background image

C

ARIN

 R

AFFERTY

MOJE WSPANIAŁE 

DZIECKO

background image

ROZDZIAŁ 1
Alex Harte wszedł do garażu Eriki Stewart, gdzie miał na 

nią zaczekać. Kobieta, która wskazała mu to miejsce, nazwała 
je   studiem   pani   Stewart.   Rozejrzał   się   i   wprost   nie   mógł 
uwierzyć własnym oczom. Pomieszczenie robiło niesamowite 
wrażenie. Na wszystkich ścianach porozwieszane były obrazy, 
przedstawiające   koszmarne,   złośliwe   potwory   wszelkiej 
maści. Alex pomyślał, że gdyby do tego dodać ciemne zasłony 
i trochę pajęczyn, można by przed wejściem pobierać opłatę 
za wstęp jak do gabinetu grozy.

Skrzywił   się   z   niesmakiem,   lecz   podszedł   bliżej   do 

jednego   z   malowideł.   Był   to   plakat   podpisany:   „Szatani   i 
potępienie".   Unoszący   się   nad   ni   to   ludzkimi,   ni   to 
zwierzęcymi   resztkami   diabeł   był   tak   odrażający,   że   nawet 
dorosły   mężczyzna   nie   powiesiłby   czegoś   podobnego   w 
swojej sypialni.

Alex wzdrygnął się i przeniósł wzrok na wiszący poniżej, 

oprawiony   w   ramki   wycięty   z   gazety   artykuł   pod   tytułem: 
„Kobieta - Monstrum znowu w akcji". Podkreślano w nim, że 
właśnie ten przerażający plakat przyczynił się do kasowego 
sukcesu filmu „Szatani i potępienie". Autor pisał dalej, że pani 
Stewart,   której  prasa   nadała   czułe   przezwisko   Kobieta   - 
Monstrum,   stała   się   najbardziej   poszukiwaną   w   swej 
dziedzinie   artystką   i   miłośnicy   horroru   oczekują   dalszych 
owoców jej prowokacyjnej twórczości na okładkach książek i 
plakatach filmowych.

Alex   obejrzał   się   nagle,   gdyż   ku   swemu   zdumieniu 

usłyszał cichy chichot. Młoda kobieta stała oparta o framugę 
drzwi.   Miała   okrągłą   twarz,   okoloną   krótko   obciętymi, 
kręconymi   włosami.   Jej   piegowaty   nos   marszczył   się,   a 
ciemne   brwi   drgały   od   nie   ukrywanego   już   śmiechu.   Alex 
uświadomił   sobie,   że   wpatrzony   w   osłupieniu   w   galerię 
potworów rzeczywiście musiał wyglądać zabawnie.

background image

Jego   spojrzenie   machinalnie   przeniosło   się   na   obcisłą, 

bawełnianą   koszulkę   z   nadrukiem:   „Czy   nastraszyłeś   już 
dzisiaj ukochaną osobę?", potem na dżinsowe szorty i parę 
najwspanialszych nóg, jakie kiedykolwiek widział. Niechętnie 
oderwał od nich wzrok, choć jeszcze zdążył zauważyć bose 
stopy,   połyskujące   pomalowanymi   na   różowo   paznokciami, 
gdy usłyszał głos młodej kobiety.

  - Moja gosposia powinna była pana ostrzec przed tymi 

obrazami. Są trochę przerażające.

 - Skromnie powiedziane - odparł, wpatrując się niepewnie 

w szereg malowideł. - Czy pani gosposia straszy w ten sposób 
wszystkich   gości,   czy   rezerwuje   te   atrakcje   jedynie   dla 
nieznośnych dyrektorów agencji reklamowych?

Erica uśmiechnęła się lekko. Lubiła ludzi zmierzających 

prosto   do   celu,   nawet   jeśli   byli   naprzykrzającymi   się 
dyrektorami   agencji   reklamowych,   nie   przyjmującymi   do 
wiadomości, że ich oferta została odrzucona.

  - Dla gości, którzy zjawiają się nie zapowiedzeni i nie 

zaproszeni.

Dostrzegła   błysk   rozbawienia   w   piwnych   oczach 

mężczyzny, który skinął głową, jakby przyjmując wyzwanie. 
A potem uśmiechnął się do niej i ona wstrzymała oddech.

Przed   minutą   wyglądał   jak   każdy,   odnoszący   sukcesy 

biznesmen. Chociaż, trzeba przyznać, niezwykle przystojny. 
W eleganckim, trzyczęściowym, szarym garniturze, starannie 
ostrzyżony,  wyglądał   jakby   zstąpił  z   okładki  magazynu  dla 
panów.   Lecz   uśmiech   pozbawił   go   całkowicie   oficjalności. 
Był to bowiem najbardziej zmysłowy  z uśmiechów  i kiedy 
oczy Alexa przesuwały się po niej w taksujący, typowo męski 
sposób, przez jej ciało przebiegł dreszcz.

 - Syn wcale nie jest do pani podobny. Czar prysnął.
Poczuła   gniew   i   miała   ochotę   powiedzieć   coś 

niegrzecznego,   ale   się   powstrzymała.   Pan   Alex   Harte   nie 

background image

zamierzał   nikogo   obrazić,   był   po   prostu   niewinną   ofiarą 
machinacji jej matki, która w szaleńczym dążeniu do sławy 
wytworzyła taką idiotyczną sytuację.

  -   Josh   to   wykapany   ojciec.   Proszę   posłuchać,   panie 

Harte...

 - Na imię mi Alex.
Erica w rozdrażnieniu odgarnęła włosy, a on obdarzył ją 

znowu zniewalającym uśmiechem.

 - Dobrze, a więc Alex...
  -   A   czy   ja   mogę   się   zwracać   do   ciebie   po   imieniu? 

Rzuciła mu gniewne spojrzenie, gdyż czuła, że

mężczyzna próbuje zbić ją z tropu. Chciała jak najszybciej 

zakończyć tę rozmowę.

  -  Tak.  Wróćmy   do   sprawy   reklamy.   Jak  już   mówiłam 

wielokrotnie przez telefon, Josh nie wystąpi w tym programie. 
Moja matka bez uzgodnienia ze mną  przyprowadziła go na 
próbne   zdjęcia.   Przykro   mi,   że   tak   się   stało.   Im   szybciej 
przyjmiesz   do   wiadomości,   że   mój   syn  nie   weźmie   w   tym 
udziału, tym będzie lepiej dla nas obojga.

Delikatna   twarz   Eriki   wyrażała   upór,   a   pełne,   kształtne 

usta - stanowczość. Lecz jej decyzja pozostawała w całkowitej 
sprzeczności z zamiarami Alexa. Sześć miesięcy zabrało mu 
wyszukanie chłopca, który by tak znakomicie nadawał się do 
reklamy nowej kolekcji odzieży dziecięcej, nazwanej „Moje 
wspaniałe   dziecko".   Jej   producent   był   najlepszym   klientem 
agencji   „Reklama   Harte'a".   Kolejna   udana   kampania 
promocyjna   pomogłaby   wreszcie   zająć   Alexowi   pierwsze 
miejsce w branży. Nie zamierzał wypuścić z rąk takiej okazji. 
Dlatego właśnie zdecydował się na wizytę u Eriki Stewart. 
Gdyby nawet nie zdołał skusić jej pieniędzmi, mógł jeszcze 
liczyć na swój osobisty urok. Był zdecydowany namówić ją 
do kapitulacji.

background image

Lecz   czy   męski   wdzięk   może   podziałać   na   kobietę 

noszącą   przydomek   Monstrum,   która   zarabia   na   życie 
malowaniem   przerażających   potworów?   Makabra,   jaką 
przedstawiała na płótnach, zupełnie nie pasowała do jej pełnej 
werwy osobowości. Ten paradoks był zapewne kluczem do 
rozwiązania problemu, który tak mu leżał na sercu.

 - Myliłem się - powiedział cicho i prowokująco. - Josh ma 

takie same rozkoszne usta jak ty.

Oszołomiona   Erica   popatrzyła   na   Alexa   z 

niedowierzaniem.   Znowu   się   do   niej   uśmiechnął,   a   ona 
uświadomiła sobie, że gapi się na niego z otwartymi ustami. 
Zacisnęła   czym   prędzej   wargi,   lecz   nawet   gdy   zagryzła   je 
zębami,   nie   pozbyła   się   uczucia,   że   przepływa   przez   nią 
gorąca fala zmysłowości.

Dobry   Boże,   ten   człowiek   był   jej   wrogiem,   jęknęła   w 

duchu. Wykorzystywał dzieci. Chciał zbić kapitał na jej synu. 
A jeżeli nie przestanie się tak uśmiechać, ona spocznie uległa 
u jego stóp.

Spojrzała na obraz, wiszący nad jego ramieniem. W samą 

porę. To była pierwsza okładka książki, którą zaprojektowała 
dwa lata temu, tuż po odejściu od Marka. Na swój prywatny 
użytek nazwała  tego  pieniącego  się  ze  wściekłości  potwora 
„portretem byłego męża". Wspomnienie burzliwego związku 
małżeńskiego   i   myśl   o   walce,   którą   podjęła   w   związku   ze 
złożonym przez Marka w sądzie wnioskiem o przyznanie mu 
prawa do opieki nad dzieckiem, sprowadziły ją z powrotem na 
ziemię.

  -   Pochlebstwami   niczego   nie   osiągniesz   -   oznajmiła 

stanowczo, spoglądając na przystojną twarz mężczyzny. - Josh 
nie wystąpi w twoim programie reklamowym.

 - Dlaczego? - Alex nie miał zamiaru się poddać.
  -   Związki   zawodowe   od   początku   swego   istnienia 

walczyły   przeciwko   zatrudnianiu   dzieci   i   ja   zdecydowanie 

background image

popieram tę ideę - odparła spokojnie. Doszła do wniosku, że 
najlepiej   sobie   z   nim   poradzi,   traktując   sprawę   lekko.   - 
Miałbyś   ochotę   na   szklankę   mrożonej   herbaty   przed 
wyjściem?

Alex szybko ocenił swe szanse i uznał, że odmowa byłaby 

błędem. Powinien wyciągnąć Ericę z tego jej „studia". Intuicja 
podpowiadała   mu,   że   widok   własnych   obrazów   dodaje   jej 
odwagi. Ponownie naszła go myśl, jak taka kobieta kojarząca 
się z gorącą czekoladą i ciasteczkami domowej roboty może 
tworzyć podobne koszmary.

 - Napiję się z przyjemnością.
Skinęła głową i skierowała się ku drzwiom: Szedł za nią 

przez   podwórze   w   kierunku   domu,   obserwując   szczupłe 
biodra, kołyszące się tak naturalnie, a zarazem kusząco. Nie 
tylko   nogi,   lecz   i   cała   reszta   wyglądała   wspaniale.   Poczuł 
przypływ   podniecenia.   Ciekawe,   jak   daleko   musiałby   się 
posunąć dla osiągnięcia celu.

Kuchnia   Eriki   była   przestronna,   jasna   i   czysta.   Jakby 

odzwierciedlała prawdziwą naturę gospodyni. Ścianę zdobiła 
makatka z napisem: „Nie ma jak w domu". Na lodówce we 
wszystkich   możliwych   miejscach   naklejone   były   dziecięce 
rysunki.

 - A gdzie Joshua?
 - W bibliotece. Na przedstawieniu. Z cukrem i cytryną?
 - Tak, proszę.
Erica, krojąc cytrynę, pomyślała, że Alex nie zdaje sobie 

sprawy, jak bardzo jest wściekła mimo pozoru spokoju. Nadal 
było dla niej niepojęte, że matka mogła zaprowadzić Josha na 
próbne zdjęcia bez jej wiedzy i zgody. Choć właściwie nie 
powinna się aż tak dziwić.

Erica jako  dziecko  sama   była  małą  modelką  i z  całego 

serca nienawidziła tego zajęcia. To właśnie ambitna matka, 
marząca   o   sławie   swojej   córki,   okradła   ją   z   dzieciństwa. 

background image

Dopiero gdy Erica wkroczyła w niewdzięczny wiek podlotka i 
jej za długie ręce i nogi przestały być przedmiotem podziwu, 
mogła   zacząć   normalnie   żyć.   Niestety,   matka   nigdy   nie 
wybaczyła córce, że dorosła. I życie Eriki jako nastolatki było 
pełne niepokojów i buntu.

A teraz historia miała się powtórzyć. Matka nie tylko sama 

chciała pokierować losem Josha, lecz oskarżała Ericę, że nie 
zgadza się na występy chłopca  jedynie ze złości na nią. Nie 
chce, żeby ponownie przeżyła dobre, szczęśliwe chwile.

Erica,   chociaż   przekonana   o   słuszności   swojej   decyzji 

chroniącej Josha przed jej własnymi, złymi doświadczeniami, 
miała   niejasne   poczucie   winy.   Czy   istotnie   brała   odwet   na 
matce za stracone dzieciństwo? Westchnęła z irytacją, gdyż 
właściwie nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.

 - Czy coś się stało? - zapytał Alex.
  - Nie, skąd. - Zmusiła się do uśmiechu i podsunęła mu 

szklankę.   Usiadła   naprzeciwko   gościa   i   obserwowała   go, 
sącząc złotawy płyn. Alex nagle uniósł wzrok znad szklanki i 
pod bacznym spojrzeniem jego piwnych oczu Erica poruszyła 
się niespokojnie.

 - Mój klient jest wprost urzeczony Joshem - powiedział. - 

Jeżeli   nie   zdobędę   chłopca   do   tego   programu, 
prawdopodobnie stracę nawet otrzymaną zaliczkę.

Do   tej   pory   Erica   miała   niejasne   poczucie   winy.   Teraz 

odczuwała prawdziwe wyrzuty sumienia. Porachunki z matką 
to   jedna   sprawa.   Wciąganie   w   nie   Bogu   ducha   winnego 
człowieka było zupełnie czymś innym.

 - Bardzo mi przykro.
 - Z pewnością nie w tym stopniu co mnie. - Jeden kącik 

jego   ust   uniósł   się   do   góry   jakby   w   półuśmiechu.   -   Przez 
ostatnie   pięć   lat   wspinałem   się   po   szczeblach   kariery 
zawodowej. W Los Angeles to nie takie łatwe. Czy wiesz, z 

background image

iloma   firmami   reklamowymi   muszę   konkurować?   I   to 
działającymi dłużej, niż ja żyję na świecie.

Zastanawiała się, ile on może mieć lat. Trzydzieści trzy, 

trzydzieści pięć? Coś koło tego.

  -   Jesteś   młody.   Będziesz   miał   jeszcze   niejedną 

sposobność wybicia się.

  -   Nie.   Jeśli   nie   dotrzymam   tej   umowy,   równie   dobrze 

mogę zamknąć agencję.

 - Czy nie dramatyzujesz?
  -   Ani   trochę.   -   Przechylił   się   z   krzesłem   do   tyłu, 

skrzyżował   wyciągnięte   przed   siebie   nogi.   Tu,   w   kuchni, 
wyglądał na odprężonego. Nawet bardziej niżby Erica chciała. 
- W tej branży jestem stosunkowo nowy i właśnie nadarza mi 
się   sposobność   przeprowadzenia   jednej   z   największych 
kampanii reklamowych. Nie miałem takiej okazji od długiego 
czasu.   Moi   konkurenci   przewidują,   że   nie   dam   sobie   rady, 
gdyż brak mi doświadczenia. Jeżeli nie zrealizuję tej umowy, 
to nie udowodnię innym, co potrafię. A w branży reklamowej 
działa się zgodnie ze starym przysłowiem - „raz przegrany, na 
zawsze przegrany".

Uśmiechnął się, a Erice zdawało się, że tym razem jeszcze 

bardziej   zniewalająco,   gdyż   z   jego   oczu   wyzierały 
wzbudzające współczucie niepewność i zatroskanie.

Zaklęła   w   duchu   i   wstała   od   stołu.   Stojąc   przy   zlewie 

pomyślała, że chciałaby teraz dostać matkę w swoje ręce... To 
jej   wina.   Zaprowadziła   Josha   na   próbne   zdjęcia.   A   teraz 
wszystko trzeba odkręcać. I ona to musi robić.

Alex wyczuł zmieszanie Eriki. Miał nadzieję, że zaczęła 

się   wahać.   Liczył   na   to,   wyznając   jej   nagą   prawdę. 
Upragniony sukces był tak blisko.

Kiedy jednak odwróciła się do niego, uświadomił sobie, że 

miraż   sukcesu   blednie,   jej   mina   bowiem   wyrażała   to   samo 
zdecydowanie, może z pewną domieszką żalu.

background image

 - Bardzo mi przykro, naprawdę ci współczuję, ale przede 

wszystkim muszę myśleć o moim synku. Nie zgodzę się, żeby 
pracował od rana do wieczora.

 - Od rana do wieczora? - Alex zmarszczył brwi.
 - Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł?
Wargi   Eriki   wykrzywiły   się   i   tego   grymasu   w   żadnym 

razie nie dało się nazwać uśmiechem.

  -   Jako   dziecko   byłam   modelką.   Nie   narażę   Josha   na 

podobne przeżycia. To rodzaj niewolnictwa.

Mężczyzna przyglądał się jej spod zmrużonych powiek. 

To   wyjaśniało,   dlaczego   odmawiała   podpisania   umowy   na 
występ chłopca w programie reklamowym. Istotnie, krążyły' 
różne   straszne   opowieści   o   pracy   młodocianych   modeli, 
jednak od wielu lat wszystko się w tej dziedzinie zmieniło. 
Tyle   że   przekonanie   o   tym   Eriki   wydawało   się   prawie 
niemożliwe.   Stare   rany   nie   goją   się   łatwo.   Sam   był   tego 
najlepszym   przykładem.   W   jaki   sposób   mógłby   jej 
udowodnić, że nie ma racji?

Chcąc zyskać na czasie, wysączył resztkę herbaty, wstał i 

zbliżył się do lodówki.

 - Czy mogę nalać sobie jeszcze jedną szklankę? Spojrzała 

na niego podejrzliwie jak czujny pies,

próbujący ocenić, czy ma do czynienia z przyjacielem, czy 

z wrogiem.

Alex ze szklanką w ręce, oparty o kuchenny blat, upił łyk 

herbaty i powiódł wzrokiem dookoła.

  - Wiesz - odezwał się po chwili - zazdroszczę twemu 

synkowi. Kiedy byłem w jego wieku, marzyłem o takim domu 
z bardzo dużą kuchnią, gdzie

  -   tak   jak   tutaj   -   stoi   słoik   pełen   ciasteczek   domowej 

roboty. Niestety, moją matkę ledwie stać było na wynajęcie 
mieszkania,   a   jej   kulinarne   umiejętności  ograniczały   się   do 
otwierania puszek i podgrzewania mrożonek. Nie musisz się 

background image

nade   mną   litować   -   dodał   szybko,   widząc   współczujące 
spojrzenie. Uśmiechnął się. - Może brakowało mi ciasteczek 
domowej roboty, ale za to nigdy miłości. A uśmiech i uścisk 
mojej mamy warte były tony ciasteczek. Tylko...

 - Co? - spytała zaciekawiona. Ona w dzieciństwie miała 

wszystkie   dobra   materialne,   ale   za   mało   uczucia.   Gdyby 
wierzyła   w   miłość   matki,   o   wiele   łatwiej   potrafiłaby   jej 
wybaczyć.

  - ... przykro mi było na myśl, że gdyby nie ja, jej życie 

potoczyłoby   się   inaczej   -   dokończył   cicho,   jakby 
odpowiadając tylko sobie. Wzruszył ramionami jak człowiek, 
który   chce   zrzucić   z   siebie   ciężar   wspomnień.   Kiedy 
ponownie na nią spojrzał, miała wrażenie, że ulega jakiemuś 
magnetyzmowi.   Chciała   wyciągnąć   rękę   i   dotknąć   tego 
mężczyzny. Powiedzieć, że go rozumie, tak bardzo jak nigdy 
naprawdę nie rozumiała siebie.

Nie poruszyła się, tylko spytała:
 - Skąd wiesz, że w tym słoju są domowe ciasteczka?
  - Po prostu wiem. Wiem też, że niezależnie od moich 

argumentów,   ty   nie   będziesz   mnie   słuchać,   bo   jesteś 
uprzedzona i do mojej osoby, i do mojej pracy. Ciążą na tobie 
dawne doświadczenia i nie jesteś zdolna do bezstronnej oceny. 
We mnie widzisz tych wszystkich ludzi reklamy, z którymi 
zetknęłaś się jako dziecko, więc z góry potępiasz mnie razem 
z nimi.

Erica   już   otworzyła   usta,   żeby   zaprzeczyć,   ale 

uświadomiła   sobie,   że   on   miał   rację.   Przypominał   jej   tych, 
którzy   ją   wykorzystywali   -   godzinami   przetrzymywali   w 
nienaturalnych pozach, aż cierpła tak, że nie mogła wytrzymać 
z   bólu.   Besztali   ją   za   rozwiane   włosy.   Złościli   się,   kiedy 
zdarzyło się jej ziewnąć z nudów lub wyczerpania, ponieważ 
cały czas musiała się uśmiechać.

 - Potrafi być pan przekonujący, panie Harte

background image

  -   stwierdziła   posępnie.   -   Przez   moment   nawet 

uwierzyłam, że pan jest inny niż ci, z którymi kiedyś miałam 
do czynienia.

  -   Bo   tak   rzeczywiście   jest.   A   na   imię   mi   Alex  - 

przypomniał i zbliżył się do niej.

Zacisnęła   palce,   gdyż   poczuła   zapach   męskiego   ciała. 

Uśmiechnął   się.   Była   wściekła,   że   tak   ją   zniewalał   ten 
uśmiech.

Josh.   Powtarzała   w   duchu   imię   synka,   walcząc   z 

magnetyzmem   stojącego   koło   niej   mężczyzny.   Josh   był 
wszystkim, co się dla niej liczyło na tym świecie. Wystarczy, 
że jej były mąż usiłował z zemsty wykorzystywać dziecko. 
Wystarczy, że chłopczyk stał się narzędziem w rękach babki, 
która pragnęła na nowo przeżyć przeszłość. Nie pozwoli, żeby 
Alex zburzył jego spokój. Po prostu nie pozwoli.

I wtedy Alex dotknął jej policzka. Miał palce chłodne od 

szklanki   z   mrożoną   herbatą,   a   Erice   wydawało   się,   że   ich 
dotyk ją pali. Całe jej ciało drżało od wszechogarniającego 
pragnienia - być znowu w pełni kobietą.

  -   Nie!   -   Odsunęła   się   od   niego   tak   gwałtownie,   że 

zachwiała się. Podtrzymał ją, lecz zaraz cofnął dłoń i tylko 
patrzył   na   nią,   zaniepokojony,   co   ją   wprawiło   w   jeszcze 
większe zakłopotanie.

 - Dobrze się czujesz? - zapytał.
Skinęła głową, choć wcale nie czuła się dobrze. Była zła, 

zmieszana i bezradna. Odwróciła się, żeby nie mógł  dostrzec 
łez. Nie wolno jej płakać! Łzy nie rozwiążą problemów, raczej 
je pogłębią, gdyż ukażą jej słabość. A ona na słabość nie może 
sobie pozwolić. Dla dobra Josha musi być silna. Dla Josha.

  - Erico - Alex mówił cicho, ale stanowczo - nie jestem 

twoim wrogiem.

  -   Ależ   jesteś   -   odparła   ochrypłym   głosem.   -   Chcesz 

wykorzystać mojego syna, a ja na to nikomu nie pozwolę. Ma 

background image

prawo do normalnego dzieciństwa. Zrobię wszystko, żeby mu 
je zapewnić.

  - Dziwiłbym się, gdybyś nie zamierzała go ochraniać. - 

Zrobił krok w jej kierunku, lecz cofnął się, widząc, jak bardzo 
jest spięta. - Rzecz w tym, że twoje wyobrażenie o pracy nad 
filmem reklamowym jest całkowicie błędne. Właśnie kręcimy 
sceny   z   trzyletnią   dziewczynką,   która   występuje   w   tym 
samym   programie,   nagrywamy   cztery   razy   w   tygodniu,   a 
dzieci traktują to raczej jak zabawę niż pracę. Jeżeli mi nie 
wierzysz,   zatelefonuj   do   matki   dziewczynki.   Opowie   ci 
dokładnie, jak pracujemy.

  -   To   mnie   nie   obchodzi.   -   Była   zdecydowana   go 

odprawić.   Jednak   stał   tak   blisko,   że   słowa   pożegnania   nie 
chciały przejść jej przez gardło.

  -   Mam   w  samochodzie   kopię   taśmy   próbnych   zdjęć   z 

Joshem - powiedział. - Zostawię ci, żebyś ją obejrzała, zanim 
podejmiesz decyzję.

  - Dobrze. - Zgodziła się tylko dlatego, że pragnęła jak 

najszybciej się go pozbyć. Zakłócał jej spokój.

 - Świetnie. Zaraz wracam.
Alex wstał, a Erica odetchnęła głęboko. Nie odczuła ulgi. 

Przeciwnie, jego nieobecność spotęgowała jeszcze nurtujące ją 
uczucie dziwnej tęsknoty, niepokoju, samotności. -  Przeszła 
niepewnym krokiem przez kuchnię i usiadła na krześle. Jak to 
się   stało,   że   pod   wpływem   tego   nieznajomego   przecież 
mężczyzny poczuła się tak... pełna życia?

Wciąż   się   nad   tym   zastanawiała,   gdy   wrócił   z   miną 

wyrażającą   podniecenie   i   nadzieję.   Nie   mogła   się   pozbyć 
poczucia   winy   -   najwyraźniej   sądził,   że   ona   ponownie 
rozważy ofertę. Powinna go wyprowadzić z błędu, ale to nie 
miałoby sensu, gdyż zapewne chciałby tu dłużej zostać i dalej 
ją   przekonywać.   Co   z   kolei   mogłoby   się   okazać 
niebezpieczne. Może w końcu zmieniłaby zdanie.

background image

Alex położył na stole kasetę i usiadł naprzeciwko Eriki. 

Przyglądał się jej uważnie, lecz jej twarz była bez wyrazu. 
Jeżeli się wahała, to nie powinien jej zbytnio naciskać. Gdyby 
jednak pozostawała tak nieugięcie przeciwna udziałowi synka 
w programie, przed wyjściem powinien jeszcze raz wrócić do 
tematu.

 - Zapisałem tu numer telefonu Sharon Perkins, matki tej 

dziewczynki,   Susie,   o   której   ci   mówiłem   -   podsunął   Erice 
kartkę. - Proszę, zadzwoń do niej. Opowie ci, jak pracujemy z 
jej   córeczką.   Dowiesz   się   wszystkiego,   co   cię   będzie 
interesowało.

Nie   odpowiedziała,   tylko   wpatrywała   się   w   kartkę. 

Postanowił przyciągnąć uwagę Eriki, więc położył rękę na jej 
dłoni. Drgnęła, czując podniecające wibrowanie całej ręki aż 
do ramienia. W pierwszej chwili chciała strącić jego dłoń, lecz 
instynkt   ostrzegł   ją,   że   taka   reakcja   byłaby   zbyt   czytelna. 
Powoli uniosła wzrok.

Zaczął mówić z uśmiechem, od którego miękły jej kolana.
  - Proszę cię tylko o to, żebyś zadzwoniła do Sharon i 

obejrzała taśmę. Jeżeli po tym nie zmienisz zdania, obiecuję, 
że przestanę cię niepokoić. - Wstał od stołu. - Zatelefonuję do 
ciebie za parę dni.

Zanim Erica zdołała odpowiedzieć, już go nie było. Nadal 

wpatrywała się w kartkę, na której starannie wykaligrafował 
numer telefonu i nazwisko Sharon. Nie miała zamiaru zmienić 
zdania, lecz przecież nic się nie stanie, jeśli z nią porozmawia 
i przejrzy taśmę, zwłaszcza że Alex obiecał przestać ją nękać.

Czekała, żeby głos sumienia powiedział jej, że ma rację. 

Ale ten milczał.

Zakłopotana, przygryzła wargę.

background image

ROZDZIAŁ 2
Erica   z   westchnieniem   odłożyła   słuchawkę.   Nie   była 

zadowolona   z   tej   rozmowy.   Sharon   Perkins   nie   tylko 
potwierdziła wszystko, co o pracy na planie filmowym mówił 
Alex,   lecz   wręcz   używała   tych   samych   słów.   Alex   nie 
zdążyłby jej jeszcze poinstruować, więc widocznie zawczasu 
uzgodnił z nią tę wersję. Nawet trudno było mieć do niego 
pretensję,   pomyślała,   wsuwając   kasetę   do   magnetowidu. 
Powiedział   jej   jasno,   że   jego   pozycja   zawodowa   może   być 
zagrożona i w to akurat wierzyła.

  -  Senora  Stewart,   ja   już   wychodzę.   -   Gosposia   Eriki, 

Rosita Sanchez, zajrzała do salonu.

Erica   uśmiechnęła   się   do   drobnej,   niemłodej   Latynoski. 

Pomoc   tej   kobiety   była   jedynym   luksusem,   na   jaki   mogła 
sobie   pozwolić   po   rozwodzie   z   Markiem.   Rosita   była 
spokojną,   zamkniętą   w   sobie   wdową.   Wyemigrowała   z 
Meksyku do Stanów Zjednoczonych dwadzieścia pięć lat temu 
razem z trzema małymi córeczkami. Sama je wychowywała, z 
wielkim   trudem   pokonując   na   swej   drodze   wszelkie 
przeszkody,   poczynając   od   uprzedzeń   rasowych   po   barierę 
językową.

Jej wysiłek opłacił się sowicie. Jedna z córek ukończyła 

prawo   i   pracowała   w   firmie   adwokackiej.   Druga   właśnie 
uzyskała   dyplom   księgowej,   a   trzecia   dostała   się   na 
medycynę. Erica podziwiała ich matkę, kobietę silną i dumną, 
i nawet zazdrościła jej niezłomnego poczucia niezależności.

Kilka miesięcy temu Rosita zwierzyła się Erice, że córki 

namawiają ją do rezygnacji z pracy. Nie ukrywała przy tym 
gniewu.

  - Chcą wziąć mnie na utrzymanie. Ha! Nie wezmę od 

nich   złamanego   grosza.   Kto   bierze   pieniądze,   staje   się 
dłużnikiem.   A   dłużnikowi   można   nakazywać.   Ja   ciężko 
pracuję, ale robię, co mi się podoba.

background image

 - Córki chciały się odwdzięczyć za pani trud - usiłowała 

tłumaczyć Erica, lecz kobieta wymamrotała coś, co mogło być 
chyba   przekleństwem.   Erica   nie   znała   tak   dobrze 
hiszpańskiego.

 - Odpłaciły mi swymi życiowymi sukcesami - stwierdziła 

wtedy   Rosita.   -   Są   dorosłe,   a   ja   mam   własne   życie.   Może 
jeszcze ponownie wyjdę za mąż.

Towarzyszący   tym   słowom   rumieniec   mówił   sam   za 

siebie. Rosita była zakochana.

 - Mam dla pani pieniądze. - Erica poszła po torebkę.
  - Ten pan Harte jest całkiem do rzeczy, prawda? Erica 

spojrzała na nią, zdumiona. Rosita mówiła

czasem coś o swoim życiu, lecz nigdy nie komentowała 

tego, co działo się w domu pracodawczyni. Była na to zbyt 
dyskretna.

 - Tak, chyba tak - zgodziła się niechętnie.
  -   Dobrze   jest   mieć   przy   sobie   takiego   przystojnego 

mężczyznę. - Gosposia pokiwała poważnie głową.

 - Zapomina się o kłopotach.
  -   Niestety,   Rosito,   ten   przystojny   pan   jest   właśnie 

powodem   kłopotów.   Proponuje   mi   górę   pieniędzy   za  pracę 
Josha.   -   Na   widok   skonfundowanej   miny   Rosity   dodała:   - 
Chce, żeby Josh wystąpił w filmie reklamowym.

Rosita   zaczęła   mówić   coś   szybko   po   hiszpańsku,   lecz 

zaraz przeszła na angielski.

  -   Serce   matki   rozdziera   się,   kiedy   musi   coś   zrobić 

kosztem dziecka, ale czasem nie ma wyboru. Pani potrzeba 
sporo   pieniędzy   na   prowadzenie   sprawy   wytoczonej   przez 
ojca Josha, prawda?

 - Tak - przyznała z ociąganiem Erica. No, cóż, Rosita nie 

była głucha i słyszała wiele dyskusji rodzinnych, w tym kłótni 
na temat prawa do opieki nad dzieckiem. - Ale nie mogę się 

background image

zgodzić   na   tę   propozycję.   Josh   jest   małym   chłopcem.   To 
byłoby zbyt wielkie poświęcenie.

  -   Wybór   czasem   jest   trudny   -   ciągnęła   Rosita   -   ale 

musimy   brać   pod   uwagę,   co   wpłynie   najkorzystniej   na 
przyszłość   dziecka.   Jeśli   nawet   teraz   musiałby   się   trochę 
poświęcić, to będzie wynagrodzony, bo pozostanie pod pani 
opieką.

  -   Chyba   tak   -   odparła   Erica,   marszcząc   w   zamyśleniu 

brwi. - Nie myślałam o tym w taki sposób.

Meksykanka znowu skinęła głową.
 - Buenos tardes, senora Stewart.
 - Buenos tardes, Rosito.
Włączając magnetowid, Erica ciągle jeszcze zastanawiała 

się nad słowami Rosity. Usadowiła się na sofie z podkulonymi 
nogami. Mimo czerwcowego ciepła zadrżała od ogarniającego 
ją nagle chłodu na widok ukazujących się na ekranie numerów 
kolejnych   rolek   filmów.   To   niemiłe   uczucie   zaraz   minęło, 
gdyż właśnie pojawiła się buzia Josha. Naprawdę był bardzo 
podobny do ojca, stwierdziła bez cienia rozgoryczenia. Po raz 
pierwszy przyglądała się swemu dziecku tak krytycznie. Miał 
jasne   włosy   Marka,   ale   kręcone,   tak   jak   jej.   Twarz   była 
jeszcze po dziecinnemu zaokrąglona, lecz już dostrzegało się 
zapowiedź   regularnych   rysów.   Duże,   niebieskie   oczy   i 
niewiarygodnie długie rzęsy. I - uświadomiła sobie nagle, że 
Alex miał rację - jej usta, pełne, wyraziste, ruchliwe.

W przyszłości Josh będzie pożeraczem serc niewieścich, 

choć wcale nie tylko za sprawą swej urody. To zdziała owo 
niewinno   -   zuchwałe   spojrzenie,   jego   zaraźliwy   śmiech, 
udzielający się zapał. I wrodzona czułość, teraz tak czysta i 
niewinna.

A co się stanie, jeśli Mark uzyska prawo do opieki nad 

dzieckiem?   Czy   szarpanina   między   rodzicami,   pozbawienie 

background image

chłopca poczucia bezpieczeństwa, pozostanie bez wpływu na 
jego charakter?

Oto  prawdziwa  ironia  losu.  Mark  prawie  nie  dostrzegał 

istnienia swego dziecka do chwili, gdy Erica spakowała swe 
manatki   i   z   maleńkim   synkiem   odeszła   od   męża.   W   ciągu 
ubiegłych dwóch lat Mark odwiedził syna zaledwie pięć razy. 
A teraz zwrócił się do sądu o przyznanie mu prawa do opieki 
nad   dzieckiem   przez   sześć   miesięcy   w   roku.   We   wniosku 
twierdził, że przeprowadza się do Nowego Jorku i rzekomo 
rozpaczliwie tęskni za synem.

Gdyby Erica wierzyła w szczerość deklaracji eks - męża, 

może byłaby skłonna do jakiejś ugody. Lecz dobrze wiedziała, 
że   dziecko   wcale   Marka   nie   obchodzi,   że   chce   je   tylko 
wykorzystać   jako   narzędzie   zemsty.   Do   dziś   nie   potrafił 
wybaczyć Erice, że od niego odeszła.

Z   trudem   powstrzymywała   łzy,   cisnące   się   do   oczu. 

Wychodziła   za   mąż   z   wielkiej   miłości,   która   w   ciągu 
następnych   lat   stopniowo   umierała.   Zastępowało   ją   uczucie 
rozgoryczenia, urazy, a nawet litości. Gdyż w końcu zaczęło 
jej być żal męża. Był słaby i pobłażał swojej słabości. Taką 
już miał naturę.

Mark   nie   musiał   utrzymywać   się   z   pracy   i   nawet   nie 

próbował.   Odziedziczył   tyle   pieniędzy   i   władzy,   że   mógł 
wieść   życie   sybaryty   i   całe   dnie   spędzać   na   zaspokajaniu 
zachcianek. Dla niego nie było nic świętego. Nie liczyła się 
nawet małżeńska przysięga.

Początkowo ukrywał niewierność przed żoną. Lecz już w 

drugim   roku   małżeństwa   zaczaj   się   przechwalać   swymi 
przygodami. Erica obwiniała siebie za niepowodzenia w ich 
pożyciu i kiedy zaszła w ciążę, była pewna, że dziecko stanie 
się cudownym sposobem na uzdrowienie małżeństwa.

Nadzieja matką głupich, myślała teraz wpatrzona w ekran, 

na   którym   harcował   zaśmiewający   się   radośnie   Josh.   Mark 

background image

nawet   nie   odwiedził   jej   w   szpitalu   po   Urodzeniu   chłopca. 
Pierwszy   raz   zobaczył   swego   syna,   kiedy   odwoził   ich   do 
domu.

Dźwięk   klaksonu   przerwał   podróż   Eriki   w   przeszłość. 

Poszła otworzyć drzwi i z uśmiechem patrzyła na synka, który 
właśnie gramolił się z samochodu sąsiadki. Przebiegł pędem 
trawnik i rzucił się w wyciągnięte ramiona matki.

 - Podobały ci się dzisiaj bajki? - spytała, tuląc go mocno 

do siebie. Co będzie, jeśli go jej odbiorą? Czeka ją piekło na 
ziemi.

 - Fajne! - wykrzyknął. - Był miś, miał na imię Puch...
 - Puchatek? - podsunęła Erica.
  -   Tak   -   Josh   kiwnął   główką   w   podnieceniu   -   i   miał 

przyjaciela, wielkiego kota!

 - Tygrysa - poprawiła go matka.
 - Aha. - Josh wysuwał się już z jej ramion. - Mogę dostać 

ciasteczka?

  - Tylko jedno. - Erica zamknęła drzwi, spoglądając za 

biegnącym   już   przez   salon   Joshem.   Zobaczyła,   że   nagle 
zatrzymał się zafascynowany przed telewizorem.

 - To ja!
 - Z całą pewnością. - Podeszła do chłopczyka i pogłaskała 

go po płowej czuprynie. - Babcia zabrała cię na taką zabawę, 
pamiętasz?

 - Aha!
Erica zmusiła się do zadania jeszcze jednego pytania.
 - Chciałbyś jeszcze kiedyś tak się pobawić?
  -   Aha   -   odrzekł   bez   zainteresowania.   -   Gdzie   moje 

ciasteczko?

  - Nie mam pojęcia - zażartowała. - Może poszukamy w 

słoiku?

Zaśmiał się i pobiegł do kuchni. Poszła za nim i patrzyła, 

jak jasnowłosy Josh pulchnymi rączkami sięga do słoika. A w 

background image

wyobraźni widziała ciemnowłosego, małego Alexa Harte'a o 
smutnych oczach.

  -   To  śmieszne   -   mruknęła   pod   nosem.   -   Absolutnie 

śmieszne.

Alex przemierzał dużymi krokami swój gabinet. Na biurku 

piętrzyły   się   notatki   z   telefonicznymi   wiadomościami   od 
klientów,   lecz   on   -   choć   bardzo   ich   wszystkich   cenił   -   nie 
zamierzał   się   nimi   zajmować.   Najważniejszy   był   teraz 
producent kolekcji „Moje wspaniałe dziecko". To dzięki niej 
mógł   wznieść   się   na   sam   szczyt,   skąd   nikt   by   go   już   nie 
ściągnął.

Rzucił marynarkę na oparcie krzesła, rozpiął kamizelkę i 

rozluźnił węzeł krawata. W końcu odpiął dwa guziki koszuli i 
odetchnął głęboko kilka razy.

 - Tak blisko - powiedział w przestrzeń pustego pokoju. - 

Jestem tak blisko.

Jego przyszłość trzymała w swej drobnej, kobiecej dłoni 

Erica   Stewart,   a   on   nie   wiedział,   w   jaki   sposób   ma   ją 
powstrzymać przed zniszczeniem przepełniających go nadziei 
i marzeń.

Walczył   o   swą   pozycję   zawodową,   lecz   jednocześnie 

zdawał   sobie   sprawę,   że   Erica   odrzucając   jego   propozycję, 
kierowała   się   wyłącznie   miłością   do   syna.   I   taką   postawę 
musiał uszanować. Jeżeli bowiem rozumiał jakieś uczucie, to 
była nim miłość macierzyńska.

Jego matka w młodości znała wielu wybitnych mężczyzn, 

obecnie przeważnie polityków. Niestety, byli to ludzie żonaci, 
więc   gdy   z   jednym   z   nich   zaszła   w   ciążę,   znalazła   się   w 
bardzo trudnym położeniu. Nie chciała jednak nawet myśleć o 
aborcji ani o oddaniu dziecka do adopcji, co spowodowało, że 
rodzina   wyrzekła   się   młodej   kobiety,   która   „zeszła   na 
manowce".

background image

Ojciec   Alexa,   pojawiający   się   prawie   codziennie   w 

serwisach wiadomości telewizyjnych, i to często wraz z żoną, 
nie tylko nigdy nie widział swego jedynego syna, lecz nawet 
nie wiedział o jego istnieniu. Tak więc Alex był nieślubnym 
dzieckiem i mając pięć lat musiał stawić czoło tej prawdzie, 
gdyż   już   pierwszego   dnia   wrócił   ze   szkoły   pobity   i 
zakrwawiony. Matka w milczeniu opatrzyła mu zadrapania i 
przytuliła go do piersi. Powiedziała, że przyszłość zależy tylko 
od niego i że nikt nie zdoła przeszkodzić mu w wykuwaniu 
własnego losu.

Usiadł   przy   biurku   i   włączył   magnetowid.   Na   ekranie 

ukazał   się   tańczący   Joshua   Stewart.   W   jego   twarzyczce 
cherubina, godnej pędzla Rubensa, przykuwały uwagę oczy o 
niezwykłej,   błękitnej   barwie,   iskrzące   się   od   radosnego 
śmiechu.

Mógłby szukać sześć dalszych miesięcy albo nawet sześć 

lat i nie znalazłby podobnie urzekającego chłopczyka. Jeśli nie 
uda mu się zaangażować go do swego filmu, będzie musiał 
pożegnać się z producentem odzieży dziecięcej.

Nagle   przyszedł   mu   do   głowy   pomysł.   Bez   namysłu 

sięgnął po słuchawkę.

 - Słucham. - Usłyszał przytłumiony głos Eriki.
 - Mówi Alex Harte - odezwał się. - Wiem, dałem ci kilka 

dni   do   namysłu,   ale   jutro   kręcimy   zdjęcia   z   Susie   Perkins, 
więc może przyszłabyś zobaczyć, jak to wygląda?

Erica wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je powoli. 

Przypomniały   się   jej   słowa   Rosity.   Czasami   matka   musi 
kierować się rozumem zamiast sercem, a jej potrzebne były 
pieniądze  na  prowadzenie  sprawy  wytoczonej  przez  Marka. 
Dobrzy adwokaci żądali wysokich honorariów. Ona musiała 
mieć najlepszego.

 - Chętnie - zgodziła się.

background image

  - Wspaniale. - Alex odetchnął z ulgą. - Spotkamy się o 

czwartej. Wiesz, gdzie jest studio?

 - Tak, niestety bywałam tam swego czasu dość często.
Te   słowa   go   przeraziły.   Jeżeli   samo   studio   nasunie   jej 

przykre wspomnienia z dzieciństwa, to umówione spotkanie 
będzie   całkowitą   klęską.   Ale   klamka   zapadła.   Mógł   mieć' 
tylko   nadzieję,   że   matka   Josha   zdoła   przezwyciężyć 
przeszłość.

 - Do zobaczenia jutro, Erico.
 - Tak, jutro. - Odłożyła słuchawkę bez pożegnania.
Erica   uznała,   że   musi   się   zabezpieczyć   przed   urokiem 

pana   Alexa   Harte'a.   Poza   nałożeniem   jasnoróżowego 
błyszczka na usta, w ogóle się nie umalowała, a kręcone włosy 
zaczesała   tak   gładko,   jak   to   tylko   było   możliwe.   Włożyła 
białą, prostą bluzkę i skromny, granatowy kostium. Rzut oka 
w   lustro   upewnił   ją,   że   wygląda   równie   pociągająco,   jak 
więzienna strażniczka.

Więc dlaczego Alex, który czekał na nią przed wejściem 

do   studia   i   pomagał   wysiąść   z   samochodu,   tak   pożerał   ją 
wzrokiem?

On   zaś   ledwie   mógł   powstrzymać   się   od   śmiechu   na 

widok   jej   dziwacznego   stroju.   Przypomniała   mu   się   dawna 
sąsiadka,   stara   panna,   której   odzienie   przypominało   zbroję. 
Tylko że na Erice pobudzało ono męską wyobraźnię i ochotę 
pozbycia się go jak najszybciej.

  -   Wchodzimy?   -   zapytał,   a   jego   rozbawienie   minęło. 

Zobaczył bowiem ponury wzrok Eriki wbity w drzwi studia. A 
zatem   wróciły   przygnębiające   wspomnienia,   kładące   się 
cieniem na dniach dzieciństwa.

  -   Erico?   -   Był   wyraźnie   zaniepokojony   bladością   jej 

twarzy.

Drgnęła i uśmiechnęła się słabo.
 - Tak, oczywiście.

background image

Wziął   ją   pod   rękę   i   lekko   uścisnął   ramię   dla   dodania 

otuchy. Weszli do środka.

W   studiu   kręcono   właśnie   film   i   Erice   nie   trzeba   było 

przypominać   o   konieczności   zachowania   ciszy   w   tym 
przybytku   pełnym   kamer   i   przewodów.   Stanęli   przed 
oświetlonym   reflektorami   planem   filmowym,   na   którym 
niepodzielnie panowała mała dziewczynka.

W odróżnieniu od krzepkiego Josha, Susie Perkins była 

eteryczna. Także miała jasne włosy, ale proste  i jedwabiste, 
rozwiewające   się   wokół   delikatnej   twarzyczki.   Jej   oczy, 
podobnie jak Josha, miały barwę nieba, lecz na próżno byłoby 
w nich szukać figlarnych błysków. To były oczy marzycielki. 
A   jej   śmiech   o   brzmieniu   srebrnych   dzwoneczków   był 
przeciwieństwem gromkich wybuchów radości Josha.

 - Co o niej myślisz? - usłyszała cichy szept Alexa.
  -   Niebiańskie   zjawisko,   zupełnie   niebiańskie   - 

odszepnęła.

Tak, pomyślał Alex, to najwłaściwsze określenie. Patrzył z 

uśmiechem, jak Susie ze stosu zabawek wybiera puszystego 
kota i z okrzykiem radości biegnie z nim do swej mamy.

Erica zesztywniała na widok dziewczynki wybiegającej z 

planu   filmowego.   Wstrzymała   oddech,   oczekując   wrzasków 
protestu.   Minęło   kilka   sekund   i   nic   się   nie   wydarzyło.   Już 
odprężona, spojrzała na reżysera. Nie powiedział nawet słowa, 
tylko dał ręką znak kamerzystom, żeby przerwali filmowanie. 
Tymczasem   Sharon   i   Susie,   obie   zachwycone,   bawiły   się 
kotem.  Po kilku minutach matka  odprowadziła córeczkę na 
scenę.   Tam   przyczesano   jej   włosy,   a   matka   umiejętnie 
skierowała uwagę dziecka na stos zabawek i wycofała się. W 
ciągu   następnej   godziny   taka   sytuacja   powtarzała   się 
wielokrotnie. " - Dość się już napatrzyłaś? - spytał w końcu 
Alex.

Erica skinęła głową i podążyła za nim do wyjścia.

background image

Kiedy   szli   do   samochodu,   walczyły   w   niej   sprzeczne 

uczucia.   Reżyser   Alexa   w  niczym  nie   przypominał   Simona 
Legreesa, pod którego kierunkiem pracowała w dzieciństwie. 
Lecz jednocześnie nie mogła się pozbyć podejrzenia, że cała 
ta scena została zaaranżowana specjalnie dla niej.

  - No i co? - Alex spojrzał na nią wyczekująco. Miała 

ochotę jak najszybciej wsiąść do samochodu i odjechać, ale on 
stanął przy drzwiach.

 - Ta reklama musi kosztować masę pieniędzy - odparła.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
 - Zleceniodawcy zarobią na niej jeszcze więcej.
 - Przy takim tempie pracy kręcenie jednego filmu zajmie 

ze dwa tygodnie.

 - Gdy chce się zrobić coś naprawdę dobrze, nie można się 

spieszyć.

Jego   słowa   brzmiały   szczerze,   lecz   Erica   spoglądała   na 

niego   podejrzliwie,   wypatrując   jakiejś   oznaki   podstępu, 
jakiegoś śladu oszustwa. Czegokolwiek, co usprawiedliwiłoby 
jej   zastrzeżenia.   Ale   dostrzegła   tylko   pełne   nadziei 
oczekiwanie, które zauważyła już poprzedniego dnia.

 - Pewno chwilami reżyser i operatorzy mają tego dosyć - 

powiedziała już milszym tonem.

  - Kamerzystom płaci się za godziny pracy, więc nic na 

przerwach nie tracą. A Ron... być może czasami jest trochę 
zniecierpliwiony, ale w zasadzie zgadza się z moją koncepcją. 
Chcemy,   żeby   dzieci   zachowywały   się   naturalnie.   Dopiero 
wtedy rodzice oglądający reklamę potrafią dostrzec w małych 
aktorach   własne   dzieci   i   wyobrazić   je   sobie   ubrane   w 
reklamowaną odzież. Wbrew pozorom wymaga to mnóstwa 
pracy.   Jeżeli   z   kilku   godzin   kręcenia   uda   się   wybrać 
kilkadziesiąt sekund dobrego materiału, to już jest coś.

background image

Erica nerwowo pocierała dłońmi uda. Właściwie nie miała 

już argumentów, gdyż okazało się, że zdjęcia nie byłyby dla 
Josha żadnym przykrym doświadczeniem.

Jedno tylko nie dawało jej spokoju - miała wykorzystać 

dziecko   dla   pieniędzy,   co   stawiało   ją   w   jednym   rzędzie   z 
takimi osobami, jak jej własna matka. Z tą różnicą, że Erice 
nie chodziło o sławę dziecka, lecz o utrzymanie go przy sobie.

Zrobiło się późno i to ją natchnęło.
  - Późne popołudnie nie jest chyba odpowiednią porą na 

filmowanie dzieci, od których wymaga się jednak pewnego 
wysiłku.

 - Sharon wybrała dla Susie tę porę dnia, gdyż twierdziła, 

że   rano   mała   jest   rozdrażniona.   Gdybyś   zgodziła   się   na 
zaangażowanie   Josha,   to   ty   ustalałabyś   godziny   pracy. 
Przecież   jako   matka   najlepiej   wiesz,   kiedy   chłopiec   jest   w 
dobrym   nastroju.   Narzucanie   ci   czegokolwiek   byłoby   po 
prostu śmieszne.

Nie potrafiła już znaleźć dalszych argumentów przeciwko 

jego propozycji. Powinna całą sprawę przemyśleć, rozważyć 
wszystkie za i przeciw, a ponadto jeszcze raz zmierzyć się z 
własną przeszłością.

Alex obserwując malującą się na twarzy Eriki rozterkę, w 

pewnym momencie miał ochotę przytulić ją i pocieszyć. Ten 
impuls go zaniepokoił. W grze, którą prowadził, kobieta była 
tylko   pionkiem,   wprawdzie   atrakcyjnym,   lecz   jedynie 
pionkiem. Środkiem prowadzącym do upragnionego celu.

 - Jest po piątej. Może wybrałabyś się ze mną na wczesną 

kolację?

Potrząsnęła przecząco głową.
 - Muszę wracać do domu. Zostawiłam Josha u sąsiadki.
  - To zadzwoń do niej i powiedz, że się trochę spóźnisz. 

Teraz   są   takie   korki   na   ulicach,   że   i   tak   jazda   do   domu 
zabrałaby ci godzinę więcej.

background image

Miał   rację,   ale   wolałaby   być   sama   niż   w   jego 

towarzystwie. Był zbyt przystojny. Zbyt przyjemnie pachniał. 
Zbyt   interesująco   mówił.   A   jego   uśmiech   kusił,   żeby   się 
zgodziła.

 - Sama nie wiem - odparła.
Nie musiał jej pytać dlaczego. A jednocześnie chciał z nią 

spędzić jeszcze trochę czasu. Była nieskomplikowaną osobą, 
co   w   jakiś   przewrotny   sposób   czyniło   ją   najbardziej 
pociągającą kobietą, z jaką miał do czynienia od wielu lat. 
Fascynowała go. Wyglądała jak ciemnowłosa Barbie, nawet w 
tym śmiesznym stroju, na widok którego jego zawsze modna 
sekretarka udławiłaby się porannym rogalikiem . Była wzorem 
typowej   Amerykanki,   dziewczyny   z   sąsiedztwa,   która 
przypadkiem zarabia na życie malowaniem potworów.

  - Przyrzekam,  że nie będziemy  rozmawiać o reklamie. 

Nie cierpię jadać samotnie, więc wyświadczyłabyś mi wielką 
uprzejmość - nalegał z urzekającym uśmiechem.

Nie miała pojęcia, jak to się stało, że się zgodziła.
 - Wspaniale - powiedział - tam stoi mój samochód...
Na myśl, że ma wsiąść z nim do samochodu, ogarnęła ją 

panika.

  - Pojadę za tobą swoim autem - przerwała mu i widząc 

jego pytające spojrzenie, zaczęła gorączkowo szukać jakiejś 
rozsądnej wymówki. - Coś mogłoby się przytrafić Joshowi i 
gdyby trzeba było niezwłocznie wracać...

Chciał   jej   powiedzieć,   że   restauracja   jest   w   pobliżu   i 

mógłby ją stamtąd podwieźć do samochodu w niespełna pięć 
minut,   lecz   powstrzymał   go   nie   tyle   wyraz  jej   twarzy,   ile 
widok zaciśniętych kurczowo na torebce dłoni.

  -   W   porządku   -   mruknął,   zastanawiając   się,   co   było 

przyczyną jej nagłego popłochu. - Pójdę po samochód i za 
chwilę wracam.

background image

Erica   wsiadła   do   auta   i   oparła   czoło   o   kierownicę. 

Usiłowała   opanować   ogarniający   ją   płomień   pożądania. 
Częściowo jej się to udało, lecz wiedziała, że niewiele trzeba, 
żeby został wzniecony na nowo.

Dobry Boże, modliła się w duchu, jeżeli nie możesz dodać 

mi sił, daj mi przynajmniej znak, że mi to przejdzie.

W tym właśnie momencie odezwał się klakson samochodu 

Alexa.

  -   Jeżeli   to   miał   być   żart.   -   powiedziała   zrzędliwie, 

wznosząc oczy ku niebu - to musisz jeszcze popracować nad 
puentami.

background image

ROZDZIAŁ 3
Restauracja,   do   której   pojechali,   nazywała   się   „Chińska 

Gospoda'' i z zewnątrz wyglądała dość niepozornie. Za to jej 
wnętrze w stylu Dalekiego Wschodu robiło niezwykle miłe 
wrażenie,   a   unoszący   się   już   od   progu   aromat   wywoływał 
nieprzeparty apetyt na orientalne potrawy.

Alex   musiał   być   tu   bywalcem,   gdyż   kelnerka,   młoda 

Chinka,   powitała   go   jak   znajomego   zalotnym   spojrzeniem. 
Zaprowadziła   ich   do   stolika   w   przytulnym   kącie   sali   i   po 
chwili przyniosła dzbanek herbaty i kartę dań.

 - Powinienem był cię zapytać, czy lubisz chińską kuchnię 

- odezwał się Alex, nalewając Erice herbaty - ale jeśli wolisz 
coś innego, to tutaj są również amerykańskie potrawy.

  - Uwielbiam chińskie jedzenie. - Upiła łyk pachnącego 

jakimś   kwieciem   napoju.   Starała   się   nie   gapić   na   swego 
nieprzyzwoicie przystojnego towarzysza. - Niestety, od lat nie 
miałam okazji jeść czegoś w tym stylu, bo dla mojego byłego 
męża i Josha szczytem osiągnięć sztuki kulinarnej pozostały 
hot dogi i makaron z serem.

 - To typowe upodobania małego chłopca. - Alex pominął 

milczeniem   uwagę   o   eks   -   mężu.   Wiedział,   że   Erica   jest 
rozwiedziona. Zanim jej matka mu o tym powiedziała, chciał 
nawet zwrócić się do ojca dziecka o pomoc.

 - Bardzo kocham mojego synka, ale najmilszym okresem 

dnia jest czas jego drzemki, no i wieczór, kiedy leży już w 
łóżku. - Zmarszczyła brwi i szybko dodała: - Boże, mówię jak 
wyrodna matka.

 - Nie. - Alex ledwo powstrzymał pragnienie, żeby dłonią 

wygładzić   jej   czoło.   -   To   zupełnie   normalne.   Moja   mama 
twierdziła, że gdyby natura była sprawiedliwa, to dodałaby do 
stóp matek wrotki na czas wychowywania berbeci.

 - Twoja matka musi być mądrą kobietą - uśmiechnęła się 

Erica.

background image

 - Uhm, To prawda.
Dojrzała   w   jego   oczach   ciepły   blask,   niewątpliwie 

wywołany wspomnieniem o matce.

 - Czy twoja matka mieszka w Los Angeles? - spytała.
Pokręcił przecząco głową.
  -   W   zeszłym   roku   stwierdziła,   że   chce   być   całkiem 

niezależna, więc kupiła przyczepę kempingową, dołączyła do 
grupy emerytów i razem z nimi zwiedza cały kraj. Ostatnią 
kartę dostałem od niej z Gettysburga w Pensylwanii. Pisała, że 
na lato wybierają się na północ, a zimę spędzą na południu.

Erica   przypomniała   sobie,   jak   poprzedniego   dnia 

opowiadał, że kiedy był mały, jego matkę ledwie stać było na 
czynsz.   Od   tego   czasu   jej   sytuacja   materialna   musiała   się 
diametralnie zmienić, skoro mogła sobie pozwolić na zakup 
przyczepy i nieustanne podróże.

 - Twoja matka przeszła już na emeryturę? - spytała.
  - Ależ skąd. - Alex roześmiał się. - Jest ode mnie tylko 

dwadzieścia   trzy   lata   starsza,   co   oznacza,   że   teraz   ma   - 
zastanowił się przez moment - pięćdziesiąt siedem.

Erica szybko obliczyła, że wobec tego Alex ma trzydzieści 

cztery. Jest sześć lat od niej starszy.

Znowu upiła łyk herbaty, bo zapadła niezręczna cisza, jak 

to   zwykle   bywa   między   nieznajomymi   po   wyczerpaniu 
jakiegoś tematu. Usilnie starała się wymyślić nowy, ale nigdy 
nie potrafiła improwizować, tym bardziej w towarzystwie tak 
interesującego mężczyzny.

  - A może chciałabyś zatelefonować do sąsiadki, zanim 

coś zamówimy?

 - Do sąsiadki? - powtórzyła bezmyślnie.
 - Do tej, u której zostawiłaś Josha.
 - Och! Oczywiście. - Poderwała się z krzesła przerażona, 

że jej samej nie przyszło to na myśl. - Jak mogłam zapomnieć! 
Musi wiedzieć, gdzie jestem, gdyby mnie potrzebowała.

background image

Dobry Boże, jęknęła w duchu, widząc uśmiech Alexa. Co 

za bzdury wygaduję. Tylko tego brakowało, żebyśmy zaczęli 
rozmawiać o pogodzie.

 - Skoro znasz tę restaurację, sam zamów to, co lubisz.
  -   Dobrze.   -   Pochlebiało   mu,   że   najwyraźniej   był 

pierwszym   mężczyzną,   przez   którego   Erica   zapomniała   o 
swoim synku. Mając przed oczami jej urocze usta, zastanawiał 
się, co jeszcze mógłby zrobić, żeby podtrzymać taki stan jej 
ducha.   Musiał   się   zganić,   ponieważ   jego   wyobraźnię 
opanowała   wizja   Eriki,   tulącej   się   do   niego   w   namiętnym 
pocałunku.

Nie, nie, jej osoba nie wchodziła w rachubę. Erica Stewart 

była kobietą, wobec której mężczyzna musiałby się poważnie 
zaangażować.   On   już   zaliczył   jedną   małżeńską   klęskę.   Nie 
miał zamiaru przeżyć drugiej. Złożył zamówienie kelnerce.

 - Przepraszam, że to tak długo trwało - Erice brakło tchu - 

ale   Josh   musiał   mi   dokładnie   opisać   swój   ostatni   rysunek. 
Laura,   moja   sąsiadka,   ma   czarnego   labradora.   Josh   i   Tina, 
córeczka Laury, zamęczają go, ujeżdżają jak konia i Josh...

Urwała, widząc uśmiechniętą twarz Alexa.
 - Przepraszam, ciebie to na pewno nie interesuje.
  -   Wręcz   przeciwnie.   Bardzo   interesują   mnie   psy,   na 

których   można   jeździć   jak   na   koniu.   Takiego   mógłbym 
zaangażować do mojego filmu.

Roześmiała się.
 - Czy bez przerwy myślisz o pracy?
 - Nie. - Zastanawiał się, co by tu jeszcze powiedzieć, żeby 

znów usłyszeć ten cudowny śmiech: dźwięczny, gardłowy i 
bardzo kobiecy. - Czasami zdarza mi się zatrzymać uwagę na 
czymś innym.

Erica nerwowo sięgnęła po dzbanek, bo poczuła, że pod 

wpływem spojrzenia mężczyzny, które przesunęło się po jej 
twarzy i zatrzymało na ustach, wyschło jej w gardle. Jeżeli on 

background image

myślał   o   tym,   co   ona   przypuszczała,   to   ich   rozmowę 
zdecydowanie należało skierować na sprawy zawodowe.

 - Wracając do twego filmu... - zaczęła.
  - Nie, nie - zaoponował - przyrzekłem, że nie będziemy 

rozmawiać o reklamie, i muszę dotrzymać słowa.

 - Chciałabym się tylko dowiedzieć...
Pochylił się nad stolikiem i dotknął palcem jej ust.
 - Nie dzisiaj, Erico. Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń do 

mnie jutro. Od dziewiątej będę w biurze.

Zdołała  jedynie  skinąć  głową,  gdyż  powiódł  palcem  po 

zarysie   jej   dolnej   wargi   i   ta   pieszczota   wstrząsnęła   nią   do 
głębi. Gdyby potrafiła opanować drżenie kolan, wzięłaby nogi 
za pas, ponieważ zorientowała się, że w tym momencie Alex 
Harte   stał   się   dla   niej   niebezpieczny   jak   czarna   ospa.   Go 
gorsza,   obawiała   się,   że   wyleczenie   się   z   niego   byłoby 
znacznie trudniejsze.

Alex miał podobne odczucia, kiedy jego wzrok napotkał 

spojrzenie   szeroko   otwartych,   przestraszonych   oczu   Eriki. 
Miała   skórę   delikatną   jak   alias   i   zapragnął   dotykać   jej 
wszędzie, w każdy możliwy sposób.

Stłumił   wewnętrzny   jęk.   Nie   pierwszy   raz   był   tak 

podekscytowany, lecz od czasu rozwodu Erica była pierwszą 
kobietą,   z   którą   samo   pójście   do   łóżka   nie   sprawiłoby   mu 
satysfakcji.   Była   dla   niego   niebezpieczna   jak   kobra. 
Wystrzegał się takich kobiet i zapewne dlatego jego obecne 
życie seksualne równało się zeru.

Na   szczęście   kelnerka   przyniosła   zamówione   potrawy. 

Erica ze zdumieniem patrzyła na liczbę dań ustawionych na 
stoliku.

  - Czy zaprosiłeś tu pułk wojska?  - spytała. Apetyczne 

zapachy   zwyciężyły   zmieszanie   i   żołądek   upomniał   się   o 
swoje prawa.

background image

  - Wystarczy doborowa jednostka bojowa. - Uśmiechnął 

się i uniósł pokrywkę. - Wołowina w jarzynach po chińsku. - 
Zdjął drugą. - Kurczak z grzybami mun. I oczywiście - odkrył 
następną   potrawę,   gestem   zachęcając   Ericę   do   jedzenia   - 
krewetki w słodko - kwaśnym sosie.

  -   A  co   dla  ciebie?   -   zapytała   z   psotnym  uśmiechem, 

zachwycona tą kulinarną orgią.

 - Sądząc po twojej minie, jakieś resztki - zaśmiał się.
  -   Widzę,   że   podchodzisz   do   życia   realistycznie.   Bo 

właśnie tyle mogę ci odstąpić - zachichotała, nakładając sobie 
parujący   ryż  z   wołowiną   i   pół   porcji   kurczaka.   -   Grzeszna 
rozpusta - wymruczała jeszcze, niosąc już do ust widelec.

Alex patrzył, jak sięga językiem po ziarnko ryżu, które 

przylepiło   się   do   jej   dolnej   wargi   i   na   widok   tej   nie 
zamierzonej prowokacji zalała go fala żaru. O mało nie zgniótł 
trzymanych w palcach pałeczek.

Teraz   Erica   zabrała   się   za   krewetki.   Rozkoszowała   się 

nimi w upojeniu, z zamkniętymi oczami.

Alex zmienił pałeczki na bardziej wytrzymały widelec i 

walczył   z   pożądaniem,   wywołanym   wyrazem   jej   twarzy. 
Wyobraził sobie, że ona tak właśnie wygląda w czasie aktu 
miłosnego.   Może   jednak   nie   zaszkodziłby   mu   nawet 
ryzykowny   flirt.   Dobrowolny   celibat   stawał   się   trochę 
męczący.

Przez   kilka   następnych   minut   jedli   w   milczeniu,   gdyż 

Erica   była   tak   zaabsorbowana   pochłanianiem   kolacji,   że 
prawie nie zwracała uwagi na Alexa. On za to nie spuszczał z 
niej wzroku i nie zauważyłby nawet, gdyby podsunięto mu do 
zjedzenia kartę dań.

Wiedział,   że   jedzenie   może   wywołać   zmysłowe 

skojarzenia, jednak w wykonaniu Eriki to była czysta erotyka. 
Nagle   spojrzała   na   niego.   Wyglądała   jak   zbudzona   z 
rozkosznego snu. Alex musiał wypić szklankę wody z lodem.

background image

  -   Przepraszam   -   powiedziała   -   wszystko   było   takie 

pyszne, że cię zaniedbałam.

Odchrząknął, żeby wydobyć z siebie głos.
 - Nie szkodzi, cieszę się, że ci smakuje.
Uśmiechnęła   się   tym   łagodnym,   szczerym   uśmiechem, 

pod   wpływem   którego   w   Alexie   znowu   zawrzała   krew. 
Wychylił kolejną szklankę lodowatej wody.

, - Opowiedz mi o sobie - poprosiła.
 - Co chciałabyś wiedzieć?
 - Na przykład, w jaki sposób związałeś się z reklamą.
 - Właściwie przez przypadek - odparł. - Studiowałem na 

wydziale   ekonomii   i   specjalizowałem   się   w   zagadnieniach 
handlu. Na ostatnim roku studiów pracowałem na pół etatu w 
agencji   reklamowej.   Byłem   tam   tylko   asystentem,   ale 
uczestniczyłem w zebraniach zarządu. Postanowiłem, że jako 
pracę   dyplomową   zrobię   projekt   kampanii   reklamowej   dla 
jednego   z   ważniejszych   klientów,   który   oczekiwał   nowych, 
ciekawych pomysłów.

 - I nie zawiodłeś jego oczekiwań.
 - Właśnie. Szefowi agencji też podobał się mój projekt i 

po   zakończeniu   studiów   zaoferował   mi   pracę   w   pełnym 
wymiarze.   Okazało   się,   że   ją   lubię.   Stanowi   wyzwanie   dla 
intelektu, jest w pewnej mierze twórcza, no i dobrze płatna.

Erica   zastanawiała   się,   dlaczego   korzyść   finansową 

wymienił na końcu.

  - Czy pieniądze mają dla ciebie duże znaczenie? Alex 

potarł w zamyśleniu brodę.

  -   Nie   tyle   pieniądze,   ile   sukces,   który   idzie   z   nimi   w 

parze.

  -   Innymi   słowy,   chcesz   być   sławny   -   skonstatowała, 

rozczarowana.

 - A ty nie?
 - W żadnym razie.

background image

Jego uśmiech był nieco ironiczny, gdy zacytował cichym 

głosem:

  -  „Pani   Stewart,   której   prasa   nadała   czułe   przezwisko 

Kobieta - Monstrum, stała się najbardziej poszukiwaną w swej 
dziedzinie   artystką   i   miłośnicy   horroru   oczekują   dalszych 
owoców jej prowokacyjnej twórczości na okładkach książek i 
plakatach filmowych."

Erica oblała się pąsem.
  - No tak - ustąpiła - mam w sobie coś z egotystki, ale 

nigdy nie zabiegałam o sławę ani o pieniądze. Robię to, co 
umiem najlepiej, i chwała Bogu, że mogę się z tego utrzymać.

 - Ale rozgłos specjalnie ci nie przeszkadza?
 - Nie, nie przeszkadza.
 - Więc w sumie wcale się nie różnimy, prawda? Chciała 

zaprzeczyć, lecz nie bardzo potrafiła mu tę

różnicę wytłumaczyć. Pragnęła osiągnąć coś w życiu, lecz 

nie uznawała zasady, że cel uświęca środki, a instynktownie 
czuła, że Alex nie ma podobnych oporów.

  -   Odpowiedziałem   ci   na   pytanie.   Teraz   twoja   kolej   - 

powiedział.   -   Dlaczego   zarabiasz   na   życie   malowaniem 
potworów?

 - To właśnie dobrze umiem.
  - Nie twierdzę, że tak nie jest, ale to szczególny sposób 

zarobkowania, zwłaszcza dla kobiety.

 - Panie Harte, wychodzi z pana męski szowinista.
  - Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. A na imię mi 

Alex.

Alex.   Powtarzała   w   duchu   to   imię.   Jego   brzmienie 

sprawiało   jej   prawie   taką   samą   przyjemność,   jak   chińskie 
jedzenie.

  - Gdybym miała sięgnąć do korzeni mego szczególnego 

talentu,   to   pewnie   wszystko   się   zaczęło   od   tego,   że  od 
dzieciństwa   uwielbiałam   bezpiecznie   się   bać.   Jako   dziecko 

background image

czekałam na każdy piątek i sobotę, bo wtedy matka pozwalała 
mi oglądać horrory nadawane w telewizji późnym wieczorem. 
A   jeśli   chodzi   ó   wizję   potworów,   to   inspirowało   mnie 
mnóstwo ludzi, których znałam.

 - Jakich ludzi?
 - Po prostu ludzi. - Nie zamierzała się dalej zagłębiać w 

psychologię. Spojrzała na zegarek. - Zrobiło się późno, muszę 
wracać. Pora kłaść Josha do łóżka.

  -   Dobrze.   Dziękuję,   że   dotrzymałaś   mi   towarzystwa, 

naprawdę nie cierpię jadać Sam.

 - Mówisz jak człowiek samotny.
 - Zgadza się.
Erica   spuściła   wzrok,   nie   wiedziała,   co   na   to 

odpowiedzieć. Na szczęście kelnerka przyniosła rachunek.

  -   Odprowadzę   cię   do   samochodu   -   powiedział.   Nie 

zamierzała   mu   przypominać,   że   ich   auta   stoją  obok   siebie. 
Kiedy doszli na miejsce, odezwała się:

 - Dzięki za kolację, było mi bardzo miło.
 - Mnie też. Będziemy musieli to powtórzyć.
Poczuła, że serce bije jej mocniej na myśl o ponownym 

spotkaniu z Alexem, ale zaraz skarciła się za to surowo. Ten 
mężczyzna   zabiega   o   jej   syna,   nie   o   nią.   Nie   szkodzi. 
Wychowanie dziecka i praca zawodowa tak ją absorbowały, 
że   na   żadnego   mężczyznę   nie   pozostawało   już   czasu. 
Niemniej wieczór naprawdę był przyjemny. Nie miałaby nic 
przeciwko powtórce.

  - Zatelefonuję do ciebie za parę dni w sprawie filmu - 

powiedział Alex.

Miły nastrój nagle prysł.
 - Aha, masz na myśli reklamę.
Schyliła się, żeby wsiąść do samochodu, kiedy usłyszała 

jego głos.

 - Erico?

background image

 - Słucham. - Wyprostowała się i odwróciła do niego.
  - Znienawidzę siebie za to - powiedział nienaturalnym 

tonem.

 - Za co?
 - Za to.
Zanim   zorientowała   się,   co   się   dzieje,   była   już   w 

ramionach Alexa. Jego wargi musnęły jej usta tak lekko, że 
nie   była   pewna,   czy   to   nie   złudzenie.   Lecz   gdy   ponownie 
zwarły się z jej ustami, były już natarczywe i wymagające.

A   w   niej   walczyły   sprzeczne   emocje.   Jedna   jej   część 

nalegała, żeby go odepchnąć. Druga domagała się uległości. I 
nagle już nie miała wyboru, bo jego język rozwarł jej wargi. Z 
cichym jękiem zarzuciła mu ręce na szyję, a on przyciągnął jej 
biodra do  Swych  ud. Wyczuła jego  pożądanie i  jej zmysły 
zawrzały. Jedną ręką objęła go w pasie, a drugą wsunęła pod 
marynarkę i pieściła muskularną pierś. O nieba, ratunku! Tak 
bardzo brakowało jej fizycznej bliskości mężczyzny. Nie, to 
za mało powiedziane - usychała z tęsknoty za nią. Nie była 
typem   kobiety   wybierającej   samotną   drogę   przez   życie. 
Potrzebowała oddanego sobie mężczyzny, dlatego tak trudno 
było   jej   pogodzić   się   z   rozpadem   małżeństwa,   który   inna 
kobieta   już   dawno   przyjęłaby   za   fakt   nieunikniony   i 
dokonany.

 - O Boże - jęknął Alex zduszonym głosem i przyciągnął 

ją jeszcze bliżej do siebie.

 - Zgadzam się z tobą, bez względu na to, czy to był jęk 

wdzięczności, czy złości.

Jej słowa sprowadziły go na ziemię.
 - Nie zamierzałem cię całować.
 - Więc dlaczego to zrobiłeś?
 - Uwiodłaś mnie.
 - Nic podobnego.

background image

 - Ależ tak. - Ujął ją delikatnie za ramiona. - Już sam twój 

strój doprowadził mnie do szaleństwa.

 - Przecież ubrałam się jak stara damulka.
 - To tylko dodało ci uroku. Podobnie jak sposób jedzenia 

chińskich   przysmaków.   Byłem   na   granicy   wytrzymałości, 
kiedy   patrzyłem   na   twoje   wargi   i   język,   bo   wyobrażałem 
sobie...

 - Muszę wracać do domu - przerwała mu gwałtownie. Nie 

mogła dłużej słuchać tych erotycznych wynurzeń. Cofnęła się 
na drżących nogach.

 - Erico, przepraszam, nie chciałem cię obrazić.
 - Nie obraziłeś mnie - odparła - tylko...
 - Tylko co?
  -   Czy   chodziło   ci   o   mnie   czy   o   Josha?   -   spytała   bez 

ogródek.

Wcisnął   ręce   głęboko   do   kieszeni   spodni.   Spojrzał   na 

zasnute   mgłą,   ale   ciągle   jeszcze   jasne   niebo.   Powinien   już 
zapaść   zmrok.   Mógłby   się   ukryć   za   bezpieczną   osłoną 
ciemności,   zastanawiając   się,   co   ma   Erice   powiedzieć. 
Tymczasem nic nie zasłaniało jego twarzy przed spojrzeniem 
badawczych oczu kobiety.

Do licha, przecież nie pocałował jej dlatego, że chodziło 

mu o Josha. A może jednak podświadomie przez cały czas o 
tym   myślał?   Erica   była   pociągająca,   ale   podniecały   go 
również   inne   kobiety,   wobec   których   potrafił   powściągnąć 
swój popęd.

 - Nie wiem - odpowiedział szczerze.
Była   rozczarowana,   lecz   pomyślała,   że   przynajmniej 

powiedział prawdę, choć - ku swemu zdumieniu - wolałaby, 
żeby skłamał.

 - Dobranoc, Alex. - Wsiadła do samochodu i odjechała.
Został, zły, zmieszany i co tu mówić, rozpalony jak diabli.

background image

  -   Do   licha,   pocałowałem   cię,   bo   tego   pragnąłem!   - 

wykrzyknął wściekłym głosem. Niestety, olśnienie przyszło za 
późno.   Nie   tylko   zmarnował   szansę   pozyskania   Josha,   lecz 
stracił także możliwość bliższego poznania jego matki.

 - Mamusiu, spójrz na mój rysunek! - zawołał Josh. Erica 

odsunęła się od sztalug, żeby przypatrzyć się

obrazkowi   ustawionemu   na   stojących  obok,   dziecięcych 

sztalugach.

 - Jest najpiękniejszy ze wszystkich, jakie dotąd widziałam 

-   powiedziała,   spoglądając   na   zawijasy   namazane   farbami 
wodnymi na całej powierzchni kartonu.

Josh uniósł do góry główkę i uśmiechnął się do matki. Jak 

zwykle,   jeszcze   więcej   farby   znalazło   się   na   jego   ubraniu. 
Mimo   to   Erica   nie   tylko   nie   zamierzała   ograniczać 
żywiołowości chłopca, lecz usilnie go zachęcała do tego typu 
zabaw.   Pewno   dlatego,   że   jej   własna   matka   nigdy   tak   nie 
postępowała. Zgodnie z jej filozofią żadne działanie, które nie 
przynosiło pieniędzy, nie było warte zachodu. Według niej na 
pracę   wykonywaną   wyłącznie   z   zamiłowania,   szkoda   było 
czasu. - 

Jakby   przywołana   myślami   córki,   Madelaine   Harris 

pojawiła się w drzwiach.

  - Na miłość boską, Erico, ten magazyn horroru nie jest 

odpowiednim miejscem dla małego dziecka!

 - Babcia! - Josh rzucił się do niej z okrzykiem radości.
Erica   z   cierpkim   uśmiechem   przyglądała   się,   jak   matce 

zręcznie   udaje   się   ochronić   elegancką   suknię   przed 
umorusanymi rączkami całującego ją wnuczka.

 - Joshuo Stewarcie, jesteś potwornie brudny - stwierdziła 

Madelaine. - Wstąpiłam, żeby zabrać cię na zakupy, ale jeżeli 
masz iść ze mną, musisz się umyć.

  -   Ja   go   wykąpię   -   odezwała   się   Rosita,   która   właśnie 

weszła do garażu.

background image

  -   Nie   musi   pani   tego   robić,   to   nie   należy   do   pani 

obowiązków - sprzeciwiła się Erica.

 - Nie szkodzi. Przyszedł listonosz z listem poleconym. - 

Rosita wzięła Josha za rękę i poszła z nim do domu.

  -   Rozpuszczasz   służbę,   Erico.   A   ten   list   polecony   nie 

wróży nic dobrego. Poczekam tu na ciebie - dodała, widząc, że 
córka zmierza ku wyjściu.

Szybko okazało się, że matka miała rację. Na odwrocie 

koperty  widniało nazwisko adwokata Marka. Chociaż Erica 
nie miała ochoty otwierać listu w obecności matki, ciekawość 
i strach zwyciężyły.

W pierwszej chwili wręcz wzbraniała się przed przyjęciem 

do wiadomości treści listu, a gdy przeczytała go ponownie i 
rzuciła   okiem   na   dołączone   do   niego   dokumenty,   musiała 
usiąść w obawie, że zemdleje.

 - Aż tak źle? - spytała Madelaine.
Erica   powstrzymując   łzy,   bez   słowa   wręczyła   matce 

papiery.

Po ich przeczytaniu Madelaine powiedziała:
  -   Mówiłam   ci,   że   źle   zrobiłaś,   opuszczając   Marka. 

Czułam, że coś takiego się stanie.

  -   Mark   brał   do   łóżka   każdą   spódniczkę,   która   mu   się 

nawinęła! - Erica wybuchnęła gniewem.

  - Być może, ale ty byłaś żoną i miałaś dostęp do jego 

konta bankowego.

 - Mamo, nie tylko pieniądze liczą się w życiu.
 - Naprawdę? A co jeszcze? - warknęła ze złością matka.
 - Duma - odparła Erica podobnym tonem.
 - I do tego właśnie doprowadziła cię twoja duma. - Matka 

zwróciła   Erice   dokumenty.   -   Mark   żąda   przyznania   mu 
wyłącznej opieki nad synem, gdyż ponownie się żeni i teraz 
zapewni Joshowi życie w pełnej rodzinie. Ten człowiek śpi na 
pieniądzach i może dać dziecku wszystko, o czym ono tylko 

background image

zamarzy, łącznie z rzekomo kochającą macochą. Co możesz 
przeciwstawić w sądzie tym argumentom?

 - Miłość. Będę z nim walczyć.
 - Na to potrzeba pieniędzy. Skąd je weźmiesz?
  -   Nie   wiem   -   przyznała   Erica   i   dodała   z   gorzkim 

uśmiechem: - Nie sądziłam, że kiedyś będę musiała przyznać 
ci   rację,   ale   rzeczywiście   nie   powinnam   była   zawierać   z 
Markiem tej przeklętej umowy przedmałżeńskiej.

Madeline przeszła wzdłuż ścian obwieszonych obrazami 

Eriki   z   miną   pełną   obrzydzenia,   po   czym   zwróciła   się   do 
córki:

  -   Przeszłości   nie   da   się   zmienić.   Musisz   rozwiązać 

bieżące problemy i według mnie jedynym sposobem zdobycia 
pieniędzy   na   walkę   z   Markiem   jest   udział   Josha   w   filmie 
reklamowym.

Erica wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je powoli. 

Słowa matki przywołały obraz Alexa Harte'a, a wraz z nim 
wspomnienie ich pocałunku. Potrząsnęła głową, jakby chciała 
uwolnić się od jakiejś dręczącej myśli.

Madelaine najwyraźniej uznała, że Erica sprzeciwia się jej 

sugestii, gdyż powiedziała:

  -   Erico,   nie   pozwól,   żeby   złość   na   mnie   zaćmiła   ci 

zdrowy rozsądek. Potrzebujesz pieniędzy, i to szybko. Jeśli ich 
nie zdobędziesz, stracisz Josha. Takiej ceny nie warto płacić 
nawet za odwet na mnie.

  -   Nie   próbuję   mścić   się   na   tobie   -   odparła   Erica   z 

westchnieniem znużenia, zmęczona ciągnącymi się od tygodni 
kłótniami z matką.

 - Czy powtórzysz mi to prosto w oczy?
Erica   wpatrywała   się   w   matkę   w   milczeniu.   Po   raz 

pierwszy   od   lat   robiła   to   tak   uważnie.   Wstrząsnęło   nią 
odkrycie, że wiecznie młoda Madelaine Harris nie robi nic, 
żeby ukryć siwiznę, która pojawiła się w brązowych włosach, 

background image

czy   zmarszczki   żłobiące   twarz.   Twarz   tak   podobną   do 
oglądanej przez Ericę co rano w lustrze. Czy ona będzie tak 
wyglądać   za   dwadzieścia   lat?   Ta   perspektywa   była 
jednocześnie wstrząsająca i pocieszająca, bo matka starzała się 
z godnością.

 - Staram się robić to, co najlepsze dla dziecka - odezwała 

się w końcu.

  - Wobec tego jestem pewna,  że postąpisz właściwie. - 

Madelaine skierowała się ku drzwiom. - Lepiej pójdę już i 
zobaczę, czy Josh jest gotowy. Musimy wrócić przed kolacją, 
na którą zabieram go do siebie.

Erica pokiwała głową z rezygnacją. Matka przyszła bez 

przywitania i wyszła bez pożegnania, jak zwykle. Erica nie 
potrafiła   przywyknąć   do   takiego   zachowania,   podobnie   jak 
ciągle na nowo zadziwiało ją oczywiste oddanie okazywane 
przez Madelaine Joshowi. Ciekawe, czy jej stosunki z matką 
ułożyłyby się lepiej, gdyby była chłopcem.

Jednak   brak   porozumienia   między   nimi   był   obecnie 

najmniejszym problemem, pomyślała, podnosząc się ze stołka. 
Przejrzała   ponownie   papiery   i   zastanawiała   się,   co   było 
bardziej niewiarygodne - fakt, że Markowi udało się jeszcze 
jedną   naiwną   idiotkę   naciągnąć   na   małżeństwo,   czy   jego 
bezczelne wystąpienie do sądu o przyznanie mu wyłącznego 
prawa do opieki nad dzieckiem.

Matka miała rację. Potrzebne były pieniądze, i to szybko. 

Film reklamowy wydawał się jedynym rozwiązaniem. Lecz co 
się stanie, gdy po podpisaniu umowy z Alexem okaże się, że 
Josh nie cierpi tego zajęcia? Musiałaby zwrócić pieniądze albo 
zmuszać dalej dziecko do pracy. Wpadłaby w pułapkę.

Potrzebny był kompromis. Nie wiadomo tylko, czy Alex 

zaakceptuje jakiś jej pomysł. Prawdę mówiąc, nie rozstali się 
zbyt przyjaźnie. Gdy przycisnęła go do muru, pytając o powód 
czułości, wyglądał na rozzłoszczonego i przez cały tydzień nie 

background image

dał znaku życia. Pewno już zrezygnował z Josha. Z drugiej 
strony, mimo zranionej męskiej dumy, nie mniej ważny był 
dla  niego  kontrakt   z  producentem   odzieży   dziecięcej.  Więc 
chyba się jeszcze odezwie.

background image

ROZDZIAŁ 4
Alex   stał   poza   kręgiem   świateł   reflektorów   i   kręcił   z 

podziwu   głową,   obserwując   Susie   Perkins   baraszkującą   po 
scenie w reklamowanych przez producenta ogrodniczkach.

Dzisiejsze nagranie było najlepsze z dotychczasowych i 

ostatnie. Co oznaczało, że musi się przełamać i zatelefonować 
do Eriki Stewart. Przyjdzie mu to z trudem. Kilkakrotnie w 
ciągu ubiegłego tygodnia sięgał po słuchawkę i za każdym 
razem cofał rękę. I nie dlatego, że obawiał się odmowy Eriki, 
lecz z tej zwariowanej przyczyny, iż pragnienie ponownego z 
nią   spotkania   stało   się   o   wiele   silniejsze,   niż   chęć 
zaangażowania Josha do filmu.

Ona jest tylko pionkiem w tej grze, powtarzał sobie chyba 

po   raz   tysięczny   od   czasu   ich   rozstania   przed   restauracją. 
Nikim   więcej,   -   jedynie   pionkiem.   I   za   każdym   razem 
nawiedzało   go   wspomnienie   chwili,   gdy   trzymał   ją   w 
ramionach. Jej ciało było tak cudowne i uległe, nie wspierało 
się   na   nim,   lecz   wręcz   się   z   nim   stapiało.   Jej   wargi   nie 
całowały, ale kurczowo zwarły się z jego wargami. No i ta 
kobieta piekła ciasteczka!

Była ładna, nie, wprost zachwycająca, ale miała małego 

synka   i   walczyła   z   byłym   mężem.   Żaden   mężczyzna   przy 
zdrowych zmysłach nie obarczyłby się takim brzemieniem.

Ale to wspaniała kobieta.
  - Ciecie! - Polecenie reżysera przerwało pełne rozterki 

rozmyślania   Alexa.   Za   dzień   lub   dwa   film   z   Susie   będzie 
skończony. Jeżeli nie uda mu się w ciągu tygodnia sprowadzić 
do   studia   Josha   Stewarta,   trzeba   będzie   pożegnać   się   z 
marzeniami o sukcesie.

Erica   siedziała   na   sofie   z   podkulonymi   nogami   i 

szkicownikiem opartym o uda. Była tak zaabsorbowana wizją 
nowego   potwora,   że   na   dźwięk   dzwonka   u   drzwi   drgnęła 
nerwowo.

background image

 - Chyba będę musiała wywiesić napis „Nie przeszkadzać" 

- mruknęła pod nosem, wstając z sofy. I kupić automatyczną 
sekretarkę, dodała w duchu, bo właśnie odezwał się telefon. 
Podeszła do drzwi w myśl zasady „kto pierwszy, ten lepszy", 
lecz   natychmiast   zapomniała   o   telefonie,   bo   zobaczyła   w 
progu   Alexa   Harte'a,   wyglądającego   jeszcze   bardziej 
fascynująco niż poprzednio.

  - Telefon dzwoni. - Alex powitał ją jednym ze swych 

zniewalających   uśmiechów   oraz   prześlizgującym   się   po   jej 
figurze   od   czubka   głowy   po   bose   stopy   taksującym 
spojrzeniem.   Odwróciła   się   i   w   nerwowym   pośpiechu 
pobiegła   do   telefonu.   Usiłowała   sobie   wmówić,   że 
powiedziała „słucham" bez tchu tylko dlatego, że zadyszała 
się w biegu. Ale było to wierutne kłamstwo. Do tego przez 
telefon   nadawano   jedną   z   tych   zwariowanych   wiadomości 
komputerowych,   więc   nie   zdoła   przyjść   do   siebie,   zanim 
stanie z Alexem oko w oko. Odłożyła słuchawkę i wróciła do 
niego. Stał koło sofy i trzymał jej szkicownik.

 - Ktoś się rozłączył?
  -   Nie,   to   było   nagranie   komputerowe,   zachęcające   do 

kupna czegoś tam. Nie wiem, po co wprowadzono taki system 
reklamy, przecież każdy, kto to słyszy, odkłada słuchawkę.

  - O,  nie,  wiele osób  tego słucha. To  dobry  sposób  na 

usprawnienie   sprzedaży.   Sam   polecam   go   swoim   klientom. 
Czy to jest przeznaczone na okładkę książki? - spytał, patrząc 
na rysunek, nad którym pracowała.

  -   Interesujące...   -   powiedział,   lecz   pomyślał,   że 

„dziwaczne" bardziej by pasowało. Ciekawe, czy ona dobrze 
śpi w nocy po dniu spędzonym na malowaniu potworów.

 - Skąd się tu wziąłeś? - spytała.
  -   A   uwierzyłabyś,   że   akurat   byłem   w   sąsiedztwie   i 

postanowiłem wpaść na chwilę?

background image

  -   Oczywiście   -   uśmiechnęła   się   -   i   zapewne   robiłeś 

zakupy na wyprzedaży.

  -   To   mi   się   zdarza   -   odparł.   Włożył   ręce   do   kieszeni 

spodni, gdyż tylko w ten sposób mógł powstrzymać się od 
pochwycenia jej w ramiona. Powinienem był zatelefonować, 
pomyślał, kierując ponownie wzrok na jej bose stopy. Czy jej 
skóra jest rzeczywiście tak jedwabista, jak wygląda? - Można 
natrafić na prawdziwą okazję. Gdzie Josh?

W   pierwszej   chwili   chciała   skłamać   i   powiedzieć,   że 

chłopczyk   jest   u   siebie   w   pokoju.   To   było   głupie,   ale   tak 
podpowiadał   jej   instynkt.   Ujawnienie,   że   są   sami   w   domu, 
mogłoby być niebezpieczne. Poza tym powinna się przebrać. 
Szorty,   które   nosiła,   były   wygodne,   lecz   pod   spojrzeniem 
Alexa wydawało się jej, że jest całkiem naga.

 - Poszedł po zakupy z moją matką. Wrócą lada chwila.
Alex oderwał wzrok od jej stóp.
  -   Pocałowałem   cię,   bo   tego   pragnąłem,   Erico.   Nie 

chodziło mi o Josha.

Ogarnęła ją panika. Co miała na to odpowiedzieć? „Och, 

to miło z twej strony", albo „dzięki", a może „powtórzmy to 
jeszcze raz"?

 - Napijesz się mrożonej herbaty? - spytała, przestraszona 

tą ostatnią, zdradziecką myślą. Cofnęła się nerwowo.

 - Z rozkoszą - roześmiał się.
Erica wycofała się pospiesznie do kuchni, otworzyła drzwi 

lodówki   i   chłodziła   rozgorączkowaną   twarz   zimnym 
powietrzem.   Alex   Harte   całował   ją,   gdyż   tego   pragnął! 
Oczywiście,  mógł   skłamać.   Bardzo  mu   zależało  na   Joshu  i 
prawdopodobnie   powiedziałby   wszystko,   żeby   go   pozyskać 
dla   swojej   reklamy.   Mogłaby   przetestować   pana   Harte'a, 
oznajmić, że nie wyraża zgody na występ Josha w filmie. Lecz 
co właściwie zyskałaby na takim kłamstwie? No, kłamstwie 

background image

połowicznym, ponieważ to, co chciała w ramach kompromisu 
zaproponować Alexowi, raczej go nie zadowoli.

Przygotowała   herbatę,   dla   Alexa   z   cukrem   i   cytryną. 

Doszła   do   przekonania,   że   taki   test   nie   ma   sensu.   Gdyby 
okazało się, że skłamał, to jej byłoby przykro.

Wróciła   do   pokoju   i   zastała   gościa   przed   kolekcją 

rodzinnych fotografii.

  -   Masz   tu   prawdziwą   galerię   -   rzekł,   biorąc   z   jej   rąk 

szklankę. - To musi być przyjemnie mieć taką dużą rodzinę.

 - Jestem jedynaczką i właściwie nasza bliska rodzina jest 

bardzo mała. To są zdjęcia ciotek, wujków i jakichś kuzynów. 
A ty masz liczną rodzinę?

 - Prawdę mówiąc - Alex wzruszył ramionami - nie mam 

pojęcia. Też jestem jedynakiem, tyle że nieślubnym. Ojciec 
nawet nie wie o moim istnieniu. Rodzina matki wyrzekła się 
jej. Nigdy nie poznałem moich krewnych.

  -   To   okropne!   -   Erica   była   zaszokowana.   Wprawdzie 

Madelaine   miała   przykry   charakter,   lecz   trzeba   jej   oddać 
sprawiedliwość - nigdy nie wyrzekłaby się córki.

 - Nie patrz takim przerażonym wzrokiem - roześmiał się. 

- Gdy byłem dzieckiem, trochę się tym przejmowałem. Teraz 
jest   mi   to   zupełnie   obojętne.   Czy   podjęłaś   już   decyzję   w 
sprawie Josha?

Erica   przyglądała   mu   się   bacznie.   Mówił   o   swej 

przeszłości beznamiętnie. Z pewnością był szczery, twierdząc, 
że nie przejmuje się brakiem rodziny. A jednak dojrzała coś w 
jego   oczach.   To   nie   był   ból.   Raczej   gorycz.   Przypomniała 
sobie   ich   pierwszą   rozmowę   o   jego   matce.   Dopiero   teraz 
zrozumiała,   co   miał   na   myśli,   mówiąc:   „Tylko   przykro   mi 
było   na   myśl,   że   gdyby   nie   ja,   jej   życie   potoczyłoby   się 
inaczej".

Zalała ją fala współczucia dla tego mężczyzny i musiała 

użyć całej siły woli, żeby nie zbliżyć się do niego z czułością. 

background image

Powstrzymywała   ją   intuicja,   gdyż   efekt   mógłby   okazać   się 
inny   od   zamierzonego.   Pocałunek   wywołany   tkliwością   i 
pocałunek erotyczny to dwie różne sprawy.

 - Podjęłam decyzję - odpowiedziała - ale obawiam się, że 

byłby to raczej kompromis.

 - Kompromis? - Spojrzał na nią uważnie. Usiadła na sofie 

z podkulonymi nogami i skinęła głową.

  - Nadal nie jestem przekonana, czy Joshowi będzie się 

podobało  to  zajęcie.  Wiem,  że  zaplanowałeś  cztery  odcinki 
reklamy,   więc   pomyślałam   o   zawarciu   umowy   najpierw   na 
jeden. Jeżeli mój syn się sprawdzi i będzie zadowolony, wtedy 
podpisałabym umowę na trzy pozostałe.

Alex upił łyk herbaty i rozważał „kompromis" Eriki. Nie 

tego oczekiwał, lecz znalazł się w podbramkowej sytuacji, a 
takie   sytuacje   wymagają   przymusowych   rozwiązań.   Cóż, 
będzie mógł przynajmniej zacząć ten cykl. Zyska też trochę 
czasu, gdyby ostatecznie okazało się, że Josh w reklamie nie 
wystąpi i trzeba by było rozejrzeć się za zastępstwem.

Przeprawa   z   nią   będzie   trudna,   pomyślał,   zerkając   w 

stronę Eriki. Zwłaszcza że w grę nie wchodzi uwodzenie, choć 
właśnie to mu przyszło do głowy, kiedy tak obserwował ją, 
skuloną   na   sofie.   Właściwie   najchętniej   posiadłby   ją   teraz, 
zaraz. Powinien wziąć się w garść. Nie mógł tak postąpić, i to 
z wielu powodów. Erica była typem kobiety, która oczekuje 
uczuciowego zaangażowania. Poza tym miała małego syna i 
eks   -   męża.   I   najpiękniejsze   nogi   pod   słońcem.   Właśnie 
opuściła   je   na   podłogę.   Czułby   atłasową   delikatność   ich 
skóry...

Wypił resztę herbaty, mimo to musiał odchrząknąć, żeby 

wydobyć z siebie głos.

  -   W   porządku,   Erico.   Podpiszemy   umowę   na   jeden 

odcinek filmu. Czy Josh może zacząć zdjęcia w przyszłym 
tygodniu?

background image

Erica zamrugała z niedowierzaniem.
 - Zgadzasz się na jeden odcinek filmu?
 - A czego oczekiwałaś - zaśmiał się - kłótni?
 - No, przynajmniej wymiany argumentów. Przecież nie o 

to ci chodziło.

 - Przeciwnie. Wyraziłaś zgodę na kręcenie zdjęć, a teraz 

moją sprawą jest udowodnić ci, że podjęłaś właściwą decyzję.

 - Zgodziłam się tylko na pierwszą część filmu i nie mam 

ochoty na dalsze pertraktacje - odparła, wpatrując się w niego 
podejrzliwie.

  - A kto mówi o pertraktacjach? - Jego spojrzenie było 

zbyt niewinne, by mogło zwieść ją choć na moment. - Czy 
Josh zgłosi się do nas w przyszłym tygodniu?

 - W poniedziałek idzie z wizytą do lekarza, we wtorek ja 

mam umówione spotkanie, którego nie mogę odwołać, więc 
pozostaje środa.

 - W porządku - skinął głową. - A może wpadłabyś z nim 

jutro do studia? Będę tam od rana. Mogłabyś porozmawiać z 
reżyserem o harmonogramie zajęć i pomóc w wyborze ubrań 
dla Josha. A on spotkałby się z ekipą filmową, przyzwyczaił 
do   pomieszczenia   i   w   środę   nie   byłby   speszony   nowym 
otoczeniem.

  -   To   bardzo   miła   propozycja.   Czy   możemy   przyjść   o 

dziesiątej?

 - Świetnie. - Spojrzał na zegarek. - Czas wracać do biura. 

Poproszę sekretarkę o przygotowanie umowy i jutro będziesz 
mogła ją podpisać.

Erica wstała z sofy i zabrała z rąk Alexa pustą szklankę.
 - Nie mówiliśmy jeszcze o stronie finansowej... - zaczęła 

niepewnie.

Teraz   ona   zapewne   zechce   wykorzystać   sytuację, 

pomyślał Alex, skoro przyznał się, jak bardzo mu zależy na tej 
umowie. Ku jego zdumieniu nawet nie próbowała.

background image

  -   Oczywiście,   chodzi   mi   o   czwartą   część   całego 

wynagrodzenia. Czy mogłabym jutro dostać czek?

Ona   zgodziła   się   dla   pieniędzy!   To   odkrycie   go 

zaniepokoiło, gdyż z tego, co do tej pory mówiła, wynikało, że 
na pieniądzach jej nie zależy. Więc co, u licha, wydarzyło się 
ostatnio, że - najwyraźniej wbrew sobie - ustąpiła?

Nie   będzie   tego   dociekać.   Nie   trzeba   kusić   losu. 

Cokolwiek zaszło, dla niego okazało się wybawieniem.

Czekała   na   jego   odpowiedź   ze   spuszczoną   głową.   Nie 

zdając sobie sprawy z tego, co robi, ujął ją pod brodę i uniósł 
do góry twarz.

 - Czy stało się coś złego?
Erice łzy stanęły w oczach. Powstrzymała je, a wraz nimi 

pragnienie,  żeby  rzucić  mu  się  w ramiona  i  opowiedzieć o 
nikczemnym   postępowaniu   Marka   i   o   batalii,   którą   z   nim 
toczyła   o   opiekę   nad   dzieckiem.   Byłoby   cudownie,   gdyby 
mogła zwierzyć się komuś, kto by ją zrozumiał i pocieszył. 
Lecz   przecież   Alex   to   obcy.   Ją   i   Josha   traktował 
instrumentalnie,   jak   osoby,   dzięki   którym   osiągnie   sukces. 
Byłoby żałosne, gdyby dzieliła się swymi kłopotami z takim 
człowiekiem.

  - Nie, nic. - Zmusiła się do pogodnego uśmiechu. - Po 

prostu chciałabym mieć te pieniądze od razu po podpisaniu 
umowy.

Kłamała, ale nie miał  zamiaru naciskać. Przez następne 

kilka tygodni będą w stałym kontakcie, więc wyciągnie z niej 
prawdę. I musi to zrobić, bo losy trzech kolejnych odcinków 
filmu mogą zależeć od tego, co ona ukrywa.

 - Przyniosę czek jutro do studia.
 - Dzięki. Będę ci wdzięczna.
Wyszedł,   a   Erica   odetchnęła   z   ulgą.   Wyjęła   z   torebki 

podręczny kalkulator i szybko podzieliła przez cztery kwotę, 
którą   Alex   wymienił   jako   wynagrodzenie   dla   Josha.   Nie 

background image

zrobiła tego dotąd, gdyż obawiała się, że Harte będzie chciał 
je obniżyć w związku z ograniczeniem występów chłopca do 
pierwszej   części   filmu.   Liczba,   która   się   pojawiła,   była 
mniejsza   od   spodziewanej.   Ale   przynajmniej   pozwoli   na 
zatrzymanie   adwokata,   a   właśnie   z   nim   Erica   miała   się 
spotkać w następny wtorek.

No,   Marku,   strzeż   się,   wojna   dopiero   się   zaczęła, 

powiedziała sobie w duchu i schowała kalkulator do torebki.

Alex   spacerował   przed   budynkiem   studia.   Miał   dopiero 

trzydzieści cztery lata, ale najwidoczniej przechodził typowo 
męski kryzys półmetka. Od kiedy wstał z łóżka, mógł myśleć 
tylko o jednym - że o dziesiątej zobaczy Ericę. Zerknął na 
zegarek,   żeby   utwierdzić   się   w   tym,   co   dobrze   wiedział. 
Spóźniła się już dwadzieścia minut. To pewno wina korków 
ulicznych, starał się pocieszyć. Mimo to pot wystąpił mu na 
czoło. A jeśli się rozmyśliła? Przystanął i wciągnął głęboko 
powietrze   w   płuca.   Musi   się   uspokoić.   Zawsze   potrafił 
rozumować   logicznie.   Gdyby   zmieniła   zdanie, 
zatelefonowałaby   do   niego.   Nie   była   typem   kobiety,   która 
celowo   trzyma   mężczyznę   w   niepewności.   Ale   przecież 
zawarli tylko ustną umowę. Mogłaby się tego wyprzeć. Wtedy 
poszedłby do niej i... I co? Nastraszyłby ją sądem? O, nie, do 
diabła! Całowałby ją do utraty tchu. Tyle zostało z jego logiki.

Znowu zaczął przemierzać chodnik, powtarzając sobie, że 

Erica i jej syn są tylko kluczem do jego sukcesu. Wreszcie 
udowodniłby,   że   poświęcenie   matki   miało   sens.   Pokazałby 
szefowi, że się mylił, przepowiadając mu porażkę. A przede 
wszystkim wziąłby odwet na byłej żonie.

Myśl o Kristen wystarczyła, by jego nastrój jeszcze się 

pogorszył. Kiedy Erica zatrzymała koło niego samochód, stał 
z   nachmurzoną   miną.   Widok   tej   kobiety   rozbudził   w   nim 
momentalnie   płomień   pożądania,   co   go   jeszcze   bardziej 

background image

przygnębiło.   Jak   to   się   dzieje,   że   jeden   rzut   oka   na   nią 
doprowadza go do takiego stanu?

 - Przepraszam, że się spóźniłam. - Erica wysiadła z auta i 

patrzyła z niepokojem na ściągnięte gniewem brwi Alexa. - 
Na autostradzie był wypadek i musiałam jechać objazdem, a 
że wszyscy wpadli na ten pomysł, zrobił się korek...

Harte   się   nie   odzywał,   więc   otworzyła   tylne   drzwi 

samochodu i zaczęła wyciągać Josha z fotelika.

  - Może ci pomóc? - usłyszała tuż za sobą schrypnięty, 

lecz   cudownie   głęboki   baryton,   od   którego   przeszedł   ją 
dreszcz.

Mimo  że   przełknęła   ślinę,   odpowiedziała   nieswoim 

głosem.

 - Nie, dziękuję, mamy wprawę.
Specjalnie dłużej z tym marudziła, by zyskać na czasie i 

wziąć   się   w   garść.   Dobry   Boże,   co   się   z   nią   dzieje?   Alex 
przywitał   ją   wściekłym   wzrokiem,   a   wystarczyło,   żeby   się 
odezwał, a pod nią uginały się kolana.

Zamknęła drzwiczki i była pewna, że już może spojrzeć 

mu w oczy. Lecz gdy tylko odwróciła się i napotkała jego 
zniewalający uśmiech, wiedziała, że jest zgubiona.

 - Witaj - powiedział.
 - Jak się masz - odpowiedziała, głaszcząc nerwowo włosy 

synka. - To Josh, znasz go, prawda?

Chłopczyk   zerkał   na   niego   zza   nóg   matki,   które 

obejmował ramieniem. Alex doznał wrażenia „deja vu". Miał 
pewno wtedy mniej więcej tyle lat co Josh, a wspomnienie 
było nadzwyczaj wyraziste. Nie pamiętał, kim był mężczyzna, 
któremu   przedstawiała   go   matka,   ale   przypominał   sobie 
dokładnie uczucie niechęci, jakie w nim wzbudził.

Włożył rękę do kieszeni i natrafił na monetę. Przykucnął 

przy chłopcu, który zaraz skrył się za matką. Ale ciekawość 
zwyciężyła i Josh znowu się wychylił. Alex sięgnął ręką do 

background image

ucha   chłopczyka,   po   czym   otworzył   dłoń   i   pokazał   mu 
monetę. - 

 - Nie do wiary, Josh, miałeś ćwierćdolarówkę w uchu!
Chłopczyk chwycił się za ucho i wybuchnął śmiechem.
 - Nie, nie miałem!
 - No, jeśli nie miałeś, to ten pieniążek należy do mnie.
  - Nie, do mnie! - wykrzyknął Josh i wyciągnął rączkę. 

Alex ze śmiechem wręczył mu ćwierć dolara.

 - Może dasz go mamie na przechowanie, a potem w domu 

schowasz sobie do skarbonki?

Malec  energicznie   pokręcił   głową  i   schował   monetę   do 

kieszeni.

Alex rzucił Erice żartobliwe spojrzenie.
 - Chyba ci nie dowierza.
  -   Nie,   to   nie   ma   nic   wspólnego   z   zaufaniem.   -   Erica 

popatrzyła   na   syna   z   czułym   rozbawieniem.   -   On   teraz 
wszystkich naśladuje, a mój sąsiad nosi drobne w kieszeni. 
Josh robi dokładnie to co Bob. Wszystkim małym chłopcom 
potrzebny   jest   męski   wzór.   Na   szczęście   Bob   nie   ma   nic 
przeciwko tej roli.

Nie   można   było   nie   dosłyszeć   goryczy   w   jej   głosie, 

pomyślał   Alex.   Podniósł   się.   Jeżeli   sąsiad   spełnia   rolę 
męskiego   wzorca,   to   gdzie   podziewa   się   ojciec   chłopca? 
Powstrzymał się od pytania. Im mniej wie o Erice, tym lepiej. 
Wyciągnął więc tylko dłoń do Josha i powiedział:

 - Może wejdziesz do środka i poznasz moich przyjaciół? 

Bardzo są ciebie ciekawi.

Chłopczyk, znowu schowany za matką,  wahał się tylko 

chwilę i zaraz pochwycił wyciągniętą dłoń. Mężczyzna poczuł 
w swych palcach małą piąstkę i zobaczył nieśmiały uśmiech 
chłopczyka. Wzruszenie ścisnęło mu gardło.

Zawsze kochał dzieci i jako młody  człowiek wyobrażał 

sobie,   że   będzie   miał   całą   gromadkę.   No   tak,   ale   do   tego 

background image

potrzeba jeszcze żony i matki, a jego małżeństwo skończyło 
się rozwodem. Doświadczyło go to boleśnie i był niezmiernie 
wdzięczny losowi, że Kristen nie zgodziła się na dzieci. Nie 
mógłby znieść roli weekendowego ojca.

Odpędził to przykre wspomnienie i wprowadził Josha do 

studia.

Erica nastawiła się z góry wrogo do wszystkich, którzy 

pracowali   nad   filmem   reklamującym   kolekcję   „Moje 
wspaniałe   dziecko".   Jednak   trudno   było   nie   polubić   ludzi, 
okazujących   Joshowi   tyle   szczerego   zainteresowania   i 
sympatii.   Kamerzysta   pozwolił   chłopcu   popatrzeć   w 
obiektyw.   Garderobiana   i   charakteryzatorka   tak   mu 
nadskakiwały,   że   mały   wprost   promieniał.   Reżyser,   Ron 
Holiday, zgromadził masę zabawek i usiadł z chłopczykiem na 
podłodze, żeby się z nim pobawić.

  -   Masz   szczęście   -   powiedział   Alex,   podchodząc   do 

stojącej   z   boku   Eriki.   -   Josh   jest   jednym   z   najbardziej 
uroczych dzieci, jakie widziałem.

Odpowiedziała mu znużonym uśmiechem.
 - Powtórz mi to po napadzie jego złego humoru.
 - Nie bardzo wierzę, że potrafi być niegrzeczny.
 - To samo mówili ludzie o Attyli, zanim go poznali. Josh 

naprawdę potrafi się złościć, choć na szczęście bardzo rzadko. 
- Spojrzała na dziecko z czułością.

 - Wiem, jak niełatwe jest wychowywanie dziecka.
  -   Niełatwe?   -   zaśmiała   się.   -   To   przeraźliwie   trudne! 

Kiedy   byłam   w   ciąży,   przeczytałam   wszystkie   dostępne 
książki na temat macierzyństwa i wydawało mi się, że jestem 
dokładnie   wyedukowana.   Josh   już   w   pierwszym   miesiącu 
zburzył to przekonanie. Jest uparty i niezależny. Jeśli chce coś 
osiągnąć, nic go nie powstrzyma.

  - Czy to wyznanie ma znaczyć: „Gdybym wiedziała, co 

mnie czeka, jeszcze bym to przemyślała?"

background image

  - O, nie. - Erica powróciła wzrokiem do syna. - Nawet 

cieszę   się,   że   jest   uparty   i   samodzielny.   To   cechy   silnej 
osobowości.   Mam   tylko   nadzieję,   że   uda   mi   się   tak   nim 
pokierować,   żeby   przynosiły   mu   korzyść,   a   nie   szkodę. 
Przepraszam   -   uśmiechnęła   się   usprawiedliwiająco   -   znowu 
cię zanudzam. Skoro Josh jest zajęty, to może podpisalibyśmy 
umowę.

Alex pomyślał, że zagadkowa Erica Stewart zaintrygowała 

go po raz kolejny. Miał wrażenie, że przed chwilą uchyliła 
rąbka swej tajemnicy. Rzecz w tym, że nadal nie wiedział, co 
konkretnie ją trapi.

  - Wcale mnie nie zanudzałaś. A umowa czeka w biurze 

Rona.

Wyszli z sali zdjęciowej. Alex wziął Ericę pod ramię i 

poprowadził   ciemnym   korytarzem.   Otworzył   jakieś   drzwi, 
zapalił światło i gestem zaprosił do środka.

» Erice wydawało się, że weszła do niewielkiej garderoby. 

Pokój   nie   miał   okien   i   ledwie   mieściło   się   w   nim   biurko, 
krzesło i szafa na akta.

 - To wnętrze wygląda, jakby urządzał je dekorator lochów 

- stwierdziła z poważną miną.

Alex roześmiał się i zamknął drzwi.
 - Tak, lokal jest niepozorny.
  - Powiedziałabym raczej: ponury - odparła, spoglądając 

na odrapane ściany, gołą żarówkę u sufitu i pajęczyny rozpięte 
w każdym z czterech kątów. - Powinnam pożyczyć Ronowi 
parę moich obrazów. Idealnie by tu pasowały.

 - Powiem mu o twojej ofercie, ale chyba się nie skusi.
  -   No   wiesz,   jestem   zdruzgotana.   -   Iskierki  śmiechu 

zalśniły w jej oczach. - Mogłabym pomyśleć, że nie podobają 
ci się moje dzieła.

 - Nie bierz tego do siebie. Picassa też nie lubię.
 - Co masz przeciwko potworom?

background image

Oparł   się   o   biurko   i   skrzyżował   ręce   na   piersiach. 

Zadrżała, gdyż miała wrażenie, że jego wzrok przeszywa ją na 
wylot.

  -   Nic   nie   mam   -   odparł   po   chwili   -   gdyby   nie   to,   że 

wywołują nocne koszmary.

  - Uważasz, że jestem wariatką, prawda? Spojrzał na nią 

uważnie i wzruszył ramionami.

 - Według mnie nie wyglądasz na osobę, która zarabia na 

życie malowaniem potworów.

 - A jak wyglądam? Zawahał się.
  -   Nie   wiem.   Myślę,   że   masz   czarne,   kręcone   włosy, 

czarne jak węgielki oczy i pieprzyk na nosie.

Roześmiała się wesoło.
 - Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś śmiał się tak zmysłowo, 

jak ty - powiedział schrypniętym głosem i powiódł palcem po 
jej policzku. - Masz taką delikatną, aksamitną skórę. Nie mogę 
zapomnieć   o   naszym   pocałunku   i   to   doprowadza   mnie   do 
szaleństwa. Bo chciałbym wiedzieć, czy cała skóra na twoim 
ciele jest tak samo aksamitna.

Erica patrzyła jak zahipnotyzowana w oczy Alexa. Dzisiaj 

miały zielonkawy odcień, jakby odbijały kolor jego koszuli. A 
może raczej oddziałującą na nich oboje magię zmysłów, której 
ona starała się za wszelką cenę nie ulec. Teraz i w przyszłości. 
Alex Harte zajmował się zawodowo złudzeniami. Nie mogła 
się pozbyć wrażenia, że teraz także tworzy złudzenie, pytając 
o. jej aksamitną skórę.

Cofnęła się i nerwowo splotła przed sobą ramiona. Nigdy 

nie cierpiała na klaustrofobię, a nagle poczuła, że pokój staje 
się coraz mniejszy.

 - Gdzie jest umowa? - spytała ze sztucznym ożywieniem. 

Najlepiej będzie nie odpowiadać na jego pytanie.

  - Dlaczego nie chcesz pogodzić się i z tym, że coś się 

między nami wydarzyło?

background image

Pomyślała, że nie tylko nie może się z tym pogodzić, lecz 

powinna to powstrzymać. Im szybciej, tym lepiej.

  - Posłuchaj mnie. Przyznaję, że uważam cię za bardzo 

atrakcyjnego mężczyznę. Ale ja jestem matką wychowującą 
wcielonego   diabełka.   Oboje   z   Joshem   stanowimy 
nierozerwalną   całość,   a   ty   nie   wyglądasz   na   kogoś 
zainteresowanego rodzinnym szczęściem.

 - Moglibyśmy mieć romans.
  - To nie dla mnie. Muszę pamiętać o Joshu. Jemu jest 

potrzebny   ktoś,   kto   miałby   trwały   wpływ   na   jego   życie. 
Mężczyzna,   który   przychodzi   i   odchodzi   po   zaspokojeniu 
cielesnych potrzeb, nie da mu tego. Właśnie ty, ze względu na 
własną przeszłość, najlepiej powinieneś zrozumieć, o co mi 
chodzi.

 - Potrafisz ugodzić w najczulsze miejsce.
 - Nie miałam zamiaru cię urazić - dodała pojednawczo. - 

Powiedziałam ci tylko, jaka jest prawda.

Przez chwilę wyglądało, że Alex zaprzeczy, jednak rzekł 

tylko:

 - Taak. No, cóż, podpiszmy umowę.
Zdawał   sobie   sprawę,   że   wszystko,   co   mówiła   Erica, 

również   o   nim,   było   niezaprzeczalną   prawdą.   Prawdą   dla 
niego   bardzo   nieprzyjemną.   Nagle   wydało   mu   się,   że   jest 
rzeczywiście niewiele wart.

Kiedy Erica stwierdziła, że muszą już z Joshem wracać do 

domu, nie chciał się jeszcze z nią rozstawać. Wziął chłopca na 
ręce i powiedział:

 - Mam ochotę na lody. Może pójdziemy razem? Już miała 

odmówić, lecz powstrzymał ją okrzyk synka.

  -   Taak,   lody!   -   Malec   objął   mocno   Alexa   za   szyję   i 

oznajmił: - Dla mnie czekoladowe. I truskawkowe.

  - Czekoladowe albo truskawkowe - poprawiła matka z 

uśmiechem.   Widząc   jego   rozjaśnioną   buzię,   musiała   się 

background image

zgodzić. Był taki ucieszony. W końcu nic złego się nie stanie, 
jeśli pójdą na lody z Alexem. - Niedługo obiad, nie możesz 
zjeść dwóch porcji.

Josh skrzywił się żałośnie, lecz mina Eriki mówiła, że nie 

ma   zamiaru   ustąpić.   Awantura   wisiała   w   powietrzu.   Harte 
postanowił   rozładować   sytuację,   ponieważ   był   pewien,   że 
jeżeli   Josh  zacznie   się  złościć,  matka   zaraz  zabierze   go  do 
domu.

  -   Posłuchaj   mnie,   Josh   -   powiedział.   -   Ty   zamówisz 

czekoladowe,   a   ja   truskawkowe   i   podzielimy   się.   Obaj 
będziemy   mieli   dwa   smaki   i   nie   stracimy   apetytu   przed 
obiadem.

Josh   przez   chwilę   zastanawiał   się   nad   tą   propozycją   z 

kwaśną miną, ale w końcu się uśmiechnął.

 - Dobrze.
 - Kompromis to mój przydomek. - Alex mrugnął do Eriki.
  -   Obiecałeś   się   podzielić,   wobec   tego   trudno,   niech 

będzie. Tylko pamiętaj, on teraz przechodzi etap samolubstwa, 
więc musisz dotrzymać słowa.

 - Nie bój się - odparł, kierując się ku drzwiom. - Jestem 

maniakiem   czekolady   i   wyliżę   z   jego   rożka   swoją   część. 
Lodziarnia jest niedaleko, pójdziemy pieszo?

 - Chętnie się przejdę, zwłaszcza że zajmuje to mniej czasu 

niż umieszczenie Josha w foteliku, którego nie cierpi.

  - Jeszcze jeden etap? - spytał Alex. Zręcznym ruchem 

posadził sobie chłopczyka na biodrze.

Erica dojrzała wesołe błyski w jego oczach i uśmiechnęła 

się.

 - Zgadłeś.
 - A przez jakie dotąd przechodził?
 - Było ich zbyt wiele, żeby je wymieniać - odpowiedziała. 

Popatrzyła   na   synka   żartobliwie   srogim   wzrokiem.   -   Jesteś 
wcielonym diabełkiem, prawda?

background image

 - Tak, jestem - odrzekł malec z chichotem. Oparł główkę 

na ramieniu Alexa. - Ale ty i tak mnie kochasz.

  -   To   prawda.   -   Erica   połaskotała   go,   a   on   zaniósł   się 

śmiechem.

Te   przekomarzania   matki   z   synem   wywołały   w   Alexie 

mieszane   uczucia.   Przede   wszystkim   wróciły   wspomnienia 
serdecznych więzów, jakie łączyły go w dzieciństwie z matką. 
Lecz   przypomniał   sobie   również   tamtą   dawną,   dojmującą 
tęsknotę - jako dziecko tak bardzo pragnął być częścią pełnej 
rodziny.   Myślał,   że   już   wiele   lat   temu   potrafił   się   z   tym 
uczuciem uporać. Uświadomił sobie, że nigdy mu się to nie 
udało,   kiedy   Josh   zaczął   się   bawić   węzłem   jego   krawata. 
Zakopał je  tylko tak głęboko w swej świadomości, że był w 
stanie na nie nie zważać.

Na szczęście właśnie doszli do lodziarni i mógł przestać 

zastanawiać   się   nad   tym   niespodziewanym   objawieniem 
prawdy o samym sobie.

Posadził   Josha   na   wysokim   kontuarze   i   objął   go 

ramieniem, żeby chłopczyk nie zsunął się przy nieostrożnym 
ruchu, po czym zwrócił się do Eriki.

 - A jakie lody ty wybierasz?
 - Waniliowe.
  - Waniliowe? - powtórzył z komicznym zdumieniem. - 

Kobieto,   proponują   nam   tu   pięćdziesiąt   smaków,   a   ty 
wybierasz waniliowe?

Rzuciła mu pochmurne spojrzenie.
 - Lubię waniliowe.
 - Ja też - uśmiechnął się - ale możesz je kupić w każdym 

sklepie   spożywczym.   No,   Erico,   zaszalej   i   zamów   coś 
niezwykłego.

 - Jestem matką, a matki nie szaleją. - Uniosła stanowczym 

ruchem podbródek.

background image

 - Ale jesteś także kobietą, a kobietom należy się odrobina 

szaleństwa.   Popatrz   do   menu.   Jest   ciasto   z   truskawkami   i 
mrożonym kremem. Polecam ci.

 - No, dobrze.
Odebrali przy ladzie zmówione słodkości i poszli z nimi 

do   jedynego   wolnego   stolika.   Stały   przy   nim   tylko   dwa 
krzesła, więc Alex usiadł z Joshem na kolanach.

Erica podała chłopcu jego rożek i z wahaniem spróbowała 

kremu, zdobiącego ciastko.

 - Miałeś rację, rzeczywiście świetne.
 - Cieszę się, że ci smakuje. - Zastanawiał się, jak mu się 

udało   powiedzieć   to   tak   spokojnie   w   obecności   Eriki 
zlizującej   z   ciastka   mrożony   krem.   Przebywanie   w 
towarzystwie   jedzącej   kobiety   powinno   być   uznane   za 
niebezpieczne dla zdrowia mężczyzny.

Zafascynowany   matką,   nie   zwracał   uwagi   na   dziecko, 

które  nagle  z   okrzykiem   „ja   chcę   truskawkowe!"  usiłowało 
pochwycić   jego   rożek.   W   jednej   chwili   obie   porcje   lodów 
znalazły się na ubraniu Alexa.

  - Josh! - wykrzyknęła Erica z przerażeniem, patrząc na 

lody   spływające   po   garniturze,   który   zapewne   kosztował 
więcej,   niż   wynosił   jej   dług   hipoteczny.   Winowajca 
wybuchnął płaczem.

  -   Nic   nie   szkodzi.   -   Alex   usiłował   wytrzeć   spodnie 

chusteczką,  drugą   ręką   głaszcząc  jednocześnie   uspokajająco 
chłopczyka po główce. - I tak miałem go już oddać do pralni.

 - Pewno będzie całkiem zniszczony. - Erica chwyciła ze 

stolika kilka serwetek i podała je Alexowi.

  - Uspokój Josha. - Harte wziął od niej serwetki. - Nie 

martw się, wszystko będzie dobrze.

  -   Oby.   -   Chwyciła   chłopca   na   ręce   i   przytuliła.   -   Już 

dobrze,   to   była   taka   niemiła   przygoda.   Ale   pamiętaj,   nie 

background image

wolno   sięgać   po   coś   bez   pytania.   Będziesz   uważał   na 
przyszłość?

 - Tak. - Josh pociągnął noskiem i przetarł oczy piąstkami.
 - Dobrze. A teraz przeproś pana Harte'a.
  -  Przepraszam.  -  Chłopczyk  miał   bardzo  nieszczęśliwą 

minę.

 - Wszystko w porządku. Wiem, że to niechcący.
 - Zapłacę za pralnię - powiedziała Erica.
 - Nie bądź śmieszna. Już ci mówiłem, że garnitur miał iść 

do prania.

  - Znam się na takich grzecznościach. Alex, ja naprawdę 

chcę zapłacić za pralnię.

Już miał zamiar ponownie odmówić, lecz zobaczył w jej 

oczach taką samą stanowczość, z jaką tłumaczyła Joshowi, że 
nie   wolno   mu   zjeść   dwóch   porcji   lodów   przed   obiadem. 
Przeniósł   wzrok   z   matki   na   syna.   Byli   uosobieniem   tego, 
czego z całą świadomością się wyrzekł, by nagle odkryć, że 
nie ma już dłużej ochoty obywać się bez tego. Wmawiał sobie, 
że znajomość z nimi wiąże się wyłącznie z jego pracą. Sądził, 
iż chodzi mu o pozyskanie zaufania Eriki i przekonanie jej, jak 
bardzo obecne metody pracy nad reklamą z udziałem dzieci 
różnią   się   od   tych,   które   miała   w   pamięci.   A   najlepszym 
sposobem miało być przebywanie z nią i wykazanie jej, że ma 
do czynienia z człowiekiem rzetelnym.

Lecz to były tylko wymówki. W istocie bowiem szukał 

jedynie pretekstu do spotykania się z Ericą, gdyż tego właśnie 
pragnął. Jego zainteresowanie miało tło całkowicie osobiste i 
intymne.

  -   Zawrzyjmy   ugodę   -   zaproponował.   -   Ja   zapłacę   za 

pralnię, a ty zaprosisz mnie dzisiaj na kolację.

  -   Mogą   być   tylko   kotlety   mielone   -   powiedziała 

odruchowo. Była tak oszołomiona propozycją, że nic innego 
nie przyszło jej do głowy.

background image

 - Tak się składa, że przepadam za mielonymi kotletami. - 

Wyjął   z   kieszeni   kilka   banknotów   i   położył   je   na   stoliku. 
Uśmiechnął się do Eriki uroczo i powiedział: - Potrzymam 
Josha, a ty bądź taka dobra i przynieś nam jeszcze po jednej 
porcji lodów. Sam bym poszedł, ale w tym stanie.

Nie wypuszczaj Josha i uciekaj z nim, gdzie pieprz rośnie, 

podpowiadał jej instynkt samozachowawczy. Nie posłuchała 
go.

To   jakieś   koszmarne   nieporozumienie,   myślała.   Alex 

przywodził jej na pamięć nieszczęśliwe dzieciństwo. Był dla 
nich miły, gdyż udział dziecka w filmie reklamowym miał mu 
pomóc w osiągnięciu sukcesu zawodowego i finansowego, a 
tak   naprawdę   tylko   on   się   dla   niego   liczył.   Musiała   już 
ponosić   skutki   obsesji   matki,   przenoszącej   ponad   wszystko 
sławę i pieniądze. Byłaby skończoną idiotką, gdyby pozwoliła 
sobie na zbliżenie z Alexem.

Tak,   ale   od   czasu   rozwodu   przy  żadnym   innym 

mężczyźnie nie czuła się tak bardzo pożądaną kobietą. Chyba 
nic w tym złego, że popławi się w tym miłym uczuciu, dopóki 
będzie pamiętała, dlaczego on tak jej schlebia.

  - Kolację jadamy o szóstej - usłyszała własny głos. A 

więc   jednak   okazało   się,   że   „Erica   Stewart"   jest 
najwłaściwszym   synonimem   „idiotki",   pomyślała,   oddając 
Josha   w   wyciągnięte   ramiona   mężczyzny.   Ale   czego 
właściwie tak się obawiała? Alex po prostu zje z nimi kolację. 
Ona jest dorosłą osobą i potrafi panować nad sytuacją. Gdyby 
wydarzenia   zaczęły   się   wymykać   spod   kontroli,   zawsze   go 
może wyprosić. - Czy to dla ciebie nie za wcześnie?

  -   Szósta   mi   odpowiada   -   odparł.   Usadowił   Josha   na 

kolanach i przytulił go do siebie.

Zaczął się zastanawiać, jakie wytłumaczenie znajdzie dla 

swej sekretarki, która rano w windzie przypominała mu o nie 
przejrzanych zamówieniach i nie podpisanej korespondencji.

background image

Josh   i   Erica   mieli   teraz   pierwszeństwo.   Gdyby   nic   nie 

wyszło   z   umowy   z   producentem   kolekcji   „Moje   wspaniałe 
dziecko", jego sekretarka mogłaby się pożegnać nie tylko z 
premią na Boże Narodzenie, lecz niewykluczone, że w ogóle z 
pracą w agencji „Reklama Harte'a".

background image

ROZDZIAŁ 5
 - Josh, w tej chwili oddaj klocek Tinie! - zawołała Erica 

do synka, który wyrywał zabawkę z rąk dziewczynki.

 - To mój! - Josh przycisnął klocek do piersi i patrzył na 

matkę ze złością.

 - Jeśli go zaraz nie oddasz, to nie będzie już twój, bo go 

wyrzucę do śmieci - zagroziła.

  -   Ja   ci   nie   pozwolę.   -   Nie   zamierzał   ustąpić.   Erica, 

upaprana mielonym mięsem, zagryzła wargi.

 - Josh, jeżeli będę musiała do ciebie podejść i odebrać ci 

klocek, to, uprzedzam, napytasz sobie biedy.

Chłopczyk jeszcze przez chwilę stał z zawziętą miną, lecz 

widać   uświadomił   sobie,   że   matka   nie   żartuje,   bo   zwrócił 
dziewczynce zabawkę.

 - Nie lubię cię - oświadczył Erice.
  -   A   ja   i   tak   cię   kocham   -   odparła,   jak   zwykle. 

Zmartwiona, spojrzała na swą sąsiadkę Laurę Halsey.

  -   Wprost   nie   mogę   uwierzyć,   że   stał   się   samolubem. 

Nigdy przedtem taki nie był. Przeciwnie, zawsze dzielił się 
zabawkami z dziećmi.

 - Musi przejść ten etap. Moje dzieci już go mają za sobą. 

Nie martw się, wyrośnie z tego.

  -   Mam   nadzieję,   że   szybko.   Im   bardziej   mi   się 

przeciwstawia, tym częściej myślę o niezawodnym klapsie.

 - Świetnie cię rozumiem - Laura pokiwała głową - ale z 

mojego   doświadczenia   wynika,   że   poza   zdumieniem,   które 
wywołuje   pierwszy   klaps,   cielesna   kara   nie   działa   na   takie 
dzieci, jak Josh. Lepiej spełnij swą groźbę i wyrzuć zabawkę.

 - Któregoś dnia by ich zabrakło - mruknęła Erica.
 - Nie przejmuj się. To naprawdę lepsza metoda.
 - Laura otworzyła lodówkę i nalała sobie szklankę wody 

sodowej. - A teraz opowiedz mi o gościu, który przychodzi 
dzisiaj na kolację. Wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami.

background image

Erica   spojrzała   uważnie   na   uśmiechniętą,   rudowłosą 

sąsiadkę.

  - Niema  o czym, wierz mi.  Josh upuścił lody  na jego 

spodnie i ta kolacja ma być zadośćuczynieniem.

 - O tak, z pewnością. A Patrick Swayze zatelefonował do 

mnie dziś rano, oznajmił, że się we mnie szaleńczo zakochał i 
musi mieć ze mną romans. Więc opowiedz mi wreszcie o panu 
Alexie.

Erica roześmiała się.
 - Lauro, nie mam nic do opowiadania, naprawdę.
 - Przełożyła kotlety na patelnię. - To szalenie przystojny 

mężczyzna, cudownie całuje, ale nie jest w moim typie.

 - Całowałaś go? - wykrzyknęła Laura.
  - Lauro - jęknęła Erica - mamy audytorium... Sąsiadka 

rzuciła okiem na dzieci.

  -   Są   tak   zajęte,   że   nie   usłyszałyby   nawet   syren 

alarmowych.   -   Niemniej   zniżyła   głos   do   konspiracyjnego 
szeptu. - Kiedy go całowałaś?

  - Nie ja jego. On mnie. I to w ogóle nic nie znaczy. Po 

prostu, tak się zdarzyło.

 - Co ty powiesz? Taki sobie nic nie znaczący pocałunek? 

Daj   spokój,   Erico.   W   naszym   wieku   nie   przydarzają   się 
przypadkowe pocałunki. Nie jesteśmy nastolatkami. - Laura 
obrała   ziemniak,   opłukała   go   i   włożyła   do   garnka.   Nie 
zamierzała dać za wygraną.

  - Bądź ze mną szczera. To nie był taki pocałunek bez 

znaczenia, prawda?

 - Masz rację. - Erica spojrzała na przyjaciółkę, zmieszana. 

- Nie czułam się tak od czasu... Nigdy się tak nie czułam. 
Nawet   z   Markiem.   To   było   oczarowanie   od   pierwszego 
wejrzenia. - Przeniosła wzrok na synka.

  - Ale muszę mieć na uwadze dobro Josha. Każdy, kto 

wkroczy w moje życie, będzie miał wpływ i na jego życie. 

background image

Wiem, on jest mały, ale moje najwcześniejsze wspomnienia 
pochodzą   właśnie   z   tego   okresu.   Jeżeli   uległabym   mało 
wzniosłemu   instynktowi,   mogłabym   wywołać   reakcję 
łańcuchową, której skutki Josh ponosiłby nawet jako dorosły.

Laura ze zmarszczonymi brwiami zabrała się za obieranie 

kolejnego ziemniaka.

  -   Nie   bardzo   potrafię   dać   ci   jakąś   sensowną   radę,   bo 

jestem jedną z tych szczęśliwych kobiet, które we wczesnej 
młodości spotkały swego wymarzonego mężczyznę. A do tego 
on   nigdy   nie   przestał   być   dla   mnie   atrakcyjny.   Wiem,   że 
musisz myśleć o Joshu, ale przecież tobie także coś się od 
życia należy. Dzieci szybko dorastają.

  - Uważasz, że powinnam zaryzykować i zdać się na los 

szczęścia?

  -   Nie   -   odrzekła   Laura.   -   Tylko   nie   powinnaś   być 

nadmiernie ostrożna. Może Alex Harte nie okaże się twoim 
księciem z bajki, ale nie dowiesz się tego, jeśli nie dasz mu 
szansy.

  -  Łatwo  ci mówić.   To  nie ty  narażasz się  na kłopoty. 

Laura wrzuciła ostatni ziemniak do garnka i poklepała Ericę 
po ramieniu.

  -   Pomyśl,   jak   nudne   byłoby   życie   bez   pewnej   dozy 

ryzyka.

Erica   nadal   rozmyślała   nad   słowami   przyjaciółki,   gdy 

zadzwonił   telefon.   Na   pewno   Alex   ż   wiadomością,   że   nie 
przyjdzie na kolację. Nie potrafiłaby powiedzieć, czyby ją to 
rozczarowało,   czy   ucieszyło.   Podniosła   słuchawkę   i   nim 
zdążyła się odezwać, usłyszała głos matki.

 - Erico, zastanawiałam się nad tym filmem reklamowym. 

Rozumiem,   dlaczego   nie   chcesz,   żebym   się   do   tej   sprawy 
wtrącała, ale muszę cię ostrzec, że popełniasz duży błąd. Po 
jedenastu latach doświadczenia znam się na tym...

background image

 - Mamo, nie mam czasu na rozmowy. - Erica skorzystała 

z okazji, że matka musiała zaczerpnąć tchu. - Ktoś przychodzi 
do mnie na kolację, więc zadzwoń jutro.

  -   Kto   przychodzi?   Mężczyzna?   -   spytała   matka   - 

podejrzliwie.

 - A co to ma za znaczenie?
  - Ogromne - odparła Madelaine z naciskiem. - Erico, w 

sądzie toczy się sprawa o opiekę nad dzieckiem. Nie możesz 
dawać Markowi żadnej broni przeciwko sobie. Chodzi o dobre 
prowadzenie się, no, rozumiesz.

 - Poczęstowanie mężczyzny kotletami mielonymi trudno 

byłoby uznać za niemoralne - stwierdziła sucho Erica.

  - Jeżeli zostaniesz z nim sam na sam, tak to może być 

ocenione. Zaraz u ciebie będę.

 - Mamo!
  -   Erico,   chodzi   mi   wyłącznie   o   twoje   dobro.   Chcesz 

stracić Josha?

 - Oczywiście, że nie, ale nie mogę żyć jak pustelnik.
 - I tak przeważnie w ten sposób żyjesz. A ja nie dałabym 

głowy, czy Mark nie kazał cię śledzić. Wczoraj po wyjściu od 
ciebie widziałam jakiś podejrzany samochód. Być może masz 
nawet podsłuch w mieszkaniu.

Erica wzniosła oczy do nieba. Była już wyprowadzona z 

równowagi.

 - Mamo, taki podsłuch byłby nielegalny. A gdyby nawet 

został założony, Markowi nic by z tego nie przyszło. Słuchaj, 
muszę kończyć. Zadzwonię jutro.

Odłożyła słuchawkę, zanim matka zdążyła odpowiedzieć. 

Madelaine zawsze miała skłonności do dramatyzowania, ale 
tym razem przeszła samą  siebie. Gdyby Mark rzeczywiście 
miał jakieś podstępne zamiary, to raczej posłużyłby się matką, 
która doprowadzała ją do obłędu.

background image

Zajęta ostatnimi przygotowaniami do kolacji, uświadomiła 

sobie, że od kilku minut w ogóle nie słyszy Josha. Rzuciła 
sztućce na stół i pobiegła do salonu. Jej najgorsze przeczucia 
się   potwierdziły.   Kaseta   z   „Ulicą   Sezamkową",   którą   mu 
nastawiła, szła nadal, a jego nie było.

 - Josh, gdzie jesteś? - wołała, biegnąc przez hol.
 - Tutaj - usłyszała głos chłopca. Zdrętwiała, gdyż „tutaj" 

oznaczało łazienkę. O, nie, to chyba niemożliwe, żeby znowu 
zatkał   jedyną   ubikację   w   domu.   Nie,   nie   teraz,   kiedy   lada 
chwila   ma   się   zjawić   Alex.   Wpadła   do   łazienki   i   wydała 
okrzyk   przerażenia:   Josh   zużył   już   pół   rolki   papieru 
toaletowego.

  - Joshuo Thomasie Stewarcie, ile razy mówiłam, że nie 

wolno ci tu wchodzić bez mojego pozwolenia?

Malec spojrzał na matkę z promiennym uśmiechem.
 - Sam zrobiłem kupkę.
Erica zaklęła pod nosem i wyciągnęła z szafki gumowy 

tłoczek z nadzieją, że zaradzi jakoś katastrofie. Z furią zaczęła 
przepychać muszlę klozetową, tłumacząc sobie, że chociaż to 
się stało już trzeci raz w tym tygodniu, nie może krzyczeć na 
Josha.   Dziecko   chciało   się   po   prostu   pochwalić   swoją 
samodzielnością.   Swoją   drogą,   lepiej   by   było,   gdyby   ją 
wykazywał przy wiązaniu sznurowadeł.

Zmęczona,   przerwała   na   chwilę   przepychanie.   No,   ale 

przecież nie mogła tego tak zostawić. Waśnie sięgnęła znowu 
po tłoczek, gdy usłyszała dzwonek. Stojący w progu łazienki 
Josh zawołał:

 - Ja otworzę! - Pobiegł pędem do drzwi.
 - Nie waż się otwierać! - krzyknęła Erica, rzucając się za 

nim w pogoń. Mieszkali wprawdzie w spokojnej, szacownej 
dzielnicy, lecz i tu zdarzały się napady. Do tego, w związku z 
oczekiwaną   wizytą   Alexa,   Erica   nie   założyła   na   drzwi 
łańcucha.

background image

Złapała Josha tuż przy progu, chwyciła wpół i poderwała 

do góry. Zaczął się szarpać i wyrywać.

 - Puść mnie! Puść mnie! - wykrzykiwał ze złością.
  -   Joshuo,   przysięgam   ci,   jeżeli   w   tej   chwili   się   nie 

uspokoisz, zamknę cię w twoim pokoju i wypuszczę dopiero 
na   dwudzieste   pierwsze   urodziny   -   oznajmiła   surowo   i 
otworzyła drzwi.

Alex nie mógł ukryć rozbawienia na ich widok.
Wrzeszczący z całych sił Josh z buzią czerwoną ze złości 

wił   się   jak   piskorz   i   wyrywał   z   uścisku   matki.   Erica   z 
wypiekami na twarzy usiłowała utrzymać zarówno jego, jak i 
tłoczek, który dzierżyła w drugiej ręce.

 - Otóż i Attyla, wódz Hunów. - Alex wyciągnął ramiona i 

wziął chłopczyka na ręce. - Co się stało, Josh?

 - Nie lubię jej - oznajmił malec. Objął mężczyznę za szyję 

i patrzył na matkę złym wzrokiem.

  -   A   ja   cię   i   tak   kocham   -   warknęła.   -   Nawet   gdybyś 

codziennie   zatykał   muszlę   klozetową.   Wejdź,   Alex,   proszę, 
rozgość   się.   Nie   bardzo   wierzyłeś,   że   Josh   potrafi   być 
niegrzeczny, więc popilnuj go, a ja postaram się uporać z tym 
bałaganem.   -   Odwróciła   się   na   pięcie   i   zostawiła   Alexa   z 
nadąsanym synem na rękach.

 - Ona nie jest miła - stwierdził chłopiec.
  - Uhm. - Alex mruknął wymijająco. Wszedł do holu i 

zamknął za sobą drzwi. - W jaki sposób zatkałeś ubikację?

  -   Sam   zrobiłem   kupkę.   -   Chłopczyk   uśmiechnął   się   z 

dumą.

 - No, to rzeczywiście pewne osiągnięcie. - Harte postawił 

dziecko na ziemi. - Jest coś ciekawego w telewizji?

 - „Ulica Sezamkowa".
 - Może sobie pooglądasz, a ja pójdę pomóc twojej mamie, 

dobrze?

background image

Josh nawet nie odpowiedział, gdyż był już zajęty filmem. 

Alex   poszedł   do   łazienki,   gdzie   Erica   klnąc   pod   nosem,   z 
pasją naciskała tłoczek.

Musiał zagryźć wargę, żeby się nie roześmiać.
 - Może zadzwonię po hydraulika?
 - A wiesz, ile to kosztuje? Przysięgam, zamknę na klucz 

cały papier, do ostatniej rolki.

 - Tam jest tylko papier?
 - To nie wystarczy?
 - Ja się tym zajmę, a ty lepiej idź do kuchni. Jeżeli węch 

mnie nie zawodzi, coś się przypala.

 - O, nie! Moje kotlety! - Erica wybiegła z łazienki. Alex 

ze śmiechem zabrał się do roboty. Jak na randkę, zaczęła się 
nietypowo.   Właściwie   to   nie   jest   randka,   poprawił   się   w 
duchu.   Po   chwili   było   po   kłopocie,   więc   wyruszył   na 
poszukiwanie gospodyni.

Stała   przed   kuchenką   gazową,   nieświadoma   jego 

obecności.   Wykorzystując   to,   oparł   się   o   framugę   drzwi   i 
pozwolił sobie na pożądliwe spojrzenie.

Miała,   jak   zwykle,   bose   stopy,   a   obcisłe   dżinsy 

prowokująco podkreślały jej długie nogi i kobiece okrągłości. 
Na   bawełnianej   koszulce   wydrukowany   był   wizerunek 
wampira   w   miłosnym   uścisku   z   uśmiechniętą   lubieżnie 
kobietą, a pod spodem napis: „Jeden gryz od rana i tężyzna 
murowana". To nie była zła myśl, pomyślał, prześlizgując się 
wzrokiem po różnych apetycznych częściach ciała Eriki.

Wyczuwając jego spojrzenie, odwróciła się, a Alex miał 

wrażenie, że dostał cios w żołądek, na widok zaróżowionej od 
ciepła twarzy okolonej miękkimi puklami włosów i szeroko 
rozwartych oczu. Nie spodziewała się go w kuchni i nerwowo 
zwilżyła językiem wargi, które wprost prosiły o pocałunek.

Pomyślał,   że   jeszcze   nigdy   w   życiu   żadna   kobieta   tak 

bardzo nie pociągała go fizycznie. Miał ochotę rzucić się ku 

background image

niej,   postrącać   wszystkie   stojące   mu   na   drodze   naczynia   i 
wziąć ją tutaj, na kuchennym blacie.

  - Czy kotlety przeżyły, czy będziemy musieli obejść się 

smakiem? - zapytał.

  -   Przeżyły   -   odparła   bez   tchu.   Dopiero   teraz   mu   się 

przyjrzała   i   stwierdziła,   że   chociaż   w   garniturze   wyglądał 
bardzo elegancko, to dopiero w obcisłej, bawełnianej koszulce 
i znoszonych dżinsach jego muskularne ciało prezentowało się 
w   całej   okazałości.   Do   tej   pory   podobne   sylwetki   widziała 
jedynie na reklamowych plakatach.

Poczuła, że się rumieni.
  -  Czy   mogę  w   czymś   pomóc?   -  usłyszała  głos   Alexa. 

Starała   się   opanować   i   powstrzymać   drżenie   ręki,   w   której 
trzymała uchwyt garnka, co nie było łatwe pod pożądliwym 
spojrzeniem tego mężczyzny. A jeśli chodzi o jego pomoc... 
tego raczej nie mogła mu powiedzieć.

  -   Mógłbyś...   hm...   nalać   wody   do   szklanek.   Stoi   w 

dzbanku w lodówce.

 - Doskonale. - AleX zauważył, jakim wzrokiem obrzuciła 

go Erica, i pomyślał, że coś zimnego dobrze by mu zrobiło. 
Lecz nie mógł oderwać od niej oczu, gdyż właśnie schyliła 
się,   żeby   zajrzeć   do   piecyka.   To   był   widok   „tylko   dla 
dorosłych". Skierował się po omacku w stronę lodówki i nagle 
ziemia usunęła mu się spod nóg.

 - Co, u diabła! - krzyknął i chwycił ręką za blat, co trochę 

osłabiło upadek na plecy.

  - Alex, nic ci się nie stało? - Przerażona Erica uklękła 

koło niego na podłodze.

Wyglądał na Całkiem zdezorientowanego.
 - Potknąłem się o coś?
Spojrzała   na   niego   ze   strachem,   w   ręku   trzymała 

plastykową ciężarówkę.

background image

  - Staram się uczyć Josha, żeby sprzątał swoje zabawki, 

ale on czasem zapomina. Powinnam cię była ostrzec, że u nas 
należy patrzeć pod nogi. Już dobrze się czujesz?

Nie, nie czuł się dobrze, lecz to nie miało nic wspólnego z 

upadkiem. Co takiego w sobie ma ta kobieta, że stale budzi w 
nim żądzę? Krótkie, ciemne, kręcone włosy? On lubił jasne, 
proste i długie. Twarz jak z opakowania płatków owsianych 
lub proszku do prania? Jemu zawsze podobały się kobiety o 
wyrafinowanej   urodzie.   Miała   też   świetne   nogi,   dziecko   i 
nadmiar   instynktu   macierzyńskiego   i   rodzinnego.   To   może 
sympatyczne cechy, ale akurat nie mieściły się na jego liście 
walorów, zapewniających mężczyźnie szczęście w życiu.

  -   Alex,   proszę,   odezwij   się.   -   Odgarnęła   mu   włosy   z 

czoła. - Lepiej się czujesz?

 - Nie - odrzekł schrypniętym głosem. Objął ją za szyję i 

przyciągnął jej twarz do swojej. - Tylko pocałunek może mi 
pomóc - wyszeptał.

Serce   Eriki   załomotało   tak   gwałtownie,   jakby   chciało 

wyskoczyć z piersi. Tak nie można, jęknęła w duchu. Usta 
Alexa były coraz bliżej. Nie powinna mu ufać!

Okazało   się,   że   zaufanie   nie   miało   tu   większego 

znaczenia, bo gdy jego usta przylgnęły do jej warg, przez ciało 
Eriki   przebiegł   rozkoszny   dreszcz.   A   jeżeli   jeszcze   przed 
chwilą   wydawało   się  jej,   że   jest  rozgorączkowana,  to   teraz 
płonęła ogniem.

 - Jesteś cudowna - szepnął, chwytając oddech. I znowu ją 

całował.   Objęła   obiema   rękami   jego   głowę,   a   on   nadal 
trzymając   ją   za   szyję,   drugą   dłonią   wodził   po   jej   ciele, 
gotowym już przytulić się do niego. Pochyliła się nad nim, 
jakby   chciała  spełnić  jego  niemą  prośbę,  kiedy   doszedł  ich 
krzyk Josha.

 - Mamusiu, chodź tutaj, chodź, prędko!

background image

  -   Co   mu   się   stało?   -   mruknął   Alex,   z   ociąganiem 

wypuszczając Ericę z objęć.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
 - Mam coś zobaczyć.
Nie   miał   nawet   tyle   siły,   żeby   jęknąć.   Zrozumiał   teraz 

powiedzenie,   że   ktoś   jest   słaby   jak   nowo   narodzone   kocię. 
Tylko do tej pory nie wiedział, że ma ono coś wspólnego z 
seksem.

Josh   wciąż   wołał   matkę,   więc   Alex   westchnął   z 

rezygnacją.

 - Lepiej już idź do niego.
 - Na pewno dobrze się czujesz?
 - Za chwilę mi przejdzie. - Uśmiechnął się cierpko. - Czy 

bardzo urażę twoją wrażliwość, jeśli powiem, że przydałby mi 
się zimny prysznic?

Na dźwięk cichego, gardłowego śmiechu Eriki zakrył oczy 

ramieniem.

 - Idź do Josha.
  -   Zaraz   wrócę.   -   Podniosła   się   z   podłogi   i   poszła   do 

salonu.

  -   Do   licha   z   tą   rodzinną   atmosferą.   -   Alex   usiadł   na 

lśniącym   linoleum.   -   Chyba   czas   zbadać   moje   drzewo 
genealogiczne.   Może   to   szaleństwo   jest   dziedziczne?   W 
przeciwnym razie powinienem umykać stąd co sił w nogach. - 
Oparł się plecami o dębową szafkę i ku własnemu zdziwieniu 
zachichotał,   gdyż   właśnie   usłyszał,   jak   matka   i   syn 
wyśpiewują   jakąś   śmieszną   piosenkę,   nie   całkiem   w   rytm 
płynącej z telewizora melodii.

Przypomniał sobie, ile to razy jego własna matka tak z 

nim śpiewała, kiedy był mały.

Garnek na ogniu zaczął skwierczeć, więc Alex poderwał 

się   na   nogi.   Uniósł   pokrywkę   -   woda   już   całkiem   się 
wygotowała.

background image

 - O mały włos znowu byłaby katastrofa - wymamrotał. - 

To   cud,   że   temu   dzieciakowi   udało   się   jakoś   tu   przeżyć.   - 
Dolał wody do garnka.

Oczywiście,   nie   miał   zamiaru   krytykować   Eriki,   zbyt 

dobrze   pamiętał   z   własnego   dzieciństwa,   że   rondle   dymiły 
zawsze   wtedy,   gdy   matka   musiała   zostawić   swoje   zajęcie, 
żeby się nim zająć.

Spróbował   duszonych   w   garnku   jarzyn   i   doszedł   do 

wniosku, że należy je trochę doprawić. W kuchennej szafce 
znalazł   zapas   przypraw   i   ziół.   Pogwizdując   do   wtóru 
śpiewanej przez matkę i syna piosenki, dosypał trochę tego i 
owego. Włożył fartuszek Eriki i zabrał się za nakrywanie do 
stołu.

Kiedy wróciła, wszystko było już prawie gotowe.
  -   Mam   nadzieję,   że   będę   mógł   ci   się   zrewanżować   w 

moich skromnych progach.

Serce   jej   zadrżało,   tak   jak   wtedy,   w   restauracji,   kiedy 

powiedział,   że   muszą   ponownie   gdzieś   razem   się   wybrać. 
Pamiętała, że tamten wieczór zakończył się niefortunnie, lecz 
nie zapomniała też późniejszego wyznania Alexa. Najchętniej 
uwierzyłaby   w   nie,   miała   jednak   pewne   opory.   Markowi 
zaufała bezgranicznie i co z tego wyszło? Teraz zależało jej 
nie tylko na szczerości. Musiała mieć. pewność, że nie będzie 
narażona na zdradę ze strony mężczyzny.

Alex ustawił już potrawy na stole, więc poszła po Josha. Z 

tematem   do   rozmów   w   czasie   kolacji   nie   było   problemu, 
ponieważ   malec   mówił   bez   przerwy,   zadowolony,   że   ma 
nowego słuchacza. Najpierw policzył na głos każde ziarnko 
zielonego   groszku   i   kosteczkę   marchwi   na   swoim   talerzu, 
potem  wyrecytował   alfabet   i  w   końcu  wszystkie  wierszyki, 
jakie znał.

Erica   nie   powstrzymywała   tego   potoku   słów,   gdyż 

paplanina   chłopca   najwyraźniej   Alexowi   nie   przeszkadzała. 

background image

Przeciwnie, wyglądało, że dobrze się bawi. Kiedy malec zjadł 
już wszystko, Erica odesłała go do salonu, a sama ż Alexem 
usiadła przy kawie. Należał się im odpoczynek.

  -   Josh   to   wyjątkowo   bystre   dziecko.   -   Alex   dolał 

śmietanki do kawy.

 - W grzeczny sposób starasz mi się powiedzieć, że o mało 

nie ogłuchłeś - odparła tylko na wpół żartobliwie.

  - Nie. - Przesunął dzbanuszek w jej stronę. - W czasie 

próbnych   zdjęć   widziałem   sporo   jego   rówieśników   i 
większość nie potrafiła sklecić poprawnie zdania.

Choć nie pokazała tego po sobie, miło jej było usłyszeć 

taki komplement.

  - Nie sądzę, żeby Josh był szczególnie inteligentny, po 

prostu   mogę   mu   poświęcić   bardzo   dużo   czasu.   To   jedna   z 
jasnych stron pracy w domu.

Alex skinął głową, uniósł filiżankę i ponad jej krawędzią 

popatrzył na Ericę.

 - Od jak dawna jesteś rozwiedziona?
 - Od dwóch lat, i to jeszcze za krótko - stwierdziła sucho. 

Wlała   śmietankę,   wsypała   łyżeczkę   cukru,   spróbowała   i 
wsypała następną.

 - Rozumiem, że nie rozstaliście się przyjaźnie.
 - Zgadza się. A ty? Byłeś żonaty?
  - Tak. Przez całych dziewięć miesięcy, najdłuższych w 

życiu.

 - Wobec tego pewnie i twoje rozstanie z żoną nie odbyło 

się w życzliwej atmosferze. Masz dzieci?

 - Dzięki Bogu, nie. Kristen i tak zrobiła mnie na szaro i 

nie   wiem,   co   by   było,   gdyby   jeszcze   w   odwodzie   miała 
dziecko.

 - Dobrze cię rozumiem - powiedziała ledwie słyszalnym 

szeptem. - Lepiej porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. 
Może o wojnie na Bliskim Wschodzie?

background image

  -   Wiesz,   masz   dość   makabryczne   poczucie   humoru   - 

stwierdził.

Jednak   przede   wszystkim   zastanowiło   go,   jak   przyjęła 

jego   wynurzenie   i   co   kryło   się   za   jej   słowami.   Intuicja 
podpowiadała mu, że nie był to zdawkowy komentarz oraz że 
rozmowę na ten temat należy odłożyć na inną okazję. Poza 
tym   Erica   właśnie   podniosła   rękę,   żeby   odgarnąć   z   czoła 
grzywkę, i jego oczom ukazała się wychylająca się z wycięcia 
koszulki pięknie zaokrąglona pierś. Czyżby nie nosiła stanika? 
Ogarnęło go nagle dziwne, egoistyczne uczucie. Myśl, że ta 
kobieta   należała   do   innego   mężczyzny,   sprawiła   mu 
przykrość.

 - Lepsze to niż brak poczucia humoru - roześmiała się. - 

Czego   się   spodziewałeś   po   osobie,   która   zarabia   na   życie 
malowaniem potworów?

  - Rzeczywiście - odparł z uśmiechem. Wstał od stołu i 

zaczął   zbierać   naczynia.   -   Uprzątnijmy   ten   bałagan.   Potem 
sobie porozmawiamy, żeby się bliżej poznać.

Perspektywa bliższego poznania Alexa była kusząca, lecz 

przecież on miał na myśli tylko rozmowę, co oznaczało, że 
Erica powinna porzucić nieprzyzwoite myśli.

Niestety,   przywoływanie   na   pomoc   cnotliwych   zasad 

niewiele pomagało, gdyż na widok ciała Alexa kręciło jej się 
w głowie i nie bardzo potrafiła to ukryć.

  -   Erico   -   powiedział   schrypniętym   głosem,   czując   na 

sobie jej łakomy wzrok.

 - Słucham? - spytała, jakby myślami była gdzie indziej.
Alex odetchnął głęboko. Wprawdzie wyglądała na kobietę 

pogrążoną w erotycznych fantazjach, lecz z tego nie wynikało 
jeszcze, że to on miałby je zaspokajać. Poza tym już raz w 
życiu dał się ponieść zmysłom i skończyło się to sromotną 
klęską. Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do romansu z Ericą, co 
było wątpliwe, zważywszy, kim była i jaka była, musiał mieć 

background image

pewność, że zawsze uda mu się panować nad sobą i całym 
biegiem wydarzeń.

 - Lepiej sprawdź, co słychać u osamotnionego biedaczka, 

a ja włożę naczynia do zmywarki - zaproponował.

 - Zostaw je w zlewozmywaku, później się nimi zajmę.
Idąc do salonu, pomyślała, że to było z jego strony dobre 

posunięcie. Jeszcze kilka minut sam na sam z tym mężczyzną, 
a   zrobiłaby   coś,   co   jej   matka   wpisała   na   listę   rzeczy 
zakazanych - rzuciłaby mu się w objęcia.

Uśmiechnęła się. To byłoby zupełnie do niej niepodobne. 

Przekroczyła próg salonu i uśmiech zamarł jej na wargach. 
Nie zastała Josha w pokoju. Frontowe drzwi były otwarte na 
oścież.

background image

ROZDZIAŁ 6
Przeraźliwy krzyk Eriki zmroził Alexowi krew w żyłach. 

Rzucił naczynia do zlewozmywaka i wybiegł co sił w nogach 
z kuchni. Nie znalazł jej w domu, więc wybiegł na ulicę. Stała 
tam, zapłakana i roztrzęsiona.

  -   Erico,   co   się   stało?   -   Odciągnął   ją   gwałtownie   na 

chodnik,   gdyż   właśnie   zza   rogu   wyłonił   się   samochód, 
pędzący wprost na nich. Objął ją i spytał: - Gdzie Josh?

 - Puść mnie! - Usiłowała się oswobodzić.
  -   Erico,   uspokój   się.   -   Nadal   się   wyrywała,   lecz   on 

trzymał ją mocno. - Panika nic nie da. Opowiedz mi, co się 
stało, żebym mógł ci pomóc.

Pod wpływem jego łagodnego tonu trochę się opanowała. 

Miał rację. Panika nic tu nie da. Trzeba zastanowić się, co 
dalej robić. Josh siedział sam w pokoju nie więcej niż dziesięć 
minut. Nie mógł daleko odejść.

  -   Zadzwonię   na   policję.   -   Erica   znowu   usiłowała   się 

wyswobodzić z objęć Alexa.

 - Po co? - Nadal jej nie puszczał.
  -   Po   co?   -   powtórzyła   głosem,   w   którym   ponownie 

zabrzmiały histeryczne nuty. Odetchnęła głęboko, żeby jakoś 
nad sobą zapanować. - Frontowe drzwi były szeroko otwarte, 
a Josh zniknął. Nie wiadomo,  gdzie jest, a za godzinę, dwie 
zrobi się ciemno. - Łzy zaszkliły się w jej oczach i zaczęły 
spływać po policzkach. - On będzie przerażony. Strasznie boi 
się ciemności. Nawet pozwalam mu zasypiać przy zapalonej 
nocnej lampce.

Te słowa poruszyły wrażliwą strunę w jego sercu. On też 

w dzieciństwie bał się ciemności i nagle dawno zapomniany 
strach wydobył się z otchłani pamięci z całą swą przerażającą 
mocą.

 - Znajdziemy go przed zapadnięciem zmroku - zapewnił 

ją. Szkoda tylko, że nie był o tym tak przekonany, jakby to 

background image

wynikało z jego stanowczego tonu. - Zanim zatelefonujemy na 
policję,   powinniśmy   najpierw   przeszukać   dom.   Może   Josh 
wcale nie wyszedł na ulicę.

  -   Na   pewno   wyszedł.   Zawsze   pociągał   go   teren   przed 

domem, bo jest nie ogrodzony, a ja mu pozwalałam bawić się 
tylko   z   tyłu,   gdzie   jest   płot.   Zwykle   zakładam   łańcuch   na 
drzwi wejściowe, a dzisiaj wieczorem o tym nie pomyślałam, 
ponieważ...

 - Ponieważ? - Wiedział, o czym ona myśli, i rozgniewało 

go   to   nieme   oskarżenie.   Oskarżenie,   które   nie   było 
bezpodstawne  i wzbudziło w  nim poczucie  winy. Milczała, 
więc odpowiedział za nią. - Nie pomyślałaś, ponieważ byłaś 
za bardzo zaabsorbowana moją osobą.

  - Tak! - Erica wywinęła się z jego ramion i patrzyła na 

niego wściekłym wzrokiem. - Odpowiadam za mego syna, a 
dzisiaj   zapomniałam   o   odpowiedzialności   z   powodu...   z 
powodu...

  -   Zmysłów   -   podsunął   ponurym   głosem.   Należałoby 

jeszcze o tym porozmawiać, lecz w tej chwili najważniejszy 
był Josh. Tamten temat mógł poczekać do chwili, kiedy znajdą 
dziecko.

Wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę domu.
 - Najpierw musimy przeszukać wszystkie pomieszczenia. 

Jeżeli go nie znajdziemy, zadzwonimy na policję i poprosimy 
o   pomoc   sąsiadów.   Josh   może   nawet   biec,   ale   po   kilkuset 
metrach nóżki odmówią mu posłuszeństwa.

Weszli do środka. Alex zamknął drzwi i założył łańcuch. 

Wyglądało   to   na   zamykanie   stajni   po   ucieczce   konia,   lecz 
przynajmniej robił coś konstruktywnego.

 - Przeszukaj salon i kuchnię - zwrócił się do Eriki - i to 

dosłownie centymetr po centymetrze. Josh mógł się schować 
pod   stołem   albo   w   szafie.   Ja   pójdę   do   łazienki   i   sypialni. 

background image

Zaglądaj do każdego pojemnika, który jest większy od pudła 
na kapelusze.

  - Poszukiwania w kuchni są stratą czasu, przecież cały 

wieczór siedzieliśmy tam razem, a Josh po kolacji już do nas 
nie wrócił.

 - Mógł tam przyjść po naszym wyjściu z domu. Przepatrz 

oba pomieszczenia, a jeśli go tam nie będzie, idź do garażu.

  - Tracimy  tylko czas - powtórzyła z gniewem  - każda 

minuta   jest   droga,   Josh   może   coraz   bardziej   oddala   się   od 
domu.

Alex chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
 - Erico, jeżeli my nie przeszukamy domu, policja będzie 

musiała to zrobić. Tylko wtedy zacznie dalsze poszukiwania 
na   zewnątrz,   kiedy   zapewnimy,   że   chłopca   tutaj   nie   ma. 
Właśnie oszczędzimy policji czasu. Proszę, idź go szukać.

Chciała   jeszcze   protestować,   lecz   zdrowy   rozsądek 

zwyciężył.   Alex   miał   rację.   To   zajmie   tylko   parę   chwil,   a 
potem   będą   mogli   przekonać   policję,   że   dziecko   wyszło   z 
domu. Skierowała się do najbliższej szafy.

Teraz i Alex mógł zacząć działać. W łazience poza szafką 

pełną ręczników dziecko nie miało gdzie się  ukryć, otworzył 
więc   następne   drzwi.   To   była   sypialnia   Eriki   -   łóżko   z 
baldachimem nakryte koronkową narzutą, przewieszony przez 
oparcie krzesła prosty, welwetowy szlafroczek...

Zajrzał pod łóżko i do szafy. Dziecka nie było. Dalej szedł 

już ze ściśniętym sercem. Tu musiał być pokój dziecinny. Jeśli 
tutaj nie znajdzie Josha, rozpęta się piekło.

Na   pierwszy   rzut   oka   pokój   był   pusty.   Alex   już   miał 

wyjść, ale przecież sam powiedział Erice, że trzeba sprawdzić 
każdy   najmniejszy   zakamarek.   Dziecka   nie   było   ani   pod 
łóżkiem, ani w pudle z zabawkami. Nerwy Alexa drżały od 
napięcia, gdy zbliżał się do ściennej szafy. Skoro chłopczyk 
bał się ciemności, nie powinien się tam schować. Uchwycił za 

background image

klamkę i spojrzał w dół, gdyż coś zwróciło jego uwagę. Spod 
drzwi szafy wysunęła się malutka, biała łapka i zaraz usłyszał 
zniecierpliwione,   kocie   miauczenie.   Otworzył   gwałtownie 
drzwi. Na podłogę wyskoczyło małe kociątko. W kącie szafy 
spał skulony Josh. Alex poczuł taką ulgę, że wprost zrobiło 
mu się słabo.

  -   Ach,   ty   nieznośny   urwisie   -   mruknął,   podnosząc 

chłopczyka - śmiertelnie wystraszyłeś mamę, a ja o mało nie 
dostałem zawału.

Odpowiedziało mu tylko miarowe sapanie, więc położył 

chłopa na łóżko. Podniósł też kotka, który zaczął się ocierać o 
jego nogi. Alex przytulił zwierzątko do twarzy i popatrzył na 
nie podejrzliwie.

 - Czyżbym się mylił, że to ty jesteś sprawcą tego całego 

zamieszania? - Kocię zamruczało i polizało go po policzku. 
Położył je koło Josha na łóżku i poszedł szukać Eriki.

Znalazł ją w garażu. Na dźwięk jego kroków obróciła się z 

niemym pytaniem w oczach.

 - Erico, już wszystko dobrze. Josh śpi w swoim pokoju.
 - W swoim pokoju?!
 - Idź i sama zobacz.
 - I przez cały czas tam był? - dopytywała się, biegnąc z 

Alexem przez hol.

 - Ukrył się w szafie, razem z kotkiem.
 - Z kotkiem? - Nic z tego nie rozumiała. - My nie mamy 

kota.

  -   Tak   właśnie   podejrzewałem.   -   Alex   otworzył   przed 

Ericą drzwi dziecinnego pokoju. - Prawdopodobnie zobaczył 
kociaka na dworze, otworzył drzwi i zabrał go do siebie, żeby 
ukryć.   Nie   dowiemy   się   prawdy,   dopóki   się   nie   obudzi,   a 
sądząc po tym, jak pochrapywał, nastąpi to dopiero jutro rano.

Erica  nie  odezwała  się.  Musiała  natychmiast   sprawdzić, 

czy   dziecku   nic   się   nie   stało.   Spał   smacznie,   a   na   jego 

background image

piersiach  leżało  zwinięte  w  kłębek  malutkie,  czarno  -  białe 
kocię.

Podeszła   do   łóżka   i   z   trudem   powstrzymała   się   przed 

porwaniem   chłopczyka   w   ramiona.   Po   namyśle   przełożyła 
kotka   na   bok   i   przebrała   Josha   w   piżamę.   Ułożyła   go   z 
powrotem, naciągnęła mu kołdrę pod brodę i pocałowała w 
czoło. Potem wzięła w dłonie zwierzątko.

 - Czyj ty jesteś?
Kociak   zamrugał   sennie   oczkami.   Erica   położyła   go   na 

łóżko.   Jutro   wyjaśni   się   tajemnica   jego   pochodzenia. 
Natomiast   w   tej   chwili   był   jej   potrzebny   kieliszek   czegoś 
mocnego. Niestety, w domu miała tylko colę, i to dietetyczną.

Alex wpadł na inny pomysł.
 - Erico, usiądź sobie w salonie - poprosił. - Przyniosę ci 

gorącej czekolady. Ciepłe mleko dobrze robi.

Teraz,   kiedy   napięcie   opadło,   była   tak   znużona,   że   nie 

pozostało jej nic innego, jak go posłuchać. Gdy jednak już 
usiadła na sofie, zaczęły powracać wydarzenia ostatnich kilku 
minut i machinalnie sięgnęła po szkicownik.

Była tak zajęta rysowaniem, że nie zauważyła, kiedy Alex 

wszedł do salonu. Musiał wyjąć jej z rąk papier i ołówek.

  -   Wypij   czekoladę.   -   Usiadł   naprzeciwko   w 

sfatygowanym fotelu i przyjrzał się rysunkowi.

Uwieczniony na kartonie potwór był tak przerażający, że 

skóra mu ścierpła. Rzucił szkicownik na stolik i wpatrywał się 
w Ericę badawczo. Gdy już wypiła czekoladę, zapytał:

 - Kto jest tym potworem, może ja? Rumieniec oblewający 

jej twarz wystarczył mu za odpowiedź.

 - Niezupełnie ty - odparła z ociąganiem - ale to, co sobą 

przedstawiasz.

 - A co konkretnie ja sobą przedstawiam? - spytał, prawie 

przestraszony.

background image

  - Dobrze wiesz, o czym mówię. - Rzuciła mu gniewne 

spojrzenie.

 - Nie, Erico, nie wiem.
 - Po co mi to utrudniasz?
  -   Niczego   ci   nie   utrudniam.   Po   prostu   chcę   wiedzieć, 

dlaczego narysowałaś mnie jako potwora.

Milczała, więc mówił dalej.
 - Wiem, że obwiniasz się za to, co się dzisiaj wieczorem 

stało. Do licha, ja też czuję się winny. Ale oboje jesteśmy 
tylko   ludźmi   i   popełniamy   błędy.   Może   zachowaliśmy   się 
nieodpowiedzialnie...

  - Może?! - wykrzyknęła. Zlękła się, że obudzi Josha i 

zniżyła głos, lecz gdy zaczęła mówić cicho, jej złość jeszcze 
bardziej się uwydatniła. - Nie ma żadnego „może". Byliśmy 
tak zajęci sobą, że zupełnie zapomnieliśmy o dziecku. Tylko 
niezwykłemu szczęściu zawdzięczam, że nic mu się nie stało. 
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przecież chodzi o mego syna, 
za którego jestem odpowiedzialna. A ty jesteś tylko jakimś 
dyrektorem agencji reklamowej, któremu zależy na szybkim 
zrobieniu dużych pieniędzy. Wcale się nami nie przejmujesz, 
zapomnisz o nas w tej samej chwili, kiedy ukończysz ten swój 
drogocenny film. Więc lepiej zostaw nas w spokoju. Po prostu 
wynoś się i trzymaj od nas z daleka. Nie potrzebujemy ciebie.

  - Mnie nie, tylko moich pieniędzy, prawda? - Nie mógł 

się powstrzymać od drwiny. - Erico, dlaczego? Tak bardzo są 
ci potrzebne pieniądze, że wbrew sobie godzisz się na pracę 
Josha w reklamie?

  - Nie twoja sprawa - odparła gniewnie. Wstała z sofy i 

podeszła do drzwi. Zdjęła łańcuch i otworzyła je szeroko.

 - Do widzenia, Alex. Zobaczymy się w środę.
Trzeba iść, pomyślał. Miała rację. Oni oboje stanowili dla 

niego tylko środek do celu. Po nakręceniu filmu zapomni o 
nich. Będzie dalej realizował swe życiowe plany. I gdy tak 

background image

przekonywał sam siebie, powrócił myślą do rysunku Eriki. Do 
diabła, przecież nie był potworem!

Wstał gwałtownie i ruszył w stronę drzwi. Kiedy się przy 

nich znalazł, zatrzasnął je i założył łańcuch. A potem porwał 
Ericę w ramiona i przywarł do jej ust. Niech się przekona, kim 
on naprawdę jest.

Chciała mu się wyrwać, lecz on jeszcze mocniej ją objął i 

przycisnął   do   ściany.   Bezskutecznie   usiłowała   odwrócić 
twarz, gdyż wplótł palce w jej włosy i przytrzymywał głowę. 
Starała   się   go   kopnąć,   ale   udem   unieruchomił   jej   nogi. 
Odpychała   jego   ramiona,   a   on   nawet   nie   drgnął.   Równie 
dobrze mogłaby próbować poruszyć ceglaną ścianę.

Z jej oczu popłynęły łzy bezsilnej złości. Jednak to nie na 

niego teraz się gniewała. Była wściekła na siebie, ponieważ ku 
swemu przerażeniu poczuła, że jej ciało już zareagowało na 
ten atak. Przepłynęła przez nie fala żaru, ramiona same objęły 
szyję mężczyzny, a palce z własnej woli zanurzyły się w jego 
gęste włosy.

 - Tak, właśnie tak - zachęcał ochrypłym głosem, między 

pocałunkami. Wsunął dłoń pod bawełnianą koszulkę i zaczął 
pieścić   jej   piersi.   Erice   zdawało   się,   że   pożera   ją   płomień. 
Scałował z jej warg namiętny okrzyk.

 - To jest właśnie to, co ja sobą konkretnie przedstawiam, 

prawda? - spytał, gdy zwolnił uścisk. W jego głosie brzmiało 
niemal zatroskanie.

W   milczeniu   skinęła   głową.   Nie   patrzyła   mu   w   oczy, 

upokorzona, że dała się wciągnąć w tę miłosną grę, a zarazem 
zakłopotana jego pożądaniem.

  - Erico, seks nie jest czymś potwornym. To normalna, 

zdrowa funkcja organizmu.

Uśmiechnęła się gorzko. Tę prawdę w różnych wersjach 

słyszała niejednokrotnie od Marka.

 - Powtarzasz to pewnie wszystkim dziewczynom

background image

 - szepnęła, usiłując go odepchnąć.
Ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz do góry.
  - To dlatego ciągle nie chcesz przyznać, że my  siebie 

pragniemy? - Patrzył badawczo Erice w oczy.

 - Myślisz, że jestem notorycznym uwodzicielem?
  -  Nie  zaprzeczaj.   Jesteś  wolnym  i  bardzo  atrakcyjnym 

mężczyzną.   O   swoich   przygodach   mógłbyś   pewnie   napisać 
tomy.

Zaśmiał się cicho, a potem przytknął swoje czoło do jej 

czoła.

  - Przyznaję, nie jestem święty, ale prawdę mówiąc, nie 

wiem,   czy   opis   moich   przygód   byłby   wystarczającym 
tematem do krótkiej nowelki.

Erica bardzo pragnęła w to uwierzyć, ponieważ uczciwość 

była   nieodłączną   cechą   jej   natury.   Niestety,   wierność   też. 
Jednak gorzkie doświadczenia małżeńskie pokazały jej, jaką 
wagę   do   wierności   przywiązują   mężczyźni.   Mark   stale 
powtarzał, że miłość i pożądanie to dwie różne sprawy i gdyby 
mężczyzna miał być monogamistą, to natura nie obdarzyłaby 
go tak nieopanowanym popędem seksualnym.

Być może wybaczyłaby Markowi romanse, ale z jednego z 

pewnością   nie   mogła   go   rozgrzeszyć.   Kiedy   ona   w   męce 
wydawała na świat ich dziecko, on grzał łóżko innej kobiecie i 
pozostał   w   nim   nawet   po   otrzymaniu   wiadomości,   że   żona 
urodziła mu syna i dziedzica.

  -   Alex,   puść   mnie.   -   W   jej   przytłumionym   głosie 

zabrzmiała taka dziwna nuta, że tym razem opuścił ramiona, 
choć pożądanie, które nie znalazło ujścia, nadal domagało się 
spełnienia.   Gdyby   chodziło   tylko   o   niego,   w   jednej   chwili 
zaciągnąłby ją do łóżka. Dostrzegł jednak łzy w jej oczach. I 
to był problem numer jeden.

 - Mnie potrzeba czegoś więcej - powiedziała cicho.

background image

 - Więcej?! - wykrzyknął niecierpliwie. - Pragniemy się i 

w łóżku będzie nam wspaniale, oboje jesteśmy tego pewni. 
Czego chcesz ode mnie? Deklaracji dozgonnej miłości?

 - Nie, ale jeśli mam pójść z kimś do łóżka, to nie mogę 

myśleć tylko o sobie. Nie wolno mi zapominać, że mam syna, 
a cokolwiek się dzieje w moim życiu, ma na niego wpływ. 
Chcę, żeby wyrastał w poczuciu szacunku dla kobiet. Pragnę 
go   nauczyć,   że   powinien   kochać   się   z   kobietą   wtedy,   gdy 
zażąda tego serce, a nie to, co ma między nogami. A ten cel 
mogę   osiągnąć   tylko   w   jeden   sposób   -   dając   mu   dobry 
przykład.   Wskakiwanie   do   łóżka   z   tobą,   dlatego   że   mnie 
fizycznie pociągasz, nie byłoby wzorem do naśladowania. Czy 
rozumiesz, o czym mówię, czy tylko marnuję czas?

 - Nie marnujesz czasu. - Odsunął się od niej ze złością i 

przeszedł parę kroków po pokoju. Kiedy się do niej odwrócił i 
dojrzała w jego oczach niewygasłe pożądanie, zadrżała.

Najprościej byłoby rzucić mu się w ramiona. Gdyby nie 

Josh.   Zawsze   miała   na   względzie   przede   wszystkim   dobro 
synka. I tak już pozostanie.

 - Alex, myślę, że czas na ciebie.
Popatrzył na nią zawiedzionym wzrokiem. Bardzo dobrze 

ją rozumiał. I, co gorsza - nawet się z nią zgadzał, choć nie 
chciał się do tego przyznać. Pragnął jej wprost rozpaczliwie, 
wiedział, że tej nocy nie zaśnie. Lecz równocześnie zdawał 
sobie sprawę, że ona oczekuje uczuciowego zaangażowania. 
Nigdy nie był zdolny zaufać kobiecie na tyle, aby oddać jej 
swe serce. A Erica w końcu tego by od niego zażądała.

Podszedł do drzwi i otworzył je.
 - Do widzenia. - Wyszedł. Nie obejrzał się za siebie.
  - Do widzenia - szepnęła, odprowadzając go wzrokiem. 

Zamknęła drzwi. Była tak słaba, że osunęła się na podłogę. 
Usiadła z kolanami przyciągniętymi do piersi.

background image

  - Nie będę płakać - szeptała, czując zbierające się pod 

powiekami łzy. - Nie będę płakać.

Powstrzymała   łzy,   powtarzając   sobie,   że   dokonała 

właściwego   wyboru.   Dlaczego   więc   była   tak   straszliwie 
nieszczęśliwa?

background image

ROZDZIAŁ 7
Erica popijała poranną kawę, gdy do kuchni wpadł Josh. 

Zwykle budził się pierwszy, więc na widok matki stanął jak 
wryty.

  - Dzień dobry, kochanie - powitała synka. - Dobrze się 

spało?

 - Uhm - potwierdził i ukradkowym spojrzeniem obrzucił 

całe pomieszczenie.

 - Szukasz czegoś? - spytała Erica.
 - Nie. - Przykucnął i rozglądał się po kątach.
 - Na pewno? - Przykryła połą szlafroka kotka, śpiącego u 

niej na kolanach, gdyż poszukiwania Josha przeniosły się pod 
stół.

 - Na pewno - wymamrotał.
 - Nie okłamałbyś mnie, prawda, Josh?
 - Nie. - Podniósł na nią duże, niebieskie oczy, w tej chwili 

anielsko szczere.

  - Miło mi to słyszeć, bo mali chłopcy powinni zawsze 

mówić mamom prawdę.

Odwrócił główkę, zawstydzony.
  -   Wiesz,   właśnie   wczoraj   słyszałam   taką   historyjkę   o 

pewnym małym chłopu, w którą wprost nie mogłam uwierzyć. 
Jego   mamusia   zawsze   mówiła,   że   nie   wolno   mu   otwierać 
frontowych drzwi, kiedy jej przy nim nie ma. I wiesz, co on 
zrobił?

Josh pokręcił przecząco głową.
 - Chyba zobaczył na dworze małe kociątko i chciał się z 

nim pobawić. Bał się, że mama mu nie pozwoli, więc otworzył 
drzwi, choć jej przy nim nie było, złapał kotka i schował się z 
nim do szafy, żeby mama nie mogła się dowiedzieć, co zrobił. 
A kiedy mama zobaczyła otwarte frontowe drzwi, okropnie się 
przelękła,   bo   pomyślała,   że   jej   synek   gdzieś   poszedł   i   coś 

background image

złego   mu   się   stało.   Bała   się   i   płakała.   Naprawdę,   Josh, 
strasznie płakała.

 - Czy mogę dostać trochę kaszki? - zapytał niepewnie.
  - Jak skończę historyjkę - odparła. - Pewien miły  pan 

pomógł   tej   mamie   szukać   synka   i   znalazł   go   ukrytego   z 
kotkiem w szafie. Synek spał i choć zasługiwał na burę, mama 
nie chciała go budzić, bo była taka szczęśliwa, że się odnalazł 
i że ona nie będzie już musiała się martwić. Czy wiesz, co ten 
mały chłopczyk zrobił następnego dnia rano?

Znowu pokręcił przecząco główką.
  - Kiedy się obudził, opowiedział wszystko mamie, choć 

wiedział, że będzie na niego zła. A wiesz, co mama zrobiła, 
gdy się przyznał?

 - Wrzeszczała na niego - podsunął Josh.
Erica   musiała   zagryźć   wargę,   żeby   nie   wybuchnąć 

śmiechem.

 - Nie, nie wrzeszczała. Powiedziała, że jest z niego bardzo 

dumna, bo powiedział prawdę. A potem poprosiła, żeby nigdy 
więcej tego nie robił, i on jej to obiecał, bo bardzo mamusię 
kocha i nie chciałby, żeby się martwiła i płakała.

Widząc, że dziecko ma już buzię w podkówkę, dodała:
 - Chcesz mi coś powiedzieć? Skinął główką.
 - To chodź tu do mnie i porozmawiamy.
Josh   wybuchnął   płaczem   i   rzucił   się   ku   niej.   Kotek, 

przestraszony   nagłym   hałasem,   zeskoczył   z   miauczeniem   z 
kolan Eriki i pobiegł do salonu.

W   tej   samej   chwili   chłopiec   zapomniał   o   wyrzutach 

sumienia i popędził za kotkiem z okrzykiem:

 - Kiciuś, chodź tu, kiciuś!
 - Joshuo Thomasie Stewarcie, wracaj natychmiast! - Erica 

puściła   się   w   pogoń   za   synkiem.   -   Nie   skończyłam  z   tobą 
rozmawiać.

 - Ale ja chcę się pobawić z kiciusiem!

background image

Josh i kotek hasali radośnie po całym domu, więc Erica 

uznała,   że   z   pomocą   psychologii   nic   więcej   nie   zdziała. 
Dopadła   synka,   przełożyła   go   przez   kolano   i   wlepiła   kilka 
klapsów. Uciekł. Znalazła go w swojej sypialni. Siedział na 
łóżku i tulił kotka do piersi. Spojrzał na matkę poważnie i 
powiedział:

  - Przepraszam, mamusiu. Kocham cię i nie chcę, żebyś 

więcej płakała.

No,   więc   jednak   psychologia   się   przydała,   pomyślała 

Erica,   siadając   koło   synka   na   łóżku.   Przygładziła   mu 
zwichrzone po spaniu włosy.

 - Josh, naprawdę mnie wczoraj przestraszyłeś. Nigdy nie 

otwieraj sam frontowych drzwi, rozumiesz?

Pokiwał główką i zaczął pocierać policzkiem łebek kotka.
 - Możemy zostawić u nas tego kiciusia?
Erica   w   pierwszym   odruchu   chciała   zdecydowanie 

odmówić.   Mark   nie   cierpiał   kotów   i   gdyby   przyznano   mu 
opiekę nad dzieckiem, w jednej chwili zwierzątko stałoby się 
bezdomne.   Byłoby   wręcz   okrucieństwem   pozwolić   Joshowi 
przywiązać się do kotka, a potem ich rozdzielić.

No   tak,   lecz   przecież   ona   walczyła   z   Markiem,   więc 

musiała wierzyć w wygraną, nie wolno jej było dopuszczać 
myśli o niepowodzeniu. A nawet w razie zwycięstwa Marka - 
co   wydawało   się   bardzo   mało   prawdopodobne   -   uprosiłaby 
sąd   o   wyrażenie   zgody   na   zatrzymanie   przez   dziecko 
ulubionego zwierzaka.

  - Tego jeszcze nie wiem. - Erica podrapała kotka pod 

brodą.   -   Jest   bardzo   malutki   i   pewnie   należy   do   kogoś   z 
sąsiedztwa.   Musimy   się   dowiedzieć,   do   kogo,   i   zwrócić 
właścicielowi, jeżeli będzie sobie tego życzył.

  - Ale ja nie chcę go zwracać. - Malec mocniej przytulił 

kotka. - On mnie kocha. Widzisz? - Zwierzak właśnie lizał 
rączkę dziecka.

background image

 - Zrozum, Josh, jeżeli kotek jest czyjś, musimy go oddać. 

-   Przygarnęła   do   piersi   główkę   chłopczyka,   widząc,   że 
niebieskie   oczy   są   już   pełne   łez.   -   A   my   pójdziemy   do 
schroniska i weźmiemy sobie innego, dobrze?

 - Ale ja nie chcę innego - szepnął żałośnie.
 - Wiem, lecz to może będzie jedyne wyjście. A poza tym, 

jeśli go zwrócimy, właściciele będą bardzo szczęśliwi, że go 
odzyskali i na pewno pozwolą ci go odwiedzać.

 - Na pewno? - Uniósł główkę i spojrzał matce w oczy.
  - Na pewno - przyrzekła, ocierając łzy z jego rzęs. - A 

teraz   zjemy   śniadanie,   potem   się   ubierzemy   i   pójdziemy 
poszukać właścicieli kotka. Zgoda?

  - Zgoda - odparł. Erica wiedziała, że ta odpowiedź nie 

płynie   z   serca.   Kiedy   chłopczyk   z   kociakiem   w   objęciach 
wyszedł z sypialni, westchnęła ciężko. Właśnie w takiej chwili 
jak ta bardzo brakowało jej mężczyzny. Jeżeli oddadzą kotka, 
Josh będzie niepocieszony. Dobrze byłoby mieć  teraz obok 
siebie   kogoś,   kto   objąłby   ją   ramieniem   i   zapewnił,   że 
postępuje słusznie, choć naraża synka na takie zmartwienie.

 - To wszystko przez ciebie, Alexie Harcie - mruczała do 

siebie w drodze do kuchni. - Gdybyś tu się nie zjawił, kot nie 
dostałby   się   do   domu,   a   w   każdym   razie   ja   przynajmniej 
miałabym spokojną noc i dzisiaj łatwiej byłoby mi się z tym 
uporać.   Ale   nie,   wprosiłeś  się   z   wizytą,   roztaczałeś   przede 
mną   męskie   uroki,   uwodziłeś   mnie   i   poszedłeś   sobie,   nie 
dziękując nawet za kolację. I pewnie nie wiesz, że przez ciebie 
nie zmrużyłam oka. Mam nadzieję, że ty także.

Alex   Harte   był   od  rana  w   podłym  nastroju.   Postanowił 

oszczędzić   swemu   personelowi   wybuchów   złego   humoru   i 
wybrał się do Rona, który montował film z Susie.

Zastał   reżysera   w   jego   biurowym   pokoju.   Siedział   z 

nogami na biurku, filiżanką kawy w jednej ręce i pączkiem w 
drugiej.

background image

 - Miło widzieć cię przy ciężkiej pracy. - Alex oparł się o 

framugę drzwi.

 - Zaaplikowałem sobie poranną dawkę cukru - odparł Ron 

z uśmiechem - żeby mózg funkcjonował należycie.

 - Myślałem, że Claire trzyma cię na diecie.
  - Ona też tak myśli. Poprosiłbym cię, żebyś usiadł, ale 

jedyne   wolne   miejsce   jest   na   moich   kolanach   i   zostało 
zarezerwowane   dla   ślicznych   panienek   o   długich   nogach   i 
dużym biuście.

 - Nie rozgłaszaj tego, bo jeszcze Claire usłyszy - zaśmiał 

się Alex.

  - Może dobrze by jej to zrobiło - odpowiedział Ron w 

zamyśleniu. - Ja jej się regularnie oświadczam, a ona mi mówi 
„nie".

  -  Żyjecie   ze   sobą   szczęśliwie   pod   jednym   dachem   od 

trzech lat. Po co ci papierek?

 - No, no - reżyser pogroził mu palcem - nie wypada tak 

cynicznie podchodzić do marzeń romantyka. Poza tym, skoro 
nadaję się na kochanka, to chyba też i na męża.

 - Tak, lecz jeśli wszystko się zawali, nie będziesz musiał 

przynajmniej   prać   swych   brudów   w   sądzie.   -   Alex   nie 
ustępował.

 - To prawda - zgodził się Ron. - Jest jednak jeszcze druga 

strona medalu. Kiedy ludzie decydują się na rozwód, to przed 
pójściem   do   sądu   muszą   poważnie   zastanowić   się,   czy 
rzeczywiście nic się nie da naprawić.

  - Różnie bywa. Przecież Claire ma już rozwód za sobą. 

Podobno najtrudniejszy jest ten pierwszy raz.

Ron odchylił się z krzesłem i bacznie przyjrzał Alexowi.
 - Kogo ty chcesz przekonać? Mnie czy siebie?
  -   Ciebie,   oczywiście.   -   Alex   popatrzył   na   przyjaciela 

spode łba. - Ja nie jestem z nikim związany.

background image

  - A co z tą ciemnooką, uroczą Ericą Stewart, która w 

każdym   normalnym   mężczyźnie   wzbudziłaby   tęsknotę   za 
ojcostwem?

  -   O   nieba,   ty   jesteś   nie   tylko   romantykiem,   ale   masz 

urojenia - mruknął Alex. - Gdybyś spędził jeden wieczór u 
niej w domu, nawet na myśl by ci nie przyszło ojcostwo.

 - Wiedziałem, że tak będzie. - Ron wybuchnął śmiechem. 

- Jeden wieczór u niej i już jesteś zadurzony.

 - Zadurzony? - powtórzył Harte z niesmakiem. - A co to 

za słowo na określenie uczuć dorosłego mężczyzny? Można 
by było powiedzieć, że ja... że ja... Och, do licha, sam nie 
wiem, w każdym razie z pewnością nie jestem zadurzony.

  -  Nie  denerwuj  się.  -   Ron  wstał,  podszedł  do   Alexa  i 

przyjacielskim gestem położył mu rękę na ramieniu. - Mówi 
do ciebie człowiek z doświadczeniem. Pozwól, żeby sprawy 
toczyły   się   naturalnym   biegiem.   Lecz   gdy   pewnego   dnia 
odkryjesz, że życie wydaje ci się puste właśnie dlatego, że tej 
kobiety nie ma u twego boku w łóżku co rano, nie zwlekaj z 
decyzją. Nie spartacz wszystkiego jak ja. Włóż na jej palec 
zaręczynowy   pierścionek   i   poproś,   żeby   zamówiła   weselny 
tort.

  - Wariat - mruknął Alex i ruchem ramienia strącił dłoń 

przyjaciela. - Nie jestem zadurzony i prędzej zapanuje upał na 
biegunie północnym, niż ja się ponownie ożenię. No, a teraz 
do roboty. Film z Susie sam się nie zmontuje.

  -   Nadzorca   niewolników   -   skomentował   dobrodusznie 

Ron, podążając za kolegą do laboratorium.

Przystąpili   do   pracy,   lecz   Alex   nie   mógł   się   skupić. 

Nieustannie wracał myślą do Stewartów. Jak Erica poradziła 
sobie z Joshem? Przecież jakoś musiała zareagować na jego 
wybryk.   A   co   z   kotkiem?   Czy   pozwoliła   chłopcu   go 
zatrzymać?   Miał   taką   nadzieję,   gdyż   dobrze   pamiętał   swe 
dziecięce marzenie o własnym zwierzaku. Niestety, właściciel 

background image

domu,   w   którym  mieszkali,   nie  pozwalał  trzymać  zwierząt. 
Matka obiecywała Alexowi, że kiedyś zamieszkają w domu z 
ogródkiem   i   będzie   miał   ich   tyle,   ile   zechce.   Lecz   była   to 
jeszcze   jedna   z   fantazji,   które   snuła,   żeby   uczynić   los 
znośniejszym.

Zawsze   z  poczuciem   winy   myślał   o   tym,   że   matka   dla 

niego zrezygnowała z wygodnego życia. Nigdy go za to nie 
winiła, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości, lecz 
dobrze   pamiętał,   jak   trudno   jej   było   wychowywać   go   bez 
niczyjej   pomocy.   Podobnie   Erica   samotnie   boryka   się   z 
problemami wychowawczymi.

Poczuł jakiś ciężar w piersi i usiłował sobie wytłumaczyć, 

że Erica żyje w innych warunkach niż jego matka. Nie opływa 
w bogactwa, ale nie musi walczyć o przetrwanie. Ma matkę i 
byłego   męża,   którzy   jej   pomagają,   więc   właściwie   nie   jest 
samotna.

Mimo to nie przestały go trapić wątpliwości. Skoro nie 

musi   zdobywać   pieniędzy,   to   dlaczego   zgodziła   się   na 
zatrudnienie Josha w filmie reklamowym? Jeśli jest w dobrych 
stosunkach z matką, to czemu ta bez jej wiedzy umówiła się 
na   próbne   zdjęcia?   I   w   końcu,  z   jakich   przyczyn   Erica 
potraktowała jako coś potwornego pożądanie, które udało mu 
się   w   niej   wzbudzić?   Czy   nie   miało   to   związku   z   byłym 
mężem, a jeśli tak, to co takiego on jej zrobił?

Tyle pytań bez odpowiedzi. No, cóż. Te problemy go nie 

dotyczyły.   Zeszłego   wieczoru   Erica   wyraźnie   dała   mu   do 
zrozumienia,   co   dla   niej   jest   w   życiu   najważniejsze.   Nie 
należała   do   kobiet,   które   napotykał   na   swej   drodze, 
zainteresowanych   krótkotrwałymi,   niezobowiązującymi 
romansami.   Była   świadomą   swych   obowiązków   matką   i 
szukała mężczyzny, który podjąłby się roli męża i ojca.

Skoro on się do tej roli nie nadaje, musi traktować Ericę 

jak   każdego   innego   partnera   w   interesach   -   uprzejmie   i 

background image

przyjaźnie.   A   poza   tym   będą   rozmawiać   wyłącznie   o 
pogodzie.

Słaba nadzieja. Równie dobrze mógłby wykupić działkę 

na księżycu.

Erica nie miała złudzeń, że życie jest usłane różami, lecz 

ostatnie kilka dni to już było zupełne dno. Szczęśliwie tylko 
rozwiązał się problem kota, a właściwie kotki. Okazało się, że 
jest jedną z pięciorga rodzeństwa i jej właściciele z radością 
oddali ją w dobre ręce.

Teraz Kicia - jak wymyślnie nazwał ją Josh - należała już 

do rodziny, a jej kuwetka stanęła w łazience w miejscu kosza 
na   brudną   bieliznę.   Erica   oddałaby   duszę   diabłu   za   drugą 
łazienkę. Myślała o tym, prowadząc Josha i Kicię do wyjścia. 
Mieli   być   w   studiu   za   dwadzieścia   minut,   a   sama   droga 
zabierze im pół godziny. Właśnie kładła rękę na klamce, gdy 
usłyszała   telefon.   W   pierwszym   odruchu   nie   zamierzała 
podchodzić   do   aparatu,   lecz   nigdy   nie   potrafiła   się   oprzeć 
temu   natarczywemu   sygnałowi.   Musi   kupić   sobie 
automatyczną sekretarkę.

 - Erico, jeszcze jesteś w domu? - usłyszała zdumiony głos 

matki. - Przecież powinnaś być już w studiu...

  - Mamo, wiem, gdzie powinnam być, jestem spóźniona, 

czego chcesz? - Madelaine odchrząknęła i Erica czekała na 
odpowiedź   ze   wzrastającą   podejrzliwością.   -   Kontrolujesz 
mnie. Dlaczego?

  - Ja... chciałam tylko sprawdzić, czy jedziesz do studia. 

Nie wypada się spóźniać, to takie nieprofesjonalne.

  -   Ani   ja,   ani   Josh   nie   wykonujemy   zawodu.   On   jest 

zaangażowany tylko do jednego odcinka filmu. Jeżeli będzie 
mu się to podobało, wystąpi w trzech dalszych. W każdym 
razie, po skończeniu tej pracy wycofujemy się z występów w 
reklamie, Nieodwołalnie i na stałe.

 - Ależ, Erico...

background image

 - Mamo, nie ma dyskusji i przysięgam, jeżeli pokażesz się 

w studiu, ja z Joshem je opuścimy.

  - Jak możesz?! Ja znalazłam Joshowi to zajęcie i chyba 

mogłabym się na coś przydać.

Erica zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu.
  -   Zrobiłaś   to   za   moimi   plecami   i   już   ci   mówiłam,   że 

postąpiłaś niewłaściwie.

 - A gdybym pytała ciebie o zdanie, to jaki byłby rezultat? 

Zostałabyś na lodzie. Potrzebne ci są pieniądze i dobrze o tym 
wiesz. Chyba pamiętasz, że adwokat powiedział...

  -   Mamo,   dobrze   pamiętam,   co   powiedział   adwokat,   i 

równie   dobrze   wiem,   że   z   każdą   chwilą   jestem   bardziej 
spóźniona. Albo będę dalej wałkować z tobą ten temat, albo 
pojadę do studia. Wybieraj.

 - Erico, nie wiem, co cię napadło. Kiedyś byłaś...
 - Ciepłe kluchy, to masz na myśli - stwierdziła krótko. - 

Kursy psychoterapeutyczne, na które chodziłam, przywróciły 
mi pewność siebie. Jesteś moją matką i kocham cię, ale Josh 
nie jest przedmiotem, tylko twoim wnuczkiem, wiec ciesz się 
nim i nie próbuj traktować jako narzędzia do realizacji twoich 
zwariowanych marzeń o sławie.

  - Tak bardzo mnie nienawidzisz? - W głosie Madelaine 

słychać było tłumione łzy.

Erica pokręciła głową przecząco, jakby broniła się przed 

tym   zarzutem.   Trudno   było   dociec,   czy   łzy   matki,   która 
popłakiwała   z   dużą   łatwością,   były   prawdziwe.   Z   drugiej 
strony, twardy pancerz, który matka pokazywała światu, był 
tylko   pozą.   To   dlatego   ojciec,   znając   jej   wrażliwość, 
wytrzymał w małżeństwie.

  - Zawrzyjmy umowę - zaproponowała w końcu Erica. - 

Jeśli rzeczywiście chcesz mi pomóc, możesz być obecna na 
sesji zdjęciowej. Pod jednym warunkiem. Musisz pogodzić się 
z moją decyzją, że po skończeniu pracy dla kolekcji „Moje 

background image

wspaniałe dziecko" Josh już więcej nie będzie występował w 
reklamach. Jeżeli marzysz o jego zawrotnej karierze filmowej, 
lepiej   zostań   w   domu.   Przydałoby   się   nam   twoje   moralne 
wsparcie, ale ja jestem matką Josha i ja decyduję, co on będzie 
robił, a czego nie będzie. Jeszcze raz mówię - wybieraj. Ale 
dobrze   to   przemyśl.   Jeśli   przyjmiesz   moje   warunki,   to 
możemy spotkać się w studiu.

Odłożyła słuchawkę, nie czekając na odpowiedź matki. Z 

przerażeniem stwierdziła, że Josh z kotką zniknęli.

 - Josh, gdzie jesteś? - zawołała niecierpliwie.
 - Tutaj - oznajmił. - Kici zachciało się siusiu. Erica ukryła 

twarz w dłoniach, zastanawiając się, czy nie czas na wizytę u 
psychoterapeuty.

Alex Harte przygotował się starannie do spotkania z Ericą. 

Wręcz   naszkicował   sobie   cały   scenariusz.   Po   zdawkowym 
powitaniu zaprowadzi ją i Josha do garderoby, gdzie będą już 
czekać   specjaliści   od   ubiorów   i   charakteryzacji.   Potem 
posadzi Ericę w pobliżu planu filmowego z filiżanką kawy, a 
po   zakończeniu   zdjęć   grzecznie   się   z   nią   pożegna   i   każde 
pójdzie w swoją stronę.

Jednak   wkrótce   okazało   się,   że   nawet   najlepiej 

przygotowany   plan   może   spalić   na   panewce.   Najpierw 
zatelefonowała sekretarka z wiadomością, że Erica się spóźni, 
co   zirytowało   Alexa,   gdyż   kamerzyści   byli.   umówieni 
punktualnie na dziesiątą.

Następnie zauważył w studiu matkę Eriki. Spędził z nią 

kilka   minut   i   przez   ten   czas   Madelaine   Harris   zdążyła 
wszystko   skrytykować,   począwszy   od   ustawienia   kamer   po 
ubiory,   którym   -   zdaniem   Alexa   -   nie   można   było   nic 
absolutnie zarzucić.

Gdy   wreszcie   zjawiła   się   Erica,   miał   ochotę   ją   . 

wycałować za przyjście mu z odsieczą.

background image

Lecz na jej widok przestraszył się. Wyglądało, że ledwo 

trzyma się na nogach. Miała ciemne sińce pod oczami, usta 
zaciśnięte i przysiągłby, że straciła na wadze.

Podszedł do niej i zapytał niepewnie:
 - Erico, dobrze się czujesz?
 - Oczywiście, że nie czuję się dobrze. - Spojrzała na niego 

z rozgoryczeniem. - Jestem matką, pamiętasz? Czy zwierzęta 
mogą występować w twoim filmie?

  -   Zwierzęta?   -   powtórzył   bezmyślnie.   Erica   wysunęła 

Josha do przodu.

 - Josh i kotek są nierozłączni. Jestem gotowa uznać, że to 

jakaś psychoza. A, właśnie, czy masz tu na planie kuwetkę?

 - Kuwetkę?
 - Skrzyneczkę z piaskiem, gdyby kotu się zachciało...
Alex nie wiedział, czy z nerwów, czy z niezamierzonego 

komizmu tej sceny, chwycił go niepohamowany śmiech. Jeden 
rzut   oka   na   minę   Eriki   przekonał   go,   że   ona   nie   rozumie 
przyczyny tej wesołości. Jak ma  jej to wytłumaczyć, skoro 
ciągle nie może się opanować? Całymi godzinami i dniami 
przygotowywał się, żeby ich powitanie wypadło formalnie, a 
ona mówi na wstępie o skrzynce z piaskiem dla kota! Jakoś się 
uspokoił i zwrócił do Josha.

 - Co za wspaniały kot! Jak ma na imię?
 - Kicia, bo to dziewczynka.
Erica tymczasem dojrzała Madelaine.
 - O, przyszła mama. Dobrze się sprawuje?
 - To zależy od tego, co uważasz za dobre sprawowanie.
Erica pokiwała głową z rezygnacją.
  -   Prosiłam,   żeby   się   nie   wtrącała,   ale   powinnam   była 

przewidzieć, że nie posłucha. Jestem zawieszona między nią a 
tą dwójką i tak sobie myślę, że powinnam spakować manatki i 
gdzieś uciec. Co sądzisz o adopcji? Mam do oddania chłopca z 
kotem. Mogłabym nawet dopłacić do tej transakcji.

background image

  -   Propozycja   byłaby   do   rozważenia   -   odparł   Alex   z 

żartobliwą powagą - gdybyś dorzuciła jeszcze roczny zapas 
papieru toaletowego.

 - Roczny? Chcesz mnie zrujnować?
  -   No   wiesz   -   roześmiał   się   -   muszę   pilnować   swoich 

interesów.

  - Ale się targujesz. Chyba wycofam ofertę. - Pogładziła 

zwichrzone włosy synka. - A teraz poważnie. Chwilowo Josh i 
Kicia nie dają się rozdzielić. Może uzgodnimy  inny termin 
zdjęć?

Uśmiech Alexa natychmiast przygasł.
 - Usiłujesz wycofać się z umowy? '
  - Nie. Po prostu mówię ci, jak jest. Odpowiedziała bez 

namysłu,   więc   niewątpliwie  szczerze.   Spojrzał   na   chłopca, 
zakłopotany. Scenariusz nie przewidywał udziału zwierząt, w 
każdym razie żywych.

 - Musimy porozumieć się z Ronem. - Alex rozejrzał się w 

poszukiwaniu reżysera. - Był tu przed chwilą, gdzie on się 
podziewa?

 - Założę się, że ukrył się przed moją mamą - stwierdziła 

Erica, wzdychając ciężko. - Poszukaj go, a ja zobaczę, czy uda 
mi się okiełznać panią Goldwyn. Chodź, Josh.

  - Nie - oznajmił chłopiec stanowczo i odwrócił się od 

matki. - Ja idę z Alexem.

Chciało się jej krzyczeć albo płakać. W ciągu ostatnich 

kilku dni Josh stał się jeszcze bardziej przekorny niż zwykle. 
Podejrzewała, że wyczuwał jej zły nastrój, który pogłębiał się 
przed   każdym   spotkaniem   z   adwokatem.   Po   wczorajszej 
rozmowie okazało się, że jej zdenerwowanie jest całkowicie 
uzasadnione.

 - Erico, w porządku. - Alex wziął chłopczyka z kotkiem 

na ręce. - Zajmę się nim.

 - Przepraszam za to wszystko - powiedziała.

background image

  - Nic nie szkodzi - odparł cicho i odgarnął włosy z jej 

policzka. Wyglądała na taką umęczoną, że miał ochotę utulić 
ją   w   ramionach.   -   Wyraźnie   jesteś   wykończona.   Może 
usiądziesz, odpoczniesz i napijesz się kawy. Ja z Ronem damy 
sobie radę i z Kicią, i z panią Goldwyn.

Nie powinnam się na to zgodzić, pomyślała Erica. Matka 

powiedziałaby, że to takie nieprofesjonalne - brać pieniądze 
zgodnie z umową  i nie wykonywać obowiązków opiekunki 
dziecka.

Lecz Alex się nie mylił. Była wykończona, i to zarówno 

fizycznie,   jak   i   psychicznie.   Jej   bezsenność   wynikała   z 
napięcia   związanego   ze   sprawą   sądową   o   opiekę   nad 
dzieckiem, ale kiedy patrzyła na Alexa, uświadomiła sobie, że 
i on ma w tym swój udział.

I nagle zrozumiała, że ten mężczyzna jest jej potrzebny. Z 

całą jego siłą, a jednocześnie jakąś bezbronnością. Siła dawała 
jej   poczucie   bezpieczeństwa.   Słabość   wyzwalała   instynkt 
opiekuńczy, nie mający nic wspólnego z macierzyńskim.

  -   To   najmilsza   propozycja,   jaką   dzisiaj   usłyszałam   - 

odrzekła. Odwróciła się i odeszła, zamyślona, ponieważ nagle 
zdała sobie sprawę, że jest o jeden krok od zakochania.

background image

ROZDZIAŁ 8
Studio   zdjęciowe   było   pogrążone   w   ciemności,   poza 

oświetlonym   reflektorami   planem.   Erica   ze   ściśniętym 
gardłem   obserwowała   Josha,   który   bez   najmniejszej   tremy 
harcował po scenie. Był ubrany w ciemnozielone spodenki z 
kolekcji, reklamowane jako „tak trwałe jak z drelichu i tak 
lekkie   jak   z   bawełny"   oraz   jaskrawożółtą,   bawełnianą 
koszulkę   z   rysunkiem   misia   unoszonego   w   górę   przez 
kolorowe balony.

Zgodnie   ze   wskazówkami   reżysera,   Josh   ciągnął   po 

podłodze kłębek czerwonej wełny i figlarnie zerkał w stronę 
Kici, która pojawiła się na scenie, biegnąc za kulką zmiętego 
papieru. Kotka zauważyła kłębek włóczki i przyczaiła się z 
pyszczkiem przy ziemi do skoku. Z pupcią uniesioną do góry, 
machając   ogonkiem   na   boki,   wyglądała   jak   samochód 
wyścigowy na przyspieszonych obrotach tuż przed startem.

Josh spoglądał na nią wyczekująco i gdy skoczyła, zaczęła 

się zabawa. Oboje usiłowali zdobyć kłębek, po czym - zgodnie 
z zamysłem reżysera - chłopczyk wypuścił z rąk nitkę. Kicia 
zawładnęła   kłębkiem,   Josh   ją   gonił   i   wkrótce   oboje   byli 
zaplątani   w   zwoje   czerwonej   nici.   Malec   zanosząc   się 
śmiechem, upadł na podłogę, a kotka wskoczyła mu na piersi i 
zaczęła ocierać się łebkiem o jego buzię.

  -   Nie   myliłam   się   -   szepnęła   stojąca   obok   Eriki 

Madelaine.   -   Josh   zachowuje   się   bardzo   naturalnie.   Robi 
dokładnie to, co mu polecił Ron, i to bezbłędnie. Powinien iść 
na   kursy   aktorskie.   Takie   role   małego   modela   to   dobry 
początek.

Erica   chciała   się   sprzeciwić,   lecz   pomyślała,   że   matka 

jednak ma rację. Josh jako mały gwiazdor nie tylko panował 
nad sytuacją, lecz najwyraźniej świetnie się bawił.

background image

Nagle poczuła, że stojący za nią Alex położył dłoń na jej 

ramieniu. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć, i choć twarz 
miał ukrytą w cieniu, dojrzała na niej wyraz zatroskania.

  - Może napiłabyś się jeszcze kawy? Widocznie martwił 

się o nią.

 - Świetnie się czuję.
 - Na pewno? 
 - Tak.
Ku   własnemu   zaskoczeniu   nie   dała   mu   zdjąć   dłoni   z 

ramienia - nakryła ją swoją. W ciągu ostatnich kilku tygodni 
przekonywała   samą   siebie,   że   Josh   z   taką   samą   niechęcią 
odniesie   się   do   pracy   w   reklamie,   jak   niegdyś   ona.   Jej 
przeczucie nie sprawdziło się. Dotyk dłoni Alexa pomagał jej 
jakoś się z tym pogodzić. A on, jakby odgadując, dlaczego 
Erica szuka jego bliskości, objął ją uspokajająco.

Nie   miał   wątpliwości,   że   Josh   wypadnie   przed   kamerą 

znakomicie, ale nawet on nie mógł się nadziwić wrodzonym 
zdolnościom dziecka.

Musiał uzgodnić z klientem występ Kici, lecz teraz już był 

pewien   jego   zgody,   gdyż  okazało   się,   że   udział   zwierzątka 
przyniósł nadspodziewany efekt. Zabawa chłopczyka z kotką 
dodała świeżości i rozmachu scenom prezentowania kolekcji 
odzieży.

Przez   następne   dwie   godziny   Ron   filmował   różne 

warianty tej samej zabawy i gdy wreszcie rozbłysły światła, 
Alexowi nie chciało się wierzyć, że czas tak szybko minął. 
Wszyscy   tłoczyli   się   wokół   chłopca   i   kotki.   Wszyscy,   z 
wyjątkiem Eriki, która siedziała na krześle, nieruchoma jak 
posąg.

Alex stanął przed nią i wyciągnął ręce, żeby pomóc jej 

wstać. Nie zareagowała, tylko wpatrywała się w zgromadzony 
koło synka tłum.

 - Dobrze wypadł, prawda? - spytała.

background image

  -   Tak,   Erico,   wręcz   znakomicie.   Spojrzała   na   niego, 

zakłopotana.

 - Byłam przekonana, że jemu to się nie będzie podobało, 

a tymczasem był taki... pewny siebie.

 - Dlaczego cię to dziwi?
Nie odpowiedziała, tylko sama zadała pytanie:
  - Czy chcesz,  żebyśmy przyszli jutro o tej samej porze? 

Alex   zmarszczył   brwi.   Erica   wyraźnie   była   czymś 
zmartwiona,   a   on   przecież   nie   mógł   jej   zmusić,   aby 
opowiedziała   mu   o   swych   kłopotach.   Jednak   powinien 
dowiedzieć się, co ją gnębi.

  -   Nie.   Musimy   z   Ronem   zaprezentować   klientowi 

nakręcony materiał. Jeżeli dojdzie do tego spotkania jutro i 
będziemy mieli jego zgodę na występy Kici, następne zdjęcia 
moglibyśmy robić w piątek.

 - Bardzo mi przykro z powodu tych komplikacji z kotem. 

- Erica westchnęła żałośnie.

  - Niepotrzebnie - stwierdził kategorycznie. - Jeśli nasza 

para tak dobrze wyszła na zdjęciach, jak wyglądała na planie, 
to będziemy mieli lepszą reklamę, niż się spodziewaliśmy. Z 
tym że w związku z udziałem kota będziemy musieli zmienić 
umowę.

 - Zmienić? Dlaczego? - Spojrzała podejrzliwie. Jeśli Alex 

zamierzał obniżyć wynagrodzenie tylko dlatego, że Josh nie 
chciał   rozstać   się   z   kotką,   to   czeka   go   z   jej   strony 
niespodzianka.

  - Musimy uwzględnić wynagrodzenie za występ Kici - 

odrzekł.   -   Nie   wiem   dokładnie,   ile   teraz   płaci   się   kocim 
aktorom, bo ich ostatnio nie zatrudniałem, ale...

  -   Chcesz   mi   zapłacić   za   Kicię?   -   przerwała   z 

niedowierzaniem.

 - Taki jest zwyczaj, Erico.

background image

 - Spada mi manna z nieba - szepnęła. Przeniosła wzrok na 

scenę, gdzie Josh siedział na kolanach babci, pogrążonej w 
ożywionej rozmowie z Ronem. Reżyser rozłożony na krześle 
głaskał   Kicię,   leżącą   mu   na   piersiach.   Nie   wyglądał   na 
zachwyconego tym, co mówiła Madelaine, choć nie zdradzał 
chęci ucieczki.

  - Pójdę wybawić Rona, dopóki jego cierpliwość się nie 

wyczerpała.   -   Erica   wstała   z   krzesła.   Zanim   odeszła,   Alex 
chwycił ją za ramię.

 - Erico, czy coś się stało?
 - Nie, nic. - Musiała się po wstrzymać, żeby w pierwszym 

odruchu nie odtrącić jego ręki. W czasie kręcenia zdjęć dotyk 
Alexa był pokrzepiający, teraz ją denerwował.

Niewątpliwie kłamała. Alex zacisnął zęby. Już wcześniej 

podejrzewał, że Erica jest w wyjątkowo podłym nastroju, a 
potem dała mu do myślenia jej uwaga o „mannie z nieba". 
Kusiło   go,   żeby   ją   zaciągnąć   do   biura   Rona   i   tak   długo 
uwodzić,   aż   wyznałaby   prawdę.   Kłopot   polegał   na   tym,   że 
gdyby już była gotowa dać mu odpowiedź, on zapewne nie 
pamiętałby, o co ją pytał.

Puścił jej ramię i nadal zastanawiał się, czy ma drążyć ten 

temat, gdy właśnie do Eriki podbiegł Josh.

 - Czy mogę z Kicią iść na noc do babci? - zapytał.
 - Nie wiem - odparła - nie masz piżamy, a kotka kuwetki.
  -   U   mnie   jest   jego   zapasowa   piżama.   -   Madelaine 

przyłączyła się do nich. - Ubikację dla Kici możemy kupić po 
drodze.

Erica spojrzała na matkę nieufnie. Josh, oczywiście, nie 

pierwszy   raz   miał   u   niej   nocować,   ale   dzisiaj   był   po   dniu 
zdjęciowym i Madelaine, zachwycona grą dziecka, miałaby do 
rana   dość   czasu,   żeby   je   zaprowadzić   na   kilka   innych 
przesłuchań. Lecz trudno było odmówić pełnemu oczekiwania 
spojrzeniu chłopczyka. Poza tym, matka chyba nie ośmieli się 

background image

działać bez jej zgody. A jeśli rzeczywiście Josh ostatnio był 
taki   niegrzeczny,   gdyż   wyczuwał   przygnębiający   nastrój   w 
domu, to wizyta u babci dobrze mu zrobi.

  -   Niech   będzie   -   zgodziła   się   niechętnie   -   ale,   mamo, 

przyprowadź Josha wcześnie rano.

  -   Przyjedziemy   skoro  świt   -   przyrzekła   Madelaine. 

Pożegnała się z Alexem, wzięła chłopca za rękę i poszła z nim 
do garderoby.

  - No, to chyba będziesz mogła trochę odpocząć - rzekł 

Harte.

  - Raczej muszę przysiąść fałdów i popracować. Zbliżają 

się   terminy   oddania   dwóch   rysunków,   a   żaden   nie   jest 
skończony.

 - Więc przynajmniej połóż się wcześnie do łóżka. - Alex z 

trudem   powstrzymał   się   przed   wygładzeniem   zmarszczki 
między jej brwiami. - Wyglądasz na wyczerpaną.

  -   Miałam   ostatnio   ciężkie   dni.   Zainstalowanie   nowego 

członka rodziny w domu i tym podobne rzeczy.

  -   A   co   powiesz   na   wspólny   lunch?   Moglibyśmy   coś 

szybko przekąsić w pobliżu.

 - Dzięki, ale nie mogę. Mam naprawdę dużo pracy.
 - To byłby tylko taki lunch w związku z naszą umową - 

nalegał, gdyż domyślał się przyczyn odmowy.

Patrząc   mu   w   oczy   pałające   niebezpiecznym   blaskiem, 

zapragnęła   znaleźć   się   w   jego   ramionach.   Żyła   w   takim 
zamęcie.   Byłoby   cudownie   zapomnieć   o   tych   wszystkich 
zmartwieniach i zatracić się w namiętności, która wrzała w 
nich obojgu. Cóż z tego, kłopoty nadal by na nią czekały, a do 
tego całkiem mogłaby  stracić dla  niego głowę. To  za  duże 
ryzyko,   zważywszy,   że   Alexa   interesuje   tylko   przelotny 
romans.

background image

 - To nie byłby lunch związany ze sprawami zawodowymi 

i   oboje   dobrze   o   tym   wiemy   -   odpowiedziała.   -   Nie 
komplikujmy sobie życia.

Alex nie ustąpiłby tak łatwo, gdyby nie Ron, który właśnie 

się pojawił.

  -   Człowieku,   mamy   masę   spraw   do   załatwienia, 

zwłaszcza jeżeli chcemy jutro zaprezentować klientowi nasz 
dzisiejszy plon! - wykrzyknął, po czym zwrócił się do Eriki, 
zanim Alex zdążył odpowiedzieć. - Josh zrobi furorę, jakiej na 
rynku   reklamy   nie   było   od   lat.   Rozegraj   to   umiejętnie,   a 
zapewnisz   mu   życiową   karierę.   Bez   przesady   można 
powiedzieć,   że   jest   nie   mniej   utalentowany   niż   Shirley 
Tempie.

Erica poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy, lecz zdobyła 

się na słaby uśmiech.

 - Cieszę się, Ron, że Josh tak ci się podobał. Muszę już 

iść. Jeżeli nic się nie zmieni, zobaczymy się w piątek.

Alex zaklął pod nosem, odprowadzając ją wzrokiem.
Harte wmawiał sobie, że wizyta w domu Eriki ma ściśle 

zawodowy charakter. Po montażu nie było już wątpliwości, że 
klient przyjmie tę świetną reklamę. Alex, z jakichś niejasnych 
dla niego samego powodów, przed prezentacją filmu klientowi 
chciał usłyszeć opinię Eriki.

Usiłował   się   do   niej   dodzwonić   przez   kilka   godzin. 

Widocznie wyłączyła telefon. Pod wieczór zaczął się na dobre 
niepokoić. Musiało się wydarzyć coś złego.

Dom   Eriki,   podobnie   jak   garaż,   pogrążone   były   w 

ciemnościach.   Nie   pracowała   więc   w   swoim   studiu.   Może 
poszła za jego radą i położyła się wcześnie spać, tłumaczył 
sobie, sam w to nie wierząc.

Nacisnął dzwonek przy drzwiach.
  - Czego chcesz? - powitała go, gdy po dłuższej chwili 

stanęła   w   progu.   Miała   czerwone   i   zapuchnięte   powieki. 

background image

Usiłowała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz przytrzymał 
je i wszedł do środka.

  - Co się stało? - zapytał. - I nie mydl mi oczu, Erico. 

Wiele potrafię znieść od kobiet, z wyjątkiem kłamstwa.

  - A co by to miało za znaczenie, gdybym cię okłamała? 

Nic nas nie łączy - odparła podniesionym głosem.

Oparł się o framugę jak ogłuszony. Miała rację. Dlaczego 

wymagał od niej szczerości, skoro nic ich nie łączyło? Nic? 
Ależ to bzdura! Niemal od pierwszej chwili ich znajomości 
żył jak w gorączce i wiedział, że i ją ona trawi. Mogli walczyć 
ze sobą do sądnego dnia, ale jedynym skutecznym lekarstwem 
było łóżko.

Zbliżył się do niej, a ona się cofnęła.
 - Idź sobie!
 - Nie, nigdzie nie pójdę. Ty chcesz, żebym został, żebym 

cię całował, pieścił i kochał się z tobą.

Zasłoniła dłońmi uszy i krzyknęła:
 - Nie chcę!
Znalazł się przy niej w dwóch susach, uchwycił jej dłonie 

w swoje.

 - Ależ tak, chcesz tego, tak samo jak ja. Dlaczego ze sobą 

walczymy?

Wybuchnęła płaczem. Alex przytulił głowę Eriki do piersi 

i   poczuł   jej   łzy   na   swojej   koszuli.   Ze   łzami   mógłby   sobie 
poradzić, lecz przeraził go jej rozdzierający serce szloch. To 
była prawdziwa rozpacz. Co ją spowodowało?

Zaprowadził   Ericę   do   stojącego   przy   oknie   fotela   na 

biegunach, usiadł i wziął ją na kolana. Bujał ją i gładził jej 
włosy tak czule, jakby pocieszał płaczące dziecko. Przez okno 
do pokoju przedostawało się tylko słabe światło z sąsiedztwa. 
Alex, wpatrzony w ciemność, starał się zrozumieć, co się z 
nim dzieje. Przyszedł do niej wiedziony pożądaniem, a teraz 

background image

przepełniało   go   uczucie   niepokoju   i   troski.   Nieprzeparte 
pragnienie, żeby ją pocieszyć, i - o nieba! - żeby ją chronić.

Na tę myśl ogarnęła go panika, gdyż dobrze wiedział, że 

gdy kobieta wzbudza opiekuńcze uczucia, to jest tylko kwestią 
czasu, kiedy mężczyzna przepadnie z kretesem. Jeśli jeszcze 
ma dość zdrowego rozsądku, do licha, choć resztę instynktu 
samozachowawczego, powinien stąd czym prędzej uciekać.

Westchnął i ułożył się głębiej w fotelu.
Erica przestała płakać. Wydawało mu się, że usnęła, gdyż 

wtulona w jego ramiona była taka cicha i nieruchoma. Lecz 
gdy   się   poruszył,   żeby   zmienić   pozycję   na   wygodniejszą, 
usłyszał jej głos:

 - Mam wstać?
 - Nie. - Z rezygnacją oparł podbródek na jej głowie. Już 

nie   miał   wątpliwości,   dokąd   zmierza.   -   Powiedz   mi   tylko, 
dlaczego płakałaś. Coś cię gnębi, Erico. Nie jestem w stanie ci 
pomóc, skoro nie wiem, co się stało.

  -   Tylko   w   jeden   sposób   możesz   mi   pomóc   -   odparła, 

wznosząc   ku   niemu   oczy.   -   Weź   mnie.   Weź   mnie,   abym 
mogła   na   chwilę   zapomnieć.   Zapomnieć   o   wszystkim   poza 
tym, że jestem kobietą.

Kilka minut temu nie wahałby się ani chwili, lecz wtedy 

jeszcze jej szloch nie rozdarł mu serca.

Czule  odgarnął  włosy,  które  przylgnęły   do  jej  mokrych 

policzków.

 - Przepraszam cię, Erico, ale nie mogę.
 - Nie pragniesz mnie? - spytała drżącym głosem.
 - Och tak, pragnę. - Jeszcze mocniej przytulił ją do siebie. 

- Bardziej niż dotąd jakiejkolwiek kobiety. Ale nie chcę, żebyś 
mnie wykorzystała. Kiedy będziemy się kochać, a na pewno 
będziemy, to dlatego, że oboje postanowimy dać sobie siebie 
nawzajem.   Nie   chcę   być   jakimś   placebo,   środkiem   na 

background image

zapomnienie.   Potrzebuję   czegoś   więcej,   Erico.   Muszę   być 
pewny, że wybrałaś właśnie mnie.

  - Wybrałam ciebie. Zupełnie świadomie. - Położyła mu 

dłoń na sercu. - Twoje serce bije tak gwałtownie, jak moje. 
Twój   oddech   jest   tak   szybki,   jak   mój.   I   tak   samo   mnie 
pożądasz, jak ja ciebie.

Mocno uchwycił jej dłoń.
 - Moja była żona mnie wykorzystała. Nie pozwolę na to 

już żadnej innej kobiecie. Jeśli mnie pragniesz, powinnaś mi 
się zwierzyć. Związek między dwojgiem ludzi buduje się na 
zaufaniu, a ono wymaga dzielenia się troskami.

 - My nie jesteśmy ze sobą związani.
  -   Będziemy   od   tej   chwili.   Oczekiwałaś   ode   mnie 

przyjaźni i chcę ci ją teraz okazać. Więc powiedz mi, co się z 
tobą dzieje.

Poderwała się z jego kolan i zaczęła nerwowo przemierzać 

pokój. Z trudem powstrzymywał się, żeby nie wziąć jej znowu 
w ramiona. Tak bardzo chciał przelać na nią choć trochę swej 
siły. Pozostał w fotelu i kołysał się powoli, jakby ten ruch miał 
złagodzić jego napięcie.

Milczała   tak   długo,   że   zwątpił,   czy   mu   się   zwierzy. 

Odezwała się właśnie w chwili, gdy chciał wstać i odejść.

  - Mark wytoczył sprawę w sądzie. Usiłuje odebrać mi 

Josha.

 - Mark jest jego ojcem?
 - Tak. Chce się zemścić na mnie za to, że go opuściłam. 

Ma   wybujałe   wyobrażenie   o   męskiej   dumie.   Nigdy   mi   nie 
wybaczył, że to ja go zostawiłam, zamiast pokornie czekać, aż 
on   mnie   porzuci.   A   w   końcu   tak   by   się   stało.   Byłam  jego 
przelotnym   kaprysem.   Ożenił   się   ze   mną   prawdopodobnie 
tylko dlatego, że inaczej nie mógł zaciągnąć mnie do łóżka. A 
Mark zawsze osiąga to, czego chce. Teraz chce Josha.

Alex zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział.

background image

 - Wiem, że tu, w Kalifornii, panują liberalne zasady, lecz 

chyba nie w orzecznictwie w sprawach o opiekę nad dziećmi, 
zwłaszcza tak małymi, jak Josh. Według mnie Mark nie ma 
najmniejszej   szansy,   jeśli   nie   wykaże,   że   ty   nie   spełniasz 
właściwie rodzicielskich obowiązków.

 - O to właśnie chodzi - szepnęła, a łzy znowu popłynęły 

jej po policzkach. - On uważa, że to udowodni.

Alex podbiegł do niej i objął ją.
  - Erico, to  śmieszne. Znam cię wystarczająco dobrze i 

wiem,   że   jesteś   wspaniałą   matką.   Żaden   sąd   nie   przyzna 
dziecka twemu eks - mężowi.

 - Szkoda, że nie możesz przekonać o tym mego adwokata 

- rzekła żałośnie, opierając czoło o pierś mężczyzny. - Spotkał 
się dzisiaj po południu z adwokatem Marka, żeby zorientować 
się, czy możliwa jest jakaś ugoda, a ten człowiek nawet nie 
chciał o tym słyszeć. Mark wygra tę sprawę, Alex. Wiem, że 
wygra. Czuję się taka bezradna.

  - Jest wiele określeń, które pasują do ciebie - szepnął i 

uśmiechnął się pokrzepiająco - tylko nie bezradna. - Przytulił 
ją mocniej, a ona odpowiedziała natychmiast całą swoją istotą 
-   ciałem   i   duszą.   Tym  razem   to   nie   było   pożądanie,   lecz 
miłość. Gdyż miłość i seks to nie to samo. Alex powiedział, że 
chce   się   z   nią   związać.   Na   jak   długo?   Na   dzień,   tydzień, 
miesiąc?

Dopóki   nie   skończy   reklamy,   podpowiedział   jej 

wewnętrzny   głos.   Mimo   to   chciała   opleść   jego   szyję 
ramionami   i   oddać   mu   się,   choć   wiedziała,   że   teraz   nie 
powinna.

 - Musisz już iść. - Uwolniła się z jego objęć.
 - Powtarzanie tego weszło ci w nawyk. Wcale nie chcesz, 

żebym poszedł, i dobrze o tym wiesz.

background image

 - Tak, przyznaję - spojrzała na niego gniewnie - nie chcę, 

żebyś   poszedł.   Marzę   o   tym,   żebyś   wziął   mnie   na   ręce   i 
zaniósł do łóżka. Będzie nam dobrze ze sobą. A co potem?

  -   Pozostaną   nam   miłe   wspomnienia   i,   mam   nadzieję, 

ochota   na   powtórkę   -   odrzekł   równie   gniewnym   tonem.   - 
Chciałbym ci powiedzieć, że podniesiemy palce do przysięgi i 
złożymy sobie obietnicę nieśmiertelnej miłości. Ale życie jest 
bardziej skomplikowane i nie daje żadnych gwarancji, Erico. 
Oboje   się   o   tym   przekonaliśmy   i   lekcja,   jaką   odebraliśmy, 
była   brutalna.   Ja   mogę   ci   ofiarować   jedynie   los   na   loterię. 
Decyduj.

Tylko głupcy zdają się na los, pomyślała.
 - Dlaczego twoje małżeństwo się rozleciało?
  - Z dwóch przyczyn - odparł przytłumionym głosem. - 

Pewnego   wieczoru   moja   żona   malując   sobie   w   salonie 
paznokcie,   oznajmiła   mi,   że   była   u   lekarza,   ponieważ 
wydawało się jej, że zaszła w ciążę. Na szczęście dla mnie nie 
zaszła, bo jednym tchem oświadczyła, że już zdecydowała się 
ją usunąć. Powiedziała, że nie interesuje jej macierzyństwo, a 
bóle   porodowe   jeszcze   mniej.   „Wolałabym   umrzeć,   niż 
urodzić dziecko" - to były dokładnie jej słowa.

Erica spojrzała na Alexa, wstrząśnięta.
 - A druga przyczyna? - spytała słabym głosem.
  -   Kristen   pracowała   w   konkurencyjnej   firmie,   także 

zajmującej się reklamą. Ubiegaliśmy się o to samo zlecenie. 
Ukradła mi pomysł. W rezultacie ona została wicedyrektorem, 
a   ja   straciłem   pracę.   -   Jego   uśmiech   był   raczej   gorzkim 
grymasem. - Erico, kochałem Kristen. Nie ożeniłem się z nią z 
myślą   o   dzieciach   i   pogodziłbym   się   z   jej   awersją   do 
macierzyństwa. Ale nie potrafiłem wybaczyć nieuczciwości.

 - Och, Alex - szepnęła cicho, pełna współczucia. Podeszła 

do niego i, położyła mu dłonie na piersiach. Głęboki oddech, 
który je unosił, powiedział jej jeszcze więcej niż słowa. Życie 

background image

go ciężko doświadczyło, podobnie jak ją. Nagle zapragnęła 
mu to wynagrodzić, tak jak potrafiła najlepiej.

 - Kochaj mnie dzisiaj - szepnęła nagląco. Uniosła się na 

palcach i przycisnęła wargi do jego ust.

  -   Erico,   nie   o   to   chodzi   -   odparł   zdławionym  głosem, 

odsuwając ją od siebie. - Ja pragnę kochać się z tobą. - Ujął jej 
twarz w dłonie i wpatrywał się w nią przenikliwym wzrokiem. 
- Pozostawiam ci wybór. Albo będziemy świadomi, że razem 
tego chcemy, albo wychodzę. Już ci powiedziałem: nie chcę 
być środkiem na zapomnienie.

Rzucił jej wyzwanie. Mogła je podjąć lub pozwolić mu 

iść.   Czuła   się   rozdarta.   Przecież   sam   mówił,   że   nie   ma 
gwarancji   na   szczęście.   Jutro   rano   mogą   się   obudzić   i 
stwierdzić, że to był błąd. Ale także mogą nabrać przekonania, 
iż mają przed sobą wspólną przyszłość. Tyle wątpliwości, tyle 
niepewności.   Musiała   myśleć   o   Joshu,   lecz   Laura   słusznie 
uświadomiła jej, że chłopiec za kilkanaście lat odejdzie. Czy 
rzeczywiście   pragnie   pewnego   dnia   zasiąść   samotnie   do 
śniadania?

Objęła   Alexa   za   szyję,   pocałowała   go,   po   czym 

wyszeptała:

  -   Mam   nadzieję,   że   nie   uciekniesz   na   widok   moich 

rozstępów.

  - Rozstępów? - wymruczał pytająco, zbliżając wargi do 

jej ust.

  -   Tak.   W   ciąży   z   Joshem   wyglądałam   jak   beczka. 

Przycisnął dłoń do jej płaskiego brzucha.

  -   Po   takich   podniecających   rozmowach   bądź 

przygotowana na określone konsekwencje.

 - Jeśli o tym mowa - szepnęła - czy jesteś przygotowany?
  -  Noszę  zabezpieczenie  w  portfelu,  odkąd  ukończyłem 

piętnaście lat. - Objął ją ramionami i mocno przytulił.

background image

A potem spełnił jej prośbę. Sprawił, że znowu poczuła się 

w   pełni   kobietą.   Świadomą   tego,   że   jemu   to   zawdzięcza. 
Rozebrał   ją,   a   ona   pod   dotykiem   jego   dłoni   poczuła 
ogarniający ją żar. A kiedy w ślad za dłońmi powędrowały 
jego wargi, objął ją płomień.

Nie   chodziło   tylko   o   jego   pieszczoty,   ale   o   to,   jak   ją 

pieścił. Był taki czuły, delikatny, szeptał słowa uspokajające i 
przywracające   nadzieję,   patrzył   z   zachwytem   na   jej   nagie 
ciało.

Erica   po   raz   pierwszy   nie   odczuwała   skrępowania   z 

powodu pozostałości po ciąży, które ją szpeciły. Alex ich nie 
zauważał. Dla niego była doskonałością bez skazy.

  - Teraz ja - szepnęła ochryple, zdejmując mu koszulę. 

Zaczęła   badać   dłońmi   i   wargami   każdy   centymetr   jego 
wspaniale umięśnionych piersi i ramion. Potem rozpięła mu 
pasek i jej ręce, wargi i język błądziły już niepowstrzymanie 
po całym jego ciele.

 - O mój Boże, Erico! - wykrzyknął. Nigdy żadna kobieta 

nie   pieściła   go   z   taką   namiętnością.   I   dopiero   dzięki   tej 
namiętności odkrył w sobie uczucia, o których istnieniu nawet 
nie  wiedział.  Po  raz  pierwszy  niczego  nie  żądał  dla  siebie. 
Chciał jedynie ofiarować Erice najdoskonalsze spełnienie jej 
oczekiwań   i   pragnień,   być   dla   niej   wyjątkowym,   jedynym 
mężczyzną. Musiał być wyjątkowy, jeżeli miało się spełnić 
jego   marzenie,   aby   ona   z   myślą   tylko   o   nim   zasypiała 
dzisiejszej nocy i budziła się jutro rano.

I tak się stało. Kiedy opadli na dywan i rozpoczęło się 

miłosne misterium, dla Eriki cały świat przestał istnieć, poza 
tym   mężczyzną,   którego   ciało   było   splecione   z   jej   ciałem. 
Poza Alexem, z którym było jej tak dobrze, jak jeszcze nigdy, 
a jak powinno być zawsze.

background image

ROZDZIAŁ 9
  -   Co   robisz?   -   spytał   Alex.   Otworzył  oczy   i   zobaczył 

Ericę,   siedzącą   po   turecku   koło   niego   na   łóżku.   Była   w 
starym,   podniszczonym,   welwetowym   szlafroczku,   miała 
jeszcze lekko zapuchnięte od snu powieki i włosy w nieładzie. 
Pomyślał, że jest najpiękniejszą kobietą pod słońcem.

  - Patrzyłam, jak śpisz - uśmiechnęła się. - Wyglądałeś 

niewinnie jak Josh, z takim słodkim uśmiechem w kącikach 
warg.

Zmarszczył brwi.
 - Erico, mężczyźni nie uśmiechają się słodko.
 - Ty tak. Ale nie martw się, to będzie nasza tajemnica.
  -   Jesteś   niepoprawna.   Co   ja   mam   z   tobą   począć?   - 

Zaśmiał   się  i   przyciągnął  ją   do  siebie.  Rozchylił   szlafrok   i 
pogłaskał jej plecy.

  - Uhm - zamruczała cicho, całując go w ramię. - Jeśli 

miałabym   coś   zaproponować...   -   Przesuwała   palcami   po 
owłosionej piersi Alexa z tajemniczym uśmiechem.

Odgarnął czule potargane włosy z jej twarzy.
  -   To   jest   oferta   nie   do   odrzucenia,   ale   boję   się,   że 

wyczerpał się już mój zapas z portfela. Musiałbym zastosować 
inny sposób.

  - Nie. Nie musiałbyś. - Wysunęła rękę i wyciągnęła z 

szuflady nocnego stolika małe pudełeczko, którym pomachała 
Alexowi przed nosem.

  - Skąd, do diabła, to masz? - Usiadł i jednym, szybkim 

ruchem przewrócił ją na plecy.

Popatrzyła   na   niego   szeroko   otwartymi   ze   zdziwienia 

oczami. Był wściekły.

 - Dostałam w prezencie. Dlaczego pytasz?
 - W prezencie? - wrzasnął. - Co za typ daje kobiecie takie 

prezenty? - Wyrwał jej z rąk pudełeczko i potrząsał nim nad 
nią.

background image

  -   Ależ,   Alex,   ty   jesteś   zazdrosny!   -   zawołała, 

uszczęśliwiona.

 - Nie jestem zazdrosny - rzucił jej groźne spojrzenie - ja 

jestem...

  -   Zazdrosny   -   powtórzyła   z   uśmiechem,   bardzo 

zadowolona. Usiadła koło niego. - No, przyznaj się. To nie 
żadna zbrodnia. Raczej normalna reakcja.

 - Erico, nie prowokuj mnie - syknął przez zaciśnięte zęby. 

- Jestem na ciebie tak wściekły, że najchętniej wlepiłbym ci 
klapsa.

  - Bo podejrzewasz,  że w moim życiu był jeszcze inny 

mężczyzna? - spytała, rozradowana. Milczał, więc dodała: - 
Nie, nie było żadnego, choć nie uskarżałam się na brak okazji. 
To była osobista sprawa wyboru wartości.

  -   Więc   jak   się   z   tego   wytłumaczysz?   -   Potrząsnął 

pudełeczkiem.

 - Po rozwodzie moje przyjaciółki urządziły mi przyjęcie 

na   cześć   odzyskanej   wolności.   I   wręczyły   to   w   prezencie, 
twierdząc, że każda niezamężna kobieta powinna coś takiego 
trzymać   pod   ręką.   -   Uśmiechnęła   się   figlarnie.   -   I   dały   mi 
jeszcze bardzo seksowną, czarną nocną koszulkę.

 - Niech to licho - mruknął, biorąc ją w ramiona.
 - Czy to mają być czułe słówka? Musisz popracować nad 

metodami   uwodzenia.   Takie   groźne   pomruki   nie   stwarzają 
romantycznego nastroju.

  - Chcesz mieć zaloty, będziesz je miała! - Zerwał z niej 

szlafrok i nagą porwał w ramiona. - Jesteś cudowna.

 - Nie byłabym tego taka pewna. Piersi mam za małe, na 

skórze   rozstępy,   a   moje   biodra   mają   skłonność   do 
zaokrąglania się..

  -   Będę   musiał   dokładnie   przyjrzeć   się   tym   wszystkim 

wadom.

 - Koniecznie - wyszeptała, tuląc jego głowę do piersi.

background image

 - Nic podobnego, nie są za małe, akurat takie, jak trzeba - 

pomrukiwał, dotykając językiem nabrzmiałego sutka.

 - Alex, przestań mnie torturować - z trudem wydobywała 

z siebie głos, gdy kładąc ją na łóżku, powoli przesuwał usta 
coraz niżej. Nie zamierzał jej usłuchać, właśnie czule całował 
pociążowe rozstępy.

  -   Są   takie   podniecające   -   wymruczał.   Podniósł   na   nią 

pociemniałe   z   namiętności   oczy.   Pod   wpływem   tego 
spojrzenia Erice wydało się, że jej krew przemienia się we 
wrzącą   lawę.   -   Szkoda,   że   nie   mogłem   cię   widzieć,   kiedy 
byłaś w ciąży. Jakie to uczucie?

  - Nie potrafię go opisać. - Szukała właściwych słów. - 

Wspaniałe,   nieporównywalne   z   niczym   doświadczenie.   A 
jednocześnie wzbudzające lęk.

  - Przed czym?  -  Ułożył się przy  niej i  przytulił  ją do 

siebie.

  -   Czego   się   bałam?   -   Spojrzała   na   niego,   a   on   skinął 

głową.   -   Jeżeli   kobieta   zdecyduje   się   na   dziecko,   to   po 
pewnym czasie nie może. już zmienić zdania, musi przez to 
wszystko przejść i nikt nie może jej pomóc.

  -   Bardzo   cierpiałaś   w   czasie   porodu?   -   Głaskał   ją 

delikatnie po biodrze.

 - Myślę, że nie więcej niż każda kobieta, ale, przyznaję, 

bolało.

 - Zdecydowałabyś się na drugie dziecko?
To   pytanie   ją   zastanowiło.   Poprzedniego   wieczoru 

powiedział jej, że jego była żona nie chciała mieć dzieci. Czy 
to   był   rodzaj   testu?   Domyślała   się,   jakiej   odpowiedzi   on 
oczekuje, lecz przecież sprawa nie była taka prosta.

  -   To   by   zależało   od   wielu   okoliczności   -   odparła   z 

rezerwą.

  - Od jakich? - Poczuła, że jego dłoń zaciska się na jej 

biodrze.

background image

  -   Alex,   do   czego   zmierzają   te   pytania?   Milczał,   więc 

uniosła się na łokciu i popatrzyła mu uważnie w oczy. Jednak 
nie potrafiła rozszyfrować spojrzenia mężczyzny.

  -   Miałaś   rację   -   stwierdził   nagle.   Odpowiedziała   mu 

zdumionym spojrzeniem.

 - O czym mówisz?
 - Byłem zazdrosny. Jestem zazdrosny. - Położył ją znowu 

i pochylił się nad nią. - Nie mogę znieść myśli, że należałaś do 
innego mężczyzny. Że on cię dotykał tak jak ja i kochał się z 
tobą. Że miałaś z nim syna.

 - Zmarszczył brwi. - Jak myślisz, co to oznacza?
  -  Że   jesteś   tylko   człowiekiem   -   podsunęła.   -   Ja   też 

odczuwam   zazdrość.   O   pieszczoty   innych   kobiet,   o   ich 
pocałunki. Zastanawiam się, czy kochałeś się z nimi tak jak ze 
mną.   -   Już   miał   się   odezwać,   lecz   położyła   mu   palec   na 
ustach.   -   Nie   odpowiadaj,   bo   ja   wcale   nie   pragnę   usłyszeć 
wyjaśnień. Przeszłość minęła, już jest za nami. Nie możemy 
jej zmienić, choćbyśmy chcieli. Teraz musimy się skupić na 
teraźniejszości, na nas.

 - Uśmiechnęła się zachęcająco. - Nawet wiem dokładnie, 

od czego powinniśmy zacząć.

Ukląkł przed nią i położył ręce na jej biodrach.
  - I tym razem masz rację. Jeśli one mają tendencję do 

zaokrąglania się, to tym lepiej, będzie więcej do kochania. A 
co z tą czarną koszulką?

  - Posłuchaj mnie wreszcie. Ciągle bujasz w obłokach. - 

Laura odmierzyła porcję mydlanego proszku i wsypała go do 
pralki.

  - Bardzo cię przepraszam. Co mówiłaś? - spytała Erica 

przyjaciółkę z psotnym uśmiechem.

  - Nieważne - burknęła Laura. Nastawiła pralkę i usiadła 

przy kuchennym stole. - Ale ty jesteś dla mnie ważna. Więc 
jakie Alex ma wobec ciebie zamiary?

background image

  -   Spodziewam   się,   że   zdrożne   -   odparła   Erica   z 

zadowoleniem. - Dlaczego pytasz?

Laura zabębniła palcami o blat stołu.
  -   Wprawdzie   sama   cię   zachęcałam,   żebyś   się   z   nim 

spotykała,   ale   nie   myślałam,   że   zabierzesz   się   do   tego   z 
takim...

  - Zapałem? - dokończyła Erica. Oparła łokcie na stole i 

podparła   podbródek   dłońmi.   -   On   jest   cudowny,   naprawdę 
cudowny!

Laura jęknęła.
 - Już czuję, co to będzie, kiedy moje dzieci odkryją uroki 

seksu. Czy byłabyś tak łaskawa zejść na chwilę na ziemię i 
ocenić sytuację rozsądnie?

 - Oczywiście. A co mam ocenić rozsądnie?
 - Motywację - odrzekła Laura. - Twoją i jego.
 - To całkiem proste. Ja pragnę jego, on pragnie mnie. Na 

dodatek lubi Josha, i to z wzajemnością. Czego mogę chcieć 
więcej?

  -   Poddaję   się.   -   Laura   uniosła   ręce   z   kwaśną   miną.   - 

Chociaż   nie,   nie   ustąpię   ci.   Jesteś   moją   przyjaciółką   i 
powinnam zdjąć ci z oczu te różowe okulary. Erico, ja się po 
prostu   o   ciebie   martwię.   Jesteś   tak   uwikłana   w   wojnę   z 
Markiem,   że   zastanawiam   się,   czy   w   ogóle   potrafisz   teraz 
trzeźwo myśleć. A nie przyszło ci do głowy, że Alex może cię 
wykorzystywać?   Czy   przypadkiem   nie   chodzi   mu   tylko   o 
twoją zgodę na pozostałe trzy odcinki reklamy?

 - Prawdę mówiąc, zastanawiałam się nad tym - przyznała 

Erica.

 - I do jakich wniosków doszłaś?
  -   Właściwie   do   żadnych   -   wyznała   szczerze.   -   Ale 

wszystko   niedługo   się   wyjaśni.   Jeśli   Joshowi   pójdzie   na 
następnych   sesjach   zdjęciowych   tak   dobrze   jak   wczoraj, 
podpiszę umowę na pozostałe odcinki filmu. Na prowadzenie 

background image

wojny z Markiem potrzebne mi są pieniądze. Mój były mąż 
kategorycznie oświadczył, że nie godzi się na żadną ugodę 
przed sądem.

 - Nie musisz podpisywać umowy na dalszy ciąg reklamy, 

jeżeli nie chcesz - wtrąciła szybko Laura.

  -   Rozmawialiśmy   o   tym   z   Bobem,   pożyczymy   ci 

pieniądze.

 - Bardzo dziękuję, ale nie mogę brać od was pieniędzy.
  -   To   byłaby   tylko   pożyczka.   A   przy   okazji 

dowiedziałabyś się, jakie są prawdziwe intencje Alexa, zanim 
zabrniesz   jeszcze   dalej.   Przynajmniej   przemyśl   naszą 
propozycję. Nie chcemy, żeby ktoś cię skrzywdził.

  - Ja też tego nie chcę - odrzekła, w zamyśleniu wodząc 

palcem po blacie stołu. Po chwili uniosła wzrok na zatroskaną 
twarz   przyjaciółki.   -   Muszę   zaufać   Alexowi,   bo   myślę,   że 
jestem w nim zakochana.

  -   Tego   się   właśnie   obawiałam.   -   Laura   westchnęła   z 

rezygnacją.

 - Bum! - wrzasnął Josh.
 - Zatopiony. - Alex zanurzył plastykowy okręt głęboko w 

wodzie. - Koniec wojny. Zresztą, kąpiel już prawie wystygła, 
więc pora wychodzić, bracie.

 - Ale ja nie chcę - odpowiedział automatycznie Josh.
Alex z uśmiechem wyjął korek odpływu.
 - Powtarzasz ciągle te cztery słowa, bo wiesz, że złoszczą 

twoją mamę. Na mnie nie robią wrażenia.

 - Wyjął chłopca z wanny, postawił na macie i sięgnął po 

ręcznik.

 - Goń mnie! - krzyknął malec, biegnąc w stronę drzwi.
 - Josh, wracaj natychmiast! - zawołał za nim.
  - Twoja mama urwie mi głowę, jak zobaczy, że biegasz 

po całym domu mokry i na golasa:

background image

Josh tylko obejrzał się z chichotem i pognał dalej. Alex ze 

śmiechem   pokiwał   głową.   W   ciągu   ostatnich   kilku   tygodni 
poznał już dobrze synka Eriki. Malec nieraz zachowywał się 
niesfornie,   ale   był   bardzo   dobrym   dzieckiem.   Po   prostu 
uwielbiał figle.

Dopadł go w holu, chwycił na ręce i otulił ręcznikiem. 

Josh   śmiejąc   się   radośnie,   zachwycony   tą   gonitwą,   objął 
mężczyznę   za   szyję.   Wycisnął   na   jego   policzku   głośny 
pocałunek i oznajmił:

 - Ja ciebie kocham.
Wzruszenie chwyciło Alexa za gardło.
 - Hm, ja też ciebie kocham - wymruczał burkliwie - nawet 

jeśli chlapiesz wodą po podłodze i...

 - ... biegasz na golasa - zakończył za niego Josh.
  - Chodź, wskoczysz w piżamkę i pójdziemy wyciągnąć 

mamusię z garażu. Chyba ma na dzisiaj dość pracy.

Skierował   się   z   dzieckiem   w   stronę   sypialni   i   wtedy 

usłyszał dzwonek przy drzwiach. Wrócił i gdy otworzył drzwi, 
nie   miał   żadnych   wątpliwości,   kim   jest   stojący   W   progu 
mężczyzna. Był dorosłą wersją berbecia, którego Alex trzymał 
na rękach.

Mark   Stewart,   najwyraźniej   w   pierwszej   chwili 

zaskoczony widokiem nieznajomego, zaraz ukrył zdziwienie i 
wyciągnął do Alexa rękę.

 - Jestem Mark Stewart, ojciec Josha.
Alex niechętnie podał mu dłoń.
 - Alex Harte.
 - Jest Erica? - zapytał Mark.
 - Tak, pracuje w garażu. Jeśli pan pozwoli, nałożę tylko 

Joshowi piżamę i zaraz ją zawołam.

 - Myślę, że ja mogę ubrać syna. - Mark wyciągnął ręce do 

dziecka. - Chodź uściskać tatusia.

background image

  - Nie - odrzekł wojowniczo chłopiec. Alexowi zabrakło 

na chwilę tchu, gdyż małe rączki zacisnęły się wokół jego szyi 
z niespodziewaną siłą.

 - Josh jest w przekornym nastroju. Przechodzi taki etap - 

starał się usprawiedliwić malca. Powinien go zachęcić, żeby 
poszedł do ojca, lecz jakoś nie mógł się na to zdobyć.

 - Zawsze powtarzałem Erice, że jest dla niego za łagodna 

- odparł Mark. - Jest takie dobre, stare przysłowie: „Rózeczką 
Duch Święty dziateczki bić radzi". Dzieciom potrzebna jest 
dyscyplina.   Jeżeli   się   do   niej   nie   wdrożą   odpowiednio 
wcześnie, później nie będzie można dać sobie z nimi rady.

Alex,   mimo   ogarniającej   go   złości,   powstrzymał   się   od 

odpowiedzi.   Dyskusja   z   byłym   mężem   Eriki   na   temat 
wychowywania   dzieci   w   karności   mogłaby   jedynie   jeszcze 
pogłębić napięcie między nimi.

  - Przepraszam na chwilę, ubiorę Josha. - Odwrócił się, 

zostawiając Marka w otwartych drzwiach.

 - Nie lubię go. On jest niesympatyczny - oznajmił Josh w 

drodze do sypialni.

  -   Jestem   tego   samego   zdania   -   wymamrotał   Alex   pod 

nosem.

Właśnie   włożył   dziecku   piżamę,   gdy   usłyszał   wołanie 

Eriki.

  -   Alex,   Josh,   gdzie   jesteście?   -   Lecz   zanim   zdążył 

odpowiedzieć, doszły go głosy z holu. „Co ty tu robisz?"

 - spytała Erica, Mark odrzekł coś przytłumionym tonem. 

Jej gwałtowne: „Nie!" - było głośne i wyraźne.

  -   Słuchaj,   bracie,   myślę,   że   powinieneś   się   tutaj   sam 

trochę pobawić - powiedział Alex do Josha. Malec zeskoczył z 
łóżka i pobiegł do pudła z zabawkami.

  - Mama bardzo się gniewa - oświadczył. Rzeczywiście, 

Erica zaczęła krzyczeć, Mark też podniósł głos, lecz trudno 
było zrozumieć ich słowa.

background image

Kiedy   Harte   wszedł   do   holu,   panowała   tam   kompletna 

cisza.   Roztrzęsiona   Erica   stała   naprzeciw   Stewarta   z 
zaciśniętymi pięściami.

Mark podniósł na Alexa wzrok pełen furii.
  - To jest prywatna rozmowa. Alex oparł się niedbale o 

futrynę.

 - Sądząc po natężeniu decybeli, raczej całkiem publiczna. 

Oczywiście, wyjdę, jeżeli Erica sobie tego życzy.

Obróciła ku niemu głowę.
 - Nigdzie nie pójdziesz. Jeśli ktoś ma stąd wyjść, to Mark. 

- Zwróciła się do eks - męża. - Wynoś się razem z tą twoją 
przebrzydłą propozycją! Mój syn nie jest na sprzedaż!

  -   To   już   twój   problem,   Erico.   -   W   głosie   mężczyzny 

słychać   było   szyderstwo.   -   Nie   chcesz   spojrzeć   w   oczy 
faktom. Josh jest także moim synem i mam zamiar wygrać 
sprawę w sądzie. Może raz wreszcie ułatwisz sobie sytuację. 
Weź te pieniądze, bo uprzedzam, że po raz drugi ci ich nie 
zaproponuję.

 - Wygrasz po moim trupie! - krzyknęła. - Dziecko wcale 

cię   nie   obchodzi   i   nigdy   nie   obchodziło.   Chcesz   się   tylko 
zemścić na mnie za swą zranioną, idiotyczną, męską dumę!

 - Jak zwykle, ulegasz złudzeniom. - Mark cedził słowa z 

pogardliwym uśmiechem. - Męską dumę może zranić kobieta, 
a oboje wiemy, że ty nie jesteś kobietą. Gdybyś nią była, nie 
szukałbym przyjemności poza domem, prawda?;

Erica   nie   zdawała   sobie   sprawy,   co   robi,   dopóki   nie 

rozległ   się   odgłos   wymierzonego   policzka.   Od   uderzenia 
zabolała ją ręka i cofnęła się, przerażona. Nigdy dotąd nikogo 
nie uderzyła w gniewie. Na myśl, że przez Marka zniżyła się 
do tego, poczuła łzy upokorzenia.

Nie   była   w   stanie   się   poruszyć,   choć   zobaczyła 

wyciągającą się ku niej dłoń eks - męża. Dłoń ta zatrzymała 
się raptownie na dźwięk głosu Alexa.

background image

 - Lepiej jej nie dotykaj, jeżeli chcesz mieć rękę nadal na 

swoim miejscu - powiedział cicho i stanowczo.

Mark   wytrzeszczył   na   Alexa   oczy,   lecz   widocznie 

zrozumiał, że to nie żarty.

  - Zobaczymy  się w  sądzie  -  wycedził  przez  zaciśnięte 

zęby. - Przynieś ze sobą rzeczy Josha, bo on nie wróci do tego 
domu.

Okręcił się na pięcie i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
  -   Nie   mogę   uwierzyć,   że   go   uderzyłam   -   wyszeptała 

Erica. - Naprawdę nie mogę.

  -   Sam   się   o   to   prosił.   Nie   powinien   ci   mówić   takich 

okrutnych rzeczy.

  - To  mnie  nie usprawiedliwia. - Oparła  głowę  o pierś 

Alexa i westchnęła ciężko. - Nie pierwszy raz zrzucał na mnie 
winę   za   własną   niewierność,   oczywiście   niesłusznie.   Więc 
dlaczego zareagowałam z taką złością?

  -  Podejrzewam,  że  gniew  gromadził  się  w  tobie  przez 

dłuższy   czas.   Musiał   wreszcie   znaleźć   ujście,   a   Mark   zbyt 
boleśnie   cię   zranił.   Czy   dobrze   go   zrozumiałem?   Chciał   ci 
zapłacić za Josha?

  -   Tak.   -   Erica   zaśmiała   się   gorzko.   -   Właściwie 

zaoferował mi fortunę. Byłam tak rozwścieczona, że  o mało 
nie wydrapałam mu oczu. Lecz przecież go znam i mogłam się 
tego   po   nim   spodziewać.   Mark   Stewart   pieniędzmi   zawsze 
zdobywał to, na co miał ochotę. To była tylko kwestia czasu. 
Spodziewałam się takiej propozycji.

  - Mark Stewart - powtórzył Alex w zamyśleniu. - Czy 

rozmawiamy   o   dziedzica   majątku   Zakładów   Zbrojeniowych 
Stewarta? - zapytał. Nazwisko było mu przecież znajome, lecz 
dopiero teraz skojarzył je z przemysłowym potentatem.

 - Tak, właśnie o nim.
 - Och, do licha, masz przeciwko sobie niezłą artylerię. W 

dosłownym tego słowa znaczeniu.

background image

 - Nie przypominaj mi o tym. - Przytuliła policzek do jego 

piersi.   -   Tylko   trzymaj   mnie   mocno   i   mów,   że   wszystko 
będzie dobrze.

Wiedział,   że   ona   nie   oczekuje   od   niego   pustych   słów 

pocieszenia.   Nie   jest   naiwna.   A   pieniądze   mają   jednak 
znaczenie   i   choć   podobno   sprawiedliwość   jest   ślepa,   to 
Stewart miał ich tyle, że zdołałby sto razy przechylić jej szalę 
na swoją stronę.

Myśl, że Mark mógłby wygrać sprawę w sądzie, wydała 

mu   się   nie   do   zniesienia.   Josh,   pełen   życia   i   czułości,   był 
jednym z najlepiej wychowanych dzieci, jakie znał. Co się z 
nim stanie, kiedy odbiorą go matce? Alex nawet nie chciał 
rozważać   tej   ewentualności,   zwłaszcza   że   wciąż   miał   w 
pamięci owo spontaniczne wyznanie miłości chłopczyka. Tak, 
wchodził   na   niebezpieczną   ścieżkę,   lecz   od   tamtej   chwili 
zaczął myśleć o Joshu jak o własnym synu.

 - No i co sądzisz o moim byłym mężu? - usłyszał pytanie.
 - Josh doskonale to ujął: „On jest niesympatyczny". Erica 

wybuchnęła śmiechem.

  -   Wygadany   jest   ten   mały   diabełek,   prawda?   A   teraz 

chodźmy szybko utulić go do snu.

 - O tak, jak najszybciej.
Alex   zasnął,   a   Erica   po   cichu   wysunęła   się   z   łóżka. 

Włożyła   szlafrok   i   zeszła   do   salonu.   Kłótnia   z   Markiem 
przygnębiła   ją   bardziej,   niż   chciała   przyznać   nawet   przed 
sobą. Jednocześnie powróciły wątpliwości związane z osobą 
Alexa. Już przed tygodniem zdecydowała, że podpisze umowę 
na   dalsze   odcinki   reklamy.   Nie   miała   jednak   odwagi 
powiedzieć o tym Alexowi. A jeśli Laura miała rację? Jeśli on 
chciał przez łóżko skłonić ją do wyrażenia zgody na występy 
Josha?

Nie, to niemożliwe. Dzisiaj dopiero drugi raz kochali się 

ze   sobą,   a   Alex   w   ubiegłym   tygodniu   przychodził   do   nich 

background image

niemal codziennie. Być może nie chciał wykorzystać sytuacji, 
że   została   jego   kochanką,   lecz   niewykluczone,   iż   mógł   dla 
swych celów obmyślić inny, nawet bardziej skuteczny plan. 
Kiedy był z nią i Joshem, stwarzał złudne wrażenie, że we 
troje stanowią rodzinę.

Erica usadowiła się na sofie i sięgnęła po szkicownik. Gdy 

już   przelała   na   papier   wszystkie   miotające   nią   emocje, 
spojrzała   na   potwora   krytycznym   okiem.   Gniew,   zdrada, 
zażenowanie, strach. Teraz powinna ustalić, które z tych uczuć 
miało swe źródło w jej własnych rozterkach.

 - Wiem, że ci ciężko. - Erica przestraszyła się, kiedy Alex 

niespodziewanie   wyjął   jej   z   rąk   szkicownik.   Przyglądał   się 
potworowi ze zmarszczonym czołem. - Kobieta - Monstrum 
znowu w akcji.

Usiadł   koło   niej,   położył   sobie   jej   nogi   na   kolanach   i 

zaczął masować stopy. Poczuła, że się odpręża pod wpływem 
tych kojących ruchów. Zaskoczył ją pytaniem.

  - Ile miałaś lat, kiedy zaczęłaś rysować potwory, żeby 

wyzwolić się od złości?

Zdziwiona przenikliwością Alexa, usiłowała zdjąć nogi z 

jego kolan, żeby podkulić je bezpiecznie pod siebie. Uchwycił 
je   w   kostkach   i   patrzył   na   nią   badawczo   w   milczeniu.   Z 
pewnością oczekiwał, że obdarzy go zaufaniem.

To   był   chyba   jeden   z   najtrudniejszych   emocjonalnie 

momentów w jej życiu, lecz postanowiła przemóc napięcie.

 - Miałam wtedy dziesięć lat - odrzekła. Alex w milczeniu 

masował jej stopy, więc mówiła dalej: - Zaczęłam dorastać i 
coraz   rzadziej   zatrudniano   mnie   jako   modelkę.   Przez   całe 
życie matka wmawiała mi, że zostanę drugą Shirley Tempie, a 
tymczasem   musiała   pogodzie   się   z   przykrymi   faktami.   Jej 
córka   nie   tylko   przestała   być   dziewczynką   z   reklamy,   ale 
nagle wyrosła na niezgrabną nastolatkę.

background image

  -   To   dlatego   tak   zareagowałaś   na   uwagę   Rona,   kiedy 

porównał Josha do Shirley Tempie.

  -   Tak.   Im   bardziej   mama   stawała   się   nieznośna,   tym 

bardziej tata występował w mojej obronie. Ciągle się kłócili i 
zawsze   o   mnie.   Czułam   się   winna,   że   dorastam,   że   jestem 
powodem   nieustannych   awantur   rodziców.   Więc   pewnego 
dnia przelałam te odczucia na papier. Psycholog powiedział 
później,   że   rysunki   spełniały   rolę   terapeutyczną,   i 
niewątpliwie miał rację.

Alex przełożył jej stopy na ziemię, wziął ją w objęcia i 

pocałował we włosy.

  - Wtedy oskarżałam matkę i nie znajdowałam dla niej 

usprawiedliwienia,   lecz   z   czasem   zaczęłam   ją   rozumieć. 
Wyrastała w biedzie i potwornie bała się powrotu do ubóstwa. 
Nie była specjalnie wykształcona i nie wierzyła we własne 
możliwości.   Po   prostu   za   moim   pośrednictwem   próbowała 
przeżyć jakby zastępcze życie. Jest w gruncie rzeczy bardzo 
wrażliwa, tylko się z tym kryje i ja często o tym zapominam.

  -   Teraz   rozumiem,   dlaczego   tak   stanowczo 

przeciwstawiałaś się udziałowi Josha w reklamie - powiedział.

Zesztywniała, bo rozmowa mogła zejść teraz na ten temat. 

Ona sama dała ku temu sposobność. Była więc zdziwiona, gdy 
usłyszała słowa Alexa.

 - Z przykrością myślę, że zostawię cię teraz samą, ale po 

twojej kłótni z Markiem byłoby nierozsądnie z mojej strony 
zostawać tu na noc. Po co dawać mu dodatkową broń do ręki?

  -   Nie   myślę,   by   chciał   poruszać   w   sądzie   sprawę 

intymnych związków. Sam ma ich na sumieniu  zbyt wiele. 
Otworzyłby tylko puszkę Pandory.

 - Mimo to lepiej nie kusić losu. - Alex z ociąganiem wstał 

z sofy. Martwił się o Ericę, nie chciał jej opuszczać i to go 
przerażało. Im więcej czasu spędzał z tą kobietą i jej synkiem, 
tym   częściej   chciał   z   nimi   przebywać.   Jeżeli   nie   będzie 

background image

ostrożny, zakocha się. I nie wiadomo, czy w niej, czy pokocha 
oboje jak własną rodzinę, gdyż tak właśnie ich traktował.

Erica   wróciła   z   Alexem   do   sypialni   i   obserwowała   go, 

kiedy się ubierał. Najchętniej ściągnęłaby to ubranie i położyła 
się z nim do łóżka, lecz rozsądek zwyciężył. Nadszedł czas 
wyłożenia kart na stół. Tego wieczoru zwierzyła mu się z tak 
bardzo   osobistych   przeżyć.   Teraz   musi   się   przekonać,   czy 
postąpiła słusznie.

Odprowadziła go do frontowych drzwi. Ujął jej twarz w 

obie dłonie i czule pocałował w usta.

 - Jeśli będę ci potrzebny, Erico, do czegokolwiek, gdybyś 

chciała na przykład porozmawiać, zadzwoń, proszę.

 - Dzięki - odparła.
  - Naprawdę, proszę. Jest jeszcze inne lekarstwo na stres 

niż rysowanie potworów.

 - Tak. - Uśmiechnęła się. - Udowodniłeś mi to dzisiaj.
  -   Nie   patrz   takim   wzrokiem   -   odezwał   się   burkliwym 

tonem. - Wodzisz mnie na pokuszenie.

  -   Idź   już   -   roześmiała   się   cicho.   Otworzyła   drzwi   i 

popchnęła go lekko. Był już w pół drogi do ulicy, kiedy go 
zawołała. - Alex!

 - Słucham - odwrócił się.
 - Zdecydowałam, że Josh zagra w następnych odcinkach 

filmu.   Jeżeli   przygotujesz   umowę   na   jutro,   podpiszę   ją   po 
zakończeniu zdjęć. - Zamknęła drzwi i zostawiła mężczyznę 
pełnego nieopisanego zdziwienia.

 - No cóż, jutro poznamy odpowiedź. - Erica zwróciła się 

do Kici, która pojawiła się w holu i zaczęła ocierać się o nogi 
swej pani. - Miejmy nadzieję, że będzie taka, jakiej oczekuję.

Podniosła kotkę i zaniosła ją do swego łóżka. To nie to 

samo, co noc z Alexem, ale przynajmniej będzie miała przy 
sobie żywą, ciepłą istotę.

background image

ROZDZIAŁ 10
Kiedy Erica przyjechała do studia, Alexa jeszcze nie było, 

co się zresztą i przedtem zdarzało. Nie zapytała o niego, choć 
strach, z którym zmagała się przez całą noc, narastał. Dała mu 
to, czego pragnął, i teraz on nie musi już o nią zabiegać.

Josh   był   przebrany   i   gotowy   do   wyjścia   na   plan,   gdy 

zjawił się Ron.

  - Cześć, Erico, właśnie telefonował Alex. Musiał iść na 

nie zaplanowane spotkanie z klientem i nie zdąży przyjść do 
studia. Prosił, żebyś spotkała się ż nim w biurze po zdjęciach.

Erica zmusiła się do uśmiechu.
  - Dziękuję za wiadomość. - Żałowała, że nie wzięła ze 

sobą   szkicownika,   mogłaby   wyładować   swą   frustrację   na 
papierze. Miała przeczucie, że czekają ją bardzo długie dwie 
godziny. I rzeczywiście. Na przemian brała usprawiedliwienie 
Alexa za dobrą monetę, to znowu widziała w nim zły omen.

Dlaczego wpadła w taką pułapkę? Czemu się zakochała w 

Alexie?   Nie   miała   wątpliwości,   że   to   była   miłość.   Dlatego 
teraz tak cierpiała.

Przez całą drogę do biura agencji reklamowej przyrzekała 

sobie, że zapanuje nad swym nastrojem. Idzie na spotkanie w 
interesach, więc będzie spokojna, potrafi udawać, że z Alexem 
nie łączy jej nic poza pogawędkami o pogodzie.

Kogo ona chce oszukać? Jeżeli uda się jej powstrzymać 

płacz,   to   pewno   nie   pohamuje   złości.   Przeklęty   Alexander 
Harte! Nie pozwoli, żeby zdobył nad nią przewagę. Jest silna. 
Potrafi uporać się ze wszystkimi kłodami, które życie rzuca jej 
pod nogi. Również z tym dyrektorem agencji reklamowej - 
uwodzicielem bez sumienia. Na progu biura Alexa była już 
gotowa do walki.

Spotkanie z klientem potrwało znacznie dłużej, niż Alex 

przewidywał.   Domyślał   się,   że   Erica   musiała   być 
zniecierpliwiona jego nieobecnością. Nie powinien wstępować 

background image

jeszcze do sklepu z zabawkami, ale nie był w stanie oprzeć się 
pokusie. Potrząsnął torbą trzymaną w ręce. Całe życie tego 
pragnął.

Po wejściu do sekretariatu jego ożywienie zgasło. Erica 

siedziała   z   nogą   na   nodze,   wybijając   niecierpliwie   stopą   w 
powietrzu   szybki   rytm.   Jej   sztywna,   wojownicza   postawa   i 
gniewne   spojrzenie   nie   pozostawiały   wątpliwości   -   była 
naprawdę wściekła.

Alex poczuł wyrzuty sumienia, lecz po chwili ogarnęła go 

irytacja. To prawda, Erica czekała na niego blisko godzinę, ale 
to  nie  była jego  wina.  Producent  kolekcji  „Moje  wspaniałe 
dziecko" nie szczędził mu pochwał za reklamę i wieść o tym 
już   się   rozniosła,   więc   musiał   korzystać   z   okazji   i   iść   za 
ciosem.   Dzisiejsze   spotkanie   z   przedstawicielami   zarządu 
zakładów elektronicznych, działających na międzynarodowym 
rynku, miało na celu jedynie poznanie możliwości jego firmy, 
lecz czuł przez skórę, że wywarł dobre wrażenie. Jeżeli Erica 
nie potrafi zrozumieć jego ambicji zawodowych, to on traci na 
nią czas.

 - Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.
Powitał ją jak obcą osobę. Erica odczuła tę chłodną nutę 

jak cios nożem w serce. A więc nie myliła się. Zgodziła się na 
występy Josha w dalszych odcinkach reklamy i z tą chwilą 
przestała Alexa obchodzić.

Wstała z krzesła.
 - Przeprosiny zostały przyjęte. Mam nadzieję, że umowa 

jest gotowa, bo czeka mnie mnóstwo pracy i nie mogę sobie 
pozwolić na dalsze marnowanie czasu.

Jej słowa zabrzmiały tak lodowato, że Alexowi zdawało 

się, że przewiał go arktyczny wiatr. Przez moment miał ochotę 
wziąć ją w ramiona i ucałować, żeby skruszyć ten lód, lecz 
duma   mu   nie   pozwoliła.   Jeśli   Erica   chce   ich   spotkanie 
ograniczyć do spraw zawodowych, niech tak będzie.

background image

 - Umowa leży na moim biurku.
  -  Świetnie. Chodź, Josh. - Zwróciła się do synka, który 

zabawiał Pamelę, sekretarkę Alexa.

 - Ale ja nie chcę - oświadczył mały stanowczo, patrząc na 

matkę wyzywająco.

Erica   zacisnęła   zęby.   Wykreśli   to   zdanie   z   repertuaru 

Josha, choćby miała mu zakleić usta taśmą.

Nie zdążyła przywołać chłopca do porządku, gdyż Pamela 

zaproponowała, żeby jeszcze się u niej pobawił. Erica ustąpiła, 
gdyż   uznała,   że   dalsze   demonstrowanie   autorytetu 
rodzicielskiego   mogłoby   tylko   przeciągnąć   jej   pobyt   w 
agencji, a ona chciała wyjść stąd jak najprędzej.

W gabinecie Alexa skierowała się prosto w stronę krzesła 

stojącego przed biurkiem, lecz on nagle uchwycił jej ramię i 
odwrócił ją do siebie.

 - Co się dzieje? - zapytał. Do licha z jego dumą. Wczoraj 

wieczorem   przy   pożegnaniu   patrzyła   na   niego   głodnym 
wzrokiem, teraz jej spojrzenie było odpychające.

  -   To   ty   mi   powiedz   -   odparła   ze   złością,   której   nie 

zamierzała   dłużej   powstrzymywać.   Nadszedł   czas 
konfrontacji.   -   Nie   oszczędzaj   mnie.   Nie   owijaj   sprawy   w 
bawełnę. Jestem silniejsza, niż myślisz. Przeżyję.

  -   Czego   mam   nie   owijać   w   bawełnę?!   -   zawołał 

zdumiony.

  - Tego, co się dzisiaj wydarzyło - odpowiedziała także 

podniesionym głosem.

 - Miałem spotkanie. Przeciągnęło się. Przykro mi, że się 

spóźniłem, ale naprawdę nic na to nie mogłem poradzić. No 
tak, może nie powinienem wstępować do sklepu z zabawkami, 
ale to mi zajęło zaledwie dziesięć minut.

  - Wstąpiłeś do sklepu z zabawkami? - powtórzyła. Nie 

była już zła, poczuła się po prostu głupio.

 - Taak - potwierdził, nagle dziwnie zakłopotany.

background image

 - Co kupiłeś? - Wskazała na torbę, którą wciąż trzymał.
 - To ci się pewno wyda idiotyczne.
 - Będę wiedziała, jak mi pokażesz.
Wyjął   z   torby   dwie   rękawice   baseballowe.   Erica 

wpatrywała   się   w   nie   w   milczeniu   -   jedna   miała   zwykły 
rozmiar, druga była mała.

  -   Dla   mnie   i   dla   Josha   -   wyjaśnił.   -   Pomyślałem,   że 

moglibyśmy się wybrać na piknik do tego parku koło twego 
domu, gdzie jest boisko baseballowe, i zacząłbym go uczyć 
chwytać piłkę.

Erica   z   trudem   powstrzymywała   łzy,   patrząc   na   twarz 

Alexa, wyrażającą dziecięcą wręcz bezbronność.

  -   Josh   będzie   zachwycony   -   odezwała   się   drżącym 

głosem.

 - Kiedy byłem dzieckiem, zazdrościłem chłopcom, którzy 

grali w baseball z ojcami. Mama usiłowała mnie uczyć, ale 
sama nie bardzo umiała. A poza tym to nie to samo. Piłkę 
powinien rzucać mężczyzna.

 - Och, Alex. - Erica okrążyła biurko i po chwili znalazła 

się w ramionach ukochanego.

  - Hej, nie ma powodu do płaczu - szepnął, widząc łzy 

płynące jej po policzkach.

  -  Podejrzewałam,   że   jak   już   zgodziłam   się   na   dalsze 

zdjęcia z Joshem, to przestałam cię obchodzić - wyznała.

 - Co takiego? - wykrzyknął z niedowierzaniem.
 - Słyszałeś.
 - Erico, co ja mam z tobą począć? Przecież ta reklama nie 

ma nic wspólnego z naszym związkiem. Byłem pewny, że to 
rozumiesz.

 - Niestety, nie.
 - Ale teraz nie masz wątpliwości? Więc jak będzie z tym 

piknikiem?

background image

 - Świetny pomysł. Tylko uprzedzam cię, Josh jest obecnie 

na etapie rozróżniania między rzeczami dużymi a małymi i, 
oczywiście,   im   coś   większe,   tym   lepsze.   Nie   wiem,   czy 
potrafisz go przekonać do dziecięcej rękawicy.

 - Poradzę sobie. Dasz mi buzi na zgodę? Nie musiał drugi 

raz o to prosić.

  - Nie pamiętam, czy widziałam cię kiedykolwiek w tak 

świetnym   nastroju   -   zauważyła   Madelaine.   Pomagała   córce 
wkładać naczynia do zmywarki.

 - A ciebie to dziwi? - odpowiedziała pytaniem. Z ogrodu 

za domem dochodziły głosy Alexa i jej synka. Od chwili, gdy 
mężczyzna   nauczył  Josha   łapać   piłkę,   malec   nie   dawał   mu 
spokoju. Dzięki Bogu, obu ich to bawiło.

  -   Czy   wasza   znajomość   to   coś   poważnego?   -   spytała 

matka.

  - Właściwie nie wiem. - Erica wzruszyła ramionami. - 

Spotykamy się dopiero od miesiąca, mamo. Czas przyniesie 
odpowiedź.

 - Zawsze nieufnie odnosiłam się do ojczymów i macoch - 

stwierdziła matka - ale obserwując Josha,  odnoszę wrażenie, 
że taki mężczyzna był mu ogromnie potrzebny. Ma na dziecko 
bardzo pozytywny wpływ.

  -   Jest   dla   Josha   bardzo   dobry   -   zgodziła   się   Erica. 

Madelaine usiadła przy stole i przez chwilę patrzyła na córkę 
w milczeniu.

  -   Czy   myślałaś   o   wysłaniu   Josha   na   kursy   aktorskie? 

Sama wiesz, jakie ma w tym kierunku zdolności.

  -  Przypuszczam,  że  wyszukałaś  już  kilka  takich  szkół, 

które by go natychmiast przyjęły.

  - Nie - odparła matka, a widząc niedowierzający wzrok 

córki, dodała: - Kusiło mnie, ale tego nie zrobiłam. Wiem, 
Erico, że mnie nie znosisz i masz pewno ku temu powody. 
Lecz przecież nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Naprawdę 

background image

cię kocham i zawsze kochałam. Może tylko drzemie we mnie 
takie licho, które nakłania mnie do decydowania za innych. Po 
śmierci   twego   ojca   zaczęłam   się   nad   tym   zastanawiać   i 
uznałam, że sama się sobie nie podobam. Postanowiłam się 
zmienić i chociaż raz czy dwa stare nawyki wracały, wiem, że 
jedynie ty możesz postanawiać o losie Josha, a ja muszę się 
dostosować do twoich wyborów.

Erica przyglądała się matce zdumionym wzrokiem. Nigdy 

by nie uwierzyła, że usłyszy od niej takie słowa. Może jeszcze 
jest nadzieja, że się do siebie zbliżą.

  -   Kiedy   już   problem   z   Markiem   zostanie   rozwiązany, 

pomyślę o wysłaniu Josha na kurs aktorski.

 - Widząc ożywiony uśmiech Madelaine, szybko dodała: - 

Nie zakładam, że będzie występował. Po prostu niech rozwija 
swój   talent,   o   ile   będzie   go   to   bawiło.   Do   niczego   nie 
zamierzam go zmuszać.

Jeżeli matka była rozczarowana, nie okazała tego.
 - Cóż, przynajmniej dasz mu szansę. Może mogłabym ci 

pomóc przy szykowaniu deseru?

Alex   siedział,   zamyślony,   na   sofie   w   salonie   i   wolno 

obracał w palcach kieliszek z winem. Powiedział już dobranoc 
Joshowi, którego Erica właśnie układała do snu.

Powinien być zadowolony, a tymczasem nigdy dotąd nie 

odczuwał takiej rozterki jak teraz. Kochał Josha i bardzo lubił 
z   nim   przebywać.   Uczucia,   jakie   żywił   z   jednej   strony   do 
chłopca, a z drugiej do Eriki, były tak ze sobą splątane, że nie 
mógł   zdecydować,   czy   jest   przywiązany   do   dziecka   ze 
względu   na   Ericę,   czy   też   do   niej   z   powodu   synka.   Czy 
zakochał   się   w   Erice,   czy   zauroczył   go   rodzinny   nastrój, 
panujący w tym domu.

Powinien przez jakiś czas pozostać trochę na uboczu, żeby 

zastanowić   się   nad   tym   wszystkim.   Albo   jeszcze   lepiej, 
spędzić   parę   dni   tylko   z   Ericą.   To   było   raczej   niemożliwe 

background image

przed   rozprawą   w   sądzie,   która   miała   się   odbyć   za   kilka 
tygodni. Jak wobec tego ma rozwiązać swój dylemat?

  -   No,   poszedł   już   spać   -   oznajmiła   Erica   znużonym 

głosem, sadowiąc się na sofie koło Alexa. - Mama wyszła, 
więc mamy trochę ciszy i spokoju. Mogłabym dostać łyczek 
wina?

Podał jej kieliszek.
  - Masz jakieś plany na weekend? Natychmiast wyczuła 

dziwny ton w jego głosie.

 - Żadnych konkretnych. Dlaczego pytasz?
  - Nie miałabyś ochoty spędzić tych dwóch dni ze mną? 

Sama. U mnie w domu.

 - Dlaczego? - spytała ponownie.
 - Chciałbym przez jakiś czas nie przebywać z Joshem.
  - Innymi słowy, on działa ci na nerwy - powiedziała z 

wyraźną goryczą.

  - Nie. - Spojrzał jej w oczy. - Znajomość z Joshem to 

najwspanialsza   rzecz,   jaka   mi   się   przydarzyła  od   czasu 
odkrycia ciasteczek czekoladowych. Ale, Erico, my nigdy nie 
byliśmy sami. Znam wszystkie etapy dojrzewania, przez które 
przechodzi mały chłopiec i wiem, jak sobie z nimi radzić, a 
przynajmniej jak ty sobie z nimi radzisz. Ale nie umiałbym 
powiedzieć niczego na temat twoich poglądów religijnych czy 
przekonań   politycznych.   Nawet   nie   wiem,   jaki   kolor 
najbardziej lubisz. Wczoraj przystanąłem przed kwiaciarnią i 
okazało się, że nie mam pojęcia, jakie kwiaty ci kupić. Wiem 
o tobie właściwie tylko to, że nad życie kochasz swego synka.

  -   Skoro   cię   te   sprawy   interesują,   to   wystarczy   mnie 

zapytać - przerwała mu. - Należę do gminy unitariańskiej. Nie 
jestem związana z żadną partią polityczną. Najbardziej lubię 
kolor   zielony,   a   moje   ukochane   kwiaty   to   goździki   we 
wszystkich   odcieniach,   kształtach   i   wymiarach.   Co   jeszcze 
chciałbyś wiedzieć?

background image

 - Jak wyglądasz w wieczorowej sukience przy świecach. 

Jak   tańczysz   walca.   Chcę   znać   te   wszystkie   romantyczne 
szczegóły,   i   to   nie   z   twoich   ust.   Pragnę   je   sam   poznać. 
Chciałbym   z   tobą   flirtować,   a   to   niemożliwe   przy   Joshu 
plączącym się nam pod nogami.

 - Od samego początku ci mówiłam, że ja i Josh jesteśmy 

nierozłączni - stwierdziła sucho.

 - Tak, i dobrze cię rozumiem - zapewnił ją gorąco. - Nie 

chodzi mi o to, żebyś odsuwała syna na dalszy plan. Proszę cię 
tylko o jeden wspólny weekend. Porwałbym cię w piątek po 
pracy.   Wieczorem   poszlibyśmy   do   restauracji   na   kolację. 
Mogłabyś   włożyć   odświętne   ciuszki.   Uwodziłbym   cię   przy 
świetle świec i na parkiecie. A potem kochalibyśmy się przy 
muzyce Czajkowskiego, Rachmaninowa i Debussy'ego. Rano 
zrobiłbym   ci   na   śniadanie   omlet   z   serem   według   mego 
własnego   przepisu.   Chciałbym   ci   przeczytać   moje   ulubione 
wiersze i... ta lista w ogóle nie ma końca.

Erica dobrze wiedziała, o co mu chodzi, i marzyła o tym 

samym.   Jej   serce   wyrywało   się   do   tak   romantycznego 
weekendu,   ale   rozsądek   przypominał   o   terminach   oddania 
rysunków, o zaległym praniu, kupnie butów dla Josha. Ta lista 
również nie miała końca.

W duszy Eriki kiełkowała również inna wątpliwość. Jeżeli 

jej dni z Joshem miałyby być policzone, to nigdy by sobie nie 
darowała, że opuściła go na cały weekend, żeby pić wino, jeść 
kolację w restauracji i dać się uwodzić Alexowi.

Już miała mu odmówić, lecz spojrzała na ukochaną twarz i 

wiedziała, że nie wybaczyłaby sobie również, gdyby się nie 
zgodziła na jego prośbę. Kochała go i szczerze wierzyła w 
jego miłość. Musi mu okazać, jak bardzo jej na nim zależy.

  -   Dobrze.   Poproszę   mamę,   żeby   przez   dwa   dni 

zaopiekowała się Joshem.

background image

 - Nie będziesz tego żałowała. Przysięgam. - Podszedł do 

niej i wziął ją w objęcia.

Ani ty, przyrzekła sobie w duchu.
Alex   wysiadł   z   samochodu   i   nerwowym   ruchem   potarł 

szyję pod kołnierzykiem. Bezskutecznie tłumaczył sobie, że 
nie jest nastolatkiem na pierwszej randce. A tak właśnie się 
czuł.   Wytarł   spocone   dłonie   o   spodnie,   zanim   sięgnął   po 
ogromny bukiet goździków, leżący na siedzeniu auta.

Zbliżył się do domu Eriki, przejęty i speszony.
A   kiedy   otworzyła   mu   drzwi,   oniemiał.   Patrząc   na 

uczesane u fryzjera włosy, czarną sukienkę, odsłaniającą gołe 
ramiona   i   opinającą   wszystkie   okrągłości   ciała,   na   zgrabne 
nogi w cieniutkich pończochach i czarnych pantofelkach na 
wysokich obcasach, zastanawiał się, dlaczego do tej pory nie 
widział w niej femme fatale, sprowadzającej mężczyzn na złą 
drogę.

Stała w uwodzicielskiej pozie, z jedną dłonią wspartą o 

framugę,   a   drugą   na   wysuniętym   biodrze.   Spod   rozciętej 
wzdłuż uda sukni wyłaniała się czarna podwiązka z czerwoną 
różyczką.

 - No, marynarzu, jak ci się podobam? - przeciągała słowa 

jak Mae West.

Pomyślał,   że   powinien   czym   prędzej   zerwać   z   siebie 

płaszcz i zakryć Ericę, zanim ktoś ją zobaczy. O nieba, co by 
sobie pomyśleli sąsiedzi?

Musiał   odchrząknąć,   gdyż   nie   mógł   wydobyć   z   siebie 

głosu.

 - Wyglądasz przepięknie, ale czy nie sądzisz, że ten strój 

jest...   hm...   trochę   za   odważny   jak   dla   matki   kilkuletniego 
syna?

Leniwie uniosła dłoń z biodra i pogłaskała go po policzku.
  -   W   czasie   weekendu   nie   jestem   matką,   zapomniałeś? 

Mam być uwodzoną kobietą. Chcesz się napić czegoś przed 

background image

wyjściem? W lodówce jest dietetyczna cola i oranżada. Wino 
wykończyłeś wczoraj.

 - Nie, dziękuję. - Przydałaby mu się raczej mocna whisky.
 - Czy te kwiaty są dla mnie, czy może do butonierki? - Jej 

głos drżał od tłumionego śmiechu.

Alex poczerwieniał i wręczył jej goździki.
  -   Piękne   -   szepnęła.   Zanurzyła   twarz   w   kwiatach   i 

głęboko wdychała ich zapach. - Może wejdziesz na chwilę, 
muszę włożyć je do wody. - Zatrzepotała zalotnie rzęsami.

  - Nie, zostanę tutaj - odparł. Nie miał wątpliwości, że 

gdyby przekroczył próg tego domu, już by z niego nie wyszedł 
przez całe dwa dni. A zdecydowany był ją stąd zabrać. W tym 
miejscu nie znajdzie odpowiedzi na pytanie, co właściwie do 
niej czuje, nawet jeśli już udało się jej rozpalić w nim żar 
namiętności.

 - Jak uważasz... - Obróciła się na siedmiocentymetrowych 

obcasach z taką gracją, jakby chodziła na nich od urodzenia. 
Ruchy   jej   bioder   były   jeszcze   bardziej   prowokacyjne   niż 
zwykle. To będzie bardzo długa noc, pomyślał.

Wróciła do holu z przewieszoną przez gołe ramię małą 

torebką na długim, złotym łańcuszku.

 - A gdzie masz szal i torbę z rzeczami?
  - Na szal jest za gorąco, a wszystko, co mi potrzebne, 

mieści się tutaj - popukała w torebeczkę. - Myślę, że będziesz 
bardzo... zadowolony.

Alex o mało nie stracił panowania nad sobą. No, a czegoś 

się   właściwie   spodziewał?   -   gderał   na   siebie   w   duchu. 
Przecież   sam   jej   zaproponował   przeżycie   romantycznych 
chwil   i   wyglądało   na   to,   że   ona   z   całym   entuzjazmem 
podchwyciła tę ideę.

Wsiedli do samochodu,  który  momentalnie  wypełnił się 

wonią jej perfum. Alex pomyślał, że już od samego zapachu 
można stracić głowę.

background image

 - To nowe perfumy? - zapytał ochryple, usiłując włożyć 

kluczyk do stacyjki.

 - Tak. - Erica pochyliła się ku mężczyźnie i położyła mu 

dłoń na udzie. - Podobają ci się?

 - Bardzo przyjemne - stwierdził nienaturalnym głosem. - 

Może usiądziesz wygodnie i zapniesz pas? W naszym okręgu 
to obowiązkowe.

Sięgnęła po pas i zachichotała w duchu. Nigdy dotąd nie 

próbowała   uwodzić   mężczyzny,   ale   skoro   Alex   tak   sobie 
wymyślił ich wspólny weekend, ona nie miała nic przeciwko 
temu. Było nawet zabawniej, niż przewidywała.

Oparła   głowę   o   zagłówek,   zamknęła   oczy   i   oddała   się 

rozmyślaniom przy akompaniamencie cichej muzyki, płynącej 
z   radia.   Przez   następne   czterdzieści   osiem   godzin   będzie 
myślała tylko o Alexie, o niczym więcej. Zaspokoi każdą jego 
zachciankę, no i trochę swoich.

Uśmiechnęła   się   na   myśl   o   czarnej   koszulce   nocnej, 

schowanej w torebce.

Alex   po   drodze   do   wytwornej,   francuskiej   restauracji, 

którą   wybrał   na   ten   wieczór,   zdołał   jakoś   odzyskać 
opanowanie,   które   jednak   go   opuściło,   gdy   pomagał   Erice 
wysiąść z samochodu.

W rozcięciu sukni ukazały się długie nogi. Już sam ich 

widok mógł spowodować wypadek drogowy. Wydawało mu 
się,   że   różyczka   na   podwiązce   mruga   do   niego 
porozumiewawczo.   Stłumił   przekleństwo,   gdy   ktoś   na 
parkingu zagwizdał przeciągle z podziwem.

 - Mówiłeś coś, Alex? - spytała, obrzucając go niewinnym 

spojrzeniem szeroko otwartych oczu.

 - Nie, nie - mruknął przez zęby. Jak tylko wrócą do domu, 

spali tę piekielną sukienkę. Ona była matką, a na widok matki 
mężczyźni nie pogwizdują z podziwem.

background image

Ujął Ericę władczo za ramię i nie puścił, póki nie usiedli 

przy wskazanym im stoliku, na szczęście w przytulnym kącie 
sali, oświetlonym jedynie przyćmionym światłem.

Erica skryła uśmiech za kartą dań, widząc, jak Alex kręci 

się   niespokojnie   na   krześle.   Zsunęła   dla   wygody   pantofle   i 
kiedy spytał ją, co chciałaby zjeść, obdarzyła go najbardziej 
uwodzicielskim uśmiechem i przesuwając stopą po jego łydce, 
zaproponowała:

 - Dużo, dużo ostryg. Mamy przed sobą bardzo długą noc, 

więc musimy się wzmocnić.

Alex cofnął nogę i usiłując panować nad głosem, zapytał:
 - Erico, co cię napadło?
  - Jeszcze nic, ale jestem pewna,  że w nocy nie będziesz 

musiał zadawać takich pytań - odparła z porozumiewawczym 
uśmiechem.

Wpatrywał   się   w   nią,   oniemiały.   Gdzie   się   podziała   ta 

słodka,   pracowita,   pełna   macierzyńskiej   czułości  kobieta, 
wycierająca   łzy   swemu   dziecku,   wypiekająca   ciasteczka, 
chodząca po domu w tym cudownym, starym, powycieranym 
szlafroczku?

1   nagle   wszystko   stało   się   jasne.   Jeszcze   niedawno 

zastanawiał się nad swymi uczuciami do Eriki. Obawiał się, że 
może   to   nie   w   niej   się   zakochał,   lecz   w   stylu   życia,   jaki 
reprezentowała.   Tymczasem   to   przecież   ona,   dzięki   swej 
osobowości, wytwarzała tę szczególną atmosferę, która go tak 
pociągała.   To  ona,  Erica,  go   urzekła.   Co  nie   oznaczało,  że 
teraz   mu   się   nie   podobała,   lecz   wolałby,   żeby   tej   drugiej 
strony swojej natury nie demonstrowała publicznie. Marzył o 
miejscu, w którym mógłby ją oddzielić od świata solidnymi 
drzwiami z łańcuchem.

 - Wychodzimy. - Wstał od stolika.
  -   Ależ   nie   jedliśmy   jeszcze   kolacji   i...   Alex,   co   ty 

wyprawiasz?   -   jęknęła,   gdyż   odsunął   jej   krzesło,   objął   ją 

background image

ramieniem i poderwał na nogi. - Słuchaj, moje pantofle zostały 
pod   stolikiem   -   protestowała,   już   znacznie   słabiej.   Nawet 
podobał   się   jej   ten   jaskiniowiec,   który   nagle   się   obudził   i 
prowadził ją teraz do wyjścia.

 - Kupię ci nowe. Myślę, że to będą wygodne trampki. W 

końcu   jesteś   matką,   więc   przydadzą   ci   się   na   spacery   z 
dzieckiem.

Erica zachichotała.
 - Uśmiechaj się grzecznie, bo robimy z siebie widowisko. 

Wszyscy na nas patrzą.

  - Nic się nie stało - powiedział głośno, rozglądając się 

dokoła. - My po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

Wyszli z restauracji odprowadzani oklaskami siedzących 

przy stolikach gości.

background image

ROZDZIAŁ 11
  -   Myślałam,   że   oczekiwałeś   romantycznych   przeżyć   - 

odezwała   się   Erica.   Alex   wniósł   ją   na   rękach   do   swego 
mieszkania i postawił na podłodze.

 - Tak jest. - Zamknął drzwi. - Ale nie na oczach tłumów.
 - Czy nikt ci nie mówił, że masz skłonność do pruderii?
  - Nigdy. - Objął ją. - Do tej pory byłem liberałem i nie 

miałem   żadnych   przesądów.   Dla   mnie   wszystkie   kobiety 
mogły   nosić   kiecki   odkrywające   połowę   ciała.   Wszystkie, 
poza tobą. Ciebie ubrałbym w sukienkę zapinaną od stóp do 
głów.   -   Pocałował   ją   w   czubek   nosa.   -   Jeśli   jesteś   głodna, 
zaraz zamówię pizzę.

  -   Jestem   głodna,   ale   nie   mam   apetytu   na   pizzę   - 

powiedziała   cicho.   Wsunęła   mu   dłonie   pod   marynarkę   i 
przytuliła się do niego.

 - A na co?
 - Chcę się z tobą kochać przed kominkiem przy muzyce 

Czajkowskiego,   Rachmaninowa   i   Debussy'ego.   Marzę   o 
porannym omlecie według twojego przepisu. Pragnę słuchać 
twoich ulubionych wierszy. I... ta lista nie ma końca.

 - Przy takim apetycie lepiej zaraz zacznijmy.
Teraz,   kiedy   miał   ją   już   wyłącznie   dla   siebie,   taką 

szczęśliwą   i   uległą,   trawiąca   go   przez   całą   drogę   gorączka 
pożądania   trochę   opadła.   Nastawił   muzykę,   rozpalił   na 
kominku i dopiero wtedy poprowadził Ericę do ułożonego na 
ziemi stosu poduszek.

Rozbierał   ją   bez   pośpiechu,   sycąc   oczy   na   nowo 

odkrywanymi urokami jej ciała. Delikatnym zarysem ramion. 
Wcięciem talii. Linią kręgosłupa. Jedwabistą skórą. Pięknem 
małych stóp. Wszystko w niej wprawiało go w zachwyt, więc 
wpatrywał się w nią z uwielbieniem, gdy tak stała przed nim 
w   swej   olśniewającej   nagości.   Wyglądała   na   delikatną   i 

background image

kruchą, lecz wiedział, że w jego ramionach stanie się silna, 
gorąca, pałająca namiętnością.

  - Teraz moja kolej - powiedziała schrypniętym szeptem. 

Zsunęła   mu   z   ramion   marynarkę,   potem   koszulę   i   z   takim 
samym jak on podziwem wzięła we władanie swych palców 
jego owłosioną pierś, muskularne ramiona i plecy.

  -   Jeszcze   nie   skończyłaś   -   upomniał   się   zdławionym 

głosem.

  -   Tak,   ale   chcę   się   nauczyć   na   pamięć   każdej   cząstki 

twego   ciała.   -   Rozbierała   go   dalej,   wpatrując   się   w   niego 
oczami   pociemniałymi   od   pożądania.   -   Jesteś   wspaniały, 
cudowny.

Wziął ją w ramiona, położył na poduszkach i pogrążył się 

w nią w niosącym ukojenie uniesieniu. Kochał ją, kochał, lecz 
nie wiedział, co ma począć z tą miłością. Później się nad tym 
zastanowi,   nie   teraz,   kiedy   Erica   wykrzykiwała   jego   imię, 
zaciskała palce na jego plecach i podążała za nim na szczyt 
rozkoszy.

Gdy Erica obudziła się w niedzielę rano, stwierdziła, że 

leży w łóżku sama. Właściwie nie była bardzo zaskoczona. Po 
upojnym   piątkowym   wieczorze   czuła,   że   Alex   jest   coraz 
bardziej   spięty.   W   pierwszej   chwili  zlękła   się,   że   może 
poniewczasie   uznał   pomysł   wspólnego   weekendu   za 
niefortunny. Lecz on sam rozwiał te obawy. Przez cały czas 
był dla niej tak czuły, jak tylko może być mężczyzna dla swej 
jedynej, wymarzonej kobiety. Więc co go dręczyło?

Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć: trzeba go o 

to spytać.

Znalazła   Alexa   na   balkonie.   W   samych   slipkach, 

wyciągnięty na leżaku, spoglądał na odległe wody oceanu.

 - Witaj, moja śliczna. - Przyciągnął Ericę do siebie, żeby 

ją pocałować. - Co tu robisz tak wcześnie rano?

background image

 - Obudziłam się i zobaczyłam obok siebie puste miejsce. 

Nie mogę ogrzać stóp zimnym prześcieradłem.

Roześmiał się i wziął ją na kolana.
 - Ogrzej je o mnie.
Przytuliła   się   do   niego,   podkuliła   nogi   i   wsunęła   stopy 

między jego uda. Minęło dobre kilka chwil, zanim zdobyła się 
na odwagę i spytała:

 - Alex, co ci jest?
 - Nic - odparł szybko, lecz ona wyczuła napięcie w jego 

głosie.

  - Zbyt dobrze cię znam i wiem, że coś cię gnębi, więc 

proszę, nie okłamuj mnie. - Uniosła głowę, żeby patrzeć mu w 
oczy. - Uważasz, że ten wspólny weekend był pomyłką? Że 
już   nie   chcesz   się   ze   mną   widywać?   Jeśli   tak   jest,   to   mi 
powiedz. Obiecuję, że nie wpadnę w histerię i nie rzucę się z 
balkonu. Potrafię znieść prawdę.

Alex   wpatrywał   się   w   jej   szczerą,   łagodną   twarz. 

Westchnął.   Czy   wspólny   weekend   był   pomyłką?   Czy   nie 
chciał się z nią widywać?

Nie, i to właśnie był problem. Zakochał się w niej. Kochał 

ją namiętnie, do szaleństwa, bez pamięci.

Gdyby zapragnęła gwiazdki z nieba, zdobyłby ją dla , niej. 

Dałby   jej   wszystko,   poza   tym   jednym,   czego   pragnęła 
najbardziej. Bo w głębi duszy wiedział, że nigdy się z nią nie 
ożeni.

Znowu westchnął i wrócił spojrzeniem do majaczącego na 

horyzoncie   oceanu.   Trzeba   to   wyraźnie   powiedzieć, 
podpowiadało   mu   sumienie.   Powinna   znać   prawdę   i 
zdecydować, jak ma postąpić. Nie będzie jej łudził nadziejami, 
które nigdy się nie spełnią.

  - Czy byłaś zakochana w Marku, kiedy wychodziłaś za 

niego za mąż? - zapytał.

background image

Przestraszyło   ją   to   pytanie.   O   co   mu   chodzi?   Jest 

zazdrosny o Marka? To byłoby śmieszne, lecz nie widziała 
innego sensownego wytłumaczenia.

 - Tak, byłam - odparła.
 - A jak się czułaś, gdy odkryłaś, że miłość przeminęła?
 - Cierpiałam. Byłam smutna, zła i zagubiona.
 - Tak samo jak ja, kiedy rozleciało się moje małżeństwo. - 

Pokiwał głową ze zrozumieniem. - Po rozwodzie z Kristen z 
trudem doszedłem do siebie i przyrzekłem sobie, że już nigdy 
tak się nie odsłonię na ciosy.

Po chwili milczenia mówił dalej.
  -   Mimo   tego   doświadczenia   zakochałem   się   w   tobie. 

Miłość jest zbyt krucha, żeby mogła długo trwać, a wraz z jej 
kresem   przychodzi   cierpienie.   Chciałbym   nadal   widywać 
ciebie i Josha, jednak nigdy nie ożenię się ani z tobą, ani z 
żadną   inną   kobietą.   I   zrozumiem   jeśli   mi   powiesz,   że   taki 
układ ci nie odpowiada.

Te słowa zraniły Ericę głęboko i boleśnie. I to nie dlatego, 

że   Alex   był   przeciwny   ponownemu   małżeństwu.   Ona   też 
miała   złe   doświadczenia   i   choć   może   nie   stała   się   tak 
krytyczna wobec małżeństwa jako instytucji, również nie była 
skłonna zawierać go zbyt szybko. Zabolało ją to, co mówił z 
takim   przekonaniem   o   miłości,   miłości   między   nimi,   którą 
skazywał na przegraną, zanim właściwie na dobre rozkwitła.

Początkowo   chciała   mu   powiedzieć,   że   zbyt 

pesymistycznie patrzy w przyszłość. Uznała jednak,  że  musi 
rozwiązać   ten   problem   tak   jak   inne.   Tu   nie   pomoże 
przekonywanie, trzeba działać, i to ostrożnie, z rozmysłem.

Nic   dziwnego,  że   nie   oczekiwał   niczego   dobrego   od 

nowego związku z kobietą. Jeszcze parę lat temu pogodziłaby 
się z tym i odeszła. Lecz wtedy nie miała jeszcze Josha. To 
dzięki   dziecku   nauczyła   się   pokonywać   swą   niepewność   i 
obawy,   walczyć   o   to,   co   chciała   osiągnąć.   A   teraz   chciała 

background image

Alexa.   Nie   ma   stuprocentowej   pewności,   że   miłość   będzie 
trwała wiecznie, nawet przy najlepszych chęciach nieraz coś 
się   między   ludźmi   nie   układa.   Jednak   wiedziała,   że   zrobi 
wszystko,   co   tylko   możliwe,   zaangażuje   całą   swą   duszę   i 
ciało, aby ich miłość przetrwała. Tylko jak ma to udowodnić? 
Żadne przyrzeczenia nie przebiją tego muru oporu. Powinna 
tak pokierować sprawą, żeby mężczyzna sam zmienił zdanie.

Pierwszy raz w życiu była wdzięczna matce, że posyłała ją 

przez lata na kursy aktorskie. Nie stała się wprawdzie drugą 
Shirley   Tempie,   lecz   nauczyła   się   na   tyle   dużo,   że   potrafi 
zamydlić Alexowi oczy.

  -   Wiesz   -   uśmiechnęła   się   promiennie   -   właściwie   to 

odczułam dużą ulgę. Ja też cię kocham i zastanawiałam się, 
czy   nasz   związek   będzie   trwały,   czego   bym   sobie   bardzo 
życzyła. Trochę byłam zaniepokojona, że ty może chciałbyś 
go zalegalizować, bo małżeństwo nie figuruje na liście moich 
życiowych celów.

 - Nie? - Spojrzał na nią sceptycznie.
 - Oczywiście, że nie.
 - A co z Joshem?
 - Nie rozumiem.
 - On potrzebuje ojca, Erico.
  - Ma ojca, nawet jeśli Mark nie spełnia swej roli. Poza 

tym, dzięki tobie rozwiały się moje wątpliwości, czy poradzę 
sobie sama z wychowaniem syna.

 - Dzięki mnie? Jak to?
  - No, pomyśl tylko. Twoja matka bez niczyjej pomocy 

wychowała cię na wspaniałego mężczyznę. A jestem pewna, 
że jeżeli nie będę umiała sobie poradzić z jakimś problemem, 
ty mi udzielisz rady z męskiego punktu widzenia.

 - Tak, oczywiście, ale...

background image

 - Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. - Zsunęła się 

z jego kolan i pociągnęła go za rękę. - Obiecałeś mi dzisiaj 
omlet, trzymam cię za słowo.

 - Ale, Erico...
 - Alex, umieram z głodu. Później możemy porozmawiać.
Poszedł za nią do mieszkania, choć wolałby dokończyć tę 

dyskusję. Co miała na myśli, mówiąc,  że nie zależy  jej na 
małżeństwie? Z całą pewnością zależało. Czy nie powtarzała 
tego kilkakrotnie? Przecież właśnie dlatego chciał się trzymać 
od niej z daleka.

Jednak   gdy   teraz   przypomniał   sobie   ich   rozmowy, 

uświadomił   sobie,   że   ona   nigdy   nie   wypowiedziała   tego 
złowieszczo   brzmiącego   słowa.   Mówiła   tylko   o   trwałym 
związku, o rodzinie.

Dopiero przy śniadaniu wrócił do tematu.
  - Erico, rozmyślałem nad tym, co mówiłaś na balkonie. 

Jeśli nie pragniesz wyjść za mąż, to czego oczekujesz? Czy 
chcesz, żebyśmy razem zamieszkali?

  -  Żartujesz?   -   Roześmiała   się   serdecznie.   -   Dlaczego 

miałabym z tobą zamieszkać?

Zaczęło go to wszystko denerwować - ten śmiech i takie 

niefrasobliwe podejście do poważnej sprawy.

Co   to   w   ogóle   za   pytanie?   Dla   niego   odpowiedź   była 

oczywista.

 - No, cóż, kochamy się i...
 - Jeżeli nadal będziemy się kochać, utrzymamy status quo 

- przerwała łagodnie. - Możesz mi podać sól?

  - A co masz przeciwko  życiu pod wspólnym dachem? - 

spytał, z każdą chwilą bardziej rozdrażniony.

 - Alex, prosiłam o sól. - Kiedy chwycił solniczkę i wprost 

rzucił   w   jej   stronę,   odpowiedziała   uprzejmie:   -   Dzięki.   A 
wspólne zamieszkanie to, według mnie, niedorzeczny pomysł. 
Muszę   brać   pod   uwagę   Josha.   Jestem   pod   tym   względem 

background image

staromodna   i   uważam,   że   dziecku   trzeba   wpoić   zasady 
moralne.   Jak   mogłabym   wytłumaczyć   szesnastoletniemu 
chłopcu, że nie powinien iść do łóżka z każdą dziewczyną, 
która mu się nawinie, skoro widziałby własną matkę, żyjącą 
przez lata w grzechu. Poza tym powstałyby inne, codzienne 
komplikacje. - Wzięła do ust kawałek omletu. - Wiesz, jest 
naprawdę pyszny. Musisz mi dać przepis.

 - Dobrze - mruknął. - Jakie komplikacje?
 - Różne. Doszedłby mi obowiązek prania twoich rzeczy. 

Ty   byś   musiał   wynosić   śmieci.   Biedzilibyśmy   się   nad 
rachunkami i domowym budżetem i martwili, czy nam starczy 
na kolację w restauracji lub na kino. Teraz nawet nie musimy 
się zastanawiać, jakie meble mają stać we wspólnej sypialni. 
Ja mogę zatrzymać baldachim i koronkową kapę, a ty łóżko z 
filarami i koc ze sztucznego futra. Możemy spotykać się bez 
tych wszystkich komplikacji i nasz romans będzie trwał. Czy 
to nie wspaniałe?

Jej   słowa   brzmiały   rozsądnie.   Więc   dlaczego   nie   był 

zachwycony tą perspektywą?

  -   I   nasz...   związek   nie   narzucałby   nam   żadnych 

ograniczeń?

  -   Tylko   jedno   -   odpowiedziała,   tym   razem   bardzo 

poważnie. - Żądam bezwzględnej wierności. Mam syna i nie 
mogę narażać zdrowia. W tej kwestii nie ustąpię ani tobie, ani 
żadnemu innemu mężczyźnie. I zrozumiem, jeśli powiesz, że 
taki układ ci nie odpowiada.

Słysząc własne słowa w jej ustach, Alex poczuł się jak 

oblany kubłem zimnej wody. Czy one istotnie zabrzmiały tak 
brutalnie?   Chyba   nie,   w   przeciwnym   razie   Erica   nie 
siedziałaby tu w takim dobrym humorze i nie rozprawiała tak 
rozsądnie o ich stosunku opartym na... No właśnie, na czym 
opartym? - zastanowił się nagle. Odezwała się, zanim zdążył 
coś powiedzieć.

background image

 - To niegrzecznie zjeść i zaraz zmykać, więc wybacz mi, 

ale stęskniłam się za Joshem. Nigdy się z nim nie rozstawałam 
na   tak   długo.   Nic   się   nie   martw,   z   czasem   to   stanie   się 
łatwiejsze.   Możemy   się   spodziewać,   że   przez   wiele   lat 
będziemy   przeżywać   takie   romantyczne   weekendy.   Gdzie 
moja sukienka?

Miał ochotę powiedzieć: „w koszu na śmiecie, tam, gdzie 

jej miejsce", ale ugryzł się w język. Związek, na który właśnie 
milcząco się zgodził, nie dawał mu podobnych praw. I to mu 
się nie podobało. Bardzo nie podobało.

 - W szafie.
  -   Aha,   i   nie   zapomnij   o   przepisie   na   omlet.   Ciekawa 

jestem, jaką minę zrobi Laura, kiedy z całą rodziną wpadnie 
do mnie na niedzielny obiad. - Wyszła, nucąc jakąś dziecinną 
rymowankę.

Alex uświadomił sobie, że w odróżnieniu od sąsiadów, nie 

został zaproszony na niedzielny posiłek.

  - No i jakie osiągnęłaś efekty w wojnie podjazdowej o 

małżeństwo?   -   spytała   Laura,   która   pojawiła   się   w   kuchni 
Eriki z talerzem domowych ciasteczek.

  - O, dzięki, Lauro. Josh już narzekał, że się zaniedbuję, 

ale   zupełnie   nie   miałam   czasu   na   pieczenie.   A   co   do   tej 
drugiej kwestii, no cóż, nie tracę nadziei. Alex napomknął raz 
czy dwa, że my - zwróć uwagę na liczbę mnogą - powinniśmy 
podziękować ci za opiekę nad Joshem. Obiecał zaprosić cię z 
całą rodziną na obiad, żeby przygotować swój słynny omlet.

Laura zaśmiała się.
  - Alex jest naprawdę dobrym człowiekiem i wierzę, że 

dzięki twojej taktyce zmieni poglądy na małżeństwo.

 - Ja też jestem optymistką. Bardzo go kocham i Josh też. 

A Alex jest dla nas obojga taki dobry. Wiesz, że pod jego 
wpływem Josh prawie już nie powtarza tego nieszczęsnego 
„ale ja nie chcę"?

background image

 - A jaki ma wpływ na twoje życie?
  -   Jak   najlepszy.   Z   tym  że   oczywiście   nic   nie   może 

zaradzić   na   konflikt   z   Markiem   -   dodała   ze   smutkiem.   - 
Posiedzenie sądu odbędzie się za dwa tygodnie, a mój były 
mąż   nie   dał   znaku   życia.   To   do   niego   podobne,   tak   się 
przyczaić. Ciągle boję się najgorszego.

 - A jak ocenia twoje szanse adwokat?
  - Uważa, że są bardzo duże. Według niego sąd weźmie 

prawdopodobnie   pod   uwagę,   że   dziecko   nabawiłoby   się 
urazów   psychicznych,   nie   tylko   gdyby   zostało   ze   mną 
rozdzielone, ale i pozbawione moich regularnych wizyt. Nie 
mogłabym   często   jeździć   na   drugi   koniec   kraju.   Poza   tym 
Mark   nie   wykorzystywał   swych   praw   do   widzenia   się   z 
dzieckiem.   Pięć   wizyt   w   ciągu   dwóch   lat   na   pewno   nie 
świadczy   o   miłości   i   rozpaczliwej   tęsknocie.   W   sumie 
adwokat sądzi, że Mark nie ma widoków na wygraną.

 - Och, Erico, to cudownie!
 - Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. Uzgodniłyśmy z 

mamą,   że   w   sprawach   dotyczących   Josha   ja   mam   ostatnie 
słowo.

 - Więc wszystko idzie jak z płatka.
  -   Poza   jednym   lub   dwoma   kolcami.   Gdybym   tylko 

zdołała przekonać Alexa, że dla miłości warto podjąć ryzyko...

  -   A   ta,   co   przedstawia?   -   Josh   pokazał   napływającą 

chmurę.

  - Słonia - powiedział Alex. Leżał z malcem na trawie i 

bawił się z nim w te zgadywanki od piętnastu minut. Miał 
nadzieję, że jeszcze przez kilkanaście następnych uda mu się 
zainteresować   chłopca   zabawą.   W   ciągu   minionych   dwóch 
godzin grali już w piłkę, w berka, w chowanego i Alex był 
wykończony. Zastanawiał się, jak to się dzieje, że Erica, zajęta 
dzieckiem   godzina   po   godzinie,   dzień   po   dniu,   nie   pada   z 
wyczerpania.

background image

  - Niee. - Josh ze  śmiechem przekręcił się na brzuszek i 

przytulił buzię do twarzy mężczyzny. - Wygląda jak małpka.

 - Małpka? - powtórzył Alex z udanym zdziwieniem. - Jest 

za duża na małpkę. Chyba że to jakaś wielka małpa. Tak, to 
goryl.

  - Nie, to słoń - oznajmił Josh. - Jest o wiele za duża na 

małpkę.

Alex roześmiał się i pociągnął chłopczyka na swoją pierś.
  -   Jesteś   najbardziej   przekornym   łobuziakiem,   jakiego 

znam. Jak ja powiem „białe", to ty powiesz „czarne". Mama 
uważa, że przechodzisz taki etap, ale wiesz, co ja sądzę?

Josh pokręcił przecząco główką.
  -   Jesteś   bardzo   zdolnym   chłopczykiem   i   wiesz,   jak 

rozzłościć dorosłych.

Malec   z   chichotem   usiadł   okrakiem   na   Alexie   i   zaczął 

liczyć   guziki   jego   koszuli.   Mężczyzna   obserwował   go   z 
czułym   uśmiechem.   Z   zapałem   zgodził   się  na   propozycję 
Eriki,   żeby   zajął   się   małym   w   czasie   jej   spotkania   z 
adwokatem, gdyż spędzanie czasu z dzieckiem sprawiało mu 
prawdziwą   przyjemność.   Dla   chłopczyka   wszystko   było 
jednoznaczne. Płakał, kiedy był smutny, śmiał się z radości, a 
świat   traktował   jak   wielki   skład   zabawek,   który   trzeba 
dokładnie poznać.

To   zdumiewające,   lecz   właśnie   dzięki   Joshowi   Alex 

zmienił swój stosunek do rzeczywistości. Wydawała mu się 
teraz   mniej   skomplikowana.   Nauczył   się   widzieć   sprawy, 
jakimi są, i to zarówno w interesach, jak i w prywatnym życiu. 
Chociaż ono, w związku z Ericą, nadal było zagmatwane.

Kochał   ją   i   nie   miał   wątpliwości,   że   i   ona   go   kocha. 

Wystarczyło   popatrzeć   na   jej   rozjaśnioną   twarz,   kiedy 
spotykali się po dłuższym niewidzeniu. Chciał z nią spędzać 
więcej czasu, lecz ona stale znajdowała jakieś wymówki, co 
było naprawdę denerwujące. A to musiała wykończyć pilną 

background image

pracę, a to robiła pranie, szła po zakupy, załatwiała zaległą 
korespondencję i ta lista nie miała końca. Usiłowała łagodzić 
jego irytację, obiecując spędzić z nim kolejny romantyczny 
weekend po zakończeniu sprawy w sądzie.

Alex doszedł wreszcie do wniosku, że oddałby cały rok 

wypełniony   romantycznymi   weekendami   za   to,   żeby   mieć 
Ericę przy sobie dzień po dniu, godzina po godzinie. Żeby 
przy niej zasypiać i z nią się budzić.

Lecz   takie   marzenia   mogły   się   spełnić   tylko   w 

małżeństwie,   a   on   ciągle   nie   wiedział,   czy   ono   stanowiło 
właściwe   rozwiązanie.   Gdyby   zaś   nawet   nabrał   takiej 
pewności,   to   jeszcze   musiałby   przekonać   o   tym   Ericę. 
Przecież   wyraźnie   powiedziała,   że   nie   jest   zainteresowana 
pójściem do ołtarza.

  -   Może   wrócimy   do   domu   na   mleko   i   ciasteczko,   jak 

myślisz? - Alex odczuł gwałtowną potrzebę ruchu,  jakby ten 
miał mu pomóc otrząsnąć się z przygnębiających myśli.

 - Na trzy ciasteczka. - Josh dla pewności podniósł do góry 

właściwą liczbę paluszków.

 - Dwa. - Alex też pokazał na palcach. - Niedługo obiad i 

twoja mama urwałaby mi głowę, gdybyś stracił przeze mnie 
apetyt.   -   Widząc   zawiedzioną   minę   dziecka,   ustąpił.   -   No, 
niech będą trzy.

Josh z radosnym śmiechem sturlał się z Alexa i pobiegł w 

stronę domu.

 - Złap mnie!
Podążając za chłopcem, Alex pomyślał, że gdyby matka 

dziecka rzuciła mu takie wyzwanie, nie musiałby podejmować 
żadnych decyzji. Po prostu by jej posłuchał.

Erica nie była w stanie oddychać. Tłumaczyła sobie, że 

oddychanie   jest   zwykłą   funkcją   organizmu   -   wdycha   się 
powietrze i wydycha. Bezskutecznie.

background image

Wiedziała, że za milczeniem Marka coś się kryje, ale nie 

spodziewała się tego, co jej przygotował.

  -   Erico,   dobrze   się   czujesz?   -   spytał   zaniepokojony 

adwokat, Daniel Adams.

Z trudem skinęła głową, choć tak, oczywiście, nie było. 

Mark   nie   zrezygnował   z   wygranej   w   sprawie   o   dziecko. 
Zabierze jej Josha i ona nigdy już chłopca nie zobaczy. Czy 
byłaby w stanie przeżyć taką tragedię?

  - Mark wygra, prawda? - spytała, przerażona. - Powoła 

się przed sądem na opinie psychologów i wyjdzie stamtąd z 
Joshem.

  - Muszę przyznać, że nie wygląda to dobrze - odrzekł 

adwokat.

 - Co ja mam robić? Przecież coś trzeba zrobić - mówiła 

gorączkowo. - Musi być jakiś sposób podważenia tych opinii. 
Praca w filmie nie wywarła  niekorzystnego wpływu. Nigdy 
bym   się   nie   zgodziła,   gdyby   mu   miała   w   najmniejszym 
stopniu zaszkodzić. Przeciwnie, on z ogromną przyjemnością 
brał udział w tym programie.

  - Może masz rację, Erico, lecz twoja ocena, jako osoby 

niefachowej,   nie   będzie   się   liczyła.   Mark   zasięgnął   opinii 
dwóch najsłynniejszych w kraju psychologów dziecięcych i 
ich zdaniem zmuszanie dziecka do udziału w reklamie może 
wyrządzić nieodwracalne szkody psychiczne. A pan Stewart 
podkreśla, że właśnie ty powinnaś być tego świadoma.

 - To jakiś koszmar. - Erica zaczęła nerwowo przemierzać 

gabinet. - Zgodziłam się na występ Josha tylko dlatego, że nie 
chciałam go utracić. Musiałam zdobyć pieniądze. I nie było 
żadnego przymusu, on chciał występować w tej reklamie.

  - Erico - adwokat westchnął ciężko - dzieci chcą także 

bawić się na ulicy, ale im na to nie pozwalamy, gdyż wiemy, 
że to niebezpieczne.

Spojrzała na prawnika osłupiała.

background image

 - Więc zgadzasz się z Markiem?
  -   Nie   -   odparł   Daniel.   -   Ja   ci   tylko   daję   próbkę 

argumentów,   jakie   może   przytoczyć  jego   adwokat.   Według 
mnie, masz jedno wyjście - czym prędzej zrezygnować z tego 
filmu i powiedzieć przed sądem, że zrobiłaś to natychmiast po 
zapoznaniu   się   z   opiniami   psychologów,   gdyż   nigdy   nie 
podjęłabyś   żadnych   działań,   które   mogłyby   zaszkodzić 
dziecku. Inna sprawa to kłopoty z wycofaniem się z umowy z 
agencją reklamową, która może cię zaskarżyć do sądu. Musisz 
być na to przygotowana.

  -   Wycofanie   się   z   umowy   nie   będzie   problemem   - 

stwierdziła. Była tego pewna, znając uczucia Alexa do niej i 
do   dziecka.   Lecz   wiedziała   również,   jakie   by   to   miało 
konsekwencje dla agencji reklamowej. Zdjęcia do ostatniego 
odcinka filmu powinny się zacząć przed posiedzeniem sądu. I 
teraz,   w   ostatniej   sekundzie,   Alex   musiałby   oznajmić 
producentowi odzieży, że nie wykona zlecenia. Wszystko by 
przepadło.   A   to   oznaczało,   że   ona   straciłaby   jego.   Czy 
kiedykolwiek   wybaczyłby   jej,  że  zniszczyła  jego  nadzieje  i 
marzenia?

background image

ROZDZIAŁ 12
  -   Lauro,   ogromnie   ci   dziękuję,   że   zgodziłaś   się   wziąć 

Josha na noc. - Alex pakował rzeczy chłopca.

 - Erica nie prosiłaby cię, gdyby to nie było konieczne.
  -   Już   ci   mówiłam,   z   przyjemnością   zaopiekujemy   się 

małym.   Czy   Erica   nic   nie   wspomniała   o   rozmowie   z 
adwokatem?

 - Nie, powiedziała tylko, że musi ze mną porozmawiać w 

pilnej sprawie i prosiła, żebym spytał, czy możesz się zająć 
Joshem.

 - W jakim była nastroju?
  -   Spokojna   -   odparł   Alex   posępnie.   -   Za   spokojna. 

Gdybym dostał teraz Marka w swoje ręce, udusiłbym go bez 
mrugnięcia okiem. Jeśliby choć w połowie kochał syna jak 
ona, wiedziałby, że nigdzie nie będzie mu lepiej niż u matki. 
Dlaczego on ją tak prześladuje?

 - Erica twierdzi, że z zemsty. A ja podejrzewam, że on ją 

nadal kocha na swój perwersyjny sposób. Po co by czekał dwa 
lata z wniesieniem sprawy do sądu?

Alex, osłupiały, usiadł na łóżku Josha.
 - Nadal ją kocha? Dlaczego tak myślisz?
 - A ty się dziwisz? - Laura wzruszyła ramionami.
  -   Chyba   to   miłość   skłoniła   takiego   niepoprawnego 

playboya   do   poślubienia   jej.   Podejrzewam,   że   wytoczył 
sprawę o opiekę nad dzieckiem, żeby skłonić ją do powrotu.

  - Przecież podobno zamierza  się ożenić - przypomniał 

Alex.

  - Właśnie. Podobno. Zaręczyny można zerwać. Postaw 

się w położeniu Marka. On ją nadal kocha, a jej coraz lepiej 
udaje   się   obywać   bez   niego.   Pozostał   tylko   Josh.   Czy 
zapewnienie   sobie   prawa   do   opieki   nad   dzieckiem   nie   jest 
najlepszą drogą do odzyskania byłej żony i zatrzymania jej 

background image

przy   sobie,   skoro   to   dziecko   jest   dla   niej   najdroższym 
skarbem? Co ty byś zrobił na jej miejscu?

  - Wróciłbym do niego - odparł i pociemniało mu przed 

oczami. - I ona wróci bez chwili namysłu.

  -   No   właśnie.   Erica   nie   kocha   Marka,   ale   za   Joshem 

poszłaby   do  piekła.   Tylko  się  modlę,   żeby   nie  musiała,   bo 
zasługuje na lepszy los.

O niebo lepszy, pomyślał.
Erica z obawą oczekiwała spotkania z Alexem. Nie dość, 

że Mark zniszczył jej życie, to jeszcze wciągał do swej podłej 
intrygi Alexa.

Nie powinna była zgodzić się na udział Josha w reklamie 

w ani jednym odcinku. Trzeba było upierać się przy pierwszej 
decyzji.   Trzeba   było...   Tak,   ale   tego   już   się   nie   zmieni. 
Dokonała wyboru i teraz ponosi konsekwencje. Może się tylko 
modlić,   żeby   nie   uległy   zniszczeniu   więzy,   łączące   ją   z 
Alexem,   żeby   jej   wybaczył,   gdyby   nawet   miało   stać   się 
najgorsze. Nie potrafiłaby żyć ze świadomością, że on czuje 
do niej nienawiść.

Zajeżdżając   przed   dom,   przekonywała   samą   siebie,   że 

Alex   zgodzi   się   na   rozwiązanie   umowy,   gdyż   tak   samo 
troszczy   się   o   Josha,   jak   ona.   Musiała   w   to   wierzyć. 
Odetchnęła   głęboko,   wysiadła   z   samochodu   i   podeszła   do 
drzwi.

Alex słyszał samochód, lecz nie ruszył się z sofy. Był w 

takim   stanie,   że   nie   wiedział,   jak   ma   ją   powitać. 
Prześladowały   go   słowa   Laury:   „Co   ty   byś   zrobił   na   jej 
miejscu?"

Erica wróci do Marka. Wiedział to. Był o tym przekonany. 

Stewart wygra sprawę i odzyska nie tylko Josha, ale i Ericę.

A co on wtedy pocznie ze sobą? Poświęci się całkowicie 

swojej firmie. Nikt mu jej nie odbierze. Zaangażował się w nią 
całym   sercem.   „Reklama   Harte'a"   miała   być   najbardziej 

background image

liczącą się agencją w świecie reklamy. I taką musi się stać, bo 
cóż mu pozostanie? Nic.

Kiedy zobaczył Ericę w drzwiach, jeden rzut oka na jej 

twarz wystarczył. Miał rację. Wszystko skończone. Po co się 
tak zaangażował? Dlaczego się zakochał?

Tak, ale tego nic już nie zmieni. Kochał ją i kolejny raz 

przekona się, jak boli zawiedziona miłość.

 - Cześć - rzuciła Erica i oparła się o drzwi.
 - Powiedz mi najgorsze i skończmy z tym - odezwał się 

szorstko. - Muszę się napić czegoś mocniejszego, a u ciebie, 
jak zwykle, nic nie ma.

Zjeżyła się momentalnie.
  - Wiesz, dlaczego nie trzymam alkoholu. To największe 

zagrożenie dla dzieci.

 - Oczywiście - wycedził z ironią - musimy zawsze myśleć 

o   Joshu,   prawda?   On   jest   najważniejszy.   Co   ty,   biedna, 
zrobisz,   kiedy   on   dorośnie?   Będziesz   wysiadywać   przy 
telefonie i czekać, aż się raczy odezwać?

 - Dlaczego jesteś taki nieprzyjemny? - Spojrzała na niego 

rozżalonym wzrokiem.

  -   Sama   sobie   odpowiedz.   -   Nie   miał   zamiaru   jej 

pocieszać.   Porzucała   go.   Wybierała   mężczyznę,   do   którego 
czuła odrazę. Znów jest na drugim miejscu. - Co powiedział 
adwokat?

 - Że sprawa nie wygląda zbyt dobrze. Mark właśnie...
  -   Co   Mark   właśnie?!   -   krzyknął   niecierpliwie,   gdy 

umilkła. - Do licha ciężkiego, Erico, ja prowadzę dużą firmę i 
nie mogę tracić czasu na twoje babskie rozterki. Mów, co ten 
człowiek powiedział, i pójdę sobie do diabła!

 - Babskie rozterki? O co ci chodzi? - spytała z gniewem.
  -   Dokładnie   o   to,   co   powiedziałem.   -   Wstał   z   sofy.   - 

Odkąd cię poznałem, wciąż muszę się nad tobą roztkliwiać i 
trzymać cię za rączkę. Słuchałem twoich smętnych historyjek, 

background image

ale wreszcie mi się znudziły. Przykro mi, że miałaś ciężkie 
życie.   Ale   to   nie   ciebie   jedyną   na   świecie   ono   źle 
potraktowało.   Jeśli  tak  myślisz,   to  grubo   się  mylisz.  Ja   też 
otrzymałem swoją porcję batów, ale nie chowam się w kącie, 
żeby lizać rany. Może Mark ma rację. Może to on powinien 
zajmować się Joshem.

Erica zbladła.
  - Ty tak nie myślisz. To niemożliwe. Alex, ty kochasz 

Josha i dobrze o tym wiesz.

  -   To  świetny   dzieciak   -   odparł   -   lecz   nie   jest 

najwspanialszym objawieniem od czasu Einsteina. A mówiąc 
szczerze, uważam, że kiedyś będzie prawdziwym utrapieniem.

Erica mogła znieść zarzuty pod swoim adresem, lecz nie 

wytrzymała ataku na Josha. Natychmiast pospieszyła synowi z 
odsieczą.

 - Josh potrafi być niesforny, sama to przyznaję. Ale jest 

bardzo dobrym dzieckiem i wiesz o tym doskonale. Jeśli jesteś 
zły, to odgrywaj się na mnie, ale bardzo proszę, powtarzam: 
bardzo   proszę,   oszczędź   złośliwości   Joshowi.   On   jest   tylko 
małym   chłopczykiem,   więc   wyładuj   się   na   kimś   równym 
sobie.

Alex   zaklął   pod   nosem   i   podszedł   do   okna.   Wyglądał 

przez nie chwilę.

 - Masz rację. Jestem zdenerwowany. Przepraszam. Co ci 

powiedział adwokat?

  -   Mark   uzyskał   opinie   dwóch   najbardziej   znanych 

psychologów dziecięcych w kraju, którzy uważają, że występy 
w   filmie   reklamowym   mogły   wywołać   w   psychice   Josha 
nieodwracalne   szkody.   -   Widząc,   że   Alex   zaciska   pięści, 
dodała   szybko:   -   Wiem,   że   to   nieprawda,   ale   zostałam 
przyparta do muru. Albo wycofam się z naszej umowy, albo 
stracę   Josha.   Proszę,   zrezygnuj   z   niego   w   tym   ostatnim 
odcinku filmu.

background image

 - Nie. - Spojrzał jej prosto w oczy.
 - Nie? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Alex, musisz to 

dla mnie zrobić, od tego zależy los mego dziecka.

 - Tak? Twoja sprawa o opiekę nad dzieckiem nie ma ze 

mną   nic   wspólnego.   Podpisałaś   umowę   i   musisz   jej 
dotrzymać.   W  przeciwnym  razie   zaskarżę  cię   do  sądu.  Nie 
zrezygnuję   ze   wszystkiego,   co   już   zostało   zrobione,   tylko 
dlatego, że ty walczysz ze swoim eks - mężem o syna. Mark 
manipuluje tobą i jeśli mu teraz ustąpisz, to będzie ci zatruwał 
życie, dopóki Josh nie dojdzie do pełnoletniości. Możesz być 
ofiarą Marka, skoro tak ci się podoba, lecz ja nie zamierzam 
razem   z   tobą   grać   tej   roli.   Sam   zatrudnię   psychologów   i 
przyprowadzę   ich   na   plan   filmowy,   żeby   na   własne   oczy 
mogli   się   przekonać,   jaka   to   krzywda   rzekomo   dzieje   się 
dziecku. Zapłacę za ich opinie z własnej kieszeni, gdyż nie 
mam zamiaru ustąpić Markowi Stewartowi. A umowa nadal 
obowiązuje. Jeśli ją zerwiesz, będziesz żałowała.

  -   My   ciebie   wcale   nie   obchodzimy   -   odezwała   się 

głuchym głosem. - W ogóle się nami nie przejmujesz. Byliśmy 
dla   ciebie   tylko   pionkami,   które   przesuwałeś  jak   na 
szachownicy. Dlaczego? Czy twój zawodowy sukces znaczy 
dla ciebie więcej niż los ludzi?

 - Tak - odrzekł gniewnie. Podszedł do niej, chwycił pod 

brodę i uniósł twarz do góry. - Sukces znaczy dla mnie bardzo 
wiele. Tak było i będzie. A zanim mnie potępisz, pomyśl o 
własnym  postępowaniu.  Ty   też   mnie   wykorzystałaś.   Gdyby 
nie sprawa o opiekę nad dzieckiem, nigdy byś się nie zgodziła 
na   udział   Josha   w   reklamie.   Siedziałabyś   w   tym   swoim 
małym, bezpiecznym świecie z twoimi małymi, niegroźnymi 
potworkami. Dopiero ze mną żyłaś naprawdę. Dałem ci więcej 
niż ktokolwiek dotąd.

Odsunął się od niej.

background image

  - Biegnij do garażu, Erico. Przemień mnie w potwora. 

Uosobienie wszelkiego zła. A jak będziesz mnie malowała, 
pomyśl o tym, co czułaś w moich ramionach. I zapamiętaj to 
uczucie, bo leżąc w objęciach Marka, jeszcze za dwadzieścia 
lat będziesz umierała z tęsknoty za mną.

Po tych słowach wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
Erica stała rozgniewana i stropiona równocześnie. O czym 

on   w   ogóle   mówił?   Ona   w   objęciach   Marka   jeszcze   za 
dwadzieścia   lat?   Wolałaby   zaprzedać   duszę   diabłu.   Jej 
sytuacja   i   tak   była   nie   do   pozazdroszczenia.   Znalazła   się 
między   młotem   a   kowadłem.   Obaj   mężczyźni   chcieli   ją 
ukarać, a ich ofiarą padnie Josh. On zapłaci za jej winy.

Może Alex miał rację? Może Mark powinien zajmować 

się Joshem? Nie, to nieprawda. To ona kochała synka całym 
sercem i nigdy kochać nie przestanie. Jeśli Josh zamieszka z 
Markiem, będą go wychowywać niańki, a potem ojciec wyśle 
go do szkoły z internatem.

Doprowadzona do rozpaczy, pomyślała, że musi z kimś 

porozmawiać. Bez namysłu nakręciła numer. Kiedy usłyszała 
głos matki, odezwała się wśród szlochów:

 - Mamusiu, pomóż mi. Nie wiem, co robić.
Alex   zawołał   sekretarkę   podniesionym,   zirytowanym 

głosem, a gdy weszła do gabinetu, odezwał się z pretensją.

  -   Pamelo,   już   przeszło   godzinę   temu   prosiłem   cię   o 

materiały do oferty dla zakładów elektronicznych.

 - Leżą na twoim biurku, masz je dosłownie przed nosem. 

A   skoro   już   tu   jestem,   czy   chcesz   jeszcze   o   coś   podnieść 
wrzask?

Harte poczuł się głupio i poczerwieniał.
 - Przepraszam, chyba nie jestem w najlepszym nastroju.
 - W fatalnym - stwierdziła sucho - i to od dwóch tygodni. 

Nie wiem, co cię trapi, ale cokolwiek to jest, sam się musisz z 

background image

tym   uporać.   Nie   jestem   dla   ciebie   chłopcem   do   bicia.   - 
Trzasnęła za sobą drzwiami.

Alex z westchnieniem zagłębił się w fotelu. Rzeczywiście 

przez ostatnie dwa tygodnie zachowywał się nieznośnie. To 
był dla niego piekielnie trudny okres. Po kłótni z Ericą nie 
pokazywał   się   w   studiu,   a   od   Rona   dowiedział   się,   że   do 
zakończenia   filmu   zostały   jeszcze   dwa   dni   zdjęciowe. 
Posiedzenie   sądu   miało   odbyć   się   jutro.   Jeżeli   sąd   wyda 
postanowienie na niekorzyść Eriki, to świat ich obojga legnie 
w gruzach. Zdawał sobie przy tym sprawę, że jemu byłoby 
łatwiej odbudować swój.

Sięgnął   po   opinie   trzech   ekspertów,   których   poprosił   o 

ocenę wpływu pracy w filmie na Josha. Wszyscy trzej odnieśli 
się bardzo pozytywnie do stosowanych w studiu metod pracy 
z dziećmi i potwierdzili dobrą kondycję psychiczną chłopca.

Z uśmiechem przeczytał ponownie ustęp jednej z opinii. 

„Joshua   Stewart   jest   pełnym   witalności,   ponad   wiek 
rozwiniętym   dzieckiem,   które   dzięki   wrodzonej   inteligencji 
rozwinęło   zdolność   minimalizowania   efektów   swego 
niewłaściwego   zachowania.   Dziecko   jest   rozpieszczone,   co 
nie   znaczy,  że   nie   poddaje   się   dyscyplinie   jako   trudne   do 
prowadzenia. Chciałbym tak łatwo dawać sobie radę z moim 
własnym synem. Należy bardzo wysoko ocenić umiejętności 
wychowawcze pani Stewart".

Oczywiście, że Josh jest rozpieszczony, rozmyślał Alex. 

Jednak jego zachowanie nigdy nie było denerwujące, raczej 
budziło rozbawienie. Był po prostu pełen wigoru i energii.

Dzisiaj Josh zawita do studia być może ostatni raz i kto 

wie,   czy   Alex   jeszcze   kiedykolwiek   zobaczy   chłopczyka. 
Przypomniał sobie słowa Pameli. Tak, najwyższy czas, żeby 
sam uporał się z nękającym go problemem.

  - Madelaine, a gdzie Erica? - spytał zdumiony Alex na 

widok siedzącej na zapleczu planu filmowego babci Josha.

background image

  -   W   domu.   -   Madelaine   spoglądała   na   niego 

oskarżycielskim wzrokiem. - Posiedzenie sądu już jutro, ale, 
jak widzisz, ona robi wszystko, żeby dotrzymać umowy.

  -   Wiem.   -   Wcisnął   ręce   w   kieszenie.   Nie   odczuwał 

wyrzutów sumienia. Musiał się ratować. Przykro mu było, że 
Erica została postawiona w tak trudnej sytuacji, lecz przecież 
nie   z   jego   winy.   Tak   naprawdę   jedyną   osobą   ponoszącą 
odpowiedzialność   za   to   zamieszanie   była   Madelaine,   która 
przyprowadziła dziecko na próbne zdjęcia bez zgody matki.

 - Jak Erica się trzyma? - zapytał.
  - Wcale się nie trzyma. Wygląda jak śmierć, od dwóch 

tygodni prawie nic nie je, a jak się do czegoś zmusi, to zaraz 
choruje. Lekarz mówi, że to nerwy. Josh zostaje dzisiaj u mnie 
na   noc,   bo   Erica   jest   bardzo   przybita   i   obawia   się,   że   jej 
nastrój może udzielić się  dziecku. Nie byłoby dobrze, gdyby 
mały   pokazał   się   w   sądzie   w   złym   stanie   psychicznym. 
Słyszałeś, że mamy go przyprowadzić?

 - Nie, nie wiedziałem o tym. - Alex spojrzał w kierunku 

chłopczyka, który bawił się z Kicią w jakąś skomplikowaną 
grę. - Ale to chyba rozsądny pomysł. Sąd będzie rozstrzygał o 
jego losie.

  - Tak. Adwokat Eriki twierdzi,  że obecność Josha może 

mieć decydujące znaczenie. Teraz cię przepraszam, muszę na 
niego uważać.

Alex wyszedł ze studia i wsiadł do samochodu z zamiarem 

powrotu do biura. Lecz samochód jakby niezależnie od jego 
woli podjechał wprost pod dom Eriki. Mężczyzna z wahaniem 
podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek. Przez dłuższą chwilę 
panowała cisza i miał już odejść, gdy w progu stanęła Erica.

 - Czego chcesz? - Widać było, że mężnie powstrzymuje 

łzy.

background image

Madelaine miała rację. Erica wyglądała jak śmierć. Jakie 

wrażenie zrobi na sądzie w takim stanie? Sędzia tylko rzuci na 
nią okiem i odda Josha Markowi.

  - Pomyślałem, że potrzebny ci jest przyjaciel. Powinna 

odprawić go z niczym. To przez niego

przeżywała   najczarniejsze   dni   w   życiu.   Wmawiała   w 

siebie, iż go nie kocha, lecz gdy zobaczyła, że chce odejść, 
wyciągnęła do niego rękę.

 - Nie, Alex, proszę... ja...
Dotknęła go i był już zgubiony. Wziął ją w ramiona, a ona 

wybuchnęła płaczem.

  - Ciii - szeptał jej do ucha. - Wszystko będzie dobrze, 

Erico, przyrzekam ci. Cokolwiek się jutro zdarzy, nie utracisz 
Josha.

 - Obiecaj mi! - Chwyciła go za klapy marynarki. - Alex, 

proszę, obiecaj mi to.

  -  Obiecuję.   -  Tylko  on   wiedział,   że  ta  gra   toczyła  się 

również o nią. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. - Musisz 
się teraz przespać. Nie możesz wyglądać w sądzie jak osoba, 
która utraciła chęć do życia.

 - Ale ja nie mogę zamknąć oczu - skarżyła się żałośnie. - 

Zaraz wydaje mi się, że Josh się zgubił i mnie woła, a ja go 
nie mogę znaleźć. Ja go szukam i szukam, i nie mogę znaleźć.

  - To tylko złe sny. - Otulił ją kołdrą. Usiadł na brzegu 

łóżka i odgarnął włosy z jej umęczonej twarzy. - Będę czuwał 
przy tobie, żeby koszmar nie wrócił. A teraz zaśnij, musisz 
odpocząć. - Gładził ją po głowie.

 - . Pójdziesz ze mną jutro do sądu? - Pod wpływem jego 

pieszczoty zamknęła oczy. - Alex, błagam! Przyrzekam, że już 
nigdy więcej o nic cię nie poproszę.

Nie!   -   wołał   rozsądek.   Lecz   Harte   też   ostatnio   śnił 

koszmary, a jednym z nich była wizja Marka, wychodzącego z 
sądu za rękę z Joshem i Ericą.

background image

 - Pójdę - odparł.
 - Dziękuję. - Po raz pierwszy od dwóch tygodni zapadła 

w spokojny sen.

  -   Alex!   -   wykrzyknął   Josh   na   widok   mężczyzny 

wchodzącego z  Ericą  do gmachu  sądu.  Wyrwał  się babci i 
pognał   do   nich.   Alex   odruchowo   chwycił   go   w   ramiona   i 
uniósł do góry.

 - Jak się masz, bracie.
Josh objął go rączkami za szyję i uściskał z całej siły.
 - Tęskniłem za tobą - powiedział.
  -   Mnie   też   ciebie   brakowało   -   odparł   Alex   nieswoim 

głosem, maskującym wzruszenie. Przytulił dziecko mocno do 
siebie. - Byłeś grzeczny?

 - Nie. - Josh popatrzył mu w oczy i zachichotał.
  -   Jesteś   wcielonym   diabełkiem,   ale   przynajmniej 

szczerym, prawda?

 - Uhm - zgodził się chłopczyk.
Erica obserwowała ich przez łzy. Gdyby nagle zjawiła się 

jakaś czarodziejka i za sprawą magicznej różdżki porwała stąd 
ich troje. Wróciłby ten czas, kiedy byli razem tacy szczęśliwi. 
Zanim   padły   gniewne   słowa,   które   odgrodziły   ją   i   Alexa 
ścianą goryczy.

Ta  ściana pozostanie, wiedziała o tym. Nawet obecność 

Alexa   w   sądzie   niczego   nie   zmieni.   Był   taki   spokojny, 
opanowany. Ani razu nie usiłował jej pocałować czy nawet 
dotknąć, a gdy ona to zrobiła, odskoczył jak rażony prądem. 
Nie wiadomo, dlaczego zgodził się przyjść do sądu, lecz na 
pewno nie z miłości. Ta myśl doprowadzała ją do rozpaczy.

Podszedł do nich adwokat.
 - Erico, czas na nas, wchodzimy do gabinetu sędziego.
Ogarnęła   ją   panika   i   odruchowo   spojrzała   na   Alexa. 

Uśmiechnął się uspokajająco i podniósł do góry kciuk. Trochę 

background image

pomogło.   Podeszła   do   synka,   nadal   siedzącego   u   Alexa   na 
kolanach, i ucałowała go.

 - Kocham cię. Zostaniesz tu z babcią i Alexem i będziesz 

grzeczny, prawda?

Chłopczyk   skinął   główką,   po   czym   przytulił   ją   do 

ramienia mężczyzny.

 - Powodzenia - powiedział cicho Alex.
 - Myślę, że będzie mi potrzebne.
Obserwując   odmierzającą   minuty   wskazówkę   starego 

zegara, Alex pomyślał, że ruch mógłby mu pomóc otrząsnąć 
się z niespokojnych myśli, lecz Josh nie chciał zejść mu  z 
kolan. Teraz zabawiał się przesuwaniem w różne strony węzła 
jego krawata.

 - Czy to będzie jeszcze długo trwało, jak sądzisz? - Alex 

zwrócił się do Madelaine, siedzącej obok bez słowa. Zwykle 
nie   zamykały   się   jej   usta   i   to   milczenie   było   wręcz 
denerwujące. - Są tam już przeszło godzinę.

  - Jeśli Mark wygra, co da Bóg się nie stanie, to będzie 

moja wina. Gdybym była lepszą matką, Erica nie zakochałaby 
się   w   pierwszym   lepszym   mężczyźnie,   który   się   pojawił   i 
okazał jej trochę czułości. Gdybym...

Alex uścisnął jej rękę.
  -   Nie   rób   sobie   wyrzutów,   Madelaine.   Wszyscy 

popełniamy błędy, bo jesteśmy tylko ludźmi.

W tym momencie otworzyły się drzwi gabinetu i ubrana w 

urzędowy uniform kobieta powiedziała:

  -   Prosimy   do   nas   Joshuę.   -   Wyciągnęła   ręce   do 

chłopczyka, żeby go zabrać, lecz on kurczowo złapał Alexa za 
szyję.

 - Nie! - krzyknął. - Ja chcę być z Alexem!
  -   Josh,   musisz   iść   z   tą   panią.   -   Mężczyzna   usiłował 

odciągnąć małe, ale silne rączki od swojej szyi. Lepiej by mu 

background image

poszło z ośmiornicą, pomyślał, gdyż rączki dziecka zaciskały 
się coraz mocniej i zaczynało brakować mu powietrza.

 - Nie - powtórzył malec z uporem.
 - Josh, tam jest mamusia. - Madelaine próbowała wpłynąć 

na dziecko. - Nie chcesz zobaczyć mamusi?

 - Nie! - wrzasnął z całej siły. - Ja chcę być z Alexem!
 - Mamy jakieś kłopoty? - Alex usłyszał nieznajomy głos i 

zobaczył   przed   sobą   siwowłosą   kobietę   w   średnim   wieku, 
ubraną w sędziowską togę.

No tak, tylko tego brakowało, pomyślał ze złością. Erica 

przez godzinę usiłuje udowodnić, jaką jest dobrą matką, a ten 
rozwścieczony dzieciak wszystko zaprzepaści.

  -   On   jest   chyba   zdenerwowany.   -   Alexowi   udało   się 

odciągnąć jedno ramię dziecka, lecz kiedy starał się uwolnić 
od drugiego, poczuł, że nogi Josha obejmują go w pasie z taką 
siłą, aż skrzywił się z bólu,

Sędzina zaśmiała się cicho.
 - Wygląda na to, że on wejdzie do mnie tylko z panem. 

Więc może pan, panie...

 - Harte. - Alex wstał z krzesła. - Alexander Harte. Bardzo 

mi przykro, ale on przechodzi teraz etap odkrywania instynktu 
posiadania i akurat ja jestem jego obiektem.

Kobieta spojrzała zaciekawiona na Alexa.
  -   No,   to   chodźmy   razem.   Muszę   porozmawiać   z 

dzieckiem.

Alex   ruszył   za   nią,   zdenerwowany   takim 

niespodziewanym   obrotem   sprawy.   Zdumionemu   spojrzeniu 
Eriki odpowiedział bezradnym wzruszeniem ramion.

Sędzina usiadła za biurkiem.
 - Joshua zadecydował, że razem z nim ma przyjść tu pan 

Harte,   dlatego   go   zaprosiłam.   Spodziewam   się,   że   nikt   nie 
wyraża   sprzeciwu.   Przecież   nie   chcemy   jeszcze   bardziej 
wystraszyć chłopca, prawda?

background image

Adwokat Marka  już się podnosił,  lecz  po tych  słowach 

szybko   usiadł   z   powrotem,   a   adwokat   Eriki   nieznacznie 
mrugnął do Alexa, który nieco uspokojony zajął wskazane mu 
krzesło.

Josh,   wyraźnie   zadowolony,   że   dopiął   swego,   uwolnił 

szyję Alexa i usiadł mu grzecznie na kolanach. Spojrzał na 
sędzinę i spytał:

 - A kto ty jesteś?
  - Nazywam się Giliam i jestem sędzią, ale możesz do 

mnie mówić Mary. Czy wiesz, dlaczego tu się zebraliśmy?

  -   Nie   -   odpowiedział   chłopczyk.   -   A   co   to?   -   spytał, 

dotykając sędziowskiego młotka.

  -   To   taki   młotek   potrzebny   sędziemu,   podobny   do 

zwykłego, prawda?

  - Ooo. - Josh szybko cofnął rączkę. - Młotkiem można 

sobie zrobić krzywdę.

 - Skąd wiesz, zrobiłeś sobie kiedyś krzywdę młotkiem?
 - Nie, mamusia mi mówiła. Prawda, mamo? - zwrócił się 

do Eriki z uśmiechem.

  -  Prawda  -   odparła   cicho.   Zagryzła   drżącą  wargę.  Nie 

wolno   jej   się   teraz   rozpłakać.   Kiedy   sędzina   wyszła   z 
gabinetu, Daniel powiedział, że mają szansę wygrać, i teraz 
wszystko zależy od wyników rozmowy z Joshem. Nie może 
pozwolić, by zdenerwował się jej płaczem.

Chłopiec   nagle   zsunął   się   z   kolan   Alexa   i   podbiegł   do 

stojącej przy biurku flagi stanu Kalifornia.

 - Jaka śliczna. - Dotknął jej rączką.
Sędzina  przez  chwilę  przyglądała  się  chłopcu,  po  czym 

odrzekła:

  - Tak, jest  śliczna. Słyszałam, że występujesz w filmie 

reklamowym. Czy to prawda, Josh?

 - Tak - odparł z uśmiechem. - Będziemy w telewizji, ja i 

Kicia. Będziemy, mamusiu?

background image

 - Tak - potwierdziła Erica.
 - Podobało ci się w studiu? - pytała sędzina.
 - Taak! - Josh usiadł na podłodze i rozwiązał sznurowadła 

bucików.   -   Sam   umiem   wiązać   sznurowadła.   Chcesz 
zobaczyć?

  -   Naturalnie.   -   Sędzina   się   zaśmiała.   Chłopczyk   w 

skupieniu wiązał kokardki. Może nie

były najpiękniejsze, pomyślała Erica, ale udało mu się.
 - Bardzo ładnie. A teraz zrób coś dla mnie. Rozejrzyj się 

po pokoju i jak zobaczysz tatusia, to pobiegnij do niego.

 - Dlaczego? - spytał chłopczyk z nachmurzoną miną.
 - To taka gra - powiedziała sędzina. - Lubisz się bawić w 

różne gry, prawda?

Josh skinął główką.
 - No to rozejrzyj się, znajdź tatusia i pobiegnij do niego.
Erica wstrzymała oddech. Oboje z adwokatem twierdzili, 

że Mark spędzał zbyt mało czasu z dzieckiem, żeby w ogóle 
mogło go rozpoznać. Mark tłumaczył, że to Erica utrudnia mu 
widzenia z synem, lecz on dobrze wie, kto jest jego ojcem.

 - No, Josh - zachęcała chłopca sędzina.
 - Tato! - krzyknął Josh nagle i pędem pobiegł do Alexa.
 - Sprzeciw, wysoki sądzie! - wykrzyknął Mark, zrywając 

się z krzesła.

 - Nie dziwię się - odparła sucho sędzina.
Tymczasem   chłopczyk   wdrapał   się   na   kolana 

zaskoczonego  Alexa  i  pocałował  go  głośno  w  policzek.  Po 
czym   zadowolony   usadowił   się   wygodnie   i   rozejrzał   z 
uśmiechem.

Mark zbliżył się do nich z twarzą ściągniętą złością, lecz 

jego słowa zabrzmiały słodko jak miód.

  - To było bardzo zabawne, Josh, ale to ja jestem twoim 

tatą. Chodź i uściskaj mnie. - Wyciągnął do dziecka ręce.

background image

Malec  pokręcił  przecząco  główką,  nie  odrywając  jej  od 

piersi Alexa.

 - Nie lubię cię. Jesteś niesympatyczny. Stewart roześmiał 

się nerwowo i przykucnął, żeby

patrzeć   wprost   na   chłopca.   Wyciągnął   ponownie   rękę, 

gdyż chciał go dotknąć, lecz Josh ją odtrącił.

 - Nie, idź sobie.
  -   Josh,   zabawa   się   skończyła.   -   W   głosie   mężczyzny 

brzmiało zniecierpliwienie. - Proszę, bądź grzeczny i chodź do 
mnie.

Chłopczyk znowu potrząsnął głową.
 - Myślę, że powinien pan wrócić na swoje miejsce, panie 

Stewart - powiedziała sędzina.

Mark   otworzył   usta,   jakby   chciał   zaprotestować,   lecz 

zrezygnował i usiadł na krześle.

Sędzina zwróciła się do Alexa, który poczuł się niepewnie 

pod jej uważnym spojrzeniem.

  - Jakie stosunki  łączą pana z rodziną Stewartów, panie 

Harte?

Poczuł   zakłopotanie.   Jak   miał   się   przedstawić?   Jestem 

byłym   kochankiem   Eriki?   Spojrzał   na   nią.   Była   blada, 
siedziała sztywno z podniesioną głową, jakby szykowała się 
na   gilotynę,   co   nie   było   przesadną   przenośnią,   zważywszy 
fakty, które miał ujawnić. Przecież sędzina zadała mu pytanie, 
więc czy nie powinien mówić prawdy, całej prawdy i tylko 
prawdy?

Tak, lecz co właściwie było prawdą?
Popatrzył na Josha, który nucił nieco fałszywie piosenkę z 

filmu „Czarnoksiężnik z Krainy Oz". Alex wypożyczył kasetę 
i we trójkę go oglądali.

Prawdą było to, że przeżył najszczęśliwsze dni z Ericą i 

Joshem. Kochał ich oboje z całego serca. Chciał się ożenić z 
Ericą, stworzyć dla nich trojga prawdziwy dom i miał zamiar 

background image

do tego doprowadzić, choćby trzeba było tę kobietę zaciągnąć 
siłą do ołtarza.

  -  Jestem  zaręczony  z  panią  Stewart  -  stwierdził.  Erica 

otworzyła usta, nie wierząc własnym uszom,

lecz zanim zdołała coś powiedzieć, Alex popatrzył na nią 

ostrzegawczo.

 - Gratuluję przyszłym małżonkom - powiedziała sędzina. 

- Przed podjęciem decyzji muszę się zastanowić, więc proszę 
poczekać   przez   parę   minut   na   korytarzu.   Wkrótce   państwa 
poproszę.

Josh  podbiegł do  matki.  Alex przyglądał się  im obojgu 

badawczo, zwłaszcza Erice. Miała wypieki i nie patrzyła na 
niego. Wyszedł na korytarz i uśmiechnął się na widok miny 
przechodzącego obok  Marka,  gdyż  gdyby spojrzenie mogło 
zabijać,   już   z   pewnością   by   nie   żył.   Wreszcie   z   gabinetu 
wyszła Erica z adwokatem. Nadal nie patrzyła na Alexa, lecz 
tym się zbytnio nie przejmował.

Ożeni się z nią, nawet jeśli werdykt sądu będzie korzystny 

dla Marka. Złożą ponownie wniosek o opiekę nad dzieckiem i 
w razie przegranej będą występować do sądu tak długo, aż 
wygrają.   Erica   należy   do   niego,   a   on   nie   pozwoli   jej 
poświęcać życia dla mężczyzny, który na nią nie zasługuje,

Erica   zastanawiała   się,   co   bardziej   ją   denerwuje   - 

oczekiwanie na decyzję sądu czy świdrujące spojrzenie Alexa, 
które czuła na plecach. Po co on z tym wyskoczył? Co chce w 
ten sposób zyskać? Ukończyć film reklamowy - jedynie to jej 
przychodziło   do   głowy.   Ron   mówił,   że   brakuje   im   jeszcze 
kilku   dobrych   ujęć.   Jeżeliby   wygrała   sprawę,   mogliby   je 
dokręcić. A więc Alex próbuje ratować własną skórę. Poczuła 
ogarniającą ją wściekłość na tego egoistę.

Adwokat   powiedział,   że   oświadczenie   Alexa   może 

przechylić szalę na jej korzyść, zwłaszcza wobec okazywanej 
mu   przez   Josha   sympatii.   Ale   jeśli   się   nie   pobiorą,   to   po 

background image

pewnym czasie Mark najprawdopodobniej znowu zaciągnie ją 
do   sądu   i   ponownie   będzie   musiała   przechodzić   przez   to 
wszystko.

Zdecydowała, że nadszedł czas, by wreszcie powiedzieć 

panu Alexandrowi Harte'owi, co myśli o nim i jego przeklętej 
reklamie.

Zbliżyła się do niego z wściekłością w oczach.
Alex uśmiechnął się w duchu, widząc, jak Erica szykuje 

się do ataku. W tej chwili mogłaby sama pozować do okładki 
książki, którą projektowała. Bardzo dobrze. Niech taka będzie, 
gotowa wydrapać mu oczy. W tym stanie powie mu wszystko, 
co jej leży na sercu. Już przy nim stała.

 - Przejrzałam cię na wylot - mówiła cicho. - I wiedz, że 

jesteś   najbardziej   nikczemnym   człowiekiem,   jakiego   znam. 
Od   początku   chciałeś   tylko   wykorzystać   mnie   i   Josha,   ale 
uprzedzam   cię,   że   już   nigdy   więcej   na   to   nie   pozwolę.   - 
Zamilkła na chwilę dla nabrania oddechu. - Jeżeli wygram tę 
sprawę, odstąpię od umowy. Możesz mnie skarżyć do sądu, 
będę   się   bronić   zębami   i   pazurami.   Prędzej   Josh   skończy 
college, niż ty swoją reklamę odzieży dziecięcej.

Alexowi wystarczyło to, co usłyszał. Wziął ją w ramiona i 

pocałował - długo, gorąco, z całą miłością, która wypełniała 
jego serce. Tylko przez krótki moment usiłowała się wyrwać. 
Potem przytuliła się do niego, miękka jak żelazo w kowadle.

Na   szczęście   Alex   w   pewnej   chwili   uświadomił   sobie, 

gdzie się znajdują i zdołał oderwać wargi od jej ust.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
  -   Zwalniam   cię   z   umowy,   Erico.   Od   tej   chwili   masz 

zobowiązania   tylko   wobec   mnie.   Kocham   cię.   Na   zawsze. 
Chcę się z tobą ożenić i wiem, że ty też chcesz wyjść za mnie.

 - Ale... - zaczęła, zmieszana. Nie skończyła, gdyż sędzina 

poprosiła wszystkich do siebie.

Alex wypuścił Ericę z objęć.

background image

 - Będę tu na ciebie czekał.
Oszołomiona,   spojrzała   na   niego   niepewnie,   a   on 

delikatnie popchnął ją w stronę gabinetu.

  - Sędzina cię prosi - powiedział. - Nieładnie kazać na 

siebie czekać. Trzymam kciuki, żeby okazała się tak mądra, na 
jaką wygląda. Powodzenia.

Erica wolałaby, żeby jej to wszystko wyjaśnił, lecz teraz 

najważniejszy był Josh. Weszła do gabinetu.

  -  Jak   myślisz,   co   sąd  zdecyduje?   -  spytała   Madelaine, 

która właśnie podeszła do Alexa.

 - Nie wiem - odparł. - Ale jedno ci powiem, bez względu 

na wynik sprawy mam zamiar ożenić się z twoją córką, nawet 
gdybym miał ją końmi zaciągnąć do ołtarza.

 - No cóż, najwyższy czas - stwierdziła.
Josh, wykorzystując moment nieuwagi babci, przewrócił 

do góry nogami popielniczkę, wypełnioną piaskiem.

  - Joshuo Stewarcie, co ty wyprawiasz? Spojrzał na nią 

niewinnym wzrokiem.

 - Sama się wywróciła.
Alex parsknął śmiechem i w tej samej chwili z gabinetu 

sędziowskiego   z   furią   wypadł   Mark.   Zatrzymał   się   przed 
Alexem i powiedział:

 - To nie koniec. Jeszcze się kiedyś spotkamy.
  -   Jako   ojciec   Josha   będziesz   zawsze   mile   widziany   w 

naszym domu. Czekamy na twoje wizyty.

Stewart zaklął i pognał korytarzem w stronę wyjścia. W 

drzwiach   gabinetu   ukazała   się   Erica.   Wychodziła   na 
chwiejnych nogach, z oszołomioną miną.

 - No i co? - Madelaine patrzyła na córkę niespokojnie.
  - Wygrałam - odparła, jakby jeszcze nie wierząc w swe 

szczęście. - Sędzina nie tylko przyznała mi prawo do opieki 
nad Joshem, ale Jeż postanowiła, że mam być obecna w czasie 
wizyt Marka, dopóki będzie działał tak stresująco na dziecko. 

background image

Podniosła   dwukrotnie   alimenty,   a   kiedy   Mark   zaczął 
oponować, podwyższyła je jeszcze raz i dodała, że jeżeli dalej 
będzie narażał sąd na stratę czasu, to zapłaci jeszcze wyższe.

 - Och, Erico, to cudownie! - Madelaine ze łzami w oczach 

wyciągnęła   ramiona   do   córki.   -   Tak   bardzo   cię   kocham, 
myślałam, że nie przeżyję tego, przez co musiałaś przejść.

  -   Ja   też   cię   kocham,   mamusiu   -   szepnęła   Erica,   czule 

ściskając matkę.

Zapłakana Madelaine odsunęła córkę i powiedziała:
 - Idę do domu. Jeśli będziesz chciała, wstąp do mnie, to 

uczcimy twoje zwycięstwo. Mam szampana w lodówce.

Erica skinęła odchodzącej matce głową i zaczęła rozglądać 

się za synkiem, który właśnie bawił się na podłodze piaskiem 
wysypanym z popielniczki.

 - Joshuo Stewarcie, co ty wyprawiasz? - spytała.
  -   Sama   się   wywróciła   -   stwierdził   Alex.   -   A   teraz 

pomówmy o naszych zaręczynach.

Erica odetchnęła głęboko.
  - Właśnie. Wiem, że chciałeś mi pomóc i rzeczywiście 

pomogłeś. Ale nie mam zamiaru trzymać cię za słowo. Znam 
twój stosunek do małżeństwa i...

 - O co chodzi, Josh? - Alex pochylił się do chłopca, który 

szarpał mu nogawkę spodni.

  - Goń mnie!  - krzyknął malec i puścił się biegiem do 

wyjścia.

  - Joshua, wracaj natychmiast! - wołała biegnąca za nim 

Erica.

Alex zaśmiał się. Kto by pomyślał, że oświadczyny mogą 

być   tak   niełatwym   zadaniem.   Pobiegł   za   nimi,   wyprzedził 
Ericę i porwał chłopca W ramiona przed samymi drzwiami.

 - Joshuo, jak dostanę cię w swoje ręce, przełożę cię przez 

kolano - ostrzegła matka.

background image

Josh   zachichotał,   mocniej   objął   rączkami   szyję   Alexa   i 

zawołał:

 - Uciekaj, tato, uciekaj, nie daj jej mnie złapać!
 - Erico, czy mam uciekać? - spytał, patrząc jej w oczy. - 

Jeżeli złapiesz jego, złapiesz i mnie.  Widzisz, my  jesteśmy 
nierozłączni.

Spojrzała   na   niego   badawczo.   Miłość,   którą   dojrzała   w 

jego spojrzeniu, była tak samo czysta, jak uczucie malujące się 
na   twarzy   dziecka,   wtulonego   bezpiecznie   w   ramiona 
mężczyzny. Erica wiedziała, że w swoim sercu Alex traktuje 
Josha jak własnego syna, i to było najważniejsze.

  -   Czy   jesteś   pewien,   że   naprawdę   tego   pragniesz?   - 

Chciała dać mu jeszcze jedną szansę odwrotu. - Znasz Josha, 
niezły z niego gagatek, a będzie coraz gorzej, no wiesz, zaczną 
się samochody, dziewczyny i seks.

 - Jestem na to całkowicie przygotowany - roześmiał się - 

zwłaszcza na seks. - Objął ją wolnym ramieniem. - Wyjdziesz 
za mnie?

 - Tak. Pod jednym warunkiem.
 - Jakim? - Zmarszczył brwi.
  - Musisz obiecać mi wielu małych Alexów. Czy to nie 

jest   dobry   sposób   na   dalsze   kontakty   producenta   odzieży 
dziecięcej z agencją „Reklama Harte'a"?

Patrzyła   na   jego   twarz,   wyrażającą   tyle   emocji: 

zaskoczenie, radość i czułość.

 - Mogę przyjąć ten warunek, jeżeli ty zaakceptujesz mój.
 - Jaki?
 - Kolekcja „Moje wspaniałe dziecko" prezentuje również 

dziewczęce   ubranka.   Każdy   mały   Alex   będzie   miał   do 
towarzystwa przynajmniej jedną małą Ericę.

  - Myślę, że nasza rodzina powinna sobie poradzić z tą 

kolekcją - szepnęła. Wspięła się na palce i przywarła wargami 
do jego ust.

background image

Pomyślała jeszcze, czy takie ogromne szczęście nie jest 

grzechem. Miała uwielbianego syna i ukochanego mężczyznę, 
a przed nimi otwierała się jasna przyszłość.

Czego więcej może oczekiwać kobieta?