background image

Polskie zamachy na Hitlera

Wodza III Rzeszy próbowano fizycznie zlikwidować jeszcze przed rozpętaniem przez 
niego wojennej zawieruchy. Niemiecka antyhitlerowska organizacja Czarny Front 

kilkakrotnie próbowała zorganizować zamach bombowy na Fuhrera. Zamachowcy 
zostali jednak aresztowani i skazani na śmierć.

W listopadzie 1938 roku szwajcarski student Maurice Bavaud planował zastrzelić 
Hitlera w Monachium, jednak nie udało mu się do niego zbliżyć na odpowiednią 

odległość. Potem próbował dostarczyć mu paczkę z bombą. Aresztowano go. Po 
przejściu przez katownie Gestapo został skazany na śmierć.

Te próby spowodowały, że wódz III Rzeszy zaczął wyjątkowo dbać o swoje 
bezpieczeństwo. Nie ruszał się nigdzie bez licznej, świetnie wyszkolonej ochrony 

złożonej z najwierniejszych esesmanów, a każdy, kto starał się o spotkanie z nim 
przechodził bardzo drobiazgową kontrolę. Mimo to spiskowcy nie złożyli broni...

8 listopada 1939 roku o godzinie 21:30 monachijską knajpą o nazwie "Piwnica 
Mieszczańska" wstrząsnęła potężna eksplozja. Podmuch złamał filary i strop sali runął 

na podłogę zabijając 8 osób i raniąc ponad 60. Najbardziej ucierpiało podium, na 
którym zaledwie 20 minut wcześniej przemawiał Hitler. Zazwyczaj przemawiał długo, 

tego dnia jednak skrócił przemówienie, bowiem spieszył się na pociąg do Berlina, 
gdzie w sztabie miał wziąć udział w planowaniu wojny z Anglią i Francją.

Opór antyhitlerowski wewnątrz niemieckiej machiny wojennej wzmógł się po 
rozpoczęciu wojny ze Związkiem Radzieckim. Dwaj oficerowie Armii Środek: major 

Henning von Tresckow i porucznik Fabian von Schlabrendorff podjęli próbę 
zgładzenia Hitlera podczas jego wizyty w Smoleńsku 13 marca 1943 roku. Udało im 

się umieścić bombę na pokładzie samolotu, którym Hitler wracał do Wilczego Szańca. 

Hitler poruszał się specjalnym, czterosilnikowym Focke-Wulfem. Podczas lotu siedział 
w opancerzonej kabinie, która chroniła go przed ogniem artylerii przeciwlotniczej. Ale 

nie przed bombą umieszczoną na pokładzie...
Również i ten zamach zakończył się fiaskiem - zawiódł zapalnik bomby.

Ponadto podejmowano kilka prób zamachów samobójczych. Żaden z nich nie doszedł 
do skutku - a to Hitler niespodziewanie wyszedł z wystawy, gdzie czekał na niego 

zamachowiec z bombą w kieszeni, a to plany spiskowców pokrzyżował aliancki nalot. 
Zupełnie, jakby Fuhrera chronił jakiś Anioł, a raczej - Diabeł Stróż...

Najbliżej zrealizowania planu był pułkownik Stauffenberg. Niestety - jak wiemy, z 
zamachu w Wilczym Szańcu 20 lipca 1944 roku Hitler wyszedł z niewielkimi 

obrażeniami.
Brytyjczycy również snuli plany usunięcia wodza III Rzeszy. Special Operations 

Executive rozpatrywało możliwość ataku na alpejską willę Berghof, gdzie Hitler lubił 
spędzać wolne dni. Stopień rozpoznania był imponujący. Zdobyto precyzyjne plany 

willi, poznano dyslokację posterunków wartowniczych, ustalono nawet dokładny 
rozkład dnia celu zamachu. Brano pod uwagę dwie opcje - zastrzelenie Hitlera przez 

snajpera i desant komandosów. Żadnej nie zrealizowano, bo Hitler po prostu przestał 
przyjeżdżać do Berghof.

Hitlera usiłował zgładzić również polski ruch oporu. Wiadomo o dwóch takich 
próbach.

Bomba na defiladzie

Warszawa skapitulowała 27 września 1939 roku. Osiem dni później do podbitego 
miasta przybył Hitler, by w Alejach Ujazdowskich odebrać defiladę Wehrmachtu. 

Dzień po defiladzie, 6 października służby porządkujące miasto odkryły w 
prowizorycznym wykopie na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu ponad 500 

kilogramów trotylu. Ładunek posiadał zapalnik elektryczny, a druty biegły pod 

1

background image

jezdnią do ruin budynku stojącego naprzeciw. Eksplozja takiej ilości trotylu musiała 
zabić wszystkich w promieniu przynajmniej 100 metrów, a kawalkada z Hitlerem 

podążająca w kierunku Alei Ujazdowskich przejeżdżała tuż obok... 
Organizatorem zamachu był major Franciszek Niepokólczycki. Podczas kampanii 

wrześniowej dowodził 60. Batalionem Saperów. Można przypuszczać, że do takiego 
zadania wybrał ludzi, którym ufał najbardziej - swoich podwładnych. Po kapitulacji 

stolicy jego żołnierze rozminowywali most Poniatowskiego. Saperzy zabezpieczyli 
odzyskany trotyl i na początku października umieścili go w wykopie tuż obok 

przypuszczalnej trasy przejazdu Hitlera. Założyli zapalnik i poprowadzili druty do ruin 
zbombardowanego budynku kolejowego na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu 

(w tym miejscu stoi dzisiaj Centrum Bankowo-Finansowe, a dawniej mieścił się 
Komitet Centralny PZPR).

Wszystko było zapięte na ostatni guzik, a jednak wybuch nie nastąpił.
Dlaczego?

Istnieje kilka prawdopodobnych wersji rozwoju wydarzeń.
Według jednej z nich spiskowcy po prostu przegapili przejazd kolumny Hitlera. 

Według innej - zamach uniemożliwiło Gestapo, które zablokowało i "oczyściło" Aleje 
Ujazdowskie i okoliczne ulice z publiczności, wskutek czego Niepokólczycki nie mógł 

dotrzeć na miejsce akcji.

 

 

Warszawa, 5 października 1939 roku. Hitler przyjmuje defiladę Wehrmachtu w Alejach 

Ujazdowskich.

Według jeszcze innej wersji życie Hitlerowi ocalił... sam Niepokólczycki. Przewidując 

zemstę hitlerowców, rzeź ludności cywilnej i śmierć tysięcy polskich żołnierzy 
wziętych do niewoli podczas kampanii wrześniowej mógł wstrzymać akcję i ocalić 

życie Hitlerowi, czego zapewne żałował do końca swoich dni. Jak było naprawdę 
zapewne nie dowiemy się nigdy. Żona majora Niepokólczyckiego opowiadała, że po 

wojnie jej mąż nigdy nie przeszedł obok miejsca, gdzie przygotowywany był zamach. 
Zawsze mówił, że jego noga nigdy tam nie postanie. Wszelkie pytania na ten temat 

zbywał milczeniem. Zmarł w 1974 roku.

  

Dopaść "Amerikę"
4 czerwca 1942 roku w Pradze zmarł Reinhard Heydrich, protektor Czech i Moraw 

zwany ze względu na swoje okrucieństwo "Archaniołem Śmierci", ciężko ranny 
tydzień wcześniej w zamachu przeprowadzonym przez czeskich cichociemnych. 

Wiadomość o tym wydarzeniu zastała Hitlera w Wilczym Szańcu. Natychmiast podjął 

2

background image

decyzję o wzięciu udziału w uroczystościach pogrzebowych jednego ze swoich 
najbliższych współpracowników, które zaplanowano na 9 czerwca w Berlinie. Służby 

odpowiedzialne za bezpieczeństwo Fuhrera poinformowały Dyrekcję Kolei III Rzeszy, 
że w najbliższych dniach pociąg specjalny odbędzie kurs z Kętrzyna do Berlina. 

Opracowano kilka alternatywnych tras przejazdu. Wśród pracowników niemieckich 
kolei byli liczni Polacy, z których wielu brało udział w ruchu oporu. Jednym z nich był 

kapitan Stanisław Lesikowski pseudonim "Las". Zauważył podwyższone środki 
bezpieczeństwa na trasie z Czerska do Chojnic, która stanowiła odcinek linii łączącej 

Królewiec z Berlinem. Dzięki kolegom pracującym na sąsiednich stacjach ustalił, że w 
nocy z 8 na 9 czerwca tą trasą będzie przejeżdżał Fuhrersonderzug - specjalny 

pociąg Hitlera o nazwie "Amerika".  
Pociąg "Amerika" (przemianowany później na "Brandenburgia") składał się z 

kilkunastu wagonów i służył Hitlerowi do poruszania się między swoimi kwaterami. W 
skład pociągu wchodziły oprócz salonek wagon-elektrownia, wagon z 

reprezentacyjnymi limuzynami, dwa wagony kąpielowe oraz wagon łączności. Na 
początku i na końcu składu znajdowały się wagony-platformy z działami 

przeciwlotniczymi.
Lesikowski skontaktował się z kapitanem Janem Szalewskim "Sobolem", który 

dowodził oddziałem partyzanckim "Szyszki" działającym na terenie Borów 
Tucholskich. 

Zasadzkę zorganizowano w pobliżu miejscowości Czarna Woda. Partyzanci rozkręcili 
tory i ukryli się w zaroślach. Około 2 nad ranem z oddali dobiegł odgłos 

nadjeżdżającego pociągu. Maszynista nie zauważył rozkręconych torów i lokomotywa 
wyskoczyła z szyn, staczając się z łoskotem z nasypu. Za nią posypały się wagony. W 

tej samej chwili z zarośli odezwały się karabiny maszynowe partyzantów. Niemcy 
uwięzieni w rozbitych wagonach byli łatwym celem. Masakra trwała kilka minut. Na 

koniec partyzanci obrzucili rumowisko granatami i wycofali się do swoich kryjówek. 
Zniszczony pociąg nie był jednak "Ameriką". Był to zwykły pociąg pośpieszny relacji 

Królewiec - Szczecin puszczony wyjątkowo (i być może celowo) tą trasą.

 

 

Fuhrersonderzug "Amerika" - pociąg Hitlera. Widoczny wagon-platforma z działami 

przeciwlotniczymi.

3

background image

Istnieje również inna wersja tego wydarzenia. Zgodnie z nią partyzanci rzeczywiście 
zaatakowali "Amerikę" z tą różnicą, że salonka z Hitlerem została odłączona w 

Malborku, gdzie Fuhrer zatrzymał się na zamku krzyżackim z niespodziewaną wizytą 
u gauleitera Alberta Forstera. Ta wersja jest jednak mało prawdopodobna, ponieważ 

od "Ameriki" nigdy nie odłączano, ani nie przyłączano żadnych wagonów. 
Jest jednak rzeczą pewną, że jeszcze 8 czerwca Hitler przebywał w Wilczym Szańcu, 

a dzień później brał udział w uroczystościach pogrzebowych w Berlinie. Do dzisiaj nie 
wiadomo jaką trasą dojechał wtedy do niemieckiej stolicy.

 

 

Biszop

 (00:15)

 

04 czerwca 2010

4