background image

1

BYĆ KOBIETĄ, 

CZYLI  SKUTECZNY SPOSÓB NA

MĘŻCZYZNĘ

BARBARA JANINA ŁUKOWIAK

Jest to tylko fragment powieści!!!

Pełną wersję ebooka:

„BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA 

MĘŻCZYZNĘ” 

pobierz tutaj:

http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_skuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf

Copyright © by Barbara Łukowiak

Copyright © for the e-book edition by Bezkartek.pl Sp. z o.o. Warszawa, 2010

ISBN  978-83-62330-03-4

 

background image

2

Słowo od autora

Kilka lat temu zapragnęłam napisać książkę – poradnik dotyczący umiejętności radzenia so-

bie  z  mężczyznami  i z  wieloma  uczuciami,  które  oni  w nas  kobietach  wzbudzają. Nie  zawsze  są 

to uczucia  radosne.  Czasami  nosimy  w  sobie  w  stosunku  do  przedstawicieli  przeciwnej  płci 

wiele żalu,  pretensji,  tęsknoty,  nienawiści,  niechcianej  miłości.  Czasami  stosując  nawet  wiele 

starań  nie potrafimy    stworzyć   satysfakcjonującego   nas   związku.    Chciałam    napisać    coś,   co 

zarówno    dobrze (czyli  łatwo  i  z  przyjemnością)  się  czyta  –  jak  powieść,  czy  romans,  coś  co 

może  nas,  kobiety  od- prężyć  po  trudach  dnia  codziennego,  jak  i  coś,  co  później  będzie  można 

wykorzystać  z  powodzeniem    we    własnym    życiu.    Dlatego    wpadłam    na    pomysł:    może 

połączyć  jedno  z  drugim?  Napisać dwa w jednym? I tak powstała książka: „Być kobietą, czyli 

sposób na mężczyznę”.

Powieść  tę  dedykuję  wszystkim  kobietom,  które  szukają  spełnienia  w  związku 

partnerskim,  które    chciałyby    odnaleźć    swoją    „drugą    połowę”    oraz    tym,    które    pragną 

uzdrowić  swoje  małżeństwo. To z myślą o nich pisałam tę książkę.

Dedykuję  ją także  wszystkim  mężczyznom,  którzy chcieliby choć  trochę  poznać  wrażliwą 

duszę kobiety oraz zrozumieć motywy jej działania.

Ty  również   możesz  w   swoim   życiu  z   powodzeniem     zastosować  proponowane   w 

książce techniki.  Są  one  bowiem  już  od  dawna  z  powodzeniem  wykorzystywane  przeze  mnie  i 

przez  inne, znane  mi  kobiety,  które  zechciały  podzielić  się  ze  mną  fragmentami  swojego  życia. 

Dlatego  z  czystym  sumieniem  polecam  je  Tobie,  która  masz  odwagę  wkroczyć  w  nieznane 

obszary  swojego  życia,  nie  boisz  się  odkrywać  siebie,  jesteś  otwarta  na  nowe  możliwości 

wykorzystania potęgi swojego umysłu i swojej natury. 

Pozdrawiam

Barbara Łukowiak

 

background image

3

Część pierwsza: „Być kobietą”.

 Rozdział I

To  był  piękny  sen.  Niestety  nierealny,  nieprawdziwy,  sen,  który  niszczy  równowagę,  sen, 

który od nowa wzbudza to wszechogarniające uczucie tęsknoty. Mimo, że minęło już kilka miesię-

cy odkąd go widziała po raz ostatni,  Gabrysia ze zdwojoną siłą doznała  uczuć, które ją łączyły  z 

Saszą. Leniwie otworzyła oczy, przeciągnęła się. Wcale nie chciało jej się wstawać. Jeszcze dwie 

godziny i musi iść do pracy.  Zamknęła powieki.

-

Może uda mi się wrócić do sennego obrazu? – pomyślała -  Może chociaż jeszcze przez 

chwilę porozmawiam z mężczyzną moich marzeń, chociażby tylko we śnie? Dotknęła ręką swoich

ust. Były  nabrzmiałe i gotowe. Przeciągnęła  palcami  po wargach.  -   W tym  śnie  z pewnością  się 

całowaliśmy  –  kobieta  wręcz  czuła  jeszcze  smak  partnera.  Zamknęła  oczy.  Znowu  napłynęły 

obrazy.  Niestety    cudowny    sen    o    kochanku    prysnął    z    chwilą    dźwięku    budzika.    Jednak 

uczucia,  o  których wydawało jej się, że dawno zapomniała wróciły.

-

Tak naprawdę, to po co wszystko? Po co żyć, albo jak żyć, kiedy związek z Saszą nie

ma racji bytu?– Gabi przytuliła poduszkę do swoich piersi. Znowu czuła apatię, zniechęcenie, bez- 

sens życia.

-

Hm  –  westchnęła  głęboko  -  Jest  w  najgorszym  wypadku  mało  realny.  Jak  mam  się 

po-   zbyć  tych  dręczących,  powracających  uczuć?  I  wreszcie,  co  powinnam  zrobić?  Jak  się 

zachować?  Nie  mogę  dłużej  tak  się  męczyć,  bo  się  spalę  -   w  jej  dużych,  niebieskich  oczach 

pojawiły się łzy.

-

A było tak cudownie – jednak  mała iskierka nadziei pojawiła się w głębi serca kobiety  - 

Ach, ta  sala,  romantyczny  nastrój, lekkość  –  westchnęła  –  to  był  fantastyczny  i  jedyny  w  swoim 

rodzaju bankiet. Faktycznie bardzo nam się udała wtedy ta kampania reklamowa. I ten mój facet: 

wysoki,  przystojny.  Od  razu  mnie  oczarował.  -  przed  oczami  Gabrieli  zaczęły  się  przesuwać  tak 

bardzo spychane w głąb duszy obrazy.  Znowu wróciły wspomnienia:

-

Widzisz tego wysokiego bruneta, stojącego przy bufecie? – szepnęła Iza konspiracyjnie 

przysuwając się do Gabrysi. – Szalenie mi się podoba. To chyba ktoś nowy? Może go znasz? 

- Gabi spojrzała we wskazanym kierunku.

-

Niestety nie, ale wygląda jak Marek, mój chłopak z dawnych lat! – wykrzyknęła - Też

ma ciemną karnację, brązowe, ciepłe, głębokie oczy – rozmarzyła się - Wyprostowany, szczu- 

pły, a co najważniejsze wysoki. Uwielbiam wysokich facetów.

 

background image

4

Widzę, że tobie również wpadł w oko? – zaśmiała się Iza – ale ja mam większe szanse. 

Jestem wolną, niezależną kobietą!!! – dobitnie podkreśliła ostatnie słowa.

Chyba się o niego nie pobijemy? – roześmiała się Gabi – Idź, zatańcz z nim.

-

No wiesz, przecież go wcale nie znam! – oburzyła się Iza a jej twarz zalał rumieniec.

-

No problem. Jeżeli chcesz, to zaraz dowiem kim jest ten przystojniak – Gabrysia pomy- 

ślała,  że  przecież  może  pomóc  przyjaciółce.  Wiedziała,  że  Izabela  sama  nigdy  nie  zdobędzie  się 

na pierwszy  krok.  Była  ładną  kobietą,  atrakcyjną,  lecz  niestety  nieśmiałą  jeżeli  chodzi  o 

mężczyzn. Dlatego pomimo swych 36 lat pozostawała nadal samotna.

- Właśnie zaczynają grać, ja uwielbiam muzykę. Po prostu poproszę go do tańca i wszystkie-

go się o nim dowiem. Zgadzasz się? A może jednak sama tak zrobisz? – zachęcająco spojrzała na

Izę.

- Nie, tylko nie to. Nigdy bym się nie ośmieliła poprosić mężczyzny do tańca. Co by o mnie 

pomyślał. Może by stwierdził, że jestem łatwa? – Z niepokojem odpowiedziała Izabela.

-  A ja mam dzisiaj wspaniały humor. Chyba  też,  gdyby chodziło  o mnie  nie  zdobyłabym  się na 

taki krok,  ale  ponieważ  nie  dotyczy  mnie  to  osobiście,  to  czemu  nie?  Dziś  chcę  się  bawić.  – 

Gabrysia z rozmarzeniem i radością popatrzyła w stronę przystojnego mężczyzny.

- No to idę. Właśnie zjawił się koło niego Tadeusz, będzie okazja do zawarcia znajomości. A

może jednak podejdziesz ze mną?

- Nie, wiesz wolałabym nie – w oczach Izy widać było strach.

- W  takim  razie  trzymaj  za  mnie  kciuki–  powiedziała  Gabrysia  kierując  się  w  stronę  męż- 

czyzn, jednocześnie myśląc: - Szkoda mi tej dziewczyny. Ale co zrobić, to jej wybór. Może uda mi

się jej pomóc? Dobrze, że szef namówił mnie na ten wyjazd.

Kobieta niezbyt często uczestniczyła w  wyjazdowych bankietach. Przeważnie rezygnowała z nich

na rzecz dzieci. Nie lubiła też chodzić na imprezy bez męża. Ale dzisiejszy dzień był wyjątkowy. 

Właśnie skończyli tę kampanię reklamową. A ona była jedną z bohaterek wieczoru. W dodatku pre-

zes się uparł i powiedział, że bez niej, pomysłodawczyni reklamy bankiet się nie odbędzie. Ale sko-

ro  się  już  tu  znalazła,  postanowiła  spędzić  wieczór  naprawdę  przyjemnie.  I  tak  też  się  czuła. 

Nie- przypadkowo  przecież  kupiła  sobie  „małą  czarną”  na  tę  okazję.  Sukienka  leżała  na  niej  jak 

ulał, w dodatku tuszowała pewne nie lubiane przez Gabi nierówności jej ciała. Niestety przytyła po 

drugim dziecku  i  tak  jej  zostało.  Nie,  żeby  była  gruba,  ale  pewne  partie  jej  figury,  oczywiście 

według  kobiety,  pozostawiały  wiele  do  życzenia.  Ale  dziś  wyglądała  znakomicie.    Jasne  włosy 

spadające jej na ramiona lśniły w świetle lamp, do tego znakomicie dobrany makijaż, podkreślający 

jej niebieskie oczy. Długi sznur pereł stanowił doskonałe dopełnienie stroju. Gabi lekkim krokiem 

zbliżała  się  do bufetu. Od jakiegoś czasu  czuła  wzrok mężczyzn  skierowany w jej  stronę. Wzrok 

pełen zachwytu i aprobaty. Może nawet oczarowania?

 

background image

5

Dzień  dobry  Tadeuszu,  szukam  prezesa.  Nie  widziałeś  go  przypadkiem?  –  blondynka 

uśmiechnęła się promiennie do kolegi z pracy.

Ach,  cóż  za  bóstwo  zaszczyciło  nasze  skromne  progi!  Koleżanko  -  wyglądasz  cudownie. 

Uważaj, bo jeszcze się w tobie zakocham – odezwał się Tadeusz prawie poważnym tonem.

- Nie żartuj – roześmiała się Gabi i jednym ruchem ręki odrzuciła włosy na tył głowy, staran- 

nie unikając wzroku nieznajomego – To co z tym prezesem?

- Gdzieś się tu kręci. Ale po co ci on? Jest tu tylu wspaniałych facetów. Może ja ci się na coś 

przydam? – odpowiedział Tadeusz i zachęcająco spojrzał na Gabrysię.

- Hym,  może to dobry pomysł. Ale ciebie już znam na wylot i wiem jakim jesteś podrywa- 

czem. Wolę mężczyzn subtelnych i statecznych. Może więc przedstawisz mi swojego znajomego? 

– kobieta teraz już ostentacyjnie spojrzała na bruneta.

- Ach te dziewczyny. Cicha woda brzegi rwie. Stary kolega już im nie wystarcza. Wolą nowe 

podboje. Jak modliszki. Sasza – radziłbym ci uważać na tę kobietę, bo jeszcze cię pożre żywcem 

– Tadeusz zwrócił się do mężczyzny stojącego obok. Ten uśmiechnął się szeroko.

- Przedstawiam ci koleżankę dosłownie zza biurka - Tadeusz odsunął się i zachęcającym ge- 

stem i spojrzeniem ogarnął przyjaciół - Gabriela– Sasza, Sasza – Gabi.

- Bardzo mi miło panią poznać -  powiedział mężczyzna posługując się mieszaniną języka ro- 

syjskiego  i  polskiego,  oraz  szarmancko  całując  Gabrysię  w  rękę.  Dziewczyna  poczuła  się 

dziwnie.   Pocałunek  sprawił  jej  niebywałą  przyjemność.  Nigdy  jeszcze  jej  reakcja  na  dotyk 

mężczyzny  nie była  tak  silna.  Trochę  się  nawet  tego  przestraszyła.  Sasza  jeszcze  przez  chwilę 

nie wypuszczał ze swojej dłoni jej ręki.

- Mnie również – powiedziała w końcu, przerywając zaległą nagle ciszę. Przypomniała sobie 

również  o obietnicy danej koleżance - Pan jest Rosjaninem?

- Kanieszno. Możemy rozmawiać po rosyjsku?

- Jak najbardziej – odpowiedziała Gabrysia w języku ojczystym Saszy – Doskonale znam ten 

język.

- To wspaniale – mężczyzna odetchnął z ulgą - Właśnie oswajam się z tutejszym klimatem.

- Sasza jest naszym honorowym gościem - Tadeusz po przyjacielsku poklepał mężczyznę po 

plecach - To o nim mówił prezes na zebraniu. Pamiętasz jak zaznaczył, że należy nim się szczegól-

nie zaopiekować?

- Ach tak. Coś niecoś słyszałam. Świetnie się składa. Mogę wprowadzić pana w świat naszej 

firmy.

- Ależ teraz jesteśmy na imprezie – przypomniał Tadeusz – i na razie bawmy się!

- Rzeczywiście. Wie pan jestem pracoholiczką i każda sytuacja pobudza mnie do działania.

- Och tak, coś na ten temat wiem – roześmiał się Tadek.

- Proszę się nie martwić, to podobnie jak ja. Widzę, że znajdziemy wiele wspólnych tematów

 

background image

6

brunet  spojrzał  przeciągle  na  kobietę.  Gabrysia  poczuła  się  dziwnie.  Tak,  jakby  prąd 

przeszedł przez całe jej ciało. Postanowiła to zignorować.

- I jak, tutejsza atmosfera odpowiada panu? – zapytała, znowu przerywając zaległą na chwilę ciszę.

- O tak. Bardzo mi się tu podoba. Szczególnie kobiety. Są piękne i tajemnicze. Tak jak pani –

dodał i obdarzył partnerkę kolejnym spojrzeniem.

- Widzę,  że  ma  pan  szerokie  zainteresowania  –  zażartowała  Gabrysia  –  Czyżby  przyjechał 

pan do naszego kraju nie tylko w celach  zawodowych?

- Jest pani bardzo dociekliwa, ale pozwolę sobie nie udzielić odpowiedzi na to pytanie.

- Ma pan coś do ukrycia?

- Nie. Nigdy. Chciałbym się wydać pani interesujący.

- No  no,  zaczyna  się  robić  ciekawie  –  wtrącił  się  do  rozmowy  Tadeusz  –  może  nie  traćmy 

czasu i po prostu przejdźcie na „ty” – zaproponował ze śmiechem - To pan, pani jest takie sztuczne.

A tu tak pięknie gra muzyka i robi się naprawdę odpowiednia atmosfera.

- Odpowiednia atmosfera do czego? – Gabrysia udawała, że nie rozumie znaczenia słów kole-

gi. Ale kokieteryjnie spojrzała na niego.

- Do wszystkiego – odpowiedział krótko. I roześmiał się.

- No właśnie, a’propos możemy tą doniosłą chwilę zrealizować z moją przyjaciółką. Bardzo 

chciała pana poznać – dodała Gabrysia konspiracyjnie nachylając się w stronę Saszy.

- Tak? – mężczyzna uniósł brwi do góry. Wydawał się być zainteresowany.

- Na co czekasz? Poproś ją tutaj. A o kogo chodzi? – dopytywał się Tadek.

- O Izę – odpowiedziała i zapraszającym gestem przywołała koleżankę.

Izbela  cały  czas  obserwowała  scenę  wydarzeń,  natychmiast  więc  zareagowała  na  zaproszenie  i 

podeszła  do  trójki  rozmawiających.  Podała  rękę  nowo  poznanemu  mężczyźnie,  ten  pocałował  ją 

po- dobnie  jak  wcześniej  Gabrysię.  Tadeusz  zaproponował  „bruder  schaft”.  Sasza  podszedł 

do    Izy    z kieliszkiem  koniaku,  skrzyżowali  ręce,  podali  swoje imiona  i pocałowali  się lekko  w 

policzki, zgodnie z tradycją. Byli na „ty”. Kiedy przyszła kolej na Gabrysię ...

- Mamo, już późno. Dlaczego nie wstajesz? – chłopięcy głos wyrwał kobietę ze wspomnień.

- Już, już – odparła, niechętnie wracając do rzeczywistości.

- Koniec marzeń. Może i dobrze? – pomyślała – Najwyższy czas zabrać się do pracy.

Rozdział II

Gabi z ulgą usiadła na kanapie.

- Przez te  parę dni naprawdę zrobiłam kawał dobrej roboty – pomyślała.

 

background image

7

Wreszcie  była  z  siebie  zadowolona.  Dokończyła  najnowszy  szkic  reklamy  i  doprowadziła  dom 

do używalności.  To była  jej  pięta  achillesowa.   W  domu  zawsze  musiało  być  czysto  i  schludnie. 

Nie   lubiła  bałaganu.  Dlatego  starała  się,  by  wszystko  zostało  dopięte  na  ostatni  guzik.  Teraz 

mieszkanie po  prostu  błyszczało,  a  domownicy  oglądali  film  w  telewizji.  Mimo  późnej  pory 

i  znużenia  nie chciało jej się jeszcze spać. Zamierzała trochę poczytać. Włączyła swoją ulubioną 

stację radiową. Właśnie otwierała książkę, kiedy usłyszała TĘ melodię.

- I jak tu można uciec od wspomnień? – pomyślała ze złością. Ale dźwięki muzyki już działa-

ły na jej zmysły i Gabi sama nie wiedząc kiedy przeniosła się w chwile ich drugiego pocałunku, je-

śli brać pod uwagę  pocałunek w rękę. Znowu się rozmarzyła:

Stała naprzeciw bardzo przystojnego mężczyzny. Jego postawa, uśmiech, ujmujące gesty onieśmie- 

lały ją. Nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować. Pierwszy impuls odwagi gdzie zniknął. Czu-

ła się bardzo bezradna. Patrzyła jak on całuje Izę w policzek i poczuła iskierkę zazdrości, że to nie 

ona jest na miejscu koleżanki. Już wtedy chciała mieć go całego dla siebie.

- No to teraz kolej na ciebie! – słowa Tadeusza usłyszała jak przez mgłę, nie ruszyła się, nie 

wykonała  żadnego  gestu.  Widziała  jak  brunet  odwraca  się  w  jej  stronę.  Uśmiech  gaśnie  na 

jego twarzy, pojawia się powaga i zamyślenie. Jednak bezradnie zatrzymuje się wpół kroku.

- No dalej, przecież jesteście dorosłymi, kulturalnymi ludźmi. Znacie podstawy dobrego wy- 

chowania. Bruder schaft jest konieczny! – Tadeusz nie dawał za wygraną. Widział wahanie Gabi i

ta  cała  sytuacja  bardzo  go  bawiła.  Pierwszy  raz  miał  okazję  oglądać  koleżankę  bez  jej 

urzędowego mundurka  i  zawodowej,  ostrożnej  i   odpowiedzialnej  postawy.  Nie  mógł  przepuścić 

takiej  okazji. Pomyślał  nawet,  że  mógłby  porobić  zakłady,  czy  ta  znajomość  nie  przerodzi  się  w 

coś bardziej pikantnego.

- Z wami będzie łatwiej. Jesteś Gabrysiu niewiele niższa od Saszy.

- Jestem Saszka – powiedział w końcu mężczyzna cichym głosem.

- Miło mi – Gabi.

Skrzyżowali  kieliszki.  Ich głowy zbliżyły  się do  siebie.  Mężczyzna  lekko  dotknął  swoimi  ustami 

ust kobiety.  Muśnięcie   motyla  –  pomyślała  kobieta  równocześnie  czując  przeszywające  ją 

dreszcze. Pocałunek,  jakże  niewinny  a  wzbudził  tyle  emocji.  Jeszcze  nigdy  nie  czuła  się  w  ten 

sposób.  Była zaskoczona  reakcją  swojego  ciała.  Gabrysi  zakręciło  się  w  głowie.  –  To  na  pewno 

wpływ  alkoholu  –    próbowała    zbagatelizować    sprawę.    A    tak    naprawdę    jeden    kieliszek 

szampana  wypity  godzinę temu  nie miał żadnego znaczenia. Teraz ledwie zamoczyła usta.

- Przepraszam, muszę na chwilę was opuścić – powiedziała i szybkim krokiem udała się do 

 

background image

8

wyjścia.

Oddychała głęboko ciesząc się z zimnych, ochładzających powiewów wiatru na swojej twarzy.

- Coś się stało? Żle się pani czuje? – usłyszała za sobą melodyjny męski głos. TEN głos. Nie 

dał jej ochłonąć.

- Nie jest pani zimno? Wyszła pani tak nagle...

Przecież jesteśmy już na ty – Gabrysi z trudem udało się wydobyć z siebie głos.

Rzeczywiście. Widzę, że świeże powietrze działa cuda! Na twoich policzkach pojawiły się 

rumieńce. A byłaś taka blada. Czyżby mój pocałunek sprawił ci przykrość?   - zapytał cicho 

mężczyzna.

- Nie, nie, wręcz przeciwnie – impulsywnie wykrzyknęła Gabi. 

Sasza uniósł brwi  i powtórzył pytająco – Wręcz przeciwnie?

- Może nie mówmy już o tym? Zmarzłam. Możemy wrócić na salę?

O nie. Nie dam się zbić z tropu. Oczywiście wracajmy, nie możesz mi się rozchorować. Ale 

temat  pocałunku  jeszcze  nie      jest  zakończony!    –  Sasza  ostatnie  słowa      niemal  krzyczał, 

Gabrysia bowiem szybkim krokiem oddalała się w głąb sali.

Schowała  się  w  toalecie.  -  Tu  mnie  dopadnie-  powiedziała  do  siebie  głęboko  oddychając  -  Co 

mnie podkusiło, by tak się ubrać? Co powiem mężowi? Przecież zawsze byłam mu wierna. No nie, 

chwileczkę,  przecież  nic  się  takiego  nie  stało.  To  był  tylko  bruder  schaft.  Normalka.  Pamiętaj 

jednak,  by  więcej  nie pić  – kobieta  pochłaniała  wielkie  ilości  powietrza  i  powoli  dochodziła  do 

siebie. Przez jej głowę  przesuwała  się  burza  myśli  –  Najważniejsze  teraz,  by  nie  pchać  się  mu  w 

oczy.  Że  też  nie mogę wrócić do domu! Cóż, jakoś sobie poradzę. Niemożliwe, by ten mężczyzna 

tak  na  mnie  dziaał!  No  już,  weź  się  w  garść!  –  Gabrysia  poprawiła  makijaż,  wyprostowała  się, 

zaczerpnęła jeszcze trzy głębokie oddechy i weszła na salę. Rozglądnęła się. Jej wzrok błądził po 

tańczących  właśnie parach,  przesuwał  się  bezładnie  aż  wreszcie  zatrzymał  się  na  jednej  z  nich. 

Zdradziecki.  Sasza  tańczył  z  Izą.  Znowu  poczuła  iskierkę  zazdrości,  że  to  nie  ona  jest  w  jego 

ramionach. – Nie mogę mieć przecież o to pretensji. Sama uciekłam. – Gabi szybko zapomniała o 

danej  sobie  obietnicy.  Śledziła  wzrokiem  tańczącą  parę,  aż  dostrzegła  wzrok  Saszy  na  sobie. 

Szybko odwróciła spojrzenie i pode- szła do bufetu. Już po minucie usłyszała ciepły baryton:

- Wreszcie cię znalazłem. Gdzie się ukrywałaś? Co powiesz na partyjkę pokera? 

Spojrzała na niego przytomniej – czyżby był hazardzistą? Prawie ochłonęła.

Sasza roześmiał się. – Żartowałem – chciałem tylko byś zeszła z tych obłoków. Chyba, że marzyłaś

o mnie?

- Jest bardzo bezpośredni – pomyślała kobieta, a na głos odpowiedziała już bardziej przytom- 

 

background image

9

nie ale zarazem kokieteryjnie:

- Chciałbyś.

- Oczywiście, że chciałbym. Ja o tobie myślę już od naszego pierwszego spojrzenia ... i poca- 

łunku – dodał po krótkiej przerwie.

- To było tylko podporządkowanie się tradycji.

- Czyżby? – mężczyzna znowu uniósł brwi, w ten charakterystyczny dla siebie sposób – Za- 

tańczymy?

Chętnie.

Ruszyli na parkiet. Sasza delikatnie objął ją w tali. Jej ręka znalazła się w jego dłoni. Leonard Coen 

prowadził  ich swoim cudownym,  mruczącym  głosem.  Na chwilę dla  Gabi cały świat przestał 

istnieć.

- Długo będziesz tak siedzieć? – głos męża wyrwał kobietę z rozmyślań.

- Nie idę zaraz spać – odpowiedziała rzeczowym tonem – Może mi się przyśni Sasza – pomy- 

ślała.    W  jej  wyobraźni  pojawiały  się  kolejne  sceny  przeżytego  wieczoru.  Nigdy  wcześniej  nie 

przeżywała  czegoś  tak  zmysłowego.  Czuła  się  oszołomiona  i  pobudzona.  Sasza  także  wydawał 

się być zainteresowany właśnie nią. Wprawdzie zatańczył raz czy dwa z Izą, jednak widocznie nie 

zafascynowała  go,  bo  krążył  cały  czas  wokół  Gabi.  A  ona  czuła  się  cudownie.  Taki  wspaniały 

człowiek, taki  przystojny  mężczyzna  i  właśnie  ona  mu  się  spodobała!    Tańczyli  i  bardzo  dużo 

rozmawiali. Całkowicie  wystarczało  im  wzajemne  towarzystwo.  Opowiadał  jej  o  swoim  życiu, 

nieudanym małżeństwie i o prawie dorosłej córce, która zginęła w wypadku samochodowym.

- Myślałem wtedy, że świat się dla mnie skończył. Cała radość życia mnie opuściła – Sasza ze 

smutkiem opowiadał o tym tragicznym wydarzeniu.

- Kiedy się to stało?

- Prawie dwa lata temu. I przyznam się że do tej pory raczej snułem się po świecie, niż żyłem 

naprawdę.  Ale   nasze  dzisiejsze  spotkanie,  poznanie  ciebie  –  mężczyzna  spojrzał  na  Gabi  z 

wdzięcznością  -    wróciła  mi  chęć  do  życia.  Jestem  jak  nowo  narodzony.  Bardzo  się  cieszę,  że 

możemy rozmawiać.

- I ja się cieszę. Czuję się tak, jakbyśmy się znali od dawna – Gabrysia delikatnie uścisnęła 

rękę Saszy.

- Wiesz  mam  ochotę  na  przejażdżkę     -  powiedział  mężczyzna,  zmieniając  ton  głosu,  na 

bar- dziej  radosny  –  wynająłem  samochód,  ale  jeszcze  nie  miałem  okazji  zwiedzić  waszego 

miasta. Może wybierzesz się ze mną na mały rekonesans?

- To nie jest moje miasto. Jestem w nim obca, podobnie jak ty.

 

background image

10

- To tym bardziej przejażdżka jest wskazana.

- Teraz? Po nocy? – Gabrysia spojrzała na zegarek. Piętnaście minut po drugiej. Nie, nie była

aż tak szalona. Racjonalna część natury kobiety włączyła ostrzegawcze światełko. – Wiesz, chyba 

jednak nie skorzystam z tej propozycji.

- Dlaczego? Może być miło. Jest taka cudowna noc. Tyle gwiazd na niebie. Ja interesuję się 

astronomią,  mogę ci pokazać niektóre gwiazdozbiory  - zachęcał.

Astronomią  –  to  wspaniale!  –  Gabrysia  uwielbiała  oglądać  gwiazdy.  Trafił  w  jej  czuły 

punkt.  Tak  mało  jeszcze  o  nim  wiedziała  -  Chodźmy  w  takim  razie  –  szybko  podjęła  decyzję  i 

z uśmiechem  spojrzała  na  Saszę.  Miała  zaufanie  do tego mężczyzny.  A noc rzeczywiście  była  w 

miarę ciepła, bezchmurna i  wręcz zachęcała do spacerów.

Czy wiesz, że jestem też kierowcą rajdowym? – powiedział Rosjanin podając płaszcz blon- 

dynce.

- Znowu niespodzianka. To twoje hobby? – Gabrysia zastanawiała się czym ją jeszcze zasko- 

czy.

- Tak. Uwielbiam szybką jazdę, ten pęd, chciałoby się powiedzieć  wiatr we włosach.

- I adrenalina? – dodała ze śmiechem Gabrysia.

- Tak, to przede wszystkim – odpowiedział Sasza także się śmiejąc.

Wyszli  na  zewnątrz,  wsiedli  do  czerwonego  Opla.  Mężczyzna  włączył  silnik  i  ruszyli  z 

piskiem  opon.  Jechali  pustymi  o  tej  porze  ulicami.  Milczeli.  Gabi  rozkoszowała  się  chwilą  – 

Ciekawa przygoda  –  myślała  – Kiedy byłam  młoda  nic  takiego  mi  się  nie  zdarzyło.  W  ogóle,  to 

nie  miałam  szczęścia  do  mężczyzn.    Jeżeli  którymś    byłam  zaintrygowana,  to  właśnie  ten  nie 

zwracał  na  mnie uwagi. Z kolei  liczne propozycje innych, nie wzbudzały mojego zainteresowania. 

Może byłam zbyt wybredna?

- Zatrzymamy się na tym pagórku? – głos Saszy przerwał rozważania  kobiety - Świetnie stąd 

widać gwiazdy.

- Wspaniale – odpowiedziała mechanicznie i rozejrzała się po okolicy. Daleko za nimi zostały 

światła  miasta.  W  tej  chwili  znajdowali  się  na  jakimś  wzniesieniu  i  rzeczywiście  widok  był  stąd 

cu- downy.  Nocne  niebo  w  pełnej  swojej  krasie.   Rosjanin  wysiadł  z  samochodu,  otworzył 

drzwi  od strony pasażera. Pomógł jej wysiąść podając rękę.

- Znowu ten przeszywający dreszcz.  A swoją drogą, ciekawe, czy on też to czuje? – myślała 

Gabi  delikatnie  zabierając  rękę  z  jego  dłoni  -    To  dziwne  uczucie  absolutnie  nie  pozwala  mi  się 

sku- pić. Nie poznaję sama siebie!

- Gabrysiu? – odezwał się Sasza cichym głosem.

- Tak? – odpowiedziała równie cicho.

 

background image

11

- Może porozmawiamy o naszym pocałunku? Wiesz, nigdy dotąd nie zdarzyło mi się coś ta- 

kiego.

- Jakiego?

- Te przenikające całe ciało dreszcze....

- A więc on czuje to samo. Ten sam przyciągający magnetyzm – pomyślała kobieta, a na głos 

powiedziała niemal szeptem – U mnie objawy są podobne.

Roześmieli się. Żart rozładował atmosferę.

- Zobacz  - Wielka Niedżwiedzica!

- Ten gwiazdozbiór chyba każdy potrafi rozpoznać.

- A widzisz Oriona?

- Nie???

To te trzy jasno świecące gwiazdy z lewej strony nieba.

Gdzie?

Sasza stanął za Gabrysią, przytulił się do jej pleców i wyciągnął dłoń wskazując na gwiazdy. Jego 

dotyk    był    bardzo    delikatny,    niemal    niezauważalny,    ale    jak    działał!    Gabi  znowu    poczuła 

znajome dreszcze.

- Taaak, teraz widzę – odpowiedziała, chociaż tak naprawdę wcale nie była skupiona na roz- 

gwieżdżonym niebie. Czuła jego oddech na swoim policzku i była bardzo pobudzona.

Mężczyzna delikatnie odwrócił ją twarzą do siebie. Ich oddechy spotkały się, usta zbliżyły i nastąpił 

chyba najcudowniejszy pocałunek świata, jak pomyślała Gabi. Czuła go całą sobą.

- Nagle nastąpiła konsternacja: - Co ja robię? – pomyślała i   gwałtownie cofnęła się do tyłu 

niemal upadając, w ostatniej chwili ją podtrzymał.

- Coś się stało? Jest to dla ciebie nieprzyjemne? – Sasza wyglądał na kompletnie zaskoczonego.

-

Nie, to nie to – Gabi pokręciła głową  - Ale wiesz, ja jestem mężatką.

-

Tak?

-

Nie przeszkadza ci to?

-

Wcale. Kiedy jestem z tobą zapominam o całym świecie. Jesteś dla mnie kimś bardzo 

ważnym.

- Przecież nic o mnie nie wiesz?

- Nic nie poradzę na to, jakie uczucia we mnie wzbudzasz.

- Musimy  wracać.  Nie  chciałabym,  by  na  nasz  temat  rozniosły  się  jakieś  plotki.  Przecież 

 

background image

12

dopiero  zaczynasz  współpracę  z  naszą  firmą.  Chociaż  chyba  i  tak  będą  mówić  –  z  rezygnacją 

powie- działa kobieta.

- Dobrze, jedźmy już.

Wracali  pogrążeni  w  milczeniu.  Atmosfera  między  nimi  zmieniła  się,  nabrała   jakiegoś  odcienia 

smutku. Sasza zatrzymał samochód na parkingu.

- W którym pokoju mieszkasz? Czy w głównym budynku? –  zapytał.

- Tak, w tym samym, w którym odbywał się bankiet - odpowiedziała Gabrysia, kierując się w 

stronę głównych drzwi.

- Ja mieszkam w drugim budynku. A może zaprosiłabyś mnie na herbatę? – Jego pytanie było 

nieśmiałe. Dobrze jednak wiedział jaką odpowiedź otrzyma.

- Niestety nie tym razem –  odparła stanowczo. Tempo, jakie zaproponował mężczyzna, było

dla niej stanowczo za szybkie. Pochlebiało jej oczywiście, że ktoś tak przystojny w ogóle się nią za- 

interesował.  Wcześniej  była  wierna  mężowi,  przez  głowę  nawet  nie  przeszła      jej  myśl  o 

zdradzie. Ale ten człowiek miał w sobie coś wyjątkowego, jak nikt inny dotąd budził jej zmysły.

- Wielka szkoda. Zobaczymy się w takim razie jutro. Ale nie będziemy mieli zbyt dużo czasu

na rozmowy, bo wyjeżdżam z samego rana. – Sasza wyglądał na zawiedzionego. Aby go pocieszyć, 

zdjęła swój ulubiony srebrny łańcuszek z ametystem i podała go mężczyźnie:

- Proszę to dla ciebie, na pamiątkę.

- Dziękuję bardzo, ale ja nic dla ciebie nie mam - mężczyzna był zaskoczony i skrępowany.

- Nie szkodzi. Dziś podarowałeś mi piękne chwile. Nie zapomnę tego. Dziękuję.

Stali niezdecydowanie naprzeciwko siebie. W końcu Gabi wyciągnęła dłoń mówiąc  - No to do ju- 

tra.

- Do jutra – uścisnął i pocałował jej rękę znanym sposobem. Gabrysia znowu poczuła znajo- 

my dreszcz. Bardzo niechętnie rozstawała się z tym mężczyzną.

- Dobranoc. Cieszę się, że cię poznałam – Gabrysia z ociąganiem weszła do budynku....

Rozdział III

- I  znowu  święta.  No  i  oczywiście  same  przyjemności  z  tego  powodu  –  pomyślała  Gabi  z 

sarkazmem     -     pranie,  generalne  sprzątanie,  mycie  okien.  Przed  każdymi  świętami  ta  sama 

gonitwa. Powiesiła  kolejną  wypraną  bluzkę  na   suszarce  –  Chyba  należy  mi  się  chwila  przerwy, 

na kawę – zadecydowała kierując się do kuchni. Usiadła, czekając aż woda się zagotuje.

- Saszka.... Cudownie, że przyjeżdża. Tak tęsknię – pomyślała – Może i dobrze, że mam tyle 

pracy,  tym  samym  zapominam  chociaż  na  chwilę  o  tej  historii  –  właśnie  zalewała  kawę,  kiedy 

 

background image

13

usłyszała dzwonek domofonu. Podniosła słuchawkę.

- Słucham?

- Hej – wpuścisz mnie? – po drugiej stronie odezwał się wesoły, kobiecy głos.

- To ty Bożenko? Jak się cieszę, że przyszłaś. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.

- Tak? To mów.

- Ale nie przez domofon. Może wejdziesz? – roześmiała się blondynka– Już otwieram.

- Cześć  Gabrysiu  –  Bożenka  rozbierała  się  w  przedpokoju  –  Byłam  właśnie  na  targu  i 

zobaczyłam te cudowne wydmuszki. Nie mogłam się oprzeć i kupiłam także dla ciebie. Proszę, to 

prezent  świąteczny  od  „zajączka”  –  roześmiała  się  kobieta  wręczając  Gabi  kilka  bajecznie 

kolorowo, wręcz artystycznie pomalowanych jajek.

- Są naprawdę piękne! Dziękuję ci bardzo – Gabrysia musnęła koleżankę w policzek -  Napijesz 

się kawy, właśnie zagotowałam wodę?

Z przyjemnością, ale może zrób mi herbatę. Trochę zmarzłam. Już niedługo Wielkanoc, a tu 

zima w pełni.

Tak,  tego  roku  aura  nas  nie  rozpieszcza  –  mówiła  Gabrysia  równocześnie  przygotowując 

gorący napój.

- Dobrze, że przyszłaś. Odsapnę sobie na chwilę – Gabi naprawdę cieszyła się z wizyty kole- 

żanki.  Już  od  paru  miesięcy  były  dobrymi  przyjaciółkami.  Bożenka  zawsze  miała  czas  i  ochotę 

wysłuchiwać zwierzeń. I bardzo często też jej rady naprawdę okazywały się dla Gabrysi zbawienne.

- Co robisz? – zapytała nowo przybyła siadając przy kuchennym stole. Długie, ciemne włosy 

odrzuciła  jednym  ruchem  na  plecy.  Były  znakomicie  zadbane:  błyszczące,  gęste.  Współgrały  z 

jej pociągłą, nieco bladą twarzą.

- Porządki  przedświąteczne– odpowiedziała znużonym głosem Gabrysia.

- Mogłabyś poprosić swoich menów o pomoc – Bożena pokręciła głową z dezaprobatą. – To

już prawie dorośli chłopcy – Nie chcę się wtrącać, ale uważam, że trochę obowiązków domowych 

tylko wyszłoby im na zdrowie.

- Masz całkowitą rację   Bożenko, ale przyznam ci się, że bardzo trudno jest mi wyegzekwo- 

wać coś od nich. Jestem za miękka.

- Mówiąc meni miałam na myśli także twoją drugą połowę. Nie rozumiem dlaczego on ci nie 

pomaga w domu. Mógłby chociaż  przypilnować chłopców.

- Przecież wiesz jak jest zapracowany.

- Chyba jesteś śmieszna! A ty, to co? Leżysz i odpoczywasz całymi dniami, obijasz się? Prze- 

 

background image

14

cież także pracujesz.  A  w domu jest jak w pudełeczku.

- To prawda. Ale chyba sama szukam sobie tylu zajęć i nie chcę by mi pomagano. To pozwa-

la mi choć na chwilę zapomnieć o Saszy.

- No właśnie kiedy przyjeżdża?

- To właśnie ta niespodzianka! Już za parę dni – Gabrysia triumfalnie spojrzała na przyjaciółkę.

-

To cudownie. Może wreszcie się dogadacie. Same marzenia nie wystarczą, tylko cię spalają.

Przyjeżdża na same święta? Nie ma z kim ich spędzić?

- Przecież u nich święta przesunięte są o dwa tygodnie.

- Ach prawda. To dokładnie kiedy ma nastąpić ten doniosły dzień?

- Święta w Rosji?

- No nie żartuj. Kiedy dokładnie przyjeżdża przystojniak?

- Podobno w czwartek. Nie mogę się już doczekać. Opowiadałam ci jak na mnie podziałał?

- I to ze szczegółami – roześmiała się Bożena.

O mały  włos  nie  wylądowałam  z  nim  wtedy  w  łóżku!  W  tym  alkoholu  chyba  były  jakieś 

narkotyki.

-Nie zrobiłaś tego wtedy i teraz przez cały czas się zadręczasz. Gabi, nie chciałabym być na- 

chalna, ale wydaje mi się, że zaangażowałaś się za bardzo. Przez tyle lat taka świętoszka, a tu 

nagle......

- Nie obrażaj mnie – Gabrysia poczuła się nieswojo.

- Wcale nie miałam tego na myśli – łagodnie powiedziała brunetka - Ale sama wiesz jacy są 

mężczyźni. No nie, tego właśnie nie wiesz – natychmiast się poprawiła – Dla celów łóżkowych zro-

bią wszystko. Są wtedy bardzo przyjaźni, mili i mówią właśnie to, co kobieta chciałaby usłyszeć.

- Myślisz, że mam zbyt wyidealizowany obraz partnera? Że zrobiłam z niego bóstwo?

- No może nie aż tak. Ale na twoim miejscu byłabym ostrożniejsza i emocje bardziej trzyma- 

łabym na wodzy.

- To spotkanie pokaże, czy się myliłam.

- No właśnie. Mam nadzieję, że ci się wszystko wyjaśni.

 

background image

15

- Ale swoją drogą masz trochę racji.

- Tak? – Bożenka z zaciekawieniem spojrzała na przyjaciółkę – w czym?

- Że na swój prywatny użytek tworzę ideał mężczyzny mojego życia.

- Myślałam, że kiedyś twój mąż był tym ideałem?

- Niezupełnie.

- Jak to? Ty, taka marzycielka, nie wyszła za mąż z miłości? – głos Bożeny zdradzał najwyż- 

sze zdumienie.

- Kiedyś  widziałam  w  wyobraźni  swój  ideał  i  mówiłam:  ten,  albo  żaden.  Płynęły  lata  i 

najczęściej  otrzymywałam  odpowiedź:  żaden.  Kiedy  kogoś  poznawałam  ale  nie  odpowiadał  mi 

pod-   czas  pierwszych  kontaktów,   nawet  nie   chciałam  nawiązywać  z   nim   głębszej  znajomości 

wiedząc,  że i  tak  nic  by  z  tego  nie  wyszło.  Tak  naprawdę  nie  dawałam  szans  ani  sobie,  ani 

potencjalnemu kan- dydatowi na partnera.

- Marzycielka. W takim razie jak to się stało, że masz rodzinę?

- Po prostu zwyciężył rozsądek. Poznałam mężczyznę, który wydawał się być odpowiedzial-

ny i wyczułam, że z nim mogłabym mieć dzieci. Czysta kalkulacja. Miałam już dość bycia samą.

No może przesadzam. Wtedy wydawało mi się, że jestem w nim w jakiś sposób zakochana.

- Czy w ogóle można być w jakiś sposób zakochanym?

- Chyba  tak,  w  każdym  razie  ja  byłam.  Poza  tym  z  moim  przyszłym  mężem  łączyła  mnie 

głęboka więź psychiczna.  Trochę gorzej jeżeli chodzi o więź fizyczną. Nie za bardzo podobał mi 

się jego  wygląd  zewnętrzny,  ale  wychodziłam  z  założenia,  że  do  tego  można  się  przyzwyczaić. 

Natomiast Sasza....Tu nie mam najmniejszych wątpliwości. I te dreszcze, kiedy mnie dotyka.

- Taaak. Stanowisz nieuleczalny przypadek. Jesteś po prostu nie wyżyta fizycznie droga kole- 

żanko - stwierdziła brunetka na poły żartobliwym tonem.

Tak myślisz?

Na 100% Zastanów się, czy to, co czujesz do Saszy nie jest tylko i wyłącznie fizycznym po- 

żądaniem. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.

- Ale do nikogo wcześniej nie czułam tego, co do niego.

- Może wcześniej nie dopuszczałaś do siebie tych uczuć? Może je blokowałaś? Na tym ban- 

kiecie  natomiast  pozwoliłaś  sobie  na luz.  Sama  zresztą  stwierdziłaś,  że  zachowywałaś  się  inaczej

niż zwykle. I to z pełną premedytacją!

 

background image

16

- No tak. Może masz trochę racji. Potem zastanowię się nad tym.

- Potem ?– roześmiała się Bożenka.

- Tak, przecież teraz przyjeżdża ON.

- Nie gniewaj się, ale przecież nie jesteś kobietą wolną. Czy wobec tego nie dręczą cię wyrzu-

ty sumienia?

- Że zdradzam swojego męża?

- Tak.

- Widzisz, to uczucie, którego doświadczam jest dla mnie czymś nowym. Czymś wręcz nie- 

zrozumiałym. Dzięki niemu odkrywam w sobie coś, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Jest to tak 

silne, że o poczuciu winy nie może być mowy. Zresztą wiesz, że w moim małżeństwie nie układa

się ostatnio zbyt dobrze. Brakuje porozumienia. My przecież prawie wcale z sobą nie rozmawiamy! 

Może także dlatego ten mężczyzna wzbudził we mnie te wszystkie ucucia.

- No tak, przepraszam, że zapytałam.

- Nie szkodzi – Gabi położyła  rękę na ramieniu koleżanki  – dzięki twoim dociekaniom wy- 

raźniej uświadamiam sobie sytuacje i motywy mojego postępowania. Powinnam ci za to raczej po- 

dziękować,    co    nieniejszym    czynię    –    zakończyła    blondynka,    składając    przed    koleżanką 

dworski ukłon.

- Jednak cię lubię – roześmiała się Bożenka.

Rozdział IV

Gabi niepewnie rozglądała się w holu agencji - Ciekawe, czy już przyjechał? – zastanawiała się.

- Pani kogoś szuka?

- Nie,  nie  –  szybko  odpowiedziała  i  już  chciała  udać  się  do  swojego  biura,  kiedy  usłyszała 

dalsze słowa portiera:

- Ale panią to szukają już od rana - Portier stał z tajemniczą miną na twarzy. Lubił takie sytu- 

acje. Wreszcie ktoś zainteresuje się jego osobą.

- Panie Edziu kto mnie szuka? O co chodzi?

- Proszę się nie denerwować. Wszystko w porządku. To tylko ten Rosjanin od 8 rano wypytu-

je się, czy już pani przyszła. Widać, ma jakąś pilną sprawę.

 

background image

- Ach tak – odpowiedziała Gabrysia na pozór obojętnym tonem – Kiedy go pan zobaczy, pro- 

szę mu powiedzieć, że już jestem.

- O.k.

Gabi odwróciła się i wtedy GO ujrzała. Stał w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Nie mogła  nasy-

cić się jego widokiem. Nagle spojrzał na nią, jakby szóstym zmysłem odkrył jej obecność. Ich oczy

się spotkały. Wzrok Saszy był tak głęboki, że poczuła go w koniuszkach swoich palców. Znowu za- 

kręciło jej się w głowie. Podszedł do niej i przywitał się.

- Dzień dobry Gabi. Cieszę się, że cię widzę – Sasza uśmiechnął się szeroko i ciepło.

- Ja również się cieszę – Gabrysia podała mu rękę na powitanie. Delikatnie ją ujął, pocałował,

a następnie przykrył swoją drugą dłonią. Kobieta lekko zadrżała.

- Ile to minęło od czasu naszej szaleńczej wyprawy samochodem?

- Chyba około 5 miesięcy – szybko policzyła Gabrysia. Tak, rzeczywiście minęło aż czasu.

- Myślałaś trochę o mnie? – cicho zapytał, równocześnie głaskając jej dłoń.

- No może ciut, ciut – roześmiała się. W rzeczywistości przecież każdego niemal dnia myślała

o nim, przypominała  sobie ich rozmowy, bliskość. Żałowała, że  wtedy nie zdobyła się na coś wię- 

cej. Mogła chociaż pocałować go na pożegnanie.

- Czyli jest nadzieja, że nie zapomniałaś o mnie? – powiedział żartobliwym tonem.

- No może niewielka – odpowiedziała na tej samej nucie. – Gdyby wiedział, że tak naprawdę 

jestem w nim po uszy zakochana! – pomyślała kobieta. Tego bowiem była już pewna od jakiegoś 

czasu.

- Ja nieustannie miałem przed oczyma twoją pociągającą sylwetkę. Nie łudź się, nie zniknęłaś

z  mego  życia  –  jakby  na  potwierdzenie  jeszcze  mocniej  uchwycił  jej  dłoń  i  ogarnął 

spojrzeniem całą  sylwetkę kobiety. Jego mina świadczyła o najwyższym zachwycie.

- Świetnie wyglądasz!

- Ty również – Gabrysia również popatrzyła na niego z uznaniem.

- Szkoda, że po naszej pamiętnej nocy nie mogliśmy porozmawiać. Dostałem pilny telefon z 

firmy i musiałem wcześnie rano wyjechać – powiedział skruszonym głosem.

- Tak, wiem. Nic się nie stało, choć faktycznie byłam bardzo zdziwiona, kiedy nie zastałam

cię na śniadaniu. Ale życzliwi koledzy szybko mi wyjaśnili przyczynę twojej nieobecności – w gło-

background image

sie kobiety słychać było nutkę sarkazmu.

- Nie mogę teraz dłużej rozmawiać – usprawiedliwiającym tonem powiedział mężczyzna.

- W porządku.

- Właśnie prowadzę pewną sprawę – dodał cichym głosem - Chciałem się tylko przywitać –

szybko uścisnął jeszcze jej dłoń i podszedł w kierunku poprzedniego rozmówcy.

Gabrysia  czuła  radość  ze  spotkania.  Chciała   dłużej  porozmawiać  z  Saszą,  ale  wiedziała,  że 

nie może tego zrobić na oczach wszystkich. Już i tak plotkowano na jej temat w agencji. 

Postanowiła się z nim umówić. Znowu zrobić pierwszy krok i tym samym znowu przekroczyć 

narzucone sobie wcześniej granice. Kiedy zobaczyła, że został na chwilę sam, podeszła do niego.

- Wiesz  mam  parę  wątpliwości  odnośnie  ostatniej  reklamy  dla  twojej  firmy  –  powiedziała 

głośno, oficjalnym tonem, tak, by wszyscy słyszeli - Chciałabym się ciebie poradzić.

- Nie ma sprawy. Teraz mam parę spraw do załatwienia, ale będę wolny około 21. Możemy

się umówić na tę godzinę. Mieszkam w hotelu „Orbis”. Wiesz gdzie to jest?

- Tak.

- To wspaniale,   mój numer pokoju to 44   –widać było, że Sasza jest zadowolony z takiego 

obrotu sprawy.

- To na razie.

- Tak, do wieczora – odpowiedział mężczyzna i po raz ostatni obrzucił kobietę powłóczystym

i zarazem lustrującym spojrzeniem.

Pełną wersję ebooka: „BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA 

MĘŻCZYZNĘ” pobierz tutaj:

http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_skuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf

background image

Rozdział  VIII

Był  piękny,  słoneczny  poranek.  Gabrysia  i  Bożena,  wybierały  się  właśnie  na  plażę.  Już  od  paru 

dni   przyjaciółki  wraz  ze  swoimi  dziećmi  mieszkały  w  wynajętym  domku  kempingowym  w 

Jastrzębiej Górze.  Gabi  uwielbiała  morze,  muszelki,  bursztyny.  Tak  długo  czekała  na  te  wakacje. 

Dobrze, że udało im się je załatwić. I to cały długi miesiąc! Ostatnio była nad morzem wieki temu.

- Dzieciaki już pewnie się kąpią – ze śmiechem powiedziała Bożena

- Z pewnością. To wspaniale, że trafiłyśmy na taką cudowną pogodę. Twoi chłopcy są wręcz 

zachwyceni.

- A twoi to co?

- To prawda. Chciałam im dzisiaj przygotować śniadanie, ale kiedy przyszłam ze sklepu zo- 

baczyłam, że już sami się obsłużyli, tak bardzo spieszyło im się na plażę.

- O to coś nowego – zdecydowali się ruszyć palcem?

Nie  śmiej    się.    Raczej    podziwiaj.  Od  jakiegoś    czasu    wprowadzam    nowe  zasady    w 

naszym domu. Na początku było to trudne, W tej chwili jak widzisz, zbieram tego pierwsze owoce 

– powiedziała Gabi z zadowoleniem.

.....................

Kobiety szły brzegiem morza. Fale obmywały im stopy.

- Gabrysiu, jeszcze nie opowiedziałaś mi dokładnie jak rozwiązałaś sprawy z Izabelą – ode- 

zwała się w pewnej chwili Bożena.

- Naprawdę? Wiesz, to było naprawdę dziwne. Chociaż właściwie nie ma co opowiadać.

- Wiem, że sprawy między wami były niezwykle napięte? - nie dawała za wygraną Bożena.

- Ty przyszłaś do nas do pracy, kiedy Iza właśnie była w trakcie wypowiedzenia?

- Tak. Miałam wprawdzie okazję ją poznać, ale trwało to bardzo krótko.

- Wtedy już udało mi się zapanować nad tymi atakami nienawiści z jej strony. Może zacznę 

jednak  od  początku.  Opowiem  ci  o  tym,  bo  może  moje  odkrycia  przydadzą  ci  się  w  przyszłości 

– powiedziała Gabrysia.

background image

- Zaczyna być ciekawie. Zamieniam się w słuch.

Gabrysia starała skupić się na wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Chciała jak najdokładniej opo- 

wiedzieć całą historię.

- Po pamiętnym wypadzie samochodem, o którym ci opowiadałam, z dnia na dzień moja sy- 

tuacja w pracy stawała się coraz bardziej napięta – zaczęła relację Gabi -  Doskonale radziłam sobie

z  obowiązkami  zawodowymi,  jednak  moje  stosunki  z  współpracownikami  nie  układały  się 

dobrze. Dla moich kolegów z pracy nie było tajemnicą, że od dawna podkochiwałam się w Saszy. 

Nie mogłam niestety tego ukryć....

Kobiety  szły  po  nadmorskim  piasku,  lekka  bryza  owiewała  ich  ciała.  Słońce  przyjemnie  grzało. 

Bożenka  uważnie  słuchała  słów  koleżanki,  a  jej  wyobraźnia  dokładnie  podsuwała  sceny 

opowiadane przez  przyjaciółkę.  Pracując  od  jakiegoś  czasu  w firmie  dowiedziała  się  to  i owo  na 

temat zauroczenia koleżanki i postępowania Izy.

Wiedziała, że współpracownicy widzieli te przeciągłe spojrzenia Gabi, kiedy wodziła wzrokiem za 

Szaszą  ilekroć  przechodził  w  jej  pobliżu.  Widzieli  też  tęsknotę  malującą  się  na  jej  twarzy  i 

cierpienie, którego nie mogła ukryć, kiedy przyjeżdżał do firmy. Zresztą całą sprawę dokładnie jej 

wyłuszczyła  przyjaciółka.  Jednak  nie  o  to  chodzi.  Najgorsze  było  to,  że  podzielili  się  na  dwa 

obozy. Jeden zwalczający Gabrysię, podkopujący pod nią dołki w pracy, w którym prym wodziła 

Iza. Drugi bar- dziej neutralny, raczej współczujący Gabi i nie wtrącający się w jej sprawy.

- Między mną a Izą napięcie sięgało szczytu – opowiadała dalej Gabrysia - byłam w trudnej 

sytuacji. Nie wiedziałam jak mam z nią postąpić. Jaką przyjąć postawę w stosunku do ataków skie-

rowanych na mnie. Wydawało mi się, że te kilka lat, kiedy się pracowałyśmy razem   jest cenne i 

szkoda ich zaprzepaścić. Ale nie mogłam równocześnie pozwolić, by mną pomiatano. Dlatego moja 

postawa w stosunku do Izy była pełna wahań. Raz chciałam wyciągać do niej rękę, próbowałam się

z  nią  dogadać,  wszystko  wyjaśnić.  Innym  razem,  czując  ataki  zazdrości  z  jej  strony,  uciekałam 

od nich  jak  najdalej.  Próby  rozmów  i  załagodzenia  sporu  nie  przyniosły  żadnych  rezultatów. 

Czułam wielką, wprost namacalną nienawiść ze strony Izabeli. Nie mogłam sobie z tym poradzić. 

Aż przypadek  sprawił,  że  Iza  ujawniła  w  całej  pełni  swoją nienawiść  do  mnie  -  Gabrysia  bardzo 

dokładnie pamiętała tamtą sytuację:

Tego dnia Gabi czuła się nieszczególnie. Podziębiła się. Bolał ją pęcherz moczowy. Chciała jak naj- 

szybciej  być  z  powrotem  w  domu.  Od  czasu  do  czasu  firma  wysyłała  swoich  pracowników  na 

obowiązkowe    dwu    dniowe    szkolenia,    które    odbywały    się    w    różnych    Ośrodkach 

background image

Wypoczynkowych   poza  Wrocławiem.  Właśnie  skończyły  się  ostatnie  wykłady.  Gabrysia 

postanowiła, że poprosi Gra- żynę o możliwość zabrania się jej samochodem do domu. Na pociąg 

musiałaby czekać jeszcze dwie godziny.  Wiedziała,  że  trochę  ryzykuje,  bo  ostatnio  pewna  grupa 

osób  z  jej  firmy   odnosiła  się  do niej niezbyt życzliwie. Oczywiście prym w tym gronie wodziła 

Iza.

- Słuchaj Grażyna, czy masz pełny komplet osób w samochodzie? – Gabi zwróciła się do ko- 

leżanki.

- Nie, jest jedno miejsce wolne – kobieta wydawała się być zdziwiona tym pytaniem.

- Czy mogę w takim razie pojechać z wami?

- No, nie wiem – Grażyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Sama właściwie nie miała nic prze- 

ciwko  Gabi.  Ale  Izabela  opowiadała  o  niej  tyle  niesmacznych  historii.  Właściwie  nie  chciała 

się mieszać w sprawy między tymi kobietami - Ja tylko robię za kierowcę. Zapytaj Izy.

- Iza – Gabi podeszła do koleżanki. Robiła to niechętnie, bo czuła odpychanie ze strony daw-

nej przyjaciółki – czy w samochodzie jest jedno miejsce wolne? Chciałabym tym razem zabrać się z 

wami do domu. Niezbyt dobrze się czuję.

- Zapytaj Grażynę – odpowiedziała zdawkowo Izabela.

- Już pytałam. Ona twierdzi, że jest jedno miejsce.

- Chyba jednak nie, tym razem wraca z nami także Kamila.

- Kamila? Przecież ona mieszka zupełnie w innym miejscu – nie dawała za wygraną Gabry-

sia.

-

Może odwiedza kogoś we Wrocławiu?

Gabrysia  czuła,  że  koleżanka  kłamie.  Zobaczyła,  że  Kamila  stoi  obok.  Odwróciła  się  więc  w 

jej stronę i zapytała:

Kamila jedziesz do Wrocławia samochodem Grażyny?

No  co  ty.  Jadę  do  siebie  do  domu  –  odpowiedziała  kobieta  nie  wiedząc,  że  tym 

samym ujawnia kłamstwo koleżanki.

Gabi złapała Izę na „gorącym uczynku”. Całą scenę zaczęło obserwować coraz więcej osób zainte- 

resowanych dalszym rozwojem wypadków.

- I co na to powiesz? – Gabrysia zwróciła się znowu w stronę byłej przyjaciółki.

Z oczu Izy wychodziły wręcz błyskawice. Była wzburzona. Już nie potrafiła tego ukryć.

- Nie rozumiesz, że nie chcemy cię w naszym  towarzystwie!!!! – Izabela krzyknęła na cały 

background image

głos z wściekłością.

W oczach Gabi pojawiły się łzy. Spodziewała się podobnej wypowiedzi.

- Przynajmniej teraz wiem na czym stoję – zdołała jeszcze odpowiedzieć w miarę spokojnym 

głosem.  Odwróciła  się  i  czym  prędzej  odeszła.  Nie  umiała  już  powstrzymać  potoku  zdradliwych

łez.

Chciała  być  jak  najdalej  od  „koleżanek”.  Szła  przed  siebie  szybkim  krokiem.  Oddychała 

głęboko. Łzy  uparcie  napływały  jej  do  oczu.  Nie  chciała,  by  ludzie  oglądali  się  za  nią  na  ulicy. 

Po  drugiej stronie ulicy zobaczyła cmentarz. Skierowała się w jego stronę. Zwykle nie lubiła tego 

miejsca. Te-

raz jej stan ducha dokładnie współgrał z panującą na cmentarzu atmosferą. Chodziła po ścieżkach 

między  grobami  i  płakała.  Pozwoliła  sobie  na  uwolnienie  emocji.  Czytała  kiedyś,  że  płacz 

jest oczyszczający. Gabrysia była zadowolona z siebie, że umiała tak jasno postawić się w tamtej 

sytuacji.  Że  sprowokowała  Izę  do  jasnego  przedstawienia  swego  stanowiska  i  udowodniła  jakim 

człowiekiem  jest  ta  ostatnia.  Ale  z  drugiej  strony  było  jej  bardzo  przykro.  Poznawała  czym  jest 

ludzka zawiść i zazdrość bezpośrednio na swojej skórze.

Gabrysia  na  chwilę  przerwała  opowieść.  Od  dawna  już  kobiety  siedziały  w  przytulnym, 

zacienionym  miejscu  na  plaży.  Wydarzenia  tamtego  dnia  nie  wydawały  jej  się  takie  przykre  jak 

wtedy. Ot ciekawa historia do opowiedzenia.

- Ale jak to się stało, że Iza przeniosła się do innego miasta? – spytała Bożenka, wciąż nie ro- 

zumiejąc dalszego rozwoju sytuacji.

- Po  tym  incydencie  dużo  się  modliłam  –  kontynuowała  swoją  wypowiedź  Gabrysia.  - 

Od dawna    interesowały    mnie    też    sprawy    niezwykłe,    niewyjaśnione.    Postanowiłam    więc 

sięgnąć    do  środków  niekonwencjonalnych.    Czy  czytałaś    może  książkę  Louisy  Hay  „Możesz 

uzdrowić  swoje życie”?

- Oczywiście. Jest to jedna z pozycji, do których sięgam bardzo często – odpowiedziała  z en- 

tuzjazmem Bożena.

- Ja odkryłam tę książkę dosłownie w dniu tamtego incydentu. Przeczytałam w niej, że pro- 

blemy z pęcherzem moczowym wynikają z uczucia, że jest się „olewanym”. Złości nas też coś, co

ma związek z naszą kobiecością. Wtedy rzeczywiście  tak się czułam. Brak akceptacji w pracy, nie-

pewność co do uczuć Saszy, nieumiejętność sprostania obowiązkom małżeńskim, wszystko to przy- 

czyniło się do stanu w jakim się znalazłam – Gabrysia opowiadała dalej przesypując w palcach su- 

chy, nadmorski piasek.

- Z zapartym tchem czytałam kolejne rozdziały. Widziałam coraz jaśniej, sytuację z Izabelą,

background image

ale  też  wszystko  wskazywało  na  to,  że  mogę  sobie  sama  pomóc.  Książka  podsuwała  mi 

kolejne sposoby,  możliwości wprowadzenia zmian w swoim życiu, uzyskania szacunku do siebie 

samej, za- akceptowania siebie.   Dzięki niej poznałam moc  afirmacji.  Oczywiście  wiesz czym  są 

afirmacje?

- Tak, sama mam w swoim domu kilka z nich zawieszonych w różnych miejscach na ścianie.

- Ach  prawda,  przecież  sama  widziałam  te  napisy  przyklejone  na  drzwiach  twego  pokoju:

„Ufam sobie”, „Wierzę w siebie”, „Kocham siebie”  - tak było tam napisane?

- Dokładnie tak. Ostatnio wprowadziłam jeszcze kilka nowych. Ale mów, co dalej? – niecier- 

pliwiła się Bożena.

- Ja swoje afirmacje pisałam w zeszycie. Po kilkanaście razy w przeciągu jednego dnia.

- A co pisałaś?

„Żyję  w  zgodzie  i  harmonii  z  każdym,  kogo  znam”  ,  Do  mojego  świata  przyciągam  tylko 

kochających  ludzi”,  „Wszystkie  moje  związki  są  harmonijne”,  „Niezależnie  od  sytuacji  jakie  do 

mnie przychodzą,  zawsze  jestem  spokojna  i  zrelaksowana”.   I  parę  innych.  Przydało  mi  się 

to    bardzo.   Przecież  w  pracy  codziennie  stykałam  się  z  Izą  i  z  grupą  osób,  które  mnie  nie 

tolerowały. Informacje zawarte w książce spadły na mnie jak z nieba. Bardzo tego potrzebowałam.

- To ciekawe co mówisz, bo kilka tygodni przed odejściem Izy, ja przyszłam do firmy i się 

zaprzyjaźniłyśmy.

- Tak,  to  prawda.  Kiedy  Cię  poznałam,  od  razu  poczułam,  że  jesteś  kimś  mi  bliskim. 

Nie omyliłam się. Teraz myślę, że także dzięki pisaniu tych afirmacji zjawiałaś się w moim życiu 

– Gabrysia ze łzami wzruszenia w oczach spojrzała na koleżankę.

- Nie wykluczone – oczy Bożenki także zrobiły się wilgotne.

-

Potem  kupiłam  sobie  jeszcze  inne  pozycje  traktujące  o  mocy  pozytywnego  myślenia  i 

radzenia  sobie  w  codziennej  rzeczywistości  poprzez  pracę  nad  sobą  –  Gabi  wróciła  do 

poprzedniego tematu - Wkrótce postanowiłam wykorzystać w praktyce zdobyte wiadomości.

- I co zrobiłaś? – Bożena spojrzała z zainteresowaniem na przyjaciółkę.

- Najpierw zapytałam się siebie jak wygląda połączenie między mną a Izabelą.

- Nie rozumiem.

- Wyobraziłam sobie mnie i Izę i sposób połączenia między nami. Natychmiast ukazała mi się

w wyobraźni rura o przekroju około 10 cm. Stałyśmy naprzeciwko siebie w odległości około dwóch 

background image

metrów.  Rura  wychodziła  z  mojego  splotu  słonecznego  i  sięgała  u  niej  również  rejonów 

żołądka. Stwierdziłam,  że  jest  sztywne  połączenie.  Rura  była  zbudowana  z  twardego  materiału, 

prawdopodobnie z jakiegoś rodzaju metalu.

- To niesamowite,  że do tego  stopnia potrafiłaś  to  określić?  – na twarzy Bożenki  malowało  się 

zdumienie i lekkie niedowierzanie.

- Naprawdę, wbrew pozorom to bardzo łatwe. Z chwilą zadania sobie pytania o rodzaj połą- 

czenia – wyobraźnia  podsuwa określone  obrazy.  Ja się  nad tym  nie zastanawiam.  Pojawia mi  się 

to samo, niejako spontanicznie. Jak chcesz potem zrobimy takie ćwiczenie razem.

- Tak bardzo bym chciała. A teraz opowiadaj co dalej?

- Potem wyobraziłam sobie, że rozmawiam z Izabelą. Powiem ci, że nawet w myślach przy- 

chodziło  mi  to  z  trudem.  Pytałam  jej  dlaczego   w  ten  sposób  postępuje.  Wyjaśniłyśmy  sobie 

parę spraw.

- Ona ci odpowiadała zdaniami? Słyszałaś w głowie słowa?

- No nie dosłownie słyszałam. Odpowiedzi pojawiały się od razu w moim umyśle. Naprawdę

nie wiem jak to się dzieje. Z początku ona wcale nie chciała ze mną rozmawiać. Odwróciła się ob- 

rażona.  Wtedy  wyszłam  z tej  wizualizacji.  Potem kilka  razy  usiłowałam  nawiązać  z nią  słowny 

kon- takt w wyobraźni i za którymś razem udało mi się.

- To niesamowite, co mówisz – Bożenka nadal była zdziwiona i niedowierzała słowom kole- 

żanki. Mimo to chciała usłyszeć ciąg dalszy – I?

- Po naszych długich rozmowach, obdarzyłam ją błogosławieństwem.

- To znaczy?

- Dałam  jej  w  wyobraźni  prezent.  Dałam  jej  to,  co  uważałam,  że  najbardziej  potrzebuje  by 

być szczęśliwą. Potem ona ze swojej strony również obdarzyła mnie prezentem.

- Wszystko w wyobraźni? – upewniła się Bożena.

- Oczywiście.

- I co dostałaś?

- Wolałabym nie  mówić o tym.

- OK.

- Ale to nie wszystko – Gabrysia miała bardzo skupioną minę - Potem jeszcze raz spytałam

się  siebie  co  nas  łączy.  Znowu   zobaczyłam  tę  rurę,  tyle,  że  tym  razem  była  jakby   bardziej 

background image

świetlista,  przejrzysta    i  nie  taka  sztywna.  Raczej  wiotka  jak  sznurek.  Starałam  w  wyobraźni 

napełnić  ją  świa-  tłem  miłości.  Zajęło  mi  to  trochę  czasu,  ale  w  końcu   z  rury  została  cienka 

niteczka, która nas łączy.

-

Trochę czasu?

-

Tak. Trwało to chyba nawet około tygodnia. Co jakiś czas wyobrażałam sobie połączenie

między nami i stwierdzałam, że ciągle się to zmienia. Za każdym razem rozświetlałam to połącze-

nie światłem  miłości.  I wysyłałam  ze  swojego serca  miłość  do Izy.  Aż w końcu  została  ta  nitka. 

Potem  zobaczyłam  w  wyobraźni,  że  Izabela  odwraca  się  i  odchodzi.  Nie  widziałam  już  jej  w 

pobliżu siebie.

Potrafiłaś ją obdarowywać miłością, mimo, że ona podkopywała ciągle twój autorytet?

Na początku było to naprawdę trudne, ale z czasem coraz lepiej mi szło. Wychodziłam z za- 

łożenia, że skoro tak było napisane w którejś z przeczytanych książek, musi to mieć sens.

- A jak można w ogóle wysyłać miłość na odległość? Nie wyobrażam sobie tego w praktyce –

spytała Bożenka.

- Po prostu wyobraziłam sobie, że w swoim sercu mam małą iskierkę miłości. Rozpalam ją. 

Ona  staje  się coraz  większa  i  większa,  powstaje  cały  płomień  miłości.  Ten  płomień  wypala  we 

mnie  wszystkie  negatywne,  szkodliwe  energie.  Energie  żalu,  gniewu,  złości  itp.  Potem  ten 

płomień  wę- druje do Izabeli.  Otacza ją całą  i zasila ją swoją siłą, to znaczy siłą  miłości. Miłość 

ta zastępuje   w niej wszystkie energie negatywne, podobnie jak u mnie. Potem płomień wraca do 

mnie, zmniejsza

się i na powrót staje się małą iskierką w moim sercu. Ale za każdym razem zaznaczałam, by było to 

zgodne z wolą Izy i dla najlepszego dobra wszystkich.

- A jakie efekty miały te wszystkie działania w rzeczywistości fizycznej? – zapytała Bożena z 

ciekawością.

- Zauważyłam, że Iza mniej zwraca na mnie uwagę. Ataki stały się słabsze. Któregoś dnia do- 

wiedziałam  się,  że  zaproponowano  jej  nowe  stanowisko,  znacznie  ciekawsze  i  lepiej  płatne 

niż obecne. Wiązało się jednak z koniecznością przeniesienia do oddziału w innym mieście.

- I tym sposobem wasze kontakty zostały przerwane?

- Tak.

- Niesamowita  historia  –  Bożena  nadal  ze  zdumieniem  pokręciła  głową.  Gdyby  nie  to, 

że  sama  była  świadkiem  przeniesienia  Izy,  chyba  byłoby  jej  trudno  uwierzyć  w  tę  historię. 

Mimo,  że przecież już od dawna nie obce jej są różne podobne techniki. Tyle tylko, że do tej pory 

czytała  tylko  o  tym.  Czasami  tylko  wykorzystała  te  wiadomości  w  praktyce.  Postanowiła  sobie 

background image

w duchu, że

 

od dzisiaj zacznie o wiele częściej stosować różne techniki, o których tylko czytała.

- Ale    zdarzenie    to    tylko    udowadnia,    że    faktycznie    takimi    niekonwencjonalnymi 

metodami  można  kształtować  rzeczywistość.  Kiedyś  opowiem  ci  jeszcze  o  innych  przygodach, 

także związanych z pozytywnym myśleniem.

- A dlaczego nie teraz?

- Zobacz, która godzina.

- Już  tak  późno?  –  Bożena  była  zdziwiona  –  Pośpieszmy  się,  bo  nie  zdążymy  na  obiad  –

chłopcy chyba „umierają” z głodu.

Rozdział IX

Wakacje były cudowne. Przyjaciółki bawiły się doskonale. Ich dzieci cieszyły się z własne-

go  towarzystwa,  a  one  ze  swojego.  Rozmawiały  godzinami.  Dużo  też  medytowały  i  dzieliły  się 

swoją niekonwencjonalną wiedzą. Gabi spędziła naprawdę bardzo ciekawie ten miesiąc. Rozmowy

z koleżanką i wakacyjna atmosfera pozwoliła jej prawie zapomnieć o mężczyźnie jej marzeń. Tym 

bardziej, że w czasie ostatniego tygodnia wakacji przyjechał jej mąż. Wtedy wspólnie spędzali czas, 

kąpali się bawili z chłopcami. Gabi czuła się tak, jak wówczas, kiedy w jej układach z mężem pano- 

wała pełna harmonia. Jak wówczas, kiedy ich porozumienie psychiczne było wręcz doskonałe. Jed- 

nak po powrocie do domu, z każdym dniem atmosfera zaczęła przybierać tę sprzed wakacji. Znowu 

dużo milczenia, niedomówień. Brak czasu dla siebie nawzajem. Mąż znikał na całe dnie. Podobno

pracował. W rezultacie w Gabrysi odżyły dawne uczucia do Saszy.

Kobieta  znowu  co  jakiś  czas  pogrążała  się  w  swoim  wymyślonym  świecie  marzeń. 

Wyobrażała  sobie    jak  to  będzie,  kiedy  się  spotkają.  Tworzyła  coraz  to  inne,  ciekawsze 

scenariusze.  Postanowiła,  że  podczas  następnego  spotkania  do  końca  wyjaśni  całą  sytuację. 

Wiedziała, że już dłużej nie może żyć w tej niepewności, w tych iluzjach. To zabrnęło za daleko. 

Sprawa  nie  może  ciągnąć

 

się  w  nieskończoność!  Jego  przyjazdy  do  firmy  co  dwa,  trzy 

tygodnie.  Jakieś  przelotne  uśmiechy, rozmowy,  oczywiście czysto służbowe i ta wiecznie obecna 

asystentka. Gabi bardzo cierpiała. Czuła, że on jej pragnie, mimo stwarzania innych pozorów. Ale 

miała  też  świadomość,  że  gdyby  pokochała  się  z  Saszą,  natychmiast  zaszłaby  w  ciążę.  To 

przekonanie  było  niczym  realnym  nie  uzasadnione.  Po  prostu,  nawet  nie  kochając  się  z  nim 

background image

trzymała  się  za  brzuch  i  czuła,  że  już  nosi  w  swoim   łonie  jego  dziecko.  Szóstym  zmysłem 

wyczuwała to. Nie chciała sobie komplikować spraw rodzinnych. Dzieci były jeszcze małe. Co by 

zrobiła w takiej sytuacji?

A  gdyby  jeszcze  seks  z  Saszą  tak jej  się  spodobał,  że  całkiem  zatraciłaby  się  w  tym 

mężczyźnie?  Dlatego  jej  postawa  w  stosunku  do niego  była  raz  wycofująca  się,  a  kiedy  indziej 

czuła,  że  wręcz  nie  może  się  bez  niego  obyć.  Za  każ- dym  razem  kiedy  był  w  firmie,  szukała 

pretekstu, by być  blisko, szukała jego wzroku. On udawał, że  jej  nie  dostrzega,  ale  czuła  energię 

pożądania  emanującą  od  niego.  Nie  wiedziała,  czy  to  tylko pożądanie, czy coś więcej. A czasami 

wręcz  prowokował ją. To znaczy jakby od niechcenia  musnął jej  ramię,  albo  rękę.  Nie  pozwalał 

zapomnieć.  Mamił,  wabił,  ale  równocześnie  stawiał  nieprzekraczalne  granice.  Nie  mówiąc  już 

o    „asystentce”,    z    którą    ciągle    przyjeżdżał.    I    w    takiej    atmosferze ogólnego  naładowania 

powiedziała sobie, że musi sprawę wyjaśnić. Popchnąć w jedną albo drugą stronę. Ta niepewność 

ją  zabijała.  Swoich  uczuć  była  pewna.  Jego  wcale.  Poza  tym  nie  wiedziała, czy  iluzje  dotyczące 

seksu z nim są prawdziwe. Przecież  nie mówili o tym  i nie kochali się,   cało- wali się tylko. Nie 

mogła sobie poradzić po jego wyjazdach w domu. Dobrze jeszcze, że miała pracę i tu mogła choć 

na chwilę zapomnieć o Saszy.

Wreszcie nadszedł dzień jego przyjazdu.

Firma  Gabrysi  zorganizowała  znowu  bankiet  z  jakiejś  okazji.  Oczywiście  odbywał  się  on 

w  wynajętym  na  tę  okazję  Ośrodku  Wypoczynkowym.  Był  późny  wieczór.  Gabi  siedziała  z 

koleżankami    przy  stoliku.    Śmiały    się,  rozmawiały.    Wtedy    na  salę  wszedł  ON  razem  z 

prezesem  i  swoją asystentką.  Znajomi  blondynki  natychmiast  wyczuli  zmianę  w jej  zachowaniu. 

Gabrysia  czekała  na odpowiedni  moment,  by  porozmawiać  z  Saszą.  Wcześniej  cały  czas  był  w 

towarzystwie  Tamary i nie było okazji by wyjaśnić sprawy między nimi. Bożena uścisnęła Gabi za 

rękę.

- Wszystko będzie dobrze  - szepnęła jej do ucha – Odwagi.

Gabrysia z wdzięcznością spojrzała na koleżankę. Potrzebne było jej teraz wsparcie i akceptacja ze 

strony przyjaciółki.

- Może ja poproszę do tańca prezesa, a ty Saszę? – Bożena już wstawała od stolika.

- Nie  jest  to  dobry  pomysł,  bo  ta  cała  asystentka  wciąż  mu  towarzyszy  –  pokręciła 

głową

background image

Gabi.

- To prawda. Poczekajmy w takim razie. Może sobie gdzieś pójdzie, albo ktoś ją poprosi do 

tańca? – Brunetka z powrotem usiadła na miejscu.

- To wspaniały pomysł! Bożenka – Gabi spojrzała błagalnym wzrokiem na przyjaciółkę – po- 

proś Tomasza, by zaopiekował się TĄ dziewczyną.

- No  dobrze  –  podchwyciła  natychmiast  brunetka  -   Czego  się  nie  robi  dla  interesów  –  za- 

śmiała się jeszcze i poszła porozmawiać z kolegą.

Dosłownie już za chwilę Tomek tańczył z Tamarą. A one mogły przeprowadzić swój plan. 

Przyjaciółki    podeszły  do  obu  mężczyzn    i  poprosiły  ich    do  tańca.    Prezes  wstał  dosłownie 

natych-  miast,  chętny  do  zabawy.  Sasza  siedział  dalej  na  swoim  miejscu  i  nie  bardzo  chciał 

zgodzić się na taniec z Gabi. Rozglądał się po sali. Zobaczył, że jego asystentki nie ma chwilowo 

w  pobliżu.  Dla- tego  w  końcu  uległ  namowom  zarówno  prezesa  jak i  obu  kobiet.  Grała  jakaś 

powolna  muzyka.  Tań-   czyli  w  razem,  trzymając  się   za  ręce,  jednak  dzieliła  ich  dość  duża 

odległość. Nie przeszkadzała  ona jednak  w prowadzeniu  rozmowy.  Czas  był  na  wagę złota,  więc 

Gabi bez zbędnych wstępów powie- działa  do Saszy:

- Wiesz, że cię kocham?

- Oczywiście – odpowiedział natychmiast, tak jakby był przygotowany na to wyznanie. I od 

razu dodał:

- Ja także cię kocham.

Gabrysia poczuła delikatną falę radości. Tak. Dosłownie delikatną. Oblała się rumieńcem. On też 

ją kocha!!!!!!  Nie  miała  jednak  czasu  na  delektowanie  się  tą  chwilą.  Wiedziała,  że  za  moment 

Saszka wróci do stolika i do asystentki.

- I co teraz? – zadała kolejne pytanie.

- Nic. Musimy żyć dalej – odpowiedział po prostu.

Nieco  zdziwiła  ją  ta  odpowiedź.  Przecież  powiedział,  że  też  ją  kocha?  Nie  rozumiała  tego,  ale 

równocześnie  miała  świadomość,  że  muzyka  zaraz  się  skończy,  a  wraz  z  nią  taniec.  To 

stanowczo za krótko na dogadanie się.

-

Może się umówimy i porozmawiamy gdzieś na osobności? – zaryzykowała propozycję.

- Nie, nie teraz. Ja wyjeżdżam niedługo.

- Jak to? – zdziwiła się. Przecież konferencja ma trwać do niedzieli?- Kiedy wyjeżdżasz?

background image

- Jak przyjedzie pociąg – co najmniej dziwna odpowiedź - pomyślała.

- A kiedy przyjedzie? – jej pytania także były pozbawione sensu.

- Nie wiem dokładnie, jutro. Porozmawiamy w przyszłym miesiącu. Wtedy będą lepsze wa- 

runki – w końcu powiedział coś bardziej sensownego.

Dobrze – zgodziła się Gabi. Zdawała sobie sprawę z obecności „asystentki”. Nie byłoby do- 

brze gdyby ich zastała razem.

Cała sytuacja trwała dosłownie chwilę. Piosenka się skończyła i wszyscy wrócili do swoich stoli- 

ków. Gabrysia czuła się cudownie. ON TEŻ JĄ KOCHA!. Cały wieczór bawiła się wspaniale. Mia-

ła wspaniały humor. Energia radości dosłownie ją rozpierała. Tańczyła z kolegami z pracy. Z nim

już nie miała okazji zatańczyć, ale cieszyła się, że w październiku porozmawiają wreszcie szczerze 

i długo.  Bożenka  robiła  zdjęcia.  Bardzo  dobrze,  będzie  miała  pamiątkę  -  JEGO  fotografię. 

Do  tej pory nie miała jeszcze jego zdjęcia.

Na    drugi    dzień    spodziewała    się    wyjazdu    Saszy.    Przewidywała,    że    przed    opuszczeniem 

Ośrodka przyjdzie  się  pożegnać.  Nie  wiedziała  tylko,  o  której  godzinie  to  nastąpi.  Dlatego  była 

bardzo nie- spokojna. Jednak dzień dobiegał końca, a on nie przychodził. Bardzo dziwne. Czyżby 

źle przetłumaczyła  jego  słowa  na  język  polski?  Było  to  mało  prawdopodobne.  A  może  to  on 

coś    pokręcił?   Wieczorem  tego  dnia  odbywała  się  konferencja.  Oczywiście  obecność  była 

obowiązkowa. Gabrysia siedziała na sali i rozmawiała z koleżanką. Wtedy go zobaczyła.

Nigdzie  nie  wyjechał    –  powiedziała    do    siebie  ze  zdumieniem,    ale  i  ze  złością    - 

Dlaczego mnie  okłamał?  Co  mu  z  tego  przyszło?  Przecież  chyba  zdawał  sobie  sprawę z tego,  że 

się dzisiaj spotkamy? Sala wcale nie  jest taka duża, trudno się w niej ukryć. To dziwne – Gabrysi 

zrobiło  się przykro,  że  ją  oszukał.  Z  drugiej  strony  nie  umiała  przyjąć  w  tej  sprawie  jakiegoś 

rozsądnego stanowiska. To wczorajsze wyznanie było takie piękne.

Oczywiście został do zakończenia konferencji, do niedzieli. Nie kontaktowali się. Nie chciał z nią 

rozmawiać. Gabi z rezygnacją przystała na to. W niedzielę specjalnie starała się przebywać w 

innym  miejscu  niż  on.  Teraz  ona  uciekała,  ukrywała  się.  Była  zła.  Zaczęła  sobie  zdawać 

sprawę  z tego, że chyba jej obraz Saszy był zbyt wyidealizowany. Prawdopodobnie bardzo 

omyliła się co do niego. Wprawdzie  wzbudzał  w  niej nadal  te niesamowite  uczucia.  Wystarczyło 

mianowicie  w jej obecności wymienienie jego nazwiska lub imienia i już czuła na swojej piersi 

przyjemne, rozgrzewające ciepło. Od razu też nasłuchiwała, co współpracownicy mają do 

powiedzenia na jego temat. Czasami  te  opinie  nie  były  zbyt  przyjemne,  niektórzy  nawet  się  go 

background image

bali.  Ale  Gabi  składała  to  na karb tego, że oni tak naprawdę nie znają Saszy. Tak jakby ona go 

znała.

Pełną wersję ebooka: „BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA 

MĘŻCZYZNĘ” pobierzesz tutaj:

http://www.bezkartek.p

 

 l/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_skuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf

 

 

 

background image

57

Część II

Wielka przygoda.

Rozdział I

Środa

Ten  dzień  od  początku  zapowiadał  się  bardzo  przyjemnie.  Był  słoneczny,  styczniowy 

pora- nek  i  pierwszy  dzień  tak  długo  oczekiwanego  przez  Gabrysię  urlopu.  Kobieta  zaplanowała 

go  bardzo  dokładnie.  Sen,  sen,  sen.  To  przede  wszystkim,  a  poza  tym  słodkie  lenistwo.  Miała 

wprawdzie kilka zaległych prac do wykonania, ale nie było tego dużo i postanowiła od razu się z 

tym  uporać.  Gabrysia  właśnie  kończyła  szkic  reklamy  na  komputerze,  kiedy  dzwonek  telefonu 

zakłócił jej koncentrację.

- Halo – odezwała się Gabrysia

- Ula? – usłyszała łagodny, męski głos po drugiej stronie słuchawki.

- Nie to pomyłka - odpowiedziała kobieta i zamiast przerwać połączenie, jak to zwykle robiła

w takich przypadkach, czekała na dalsze słowa nieznajomego.

-

Pomyłka? To dziwne. A kto mówi? – odezwał się głos, po dłuższej chwili .

-

Gabrysia  –  odpowiedziała  dziewczyna,  z  lekkim  opóźnieniem  i  wahaniem,  czypodawać

swoje imię. Sama była zdziwiona, że jeszcze nie odłożyła słuchawki. Ale coś takiego było w jego

głosie, że chciała usłyszeć jeszcze więcej.

- Miło mi. Ja jestem  Krzysztof. A gdzie się dodzwoniłem? – kontynuował konwersację męż- 

czyzna.

- To  mieszkanie  prywatne   -  Po  tych  słowach  w  słuchawkach  zaległa  chwila  ciszy. 

Jednak nikt nie przerywał połączenia, jakby na coś czekając.

- Słyszę taki miły, sympatyczny kobiecy głos. Może to nie przypadek? – powiedział w końcu

Krzysztof.

- Hym, może nie. Ale w tej chwili jestem zajęta. Jeżeli ma pan ochotę, proszę zadzwonić póź- 

niej  –  odpowiedziała  zgodnie  z  prawdą  Gabrysia.  Pomyślała,  że  skoro  mówi:  przypadek  – 

 

background image

58

może rzeczywiście  jest  to  zrządzenie  losu  i  ten  mężczyzna  ma  jej  w  czymś  pomóc,  albo  ona 

jemu? Wierzyła, że takie „przypadki” są bardzo ważne w życiu. Niektórzy nazywają to synchronią. 

Była świeżo po warsztatach i w jej serce wstąpiła nowa nadzieja.

- Kiedy? – dopytywał się Krzysztof.

Może  za pół godziny.

Do usłyszenia w takim razie – powiedział  mężczyzna  i rozłączył  się. Gabrysia  wróciła do 

przerwanych zajęć i prawie natychmiast zapomniała o rozmowie. Jednak dokładnie po 

trzydziestu minutach usłyszała dzwonek telefonu.

- Dzień dobry. Tu Krzysiek. Czy rozmawiam z Gabrysią? – znowu rozległ się w słuchawce 

ten wręcz magnetyczny głos.

- Tak. – z radością odpowiedziała kobieta. Przypomniała sobie wcześniejszą rozmowę i z cie- 

kawością czekała na dalszy rozwój wypadków.

- Minęło już pół godziny?

- Myślę, że tak.

- To ciekawe, że nastąpiła ta pomyłka. Zwykle mi się nie zdarza. – kontynuował wypowiedź 

Krzysztof - Miałem do wykonania kilka telefonów i nawet już nie wiem, do kogo chciałem zadzwo- 

nić.  Teraz  mam  napięty  okres  w  pracy.  Przeważnie  jest  spokojniej.  Pracownicy  załatwiają 

więk- szość  spraw,  ale  grudzień  i  styczeń  to  trudne  miesiące  –  On  mówił  a  w  głowie  Gabrysi  z 

błyska- wiczną prędkością tworzył się obraz rozmówcy.

- Dobrze, że od czasu do czasu udaje mi się poświęcić kilka chwil dla siebie i zadbać o swoją 

sylwetkę  –  słyszała  w  słuchawce  kolejne  słowa.  -  Wczoraj   np.  byłem  na  basenie  i  na 

siłowni. Wiesz, kiedy ma się kasę, naprawdę można miło spędzać czas. Ale tak naprawdę chciałem 

cię o coś spytać.

- Tak? – Kobieta była coraz bardziej zaintrygowana. Ciekawy głos, facet ma pieniądze. Zapo- 

wiada się całkiem interesująca znajomość.

- Wiesz, słyszę taki dziewczęcy głos, jak szesnastolatki. Ile masz lat?

- 39 odpowiedziała Gabrysia. I natychmiast poczuła niepokój. A jak on jest dużo młodszy od 

niej? Szkoda by było, przemknęło jej przez głowę.– Ja  twój głos oceniam na 20 – 30 lat. Ile masz

w rzeczywistości? – zapytała, z lekkim niepokojem, chociaż jej głos był spokojny.

- Jestem w podobnym wieku co ty. – odpowiedział Krzysztof ze słabo wyczuwalnym waha- 

niem w głosie. Po chwili zapytał: - To chyba zdążyłaś już urodzić?

 

background image

59

- Tak mam dwoje dzieci. – Gabrysia coraz bardziej czuła, że mężczyzna  chciałby nawiązać 

bliższą znajomość. Może jest wolny i poszukuje właśnie partnerki? Natychmiast pomyślała o swo-

ich paru koleżankach, które również szukają swojej „drugiej połowy”.

- Na pewno parkę? – usłyszała kolejne pytanie, a może raczej stwierdzenie.

- Nie zgadłeś. Mam dwóch synów w wieku 19 i 14 lat. – odpowiedziała Gabrysia bez cienia 

zażenowania.

- I mieszkasz z ojcem swoich dzieci? – Krzysiek dalej testował sytuację.

- W bardzo dyplomatyczny sposób zadałeś to pytanie. Tak mieszkam z ojcem swoich dzieci.- 

roześmiała się dziewczyna.

To dlaczego ze mną flirtujesz?

Nie uważam, że flirtuję. Tak naprawdę pomyślałam, że poszukujesz właśnie towarzyszki ży-

cia. Sam, powiedziałeś, że może to nie przypadek, ta pomyłka telefoniczna. A ja mam kilka koleża- 

nek, które są wolne i gotowe na nowy związek. Jesteś zainteresowany?

- A czy  te koleżanki są takie jak ty? Takie sympatyczne, ciepłe, wartościowe?

- Przecież mnie nie znasz. Ale odpowiem ci, że tak. To bratnie dusze.

- A czy ty chciałabyś się ze mną umówić? – usłyszała zachęcający głos w słuchawce.

- Twój  głos  jest  bardzo  miły.  Ja  lubię  nawiązywać  nowe  kontakty.  Poznawać  ciekawych 

ludzi.  A  ty  wydajesz  mi  się  takim  człowiekiem.  Dlatego  pomysł  spotkania  wydaje  mi  się 

całkiem atrakcyjny.    Pomyślałam,  że  mogę  być  pośredniczką.  I  poznać  cię  na  zasadach  luźnej 

znajomości,  wymiany  doświadczeń  itd.  Tylko  to.  Nie  wyobrażaj  sobie  nic  więcej  –  stanowczo 

oświadczyła Gabrysia.

- Wiesz mam pewną znajomą. Teraz mija dwa lata odkąd wyszła za mąż. Ma wspaniałą pra-

cę, dużo zarabia. Jej mąż natomiast jest po zawodówce. Nie pracuje, nie stara się. I ta znajoma za- 

stanawia się, czy nie wziąć rozwodu. Dzieci nie posiadają, więc tak naprawdę nie mają większych 

zobowiązań względem siebie. – zaczął opowiadać Krzysztof podejmując nowy temat. A mój kuzyn 

rozwiódł  się  po  kilkunastu  latach  małżeństwa.  Nie  było  żadnych  zdrad.  Po  prostu  z  czasem 

żyli obok siebie. I w końcu stwierdzili, że takie życie nie ma sensu. A czy wszystko  układa się w 

twoim małżeństwie? – mężczyzna zadał kolejne pytanie.

- Niestety nie. Wiesz  od jakiegoś czasu nie  mam  między  nami  porozumienia  psychicznego. 

Nasze drogi się oddaliły. On podąża gdzie indziej i ja gdzie indziej. – odpowiedziała smutno Gabry-

sia.

 

background image

60

- Ha. Widzisz jak cię wyczułem?

- Rzeczywiście. Masz chyba bardzo rozwiniętą intuicję. – powiedziała Gabrysia i pomyślała,

że ten człowiek coraz bardziej ją intryguje. A szczególnie podobała jej się barwa jego głosu.

- Wiesz, muszę już kończyć, bo właśnie syn wrócił do domu. – Ton głosu kobiety nieco się 

zmienił. Słychać było w nim jakby lekkie zdenerwowanie, roztargnienie.

- Mogę zadzwonić wieczorem i powiedzieć ci dobranoc? – dopytywał się Krzysztof.

- Wiesz, lepiej nie.

- Ach prawda, twój mąż. Jeszcze nigdy nie umawiałem się z mężatką. To kiedy się spotkamy? 

Może w piątek około 12?

- Dobrze – słowa Gabrysi były coraz bardziej lakoniczne. Nie mogła się już skupić na rozmo- 

wie.

- Będę miał ze sobą ogromny bukiet róż.

- Wiesz, wolałabym nie – w głosie kobiety słychać było niepokój. Chociaż pomyślała, że cu- 

downie by było, gdyby pokusił się na taki gest.

No tak, na pewno musiałabyś go komuś oddać albo wyrzucić.

Właśnie - powiedziała Gabi z lekkim żalem.

- A jak się sobie spodobamy? Może padnę przed tobą na kolana i tak cię zafascynuję, że roz- 

staniemy się dopiero rano?

- Wydaje mi się to mało prawdopodobne.

- To  nie mam kupować bułek na śniadanie?

- Raczej nie – głos blondynki był zdecydowany.

- Czy mogę  zadzwonić do ciebie  w takim razie  jutro rano? – zapytał  Krzysztof,  a Gabrysia 

poczuła, że rzeczywiście chciałaby jeszcze z nim porozmawiać przez telefon.

- Tak, to dobry pomysł.- odpowiedziała -  A teraz już naprawdę do widzenia.

- Do jutra.

Gabrysia  odłożyła  słuchawkę.  Już  trochę  zmęczyła  ją  ta  dyskusja.  Spojrzała  na  zegarek. 

Po- nad  godzinę  rozmawiała  z  tym  sympatycznym  człowiekiem.  Czas  tak  szybko  minął?  Czuła 

się  po- budzona  rozmową.  Coś  nowego  wkroczyło  w  jej  życie.  Może  Krzysztof  pomoże  jej  w 

sprawach  zawodowych?  A  może  jest  to  jej  druga  połowa,  na  którą  czekała  od  tak  dawna?  Nie 

 

background image

61

chyba  jednak  nie. Nie  wyprzedzajmy  faktów.  Kobieta  nie  mogła  sobie  znaleźć  miejsca  w  domu. 

Dosłownie  ją  nosiło.   Postanowiła  zadzwonić  do   przyjaciółki.  Musiała  tę  „pomyłkę”  komuś 

opowiedzieć.

Rozdział II

Czwartek

Od samego rana Gabrysia czekała na telefon. Jednak nie chciała zbytnio wzbudzać w sobie 

nadziei. Postanowiła się zająć pracą. W ten sposób czas jej szybciej zleci. Jednak myśli o nieznajo- 

mym przeszkadzały jej w skupieniu się na pracy.

- Ciekawe czy zadzwoni – zastanawiała  się. Spojrzała na zegarek. Mówił rano, a tu już do- 

chodziła 12 w południe. - Nie, nie mogę oczekiwać, że się odezwie – strofowała siebie.

Nagle z tego stanu  wyrwał ją dzwonek telefonu.

- Dzień dobry, mówi Krzysztof. Czy mogę rozmawiać z panią Gabrysią?

- Tak to ja. Miło, że dzwonisz – kobieta zauważyła, że serce zaczyna jej mocniej uderzać.

- Co robisz? – znowu usłyszała ten przesympatyczny głos.

- Siedzę przy komputerze i pracuję. – odpowiedziała trochę mijając się z prawdą. W rzeczy- 

wistości przecież jej myśli krążyły zupełnie gdzie indziej.

- Ja też jestem w pracy. Miałem nieco faktur do wysłania rano, ale teraz zrobiłem sobie chwi-

lę przerwy. Bardzo chciałem z tobą porozmawiać.

- Słabo cię słyszę. Dlaczego mówisz tak cicho?

Ach, właśnie kręci się tu sprzątaczka. Czekam też na ważny telefon. Więc gdybym się nagle 

rozłączył, bez uprzedzenia, to z góry przepraszam – w tych słowach Krzysztofa, Gabrysia wyczuła 

jakby  nutkę  nieszczerości.  Ale  zaraz  pomyślała,  że  jest  przewrażliwiona.  Postanowiła,  że  logikę 

odłoży na górną półkę i postara się czerpać jak najwięcej radości z tych rozmów. Przecież to do ni- 

czego  nie  zobowiązuje.  Równocześnie  obudziła  się  w  niej  ciekawość  poznania  osobowości  tego 

mężczyzny. Przez telefon wydaje się taki miły. Prawie tak, jakby nadawali na tych samych falach. 

Postanowiła dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

- Na czym polega twoja praca? – Gabrysia zadała pierwsze z serii „kontrolnych pytań”.

 

background image

62

- Mam spółkę z kolegą. Prowadzimy firmę komputerową i sprzedajemy akcesoria do kompu- 

terów na dużą skalę. Interesują nas tyko większe transakcje.

- Wiesz  ciekawi  mnie  jak  osiągnąłeś  sukces  w  biznesie.  Może  miałeś  dobry  start  i  bazę 

ze względu na majątek rodzinny? – zainteresowała się kobieta.

- Och wiesz, całkiem prosto. Dorobiłem się własną pracą. Po prostu miałem trochę szczęścia i 

trafiłem  na  sprzyjające  okoliczności.  Najpierw  handlowałem.  Nawiasem  mówiąc  dzięki  temu 

zwiedziłem też kawałek świata. – Krzysztof odpowiadał pewnie i konkretnie. A ty co robisz?

- Obecnie pracuję w reklamie. Robię różne projekty. Po prostu jestem grafikiem komputero- 

wym. Właśnie szukam nowego rynku, gdzie mogłabym zaoferować swoje usługi.

- Świetnie  się  składa,  że  się  poznaliśmy.  Mam  masę  znajomości  z  racji  wykonywania 

mojej   pracy.  Z  chęcią  porozmawiam  o  tobie  tu  i  tam  –  mówił  Krzysztof  poważnym, 

zdecydowanym to- nem.

- Cudownie.  Jestem  ci  bardzo  wdzięczna  –  Gabi  w  myślach  postawiła  mu  kolejnego  plusa. 

Czyżby dzięki tej znajomości zyskała także nowe możliwości pracy?

Gabrysia chciała jeszcze coś powiedzieć, kiedy usłyszała, że połączenie zostało przerwane. Odłoży-

ła słuchawkę.

Po 30 minutach  zadzwonił znowu.

- Przepraszam, ale współpracownik zrobił mi głupi kawał i nacisnął przycisk telefonu. Złośli- 

wie powiedział, że nie flirtuje się w pracy – głos Krzysia wskazywał na skruchę i lekkie zmieszanie.

- Nie ma sprawy - odpowiedziała Gabrysia, ale pomyślała, że dziwne panują u nich zwyczaje

w pracy. Czy on mówi prawdę? Szybko odsunęła tę myśl.

- A teraz możesz już swobodnie rozmawiać?

- Tak, chwilowo jestem sam w biurze – Rzeczywiście mówił głośnio i wyraźnie.

- Powiedz w takim razie jakie są twoje zainteresowania – Gabi była ciekawa, czy interesuje

się czymkolwiek „oprócz telewizji”.

- Hym, nie wiem od czego zacząć. Może po kolei. Uwielbiam podróżować. Każdego roku w 

czasie  urlopu  staram  się  wyjechać  do  jakiegoś  egzotycznego  kraju.  W  zeszłym  roku  byłem  np. 

w Maroku.  Przywiozłem    stamtąd  kasetę  wideo.  Poza  tym  uwielbiam  robić  zdjęcia  artystyczne, 

mam już ich całą kolekcję.....

 

background image

63

- Przepraszam, muszę już kończyć, dostałem pilny faks, odezwę się jak załatwię tę sprawę –

głos mężczyzny wskazywał, że Krzysztof myśli teraz o czymś innym.

- To do usłyszenia. -  powiedziała Gabi i rozłączyła się.

Gabrysia czuła się bardzo podekscytowana. Od momentu odłożenia słuchawki już tęskniła

za  jego  głosem.  Serce  jej  biło  przyspieszonym  rytmem.  Miała  nadmiar  energii.  Na  niczym  nie 

po- trafiła  się  skupić.  Mechanicznie  wykonywała  prace  domowe,  byle  się  tylko  czymś  zająć.  W 

głowie kłębiły  się  myśli.  Oczywiście  wszystkie  krążyły  wokół  Krzysztofa.  Wydawało  jej  się, 

że    wręcz „złapała    Pana  Boga  za  nogi”.  Nie  chciała  nigdzie  wychodzić,    by  nie  przegapić 

telefonu.  

Minęło parę  godzin.  Wreszcie  usłyszała  dzwonek  telefonu.  Serce  „podskoczyło  jej  do  gardła”. 

Podniosła słuchawkę.

-

Halo?

-

Gabi?  Dobry wieczór.  To  znowu  ja.  –  w  głosie  Krzysztofa  słychać  było  radość. 

Kobieta

przycisnęła słuchawkę do ucha. Uwielbiała wsłuchiwać się w jego głos, niezależnie od tego, co mó-

wił. - Muszę być w banku przed jego zamknięciem, czyli przed 18, ale mam jeszcze chwilę czasu i

nie mogłem się oprzeć. Musiałem zadzwonić. – słyszała dalsze słowa.

- Miło cię znowu słyszeć.

- Chciałbym ci zadać bardzo intymne pytanie – powiedział z wahaniem Krzysztof.

- Tak? – zainteresowała się Gabrysia, równocześnie zdejmując kolczyk  z ucha, przeszkadza- 

jący jej w rozmowie.

- Czy kochasz się ze swoim mężem? – usłyszała dość osobiste pytanie.

- Tak. – odpowiedziała Gabrysia, chociaż trochę wahała się czy odpowiedzieć.

- Tak? Wiesz zaskoczyłaś mnie. Czy w takim razie jest ci z nim dobrze? – próbował zrozu- 

mieć Krzysztof.

- Nie.

- Nie? To dlaczego się z nim kochasz?

- Tak jakoś. Nie chcę go ranić. – odpowiadała Gabrysia, bawiąc się kolczykiem. Dobrze, że 

miała czym zająć ręce.

 

background image

64

- No wiesz? Co to za facet, który nie widzi, że kobieta nie ma ochoty. Czy nigdy nie było ci z 

nim dobrze?

- Czasami.

- I co, przeważnie zmuszałaś się do tego, zaciskając zęby?

- Tak.

I to też zgadłem. Wiesz bardzo mi ciebie szkoda.– w głosie mężczyzny słychać było współ- 

czucie.

.......Gabrysia  nic  nie  odpowiedziała.  Czuła  tylko  ogromne  zrozumienie  z  jego  strony.  Nie 

wiedziała dlaczego o takich intymnych sprawach rozmawia z obcym facetem. Jednak chciała mó- 

wić.  Chciała  być  wysłuchana  właśnie  przez  mężczyznę.  Telefon  stwarzał  intymną  atmosferę.  W 

Krzysztofie  znalazła  współczującego  słuchacza.  No  właśnie:  chciał  słuchać  tego,  co  mówi  i 

sam dużo mówił. Tego brakowało w jej małżeństwie.

- Wiesz  nie  rozumiem,  że  pozwalałaś  na  to  tyle  lat.  Zaryzykowałbym  stwierdzenie,  że  on 

przez te wszystkie wspólne lata z tobą, po prostu cię gwałcił.

- No, myślę,  że to za wielkie  słowo. W końcu zgadzałam  się na taki obrót rzeczy.  Mogłam 

przecież powiedzieć nie.

- A dlaczego tego nie zrobiłaś?

- Wcześniej nie uświadamiałam sobie, że może być inaczej. Czekałam. Liczyłam na to, że ja-

koś  się  z  czasem  ułoży,  że  dopasujemy  się  do  siebie.  Na  początku  małżeństwa  rozumieliśmy  się 

bez słów.  Przynajmniej  tak  mi  się  wydawało.  Na  wszystkich  płaszczyznach  oprócz  seksu  było 

Ok.     –  Gabrysia  opowiadała  płynnie  i  bez  skrępowania.  Czuła,  że  jest  wysłuchiwana.  Czuła 

życzliwość   i zrozumienie po drugiej stronie słuchawki.

- Potem  próbowałam  mu  przekazać,  że  coś  jest  nie  tak.  –  kontynuowała  swoje  zwierzenia. 

- Niestety  on  dostrzegał  tylko  swoje  potrzeby  i  swoją  połowę  medalu.  Widział,  że  się  z  nim  nie 

chcę kochać,  ale  nie  analizował  z  jakiego  powodu  tak  się  dzieje.  Ja  też  nie  mówiłam  całej 

prawdy. Twierdziłam raczej, że nie lubię tyle seksu, że on za często chce się kochać.

Nastąpiła krótka przerwa w rozmowie. Mężczyzna nie przerywał, czekał na dalszy ciąg wy- 

powiedzi Gabrysi, a ona wręcz namacalnie czuła jego totalną akceptację w stosunku do niej.

- Wiesz, dzięki rozmowie z tobą uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie chodzi tu o mój 

słaby  temperament.  –  z  zamyśleniem  mówiła  dalej  kobieta.  –  Zrozumiałam  teraz,  że,  coraz 

bardziej ograniczałam    tę  sferę  swojego    życia,    ponieważ    nie  czułam    się  zaspakajana,    nie 

czułam  radości  z seksu. Tym samym coraz bardziej oddalałam się od niego. I cały czas wydawało 

mi  się,  że  chodzi  o nadmiar,  o  to,  że  on  na  okrągło  mógłby  się  kochać.  Z  tego  powodu  też  z 

 

background image

65

czasem było coraz więcej nieporozumień między nami.

- Ja również myślę, że po prostu jesteś nie rozbudzona. Widzę cię jak dziką roślinę, zaniedba-

ną,    nie  podlewaną,    o  którą  nikt     przez  te  lata    nie  dbał.    –    głos  Krzysztofa    był    cichy  i 

melodyjny,  współczujący  -  Odbieram  cię  jako  osobę  potrzebującą  dużo  ciepła,  opieki  i 

zrozumienia. Stanowisz wyzwanie dla mężczyzny – mówił dalej  - Chciałbym cię przytulić, pieścić 

i głaskać.

Gabrysia wsłuchiwała się w jego głos i czuła się wspaniale. Krew coraz bardziej krążyła w

jej ciele. Mogłaby godzinami trzymać słuchawkę przy uchu i tylko słuchać, słuchać, słuchać....

Może dość już o mnie. Tyle już wiesz na mój temat. Może więc teraz ja usłyszę coś o twoim 

życiu  osobistym  –  blondynka  postanowiła  poruszyć  nowe  zagadnienie.  Była  zainteresowana 

jego życiem osobistym i chciała go lepiej poznać także z tej strony.

Nie wydaje mi się, że taki subtelny i atrakcyjny mężczyzna jest wolny? – zapytała.

- No wiesz miałem parę kobiet w moim życiu.   – powiedział Krzysztof, a potem bardzo ci- 

chym i niepewnym głosem dodał: - Nawet jedną  ze związku małżeńskiego.

- I co nie jesteście już razem? Jaka była tego przyczyna? – Gabrysia wyczuła, że jest to drażli- 

wy temat dla niego.

- Wiesz, chodziło o dziecko.

- O dziecko?

- Tak  nie  mogliśmy  mieć  dzieci.  Leczyliśmy  się.  Okazało  się,  że  to  żona  nie  może  zajść 

w ciążę. Ja zbadałem również swoje nasienie i wszystko jest z nim porządku. Próbowaliśmy także 

zapłodnienia  in  vitro.  To  znaczy,  ona  dostawała  zapłodnione  już  jajeczko.  Niestety  wszystkie 

próby  spełzły  na  niczym.  –  jego  głos  był  smutny  i  zamyślony.  -     Z  czasem  ta  sytuacja  tak  nas 

zniechęciła, że  postanowiliśmy  się  rozejść  po  ośmiu  latach  małżeństwa.  Potem  były  inne 

kobiety,    ale    raczej  moje  związki  opierały  się na potrzebie  zaspokojenia  fizycznego  .  Nie było 

miłości.

- Natomiast to, co dzieje się między nami – przerwał na chwilę, próbując dobrać najbardziej 

odpowiednie słowa.  – Wiesz, jeszcze nigdy nie rozmawiałem w ten sposób z żadną kobietą. Czuję,

jak byśmy się znali od wieków. Chyba się w tobie zakochałem.

W słuchawce zaległa  cisza.   Gabrysia  nie wiedziała  co odpowiedzieć.  Ona również   czuła 

wielką sympatię do tego człowieka. Już samo to, że mu się  zwierzała z takich intymnych spraw.

- Jesteś tam?

 

background image

66

- Tak – Kobieta w końcu nalazła odpowiednie słowa. – Ja również uwielbiam z tobą rozma-

wiać.  Masz taki  cudowny głos.  Gdy  mówisz,  ciepło  rozchodzi  się po całym  moim  ciele,  czuję 

wręcz cudowną słodycz. Wszystkie czakramy mi wibrują.

- Czakramy? – zainteresował się Krzysztof. – Nie znam tego pojęcia.

- To takie centra energetyczne, posiada je każdy człowiek.

- A gdzie one bywają?

- Są  stałe.  Np.  jeden  znajduje  się  w  okolicy  serca.  Kiedyś  powiem  ci  na  ten  temat  więcej. 

– Gabrysia spojrzała na zegarek - Wiesz dochodzi już 17, a ty masz jechać do banku. Może więc 

na razie zakończymy rozmowę?

- Już tak późno? Może jeszcze chwilę. Mam szybki samochód, zdążę.

- Wolałabym, byś jechał ostrożnie. Nie chcę się o ciebie martwić. Dziś jest wyjątkowo ślisko

na drodze.

- Martwiłabyś się o mnie? Myślałabyś: taki fajny gość, być może moja druga połowa, dopiero

go poznałam i facet ginie w wypadku samochodowym? – zaśmiał się Krzysztof.

- No wiesz, nie żartuje się w taki sposób – Gabrysia rzeczywiście odczuła niepokój i zobaczy-

ła w wyobraźni scenę mrożącą jej krew w żyłach. Szybko w myśli powiedziała: skreślam, skreślam, 

skreślam. Wiedziała, że nie można przedstawiać sobie niekorzystnych obrazów, bo mogą przełożyć

się na prawdziwe fakty.

- No dobrze, nie będę. Jak wrócę, to zadzwonię. – Krzysztof dalej mówił śmiejąc się   - Mo- 

żesz mi jeszcze podać swój numer komórki?

- Oczywiście  –  odpowiedziała  Gabrysia  i  podyktowała  swój  numer  telefonu  komórkowego,

po czym odłożyła słuchawkę.

To  było    istne  szaleństwo.  Prawie  cały  dzień  Gabrysia  spędziła  na  rozmowie 

telefonicznej. Teraz  wiedziała,  że  ma  chwilę  czasu  i  postanowiła  wyjść  z  domu,  zrobić  zakupy. 

Ochłonąć  i ode- rwać się na chwilę od tej fascynującej sytuacji. Wcześniej nie chciała się nigdzie 

ruszać, czekała na połączenie. Była bardzo pobudzona, wręcz rozdygotana. Bardzo podobał jej się 

ten mężczyzna. No może  nie  cały,  nie  wiedziała  przecież  jak  wygląda.  Ale  te  ich  rozmowy  były 

niesamowite. Minęło półtorej godziny. Znowu rozległ się dzwonek telefonu.

- Tu Krzysztof , rozmawiam z Gabrysią?

 

background image

67

- Tak, to ja.

- Nie odbierasz komórki. – powiedział z lekką pretensją w głosie – dzwoniłem, bo chciałem 

byś miała także mój numer komórkowy.

- Wyszłam  z  domu  i  nie  zabrałam  jej  ze  sobą.  Zaraz  sprawdzę,  czy  dzwoniłeś.      – 

Gabrysia wzięła  komórkę  do  ręki  i  zauważyła,  że  istotnie  ktoś  do  niej  dzwonił  –  Tak,  jest  jakaś 

wiadomość, potem sprawdzę czy nagrał mi się twój numer.

- Załatwiłem już wszystkie sprawy i mam teraz chwilę czasu – mówił Krzysztof

- Powiedz mi w takim razie jak wyglądasz – zainteresowała się Gabrysia. Od dawna chciała 

poznać wygląd fizyczny właściciela tak magnetycznego głosu.

- Pierwszy chciałem  zadać  to pytanie.  Co mam  ci  powiedzieć?  Ręce,  nogi mam.-  mówił  ze 

śmiechem mężczyzna. -  Posiadam ciemną karnację skóry, ciemne włosy, oczy zielono – szare. Na

tle samochodu lub lasu wydają się bardziej zielone. Wzrost 176, lekka nadwaga. Określiłbym to, że 

jest się do czego przytulić. Mogę wiedzieć jak ty wyglądasz?

- Hym. Ręce nogi posiadam – zaśmiała się również Gabrysia.  - Jestem blondynką,

- 100 procentową? Nie farbowaną? – dopytywał się Krzysztof.

- Wydaje mi się, że tak. Mam średnią budowę ciała, wzrost 168 cm. Oczy zdecydowanie nie- 

bieskie. -  kobieta zastanawiała się jakie jeszcze opisać szczegóły swojego wyglądu.

- Już widzę twoją sylwetkę – powiedział z rozmarzeniem Krzysztof. Wiesz, często się spoty-

ka,  że  takie  wartościowe  kobiety  jak  ty  trafiają  na  nieczułych  partnerów.  Na  partnerów,  którzy 

nie potrafią ich prawdziwie docenić, uszanować, adorować. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje - 

głos  mężczyzny  zrobił  się  bardzo  poważny  -  Uważam,  że  gra  wstępna  powinna  trwać  przez  24 

godz. na dobę  mówił  dalej. -   Kiedy chcę  się  z  kobietą  kochać,  jestem  dla  niej  szczególnie  miły 

przez cały dzień. Pomagam jej, zwracam uwagę na szczegóły stroju. Prawię jej komplementy.

- U  mnie  seks,  gra  wstępna  zaczyna  się  praktycznie  dopiero  w  sypialni  –  Gabrysia  w 

wyobraźni  widziała  sceny  przedstawiające  jej  seks  z  mężem.    -     Najczęściej  wtedy,    kiedy 

jestem już zmęczona całym dniem. Bez jakiś wstępów, ceregieli.

- Czyli czasami kochasz się byle szybciej, byleby cię przestał dręczyć i by to trwało jak naj- 

krócej? – ze zrozumieniem, ale i z lekkim zdziwieniem zapytał mężczyzna.

- Tak.

- Czy boli cię, jak się z nim kochasz?

- Teraz nie. Na początku rzeczywiście sprawiało mi to ból. Aż do momentu, kiedy nauczyłam

się rozluźniać – Gabrysia znowu pomyślała, że za dużo mówi. Po co zdradza temu nieznajomemu 

 

background image

68

takie intymne szczegóły? Ale z drugiej strony, dlaczego ma zatajać prawdę? Tego otwarcia nauczy-

ła  się  na  warsztatach.  Doświadczyła,  że  najlepiej  być  szczerym.  Szkoda,  że  nie  umie  jeszcze 

być taka  w  kontaktach  ze  swoim  mężem.  -  Ten  Krzysztof     ma  wręcz  uzdrawiający  wpływ  na 

moje samopoczucie – przemknęła jej kolejna myśl.

- Tak mi ciebie szkoda. Chciałbym cię pieścić i głaskać, przytulać się do ciebie. – Głos  męż- 

czyzny wyrwał ją z zamyślenia. Słychać w nim było rozmarzenie i chyba podniecenie.

- Jesteś  inna  niż  moje  wcześniejsze  kobiety  –  mówił  dalej  nieznajomy  -  One  były 

spragnione seksu, wyposzczone, wygłodzone. Mam wrażenie, że ty nie jesteś w pełni rozbudzona 

jako kobieta. Nie wiesz jeszcze jaki seks może być wspaniały. Nie wiesz co tracisz. Ale nosisz w 

sobie wielki potencjał i żar, którego nikt jeszcze nie wyzwolił. Pomimo swych 39 lat jesteś prawie 

jak dziewica. To jest dopiero wyzwanie dla mężczyzny: rozbudzić cię, doprowadzić do ekstazy.

- I ty chciałbyś podjąć się tego wyzwania? – Gabrysia również była podniecona. Dziwiła ją 

reakcja jej ciała. To musi być wyjątkowy mężczyzna - pomyślała. Wcześniej tylko Sasza, wzbudzał

w niej takie uczucia.

- Z  ogromną  chęcią  i  przyjemnością  –  odpowiedział  swym  niesamowitym,  ciepłym  głosem

Krzysztof.

- Przypominam  ci,  że  chciałam  się  z  tobą  umówić,  by  poznać  nowego,  ciekawego 

człowieka.   Bez  żadnych  podtekstów  erotycznych,  czy  partnerskich.  –  Gabrysia  zmieniła  ton 

głosu, starała się wyjść z tej intymnej atmosfery, jaka wytworzyła się między nimi.

- Pamiętam. I co, chciałabyś teraz sprzedać mnie swoim koleżankom? – kokieteryjnie wręcz 

zapytał Krzysztof, nie dając się zbić z tropu.

Nie, jeszcze nie teraz – odpowiedziała stanowczo kobieta. Poczuła równocześnie, że nie mo- 

głaby  tego  zrobić  przed  poznaniem  go  bliżej.  Poznaniem  jak  wygląda  i  przekonaniem  się,  czy 

w kontakcie bezpośrednim będzie im też tak dobrze ze sobą jak obecnie. – A może nigdy? – dodała 

cichym głosem.

Pełną wersję ebooka: „BYĆ KOBIETĄ, CZYLI SKUTECZNY SPOSÓB NA 

MĘŻCZYZNĘ” pobierz tutaj:

http://www.bezkartek.pl/ti-v-ti163311/Byc_kobieta_czyli_s

 

 kuteczny_sposob_na_mezczyzne.jsf