background image

Łukasz Kluska - Ekumenizm z piekła rodem

 

Za panowania cesarza Decjusza Senat Rzymski wydał dekret na mocy którego, przyznał cześć 
boską  trzydziestu  tysiącom  bożków  tj.  tym  wszystkim,  które  były  znane  w  ówczesnym 
świecie,  a  nie  chciał  przypuścić  do  czci  tylko  Boga  Chrześcijan,  gdyż  nazywał  Go  Bogiem 
pysznym,  który  sam  jedynie  czczony  być  pragnie.  Niewątpliwie  uzasadnienie  Senatu  było 
poniekąd słuszne: Bóg prawdziwy jest jeden i tylko jeden czczony być może! 

Pogański  Rzym  w  swym  bałwochwalstwie  mógł  uznać  wszystkie  zabobony  świata,  w  imię 
pokoju  na  świecie  i  zgodnej  przyjaźni  ludów  w  granicach  Imperium  przygarnął  pod  swe 
skrzydła  bożków  greckich,  egipskich  a  nawet  germańskich!  Nie  mógł  jednak  dać  wyrazu 
akceptacji  tylko  dla  czci  Chrystusa,  dla  jedynej  prawdziwej  religii  katolickiej.  To  nie 
sprzeczność, lecz zupełnie zrozumiała konsekwencja, gdyż  jak  napisze M.Jamin: "jest rzecz 
naturalna,  że  błędy  cierpią  naturalnie  jedne  drugie;  ciemności  zgadzają  się  z 
ciemnościami. Ale ażeby prawdziwa religia miała dopuszczać wszystkie inne, to by było 
sprzecznością:  prawda  z  istoty  swej,  jest  kłamstwa  nieprzyjaciółką."
  Tak  też  i  święty 
Kościół  katolicki  był  od  zawsze  nieprzyjacielem  wszystkich  fałszywych  religii,  nieugiętym 
pogromcą  wszelkich  herezji  -  czym  nieustannie  pomimo  niezliczonych  cierpień, 
prześladowań  i  nienawiści  ze  strony  świata  dawał  krwawe  świadectwo  Prawdzie!  Dziś 
jednak,  począwszy  od  pełnego  błędów  pontyfikatu  przyjaciela  komunistów  Jana  XXIII 
Kościół pogrążył się w ciemnościach straszliwej herezji ekumenizmu... 

Ekumeniczny  dekret  Senatu  Rzymskiego  dobrze  obrazuje  istotę  herezji  synkretyzmu 
religijnego,  do  której  nieuchronnie  prowadzi  współczesny  ekumenizm,  powstały  w  XIX 
wieku  w  łonie  amerykańskich  sekt  protestanckich  a  od  czasów  Soboru  Watykańskiego  II 
lansowany oficjalnie przez hierarchię Kościoła posoborowego. 

Krótka historia ekumenizmu 

Pochodzące z języka greckiego słowo "ekumenizm" zostało wymyślone przez amerykańskich 
rabinów  na  określenie  relacji  jakie  zaistniały  między  nimi  a  niezliczonymi  sektami 
protestanckimi  na  terenie  Stanów  Zjednoczonych  w  XIX  wieku.  Jednak  pierwsze  ślady 
ekumenizmu odnajdujemy  już na  kartach Starego Testamentu. Przed przyjściem Pana Jezusa 
na  świat  naród  żydowski  był  jedynym  wyznawcą  wiary  w  prawdziwego  Boga.  Wszystkie 
pozostałe ludy  na ziemi wyznawały wówczas w  mniejszym  lub większym stopniu politeizm, 
czyli wiarę w  niezliczoną rzeszę fałszywych bożków. Izrael w Starym Testamencie  stanowił 
jakby  wyobrażenie  (figurę)  Kościoła  katolickiego,  gdyż  pośród  pogańskich  plemion  był 
jedynym  depozytariuszem  Prawdy  objawionej  przez  Boga.  Dziś  jedynym  depozytariuszem 
Prawdy objawionej jest tylko i wyłącznie Kościół katolicki, poza którym jak stanowi dogmat 
nikt  nie  dostępuje  zbawienia  i  nie  ma  odpuszczenia  grzechów.  Przed przyjściem  Zbawiciela 
posiadaczem  prawdziwej  religii  był  właśnie  naród  żydowski.  Mojżesz  na  Górze  Synaj 
otrzymał od Boga Dekalog, w  którym pierwszym i  najważniejszym Przykazaniem był zakaz 
łączenia  świętej  Wiary  z  fałszywi  religiami.  Niewierni  jednak  Żydzi  wielokrotnie  zdradzali 
Boga,  a  główną  przyczyną  dla  której  były  naród  wybrany  był  nieustannie  karany  w  Starym 
Testamencie stała się właśnie jego skłonność do mieszania ich prawdziwej wiary przez Boga 
objawionej  z  pogańskimi  kultami  sąsiadujących  ludów.  Tak  więc  tych  starotestamentowych 
Żydów  możemy  określić  jako  prawdziwych  prekursorów  lub  protoplastów  współczesnego 
ekumenizmu. 

background image

Żydzi  odegrali  także  znaczącą  rolę  w  narodzinach  współczesnego  ekumenizmu,  którego 
genezę  upatrywać  należy  w  drugiej  połowie  XIX  wieku.  Warto  więc  podkreślić,  że 
ekumenizm rodzi się na glebie całkowicie obcej Kościołowi katolickiemu. Pod koniec wieku 
XIX  Ameryka  znajdowała  się  na  etapie  nieustannego  rozkwitu  ekonomicznego.  W 
dynamicznie  prosperującej  gospodarce  wszędzie  brakowało  rąk  do  pracy.  Liczne  wspólnoty 
protestanckie  w  USA  cierpiały  wskutek  powszechnego  braku  pastorów.  Wówczas  to 
amerykańscy rabini poczęli ofiarować przeróżnym wspólnotom heretyckim swoje usługi jako 
niedzielni  kaznodzieje  w  protestanckich  zborach.  Tak  narodził  się  właśnie  ekumenizm, 
którego ojcami byli rabini pracujący zarówno w synagogach oraz protestanckich zborach jako 
pastorzy.  Współpraca  między  żydami  i  kacerzami  zaowocowała  narodzinami  organizacji  o 
nazwie  The  Interfaith  Movement  -  Ruch  Międzywyznaniowy,  który  z  biegiem  czasu  zaczął 
wypracowywać  nową,  dziwną  mieszankę  religijną  w  oparciu  o  judaizm  i  herezje  Marcina 
Lutra. Autor głównego opracowania nt. Ruchu Międzywyznaniowego L. Sussman podkreślał, 
że chodziło im o wypracowanie jednej powszechnej religii "a new uniwersal religion", która 
"doprowadzi  do  usunięcia  wszystkich  religii  i  w  ich  miejsce  wprowadzi  wszędzie  jedną 
religię  uniwersalną  według  zasad  Kanta".  Synkretyczna  doktryna  judaistyczno-protestancka, 
której  przyświecała  wizja  ekumenicznego pojednania  się  religii  w  imię  pokoju  na  świecie,  a 
następnie  na  ich  bazie  budowania  jednej  uniwersalistycznej  religii  masońskiej  głoszącej 
"prawa  człowieka"  szybko  została  przeszczepiona  na  grunt  europejski.  W  1925  roku  w 
Sztokholmie  luterański  pastor  Nathan  Söderblom  zorganizował  pierwszą  międzyreligijną 
konferencję,  której  celem  było  zbliżenie  wyznawców  różnych  religii  poprzez  dialog 
ekumeniczny. Inicjatywa ekumenistów spotkała się z natychmiastową reakcją Rzymu. Stolica 
Apostolska  potępiła  w  bardzo  ostrych  słowach  pierwszy  w  historii  zlot  ekumeniczny  w 
Europie  zabraniając  bezwzględnie  katolikom  uczestnictwa  w  tych  synkretycznych  obradach 
religijnych  (nota  bene  Karol  Wojtyła  podczas  swojej  podróży  do  Szwecji  w  1989r.  złożył 
kwiaty  na  grobie  pastora  Söderblom'a  -  organizatora  potępionego  przez  Piusa  XI  zlotu 
międzyreligijnego).  W  1928  roku  w  wyniku  międzyreligijnego  spotkania  w  Sztokholmie 
wyznawców  różnych  religii  Ojciec  święty  Pius  XI  wydał  encyklikę  "Mortalium  animos"  w 
której uroczyście potępił ekumenizm, przestrzegając katolików przed tą śmiertelną dla Wiary 
pułapką: "Wyznawcy tej idei (tj. ekumenizmu - przyp.ŁK) nie tylko są w błędzie i łudzą 
się,  lecz  odstępują  również  od  prawdziwej  wiary,  wypaczając  jej  pojęcie  i  stopniowo 
popadają  w  naturalizm  i  ateizm.  Z  tego  jasno  wynika,  że  ktokolwiek  popiera  podobne 
idee lub bierze udział w ich przedsięwzięciach, odstępuje zupełnie od religii przez Boga 
objawionej."
 Papież w swej encyklice przypomniał także odwieczne nauczanie Magisterium 
Kościoła  w  zakresie  dzieła  ewangelizacji:  "Jasną  rzeczą  więc  jest,  Czcigodni  Bracia, 
dlaczego  Stolica  Apostolska  swym  wiernym  nigdy  nie  pozwalała,  by  brali  udział  w 
zjazdach niekatolickich. Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak 
tylko  działaniem  w  tym  duchu,  by  odszczepieńcy  powrócili  na  łono  jedynego, 
prawdziwego Kościoła katolickiego, od którego kiedyś, niestety, odpadli". 
 

Pomimo bardzo ostrego potępienia ruchu ekumenicznego przez Stolicę Apostolską zyskał on 
silną  aprobatę  w  modernistycznych  kręgach  kościelnych,  czego  konsekwencją  stało  się 
stopniowe  przenikanie  heretyckiej  nauki  do  seminariów,  która  ostatecznie  zatriumfowała  w 
dokumentach  II  Soboru  Watykańskiego.  Sobór  poświęcił  ekumenizmowi  dwa  dokumenty: 
dekret Unitatis redintegratio, w którym silne piętno odbiła potępiona przez Piusa XI doktryna 
Ruchu Międzywyznaniowego a także deklarację Nostra aetate - o stosunku Kościoła do religii 
niechrześcijańskich,  w  której  znalazła  się  bluźniercza  laudacja  na  cześć  islamu,  judaizmu  a 
nawet  hinduizmu  i  buddyzmu.  Na  konsekwencje  nie  trzeba  było  długo  czekać.  W  drugiej 
połowie XX wieku niezliczona rzesza hierarchów Kościoła oraz wiernych popadła de facto w 
milczącą  apostazję  a  sama  herezja  synkretyzmu  religijnego  osiągnęła  swój  punkt 

background image

kulminacyjny  w  1986  roku  podczas  międzyreligijnego  spotkania  w  Asyżu,  gdzie  na 
zaproszenie  Jana  Pawła  II  przybyli  przedstawiciele  130  wyznań  "modlić  się"  o  pokój  na 
świecie.  Bazylika  franciszkańska  w  Asyżu  zgromadziła  wówczas  modernistów,  wszystkie 
protestanckie  sekty,  żydów,  muzułmanów,  buddystów  a  nawet  murzyńskich  czcicieli  węży 
oraz  złych  duchów,  którzy  na  ołtarzach  ofiarowali  demonom  zabite  zwierzęta. 
Najohydniejszego  bałwochwalstwa  dopuścił  się  tam  Dalejlama,  buddysta  żyjący  w 
przekonaniu,  że  jest  żywym  bogiem  na  ziemi,  któremu  moderniści  w  katolickiej  świątyni 
pozwolili  umieścić  na  Tabernakulum  posążek  bożka  Buddy  i  palić  na  jego  cześć  kadzidło. 
Podczas powitania w murach franciszkańskiej bazyliki przedstawicieli fałszywych religii  Jan 
Paweł II zamiast wezwać innowierców do nawrócenia się na wiarę katolicką, zachęcał ich do 
"modlitw"  do  fałszywych  bożków.  Już przed  spotkaniem  papież  powiedział  bowiem,  że  jest 
ważne,  aby  pozostali  oni  wierni  swym  błędnym  religiom:  "Ta  wspólna  radykalna  wierność 
poszczególnym  tradycjom  religijnym  jest  dzisiaj  bardziej  niż  kiedykolwiek  potrzebna  dla 
pokoju. Każdy z obecnych w Asyżu przedstawi Bogu swą modlitwę według własnej tradycji 
religijnej".  Wezwanie  przez  Wojtyłę  pogan  do  "modlitwy"  było  obiektywnym  uznaniem 
wartości ich modłów, co stanowi jawną negacją słów Chrystusa: "Nikt nie przychodzi do Ojca 
inaczej jak tylko przeze Mnie" (J 14,6) oraz "Kto nie czci Syna, nie czci też Ojca..." (J 5, 22). 

Od ekumenizmu do ateizmu 

Można zadać pytanie dlaczego Kościół katolicki tak ostro potępił rodzący się w u progu XX 
wieku  ekumenizm  określając  go  jako  grzech  podkopujący  same  fundamenty  objawionej 
Prawdy? Dlaczego ekumenizm jest tak wielkim złem, niepojętą obrazą Boga skoro lansowany 
jest  dziś  powszechnie  przez  najwyższych  dostojników  kleru?  Aby  udzielić  właściwej 
odpowiedzi na te pytania należy  najpierw sięgnąć do katechizmu aby przypomnieć czym tak 
naprawdę jest Wiara katolicka? 

Dziś  wielu  ludzi  błędnie  utożsamia  Wiarę  z  uczuciami  religijnymi  lub  wewnętrznymi 
pragnieniami  czy  też  własnymi  wyobrażeniami  Boga.  To  wielki  błąd  i  manipulacja.  Jak 
poucza nas katechizm Wiara jest to cnota nadprzyrodzona dzięki której nasz rozum przyjmuje 
wszystko co Bóg o Sobie objawił a Kościół katolicki do wierzenia podał. Wiara katolicka jest 
więc  obiektywną  prawdą,  którą  otrzymaliśmy  z  zewnątrz  przez  Objawienie  Boże.  Jeśli 
jesteśmy  ochrzczeni  i  przyjmujemy  wszystkie  artykuły  Wiary  -  jesteśmy  katolikami,  jeśli 
odrzucamy  choćby  jedną  najmnijeszą  prawdę  Wiary  -  katolikami  nie  jesteśmy.  Bóg  odkrył 
przed  człowiekiem  wiele  prawd o Sobie  ponieważ  bez  tego  człowiek  nie  byłby zdolny  Pana 
Boga  pokochać.  Już  starożytni  Rzymianie  mówili:  ignoti  nulla  cupido  -  czego  człowiek  nie 
zna tego i nie pożąda. 

Bóg  przekazał  więc  o  Sobie  prawdę  aby  człowiek  mógł  Go  poznać  i  dzięki  temu  szczerze 
pokochać, dlatego właśnie  największym  grzechem przeciwko miłości Pana Boga  jest  herezja 
czyli świadome fałszowanie tego, co Pan Bóg o Sobie nam przekazał. Tak Kościół  katolicki 
zawsze i wszędzie  nauczał do II Soboru Watykańskiego. Prawda ma to do siebie, że zawsze 
jest  bezwzględna,  autorytarna,  gdyż  potępia  wszelki  fałsz.  Słynny  kaznodzieja  węgierski 
bp.Tihamer  Toth  podczas  jednego  z  kazań  dla  młodzieży  akademickiej  powiedział  nawet: 
"Często  słyszymy  zarzut,  że  Kościół  katolicki jest  "niewyrozumiały".  Nie  pozwala  np., 
żeby  w  małżeństwach  mieszanych  połowa  dzieci  była  innego  wyznania;  nie  pozwala, 
żeby  poświęcony  przez  Kościół sztandar, mógł  być "poświęcony"  przez  inne  wyznania 
itd.  Jest  niewyrozumiały?  Nie,  Kościół  katolicki  nie  jest  niewyrozumiały,  tylko 
PRAWDA, której jest stróżem jest "niewyrozumiała". Trudno, ale dwa plus dwa, nigdy 
nie  jest  pięć!  Pomyślmy  trochę,  jaka  powstałaby  obojętność  religijna,  jaka  oziębłość, 

background image

jeśliby Kościół katolicki lekko traktował tę sprawę i ustępliwością swoją wykazywał, że 
sam  nie  jest  zupełnie  pewny  swojej  nauki.  Nie  gorszcie  się,  ale  otwarcie  powiem: 
Natychmiast zerwałbym z Kościołem katolickim, gdyby utrzymywał: "niech sobie będą i 
inne wiary dobre..." Wtenczas bowiem wiara katolicka nie byłaby prawdziwą!".
 Dlatego 
Kościół  katolicki  jako  jedyny  depozytariusz  Prawdy  Objawionej  zawsze  i  wszędzie  potępiał 
wszystkie fałszywe religie jak islam, judaizm, buddyzm a także antyreligie jak protestantyzm, 
a  z  zwłaszcza  potępiał  mieszanie  prawdy  z  fałszem  czyli  ekumenizm.  Bp.  R.Williamson 
tłumaczy  różnicę  miedzy  ekumenizmem  a  wiarą  katolicką  na  bardzo  prostym  przykładzie: 
"jeśli  jakiś  matematyk  wierzy,  że  dwa  plus  dwa  może  dać  w  sumie  cztery  lub  pięć, 
podczas  gdy  inny  jest  przekonany, że  jedynym  wynikiem  może  być  cztery,  czy  mają  w 
głowach  tę  samą  arytmetykę?  Z  pewnością  nie!(...)  Prawdziwa  arytmetyka  wyklucza 
każdy wynik niezgodny z rzeczywistością. Podobnie prawdziwa wiara katolicka odrzuca 
wszystkie  błędy  innych  religii,  zwłaszcza  błąd  wolności  religijnej,  podkopujący  całą 
obiektywną prawdę w celu zaprowadzenia religii człowieka." 

 

Bóg  mógł  przekazać  prawdę  o  Sobie  w  tylko  jednej  prawdziwej  religii  nadprzyrodzonej,  a 
wszystkie  inne  są  kłamstwem,  wierzeniami  wymyślonymi  przez  ludzi,  wiarą  w  wielkie  Nic! 
Każde inne twierdzenie jest absurdalne, gdyż musiałoby dowieść, że w Bogu jest wewnętrzna 
sprzeczność,  skoro  przekazał  o  Sobie  prawdę  w  różnych,  wykluczające  się  wzajemnie 
religiach  (co  jest  niemożliwe)  lub  też,  że  Pan  Bóg  nie  istnieje  wcale.  Drugi  wniosek  czyli 
ateizm  jest  fałszem,  gdyż  światłem  czystego  rozumu  dowodzimy  istnienia  Boga.  Wystarczy 
spojrzeć  na  cały  otaczający  nas  świat:  drzewa,  kwiaty,  skały,  morza.  Cały  świat  zbudowany 
jest  z  mikroskopijnych  cząsteczek  zwanych atomami.  Nie  jest  dziełem  możliwym  aby  przez 
przypadek albo w wyniku  jakiegoś wielkiego wybuchu mogły  te cząsteczki poukładać się  w 
tak  doskonale  harmonijny  i  uporządkowany  świat.  A  nawet  jeśli  byłoby  to  możliwe,  że 
przypadek  ułożył  atomy  w  jedną,  piękną  harmonię  świata  materialnego,  wykluczone  aby 
cząsteczki  te  jednocześnie  ułożyły  się  przez  przypadek  i  zarazem  podlegały  niezmiennym 
prawom przyrody. Jest więc Bóg, stwórca rzeczy widzialnych i niewidzialnych. 

Ponieważ  jest  jeden  Bóg,  jedna  może  być  tylko  prawdziwa  religia,  a  jak  podkreślił  wybitny 
XIX-wieczy teolog  katolicki Mikołaj Jamin: "Religia, która twierdzi, że wszystkie  inne są 
także  dozwolone,  nie  jest  religią,  ale  raczej  szyderstwem  ze  czci  religijnej,  ponieważ 
Boga  czyni  bałwanem,  u którego  wszelki  hołd jest  w  równej  cenie. Jakże!..  toż poganin 
który  czci  wiele  bogów;  żyd,  chrześcijanin,  mahometanin,  którzy  czczą  tylko  jednego: 
chrześcijanin,  który  odrzuca  Mahometa  jak  zwodziciela,  mahometanin,  który  go  czci 
jako  największego  z  proroków?  żyd  który  ukrzyżował  Jezusa  Chrystusa  jako 
bluźniercę;  chrześcijanin,  który  Go  uznaje  za  Mesjasza  przepowiedzianego  przez 
proroków  i  od  narodów  pożądanego:  deista,  który  nie  dopuszcza  objawienia,  żyd, 
chrześcijanin,  mahometanin,  którzy  je  dopuszczają:  chrześcijanin,  który  czci  Jezusa 
Chrystusa jako Syna Bożego współistotnego Ojcu Swojemu, i socynianin, który Go czyni 
stworzeniem;  toż  mówię  od  tych  wszystkich  oddawane  hołdownictwo  Bóstwu,  miałoby 
Mu  się  równo  podobać?  Ale  precz  od  nas  tak  straszne  bluźnierstwo.  Bóg  nie  może 
aprobować  takich  religii,  które  się  nawzajem  wykluczają:  Bóg  nasz  jest  Bóg  zawistny 
[(por. Wj. 34, 14)]."
 

Jest więc ekumenizm - jak naucza Kościół katolicki w encyklice Piusa XI - nawet nie herezją 
ale  całkowitym  odstępstwem  od  prawdziwej  Wiary,  źródłem  wszelkiej  oziębłości  i 
obojętności religijnej a w konsekwencji drogą w otchłanie ateizmu. 

background image

Czy jednak miłość bliźniego nie wymaga szacunku dla innych wyznań? 

W czasach których żyjemy powszechnie przyjęło się w społeczeństwie obrzydliwe kłamstwo, 
które  utożsamia  miłość  z  uczuciami.  Miłość  to  jednak  nie  uczucia.  Miłość  to  czyn  będący 
ofiarą,  poświęceniem  własnego  dla  Boga  lub  bliźnich.  Uczucia  natomiast  bardzo  często 
sprzeciwiają  się  prawdziwej  miłości  a  są  przy  tym  bardzo  podstępne  gdyż  lubią  przybierać 
postać czegoś duchowego choć w rzeczywistości należą do porządku zmysłów tak jak wzrok, 
węch  czy  smak.  Uczucia  same  z  siebie  nie  są  więc  złe  jak  cały  porządek  zmysłów,  lecz 
podporządkowanie wartości duchowych uczuciom  jest grzechem tak samo jak  grzechem  jest 
podporządkowanie  naszego  życia  wyłącznie  potrzebom  brzucha.  Dlatego  prawdziwa  miłość 
czasami  wymaga  zanegowania  i  przeciwstawienia  się  uczuciom.  Przykładem  może być  tutaj 
właśnie  współczesny  ekumenizm,  który  pod  diabelskim  płaszczykiem  uczucia,  sugeruje  aby 
nie ranić przekonań  innowierców i  nie starać  się  ich  nawracać. A prawdziwa miłość do  nich 
polega właśnie na czymś dokładnie odwrotnym, gdyż wymaga od nas abyśmy ze wszystkich 
sił  starali  się  ich  nawrócić  na  prawdziwą  Wiarę.  Prawdziwa  miłość  nakazuje  troszczyć  się  o 
dobro  bliźniego,  lecz  w  pierwszej  kolejności  o  dobro  duchowe  czyli  zbawienie  jego  duszy. 
Dlatego  tylko  ten  kto  prawdziwe  miłuje  ma  odwagę  potępiać  błędy  wszystkich  fałszywych 
religii, aby bliźniego od nich odwieść i nawrócić na łono jedynej prawdy katolickiej. 

Wyznawcy  ekumenizmu  lansujący  dziś  religijny  synkretyzm  podczas  dyskusji  odwołują  się 
właśnie  najczęściej  do  argumentu  fałszywej  miłości  czyli  uczuć  religijnych.  Tą  szatańską 
pułapkę  niszczenia  prawdy  poprzez  odwoływanie  się  do  uczuć  zdemaskował  już  Ojciec 
święty  Pius  XI  w  encyklice  przeciwko  ekumenistom:  "Zdawać  by  się  mogło,  że 
wszechchrześcijanie,  dążąc  ku  połączeniu  wszystkich  Kościołów,  zmierzają  ku 
wzniosłemu celowi, jakim jest pomnożenie miłości wśród wszystkich chrześcijan. Jakżeż 
jednak  byłoby  rzeczą  możliwą,  by  po  zniszczeniu  wiary  zakwitła  miłość?  Wszyscy 
przecież  wiemy,  że  właśnie  Jan,  Apostoł  miłości,  który  zdaje  się,  że  w  swej  Ewangelii 
odsłonił  tajemnicę  Najświętszego  Serca  Jezusowego,  a  który  uczniom  swym  zwykł  był 
wpajać  nowe  przykazanie:  "Miłujcie  się  nawzajem",  że  właśnie  on  ostro  zabronił 
utrzymywać  stosunki  z  tymi,  którzy  by  nie  wyznawali  wiary  Chrystusa  w  całości  i  bez 
uszczerbku: "Jeśli do was przyjdzie ktoś i nie wniesie z sobą tej nauki, nie przypuście go 
do  domu  i  nie  powiedzcie  bądź  pozdrowiony(2  J 10).  Ponieważ  więc  miłość  wspiera  się 
na fundamencie nietkniętej i prawdziwej wiary, przeto więc uczniowie Chrystusa muszą 
być przede wszystkim spojeni węzłami jedności wiary."
 

Szczególnie  w  dzisiejszych  czasach,  kiedy  cnotę  prawdziwej  miłości  wypaczono  i 
sprowadzono  wyłącznie  do  sfery  uczuć,  a  wręcz chorej  czułostkowości  bardzo  łatwym  stało 
się narzucenie katolikom herezji ekumenizmu w imię obłędnych haseł: "miłość! miłość! precz 
ze  skostniałymi  dogmatami  i  prozelityzmem  -  liczy  się  tylko  miłość".  Nadto,  dla 
współczesnego  człowiek  wskutek  niespotykanego  wcześniej  materializmu  i  powszechnego 
zatracenia sensu obiektywnej prawdy Pan Bóg stał się tak bardzo odległy jak nigdy w historii. 
Tradycyjna  teologia  katolicka,  oparta  jest  na  znaku  Krzyża  wskazującego  dwa  przecinające 
się  kierunki.  Pierwszy  kierunek  -  pionowy  (wertykalny)  symbolizuje  miłość  człowieka  do 
Boga,  która  jest  celem  naszego  istnienia,  zaś  kierunek  poziomy  (horyzontalny)  ukazuje 
konsekwencje  tej  miłości,  czyli  miłość  bliźniego.  Dziś  wskutek  herezji  modernizmu,  która 
sięgnęła  szczytów  hierarchii  kościelnej  w  znacznej  mierze  zredukowany  został  kierunek 
wertykalny, gdyż za punkt odniesienia obrano nie Boga lecz człowieka. Postępowi "katolicy" 
wyszli  bowiem  z  założenia  że  Trójjedyny  Bóg  jest  zbyt  odległy  dla  współczesnego, 
liberalnego,  subiektywnego  człowieka,  dlatego  skoncentrowali  się  nie  na  Bogu  lecz 

background image

człowieku!  Herezja  ta  zwana  antropocentryzmem  jest  główną  przyczyną  współczesnego 
ekumenizmu. 

Celem  naszego  życia  na  ziemi  jest  Pana  Boga  poznać,  czcić,  kochać  i  dzięki  temu  zbawić 
swoją  duszę.  Ekumenizm  jest  natomiast  konsekwencją  odrzucenia  Boga,  Jego  niezmiennego 
Objawienia  a  przyjęciem  nowej  modernistycznej  religii  opartej  na  kulcie  człowieka,  w 
wyniku  czego  zastąpiono  dziś  nawracanie  na  prawdziwą  wiarę  dialogiem  i  ekumenicznym 
zlotami  -  oczywiście  w  imię  człowieka,  jego  rzekomo  przyrodzonej  godności,  szacunku  dla 
uczuć  religijnych  innowierców,  pokoju  na  świecie  i  innych  lewicowych  dogmatów  rodem  z 
rewolucji  francuskiej.  Przejście  z  pozycji  wertykalnej  na  horyzontalną  jest  kamieniem 
węgielnym  współczesnej  ultra  herezji.  Soborowy  modernista,  ks.  Karol  Rahner  określał  to 
zjawisko  niewinnie:  "zwrotem  w  kierunku  człowieka",  czego  nie  można  nazwać  inaczej  jak 
jawną choć milczącą apostazją. 

Cel wiary katolickiej jest dokładnie odwrotny, gdyż polega na "zwrocie człowieka w kierunku 
Boga",  na  nawróceniu  człowieka  do  Pana  Boga,  do  Jego  niezmiennej  i  jedynej  prawdy  od 
której niestety odstąpił wskutek grzechu. Ponieważ katolicyzm jest jedyną i absolutną prawdą 
zawsze  rodził  męczenników,  gdyż  prawda  jest  znienawidzona  przez  świat  i  przezeń 
prześladowana. Dlatego też gdy umarł autor "Syllabusa" bł.Pius IX cały świat nie składał mu 
hołdów  lecz  podczas  procesji  pogrzebowej  lud  rzymski  obrzucił  jego  trumnę  kamieniami  i 
błotem.  Dziś  dla  współczesnego  ekumenisty  niepojęte  są  świadectwa  ofiar  jakie  pierwsi 
męczennicy  katoliccy  w  Starożytnym  Rzymie  składali  tylko  za  to,  że  nie  chcieli  zapalić 
jednego ziarenka kadzidła przed figurkami pogańskich bożków. Dziś zdumienie modernistów 
budzi  wierność  wierze,  jaką  napotykamy  choćby  z  czasów  prześladowań  Unitów  przez 
schizmatyków krzywosławnych. W jednym z opracowań apologetycznych czytamy: "Było to 
w  roku  1872.  Wtedy  Moskale  siłą  zmuszali  Unitów  do  porzucenia  katolickiej  wiary(...) 
Jednego  gospodarza,  niejakiego  Lisaka  mocno  przywiązanego  do  wiary  katolickiej  siłą 
poprowadzono  do  cerkwi  prawosławnej.  Tam  prawosławny  pop  olejem  pomazał  mu 
czoło  -  miał  to  być  znak,  że  Lisak  przeszedł  na  prawosławie.  Po  tej  ceremonii  Lisak 
zniknął  gdzieś,  a  po  paru  godzinach  znów  się  zjawił  z  pokrwawionym  czołem.  -  Co 
tobie?  -  pytają.  -  Brzytwą  oderżnołem  skórę  na  czole, gdzie  mnie  pop  namaścił.  Ja  nie 
chcę zmieniać wiary. - Ledwie go odratowano w szpitalu od zakażenia krwi".
 Czy można 
wyobrazić  sobie  większą  sprzeczność  wobec  tak  pięknego  świadectwa  wierności  Bogu  jak 
czyn, którego dopuścił się Jan Paweł II w 1986 roku podczas wizyty w Indiach, kiedy przyjął 
na  czoło  znak  pogańskiej  bogini  Sziwy?  Dlatego  też  jak  podkreśla  bp.Williamson: 
"Prawdziwa  religia  katolicka  zawsze  rodziła  męczenników  za  prawdę,  ponieważ 
prawdziwy katolicyzm potępia błędy świata. Natomiast religia wolności religijnej, która 
jedynie  z  pozoru  jest  katolicka,  męczenników  nie  rodzi,  ponieważ  pomiędzy  nią  a 
światem i jego błędami panuje pokój."
 Jedność oraz pokój na świecie jaki pragnie budować 
-  niczym  pogański  Senat  Rzymu  -  współczesny  ruch  ekumeniczny,  jest  jednością  według 
wizji  masońskich,  gdyż  budowaną  z  odrzuceniem  kamienia  węgielnego  jakim  jest  Prawda, 
zaś  o  prawdziwym  pokoju  nie  stanowi  brak  wojen  i  konfliktów  lecz  wierność  Chrystusowi, 
gdyż tylko On daje pokój jakiego świat dać nie może. 

(artykuł ukazał się w tygodniku "Najwyższy Czas!" z 20 stycznia 2007r. nr 3(870)