background image

Ryszard Różanowski 

Żale nad starym szlafrokiem,czyli przestroga 
dla tych,co posiadają więcej smaku niż 
pieniędzy

Ryszard Różanowski /Uniwersytet Wrocławski/

Smaku, smaku wzniosły – pisał niegdyś Diderot – który zmieniasz, przesuwasz, budujesz, 
wywracasz, opróżniasz skrzynie ojców, pozostawiasz córki bez posagów, synów bez wykształcenia, 
czynisz tyle pięknych rzeczy i sprawiasz tyle wielkich cierpień [...]; to ty gubisz narody”
1/ .

Skąd taka właśnie ocena smaku, który z reguły budzi skojarzenia bardziej pozytywne? Dlaczego 
miałby gubić narody ten powszechny i bezwarunkowy „prawodawca”? I skąd towarzysząca mu 
ruina finansowa?

Napisany wyjątkowo żywo i barwnie dodatek do Salonu 1769 jest ironiczną przestrogą dla tych, co 
posiadają więcej smaku niż pieniędzy. Filozof przestrzega przed nadmiernym zaufaniem do smaku, 
a pretekstem jest nowy szlafrok, który zastąpił stary, dopasowany do ciała, przydatny, kiedy trzeba 
zetrzeć kurz z książki, plamę atramentu, wykazujący literata, człowieka pracy:

Mój stary szlafrok stanowił jedno z otaczającymi mnie gratami. Z krytym słomą krzesłem, 
drewnianym stołem, wyszywaną tkaniną, sosnową deską, podtrzymującą kilka książek, z kilku 
zakopconymi sztychami bez ram, przyczepionymi na rogach do tejże tkaniny, pomiędzy tymi 
sztychami kilka zawieszonych gipsów tworzyło wraz z moim starym szlafrokiem najbardziej 
harmonijny obraz ubóstwa.

Całość ta została zakłócona, „zabrakło całokształtu, zabrakło jednolitości”, kiedy nowy „władczy 
szkarłat
” wszystko dostroił do siebie. To właśnie ze względu na smak kryte słomą krzesło zastąpił 
wkrótce skórzany fotel, słabą deskę sosnową intarsjowana szafa, współczesne gipsy antyczny brąz, 
pustą przestrzeń wypełniły sekretera i zegar. Przykładne schronienie filozofa zamieni-ło się w 
gorszący gabinet groszoroba.

Smaku, smaku wzniosły – woła Diderot – ty, który zastąpiłeś u mnie drewniany stół nieuniknionym i 
cennym biurkiem [...]; ty pewnego dnia zaprowadzisz może moje mienie na most Saint Michel, 
gdzie ochrypły głos obwoływacza ogłosi: kucająca Wenus za cenę dwudziestu ludwików .
2/

Diderot pisze o smaku, ale jednocześnie mówi o pieniądzach. Dlaczego? Poddanie się władzy 
smaku, pragnieniu dopasowania części do „całokształtu”, ujawnia mechanizm społeczny 
warunkujący całość doświadczenia estetycznego człowieka. Mechanizm ten staje się jeszcze 
bardziej widoczny w noweli Norwida Ad leones!, opisującej szczególną przemianę rzeźby 
przedstawiającej dwoje chrześcijan rzuconych lwom za czasów Domicjana. Podczas demonstracji 
w pracowni rzeźbiarza, „ani mało obiecującego talentu, ani mało dotrzymać mogącej organizacji”, 
mającej na celu ustatecznienie moralnego sensu grupy i właściwych postaciom atrybutów, z masy 
wilgotnej gliny (męska postać zapowiadała piękny tors, kobieca – dramatyczny obrót figury, obie 
trzymały w dłoniach krzyże, lew wciąż jeszcze był nieokreśloną bryłą) znika najpierw krzyż z 
figury męskiej, a krzyż w ręce kobiety zamienia się w klucz. Sama rzeźba przekształca się w 

background image

przedstawienie walki, poświęcenia, zasługi, „wszystkiego – zgodnie z zapewnieniem jednego z 
uczestników spotkania – czego artysta tak wdzięcznie w tej pracy poszukiwał, co uprawia i na co 
publiczność oczekuje
”. Pojawienie się bogatego korespondenta wielkiego amerykańskiego 
dziennika, chcącego kupić rzeźbę, o ile tylko kompozycja i jej wykonanie dostatecznie mocno 
przemówią” do jego wyobraźni, pociąga za sobą dalsze i nieuchronne zmiany. W jego sposobie 
„widzenia” mężczyzna miałby wyrażać energię czynu rozpoczynającego pracę, kobieta zalecająca 
w niej udział – Oszczędność, lew to kufer, „przy kufrze należałoby dać widzieć narzędzia rolnicze i 
rękodzielne
”. Obszedłszy całość dokoła Amerykanin stwierdza: „Jaśniej okazanej i piękniejszej 
myśli dawno nie napotkałem... Grupa wyobraża K a p i t a l i z a c j ę w sposób wyrozumowany, i 
przystępny..
.”, i podpisuje umowę na dzieło z marmuru za 15 tysięcy dolarów. W ten sposób grupa 
chrześcijan staje się stosunkowo łatwo dającym się odczytać symbolem komercjalizacji. Norwid 
poprzedza tę przemianę uwagą: „piękne jest [...], ile się i jak się uprzedzająco przyczynia dobra 
wola publiczności do uzupełnienia i wprowa-dzenia w życie dzieła sztuki
”, w zakończeniu 
natomiast, już po metamorfozie, z ironią stwierdza: „Jak to jednak daleko od Wyznawców, i dla 
wyznania lwom rzuconych, do Kapitalizacji
”3/.

Zmiany, jakich dokonywał w swoim otoczeniu Diderot, chcąc harmonijnie i ze smakiem „zgrać” je 
ze swoim nowym szlafrokiem, mogły pociągnąć za sobą katastrofę finansową. Poddający się woli 
publiczności i smakowi bogacza rzeźbiarz Norwida przebywa długą drogę, zarabia jednak mnóstwo 
pieniędzy. Różne są tu efekty opisanych przemian, w obu przypadkach chodzi wszak-że o jedno i to 
samo – bezwzględny „prawodawca” smak ujawnia swój konwencjonalny, relatywny charakter, a 
także swoją zależność od pieniądza. W związku z tym, że sam pieniądz jest zjawiskiem 
historycznym i społecznym, pewne jest, iż prawdziwej natury smaku należy doszukiwać się w 
historii i społeczeństwie.

Słownik wyjaśnia, że smak to „poczucie piękna, harmonii; gust”4/ . Powszechnie traktuje się go 
jako duchową zdolność odróżniania, wyboru i oceny. Mówimy o kimś, że jest źle zbudowany, albo 
o posągu, że ma piękne proporcje; natychmiast pojawia się kwestia kryteriów, na których opiera się 
nasz sąd, i podstawy smaku umożliwiającego ocenę. Czy smak jest rzeczą nabytą, czy można się go 
nauczyć jak wielu innych przydatnych w życiu rzeczy, czy poczucie smaku trzeba mieć, bo nie da 
się go wpoić na drodze dowodzenia ani zastąpić przez naśladowanie? Tak czy inaczej pojmowany, 
posiada ogromną, sobie właściwą moc normatywną: domaga się bezwarunkowej akceptacji i raczej 
unika odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”. Woli dekretować niż dyskutować. „Dobry smak” 
przeciwstawia się „smakowi ogółu” jako przywilej i wyróżnik określonej elity społecznej. Kiedyś 
był istotnym składnikiem kultury dworsko- 
 arystokratycznej. Uważano, że nie daje się wytłumaczyć, kształtuje jednak całe życie. „Umiej 
dobrze wybierać
 – pisał Baltazar Gracián – wymaga to dobrego smaku i trafności sądu. Nie 
wystarcza po temu ani nauka, ani rozum
”5/ . Tezę o irracjonalności smaku ujmowano często w 
formułę je ne sais quoi6/ . Gracián twierdził, że no sé qué jest „wdziękiem wszystkiego, co w 
dobrym guście
”. „Zabawia przyjemnie myśl i wyobraźnię – dodawał – ale jest niewytłumaczalne 7/” 
. Szczególnie dobitne jest sformułowanie Bouhoursa: „Smak jest uczuciem naturalnym, które tkwi w 
duszy i jest niezależne od wszelkiej wiedzy, jaką można zdobyć
”8/ . W anonimowych Entretiens 
galants można przeczytać, że „dobry smak sięga daleko, obejmuje on wszystko” 9/. Także 
Bellegarde w swej rozprawie o smaku stwierdza, że „dobry smak wkracza wszędzie i okrasza nam 
wszelkie rzeczy”. Za jego pomocą oceniamy „kolory, zapachy, nauki, stroje, budynki, wytwory 
sztuki i dzieła natury” 10/ . „Smak – pisze Rollin – jest najbardziej cennym przymiotem, 
niezbędnym nie tylko w konwersacji, wymowie i naukach, lecz w całym życiu; to on właśnie [...] 
uczy w każdej sprawie, co i jak czynić należy
” 11/. W ten sposób rozumienia smaku wpisał się 
również Zbigniew Herbert w poetyckim rozważaniu o „potędze smaku” – upatrując w nim „włókien 
duszy i chrząstek sumienia
” nadał mu wymiar moralny, który umożliwia polityczną „odmowę, 
niezgodę i upór
” 12/ .

background image

Choć historia terminu „smak” sięga czasów starożytnych, dopiero na przełomie XVII i XVIII wieku 
smak, względnie gust estetyczny, staje się przedmiotem odrębnych rozważań. Pojęcie to szybko 
robi zawrotną karierę teoretyczną. „Estetyka smaku” jest głównym nurtem XVIII-wiecznej myśli 
estetycznej. We Francji podejmują tę problematykę Helvétius, Rousseau i Diderot. W Wielkiej 
Encyklopedii
 wypowiadają się na temat smaku koryfeusze francuskiego oświecenia: d’Alambert, 
Montesquieu i Voltaire. W Anglii o smaku piszą m.in. Shaftesbury, Hutcheson, Hume, Burke, 
Home i Read. Kwestia smaku pojawia się również w estetyce niemieckiej – można tu wymienić 
takie nazwiska, jak Gottsched, Winckelmann, Sulzer czy Kant 13/ . Smak ujmowano wówczas jako 
dyspozycję do przeżycia i zarazem do oceny estetycznej. Edmund Burke pisał: „przez smak 
pojmuję jedynie tę władzę czy też te władze umysłu, które poddają się działaniu dzieł wyobraźni i 
wytwornych sztuk oraz wydają o nich sąd
” 14/ . Według Kanta smak to „zdolność oceniania tego, 
co piękne
” 15/.

Współcześni krytycy wyodrębniają w XVIII-wiecznej teorii smaku pięć podstawowych grup 
problemów. Pierwsza związana jest z psychologiczną naturą smaku, rozważaniem jego zmysłowo-
emocjonalnego, spontanicznego albo racjonalnego, refleksyjnego charakteru. To tutaj formułowano 
pytania, w jakim stopniu jest on dyspozycją naturalną, wrodzoną, a w jakim nabytą, i jak ją można 
wykształcić. Druga grupa problemów dotyczyła względności smaku i ocen estetycznych, 
zgodności, „równouprawnienia” różnorodnych kryteriów i su-biektywnych, indywidualnych 
upodobań. Problem różnorodności smaku rozpatrywany był również w perspektywie społeczno-
historycznej. Zastanawiano się nad jego zmiennością w różnych epokach, krajach, grupach 
społecznych i kulturach. Kolejna grupa problemów związana była z rolą smaku w procesie 
twórczym, relacją pomiędzy nim a władzą twórczą, najczęściej – genialnością. Piąty, odrębny krąg 
problemowy dotyczył społeczno-wychowawczej roli smaku, jego miejsca i roli w duchowej 
kulturze człowieka 16/.

Na społeczno-wychowawcze funkcje smaku estetycznego zwrócono uwagę stosunkowo wcześnie. 
Hugh Blair podkreśla, że „ćwiczenie smaku [...] jest w istocie jednym z najlepszych sposobów 
doskonalenia umysłu [...]. Niewiele jest wartościowych dyspozycji niezależnych od doskonalenia 
smaku. Wykształcony smak wzmaga wrażliwość na wszelkie czułe i ludzkie uczucia
” 17/ . Henry 
Home pisał: „Sztuki piękne były zawsze popierane przez mądrych władców, nie tylko dla własnej 
rozrywki, ale ze względu na ich dobroczynny wpływ w społeczeństwie
 18/” . Miał na myśli przede 
wszystkim powszechną życzliwość, umiłowanie ładu, poszanowanie władzy. Trudno nie zauważyć 
w tym miejscu wyraźnych związków teorii smaku z sytuacją historyczną po „sławnej rewolucji”. W 
Niemczech akcentowano przede wszystkim motywy demokratyczne i solidarystyczne. Za cel 
wychowania estetycznego stawiano „aby wśród osób nierównych stanem występowała równość i 
zbliżenie towarzyskie
” 19/. Marcus Herz łączył postęp smaku z ideałem „najwyższej szczęśliwości”, 
z „dalszym nieprzerwanym rozwojem naszych władz”, „proporcjonalnym rozszerzeniem wszelkich 
zdolności”
 20/. Postulat społeczno-wychowawczej funkcji smaku pojawia się także, w nawiązaniu 
do Krytyki władzy sądzenia Kanta i sformułowanej tam tezy o integracyjnej roli smaku, u Schillera. 
Jedynie dobry smak – stwierdza Schiller w Listach o estetycznym wychowaniu człowieka – wnosi 
harmonię do życia społecznego, albowiem wprowadza ją w życie jednostki
” 21/. Postawy 
antyalienacyjne charakteryzują całą klasyczną estetykę niemiecką, wyprzedzającą w tym względzie 
późniejszą diagnozę i krytykę Marksa.

Charakterystyczne, że w XIX wieku teoria smaku stopniowo traci swoje uprzywilejowane 
stanowisko w całości myśli estetycznej. W Niemczech zainteresowanie nim wygasa niemal 
całkowicie. Hegel kończy swą krytykę teorii smaku znamiennym stwierdzeniem: „Potęga geniusza 
przechodzi nad tym wszystkim do porządku, a smak ustępując przed nią na plan dalszy, czuje się 
niepewnie i nieswojo
”22/ . W wieńczącym stuletni okres rozwoju klasycznej estetyki niemieckiej 
systemie Friedricha Theodora Vischera problematyce smaku poświęcony jest zaledwie jeden krótki 

background image

paragraf, w którym stwierdza się, że smak i piękno to "dwie zupełnie różne rzeczy” 23/. W Anglii 
ostatnie prace o smaku ukazują się z początkiem XIX wieku. W literaturze francuskiej szersze 
refleksje na jego temat można znaleźć jedynie w dziełach opublikowanych do 1825 roku. „Niełatwo 
wskazać w dziejach kategorii estetycznych
 – zauważa w związku z tym Stanisław Pazura – drugi 
przykład, w którym tak wyraźnie zarysowane są historyczne granice kariery teoretycznej danego 
pojęcia
” 24/. Rodzi się oczywiście pytanie o przyczyny takiego stanu rzeczy – dlaczego teoretyczne 
zainteresowanie smakiem słabnie? Zwłaszcza że – jak wiemy – wciąż chętnie się odwołujemy do 
tego „prawodawcy”, tak w formułowaniu ocen i sądów estetycznych, jak i w życiu codziennym. 
Odpowiedź wymaga uprzedniego zbadania prawdziwej natury smaku, jego społecznego 
fundamentu, mechanizmów, w obrębie których ujawnia swą „prawodawczą”, obowiązującą i 
zobowiązującą moc.

Pieniądz, ta szczególna i powszechna forma, w jaką przekształcają się towary jako wartości 
wymienne, odciska swą pieczęć na wszystkich rodzajach pracy ludzkiej i wszystkich jej wytworach. 
Alchemii tej oprzeć się nie mogą nawet święte relikwie, a tym mniej – rzeczy uświęcone, nie 
będące przedmiotem handlu
”25/ . Sztuka nie jest w tym względzie wyróżniona. I dla niej rynek 
staje się instancją obiektywną. Rozpad średniowiecznego rzemiosła oznaczał uniezależnienie się 
artysty od mecenasów oraz powiększającą się swobodę w dostarczaniu wytworów artystycznych 
nie na konkretne zamówienie, lecz na rynek. Sztuka już w momencie jej nowożytnych narodzin 
była towarem. Specyficzne wartości użytkowe dzieł sztuki – wartościami wymiennymi 
ukrywającymi się za wartościami „ekspozycyjnymi”. Zewnętrzny kształt dzieła sztuki 
nieuchronnie, wbrew wszelkim pozorom, spada do rangi czegoś nieistotnego. Odtąd wszystko może 
być sztuką, byleby zostało zaakceptowane na rynku i tam znalazło odpowiedniego nabywcę. 
Właśnie ten proces nazwał Norwid „kapitalizacją”. W tym też sensie, w jakim produkcja rynkowa 
go podtrzymuje i pogłębia, jest on wrogi wobec twórczości artystycznej. Lukács stwierdził kiedyś, 
że powieść współczesna rejestruje utratę wartości użytkowych dóbr materialnych i ich ogólną 
przemianę w wartość wymienną jako rzeczywistość „zdegradowaną”. Nietrudno zauważyć, że w tej 
sytuacji konieczny jest zewnętrzny przymus dla podtrzymania społecznego zainteresowania coraz 
bardziej „umownym” przedmiotem artystycznym. Właśnie w odpowiedzi na to zapotrzebowanie 
powstają salony, galerie, muzea, targi sztuki itp., które są w stanie narzucić publiczności taki czy 
inny kanon estetyczny, nadawać rangę i godność dzieła sztuki.

Wystawy światowe – zauważa Walter Benjamin – przydają blasku wartości wymiennej towarów. 
Tworzą ramy, dzięki którym ich wartość użytkowa schodzi na plan dalszy. Otwierają świat zwidów, 
do którego człowiek wstępuje, by pozwolić się zabawiać. Przemysł rozrywkowy ułatwia mu to, 
wynosząc go do poziomu towaru. Człowiek poddaje się manipulacjom tego przemysłu, rozkoszując 
się wyobcowaniem od siebie samego i innych
 26/.

Proces ten wyraża się w dwojaki sposób. Rozszerzając niepomiernie zakres produkcji artystycznej, 
prowadzi z jednej strony do radykalnego obniżenia się jej poziomu, wyrażającego się w sztuce 
trywialnej i kiczu. Z drugiej strony stwarza okazję do pogłębienia społecznej izolacji sztuki, do 
buntu przeciw jej degradacji, który znalazł wyraz w idei sztuki „czystej”, „sztuki dla sztuki”.

Obie tendencje są wzajemnie dopełniającymi się stronami tego samego procesu komercjalizacji 
sztuki. To, co pierwotnie było jednością, wytwór rzemiosła uosabiający piękno, rozdwaja się w 
mniej lub bardziej przypadkowo powiązane ze sobą elementy – wartość użytkową i wartość 
wymienną. Stosunek pomiędzy tymi dwiema wartościami wyraża istotę Norwidowskiej 
kapitalizacji”. Od tego, która z nich bierze górę, zależy, czy mamy do czynienia z „czystym” 
dziełem sztuki, czy też z kiczem. Fakt z kolei, że stosunek między nimi jawi się jako mniej lub 
bardziej przypadkowy, świadczy o tym, jak mało znaczący stał się sam przedmiot artystyczny. Jest 
tak w istocie, ponieważ kicz jest sztuką trywialną, dostępną masom, ale świadczącą o 
niedojrzałości” zachwycającej się nim publiczności, „sztuka dla sztuki” reprezentuje wysoką 

background image

jakość, ale jest sztuką ezoteryczną, dla wtajemniczonych i wybranych. I tu, i tam – powiedziałby 
Hegel – sztuka nie jest u siebie w domu.

Motywem określającym działanie artysty nie jest więc tworzenie arcydzieł, lecz dostarczanie na 
rynek towarów, czemu odpowiada dowolność kształtowania dzieł sztuki, ich zewnętrznej formy 
będącej materialnym nosicielem tkwiącej w nich wartości wymiennej. W praktyce dowolność ta 
podlega całkowicie zasadzie subiektywnej i irracjonalnej, jak w przypadku współczesnych 
„mitologii indywidualnych”. Ale to romantyzm uczynił swoim punktem wyjścia „absolutną 
podmiotowość”, ekspresję osobowości twórcy. Tym samym nadał wielką rangę sposobom 
organizowania pozostających do dyspozycji twórcy środków wyrazu.

My dzisiaj – pisał Heine – nie przymierzamy niczego do jakiejś innej, obcej nam twórczości ani nie 
mierzymy niczego według potrzeby, która jest w nas samych. Staramy się poznać jedynie na 
umiejętno-ściach, którymi Bóg obdarzył artystę dla objawienia swojej idei. W sztukach 
recytatorskich na środki te składają się dźwięki i słowa. W sztukach plastycznych – barwy i formy. 
Dźwięki i słowa, barwy i formy, to zwłaszcza, co widzialne; są to wszak symbole jedynie idei, 
symbole rodzące się w duszy artysty, kiedy podnieca go święty duch świata. Jego dzieła są 
symbolami, z których pomocą przekazuje on in-nym duszom swoje idee. Kto wyraża maksimum 
przeżyć, i to najgłęb-szych, za pomocą najmniejszej liczby symboli, najprostszych, ten jest 
największym artystą .
27/

Oto dlaczego, mówiąc ściśle – dodaje Ruskin – możemy nazwać wielkim malarzem tylko tego, 
który się odznacza precyzją i siłą w języku linii, a wielkim rymotwórcą tego, który się odznacza 
precyzją i siłą w języku słów
28/ . Historycznie zarysowanej tu sytuacji odpowiada właśnie 
romantyczna idea sztuki „czystej”. Sprzeczności charakteryzujące wewnętrzny rozwój pierwszej 
dają się rozpoznać w funkcjonowaniu i warunkach drugiej. Oto z jednej strony mamy obojętność 
dla konkretnego kształtu, w jakim pojawia się wartość wymienna na rynku, z drugiej – koncentrację 
i precyzję ekspresji. Zwraca na to uwagę Hegel:

Rozwój [...] sztuki romantycznej oraz jej ostatni etap polega na we-wnętrznym rozkładzie samego 
materiału artystycznego, rozpadającego się na swe elementy, na wyzwalaniu się jego części, wraz z 
którym – odwrotnie niż w sztuce klasycznej – rośnie subiektywna umiejętność oraz artyzm 
twórczości, który staje się tym bardziej doskonały, im mniej ważkim staje się czynnik 
substancjalny
29/ .

Hegel mówi o deprecjacji tworzywa, rozdrabniającej i wyzwalającej poszczególne jego elementy do 
tego stopnia, że zaczynają żyć własnym życiem na swoistym „targowisku” środków wyrazu. Odtąd 
można w nich przebierać jak w suknach wyłożonych na ladzie. Właśnie taki rozwój odzwierciedla 
zdaniem Benjamina literatura l’art pour l’art. Poetyka tej literatury oraz odpowiadająca jej praktyka 
nadają znaczenie dominujące smakowi.

W literaturze l’art pour l’art pisarz ma po raz pierwszy do czynienia z językiem w taki sposób, w 
jaki kupujący ma do czynienia z towarem na wolnym rynku. Klient utracił kontakt z procesem 
produkcji towarowej w wyjątkowym stopniu. Twórcy literatury l’art pour l’art należą do ostatnich, 
o których dałoby się powiedzieć, iż wywodzą się z ‘ludu’. Żaden problem nie jest dla nich tak 
palący, by mógł określić kształt ich słów. Raczej są skazani na dobieranie słów. Toteż ‘wyszu-kane 
słowo’ wnet zostało wpisane na sztandary poezji
 30/.

Benjamin słusznie zauważa, że znaczenie smaku powiększa się w miarę zanikania fachowej wiedzy 
klienta i polega na możliwości mniej lub bardziej pretensjonalnego ukrywania jego niekompetencji.

background image

Smak wyrabia się przy zdecydowanej przewadze produkcji towarowej nad każdym innym rodzajem 
produkcji. Wytwarzanie wyrobów jako towaru przeznaczonego na rynek prowadzi do tego, że 
warunki, w których są produkowane, zresztą nie tylko społeczne w postaci wyzysku, ale i 
techniczne, pozostają coraz częściej poza kręgiem ludzkich spostrzeżeń. Konsument, który jako 
zleceniodawca rzemieśl-nika był lepszym czy gorszym fachowcem [...], jako klient nie posiada 
najczęściej wiedzy fachowej. Nastawiona na tanie towary produkcja masowa zmuszona jest przy 
tym ukrywać kiepską jakość; w większości przypadków jest ona wręcz zainteresowana 
niekompetencją klienta
31/ .

W zarysowanej tu perspektywie smak to nie tylko „szósty zmysł” pozwalający szerokiej 
publiczności osądzać wiersze i obrazy bez znajomości zasad poezji i malarstwa, ale przede 
wszystkim subiektywna podstawa społecznego zainteresowania coraz bardziej „umowną” sztuką. 
Oczywiste, że smak musiał stać się szczególnie ważny wówczas, gdy mieszczaństwo pozbyło się 
swej pierwotnej funkcji produktywnego stanu pracujących i znacznie poszerzyło krąg odbiorców 
sztuki (Moliere włączał nawet służbę kuchenną w obręb słuchaczy swej poezji, aby sprawdzić, „czy 
te wiersze chwytają
”). Powszechnie akcentowano prawo nieprofesjonalnego odbiorcy do 
wyrokowania w sprawach sztuki. Wysunięciu się kultury dobrego smaku w XVIII stuleciu we 
Francji towarzyszył poważny wzrost ilości i nakładów książek, powstanie i rozwój czasopism, 
wzrost udziału i poziomu krytyki literackiej, upowszechnianie malarstwa w odbywających się 
systematycznie od 1699 roku Salonach Akademii. To właśnie wtedy pojęcie „smaku” robi zawrotną 
karierę teoretyczną, choć dyskusje o nim stoją pod znakiem formuły je ne sais quoi.

Współcześnie smak nadal zachowuje swoją pierwotną, społeczną funkcję. Przede wszystkim 
pozwala ukryć niekompetencję masowej publiczności sztuki. Jest również konwencją podniesioną 
do rangi czynnika uniwersalnego. Gadamer pisze, że smak „zgodnie ze swą najgłębszą istotą nie 
jest czymś osobistym, lecz fenomenem społecznym pierwszego rzędu. Może on nawet wobec 
osobistych skłonności jednostki wystąpić jako instancja sędziowska w imieniu wyra-żanej i 
reprezentowanej przez siebie powszechności
” 32/ . Dla producenta smak posiada wartość jeszcze 
jednego, nowego bodźca spożycia, które zaspokajane jest kosztem innych potrzeb, jakich 
zaspokojenie byłoby mniej opłacalne. Dzielnie sekunduje mu w tym względzie moda. To ona – 
zauważa Benjamin – „dyktuje rytuał, wedle którego chce być wielbiony towar-fetysz”33/ . „Tu 
moment społecznego upowszechnienia, zawarty w pojęciu smaku, kształtuje rzeczywistość
” 34/. 
Konstytutywna dla niej empiryczna powszechność kreuje system kon-wencjonalnych zależności, 
których trudno uniknąć – wzgląd na innych, porównywanie, patrzenie z ogólnej perspektywy. 
Moda sprzeczna jest z tym, co organiczne. Moda stręczy żywe ciało nieorganicznemu światu. 
Strzeże trupich praw wobec tego, co żywe. Fetyszyzm, ulegający sex appealowi świata 
nieorganicznego, jest jej nerwem życiowym. Kult towaru zaprzęga ten fetyszyzm w swą służbę
” 35/ .

Właśnie dlatego, że smak, gust, upodobania estetyczne, jak wszelkie standardy wywodzą się z 
potrzeb konsumentów, akceptowane są bez sprzeciwu – większość z nas chętnie poddaje się 
rygorom mody. Potrzeby estetyczne są w pewnej mierze niejasne i nie wyartykułowane, a praktyki 
przemysłu kulturalnego nie tylko niewiele zmieniły w tym względzie, ale – przeciwnie – łącząc 
bezpośrednio subiektywne potrzeby kulturalne z mechanizmami oferowania i dystrybucji, bez trudu 
nakłaniają do zmiany smaku zgodnie z wymaganiami rynku. W rzeczywistości jest to zamknięte 
koło manipulacji i zwrotnych potrzeb wpisane w jednolity system. Naprawdę smak jest tylko 
pozorną zdolnością odróżniania.

Schematyzm procedury – piszą autorzy Dialektyki oświecenia – ujawnia się o tyle, że mechanicznie 
wyróżnione produkty okazują się zawsze tym samym. Że różnica między serią Chryslera a serią 
General Motors jest złudzeniem, o tym wie już każde dziecko, które się tą różnicą entuzjazmuje. To, 
co znawcy omawiają jako wady i zalety, służy jedynie utrwaleniu pozorów konkurencji i możliwości 
wyboru. Tak samo ma się rzecz z produkcjami Warner Brothers i Metro Goldwyn Mayer. 

background image

Stopniowo zanikają też różnice między droższymi i tańszymi asortymentami kolekcji wzorcowej 
danej firmy: w przypadku samochodów różnice te sprowadzają się do liczby cylindrów, pojemności 
silnika, nowości gadgetów, w przypadku filmów – do liczby gwiazd, nakładu środków technicznych, 
pracy i wyposażenia, oraz wykorzystania najnowszych formułek psychologicznych
 36/ .

Bo w istocie nie chodzi tutaj o rozpoznanie tego czy owego jako pięknego, tylko o całość, do której 
wszystko musi pasować. Właśnie o takiej „całości” pisał Diderot użalający się nad odmienionym 
przez nowy szlafrok gabinetem, o niej mówili wypełnieni „dobrą wolą do uzupełnienia i 
wprowadzenia w życie dzieła sztuki
” bohaterowie noweli Norwida. Miał ją też na myśli Herbert, bo 
smak obejmuje także sferę polityki, moralności i obyczajowości. Tyle, że dopiero owa „całość” 
domaga się wykładni, uważnego i pojęciowego rozwa-żenia, to ją należy tłumaczyć spragnionym 
edukacji „adeptom” smaku, nieza-leżnie od tego, czy refleksja będzie ustawicznie trzymać się – jak 
do niedawna jeszcze – „wielkich narracji”, czy też opowie się – już w ponowoczesnej per-
spektywie – za „mikrologicznym” badaniem sfragmentaryzowanego świata. Dopiero tutaj 
rozpoczyna się prawdziwe poznanie i rozumienie rzeczywistości oraz samego człowieka.

Demokratyzacja i upowszechnienie kultury, a przede wszystkim masowa produkcja i konsumpcja, 
sprawiły, że smak przestał być wyróżnikiem elit. Nie można go również traktować jako narzędzia 
pozwalającego odróżniać sztukę „wysoką” od „niskiej”, „elitarną” od „popularnej”, arcydzieła od 
kiczu, ponieważ przełom XIX i XX wieku przyniósł ze sobą nobilitację sztuk niższych, a granice, 
które jeszcze niedawno wydawały się ostre, nieustannie są przekraczane, znikając niekiedy w ogóle. 
Eco wyjaśnia główny motyw, jaki kierował nim przy pracy nad Imieniem róży w sposób 
symptomatyczny: „chciałem, żeby czytelnik się bawił [...], po prostu przełamać barierę, jaką 
wzniesiono między sztuką a tym, co się podoba
” 37/.

Podobną bezradność wykazuje smak wobec artystycznych doświadczeń obu awangard oraz sztuki 
nowoczesnej w ogóle. Przede wszystkim dlatego, że tradycyjne kategorie oraz kryteria oceny 
estetycznej, „bezinteresowne upodobanie”, które jest ich podstawą, normatywizm estetyki związany 
z tendencją do absolutyzowania wybranych wartości, okazują się przestarzałe, nie nadążają za 
dynamicznie zmieniającą się twórczością artystyczną. Awangarda rozlicza się z przeszłością i w 
tym sensie rozlicza się ze smakiem, który jest w tej przeszłości, w tradycji wyniesionej do rangi 
absolutu, zakorzeniony. Motto futurystów „precz z blaskiem księżyca” to typowy program 
awangardy i jednocześnie hasło oznaczające nieuchronne zerwanie z tradycyjnym smakiem.

Estetyka – podkreśla Stefan Morawski – miała notorycznie podnosić do rangi bądź absolu-tu, 
bądź naukowo weryfikowalnej, a zarazem uniwersalnej tezy twierdzenia racjonalizujące 
ograniczony, tj. społecznie i historycznie uwarunkowany smak danej
 populacji” 38/ . Ale 
ideologii” estetycznych konkurujących ze sobą zawsze było mnóstwo, w związku z czym pretensje 
do uniwersalizmu wzajemnie się unieważniają. W sytuacji, gdy sztukę zdominowała zasada 
wszystko wolno”, jedynym prawomocnym kontekstem rozważań pozostaje rynek.

Charakterystyczne, że estetyka, która rezygnuje z pojęć tradycyjnie wiązanych z pięknem, gdyż 
współczesną sztukę o wiele silniej określają takie do-świadczenia, jak wieloznaczność, pobudzenie, 
rozpacz czy sprzeczność, próbuje zastępować je kategorią wzniosłości (Lyotard), dokonuje 
spektakularnej rehabi-litacji zlekceważonej przez romantyków alegorii (Bürger, Owens), pomija 
natomiast całkowicie kwestię smaku. „Doświadczenie artystyczne – podkreślał Adorno – jest 
autonomiczne jedynie tam, gdzie odrzuca delektujący się smak
” 39/. W pojęciu smaku „roszczenie 
sztuki o prawdę zaczyna żałośnie dogasać” . Krytyka zawodzi w obliczu nowej sztuki przez błędne 
lub przypadkowe oceny. Podchodząc do dzieła ateoretycznie, nie może wyrwać się z kręgu smaku i 
nie przystaje do dzieła.

background image

W czasach, gdy techniki informacji i reprodukcji – pisał Gadamer – roztaczają stały czar nad 
człowiekiem, urzeczywistnienie dzieła sztuki stało się naturalnie zadaniem niełatwym [...]. W takiej 
epoce, w cza-sach nie związanych przez tradycję, nie można oczekiwać idealnej spójności między 
treścią sztuki przedstawiającej albo poetyckiej i formą jej ukształtowania. W okropnie 
sfragmentaryzowanym bycie, w którym stale porusza się dzisiejszy świat, trzeba sztukę 
wbudowywać
40/ .

Funkcja „wbudowywania” sztuki w życie redukuje wprawdzie wiele tradycyjnych roszczeń sztuki, 
ale znacznie lepiej, w bardziej widoczny sposób sytuuje ją w kontekście społecznym. Świat 
dzisiejszy, twierdzi Bauman, potrzebuje przede wszystkim „tłumaczy”, a nie „prawodawców”41/ . 
W tym też sensie „prawodawczy”, roszczący pretensje do powszechnego obowiązywania, 
nierefleksyjny smak ustępuje dziś miejsca społecznej hermeneutyce, „tłumaczeniu”, 
konceptualizacji tego, co pozostało po dawnym, integralnym doświadczeniu estetycznym.

Według Baumana

sensem ponowoczesnej sztuki jest pobudzenie procesu sensotwórstwa i zapobieganie groźbie jego 
zahamowania; uwrażliwienie na przyrodzoną polifonię znaczeń i demaskowanie zawiłości 
wszelkich, prostych na pozór, wykładni [...]. Ta właściwość czyni ze sztuki ponowoczes¬nej siłę 
wobec zastanej rzeczywistości dywersyjną
 42/.

W tej perspektywie szczególnego znaczenia nabiera odmowa bezapelacyjnego poparcia dla 
wszelkich wyborów wspartych na autorytecie smaku. Powszechna zgoda, jakiej wymaga smak, 
przestaje być miernikiem jakości. W jej miejsce pojawia się wolność podtrzymująca przy życiu 
możliwości.

Powtarzam – dodaje Bauman – sztuka ponowoczesna jest siłą krytyczną i wyzwalającą, o tyle, o ile 
artysta, osierocony po zgonie wiążących schematów i gwarantowanych metod tworzenia, i widz lub 
słuchacz, któremu odmówiono jasnych przepisów na patrzenie i odebrano pociechę przynoszoną 
niegdyś przez powszechnie obowiązujące kanony artystycznego smaku, muszą, chcąc nie chcąc, 
uczestniczyć w procesie rozumienia–interpretacji–sensotwórstwa, który nieubłaganie zespala ze 
sobą pytania o prawdę obiektywną i o subiek-tywne podstawy rzeczywistości. Wytwarzając taką 
właśnie koniecz-ność, sztuka ponowoczesna uwalnia możliwości w życiu zawarte, możliwości z 
natury swej nieskończone, od tyranii zgody powszech-nej, która zawsze, i to z musu, wyklucza, 
ogranicza i obezwładnia
43/ .

W tym właśnie zakresie szczególna rola przypada powszechnemu systemowi oświaty. To szkoła 
decyduje ostatecznie o tym, jakie treści kultury, w jaki sposób „współtworzą język pokolenia”.

Smak, swoisty „zmysł wspólnotowy”, to narzędzie harmonizowania jednostki ze społeczeństwem, 
pozwalające jej współodczuwać z innymi i racjonalizować to współodczuwanie z pomocą 
uniwersalnych kategorii; z drugiej stro-ny sugeruje, że to, co estetyczne, wymyka się racjonalizacji i 
w ten właśnie sposób zestrojone jest z potrzebami człowieka. „Znawstwo i znajomość rzeczy 
skazane są na banicję jako zuchwalstwo ze strony kogoś, kto chce wynosić się nad innych
” 44/ . Już 
Hegel uznał jednak za przejaw nowoczesności „kulturę refleksyjną”. Według Reada funkcją sztuki 
nie jest przekazywanie uczucia w taki sposób, żeby inni mogli doświadczyć tego samego uczucia. 
Taką funkcję spełniają tylko najprymitywniejsze formy sztuki – muzyka „salonowa”, melodramat, 
powieść sentymentalna i tym podobne. „Prawdziwą funkcją sztuki jest wyrażenie uczucia i 
przekazanie z r o z u m i e n i a”
 45/. To ostatnie wyklucza naiwny stosunek do sztuki, wymaga 
myślącej obserwacji”, racjonalnego poznania.

Spór o obiektywność estetycznego sądu smaku jest de facto sporem o stosunek ratio do władz 

background image

pozarozumowych – zmysłów, uczuć i wyobraźni. Smak jest niby sprawą prywatną, ale rości 
przecież pretensje do powszechnego obowiązywania. Chce być pewien własnego osądu. Dopóki 
opiera się na podstawie subiektywnej i irracjonalnej, roszczenia te pozostają nieuzasadnione. W 
połowie XVIII stulecia Formey zauważył: „smakiem jest w ogólności w i e d z a o jakimkolwiek 
pięknie zawartym w dziełach natury i sztuki
”. Co prawda dodał: „o ile towarzyszy jej uczucie” 46/, 
ale opozycja czynnika rozumnego i irracjonalnego w teorii smaku została wyraźnie zaznaczona. 
Zgodnie z formułą je ne sais quoi smak nie jest kwestią poznania. Dlatego można go było 
przeciwstawiać kanonom klasycystycznym. Natomiast koncepcja smaku „rozumnego” odwoływała 
się bezpośrednio do przedmiotowych reguł piękna. Dla Fraina du Tremblay to rozum był instancją 
kontrolną smaku, która zabezpiecza przed subiektywizmem i relatywizmem estetycznym. Jeśli po 
zbadaniu dzieła sztuki i wywołanego przez nie uczucia „znajdujemy je niezgodnym z zasadami 
prawdy i regułami sztuki, powinniśmy zrozumieć, że nasz smak jest zepsuty
” 47/ . La Motte pisał, że 
smak jest „pewny i niezmienny”, gdy „podporządkowuje się zawsze regułom prawdy” 48/. Według 
Gottscheda zaś tylko „ten smak jest dobry, który zgodny jest z regułami, jakie zostały przez rozum 
na zawsze ustalone dla pewnego rodzaju rzeczy
” 49/. Wreszcie estetyka Kanta – subiektywnie 
zapośredniczona, ale obiektywna. Rozstrzygnięcie, czy dzieło sztuki jest dziełem sztuki, zależy w 
gruncie rzeczy od sądu o nim. „Definicja smaku – pisał w Krytyce władzy sądzenia – brzmi, że 
stanowi on zdolność oceniania tego, co piękne. Czego zaś należy domagać się, by pewien przedmiot 
nazwać pięknym, to wykryć musi analiza sądów smaku
”50/ .

W tym miejscu warto może przywołać opinię Tadeusza Różewicza, polemizującego w Kartkach 
wydartych z dzienni
ka z Tadeuszem Brzozowskim. Stwierdzenie malarza: „nigdy nie doprowadzam 
do całkowitego stopnia świadomości
bo się tego boję. Utraciłbym wówczas element tajemnicy”
opatruje znamienną uwagą: „Czy jednak człowiek nie powinien ciągle próbować ten ‘element 
tajemnicy’ uchwycić, wyjaśnić, zrozumieć..
.”, „Gdyby Kopernik wpatrywał się w niebo i doznawał 
tylko uczuć religijnych, nie mielibyśmy dzieła O obrotach sfer niebieskich...
” 51/ . W ten sposób 
wkraczamy w sferę „znawstwa”. Już Hegel postulował, żeby w miejsce sądu smaku ustanowić 
samą rzecz”. Również Adorno wyraźnie podkreśla w Teorii estetycznej, że najsilniejszą pod-porą 
krytyki relatywizmu estetycznego, w który nieuchronnie musi popaść nieuwarunkowany sąd 
smaku, jest możliwość rozstrzygania kwestii technicznych. Dzieło sztuki jest niewątpliwie czymś 
więcej niż kwintesencją technologii, sumującej się w słowie „technika”, ale treść obiektywną ma 
tylko o tyle, o ile ona się w nim przejawia, to zaś dzieje się właśnie dzięki jego technice. Technika 
nie tylko dopuszcza refleksję, ale i jej wymaga, nie niszcząc przy tym „płodnych ciemności” dzieł 
ucieczką do nadrzędnego pojęcia. „Niewątpliwie od szkolnych reguł do sądu estetycznego nie 
prowadzi żadna linia ciągła, ale nawet nieciągłość drogi podlega pewnemu przymusowi: najwyższe 
pytania o prawdę dzieła można przełożyć na kategorie jego koherencji”
52/ .

I to mogłoby być trzecim, obok wyjaśniania społecznych mechanizmów funkcjonowania kultury i 
sztuki oraz „uwalniania możliwości zawartych w życiu”, zadaniem właściwie pojętego wychowania 
estetycznego. Znawstwo stało się dzisiaj solidną umiejętnością, zawierającą w sobie sporo filozofii, 
estetyki, teorii kultury, teorii i historii sztuki. To tych dyscyplin należy uczyć, to w ich dziedziny 
przedmiotowe należy wprowadzać przyszłych adeptów i odbiorców sztuki. Znawca to ktoś 
dysponujący szczególną wrażliwością pozwalającą dotrzeć do „momentu estetycznego” dzieła, ale 
przede wszystkim to „biegły” w sprawach technicznych. Smak jest dogodnym punktem wyjścia w 
dyskusji wokół stosunku zmysłowo-emocjonalnego życia człowieka do rozumu i poznania 
racjonalnego. Nie można traktować go jednak jako pretekstu do rehabilitacji irracjonalności. Jeśli 
chcielibyśmy zachować społeczno-wychowawczą funkcję smaku, to jedynie w postaci 
kompromisowej” propozycji „rozumnego smaku porównawczego”, sformułowanej przez 
empiryków oświecenia. „Dzięki oglądaniu obrazów w młodości zapisuje się głęboko w świeżym 
jeszcze umyśle wspomnienie, idea tuzina doskonałych dzieł
” 53/. Daje to pewien punkt odniesienia 
dla późniejszej racjonalnej oceny estetycznej.

background image

1/ D. Diderot, Żale nad moim starym szlafrokiem czyli przestroga dla tych, co posiadają więcej 
smaku niż pieniędzy
, przeł. H. Ostrowska-Grabska, [w:] Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700–
1870
, opr. E. Grabska, M. Poprzęcka, Warszawa 1974, s. 111.

2/ Ibidem, s. 110, 111.

3/ C.K. Norwid, Ad leones!, [w:] idem, Pamiętnik artysty, Warszawa 1959, s. 285–295.

4/ Słownik języka polskiego, pod red. M. Szymczaka, t. 3, Warszawa 1981, s. 264.

5/ B. Gracián, Wyrocznia podręczna (1647), przeł. S. Łoś, Lublin 1949, maksyma LI.

6/ O dziejach tej formuły oraz łacińskiego nescio quid, włoskiego non so ché i angielskiego I know 
not what szerzej w: S.A. Larrabee, [w:] Encyclopedia of Poetry and Poetics, Princeton 1965; T. 
Kostkiewiczowa, [w:] Słownik terminów literackich, Warszawa 1976; M. Strzałkowa, Dokoła 
zagadnień baroku literackiego
, „Przegląd Humanistyczny” 1962, R. VI, nr 5.

7/ Cyt. za: M. Strzałkowa, Dokoła zagadnień baroku literackiego, s. 178. Motyw je ne sais quoi 
podejmuje m.in. również Leibniz: „Smak – pisze – w odróżnieniu od rozumu polega na 
niewyraźnych postrzeżeniach, których nie umie się dostatecznie wytłumaczyć. Jest to coś 
zbliżonego do instynktu” (G.W. Leibniz, Remarques sur [...] Characteristics [...] Die 
philosophischen Schriften
, wyd. C.J. Gerhardt, t. 3, Berlin 1877, s. 430–431; cyt. za: S. Pazura, De 
gustibus. Rozważania nad dziejami pojęcia smaku estetycznego
, Warszawa 1981, s. 79).

8/ D. Bouhours, La maniere de bien penser dans les ouvrages d’esprit (1687); cyt. za: W. 
Tatarkiewicz, Historia estetyki, t. 3: Estetyka nowożytna, Warszawa 1991, s. 363.

9/ Entretiens galants ou Conversations sur la solitude, la fete, le bon gout, la coquetterie, la mode 
(1861); cyt. za: S. Pazura, De gustibus, s. 20.

10/ J.-B. de Bellegarde, Lettres curieuses de litterature et de morale, Paris 1702, s. A, 11, 21–22.

11/ Ch. Rollin, De la maniere d’enseigner et d’étudier les belles lettres (1728), Paris 1730, t. 1, s. 
CIII.

12/ Z. Herbert, Potęga smaku, [w:] idem, Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Wrocław 
1993, s. 93. Również H.-G. Gadamer zauważa, że „pojęcie smaku było pierwotnie pojęciem raczej 
moralnym niż estetycznym” (H.-G. Gadamer, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej
przeł. B. Baran, Kraków 1993, s. 64).

13/ W Polsce teorią smaku estetycznego zajmowano się od lat sześćdziesiątych XVIII w. – w 
artykułach „Monitora”, pisanych m.in. przez Bohomolca. Pierwszym odrębnym opracowaniem są 
Listy o guście J. Szymanowskiego (1779). W XVIII w. o smaku pisali ponadto A.K. Czartoryski, F. 
Karpiński, G. Piramowicz i W. Sierakowski. W początkach XIX w. – E. Słowacki, S.K. Potocki, L. 
Osiński i K. Brodziński. Por. B. Otwinowska, Gust, [w:] Słownik literatury polskiego oświecenia
pod red. T. Kostkiewiczowej, Warszawa 1977. Por. także: T. Mańkowski, O poglądach na sztukę w 
czasach Stanisława Augusta
, Lwów 1929; S. Pietraszko, Doktryna literacka polskiego klasycyzmu, 
Wrocław 1966; T. Kostkiewiczowa, Klasycyzm, sentymentalizm, rokoko. Szkice o prądach 
literackich polskiego Oświecenia, Warszawa 1975. Całościowe opracowanie problematyki smaku, 
źródeł teoretycznej kariery tego pojęcia, sporów w obrębie „estetyki smaku” prezentuje książka S. 
Pazury De gustibus. Rozważania nad dziejami pojęcia smaku estetycznego (Warszawa 1981).

background image

14/ E. Burke, Dociekania filozoficzne o pochodzeniu naszych idei wzniosłości i piękna, przeł. P. 
Graff, Warszawa 1968, s. 14.

15/ I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, przeł. J. Gałecki, Warszawa 1986, s. 61.

16/ Por. S. Pazura, De gustibus, s. 8–9.

17/ H. Blair, Lectures on Rhetoric and Belles Lettres (1783), London 1787, s. 11–12; cyt. za: S. 
Pazura, De gustibus, s. 34.

18/ H. Home, Elements of Criticism, Edinburgh 1762, s. III; cyt. za: S. Pazura, De gustibus, s. 34–
35.

19/ J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit. Untersuchungen zu einer Kategorie der 
bürgerlichen Gesellschaft
, Neuwied/Rhein 1965, s. 47.

20/ M. Herz, Versuch über den Geschmack und die Ursachen seiner Verschiedenheit (1776), Berlin 
1790, s. 137 i n.; cyt. za: S. Pazura, De gustibus, s. 40.

21/ F. Schiller, Listy o estetycznym wychowaniu człowieka i inne rozprawy, przeł. I. Krońska i J. 
Prokopiuk, Warszawa 1972, s. 167.

22/ G.W.F. Hegel, Wykłady o estetyce, przeł. J. Grabowski i A. Landman, t. 1, Warszawa 1964, s. 
60.

23/ F.Th. Vischer, Ästhetik, t. 1, Leipzig 1846, s. 79.

24/ S. Pazura, De gustibus, s. 7.

25/ K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej, t. 1, [w:] K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 23, 
Warszawa 1968, s. 151.

26/ W. Benjamin, Paryż – stolica dziewiętnastego wieku, przeł. H. Orłowski, [w:] idem, Anioł 
historii. Eseje, szkice, fragmenty, wybór i oprac. H. Orłowski, Poznań 1996, s. 324.

27/ H. Heine, Salon 1831 roku, przeł. E. Grabska, [w:] Teoretycy, artyści i krytycy o sztuce 1700–
1870
, s. 391.

28/ J. Ruskin, Z „Modern Painters”, przeł. A. Lange, [w:] ibidem, s. 451.

29/ G.W.F. Hegel, Wykłady o estetyce, t. 2, Warszawa 1966, s. 237.

30/ W. Benjamin, Paryż II Cesarstwa według Baudelaire’a, przeł. H. Orłowski, [w:] idem, Anioł 
historii, s. 336.

31/ Ibidem, s. 335.

32/ H.-G. Gadamer, Prawda i metoda, s. 65.

33/ W. Benjamin, Paryż – stolica dziewiętnastego wieku, s. 325.

34/ H.-G. Gadamer, Prawda i metoda, s. 66.

background image

35/ W. Benjamin, Paryż – stolica dziewiętnastego wieku, s. 325.

36/ M. Horkheimer, Th.W. Adorno, Dialektyka oświecenia, przeł. M. Łukasiewicz, Warszawa 
1994, s. 141.

37/ U. Eco, Dopiski na marginesie „Imienia róży”, [w:] idem, Imię róży, przeł. A. Szyma-nowski, 
Warszawa 1990, s. 613, 620.

38/ S. Morawski, Na zakręcie: od sztuki do po-sztuki, Kraków 1985, s. 355.

39/ Th.W. Adorno, Teoria estetyczna, przeł. K. Krzemieniowa, Warszawa 1994, s. 25, 625.

40/ H.-G. Gadamer, Dziedzictwo Europy, przeł. A. Przyłębski, Warszawa 1992, s. 53–54.

41/ Z. Bauman, Prawodawcy i tłumacze, przeł. A. Ceynowa i J. Giebułtowski, Warszawa 1998.

42/ Z. Bauman, O znaczeniu sztuki i sztuce znaczenia, [w:] Awangarda w perspektywie post-
modernizmu
, pod red. G. Dziamskiego, Poznań 1996, s. 133.

43/ Ibidem, s. 137.

44/ M. Horkheimer, Th.W. Adorno, Dialektyka oświecenia, s. 152.

45/ H. Read, Sens sztuki, przeł. K. Tarnowska, Warszawa 1982, s. 218.

46/ J.H.S. Formey, Réflexions sur le gout, [w:] P. André, Essai sur le beau, Amsterdam 1759, s. 
175; cyt. za: S. Pazura, De gustibus, s. 64.

47/ F. du Tremblay, Discours sur l’origine de la poésie, sur son usage et sur le bon gout, Paris 
1713; cyt. za: S. Pazura, De gustibus, s. 81.

48/ A. Houdar de la Motte, Lettres a Mme Dacier sur son Livre de Causes de la corruption de gout 
(1715)
; cyt za: S. Pazura, De gustibus, s. 89.

49/ J.C. Gottsched, Versuch einer Critischen Dichtkunst, Darmstadt 1962, s. 125.

50/ I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, s. 61.

51/ T. Różewicz, W okolicach sacrum, w: T. Różewicz, Proza, Kraków 1990, t. 2, s. 558.

52/ Th.W. Adorno, Teoria estetyczna, s. 513.

53/ J.-B. Du Bos, Réflexions critiques sur la poésie et sur la peinture, Dresden 1760, t. 2, s. 389; 
cyt. za: S. Pazura, De gustibus, s. 108–109.


Document Outline