background image

C

ARIN

R

AFFERTY

MOJE WSPANIAŁE

DZIECKO

background image

ROZDZIAŁ 1
Alex Harte wszedł do garażu Eriki Stewart, gdzie miał na 

nią zaczekać. Kobieta, która wskazała mu to miejsce, nazwała 
je  studiem  pani  Stewart.  Rozejrzał  się  i  wprost  nie  mógł 
uwierzyć własnym oczom. Pomieszczenie robiło niesamowite 
wrażenie. Na wszystkich ścianach porozwieszane były obrazy, 
przedstawiające  koszmarne,  złośliwe  potwory  wszelkiej 
maści. Alex pomyślał, że gdyby do tego dodać ciemne zasłony 
i  trochę  pajęczyn,  można  by  przed  wejściem  pobierać  opłatę 
za wstęp jak do gabinetu grozy.

Skrzywił  się  z  niesmakiem,  lecz  podszedł  bliżej  do 

jednego  z  malowideł.  Był  to  plakat  podpisany:  „Szatani  i 
potępienie".  Unoszący  się  nad  ni  to  ludzkimi,  ni  to 
zwierzęcymi  resztkami  diabeł  był  tak  odrażający,  że  nawet 
dorosły  mężczyzna  nie  powiesiłby  czegoś  podobnego  w 
swojej sypialni.

Alex wzdrygnął się i przeniósł wzrok na wiszący poniżej, 

oprawiony  w  ramki  wycięty  z  gazety  artykuł  pod  tytułem: 
„Kobieta - Monstrum znowu w akcji". Podkreślano w nim, że 
właśnie  ten  przerażający  plakat  przyczynił  się  do  kasowego 
sukcesu filmu „Szatani i potępienie". Autor pisał dalej, że pani 
Stewart,  której prasa  nadała  czułe  przezwisko  Kobieta -
Monstrum,  stała  się  najbardziej  poszukiwaną  w  swej 
dziedzinie  artystką  i  miłośnicy  horroru  oczekują  dalszych 
owoców jej prowokacyjnej twórczości na okładkach książek i 
plakatach filmowych.

Alex  obejrzał  się  nagle,  gdyż  ku  swemu  zdumieniu 

usłyszał  cichy  chichot.  Młoda  kobieta  stała  oparta  o framugę 
drzwi.  Miała  okrągłą  twarz,  okoloną  krótko  obciętymi, 
kręconymi  włosami.  Jej  piegowaty  nos  marszczył  się,  a 
ciemne  brwi  drgały  od  nie  ukrywanego  już  śmiechu.  Alex 
uświadomił  sobie,  że  wpatrzony  w  osłupieniu  w  galerię 
potworów rzeczywiście musiał wyglądać zabawnie.

background image

Jego  spojrzenie  machinalnie  przeniosło  się  na  obcisłą, 

bawełnianą  koszulkę  z  nadrukiem:  „Czy  nastraszyłeś  już 
dzisiaj  ukochaną  osobę?",  potem  na  dżinsowe  szorty  i  parę 
najwspanialszych nóg, jakie kiedykolwiek widział. Niechętnie 
oderwał  od  nich  wzrok,  choć  jeszcze  zdążył  zauważyć  bose 
stopy,  połyskujące  pomalowanymi  na  różowo  paznokciami, 
gdy usłyszał głos młodej kobiety.

- Moja  gosposia  powinna  była  pana  ostrzec  przed  tymi 

obrazami. Są trochę przerażające.

- Skromnie powiedziane - odparł, wpatrując się niepewnie 

w szereg malowideł. - Czy pani gosposia straszy w ten sposób 
wszystkich  gości,  czy  rezerwuje  te  atrakcje  jedynie  dla 
nieznośnych dyrektorów agencji reklamowych?

Erica  uśmiechnęła  się  lekko.  Lubiła  ludzi  zmierzających 

prosto  do  celu,  nawet  jeśli  byli  naprzykrzającymi  się 
dyrektorami  agencji  reklamowych,  nie  przyjmującymi  do 
wiadomości, że ich oferta została odrzucona.

- Dla  gości,  którzy  zjawiają  się  nie  zapowiedzeni  i  nie 

zaproszeni.

Dostrzegła  błysk  rozbawienia  w  piwnych  oczach 

mężczyzny,  który  skinął  głową,  jakby  przyjmując  wyzwanie. 
A potem uśmiechnął się do niej i ona wstrzymała oddech.

Przed  minutą  wyglądał  jak  każdy,  odnoszący  sukcesy 

biznesmen.  Chociaż,  trzeba  przyznać,  niezwykle  przystojny. 
W  eleganckim,  trzyczęściowym,  szarym  garniturze,  starannie 
ostrzyżony,  wyglądał  jakby  zstąpił  z  okładki  magazynu  dla 
panów.  Lecz  uśmiech  pozbawił  go  całkowicie  oficjalności. 
Był  to  bowiem  najbardziej  zmysłowy  z  uśmiechów  i  kiedy 
oczy Alexa przesuwały się po niej w taksujący, typowo męski 
sposób, przez jej ciało przebiegł dreszcz.

- Syn wcale nie jest do pani podobny. Czar prysnął.

Poczuła  gniew  i  miała  ochotę  powiedzieć  coś 

niegrzecznego,  ale  się  powstrzymała.  Pan  Alex  Harte  nie 

background image

zamierzał  nikogo  obrazić,  był  po  prostu  niewinną  ofiarą 
machinacji  jej  matki,  która  w  szaleńczym  dążeniu  do  sławy 
wytworzyła taką idiotyczną sytuację.

- Josh  to  wykapany  ojciec.  Proszę  posłuchać,  panie 

Harte...

- Na imię mi Alex.

Erica  w  rozdrażnieniu  odgarnęła  włosy,  a  on  obdarzył  ją 

znowu zniewalającym uśmiechem.

- Dobrze, a więc Alex...
- A  czy  ja  mogę  się  zwracać  do  ciebie  po  imieniu? 

Rzuciła mu gniewne spojrzenie, gdyż czuła, że

mężczyzna próbuje zbić ją z tropu. Chciała jak najszybciej 

zakończyć tę rozmowę.

- Tak.  Wróćmy  do  sprawy  reklamy.  Jak  już  mówiłam 

wielokrotnie przez telefon, Josh nie wystąpi w tym programie. 
Moja  matka  bez  uzgodnienia  ze  mną przyprowadziła  go  na 
próbne  zdjęcia.  Przykro  mi,  że  tak  się  stało.  Im  szybciej 
przyjmiesz  do  wiadomości,  że  mój  syn  nie  weźmie  w  tym 
udziału, tym będzie lepiej dla nas obojga.

Delikatna  twarz  Eriki  wyrażała  upór,  a  pełne,  kształtne 

usta - stanowczość. Lecz jej decyzja pozostawała w całkowitej 
sprzeczności  z  zamiarami  Alexa.  Sześć  miesięcy  zabrało  mu 
wyszukanie chłopca, który by tak znakomicie nadawał się do 
reklamy  nowej  kolekcji  odzieży  dziecięcej,  nazwanej  „Moje 
wspaniałe  dziecko".  Jej  producent  był  najlepszym  klientem 
agencji  „Reklama  Harte'a".  Kolejna  udana  kampania 
promocyjna  pomogłaby  wreszcie  zająć  Alexowi  pierwsze 
miejsce w branży. Nie zamierzał wypuścić z rąk takiej okazji. 
Dlatego  właśnie  zdecydował  się  na  wizytę  u  Eriki  Stewart. 
Gdyby  nawet  nie  zdołał  skusić  jej  pieniędzmi,  mógł  jeszcze 
liczyć  na  swój  osobisty  urok.  Był  zdecydowany  namówić  ją 
do kapitulacji.

background image

Lecz  czy  męski  wdzięk  może  podziałać  na  kobietę 

noszącą  przydomek  Monstrum,  która  zarabia  na  życie 
malowaniem  przerażających  potworów?  Makabra,  jaką 
przedstawiała na płótnach, zupełnie nie pasowała do jej pełnej 
werwy  osobowości.  Ten  paradoks  był  zapewne  kluczem  do 
rozwiązania problemu, który tak mu leżał na sercu.

- Myliłem się - powiedział cicho i prowokująco. - Josh ma 

takie same rozkoszne usta jak ty.

Oszołomiona 

Erica 

popatrzyła 

na 

Alexa 

niedowierzaniem.  Znowu  się  do  niej  uśmiechnął,  a  ona 
uświadomiła  sobie,  że  gapi  się  na  niego  z  otwartymi  ustami. 
Zacisnęła  czym  prędzej  wargi,  lecz  nawet  gdy  zagryzła  je 
zębami,  nie  pozbyła  się  uczucia,  że  przepływa  przez  nią 
gorąca fala zmysłowości.

Dobry  Boże,  ten  człowiek  był  jej  wrogiem,  jęknęła  w 

duchu. Wykorzystywał dzieci. Chciał zbić kapitał na jej synu. 
A jeżeli nie przestanie się tak uśmiechać, ona spocznie uległa 
u jego stóp.

Spojrzała na obraz, wiszący nad jego ramieniem. W samą 

porę. To była pierwsza okładka książki, którą zaprojektowała 
dwa lata  temu,  tuż po odejściu od Marka.  Na swój prywatny 
użytek  nazwała  tego  pieniącego  się  ze  wściekłości  potwora 
„portretem  byłego  męża".  Wspomnienie  burzliwego  związku 
małżeńskiego  i  myśl  o  walce,  którą  podjęła  w  związku  ze 
złożonym przez Marka w sądzie wnioskiem o przyznanie mu 
prawa do opieki nad dzieckiem, sprowadziły ją z powrotem na 
ziemię.

- Pochlebstwami  niczego  nie  osiągniesz - oznajmiła 

stanowczo, spoglądając na przystojną twarz mężczyzny. - Josh 
nie wystąpi w twoim programie reklamowym.

- Dlaczego? - Alex nie miał zamiaru się poddać.
- Związki  zawodowe  od  początku  swego  istnienia 

walczyły  przeciwko  zatrudnianiu  dzieci  i  ja  zdecydowanie 

background image

popieram  tę ideę - odparła spokojnie. Doszła  do wniosku,  że 
najlepiej  sobie  z  nim  poradzi,  traktując  sprawę  lekko. -
Miałbyś  ochotę  na  szklankę  mrożonej  herbaty  przed 
wyjściem?

Alex szybko ocenił swe szanse i uznał, że odmowa byłaby 

błędem. Powinien wyciągnąć Ericę z tego jej „studia". Intuicja 
podpowiadała  mu,  że  widok  własnych  obrazów  dodaje  jej 
odwagi. Ponownie naszła go myśl, jak taka kobieta kojarząca 
się  z  gorącą  czekoladą  i  ciasteczkami  domowej  roboty  może 
tworzyć podobne koszmary.

- Napiję się z przyjemnością.

Skinęła  głową  i  skierowała  się  ku  drzwiom:  Szedł  za  nią 

przez  podwórze  w  kierunku  domu,  obserwując  szczupłe 
biodra,  kołyszące  się  tak  naturalnie,  a  zarazem  kusząco.  Nie 
tylko  nogi,  lecz  i  cała  reszta  wyglądała  wspaniale.  Poczuł 
przypływ  podniecenia.  Ciekawe,  jak  daleko  musiałby  się 
posunąć dla osiągnięcia celu.

Kuchnia  Eriki  była  przestronna,  jasna  i  czysta.  Jakby 

odzwierciedlała  prawdziwą  naturę  gospodyni.  Ścianę  zdobiła 
makatka  z  napisem:  „Nie  ma  jak  w  domu".  Na  lodówce  we 
wszystkich  możliwych  miejscach  naklejone  były  dziecięce 
rysunki.

- A gdzie Joshua?
- W bibliotece. Na przedstawieniu. Z cukrem i cytryną?
- Tak, proszę.

Erica,  krojąc  cytrynę,  pomyślała, że  Alex  nie  zdaje  sobie 

sprawy, jak bardzo jest wściekła mimo pozoru spokoju. Nadal 
było dla niej niepojęte, że matka mogła zaprowadzić Josha na 
próbne  zdjęcia  bez  jej  wiedzy  i  zgody.  Choć  właściwie  nie 
powinna się aż tak dziwić.

Erica  jako  dziecko  sama  była  małą  modelką  i  z  całego 

serca  nienawidziła  tego  zajęcia.  To  właśnie  ambitna  matka, 
marząca  o  sławie  swojej  córki,  okradła  ją  z  dzieciństwa. 

background image

Dopiero gdy Erica wkroczyła w niewdzięczny wiek podlotka i 
jej za długie ręce i nogi przestały być przedmiotem podziwu, 
mogła  zacząć  normalnie  żyć.  Niestety,  matka  nigdy  nie 
wybaczyła córce, że dorosła. I życie Eriki jako nastolatki było 
pełne niepokojów i buntu.

A teraz historia miała się powtórzyć. Matka nie tylko sama 

chciała  pokierować  losem  Josha,  lecz  oskarżała  Ericę,  że  nie 
zgadza  się  na  występy  chłopca jedynie  ze  złości  na  nią.  Nie 
chce, żeby ponownie przeżyła dobre, szczęśliwe chwile.

Erica,  chociaż  przekonana  o  słuszności  swojej  decyzji 

chroniącej Josha przed jej własnymi, złymi doświadczeniami, 
miała  niejasne  poczucie  winy.  Czy  istotnie  brała  odwet  na 
matce  za  stracone  dzieciństwo?  Westchnęła  z  irytacją,  gdyż 
właściwie nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.

- Czy coś się stało? - zapytał Alex.
- Nie,  skąd. - Zmusiła  się  do  uśmiechu  i  podsunęła  mu 

szklankę.  Usiadła  naprzeciwko  gościa  i  obserwowała  go, 
sącząc złotawy płyn. Alex nagle uniósł wzrok znad szklanki i 
pod bacznym spojrzeniem jego piwnych oczu Erica poruszyła 
się niespokojnie.

- Mój klient jest wprost urzeczony Joshem - powiedział. -

Jeżeli 

nie 

zdobędę 

chłopca 

do 

tego 

programu, 

prawdopodobnie stracę nawet otrzymaną zaliczkę.

Do  tej  pory  Erica  miała  niejasne  poczucie  winy.  Teraz 

odczuwała prawdziwe wyrzuty sumienia. Porachunki z matką 
to  jedna  sprawa.  Wciąganie  w  nie  Bogu  ducha  winnego 
człowieka było zupełnie czymś innym.

- Bardzo mi przykro.
- Z pewnością nie w tym stopniu co mnie. - Jeden kącik 

jego  ust  uniósł  się  do  góry  jakby  w  półuśmiechu. - Przez 
ostatnie  pięć  lat  wspinałem  się  po  szczeblach  kariery 
zawodowej.  W  Los  Angeles  to  nie  takie  łatwe.  Czy  wiesz,  z 

background image

iloma  firmami  reklamowymi  muszę  konkurować?  I  to 
działającymi dłużej, niż ja żyję na świecie.

Zastanawiała  się,  ile  on  może  mieć  lat.  Trzydzieści  trzy, 

trzydzieści pięć? Coś koło tego.

- Jesteś  młody.  Będziesz  miał  jeszcze  niejedną 

sposobność wybicia się.

- Nie.  Jeśli  nie  dotrzymam  tej  umowy,  równie  dobrze 

mogę zamknąć agencję.

- Czy nie dramatyzujesz?
- Ani  trochę. - Przechylił  się  z  krzesłem  do  tyłu, 

skrzyżował  wyciągnięte  przed  siebie  nogi.  Tu,  w  kuchni, 
wyglądał na odprężonego. Nawet bardziej niżby Erica chciała.
- W tej branży jestem stosunkowo nowy i właśnie nadarza mi 
się  sposobność  przeprowadzenia  jednej  z  największych 
kampanii reklamowych. Nie miałem takiej okazji od długiego 
czasu.  Moi  konkurenci  przewidują,  że  nie  dam  sobie  rady, 
gdyż brak mi doświadczenia. Jeżeli nie zrealizuję tej umowy, 
to nie udowodnię innym, co potrafię. A w branży reklamowej 
działa się zgodnie ze starym przysłowiem - „raz przegrany, na 
zawsze przegrany".

Uśmiechnął się, a Erice zdawało się, że tym razem jeszcze 

bardziej  zniewalająco,  gdyż  z  jego  oczu  wyzierały 
wzbudzające współczucie niepewność i zatroskanie.

Zaklęła  w  duchu  i  wstała  od  stołu.  Stojąc  przy  zlewie 

pomyślała, że chciałaby teraz dostać matkę w swoje ręce... To 
jej  wina.  Zaprowadziła  Josha  na  próbne  zdjęcia.  A  teraz 
wszystko trzeba odkręcać. I ona to musi robić.

Alex  wyczuł  zmieszanie  Eriki.  Miał  nadzieję,  że  zaczęła 

się  wahać.  Liczył  na  to,  wyznając  jej  nagą  prawdę. 
Upragniony sukces był tak blisko.

Kiedy jednak odwróciła się do niego, uświadomił sobie, że 

miraż  sukcesu  blednie,  jej  mina  bowiem  wyrażała  to  samo 
zdecydowanie, może z pewną domieszką żalu.

background image

- Bardzo mi przykro, naprawdę ci współczuję, ale przede 

wszystkim muszę myśleć o moim synku. Nie zgodzę się, żeby 
pracował od rana do wieczora.

- Od rana do wieczora? - Alex zmarszczył brwi.
- Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł?

Wargi  Eriki  wykrzywiły  się  i  tego  grymasu  w  żadnym 

razie nie dało się nazwać uśmiechem.

- Jako  dziecko  byłam  modelką.  Nie  narażę  Josha  na 

podobne przeżycia. To rodzaj niewolnictwa.

Mężczyzna  przyglądał  się  jej  spod  zmrużonych  powiek. 

To  wyjaśniało,  dlaczego  odmawiała  podpisania  umowy  na 
występ  chłopca  w  programie  reklamowym.  Istotnie,  krążyły' 
różne  straszne  opowieści  o  pracy  młodocianych  modeli, 
jednak  od  wielu  lat  wszystko  się  w  tej  dziedzinie  zmieniło. 
Tyle  że  przekonanie  o  tym  Eriki  wydawało  się  prawie 
niemożliwe.  Stare  rany  nie  goją  się  łatwo.  Sam  był  tego 
najlepszym  przykładem.  W  jaki  sposób  mógłby  jej 
udowodnić, że nie ma racji?

Chcąc zyskać na czasie, wysączył resztkę herbaty, wstał i 

zbliżył się do lodówki.

- Czy mogę nalać sobie jeszcze jedną szklankę? Spojrzała 

na niego podejrzliwie jak czujny pies,

próbujący ocenić, czy ma do czynienia z przyjacielem, czy 

z wrogiem.

Alex ze szklanką w ręce, oparty o kuchenny blat, upił łyk 

herbaty i powiódł wzrokiem dookoła.

- Wiesz - odezwał  się  po  chwili - zazdroszczę  twemu 

synkowi. Kiedy byłem w jego wieku, marzyłem o takim domu 
z bardzo dużą kuchnią, gdzie

- tak  jak  tutaj - stoi  słoik  pełen  ciasteczek  domowej 

roboty.  Niestety,  moją  matkę  ledwie  stać  było  na  wynajęcie 
mieszkania,  a  jej  kulinarne  umiejętności ograniczały  się  do 
otwierania  puszek  i  podgrzewania  mrożonek.  Nie  musisz  się 

background image

nade  mną  litować - dodał  szybko,  widząc  współczujące 
spojrzenie.  Uśmiechnął  się. - Może  brakowało  mi  ciasteczek 
domowej roboty, ale za to nigdy miłości. A uśmiech i uścisk 
mojej mamy warte były tony ciasteczek. Tylko...

- Co? - spytała  zaciekawiona.  Ona  w  dzieciństwie  miała 

wszystkie  dobra  materialne,  ale  za  mało  uczucia.  Gdyby 
wierzyła  w  miłość  matki,  o  wiele  łatwiej  potrafiłaby  jej 
wybaczyć.

- ...  przykro  mi  było  na  myśl,  że  gdyby  nie  ja,  jej  życie 

potoczyłoby  się  inaczej

-

dokończył  cicho,  jakby 

odpowiadając tylko sobie. Wzruszył ramionami jak człowiek, 
który  chce  zrzucić  z  siebie  ciężar  wspomnień.  Kiedy 
ponownie  na  nią  spojrzał,  miała wrażenie,  że  ulega  jakiemuś 
magnetyzmowi.  Chciała  wyciągnąć  rękę  i  dotknąć  tego 
mężczyzny. Powiedzieć, że go rozumie, tak bardzo jak nigdy 
naprawdę nie rozumiała siebie.

Nie poruszyła się, tylko spytała:

- Skąd wiesz, że w tym słoju są domowe ciasteczka?
- Po  prostu  wiem.  Wiem  też,  że  niezależnie  od  moich 

argumentów,  ty  nie  będziesz  mnie  słuchać,  bo  jesteś 
uprzedzona i do mojej osoby, i do mojej pracy. Ciążą na tobie 
dawne doświadczenia i nie jesteś zdolna do bezstronnej oceny. 
We  mnie  widzisz  tych  wszystkich  ludzi  reklamy,  z  którymi 
zetknęłaś się jako dziecko, więc z góry potępiasz mnie razem 
z nimi.

Erica  już  otworzyła  usta,  żeby  zaprzeczyć,  ale 

uświadomiła  sobie,  że  on  miał  rację.  Przypominał  jej  tych, 
którzy  ją  wykorzystywali - godzinami  przetrzymywali  w
nienaturalnych pozach, aż cierpła tak, że nie mogła wytrzymać 
z  bólu.  Besztali  ją  za  rozwiane  włosy.  Złościli  się,  kiedy 
zdarzyło się jej ziewnąć z nudów lub wyczerpania, ponieważ 
cały czas musiała się uśmiechać.

- Potrafi być pan przekonujący, panie Harte

background image

- stwierdziła  posępnie.

- Przez  moment  nawet 

uwierzyłam, że pan jest inny niż ci, z którymi kiedyś miałam 
do czynienia.

- Bo  tak  rzeczywiście  jest.  A  na  imię  mi  Alex -

przypomniał i zbliżył się do niej.

Zacisnęła  palce,  gdyż  poczuła  zapach  męskiego  ciała. 

Uśmiechnął  się.  Była  wściekła,  że  tak  ją  zniewalał  ten 
uśmiech.

Josh.  Powtarzała  w  duchu  imię  synka,  walcząc  z 

magnetyzmem  stojącego  koło  niej  mężczyzny.  Josh  był 
wszystkim, co się dla niej liczyło na tym świecie. Wystarczy, 
że  jej  były  mąż  usiłował  z  zemsty  wykorzystywać  dziecko. 
Wystarczy, że chłopczyk stał się narzędziem w rękach babki, 
która pragnęła na nowo przeżyć przeszłość. Nie pozwoli, żeby 
Alex zburzył jego spokój. Po prostu nie pozwoli.

I wtedy Alex dotknął jej policzka. Miał palce chłodne od 

szklanki  z  mrożoną  herbatą,  a  Erice  wydawało  się,  że  ich 
dotyk  ją  pali.  Całe  jej  ciało  drżało  od  wszechogarniającego 
pragnienia - być znowu w pełni kobietą.

- Nie! - Odsunęła  się  od  niego  tak  gwałtownie,  że 

zachwiała  się.  Podtrzymał  ją,  lecz  zaraz  cofnął  dłoń  i  tylko 
patrzył  na  nią,  zaniepokojony,  co  ją  wprawiło  w  jeszcze 
większe zakłopotanie.

- Dobrze się czujesz? - zapytał.

Skinęła głową, choć wcale nie czuła się dobrze. Była zła, 

zmieszana i bezradna.  Odwróciła się, żeby nie mógł dostrzec 
łez. Nie wolno jej płakać! Łzy nie rozwiążą problemów, raczej 
je pogłębią, gdyż ukażą jej słabość. A ona na słabość nie może 
sobie pozwolić. Dla dobra Josha musi być silna. Dla Josha.

- Erico - Alex  mówił  cicho,  ale  stanowczo - nie  jestem 

twoim wrogiem.

- Ależ  jesteś - odparła  ochrypłym  głosem. - Chcesz 

wykorzystać mojego syna, a ja na to nikomu nie pozwolę. Ma 

background image

prawo do normalnego dzieciństwa. Zrobię wszystko, żeby mu 
je zapewnić.

- Dziwiłbym  się,  gdybyś  nie  zamierzała  go  ochraniać. -

Zrobił krok w jej kierunku, lecz cofnął się, widząc, jak bardzo 
jest spięta. - Rzecz w tym, że twoje wyobrażenie o pracy nad 
filmem reklamowym jest całkowicie błędne. Właśnie kręcimy 
sceny  z  trzyletnią  dziewczynką,  która  występuje  w  tym 
samym  programie,  nagrywamy  cztery  razy  w  tygodniu,  a 
dzieci  traktują  to  raczej  jak  zabawę  niż  pracę.  Jeżeli  mi  nie 
wierzysz,  zatelefonuj  do  matki  dziewczynki.  Opowie  ci 
dokładnie, jak pracujemy.

- To  mnie  nie  obchodzi. - Była  zdecydowana  go 

odprawić.  Jednak  stał  tak  blisko,  że  słowa  pożegnania  nie 
chciały przejść jej przez gardło.

- Mam  w  samochodzie  kopię  taśmy  próbnych  zdjęć  z 

Joshem - powiedział. - Zostawię ci, żebyś ją obejrzała, zanim 
podejmiesz decyzję.

- Dobrze. - Zgodziła  się  tylko  dlatego,  że  pragnęła  jak 

najszybciej się go pozbyć. Zakłócał jej spokój.

- Świetnie. Zaraz wracam.

Alex wstał, a Erica odetchnęła głęboko. Nie odczuła ulgi. 

Przeciwnie, jego nieobecność spotęgowała jeszcze nurtujące ją 
uczucie  dziwnej  tęsknoty,  niepokoju,  samotności. - Przeszła 
niepewnym krokiem przez kuchnię i usiadła na krześle. Jak to 
się  stało,  że  pod  wpływem  tego  nieznajomego  przecież 
mężczyzny poczuła się tak... pełna życia?

Wciąż  się  nad  tym  zastanawiała,  gdy  wrócił  z  miną 

wyrażającą  podniecenie  i  nadzieję.  Nie  mogła  się  pozbyć 
poczucia  winy - najwyraźniej  sądził,  że  ona  ponownie 
rozważy  ofertę. Powinna  go  wyprowadzić z  błędu,  ale to  nie 
miałoby sensu, gdyż zapewne chciałby tu dłużej zostać i dalej 
ją  przekonywać.  Co  z  kolei  mogłoby  się  okazać 
niebezpieczne. Może w końcu zmieniłaby zdanie.

background image

Alex  położył  na  stole  kasetę  i  usiadł  naprzeciwko  Eriki. 

Przyglądał  się  jej  uważnie,  lecz  jej  twarz  była  bez  wyrazu. 
Jeżeli się wahała, to nie powinien jej zbytnio naciskać. Gdyby 
jednak pozostawała tak nieugięcie przeciwna udziałowi synka 
w programie, przed wyjściem powinien jeszcze raz wrócić do 
tematu.

- Zapisałem tu  numer  telefonu  Sharon  Perkins,  matki  tej 

dziewczynki,  Susie,  o  której  ci  mówiłem - podsunął  Erice 
kartkę. - Proszę, zadzwoń do niej. Opowie ci, jak pracujemy z 
jej  córeczką.  Dowiesz  się  wszystkiego,  co  cię  będzie 
interesowało.

Nie  odpowiedziała,  tylko  wpatrywała  się  w  kartkę. 

Postanowił przyciągnąć uwagę Eriki, więc położył rękę na jej 
dłoni.  Drgnęła,  czując  podniecające  wibrowanie  całej  ręki  aż 
do ramienia. W pierwszej chwili chciała strącić jego dłoń, lecz 
instynkt  ostrzegł  ją,  że  taka  reakcja  byłaby  zbyt  czytelna. 
Powoli uniosła wzrok.

Zaczął mówić z uśmiechem, od którego miękły jej kolana.

- Proszę  cię  tylko  o  to,  żebyś  zadzwoniła  do  Sharon  i 

obejrzała  taśmę. Jeżeli  po tym nie zmienisz zdania, obiecuję, 
że przestanę cię niepokoić. - Wstał od stołu. - Zatelefonuję do 
ciebie za parę dni.

Zanim Erica zdołała odpowiedzieć, już go nie było. Nadal 

wpatrywała  się  w  kartkę,  na  której  starannie  wykaligrafował 
numer telefonu i nazwisko Sharon. Nie miała zamiaru zmienić 
zdania, lecz przecież nic się nie stanie, jeśli z nią porozmawia 
i przejrzy taśmę, zwłaszcza że Alex obiecał przestać ją nękać.

Czekała,  żeby  głos  sumienia  powiedział  jej,  że  ma  rację. 

Ale ten milczał.

Zakłopotana, przygryzła wargę.

background image

ROZDZIAŁ 2
Erica  z  westchnieniem  odłożyła  słuchawkę.  Nie  była 

zadowolona  z  tej  rozmowy.  Sharon  Perkins  nie  tylko 
potwierdziła wszystko, co o pracy na planie filmowym mówił 
Alex,  lecz  wręcz  używała  tych  samych  słów.  Alex  nie 
zdążyłby  jej  jeszcze  poinstruować,  więc  widocznie  zawczasu 
uzgodnił  z  nią  tę  wersję.  Nawet  trudno  było  mieć  do  niego 
pretensję,  pomyślała,  wsuwając  kasetę  do  magnetowidu. 
Powiedział  jej  jasno,  że  jego  pozycja  zawodowa  może  być 
zagrożona i w to akurat wierzyła.

- Senora  Stewart,  ja  już  wychodzę. - Gosposia  Eriki, 

Rosita Sanchez, zajrzała do salonu.

Erica  uśmiechnęła  się  do  drobnej,  niemłodej  Latynoski. 

Pomoc  tej  kobiety  była  jedynym  luksusem,  na  jaki  mogła 
sobie  pozwolić  po  rozwodzie  z  Markiem.  Rosita  była 
spokojną,  zamkniętą  w  sobie  wdową.  Wyemigrowała  z 
Meksyku do Stanów Zjednoczonych dwadzieścia pięć lat temu 
razem z trzema małymi córeczkami. Sama je wychowywała, z 
wielkim  trudem  pokonując  na  swej  drodze  wszelkie 
przeszkody,  poczynając  od  uprzedzeń  rasowych  po  barierę 
językową.

Jej  wysiłek  opłacił  się  sowicie.  Jedna  z  córek  ukończyła 

prawo  i  pracowała  w  firmie  adwokackiej.  Druga  właśnie 
uzyskała  dyplom  księgowej,  a  trzecia  dostała  się  na 
medycynę. Erica podziwiała ich matkę, kobietę silną i dumną, 
i nawet zazdrościła jej niezłomnego poczucia niezależności.

Kilka  miesięcy  temu  Rosita  zwierzyła  się  Erice,  że  córki 

namawiają  ją  do  rezygnacji  z  pracy.  Nie  ukrywała  przy  tym 
gniewu.

- Chcą  wziąć  mnie  na  utrzymanie.  Ha!  Nie  wezmę  od 

nich  złamanego  grosza.  Kto  bierze  pieniądze,  staje  się 
dłużnikiem.  A  dłużnikowi  można  nakazywać.  Ja  ciężko 
pracuję, ale robię, co mi się podoba.

background image

- Córki chciały się odwdzięczyć za pani trud - usiłowała 

tłumaczyć Erica, lecz kobieta wymamrotała coś, co mogło być 
chyba  przekleństwem.  Erica  nie  znała  tak  dobrze 
hiszpańskiego.

- Odpłaciły mi swymi życiowymi sukcesami - stwierdziła 

wtedy  Rosita. - Są  dorosłe,  a  ja  mam  własne  życie.  Może 
jeszcze ponownie wyjdę za mąż.

Towarzyszący  tym  słowom  rumieniec  mówił  sam  za 

siebie. Rosita była zakochana.

- Mam dla pani pieniądze. - Erica poszła po torebkę.
- Ten  pan  Harte  jest  całkiem  do  rzeczy,  prawda?  Erica 

spojrzała na nią, zdumiona. Rosita mówiła

czasem  coś  o  swoim  życiu,  lecz  nigdy  nie  komentowała 

tego,  co  działo  się  w  domu  pracodawczyni.  Była  na  to  zbyt 
dyskretna.

- Tak, chyba tak - zgodziła się niechętnie.
- Dobrze  jest  mieć  przy  sobie  takiego  przystojnego 

mężczyznę. - Gosposia pokiwała poważnie głową.

- Zapomina się o kłopotach.
- Niestety,  Rosito,  ten  przystojny  pan  jest  właśnie 

powodem  kłopotów.  Proponuje  mi  górę  pieniędzy  za pracę 
Josha. - Na  widok  skonfundowanej  miny  Rosity  dodała: -
Chce, żeby Josh wystąpił w filmie reklamowym.

Rosita  zaczęła  mówić  coś  szybko  po  hiszpańsku,  lecz 

zaraz przeszła na angielski.

- Serce  matki  rozdziera  się,  kiedy  musi  coś  zrobić 

kosztem  dziecka,  ale  czasem  nie  ma  wyboru.  Pani  potrzeba 
sporo  pieniędzy  na  prowadzenie  sprawy  wytoczonej  przez 
ojca Josha, prawda?

- Tak - przyznała z ociąganiem Erica. No, cóż, Rosita nie 

była głucha i słyszała wiele dyskusji rodzinnych, w tym kłótni 
na  temat  prawa do opieki  nad  dzieckiem. - Ale nie  mogę się 

background image

zgodzić  na  tę  propozycję.  Josh  jest  małym  chłopcem.  To 
byłoby zbyt wielkie poświęcenie.

- Wybór  czasem  jest  trudny - ciągnęła  Rosita - ale 

musimy  brać  pod  uwagę,  co  wpłynie  najkorzystniej  na 
przyszłość  dziecka.  Jeśli  nawet  teraz  musiałby  się  trochę 
poświęcić,  to  będzie  wynagrodzony,  bo  pozostanie  pod  pani 
opieką.

- Chyba  tak - odparła  Erica,  marszcząc  w  zamyśleniu 

brwi. - Nie myślałam o tym w taki sposób.

Meksykanka znowu skinęła głową.

- Buenos tardes, senora Stewart.
- Buenos tardes, Rosito.

Włączając  magnetowid, Erica ciągle jeszcze zastanawiała 

się nad słowami Rosity. Usadowiła się na sofie z podkulonymi 
nogami. Mimo czerwcowego ciepła zadrżała od ogarniającego 
ją nagle chłodu na widok ukazujących się na ekranie numerów 
kolejnych  rolek  filmów.  To  niemiłe  uczucie  zaraz  minęło, 
gdyż  właśnie  pojawiła  się  buzia Josha.  Naprawdę  był  bardzo 
podobny do ojca, stwierdziła bez cienia rozgoryczenia. Po raz 
pierwszy przyglądała się swemu dziecku tak krytycznie. Miał 
jasne  włosy  Marka,  ale  kręcone,  tak  jak  jej.  Twarz  była 
jeszcze  po dziecinnemu zaokrąglona,  lecz już  dostrzegało się 
zapowiedź  regularnych  rysów.  Duże,  niebieskie  oczy  i 
niewiarygodnie  długie  rzęsy.  I - uświadomiła  sobie  nagle,  że 
Alex miał rację - jej usta, pełne, wyraziste, ruchliwe.

W  przyszłości  Josh  będzie  pożeraczem  serc  niewieścich, 

choć  wcale  nie  tylko  za  sprawą  swej  urody.  To  zdziała  owo 
niewinno - zuchwałe  spojrzenie,  jego  zaraźliwy  śmiech, 
udzielający  się  zapał.  I  wrodzona  czułość,  teraz  tak  czysta  i 
niewinna.

A  co  się  stanie,  jeśli  Mark  uzyska  prawo  do  opieki  nad 

dzieckiem?  Czy  szarpanina  między  rodzicami,  pozbawienie 

background image

chłopca  poczucia  bezpieczeństwa,  pozostanie  bez  wpływu  na 
jego charakter?

Oto  prawdziwa  ironia  losu.  Mark  prawie  nie  dostrzegał 

istnienia  swego  dziecka  do  chwili,  gdy  Erica  spakowała  swe 
manatki  i  z  maleńkim  synkiem  odeszła  od  męża.  W  ciągu 
ubiegłych dwóch lat Mark odwiedził syna zaledwie pięć razy. 
A teraz zwrócił się do sądu o przyznanie mu prawa do opieki 
nad  dzieckiem  przez  sześć  miesięcy  w  roku.  We  wniosku 
twierdził,  że  przeprowadza  się  do  Nowego  Jorku  i  rzekomo 
rozpaczliwie tęskni za synem.

Gdyby Erica wierzyła w szczerość deklaracji eks - męża, 

może byłaby skłonna do jakiejś ugody. Lecz dobrze wiedziała, 
że  dziecko  wcale  Marka  nie  obchodzi,  że  chce  je  tylko 
wykorzystać  jako  narzędzie  zemsty.  Do  dziś  nie  potrafił 
wybaczyć Erice, że od niego odeszła.

Z  trudem  powstrzymywała  łzy,  cisnące  się  do  oczu. 

Wychodziła  za  mąż  z  wielkiej  miłości,  która  w  ciągu 
następnych  lat  stopniowo  umierała.  Zastępowało  ją  uczucie 
rozgoryczenia,  urazy,  a  nawet  litości.  Gdyż  w  końcu  zaczęło 
jej  być  żal  męża.  Był  słaby  i  pobłażał  swojej  słabości.  Taką 
już miał naturę.

Mark  nie  musiał  utrzymywać  się  z  pracy  i  nawet  nie 

próbował.  Odziedziczył  tyle  pieniędzy  i  władzy,  że  mógł 
wieść  życie  sybaryty  i  całe  dnie  spędzać  na  zaspokajaniu 
zachcianek.  Dla  niego  nie  było  nic  świętego.  Nie  liczyła  się 
nawet małżeńska przysięga.

Początkowo ukrywał niewierność przed żoną. Lecz już w 

drugim  roku  małżeństwa  zaczaj  się  przechwalać  swymi 
przygodami.  Erica  obwiniała  siebie  za  niepowodzenia  w  ich 
pożyciu i kiedy zaszła w ciążę, była pewna, że dziecko stanie 
się cudownym sposobem na uzdrowienie małżeństwa.

Nadzieja matką głupich, myślała teraz wpatrzona w ekran, 

na  którym  harcował  zaśmiewający  się  radośnie  Josh.  Mark 

background image

nawet  nie  odwiedził  jej  w  szpitalu  po  Urodzeniu  chłopca. 
Pierwszy  raz  zobaczył  swego  syna,  kiedy  odwoził  ich  do 
domu.

Dźwięk  klaksonu  przerwał  podróż  Eriki  w  przeszłość. 

Poszła otworzyć drzwi i z uśmiechem patrzyła na synka, który 
właśnie  gramolił  się  z  samochodu  sąsiadki.  Przebiegł  pędem 
trawnik i rzucił się w wyciągnięte ramiona matki.

- Podobały ci się dzisiaj bajki? - spytała, tuląc go mocno 

do siebie. Co będzie, jeśli go jej odbiorą? Czeka ją piekło na 
ziemi.

- Fajne! - wykrzyknął. - Był miś, miał na imię Puch...
- Puchatek? - podsunęła Erica.
- Tak - Josh  kiwnął  główką  w  podnieceniu - i  miał 

przyjaciela, wielkiego kota!

- Tygrysa - poprawiła go matka.
- Aha. - Josh wysuwał się już z jej ramion. - Mogę dostać 

ciasteczka?

- Tylko  jedno. - Erica  zamknęła  drzwi,  spoglądając  za 

biegnącym  już  przez  salon  Joshem.  Zobaczyła,  że  nagle 
zatrzymał się zafascynowany przed telewizorem.

- To ja!
- Z całą pewnością. - Podeszła do chłopczyka i pogłaskała 

go po płowej czuprynie. - Babcia zabrała cię na taką zabawę, 
pamiętasz?

- Aha!

Erica zmusiła się do zadania jeszcze jednego pytania.

- Chciałbyś jeszcze kiedyś tak się pobawić?
- Aha - odrzekł  bez  zainteresowania. - Gdzie  moje 

ciasteczko?

- Nie  mam  pojęcia - zażartowała. - Może  poszukamy  w 

słoiku?

Zaśmiał się i pobiegł do kuchni. Poszła za nim i patrzyła, 

jak jasnowłosy Josh pulchnymi rączkami sięga do słoika. A w 

background image

wyobraźni  widziała  ciemnowłosego,  małego  Alexa  Harte'a  o 
smutnych oczach.

- To  śmieszne - mruknęła  pod  nosem. - Absolutnie 

śmieszne.

Alex przemierzał dużymi krokami swój gabinet. Na biurku 

piętrzyły  się  notatki  z  telefonicznymi  wiadomościami  od 
klientów,  lecz  on - choć  bardzo  ich  wszystkich  cenił - nie 
zamierzał  się  nimi  zajmować.  Najważniejszy  był  teraz 
producent  kolekcji  „Moje  wspaniałe  dziecko".  To  dzięki  niej 
mógł  wznieść  się  na  sam  szczyt,  skąd  nikt  by  go  już  nie 
ściągnął.

Rzucił  marynarkę  na  oparcie  krzesła,  rozpiął  kamizelkę  i 

rozluźnił węzeł krawata. W końcu odpiął dwa guziki koszuli i 
odetchnął głęboko kilka razy.

- Tak blisko - powiedział w przestrzeń pustego pokoju. -

Jestem tak blisko.

Jego  przyszłość  trzymała  w  swej  drobnej,  kobiecej  dłoni 

Erica  Stewart,  a  on  nie  wiedział,  w  jaki  sposób  ma  ją 
powstrzymać przed zniszczeniem przepełniających go nadziei 
i marzeń.

Walczył  o  swą  pozycję  zawodową,  lecz  jednocześnie 

zdawał  sobie  sprawę,  że  Erica  odrzucając  jego  propozycję, 
kierowała  się  wyłącznie  miłością  do  syna.  I  taką  postawę 
musiał uszanować. Jeżeli bowiem rozumiał jakieś uczucie, to 
była nim miłość macierzyńska.

Jego matka w młodości znała wielu wybitnych mężczyzn, 

obecnie przeważnie polityków. Niestety, byli to ludzie żonaci, 
więc  gdy  z  jednym  z  nich  zaszła  w  ciążę,  znalazła  się  w 
bardzo trudnym położeniu. Nie chciała jednak nawet myśleć o 
aborcji ani o oddaniu dziecka do adopcji, co spowodowało, że 
rodzina  wyrzekła  się  młodej  kobiety,  która  „zeszła  na 
manowce".

background image

Ojciec  Alexa,  pojawiający  się  prawie  codziennie  w 

serwisach wiadomości telewizyjnych, i to często wraz z żoną, 
nie tylko nigdy nie widział swego jedynego syna, lecz nawet 
nie  wiedział  o  jego  istnieniu.  Tak  więc  Alex  był  nieślubnym 
dzieckiem  i  mając  pięć  lat  musiał  stawić  czoło  tej  prawdzie, 
gdyż  już  pierwszego  dnia  wrócił  ze  szkoły  pobity  i 
zakrwawiony.  Matka  w  milczeniu  opatrzyła  mu  zadrapania  i 
przytuliła go do piersi. Powiedziała, że przyszłość zależy tylko 
od  niego  i  że  nikt  nie  zdoła  przeszkodzić  mu  w  wykuwaniu 
własnego losu.

Usiadł  przy  biurku  i  włączył  magnetowid.  Na  ekranie 

ukazał  się  tańczący  Joshua  Stewart.  W  jego  twarzyczce 
cherubina, godnej pędzla Rubensa, przykuwały uwagę oczy o 
niezwykłej,  błękitnej  barwie,  iskrzące  się  od  radosnego 
śmiechu.

Mógłby szukać sześć dalszych miesięcy albo nawet sześć 

lat i nie znalazłby podobnie urzekającego chłopczyka. Jeśli nie 
uda  mu  się  zaangażować  go  do  swego  filmu,  będzie  musiał 
pożegnać się z producentem odzieży dziecięcej.

Nagle  przyszedł  mu  do  głowy  pomysł.  Bez  namysłu 

sięgnął po słuchawkę.

- Słucham. - Usłyszał przytłumiony głos Eriki.
- Mówi Alex Harte - odezwał się. - Wiem, dałem ci kilka 

dni  do  namysłu,  ale  jutro  kręcimy  zdjęcia  z  Susie  Perkins, 
więc może przyszłabyś zobaczyć, jak to wygląda?

Erica wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je powoli. 

Przypomniały  się  jej  słowa  Rosity.  Czasami  matka  musi 
kierować  się  rozumem  zamiast  sercem,  a  jej  potrzebne  były 
pieniądze  na  prowadzenie  sprawy  wytoczonej  przez  Marka. 
Dobrzy  adwokaci  żądali  wysokich  honorariów.  Ona  musiała 
mieć najlepszego.

- Chętnie - zgodziła się.

background image

- Wspaniale. - Alex  odetchnął  z  ulgą. - Spotkamy  się  o 

czwartej. Wiesz, gdzie jest studio?

- Tak, niestety bywałam tam swego czasu dość często.

Te  słowa  go  przeraziły.  Jeżeli  samo  studio  nasunie  jej 

przykre  wspomnienia  z  dzieciństwa,  to  umówione  spotkanie 
będzie  całkowitą  klęską.  Ale  klamka  zapadła.  Mógł  mieć' 
tylko  nadzieję,  że  matka  Josha  zdoła  przezwyciężyć 
przeszłość.

- Do zobaczenia jutro, Erico.
- Tak, jutro. - Odłożyła słuchawkę bez pożegnania.

Erica  uznała,  że  musi  się  zabezpieczyć  przed  urokiem 

pana  Alexa  Harte'a.  Poza  nałożeniem  jasnoróżowego 
błyszczka na usta, w ogóle się nie umalowała, a kręcone włosy 
zaczesała  tak  gładko,  jak  to  tylko  było  możliwe.  Włożyła 
białą, prostą bluzkę i skromny, granatowy  kostium. Rzut oka 
w  lustro  upewnił  ją,  że  wygląda  równie  pociągająco,  jak 
więzienna strażniczka.

Więc  dlaczego  Alex,  który  czekał  na  nią  przed wejściem 

do  studia  i  pomagał  wysiąść  z  samochodu,  tak  pożerał  ją 
wzrokiem?

On  zaś  ledwie  mógł  powstrzymać  się  od  śmiechu  na 

widok  jej  dziwacznego  stroju.  Przypomniała  mu  się  dawna 
sąsiadka,  stara  panna,  której  odzienie  przypominało  zbroję. 
Tylko że na Erice pobudzało ono męską wyobraźnię i ochotę 
pozbycia się go jak najszybciej.

- Wchodzimy? - zapytał,  a  jego  rozbawienie  minęło. 

Zobaczył bowiem ponury wzrok Eriki wbity w drzwi studia. A 
zatem  wróciły  przygnębiające  wspomnienia,  kładące  się 
cieniem na dniach dzieciństwa.

- Erico? - Był  wyraźnie  zaniepokojony  bladością  jej 

twarzy.

Drgnęła i uśmiechnęła się słabo.

- Tak, oczywiście.

background image

Wziął  ją  pod  rękę  i  lekko  uścisnął  ramię  dla  dodania 

otuchy. Weszli do środka.

W  studiu  kręcono  właśnie  film  i  Erice  nie  trzeba  było

przypominać  o  konieczności  zachowania  ciszy  w  tym 
przybytku  pełnym  kamer  i  przewodów.  Stanęli  przed 
oświetlonym  reflektorami  planem  filmowym,  na  którym 
niepodzielnie panowała mała dziewczynka.

W  odróżnieniu  od  krzepkiego  Josha,  Susie  Perkins  była 

eteryczna.  Także  miała  jasne  włosy,  ale  proste i  jedwabiste, 
rozwiewające  się  wokół  delikatnej  twarzyczki.  Jej  oczy, 
podobnie jak Josha, miały barwę nieba, lecz na próżno byłoby 
w nich szukać figlarnych błysków. To były oczy marzycielki. 
A  jej  śmiech  o  brzmieniu  srebrnych  dzwoneczków  był 
przeciwieństwem gromkich wybuchów radości Josha.

- Co o niej myślisz? - usłyszała cichy szept Alexa.
- Niebiańskie zjawisko, zupełnie niebiańskie - odszepnęła.

Tak, pomyślał Alex, to najwłaściwsze określenie. Patrzył z 

uśmiechem,  jak  Susie  ze  stosu  zabawek  wybiera  puszystego 
kota i z okrzykiem radości biegnie z nim do swej mamy.

Erica  zesztywniała na  widok dziewczynki wybiegającej z 

planu  filmowego.  Wstrzymała  oddech,  oczekując  wrzasków 
protestu.  Minęło  kilka  sekund  i  nic  się  nie  wydarzyło.  Już 
odprężona, spojrzała na reżysera. Nie powiedział nawet słowa, 
tylko dał ręką znak kamerzystom, żeby przerwali filmowanie. 
Tymczasem  Sharon  i  Susie,  obie  zachwycone,  bawiły  się 
kotem.  Po  kilku  minutach  matka  odprowadziła  córeczkę  na 
scenę.  Tam  przyczesano  jej  włosy,  a  matka  umiejętnie 
skierowała uwagę dziecka na stos zabawek i wycofała się. W 
ciągu  następnej  godziny  taka  sytuacja  powtarzała  się 
wielokrotnie.  " - Dość  się  już  napatrzyłaś? - spytał  w  końcu 
Alex.

Erica skinęła głową i podążyła za nim do wyjścia.

background image

Kiedy  szli  do  samochodu,  walczyły  w  niej  sprzeczne 

uczucia.  Reżyser  Alexa  w  niczym  nie  przypominał  Simona 
Legreesa,  pod którego kierunkiem pracowała  w dzieciństwie. 
Lecz  jednocześnie  nie  mogła  się  pozbyć  podejrzenia,  że  cała 
ta scena została zaaranżowana specjalnie dla niej.

- No  i  co? - Alex  spojrzał  na  nią  wyczekująco.  Miała 

ochotę jak najszybciej wsiąść do samochodu i odjechać, ale on 
stanął przy drzwiach.

- Ta reklama musi kosztować masę pieniędzy - odparła.

Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Zleceniodawcy zarobią na niej jeszcze więcej.
- Przy takim tempie pracy kręcenie jednego filmu zajmie 

ze dwa tygodnie.

- Gdy chce się zrobić coś naprawdę dobrze, nie można się 

spieszyć.

Jego  słowa  brzmiały  szczerze,  lecz  Erica  spoglądała  na 

niego  podejrzliwie,  wypatrując  jakiejś  oznaki  podstępu, 
jakiegoś śladu oszustwa. Czegokolwiek, co usprawiedliwiłoby 
jej  zastrzeżenia.  Ale  dostrzegła  tylko  pełne  nadziei 
oczekiwanie, które zauważyła już poprzedniego dnia.

- Pewno chwilami reżyser i operatorzy mają tego dosyć -

powiedziała już milszym tonem.

- Kamerzystom  płaci  się  za  godziny  pracy,  więc  nic  na 

przerwach  nie  tracą.  A  Ron...  być  może  czasami  jest  trochę 
zniecierpliwiony, ale w zasadzie zgadza się z moją koncepcją. 
Chcemy,  żeby  dzieci  zachowywały  się  naturalnie.  Dopiero 
wtedy rodzice oglądający reklamę potrafią dostrzec w małych 
aktorach  własne  dzieci  i  wyobrazić  je  sobie  ubrane  w 
reklamowaną  odzież.  Wbrew  pozorom  wymaga  to  mnóstwa 
pracy.  Jeżeli  z  kilku  godzin  kręcenia  uda  się  wybrać 
kilkadziesiąt sekund dobrego materiału, to już jest coś.

background image

Erica nerwowo pocierała dłońmi uda. Właściwie nie miała 

już  argumentów,  gdyż  okazało  się,  że  zdjęcia  nie  byłyby  dla 
Josha żadnym przykrym doświadczeniem.

Jedno  tylko  nie  dawało  jej  spokoju - miała  wykorzystać 

dziecko  dla  pieniędzy,  co  stawiało  ją  w  jednym  rzędzie  z 
takimi  osobami,  jak  jej  własna  matka.  Z  tą  różnicą,  że  Erice 
nie chodziło o sławę dziecka, lecz o utrzymanie go przy sobie.

Zrobiło się późno i to ją natchnęło.

- Późne  popołudnie  nie  jest  chyba  odpowiednią  porą  na 

filmowanie  dzieci,  od  których  wymaga  się  jednak  pewnego 
wysiłku.

- Sharon wybrała dla Susie tę porę dnia, gdyż twierdziła, 

że  rano  mała  jest  rozdrażniona.  Gdybyś  zgodziła  się  na 
zaangażowanie  Josha,  to  ty  ustalałabyś  godziny  pracy. 
Przecież  jako  matka  najlepiej  wiesz,  kiedy  chłopiec  jest  w 
dobrym  nastroju.  Narzucanie  ci  czegokolwiek  byłoby  po 
prostu śmieszne.

Nie potrafiła już znaleźć dalszych argumentów przeciwko 

jego  propozycji.  Powinna  całą  sprawę  przemyśleć,  rozważyć 
wszystkie  za  i  przeciw,  a  ponadto  jeszcze  raz  zmierzyć  się  z 
własną przeszłością.

Alex obserwując malującą się na twarzy Eriki rozterkę, w 

pewnym  momencie miał  ochotę przytulić ją i  pocieszyć. Ten 
impuls go zaniepokoił. W grze, którą prowadził, kobieta była 
tylko  pionkiem,  wprawdzie  atrakcyjnym,  lecz  jedynie 
pionkiem. Środkiem prowadzącym do upragnionego celu.

- Jest po piątej. Może wybrałabyś się ze mną na wczesną 

kolację?

Potrząsnęła przecząco głową.

- Muszę wracać do domu. Zostawiłam Josha u sąsiadki.
- To  zadzwoń  do  niej  i  powiedz,  że  się  trochę  spóźnisz. 

Teraz  są  takie  korki  na  ulicach,  że  i  tak  jazda  do  domu 
zabrałaby ci godzinę więcej.

background image

Miał  rację,  ale  wolałaby  być  sama  niż  w  jego 

towarzystwie. Był zbyt przystojny. Zbyt przyjemnie pachniał. 
Zbyt  interesująco  mówił.  A  jego  uśmiech  kusił,  żeby  się 
zgodziła.

- Sama nie wiem - odparła.

Nie musiał jej pytać dlaczego. A jednocześnie chciał z nią 

spędzić  jeszcze  trochę  czasu.  Była  nieskomplikowaną  osobą, 
co  w  jakiś  przewrotny  sposób  czyniło  ją  najbardziej 
pociągającą  kobietą,  z  jaką  miał  do  czynienia  od  wielu  lat. 
Fascynowała go. Wyglądała jak ciemnowłosa Barbie, nawet w 
tym śmiesznym stroju, na widok którego jego zawsze modna 
sekretarka udławiłaby się porannym rogalikiem . Była wzorem 
typowej  Amerykanki,  dziewczyny  z  sąsiedztwa,  która 
przypadkiem zarabia na życie malowaniem potworów.

- Przyrzekam,  że  nie  będziemy  rozmawiać  o  reklamie. 

Nie cierpię jadać samotnie, więc wyświadczyłabyś mi wielką 
uprzejmość - nalegał z urzekającym uśmiechem.

Nie miała pojęcia, jak to się stało, że się zgodziła.

- Wspaniale - powiedział - tam stoi mój samochód...

Na myśl, że ma wsiąść z nim do samochodu, ogarnęła ją 

panika.

- Pojadę  za  tobą  swoim  autem - przerwała  mu  i  widząc 

jego  pytające  spojrzenie,  zaczęła  gorączkowo  szukać  jakiejś 
rozsądnej  wymówki. - Coś  mogłoby  się  przytrafić  Joshowi  i 
gdyby trzeba było niezwłocznie wracać...

Chciał  jej  powiedzieć,  że  restauracja  jest  w  pobliżu  i 

mógłby ją stamtąd podwieźć do samochodu w niespełna pięć 
minut,  lecz  powstrzymał  go  nie  tyle  wyraz jej  twarzy,  ile 
widok zaciśniętych kurczowo na torebce dłoni.

- W  porządku - mruknął,  zastanawiając  się,  co  było 

przyczyną  jej  nagłego  popłochu. - Pójdę  po  samochód  i  za 
chwilę wracam.

background image

Erica  wsiadła  do  auta  i  oparła  czoło  o  kierownicę. 

Usiłowała  opanować  ogarniający  ją  płomień  pożądania. 
Częściowo jej się to udało, lecz wiedziała, że niewiele trzeba, 
żeby został wzniecony na nowo.

Dobry Boże, modliła się w duchu, jeżeli nie możesz dodać 

mi sił, daj mi przynajmniej znak, że mi to przejdzie.

W tym właśnie momencie odezwał się klakson samochodu 

Alexa.

- Jeżeli  to  miał  być  żart. - powiedziała  zrzędliwie, 

wznosząc oczy ku niebu - to musisz jeszcze popracować nad 
puentami.

background image

ROZDZIAŁ 3
Restauracja,  do  której  pojechali,  nazywała  się  „Chińska 

Gospoda''  i z zewnątrz  wyglądała dość niepozornie. Za to jej 
wnętrze  w  stylu  Dalekiego  Wschodu  robiło  niezwykle  miłe 
wrażenie,  a  unoszący  się  już  od  progu  aromat  wywoływał 
nieprzeparty apetyt na orientalne potrawy.

Alex  musiał  być  tu  bywalcem,  gdyż  kelnerka,  młoda 

Chinka,  powitała  go  jak  znajomego  zalotnym  spojrzeniem. 
Zaprowadziła  ich  do  stolika  w  przytulnym  kącie  sali  i  po 
chwili przyniosła dzbanek herbaty i kartę dań.

- Powinienem był cię zapytać, czy lubisz chińską kuchnię

- odezwał się Alex, nalewając Erice herbaty - ale jeśli wolisz 
coś innego, to tutaj są również amerykańskie potrawy.

- Uwielbiam  chińskie  jedzenie. - Upiła  łyk  pachnącego 

jakimś  kwieciem  napoju.  Starała  się  nie  gapić  na  swego 
nieprzyzwoicie przystojnego towarzysza. - Niestety, od lat nie 
miałam okazji jeść czegoś w tym stylu, bo dla mojego byłego 
męża  i  Josha  szczytem  osiągnięć  sztuki  kulinarnej  pozostały 
hot dogi i makaron z serem.

- To typowe upodobania małego chłopca. - Alex pominął 

milczeniem  uwagę  o  eks - mężu.  Wiedział,  że  Erica  jest 
rozwiedziona. Zanim jej matka mu o tym powiedziała, chciał 
nawet zwrócić się do ojca dziecka o pomoc.

- Bardzo kocham mojego synka, ale najmilszym okresem 

dnia  jest  czas  jego  drzemki,  no  i  wieczór,  kiedy  leży  już  w 
łóżku. - Zmarszczyła brwi i szybko dodała: - Boże, mówię jak 
wyrodna matka.

- Nie. - Alex ledwo powstrzymał pragnienie, żeby dłonią 

wygładzić  jej  czoło. - To  zupełnie  normalne.  Moja  mama 
twierdziła, że gdyby natura była sprawiedliwa, to dodałaby do 
stóp matek wrotki na czas wychowywania berbeci.

- Twoja matka musi być mądrą kobietą - uśmiechnęła się 

Erica.

background image

- Uhm, To prawda.

Dojrzała  w  jego  oczach  ciepły  blask,  niewątpliwie 

wywołany wspomnieniem o matce.

- Czy twoja matka mieszka w Los Angeles? - spytała.

Pokręcił przecząco głową.

- W  zeszłym  roku  stwierdziła,  że  chce  być  całkiem 

niezależna, więc kupiła przyczepę kempingową, dołączyła do 
grupy  emerytów  i  razem  z  nimi  zwiedza  cały  kraj.  Ostatnią 
kartę dostałem od niej z Gettysburga w Pensylwanii. Pisała, że 
na lato wybierają się na północ, a zimę spędzą na południu.

Erica  przypomniała  sobie,  jak  poprzedniego  dnia 

opowiadał, że kiedy był mały, jego matkę ledwie stać było na 
czynsz.  Od  tego  czasu  jej  sytuacja  materialna  musiała  się 
diametralnie  zmienić,  skoro  mogła  sobie  pozwolić  na  zakup 
przyczepy i nieustanne podróże.

- Twoja matka przeszła już na emeryturę? - spytała.
- Ależ  skąd. - Alex  roześmiał  się. - Jest  ode  mnie  tylko 

dwadzieścia  trzy  lata  starsza,  co  oznacza,  że  teraz  ma -
zastanowił się przez moment - pięćdziesiąt siedem.

Erica szybko obliczyła, że wobec tego Alex ma trzydzieści 

cztery. Jest sześć lat od niej starszy.

Znowu upiła łyk herbaty, bo zapadła niezręczna cisza, jak 

to  zwykle  bywa  między  nieznajomymi  po  wyczerpaniu 
jakiegoś tematu. Usilnie starała się wymyślić nowy, ale nigdy 
nie potrafiła improwizować, tym bardziej w towarzystwie tak 
interesującego mężczyzny.

- A  może  chciałabyś  zatelefonować  do  sąsiadki,  zanim 

coś zamówimy?

- Do sąsiadki? - powtórzyła bezmyślnie.
- Do tej, u której zostawiłaś Josha.
- Och! Oczywiście. - Poderwała się z krzesła przerażona, 

że jej samej nie przyszło to na myśl. - Jak mogłam zapomnieć! 
Musi wiedzieć, gdzie jestem, gdyby mnie potrzebowała.

background image

Dobry Boże, jęknęła w duchu, widząc uśmiech Alexa. Co 

za bzdury  wygaduję. Tylko tego brakowało,  żebyśmy zaczęli 
rozmawiać o pogodzie.

- Skoro znasz tę restaurację, sam zamów to, co lubisz.
- Dobrze. - Pochlebiało  mu,  że  najwyraźniej  był 

pierwszym  mężczyzną,  przez  którego  Erica  zapomniała  o 
swoim synku. Mając przed oczami jej urocze usta, zastanawiał 
się,  co  jeszcze  mógłby  zrobić,  żeby  podtrzymać  taki  stan  jej 
ducha.  Musiał  się  zganić,  ponieważ  jego  wyobraźnię 
opanowała  wizja  Eriki,  tulącej  się  do  niego  w  namiętnym 
pocałunku.

Nie, nie, jej osoba nie wchodziła w rachubę. Erica Stewart 

była kobietą, wobec której mężczyzna musiałby się poważnie
zaangażować.  On  już  zaliczył  jedną  małżeńską  klęskę.  Nie 
miał zamiaru przeżyć drugiej. Złożył zamówienie kelnerce.

- Przepraszam, że to tak długo trwało - Erice brakło tchu -

ale  Josh  musiał  mi  dokładnie  opisać  swój  ostatni  rysunek. 
Laura,  moja  sąsiadka,  ma  czarnego  labradora.  Josh  i  Tina, 
córeczka Laury, zamęczają go, ujeżdżają jak konia i Josh...

Urwała, widząc uśmiechniętą twarz Alexa.

- Przepraszam, ciebie to na pewno nie interesuje.
- Wręcz  przeciwnie.  Bardzo  interesują  mnie  psy,  na 

których  można  jeździć  jak  na  koniu.  Takiego  mógłbym 
zaangażować do mojego filmu.

Roześmiała się.

- Czy bez przerwy myślisz o pracy?
- Nie. - Zastanawiał się, co by tu jeszcze powiedzieć, żeby 

znów  usłyszeć  ten  cudowny  śmiech:  dźwięczny,  gardłowy  i 
bardzo kobiecy. - Czasami zdarza mi się zatrzymać uwagę na 
czymś innym.

Erica  nerwowo  sięgnęła  po  dzbanek,  bo  poczuła,  że  pod 

wpływem  spojrzenia  mężczyzny,  które  przesunęło  się  po  jej 
twarzy i zatrzymało na ustach, wyschło jej w gardle. Jeżeli on 

background image

myślał  o  tym,  co  ona  przypuszczała,  to  ich  rozmowę 
zdecydowanie należało skierować na sprawy zawodowe.

- Wracając do twego filmu... - zaczęła.
- Nie,  nie - zaoponował - przyrzekłem,  że  nie  będziemy 

rozmawiać o reklamie, i muszę dotrzymać słowa.

- Chciałabym się tylko dowiedzieć...

Pochylił się nad stolikiem i dotknął palcem jej ust.

- Nie dzisiaj, Erico. Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń do 

mnie jutro. Od dziewiątej będę w biurze.

Zdołała  jedynie  skinąć  głową,  gdyż  powiódł  palcem  po 

zarysie  jej  dolnej  wargi  i  ta  pieszczota  wstrząsnęła  nią  do 
głębi. Gdyby potrafiła opanować drżenie kolan, wzięłaby nogi 
za pas, ponieważ zorientowała się, że w tym momencie Alex 
Harte  stał  się  dla  niej  niebezpieczny  jak  czarna  ospa.  Go 
gorsza,  obawiała  się,  że  wyleczenie  się  z  niego  byłoby 
znacznie trudniejsze.

Alex  miał  podobne  odczucia,  kiedy  jego  wzrok  napotkał 

spojrzenie  szeroko  otwartych,  przestraszonych  oczu  Eriki. 
Miała  skórę  delikatną  jak  alias  i  zapragnął  dotykać  jej 
wszędzie, w każdy możliwy sposób.

Stłumił  wewnętrzny  jęk.  Nie  pierwszy  raz  był  tak 

podekscytowany,  lecz  od czasu rozwodu  Erica była  pierwszą 
kobietą,  z  którą  samo  pójście  do  łóżka  nie  sprawiłoby  mu 
satysfakcji.  Była  dla  niego  niebezpieczna  jak  kobra. 
Wystrzegał  się  takich  kobiet  i  zapewne  dlatego  jego  obecne 
życie seksualne równało się zeru.

Na  szczęście  kelnerka  przyniosła  zamówione  potrawy. 

Erica  ze  zdumieniem  patrzyła  na  liczbę  dań  ustawionych  na 
stoliku.

- Czy  zaprosiłeś  tu  pułk  wojska? - spytała.  Apetyczne 

zapachy  zwyciężyły  zmieszanie  i  żołądek  upomniał  się  o 
swoje prawa.

background image

- Wystarczy  doborowa  jednostka  bojowa. - Uśmiechnął 

się i uniósł pokrywkę. - Wołowina w jarzynach po chińsku. -
Zdjął drugą. - Kurczak z grzybami mun. I oczywiście - odkrył 
następną  potrawę,  gestem  zachęcając  Ericę  do  jedzenia -
krewetki w słodko - kwaśnym sosie.

- A  co  dla  ciebie? - zapytała  z  psotnym  uśmiechem, 

zachwycona tą kulinarną orgią.

- Sądząc po twojej minie, jakieś resztki - zaśmiał się.
- Widzę,  że  podchodzisz  do  życia  realistycznie.  Bo 

właśnie tyle mogę ci odstąpić - zachichotała, nakładając sobie 
parujący  ryż  z  wołowiną  i  pół  porcji  kurczaka. - Grzeszna 
rozpusta - wymruczała jeszcze, niosąc już do ust widelec.

Alex  patrzył,  jak  sięga  językiem  po  ziarnko  ryżu,  które 

przylepiło  się  do  jej  dolnej  wargi  i  na  widok  tej  nie 
zamierzonej prowokacji zalała go fala żaru. O mało nie zgniótł 
trzymanych w palcach pałeczek.

Teraz  Erica  zabrała  się  za  krewetki.  Rozkoszowała  się 

nimi w upojeniu, z zamkniętymi oczami.

Alex  zmienił  pałeczki  na  bardziej  wytrzymały  widelec  i 

walczył  z  pożądaniem,  wywołanym  wyrazem  jej  twarzy. 
Wyobraził  sobie,  że  ona  tak  właśnie  wygląda  w  czasie  aktu 
miłosnego.  Może  jednak  nie  zaszkodziłby  mu  nawet 
ryzykowny  flirt.  Dobrowolny  celibat  stawał  się  trochę 
męczący.

Przez  kilka  następnych  minut  jedli  w  milczeniu,  gdyż 

Erica  była  tak  zaabsorbowana  pochłanianiem  kolacji,  że 
prawie nie zwracała uwagi na Alexa. On za to nie spuszczał z 
niej wzroku i nie zauważyłby nawet, gdyby podsunięto mu do 
zjedzenia kartę dań.

Wiedział,  że  jedzenie  może  wywołać  zmysłowe 

skojarzenia, jednak w wykonaniu Eriki to była czysta erotyka. 
Nagle  spojrzała  na  niego.  Wyglądała  jak  zbudzona  z 
rozkosznego snu. Alex musiał wypić szklankę wody z lodem.

background image

- Przepraszam - powiedziała - wszystko  było  takie 

pyszne, że cię zaniedbałam.

Odchrząknął, żeby wydobyć z siebie głos.

- Nie szkodzi, cieszę się, że ci smakuje.

Uśmiechnęła  się  tym  łagodnym,  szczerym  uśmiechem, 

pod  wpływem  którego  w  Alexie  znowu  zawrzała  krew. 
Wychylił kolejną szklankę lodowatej wody.

, - Opowiedz mi o sobie - poprosiła.

- Co chciałabyś wiedzieć?
- Na przykład, w jaki sposób związałeś się z reklamą.
- Właściwie przez przypadek - odparł. - Studiowałem na 

wydziale  ekonomii  i  specjalizowałem  się  w  zagadnieniach 
handlu. Na ostatnim roku studiów pracowałem na pół etatu w 
agencji  reklamowej.  Byłem  tam  tylko  asystentem,  ale 
uczestniczyłem w zebraniach zarządu. Postanowiłem, że jako 
pracę  dyplomową  zrobię  projekt  kampanii  reklamowej  dla 
jednego  z  ważniejszych  klientów,  który  oczekiwał  nowych, 
ciekawych pomysłów.

- I nie zawiodłeś jego oczekiwań.
- Właśnie.  Szefowi agencji też podobał się mój projekt i 

po  zakończeniu  studiów  zaoferował  mi  pracę  w  pełnym 
wymiarze.  Okazało  się,  że  ją  lubię.  Stanowi  wyzwanie  dla 
intelektu, jest w pewnej mierze twórcza, no i dobrze płatna.

Erica  zastanawiała  się,  dlaczego  korzyść  finansową 

wymienił na końcu.

- Czy  pieniądze  mają  dla  ciebie  duże  znaczenie?  Alex 

potarł w zamyśleniu brodę.

- Nie  tyle  pieniądze,  ile  sukces,  który  idzie  z  nimi  w 

parze.

- Innymi  słowy,  chcesz  być  sławny - skonstatowała, 

rozczarowana.

- A ty nie?
- W żadnym razie.

background image

Jego uśmiech był nieco ironiczny, gdy zacytował cichym 

głosem:

- „Pani  Stewart,  której  prasa  nadała  czułe  przezwisko 

Kobieta - Monstrum, stała się najbardziej poszukiwaną w swej 
dziedzinie  artystką  i  miłośnicy  horroru  oczekują  dalszych 
owoców jej prowokacyjnej twórczości na okładkach książek i 
plakatach filmowych."

Erica oblała się pąsem.

- No  tak - ustąpiła - mam  w  sobie  coś  z  egotystki,  ale 

nigdy  nie  zabiegałam  o  sławę  ani  o  pieniądze.  Robię  to,  co 
umiem najlepiej, i chwała Bogu, że mogę się z tego utrzymać.

- Ale rozgłos specjalnie ci nie przeszkadza?
- Nie, nie przeszkadza.
- Więc w sumie wcale się nie różnimy, prawda? Chciała 

zaprzeczyć, lecz nie bardzo potrafiła mu tę

różnicę wytłumaczyć. Pragnęła osiągnąć coś w życiu, lecz 

nie  uznawała  zasady,  że  cel  uświęca  środki,  a  instynktownie 
czuła, że Alex nie ma podobnych oporów.

- Odpowiedziałem  ci  na  pytanie.  Teraz  twoja  kolej -

powiedział. - Dlaczego  zarabiasz  na  życie  malowaniem 
potworów?

- To właśnie dobrze umiem.
- Nie  twierdzę,  że  tak  nie  jest,  ale  to  szczególny  sposób 

zarobkowania, zwłaszcza dla kobiety.

- Panie Harte, wychodzi z pana męski szowinista.
- Nie  pierwszy  i  zapewne  nie  ostatni  raz.  A  na  imię  mi 

Alex.

Alex.  Powtarzała  w  duchu  to  imię.  Jego  brzmienie 

sprawiało  jej  prawie  taką  samą  przyjemność,  jak  chińskie 
jedzenie.

- Gdybym  miała  sięgnąć  do  korzeni  mego  szczególnego 

talentu,  to  pewnie  wszystko  się  zaczęło  od  tego,  że od 
dzieciństwa  uwielbiałam  bezpiecznie  się  bać.  Jako  dziecko 

background image

czekałam na każdy piątek i sobotę, bo wtedy matka pozwalała 
mi oglądać horrory nadawane w telewizji późnym wieczorem. 
A  jeśli  chodzi  ó  wizję  potworów,  to  inspirowało  mnie 
mnóstwo ludzi, których znałam.

- Jakich ludzi?
- Po prostu ludzi. - Nie zamierzała się  dalej zagłębiać w 

psychologię. Spojrzała na zegarek. - Zrobiło się późno, muszę 
wracać. Pora kłaść Josha do łóżka.

- Dobrze.  Dziękuję,  że  dotrzymałaś  mi  towarzystwa, 

naprawdę nie cierpię jadać Sam.

- Mówisz jak człowiek samotny.
- Zgadza się.

Erica  spuściła  wzrok,  nie  wiedziała,  co  na  to 

odpowiedzieć. Na szczęście kelnerka przyniosła rachunek.

- Odprowadzę  cię  do  samochodu - powiedział.  Nie 

zamierzała  mu  przypominać,  że  ich  auta  stoją obok  siebie. 
Kiedy doszli na miejsce, odezwała się:

- Dzięki za kolację, było mi bardzo miło.
- Mnie też. Będziemy musieli to powtórzyć.

Poczuła,  że  serce  bije  jej  mocniej  na  myśl  o  ponownym 

spotkaniu z Alexem, ale zaraz skarciła się za to surowo. Ten 
mężczyzna  zabiega  o  jej  syna,  nie  o  nią.  Nie  szkodzi. 
Wychowanie  dziecka  i  praca  zawodowa  tak  ją  absorbowały, 
że  na  żadnego  mężczyznę  nie  pozostawało  już  czasu. 
Niemniej  wieczór  naprawdę  był  przyjemny.  Nie  miałaby  nic 
przeciwko powtórce.

- Zatelefonuję  do  ciebie  za  parę  dni  w  sprawie  filmu -

powiedział Alex.

Miły nastrój nagle prysł.

- Aha, masz na myśli reklamę.

Schyliła  się,  żeby  wsiąść  do  samochodu,  kiedy  usłyszała 

jego głos.

- Erico?

background image

- Słucham. - Wyprostowała się i odwróciła do niego.
- Znienawidzę  siebie  za  to - powiedział  nienaturalnym 

tonem.

- Za co?
- Za to.

Zanim  zorientowała  się,  co  się  dzieje,  była  już  w 

ramionach  Alexa.  Jego  wargi  musnęły  jej  usta  tak  lekko,  że 
nie  była  pewna,  czy  to  nie  złudzenie.  Lecz  gdy  ponownie 
zwarły się z jej ustami, były już natarczywe i wymagające.

A  w  niej  walczyły  sprzeczne  emocje.  Jedna  jej  część 

nalegała, żeby go odepchnąć. Druga domagała się uległości. I 
nagle już nie miała wyboru, bo jego język rozwarł jej wargi. Z 
cichym jękiem zarzuciła mu ręce na szyję, a on przyciągnął jej 
biodra  do  Swych  ud.  Wyczuła  jego  pożądanie  i  jej  zmysły 
zawrzały. Jedną ręką objęła go w pasie, a drugą wsunęła pod 
marynarkę i pieściła muskularną pierś. O nieba, ratunku! Tak 
bardzo  brakowało  jej  fizycznej  bliskości  mężczyzny.  Nie,  to 
za  mało  powiedziane - usychała  z  tęsknoty  za  nią.  Nie  była 
typem  kobiety  wybierającej  samotną  drogę  przez  życie. 
Potrzebowała  oddanego  sobie  mężczyzny,  dlatego  tak  trudno 
było  jej  pogodzić  się  z  rozpadem  małżeństwa,  który  inna 
kobieta  już  dawno  przyjęłaby  za  fakt  nieunikniony  i 
dokonany.

- O Boże - jęknął Alex zduszonym głosem i przyciągnął 

ją jeszcze bliżej do siebie.

- Zgadzam  się  z  tobą,  bez  względu  na  to,  czy  to  był  jęk 

wdzięczności, czy złości.

Jej słowa sprowadziły go na ziemię.

- Nie zamierzałem cię całować.
- Więc dlaczego to zrobiłeś?
- Uwiodłaś mnie.
- Nic podobnego.

background image

- Ależ tak. - Ujął ją delikatnie za ramiona. - Już sam twój 

strój doprowadził mnie do szaleństwa.

- Przecież ubrałam się jak stara damulka.
- To tylko dodało ci uroku. Podobnie jak sposób jedzenia 

chińskich  przysmaków.  Byłem  na  granicy  wytrzymałości, 
kiedy  patrzyłem  na  twoje  wargi  i  język,  bo  wyobrażałem 
sobie...

- Muszę wracać do domu - przerwała mu gwałtownie. Nie 

mogła dłużej słuchać tych erotycznych wynurzeń. Cofnęła się 
na drżących nogach.

- Erico, przepraszam, nie chciałem cię obrazić.
- Nie obraziłeś mnie - odparła - tylko...
- Tylko co?
- Czy  chodziło  ci  o  mnie  czy  o  Josha? - spytała  bez 

ogródek.

Wcisnął  ręce  głęboko  do  kieszeni  spodni.  Spojrzał  na 

zasnute  mgłą,  ale  ciągle  jeszcze  jasne  niebo.  Powinien  już 
zapaść  zmrok.  Mógłby  się  ukryć  za  bezpieczną  osłoną 
ciemności,  zastanawiając  się,  co  ma  Erice  powiedzieć. 
Tymczasem nic nie zasłaniało jego twarzy przed spojrzeniem 
badawczych oczu kobiety.

Do  licha,  przecież  nie  pocałował  jej  dlatego,  że  chodziło 

mu o Josha. A może jednak podświadomie przez cały czas o 
tym  myślał?  Erica  była  pociągająca,  ale  podniecały  go 
również  inne  kobiety,  wobec  których  potrafił  powściągnąć 
swój popęd.

- Nie wiem - odpowiedział szczerze.

Była  rozczarowana,  lecz  pomyślała,  że  przynajmniej 

powiedział  prawdę,  choć - ku  swemu  zdumieniu - wolałaby, 
żeby skłamał.

- Dobranoc, Alex. - Wsiadła do samochodu i odjechała.

Został, zły, zmieszany i co tu mówić, rozpalony jak diabli.

background image

- Do  licha,  pocałowałem  cię,  bo  tego  pragnąłem! -

wykrzyknął wściekłym głosem. Niestety, olśnienie przyszło za 
późno.  Nie  tylko  zmarnował  szansę  pozyskania  Josha,  lecz 
stracił także możliwość bliższego poznania jego matki.

- Mamusiu, spójrz na mój rysunek! - zawołał Josh. Erica 

odsunęła się od sztalug, żeby przypatrzyć się

obrazkowi  ustawionemu  na  stojących  obok,  dziecięcych 

sztalugach.

- Jest najpiękniejszy ze wszystkich, jakie dotąd widziałam

- powiedziała,  spoglądając  na  zawijasy  namazane  farbami 
wodnymi na całej powierzchni kartonu.

Josh uniósł do góry główkę i uśmiechnął się do matki. Jak 

zwykle,  jeszcze  więcej  farby  znalazło  się  na  jego  ubraniu. 
Mimo  to  Erica  nie  tylko  nie  zamierzała  ograniczać 
żywiołowości chłopca, lecz usilnie go zachęcała do tego typu 
zabaw.  Pewno  dlatego,  że  jej  własna  matka  nigdy  tak  nie 
postępowała. Zgodnie z jej filozofią żadne działanie, które nie 
przynosiło pieniędzy, nie było warte zachodu. Według niej na 
pracę  wykonywaną  wyłącznie  z  zamiłowania,  szkoda  było 
czasu. -

Jakby  przywołana  myślami  córki,  Madelaine  Harris 

pojawiła się w drzwiach.

- Na  miłość  boską,  Erico,  ten  magazyn  horroru  nie  jest 

odpowiednim miejscem dla małego dziecka!

- Babcia! - Josh rzucił się do niej z okrzykiem radości.

Erica  z  cierpkim  uśmiechem  przyglądała  się,  jak  matce 

zręcznie  udaje  się  ochronić  elegancką  suknię  przed 
umorusanymi rączkami całującego ją wnuczka.

- Joshuo Stewarcie, jesteś potwornie brudny - stwierdziła 

Madelaine. - Wstąpiłam, żeby zabrać cię na zakupy, ale jeżeli 
masz iść ze mną, musisz się umyć.

- Ja  go  wykąpię - odezwała  się  Rosita,  która  właśnie 

weszła do garażu.

background image

- Nie  musi  pani  tego  robić,  to  nie  należy  do  pani

obowiązków - sprzeciwiła się Erica.

- Nie  szkodzi.  Przyszedł  listonosz  z  listem  poleconym. -

Rosita wzięła Josha za rękę i poszła z nim do domu.

- Rozpuszczasz  służbę,  Erico.  A  ten  list  polecony  nie 

wróży nic dobrego. Poczekam tu na ciebie - dodała, widząc, że 
córka zmierza ku wyjściu.

Szybko  okazało  się,  że  matka  miała  rację.  Na  odwrocie 

koperty  widniało  nazwisko  adwokata  Marka.  Chociaż  Erica 
nie miała ochoty otwierać listu w obecności matki, ciekawość 
i strach zwyciężyły.

W pierwszej chwili wręcz wzbraniała się przed przyjęciem 

do  wiadomości  treści  listu,  a  gdy  przeczytała  go  ponownie  i 
rzuciła  okiem  na  dołączone  do  niego  dokumenty,  musiała 
usiąść w obawie, że zemdleje.

- Aż tak źle? - spytała Madelaine.

Erica  powstrzymując  łzy,  bez  słowa  wręczyła  matce 

papiery.

Po ich przeczytaniu Madelaine powiedziała:

- Mówiłam  ci,  że  źle  zrobiłaś,  opuszczając  Marka. 

Czułam, że coś takiego się stanie.

- Mark  brał  do  łóżka  każdą  spódniczkę,  która  mu  się 

nawinęła! - Erica wybuchnęła gniewem.

- Być  może,  ale  ty  byłaś  żoną  i  miałaś  dostęp  do  jego 

konta bankowego.

- Mamo, nie tylko pieniądze liczą się w życiu.
- Naprawdę? A co jeszcze? - warknęła ze złością matka.
- Duma - odparła Erica podobnym tonem.
- I do tego właśnie doprowadziła cię twoja duma. - Matka 

zwróciła  Erice  dokumenty. - Mark  żąda  przyznania  mu 
wyłącznej  opieki  nad  synem,  gdyż  ponownie  się  żeni  i  teraz 
zapewni Joshowi życie w pełnej rodzinie. Ten człowiek śpi na 
pieniądzach  i  może  dać  dziecku  wszystko,  o czym  ono tylko 

background image

zamarzy,  łącznie  z  rzekomo  kochającą  macochą.  Co  możesz 
przeciwstawić w sądzie tym argumentom?

- Miłość. Będę z nim walczyć.
- Na to potrzeba pieniędzy. Skąd je weźmiesz?
- Nie  wiem - przyznała  Erica  i  dodała  z  gorzkim 

uśmiechem: - Nie sądziłam, że kiedyś będę musiała przyznać 
ci  rację,  ale  rzeczywiście  nie  powinnam  była  zawierać  z 
Markiem tej przeklętej umowy przedmałżeńskiej.

Madeline  przeszła  wzdłuż  ścian  obwieszonych  obrazami 

Eriki  z  miną  pełną  obrzydzenia,  po  czym  zwróciła  się  do 
córki:

- Przeszłości  nie  da  się  zmienić.  Musisz  rozwiązać 

bieżące problemy i według mnie jedynym sposobem zdobycia 
pieniędzy  na  walkę  z  Markiem  jest  udział  Josha  w  filmie 
reklamowym.

Erica wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je powoli. 

Słowa  matki  przywołały  obraz  Alexa  Harte'a,  a  wraz  z  nim 
wspomnienie ich pocałunku. Potrząsnęła głową, jakby chciała 
uwolnić się od jakiejś dręczącej myśli.

Madelaine najwyraźniej uznała, że Erica sprzeciwia się jej 

sugestii, gdyż powiedziała:

- Erico, nie pozwól, żeby złość na mnie zaćmiła ci zdrowy 

rozsądek.  Potrzebujesz  pieniędzy,  i  to  szybko.  Jeśli  ich  nie 
zdobędziesz,  stracisz  Josha.  Takiej  ceny  nie  warto  płacić 
nawet za odwet na mnie.

- Nie  próbuję  mścić  się  na  tobie - odparła  Erica  z 

westchnieniem znużenia, zmęczona ciągnącymi się od tygodni 
kłótniami z matką.

- Czy powtórzysz mi to prosto w oczy?

Erica  wpatrywała  się  w  matkę  w  milczeniu.  Po  raz 

pierwszy  od  lat  robiła  to  tak  uważnie.  Wstrząsnęło  nią 
odkrycie,  że  wiecznie  młoda  Madelaine  Harris  nie  robi  nic, 
żeby ukryć siwiznę, która pojawiła się w brązowych włosach, 

background image

czy  zmarszczki  żłobiące  twarz.  Twarz  tak  podobną  do 
oglądanej  przez  Ericę  co  rano  w  lustrze.  Czy  ona  będzie  tak 
wyglądać  za  dwadzieścia  lat?  Ta  perspektywa  była 
jednocześnie wstrząsająca i pocieszająca, bo matka starzała się 
z godnością.

- Staram się robić to, co najlepsze dla dziecka - odezwała 

się w końcu.

- Wobec  tego  jestem  pewna,  że  postąpisz  właściwie. -

Madelaine  skierowała  się  ku  drzwiom. - Lepiej  pójdę  już  i 
zobaczę, czy Josh jest gotowy. Musimy wrócić przed kolacją, 
na którą zabieram go do siebie.

Erica  pokiwała  głową  z  rezygnacją.  Matka  przyszła  bez 

przywitania  i  wyszła  bez  pożegnania,  jak  zwykle.  Erica  nie 
potrafiła  przywyknąć  do  takiego  zachowania,  podobnie  jak 
ciągle  na  nowo  zadziwiało  ją  oczywiste  oddanie  okazywane 
przez  Madelaine Joshowi.  Ciekawe,  czy  jej  stosunki z  matką 
ułożyłyby się lepiej, gdyby była chłopcem.

Jednak  brak  porozumienia  między  nimi  był  obecnie 

najmniejszym problemem, pomyślała, podnosząc się ze stołka. 
Przejrzała  ponownie  papiery  i  zastanawiała  się,  co  było 
bardziej  niewiarygodne - fakt,  że  Markowi  udało  się  jeszcze 
jedną  naiwną  idiotkę  naciągnąć  na  małżeństwo,  czy  jego 
bezczelne  wystąpienie  do  sądu  o  przyznanie  mu  wyłącznego 
prawa do opieki nad dzieckiem.

Matka miała rację. Potrzebne były pieniądze, i to szybko. 

Film reklamowy wydawał się jedynym rozwiązaniem. Lecz co 
się stanie, gdy po podpisaniu umowy z Alexem okaże się, że 
Josh nie cierpi tego zajęcia? Musiałaby zwrócić pieniądze albo 
zmuszać dalej dziecko do pracy. Wpadłaby w pułapkę.

Potrzebny  był  kompromis.  Nie  wiadomo  tylko,  czy  Alex 

zaakceptuje jakiś jej pomysł. Prawdę mówiąc, nie rozstali się 
zbyt przyjaźnie. Gdy przycisnęła go do muru, pytając o powód 
czułości, wyglądał na rozzłoszczonego i przez cały tydzień nie 

background image

dał  znaku  życia.  Pewno  już  zrezygnował  z  Josha.  Z  drugiej 
strony,  mimo  zranionej  męskiej  dumy,  nie  mniej  ważny  był 
dla  niego  kontrakt  z  producentem  odzieży  dziecięcej.  Więc 
chyba się jeszcze odezwie.

background image

ROZDZIAŁ 4
Alex  stał  poza  kręgiem  świateł  reflektorów  i  kręcił  z 

podziwu  głową,  obserwując  Susie  Perkins  baraszkującą  po 
scenie w reklamowanych przez producenta ogrodniczkach.

Dzisiejsze  nagranie  było  najlepsze  z  dotychczasowych  i 

ostatnie. Co oznaczało, że musi się przełamać i zatelefonować 
do  Eriki  Stewart.  Przyjdzie  mu  to  z  trudem.  Kilkakrotnie  w 
ciągu  ubiegłego  tygodnia  sięgał  po  słuchawkę  i  za  każdym 
razem cofał rękę. I nie dlatego, że obawiał się odmowy Eriki, 
lecz z tej zwariowanej przyczyny, iż pragnienie ponownego z 
nią  spotkania  stało  się  o  wiele  silniejsze,  niż  chęć 
zaangażowania Josha do filmu.

Ona jest tylko pionkiem w tej grze, powtarzał sobie chyba 

po  raz  tysięczny  od  czasu  ich  rozstania  przed  restauracją. 
Nikim  więcej, - jedynie  pionkiem.  I  za  każdym  razem 
nawiedzało  go  wspomnienie  chwili,  gdy  trzymał  ją  w 
ramionach. Jej ciało było tak cudowne i uległe, nie wspierało 
się  na  nim,  lecz  wręcz  się  z  nim  stapiało.  Jej  wargi  nie 
całowały,  ale  kurczowo  zwarły  się  z  jego  wargami.  No  i  ta 
kobieta piekła ciasteczka!

Była  ładna,  nie,  wprost  zachwycająca,  ale  miała  małego 

synka  i  walczyła  z  byłym  mężem.  Żaden  mężczyzna  przy 
zdrowych zmysłach nie obarczyłby się takim brzemieniem.

Ale to wspaniała kobieta.

- Ciecie! - Polecenie  reżysera  przerwało  pełne  rozterki 

rozmyślania  Alexa.  Za  dzień  lub  dwa  film  z  Susie  będzie 
skończony. Jeżeli nie uda mu się w ciągu tygodnia sprowadzić 
do  studia  Josha  Stewarta,  trzeba  będzie  pożegnać  się  z 
marzeniami o sukcesie.

Erica  siedziała  na  sofie  z  podkulonymi  nogami  i 

szkicownikiem opartym o uda. Była tak zaabsorbowana wizją 
nowego  potwora,  że  na  dźwięk  dzwonka  u  drzwi  drgnęła 
nerwowo.

background image

- Chyba będę musiała wywiesić napis „Nie przeszkadzać"

- mruknęła  pod nosem, wstając z  sofy.  I kupić automatyczną 
sekretarkę,  dodała  w  duchu,  bo  właśnie  odezwał  się  telefon. 
Podeszła do drzwi w myśl zasady „kto pierwszy, ten lepszy", 
lecz  natychmiast  zapomniała  o  telefonie,  bo  zobaczyła  w 
progu  Alexa  Harte'a,  wyglądającego  jeszcze  bardziej 
fascynująco niż poprzednio.

- Telefon  dzwoni. - Alex  powitał  ją  jednym  ze  swych 

zniewalających  uśmiechów  oraz  prześlizgującym  się  po  jej 
figurze  od  czubka  głowy  po  bose  stopy  taksującym 
spojrzeniem.  Odwróciła  się  i  w  nerwowym  pośpiechu 
pobiegła  do  telefonu.  Usiłowała  sobie  wmówić,  że 
powiedziała  „słucham"  bez  tchu  tylko  dlatego,  że  zadyszała 
się  w  biegu.  Ale  było  to  wierutne  kłamstwo.  Do  tego  przez 
telefon  nadawano  jedną  z  tych  zwariowanych  wiadomości 
komputerowych,  więc  nie  zdoła  przyjść  do  siebie,  zanim 
stanie z Alexem oko w oko. Odłożyła słuchawkę i wróciła do 
niego. Stał koło sofy i trzymał jej szkicownik.

- Ktoś się rozłączył?
- Nie,  to  było  nagranie  komputerowe,  zachęcające  do 

kupna czegoś tam. Nie wiem, po co wprowadzono taki system 
reklamy, przecież każdy, kto to słyszy, odkłada słuchawkę.

- O,  nie,  wiele  osób  tego  słucha.  To  dobry  sposób  na 

usprawnienie  sprzedaży.  Sam  polecam  go  swoim  klientom. 
Czy to jest przeznaczone na okładkę książki? - spytał, patrząc 
na rysunek, nad którym pracowała.

- Interesujące... - powiedział,  lecz  pomyślał,  że 

„dziwaczne"  bardziej  by  pasowało. Ciekawe,  czy  ona  dobrze 
śpi w nocy po dniu spędzonym na malowaniu potworów.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytała.
- A  uwierzyłabyś,  że  akurat  byłem  w  sąsiedztwie  i 

postanowiłem wpaść na chwilę?

background image

- Oczywiście - uśmiechnęła  się - i  zapewne  robiłeś 

zakupy na wyprzedaży.

- To  mi  się  zdarza - odparł.  Włożył  ręce  do  kieszeni 

spodni,  gdyż  tylko  w  ten  sposób  mógł  powstrzymać  się  od 
pochwycenia  jej  w  ramiona.  Powinienem  był  zatelefonować, 
pomyślał, kierując ponownie wzrok na jej bose stopy. Czy jej 
skóra jest rzeczywiście tak jedwabista, jak wygląda? - Można 
natrafić na prawdziwą okazję. Gdzie Josh?

W  pierwszej  chwili  chciała  skłamać  i  powiedzieć,  że 

chłopczyk  jest  u  siebie  w  pokoju.  To  było  głupie,  ale  tak 
podpowiadał  jej  instynkt.  Ujawnienie,  że  są  sami  w  domu, 
mogłoby  być  niebezpieczne.  Poza  tym  powinna się  przebrać. 
Szorty,  które  nosiła,  były  wygodne,  lecz  pod  spojrzeniem 
Alexa wydawało się jej, że jest całkiem naga.

- Poszedł po zakupy z moją matką. Wrócą lada chwila.

Alex oderwał wzrok od jej stóp.

- Pocałowałem  cię,  bo  tego  pragnąłem,  Erico.  Nie 

chodziło mi o Josha.

Ogarnęła ją panika. Co miała na to  odpowiedzieć? „Och, 

to  miło z  twej  strony",  albo  „dzięki", a  może „powtórzmy  to 
jeszcze raz"?

- Napijesz się mrożonej herbaty? - spytała, przestraszona 

tą ostatnią, zdradziecką myślą. Cofnęła się nerwowo.

- Z rozkoszą - roześmiał się.

Erica wycofała się pospiesznie do kuchni, otworzyła drzwi 

lodówki  i  chłodziła  rozgorączkowaną  twarz  zimnym 
powietrzem.  Alex  Harte  całował  ją,  gdyż  tego  pragnął! 
Oczywiście,  mógł  skłamać.  Bardzo  mu  zależało  na  Joshu  i 
prawdopodobnie  powiedziałby  wszystko,  żeby  go  pozyskać 
dla  swojej  reklamy.  Mogłaby  przetestować  pana  Harte'a, 
oznajmić, że nie wyraża zgody na występ Josha w filmie. Lecz 
co  właściwie  zyskałaby  na  takim  kłamstwie?  No,  kłamstwie 

background image

połowicznym, ponieważ to, co chciała w ramach kompromisu 
zaproponować Alexowi, raczej go nie zadowoli.

Przygotowała  herbatę,  dla  Alexa  z  cukrem  i  cytryną. 

Doszła  do  przekonania,  że  taki  test  nie  ma  sensu.  Gdyby 
okazało się, że skłamał, to jej byłoby przykro.

Wróciła  do  pokoju  i  zastała  gościa  przed  kolekcją 

rodzinnych fotografii.

- Masz  tu  prawdziwą  galerię - rzekł,  biorąc  z  jej  rąk 

szklankę. - To musi być przyjemnie mieć taką dużą rodzinę.

- Jestem jedynaczką i właściwie nasza bliska rodzina jest 

bardzo mała. To są zdjęcia ciotek, wujków i jakichś kuzynów. 
A ty masz liczną rodzinę?

- Prawdę mówiąc - Alex wzruszył ramionami - nie mam 

pojęcia.  Też  jestem  jedynakiem,  tyle  że  nieślubnym.  Ojciec 
nawet  nie wie  o moim istnieniu.  Rodzina  matki wyrzekła  się 
jej. Nigdy nie poznałem moich krewnych.

- To  okropne! - Erica  była  zaszokowana.  Wprawdzie 

Madelaine  miała  przykry  charakter,  lecz  trzeba  jej  oddać 
sprawiedliwość - nigdy nie wyrzekłaby się córki.

- Nie patrz takim przerażonym wzrokiem - roześmiał się.

- Gdy byłem dzieckiem, trochę się tym przejmowałem. Teraz 
jest  mi  to  zupełnie  obojętne.  Czy  podjęłaś  już  decyzję  w 
sprawie Josha?

Erica  przyglądała  mu  się  bacznie.  Mówił  o  swej 

przeszłości beznamiętnie. Z pewnością był szczery, twierdząc, 
że nie przejmuje się brakiem rodziny. A jednak dojrzała coś w 
jego  oczach.  To  nie  był  ból.  Raczej  gorycz.  Przypomniała 
sobie  ich  pierwszą  rozmowę  o  jego  matce.  Dopiero  teraz 
zrozumiała,  co  miał  na  myśli,  mówiąc:  „Tylko  przykro  mi 
było  na  myśl,  że  gdyby  nie  ja,  jej  życie  potoczyłoby  się 
inaczej".

Zalała  ją  fala  współczucia  dla  tego  mężczyzny  i  musiała 

użyć całej siły woli, żeby nie zbliżyć się do niego z czułością. 

background image

Powstrzymywała  ją  intuicja,  gdyż  efekt  mógłby  okazać  się 
inny  od  zamierzonego.  Pocałunek  wywołany  tkliwością  i 
pocałunek erotyczny to dwie różne sprawy.

- Podjęłam decyzję - odpowiedziała - ale obawiam się, że 

byłby to raczej kompromis.

- Kompromis? - Spojrzał na nią uważnie. Usiadła na sofie 

z podkulonymi nogami i skinęła głową.

- Nadal  nie  jestem  przekonana,  czy  Joshowi  będzie  się 

podobało  to  zajęcie.  Wiem,  że  zaplanowałeś  cztery odcinki 
reklamy,  więc  pomyślałam  o  zawarciu  umowy  najpierw  na 
jeden. Jeżeli mój syn się sprawdzi i będzie zadowolony, wtedy 
podpisałabym umowę na trzy pozostałe.

Alex  upił łyk  herbaty i rozważał „kompromis" Eriki.  Nie 

tego  oczekiwał,  lecz  znalazł  się  w  podbramkowej  sytuacji,  a 
takie  sytuacje  wymagają  przymusowych  rozwiązań.  Cóż, 
będzie  mógł  przynajmniej  zacząć  ten  cykl.  Zyska  też  trochę 
czasu,  gdyby ostatecznie okazało się, że Josh w reklamie nie 
wystąpi i trzeba by było rozejrzeć się za zastępstwem.

Przeprawa  z  nią  będzie  trudna,  pomyślał,  zerkając  w 

stronę Eriki. Zwłaszcza że w grę nie wchodzi uwodzenie, choć 
właśnie  to  mu  przyszło  do  głowy,  kiedy  tak  obserwował  ją, 
skuloną  na  sofie.  Właściwie  najchętniej  posiadłby  ją  teraz, 
zaraz. Powinien wziąć się w garść. Nie mógł tak postąpić, i to 
z  wielu  powodów.  Erica  była  typem  kobiety,  która  oczekuje 
uczuciowego  zaangażowania.  Poza  tym  miała  małego  syna  i 
eks - męża.  I  najpiękniejsze  nogi  pod  słońcem.  Właśnie 
opuściła  je  na  podłogę.  Czułby  atłasową  delikatność  ich 
skóry...

Wypił  resztę  herbaty,  mimo to  musiał  odchrząknąć,  żeby 

wydobyć z siebie głos.

- W  porządku,  Erico.  Podpiszemy  umowę  na  jeden 

odcinek  filmu.  Czy  Josh  może  zacząć  zdjęcia  w  przyszłym 
tygodniu?

background image

Erica zamrugała z niedowierzaniem.

- Zgadzasz się na jeden odcinek filmu?
- A czego oczekiwałaś - zaśmiał się - kłótni?
- No, przynajmniej wymiany argumentów. Przecież nie o 

to ci chodziło.

- Przeciwnie. Wyraziłaś zgodę na kręcenie zdjęć, a teraz 

moją sprawą jest udowodnić ci, że podjęłaś właściwą decyzję.

- Zgodziłam się tylko na pierwszą część filmu i nie mam 

ochoty na dalsze pertraktacje - odparła, wpatrując się w niego 
podejrzliwie.

- A  kto  mówi  o  pertraktacjach? - Jego  spojrzenie  było 

zbyt  niewinne,  by  mogło  zwieść  ją  choć  na  moment. - Czy 
Josh zgłosi się do nas w przyszłym tygodniu?

- W poniedziałek idzie z wizytą do lekarza, we wtorek ja 

mam  umówione  spotkanie,  którego  nie  mogę  odwołać,  więc 
pozostaje środa.

- W porządku - skinął głową. - A może wpadłabyś z nim 

jutro do studia? Będę tam od rana. Mogłabyś porozmawiać z 
reżyserem o harmonogramie zajęć i pomóc w wyborze ubrań 
dla  Josha.  A  on spotkałby  się z  ekipą  filmową, przyzwyczaił 
do  pomieszczenia  i  w  środę  nie  byłby  speszony  nowym 
otoczeniem.

- To  bardzo  miła  propozycja.  Czy  możemy  przyjść  o 

dziesiątej?

- Świetnie. - Spojrzał na zegarek. - Czas wracać do biura. 

Poproszę sekretarkę o przygotowanie umowy i jutro będziesz 
mogła ją podpisać.

Erica wstała z sofy i zabrała z rąk Alexa pustą szklankę.

- Nie mówiliśmy jeszcze o stronie finansowej... - zaczęła 

niepewnie.

Teraz  ona  zapewne  zechce  wykorzystać  sytuację, 

pomyślał Alex, skoro przyznał się, jak bardzo mu zależy na tej 
umowie. Ku jego zdumieniu nawet nie próbowała.

background image

- Oczywiście,  chodzi  mi  o  czwartą  część  całego 

wynagrodzenia. Czy mogłabym jutro dostać czek?

Ona  zgodziła  się  dla  pieniędzy!  To  odkrycie  go 

zaniepokoiło, gdyż z tego, co do tej pory mówiła, wynikało, że 
na pieniądzach jej nie zależy. Więc co, u licha, wydarzyło się 
ostatnio, że - najwyraźniej wbrew sobie - ustąpiła?

Nie  będzie  tego  dociekać.  Nie  trzeba  kusić  losu. 

Cokolwiek zaszło, dla niego okazało się wybawieniem.

Czekała  na  jego  odpowiedź  ze  spuszczoną  głową.  Nie 

zdając sobie sprawy z tego, co robi, ujął ją pod brodę i uniósł 
do góry twarz.

- Czy stało się coś złego?

Erice łzy stanęły w oczach. Powstrzymała je, a wraz nimi 

pragnienie,  żeby  rzucić  mu  się  w  ramiona  i  opowiedzieć  o 
nikczemnym  postępowaniu  Marka  i  o  batalii,  którą  z  nim 
toczyła  o  opiekę  nad  dzieckiem.  Byłoby  cudownie,  gdyby 
mogła  zwierzyć  się  komuś,  kto  by  ją  zrozumiał  i  pocieszył. 
Lecz  przecież  Alex  to  obcy.  Ją  i  Josha  traktował 
instrumentalnie,  jak  osoby,  dzięki  którym  osiągnie  sukces. 
Byłoby  żałosne,  gdyby  dzieliła  się  swymi  kłopotami  z  takim 
człowiekiem.

- Nie,  nic. - Zmusiła  się  do  pogodnego  uśmiechu. - Po 

prostu  chciałabym  mieć  te  pieniądze  od  razu  po  podpisaniu 
umowy.

Kłamała,  ale  nie  miał  zamiaru  naciskać.  Przez  następne 

kilka tygodni będą w stałym kontakcie, więc wyciągnie z niej 
prawdę.  I musi to zrobić, bo losy trzech  kolejnych odcinków 
filmu mogą zależeć od tego, co ona ukrywa.

- Przyniosę czek jutro do studia.
- Dzięki. Będę ci wdzięczna.

Wyszedł,  a  Erica  odetchnęła  z  ulgą.  Wyjęła  z  torebki 

podręczny  kalkulator  i  szybko  podzieliła  przez  cztery  kwotę, 
którą  Alex  wymienił  jako  wynagrodzenie  dla  Josha.  Nie 

background image

zrobiła  tego dotąd,  gdyż obawiała się, że  Harte będzie  chciał 
je obniżyć w związku z ograniczeniem występów chłopca do 
pierwszej  części  filmu.  Liczba,  która  się  pojawiła,  była 
mniejsza  od  spodziewanej.  Ale  przynajmniej  pozwoli  na 
zatrzymanie  adwokata,  a  właśnie  z  nim  Erica  miała  się 
spotkać w następny wtorek.

No,  Marku,  strzeż  się,  wojna  dopiero  się  zaczęła, 

powiedziała sobie w duchu i schowała kalkulator do torebki.

Alex  spacerował  przed  budynkiem  studia.  Miał  dopiero 

trzydzieści  cztery  lata,  ale  najwidoczniej  przechodził  typowo 
męski kryzys półmetka. Od kiedy wstał z łóżka, mógł myśleć 
tylko  o  jednym - że  o  dziesiątej  zobaczy  Ericę.  Zerknął  na 
zegarek,  żeby  utwierdzić  się  w  tym,  co  dobrze  wiedział. 
Spóźniła  się  już  dwadzieścia  minut.  To  pewno  wina  korków 
ulicznych,  starał  się  pocieszyć.  Mimo  to  pot  wystąpił  mu  na 
czoło.  A  jeśli  się  rozmyśliła?  Przystanął  i  wciągnął  głęboko 
powietrze  w  płuca.  Musi  się  uspokoić.  Zawsze  potrafił 
rozumować 

logicznie. 

Gdyby 

zmieniła 

zdanie, 

zatelefonowałaby  do  niego.  Nie  była  typem  kobiety,  która 
celowo  trzyma  mężczyznę  w  niepewności.  Ale  przecież 
zawarli tylko ustną umowę. Mogłaby się tego wyprzeć. Wtedy 
poszedłby do niej i... I co? Nastraszyłby ją sądem? O, nie, do 
diabła! Całowałby ją do utraty tchu. Tyle zostało z jego logiki.

Znowu zaczął przemierzać chodnik, powtarzając sobie, że 

Erica  i  jej  syn  są  tylko  kluczem  do  jego  sukcesu.  Wreszcie 
udowodniłby,  że  poświęcenie  matki  miało  sens.  Pokazałby 
szefowi,  że  się  mylił,  przepowiadając  mu  porażkę.  A  przede 
wszystkim wziąłby odwet na byłej żonie.

Myśl  o  Kristen  wystarczyła,  by  jego  nastrój  jeszcze  się 

pogorszył. Kiedy Erica zatrzymała koło niego samochód, stał 
z  nachmurzoną  miną.  Widok  tej  kobiety  rozbudził  w  nim 
momentalnie  płomień  pożądania,  co  go  jeszcze  bardziej 

background image

przygnębiło.  Jak  to  się  dzieje,  że  jeden  rzut  oka  na  nią 
doprowadza go do takiego stanu?

- Przepraszam, że się spóźniłam. - Erica wysiadła z auta i 

patrzyła  z  niepokojem  na  ściągnięte  gniewem  brwi  Alexa. -
Na  autostradzie  był  wypadek  i  musiałam  jechać  objazdem,  a 
że wszyscy wpadli na ten pomysł, zrobił się korek...

Harte  się  nie  odzywał,  więc  otworzyła  tylne  drzwi 

samochodu i zaczęła wyciągać Josha z fotelika.

- Może  ci  pomóc? - usłyszała  tuż  za  sobą  schrypnięty, 

lecz  cudownie  głęboki  baryton,  od  którego  przeszedł  ją 
dreszcz.

Mimo że  przełknęła  ślinę,  odpowiedziała  nieswoim 

głosem.

- Nie, dziękuję, mamy wprawę.

Specjalnie  dłużej  z  tym  marudziła,  by  zyskać  na  czasie  i 

wziąć  się  w  garść.  Dobry  Boże,  co  się  z  nią  dzieje?  Alex 
przywitał  ją  wściekłym  wzrokiem,  a  wystarczyło,  żeby  się 
odezwał, a pod nią uginały się kolana.

Zamknęła  drzwiczki  i  była  pewna,  że  już  może  spojrzeć 

mu  w  oczy.  Lecz  gdy  tylko  odwróciła  się  i  napotkała  jego 
zniewalający uśmiech, wiedziała, że jest zgubiona.

- Witaj - powiedział.
- Jak się masz - odpowiedziała, głaszcząc nerwowo włosy 

synka. - To Josh, znasz go, prawda?

Chłopczyk  zerkał  na  niego  zza  nóg  matki,  które 

obejmował ramieniem. Alex doznał wrażenia „deja vu". Miał 
pewno  wtedy  mniej  więcej  tyle  lat  co  Josh,  a  wspomnienie 
było nadzwyczaj wyraziste. Nie pamiętał, kim był mężczyzna, 
któremu  przedstawiała  go  matka,  ale  przypominał  sobie 
dokładnie uczucie niechęci, jakie w nim wzbudził.

Włożył  rękę do kieszeni  i  natrafił na  monetę. Przykucnął 

przy  chłopcu,  który  zaraz  skrył  się  za  matką.  Ale  ciekawość 
zwyciężyła  i  Josh  znowu  się  wychylił.  Alex  sięgnął  ręką  do 

background image

ucha  chłopczyka,  po  czym  otworzył  dłoń  i  pokazał  mu 
monetę. -

- Nie do wiary, Josh, miałeś ćwierćdolarówkę w uchu!

Chłopczyk chwycił się za ucho i wybuchnął śmiechem.

- Nie, nie miałem!
- No, jeśli nie miałeś, to ten pieniążek należy do mnie.
- Nie,  do  mnie! - wykrzyknął  Josh  i  wyciągnął  rączkę. 

Alex ze śmiechem wręczył mu ćwierć dolara.

- Może dasz go mamie na przechowanie, a potem w domu 

schowasz sobie do skarbonki?

Malec  energicznie  pokręcił  głową  i  schował  monetę  do 

kieszeni.

Alex rzucił Erice żartobliwe spojrzenie.

- Chyba ci nie dowierza.
- Nie,  to  nie  ma  nic  wspólnego  z  zaufaniem. - Erica 

popatrzyła  na  syna  z  czułym  rozbawieniem. - On  teraz 
wszystkich  naśladuje,  a  mój  sąsiad  nosi  drobne  w  kieszeni. 
Josh  robi  dokładnie  to  co  Bob.  Wszystkim  małym  chłopcom 
potrzebny  jest  męski  wzór.  Na  szczęście  Bob  nie  ma  nic 
przeciwko tej roli.

Nie  można  było  nie  dosłyszeć  goryczy  w  jej  głosie, 

pomyślał  Alex.  Podniósł  się.  Jeżeli  sąsiad  spełnia  rolę 
męskiego  wzorca,  to  gdzie  podziewa  się  ojciec  chłopca? 
Powstrzymał się od pytania. Im mniej wie o Erice, tym lepiej. 
Wyciągnął więc tylko dłoń do Josha i powiedział:

- Może wejdziesz do środka i poznasz moich przyjaciół? 

Bardzo są ciebie ciekawi.

Chłopczyk,  znowu  schowany  za  matką,  wahał  się  tylko 

chwilę i zaraz pochwycił wyciągniętą dłoń. Mężczyzna poczuł 
w  swych  palcach  małą  piąstkę  i  zobaczył  nieśmiały  uśmiech 
chłopczyka. Wzruszenie ścisnęło mu gardło.

Zawsze  kochał  dzieci  i  jako  młody  człowiek  wyobrażał 

sobie,  że  będzie  miał  całą  gromadkę.  No  tak,  ale  do  tego 

background image

potrzeba  jeszcze  żony  i  matki,  a  jego  małżeństwo  skończyło 
się rozwodem. Doświadczyło go to boleśnie i był niezmiernie 
wdzięczny  losowi,  że  Kristen  nie  zgodziła  się  na  dzieci.  Nie 
mógłby znieść roli weekendowego ojca.

Odpędził  to  przykre  wspomnienie  i  wprowadził  Josha  do 

studia.

Erica  nastawiła  się  z  góry  wrogo  do  wszystkich,  którzy 

pracowali  nad  filmem  reklamującym  kolekcję  „Moje 
wspaniałe  dziecko".  Jednak  trudno  było  nie  polubić  ludzi, 
okazujących  Joshowi  tyle  szczerego  zainteresowania  i 
sympatii.  Kamerzysta  pozwolił  chłopcu  popatrzeć  w 
obiektyw.  Garderobiana  i  charakteryzatorka  tak  mu 
nadskakiwały,  że  mały  wprost  promieniał.  Reżyser,  Ron 
Holiday, zgromadził masę zabawek i usiadł z chłopczykiem na 
podłodze, żeby się z nim pobawić.

- Masz  szczęście - powiedział  Alex,  podchodząc  do 

stojącej  z  boku  Eriki. - Josh  jest  jednym  z  najbardziej 
uroczych dzieci, jakie widziałem.

Odpowiedziała mu znużonym uśmiechem.

- Powtórz mi to po napadzie jego złego humoru.
- Nie bardzo wierzę, że potrafi być niegrzeczny.
- To samo mówili ludzie o Attyli, zanim go poznali. Josh 

naprawdę potrafi się złościć, choć na szczęście bardzo rzadko.
- Spojrzała na dziecko z czułością.

- Wiem, jak niełatwe jest wychowywanie dziecka.
- Niełatwe? - zaśmiała  się. - To  przeraźliwie  trudne! 

Kiedy  byłam  w  ciąży,  przeczytałam  wszystkie  dostępne 
książki na temat macierzyństwa i wydawało mi się, że jestem 
dokładnie  wyedukowana.  Josh  już  w  pierwszym  miesiącu 
zburzył to przekonanie. Jest uparty i niezależny. Jeśli chce coś 
osiągnąć, nic go nie powstrzyma.

- Czy  to  wyznanie  ma  znaczyć:  „Gdybym  wiedziała,  co 

mnie czeka, jeszcze bym to przemyślała?"

background image

- O,  nie. - Erica  powróciła  wzrokiem  do  syna. - Nawet 

cieszę  się,  że  jest  uparty  i  samodzielny.  To  cechy  silnej 
osobowości.  Mam  tylko  nadzieję,  że  uda  mi  się  tak  nim 
pokierować,  żeby  przynosiły  mu  korzyść,  a  nie  szkodę. 
Przepraszam - uśmiechnęła  się  usprawiedliwiająco - znowu 
cię zanudzam. Skoro Josh jest zajęty, to może podpisalibyśmy 
umowę.

Alex pomyślał, że zagadkowa Erica Stewart zaintrygowała 

go  po  raz  kolejny.  Miał  wrażenie,  że  przed  chwilą  uchyliła 
rąbka swej tajemnicy. Rzecz w tym, że nadal nie wiedział, co 
konkretnie ją trapi.

- Wcale  mnie  nie  zanudzałaś.  A  umowa  czeka  w  biurze 

Rona.

Wyszli  z  sali  zdjęciowej.  Alex  wziął  Ericę  pod  ramię  i 

poprowadził  ciemnym  korytarzem.  Otworzył  jakieś  drzwi, 
zapalił światło i gestem zaprosił do środka.

» Erice wydawało się, że weszła do niewielkiej garderoby. 

Pokój  nie  miał  okien  i  ledwie  mieściło  się  w  nim  biurko, 
krzesło i szafa na akta.

- To wnętrze wygląda, jakby urządzał je dekorator lochów

- stwierdziła z poważną miną.

Alex roześmiał się i zamknął drzwi.

- Tak, lokal jest niepozorny.
- Powiedziałabym  raczej:  ponury - odparła,  spoglądając 

na odrapane ściany, gołą żarówkę u sufitu i pajęczyny rozpięte 
w  każdym  z  czterech  kątów. - Powinnam  pożyczyć  Ronowi 
parę moich obrazów. Idealnie by tu pasowały.

- Powiem mu o twojej ofercie, ale chyba się nie skusi.
- No  wiesz,  jestem  zdruzgotana. - Iskierki  śmiechu 

zalśniły w jej oczach. - Mogłabym pomyśleć, że nie podobają 
ci się moje dzieła.

- Nie bierz tego do siebie. Picassa też nie lubię.
- Co masz przeciwko potworom?

background image

Oparł  się  o  biurko  i  skrzyżował  ręce  na  piersiach. 

Zadrżała, gdyż miała wrażenie, że jego wzrok przeszywa ją na 
wylot.

- Nic  nie  mam - odparł  po  chwili - gdyby  nie  to,  że 

wywołują nocne koszmary.

- Uważasz,  że  jestem  wariatką,  prawda?  Spojrzał  na  nią 

uważnie i wzruszył ramionami.

- Według mnie nie wyglądasz na osobę, która zarabia na 

życie malowaniem potworów.

- A jak wyglądam? Zawahał się.
- Nie  wiem.  Myślę,  że  masz  czarne,  kręcone  włosy, 

czarne jak węgielki oczy i pieprzyk na nosie.

Roześmiała się wesoło.

- Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś śmiał się tak zmysłowo, 

jak ty - powiedział schrypniętym głosem i powiódł palcem po 
jej policzku. - Masz taką delikatną, aksamitną skórę. Nie mogę 
zapomnieć  o  naszym  pocałunku  i  to  doprowadza  mnie  do 
szaleństwa. Bo chciałbym wiedzieć, czy cała skóra na twoim 
ciele jest tak samo aksamitna.

Erica patrzyła jak zahipnotyzowana w oczy Alexa. Dzisiaj 

miały zielonkawy odcień, jakby odbijały kolor jego koszuli. A 
może raczej oddziałującą na nich oboje magię zmysłów, której 
ona starała się za wszelką cenę nie ulec. Teraz i w przyszłości. 
Alex  Harte  zajmował  się  zawodowo  złudzeniami.  Nie  mogła 
się pozbyć wrażenia, że teraz także tworzy złudzenie, pytając 
o. jej aksamitną skórę.

Cofnęła się i nerwowo splotła przed sobą ramiona. Nigdy 

nie cierpiała na klaustrofobię, a nagle poczuła, że pokój staje 
się coraz mniejszy.

- Gdzie jest umowa? - spytała ze sztucznym ożywieniem. 

Najlepiej będzie nie odpowiadać na jego pytanie.

- Dlaczego  nie  chcesz  pogodzić  się  i  z  tym,  że  coś  się 

między nami wydarzyło?

background image

Pomyślała, że nie tylko nie może się z tym pogodzić, lecz 

powinna to powstrzymać. Im szybciej, tym lepiej.

- Posłuchaj  mnie.  Przyznaję,  że  uważam  cię  za  bardzo 

atrakcyjnego  mężczyznę.  Ale  ja  jestem  matką  wychowującą 
wcielonego  diabełka.  Oboje  z  Joshem  stanowimy 
nierozerwalną  całość,  a  ty  nie  wyglądasz  na  kogoś 
zainteresowanego rodzinnym szczęściem.

- Moglibyśmy mieć romans.
- To  nie  dla  mnie.  Muszę  pamiętać  o  Joshu.  Jemu  jest 

potrzebny  ktoś,  kto  miałby  trwały  wpływ  na  jego  życie. 
Mężczyzna,  który  przychodzi  i  odchodzi  po  zaspokojeniu 
cielesnych potrzeb, nie da mu tego. Właśnie ty, ze względu na 
własną  przeszłość,  najlepiej  powinieneś  zrozumieć,  o  co  mi 
chodzi.

- Potrafisz ugodzić w najczulsze miejsce.
- Nie miałam zamiaru cię urazić - dodała pojednawczo. -

Powiedziałam ci tylko, jaka jest prawda.

Przez  chwilę  wyglądało,  że  Alex  zaprzeczy,  jednak  rzekł 

tylko:

- Taak. No, cóż, podpiszmy umowę.

Zdawał  sobie  sprawę,  że  wszystko,  co  mówiła  Erica, 

również  o  nim,  było  niezaprzeczalną  prawdą.  Prawdą  dla 
niego  bardzo  nieprzyjemną.  Nagle  wydało  mu  się,  że  jest 
rzeczywiście niewiele wart.

Kiedy Erica stwierdziła, że muszą już z Joshem wracać do 

domu, nie chciał się jeszcze z nią rozstawać. Wziął chłopca na 
ręce i powiedział:

- Mam ochotę na lody. Może pójdziemy razem? Już miała 

odmówić, lecz powstrzymał ją okrzyk synka.

- Taak,  lody! - Malec  objął  mocno  Alexa  za  szyję  i 

oznajmił: - Dla mnie czekoladowe. I truskawkowe.

- Czekoladowe  albo  truskawkowe - poprawiła  matka  z 

uśmiechem.  Widząc  jego  rozjaśnioną  buzię,  musiała  się 

background image

zgodzić. Był taki ucieszony. W końcu nic złego się nie stanie, 
jeśli  pójdą  na  lody  z  Alexem. - Niedługo  obiad,  nie  możesz 
zjeść dwóch porcji.

Josh skrzywił się żałośnie, lecz mina Eriki mówiła, że nie 

ma  zamiaru  ustąpić.  Awantura  wisiała  w  powietrzu.  Harte 
postanowił  rozładować  sytuację,  ponieważ  był  pewien,  że 
jeżeli  Josh  zacznie  się  złościć,  matka  zaraz  zabierze  go  do 
domu.

- Posłuchaj  mnie,  Josh - powiedział. - Ty  zamówisz 

czekoladowe,  a  ja  truskawkowe  i  podzielimy  się.  Obaj 
będziemy  mieli  dwa  smaki  i  nie  stracimy  apetytu  przed 
obiadem.

Josh  przez  chwilę  zastanawiał  się  nad  tą  propozycją  z 

kwaśną miną, ale w końcu się uśmiechnął.

- Dobrze.
- Kompromis to mój przydomek. - Alex mrugnął do Eriki.
- Obiecałeś  się  podzielić,  wobec  tego  trudno,  niech 

będzie. Tylko pamiętaj, on teraz przechodzi etap samolubstwa, 
więc musisz dotrzymać słowa.

- Nie bój się - odparł,  kierując się ku drzwiom. - Jestem 

maniakiem  czekolady  i  wyliżę  z  jego  rożka  swoją  część. 
Lodziarnia jest niedaleko, pójdziemy pieszo?

- Chętnie się przejdę, zwłaszcza że zajmuje to mniej czasu 

niż umieszczenie Josha w foteliku, którego nie cierpi.

- Jeszcze  jeden  etap? - spytał  Alex.  Zręcznym  ruchem 

posadził sobie chłopczyka na biodrze.

Erica dojrzała wesołe błyski w jego oczach i uśmiechnęła 

się.

- Zgadłeś.
- A przez jakie dotąd przechodził?
- Było ich zbyt wiele, żeby je wymieniać - odpowiedziała. 

Popatrzyła  na  synka  żartobliwie  srogim  wzrokiem. - Jesteś 
wcielonym diabełkiem, prawda?

background image

- Tak, jestem - odrzekł malec z chichotem. Oparł główkę 

na ramieniu Alexa. - Ale ty i tak mnie kochasz.

- To  prawda. - Erica  połaskotała  go,  a  on  zaniósł  się 

śmiechem.

Te  przekomarzania  matki  z  synem  wywołały  w  Alexie 

mieszane  uczucia.  Przede  wszystkim  wróciły  wspomnienia 
serdecznych więzów, jakie łączyły go w dzieciństwie z matką. 
Lecz  przypomniał  sobie  również  tamtą  dawną,  dojmującą 
tęsknotę - jako dziecko tak bardzo pragnął być częścią pełnej 
rodziny.  Myślał,  że  już  wiele  lat  temu  potrafił  się  z  tym 
uczuciem  uporać.  Uświadomił  sobie,  że  nigdy  mu  się  to  nie 
udało,  kiedy  Josh  zaczął  się  bawić  węzłem  jego  krawata. 
Zakopał  je tylko  tak  głęboko  w  swej  świadomości,  że  był  w 
stanie na nie nie zważać.

Na  szczęście  właśnie  doszli  do  lodziarni  i  mógł  przestać 

zastanawiać  się  nad  tym  niespodziewanym  objawieniem 
prawdy o samym sobie.

Posadził  Josha  na  wysokim  kontuarze  i  objął  go 

ramieniem,  żeby chłopczyk  nie zsunął  się  przy  nieostrożnym 
ruchu, po czym zwrócił się do Eriki.

- A jakie lody ty wybierasz?
- Waniliowe.
- Waniliowe? - powtórzył  z  komicznym  zdumieniem. -

Kobieto,  proponują  nam  tu  pięćdziesiąt  smaków,  a  ty 
wybierasz waniliowe?

Rzuciła mu pochmurne spojrzenie.

- Lubię waniliowe.
- Ja też - uśmiechnął się - ale możesz je kupić w każdym 

sklepie  spożywczym.  No,  Erico,  zaszalej  i  zamów  coś 
niezwykłego.

- Jestem matką, a matki nie szaleją. - Uniosła stanowczym 

ruchem podbródek.

background image

- Ale jesteś także kobietą, a kobietom należy się odrobina 

szaleństwa.  Popatrz  do  menu.  Jest  ciasto  z  truskawkami  i 
mrożonym kremem. Polecam ci.

- No, dobrze.

Odebrali  przy  ladzie  zmówione  słodkości  i  poszli  z  nimi 

do  jedynego  wolnego  stolika.  Stały  przy  nim  tylko  dwa 
krzesła, więc Alex usiadł z Joshem na kolanach.

Erica podała chłopcu jego rożek i z wahaniem spróbowała 

kremu, zdobiącego ciastko.

- Miałeś rację, rzeczywiście świetne.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Zastanawiał się, jak mu się 

udało  powiedzieć  to  tak  spokojnie  w  obecności  Eriki 
zlizującej  z  ciastka  mrożony  krem.  Przebywanie  w 
towarzystwie  jedzącej  kobiety  powinno  być  uznane  za 
niebezpieczne dla zdrowia mężczyzny.

Zafascynowany  matką,  nie  zwracał  uwagi  na  dziecko, 

które  nagle  z  okrzykiem  „ja  chcę  truskawkowe!"  usiłowało 
pochwycić  jego  rożek.  W  jednej  chwili  obie  porcje  lodów 
znalazły się na ubraniu Alexa.

- Josh! - wykrzyknęła  Erica  z  przerażeniem,  patrząc  na 

lody  spływające  po  garniturze,  który  zapewne  kosztował 
więcej,  niż  wynosił  jej  dług  hipoteczny.  Winowajca 
wybuchnął płaczem.

- Nic  nie  szkodzi. - Alex  usiłował  wytrzeć  spodnie 

chusteczką,  drugą  ręką  głaszcząc  jednocześnie  uspokajająco 
chłopczyka po główce. - I tak miałem go już oddać do pralni.

- Pewno  będzie  całkiem  zniszczony. - Erica  chwyciła  ze 

stolika kilka serwetek i podała je Alexowi.

- Uspokój  Josha. - Harte  wziął  od  niej  serwetki. - Nie 

martw się, wszystko będzie dobrze.

- Oby. - Chwyciła  chłopca  na  ręce  i  przytuliła. - Już 

dobrze,  to  była  taka  niemiła  przygoda.  Ale  pamiętaj,  nie 

background image

wolno  sięgać  po  coś  bez  pytania.  Będziesz  uważał  na 
przyszłość?

- Tak. - Josh pociągnął noskiem i przetarł oczy piąstkami.
- Dobrze. A teraz przeproś pana Harte'a.
- Przepraszam. - Chłopczyk  miał  bardzo  nieszczęśliwą 

minę.

- Wszystko w porządku. Wiem, że to niechcący.
- Zapłacę za pralnię - powiedziała Erica.
- Nie bądź śmieszna. Już ci mówiłem, że garnitur miał iść 

do prania.

- Znam  się  na  takich  grzecznościach.  Alex,  ja  naprawdę 

chcę zapłacić za pralnię.

Już  miał  zamiar  ponownie  odmówić,  lecz  zobaczył  w  jej 

oczach taką samą stanowczość, z jaką tłumaczyła Joshowi, że 
nie  wolno  mu  zjeść  dwóch  porcji  lodów  przed  obiadem. 
Przeniósł  wzrok  z  matki  na  syna.  Byli  uosobieniem  tego, 
czego  z  całą  świadomością  się  wyrzekł,  by  nagle  odkryć,  że 
nie ma już dłużej ochoty obywać się bez tego. Wmawiał sobie, 
że znajomość z nimi wiąże się wyłącznie z jego pracą. Sądził, 
iż chodzi mu o pozyskanie zaufania Eriki i przekonanie jej, jak 
bardzo  obecne  metody  pracy  nad  reklamą  z  udziałem  dzieci 
różnią  się  od  tych,  które  miała  w  pamięci.  A  najlepszym 
sposobem miało być przebywanie z nią i wykazanie jej, że ma 
do czynienia z człowiekiem rzetelnym.

Lecz  to  były  tylko  wymówki.  W  istocie  bowiem  szukał 

jedynie pretekstu do spotykania się z Ericą, gdyż tego właśnie 
pragnął. Jego zainteresowanie miało tło całkowicie osobiste i 
intymne.

- Zawrzyjmy  ugodę - zaproponował. - Ja  zapłacę  za 

pralnię, a ty zaprosisz mnie dzisiaj na kolację.

- Mogą  być  tylko  kotlety  mielone - powiedziała 

odruchowo.  Była  tak  oszołomiona  propozycją,  że  nic  innego 
nie przyszło jej do głowy.

background image

- Tak się składa, że przepadam za mielonymi kotletami. -

Wyjął  z  kieszeni  kilka  banknotów  i  położył  je  na  stoliku. 
Uśmiechnął  się  do  Eriki  uroczo  i  powiedział: - Potrzymam 
Josha,  a  ty  bądź taka  dobra i  przynieś nam jeszcze  po jednej 
porcji lodów. Sam bym poszedł, ale w tym stanie.

Nie wypuszczaj Josha i uciekaj z nim, gdzie pieprz rośnie, 

podpowiadał  jej  instynkt  samozachowawczy.  Nie  posłuchała 
go.

To  jakieś  koszmarne  nieporozumienie,  myślała.  Alex 

przywodził  jej  na  pamięć  nieszczęśliwe  dzieciństwo.  Był  dla 
nich miły, gdyż udział dziecka w filmie reklamowym miał mu 
pomóc  w  osiągnięciu  sukcesu  zawodowego  i  finansowego,  a 
tak  naprawdę  tylko  on  się  dla  niego  liczył.  Musiała  już 
ponosić  skutki  obsesji  matki,  przenoszącej  ponad  wszystko 
sławę i pieniądze. Byłaby skończoną idiotką, gdyby pozwoliła 
sobie na zbliżenie z Alexem.

Tak,  ale  od  czasu  rozwodu  przy  żadnym  innym 

mężczyźnie nie czuła się tak bardzo pożądaną kobietą. Chyba 
nic w tym złego, że popławi się w tym miłym uczuciu, dopóki 
będzie pamiętała, dlaczego on tak jej schlebia.

- Kolację  jadamy  o  szóstej - usłyszała  własny  głos.  A 

więc  jednak  okazało  się,  że  „Erica  Stewart"  jest 
najwłaściwszym  synonimem  „idiotki",  pomyślała,  oddając 
Josha  w  wyciągnięte  ramiona  mężczyzny.  Ale  czego 
właściwie tak się obawiała? Alex po prostu zje z nimi kolację. 
Ona jest dorosłą osobą i potrafi panować nad sytuacją. Gdyby 
wydarzenia  zaczęły  się  wymykać  spod  kontroli,  zawsze  go 
może wyprosić. - Czy to dla ciebie nie za wcześnie?

- Szósta  mi  odpowiada - odparł.  Usadowił  Josha  na 

kolanach i przytulił go do siebie.

Zaczął  się  zastanawiać,  jakie  wytłumaczenie  znajdzie  dla 

swej sekretarki, która rano w windzie przypominała mu o nie 
przejrzanych zamówieniach i nie podpisanej korespondencji.

background image

Josh  i  Erica  mieli  teraz  pierwszeństwo.  Gdyby  nic  nie 

wyszło  z  umowy  z  producentem  kolekcji  „Moje  wspaniałe 
dziecko",  jego  sekretarka  mogłaby  się  pożegnać  nie  tylko  z 
premią na Boże Narodzenie, lecz niewykluczone, że w ogóle z 
pracą w agencji „Reklama Harte'a".

background image

ROZDZIAŁ 5

- Josh, w tej chwili oddaj klocek Tinie! - zawołała Erica 

do synka, który wyrywał zabawkę z rąk dziewczynki.

- To  mój! - Josh przycisnął  klocek do piersi i patrzył na 

matkę ze złością.

- Jeśli go zaraz nie oddasz, to nie będzie już twój, bo go 

wyrzucę do śmieci - zagroziła.

- Ja  ci  nie  pozwolę. - Nie  zamierzał  ustąpić.  Erica, 

upaprana mielonym mięsem, zagryzła wargi.

- Josh, jeżeli będę musiała do ciebie podejść i odebrać ci 

klocek, to, uprzedzam, napytasz sobie biedy.

Chłopczyk jeszcze przez chwilę stał z zawziętą miną, lecz 

widać  uświadomił  sobie,  że  matka  nie  żartuje,  bo  zwrócił 
dziewczynce zabawkę.

- Nie lubię cię - oświadczył Erice.
- A  ja  i  tak  cię  kocham - odparła,  jak  zwykle. 

Zmartwiona, spojrzała na swą sąsiadkę Laurę Halsey.

- Wprost  nie  mogę  uwierzyć,  że  stał  się  samolubem. 

Nigdy  przedtem  taki  nie  był.  Przeciwnie,  zawsze  dzielił  się 
zabawkami z dziećmi.

- Musi przejść ten etap. Moje dzieci już go mają za sobą. 

Nie martw się, wyrośnie z tego.

- Mam  nadzieję,  że  szybko.  Im  bardziej  mi  się 

przeciwstawia, tym częściej myślę o niezawodnym klapsie.

- Świetnie cię  rozumiem - Laura  pokiwała  głową - ale  z 

mojego  doświadczenia  wynika,  że  poza  zdumieniem,  które 
wywołuje  pierwszy  klaps,  cielesna  kara  nie  działa  na  takie 
dzieci, jak Josh. Lepiej spełnij swą groźbę i wyrzuć zabawkę.

- Któregoś dnia by ich zabrakło - mruknęła Erica.
- Nie przejmuj się. To naprawdę lepsza metoda.
- Laura otworzyła lodówkę i nalała sobie szklankę wody 

sodowej. - A  teraz  opowiedz  mi  o  gościu,  który  przychodzi 
dzisiaj na kolację. Wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami.

background image

Erica  spojrzała  uważnie  na  uśmiechniętą,  rudowłosą 

sąsiadkę.

- Niema  o  czym,  wierz  mi.  Josh  upuścił  lody  na  jego 

spodnie i ta kolacja ma być zadośćuczynieniem.

- O tak, z pewnością. A Patrick Swayze zatelefonował do 

mnie dziś rano, oznajmił, że się we mnie szaleńczo zakochał i 
musi mieć ze mną romans. Więc opowiedz mi wreszcie o panu 
Alexie.

Erica roześmiała się.

- Lauro, nie mam nic do opowiadania, naprawdę.
- Przełożyła kotlety na patelnię. - To szalenie przystojny 

mężczyzna, cudownie całuje, ale nie jest w moim typie.

- Całowałaś go? - wykrzyknęła Laura.
- Lauro - jęknęła  Erica - mamy  audytorium...  Sąsiadka 

rzuciła okiem na dzieci.

- Są  tak  zajęte,  że  nie  usłyszałyby  nawet  syren 

alarmowych. - Niemniej  zniżyła  głos  do  konspiracyjnego 
szeptu. - Kiedy go całowałaś?

- Nie  ja  jego.  On  mnie.  I  to  w  ogóle  nic  nie  znaczy.  Po 

prostu, tak się zdarzyło.

- Co ty powiesz? Taki sobie nic nie znaczący pocałunek? 

Daj  spokój,  Erico.  W  naszym  wieku  nie  przydarzają  się
przypadkowe  pocałunki.  Nie  jesteśmy  nastolatkami. - Laura 
obrała  ziemniak,  opłukała  go  i  włożyła  do  garnka.  Nie 
zamierzała dać za wygraną.

- Bądź  ze  mną  szczera.  To  nie  był  taki  pocałunek  bez 

znaczenia, prawda?

- Masz rację. - Erica spojrzała na przyjaciółkę, zmieszana.

- Nie  czułam  się  tak  od  czasu...  Nigdy  się  tak  nie  czułam. 
Nawet  z  Markiem.  To  było  oczarowanie  od  pierwszego 
wejrzenia. - Przeniosła wzrok na synka.

- Ale  muszę  mieć  na  uwadze  dobro  Josha.  Każdy,  kto 

wkroczy  w  moje  życie,  będzie  miał  wpływ  i  na  jego  życie. 

background image

Wiem,  on  jest  mały,  ale  moje  najwcześniejsze  wspomnienia 
pochodzą  właśnie  z  tego  okresu.  Jeżeli  uległabym  mało 
wzniosłemu  instynktowi,  mogłabym  wywołać  reakcję 
łańcuchową, której skutki Josh ponosiłby nawet jako dorosły.

Laura ze zmarszczonymi brwiami zabrała się za obieranie 

kolejnego ziemniaka.

- Nie  bardzo  potrafię  dać  ci  jakąś  sensowną  radę,  bo 

jestem  jedną  z  tych  szczęśliwych  kobiet,  które  we  wczesnej 
młodości spotkały swego wymarzonego mężczyznę. A do tego 
on  nigdy  nie  przestał  być  dla  mnie  atrakcyjny.  Wiem,  że 
musisz  myśleć  o  Joshu,  ale  przecież  tobie  także  coś  się  od 
życia należy. Dzieci szybko dorastają.

- Uważasz,  że  powinnam  zaryzykować  i  zdać  się  na  los 

szczęścia?

- Nie - odrzekła  Laura. - Tylko  nie  powinnaś  być 

nadmiernie  ostrożna.  Może  Alex  Harte  nie  okaże  się  twoim 
księciem  z  bajki,  ale  nie  dowiesz  się  tego,  jeśli  nie  dasz  mu 
szansy.

- Łatwo  ci  mówić.  To  nie  ty  narażasz  się  na  kłopoty. 

Laura  wrzuciła  ostatni  ziemniak  do  garnka  i  poklepała  Ericę 
po ramieniu.

- Pomyśl,  jak  nudne  byłoby  życie  bez  pewnej  dozy 

ryzyka.

Erica  nadal  rozmyślała  nad  słowami  przyjaciółki,  gdy 

zadzwonił  telefon.  Na  pewno  Alex  ż  wiadomością,  że  nie 
przyjdzie  na  kolację.  Nie  potrafiłaby powiedzieć, czyby  ją to 
rozczarowało,  czy  ucieszyło.  Podniosła  słuchawkę  i  nim 
zdążyła się odezwać, usłyszała głos matki.

- Erico, zastanawiałam się nad tym filmem reklamowym. 

Rozumiem,  dlaczego  nie  chcesz,  żebym  się  do  tej  sprawy 
wtrącała,  ale  muszę  cię  ostrzec,  że  popełniasz  duży  błąd.  Po 
jedenastu latach doświadczenia znam się na tym...

background image

- Mamo, nie mam czasu na rozmowy. - Erica skorzystała 

z okazji, że matka musiała zaczerpnąć tchu. - Ktoś przychodzi 
do mnie na kolację, więc zadzwoń jutro.

- Kto  przychodzi?  Mężczyzna? - spytała  matka -

podejrzliwie.

- A co to ma za znaczenie?
- Ogromne - odparła  Madelaine  z  naciskiem. - Erico,  w 

sądzie toczy się sprawa o opiekę nad dzieckiem. Nie możesz 
dawać Markowi żadnej broni przeciwko sobie. Chodzi o dobre 
prowadzenie się, no, rozumiesz.

- Poczęstowanie  mężczyzny  kotletami  mielonymi  trudno 

byłoby uznać za niemoralne - stwierdziła sucho Erica.

- Jeżeli  zostaniesz  z  nim  sam  na  sam,  tak  to  może  być 

ocenione. Zaraz u ciebie będę.

- Mamo!
- Erico,  chodzi  mi  wyłącznie  o  twoje  dobro.  Chcesz 

stracić Josha?

- Oczywiście, że nie, ale nie mogę żyć jak pustelnik.
- I tak przeważnie w ten sposób żyjesz. A ja nie dałabym 

głowy, czy Mark nie kazał cię śledzić. Wczoraj po wyjściu od 
ciebie widziałam jakiś podejrzany samochód. Być może masz 
nawet podsłuch w mieszkaniu.

Erica  wzniosła  oczy  do  nieba.  Była  już  wyprowadzona  z 

równowagi.

- Mamo, taki podsłuch byłby nielegalny. A gdyby nawet 

został założony, Markowi nic by z tego nie przyszło. Słuchaj, 
muszę kończyć. Zadzwonię jutro.

Odłożyła słuchawkę, zanim matka zdążyła odpowiedzieć. 

Madelaine  zawsze  miała  skłonności  do  dramatyzowania,  ale 
tym  razem  przeszła  samą  siebie.  Gdyby  Mark  rzeczywiście 
miał jakieś podstępne zamiary, to raczej posłużyłby się matką, 
która doprowadzała ją do obłędu.

background image

Zajęta ostatnimi przygotowaniami do kolacji, uświadomiła 

sobie,  że  od  kilku  minut  w  ogóle  nie  słyszy  Josha.  Rzuciła 
sztućce na stół i pobiegła do salonu. Jej najgorsze przeczucia 
się  potwierdziły.  Kaseta  z  „Ulicą  Sezamkową",  którą  mu 
nastawiła, szła nadal, a jego nie było.

- Josh, gdzie jesteś? - wołała, biegnąc przez hol.
- Tutaj - usłyszała głos chłopca. Zdrętwiała, gdyż „tutaj" 

oznaczało łazienkę. O, nie, to chyba niemożliwe, żeby znowu 
zatkał  jedyną  ubikację  w  domu.  Nie,  nie  teraz,  kiedy  lada 
chwila  ma  się  zjawić  Alex.  Wpadła  do  łazienki  i  wydała 
okrzyk  przerażenia:  Josh  zużył  już  pół  rolki  papieru 
toaletowego.

- Joshuo  Thomasie  Stewarcie,  ile  razy  mówiłam,  że  nie 

wolno ci tu wchodzić bez mojego pozwolenia?

Malec spojrzał na matkę z promiennym uśmiechem.

- Sam zrobiłem kupkę.

Erica  zaklęła  pod  nosem  i  wyciągnęła  z  szafki  gumowy 

tłoczek z nadzieją, że zaradzi jakoś katastrofie. Z furią zaczęła 
przepychać muszlę klozetową, tłumacząc sobie, że chociaż to 
się stało już trzeci raz w tym tygodniu, nie może krzyczeć na 
Josha.  Dziecko  chciało  się  po  prostu  pochwalić  swoją 
samodzielnością.  Swoją  drogą,  lepiej  by  było,  gdyby  ją 
wykazywał przy wiązaniu sznurowadeł.

Zmęczona,  przerwała  na  chwilę  przepychanie.  No,  ale 

przecież nie mogła tego tak zostawić. Waśnie sięgnęła znowu 
po tłoczek,  gdy usłyszała dzwonek. Stojący w progu łazienki 
Josh zawołał:

- Ja otworzę! - Pobiegł pędem do drzwi.
- Nie waż się otwierać! - krzyknęła Erica, rzucając się za 

nim  w  pogoń.  Mieszkali  wprawdzie  w  spokojnej,  szacownej 
dzielnicy, lecz i tu zdarzały się napady. Do tego, w związku z 
oczekiwaną  wizytą  Alexa,  Erica  nie  założyła  na  drzwi 
łańcucha.

background image

Złapała Josha tuż przy progu, chwyciła wpół i poderwała 

do góry. Zaczął się szarpać i wyrywać.

- Puść mnie! Puść mnie! - wykrzykiwał ze złością.
- Joshuo,  przysięgam  ci,  jeżeli  w  tej  chwili  się  nie 

uspokoisz,  zamknę  cię  w twoim  pokoju  i  wypuszczę  dopiero 
na  dwudzieste  pierwsze  urodziny - oznajmiła  surowo  i 
otworzyła drzwi.

Alex nie mógł ukryć rozbawienia na ich widok.
Wrzeszczący z całych sił Josh z buzią czerwoną ze złości 

wił  się  jak  piskorz  i  wyrywał  z  uścisku  matki.  Erica  z 
wypiekami na twarzy usiłowała utrzymać zarówno jego, jak i 
tłoczek, który dzierżyła w drugiej ręce.

- Otóż i Attyla, wódz Hunów. - Alex wyciągnął ramiona i 

wziął chłopczyka na ręce. - Co się stało, Josh?

- Nie lubię jej - oznajmił malec. Objął mężczyznę za szyję 

i patrzył na matkę złym wzrokiem.

- A  ja  cię  i  tak  kocham - warknęła. - Nawet  gdybyś 

codziennie  zatykał  muszlę  klozetową.  Wejdź,  Alex,  proszę, 
rozgość  się.  Nie  bardzo  wierzyłeś,  że  Josh  potrafi  być 
niegrzeczny, więc popilnuj go, a ja postaram się uporać z tym 
bałaganem. - Odwróciła  się  na  pięcie  i  zostawiła  Alexa  z 
nadąsanym synem na rękach.

- Ona nie jest miła - stwierdził chłopiec.
- Uhm. - Alex  mruknął  wymijająco.  Wszedł  do  holu  i 

zamknął za sobą drzwi. - W jaki sposób zatkałeś ubikację?

- Sam  zrobiłem  kupkę. - Chłopczyk  uśmiechnął  się  z 

dumą.

- No, to rzeczywiście pewne osiągnięcie. - Harte postawił 

dziecko na ziemi. - Jest coś ciekawego w telewizji?

- „Ulica Sezamkowa".
- Może sobie pooglądasz, a ja pójdę pomóc twojej mamie, 

dobrze?

background image

Josh nawet nie odpowiedział, gdyż był już zajęty filmem. 

Alex  poszedł  do  łazienki,  gdzie  Erica  klnąc  pod  nosem,  z 
pasją naciskała tłoczek.

Musiał zagryźć wargę, żeby się nie roześmiać.

- Może zadzwonię po hydraulika?
- A wiesz, ile to kosztuje? Przysięgam, zamknę na klucz 

cały papier, do ostatniej rolki.

- Tam jest tylko papier?
- To nie wystarczy?
- Ja się tym zajmę, a ty lepiej idź do kuchni. Jeżeli węch 

mnie nie zawodzi, coś się przypala.

- O, nie! Moje kotlety! - Erica wybiegła z łazienki. Alex 

ze śmiechem zabrał się do roboty. Jak na randkę, zaczęła się 
nietypowo.  Właściwie  to  nie  jest  randka,  poprawił  się  w 
duchu.  Po  chwili  było  po  kłopocie,  więc  wyruszył  na 
poszukiwanie gospodyni.

Stała  przed  kuchenką  gazową,  nieświadoma  jego 

obecności.  Wykorzystując  to,  oparł  się  o  framugę  drzwi  i 
pozwolił sobie na pożądliwe spojrzenie.

Miała,  jak  zwykle,  bose  stopy,  a  obcisłe  dżinsy 

prowokująco podkreślały jej długie nogi i kobiece okrągłości. 
Na  bawełnianej  koszulce  wydrukowany  był  wizerunek 
wampira  w  miłosnym  uścisku  z  uśmiechniętą  lubieżnie 
kobietą,  a  pod  spodem  napis:  „Jeden  gryz  od  rana  i  tężyzna 
murowana". To nie była zła myśl, pomyślał, prześlizgując się 
wzrokiem po różnych apetycznych częściach ciała Eriki.

Wyczuwając  jego  spojrzenie,  odwróciła  się,  a  Alex  miał 

wrażenie, że dostał cios w żołądek, na widok zaróżowionej od 
ciepła  twarzy  okolonej  miękkimi  puklami  włosów  i  szeroko 
rozwartych oczu. Nie spodziewała się go w kuchni i nerwowo 
zwilżyła językiem wargi, które wprost prosiły o pocałunek.

Pomyślał,  że  jeszcze  nigdy  w  życiu  żadna  kobieta  tak 

bardzo  nie  pociągała  go  fizycznie.  Miał  ochotę  rzucić  się  ku 

background image

niej,  postrącać  wszystkie  stojące  mu  na  drodze  naczynia  i 
wziąć ją tutaj, na kuchennym blacie.

- Czy  kotlety  przeżyły,  czy  będziemy  musieli  obejść  się 

smakiem? - zapytał.

- Przeżyły - odparła  bez  tchu.  Dopiero  teraz  mu  się 

przyjrzała  i  stwierdziła,  że  chociaż  w  garniturze  wyglądał 
bardzo elegancko, to dopiero w obcisłej, bawełnianej koszulce 
i znoszonych dżinsach jego muskularne ciało prezentowało się 
w  całej  okazałości.  Do  tej  pory  podobne  sylwetki  widziała 
jedynie na reklamowych plakatach.

Poczuła, że się rumieni.

- Czy  mogę  w  czymś  pomóc? - usłyszała  głos  Alexa. 

Starała  się  opanować  i  powstrzymać  drżenie  ręki,  w  której 
trzymała  uchwyt  garnka,  co  nie  było  łatwe  pod  pożądliwym 
spojrzeniem  tego  mężczyzny.  A  jeśli  chodzi  o  jego  pomoc... 
tego raczej nie mogła mu powiedzieć.

- Mógłbyś...  hm...  nalać  wody  do  szklanek.  Stoi  w 

dzbanku w lodówce.

- Doskonale. - AleX zauważył, jakim wzrokiem obrzuciła 

go  Erica,  i  pomyślał,  że  coś  zimnego  dobrze  by  mu  zrobiło. 
Lecz  nie  mógł  oderwać  od  niej  oczu,  gdyż  właśnie  schyliła 
się,  żeby  zajrzeć  do  piecyka.  To  był  widok  „tylko  dla 
dorosłych". Skierował się po omacku w stronę lodówki i nagle 
ziemia usunęła mu się spod nóg.

- Co, u diabła! - krzyknął i chwycił ręką za blat, co trochę 

osłabiło upadek na plecy.

- Alex,  nic  ci  się  nie  stało? - Przerażona  Erica  uklękła 

koło niego na podłodze.

Wyglądał na Całkiem zdezorientowanego.

- Potknąłem się o coś?

Spojrzała  na  niego  ze  strachem,  w  ręku  trzymała 

plastykową ciężarówkę.

background image

- Staram  się  uczyć  Josha,  żeby  sprzątał  swoje  zabawki, 

ale on czasem zapomina. Powinnam cię była ostrzec, że u nas 
należy patrzeć pod nogi. Już dobrze się czujesz?

Nie, nie czuł się dobrze, lecz to nie miało nic wspólnego z 

upadkiem. Co takiego w sobie ma ta kobieta, że stale budzi w 
nim  żądzę?  Krótkie,  ciemne,  kręcone  włosy?  On  lubił  jasne, 
proste  i  długie.  Twarz  jak  z  opakowania  płatków  owsianych 
lub  proszku  do  prania?  Jemu  zawsze  podobały  się  kobiety  o 
wyrafinowanej  urodzie.  Miała  też  świetne  nogi,  dziecko  i 
nadmiar  instynktu  macierzyńskiego  i  rodzinnego.  To  może 
sympatyczne  cechy, ale akurat nie  mieściły  się na  jego  liście 
walorów, zapewniających mężczyźnie szczęście w życiu.

- Alex, proszę, odezwij się. - Odgarnęła mu włosy z czoła.

- Lepiej się czujesz?

- Nie - odrzekł schrypniętym  głosem. Objął ją za szyję i 

przyciągnął  jej  twarz  do  swojej. - Tylko  pocałunek  może  mi 
pomóc - wyszeptał.

Serce  Eriki  załomotało  tak  gwałtownie,  jakby  chciało 

wyskoczyć  z  piersi.  Tak  nie  można,  jęknęła  w  duchu.  Usta 
Alexa były coraz bliżej. Nie powinna mu ufać!

Okazało  się,  że  zaufanie  nie  miało  tu  większego 

znaczenia, bo gdy jego usta przylgnęły do jej warg, przez ciało 
Eriki  przebiegł  rozkoszny  dreszcz.  A  jeżeli  jeszcze  przed 
chwilą  wydawało  się  jej,  że  jest  rozgorączkowana,  to  teraz 
płonęła ogniem.

- Jesteś cudowna - szepnął, chwytając oddech. I znowu ją 

całował.  Objęła  obiema  rękami  jego  głowę,  a  on  nadal 
trzymając  ją  za  szyję,  drugą  dłonią  wodził  po  jej  ciele, 
gotowym  już  przytulić  się  do  niego.  Pochyliła  się  nad  nim, 
jakby  chciała  spełnić  jego  niemą  prośbę,  kiedy  doszedł  ich 
krzyk Josha.

- Mamusiu, chodź tutaj, chodź, prędko!

background image

- Co  mu  się  stało? - mruknął  Alex,  z  ociąganiem 

wypuszczając Ericę z objęć.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.

- Mam coś zobaczyć.

Nie  miał  nawet  tyle  siły,  żeby  jęknąć.  Zrozumiał  teraz 

powiedzenie,  że  ktoś  jest  słaby  jak  nowo  narodzone  kocię. 
Tylko  do  tej  pory  nie  wiedział,  że  ma  ono  coś  wspólnego  z 
seksem.

Josh  wciąż  wołał  matkę,  więc  Alex  westchnął  z 

rezygnacją.

- Lepiej już idź do niego.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- Za chwilę mi przejdzie. - Uśmiechnął się cierpko. - Czy 

bardzo urażę twoją wrażliwość, jeśli powiem, że przydałby mi 
się zimny prysznic?

Na dźwięk cichego, gardłowego śmiechu Eriki zakrył oczy 

ramieniem.

- Idź do Josha.
- Zaraz  wrócę. - Podniosła  się  z  podłogi  i  poszła  do 

salonu.

- Do  licha  z  tą  rodzinną  atmosferą. - Alex  usiadł  na 

lśniącym  linoleum. - Chyba  czas  zbadać  moje  drzewo 
genealogiczne.  Może  to  szaleństwo  jest  dziedziczne?  W 
przeciwnym razie powinienem umykać stąd co sił w nogach. -
Oparł się plecami o dębową szafkę i ku własnemu zdziwieniu 
zachichotał,  gdyż  właśnie  usłyszał,  jak  matka  i  syn 
wyśpiewują  jakąś  śmieszną  piosenkę,  nie  całkiem  w  rytm 
płynącej z telewizora melodii.

Przypomniał sobie, ile to razy jego własna matka tak z nim 

śpiewała, kiedy był mały.

Garnek  na  ogniu  zaczął  skwierczeć,  więc  Alex  poderwał 

się  na  nogi.  Uniósł  pokrywkę - woda  już  całkiem  się 
wygotowała.

background image

- O mały włos znowu byłaby katastrofa - wymamrotał. -

To  cud,  że  temu  dzieciakowi  udało  się  jakoś  tu  przeżyć. -
Dolał wody do garnka.

Oczywiście,  nie  miał  zamiaru  krytykować  Eriki,  zbyt 

dobrze  pamiętał  z  własnego  dzieciństwa,  że  rondle  dymiły 
zawsze  wtedy,  gdy  matka  musiała  zostawić  swoje  zajęcie, 
żeby się nim zająć.

Spróbował  duszonych  w  garnku  jarzyn  i  doszedł  do 

wniosku,  że  należy  je  trochę  doprawić.  W  kuchennej  szafce 
znalazł  zapas  przypraw  i  ziół.  Pogwizdując  do  wtóru 
śpiewanej  przez matkę  i  syna piosenki, dosypał trochę  tego i 
owego.  Włożył  fartuszek  Eriki  i  zabrał  się  za  nakrywanie  do 
stołu.

Kiedy wróciła, wszystko było już prawie gotowe.

- Mam  nadzieję,  że  będę  mógł  ci  się  zrewanżować  w 

moich skromnych progach.

Serce  jej  zadrżało,  tak  jak  wtedy,  w  restauracji,  kiedy 

powiedział,  że  muszą  ponownie  gdzieś  razem  się  wybrać. 
Pamiętała, że tamten wieczór zakończył się niefortunnie, lecz 
nie zapomniała też późniejszego wyznania Alexa. Najchętniej 
uwierzyłaby  w  nie,  miała  jednak  pewne  opory.  Markowi 
zaufała  bezgranicznie  i  co  z  tego  wyszło?  Teraz  zależało  jej 
nie tylko na szczerości. Musiała mieć. pewność, że nie będzie 
narażona na zdradę ze strony mężczyzny.

Alex ustawił już potrawy na stole, więc poszła po Josha. Z 

tematem  do  rozmów  w  czasie  kolacji  nie  było  problemu, 
ponieważ  malec  mówił  bez  przerwy,  zadowolony,  że  ma 
nowego  słuchacza.  Najpierw  policzył  na  głos  każde  ziarnko 
zielonego  groszku  i  kosteczkę  marchwi  na  swoim  talerzu, 
potem  wyrecytował  alfabet  i  w  końcu  wszystkie  wierszyki, 
jakie znał.

Erica  nie  powstrzymywała  tego  potoku  słów,  gdyż 

paplanina  chłopca  najwyraźniej  Alexowi  nie  przeszkadzała. 

background image

Przeciwnie, wyglądało, że dobrze się bawi. Kiedy malec zjadł 
już  wszystko,  Erica  odesłała  go do  salonu,  a  sama ż  Alexem 
usiadła przy kawie. Należał się im odpoczynek.

- Josh  to  wyjątkowo  bystre  dziecko. - Alex  dolał 

śmietanki do kawy.

- W grzeczny sposób starasz mi się powiedzieć, że o mało 

nie ogłuchłeś - odparła tylko na wpół żartobliwie.

- Nie. - Przesunął  dzbanuszek  w  jej  stronę. - W  czasie 

próbnych  zdjęć  widziałem  sporo  jego  rówieśników  i 
większość nie potrafiła sklecić poprawnie zdania.

Choć  nie  pokazała  tego  po  sobie,  miło  jej  było  usłyszeć 

taki komplement.

- Nie  sądzę,  żeby  Josh  był  szczególnie  inteligentny,  po 

prostu  mogę  mu  poświęcić  bardzo  dużo  czasu.  To  jedna  z 
jasnych stron pracy w domu.

Alex skinął głową, uniósł filiżankę i ponad jej krawędzią 

popatrzył na Ericę.

- Od jak dawna jesteś rozwiedziona?
- Od dwóch lat, i to jeszcze za krótko - stwierdziła sucho. 

Wlała  śmietankę,  wsypała  łyżeczkę  cukru,  spróbowała  i 
wsypała następną.

- Rozumiem, że nie rozstaliście się przyjaźnie.
- Zgadza się. A ty? Byłeś żonaty?
- Tak.  Przez  całych  dziewięć  miesięcy,  najdłuższych  w 

życiu.

- Wobec tego pewnie i twoje rozstanie z żoną nie odbyło 

się w życzliwej atmosferze. Masz dzieci?

- Dzięki  Bogu, nie.  Kristen i tak zrobiła  mnie na  szaro i 

nie  wiem,  co  by  było,  gdyby  jeszcze  w  odwodzie  miała 
dziecko.

- Dobrze  cię  rozumiem - powiedziała  ledwie  słyszalnym 

szeptem. - Lepiej porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. 
Może o wojnie na Bliskim Wschodzie?

background image

- Wiesz,  masz  dość  makabryczne  poczucie  humoru -

stwierdził.

Jednak  przede  wszystkim  zastanowiło  go,  jak  przyjęła 

jego  wynurzenie  i  co  kryło  się  za  jej  słowami.  Intuicja 
podpowiadała mu, że nie był to zdawkowy komentarz oraz że 
rozmowę  na  ten  temat  należy  odłożyć  na  inną  okazję.  Poza 
tym  Erica  właśnie  podniosła  rękę,  żeby  odgarnąć  z  czoła 
grzywkę, i jego oczom ukazała się wychylająca się z wycięcia 
koszulki pięknie zaokrąglona pierś. Czyżby nie nosiła stanika? 
Ogarnęło  go  nagle  dziwne,  egoistyczne  uczucie.  Myśl,  że  ta 
kobieta  należała  do  innego  mężczyzny,  sprawiła  mu 
przykrość.

- Lepsze to niż brak poczucia humoru - roześmiała się. -

Czego  się  spodziewałeś  po  osobie,  która  zarabia  na  życie 
malowaniem potworów?

- Rzeczywiście - odparł  z  uśmiechem.  Wstał  od  stołu  i 

zaczął  zbierać  naczynia. - Uprzątnijmy  ten  bałagan.  Potem 
sobie porozmawiamy, żeby się bliżej poznać.

Perspektywa bliższego poznania Alexa była kusząca, lecz 

przecież  on  miał  na  myśli  tylko  rozmowę,  co  oznaczało,  że 
Erica powinna porzucić nieprzyzwoite myśli.

Niestety,  przywoływanie  na  pomoc  cnotliwych  zasad 

niewiele pomagało, gdyż na widok ciała Alexa kręciło jej się 
w głowie i nie bardzo potrafiła to ukryć.

- Erico - powiedział  schrypniętym  głosem,  czując  na 

sobie jej łakomy wzrok.

- Słucham? - spytała, jakby myślami była gdzie indziej.

Alex odetchnął głęboko. Wprawdzie wyglądała na kobietę 

pogrążoną w erotycznych fantazjach, lecz z tego nie wynikało 
jeszcze,  że  to  on  miałby  je  zaspokajać.  Poza  tym  już  raz  w 
życiu  dał  się  ponieść  zmysłom  i  skończyło  się  to  sromotną 
klęską.  Jeżeli kiedykolwiek  doszłoby do romansu z  Ericą,  co 
było wątpliwe, zważywszy, kim była i jaka była, musiał mieć 

background image

pewność,  że  zawsze  uda  mu  się  panować  nad  sobą  i  całym 
biegiem wydarzeń.

- Lepiej sprawdź, co słychać u osamotnionego biedaczka, 

a ja włożę naczynia do zmywarki - zaproponował.

- Zostaw je w zlewozmywaku, później się nimi zajmę.

Idąc do salonu, pomyślała, że to było z jego strony dobre 

posunięcie. Jeszcze kilka minut sam na sam z tym mężczyzną, 
a  zrobiłaby  coś,  co  jej  matka  wpisała  na  listę  rzeczy 
zakazanych - rzuciłaby mu się w objęcia.

Uśmiechnęła się. To byłoby zupełnie do niej niepodobne. 

Przekroczyła  próg  salonu  i  uśmiech  zamarł  jej  na  wargach. 
Nie  zastała  Josha w pokoju.  Frontowe drzwi  były  otwarte  na 
oścież.

background image

ROZDZIAŁ 6
Przeraźliwy krzyk Eriki zmroził Alexowi  krew w żyłach. 

Rzucił naczynia do zlewozmywaka i wybiegł co sił w nogach 
z kuchni. Nie znalazł jej w domu, więc wybiegł na ulicę. Stała 
tam, zapłakana i roztrzęsiona.

- Erico,  co  się  stało? - Odciągnął  ją  gwałtownie  na 

chodnik,  gdyż  właśnie  zza  rogu  wyłonił  się  samochód, 
pędzący wprost na nich. Objął ją i spytał: - Gdzie Josh?

- Puść mnie! - Usiłowała się oswobodzić.
- Erico,  uspokój  się. - Nadal  się  wyrywała,  lecz  on 

trzymał  ją  mocno. - Panika  nic  nie  da.  Opowiedz  mi,  co  się 
stało, żebym mógł ci pomóc.

Pod wpływem jego łagodnego tonu trochę się opanowała. 

Miał  rację.  Panika  nic  tu  nie  da.  Trzeba  zastanowić  się,  co 
dalej robić. Josh siedział sam w pokoju nie więcej niż dziesięć 
minut. Nie mógł daleko odejść.

- Zadzwonię  na  policję. - Erica  znowu  usiłowała  się 

wyswobodzić z objęć Alexa.

- Po co? - Nadal jej nie puszczał.
- Po  co? - powtórzyła  głosem,  w  którym  ponownie 

zabrzmiały  histeryczne  nuty. Odetchnęła głęboko, żeby jakoś 
nad sobą zapanować. - Frontowe drzwi były szeroko otwarte, 
a  Josh  zniknął.  Nie  wiadomo, gdzie  jest,  a  za  godzinę,  dwie 
zrobi  się  ciemno. - Łzy  zaszkliły  się  w  jej  oczach  i  zaczęły 
spływać po policzkach. - On będzie przerażony. Strasznie boi 
się  ciemności.  Nawet  pozwalam  mu  zasypiać  przy  zapalonej 
nocnej lampce.

Te słowa poruszyły wrażliwą strunę w jego sercu. On też 

w  dzieciństwie  bał  się  ciemności  i  nagle  dawno  zapomniany 
strach wydobył się z otchłani pamięci z całą swą przerażającą 
mocą.

- Znajdziemy  go przed  zapadnięciem  zmroku - zapewnił 

ją.  Szkoda  tylko,  że  nie  był  o  tym  tak  przekonany,  jakby  to 

background image

wynikało z jego stanowczego tonu. - Zanim zatelefonujemy na 
policję,  powinniśmy  najpierw  przeszukać  dom.  Może  Josh 
wcale nie wyszedł na ulicę.

- Na  pewno  wyszedł.  Zawsze  pociągał  go  teren  przed 

domem, bo jest nie ogrodzony, a ja mu pozwalałam bawić się 
tylko  z  tyłu,  gdzie  jest  płot.  Zwykle  zakładam  łańcuch  na 
drzwi wejściowe, a dzisiaj wieczorem o tym nie pomyślałam, 
ponieważ...

- Ponieważ? - Wiedział, o czym ona myśli, i rozgniewało 

go  to  nieme  oskarżenie.  Oskarżenie,  które  nie  było 
bezpodstawne  i  wzbudziło  w  nim  poczucie  winy.  Milczała, 
więc  odpowiedział  za  nią. - Nie  pomyślałaś,  ponieważ  byłaś 
za bardzo zaabsorbowana moją osobą.

- Tak! - Erica  wywinęła  się  z  jego  ramion  i  patrzyła  na 

niego  wściekłym  wzrokiem. - Odpowiadam  za  mego  syna,  a 
dzisiaj  zapomniałam  o  odpowiedzialności  z  powodu...  z 
powodu...

- Zmysłów - podsunął  ponurym  głosem.  Należałoby 

jeszcze  o  tym  porozmawiać,  lecz  w  tej  chwili  najważniejszy 
był Josh. Tamten temat mógł poczekać do chwili, kiedy znajdą 
dziecko.

Wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę domu.

- Najpierw musimy przeszukać wszystkie pomieszczenia. 

Jeżeli go nie znajdziemy, zadzwonimy na policję i poprosimy 
o  pomoc  sąsiadów.  Josh  może  nawet  biec,  ale  po  kilkuset 
metrach nóżki odmówią mu posłuszeństwa.

Weszli do środka. Alex zamknął drzwi i założył łańcuch. 

Wyglądało  to  na  zamykanie  stajni  po  ucieczce  konia,  lecz 
przynajmniej robił coś konstruktywnego.

- Przeszukaj  salon i  kuchnię - zwrócił  się  do Eriki - i  to 

dosłownie  centymetr  po  centymetrze.  Josh  mógł  się  schować 
pod  stołem  albo  w  szafie.  Ja  pójdę  do  łazienki  i  sypialni. 

background image

Zaglądaj  do  każdego  pojemnika,  który  jest  większy  od pudła 
na kapelusze.

- Poszukiwania  w  kuchni  są  stratą  czasu,  przecież  cały 

wieczór siedzieliśmy tam razem, a Josh po kolacji już do nas 
nie wrócił.

- Mógł tam przyjść po naszym wyjściu z domu. Przepatrz 

oba pomieszczenia, a jeśli go tam nie będzie, idź do garażu.

- Tracimy tylko  czas - powtórzyła  z gniewem - każda 

minuta  jest  droga,  Josh  może  coraz  bardziej  oddala  się  od 
domu.

Alex chwycił ją za ramiona i potrząsnął.

- Erico, jeżeli my  nie przeszukamy domu, policja będzie 

musiała  to  zrobić.  Tylko  wtedy  zacznie  dalsze  poszukiwania 
na  zewnątrz,  kiedy  zapewnimy,  że  chłopca  tutaj  nie  ma. 
Właśnie oszczędzimy policji czasu. Proszę, idź go szukać.

Chciała  jeszcze  protestować,  lecz  zdrowy  rozsądek 

zwyciężył.  Alex  miał  rację.  To  zajmie  tylko  parę  chwil,  a 
potem  będą  mogli  przekonać  policję,  że  dziecko  wyszło  z 
domu. Skierowała się do najbliższej szafy.

Teraz i Alex mógł zacząć działać. W łazience poza szafką 

pełną  ręczników  dziecko  nie  miało  gdzie się ukryć,  otworzył 
więc  następne  drzwi.  To  była  sypialnia  Eriki - łóżko  z 
baldachimem nakryte koronkową narzutą, przewieszony przez 
oparcie krzesła prosty, welwetowy szlafroczek...

Zajrzał pod łóżko i do szafy. Dziecka nie było. Dalej szedł 

już ze ściśniętym sercem. Tu musiał być pokój dziecinny. Jeśli 
tutaj nie znajdzie Josha, rozpęta się piekło.

Na  pierwszy  rzut  oka  pokój  był  pusty.  Alex  już  miał 

wyjść, ale przecież sam powiedział Erice, że trzeba sprawdzić 
każdy  najmniejszy  zakamarek.  Dziecka  nie  było  ani  pod 
łóżkiem,  ani  w  pudle  z  zabawkami.  Nerwy  Alexa  drżały  od 
napięcia,  gdy  zbliżał  się  do  ściennej  szafy.  Skoro  chłopczyk 
bał się ciemności, nie powinien się tam schować. Uchwycił za 

background image

klamkę i spojrzał w dół, gdyż coś zwróciło jego uwagę. Spod 
drzwi szafy wysunęła się malutka, biała łapka i zaraz usłyszał 
zniecierpliwione,  kocie  miauczenie.  Otworzył  gwałtownie 
drzwi. Na podłogę wyskoczyło małe kociątko. W kącie szafy 
spał  skulony  Josh.  Alex  poczuł  taką  ulgę,  że  wprost  zrobiło 
mu się słabo.

- Ach,  ty  nieznośny  urwisie - mruknął,  podnosząc 

chłopczyka - śmiertelnie wystraszyłeś mamę, a ja o mało nie 
dostałem zawału.

Odpowiedziało  mu  tylko  miarowe  sapanie,  więc  położył 

chłopa na łóżko. Podniósł też kotka, który zaczął się ocierać o 
jego nogi. Alex przytulił zwierzątko do twarzy i popatrzył na 
nie podejrzliwie.

- Czyżbym się mylił, że to ty jesteś sprawcą tego całego 

zamieszania? - Kocię  zamruczało  i  polizało  go  po  policzku. 
Położył je koło Josha na łóżku i poszedł szukać Eriki.

Znalazł ją w garażu. Na dźwięk jego kroków obróciła się z 

niemym pytaniem w oczach.

- Erico, już wszystko dobrze. Josh śpi w swoim pokoju.
- W swoim pokoju?!
- Idź i sama zobacz.
- I  przez  cały  czas  tam  był? - dopytywała  się,  biegnąc z 

Alexem przez hol.

- Ukrył się w szafie, razem z kotkiem.
- Z kotkiem? - Nic z tego nie rozumiała. - My nie mamy 

kota.

- Tak  właśnie  podejrzewałem. - Alex  otworzył  przed 

Ericą  drzwi  dziecinnego  pokoju. - Prawdopodobnie  zobaczył 
kociaka na dworze, otworzył drzwi i zabrał go do siebie, żeby 
ukryć.  Nie  dowiemy  się  prawdy,  dopóki  się  nie  obudzi,  a 
sądząc po tym, jak pochrapywał, nastąpi to dopiero jutro rano.

Erica  nie  odezwała  się.  Musiała  natychmiast  sprawdzić, 

czy  dziecku  nic  się  nie  stało.  Spał  smacznie,  a  na  jego 

background image

piersiach  leżało  zwinięte  w  kłębek  malutkie,  czarno - białe 
kocię.

Podeszła  do  łóżka  i  z  trudem  powstrzymała  się  przed 

porwaniem  chłopczyka  w  ramiona.  Po  namyśle  przełożyła 
kotka  na  bok  i  przebrała  Josha  w  piżamę.  Ułożyła  go  z 
powrotem,  naciągnęła  mu  kołdrę  pod  brodę  i  pocałowała  w 
czoło. Potem wzięła w dłonie zwierzątko.

- Czyj ty jesteś?

Kociak  zamrugał  sennie  oczkami.  Erica  położyła  go  na 

łóżko.  Jutro  wyjaśni  się  tajemnica  jego  pochodzenia. 
Natomiast  w  tej  chwili  był  jej  potrzebny  kieliszek  czegoś 
mocnego. Niestety, w domu miała tylko colę, i to dietetyczną.

Alex wpadł na inny pomysł.

- Erico, usiądź sobie w salonie - poprosił. - Przyniosę  ci 

gorącej czekolady. Ciepłe mleko dobrze robi.

Teraz,  kiedy  napięcie  opadło,  była  tak  znużona,  że  nie 

pozostało  jej  nic  innego,  jak  go  posłuchać.  Gdy  jednak  już 
usiadła na sofie, zaczęły powracać wydarzenia ostatnich kilku 
minut i machinalnie sięgnęła po szkicownik.

Była tak zajęta rysowaniem, że nie zauważyła, kiedy Alex 

wszedł do salonu. Musiał wyjąć jej z rąk papier i ołówek.

-

Wypij  czekoladę.

-

Usiadł  naprzeciwko  w 

sfatygowanym fotelu i przyjrzał się rysunkowi.

Uwieczniony  na kartonie  potwór był  tak  przerażający, że 

skóra mu ścierpła. Rzucił szkicownik na stolik i wpatrywał się 
w Ericę badawczo. Gdy już wypiła czekoladę, zapytał:

- Kto jest tym potworem, może ja? Rumieniec oblewający 

jej twarz wystarczył mu za odpowiedź.

- Niezupełnie ty - odparła z ociąganiem - ale to, co sobą 

przedstawiasz.

- A co konkretnie ja sobą przedstawiam? - spytał, prawie 

przestraszony.

background image

- Dobrze  wiesz,  o  czym  mówię. - Rzuciła  mu  gniewne 

spojrzenie.

- Nie, Erico, nie wiem.
- Po co mi to utrudniasz?
- Niczego  ci  nie  utrudniam.  Po  prostu  chcę  wiedzieć, 

dlaczego narysowałaś mnie jako potwora.

Milczała, więc mówił dalej.

- Wiem, że obwiniasz się za to, co się dzisiaj wieczorem 

stało.  Do  licha,  ja  też  czuję  się  winny.  Ale  oboje  jesteśmy 
tylko  ludźmi  i  popełniamy  błędy.  Może  zachowaliśmy  się 
nieodpowiedzialnie...

- Może?! - wykrzyknęła.  Zlękła  się,  że  obudzi  Josha  i 

zniżyła  głos,  lecz  gdy zaczęła  mówić cicho,  jej złość  jeszcze 
bardziej  się  uwydatniła. - Nie  ma  żadnego  „może".  Byliśmy 
tak  zajęci  sobą,  że  zupełnie  zapomnieliśmy  o  dziecku.  Tylko 
niezwykłemu szczęściu zawdzięczam, że nic mu się nie stało. 
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przecież chodzi o mego syna, 
za  którego  jestem  odpowiedzialna.  A  ty  jesteś  tylko  jakimś 
dyrektorem  agencji  reklamowej,  któremu  zależy  na  szybkim 
zrobieniu dużych pieniędzy. Wcale się nami nie przejmujesz, 
zapomnisz o nas w tej samej chwili, kiedy ukończysz ten swój 
drogocenny film. Więc lepiej zostaw nas w spokoju. Po prostu 
wynoś się i trzymaj od nas z daleka. Nie potrzebujemy ciebie.

- Mnie  nie,  tylko  moich  pieniędzy,  prawda? - Nie  mógł 

się powstrzymać od drwiny. - Erico, dlaczego? Tak bardzo są 
ci  potrzebne  pieniądze,  że  wbrew  sobie  godzisz  się  na  pracę 
Josha w reklamie?

- Nie  twoja  sprawa - odparła  gniewnie.  Wstała  z  sofy  i 

podeszła do drzwi. Zdjęła łańcuch i otworzyła je szeroko.

- Do widzenia, Alex. Zobaczymy się w środę.

Trzeba iść, pomyślał. Miała rację. Oni oboje stanowili dla 

niego  tylko  środek  do  celu.  Po  nakręceniu  filmu  zapomni  o 
nich.  Będzie  dalej  realizował  swe  życiowe  plany.  I  gdy  tak 

background image

przekonywał sam siebie, powrócił myślą do rysunku Eriki. Do 
diabła, przecież nie był potworem!

Wstał gwałtownie i ruszył w stronę drzwi. Kiedy się przy 

nich znalazł, zatrzasnął je i założył łańcuch. A potem porwał 
Ericę w ramiona i przywarł do jej ust. Niech się przekona, kim 
on naprawdę jest.

Chciała mu się wyrwać, lecz on jeszcze mocniej ją objął i 

przycisnął  do  ściany.  Bezskutecznie  usiłowała  odwrócić 
twarz, gdyż wplótł palce w jej włosy i przytrzymywał głowę. 
Starała  się  go  kopnąć,  ale  udem  unieruchomił  jej  nogi. 
Odpychała  jego  ramiona,  a  on  nawet  nie  drgnął.  Równie 
dobrze mogłaby próbować poruszyć ceglaną ścianę.

Z jej oczu popłynęły łzy bezsilnej złości. Jednak to nie na 

niego teraz się gniewała. Była wściekła na siebie, ponieważ ku 
swemu  przerażeniu  poczuła,  że  jej  ciało  już  zareagowało  na 
ten atak. Przepłynęła przez nie fala żaru, ramiona same objęły 
szyję mężczyzny, a palce z własnej woli zanurzyły się w jego 
gęste włosy.

- Tak, właśnie tak - zachęcał ochrypłym głosem, między 

pocałunkami.  Wsunął  dłoń  pod  bawełnianą  koszulkę  i  zaczął 
pieścić  jej  piersi.  Erice  zdawało  się,  że  pożera  ją  płomień. 
Scałował z jej warg namiętny okrzyk.

- To jest właśnie to, co ja sobą konkretnie przedstawiam, 

prawda? - spytał, gdy zwolnił uścisk. W jego głosie brzmiało 
niemal zatroskanie.

W  milczeniu  skinęła  głową.  Nie  patrzyła  mu  w  oczy, 

upokorzona, że dała się wciągnąć w tę miłosną grę, a zarazem 
zakłopotana jego pożądaniem.

- Erico,  seks  nie  jest  czymś  potwornym.  To  normalna, 

zdrowa funkcja organizmu.

Uśmiechnęła  się  gorzko.  Tę  prawdę  w  różnych  wersjach 

słyszała niejednokrotnie od Marka.

- Powtarzasz to pewnie wszystkim dziewczynom

background image

- szepnęła, usiłując go odepchnąć.

Ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz do góry.

- To  dlatego  ciągle  nie  chcesz  przyznać,  że  my  siebie 

pragniemy? - Patrzył badawczo Erice w oczy.

- Myślisz, że jestem notorycznym uwodzicielem?
- Nie  zaprzeczaj.  Jesteś  wolnym  i  bardzo  atrakcyjnym 

mężczyzną.  O  swoich  przygodach  mógłbyś  pewnie  napisać 
tomy.

Zaśmiał  się  cicho,  a  potem  przytknął  swoje  czoło  do  jej 

czoła.

- Przyznaję,  nie  jestem  święty,  ale  prawdę  mówiąc,  nie 

wiem,  czy  opis  moich  przygód  byłby  wystarczającym 
tematem do krótkiej nowelki.

Erica bardzo pragnęła w to uwierzyć, ponieważ uczciwość 

była  nieodłączną  cechą  jej  natury.  Niestety,  wierność  też. 
Jednak  gorzkie  doświadczenia  małżeńskie  pokazały  jej,  jaką 
wagę  do  wierności  przywiązują  mężczyźni.  Mark  stale 
powtarzał, że miłość i pożądanie to dwie różne sprawy i gdyby 
mężczyzna miał być monogamistą, to natura nie obdarzyłaby 
go tak nieopanowanym popędem seksualnym.

Być może wybaczyłaby Markowi romanse, ale z jednego z 

pewnością  nie  mogła  go  rozgrzeszyć.  Kiedy  ona  w  męce 
wydawała na świat ich dziecko, on grzał łóżko innej kobiecie i 
pozostał  w  nim  nawet  po  otrzymaniu  wiadomości,  że  żona 
urodziła mu syna i dziedzica.

- Alex,  puść  mnie. - W  jej  przytłumionym  głosie 

zabrzmiała  taka  dziwna  nuta,  że  tym  razem  opuścił  ramiona, 
choć pożądanie, które nie znalazło ujścia, nadal domagało się 
spełnienia.  Gdyby  chodziło  tylko  o  niego,  w  jednej  chwili 
zaciągnąłby ją do łóżka. Dostrzegł jednak łzy w jej oczach. I 
to był problem numer jeden.

- Mnie potrzeba czegoś więcej - powiedziała cicho.

background image

- Więcej?! - wykrzyknął niecierpliwie. - Pragniemy się i 

w  łóżku  będzie  nam  wspaniale,  oboje  jesteśmy  tego  pewni. 
Czego chcesz ode mnie? Deklaracji dozgonnej miłości?

- Nie,  ale  jeśli  mam pójść  z  kimś do  łóżka,  to  nie  mogę 

myśleć tylko o sobie. Nie wolno mi zapominać, że mam syna, 
a  cokolwiek  się  dzieje  w  moim  życiu,  ma  na  niego  wpływ. 
Chcę, żeby wyrastał w poczuciu szacunku dla kobiet. Pragnę 
go  nauczyć,  że  powinien  kochać  się  z  kobietą  wtedy,  gdy 
zażąda tego  serce, a  nie to, co ma między  nogami. A ten cel 
mogę  osiągnąć  tylko  w  jeden  sposób - dając  mu  dobry 
przykład.  Wskakiwanie  do  łóżka  z  tobą,  dlatego  że  mnie 
fizycznie pociągasz, nie byłoby wzorem do naśladowania. Czy 
rozumiesz, o czym mówię, czy tylko marnuję czas?

- Nie marnujesz czasu. - Odsunął się od niej ze złością i 

przeszedł parę kroków po pokoju. Kiedy się do niej odwrócił i 
dojrzała w jego oczach niewygasłe pożądanie, zadrżała.

Najprościej  byłoby  rzucić  mu  się  w  ramiona.  Gdyby  nie 

Josh.  Zawsze  miała  na  względzie  przede  wszystkim  dobro 
synka. I tak już pozostanie.

- Alex, myślę, że czas na ciebie.

Popatrzył na nią zawiedzionym wzrokiem. Bardzo dobrze 

ją  rozumiał.  I,  co  gorsza - nawet  się  z  nią  zgadzał,  choć  nie 
chciał  się  do  tego  przyznać.  Pragnął  jej  wprost  rozpaczliwie, 
wiedział,  że  tej  nocy  nie  zaśnie.  Lecz  równocześnie  zdawał 
sobie  sprawę,  że  ona  oczekuje  uczuciowego  zaangażowania. 
Nigdy  nie  był  zdolny  zaufać  kobiecie  na  tyle,  aby  oddać  jej 
swe serce. A Erica w końcu tego by od niego zażądała.

Podszedł do drzwi i otworzył je.

- Do widzenia. - Wyszedł. Nie obejrzał się za siebie.
- Do  widzenia - szepnęła,  odprowadzając  go  wzrokiem. 

Zamknęła  drzwi.  Była  tak  słaba,  że  osunęła  się  na  podłogę. 
Usiadła z kolanami przyciągniętymi do piersi.

background image

- Nie  będę  płakać - szeptała,  czując  zbierające  się  pod 

powiekami łzy. - Nie będę płakać.

Powstrzymała  łzy,  powtarzając  sobie,  że  dokonała 

właściwego  wyboru.  Dlaczego  więc  była  tak  straszliwie 
nieszczęśliwa?

background image

ROZDZIAŁ 7
Erica  popijała  poranną  kawę,  gdy  do  kuchni  wpadł  Josh. 

Zwykle  budził  się  pierwszy,  więc  na  widok  matki  stanął  jak 
wryty.

- Dzień  dobry,  kochanie - powitała  synka. - Dobrze  się 

spało?

- Uhm - potwierdził i ukradkowym spojrzeniem obrzucił 

całe pomieszczenie.

- Szukasz czegoś? - spytała Erica.
- Nie. - Przykucnął i rozglądał się po kątach.
- Na pewno? - Przykryła połą szlafroka kotka, śpiącego u 

niej na kolanach, gdyż poszukiwania Josha przeniosły się pod 
stół.

- Na pewno - wymamrotał.
- Nie okłamałbyś mnie, prawda, Josh?
- Nie. - Podniósł na nią duże, niebieskie oczy, w tej chwili 

anielsko szczere.

- Miło  mi  to  słyszeć,  bo  mali  chłopcy  powinni  zawsze 

mówić mamom prawdę.

Odwrócił główkę, zawstydzony.

- Wiesz,  właśnie  wczoraj  słyszałam  taką  historyjkę  o 

pewnym małym chłopu, w którą wprost nie mogłam uwierzyć. 
Jego  mamusia  zawsze  mówiła,  że  nie  wolno  mu  otwierać 
frontowych  drzwi,  kiedy  jej  przy  nim  nie  ma. I  wiesz,  co  on 
zrobił?

Josh pokręcił przecząco głową.

- Chyba zobaczył na dworze małe kociątko i chciał się z 

nim pobawić. Bał się, że mama mu nie pozwoli, więc otworzył 
drzwi, choć jej przy nim nie było, złapał kotka i schował się z 
nim do szafy, żeby mama nie mogła się dowiedzieć, co zrobił. 
A kiedy mama zobaczyła otwarte frontowe drzwi, okropnie się 
przelękła,  bo  pomyślała,  że  jej  synek  gdzieś  poszedł  i  coś 

background image

złego  mu  się  stało.  Bała  się  i  płakała.  Naprawdę,  Josh, 
strasznie płakała.

- Czy mogę dostać trochę kaszki? - zapytał niepewnie.
- Jak  skończę  historyjkę - odparła. - Pewien  miły  pan 

pomógł  tej  mamie  szukać  synka  i  znalazł  go  ukrytego  z 
kotkiem w szafie. Synek spał i choć zasługiwał na burę, mama 
nie chciała go budzić, bo była taka szczęśliwa, że się odnalazł 
i że ona nie będzie już musiała się martwić. Czy wiesz, co ten 
mały chłopczyk zrobił następnego dnia rano?

Znowu pokręcił przecząco główką.

- Kiedy  się  obudził,  opowiedział  wszystko  mamie,  choć 

wiedział,  że  będzie  na  niego  zła.  A  wiesz,  co  mama  zrobiła, 
gdy się przyznał?

- Wrzeszczała na niego - podsunął Josh.

Erica  musiała  zagryźć  wargę,  żeby  nie  wybuchnąć 

śmiechem.

- Nie, nie wrzeszczała. Powiedziała, że jest z niego bardzo 

dumna, bo powiedział prawdę. A potem poprosiła, żeby nigdy 
więcej  tego  nie robił,  i  on jej  to obiecał,  bo bardzo  mamusię 
kocha i nie chciałby, żeby się martwiła i płakała.

Widząc, że dziecko ma już buzię w podkówkę, dodała:

- Chcesz mi coś powiedzieć? Skinął główką.
- To chodź tu do mnie i porozmawiamy.

Josh  wybuchnął  płaczem  i  rzucił  się  ku  niej.  Kotek, 

przestraszony  nagłym  hałasem,  zeskoczył  z  miauczeniem  z 
kolan Eriki i pobiegł do salonu.

W  tej  samej  chwili  chłopiec  zapomniał  o  wyrzutach 

sumienia i popędził za kotkiem z okrzykiem:

- Kiciuś, chodź tu, kiciuś!
- Joshuo Thomasie Stewarcie, wracaj natychmiast! - Erica 

puściła  się  w  pogoń  za  synkiem. - Nie  skończyłam  z  tobą 
rozmawiać.

- Ale ja chcę się pobawić z kiciusiem!

background image

Josh  i  kotek  hasali  radośnie  po  całym  domu,  więc  Erica 

uznała,  że  z  pomocą  psychologii  nic  więcej  nie  zdziała. 
Dopadła  synka,  przełożyła  go  przez  kolano  i  wlepiła  kilka 
klapsów.  Uciekł.  Znalazła  go  w  swojej  sypialni.  Siedział  na 
łóżku  i  tulił  kotka  do  piersi.  Spojrzał  na  matkę  poważnie  i 
powiedział:

- Przepraszam,  mamusiu.  Kocham  cię  i  nie  chcę,  żebyś 

więcej płakała.

No,  więc  jednak  psychologia  się  przydała,  pomyślała 

Erica,  siadając  koło  synka  na  łóżku.  Przygładziła  mu 
zwichrzone po spaniu włosy.

- Josh, naprawdę mnie wczoraj przestraszyłeś. Nigdy nie 

otwieraj sam frontowych drzwi, rozumiesz?

Pokiwał główką i zaczął pocierać policzkiem łebek kotka.

- Możemy zostawić u nas tego kiciusia?

Erica  w  pierwszym  odruchu  chciała  zdecydowanie 

odmówić.  Mark  nie  cierpiał  kotów  i  gdyby  przyznano  mu 
opiekę nad dzieckiem, w jednej chwili zwierzątko stałoby się 
bezdomne.  Byłoby  wręcz  okrucieństwem  pozwolić  Joshowi 
przywiązać się do kotka, a potem ich rozdzielić.

No  tak,  lecz  przecież  ona  walczyła  z  Markiem,  więc 

musiała  wierzyć  w  wygraną,  nie  wolno  jej  było  dopuszczać 
myśli o niepowodzeniu. A nawet w razie zwycięstwa Marka -
co  wydawało  się  bardzo  mało  prawdopodobne - uprosiłaby 
sąd  o  wyrażenie  zgody  na  zatrzymanie  przez  dziecko 
ulubionego zwierzaka.

- Tego  jeszcze  nie  wiem. - Erica  podrapała  kotka  pod 

brodą. - Jest  bardzo  malutki  i  pewnie  należy  do  kogoś  z 
sąsiedztwa.  Musimy  się  dowiedzieć,  do  kogo,  i  zwrócić 
właścicielowi, jeżeli będzie sobie tego życzył.

- Ale  ja  nie  chcę  go  zwracać. - Malec  mocniej  przytulił 

kotka. - On  mnie  kocha.  Widzisz? - Zwierzak  właśnie  lizał 
rączkę dziecka.

background image

- Zrozum, Josh, jeżeli kotek jest czyjś, musimy go oddać.

- Przygarnęła  do  piersi  główkę  chłopczyka,  widząc,  że 
niebieskie  oczy  są  już  pełne  łez. - A  my  pójdziemy  do 
schroniska i weźmiemy sobie innego, dobrze?

- Ale ja nie chcę innego - szepnął żałośnie.
- Wiem, lecz to może będzie jedyne wyjście. A poza tym, 

jeśli  go  zwrócimy,  właściciele  będą  bardzo  szczęśliwi,  że  go 
odzyskali i na pewno pozwolą ci go odwiedzać.

- Na pewno? - Uniósł główkę i spojrzał matce w oczy.
- Na  pewno - przyrzekła,  ocierając  łzy  z  jego  rzęs. - A 

teraz  zjemy  śniadanie,  potem  się  ubierzemy  i  pójdziemy 
poszukać właścicieli kotka. Zgoda?

- Zgoda - odparł.  Erica  wiedziała,  że  ta  odpowiedź  nie 

płynie  z  serca.  Kiedy  chłopczyk  z  kociakiem  w  objęciach 
wyszedł z sypialni, westchnęła ciężko. Właśnie w takiej chwili 
jak ta bardzo brakowało jej mężczyzny. Jeżeli oddadzą kotka, 
Josh  będzie  niepocieszony.  Dobrze  byłoby  mieć  teraz  obok 
siebie  kogoś,  kto  objąłby  ją  ramieniem  i  zapewnił,  że 
postępuje słusznie, choć naraża synka na takie zmartwienie.

- To wszystko przez ciebie, Alexie Harcie - mruczała do 

siebie w drodze do kuchni. - Gdybyś tu się nie zjawił, kot nie 
dostałby  się  do  domu,  a  w  każdym  razie  ja  przynajmniej 
miałabym  spokojną noc  i  dzisiaj łatwiej  byłoby mi się  z  tym 
uporać.  Ale  nie,  wprosiłeś się  z  wizytą,  roztaczałeś  przede 
mną  męskie  uroki,  uwodziłeś  mnie  i  poszedłeś  sobie,  nie 
dziękując nawet za kolację. I pewnie nie wiesz, że przez ciebie 
nie zmrużyłam oka. Mam nadzieję, że ty także.

Alex  Harte  był  od  rana  w  podłym  nastroju.  Postanowił 

oszczędzić  swemu  personelowi  wybuchów  złego  humoru  i 
wybrał się do Rona, który montował film z Susie.

Zastał  reżysera  w  jego  biurowym  pokoju.  Siedział  z 

nogami na biurku, filiżanką kawy w jednej ręce i pączkiem w 
drugiej.

background image

- Miło widzieć cię przy ciężkiej pracy. - Alex oparł się o 

framugę drzwi.

- Zaaplikowałem sobie poranną dawkę cukru - odparł Ron 

z uśmiechem - żeby mózg funkcjonował należycie.

- Myślałem, że Claire trzyma cię na diecie.
- Ona  też  tak  myśli.  Poprosiłbym  cię,  żebyś  usiadł,  ale 

jedyne  wolne  miejsce  jest  na  moich  kolanach  i  zostało 
zarezerwowane  dla  ślicznych  panienek  o  długich  nogach  i 
dużym biuście.

- Nie rozgłaszaj tego, bo jeszcze Claire usłyszy - zaśmiał 

się Alex.

- Może  dobrze  by  jej  to  zrobiło - odpowiedział  Ron  w 

zamyśleniu. - Ja jej się regularnie oświadczam, a ona mi mówi 
„nie".

- Żyjecie  ze  sobą  szczęśliwie  pod  jednym  dachem  od 

trzech lat. Po co ci papierek?

- No,  no - reżyser pogroził  mu palcem - nie  wypada tak 

cynicznie podchodzić do marzeń romantyka. Poza tym, skoro 
nadaję się na kochanka, to chyba też i na męża.

- Tak, lecz jeśli wszystko się zawali, nie będziesz musiał 

przynajmniej  prać  swych  brudów  w  sądzie. - Alex  nie 
ustępował.

- To prawda - zgodził się Ron. - Jest jednak jeszcze druga 

strona medalu. Kiedy ludzie decydują się na rozwód, to przed 
pójściem  do  sądu  muszą  poważnie  zastanowić  się,  czy 
rzeczywiście nic się nie da naprawić.

- Różnie  bywa.  Przecież  Claire  ma  już  rozwód  za  sobą. 

Podobno najtrudniejszy jest ten pierwszy raz.

Ron odchylił się z krzesłem i bacznie przyjrzał Alexowi.

- Kogo ty chcesz przekonać? Mnie czy siebie?
- Ciebie,  oczywiście. - Alex  popatrzył  na  przyjaciela 

spode łba. - Ja nie jestem z nikim związany.

background image

- A  co  z  tą  ciemnooką,  uroczą  Ericą  Stewart,  która  w 

każdym  normalnym  mężczyźnie  wzbudziłaby  tęsknotę  za 
ojcostwem?

- O  nieba,  ty  jesteś  nie  tylko  romantykiem,  ale  masz 

urojenia - mruknął  Alex. - Gdybyś  spędził  jeden  wieczór  u 
niej w domu, nawet na myśl by ci nie przyszło ojcostwo.

- Wiedziałem, że tak będzie. - Ron wybuchnął śmiechem.

- Jeden wieczór u niej i już jesteś zadurzony.

- Zadurzony? - powtórzył Harte z niesmakiem. - A co to 

za  słowo  na  określenie  uczuć  dorosłego  mężczyzny?  Można 
by  było  powiedzieć,  że  ja...  że  ja...  Och,  do  licha,  sam  nie 
wiem, w każdym razie z pewnością nie jestem zadurzony.

- Nie  denerwuj  się. - Ron  wstał,  podszedł  do  Alexa  i 

przyjacielskim  gestem  położył  mu  rękę  na  ramieniu. - Mówi 
do  ciebie  człowiek  z  doświadczeniem.  Pozwól,  żeby  sprawy 
toczyły  się  naturalnym  biegiem.  Lecz  gdy  pewnego  dnia 
odkryjesz, że życie wydaje ci się puste właśnie dlatego, że tej 
kobiety nie ma u twego boku w łóżku co rano, nie zwlekaj z 
decyzją.  Nie  spartacz  wszystkiego  jak  ja.  Włóż  na  jej  palec 
zaręczynowy  pierścionek  i  poproś,  żeby  zamówiła  weselny 
tort.

- Wariat - mruknął  Alex  i  ruchem  ramienia  strącił  dłoń 

przyjaciela. - Nie jestem zadurzony i prędzej zapanuje upał na 
biegunie  północnym,  niż  ja  się ponownie  ożenię.  No,  a  teraz 
do roboty. Film z Susie sam się nie zmontuje.

- Nadzorca  niewolników - skomentował  dobrodusznie 

Ron, podążając za kolegą do laboratorium.

Przystąpili  do  pracy,  lecz  Alex  nie  mógł  się  skupić. 

Nieustannie  wracał  myślą  do  Stewartów.  Jak  Erica  poradziła 
sobie  z  Joshem?  Przecież  jakoś  musiała  zareagować  na  jego 
wybryk.  A  co  z  kotkiem?  Czy  pozwoliła  chłopcu  go 
zatrzymać?  Miał  taką  nadzieję,  gdyż  dobrze  pamiętał  swe 
dziecięce marzenie o własnym zwierzaku. Niestety, właściciel 

background image

domu,  w  którym  mieszkali,  nie  pozwalał  trzymać  zwierząt. 
Matka obiecywała Alexowi, że kiedyś zamieszkają w domu z 
ogródkiem  i  będzie  miał  ich  tyle,  ile  zechce.  Lecz  była  to 
jeszcze  jedna  z  fantazji,  które  snuła,  żeby  uczynić  los 
znośniejszym.

Zawsze  z  poczuciem  winy  myślał  o  tym,  że  matka  dla 

niego  zrezygnowała  z  wygodnego  życia.  Nigdy  go  za  to  nie 
winiła,  co  do  tego  nie  miał  najmniejszych  wątpliwości,  lecz 
dobrze  pamiętał,  jak  trudno  jej  było  wychowywać  go  bez 
niczyjej  pomocy.  Podobnie  Erica  samotnie  boryka  się  z 
problemami wychowawczymi.

Poczuł jakiś ciężar w piersi i usiłował sobie wytłumaczyć, 

że Erica żyje w innych warunkach niż jego matka. Nie opływa 
w bogactwa, ale nie musi walczyć o przetrwanie. Ma matkę i 
byłego  męża,  którzy  jej  pomagają,  więc  właściwie  nie  jest 
samotna.

Mimo  to  nie  przestały  go  trapić  wątpliwości.  Skoro  nie 

musi  zdobywać  pieniędzy,  to  dlaczego  zgodziła  się  na 
zatrudnienie Josha w filmie reklamowym? Jeśli jest w dobrych 
stosunkach  z  matką,  to  czemu  ta  bez jej  wiedzy umówiła  się 
na  próbne  zdjęcia?  I  w  końcu, z  jakich  przyczyn  Erica 
potraktowała jako coś potwornego pożądanie, które udało mu 
się  w  niej  wzbudzić?  Czy  nie  miało  to  związku  z  byłym 
mężem, a jeśli tak, to co takiego on jej zrobił?

Tyle pytań bez odpowiedzi. No, cóż. Te problemy go nie 

dotyczyły.  Zeszłego  wieczoru  Erica  wyraźnie  dała  mu  do 
zrozumienia,  co  dla  niej  jest  w  życiu  najważniejsze.  Nie 
należała  do  kobiet,  które  napotykał  na  swej  drodze, 
zainteresowanych 

krótkotrwałymi, 

niezobowiązującymi 

romansami.  Była  świadomą  swych  obowiązków  matką  i 
szukała mężczyzny, który podjąłby się roli męża i ojca.

Skoro  on  się  do  tej  roli  nie  nadaje, musi  traktować  Ericę 

jak  każdego  innego  partnera  w  interesach - uprzejmie  i 

background image

przyjaźnie.  A  poza  tym  będą  rozmawiać  wyłącznie  o 
pogodzie.

Słaba  nadzieja.  Równie  dobrze  mógłby  wykupić  działkę 

na księżycu.

Erica nie miała złudzeń, że życie jest usłane różami, lecz 

ostatnie  kilka  dni  to  już  było  zupełne  dno.  Szczęśliwie  tylko 
rozwiązał się problem kota, a właściwie kotki. Okazało się, że 
jest  jedną  z  pięciorga  rodzeństwa  i  jej  właściciele  z  radością 
oddali ją w dobre ręce.

Teraz Kicia - jak wymyślnie nazwał ją Josh - należała już 

do rodziny, a jej kuwetka stanęła w łazience w miejscu kosza 
na  brudną  bieliznę.  Erica  oddałaby  duszę  diabłu  za  drugą 
łazienkę. Myślała o tym, prowadząc Josha i Kicię do wyjścia. 
Mieli  być  w  studiu  za  dwadzieścia  minut,  a  sama  droga 
zabierze im pół godziny. Właśnie kładła rękę na klamce, gdy 
usłyszała  telefon.  W  pierwszym  odruchu  nie  zamierzała 
podchodzić  do  aparatu,  lecz  nigdy  nie  potrafiła  się  oprzeć 
temu  natarczywemu  sygnałowi.  Musi  kupić  sobie 
automatyczną sekretarkę.

- Erico, jeszcze jesteś w domu? - usłyszała zdumiony głos 

matki. - Przecież powinnaś być już w studiu...

- Mamo,  wiem,  gdzie  powinnam  być,  jestem  spóźniona, 

czego  chcesz? - Madelaine  odchrząknęła  i  Erica  czekała  na 
odpowiedź  ze  wzrastającą  podejrzliwością. - Kontrolujesz 
mnie. Dlaczego?

- Ja...  chciałam  tylko  sprawdzić,  czy  jedziesz  do  studia. 

Nie wypada się spóźniać, to takie nieprofesjonalne.

- Ani  ja,  ani  Josh  nie  wykonujemy  zawodu.  On  jest 

zaangażowany  tylko  do  jednego  odcinka  filmu.  Jeżeli  będzie 
mu  się  to  podobało,  wystąpi  w  trzech  dalszych.  W  każdym 
razie, po skończeniu tej pracy wycofujemy się z występów w 
reklamie, Nieodwołalnie i na stałe.

- Ależ, Erico...

background image

- Mamo, nie ma dyskusji i przysięgam, jeżeli pokażesz się 

w studiu, ja z Joshem je opuścimy.

- Jak  możesz?!  Ja  znalazłam  Joshowi  to  zajęcie  i  chyba 

mogłabym się na coś przydać.

Erica zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu.

- Zrobiłaś  to  za  moimi  plecami  i  już  ci  mówiłam,  że 

postąpiłaś niewłaściwie.

- A gdybym pytała ciebie o zdanie, to jaki byłby rezultat? 

Zostałabyś na lodzie. Potrzebne ci są pieniądze i dobrze o tym 
wiesz. Chyba pamiętasz, że adwokat powiedział...

- Mamo,  dobrze  pamiętam,  co  powiedział  adwokat,  i 

równie  dobrze  wiem,  że  z  każdą  chwilą  jestem  bardziej 
spóźniona.  Albo  będę  dalej  wałkować  z  tobą  ten  temat,  albo 
pojadę do studia. Wybieraj.

- Erico, nie wiem, co cię napadło. Kiedyś byłaś...
- Ciepłe kluchy, to masz na myśli - stwierdziła krótko. -

Kursy  psychoterapeutyczne,  na  które  chodziłam,  przywróciły 
mi pewność siebie.  Jesteś moją matką i kocham cię, ale Josh 
nie jest przedmiotem, tylko twoim wnuczkiem, wiec ciesz się 
nim i nie próbuj traktować jako narzędzia do realizacji twoich 
zwariowanych marzeń o sławie.

- Tak  bardzo  mnie  nienawidzisz? - W  głosie  Madelaine 

słychać było tłumione łzy.

Erica  pokręciła  głową  przecząco,  jakby  broniła  się  przed 

tym  zarzutem.  Trudno  było  dociec,  czy  łzy  matki,  która 
popłakiwała  z  dużą  łatwością,  były  prawdziwe.  Z  drugiej 
strony,  twardy  pancerz,  który  matka  pokazywała  światu,  był 
tylko  pozą.  To  dlatego  ojciec,  znając  jej  wrażliwość, 
wytrzymał w małżeństwie.

- Zawrzyjmy  umowę - zaproponowała  w  końcu  Erica. -

Jeśli  rzeczywiście  chcesz  mi  pomóc,  możesz  być  obecna  na 
sesji zdjęciowej. Pod jednym warunkiem. Musisz pogodzić się 
z  moją  decyzją,  że  po  skończeniu  pracy  dla  kolekcji  „Moje 

background image

wspaniałe dziecko" Josh już więcej nie będzie występował w 
reklamach. Jeżeli marzysz o jego zawrotnej karierze filmowej, 
lepiej  zostań  w  domu.  Przydałoby  się  nam  twoje  moralne 
wsparcie, ale ja jestem matką Josha i ja decyduję, co on będzie 
robił,  a  czego  nie  będzie.  Jeszcze  raz  mówię - wybieraj.  Ale 
dobrze  to  przemyśl.  Jeśli  przyjmiesz  moje  warunki,  to 
możemy spotkać się w studiu.

Odłożyła słuchawkę, nie czekając na odpowiedź matki. Z 

przerażeniem stwierdziła, że Josh z kotką zniknęli.

- Josh, gdzie jesteś? - zawołała niecierpliwie.
- Tutaj - oznajmił. - Kici zachciało się siusiu. Erica ukryła 

twarz w dłoniach, zastanawiając się, czy nie czas na wizytę u 
psychoterapeuty.

Alex Harte przygotował się starannie do spotkania z Ericą. 

Wręcz  naszkicował  sobie  cały  scenariusz.  Po  zdawkowym 
powitaniu zaprowadzi ją i Josha do garderoby, gdzie będą już 
czekać  specjaliści  od  ubiorów  i  charakteryzacji.  Potem 
posadzi Ericę w pobliżu planu filmowego z filiżanką kawy, a 
po  zakończeniu  zdjęć  grzecznie  się  z  nią  pożegna  i  każde 
pójdzie w swoją stronę.

Jednak  wkrótce  okazało  się,  że  nawet  najlepiej 

przygotowany  plan  może  spalić  na  panewce.  Najpierw 
zatelefonowała sekretarka z wiadomością, że Erica się spóźni, 
co  zirytowało  Alexa,  gdyż  kamerzyści  byli.  umówieni 
punktualnie na dziesiątą.

Następnie  zauważył  w  studiu  matkę  Eriki.  Spędził  z  nią 

kilka  minut  i  przez  ten  czas  Madelaine  Harris  zdążyła 
wszystko  skrytykować,  począwszy  od  ustawienia  kamer  po 
ubiory,  którym - zdaniem  Alexa - nie  można  było  nic 
absolutnie zarzucić.

Gdy  wreszcie  zjawiła  się  Erica,  miał  ochotę  ją  . 

wycałować za przyjście mu z odsieczą.

background image

Lecz  na  jej  widok  przestraszył  się.  Wyglądało,  że  ledwo 

trzyma  się  na  nogach.  Miała  ciemne  sińce  pod  oczami,  usta 
zaciśnięte i przysiągłby, że straciła na wadze.

Podszedł do niej i zapytał niepewnie:

- Erico, dobrze się czujesz?
- Oczywiście, że nie czuję się dobrze. - Spojrzała na niego 

z rozgoryczeniem. - Jestem matką, pamiętasz? Czy zwierzęta 
mogą występować w twoim filmie?

- Zwierzęta? - powtórzył  bezmyślnie.  Erica  wysunęła 

Josha do przodu.

- Josh i kotek są nierozłączni. Jestem gotowa uznać, że to 

jakaś psychoza. A, właśnie, czy masz tu na planie kuwetkę?

- Kuwetkę?
- Skrzyneczkę z piaskiem, gdyby kotu się zachciało...

Alex  nie wiedział, czy z  nerwów, czy z  niezamierzonego 

komizmu tej sceny, chwycił go niepohamowany śmiech. Jeden 
rzut  oka  na  minę  Eriki  przekonał  go,  że  ona  nie  rozumie 
przyczyny  tej  wesołości.  Jak  ma  jej  to  wytłumaczyć,  skoro 
ciągle  nie  może  się  opanować?  Całymi  godzinami  i  dniami 
przygotowywał  się,  żeby  ich  powitanie  wypadło  formalnie,  a 
ona mówi na wstępie o skrzynce z piaskiem dla kota! Jakoś się 
uspokoił i zwrócił do Josha.

- Co za wspaniały kot! Jak ma na imię?
- Kicia, bo to dziewczynka.

Erica tymczasem dojrzała Madelaine.

- O, przyszła mama. Dobrze się sprawuje?
- To zależy od tego, co uważasz za dobre sprawowanie.

Erica pokiwała głową z rezygnacją.

- Prosiłam,  żeby  się  nie  wtrącała,  ale  powinnam  była 

przewidzieć, że nie posłucha. Jestem zawieszona między nią a 
tą dwójką i tak sobie myślę, że powinnam spakować manatki i 
gdzieś uciec. Co sądzisz o adopcji? Mam do oddania chłopca z 
kotem. Mogłabym nawet dopłacić do tej transakcji.

background image

- Propozycja  byłaby  do  rozważenia - odparł  Alex  z 

żartobliwą  powagą - gdybyś  dorzuciła  jeszcze  roczny  zapas 
papieru toaletowego.

- Roczny? Chcesz mnie zrujnować?
- No  wiesz - roześmiał  się - muszę  pilnować  swoich 

interesów.

- Ale  się  targujesz.  Chyba  wycofam  ofertę. - Pogładziła 

zwichrzone włosy synka. - A teraz poważnie. Chwilowo Josh i 
Kicia  nie  dają  się  rozdzielić.  Może  uzgodnimy  inny  termin 
zdjęć?

Uśmiech Alexa natychmiast przygasł.

- Usiłujesz wycofać się z umowy? '
- Nie.  Po  prostu  mówię  ci,  jak  jest.  Odpowiedziała  bez 

namysłu,  więc  niewątpliwie szczerze.  Spojrzał  na  chłopca, 
zakłopotany. Scenariusz nie przewidywał udziału zwierząt, w 
każdym razie żywych.

- Musimy porozumieć się z Ronem. - Alex rozejrzał się w 

poszukiwaniu  reżysera. - Był  tu  przed  chwilą,  gdzie  on  się 
podziewa?

- Założę się, że ukrył się przed moją mamą - stwierdziła 

Erica, wzdychając ciężko. - Poszukaj go, a ja zobaczę, czy uda 
mi się okiełznać panią Goldwyn. Chodź, Josh.

- Nie - oznajmił  chłopiec  stanowczo  i  odwrócił  się  od 

matki. - Ja idę z Alexem.

Chciało  się  jej  krzyczeć  albo  płakać.  W  ciągu  ostatnich 

kilku dni Josh stał się jeszcze bardziej przekorny niż zwykle. 
Podejrzewała, że wyczuwał jej zły nastrój, który pogłębiał się 
przed  każdym  spotkaniem  z  adwokatem.  Po  wczorajszej 
rozmowie  okazało  się,  że  jej  zdenerwowanie  jest  całkowicie 
uzasadnione.

- Erico, w porządku. - Alex wziął chłopczyka z kotkiem 

na ręce. - Zajmę się nim.

- Przepraszam za to wszystko - powiedziała.

background image

- Nic  nie  szkodzi - odparł  cicho  i  odgarnął  włosy  z  jej 

policzka. Wyglądała na taką umęczoną, że miał ochotę utulić 
ją  w  ramionach. - Wyraźnie  jesteś  wykończona.  Może 
usiądziesz, odpoczniesz i napijesz się kawy. Ja z Ronem damy 
sobie radę i z Kicią, i z panią Goldwyn.

Nie powinnam się na to zgodzić, pomyślała Erica. Matka 

powiedziałaby,  że  to  takie  nieprofesjonalne - brać  pieniądze 
zgodnie  z  umową  i  nie  wykonywać  obowiązków  opiekunki 
dziecka.

Lecz  Alex  się  nie  mylił.  Była  wykończona,  i  to  zarówno 

fizycznie,  jak  i  psychicznie.  Jej  bezsenność  wynikała  z 
napięcia  związanego  ze  sprawą  sądową  o  opiekę  nad 
dzieckiem, ale kiedy patrzyła na Alexa, uświadomiła sobie, że 
i on ma w tym swój udział.

I nagle zrozumiała, że ten mężczyzna jest jej potrzebny. Z 

całą jego siłą, a jednocześnie jakąś bezbronnością. Siła dawała 
jej  poczucie  bezpieczeństwa.  Słabość  wyzwalała  instynkt 
opiekuńczy, nie mający nic wspólnego z macierzyńskim.

- To  najmilsza  propozycja,  jaką  dzisiaj  usłyszałam -

odrzekła. Odwróciła się i odeszła, zamyślona, ponieważ nagle 
zdała sobie sprawę, że jest o jeden krok od zakochania.

background image

ROZDZIAŁ 8
Studio  zdjęciowe  było  pogrążone  w  ciemności,  poza 

oświetlonym  reflektorami  planem.  Erica  ze  ściśniętym 
gardłem  obserwowała  Josha,  który  bez  najmniejszej  tremy 
harcował  po  scenie.  Był  ubrany  w  ciemnozielone  spodenki  z 
kolekcji,  reklamowane  jako  „tak  trwałe  jak  z  drelichu  i  tak 
lekkie  jak  z  bawełny"  oraz  jaskrawożółtą,  bawełnianą 
koszulkę  z  rysunkiem  misia  unoszonego  w  górę  przez 
kolorowe balony.

Zgodnie  ze  wskazówkami  reżysera,  Josh  ciągnął  po 

podłodze  kłębek  czerwonej  wełny  i  figlarnie  zerkał  w  stronę 
Kici, która pojawiła się na scenie, biegnąc za kulką zmiętego 
papieru.  Kotka  zauważyła  kłębek  włóczki  i  przyczaiła  się  z 
pyszczkiem przy ziemi do skoku. Z pupcią uniesioną do góry, 
machając  ogonkiem  na  boki,  wyglądała  jak  samochód 
wyścigowy na przyspieszonych obrotach tuż przed startem.

Josh spoglądał na nią wyczekująco i gdy skoczyła, zaczęła 

się zabawa. Oboje usiłowali zdobyć kłębek, po czym - zgodnie 
z zamysłem reżysera - chłopczyk wypuścił  z rąk nitkę.  Kicia 
zawładnęła  kłębkiem,  Josh  ją  gonił  i  wkrótce  oboje  byli 
zaplątani  w  zwoje  czerwonej  nici.  Malec  zanosząc  się 
śmiechem, upadł na podłogę, a kotka wskoczyła mu na piersi i 
zaczęła ocierać się łebkiem o jego buzię.

- Nie  myliłam  się - szepnęła  stojąca  obok  Eriki 

Madelaine. - Josh  zachowuje  się  bardzo  naturalnie.  Robi 
dokładnie to, co mu polecił Ron, i to bezbłędnie. Powinien iść 
na  kursy  aktorskie.  Takie  role  małego  modela  to  dobry 
początek.

Erica  chciała  się  sprzeciwić,  lecz  pomyślała,  że  matka 

jednak  ma rację. Josh jako  mały gwiazdor  nie tylko panował 
nad sytuacją, lecz najwyraźniej świetnie się bawił.

background image

Nagle poczuła, że stojący za nią Alex położył dłoń na jej 

ramieniu. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć, i choć twarz 
miał ukrytą w cieniu, dojrzała na niej wyraz zatroskania.

- Może  napiłabyś  się  jeszcze  kawy?  Widocznie  martwił 

się o nią.

- Świetnie się czuję.
- Na pewno? 
- Tak.

Ku  własnemu  zaskoczeniu  nie  dała  mu  zdjąć  dłoni  z 

ramienia - nakryła ją  swoją. W ciągu  ostatnich kilku  tygodni 
przekonywała  samą  siebie,  że  Josh  z  taką  samą  niechęcią 
odniesie  się  do  pracy  w  reklamie,  jak  niegdyś  ona.  Jej 
przeczucie nie sprawdziło się. Dotyk dłoni Alexa pomagał jej 
jakoś  się  z  tym  pogodzić.  A  on,  jakby  odgadując,  dlaczego 
Erica szuka jego bliskości, objął ją uspokajająco.

Nie  miał  wątpliwości,  że  Josh  wypadnie  przed  kamerą 

znakomicie,  ale  nawet  on  nie  mógł  się  nadziwić  wrodzonym 
zdolnościom dziecka.

Musiał uzgodnić z klientem występ Kici, lecz teraz już był 

pewien  jego  zgody,  gdyż  okazało  się,  że  udział  zwierzątka 
przyniósł  nadspodziewany  efekt.  Zabawa  chłopczyka  z  kotką 
dodała  świeżości  i  rozmachu  scenom  prezentowania  kolekcji 
odzieży.

Przez następne dwie godziny Ron filmował różne warianty 

tej  samej  zabawy  i  gdy  wreszcie  rozbłysły  światła,  Alexowi 
nie  chciało  się  wierzyć,  że  czas  tak  szybko  minął.  Wszyscy 
tłoczyli  się  wokół  chłopca  i  kotki.  Wszyscy,  z  wyjątkiem 
Eriki, która siedziała na krześle, nieruchoma jak posąg.

Alex  stanął  przed  nią  i  wyciągnął  ręce,  żeby  pomóc  jej 

wstać. Nie zareagowała, tylko wpatrywała się w zgromadzony 
koło synka tłum.

- Dobrze wypadł, prawda? - spytała.

background image

- Tak,  Erico,  wręcz  znakomicie.  Spojrzała  na  niego, 

zakłopotana.

- Byłam przekonana, że jemu to się nie będzie podobało, a 

tymczasem był taki... pewny siebie.

- Dlaczego cię to dziwi?

Nie odpowiedziała, tylko sama zadała pytanie:

- Czy  chcesz,  żebyśmy  przyszli  jutro  o  tej  samej  porze? 

Alex  zmarszczył  brwi.  Erica  wyraźnie  była  czymś
zmartwiona,  a  on  przecież  nie  mógł  jej  zmusić,  aby 
opowiedziała  mu  o  swych  kłopotach.  Jednak  powinien 
dowiedzieć się, co ją gnębi.

- Nie.  Musimy  z  Ronem  zaprezentować  klientowi 

nakręcony  materiał.  Jeżeli  dojdzie  do  tego  spotkania  jutro  i 
będziemy mieli jego zgodę na występy Kici, następne zdjęcia 
moglibyśmy robić w piątek.

- Bardzo mi przykro z powodu tych komplikacji z kotem.

- Erica westchnęła żałośnie.

- Niepotrzebnie - stwierdził  kategorycznie. - Jeśli  nasza 

para tak dobrze wyszła na zdjęciach, jak wyglądała na planie, 
to  będziemy  mieli lepszą reklamę, niż  się  spodziewaliśmy.  Z 
tym że w związku z udziałem kota będziemy musieli zmienić 
umowę.

- Zmienić? Dlaczego? - Spojrzała podejrzliwie. Jeśli Alex 

zamierzał  obniżyć  wynagrodzenie  tylko  dlatego,  że  Josh  nie 
chciał  rozstać  się  z  kotką,  to  czeka  go  z  jej  strony 
niespodzianka.

- Musimy  uwzględnić  wynagrodzenie  za  występ  Kici -

odrzekł. - Nie  wiem  dokładnie,  ile  teraz  płaci  się  kocim 
aktorom, bo ich ostatnio nie zatrudniałem, ale...

- Chcesz  mi  zapłacić  za  Kicię? - przerwała  z 

niedowierzaniem.

- Taki jest zwyczaj, Erico.

background image

- Spada mi manna z nieba - szepnęła. Przeniosła wzrok na 

scenę,  gdzie  Josh  siedział  na  kolanach  babci,  pogrążonej  w 
ożywionej rozmowie z Ronem. Reżyser rozłożony na krześle 
głaskał  Kicię,  leżącą  mu  na  piersiach.  Nie  wyglądał  na 
zachwyconego  tym, co  mówiła Madelaine,  choć nie  zdradzał 
chęci ucieczki.

- Pójdę  wybawić  Rona,  dopóki  jego  cierpliwość  się  nie 

wyczerpała. - Erica  wstała  z  krzesła.  Zanim  odeszła,  Alex 
chwycił ją za ramię.

- Erico, czy coś się stało?
- Nie, nic. - Musiała się po wstrzymać, żeby w pierwszym 

odruchu nie odtrącić jego ręki. W czasie kręcenia zdjęć dotyk 
Alexa był pokrzepiający, teraz ją denerwował.

Niewątpliwie  kłamała.  Alex  zacisnął  zęby.  Już  wcześniej 

podejrzewał,  że  Erica  jest  w  wyjątkowo  podłym  nastroju,  a 
potem  dała  mu  do  myślenia  jej  uwaga  o  „mannie  z  nieba". 
Kusiło  go,  żeby  ją  zaciągnąć  do  biura  Rona  i  tak  długo 
uwodzić,  aż  wyznałaby  prawdę.  Kłopot  polegał  na  tym,  że 
gdyby  już  była  gotowa  dać  mu  odpowiedź,  on  zapewne  nie 
pamiętałby, o co ją pytał.

Puścił jej ramię i nadal zastanawiał się, czy ma drążyć ten 

temat, gdy właśnie do Eriki podbiegł Josh.

- Czy mogę z Kicią iść na noc do babci? - zapytał.
- Nie wiem - odparła - nie masz piżamy, a kotka kuwetki.
- U  mnie  jest  jego  zapasowa  piżama. - Madelaine 

przyłączyła się do nich. - Ubikację dla Kici możemy kupić po 
drodze.

Erica  spojrzała  na  matkę  nieufnie.  Josh,  oczywiście,  nie 

pierwszy  raz  miał  u  niej  nocować,  ale  dzisiaj  był  po  dniu 
zdjęciowym i Madelaine, zachwycona grą dziecka, miałaby do 
rana  dość  czasu,  żeby  je  zaprowadzić  na  kilka  innych 
przesłuchań. Lecz trudno było odmówić pełnemu oczekiwania 
spojrzeniu chłopczyka. Poza tym, matka chyba nie ośmieli się 

background image

działać  bez  jej  zgody.  A  jeśli  rzeczywiście  Josh  ostatnio  był 
taki  niegrzeczny,  gdyż  wyczuwał  przygnębiający  nastrój  w 
domu, to wizyta u babci dobrze mu zrobi.

- Niech  będzie - zgodziła  się  niechętnie - ale,  mamo, 

przyprowadź Josha wcześnie rano.

- Przyjedziemy  skoro  świt - przyrzekła  Madelaine. 

Pożegnała się z Alexem, wzięła chłopca za rękę i poszła z nim 
do garderoby.

- No,  to  chyba  będziesz  mogła  trochę  odpocząć - rzekł 

Harte.

- Raczej  muszę  przysiąść  fałdów  i  popracować.  Zbliżają 

się  terminy  oddania  dwóch  rysunków,  a  żaden  nie  jest 
skończony.

- Więc przynajmniej połóż się wcześnie do łóżka. - Alex z 

trudem  powstrzymał  się  przed  wygładzeniem  zmarszczki 
między jej brwiami. - Wyglądasz na wyczerpaną.

- Miałam  ostatnio  ciężkie  dni.  Zainstalowanie  nowego 

członka rodziny w domu i tym podobne rzeczy.

- A  co  powiesz  na  wspólny  lunch?  Moglibyśmy  coś 

szybko przekąsić w pobliżu.

- Dzięki, ale nie mogę. Mam naprawdę dużo pracy.
- To byłby tylko taki lunch w związku z naszą umową -

nalegał, gdyż domyślał się przyczyn odmowy.

Patrząc  mu  w  oczy  pałające  niebezpiecznym  blaskiem, 

zapragnęła  znaleźć  się  w  jego  ramionach.  Żyła  w  takim 
zamęcie.  Byłoby  cudownie  zapomnieć  o  tych  wszystkich 
zmartwieniach  i  zatracić  się  w  namiętności,  która  wrzała  w 
nich obojgu. Cóż z tego, kłopoty nadal by na nią czekały, a do 
tego  całkiem  mogłaby  stracić  dla  niego  głowę.  To  za  duże 
ryzyko,  zważywszy,  że  Alexa  interesuje  tylko  przelotny 
romans.

background image

- To nie byłby lunch związany ze sprawami zawodowymi 

i  oboje  dobrze  o  tym  wiemy - odpowiedziała. - Nie 
komplikujmy sobie życia.

Alex nie ustąpiłby tak łatwo, gdyby nie Ron, który właśnie 

się pojawił.

- Człowieku,  mamy  masę  spraw  do  załatwienia, 

zwłaszcza  jeżeli  chcemy  jutro  zaprezentować  klientowi  nasz 
dzisiejszy  plon! - wykrzyknął,  po  czym  zwrócił  się  do  Eriki, 
zanim Alex zdążył odpowiedzieć. - Josh zrobi furorę, jakiej na 
rynku  reklamy  nie  było  od  lat.  Rozegraj  to  umiejętnie,  a 
zapewnisz  mu  życiową  karierę.  Bez  przesady  można 
powiedzieć,  że  jest  nie  mniej  utalentowany  niż  Shirley 
Tempie.

Erica poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy, lecz zdobyła 

się na słaby uśmiech.

- Cieszę  się,  Ron,  że  Josh  tak ci  się  podobał. Muszę  już 

iść. Jeżeli nic się nie zmieni, zobaczymy się w piątek.

Alex zaklął pod nosem, odprowadzając ją wzrokiem.
Harte  wmawiał  sobie,  że  wizyta  w  domu  Eriki  ma  ściśle 

zawodowy charakter. Po montażu nie było już wątpliwości, że 
klient przyjmie tę świetną reklamę. Alex, z jakichś niejasnych 
dla niego samego powodów, przed prezentacją filmu klientowi 
chciał usłyszeć opinię Eriki.

Usiłował  się  do  niej  dodzwonić  przez  kilka  godzin. 

Widocznie wyłączyła telefon. Pod wieczór zaczął się na dobre 
niepokoić. Musiało się wydarzyć coś złego.

Dom  Eriki,  podobnie  jak  garaż,  pogrążone  były  w 

ciemnościach.  Nie  pracowała  więc  w  swoim  studiu.  Może 
poszła  za  jego  radą  i  położyła  się  wcześnie  spać,  tłumaczył 
sobie, sam w to nie wierząc.

Nacisnął dzwonek przy drzwiach.

- Czego  chcesz? - powitała  go,  gdy  po  dłuższej  chwili 

stanęła  w  progu.  Miała  czerwone  i  zapuchnięte  powieki. 

background image

Usiłowała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz przytrzymał 
je i wszedł do środka.

- Co  się  stało? - zapytał. - I  nie  mydl  mi  oczu,  Erico. 

Wiele potrafię znieść od kobiet, z wyjątkiem kłamstwa.

- A  co  by  to  miało  za  znaczenie,  gdybym  cię  okłamała? 

Nic nas nie łączy - odparła podniesionym głosem.

Oparł się o framugę jak ogłuszony. Miała rację. Dlaczego 

wymagał  od  niej  szczerości,  skoro  nic  ich  nie  łączyło?  Nic? 
Ależ  to  bzdura!  Niemal  od  pierwszej  chwili  ich  znajomości 
żył jak w gorączce i wiedział, że i ją ona trawi. Mogli walczyć 
ze sobą do sądnego dnia, ale jedynym skutecznym lekarstwem 
było łóżko.

Zbliżył się do niej, a ona się cofnęła.

- Idź sobie!
- Nie, nigdzie nie pójdę. Ty chcesz, żebym został, żebym 

cię całował, pieścił i kochał się z tobą.

Zasłoniła dłońmi uszy i krzyknęła:

- Nie chcę!

Znalazł się przy niej w dwóch susach, uchwycił jej dłonie 

w swoje.

- Ależ tak, chcesz tego, tak samo jak ja. Dlaczego ze sobą 

walczymy?

Wybuchnęła płaczem. Alex przytulił głowę Eriki do piersi 

i  poczuł  jej  łzy  na  swojej  koszuli.  Ze  łzami  mógłby  sobie 
poradzić,  lecz  przeraził  go  jej  rozdzierający  serce  szloch.  To 
była prawdziwa rozpacz. Co ją spowodowało?

Zaprowadził  Ericę  do  stojącego  przy  oknie  fotela  na 

biegunach,  usiadł  i  wziął  ją  na  kolana.  Bujał  ją  i  gładził  jej 
włosy tak czule, jakby pocieszał płaczące dziecko. Przez okno 
do pokoju przedostawało się tylko słabe światło z sąsiedztwa. 
Alex,  wpatrzony  w  ciemność,  starał  się  zrozumieć,  co  się  z 
nim  dzieje.  Przyszedł  do  niej  wiedziony  pożądaniem,  a  teraz 

background image

przepełniało  go  uczucie  niepokoju  i  troski.  Nieprzeparte 
pragnienie, żeby ją pocieszyć, i - o nieba! - żeby ją chronić.

Na tę  myśl  ogarnęła  go panika, gdyż  dobrze wiedział, że 

gdy kobieta wzbudza opiekuńcze uczucia, to jest tylko kwestią 
czasu,  kiedy  mężczyzna  przepadnie  z  kretesem.  Jeśli  jeszcze 
ma  dość  zdrowego  rozsądku,  do  licha,  choć  resztę  instynktu 
samozachowawczego, powinien stąd czym prędzej uciekać.

Westchnął i ułożył się głębiej w fotelu.
Erica przestała płakać. Wydawało mu się, że usnęła, gdyż 

wtulona  w  jego  ramiona  była  taka  cicha  i  nieruchoma.  Lecz 
gdy  się  poruszył,  żeby  zmienić  pozycję  na  wygodniejszą, 
usłyszał jej głos:

- Mam wstać?
- Nie. - Z rezygnacją oparł podbródek na jej głowie. Już 

nie  miał  wątpliwości,  dokąd  zmierza. - Powiedz  mi  tylko, 
dlaczego płakałaś. Coś cię gnębi, Erico. Nie jestem w stanie ci 
pomóc, skoro nie wiem, co się stało.

- Tylko  w  jeden  sposób  możesz  mi  pomóc - odparła, 

wznosząc  ku  niemu  oczy. - Weź  mnie.  Weź  mnie,  abym 
mogła  na  chwilę  zapomnieć.  Zapomnieć  o  wszystkim  poza 
tym, że jestem kobietą.

Kilka  minut  temu  nie  wahałby  się  ani  chwili,  lecz  wtedy 

jeszcze jej szloch nie rozdarł mu serca.

Czule  odgarnął  włosy,  które  przylgnęły  do  jej  mokrych 

policzków.

- Przepraszam cię, Erico, ale nie mogę.
- Nie pragniesz mnie? - spytała drżącym głosem.
- Och tak, pragnę. - Jeszcze mocniej przytulił ją do siebie.

- Bardziej niż dotąd jakiejkolwiek kobiety. Ale nie chcę, żebyś 
mnie  wykorzystała.  Kiedy  będziemy  się  kochać,  a  na  pewno 
będziemy, to dlatego, że oboje postanowimy dać sobie siebie 
nawzajem.  Nie  chcę  być  jakimś  placebo,  środkiem  na 

background image

zapomnienie.  Potrzebuję  czegoś  więcej,  Erico.  Muszę  być 
pewny, że wybrałaś właśnie mnie.

- Wybrałam  ciebie.  Zupełnie  świadomie. - Położyła  mu 

dłoń  na  sercu. - Twoje  serce  bije  tak  gwałtownie,  jak  moje. 
Twój  oddech  jest  tak  szybki,  jak  mój.  I  tak  samo  mnie 
pożądasz, jak ja ciebie.

Mocno uchwycił jej dłoń.

- Moja była żona mnie wykorzystała. Nie pozwolę na to 

już  żadnej  innej  kobiecie.  Jeśli  mnie  pragniesz,  powinnaś  mi 
się  zwierzyć.  Związek  między  dwojgiem  ludzi  buduje  się  na 
zaufaniu, a ono wymaga dzielenia się troskami.

- My nie jesteśmy ze sobą związani.
- Będziemy  od  tej  chwili.  Oczekiwałaś  ode  mnie 

przyjaźni i chcę ci ją teraz okazać. Więc powiedz mi, co się z 
tobą dzieje.

Poderwała się z jego kolan i zaczęła nerwowo przemierzać 

pokój. Z trudem powstrzymywał się, żeby nie wziąć jej znowu 
w ramiona. Tak bardzo chciał przelać na nią choć trochę swej 
siły. Pozostał w fotelu i kołysał się powoli, jakby ten ruch miał 
złagodzić jego napięcie.

Milczała  tak  długo,  że  zwątpił,  czy  mu  się  zwierzy. 

Odezwała się właśnie w chwili, gdy chciał wstać i odejść.

- Mark  wytoczył  sprawę  w  sądzie.  Usiłuje  odebrać  mi 

Josha.

- Mark jest jego ojcem?
- Tak. Chce się zemścić na mnie za to, że go opuściłam. 

Ma  wybujałe  wyobrażenie  o  męskiej  dumie.  Nigdy  mi  nie 
wybaczył, że to ja go zostawiłam, zamiast pokornie czekać, aż 
on  mnie  porzuci.  A  w  końcu  tak  by  się  stało.  Byłam  jego 
przelotnym  kaprysem.  Ożenił  się  ze  mną  prawdopodobnie 
tylko dlatego, że inaczej nie mógł zaciągnąć mnie do łóżka. A 
Mark zawsze osiąga to, czego chce. Teraz chce Josha.

Alex zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział.

background image

- Wiem, że tu, w Kalifornii, panują liberalne zasady, lecz 

chyba nie w orzecznictwie w sprawach o opiekę nad dziećmi, 
zwłaszcza  tak  małymi,  jak  Josh.  Według  mnie  Mark  nie  ma 
najmniejszej  szansy,  jeśli  nie  wykaże,  że  ty  nie  spełniasz 
właściwie rodzicielskich obowiązków.

- O to właśnie chodzi - szepnęła, a łzy znowu popłynęły 

jej po policzkach. - On uważa, że to udowodni.

Alex podbiegł do niej i objął ją.

- Erico,  to  śmieszne.  Znam  cię  wystarczająco  dobrze  i 

wiem,  że  jesteś  wspaniałą  matką.  Żaden  sąd  nie  przyzna 
dziecka twemu eks - mężowi.

- Szkoda, że nie możesz przekonać o tym mego adwokata

- rzekła żałośnie, opierając czoło o pierś mężczyzny. - Spotkał 
się dzisiaj po południu z adwokatem Marka, żeby zorientować 
się,  czy  możliwa  jest  jakaś  ugoda,  a  ten  człowiek  nawet  nie 
chciał o tym słyszeć. Mark wygra tę sprawę, Alex. Wiem, że 
wygra. Czuję się taka bezradna.

- Jest  wiele  określeń,  które  pasują  do  ciebie - szepnął  i 

uśmiechnął się pokrzepiająco - tylko nie bezradna. - Przytulił 
ją mocniej, a ona odpowiedziała natychmiast całą swoją istotą
- ciałem  i  duszą.  Tym razem  to  nie  było  pożądanie,  lecz 
miłość. Gdyż miłość i seks to nie to samo. Alex powiedział, że 
chce  się  z  nią  związać.  Na  jak  długo?  Na  dzień,  tydzień, 
miesiąc?

Dopóki  nie  skończy  reklamy,  podpowiedział  jej 

wewnętrzny  głos.  Mimo  to  chciała  opleść  jego  szyję 
ramionami  i  oddać  mu  się,  choć  wiedziała,  że  teraz  nie 
powinna.

- Musisz już iść. - Uwolniła się z jego objęć.
- Powtarzanie tego weszło ci w nawyk. Wcale nie chcesz, 

żebym poszedł, i dobrze o tym wiesz.

background image

- Tak, przyznaję - spojrzała na niego gniewnie - nie chcę, 

żebyś  poszedł.  Marzę  o  tym,  żebyś  wziął  mnie  na  ręce  i 
zaniósł do łóżka. Będzie nam dobrze ze sobą. A co potem?

- Pozostaną  nam  miłe  wspomnienia  i,  mam  nadzieję, 

ochota  na  powtórkę - odrzekł  równie  gniewnym  tonem. -
Chciałbym ci powiedzieć, że podniesiemy palce do przysięgi i 
złożymy sobie obietnicę nieśmiertelnej miłości. Ale życie jest 
bardziej  skomplikowane i  nie daje  żadnych  gwarancji, Erico. 
Oboje  się  o  tym  przekonaliśmy  i  lekcja,  jaką  odebraliśmy, 
była  brutalna.  Ja  mogę  ci  ofiarować  jedynie  los  na  loterię. 
Decyduj.

Tylko głupcy zdają się na los, pomyślała.

- Dlaczego twoje małżeństwo się rozleciało?
- Z  dwóch  przyczyn - odparł  przytłumionym  głosem. -

Pewnego  wieczoru  moja  żona  malując  sobie  w  salonie 
paznokcie,  oznajmiła  mi,  że  była  u  lekarza,  ponieważ 
wydawało się jej, że zaszła w ciążę. Na szczęście dla mnie nie 
zaszła, bo jednym tchem oświadczyła, że już zdecydowała się 
ją usunąć. Powiedziała, że nie interesuje jej macierzyństwo, a 
bóle  porodowe  jeszcze  mniej.  „Wolałabym  umrzeć,  niż 
urodzić dziecko" - to były dokładnie jej słowa.

Erica spojrzała na Alexa, wstrząśnięta.

- A druga przyczyna? - spytała słabym głosem.
- Kristen  pracowała  w  konkurencyjnej  firmie,  także 

zajmującej  się  reklamą.  Ubiegaliśmy  się  o  to  samo  zlecenie. 
Ukradła mi pomysł. W rezultacie ona została wicedyrektorem, 
a  ja  straciłem  pracę. - Jego  uśmiech  był  raczej  gorzkim 
grymasem. - Erico, kochałem Kristen. Nie ożeniłem się z nią z 
myślą  o  dzieciach  i  pogodziłbym  się  z  jej  awersją  do 
macierzyństwa. Ale nie potrafiłem wybaczyć nieuczciwości.

- Och, Alex - szepnęła cicho, pełna współczucia. Podeszła 

do niego i, położyła mu dłonie na piersiach. Głęboki oddech, 
który je unosił, powiedział jej jeszcze więcej niż słowa. Życie 

background image

go  ciężko  doświadczyło,  podobnie  jak  ją.  Nagle  zapragnęła 
mu to wynagrodzić, tak jak potrafiła najlepiej.

- Kochaj  mnie dzisiaj - szepnęła nagląco.  Uniosła się  na 

palcach i przycisnęła wargi do jego ust.

- Erico,  nie  o  to  chodzi - odparł  zdławionym  głosem, 

odsuwając ją od siebie. - Ja pragnę kochać się z tobą. - Ujął jej 
twarz w dłonie i wpatrywał się w nią przenikliwym wzrokiem.
- Pozostawiam ci wybór. Albo będziemy świadomi, że razem 
tego  chcemy,  albo  wychodzę.  Już  ci  powiedziałem:  nie  chcę 
być środkiem na zapomnienie.

Rzucił  jej  wyzwanie.  Mogła  je  podjąć  lub  pozwolić  mu 

iść.  Czuła  się  rozdarta.  Przecież  sam  mówił,  że  nie  ma 
gwarancji  na  szczęście.  Jutro  rano  mogą  się  obudzić  i 
stwierdzić, że to był błąd. Ale także mogą nabrać przekonania, 
iż mają przed sobą wspólną przyszłość. Tyle wątpliwości, tyle 
niepewności.  Musiała  myśleć  o  Joshu,  lecz  Laura  słusznie 
uświadomiła  jej,  że  chłopiec  za  kilkanaście  lat  odejdzie.  Czy 
rzeczywiście  pragnie  pewnego  dnia  zasiąść  samotnie  do 
śniadania?

Objęła  Alexa  za  szyję,  pocałowała  go,  po  czym 

wyszeptała:

- Mam  nadzieję,  że  nie  uciekniesz  na  widok  moich 

rozstępów.

- Rozstępów? - wymruczał  pytająco,  zbliżając  wargi  do 

jej ust.

- Tak.  W  ciąży  z  Joshem  wyglądałam  jak  beczka. 

Przycisnął dłoń do jej płaskiego brzucha.

-

Po  takich  podniecających  rozmowach  bądź 

przygotowana na określone konsekwencje.

- Jeśli o tym mowa - szepnęła - czy jesteś przygotowany?
- Noszę  zabezpieczenie  w  portfelu,  odkąd  ukończyłem 

piętnaście lat. - Objął ją ramionami i mocno przytulił.

background image

A potem spełnił jej prośbę. Sprawił, że znowu poczuła się 

w  pełni  kobietą.  Świadomą  tego,  że  jemu  to  zawdzięcza. 
Rozebrał  ją,  a  ona  pod  dotykiem  jego  dłoni  poczuła 
ogarniający  ją  żar.  A  kiedy  w  ślad  za  dłońmi  powędrowały 
jego wargi, objął ją płomień.

Nie  chodziło  tylko  o  jego  pieszczoty,  ale  o  to,  jak  ją 

pieścił. Był taki czuły, delikatny, szeptał słowa uspokajające i 
przywracające  nadzieję,  patrzył  z  zachwytem  na  jej  nagie 
ciało.

Erica  po  raz  pierwszy  nie  odczuwała  skrępowania  z 

powodu pozostałości po ciąży, które ją szpeciły. Alex ich nie 
zauważał. Dla niego była doskonałością bez skazy.

- Teraz  ja - szepnęła  ochryple,  zdejmując  mu  koszulę. 

Zaczęła  badać  dłońmi  i  wargami  każdy  centymetr  jego 
wspaniale  umięśnionych  piersi  i  ramion.  Potem  rozpięła  mu 
pasek  i  jej ręce, wargi  i  język błądziły już  niepowstrzymanie 
po całym jego ciele.

- O mój Boże, Erico! - wykrzyknął. Nigdy żadna kobieta 

nie  pieściła  go  z  taką  namiętnością.  I  dopiero  dzięki  tej 
namiętności odkrył w sobie uczucia, o których istnieniu nawet 
nie  wiedział.  Po  raz  pierwszy niczego  nie  żądał  dla  siebie. 
Chciał  jedynie  ofiarować  Erice  najdoskonalsze  spełnienie  jej 
oczekiwań  i  pragnień,  być  dla  niej  wyjątkowym,  jedynym 
mężczyzną.  Musiał  być  wyjątkowy,  jeżeli  miało  się  spełnić 
jego  marzenie,  aby  ona  z  myślą  tylko  o  nim  zasypiała 
dzisiejszej nocy i budziła się jutro rano.

I  tak  się  stało.  Kiedy  opadli  na  dywan  i  rozpoczęło  się 

miłosne misterium, dla  Eriki cały świat  przestał istnieć,  poza 
tym  mężczyzną,  którego  ciało  było  splecione  z  jej  ciałem. 
Poza Alexem, z którym było jej tak dobrze, jak jeszcze nigdy, 
a jak powinno być zawsze.

background image

ROZDZIAŁ 9

- Co  robisz? - spytał  Alex.  Otworzył  oczy  i  zobaczył 

Ericę,  siedzącą  po  turecku  koło  niego  na  łóżku.  Była  w 
starym,  podniszczonym,  welwetowym  szlafroczku,  miała 
jeszcze lekko zapuchnięte od snu powieki i włosy w nieładzie. 
Pomyślał, że jest najpiękniejszą kobietą pod słońcem.

- Patrzyłam,  jak  śpisz - uśmiechnęła  się. - Wyglądałeś 

niewinnie  jak  Josh,  z  takim  słodkim  uśmiechem  w  kącikach 
warg.

Zmarszczył brwi.

- Erico, mężczyźni nie uśmiechają się słodko.
- Ty tak. Ale nie martw się, to będzie nasza tajemnica.
- Jesteś  niepoprawna.  Co  ja  mam  z  tobą  począć? -

Zaśmiał  się  i  przyciągnął  ją  do  siebie.  Rozchylił  szlafrok  i 
pogłaskał jej plecy.

- Uhm - zamruczała cicho, całując go w ramię. - Jeśli 

miałabym  coś  zaproponować... - Przesuwała  palcami  po 
owłosionej piersi Alexa z tajemniczym uśmiechem.

Odgarnął czule potargane włosy z jej twarzy.

- To  jest  oferta  nie  do  odrzucenia,  ale  boję  się,  że 

wyczerpał się już mój zapas z portfela. Musiałbym zastosować 
inny sposób.

- Nie.  Nie  musiałbyś. - Wysunęła  rękę  i  wyciągnęła  z 

szuflady nocnego stolika małe pudełeczko, którym pomachała 
Alexowi przed nosem.

- Skąd,  do  diabła,  to  masz? - Usiadł  i  jednym,  szybkim 

ruchem przewrócił ją na plecy.

Popatrzyła  na  niego  szeroko  otwartymi  ze  zdziwienia 

oczami. Był wściekły.

- Dostałam w prezencie. Dlaczego pytasz?
- W prezencie? - wrzasnął. - Co za typ daje kobiecie takie 

prezenty? - Wyrwał jej z  rąk  pudełeczko i  potrząsał nim nad 
nią.

background image

- Ależ,  Alex,  ty  jesteś  zazdrosny! - zawołała, 

uszczęśliwiona.

- Nie jestem zazdrosny - rzucił jej groźne spojrzenie - ja 

jestem...

- Zazdrosny - powtórzyła  z  uśmiechem,  bardzo 

zadowolona.  Usiadła  koło  niego. - No,  przyznaj  się.  To  nie 
żadna zbrodnia. Raczej normalna reakcja.

- Erico, nie prowokuj mnie - syknął przez zaciśnięte zęby.

- Jestem  na  ciebie  tak  wściekły,  że  najchętniej  wlepiłbym  ci 
klapsa.

- Bo  podejrzewasz,  że  w  moim  życiu  był  jeszcze  inny 

mężczyzna? - spytała,  rozradowana.  Milczał,  więc  dodała: -
Nie, nie było żadnego, choć nie uskarżałam się na brak okazji. 
To była osobista sprawa wyboru wartości.

- Więc  jak  się  z  tego  wytłumaczysz? - Potrząsnął 

pudełeczkiem.

- Po  rozwodzie  moje  przyjaciółki  urządziły  mi  przyjęcie 

na  cześć  odzyskanej  wolności.  I  wręczyły  to  w  prezencie, 
twierdząc, że każda niezamężna kobieta powinna coś takiego 
trzymać  pod  ręką. - Uśmiechnęła  się  figlarnie. - I  dały  mi 
jeszcze bardzo seksowną, czarną nocną koszulkę.

- Niech to licho - mruknął, biorąc ją w ramiona.
- Czy to mają być czułe słówka? Musisz popracować nad 

metodami  uwodzenia.  Takie  groźne  pomruki  nie  stwarzają 
romantycznego nastroju.

- Chcesz  mieć  zaloty,  będziesz je  miała! - Zerwał  z  niej 

szlafrok i nagą porwał w ramiona. - Jesteś cudowna.

- Nie byłabym tego taka pewna. Piersi mam za małe, na 

skórze  rozstępy,  a  moje  biodra  mają  skłonność  do 
zaokrąglania się..

- Będę  musiał  dokładnie  przyjrzeć  się  tym  wszystkim 

wadom.

- Koniecznie - wyszeptała, tuląc jego głowę do piersi.

background image

- Nic podobnego, nie są za małe, akurat takie, jak trzeba -

pomrukiwał, dotykając językiem nabrzmiałego sutka.

- Alex, przestań mnie torturować - z trudem wydobywała 

z  siebie  głos,  gdy  kładąc  ją  na  łóżku,  powoli  przesuwał  usta 
coraz niżej. Nie zamierzał jej usłuchać, właśnie czule całował 
pociążowe rozstępy.

- Są  takie  podniecające - wymruczał.  Podniósł  na  nią 

pociemniałe  z  namiętności  oczy.  Pod  wpływem  tego 
spojrzenia  Erice  wydało  się,  że  jej  krew  przemienia  się  we 
wrzącą  lawę. - Szkoda,  że  nie  mogłem  cię  widzieć,  kiedy 
byłaś w ciąży. Jakie to uczucie?

- Nie  potrafię  go  opisać. - Szukała  właściwych  słów. -

Wspaniałe,  nieporównywalne  z  niczym  doświadczenie.  A 
jednocześnie wzbudzające lęk.

- Przed  czym? - Ułożył  się  przy  niej  i  przytulił  ją  do 

siebie.

- Czego  się  bałam? - Spojrzała  na  niego,  a  on  skinął 

głową. - Jeżeli  kobieta  zdecyduje  się  na  dziecko,  to  po 
pewnym  czasie  nie  może.  już  zmienić  zdania,  musi  przez  to 
wszystko przejść i nikt nie może jej pomóc.

- Bardzo  cierpiałaś  w  czasie  porodu? - Głaskał  ją 

delikatnie po biodrze.

- Myślę, że  nie  więcej  niż  każda  kobieta,  ale,  przyznaję, 

bolało.

- Zdecydowałabyś się na drugie dziecko?

To  pytanie  ją  zastanowiło.  Poprzedniego  wieczoru 

powiedział jej, że jego była żona nie chciała mieć dzieci. Czy 
to  był  rodzaj  testu?  Domyślała  się,  jakiej  odpowiedzi  on 
oczekuje, lecz przecież sprawa nie była taka prosta.

- To  by  zależało  od  wielu  okoliczności - odparła  z 

rezerwą.

- Od  jakich? - Poczuła,  że  jego  dłoń  zaciska  się  na  jej 

biodrze.

background image

- Alex,  do  czego  zmierzają  te  pytania?  Milczał,  więc 

uniosła się na łokciu i popatrzyła mu uważnie w oczy. Jednak 
nie potrafiła rozszyfrować spojrzenia mężczyzny.

- Miałaś  rację - stwierdził  nagle.  Odpowiedziała  mu 

zdumionym spojrzeniem.

- O czym mówisz?
- Byłem zazdrosny. Jestem zazdrosny. - Położył ją znowu 

i pochylił się nad nią. - Nie mogę znieść myśli, że należałaś do 
innego mężczyzny. Że on cię dotykał tak jak ja i kochał się z 
tobą. Że miałaś z nim syna.

- Zmarszczył brwi. - Jak myślisz, co to oznacza?
- Że  jesteś  tylko  człowiekiem - podsunęła. - Ja  też 

odczuwam  zazdrość.  O  pieszczoty  innych  kobiet,  o  ich 
pocałunki. Zastanawiam się, czy kochałeś się z nimi tak jak ze 
mną. - Już  miał  się  odezwać,  lecz  położyła  mu  palec  na 
ustach. - Nie  odpowiadaj,  bo  ja  wcale  nie  pragnę  usłyszeć 
wyjaśnień.  Przeszłość  minęła,  już  jest  za  nami.  Nie  możemy 
jej  zmienić,  choćbyśmy  chcieli.  Teraz  musimy  się  skupić  na 
teraźniejszości, na nas.

- Uśmiechnęła się zachęcająco. - Nawet wiem dokładnie, 

od czego powinniśmy zacząć.

Ukląkł przed nią i położył ręce na jej biodrach.

- I  tym  razem  masz  rację.  Jeśli  one  mają  tendencję  do 

zaokrąglania się, to tym lepiej, będzie więcej do kochania. A 
co z tą czarną koszulką?

- Posłuchaj  mnie  wreszcie.  Ciągle  bujasz  w  obłokach. -

Laura odmierzyła porcję mydlanego proszku i wsypała go do 
pralki.

- Bardzo  cię  przepraszam.  Co  mówiłaś? - spytała  Erica 

przyjaciółkę z psotnym uśmiechem.

- Nieważne - burknęła  Laura.  Nastawiła  pralkę  i  usiadła 

przy  kuchennym  stole. - Ale  ty  jesteś  dla  mnie  ważna.  Więc 
jakie Alex ma wobec ciebie zamiary?

background image

- Spodziewam  się,  że  zdrożne - odparła  Erica  z 

zadowoleniem. - Dlaczego pytasz?

Laura zabębniła palcami o blat stołu.

- Wprawdzie  sama  cię  zachęcałam,  żebyś  się  z  nim 

spotykała,  ale  nie  myślałam,  że  zabierzesz  się  do  tego  z 
takim...

- Zapałem? - dokończyła  Erica.  Oparła  łokcie  na  stole  i 

podparła  podbródek  dłońmi. - On  jest  cudowny,  naprawdę 
cudowny!

Laura jęknęła.

- Już czuję, co to będzie, kiedy moje dzieci odkryją uroki 

seksu.  Czy  byłabyś  tak  łaskawa  zejść  na  chwilę  na  ziemię  i 
ocenić sytuację rozsądnie?

- Oczywiście. A co mam ocenić rozsądnie?
- Motywację - odrzekła Laura. - Twoją i jego.
- To całkiem proste. Ja pragnę jego, on pragnie mnie. Na 

dodatek  lubi  Josha,  i  to  z  wzajemnością.  Czego mogę  chcieć 
więcej?

- Poddaję  się. - Laura  uniosła  ręce  z  kwaśną  miną. -

Chociaż  nie,  nie  ustąpię  ci.  Jesteś  moją  przyjaciółką  i 
powinnam zdjąć ci z oczu te różowe okulary. Erico, ja się po 
prostu  o  ciebie  martwię.  Jesteś  tak  uwikłana  w  wojnę  z 
Markiem,  że  zastanawiam  się,  czy  w  ogóle  potrafisz  teraz 
trzeźwo myśleć. A nie przyszło ci do głowy, że Alex może cię 
wykorzystywać?  Czy  przypadkiem  nie  chodzi  mu  tylko  o 
twoją zgodę na pozostałe trzy odcinki reklamy?

- Prawdę mówiąc, zastanawiałam się nad tym - przyznała 

Erica.

- I do jakich wniosków doszłaś?
- Właściwie  do  żadnych - wyznała  szczerze. - Ale 

wszystko  niedługo  się  wyjaśni.  Jeśli  Joshowi  pójdzie  na 
następnych  sesjach  zdjęciowych  tak  dobrze  jak  wczoraj, 
podpiszę umowę na pozostałe odcinki filmu. Na prowadzenie 

background image

wojny  z  Markiem  potrzebne  mi  są  pieniądze.  Mój  były  mąż 
kategorycznie  oświadczył,  że  nie  godzi  się  na  żadną  ugodę 
przed sądem.

- Nie musisz podpisywać umowy na dalszy ciąg reklamy, 

jeżeli nie chcesz - wtrąciła szybko Laura.

- Rozmawialiśmy  o  tym  z  Bobem,  pożyczymy  ci 

pieniądze.

- Bardzo dziękuję, ale nie mogę brać od was pieniędzy.
-

To  byłaby  tylko  pożyczka.  A  przy  okazji 

dowiedziałabyś się, jakie są prawdziwe intencje Alexa, zanim 
zabrniesz  jeszcze  dalej.  Przynajmniej  przemyśl  naszą 
propozycję. Nie chcemy, żeby ktoś cię skrzywdził.

- Ja  też  tego  nie  chcę - odrzekła,  w  zamyśleniu  wodząc 

palcem po blacie stołu. Po chwili uniosła wzrok na zatroskaną 
twarz  przyjaciółki. - Muszę  zaufać  Alexowi,  bo  myślę,  że 
jestem w nim zakochana.

- Tego  się  właśnie  obawiałam. - Laura  westchnęła  z 

rezygnacją.

- Bum! - wrzasnął Josh.
- Zatopiony. - Alex zanurzył plastykowy okręt głęboko w 

wodzie. - Koniec wojny. Zresztą, kąpiel już prawie wystygła, 
więc pora wychodzić, bracie.

- Ale ja nie chcę - odpowiedział automatycznie Josh.

Alex z uśmiechem wyjął korek odpływu.

- Powtarzasz ciągle te cztery słowa, bo wiesz, że złoszczą 

twoją mamę. Na mnie nie robią wrażenia.

- Wyjął chłopca z wanny, postawił na macie i sięgnął po 

ręcznik.

- Goń mnie! - krzyknął malec, biegnąc w stronę drzwi.
- Josh, wracaj natychmiast! - zawołał za nim.
- Twoja  mama  urwie  mi  głowę,  jak  zobaczy,  że  biegasz 

po całym domu mokry i na golasa:

background image

Josh tylko obejrzał się z chichotem i pognał dalej. Alex ze 

śmiechem  pokiwał  głową.  W  ciągu  ostatnich  kilku  tygodni 
poznał  już  dobrze  synka  Eriki.  Malec  nieraz  zachowywał  się 
niesfornie,  ale  był  bardzo  dobrym  dzieckiem.  Po  prostu 
uwielbiał figle.

Dopadł  go  w  holu,  chwycił  na  ręce  i  otulił  ręcznikiem. 

Josh  śmiejąc  się  radośnie,  zachwycony  tą  gonitwą,  objął 
mężczyznę  za  szyję.  Wycisnął  na  jego  policzku  głośny 
pocałunek i oznajmił:

- Ja ciebie kocham.

Wzruszenie chwyciło Alexa za gardło.

- Hm, ja też ciebie kocham - wymruczał burkliwie - nawet 

jeśli chlapiesz wodą po podłodze i...

- ... biegasz na golasa - zakończył za niego Josh.
- Chodź,  wskoczysz  w  piżamkę  i  pójdziemy  wyciągnąć 

mamusię z garażu. Chyba ma na dzisiaj dość pracy.

Skierował  się  z  dzieckiem  w  stronę  sypialni  i  wtedy 

usłyszał dzwonek przy drzwiach. Wrócił i gdy otworzył drzwi, 
nie  miał  żadnych  wątpliwości,  kim  jest  stojący  W  progu 
mężczyzna. Był dorosłą wersją berbecia, którego Alex trzymał 
na rękach.

Mark  Stewart,  najwyraźniej  w  pierwszej  chwili 

zaskoczony widokiem nieznajomego, zaraz ukrył zdziwienie i 
wyciągnął do Alexa rękę.

- Jestem Mark Stewart, ojciec Josha.

Alex niechętnie podał mu dłoń.

- Alex Harte.
- Jest Erica? - zapytał Mark.
- Tak,  pracuje  w  garażu.  Jeśli  pan  pozwoli,  nałożę  tylko 

Joshowi piżamę i zaraz ją zawołam.

- Myślę, że ja mogę ubrać syna. - Mark wyciągnął ręce do 

dziecka. - Chodź uściskać tatusia.

background image

- Nie - odrzekł  wojowniczo  chłopiec.  Alexowi  zabrakło 

na chwilę tchu, gdyż małe rączki zacisnęły się wokół jego szyi 
z niespodziewaną siłą.

- Josh jest w przekornym nastroju. Przechodzi taki etap -

starał  się  usprawiedliwić  malca.  Powinien  go  zachęcić,  żeby 
poszedł do ojca, lecz jakoś nie mógł się na to zdobyć.

- Zawsze powtarzałem Erice, że jest dla niego za łagodna

- odparł Mark. - Jest takie dobre, stare przysłowie: „Rózeczką 
Duch  Święty  dziateczki  bić  radzi".  Dzieciom  potrzebna  jest 
dyscyplina.  Jeżeli  się  do  niej  nie  wdrożą  odpowiednio 
wcześnie, później nie będzie można dać sobie z nimi rady.

Alex,  mimo  ogarniającej  go  złości,  powstrzymał  się  od 

odpowiedzi.  Dyskusja  z  byłym  mężem  Eriki  na  temat 
wychowywania  dzieci  w  karności  mogłaby  jedynie  jeszcze 
pogłębić napięcie między nimi.

- Przepraszam  na  chwilę,  ubiorę  Josha. - Odwrócił  się, 

zostawiając Marka w otwartych drzwiach.

- Nie lubię go. On jest niesympatyczny - oznajmił Josh w 

drodze do sypialni.

- Jestem  tego  samego  zdania - wymamrotał  Alex  pod 

nosem.

Właśnie  włożył  dziecku  piżamę,  gdy  usłyszał  wołanie 

Eriki.

- Alex,  Josh,  gdzie  jesteście? - Lecz  zanim  zdążył 

odpowiedzieć, doszły go głosy z holu. „Co ty tu robisz?"

- spytała Erica, Mark odrzekł coś przytłumionym tonem. 

Jej gwałtowne: „Nie!" - było głośne i wyraźne.

- Słuchaj,  bracie,  myślę,  że  powinieneś  się  tutaj  sam 

trochę pobawić - powiedział Alex do Josha. Malec zeskoczył z 
łóżka i pobiegł do pudła z zabawkami.

- Mama  bardzo  się  gniewa - oświadczył.  Rzeczywiście, 

Erica  zaczęła  krzyczeć,  Mark  też  podniósł  głos,  lecz  trudno 
było zrozumieć ich słowa.

background image

Kiedy  Harte  wszedł  do  holu,  panowała  tam  kompletna 

cisza.  Roztrzęsiona  Erica  stała  naprzeciw  Stewarta  z 
zaciśniętymi pięściami.

Mark podniósł na Alexa wzrok pełen furii.

- To  jest  prywatna  rozmowa.  Alex  oparł  się  niedbale  o 

futrynę.

- Sądząc po natężeniu decybeli, raczej całkiem publiczna. 

Oczywiście, wyjdę, jeżeli Erica sobie tego życzy.

Obróciła ku niemu głowę.

- Nigdzie nie pójdziesz. Jeśli ktoś ma stąd wyjść, to Mark.

- Zwróciła  się  do  eks - męża. - Wynoś  się  razem  z  tą  twoją 
przebrzydłą propozycją! Mój syn nie jest na sprzedaż!

- To  już  twój  problem,  Erico. - W  głosie  mężczyzny 

słychać  było  szyderstwo. - Nie  chcesz  spojrzeć  w  oczy 
faktom.  Josh  jest  także  moim  synem  i  mam  zamiar  wygrać 
sprawę  w  sądzie.  Może  raz  wreszcie  ułatwisz  sobie  sytuację. 
Weź  te  pieniądze,  bo  uprzedzam,  że  po  raz  drugi  ci  ich  nie 
zaproponuję.

- Wygrasz po moim trupie! - krzyknęła. - Dziecko wcale 

cię  nie  obchodzi  i  nigdy  nie  obchodziło.  Chcesz  się  tylko 
zemścić na mnie za swą zranioną, idiotyczną, męską dumę!

- Jak zwykle, ulegasz złudzeniom. - Mark cedził słowa z 

pogardliwym uśmiechem. - Męską dumę może zranić kobieta, 
a oboje wiemy, że ty nie jesteś kobietą. Gdybyś nią była, nie 
szukałbym przyjemności poza domem, prawda?;

Erica  nie  zdawała  sobie  sprawy,  co  robi,  dopóki  nie 

rozległ  się  odgłos  wymierzonego  policzka.  Od  uderzenia 
zabolała ją ręka i cofnęła się, przerażona. Nigdy dotąd nikogo 
nie uderzyła w gniewie. Na myśl, że przez Marka zniżyła się 
do tego, poczuła łzy upokorzenia.

Nie  była  w  stanie  się  poruszyć,  choć  zobaczyła 

wyciągającą  się  ku  niej  dłoń  eks - męża.  Dłoń  ta  zatrzymała 
się raptownie na dźwięk głosu Alexa.

background image

- Lepiej jej nie dotykaj, jeżeli chcesz mieć rękę nadal na 

swoim miejscu - powiedział cicho i stanowczo.

Mark  wytrzeszczył  na  Alexa  oczy,  lecz  widocznie 

zrozumiał, że to nie żarty.

- Zobaczymy  się  w  sądzie - wycedził  przez  zaciśnięte 

zęby. - Przynieś ze sobą rzeczy Josha, bo on nie wróci do tego 
domu.

Okręcił się na pięcie i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.

- Nie  mogę  uwierzyć,  że  go  uderzyłam - wyszeptała 

Erica. - Naprawdę nie mogę.

- Sam  się  o  to  prosił.  Nie  powinien  ci  mówić  takich 

okrutnych rzeczy.

- To  mnie  nie  usprawiedliwia. - Oparła  głowę  o  pierś 

Alexa i westchnęła ciężko. - Nie pierwszy raz zrzucał na mnie 
winę  za  własną  niewierność,  oczywiście  niesłusznie.  Więc 
dlaczego zareagowałam z taką złością?

- Podejrzewam,  że  gniew  gromadził  się  w  tobie  przez 

dłuższy  czas.  Musiał  wreszcie  znaleźć  ujście,  a  Mark  zbyt 
boleśnie  cię  zranił.  Czy  dobrze  go  zrozumiałem?  Chciał  ci 
zapłacić za Josha?

- Tak. - Erica  zaśmiała  się  gorzko. - Właściwie 

zaoferował  mi  fortunę.  Byłam  tak  rozwścieczona,  że o  mało 
nie wydrapałam mu oczu. Lecz przecież go znam i mogłam się 
tego  po  nim  spodziewać.  Mark  Stewart  pieniędzmi  zawsze 
zdobywał to, na co miał ochotę. To była tylko kwestia czasu. 
Spodziewałam się takiej propozycji.

- Mark  Stewart - powtórzył  Alex  w  zamyśleniu. - Czy 

rozmawiamy  o  dziedzica  majątku  Zakładów  Zbrojeniowych 
Stewarta? - zapytał. Nazwisko było mu przecież znajome, lecz 
dopiero teraz skojarzył je z przemysłowym potentatem.

- Tak, właśnie o nim.
- Och, do licha, masz przeciwko sobie niezłą artylerię. W 

dosłownym tego słowa znaczeniu.

background image

- Nie przypominaj mi o tym. - Przytuliła policzek do jego 

piersi. - Tylko  trzymaj  mnie  mocno  i  mów,  że  wszystko 
będzie dobrze.

Wiedział,  że  ona  nie  oczekuje  od  niego  pustych  słów 

pocieszenia.  Nie  jest  naiwna.  A  pieniądze  mają  jednak 
znaczenie  i  choć  podobno  sprawiedliwość  jest  ślepa,  to 
Stewart miał ich tyle, że zdołałby sto razy przechylić jej szalę 
na swoją stronę.

Myśl,  że  Mark  mógłby  wygrać  sprawę  w  sądzie,  wydała 

mu  się  nie  do  zniesienia.  Josh,  pełen  życia  i  czułości,  był 
jednym  z  najlepiej  wychowanych  dzieci,  jakie  znał.  Co  się  z 
nim  stanie,  kiedy  odbiorą  go  matce?  Alex  nawet  nie  chciał 
rozważać  tej  ewentualności,  zwłaszcza  że  wciąż  miał  w 
pamięci owo spontaniczne wyznanie miłości chłopczyka. Tak, 
wchodził  na  niebezpieczną  ścieżkę,  lecz  od  tamtej  chwili 
zaczął myśleć o Joshu jak o własnym synu.

- No i co sądzisz o moim byłym mężu? - usłyszał pytanie.
- Josh doskonale to ujął: „On jest niesympatyczny". Erica 

wybuchnęła śmiechem.

- Wygadany  jest  ten  mały  diabełek,  prawda?  A  teraz 

chodźmy szybko utulić go do snu.

- O tak, jak najszybciej.

Alex  zasnął,  a  Erica  po  cichu  wysunęła  się  z  łóżka. 

Włożyła  szlafrok  i  zeszła  do  salonu.  Kłótnia  z  Markiem 
przygnębiła  ją  bardziej,  niż  chciała  przyznać  nawet  przed 
sobą.  Jednocześnie  powróciły  wątpliwości  związane  z  osobą 
Alexa. Już przed tygodniem zdecydowała, że podpisze umowę 
na  dalsze  odcinki  reklamy.  Nie  miała  jednak  odwagi 
powiedzieć o tym Alexowi. A jeśli Laura miała rację? Jeśli on 
chciał przez łóżko skłonić ją do wyrażenia zgody na występy 
Josha?

Nie,  to  niemożliwe.  Dzisiaj  dopiero  drugi  raz  kochali  się 

ze  sobą,  a  Alex  w  ubiegłym  tygodniu  przychodził  do  nich 

background image

niemal codziennie. Być może nie chciał wykorzystać sytuacji, 
że  została  jego  kochanką,  lecz  niewykluczone,  iż  mógł  dla 
swych  celów  obmyślić  inny,  nawet  bardziej  skuteczny  plan. 
Kiedy  był  z  nią  i  Joshem,  stwarzał  złudne  wrażenie,  że  we 
troje stanowią rodzinę.

Erica usadowiła się na sofie i sięgnęła po szkicownik. Gdy 

już  przelała  na  papier  wszystkie  miotające  nią  emocje, 
spojrzała  na  potwora  krytycznym  okiem.  Gniew,  zdrada, 
zażenowanie, strach. Teraz powinna ustalić, które z tych uczuć 
miało swe źródło w jej własnych rozterkach.

- Wiem, że ci ciężko. - Erica przestraszyła się, kiedy Alex 

niespodziewanie  wyjął  jej  z  rąk  szkicownik.  Przyglądał  się 
potworowi  ze  zmarszczonym  czołem. - Kobieta - Monstrum 
znowu w akcji.

Usiadł  koło  niej,  położył  sobie  jej  nogi  na  kolanach  i 

zaczął masować stopy. Poczuła, że się odpręża pod wpływem 
tych kojących ruchów. Zaskoczył ją pytaniem.

- Ile  miałaś  lat,  kiedy  zaczęłaś  rysować  potwory,  żeby 

wyzwolić się od złości?

Zdziwiona  przenikliwością  Alexa,  usiłowała  zdjąć  nogi  z 

jego kolan, żeby podkulić je bezpiecznie pod siebie. Uchwycił 
je  w  kostkach  i  patrzył  na  nią  badawczo  w  milczeniu.  Z 
pewnością oczekiwał, że obdarzy go zaufaniem.

To  był  chyba  jeden  z  najtrudniejszych  emocjonalnie 

momentów w jej życiu, lecz postanowiła przemóc napięcie.

- Miałam wtedy dziesięć lat - odrzekła. Alex w milczeniu 

masował  jej  stopy,  więc  mówiła dalej: - Zaczęłam dorastać  i 
coraz  rzadziej  zatrudniano  mnie  jako  modelkę.  Przez  całe 
życie matka wmawiała mi, że zostanę drugą Shirley Tempie, a 
tymczasem  musiała  pogodzie  się  z  przykrymi  faktami.  Jej 
córka  nie  tylko  przestała  być  dziewczynką  z  reklamy,  ale 
nagle wyrosła na niezgrabną nastolatkę.

background image

- To  dlatego  tak  zareagowałaś  na  uwagę  Rona,  kiedy 

porównał Josha do Shirley Tempie.

- Tak.  Im  bardziej  mama  stawała  się  nieznośna,  tym 

bardziej tata występował w mojej obronie. Ciągle się kłócili i 
zawsze  o  mnie.  Czułam  się  winna,  że  dorastam,  że  jestem 
powodem  nieustannych  awantur  rodziców.  Więc  pewnego 
dnia  przelałam  te  odczucia  na  papier.  Psycholog  powiedział 
później,  że  rysunki  spełniały  rolę  terapeutyczną,  i 
niewątpliwie miał rację.

Alex  przełożył  jej  stopy  na  ziemię,  wziął  ją  w  objęcia  i 

pocałował we włosy.

- Wtedy  oskarżałam  matkę  i  nie  znajdowałam  dla  niej 

usprawiedliwienia,  lecz  z  czasem  zaczęłam  ją  rozumieć. 
Wyrastała w biedzie i potwornie bała się powrotu do ubóstwa. 
Nie  była  specjalnie  wykształcona  i  nie  wierzyła  we  własne 
możliwości.  Po  prostu  za  moim  pośrednictwem  próbowała 
przeżyć  jakby  zastępcze  życie.  Jest  w  gruncie  rzeczy  bardzo 
wrażliwa, tylko się z tym kryje i ja często o tym zapominam.

-

Teraz 

rozumiem, 

dlaczego 

tak 

stanowczo 

przeciwstawiałaś się udziałowi Josha w reklamie - powiedział.

Zesztywniała, bo rozmowa mogła zejść teraz na ten temat. 

Ona sama dała ku temu sposobność. Była więc zdziwiona, gdy 
usłyszała słowa Alexa.

- Z przykrością myślę, że zostawię cię teraz samą, ale po 

twojej  kłótni  z  Markiem  byłoby  nierozsądnie  z  mojej  strony 
zostawać tu na noc. Po co dawać mu dodatkową broń do ręki?

- Nie  myślę,  by  chciał  poruszać  w  sądzie  sprawę 

intymnych  związków.  Sam  ma  ich  na  sumieniu  zbyt  wiele.
Otworzyłby tylko puszkę Pandory.

- Mimo to lepiej nie kusić losu. - Alex z ociąganiem wstał 

z  sofy.  Martwił  się  o  Ericę,  nie  chciał  jej  opuszczać  i  to  go 
przerażało. Im więcej czasu spędzał z tą kobietą i jej synkiem, 
tym  częściej  chciał  z  nimi  przebywać.  Jeżeli  nie  będzie 

background image

ostrożny, zakocha się. I nie wiadomo, czy w niej, czy pokocha 
oboje jak własną rodzinę, gdyż tak właśnie ich traktował.

Erica  wróciła  z  Alexem  do  sypialni  i  obserwowała  go, 

kiedy się ubierał. Najchętniej ściągnęłaby to ubranie i położyła 
się  z  nim  do  łóżka,  lecz  rozsądek  zwyciężył.  Nadszedł  czas 
wyłożenia kart na stół. Tego wieczoru zwierzyła mu się z tak 
bardzo  osobistych  przeżyć.  Teraz  musi  się  przekonać,  czy 
postąpiła słusznie.

Odprowadziła  go  do  frontowych  drzwi.  Ujął  jej  twarz  w 

obie dłonie i czule pocałował w usta.

- Jeśli będę ci potrzebny, Erico, do czegokolwiek, gdybyś 

chciała na przykład porozmawiać, zadzwoń, proszę.

- Dzięki - odparła.
- Naprawdę,  proszę.  Jest  jeszcze  inne  lekarstwo  na  stres 

niż rysowanie potworów.

- Tak. - Uśmiechnęła się. - Udowodniłeś mi to dzisiaj.
- Nie  patrz  takim  wzrokiem - odezwał  się  burkliwym 

tonem. - Wodzisz mnie na pokuszenie.

- Idź  już - roześmiała  się  cicho.  Otworzyła  drzwi  i 

popchnęła  go  lekko.  Był  już  w  pół  drogi  do  ulicy,  kiedy  go 
zawołała. - Alex!

- Słucham - odwrócił się.
- Zdecydowałam, że Josh zagra w następnych odcinkach 

filmu.  Jeżeli  przygotujesz  umowę  na  jutro,  podpiszę  ją  po 
zakończeniu  zdjęć. - Zamknęła  drzwi  i  zostawiła  mężczyznę 
pełnego nieopisanego zdziwienia.

- No cóż, jutro poznamy odpowiedź. - Erica zwróciła się 

do Kici, która pojawiła się w holu i zaczęła ocierać się o nogi 
swej pani. - Miejmy nadzieję, że będzie taka, jakiej oczekuję.

Podniosła  kotkę  i  zaniosła  ją  do  swego  łóżka.  To  nie  to 

samo,  co  noc  z  Alexem,  ale  przynajmniej  będzie  miała  przy 
sobie żywą, ciepłą istotę.

background image

ROZDZIAŁ 10
Kiedy Erica przyjechała do studia, Alexa jeszcze nie było, 

co się zresztą i przedtem zdarzało. Nie zapytała o niego, choć 
strach, z którym zmagała się przez całą noc, narastał. Dała mu 
to, czego pragnął, i teraz on nie musi już o nią zabiegać.

Josh  był  przebrany  i  gotowy  do  wyjścia  na  plan,  gdy 

zjawił się Ron.

- Cześć,  Erico,  właśnie  telefonował  Alex.  Musiał  iść  na 

nie  zaplanowane  spotkanie  z  klientem  i  nie  zdąży  przyjść  do 
studia. Prosił, żebyś spotkała się ż nim w biurze po zdjęciach.

Erica zmusiła się do uśmiechu.

- Dziękuję  za  wiadomość. - Żałowała,  że  nie  wzięła  ze 

sobą  szkicownika,  mogłaby  wyładować  swą  frustrację  na 
papierze.  Miała  przeczucie,  że  czekają  ją  bardzo  długie  dwie 
godziny. I rzeczywiście. Na przemian brała usprawiedliwienie 
Alexa za dobrą monetę, to znowu widziała w nim zły omen.

Dlaczego wpadła w taką pułapkę? Czemu się zakochała w 

Alexie?  Nie  miała  wątpliwości,  że  to  była  miłość.  Dlatego 
teraz tak cierpiała.

Przez całą drogę do biura agencji reklamowej przyrzekała 

sobie, że zapanuje nad swym nastrojem. Idzie na spotkanie w 
interesach, więc będzie spokojna, potrafi udawać, że z Alexem 
nie łączy jej nic poza pogawędkami o pogodzie.

Kogo  ona  chce  oszukać?  Jeżeli  uda  się  jej  powstrzymać 

płacz,  to  pewno  nie  pohamuje  złości.  Przeklęty  Alexander 
Harte! Nie pozwoli, żeby zdobył nad nią przewagę. Jest silna. 
Potrafi uporać się ze wszystkimi kłodami, które życie rzuca jej 
pod  nogi.  Również  z  tym  dyrektorem  agencji  reklamowej -
uwodzicielem  bez  sumienia.  Na  progu  biura  Alexa  była  już 
gotowa do walki.

Spotkanie  z  klientem  potrwało  znacznie  dłużej,  niż  Alex 

przewidywał.  Domyślał  się,  że  Erica  musiała  być 
zniecierpliwiona jego nieobecnością. Nie powinien wstępować 

background image

jeszcze do sklepu z zabawkami, ale nie był w stanie oprzeć się 
pokusie.  Potrząsnął  torbą  trzymaną  w  ręce.  Całe  życie  tego 
pragnął.

Po  wejściu  do  sekretariatu  jego  ożywienie  zgasło.  Erica 

siedziała  z  nogą  na  nodze,  wybijając  niecierpliwie  stopą  w 
powietrzu  szybki  rytm.  Jej  sztywna,  wojownicza  postawa  i 
gniewne  spojrzenie  nie  pozostawiały  wątpliwości - była 
naprawdę wściekła.

Alex poczuł wyrzuty sumienia, lecz po chwili ogarnęła go 

irytacja. To prawda, Erica czekała na niego blisko godzinę, ale 
to  nie  była  jego  wina.  Producent  kolekcji  „Moje  wspaniałe 
dziecko" nie szczędził mu pochwał za reklamę i wieść o tym 
już  się  rozniosła,  więc  musiał  korzystać  z  okazji  i  iść  za 
ciosem.  Dzisiejsze  spotkanie  z  przedstawicielami  zarządu 
zakładów elektronicznych, działających na międzynarodowym 
rynku, miało na celu jedynie poznanie możliwości jego firmy, 
lecz czuł przez skórę, że wywarł dobre wrażenie. Jeżeli Erica 
nie potrafi zrozumieć jego ambicji zawodowych, to on traci na 
nią czas.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.

Powitał  ją  jak  obcą  osobę.  Erica  odczuła  tę  chłodną  nutę 

jak cios nożem w serce. A więc nie myliła się. Zgodziła się na 
występy  Josha  w  dalszych  odcinkach  reklamy  i  z  tą  chwilą 
przestała Alexa obchodzić.

Wstała z krzesła.

- Przeprosiny zostały przyjęte. Mam nadzieję, że umowa

jest  gotowa,  bo czeka  mnie mnóstwo pracy  i  nie mogę  sobie 
pozwolić na dalsze marnowanie czasu.

Jej  słowa  zabrzmiały  tak  lodowato,  że  Alexowi  zdawało 

się, że przewiał go arktyczny wiatr. Przez moment miał ochotę 
wziąć  ją  w  ramiona  i  ucałować,  żeby  skruszyć  ten  lód,  lecz 
duma  mu  nie  pozwoliła.  Jeśli  Erica  chce  ich  spotkanie 
ograniczyć do spraw zawodowych, niech tak będzie.

background image

- Umowa leży na moim biurku.
- Świetnie.  Chodź,  Josh. - Zwróciła  się  do  synka,  który 

zabawiał Pamelę, sekretarkę Alexa.

- Ale ja nie chcę - oświadczył mały stanowczo, patrząc na 

matkę wyzywająco.

Erica  zacisnęła  zęby.  Wykreśli  to  zdanie  z  repertuaru 

Josha, choćby miała mu zakleić usta taśmą.

Nie zdążyła przywołać chłopca do porządku, gdyż Pamela 

zaproponowała, żeby jeszcze się u niej pobawił. Erica ustąpiła, 
gdyż  uznała,  że  dalsze  demonstrowanie  autorytetu 
rodzicielskiego  mogłoby  tylko  przeciągnąć  jej  pobyt  w 
agencji, a ona chciała wyjść stąd jak najprędzej.

W gabinecie Alexa skierowała się prosto w stronę krzesła 

stojącego  przed  biurkiem,  lecz  on  nagle  uchwycił  jej  ramię  i 
odwrócił ją do siebie.

- Co się dzieje? - zapytał. Do licha z jego dumą. Wczoraj 

wieczorem  przy  pożegnaniu  patrzyła  na  niego  głodnym 
wzrokiem, teraz jej spojrzenie było odpychające.

- To  ty  mi  powiedz - odparła  ze  złością,  której  nie 

zamierzała 

dłużej 

powstrzymywać. 

Nadszedł 

czas 

konfrontacji. - Nie  oszczędzaj  mnie.  Nie  owijaj  sprawy  w 
bawełnę. Jestem silniejsza, niż myślisz. Przeżyję.

- Czego  mam  nie  owijać  w  bawełnę?! - zawołał 

zdumiony.

- Tego,  co  się  dzisiaj  wydarzyło - odpowiedziała  także 

podniesionym głosem.

- Miałem spotkanie. Przeciągnęło się. Przykro mi, że się 

spóźniłem,  ale  naprawdę  nic  na  to  nie  mogłem  poradzić.  No 
tak, może nie powinienem wstępować do sklepu z zabawkami, 
ale to mi zajęło zaledwie dziesięć minut.

- Wstąpiłeś  do  sklepu  z  zabawkami? - powtórzyła.  Nie 

była już zła, poczuła się po prostu głupio.

- Taak - potwierdził, nagle dziwnie zakłopotany.

background image

- Co kupiłeś? - Wskazała na torbę, którą wciąż trzymał.
- To ci się pewno wyda idiotyczne.
- Będę wiedziała, jak mi pokażesz.

Wyjął  z  torby  dwie  rękawice  baseballowe.  Erica 

wpatrywała  się  w  nie  w  milczeniu - jedna  miała  zwykły 
rozmiar, druga była mała.

- Dla  mnie  i  dla  Josha - wyjaśnił. - Pomyślałem,  że 

moglibyśmy  się  wybrać  na  piknik  do  tego  parku  koło  twego 
domu,  gdzie  jest  boisko  baseballowe,  i  zacząłbym  go  uczyć 
chwytać piłkę.

Erica  z  trudem  powstrzymywała  łzy,  patrząc  na  twarz 

Alexa, wyrażającą dziecięcą wręcz bezbronność.

- Josh  będzie  zachwycony - odezwała  się  drżącym 

głosem.

- Kiedy byłem dzieckiem, zazdrościłem chłopcom, którzy 

grali  w  baseball  z  ojcami.  Mama  usiłowała  mnie  uczyć,  ale 
sama  nie  bardzo  umiała.  A  poza  tym  to  nie  to  samo.  Piłkę 
powinien rzucać mężczyzna.

- Och, Alex. - Erica okrążyła biurko i po chwili znalazła 

się w ramionach ukochanego.

- Hej,  nie  ma  powodu  do  płaczu - szepnął,  widząc  łzy 

płynące jej po policzkach.

- Podejrzewałam,  że  jak  już  zgodziłam  się  na  dalsze 

zdjęcia z Joshem, to przestałam cię obchodzić - wyznała.

- Co takiego? - wykrzyknął z niedowierzaniem.
- Słyszałeś.
- Erico, co ja mam z tobą począć? Przecież ta reklama nie 

ma nic wspólnego z naszym związkiem. Byłem pewny, że to 
rozumiesz.

- Niestety, nie.
- Ale teraz nie masz wątpliwości? Więc jak będzie z tym 

piknikiem?

background image

- Świetny pomysł. Tylko uprzedzam cię, Josh jest obecnie 

na  etapie  rozróżniania  między  rzeczami  dużymi  a  małymi  i, 
oczywiście,  im  coś  większe,  tym  lepsze.  Nie  wiem,  czy 
potrafisz go przekonać do dziecięcej rękawicy.

- Poradzę sobie. Dasz mi buzi na zgodę? Nie musiał drugi 

raz o to prosić.

- Nie  pamiętam,  czy  widziałam  cię  kiedykolwiek  w  tak 

świetnym  nastroju - zauważyła  Madelaine.  Pomagała  córce 
wkładać naczynia do zmywarki.

- A ciebie to dziwi? - odpowiedziała pytaniem. Z ogrodu 

za domem dochodziły głosy Alexa i jej synka. Od chwili, gdy 
mężczyzna  nauczył  Josha  łapać  piłkę,  malec  nie  dawał  mu 
spokoju. Dzięki Bogu, obu ich to bawiło.

- Czy  wasza  znajomość  to  coś  poważnego? - spytała 

matka.

- Właściwie  nie  wiem. - Erica  wzruszyła  ramionami. -

Spotykamy  się  dopiero  od  miesiąca,  mamo.  Czas  przyniesie 
odpowiedź.

- Zawsze nieufnie odnosiłam się do ojczymów i macoch -

stwierdziła  matka - ale  obserwując  Josha, odnoszę  wrażenie, 
że taki mężczyzna był mu ogromnie potrzebny. Ma na dziecko 
bardzo pozytywny wpływ.

- Jest  dla  Josha  bardzo  dobry - zgodziła  się  Erica. 

Madelaine usiadła przy stole i przez chwilę patrzyła na córkę 
w milczeniu.

- Czy  myślałaś  o  wysłaniu  Josha  na  kursy  aktorskie? 

Sama wiesz, jakie ma w tym kierunku zdolności.

- Przypuszczam,  że  wyszukałaś  już  kilka  takich  szkół, 

które by go natychmiast przyjęły.

- Nie - odparła  matka,  a  widząc  niedowierzający  wzrok 

córki,  dodała: - Kusiło  mnie,  ale  tego  nie  zrobiłam.  Wiem, 
Erico,  że  mnie  nie  znosisz  i  masz  pewno  ku  temu  powody. 
Lecz  przecież  nigdy  nie  chciałam  cię  skrzywdzić.  Naprawdę 

background image

cię kocham i zawsze kochałam. Może tylko drzemie we mnie 
takie licho, które nakłania mnie do decydowania za innych. Po 
śmierci  twego  ojca  zaczęłam  się  nad  tym  zastanawiać  i 
uznałam,  że  sama  się  sobie  nie  podobam.  Postanowiłam  się 
zmienić i chociaż raz czy dwa stare nawyki wracały, wiem, że 
jedynie  ty  możesz  postanawiać  o  losie  Josha,  a  ja  muszę  się 
dostosować do twoich wyborów.

Erica przyglądała się matce zdumionym wzrokiem. Nigdy 

by nie uwierzyła, że usłyszy od niej takie słowa. Może jeszcze 
jest nadzieja, że się do siebie zbliżą.

- Kiedy  już  problem  z  Markiem  zostanie  rozwiązany, 

pomyślę o wysłaniu Josha na kurs aktorski.

- Widząc ożywiony uśmiech Madelaine, szybko dodała: -

Nie zakładam, że będzie występował. Po prostu niech rozwija 
swój  talent,  o  ile  będzie  go  to  bawiło.  Do  niczego  nie 
zamierzam go zmuszać.

Jeżeli matka była rozczarowana, nie okazała tego.

- Cóż, przynajmniej dasz mu szansę. Może mogłabym ci 

pomóc przy szykowaniu deseru?

Alex  siedział,  zamyślony,  na  sofie  w  salonie  i  wolno 

obracał w palcach kieliszek z winem. Powiedział już dobranoc 
Joshowi, którego Erica właśnie układała do snu.

Powinien  być  zadowolony,  a  tymczasem  nigdy  dotąd  nie 

odczuwał takiej rozterki jak teraz. Kochał Josha i bardzo lubił 
z  nim  przebywać.  Uczucia,  jakie  żywił  z  jednej  strony  do 
chłopca, a z drugiej do Eriki, były tak ze sobą splątane, że nie 
mógł  zdecydować,  czy  jest  przywiązany  do  dziecka  ze 
względu  na  Ericę,  czy  też  do  niej  z  powodu  synka.  Czy 
zakochał  się  w  Erice,  czy  zauroczył  go  rodzinny  nastrój, 
panujący w tym domu.

Powinien przez jakiś czas pozostać trochę na uboczu, żeby 

zastanowić  się  nad  tym  wszystkim.  Albo  jeszcze  lepiej, 
spędzić  parę  dni  tylko  z  Ericą.  To  było  raczej  niemożliwe 

background image

przed  rozprawą  w  sądzie,  która  miała  się  odbyć  za  kilka 
tygodni. Jak wobec tego ma rozwiązać swój dylemat?

- No,  poszedł  już  spać - oznajmiła  Erica  znużonym 

głosem,  sadowiąc  się  na  sofie  koło  Alexa. - Mama  wyszła, 
więc  mamy  trochę  ciszy  i  spokoju.  Mogłabym  dostać  łyczek 
wina?

Podał jej kieliszek.

- Masz  jakieś  plany  na  weekend?  Natychmiast  wyczuła 

dziwny ton w jego głosie.

- Żadnych konkretnych. Dlaczego pytasz?
- Nie  miałabyś  ochoty  spędzić  tych  dwóch  dni  ze  mną? 

Sama. U mnie w domu.

- Dlaczego? - spytała ponownie.
- Chciałbym przez jakiś czas nie przebywać z Joshem.
- Innymi  słowy,  on  działa  ci  na  nerwy - powiedziała  z 

wyraźną goryczą.

- Nie. - Spojrzał  jej  w  oczy. - Znajomość  z  Joshem  to 

najwspanialsza  rzecz,  jaka  mi  się  przydarzyła od  czasu 
odkrycia ciasteczek czekoladowych. Ale, Erico, my nigdy nie 
byliśmy sami. Znam wszystkie etapy dojrzewania, przez które 
przechodzi  mały  chłopiec  i  wiem,  jak  sobie  z  nimi  radzić,  a 
przynajmniej  jak  ty  sobie  z  nimi  radzisz.  Ale  nie  umiałbym 
powiedzieć niczego na temat twoich poglądów religijnych czy 
przekonań  politycznych.  Nawet  nie  wiem,  jaki  kolor 
najbardziej  lubisz.  Wczoraj  przystanąłem  przed  kwiaciarnią  i 
okazało się, że nie mam pojęcia, jakie kwiaty ci kupić. Wiem 
o tobie właściwie tylko to, że nad życie kochasz swego synka.

- Skoro  cię  te  sprawy  interesują,  to  wystarczy  mnie 

zapytać - przerwała mu. - Należę do gminy unitariańskiej. Nie 
jestem  związana  z  żadną  partią  polityczną.  Najbardziej  lubię 
kolor  zielony,  a  moje  ukochane  kwiaty  to  goździki  we 
wszystkich  odcieniach,  kształtach  i  wymiarach.  Co  jeszcze 
chciałbyś wiedzieć?

background image

- Jak wyglądasz w wieczorowej sukience  przy świecach. 

Jak  tańczysz  walca.  Chcę  znać  te  wszystkie  romantyczne 
szczegóły,  i  to  nie  z  twoich  ust.  Pragnę  je  sam  poznać. 
Chciałbym  z  tobą  flirtować,  a  to  niemożliwe  przy  Joshu 
plączącym się nam pod nogami.

- Od samego początku ci mówiłam, że ja i Josh jesteśmy 

nierozłączni - stwierdziła sucho.

- Tak, i dobrze cię rozumiem - zapewnił ją gorąco. - Nie 

chodzi mi o to, żebyś odsuwała syna na dalszy plan. Proszę cię 
tylko  o  jeden  wspólny  weekend.  Porwałbym  cię  w  piątek  po 
pracy.  Wieczorem  poszlibyśmy  do  restauracji  na  kolację. 
Mogłabyś  włożyć  odświętne  ciuszki.  Uwodziłbym  cię  przy 
świetle  świec i na  parkiecie.  A potem kochalibyśmy  się  przy 
muzyce Czajkowskiego, Rachmaninowa i Debussy'ego. Rano 
zrobiłbym  ci  na  śniadanie  omlet  z  serem  według  mego 
własnego  przepisu.  Chciałbym  ci  przeczytać  moje  ulubione 
wiersze i... ta lista w ogóle nie ma końca.

Erica dobrze wiedziała, o co mu chodzi, i marzyła o tym 

samym.  Jej  serce  wyrywało  się  do  tak  romantycznego 
weekendu,  ale  rozsądek  przypominał  o  terminach  oddania 
rysunków, o zaległym praniu, kupnie butów dla Josha. Ta lista 
również nie miała końca.

W duszy Eriki kiełkowała również inna wątpliwość. Jeżeli 

jej dni z Joshem miałyby być policzone, to nigdy by sobie nie 
darowała, że opuściła go na cały weekend, żeby pić wino, jeść 
kolację w restauracji i dać się uwodzić Alexowi.

Już miała mu odmówić, lecz spojrzała na ukochaną twarz i 

wiedziała,  że  nie  wybaczyłaby  sobie  również,  gdyby  się  nie 
zgodziła  na  jego  prośbę.  Kochała  go  i  szczerze  wierzyła  w 
jego miłość. Musi mu okazać, jak bardzo jej na nim zależy.

- Dobrze.  Poproszę  mamę,  żeby  przez  dwa  dni 

zaopiekowała się Joshem.

background image

- Nie będziesz tego żałowała. Przysięgam. - Podszedł do 

niej i wziął ją w objęcia.

Ani ty, przyrzekła sobie w duchu.
Alex  wysiadł  z  samochodu  i  nerwowym  ruchem  potarł 

szyję  pod  kołnierzykiem.  Bezskutecznie  tłumaczył  sobie,  że 
nie  jest  nastolatkiem  na  pierwszej  randce.  A  tak  właśnie  się 
czuł.  Wytarł  spocone  dłonie  o  spodnie,  zanim  sięgnął  po 
ogromny bukiet goździków, leżący na siedzeniu auta.

Zbliżył się do domu Eriki, przejęty i speszony.
A  kiedy  otworzyła  mu  drzwi,  oniemiał.  Patrząc  na 

uczesane u fryzjera włosy, czarną sukienkę, odsłaniającą gołe 
ramiona  i  opinającą  wszystkie  okrągłości  ciała,  na  zgrabne 
nogi  w  cieniutkich  pończochach  i  czarnych  pantofelkach  na 
wysokich obcasach, zastanawiał się, dlaczego do tej pory nie 
widział w niej femme fatale, sprowadzającej mężczyzn na złą 
drogę.

Stała  w  uwodzicielskiej  pozie,  z  jedną  dłonią  wspartą  o 

framugę,  a  drugą  na  wysuniętym  biodrze.  Spod  rozciętej 
wzdłuż uda sukni wyłaniała się czarna podwiązka z czerwoną 
różyczką.

- No, marynarzu, jak ci się podobam? - przeciągała słowa 

jak Mae West.

Pomyślał,  że  powinien  czym  prędzej  zerwać  z  siebie 

płaszcz i zakryć Ericę, zanim ktoś ją zobaczy. O nieba, co by 
sobie pomyśleli sąsiedzi?

Musiał  odchrząknąć,  gdyż  nie  mógł  wydobyć  z  siebie 

głosu.

- Wyglądasz przepięknie, ale czy nie sądzisz, że ten strój 

jest...  hm...  trochę  za  odważny  jak  dla  matki  kilkuletniego 
syna?

Leniwie uniosła dłoń z biodra i pogłaskała go po policzku.

- W  czasie  weekendu  nie  jestem  matką,  zapomniałeś? 

Mam  być  uwodzoną  kobietą.  Chcesz  się  napić  czegoś  przed 

background image

wyjściem? W lodówce jest dietetyczna cola i oranżada. Wino 
wykończyłeś wczoraj.

- Nie, dziękuję. - Przydałaby mu się raczej mocna whisky.
- Czy te kwiaty są dla mnie, czy może do butonierki? - Jej 

głos drżał od tłumionego śmiechu.

Alex poczerwieniał i wręczył jej goździki.

- Piękne - szepnęła.  Zanurzyła  twarz  w  kwiatach  i 

głęboko  wdychała  ich  zapach. - Może  wejdziesz  na  chwilę, 
muszę włożyć je do wody. - Zatrzepotała zalotnie rzęsami.

- Nie,  zostanę  tutaj - odparł.  Nie  miał  wątpliwości,  że 

gdyby przekroczył próg tego domu, już by z niego nie wyszedł 
przez całe dwa dni. A zdecydowany był ją stąd zabrać. W tym 
miejscu nie znajdzie odpowiedzi na pytanie, co właściwie do 
niej  czuje,  nawet  jeśli  już  udało  się  jej  rozpalić  w  nim  żar 
namiętności.

- Jak uważasz... - Obróciła się na siedmiocentymetrowych 

obcasach  z  taką gracją,  jakby  chodziła  na  nich od  urodzenia. 
Ruchy  jej  bioder  były  jeszcze  bardziej  prowokacyjne  niż 
zwykle. To będzie bardzo długa noc, pomyślał.

Wróciła  do  holu  z  przewieszoną  przez  gołe  ramię  małą 

torebką na długim, złotym łańcuszku.

- A gdzie masz szal i torbę z rzeczami?
- Na  szal  jest  za  gorąco,  a  wszystko,  co  mi  potrzebne, 

mieści się tutaj - popukała w torebeczkę. - Myślę, że będziesz 
bardzo... zadowolony.

Alex o mało nie stracił panowania nad sobą. No, a czegoś 

się  właściwie  spodziewał? - gderał  na  siebie  w  duchu. 
Przecież  sam  jej  zaproponował  przeżycie  romantycznych 
chwil  i  wyglądało  na  to,  że  ona  z  całym  entuzjazmem 
podchwyciła tę ideę.

Wsiedli  do  samochodu,  który  momentalnie  wypełnił  się 

wonią  jej  perfum.  Alex  pomyślał,  że  już  od  samego  zapachu 
można stracić głowę.

background image

- To  nowe  perfumy? - zapytał  ochryple,  usiłując  włożyć 

kluczyk do stacyjki.

- Tak. - Erica pochyliła się ku mężczyźnie i położyła mu 

dłoń na udzie. - Podobają ci się?

- Bardzo przyjemne - stwierdził nienaturalnym głosem. -

Może usiądziesz wygodnie i zapniesz pas? W naszym okręgu 
to obowiązkowe.

Sięgnęła  po pas i  zachichotała w duchu.  Nigdy dotąd  nie 

próbowała  uwodzić  mężczyzny,  ale  skoro  Alex  tak  sobie 
wymyślił ich wspólny weekend, ona nie miała nic przeciwko 
temu. Było nawet zabawniej, niż przewidywała.

Oparła  głowę  o  zagłówek,  zamknęła  oczy  i  oddała  się 

rozmyślaniom przy akompaniamencie cichej muzyki, płynącej 
z  radia.  Przez  następne  czterdzieści  osiem  godzin  będzie 
myślała tylko o Alexie, o niczym więcej. Zaspokoi każdą jego 
zachciankę, no i trochę swoich.

Uśmiechnęła  się  na  myśl  o  czarnej  koszulce  nocnej, 

schowanej w torebce.

Alex  po  drodze  do  wytwornej,  francuskiej  restauracji, 

którą  wybrał  na  ten  wieczór,  zdołał  jakoś  odzyskać 
opanowanie,  które  jednak  go  opuściło,  gdy  pomagał  Erice 
wysiąść z samochodu.

W  rozcięciu  sukni  ukazały  się  długie  nogi.  Już  sam  ich 

widok  mógł  spowodować  wypadek  drogowy.  Wydawało  mu 
się,  że  różyczka  na  podwiązce  mruga  do  niego 
porozumiewawczo.  Stłumił  przekleństwo,  gdy  ktoś  na 
parkingu zagwizdał przeciągle z podziwem.

- Mówiłeś coś, Alex? - spytała, obrzucając go niewinnym 

spojrzeniem szeroko otwartych oczu.

- Nie, nie - mruknął przez zęby. Jak tylko wrócą do domu, 

spali tę piekielną sukienkę. Ona była matką, a na widok matki 
mężczyźni nie pogwizdują z podziwem.

background image

Ujął Ericę władczo za ramię i nie puścił, póki nie usiedli 

przy wskazanym im stoliku, na szczęście w przytulnym kącie 
sali, oświetlonym jedynie przyćmionym światłem.

Erica skryła uśmiech za kartą dań, widząc, jak Alex kręci 

się  niespokojnie  na  krześle.  Zsunęła  dla  wygody  pantofle  i 
kiedy  spytał  ją,  co  chciałaby  zjeść,  obdarzyła  go  najbardziej 
uwodzicielskim uśmiechem i przesuwając stopą po jego łydce, 
zaproponowała:

- Dużo, dużo ostryg. Mamy przed sobą bardzo długą noc, 

więc musimy się wzmocnić.

Alex cofnął nogę i usiłując panować nad głosem, zapytał:

- Erico, co cię napadło?
- Jeszcze  nic,  ale  jestem  pewna,  że  w  nocy  nie  będziesz 

musiał zadawać takich pytań - odparła z porozumiewawczym 
uśmiechem.

Wpatrywał  się  w  nią,  oniemiały.  Gdzie  się  podziała  ta 

słodka,  pracowita,  pełna  macierzyńskiej  czułości kobieta, 
wycierająca  łzy  swemu  dziecku,  wypiekająca  ciasteczka, 
chodząca po domu w tym cudownym, starym, powycieranym 
szlafroczku?

1  nagle  wszystko  stało  się  jasne.  Jeszcze  niedawno 

zastanawiał się nad swymi uczuciami do Eriki. Obawiał się, że 
może  to  nie  w  niej  się  zakochał,  lecz  w  stylu  życia,  jaki 
reprezentowała.  Tymczasem  to  przecież  ona,  dzięki  swej 
osobowości, wytwarzała tę szczególną atmosferę, która go tak 
pociągała.  To  ona,  Erica,  go  urzekła.  Co  nie  oznaczało,  że 
teraz  mu  się  nie  podobała,  lecz  wolałby,  żeby  tej  drugiej 
strony swojej natury nie demonstrowała publicznie. Marzył o 
miejscu,  w  którym  mógłby  ją  oddzielić  od  świata  solidnymi 
drzwiami z łańcuchem.

- Wychodzimy. - Wstał od stolika.
- Ależ  nie  jedliśmy  jeszcze  kolacji  i...  Alex,  co  ty 

wyprawiasz? - jęknęła,  gdyż  odsunął  jej  krzesło,  objął  ją 

background image

ramieniem i poderwał na nogi. - Słuchaj, moje pantofle zostały 
pod  stolikiem - protestowała,  już  znacznie  słabiej.  Nawet 
podobał  się  jej  ten  jaskiniowiec,  który  nagle  się  obudził  i 
prowadził ją teraz do wyjścia.

- Kupię ci nowe. Myślę, że to będą wygodne trampki. W 

końcu  jesteś  matką,  więc  przydadzą  ci  się  na  spacery  z 
dzieckiem.

Erica zachichotała.

- Uśmiechaj się grzecznie, bo robimy z siebie widowisko. 

Wszyscy na nas patrzą.

- Nic  się  nie  stało - powiedział  głośno,  rozglądając  się 

dokoła. - My po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

Wyszli  z  restauracji  odprowadzani  oklaskami  siedzących 

przy stolikach gości.

background image

ROZDZIAŁ 11

- Myślałam,  że  oczekiwałeś  romantycznych  przeżyć -

odezwała  się  Erica.  Alex  wniósł  ją  na  rękach  do  swego 
mieszkania i postawił na podłodze.

- Tak jest. - Zamknął drzwi. - Ale nie na oczach tłumów.
- Czy nikt ci nie mówił, że masz skłonność do pruderii?
- Nigdy. - Objął  ją. - Do  tej  pory  byłem  liberałem  i  nie 

miałem  żadnych  przesądów.  Dla  mnie  wszystkie  kobiety 
mogły  nosić  kiecki  odkrywające  połowę  ciała.  Wszystkie, 
poza  tobą.  Ciebie  ubrałbym  w  sukienkę  zapinaną  od  stóp  do 
głów. - Pocałował  ją  w  czubek  nosa. - Jeśli  jesteś  głodna, 
zaraz zamówię pizzę.

- Jestem  głodna,  ale  nie  mam  apetytu  na  pizzę -

powiedziała  cicho.  Wsunęła  mu  dłonie  pod  marynarkę  i 
przytuliła się do niego.

- A na co?
- Chcę  się z  tobą kochać  przed kominkiem przy  muzyce 

Czajkowskiego,  Rachmaninowa  i  Debussy'ego.  Marzę  o 
porannym  omlecie  według  twojego  przepisu.  Pragnę  słuchać 
twoich ulubionych wierszy. I... ta lista nie ma końca.

- Przy takim apetycie lepiej zaraz zacznijmy.

Teraz,  kiedy  miał  ją  już  wyłącznie  dla  siebie,  taką 

szczęśliwą  i  uległą,  trawiąca  go  przez  całą  drogę  gorączka 
pożądania  trochę  opadła.  Nastawił  muzykę,  rozpalił  na 
kominku i dopiero wtedy poprowadził Ericę do ułożonego na 
ziemi stosu poduszek.

Rozbierał  ją  bez  pośpiechu,  sycąc  oczy  na  nowo 

odkrywanymi urokami jej ciała. Delikatnym zarysem ramion. 
Wcięciem  talii.  Linią  kręgosłupa.  Jedwabistą  skórą.  Pięknem 
małych stóp. Wszystko w niej wprawiało go w zachwyt, więc 
wpatrywał się w nią z uwielbieniem, gdy tak stała przed nim 
w  swej  olśniewającej  nagości.  Wyglądała  na  delikatną  i 

background image

kruchą,  lecz  wiedział,  że  w  jego  ramionach  stanie  się  silna, 
gorąca, pałająca namiętnością.

- Teraz  moja  kolej - powiedziała  schrypniętym  szeptem. 

Zsunęła  mu  z  ramion  marynarkę,  potem  koszulę  i  z  takim 
samym  jak  on  podziwem  wzięła  we  władanie  swych  palców 
jego owłosioną pierś, muskularne ramiona i plecy.

- Jeszcze  nie  skończyłaś - upomniał  się  zdławionym 

głosem.

- Tak,  ale  chcę  się  nauczyć  na  pamięć  każdej  cząstki 

twego  ciała. - Rozbierała  go  dalej,  wpatrując  się  w  niego 
oczami  pociemniałymi  od  pożądania. - Jesteś  wspaniały, 
cudowny.

Wziął ją w ramiona, położył na poduszkach i pogrążył się 

w nią w niosącym ukojenie uniesieniu. Kochał ją, kochał, lecz 
nie wiedział, co ma począć z tą miłością. Później się nad tym 
zastanowi,  nie  teraz,  kiedy  Erica  wykrzykiwała  jego  imię, 
zaciskała  palce  na  jego  plecach  i  podążała  za  nim  na  szczyt 
rozkoszy.

Gdy  Erica  obudziła  się  w  niedzielę  rano,  stwierdziła,  że 

leży w łóżku sama. Właściwie nie była bardzo zaskoczona. Po 
upojnym  piątkowym  wieczorze  czuła,  że  Alex  jest  coraz 
bardziej  spięty.  W  pierwszej  chwili zlękła  się,  że  może 
poniewczasie  uznał  pomysł  wspólnego  weekendu  za 
niefortunny.  Lecz  on  sam  rozwiał  te  obawy.  Przez  cały  czas 
był dla niej tak czuły, jak tylko może być mężczyzna dla swej 
jedynej, wymarzonej kobiety. Więc co go dręczyło?

Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć: trzeba go o 

to spytać.

Znalazła  Alexa  na  balkonie.  W  samych  slipkach, 

wyciągnięty na leżaku, spoglądał na odległe wody oceanu.

- Witaj, moja śliczna. - Przyciągnął Ericę do siebie, żeby 

ją pocałować. - Co tu robisz tak wcześnie rano?

background image

- Obudziłam się i zobaczyłam obok siebie puste miejsce. 

Nie mogę ogrzać stóp zimnym prześcieradłem.

Roześmiał się i wziął ją na kolana.

- Ogrzej je o mnie.

Przytuliła  się  do  niego,  podkuliła  nogi  i  wsunęła  stopy 

między jego uda. Minęło dobre kilka chwil, zanim zdobyła się 
na odwagę i spytała:

- Alex, co ci jest?
- Nic - odparł szybko, lecz ona wyczuła napięcie w jego 

głosie.

- Zbyt  dobrze  cię  znam  i  wiem,  że  coś  cię  gnębi,  więc 

proszę, nie okłamuj mnie. - Uniosła głowę, żeby patrzeć mu w 
oczy. - Uważasz,  że  ten  wspólny  weekend  był  pomyłką?  Że 
już  nie  chcesz  się  ze  mną  widywać?  Jeśli  tak  jest,  to  mi 
powiedz. Obiecuję, że nie wpadnę w histerię i nie rzucę się z 
balkonu. Potrafię znieść prawdę.

Alex  wpatrywał  się  w  jej  szczerą,  łagodną  twarz. 

Westchnął.  Czy  wspólny  weekend  był  pomyłką?  Czy  nie 
chciał się z nią widywać?

Nie, i to właśnie był problem. Zakochał się w niej. Kochał 

ją namiętnie, do szaleństwa, bez pamięci.

Gdyby zapragnęła gwiazdki z nieba, zdobyłby ją dla , niej. 

Dałby  jej  wszystko,  poza  tym  jednym,  czego  pragnęła 
najbardziej. Bo w głębi duszy wiedział, że nigdy się z nią nie 
ożeni.

Znowu westchnął i wrócił spojrzeniem do majaczącego na 

horyzoncie  oceanu.  Trzeba  to  wyraźnie  powiedzieć, 
podpowiadało  mu  sumienie.  Powinna  znać  prawdę  i 
zdecydować, jak ma postąpić. Nie będzie jej łudził nadziejami, 
które nigdy się nie spełnią.

- Czy  byłaś  zakochana  w  Marku,  kiedy  wychodziłaś  za 

niego za mąż? - zapytał.

background image

Przestraszyło  ją  to  pytanie.  O  co  mu  chodzi?  Jest 

zazdrosny  o  Marka?  To  byłoby  śmieszne,  lecz  nie  widziała 
innego sensownego wytłumaczenia.

- Tak, byłam - odparła.
- A jak się czułaś, gdy odkryłaś, że miłość przeminęła?
- Cierpiałam. Byłam smutna, zła i zagubiona.
- Tak samo jak ja, kiedy rozleciało się moje małżeństwo. -

Pokiwał  głową ze  zrozumieniem. - Po rozwodzie  z  Kristen  z
trudem doszedłem do siebie i przyrzekłem sobie, że już nigdy 
tak się nie odsłonię na ciosy.

Po chwili milczenia mówił dalej.

- Mimo  tego  doświadczenia  zakochałem  się  w  tobie. 

Miłość jest zbyt krucha, żeby mogła długo trwać, a wraz z jej 
kresem  przychodzi  cierpienie.  Chciałbym  nadal  widywać 
ciebie  i  Josha,  jednak  nigdy  nie  ożenię  się  ani  z  tobą,  ani  z 
żadną  inną  kobietą.  I  zrozumiem  jeśli  mi  powiesz,  że  taki 
układ ci nie odpowiada.

Te słowa zraniły Ericę głęboko i boleśnie. I to nie dlatego, 

że  Alex  był  przeciwny  ponownemu  małżeństwu.  Ona  też 
miała  złe  doświadczenia  i  choć  może  nie  stała  się  tak 
krytyczna wobec małżeństwa jako instytucji, również nie była 
skłonna zawierać go zbyt szybko. Zabolało ją to, co mówił z 
takim  przekonaniem  o  miłości,  miłości  między  nimi,  którą 
skazywał na przegraną, zanim właściwie na dobre rozkwitła.

Początkowo 

chciała 

mu 

powiedzieć, 

że 

zbyt 

pesymistycznie  patrzy  w  przyszłość.  Uznała  jednak,  że  musi 
rozwiązać  ten  problem  tak  jak  inne.  Tu  nie  pomoże 
przekonywanie, trzeba działać, i to ostrożnie, z rozmysłem.

Nic  dziwnego,  że  nie  oczekiwał  niczego  dobrego  od 

nowego związku z kobietą. Jeszcze parę lat temu pogodziłaby 
się  z  tym  i  odeszła.  Lecz  wtedy  nie  miała  jeszcze  Josha.  To 
dzięki  dziecku  nauczyła  się  pokonywać  swą  niepewność  i 
obawy,  walczyć  o  to,  co  chciała  osiągnąć.  A  teraz  chciała 

background image

Alexa.  Nie  ma  stuprocentowej  pewności,  że  miłość  będzie 
trwała  wiecznie,  nawet  przy  najlepszych  chęciach  nieraz  coś 
się  między  ludźmi  nie  układa.  Jednak  wiedziała,  że  zrobi 
wszystko,  co  tylko  możliwe,  zaangażuje  całą  swą  duszę  i 
ciało, aby ich miłość przetrwała. Tylko jak ma to udowodnić? 
Żadne  przyrzeczenia  nie  przebiją  tego  muru  oporu.  Powinna 
tak pokierować sprawą, żeby mężczyzna sam zmienił zdanie.

Pierwszy raz w życiu była wdzięczna matce, że posyłała ją 

przez  lata  na  kursy  aktorskie.  Nie  stała  się  wprawdzie  drugą 
Shirley  Tempie,  lecz  nauczyła  się  na  tyle  dużo,  że  potrafi 
zamydlić Alexowi oczy.

- Wiesz - uśmiechnęła  się  promiennie - właściwie  to 

odczułam  dużą  ulgę.  Ja  też  cię  kocham  i  zastanawiałam  się, 
czy  nasz  związek  będzie  trwały,  czego  bym  sobie  bardzo 
życzyła.  Trochę  byłam  zaniepokojona,  że  ty  może  chciałbyś 
go zalegalizować, bo małżeństwo nie figuruje na liście moich 
życiowych celów.

- Nie? - Spojrzał na nią sceptycznie.
- Oczywiście, że nie.
- A co z Joshem?
- Nie rozumiem.
- On potrzebuje ojca, Erico.
- Ma  ojca,  nawet  jeśli  Mark  nie  spełnia  swej  roli.  Poza 

tym, dzięki tobie rozwiały się moje wątpliwości, czy poradzę 
sobie sama z wychowaniem syna.

- Dzięki mnie? Jak to?
- No,  pomyśl  tylko.  Twoja  matka  bez  niczyjej  pomocy 

wychowała  cię  na  wspaniałego  mężczyznę.  A  jestem  pewna, 
że jeżeli nie będę umiała sobie poradzić z jakimś problemem, 
ty mi udzielisz rady z męskiego punktu widzenia.

- Tak, oczywiście, ale...

background image

- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. - Zsunęła się 

z  jego  kolan  i  pociągnęła  go  za  rękę. - Obiecałeś  mi  dzisiaj 
omlet, trzymam cię za słowo.

- Ale, Erico...
- Alex, umieram z głodu. Później możemy porozmawiać.

Poszedł za nią do mieszkania, choć wolałby dokończyć tę 

dyskusję.  Co  miała  na  myśli,  mówiąc,  że  nie  zależy  jej  na 
małżeństwie?  Z  całą  pewnością  zależało.  Czy  nie  powtarzała 
tego kilkakrotnie? Przecież właśnie dlatego chciał się trzymać 
od niej z daleka.

Jednak  gdy  teraz  przypomniał  sobie  ich  rozmowy, 

uświadomił  sobie,  że  ona  nigdy  nie  wypowiedziała  tego 
złowieszczo  brzmiącego  słowa.  Mówiła  tylko  o  trwałym 
związku, o rodzinie.

Dopiero przy śniadaniu wrócił do tematu.

- Erico,  rozmyślałem  nad  tym,  co  mówiłaś  na  balkonie. 

Jeśli  nie  pragniesz  wyjść  za  mąż,  to  czego  oczekujesz?  Czy 
chcesz, żebyśmy razem zamieszkali?

- Żartujesz? - Roześmiała  się  serdecznie. - Dlaczego 

miałabym z tobą zamieszkać?

Zaczęło  go  to  wszystko  denerwować - ten  śmiech i  takie 

niefrasobliwe podejście do poważnej sprawy.

Co  to  w  ogóle  za  pytanie?  Dla  niego  odpowiedź  była 

oczywista.

- No, cóż, kochamy się i...
- Jeżeli nadal będziemy się kochać, utrzymamy status quo

- przerwała łagodnie. - Możesz mi podać sól?

- A  co  masz  przeciwko  życiu  pod  wspólnym  dachem? -

spytał, z każdą chwilą bardziej rozdrażniony.

- Alex, prosiłam o sól. - Kiedy chwycił solniczkę i wprost 

rzucił  w  jej  stronę,  odpowiedziała  uprzejmie: - Dzięki.  A 
wspólne zamieszkanie to, według mnie, niedorzeczny pomysł. 
Muszę  brać  pod  uwagę  Josha.  Jestem  pod  tym  względem 

background image

staromodna  i  uważam,  że  dziecku  trzeba  wpoić  zasady 
moralne.  Jak  mogłabym  wytłumaczyć  szesnastoletniemu 
chłopcu,  że  nie  powinien  iść  do  łóżka  z  każdą  dziewczyną, 
która  mu  się  nawinie,  skoro  widziałby  własną  matkę,  żyjącą 
przez  lata  w  grzechu.  Poza  tym  powstałyby  inne,  codzienne 
komplikacje. - Wzięła  do  ust  kawałek  omletu. - Wiesz,  jest 
naprawdę pyszny. Musisz mi dać przepis.

- Dobrze - mruknął. - Jakie komplikacje?
- Różne. Doszedłby mi obowiązek  prania twoich rzeczy. 

Ty  byś  musiał  wynosić  śmieci.  Biedzilibyśmy  się  nad 
rachunkami i domowym budżetem i martwili, czy nam starczy 
na kolację w restauracji lub na kino. Teraz nawet nie musimy 
się  zastanawiać,  jakie  meble  mają  stać  we  wspólnej  sypialni. 
Ja mogę zatrzymać baldachim i koronkową kapę, a ty łóżko z 
filarami i  koc  ze sztucznego  futra.  Możemy spotykać  się  bez 
tych wszystkich komplikacji i nasz romans będzie trwał. Czy 
to nie wspaniałe?

Jej  słowa  brzmiały  rozsądnie.  Więc  dlaczego  nie  był 

zachwycony tą perspektywą?

- I  nasz...  związek  nie  narzucałby  nam  żadnych 

ograniczeń?

- Tylko  jedno - odpowiedziała,  tym  razem  bardzo 

poważnie. - Żądam  bezwzględnej  wierności.  Mam  syna  i  nie 
mogę narażać zdrowia. W tej kwestii nie ustąpię ani tobie, ani 
żadnemu innemu mężczyźnie. I zrozumiem, jeśli powiesz, że 
taki układ ci nie odpowiada.

Słysząc  własne  słowa  w  jej  ustach,  Alex  poczuł  się  jak 

oblany kubłem zimnej wody. Czy one istotnie zabrzmiały tak 
brutalnie?  Chyba  nie,  w  przeciwnym  razie  Erica  nie 
siedziałaby tu w takim dobrym humorze i nie rozprawiała tak 
rozsądnie  o  ich  stosunku  opartym  na...  No  właśnie,  na  czym 
opartym? - zastanowił  się  nagle. Odezwała  się, zanim  zdążył 
coś powiedzieć.

background image

- To niegrzecznie zjeść i zaraz zmykać, więc wybacz mi, 

ale stęskniłam się za Joshem. Nigdy się z nim nie rozstawałam 
na  tak  długo.  Nic  się  nie  martw,  z  czasem  to  stanie  się 
łatwiejsze.  Możemy  się  spodziewać,  że  przez  wiele  lat 
będziemy  przeżywać  takie  romantyczne  weekendy.  Gdzie 
moja sukienka?

Miał ochotę powiedzieć: „w koszu na śmiecie, tam, gdzie 

jej miejsce", ale ugryzł się w język. Związek, na który właśnie 
milcząco się zgodził, nie dawał mu podobnych praw. I to mu 
się nie podobało. Bardzo nie podobało.

- W szafie.
- Aha,  i  nie  zapomnij  o  przepisie  na  omlet.  Ciekawa 

jestem,  jaką  minę  zrobi  Laura,  kiedy  z  całą  rodziną  wpadnie 
do mnie na niedzielny obiad. - Wyszła, nucąc jakąś dziecinną 
rymowankę.

Alex uświadomił sobie, że w odróżnieniu od sąsiadów, nie 

został zaproszony na niedzielny posiłek.

- No  i  jakie  osiągnęłaś  efekty  w  wojnie  podjazdowej  o 

małżeństwo? - spytała  Laura,  która  pojawiła  się  w  kuchni 
Eriki z talerzem domowych ciasteczek.

- O,  dzięki,  Lauro.  Josh  już  narzekał,  że  się  zaniedbuję, 

ale  zupełnie  nie  miałam  czasu  na  pieczenie.  A  co  do  tej 
drugiej kwestii, no cóż, nie tracę nadziei. Alex napomknął raz 
czy dwa, że my - zwróć uwagę na liczbę mnogą - powinniśmy 
podziękować ci za opiekę nad Joshem. Obiecał zaprosić cię z 
całą rodziną na obiad, żeby przygotować swój słynny omlet.

Laura zaśmiała się.

- Alex  jest  naprawdę  dobrym  człowiekiem  i  wierzę,  że 

dzięki twojej taktyce zmieni poglądy na małżeństwo.

- Ja też jestem optymistką. Bardzo go kocham i Josh też. 

A  Alex  jest  dla  nas  obojga  taki  dobry.  Wiesz,  że  pod  jego 
wpływem  Josh  prawie  już  nie  powtarza  tego  nieszczęsnego 
„ale ja nie chcę"?

background image

- A jaki ma wpływ na twoje życie?
- Jak  najlepszy.  Z  tym  że  oczywiście  nic  nie  może 

zaradzić  na  konflikt  z  Markiem - dodała  ze  smutkiem. -
Posiedzenie  sądu  odbędzie  się  za  dwa  tygodnie,  a  mój  były 
mąż  nie  dał  znaku  życia.  To  do  niego  podobne,  tak  się 
przyczaić. Ciągle boję się najgorszego.

- A jak ocenia twoje szanse adwokat?
- Uważa,  że  są  bardzo  duże.  Według  niego  sąd  weźmie 

prawdopodobnie  pod  uwagę,  że  dziecko  nabawiłoby  się 
urazów  psychicznych,  nie  tylko  gdyby  zostało  ze  mną 
rozdzielone,  ale  i  pozbawione  moich  regularnych  wizyt.  Nie 
mogłabym  często  jeździć  na  drugi  koniec  kraju.  Poza  tym 
Mark  nie  wykorzystywał  swych  praw  do  widzenia  się  z 
dzieckiem.  Pięć  wizyt  w  ciągu  dwóch  lat  na  pewno  nie 
świadczy  o  miłości  i  rozpaczliwej  tęsknocie.  W  sumie 
adwokat sądzi, że Mark nie ma widoków na wygraną.

- Och, Erico, to cudownie!
- Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. Uzgodniłyśmy z 

mamą,  że  w  sprawach  dotyczących  Josha  ja  mam  ostatnie 
słowo.

- Więc wszystko idzie jak z płatka.
- Poza  jednym  lub  dwoma  kolcami.  Gdybym  tylko 

zdołała przekonać Alexa, że dla miłości warto podjąć ryzyko...

- A  ta,  co  przedstawia? - Josh  pokazał  napływającą 

chmurę.

- Słonia - powiedział  Alex.  Leżał  z  malcem  na  trawie  i 

bawił  się  z  nim  w  te  zgadywanki  od  piętnastu  minut.  Miał 
nadzieję, że jeszcze przez  kilkanaście następnych uda  mu się 
zainteresować  chłopca  zabawą.  W  ciągu  minionych  dwóch 
godzin  grali  już  w  piłkę,  w  berka,  w  chowanego  i  Alex  był 
wykończony. Zastanawiał się, jak to się dzieje, że Erica, zajęta 
dzieckiem  godzina  po  godzinie,  dzień  po  dniu,  nie  pada  z 
wyczerpania.

background image

- Niee. - Josh  ze  śmiechem  przekręcił  się  na  brzuszek  i 

przytulił buzię do twarzy mężczyzny. - Wygląda jak małpka.

- Małpka? - powtórzył Alex z udanym zdziwieniem. - Jest 

za  duża  na  małpkę. Chyba  że  to  jakaś  wielka  małpa. Tak,  to 
goryl.

- Nie,  to  słoń - oznajmił  Josh. - Jest  o  wiele  za  duża  na 

małpkę.

Alex roześmiał się i pociągnął chłopczyka na swoją pierś.

- Jesteś  najbardziej  przekornym  łobuziakiem,  jakiego 

znam.  Jak  ja  powiem  „białe",  to  ty  powiesz  „czarne".  Mama 
uważa, że przechodzisz taki etap, ale wiesz, co ja sądzę?

Josh pokręcił przecząco główką.

- Jesteś  bardzo  zdolnym  chłopczykiem  i  wiesz,  jak 

rozzłościć dorosłych.

Malec  z  chichotem  usiadł  okrakiem  na  Alexie  i  zaczął 

liczyć  guziki  jego  koszuli.  Mężczyzna  obserwował  go  z 
czułym  uśmiechem.  Z  zapałem  zgodził  się na  propozycję 
Eriki,  żeby  zajął  się  małym  w  czasie  jej  spotkania  z 
adwokatem,  gdyż spędzanie  czasu z  dzieckiem  sprawiało  mu 
prawdziwą  przyjemność.  Dla  chłopczyka  wszystko  było 
jednoznaczne. Płakał, kiedy był smutny, śmiał się z radości, a 
świat  traktował  jak  wielki  skład  zabawek,  który  trzeba 
dokładnie poznać.

To  zdumiewające,  lecz  właśnie  dzięki  Joshowi  Alex 

zmienił  swój  stosunek  do  rzeczywistości.  Wydawała  mu  się 
teraz  mniej  skomplikowana.  Nauczył  się  widzieć  sprawy, 
jakimi są, i to zarówno w interesach, jak i w prywatnym życiu. 
Chociaż ono, w związku z Ericą, nadal było zagmatwane.

Kochał  ją  i  nie  miał  wątpliwości,  że  i  ona  go  kocha. 

Wystarczyło  popatrzeć  na  jej  rozjaśnioną  twarz,  kiedy 
spotykali  się  po  dłuższym  niewidzeniu.  Chciał  z  nią  spędzać 
więcej  czasu,  lecz  ona  stale  znajdowała  jakieś  wymówki,  co 
było  naprawdę  denerwujące.  A  to  musiała  wykończyć  pilną 

background image

pracę,  a  to  robiła  pranie,  szła  po  zakupy,  załatwiała  zaległą 
korespondencję i ta lista nie miała końca. Usiłowała łagodzić 
jego  irytację,  obiecując  spędzić  z  nim  kolejny  romantyczny 
weekend po zakończeniu sprawy w sądzie.

Alex  doszedł  wreszcie  do  wniosku,  że  oddałby  cały  rok 

wypełniony  romantycznymi  weekendami  za  to,  żeby  mieć 
Ericę  przy  sobie  dzień  po  dniu,  godzina  po  godzinie.  Żeby 
przy niej zasypiać i z nią się budzić.

Lecz  takie  marzenia  mogły  się  spełnić  tylko  w 

małżeństwie,  a  on  ciągle  nie  wiedział,  czy  ono  stanowiło 
właściwe  rozwiązanie.  Gdyby  zaś  nawet  nabrał  takiej 
pewności,  to  jeszcze  musiałby  przekonać  o  tym  Ericę. 
Przecież  wyraźnie  powiedziała,  że  nie  jest  zainteresowana 
pójściem do ołtarza.

- Może  wrócimy  do  domu  na  mleko  i  ciasteczko,  jak 

myślisz? - Alex  odczuł  gwałtowną  potrzebę  ruchu, jakby  ten 
miał mu pomóc otrząsnąć się z przygnębiających myśli.

- Na trzy ciasteczka. - Josh dla pewności podniósł do góry 

właściwą liczbę paluszków.

- Dwa. - Alex też pokazał na palcach. - Niedługo obiad i 

twoja  mama  urwałaby  mi  głowę,  gdybyś  stracił  przeze  mnie 
apetyt. - Widząc  zawiedzioną  minę  dziecka,  ustąpił. - No, 
niech będą trzy.

Josh z radosnym śmiechem sturlał się z Alexa i pobiegł w 

stronę domu.

- Złap mnie!

Podążając  za  chłopcem,  Alex  pomyślał,  że  gdyby  matka 

dziecka rzuciła mu takie wyzwanie, nie musiałby podejmować 
żadnych decyzji. Po prostu by jej posłuchał.

Erica  nie  była  w  stanie  oddychać.  Tłumaczyła  sobie,  że 

oddychanie  jest  zwykłą  funkcją  organizmu - wdycha  się 
powietrze i wydycha. Bezskutecznie.

background image

Wiedziała, że za milczeniem Marka coś się kryje, ale nie 

spodziewała się tego, co jej przygotował.

- Erico,  dobrze  się  czujesz? - spytał  zaniepokojony 

adwokat, Daniel Adams.

Z  trudem  skinęła  głową,  choć  tak,  oczywiście,  nie  było. 

Mark  nie  zrezygnował  z  wygranej  w  sprawie  o  dziecko. 
Zabierze  jej  Josha  i  ona  nigdy  już  chłopca  nie  zobaczy.  Czy 
byłaby w stanie przeżyć taką tragedię?

- Mark wygra, prawda? - spytała, przerażona. - Powoła się 

przed  sądem  na  opinie  psychologów  i  wyjdzie  stamtąd  z 
Joshem.

- Muszę  przyznać,  że  nie  wygląda  to  dobrze - odrzekł 

adwokat.

- Co  ja  mam robić?  Przecież  coś trzeba  zrobić - mówiła 

gorączkowo. - Musi być jakiś sposób podważenia tych opinii. 
Praca  w  filmie  nie  wywarła niekorzystnego  wpływu.  Nigdy 
bym  się  nie  zgodziła,  gdyby  mu  miała  w  najmniejszym 
stopniu zaszkodzić. Przeciwnie, on z ogromną przyjemnością 
brał udział w tym programie.

- Może  masz  rację,  Erico,  lecz  twoja  ocena,  jako  osoby 

niefachowej,  nie  będzie  się  liczyła.  Mark  zasięgnął  opinii 
dwóch  najsłynniejszych  w  kraju  psychologów  dziecięcych  i 
ich  zdaniem  zmuszanie  dziecka  do  udziału  w  reklamie  może 
wyrządzić  nieodwracalne  szkody  psychiczne.  A  pan  Stewart 
podkreśla, że właśnie ty powinnaś być tego świadoma.

- To jakiś koszmar. - Erica zaczęła nerwowo przemierzać 

gabinet. - Zgodziłam się na występ Josha tylko dlatego, że nie 
chciałam  go  utracić.  Musiałam  zdobyć  pieniądze.  I  nie  było 
żadnego przymusu, on chciał występować w tej reklamie.

- Erico - adwokat  westchnął  ciężko - dzieci  chcą  także 

bawić się na ulicy, ale im na to nie pozwalamy, gdyż wiemy, 
że to niebezpieczne.

Spojrzała na prawnika osłupiała.

background image

- Więc zgadzasz się z Markiem?
- Nie - odparł  Daniel. - Ja  ci  tylko  daję  próbkę 

argumentów,  jakie  może  przytoczyć  jego  adwokat.  Według 
mnie, masz jedno wyjście - czym prędzej zrezygnować z tego 
filmu i powiedzieć przed sądem, że zrobiłaś to natychmiast po 
zapoznaniu  się  z  opiniami  psychologów,  gdyż  nigdy  nie 
podjęłabyś  żadnych  działań,  które  mogłyby  zaszkodzić 
dziecku. Inna sprawa to kłopoty z wycofaniem się z umowy z 
agencją reklamową, która może cię zaskarżyć do sądu. Musisz 
być na to przygotowana.

- Wycofanie  się  z  umowy  nie  będzie  problemem -

stwierdziła.  Była  tego  pewna,  znając  uczucia  Alexa  do  niej  i 
do  dziecka.  Lecz  wiedziała  również,  jakie  by  to  miało 
konsekwencje  dla  agencji  reklamowej.  Zdjęcia  do  ostatniego 
odcinka filmu powinny się zacząć przed posiedzeniem sądu. I 
teraz,  w  ostatniej  sekundzie,  Alex  musiałby  oznajmić 
producentowi  odzieży,  że  nie  wykona  zlecenia.  Wszystko  by 
przepadło.  A  to  oznaczało,  że  ona  straciłaby  jego.  Czy 
kiedykolwiek  wybaczyłby  jej,  że  zniszczyła  jego  nadzieje  i 
marzenia?

background image

ROZDZIAŁ 12

- Lauro,  ogromnie  ci  dziękuję,  że  zgodziłaś  się  wziąć 

Josha na noc. - Alex pakował rzeczy chłopca.

- Erica nie prosiłaby cię, gdyby to nie było konieczne.
- Już  ci  mówiłam,  z  przyjemnością  zaopiekujemy  się 

małym.  Czy  Erica  nic  nie  wspomniała  o  rozmowie  z 
adwokatem?

- Nie, powiedziała tylko, że musi ze mną porozmawiać w 

pilnej  sprawie  i  prosiła,  żebym  spytał,  czy  możesz  się  zająć 
Joshem.

- W jakim była nastroju?
- Spokojna - odparł  Alex  posępnie. - Za  spokojna. 

Gdybym dostał teraz Marka w swoje ręce, udusiłbym go bez 
mrugnięcia  okiem.  Jeśliby  choć  w  połowie  kochał  syna  jak 
ona, wiedziałby, że nigdzie nie będzie mu lepiej niż u matki. 
Dlaczego on ją tak prześladuje?

- Erica twierdzi, że z zemsty. A ja podejrzewam, że on ją 

nadal kocha na swój perwersyjny sposób. Po co by czekał dwa 
lata z wniesieniem sprawy do sądu?

Alex, osłupiały, usiadł na łóżku Josha.

- Nadal ją kocha? Dlaczego tak myślisz?
- A ty się dziwisz? - Laura wzruszyła ramionami.
- Chyba  to  miłość  skłoniła  takiego  niepoprawnego 

playboya  do  poślubienia  jej.  Podejrzewam,  że  wytoczył
sprawę o opiekę nad dzieckiem, żeby skłonić ją do powrotu.

- Przecież  podobno  zamierza  się  ożenić - przypomniał 

Alex.

- Właśnie.  Podobno.  Zaręczyny  można  zerwać.  Postaw 

się  w położeniu  Marka.  On ją  nadal  kocha,  a  jej coraz  lepiej 
udaje  się  obywać  bez  niego.  Pozostał  tylko  Josh.  Czy 
zapewnienie  sobie  prawa  do  opieki  nad  dzieckiem  nie  jest 
najlepszą  drogą  do  odzyskania  byłej  żony  i  zatrzymania  jej 

background image

przy  sobie,  skoro  to  dziecko  jest  dla  niej  najdroższym 
skarbem? Co ty byś zrobił na jej miejscu?

- Wróciłbym  do  niego - odparł  i  pociemniało  mu  przed 

oczami. - I ona wróci bez chwili namysłu.

- No  właśnie.  Erica  nie  kocha  Marka,  ale  za  Joshem 

poszłaby  do  piekła.  Tylko  się  modlę,  żeby  nie  musiała,  bo 
zasługuje na lepszy los.

O niebo lepszy, pomyślał.
Erica z obawą oczekiwała spotkania z Alexem. Nie dość, 

że Mark zniszczył jej życie, to jeszcze wciągał do swej podłej 
intrygi Alexa.

Nie powinna była zgodzić się na udział Josha w reklamie 

w ani jednym odcinku. Trzeba było upierać się przy pierwszej 
decyzji.  Trzeba  było...  Tak,  ale  tego  już  się  nie  zmieni. 
Dokonała wyboru i teraz ponosi konsekwencje. Może się tylko 
modlić,  żeby  nie  uległy  zniszczeniu  więzy,  łączące  ją  z 
Alexem,  żeby  jej  wybaczył,  gdyby  nawet  miało  stać  się 
najgorsze.  Nie  potrafiłaby  żyć  ze  świadomością,  że  on  czuje 
do niej nienawiść.

Zajeżdżając  przed  dom,  przekonywała  samą  siebie,  że 

Alex  zgodzi  się  na  rozwiązanie  umowy,  gdyż  tak  samo 
troszczy  się  o  Josha,  jak  ona.  Musiała  w  to  wierzyć. 
Odetchnęła  głęboko,  wysiadła  z  samochodu  i  podeszła  do 
drzwi.

Alex  słyszał  samochód,  lecz  nie ruszył  się  z  sofy.  Był  w 

takim  stanie,  że  nie  wiedział,  jak  ma  ją  powitać. 
Prześladowały  go  słowa  Laury:  „Co  ty  byś  zrobił  na  jej 
miejscu?"

Erica wróci do Marka. Wiedział to. Był o tym przekonany. 

Stewart wygra sprawę i odzyska nie tylko Josha, ale i Ericę.

A co on wtedy pocznie ze sobą? Poświęci się całkowicie 

swojej firmie. Nikt mu jej nie odbierze. Zaangażował się w nią 
całym  sercem.  „Reklama  Harte'a"  miała  być  najbardziej 

background image

liczącą się agencją w świecie reklamy. I taką musi się stać, bo 
cóż mu pozostanie? Nic.

Kiedy  zobaczył  Ericę  w  drzwiach,  jeden  rzut  oka  na  jej 

twarz wystarczył. Miał rację. Wszystko skończone. Po co się 
tak zaangażował? Dlaczego się zakochał?

Tak,  ale  tego  nic  już  nie  zmieni.  Kochał  ją  i  kolejny  raz 

przekona się, jak boli zawiedziona miłość.

- Cześć - rzuciła Erica i oparła się o drzwi.
- Powiedz  mi najgorsze  i  skończmy z  tym - odezwał  się 

szorstko. - Muszę  się  napić czegoś mocniejszego,  a  u ciebie, 
jak zwykle, nic nie ma.

Zjeżyła się momentalnie.

- Wiesz,  dlaczego  nie  trzymam  alkoholu.  To  największe 

zagrożenie dla dzieci.

- Oczywiście - wycedził z ironią - musimy zawsze myśleć 

o  Joshu,  prawda?  On  jest  najważniejszy.  Co  ty,  biedna, 
zrobisz,  kiedy  on  dorośnie?  Będziesz  wysiadywać  przy 
telefonie i czekać, aż się raczy odezwać?

- Dlaczego jesteś taki nieprzyjemny? - Spojrzała na niego 

rozżalonym wzrokiem.

- Sama  sobie  odpowiedz. - Nie  miał  zamiaru  jej 

pocieszać.  Porzucała  go.  Wybierała  mężczyznę,  do  którego 
czuła  odrazę.  Znów  jest  na  drugim  miejscu. - Co  powiedział 
adwokat?

- Że sprawa nie wygląda zbyt dobrze. Mark właśnie...
- Co  Mark  właśnie?! - krzyknął  niecierpliwie,  gdy 

umilkła. - Do licha ciężkiego, Erico, ja prowadzę dużą firmę i 
nie mogę tracić czasu na twoje babskie rozterki. Mów, co ten 
człowiek powiedział, i pójdę sobie do diabła!

- Babskie rozterki? O co ci chodzi? - spytała z gniewem.
- Dokładnie  o  to,  co  powiedziałem. - Wstał  z  sofy. -

Odkąd  cię  poznałem,  wciąż  muszę się  nad  tobą  roztkliwiać  i 
trzymać cię za rączkę. Słuchałem twoich smętnych historyjek, 

background image

ale  wreszcie  mi  się  znudziły.  Przykro  mi,  że  miałaś  ciężkie 
życie.  Ale  to  nie  ciebie  jedyną  na  świecie  ono  źle 
potraktowało.  Jeśli  tak  myślisz,  to  grubo  się  mylisz.  Ja  też 
otrzymałem swoją porcję batów, ale nie chowam się w kącie, 
żeby  lizać  rany.  Może  Mark  ma  rację.  Może  to  on  powinien 
zajmować się Joshem.

Erica zbladła.

- Ty  tak  nie  myślisz.  To  niemożliwe.  Alex,  ty  kochasz 

Josha i dobrze o tym wiesz.

- To  świetny  dzieciak - odparł - lecz  nie  jest 

najwspanialszym objawieniem od czasu Einsteina. A mówiąc 
szczerze, uważam, że kiedyś będzie prawdziwym utrapieniem.

Erica  mogła  znieść  zarzuty  pod  swoim  adresem,  lecz  nie 

wytrzymała ataku na Josha. Natychmiast pospieszyła synowi z 
odsieczą.

- Josh  potrafi  być  niesforny,  sama  to  przyznaję.  Ale  jest 

bardzo dobrym dzieckiem i wiesz o tym doskonale. Jeśli jesteś 
zły,  to  odgrywaj  się  na  mnie,  ale  bardzo  proszę,  powtarzam: 
bardzo  proszę,  oszczędź  złośliwości  Joshowi.  On  jest  tylko 
małym  chłopczykiem,  więc  wyładuj  się  na  kimś  równym 
sobie.

Alex  zaklął  pod  nosem  i  podszedł  do  okna.  Wyglądał 

przez nie chwilę.

- Masz rację. Jestem zdenerwowany. Przepraszam. Co ci 

powiedział adwokat?

- Mark  uzyskał  opinie  dwóch  najbardziej  znanych 

psychologów dziecięcych w kraju, którzy uważają, że występy 
w  filmie  reklamowym  mogły  wywołać  w  psychice  Josha 
nieodwracalne  szkody. - Widząc,  że  Alex  zaciska  pięści, 
dodała  szybko: - Wiem,  że  to  nieprawda,  ale  zostałam 
przyparta  do  muru.  Albo  wycofam  się  z  naszej  umowy,  albo 
stracę  Josha.  Proszę,  zrezygnuj  z  niego  w  tym  ostatnim
odcinku filmu.

background image

- Nie. - Spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Alex, musisz to 

dla mnie zrobić, od tego zależy los mego dziecka.

- Tak? Twoja  sprawa o opiekę nad  dzieckiem nie  ma ze 

mną  nic  wspólnego.  Podpisałaś  umowę  i  musisz  jej 
dotrzymać.  W  przeciwnym  razie  zaskarżę  cię  do  sądu.  Nie 
zrezygnuję  ze  wszystkiego,  co  już  zostało  zrobione,  tylko 
dlatego, że ty walczysz ze swoim eks - mężem o syna. Mark 
manipuluje tobą i jeśli mu teraz ustąpisz, to będzie ci zatruwał 
życie, dopóki Josh nie dojdzie do pełnoletniości. Możesz być 
ofiarą  Marka, skoro tak  ci  się podoba, lecz ja  nie zamierzam 
razem  z  tobą  grać  tej  roli.  Sam  zatrudnię  psychologów  i 
przyprowadzę  ich  na  plan  filmowy,  żeby  na  własne  oczy 
mogli  się  przekonać,  jaka  to  krzywda  rzekomo  dzieje  się 
dziecku.  Zapłacę  za  ich  opinie  z  własnej  kieszeni,  gdyż  nie 
mam  zamiaru  ustąpić  Markowi  Stewartowi.  A  umowa  nadal 
obowiązuje. Jeśli ją zerwiesz, będziesz żałowała.

- My  ciebie  wcale  nie  obchodzimy - odezwała  się 

głuchym głosem. - W ogóle się nami nie przejmujesz. Byliśmy 
dla  ciebie  tylko  pionkami,  które  przesuwałeś jak  na 
szachownicy.  Dlaczego?  Czy  twój  zawodowy  sukces  znaczy 
dla ciebie więcej niż los ludzi?

- Tak - odrzekł gniewnie.  Podszedł do niej, chwycił pod 

brodę i uniósł twarz do góry. - Sukces znaczy dla mnie bardzo 
wiele.  Tak  było  i  będzie.  A  zanim  mnie  potępisz,  pomyśl  o 
własnym  postępowaniu.  Ty  też  mnie  wykorzystałaś.  Gdyby 
nie sprawa o opiekę nad dzieckiem, nigdy byś się nie zgodziła 
na  udział  Josha  w  reklamie.  Siedziałabyś  w  tym  swoim 
małym,  bezpiecznym  świecie  z  twoimi  małymi,  niegroźnymi 
potworkami. Dopiero ze mną żyłaś naprawdę. Dałem ci więcej 
niż ktokolwiek dotąd.

Odsunął się od niej.

background image

- Biegnij  do  garażu,  Erico.  Przemień  mnie  w  potwora. 

Uosobienie  wszelkiego  zła.  A  jak  będziesz  mnie  malowała, 
pomyśl o tym, co czułaś w moich ramionach. I zapamiętaj to 
uczucie, bo leżąc w objęciach Marka, jeszcze za dwadzieścia 
lat będziesz umierała z tęsknoty za mną.

Po tych słowach wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
Erica stała rozgniewana i stropiona równocześnie. O czym 

on  w  ogóle  mówił?  Ona  w  objęciach  Marka  jeszcze  za 
dwadzieścia  lat?  Wolałaby  zaprzedać  duszę  diabłu.  Jej 
sytuacja  i  tak  była  nie  do  pozazdroszczenia.  Znalazła  się 
między  młotem  a  kowadłem.  Obaj  mężczyźni  chcieli  ją 
ukarać, a ich ofiarą padnie Josh. On zapłaci za jej winy.

Może  Alex  miał  rację?  Może  Mark  powinien  zajmować 

się  Joshem?  Nie, to  nieprawda.  To  ona  kochała  synka  całym 
sercem  i  nigdy  kochać  nie  przestanie.  Jeśli  Josh  zamieszka  z 
Markiem, będą go wychowywać niańki, a potem ojciec wyśle 
go do szkoły z internatem.

Doprowadzona  do  rozpaczy,  pomyślała,  że  musi  z  kimś 

porozmawiać. Bez namysłu nakręciła numer. Kiedy usłyszała 
głos matki, odezwała się wśród szlochów:

- Mamusiu, pomóż mi. Nie wiem, co robić.

Alex  zawołał  sekretarkę  podniesionym,  zirytowanym 

głosem, a gdy weszła do gabinetu, odezwał się z pretensją.

- Pamelo,  już  przeszło  godzinę  temu  prosiłem  cię  o 

materiały do oferty dla zakładów elektronicznych.

- Leżą na twoim biurku, masz je dosłownie przed nosem. 

A  skoro  już  tu  jestem,  czy  chcesz  jeszcze  o  coś  podnieść 
wrzask?

Harte poczuł się głupio i poczerwieniał.

- Przepraszam, chyba nie jestem w najlepszym nastroju.
- W fatalnym - stwierdziła sucho - i to od dwóch tygodni. 

Nie wiem, co cię trapi, ale cokolwiek to jest, sam się musisz z 

background image

tym  uporać.  Nie  jestem  dla  ciebie  chłopcem  do  bicia. -
Trzasnęła za sobą drzwiami.

Alex z westchnieniem zagłębił się w fotelu. Rzeczywiście 

przez  ostatnie  dwa  tygodnie  zachowywał  się  nieznośnie.  To 
był  dla  niego  piekielnie  trudny  okres.  Po  kłótni  z  Ericą  nie 
pokazywał  się  w  studiu,  a  od  Rona  dowiedział  się,  że  do 
zakończenia  filmu  zostały  jeszcze  dwa  dni  zdjęciowe. 
Posiedzenie  sądu  miało  odbyć  się  jutro.  Jeżeli  sąd  wyda 
postanowienie na niekorzyść Eriki, to świat ich obojga legnie 
w  gruzach.  Zdawał  sobie  przy  tym  sprawę,  że  jemu  byłoby 
łatwiej odbudować swój.

Sięgnął  po  opinie  trzech  ekspertów,  których  poprosił  o 

ocenę wpływu pracy w filmie na Josha. Wszyscy trzej odnieśli 
się bardzo pozytywnie do stosowanych w studiu metod pracy 
z dziećmi i potwierdzili dobrą kondycję psychiczną chłopca.

Z  uśmiechem  przeczytał  ponownie  ustęp  jednej  z  opinii. 

„Joshua  Stewart  jest  pełnym  witalności,  ponad  wiek 
rozwiniętym  dzieckiem,  które  dzięki  wrodzonej  inteligencji 
rozwinęło  zdolność  minimalizowania  efektów  swego 
niewłaściwego  zachowania.  Dziecko  jest  rozpieszczone,  co 
nie  znaczy,  że  nie  poddaje  się  dyscyplinie  jako  trudne  do 
prowadzenia. Chciałbym tak łatwo dawać sobie radę z moim 
własnym  synem.  Należy  bardzo  wysoko  ocenić  umiejętności 
wychowawcze pani Stewart".

Oczywiście,  że  Josh  jest  rozpieszczony,  rozmyślał  Alex. 

Jednak  jego  zachowanie  nigdy  nie  było  denerwujące,  raczej 
budziło rozbawienie. Był po prostu pełen wigoru i energii.

Dzisiaj  Josh  zawita  do  studia  być  może  ostatni  raz  i  kto 

wie,  czy  Alex  jeszcze  kiedykolwiek  zobaczy  chłopczyka. 
Przypomniał  sobie  słowa  Pameli.  Tak,  najwyższy  czas,  żeby 
sam uporał się z nękającym go problemem.

- Madelaine,  a  gdzie  Erica? - spytał  zdumiony  Alex  na 

widok siedzącej na zapleczu planu filmowego babci Josha.

background image

- W  domu. - Madelaine  spoglądała  na  niego 

oskarżycielskim  wzrokiem. - Posiedzenie  sądu  już  jutro,  ale, 
jak widzisz, ona robi wszystko, żeby dotrzymać umowy.

- Wiem. - Wcisnął  ręce  w  kieszenie.  Nie  odczuwał 

wyrzutów sumienia. Musiał się ratować. Przykro mu było, że 
Erica została postawiona w tak trudnej sytuacji, lecz przecież 
nie  z  jego  winy.  Tak  naprawdę  jedyną  osobą  ponoszącą 
odpowiedzialność  za  to  zamieszanie  była  Madelaine,  która 
przyprowadziła dziecko na próbne zdjęcia bez zgody matki.

- Jak Erica się trzyma? - zapytał.
- Wcale  się  nie  trzyma.  Wygląda  jak  śmierć,  od  dwóch 

tygodni prawie nic nie je, a jak się do czegoś zmusi, to zaraz 
choruje. Lekarz mówi, że to nerwy. Josh zostaje dzisiaj u mnie 
na  noc,  bo  Erica  jest  bardzo  przybita  i  obawia  się,  że  jej 
nastrój  może  udzielić  się dziecku.  Nie  byłoby  dobrze,  gdyby 
mały  pokazał  się  w  sądzie  w  złym  stanie  psychicznym. 
Słyszałeś, że mamy go przyprowadzić?

- Nie, nie wiedziałem o tym. - Alex spojrzał w kierunku 

chłopczyka,  który  bawił  się  z  Kicią  w  jakąś  skomplikowaną 
grę. - Ale to chyba rozsądny pomysł. Sąd będzie rozstrzygał o 
jego losie.

- Tak.  Adwokat  Eriki  twierdzi,  że  obecność  Josha  może 

mieć decydujące znaczenie. Teraz cię przepraszam, muszę na 
niego uważać.

Alex wyszedł ze studia i wsiadł do samochodu z zamiarem 

powrotu  do  biura.  Lecz  samochód  jakby  niezależnie  od  jego 
woli podjechał wprost pod dom Eriki. Mężczyzna z wahaniem 
podszedł  do  drzwi  i  nacisnął  dzwonek.  Przez  dłuższą  chwilę 
panowała cisza i miał już odejść, gdy w progu stanęła Erica.

- Czego  chcesz? - Widać  było,  że  mężnie  powstrzymuje 

łzy.

background image

Madelaine  miała  rację.  Erica  wyglądała  jak  śmierć.  Jakie 

wrażenie zrobi na sądzie w takim stanie? Sędzia tylko rzuci na 
nią okiem i odda Josha Markowi.

- Pomyślałem,  że  potrzebny  ci  jest  przyjaciel.  Powinna 

odprawić go z niczym. To przez niego

przeżywała  najczarniejsze  dni  w  życiu.  Wmawiała  w 

siebie,  iż  go  nie  kocha,  lecz  gdy  zobaczyła,  że  chce  odejść, 
wyciągnęła do niego rękę.

- Nie, Alex, proszę... ja...

Dotknęła go i był już zgubiony. Wziął ją w ramiona, a ona 

wybuchnęła płaczem.

- Ciii - szeptał  jej  do  ucha. - Wszystko  będzie  dobrze, 

Erico, przyrzekam ci. Cokolwiek się jutro zdarzy, nie utracisz 
Josha.

- Obiecaj mi! - Chwyciła go za klapy marynarki. - Alex, 

proszę, obiecaj mi to.

- Obiecuję. - Tylko  on  wiedział,  że  ta  gra  toczyła  się 

również o nią. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. - Musisz 
się teraz przespać. Nie możesz wyglądać w sądzie jak osoba, 
która utraciła chęć do życia.

- Ale ja nie mogę zamknąć oczu - skarżyła się żałośnie. -

Zaraz  wydaje  mi się,  że  Josh się  zgubił  i  mnie woła,  a  ja  go 
nie mogę znaleźć. Ja go szukam i szukam, i nie mogę znaleźć.

- To  tylko  złe  sny. - Otulił  ją  kołdrą.  Usiadł  na  brzegu 

łóżka i odgarnął włosy z jej umęczonej twarzy. - Będę czuwał 
przy  tobie,  żeby  koszmar  nie  wrócił.  A  teraz  zaśnij,  musisz 
odpocząć. - Gładził ją po głowie.

- . Pójdziesz ze mną jutro do sądu? - Pod wpływem jego 

pieszczoty zamknęła oczy. - Alex, błagam! Przyrzekam, że już 
nigdy więcej o nic cię nie poproszę.

Nie! - wołał  rozsądek.  Lecz  Harte  też  ostatnio  śnił 

koszmary, a jednym z nich była wizja Marka, wychodzącego z 
sądu za rękę z Joshem i Ericą.

background image

- Pójdę - odparł.
- Dziękuję. - Po raz pierwszy od dwóch tygodni zapadła 

w spokojny sen.

- Alex! - wykrzyknął  Josh  na  widok  mężczyzny 

wchodzącego  z  Ericą  do  gmachu  sądu.  Wyrwał  się  babci  i 
pognał  do  nich.  Alex  odruchowo  chwycił  go  w  ramiona  i 
uniósł do góry.

- Jak się masz, bracie.

Josh objął go rączkami za szyję i uściskał z całej siły.

- Tęskniłem za tobą - powiedział.
- Mnie  też  ciebie  brakowało - odparł  Alex  nieswoim 

głosem, maskującym wzruszenie. Przytulił dziecko mocno do 
siebie. - Byłeś grzeczny?

- Nie. - Josh popatrzył mu w oczy i zachichotał.
- Jesteś  wcielonym  diabełkiem,  ale  przynajmniej 

szczerym, prawda?

- Uhm - zgodził się chłopczyk.

Erica obserwowała ich przez łzy. Gdyby nagle zjawiła się 

jakaś czarodziejka i za sprawą magicznej różdżki porwała stąd 
ich troje. Wróciłby ten czas, kiedy byli razem tacy szczęśliwi. 
Zanim  padły  gniewne  słowa,  które  odgrodziły  ją  i  Alexa 
ścianą goryczy.

Ta  ściana  pozostanie,  wiedziała  o  tym.  Nawet  obecność 

Alexa  w  sądzie  niczego  nie  zmieni.  Był  taki  spokojny, 
opanowany.  Ani  razu  nie  usiłował  jej  pocałować  czy  nawet 
dotknąć,  a  gdy ona  to  zrobiła,  odskoczył  jak  rażony  prądem. 
Nie  wiadomo,  dlaczego  zgodził  się  przyjść  do  sądu,  lecz  na 
pewno nie z miłości. Ta myśl doprowadzała ją do rozpaczy.

Podszedł do nich adwokat.

- Erico, czas na nas, wchodzimy do gabinetu sędziego.

Ogarnęła  ją  panika  i  odruchowo  spojrzała  na  Alexa. 

Uśmiechnął się uspokajająco i podniósł do góry kciuk. Trochę 

background image

pomogło.  Podeszła  do  synka,  nadal  siedzącego  u  Alexa  na 
kolanach, i ucałowała go.

- Kocham cię. Zostaniesz tu z babcią i Alexem i będziesz 

grzeczny, prawda?

Chłopczyk  skinął  główką,  po  czym  przytulił  ją  do 

ramienia mężczyzny.

- Powodzenia - powiedział cicho Alex.
- Myślę, że będzie mi potrzebne.

Obserwując  odmierzającą  minuty  wskazówkę  starego 

zegara,  Alex  pomyślał,  że  ruch  mógłby  mu  pomóc  otrząsnąć 
się  z  niespokojnych  myśli,  lecz  Josh  nie  chciał  zejść  mu  z 
kolan. Teraz zabawiał się przesuwaniem w różne strony węzła 
jego krawata.

- Czy to będzie jeszcze długo trwało, jak sądzisz? - Alex 

zwrócił  się  do Madelaine,  siedzącej  obok  bez słowa.  Zwykle 
nie  zamykały  się  jej  usta  i  to  milczenie  było  wręcz 
denerwujące. - Są tam już przeszło godzinę.

- Jeśli  Mark  wygra,  co  da  Bóg  się  nie  stanie,  to  będzie 

moja wina. Gdybym była lepszą matką, Erica nie zakochałaby 
się  w  pierwszym  lepszym  mężczyźnie,  który  się  pojawił  i 
okazał jej trochę czułości. Gdybym...

Alex uścisnął jej rękę.

- Nie  rób  sobie  wyrzutów,  Madelaine.  Wszyscy 

popełniamy błędy, bo jesteśmy tylko ludźmi.

W tym momencie otworzyły się drzwi gabinetu i ubrana w 

urzędowy uniform kobieta powiedziała:

- Prosimy  do  nas  Joshuę. - Wyciągnęła  ręce  do 

chłopczyka, żeby go zabrać, lecz on kurczowo złapał Alexa za 
szyję.

- Nie! - krzyknął. - Ja chcę być z Alexem!
- Josh,  musisz  iść  z  tą  panią. - Mężczyzna  usiłował 

odciągnąć małe, ale silne rączki od swojej szyi. Lepiej by mu 

background image

poszło z ośmiornicą, pomyślał, gdyż rączki dziecka zaciskały
się coraz mocniej i zaczynało brakować mu powietrza.

- Nie - powtórzył malec z uporem.
- Josh, tam jest mamusia. - Madelaine próbowała wpłynąć 

na dziecko. - Nie chcesz zobaczyć mamusi?

- Nie! - wrzasnął z całej siły. - Ja chcę być z Alexem!
- Mamy jakieś kłopoty? - Alex usłyszał nieznajomy głos i 

zobaczył  przed  sobą  siwowłosą  kobietę  w  średnim  wieku, 
ubraną w sędziowską togę.

No  tak,  tylko  tego  brakowało,  pomyślał  ze  złością.  Erica 

przez godzinę usiłuje udowodnić, jaką jest dobrą matką, a ten 
rozwścieczony dzieciak wszystko zaprzepaści.

- On  jest  chyba  zdenerwowany. - Alexowi  udało  się 

odciągnąć  jedno  ramię  dziecka,  lecz  kiedy  starał  się  uwolnić 
od drugiego, poczuł, że nogi Josha obejmują go w pasie z taką 
siłą, aż skrzywił się z bólu,

Sędzina zaśmiała się cicho.

- Wygląda  na  to,  że  on  wejdzie  do  mnie  tylko  z  panem. 

Więc może pan, panie...

- Harte. - Alex wstał z krzesła. - Alexander Harte. Bardzo 

mi przykro, ale on przechodzi teraz etap odkrywania instynktu 
posiadania i akurat ja jestem jego obiektem.

Kobieta spojrzała zaciekawiona na Alexa.

- No,  to  chodźmy  razem.  Muszę  porozmawiać  z 

dzieckiem.

Alex 

ruszył 

za 

nią, 

zdenerwowany 

takim 

niespodziewanym  obrotem  sprawy.  Zdumionemu  spojrzeniu 
Eriki odpowiedział bezradnym wzruszeniem ramion.

Sędzina usiadła za biurkiem.

- Joshua zadecydował, że razem z nim ma przyjść tu pan 

Harte,  dlatego  go  zaprosiłam.  Spodziewam  się,  że  nikt  nie 
wyraża  sprzeciwu.  Przecież  nie  chcemy  jeszcze  bardziej 
wystraszyć chłopca, prawda?

background image

Adwokat  Marka  już  się  podnosił,  lecz  po  tych  słowach 

szybko  usiadł  z  powrotem,  a  adwokat  Eriki  nieznacznie 
mrugnął do Alexa, który nieco uspokojony zajął wskazane mu 
krzesło.

Josh,  wyraźnie  zadowolony,  że  dopiął  swego,  uwolnił 

szyję  Alexa  i  usiadł  mu  grzecznie  na  kolanach.  Spojrzał  na 
sędzinę i spytał:

- A kto ty jesteś?
- Nazywam  się  Giliam  i  jestem  sędzią,  ale  możesz  do 

mnie mówić Mary. Czy wiesz, dlaczego tu się zebraliśmy?

- Nie - odpowiedział  chłopczyk. - A  co  to? - spytał, 

dotykając sędziowskiego młotka.

- To  taki  młotek  potrzebny  sędziemu,  podobny  do 

zwykłego, prawda?

- Ooo. - Josh  szybko  cofnął  rączkę. - Młotkiem  można 

sobie zrobić krzywdę.

- Skąd wiesz, zrobiłeś sobie kiedyś krzywdę młotkiem?
- Nie, mamusia mi mówiła. Prawda, mamo? - zwrócił się 

do Eriki z uśmiechem.

- Prawda - odparła  cicho.  Zagryzła  drżącą  wargę.  Nie 

wolno  jej  się  teraz  rozpłakać.  Kiedy  sędzina  wyszła  z 
gabinetu,  Daniel  powiedział,  że  mają  szansę  wygrać,  i  teraz 
wszystko  zależy  od  wyników  rozmowy  z  Joshem.  Nie  może 
pozwolić, by zdenerwował się jej płaczem.

Chłopiec  nagle  zsunął  się  z  kolan  Alexa  i  podbiegł  do 

stojącej przy biurku flagi stanu Kalifornia.

- Jaka śliczna. - Dotknął jej rączką.

Sędzina  przez  chwilę  przyglądała  się  chłopcu,  po  czym 

odrzekła:

- Tak,  jest  śliczna.  Słyszałam,  że  występujesz  w  filmie 

reklamowym. Czy to prawda, Josh?

- Tak - odparł z uśmiechem. - Będziemy w telewizji, ja i 

Kicia. Będziemy, mamusiu?

background image

- Tak - potwierdziła Erica.
- Podobało ci się w studiu? - pytała sędzina.
- Taak! - Josh usiadł na podłodze i rozwiązał sznurowadła 

bucików. - Sam  umiem  wiązać  sznurowadła.  Chcesz 
zobaczyć?

- Naturalnie. - Sędzina  się  zaśmiała.  Chłopczyk  w 

skupieniu wiązał kokardki. Może nie

były najpiękniejsze, pomyślała Erica, ale udało mu się.

- Bardzo ładnie. A teraz zrób coś dla mnie. Rozejrzyj się 

po pokoju i jak zobaczysz tatusia, to pobiegnij do niego.

- Dlaczego? - spytał chłopczyk z nachmurzoną miną.
- To taka gra - powiedziała sędzina. - Lubisz się bawić w 

różne gry, prawda?

Josh skinął główką.

- No to rozejrzyj się, znajdź tatusia i pobiegnij do niego.

Erica  wstrzymała  oddech.  Oboje z  adwokatem  twierdzili, 

że  Mark spędzał zbyt mało czasu z  dzieckiem, żeby w ogóle 
mogło go rozpoznać. Mark tłumaczył, że to Erica utrudnia mu 
widzenia z synem, lecz on dobrze wie, kto jest jego ojcem.

- No, Josh - zachęcała chłopca sędzina.
- Tato! - krzyknął Josh nagle i pędem pobiegł do Alexa.
- Sprzeciw, wysoki sądzie! - wykrzyknął Mark, zrywając 

się z krzesła.

- Nie dziwię się - odparła sucho sędzina.

Tymczasem  chłopczyk  wdrapał  się  na  kolana 

zaskoczonego  Alexa  i  pocałował  go  głośno  w  policzek.  Po 
czym  zadowolony  usadowił  się  wygodnie  i  rozejrzał  z 
uśmiechem.

Mark zbliżył się do nich z twarzą ściągniętą złością, lecz 

jego słowa zabrzmiały słodko jak miód.

- To  było  bardzo  zabawne,  Josh,  ale  to  ja  jestem  twoim 

tatą. Chodź i uściskaj mnie. - Wyciągnął do dziecka ręce.

background image

Malec  pokręcił  przecząco  główką,  nie  odrywając  jej  od 

piersi Alexa.

- Nie lubię cię. Jesteś niesympatyczny. Stewart roześmiał 

się nerwowo i przykucnął, żeby

patrzeć  wprost  na  chłopca.  Wyciągnął  ponownie  rękę, 

gdyż chciał go dotknąć, lecz Josh ją odtrącił.

- Nie, idź sobie.
- Josh,  zabawa  się  skończyła. - W  głosie  mężczyzny 

brzmiało zniecierpliwienie. - Proszę, bądź grzeczny i chodź do 
mnie.

Chłopczyk znowu potrząsnął głową.

- Myślę, że powinien pan wrócić na swoje miejsce, panie 

Stewart - powiedziała sędzina.

Mark  otworzył  usta,  jakby  chciał  zaprotestować,  lecz 

zrezygnował i usiadł na krześle.

Sędzina zwróciła się do Alexa, który poczuł się niepewnie 

pod jej uważnym spojrzeniem.

- Jakie  stosunki  łączą  pana  z  rodziną  Stewartów,  panie 

Harte?

Poczuł  zakłopotanie.  Jak  miał  się  przedstawić?  Jestem 

byłym  kochankiem  Eriki?  Spojrzał  na  nią.  Była  blada, 
siedziała  sztywno  z  podniesioną  głową,  jakby  szykowała  się 
na  gilotynę,  co  nie  było  przesadną  przenośnią,  zważywszy 
fakty, które miał ujawnić. Przecież sędzina zadała mu pytanie, 
więc  czy  nie  powinien  mówić  prawdy,  całej  prawdy  i  tylko 
prawdy?

Tak, lecz co właściwie było prawdą?
Popatrzył na Josha, który nucił nieco fałszywie piosenkę z 

filmu „Czarnoksiężnik z Krainy Oz". Alex wypożyczył kasetę 
i we trójkę go oglądali.

Prawdą  było  to,  że  przeżył  najszczęśliwsze  dni  z  Ericą  i 

Joshem. Kochał ich oboje z całego serca. Chciał się ożenić z 
Ericą, stworzyć dla nich trojga prawdziwy dom i miał zamiar 

background image

do tego doprowadzić, choćby trzeba było tę kobietę zaciągnąć 
siłą do ołtarza.

- Jestem  zaręczony  z  panią  Stewart - stwierdził.  Erica 

otworzyła usta, nie wierząc własnym uszom,

lecz zanim zdołała coś powiedzieć, Alex popatrzył na nią 

ostrzegawczo.

- Gratuluję przyszłym małżonkom - powiedziała sędzina.

- Przed podjęciem decyzji muszę się zastanowić, więc proszę 
poczekać  przez  parę  minut  na  korytarzu.  Wkrótce  państwa 
poproszę.

Josh  podbiegł  do  matki.  Alex  przyglądał  się  im  obojgu 

badawczo,  zwłaszcza  Erice.  Miała  wypieki  i  nie  patrzyła  na 
niego.  Wyszedł  na  korytarz  i  uśmiechnął  się  na  widok  miny 
przechodzącego  obok  Marka,  gdyż  gdyby  spojrzenie  mogło 
zabijać,  już  z  pewnością  by  nie  żył.  Wreszcie  z  gabinetu 
wyszła Erica z adwokatem. Nadal nie patrzyła na Alexa, lecz 
tym się zbytnio nie przejmował.

Ożeni się z nią, nawet jeśli werdykt sądu będzie korzystny 

dla Marka. Złożą ponownie wniosek o opiekę nad dzieckiem i 
w  razie  przegranej  będą  występować  do  sądu  tak  długo,  aż 
wygrają.  Erica  należy  do  niego,  a  on  nie  pozwoli  jej 
poświęcać życia dla mężczyzny, który na nią nie zasługuje,

Erica  zastanawiała  się,  co  bardziej  ją  denerwuje -

oczekiwanie na decyzję sądu czy świdrujące spojrzenie Alexa, 
które czuła na plecach. Po co on z tym wyskoczył? Co chce w 
ten sposób zyskać? Ukończyć film reklamowy - jedynie to jej 
przychodziło  do  głowy.  Ron  mówił,  że  brakuje  im  jeszcze 
kilku  dobrych  ujęć.  Jeżeliby  wygrała  sprawę,  mogliby  je 
dokręcić. A więc Alex próbuje ratować własną skórę. Poczuła 
ogarniającą ją wściekłość na tego egoistę.

Adwokat  powiedział,  że  oświadczenie  Alexa  może 

przechylić szalę na jej korzyść, zwłaszcza wobec okazywanej 
mu  przez  Josha  sympatii.  Ale  jeśli  się  nie  pobiorą,  to  po 

background image

pewnym czasie Mark najprawdopodobniej znowu zaciągnie ją 
do  sądu  i  ponownie  będzie  musiała  przechodzić  przez  to 
wszystko.

Zdecydowała,  że  nadszedł  czas,  by  wreszcie  powiedzieć 

panu Alexandrowi Harte'owi, co myśli o nim i jego przeklętej 
reklamie.

Zbliżyła się do niego z wściekłością w oczach.
Alex  uśmiechnął  się  w  duchu,  widząc,  jak  Erica  szykuje 

się do ataku. W tej chwili mogłaby sama pozować do okładki 
książki, którą projektowała. Bardzo dobrze. Niech taka będzie, 
gotowa wydrapać mu oczy. W tym stanie powie mu wszystko, 
co jej leży na sercu. Już przy nim stała.

- Przejrzałam cię na  wylot - mówiła cicho. - I wiedz,  że 

jesteś  najbardziej  nikczemnym  człowiekiem,  jakiego  znam. 
Od  początku  chciałeś  tylko  wykorzystać  mnie  i  Josha,  ale 
uprzedzam  cię,  że  już  nigdy  więcej  na  to  nie  pozwolę. -
Zamilkła na chwilę dla nabrania oddechu. - Jeżeli wygram tę 
sprawę,  odstąpię  od  umowy.  Możesz  mnie  skarżyć  do  sądu, 
będę  się  bronić  zębami  i  pazurami.  Prędzej  Josh  skończy 
college, niż ty swoją reklamę odzieży dziecięcej.

Alexowi wystarczyło to, co usłyszał. Wziął ją w ramiona i 

pocałował - długo,  gorąco,  z  całą  miłością,  która  wypełniała 
jego serce. Tylko przez krótki moment usiłowała się wyrwać. 
Potem przytuliła się do niego, miękka jak żelazo w kowadle.

Na  szczęście  Alex  w  pewnej  chwili  uświadomił  sobie, 

gdzie się znajdują i zdołał oderwać wargi od jej ust.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.

- Zwalniam  cię  z  umowy,  Erico.  Od  tej  chwili  masz 

zobowiązania  tylko  wobec  mnie.  Kocham  cię.  Na  zawsze. 
Chcę się z tobą ożenić i wiem, że ty też chcesz wyjść za mnie.

- Ale... - zaczęła, zmieszana. Nie skończyła, gdyż sędzina 

poprosiła wszystkich do siebie.

Alex wypuścił Ericę z objęć.

background image

- Będę tu na ciebie czekał.

Oszołomiona,  spojrzała  na  niego  niepewnie,  a  on 

delikatnie popchnął ją w stronę gabinetu.

- Sędzina  cię  prosi - powiedział. - Nieładnie  kazać  na 

siebie czekać. Trzymam kciuki, żeby okazała się tak mądra, na 
jaką wygląda. Powodzenia.

Erica  wolałaby,  żeby  jej  to  wszystko  wyjaśnił,  lecz  teraz 

najważniejszy był Josh. Weszła do gabinetu.

- Jak  myślisz,  co  sąd  zdecyduje? - spytała  Madelaine, 

która właśnie podeszła do Alexa.

- Nie wiem - odparł. - Ale jedno ci powiem, bez względu 

na wynik sprawy mam zamiar ożenić się z twoją córką, nawet 
gdybym miał ją końmi zaciągnąć do ołtarza.

- No cóż, najwyższy czas - stwierdziła.

Josh,  wykorzystując  moment  nieuwagi  babci,  przewrócił 

do góry nogami popielniczkę, wypełnioną piaskiem.

- Joshuo  Stewarcie,  co  ty  wyprawiasz?  Spojrzał  na  nią 

niewinnym wzrokiem.

- Sama się wywróciła.

Alex  parsknął  śmiechem  i  w  tej  samej  chwili  z  gabinetu 

sędziowskiego  z  furią  wypadł  Mark.  Zatrzymał  się  przed 
Alexem i powiedział:

- To nie koniec. Jeszcze się kiedyś spotkamy.
- Jako  ojciec  Josha  będziesz  zawsze  mile  widziany  w 

naszym domu. Czekamy na twoje wizyty.

Stewart  zaklął  i  pognał  korytarzem  w  stronę  wyjścia.  W 

drzwiach  gabinetu  ukazała  się  Erica.  Wychodziła  na 
chwiejnych nogach, z oszołomioną miną.

- No i co? - Madelaine patrzyła na córkę niespokojnie.
- Wygrałam - odparła,  jakby  jeszcze  nie  wierząc  w  swe 

szczęście. - Sędzina  nie  tylko  przyznała  mi  prawo  do  opieki 
nad Joshem, ale Jeż postanowiła, że mam być obecna w czasie 
wizyt Marka, dopóki będzie działał tak stresująco na dziecko. 

background image

Podniosła  dwukrotnie  alimenty,  a  kiedy  Mark  zaczął 
oponować, podwyższyła je jeszcze raz i dodała, że jeżeli dalej 
będzie narażał sąd na stratę czasu, to zapłaci jeszcze wyższe.

- Och, Erico, to cudownie! - Madelaine ze łzami w oczach 

wyciągnęła  ramiona  do  córki. - Tak  bardzo  cię  kocham, 
myślałam, że nie przeżyję tego, przez co musiałaś przejść.

- Ja  też  cię  kocham,  mamusiu - szepnęła  Erica,  czule 

ściskając matkę.

Zapłakana Madelaine odsunęła córkę i powiedziała:

- Idę do domu. Jeśli  będziesz chciała, wstąp do mnie, to 

uczcimy twoje zwycięstwo. Mam szampana w lodówce.

Erica skinęła odchodzącej matce głową i zaczęła rozglądać 

się za synkiem, który właśnie bawił się na podłodze piaskiem 
wysypanym z popielniczki.

- Joshuo Stewarcie, co ty wyprawiasz? - spytała.
- Sama  się  wywróciła - stwierdził  Alex. - A  teraz 

pomówmy o naszych zaręczynach.

Erica odetchnęła głęboko.

- Właśnie.  Wiem,  że  chciałeś  mi  pomóc  i  rzeczywiście 

pomogłeś. Ale nie mam zamiaru trzymać cię za słowo. Znam 
twój stosunek do małżeństwa i...

- O co chodzi, Josh? - Alex pochylił się do chłopca, który 

szarpał mu nogawkę spodni.

- Goń  mnie! - krzyknął  malec  i  puścił  się  biegiem  do 

wyjścia.

- Joshua,  wracaj  natychmiast! - wołała  biegnąca  za  nim 

Erica.

Alex zaśmiał się. Kto by pomyślał, że oświadczyny mogą 

być  tak  niełatwym  zadaniem.  Pobiegł  za  nimi,  wyprzedził 
Ericę i porwał chłopca W ramiona przed samymi drzwiami.

- Joshuo, jak dostanę cię w swoje ręce, przełożę cię przez 

kolano - ostrzegła matka.

background image

Josh  zachichotał,  mocniej  objął  rączkami  szyję  Alexa  i 

zawołał:

- Uciekaj, tato, uciekaj, nie daj jej mnie złapać!
- Erico, czy mam uciekać? - spytał, patrząc jej w oczy. -

Jeżeli  złapiesz  jego,  złapiesz  i  mnie.  Widzisz,  my  jesteśmy 
nierozłączni.

Spojrzała  na  niego  badawczo.  Miłość,  którą  dojrzała  w 

jego spojrzeniu, była tak samo czysta, jak uczucie malujące się 
na  twarzy  dziecka,  wtulonego  bezpiecznie  w  ramiona 
mężczyzny.  Erica wiedziała, że w swoim sercu  Alex  traktuje 
Josha jak własnego syna, i to było najważniejsze.

- Czy  jesteś  pewien,  że  naprawdę  tego  pragniesz? -

Chciała dać mu jeszcze jedną szansę odwrotu. - Znasz Josha, 
niezły z niego gagatek, a będzie coraz gorzej, no wiesz, zaczną 
się samochody, dziewczyny i seks.

- Jestem na to całkowicie przygotowany - roześmiał się -

zwłaszcza na seks. - Objął ją wolnym ramieniem. - Wyjdziesz 
za mnie?

- Tak. Pod jednym warunkiem.
- Jakim? - Zmarszczył brwi.
- Musisz  obiecać  mi  wielu  małych  Alexów.  Czy  to  nie 

jest  dobry  sposób  na  dalsze  kontakty  producenta  odzieży 
dziecięcej z agencją „Reklama Harte'a"?

Patrzyła  na  jego  twarz,  wyrażającą  tyle  emocji: 

zaskoczenie, radość i czułość.

- Mogę przyjąć ten warunek, jeżeli ty zaakceptujesz mój.
- Jaki?
- Kolekcja „Moje wspaniałe dziecko" prezentuje również 

dziewczęce  ubranka.  Każdy  mały  Alex  będzie  miał  do 
towarzystwa przynajmniej jedną małą Ericę.

- Myślę,  że  nasza  rodzina  powinna  sobie  poradzić  z  tą 

kolekcją - szepnęła. Wspięła się na palce i przywarła wargami 
do jego ust.

background image

Pomyślała  jeszcze,  czy  takie  ogromne  szczęście  nie  jest 

grzechem. Miała uwielbianego syna i ukochanego mężczyznę, 
a przed nimi otwierała się jasna przyszłość.

Czego więcej może oczekiwać kobieta?