background image

Marian Zawada OCD

S

iedem

 

pieczęci

 

zea

Bezdroża człowieka

pomiędzy grzechem pierworodnym

a śmiercią Boga

W

ydawnictwo

 K

armelitów

 B

osych

 

K

raków

 2001

background image

© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych, 

Kraków 2001

Imprimi potest
O. dr Szczepan T. Praśkiewicz OCD, prowincjał 
Kraków, dnia 17 stycznia 2001 r.
Nr 49/01

Imprimatur
t Kazimierz Nycz, wik. gen.
Kraków, dnia 10 sierpnia 2001 r.
Nr 1588/2001

W

ydawnictwo

 K

armelitów

 B

osych

 

31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5 

tel. (012) 415-22-45, 415-46-19 
fax (012) 415-29-88 
e-mail: wydawnictwo@karmel.pl 
http://www.karmel.pl

ISBN 83-7305-028-0

background image

S

pis

 

treści

WPROWADZENIE.......................................................................9

PRAWO GRZECHU...................................................................14

IMIONA GRZECHU.................................................................. 16

Każdy grzech jest zerwaniem.................................................16
Każdy grzech jest sprzeciwem...............................................16
Każdy grzech jest odwróceniem............................................ 18
Każdy grzech jest nieczystością.............................................19
Każdy grzech jest kłamstwem................................................20

Każdy grzech jest ciemnością................................................21

PODSTAWOWE ODNIESIENIA.............................................. 22

Dynamizm grzechu — struktura grzechu pierworodnego.. 25

Zakaz.................................................................................. 26
Poznać owoc—zakłamanie poznania.................................27
Śmierć.................................................................................29

Nienawiść boskiej niewinności Chrystusa.............................31

DROGI STAREGO CZŁOWIEKA...............................................34

USIDLENIE JĘZYKA................................................................ 36

ZATRUTE ŹRÓDŁO ZNACZEŃ..............................................37

Brak jako źródło grzechu....................................................... 37

Grzech jako spór o znaczenie.................................................38

SIEDEM — DOSKONAŁOŚĆ ZŁA......................................... 39

PYCHA........................................................................................ 44

Przeciw Bogu......................................................................... 45
Pyszna pretensja o wielkość................................................... 49

background image

6

Spis treści

Istnienie kłamliwe.................................................................. 52

Istnienie oddzielone................................................................57

Spychanie bliźniego............................................................... 58

Demoniczność władzy............................................................62

Rozsiewanie niszczenia.......................................................... 66

Obsesja obecności.................................................................. 67

CHCIWOŚĆ................................................................................ 70

Dobro wydzierane Bogu.........................................................70
Zabójcza zachłanność............................................................. 74
Ekonomia „zbawienia" według chciwca................................ 76

Syndrom wyciąganej ręki.......................................................79

Obsesyjna fascynacja zewnętrznym...................................... 81

Zawłaszczanie człowieka....................................................... 85

NIECZYSTOŚĆ.......................................................................... 88

Narodziny nieczystości...........................................................88

Śmiertelne ryty nieczystości..................................................91

Uległość sile przyciągania......................................................95
Drogi poniżenia...................................................................... 96
Poznanie i nagość................................................................... 98

Symulacja zjednoczenia.........................................................99

Nieczystość serca...................................................................100

Pułapki wybrania...................................................................101

ZAZDROŚĆ............................................................................... 103

Przerażenie własną nieobecnością....................................... 104

Zazdrość jako smutek z dobra............................................... 107
Zaborczość posiadania...........................................................110

Sabotowanie wartości.......................................................... 114

ŁAKOMSTWO.......................................................................... 117

Udręczenie głodem i pustką.................................................. 117

Zdradliwy owoc nasycenia....................................................121
Zadomowieni w nadmiarze................................................... 122

Okrucieństwo pożerania — kanibalizm serca.......................126

background image

Spis treści

7

GNIEW..................................................................................... 130

Nienawiść gniewu................................................................133
Rodowody gniewu............................................................... 139
Potrzeba niszczenia.............................................................. 142

Pielgrzymowanie ducha zemsty.......................................... 143

Gniew skierowany do wewnątrz......................................... 147
Gniewna wyobraźnia — wewnętrzne zabijanie..................149

LENISTWO..............................................................................151

Żyć przeciw obarczeniu....................................................... 154
Ociężałość............................................................................ 157
Natręctwo nieistotnego........................................................ 159
Leniwe zniewolenie czasem................................................ 159

Uśpienie aksjologiczne....................................................... 161

Schorowana obcość............................................................. 164

Bezładność.........................................................................   166

Niebezpieczna bierność........................................................167

ZAMIAST ZAKOŃCZENIA...................................................171

LITERATURA

175

background image

1*1

W

prowadzenie

Napisane strony nie wyrastają z jakiejś potrzeby rozdra­

pywania  człowieka,  ale  z  pragnienia  realizacji  celu  — 

osiągnięcia  świętości.  Zajmowanie  się  problemami  zła 
i grzechu w perspektywie świętości może dziwić. Ale do­
piero  wtedy,  gdy  sobie  uświadomimy,  jak  bardzo  one 
kwestionują ten cel, jak dążą do jego obalenia czy wreszcie 
uniemożliwiają  jego  osiągnięcie,  widzimy,  jak  domaga 
się  to  radykalnego  postawienia  kwestii.  Dla  tego  rodzaju 
radykalizmu jest ono adresowane. Zniewolenie grzechem 
przypomina  aż  nadto  sytuację  wielu  sparaliżowanych 
z  kart  Ewangelii.  Problem  grzechu  przestaje  być  wtedy 
czymś studyjnym, a staje się częścią pracy nad człowie­
kiem.  Wysiłek  towarzyszący  tej  rozprawie  ma  głównie 
pomóc wszystkim wchodzącym na drogę duchowego ży­
cia,  gdyż  do  pierwszego  etapu  należy  porządkowanie 
sfery zła: dostrzeżenie jej, nazywanie, wskazanie najwięk­
szych zagrożeń i mocowanie się z grzechem w duchowej 
walce.  Z  drugiej  strony  lekceważenie  aktywności  zła 
w  duchowym  rozwoju  przypomina  zaproszenie  do  uro­
czystego poloneza na polu minowym.

Spotkanie,  zmierzenie  z  własnym  złem  posiada  wiele 

wymiarów:  od  filozoficznej  i  teologicznej  refleksji  nad 

jego naturą, przez typowo ascetyczne zmaganie się ze so­

bą,  aż  po  mistyczne  naśladowanie  Chrystusa  zstępujące­
go  do  piekieł.  Podejmując  Paschę  naszego  Pana,  Jego 
drogę do Ojca jako osobiste zadanie, człowiek widzi co­
raz  jaśniej,  że  razem  ze  Zbawicielem  przemierza  prawdę 
o piekle, doświadcza przerażającego działania zła w ku­

background image

10

Wprowadzenie

szeniu  i  grzechu.  Przemierza  zarazem  własne  struktury 
zła wrośnięte we wnętrze.

Własne  zło  człowieka  pojawia  się  na  poziomie  czy­

nów,  na  poziomie  aktów  wewnętrznych,  wreszcie  tkwi 
w  nim  jako  skłonność  do  pewnych  postaw.  Ujawnia  się 
więc jako sprawność, ciążenie ku-; pewna łatwość doko- 
nywań  zagnieżdża  się  w  człowieku  jako  wada.  Te  cechy 
wyznaczają szlak naszemu myśleniu.

Tłem teologicznym dla naszego tematu są słowa Chrys­

tusa:  Z  wnętrza  bowiem,  z  serca  ludzkiego  pochodzą  złe 

myśli,  nierząd,  kradzieże,  zabójstwa,  cudzołóstwa,  chci­
wość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi,
 

pycha,  głupota  (Mk  7,  21-22).  Tak  właśnie  grzech  za­

mieszkuje człowieka — działa wewnątrz cielesnego, zmy­
słowego  serca,  zaprzedanego  w  niewolę  grzechu  (Rz  7, 

14). Takie serce staje się jego narzędziem. Odbiciem po­

dobnych nagannych postaw, o których mówi Chrystus, są 
słowa św. Pawła, nanizane ze Starego Testamentu:

Nie  ma  sprawiedliwego,  nawet  ani  jednego,  nie  ma 

rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga. Wszyscy zboczyli 

z  drogi,  zarazem  się  zepsuli,  nie  ma  takiego,  co  dobrze 

czyni, zgoła ani jednego. Grobem otwartym jest ich gar­
dło,  językiem  swoim  knują  zdradę,  jad  żmijowy  pod  ich
 
wargami,  ich  usta  pełne  są  przekleństwa  i  goryczy;  ich 
nogi  szybkie  do  rozlewu  krwi,  zagląda  i  nędza  są  na  ich 
drogach,  droga  pokoju  jest  im  nie  znana,  bojażni  Bożej 
nie ma przed ich oczami (Rz 3, 10-18).

Na  innym  miejscu  św.  Paweł  stwierdza:  Żeby  przy­

padkiem nie [było wśród was] sporów, zazdrości, gniewu, 

niewłaściwego współzawodnictwa, obmów, szemrania, wy­
noszenia  się,  kłótni.  Oby  mnie  ponownie  nie  upokorzył
 
wobec  was  Bóg  mój,  tak  iżbym  musiał  opłakiwać  wielu 
spośród tych, którzy popełniali przedtem grzechy i wcale

background image

Wprowadzenie

11

się  nie  nawrócili  z  nieczystości,  rozpusty  i  rozwiązłości, 
której się dopuścili (2 Kor 12, 20). Ten katalog obejmuje 
postawy,  które  zasmucają  Ducha  i  czynią  dzieło  Boga 
nieskutecznym.

Postawy te pojawiają się czasem w formie czy to bru­

talnej, czy subtelnie zawoalowanej jako dbanie „o rzeczy 

Boże".  Objawia  się  tu  rozpiętość  grzechu.  W  spojrzeniu 
na grzech, na aktywnie działające skłonności ku niepraw­
dzie, w spojrzeniu na wady można wyakcentować wymiar 
osobisty,  a  także  bardziej  społeczny, ukazujący  struktury 
zła, swoistą wspólnotę zła, gdy zakreśla ono szerokie kręgi 
i wkomponowuje się w procesy historyczne.

Temat grzechów, a raczej wad głównych {vitia capita- 

lia)  potrzebny  jest  do  spokojnej,  aczkolwiek  gruntownej 
analizy prawdy o sobie samym. Pierwszy etap życia du­
chowego domaga się poznania ciemnej strony człowieka, 
struktur  zła  zalegającego  serce,  a  więc  kształtu  zmazy 
grzechowej. Człowiek nosi w sobie dziedzictwo kłamstwa 
spowite  w  tajemnicę  grzechu  pierworodnego,  swoistej 
skazy. Po części jest więc bytem kłamliwym, zawierającym 

tajemnicę  nieprawości.  Istnieje  w  człowieku  specyficzna 

inteligencja wybiegu: Bóg uczynił łudzi prawymi, łecz oni 
szukają rozlicznych wybiegów (Koh 7, 29). Towarzysze­
nie  tym  wybiegom,  ukazywanie  głównych  linii,  niejako 
zarysu taktyki, leży u podstaw tej analizy.

Zmaza nie tylko jest ukształtowana w określony spo­

sób,  ale  również  w  jakimś  sensie  kształtuje  człowieka, 
realnie na niego wpływa. Mistrzowie duchowi przykładają 

wiele uwagi do tego, by w rozpoznawaniu duchowej topo­
grafii  wyraziście  określać  nie  tylko  mocne  strony  dobra, 
ale również nazywać grzech. To odsłania punkty najsłab­

sze w „konstrukcji" duszy, a także ujawnia linie najczęst­
szego ataku ze strony aktywnego zła. Grzech bowiem jest

background image

12

Wprowadzenie

czymś żywym, dynamicznym, to on działa w synach buntu 
(por. Ef 2, 2), ma więc rodowód w demonicznej podmio­
towości,  jest  rodzajem  siły  przekonywania,  włamywania 

się  w  świadomość,  w  wolę,  a  zwłaszcza  w  wyobraźnię. 
Dlatego można mówić o demonicznej żywej mocy, która 

próbuje  człowieka  zmusić  do  wyboru  zła,  do  poddania 

się. W  kuszeniu pojawia się  ona  podmiotowo, można jej 

przypisać  samodzielne  istnienie,  zgodnie  z  demonologią 

Ojców  Pustyni'.  Mówimy  nie  tyle  o  żywym  doświadcze­

niu zła, ile o doświadczeniu go jako czegoś żywego. Poja­
wia się ono jako żywość napierająca, gwałtowna w prze­

strzeni usposobienia, a usposobienie jest złe już od mło­

dości (Rdz 8, 12).

Znajomość  zła  wymaga  swego  rodzaju  świadomości 

krytycznej,  by  móc  je  zobaczyć,  wydobyć  i  nazwać  pp- 

śród wielości i możliwości przejawiania się zwodniczego. 
Człowiek na drodze do Boga, do świętości, musi zmierzyć 
się  z  całą  potwornością  zła,  w  zstępowaniu  do  piekieł 
ludzkiego serca, aż na samo dno, skąd wyrastają grzeszne 

korzenie.  Nie  tylko  w  strumieniach  Bożej  miłości,  ale 
również  w  tajemnicy  zła  dusza  oczyszcza  się,  kuszona 
w  mistycznych  nocach.  Należy  przemierzyć  całą  słabość 
człowieczą  aż  do  końca.  Jest  to  jedno  z  najtrudniejszych 
doświadczeń.

Podjęto ten temat również z tego względu, że przeży­

wany czas może być rozumiany jako czas dojrzałego grze­
chu.  To,  czym  trudził  się  człowiek  w  zakamarkach  serc 
i zakamarkach domów, wypełzło i przyoblekło się w struk­
tury zła. Zamieszkujące ludzkie serca pokłady przeobraziły 

się  w  bestię  o  spotęgowanej  sile.  Społeczne  udręczenie 

grzechem stało się biedą człowieczą, ponurą historią. 

1

1

 G

run

 

A., Jak sobie radzić ze ziem, tłum. K. Zimmerer, Kraków 

1999, s. 33.

background image

Wprowadzenie

13

Być  może  czytanie  tej  książki  będzie  przygnębiające, 

może wypełnić smutkiem, jest bowiem dokumentacją cza­
su niełaski. Książka jest w pewnym sensie bezlitosna. Ale 
również w pewnym sensie musiała być napisana. Sięgając 
po  nią,  dostępujemy  w  jakiś  sposób  tajemnicy  odsłania­
nia
  piekieł.  Ale  poniekąd  jej  lekturze  może  towarzyszyć 
rodzaj wyzwolenia, wyzwolenia, które pragnie spierać się 

jeszcze bardziej stanowczo ze złem. Tak właśnie św. Te­

resa  od  Jezusa  w  widzeniu  piekła  odnalazła  niezwykłą 
siłę do wierności Bogu i do walki o zbawienie dusz (por. Ż 
32, 1, 4-7). W takich tematach winna obowiązywać zasa­
da  psychofeleis,  pożyteczności  dla  duszy.  Chodzi  o  uka­
zanie  niezbędnego  minimum,  jak  to  robił  Chrystus,  by 
zrozumieć naturę rzeczy i przeciwdziałać jej.

Mówiąc  o  grzechach,  należy  wyjaśnić  jeszcze  jedną 

sprawę. Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, 
ulecz samego siebie (Łk 4, 23). Trudno jest zajmować się 

grzechami  i  zachować  konieczny  obiektywizm,  wolność 
nie  tylko  myśli,  ale  i  stosunek  do  rzeczywistości.  Kiedy 

słaby mówi o słabych, zawsze może być podejrzany o zo­
stawianie śmieci na czyimś podwórku. Ale może zdarzyć 
się  jeszcze  coś  gorszego,  co  znakomicie  ujęła  Amma 
Synkletyka: Niebezpieczne to, kiedy naucza ktoś taki, kto 

sam się nie nauczył praktyki życia. Bo jak ten, kto ma roz­
walony dom, a przyjmuje w nim gości, szkodzi im przez to,
 
że mieszkanie ma w ruinie, tak i ci, którzy sami siebie naj­

pierw  nie  zbudowali,  działają  na  zgubę  tych,  którzy  ich 

odwiedzają

2

. Niech będzie to przeproszeniem za niezdar- 

ność i zuchwałość słów.

2

 Pierwsza Księga Starców. Gerontikon, tłum. M. Borkowska OSB, 

Kraków 1999, s. 268.

background image

P

rawo

 

grzechu

W tajemnicę człowieka wpisane jest prawo posłuchu.

Czyż  nie  wiecie,  że...  jesteście  niewolnikami  tego,  komu 

dajecie  posłuch:  bądź  [niewolnikami]  grzechu,  [co  wie­
dzie]  do  śmierci,  bądź  posłuszeństwa,  [co  wiedzie]  do
 
sprawiedliwości?  (Rz  6,  16).  To  prawo  wpisane  jest 
w  wolność  człowieka.  Wolność  nie  ma  kontekstu  „neu­
tralnego",  jest  zawsze  w  zasięgu  dobra  i  zła,  działa 
w  przestrzeni  owego  rajskiego  poznania.  Tajemnica  nie­
prawości  wpisana  głęboko  w  naturę  człowieka  walczy 
z  duchowymi  celami,  które  pragnie  on  osiągnąć.  Jak  św. 
Paweł, można z przerażeniem spostrzec, iż mimo najlep­

szych chęci w członkach moich spostrzegam prawo inne, 

które  toczy  walką  z  prawem  mojego  umysłu  i  podbija 
mnie  w  niewolą  pod  prawo  grzechu  mieszkającego 
w  moich  członkach  (Rz  7,  23).  Prawo  grzechu  mieszka­

jącego  sprzeciwia  się  umysłowi:  Nie  rozumiem  bowiem 

tego, co czynią, bo nie czynią tego, co chcą, ale to, czego 

nienawidzą  —  to  właśnie  czynią  (Rz  7,  15).  A  zatem  już 
nie  ja  to  czynią,  ale  mieszkający  we  mnie  grzech  (Rz  7, 

17). Stary człowiek, czyli dążność ciała, wroga jest Bogu, 

nie podporządkowuje sią bowiem Prawu Bożemu, ani na­
wet nie jest do tego zdolna
 (Rz 8, 7). Z całą powagą należy 
zdać sobie sprawę z tego demonicznego zamieszkiwania, 
z  tej  noszonej  w  sobie  wrogości.  Wrogość  owa  pojawia 

się  tym  bardziej  wyraziście,  im  bardziej  człowiek 

wchodzi na drogę Bożą. Oto niewola zepsucia (por. Rz 8, 
21).  Ale  nie  jesteśmy  skazani  na  przegraną,  gdyż  we 
wszystkim  tym  odnosimy  pełne  zwycięstwo  dzięki  Temu,

background image

J

Prawo grzechu

15

który nas umiłował (Rz 8, 37). Chrystus bowiem w sobie 
zadał śmierć wrogości (Ef 2, 16). A zwyciężyć ją można 

jedynie, przelewając krew. Jeszcze nie opieraliście się aż 

do  przelewu  krwi,  walcząc  przeciw  grzechowi  (Hbr  12, 
4).  Na  tym  polega  wyzucie  się  z  ciała  grzesznego  (por. 
Koi 2, 11).

Grzech  pojawia  się  w  historii  przez  zawiść  diabła 

(Mdr 2, 24) — była to zawiść posłuszeństwa. W kuszeniu 
Edenu  właśnie  posłuszeństwo  zostało  poddane  próbie. 

I przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali 

się grzesznikami (Rz 5, 19). Oto wspólnota grzechu, która 
przenika  wszystkie  warstwy  człowieka  i  wszystkie  war­

stwy  społeczne.  Ojcowie  Pustyni  widzieli  cztery  stopnie 
człowieczego  zła:  pierwszy  w  sercu,  drugi  w  spojrzeniu, 

trzeci  w  języku,  czwarty  w  uczynku

1

.  Są  to  warstwy, 

w których dojrzewa grzech. Należy więc opierać się grze­
chowi  w  sercu,  w  spojrzeniu,  w  języku  i  w  uczynku. 
Grzech staje się czymś wspólnym nie tylko w sensie ro­
dzaju
  ludzkiego,  ale  i  w  sensie  społecznym.  Wspólnota 
grzechu  to  napotykani  ludzie na  jego  drogach, gdzie  za­
wiązuje się złowieszcza, demoniczna solidarność. Grzech 
tworzy struktury, by mógł królować (por. Rz 5, 21); kró­

luje zaś, ubóstwiając śmierć. 

*

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 206.

background image

I

miona

 

grzechu

Na doświadczenie grzechu w refleksji teologicznej moż­
na  spojrzeć  nie  tylko  od  strony  moralnej  czy  społecznej, 

ale  nade  wszystko  czerpiąc  z  bogactwa  tradycji  ducho­
wej.  Biblia  dostarcza  wielu  określeń,  które  współtworzą 
prawdę o wewnętrznym stanie grzesznika.

Każdy grzech jest zerwaniem

Jest  on  zasadniczo  przekroczeniem,  odmową  życiowej 
więzi  z  Bogiem.  Nie  musi  być  czymś  aktywnym,  może 
być demoniczną biernością, która uderza we własną naturę 
grzesznika,  sprzeciwia  się  jej,  targa  tym  wszystkim,  kim 
człowiek  jest.  Grzech  wymierzony  jest  również  przeciw 
samemu  człowiekowi,  w  ludzką  więź,  powiązanie  w 
sobie oraz pomiędzy ludźmi. Taki jest zasięg corruptio. W 
sensie  duchowym  grzech  jest  życiem  tym,  co  nie  jest  z 

Boga (1 J 3, 10), jest dawaniem miejsca (Ef 4, 27) temu, 
kto  od  początku  był  zabójcą  i  w  prawdzie  nie  wytrwał, 

bo prawdy w nim nie ma (J 8, 44).

Każdy grzech jest sprzeciwem

Poczyna się on w głębi przewrotnego serca niewiary, któ­
rej skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego
 (Hbr 3, 12). 

Sprzeciw  jest  oporem  serca  i  uszu,  jest  sprzeciwianiem 

się Duchowi Świętemu (Dz 7, 51). Opanowując wnętrze, 
zaślepia oczy i twardym czyni serce, żeby grzesznicy nie 
widzieli  oczami  oraz  nie  poznali  sercem  i  nie  nawrócili

background image

Imiona grzechu

17

się  (J  12,  40).  Sprzeciw  przyjmuje  formę  nieposłuszeń­

stwa, a nawet jest próbą uniezależnienia się od Boga

1

.

Adhortacja apostolska Reconciliatio et penitentia, pra­

gnąc przybliżyć naturę tajemnicy bezbożności, czegoś, co 
w człowieku jest mroczne i nieuchwytne, prowadzi nas na 

pogranicze, tam gdzie ludzka świadomość, wola i wrażli­

wość  stykają  się  z  silami  ciemności.  W  tej  przestrzeni 
człowiek  jednoczy  się  przeciw Bogu.  Grzech jest  niepo­
słuszeństwem  człowieka,  który  nie  uznaje
  —  aktem  swej 
wolności —panowania Boga w swym życiu, przynajmniej 
w  określonym  momencie,  kiedy  przekracza  Jego  prawo 
(RP 14).

Grzech, jako zerwanie z Bogiem, jest aktem nieposłu­

szeństwa  stworzenia,  które,  przynajmniej  w  sposób  po­
średni, odrzuca Tego, od którego pochodzi i który utrzy­
muje  je  przy  życiu;  jest  to  zatem  akt  samobójczy.  (...)
 
Zraniony  w  ten  sposób  człowiek  niejako  nieuchronnie 
narusza  tkankę  łączącą  go  z  innymi  ludźmi  i  ze  światem 
stworzonym.  Jest  to  prawo  i  fakt  obiektywny,  który  po­

twierdza  się  bardzo  często  w  psychologii  i  w  życiu  du­
chowym  człowieka,  jak  również  w  rzeczywistości  życia
 

społecznego,  gdzie  łatwo  można  dostrzec  skutki  i  oznaki 
owego wewnętrznego nieładu (RP 15).

O  ile  w  świętości  mamy  niejako  prawo  solidarnego 

wstępowania we wspólnotę świętych, tak w grzechu roz­
wija się drugie oblicze owej solidarności. (...) Temu pra­
wu  wstępowania  odpowiada,  niestety,  prawo  zstępowa­
nia; stąd można mówić o wspólnocie grzechu
 (RP 16).

Grzechem  można  by  za  św.  Pawłem  nazwać  wszelką 

bezbożność i nieprawość, jaka nakłada prawdzie pęta

1

 Por. R. R

ak

Grzech uniezależnienia się od Boga. Geneza i skutki 

[w:] Miłość większa niż grzech (Homo meditans XII), red. A.J. No­

wak, W. Słomka, Lublin 1996, s. 179-180.

Siedem pieczęci-2

background image

18

Imiona grzechu

(Rz 1, 18). Ludzie podlegający nieprawości prawdą Bożą 

przemienili... w kłamstwo i stworzeniu cześć oddawali, 

służyli jemu, zamiast Stwórcy (Rz 1, 25). Prawda ginie, 
zwłaszcza w tej jednej perspektywie - perspektywie za 
miany. W grzechu dokonuje się zamiana chwały: Żarnie 
nili chwalą niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy 
śmiertelnego człowieka (Rz 1, 23). To staje się powodem, 
że Bóg wydaje ich na pastwą nic niezdatnego rozumu 

(Rz 1, 28). To owocuje tak, że są w tym, co złe, pomys 

łowi i chwalą tych, którzy popełniają nieprawości (Rz 1, 

30. 32). Naturalne myślenie doznaje całkowitego zaciem 

nienia. Można mówić o mrocznej duchowości

1

. To, co 

doczesne, naturalne, jest ubóstwiane, godne najwyższej 
ceny. Życie staje się namiętnością, pastwą nic niezdat 
nego rozumu. Droga zdeprawowanego rozumu formuje 
się w pasmo grzechów. Tacy: 

«

Pełni  są  też  wszelakiej  nieprawości,  przewrotności, 

chciwości,  niegodziwości.  Oddani  zazdrości,  zabójstwu, 
waśniom,  podstępowi,  złośliwości;  potwarcy,  oszczercy, 
nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi..., rodzi­
com nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez li­
tości {Rz
 1,29-31).

W  tym  znaczeniu  grzech  jest  nieprawością,  życiem 

w czas niemiłosierny.

Każdy grzech jest odwróceniem

Odwracanie serca, jak u Salomona (por. 1 Kri 11,9), od­

wracanie twarzy (por. Jr 7, 24), odwracanie ucha powo­
dują  uleganie  zatwardziałości  przewrotnego  serca,  od­

2

 T. Ś

pidlik

Myśl rosyjska Inna wizja człowieka, tłum. Janina Demb­

ska, Warszawa 2000, s. 298.

background image

Imiona grzechu

19

wrócenie się tyłem do Boga (Jr 15, 6). Wreszcie, odwra­
canie sensu słów Boga żywego (Jr 23, 36). Ale też grze­

sząc,  człowiek  odwraca  się  od  drugiego,  od  jego  biedy 
i  wewnętrznego  piękna,  odwraca  się  również  od  siebie. 

Żyje odwrócony od siebie. Tu znajduje światło niewytłu­
maczalne samoniszczenie grzesznika. Idea złego, niepra­
wego serca, które po-żąda. Pożąda pod wpływem nie po­
chodzącym od Tego, który was powołuje (Ga 5, 8), ale pod 
wpływem nieprzyjaciela, wpływem świata (por. Jk 1,27).

Każdy grzech jest nieczystością

Nieczystość  nie  ogranicza  się  do  ciała,  sięga  w  nieczyste 
korzenie  (Syr  40,  15),  a  jest  przeciwieństwem  świętości 

Boga,  gdyż  nie  powołał  nas  Bóg  do  nieczystości,  ale  do 

świętości (1 Tes 4, 7). Stanowi metaforę obejmującą cały 
bezmiar  zła  (Jk  1,  21).  Duch  nieczysty  to  znaczy  ten, 
który  porywa  i  targa  (Łk  9,  42),  rwie  więzy  (Łk  8,  29), 
krzyczy wniebogłosy (Łk 4, 33), który jest niemy i głuchy 

(Mk 9, 25). Dlatego serca grzesznych stają się siedłiskiem 

demonów  i  kryjówką  wszelkiego  ducha  nieczystego  (Ap 

18,  2).  To  ci,  którzy  idą  za  ciałem  w  nieczystej  żądzy 

i pogardę okazują Władzy, zuchwalcy, zarozumialcy, któ­
rzy  nie  wahają  się  przed  wypowiadaniem  błużnierstw  na
 
„Chwały"  (2  P  2,  10).  Nieczyści,  doprowadziwszy  siebie 
do nieczułości [sumienia], oddali się rozpuście, popełnia­

jąc  zachłannie  wszelkiego  rodzaju  grzechy  (Ef  4,  19). 

Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup 
nieczystości,  tak  iż  dopuszczali  się  bezczeszczenia  wła­
snych ciał
 (Rz 1, 24). Nieczysty to ten, który żyje nieczy­

stością swojej hańby (Ez 24, 13) i umiłował zapłatę nie­
czystą
 (Oz 9, 1). Jego słowa odwołują się do języka nie­
czystego
 i słowa kłamliwego (Syr 51, 5), pokarmem jest

background image

20

Imiona grzechu

chleb  nieczysty  (Job  6,  7). Ostatecznie wierność tej dro­
dze  wiąże  się  ze  zniszczeniem,  /  to  zniszczeniem  boles­
nym
 (Mi 2, 10). Błądząc, grzesznik nie potrafi nigdzie za­
mieszkać
 (por. Lm 4, 15), w końcu umiera na ziemi nie­
czystej
 (Am 7, 17).

Każdy grzech jest kłamstwem

Grzesznik  nie  ma  z  Bogiem  współuczestnictwa,  chodzi 
w  ciemności,  nie  postępuje  zgodnie  z  prawdą  (1  J  1,6). 
Kłamstwo  rodzi  się  w  cieniu  grzechu.  Kłamliwy  znaczy 
nie mogący wejść do królestwa, gdyż: nie wejdzie ani ten, 
co popełnia ohydą i kłamstwo, łecz tylko zapisani w księ­
dze  życia  Baranka
  (Ap  21,  27).  Grzech  wyprowadza  na 
zewnątrz,  jak  Judasza  w  czas  Ostatniej  Wieczerzy.  Na 

zewnątrz  są  psy,  guślarze,  rozpustnicy,  zabójcy,  bałwo­

chwalcy  i  każdy,  kto  kłamstwo  kocha  i  nim  żyje  (Ap  22, 

15). Zakochani w kłamstwie mają udział w jeziorze gore­

jącym ogniem i siarką (Ap 21,8).

Grzesznik  jest  kłamcą  w  tym  znaczeniu,  że  zaprzecza 

Bogu i Go nie uznaje (1 J 2, 22). Co więcej, grzech czyni 
kłamcę  nawet  z  Boga  (por.  1  J  5,  10)  i  wyprowadza  na 
szerokie pola nienawiści, bo kto brata swego nienawidzi, 

jest kłamcą (1 J 4, 20). Kłamstwo rodzi się z przekrocze­

nia:  kto  mówi:  Znam  Go,  a  nie  zachowuje  Jego  przyka­
zań,  ten  jest  kłamcą  i  nie  ma  w  nim  prawdy
  (1  J  2,  4). 

Ostatecznie grzesznicy sprzeciwiają się prawdzie (por. Jk 
3,  14),  zasadniczo  dlatego,  iż  mają  własne  sumienie  na­

piętnowane (1 Tm 4, 2).

background image

Imiona grzechu

21

Każdy grzech jest ciemnością

Grzech  jest  królowaniem  ciemności.  Można  nosić  w  so­
bie światło, które jest ciemnością (por. Łk 11, 35), i czyni 
człowieka  synem  ciemności  (1  Tes  5,  5),  a  w  ten  sposób 
mieszkać pod władzą ciemności. Wtedy grzesznik sprzy­
mierza  się  z  rządcami  tych  ciemności,  z  pierwiastkami 
duchowymi  zła  (Ef  6,  12),  utrwala  panowanie  ciemności 
(Łk  22,  53).  W  tej  przestrzeni  każdy  wysiłek,  czyn,  za­
mierzenie jest ogarnięte umiłowaniem ciemności, a przez 

to martwe, bezowocne (por. Ef 5, 11). Co prawda światło 

przyszło na świat, łecz ludzie bardziej umiłowali ciemność 

aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3, 19). Trwanie 
w  tym  królestwie  rozprasza  również  całą  przyszłość 
człowieka — nie wie bowiem, dokąd idzie (J 12, 35).

background image

P

odstawowe

 

odniesienia

W  naszej  refleksji,  gdzie  przedmiotem  jest  grzeszność 

człowieka  i  formy  jej  przejawiania  się,  wprowadzamy 
dwa  podstawowe  odniesienia  —  sytuację,  gdzie  grzech 
się poczyna, i sytuację, gdzie osiąga swą pełnię. Są więc 
dwa zasadnicze momenty:

a)  grzech pierworodny

(wymiar o dominancie antropologicznej);

b)  śmierć Chrystusa

(wymiar o dominancie teologicznej).

Każdy grzech, każdy jego przejaw sytuuje się ducho­

wo  w  tych  dwóch perspektywach  —jest  w jakimś  sensie 
częścią pierwszego upadku i zmierza do śmierci Boga.

Grzech pierworodny związany jest tajemniczo z drze­

wem poznania dobra i zła. Jak stwierdza Katechizm Koś­
cioła  Katolickiego,
  drzewo  poznania  dobra  i  zła  (Rdz  2, 

17)  przywołuje  symbolicznie  nieprzekraczalną  granicę, 

którą  człowiek  jako  stworzenie  powinien  w  sposób  wolny 
uznać  i  z  pfnością  szanować  (396).  Człowiek  —  kuszony 

przez diabła —pozwolił, by zamarło w jego sercu zaufa­

nie  do  Stwórcy,  i  nadużywając  swojej  wolności,  okazał 
nieposłuszeństwo przykazaniu Bożemu (397). Popełniając 

ten  grzech,  człowiek  przedłożył  siebie  nad  Boga,  a  przez 
to wzgardził Bogiem; wybrał siebie samego przeciw Bo­

gu,  przeciw  wymaganiom  swego  stanu  jako  stworzenia, 
a zarazem przeciw swemu dobru (398).

W  grzechu  działa  prawo:  niechybnie  umrzesz  (Rdz  2, 

17). Ponieważ, przekraczając zakaz, człowiek jest skaza­

ny na śmierć; ponieważ umiera, czyni wszystko wspólni­

background image

Podstawowe odniesienia

23

kiem swej śmierci. Grzech jest okrucieństwem, okrucień­

stwem zabijania. Od czasu, gdy człowiek został ukąszony 
śmiercią,  zdominowany  jadowitością  węża,  nosi  w  sobie 

potrzebę zabijania, jak Kain. W grzechu wybiera się po­
między dobrem a złem, jak pomiędzy Jezusem a Baraba­

szem:  ku  swemu  przerażeniu  człowiek  wybiera  zbrodnię 
i zbrodniarza, a nie Boga. Ostateczną logiką grzechu jest 
logika  zadawania  śmierci.  Im  większe  spustoszenie,  tym 

większa  afirmacja  dla  grzechu.  Niszczenie,  zadawanie 

śmierci  jest  azylem  grzechu.  Dzieje  się  tak  dlatego,  że 

grzech  objawia  się  w  obecności  Chrystusa.  Gdybym  nie 
dokonał  wśród  nich  dzieł,  których  nikt  inny  nie  dokonał, 
nie  miełiby  grzechu.  Teraz  jednak  widzieli  je,  a  jednak 
znienawidzili i Mnie, i Ojca mego (J 15, 24).

Grzech sięga Boga w podwójnym znaczeniu. Najpierw 

sam Bóg  w  Chrystusie może  być kuszony. Szatan przy­
stępuje do Chrystusa w kuszeniu na pustyni w konwencji 

wyrażonej za pomocą trzech pokus (por. Mt4, 1-11):

ZASPOKOJENIE GŁODU łakomstwo, nieczystość 

BOGACTWO chciwość, zazdrość 

SŁAWA pycha, gniew, lenistwo

Następnie, grzech sięga Boga również w tym znacze­

niu, że Go zabija w życiu człowieka. Grzech zabija Boga, 
bo nie może znieść Jego bliskości, Jego dzieł, Jego świa­
ta. Grzech doprowadza do zamierania człowieka i zamie­
rania
  Boga  w  jego  życiu.  Chce  stworzyć  swój  świat, 
w  którym  nie  ma  miejsca  dla  Niego.  Taki  ma  rodowód 
ateizm i wszystkie formy wypierania Boga z życia ludzi. 
Teizm  głosi  dumnie  bezsilność  Boga,  w  którym  żyje 
człowiek,  natomiast  ateizm  równie  dumnie  —  Jego  nie­
uchronną śmierć. Czasami zastępuje Jego obecność ideą

background image

24

Podstawowe odniesienia

zorganizowanej  doczesności  na  ludzki  sposób  —  ideą 
państwa.  Rzeczywiście  nieuleczalny  już  grzech  ogłasza 
bezsilność  Stwórcy.  Taki  Bóg  nie  może  już  wydać  żad­
nego zakazu, a jeśli może, to nie jest w stanie go wyegze­
kwować.

Grzech  czyni  jeszcze  coś  potworniejszego  —  ogłasza 

swą niewinność, a Boga nazywa mordercą. Jest to najdalej 
idące zwyrodnienie, nienawiść do Boga niemal doskonała 

— dojrzewanie i owocowanie grzechu. Wokół siebie roz­
tacza on atmosferę mesjańską: zabija ludzi dla ich dobra, 
by ulżyć ich cierpieniu umierania. W ten sposób dąży do 
kolektywnego  samobójstwa.  Wyściela  historię  nie  tylko 
wojnami, ale i pokojowym uśmiercaniem: aborcją i euta­
nazją czy psychologicznymi formami uśmiercania.

Dzieje  się  tak  dlatego,  że  w  każdym  dziele  grzechu 

człowiek  coraz  bardziej  się  rozpada,  coraz  bardziej  jest 
przerażony  sobą,  a  nie  mając  Boga,  może  uciec  jedynie 
w  śmierć.  Śmierć  staje  się  jedynym  dobrem  grzesznika, 
świadomie  i  rozpaczliwie  wybranym.  Gniew  głosi  sobie 
i  innym  czas  wrogich  niebios,  czas  potępienia.  W  taki 
sposób  jest  śmiercionośny.  Dla  tych,  ku  którym  się  kie­
ruje, nie ma ocalenia.

Grzech oczywiście musi rozprawić się z dobrem. Do­

bro, ponieważ w jakiś sposób przez swe istnienie oskarża 
nieprawdę,  tj.  grzech,  musi  być  zohydzone,  oskarżone, 

sponiewierane. Im większe dobro, tym większego doma­

ga  się  potępienia  i  poniżenia.  Im  wyrazistsze,  tym  bez­
względniej musi być zakwestionowane i radykalniej usu­
nięte.  W  istocie  musi  być  uśmiercone,  zabite.  Grzech 
w  ten  sposób  staje  się  egzekutorem,  katem.  Istnieje  coś 
takiego  jak  zmowa  grzechu  —  wzajemne  chronienie  się 
nieprawości, niepisana zmowa ludzi uzależnionych od

Zakroczy

background image

Podstawowe odniesienia

25

grzechu, słabości. Trudzą się w osłabieniu ostrości spoj­
rzenia, zamazywaniu konturów spraw.

Grzech  zna  jedną  skuteczną  broń:  chce  zagłuszyć, 

przerazić  swą  wielkością,  bądź  powszechnością  występ­
ku,  dąży  do  tego,  by  się  zbanalizować,  by  przyzwyczaić 
do swej obecności.

Grzech  zabija,  zabija  bez  powodu,  z  głębi  swej  nie­

zrozumiałej,  doskonałej  nienawiści.  I  to  jest  najbardziej 
przerażające:  mordowanie  ducha  nie  ma  żadnego  racjo­
nalnego, poważnego powodu. Dopada człowieka jak ofia­
rę.  Kuszenie,  zabijanie  ducha  jest  codziennym  rzemio­
słem  szatana.  To  jego  sposób  życia.  Człowiek  jest  ofiarą 
ściganą, szczutą nie z jakichś powodów, być może nawet 
nie dlatego, że stworzył go Bóg i nosi Boga w sobie po­
przez łaskę. Człowiek w oczach szatana przeznaczony jest 
na zabijanie.

Grzech  posiada  jeszcze  jedno  ważne  odniesienie  — 

rzeczywistość  tego  świata.  Stanowią  go:  pożądliwość 
ciała,  pożądliwość  oczu  i  pycha  tego  życia  (1  J  2,  16). 
Grzech  świata  ma  tę  samą  strukturę  co  grzech  pierwo­
rodny.  Ewa  spostrzegła,  że  drzewo  ma  owoce  dobre  do 

jedzenia  [pożądliwość  ciała],  że  jest  ono  rozkoszą  dla 

oczu  [pożądliwość  oczu]  i  że  owoce  tego  drzewa  nadają 
się do zdobycia wiedzy [pycha żywota] (Rdz 3, 6).

Dynamizm grzechu 

— struktura 

grzechu pierworodnego

Grzech ma dynamiczną i demoniczną formę istnienia, ży­
wi  się  swą  ofiarą  jak  pasożyt.  Najpierw  szuka  zezwole­
nia,  następnie  zasiedla  serce,  zniewalając  człowieka,  by 
żył  już  według  jego  logiki.  Przyswojony,  rzuca  się  na 
człowieka  z  jego  własnego  wnętrza.  Dla  człowieczego

background image

26

PmlHUwowc cKlnlcslenla

/ł« innlryci|  jest gr/cch  pierworodny. W  nim odsłania się 
lujcmnicu kaAlcgo grzechu. Można mówić o pewnych sta­
łych strukturach grzechu.

Zakaz

Grzech  dotyczy  sfery  zakazanej,  wybierają,  następnie  ją 
przekracza.  W  końcu  domaga  się  potwierdzenia  dla  sie­
bie.  To  przedziwne,  ale  Bóg  w  centralnym  miejscu  raju 
postawił swój zakaz. W świecie nieprawości wyzwala on 
furię.  Logika  kuszącego  szatana  jest  przerażająca:  Bóg 

jest  nienawidzony  za  to,  że  tworzy  zakazy,  przykazania, 

prawa, za to, że On wie (wie Bóg — Rdz 3, 5), wyzwala 
bunt.  W  takiej  sytuacji  może  pojawić  się  jedyna  forma 
wolności  nieprawej  —  nierespektowanie  jakiegokolwiek 
boskiego  zakazu  jako  jego  świadome  i  rozmyślne  prze­
kraczanie.  Wolnym  jest  jedynie  ten  —  głosi  nieprawość 
grzechu — kto przekracza boskie prawa.

Zachowanie  grzesznika  jest  przymusem  wykraczania 

poza reguły

1

. Każdy grzech wpisuje się jaskrawo w sytu­

ację  grzechu  pierworodnego  —  stwarza  świat  bez  zaka­
zów. Nie chodzi o używanie wolności w kontekście dobra 
i  zła,  ale  o  usunięcie  zakazu,  który  został  postawiony 
w centrum. Jednak usuwając wszelki zakaz, wznosząc się 
ponad  Boga,  nie  ma  już  nic  poza  bezkresnym  szaleń­
stwem. Grzech niesie z sobą nienawiść zakazów. Gdy za­
kazy zostaną zniesione, grzech objawia swą istotę: poja­
wia  się  nieograniczona  możliwość  zabijania,  nawet  sa­
mego Boga (w Chrystusie). Miłośnicy Prawa za czasów

1

 Stąd zasadnicza intuicja ludzi, którzy zmierzają drogami świętości, 

polega na tym, by zyć zgodnie z regułą np. zakonną. Wierność bez­
pośredniego przylegania do niej w sposób najbardziej ewidentny 
przeciwstawia się przyleganiu do grzechu.

background image

Podstawowe odniesienia

27

Chrystusa  pokazali  nam,  jak  można  doskonale  żyć  poza 

prawem  i  z  jego  wnętrza  zabić  Boga.  Taki  grzech  może 
doskonale  dojrzewać  w  majestacie  prawa,  a  więc  rów­
nież i zakazów. Grzech bowiem, w ukryciu prawa, karmi 

ludzi  martwym  bogiem,  bogiem  nieprawym.  Nieprawa 
wolność gloryfikująca nieprawego boga rodzi się z grze­
chem.  W  głębi  serca  bezbożnika  nieprawość  doń  prze­
mawia
  (Ps  36,  1).  Smak  takiej  wolności  przychodzi  ze 
smakiem  grzechu.  Ale  smakowanie  grzechu  jest  już  za­
chowaniem nabrzmiałym zwyrodnieniem. Grzech jednak 
się  tu  nie  zatrzymuje.  Umieranie,  skutek  grzechu,  jest 

kreowane  na  męczeństwo,  heroizm  obłędnej  wierności. 
W taki sposób grzesznik domaga się szacunku dla siebie 
za  dokonane  zło.  Staje  się  on  nowym  bojownikiem 
o sprawę ludzkości.

Grzesznik walczy z Bogiem i zamierza Bogu udowod­

nić,  że  to  On  kłamie.  To  grzech  ogłasza  Boga  katem— 

Ojcem  cierpienia,  który  żąda  ofiary.  Dlatego  bunt  jest 

uzasadniony. Nad takim światem rozciąga się piekło ko­
nieczności. Bunt pojedynczego serca daje zaczątek naro­
dzinom  grzechów  strukturalnych,  gwarantowanych  spo­
łecznie.

Poznać owoc — zakłamanie poznania

Pierwszą rzeczą, która dokonała się w kuszeniu, jest zja­
wisko zniekształcenia widzenia rzeczywistości. Ewa w po­

toku  usłyszanych  słów  dostrzegła  rzeczywistość  inac/cj. 

To  zjawisko  przesunięcia  uwagi,  ten  szczególny  koloryt 
patrzenia  było  reakcją  na  obietnicę  otwartych  oc/n:  wie 

Bóg,  że  gdy  spożyjecie  owoc  z  tego  drzewa,  otworzą  się 
wam  oczy  (Rdz  3,  5).  W  pokusie  człowiek  otwiera  oczy 

inaczej,  dostrzega  coś,  czego  nie  widział  w  spojrzeniu

background image

28

Podstawowe odniesienia

łaski.  Pokusa  wymusza  demoniczną  wyobraźnię.  Wyo­
braźnia  ta  wypędza  z  własnej  ziemi.  Jakże  znaczące  są 

słowa  Księgi  Syracha:  grzechy  ich  tak  bardzo  się  roz­
mnożyły, że wypędziły ich z własnej ziemi
 (47, 24). Bez­
domność  wyobraźni,  bezdomność  grzesznego,  zagubio­

nego człowieka. Ukryta zostaje zasadnicza prawda o wy­
ganiającej  bez  przerwy  na  zewnątrz  jątrzącej  nienawiści. 
Jest to odpowiedź dawana Bogu: nieprzyjaźń przeniesio­
na
  z  szatana  na  Boga.  Grzech  dumnie  udowadnia:  oto  ja 
zasiewam  nieprzyjaźń  pomiędzy  pokoleniem  ludzkim 
a  Tobą,  Boże.  Złowieszcze  odwrócenie  historii.  Życie 
grzesznika  staje  się  komentarzem  do  historii  grzechu 
pierworodnego.

Poznanie  owocu  nie  przyniosło  spodziewanego:  tak 

jak  Bóg  będziecie  znali  dobro  i  zło  (Rdz  3,  5).  Ale  w 

przestrzeni  poznania  nastąpiły  zmiany.  Rzeczywiście, 
doszło do poznania czegoś nowego, ale miało to zupełnie 
inny  scenariusz.  Człowieka  opanowała  demoniczna  nie- 
przejrzystość, wewnętrzne wynaturzenie stosunku do rze­
czywistości.  Wszystko  dokoła  przestało  mówić  o  Bogu, 
zaległa  przerażająca  cisza.  Zaczął  się  świat  opowiadany 
przez  grzech.  W  grzesznym  świecie  nie  ma  Boga,  czło­
wiek  sam  musi  podjąć  odpowiedzialność  za  świat,  sam 
musi nadać mu sens. Cała ta praca nad światem, z którego 
został  wygnany  Bóg,  męczy.  Męczy,  bo  świat  ten  ma 

jedyną  ambicję  —  chciałby  naprawdę  zaistnieć,  ale  nie 

może  wyrwać  się  ze  śmierci.  Człowiek  w  grzesznym 

świecie,  który  stwarza  rzeczywiście  sam,  bo  bez  uczest­

nictwa Boga, odkrywa z przerażeniem, że już nie wybiera 
drugiego człowieka, nie wybiera świata, ale jest na niego 

skazany.  Świat  bez  Boga  rodzi  wspólnotę  uwięzienia. 
Spoufalając  się  z  grzechem,  człowiek  wchodzi  w  tę  lo­

gikę, która upaja agonią.

background image

Podstawowe odniesienia

29

Najpierw bycie w sobie podlega zwyrodnieniu. Czło­

wiek staje się wrogi sobie samemu, zabija siebie. Grzesz­
ne  poznanie  zmienia  perspektywy  myślenia,  jego  tempo, 
barwę,  kontekst.  Zmienia  jego  celowość.  Staje  się  ono 
przede  wszystkim  nieprzyjazne.  W  przestrzeni  świado­
mości demon chce zamazać wyrazistość pierwotnych re­

lacji. Nieprzyjaźń zalegająca stosunki pomiędzy kusicie­
lem a człowiekiem przekształca w nieprzyjaźń człowieka 
z Bogiem. Kuszenie i uwięzienie w grzechu jest demoni­
cznym  odwetem.  Grzech  pragnie  wtargnąć  do  środka, 
poznać  smak  owocu,  ale  jednocześnie  wyrzuca  na  ze­
wnątrz, w ciemności. Zadziwiające jest w pokusie prawo 

powtórzeń.  I  człowiek  jej  podlega  pomimo  dotkliwych 
odczuć sumienia.

Śmierć 

'**

Skutkiem  spożycia  owoców  poznania  jest  śmierć.  Także 

w tym znaczeniu, że człowiek staje się istotą śmiercionoś­
ną:  uśmierca  siebie  i  wszystko,  czego  dotyka.  Zdaje  się, 
że  żyjemy  w  czasie,  kiedy  grzech  stał  się  rzemiosłem, 

sztuką, artyzmem. Drogę śmierci przeciera dewiza: grze­
szę,  więc  jestem.  W  takiej  sytuacji  człowiek  może  wy­

brać  samego  siebie  i  siebie  potwierdzić  jedynie  wtedy, 
gdy grzeszy. Ale w rzeczywistości pogrąża się w śmierci. 
Wnętrze  grzechu  obrasta  przedłużaniem  śmierci:  ponie­
waż  poprzez  zakaz  w  raju  przegrałem,  muszę  znieść 
wszystkie zakazy, by obronić „prawdę" o sobie. Co wię­
cej, to ja stanę się zakazem dla wszystkich, będę im niósł 
dobro i zło, ja im przyniosę śmierć. Ostatecznie też życie 
w grzechu jest życiem bez wyboru, jest śmiercią wybiera­
nia.  Wybór  taki  bowiem  nie  znaczy  człowieka  dobrem. 
Grzech dąży do tego, by otrzymać prawo do zabijania.

background image

30

Podstawowe odniesienia

Grzesząc, człowiek zamiast odkrywać siebie, upew 

niać siebie, to coraz bardziej siebie zasłania i pogrąża 
w niepewności. Grzesząc, wtrąca siebie w absurdalną 
niestałość. Dążenie w grzechu musi być maskowane, 
gdyż jest ono bezcelowe, najbardziej destrukcyjne, bo za 
bija samą intencjonalność. Dlatego potrzebuje dekoracji, 
przyodziania szlachetnością. Jest wtedy bardziej wiary 
godne.

W grzechu życie duchowe nie tylko desakralizuje się, 

ono  umiera.  Grzech,  gdy  przetrawi  ducha,  powoduje,  iż 
człowiek  skażony  do  głębi  śmiercią  zaczyna  w  sposób 
szalony szukać śmierci.

Demoniczność chaosu i niszczenia może stać się obłęd­

nym  typem  filantropii: zupełnie bezinteresownie mogę  ci 
pomóc  niszczyć  albo  być  dumnym  z  dobrze  spełnionego 
obowiązku  zabijania.  Grzech  zabija  zawsze.  Najpierw 
w  słowach.  Jak  mówi  św.  Augustyn:  Ludzie  zaś,  którym 
brak nadziei,  im mniej  zwracają uwagą na własne grze­
chy, tym skwapliwiej wyszukują je u innych. A szukają nie
 

po  to,  aby  zło  naprawić,  ale  by  je  potępić.  Ponieważ  dla 

siebie  nie  znajdują  usprawiedliwienia,  gotowi  są  oskar­
żać  innych

1

.  Grzech  objawia  nagość  rzeczy,  zewnętrzną 

i wewnętrzną. Ma potrzebę obnażania. Skąd bierze się ta­
ka przerażająca logika? Grzech krzyczy w sercu człowie­
ka:  jesteś  zabijany,  umierasz!  Pierwszym  odruchem  jest 
obrona. Skoro tak, to muszę tropić zabójców, samemu za­
bijać.  W  ten  sposób  poszerza  się  krąg  podejrzeń,  niena­
wiści,  fortyfikacji  obronnych,  logika  zamkniętego  serca. 
Upojenie destrukcją. 

*

' Św. A

ugustyn

Kazanie 19 

[w:] 

Liturgia godzin, 

t. 

HI, 

s. 372.

background image

Podstawowe odniesienia

31

Nienawiść boskiej niewinności Chrystusa

Nienawiść staje się dla grzechu religią; ofiarą są wszyscy, 

zwłaszcza ludzie niewinni. Najchętniej na ofiarę wybiera 
się niewinność tego samego rodzaju co niewinność Abla. 
Tetrarcha Herod z powodu innych zbrodni, które popełnił, 
dodał  do  wszystkiego  i  to,  że  zamknął  Jana  w  więzieniu 
(Łk  3,  19).  To  właśnie  dokonane  zbrodnie  domagają  się 
uwięzienia niewinnego.

Niewinność doprowadza grzech do szału. Gniew... nie 

wykonuje sprawiedliwości Bożej (Jk 1, 20). Jest głębokim 

jej  zaprzeczeniem.  Niewinny  zawsze  irytuje,  nie  pasuje 

do  świata  grzechu.  Świetnie  tłumaczy  to  św.  Teresa  od 
Jezusa:  Dusza,  którą  Bóg  tak  wystawi  na  widok  całego 
świata, powinna być gotowa na to, że bądzie męczennicą 
świata;  bo  chociażby  ona  z  własnej  woli  nie  chciała 
umrzeć światu, świat sam bez niej ją umorzy (Ż, 31, 17).

Wyczuwa  się  taki  rodzaj  godności,  który  jest  nie  do 

zniesienia:  niewinny  w  bezpośredniości  słów  niosących 
prawdę wprawia w przerażenie tych, dla których słowa są 

jedynie grą i kłamstwem. Grzech nie rozumie, nie pojmuje 

prawdy.  Aby  grzech  mógł  „spokojnie"  trwać,  prawda 
musi  być  zabijana,  ćwiartowana,  męczona,  pozbawiona 
ostrości.  To  wspólny  interes  grzesznych.  To  ich  dzieło, 
ich  poczucie  wspólnoty:  złożyć  ofiarę  z  prawdy.  Grzech 
atakuje z furią, gdy mu coś przypomina Chrystusa, osta­
teczną  Prawdę.  Ponieważ  jest  on  religią  —  domaga  się 
ofiary,  śmierci  Prawdy.  Język  i  prawo  staje  się  w  rękach 
zbrodniarzy narzędziem tortur i zabijania. Chroni ich pra­
wo,  które  sami  dla  siebie  tworzą.  Ludzie  prawi,  uczciwi 
wystawieni są na działanie precyzyjnej machiny zorgani­
zowanego  ucisku.  Nie  pozostawia  się  im  żadnych  szans, 
żadnych  miejsc  ucieczki,  poza  śmiercią.  Spod  władzy

background image

32

Podstawowe odniesienia

grzechu  dobro  zatrwożone  może  powrócić  do  Boga,  zo­

stając napiętnowane, oskarżone, skazane na śmierć. Prawo 
do życia ma jedynie ten, kto deklaruje się po stronie grze­
chu,  kto jest lojalny, gotowy  wyprzeć się  swej godności. 
Takie  są  drogi  nienawiści  zorganizowanej,  wszelkich  to- 

talitaryzmów.  Taka  jest  litera,  prawo  dowolnie  formuło­

wanego zabijania. Ale dla uczciwych śmierć jest zupełnie 
czymś  innym  niż  dla  oprawców  —  umierając,  odnajdują 
ramiona Boga. Święty może stać się okupem w czas Bo­
żego gniewu  jak  Noe (Syr  44,  17). Wykrzykuje do Boga 
absurdalne,  zdawałoby  się,  słowa:  Wychwalam  Cię,  Pa­
nie, bo rozgniewałeś się na mnie
 (Iz 12, 1).

Perfidią  grzechu  jest  to,  że  czyni  zbrodniarza  z  nie­

winnej  ofiary,  jak  z  Chrystusa.  Zadba  o  to,  by  pozbawić 

ją  czci  również  po  śmierci,  płacąc  wielkie  pieniądze,  jak 

za  czasów  niewytłumaczalnego  zniknięcia  Chrystusa 
z  grobu.  Odrzucając  prawdę,  odrzuca  się  to,  co  jest. 

Wprowadza  się  poznanie  kalekie.  Wtedy  już  nie  zło,  nie 
grzech, ale właśnie dobro, to, co święte, potrzebuje uspra­
wiedliwienia,  tłumaczenia,  musi  się  bronić.  Co  gorsza, 
grzech  usiłuje  zastąpić  „nieobecną"  prawdę,  którą  zabił. 
W  takiej  perspektywie  jedynie  grzech  ma  prawo  do  ist­
nienia.  Wszystko  zaś  musi  żyć  pod  jego  pręgierzem. 

Grzech  nie  tylko  ogarnia  teraźniejszość,  roztacza  wizję 
przyszłości.  Podejmuje  rolę  prorocką.  Ostatecznie  jest 
czymś  eschatologicznym,  co  pragnie  ostatecznej  rozpra­
wy  z  Chrystusem.  Powstaje  i  odradza  się  jak  apokalip­

tyczna bestia. Sprzeciwia się najbardziej powołaniu przez 

Boga.  Najradykalniej  przekreśla  to  wołanie  i  rozprawia 
się z Bogiem.

Gdy nie da się prawdy oswoić, osłabić czy zdegenero- 

wać,  należy  ją  zlikwidować.  Wchodząc  na  taką  ścieżkę, 
grzesznik zabija nawet wtedy, gdy nie ma żadnego zysku.

background image

Podstawowe odniesienia

33

Tu docieramy do granicy przerażenia. Zło, wojny, zorga­
nizowana  nienawiść  zawsze  starały  się  znaleźć  uzasad­
nienie.  Wydaje  się,  że  najbardziej  okrutne  jest  zło,  które 

już nie sili się na mydlenie oczu jakimiś motywami. Doj­

rzały  grzech  przynosi  jeden  owoc  —  czystej,  zupełnie 
bezinteresownej śmierci: zabijam, niszczę, uśmiercam całe 
kultury  bez  żadnego  powodu,  tylko  dlatego,  by  nieść 
śmierć.

W  konsekwencji  grzesznych  zachowań  rośnie  opan­

cerzenie grzechem. Hermetyczność przeżywania, myśle­
nia  jest  wręcz  nie  do  pokonania.  W  takim  zakleszczeniu 
grzech może stać się misją, wyzwaniem, zadaniem społe­
cznym, machiną. Zatwardziałość serc grzesznych.

Konsekwentny  grzesznik  musi  tłumić  dobro  w  sobie 

i  w  innych.  Ta  zasada  tłumienia  jest  przemożna/Wszę- 
dzie  tam,  gdzie  nie  pozwala  się  żyć,  rozwijać  twórczo, 
czy to z zazdrości czy z pogardy, powoli dojrzewa śmierć 
i  struktury  grzechu.  Grzech  jest  jakąś  bezradnością  wo­
bec siebie, bezradnością dobra, która musi być zasłonięta, 
ukryta. Grzech, jak w przypadku Chrystusa, zabija w końcu 
wybawiciela. Jest on stanem, w którym możliwy jest jeden 
stosunek  do  bliźniego  —  powierzyć  go  śmierci, 
zepchnąć, nie pozwolić mu żyć. Z wyroku Bożego ofiara 
grzechu, zamęczona, jednocześnie zdziera oprawcom we­
lon grzechu z zaślepionego umysłu. Powierzając swe ży­
cie, otwiera dla nich drogę wyzwolenia.

Siedem piecza 3

background image

D

koci

 

starego

 

człowieka

Stary  człowiek  to  cały  system  wewnętrznych  uzależnień, 
niewoli,  swego  rodzaju  ciążenia,  wrośnięty  we  wnętrze. 

Poprzez  swe  wewnętrzne  mechanizmy  nie  dopuszcza  on 
do  głosu  duchowych  i  prawdziwych  aspiracji  i  pragnień, 
natomiast  wyciąga  je  ku  zewnętrzu.  Stary  człowiek  to 
chaotyczne, impulsywne, a nawet kompulsywne istnienie, 
które poniża prawdziwą godność człowieka, rezonuje naj­
mocniej w przestrzeni słabości, która powoduje, że czło­
wiek  wymyka  się  sobie.  U  starego  człowieka  występuje 
rodzaj geniuszu w maskowaniu własnej obecności. Doty­
czy  on  kwestii  „gospodarza".  Wykorzystuje  zwłaszcza 
inteligencję człowieka do obrony własnych roszczeń. Nie 
chce  on  podejmować  odpowiedzialności,  ale  chce  mieć 
dostępny i niezakłócony cały obszar wewnętrzny. Dlate­

go  potrafi  zaprezentować  swe  cele  jako  szlachetny  ideał 
do  realizacji.  Stary  człowiek  to  misterium  uwodzenia. 

Często  to,  co  w  świadomości  pojawia  się  jako  spontani­
czne, osobiste pragnienie czy dążenie, pochodzi od niego.

Stary człowiek, aby żyć, musi się karmić. Aranżuje sy­

tuacje dla siebie, aby osiągać swe cele. Nieuważny czło­
wiek  może nie  rozumieć swej  skłonności do fałszowania 
prawdy,  chronicznego  zakwaszania  obrazu  rzeczywisto­

ści,  a  zwłaszcza  niepokonanego  podkreślania  własnej 
obecności.  Jest  on  zainteresowany,  by  żyć  nieczytelnie 
i żyć pośród, zamazanych, nieprawdziwych spraw.

Stary  człowiek  przylepia  na  rzeczywistości  adres 

zwrotny — nawet ciało wydane na spalenie, jak w Hym­
nie o miłości,
 musi powrócić. To grzech sprawia, że czy­

background image

Drogi starego człowieka

35

tanie świata jest czytaniem siebie, czyni z siebie celowość 

aprioryczną.  Każdy  element  wszechświata  chce  związać 
ze  sobą  i  nadać  mu  imię  dobry,  rujnując  przy  tym  wnę­
trze. Przedziwne — napełniając sobą, pustoszy.

Wadami  rządzi  podstawowa  zasada  —  rozpad,  pomi­

mo  wysiłku  gromadzenia  siebie.  Zwłaszcza  nieczystość, 
chciwość, łakomstwo i zazdrość mają tendencję dośrodko­
wą,  tendencję  wchłaniania,  opartą  o  po-żądliwości  natury 
ludzkiej. Natomiast gniew, pycha i lenistwo charakteryzują 

się  tendencją  odśrodkową,  tendencją  do  odrzucania, 
opartą o gniewliwość. Wchodząc w logikę grzechu, należy 
stwierdzić,  że  stary  człowiek  sprzeciwia  się  wprost 
istocie dobra, pragnie je wykluczyć. Zna bowiem jedynie 

swoje  dobro.  Grzech  wprowadza  złudzenie,  że  w  nim 
można obronić swe istnienie, pojawia się jako przekona­
nie, że dzięki niemu, popełniając go, człowiek może bar­
dziej
 istnieć, bardziej żyć. Niosąc śmierć i niszczenie du­
chowe,  pozoruje  intensywność  życia.  W  grzechu  czło­
wiek  obiecuje  sobie  utracić  zmysły,  budując  fałszywą 
perspektywę  transcendencji,  prymitywną  iluzję  przekro­
czenia siebie. Grzech tworzy osobowość soliptyczną, do­

skonale  sadowiącą  się  w  centrum  życia,  jak  drzewo  po­
znania dobra i zła w raju.

Grzech wybija z uśpienia, używając dwóch mechani­

zmów:  po-budzenia  i  po-ruszenia,  czegoś,  co  wybija 
z uśpienia i potęguje ruch „ku".

background image

U

sidlenie

 

języka

Najpierw orężem dla grzechu jest język i prawo. W grze­

chu  zwłaszcza  język  doznaje  pomieszania.  Jak  Chrystu­
sowi,  przypisuje  się  prawdomównym  fałszywe  sensy 
słów  i  wykręca  się  złośliwie  interpretacje.  W  grzechu 
umiera  język,  znaczenia  słów  i  komunikatywna  nośność. 

Słowa grzeszne są sidłem: oszczercze, nienawistne, pod­
stępne...  Kłamstwo  staje  się  ojczyzną  grzesznego  języka. 

Pustkę, jaką stwarza, wypełnia słowami kłamliwymi, sło­
wami usidlonymi. Znikczemniały człowiek używa innego 

języka, inaczej nazywa rzeczy: w dzielności widzi jedynie 

bunt,  w  głębi  tożsamości  —  bezkarną  swawolę,  w  ety­
cznych postawach — wyniosłość, w poświęceniu — ego­
izm. Nie przestaje spotwarzać Boga. Dobro staje się nieme 
pod ciężarem kłamliwych słów, nikczemność knebluje mu 
usta. Grzesznik kontaktuje się z innymi jedynie po to, by 
rozgrzewać maszynerie potępienia i oburzenia. Nie ma już 
rozmów,  spotkań,  a  jedynie  denuncjacje,  zniesławienia, 
donosy,  posługiwanie  się  językiem  kłamliwym.  Grzech 

jest  zbrodniczy  również  w  przestrzeni  języka,  jest  jego 

rozkładem.  Grzech  —  ojczyzna  rozkładającego  się  czło­
wieka.

background image

Z

atrute

 

źródło

 

znaczeń

Grzech  sadowi  się  u  źródeł, u  początku ludzkiego  prag­
nienia i zmierza ku swemu przeznaczeniu, gdzie chciałby 
odnaleźć  znaczenie.  W  ten  sposób  ogarnia  całego  czło­
wieka, zwłaszcza jego przyszłość.

Brak jako źródło grzechu

Pra-gruntem  grzechu  jest  wewnętrzny  głód.  Rodzi  się 

z  poczucia  braku:  czy  to  z  własnej  niedoskonałości  czy 

też z nieprzynależności do siebie, odczytywanej wewnątrz 
grzechu.  Wszystkie  grzechy  pojawiają  się  w  przestrzeni 
braku i karmią się zatrutą nadzieją. Żerują na zamglonej, 
mitycznej  wizji  spełnienia  przyszłości,  przyszłości  blis­
kiej na wyciągnięcie ręki, jak owoc dojrzały do zerwania. 

Owocuje jednak w człowieku zerwaniem ze sobą.

Namiętność  wydaje  się  stwarzać  więcej  możliwości. 

Grzech  rodzi  nienasycenie,  gdy  ogarnia  całe  życie.  Nie­
nasycenie  musi  być  rekompensowane  prestiżem,  dobro­
bytem,  zabezpieczeniem,  pracą,  itd.  Grzech  nie  syci,  co 
więcej,  domaga  się  coraz  większych  bodźców,  potęgo­
wania  wysiłku.  Rodzi  się  swoiste  rozumienie  wielkości: 
musisz  przekraczać  się  w  grzechu,  grzeszyć  coraz  bar­
dziej  i  czynić  grzech  powszechnym.  Grzech  jest  pogłę­
biającym się niezaspokojeniem również w tym znaczeniu, 
że  człowiek  im  bardziej  zmierza  do  określonych  celów, 
tym bardziej się od nich oddala. W grzechu dopatrzyć się 
można zdumiewającego niestrudzenia, z którym symuluje 
bezgraniczność.  Właśnie  tam,  gdzie  człowiek  pragnie

background image

38

Zatrute źródło znaczeń

życia,  pojawia  się  wąż  kuszenia  i  —  paradoksalnie  — 
wpadanie  w  grzech  wywołane  jest  lękiem  przed  śmier­
cią.  Tam,  gdzie  człowiek  pragnie  życia,  zostaje  poddany 
uwodzeniu.  Wciągnięty  zaś,  zostaje  uzależniony  tak,  że 
nie  może  się  bez  grzechu  obejść.  Czysto  demoniczne  — 

to,  co  zabija,  staje  się  niezbędne  do  życia.  Tu  buduje 
więzienie  każdy  grzeszny  nałóg.  Szatan  więzi,  rozbijając 
najpierw  mury obronne duszy. W bezbronności dojrzewa 
utrata wrażliwości. Potem rodzi się fascynacja złem, po­
trzeba  apostołowania  w  jego  przestrzeni  —  cztery  takty 

zatraty.

Grzech jako spór o znaczenie

Grzech  uwodzi,  odwołując  się  do  zaspokojenia,  a  także 
odwołuje się do zdolności nadawania znaczenia. W grze­
chu człowiek chciał nadać sobie znaczenie boskie. Grzech 
więc  mąci  znaczenia,  przynosząc  zdradliwie  nie-znacze- 
nie. Wkraczając w przestrzeń pokusy, człowiek może za­
istnieć  na  błysk  świadomości,  ale  świadomości  oszuka­
nej.  Pokusa  przychodzi  jako  coś  obcego,  niepokojącego 
swą  obietnicą.  Sygnalizuje  obietnicę,  mami  obfitością 
znaczenia: we mnie możesz znaleźć oparcie, potwierdze­
nie  dla  siebie,  wyniesienie  siebie.  Grzech  przychodzi  jak 
uwewnętrzniony  wróg,  kłamliwie  poniżając.  W  ten  spo­
sób  zostają  obalone  wszelkie  zasady  wartościowania  — 
matka relatywizmu.

Grzech w perspektywie znaczenia może pojawić się ja­

ko uzasadniony sposób demonicznej transcendencji: grze­

sząc,  przekraczam  nie  tylko  siebie,  przekraczam  zakaz, 

przekraczam  Boga.  Dręczący  sen  o  schorowanej  wiel­
kości.  W  każdym  grzechu  chodzi  o  powiększenie  siebie, 
żywi się on ideą. przekroczenia.

background image

S

iedem

 — 

doskonałość

 

zła

Dosyć wcześnie przestrzeń, w której oddziałuje grzech, 

uformowano w katalog siedmiu grzechów głównych, ja­
ko  siedem  form  buntu  przeciw  Bogu,  siedem  sposobów 
niszczenia,  zabijania  człowieka  i  Boga  w  człowieku;  jak 
siedmiu  panów  czyniących  niewolnikami  ludzi.  Takie 
spojrzenie  przetrwało  w  ascetycznych  i katechizmowych 
przekazach.

Uświadomienie  sobie  postaci  zła  przychodzącego 

w  pokusie,  oddziaływania  na  człowieka  i  wreszcie  uka­
zanie  grzesznych  postaw,  stanowić  może  dla  człowieka 
pragnącego  uporządkować  swe  wnętrze  system  luster, 
w  których  może  on  przeglądać  swą  słabość  i  zagrożenia 
płynące ze strony aktywnego zła.

Grzech  jest  jak  korzeń  i  głownia  —  im  głębszy,  tym 

bardziej  przyjmuje  formę  otwartych  ust,  jak  usta  Ewy 

spożywającej  owoc.  Topografia  grzechu  stanowi  trwały 
ślad, jakby kanał, gdzie spontanicznie formułują się i prze­

biegają nasze pragnienia, myśli, skojarzenia. Wyraża ona 
ukształtowanie  słabości  człowieka,  kształt  jego  zaślepie­
nia. Zaślepiony zostaje bowiem cały człowiek, jego umysł, 
wyobraźnia,  pamięć,  wola,  język.  Zwłaszcza  umysł  po­
grążony w mrokach grzechu staje się wewnętrznym zdraj­
cą.  Słabość  owa  stanowi  rodzaj  welonu  opadającego  na 
całość życia, na pierwsze i ostatnie reakcje. Człowiek jest 
zaślepiony  nie  tylko  grzechem, ale również  nie  zna swej 

słabości.  Żyje  on  twarzą  zwróconą  do  grzechu,  twarzą 

w  grzechach,  ma  twarz  zbrukaną.  Zadomowił  się  pośród 
wierności złu — w wadach. Wady główne to takie, z któ­

background image

40

Siedem — doskonałość zła

rych  inne  się  rodzą

1

.  Wypływają  one  z  niewłaściwego 

przywiązania do dobra czy celu lub też unikania go.

Wada główna stanowi określoną skłonność, wewnętrz­

ną  zasadę  działania,  pobudzania,  a  nawet  wewnętrzny 
przymus, rodzaj zniewolenia. Pojawia się często jako po­
zór dobra. Pozór sugeruje ubogacenie siebie, ukazuje rze­
czywistość  nie  jako  dobrą  samą  w  sobie,  ale  dobrą  ku 
czemuś, dla kogoś. Pozór chce być ostateczną racją rze­
czywistości i chce realizować siebie.

Grzech  główny  stanowi  rodzaj  wrażliwości,  która  re­

aguje  na  informacje  typowe  dla  własnego  kodu,  dla  za­
kresu własnej częstotliwości. Tak więc rodzaj odpowiedzi 
przywołuje formułowane pytanie: na jaki rodzaj informacji 
człowiek  reaguje  najżywiej,  na  jakie  wartości  czy  też 
anty wartości się nastraja? Wada główna to rodzaj obni­
żonego  progu  wrażliwości,  zjawisko  ściągania  uwagi. 

Podkrada  ona  człowiekowi  siły  życiowe  dla  realizacji 

swoich  celów.  Ona  to  wychodzi  z  człowieka  i  czyni  go 

nieczystym  (por.  Mk  7,  20).  Zgoda  na  grzech  jest  zgodą 
na  duchowe  barbarzyństwo.  W  grzechu  nie  ma  artyzmu, 

subtelności, jest natomiast przerażenie upadania.

Grzech, o którym pragniemy mówić, pojawia się jako 

siła biorąca człowieka w posiadanie, odciągająca od Bo­

ga, niszcząca wnętrze. Wyciska więc swą pieczęć w jego 
życiu.  Pieczęć  jest  siłą,  pocałunkiem,  znamieniem,  za­
mknięciem. Wbija się w miękkość istnienia. Demoniczna 

siła, całując, znaczy i zamyka w grzechu. Opieczętowany 

tajemnicy nieprawości odnajduje podstawową trudność 
widzenia rzeczy oraz trudność powrotu. Związany zamie­

szkuje na wyniosłych wzgórzach, opasanych liczbą siedem

1

 Św. T

omasz

 

z

 A

kwinu

Suma teologiczna CI—II, 

q. 

84, 

a. 

4), O grze­

chach i wadach, t. 12, London 1965, s. 184.

background image

Siedem — doskonałość zła

41

—  zimną,  subtelną, powolną, lękliwą, kłamliwą. Dlatego 
łatwo tu wpaść w pułapkę dezinterpretacji. Siedem —jak 
głowy  bestii  zła,  które  u  Boga  wzbudzają  odrazę:  wy­
niosłe oczy, kłamliwy język, ręce, co krew niewinną wyla­
ły,  serce  knujące  złe  plany,  nogi,  co  biegną  prędko  do
 
zbrodni,  świadek  fałszywy,  co  kłamie,  i  ten,  kto  wznieca 
kłótnie wśród braci (Prz 6, 17-19).

Siedem grzechów jest jak siedem narodów zamieszku­

jących  ziemię  obiecaną,  narodów  liczniejszych  i  potęż­

niejszych od narodu wybranego, a które to miał on wytę­

pić i obłożyć klątwą (Pwt 7, 1-2).

Siedem  grzechów  jest  zbiorowym  doświadczeniem 

człowieka,  ukazuje  bowiem  różnorodność  chwastu  roz­
sianego po  ludzkich  drogach —jak  konstelacje zła ubra­
ne  w  doskonałość  liczby.  Siedem  grzechów  przedstawia 
obraz klęski. A po klęsce — ukazuje drogę zabiedzonego 
złem człowieka. Pokazuje w siedmiu błyskach, w dosko­
nałości — pełni błysku mutacje zła, jego przepoczwarza­
nie  się.  Wielopostaciowość  grzechu  wyłania  się  spoza 
liter.  Nie  ma  on  twarzy,  ale  ma  liczbę:  jest  nas  wielu 
(Mk  5,  9).  Ukazuje  sposób  życia  człowieka  bezlaskawe- 

go.  Siedem  grzechów  to  siedem  luster  toksycznej zgody, 
która zabija podstępnie.

Grzech  zamieszkuje  człowieka,  trwa  w  nim  jako  inne 

prawo.  Jest  ono  czymś  wrogim  umysłowi.  W  członkach 

zaś  moich  spostrzegam  prawo  inne,  które  toczy  walkę 
z  prawem  mojego  umysłu  i  podbija  mnie  w  niewolę  pod 

prawo  grzechu  mieszkającego  w  moich  członkach  (Rz  7, 

23). Owo prawo przyjmuje formę siedmiu.

Św. Grzegorz Wielki w Moraliach

2

 widzi siedem mo­

tywów  zła w postaci wad głównych. Ewagriusz z Pontu

2

 G

rzegorz

 W

ielki

,

Moralia

,

 1. 31, c. 45, (PL 76,621).

background image

42

Siedem — doskonałość zla

(IV  w.),  w  traktacie  De  octo  spiritibus

3

  ukazał  swoistą 

taktykę  oddziaływania  demonów  na  człowieka  w  postaci 

ośmiu  duchów  kuszenia  (duch  obżarstwa,  nieczystości, 
chciwości, gniewu, smutku, acedii, próżności, pychy). Od 
XII  w.,  za  przyczyną  Henryka  z  Ostii  można  mówić 
o  tzw.  saligii  lub  też  siiaaglu.  Saligia  stanowi  akrostych 
składających  się  odpowiednio  pierwszych  liter łacińskich 
nazw:  superbia  (pycha),  avaritia  (chciwość),  Iwcuria 
(nieczystość),  invidia  (zazdrość),  gula  (łakomstwo),  ira 
(gniew),  acedia  (lenistwo,  smutek,  zniechęcenie).  Siiaagl 
natomiast  proponuje  inną  kolejność  {superbia,  invidia, 
ira,  acedia,  avaritia,  gula,  luxuria)

4

.  Świetny  komentarz 

do  siedmiu  grzechów  ludzi  duchowych  pozostawił  św. 
Jan od Krzyża (zob. NC I, 2-7).

Saligia  jest  rodzeniem  z  ciała,  jest  zaś  rzeczą  wiado­

mą,  jakie uczynki  rodzą się  z ciała: nierząd, nieczystość, 
wyuzdanie,  uprawianie  bałwochwalstwa,  czary,  niena­
wiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za za­
szczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulan­
ki i tym podobne
 (Ga 5, 19).

Służba  ciału  prowadzi  do  śmierci,  a  słowa  i  czyny  są 

jak zeschłe liście.

Siedem  jest  wreszcie  liczbą  Bestii.  Św.  Jan  Apostoł 

tłumaczy  w  Apokalipsie:  Ja  ci  wyjaśnią  tajemnicą  Nie­
wiasty i Bestii, która ją nosi, a ma siedem głów i dziesięć
 

rogów.  Bestia,  którą  widziałeś,  była  i  nie  ma  jej,  ma 
wyjść z Czeluści, i zdąża na zagładą. (...) Siedem głów to 

jest  siedem  gór  tam,  gdzie  siedzi  na  nich  Niewiasta  (Ap 

7,  7n).  Saligia  jest  jak  korona  Bestii,  jej  duma  i  wiel­

kość. Człowiek, który podejmuje się saligiastycznej wal-

3

 E

wauriusz

 

z

 P

ontu

Pisma ascetyczne, 1.1, tłum. L. Nieściór, Ty­

niec 1998, s. 371-403. 

4

Por. 

M

iłosz

 

Cz.,Metafizyczna pauza, 

Kraków 1995, s. 147-148.

background image

P

ycha

Katechizm  Kościoła  Katolickiego  o  pysze  stwierdza,  że 

sprzeciwia  się  ona  miłości  Boga,  zaprzecza  Jego  dobroci 
i  usiłuje  Mu  złorzeczyć  jako  Temu,  który  potępia  grzech 
i wymierza kary.  Pycha rodzi nienawiść do Boga (2094). 

Zasadniczo kieruje się do Wszechmocnego, ale nie po to, 
by  Go  adorować,  lecz  by  Mu  się  sprzeciwić.  Pycha  jest 
rodzajem  nienawistnego  kultu.  Gromadzi  ludzkość,  która 
—  jednomyślna  w  swej  przewrotności  —  sama  o  włas­
nych  siłach  chciała  dojść  do  swojej  jedności,  budując
 
wieżę Babel (KKK 57). Pycha jak drzewo poznania dobra 
i  zła,  tkwiąc  w  samym  centrum,  pragnie  rzucać  własny 
cień  na  wszystko.  Idea  i  zasięg 

cienia  rzucanego  na  całą 

historię,  której  pyszny  dotyka  i  która  przechodzi  obok, 
wyznacza  horyzont  jego  wielkości.  Pyszny  jest  świadom 

jednego:  żadne  drzewo  w  raju  Boga  nie  dorównywało 

jego piękności (Ez 31,8).

Właśnie pycha jest początkiem wszelkiego zła (Koh 

10, 17), przemyślna w sposobach własnego wywyższe­

nia. Rośnie, odwracając się od Boga. Jest trzymaniem się 
tylko siebie — drogą schorowanej samodzielności. Naj­
dalej mesjanistyczna względem własnego życia, tylko so­
bie ofiaruje usprawiedliwienie i ocalenie. Pokrywa siebie 
patyną własnej „świętości". Jest święcie przekonana, iż 
posiadła znajomość dróg. Posługuje się formułą słowa 
przemożnego, rozstrzygającego. Jest pułapką samego sie­
bie. Pokój, jaki proponuje, nie jest pokojem, ale zamętem 
poddania.

background image

Pycha

45

Odwołuje się za każdym razem do sytuacji zakazu da­

nego w raju i mówi Bogu: „w moim spełnieniu nie będzie 
żadnych ograniczeń". Pycha wynika z poznania i z prze­
czucia  wielkości,  chwały,  jednak  fałszywej.  Jest  tym 

samym  rodzajem  poznania,  któremu  uległa  Ewa,  słysząc 

kuszące  słowa  o  możliwej  wielkości:  będziecie  jak  bo­
gowie.

Jednocześnie  pycha  najbardziej  stawia  opór  dobru, 

naszym pobożnym wysiłkom

1

.

Przeciw Bogu

Człowiek pyszny ciągle musi wymazywać Boga ze swe 

go życia, gdyż nie znosi Jego przewagi, ciągle doprowa 
dza do procesów, do tego, by Go skazać. W sercu pysz 
nym Bóg zasługuje jedynie na śmierć haniebną. Pycha 
zawzięcie wymazuje Go z historii, żyje pogardą Boga. Im 
większe, pełniejsze doświadczenie Boga, tym większej 
wymaga pogardy. Zgubę otrzymaną w grzechu ofiaruje 
Bogu, gubiąc Boga. Pycha najbardziej ze wszystkich wad 

jest goryczą dobra. 

m

Ponieważ  nie  może  tworzyć  razem  z  Bogiem,  tworzy 

przeciw Niemu.  Ma ambicje  stworzyć coś absolutnie in­
nego, coś, co do Boga nie należy, i chce być jedynym za­
rządcą  swego  królestwa.  Aby  to  było  możliwe,  kwestio­
nuje Boga jako miłość i ukazuje, że jest On zły, niespra­
wiedliwy  i  godny  nienawiści  za  cierpienie,  jakie  sieje  po 
ziemi. Grzech przerzuca winę z siebie na Boga. Tak było 

już  na początku. Zaślepiony  Adam  nie jest zdolny już do 

prawdy:  Niewiasta,  którą  postawiłeś  przy  mnie  (Rdz  3,

1

 

J. 

P

omeriusz

O życiu kontemplacyjnym, tłum. ks. A. Żurek, Kraków 

1998, s. 184.

background image

46

Pycha

12), zwiodła mnie. W ten sposób pycha ogłasza swą nie­

winność  —  to  Bóg  jest  winien,  to  On  jest  nosicielem 
śmierci, to On jest zabójcą, jest Kainem świata. A ludzie 
oczekujący  czegokolwiek  od  takiego  Boga  są  śmieszni, 
błazeńscy,  godni  litości,  są  winni,  jak  On  sam.  Dlatego 

Syn  Boży  umiera  jak  złoczyńca.  Nie  ma  w  tym żadnego 

przypadku,  tylko  żelazna  logika  grzechu.  Pyszny  może 
znosić Boga tylko wtedy, jeżeli On jest poniżony, ukrzy­
żowany  i  martwy.  Narodziny  pychy  to  narodziny  nowej 
religii,  nowych  bogów.  Bóg,  o  ile  ma  prawo  istnieć 
w  oczach  pysznego,  to  jedynie  po  to,  by  stać  się  ofiarą. 
Gdy  oskarżenie  sięga  nieba,  milkną  aniołowie.  Pyszny 
występuje  przeciw  Bogu  nie  z  racji  jakichś  słusznych 
zarzutów.  On  po  prostu  sam  chce  Boga  zastąpić,  chce 
samemu  być  ostateczną  instancją<

2

.  Dlatego  pyszny  nie 

znajduje wytchnienia w staraniu się, by nie dopuścić do­
bra  Bożego.  Musi  je  powstrzymać,  by  samemu  istnieć. 
Idzie drogą coraz większej hardości.

Boga  można  nie  tylko  oskarżyć,  można  Go  jeszcze 

kusić. Pyszny wychodzi jak demon za Chrystusem i roz­
tacza miraż swoich kłamstw. Nic skrywa swego zuchwa- 

I

2

  Św. Doroteusz z Gazy przytacza opowiadanie o jednym z braci na 

pustyni, który postępował drogą coraz większego kwestionowania 
autorytetów: Zaczęło się od tego, że kiedy ktoś z braci mówił do 
niego, on każdym gardził i mawiał: „A któż to taki? Nie ma autory­
tetu oprócz Zosymasa i jego szkoły!". Potem i tych zlekceważył i za­
czął mówić: „Nikt, tylko Makary!". Wkrótce potem już twierdził:
 
„Któż to jest Makary? Tylko Bazyli i Grzegorz!". Wnet i tych zlek­
ceważył, mówiąc „ Któż to jest Bazyli i Grzegorz? Tylko Piotr i Pa­
weł!". Powiadam mu: „Zaiste, bracie, i tymi jeszcze pogardzisz".
I wierzcie mi, że w krótkim czasie zaczął mówić:
 „ Któż to jest Piotr 
i Paweł? Nikt, tylko Trójca Święta!". Wreszcie wyniósł się i nad 

Boga samego, i tak skończył. Cyt. za: Św. 

D

oroteusz

 

z

 G

azy

Na­

uki ascetyczne, Warszawa 1980, s. 56.

background image

Pycha

47

łego  celu:  oddasz  mi  pokłon  (Mt  4,  9).  Pycha  potrafi 
zniszczyć zupełnie religię, wymazać obraz Boga, osaczyć 
człowieka.

Najwyższym aktem pychy jest detronizacja Boga. Roz­

poczyna  się  Jego  wyciszeniem,  wymarginalizowaniem, 
zamilczeniem, a ci, o których pyszni nie mówią, nie ist­
nieją. Pycha sama zajmuje Jego miejsce.

Pyszny, napotykając drugiego, zasłania mu Boga, od­

biera  bezpośredniość  przepływu  łaski,  chce  bowiem  sam 
nadejść od strony Boga i skierować na siebie to, co spon­
tanicznie  Bogu  się  oddaje.  Grzech  pychy  polega  właśnie 
na tym, że zasłania sobą. Pycha zaciemnia, zasłania pra­
wdę również w tym znaczeniu, że załamuje się proporcja 
pomiędzy  własnym  a  cudzym  dobrem.  Pojawia  się  nie­
wytłumaczalny  opór  wobec  dobra  innych.  Nie  chodzi 

jedynie  o  metaforę  belki  i  drzazgi.  Ponieważ  nie  uznaje 

żadne) proporcji, zna jedynie zasadę przewagi. Za wszelką 
cenę chce mieć nad drugim przewagę. Nie ustanie, dopóki 

tej przewagi nie ustali, nie zakreśli, poniżając. Sadowi się 
wyżej, chce żyć bardziej.

Jeżeli buduje doskonałość —jest to doskonałość pełna 

grozy,  chętnie  się  przegląda  w  metaforach  doskonałości. 
Pyszny udowadnia, że to właśnie on jest częścią wyma­
rzonej ludzkości, że do niego należy przyszłość. Pycha zna 

swój rodzaj męstwa. Wszelkie cierpienie, które ją dosięga, 

traktuje  jako  trud  rodzenia  siebie.  Cierpliwa,  przyobleka 

się w heroizm. Dumnie trwa przed Bogiem.

Pycha  posługuje  się  swoim,  bardzo  dobrze  nakreślo­

nym obrazem Boga:  Bóg  musi  być źródłem  poczucia  jej 
wielkości, źródłem korzyści. Jest tym, kto gwarantuje jej 
wielkość,  kto  bez  zastrzeżeń  osłania  jej  samozwańczy 
autorytet; wreszcie kimś, kto dodaje piękna i towarzyszy 

sukcesom. Pyszny wkomponowuje ideę Boga we własne

background image

48

Pycha

cele. Perfidia pychy polega na tym, że czyni Boga swoim 
sługą.  Sakralizacja  własnej  podmiotowości  jest  daleko­
siężna — chce być bogiem innych, żyć w ich centrum.

Pycha  ogłasza  wszędobylski  naturalizm.  Wtedy  też, 

gdy naturalizm bierze górę nad wiarą, po pierwsze kate­
gorie dobra i zła podlegają przewrotności, są zastępowa­
ne  innymi  strukturami  myślowymi.  W  końcu  miejsce 
dobrych  zastępują  silni,  czyli  ci,  co  mają  „słuszność", 
a  miejsce  złych  —  słabi,  którzy  jej  nie  mają  i  nie  mogą 
mieć.

Pyszny  uważa,  iż  rzeczywistość  jest  dla  niego,  że  on 

ma  nad  nią  panować,  bo  takie  padły  pierwsze  słowa: 

Czyńcie sobie ziemią poddaną (Rdz 1, 28). Ale pycha nie 
realizuje  Bożego  planu.  Posługuje  się  poddawaniem  bez 
odniesienia  do  Niego,  chce  poddać  rzeczywistość  sobie, 

wydzierając  ją  Bogu,  spierając  się  z  Nim.  Proklamuje 
niepodległość:  w  moim  świecie  (w  świecie,  który  stwo­
rzyłem) jestem wolny, tzn. że ja stwarzam zasady. W mo­
im  świecie  to  ja  zasadzam  drzewa  poznania  dobra  i  zła, 
i ja ogłaszam zakazy.

Pycha  domaga  się  wolności,  oczywiście  dla  siebie, 

wolności absolutnej. W zaślepieniu łamie granice rozsąd­
ku. Nie pozostaje już nic poza dobrze uzasadnionym ab­

surdem. W sytuacji, kiedy wszystko już wolno, kiedy pa­
dły  wszystkie  zakazy,  kiedy  wolność  stała  się absolutna, 
okazuje się, że po prostu nie warto już nic robić, wszyst­

ko  ogarnia  powszechna  nuda.  Nie  jest  to  jakieś  znudze­
nie.  Nuda  znamionuje  czas  bezpański,  czas  utracony, 
czas  zasadniczej  beznadziei.  Nuda  oznacza:  „nie  ma  już 
wybawiciela, nie ma już na co oczekiwać. Zmierzamy ku 

śmierci". A w głębi swego piekła powtarza: „nie wybie­
ramy,  jesteśmy  skazani  na  siebie".  Pycha  nie  tylko  tam 
napotyka demony. Ona jest demoniczna w tym sensie, że

background image

Pycha

49

dusza 

pysznego 

zupełnie 

opuszczona 

jest 

przez 

Boga i staje się przedmiotem pożądania demonów *.

Pyszna pretensja o wielkość

Pycha jest cała zajęta aktem tworzenia, tworzenia siebie. 
Co chwila budzi do życia swój świat. Już tu jest bluźnier- 
cza i wyuzdana. Z przerażeniem chce zasłonić własną na­
gość,  nagość  nieistnienia.  Czego  najbardziej  pragnie? 
Żyć  oczarowana  własnymi  tworami.  Nie  chce  niczego 
i  nikogo  naśladować,  zmusza  do  tego  innych  w  swoim 
mikro i makro świecie.

Pycha  pragnie  być  przyczyną  rzeczy  —  dobro,  które 

się  rodzi  wokół  mnie,  może  istnieć,  jeśli  jest  „przyczy­

nowo"  moim.  Może  ono  istnieć  pod  warunkiem,  że  to  ja 

jestem jego przyczyną. Chodzi o przewagą, o pretensję
poprzedzania.

Pycha  zgłasza  również  pretensję matrycy upodobnie­

nia:  pozwalam  ci  żyć  tylko  wtedy,  gdy  upodobniasz  się 
do  mnie,  gdy  odnajduję  w  tobie  podobieństwo  do  mnie. 
Narzucony  wymóg  assimilatio.  Pogrążony  w  kłamstwie 
zgłasza  pretensje  o  powszechne  zmierzanie  wszystkiego 
ku  sobie.  Ustawia  się  tak  wobec  człowieka,  by  być  dla 
niego celem. Bliźni może być jedynie lustrem, w którym 
pyszny z przyjemnością się przegląda. Bliźni — głosi on 
—  może  być  jedynie  odbiciem  doskonałego  człowieka. 
Winien  być  odbiciem  moich  oczekiwań,  myśli,  odczuć, 
gustów,  sympatii  i  antypatii.  Pyszny  żąda  doskonałego 
naśladowania. W ten sposób pycha wypatruje siebie.

3

 

N

il

O ośmiu duchach złośliwości, 17, PG 79, 1162 D, [za:] 

D

efen

­

sor

 

Z LiGUGE, Księga iskierek, t. I, tłum. R. Wasiński, Kraków 

2000, s. 127.

background image

50

Pycha

Włącza  mechanizm  wynoszenia.  Chcąc  żyć  w  innych, 
rozpiera się jak cedr zielony (Ps 37, 35). Pyszny, wyno­
sząc  się,
  doznaje  całej  dwuznaczności  tej  sytuacji,  bo­
wiem  wynosząc  się,  wynosi  się  ze  swego  zamieszkania 
w  prawdzie,  opuszcza  przestrzeń  wzrastania.  Jonasz  tłu­
maczy  Amazjaszowi  istotną  sprawę:  Bądź  sobie  sławny, 
ale pozostań w swoim domu (2 Kri 14, 10). Pycha wypro­
wadza
  poza  obszar  sensownego  zamieszkania.  Nie  może 

rozwijać  się  z  prostego  powodu:  w  pysze  nie  jestem  dla 

siebie,  ale  zasadniczo  przeciw  wszystkim,  nie  mam  nig­
dzie  domu,  błąkam  się  jak  demon  wyrzucony  (por.  Mt 

12,  45).  Napotkanego  człowieka,  napotkanego  zadomo­

wienia pyszny nie może ani wziąć w posiadanie, ani tam 
zamieszkać — może jcdynic opętać.

Dla  pychy  istnieje  jedna  druzgocząca  klęska:  życie 

bez widzów, bez chwały, bez wrzawy wokół siebie. Dla­
tego  ma  ona  naturę  ciągle  wzbijanych  tumanów  kurzu. 

Symulacja  istnienia.  Taniec  w gabinecie  luster.  W  końcu 

jest  to  najbardziej  tragiczna  forma  naiwności.  Ale  pycha 

posiadła  niezwykłą  umiejętność:  widzowie  wyposażająją 
w  siłę,  ożywiają.  Potrafi  czerpać  z  sytuacji  publicznych, 
nadaje  swemu  istnieniu  charakter  publiczny:  nie  potrafi­
cie się obejść bez mojej obecności, nie potraficie żyć be­
ze mnie.

Dla pychy świeci jedno słońce — własne. Stąd bierze 

się przymus zaciemniania innych. W istocie pycha szep­
ce: ponieważ nie potrafię być tak wielka, jak chcę, muszę 
zrobić  wszystko,  by  inny  obok  mnie  nie  był  wielki  — 

minimalizuję  jego  dobro.  Pycha  nie  może  dopuścić,  by 
tron  był  zajęty:  jeżeli  nie  może  zająć  go  osobiście,  nie 
dopuszcza  do  obsadzenia,  oczywiście  poprzez  kolejne 
konsekwentne detronizacje. Detronizuje w końcu wszyst­
kie wartości, wszystkie osoby, nie ma już nic do wskaza­

background image

Pycha

51

nia,  co  mogłoby  być  wartościowe.  To  jedyny  zwycięski 

scenariusz.  Negowanie  innych  wynika  z  podstawowego 
zanegowania  siebie  i  zmierza  do  całkowitej  negacji,  na­

wet Boga. Co interesujące, pyszny neguje, by ostatecznie 
zło, które dokonuje, było bezosobowe. Skoro podmiot nie 
istnieje, skoro nie istnieje osoba, nie ma odpowiedzialno­

ści. Pycha uwielbia beztwarzowe role. Negacja jest formą 
obrony.

W istocie pycha jest sporem o chwałę. Pragnie przejąć 

całą  możliwą  chwałę,  również  tę,  która  w  sposób  istotny 
należy  do  Boga.  Taki  scenariusz  odkrywamy  w  grzechu 
pierworodnym, kiedy to człowiek zapragnął być jak Bóg. 
Instynkt  chwały  potrafi  tak  całkowicie  opanować  pysz­
nego,  że  niemal  automatycznie  ustawia  się  w  nurcie  jej 
najintensywniejszego  przepływu:  w  pobliżu  osób  i  sytu­
acji,  które  to  gwarantują.  Niech  to,  co  wzbudza  podziw 
i zazdrość, przepływa szeroką falą przez jego życie. Jeżeli 
się  komuś  kłania,  zarazem  nadstawia  w  ukłonie  głowę 
pod  laur.  Ponadto  pyszny  okazuje  czasem  zdziwienie,  że 
ktoś nie korzysta z wachlarza jego wielkości. Wtedy może 
przerazić,  pognębić  sobą.  Zasypuje  gorzką  trucizną 
dostępne  źródła.  Skutkiem  pychy  są  kłótnie  (Prz  13,  10). 
Istnienie skłócone wydaje swój owoc.

W  postawie  pychy  uwidacznia  się,  jak  wstrętne,  jak 

niepożądane  jest  ukrycie,  nieznaczenie,  ubóstwo.  Pycha 
tego wszystkiego nienawidzi. Nienawidzi, gdyż to ją po­
mniejsza. Zna jedną gorliwość — gorliwość eksponowa­
nia  siebie,  zasadę  błyszczenia.  Zamiłowanie  do  własnej 
wielkości  pchają  ciągle  w  chorobliwe  poszukiwanie  pu­
bliczności, klakierów, sprzymierzeńców. Pyszny, jak kiep­

ski aktor, ożywa dopiero w aplauzie.

background image

52

Pycha

Istnienie kłamliwe

Kłamstwo pychy polega na tym, że ma imię, że żyje, ale 
w  środku  jest  pusta,  martwa.  To,  co  pycha  chciałaby  za- 
krzyczeć wielkością, można by nazwać mrocznym poczu­
ciem  bezwartościowości,  jakiejś  pierwotnej  przegranej 
sięgającej  raju,  bezsensu.  Doprawdy,  pustka  ta  jest  ist­
nieniem  najbardziej  apokaliptycznym,  monstrualnym. 

W pustkę przychodzi siedmiu gorszych, i stan tego czło­
wieka  jest  jeszcze  bardziej  przerażający.  Ale  taki  czło­
wieka  przychodzi  jako  pełny.  Wyciąga  spiżowe  ramię 
wielkości, by realizować obietnicę miejsca najwyższego.

To przerażające, ale pycha nie tylko dopuszcza kłam­

stwo,  ale  ona  programowo  się  nim  żywi.  Uporczywie 
legitymizuje i szuka uprawomocnienia siebie. Żywiąc się 

kłamstwem, jednocześnie zabija, nie broni już życia, któ­
re związane jest z prawdą. Ponieważ pycha zabija praw­
dę,  Chrystus  musiał  umrzeć.  Zabija,  gdyż  jest  odpowie­
dzią  zbuntowanego  człowieka:  śmierć  Boga  za  śmierć 
człowieka wygnanego z raju. Ta sama scena ciągle oży­
wa: to Bóg nie pozwala mi wejść do mojego raju.

Pycha  zabiega  o  konstytutywność  kłamliwego  istnie­

nia, używa kłamstwa jako czegoś rzekomo integrującego. 

Skupia się nad nim i z nim wiąże. Pyszny, żyjąc w kłam­
stwie, żyje zwłaszcza w nieprawdziwości słów. Jego elo­

kwencja i retoryka zaprasza do krainy śmierci. Pycha neu­
rotycznie  powtarza,  że  żyje.  Istnieje  zasadniczy  związek 
pomiędzy  pychą,  znakiem  sięgającym  nieba,  a  językiem, 
w  tajemnicy  wieży  Babel.  Tam  człowiek  uległ  rozpro­
szeniu,
  a  język  jego  pomieszaniu  (por.  Rdz  11,9).  Pycha 
w  istocie  objawia  rozproszenie  człowieka  i  jego  słów 
oraz  pomieszanie  człowieka  i  jego  słów.  Wzmaga  nie- 
znaczenie słów, targa porozumienie. Pyszny zaczyna uży­

background image

Pycha

53

wać języka bluźnierców (Job 15, 5). A wieża Babel miała 
go orientować. Poprzez pyszne wzmożenie siebie, pyszny 
rozprasza  i  miesza.  Żyje  w  nieznaczących  słowach,  lan­

suje  entuzjazm  pustki.  Nie  tylko  słowa  doznają  próżni. 
Jej znamieniem jest próżność przeżytego czasu, próżność 
całego człowieka.

Pycha, nie licząc się z prawdą, jednocześnie lekceważy 

realia.  Fałszywe  rozumienie  swych  kompetencji,  uzur­
powanie  sobie  wyłączności  w  zakresie  rozstrzygnięć  (to 

ja  tworzę  świat),  zabójcza  pewność  siebie  i  przekonanie 

o własnej słuszności rozbudowuje świat urojonych sukce­
sów  i  stanowczego  opowiadania  się  za  wydumaną  wiel­
kością.  Aby  ten  świat  obronić  przed  drapieżnością  in­
nych, pyszny stosuje taktyki pozorowania.

Ale  pycha,  w  zasadniczym  wymiarze,  jest  kreacją 

z  niczego,  swoistego  ex  nihilo,  jest  wielką  mistyfikacją, 
pozoracją, zawiera w sobie drżenie nicości, otchłani. Nie 
ma bowiem już prawdy, jest tylko doskonałość kłamstwa. 

Ta doskonałość jest eksponowana aż do wzbudzenia po­
dziwu, upaja jak mocne wino. Rządzi się 

formami upoj­

nymi.  Szczególnie  swoboda,  którą  ofiaruje,  jest  upojna. 
Jest  to  największa  mistyfikacja  niewolników,  ludzi  na­
piętnowanych.  Maskuje  trywialność,  banalność  odurzo­
nych  swą  wielkością.  Człowieka  poniża  jego  pycha  (Prz 

29,  23).  Poniża  poprzez  swe  kłamstwo.  Jest  ona  grą  na 
scenie prowadzoną tak, by widzowie się nie domyślili, że 

przedstawienie już dawno się skończyło, że tak naprawdę 
nie ma już nic do powiedzenia, że sami aktorzy są skoń­
czeni. Pycha poniża tak bardzo, że staje się scenariuszem 
upadania. Żywi się wielkością upadłą, wielkością upada­
nia. Płonie w słowach Izajasza:

Jakże to spadłeś z niebios. Jaśniejący, Synu
Jutrzenki?

background image

54

Pycha

Jakże runąłeś na ziemią, ty, który podbijałeś 

narody?

Ty, który mówiłeś w swym sercu: Wstąpią na 

niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawią mój 

tron. Zasiądą na Górze Obrad, na krańcach 

północy. Wstąpią na szczyty obłoków, podobny 

bądą do Najwyższego.

Jak to?

Strąconyś do Szeołu na samo dno Otchłani!
Do Szeołu strącony twój przepych i dźwiąk
 

twoich harf.

Robactwo jest twoim posłaniem, robactwo też 

twoim przykryciem (14, 12.14.11).

Św. Jan Apostoł, pisząc o pysze żywota jako integral­

nym elemencie tego świata, ma na uwadze całkowite za­
kłamanie.  Pojawia  się  ona  wobec  dobra  własnego  jako 
zdeformowane  postrzeganie  siebie.  Własna  wielkość  jest 
podstawowym jej problemem. Uzyskać niekwestionowaną 
wielkość i obronić ją przed innymi, nawet przed Bogiem. 

Człowiek zafascynowany własnymi możliwościami, eks­

ponując  swoje  walory,  dąży  do  tego,  by  być  uznanym 
w  oczach  innych.  Traktuje  spotkanie  jako  przestrzeń 

szacunku  dla  siebie.  Wszyscy  wokół  służą  jego  wyima­

ginowanej wielkości. Podejmuje on kolosalny, niemal nad­
ludzki  wysiłek,  by  świat  zreorientować  ku  sobie.  Rze­
czywistość  może  jedynie  ozdobić  pysznego.  Tak  więc 
ludzie  obok  niego  istnieją  tylko  wtedy,  gdy  pozwalają 
mu  zajmować  miejsce  powyżej  siebie  lub  też  doświad­
czać  wielkości.  Pycha  nie  zna  wolności,  żyje  jedynie 

przymusem  wielkości.  Objawiając  swą  obecność,  zgłasza 

pretensję  do  centralnego  miejsca  dlatego,  że  drzewo 
rodzące  pychę  stało  w  środku  raju.  Obwieszcza  pod- 
niosłość  siebie.  Żeruje  na  zwyrodniałości  słów:  czyńcie

background image

Pycha

55

sobie  ziemią  poddaną  (por.  Rdz  1,  28).  Wszystko  wokół 
czyni  niewolą,  poddaniem.  Dla  pychy  żaden  owoc  nie 
rośnie zbyt wysoko. Uroczysta pycha wzmacnia się swoją 
nadzieją:  ja  sama  decyduję  o  mojej  nadziei,  jestem 

sama dla siebie nadzieją, sama dla siebie obietnicą. Otrzy­

muje ona w rzeczy samej takie właśnie niebo.

Rzuca  dokoła  swe  zimne,  pogardliwe,  lakoniczne, 

martwe  jestem,  która  jestem".  Staje  do  życia  jak  gladia­
tor  ociekający  błyszczącą  oliwą.  Jednak  jej  jestem"  jest 
puste.  Gdy  przestaje  grać,  mówić,  robić  wokół  siebie 

szum. przestaje istnieć. Pustosłowie przesłania pustobycie. 
Kompetentne,  gruntowne  dobro  zostaje  w  pysze  zastą­

pione  zewnętrzną,  szczelną  fasadowością,  jak  pobielany 
grób.

Pyszny  karmi  się  samouwielbieniem,  rozkoszuje  swą 

wspaniałością. Ale św. Paweł zdradza nam reguły gry: to, 
z czego jest dumny i czym się przechwala człowiek pysz­
ny, w istocie stanowi powód hańby (por. Flp 3, 19). Mamy 
do  czynienia  z  całkowitym,  a  czasem  nieodwracalnym 
zniewoleniem  wyobraźni.  Szybuje  wysoko  w  więzieniu 
własnej  wielkości.  Uskrzydlenie  własnych  wyobrażeń 
przesłaniających  znikomość  jest  niczym  innym  jak  jesz­
cze  jedną  pustą  historią.  Wyobraźnia  ta  jest  chora,  po­
nieważ  żywi  się  lękiem,  że  może  powstać  ktoś  większy 
i  znieważyć,  spychając,  depcząc.  A  jest  tylko  jedno 
pierwsze  miejsce.  Pycha  odpoczywa  jedynie  wtedy,  gdy 

jest  pewna,  że  wszyscy  zostali  pokonani,  a  więc  —  na 

zgliszczach  innych  wielkości.  W  rzeczy  samej  nie  może 
żyć nic, czego sama nie urodziła. Urojenie dobra, a raczej 
rojenie  się  dobra.  Wielkość  pysznego  staje  się  sygnaturą 
rzeczywistości.  Głosi  olśniewające  piękno  własnego  ist­
nienia.  Żądza  trwania  ciągle  podkreślanego.  Śpiewa 
hymny  triumfu  na  własną  cześć.  Jeżeli  coś  robi,  można

background image

56

Pycha

by  to  za  każdym  razem  nazwać,  że  zatrudnia  się  sobą. 
Jest jak samoistocząca się gawęda.

Jest  wiele  prawdy  w  mocnym  sformułowaniu,  że 

w pychę się wbija (por. 1 Tm 3, 6). Rzeczywiście, pyszny 
po części jest istnieniem wbitym. Wbitym w samego sie­
bie,  zaklinowanym  w  miernocie.  Jako  tarczy używa har- 
dości (por. Jr 49, 16), hardego serca. To domyka kompo­
zycję.

Pycha jest pogardą dobra, ponieważ jest niezdolnością 

jego prawdziwego posiadania. Dlatego na dobru się mści. 

Wszystko, co prawdziwie, dobre, jest godne pogardy, nie 
ma  prawa  istnieć  w  hermetycznie  fałszywym  świecie. 

Ślepota  owa potrafi  jednak dostrzec  bezkresne  horyzonty 

własnego  dobra.  Ponieważ  pyszny  czuje  kwestionowanie 
od wewnątrz i zewnątrz, żyje wierny obowiązkowi obro­
ny swego dobra, ciągle siebie usprawiedliwiając i popra­
wiając duchowy image. Już nie może się otworzyć na in­
ną rzeczywistość poza samym sobą.

Pyszny  doznaje  zmęczenia  kłamstwem,  ale  jeszcze 

bardziej — zmęczenia prawdą. Prawda rodzi bezgranicz­
ny  smutek.  Smutek  pojawia  się  dlatego,  że  jest  bezgra- 
niczność, która nie może być nasycona. Ponadto zmierza­
nie  ku  sobie
  wywołuje  efekt  ontologicznej  duszności, 
pyszny  sam  zgniata  się  sobą.  Pycha  pragnie  być  funda­
mentem
 rzeczywistości, chce wyposażyć w sens horyzont, 
w  jakim  żyje.  Rzeczy  niepowiązane  owym  sensem  nie 
mają  w  ogóle  znaczenia,  nie  mają  prawa  istnieć.  Dusz­
ność zwyrodniałego, pysznego solipsyzmu.

Ale  konsekwencje  takiego  myślenia  są  przerażające. 

Po pierwsze, ponieważ znaczenie mam tylko , ja", wszyst­
ko, co mnie otaczą nie ma znaczenia, nie ma siły znacze­
nia.
  Życie  bez  znaczenia  traci  powagę  bycia,  warte  jest

background image

Pycha

57

pogardy.  Po  drugie,  skoro  tak,  muszę  dokonywać  nie­
ludzkiego wysiłku, by ten świat utrzymać przy życiu. Jest 
kreacją  ex  nihilo,  jest  kreacją  nihil.  Żenująca  maskarada 
zasłaniania  nicości.  Pretendując  do  bycia  architektem 
własnego istnienia, pyszny osiedla się w dziwnym miej­

scu:  zamieszkuje  obsesyjną  możliwość  siebie.  Rodzi  się 

w  horyzoncie  własnego  wygasania,  wyczerpania  siebie 
i sobą.

Ponadto,  pycha  pragnie  trwać,  żyć  w  wielkich  dzie­

łach.  Przeważnie  nie  stać  jej  na  szlachetność,  dlatego 
chciałaby  przerazić  wielkością  niszczenia.  Niech  drży 
każdy, kto nie chce jej uznać i koronować.

Istnienie oddzielone

Pycha rozpoznaje siebie w niemożności przyjęcia inności 
bliźniego.  Wszystko,  począwszy  od  gustów,  przekonań, 
skończywszy na odmienności dróg duchowych nieodpar­
cie kwestionuje (por. NC I, 2, 1-8).

Pychę charakteryzuje nie tylko niezdolność do przyję­

cia  kogoś,  ale  i  pewność,  że  wszystko  zawdzięcza  sobie 
—  niezdolność  do  wdzięczności.  Jest  całkowicie  antyre- 
ligijną postawą. Pyszny uważa, że współudział, uczestni­
czenie to formy przegrane, godne litości. Dla pychy inni 
są  zazwyczaj  źle  usytuowani,  więc  należy  ich  uporząd­
kować, usadzić  na  właściwym miejscu. Tego typu altru­
izm zakłada oczywistą marginalność bliźniego.

Musi też pokazać innym, że tak naprawdę są mu nie­

potrzebni, że da sobie radę sam. Jeżeli proponuje współ­
pracę, jest to eksploatacja człowieka, dręczenie i oszuki­
wanie. Pycha bowiem nie chce się dzielić, całości pragnie 
dla  siebie.  Jest  niejako  zbiorową  orientacją,  zbiorową 
osobowością.

background image

58

Pycha

Żyjąc sam, sam w sobie, pyszny jest jednak niezmier­

nie  zaskoczony  nienawiścią  do  siebie,  którą  kryje  jego 
własne  serce.  To  „dar"  samej  pychy,  dar  nienawidzenia 
życia.  Pycha  jest  jak  lodowiec,  który  najpierw  wyziębia 

siebie,  a  potem  rozpiera  się,  tocząc  przed  sobą  zwaliska 

kamieni i głazy obrazy. W czas duchowej hibernacji. Py­
cha demonicznie naśladuje Boga wyganiającego z raju — 
człowiek nie ma prawa zamieszkać, wygania wszystkich, 
a  wygnanie  jest  formą  zemsty  za  zdradę.  Dla  pysznego 
wszyscy  są  zdrajcami.  W  ustach  pychy  brzmią  słowa: 

„Nie  ma  dla  ciebie  przystani.  Kiedy  cię  poznaję,  kiedy 

widzę, musisz uciekać, musisz się skryć. To ja jestem tą, 
która  człowieka  wygania z  jego raju".  Pycha  jest skazy­
waniem na wygnanie.

Spychanie bliźniego

Baczcie,  aby  nikt  nie  pozbawił  się  łaski  Bożej,  aby  jakiś 
korzeń  gorzki,  który  rośnie  w  górę,  nie spowodował  za­

mieszania,  a  przez  to  nie  skałałi  się  inni  (Hbr  12,  15). 
Taka  właśnie  jest  pycha  o  gorzkim  korzeniu:  pnie  się 
dumnie  ku  górze,  pozbawia  siebie  i  innych  łaski,  wpro­
wadza zamieszanie, kala wszystko dokoła.

Pomiędzy  zuchwalstwem  a  próżnością  rozciąga  się 

królestwo  pychy.  O  ile  próżność  raczej  zabiega  o  czyjeś 
zdanie  na  swój  temat,  tak  zarozumiałość  jest  wewnętrz­
nym  przekonaniem  o  własnej  znakomitości.  Próżność 
wyzwala  grę  dobrze  wyreżyserowanego  objawiania  się. 
W grze chodzi jedynie o to, by dobrze wypaść, i rzeczy­
wiście, wypada się — z orbity prawdy.

Tak więc próżność powoduje uwięzienie w oczach in­

nych.  Gra  „wzięcie  u  ludzi"  przybiera  monstrualne  for­
my, rozpowszechniając teorie elastycznej ontologii. Ela-

background image

Pycha

59

styczność jednak wobec pysznego oznaczać może jedno 

— uległość. Jest zwykłą obłudą, wielotwarzowością. Próż 
ność pragnie swą dobrze skrywaną próżność (bycie bez 
wartości) wypełnić uwagą innych. Lubuje się w wykwin- 
tności stylu, nieposzlakowanej, ujmująccj formie. Nie 

chodzi o nic innego bynajmniej jak tylko o ujęcie. Pycha 

jest wabieniem sobą. U-bieganiem się za sobą. W rzeczy 

samej są to gonitwy, bieganiny, wyścigi po jeszcze więk 
szą cześć. Należy zwrócić uwagę, że pycha jest najbar 
dziej pomysłowa (por. Rz 1, 30), w scenicznych monta 
żach. W chwale innych pyszny doznaje poszerzenia. Py 
cha wyznaje jedną zasadę: to jest prawdziwe, co mniepo- 

większa. Spoza jej zasłon i kotar wyłania się krzątanina 
wokół siebie. 

<s

Najczęściej  stosowaną  taktyką  pychy jest  aranżowanie 

spotkań  z  ludźmi  tak,  by  mogli  składać  hołd.  Spotkanie 

przyjmuje  oczywistą  formę  złożenia  pysznemu  bukietu 
komplementów, pochwał, wyrazów uznania. Dla pyszne­
go  spotkanie  jest  kolejnym  stworzeniem,  stworzeniem 
okazji do wypowiedzenia siebie ustami innych. Najlepiej, 

jak inni są echemjego słów, czynów, życia, wiernymi na­

śladowcami. Zazwyczaj szuka dla siebie korzystnego tła. 

Ze  swoistą  prostotą  umieszcza  się  w  kanonie.  Zresztą 
wszystko dla pychy — tej mistrzyni deklaracji — stanowi 

jedynie  tło,  epatując  sobą.  Sadowiąc  się  w  pobliżu  po­

chwał, sprzymierza się z obżarstwem.

Jest rzeczą zadziwiającą, z jaką histerią potrafi pyszny 

reagować,  gdy  nie  podziela  się  jego  punktów  widzenia. 

Nie tylko, że nie jest zdolny zaakceptować inności spoj­

rzenia, ale dopada jak ofiarę tych, którzy się sprzeciwiają. 
Zażartość  niektórych  sporów  przypomina  batalistyczne 
kampanie.  Jest  bowiem  świadoma  własnych  pereł  i  oto­
czenia  świń. Wokół  niej mogą żyć jedynie wymóżdżeni

background image

60

Pycha

pariasi. Pisze swą hagiografię, spychając bliźniego. Wy­
znaje  fanatycznie  jeden  patriotyzm  —  małej,  własnej 
ojczyzny.  Obecność  pychy  może  być  tylko  zobowiąza­
niem  dla
  innych.  Zobowiązaniem  do  szacunku.  Wtedy 
osiąga ona swe monumentalne cele — zastyga jak posąg. 
Roztaczając  swój  wątpliwy  osobisty  urok,  rozsiada  się 
w koronie drzewa poznania i życia jak nostalgia za sobą.

Kłamstwo na usługach pychy najdobitniej ujawnia się 

w  chciwości  pochwał.  Nawet  gdy  po  mistrzowsku  mówi 
o  swoich  wadach  i  słabościach,  oczekuje  pochwał.  Nie­
chybnie  ginie  w  obecności  pysznego  ten,  kto  tego  nie 
rozumie.

Pycha,  chimera  prawdy  zgniecionej,  będąc  świadoma 

wewnętrznego kłamstwa, nie ma do nikogo zaufania. Dla­
tego pycha jest kwestionowaniem. Tu też tkwi źródło lęku. 
W pysze zadomowił się przymus osądu. Ponieważ ogłasza 

się  jako  źródło  dobra  i  zła,  język  zamienia  w  trybunał. 
Padają  rzęsiście  oskarżenia,  zarządzenia,  dekrety.  Prak­

tycznie  prowadzi  to  do  systemu  kontroli.  Kontrola  nie 

jest  porządkowaniem.  Na  usługach  pychy  wdziera  się 

w  drugiego,  chce  nim  wewnętrznie  zawładnąć.  Kontrola 
ma  funkcję  jeszcze  jedną:  uświadomić  drugiemu,  że  nie 
ma  prawa  żyć  bez  Jedynego"  źródła  życia,  bez  podda­
nia.
 Dla innych chce być początkiem: początkiem ich po­
czynań,  a  nawet  ich  myślenia.  Objawia  się  jako  spór 
o początek życia, o jego dawanie. Ponadto, wystawia ra­
chunki za wszystko, co zrobiła i czego nie zrobiła.

Pyszny nie rości sobie prawa tylko do stwarzania sie­

bie.  Chce  być  matką  wszelkiego  stwarzania.  Pojawia  się 
pośród ludzi i proponuje: jeśli chcesz, mogę cię stworzyć, 
mogę cię wylansować, dzięki mnie możesz zaistnieć, być 
wielkim. Uczynię to za jedną cenę: do końca będziesz żył 
wdzięczny w cieniu mojej wielkości.

background image

Pycha

61

Pyszny  nie poprzestaje  na  tym: domaga się cierpienia 

dla siebie. W takim stosunku wobec innych odsłania swą 
religijną  naturę.  Buduje  ołtarze  przeciw  Bogu  i  zagarnia 
ofiarę Jemu składaną. Pycha sama z siebie nie może skła­
dać ofiary, bo obawia się w swej dumie, że — jak ofiara 
Kaina  —  może  być  odrzucona.  Do  ofiar  zobowiązani  są 
inni.  Sama  dyskretnie  lub  buńczucznie  zajmuje  miejsce 
Boga, który rozporządza ofiarami. Może ich nie przyjąć. 
Domaga się w ten sposób jeszcze jednego kroku — nale­
ży złożyć w ofierze ofiarodawcę.

To  budzi  w  Bogu  największą  odrazę:  wyniosłe  oczy 

(Prz  6,  17). Wyniosłe oczy znaczą nie tylko dumę. Wy­

niosłe  oczy  chcą  zasłonić  swą  nagość  chwałą  innych, 
ofiarą  z  nich.  Ofiarą  dlatego,  że  chwałę  należy  z  innych 
zedrzeć.  Odzierając  z  chwały,  czyni  ich  nagimi.  Oto 
podstawy  obnażania  człowieka.  Tu  też  rozpoczyna  się 
labirynt oskarżeń. Co więcej, człowiek, odsłaniając zło in­
nych, odsłania w innych swoje własne zło — ten sam ro­
dzaj nagości. Pycha zajmuje się wychwalaniem odzienia, 
okrycia.

W swym niepoprawnym, idealnym odczytywaniu sie­

bie,  pycha  nie  dopuszcza  możliwości  uchybień,  nie 
przyjmuje  ich  do  wiadomości.  Zamiast  pokonywać  sie­
bie,  doskonali  się  w  pokonywaniu  słusznych  uwag,  mi­

strzyni  odpierania  i  przerzucania  winy.  Zdemaskowanie 
pychy,  zwłaszcza  publiczne,  jest  jak  koniec  pewnego 
świata.  Odwołuje  się  do  ekstremalnych  zachowań.  Za­
stygła  duma  opętana  szaleństwem  sieje  grozę  zemsty. 

Najlepiej  maskuje  się  nadmierną  irytacją.  Gniew  dodaje 

słuszności sprawie.

Czasem pojawia się w osłanianiu słabych. Dlatego, że 

słaby nie będzie kwestionował scenariuszy, dobrocią swą 
zamyka słabym usta. Inteligentnie, podobnie jak zarządca

background image

62

Pycha

z Ewangelii, czyni sobie przyjaciół dzięki mamonie (por. 
Łk 16, 9). Roztacza parasol bezpieczeństwa w zamian na 
utrzymanie status quo. Parawan wielu filantropów.

Demoniczność władzy

Pycha, ponieważ jest kłamstwem, nie zna swego miejsca. 
Ona go nie ma, żyje poza sobą, w demonicznej transcen­
dencji,  wygnana. Na  wysokości  zakłada  swąsiedzibę  (Ab 
3).  Ze  swej  wysokości  ukazuje  bezczelność  wyniosłych 
oczu  (Iz  10,  12).  Całą  ideologię  pysznego  stanowi  idea 
cedru z Bćsięgi Ezechiela:

... wielkością swą prześcignął 

wszystkie drzewa polne, 

pomnożyły się jego konary, 

jego listowie się rozrosło (...)

Na jego gałęziach uwiły sobie gniazda 

wszystkie ptaki powietrzne, 
a pod jego gałęziami mnożyły się 
wszelkie zwierzęta polne, 
w jego zaś cieniu mieszkały 

liczne narody (Ez 31, 5-6).

Uzurpuje sobie prawo do wszystkiego, ogarnia całość, 

zawłaszczają. Pyszny pragnie posiąść całe dobro dla sie­
bie, dlatego odrywa je od Boga. Tak więc nie zmierza on 
do Boga, lecz do siebie. W tym nastawieniu jest absolut­
ny,  zapatrzony  w  siebie,  rozkochuje  się  w  sobie,  obcuje 
ze sobą i rodzi swe światy. Początkiem pychy jest odstęp­
stwo od Pana
 (Syr 10, 12).

Pycha nie tylko zgłasza pretensje o wszystko, ona chce 

istnieć  dzięki  sobie.  Nie  tylko  uważa,  że  stwarza  siebie 
w historii, ale i daje sobie absolutnie początek. Pycha się­

background image

Pycha

63

ga  początku  w  tym  znaczeniu,  że  ogarnia  całą  historię 
człowieka,  jej  początku.  Ten  początek  wyrywa  Bogu. 

Stanowi dla siebie racją bytu. Całą swą postawą krzyczy: 

ponieważ  siebie  stworzyłam,  nikt  nie  będzie  mi  stawiał 
granic, nikt, nawet Bóg. Biorę w swe ręce prawo do sie­
bie,
  jak  marnotrawny  syn.  Konsekwentna  pycha  zamyka 

się w sobie na wieczność: zaślepienie dotyczące początku 
dotyczy również końca, końca dziejów. Jest ona zaślepio­
na odnośnie do wieczności. Odcinając się od Dawcy Ży­
cia, pyszny jednocześnie odcina się od początków. Towa­
rzyszy temu szczególna postawa wobec przeszłości, oso­

bistej i powszechnej historii. Ponieważ pycha nie chce być 
zrodzona,  zawdzięczać  czegokolwiek  innym,  lekceważy 
historię,  tradycję,  przodków.  Popiera  również  wszelkie 
formy sztucznego kreowania.

Przybierając  formy  społeczne,  tworzy  totalitaryzmy: 

możesz  żyć,  wyrzekając  się  własnej  wielkości,  własnej 
godności. Możesz żyć dzięki totalitarnej wyrozumiałości, 
tzn. tylko na jej warunkach. Pycha jest z natury totalitar­
na, gdyż sama kreuje się na istnienie zwielokrotnione. Ist­
nienie innych służy powiększaniu własnej chwały. Piękno 
innych, nawet całych narodów i kultur, służy do inkrusto­
wania  własnych,  pustych  wnętrz.  Na  tym  polega  kunszt 
pysznych  —  są  apostołami  własnego  piękna,  piękna  za­
zwyczaj zrabowanego. Chcą być istnieniami uroczystymi.

W  tle  pychy  znajduje  się  pragnienie  władzy.  Jest  to 

sytuacja,  która  z  natury  rzeczy  stawia  w  centrum.  Za­
ślepienie polega na tym, że władza jest służbą, dokłada­
niem  starań  dla  konkretnego  dobra  podwładnych.  Pycha 
zaś wzbudza zupełnie odmienny trend: wyrafinowane de­
lektowanie  się  władzą.  Sama  władza,  jej  sprawowanie 
przybiera formę owocu, po który bezkarnie się sięga. Sa­
ma  władza  może  stać  się  tej  bezkarności  rękojmią.  Po­

background image

64

Pycha

nieważ  ma  pretensję  do  własnego  świata,  który  sama 
tworzy,  stwarza  również  swój  porządek,  który  jest  jedy­
nym
 możliwym ładem. Sugerując, że w innym przypadku 
będzie  jedynie  nieład,  machinalnie sięga po  władzę.  Gdy 

jest  respektowana,  łaskawie  wyciąga  rękę  do  pojednania. 

Sięganie  po  władzę  ma  jeszcze  jeden  wymiar.  Pyszny 

bierze w ręce ster, zgłasza pretensje o decydowanie, gdyż 

jest  głęboko  przekonany,  o  swoim  prawie  do  historii, 

o wyłącznym prawie do jej tworzenia.

Ponieważ  zgłasza  pretensje  o  jedyność,  widzi  ciągle 

zagrożenie,  żywi  się  zagrożeniem.  Pycha  z  zadziwiającą 
łatwością kreuje wrogów. Wróg jest zazwyczaj kimś, kto 
nie  dał  się  oswoić,  nie  wpadł  w  sidła,  wymknął  się,  nie 
okazał się przyjacielem. Ponieważ umknął i pycha nie ma 
nad nim kontroli, nie podziela jej punktów widzenia, zo­
staje oskarżony. Należy oskarżyć nie tylko jego „bezczel­
ną"  swobodę.  Trzeba  go  całkowicie  zdyskredytować,  by 
uprawomocnić słuszny gniew i wystawienie wyroku ska­
zującego. Najlepiej, gdy wroga uczyni się moralnie i spo­
łecznie  odrażającym.  Wróg  musi  ponieść  taką  karę  za  to 
upokarzające  odrzucenie,  jakiego  się  dopuścił.  Pyszny 
nie może spokojnie żyć, gdy ten, kto jest już teraz uoso­
bieniem wszystkich jego porażek i klęsk, chodzi spokoj­
nie  po  ziemi.  Musi  własnoręcznie  upokorzyć  i  zdeptać 
wroga. Pyszny nie potrafi zrozumieć, jak ktoś śmiał nara­
zić  go  na  straty,  zwłaszcza  na  stratę  zainwestowanej  na 
początku,  w  czas  oswajania,  życzliwości.  Ponadto  pycha 
święci sukcesy, uderzając w miejsca najczulsze, najdeli­
katniejsze,  by  upokorzyć.  Zazwyczaj  u  kresu  pychy  stoi 
zbrodnia.  Pycha  odrzuca  z  powodu  odrzucenia,  jakiego 
sama doświadczyła, zakorzenionego w wypędzeniu z ra­

ju.  Początkiem  odrzucenia  jest  zatwardziałość  i  pycha

background image

Pycha

6fl

(Syr 10, 21). Dumni odrzuceni idą po linii najmniejszego 
oporu — odrzucając.

Szczególnych ataków pychy doznaje ten, kto nie wy­

kazuje  bezkrytycznego  uznania.  Taki  jest  wrogiem,  god­
nym  pogardy.  Najmocniej  pycha  walczy  z  tymi,  którzy 
mogliby jej pomóc. Nieprzejednana, hermetyczna zmowa 
kłamstwa.  Usuwanie  wykreowanych  wrogów  dla  pychy 
może  stać  się  codzienną  pracą,  systematyczną,  zorgani­
zowaną,  efektywną  działalnością.  W  oczach  pychy  tro­
pienie,  zabijanie  domniemanych  winowajców  przybrać 
może formę świętowania, liturgii, celebrowania. W maje­

stacie prawa i świętości wystawia się szubienice. Kto was 

zabije,  będzie  sądził,  że  oddaje  cześć  Bogu  (J  16,  2). 

Oszalała  —  sieje  spustoszenie,  zagładę,  pochłania  miej­
sca  zamieszkałe  bezmiarem  zabijania.  Ofiara  musi  być 

godna jej wielkości — a więc bezkresna.

Pycha  nosi  w  sobie  przymus  zabijania,  by  nie  tracić. 

Wewnętrzną treścią podstawowego lęku zawartego w py­

sze  jest  utrata  statusu  wielkości,  jakakolwiek  zależność, 
albo  głębiej —  natrafianie na  zakaz.  Pycha jest mistrzy­

nią w omijaniu zakazów, omijaniu prawa. Prawo, zakazy 

są dla plebsu; moja wspaniałość zwalnia mnie ze wszel­

kich ograniczeń. Ponieważ pycha żyje przywilejami, staje 

się  ich  największą  strażniczką.  Ludzie  mogą  żyć  obok 

niej  tylko  wtedy,  gdy  ograniczają  siebie.  Enklawy  wy­
łączności wyrastają pośród pysznego poszycia jak grzyby 
po  deszczu.  Takie  wartości  jak  prestiż,  sława,  elitarność, 
wpływy,  kariera,  władza  współtworzą  wewnętrzny  świat 
pychy.  Jakiekolwiek  roszczenie  innych  w  tym  względzie 
domaga się rozdartych szat oburzenia.

Bóg  przedziwnie  postępuje  z  pysznymi.  Widząc  to, 

prorok omal nie upadł. Oto fragment Psalmu 73:

background image

66

Pycha

Zazdrościłem bowiem niegodziwym, 
widząc pomyślność grzeszników. Bo dla 
nich nie ma żadnych cierpień, ich ciało 

jest zdrowe, tłuste. Nie doznają 

ludzkich utrapień ani z innymi ludźmi 
nie cierpią. Toteż ich naszyjnikiem jest 

pycha, a przemoc szatą, co ich odziewa 

(Ps 73, 3-6).

Bóg jednak daje tylko upust sprawiedliwości. Właśnie 

w taki sposób, poprzez pomyślność, spycha ich ku zagła­
dzie,
 stają się przedmiotem grozy, znikają strawieni prze­
rażeniem
 (Ps 73, 18-19). Księga Daniela dopełnia wyja­

śnienia  o  pysznym:  Przeciw  Bogu  będzie  mówił  rzeczy 

dziwne i dozna powodzenia aż się wypełni gniew (Dn 11, 

36).  Powodzenie,  sprzyjanie  niebios  nie  musi  być  wcale 
dowodem błogosławieństwa Bożego; wręcz odwrotnie — 
realizowaniem kary.

Rozsiewanie niszczenia

Biblijna  historia  pychy  przedstawia  nam  Antiocha  IV 
Epifanesa  (2  Mch  9,  1-10).  Pod  Persepolis  został  zmu­
szony  do  ucieczki  i  do  upokarzającego  wycofania  się. 

Zamierzał  na  Jerozolimie  pomścić  zło,  jakie  cierpiał  ze 
strony  tych,  którzy  zmusili  go  do  ucieczki.  I  pojawia  się 
pierwszy  objaw  chorobliwej  pychy:  polecił  woźnicy,  aby 

jechał  bez  wytchnienia  i  przyspieszył  koniec  podróży. 

Upokorzona  duma  pragnie  przyspieszenia,  wzmożonych 
obrotów,  zwiększenia  tempa,  nie  zna  wytchnienia.  An- 

tioch  pragnął  jednego:  Jerozolimę  (...)  uczynię  zbioro­

wym  grobem...  Pycha  sięga  po  środki  radykalne.  Nie  ma 
czasu, by nosić w sercu smak klęski. Potrzebne są spek-

background image

Pycha

67

takulame zwycięstwa. Historię należy zdobywać z biegu. 

Ale  wszystkowidzący  Pan  (...)  dotknął  go  nieuleczalnym 

i  niewidocznym  cierpieniem.  To  trzeci  element  dramatu: 
pyszny  stale  jest  zanurzony  w  udręce,  cierpi  tam,  gdzie 
inni odnajdują spokój i radość.

Ale  Antioch  w  dalszym  ciągu  pełen  zarozumiałości, 

dysząc  ogniem  i  złością  rozkazał  jeszcze  przyspieszyć... 

Oto  już  szał:  zakrzyczeć  ból  tempem  życia,  horrendal­

nymi wymaganiami, zawrotnością działań.

Wtedy nagle wypadł z wozu — oto finał. Bieganie na 

oślep, za urojonymi, chorymi, ambitnymi celami, kończy 
się wypadnięciem z orbity sensowności, człowieczeństwa. 
Koniec. Ale autor biblijny po mistrzowsku kończy: / ten, 
który niedawno w swojej nadludzkiej pysze był przekona­
ny, że może rozkazywać morskim falom, i wyobrażał so­
bie,  że  na  wagą  może  rzucać  szczyty  gór,  znalazł  się  na
 

ziemi...  Pycha  najmocniej  miesza  człowieka  z  pyłem 
upodlenia.

Obsesja obecności

Pycha  przeżywa  swoistą  obsesję  obecności.  Chciałaby 
całą  rzeczywistość  zaznaczyć  sobą.  Wszędzie  ściele  ko­
bierce  swej  niepowtarzalności.  W  ten  sposób  ucieka  od 
zwyczajności, od przeciętności. Codzienność przypomina 
pysze  raczej  przestrzeń  umierania  niż  przestrzeń  reali­
zacji  siebie.  Pogardzanie  codziennością  stanowi  mocną 

jej stronę.

Poczucie osobistej niezwykłości prowadzi do wypra­

cowania  określonej  mentalności,  kierującej  się  eksklu- 
zywizmem,  elitarnością,  skupiającej  się  na  rzeczach 
nadzwyczajnych.  Dotyczy  to  nie  tylko  poszukiwania

background image

68

Pycha

i karmienia się sensacją, lecz również niesamowitościami 
mistycznymi.

Arogancja  pychy  polega  na  tym,  że  domaga  się  od 

Boga doświadczeń po to, by wykorzystać je do budowa­
nia swej wielkości. Wiele tzw. świadectw o działaniu Bo­
ga  w  życiu  nosi  to  piętno.  Żaden  prawdziwy  mistyk  nie 
mówi o swym doświadczeniu Boga, chyba, że pod posłu­
szeństwem Kościołowi.

Arogancja pychy sięga w tym względzie jeszcze dalej: 

w swej konstrukcji „życia duchowego" wyraża przekona­
nie, iż to nie Bóg, ale on sam jest przedmiotem podziwu, 
adoracji, on sam staje się przedmiotem własnych zabiegów 
duchowych. Na tym polega grzech faryzeusza, który wi­
dzi swą duchową wielkość i jest nią zauroczony.

Zauroczenie  własną  pięknością  jest  ostatecznie  druz­

goczące. Pysznego spotyka upokorzenie króla Tyra:

Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej 

piękności, znikła twa przezorność z powodu twego 

błasku. (...) Mnóstwem twoich przewin nieuczciwością 
twego handlu zbezcześciłeś swoją świątynię. 
Sprawiłem, że ogień wyszedł z twego wnętrza, aby cię 

pochłonąć, i obróciłem cię w popiół na ziemi, na 

oczach tych wszystkich, którzy na ciebie patrzyli

(Ez28, 17-18).

Zresztą  pyszny  nie  może  poświęcać  czasu  na  modli­

twę,  skuteczność  działania  jest  o  wiele  bardziej  przeko­
nująca.

background image

Pycha

69

Pycha wywodzi się z pragnienia przekroczenia granicy 

śmierci. Łamie wszystkie istniejące granice, by przekro­
czyć  i  tę  —  granicę  życia.  W  swym  ostatecznym  pory­
wie,  przekraczając  granicę  czasu,  proklamuje  życie  nie­

zawisłe.  Zawisa  ono  jednak  nad  przepaścią  piekła.  Po­

nieważ  pragnie  żyć  sama,  traktuje  swą  samotność  jako 
cenę wybrania.

background image

C

hciwość

W  samym  centrum  rozumienia  chciwości  stoi  zepsuta 
natura dążąca do dóbr podległych zepsuciu i w tym zna­

czeniu jest korzeniem wszystkich grzechów na podobień­
stwo  korzenia  w  drzewie,  który  z  ziemi  ciągnie  pokarm

1

. 

Umiłowanie rzeczy doczesnych i zachłanność wzbogace­
nia  ogłaszają  zasadę:  pieniądzom  wszystko  jest  posłuszne 
(por.  Koh  10,  19).  Chciwy  przekształca  swe  istnienie 
zmierzanie ku rzeczom. Kiedy rzeczy karmią człowie­
ka, jego horyzont miłowania wypełniają one doszczętnie. 
Chciwość  polega  na  nieodpartej  potrzebie  pozyskania 
całego świata (Mk 9, 36), a tłumaczy się powszechnością 

tego procederu: Od najmniejszego do największego wszyst­
kich  ogarnęła  żądza  zysku:  od  proroka  do  kapłana
  — 
wszyscy popełniają oszustwa (Jr 6, 13). Chciwość wypra­

cowała  już  dawno  swą  zdumiewającą  filozofię:  nasze 

życie  jest  zabawą,  targiem  zyskownym  nasze  bytowanie 

(Mdr 15, 12) i tak podejmuje służbą grzechowi (Rz 6, 13), 

u niego jest na ordynansach.

Dobro wydzierane Bogu

Bogatemu trudno się zbawić (por. Mt 19, 24) dlatego, że 
posiadanie staje się pułapką. Więzi wolę. Jest ono wzma­
cniane  jeszcze  bardziej  obawą  utracenia.  Zasmakowaw­
szy posiadania, człowiek nie potrafi sobie wyobrazić już 

*

Św. 

T

omasz

 

z

  A

kwinu

Suma  teologiczna  (I—II,  q.  84,  a.l), 

O grzechach i wadach, t. 12, London 1965, s. 178.

background image

Chciwość

71

życia bez osiągniętego standardu czy też obecności pew­
nych  dóbr  czy  osób.  W  przestrzeni  wyobraźni  religijnej 
doznaje również takich zmian, że chce po pierwsze opie­
rać  drogę  duchową  na  materialnych  możliwościach,  po 
drugie, wyznaje zasadę, że zwiększone możliwości mate­
rialne dają większe możliwości duchowi.

Chciwość wykazuje przedziwną naiwność. Uważa, że 

można wszystko kupić. Zachowuje się jak Szymon Czar­
noksiężnik, który widząc, że Apostołowie przez nakłada­
nie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze
 
i dał, mówiąc: „Dajcie i mnie tę władzę... ". Usłyszał od­
powiedź najwyższego autorytetu — Piotra: Niech pienią­
dze twe przepadną razem z tobą
 (Dz 8, 18-20).

Chciwi na swych sztandarach umieszczają słowa Bo­

ga: Ty dzisiaj masz przejść przez Jordan, aby wydziedzi­
czyć narody, większe i mocniejsze od siebie, miasta ogrom­
ne  i umocnione pod niebo
 (Pwt 9, 1). Niebosiężna chci­
wość sięga dalej. Mówi samemu Bogu: wszystkie rzeczy 
należą do mnie, nie wyciągaj po nie Swej ręki. Nie mogę 
ich stworzyć, ale mogę je uczynić moimi. To źródło pa­
nowania:  wszystko  oddaje  mi  się  w  posiadanie.  Jeżeli 
cokolwiek, ktokolwiek pojawia się w mojej optyce, zna­
czy to samo przez się, że należy do mnie. Poznane znaczy 
posiadane.  Im  więcej  mogę  ogarnąć,  tym  więcej  mogę 
posiąść.  Ostatecznie  jestem  panem  wszystkiego.  Nawią­
zując  do  sytuacji  w  raju:  nie  dam  sobie  odebrać  owocu. 
Musi być zachowany dla mnie.

Dobra  stworzone  tak  doskonale  zasłaniają  Boga,  że 

traci się Go z pola widzenia. Doskonałość zasłaniania — 

oto dlaczego chciwi (...) nie wejdą do królestwa niebies­
kiego
 (1 Kor 6, 10).

Psalm 73 wyjaśnia elementy horyzontu chciwego:

background image

72

Chciwość

Szydzą i mówią złośliwie, butnie grożą 
uciskiem. Ustami swymi napastują 
niebo, język ich krąży po ziemi. Dlatego 
mój lud się do nich zwraca i obficie pije 

ich wodę (...) Takimi oto są grzesznicy i 

zawsze beztroscy gromadzą bogactwo

(Ps 73, 8-12).

Chciwość pozbawia błogosławieństwa Boga i najbar­

dziej  zapala  Jego  gniew.  To  przez  nią  Saul  utracił  swe 
królowanie  i  błogosławieństwo  Jahwe,  gdy  ulitował  się 
nad obłożonymi klątwą Amalekitami i poddał klątwie je­
dynie to, co nie posiadało żadnej wartości.

W  Liście  do  Tymoteusza  pada  bardzo  mocne  stwier­

dzenie: korzeniem wszelkiego zła  jest  chciwość pieniędzy 
(1 Tm 6, 10). Można w tym miejscu przerzucić zasadni­
czy pomost pomiędzy wszelkim złem a chciwością. Istotą 

tego pomostu jest przywiązanie. Chodzi o przyleganie bał­
wochwalcze: wybieranie owocu, w szukaniu napełnienia, 

zgodnie  z  sugestią  węża.  Wybieranie  owocu,  a  w  zasa­
dzie  gloryfikacja  wyciągania  ręki  po  wszystko.  To,  do 
czego  mogę  wyciągnąć  rękę,  by  zerwać,  ma  znaczenie, 
ma prawo do istnienia, bo jest mi potrzebne, służy memu 
napełnieniu.  Fascynacja  własnością.  Materializm  więzi. 
Chciwość  lansuje  jedno  przekonanie:  trzeba  ze  wszyst­
kiego ciągnąć zyski, nawet z nieprawości
 (Mdr 15, 12).

W chciwości, w gorączkowym poszukiwaniu bogactwa 

funkcjonuje  pewien  mechanizm  oszustwa.  Mówi  o  nim 

Księga Syracha: Ten, kto złoto miłuje, nie ustrzeże się wi­
ny, a ten, kto goni za zyskami, przez nie zostanie oszuka­
ny
 (Syr 31,5). Bogactwo zaciska pętlę na szyi goniących

background image

Chciwość

73

za nim, mami oszukańczo blaskiem pewności i siły. Jest 
zaś czeluścią upadania.

Chciwość  ma  bardzo  prostą  konstrukcję:  zagarniam 

wszystko  dla  siebie.  Przychodzi  jak  złodziej,  grabiąc 
i ogłaszając się panią nowych posiadłości. W jej zachłan­
nym, morderczym spojrzeniu nie ma innego rozwiązania. 
Klasyczną historią chciwości jest winnica Nabota z Jizre- 
el  (1  Kri  21,  1-21).  Sąsiadowała  ona  z  posiadłościami 
króla,  możemy  się  domyślać,  że  była  urodzajna  i  stano­
wiła dumę właściciela. Ale dosięgła jej zachłanność króla. 
Achab  chciał  nią  zawładnąć  wbrew  wszelkim  regułom. 
Poczciwy Izraelita nie mógł sprzedawać ziemi przodków. 
Ale chciwość króla była tak wielka, że nie mógł spać ani 

jeść.  Posiadłości  innych  stają  się  dla  chciwca  udręką.  To 

podstawowy wymiar potępieńczy. Nie może ona wytrzy­
mać
  posiadania  przez  innych.  Pożera  od  wewnątrz. 
Achab nie może już normalnie żyć. Obsesyjnie ciągle

0 tym myśli, powierza wreszcie udrękę swej żonie. Wy 
rosła w dworskich intrygach Izebel szybko kładzie kres 
„bezradności" króla. Wystawia fałszywych świadków

1 uzyskuje wyrok skazujący dla Nabota za bluźnierstwo. 

Tło jest imponujące: bluźniercy mają potrzebę skazywa 
nia za swe grzechy. Tak chciwość, jak każdy prawdziwy 
grzech, prowadzi do nikczemnego zabójstwa. Później, 
w czasie gdy Achab schodzi, by wziąć w posiadanie 
„bezpańską" winnicę, prorok Eliasz uzmysławia nam 

jeszcze jeden wymiar chciwości: zaprzedałeś się (1 Kri 

21, 20). Wzajemny związek posiadania i zaprzedania wy 

jaśnia nam naturę chciwości. Człowiek chciwy staje się 

istnieniem zaprzedanym. Nie wie, co to jest godność czło 
wieka, uczciwość, honor. Są tylko skuteczne i niesku 

teczne środki. Liczy się tylko cena. Zamiast wartości, 
chciwy nosi w sercu cenniki.

background image

74

Chciwość

Rozumienie chciwości pozwala nam zrozumieć przypa­

dek  Judasza.  Miraż  bogactwa,  jaki  roztaczała  możliwość 
bycia przy Mesjaszu, wpływa na to, iż pragnie zajść aż na 
samo  dno  chciwości.  Zauważmy,  że  prowadzi  to bezpo­
średnio  do  zabicia  Boga.  Bóg  zostaje  sprzedany.  Jest  to 

jedyna  swego  rodzaju  transakcja,  wymiana  dóbr,  która 

później będzie odzwierciedlać mechanizm każdego grze­
chu. W grzechu, zwłaszcza chciwości, Bóg zostaje sprze­
dany w demonicznym rodzaju handlu.

Zabójcza zachłanność

Naturę chciwości przybliża Defensor z Liguge: Chciwość 

zawsze  jest  głodna  i  zawsze  czuje  się  uboga,  i  swymi 
ostrymi  kłami  rozszarpie  wszystkie  królestwa  świata; 
„wciąż  jesteś  na  czczo"  —  będzie  zapewniać  w  okrut­
nych słowach

2

.

Mimo że chciwość jest braniem, a raczej grabieniem, 

w  istocie  nie  może  znieść  żadnego  dawania.  Darowanie 
czegoś  jest  bezsensownym  marnotrawstwem.  Czysta, 
bezinteresowna miłość musi być wyszydzona. Nie dziwią 

słowa  zakochanej  oblubienicy:  Jeśliby  kto  oddał  za  mi­

łość  całe  bogactwo  swego  domu,  pogardzą  nim  tylko 

(Pnp 8, 7). Chciwość mówi swej ofierze: muszę cię spę­
tać
  dla  siebie.  Możesz  żyć  tylko  dla  mnie.  I  stawia  przy 
drzwiach swych posiadłości ostre zęby zazdrości. Rzeczy­

wiście, nie potrafi zaofiarować nic więcej poza niewolą.

Los chciwców zawarty jest w historii króla Antiocha, 

który  chciał  zdobyć  i  obrabować  Jerozolimę,  miasto 
sławne  z  bogactwa.  To  jednak  mu  się  nie  powiodło,  co 
gorsza, całe jego wojsko zostało pobite. Król zdumiał się

'■ D

efensor

 

z

 L

iguge

Księga iskierek, dz. cyt., s. 170.

background image

Chciwość

75

/  przeraził  do  tego  stopnia,  że  padł  na  łoże  i  ze  smutku 
rozchorował  się.  Z  dna  swej  niezaspokojonej  chciwości 
wołał  do  swych  dworzan:  sen  odszedł  od  moich  oczu, 
a  troska  gniecie  mi  serce  (1  Mch  6,  10).  Chciwość  pro­
wadzi do wyczerpania, do utraty tego, co się ma. Antioch 
wypowiada słowa najtragiczniejsze: od wielkiego smutku 

giną na obcej ziemi (1 Mch 6, 13). Chciwość wyobcowu- 

je. Tam też — u podnóża niezdobytego miasta — zakoń­

czył swe życie. Smutek chciwców ściele śmiercią dokoła, 
dotyka zaś i miażdży najbardziej samego chciwego.

A ten, kto chciwego „żywił", na którym chciwość ro­

sła,  okradziony  ze  wszystkiego  umiera,  wykorzystany, 
zasługuje  jedynie  na  pogardę  —  jest  już  bezużyteczny. 

Widzimy,  jak  z  chciwości  wyrasta  chłodny  pragmatyzm. 

„Możesz  żyć,  jeżeli  przynosisz  mi  korzyści"  —  wrzesz­
czy osobisty lub społeczny egoizm. Takie też są narodzi­

ny kapitalizmu. W dostojeństwie procesów historycznych, 

słaby  i  ubogi  pada  łupem  społecznie  usankcjonowanej 
chciwości w postaci rewolucji (np. przemysłowej). Więk­
szość rewolucji jest hańbą człowieka, a oprawcy, korono­
wani na bohaterów, zajmują miejsce na piedestałach.

Chciwość wiąże się również z typem zniewolenia, ja­

kim  jest  zniewolenie  swoimi  dziełami:  chce  mieć  prawo 
do  owoców,  do  skutków,  do  zapłaty.  Absolutnie  nie  re­
spektuje praw Ewangelii o słudze nieużytecznym czy też 
o tym, że jedni sieją, inni zaś zbierają (por. J 4, 37).

To  dziwne,  ale  chciwość  skupia  się  raczej  na  tym, 

czego jeszcze nie ma, co jest jeszcze do osiągnięcia. Dla­
tego  żyje  brakiem  dóbr.  Posiadając  coraz  więcej,  uświa­
damia sobie, że jeszcze więcej jest przecież do zdobycia, 

jest do zdobycia nieograniczona ilość dóbr. Rodzi to we­

wnętrzną  przepaść,  rodzaj  wewnętrznego  ssania.  Chciwy 
tu znajduje powód do oburzenia, do niesmaku, do nieza­

background image

76

Chciwość

dowolenia:  dlaczego  nie  dostałem  więcej?  Gniew  odnosi 
się do Boga. To Bóg pozbawia mnie dóbr, jest Nieskoń­
czonym  Skąpcem.  Chciwość  chce  wyrwać  dobra  Bogu. 
Absolutnie niezdolna jest cokolwiek dać bezinteresownie.

Ekonomia „zbawienia" według chciwca

Chciwość,  by  mogła  być  dojrzała,  musi  dokonać  wiwi­
sekcji, odciąć się radykalnie od duchowej sfery. Nie moż­

na służyć Bogu i mamonie. Dlatego chciwość głosi zwy­
cięstwo  materii,  doczesnego  wymiaru.  Ubocznie  głosi 
niemożliwość  zaufania  do  Boga.  Abba  Izajasz  tak  defi­
niuje chciwość: Brak wiary w to, że Bóg się o nas trosz­
czy, nieufanie obietnicom Bożym i arogancjet

2

'.

Chciwość  jest  jak  doradca  ekonomiczny:  to  pieniądz 

oraz  wszystkie  jego  postaci  nadaje  wartość.  Ekonomia 
zbawienia  zostaje  zastąpiona  przez  ekonomię  doczesną. 
To  materia,  nie  duch,  nadaje  wartość.  Dlatego  chciwość 
dąży  do  zagęszczenia  materii  wartościującej  —  pienią­
dza. Element ekonomiczny zwycięża w tworzeniu siebie: 

jestem  większy,  więcej  znaczę,  jeżeli  więcej  posiadam. 

Ale  też odebrany zostaje pokój: bogacz mimo swej syto­
ści nie ma spokojnego snu
 (Koh 5, 11). A nawet zalegnie 
ucisk: Pod wpływem rozkwitu twego handlu wnętrze twoje 
napełniło się uciskiem (Ez 28, 16).

Chciwy  domaga  się  również  swoistej  czytelności, 

przejrzystości.  Nie  jest  to  jednak  czytelność  osobowa, 
podmiotowa, ale czytelność przynależności: zanim wypo­
wiesz swe imię, powiedz mi, do kogo należysz. Nie cho­
dzi  więc  o  prawdę,  o  zasady,  ale  o  to,  z  kim  się  dany 
człowiek identyfikuje, z jaką grupą „interesu". Tym, któ­

3

 

Pierwsza 

Księga 

Starców,

 dz. cyt., s. 106.

background image

Chciwość

77

rzy  nie  przynależą  do  nas,  nie  stanowią  naszej  części, 
odmawia się istnienia. Bardzo interesujące jest w chciwej 
mentalności to zastąpienie płaszczyzn. Odpowiada to my­
śleniu  stadnemu.  Wymiana  myśli,  doświadczeń  przypo­
mina  do  złudzenia  wymianę  pieniędzy.  Wszystko  jest 

towarem.  Bardziej  wyrafinowaną  formą  wymiany  jest 
handlowanie  ludźmi.  Syrach  zaś  ostrzega:  Nie  wymieniaj 

przyjaciela  za  pieniądze  ani  brata  prawdziwego  za  złoto 

zOfiru(Syrl, 18).

Znakiem  rozpoznawczym  jest  wspólna  waluta.  Kreuje 

się zasady rynku: na naszym rynku mogą pojawić się tylko 

nasze  produkty.  Popieranie  wspólnych  idei,  dzieł,  ludzi 
posiada jeszcze podziemny nurt. Należy torpedować tych, 
którzy  do  nas  nie  należą.  Musimy  udowodnić,  że  tylko 
my  mamy  rację  bycia.  Innym  odmawia  się  prawa  do 
tego. Wspólnota bogatych broni się nad wyraz skutecznie. 
Bogaty,  gdy  przemówi,  wszyscy  zamilkną  i  mowę  jego 
będą wychwalać pod obłoki. Gdy wstrętnie mówić będzie, 

jeszcze  uniewinniać  go  będą.  Inaczej  ubogi:  gdy  mówić 

będzie  mądrze,  nie  znajdzie  uznania,  (...)  a  jeśli  by  się 

potknął,  całkiem  go  obalą  (Syr  13,  22-23).  Dlaczego  tak 

się  dzieje?  Kto  stara  się  wzbogacić,  odwraca  oko  (Syr 
27, 1).

Chciwość rozdziera szaty, gdy pozbawiana jest ocze­

kiwanych  korzyści.  Strata,  nawet  błaha,  ropieje  i  przy­
pomina ciągle, codziennie o tym nieludzkim pozbawieniu. 
Dlatego  jest  mistrzynią  podstępów  i  obłudy.  Nie  ufając 
niczemu, czego nie ma w ręku, nawet za cenę hańby, żyje 
zdobywaniem. Zdobycz pełni balsamiczną rolę w kojeniu 
wyrzutów.

Popieranie wspólnej chciwości przyobleka się w em­

blematy,  znaki  rozpoznawcze  jak  apokaliptyczne  znaki 
na czołach i rękach. Wspólnota chciwców odnajduje prze­

background image

78

Chciwość

dziwny  punkt  odniesienia.  Dąży  do  maksymalnego  po­
większenia  siebie,  zakresu  możliwości  (prestiż,  wpływy, 
bogactwo, kapitał, także w sensie religijnym) przy jedno­
czesnym  deprecjonowaniu  „konkurentów".  Podział  na 
„swoich"  i  „pozostałych"  staje  się  żelazną  konstrukcją 
krajobrazu budowanego przez chciwość. Dla „swoich" są 
przywileje, ulgi, pochwały, wyrozumiałość, a dla „pozo­
stałych" — zjadliwy atak i potrzeba wyparcia. W ten spo­
sób  solidarna  chciwość  święci  swe  zwycięstwo.  Zatrzy­
mując maksymalnie dostępną „porcję" władzy, wpływów, 
dóbr  dla  siebie,  cały  czas  porządkuje  zagospodarowane 
pole, oczyszczając je z chwastów, tzn. tych, którzy mog­
liby zagrozić optymalizacji chciwego układu.

Sama chciwość, ponieważ zgłasza pretensje do całości 

dóbr,  chce  ubiec  innych,  równie  chciwych.  Na  rynku 
chciwców  pojawiają  się  wilcze  zasady:  prawo  do  życia 
ma  silniejszy.  Silniejszym  jest  ten,  kto  więcej  posiada. 
Kult siły, wpływów udziela się często w sferze duchowej, 
kiedy przykłada się te same reguły przynależności i ubie­
gania innych. Rodzą się dzieci gorszego Boga. Ale kto się 
kocha w zasobach, ten nie ma z nich pożytku (Koh 5, 9). 
Oto  niedostępność  zaspokojenia  posiadaniem.  Nadto 
wszystkie jego dni schodzą w ciemności i smutku, w wiel­
kim zmartwieniu, w chorobie i w gniewie
 (Koh 5, 16).

Zatrucie  chciwością  zatruwa  wnętrze  duchem  sprze- 

dajnym.  Człowiek dla  różnych form pieniędzy potrafi się 
całkowicie  sprzedać.  Najpierw  sprzedaje  słowa:  dla  za­
spokojenia swej chciwości obłudnymi słowami was sprze­
dają ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mo­
cy,  a  zguba  ich  nie  śpi
  (2  P  2,  3).  Kłamliwie  używają 

słów zachłannych. Szukają wspólników. Sercami wyćwi­
czonymi  w chciwości  uwodzą dusze  nieutwierdzone  (2 P 
2,  14).  Później  chciwość  staje  się  religią,  bałwochwal­

background image

Chciwość

79

stwem  (por.  Koi  3,  5).  Jako  religia  koronuje  na  boga 

Wielkiego  Chciwca.  Chciwość  staje  się  nie  tylko  czymś 

szlachetnym,  ale  czymś,  co  się  admiruje,  co  staje  się  ze 

wszech miar godnym czci.

Syndrom wyciąganej ręki

Przejawem  żywej  i  dynamicznej  chciwości  jest  sięganie. 

Św.  Hieronim  powiedział:  Chciwość  nie  zna  umiaru 

i choć wszystko pochłania, niczym nie potrafi się nasycić*. 
Olbrzymią  pokusą  w  chciwości  jest  gromadzenie  siebie. 
Człowiek  chciałby  powiększyć,  pogłębić  siebie,  nie  tylko 
zachowując  siebie,  ale  i  zagęszczając  poczucie  tego,  że 
żyje. 

Przekonanie, 

że 

doświadczalne, 

empiryczne 

przejście  przez  życie,  czerpanie  z  niego,  poznanie  jak 

największej ilości rzeczy, pozostaje kapitałem prowadzą­
cym  do  mądrości.  Rzeczywiście,  wiele  przypadków  du­
chowego wyjałowienia szuka rozwiązania w tym kierun­
ku.  Czasem  człowiek  dochodzi  do  wniosku,  że  przeżycia 
—  ich  intensywność  i  mnogość  potrafi  zapełnić  wnętrze. 

Poprzez  doświadczenie,  nade  wszystko  religijne,  pragnie 
się  on  ubogacić.  Zdarza  się,  że  wiara  zostaje  zastąpiona 
doświadczeniem.  Łapczywe  rzucanie  się  na  wszelkiego 
rodzaju  doznania,  całościowy  głód  doświadczenia,  wnosi 

konia  trojańskiego  do  wnętrza:  coś,  co  miało  napełnić, 
nasycić,  zdradziło,  a  raczej  —  napełniło  pustką,  nudą. 

Pełnia  nie  polega  na  doświadczeniu,  ale  na  wyzbyciu  się 
go  —  ostrzega  w  Pieśni  duchowej  św.  Jan  od  Krzyża. 

Pełni  nigdy  nie  osiąga  się  w  doświadczeniu.  Ono  raczej 
fałszuje  nam  prawdziwe  życie  i  może  utrudniać  Bożą 
drogę. Poza tym, poprzez klucz doświadczenia demon ma

4

 Za: D

eeensorz

 L

iguge

,Księga iskirek,

 dz. cyt., s. 169.

background image

80

Chciwość

łatwy dostęp do człowieka. Tu najłatwiej go zwodzi. Ma­
my  do  czynienia  ze  złudzeniem  doświadczenia,  a  ściślej 
— z możliwym zwodzeniem przez doświadczenie.

Gdzieś zasadniczo pojawia się kontekst grzechu pier­

worodnego.  Owoc,  którego  skosztowałem,  nie  napełnia, 
nie zaspokaja. Muszę zerwać jeszcze następny owoc, mo­
że  on  pozwoli  mi  żyć  bardziej.  Pozwala,  owszem,  ale 
bardziej  umierać.  Domniemane  drzewo  życia  ma  nie­

skończenie wiele owoców. Jednak obfitość drąży jeszcze 

większą  dziurę  w  samym  centrum  istnienia.  Dla  chciwca 

świat jest jak wykopalisko.

W  istocie,  za  każdym  razem  w  złudzeniu  nasycenia 

chciwiec  doświadcza,  że  wyciągając  rękę,  zarazem  traci. 
Przedziwna  erupcja  zachłannego,  swoiste  wczepienie  się 
w  świat:  jak  ramię  cyrkla,  które  wszystko  zakreśla  dla 
siebie. Objawia się w życiowym nienasyceniu. Dzieje się 
tak dlatego, że Bóg wydrze życie tym, co krzywdzą ubo­

giego (Prz 22, 23).

Chciwość  stosuje  przemyślne  i  skomplikowane  gry, 

by  dotrzeć,  dopaść,  osaczyć  i  zawłaszczyć  upragnione. 
By mieć prawo do łupu, wymyśla słuszne wojny, a zwy­
ciężając,  maskuje  siebie  samą.  Jeżeli  czegoś  szuka,  to 

jednie po to, by zagarnąć. W chciwości świat się zaklesz­

cza, kurczy, jak kurczowy może być uścisk chciwej ręki. 
Zachłanność zapewnia przetrwanie.

Jest  bezczelna  jak  kusiciel  Chrystusa,  który  dumnie 

mówi: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, 
bo mnie są one poddane i mogę je odstąpić, komu zechcę 

(Łk  4,  6).  Chciwy  jednak  niczego  w  istocie  nie  potrafi 

posiadać.  Jest  to  swego  rodzaju  choroba  posiadania  — 
posiadanie  chorobliwe.  Chciwy  chce  się  spełnić  w  po­
większaniu swego bogactwa.

background image

Chciwość

81

Obsesyjna fascynacja zewnętrznym

W  chciwości  bogactwo  zewnętrzne,  splendor,  staje  się 
podstawowym odniesieniem. Chce się odnaleźć w czymś 

zewnętrznym,  jak  kiedyś  kuszony  człowiek  w  owocu 
poznania.  Idea  zewnętrznego  owocu,  po  który  należy 
wyciągnąć  rękę,  by  na  nowo  odnaleźć  siebie,  spełnia 
rolę  instynktu.  To  zewnętrzne,  a  nie  wewnętrzne,  napeł­
nia.  Dlatego  chciwość  najbardziej  polemizuje  z  praw­
dziwą  duchowością,  która  odwołuje  się  do  wartości 
wewnętrznych.  W  oczach  chciwego  wszystko  staje  się 
wymierne,  zwłaszcza  duchowość.  Przyleganie  do ducho­
wych  doświadczeń,  domaga  się  bogactwa  od  siebie  i  in­
nych:  inni  żyją  po  to,  by  mnie  ubogacić.  Domaga  się 

tego,  ale  na  sposób  „mieć".  Chciwość  języka,  chciwość 

ducha  niestety  chciwego  nie  ubogaca  wewnętrznie,  ale 

jedynie zewnętrznie. Gromadzi skarby na ziemi. Tu mie­

szka  jego  serce.  Chciwość  obezwładnia  duchowy  wy­

miar,  tworzy  ludzi  cynicznie  materialnych.  Tylko  to  jest 
prawdziwe,  co  może  zaistnieć  dla  mnie.  Matka  wszel­
kiego rabunku. To w głębi chciwości dojrzewają rewolu­
cje,  wojny.  Wtedy  można  brać  bez  ograniczeń.  Wojny 
znoszą  bowiem  zasadniczo  prawo  własności:  wszystko 
należy do zwycięzców.

Chciwość  rządzona  jest  lękiem  zdemaskowania  we­

wnętrznego braku wartości. Chciwy w istocie wie, że nic 
nie  znaczy,  że  nie  może  nadać  sobie  wartości,  dlatego 
posługuje  się  atrybutami  znaczenia,  głównie  materialny­
mi, zewnętrznymi. Te, które napotyka, pragnie wkompo­
nować
 w siebie. Decyduje się na bardzo męczący sposób 
życia,  bo  przymus  wyciągania  ręki  nie  pozwala  ode­
tchnąć.  Zachowuje  się  jak  myśliwy:  co  jeszcze  mogłoby 

stanowić moje trofeum. Nieodparta ponętność rzeczy roz­

background image

82

Chciwość

błyska  i  ożywia  wyobraźnię  chciwego.  W  rzeczach  od­
najduje  on  rodzaj  magnetycznego  czy  też  magicznego 
przyciągania.  Chciwy  przegrywa  siebie,  gdyż  powierza 

się rzeczom. Widząc, że wszystkie rzeczy są do wzięcia, 
doznaje  z  drugiej  strony  wrzeczowzięcia.  Objawia  się 
dramat uprzedmiotowienia samego siebie.

Rzeczywiście,  chciwa  natura  doznaje  w  przestrzeni 

podmiotowości  niezrozumiałych  zawichrowań.  Nie  po­
trafi  odnaleźć  płaszczyzny  spotkania,  właśnie  dlatego,  że 
traktuje  wszystko  jak  rzeczy  do  wzięcia.  Kiedy  człowiek 

jest  również  do  wzięcia,  usprawiedliwione  zostaje  nie­

wolnictwo.

Przeżycie każdej straty jest dla chciwca niezrozumia­

łym  dramatem,  gdyż  utrata  czegoś  oznacza  dla  niego 
przede  wszystkim  utratę  siebie.  Dlatego  ubocznym  pro­
duktem  chciwości  jest  swoiste  pilnowanie  ładu,  mental­
ność  stróża.  Chciwy  musi  mieć  wszystko  pod  kontrolą, 
wymykanie się jej uznaje za łamanie prawa. Wszystko, 
co  dobrowolnie  nie  chce  się  poddać  jego  kontroli,  musi 
być publicznie zakwestionowane, oskarżone.

Chciwość  uwielbia  wielkie  panoramy.  Najbardziej 

ulubionym miejscem chciwości jest bardzo wysoka góra. 
To  z  góry  chciwości  roztacza  się  najprzedniejszy  widok 
na  wszystkie  królestwa  świata  oraz  ich  przepych  (Mt  4, 

8).  Stając  na  szczytach,  ogarniając  chciwymi  oczyma 
„posiadłości",  posługuje  się  chętnie  ideą  zwycięstw:  to, 

co widzimy, jest do zdobycia. Tu tkwi źródło jej obłąka­
nej nadziei. Upaja się iluzoryczną przyszłością, jak bogaty 
człowiek, któremu obrodziło pole. Wobec nieprawdopo­
dobnych  plonów,  wyburzył  stare  spichlerze,  pobudował 
nowe (por. Łk 12, 17). Pozostaje bardzo charakterystycz­
ne odkrycie motywacji nasyconej chciwości: Teraz odpo­
czywaj, jedz, pij i używaj
 (Łk 12, 19) — zjadliwy cztero-

background image

Chciwość

83

takt  konsumpcjonizmu.  Chciwość  żywi  się  duchowością 

zasobnych  spichlerzy.  Ale  jeszcze  tej  samej  nocy  zdaje 
rachunek. Być może właśnie chciwość najbardziej daleko­
siężnie  chciałaby  posiadać,  nie  zdając  rachunku.  Chcia-

A

 

łaby  posiadać,  ponieważ  czuje  przymus  liczenia,  przeli­
czania  stanu  posiadania.  Nie  zdaje  sobie  sprawy  z  losu, 

jaki  spotkał  Dawida,  który  przeliczył  swe  wojska  (por.  2 

Sm 24, 10), co wywołało potężny gniew Boga.

Chciwość w rzeczy samej jest łupieniem. Ale złupione 

podlega  złupieniu.  Dlatego,  wpatrując  się  w  linię  hory­
zontu, chciwy zawsze widzi nadciągających najeźdźców* 
Tu leżą źródła lęku. Chciwość, ponieważ jest ostatecznie 
zawoalowaną  formą  kradzieży  (kłamliwego  posiadania)* 
chcąc przywłaszczyć sobie to, co do niej nie należy, po­
dejrzewa świat o chęć łupienia. Żyć dla chciwego znaczy 
posiadać i utrzymać zdobyczne tereny. Nie potrafi on, jak 
na  przykład  pyszny,  poświęcić  tego,  co  posiada,  by  być 
bardziej  niezależny.  Ostatecznie  chciwość  jest  wyborem 

samotnego „mieć", które więzi i uśmierca wszelką wital- 

ność  duchową.  Zajmuje  się,  troszczy,  martwi  jedynie 
o  to,  co  ma  i  co  mogłoby  jego  posiadanie  powiększyć. 
Ludzie,  czy  w  ogóle  pozostałe  wartości,  odczytywane  są 
w  tym  kluczu:  jak one  sytuują  się wobec tego,  co  mam? 
Posiadanie staje się miarą wartościowania. Dla chciwego 
opuścić, zostawić, porzucić posiadanie dla wyższych ce­
lów  oznacza  niewybaczalną  zdradę.  Dlatego  nie  ma  po­
wrotu dla zdrajców.

Posiadanie  staje  się  coraz  bardziej  wyrafinowaną 

sztuką.  Inteligencja  posiadania  polega  na  tym,  by  ludzi 
czy  wartości  tak  uzależnić  od  siebie,  by  zmusić  ich  do 

przyjęcia  chciwej  protekcji,  ochrony,  mecenatu,  a  przy­
najmniej, by zgodzili się żyć w cieniu chciwego oddzia­
ływania. Pojawia się tu cały przemysł środków mani pula-

background image

84

Chciwość

I

cji,  począwszy  od  reklam,  skończywszy  na  chciwych 
przedsięwzięciach związanych z kulturą czy religią.

Chciwość nie zna rzeczy bezpańskich. Dlatego posłu­

guje  się  etykietkami.  Oznacza  nimi  terytoria.  Szablony 
etykiet  stanowią  kody  cech,  ale  ostateczne  rozróżnienie 
odnosi się do: „moje — nie moje".

W  samym  centrum  chciwości  odnajdujemy  problem 

ufności.  Perspektywa  ufności  objawia  źródła,  w  oparciu 
o które człowiek działa: czy ufa środkom doczesnym czy 
też  nadprzyrodzonym.  Podstawowy  dysonans  ujawnia 

sam  Chrystus:  Uważajcie  i  strzeżcie  się  wszelkiej  chci­

wości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego 
nie jest zależne od jego mienia (Łk 12, 15).

Wewnątrz  chciwości  istnieje  „proporcjonalny"  me­

chanizm głodu, nienasycenia: im więcej pożera ona osób, 
dóbr,  im  bardziej  pragnie  wysysać  dusze,  tym  bardziej 
zdaje  sobie  sprawę  z  potęgującego  się  pragnienia.  Tak 
naprawdę  żyje  przepastnym  głodem  posiadania,  który 
próbuje  zasypać.  Św.  Paweł  poucza,  iż  chciwość  błądzi 

z  dala  od  wiary  i  przeszywa  wielu  boleściami  (1  Tm  6, 

10). Podstawową boleścią jest boleść straty. Strata obja­

wia niszczycielską siłę w tym, w kim zamieszkuje.

Ma  jeden  mankament  —  jest,  jak  prawdziwy  grzech, 

nienasycona.  Chciwym  nie  przychodzi  do  głowy,  by  za­
dowalać  się  tym,  co  człowiek  ma.  Obłąkana  chciwość 

jako  religia  nie  pozwala  już  spokojnie  spać,  ale  domaga 

się  ciągłych  ofiar.  Chciwy  jednak  w  swym  zaślepieniu 
nie uderza w bogatych. Uderza razem z bogatymi. Łupem 
padają  biedni,  jak  w  przypowieści  opowiedzianej  Dawi­
dowi  przez  Natana  o  bogatym  właścicielu,  któremu  było 
żal  swych  owiec  i  odebrał  biednemu  jedyną,  jaką  tamten 

posiadał  (2  Sm  12,  4).  Podobnie  jak  Dawid,  chciwy  zu­
pełnie nie odnosi tej sytuacji do siebie, zagniewany na

background image

Chciwość

85

niesprawiedliwość.  Niesprawiedliwość  w  chciwym  sercu 
doznała bowiem zwyrodnienia. Niesprawiedliwość dzieje 

się wtedy, kiedy sam traci. Mechanizm ten ujawnia cało­
ściowe  patrzenie  na  rzeczywistość  poprzez  pryzmat  po­
siadania  i  korzyści:  co  mogę  na  tym  zyskać,  jak  wyko­
rzystać daną sytuację?

Zawłaszczanie człowieka

Chciwość  jest  jednowymiarowym  spojrzeniem  na  do­

bro:  wytropić  je,  zarzucić  pajęczynę  chciwości,  posiąść 
w  sposób  doskonały.  Posiadać  kogoś  doskonale  nie  od­
nosi się jedynie do zależności materialnej, ale sięga dalej. 
Znaczy  posiadać  również  jego  myśli  i  pragnienia,  wtar­
gnąć  do  ducha;  uczynić  doskonale  zależnym.  Dlatego 
chciwość  nie  jest  zainteresowana  nigdy  dojrzewaniem 
człowieka.  Raczej  robi  wszystko,  by  utrzymać  środowi­

sko  w  infantylnej  zależności:  to  ja  nadaję  wam  wartość, 

nie  próbujcie  żyć  poza  mną.  W  takim  kontekście  każde 
upominanie  się  o  niezależność,  o  autonomię  osoby  jest 

jakimś  niezdrowym  odruchem.  Chciwy  nie  potrafi  zro­

zumieć niewdzięczności tych, którzy próbują się wyswo­
bodzić z jego sideł.

Chciwość  czasem  sięga  po  najbardziej  czuły  i  istotny 

element,  usiłuje  zawładnąć  nadzieją  człowieka.  Pragnie 
w  akrobatycznych  wymykach  odwrócić  nadzieję  do  sie­
bie. Odwrócić ją to znaczy uczynić beznadzieją życie poza 
systemem  chciwości.  Nigdy  wprost  nie  dopowiada,  ale 
cały  czas  nosi  to  w  podtekstach:  to  ja  jestem  twoim  pa­
nem,  jedynie  mnie  możesz  służyć.  Chciwość  nigdy  nie 
dopuszcza do umowy, jej posunięcia noszą cechy spisku, 
spisku przeciw człowiekowi. Chce nim zawładnąć, a do­
kładniej,  chce  go  zabić. Zachowuje się jak każdy przej-

background image

86

Chciwość

tnujący  władzę,  który  wybija  w  pień  pretendentów  do 
władzy  z  całymi  rodzinami.  Tu  odsłania  się  czeluść 
zbrodni  chciwości.  Inni  mogą  żyć  jako  poddani,  nigdy 

jako  współrządzący.  Można  żyć  tylko  w  jego  cieniu. 

Każdy  inny,  kto  marzy  o  władzy,  jest  uzurpatorem,  musi 
być  wyśledzony  i  przykładnie  zabity.  Chciwy  zachowuje 
się jak przerażony Herod, który wpada w szał, gdy słyszy 
słowa  o  jakimś  innym  królu  judzkim  i  wysyła  przeciw 
dziecku  zbrojne  oddziały.  Lęki  chciwego  nigdy  nie  są 
współmierne  do  zagrożeń.  Nie  znosi  on  absolutnie  żad­

nych  sytuacji,  które  podważają  jego  władzę.  Aby  swą 
władzę  wesprzeć,  organizuje  cały  system  jej  osłaniania: 
od zbrojnego oręża, nadwornych oddziałów po niezliczo­
ne  szeregi  donosicieli.  Rozsiewa  nieufność  i  podejrzenie. 

Od przenikliwych oczu chciwości nie ma ucieczki. Jeżeli 

ktoś  przekracza  granice  przez  nią  wyznaczone,  musi 
ponieść  konsekwencje.  Chciwy  wpada  w  obłęd  karania. 
Terror strachu i denuncjacji jest ulubionym tłem chciwo­

ści. Trzyma w szachu i przerażeniu. Niezależnie od tego, 
czy jest ojcem rodziny, odpowiedzialnym za społeczności, 
człowiekiem czynu czy ducha, chciwy zawsze wprowadza 

te same zasady.

Konwencja myślenia chciwego natarczywie uzasadnia, 

że świat należy do zdobywców. Ulega ona przeświadcze­
niu, że wszystko istnieje po to, by ją napełniać. Tak więc 

jest  to  wewnętrzny  i  zewnętrzny  krzyk  o  zawłaszczenie 

świata. Ma mocne ręce, pilnuje swoich terytoriów, samo­
istnie wyznaczanych. To stale wyciągnięta ręka, by zagar­

niać. Chciwość co rano otwiera pożerające oczy. Dosko­
nali swe rzemiosło jak gepard swoje skoki na ofiary. Głosi 
dumnie:  Bóg  wszystko  stworzył  dla  mnie.  Może  więc 
istnieć  pod  warunkiem,  że  należy  do  mnie.  Zaczyna  się 
gdzieś w zbieractwie, hobby, kolekcjonowaniu, komple­

background image

Chciwość

87

towaniu.  Karmi  się  zasadą:  więcej  przywieźć,  niż  wy­

wieźć. Doskonali teorie łupów. Myśli złupionym światem. 
Jednakże oko  chciwca nie  zadowoli  się tym,  co posiada, 
a  niegodziwca  przewrotność  wysusza  duszę  (Syr  14,  9). 

Chciwość nie uznaje jednej sytuacji — tracenia. Dlategp 

najbardziej sprzeciwia się konsekracji, ofiarowaniu, teo­
logii daru.

Przyleganie  do  rzeczy,  klejenie  się  do  nich,  staje  się 

podstawą  całych  systemów.  Chciwy  nie  potrafi  się  wy­
zwolić od swoistej magii obecności rzeczy i osób, którymi 
chce się otaczać. Pije z nich energię jak krew. Chciwość 
żywi się swymi ofiarami.

background image

N

ieczystość

Nieczystością)est  nieuprawnione,  przekraczające  granice 
kosztowanie  bliskości  ciał,  gdzie  rozkosz  wymyka  się. 

Ona  to  najmocniej  wiąże  z  cielesnym  wymiarem  bycia 
człowiekiem,  prezentuje  zaburzoną  formę  doświadczania 
siebie, przeżywanie jedynie przyjemnościowego wymiaru 
człowieka.  Grzech  ten  objawia  najmocniej,  że  ciało  do 
czego innego dąży niż duch (...) i stąd nie ma między nimi 

zgody (Ga 5, 17). W swym dążeniu potrafi jednak królo­
wać jako coś wewnętrznego, bezczeszcząc ducha. Zaczyna 

się od okazywania wyrozumiałości dla zaspokojenia ciała 

grzesznego  (Koi  2,  23).  Jest  zaś  rzeczą  wiadomą  jakie 
uczynki  rodzą  się  z  ciała:  nierząd,  nieczystość,  wy­
uzdanie,  uprawianie  bałwochwalstwa,  czary,  nienawiść,
 
spór,  zawiść,  wzburzenie,  niewłaściwa  pogoń  za  zaszczyt 

tami,  niezgoda,  rozłamy,  zazdrość,  pijaństwo,  hulanki 
i  tym  podobne  (Ga  5,  19-21).  Powtarza  się  katalog  sali- 

gii.  Jasnym  jest,  że  kto  sieje  w  ciele  swoim,  jako  plon 

ciała  zbierze  zagładę  (Ga  6,  8).  Nieczystość  absolutnie 
nie  potrafi  wejść  w  tajemnicę  ciała:  ciało  nie  jest  dla 
rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała (1 Kor 6, 13).

Narodziny nieczystości

Kluczem  do  nieczystości  jest  kategoria  spełnienia.  Prze­

jawia  się  ona  jako  dostęp  do  życia.  Jednak  spełnienie 

człowieka  nie  przychodzi  przez  zaspokojenie,  ale  przez 
niezaspokajanie,  swoiste  niespełnienie,  przez  odmowę 
doświadczenia,  jak  poucza  św.  Jan  od  Krzyża.  Tu  roz­

background image

Nieczystość

89

chodzą się drogi prawdziwej i kłamliwej miłości. Kłam­
liwa bazuje na doświadczeniu, a więc na doznawaniu ży­
cia  w  sferze  zmysłów.  Miałoby  być  ono  bezkarnie  do­
stępne.

Kiedy  człowiek  zaczął  się  rozwijać  w  rodzaj  ludzki, 

Bóg  stwierdził,  że  jest  on  istotą  cielesną,  dlatego  Jego 
duch nie może pozostawać w nim na zawsze. Owa pier­
wotna  cielesność  wiązała  się  z  pięknem  córek  człowie­
czych,  braniem  ich  za  żony,  mnożeniem  się  (por.  Rdz  6, 

1-2).  Smutek  Boga  z  powodu  stanu  zepsutej  ludzkości 

i  powzięcie  decyzji  o  wyniszczeniu  ludzkości  poprzez 
potop wiązało się z jej nieczystością. Dopiero później za­
częto  budować  wieżę  pychy.  Jak  Biblia  zaznacza  w  na­
stępnych wersetach, również nieczystość stała się powo­
dem  rzucenia  ognia  na  Sodomę  i  Gomorę.  Człowiek 
chciałposwawolić z aniołami Boga (por. Rdz 19, 5). Nie­
czystość jest tak zaślepiająca, że taka czysta mądrość jak 

Salomona ulega jej. Nie pomogło nawet dwukrotne obja­

wienie się Boga napominającego.

Nieczystość  pragnie  być  potwierdzeniem  życia  nieza­

leżnego  od  Boga,  także  nieśmiertelności.  Uzurpuje  sobie 
prawo  do  narodzin  z  siebie.  Zrywa  więc  owoc  z  drzewa, 
upadając  w  śmierć.  To  właśnie  w  nieczystości  zawarte 

jest  żądanie:  „Czy  potrafisz  mnie  kochać,  rezygnując 

z Boga? Oto ja staję się bogiem dla ciebie". Głębokie na­
ruszenie relacji pomiędzy duchem a ciałem powoduje, że 
samo ciało zbuntowane, rozbijające, dezintegrujące łączy 
się  przeciw  Bogu,  przekracza  horyzont  Boskich  słów 
i poczyna  grzech. Grzech nieczystości dotyczy tajemnicy 
życia,  narodzin.  Cóż  znaczy  narodzić  się  do  grzechu? 
Czyż w grzechu nie rodzi się śmierć? Oto dotykamy isto­

ty: nieczystość w sposób najbardziej jaskrawy jest poczy­
naniem  i  rodzeniem  grzechu,  poczynaniem  i  rodzeniem

background image

90

Nieczystość

śmierci.  W  nieczystości  rodzenie  wystawione  jest  na 

umieranie,  na  absurdalność  rytów  śmierci.  Dzieci  [nie­
czystości J nie zapuszczają korzeni, gałązki te pozbawione
 
będą owocu (Syr 23, 25).

Nieczystość  jest  pokusą  jakiejś  pierwotnej  jedności; 

jedności sięgającej Adama i Ewy, jedności żebrowej. Jed­

nak  w  grzesznej  jedności  rodzi  się  jedynie  świadomość 
bycia  daleko  od  siebie.  A  może  dokładniej:  świadomość 
nie dającego się zawrócić bezkresnego, pogłębiającego się 
oddalenia,  oddalenia  w  rzekomym  zjednoczeniu.  A  więc 
zaprzeczenia  czegoś  zewnętrznego  przez  wewnętrzne. 
Zewnętrzna  bliskość  jest  zdradą  tej  wewnętrznej.  Czło­
wiek  chciałby  narodzić  się  w  tym  świecie,  który  pragnie 
poprzez bliskość stworzyć. Jednak w nieczystości umiera 
właśnie  tajemnica  bliskości,  z-bliżenia.  Chęć  wspólnego 
wydobycia się, nadania sobie wyższego sensu życia prze­
mienia się w upadanie.

Nieczystość w linii prostej wyrasta z pożądania, z po­

żądania. W istocie jest żądaniem. Pożądanie jest braniem 
w posiadanie. Pożądane i zdobyte może tylko należeć do 

zdobywcy.  Zwłaszcza  tutaj  dochodzi  do  głosu  łamanie 
nakazu, przekroczenie granic drugiego człowieka, wdzie­
rając się namiętnie w przestrzeń intymności. Nieczystość 
składa ofiarę z niewinności.

Nieczystość, a nade wszystko cudzołóstwo, nosi zna­

miona bałwochwalstwa. Autor Księgi Mądrości za.począ- 

tek,  przyczynę  i  kres  wszelkiego  zła  uważa  kult  bożków. 

A oto lista grzechów:

Wszędzie się wmieszały krew i morderstwo, 

kradzież i podstęp,
zniszczenie, zdrada, gwałt, krzywoprzysięstwo,
 

ucisk dobrych, niepamięć dobrodziejstw, 

znieprawienie dusz, grzechy przeciwne naturze,

background image

Nieczystość

91

rozprzężenie w małżeństwach,

cudzołóstwo i bezwstyd 

i

(Mdr 13, 25-26).

Śmiertelne ryty nieczystości 

"

Nieczystość  objawia  również,  jak  każdy  grzech,  mecha­
nizmy  śmierci.  Przypomina  o  tym  historia  namiętności 

Dawida  do  Batszeby,  żony  Uriasza  (2  Sm  11,  2-26). 

W  wyniku  pożądania  Dawid  najpierw  uwodzi  kobietę, 
następnie  kiedy  nie  da  się  zatuszować  poczęcia,  przez 

sprowadzenie  jej  męża  Uriasza  do  domu  w  czas  wojny, 

morduje  go  rękami  Ammonitów.  Po  czasie  żałoby  spro­
wadza  ją  na  swój  dwór.  Pożądanie  owocuje  śmiercią. 

Śmierć zadana uruchamia jej mechanizm: Oto Ja wywio­

dą  przeciwko  tobie  nieszczęście  z  twego  własnego  domu 

(2 Sm 12, 11). Nieczystość od wewnątrz sieje grozę nisz­
czenia.

W  czystej  formie  pożądanie  używa  kanonów  miłości, 

ale w istocie nienawidzi. Nieczystość jest zatruciem zdol­
ności  kochania,  a  gestów  miłości  używa  do  nienawiści, 
do  tego,  by  zabić,  jak  w  pocałunku  Judasza.  Tragiczne 
zawikłanie  obejmuje  również  religię:  człowiek  nie  wie, 
skąd bierze  się na  modlitwie gniew, bunt, zbrukanie reli- 
gii,  Kościoła,  ludzi,  a  ona  sama  staje  się  obnażaniem  zła 
innych, sadzaniem na ławie oskarżonych. W końcu zapa­
da  wyrok,  jedyny,  święty —  wyrok śmierci.  Nawet Naj­
czystszy,  taki  jak  Jezus,  musi  umrzeć.  Świat  śmierci  jest 
bardzo  logiczny:  ponieważ  ja  jestem  nieczysty,  inni  są 
również  nieczyści.  Oto  źródła  podejrzliwości  i  potrzeby 
kalania.

Nieczystość zabija, a swojej ofierze mówi: masz mnie 

kochać, bo cię zabijam. W gasnących oczach zabijanego

background image

92

Nieczystość

nieczystość  szuka  przebaczenia,  a  nawet  wdzięczności. 
Dla  nieczystego  jest  to  rzecz  oczywista.  Jeśli  mnie  ko­
chasz,  to  mi  oczywiście  wybaczasz.  Przecież  prawem 
miłości jest składanie ofiary, poddawanie się. W ten prze­
wrotny  sposób  kłamliwa  miłość  mami.  Ale  jest  ona  du­
chowo bezpłodna: bezpłodność myśli, uczuć, działania nie 
przynosi duchowych owoców. Co więcej, dla nieczystości 
prawdziwa miłość jest udręką, koszmarem.

Nieczystość może stać się stylem życia, a życie jedynie 

u-życiem.  W  nieczystej  wyobraźni,  pośród  nieczystych 
myśli  nie  ma  już  wartości,  są  jedynie  formy  używania. 
Mamy do czynienia ze zniekształceniem całej perspekty­
wy  poznania,  ze  sprostytuowaniem  świata.  Jest  to  godne 
przekleństwa. Może zastanawiać fakt, dlaczego Noe prze­
klina  Chama  i  całe  jego  pokolenie,  gdy  ten  widział  go 
leżącego nago i rozgłosił to po okolicy (por. Rdz 9, 18-24). 

Wypowiedział  słowa:  Niech  będzie  przeklęty  Kanaan! 
Niech  będzie  najniższym  sługą  swych  braci.  Fascynacja 
nagością  jest  początkiem  upadania,  rozwiązłości.  Roz­
wiązany
 człowiek, rozwiązane życie nie znajduje już żad­
nych  granic  w  swobodzie  zmysłowości.  Gwałtownością 

zmysłów nieczysty pragnie odsunąć, zagłuszyć nieuchron­
ność  przeklętego  życia.  Wszelkie  formy  nieczystości 
napełniają  wnętrze  gorzką  wodą  niosącą  klątwę,  którą 
musiały pić niewierne kobiety. Nieczystość czyni poprzy- 
siężonym przekleństwem pośród ludu (por. Lb 5, 11-22).

Historia deprawacji zawarta w nieczystości została wy­

jaśniona przez proroka Jeremiasza (Jr 2, 20-37) w obrazie 

Izraela Nierządnicy. Oto jej zasadnicze elementy:

"  bunt —powiedziałaś sobie: „ Nie będę służyć/";
■  kupczen ie sobą—pod każdym zielonym drzewem

pokładałaś się jako nierządnica; 

0

background image

Nieczystość

93

■  zwyrodnienie — zmieniłaś się w dziki krzew, 

zwyrodniałą łatorośł;

■  zaślepienie — nie uległam skażeniu;
■  bałwochwalstwo — ile masz miast, tyle bogów 

twoich;

■  mordowanie niewinnych — nawet na skraju szat I 

twoich znajduje się krew ubogich bez winy.

Wczytując  się  w  dzieje  Salomona,  można  doszukać 

się  skali  dramatu,  do  jakiego  prowadzi  w  życiu  ducho­

wym nieczystość. Salomon z miłości łączył się z tysiącem 
kobiet  obcych,  a  żony  uwiodły  jego  serce.  Uwiedzenie 

serca rezonuje w końcu w życiu religijnym: żony zwróciły 

jego  serce  ku  bogom  obcym  (1  Kri  11,  3-5).  Skutkiem 

tego  błogosławieństwo  zostaje  odjęte  od  domu  króla. 
Wtedy  Salomon  zaczyna  ścigać,  by  zabić  tych,  którym 
powierzono władzę. Nieczysty przestaje chodzić drogami 

Boga, zasadza nasiona śmierci.

Dlaczego  tak  się  dzieje?  Umysł  pochłonięty  nieczys­

tością nie potrafi już mieć czystego dostępu poznawczego 

do  rzeczywistości.  Nosi  on  w  sobie  formy  nieczyste, 
kłamliwe. Poznanie takie jest raczej bezczeszczeniem rze­
czywistości, celebrowaniem profanacji człowieka. Nieczy­
sty znaczy tu nieprzejrzysty. Poznanie takie jest zasłonięte, 
upojone ciałem, zmysłowością, wyizolowaną empirią. Nie 
ma  już  w  nieczystym  człowieku  poznania  wartości  sa­
mych w sobie. Wartość ma jedynie coś, co potęguje życie 
zmysłów,  a  więc  przyjemność.  Miara  wartości  jest  miarą 
zależną  od  przyjemności,  od  rozkoszy,  jaką  można  zna­
leźć,  sprawić,  doznać.  Nieczysty  konstruuje  swój  świat: 

jeżeli  nie  przynosisz  mi  przyjemności,  nie  masz  prawa 

naruszać  mojej  przestrzeni,  nie  masz  prawa  dla  mnie 
zaistnieć.  Świat  nieczystego  składa  się  ze  źródeł  przy­

background image

94

Nieczystość

jemności.  Chętnie  posługuje  się  ideą  życia  lekkiego,  za­

chęca do czerpania i korzystania z jego uroków. Interpre­
tuje  je  jako  zabawę.  Upojenie  zmysłami  ma  przesłonić 
nienawiść niespełnienia.

W  nieczystości  człowiek  zbyt  mocno  angażuje  się 

w cielesny wymiar bycia człowiekiem. Dochodzi do tego, 
że  zbawienie  czy  łaska  zostają  praktycznie  zastąpione 
ideą zdrowia, dobrego samopoczucia. W przestrzeni nie­
czystości różne poziomy bycia człowiekiem zostają przez 
nią  zdominowane.  Odnosi  się  to  zasadniczo  do  sposobu 
patrzenia: 

oczy pełne kobiety cudzołożnej (2 P 2, 14) oraz 

języka.  Zmysłowość  słów  jest  grą  uwodzenia.  Uwodząc, 

silą  się  na  takie  brzmienie,  które  urzeka  słuch  i  osacza 
duszę

1

.  Brzmią  dwuznacznie,  wieloznacznie. Nieczystość 

słów  spycha  w  sferę  zwierzęcości  ludzki  język.  Pokusa 
słów nieczystych, uwodzących, kłamliwych staje się wy­

maganiem  sytuacji:  fałszywa  miłość  używa  fałszywych 

słów.  Pochlebstwem  swych  warg  go  uwiodła,  podążył 
tuż  za  nią  niezwłocznie  (...)  nieświadom,  że  idzie  o  życie 
(Prz 7, 23).

Wtedy  mówienie  o  zwierzęcej  stronie  człowieka  staje 

się punktem wyjścia dla analizy człowieczeństwa. Jest to 
doprawdy żenujące tak mówić o kimś, kto jest powołany, 

by  żyć  ostatecznie  w  formie  życia  wyższego  od  aniel­

skiego.

W nieczystości dochodzi wreszcie do głosu kult ciała, 

kult  młodości,  witalności,  sprawności.  Kreuje  ona  bos- 
kość  ciała  i  boskość  przeżycia  związanego  ze  zmysłami. 

Idea  piękna  doznaje  całkowitej  korporyzacji.  Czystość 
duchowa zostaje zastąpiona higieną ciała.

1

 EwAGRiuszzPoNTUjPwraa..., dz. cyt., s. 382.

background image

Nieczystość

95

Uległość sile przyciągania

W  nieczystości  człowiek  ulega  sile  przyciągania  owocu 

zakazanego. Powtarza się bez przerwy ten sam scenariusz: 
spostrzega  coś,  co  jest  rozkoszą  dla  oczu  i  nadaje  się  do 
poznania,  i  nęci  nasyceniem.  Po  przekroczeniu  granicy 
grzechu  nieczystość  niejako 

wypędza  człowieka.  Wy­

pędza  go  najpierw  sprzed  oblicza  Boga,  z  przestrzeni 
zdrowej  moralności.  Tak  postępuje  cudzołożnica:  zjadła, 
obtarła  swe  usta  i  rzekła:  „Złe  nie  zrobiłam"  (Prz  30, 
20). Oto jak piękno igra na przedpolach śmierci. Pożąda­
nie jest tym samym gestem, który doprowadził do zerwa­
nia owocu w raju. W nieczystości drugi człowiek objawia 

się jako owoc zakazany, toczy się ta sama śmiertelna gra: 
dostrzega rozkosz dla oczu (Rdz 3, 6). Należy zauważyć, 
że  zerwanie  owocu  nie  nastąpiło  w  samotności:  zerwała 

zatem owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był 
z nią a on zjadł (Rdz 3, 6).

Każda forma atrakcyjności, zaciekawienia, przyciąga­

nia, fascynacji — to, co się pojawia jako rozkosz dla oczu 
— odwołuje się do tej sceny biblijnego kuszenia. Wszyst­
ko, co przychodzi, przywdziewając atrakcyjny strój, chce 
posiąść  władzę  nad  ludzkim  pożądaniem.  Wszędzie  tam, 
gdzie  wzbudza  się  pożądanie  sobą

2

,  wchodzą  w  grę  te 

same  mechanizmy  uwodzenia.  A  ogień  pożądania  po­
chłania  to,  kim  się  jest.  Dlatego  Kohelet  wypowiada 

gorzkie  słowa:  /  przekonałem  się,  że  bardziej  gorzką  niż 
śmierć  jest  kobieta,  bo  ona  jest  siecią  serce  jej  sidłem, 
a ręce jej więzami (Koh 7, 26).

W przemożnym uleganiu nieczystości można dostrzec 

ucieczkę  w  innego  człowieka.  Obecność  drugiego,  jego 
ciało, staje się tęsknotą. Bliskość apeluje o oddanie sie­

2

 Np. natrętna reklama.

background image

96

Nieczystość

bie.  Nie  oddaje  się  on  jednak  drugiemu  człowiekowi, 
oddaje  się  natomiast  tajemnicy  nieprawości.  W  grzechu 

jeszcze  mniej  ludzie  do  siebie  należą.  Najbardziej  kłam­

liwy  jest  tu  element  ubogacenia  siebie.  Człowiek  jest 
przekonany  do  końca,  że  obecność  drugiego  ubogaci  go, 
ale  w  grzechu  odsłania  się  duchowa  nagość,  której  nie 
można  niczym  zasłonić.  Doznaje  się  obecności  dwóch 
nędz.  Wątpliwa  ulga  znieprawienia.  Zbrukane  piękno 
człowieka.

Drogi poniżenia

Nieczystość  jest  chęcią  znaczenia  sobą.  Znaczenia  — 
w  sensie  poddawania.  Ryt  miłosny,  oznaczający  oddanie 

i  zarazem  miłosne  poddanie,  zostaje  przez  nieczystość 
całkowicie  zniekształcony,  jest  namiętnie  zniewalający. 
Jest  poddaniem  poniżającym.  Dopuszczenie  blisko,  które 
ma  być  przestrzenią  zjednoczenia,  staje  się  przestrzenią 
zdrady bliskości, zdrady zjednoczenia.

Nieczysty  nie  wierzy  w  głębi  w  prawdziwą  miłość, 

która  szanuje  ludzi,  bo  w  nieczystości  sam  doznaje  we­
wnętrznego wyrzucenia z siebie, wyrzucenia z raju w na­
gości,  której  nie  można  ukryć.  Owa  nagość  pozostaje 
czymś  o  wiele  głębszym  niż  nagość  fizyczna.  Nagość  ta 

jest  odarciem.  Człowiek  nieczysty  to  istnienie  odarte, 

zwłaszcza z łaski. W głębi odarcia wszystko jawi się jako 
odarte  z  piękna,  z  wartości,  jako  poniżone,  niewarte  mi­
łości. Poniżony może żyć jedynie pośród poniżonych. Nie­
czystość  jest  więc  drogą  wspólnego  poniżenia.  Pragnie 
żyć  jak  nieczysty  pośród  nieczystych.  Gdzieś  z  jej  głębi 
wydobywa się niepowstrzymana wola profanacji, czynie­
nia  nieczystym.  Zwłaszcza  święci,  prawi  ludzie,  stają  się 
przedmiotem ataku. Ten napór pohańbienia rodzi potrze­

background image

Nieczystość

97

bę uwodzenia prawych. Gdy wymykają się z sideł, muszą 
być oskarżeni, obrzuceni błotem. Dla nieczystych nie ma 
dziewiczych  miejsc.  Nieczystość  żywi  się  poniżeniem. 
Utrzymuje się w przekonaniu, że ludzie i tak się poniżają. 
Poniżanie  staje  się  stylem  życia  nieczystego.  Sam  bo­
wiem  poniżony  człowiek  ma  potrzebę  poniżania  innych. 
Rzekoma  hojność  w  nieczystości przyjmuje formę okra­
dania z godności. Nieczystość odsłania się jako forma po­
gardy  dla  siebie,  jako  forma  kary.  Ponieważ  nie  jestem 
godny miłości, każę się, poniżając siebie i gardząc sobą.

W  grzesznym,  nieczystym  zjednoczeniu  człowiek 

powierza  siebie,  swą  siłę  życiową,  niejako  zdolność  ży­
cia,
 grzechowi, śmierci. Żyje, plugawiąc siebie. Jedną z ja­

skrawych  form  plugawienia  jest  kupczenie  miłością, 
ciałem,  sprzedawanie  siebie.  Nie  chodzi  jedynie  o  pro­
stytucję.  W  duchowym  życiu  każda  forma  miłości  in­

teresownej, kupczącej, czekającej zapłaty nosi piętno plu- 
gawości.  Plugawy  może  jedynie  być  wypluty  z  ust  Bo­

żych (por. Ap 3, 16).

Ostatecznie  grzeszne  zjednoczenie  okazuje  się  być 

zmową,  spiskiem  w  grzechu,  który  dąży  do  poniżenia 
Boga. Wplątuje się Go w nieczystość — przedstawia jako 

tego,  który  błogosławi  grzesznym  występkom.  Spusto­

szenie  serca,  jakie  sieje  nieczystość,  jest  zarazem  upra­

womocnieniem nieczystych.

W  zmysłowej  kontemplacji  świata  nieczyści  budują 

swe zmysłowe światy, królestwa empirii, gdzie wszystko, 
co  prawdziwe,  jest  dotykane  i  dotykalne.  Dotykanie  zaś 

jest  źródłem  niegasnącego  zachwytu.  To  właśnie chłodny 

empiryzm  zrodzony  został  z  gwałtowności  zmysłów, 
z wiary w zmysły. To z głębi poniżenia dopada człowieka 
również  przekonanie,  że  wszystko  dokoła  jest  jedynie 

przedmiotem.  Nie  jest to przekonanie typu filozoficzne­

background image

98

Nieczystość

go, ale forma zemsty. Poniżony nie pozwala innemu ist­
nieć jako podmiotowi, może on być jedynie przedmiotem, 
czymś  do  używania.  Takie  jest  nieczyste  czytanie  rze­
czywistości. Bóg także, jeśli ma prawo do istnienia, może 
być  wymiarem,  jedną  z  perspektyw  światopoglądu,  nie 
ma prawa istnieć samoistnie, niezależnie od nieczystego.

Poznanie i nagość

U podstaw nieczystości stoi przekonanie, że poznanie daje 
życie. Biblijne, hebrajskie poznać znaczy także: współżyć, 
aby  dać  życie.  Bezpośredniość  poznania  wskazuje  na 
bezpośredniość  życia.  Jest  obietnicą  posiadania  jego  ta­

jemnicy,  jego  bezgraniczności,  sięgnięcia  w  istotę.  Sam 

stosunek  jest  symbolem  przekroczenia  granic.  Jednak 
otwarcie  na  drugiego,  które  znamionuje  życie,  jednocze­
śnie jest ukąszeniem węża, bezpośredniością śmierci.

W nieczystości dochodzi do głosu najmocniej katego­

ria nagości. Związek pomiędzy zerwanym owocem w raju 
a  odkrywaną  nagością  należy  tu  do  najistotniejszych. 
Poznanie  jest  zdarciem  zasłony,  jak  poznanie  w  zjedno­
czeniu — zerwaniem dziewiczości. Nie ma już nic ukry­

tego, zasłoniętego. Rzeczy są nagie — jeśli ukrywają swą 
nagość,  należy  je  obedrzeć.  Nie  chodzi  jedynie  o  nagość 
przeżywaną  jako  poznanie,  ale  o  swoistą  potrzebę  obna­
żania.
  Kalanie  staje  się  pasją,  drogą  w  dół.  Istnieje  rów­
nież  inny  sposób  czynienia  nagim  —  gdy  domaga  się  od 

człowieka szczerości aż do duchowego ekshibicjonizmu.

Ten świat ubiera nieczystość w powszechny erotyzm. 

„Mdłym urokom" przyzwoitości przeciwstawia szokujące, 
ostre  doznanie  ocierające  się  o  otchłań  lęku.  Jedynie  to 

jest prawdziwe, godne uznania, co pobudza, ekscytuje — 

głosi  bezczelnie,  siejąc  duchową  śmierć.  W  takiej  prze­

background image

Nieczystość

99

strzeni dochodzi do gloryfikacji doświadczenia. Wszyst­

ko,  co  potrafi  człowieka  napełnić  w  sferze  zmysłowej, 
w  sferze  przeżycia,  jest  godne  pochwały.  Popularyzuje 

się  postawy,  by  jak  najwięcej  przeżyć,  zobaczyć,  do­
świadczyć,  poznać.  Swoisty  kult  doświadczenia,  uzależ­

nienie od niego. Ogrom doświadczenia miałby poszerzyć 
panoramę  życia.  Cały  czas  człowiek  jest  stawiany  przed 
drzewem poznania i zachęcany,  by  zerwać  owoc  pozna­
nia.  Zasada  zawsze jest ta  sama: przykuwa się uwagę do 
nieznanych miejsc, do miejsc zasłoniętych. Zachęca: ze­
rwij welon tajemnicy, jak zdziera się odzież, by odsłonić 
nagość, by poznać.

Symulacja zjednoczenia

Ułuda  zbawienia  jest  tym,  co  w  nieczystości  przejawia 
się  najmocniej.  Nieczystość,  zawładnąwszy  wyobraźnią, 
ukazuje pewien rodzaj przeżycia ekstatycznego, które ma 
być  wyrwaniem  ku  zjednoczeniu,  obietnicą  nieba.  Nie­
czysty  poszukuje  schronienia  w  nieuprawnionej  blisko­
ści, chowa się w niej, oczekując wyrwania w ekstazie.

Dążenie  do  tego  jadowitego  zjednoczenia  może  wy­

pływać ze swego rodzaju obietnicy: być może ten, z któ­

rym ryzykuję zjednoczenie, przywróci mi wnętrze, opar­
cie, pewność istnienia.

Można mówić o pewnej ucieczce w nieczystość w przy­

padku niezdolności do odpowiedzi na bliskość człowieka. 
W  głębi  grzechu  funkcjonuje  oczywiste  przekonanie,  że 
z  człowiekiem  można  żyć  tylko  na  grzeszny  sposób. 
Grzech  przynagla  do  uproszczeń.  Jeżeli  nie  potrafi  się 
spotykać  w  głębi  człowieczeństwa,  należy  spotykać  się 
na jego obrzeżu. Nie mogąc dać głębokiej odpowiedzi na 
bliskość człowieka, człowiek doznaje pokusy tragicznego

background image

100

Nieczystość

uproszczenia, by rzucać się w formy najbardziej uprzywi­
lejowane, czyniąc bliskość kłamliwą.

Często  człowiek,  nie  rozumiejąc  siebie,  poświęca  się 

innym, aby inni również poświęcili się jemu. Ale wycho­
dząc
 do innych w aktach nieczystości, staje się bezdom­
ny.  Wyskakuje  jak  legion  demonów  z  opętanego  i  rzuca 
się w pęd ku śmierci, w stadzie świń (por. Mt 8, 30-33), 

tonąc  w  odmętach  nieczystości.  Rozpętanie  zmysłowości 

odbiera duchowy rozsądek. Wzajemność okazuje się han­
dlowym kontraktem.

Nieczystość serca

Chrystus  interpretuje  w  znanych  słowach  przykazanie 
o cudzołóstwie: Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzo­

łóż! ». A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy 
na  kobietę,  już  się  w  swoim  sercu  dopuścił  cudzołóstwa 

(Mt  5,  27-28).  Z  czynu  fizycznego  przenosi  akcent  na 
okna duszy: grzeszne spojrzenie. Jest taki rodzaj spojrze­

nia, który dopada człowieka jak zdobycz, odziera i poni­
ża.  Wyraża  ono  namiętność  podobną  do  ognia,  który  nie 
gaśnie,  aż  nie  strawi  do  końca:  namiętność  gorąca,  jak 
ogień płonący, nie zgaśnie, aż będzie zaspokojona; czło­
wiek  nieczysty  wobec  swego  ciała,  nie  zazna  spokoju,  aż
 
go ogień spali; rozpustnik, dla którego każdy chleb słod­
ki, nie uspokoi się aż do śmierci
 (Syr 23, 17).

Grzeszne spojrzenie wyraża wnętrze o nieczystych ko­

rzeniach,  zapuszczonych  na  urwistej  skale  (Syr  40,  15). 
Nieczystość wychodzi z serca, kala całego człowieka, by 
pójść za dążeniami ciała najbardziej dosłownie.

Patrzenie nieczyste, a w konsekwencji noszenie w ser­

cu,  oznacza  ciągłe  przywoływanie,  ożywianie  w  swoim 
wnętrzu przedmiotu pożądania. A przedmiot noszony to

background image

Nieczystość

101

wnętrze wypala. Głównie dlatego, że serce staje się staj­
nią  oczekiwań,  karmi  człowieka  myślą  nieczystą,  obcią­
żając jego ducha. Przytłoczony, ociężały duch nie ma już 

sił na porządkowanie wewnętrznych mieszkań, jest zagu­

biony.  Człowiek,  szukając  miłości,  nie  znajduje  jej.  Do­

świadcza  tego,  o  czym  mówi  prorok  Ozeasz:  zamkną  jej 

drogą  cierniami  i  murem  otoczą,  tak  że  nie  znajdzie 
swych ścieżek (Oz 2, 8). W tym znaczeniu również pożą­
dliwa miłość jest ślepa. Cudzołóstwo w duchu jest w is­
tocie  spółkowaniem  z  demonem,  który  opanował  wyo­
braźnię.

Pułapki wybrania

Nieczystość  nade  wszystko  wybiera,  wywyższa  ciało, 

a przez to sprzeciwia się duchowi, głosząc obłędną wier­
ność ciału, ubóstwiając je. Żywi się schorowaną potrzebą 
miłości  i  aprobaty.  Zjednoczenie  szukane  w  nieczystości 
pojawia  się  w  głębi  jednej  z  największych  potrzeb  i  po­
kus  człowieka  —  idei  wybrania.  Nieczystość  otwiera  się 
i stwierdza: oto wybieram ciebie. Dla ciebie czynię wszys­

tko.  Gubię  nawet  moje  człowieczeństwo,  moją  przy­

szłość. Dlatego namiętność ta jest tak mocna.

Być  nieprawnie  wybranym  —  oto  istota  nieczystości. 

Nieczysty  zgadza  się  na  przekroczenie  granic,  przekro­

czenie  zakazu,  by  być  wybranym.  Taka  też  jest  istota 
grzechu pierworodnego. Stąd też bezpośrednie podobień­
stwo  tych  grzechów.  Być  wybranym  poza  prawem  to 
znaczy  być  wybranym  w  sposób  absolutny.  Nieczystość 

jest  przekonana  o  jednej  sprawie  —  mogę  być  wybrany 

tylko  w  upadłym  świecie.  Gdy  wybieram  ciebie,  upada­
my razem. Wybieram upadek, upadanie w grzech, by we­

drzeć się w tajemnicę życia. Nieczysty chciałby mieć do

background image

102

Nieczystość

niej  dostęp  bezkarny,  nie  podejmując  odpowiedzialności 
za życie. Tu jest istota dramatu ewentualnego poczynają­
cego się życia.

W  wybranie  wplątane  jest  uwodzenie,  uwodzenie  nie 

tylko  w  znaczeniu  zdobycia  typu  zmysłowego,  cielesne­
go,  choć  nade  wszystko  w  nieczystości  człowiek  zostaje 

zdobyty,  staje  się  zdobyczą,  ale  również  zdobycia  typu 
intelektualnego, uczuciowego czy przynależnościowego.

Przedziwne  jest  odwrócenie  ról,  jakie  mamy  pomię­

dzy  kobietą  a  mężczyzną  po  grzechu.  Kobieta  usłyszała 
karzące  słowa:  ku  twemu mężowi  będziesz kierowała  swe 

pragnienia,  on zaś będzie panował  nad tobą (Rdz  3, 16). 

Duma kobieca właśnie w przestrzeni nieczystości pragnie 
odwrócić  role,  by  to  mężczyzna  ją  pożądał  i  pojawia  się 

jako  godna  pożądania,  zwłaszcza  w  swej  zewnętrznej 

atrakcyjności.  W  logice  boskich  słów  zarówno  owo  po­

żądanie,  jak  i  panowanie  jest  karą,  Bożą  reakcją  na 
grzech. Tu też odsłania się cała logika pożądania i kusze­
nia.  To  poprzez  pożądanie  człowiek  wchodzi  w  kontakt 

ze  złem.  To  w  pożądaniu  dochodzi  do  poczęcia  grzechu, 
w  skosztowaniu  owocu.  Może dojść  również do poczęcia 
w  grzechu,  może  się  począć  człowiek.  Dlatego  nieczys­

tość  najbardziej  sprzeciwia  się  porządkowi  stworzenia, 

jest  to  stworzenie  niejako  poza  Bogiem,  poza  zasięgiem 

Jego łaski. Chyba nigdy nie dowiemy się, jak bardzo de­
formujące jest pod względem antropologicznym i ducho­
wym poczynanie w grzechu.

background image

Z

azdrość

Katechizm  Kościoła  Katolickiego  na  temat  zazdrości 

stwierdza,  iż  oznacza  ona  smutek  doznawany  z  powodu 

dobra  drugiego  człowieka  i  nadmierne  pragnienie  przy­
właszczenia go sobie, nawet w sposób niewłaściwy
 (2539).

0  zazdrości  można  powiedzieć  słowa  wypowiedziane 

pod  adresem  Szymona  Czarnoksiężnika:  widzą,  że  jesteś 
żółcią  gorzką  i  wiązką  nieprawości  (Dz  8,  23).  Człowiek 
zazdrosny,  dręczony  zawiścią,  cierpi  katusze  z  powodu 
dobra, jakie są udziałem drugiego\

Zazdrość

1 2

 jest również pretensją, zwłaszcza gdy sprzy­

mierza  się  z  pychą,  zabiegającą  o  wyłączność.  Pragnie 
być  pierwsza  w  sercu,  w  życiu  towarzyskim  i  publicz­
nym.  Chce  mieć  prawo  do  wyłączności.  Pojawiając  się, 
pragnie zwrócić na siebie uwagę, upewnić się o swej po­
zycji. Jest jak nietoperz wysyłający ultradźwięki, badają­
cy, sondujący. W jej zmmżonych oczach czai się preten­

sja.  Jedyne  skupienie,  jakie  zna,  to  skupienie  uwagi  na 
sobie. Jeżeli odmawia się jej uprzywilejowania, traci pod 
nogami  grunt,  upada  w  przepaść.  Tam  też  ściąga  tych, 
którzy ją zawiedli. Zazdrość zazwyczaj prezentuje wyso­
kie  standardy odnośnie do wybrania.  Musi być  wybrana. 
Każde inne rozwiązanie, czy też niejasność w tej kwestii, 
rodzi  gorycz  i  chęć  zemsty.  Dominuje  zwłaszcza  sferę 
piękna naturalnego czy też duchowego.

1

  Za: 

D

kkknsor

 

z

 L

iguge

Księga iskierek, dz. cyt., s. 116.

2

  Na marginesie naszych rozważań o zazdrości należy zaznaczyć róż 

nicę pomiędzy zazdrością a zawiścią. Zawiść bardziej chce obronić 
dotychczasową, korzystną pozycję dobra własnego; zazdrość zaś do 
tyczy dobra cudzego.

background image

104

Zazdrość

Zazdrość jest w zasadzie jedna: jest zazdrością o miej­

sce najbardziej uprzywilejowane, o wybranie. Zajęcie te­

go  miejsca,  miejsca  dla  Boga,  w  człowieku  czy  też  we 
wszechświecie  jest  jedyną  racją  jej  życia.  Zazdrość 
o pierwsze miejsce. Gdy widzi się zepchnięta — wytacza 

swój oręż. Historia musi być karą dla „bezbożnych" pro­
fanów.  To  jedyny  sposób  jej  uświęcenia  i  jedyna  satys­
fakcja.  Chciałaby  udowodnić  powszechnie,  że  dobro  nie 
istnieje. Zazdrość ma charakter wybitnie roszczeniowy.

Zazdrość  przyjmuje  formę  pogardy  dla  Boga:  po 

pierwsze  —jako  dla  Największego  dobra;  po  drugie  — 
za to, że tak niesprawiedliwie dobra podzielił.

Przerażenie własną nieobecnością

O  ile  pycha  czuje  się  pe*wna  swego  dobra,  to  zazdrość 

jest jakby jej drugą stroną — niepewnością dobra. Skupia 

się na tym, czego nie posiada. Jak też pycha widzi wszę­
dzie siebie, tak zazdrość przerażona jest odkrywanym nie­

podobieństwem,  nie  może  odnaleźć  ani  siebie,  ani  swego 

dobra.  Dla  pychy  świat  jest  zaludniony  przez  nią  samą, 
zaś  dla  zazdrości  w  tym  sensie  jest  on  bezludny  —  od­
krywa swą nieobecność, nieprawdziwość. Zazdrosny nie­

jako  nie  może  siebie  odnaleźć,  mimo  uporczywego  po­

szukiwania.  Jest  pewny,  że  ci,  których  spotyka,  mówią 

mu: nie  istniejesz  dla mnie, nie jesteś ważny. To demas­
kuje  cały  wysiłek  pozorowania  pierwszorzędności.  Myśli 
on:  jeśli  nie  jestem pierwszy, nie  mam  po  co żyć.  Muszę 
wywalczyć, obronić to jedyne miejsce.

Zazdrość  ma  swe  źródła  w  katastrofalnie  negatywnej 

wizji samego siebie. Wynika z chronicznego braku miło­

ści względem siebie, czasem — z nieskrywanej pogardy. 

Zazdrosny  zbudowany  jest  z  cienia,  z  braku  tego,  czym

background image

Zazdrość

105

obfitują  ludzie.  Jeżeli  nawet  zazdrosny  zaczyna  kochać, 
miłuje bardziej dobro nieobecne w sobie i ukochanej oso­
bie,  miłuje  sytuacje,  których  nie  przeżył,  tęskni  za  przy­
miotami leżącymi daleko poza jego zasięgiem i możliwo­
ściami. Zazdrosnemu zawsze brakuje chleba na jego stole 
(por.  Syr  14,  8).  Rodzi  się  z  poczucia  ciągłego  braku, 
swoistego  głodu.  Jest  to  jednak  zupełnie  inny  głód  niż 
chciwca czy obżerającego się. Zazdrość nastrojona jest na 
głód szczęścia. Ulega złudzeniu, że posiadanie uszczęśli­
wia.  Widząc  bowiem  przejawy szczęścia,  pragnie rzeczy, 
które  uszczęśliwiają.  Walcząc  o  nie,  nawet  je  zdobywa­

jąc, 

czuje 

się 

oszukana, 

jeszcze 

bardziej 

pała 

zawiścią  i  gniewem.  Sekunduje  temu  złudzenie,  że 
rzeczy  materialne,  kontakt  z  osobami,  prestiż  czy 
przynależność  do  elity  czynią  szczęśliwymi.  Zazdrość 

jednak  dotyczy  zewnętrznych  przejawów,  a  w  ogóle  nie 
jest zainteresowana wysiłkiem ich zdobywania. Chciałaby 

bić  rekordy  świata,  nie  marnując  czasu  na  treningi.  To 
niejako  przymus  posiadania,  zdobywania  tego,  co 
uszczęśliwia.  Tu  objawia  się  całkowita  zależność 
zazdrosnego  od  zewnętrznego.  Żyje  on  w  kontekście 
innych,  zdradza  własną  bezdomność,  brak  zakorzenienia 
w  wartościach,  brak  zapodmio-towania  w  sobie  jako 
osobie. Zatrwożony niedostatkiem swego bytu, trapiąc się 

sobą, nie znajduje innego rozwiązania, poza obrzydzaniem 
sobie i otoczeniu dobra. Tak to dojrzała zazdrość okazuje 
się  zwykłym  barbarzyństwem  wobec  kultury  dobra. 
Dobro  w  zazdrości  rozpala  węgle  żarzące,  umiera  więc, 
rodząc własne dzieci.

Kumuluje się ona zazwyczaj na widok dobra bliźniego. 

Dobro  drugiego  odsłania  miernotę  zazdrosnego,  odbiera 
mu  odwagę  życia:  „Ponieważ  ty  jesteś,  swoim  «jestem» 
mnie poniżasz; nie mogę pozwolić, abyś był. Twoje pięk­
no oskarża cię i cię skazuje".

background image

106

Zazdrość

Człowiek  zazdrosny  żywi  przekonanie,  że  zawsze  go 

coś omija. Ogarnia go wyobrażenie szczęścia nieuchwyt­
nego. Pierwotną sytuacją, do której zazdrość się odwołuje, 

jest  instynkt  utraconego  raju.  Zaślepienie  utratą  spędza 
jej  sen  z  powiek.  Zazdrość  jest  poczuciem  utraty,  wiąże 

się  z  ponurą  pewnością,  że  tego,  czego  pragnie,  już  nie 
osiągnie.  Umiera,  wpatrując  się  i  wyciągając  rękę  po 
oddalający się owoc.

Optyka zazdrości umiejscawia człowieka na margine­

sie: ponieważ sam siebie odczytuje jako kogoś marginal­

nego,  nie  szczędzi  tego  pozostałym.  Potrafi  bez  wy­
tchnienia, z potem na czole, ciągle przeczyć dobru. Dob­

ro w oczach zazdrości jest czymś straconym. Jeżeli jesz­
cze  jakieś istnieje, to  również przeznaczone  jest do  stra­
cenia.

Zazdrość, sama naga i odrzucona, czai się w krzakach, 

jak  w  raju,  i  stamtąd  oskarża  —  jak  Adam  Ewę,  a  Ewa 

węża.  Objawia  mentalność  zarośli.  Nie  dopuszcza  nigdy, 
by  wyjść  na  pole  walki,  by  podjąć  rękawicę  w  otwartym 
pojedynku.  Nigdy  na  to  nie  zezwoli.  Jak  każdy  grzech, 

szuka  ukrycia  i  rozstrzyga  sprawy,  szafując  wyrokami. 
Rozpoczyna  od  wydania  aktu oskarżenia.  Pasja nienawi­
ści nie dopuszcza spojrzenia w oczy, woli uderzać w ple­
cy.  Gdy  jednak  uderza,  zostaje  zdemaskowana,  rozdziera 
się zasłona jak w świątyni w czas śmierci Chrystusa i nie 
da  się  zbrodni  zasłonić.  Ofiara  okazuje  się  męczenni­

kiem, a zbrodniarz buduje ofierze ołtarze, jak Żydzi pro­
rokom,  potępiając  w  imię  sprawiedliwej  historii  własne 
knowania.

Ponieważ  z  natury  jest  nikczemna,  nikczemnie  roz­

prawia  się  z  ofiarami.  Osacza  słowem  trującym.  Dobro, 
zwłaszcza  bezbronne,  wywołuje  furię.  Zazdrosny  żyje, 
nie dopuszczając innych do życia.

background image

Zazdrość

107

Zazdrość  popycha  do  otaczania  się  namiastkami  dos­

konałości: pięknem sztuki, znanymi osobami, itd. Względy 
wielkich osób podnoszą dobre samopoczucie, przywracają 
poczucie wartości i co ważne, prowokują zazdrość innych.

Zazdrość jako smutek z dobra

Dla  zazdrości  dobro  jest  bolesną  świadomością,  uwiera. 

Nie potrafi znieść nikogo, kto posiada wiedzę, zdolności, 
horyzonty,  możliwości,  przekonania,  a  zwłaszcza  wiel­
kość  duchową.  To  wszystko  miażdży  zazdrosnego.  Za­

zdrość nade wszystko dotyczy jednej wartości —niewin­
ności,  niedostępności  dla  grzechu.  Właśnie  dlatego,  że 
ktoś  jest  niedostępny  dla  grzechu,  żyje  mocno  zakorze­
niony  w  łasce,  jest  przedmiotem  śmiertelnych  zabiegów. 
Każde  dobro,  a  niewinność  szczególnie,  jest  refleksem 
dobroci  Boga.  A  dobroć  ta  w  głębi  grzechu  jest  winą, 
czymś  niewybaczalnym.  W  ten  sposób  zazdrość  staje  się 
odwrotnością  podziwu,  który  napełnia  wnętrze  i  ubogaca 
pięknem. Bezradny w swej małości zazdrosny może tylko 
obrzucać błotem rzecz> święte i duchowe.

Dobro  innych  obciąża  wygnaną  świadomość.  Napeł­

nia obrzydzeniem. Jest przedmiotem odrazy. Dla zazdros­
nego dobro jest toksyczne. Horacjusz zostawił nam świetną 
myśl:  Sycylijczycy  nie  wymyślili  gorszej  tortury  od  za­
zdrości'.

By dodać sobie powagi, zazdrosny chciałby w imieniu 

Boga rozgniatać dobro. Smutek wynika z tego, iż zazdros­
ny  nie  ma  wpływu  na  rozdzielane  dobra,  nie  ma  władzy 
nad  dobrem  innych.  Doświadcza  dobra  jako  wymykają­
cego się.
 Zazdrość chciałaby swoim niepokojem i niena-

3

 B. 

G

raham

Siedem grzechów głównych, wyd. „Słowo prawdy", 

1962, s. 22.

background image

108

Zazdrość

wiścią dotknąć dobra, tak jak dotyka bóg gniewu — roz­
gniatając je.

Zazdrość  jest  rodzajem  smutku,  zdruzgotania  wobec 

posiadania  przez  innych  dóbr  i  wartości.  Im  dobra  są 
bardziej duchowe, tym jest ona subtelniej sza. W zazdros­
nych  oczach  bliźni  potrafi  pełniej  żyć.  W  ten  sposób 
dobro  innych  staje  się  utrapieniem.  Dobro  uświadamia 

sytuację zepchnięcia.

Dobro  nie  cieszy,  a  raczej  wprowadza  w  głęboki 

smutek,  gdyż  zazdrosny  chciałby  być  pełnią  dobra.  Ten 

brak  jest  ciągle  demaskowany.  Nie  mogę  być  nosicielem 
wszystkich  wartości, Pełni —  oto ostateczna płaszczyzna 
rozumienia  tego  grzechu.  Zazdrość  zgłasza  pretensję  do 
Pełni,  jaką  jest  Bóg,  jest  pretensją  do  wyłączności.  Ła­
cińskie  invidere,  tłumaczone  jako  'zazdrość',  oznacza 
również  'patrzeć  w  głąb'.  Chciałoby  zawładnąć  tym,  co 
głębokie w innych — samym Bogiem.

Zadziwiające, ale zazdrość to jakby zdziwienie, rodzaj 

oburzenia, że ktoś śmie, że ktoś ma prawo do dobra, które­
go zazdrosny łaskawie nie przyznał, na które nie zezwolił. 
„Beze mnie to dobro nie może istnieć, może być jedynie 
samozwańcze"  —  mówi  w  głębi  serca  zazdrosny.  Stąd 
obecność dobra rodzi potrzebę niszczenia. I to niszczenie 
często przybiera formy systemowo zorganizowane. Dobro 
wymaga niszczenia, gdyż oskarża zazdrosnego.

Dobro innych w optyce zazdrości obniża, dyskwalifi­

kuje jego osobiste wartości. Zazdrosny jest więc człowie­
kiem  ciągle,  z  natury  rzeczy,  skazanym  na  przegranie. 
Widok  dobra  bliźniego  doprowadza  do  utraty  własnego. 
Zwłaszcza  sukces,  dobro  publiczne  staje  się  wyjątkowo 
zabójcze. Działa jak  uderzenie w plecy. Całkowicie roz­
gorycza. Zazdrość zna jeden odpoczynek — we mgle

background image

Zazdrość

109

zaćmiewającej  wartości;  zna  jedną  chorobę  —  zatrucie 
dobrem.

Demoniczne  formy  zazdrości  w  samym  środku  ludz­

kiej  wrażliwości  odsłaniają  kompletną  klęskę  dobra.  Za­
zdrość jest dlatego demoniczna, że nie tylko nie chce na­
śladowania
  dobra  —  dobro  bowiem  w  zazdrości  jest 
absolutnie nie do przyjęcia — ale chce je osłabić, znisz­
czyć. Dobro mnie poniża, nie mogę pozwolić, by istniało. 
Nie mogę dobra znieść, ale mogę je przerazić, zabić. Do­
bro  wymaga  potępienia.  Nie  może  być  wybaczone.  Nie 
ma niewinnych. Piękno, jeśli w ogóle istnieje i jest godne 
uwagi,  musi  być  zniszczone.  Śmierć  jedynie  może  być 
opieczętowaniem  prawdziwego  dobra,  a  zarazem  próbą, 
czy  było  prawdziwe.  Właśnie  Chrystus  umarł  przez  pa­
niczną  zazdrość.  Arcykapłani  wydali  Go  przez  zawiść 

(Mk  15,  10).  Przez  zawiść  został  ukrzyżowany  Chrystus. 

Zatem  kto  zazdrości  swemu  bratu,  krzyżuje  Chrystusa*. 
W  momencie  swego  apogeum,  zazdrość  opowiada  się  za 
najbardziej  oczywistym  złem,  jak  podburzony  tłum  za 
Barabaszem.  Wyzwala  okrutne  i  bezwzględne  zło,  jak 
otwieranie  puszki  Pandory.  Dlatego  pretenduje  ona  do 
najczystszych form nienawiści. Pasja likwidacji.

Zazdrość  to  mroczne,  ostre, negatywne  przeżycie cu­

dzego  dobra.  Dotyczy  w  zasadzie  dobra  jako  całości. 

Obecność dobra, obecność bliźniego zamiast być źródłem 
inspiracji  do  miłości,  staje  się  źródłem  inspiracji  niena­

wistnej.  W  swej  wewnętrznej  logice  stwierdza:  „skoro  ja 
nie mam, nie ma prawa mieć nikt inny". Rozpalany ogień 
zazdrości  trawi  własne  posiadłości.  Jest  matką  języka 
ognia.  Spustoszenie  dobra  jest  dla  zazdrości  małą  chwilą 

satysfakcji.  Zwłaszcza  wtedy,  gdy  zostanie  ono  dopad- 

nięte, osaczone i zakwestionowane.

4

 DEFENSOR Z L

iguge

Księga iskierek, dz. cyt., s. 116.

background image

110

Zazdrość

Zazdrość  odmawia  wszystkim  dobra,  zwłaszcza  dobra 

ostatecznego  —  zbawienia.  Dotyczy  ona  tej  eschatolo­
gicznej,  uprzywilejowanej  sytuacji  —  chciałaby  sama, 

jako jedyna, dostąpić zbawienia. Tylko ona jest tego god­

na.  Stąd  rodzi  się  to  drastyczne  spychanie  bliźnich.  To 

skrywana  w  głębi  zazdrości  pogarda  powoduje,  iż  dobro 
staje się męczące.

Zaborczość posiadania

Można odróżnić w zazdrości trzy formy:

1. 

Strzeżenie tego, co posiada. Postawa taka wywodzi 

się  z  podejrzenia,  że  człowiek  może  być  okradziony,  że 

ktoś  odciągnie  z  pola  jego  oddziaływania  to,  co  kocha. 
Zazdrosne strzeżenie swoich praw i dóbr objawia się naj­
częściej w niedojrzałej miłości. Wobec tego, co kocham, 
zachowuję  się  zazdrośnie;  ktoś,  kogo  kocham,  nie  może 
kochać  nikogo  innego,  musi  udowadniać,  że  jestem  na 
niekwestionowanym pierwszym miejscu, w żadnym wy­
padku  nie  może  mnie  opuścić,  nie  mogę  utracić  swej 
własności. Uczucie tak mocno wiąże, krępuje, że staje się 
kagańcem.

Wewnątrz zazdrości istnieje mechanizm porównywa­

nia. Sprawia on, że ludzie i sytuacje wokół ciągle podle­
gają  mierzeniu,  ocenie.  Na  pewno  człowiek  w  obecności 
zazdrosnego  przechadza  się  w  towarzystwie  swej  zguby 

(Syr  13,  13).  Postępuje  on  pokrętnie,  badając,  mierząc, 

ważąc, jak to stwierdza Księga Syracha:

Nie zamierzaj rozmawiać z nim, jakby z równym

sobie,
ani nie dowierzaj jego wielu słowom;

przez swoje wielomówstwo wystawi cię na próbę

background image

Zazdrość

111

i niby uśmiechając się, dokładnie cię wybada, i Bez 
miłosierdzia jest i nie zachowuje dla siebie zwierzeń

nie oszczędzi ci ani razów, ani więzów 

(Syr 13, 11-12).

Zazdrość  stwarza  swój  język  —  jak  bicz,  co  wszyst­

kich dosięga (por. Syr 26, 6). Człowiek nieprawy zło go­
tuje, i ogień mu płonie na wargach
 (Prz 16, 27).

2.  Obezwładnianie tego, czego nie może mieć. Obec 

ność mocnego dobra wywołuje lęk, poczucie zagrożenia, 
irytację. Co więcej, dobro bliźniego pozbawia zazdrosne 
go prawa do życia. Zrywa się szaleńczo, by to prawo wy 
walczyć,  kwestionując  dobro  zastane  i  stwierdzone.  Za 
zdrosny przerażony odkrywa, iż nie ma w sobie wartości, 
czuje brak ich potwierdzenia. Wartości znajdują się poza 
nim.  Ze  sposobu  reagowania  wynika,  że  zazdrosny  całą 
wartość swego istnienia pokłada w innych. Jedyne, co dos 
konale robi, to doskonałe skupienie się na brakach. Total 
ny defetyzm, malkontencki program życia: czuwanie przy 
ruinach. Wnętrze zalega ciemność, o której mówi Hiob: 
Ciemność jak skarb zachowana, nie wzniecony ogień go 
strawi, zniszczy, co skryte w namiocie (Job 20, 26).

Z  tym  wiąże  się  druga  strona  medalu:  idealizowanie 

nieobecnych  wartości.  Zazdrość  potrafi  roztaczać  piękno 
niedościgłych  sytuacji,  doskonałość  kryształowej  ducho­
wości. Ale  jest to taktyka przypominania słuchaczom, że 
i im jest daleko do prezentowanych ideałów.

3.  Niszczenie tego, co dyskredytuje we własnych 

oczach.

Każde podkreśłanie walorów, darów czy dobra istnie­

jącego poza nim umniejsza zazdrosnego. Wówczas wy­

background image

112

Zazdrość

daje  on  owoce,  niszcząc.  Zazdrość  uzmysławia,  że  czło­
wiek sam chciałby być kimś wyjątkowym, godnym uwagi, 
ale  stwierdza,  że  uwaga  odwraca  się  od  niego.  Zazdrość 

jest  reakcją  na  takie  pomijanie,  na  utratą.  Obawiając  się 

cokolwiek utracić, człowiek włącza mechanizmy korygu­

jące,  przypominające  o  status  quo.  Jest  histerią  obawy 

nieposiadania, utracenia.

Zazdrość  przedziwnie  skupia  się na  najlepszych stro­

nach  tego,  co  jest  trudne do  osiągnięcia.  Pojawia  się za­
tem  wobec  wartości  niedostępnych.  Zazdrosny  zdaje  so­
bie  sprawę,  że  ich  nigdy  nie  posiądzie,  zwłaszcza  gdy 
dotyczy  to  wysokich  dóbr  duchowych,  dlatego  pragnie 
zdeklasować  samo  dobro  oraz  ich  nosicieli.  Jest  to  za­
zdrość niedostępności.

Zazdrość  szuka  sprzymierzenia  ze  śmiercią,  gdyż  nie 

potrafi  znieść  czyjegoś  wybrania.  Zawsze  i  jedynie  ona 
musi  dostąpić  uprzywilejowania.  Pojawia  się  naturalnie 
tam,  gdzie  to  uprzywilejowanie  jest  możliwe.  Właśnie 
dlatego bracia Józefa uknuli spisek, by go zabić, bo Jakub 
miłował  Józefa  najbardziej  ze  wszystkich  synów.  Tekst 

jest  druzgoczący:  Bracia  Józefa,  widząc,  że  ojciec  kocha 

go bardziej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie 

mogli  zdobyć  się  na  to,  aby  przyjaźnie  z  nim  porozma­
wiać
  (Rdz  37,  4;  por.  Dz  7,  9).  Zazdrość  nie  dopuszcza 
miłości do głosu. Księga Mądrości mówi o drodze zżera­

jącej  zazdrości  (Mdr  6,  23);  jest  ona  ogniem  trawiącym. 

Rozpala się, bo żyje pośród wiarolomców.

Zazdrosny  domaga  się  śmierci,  czując  się  oszukany 

i  poniżony.  Pośród  radości  śpiewu  zwycięstwa  Dawida 

Saul  słyszał  głos  własnej  zazdrości:  Pobił  Saul  tysiące, 

Dawid dziesiątki tysięcy (1 Sm 18, 7). Za każdym razem, 
kiedy  Dawid  wyprawiał  się,  odnosił  zwycięstwo,  Saul 
patrzył na niego coraz bardziej zazdrosnym okiem (1 Sm

background image

Zazdrość

113

18,  9).  Pewnego  dnia  wysyła  swych  oprawców,  by  go 

zaraz  z  rana  zabili  (1  Sm  19,  11).  Zazdrość  nie  zna  po­
godnych poranków. Historia Saula jest niemal programo­
wo  czystą  historią  jednej  zazdrości,  która  narasta  i  koń­

czy  się  obłędem.  Saul  najpierw  drżał  przed  Dawidem 
(1 Sm 18, 15), potem powziął morderczą decyzję, w koń­
cu  jedyną  jego  racją  stanu  staje  się  ostateczna  i  osobista 
rozprawa  z  Dawidem.  Saul  obmyśla  fortele,  aby  go 
uśmiercić,  nie  szczędzi  sił,  by  go  dopaść,  gdzie  tylko  się 
da,  przemierzając  cały  swój  kraj  i  czyniąc  z  prywatnej 
zawiści  sprawę  narodową.  Tak  wydobywa  się  z  głębi 
zazdrości  natura  nieprzejednania.  Nie  chce,  nie  dopusz­
cza  innych  rozwiązań  poza  uśmierceniem.  Ale  jest  ona 
bronią obosieczną — zwłaszcza zazdrosnemu sama skraca 
dni  (Syr  30,  24).  Dlatego  św.  Jakub  przestrzega  przed 
żywieniem morderczej zazdrości (Jk 4, 2).

„Mordercza  zazdrość"  to  zestawienie  bardzo  wyrazi­

ste.  Odsłania  jej  zabójczą  głębię.  Cynizm  —  zabójstwo 

w  sferze  sensów,  terroryzm  —  zbrodnia  w  sferze  relacji. 
Każde napotkane dobro, każda racja, rozumność celu wy­
wołuje  niewspółmierną  niszczycielską  reakcję.  Jedyne, 
co  można  ludziom  ofiarować,  to  przestrzeń  bez  dobra  — 
absolutne  piekło.  Należy  dołożyć  wszelkich  starań,  by 
mnożyć  cierpienie.  Im  większe  dobro,  tym  przemyślniej- 

sze musi być zadawanie bólu. Życie jest zemstą. Zazdrość 

jest  mistrzynią  zemst.  Całe  poznanie  zakwasić  kłam­

stwem,  całe  miłowanie  —  przemocą.  Dla  zazdrości  nie 

ma już piękna do ocalenia. To przez zawiść człowiek był 
kuszony  przez  węża.  Nie  ma  w  niej  żadnego  uzasadnie­
nia. Rządzi nią wściekła potrzeba zrównania wszystkiego 
z  ziemią.  Każdy  nosiciel  wartości  jest  zdrajcą.  Należy 
wciągnąć go w śmierć.

background image

114

Zazdrość

Sabotowanie wartości

Zazdrosny  nie  potrafi  miłować,  cieszyć  się  tym,  co  po­

siada, nie potrafi być wdzięczny, ale żyje swoim wygna­

niem.  Ma  największe  problemy  z  wdzięcznością.  Słowa 
podziękowań grzęzną w gardle zazdrości. Nie może prze­
cież nikomu dziękować, skoro całe dobro należy do niej. 
Pozostali  sąjedynie złodziejami.  Ma natomiast niezwykłe 

skłonności do  zaprzeczania. Samo, będąc istnieniem za­

przeczonym, zaprzecza jakiemukolwiek istnieniu, zwłasz­

cza doskonałemu. Totalne zablokowanie dobra.

Życie  w  głębi  dojrzałej  zazdrości  przyjmuje  formę 

zemsty.  Taki  typ  wyobraźni  wygania  z  teraźniejszości. 
Niemiłowanie tego, co jest, co się ma, co dał Bóg. To, co 

obecne,  nie  ma  wartości  dla  zazdrosnego.  Tu  jesteśmy 
świadkami narodzin chorej idei postępu. Nie ma wartości 

to,  co  jest  dzisiaj,  należy  dążyć  naprzód,  chcieć  czegoś 

innego. Oto imperatyw postępu. Zazdrość, jak i chory po­
stęp wiąże się z tym, czego się nie posiada, czego nie ma. 
Mordercza więź z nieobecnością. Taki mechanizm napę­
dza  nade  wszystko  chora  nadzieja.  Duchowość  Atlanty­
dy. Z zazdrością nie da się nigdzie zamieszkać — tworzy 
mentalność duchowo bezdomnych.

Zazdrość  rozwija  również  arsenał  środków  zastęp­

czych, wartości nieprawdziwych, spreparowanych. Z jed­
nej strony dlatego, że osiągnięte czy też posiadane dobro 
rozczarowuje,  nie  napełnia  życiem,  siłą,  a  z  drugiej  — 
zazdrość  musi  maskować  swój  dramat.  Dlatego  nikt  nie 
ma  prawa  być  szczęśliwy  przy  zazdrosnym.  Świadomie, 
z rozmysłem czy też z rozpaczą, zatruwa życie. Jeżeli się 
otwiera na życie, jest to otwarcie typu negatywnego. Ży­
cie jest czymś absolutnie niespełnionym.

background image

Zazdrość

115

Zazdrość  budzi  specyficzną  podejrzliwość:  na  pewno 

ukrywa się przede mną rzeczy, które dają poczucie speł­
nienia. Muszę zdemaskować tę grę. Używa zatrutego ję­
zyka, który łamie kości (Syr 28, 16):

Wobec ciebie usta jego są słodkie i 

podziwiać będzie twoje słowa; ale później 

zmieni swoje usta i ze słów twoich uknuje 
zarzut przeciw tobie

(Syr 27, 23).

Ponieważ  dobro  krępuje  i  oskarża  zazdrosnego,  stara 

się on wszystko ośmieszyć, wyszydzić, zasiać wątpliwość 

wjadowitości słów.

W zazdrości istnieje rujnujący mechanizm, polegający 

na  tym,  że  człowiek,  osiągając  coś,  zupełnie  nie  potrafi 

się tym ucieszyć, rozradować, podzielić, a kieruje natych­

miast wzrok ku temu, co jeszcze jest do osiągnięcia. Traci 
nagle  zainteresowanie  tym,  co  już  osiągnął.  Zazdrość 
pcha  naprzód,  ku  zdobyciu  brakującego.  Zazdrosny  jest 
typowym  człowiekiem  w  gonitwie,  nie  potrafi  spocząć. 
Dobro  jest  gonione,  osaczane  i  zatruwane.  Zdobywając, 
goniący nie pochłania go, każe mu marnieć, zatruwając je. 
Karmi się pogardą dla dobra osaczonego i odrzuconego.

Gorycz  zazdrości  nie  tylko  chce  pozbawić  dobra, 

rozmyślnie  skazuje  bliźniego  na  cierpienie.  Pojawia  się 
coś demonicznego: piękno domaga się cierpienia, delek­

towania się nim. Zwyrodniała radość zadawania bólu, żą­

danie upokorzenia, poniżenia.

Zazdrosne oko widzi wiele rzeczy nieprawdziwie: in­

nym  żyje  się  lżej,  mają  świetne  pomysły,  mają  większy 
dostęp do łaski, itd. Zazdrość podpowiada swemu adepto­
wi: dla ciebie jest tylko niewdzięczność, trudności, krzy­
że, zabij więc innym ich szczęśliwe życie.

background image

116

Zazdrość

Dobro  rodzi  w  zazdrosnym  oburzenie.  Jedyna  spra­

wiedliwość to pomóc mu skonać, zrównać z ziemią. Za­
zdrość  czyni  z  człowieka  oprawcą.  Matka  zawziętości. 
Królowa czarnej żółci.

Zazdrosny  napotkane  dobro  krępuje,  nie  zostawia 

przestrzeni rozwoju, wolności. Zazdroszcząc, daje do zro­
zumienia,  że  obecność  innych  jest  niechciana,  niepożą­
dana.
  Burzyciel  domostw,  podobny  do  jastrzębia  wypa­
truje  ofiary.  Każde  dobro  musi  być  podkopane.  W  swej 
wykoślawionej  wyobraźni  utrzymuje,  że  przetrwanie  za­
pewnia  mu  eliminacja  innych.  Tak  więc,  nie  buduje,  nie 
tworzy, nie rozwija siebie, ale kreuje swe piękno, swe do­
bro,  swą  wyższość  przez  rzucanie  potwarzy,  spychanie, 
zdeptanie.

Zazdrość zbudowana jest z żalu do Boga, a jest to żal 

o  wyposażenie.  Gdy  zazdrosny  widzi  ludzi  lepiej  wypo­
sażonych
  w  wartości,  reaguje  goryczą.  Św.  Jakub  mówi 
o  gorzkiej  zazdrości  żywionej  w  sercach  (Jk  3,  14).  Ona 

jest matką bezładu.

background image

Ł

akomstwo

W  dawnej  tradycji  duchowej  łakomstwo,  czy  też  dosad­
niej  obżarstwo,  żarłoczność,  to  grzech-klucz,  ponieważ 
żądza  pokarmów  zrodziła  nieposłuszeństwo,  a  słodkie 
kosztowanie  wypędziło  z  raju.  Stąd  tak  zasadnicze  zna­
czenie  postu,  który  czyni  z  umysłu  błyszczącą  gwiazdą

1

. 

W łakomstwie ciało staje się największym zdrajcą, wyda­

jąc człowieka grzechowi, jak Judasz Chrystusa.

Łakomstwo  jest  swego  rodzaju  nienasyceniem,  które 

najdalej wchodzi w logikę grzechu pierworodnego, stwier­
dzając za Ewą, że owoce są dobre do jedzenia (Rdz 3, 6). 
Hołdując  tej  zasadzie,  nienasycony  uważa,  że  wszystkie 
owoce są dobre i wszystkie są do jedzenia, nadają się do 

zaspokojenia  człowieka.  Łakomstwo  kryje  w  sobie  ideę 
zachowania,  utrzymania  przy  życiu,  wynika  z  doświad­

czenia  życia.  To  zachowanie  dotyczy  jednak  całkowicie 
biologicznej  sfery,  zapominając  o  duchu.  Człowiek  nie­
mal panicznie poszukuje życia, jego doświadczenia, pełni. 
Realizuje to w sferze ciała, sycąc sferę cielesności. Nosić 
w  sobie  życie  znaczy  być  pełnym  pokarmu.  Biologiczna 
interpretacja szczęścia.

Udręczenie głodem i pustką

Łakomstwo związane jest z podstawowym głodem czło­
wieczym, głodem wołającym o napełnienie, ssanie ziemi. 

Człowiek jest przerażony brakiem, niezaspokojeniem.

1

 E

wagriuszz

P

ontu

,

Pismo...,

 dz. cyt., s. 378.

background image

118

Łakomstwo

W  swej  głębi  odkrywa,  że  życia  nie  może  dać  sobie  sa­
memu, a więc zdobywa je w otoczeniu. Czyni to jednak, 

zajmując  się  jedynie  sobą.  Czyni  to,  nadając  konsumpcji 
absolutne  znaczenie.  Jako  grzech  nie  potrafi  karmić  się 
prawdą. Wszystko przesłania potrzeba spożywania. Nara­
stający  lawinowo  przymus  umiejscawia  się  w  obrębie 
słów:  A  co  nadto  jest,  od  Złego  pochodzi  (Mt  5,  37). 
„Nadto" przyjmuje monstrualne formy.

Łakomstwo  nie  zdaje  sobie  sprawy,  że  są  rzeczy  za­

strzeżone  jak  owoc,  po  który  nie  należy  wyciągać  ręki, 

jak na przykład naród wybrany, po pierwszy plon zbiorów 

przynależny Bogu. Ci wszyscy, którzy go spożywają, stają 
się  winni,  spotka  ich  nieszczęście  —  wyrocznia  Pana 

(Jr  2,  3).  Kara  jest  zawarta  wewnątrz  samego  łakomstwa 

— to niepohamowana potrzeba pożerania. Pojawia się ona 
również  w  życiu  duchowym,  zdradzając  się  zachłanno­

ścią w czytaniu książek, gromadzeniu osobliwości religij­

nych, swoistym uwięzieniem w zewnętrzności i złudzeniu, 
że to one pomagają duchowo wzrastać (por. NC I, 6).

Archetypem pokusy obżarstwa pozostanie Ezaw. Wy­

czerpany głodem lekceważy podstawowe sprawy. Sprze­
daje swe  pierworodztwo: Skoro umieram z  głodu, cóż mi 

po  pierworództwie  (Rdz  25,  32).  Jakub  za  miskę  socze­

wicy  uzyskuje  wspaniały  dar.  A  Ezaw,  jak  mówi  Pismo: 
najadł  się  i  napił,  a  potem  wstał  i  oddalił  się  (Rdz  25, 
34). Ezaw oddalił się od wszystkiego, co cenne, co istot­
ne, oddalił się od swego człowieczeństwa i swoich zadań. 
Ezaw  zlekceważył  prawo  do  pierwszeństwa,  utracił  je, 
cały  swój  honor.  Oddanie  za  miskę  soczewicy  swego 
człowieczeństwa  jest  historią  wszystkich  zdrad,  spis­
ków,  intryg,  tajnych  służb  i  zwykłych  donosicieli.  Za 
marną  strawę,  za  marny  zysk  odzierają  się  z  chwały

background image

Łakomstwo

119

uczciwości.  Człowiek  oddalony  od  siebie,  od  Boga  nie 
potrafi zachować swej godności.

Nienasycony nie potrafi odnaleźć w sobie, we włas­

nym wnętrzu źródeł nasycenia, żywi się tym, co przy­
chodzi z zewnątrz. Żywi się tajemnicą innych, pochłania 
inne światy i światy innych — przywłaszcza je sobie. 
Wszystko, co istnieje, ma za zadanie uzupełnić jego nie­
dostatek
 istnienia. Karmiąc się innymi, ich słowami, intu­
icjami, dziełami, zagarnia je dla siebie, uprawia intelek­
tualny, psychologiczny i duchowy wampiryzm. Pochła­
nianie jest jedyną inspirującą rzeczą. Jednak rozpasanie 

przyswójalności prowadzi do tego, że nie potrafi on nic 

zachować, zgromadzić, jak np. chciwy. Pożerając, zara­
zem trwoni. Jego symbolem jest choroba zwana bulimią. 
Pojawia się w intensywności przełykania, które ostatecz­
nie jest autodestrukcją. Zgłodniali nie rozumieją do końca 

jednej sprawy: Głodu swojego tym nie nasycą ani nie 

napełnią swych wnętrzności, ponieważ były dla nich po­
budką do grzechu
 (Ez 7, 19).

Nienasycony postrzega rzeczywistość jako pożerające 

siebie monstrum: nie da się już nic obronić, są tylko rze­
czy do pożarcia. Jest plemię o zębach jak miecze, o zę­
bach trzonowych jak noże
 (Prz 30, 14). W końcu chce 
spustoszyć świat, pożreć całąjego substancję. Wyrafino­

wane pożeranie świata prowadzi do jego spustoszenia. 
W konsekwencji pożeranie prowadzi do pustki, do negacji.

Pożerający wszystko człowiek czyni to z jeszcze jed­

nego powodu: tylko to, co istnieje w jego wnętrzno­
ściach,
 ma prawo istnieć. Tylko to, co zostało pochłonię­

te, przyswojone. Pożerając stworzenie, człowiek dumnie 
dociera do jego początku. Chce być powrotem, wszystko,

background image

120

Łakomstwo

co  jest  —  zawrócić.  Nie  pozwala  rzeczom  być  takimi, 

jakie są.

Łakomstwo  wynika  z  głębokiego  lęku  przed  przemi­

janiem. Oto owoc rozpływa się w ustach, nie ma już nic. 

Ulotność  nasycenia,  epifaniczność  pustki.  Jest  jak  prag­
nienie zerwane z łańcucha.

W  istocie  łakomstwo  jest  lękiem  przed  tym,  co  ze­

wnętrzne. To jedyny, radykalny sposób oswajania rzeczy­
wistości.  Przy  okazji  zasypuje  niespokojną  świadomość. 
Łakomstwo, by usprawiedliwić swe niepohamowane dąże­
nia,  kryje  się  w  rozsądnej  ciekawości  świata,  poszuki­
waniach,  w  mnożeniu  rzeczy,  które  widzi  jako  godne 

pożarcia.

Największym  problemem  duchowym  obżarstwa  jest 

fakt,  że  wyłamuje  się  spod  słów  Chrystusa  i  pragnie  żyć 
samym tylko chlebem (por. Łk 4, 4).

Łakomstwo  jest  tego  typu  zachowaniem,  że  stawia  na 

piedestale  głody,  gloryfikuje  je.  Głód  staje  się  niemal 

sposobem  bycia.  Taki  człowiek  szuka,  ale  nie  znajduje. 
Co  więcej,  chorobliwie  szuka,  by  nie  znaleźć.  Studnia 

jego bytu okazuje się bez dna. Jest jak przeklęty tarczow- 

nik za czasów Elizeusza, który nie dał wiary słowom pro­
roka.  Widział  on  nieprzebrane  ilości  zboża,  ale  pożywać 
tego  nie  mógł,  zadeptany  na  śmierć  przez  wygłodniały 
tłum  (por.  2  Kri  7,  17-20).  Ogień  tego  głodu  nigdy  nie 
gaśnie, a jego robak nie umiera (por. Iz 66, 24).

W  obżarstwie  dochodzi  do  głosu  szczególna  forma 

nieskończoności.  Nieskończona  pojemność.  Pobudza  ona 

jedynie horror vacui, przerażenie pustką.

Pożeranie może objawić się w przestrzeni słów. Abba 

Hyperechios powiedział: Lepiej jeść mięso i pić wino, niż

background image

Łakomstwo

121

przez  obmową  pożerać  ciała  braci

1

.  Takie  słowa  mogą 

pożreć  całe  światy,  grupy,  wspólnoty,  gdy  pojawiają  się 

jako  rujnujące,  pustoszące  wnętrza.  Są  słowa  miażdżące, 

zdolne  przygotować  następną  strawą;  słowa  zachłanne, 
pożerające  jak  ogień.  W  rzeczy  samej  trawią.  Język  jest 
wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci ca­
łe  ciało  i  sam  trawiony  ogniem  piekielnym  rozpala  krąg
 
życia (Jk 3, 6). Życie staje się pożeraniem.

Zdradliwy owoc nasycenia

Łakomstwo dobitnie nawiązuje do tajemnicy raju i zrywa­
nego owocu: szuka nasycenia. Owoc raju ma być soczysty, 

sycący, zaspokaja cały, rozległy horyzont głodów. Pierwo­
rodne  otwieranie  oczu,  które  owoc  dostrzegają  i  chcą  go 
spożyć, pozostaje archetypem obżarstwa. To, co widziane, 

postrzegane,  co  wpada  w  poznawczy  zasięg,  musi  być 
włączone, wkomponowane w obżerającego się.

Łakomstwo  żyje  obietnicą  pełni,  pełni  istnienia,  pełni 

wigoru  życia,  roztacza  czar  idei  spełnienia.  Świat  przyj­
muje  formę  drzewa,  który  ma  owoce  ku  zrywaniu.  Im 

jednak  bardziej  próbuje  się  napełnić,  tym  bardziej  oddala 

się  od  upragnionego  stanu.  Grzech  bowiem w  swej isto­
cie zawsze oddala.

Następuje tu coś, co można by nazwać zdradą trans­

cendencji.  O  ile owoc raju był jej  obietnicą, bo człowiek 
spodziewał się być kimś większym od siebie, tak, spoży­
wając owoce doczesności, człowiek nie wychodzi poza to, 
co  może  przyjąć,  ogarnąć.  Nasycenie,  szukając  coraz  to 
nowych form spełnienia, wyrodnieje. Łakomym zaczynają 
smakować coraz bardziej owoce zatrute, a w końcu

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 273.

background image

122

Łakomstwo

stają się one ich jedynym pożywieniem. Tu leży przyczyna 
duchowej  śmierci  —  bo  jedzą  chleb  nieprawości  i  piją 

wino przemocy (Prz 4, 17).

Łakomstwo  chce  ostatecznie  zasypać  własną,  przera­

żającą  pustkę.  Połykanie  świata  ma  ochronić  poczucie 

tego,  że  się  żyje.  Chciałoby  zasypać  swój  początek.  Po­
nieważ od strony wnętrza nadciąga nieodparty lęk — lęk 
nieistnienia,  łakomstwo  szuka  możliwości  ulgi.  Pojawia 

się ona jako sycenie siebie.

Aby  nasycić  swą  wyobraźnię,  marzenia,  pragnienia, 

aspiracje,  człowiek  ma  nieodpartą  pokusę  przeżywania 
odmiennych, coraz to innych stanów psychicznych, emo­
cjonalnych. Musi ciągle wrzucać drwa w palenisko. Ciąg­
le jednak okazuje się to niewystarczające.

Zadomowieni w nadmiarze

Rozpatrywanie obżarstwa podobne jest do otwierania ot­
chłani. Bezdenność wsobności nie jest jednak zdolna przy­
swajać  sobie  nieskończoności  Boga.  Żyje  zwyrodniałą 
obietnicą  pełni,  zmaterializowaniem,  konsumpcją.  Nie 
chce swego świata uporządkować, opanować, ale chce go 
pochłonąć. Przybór rzeczy odnosi się do rzekomej trans­
cendencji.  Łakomstwo  jest  jednak  śmiercią  wymiaru 
metafizycznego,  nadprzyrodzonego.  Umiera  on  w  nad­
miarze przeżyć. Umiera we wnętrznościach. Umiera w po­
żeraniu  wszystkiego.  Duchowe,  wewnętrzne,  zostało  za­
stąpione wnętrznościami, bogiem staje się brzuch.

W  obżarstwie  bardzo  intensywnie  daje  o  sobie  znać 

obsesyjne  otwieranie  się  na  drugiego.  Otwieram  się  nie 
po to, by kogoś spotkać, ale po to, by go pochłonąć. Cała 
rzeczywistość dana jest, by ją ogarnąć możliwością przy­
swojenia. Tu rodzi się idea konsumpcjonizmu. Człowiek

background image

Łakomstwo

123

pożera, rozbudza coraz bardziej wyrafinowane głody, ale 
nie znajduje wyzwolenia z nich, lecz uwięzienie.

Łakomstwo wymaga swego rodzaju uważności. Jest to 

rodzaj  troski,  która  eskaluje  wobec  możliwości  nasyce­
nia. Ale ponieważ nie znajduje ono ukojenia, więc wydaje 
się,  że  klucz  leży  w  ilości  przyswajanej  materii.  Roz- 
kiełznana  zachłanność  jest  gotowa  pochłaniać  wszystko. 
Przepastna wola nieskończonego zaspokojenia uruchamia 
mechanizmy  zachłanności.  Olbrzymie  ilości  pochłania­
nych  informacji,  spijanych  spotkań,  mnożenie  form  du­
chowych  zachowań  mają  zagwarantować  poczucie  ist­
nienia.  Podlega  się  przymusowi  zdobywania  „najnow­
szych informacji", bycia na bieżąco, obracania się „w to­
warzystwie".  Łakomstwo  uwielbia  sytuacje,  gdy  może 
mieć wybór środków w szerokich alternatywach. Te moż­
liwości upiększająjego życie.

Łakomstwo  woli  bardzo  optymistyczny  pogląd  na 

świat, wciela się w zdolność odczuwania, by jak najwię­
cej odczuwać i przeżyć, chce odczuwać i pochłaniać co­
raz  bardziej.  Świat  bowiem  ma  kształt  owocu  —  jest 
soczysty  i  pełen  barwnej  zawartości.  Należy  stworzyć 
optymalne  warunki,  by  się  nim  cieszyć.  Soczystość  ist­
nienia  jest  instynktem  obżarstwa.  Soczystością  zastępuje 
samo życie — żyje to, co ocieka. Jeden nadmiar zmierza 
ku drugiemu. Objawia się to najpełniej w nałogach. Bia­

da jednak tym, którzy są bohaterami w piciu wina i dziel­
ni w mieszaniu sycery
 (Iz 5, 22)

Łakomstwo  pozwala  sobie  na  jedno  konstruktywne 

oskarżenie:  oskarża  wybiedzone,  wychudzone,  jałowe, 
bezpłodne  rejony  kultury  i  życia  codziennego.  One  nie 
dostarczają  soczystych  wrażeń.  Krytykuje  również  tych, 
którzy z powodu swych wygórowanych potrzeb zagarniają 
owoce dla siebie. Wszystko to, co ożywia wewnętrznie,

background image

124

Łakomstwo

przyprawia  o  dreszcz,  jest  jak  świeży  wiatr,  godne  jest 
zdobycia,  godne  jest  walki.  Zakosztować  soczystości 
owocu,  zwłaszcza  takiego,  do  którego  nie  ma  się  prawa. 
Atmosfera  walki  pozwala  osłodzić  rozgoryczenie  niena­
sycenia.

W  obżarstwie  tkwi  pewien  mechanizm,  który  ciągle 

nakręca  do  gotowości  zdobywania:  chęć  skosztowania 
wszystkiego.  Chce  wszystko  poznać,  każdy  możliwy  do 
spożycia owoc. Tak objawia się demoniczna zachłanność. 
Łakomstwo  żyje  swoim  kultem  —  potęgą  chłonności. 
Znajdujemy  w  Księdze  Habakuka  opis  takiego  czło­
wieka:

Obchodzi się on z ludźmi jak z rybami morskimi, 

jak z pełzającymi zwierzętami, którymi nikt

nie rządzi.

Wszystkich łowi na wędką 

zagarnia swoim niewodem, 
albo w sieci gromadzi — 
krzycząc przy tym z radości.
Przeto ofiarę składa swojej sieci,
 

pali kadzidło niewodowi swemu, 

bo przez nie zdobył sobie łup bogaty, 

a pożywienie jego stało się obfite.

Ciągłe na nowo zarzuca swe sieci, 
mordując ludy bez litości

(Ha 1,15-17).

Mamy tu wszystkie istotne elementy mentalności czło­

wieka,  dla  którego  brzuch  jest  bogiem  (por.  Flp  3,  19). 
Zainteresowanie  obfitym  pożywieniem  powoduje,  że  do­

skonali  on  rzemiosło,  by  pokarm  trafiał  do  sieci.  Sieć, 

wszelkie  środki  zdobyczne  pretendują  do  boskich  metod 
działania.  Przydaje  im  i  sobie  dostojeństwa.  Ofiara  po­
winna być dumna, że może ginąć w czeluściach obżar­

background image

Łakomstwo

125

stwa.  Na  to  jest  przeznaczona.  Wynika  ono  z  przekona­

nia, że może istnieć tylko w substytucie tego, co pożera.

Łakomstwo  jednak  okazuje  się  być  zwykłą  zbrodnią, 

i to powszechną, ciągle zarzucającą swe sieci. Tak odsła­
nia  się  logika  każdego  grzechu,  który  jedyne,  co  ma  do 
zaofiarowania,  to  właśnie  śmierć.  Dlaczego  łakomstwo 
zabija? Dlatego, że podstawowym stosunkiem do rzeczy­
wistości  jest  bezkrytyczne  czynienie  z  wszystkiego  stra­
wy. Wszystko — myślenie, dobra gospodarcze, zdolności 
innych padają łupem tej obłędnej logiki. Stosunek do zie­
mi,  ojczyzny,  kultury,  człowieka,  techniki,  nauki,  religii 
zostaje naznaczony tym znamieniem. Człowiek w konse­
kwencji staje się sumą tego, co pożarł, sumą przyswojeń: 
istnieje  nie  z  siebie,  ale  z  czegoś  zewnętrznego,  zagra­
bionego, co daje mu poczucie istnienia.

W  rzeczy samej  łakomstwo jest  chorobą relacyjności. 

Przyjmuje formę jednokierunkowego ładowania, głęboko 
reifikującą.  Dla  swych celów  kreuje utopie  o  społeczeń­
stwie  zaspokajającym  wszystkie  potrzeby,  by  ukryć  swe 
apetyty i zachłanność. Wspomaga również refleksje teo­
logiczne. Bóg obżarstwa jest bogiem naszych potrzeb, to 
on żyje troską o nas, to on uzasadnia nasze apetyty. W je­
go imię można wypowiadać wojny, by grabić i zwiększyć 
dostęp do dóbr. Jest bogiem rzeczy wyśmienitych.

Oczywiście, łakomstwo nie chce być grubiańskie, po­

spolite.  Dąży  do  wypracowania  pewnego  stylu.  Finezja 
łakomstwa,  profesjonalizm,  subtelność  gustów  i  rozbu­
dzanie wyrafinowanych potrzeb nie potrafi jednak zama­
skować  totalnej  zbrodni,  która  pustoszy  ducha  ludzkiego 
skupiającego się wyłącznie na sprawach doczesnych. Na­
wet  dobroduszne  głoszenie  pokoju,  współżycia  wartości, 
światopoglądów,  „uświęconego"  pluralizmu  nie  może 
wyzbyć się podejrzenia, iż służy to zasadniczo zaspoko­

background image

126

Łakomstwo

jeniu  przeróżnych  oczekiwań  i  głodów,  a  życie  czyni 

lżejszym i bogatszym. Świat wartości aprobowanych, do­
cenianych na zasadzie rozmaitości czasem służy wyłącz­
nie  syceniu  i  podsycaniu  głodów.  Łakomstwo  uwielbia 
smaki paradoksalne, z jednakową ochotą i podziwem po­
chłania absurdy, jak i żelazne dowodzenie.

Łakomstwo,  jak  każdy  nadmiar,  prowadzi  do  niewoli 

nałogów: wszystko, co budzi nieproporcjonalny głód i po­
dawane jest w nadmiarze, rodzi nałóg.

Okrucieństwo pożerania — kanibalizm serca

Łakomstwo  powoduje  rodzaj  nieopanowanego  apetytu. 
Wszystko smakuje, bo daje możliwość zaspokojenia. Siła 
popychająca  do  ciągłego  objadania  się.  Gdzieś  w  głębi 
tkwi przekonanie, iż warto się nieźle natrudzić dla swoich 
apetytów.

Łakomstwo staje się przedziwnie formą poznania. Po­

żeranie wzrokiem, w sercu, w marzeniach coraz bardziej 
pogłębia  mentalność  supermarketów,  sycenie  się  pośród 
łatwo  dostępnej  różnorodności.  Polega  ona  na  tym,  że 
człowiek  ma  silne  przeświadczenie  o  potrzebie  tego,  co 
właśnie  widzi,  co  napotyka  —  pragnie  napełnić  się  tu 
i teraz- Rajem dla takiego człowieka jest świadomość, że 
wszystko  istnieje,  by  go  sycić,  że  wszystko  jest  skiero­
wane na niego i mu się łagodnie poddaje.

Jednak  łakomstwo  konsekwentnie  realizowane  może 

przybrać  niebezpieczne  formy.  Nade  wszystko  domaga 

się oficjalnie czy też nieoficjalnie bezkarności brania. Po­

nieważ taki człowieka jest przekonany o tym, że wszystko 
i tak istnieje, by przejść przez niego, zaczyna brać w spo­

sób agresywny. Tam, gdzie się pojawia, aranżuje sytuacje 

tak, by one go żywiły. Potrafi bezwzględnie egzekwować

background image

Łakomstwo

127

od innych swe wymyślone roszczenia. Zasiada do jedno­
osobowego  stołu.  Dla  pozostałych  są  jedynie  odpadki 
i  resztki.  W  głębi  obżarstwa  dojrzewa  pogarda  dla  głod­
nych,  dla  prawdziwie  ubogich.  Nie  tylko  dlatego,  że  za­
grażają w  sensie mikro  czy makro zaspokojeniu sycącym 
się, ale dlatego, że sam podlegający temu grzechowi czuje 
do  siebie  pogardę,  że  nie  może  powstrzymać  siebie, 
obezwładniony w duchu, przygnieciony materią człowie­
czeństwa.  Jak  mówi  Pismo:  Dla  każdego  stworzenia  (...) 
a dla grzeszników siedem razy więcej: śmierć, krew, kłót­
nia i miecz, klęski, głód, ucisk i cięgi. Przeciw bezbożnym
 
to  wszystko  zostało  stworzone  (Syr  40,  8-9).  Ku  swemu 
przerażeniu  grzesznik  odkrywa  coraz  bardziej  przepastny 
głód.  Głód  sięga  głębi  człowieczeństwa.  Samo  w  sobie 

jest  istnieniem  zgłodniałym.  Wszelkie  postaci  pokarmu 

— od dóbr duchowych, poprzez dobra kultury po zwykły 
chleb  —  stają  się  przedmiotem  zachłanności.  Muzyka, 
książka,  sztuka,  religia,  spotkania  z  ludźmi,  mass-media, 

sport,  hazard,  używki,  wreszcie  samo  pożywienie  może 
zostać ogarnięte szałem obżarstwa. Objawia się to zawsze 

tym samym — nadmiernością pokarmu, czasem rozpacz­

liwym sięganiem po niego.

Łakomstwo najmocniej daje o sobie znać w przypad­

ku  uzależnień,  takich  jak  alkoholizm,  nikotynizm  czy 
narkomania.  Tu  objawia  się  ono  jako  forma  zniewolenia 
tak gruntownego, że zabija całe życie. W nałogach czło­
wiek  niszczy  siebie,  siebie  zabija,  a  jednocześnie  sieje 

spustoszenie w otoczeniu. Wciąga je w przestrzeń swego 

umierania.  Co  więcej,  tych,  którzy  pragną  mu  pomóc  — 
zabija w słowach, sercu lub doprowadza do nieodwracal­
nych  układów,  dbając  niejako  o  prawo  do  własnej,  ha­
niebnej  śmierci.  Zawsze  karmi  się  popiołem  (Iz  44,  20). 
Pył spalonych mostów zgrzyta między zębami uzależnio­

background image

128

Łakomstwo

nych.  Przy  piciu  wina  nie  bądź  odważny,  albowiem  ono 
zgubiło wielu (Syr 31, 25).

Łakomy zachowuje się jak mała wyspa, która obawia­

jąc  się  zalania,  zaczyna  pić  wody  otaczającego  je  morza. 

Sekunduje  temu  świadomość,  iż  można  istnieć  jedynie 

wtedy, gdy pożera się innych. Zachłanne pożeranie świa­
ta.  O  ile  w  nieczystości  dominuje  siła  przyciągania,  tak 
tutaj  —  siła  pochłaniania.  Pamięć  pochłoniętego  może 
być swego rodzaju czytaniem historii — stanowi ją to, co 

sam pochłonął.

Łakomstwo  w  końcu  odsłania  swe  religijne  perspek­

tywy:  rzeczywistość  jest  ofiarą,  którą  składam  sobie. 
Łatwo  więc  przeradza  się  w  krwiożercze  systemy,  wy­

żerające ducha ludzkiego i substancję kultury.

Łakomstwo  z  rozmysłem  usuwa  granice,  by  mieć 

większy dostęp do wszystkiego. Sprzymierza się z otwar­
tością,  optymizmem,  by  zagwarantować  sobie  jak  naj­
większe pole wypasu. Dla obżerającego się nie ma bowiem 
innych  zasad,  poza  tą  jedną:  mieć  dostęp  do  pokarmu. 
Zazwyczaj  są  to  ludzie,  którym  nie  przychodzi  nawet  do 
głowy, by spierać się z innymi o wartości. Bezkrytycyzm 

jest  postawą  umożliwiającą  zachowanie  jak  najszerszego 

kręgu  wartości  do  przyswojenia.  Musi  zadbać  jedynie 
o  apetyczność  świata.  Świat  winien  być  podany  gustów

A

 

nie, w sposób budzący apetyt. Wszystkie niesmaczne sy­
tuacje, sprawy muszą być usunięte z horyzontu. Świat ma 
być  przyjemny,  lekkostrawny.  Z  kultury,  z  codzienności 
należy usunąć nade wszystko cierpienie i to, co wywołuje 
obrzydzenie. To tylko jest prawdziwe, co wzmaga apetyt.

Ten, który pożera, wystawia się na to samo niebezpie­

czeństwo. Obawa bycia pożartym, zniszczonym przez in­
nych  wyzwala  okrucieństwo.  Człowiek  czuje  się  zżerany 
przez  słowa,  życie,  wypijany  i  wykorzystywany  przez 
bezimiennych wampirów. Jest skazany.

background image

Łakomstwo

129

Ostatecznie pożera siebie:  swój czas, czas wypełniony 

sobą. Działać, być sobą, znaczy niszczyć. Pożeranie staje 
się  zwyczajem.  Mówi  innym:  „dopiero  w  moich  ustach, 

w  moich  wnętrznościach  możesz  stać  się”.  Jedyny  spo­

sób  afirmacji.  1  tak  jedni  pożerają  innych,  jedne  spo­

łeczności  —  swoich  sąsiadów,  jedne  kultury  wchłaniają 
poprzednie.

Łakomstwo  jest  kunsztem.  By  uczynić  z  kogoś  poży­

wienie dla siebie, wykorzystuje ono techniki współczucia, 

solidarności, wyrozumiałości, wybaczenia. Takie oswoje­

nie  dla  siebie  jest  jak  karmienie  drobiu,  który  w  końcu 
wyląduje  na  talerzu.  Specyficzny  sposób  inwestowania. 

Odtwarza  się,  reprodukuje  w  powielanych  zachłannych 
zachowaniach, w repetycji zasypywania wewnętrznej mi­
zerii.  Ma  to  zapewnić  przetrwanie.  Inni  mogą  istnieć  dla 

wzmocnienia mojego apetytu. Świat stanowi sumę moich 
ofiar.  Mimo  że  budzi  pogardę,  muszę  go  tolerować,  bo 
mnie  karmi.  Nienawidzę  świata,  ale  on  mi  pozwala  żyć 

i rozwijać apetyty. Pożerając go, mam jedyny z nim kon­

takt. To tylko dlatego, bo rzeczywistość jest ofiarą złożoną 
dla  mnie,  mogę,  trawiąc  ofiary,  oczyścić  się.  Łakomstwo 

jest  rytuałem  oczyszczenia.  Jednak  dla  nienasyconych 

gniew  Boga  przychodzi  od  tej  samej  strony,  od  strony 

upojenia:

Pić będziesz kielich twej siostry, 

kielich głęboki i szeroki — 

wiele on zmieści.

Upojenia i bólu jest pełen

ten kielich opuszczenia i grozy (u..)

Wypijesz go do dna 

i jeszcze w kawałki rozbijesz, 
i piersi swoje rozdrapiesz

(Ez 23, 32-34).

background image

G

niew

Gniew  może  pojawiać  się  wszędzie  tam,  gdzie  czai  się 
lęk  utracenia.  Rozumienie  zagrożenia  odsłania  bardzo 
szeroką  perspektywę:  nie  tylko  bezpośrednie  zło,  ale 
i  każda  obecność  drugiego  może  wyzwolić  wewnętrzny 

poryw.  Pojawić  się  może  jeszcze  szybciej  wobec  czyjejś 

niezależności,  dojrzałości,  nawet  miłości.  Nie  tylko  zło, 
ale  również  dobro  ludzi  może  być  swoistym  niebezpie­
czeństwem. Podejrzliwe oczy wyczytują wszędzie powód 
do gniewu, wprowadzają do tańca oburzenie.

Istnieje gniew słuszny, gniew oburzenia wobec zdrady 

Boga i człowieka, wobec występku czy nieprawości. Mę­
drzec  odsłania  nam  tajemnicę:  Dwie  rzeczy  zasmuciły 
moje serce, a trzecia wzbudza we mnie gniew: wojownik, 
któremu  nędza  odebrała  siłę,  mężowie  roztropni,  odrzu­
ceni  jako  nic  nie  znaczący;  człowiek,  który  od  sprawie­
dliwości  przechodzi  do  grzechu,  Pan  przeznacza  go  pod
 
miecz (Syr 26, 28). Jedynym gniewem godnym pochwały 

jest nienawidzenie grzechu. Albowiem gniew Boży ujaw­

nia  się  z  nieba  na  wszelką  bezbożność  i  nieprawość  tych 
łudzi,  którzy  przez  nieprawość  nakładają  prawdzie  pęta 

(Rz  1,  18).  Abba  Pojmen uznawał  jedyną formę gniewu: 

gdyby  cię  [kto]  od  Boga  oddzielił,  wtedy  się  gniewaj

1

. 

Sw.  Paweł  wprowadza  istotne  rozróżnienie  pomiędzy 

grzechem  i  gniewem:  Gniewajcie  się,  ale  nie  grzeszcie: 
niech  nad  waszym  gniewem  nie  zachodzi  słońce  (Ef  4, 
26). Gniew jako postawa grzeszna jest zawsze aktywny.

Pierwsza Księga Starców, dz. cyt, s. 219.

background image

Gniew

131

Jest najbardziej przedsiębiorczy w tym, by siać grozę za­
bijania wobec tego, co żyje.

Nas  interesuje  natura  gniewu  grzesznego,  jego  zło­

wieszcza  obecność  w  sercu  i  historii,  ponieważ  gniew 
dojrzewający w pojedynczym sercu szuka współwyznaw­
ców  i  tworzy  gigantyczne  systemy.  Gniew  zabójczy  jak 

spustoszenie, historia wzburzonego ducha.

Gniew  w  istocie  jest  gwałtowną  potrzebą  odparcia, 

zniszczenia,  uderzenia  w  przeciwności,  które  zagrażają, 

czy  też  odwetu,  ukarania,  aż  do  zadania  śmierci

2

.  Gniew 

zbudowany jest ze sprzeciwu, czyta rzeczywistość, sprze­
ciwiając się jej.

W grzechu zabijania Chrystus odsłania prawdę o mor­

derczym gniewie serca. Słyszeliście, że powiedziano przod­
kom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podle­

ga  sądowi.  A  Ja  want  powiadam:  Każdy,  kto  się  gniewa 
na  swego  brata,  podlega  sądowi  (Mt  5,  21-22).  Staje  się 
to  zasadniczym  punktem  odniesienia  dla  analizy  powagi 
gniewu.  Jest  on  bratobójczym  szałem  gubiącym  samego 

siebie  (Mdr  10,  3),  powstaje  pośród  słów  raniących  (Prz 

15, 1), zapala inne gniewy, a wyrywany, jeszcze bardziej 

się  wzmaga  (Prz  19,  19).  Jest  to  stan  wewnętrznego 

wrzenia

3

,  najprzedniejszy  owoc  zuchwałości  —  to  ona 

miasto podnieca (Prz 29, 8).

Gniew  jest  utratą  siebie,  nie  tylko  dlatego,  że  czło­

wiek  przestaje  nad  sobą  panować,  przestaje  być  u  siebie 
gospodarzem,  ale  jest  szalonym  wybieganiem  z  siebie, 

jak  to  nazywa  Ewagriusz  z  Pontu  —  bezczeszczeniem 

umysłu

4

. Uciskanie gniewu wywołuje kłótnie (Prz 30, 33). 

* 1

2

 A. 

T

anqurey

Tarys teologii ascetycznej i mistycznej, t. II, tłum.

abp P. Mańkowski, Kraków 1948, s. 189-191.

1

 E

wagriusz

 

z

 P

ontu

Pisma..., dz. cyt., 

s. 

208. 

4

 

Tamże, s. 211.

background image

132

Gniew

Chętnie  przebywa  on  w  piersi  głupców  (Koh  7,  9). 
Gniewny  upada,  przebierając  miarą  (Syr  1,  22).  Nie  dla 
ludzi stworzona jest pycha ani szalony gniew dla zrodzo­

nych  z  niewiasty  (Syr  10,  18).  Przekraczanie  miary, 
zwłaszcza tej ludzkiej, jest naturą gniewu. Może uzyskać 
miano pełni grzechu: Złość i gniew są obrzydliwościami, 
których  pełen  jest  grzesznik  (Syr  27,  30).  Gniew  prze­
dziwnie  łączy  się  z  bogactwem:  zależnie  od  zamożności 
gniew  jego  będzie  rosnąć  (Syr  28,  10).  Z  natury  jest 
krwawy (Ez 16, 38), sposobi się do przelewu krwi. Żywi 

się ideą polowań. Szakale zamieszkują duszę, która zapa­
miętuje się w złośliwości, i dzikie zwierzęta pokładają się
 

we wzburzonym sercu

5

.

Gniew w duchowym horyzoncie pojawia się jako za­

sadnicze zaprzeczenie gościnności. Zaciska serce jak pies 

gardło  ofiary  w  kurczowym  uchwycie.  Właśnie  wtedy, 
gdy z gniewem wyrzuca się ludzi z serca, pojawia się de­
mon  nieodpartego  smutku,  cień  zabijania.  Jest  on  naj­
mocniej  związany  ze  śmiercią.  Czerpie  siłę  z  niszczenia. 
Im bardziej dzieje się niszczenie, tym bardziej wzmacnia 

się  gniew.  A  smutek  stanowi  przeszkodę  w  widzeniu 

Boga

6

.

Gniew  posiada  naturę  ognia,  pożera  człowieka  i  jego 

świat,  tak  jak  gniew  Absaloma,  który  spalił  pola  jęcz­

mienne  Joabowi  (por.  2  Sm  14,  30).  Gwałtownością  swą 
wciąga jak oko cyklonu, wyrywa i sieje spustoszenie, jak 
gniew Saula przeciw Dawidowi (por. 2 Sm 20). W źreni­
cach  jego  oczu  dostrzec  można  zgliszcza  kultur  i  zło­
wieszczy tętent nadciągających wojsk, duchowe i doczes­
ne legiony, wielość spustoszenia. Gniew jest najpospolit-

5

 D

efensor

 

z

 L

iguge

Księga

 

iskierek

,

 dz. cyt., s. 143.

6

 Tamże.

background image

Gniew

133

szą  formą  barbarzyństwa,  czai  się  w  sercu  jak  dziki  im­

puls gotowy do skoku.

Gniew  budzi  się  w  przywoływanym  bólu  i  zakwita 

w  szaleństwie  duszy.  Rozsiewa  ziarna  nienawiści  do 
miejsc,  osób,  instytucji,  sytuacji,  słów.  Jest  doskonałym 
odrzuceniem, figurą potępienia, które z impetem wyrywa 
z  życia.  Rodzaj  obłędnej  miłości  wydającej  na  śmierć. 
Gniew jest jak strzelanie z dział armatnich na świętowa­
niu doznanej urazy. Nie ma nic bardziej gniewotwórcze* 
go  jak  rozdrapywanie  ran.  Gdy  otwiera  swą  paszczę, 
wdziera się w życie zwierzęcość nieokiełznana.

Gniew odsłania swą drapieżność — najpierw drapież­

ność  poznawania,  potem  drapieżność  słów,  wypycha  na 
otwarte  morze  i  w  gwałtowności  fal  zatapia.  Człowiek 
gniewny  chciałby  wyzwolić  w  sobie  boski  gniew,  przy 
którym trzęsie się i drży ziemia, a posady niebios się po­
ruszają.  Gniewny  posługuje  się  słowami  pełnymi  oskar­
żenia: stawia przed swoim sądem (Job 14, 3).

Nienawiść gniewu

Gniew narasta, dojrzewa. Może przejawiać się na pozio­
mie  wewnętrznych  stanów,  słów,  działań.  W  rozdraż­
nieniu,  złośliwości,  cynizmie,  niechęci.  W  sarkazmie, 
lekceważeniu, pogardzie; w obrażaniu, furii, wściekłości; 
wreszcie w czystej, skondensowanej nienawiści.

Istnieje  w  przestrzeni  gniewu  coś,  co  można  by  na­

zwać  podstawowym  przekłamaniem.  W  grzeszną  naturę 
człowieka  wpisana  jest swego rodzaju  nienawiść,  niena­
wiść  do  szatana,  boskie  słowa:  wprowadzam  nieprzyjaźń 
między  ciebie  a  niewiastę,  pomiędzy  potomstwo  twoje 
a  potomstwo  jej  (Rdz  3,  15).  W  głębi  tej  nieprzyjaźni 
usadowiła  się  duchowa  popędliwość:  nieprzyjazne  rea­

background image

134

Gniew

gowanie na demony, przyjmujące gwałtowną formę gnie­
wu.  Tak  więc  człowiek  jest  wyposażony  w  siłę,  która 
pozwala mu trwać wiernie w czas kuszenia, w moc, która 

sprzeciwia  się  demonom.  Jednak  pod  wpływem  grzechu 
siła  ta  zostaje  ujarzmiona  i  skierowana  przeciwko  lu­
dziom.  W  walce  duchowej  czasem  udaje  się  demonom 
skanalizować  tę  moc,  wikłając  ją  w  naturalny  wymiar 
spraw  ludzkich.  Usilna  praca  złych  duchów  nad  wy­
obraźnią  odnośnie  do  spraw duchowych i wiązanie  trudu 
bycia człowiekiem duchowym  z poczuciem krzywdy czy 

niesprawiedliwości stwarzają sytuację, w której potwier­
dzane jest przeświadczenie, że należy walczyć bardziej

krew i ciało niż z pierwiastkami duchowymi zła na wy 

żynach niebieskich (Ef 6, 12). W ten sposób naturalna siła 

do walki duchowej z demonami zostaje obezwładniona, 
a cały gniew pobudza i wypala relacje międzyludzkie. Ta 
siła ma również sprzeciwiać się złej przyjemności, ale po 
grzechu łatwo dominuje ją szatan

7

.

Gniew  grzeszny  jest  drzemiącą  nienawiścią,  złowro­

gim stosunkiem do życia, objawia potrzebę deptania, zdła­
wienia.  Jest  przemocą,  chce  przemóc.  Za  każdym  razem 
przynosi  nieodparte  przekonanie,  iż  należy  się  od  pod­

staw  wywalczyć,  wywalczyć  na  nowo.  Każdego  dnia. 
Gniew...  przez  całą  noc  uśpiony,  rankiem  wybucha  jak 

płomień ognia (Oz 5, 10). Rozwścieczony, wzbierający

1 strzelający w górę jak ognista lawa narasta w doświad 

czeniu krótkiego czasu. Bo oto zstąpił na was diabeł, 

pałając wielkim gniewem, świadom, że ma mało czasu 

(Ap 12, 12).

Istnienie gniewliwe nie potrafi się spotkać, ono dopa­

da człowieka. Gdy pojawia się w majestacie siły, wpro­

E

wagriuszz

 

Vomu

,

Pisma

. . . ,

 dz. cyt., s. 212.

background image

Gniew

135

wadzą  patos  roz-prawiania.  Rzeczywiście,  wtedy  każda 
rozprawa jest rozprawą z innymi, a słowa — jak obnażone 
miecze (por. Ps 55,22). Czyż nie wyludnia on ziemi?

W codzienności gniew pojawić się może jako wygodne 

okrucieństwo,  eufemizm  zabijania  rytualnego

8

.  Ale  jest 

to  broń  obosieczna:  gniew  uśmierca  niemądrych  (Job  5, 

2).  Gniewny  nie  jest  świadomy  jednego:  cios  podstępem 

zadany zrani także uderzającego (Syr 27, 25).

Z  podejrzenia,  że  mogę  sam  zostać  ofiarą,  rodzi  się 

szybkość  zabijania,  a  więc  składanie  w  ofierze  innych, 
potrzeba  zabijania  rytualnego.  Pęd  do  życia  zastąpiony 
zostaje  gniewem  życia,  a  w  końcu  jego  nienawiścią. 
Można  żyć  w  gniewie,  jak  w  ojczyźnie,  podobnie  jak 
ludzie  z  oddziałów  Efraima  —  powrócili  do  ojczyzny, 
wrząc gniewem (2 Km 25, 10). Piją zachłannie czarę swej 
zapalczywości.

Gniew  zna  jedną  ciszę  —  ciszę  śmiertelną.  Zna  też 

dojrzewanie: uderza w kogoś bez przerwy, a w miarę, jak 
się  zniekształca  i  zohydza,  nabiera  „słusznej"  nienawiści 
do tak obrzydliwego „osobnika".

Bóg  w  czas  swego  gniewu  wysyła  proroków,  czło­

wiek w tym samym czasie — szpiegów. Gniew budzi się 
zasadniczo,  gdy  człowiek  orientuje  się,  że  traci:  ludzi 

skupionych wokół siebie, wpływy, dobra. Chce naślado­

wać Boga, którego gniew się rozpala, gdy naród wybrany 
opuszcza Jahwe i serce swe kieruje ku innym bogom. Jest 
taki  rodzaj  gniewu,  który  doskonale  odpowiada  tej  kon­
wencji.  Uchybienie  wobec  wydumanej  czci  może  się

Interesującym zjawiskiem w kulturze, a raczej pseudokulturze, jest 

swego rodzaju uczestniczenie w wyobrażeniowych mordach. Książ­

ki, filmy dostarczają materiału do ciągłego odnawiania zabójczych 
rytuałów. Wyobraźnia ta rozciąga się na życie, umożliwia smako­
wanie
 mordu.

background image

136

Gniew

kończyć  budowaniem  szubienic,  jak  za  czasów  Hamana, 
gdy ten wesoły i dobrej myśli szedł, a mijany Mardoche- 
usz nie oddał mu czci (por. Est 5, 9). „Boski" gniew musi 
być  porażeniem,  nawet  porażeniem  śmiercią,  podobnym 
do tego, jakiego doznał Uzza, dotykając Arki Przymierza 
chylącej się ku upadkowi (2 Sm 6, 7).

Gniew  nie  tylko  przemienia  Boży  świat  we  wrogą 

rzeczywistość,  ale  jest  reakcją  na  przemijanie,  wybucha 
wobec ginących światów, tak misternie budowanych. Jest 
rozpaczliwą reakcją na śmierć. Skoro rozsypują się świa­

ty, skoro  i tak  giną,  jeżeli ginę  i ja, to w mojej gniewnej 

dumie  pozostaje  mi  jedna  rola  do  przyjęcia:  to  ja  muszę 
być  ich  burzycielem,  muszę  przyspieszyć  nadchodzący, 
nieuchronny scenariusz. „Uprzedzając" gniew Boga, to ja 
staję się  autorem historii. Muszę uprzedzić Boga, uprze­
dzić  nadzieję.  W  ten  sposób  gniew  zastępuje  nadzieję. 
Ale nadzieja gniewu jest okrutna: przewroty, rzezie, okru­
cieństwo struktur społecznych i wspólnotowych, niewolni­
ctwo. Żyje on bowiem swoją apokalipsą. Rdzeniem gnie­
wu jest własna apokalipsa: ostateczna rozprawa z ludzko­
ścią  w  majestacie  prawa,  zalegalizowanej  przemocy, 
w  dostojeństwie  zbrodni.  Apokaliptyczny  gniew  zabija 
oczywiście dla dobra ludzi.

U  końca  dojrzewania  gniewu  stoi  totalna  destrukcja: 

zaofiarować  światu  spokojne,  bezsensowne  niszczenie, 
zupełnie  „bezinteresownie"  ofiarować  bliźniemu  piekło, 
bezlitośnie zabijając cały jego świat — przeszłość, przy­
szłość, marzenia, dobro, Boga. Nienawistny żyje, by za­
bijać.  Takie  okrucieństwo  jest  zupełnym  zanegowaniem 
dobra  i  Stworzyciela,  zbrodnia  staje  się  drżeniem  duszy: 
rozkosz  krzywdzenia.  W  logice  nienawiści  nie  ma  już 
odwrotu,  przecież  wszystko  i  tak  przeznaczone  jest  na 
śmierć. Gniew wychodzi na trybuny i głosi apologię

background image

Gniew

137

zbrodni. Dba o to, by w powietrzu unosił się świeży za­
pach krwi, by drgało krzykiem kaleczonych i zabijanych, 
dba  o 

świeżość  zbrodni.  Nie  marnuje  słów,  gestów.  De­

moniczna, wykalkulowana nienawiść ostatecznie dąży do 
zanegowania  zasady  własnego  istnienia,  jest  nienawiścią 
do  siebie.  Ponieważ  gniewny  nienawidzi  siebie,  nie  ma 
powodu, by inaczej traktować pozostałych.

Jakie są ostateczne źródła gniewu? Gniewny nie przy­

zna  się  do  absurdalnego  stanu  w  swoim  wnętrzu:  zabija, 
bo umiera z zabijania. Woli uświęcenie: zabijam, bo zabił 
mnie  Bóg.  Ale  prawda  jest  inna  —  zabił  go  grzech.  Po­

trzebuje  i  posługuje  się  sztuką  egzekucji:  publicznych  — 

zabijając słowami, podważaniem wartości, oszczerstwem, 
zmuszając  do  grzechu,  albo  też  egzekucji  prywatnych  — 
w  głębi  serca:  najsmakowitsze,  najpikantniejsze  sceny 
uśmiercania  domniemanych  wrogów  w  sercu,  z  którego 
uczyniono  szafot.  W  takim  zabijaniu  doznaje  się  demo­
nicznej  ulgi  po  spełnionym  obowiązku.  Są  ludzie,  którzy 
uczynili z gniewu swój skarb, hołubią go, pielęgnują. Lu­
dzie zatwardziali gniew chowają
 (Job 36, 13). Gniew staje 
się ich prawem do życią tytułem roszczeń o przywileje.

Aby  nienawiść  mogła się „rozwijać", dąży do wspól­

noty  zbrodni  i  wzmacnia  swoją  wolę  zabijania.  Istnieje 
przedziwna, ale zarazem przerażająca solidarność w nie­
nawiści  i  pogardzie:  sprzeciwianie  się  świętym.  Ta  bez­
duszna solidarność połączyła zawziętych wrogów, Hero­
da  i  Piłata,  w  czas  Paschy  Chrystusa.  Stara  się  ona  żyć 
i  jednoczyć  zagniewanych.  Gniewliwy  chce  być  dumny 
ze swych czynów, głosić ich wielkość. Potrzebuje publi­
czności, wsparcia. To w zgromadzeniu grzeszników zapa­
la  się  ogień  (Syr  16,  6),  ale  w  końcu  pochłania  całą  ich 
dumę. Bóg pozwala im pić wino zapalczywości, nie roz­

background image

138

Gniew

cieńczone, w kielichu swego gniewu. Karani ogniem tracą 
swój wspólny świat (por. Ap 14, 10).

Przychodzi czas, że świadomie gniew staje się religią. 

Religia  gniewnego  staje  się  szaleństwem.  Wyznaje  boga 
zniszczenia. Jedynie taki bóg ma prawo do istnienia; taki, 
który  uzasadnia  gniew.  Miażdży  on  w  imię  boga  miaż­
dżącego.  Ma  do  tego  prawo:  bóg  przecież  nasz  jest  co­
dziennie pałającym  gniewem
 (Ps 7, 12). Nie ma odwrotu 
z  machin  oblężniczych.  Gniewna  nienawiść  rozumie,  że 
skoro Bóg jest Panem życia, to głównie w tym znaczeniu, 
że  to  On  kładzie  jemu  kres.  To  gniew  czyni  go  Panem 
śmierci, wrogim życiu. Skoro Bóg może przeciąć nić ży­
cia, można Boga naśladować, zabijając. Bóg jest Bogiem 
śmierci. Życie zamienia w udrękę.

Gniew człowieka, chyba poza świętym gniewem pro­

roków  i  mężów  bożych,  niewiele  ma  wspólnego  z  gnie­
wem  Boga,  który  służy  oczyszczeniu  ludzkiej  historii. 
Burzliwe  dzieje  gniewu  człowieka  żywią  się  wrogością, 
a nawet wstrętem do dobra, zwłaszcza tego Najwyższego. 
Logika  gniewu  jest  zabójcza  aż  do  ostatecznego  stwier­
dzenia:  ponieważ  istniejesz,  muszę  cię  zniszczyć.  Muszę 
cię  zniszczyć,  bo  przypominasz  mi  Autora  dobra.  Skoro 
gniewa  mnie  dobro,  jego  Stwórca  musi  być  moim  wro­
giem.  Gniew  jest  wypowiedzeniem  przyjaźni  Bogu.  Za­
wziętość pojawiająca się w gniewie chce dosięgnąć Boga. 
Gniew ofiaruje Bogu ukrytą w swym wnętrzu nienawiść. 

Spór z Bogiem jest zasadą jego istnienia. Gniewny zdaje 
sobie sprawę, że nie został wybrany, ale odrzucony. Gnie­

wając się, jednocześnie tego dowodzi.

U  źródeł  takiej  postawy  tkwi  obsesja  kary.  Ponieważ 

człowiek  w  grzechu  pierworodnym  został  ukarany  i  tę 
karę nosi w sobie w postaci zmazy grzechu pierworodne­
go, z głębi gniewu wyrasta optyka rozumienia świata: po­

background image

Gniew

139

wszechna naganność. Inni są winni i godni kary. Gniew­
ny  w  swej  zagniewanej  niewinności  rozstrzyga  tę  oczy­
wistą  „prawdę".  Wszyscy  są  winni,  wymagają  nagany, 
a zwłaszcza Bóg. Musi tak być, gdyż zanim On rozstrzy­
gnie o winie, sam zostaje osądzony i skazany. Należy Go 
karać,  jak  ukarano  Chrystusa.  Dlatego  dobroć  Boga  wi­
dziana poprzez perwersję grzechu wywołać może jedynie 
oburzenie.

■o

Rodowody gniewu

Gniew  wyrasta  na  głębokim  niepokoju,  na  przeczuciu 
końca,  dosięgającej  go  śmierci,  wyrasta  z  rozsadzania. 
Ciemne  przeczucie  zagrożenia  jest  jak  nawoływanie  do 
wojen:  najpierw  głosi  potrzebę  zabarykadowań,  opraco­
wuje  teorie  twierdz-  Tak  umocniony  razi  zmasowanym 
ogniem,  razi  na  oślep,  by  nie  zaznać  smaku  klęski.  Ale 
w  gniew  wpisana  jest  klęska:  klęska  wiecznego  pokoju, 
zupełnie  obca  grzechowi.  Podstawowa  forma  klęski  po­
lega  na  tym,  że  w  gniewie  burzy  się  własny  dom,  burzy 
i wyrzuca na zewnątrz. Towarzyszem gniewu jest niepo­
kój, który nie może osiąść. Osiąść bowiem oznacza zgo­
dę na śmierć. A gniew sprzeciwia się śmierci, sprzeciwia 
się, zadając ją innym. Dlatego wykrzyczany jest jak dum­
na  odpowiedź,  jak  rzucona  rękawica,  rzucona  dziejom, 
rzucona  Bogu.  Konsekwentny  gniew  często  można  spo­

tkać z bratem, któremu na imię upór. Gasi lampy oczeki­
wania  trzymane  na  przyjście  Pana.  Rozpala  je  natomiast 
na swój sposób, dolewając oliwy szaleństwa.

Co  prawda  wielcy  wodzowie  potrafili  gniew  wpisać 

w  historie  wojen,  żywiąc  żołnierzy  kultem  zwycięstwa. 
Życic  dla  gniewu  jest  po  to,  by  wygrywać.  Ale  wiemy, 

jak  po  zwycięstwach  przychodzi  czas  na  chciwość  za­

background image

140

Gniew

chłannie syconą wojennymi łupami. Gniew może stać się 
reżyserem życia, ubierając się w dostojne szaty etosu ry­
cerskiego.  W  końcu  jednak  wyprowadza  na  pola  bitew 
machiny śmierci. Wtedy zamiast śpiewu ptaków i radości 

jutrzenki,  słyszy  się  szczęk  oręża.  W  wewnętrznej  i  ze­

wnętrznej gwałtowności narasta wola walki. Gniewny czyta 
rzeczywistość  na  sposób  ścierania  się  przeciwieństw,  w 
prowadzonych  sporach  i  przerażaniu  śmiercionośnym 
orężem widzi możliwość odzyskiwania równowagi. Rze­
czy  nie  współistnieją  na  zasadzie  harmonii,  lecz  walki. 
Może on żyć, uśmiercając innych, a co najmniej przydając 
im nieszczęść. Ostatecznie walka ma na celu zrealizować 
ideę  wyłączności  istnienia.  Każde  bowiem  istnienie  obok 
mnie zmusza mnie do walki.

Odsłania  się  całkowita  niezdolność  do  miłowania. 

Zdarza się, że staje bezpośrednio na linii miłości i jej się 

sprzeciwia.  Im  bardziej  miłość  prawdziwa  sięga  głębi 
człowieka, tym głębszą nienawiść wywołuje, większy od­
ruch  zabijania.  Najwyższa  miłość  jest  warta  najwyższej 

pogardy i nienawiści. Miłość wybawia gniew. Gniew bo­
wiem potrafi jedynie zabijać. Zabijając, sięga istoty miło­

ści,  istoty  grzechu.  Wszystko,  szczególnie  miłość,  w  tej 
demonicznej  logice  jest  godne  jednego  —  uśmiercenia. 

Historia świata, los człowieka formułuje się w pochód ku 

śmierci.  Potrzeba  zorganizowanego  gniewu  i  zorganizo­

wanej śmierci rodzi totalitarne struktury zagłady.

Gniewni tam, gdzie się pojawiają, konstruują baryka­

dy,  szańce,  wytyczają  wojenne  fronty.  Nie  zdają  sobie 
sprawy,  że  otaczając  się  patosem  niszczenia,  zaciskają 
koło  gniewu,  że  sąjego  niewolnikami,  wyrobnikami  nie­
nawiści.  To  grzech  sam  w  sobie  jest  wrogi człowiekowi. 

Stąd też pochodzi losgika wrogości.

background image

Gniew

141

Ale gniewni pieczołowicie dbają o pola bitew, bardziej 

niż rolnik o dojrzewające łany. Dbają o wrogów, nie po­
zwalają  im łatwo  umrzeć. Przeciwnik  pogłębia przyjem­

ność  życia,  uzasadnia  gniew.  Dlatego  gniewny  walczy 
o  nich  równie  zaciekle  jak  z  przeciwnikami.  Reżyseruje 
sceny  życia  tak,  by  miejsce  „wroga"  było  stale  zajęte. 
Obawia  się,  że  gdy  przestanie  żywić  gniew,  przestanie 
istnieć. Wyobraźnia wspomagająca gniew żywi się obec­
nością  nieznanego,  nadciągającego  przeciwnika.  Należy 

go  wypłoszyć,  odsłonić  twarz,  zdemaskować  podstępne 
zamiary.  Budzony  jest  przez  lęk  jak  pies,  który  węszy 
niebezpieczeństwo.  Żyje  widmem  katastrofy.  To  jego 
ulubiona  scenografia.  Gniew  już  nie  zdaje  sobie  sprawy, 
że jego podejrzenia są w zasadniczej niezgodzie z praw­
dą. Prawda też została zabita. Wszystko domaga się zabi­
cia,  właśnie  dlatego,  że  istnieje.  Tu  rodzi  się  zachęta  do 
rewolucji — społecznie żywionych gniewów. Gniew jest 
bogiem rewolucji. Nagrodą jest jałowe poczucie zwycię­

stwa,  szczęście  pośród  ruin,  pośród  pokonanych.  Gniew 
zamieszkuje  w  krajobrazie  po  klęsce.  Jest  to  jednak  jego 

klęska  własna  —  jest  hańbą.  Zwyciężywszy,  chyłkiem 
powraca jak przegrane wojsko po zabiciu Absaloma.

Siewcy  małych  rewolucji  podlegają  przymusowi  do- 

zbrajania  siebie.  Siła  przebicia  wyznacza  im  drogę  wy­
łomami.  Potrafią  celnie  strzelać  w  czułe punkty,  powalić 
ubogich, łamać trzciny nadłamane. Towarzyszy temu prze­
konanie:  kto  nie  krzyczy,  nie  walczy,  ten  nie  ma  prawa 

istnieć, ten się nie liczy. Milczenie jest zdradą siebie, jest 
wystarczającym  powodem,  by  wydać  wyrok  skazujący. 
Milczący są winni.

Jest  coś  demonicznego  w  wyrażeniu:  ogarnął  mnie 

gniew. Co prawda miłość też ogarnia, ale w miłości czło­
wiek ożywa, wzmacnia się, a tu — dogorywa zgnieciony.

background image

142

Gniew

Gniew może stać się filozofią rewolucji, głosi łatwość 

zniszczenia.  Wszystkie  rewolucje  karmią  się  gniewem, 
dosiadają  rydwanów  szaleństwa.  Syndrom  zdjętych cugli 
owocuje pożeraniem własnych dzieci. Uwięzieni w gnie­
wie wybuchają i jednocześnie zarzucają nowe pęta. Wy­
soce ceniona jest jedna postawa: trwanie w oburzeniu.

Potrzeba niszczenia

Gniew to zasadnicze skłócenie ze sobą: kłócąc się ze so­
bą,  kłócę się z  innymi. Wpleciony  w  życie staje się spo­
sobem  zadomowienia  w  świecie  wojen  i  konkurencji,  bo 
w  spojrzeniu  gniewnego  poznania  nie  ma  już  bliźnich, 
a  jedynie  wrogowie  i  sprzymierzeńcy.  Gniew,  żeniąc  się 
z  chciwością,  tworzy  piekło  konkurencji.  Uznaje  jedyną 

jasność:  podział na  przyjaciół i wrogów. Inne podziały są 

banalne.  To  on  w  najbardziej  okrutny  sposób  wyprowa­
dza  na  teatry  wojenne  i  wkłada  bezbronnym  miecze  do 
rąk, by móc oskarżyć i usprawiedliwić potrzebę niszcze­
nia.  Gniew  rozstawia  heroldów  na  rogatkach  swych  do­
mostw i woła: nie możesz istnieć w moim zasięgu, ani ty, 
człowieku, ani Ty, Boże. Nie może istnieć obok ktoś, kto 
ma  przewagę.  Właśnie  w  napotykaniu  przewagi  rodzi  się 
on  skrycie  lub  ożywa.  Nieodparta  potrzeba  konfrontacji. 
Jak mówi Hiob, gniewny z dala już węszy wojnę (39, 25). 
Postawę  tę  wspomaga  zwyrodniała  forma  odwagi,  bez­
czelność. O niej to trafnie mówi abba Agaton: Bezczelność 

podobna  jest  do  palącej  wichury,  która  kiedy  nadchodzi, 

wszyscy  przed  nią  uciekają,  a  owoc  drzew  marnieje.  (...) 

Nie  ma  gorszej  wady,  bo  ona  jest  źródłem  wszystkich 

wad

9

. Gdzie się pojawia, budzi trwogę, a nawet grozę.

9

 Pierwsza Księga Starców, dz. cyt., s. 55.

background image

Gniew

143

Herold  nienawiści.  Gniewny  nie  może  w  końcu  unieść 
ciężaru  własnej  agresji  i  frustracji,  izoluje  się,  czyniąc 

swój gniew samotnym.

Gniew opracował skuteczną taktykę: przerazić otwar­

tością  w  zabijaniu.  Każdego  napotkanego  człowieka  czy 

społeczność. Czai się on, czekając burzy, sygnału do bit­

wy.  Czeladnicy  wojny  przekształcają  płaszczyzny  spot­
kań w marsowe pola, gdzie handlują lub szantażują swym 
upodobaniem  do  bitew.  Ale  każda  wymiana  przemienia 

się  w  wymianę  ognia.  Gniew,  wysunąwszy  swe  szpony, 

nie dba już o przyzwoitość racji. Lukę w racjach wypeł­
nia samym sobą. Rozwija swe sztandary i przeraźliwy ton 

słów  wojennej  propagandy.  Retoryka  wojenna  również 
służy do ostrzału. Jest dokumentacją walki.

Ulega  podstawowemu  złudzeniu,  że  niszcząc  innych, 

zapewnia  sobie  prawo  do  przetrwania.  Oblegany, zwraca 
się ku słabszym i w potyczkach z nimi szuka pocieszenia. 
Jednak rzezie niewiniątek prowadzą zazwyczaj do obłędu.

Pielgrzymowanie ducha zemsty

Gniew się rozpala w człowieku i nie eksploduje bez jego 
udziału.  Rozpalone  ognisko  gniewu  zaczyna  się  od  is­
kierki. Może nim być przykre słowo, pominięcie, poczu­
cie upokorzenia. Jeżeli gasi się iskierkę, powraca spokój. 
Jeśli  nie,  nadciągają  gniewne  myśli  jak  dorzucane  drwa. 
Ogień, płonąc, tworzy wielkie głownie żaru. Otóż tak, jak 

głownie  zwęglają  się,  a  potem  odłożone  mogą  trwać 

przez  wiele  lat,  nie  ulegając  zepsuciu,  nawet  choćby  ją 

kto wodą polewał, nie gniją — tak i gniew, jeżeli trwa,

background image

144

Gniew

zmienia się w stałą urazę, a wtedy już nie ma wyzwolenia, 

jak tylko przez przelanie własnej krwi

10 *

.

Namiętne  zło  gniewu,  zło  uciskania,  gniecenia,  karmi 

się  przemocą.  Pan  okrucieństwa,  złośliwości  rozsiewa 

wokół  siebie  spustoszenie  w  życiu.  Gniewliwy  zna  smak 

śmierci, gdyż sam został nią dotknięty. Żąda spopielenia. 
Rozumie  siebie  jako  stworzenie  ogniste,  wszędzie,  gdzie 
się  pojawia,  podkłada  płomienie  rozgniewania.  Takim 

gniewem  upaja  się  kraj,  nikt  już  nie  ma  litości  nad  bra­

tem  swoim  (Iz  9,  18).  Ten  przyrost  nowej  dzikości

11

,  by 

żywić się i żyć, nie może dopuścić idei przebaczenia, po­

jednania.  Po  prostu  nie  można  wybaczać.  Skrucha,  kru­

szenie  własnego  serca  zostaje  zastąpione  kruszeniem 

świata. Co więcej, konsekwentny gniew postrzega szuka­

jących przebaczenia jako zdrajców, dezerterów. Nie moż­

na  dla  nich  mieć  litości.  Zasługują  jedynie  na  pogardę. 
Gniewny  Bóg  staje  się  dla  zagniewanych  wspólnikiem, 
rękojmią.

Gniew  pragnie  uczynić  przemoc,  zabijanie,  samo  za­

dawanie śmierci prawomocnym. Staje się bohaterski, gdy 
zabijanie  jest  prawnie  uznane.  W  okrucieństwie  słów, 
uczuć i postaw słychać wołanie o krew. Przemożne prag­
nienie zabijania wyznacza miejsce kaźni, najpierw w po­

jedynczym sercu, później na scenie historii. Na tej scenie 
jest tylko jedna rola: ofiary.

Człowiek, który żyje w niewoli wewnętrznej przemo­

cy,  może  pomylić  swe  dążenia  z  gorliwością.  Przemoc 
przygotowuje  nadejście,  to  preambuła  „mojego"  nadejś­
cia. Adepci gniewu żyją spieraniem się z czyimś dobrem,

10

 D

oroteuszz

 

G

azy

,

Nauki..., dz. cyt., s. 90-91. " L.A. 

S

eneka

,

Dialogi, tłum. L. Joachimowicz, Warszawa 1998, s. 205.

background image

Gniew

145

wypieraniem go. Pozornie się oddalają, by z jeszcze więk­

szym impetem uderzyć. Żyją eskalacją.

Gniew  musi  stać  zawsze  w  pogotowiu,  uzbrojony  po 

zęby  i  gotowy  do  odpierania.  Cóż  takiego  gniew  chce 
odeprzeć?  Gniew  musi  się  ciągle  mobilizować,  by  po­
wstrzymać  miłość.  Musi  ją  tłumić,  by  nie  dopuścić  do 
przebaczenia.  W  przebaczeniu  nie  ma  już  prawa  do  ist­
nienia.  Dlatego  doskonali  rzemiosło  odmowy.  Żyjąc 
w  przestrzeni  odmowy,  gniewny  musi  konsekwentnie 
odmówić  prawa  do  istnienia  każdemu  dobru.  Ponieważ 
odmawia, najbardziej odmawia Bogu. Odmawiając, oczy­
wiście nie odmawia już modlitw, on je zabija.

Jeżeli  istnieje  jakieś  zmęczenie,  to  ciągłą  odmową. 

Gniew  plądruje  serce  i  pozwala  w  całej  pełni  doświad­
czyć,  co  znaczy żyć przeciw  sobie. Ponieważ muszę od­
mawiać,  nie  mogę  nikomu  przebaczyć,  a  więc  muszę  też 
ciągle żywić czyjąś winę, odżywiać ją, by rosła w oczach. 

Natomiast  gniewny  broni  swej  oczywistej  sprawiedliwo­

ści.  Skoro  jest  w  porządku,  jest  zwolniony  z  przebacze­

nia.  W  imię  tej  samej  sprawiedliwości,  która  staje  się 
coraz  bardziej  bezwzględna,  wymierza  karę  winnym. 
Gniewny  nie  może  się  już  z  człowiekiem  spotkać,  po­
dejść  do  niego.  Jeżeli  podchodzi,  to  jedynie  po  to,  by 
wręczyć  akt  oskarżenia.  Wtedy  też  całe  życie,  praca, 

jakikolwiek wysiłek jest podejmowany nie po to, by roz­

wijać miłość, ale by oskarżać.

Duchowy  wymiar  gniewu  pozwala  zrozumieć  gniew 

jako  opuszczanie  siebie,  swego  domu.  Uzmysławia  nam 

to  jedno  wydarzenie  z  historii  narodu  wybranego.  Oto 
mocne i strzeżone miasto Aj zdobyto, przygotowując za­

sadzkę. Małe siły Izraelici wystawili do walki, ukryli zaś 
zdecydowanie  większe.  Gdy  mieszkańcy  Aj,  upajając  się 

gniewem i pozornym zwycięstwem, ruszyli w pościg.

background image

146

Gniew

ukryte  wojsko  zajęło  miasto  (Joz  8,  9-19).  Ajowie  zo­

stawili  bowiem  miasto  otwarte.  Wtedy  Jozue  wyszedł 
z ukrycia, zajął miasto i podpalił je. Tak więc gniew pło­

nie na zewnątrz i wewnątrz.

Określenie  gniewu  jako  żądzy  odwetu  za  doznane 

cierpienia

Al

  ujawnia  jedno  z  jego  źródeł.  Taki  gniew  jest 

zaprawiony  goryczą.  Spustoszona  przestrzeń  zamieszka­
nia gniew swój kieruje ku przeszłości w poczuciu krzyw­
dy, czy też w przyszłość — z obawy przed jej doznaniem. 
Buduje jedyny rodzaj wzajemności: odpłacić cierpieniem, 
odwzajemnić  zabijanie.  Gniew  taki  jest  spragniony  krwi, 
spragniony  ofiary.  Może  stać  się  religią.  Odcina  drogi 
rozwiązań: ponieważ zostałem skrzywdzony, mam prawo 
do  słusznego  gniewu.  Staje  się  wtedy  odśrodkową  siłą, 
która niszczy jedność. Jest ciągłym rozbratem. Szuka zem­
sty, odwetu. Odrzucający muszą zasmakować siły gniewu. 
Dojrzewający  gniew  płodzi  człowieka  nieprzyjaznego, 

jak  Lamek:  Gotów  jestem  zabić  człowieka  dorosłego, 

jeśłi  on mnie zrani,  i dziecko —jeśli  mi zrobi siniec. Jeśli 

Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek sie­
demdziesiąt  siedem  razy
  (Rdz  4,  23).  Oto  potęgowanie 

zemsty.

Formą  zemsty  jest  pogarda.  Jeżeli  nie  można  kogoś 

zabić, można mu odebrać prawo obywatelstwa. Nie może 
zaistnieć  w  mojej  obecności.  Zniewolenie  duchem  zem­
sty  prowadzi  do  tego,  że  człowiek  odczuwa  potrzebę 
zniszczenia cudzego istnienia, zwłaszcza tego bezbronne­
go. Nienawidzi życia. Co więcej, chce to udowodnić. Kto 
nie  potrafi  obronić  życia,  nie  ma  prawa  żyć.  Gniewny 
czyha w przestrzeni zabijania. Gniew jest czyhaniem, za­
rzucaniem i zaciskaniem pętli, wyrzucaniem na zewnątrz

12

 A

rystoteles

O

 

duszy

,

 s. 

400 

a.

background image

Gniew

147

serca.  Wyrzuca,  bo  pamięta,  że  sam  kiedyś  został  wy­
rzucony z raju. Gniew jest archetypem wyrzucenia z raju: 
wypędzam,  bo  sam  zostałem  wypędzony.  Na  zewnątrz 
mieszkają  tylko  przeklęci.  Gniew  w  istocie  jest  pamięcią 
życia przeklętego. Wyrwał ich Pan z ich ziemi z gniewem, 

zapalczywością  i  wielkim  oburzeniem,  i  wygnał  ich  do 

obcej  ziemi  (Pwt  29,  27).  Gniew  niesie  ze  sobą  głębokie 
poczucie  obcości,  przede  wszystkim  wobec  życia  i  mi­
łości.

Gniew jest wymierzaniem kary, zemstą. Domaganiem 

się śmierci.  Szałem zabijania. Uświęca  sam siebie, skła­
dając  ofiary.  Unoszący  się  gniew  może  być  uśmierzony 
ekspiacją.  Gniewliwy,  pewny,  że  Boga  nie  ma  lub  że 
zapomniał  o  świecie,  sam  musi  zająć  się  sprawiedliwo­
ścią. Szyderczo woła: Nie pomści, nie ma Boga (Ps 10, 3), 

ktoś  musi  zostać  mścicielem. Muszę  nim być  właśnie ja, 
biorę  sprawy  w  swe  ręce.  Świat  musi  być  oczyszczony. 

Ten-który-morduje-we-mnie, pan śmierci może żyć jedy­

nie wtedy, gdy morduje. Przewrotność sięga zenitu. Nie­
winność jest zapamiętale prześladowana.

Gniew skierowany do wewnątrz

Gniew  skierowany  przeciw  sobie  to  straszliwy  sposób 
bycia  człowiekiem.  Najpierw  pozbawia  równowagi  du­
cha,  rozbija  wewnętrzne  skupienie  w  sobie,  wyrzuca  na 
zewnątrz, a w miejsce nieustannej modlitwy osadza ideał 
nieustannej  wojny.  Człowiek  zagniewany  nie  rozumie, 
dlaczego, klękając do modlitwy, zmuszony jest ciągle po­
wracać  do  swych  ran,  klęsk  i  spierać  się  o  swoje  racje. 
Ale  to  również  gniewnym  Chrystus  powiedział,  kto  nie 

zbiera  ze  Mną,  rozprasza  (Mt  12,  30).  Gniew  jest  naj­
bardziej  rozpraszającą  postawą;  jest  targaniem,  targa­

background image

148

Gniew

niem  wnętrza.  Jest  również  targnięciem,  jak  i  wtargnię­
ciem.  Gdy  wtargnie,  we  własnym  wnętrzu  pozostawia 
pobojowisko. Ogłasza zwycięstwo niższych warstw czło­
wieka. W nadmiarze gniewliwego niszczenia trudno roze­
znać  ofiary  od  oprawców.  Gniew  sam  siebie  karze  za 
okrutne  cierpienia,  jakie  zadaje:  głębia  duchowa  zostaje 
przesłonięta furią.

Grzech  wbija  coraz  głębiej  żądło  swej  trucizny. 

Gniewny  żyje  przeciw  sobie,  zabija  siebie,  gdyż  siebie 
nienawidzi.  Nienawidzi  Boga,  który  go  stworzył  i  skazał 
na  te  przeklęte  pojedynki.  W  spojrzeniu  błyskawicy  do­
strzega, że życie samo w sobie jest formą przemocy. Musi 
gniewem  zmuszać  się  do  życia.  Życie  jest  więc  formą 
przemocy, doznawaniem gwałtu. Gniewne myśli, gniewne 
pragnienia  mają  osłaniać  wewnętrzną  bezradność  życia, 
zadając  cios.  Nawet  to,  co  rodzi  się  we  wnętrzu,  jest 
niebezpieczne,  najbardziej  podejrzane.  Należy  się  mieć 
na baczności wobec tego, co się spłodziło.

Gniew  wybucha  pośród  niezadowolenia.  Czy  to  brak 

duchowego  postępu,  czy  widok  wad  u  innych  rozpala 
pochodnie ostrych słów napomnień. Wyrasta to ze świa­
domości, że człowiek nie posiada dobra. Szał niecierpli­
wości  wobec  niezrealizowanych  wielkich  postanowień 
czy zamierzeń powoduje upadanie z wysoka.

Gniew  uruchamia  samozniszczenie,  przymus  karania, 

wbija truciznę w siebie jak skorpion. Gwałtowność uczuć 
i oczekiwań może doprowadzić do nieprzejednanego sza­
łu przeciw sobie, istnej furii, bo sprawy nie idą po myśli 
i życie staje się pasmem rozczarowań. Zagubione istnie­
nie  ludzkie  jest  spychane  w  stronę  samobójstwa.  Gniew 
konsekwentnie  dąży  do  samobójstwa:  niszczenia  więzi, 
słów, sensów. Wypływa coraz szerszą falą z niemożności 
miłowania.  Dlatego  gniew  się  nie  zatrzymuje.  Chce  do­

background image

Gniew

149

trzeć do samego początku. Chce zabić początek, początek 

siebie.  Nienawiść  skierowana  ku  sobie  jest  ostatecznie 
nienawiścią  siebie  jako  stworzenia.  W  świetle  takiego 

gniewu  nie  tylko  sam  dla  siebie  jestem  godny  pogardy, 
niewart  życia, ale kwestionuję swój  akt  stwórczy. Gniew 
rodzi dzieci nienawiści do tego, co stworzone. Czyni tak, 
bo  sam  wnosi  pretensję  o  samostanowienie.  W  gniewie 
człowiek  sam  dla  siebie  staje  się  zdobyczą.  Czasem  nie 
ma już sił rozchylić żelaznego uścisku. Dlatego to, co ro­
dzi się z uzależnienia od innych ludzi, prowadzi ostatecz­
nie do całkowitego zerwania zależności od innych, do za­
ciekłego osamotnienia.

Gniewna wyobraźnia — wewnętrzne zabijanie

Skomplikowana jest anatomia gniewu. Wewnętrzna gwał­

towność pustoszy najpierw własne wnętrze. Gniewny nie 
może żyć w przyjaźni ze sobą. Na własnym pobojowisku 
wystawia ołtarze dla innych. Unicestwia przez wewnętrz­
ny  mord  Występny  czatuje  na  sprawiedliwego  i  usiłuje
 
go zabić (Ps 37).

Potrzeba  wewnętrznego  zabijania,  opisana  w  filozofii 

jako  resentyment,  może  powstać  jako  reakcja  na  zgrozę, 

którą wywołuje obecność innego. Pogrążony w lęku i cier­
pieniu  człowiek  dokonuje  wyobrażeniowego  pastwienia 

się  nad  krzywdzicielem.  W  istocie  jednak  pastwi  się  nad 
swymi wyobrażeniami, nad sobą.

Urzeczenie walką, zwłaszcza mrocznymi zwycięstwa­

mi,  może  też  dojrzewać  w  głębi  nieprawości.  Ponieważ 
wrogów  gniewnego  nie  może  dosięgnąć  zemsta  ze­
wnętrzna,  wystawia  im  szafot  w  sercu.  Nie  znajdą  tu  li­
tości  ani  pokrętnych  odwołań  od  wyroków.  Egzekucja 

jest nieodwołalna. Szczególnie ci, którzy są dla egzekutora

background image

150

Gniew

źródłem cierpień, nade wszystko zaś upokorzeń, są winni. 
Drogi i pola swej schorowanej wyobraźni ściele trupami. 

W  ten  sposób  gniew  zostaje  obnażony  jako  dzieło 
diabła. Oto nagość gniewu. Gniew doprowadza do stanu, 
kiedy  zły  duch  człowieka  porywa,  podobnie  jak  Saula 
nienawidzącego  Dawida  (por.  1  Sm  16,  15-16;  22-23). 

Gniew  zabija  dlatego,  że  Bóg  sam  kieruje  jego  ostrze 
i płomień w kierunku gniewnego: Oto wy wszyscy, którzy 
rozniecacie ogień, którzy zapałacie strzały ogniste, idźcie 
w płomienie waszego ognia, wśród strzał ognistych, któ­
reście zapałiłi
 (Iz 50, 11). Koło wewnętrznego rozpalenia 
się zamyka.

background image

L

enistwo

Istnieje stan duchowy jak paraliż, podobny do stanu pro­
roka Ezechiela, któremu Bóg powiedział: Idź, zamknij się 
w domu! Oto, synu człowieczy, włożone są na ciebie po­
wrozy i związany nimi jesteś tak, że nie będziesz się mógł
 
[nigdzie]  udać  (Ez  3,  24-25).  Ale  leniwy  nie  słyszy  już 
Bożych słów, a jeśli nawet, to bezskutecznie...

Lenistwo  odbiega  swą  mentalnością  od  innych  grze­

chów.  O  ile  inne  są  zabiegane  wokół  swego  losu,  swej 
drogi, tak lenistwo wyznacza tego typu horyzont, w któ­
rym  pęka  troska  o  siebie  i  rzeczywistość,  zabieganie  jest 
niechciane. Otacza życie szybą niemiłowania. Pozostawia 
wszystko  bez  gospodarza.  Jest  jak  zasiedzenie  na  czas 
marszruty. Wobec tych, którzy wyprzedzają, do mających 
odwagę iść naprzód dochodzi do głosu gniew i oskarżenie.

Kluczowym  problemem  w  lenistwie  jest  pogardliwy 

stosunek  do  wysiłku,  zwłaszcza  duchowego.  Misternie 
ćwiczy  się  w  sztuce  wycofywania,  jest  dramatem  otio 

nausia, gnuśnością istnienia, konwulsyjną bezczynnością. 
Leniwy  jest  jak  niezatrudniony:  niezatrudniona  myśl, 
pragnienia...  Może  to  stanowić  podstawę  bezpieczeń­

stwa,  w  istocie  staje  się  jedynie  sztywnością  duszy: 

stwardniało serce ludu (Mt 13, 15).

Lenistwo  polega  na  uciekaniu  przed  trudem  ducho­

wym  i  zewnętrznym.  Czasami  mylimy  je  z  melancholią, 
tę  zaś  widzimy  jako  ponury  posąg.  Należałoby  zobaczyć 
inaczej i melancholię, która potrafi być skłonnością uprzy­

background image

152

Lenistwo

wilejowaną

1

.  Kiedy  przychodzi  w  formie  szaleństwa 

(menlanchołia  stuporosa),  jest  jak  zachwycenie,  proroc­

kie nawiedzenie, mistyczna bierność, zagęszczenie twór­
czego ducha.

Istnieje lenistwo, które wynika z przerażenia ułomno­

ścią  świata,  z  doświadczenia  wydziedziczenia  z  niego, 
czy też  z rozziewu pomiędzy własną nędzą a nieosiągal­

nym  ideałem  siebie  samego.  Smakując  siebie  jako  ranę, 
ranę  religijnej  wyobraźni,  leniwy  rzuca  zasłonę  na  całe 

swe życie, zasłonę niespełnienia. Wydaje się, że wycofuje 
się 

do siebie, lecz w istocie wycofuje się z siebie, karmiąc 

się  wielkim,  martwym  smutkiem.  W  głębi  lenistwa  staje 
się  dla  siebie  nieosiągalny.  Nie  wierzy  już,  że  siebie 
osiągnie.

Istnieje rodzaj lenistwa wyrastającego z zawodu, z roz­

czarowania. Jest to bardziej roz-czarowanie, tzn. u którego 
podstaw  leży  o-czarownie,  później  odarte  z  iluzji.  Leni­
stwo sytuuje się na przegranej. Wyraża istnienie przegra­
ne. Będąc takim, odżegnuje się oczywiście od hołdowania 
zwycięzcom.  Jest  więc  ono  formą  smakowania  klęski, 
upajaniem  się  nią;  przeczuciem  klęski  nieuchronnej.  Jest 
schodzeniem ze sceny, od-chodzeniem.

Grzech  lenistwa  sugeruje  fundamentalne  marnowanie 

daru życia i czasu, upadłość nadziei. Wszystko, cały czło­
wiek w lenistwie doznaje spowolnienia, tempo myślenia, 
pragnień, dokonań. Może ono wyrastać z przerażenia wiel­
kością człowieczego powołania czy też z rozczarowania

Arystoteles  poczynił  bardzo  istotne  spostrzeżenie  odnośnie  do  me­

lancholii: 

Dlaczego wszyscy mężowie, którzy byli niepospolitymi al­

bo w zakresie filozofii, albo jako mężowie stanu, albo w dziedzinie 

poezji, albo w umiejętnościach, odznaczali się usposobieniem me- 

lancholicznym? 

Cyt.  za: 

A

rystoteles

Zagadnienia  przyrodnicze, 

tłum. L. Renger, Warszawa 1980, s. 316.

background image

Lenistwo

153

sobą, albo też z przeciążenia historią. Życie staje się jakby 
odsunięte,  odraczane.  Taktyka  odraczania  ogarnia  coraz 

głębsze  pokłady  osobowości.  Na  pewno  jest  ono  wielką 
rezygnacją  z  siebie,  z  szansy  bycia  człowiekiem.  Wtedy 
największy wysiłek wkłada się w podtrzymywanie pozo­
rów bezradności. Jeżeli wspomaga to lęk przed ryzykiem, 
wtedy też wnętrze doznaje sparaliżowania. Lenistwo kre­
uje się na twórcę martwej natury.

Lenistwo jest przejawem duchowej choroby drogi Bo­

żej. Bóg staje się kimś, kto napawa odrazą. W głębi leni­
stwa  rodzi  się  smutek  nieutulony.  Dobro  oddala  się  od 
człowieka,  od  realnego  zasięgu.  Dryfuje  ono  w  niepa­
mięć.  W  lenistwie  umiera  zasadność  dobra,  jego  celo­
wość.  Dlatego  lenistwo  zamieszkuje  chętnie  w  pobliżu 
absurdu.  Absurd  oczywiście  nie  koi,  ale  pozwala  odna­
leźć  wspólny  mianownik:  wygasanie  scenariusza,  urwana 
fabuła, dogorywanie. Czy można jeszcze coś sensownego 
robić  na  zgliszczach?  Można  jedynie  z  godnością  usypać 
sobie  mogiłę.  Próg  absurdu  w  pułapce  lenistwa  zostaje 
znacznie  obniżony.  Jest  wiernym  świadkiem  konania 
w  swoim  życiu sensu,  łaski, odkupienia. Żyje, wykreśla­

jąc siebie.

Lenistwo oddaje duchową przestrzeń demonom. Dla­

tego z takim naciskiem św. Hieronim poucza o pracy, aby 
szatan  znajdował  was  zawsze  zajętych

2

.  Właśnie  szatan 

rozpościera  nad  ludzkim  życiem  coś  w  rodzaju  bierności 

tragicznej, mrocznej, niepokojącej.

Taktyka  demona  lenistwa  podobna  jest  do  podstępu 

Tryfona,  który  chciał  przejąć  władzę  (por.  1  Mch  12, 
39-49).  Aby  to  zrobić,  musiał  pokonać  dobrze  uzbrojo­
nego Jonatana. Ukrywając swe cele, zaprosił go i przyjął

2

 Św. 

H

iero nim

List do Mnicha Rustyka, PL 22,1078.

background image

154

Lenistwo

wspaniale, hojnie obdarowując. Nakłonił go do odesłania 
do domu licznego wojska, by nie trudził tak ludzi, obiecu­

jąc,  że  przekaże  mu  wszystkie  twierdze,  oddziały  woj­

skowe  i  urzędników.  Po  odesłaniu  wojska,  gdy  Jonatan 

wszedł  do  pierwszej  twierdzy,  pozamykano  bramy,  po­
chwycono  go  z  małym  oddziałem  wojska  i  zabito  mie­
czem.  Strategia  składa  się  z  wyraźnych  etapów:  uśpić 
czujność, rozbroić, zamknąć, zabić.

Tragedia  lenistwa polega na fundamentalnej odmowie 

współpracy  nie  tylko  z  Bogiem  w  dziele  zbawienia,  ale 
i zdecydowanej niechęci, by wkomponować się w cokol­
wiek,  w  całość.  Jest  usychaniem  na  zewnątrz.  Jest  rów­
nież formą zemsty. Obezwładnia najbardziej swój własny 
umysł.  Wybiera  nieaktywność,  bo  sprzeciwia  się  Bogu. 
Jeżeli  nie  mogę  żyć  przeciw  Bogu,  to  przynajmniej  od­
mawiam jakiejkolwiek formy uczestniczenia. W ten spo­

sób  lenistwo  oddziela,  oddala  od  Pana,  a  także  od  siebie 
samego. W lenistwie człowiek traci siebie, nie chce i nie 

może już do siebie należeć. Niestety, powierza się tajem­
nicy nieprawości.

Z  głębi  lenistwa  wydobywa  się  specyficzny  rodzaj 

oskarżenia:  jestem  zalewany  przez  zło.  Krzyk  ten  pełni 
funkcję dekoracji. Słowa oskarżenia są jak opadające, je­
sienne liście — słychać szelest śmierci.

Żyć przeciw obarczeniu

W  istocie  lenistwo  odwołuje  się  do  sceny  wypędzenia 

z raju i pozostaje reakcją na słowa podwójne słowa mó­
wiące o obarczeniu trudem. Jahwe mówi kobiecie: obar­
czę  cię  niezmiernie  wielkim  trudem...,
  a  mężczyźnie  — 
w  trudzie  będziesz  zdobywał...  (Rdz  3,  16-17).  Lenistwo 
zuchwale ociera pot z czoła i przeciwstawia się Bogu.

background image

lenistwo

155

Lenistwo żywi się goryczą utraconego szczęścia. Wymy­
ka  się  obowiązkom:  rodzenia  dzieci  i  zdobywania  poży­
wienia.
  Właśnie  lenistwo  nie  chce  rodzić,  nie  chce  być 
płodne,  nie  chce  już  zdobywać  tego,  co  karmi,  i  skazuje 
się  na  śmierć.  Duchowy  sens  tych  wyrażeń  uświadamia, 
że duch nie chce być płodny i nie chce szukać pokarmu. 

Najbardziej  ostentacyjnie  żyje  wbrew  historii.  To  nie 
tylko  duchowe  zaniedbanie,  to  podstawowa  niezgoda  na 
boski  plan.  Opuszczenie  Boga.  A  ponieważ  leniwi  zga­

dzają  się  na  swe  uchybienia,  właśnie  dlatego  opuszcza 
ich Bóg.

Leniwy,  przeciwstawiając  się  Bogu,  zostawia  życie 

duchowe.  Praktycznie  wewnętrzną  logiką  lenistwa  jest 
niepodejmowanie,  zostawianie.  Ono  nigdy  nie  nadąża. 
Ucieka.  Woli  śmierć  niż  pomoc  Boga.  Wybiera  upadek, 
wybiera  niepodnoszenie  się.  To  typ  katastrofizmu,  który 

już nie wierzga. Niezdolność na „ciąg dalszy". Żyje, wy­

kreślając siebie z księgi życia.

Leniwy  jest  również  człowiekiem  zbuntowanym.  Jest 

zbuntowany niedostatkiem łatwego dobra. Zostaje ono za­
niechane. Zwłaszcza to dobro, jakim jest człowiek i Boże 
dzieło zbawienia, wystawia na umieranie. Żyje zmierza­
niem
  ku  śmierci.  Zgadzając  się  na  śmierć,  buntuje  się 
przeciw  Bogu  Życia,  Miłości.  Ukazuje  Jego  inny  obraz: 
Boga  obojętnego,  Boga  teistów.  Ten  Bóg  nie  ma  już 
wpływu  na  świat,  nie  ma  wpływu  na  tworzone  dobro. 
Taki  Bóg  zwalnia  człowieka  z  odpowiedzialności.  Leni­
wy cynicznie obnaża bezsilność Boga. Wygnany Bóg le­
ży u podstaw koncepcji wygnanego człowieka.

Wobec  Boga  lenistwo  jako  bunt  może  przyjąć  dwie 

formy. Po pierwsze, w buncie moim nie pozwalam już ni­
czemu żyć, bo wszystko razem ze mną zmierza ku śmier­
ci.  Po  drugie,  zamykając  się  w  lenistwie,  jednocześnie

background image

156

Lenistwo

chcę  się  wymknąć  przemijaniu,  zastygam.  Leniwy  więc 
ucieka  przed  czasem,  teraźniejszością,  obecnością,  dąży 
do  swego  rodzaju  unieważnienia  doczesności,  unieważ­
nienia  stworzenia: wszystko musi  umrzeć  razem ze mną. 
Razem  ze  mną  umiera  nie  tylko  mój  świat  (którego  nie 
potrafię ocalić), ale nie ma prawa istnieć jakikolwiek in­
ny.  Razem  ze  mną  umiera  rzeczywistość.  Lenistwo  jest 
głoszeniem powszechnego umierania.

Z  drugiej  strony  zamieranie  w  lenistwie  kojarzy  się 

z zachowaniem larwy, która zaszywa się kokon, by prze­

trwać  i  przemienić  się.  Otoczony  kokonem  i  wyznający 

zasadę oszczędności energii, leniwy wierzy w jakąś obłę­
dną  możliwość zachowania siebie. Właśnie to sprzeciwia 
się drodze Bożej, drodze Chrystusa, który mówi o miło­
ści pękającej jak ziarna, a więc rodzącej się z umierania, 

jak  i  o  traceniu  swego  życia  (por.  Mk  8,  35).  Leniwy 

chce  zatrzymać  stworzenie  w  zmierzaniu  ku  Bogu.  Chce 
zmienić logikę historii. Nie chce należeć do Boga, wybie­
ra  przynależność  do  śmierci.  Struktury  śmierci  w  leni­
stwie  są  najbardziej  czytelne.  Lenistwo  jest  najbardziej 
ostentacyjnym omijaniem życia. Pragnie unieważnić Bo­
ga. Delektuje się przemijaniem, rozkładem, zgnilizną.

Lenistwo  swą  postawą  pragnie  samo  siebie  ocalić. 

W  ten  sposób  polemizuje  z  Boskim  darem  zbawienia. 
Mówi dumnie: ja samo zachowują siebie. Ale stanowi też 
drogę  uniewinnienia:  ponieważ  wybieram  śmierć,  Bóg 
nie może żądać ode mnie rozliczenia. W ten sposób wy­
bór  śmierci  staje  się  wyborem  nadzwyczaj  uprzywilejo­
wanym.  Głosi  swą  apokalipsę:  ja  już  skończyłem,  świat 
wokół  musi  w  końcu  ulec.  Tu  objawia  swe  bezlitosne 
oblicze. Mści się, usypiając innych. Chce ich wplątać, za­
trzymać, omotać, usidlić. Przymus zatrzymywania kwitnie 
mnóstwem pustych słów, rozdrabnianiem rzeczywistości, 
odwlekaniem decyzji. Lenistwo ukryte w nadmiarze.

background image

Lenistwo

1S7

Lenistwo potrafi inteligentnie ukryć się w mentalności 

ofiary: zrezygnowałem, jak to czyni ofiara złożona Bogu,! 
nie  mam  już  prawa  do  własnego  życia.  To  sam  Bóg,  jak 
Benjaszowi, kazał mi nie wychodzić z domu: Zbuduj so­
bie  dom  w  Jerozolimie.  Będziesz  tam  mieszkał  i  nigdzie
 
nie  będziesz wychodził.  Dobrze  wiedz, że w  dniu, w  któ­
rym wyjdziesz, u* na pewno umrzesz
 (1 Kri 2, 36-37). Mas­
kuje  w  ten  sposób  duchową  ociężałość.  Przypomina  sen 
apostołów z Getsemani, osłabionych i przerażonych, utru­
dzonych ciężarem wydarzeń.

<1

Ociężałość

Małe  zgody  na  lenistwo  dojrzewają  w  duchową  ocięża­
łość.  Ociężałość  jest  jak  stary  Heli,  który  słysząc  o  Arce 
Boga,  upada  i  łamie  sobie  kark,  umierając  (por.  1  Sm  4, 

18). Lenistwo osiedla się w duchu ociężałym, który nie jest 

już  zdolny  do  wznoszenia  się  ku  Bogu

3

.  Ociężałość  du­

cha wywodzi się ze znużenia dobrocią, świętością, modli­

twą,  ascezą.  Nie  przynoszą  one  spodziewanych  korzyści. 

Pośród  trudności  tego  typu  wygasa  potrzeba  służenia. 
Lenistwo  przyobleka  w  żałobę,  odrzucenie,  beznadzieję 
—  nie  ma  już  nic  do  osiągnięcia.  Niezdolność  do  dobra 
wypływa  z  wewnętrznej  niemocy,  jakby  z  załamania  się 
dobra w człowieku; wiary w dobro duchowe. Zdarza się, 
że  niesione  nieszczęście  tak  mocno  przygniata  do  ziemi, 
że  człowiek  dociera  jakby  na  granicę  możliwego  i  nie­
możliwego i poza tę granicę nie ma siły się przedostać.

Ociężałość może być zasłaniana ideą góry nieporuszo- 

nej.  Wtedy  zwykłej  obojętności,  niewrażliwości  nadaje 

się znaczenie oderwania duchowego, wewnętrznej wol-

3

 K

wa

C3RIUSZ/,P

ontu

Pisma..., 

dz. cyt., s. 259.

background image

158

Lenistwo

ności, tego, co w znakomitych szkołach ducha nazywano
aphateia.

Najgorszym  typem  ociężałości  jest  jednak  trwanie 

w grzechu. Grzech zabija więź z Bogiem i z ludźmi. Kar­
mienie  się  grzechem  doprowadza  szybko  do  duchowego 
zwyrodnienia,  wystawia  na  płomień  namiętności  słabe 
wnętrze  i  domaga  się  coraz  większej  liberalizacji  w  po­
dejściu  do  zła.  W  ociężałości  odbywają  się  narodziny 
demonicznej tolerancji.

W  rajskiej  scenie  kuszenia  lenistwo  przejawia  się 

w  niemożności,  w  niezdolności  do  „odwrócenia  się"  od 
owocu.  Człowiek  nie  odchodzi,  ale  pozostaje  w  prze­

strzeni  kuszenia.  Wybiera  ją,  pozostając.  Pozostaje  jed­

nak ostatecznie tylko pastwą demonów.

Grzech czyni człowieka tak ciężkim, że nie potrafi on 

odnaleźć  uzasadnienia  dla  walki  ze  słabościami,  lękiem, 
cierpieniem.  Stają  się  one  nieuchronne.  Przygnieciony 
grzechem podlega pasywności wobec dobra, wobec miło­
ści. Żywi się słowami beznadziei: mocarz nie okaże swej 
siły, a bohater nie ocali życia, łucznik się nie ostoi, szyb- 
konogi  nie  umknie  i  jeździec  na  koniu  nie  ocali  życia; 
nawet  nąjmążniejszy  sercem  pomiędzy  bohaterami  nagi 
będzie uciekał (Am 2, 14-16). Nie ma już nic do ocalenia 
— leniwy wygrywa swe rozgoryczenie na oktawach bez­
radności.  Lenistwo  wieści  wersję  dziejów  nie  do  urato­
wania.  Pojawia  się  jak  upiór  przekonanie  o  fatum,  wiara 
w nieodwracalność historii. Odpoczywa na ruinie rozmy­
ślań o naturze świata. Myślenie to zaprawione jest od ko­
rzeni wątpieniem.

background image

Lenistwo

159

Natręctwo nieistotnego

Człowiek  leniwy  rezygnuje  z  trudu  rozróżniania  rzeczy 
istotnych, ważnych od nieważnych. Cały horyzont warto­
ściowania pokrywa gruba warstwa odrazy. Lenistwo wcale 

nie musi oznaczać bezproduktywności. Można z lenistwa 
zapracować  się  na  śmierć.  Leniwym  jest  bowiem  czło­
wiek  nie  dlatego,  że  nie  pracuje,  ale  dlatego,  że  bierze 

sobie zbyt wiele zajęć po to, by usprawiedliwić się przed 
szczególnego  typu  lenistwem  —  nie  podjęciem  zasadni­
czego zadania, jakim jest sam człowiek. Praca zewnętrz­

na,  mnogość zajęć  staje się ucieczką.  Lenistwo to polega 
na wyborze rzeczy błahych, drugorzędnych.

Źródło  zniechęcenia  do  życia  może  leżeć  w  prze­

świadczeniu, że cele, takie jak świętość czy pełnia modli­

twy  należy  osiągać  natychmiast.  Brak  efektów  wywołuje 
nieuchronnie frustracje.

Leniwy  jest  typem  najtrudniejszym  do  nawrócenia, 

ponieważ  nie  chce  zaangażować  się  do  końca.  Mglistość 
celów,  nieczytelność  życia  świadczą  o  braku  podstawo­
wego wysiłku, żeby bardziej być. Cele wydają się już nie 
do  osiągnięcia.  Bujność  życia  zostaje  wystukana  jedno- 

stajnością  nudy.  Nie widzi  dróg, którymi  można by wy­
ruszyć. Zamyka się w metafizycznej skorupie.

Leniwe zniewolenie czasem

Lenistwo  pozostaje  inteligentnym  i  zwartym  systemem 
obronnym  starego  człowieka,  broniącym  się  skutecznie 
przed wymaganiami życia duchowego. Jest totalnym za­

puszczeniem  człowieka,  zachwaszczeniem,  obezwładnie­

niem  duchowym.  Bezbronność  polega  na  opuszczeniu, 
czasem gorzkim pozostawieniu wewnętrznej twierdzy.

background image

160

Lenistwo

Wyprowadziwszy  człowieka  w  pole,  nieprzyjaciel  łatwo 
wytrąca broń z ręki i bierze w jasyr. Leniwy daje się roz­
broić,  pozwala  ginąć  murom  obronnym,  nieszczęśliwy 
mieszkaniec  bezbronnej  krainy,  gdzie  pasie  się  dziki 

zwierz. Dzikość głęboko wtapia kły w serce. Jest bowiem 
czymś najbardziej przeciwnym formowaniu siebie, kształ­

towaniu. Hołduje bezkształtowi. W głębi lenistwa pojawia 

się  niechęć,  by  nadawać  życiu  kształt,  by  żyć  na  miarę 

godności.  Woli  żyć  w  usypiającym  pięknie  marzeń,  pla­
nów,  deklaracji.  Może  bronić  się  skutecznie  lekceważe­
niem  słów  prawdziwych.  I  żyć  w  zamkniętym  czasie, 
w  swoim  czasie  obmierzłym.  To,  co  bezkształtne,  jednak 
obezwładnia.  Leniwy  nie  broni  już  duchowych  szańców 
ani  przekonań,  oddaje  przestrzeń  łaski.  Wyczerpuje  się. 
Wygasa.  Dla  niego  nurt  historii  płynie  zbyt  wartko.  Już 
nie  dopuszcza  do  siebie  tego,  co  się  dzieje,  już  w  ogóle 
nie dopuszcza do siebie. Żyje poza historią, w której dzia­
ła  przecież  łaska.  Żyje  w  zastygłym  czasie.  Ponieważ 
przegrywa teraźniejszość, ucieka w minione lub nadcho­
dzące.
  Wchodząc  tam,  niechętnie  je  zostawia,  nie  potrafi 

się  oderwać.  Kategoria  czasu  staje  się  jątrzącą  pułapką. 
Uporczywe  trwanie  w  przeszłości  czy  też  przyszłości, 

gloryfikacja tego, czego już nie ma albo tego, co nadcho­
dzi,  stanowi  podstawy  dla  usprawiedliwienia  swej  nie­
obecności
 w czasie aktualnym. Wybór przeszłości czy też 
przyszłości oznacza niezdolność do życia pośród cząstek, 
okruszyn  czasu,  pośród zwyczajnych  rzeczy. Przygniece­
nie codziennością pozwala na małą nadzieję, że wszystko 
zacznie kiedyś później. Człowiek czuje się związany cza­

sem,  zniewolony  nim,  rzuca  na  życie  pajęczynę  odręt­

wienia.  Świat  leniwego  podobny  jest  do  muzeum  —  ob­
cuje  z  przeszłością,  dla  której  nie  może  już  nic  zrobić. 
Przyobleka  się  dostojną  nostalgią.  Być  może  w  świecie

background image

Lenistwo

161

bezruchu  pragnie  ocalić  i  zachować  to,  co  wartościowe, 
ale są to figury statyczne, posągowe, monumentalne, prze­
ważnie próżne.

Lenistwo  z  natury  wybiera  to,  co  niskie,  przyziemne, 

ponieważ  nie  wymaga  to  wysiłku.  Lubi  być  świadkiem 
chaosu,  bezrozumności,  gdyż  samo  już  dawno  poddało 

się. Szyderczo zagrzewa do walki.

Lecz  należałoby  poszukać  tu  jeszcze  głębszego  pro­

blemu: lenistwo szuka przebóstwienia w uległości, zwła­

szcza uległości czasowi, temu, co przechodzi przez świa­
domość. Ta uległość jest żywym zaprzeczeniem uległości 
znanej z pokory czy posłuszeństwa Bogu. Jest ona typem 

uległości,  która  nie  ma  odwagi  żyć.  Pośród  bierności 

słów przejawia się bunt. Lenistwo jest odmową zgody na 

własny los, brakiem akceptacji własnej historii. Lenistwo 

jest istnieniem wyczerpanym.

Uśpienie aksjologiczne

Lenistwo  należałoby  ukazać  jako  jaskrawe  wystąpienie 
przeciw dobru, przeciw wartościom. Pojawia się jako za- 
woalowana  forma  niszczenia  dobra.  Nie  dość,  że  go  nie 

tworzy,  to  poprzez  swą  postawę  dyskredytuje  to,  które 

istnieje. Lenistwo wobec każdego dobra pojawia się jako 
pesymizm, pesymizm aksjologiczny. Może on mieć źródła 
w doświadczeniu niesprawiedliwości: uczynione dobro nie 
zostało  nagrodzone,  doznane  zło  nie  zostało  ukarane.  Co 
gorsza,  za  uczynione  dobro  człowiek  został  ukarany, 
zniszczony, odrzucony, skazany na śmierć. Wobec takiej 
bezsilności  dobra,  wobec  wdeptania  świętości  w  błoto 
człowiek rezygnuje, otacza się kokonem i wpada w aksjo­
logiczną apatię. Człowiek taki staje się jak głupia panna,

background image

162

Lenistwo

która  nie  dba  o  oliwę  do  lamp.  Słyszy  w  końcu  słowa 

Chrystusa: nie znam was (Mt 25, 12)

4

.

Odczuwa  przymus  spotwarzania  dobra,  gdyż  ono 

oskarża  lenistwo.  Spotwarza  zwłaszcza  dobro  aktywne. 

Szuka  równie leniwych sprzymierzeńców i podważa ak­

tywne  postawy.  Sprzysiężenie  leniwych  bywa  niepraw­

dopodobnie  konsekwentne  i  jadowite.  Wszelkie  wyma­
gania  są  bowiem  nie  do  przyjęcia.  Umiejętnie  posługuje 
się  ideą  tolerancji,  przymykania  oczu,  bo  samo  szuka 
spokoju.  Dla  leniwego  każde  wymaganie,  religijne  czy 
społeczne, jest wrogie życiu, jest ograniczeniem wolności. 
Rozbudowuje typ świadomości, która pomija wartości.

Niewłaściwy  stosunek  do  wartości  przyjmuje  także 

inne  formy.  Jeżeli  czyjeś  życie  zdominują  inne  osoby 
odmawiające  dojrzewania,  zainteresowane  w  utrzymy­
waniu atmosfery infantylności, może dojść do specyficz­
nego  poczucia  bezwartościowości,  własnej  bezużytecz- 
ności.  Jako  podmiot  nie  ma  się  przestrzeni  do  własnych 
decyzji, do własnej wyobraźni czy języka. Mamy do czy­
nienia  z zagrabieniem  człowieka.  Osoba taka ma  wielkie 

trudności,  by  przebić  się  do  siebie,  by  uwierzyć  w  siłę 

swego wewnętrznego świata, bo ciągle była przymuszana 
do  adorowania  innych.  Wynika  z  tego  pewien  rodzaj 

bardzo podstawowego uśpienia. Zło lenistwa wybija rytm 
kołysanek.  Metafora  snu,  pokusa  usypiania,  wprowadza 
w  życie  majaki,  urojenia.  To  zasadnicza  trudność  w  po­
zyskiwaniu prawdy o sobie i rzeczywistości. W lenistwie 
obserwować można dużą dozę nieprawdy, najbardziej zaś 
niewiarę we własne możliwości. Nie słyszy się już słów: 

Oto  nadeszła  godzina  powstania  ze  snu...  (Rz  13,  11). 

Zagrabiony już nie zmaga się...

4

B. G

raham

Siedem grzechów głównych, dz. cyt, s. 51-52.

background image

Lenistwo

163

Taki  człowiek  jest  tworem  innych,  wypadkową  ich 

zachowań,  ciągle  spychany  ze  sceny  swego  życia  na 
miejsce  widza.  W  oczach  takiego  człowieka  dobro  może 
stać się czymś nierzeczywistym, jedynie nierealnym ma­
rzeniem.  Następuje  wyobcowanie,  wyrzucenie  z  historii* 
złowrogość  względem  niego  pochodząca  gdzieś  z  wet 
wnątrz.  Niemal  całkowite  zamieranie.  Życie  leniwego 

jest jak zapadanie w sen. Umysł podlega zmrożeniu, du-» 

chowej hibernacji. Nie wymaga żadnej duchowej czujno­
ści,  jedynie  bierności  typu  inercyjnego.  Taki  jednak  nie 
obudzi  się  w  odnowionym  świecie.  Wczytując  się  we 
współczesne myśli filozofów czy pisarzy, ze zdziwieniem 
można  zauważyć,  że  współczesna  myśl  rozgościła  się 
w lenistwie. Człowiekowi się już nie chce, nie widzi po­

trzeby gruntownego przemyślenia, gruntownego wytłuma­

czenia natury rzeczy, gruntownego nazywania. Ogranicza 
się do niefrasobliwego zapisu czasu, stosuje dezorientujące 
formy  opisu,  bawi  się  raczej  niż  pracuje  nad  rzeczywi­
stością.

W  lenistwie  również  znajduje  swe  źródło  ludyczna 

koncepcja  człowieka  (homo  ludens),  traktowanie  świata 

jak globalnej zabawki, z ideałem wygodnego i dostatnie­

go  życia.  Taki  wymiąkły  styl  życia  prowadzi  do  śmierci 
całą kulturę.

Brak  dostępu  do  wartości,  ślepota  typu  duchowego 

wydaje się kwestionować każdą motywację do twórczego 
wysiłku. Kosztuje on bowiem zbyt wiele bólu. Być może 

takim  ludziom  nie  pozwolono  nic  w  życiu  zrealizować 

samodzielnie,  stawali  się  zawsze  jedynie  przedłużeniem 
czyichś pomysłów, czyjejś woli. Lub też robiono wszyst­

ko  za  nich,  rozpieszczając  ich  aż  do  nieprzytomności 
życia. Lenistwo tu może być maskowane potrzebą dys­

background image

164

Lenistwo

tansu,  oddalenia,  ale  w  końcu  okazuje  się,  że  życiowe 
cele stają się zbyt odległe.

Gdy ono dojrzeje, może pojawiać się jako forma ugo­

dy,  niezdrowego  kompromisu,  który  spycha  i  odcina  od 
źródeł życia duchowego i jest ostatecznie zgodą na mier­
notę. Ugoda z miernotą życia. Taka filozofia życia posia­
da  swe  przedłużenie  w  postawie  niesprzeciwiania  się. 
Kiedy człowiek orientuje się, że jednak nie sprzeciwia się 
złu,  pokusom  czy  przeróżnym  formom  nieprawdy,  bywa 

już  za  późno.  Skazał  się  już  na  życie  spętane.  Ugoda 

z  miernotą  wynika  ze  zwykłego  ślizgania  się  po  ducho­
wym  życiu,  bo  nie  ma  się odwagi  wbić  lemiesza Bożych 
słów  w  ciało  duchowe.  Przyjęcie  barw  ochronnych, 
wkomponowanie  się  w  otoczenie,  rezygnacja  z  powoła­
nia  do  tego,  by  być  znakiem  sprzeciwu  i  ewangelicznym 
zaczynem,  daje  poczucie  niesmacznego  spokoju.  Rodzi 
się głębinosiężny smutek.

Ostatecznie  lenistwo  pojawia  się  jako  typ  wierności, 

wierności  rzeczom  przyziemnym,  rzeczom  z  ciasnego 
kręgu  własnych  spraw.  Wierności  sprawom,  które  mam 

pod ręką, nie muszę się trudzić, by je znaleźć. Tak umie­

ra duchowy wymiar człowieka, zostaje uciążliwa doczes­
ność, którą należy ocalić za wszelką cenę. Poprzestaje się 
na minimum. Lenistwo jest azylem.

Schorowana obcość

Wybór  lenistwa  czasem  związany  jest  z  odrzuceniem, 

a  ściślej,  z  brakiem  poczucia  bycia  wybranym.  Nie  je­
stem  oczekiwany, nigdy nie byłem oczekiwany, nie było 
nikogo, kto by na mnie oczekiwał, a więc i ja nikogo i ni­
czego nie oczekuję. Zamykam swą nadzieję. Nie doświad­
czyłem, tego, że wybrał mnie Bóg, by mnie w czymś

background image

Lenistwo

165

wyszczególnił,  zamykam  więc  moją  religijną  nadzieję 
i  nie  oczekuję  już  nic  od  Niego.  Nie  zrobię  już  niczego, 
co by sygnalizowało moje oczekiwanie i potrzebę wybra­
nia. Wybieram życie odwrócone od Boga, martwe, anty­
kwaryczne.

Leniwy  nie  ma  przyjaciół,  są  tylko  towarzysze  nie­

doli.  Oni  wspólnie  czują  się  obco  pośród  świata.  W  ob­
cym  świecie  nie  poczuwają  się  do  odpowiedzialności  za 

jego obcość ani by tę obcość ubogacić. Wyrażają wspól­

nie swą solidarną dezaprobatę i niechęć, wzmacniając się 
kompleksem wygnańca.

Lenistwo maskuje się solidarnością z nieudacznikami, 

miernotą.  Staje  się  apostołem  tego  rodzaju  słabych.  Idea 

słabości  dominuje  myślenie,  przekonywanie,  urasta  do 
rangi teologii, ale w głębi jest niezdolnością do stawiania 
sobie wymagań.

Zamieszkanie  w  lenistwie  jest  jakby  zaglądaniem 

śmierci  w  oczy,  z  jednoczesnym  brakiem  siły,  by  odejść 
z takiego miejsca. Wieści załamanie się nadziei. Wybiera 

—  jeśli  cokolwiek  wybiera  —  rezygnację.  Może  się  to 
narodzić z przygnębienia złem: nie mam już siły do prze­
miany świata, do uratowania świata własnego, do promo­
wania dobra. Wycofuję się ze sceny życia. Leniwy wydaje 

się  być  człowiekiem,  który  nie  potrzebuje  zbawienia. 
Może  dlatego,  że  w  jego  oczach  nie  ma  już  co  zbawiać. 
Śmierć  nadziei  objawia  się  również  w  ogromnym  lęku 

przed opuszczeniem świata, w którym człowiek zamiesz­
kał, z którym się oswoił, który zna i rozumie. Każde we­
zwanie  Boga,  które  byłoby  jak  powołanie  Abrahama,  by 
opuścić  swą  ziemię  i  udać  się  do  innej,  pojawia  się  jako 
niewykonalne.  Lęk  więzi  wyobraźnię  niedoszłych  po­
dróżników.  Lenistwo  jest  aktywną  formą  nieufności 
względem Boga.

background image

166

Lenistwo

Istnieje  jeden  podtekst  z  życiu  leniwym,  odnoszący 

się  wprost  do  tajemnicy  grzechu  pierworodnego.  Leni­
stwo  sugeruje:  oto  wybór,  decyzja,  działanie  człowieka 
zawiodły, zerwano owoc znajomości dobra i zła i ponie­
siono  klęskę.  Czy  można  żyć,  omijając  sytuację  w  raju? 

Właśnie  w  kontekście  tego  pierwotnego  fiaska  ludzkiego 

działania,  leniwy  pragnie  ocalić  siebie,  odcinając  się  od 
niej.  Blokuje  świadomość  czynu.  Ponieważ  czyn  prowa­
dzi do klęski, wybieram nieczyn. Ale rozwiązanie okazuje 
się rzekome: duchowy marazm, zmierzanie ku śmierci jest 
również  częścią  grzechu,  częścią  kary,  pierwotnego 
przekleństwa.  Dlatego  lepsze  jest  noszenie  niepamięci, 
zapomnienia o tym, że nie ma się przyszłości.

Bezładność

Lenistwo łatwo oddaje inicjatywę w rzeczach duchowych 
w  obce ręce. Zwalnia się z trudu rozeznań. Podążanie za 
innymi,  często  bezwiedne,  kamuflowane  zaufaniem  czy 
kreowaniem  kogoś  na  idola,  ukrywa  chorobę  woli  i  du­
chowej wyobraźni.

To  przedziwne,  ale  lenistwo może  być bardzo  konse­

kwentne,  może  najbardziej  konsekwentne  z  wad  głów­
nych.  Przybiera  formę  trwania  upartego.  Bądź  uparcie 
nie  chce  ruszyć  z  miejsca,  bądź  uparcie  nie  wybiera.  To 
duchowe  zawieszenie,  impas  wewnętrzny  przed  niczym 

jednak  nie  chroni.  Bynajmniej,  niebezpiecznie  człowiek 

staje  się  przydrożną  ofiarą  przewalających  się  legionów 

Złego.  Znajdują  bowiem  dom  uporządkowany,  ale  bez 
gospodarza  (por.  Łk  11,  26).  Lenistwo  jest  duchowym 
wyprowadzeniem się, emigracją z siebie. Leniwy mieszka 
poza swoim domem. Nie sprzeciwia się łupieżcom.

background image

Lenistwo

167

Dlatego obecność leniwego przypomina bardziej selektyw­
ną usłużność niż życie dla prawdy.

Bezładność  leniwych  stwarza  bardzo  podatny  grunt 

dla dojrzewania wykoślawionych teorii wolności głoszą­
cych wolność od zasad, od „przymusu" dobra, a także za­
chęcających do niekończącego się świętowania luzu.

Lenistwo,  odczuwając nieznośny ciężar życia ducho­

wego, czyniąc samo życie duchowe rozwlekłym, zaraża je 
ostatecznie  nudą.  Nuda,  monotonia  duchowych  wyma­
gań,  monotonia  walki,  ciągłe  powracanie  na  te  same 
miejsca  ludzkiej  słabości,  obezwładniają  ducha.  Czło­
wiek duchowy nie nudzi się sobą, gdyż jest z Bogiem.

Acedia najsilniej więzi ducha. To duchowa eutanazja. 

Zamieszkiwanie na przedpolach śmierci. To grzech star­
czy, grzech duchowego zestarzenia się. Sam widzi siebie, 
że jest 

niepożyteczny dla życia duchowego.

Lenistwo  staje  się  nauczycielem  wątpienia.  Gdy  nuda 

wypełnia  horyzont  religii,  rodzi  się  zatąchłość  istnienia. 
Jałowe życie, prowadzone na jałowym biegu, czyni czło­
wieka jałowym do ostateczności, głównie w sferze łaski. 

Słabość  dotyka  tak  bezpośrednio  i  tak  dojmująco,  że 

ogarnia nie tylko sferę tego, kim się jest, ale i sferę tego, 
kim się będzie.

Niebezpieczna bierność

W  lenistwie  pojawia  się  zjawisko  utraty  duchowej  siły 
ciążenia.  Bóg,  jako  centrum  stworzenia,  utracił  tu  siłę 
grawitacji  (gravitas).  „Bóg  już  nie  przyciąga  —  woła 
zuchwale  w  historię  leniwy  —  sam  jestem  tego  najlep­

szym  przykładem".  Oczywiście  leniwy  nie  zamierza  się 
zdradzić — on ciąży ku sobie. Lenistwo przyjmuje formę 
biernej pychy.

background image

168

Lenistwo

Unikiem często stosowanym przez leniwych jest prze­

sadna interioryzacja, obsesyjne skupianie się na własnym 

wnętrzu, wchodzenie w wewnętrzny dialog, który niczego 
nie  rozjaśnia  ani  niczego  nie  rozwiązuje.  W  ten  sposób 
ratują swój wizerunek i maskują wyczerpanie się projektu 
życia.  Z  drugiej  strony,  być  może,  cała  energia  duchowa 
wyczerpuje  się  w  wysiłku  przerzucenia  pomostu  pomię­
dzy  tym,  co  zewnętrzne,  a  tym,  co  wewnętrzne,  gdy  oba 
brzegi za bardzo się oddaliły.

Leniwy promuje ideał statycznej doskonałości, posta­

wy nieporuszonej, która jednak dojrzewa w cieniu zalęk­
nienia.  Zastygłe  trwanie  odporne  na  zamiany,  na  dyna­
mizm  łaski.  Swą  ostygłością  chce  oskarżyć  nietrwałość. 

Samą pozę — zastyganie pomiędzy początkiem a końcem 

— leniwy pragnie otoczyć nimbem, patosem. Jest to jed­
nak  jedynie  patos  śmierci.  Bez-czynność  i  bez-ruch  nie 
mogą  przecież  prowadzić.  Są  zaprzeczeniem  etosu  piel­
grzymiego,  wycofują  się  ze  wszystkich  dróg.  Tu  brzmi 
najtragiczniej słowo Chrystusa: Ja jestem drogą i prawdą, 
i  życiem  (J  14,  6).  Lenistwo  nie  wychodzi  już  na  drogi, 
nie chce ich znać; nie chce podejmować prawdy i zatapia 

się  w  śmiertelnym  śnie.  Tak naprawdę  nie tyle  wyklucza 
siebie, ale eliminuje świat, zwłaszcza ten Boży. Twierdzi: 

to Bóg przegrał w moich oczach, nie ma już przyszłości.

Jeżeli  coś  ma  się  wydarzyć,  przyjmuje  scenariusz 

kwietyzmu. Kiedy człowiek leniwy przyobleka się w sza­
tę  kwietyzmu,  a  więc  spychania  odpowiedzialności  za 

swe  życie  na  Boga,  oczekuje,  że  jego  działanie  zastąpi 
Bóg.  Towarzyszy  temu  wycofywanie  się  z  nadmiernych 

napięć czy wysiłków.

Bierność  czasami  nabudowywana  jest  na  fałszywym 

zadowoleniu z siebie, z osiągniętego stanu. Złudne samo­
zadowolenie polega na tym, że leniwy po prostu szuka

background image

Lenistwo

169

łatwego  życia,  unika  podejmowania obowiązków. Lęka 

się uciążliwości. Leniwy ciągnie za sobą życie, nie nada 

je mu kształtu. Co gorsza, nie ma odwagi patrzeć w przy 

szłość, która jawi się jako coraz trudniejsza. Balast życia, 

już  nie  do  zniesienia,  pełni  funkcję  usprawiedliwienia 

piętrzących  się  oskarżeń.  Nie  oskarża  się  jednak  życia 
czy ludzi. Lenistwo oskarża Boga. To On uczynił życie 
przeklętym.  Lenistwo  jest  niepohamowaną  tęsknotą  do 
raju, która jednak nie zostaje nigdy spełniona.

*

Bardziej wyrafinowane lenistwo nawiązuje do tajem­

nicy wyżyn duchowych, tajemnicy odpocznienia w Bogu. 
Ma to jednak zagwarantować sam komfort odpoczywania, 
natomiast  Bóg  stanowi  tu  rodzaj  świątobliwego,  a  przy­
najmniej  przyzwoitego  tła.  Religijne  obwarowanie  leni­

stwa ma mu jedynie dodać dostojeństwa. Atrofia duchowa 

to ostatni przystanek, postój przed śmiercią.

Lenistwo  jest  niebezpieczne  nie  tylko  dlatego,  że  sa­

mo  dusi  się  sobą  i tamuje  siebie, ono  sprytnie  ucieka się 
do innych, jak do kariatyd, które podtrzymują gmach je­
go  życia.  Posługuje  się  zasilaniem  z  zewnątrz.  Na  ze­
wnątrz  też  wybiela  swą  odpowiedzialność.  Jednocześnie 
z  duchowego  wnętrza  czyni  kryjówkę,  a  nie  świątynię, 
w której paliłoby się kadzidło na cześć Pana. W kryjów­
ce,  w  wyrafinowanym  ukryciu  i  samotności  celebruje 
butwiejące życie. Zdarza się, że lenistwo w człowieku nie 
ma siły już żyć, wtedy cierpiąc „bez skargi", czyni z sie­
bie mesjasza.

Jedyny  temat,  który  leniwego  interesuje:  jak  umierać 

razem. Niesie go radość wspólnego umierania. Śmiertel­
na  powaga  jest  pozą,  z  jaką  przyjmuje  nowy  dzień.  Ten 
dzień oczywiście nie ma nic do zaofiarowania, jest pusty, 
nieciekawy, nie inspiruje. Leniwy w swoim wyschniętym 
wadi  roznosi  nowinę  o  Bogu,  który  oszukuje.  Nie  masz

background image

170

Lenistwo

obiecywanych  winnic  pełnych  wina  i  biesiadnych  śpie­
wów;  masz  za  to  kamieniołomy  i  ziemię  bezwodną. 
Ponieważ  czuje  się  oszukany,  jak  została  oszukana  Ewa 
w  raju,  nie  czuje  się  do  niczego  zobowiązany,  oprócz 
kwestionowania. Lenistwo zalega w ogromnej pustce ży­
cia.  Ta  pustka  jest  materią  rozpaczy:  nie  ma  już  nic  do 
kochania,  do  poznania.  Nie  warto  już  nic  robić!  Dzieje 
się  tak  dlatego,  bo  życie  tu,  gdzie  żyje  leniwy,  już  nie 
dociera.  Jest  on  zmęczony  tym  wyczerpaniem  się  treści. 

Wyblakłość  sensu  wszystkich  rzeczy  jest  przerażająca. 

Nie  mamy  na  ziemi  już  nic  do  zrobienia.  Przygnębienie 
przeplatane  perfekcjonizmem  rytów  śmierci.  Mizantropia 
upadku wszechświata. Istnienie agonistyczne. Rozpoczyna 

się w mizologii — wstręcie do myślenia, kończy w pro­

klamacji  powszechnego  zmierzania  ku  śmierci.  Lenistwo 

jest  jak długi,  nużący wieczór,  w  którym nic  się nie wy­

darza.  W  ten  sposób  kwestionowany  jest  każdy  ludzki 
wysiłek.

background image

Z

amiast

 

zakończenia

Przedstawiono powyżej grzeszne drogi człowieka, a raczej 

jego bezdroża. Prowadzi to do zakorzeniania się w krainie 

śmierci i piekła. Przywołajmy tu jedną z najbardziej suges­

tywnych wizji piekła nakreśloną przez św. Teresę z Awili:

„Wejście przedstawiło mi się na kształt wąskiej i dłu­

giej  uliczki,  albo  na  kształt  nisko  sklepionego,  ciemnego 
i  ciasnego  lochu.  Na  spodzie  rozpościerało  się  błoto 
wstrętnie  plugawe,  wydające  z  siebie  woń  zaraźliwą 
i  pełne  gadów  jadowitych.  Na  końcu  wejścia  wznosiła 

się  ściana  z  zagłębieniem  w  środku,  podobnym  do  szafy 
ściennej;  w  tę  ciasnotę  ujrzałam  się  nagle  wtłoczona. 

Wszystkie  okropności,  które  wchodząc,  widziałam,  choć 

opis  ich  ani  z  daleka  im  nie  dorównywa,  były  jeszcze 
rozkoszą  w  porównaniu  z  tym,  co  uczułam  w  tym  za­
mknięciu.

Była  to  męka,  o  której  daremnie  kusiłabym  się  do­

kładne  dać  pojęcie;  żadne  słowa  najsilniejsze  nie  wypo­
wiedzą, żaden rozum nie ogarnie całej jej grozy. Czułam 
w  duszy  mojej  ogień,  na  którego  określenie,  jakim  jest 
i jak na duszę działa, nie staje mi ani wyrazów, ani pojęcia, 
a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia... 
Wszystko to spotęgowane jest jeszcze do nieskończoności 
tą  jasną  i  niewątpliwą  świadomością,  że  jest  to  męka 
wieczna,  która  nigdy  się  nie  kończy.  Lecz  wszystka  ta 
okropna  męka  ciała  niczym  jest  znowu  w  porównaniu 
z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby 
duszenie  się,  takie  dojmujące  strapienie  i  takie  gorzkie,

background image

172

Zamiast zakończenia

rozpaczliwe  znękanie,  że  nie  wiem,  jakimi  to  słowy 
wszystko określić.

Choćbym to nazwała nieustającym cierpieniem, śmier­

telnym konaniem, mało by jeszcze tej nazwy, bo w kona­
niu śmiertelnym siła większego duszę od ciała odrywa, tu 

zaś  dusza  by  się  sama  chciała  wyrwać  z  siebie  i  sama 
siebie  rozdziera.  Słowem,  nie  mam  wyrazu  na  oznacze­
nie, jak niewypowiedzianie ta męka duszy, ten ogień we­
wnętrzny  i  ta  nękająca  ją  rozpacz  przewyższa  wszelkie 
inne,  choć  tak  okrutne  katusze  i  boleści.  Nie  widziałam 
ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się pa­
lę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest, 
powtarzam:  ten  ogień  wewnętrzny  i  ta  rozpacz  duszy,  ta 

jest męka nad wszelkie męki najsroższa.

Nie  ma  pociechy  ani  nadziei  pociechy  w  tym  okrop­

nym,  wonią  zaraźliwą  przesiąkniętym  więzieniu.  Nie  ma 
gdzie  usiąść  ani  się  położyć  w  tym  ciasnym  jak  ucho 
igielne  zagłębieniu  ściany,  do  którego  byłam  wtłoczona. 
I sameż te ściany, straszliwe na wejrzenie, ciężarem swo­
im  przygniatają  i  dławią.  Nie  ma  tam  światła,  wszędzie 
dookoła  ciemności  nieprzeniknione.  A  jednak  —  nie 
rozumiem,  jak  to  być  może,  ale  tak  jest  —  choć  nie  ma 

światła, oko przecie widzi wszystko, cokolwiek może być 

przykrego ku widzeniu i przerażającego dla wzroku.

Byłam tak przerażona tym widzeniem, owszem i dziś, 

choć  od  tego  czasu  upłynęło  już  sześć  lat,  tak  jestem, 
szczerze  mówię,  nim  przerażona,  że  w  tej  chwili,  gdy 
o  tym  piszę,  zdaje  mi  się,  że  ze  strachu  krew  się  ścina 
w żyłach moich" (Ż, 32, 1-4).

Doświadczenie  grzechu  osadza  się  ciężarem,  smut­

kiem, jest bowiem dotykaniem piekieł. Celem tej książki 
było  doprowadzenie  do  tego  rzeczywistego,  nie  tylko

background image

Zamiast zakończenia

173

psychicznego,  dyskomfortu,  ale  wewnętrznego  wstrząsu. 
W  takiej  sytuacji  człowiek  jeszcze  bardziej  uświadamia 

sobie potrzebę wybawienia ze zła, potrzebę Wybawiciela. 
Chodząc szlakami uwięzienia, zaślepienia i ludzkiej bie­
dy,  należałoby  z  całą  oczywistością  zapragnąć  bliskości 
Boga  jako  jedynego,  który  skutecznie  pozwala  od  zła 
obronić.  O  naturze  tego  pragnienia  należałoby  powie­
dzieć  coś  więcej.  W  zamiarze  autora  jest  odsłonięcie 

w  jednej  z  najbliższych  publikacji  tajemnicy  pragnienia, 

jakim jest człowiek.

O  grzechu  nie  wystarczy  tylko 

wiedzieć, 

nie  wystar­

czy, drżąc, spodziewać się upadku i wołać do Pana. Na­
leży go wykorzeniać. Skorzystajmy tu z mądrości Doro­

teusza z Gazy

1

:

Trzy postawy są możliwe dla człowieka: albo ktoś jest 

poddany  namiętności,  albo  ją  powściąga,  albo  ją  wy­
korzenia.  Poddany  namiętności  to  ten,  który  spełnia  jej 
uczynki i podtrzymuje ją w sobie; powściągający namięt­
ność to ten, który ani jej nie ulega, ani jej nie wykorzenia, 
ale  dla  rozumnych  przyczyn  działa inaczej,  nadal jednak 
namiętność  ma  w  sobie;  a  wykorzenia  namiętności  ten, 
który walczy z nią i spełnia uczynki jej przeciwne.

Wykorzenić znaczy nie tylko przycinać, nie tylko tłu­

mić, ale sięgając do samego dna, wypalić świętą gorliwo­

ścią.  Św.  Jan  od  Krzyża  w  I  księdze 

Drogi  na  Górę  Kar­

mel 

(I, 13, 6) pokazuje, jak to robić w praktyczny sposób:

Usiłuj zawsze skłaniać się: nie

ku temu, co łatwiejsze,

lecz ku temu, co trudniejsze;

1

 D

oroteuszz

G

azy

,

Nauki

. . . ,

 dz. cyt., s. 101.

background image

174

Zamiast zakończenia

nie do tego, co przyjemniejsze,

lecz do tego, co nieprzyjemne; 

nie do tego, co smakowitsze,

lecz do tego, co niesmaczne; nie 

do tego, co daje spoczynek,

lecz do tego, co wymaga trudu; 

nie do tego, co daje pociechą,

lecz do tego, co nie jest pociechą; nie 

do tego, co większe,

lecz do tego, co mniejsze; 

nie do tego, co wzniosie i cenne,

lecz do tego, co niskie i wzgardzone; 

nie do tego, aby pragnąć czegoś,

lecz do tego, by nie pragnąć niczego, 

nie szukając tego,

co lepsze wśród rzeczy stworzonych, 
ale tego, co gorsze.

Pragnij z miłości dla Chrystusa

dojść do zupełnego ogołocenia, 

ubóstwa i oderwania się od wszystkiego, 
co jest na świecie.

* * *

Powyższe  rozważania  stanowią  analizę  zasadniczych 

wątków  zła, jakie pojawia się w ludzkim sercu. Pedago­
gia  duchowa  nie  może  jednak  kończyć  się  na  diagnozie, 
zmierza  świadomie  ku  uzdrowieniu.  Dlatego  to  zakoń­
czenie  winno  być  właściwie  zapowiedzią,  bramą  do  na­

stępnej  części,  w  której  by  można  przeciwstawić  drodze 

starego człowieka, drogę człowieka nowego, odnowionego 
w łasce. Jest to droga człowieka błogosławieństw, repre­
zentująca odnowiony, Chrystusowy system wartości z po­
korą u podstaw.

background image

L

iteratura

B

alter

 

L., Problem reinterprefacji skutków grzechu pierwo- \ 

rodnego w człowieku [w.] „Coramunio" 7/1992, s. 247— 
293.

C

amus

 

A., Człowiek zbuntowany, tłum. J. Guze, Warszawa 

1998.

CHUDY W., Kłamstwo jako korupcja antropologiczna 

[w:] „Ethos" 5 (1992) (1), s. 88-96.

D

efensor

 

L

iguge

Księga iskierek, 1.1, tłum. R. Wasiński, 

Kraków 2000.

DOROTEUSZZGAZY, Nauki ascetyczne, Warszawa 1980.

G

run

 A., Jak sobie radzić ze złem, tłum. K. Zimmerer,

Kraków 1999.

JAN OD KRZYŻA Noc ciemna [w:] Dzieła, tłum. B. Smyrak 

OCD, Kraków 1986, s. 404-422.

KRĄP1EC M., Dlaczego zło, Warszawa 1962.

MIŁOSZ Cz., Metafizyczna pauza, Kraków 1995, s. 147-172.

M

ukoid

 E., 

Filozofia zła: Nabert, Marcel, Ricoeur, 

Kraków 

1999

2

.

N

ossol

A., 

Współczesne poglądy na naturę grzechu pierwo­

rodnego [w:] RTK 17 (1970) (2), s. 53-75.

Pierwsza Księga Starców. Gerontikon, tłum. M. Borkowska 

OSB. Kraków 1999.

POLISENO A., Wady innych, tłum. M. Woźniak, Częstochowa 

1998.

POMERIUSZ J., Ożyciu kontemplacyjnym, tłum. ks. A. Żurek, 

Kraków 1998.

background image

176

Literatura

RAK R., Grzech uniezależnienia się od Boga. Geneza i skutki 

[w:] Miłość większa niż grzech (Homo meditans XII), red. 

A.J. Nowak, W. Słomka, Lublin 1996, s. 173-185. 

R1COEURP., Symbolika zła, Warszawa 1986.

R1COEURR, Zlo, Warszawa 1992.

S

afranski

 

R., Zło. Dramat wolności, tłum. I. Kania, Warsza­

wa 1999.

SCHONBORN 

C

h

., 

GORRES 

A., 

S. 

P

aem ann

Grzech pierwo­

rodny w nauczaniu Kościoła, tłum. J. Zychowicz, Poznań

1997.

SENEKA L., A., Dialogi, tłum. L. Joachimowicz, Warszawa

1998.

Ś

pidlik

 

T., Myśl rosyjska. Inna wizja człowieka, tłum. Janina 

Dembska, Warszawa 2000.

ŚLIPKO T., Etos chrześcijański. Zarys etyki ogólnej, Kraków

1974, s. 343-347.

TANQUEREY A., Zarys teologii ascetycznej i mistycznej, Ł II, 

tłum. abp Piotr Mańkowski, Kraków 1948.

T

eresa

 

od

 J

ezusa

Życie [w:] Dzieła, 1.1, tłum. H. Kossowski, 

Kraków 1987.

TISCHNER, J., Filozofia dramatu, Paryż 1990.

WOJTYŁA, K, Problem walki [w:] Aby Chrystus się nami po­

sługiwał, Kraków 1979, s, 175-178.

WORONIECKIJ., Katolicka etyka wychowania, 1.1, Kraków 

1948.

background image

W

ykaz

 

skrótów

Ż — Św. T

eresa

 

od

 

J

ezusa

Życie [w:] Dzieła, 1.1., 

tłum. bp H. Kossowski, Kraków 1987, s. 407.

NC — Św. J

an

 

OD KRZYŻA, N

oc

 

ciemna [w:] Dzieła, 

tłum. B. Smyrak OCD, Kraków 1986,

DGK — J

an

 OD 

KRZYŻA, Droga na Górę Karmel [w:] Dzieła, 

tłum. B. Smyrak OCD, Kraków 1986

J


Document Outline