background image

 

 

Na początku było wszystko 

Paul Eijkemans

 

 
 
W rzeczywistości nie ma żadnego początku ani końca. Wszyscy jesteśmy rzeczywistą częścią 
kontinuum, które zawsze istniało i zawsze będzie istniało, a zatem i my będziemy istnieć wiecznie. 
Jednak na potrzeby tej opowieści od czegoś muszę zacząć. 
 
Podróż w głąb siebie zacząłem tuż przed trzydziestką. Podobnie jak u wielu z nas, rozpoczęła się od 
substancji psychotropowych, chociaż biorąc pod uwagę mój wiek, w dziedzinie enteogenów 
zdecydowanie byłem „staruszkiem”. A to dlatego, że nigdy nie ciekawiły mnie te substancje, a w 
tamtym okresie nawet wgląd w samego siebie. Jako nastolatek kilka razy skusiłem się i zapaliłem 
marihuanę, tak jak cała masa moich rówieśników ze szkoły, przesiadująca w licznych holenderskich 
„coffeeshopach”, ale poza poznaniem wyrażenia „głód haszyszowy”, niewiele mi to dało. Wręcz 
przeciwnie – stan letargu, który w sposób nieunikniony wiąże się z paleniem marihuany, umocniło 
mnie w przekonaniu, że dobrze robię, trzymając się od nich z daleka. Jeszcze innym powodem, dla 
którego nie bardzo interesowałem się tym tematem było to, że zwyczajnie miałem inne 
zainteresowania, poza którymi postrzegałem stosowanie substancji pomagających zobaczyć i poczuć 
różne rzeczy w sposób inny od zwyczajnego jako nienaturalny. Tak więc tuż przed trzydziestką byłem 
mniej więcej prawiczkiem, jeśli chodzi o eksperymenty z udziałem substancji wpływających na umysł, 
a więc nazwiska takie jak Timothy Leary, Aldous Huxley i Alexander Shuldin zupełnie nie były mi 
znane. 
 
Wszystko się zmieniło, kiedy jeden z moich przyjaciół poszedł na zorganizowany pod gołym niebem 
festiwal muzyki Trance – stylu będącego słynnym produktem eksportowym Holandii, na którym 
przeżył swoje pierwsze doświadczenie psychodeliczne. Zażył tam tabletkę zawierającą 
metylenodioksymetamfetaminę lub w skrócie MDMA – znaną jako Ekstaza (XTC), również słynny 
holenderski produkt eksportowy. Tygodniami mówił o otwierającym umysł doświadczeniu, jakie 
przeżył, a kiedy rok później nadszedł czas kolejnego festiwalu, poprosił mnie, bym mu towarzyszył i 
również to przeżył. Nie byłem co do tego w pełni przekonany, ale jego entuzjazm i nieco poszukiwań 
w Internecie na temat – niewielu jak się okazało – zagrożeń związanych z zażyciem tej substancji, 
przekonały mnie. 
 
Pozwól, że przybliżę ci osobę, jaką wówczas byłem. Ogólnie mówiąc, miałem całkiem udane życie. Po 
uzyskaniu tytułu magistra ekonomii na uniwersytecie dołączyłem do szeregów korporacyjnych, na 
początku w dziedzinie consultingu, a następnie szybko w dziedzinie zarządzania. Intuicyjne 
rozumienie ludzi w połączeniu z umiejętnościami efektywnej analizy problemu pomogły mi szybko 
wspiąć się po drabinie korporacyjnej kariery. Mieszkałem w ładnym mieszkaniu w Amsterdamie, nie 
brakowało mi pieniędzy i miałem (i nadal mam) wspaniałych przyjaciół. Jednocześnie coraz bardziej 
stawałem się świadomy uczucia, że czegoś mi brakuje. Patrząc z perspektywy, brakowało mi 
głębszego połączenia z samym sobą, a więc i z całym otaczającym mnie światem. Było to częściowo 
spowodowane dorastaniem w dość dysfunkcyjnej rodzinie, która odcisnęła na mnie ślady i 
towarzyszące im uwarunkowania. Właśnie na tych uwarunkowaniach zbudowałem wszelkiego 
rodzaju koncepty myślowe o sobie samym, co pierwotnie objawiło się tym, że wiodłem życie 

background image

 

 

skupione na umyśle i na tym, co na zewnątrz mnie, zamiast być bardziej ześrodkowanym na swojej 
prawdziwej istocie. Właśnie między innymi to przełożyło się na nieodłączny brak pewności siebie oraz 
pierwotną tęsknotę za łącznością z własnym ciałem. Było też coś jeszcze. Jako że byłem młody, 
odnosiłem wrażenie, że biegam po katakumbach okalających basen, od jednej przebieralni do 
drugiej, słysząc plusk wody i radosne okrzyki pływających w nim ludzi, lecz nie mogąc znaleźć wejścia 
na sam basen. Intuicyjnie wyczuwałem, że w życiu było coś więcej niż tylko to, czego doświadczałem, 
a jednak nie byłem w stanie dostrzec, co to było. Innymi słowy w moim życiu był to dokonały 
moment, by rozpocząć przygodę. 
 
Usiedliśmy na nasypie, na zielonym pagórkowatym terenie festiwalu, pośród 40 tysięcy innych 
bawiących się osób. Mój przyjaciel wręczył mi małą czerwona pigułkę, która została mu z zeszłego 
roku. Swoim wyglądem bardziej przypominała miniaturową witaminę C niż cokolwiek innego. Kiedy 
się jej przyglądałem, spikerzy na scenie zaczęli monotonnie powtarzać: „Weź niebieską pigułkę, weź 
czerwoną pigułkę”. Przyjąłem ich słowa za radę od samego Wszechświata, włożyłem pigułkę do ust, 
przeżułem, połknąłem i podekscytowany czekałem, co się wydarzy. Zupełnie nic! Logicznie 
tłumaczyliśmy to sobie, że MDMA ma najprawdopodobniej jakiś termin ważności i dlatego na mnie 
nie zadziałała, więc postanowiliśmy, że kupimy kilka świeżych pigułek, chociaż nie mieliśmy pojęcia 
gdzie. W pobliżu nas siedziała grupa ludzi, którzy – biorąc pod uwagę animusz, z jakim prowadzili 
rozmowę o E.T. oraz rozmiar ich źrenic – najwyraźniej mieli większe doświadczenie od nas i 
prawdopodobnie wiedzieli, skąd wziąć nieprzeterminowane pigułki. Wskazali nam trochę 
podejrzanego gościa, który z saszetką na brzuchu krążył po festiwalowym terenie. Ewidentnie to on 
nakręcał imprezę. Mój przyjaciel chwilę z nim negocjował i po kilku minutach wrócił ze świeżymi 
pigułkami, które obaj przeżuliśmy i połknęliśmy. Minęło pół godziny, godzina, ale znów nic się nie 
wydarzyło. Stało się dla nas jasne, że zostaliśmy oszukani, więc postanowiliśmy przejść do strefy 
tanecznej, zamiast bezczynnie czekać na coś, co nie nadchodziło. 
 
Właśnie zbliżaliśmy się do tłumu tańczących, kiedy z lewej strony przecięła nam drogę dziewczyna. 
Była to jedna z tych atrakcyjnych, rozrywkowych dziewczyn, które czasem można zobaczyć na 
festiwalach muzyki Trance, która naprawdę wiedziała, jak się ubrać, a raczej ubrać nie ubierając. 
Miała na sobie kozaczki z futerkiem, obcisłe seksowne spodnie i ledwo widoczne bikini. Kiedy 
przecinała moje pole widzenia, w mojej głowie pojawiła się intensywna, energetyczna gorączka. Była 
to siła pochodząca z głębi i zdecydowanie o seksualnym wydźwięku. Zaraz potem podobnie ubrana 
dziewczyna nadeszła z prawej strony – i znów w mojej głowie pojawił się świst rodem ze Świata 
Wayne’a.
 Ładnie to ujmując, poczułem silne pragnienie połączenia na wielu poziomach. Nie znając 
takich wyżyn energetycznych i będąc równie niepewnym co do tego, że będę w stanie kontrolować 
się i nie strzelę gafy, spontanicznie je tuląc, zwróciłem się do swojego przyjaciela, że natychmiast chcę 
wracać na pagórek i tam zostać. Bałem się możliwości utraty kontroli, ale również obecności 
ewentualnego chłopaka w pobliżu – nasze radosne pojawienie się na festiwalu z dwoma tabletkami 
mogło zakończyć się opuszczeniem go z dwoma wybitymi zębami w zaciśniętej dłoni. 
 
Po powrocie na pagórek pojawiło się we mnie uczucie, że za chwilę wydarzy się coś bardzo ważnego. 
Narastały we mnie potężne fale energii, coraz bardziej zwiększając moją świadomość. Już nie 
słyszałem muzyki, lecz zacząłem fizycznie odczuwać każdy jej element, wewnątrz i na zewnątrz – 
jakby była częścią mnie. Moje zmysły stały się ostre jak brzytwa. Widziałem najmniejsze szczegóły z 
mojego otoczenia, a kiedy zestroiłem się z ludźmi, którzy rozmawiali kilkadziesiąt metrów ode mnie, 

background image

 

 

mogłem dosłownie „słyszeć” i rozumieć, o czym rozmawiali. Później zacząłem błądzić myślami. 
Pojawiły się we mnie wszelkiego rodzaju pytania dotyczące życia, na temat tego, dlaczego pewne 
sprawy wyglądają tak jak wyglądają, jaki wpływ miały na mnie wydarzenia z mojego życia oraz to, w 
jakim momencie życia się obecnie znajduję. Jakiekolwiek pytanie pojawiło się w mojej głowie, prawie 
natychmiast pojawiała się odpowiedź. Odpowiedzi te były tak złożone i zawiłe, że wykraczały ponad 
wszelki poziom myślowy, jakiego kiedykolwiek doznałem, i byłem zdumiony tą ogromną różnicą 
pomiędzy myśleniem w tym stanie a myśleniem w zwyczajnym stanie umysłu. 
 
Kiedy poczułem się bardziej na siłach, wszedłem w tłum i chodziłem. Patrzyłem na mijających mnie 
ludzi i obserwowałem ich oraz postrzegałem zupełnie inaczej od tego, jak normalnie postrzegałem 
ludzi. Zawsze miałem oko do ludzi i intuicyjnie wyczuwałem, co się działo w ich wnętrzach, ale teraz 
doświadczałem czegoś, co można by określić jako zwielokrotnienie tej umiejętności. Przede 
wszystkim miałem dostęp do znacznie większej ilości informacji na poziomie odczuwania. W 
mijających mnie ludziach dokładnie widziałem w najmniejszych szczegółach i wielopłaszczyznowo 
blokady powstrzymujące ich przed wzniesieniem się na kolejny poziom własnej istoty. Tego typu 
wiedza czy informacje nie ograniczały się tylko do nieuchwytnych konceptów, jak na przykład czyjaś 
ścieżka życiowa. U niektórych osób dosłownie „widziałem” chorobę fizyczną w ciele oraz rozumiałem, 
dlaczego są chorzy. Wpływało to na mnie tak silnie, że czasami sam musiałem oddychać w pewne 
miejsca w swoim ciele, aby trochę zmniejszyć docierające do mnie impulsy. 
 
Jednak najwspanialszym doświadczeniem było to, czego doświadczałem w swoim wnętrzu. Było to 
uczucie głębokiego połączenia ze wszystkimi uczestnikami festiwalu, zwłaszcza tymi, którzy też zażyli 
MDMA i ze wszystkim, co mnie otaczało. Nie była to łączność na poziomie mentalnym, lecz głębokie 
połączenie na poziomie uczuć. Jednocześnie doświadczałem wszechogarniającej miłości, która 
powstała w moim wnętrzu. Była to miłość do wszystkiego, co mnie otaczało, ale także do siebie 
samego, o nigdy wcześniej nieznanej mi intensywności. W tej miłości dostrzegłem, że do tej pory 
żyłem głównie z umysłu, a tym samym byłem oddzielony od otaczającego mnie świata, a więc i od 
siebie samego. Zamiast pogrążyć się z tego powodu w smutku, czerpałem z tej miłości, by przyjrzeć 
się memu oddzieleniu z całkowitą akceptacją. 
 
Po chwili, w przypływie nieczęstego wglądu w siebie, uważność, w której byłem pogrążony, 
zwróciłem na nią samą, by się jej przyjrzeć. Energia poszybowała w górę i otworzyła się dla mnie 
całkiem nowa przestrzeń, w której mogłem postrzegać naturę tej uważności. Pojąłem, że sposób, w 
jaki teraz postrzegam rzeczywistość, nie jest wywołany przez MDMA, lecz że ta uważność była 
wrodzoną świadomością tylko czekającą na odkrycie. Substancja ta jedynie pomogła mi 
przetransformować moje uwarunkowania wywołujące stan oddzielenia – coś, na co wszyscy cierpimy 
w mniejszym lub większym stopniu – w taki sposób, że chwilowo nie było prawie żadnych ograniczeń, 
by wydostały się z mojego wnętrza. Uwarunkowania te jednocześnie ujawniły mi, że w zasadzie 
wszyscy je mamy, podobnie jak woda na Arktyce, która pojawia w momencie, w którym przebije się 
przez pokrywę lodową. Zauważyłem także kilka innych uwarunkowań, które pojawiły się w mojej 
świadomości, chociaż widziałem ich o wiele więcej, które nie były w stanie się przebić. Utknęły w 
gęstej warstwie uwarunkowań w stylu zombie, które a energia MDMA tylko napędzała je, by krążyły 
wciąż i wciąż, zataczając koła, jak w Benny Hillu, w którym bohaterowie apatycznie gonią własne 
iluzje, zamiast wznieść się ponad nie. Ich ruchy idealnie odzwierciedlały aktualny stan ich wnętrza. 
 

background image

 

 

Energia wewnątrz mnie powoli ustępowała. Dzikie fale, które się przeze mnie na początku tego 
doświadczenia przetaczały, z każdą godziną zmniejszały się, stając się małymi falami. W końcu 
doznałem uczucia głębokiego wewnętrznego pokoju i spokoju, jakiego nigdy dotąd nie 
doświadczyłem. Czułem się tak, jakby coś się scaliło. Pojawiła się też ekscytacja. Uświadomiłem sobie, 
że odkryłem coś cennego i chociaż wiedziałem, że uczucie oddzielenia prawdopodobnie z powrotem 
się wkradnie, kiedy znów zejdę we własne uwarunkowania, poprzysiągłem sobie, że znajdę sposób, 
by ponownie otworzyć te drzwi. Byłem pewien, że to jest możliwe. Przezywając to doświadczenie, 
zauważyłem, że MDMA odgrywało w tym procesie drugoplanową rolę, oraz że dowolna ścieżka 
usuwająca uwarunkowania, a tym samym oddzielenie, pomogłaby mi otworzyć te drzwi być może 
nawet na stałe, z pomocą lub bez pomocy katalizatora. 
 
Kilka miesięcy później rozmawiałem ze swoim sąsiadem Polakiem, mieszkającym w Amsterdamie 
piętro niżej ode mnie. Razem ze wspomnianym przyjacielem nazywaliśmy go „Aptekarzem”, 
ponieważ miał niewielkie białe pudełko z czerwonym krzyżem, w którym prawdopodobnie trzymał 
wszelkie substancje psychoaktywne, jakie dotąd zostały odkryte. Z całą pewnością w pudełku tym 
znajdowała się najsilniejsza trawka, jaką można było dostać w całym Amsterdamie, sądząc po dymie, 
jaki regularnie unosił się z jego mieszkania do mojego. Kiedy rozmawialiśmy o moim doświadczeniu z 
MDMA, powiedział, żebym może dał szansę Ayahuasce, ponieważ pozwala ona „rozmawiać z 
Bogiem”. Jego słowa wzbudziły moje zainteresowanie. Któż bowiem nie chciałby być Nealem 
Donaldem Walschem? Po powrocie do jego mieszkania natychmiast zacząłem poszukiwania w 
Internecie i znalazłem stronę kobiety, która od czasu do czasu zapraszała do Holandii rdzennych 
szamanów, którzy pracowali z Ayahuascą. Wysłałem jej e-mail, że jestem zainteresowany i 
natychmiast otrzymałem odpowiedź, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności właśnie w nadchodzący 
weekend przyjeżdża do niej szaman i że są jeszcze wolne miejsca. 
 
Kilka dni późnej siedziałem już w tipi na obrzeżach Amsterdamu razem z dwudziestoma innymi 
uczestnikami, pośrodku zaś płonęło duże ognisko. Prowadzący ceremonię szaman podał każdemu z 
nas niewielki kieliszek płynu o gorzkim smaku, który nazywał Natem; po jego wypici z ekscytacją 
czekałem, co się wydarzy. Dwadzieścia minut później nagle u szczytu tipi usłyszałem brzęczenie 
tysiąca pszczół. Spojrzałem w górę, ale żadnej tam nie zobaczyłem. Zamknąłem oczy i tak jak było 
zawsze wtedy ciemno, teraz ujrzałem fluorescencyjny obraz pszczoły w zielonych i fioletowych 
kolorach, podobny do znaczka pocztowego. Kiedy się mu przyglądałem, znaczek szybko powielił się w 
tysiące innych i kolejnych znaczków – wszystkie na jednej, ogromnej karcie. W jednej chwili było ich 
tak wiele i nadal się powielały, że już wykraczały poza moje pole widzenia. Następnie poczułem 
przełamanie czegoś z towarzyszącym temu fizycznym bólem moich gałek ocznych i wtedy nagle w 
umyśle byłem w stanie widzieć w perspektywie 360 stopni. W mojej wizji widziałem wszystko naraz. 
Zrozumiałem, że Natem, które otrzymałem od szamana, pomogło mi pokonać ograniczające mnie 
uwarunkowania, które fizyczne pole widzenia, u większości ludzi wynoszące 95 stopni, zamieniły w 
niefizyczne pole widzenia. 
 
Następnie karta za znaczkami złożyła się w sześcian, który zaczął się obracać. Na jego ściankach 
zobaczyłem fragmenty krótkiego filmu i dzięki tej metaforze zrozumiałem rzeczywistość 
rzeczywistości. Jesteśmy jakby w środku tego sześcianu, a to, czego przezeń doświadczamy, jest w 
pewien sposób „projekcją” dokonywaną przez samą rzeczywistość do naszych zmysłów fizycznych. 
Kiedy udaje się nam wyjść poza raczej dosłowne zmysły fizyczne lub je przezwyciężyć, wówczas 

background image

 

 

wykraczamy w znacznie szerszą rzeczywistość, która wznosi się znacznie wyżej ponad rzeczywistość 
fizyczną. Mówiąc inaczej, wchodząc do środka, tak naprawdę wychodzisz na zewnątrz. Dalsza część 
nocy upłynęła na zrozumieniu, które mógłbym nazwać „lekcjami”, wraz z towarzyszącym temu 
wszystkiemu procesem zadawania pytań i otrzymywania odpowiedzi, identycznym, jakiego 
doświadczyłem przez wspomnianym festiwalem, chociaż to doświadczenie było bardziej naturalne i 
wyważone od wcześniejszego. Dookoła mnie ludzie wymiotowali, a mnie doświadczenie to ominęło. 
 
Po tym przeżyciu mogłem myśleć tylko o jednym: chcę jeszcze! Nie żebym czuł fizyczne uzależnienie, 
ale czułem przynaglenie do dalszego badania tego, co ujrzałem. Niestety szaman powrócił do 
swojego lasu deszczowego. Ale jak to zwykle bywa, poszukawszy trochę w Internecie, wkrótce 
pojawiła się nowa okazja. Tym razem była to grupa psychonautów, psychologów i poszukiwaczy 
przygód, którzy organizowali comiesięczne ceremonie z Ayahuascą w Amsterdamie. Robili to bez 
udziału szamana. Ceremonia odbyła się w dużym pomieszczeniu w centrum Amsterdamu. Wszyscy 
ustawiliśmy się w kolejce, by otrzymać niewielki kieliszek naparu, który smakował tak samo 
niedobrze, jak po raz pierwszy wtedy w tipi, po czym usiedliśmy na wygodnych krzesłach, 
ustawionych w krąg. Po około 10 minutach zaczęły wymiotować pierwsze osoby, a po około 20 
większość uczestników ewidentnie przeżywała doświadczenia, po które tutaj przyszła. Ja d=nie 
doświadczyłem niczego. Żadnych wizji, wymiotów, objawień – nic. Przez półtorej godziny po prostu 
siedziałem na krześle, przyglądając się, jak pozostali uczestnicy wyraźnie cieszyli się przezywanymi 
doświadczeniami. Czułem się jak jedyny trzeźwy na imprezie, gdzie wszyscy inni są pijani. 
 
Kiedy pojawiła się okazja na wypicie drugiego kieliszka, zamieniłem parę słów z jednym z 
organizatorów, który był równie zaskoczony jak ja, że pierwszy kieliszek nie przyniósł żadnych 
efektów. Sam sobie wytłumaczyłem to w ten sposób, że prawdopodobnie w moim ciele powstał 
pewnego rodzaju opór wobec psychoaktywnych składników tego naparu po wypiciu go po raz 
pierwszy. Mężczyzna przynaglił mnie, bym wypił drugi kieliszek. Dwie minuty po jego wypiciu 
uśmiechnąłem się do niego szeroko, ponieważ pod powiekami zamkniętych oczu zaczęły się pojawiać 
wszystkie kolory. Mieszały się one z muzyką wykonywaną przez obecnych tam muzyków i w całym 
tym procesie czułem, jak moja energia wznosi się na coraz wyższy poziom, jednocześnie 
intensyfikując kolory. Następnie nagle z tyłu głowy pojawił się niewielki otwór, przez który zostałem 
wciągnięty niczym chustka przez obręcz, zaś ja sam mocno się rozszerzyłem. 
 
Znalazłem się w przestrzeni, w której byłem zaledwie punktem świadomości. Ciało tu nie istniało. 
Ponownie byłem w stanie widzieć w perspektywie 360 stopni i poza tym, co widziałem, nie byłem w 
stanie sprecyzować ani poczuć, co było górą, dołem, lewą czy prawą stroną. Świat, w którym się teraz 
znajdowałem, składał się z wzorów geometrycznych. Znajdowały się tam ogromne zielonkawe 
powierzchnie z błękitnawym niebem. Dookoła mnie w bliskiej odległości latały owady w kolorze 
metalu, by mi się przyjrzeć. Byłem też w stanie czuć i słyszeć otaczające mnie inne formy 
świadomości. witały mnie one i pytały, dlaczego powrót do domu tak długo mi zajął. Tak właśnie to 
odczuwałem – pełen emocji powrót do domu ze słynną, nowojorską paradą otaczających mnie 
energii. 
 
Przebywanie w tej przestrzeni ani trochę mnie nie przerażało, ponieważ w większości były to znajome 
odczucia. Poza tym kiedykolwiek otwierałem oczy, w rzeczywistości fizycznej, jaką znałem, było 
całkowicie ciemno, i to dawało mi poczucie kontroli. Wszystko było bardziej interesujące przy 

background image

 

 

zamkniętych oczach. Zacząłem poruszać się po świecie swoich wizji, co polegało po prostu na 
skupieniu uwagi na miejscu, w którym chciałem się znaleźć, a wówczas natychmiast się tam 
przenosiłem. Podróżując w ten sposób po przestrzeni, widziałem najpiękniejsze kolory, z których 
niektóre nawet nie istnieją w rzeczywistości fizycznej. Najtrafniej można je opisać jako kolory będące 
mieszaniną cech postrzeganych oczami umysłu w sposób znacznie bardziej wyrafinowany niż oczami 
fizycznymi. Następnie muzycy przeszli do wolniejszych utworów. Wygląd zewnętrzny przestrzeni 
natychmiast zmienił się i zamiast odczucia „bycia na zewnątrz”, zacząłem czuć się „wewnątrz”. Kolory 
nabrały brązowawych odcieni z odrobiną żółci i pomarańczu, niczym płomienie ogniska. I znów nie 
było ani góry, ani dołu, ani lewej, ani prawej strony, lecz wszystko naraz. Jako że przestrzeń zmieniła 
się wraz ze zmianą muzyki, doszedłem do wniosku, że ewidentnie istnieje związek między 
rzeczywistością niefizyczną a fizyczną i że nie są one od siebie oddzielone. 
 
Teraz poczułem, jak częstotliwość mojej energii przechodzi kilka stopni wyżej na następny poziom – 
znów znajdowałem się w rzeczywistości fizycznej. Tym razem jednak była pewna różnica. Zamiast 
doświadczać jej jako przestrzeni ze stałymi przedmiotami, doświadczałem jej jako bardziej płynnej o 
znacznie mniejszej stałości. Doświadczenie to zaowocowało wglądem o tym, jak wspólnie tworzymy 
rzeczywistość fizyczną, kreując ją poprzez „wymyślanie” jej na wyższym poziomie, tam, gdzie nie jest 
już w stałym stanie skupienia. Wraz z tym przyszło zrozumienie, co w praktyce oznacza 
„nieograniczony wszechświat”. Niezależnie od tego, jak daleko spojrzysz lub jak daleko pójdziesz, w 
rzeczywistości fizycznej zawsze będzie coś więcej do odkrycia, ponieważ natychmiast ją taką 
tworzymy. Nawet jeśli naukowiec podzieli najbardziej elementarną cząstkę, poza nią znajdzie się cały 
zbiór nowych (być może niefizycznych). Nawet gdyby astronauta zawędrował na najdalszy kraniec 
znanego nam wszechświata, przybywszy tam, zauważyłby, że nie ma żadnego krańca. Granica tylko 
wskazuje ograniczenia naszej własnej percepcji oraz to, że ograniczenie to zmienia się w chwili, kiedy 
zamierzamy go dotknąć. Następnie poziom mojej energii gwałtownie podskoczył i zacząłem 
odczuwać znaczny dyskomfort z powodu częstotliwości, do których mój system energetyczny nie był 
przyzwyczajony. Doznałem tak potężnych fali mdłości, że musiałem się położyć, po czym obficie 
wymiotowałem. Kiedy ten kawałek oddzielenia wyszedł ze mnie, wszystko przyspieszyło jeszcze 
bardziej. Sposób, w jaki postrzegałem rzeczywistość, znacznie się zmienił. Moment prawdy nadszedł, 
kiedy spojrzałem na kobietę, która zajmowała się mną, kiedy leżąc wymiotowałem jak kot. Już nie 
doświadczałem jej jako osoby oddzielonej ode mnie. Zamiast tego doświadczałem jej jako myśli, jako 
kreacji – jako mojej myśli, jako mojej natychmiastowej kreacji. Następnie mój umysł zrobił kolejny 
krok w logicznym myśleniu: „Jeśli ona jest tylko myślą, a ja jako osoba żyję na tym samym poziomie 
co ona, wówczas i ja muszę być myślą. Ale jeśli jestem tylko myślą, wówczas kim u licha jest myślący 
ja?”. 
 
Wydaje mi się, że była to wersja dla ubogich starego jak świat pytania „Kim jestem?”, które zawiodło 
mnie w całkiem nową przestrzeń. W jednej chwili wszystkie moje definicje o sobie samym na jakoś 
czas poszły „za okno”, a czas i przestrzeń całkowicie zniknęły. W tamtej chwili stałem się 
świadomością, w której powstają wszelkie zjawiska, szczytem piramidy egzystencji, w której jesteśmy 
odrębnymi jednostkami. Stałem się w pełni świadomy kolektywności, jaką jesteśmy, i widziałem 
taniec, jaki razem wykonujemy w rzeczywistości fizycznej, jak również wiele poziomów pomiędzy „tu” 
a miejscem, w którym wszyscy jesteśmy jednością, i gdzie wszyscy wiemy, na najwyższym poziomie 
własnych istot, że jesteśmy po prostu jedną świadomością. Doświadczenie to trwało zaledwie krótką 
chwilę, lecz w tym ułamku sekundy zdałem sobie sprawę, że wszystko, co mnie otacza, jest 

background image

 

 

odzwierciedleniem mnie samego, ponieważ to ja jestem całym swoim otoczeniem, podobnie jak i ty. 
Beatlesi mieli rację w piosence The Walrus, śpiewając „Jestem nim, tak jak ty jesteś nim, tak jak jesteś 
mną, a wszyscy jesteśmy jednością”. Braaawo. 
 
Doświadczenie to nie było jednak zbyt radosne. Właściwie to było całkiem przerażające i miało to 
związek ze mną, nadal trzymającym się kawałków oddzielenia w sowim wnętrzu, jednocześnie 
przechodząc we wspomnianą jedność. Można powiedzieć, że chociaż byłem w stanie przeżyć to 
doświadczanie, nie byłem jeszcze całkowicie gotów na przejście w ten wymiar, z powodu pracy, jaką 
miałem do wykonania na niższych poziomach. Oddzielenie rodzi strach i właśnie taki strach ujawnił 
się, kiedy zrozumiałem, że w tej przestrzeni byłem całkowicie sam i nie miałem nic do zrobienia, nie 
musiałem też nigdzie iść. Jakie to było przerażające i jakie przerażająco nudne! Pojawił się też strach, 
że jeśli przestanę myśleć, cały wszechświat – który na wyższym poziomie był niczym innym, jak tylko 
myślą – przestanie istnieć wraz z wyciszeniem moich myśli. Dopiero znacznie później zrozumiałem, że 
cały ten strach wywodził się z oddzielenia, nie zaś z całości, lecz w tamtej chwili miał on na mnie 
przerażający wpływ. To właśnie z powodu strachu istotne jest, by ceremonie z medycyną roślinną 
odbywać z kimś, kto jest w stanie energetycznie poradzić sobie z przestrzenią, aby zapobiec 
przenoszeniu się uczestników w wymiary, na które jeszcze nie są gotowi. 
 
Słyszy się czasem historie o ludziach, którzy z różnych powodów nagle wskakują w taką rzeczywistość. 
Odkrywają wówczas, że są Bogiem, a później kradną samochody i robią inne złe rzeczy, ponieważ 
naprawdę czują, że mają prawo do tych samochodów lub do czegokolwiek innego, ponieważ koniec 
końców są przecież Bogiem. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że tego typu wgląd jest jak medalion, 
który ma dwie strony: jeśli ty jesteś Bogiem, wszyscy inni też Nim są. Ogólnie oznacza to, że wszyscy 
mamy te same prawa lub nie mamy żadnych praw. Wszechświat nie ma ulubieńców. Na poziomie 
elementarnym oznacza to, że nawet jeśli odkryjesz, że jesteś Bogiem, w twoim doświadczeniu jako 
człowieka tak naprawdę nic się nie zmienia. Schwytaniu w tego typu pułapkę zastawioną przez ego 
zapobiega „niepchanie się” w wymiary, na które nie jest się gotowym i przechodzenie tam 
automatycznie po wykonaniu odpowiedniej ilości pracy w pozbywaniu się fałszywego siebie. 
 
Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo doświadczenia te zmieniły moje zdanie o tym, jaka naprawdę jest 
rzeczywistość, jako że mój sposób widzenia teraz zmienił się w taki, który zawierał także 
rzeczywistość niefizyczną. Jednocześnie zmienił się z punktu widzenia zakorzenionego w oddzieleniu 
w osadzony w jedności. Zasadniczo można powiedzieć, że to, co się stało, zaszło dzięki egzystencji w 
świecie skupionym na przedmiotach. Inaczej mówiąc, moja egzystencja pomogła mi zakorzenić się w 
rzeczywistości niefizycznej i wykorzystywać zakorzenienie w świecie fizycznym jako przydatne 
narzędzie, lecz nie jako domyślny zawór bezpieczeństwa. Doświadczenia te pomogły mi także 
bardziej zrozumieć świadomość, a zwłaszcza jej najwyższy rodzaj, służący wszystkiemu, co jest 
„poniżej”. Niektórzy nazywają ją Bogiem, ale równie dobrze możesz nazwać ją Jamesem. Fani Star 
Treka
 nazwaliby ją Komputerem. Nie jest to świadomość odrębna od tego, kim jestem, ani od tego, 
kim ty jesteś, ponieważ zasadniczo jesteś tą świadomością. Zdaje się, że wiele osób, które „wierzą w 
Boga”, nie zdają sobie sprawy, że sami są Bogiem, a przez to stwarzają wszelkiego rodzaju 
niepotrzebne wyobrażenia mentalne na temat tej świadomości, jak na przykład mężczyznę z długą 
brodą, rządzącego wszechświatem i odrębnego od nich. 
 
Odkryłem, że Boga z natury nie da się zdefiniować, lecz jeśli jednak trzeba by było jakoś to zrobić, 

background image

 

 

wówczas określenie „bezsilny” znajdowałoby się wysoko na tej liście, ponieważ ta świadomość nie 
może samodzielnie podejmować decyzji ani działać, a to z powodu jej niedualistycznej natury. 
Wszelkie działanie lub jakakolwiek decyzja natychmiast przeniosłaby Boga z jedności w dualizm, a 
wówczas przestałby być Bogiem. Dokładnie z tego powodu wiem, że Neale Donald Walsch to oszust. 
Nie można rozmawiać z Bogiem, ponieważ kiedy On/Ona/Ono zaczyna się skomunikować z drugą 
osobą, przestaje być Bogiem. Neale nie zdawał sobie sprawy, że zamiast rozmawiać z Bogiem, 
rozmawiał z samym sobą. Prawdopodobnie nie bardzo się tym przejmuje, że źle to odebrał, ponieważ 
dzięki temu stał się milionerem. Bóg nie jest też ani wszechwiedzący, ani wszechmocny. Potrafię 
wymienić przynajmniej kilkanaście rzeczy, które potrafię zrobić, a których Bóg nie może. Na przykład 
potrafię się zgubić. Mogę też mieć słabe strony. Jestem przekonany, że istoty wszechwiedzące nie są 
do tego zdolne. 
 
Interesujący jest sposób, w jaki religie tkwią w wielu błędnych przekonaniach, wynikających z 
głębokiej ignorancji niedulaności. Jednym z takich błędnych przekonań są wierni czczący coś na 
zewnątrz i postrzegający to jako drogę ku wzniesieniu, pozostając nieświadomymi, że religia służy 
wyłącznie jako terapia mająca na celu wyzwolenie się z niej samej. Mówi się, że człowieka stworzył 
Bóg na swoje podobieństwo, lecz w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie: to Boga stworzył 
człowiek na swoje podobieństwo. Niektórzy biorą to bardzo dosłownie i przedstawiają Boga jako 
białego mężczyznę rasy kaukaskiej. Jakże bardzo muszą być zaskoczeni chrześcijańscy konserwatyści, 
kiedy przybywszy do bram niebios, orientują się, że tak naprawdę Bóg jest młodą, czarnoskórą 
lesbijką na wózku inwalidzkim. Niektórzy obraz Boga traktują tak poważnie, że są gotowi zabijać, by 
go utrzymać, ale według mnie ani żaden Bóg, ani żadna religia nie są warte zabijania, a jeśli tak jest – 
lepiej zacznij od siebie samego. Nie oznacza to, że nie istnieje doskonały Bóg lub jakkolwiek byśmy 
nazwali tę najwyższą formę świadomości. Doskonały Bóg istnieje, lecz jego rola bardzo różni się od 
roli pensjonariusza zajmującego się ziemskimi sprawami. Powodem, dla którego istnieje ów 
doskonały Bóg, jest zapewnienie nam – niedoskonałym lub zmagającym się z wyzwaniami Bogom – 
wszystkiego, czego tylko potrzebujemy do kreowania własnej rzeczywistości, która jest wszystkim, co 
nas otacza. A ponieważ czujemy, że posiadamy wolną wolę w tworzeniu tej rzeczywistości, nie ma ani 
jednej rzeczy, którą ten doskonały Bóg zrobiłby sam. Gdyby tylko uczynił jakikolwiek ruch, 
natychmiast byłoby to sprzeczne z tą wolną wolą, co czyni tego doskonałego Boga całkowicie 
bezsilnym, więc pomyśl dwa razy, zanim zechcesz zamienić się z Bogiem. Kiedykolwiek słyszę, że 
„uduchowieni ludzie” tak bardzo pragną wznieść się w to miejsce, zawsze głośno się śmieję, ponieważ 
kiedy znajdziesz się na szczycie piramidy, zrozumiesz, jak bardzo nie chcesz być doskonałym Bogiem. 
Z chwilą, w której się tam znajdziesz, natychmiast zapragniesz powrócić tam, skąd przyszedłeś. 
Właśnie dlatego mówię ludziom pragnącym duchowego doświadczenia jedności z Wszechświatem, że 
w zasadzie jest to żart. 
 
Tam, w górze, w czystej jedności, nie ma już nic do zrobienia, nic do odkrycia. Nie ma nawet miejsca 
na przyjęcie-niespodziankę. Tam, w górze – która jest tutaj, jeśli tylko odrobinę zmienisz perspektywę 
– jedyną osobą, dla której możesz przygotować przyjęcie-niespodziankę jesteś ty sam, a ponieważ już 
o nim wiedziałeś, nie jest ono już nawet niespodzianką. Z radością więc wrócisz do swojego 
niedoskonałego stanu i wyrazisz wielki podziw dla wytrwałości i cierpliwości doskonałego Boga. 
zjednoczenie z Wszechświatem i świadomość, że jesteś Bogiem, jest po prostu kolejnym stanem i 
zwyczajnie kolejnym środkiem ziemskiej podróży. To zaledwie jeden przystanek na trasie 
niezliczonych stanów istnienia. Jest to zrozumienie, że jesteś kulką od flipperra, samym flipperem i 

background image

 

 

jego producentem jednocześnie, zarazem doświadczając tego wszystkiego z perspektywy flippera. 
 
Zjednoczenie z Wszechświatem nie jest końcowym przystankiem, jak uważają niektórzy religijni 
ludzie, którzy jeszcze tego nie doświadczyli. Nie jest to nawet najbardziej interesujące doświadczenie, 
jakie znam. Jest mnóstwo bardziej interesujących doświadczeń do przeżycia i stanów świadomości, 
lecz to zdaje się zajmować bardzo wysoką pozycję na listach życzeń ludzi uduchowionych. Zawsze 
mówię ludziom, żeby nie zawracali sobie tym głowy. To naprawdę strata czasu, nawet jeśli poświęcisz 
temu tylko minutę, a poza tym pragnienie znalezienia się tam jeszcze cię od tego odsuwa. A już 
szczególną stratą czasu jest siedzenie przez 30 lat nago na szczycie góry lub mantrowanie kilka godzin 
dziennie. Po zejściu ze szczytu piramidy nadal będziesz robił to, co robiłeś, zanim dowiedziałeś się, że 
jesteś Bogiem. Jedyną różnicą jest to, że teraz naprawdę wiesz, że wszystko jest jednością. Mogłem ci 
o tym powiedzieć, zanim poszedłeś na górę, chociaż byłoby to wielkie rozczarowanie. Mówiąc 
inaczej, Bóg to tylko akronim oznaczający „pozbycie się definicji”

*

. W momencie, kiedy wszelkie 

definicje na temat siebie samego znikną, zdasz sobie sprawę, że jesteś samą świadomością. 
Niektórych ludzi przeraża idea, że w niebie nie ma dziadka, który ich pilnuje, ponieważ zawsze łatwiej 
jest zrzucić odpowiedzialność za czyjeś życie na kogoś innego, niż samemu ją wziąć. Nie oznacza to 
jednak, że nie istnieje system przewodnictwa. Przede wszystkim masz siebie samego. Mówię tu także 
o twoim ciele, które jest znacznie inteligentniejsze od ciebie. Twój organizm w inteligentny sposób 
przeprowadza wiele procesów jednocześnie, doskonale wiedząc, co jest dla ciebie dobre, a co złe. 
Inteligencja twojego pola energetycznego przewyższa nawet inteligencję organizmu, warto więc 
nauczyć się dobrze ją wykorzystywać. Wszyscy mamy dostęp do swoich systemów energetycznych 
poprzez uczucia. Kiedy nauczysz się im ufać, zaczniesz otrzymywać stamtąd odpowiedzi. Jeżeli zaś 
twój własny system nie udzieli ci odpowiedzi, zawsze możesz polegać na wielu formach inteligentnej 
świadomości obecnych we Wszechświecie, które pomagają tam, gdzie to konieczne. Wszystko, co cię 
otacza, jest w służbie dla ciebie, ponieważ nie jesteś odrębny od wszystkiego, co istnieje. Dotyczy to 
również najwyższej świadomości spełniającej rolę pasywnej siły, z której możesz skorzystać. 
 
To, co tutaj opisałem, nie jest ani przełomowe, ani też żadną nowością. Od wieków wielu mówiło to 
samo. Niektórzy nawet opracowali metody, by uświadomić sobie to samo poprzez medytacje, jogę 
czy świadome śnienie. Za pomocą kilku z tych metod mogłem powtórzyć to pierwsze doświadczenie 
jedności z Wszechświatem i tym samym bardziej umocnić tę świadomość, by przejawiała się też w 
życiu codziennym. Nauki te w wielu przypadkach zostały zinstytucjonalizowane i zamieniły się w coś, 
co właśnie ta metoda miała z ciebie usunąć – sztywny zbiór iluzorycznych systemów wierzeń, które 
trzymają ludzi w pułapkach. Jeśli na przykład przeanalizujesz oryginalne słowa Jezusa Chrystusa, 
zrozumiesz, że znacznie częściej niż raz mówi o świadomości i o jedności ze wszystkim. Musisz tylko 
odrzeć jego słowa z energii tamtych czasów i pojąć prawdziwe znaczenie określeń używanych przez 
niego, by słuchający go lepiej mogli go zrozumieć. Mówił on o tej samej świadomości, o której 
mówiło wielu innych mistrzów, lecz wcale nie tak wielu Bogów. 
 
Jeśli nawet niechcący powrócisz do warunkowania, a tym samym oddzielenia, coś pozostaje, 
ponieważ teraz rozumiesz, że to naprawdę jedno ponad pojmowaniem tego jako koncept myślowy. 
Można to porównać do sytuacji, w której w lewej ręce trzymamy książkę i czytamy ten rozdział, 
napisany prawą ręką; obie ręce mają się doskonale jako lewa i prawa, będąc jednocześnie częścią 

                                                           

*

 Ang. God – Get Over Defining (przyp. tłum.). 

background image

 

 

tego samego ciała. Zrozumienie, które we mnie pozostało, przywiodło mnie na ścieżkę 
samowyzwolenia, do uwolnienia od warunkowania, aby zintegrować tę świadomość jedności w 
sobie, jednocześnie żyjąc w dualistycznym świecie. Wkrótce po przeżyciu tych otwierających umysł 
doświadczeń odszedłem z pracy i całkowicie zmieniłem styl życia. Podróżowałem po świecie, by 
spotkać tych, którzy mogliby mnie nauczyć medytacji, jogi, technik uzdrawiania, przyrządzania 
zdrowych posiłków, odczytywania i poruszania energii oraz wszystkiego, do czego mnie ciągnęło. 
Uczyłem się od nich nie technik, lecz pozbywania się własnych iluzji, by wejść jeszcze głębiej w siebie, 
a każda coraz to nowy poziom ujawniał się niemal automatycznie z każdą nowo poznaną metodą i 
techniką. Jednocześnie pozwoliłem sobie zanurzyć się w kulturach znacznie odmiennych od mojej, by 
zrozumieć i nawiązać więź z energiami, które ze sobą niosą. W międzyczasie pracowałem 
kontraktowo w dziedzinie zarządzania, z każdym nowym kontraktem zapewniając sobie coraz to 
nową szansę szkolenia i wspierania współpracowników z wykorzystaniem wcześniej zdobytej wiedzy, 
a z końcem każdego kontraktu stwarzając sobie nową szansę i zarabiając pieniądze na podróże po 
świecie, by znów uczyć się nowych rzeczy. 
 
Znaczną część mojej nauki zajmowało wieloletnie zgłębianie świata świętych roślin, chociaż muszę 
przyznać, że zajmowanie się wszystkimi sprawami niezwiązanymi z medycyną roślinną było równie 
cenne i istotne dla budowania moich umiejętności profesjonalnej pracy z tymi roślinami, co ich 
niezliczone zażywanie. Zaczęło się to od uczestnictwa w ceremoniach pewnego rdzennego szamana i 
kilku innych, kiedykolwiek tylko był w Europie, a następnie przekształciło się w kilkumiesięczny pobyt 
w lesie deszczowym w Ekwadorze u tego szamana i jego rodziny, a w końcu w spędzanie kilku 
miesięcy rokrocznie wśród rdzennych Szuarów, by zgłębiać wiedzę o roślinach, a jednocześnie o mnie 
samym u samego źródła. Wszedłem na ścieżkę medycyny roślinnej, zupełnie nie myśląc o 
profesjonalnej pracy z nią, ponieważ znalazłem się na tej ścieżce z czystej ciekawości. Poza tym przez 
dość długi czas niespecjalnie zachwycała mnie wizja spędzania kilku nocy pod rząd z grupą 
wymiotujących ludzi i zajmowania się powstałymi w rezultacie energetycznymi zanieczyszczeniami. 
Takie podejście na szczęcie także oszczędziło mi egoistycznej duchowej iluzji, którą dostrzegam w 
wielu aspirujących do tej ścieżki, to znaczy potrzeby uratowania świata za pomocą tych roślin po 
spędzeniu tygodnia lub trzech w lesie deszczowym na piciu Ayahuasci, zamiast podjęcia decyzji o 
profesjonalnej pracy z tymi roślinami z powodu odkrycia prawdziwego talentu do tego i po 
wystarczającej ilości pracy nad sobą, by wydobyć swój talent i bezpiecznie pracować z tymi roślinami 
na poziomie energetycznym. 
 
W pewnym momencie coś we mnie zaskoczyło. Lata podróżowania, zgłębiania i oczyszczania samego 
siebie, nagle złożyły się w całość. Uświadomiłem sobie, że to, czego przez te wszystkie lata nauczyłem 
się o sobie samym i o tych roślinach, może wykorzystać do znacznie bardziej efektywniej pomocy 
innym, niż jaką mogłem świadczyć w świecie korporacyjnym. Odszedłem więc z mojej kontraktowej 
pracy w biznesie i obecnie mam pracę, którą uważam za najlepszą na świecie. Prawie w każdy 
weekend siedzę przy ognisku z grupą osób szczerze chcących odnaleźć prawdę w sobie samych przez 
pozbycie się iluzji. Razem z nimi i roślinami podróżuje w nową rzeczywistość, wspomagając w ten 
sposób ich proces uzdrawiania i jednocześnie ucząc się czegoś nowego z każdą wypitą porcją 
medycyny, ponieważ nauka ta nigdy się nie kończy, niezależnie od poziomu, na którym się znajdujesz. 
Jest to niezwykle wymagająca praca, przeze wszystkim ze względów energetycznych, a poza tym 
ponieważ w moim życiu było wiele rzeczy, które musiałem „odpuścić”, by móc wykonywać tę pracę. 
Jednocześnie jest to praca niezwykle wynagradzająca pod względem radości, której doświadczam, 

background image

 

 

kiedy widzę, jak inni wzrastają w życiu pełnym pokoju, szczęścia i miłości, a także kiedy obserwuję 
swój własny rozwój. 
 
Moje doświadczenie z MDMA niezwykle mocno pomogło mi wkroczyć na ścieżkę świętych roślin, 
chociaż muszę powiedzieć, że w zasadzie nie jestem zwolennikiem substancji psychotropowych, 
zwłaszcza tych powstałych w laboratoriach, zażywanych bez konkretnego celu. Z całą pewnością w 
mojej pracy nie ma miejsca na zażywanie chemicznie wytwarzanych enteogenów. Wszystko ma swój 
czas i miejsce. Z uwagi na fakt, iż przychodzą do mnie ludzie w poważnym stopniu wyniszczeni w 
wyniku nadużywania takich substancji, chcę pozostać jak najdalej od ciemnych stron enteogenów. 
Dotyczy to też ciemnych stron świętej medycyny roślinnej, a w szczególności niektórych, żeby nie 
powiedzieć wielu tych, którzy ją podają. Medycyna roślinna jest lecznicza tylko wówczas, jeśli jest w 
ten sposób używana. Uzdrowiciele pracujący z medycyną roślinną powinni są nimi tylko wówczas, 
kiedy na wielu poziomach pozostają na ścieżce zdrowia. 
 
W nieograniczonym wszechświecie każdy punkt samoświadomości jest niepowtarzalnym centrum 
stworzenia. Tym samym każdy z nas ma unikalną ścieżkę, by stać się takim centrum. Tej książki nie 
napisałem, by zachęcić cię do pojęcia ścieżki, którą ja idę, lecz by pomóc ci odnaleźć twoją własną do 
wewnętrznej prawdy, bez względu na to, czy jest to ścieżka z roślinami, czy bez nich. Mam nadzieję, 
że dobrze rozumiesz znaczenie moich słów i czujesz ich istotę – że zamiast na mnie lub na palec, 
którym wskazuję pewne kwestie, patrzysz w gwiazdy i w ten sposób odnajdziesz właściwe wejście na 
basen. 

 
Artykuł ten jest fragmentem książki pt. „Uwishin”, która ukaże się jeszcze w tym roku, o 
doświadczeniach autora z rdzennymi szamanami Górnej Amazonii. Z autorem można skontaktować 
się drogą e-mailową: 

paul@tsunki.com

 lub przez stronę internetową: 

www.Tsunki.com

. Autor 

pozostaje otwarty na pytania i konstruktywne dyskusje na temat stosowania medycyny roślinnej. 
Serdecznie też zaprasza też do dzielenia się linkiem do tego artykułu z innymi.