raz pierwszy zobaczyłem ich piętnastego marca.

O której godzinie?

Między dwunastą a dwunastą trzydzieści.

Rozmawiał pan z nimi? 

Tak.

- Czy przeprowadził pan z nimi jakąś transakcję handlową?
- Tak.

Jaką?

Chcieli kupić nóż.

Oboje? 

Tak.

I sprzedał im pan nóż?

Tak.

Rozpoznałby go pan? 

Tak.

Pokazuję panu dowód G. Czy widział go pan już wcześniej?

Identyczny nóż im sprzedałem. Na ostrzu widnieje moja cena. Widać cenę 

sprzedaży i moją własną cenę zakupu. Litery „EAK” to moje koszta własne, a cena 

sprzedaży wypisana jest kredą na ostrzu.

Czy słyszał pan, jak oskarżeni rozmawiali o rodzaju noża, jakiego 

potrzebują?

Tak. Mówili cicho, ale wyraźnie ich słyszałem. Wspominali, że potrzebują 

„identycznego noża”.

Mówili, do jakiego noża ten powinien pasować?

Nie. Chcieli po prostu identycznego.

background image

Czy zaobserwował pan coś szczególnego w ich zachowaniu?

Kobieta, pani Carson, drżała tak mocno, że ledwo mogła utrzymać nóż. 

Również mężczyzna wydawał się przejęty, ale starał się ją uspokoić.

Czy dostrzegł pan jakiekolwiek oznaki uczucia pomiędzy nimi albo 

cokolwiek, co wskazywałoby na charakter ich wzajemnych stosunków?

- Przez większość czasu mężczyzna obejmował ją ręką, głaskał po ramieniu i 

mówił, żeby się uspokoiła.

 Kogo określa pan słowem „mężczyzna”?

 Mam na myśli drugiego z oskarżonych, Morleya Edena.

- Nie ma pan wątpliwości, że ten właśnie nóż im pan sprzedał?
- Żadnych.
- Świadek do dyspozycji obrony - obwieścił Ormsby. 
Mason zachowywał się grzecznie, niemal po przyjacielsku.

Spory ten pana sklep? - zapytał.

Mamy dużą ilość towarów.

A ten nóż. Pamięta pan, gdzie go pan kupił?

Kupiłem noże hurtem czwartego lutego od Quality Cutlery Company. To 

firma sprzedająca sztućce.

Kupił je pan hurtem? - w głosie Masona zabrzmiało zdziwienie.

- Tak.

I zaznaczył pan cenę kupna i sprzedaży tylko na tym nożu?

Tego nie powiedziałem - zaperzył się Ivan. - Mówiłem tylko, że 

zaznaczyłem obie ceny na tym nożu.

A na innych?

Zaznaczyłem je na wszystkich nożach.

Hurtem?

Hurtem.

- I wystawił je pan na sprzedaż?
- Tak.
- W takim razie wie pan jedynie, że ten szczególny nóż mógł zostać kupiony 

kiedykolwiek między czwartym lutego a piętnastym marca.

Pamiętam, że go im sprzedałem.

background image

Pamięta pan, że sprzedał oskarżonym jeden z noży - podkreślił Mason. - Ale 

wie pan jedynie, że ten szczególny nóż mógł zostać sprzedany kiedykolwiek między 

czwartym lutego a szesnastym marca, włączając w to ranek piętnastego marca.

Pewnie tak - zgodził się świadek.

Każdy mógł go kupić.

To prawda.

Zeznając pod przysięgą, może pan również stwierdzić, że zmarły Loring 

Carson mógłby kupić ten nóż i zawiesić w kuchni, robiąc zakupy dla Morleya Edena?

Świadek przesunął się zakłopotany na krześle.

Pamiętam tamtą rozmowę. I pamiętam transakcję.

Pamięta pan, że sprzedał pan nóż - uświadomił mu uprzejmym tonem 

Mason. - Zidentyfikował go pan jako jeden z wielu kupionych hurtem. Nie może pan 

z pełnym przekonaniem powiedzieć nic więcej, prawda?

Pewnie nie.

Przypomina pan sobie, że sprzedał jakiś nóż oskarżonym - ciągnął Mason. - 

Teraz pytam, czy pod przysięgą może pan zeznać, że nóż włączony do materiału 

dowodowego nie został sprzedany Loringowi Carsonowi przed piętnastym marca tego

roku czy po czwartym lutego, kiedy otrzymał pan dostawę.

Pewnie nie mogę - przyznał świadek.

To wszystko - rzucił serdecznym tonem Mason. - I dziękuję za pana godną 

uznania uczciwość. Nie mam więcej pytań.

Ja mam pytanie - poderwał się Ormsby. - Piętnastego marca sprzedał pan 

oskarżonym nóż, który pod każdym względem jest identyczny z nożem, jaki panu 

pokazałem, i ma te same oznaczenia na ostrzu. Tak czy nie?

Sprzeciw - rzucił Mason. - Prokurator usiłuje poddać własnego świadka 

krzyżowemu ogniowi pytań. Poza tym pytanie jest naprowadzające i sugeruje 

odpowiedź.

Rzeczywiście jest naprowadzające - przyznał sędzia Fisk.

Chciałem jedynie podsumować zeznania świadka - tłumaczył się Ormsby.

Proponuję, by oskarżenie poczekało z podsumowaniem zeznań świadków do 

końcowych przemówień - powiedział Mason.

Fisk uśmiechnął się.

background image

Tak będzie poprawnie. Proszę zmienić swoje pytanie, panie prokuratorze.

Och, nie mam już pytań do tego świadka - wycofał się Ormsby, zirytowany.

To wszystko - orzekł sędzia. - Może pan odejść.

Wzywam Lorraine Henley - powiedział prokurator.

Kobieta, która weszła na miejsce dla świadków, niedawno przekroczyła 

czterdziestkę. Była szczupła, miała wychudzoną twarz, zaciśnięte w determinacji 

usta. Została zaprzysiężona, po czym Ormsby zapytał:

Gdzie pani mieszka?

W Larchmore Apartments.

Od jak dawna?

Od ponad roku.

Zna pani oskarżoną Vivian Carson?

Znam.

Mieszka koło pani?

W apartamencie 4 B. To po przeciwnej stronie parkingu od mojego 

mieszkania.

Proszę wyjaśnić, co ma pani na myśli, mówiąc „parking”.

Mieszkania zbudowano na planie w kształcie litery L, na opadającym lekko 

wzgórzu. Drzwi wychodzą na dwie ulice. Po obu stronach bloków biegną alejki i 

można z nich dojść na betonowy parking. Położony jest poniżej ulic, przy których 

stoją bloki. Powinnam te dokładniej opisać. Najwyżej położone jest skrzyżowanie 

obu ulic. Główna biegnie mniej więcej na tym samym poziomie, natomiast boczna 

opada dość gwałtownie. Mimo to pod wszystkimi mieszkaniami są garaże, poza 

czterema apartamentami narożnymi. Tam garaże stoją oddzielnie.

Czy pod mieszkaniem wynajmowanym przez oskarżoną Vivian Carson 

znajdował się garaż?

I to podwójny.

Czy widziała pani oskarżoną Vivian Carson piętnastego marca?

Tak jest.

O której godzinie?

Piętnaście lub trzydzieści minut po jedenastej rano.

Co robiła?

background image

Otwierała drzwi do swojego garażu, to znaczy jednego z dwóch, jakie miała.

Co się potem stało?

Widziałam, jak jakiś mężczyzna wjeżdżał do środka.

Przyjrzała się mu pani?

Bardzo dokładnie.

A widziała go pani później? 

Tak.

Widzi go pani teraz?

- Tak. To Morley Eden, jeden z oskarżonych w tej sprawie. Tam siedzi.

Obok Vivian Carson? 

Tak.

Co się działo z samochodem?

Kiedy pani Carson otworzyła drzwi do garażu, on wjechał do środka. Potem 

wyszedł, ona zamknęła drzwi na klucz i szybko razem odeszli.

Nie weszli do mieszkania pani Carson?

-Nie, to znaczy nie widziałam. Do bloku można wejść od tyłu, ale oni przeszli 

przez podjazd do alejki i zniknęli z pola widzenia.

Świadek do pańskiej dyspozycji - rzucił Ormsby. Mason mówił tonem 

pełnym cichej uprzejmości.

Co pani robiła, kiedy oskarżeni parkowali samochód?

Obserwowałam ich - warknęła. Przez salę przebiegł cichy chichot.

A co robiła pani tuż przedtem?

Siedziałam przy oknie.

Nie spuszczając z oka apartamentu wynajmowanego przez Vivian Carson?

Po prostu go widziałam.

Siedziała pani, patrząc na ów apartament?

Siedziałam tam w tym czasie.

Jak długo?

Od jakiegoś czasu. Nie wiem, jak długo.

Przez cały ranek?

Sporą część ranka.

background image

Poprzedniej nocy też obserwowała pani to mieszkanie?

Lubię trzymać rękę na pulsie.

Po co? - zapytał Mason.

- Zastanawiałam się, co się dzieje. Myślę, że każdy ma prawo do zwykłej 

ludzkiej ciekawości. Kilka dni wcześniej Vivian Carson wyprowadziła się, dźwigając 

walizki, i nie wróciła. Zastanawiałam się, dokąd wyjechała i co robi.

- Obserwowała pani jej mieszkanie, by to odkryć?
- Tak.

Nie potrafi pani podać marki samochodu, jaki wstawiono do garażu? - 

zapytał prawnik. - Marki i modelu?

Nie, nie potrafię. Wóz był zielony. To wszystko, co wiem.

- Nie zna się pani na modelach?
- Nie.

Prowadzi pani samochód? 

Nie.

Ma pani samochód? 

Nie.

A może kiedyś pani miała?

- Ale od jakiegoś czasu nie mam. Na zakupy jeżdżę autobusem.

Nie zanotowała pani numeru rejestracyjnego wozu? 

Nie.

Zauważyła pani, czy nie miał rejestracji spoza stanu?

Nie patrzyłam na wóz, tylko na kobietę i mężczyznę.

Wzięła pani na siebie obowiązek pilnowania godzin, w jakich Vivian Carson 

wraca do domu i wychodzi z niego?

Jestem przyzwoitą kobietą. Okolica jest porządna i chcę, żeby taka została. 

Dość naczytałam się o pani Carson w prasie, żeby uznać, że warto wiedzieć, co się z 

nią dzieje.

Wie pani czy to, co przeczytała pani w prasie, było prawdą czy kłamstwem?

Nie mówiłam nic o tym, czy to było prawdą czy kłamstwem. Po prostu 

czytałam o niej. Chciał pan wiedzieć, dlaczego jej pilnowałam, więc wyjaśniłam to.

Dziękuję. Myślę, że dokładnie opisała pani sytuację, pani Henley... A może 

background image

panno Henley?

Jestem panną - warknęła. - Zaznaczyłam to, podając swoje nazwisko 

urzędnikowi sądowemu.

Mason uśmiechnął się uprzejmie, choć znacząco, i spojrzał na przysięgłych.

Bardzo pani dziękuję, panno Henley - powiedział. - Nie mam dalszych 

pytań.

Proszę wezwać następnego świadka, panie prokuratorze - zarządził sędzia 

Fisk.

Zachowując się jak człowiek, który przygotował niespodziankę o 

dalekosiężnych reperkusjach, Ormsby obwieścił:

- Tym razem, Wysoki Sądzie, chciałbym zawezwać Nadine Palmer.
Nadine podeszła do miejsca dla świadków i została zaprzysiężona. Miała na 

sobie ciemnobrązowy kostium, modny kapelusz, a w ręku trzymała brązową skórzaną 

torebkę. Wypolerowane brązowe pantofle harmonizowały z piękną opalenizną jej 

długich nóg widoczną pod cienkimi jak pajęczyna pończochami. Usiadła, rzucając 

wokół uważne spojrzenie i szybko przesunęła wzrok z Ormsby’ego na Masona i znów 

na Ormsby’ego. Potem skupiła się na ławie przysięgłych, a po chwili ponownie 

popatrzyła na prokuratora.

- Nazywa się pani Nadine Palmer, zamieszkała przy Crockley Avenue 1721?
- Tak.

Zna pani oskarżonych?

Nie osobiście.

Znała pani Loringa Carsona?

Widywałam go. Nie pamiętam, żebym z nim rozmawiała, a kiedy mówię, że 

nie znam osobiście pani Carson, nie znaczy to wcale, że nigdy jej nie widziałam. 

Brałam udział w kilku spotkaniach, na których ona również była obecna i mogę ją 

rozpoznać.

Teraz skieruję pani uwagę na piętnasty dzień marca. Gdzie pani była 

rankiem tamtego dnia?

Pojechałam samochodem do Vista Point.

Jak daleko leży to miejsce od domu wybudowanego przez Loringa Carsona i 

sprzedanego Morleyowi Edenowi?

Vista Point leży w odległości ćwierć mili, a może mniej, od tego domu. 

background image

Widać stamtąd tyły posiadłości: patio, basen oraz teren poniżej basenu.

Więc Vista Point położone jest ponad domem?

Tak. Nie wiem, o ile stóp wyżej, ale widać stamtąd dach posiadłości.

A drogę, która do niej prowadzi?

Nie. Tylko patio, basen i pokoje na tyłach domu. Budynek zasłania podjazd 

od frontu i nie można dostrzec drogi dojazdowej, ponieważ łagodnie się wznosi.

Rozumiem - powiedział Ormsby. - Mam tu mapę z zaznaczonym Vista 

Point. Proszę zerknąć na ten plan i wskazać przysięgłym, gdzie pani była piętnastego 

marca tego roku.

Po chwili Nadine pokazała palcem miejsce na mapie:

Byłam tutaj - powiedziała.

Która była wtedy godzina?

Około... dotarłam tam piętnaście po dziesiątej. Może trochę później.

- I czekała pani?

Tak.

Miała pani coś, co pozwoliłoby wyraźniej zobaczyć dom?

Miałam lornetkę.

Jak ją pani wykorzystała?

Patrzyłam przez nią na dom Carsona.

To znaczy na dom wybudowany przez Loringa Carsona i sprzedany 

Morleyowi Edenowi?

Tak.

Czy mogę spytać, dlaczego pani to robiła?

Chodziło o moje osobiste sprawy. Wiedziałam... wiedziałam, że mężczyzna, 

któremu nie podobało się to, co zrobił Loring Carson z moją reputacją, będzie 

domagał się jakiejś rekompensaty, a gdyby Carson odmówił, zamierzał... cóż, 

sądziłam, że zamierzał dać mu za swoje.

Czy będąc w Vista Point, stała się pani świadkiem jakichś wydarzeń?

- Tak.

Proszę opisać je przysięgłym.

Kiedy spojrzałam po raz pierwszy, wydawało się, że nikogo nie ma w domu. 

A potem...

background image

To stwierdzenie można by wykreślić z protokołu jako przypuszczenie - 

orzekł Ormsby. - Proszę jedynie mówić, co pani zobaczyła. Niech pani unika 

omawiania swoich wniosków, pani Palmer. Tylko to, co pani widziała, jest istotne.

No cóż... zaparkowałam samochód, wysiadłam i od czasu do czasu zerkałam 

przez lornetkę. Odejmowałam lornetkę od oczu, żeby wzrok mi odpoczął, i patrzyłam 

znowu. A gdy widziałam coś interesującego, znów ją przykładałam do oczu.

- Jaką pierwszą rzecz pani zobaczyła? Co się działo?

 Dostrzegłam Loringa Carsona.

 Gdzie?

- W części domu z kuchnią.
- Wyjaśnijmy to dla protokołu - zarządził Ormsby. – Dom podzielony był 

kolczastym ogrodzeniem. Widziała je pani?

- Och, oczywiście.

Po jednej stronie domu leżała część, do której należała kuchnia. Po drugiej 

stronie znalazła się większość salonu oraz sypialnie.

Mniej więcej.

W takim razie, by jasno zapisano to w sądowych aktach, możemy mówić o 

kuchennej oraz sypialnej części domu. Gdzie więc był pan Loring Carson, kiedy po 

raz pierwszy go pani dostrzegła?

W kuchennej części domu.

Jest pani pewna?

Jestem pewna.

W jaki sposób go pani obserwowała?

Ustawiłam ostrość w lornetce.

Jakie jest maksymalne powiększenie, na które można nastawić pani 

lornetkę?

Ośmiokrotne.

Widziała go pani wyraźnie?

Całkiem wyraźnie.

Rozpoznała go pani?

O tak.

Widziała pani, co robi?

background image

Pochylił się nad basenem koło schodków. Nie widziałam, co robi. 

Nastawiałam lornetkę na największą ostrość.

Dobrze. I co było dalej?

Pan Carson uklęknął na podłodze przy schodkach.

Miał coś ze sobą?

Skórzaną teczkę.

Co zrobił?

Ukląkłszy włożył prawą rękę do wody. Pociągnął za coś i nagle kafelek, 

który wyglądał identycznie jak pozostała część podłogi, podniósł się w górę, 

odsłaniając ukryty pod nim schowek.

Co uczynił pan Carson?

Wyjął jakieś papiery z teczki, schował do skrytki i zamknął ją.

Proszę mówić dalej. Co jeszcze pani zobaczyła?

Loring Carson wszedł do domu i niemal natychmiast z drugiej części...

Chwileczkę - przerwał prokurator. - Wyjaśnijmy to. Do której części domu 

wszedł Loring Carson? Do kuchennej czy sypialnej?

Do kuchennej.

A co ma pani na myśli, mówiąc o drugiej części domu?

Sypialną część.

I co stało się w sypialnej części domu?

Wybiegła z niej naga kobieta i natychmiast wskoczyła do basenu.

Patrzyła pani przez lornetkę? 

Tak.

Rozpoznała ją pani?

Nie jestem absolutnie przekonana, ale myślę...

Jedną chwilę - wtrącił się Mason. - Chciałbym zwrócić uwagę sądu, że 

świadek odpowiedział już na pytanie. Pani Palmer stwierdziła, że nie jest w stanie 

zidentyfikować owej kobiety. Nieważne, co myśli, jeśli nie może pod przysięgą 

zeznać, kim ta osoba była.

Świadek użył tylko potocznego zwrotu - wyjaśnił Ormsby. - Uważa, że 

może zidentyfikować tę osobę z dużym prawdopodobieństwem, ale stara się być 

uczciwa i dopuszcza możliwość pomyłki.

background image

Nie sądzę, by obowiązkiem prokuratora było wyjaśnianie zeznań świadka - 

zauważył Mason. - Świadek zeznaje w języku angielskim i uważam, że sam znam ten 

język równie dobrze jak oskarżyciel.

Sędzia Fisk zmarszczył z namysłem czoło i po chwili powiedział:

Może ja zadam świadkowi pytanie. I chciałbym, by obrona powstrzymała 

się od przerywania. Pani Palmer, czy widziała pani jakąś osobę nago?

Kobietę. Zupełnie nagą.

Nie miała na sobie kostiumu kąpielowego? Świadek energicznie potrząsnął 

głową.

Była naga.

Co zrobiła?

Wybiegła z sypialnej części domu i wskoczyła do basenu tak szybko, że 

wstrzymałam oddech.

Biegła?

Najpierw biegła, a potem wskoczyła do wody, niemal jej nie rozbryzgując. 

Płynęła jak foka.

Miała pani wtedy lornetkę?

Tak, ale nie mogłam utrzymać tej kobiety w polu widzenia. Poruszała się za 

szybko. To znaczy widziałam ją przez szkła, ale nie zawsze była w centrum mojego 

pola widzenia, jeśli wie pan, co mam na myśli. Płynęła bardzo prędko.

Przyjrzała się jej pani?

Tylko z grubsza, niezbyt dokładnie.

Czy może pani zidentyfikować ją ze stuprocentową pewnością?

Nie ze stuprocentową. Mogę tylko przypuszczać.

W tych okolicznościach uznamy, że zeznanie świadka, iż myśli, że 

rozpoznała tę osobę, jest potocznym zwrotem. Zaznaczymy, iż świadek nie ma 

stuprocentowej pewności i nie możemy jej zeznań traktować jako dowodu. Może pan 

kontynuować, panie prokuratorze.

Pytam więc dalej - powiedział Ormsby. - Ta kobieta wskoczyła do basenu i 

przepłynęła na drugą stronę?

Jak foka. Przecinała wodę tak szybko, że było to aż niewiarygodne.

Co zrobiła potem?

background image

Wyskoczyła przy schodkach w płytkiej części basenu, pociągnęła za coś i 

ten sam kafelek się otworzył. Podeszła do niego i schyliła się. Miała ze sobą 

plastikową torbę. Zaczęła wyciągać dokumenty ze schowka i wkładać do torby.

Przyjrzała się jej pani wówczas?

Była odwrócona do mnie plecami.

Obserwowała ją pani przez lornetkę? 

Tak.

Co zrobiła pani potem?

Potem uświadomiłam sobie, co się dzieje i...

Nie ważne, co sobie pani uświadomiła - przerwał Ormsby. - Proszę 

dokładnie słuchać moich pytań. Co pani zrobiła?

Rzuciłam lornetkę na fotel samochodu i zaczęłam biec.

Dokąd?

Pobiegłam drogą wiodącą do terenów przy basenie.

Wiedziała pani, że jest tam jakaś dróżka?

Wiedziałam.

He czasu zajęło pani zbieganie w dół?

Niewiele. To jakieś... może dwieście jardów, potem dociera się na płaski 

teren i trzeba podejść trochę w górę.

Czy biegnąc widziała pani dom lub basen?

Nie. Wzgórze porastają jakieś zarośla i krzewy. Nie znam gatunków tych 

roślin, ale takie same rosną na wszystkich pagórkach w południowej Kalifornii.

Kiedy wybiegła pani z zarośli, gdzie się pani znalazła? Może pani wskazać 

to miejsce na mapie?

Mniej więcej tutaj - pokazała palcem.

Oznaczę to miejsce kółkiem - obwieścił Ormsby. - Czy stamtąd wyraźnie 

widziała pani dom?

O tak.

Co pani zrobiła?

Dość szybko podeszłam bliżej. Z trudem łapałam oddech, ale śpieszyłam się.

I co pani zobaczyła? 

Nic.

background image

A basen?

Był pusty.

A co z płytką, pod która znajdowała się skrytka?

Była otwarta, to znaczy kafelek był podniesiony.

Co pani zrobiła?

- Skierowałam się na patio, ale z domu dobiegły mnie jakieś głosy.

Była pani w sypialnej części domu? 

Tak.

Więc co pani zrobiła?

Podeszłam pod mur budynku od sypialnej części domu.

I co potem?

Usłyszałam, co mówiono.

A co mówiono?

Chwileczkę - odezwał się Mason. - Najpierw ustalmy, kto rozmawiał.

Do tego zmierzam - zaznaczył Ormsby.

Myślę, że oskarżenie to właśnie powinno najpierw ustalić - upierał się 

Mason.

Dobrze - zgodził się Ormsby. - Może ma pan rację. Pytam więc - zwrócił się 

do świadka - czy miała pani sposobność zobaczyć rozmawiających?

Nie wtedy, ale kilka sekund później ich zobaczyłam.

Kim byli?

To byli oskarżeni, Vivian Carson i Morley Eden.

Gdzie rozmawiali?

W salonie.

Słyszała ich pani od strony basenu?

Tak. Rozsuwane szklane drzwi były otwarte i bardzo wyraźnie było ich 

słychać.

Co takiego mówili? Co pani usłyszała?

Kobieta powiedziała...

Kogo ma pani na myśli, mówiąc „kobieta”?

Oskarżoną Vivian Carson.

background image

Dobrze. Co więc powiedziała pani Carson?

„Kochanie, nigdy tego nie wyjaśnimy”.

A potem? Proszę mówić! Jak przebiegała rozmowa?

Morley Eden odparł: „Nie musimy. Nigdy nikomu o tym nie powiemy. 

Pozwolimy odkryć ciało dziennikarzom. Mason załatwił konferencję prasowana 

dzisiaj, trochę później reporterzy znajdą zwłoki. Ja będę udawał, że nic nie 

wiedziałem”.

Na co odezwała się Vivian Carson: „A co z nożem? To nóż z mojej kuchni”.
„Kupimy nowy”, powiedział Morley Eden. „To nas nie rozdzieli. Właśnie się 

odnaleźliśmy i mamy prawo do szczęścia, którego nic nie zakłóci. Będę walczył o 

nasze szczęście”.

I co dalej? - ponaglił Ormsby.

Usłyszałam, że idą dokądś. Pomyślałam, że na basen.

Zawahałam się przez chwilę, a potem skuliłam za rogiem domu, gdzie by 

mnie nie dostrzegli, chyba że wyszliby na patio i rozejrzeli się wokół.

Co dalej?

Usłyszałam, jak zamykają się drzwi i zrozumiałam, że wyszli. W domu 

zapadła cisza.

Więc co pani zrobiła?

Wróciłam drogą i wspięłam się na wzgórze. Dotarłam zmęczona do 

samochodu i pojechałam do domu.

O której tam pani dojechała?

O... mniej więcej o jedenastej trzydzieści.

Co pani zrobiła?

Nie zawiadomiłam policji. Nie wiedziałam, co się stało. Bałam się, a poza 

tym wstydziłam, że szpiegowałam i podsłuchiwałam. Nie wiedziałam, że popełniono 

morderstwo.

Cofnijmy się w czasie, chcę panią jeszcze raz o coś zapytać - powiedział 

Ormsby. - Czy rozpoznała pani nagą kobietę, która wybiegła z domu i wskoczyła do 

basenu?

Cóż, ja... widziałam ją. Była zupełnie naga. Przebiegła mi przed oczami, 

ale...

background image

Wie pani, kto to był?

Jestem niemal pewna, że była to oskarżona Vivian Carson.

Ormsby z uśmiechem odwrócił się do Masona.
- Świadek do pańskiej dyspozycji.

Niemal pewna? - zaczął adwokat. Skinęła głową.

Nie jest pani absolutnie pewna? 

Nie.

Nie może pani przysiąc?

Nie.

- Więc sama ma pani uzasadnioną wątpliwość, czy widziała oskarżoną?

Tak. Myślę, że uczciwie będzie zaznaczyć, iż mam uzasadnioną wątpliwość. 

Po prostu nie jestem pewna.

Co zrobiła pani po powrocie do domu?

Wzięłam prysznic.

Z jakichś szczególnych powodów?

Nie... Przedzierałam się przez zarośla, ziemia była sucha. Cała byłam 

pokryta kurzem. Chciałam wziąć prysznic i to zrobiłam.

Miała pani w tym czasie gościa?

Zaraz potem. Czy chce pan, żebym powiedziała o pańskiej wizycie?

Chcę, żeby mówiła pani prawdę - zripostował Mason.

- Miała więc pani gościa?
- Tak.

Kto to był?

Pan.

Rozmawiała pani ze mną?

Chwileczkę! - wtrącił się Ormsby. - Wysuwam sprzeciw. To pytanie 

niekompetentne, nie mające związku ze sprawą, nic nie wnoszące i niewłaściwe. Tej 

sprawy nie poruszyłem, przepytując mojego świadka.

Ale taka rozmowa się odbyła? - zapytał niecierpliwie sędzia.

Nie wiem. Może. Nie potrafię powiedzieć.

Ta rozmowa ma udowodnić, że świadek już wówczas ukrywał pewne fakty, 

oraz że ukrywał swoje poczynania przed osobami postronnymi.

background image

Nie miała obowiązku mówić akurat tobie, co widziała

- rzucił Ormsby.
Fisk spojrzał na zegar.
- Wrócimy do tej kwestii po krótkiej przerwie - stwierdził. - Minęła dwunasta. 

Sąd spotka się ponownie piętnaście po pierwszej. Do tego czasu przysięgli są 

zobowiązani nie formułować i nie wyrażać żadnych opinii w sprawie ani też żadnych 

wniosków dotyczących winy bądź niewinności obojga lub jednego z oskarżonych. 

Nie wolno im także dyskutować o sprawie między sobą ani dopuszczać, by 

ktokolwiek omawiał ją w ich obecności. Sąd zarządza przerwę do pierwszej 

piętnaście.

Gdy publiczność tłumnie opuściła salę sądową, Mason obrócił krzesło i usiadł 

twarzą do swoich klientów. Ruchem dłoni oddalił strażników poza zasięg słuchu, 

zaznaczając, że potrzebuje krótkiej prywatnej rozmowy z oskarżonymi

- Słuchajcie - zaczął cicho - musicie mi powiedzieć, co się stało.
Morley Eden uparcie pokręcił głową.
Vivian Carson zamrugała, żeby powstrzymać łzy.
- Rozważmy to krok po kroku - nalegał Mason. - Zaparkowała pani samochód 

Loringa Carsona w swoim garażu czy nie? Czy ta kobieta mylnie panią 

zidentyfikowała? Jeżeli nie mówi prawdy, otwierają się przed nami ogromne 

możliwości. Jeżeli mówi prawdę, nie będę tracił czasu ani pieniędzy szukając ludzi, 

którzy wstawili tam samochód.

Po chwili odezwał się Eden.

Tyle mogę ci powiedzieć, Mason: ona mówiła prawdę. Zaparkowaliśmy ten 

samochód.

Po co, na Boga? - rzucił ze złością prawnik.

Gdybyś znał wszystkie fakty - odparł Eden - zrozumiałbyś, że nic innego nie 

mogliśmy zrobić. Ale wówczas... wówczas nie dałbyś nam nawet cienia szansy.

Niewiele więcej macie teraz - zauważył Mason.

Nic na to nie poradzimy. Musimy walczyć o uniewinnienie na podstawie 

tego, co możesz zrobić jako adwokat.

Dlaczego wstawiliście wóz do garażu? - zapytał Mason.

- Ponieważ stał naprzeciwko mieszkania Vivian, tuż przed hydrantem. Za 

wycieraczkę wetknięto mandat. Mieliśmy tylko minutę, żeby coś zrobić, a nie 

background image

wiedzieliśmy, co. Trzeba było usunąć go z ulicy.

Mandat za parkowanie przed hydrantem? - zapytał z niedowierzaniem 

Mason.

Zgadza się.

Ale wiedzieliście, oczywiście, że to samochód Loringa Carsona?

Jasne. Co gorsza, mandat wystawiono o trzeciej nad ranem. Wie pan, co to 

znaczy: każdy uznałby, że odnowiliśmy stosunki małżeńskie - włączyła się Vivian.

Nie rozumiem. Przecież lepiej, żeby wszyscy uznali, iż odnowiliście 

stosunki, niż kupić sobie bilet w jedną stronę do komory gazowej.

Oczywiście - odparła zniecierpliwiona - teraz to wiemy. Ale musi pan 

wyobrazić sobie, co myśleliśmy piętnastego marca.

Dlaczego Carson tam właśnie zostawił samochód? - spytał Mason.

Nie wiem, na pewno był to element jego diabelskiego planu, jaki uknuł po 

drodze. Zaparkował samochód w takim miejscu, że wiedział, iż dostanie mandat.

Co robiliście razem w mieście?

Morley spojrzał pytająco na Vivian. Potrząsnęła głową.

Przykro mi - powiedział Eden. - Odpowiedzieliśmy już na wszystkie 

pytania. Musisz sam sobie radzić. Przyjmij, że jesteśmy winni. Że z zimną krwią 

popełniliśmy morderstwo, a ty jesteś naszym adwokatem. Będziesz szukał każdej luki 

w dowodach. Spróbujesz wszystkiego, co możliwe. Prowadź tę sprawę dalej w ten 

właśnie sposób. Zrób, co tylko możesz. To wszystko, czego oczekujemy.

Cholera! - zaklął prawnik. - Próbujecie na siłę dostać się do celi śmierci?

Nic takiego - zaprzeczył niecierpliwie Eden. - Lecz jeżeli nas skażą, nic na 

to nie poradzimy. Jeżeli nas uwolnią, musimy zachować twarz i prowadzić w miarę 

normalne życie. Powiem ci tyle: nie zabiliśmy go i to wszystko, co możemy ci 

zdradzić.

- Skoro wiem już, że byliście razem... o której dotarliście do mieszkania?
Eden potrząsnął głową.
- Powiedzieliśmy ci już wszystko.
Strażnicy, czekający niecierpliwie na swoich więźniów, podsunęli się bliżej.
Mason wzruszył ramionami.
- Dobra. Bierzcie ich - rzucił.

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Mason, Della Street i Paul Drakę jedli lunch w małej włoskiej restauracji w 

pobliżu sądu. Właściciel zarezerwował dla nich osobną salkę.

Mówiłeś chyba, że wszystko opiera się na dowodach pośrednich - 

powiedział Drakę.

Tak sądziłem - odparł Mason. - Coś w tej sprawie po prostu nie ma sensu.

Zrobiliśmy wszystko, co możliwe - podsumował detektyw.

Della Street pocieszyła Masona:

Odwalasz wspaniałą robotę, szefie. Przecież skoro wymagają, żebyś szedł na 

ślepo, pozostaje ci jedynie prowadzić sprawę na wyczucie. I tak mnóstwo dowodów 

pozbawiłeś żądła.

Ale jak mam obalić zeznania Nadine Palmer?

Uważasz, że mówi prawdę?

Nie wiem.

Przypuśćmy, że wiedziałbyś, iż twoi klienci są winni

- zaproponował Drakę. - Próbowałbyś zdyskredytować Nadine Palmer, 

prawda?

- I tak jest to moim obowiązkiem - zauważył Mason.
- Złożyła zeznania obciążające oskarżonych i moje zadanie polega na tym, by 

odnaleźć w jej wersji jakieś słabe punkty.

Po chwili dodał: - Mógłbyś zrobić jedną rzecz, Paul? 
- Co?

Weź odciski palców Delii.

Co takiego? - wykrzyknęła Della.

Weź jej odciski palców - powtórzył Mason, utkwiwszy wzrok w detektywie.

To będzie łatwe - orzekł Paul, szczerząc zęby. - Pod warunkiem, że Della 

nie będzie się sprzeciwiać.

- Po co ci, u licha, moje odciski? - zapytała Della.
Mason uśmiechnął się szeroko.

Pomyślałem właśnie, że mogę wykorzystać je, przepytując świadka.

Do czego?

To może wywrzeć niezatarty efekt na ławie przysięgłych.

background image

Kiedy chcesz je mieć?

- Zaraz po lunchu. Najlepiej, żeby Drakę zabrał cię do biura, gdzie nikt go nie 

zobaczy. Zdejmij jej odciski - zwrócił się do Paula - oznacz kartkę, na której zostaną 

odbite... skorzystaj ze standartowego papieru do pobierania odcisków palców... 

Proszę, żebyś nie zdejmował wszystkich odcisków. Wykorzystaj odciski palców 

swojej sekretarki i Delii. Jeden taki, drugi taki. Zacznij od małego palca Delii, potem 

serdeczny palec twojej sekretarki.  Środkowy palec Delii i wskazujący twojej 

sekretarki. I na koniec kciuk Delii.

Co ty u licha knujesz? - zapytał Drakę.

Jeszcze nie wiem - odparł Mason. - Ale jeżeli znam prawo, adwokat może 

przepytać świadka oskarżenia, aby wykryć, czy mówi on prawdę. Jeżeli kłamie, 

niekoniecznie trzeba zastawiać pułapkę za pomocą samych pytań. Adwokat ma tu 

pewną swobodę ruchów, oczywiście w rozsądnej mierze.

- To mi się nie podoba, Perry - stwierdził Drakę. - Możesz wpakować się w 

kłopoty, zwłaszcza, jeżeli zaczniesz mieszać odciski palców.

Mason spojrzał na niego z przygnębieniem. - Do diabła, już się wpakowałem, 

Paul. Moi klienci siedzą w tej aferze po same uszy, a ja nie wiem nawet, gdzie 

uderzyć. Cokolwiek zrobię, może ich pogrążyć.

- To może pogrążyć ciebie - ocenił Drakę. - Nie jest zbrodnią zdejmować 

komuś odciski palców, ale kiedy

mieszasz odciski dwojga ludzi, by kogoś oszukać... a jeśli cię przyłapią, Peny?

W tym rzecz. Nie chcę, żeby mnie przyłapali.

Przestań się zamartwiać, Paul - odezwała się Della. - Skończmy lunch i 

bierzmy się do dzieła.

Drakę westchnął.
- Przez co musi przejść prywatny detektyw, kiedy pracuje dla Perry’ego 

Masona! - powiedział ponuro. – Nagle straciłem apetyt.


ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Sąd otworzył posiedzenie o pierwszej piętnaście.
- Zeznawała pani Nadine Palmer - przypomniał sędzia Fisk. - Zechce pani 

wrócić na miejsce dla świadków?

Zwrócił się do mecenasa.

background image

- Proszę kontynuować przesłuchanie.
Mason zaczekał, aż Nadine Palmer usadowi się na krześle. Patrzyła na niego 

wojowniczo, jakby zachęcając do najgorszego.

- Na kobietę, którą widziała pani nad basenem – zaczął adwokat - tylko rzuciła 

pani okiem?

Widziałam ją przez jakiś czas, ale poruszała się bardzo szybko.

Dostrzegła pani jej twarz tylko w chwili, gdy biegła do wody, prawda?

Tylko wtedy mogłabym się dobrze przyjrzeć jej twarzy.

Powiedziała pani „mogłabym”. Ma pani na myśli, że zrobiłaby to pani, 

gdyby miała pani lornetkę wycelowaną akurat na nią?

Poruszała się bardzo szybko, a ja miałam małe problemy z lornetką... Ale 

widziałam ją.

I patrzyła pani, jak skacze do wody, płynie na drugi koniec basenu, pochyla 

się nad skrytką - przez cały czas zwrócona plecami do pani?

Tak, od chwili, gdy wyszła z basenu.

A w basenie miała twarz pod wodą. 

Tak.

Kiedy do pani przyjechałem - Mason zmienił temat - miała pani mokre 

włosy.

Brałam prysznic.

Zawsze moczy pani włosy pod prysznicem?

Czasami. Zamierzałam wybrać się następnego dnia do fryzjera, więc nie 

dbałam o nie.

Pamięta pani, że prosiłem o papierosa, a pani kazała mi zajrzeć do torebki?

- Tak.

Kiedy otworzyłem ją, żeby wyjąć papierosa, wybiegła pani z sypialni w 

otwartym, powiewającym z tyłu, szlafroczku. Nie zwracała pani uwagi na to, co 

widzę, tak się pani śpieszyła.

Chciałam panu pomóc. Byłam gościnna i uznałam, że jest pan 

dżentelmenem.

- Podała mi pani paczkę papierosów?
- Tak.

background image

Zeznaje pani pod przysięgą - przypomniał Mason. - Czy wyjęła ją pani z 

torby, czy raczej ukryła w ręce, wybiegając z sypialni?

Właściwie to miałam ją w ręce.

Tak bardzo się pani śpieszyła, by podać mi papierosy, zanim sięgnę do 

torby, ponieważ uświadomiła sobie pani, że paczka w torebce była zupełnie mokra na 

skutek tego, iż wcześniej pływała pani w basenie w samej bieliźnie, którą pani 

następnie zdjęła, wyżęła i mokrą schowała w torebce?

Sprzeciw - zawołał Ormsby. - Pytanie jest niewłaściwe. Omawia fakty nie 

uwzględnione w materiale dowodowym i sprawy nie poruszone w czasie 

przesłuchiwania świadka przez prokuraturę.

Sadzę, że mam prawo zadać to pytanie - odparł Mason. - Sprawdzam 

wiarygodność świadka.

Sędzia Fisk z namysłem przyjrzał się Nadine.

Pozwolę świadkowi odpowiedzieć na pytanie - powiedział. - Sam jestem 

zainteresowany odpowiedzią.

Nagle uznałam - zaczęła Nadine - że nie chcę, by grzebał pan w moich 

osobistych rzeczach, panie Mason.

Pomyślałam, że przyniosą panu papierosa i wówczas nie będę musiała 

wyjmować nic z torebki.

- Nie odpowiedziała pani na pytanie - zauważył Mason. - Czy pani 

zachowanie wynikało z faktu, że wiedziała pani, iż papierosy w torebce są wilgotne 

od włożonej tam wcześniej mokrej bielizny?

Zawahała się, potem spojrzała na niego wojowniczo.

Nie! - niemal wypluła z siebie to słowo.

Rozmawialiśmy jakiś czas, a potem zgodziła się pani, żebym ją podwiózł. 

Pamięta pani?

- Tak.
- W czasie jazdy wspomniałem, że podobno Loring Carson miał przyjaciółkę 

w Las Vegas?

- Tak.

A pani natychmiast poprosiła, żebym zatrzymał samochód przy pierwszej 

okazji. Chciała pani jak najszybciej złapać taksówkę. Zgadza się?

Zgadza.

background image

Wysiadła pani z mojego samochodu? 

Tak.

I przesiadła się do taksówki? 

Tak.

Gdzie pani pojechała tą taksówką?

- Sprzeciw! Pytanie nieprawidłowe, odnoszące się do dowodów nie 

wymienionych w czasie bezpośredniego przesłuchania świadka - odezwał się 

Ormsby.

Oddalam sprzeciw - powiedział sędzia Fisk. - Obrona zmierza do 

sprawdzenia wiarygodności świadka.

Pojechałam na lotnisko.

- Dobrze. Zapytam jeszcze o jedno: czy wybierając się do Las Vegas zabrała 

pani ze sobą określoną ilość papierów wartościowych wystawionych na nazwisko 

A.B.L. Seymour i podpisanych przez pana Seymoura in blanco?

- Nie.
- Czy po dotarciu do domu Edena zauważyła pani, że skrytka jest otwarta?
- Tak.

Podeszła pani do niej? 

Nie.

Dotykała jej pani? 

Nie.

Wyjmowała pani z niej jakieś dokumenty? 

Nie.

Twierdzę - zaczął wolno Mason - że to pani wybiegła z domu i wskoczyła 

do basenu, po czym przepłynęła na drugą stronę. Twierdzę, że nie była pani nago, ale 

miała na sobie majtki i stanik. Że ogołociła pani skrytkę z papierów wartościowych, a 

potem popłynęła z powrotem, by zabrać swoje ubranie. Że zdjęła pani mokrą bieliznę, 

wycisnęła z niej wodę i włożyła do torebki.

Nie zrobiłam nic takiego!

Czy zabrała pani ze sobą do Las Vegas jakiekolwiek papiery wartościowe?

- Nie.

Pokażę pani teczkę ze złoconym napisem „P. Mason”, włączoną uprzednio 

background image

do materiału dowodowego i zapytam, czy widziała pani tę teczkę, zanim rozpoczął się 

proces.

Nie widziałam.

- Czy przywiozła ją pani ze sobą do Las Vegas?
- Nie.

Czy postarała się pani, by ukradkiem wstawiono ją do mojego pokoju w Las 

Vegas?

Wysoki Sądzie! - poderwał się Ormsby. - To poszło już stanowczo za 

daleko. Przesłuchanie jest niewłaściwe. Nie zgadzam się na stawianie świadkowi 

takich zarzutów w braku jakichkolwiek dowodów na ich poparcie.

Sędzia Fisk przez dłuższą chwilę milczał, rozważając sprawę. Na koniec 

stwierdził:

Mimo to pytanie jest istotne z punktu widzenia obrony. Zmierza do ustalenia 

prawdomówności lub motywów świadka i na tej podstawie zezwalam na nie. Proszę 

odpowiedzieć.

Nie - powiedziała Nadine.

Mason podszedł do stolika obrony i wyciągnął dłoń do Delii Street.
Sekretarka wręczyła mu kopertę, którą przyniósł do sądu Paul Drakę. 

Adwokat podszedł następnie do świadka, gwałtownie rozdarł kopertę, wyjął kartkę 

papieru podzieloną na dziesięć kwadratów z odciśniętym tuszem odciskiem palca w 

każdym polu i powiedział:

Pytam, czy są to pani odciski palców?

Zaraz, chwilę! - krzyknął Ormsby, podrywając się z krzesła. - Wysuwam 

sprzeciw wobec całej tej procedury. To wbrew regulaminowi. Obrona nie ma prawa 

insynuować takich rzeczy!

- To znaczy jakich? - zapytał Mason.
- Że ta młoda kobieta miała zdjęte odciski palców. Sprzeciwiam się!
- Zapewniam Wysoki Sąd, pana prokuratura oraz ławę przysięgłych, że nie 

zamierzałem insynuować, iż te odciski palców zdjęła jakakolwiek agencja rządowa. 

Wprost przeciwnie. Po prostu pytam świadka, czy to jej odciski palców.

To wymaga od świadka wyciągania wniosków - upierał się Ormsby. - I nie 

jest właściwą procedurą przesłuchiwania świadka przeciwnej strony.

Uważam, że rzeczywiście zmusza to świadka do wyciągania wniosków - 

background image

sędzia ze zmarszczonym czołem spojrzał na Masona.

Dopuszczalną procedurą jest zapytanie świadka, czy to jego podpis - odparł 

Mason. - Ja pytam, czy to jego odciski palców.

Ale świadek może ocenić podpis, po prostu na niego

patrząc - podjął Fisk - gdy zbadanie odcisków palców wymaga 

specjalistycznej wiedzy.

Chcę tylko to ustalić - upierał się Mason. - Nie sprzeciwiam się, by od 

świadka pobrano odciski palców, umieszczono na kartce papieru i oba zestawy 

wręczono urzędnikowi sądowemu, który je zidentyfikuje. Jeżeli wtedy okaże się, że 

trzymam w ręku odciski nie należące do świadka, nie będę miał więcej pytań.

Ale po co mielibyśmy to robić? - rzucił Ormsby.

Ponieważ mam prawo zapytać świadka, czy dane odciski należą do niego. 

Mam prawo zapytać, czy to jest jego podpis i na pewno mogę zapytać o to samo w 

odniesieniu do odcisków.

To wyjątkowy problem, biorąc pod uwagę moje doświadczenie - stwierdził 

sędzia Fisk. - Jednakże skłonny jestem zaproponować, żeby, zanim odrzucę pytanie, 

od świadka pobrano odciski palców i obie kartki zidentyfikowano. Sąd zawezwie 

wówczas obiektywnego eksperta, który odpowie na pytanie obrony.

Ja się zgadzam - oświadczył Mason.

A mogę spytać o powód pańskiego pytania? - ciągnął Fisk.

Próbuję ustalić wiarygodność świadka, Wysoki Sądzie - wyjaśnił Mason. - 

Nie mogę wytłumaczyć tego w tej chwili, ponieważ odkryłbym swój plan ataku i 

świadek natychmiast przeszedłby do...

Dobrze już, dobrze - przerwał pośpiesznie Fisk. - Proponuję, panowie, 

żebyśmy skończyli dyskusję w obecności ławy przysięgłych. Sąd zarządza 

dziesięciominutową przerwę. W tym czasie zostaną pobrane odciski palców świadka i 

obie kartki papieru przekażemy do późniejszej identyfikacji.

Nie widzę, czemu by to miało służyć - nie ustępował Ormsby.

- Według mnie już to wyjaśniliśmy - zauważył sędzia.
- Chcę umożliwić obronie przesłuchanie świadka. W obecnych 

okolicznościach uważam, że obrona ma do tego prawo. Moje poglądy każą mi 

udzielić przedstawicielowi obrony sporej swobody w przesłuchiwaniu głównego 

świadka oskarżenia w sprawie morderstwa. Zwracam panu uwagę, panie 

background image

prokuratorze, że to jest kluczowy świadek i zamierzam pozwolić obronie wykorzystać 

każdą okazję, by sprawdzić jego wersję w granicach dopuszczanych przez prawo.

Dobrze - poddał się Ormsby. - Zgadzam się. Niech Mason pokazuje swoje 

sztuczki, spryt i zmysł dramatyczny...

Wystarczy, panie prokuratorze - przerwał mu sędzia. - Nie pora na dyskusje. 

Sąd uda się na dziesięciominutową przerwę. Po niej oba dokumenty zostaną włączone 

do materiału dowodowego i porównane.

Kiedy sędzia opuścił swoje miejsce, w sali sądowej wybuchła wrzawa. 

Reporterzy stłoczyli się wokół Perry’ego Masona, pytając, co usiłuje dowieść, jaka 

jest jego strategia, skąd pochodzą odciski palców, jak wszedł w ich posiadanie i jaką 

mają wagę. Na wszystkie pytania Mason odpowiadał z uśmiechem:

- Bez komentarza.
Gdy sąd zebrał się ponownie, wstał oburzony prokurator.
- Wysoki Sądzie - zaczął - odciski palców świadka pobrał ekspert z biura 

szeryfa o wymaganych kwalifikacjach. Okazuje się, że nie ma żadnego podobieństwa 

między odciskami na kartce przyniesionej przez Perry’ego Masona i odciskami 

świadka, i twierdzę, że Peny Mason od początku o tym wiedział. Twierdzę, że 

obrońca winny jest wykorzystywania procedur sądowych i próby zastraszenia 

świadka oraz wprowadzania przysięgłych w błąd.

Mason odparł uprzejmie:

Jeżeli ekspert, o którym pan mówi, gotów jest stanąć na miejscu dla 

świadków i zeznać pod przysięgą, że nie są to identyczne odciski palców, będę musiał 

uznać jego zeznanie. Wycofam pytanie do świadka, czy są to jej odciski. Proponuję 

przerwać przesłuchiwanie świadka, by ekspert mógł złożyć swoje zeznania.

Dobrze - Ormsby kipiał gniewem. - Pani Palmer, proszę opuścić miejsce dla 

świadków. Wzywam Herveya Lavara.

Pan Lavar jest ekspertem od daktyloskopii w biurze prokuratora 

okręgowego? - zapytał adwokat.

W biurze szeryfa.

Dobrze - powiedział Mason. - Uznaję jego kwalifikacje. Może pan przepytać 

świadka.

Oto dwa zestawy odcisków palców - zaczął Ormsby. - Jeden oznaczono jako 

F-A, drugi F-B.

background image

Tak jest.

Najpierw zapytam o dokument F-B.

Odciski zostały pobrane od pani Nadine Palmer, osoby, która była na 

miejscu dla świadków.

A F-A?

Ten zestaw pokazał świadkowi pan Perry Mason, pytając, czy to jej odciski.

Czy istnieje jakiekolwiek podobieństwo między którymkolwiek z odcisków 

na kartce F-A i F-B?

- Nie.
- Czy należą do tej samej osoby?
- Nie.
- Czy odciski na kartce F-A mogła zrobić ta sama osoba, której odciski 

widnieją na kartce F-B?

- Nie.
- Czy świadek Nadine Palmer pozostawiła swoje odciski palców na kartce F-

A lub czy któreś z widocznych na niej odcisków należą do niej?

- Nie.

Nie mam więcej pytań - zakończył Ormsby.

W tej chwili rezygnuję z przesłuchania świadków - zadecydował Mason. - 

Proszę, by oba zestawy włączono do materiału dowodowego.

- Oskarżenie nie uważa tego za konieczne - zaprotestował prokurator.

Proszę więc włączyć je jako materiał obrony - Mason hojnym gestem 

machnął ręką, podkreślając, że chce zachować się uczciwie. - Proszę włączyć je jako 

dowody obrony numer jeden i dwa.

Zgoda - powiedział sędzia Fisk. - Tak oznaczone możemy je włączyć do 

materiału dowodowego. Pani Palmer, proszę wrócić na miejsce dla świadków.

Nie mam więcej pytań do świadka - powiedział Mason.

Oskarżenie? - zapytał sędzia.

Również.

Jest pani wolna, pani Palmer.

Oskarżenie zakończyło przesłuchiwanie swoich świadków - ogłosił Ormsby.

Czy obrona wnosi o przerwę? - zapytał Fisk.

background image

Nie - odparł Mason. - Obrona wzywa swojego pierwszego i jedynego 

świadka, Estellę Rankin.

Jedynego świadka? - zdziwił się Ormsby.

Tak. Nie sądzę, bym potrzebował więcej.

- Chwileczkę, panowie - odezwał się sędzia. – Proszę o wstrzymanie się od 

rozmów na boku. Panno Rankin, proszę zająć miejsce dla świadków.

Estelle Rankin, wysoka, zgrabna kobieta o rudych włosach i wielkich 

brązowych oczach zajęła miejsce, założyła nogę na nogę, spojrzała na przysięgłych, a 

potem zwróciła wzrok na Peny’ego Masona.

- Gdzie pani mieszka, panno Rankin?

W Las Vegas w Newadzie.

Była tam pani piętnastego marca tego roku? 

Tak.

Czym się pani zajmuje?

Pracuję wieczorami w sklepie z pamiątkami.

Proszę opisać nam towary sprzedawane w sklepie.

To przedmioty z ozdobnej skóiy, antyki, niewielka ilość artykułów 

kosmetycznych, pocztówki, pamiątki z Las Vegas, wybrane czasopisma, cygara i 

papierosy. Oraz walizki.

Czy wieczorem piętnastego marca przez posłańca hotelowego ktoś zamówił 

u pani aktówkę?

Zamówienie przekazał szef obsługi.

O której godzinie?

Była dziewiąta czterdzieści pięć.

Rozpoznałaby pani tę teczkę?

Tak.

Oto dowód rzeczowy dwadzieścia sześć A. Czy widziała go pani wcześniej?

Panna Rankin wzięła teczkę do rak, obróciła i powiedziała:

Tak. Tę teczkę wówczas sprzedałam.

I do godziny dziewiątej czterdzieści pięć wieczorem piętnastego marca 

teczka ta znajdowała się na półce sklepu, w którym pani pracuje?

- Tak.

background image

Jest pani pewna? - Tak.

To wszystko. Świadek do dyspozycji oskarżenia. Ormsby wstał z drwiącym 

uśmiechem na ustach.

- Wie pani dobrze, panno Rankin, że tę teczkę, dowód rzeczowy dwadzieścia 

sześć A, pan Mason mógł zamówić tamtej nocy po prostu po to, by zmylić policję. 

Dokumenty, które policja znalazła w środku, pan Mason mógł przywieźć w innej 

teczce.

Sprzeciw - odezwał się Mason. - Pytanie wymaga od świadka wyciągania 

wniosków. Oskarżenie twierdziło, iż tę właśnie teczkę z papierami wartościowymi 

przywiozłem z Los Angeles. Mam prawo dowieść, skąd pochodziła naprawdę.

Ależ ten dowód nic nie znaczy - upierał się Ormsby. - To tylko wniosek 

wyciągnięty przez świadka.

Proponuję, by oskarżenie przedstawiło sprawę ławie przysięgłych - 

powiedział Mason. - Uważam, że dowód ten znaczy bardzo dużo, ponieważ w czasie 

mojego pobytu w Las Vegas byłem śledzony przez policjanta z tamtejszego wydziału.

- Nic na to nie wskazuje - sprzeciwił się Ormsby. - Zresztą to i tak nieistotne.

W takim razie wzywam powtórnie porucznika Tragga, aby potwierdzić, że 

byłem stale śledzony.

Ja zamknąłem już sprawę - kłócił się Ormsby. - Nie może jej pan teraz 

otworzyć i przesłuchać świadka jeszcze raz.

Dobrze - zgodził się uprzejmie Mason. - Mam tak absolutne zaufanie do 

uczciwości porucznika Tragga, że wezwę go jako świadka obrony.

Porucznik zajął miejsce, zaskoczony.
- Teczka oznaczona jako dowód rzeczowy dwadzieścia sześć A została 

znaleziona w moim pokoju - zaczął Mason. - Kto ją znalazł, poruczniku?

- Ja.

Zauważył pan jeszcze jakąś teczkę w tym pokoju?

Nie. Ale była tam jeszcze walizka.

Mówię o teczce. Czy była jeszcze jakaś?

Nie na widoku.

Wszedł pan do mojego pokoju w określonym celu, prawda?

- Tak.
- Towarzyszył panu sierżant Elias Camp z policji Las Vegas?

background image

- Tak.

Wiedział pan, że wówczas mnie śledzono?

Wyznaczono policjanta w cywilu, który miał pana pilnować.

Groził pan, że zdobędzie nakaz przeszukania, aby sprawdzić mój pokój?

- Tak.

Dlaczego?

Mieliśmy szukać teczki zawierającej papiery wartościowe.

- Znalazł ją pan?
- Tak.

Czy w pokoju była druga teczka zawierająca papiery wartościowe albo z 

której można by owe papiery przełożyć do tej?

Ja... przyznaję, że nie wiem - powiedział Tragg.

Dlaczego tego pan nie wie?

Ponieważ wszedłem do pokoju, aby znaleźć teczkę z obligacjami i kiedy ją 

znalazłem, zakończyłem przeszukiwanie pomieszczenia.

Więc, o ile pan wie, ta teczka, dowód rzeczowy dwadzieścia sześć A, była 

jedyną teczką w pokoju.

Tak jest.

Czy zdjął pan odciski palców z tej teczki?

Tak. Zrobiliśmy to.

Rozpoznaliście je?

Tak. Niektóre należały do pana, niektóre do osoby, która nie została 

wówczas zidentyfikowana. Teraz sądzę, że mogły to być odciski palców panny 

Estelle Rankin.

Ma pan przy sobie zdjęcia tych odcisków?

Mam je w aktówce.

Proszę wyjąć.

Tragg wyciągnął fotografie.
- Chciałbym włączyć te zdjęcia jako dowody obrony numer trzy i cztery - 

powiedział Mason. - Nie mam więcej pytań do świadka.

Nie mam pytań - rzucił Orsmby.

Jest pan wolny - powiedział Mason i zwrócił się do zaskoczonego 

background image

oskarżyciela. - To zamyka sprawę obrony. Nie mamy więcej świadków.

Sędzia Fisk był równie zdumiony jak prokurator.

Chce pan teraz wygłosić mowę końcową?

Jesteśmy gotowi - rzucił wojowniczo Ormsby.

Ja również - powiedział Mason.

- Bardzo dobrze - stwierdził sędzia. - Głos ma oskarżenie.
Prokurator podszedł do ławy przysięgłych: - Wysoki Sądzie oraz wy, panie i 

panowie przysięgli, to sprawa szczególna, niezwykła. Chodzi o popełnione 

świadomie i z zimną krwią morderstwo. Zmarły nie był może najbardziej doskonałym 

człowiekiem na ziemi, niemniej miał prawo żyć. Miał prawo być chroniony przez 

system legislacyjny. Oskarżona Vivian Carson, uznawszy, że zniknęło jej uczucie do 

zmarłego, wniosła sprawę o rozwód. Przeczuwała, że mąż ukrył część majątku; było 

to całkiem prawdopodobne i w rzeczywistości zostało dowiedzione. Nie doceniałbym 

państwa inteligencji, gdybym próbował twierdzić co innego.

To po części stanowiło motyw zbrodni. To, oraz najwyraźniej nagłe 

zauroczenie obojga oskarżonych. Kusiło mnie, by oddać tę sprawę pod waszą 

rozwagę bez przemówienia końcowego, lecz czuję, że pewne fakty powinienem 

podkreślić, by, panie i panowie przysięgli, nie wprowadziły was w błąd żadne 

wysuwane w ostatniej chwili argumenty. Swoją mowę oskarżenie wygłosi po mowie 

obrony, więc teraz chcę tylko wskazać, iż mimo ataku, jaki niewątpliwie uczyni 

obrona na wiarygodność świadka Nadine Palmer, zachowała się ona w sposób godny 

podziwu. Uczciwie przyznała, że mimo iż sama jest pewna, że kobietą, którą widziała 

wskakującą do basenu była Vivian Carson, nie zidentyfikuje jej pod przysięgą. Myślę, 

że jest to najlepszym barometrem uczciwości świadka.

Twierdzę, że z uwagi na zachowanie świadka, cokolwiek powie obrońca, 

każda próba oczernienia świadka, będzie niczym bumerang, który uderzy w 

oskarżonych. Oskarżeni pozostawili swoje odciski palców na płytce zamykającej 

schowek. Te odciski palców to milczący dowód, że oboje dotykali spodniej strony 

kafla. Nie można zaprzeczyć zeznaniom, że to ich odciski palców. Sami możecie to 

sprawdzić. Zdjęcia włączono do materiału dowodowego. Spójrzcie tylko na 

powiększone odbitki i sami wyciągnijcie wnioski. Nie trzeba eksperta, by rozpoznać 

odciski takie jak te. Wystarczy tylko dobry wzrok i zdrowy rozsądek.

Oskarżeni pozostawili swoje odciski palców na spodniej części kafla i 

wewnątrz stalowego sejfu.

background image

Dlaczego? Sami zadajcie sobie to pytanie. Nikt nie próbował podać wam 

rozsądnego wyjaśnienia, bo istnieje tylko jedno logiczne wytłumaczenie: 

zamordowali Loringa Carsona i zabrali ukryte przez niego papiery. Zabrali gotówkę. 

Chcieli sprzedać obligacje. Ich prawnik, Peny Mason, miał je przy sobie w Las 

Vegas.

Czy to zbieg okoliczności?
Nie bądźcie naiwni. Nie pozwólcie, by obrońca zamydlił wam oczy.
Wnoszę o uznanie obojga oskarżonych winnymi morderstwa pierwszego 

stopnia - odwrócił się i wrócił na swoje miejsce.

Mason wstał i uśmiechnął się do przysięgłych.
- Wysoki Sądzie oraz wy, panie i panowie przysięgli, jestem w dość 

niekorzystnym położeniu. Sprawa przeciw-

ko oskarżonym opiera się na zeznaniach jednego świadka, Nadine Palmer.
Prokurator zapewnił państwa, że Nadine Palmer jest rozsądną i uczciwą 

kobietą. Powiedziano wam, że ponieważ nie zidentyfikowała nagiej kobiety skaczącej 

do basenu jako Vivian Carson, świadczy to o jej szczerości, jest barometrem 

uczciwości, i każdy atak na nią obróci się przeciwko oskarżonym.

Świadek Nadine Palmer nie ma odwagi stwierdzić, że widziała Vivian Carson 

skaczącą do basenu, ponieważ wie, że to nie była pani Carson i że gdyby później 

okazało się, że widziała kogoś zupełnie innego, zostałaby oskarżona o 

krzywoprzysięstwo. Więc unika odpowiedzi, wykręca się, wymiguje, zmienia temat - 

a oskarżenie chce, byście uznali to za barometr jej uczciwości. Jeżeli to jest barometr 

uczciwości, to pokazuje on bardzo niskie ciśnienie.

Dlaczego pani Palmer nie była na tyle uczciwa, by przyznać, że nie mogła 

rozpoznać osoby, którą zobaczyła, że nie wie, kim ona była, że nie dostrzegła jej 

twarzy? Nagłe i zaskakujące pojawienie się nagiej kobiety, która wybiega z domu i 

skacze do basenu, zupełnie ją zaskoczyło. Panie z ławy przysięgłych, wy wiecie, co 

czuła pani Palmer. Zobaczyła zupełnie nagą kobietę. Ten widok zaskoczył ją i zanim 

odzyskała równowagę na tyle, by dobrze się jej przyjrzeć, kobieta znalazła się w 

basenie. Potem już ani razu nie było widać jej twarzy.

Ale czy pani Palmer naprawdę widziała nagą kobietę? Czy widziała 

kogokolwiek? A może swoją własną przygodę przedstawia jako coś, co widziała, 

udając, że była świadkiem obserwującym zdarzenie z oddali?

Dlaczego nie poszła na policję, by opisać to, co widziała? Dlaczego szybko 

background image

wróciła do domu i wzięła prysznic, mocząc przy tym włosy? Dlaczego papierosy w 

jej torebce nasiąkły wodą? Powiem wam, dlaczego. Ponieważ to Nadine

Palmer wskoczyła do basenu, przepłynęła na drugą stronę i zabrała obligacje. 

Zamierzam to udowodnić. Udowodnię to, odwołując się do waszego rozsądku, i 

dowiodę tego bez najmniejszych wątpliwości.

Panie i panowie przysięgli, wszyscy jesteście ludźmi dorosłymi, nie 

urodziliście się wczoraj i wiecie, jak postępuje policja: kiedy znajdą podejrzanego, 

szukają wszystkich dowodów potwierdzających jego winę i zbyt często ignorują fakty 

wskazujące na kogoś innego.

Twierdzę, że Nadine Palmer wskoczyła do basenu, kiedy dowiedziała się o 

sejfie z obligacjami, że włożyła obligacje do plastikowej torby, że zaczęła płynąć z 

powrotem i zorientowała się, że Loring Carson zauważył ją, gdy skakała do wody. 

Loring Carson wybiegł z tyłu domu i kiedy Nadine Palmer wychodziła na brzeg, 

wepchnął jej głowę pod wodę, żądając, by oddała papiery.

Skąd to wiemy? Ponieważ oba rękawy koszuli Carsona były mokre do łokci. 

Nie zamoczył ich obu, otwierając skrytkę. Uruchamiając mechanizm otwierający sejf 

zrobił to samo, co porucznik Tragg i była to rzecz najzupełniej normalna: podwinął 

prawy rękaw.

A nawet gdyby go nie podwinął, nie mógłby zamoczyć lewej ręki, sięgając 

drugą do ukrytego pierścienia. Zamoczył oba rękawy, ponieważ próbował schwycić 

pływaczkę i wepchnąć pod wodę, kiedy była jeszcze w basenie. Ale mu uciekła.

Co więc zrobił Loring Carson? Wrócił do domu, odkrył porzucone ubranie i 

przypilnował go, wiedząc, że właścicielka nie odważy się pokazać publicznie w 

mokrej i przeźroczystej bieliźnie.

Udowodnię teraz, że pływaczką tą nie była tajemnicza naga kobieta, którą 

Nadine Palmer ponoć widziała, ale sama Nadine Palmer!

Znalazła się w pułapce. Cicho poszła do kuchni, wzięła nóż i na bosaka 

przemknęła się niepostrzeżenie do ogrodzenia, przy którym stał Loring Carson, 

zwrócony plecami, ponieważ pilnował porzuconych ubrań, i wbiła mu nóź w plecy.

Ten jeden czyn usuwał wszystkie przeszkody stojące na jej drodze. Z jednej 

strony mogła wejść w posiadanie obligacji i zdobyć fortunę, z drugiej - zostałaby 

oskarżona o morderstwo.

Wskoczyła więc do basenu, ponownie przepłynęła pod drutami i wróciła po 

swoje ubranie zostawione w sypialnej części domu. Stojąc nad ciałem, zdjęła mokrą 

background image

bieliznę, wsadziła ją do torebki, włożyła sukienkę i wtedy - dopiero wtedy - wróciła 

na wzgórze, gdzie zostawiła samochód, niosąc z sobą skradzione obligacje.

Dotarłszy do samochodu, pojechała do swojego mieszkania i przebierała się, 

kiedy zadzwoniłem do drzwi. Ogarnęła ją panika, zwłaszcza gdy uświadomiła sobie, 

że nieopatrznie pozwoliła, bym zorientował się, że papierosy w jej torebce nasiąkły 

wodą. Zrozumiała również, że musi jakoś wytłumaczyć się ze zdobycia fortuny. Żyła 

skromnie, z niskiej pensji, i nagle stała się zamożna. Jak miała to wyjaśnić? 

Napomknąłem o Las Vegas i to podsunęło jej rozwiązanie, jakiego potrzebowała. 

Postanowiła pojechać tam i zagrać w kasynie. Po dłuższym czasie nikt nie 

zorientowałby się, czy wygrała, czy przegrała. Mogłaby więc wrócić z mnóstwem 

pieniędzy i twierdzić, że wygrała wszystko w ruletkę.

Była jednak za sprytna, by zawracać sobie głowę obligacjami, bo można je 

„namierzyć”. Co więc zrobiła? Włożyła je do teczki, kazała wytłoczyć na niej litery 

„P. Mason” i podrzuciła teczkę do mojego pokoju. Potem anonimowo doniosła 

policji, że mam aktówkę wypchaną obligacjami, które wręczyli mi moi klienci, 

oskarżeni w tym procesie. Nie mogę tego dowieść bez najmniejszych wątpliwości, bo 

jestem sam, jestem prawnikiem, nie reprezentuję policji, nie mam ich sprzętu, ludzi, 

jako osoba z zewnątrz nie mogę liczyć na współpracę policji z Las Vegas. Nawet 

jednak jeśli nie mogę dowieść tego z całą pewnością, mogę uwiarygodnić tak, byście 

panie i panowie przysięgli byli zadowoleni, a przynajmniej zasiać w was uzasadnione 

wątpliwości. A kiedy tak się stanie, będziecie musieli uwolnić oskarżonych. Tak każe 

prawo.

Wiecie, że w materiale dowodowym znalazła się teczka z odciskami palców, 

których policja nie potrafiła zidentyfikować. Weźcie pod uwagę zdjęcia odcisków 

zdjętych z sejfu i zakrywającej go płytki, które policja uznała z całą pewnością - tak 

przynajmniej stwierdzono - za ślady palców moich klientów. Teraz proszę, byście 

przyjrzeli się dowodowi rzeczowemu w tej sprawie, na którym widać odciski palców 

uznane za należące do Nadine Palmer - tak stwierdził ekspert oskarżenia. Weźcie je 

do swojego pokoju i porównajcie ze zdjęciami odcisków, których policja nie 

zidentyfikowała, ponieważ były rozmazane albo nie potrafiono wskazać osoby, która 

je zostawiła. Nie musicie być ekspertami, by je porównać. Wystarczy szukać 

podobieństwa. Policja pokazała wam, jak się to robi na diagramach, na których 

powiększono odciski palców oskarżonych znalezione na obrzeżu płytki. Oczywiście, 

że były tam ich odciski. Dlaczego nie? Dom należał do obojga. Vivian Carson miała 

background image

jedną połowę, Morley Eden drugą. Co byście zrobili, gdybyście po powrocie do domu 

odkryli płytkę przy basenie, która w rzeczywistości stanowiła pokrywę sejfu? Czy nie 

zastanawialibyście się, co było w skrytce? Czy nie pochylilibyście się nad nią i nie 

sprawdzili dokładnie?

Pan prokurator twierdzi, że oskarżeni zostawili swoje odciski palców na 

skrytce, ale nie potrafi powiedzieć, kiedy to zrobili. - Tu Mason zrobił dramatyczną 

pauzę. - Nie potrafi powiedzieć, czy zostawili je tam przed czy po morderstwie. Czy 

zostawiono je, zanim Loring Carson przyszedł do domu. Czy nie zostawiono ich noc 

wcześniej, kiedy oskarżeni odkryli sejf i postanowili zastawić pułapką na Carsona. 

Wystarczyło by podszedł do skrytki - wówczas można go było zaprowadzić do sądu i 

zmusić do wytłumaczenia się z ukrywania wspólnego majątku małżonków oraz 

oskarżyć o utajnianie dochodów. Załóżmy, że oskarżeni to właśnie chcieli zrobić. 

Załóżmy, że coś poszło źle i nagle, ku swojej konsternacji, odkryli zwłoki Carsona.

Panie i panowie przysięgli, mam tu dwanaście szkieł powiększających. 

Przekażę je woźnemu sądowemu. Sąd poinstruuje państwa, że rozważając wyrok, 

macie prawo zabrać do swojego pokoju dowody rzeczowe i dokładnie je obejrzeć. 

Proszę, byście wzięli ze sobą te zdjęcia oraz zdjęcia odcisków palców Nadine 

Palmer...

- Jedną chwilę - zawołał Ormsby. - Uznaję tę propozycję za niezgodną z 

prawem. Sędziowie przysięgli nie mogą uważać się za ekspertów w tej dziedzinie. 

Daktyloskopia to specjalistyczna wiedza. Tylko fachowiec jest w stanie je ocenić. 

Zgoda, możemy otworzyć przewód sądowy i pozwolić ekspertowi z biura szeryfa 

dowieść, że odcisków palców, których nie zidentyfikowała policja, nie można 

zidentyfikować, że nie zawierają one wystarczającej ilości podobnych punktów, by 

porównać je z jakimikolwiek innymi. Natomiast nie możemy pozwolić, by przysięgli 

porównywali je na oko. Przecież nawet ekspert nie jest w stanie stwierdzić jedynie na 

podstawie ograniczonej liczby punktów podobieństwa, czy...

Chwileczkę - przerwał sędzia Fisk. - Już zgłosił pan swój sprzeciw. Sąd 

skłonny jest ocenić sytuację jako nietypową, ale zdaje sobie sprawę, że pan Mason 

mówi prawdę: przysięgli mają prawo zabrać ze sobą dowody rzeczowe i nie możemy 

im zabronić tego.

Dziękuję, Wysoki Sądzie - powiedział Mason. Zwrócił się ku ławie 

przysięgłych i ukłonił. - Pamiętajcie państwo, że prokurator sam w swoim 

przemówieniu powiedział, że wszystko, czego potrzeba, by porównać odciski palców, 

background image

to dobry wzrok i zdrowy rozsądek. Sąd poinstruuje was, że jeżeli po obejrzeniu 

wszystkich dowodów rzeczowych w waszych myślach pojawi się uzasadniona 

wątpliwość co do winy oskarżonych, musicie ich uniewinnić. Dziękuję państwu - 

Mason usiadł.

Wówczas prokurator wstał, wściekły i wyprowadzony z równowagi, urządził 

żenującą scenę: wrzeszczał i krzyczał na przysięgłych, walił pięściami w stół, 

wskazywał z pogardą palcem na Masona, oskarżał go o brak etyki zawodowej, 

twierdził, że nie wezwał eksperta od daktyloskopii, by udowodnił, że 

niezidentyfikowane odciski palców należą do Nadine Palmer, ponieważ się bał.

Mason siedział i uśmiechał się. Najpierw do Ormsby’ego, potem do 

przysięgłych. Był to uśmiech człowieka, którego stać na okazanie wielkoduszności 

pokonanym, człowieka, który obserwuje histeryczne krzyki osoby, która przegrała i o 

tym wie. Przysięgli wyszli na dwie i pół godziny. Wrócili z werdyktem 

uniewinniającym oboje oskarżonych.


ROZDZIAŁ SZESNASTY

W prywatnym gabinecie Perry Masona siedzieli, oprócz gospodarza, Della 

Street, Morley Eden i Vivian Carson.

- Nie ma tu nikogo prócz waszego adwokata, jego sekretarki i czterech ścian 

biura - powiedział Mason. - Najwyższy czas, żebyście wreszcie zdradzili, co się 

naprawdę stało. Zostaliście uznani za niewinnych zbrodni. To znaczy, że nie można 

was ponownie oskarżyć. Żeby uzyskać uniewinnienie, musiałem rzucić podejrzenie 

na głównego świadka oskarżenia. Na tym polegał mój zawodowy obowiązek jako 

reprezentującego was adwokata. Musiałem zmusić przysięgłych, by nabrali 

uzasadnionych wątpliwości co do waszej winy. Ale wcale nie jestem pewien, że to 

Nadine Palmer zabiła Loringa Carsona. Musicie mi, u diabła, pomóc odkryć, kto to 

zrobił. Jeśli to ona, oskarżymy ją, jeśli nie - dopilnujemy, by jej nazwiska, dość już 

oczernionego, nie obsmarowano ponownie w prasie. Zaczynajcie.

Eden spojrzał na Vivian Carson.
Opuściła głowę. - Ty mu powiedz - poprosiła.

Dobrze - zgodził się Eden. - Oto, co naprawdę się stało. Ale gdybyś znał 

fakty albo gdyby odkryła je policja, skazano by nas za morderstwo pierwszego 

stopnia bez najmniejszej szansy obrony.

background image

Zgoda - przyznał Mason. - Więc co się wydarzyło?

Od pierwszej chwili, kiedy ujrzałem Vivian - zaczął Eden - byłem 

zafascynowany.

Fascynacja była obustronna - włączyła się Vivian Carson. - Kobiecie nie 

przystoi mówić takich rzeczy, ale drżałam jak liść, kiedy on był w pobliżu.

Morley objął ją i pogłaskał po ramieniu.
- Mówcie dalej - ponaglił adwokat. - To już wiemy: miłość od pierwszego 

wejrzenia.

Prawie od pierwszego - sprostował Eden.

Od kiedy zobaczyłeś ją w bikini - skomentował sucho Mason.

No dobrze - poddała się Vivian. - Zaplanowałam to. Chciałam przyciągnąć 

jego uwagę. Chciałam zmusić go do... do czynu, oskarżyć o złamanie sądowego 

nakazu i doprowadzić do tego, by wściekł się na Loringa.

Aaa, w to wierzę - zgodził się Mason. - Tak się zaczęło. Co stało się potem?

Wieczorem czternastego Vivian powiedziała mi, że musi odstawić 

samochód do naprawy. Spytała, czy jako sąsiad nie mógłbym pojechać z nią do 

najbliższego warsztatu i potem przywieźć z powrotem. Do tego czasu dobrze się już 

poznaliśmy i żartowaliśmy o tak zwanych dobrosąsiedzkich stosunkach. Zawiozłem 

ją do warsztatu, a potem przypomniała sobie, że zostawiła potrzebne jej rzeczy w 

swoim mieszkaniu. Powiedziałem, że z przyjemnością podwiozę ją pod blok, a potem 

zawiozę do domu. Po drodze pojawiła się kwestia obiadu, więc zaprosiłem ją do 

restauracji. Po obiedzie poszliśmy na jakiś występ. Wróciliśmy do mieszkania po jej 

rzeczy, a tam zaczęliśmy rozmawiać. Ona stwierdziła, że znajdujemy się na 

neutralnym gruncie. Napomknąłem o ogrodzeniu, a Vivian zauważyła, że tu między 

nami nie stoi żadna przeszkoda. Wiem tylko, że potem trzymałem ją w ramionach i... 

cóż, czas minął nam bardzo szybko. Zaczęliśmy snuć plany i gadaliśmy niemal do 

świtu. Nie chciałem zniszczyć tego, co się stało i Vivian chyba też nie. Nagle 

usłyszeliśmy przekręcanie klucza w zamku. Drzwi otworzyły się i na progu stanął 

Loring Carson. Rzucił kilka obraźliwych dla żony uwag, zupełnie nie na miejscu i 

niewiarygodnie chamskich. Uderzyłem go. Kiedy się podniósł, zaczęliśmy walczyć. 

Wyrzuciłem go za drzwi i powiedziałem, że jeśli kiedykolwiek wróci albo będzie 

molestował Vivian, zabiję go.

Czy ktoś to usłyszał? - zapytał Mason.

background image

Jasne. Jeden z sąsiadów słyszał całą awanturę, ale najwyraźniej nam 

współczuł i trzymał gębę na kłódkę. Nic wiem, czemu policja tego nie podejrzewała i 

nie przepytała mieszkańców bloku. Widocznie nie mieli pojęcia, że tamtej nocy 

byliśmy z Vivian w Larchmore. Kobieta, która widziała, jak parkowaliśmy samochód, 

sama zgłosiła się na komendę, ale policja założyła, że noc spędziliśmy gdzie indziej.

Co wydarzyło się potem? - zapytał Mason.

Wyrzuciłem Carsona i czekaliśmy do świtu. Rano zjedliśmy śniadanie i 

wyszliśmy. Przed hydrantem stał wóz Carsona z mandatem za wycieraczką. Uznałem, 

że lepiej go przesunąć, więc przepchnąłem samochód kilka metrów dalej od hydrantu. 

Kiedy Carson wpadł do mieszkania, był pijany. Może nie wiedział, że zaparkował 

wóz przed hydrantem. Vivian sądzi jednak, że zrobił to celowo - to była jego ostatnia 

próba, by uciec przed oskarżeniem o oszustwo, stwarzając fałszywe dowody, które 

obaliłyby wyrok w sprawie rozwodowej. Bo po co zatrzymał sobie klucz do 

mieszkania? Vivian na pewno mu go nie dała.

Ale co się z nim stało, kiedy wyszedł z bloku? - spytał Mason. - Powinien 

odjechać swoim samochodem. Dlaczego tego nie zrobił?

Nie wiem - przyznał Eden. – I to mnie martwi. Wyglądając przez okno, 

widzieliśmy samochód. Może... może wyszlibyśmy wcześniej, gdyby go tam nie 

było, ale... cóż, stało się, co się stało. Baliśmy się, że Carson ma broń i... po prostu nie 

wiedzieliśmy, co może się stać.

Co dalej?

Pojechałem do twojego biura i podpisałem poprawiony wniosek do sądu. 

Vivian siedziała w tym czasie w moim samochodzie na parkingu. Nie mogłem 

powstrzymać się przed myślą, jakbyś się zdziwił, gdybyś o tym wiedział.

Mason spojrzał na Delię Street i skinął głową.
- Wróciliśmy do domu - ciągnął Eden - i poszliśmy do mojej części willi. W 

salonie leżał jakiś człowiek. Zbiegliśmy po schodach i odkryliśmy, że to Loring 

Carson. W jego plecach tkwił nóż. Najwyraźniej zakłuł go ktoś, kto stał po drugiej 

stronie ogrodzenia. To było straszne. Vivian zorientowała się, że nóż pochodził z jej 

kuchennego zestawu. Razem znaleźliśmy ciało i po prostu nie mogliśmy pójść na 

policję i przyznać się, że byliśmy... że spędziliśmy noc razem, że pobiłem się z 

Carsonem, i że potem odkryliśmy zwłoki. Zaproponowałem Vivian, że odwiozę ją do 

mieszka nia, ukryjemy samochód Loringa w garażu, dopóki się nie ściemni, a potem 

background image

wywieziemy go tam, gdzie go łatwo znajdą. Później miałem zawieźć ją do warsztatu, 

skąd odebrała by swój wóz, pojechalibyśmy kupić inny nóż w miejsce brakującego, a 

na koniec sam wróciłbym do domu na spotkanie z dziennikarzami w porze, na którą 

wyznaczyłeś konferencję prasową. Miałem wejść do domu razem z tobą, a reporterzy 

odkryliby zwłoki. Teraz wiem, że plan był głupi. Powinniśmy byli pójść na policję i 

wyznać wszystko, ale... cóż, zrobiliśmy inaczej. Kiedy zaczęliśmy ukrywać fakty, nie 

mogliśmy już powiedzieć prawdy. Nie uwierzyłaby nam żadna ława przysięgłych. 

Twoim zadaniem było zabrać się do tej sprawy tak, jak wyglądała i walczyć na oślep.

- Rozumiem - powiedział Mason. - Ja...
Rozdzwonił się telefon na jego biurku, krótkimi, ostrymi sygnałami.

To sygnał Gertie, że pakuje się tu porucznik Tragg... Drzwi otworzyły się i 

policjant stanął na progu.

No, no - odezwał się - chyba przerwałem konferencję.

Nie chyba, ale na pewno - uściślił adwokat.

To bardzo źle - stwierdził Tragg.

- Mógłbym również zauważyć, że skoro moi klienci zostali uniewinnieni z 

zarzutu zamordowania Loringa Carsona, nie powinna się już nimi interesować 

policja. Tak więc tym trudniej wytłumaczyć twoje nieuzasadnione najście. Tragg 

wyszczerzył zęby.

- Nie trać zimnej krwi, Mason. Traktuj to spokojnie. Interesują mnie nie twoi 

klienci, ale ty.

- Ja?

Zgadza się - Tragg rozwalił się na krześle, pstryknięciem palców zsunął 

kapelusz na czoło i uśmiechnął się przyjacielsko. - Zostawiłeś nam pewien problem 

do rozwiązania, Mason.

O co ci chodzi?

Dziennikarze naciskają, żebyśmy aresztowali Nadine Palmer, ale przecież 

nie została oskarżona. Omamiłeś przysięgłych i zwolnili twoich klientów na 

podstawie uzasadnionych wątpliwości. To znaczy wmówiłeś im, że to Nadine Palmer 

odwaliła robotę. Ale nie możesz tego udowodnić, my zresztą też. Wypadliśmy poza 

matę.

Prokurator okręgowy wpakował się w to wszystko, nie pytając mnie o radę - 

zauważył adwokat - więc rozwiązać problem może również bez mojej pomocy.

background image

Zgadza się, zgadza - przyznał Tragg. - Myślałem, że tak właśnie powiesz, 

choć z drugiej strony miałem nadzieję, że zechcesz współpracować z departamentem 

policji: Właściwie nie z całym departamentem, ale z jego członkiem: porucznikiem 

Arturem Traggiem.

Mason uśmiechnął się szeroko.

To stawia sprawę w innym świetle - powiedział.

Kupuję twoją teorię o mokrych rękawach. Kiedy się nad tym zastanowiłem, 

facet tak przejęty swoim wyglądem jak Carson na pewno zdjął marynarkę i podwinął 

prawy rękaw, zanim wsadził rękę do basenu, żeby pociągnąć za pierścień otwierający 

schowek. Prześledziłem dalej twoją teorię. Nie włożył marynarki, ale rękaw opuścił. 

Skończył to, co chciał zrobić z sejfem. Wrócił do domu i właśnie

wkładał marynarkę, kiedy dostrzegł coś, co kazało mu wybiec na patio. Ktoś 

w basenie zwrócił jego uwagę. Najprawdopodobniej była to, jak mówiłeś: naga 

kobieta przepływająca pod ogrodzeniem z plastikową torbą wypchaną papierami z 

sejfu. Loring klęknął nad basenem i chwycił ją za ramiona. Może usiłował wepchnąć 

jej głowę pod wodę. Chciał wyrwać torbę. Uciekła mu i przepłynęła z powrotem pod 

drutami. Carson nie mógł przejść górą, nie zmieściłby się pod spodem, mógłby 

jedynie przepłynąć pod zasiekami w ubraniu. To mu się niezbyt podobało. Miał 

jednak klucze do obu części willi, więc obiegł płot i wszedł od drugiej strony. 

Dziewczyna zostawiła tam ubranie i Carson uznał, że jeśli przypilnuje ciuszków, 

intruz będzie musiał się pojawić. A kiedy tam stał, ona wbiła mu nóż w plecy z 

drugiej strony ogrodzenia. Wniosek: potrzebuję twojej współpracy.

Jakiej współpracy? - zapytał Mason.

Nie chcę przepuścić okazji. Twoi klienci zostali uniewinnieni. Nikt nie może 

ich oskarżyć po raz drugi. Nie chcę, żeby przyznali się do winy, ale jeśli są winni, 

mógłbyś powiedzieć mi, że tracę czas, usiłując przypiąć zbrodnię komuś innemu. 

Potraktuję to jako zeznanie złożone w zaufaniu, które nigdy nie zostanie ujawnione 

ani przekazane prasie. Zwykłe oświadczenie, wyłącznie dla mojej satysfakcji.

Dla twojej satysfakcji radzę - odparł Mason - żebyś kontynuował śledztwo. 

Mam powody wierzyć, że moi klienci są niewinni. Ręczę za to własną reputacją.

To naprawdę coś - Tragg zmierzył wzrokiem Vivian Carson i Morleya 

Edena. - Może oni powiedzieliby, co naprawdę się wydarzyło. Tylko do mojej 

wiadomości.

background image

Mason potrząsnął głową.

Nikomu nie powiedzą, co się stało.

A ty wiesz? - zapytał porucznik.

- Wiem - przyznał Mason - i nie powiem.
Tragg westchnął.
- Na teczce jest kilka całkiem wyraźnych odcisków - zauważył Mason. - Może 

odkryjesz, do kogo należą?

Porucznik pokręcił głową:

Ze wszystkich głupstw, jakie może zrobić prawnik, najgorsze było 

wmówienie przysięgłym, że mogą zostać ekspertami od daktyloskopii... 

Dowiedziałem się, co działo się w pokoju przysięgłych. Każdy z nich wierzył, jakby 

go zahipnotyzowano, że dwa z rozmazanych odcisków na płytce należały do Nadine 

Palmer, a jeden znalazł się na aktówce. Oczywiście, było między nimi kilka 

podobnych punktów. Zawsze można znaleźć cztery czy pięć. Ale nie uznajemy, że 

odciski zostały zidentyfikowane, dopóki nie znajdziemy jedenastu podobnych 

punktów. Tego jednak nie sposób już było wytłumaczyć przysięgłym z uwagi na 

sposób, w jaki ty przedstawiłeś sprawę. Kiedy przysięgli odkryli cztery punkty, z 

miejsca uznali, że są ekspertami od daktyloskopii... Zrobiłeś najbardziej cholerną 

rzecz, jaką tylko można było zrobić.

Cóż, prokurator jest sam sobie winien - stwierdził Mason. - Powiedział, że w 

porównywaniu odcisków nie ma nic tajemniczego, że sami to zobaczą i że mogą 

zabrać do swojego pokoju dowody rzeczowe.

Tragg uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Do twojej i tylko twojej wiadomości, Perry, w tej chwili Morrison Ormsby 

nie cieszy się popularnością w prokuratorze okręgowej. A nawet narasta w stosunku 

do niego pewna niechęć. Nie zdziwiłbym się, gdyby wkrótce uznał za rozsądne 

otworzyć prywatną praktykę. Część dziennikarzy wydobyła całą historię od 

ławników. Zamierzają zrobić z tego hit prasowy. Zawsze mamy odciski, których nie 

można zidentyfikować. Gdyby wszyscy obrońcy tak załatwiali sprawę jak ty, stale 

mielibyśmy kłopoty. Jasne, to wina Ormsby’ego. Ale to ty zastawiłeś pułapkę, a on 

złapał się w nią jak mucha na lep.

Być może przeoczyłeś jedną kwestię - podsunął Mason.

To znaczy?

background image

Naprawdę nigdy nie widziałem teczki z obligacjami, zanim nie znalazła się 

w moim pokoju. Zamówiłem nową ze sklepu z pamiątkami i przełożyłem do niej 

papiery, a starą wsadziłem do walizki. Zrobiłem to, aby udowodnić w sądzie 

dokładny czas, kiedy wszedłem w posiadanie teczki. W innym przypadku twój 

świadek stwierdziłby, że przywiozłem ją z Los Angeles, że obligacje dostałem od 

moich klientów i zabrałem je, by wymienić papiery na pieniądze.

Wiem, wiem - rzucił porucznik. - Usiłowałem powiedzieć policji w Las 

Vegas, że nie jesteś taki głupi, ale nie chcieli mnie słuchać.

Dobrze, Tragg, dam ci teczkę, która znalazłem w swoim pokoju - 

zdecydował Mason. - Może zdejmiecie z niej odciski palców, które będą pasować do 

odcisków zdjętych z płytki nad basenem, których nie potrafiliście zidentyfikować.

A po co niby tu przylazłem? - zapytał Tragg. - Jasne, musimy znaleźć osobę, 

która zostawiła tam swoje odciski palców. Musimy mieć cokolwiek, z czym można 

by je porównać.

No właśnie - Mason podszedł do sejfu i wyjął plastikowy worek, do którego 

zapakował teczkę podrzuconą do jego pokoju w Las Vegas.

Niech pan zwróci uwagę poruczniku, że wytłoczono tu złocony napis „P. 

Mason”.

Tragg skinął głową.

To dość osobliwy sposób oznaczania aktówki - ciągnął prawnik. - Każdy 

napisałby raczej „Peny Mason” lub po prostu „P.M” albo jedynie „Mason”.

Mów dalej - poprosił Tragg.

Jeśli uważnie przyjrzysz się literom, drugą część nazwiska widać wyraźniej 

niż inicjały. Innymi słowy, teczkę opisano najpierw „RM”, a dopiero potem dodano 

cztery ostatnie litery, przy czym literka „a” zasłoniła kropkę po „M”.

Nie przerywaj, świetnie ci idzie.

Wszyscy przeoczyli fakt, iż Loring Carson musiał jakoś dostać się do 

miejsca, gdzie znaleziono jego zwłoki.

Wcale tego nie przeoczyliśmy. To była rzecz podstawowa. Przyjechał 

swoim wozem, a twoi klienci odprowadzili go do garażu pod mieszkaniem Vivian 

Carson. Zamierzali przetrzymać go tam, aż przestaną wzbudzać zainteresowanie, a 

potem porzucić tak, by nikt nie połączył z nimi samochodu.

Jeżeli to zrobili - zaczął Mason - dlaczego wstawili samochód do garażu 

background image

Vivian Carson?

To mnie dziwi - zgodził się Tragg.

Loring Carson przyjechał tu z Las Vegas - podjął Mason. - Nie był sam. Nie 

sądzę również, że towarzyszyła mu jego przyjaciółka Genevieve Hyde. Myślę, że 

padł ofiarą systemu panującego w kasynach.

To znaczy?

Kiedy faceta zaczyna nużyć jedna hostessa, na scenę wchodzi druga. W tym 

szczególnym przypadku mowa o młodej kobiecie nazwiskiem Paulita Marchwell, a 

ponieważ jej inicjały to „P.M”, nie zdziwiłbym się, gdyby teczka należała do niej. 

Może Paulita przyjechała do Los Angeles z Carsonem albo umówiła się tu z nim na 

spotkanie. Carson zostawił gdzieś swój samochód i przyjechał tu z Paulita. Zapewne 

kazał jej zaczekać w samochodzie. Chciał włożyć do sejfu kolejne dokumenty. 

Celowo zostawił wóz po stronie domu należącej do Edena, na wypadek, gdyby 

dziewczyna zaciekawiła się i zaczęła węszyć. Zatrzymał sobie klucze do domu. 

Obszedł ogrodzenie i bocznym wejściem wszedł do środka. Paulita miała ogólne 

pojęcie o tym, co się dzieje i po co Carson tu przyjechał. Musiała jedynieodszukać 

sejf. Weszła do części domu należącej do Edena, prawdopodobnie przez okno, stanęła 

tak, by zobaczyć basen i zorientowała się, co robi Carson. Jak tylko schował obligacje 

i gotówkę - pewnie cały plik forsy - i odwrócił się w stronę domu, Paulita rozebrała 

się i jak błyskawica wskoczyła do wody. Dopłynęła do skrytki, otworzyła ją, wyjęła 

zawartość i wróciła pod drutami.

A co Carson wtedy robił? - wtrącił Tragg.

Wyszedł do samochodu, odkrył, że nikt nie siedzi w środku i złożył 

wszystko razem. Paulita liczyła na to, że zdąży włożyć ubranie i wyjść z domu 

niespiesznym krokiem, mówiąc: „Loring, jakie to piękne miejsce. Rozglądałam się. 

Należą ci się gratulacje. Wykonałeś wspaniałą pracę”. Jednak zanim mogła cokolwiek 

powiedzieć, Carson wpadł frontowymi drzwiami i zobaczył, jak naga wychodzi z 

basenu, niosąc plastikową torbę. Zrzucił z siebie marynarkę i pobiegł za nią. Ona 

wskoczyła z powrotem do basenu, ale Carson zdążył ją schwycić - może za włosy. 

Próbował wepchnąć jej głowę pod wodę, ale ona zanurkowała i przepłynęła pod 

ogrodzeniem. Carson stał przez chwilę, zastanawiając się, jak postąpić, potem włożył 

marynarkę i przypilnował jej ubrań, pewien, że nie odważy się wybiec nago na drogę. 

Kluczyki do samochodu miał przy sobie. Ale ona była lepsza. Zdjęła nóż z wieszaka, 

background image

boso, po cichu przemknęła do ogrodzenia, wbiła mu nóż w plecy, przeciągnęła 

ubranie pod drutem, włożyła, wyjęła kluczyki do stacyjki z kieszeni Carsona i 

odjechała. Potem do domu weszli moi klienci. Znaleźli zwłoki i zrozumieli, że 

wpakowali się w nie lada kłopoty. Zamiast zadzwonić do mnie i od razu spytać o 

radę, usiłowali wymyślić własną wersję zdarzeń.

To wspaniała teoria - ocenił Tragg. - Czy można ją w jakiś sposób 

udowodnić?

Możesz zadać kilka pytań Genevieve Hyde. O ile wiem, przyleciała 

samolotem do Los Angeles. Może dowiedziała się, że Paulita kradnie jej faceta i 

postanowiła to sprawdzić. Nie lubi mówić, ale nie kłamie. Tak przynajmniej sądzę. 

Postaw się na miejscu Carsona. Gdyby naga kobieta nie była dziewczyną, która go 

przywiozła na miejsce, poprosiłby swoją czekającą w samochodzie towarzyszkę, by 

weszła z jednej strony domu. Sam wszedłby z drugiej i w ten sposób okrążyliby 

intruza. A skoro tak nie zrobił, to przekonujący dowód, że naga kobieta była osobą, 

która przyjechała z nim samochodem. Tragg zamyślił się.

A Nadine Palmer? - zapytał po długiej chwili.

Nadine Palmer zrobiła to, co zrobiłaby każda kobieta - odparł Mason. - 

Kiedy zauważyła sejf, chciała sprawdzić, co jest w środku. Zbiegła ścieżką 

prowadząca od punktu, w którym zaparkowała samochód. Zwróć jednak uwagę na 

jedno, Tragg: ścieżka nie biegnie pod drutem, ale wychodzi na sypialną część domu. 

Żeby dostać się do schowka, zdjęła sukienkę i zanurkowała do basenu ubrana w 

majtki i stanik. Przepłynęła pod ogrodzeniem, stwierdziła, że sejf jest pusty, wróciła, 

zdjęła bieliznę, wycisnęła wodę i wsadziła mokre rzeczy do torebki. Kiedy założyła 

sukienkę, dobiegły ją głosy Morleya Edena i Vivian Carson, którzy akurat wchodzili 

do środka. Przycisnęła się do ściany i od tej chwili wszystko potoczyło się tak, jak 

mówiła. Nie lekceważ inteligencji przysięgłych. Odcisk jej palca naprawdę znalazł się

na pokrywie sejfu.

Tragg potrząsnął głowa.

- Nie znaleźliśmy dość podobnych punktów, by uzyskać wyrok skazujący.

Mason uśmiechnął się szeroko.

- Ale ja miałem ich dość, by wnieść kwestię uzasadnionej wątpliwości. Były 

jednak i inne niezidentyfikowane odciski palców. Sprawdź Paulitę Marchwell.

Tragg wstał gwałtownie.

- Coś w tym jest - powiedział. - Pojadę do Las Vegas.

background image

Wyszedł z biura.

Morley Eden spojrzał na Vivian.

- Widzisz? - powiedziała. - Od początku wiedziałam, że możemy zaufać panu 

Masonowi.

Eden wyciągnął książeczkę czekową.

- Myślę, że dwadzieścia pięć tysięcy dolarów będzie uczciwą opłatą za tę 

sprawę. Ukaram się grzywną w wysokości następnych dwudziestu pięciu tysięcy za 

ukrywanie faktów przed moim adwokatem i zmuszanie go do działania na oślep.

Della Street oczyściła fragment biurka z papierów, by Eden mógł wypisać 

czek. We troje obserwowali, jak go wypisywał: „Wypłacić na żądanie Perry 

Masonowi pięćdziesiąt tysięcy dolarów”.

„KB”