background image
background image

TaraPammi

Marzenianowożeńców

Tłumaczenie:

MałgorzataDobrogojska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

LeahHuntingtonbezsilnieopadłanaplastikowekrzesłoprzyswoimbiurku.Nogi

dosłownieugięłysiępodnią.Przedoczamiwciążmiałaczerwonąpieczęćnapoda-
niu,głoszącą„ODRZUCONE”.Jejszkicomdefinitywnieodwionoszansynareali-
zacjęinadziejeLeahrozwiałysięjakdym.Wdusznympowietrzuspływałapotem,
cichypomrukwiatrakapodsufitemszarpałjejnerwy,amięśniekarkumiałafatalnie
spięte.

PaniDuPont,menedżerkasprzedażydetalicznej,dałajejniecałedwamiesiącena

przygotowaniepierwszejkolekcji,apotejodmowiezostałyjejtylkogołeszkice.Po-
nieważtobyłajejwłasnakolekcja,wszystkomusiałazrobićsama,liczyłasięwięc
każdachwila.

Najważniejsze było pozyskanie funduszy na materiały. Potrzebowała mnóstwa

rzeczy,adostępudopieniędzywciążniemiała.Podniosłasłuchawkęiwybrałanu-
mer menedżera, z którym rozmawiała dwa dni wcześniej. Serce biło jej mocno
i szybko. Menedżer odebrał niemal od razu, jakby się spodziewał jej telefonu, ale
teżodpowiedziałkrótkoistanowczo.Bankniemożewykorzystaćfunduszupowier-
niczegojakozabezpieczeniapożyczki,ponieważpowiernikfunduszuniewyraziłna
tozgody.

Zatymwszystkimmógłstaćtylkojedenczłowiek.StavrosSporades.
Leahcisnęłasłuchawkąprzezpokójiwścieklekopłakrzesło,boleśnieuderza-

jącsięwnogę.

Jakdługojeszczebędziemusiałatoznosić?Jakdługomunatopozwoli?
Podniosłatelefonidrżącymipalcamiwybrałainnynumer.Zażądawyjaśnień,za-

żąda

Toniemiałosensu.Sekretarkaznówgrzeczniejąprzeprosizanieobecnośćsze-

fa.Takąodpowiedźotrzymywałaodroku,kiedytylkopróbowałasięznimskontak-
tować.ChoćobojemieszkaliwAtenach,możnabyłoodnieśćwrażenie,żeżyjąna
przeciwległychkrańcachplanety.

Niepomogłozagryzaniewargizaciskaniepięści.Niezdolnapowstrzymaćwyry-

wacychsięzpiersiłkań,rozpłakałasięboleśnie.

Musiztymskończyć.Musisięuwolnićzesmyczy,naktórejjątrzymał,kontrolu-

jąc każdy jej krok i każdy wybór, sam bez przeszkód korzystając z uroków życia.
Takasytuacjatrwałajużodpięciulat.

Obtarłałzyiotworzyławkomputerzewyszukanytegorankaartykułzkronikito-

warzyskiej.PartnerbiznesowyStavrosaisynchrzestnyjegoprzybranegoojcaDmi-
triKaregaswydawałprzycienaswoimjachcie.StavrosiDmitribyliskrojeninatę
samą modłę – obaj niezwykle atrakcyjni, choć bardzo różni, kontynuowali dzieło
dziadkaLeah,GiannisaKatrakisa,rozwijającKatrakisTextilespodkierunkiemjego
twórcy. Obaj uważali się za półbogów, a swoją wolę za prawo obowiązuce zwy-
kłychśmiertelników.

background image

Stavrosnienawidziłwszelkichprzyjęć,czegoLeahnigdyniepotrafiłazrozumieć,

jednakDmitrizpewnościątambędzie.Musisiętylkopostarać,bydekadenckiplay-
boy,zwykleotoczonywianuszkiempięknychkobiet,zauważyłjejobecnośćnapokła-
dzieswojejnajnowszejzabawki.Jużonasiępostaraprzyciągnąćjegouwagę.

Zdecydowanymkrokiemweszładosypialniiotworzyładrzwiszafy.Pomysłniebył

możenajlepszy,aleStavrosniepozostawiłjejwyboru.

Zawiła taksówkę i z dreszczem niepewności zaczęła przeglądać ubrania.

Wkońcuwyciągnęłazłotąjedwabnąsukienkę,jedynązmetkąprojektanta,jakazo-
stała jej z dawnych lat. Sukienka była wprost oburzaco skąpa. Praktycznie bez
pleców,cowykluczałowłożeniestanika.Dotegoobcisłaikrótka,odsłaniacanie-
malcałeuda.

Pięć lat wcześniej nosiła ją bez mrugnięcia okiem. Bez najmniejszego problemu

pokazywała każdy centymetr nagiej skóry i nie przeszkadzało jej, że wygląda nie-
przyzwoicie.Aterazbyłaojakieśdziesięćkilowiększa

Wolałasobieniewyobrażać,jakmusiaławtedywyglądać.
TamtejnocywłożyłająnaprośbęCalisty,którejchciałazrobićprzyjemność.Ate-

razpoprostuniemiałainnegociuchaodpowiedniegonadzisiejszeprzycie.

Spoconymidłońmiwciągnęłasukienkę,którawdodatkuokazałasięskandalicznie

krótka.Prawdęmówiąc,ledwozakrywałapośladki.

Tobyłnajbardziejnieprzyzwoitystrój,jakimiała,ibyławtejsukiencetamtejfe-

ralnejnocy,aleteżbyłtojedynystrój,którymógłjejdziśzagwarantowaćupragnio-
nespotkanie.

Pełnawątpliwości,weszładołazienkiispryskałatwarzzimnąwodą.
PrawdopodobnieStavroswpadnieszałibędzieniąjeszczebardziejgardził,oile

towogólemożliwe.Aleniemogłanadalznosićizolacji,jakąjejfundowałodpięciu
lat.

Niewytrzymategoanichwilidłużej.Cośmusiałosięzmienić.

Leah przylgnęła do skórzanego siedzenia taksówki, jakby miała zamiar zostać

tamnawieczność.Kierowcazerkałnaniąciekawie,alejejniepoganiał.

W końcu odetchnęła głęboko i wyjrzała przez brudną szybę. Marina była zatło-

czona, cumowało tam kilka jachtów oświetlonych zachodzącym słońcem. Choć
wszystkiebyłybardzookazałe,jedenwyraźniesięwyróżniał.

Zapłaciłakierowcyiwysiadła.Przeznastępnychkilkaminutstarałasięniemyśleć

i nawet się nie rozglądała. Wyprostowana, z podniesioną wysoko głową, podeszła
dopilnucegotrapuochroniarza.

Potężnymężczyznarozpoznałją,alezdradziłgotylkobłyskwoku,bopozatym

nawetniedrgnął.Leahwyniośleuniosłabrewibyłtojedynygest,najakizdołałasię
zdobyć.

Pięćostatnichlatspędziłajakopraktykantkawmałoznanymdomumody,zdala

odzainteresowaniamediów,wmiejscu,gdziejejnieznanoinikomuniezależało,by
sięczegośoniejdowiedzieć.

Zasypiała,budziłasię,szładopracy,wracała,jadłakolacjęiznówzasypiała,pilnie

obserwowanaprzezgospodynię,paniąKovlakis,którazpoleceniaStavrosadbała,
byLeahniestałasiębohaterkąkolejnegoskandalu.Aleniktniezapomniał,czego

background image

siędopuściłaicozrobiłStavros,żebyjąukarać.

Zwłaszczawśródosób,dlaktórychkażdejegosłowobyłoobjawieniem.
ChoćdlaLeahdługichjakwieczność,upłyłozaledwiekilkasekund,zanimmęż-

czyznaodsunąłsię,żebyjąprzepuścić.Wspartanajegowyciągniętejręceweszła
na pokład. Oszołomiona panucym zamieszaniem, na chwilę zapomniała, po co tu
przyszła. Kelnerzy w uniformach roznosili sampana. Przycie zdążyło się już roz-
kręcić, spoceni i pijani goście kleili się jedni do drugich. W powietrzu wibrowała
muzykaiLeahbezwiedniezakołysałasiędotaktu.

A więc wszystko, co słyszała o przyciach Dmitriego, było prawdą, a ponieważ

Stavrosstanowiłkompletneprzeciwieństwoprzyjaciela,zpewnościągotuniebę-
dzie.Onajednakmusisiępostarać,żebyjąrozpoznano,więcprzedewszystkimpo-
winna przyciągnąć uwagę gospodarza. Z uśmiechem na wyzywaco czerwonych
wargachruszyładobaru,usiadłanawysokimstołkuizawiłapierwszytegowie-
czorukoktajl.

Stavros Sporades był zdegustowany. Jego telefon zadzwonił już dziesiąty raz

wciąguostatnichpięciuminut,aonniemiałnajmniejszejochotyrujnowaćwieczoru
spędzanegozpięknąiinteligentnąkobietą.Kolejnetelefonybyłyjednakniepoko-
ce,więcuśmiechnąłsiędoHelenei,zanimodebrał,pociągnąłdługiłykszampana.

–Onajesttutaj–powiedziałDmitri.–Namoimjachcie.
ZaszokowanyStavrosopadłnaoparciefotela.SkoroDmitridoniegozadzwonił,

mogłochodzićotylkojednąkobietę.

Leah.
RelakswtowarzystwieHeleneoddaliłsięwnicość.
–Jesteśpewien?
Śmiechwsłuchawcezabrzmiałszyderczo.
–Rozpoznałemjąwdwieminuty.Tonapewnoona.Jestpijanaitańczy.
Pijanaitańczy
ZamiasttwarzyLeahprzedoczamistałamutwarzjegosiostry,Calisty,śmier-

telnie bladej i nieruchomej. Próbował jakoś sobie poradzić z jej przedwczesną
śmiercią,alegniewibezsilnośćwciążjeszczebyłybardzoświeżeisilne.

Powolischowałtelefon,przeprosiłHeleneiwyszedłzrestauracji.
„Niemamdoniejżadnychzastrzeżeń,panieSporades”,powiedziałaswoimnoso-

wym głosem o Leah pani Kovlakis w cotygodniowej rozmowie. „Nie do wiary, ale
bardzosięzmieniła”.

Czyżbymówiłamutylkoto,corzeczywiściechciałusłyszeć?
PokilkuminutachjegohelikopterlądowałnaluksusowymjachcieDmitriego.
–Gdziejest?
Przyjacielwskazałparkiettanecznynaniższympokładzie.
–Mógłbymjąkazaćzgarnąćochroniarzom,aletobytylkopogorszyłosytuację.
Stavroskiwnąłgłową,aleniepatrzyłmuwoczy.
Byłokrokodutratysamokontroli.Naszczęścietobyłtylkoalkohol,nienarkoty-

ki.Jednaknawszelkiwypadekwolałniepatrzećnaswojążonę,poślubionązakarę
ijakopokutę.

background image

NawetwpijanymoszołomieniuwywołanymprzeztrzykolejnedrinkiLeahwyczu-

ła,żeStavroswchodzinaparkiet.Jejciałoprzeszedłlodowatydreszcz,choćbryza
odmorzabyłaciepła.Potrząsnęłagłową,żebyodgonićmgłę,ipodniosławzrok.

Słynny,wykonanynaspecjalnezawienie,lśniący,szklanybar,dumajachtuDmi-

triego,pokazałsetkęodbićStavrosa.Wąskątwarzorzeźbionychrysach,klasycz-
nymprofilunosa,kształtnychwargachipłowychoczachocienionychdługimirzęsa-
mi.Wchwili,kiedyspotkalisięwzrokiem,jegooczyprzepełniałaczystanienawiść.

Leahzrobiłosięsłabo.
Drżąc, niekontrolowanie obła za kark dwudziestoparolatka, z którym tańczyła

przezostatnikwadrans.Choćmożeraczejtoonjąpodtrzymywał.

Naszczęściewidziałagojakprzezmgłę.Najchętniejwymazałabytęnoczpamię-

ci. Poruszała stopami w rytm muzyki, podczas gdy partner przesunął dłonie z jej
biodernaplecyiwkońcująobjął.

Nie mogła jednak zignorować zbieracych się wokół niej czarnych chmur, więc

wzięłagłębokioddech.Stavrosszedłkuniejprzeztłumspoconych,rozkołysanych
muzyką ciał, które rozstępowały się przed nim bez protestu. Wydawało się, że
wobliczuzbliżacejsięburzypowietrzestało.

Leahoderwałasięodpartneraipocałowałagowchłopięcodelikatnypoliczek.
–Przepraszam–szepła.
Niejegowina,żeniewiedział,kimonajest;gdybywiedział,nieodważyłbysięjej

dotknąć. Trzymałby się z daleka i traktowałby ją jak powietrze, tak jak postąpiła
większośćobecnych,kiedypojawiłsięDmitri.ByłaprzecieżLeahHuntingtonSpo-
rades,żonąStavrosaSporadesa,iżadeninnymężczyznaniemiałprawazbliżyćsię
doniej.Jejprzyjaciel,Alex,któryjakojedynynieodwróciłsięodniejijużpośmierci
Calistypróbowałsięzniąkontaktować,skończyłwwięzieniu,oskarżonynapodsta-
wiedowodówsfabrykowanychprzezStavrosaiDmitriego.

Natowspomnieniezatrzęsłaniątłumionafuria.Ależgonienawidziła
Żelaznadłońchwyciłająwtaliiioderwałaodpartnera.Możetojeszczenastola-

tek,pomyślała,samawwiekudwudziestujedenlatczującsiędziwniestaraizmę-
czona.

Inaczej niż chłopak, z którym tańczyła, mężczyzna był mocno umięśniony, bez-

względnietwardywzetknięciuzjejdrobnymciałem.Jakostatnitchórz,nieodwa-
żyłasięspojrzećmuwoczy.

Wypityalkoholwciążbuzowałjejwgłowie,kiedyjąpodniósłibezwolnąprzerzu-

ciłsobieprzezramię.Przezłzypatrzyłanaświat,nagleodwróconydogórynogami.
Rozlegacesięwokołoszeptybyłyjakciszaprzedburzą.

Dostała,czegochciała.
ZrobiłazsiebiewidowiskoizwróciłauwagęStavrosa.
Nicjednakniemogłojejodczulićnamiażdżącąpogardę,którązobaczyławjego

oczach.Zacisnęłamocnopowiekiizapadławalkoholowyniebyt.

Szarpłasięgwałtownie,kiedystrugilodowatejwodyuderzyływniązewszyst-

kichstron.Krzykłaispróbowałasięuwolnić,alespodlodowategoprysznicanie
byłoucieczki.

Drżącymidłońmiodgarłaztwarzymokrewłosy.Rzekomowodoodpornytuszdo

background image

rzęs poznaczył jej policzki i palce ciemnymi smugami. Nie musiała się odwracać.
Niemalnamacalnieczułaobecnośćswojegoprześladowcy,obserwucegojązezło-
śliwąsatysfakcją.Jegozachowanieniebyłodlaniejżadnymzaskoczeniem.

Wyciągnęła rękę i zakręciła kran. Nagle zapragnęła skulić się na dnie brodzika

izamknąćoczy.Alenawettoniemiałojejbyćdane.

–Wyjdźstamtąd.–Rozkazpowrotudoczyśćcauderzyłjąjakpoliczek.
Nawetpotychwszystkichlatachniemiałaodwagi,byspojrzećmuwoczy.
Aleniemogłasobiepozwolićnarozczulaniesięnadsobą.Niepotymwszystkim,

codziśzrobiła,byletylkogozobaczyć.

Przytrzymałasiękranuiztrudemstałananogach.Przestronnałazienkazda-

wałasięwirowaćwokółniej.

Nadgłowąmiałakryształowyżyrandol,podstopamipodłogęzciemnegodębu,za

oknemlśniłoniebieskiemorze.Powoliprzestałojejsiękręcićwgłowie.

Drżączwysiłku,wyszłazbrodzika,zostawiającmokreślady.
–Okryjsię.–Rzuciłjejręcznik.
Zanurzyłatwarzwbawełnianejmiękkości,wykorzystująctekilkasekundprywat-

ności.Jednakpogardawjegogłosiebyłazbytbolesna.

Zdecydowanymruchemodrzuciłaręcznik,którywydowałmunaramieniu.
–Dziękuję,mamsukienkę.Totwojawina,żeodsłaniawięcej,niżzasłania–odpar-

łabezczelnie.

Wodpowiedzismagnąłjązłymspojrzeniem.
–Nigdyniemogłaśzrozumieć,cojestdlaciebiedobre.
Zebrałanakarkumokrewłosyiwycisnęłaznichwodę,zmuszającsiędoobojęt-

ności,odktórejbyłajaknajdalsza.

–Tokwestiaalergiinaciebie.Wolałabymumrzećnazapaleniepłucniżzawdzię-

czaćcicokolwiek.

Czuła, jak bardzo jest zły, i nagle zalała ją fala strachu i wszystkich tych niedo-

brychuczuć,zktórymiwalczyłaprzezostatniedziesięćlat.Widoktychpełnychzło-
ścipłowychoczucośjejuświadomił.

Calista.
Calistamiałatakiesameoczy,aledobre,skłonnedouśmiechu,wabiącemężczyzn

niczympaczasieć.Myślenieoniejiotamtejnocysprawiało,żeżołądekściskałjej
sięwbolesnywęzeł.

Inicniemogłopomóc.Alepoprzezszokwywołanyspotkaniemprzebiłosiępewne

podejrzenie.Zadygotałainiemiałotonicwspólnegozjejmokrąsukienką.

–Stavros,ja
Jednąrękąprzytrzymałjązakark,palcamidrugiejobjąłpoliczek.
NiktnigdyniedotykałjejtakdługoMożedlategomiaławrażenie,żejegodłoń

palijejskórę.Idlategopragnęła,bytendotyktrwałitrwał.

Przynajmniejdokinieuświadomiłasobie,coonwłaściwierobi.
Sprawdzał,czyniemarozszerzonychźrenic,czyniebrałanarkotyków.
Spojrzałamuwoczyiszybkospuściławzrok.
–Niczegoniebrałam–szepłabłagalnymtonem.
–Pamiętamostatniraz,kiedytoodciebieusłyszałem–odparłsucho.
Tesłowaijegotonzmroziłyjądoszpikukości.Takbardzopragnęłajegoblisko-

background image

ści,alenajwyraźniejniemogłananiąliczyć.

–Mówięprawdę,wierzmi.
„Nigdy nie dotknęłam narkotyków”, chciała wykrzyczeć, tak jak tej nocy, kiedy

umarłaCalista,alechybanawetnieusłyszałjejpłaczliwegowyznania.

Terazuśmiechnąłsięchłodno.
– Trudno mi w to uwierzyć, skoro okłamałaś panią Kovlakis, wymknęłaś się

zdomu,pojawiłaśnajachcieDmitriego,znanegozdzikichprzyjęć,ipiłaśbezumia-
ru.

Jak zwykle, był uprzedzaco grzeczny. Tak jak i wcześniej, kiedy zawładnął jej

życiem.

„Możesz albo za mnie wyjść, albo iść do więzienia, Leah. Wybór należy do cie-

bie”.

–Przynajmniejudałomisięzwrócićtwojąuwagę,prawda?–spytała,uświadamia-

jącsobiezbytpóźno,żemusiępodkłada.

Choćwłaściwieniemiałazamiarutrzymaćtegowsekrecie.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

–Słucham?
Stavroscofnąłsięgwałtownie,zmarszczyłbrwiizakląłpodnosem.
Po raz pierwszy w życiu zdarzyło mu się stracić przenikliwość, z której słynął

wateńskichkręgachbiznesu.Choćtylkonakilkasekund.

–Copowiedziałaś?
Odpowiedziałatwardymspojrzeniem.
–Wcałymtymtandetnymshowchodziłowyłącznieociebie,Stavros.Byłeśgłów-

nąijedynąnagrodą.Gdybyśchoćrazodebrałodemnietelefonczyprzeczytałjed-
negomejlaSkorotegoniezrobiłeś,musiałamsięzniżyćdotwoichstandardów.

– Moich standardów? – powtórzył, wystawiając nie najlepsze świadectwo swojej

inteligencji.

Cogorsza,kompletnieniepotrafiłsięskupić.Złotasukienkamiałaprawiekolor

jejskóryibyłatojaknajbardziejprawdziwaopalenizna.Wdodatkulecymateriał
układał się na jej smukłym ciele niezwykle erotycznie, stwarzając złudzenie nago-
ści.

Wyglądała tym atrakcyjniej, że wszystkie ślady dziewczęcej krągłości znikły.

Stałaprzednimkobieta,drobna,kruchaikompletnienieznajoma.

–Zapewnespodziewałbyśsiępomnieczegośpodobnego,prawda?Więcproszę,

towłaśniedostałeś.Iotojesteś,porazpierwszyodpięciulat,jakbyprzywołanyza-
klęciem.

Słysząctoniedorzecznesłowo„zaklęcie”,kompletnieoniemiał.
Odgarła za uszy długie, brązowe włosy, spryskując twarz kropelkami wody.

Każdyruchnosiłznamionaeleganckiejzmysłowości,niewyuczonej,leczjaknajbar-
dziejnaturalnej.

Zaślepiony irytacją i strachem, niepotrzebnie potraktował ją aż tak szorstko.

Świadomośćwłasnejniedoskonałościwprawiłagowfatalnynastrój.

–WyglądaszkoszmarnieCotyzesobązrobiłaś?–spytałopryskliwie.
Zachowała kamienną twarz, choć powieki drgnęły jej lekko. Miała tak szczupłą

twarz, że sarnie oczy wyglądały w niej jak mroczne jeziora. Ramiona też były
szczupłe,aleprzynajmniejwidaćwnichbyłomięśnie.

Oparładłońnabiodrzeiwysułajelekkodoprzodu,przezcomokrasukienka

jeszczepodkreśliłajejkształty.

–Niewierzę.Niepodobamcisię?Todziękitobietakschudłam.Jużnawetmodel-

kiprosząmnieowskazówki,afotografowieozgodęnazdjęcia

wiłaobojętnieiodpoczątkupodejrzewał,żejakzwyklepróbujegozmanipulo-

wać, ale co miałby zrobić? Zawsze była zepsutą, samolubną balangowiczką, nieli-
czącąsięznikimizniczym.

Poza tym strasznie go rozpraszała. Jeżeli pozwoli jej na dalsze prowokacje, nie

dziemógłnormalniemyśleć.Przedewszystkimtrzebajączymśokryć.

background image

Chwyciłjązarękę,pociągnąłdosypialniDmitriegoipchnąłnałóżko,asamzaj-

rzałdoszafy.Zdługiegoszeregukoszulnawieszakachwybrałjednąirzuciłjej.

–Włóżto.
Przyglądała mu się podparta na łokciu, długie opalone nogi i stopy w czarnych

sandałkach na wysokich obcasach interesuco kontrastowały z ciemnoczerwo
pościelą.

– Wyjaśnijmy sobie coś. Ubrałaś się jak prostytutka, upiłaś i przykleiłaś do tego

chłopaka,żebyzwrócićmojąuwagę?Amożedlatego,żeniepotrafiszżyćnormal-
niebezalkoholuinarkotyków?

Teraztoonacisnęławniegokoszulą,więcuchyliłsięgwałtownie.Jejoczywyda-

wałysięogromnewdelikatnymowalutwarzy.

– Próbowałam się z tobą skontaktować przez ponad rok. Gdybyś miał na tyle

przyzwoitości,żebynatozareagować,niemusiałabympostępowaćażtakdrastycz-
nie.Aalkoholwzięłamdoustporazpierwszyodpięciulat.Zupełniemnieniecią-
gnie.

–Sugerujesz,żetojaprowokowałemciędopicia?
Kiedynieodpowiedziała,odetchnąłgłęboko.Zanicniepozwoliwyprowadzićsię

zrównowagi

–Cieszęsię,żeztymskończyłaś.Choćniektórychnawykówtrudniejsiępozbyć

niż innych. Ty zawsze miałaś skłonności do szukania kozła ofiarnego i ukrywania
swojejsłabości.

Wzdrygnęłasięiodwróciłatwarz.
Nienawidziłnikczemnejsatysfakcji,jakąsprawiałmuwidokjejbladości.Todlate-

gotakdługoniechciałjejwidzieć.Jakimśsposobemodpoczątkuprowokowałago
dozaciekłościinikczemności,którychsięwstydził,bozawszemusięwydawało,że
tocechykompletnieniezgodnezjegocharakterem.

– Nie po to zrobiłam z siebie przedstawienie, żeby dyskutować z tobą o moich

wadach–powiedziałanonszalancko.

–Chętniecięwysłucham.Wyjaśnij,ococichodzi.
– Żeniąc się ze mną pomimo mojej fatalnej opinii, pokazałeś całemu światu, jaki

jesteś honorowy, i dotrzymałeś słowa danego Giannisowi. A potem przez pięć lat
kontrolowałeśkażdymójkrok.Chciałabymtozakończyć.

Wytrzymała jego spojrzenie i tylko pulsuca na szyi żyłka świadczyła o niezwy-

kłymnapięciu.Złożyładłonienakolanachijejnietypoweopanowaniezrobiłonanim
pewnewrażenie.

Byłajakwulkanwypełnionywrzącąlawą.
–Byćmożesamatodziśudaremniłaś.Jakmampozwolićciżyćwłasnymżyciem,

skoroznalazłemciępijaną,uwieszonąnajakimśdzieciaku?Wkrótkimczasiewró-
ciszdodawnychzwyczajów.Przycia,alkohol,narkotyki,nieodpowiednietowarzy-
stwoNiemogęnatopozwolić.

Całakrewodpłyłajejztwarzy.
–Odseparowałeśmnieodcałegoświata.Odciąłeśodprzyjaciół.Twoiszpiedzypil-

nująmniednieminocą.Ignorowałeśmojemejle,twojasekretarkazawszemnieod-
syłała.Zostałamtwoimwięźniem,niedałeśmiwyboru.

–Zawszejestjakiśwybór.Szkodatylko,żeprzywszystkichtwoichmożliwościach

background image

nigdyniepotrafiłaśdokonaćwłaściwego.

–Niemamzamiaruniczegoterazroztrząsać.Aniprzeszłości,aniteraźniejszości.

Interesujemniewyłącznieprzyszłość.

–Oczywiście–odparłsztywno.–Więcniemaszminicdopowiedzenia?
Pokręciłagłową.
–Mammnóstwopracyprzymojejkolekcji.Jużjestemspóźniona.Chcętylko,że-

byśzadzwoniłianulował

Sposób,wjakisiędoniejodwrócił,wzbudziłwniejobawę.
–NiewidziałaśmnieaniGiannisaodpięciulat.Niejesteśanitrochęciekawa?
–Czego?–szepłaniepewnie,drżącpodjegohipnotyzucymspojrzeniem.
Przyciągnąłjądosiebieiprzylgnęładoniegozwestchnieniem.Ichtwarzedzieliły

zaledwie centymetry. Mogła tylko obserwować, jak irytacja zmienia barwę jego
oczunaciemnozłotą.

–Choćbytego,jaksięmatwójdziadek,tymałaniewdzięcznico.–Odruchowoza-

cisnąłpalcenajejramionach.

Zabolałoispróbowałasięwyrwać.
–Czytozbytwiele,sądzić,żezainteresujeszsięzdrowiemczłowieka,któryoto-

czyłcięopiekąpośmiercitwojegoojca?

Odepchnęłagoiterazoddychałaciężko.
– Nie mam już szesnastu lat, więc przestań mnie strofować w ten sposób! I nie

muszę ci się tłumaczyć. Powiem tylko, że codziennie rozmawiam z piegniar
dziadka.

Nawidokniedowierzaniawjegospojrzeniupożałowałatychsłów.Odwróciłasię

ipodeszładominilodówkiwrogupokoju.Główniedlatego,żepotrzebowałaczasu,
żebysiępozbierać.Wzięłabutelkęwodyiwypiłajątakszybko,żegardłozdrętwia-
łojejzzimna.

–Odpięciulatniebyłaśuniegoanirazu.
MyśloodwiedzinachuGiannisabudziławniejmieszaneuczucia.Bardzochciała-

byznówzobaczyćtendobryuśmiechZdrugiejstronybałasiępanicznie,żemo-
głabystracićdziadka.Pięćlatwcześniejprzeszedłzawałitrzyoperacjebypassów.
AonawtakmłodymwiekuopłakałajużojcaiCalistę.Kolejnastratabyłabyniedo
zniesienia.

–Mojestosunkizdziadkiemtonietwojasprawa.
–Ztymsięniezgodzę.
–Nicmnietonieobchodzi.Pięćostatnichlatprzeżyłampodtwojedyktando.Wy-

bierałeś mi jedzenie, ciuchy i znajomych. Cokolwiek chciałeś we mnie zmienić, to
jużsięstało.Chcęzacząćżyćwłasnymżyciem,zrobićkarie–Woczachzaszkli-
łyjejsięłzy.–Dlaczegominiepozwalaszżyćnawłasnyrachunek?

–Napoczątek,nieżyczęsobietelefonówodDmitriegoztakimiinformacjamijak

dzisiaj.

–Jużcitowyjaśniłam.Przecieżsamnieodbierałbyśmoichtelefonówprzezkolej-

nedziesięćlat.

Miaładosyćjegonieustannejkontroli,decydowaniaojejkażdymkroku.Niemo-

gładłużejżyćpozbawionawolnościwyboru.

– Rozmawiałam z moim przyjacielem, Philipem. Jest prawnikiem. – Cofła się

background image

o krok i zebrała na odwagę. – Znam swoje prawa. Mam powody, żeby się z tobą
rozwieść.

–Rozwieść?
– Tak. Chcę się rozwieść i zerwać z tobą wszelkie kontakty. Jestem pewna, że

iciebieucieszytaperspektywa.Więcpoprostudajmysobieto,czegoobojechce-
my.

Lekkiuśmieszeknajegowargachniesięgnąłoczu.
–Oczywiście,maszswojeprawaiprawników.Alebezmojejzgodyprocespotrwa

latadziesięćalbowięcej

–Tylkootocichodzi?–Przytrzymałasiębrzegubiurka,żebyukryćdrżeniedło-

ni. – Chcesz mi kompletnie zrujnować życie, żeby uspokoić wyrzuty sumienia po
tym,cosięstałozCalistą?Naprawdężałuję,żetoniejazgiłamtamtejnocyza-
miastniej.Niestetysamożyczenieniczegoniezmieni.

Bochoćsamanigdywżyciunietknęłanarkotyków,pozwoliłanatoCaliście.Stąd

ogromnepoczuciewiny.

–Nigdyniechciałem,żebyśzgiłazamiastniej–odparł,zaszokowany.
Trudnobyłowtouwierzyć,alefaktfaktem,żeaniDmitri,aniLeah,aniCalista

niepotrafiliznieśćnarzucanychimprzezniegozasad.

Wyrwanazeświatawspomnień,pokręciłagłową.
–Jasne.Gdybymniezabrakło,ktostałbysięcelemtwoichsadystycznychinstynk-

tów?

–Możeszuważaćswojądziesięcioletniąobecnośćwmoimżyciuzasadyzmzmo-

jejstrony,alejanazwałbymtomasochizmem.

Odzawszewiedziała,cooniejmyśli,aleusłyszećtoodniegoZacisnęłapalcena

szklance z wodą, z trudem opanowując gwałtowne pragnienie ciśnięcia mu jej
wtwarz.

Ontymczasem,jakbyczytającwjejmyślach,obserwowałjązrozbawieniem.
–Tylkospróbuj.
Grycasatysfakcjawjegogłosiedotknęłajądożywego.Najwyraźniejoczekiwał

odniejdziecinnegonapaduzłości,aidziś,iprzeztewszystkielataspełniłaażzbyt
wielejegooczekiwań.Kiedyśkażdejegoostrzeżenie,żebyczegośnierobiła,trak-
towałajakwyzwanie.OdkądpojawiłasięwGrecji,wszystkorobiłamunaprzekór.

Nienawidzić Stavrosa, zwłaszcza gdy dawał jej do tego powody, było łatwiej niż

borykaćsięzwłasnymsmutkiemilękiem.

Ztymkoniec,postanowiła.Niedamutejsatysfakcji.
Przypomniałasobie,ocowtymwszystkimchodzi,iodetchnęłagłęboko.Byłoby

wspaniale,gdybyudałojejsięuzyskaćdostępdopieniędzy.Aletozpewnościąnie
dzieproste.

Ktoś inny pewnie chętnie wysłałby osobę, którą obarczał odpowiedzialnością za

śmierćwłasnejsiostry,nadrugikoniecświata,alenieStavros.Onzarazpopogrze-
bieCalistyożeniłsięzniąiprzejąłcałkowitąkontrolęnadjejżyciem.Międzyinny-
mizarządzałjejfunduszempowierniczym.

Kontrolowałją,alezdaleka.Przezpięćlatniezdołałasięznimspotkać.Miała

wtedytylkosiedemnaścielatitaparodiamałżeństwawłaściwienicdlaniejniezna-
czyła. Ale teraz zapragnęła w końcu nadać swojemu życiu sens i czerpać radość

background image

zpracy,któradawałajejtakogromnąsatysfakcję,czylizprojektowaniaubrań.

–Comamzrobić,żebyśudostępniłmitefundusze?
–Itaknigdynierobiszniczego,ocopoproszę–odparłgładko.
Ztrudempowstrzymałaogarniacąjąpanikę.
–Mojeżycieosobistenależydomnie.Mamprzyjaciół,którzywieledlamniezna-

czą,inapewnosięniezgodzęzerwaćtychznajomości.Kiedypoprzednioodciąłeś
mnieodmoichznajomychizacząłeśkontrolowaćmojeżycie,byłam

–Zbytnaćpana,żebyzauważyć,cosięwokółciebiedzieje?
Niebrałanawetśrodkówuspokajacych,przepisanychprzezlekarzapośmierci

ojca,aleniebyłosensuniczegotłumaczyć,skorowyrokzostałjużwydany.

Jejdręczycielobszedłbiurkoitylkoogromnymwysiłkiemwolizwalczyłachęćcof-

nięciasięokrokiutrzymaniabezpiecznegodystansu.Byłtakprzystojnyiaroganc-
ki,żezawszewjegoobecnościczułasięjakbrzydkiekaczątko.

Rozpięta pod szyją koszula ukazywała oliwkową skórę, na wyrazistej szczęce

widniałcieńzarostu,piękniewykrojonewargiprzyciągaływzrok.Trzydziestotrzy-
letni,byłodniejoprawiedekadęstarszy.Gdybylosbyłsprawiedliwszy,stworzyłby
gogrubymiłysym,aprzynajmniejtrochęmniejwspaniałym.Aleniebył.

– Skoro czekałaś pięć lat, jeszcze trzy miesiące nie zrobią większej różnicy.

AmożetenPhilipjestdlaciebiekimświęcejniżtylkoprawnikiem?

–Tylkoprzyjacielem.Ajeżelichcesznadalzaspokajaćswojechorepoczucieobo-

wiązku,wporządku.

Przymknęłaoczyioddychałagłęboko,ajegonagleogarnąłwstyd.Wciąguminio-

nychpięciulatniespotkałsięzniąanirazu.Nawetniezadzwonił.Powierzyłjąwy-
łącznejopiecepaniKovlakis.

PośmierciCalistyniemógłznieśćjejwidoku.
Zgodniezobietnicązałatwiłjejpraktykęwdomumody.Iożeniłsięznią,żebyją

chronićprzedłowcamiposagówiwłasnąlekkomyślnością.Dotrzymałobietnicyzło-
żonejGiannisowi,aletobyłtylkopierwszykrok.

Pozwolił,byzawładłynimsmutekiżal.Łatwobyłooniejzapomnieć,jeszczeła-

twiejtolerowaćjejobecnośćwswoimżyciu,bylenadystans.

Miałarację–totrwałozbytdługoinadszedłczas,byrozwiązaćtęszczególnąsy-

tuację.

–Wdomumodynauczyłamsięjużwszystkiego,comogłam,nawiązałamciekawe

kontakty.Chciałabymwyjechaćizacząćpracęnawłasnyrachunek.

Nie powinien był jej zostawiać na tak długo, nie powinien był dać jej szansy na

przejściedoofensywy.

–Dokądchciałabyśpojechać?
–MyślałamoNowymJorku.Ale
–NowyJorkitwójspadek!Jużsobietowyobrażam.
– Chciałabym zacząć od początku – kontynuowała – ale nawiązałam tu ciekawe

kontakty,poznałamdetalistówimodelkiprzychylnychtemu,coproponuję.Dlatego
postanowiłamzostać.Jednakkonieczniemuszęruszyćdoprzodu.Trendywmodzie
zmieniająsiębłyskawicznieiniewartoryzykować,żeludzieomniezapomną.

–Cotokonkretnieoznacza?
Oczyjejrozbłysły.

background image

– Chciałabym pracować jako wolny strzelec, zacząć od projektowania na za-

wienie. Znam kogoś, kto chciałby kupować moje rzeczy dla pewnego niewielkiego
sklepuwLondynie.

– Praca na własny rachunek to ryzykowne przedsięwzięcie, zwłaszcza w twojej

branży.Możezostałabyśjeszczewdomumody?

– Projektowałam ubrania przez całe dotychczasowe życie. Pracowałam w domu

modyprzezsiedemlatiniemamtamjuższansnarozwój.

–Nieznaszsięnaprowadzeniubiznesu.
–Tywyrosłeśnamałejfarmie,aDmitrisprzedawałnarkotyki,amożebyłalfon-

semZapomniałam.Wkażdymrazie,kiedyGianniswastuprzywiózł,wiedzieliście
obiznesiejeszczemniej.

Patrzyłnaniąwmilczeniuiniepotrafiłaodgadnąć,comyśli.
–Chciałabymwykorzystaćtęszansę,alepotrzebujępieniędzy,aniemamdostępu

do funduszu, doki ty go kontrolujesz. I nie będę miała, jeżeli nie odstąpisz od
roli

–Aha.–Uśmiechałsięznacząco.
Chętniedałabymuwtwarz,aleszkodabyłobyzaprzepaścićszansę.
–Więcotochodzi.Opieniądze.
–Owszem,opieniądze–odparła,naśladującjegosarkastycznyton.
Łatwomukpić,skorojesttaknieprzyzwoiciebogaty.
–Opieniądze,którezostawiłmimójojcieciktóreniemająnicwspólnegoztobą,

Giannisem,mojąmatkąiprzeklętymdziedzictwemKatrakisów.

–Dobrze.
Jakto?Miałobybyćtakłatwo?Odetchnęłagłęboko,niezwyklepodekscytowana.

Jaktylkozakończątospotkanie,zadzwonidoznajomejizawimateriałyiwypo-
sażeniepracowni.Trzebateżbędziezatrudnićkogośdopomocywszyciu

–Przedstawmiprojektswojejewentualnejdziałalności.Jeżeliuznamgozasen-

sowny–powiedziałtonemwskazucym,żeraczejtegonieprzewiduje–samwnie-
gozainwestuję.

Rozłoszczonaizraniona,Leahażsięzatrzęsła.Miałaochotęwrzeszczeć,rzucać

przedmiotami,zdemolowaćpomieszczenie.

– Nie chcę twoich pieniędzy. Nie chcę od ciebie niczego. Mam swoje pieniądze.

Jedyneczegochcę,tomócjewykorzystaćnarozwójmojejkariery,robićto,coko-
cham,ibyćniezależna.

–Trzebatobyłopowiedziećwcześniej.Rzeczywiście,niepowinienembyłzosta-

wićcięsamejnatakdługo.Terazpostaramsięnaprawićtęsytuację.

Momentalniezabrakłojejtchu.Cokolwiekwymyślił,nietegochciała.
–Comasznamyśli?
–KiedyprzyrzekłemGiannisowi,żebędęcięchronił,nawetprzedtobąsamą,to

niemiałobyćchwilowe.Przysięgałembyćprzytobie„dokiśmierćnasnierozłą-
czy”izamierzamdotrzymaćsłowa.Więcwyjaśnijmysobiedwierzeczy.–Jegorysy
sprawiały wrażenie wykutych w kamieniu, wypranych ze wszelkich emocji. – Ten
prawnik,twójprzyjaciel,powinienbyćmądrzejszyiniekręcićsiękołomojejżony.
Podrugie,jeszczedzisiajwprowadziszsiędomnie.

–Jakto?Dlaczego?

background image

–Bojużnajwyższyczas,żebyśmyzaczęliwspólneżycie.Acodotwojejkariery,

znajdziemydommodywLondynie,ParyżuczyMediolanie,którywypromujetwo
kolekcję.Jakomojejżonieniczegociniezabraknie.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Czołowydommodywypromujejejkolekcję?Niczegojejniezabrakniejakojego

żonie?

Jegożonie?
Podły żart! Zawsze lubił robić z niej idiotkę. Z drugiej strony Stavros Sporades

niezwykłniczegołatwoobiecywać.Więcskoroobiecał

Nagleogarnąłjąlęk.
Stavrospochyliłsiękuniej,alemuumknęła.
–Niezbliżajsiędomnie–szepła.
Chciałakrzyczeć,aleniezdobyłasięnanicgłośniejszegoniższept.
Nigdy jej nie wybaczy śmierci Calisty, nigdy nie da jej szansy. Będzie karał ich

obojeprzezresztężycia.

Na myśl, że miałaby faktycznie funkcjonować jako jego żona w dosłownym tego

słowaznaczeniu,zrobiłojejsięzimno.

– Przez te wszystkie lata nie myślałam o tym, że jestem mężatką, nie dbałam

omojąsamotność,outraconychprzyjaciół.Żyłamtak,jakbymuważała,żezasługu-
jęnakarę.AleterazNiezamierzamtakpoprostuakceptowaćtwoichpomysłów.
Złożępozewrozwodowy.

Tylko drobny tik policzka zdradził jego wzburzenie, ale on też nie miał zamiaru

siępoddać.

–Prawnicykosztu
Tenprotekcjonalnytonbyłniedozniesienia.
–Sprzedamsiebie,jeżelibędęmusiała.Zatydzieńwyprowadzęsięztegomiesz-

kaniaizłożęrezygnacjęwdomumody.WtedyzadzwoniędoPhilipaipowiemmu,co
planuję.

Ruszyładowyjścia,alezablokowałjejdrogę.
–Niejestemtwoimwrogiem,Leah.
Panika podpowiadała jej dziesiątki różnych dróg ucieczki, jedną bardziej despe-

rackąoddrugiej.

–Nie?ToniechBógmamniewswojejopiece,kiedyzmieniszzdanie.Jeżelitwoje

zbiry spróbują mnie dotknąć, pójdę do mediów i opowiem, jak mnie traktowałeś
przeztepięćlat.Niezawahamsiępowiedzieć,żebyłamtwoimwięźniem.Napew-
nochętnieposłuchająosadystycznychskłonnościachsłynnegoStavrosaSporadesa.

–Opiniamediównicmnienieobchodzi.
–Jakrazzacznąkopać,todogrzebiąsięcałejhistoriiotamtejnocyiCaliście.
Przedtembyłzły,aleterazwjegowzrokubyłatylkogorzkapogarda.Nicdziwne-

go,boonażywiładosiebiedokładnietakiesameuczucia.

–Jeżelitosięrozniesie,Giannis,którytakciękocha,będziezdruzgotany,widząc

nazwiskoKatrakisunurzanewbłocie.ZabijesztymswoimgłupimpomysłemiGian-
nisa,imoichdziadków.DodziśniemogąsobieporadzićześmierciąCalisty.

background image

–Przecieżjużdawnouznałeś,żejaniedbamonikogopozasobą–burkłazgo-

ryczą.

Niemogłazdradzić,jakbardzobolałjąbrakkontaktuzdziadkiem.Czułasięteż

winna,żetraktujeStavrosainstrumentalnie,aleniewidziałainnegowyjścia.

–JeżeliniechceszdopuścićdounurzanianazwiskKatrakisiSporadeswbłocie,

zgodziszsięnamojewarunki.

Bolałoją,żemusiałabyrzucićnaszalęspokójjedynejnaprawdęjejbliskiejosoby.

Nie mogłaby zranić dziadka, którego kochała całym sercem; już sama rozmowa
otymbyławystarczacoprzykra.Zależałojejjednak,byStavrosuwierzył,żejest
dotegozdolna.

–Chcę,żebyśmiprzekazałmojepieniądzeiprzestałkontrolowaćmojeżycie.Wy-

bórnależydociebie.

–Sądziłem,żewiem,jakbardzojesteśsamolubna,aleznowuudałocisięmnieza-

skoczyć.

Rezygnacja, z jaką to powiedział, sprawiła jej przykrość. Więc jednak uwierzył

wjejblef.Nieprzyniosłojejtoulgi,unaoczniłotylko,jakwyglądałobyjejżycieprzy
jegoboku.Dlategonawetniemusiałaudawać,żejestjejwszystkojedno.

–Tochybażadnanowość.Jeszczebędzieszmiwdzięczny,żesięusułamztwo-

jegożycia.

Topowiedziawszy,wybiegłazsypialniipomknęłakorytarzem.Nagłównympokła-

dzieusiadłanadeskachipodciągnęłakolanapodbrodę.Aco,jeżelionjednaknie
uwierzyłwjejgroźbę?

Usłyszałaczyjeśkrokiizadrżałazestrachu.Odruchowowyprostowałaramiona.

Niepozwoli,żebyzobaczyłjąwtakimstanie.Odgadłbyodrazu,żeblefowała.

Odetchnęłagłęboko,zebrałasięwsobieipodniosławzrok.
ZnadbaruparąkpiącychszarychoczuobserwowałjąDmitri.
–Witaj,Leah.
Zuśmiechempodałjejrękęipodniósłją.Przynimniemusiałasięstaraćbyćlep-

szą,niżbyła.Itakniczegotoniezmieniało.

–Świetniewyglądasz.–Dmitrizuznaniemprzesunąłponiejwzrokiem.
Po poprzedniej miażdżącej pogardzie ten prosty komplement podziałał na nią

uspokajaco.Wiedziaławprawdzie,żetojegociepłototylkozwodniczafasada,ale
toniemiałowtejchwiliznaczenia.

–Chodź,odwiozęciędodomu.Uniknieszaresztowaniazaobnażaniesięwmiej-

scupublicznym.Stavrosbędziemiwdzięczny.

–Gdybymunatymzależało,niewrzuciłbymniedotwojejwielkiejwanny.
Wodpowiedziroześmiałsięserdecznie.Tekilkarazy,kiedysięspotkali,zawsze

miałdlaniejciepłyuśmiech,szczeryalbofałszywy,coniebyłoznówtakieważne.

Po bezbrzeżnej pogardzie Stavrosa łakła przyjacielskiego traktowania, nawet

gdybytomiałabyćzjegostronytylkogra.Możemiałzazadaniewyciągnąćzniej
informacjeiprzekazaćjeprzyjacielowi?Wtejchwiliczułasięzbytzmęczonaisa-
motna,bysięnadtymzastanawiać.

–Brakowałomitwojegoostregojęzykaprzeztewszystkielata.
–Chciałabymmócpowiedziećtosamo,alebrakmitwojegouroku.
Wziąłjąpodrękęipoprowadziłposchodkach.

background image

–Maszzatoróżneinnetalenty.
Dopiero teraz poczuła się niepewnie. Dmitri z pewnością wiedział więcej, niż

zdradzał. I choć tak bardzo się różnili, jego przyjaźń ze Stavrosem była nienaru-
szalna,podobniejakprzywiązanieichobudoGiannisa.

Przybrałamaskęobojętnościipopatrzyłananiego.
–Niewiem,oczymmówisz.
–Słyszałemwasząrozmowę.
–Tonieładniepodsłuchiwać.
–Bałemsię,żecośsobienawzajemzrobicie–odparłbezmrugnięciaokiem.
Zakażdymrazem,kiedywidziałaGiannisazDmitrimalbozeStavrosem,boleśnie

doniejdocierało,żeonanigdynieosiągniezwłasnymdziadkiemtakiegostopniapo-
rozumienia.Iżetotylkojejwłasnawina.

–Towżadensposóbniedotyczyciebie,Dmitri.
–BardzoniebezpiecznieigraszzżyciemGiannisa.Tojużniejestktóreśztwoich

błazeństw,wymyślonych,żebydopiecStavrosowi.

Złościłoją,żezawszepotrafiłprzejrzećkażdyjejwybieg.
–Chcętylkoodzyskaćwolnośćiżyćwłasnymżyciem.Tobiesięudało,prawda?–

rzuciła.

Wciąż pamiętała to i owo z opowieści Calisty o życiu Dmitriego, zanim Giannis

wyrwałgolondyńskimulicom.

–Spróbujinaczej.Postarajsięzmienićdynamikęstosunkówmiędzywami.
–Jak?–szepłazałamucymsięgłosem.–Niedałmiwyboru.Dlategowybra-

łamblef,aleniewiem,czypotrafiętociągnąć.

–Zachowujeciesięoboje,jakbyściesięchcielinawzajemzniszczyć.
–Jamiałbymgozniszczyć?Trzymawrękuwszystkieasy.Jakzwyklezresztą.
Wdodatkuwpełnizdawałasobiesprawę,żesamadotegodoprowadziłaswoim

nieodpowiedzialnymzachowaniem.

Dziś mogła się posłużyć tylko groźbą zranienia Giannisa i panicznie się bała, że

zostaniedotegozmuszona.Dlategopowiedziałabłagalnie:

–JeżelinaprawdęjesteścieprzyjaciółmiizależycinaspokojuGiannisa,przekonaj

Stavrosa,żejużniepotrzebujęjegoopieki.Proszę,Dmitri.

DwadnipóźniejStavrosiDmitrispotkalisięnabokserskimsparringuwwykona-

nejnazawieniesaligimnastycznejprzyateńskimapartamencieDmitriego.

Teichspotkaniazaczęłysięprzedlaty,kiedyGiannisprzywiózłDmitriegodoAten

i Stavros zaproponował boksowanie dla rozładowywania jego nadmiaru energii.
Zwyczajprzetrwałażdodorosłościobu.

DziśjednaktoStavrosbyłspragnionykrwi.Choćmiłyjużdwadni,wciążjesz-

czenieprzetrawiłwzburzeniawywołanegospotkaniemzLeah.

„Przecieżjużuznałeś,żeniedbamonikogopozasobą”,powiedziałamuiniepo-

trafił tych słów zapomnieć. Wspominał bezczelne skrzywienie warg, zuchwałe
wzruszenieramionamizjednądłoniąopartąnachudymbiodrze,wilgotne,brązowe
włosywicesięwokółanielskiejtwarzy.Wprostniemógłuwierzyć,jakzachwyca-
conietaktownąistotąsięstała.

Ajaksięobruszyła,kiedyjejdotknął,bezżadnychzresztąukrytychintencji.

background image

Nawetjakonaiwnaszesnastolatkazawszebudziławnimniewłaściweinstynkty.
Aterazpodstępniepróbowałagosprowokowaćdoniegodnychzachowań.Zaklął

głośnoiruszyłdoataku.DopierozdumieniewoczachDmitriegoprzywróciłogodo
rzeczywistości.

– Proszę, proszę – rzucił przyjaciel z mrocznym rozbawieniem, masując bo

szczękę.–PunktdlaLeahHuntingtonSporades.

–Nierozumiem,ococichodzi.
Dmitrisięgnąłpobutelkęzwodą.
–Przezdziesięćlatnaszejznajomościnigdynieprzeszedłeśdoofensywy,więcdo-

myślamsię,żemiaławtymswójudział.

Wiedząc, jak bardzo spostrzegawczy potrafi być Dmitri, Stavros postanowił za-

kończyćspotkanie.Całeszczęście,żeprzyjaciel,dającdowódprzenikliwości,któ
taksobieuniegoceniłGiannis,wżadensposóbnieskomentowałostatniegowysko-
kuLeah.Stavrosniemiałjednakochotydyskutowaćznimaniznikiminnymnajej
temat.SzczękaDmitriegozaczynałasięjużmienićwszystkimikoloramitęczyiSta-
vrosczułsięwinny.

–Przyłóżsobielód–poradził,ruszającdowyjścia.
Dmitripowstrzymałgojeszcze.
–Zadalekosięwtymwszystkimposuwasz.
–Dajtemuspokój–odparł,choćdobrzewiedział,coprzyjacielmanamyśli.
–Robiszdużowięcej,niżoczekiwałodciebieGiannis.Pozwóljejżyćposwojemu.
Obaj przyjaciele zawdzięczali Giannisowi absolutnie wszystko. Byli tylko parą

młodychchuliganów,kiedywskazałimnowądrogężycia.Wzamianpoprosiłtylko
ojednoituStavrosspektakularniezawiódł.

–Naprawdęwybaczyłeśsobietowszystko?Amożecisięnieudało?
Z twarzy Dmitriego odpłyły wszystkie emocje, pozostawiając jedynie maskę

obojętności.

–Czywyglądam,jakbymprzezostatniedziesięćlatwymierzałsobiekarę?
Stavroswolałnieprzeciągaćtejdziwnejrozmowy.
–Dozobaczeniawprzyszłymtygodniu.
–Giannispoprosiłtylko,żebyśjąchronił
Zrezygnacjączekałnaciągdalszy.
–Aleto,cowidziałemdwadnitemuGdybywtedypowierzyłLeahmnie,uwiódł-

bymją,rozkochałwsobieiporzuciłpotygodniu.Dostałabydobrąlekcję.Alety

TymrazemStavrosniepotrafiłzapanowaćnadsobąiomalgoznównieuderzył.

Wyobrażenie uwiedzionej i porzuconej przez Dmitriego Leah doprowadziło go do
szału.

–Toniejestjakaślaleczkazktóregośztwoichprzyjęć,Dmitri.ToLeah.
Mojażona.
Kiedy stał się wobec niej taki zaborczy? Kiedy zmieniła się z kłopotu w kogoś

zdolnegowzbudzićtakgwałtowneuczucia?

–Ktobytopomyślał,żesłycyzżelaznejsamokontroliStavrosSporadesmoże

sięażtakrozkle–zakpiłDmitri.

–Dosyć.Jasięniewtrącamwtwojeżycie,nieoceniamtwoichposunięć.
–Leahtoniezwykłakobieta.Czyżbywkońcudotarłodociebie,jakajestatrakcyj-

background image

na?

–Dajspokój,boniewiem,czyjesteśjeszczemoimprzyjacielem,czywrogiem
Dmitrinawetniemrugnął.
– Jesteś najbardziej honorowym człowiekiem, jakiego znam. Doki cię nie spo-

tkałem,niewiedziałem,cotohonor.Aleto,jaktraktujeszLeah,martwiGiannisa.
Powinieneścośzdecydować.

–Jużtozrobiłem.Pięćlattemu.
–Todlaczegonatakdługozostawiłeśjąpodopiekąkogośinnego?Skoronapraw-

dę jest twoją żoną? Nie możesz trzymać was obojga w takim stanie zawieszenia.
Czytojakaśpokuta?

–Ajeżelionasięniezmieniła?
–Przynajmniejdajjejszansęisamsięprzekonaj.–Dmitriodwróciłsięnapięcie

iwyszedł.

Stavros już dziesiątki razy przemyśliwał wszystko, co usłyszał od przyjaciela.

Iczułsięcorazbardziejwinny.

Przezcałeżycieusiłowałbyćwporządkuwobecdziadków,Calisty,Giannisa.Jego

własnelękiczypragnieniaschodziłynaplandalszy.Zawszepostępowałwłaściwie
i wiedział, jak powinien postąpić teraz. Leah zasługiwała na szansę. A jednak, po
raz pierwszy w życiu, nie potrafił podjąć decyzji. Nigdy wcześniej nie czuł się tak
pogubiony.

Przed pięciu laty pozwolił, by górę nad uczuciem wzięło rozżalenie i pretensje,

aterazuczucieokazywałosięsłabością,zjakąniemusiałsobieradzićnigdywcze-
śniej.Otarłpotzczołaipopatrzyłnasiebiewlustrze.

Zawszekierowałsiętylkoodpowiedzialnościąipoczuciemobowiązku.Nicinikt

tegoniezmieni,zwłaszczajegoegoistycznaizuchwałażona.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

LeahstałanamałymbalkonieipatrzyłanaAteny.Byłojużpopiątej,więckafejki

i bary zaczynały się zapełniać miejscowymi i przyjezdnymi. W ciepłym powietrzu
rozbrzmiewał śmiech i grecki język. Zwykle potrafiła się tym cieszyć, dziś jednak
nicniebyłowstanierozproszyćjejniepokoju.

Westchnęła i wróciła do środka, między białe ściany, nieozdobione nawet naj-

mniejsząfotografią,izaczęłaspacerować.

Dlaczegonigdyniezdecydowałasięnaucieczkę?DlaczegonieporzuciłaStavrosa

iichżałosnegomałżeństwa?Pogodziłasięzżyciem,jakieznała,choćzdawałasobie
sprawę, że nigdy nie będzie mogła być z dziadkiem tak blisko, jak by pragnęła.
Zresztą, może to, co zgotował jej Stavros, było lepsze niż samotność w wielkim
świecie?

Nigdyniewybaczysobieroli,jakąodegraławtejogromnejtragedii,aledotamte-

go dnia nie miała pocia, że Calista bierze narkotyki. Poza tym nie mogła zrozu-
mieć,cotakiegobyłowStavrosie,żeprowokowałjądonajgorszychzachowań.

Wyciągnęła z szafy dawno nieużywaną torbę i zapakowała trochę ubrań. Przez

dwadniczekałacierpliwie,zgodniezradąPhilipa,żebynierobićnieprzemyślanych
ruchów,aleniemogłasięjużdoczekaćreakcjiStavrosa.Prawieniespałaibyłatym
ogromniezmęczona.Coztegowszystkiegowyniknie?Nowemieszkanieipracawy-
magałydefinitywnegozerwaniazprzeszłością.

Wzięładorękitelefoniwtymmomencierozległsięsygnałwiadomości.Byłaod

Stavrosa.

„Spotkajmysięzadziesięćminutwbarze.Jeżelinieprzyjdziesz,wejdęnagórę.

MamdlaCiebiepropozycję”.

Propozycję?Czymogłamuzaufać?
Namyślotym,żemógłbyzakłócićjejprywatność,odpisałapospiesznie:
„Zarazbędę.Dozobaczenia”.
Przepełnionabezpodstawnąnadzieją,właśniezamierzaławejśćpodprysznic,kie-

dytelefonznowuzapikał.

„Ubierzsięodpowiednio”,widniałonaekranie.
Zmocnobicymsercemoparłasięościanęłazienki.
Przyszedł,bowziąłjejblefzadobrąmonetę.Niemogłasięprzyznać,jakbardzo

jest przerażona. Noszenie maski osoby samolubnej i nieczułej, tak bardzo przez
niegopogardzanej,powodowało,żeimczęściejjąnakładała,tymbardziejsiętaka
stawała.

Miałazejśćnadółzadziesięćminut,alezanimsiętampojawiła,upłyłodobre

półgodziny.Najwyraźniejteżkompletniezlekceważyłajegoostatniąwiadomość.

Włożyłajedwabną,brzoskwiniowąbluzkękoszulowąpodkreślacąkształtpiersi

i szorty odsłaniace zgrabne, opalone nogi, do tego rozpięty kardigan i długie do

background image

kolanskórzanebuty.Brązowewłosyspięławkucykiweszładobarudługim,rozko-
łysanymkrokiem.Tenobrazutrwaliłsięwniejednejmęskiejgłowie.

Poruszała się z gracją osoby przekonanej o własnej atrakcyjności. Nie była ani

trochę podobna do dawnej Leah, tej, którą poślubił, i wcale nie dlatego, że jakoś
specjalnie zyskała na urodzie. Wyglądała, jakby płonął w niej wewnętrzny ogień
inaprawdęprzyjemniebyłonaniąpatrzeć.

Czymówiłaprawdę?Czyrzeczywiściechodziłoojejkarierę,czyteżmożebyłato

zasługajakiegośmężczyzny?Natęmyślzawrzałownim.

Ostatnim mężczyzną, który się koło niej kręcił, był Alex Ralston, odsiaducy

obecniewyrokzaposiadanieidystrybucjęnarkotyków.

– Kiedy się nauczysz, że sprzeciw wobec mnie szkodzi tylko tobie? – spytał, za-

praszającjąnakrzesłooboksiebie.

Usiadła,skrzyżowałanogiiobdarzyłagoprzesłodzonymuśmiechem.
–Aty?Kiedysięnauczysz,żeniemożeszmirozkazywać?
Sercebiłojejmocno,alebardzosięstarałaniepokazaćzdenerwowania.
Stavrospodziękowałkelnerowi,aleonaprzywołałagozpowrotem.
–Jestemgłodna–powiedziałatonemwyjaśnienia.–Rzadkojadampozadomem,

więcniechchociażmamztegoprzyjemność.

Czekał w milczeniu, aż młody kelner pojawi się ponownie, a potem obserwował

zrosnącąfascynacją,jakLeahzamawiatrzyprzystawkiidwadaniagłówne,posłu-
gującsiębardzodobrymgreckim.

–Niebędęjadł–zastrzegł,kiedykelnerodszedł.
– Wiem. Jest piątek wieczorem i jesteś umówiony na kolację z Helene Petrou,

byłąkochanką,obecnieprzyjaciółką.

Przyszpiliłjąspojrzeniem.
–Skądotymwiesz?
–Philipmaswojeźródła.
–Iporadziłciotymwspomnieć?
–Wręczprzeciwnie.Zakazałmimówić,żecokolwiekoniejwiem–odparłaszcze-

rze.

Jejszczerośćkompletniegorozbroiła.Najwyraźniejbyłazupełniepozbawionain-

stynktusamozachowawczego.Jakmógłuwierzyć,żepotrafiosiebiezadbać?

–Więcdlaczegogonieposłuchałaś?
–Niechcęztobąwojny.Takpostanowiłam.Wspomniałamoniej,bobyłamzasko-

czona,słyszącjejnazwiskopotylulatach.Podobnospotykaszsięzniąregularnie
cotydzień.

–Czytodziwne,żespotykamsięzkobietą,którapodziwiam?–spytał,starannie

dobierającsłowa.

Kiwłagłową,usiłującnaniegoniepatrzeć.
Dlaczegoczułasięniepewnie?
– Pamiętam, że Calista dużo o was mówiła. Wspomniała, że jesteście dla siebie

stworzeni–powiedziała,błądzącwzrokiemwoddali.

Wjejspojrzeniubyłsmutek,któregoniewidziałnigdyprzedtem.Czyżbynapraw-

dęszczerzeopłakiwałaCalistę?

Leah zamrugała i skrzywiła się lekko, ale sztuczność tego gestu nie uszła jego

background image

uwadze.

–Gdybyśmysięrozwiedli,mógłbyśsięzniązwiązać.
–Chciałabyśtego?–spytał,zaskoczony.
–Tak.–Upiłałykwodyiprzyglądałamusięuważnie.–Wprawdzieżyczyłabymci,

żebyśchociażprzezjakiśczasczułsiętakjakjaprzezostatniepięćlat,alejeżeli
twojeszczęściemiałobybyćcenązamojąwolnośćtotak,chciałabymtego.

– To bardzo wielkoduszne z twojej strony. Dziwię się, że w ogóle ją pamiętasz.

Czycokolwiekztamtegookresu.

– Trudno byłoby zapomnieć. Bizneswoman, ikona mody, była modelka i, co naj-

ważniejsze, kobieta dorównuca wysokim standardom Stavrosa Sporadesa. –
Skrzywiłasięcynicznie.

–Sporooniejwiesz.
– To oczywiste. Miałam obsesję na jej punkcie – Odwróciła wzrok. – Odniosła

sukceswtakmłodymwieku–dokończyłapochwili.

Miałmglistewrażenie,żeniedokońcatochciałapowiedzieć,jednaknigdywcze-

śniejniewidziałjejtakprzygnębionej.Egoizm,którybudziłwnimtakąodrazę,da-
wałjejnadspodziewanąsiłę.Wyglądałototak,jakbystałazazasłoną,skrywa
jejemocjeprzedotaczacymświatem.

–Więccałetozawieniemiałotylkosprawićprzyjemnośćkelnerowi?
–Gdziesiępodziałytwojedobremaniery?
–Wszystkiemojedobrecechyznikają,kiedymamdoczynieniaztobą.
–Biegałamdzisiaj,więcchętniezjemwszystko.
KelnerprzyniósłzawionedaniaiLeahsięgnęłapowidelec.Zaczęłajeść,jed-

nakwpewnymmomencieodłożyłasztućce.

–Cotozapropozycja?–spytała.
–Proponujękompromis.
–Nic,cowcześniejsugerowałeś,niewyglądałonakompromis.Tozawszetwoja

wola,tylkoozdobionaładnymisłówkami.Taksamotraktowałeś

Podjegobadawczymspojrzeniemnieodważyłasiędokończyć.Znówsięgnęłapo

wideleciuciekławzrokiem.

–Kogo?
Krewetkasmakowałajaktrociny,więcpopiłająłykiemwody.
–MnieiCalistę,rzeczjasna.Mnóstworazy.Zabraniałeśwszystkiego,cotylkoza-

proponowała.

Jakwtedy,kiedyjegosiostrazapragnęłaprzezrokstudiowaćsztukęwParyżuczy

wyjechaćzLeahdoNowegoJorku.Albowtedy,kiedypostanowiłastanąćzabarem
wnocnymklubie,gdziepracowałjejprzyjaciel.

Kiedy się nie zgodził, dostała strasznego ataku wściekłości. Samo wspomnienie

wystarczyło,bykompletniezdołowaćLeah.Calistamiaładoniegoogromnepreten-
sje,aleniezdradzałasięztym.

–Naprzykład?–spytałStavros.–PosmutniałaśPowiedzmi,cocichodzipogło-

wie.

Zjegotonuwynikało,żenaprawdęchcesiędowiedzieć.
KiedyprzyjechaładoAten,miałzaledwiedwadzieścialat,alewciążpamiętałajak

bardzobyłobowiązkowyiodpowiedzialny.Idopieroteraz,porazpierwszywżyciu

background image

zastanowiłasię,conimkierowało.

–Dlaczegochceszwiedzieć?
Przezchwilęsądziła,żeniemógłuwierzyć,jakśmiałazapytać,alepochwilizmie-

niłazdanie.Chybaraczejnieotochodziło.Zaskoczona,zrozumiała,żetrudnomu
znaleźćodpowiedniesłowa.

–Jastarałemsiędaćjejwszystko,czegozapragnęła,alenigdyniemogłemzro-

zumieć, dlaczego posłuchała ciebie. Dlaczego nie zdołałem zapewnić jej bezpie-
czeństwa.

Cieńsmutkuwjegospojrzeniuprzywołałprzykrewspomnienia.
–Niewiem
–Nieoczekujęodciebieodpowiedzi,skorotowłaśnietywciągnęłaśjąwnarkoty-

ki.

Drgnęła,alebałasięodezwać,bosprawiałwrażenienieprzejednanego.Zupełnie

jakbysobienagleprzypomniał,jakbyniemogłomiędzynimibyćnicpróczpogardy.

Przygniecionaciężaremwspomnień,odłożyławidelec.
Pomimoswoichrozległychplanówiawanturniczejżyłki,Calistawdomunigdyna-

wet nie kiwła palcem. Natomiast Leah, której matka zmarła przy porodzie, od
najmłodszychlatpomagałaojcuwprowadzeniudomu.

„Mójświątobliwybratmaodtegosłużących”,mawiałaCalista,kiedyLeahpropo-

nowała,żebyposprzątaćalbocośugotować.

Miaławtedyszesnaścielat.CzydziślepiejrozumiałabysiostręStavrosa?
Towszystkonależałojużjednakdoprzeszłości,adlaniejnajważniejszabyłaprzy-

szłość.

–Powiedz,czegoodemnieoczekujesz.
Przyglądałjejsięprzezchwilę.
–Pomieszkajzemnąprzeztrzymiesiąceiudowodnij,żemogęcizaufać.
–Niemamowy–odparłagwałtownie.
–Tojedyne,nacomogęsięzgodzić.
–Icomiałabymrobićprzeztetrzymiesiące?
– Przekonaj mnie, że poważnie myślisz o karierze projektantki i że nie przepu-

ściszswojegospadkunajakieśmrzonki.

–Twojezaufaniejestnaprawdęinspiruce.
Nadalpatrzyłnaniątwardymwzrokiem.
– Daję ci wybór. Jeżeli zawiedziesz, nasze małżeństwo zostanie utrzymane

wmocy.Dokijednoznasnieumrze.

Natęmyślogarnąłjąchłód.Zdrugiejstrony,skoroStavroscotydzieńspotykał

sięzeswojąkochanką,raczejniewiązałswojejprzyszłościznią.

Przynimzawszeczułasięniewystarczacodobraiwcaledotegouczucianietę-

skniła.Gdybymielibyćzesobąnacodzień,życiestałobysięnieznośne.

–Rozumiem,żechciałbyśmniewidziećgrzeczną,słodką,posłuszną,jednymsło-

wempozbawionąwszelkiejosobowości?

Patrzyłnanią,marszczącczoło,alesięnieodzywał,więcmówiładalej.
–Obawiamsię,żewtedyniezechceszzemniezrezygnować.
Dopiero wtedy roześmiał się głośno. Leah słyszała ten dźwięk tak rzadko, że

wprostzaparłojejdechwpiersi.

background image

Tenniepowstrzymanyśmiechwywarłniezwykłewrażenienawszystkichgościach

kafejki. Kobieta przy stoliku obok zamarła z filiżanką w połowie drogi do ust
iutkwiławnimwzrok,inniteżprzyglądalimusięzaciekawieni.

Wciążjeszczeroześmiany,odgarnąłzczołakosmykczarnychwłosówiprzytym

geściezamigotałanapalcugruba,złotaobrączka.

Leahzrobiłosięprzykro.Niespodziewałasię,żewciążjąnosi.Toprzecieżona

wsułamunapalectensymbolpołączenianawieczność,któryokazałsiękajdana-
mi.

Dlaczegojąwciążnosi?CzymiałjąitamtegodnianajachcieDmitriego?Czyno-

siłjąprzezminionepięćlat?Towszystkobyłodosyćniepokoce.

Wzrokobcejkobietyteżspocząłnaobrączce.Widaćbyło,żepróbujeumiejsco-

wićLeahwżyciutegotakatrakcyjnegomężczyzny.Jejzaciekawieniebyłowprost
namacalne.

Aprzecieżnajprawdopodobniejwcaleniebyłodlaniejmiejscawjegożyciu,aob-

rączkamiałatylkoprzypominaćoobietnicyzłożonejGiannisowi.

Ciekawe,czyzdejmowałjąpodczasspotkańzHelene.Iciekawe,jakbytobyło

byćkobietą,którąszanował,wielbił,którejprzyrzekłcałkowiteoddanie.Czyjego
pasjasięgałarówniegłęboko,jakpoczucieobowiązku?

– Nawet gdybyś mnie miała nieodparcie pociągać – powiedział z wyraźną kpi

w głosie – podpisałbym dokumenty rozwodowe i umożliwił ci dostęp do pieniędzy.
Odzyskaszwolność.

Miałabywięcspędzićznimtrzymiesiące
–Wolnośćwyborusposobużyciatomojepodstawoweprawo,atyniejesteśmoim

panem.

– A jednak. Straciłaś prawo do decydowania o swoim życiu przez własną lekko-

myślność.Calistanieżyje,aGiannisomalnieumarłzpowoduzawału,któregobyłaś
przyczyną.Przyjmijtowkońcudowiadomości.

Wolała nie grzebać w przeszłości, bo to oznaczałoby wystawienie się na oce

człowieka, który nie tolerował słabości i nie znał lęków. Może śmiałby się z niej,
amożejejwspółczuł.

Awięcdobrze.
–Zgoda.Niechbędzie,jakchcesz.Popracujęnadodzyskaniemmoichpraw.
Nieodpowiedział,boniespodziewałsię,żeustąpitakszybko.Czytomogłoozna-

czaćprzyznaniesiędowiny?

Jegoaroganckieprzekonanie,żewiewszystkonajlepiej,irytowałojąodpierwsze-

gospotkania.Nigdynawetniespróbowałsobiewyobrazić,coonaczuje.Zakładał
pewnescenariuszeiwydawałpolecenia.

Terazwstałiwyciągnąłdoniejrękę.
–Zabierzmyto,czegobędzieszpotrzebowaćwnajbliższychdniach,aktośprzy-

wiezieresztętwoichrzeczypóźniej.

–Niespakujęsięwkilkaminut.Dajmikilkadni.
Niemogłatakpoprostuznimpójść.Potrzebowałaczasu,byprzyzwyczaićsiędo

tejmyśli.

Zerknąłnazegarek.
–Ktośnampomoże.Alemożemyzacząćodrazu.

background image

–Chceszmipomagaćwpakowaniu?
–Atodlaciebieproblem?
–Owszem.Niechcę,żebyśprzychodziłdomojegodomu.Wmieszkaniujestbała-

gan, znów będziesz mnie osądzał, znów usłyszę, że nie powinnam mieszkać sama
czycośrówniebzdurnego.

Miałczelnośćuśmiechnąćsiędoniej.Prawdziwymuśmiechem,ukazucymideal-

niebiałeirównezębyidołeczekwjednympoliczku.

–Acojeślipowiem,żetonieważne?
–Niechcę,żebyśdotykałmoichrzeczy.
–Jateżniemiałemochotyzapraszaćciędosiebie.
Ująłjązałokieć,zmuszając,żebywstała.
–Niczegoniedotknę.Będętylkopatrzył.
–Możetakcisięwydaje,aleniejesteśmoimwłaścicielem.
Przezcałyczasichznajomościusiłowałzawłaszczyćjejżycie.Niemiałapocia,

jakzdołaprzetrwaćtetrzymiesiące.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Oczywiściekłamała.
Stavrosniewiedział,cozaszokowałogobardziej.Czyfakt,żekłamaławkwestii

taktrywialnej,czywidokjejmieszkania,którebardziejniżdomprzypominałowię-
ziennącelę.

Na myśl, że żyła w ten sposób przez bite pięć lat, aż się wzdrygnął. Dlaczego?

Wyglądałoto,jakbychciałaukaraćsamasiebie.CzyśmierćCalistyażtakbardzo
niąwstrząsnęła?Czynaprawdęjązmieniła?

Aniwsalonie,aniwmałejkuchniczysypialninicnieleżałonienamiejscu.Byłotu

tylko i wyłącznie to, czego potrzebowała. Wszystko czysto użytkowe, żadnych
ozdóbczybibelotów,ścianyśnieżnobiałe,takjakpamiętałsprzedpięciulat,kiedy
byłtuwtydzieńpoichślubie.

Wszystko świadczyło o ogromnej samotności, a mieszkaca tu dziewczyna zda-

wałasiętylkocieniemswojegodawnego„ja”.

Kiedysiętuwprowadziła,dostarczyłjejmasęrzeczy.Ubrania,buty,torebki,róż-

ne drobiazgi, których, zdaniem Helene, mogła potrzebować młoda kobieta. Posłał
jejnawetrzeczydawniejnależącedojejmatki,znalezionewrezydencjiGiannisapo
jegozawale.

Konsekwentnie odsyłała wszystko, uparcie odmawiając przycia czegokolwiek,

więcwkońcuprzestałpróbować.Niechciałanawetrzeczywłasnejmatki.

Odtamtejporyzwolniłsamsiebiezobowiązkuopiekinadnią,anawetpostarał

sięprzestaćzauważaćjejistnienie.

Ześciśniętymsercemwszedłzaniądosypialni.Przyłóżkustałaszafkanocna,na

niejpaczkachusteczek,długopis,kilkakartekpapieruimałafotografia,przypusz-
czalnieojca,bomiałpodobnejakonasarniebrązoweoczy.

Leahwyciągnęłazszafytorbę,jużwpołowiezapełnioną.
– Mam kogoś, kto pomógłby znieść rzeczy – powiedział Stavros od drzwi. – Ale

najwyraźniejtegoniepotrzebujesz.

–Takpomyślałam,żewłaściwienaczastegotestumogłabymzostaćtutaj
Rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu, coraz bardziej niepewny słuszności

własnegopomysłu,cobyłokompletnieirracjonalne,aleniepotrafiłnicnatopora-
dzić.

–Dlaczegoniechceszzamieszkaćumnie?
–Bonieuważamtegozadobrypomysł–odparła,ztrudemhamującrozdrażnie-

nie.–Nieznosiszmniezagrzechy,doktórychmogęsięprzyznaćtylkopoczęści.
I jesteś aroganckim hipokrytą – dodała drżąco, bezskutecznie próbując ukryć, że
jednakjestdlaniejważny.

Dawna Leah nigdy niczego nie ukrywała, nie walczyła z uczuciami. Pożała za

każdym młodzieńczym impulsem, aż doprowadziła do katastrofy. I pociągnęła za
sobąCalistę.

background image

–Więcuważasz,żemogłabyśnadalmieszkaćwtejnędznejdziurzejakjakaśmę-

czennica?

–Przecieżsamjądlamniewybrałeś.
– Nigdy nie chciałem, żebyś się czuła jak w więzieniu. Przysłałem ci wszystko,

czegomogłaśpotrzebować.

–Icomiałamztymzrobić?–Wrzuciładotorbyjeszczekilkarzeczyizapięłają.–

Niemamprzyjaciół,niemamrodziny

–Odlatodpychasznajbliższąciosobę.Niemogępojąć,dlaczego.
Zostawiłajegouwagębezkomentarzaimówiładalej:
– Nawet personel domu mody, ludzie, z którymi pracuję od pięciu lat, traktu

mnieztąmdlącąmieszankąniechęciiudawanegoszacunku.Niewiem,czyrzeczy-
wiście uważają moje rysunki za dobre, czy też tylko tak mówią, bo jestem Leah
Sporades,żoną,którejtenwielkiczłowiekwstydzisięprzedświatem.Ożeniłeśsię
zemną,chociażniemogłeśnamniepatrzeć,całowałeśmniewobecnościmediów
tylkopoto,żebyodstraszyćmoichprzyjaciół.Równiedobrzemogłeśmnieoznako-
wać,takjaktosięrobizbydłem.

–Leah
–Nie,Stavros.Miałamdziewiętnaścielat,straciłamjedynąprzyjaciółkę,aGian-

nisakuratwtedymiałzawał

–Iwciążniechceszgowidzieć–wtrącił.
Wciąż pamiętał prośbę Giannisa: „Proszę, nie rezygnuj z mojej Leah, Stavros.

Onajestbardzokrucha”.

Krucha?Toostatnie,comógłbyoniejpomyśleć.Niemogłausiedziećprzynimna-

wetpięciuminut,ajednakGianniswciążoniejmyślał.

Caładrżącazrozgoryczeniaiżaluciągnęła:
–Wciągudwóchdniodebrałeśmicałyświat.Zamknąłeśmnietutajiwyrzuciłeś

zpamięci.Nigdynieczułeśsięźleztym,żeprzymusiłeśdomałżeństwadziewiętna-
stolatkę?

Jejsłowacięłyjaknóżiupuszczałykrew.Przezpięćlatignorowałjejistnienie,po-

zwolił, by mieszkała jak w celi i wciąż okłamywał Giannisa, że z Leah wszystko
wporządku.Jakmógłpopełnićtakniewybaczalnebłędy?

–Odpowiedzmi.
–Nie,anitrochę.Zrobiłbymwszystko,żebycięodciągnąćodtegoklubowegoży-

cia,pełnegoalkoholuinarkotyków.

Tymrazemniezaprzeczyła.Przymknęłatylkooczyispuściłagłowę,atenintym-

nygestzbudziłwnimnieoczekiwanieciepłeuczucia.Wyglądaławtejchwiliniezwy-
klekuszącoinaglezapragnąłjąpocałować.Byłjużtegobardzoblisko,aledespe-
rackie pragnienie w jej spojrzeniu kazało mu się powstrzymać. Leah cofła się
okilkakrokówiodetchnęłagłęboko.

–Toterazzmierzsięzkonsekwencjamiswojegopostępowania–powiedziała.–Ja

napewnoniepomogęciuspokoićsumienia.

Tobyłanajbardziejdojrzałauwaga,jakąodniejusłyszał.Inagleuświadomiłsobie

zcałąwyrazistością,jakbardzozaniedbałswojeobowiązkiiprzyrzeczeniezłożone
Giannisowi.

–Maszrację–powiedział,ajejtwarzpojaśniała.–To,cozrobiłemtamtegodnia,

background image

miałopoważnekonsekwencje,doczegonigdyniechciałemsięprzyznać.

–Naprawdętosłyszę?–Brwipodjechałyjejnaczoło,aotwarteustaułożyłysię

wzdumione„o”.Woczachzabłysłorozbawienie,któreogromniedodałojejuroku.

Patrzyłnaniąpożądliwieiznajwyższymtrudemopanowałpragnieniemuśnięcia

palcamijejpełnychwarg.Nawszelkiwypadekcofnąłsięokrok.Niechtenniezdro-
wypociągdoniejbędziejegokarą.

–Pokażmiswojąpracownię–poprosił.

Tegosięniespodziewał.
ZupełniejakbyzasłonaoddzielacaLeahodresztyświatanaglesięuniosła.Cho-

dziłapopomieszczeniuznieśmiałymuśmiechem,muskająckolejneprzedmioty,zu-
pełnieinnaoddziewczyny,którazwyklepatrzyłananiegoztakogromnąniechęcią.

Przezwysokieoknawlewałysięstrugisłonecznegoświatła.Wszędzie,gdziekol-

wiekspojrzał,byłykolory,żywykontrastwstosunkudoresztymieszkania.

Wgłębiwisiałydwawieszakizgotowymiubraniami.Nastolestałastaramaszyna

doszycia.Jednąścianępokrywałyołówkoweszkice,ilustracjeiwykrojezmagazy-
nówmody.Nadrugiejumieszczonopróbkimateriałów,którychryzyleżałydosłow-
nie wszędzie, począwszy od chwiejnego stołu w kącie, zawalonego satyną, jedwa-
biemibawełną,praktyczniewszystkimimateriałami,któreznałpodziesięciulatach
wprzemyśletekstylnym.

Wzruszenieścisnęłogozagardło.
–Atadetalistka,októrejwspomniałaś,czymjestzainteresowana?
– Przygotowuję dla niej kolekcję wieczorową: sukienki koktajlowe, wieczorowe,

aukoronowaniemkolekcjibędziesukniaślubna.

–Todużopracyjaknajednąprojektant
–Iszwaczkęwjednym–dokończyła.–Wszystkorobięsamaitojestpodstawowa

zasadacałejmojejkolekcji.Chcędopilnowaćwszystkiegoodpoczątkudokońca.

Obszedłpomieszczenieidotknąłgórysukienkiwkolorzekościsłoniowej.
–Widziałaszkice?
–Nie,alerozmawiałyśmyonich.
–Toogromneryzykotworzyćcałąkolekcjępodgustjednejosoby
–Przyrzekłeśmicośdziesięćminuttemu.
–Dotrzymamobietnicy.Alejestemteżbiznesmenemiszefemgrupyfabrykodzie-

żowycheksportucychswojewyroby nacałyświat.Wskazuję citylkopewnenie-
bezpieczeństwa, tak samo jak zrobiłbym w przypadku każdej nowej inwestycji.
Nadmiarkreatywnościmożesięskończyćupadkiem.

–Alejanieodwzorowujęjejwizji.Toraczejmojewyobrażenietego,coonamana

myśli.–Odwróciłasiędoniegoizmarszczyłabrwi.–Wszystko,copróbowałamza-
projektowaćdladomumody,zostałowkońcuzmodyfikowanewedługichtrendów.
Chcę,żebytakolekcjabyłamoja.Dlategopotrzebujępieniędzynamateriały.

Pokiwałgłową.
–Chcęzestawieniaabsolutniewszystkichwydatków.
–Przyślęcimójarkuszkalkulacyjny.
–Maszjużgotowy?
–Zaskoczony?MamproblemzjednymsprzedawcązBrazylii.Wciążpodwyższa

background image

micenębawełny.

–Wtymmogęcipomóc–odparł,zprzyjemnościąobserwującblaskwjejoczach.

–Chciałabyśzatrudnićszwaczkę?

–Jeszczeniewtejchwili.
–Aletomnóstwopracyjaknajednąosobę.
–Mojąpierwsząkolekcjękonieczniechcęprzygotowaćsama.
–Dobrze.
Dostrzegłidoceniłjejdeterminację.Zresztązdawałsobiesprawę,żeitakniepo-

słuchałabywtejchwilijegorad.

–Wiesz,oczywiście–powiedziałtylko–żewtymbiznesienaprawdętrudnosię

przebić.Codzienniepowstająsetkinowychkolekcji.Ajaniewiem,czyrzeczywiście
maszdotegotalent.

– Zdaję sobie sprawę. Proszę cię tylko o szansę, o dostęp do możliwości, które

mam.

–Ajakcisięnieuda?
–Tobędzietylkomojaklęska.Albosukces.Tocoś,wcowkładamcałeserceinic

mnienieprzestraszy.

Słuchając jej, uzmysłowił sobie, jak mało wie o tej dziewczynie, którą pięć lat

wcześniejuznałzaswojeprzekleństwo.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

TydzieńpóźniejLeahszłabiałą,piaszczystąplażąnależącądoposiadłościStavro-

sa na jednej z wysepek Morza Egejskiego, o dziesięć minut lotu helikopterem od
Aten.Takdługomieszkaławstolicy,aleniemiałapociaoskrawkuraju,jakimbyło
miejsce,którenazywałdomem.

Willa,umiejscowionapomiędzydwomawzgórzami,zniewalałaprostotą.Niebyło

tamlśniącegochromembarujaknajachcieDmitriegoaniżadnychakcesoriów,zwy-
kle spotykanych w rezydencjach bogaczy. Dom, w całości wykonany z kamienia,
miałbasenipiwnicęnawino.Byłownimmnóstwoprzestrzeniiświatła.

Bardzoprzypominałswojegowłaścicielaistanowiłautentycznyfragmentgreckiej

wsi.Alechoćciszęzakłócałtujedynieszumwiatru,ajedynymtowarzystwembyła
służba,Leahwcalenieczułasięsamotna.Botomiejscebyłoniezwykłe,azamiesz-
kucyjeludziemieliwsobieogromnyspokój.

Przypominając sobie teraz, jak bardzo obawiała się stałej obecności Stavrosa,

mogła się tylko uśmiechnąć. Było tu siedem sypialni z łazienkami, a choć Stavros
często pracował w domu, w niebieskich dżinsach i koszulce polo sprawiał dużo
mniejonieśmielacewrażenie.

Pierwszego ranka poderwał ją z łóżka dźwięk helikoptera. W bawełnianych

spodenkach i koszulce bez rękawów wybiegła na balkon. Stavros, w luźnej, białej
koszuliidżinsach,właśniewchodziłdodomu.Przystanąłispojrzałnanią,amorska
bryzatargałamuwłosy.Zbicymsercemisuchymizwrażeniawargamiumknęła
wzrokiemiwycofałasiędosypialni.

Teraz, wracając z plaży, pomachała do robotników wracacych do miasteczka

zwinnicy,gdzieniedość,żewciążwytwarzanowino,tojeszczestałokilkadomków
gościnnych, spora stajnia i padoki dla koni. Dziadkowie Stavrosa wciąż mieszkali
wtymmiasteczku,choćichwnukbyłznanymwcałejGrecjipotentatem.

Terazbyłojejbardzowstyd,żewspomniałaopójściudomediów.Nicdziwnego,

żezrobiłtakąpogardliwąminę.Skarciłasamasiebiewmyślachizaczęłabiec.

Od chwili kiedy oprowadził ją po posiadłości, pokochała pomysł biegania po wą-

skich,wicychsięścieżkach.Wpoprzednimtygodniuznalazłajedną,któraprowa-
dziłamiędzypadokamiiokrążałasad.

Pobiegła nią i zatrzymała się dopiero przy basenie, gdzie w smudze słonecznej

spoczywałnależakuStavros.Obokstałdrugileżak,anastolikuzeszklanymbla-
temustawionodużydzbanekzlemoniadą,talerzzowocamiidrugizserami.

Odpoczywacymężczyznamiałzamknięteoczyimogłagospokojniepoobserwo-

wać. Ciekawie było móc tak na niego patrzeć, nie czując na sobie wzgardliwego
spojrzenia.

Zauważyła,żezdążyłjużodcisnąćnatymmiejscuswojepiętno.Mieszkańcymia-

steczkawychwalaligopodniebiosa,akobiety,odkądusłyszały,kimjest,patrzyłyna
niązszacunkiem.Czułaspoczywacąnasobieodpowiedzialnośćzanoszeniejego

background image

nazwiska,agdybyjeszczemogłabyćkobietą,którąszanowałiktórejpragnąłTa
myślwprawiałająwdrżenie.

Rozpiętakoszulaodsłaniałaoliwkowąskórę,spodnieopinałyumięśnioneuda.Ten

kuszący widok budził w niej dawno zapomniane dreszcze i zalewał żarem, tak że
miałaochotęposzukaćukojeniawbasenie.

Z trudem oderwała od niego wzrok, cofła się o krok i wtedy usłyszała swoje

imię.

–Noijakciminąłtydzień,Leah?–zapytał,zoczamiwciążzamkniętymi.–usiądź

tuiopowiedzmiwszystko.

Powoli otworzył oczy i przesunął po niej wzrokiem z tak niezwykłą intensywno-

ścią,żezpewnościązauważyłkażdyszczegół,naprzykładjejrumieniec.Mogłatyl-
komiećnadzieję,żezłożytonakarbbiegania.

Przesuładłoniąpoczole,szukającpretekstudoodmowy.
–Jestemspocona,muszęwziąćprysznic–powiedziałachropawo,odwracającsię,

żebyodejść.

– Rosa powiedziała mi, że zwykle pływasz po bieganiu. Nie zmieniaj tego ze

względunamnie.Przecieżchybasięmnienieboisz?

–Oczywiście,żenie–odparłanatychmiast.
Uniósłpytacobrwi,apotemobdarowałjąprawdziwym,ciepłymuśmiechem.
Znienawidzącymjej,kwestionucymjejwartośćjakoczłowieka,myślącymoniej

jak najgorzej potrafiła sobie poradzić. Ale to, co właśnie prezentował, zupełnie
przekraczałojejmożliwości.

Niemamowy,żebypokazałamusięwbikini.
–Biegałamdziśdłużej,niżzamierzałam–powiedziała.–Darujęsobiepływanie.
Zaczęłasięodwracać,żebyodejść,kiedyusłyszałapytanie.
–Ciekawjestem,jakcisiępodobadom.
Zatrzymała się w pół obrotu i pośliznęła na wilgotnych płytkach, ale on w oka-

mgnieniu znalazł się przy niej i podtrzymał, chroniąc przed upadkiem. Zetknięcie
ztymsilnymigocymciałemzaparłojejdechwpiersi.

–Niccisięniestało?
–Nie,wszystkowporządku–odparła,alebyłatakrozstrojona,żepodpowiekami

zakręciłyjejsięłzy.

Stałobokwmilczeniu,wciążprzytrzymującjązabiodra,aonaniemiałaodwagi

odwrócićsięispojrzećmuwoczy.Bałasię,żezobaczytamtensamogień,który
płonąłwniej,albocierpliwąobojętność,aniebyłagotowaaninajedno,aninadru-
gie.

Odsułasięodniego,korzystajączpretekstusięgnięciapolemoniadę.
–Zupełnieniedzisiejszy,dalekioddwudziestegopierwszegowieku.
Taknaprawdę,totuporazpierwszywżyciuczułasięjakwdomu,mogłazapo-

mniećobolesnejprzeszłościiperspektywiesamotnejprzyszłości.Aleniepotrafiła
siędotegoprzyznać,niepotrafiłapokonaćmurumiędzynimi.

–Wkażdymraziepasujedociebie–dodałazgryźliwie.–Raczejsurowyinieprzy-

stępny.

– To samo mówi Dmitri. Twierdzi, że nie może znieść wszechogarniacej ciszy.

Rozumiem,żecisięniepodoba?

background image

Zmarszczyłabrwi,próbującodnaleźćprawdziwysenstegopytania.
–Jawolałabymcośbardziejnowoczesnego,jakjachtDmitriegoalbotojegoka-

walerskiegniazdkowAtenach.

Dlaczego kłamstwo przychodziło jej tak łatwo? Widziała mieszkanie Dmitriego

razjeden,tobezduszneibezbarwneokropieństwopełnestaliichromu.

–Tujesttrochęzbytsamotniejaknamójgust.
–Tak?
–Cóż
Ściągnąłbrwiipomyślała,żeustąpiiodeślejądotamtegotandetnegomieszkania

ipaniKovlakis.Natęmyślzrobiłojejsięogromniesmutno.

Nieodrywającodniejwzroku,dopiłjejlemoniadęipowoliodstawiłszklankę.
–Niewierzęci,mojaśliczna.
Zupełnieniewiedziała,jakzareagowaćnatęintymność.
–Comasznamyśli?–spytaładrżąco.
– Kłamiesz – stwierdził, ale bez złości. – W przeszłości bywałem wystarczaco

arogancki,bybraćkażdetwojesłowozadobrąmonetę.Dlategouznałaś,żełatwo
mnąmanipulować.Jeszczeniewiem,dlaczegotorobisz,alesiędowiem.

–Myślę,żekochasztendom.Niepotrzebniebrałemdziśjeepa,takczęstomusie-

liśmysięzatrzymywać.Wszyscyjużznajątwojeimię,każdymaotobiecośdopo-
wiedzenia. Rosa nawet stwierdziła, że nigdy nie spotkała tak pracowitej i uroczej
młodejkobiety.

– To oczywiste, że muszę być dla niej miła. Zaczarowała mnie tą dekadenc

czarnąkawąibaklawą.

–Pytanietylko,wilukwestiachkłamałaś–kontynuował,jakbysięwogólenieod-

zywała.

Czyjejwyraźnyból,kiedywspominałaCalistę,byłprawdziwy?Przezcałyminiony

tydzieńobracałwpamięciswojekolejnespotkaniazLeah.Zastanawiałsię,dlacze-
gozrobiłatakwielezrzeczy,którychjejzabronił,jaktomożliwe,żewciążopłakuje
jegosiostręiczemuprzeztylelatniechciaławidziećGiannisa.

Kłamała,mówiącomieszkaniu,kłamaładziśnatematjegodomu.Choćzapewne,

pomyślałsfrustrowany,byłyiniebezpieczneprawdy,którychnigdyniepoznał.Zmu-
siłsiędouśmiechuidotknąłjejramienia.

Usztywniłasięnatychmiast,aonprzezchwilęwalczyłzprzemożnympragnieniem

wyegzekwowaniaswoichmałżeńskichprawjakniecywilizowanycham.Wtymmo-
mencieniemyślałoobowiązkachaniotym,cosłuszne.Poprostuchciałsprawić,by
tamałaegoistka,którąpoślubiłiktórakarmiłagotylkokłamstwami,pokazałamu,
jakajestnaprawdę.

–Więctwójprzyjacielprawnikodwiedziłcięwśrodę?
–ManaimięPhilip–odparłazrezygnacją.–Byłwściekły,bowyjechałamztobą,

niesłuchającjegorad.Uważa,żezgodziłamsięzbytłatwo.

–Ajamyślę,żeonzaczynarozumieć,żeniedobierzesiędotwojejfortuny.
–Uważasz,żeprzyjaźnisięzemnątylkodlatego?
–Owszem.Twójmatekzawszeprzyciągałtegotypumężczyzn.
Westchnęła,alenierozzłościłasię,takjakoczekiwał.

background image

–Oczywiścietynajlepiejznaszludzkieintencje.
–PoprostuznamPhilipaCosgrovelepiejniżty.Zdążyłjużzerwaćdwanarzeczeń-

stwa–jednozbogatąAmerykanką,adrugiezksiężniczkązpołudniowoamerykań-
skiegopaństewka.Miałteżromanszeswojąklientką.

Popatrzyłananiegowzrokiemrozzłoszczonejkotki.
–Kazałeśgośledzić?
–Uważam,żepowinnaśznaćprawdęonim.
–Ojegożyciuprywatnym?Jestmoimprzyjacielemiprawnikiem,niekochankiem.

A ty jesteś hipokrytą. Ciekawa jestem, czy mówisz swoim kochankom, że masz
żonę,którąukrywaszprzedświatem?

–Każdy,ktosięliczy,wie,żemamżonę.Przynajmniejniemuszęsięopędzaćod

kobietzainteresowanychmałżeństwem

Słuchałabezmrugnięciaokiem.
–Jesteśodrażacy.
Pogrywaniezniątaksamojakonapogrywałaznimbyłowciągace.Zzacieka-

wieniemobserwowałzmienneemocjepojawiacesięnajejtwarzy.Wtejchwilinie
mogłagookłamać.Przecieżniebyłoniczłegowtym,żechciałwziąćwłasnążonę
dołóżka.

–Skoropytałaś
–Wcalenie.
–Zachowałaśsięjakjędzowata,zazdrosnażona.Właśnieotakiejmarzyłem.
Zbladła,awoczachpojawiłysięłzy.Natenwidokzrobiłomusięprzykro.Niepo-

trzebniebyłtakiostry.

–Leah
–Nienawidzęcię.Nienawidzętego,żemnietutrzymasz.Itego,żemasznieogra-

niczonąwładzęnadmoimżyciem.Itego,żejestemzbytwielkimtchórzem,bycisię
przeciwstawić.Imojejdaremnejnadziei,żektóregośdniazmieniszzdanie.Zapomi-
nam,żechceszmnietylkokarać,isiebieteż,zato,cosięstałozCalistą.Botak
jest,prawda?Dlaciebieliczysiętylkoto,cosłuszne,nicinnegocięnieobchodzi

Rzuciłamuzdesperowanespojrzenie,przetarłaoczypięściamiiwymaszerowała

zpokoju.

Jejsłowagozabolały,bowcaleniezamierzałjejzranić.Nigdytegoniechciał.
WprawdzieczułsiębezsilnywkwestiijejwpływunaCalistę,nierozumiałodrzu-

ceniamiłościGianniego,miałjejzazłe,żeprzypieczętowałajegoloswchwili,gdy
weszławjegożycie,alenigdyniechciałjejzranić.

Jednaknajwyraźniejrobiłtobezprzerwy.
Giannis uratował go przed biedą i pustką, a on w rewanżu uczynił życie jego

wnuczkinieznośnym.

Nieporzuciswoichobowiązków,aleteżniechceznówzranićLeah.

Leahusiadłanapodłodzepodścianąswojejpracowni.Niemogłauwierzyć,żeaż

takzdradziłasamasiebie.Nieobeszłojejnawetto,żeStavroskazałśledzićPhilipa,
ani to, czego się dowiedział. Ale kiedy nazwał ją wiedźmowatą, zazdrosną żoną,
właśnietakwyobraziłasobieichprzyszłość.Jakgdybyonnigdyniemiałjejnapraw-
dępoznać.

background image

Wstała,sięgnęłapodzbanekzwodą,nalałaszklankęiwypiładuszkiem.
Toniemogłobyćtakieważne.Przecieżwkrótceodniegoodejdzie.Niewolnojej

traktowaćtegotakemocjonalnie.Powinnazaakceptowaćgotakimjakimjest,boje-
żeliniebędzieostrożna,samaskażesięnajegotowarzystwoprzezresztężycia.

Jeżeliteraztrochęodpuści,tymłatwiejsięodniegouwolni.
WiadomośćopoprzednichzwiązkachPhilipaniezrobiłananiejwiększegowraże-

nia. Zawsze interesował ją tylko jeden jedyny mężczyzna. I wciąż tylko on mógł
przyspieszyć rytm jej serca, tylko on mógł wzbudzić w niej żal, że tak bardzo do
niegoniepasuje.

PrzeznastępnytydzieńLeahprawieniesypiała.Detalistka,paniDuPont,chciała

umówićsięzniąnaspotkanieizobaczyćgotowączęśćkolekcji.Rozmowa,wktórej
musiała wyjaśnić, gdzie teraz mieszka, i reakcja jej rozmówczyni na fakt, że jest
żoną tekstylnego magnata, okazała się okropnie niezręczna. Zupełnie jakby nagle
zmieniłasięjejwartośćjakoprojektantki.Nadobreczynazłe,Leahniemiałapo-
cia.

WkrótcepotejrozmowieLeahskończyłaszyćtrzypierwszesukienki,rozżalona

naStavrosa,żetakjejtowszystkoskomplikował.

Wieczorem po telefonie pani DuPont w pracowni Leah pojawiła się szwaczka,

Anna.Okazałasięnietylkoutalentowana,aleinastawionaentuzjastycznie,także
wsumieLeahbyłabardzozadowolonazjejobecności.

W końcu trzy gotowe sukienki wisiały na wieszakach, a dziewczęta sprzątły

pracownięnaprzybyciegościa.Leahwielezaryzykowała,alejejmarzeniewkońcu
miałoszansęsięspełnić.

Bardzo też chciała pokazać Stavrosowi, że naprawdę ma talent i potrafi ciężko

pracować.Niechbydostrzegł,żezdolnościamiideterminacjąwcalemunieustępu-
je.

WizytapaniDuPontmiałasięodbyćtegowieczoru.
Pomimo swoich licznych spotkań Stavros przez cały dzień myślał tylko o Leah.

Otym,jakbardzosiędenerwowała,jakdługopracowała,ajadałatylkodlatego,że
Rosajądotegoprzymuszała.

Przez te dwa tygodnie mógł tylko podziwiać jej zaangażowanie i oddanie pracy.

Aostatniegowieczoru,kiedysięzorientował,żeznówniezjadłakolacji,poszedłdo
pracowni.

Stanąłwproguiobserwował,jakLeahupinasukienkęnaAnnie,któraniemaldo-

równującmuwzrostem,byładoskonałąmodelką.Długadokolansukienkazczer-
wonegojedwabiuleżałananiejdoskonale.Prostaiszykowna,dodaładziewczynie
wyrafinowania,któregoniemiaławcześniej.

Teraz,kiedyprzezdwa tygodnieobserwowałLeahprzy pracy,niemiałżadnych

wątpliwościcodojejtalentu.

Chwilę po szóstej wieczorem helikopter wydował na terenie posiadłości i Sta-

vrospospieszyłwprostdopracowni.Jużzdalekazobaczyłwoknieświatło.

Leahsiedziałaprzystole,zgłowąopartąnadłoniach.Usłyszał,jakwzdycharoz-

dzieraco,izobaczyłdrżenieszczupłychramion.

background image

Zobaczył,jakwyrywakartkizeszkicownika,gnieciejeirzucanapodłogę.
Musiałagousłyszeć,boodwróciłasięgwałtownie.
–Przykromi,Anno,alewnajbliższejprzyszłościniebędęmiaładlaciebiepracy
Zanimsięzorientowała,żetoon,zdążyłjeszczezobaczyćnajejtwarzyprzygnę-

bienieirozczarowanie,któreszybkozmieniłysięwrezerwę.

–Myślałam,żetoAnna.
–Jakposzło?–Niepotrafiłsiępowstrzymaćprzedzadaniempytania.
Bezradniewzruszyłaramionamiiodwróciławzrok.Pochwiliznównaniegospoj-

rzała.

– Miałeś rację – powiedziała z goryczą. – Nic jej się nie podobało. Pewno się

ztegoucieszysz

–Miałbymsięucieszyć,żetwojezaangażowanieiciężkapracaposzłynamarne?
Teraz sprawiała wrażenie zawstydzonej. Chyba naprawdę wierzyła w jego złą

wolę.Aleczykiedykolwiekdałjejpowód,bymyślałainaczej?

–Ocoposzło?–spytał.
–Toznaczy?
–Dlaczegojeodrzuciła?Podałacipowód?
Jejmilczeniewkońcugozirytowało.
–Próbujęrozmawiać,nieatakujęcięprzecież.
–Uznała,żesązbytwyrafinowanedlaklienteliodwiedzacejjejbutiki.„Zbytna-

stawionenaznanychibogatych,jaktwójmąż”,takdokładniesięwyraziła.

NawidokżadnejzrzeczypaniDuPontniezamierzałazmienićzdania.Leahbyła

głębokorozczarowana.Czyżbycałyjejwysiłekmiałpójśćnamarne?

–Ijakiemaszdalszeplany?–spytał,wyrywającjązzamyślenia.
To,żepytałtakgrzecznie,czyniłojejklęskęjeszczebardziejrealną.Zakażdym

razemkiedyrozmawialiojejpracy,wyczuwaławnimautentycznezainteresowanie,
inaglepoczułasięjakniewdzięcznica.Podniosłanotesipokazałamuuwagę,któ
zapisaławcześniej.

–Zrobiłam,jakradziłeś.Długorozmawiałyśmyojejoczekiwaniach.Będęmusiała

zacząćwszystkoodpoczątku.

–Odeszłaśzdomumody,bochciałaśurzeczywistnićwłasnąwizję.
–Tak.Alewtedymusiałabymporzucićzwykłegoklientaizaufaćswojejwizji.
Wyciągnąłsięnakrześle,skrzyżowałdługienogiizabębniłpalcamiwstół.
–Ibyłabyśgotowazaryzykować?WidziałemAnnęwczerwonejsukience–dodał,

kiedy nie odpowiedziała. – Uważam, że masz talent. I nie zapominaj, że masz też
bogategomęża,gotowegocięwesprzeć.Zaufajmiidziałaj!

Patrzyłananiego,zaskoczona,aleiogarniętanadzieją.Otomężczyzna,którego

zwodziłaipogardzałaprzezlata,ofiarowywałjejwspaniałąszansę.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Leahwygładziłamateriałbeżowejsatynowejsukienkiiwestchnęłacicho.Sukien-

kazmetkąznanegoprojektanta,wybranaprzezstylistkę,niebyławsumieażtaka
brzydka.

Niestety,klasycznadopasowanagórairozkloszowanaspódniczkarażącokłóciły

sięzjejstylem.Zwłosamizebranymidotyłu,zkaszmirowymszalemnaramionach,
czułasiępoprostuźleiobco.Ciężkibrylantowynaszyjnik-obrożabyłzimnyinie-
przyjazny.Niemogłasiępozbyćwrażenia,żewysysazniejciepło.

Stavros siedział po drugiej stronie szerokiej kabiny, pochylony nad laptopem.

Leahodpięłapasiprzespacerowałasiętamizpowrotemwzdłużkabiny.

Odkąddostarczonojejzawionemateriały,pracowałatakdużo,żerozbolałyją

plecy. Do tego każdego wieczoru miała spotkanie, czasem umówione przez nią
samą, czasem przez Stavrosa, który nadal nie zaniedbywał swoich obowiązków
opiekuna.Spotkałasięzgrafikiem,znanymjejjeszczezpracywdomumody,który
zaprojektowałjejstronęinternetową,atakżezkrawcową,któraprzybyładomia-
steczka,bopodobniejakAnnausłyszałaoLeahichciałazniąpracować,iwkońcu
zprawnikiem,którymiałsięzająćprawnąochronąjejmarkiiformalnościamizwią-
zanymizzałożeniemfirmy.

Nawidokpapierufirmowegozwłasnymnazwiskiemomalsięnierozpłakała.Oj-

ciecbyłbyzniejdumny,taksamoGiannis,gdybytylkowiedzieli.KatrakisTextiles,
dziś światowe imperium, powstało z małego sklepiku dziesiątki lat wcześniej. Na
raziejednakniechciałaryzykowaćspotkaniazdziadkiem.

Stavrostowarzyszyłjejpodczaswszystkichtychspotkańi,choćniezabierałgło-

su,byłamuwdzięcznazatomilczącewsparcie.

–Maszjużlogo?–zagadnął,alepytaniezawisłowpowietrzu.
LogologonieuchronnieprzywodziłonamyślCalistę.Miałytakwielewspólnych

planów.Towłaśnieprzyjaciółkanawiłają,byzaufaławłasnymzdolnościom,iza-
inspirowała,byrozwiłaskrzydła.Naswojeosiemnasteurodzinywłożyłastrójza-
projektowanyprzezLeahiolśniłazebranychgości.

OtrząsnęłasięzzamyśleniaipodałaStavrosowiprojektwykonanyzpomocągra-

fika–stylizowaneLiCsplecionerazem.

–„Leah&Calista”–wyszeptała.
Bała się jego reakcji, ale nie mogła zrezygnować, skoro wszystkie jej nadzieje

iradościbyłyzwiązanezimieniemzmarłejprzyjaciółki.JeżeliStavrossięniezgo-
dzi,wszystkosięzawali.

Nieodezwałsięjednak,niepochwaliłaniniezganił.Patrzyłnaniątylkozdziw-

nymblaskiemwoczach,ażobojezatracilisięwtymspojrzeniu.

Czekacyprawnikwkońcuodkaszlnąłiczarprysł.
Potamtymdniunadbasenemustaliłasięmiędzynimipewnarutyna.Każdegowie-

czorupopowrociezpracyprzychodziłdopracowniirozmawialinatematjegoalbo

background image

jejpracyjakparagrzecznychnieznajomych,staranieomijającwszelkiemniejbez-
piecznetematy.

Wciągutygodniapoczyniłaznacznepostępy,apodkoniecdniabolałyjąnietylko

plecy,aleipalce.Padałanałóżkokompletniewyczerpana.

Chwilami nachodziło ją wrażenie, że to wszystko jest jakieś nierzeczywiste. Ale

jakdługoonchciałinwestowaćwjejprzyszłość,byłazdecydowanazachowaćspo-
kój.

Kiedypoprzedniegoranaprzyszedłdopracowniizaproponowałwspólnywyjazd,

argumentując,żepotrzebujeprzerwypowyczerpucymtygodniu,chętniesięzgo-
dziła,choćniebezpewnych,niewielkichzresztą,wątpliwości.

Bezmrugnięciaokiemprzyławiadomość,żewezmąudziałwniewielkimparty,

wyjazdpotrwatydzieńiżezawiłdlaniejstylistkę.

To ostanie sprawiło jej przykrość, bo chyba oznaczało, że nie podoba mu się jej

styl, ale tylko zgodnie pokiwała głową i podziękowała mu. Tak postąpiłaby miła
iugodowaLeah,jakąchciałwniejwidzieć.

No i lecieli jego odrzutowcem, otoczeni luksusem przestronnej kabiny, wysłanej

kremowym,puszystymdywanemiwyposażonejwkrólewskichrozmiarówłoże.Jed-
nakLeahmarzyłatylkootym,bywetknąćpalcewewłosyirozburzyćmisternąfry-
zuręułożonąprzezstylistkę.Masywnykokuwierałjąwkarkiciążyłnaobolałych
ramionach.

Kiedystewardesazaproponowaładrinka,poprosiłaowodęiaspirynę.
–Źlesięczujesz?–spytałStavros.–Przezostatniągodzinęstraszniesiękręciłaś

–dodał,kiedynieodpowiedziała.

–Jeżeliciprzeszkadzam
–Dajspokój.Choćrazpoprostuodpowiedznapytanie.
–JaŹlesięczujęwtymuczesaniuiwtejsukience.Mamwrażenie
–Jakie?–dopytywałsiętonempomiędzyrozbawieniemizaciekawieniem.
Łykłaprzyniesionąaspirynęipopiławodą.
–Odpowiedz–poprosił.
–Mamwrażenie,żeniewyglądamjakja,tylkotwojawersjamnie.
–Mojawersja?–powtórzył,zaskoczony.–Nierozumiem.Wyjaśnijmito.
–WtymubraniuibiżuteriijestemLeahSporades,skromnaiposłusznażonasza-

nowanego miliardera Stavrosa Sporadesa. Nie istnieję jako ja. To wszystko twoja
własność.

Zesztywniał,apowietrzewokółnichzrobiłosięciężkie.
–Nierozumiem.
–Widocznietakmniepostrzegawybranaprzezciebiestylistka.
Uważniejprzyjrzałsięsukience.
–Rzeczywiście–zgodziłsię.–Tozupełnienietwójstyl.
Pokiwała głową, zastanawiając się, dlaczego właściwie nie przemilczała całej

sprawy.Dlaczegozawszemusiałasięwystawićnalinięstrzału?

– Uważasz, że stylistka wybrana przez kogoś z moich pracowników chciała cię

przedstawićjakomojąskromnąiposłusznążonę,opierającsięnamojejwizji?

–Tak.
–Dlaczegowięcsięnatozgodziłaś?

background image

– Zaangażowałeś całą armię, żeby mnie ubrać na to przycie. Pomyślałam, i to

chyba logiczne, że nie podoba ci się mój styl. Podobnie jak nie podoba ci się mój
sposóbżycia.

–Niechodzioto,żetwójstylmisięniepodoba,aletwojeubraniasądośćmarne

gatunkowo

–Preferujęstylcyganerii–wtrąciłachłodno.
– Muszę przyznać, że zawsze wyglądasz bardzo seksowne i wyrafinowanie.

I choć pewnie mam na sumieniu różne grzechy, nigdy ci nie narzucałem ubierania
siętakczyinaczej.

Wtakimrazie,pomyślała,stylistka,podobniejakwieleinnychosób,uznała,żesię

mniewstydziszipostarałasię,żebymchoćnachwilęstałasięciebiewarta.

Błyskwjegooczachkazałjejpowstrzymaćsięodkomentarza.
–Powiedzmipoprostu,dlaczegosięzgodziłaś.
Wiłasiębezradniepodjegouważnymspojrzeniem.
–Staramsiębyćposłuszna
Wybuchnąłśmiechemisłowazamarłyjejnawargach.Atmosferawkabiniezmie-

niłasięradykalnie.

–Kiedysięśmiejesz,odrazujesteśbardziejludzki.
–Wprzeciwieństwiedokosmity?
–Wprzeciwieństwiedoczłowieka,którybyłzawszesztywny,autokratycznyikie-

rował się wyłącznie poczuciem obowiązku i odpowiedzialności. Kiedy ostatni raz
zrobiłeś coś, bo tego chciałeś, a nie bo czułeś, że powinieneś? Coś, co może jest
szalone, ale bardzo przyjemne? Coś, co cię pochłania bez reszty, doki tego nie
osiągniesz?

Wjegooczachpojawiłosięleniwezainteresowanie.
–Aty?–odparł.–Kiedyzrobiłaścośtakiego?
Przejechałajęzykiempowysuszonychwargach.
– Wczoraj. Zjadłam na raz pół sernika, który upiekła dla mnie Rosa. Smakował

niebiańsko.

–Nieliczeniesięzprzyszłościąiotaczacyminasludźmitowybór,któryniesie

zesobąpoważnekonsekwencje.

–Naprzykład?
Wzruszyłramionamiimilczał.Najwyraźniejczasnaszczerośćprzeminął.
–Jaktomożliwe,żezDmitrimjesteścietakimibliskimiprzyjaciółmi,ajednaknie

udałomusięciebiezdemoralizować?–spytała.

–Możemnieniemożnazdemoralizować
Bardzo prowokuce stwierdzenie, którego nie da się pozostawić bez komenta-

rza.

–Możetylkodlatego,żeprawdziwapokusajeszczenienadeszła?
Jakimś cudem przebywanie w jego towarzystwie pozwalało jej zapomnieć

owszystkichlękachikłopotach.

Terazchwyciłjązaręceipociągnąłnafoteloboksiebie.
–Dajmytemuspokój.Strasznieintensywniepracowałaśwtymtygodniu.
–Samnierobiszniczegoinnego.
–Owszem,alemojezacianiesątakwyczerpucefizycznie.Rosawspomniała,

background image

żeczęstosięgimnastykujeszibiegasz.Tobardzodobrze.

–Jakwidzisz,potrafięosiebiezadbać.
– Nigdy nie twierdziłem, że nie potrafisz. Ale potrafić, a chcieć to nie zawsze

idziewparze.–Patrzyłnaniąznietypowymwahaniem.–Wieszzaangażowałem
tę,jaktonazywasz,armię,bopomyślałem,żebędzieciprzyjemnie,jeżelirazktoś,
dla odmiany, zajmie się tobą. Że chętnie pokażesz się w towarzystwie. Skoro mó-
wisz,żemojaposiadłośćleżywśrodkuniczego

Niemogłanieprzyznaćprzedsamąsobą,żebardzopotrzebowałachoćbyodrobi-

ny uwagi i dobroci. Dlatego powinna mu podziękować. W rezultacie jednak tylko
pokiwałagłowąiwstała,czującsięwewłasnejskórzejakwięzień.

DużowygodniejbyłobymócnienawidzićStavrosa,bojegodobroćnaruszałafun-

damentjejdotychczasowegożycia.

–Cotozauroczystość?Dlaczegomamytamzostaćażtydzień?
– Pięćdziesiąta rocznica założenia Katrakis Textiles. Dziś mamy wielką galę dla

uczczenia tego, co Giannis osiągnął w ciągu tych pięćdziesięciu lat, a resztę tygo-
dniaspędzimyznim.

KatrakisTextiles–dziedzictwoGiannisadlaDmitriego,Stavrosaidlaniej.
–Niechcęwtymuczestniczyć.
–Niewierzęci.
Wpanicezacisnęładłoniewpięści.
–Naprawdę,uwierzmi.TyiDmitribędziecietammilewidziani,alejaProszę,

zawróćmyiodwieźmniedodomu.

Nawetniedrgnął.
–Niemamowy.Możezapomniałemotymwspomnieć,aletojedenzwarunków,

jakiemusiszspełnić,żebyodzyskaćwolność.

–Niemożesz–Oburzenieażniązatrzęsło.
–Uspokójsięipowiedzmi,ocochodzi.
Podniosłagłowęispojrzałamuprostowoczy.
– Nie chcę mieć nic wspólnego z Giannisem i jego dziedzictwem. Odrzucił moją

mamętylkodlatego,żezakochałasięwmoimtacie.Nawetnieprzyszedłnajejpo-
grzeb,atatynigdyniezaakceptował.

–Byłtymwszystkimzdruzgotanyipewnosięniespodziewał,żetwojamamaoka-

żesięrównieupartajakon.Wtakichsytuacjachtrudnozawrócićzrazobranejdro-
gi.

–CiebieiDmitriegopokochałbardziej,niżkiedykolwiekkochałmamęczymnie.

Wziąłmniedosiebietylkodlatego,żeniemógłpostąpićinaczejpośmiercimojego
taty.

–Myślę,żepróbowałnaprawićswojedawnebłędy.
Pokręciłagłową,chcącznaleźćwłaściwesłowa.
– Zrobił ze mną to, co nie udało mu się z mamą. Zrujnował mi życie, wplątując

w nie ciebie. Zmusił cię, żebyś się ze mną ożenił, i w ten sposób odebrał mi wol-
ność.

–Doniczegomnieniezmuszał.Poprostubyłemmucoświnienzatowszystko,co

dlamniezrobił.Zaakceptowałbymkażdepoświęcenie

Szarpłasię,jakbyjąuderzył.

background image

Tobyłoprzykre,Alenierozumiałjejijużchybanigdyniezrozumie.Czyżbypomi-

mociągłychanimozjiinieufnościjednakpragnęłajegoakceptacji?

–Oczywiście–powiedziaładrżąco.–PotężnyGiannisKatrakiswyciągnąłswoich

przybranychsynówzbiedyiuczyniłichkrólamiswojegoimperium.Jakwtejsytu-
acjiszanowanyStavrosSporades,któryzrobiłbydlaniegowszystko,mógłodwić
poślubieniajegookropnejwnuczkiIczyjeżycieległowruinie?

Nieodpowiedział,aonamówiładalej.
–PrzysłużyłeśsięGiannisowikosztemmnieitoniejestwporządku
–Nierozumiesz,jakonbardzotęskni
–Atyrozumiesz?Potrafiszzrozumiećuczuciailęki?NawetśmierćCalistyrów-

nałasiędlaciebietylkoniepowodzeniu.Tęskniłeśzanią?Czykiedykolwiekznaczy-
ładlaciebiecoświęcejniżtylkoodpowiedzialność?

Milczał,alewyglądałnaudręczonego.
–Opiekowałemsięniąoddzieciństwa
–Tak,opiekowałeśsięnią,kupowałeśubraniaibiżuterię,aleczyjąkiedykolwiek

kochałeś? Czy Giannis znaczy dla ciebie coś więcej niż tylko dług do spłacenia?
Aja?Czyniejestemtylkokarązatwojebłędy?Jeżeliwogólemaszserce,tochyba
zkamienia.

Niezwracałauwaginajegowidocznerozdrażnienie,bochciałagozranićzato,

żejąsprowokowałdoszczerości.Straciłaojca,potemCalistę–kiedyichzabrakło,
zostałaniepocieszonaibardzo,bardzosamotna.Jednakjakośsobieporadziła,zna-
lazłacoś,wcomogławłożyćserceiduszę.Alebałasięryzykowaćprzywiązaniedo
dziadka,bonieprzeżyłabykolejnejstraty.

–Jakśmieszosądzaćmnie,skorosamazawszemyślałaśtylkoosobie?
–Śmiem.Tyniemaszżadnychwątpliwościaniobaw,nicniepowstrzymujecięod

postępowaniazgodnegoztwoimkodeksemmoralnym.Przynajmniejnieudawaj,że
Gianniscośdlaciebieznaczy.

–Giannisjestjakojciec,któregonigdyniemiałem.Byłdlamnielepsząmatką,niż

ta,któraodnasodeszła.Byłmojącałąrodzinąiprzyjacielem,wciążjestdlamnie
wszystkim. Gdyby nie on, spędziłbym życie w nędzy i niedoli. Dlatego zrobiłbym
wszystko,comożesprawićmuradość.

To był zaskakucy wybuch. Przepełnione bólem wyznanie czyniło oskarżenia

Leahbezzasadnymi.Skororzeczywiścieniemógłliczyćnarodziców,jegodetermi-
nacjawydawałasiędużobardziejzrozumiała.

W powietrzu zawisło ciężkie milczenie. Stavros przetarł palcami oczy i dopiero

terazzauważyła,jakbardzojestzmęczony,wręczudręczony.

–Twojezdanienatentematjestbezznaczenia.Nawetjeżeliuważasz,żezrujno-

wał ci życie, ja wiem, że zawsze chciał cię tylko chronić, także przed tobą samą.
Dlatego dziś wieczorem nie tylko zachowasz się jak wnuczka i spadkobierczyni
Giannisa Katrakisa, ale spędzisz z nim kilka następnych dni i okażesz mu głębo
wdzięcznośćiszacunek.Jeżelipotrafiszocenić,cojestdlaciebiedobre,amyślę,że
potrafisz,tomnieposłuchasz.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Leahspoglądałazdużegobalkonunaterenotaczacydomjejdziadka.
Rozstawiono tam duże namioty, między nimi biły w górę barwnie podświetlone

fontanny, stoły uginały się pod ciężarem pyszności. Z głośników umieszczonych
wpobliżudomusączyłasięłagodnamuzyka.

Ztłumudobiegałyśmiechyigreckiepozdrowienia.Ponaddwiesetkigościskłada-

łyżyczeniaGiannisowialbowychwalałyStavrosaiDmitriego.

Najwyraźniejjejdziadekniemógłwybraćlepszychspadkobiercówswojejfortuny.

Onabyłatuoutsiderką,ciekawostką,nieznajomą,choćotaczalijąludzie,którzydo-
brzeznalijejmatkę.Awinęzatomogłaprzypisaćtylkosobie.

Kiedywysiadłazlimuzyny,wspartaoramięStavrosa,odniosławrażenie,żecały

światznieruchomiał.Wciszyszłaprzezrozstępucysiętłum,wzrokiemszukając
dziadka.

– Na razie odpoczywa – szepnął jej Stavros i dopiero wtedy odważyła się ode-

tchnąć.

Nogiugięłysiępodniąibyłabyupadła,gdybyjejniepodtrzymał.
Od tamtych chwil miła już godzina i teraz czekała na Giannisa, wspominając

wszystko,cowydarzyłosięwjejżyciuwciąguminionychdziesięciulat.

Niebyławdomudziadkaodprawieośmiulat,bowolałazamieszkaćzeStavro-

semiCalistą,jużnadługoprzedślubem.Wielkidommiałwsobiepodobnyspokój
jakdomostwoStavrosanawyspie.

KiedyStavrosprzywiózłjądodomu,dziadekbyłwobecniejotwartyikochacy.

Miała tylko piętnaście lat i była pogrążona w smutku po nagłej śmierci ojca, zbyt
przygnębiona,byodpowiadaćGiannisowiczymświęcejniżpółsłówkami.Aleonsię
nie poddawał. Poprosił Stavrosa, by następnym razem przywiózł ze sobą Calistę.
Miał rację. Calista, zuchwała i wesoła, potrafiła dotrzeć do Leah i zrozumieć jej
smutek.

ILeahnigdysobieniewyobrażała,żejąstraci.Przygniecionaciężaremśmierci

przyjaciółkiidecyzjąStavrosa,niechciałanawetspojrzećnaGiannisa.Uznała,że
niekochającgoiunikającnawiązaniawięzi,niebędziecierpiećzpowodujegoodej-
ścia.InawetkiedyGianniswydobrzałpozawale,onawciążniechciałagowidzieć.

Stavrosmiałrację.Naprawdęzachowywałasięsamolubnie.Byłatchórzem,sku-

pionymwyłącznienaunikaniucierpienia.

Nagle coś przerwało jej zadumę. Poczuła, że nie jest już sama i odwróciła się

gwałtownie.

Staliwdrzwiach,Stavrosokrokztyłu,dziadekprzypatrywałjejsięuważnie.
–Podejdźtu,dziecko,niechcisięprzyjrzę.
Jegogłosjednocześniełagodnyichropawyrozbrzmiałwciszy.Jakbypociągnięta

niewidzialnąnicią,zwacymdzikosercem,zrobiłakilkakrokówwjegokierunku.

–Jesteśdoniejterazbardzopodobna.WyglądaszzupełniejakmojaślicznaIoan-

background image

the.Witajwdomu,Leah.

Itakpoprostu,wtejjednejchwiliopadłyzniejwszystkiezasłony,runąłmur,któ-

rywokółsiebiezbudowała.

Łzy płyły niepowstrzymanie, kiedy podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na

szyję,łaknąccałymsercemjegobezwarunkowejakceptacji.

Giannisbyłtakkruchyidrobny,żegdybyniepomocStavrosa,przewrócilibysię

oboje.

–Takbardzomiprzykro–wyszeptała,czującobezwładniacąpustkę.
Jakmogłaprzeztylelatodmawiaćimobojguswojejmiłości?Dziadektrzymałją

wmocnymuścisku.Pachniałtakjakdawniej,sosnowympłynempogoleniu.

–Cicho,niepłacz,kochanie.
Kiedyznówzaczęłazauważaćotoczenie,Giannissiedziałwfotelu,aonaklęczała

przed nim. Kamienna posadzka wbijała jej się w kolana. Zawstydzona i smutna,
ukryłatwarznajegokolanach,aontrzymałdłonienajejgłowieiszeptałsłowapo-
cieszenia.Pomimooszołomieniawiedziała,żeStavroszostawiłichsamych.Podnio-
słagłowęipalcamiobtarłałzyzpoliczków.

–Jestemokropnymtchórzem.Zawszemyślałamtylkoosobie.
Pokręciłgłowąizamknąłjejdłońwswojej.
–Gdybyrzeczywiścietakbyło,niebyłobyciętudzisiaj.
Niebyłoby,gdybynieStavros.Alepomimożezdawałasobieztegosprawęitak

bardzocieszyłasięzespotkaniazdziadkiem,niepotrafiłaczućwdzięczności.Jesz-
czenie.

PróbującznaleźćLeah,Stavrosprzemierzałpokójzapokojem,awspomnieniejej

płaczunieprzestawałogoprześladować.Miłyjużponaddwiegodziny,odkądją
zostawiłzdziadkiem,alewciążniebyłwstaniepozbieraćmyśli.

KiedyGiannisprzywiózłgoprzedlatydotegodomu,dopieropodobrymmiesiącu

nauczyłsięjegorozkładu.Terazznówprzeklinałjegoogrom.

Wiedziałodpiegniarki,żeGiannisjużgodzinętemuwróciłdoswojejsypialni,co

oznaczało,żeLeahmogłabyćgdziekolwiek.

Znowu miał poczucie klęski, tak jak po śmierci Calisty. Czy dziś nie zażądał od

swojejmłodejżonyzbytwiele?Dlaczegopłakałatakrozdzieraco?Jejreakcjana
widokdziadkanaprawdęnimwstrząsnęła.

Wkońcuznalazłjąwciemnympokojumuzycznym.Siedziaławmilczeniujakcień.

Ioanthegrywałatunafortepianie,jakzczułościąopowiadałmuGiannis.

Wchodząc,przekręciłwłącznikipokójzalałomiękkieświatłozkryształowegoży-

randola. Zobaczył ją półleżącą na szezlongu, w pomiętej sukience, z kieliszkiem
czerwonegowinawdłoni.Namałymstolikuobokstaławpołowiepełnabutelka.

–Niebędęrozmawiaćowinie,pogniecionejsukienceaniomoimobecnymżyciu.

Jestemboleśnieżywaitopowinnociwystarczyć.

Misternąfryzurę,którajej siętakniepodobała, miałazburzonąi rozpuszczone

włosyokalałyjejtwarz.Podpuchnięteoczyiopuszczonekącikiwargwyglądałybar-
dzosmutno.Bezmakijażusprawiaławrażeniemłodszej,niepewnej,bardzosamot-
nejichybaprzestraszonej.

–Schowałaśsiętuprzedemną?

background image

–Aczytocośzmieni,jeżelipowiem,żetak?
Wpomiętej,poplamionejodklęczeniaipłaczusukiencewyglądałatakżałośnie,że

naglezapragnąłjąpocieszyć,musnąćpalcamidelikatnyobojczyk,przycisnąćwargi
dopulsucejnaszyiżyłki.

Powinienbyćzadowolony,żepostąpiła,jakjejradził,iodnowiławięźzdziadkiem.

Szkodatylko,żetakdużojątokosztowało.

Wsunąłdłoniedokieszenispodniioparłsięoframugę.
–Jużniewyglądaszjakmojawersjaciebie.Raczejjakty.Nawettęniepasu

dociebiesukienkęudałocisiępodporządkowaćswojejwoli.

–Cieszęsię–powiedziała,aleniebyłowniejradości.–Naprawdęnieznudziłoci

sięjeszczekierowaniekażdymmoimkrokiem?

Wyzwaniewjejgłosiekazałobymusięuśmiechnąć,gdybymógłjejwpełniuwie-

rzyć.Gdybyniesłyszałwjejgłosiedrżenia,którestarałasięukryć.Gdybyniedo-
strzegłwniejbóluitęsknotynawidokGiannisa.

Jednakwciążniemógłbyćpewnyjejnastrojuani,cogorsza,własnychintencji.
–Dlaczegowciążpróbujeszmniesprowokować?
Zatopiławzrokwkieliszkuimiałwrażenie,żechętniebysięprzednimukryła.Że

wcaleniechciała,żebyjątakąoglądał.

–Poprostuchciałabym,żebyśmniezostawiłsamą.–Takjaksięobawiał,potwier-

dziłajegopodejrzenia.–Niejestemwstanieznieśćtwojejanalizymojegopostępo-
waniaiosądu.–Nawetmówiącto,wciążniepatrzyłamuwoczy.

Czyżby naprawdę tak bardzo jej dokuczył? Czy zachował się jak nieczułe mon-

strum?Czyzawszesiętakwstosunkudoniejodnosił?

Pracował niezwykle ciężko na małej farmie swojego dziadka, próbując zastąpić

zaniedbucego ich ojca, bo obawiał się, że oboje z Calistą zostaną wyrzuceni na
ulicę. Pamiętał dziwny spokój tamtej nocy, kiedy babcia powiedziała im, że matka
niewróci.Kiedysiędowiedział,żeojciecnieżyje,nieuroniłnawetłzy.Myślałwte-
dytylkootym,żebyochronićCalistę.

Odkąd pamiętał, myślał tylko o tej małej dziewczynce, która towarzyszyła mu

wszędzie, odkąd nauczyła się chodzić, przytulała go, całowała i przychodziła ze
skargą,kiedysięskaleczyła.

Byłapełnaufności,aonzupełnieniewiedział,coztymzrobić.Niewiedział,jak

jejodpłacićzatoprzytulanie,niewiedział,cojejpowiedzieć.Więcrobił,comógł.
Chroniłjąizaopatrywał,wcosiędało.

Leahzapytała,czywogólekochałCalistę.Czyżbyiwtymmiałarację?
Kiedyjąstracił,byłrozżalony,zdezorientowany,wybityzrównowagi.Niepotrafił

poskładaćmyśli,więcprzestałmyśleć,azająłsiędziałaniem.

SkupiłsięnachronieniuLeah,ajednocześniewymierzałimobojgukarę,coprzy-

nosiłomuperwersyjnąulgę.

Dopieroterazzacząłdoniegodocieraćsensjejsłów.
Instynktostrzegałgo,żepowinienodniejodejść,pókijeszczemożegoranićtylko

ostrymisłowami.Powinienzwrócićjejwolność,odejśćinieoglądaćsięzasiebie.

Ajednakniepotrafił.Bocośdoniejczuł.
–Powiedz,czytonienawiśćdomniekazałacisiętrzymaćzdalaodGiannisa?
Spojrzałananiegoiwyczytałzjejwzrokusatysfakcję.

background image

–Gdybymtylkomogłabyćpewna,żetocisprawiprzykrość,pozwoliłabymcitak

myśleć.

–Ażtakbardzojesteśspragnionamojejkrwi?
–Tak.
Taprostaodpowiedźprzełagodreszczem.Tobyłotak,jakbyspotkaniezGian-

nisempozbawiłojąmaski.

–Jesteśzadowolony?Podniosłamswojąwartośćwtwoichoczach?
–Odkiedytomojaopiniamadlaciebieznaczenie?
Zerwałasiętakgwałtownie,żerozpuszczonewłosyzawirowaływokółtwarzy.
–Wieszco?Zapomnijotym.Nicmnienieobchodzi,czyjestciprzykro.Wogóle

mnienieobchodzisz.Zrobiłam,cochciałeś.Giannisjestspokojnyiszczęśliwy.Ode-
grałamrolędziedziczkiikochacejwnuczki,więcjestemokrokbliżejdoodzyska-
niawolności.Itylkotomnieinteresuje.Powiedzmi,cojeszczemamzrobić,żebym
nigdywięcejniemusiałaztobąrozmawiać.

Maskawróciłaiznówbroniłamudostępudoprawdziwejsiebie.
Odwróciła się, ale nie zdążyła umknąć, bo chwycił ją za rękę, po raz pierwszy

wżyciuulegającbezresztyemocjom.

–Kogosięboisz,Leah?Mnieczymożesiebie?
– Nie boję się ciebie – odparła bojowo, ale z jej zachowania wyczytał, że trafił

wsedno.

–Więcspójrzmiwoczy–zażądał,kierowanygwałtownąpotrzebąudowodnienia,

żejegoopiniajestdlaniejważna.

PodobniejaksamaLeahzaczęłabyćważnadlaniego

Niemogłapozwolić,żebyjejdotykałaniżebyjącałował.Botakłatwocośmogło

wniejpęknąć,awtedywyznałabymucałąprawdęoswojejnieznośnejsamotności.

Gdybymupozwoliłazobaczyćprawdziwąsiebie,niemiałabysięjużgdzieprzed

nimschronić.Aczuła,żeniewolnojejdopuścićgoblisko.

–Dlaczegosiętakzachowujesz?
Wmilczeniuibezskuteczniepróbowałamusięwyrwać.
–Czegoodemniechcesz?–spytaławkońcu.
–Zawszechciałemtylkoprawdy.–Delikatniebłądziłpalcamipojejkarku.–Ale

tegominiedasz.Więcwezmęodciebieto,comogę.

W jego dotyku i spojrzeniu była obietnica wszystkiego, czego kiedykolwiek pra-

gnęła.Aleniemogłaustąpić.

–Niechcę.Ja
–Wtejkwestiinieumieszkłamać.–Przyłożyłpalcedopulsucejpodskórążyły.

– Puls cię zdradza. I oczy. A nawet wargi. – Musnął długimi palcami jej policzek
iprzyciągnąłjąbliżej.

Biodremotarłasięojegoudoiprzeszyłjążar.Jakmiałamusięoprzeć,kiedytak

naniąpatrzyłidotykałwładczo?

–Jużniedługoniebędętwojążoną
Uśmiechnąłsiędrapieżnie.
–Wtejchwiliwciążjesteśmoja.Chcęjednegopocałunkuzawszystkiekłopoty,ja-

kiemisprawiłaś,zawszystkoto,czegomiodmawiasz

background image

Wywróciłjejżyciedogórynogami,ateraztosamorobiłzjejsercem.
Niepocałowałjejjednak,tylkoczekał,ażonatozrobi,corzeczywiściesięstało,

bojużdłużejniemogłaznieśćtegonapięcia.

Jegowargibyłytwardeigoceimilionyiskiereksplodowaływjejgłowie.
Apotemodwróciłsięiodszedł.Takpoprostu.Któregośdniauwolnijąodmałżeń-

skichwięzów.Byłotymprzekonany,choćwciążczułnawargachjejsmak.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Dlaczegojąpocałował?
TopytaniedręczyłoLeahbezkońca.
Idlaczegotakmusięłatwopoddała?
Kiedy zamykała oczy, wciąż słyszała jego przyspieszony oddech i miękko wyma-

wianesłowa

Drżącymidłońmipróbowałakroićmateriał,alewkońcuzcichymokrzykiemupu-

ściłanożyce.Jużwiedziała,żeniezrobidziśnic,cowymagaskupienia

Tiul,zktóregomiałauszyćpodszewkędosukniślubnej,byłnajdroższymzmate-

riałówzawionychdojejkolekcji,alenaszczęściezmarnowałatylkomałykawa-
łek.

Od przycia upłynął już ponad tydzień. Następnego wieczoru Stavros wyjechał.

Domyślałasię,żewpływnatomiałichpocałunek.Teraz,kiedynaniąpatrzył,było
wjegospojrzeniucośnowego–jakaśniezwykłaintensywność.

Zdjęła z wieszaka ciemnoczerwoną sukienkę koktajlową, usiadła przy maszynie

izaczęłająobbiać.

Byłabardzozadowolona,żeudałojejsięprzekonaćStavrosa,bywiększośćmate-

riałówprzesłanodorezydencjidziadka.Gdybyniemogłapracować,aninachwi
nieprzestawałabyonimmyśleć.

Niepotrafiłaprzejśćdoporządkunadjegoarogancjąichłodem.Byłojejtakbar-

dzowstydentuzjastycznejodpowiedzinatamtenpocałunek,żeniemogłapokonać
frustracji.

Chciałagonienawidzićinienawidziłazatęchłodnądeterminację,alejednocze-

śniedziękiniemupoczuła,żeżyje.

Kiedypatrzyłnaniązgocympragnieniemwtychpłowychoczach,kiedymiała

wrażenie,żemogłabydotrzećdojegownętrzatakłatwobyłouwierzyć,żetrak-
towałjąjakrównąsobie.

Cobyłonajgłupsząrzecząnaświecie,skoromiałkochankęwAtenachiprawdo-

podobniebyłterazuniej.Dobrawtymwszystkimbyłatylkomożliwośćpodgonienia
robotyispędzaniaczasuzdziadkiem.

PokilkunieznośnychdniachGianniswkońcusięnadniąulitowałipoprosił,żeby

mupokazałasukienkęzeswojejkolekcji.Uznałjązapiękną,aprojektantkęzanie-
zwykle utalentowaną i prorokował jej wzięcie szturmem świata mody. Orzekł
zdumą,żeprojektowaniestrojówmająwekrwi.Tapochwała,choćtrochęprzesad-
na,sprawiłajejogromnąprzyjemność.

Co dzień zjadali razem śniadanie i lunch, a potem szli na przechadzkę wokół

domu.Czasemgraliwjednązgierplanszowych,którychjąnauczył,czasemrozma-
wialiojejprojektach.PowstrzymywalisięnatomiastodrozmówoStavrosieistatu-
siejejmałżeństwa.

Potakdługimokresie,kiedytakbardzobałasiępodobnejbliskości,błyskawicznie

background image

nawiązałasięmiędzynimisilnawięź.Sprzyjałytemudługie,leniwegreckiepopołu-
dnia spędzane na pogawędkach albo trwaniu w wygodnym milczeniu. Czasem on
przysypiał,aonaszkicowałanoweprojekty.Tenwspólnyczasbyłdlaniejbezcenny.
Dziadekwciążbyłniesfornyjakmłodychłopakimiałwielkieserce.

Parne dni z wolna ustępowały coraz chłodniejszym, a obawy Leah znikły i w jej

sercu zapanowała radość. Było to tak niezwykłe, że czasem spoglądała na siebie
wlustrze,zastanawiającsię,czyniewyglądainaczej.

Sygnałtelefonuuświadomiłjej,żeczasnalunchzGiannisem.
Czas, który na życzenie Stavrosa miała z nim spędzić, szybko dobiegał końca,

iLeahuświadomiłasobie,żeniepotrafisięznimrozstać.

Stavrosunikałjej,aledzwoniłkażdegowieczoruipytałodziadka.
Tamtegowieczorucośsięmiędzynimizmieniło,aleniewiedziała,czynadobre,

czynazłe.

drującprzezdziedziniec,westchnęła.Wciążpróbowałagonienawidzić,alenie

ulegałowątpliwości,żegdybynieon,niespędziłabytegocudownegoczasuzGian-
nisem.

LeahznalazłaGiannisanapatio,zktóregorozciągałsięwidoknabezkresnewy-

brzeże.Daszeknadstołemdawałochronęprzedpacym,greckimsłońcem.Poca-
łowaładziadkawpoliczekiusiadłaobok.

Niewielkistóługinałsięodróżnobarwnych,smakowitychpyszności.
–Niemówiłeś,żemamydziśświęto–powiedziała,rozkładającserwetkęnakola-

nach.–Gdybymwiedziała,niejadłabymśniadaniaipobiegałabymdłużej.

–Jedz–odparłGiannis.–Żadenmężczyznanielubiwystacychkości.
Włożyładoustkawałekpuszystegociasta.
– Żaden mężczyzna nie jest, jak na razie, zainteresowany twoją wnuczką, więc

niemasięczymprzejmować.

Odpoprzedniegotygodniatakieprzerzucaniesięuwagamistałosięmiędzynimi

rodzajemswoistejgry.TymrazemjednakGiannissięnieuśmiechnął.

–Onjesttwoimmężem,dziecko.Chybamutegonieodwisz?
Kęsciastautkwiłjejwgardle.Rozkaszlałasięipopiłagolemoniadą.
–Niechcęrujnowaćpopołudniarozmowąotym.
– Twoja matka nie żyje. Calista nie żyje. Wiem od Stavrosa, że utrzymujesz się

sama.Możerozmowazestarymczłowiekiemjakościpomoże?

Jegoprzesłodzonytonkazałjejsięuśmiechnąć.
–Niechcęrozmawiaćojegoprawachwynikacychzfaktumałżeństwa,dziadku.
–Chcesznowoczesnegomałżeństwaijatorozumiem.Alemartwięsięociebie.

Widzęwtwoichoczach,żedokuczacisamotność.

Toprawda,byłasamotnaodlat.DlategotakłatwouległadotykowiStavrosa.
–Leah?
Nie miała serca odwić mu tej rozmowy. Co dziwne, nie potrafiła być zła na

Giannisa,choćtoondałStarosowiwładzęnadnią,miałanatomiastmnóstwożalu
dotegodrugiego.

Powolizaczynałazdawaćsobiesprawę,żetotylkozasłona,którawdodatkuza-

czynałamiećdziury.

background image

Dziadekścisnąłjązarękęinaglemówieniezaczęłosprawiaćjejtrudność.
–Stavrosijatoskomplikowane.Jakmogęmyślećonimiszanowaćgojakomo-

jegomęża,skoroonwciążtraktujemniejakdziecko?

–Takajegonatura,żechcechronićosoby,któreuważazabliskie.
Mnie z pewnością za bliską nie uważa, pomyślała, ale nie powiedziała tego.

Zresztą,cozaróżnica?

–Mamwrażenie,żetojedyne,copotrafi.Nigdyniewidziałam,żebysięśmiałczy

żebykogośpotrzebował.Poprostuniemasłabychpunktów.

Choćwtedy,kiedyjąpocałował,wyglądałjakośinaczej,jakbybezbronniewłaśnie.
–Wygląda,jakbysięurodziłzwdrukowanymgotowymzestawemzasad,według

którychpowinnoprzebiegaćżycie.

WoczachGiannisazapaliłsięjakiśbłysk.
–Stavrosonicnieprosi,niebierzeniczegodlasiebie.Tylkodaje.
Byłowtychsłowachwieleprawdy,nawetbardzowiele.Rzeczywiścienigdynicze-

godlasiebieniechciał.Zawszedlakogoś–dlaniej,CalistyczyGiannisa,czasem
Dmitriego.Nigdydlasiebie.

Trudnojejbyłouporaćsięztąświadomością,więcpowiedziałaszorstko:
–Wydajemisię,żeonniemiewasłabości.Prawdopodobniezabroniłbykucharzo-

wimnieobsługiwać,gdybyzobaczył,żenajpierwzjadamdeser.

Giannisuśmiechnąłsiękącikamiwarg.
–Powiedziałaśmuto?
Pokiwałagłową,aonśmiałsiędługoiserdecznie.Wkońcu,widzącjejniepokój,

powiedział:

–Śmiechwtwoimtowarzystwiedobrzemirobi.Iwciążwierzęwtwojemałżeń-

stwo.Jesteśwłaśnietąosobą,którejpotrzebujeStavros.Iviceversa,typotrzebu-
jeszjego.Jeżelisiępostarasz,odkryjeszwnimwspaniałegoczłowieka.

Niemogłanieprzyznaćchoćbytylkoprzedsamąsobą,żeintencjeStavrosaza-

wszebyłyczyste.

Jakbytobyło,móczwierzyćmusięzeswoichlęków?Zaufaćmu?Daćichzwiąz-

kowiszansę?Byćkobietą,którejonzaufa?

Udającnonszalancję,odktórejbyłajaknajdalsza,zerkłanaGiannisa,któryob-

serwowałjązzaciekawieniem.Widziałajegopytacywzrok,dostrzegławahanie.
Inagleniemogłajużdłużejznieśćukrywaniaprzednimprawdy.

Przełknęłajedzenieichwyciłagozarękę.
– Nie brałam narkotyków tamtej nocy. Nigdy w życiu ich nie brałam. Wiem, że

sprawiłamciból,ale–Słowauwięzłyjejwgardle,więctylkoprzycisnęłaczołodo
jegodłoni.

Jakmiaławyrazićsłowamiswójirracjonalnylęk?
Odgłos lekkich kroków powiedział jej, że Stavros wrócił. Momentalnie puściła

dłońGiannisaiwyprostowałasięnakrześle.

Uwierzyłjej.
Uświadomieniesobietegokazałomuprzystanąć.
Niebrałanarkotykówinigdynieposzłabydomediówzeswojąhistorią,niepró-

bowałabyułatwićsobierozwodu,wciągającjegoiGiannisawjakiśbrudnyskandal.

background image

Blefowała, a on dał się nabrać. Uwierzył w każde kłamstwo, jakie mu kiedykol-

wiekpowiedziała.Iwymyśliłsobieswojąwłasnąteorię,jaktosprowadziłajegona-
iwnąsiostręzprostejdrogiiwkońcunawiładospróbowanianarkotyków.

JeżelijednaktonieLeahbyłaprowodyrką,tocosięstało?Dotejporysądził,że

śmierćCalistyzprzedawkowaniaiprzeżycieLeahtobyłczystyprzypadek.

Jednak tak nie było. Jakiegokolwiek wyboru dokonała tamtej nocy jego siostra,

zrobiłatonawłasnyrachunek.

CzyżbyCalistyteżnieznał?
Zanimzdążyłzniknąćzpolawidzenia,Gianniskiwnąłnaniegozuśmiechem.
–Chodźdonas,synu.
Usiadłoboknichinałożyłsobiejedzenie.DopierowtedyLeahnaniegospojrzała.
Musiał przyznać, że pociąga go jak żadna inna kobieta. Przez te kilka dni nie-

obecności nic się nie zmieniło. Czy ważniejszy był fakt, że była jego żoną, czy że
byłapoprostusobą,Leah–śliczną,zdecydowaną,żywiołową–tegoniewiedział.

Wiedział tylko, że wymyka się wszelkim jego ocenom, że bezwzględnie dąży do

swojegocelu,przyokazjinieodwołalniezmieniającjegożycie.

Aleniemógłpozwolićjejodejść,przynajmniejdokiniepoznałprawdynatemat

ichobu:CalistyiLeah.

Pozatymmiałogromnąochotęznówskosztowaćjejsmakowitychwarg.
Tym razem zamierzał dać sobie spokój z poczuciem obowiązku i sięgnąć po to,

czegopragnąłnajmocniej.

Teraz uśmiechła się miło, co głównie miało uspokoić Giannisa, który powoli

dźwignąłsięzkrzesłaisięgnąłpolaskę.Oniteżwstali,aledziadektylkomachnął
ręką.

– Czas, żebym odpoczął, ale wy jeszcze posiedźcie. – Mrugnął do nich i zniknął

wdomu.

Jak zareaguje Giannis, kiedy w końcu się rozstaną? Czy Stavros wspomniał mu

otychplanach?

KiedyGianniszniknął,Leahchciałapożyćjegośladem,aleStavrosjąpowstrzy-

mał.

–Zostań,proszę.
Impulspchacyjądoucieczkiszybkoprzeminąłiniepotrafiłaodwićtejspo-

kojnejprośbie.Siedziaławięcwmilczeniu,obserwującgospodnawpółopuszczo-
nych powiek. W oliwnym gaju śpiewały ptaki i szumiały liście, poruszane morską
bryzą.Wprzyrodziepanowałaharmoniaitylkojejsercetłukłosięboleśniewpier-
si.

Niespodziewaniedlasamejsiebiezaskniłazajegodotykiem,zapragnęłazapo-

mniećokłamstwachiuprzedzeniach,ofiarowaćiprzyjąćczułość.Tymbardziejże,
choć jak zwykle ubrany w garnitur, wyglądał jakoś mniej formalnie. Górne guziki
koszulibyłyrozpięte,awłosymiałpotargane.

–Jaktamtwojakolekcja?
Przywołanadorzeczywistości,ztrudemznajdowaławłaściwesłowa.
– Bardzo dobrze. Skończyłam projekt ostatniej sukni. Ale wciąż się boję, że nie

dzietakwspaniała,jakbymchciała.

background image

–Tosukniaślubna?
–Tak.Przymierzałamsiędoniejcałymigodzinami,aleniepotrafiłamsięzdecydo-

waćnacięcie.

–Denerwujeszsię?–spytałciepło.
–Tak–odparłapoprostu.–Wiesz,togwóźdźmojejkolekcji,aledlamnieznaczy

dużowięcej.Sukniaślubnatodziśsymbolstatusuibogactwa.Natenjedendzień
kobietastajesiękimś,obyciukimmarzyłacałeżycie.

Przysunąłsiębliżejigładziłjąpodłoni.
–Toznaczy?
–Piękna,wyjątkowa,kochana.–Wysuładłońspodjegodłoniiuśmiechłasię

dosiebie.–Niezależnieodwieku,tegodniadlategojedynegomężczyznystajesię
centrumwszechświata.Tendzieńtopocząteknowejdrogiżycia,obietnicaSuknia
ślubnasymbolizujewszystkietenadzieje.

Milczał, więc odwróciła się, zobaczyła w jego oczach ból i nagłe wspomnienie

szarpłojązaserce.

Onasamabrałaślubwkoszmarnejsukiencezkremowegojedwabiu,zbytopiętej

na jej młodzieńczo pulchnej sylwetce. Świadkucy im Dmitri zachował kamien
twarz,Giannisleżałwszpitalu.Ona,zdruzgotanaśmierciąCalisty,niebyławstanie
sobie wyobrazić horroru, jaki szykował dla niej Stavros, ale bała się przyszłości
inienawidziłasiebiesamej.

–Przynajmniejchciałabym,żebymojakolekcjabyłaodbieranawtensposób.Bo

rzeczywiściemaszrację.Wtejbranżypojawiasiętylenowychtwarzy,żeniełatwo
sięwybić

–Daszsobieradę.Jawciebiewierzę.–Objąłjejtwarzobiemadłońmiipopatrzył

woczy.

–Topewnodlaciebieokropnienudne–spróbowałajeszcze.
–Czyżbymniezasługiwałnaprawdęnawetwtejkwestii?–Przykucnąłprzedjej

krzesłemiwziąłjązarękę.Czułośćwjegowzrokuosłabiłajejmechanizmyobron-
ne.

–Niekłam,mówiącoczymś,cojestdlaciebietakistotne,nieodbierajznaczenia

temu,copłynieprostozserca

–Ja
–Czyteżotymmarzyłaś?Czyślubbyłdlaciebieważny?
Pokiwałagłową.
–Tak.Naprawdęwierzyłam,żeuświęcazwiązek.Mójojciecnigdynieznałam

mamyizawszemisięwydawało,żejakaśczęśćjegoodeszłarazemznią.Wiedzia-
łam,żemniekocha,alejegosercebyłoprzyniej.Kiedy,dorastając,widzisztaką
miłość,zaczynaszwierzyćwjejsiłę.Imasznadzieję,żeteżtoprzeżyjesz,nawetje-
żeliwiesz–Wzruszyłaramionami,niechcącodkryćsięjeszczebardziej.

– Bardzo mi przykro, że zniszczyłem twoje marzenia – powiedział. – Ale byłaś

takalekkomyślnaMusiałembronićtwojegomajątkuprzednaciągaczamii

–Mnąsamą,oczywiście–uzupełniła,alebezzłośliwości.
Nie mogła kłamać, że rozgrzesza go z tego wszystkiego. Nawet rozumiała, dla-

czegotakpostąpił,alejegoprzeprosinyporuszyłyjakąśukrytąstrunę.

–Wszystkomiałobyćinaczej,alejużdawnopogodziłamsięztym,żeżycieróżnie

background image

sięukłada.Damsobieradę.

Pokiwałgłowąiwstał.
–Jazatytułujeszswojąkolekcję?
–„Nowypoczątek”.
– Podoba mi się – powiedział szczerze. – Wyczuwam w tobie pasję i wierzę, że

wszystkopójdziepotwojejmyśli.

–Naprawdęwtowierzysz?
–Tak.Zcałegoserca.
NagleprzypomniałjejsięzasłyszanyfragmentrozmowymiędzynimaGiannisem.

DziadekpytałStavrosaokontaktyznajwiększymidomamimody,aoncierpliwewy-
jaśniał,ktobyłyskłonnewypromowaćmarkęnieznanegoprojektanta.

Zdecydowanymruchemodsułakrzesłoiwstała.
–Jestemcibardzowdzięcznazatęwzruszacąwiaręwemnie,aleniemogębez

końcaobracaćsięwbezpiecznymświecie,którystworzyliściedlamnieobajzGian-
nisem. Nie mogę się zgodzić na korzystanie z waszych wpływów. A jeżeli twoje
przeprosiny były szczere, jeżeli coś się naprawdę zmieniło w twoim sposobie po-
strzeganiamnie,toprzestańcienaspółkęukładaćmojeżycie

–Giannisrobito,bomunatobiezależy
– Sukces, który będę zawdzięczała byciu jego wnuczką albo twoją żoną, na za-

wszeodbierzemiradośćztego,corobię.Tegodlamniechcesz?Niechtobędzie
sukcesalboporażka,alemojawłasna.Proszę,wytłumacztoGiannisowi.

–Jeżelijeszczetegoniezauważyłaś,twójdziadekmażelaznąwolę
–Aletylkotyjedenpotrafiłeśmuwmówić,żeumieszchodzićpowodzie.
Uśmiechnąłsięipokiwałgłową.
–Cośjeszcze?
Zauważył,żesięzawahała.
–Mów.Skoroodważyłaśsięnanajważniejsze
–Szukałamrożnychpokazówmodynaświecieijedenszczególniemniezaintere-

sowałOddziesięjutrowieczoremwAtenach.Niebędzietamznanychprojek-
tantówaniwielkichmarek.TwojaHeleneigrupkajejpodobnychikonmodyocenią
chętnychdozaprezentowaniaswoichpomysłów.Przygotowałamaplikację,ale

Czekałcierpliwie.
–Opłatazaudziałjestdosyćwysoka,apozatymodkażdegoprzytegowymaga-

nabędzierekomendacjaodktóregośzkoordynatorówpokazu.

Zjegooczuwyczytałarezerwęiwspółczucie.
–Helenejestjednąztychniewieluniezależnychosób,któreniepoprąciebietyl-

konamojąprośbę.Właściwie,tomojepoparcieraczejobniżytwojąwartośćwjej
oczach.

Czyjużzawszebędzieoceniałjąniżej,niżnatozasługuje?Ajeżelitak,kogoinne-

gopozasobąmiałabyzatowinić?Tylkodlaczegotakbardzojątobolało?

–Nieotochodzi.Chciałabymtylko,żebyśmniejejprzedstawił.Mamnadzieję,że

mojakolekcjaprzewisamazasiebieizyskajejaprobatę.

– Z pewnością uda nam się powić kilka minut przed rozpoczęciem pokazu. –

Wstałipopatrzyłnaniązuśmiechem.–Alewrewanżuchciałbymcięocośprosić.

Skoroprosił,anierozkazywał,tonajwyraźniejzmieniłswójstosunekdoniej.Ija-

background image

kikolwiekbyłtegopowód,stałsiędlaniejjeszczebardziejniebezpieczny,botrud-
niejmusiębyłooprzeć.

Przedtamtymdawnym,bezskrupułównarzucacymswojąwolę,mogłasiębro-

nićnienawiścią,przedtymnowymniemiałaszans.Gdybyznimzostała,pokochała
go,apotemstraciła,tobyłobyniedozniesienia.

–Cotakiego?–spytaławkońcu.
–Przedpokazemchciałbymcizadaćkilkapytań,ajeżeliodpowieszmiszczerze,

przedstawięcięHelenealbo

–Albo?–powtórzyłapytaco.
–Jeżeliniezechceszpowiedziećprawdy,topozwoliszsiępocałować.Cotynato?
–Jużmiudowodniłeś,żeniepotrafięcisięoprzeć.Więcpoco?
–Chciałbymtego.Botylkokiedycięcałuję,jesteśsobą.PoznamcięzHelene,ale

chcęodciebiealboprawdy,albopocałunku.Możeszwybierać.

Dała się złapać. Skusiła los, utrzymując, że interesuje go tylko i wyłącznie obo-

wiązek.

–Agdybymtojacięocośzapytała?
– Ja cię nigdy nie okłamałem. Jeżeli jednak zadasz mi pytanie, a ja nie powiem

prawdy,będzieszmogłamniecałować,ilebędzieszchciała.

–Bardzodziękuję,alenie.
Odwróciłasięiumknęładopracowni,zastanawiającsię,conaglewniegowstąpi-

ło.

Sukniaślubnaniebyłajeszczegotowa,alemogłazaprezentowaćnapokazietrzy

inne sukienki. Pospiesznie wyciągnęła je z plastikowych opakowań, by sprawdzić,
czynietrzebanicpoprawić.Kilkagodzinpóźniejzapakowałajezpowrotemizasu-
ła suwaki. Z bicym sercem wyła jeszcze inną sukienkę. Tę uszyła dla siebie
prawierokwcześniej.Krójbyłprosty,aleśmiały,sukienkazpewnościąmogładużo
powiedziećoswojejprojektantce.Ponamyślepostanowiławłożyćjąnapokaz.

TanocmogłasięokazaćniebezpiecznapodwielomawzględamiiLeahskrycieza-

skniłazaczasem,kiedymieszkałasama.Przypuszczała,żeniezdołaszczerzeod-
powiedzieć na pytania Stavrosa i przyjdzie jej się zmierzyć z jego pocałunkami.
Wzięładorękigrzebieńistałaprzedlustrem.Kuswojemuzdumieniu,zobaczyła
tamodbicieosobyszczęśliwej.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

NastępnegowieczoruStavrosobserwowałwychodzącązdomuLeah.Zaprojekto-

wana przez nią sukienka miała czarną górę na ramiączkach, ale sam dół biały.
Zprzodukończyłasięsporonadkolanem,aleztyłusięgaładokostek.Strójuzupeł-
niałyczółenkawzwierzęcemotywy.Wsumiesukienkabyłaprostaielegancka.Le-
cymateriałpodkreślałpozbawionestanikapiersi.Byłaumalowana;przydymione
cienieiciemnoczerwonaszminkauczyniłyzniejsyrenę.Gęste,rozpuszczonewłosy
okalałyzażowionepoliczki.

Nagleprzestałomuzależećnaprawdzie,chciałtylkomócjącałowaćbezkońca.

Porazpierwszywżyciuczułsięzagubiony,niezastanawiałsię,cosłuszne,aconie.
Wiedziałtylko,żenadewszystkopotrzebujeuśmiechuLeah,botylkoprzyniejczuł,
żeżyjenaprawdę.

–Hej–powiedziała,stającprzednim.
Kiwnąłgłową,zafascynowanyjejuśmiechem.Sprawiaławrażeniepodekscytowa-

nej,anawetszczęśliwejiczuł,żeporazpierwszyoddłuższegoczasuzrobiłcośdo-
brego.

Wskazałanaschody.
–Zapakowałamkilkarzeczyzmojejkolekcji.Pomożeszmijezanieśćdosamocho-

du?

Odwróciłasię,alezatrzymałją,kładącjejdłońnaramieniu.
–Wspanialewyglądasz.
Wodpowiedziuśmiechłasięnieśmiało.
–Dziękuję.Toteżmójprojekt.
–Wyrafinowanyidotegobardzoseksowny.Gratulacje.

Dokiniedotarlidocelu,Leahniebyławstaniesiedziećspokojnie,acodopiero

myśleć.ObecnośćStavrosaijegowyraźnypodziwdodawałyjejenergii.

Wkońcumaseratizatrzymałosięprzedkilkusetletnimhoteleminatychmiastpod-

biegłdonichumundurowanyboy.Jednakwtymmomenciedrzwisamochoduzostały
zablokowane.

–Cosiędzieje?–ZdumionaLeahzmarszczyłabrwi.
–Czasnamojepierwszepytanie.
Podjegobadawczymwzrokiemprzeszedłjądreszcz.
–Teraz?Przecieżzarazmampokazaćmojeprojektygrupieprofesjonalistów,któ-

rzywjednejchwilimogąmniepogrzebaćalbowyróżnić.Tonieczasnajakieśgier-
ki,wktórychitakjestembezszans

–O!Takdużomaszdoukrycia?
Tozamknęłojejusta.
–No,dobrze.Pytaj.
–Conaprawdęsądziszomoimdomu?

background image

–Surowyiwyizolowany,takjakty.
Skłamałaautomatycznieiwłaściwiedopieropochwilizdałasobieztegosprawę.
–Kłamiesz–odpowiedziałnatychmiast.
Miękkimruchemotoczyłjąramieniemipocałował.Lewarekwbijałjejsięwbok,

byłacałaskręconawjednąstronę,ależarjegowargkazałjejzapomniećowszyst-
kichniedogodnościach.

Nie było w tym pocałunku delikatnego uwodzenia, nie było próby dominowania,

tylkosięgnięciepoczystą,obezwładniacąprzyjemność.

Wkońcuzabrakłojejtchuikompletnieodurzonazdołaławyszeptać:
– Dobrze, kłamałam. Uwielbiam twój dom. To najpiękniejsze i najpogodniejsze

miejscepodsłońcem.NawetrezydencjaGiannisaniemożesięznimrównać.

Jegomilczeniebyłobardzowymowne.
–Żałuj,żeniepokazałemcimojejsypialni.
Spotkalisięwzrokiem.
–Torturowaniemniewtensposóbsprawiaciprzyjemność,prawda?–wyszepta-

ła.

Blokadadrzwiodskoczyłazkliknięciem.
–Tonicwporównaniuztorturami,jakiezadawałaśmiodlat.
Nie znajdując sensownej odpowiedzi, odwróciła się i wysiadła z samochodu na

drżącychnogach.Stavrosdogoniłją,trzymającnaramieniutorbyzsukienkami.

– Uśmiechnij się. Zobaczysz, będą zachwyceni. – W jego spojrzeniu była tylko

szczerość.–Nieżartowałbymztego,cojestdlaciebietakieważne.

–Skądtapewność,żemisięuda?
–Przeztewszystkielatadużoprzedemnąukrywałaś,alekiedywszedłemdotwo-

jejpracowni,odrazupoczułemtwojąenergię,twojąpasję.Ludzieciępokochają,to
pewne.

Podwpływemimpulsuobłagoipocałowaławpoliczek.Jeżelionwierzywspeł-

nieniejejmarzeń,tojużpołowasukcesu.

StavrosprzedstawiłjąHeleneiwziąłkieliszekszampanaodkelnera.Wspaniale

byłoobserwowaćreakcjęLeahnatowszystko,cosiędziałonaokoło.

Wciążczułdelikatnydotykjejwargnapoliczkuitobyłocudownewspomnienie.
Salabankietowa,gdziepodawanodrinkiiprzeski,byłapełnaprojektantów,ak-

torówiikonmody,jednejwspanialszejniżkolejna.AjednaktoLeahśledziłgłodnym
wzrokiem,apotemprzecisnąłsięprzeztłum,odnalazłjąiprzedstawiłjeszczekilku
osobom. Ze słodko-gorzkim uczuciem słuchał, jak przedstawia się jako Leah Hun-
tington, zerkając na niego spod oka. Jednak niezależnie od własnych odczuć nie
mógłjejzabronićbyciasobąwtenwyjątkowywieczór.

Wróciładoniegodoaudytoriumpółgodzinyprzedrozpoczęciempokazu.Wbrą-

zowychoczachmiałaradość,jakiejnigdyjeszczeuniejniewidział.

–Teraz,kiedywłaściwiejestjużzapóźno,zaczynamdostrzegaćdobrestronyby-

ciatwojążoną.Maszsporemożliwości

Natychmiastpomyślałotym,jakbardzomusiałojejbyćprzykro,kiedynietrakto-

wałichmałżeństwapoważnie.Alewtejchwiliniemógłznieśćtychwspomnień.

Wziąłztacyprzechodzącegokelneramałefrancuskieciasteczkoiwsunąłjejdo

background image

ust.Oblizaławargi,aprzyokazjiczubkijegopalców,conatychmiastwprawiłogo
wstanpodniecenia.WtejchwiliwidziałisłyszałwyłącznieLeah.Złapałjązarękę,
pociągnąłzaszerokąkolumnęipocałowałdzikoizachłannie.

–Niezadałeśpytania–szepła,uroczozmieszanaizarumieniona.
–Niemożeszoblizywaćmężczyźniepalcówioczekiwać,żezachowasięracjonal-

nie.

Kiedyzaproponowałtęgrę,sądził,żewystarczymupocałunek,terazjednakwca-

leniebyłotymprzekonany.

–Och!Następnymrazembędęotympamiętać.
Byłomiędzynimicośtakiego,coniedawałosięracjonalniewyjaśnić.
–Wtakimraziejazadamcipytanie.
–Zróbtoodrazu,bozachwilęskończysiępokaz.
–JakmożeszmnietakcałowaćijednocześniebyćzHelene?Ajeżeli
–Powiedzto,Leah.
–Jeżelizechceszsięzemnąkochać?Cowtedy?
–Chciałabyśtego?
–Nieotochodzi.Obiecałeśmiprawdę.Gdybycośsiępomiędzynamiwydarzy-

łoUstaliszosobnezasadydlakażdegoznas?

–Okłamujeszsamasiebie,więcniewiem,czypotrafiszznieśćmojąprawdę.
–Tak.
–TamtegodnianajachcieDmitriegomiałemnamyśliprzysięgęślubną.Odkądsię

pobraliśmy,nigdyjejniezłamałem.NiedotknąłemHeleneaniżadnejinnejkobiety.
Iniezrobiętego,przynajmniejdokinoszętwojąobrączkę,dokijestemtwoim
żem.

Byłabyupadła,gdybyjejniepodtrzymał.Światzawirowałjejprzedoczami.
–Toniemożliwe.Kłamiesz
Jegomilczenieszarpałojejnerwy.
Alewiedziała,żeStavrosniekłamał.Nigdy.Zawszedotrzymywałsłowa.Żyłwe-

długzasadkodeksuhonorowego,którybyłdlaniegowszystkim.

Aonaniechciałastracićdlaniegogłowy.Niechciałabyćporównywanadoniego

izawszewypadaćgorzej.Bowtedylękbyjąprzytłoczył.

–Miłopięćlat,Stavros.Żadenmężczyznabytegoniewytrzymał
–Niejestemkażdym–odparł.–SłowodaneGiannisowijestdlamnieważne.To

prawda, że cię zaniedbywałem i nie traktowałem jak żonę, ale nasze małżeństwo
zawsze było zobowiązaniem, którego zamierzałem dotrzymać. Więc czekałem, aż
dorośniesz.Miałemnadzieję,żesięzmienisz.Uważałem,żepowinienem

–Ukształtowaćmnietak,żebymcidorównała?–Znówzaczynałabyćzła.
–Nie.Raczej,żepowinienemdaćnamobojguczasCozresztąokazałosięnie-

potrzebne.

Przeztekilkalatmarzyła,bydostrzegł,jakajestnaprawdę.Aleteraz,kiedysię

towreszciestało,poczułasięobnażonaiprzestraszona.

Zholudobiegłydźwiękiświadcząceotym,żezaczynasiępokaz.
–Niezdążęnapokaz.–Odwróciłasię,żebypójśćwtamtąstronę,alepowstrzy-

małjąiprzyciągnąłdosiebie.

–OpowiedzmioCaliście.

background image

–Aleja
Przytrzymałjązabrodęispojrzałwoczy.
– Bardzo bym chciał poznać prawdę. Jeżeli rzeczywiście nie brałaś narkotyków,

niemogłaśjejdotegonawić.

Nawspomnienietamtejnocypoczułałzypodpowiekami.
–Byłamnakażdymparty,któregomizabroniłeś,piłamiflirtowałamzchłopakami,

którzymnienicnieobchodzili,tylkopoto,żebycięrozzłościć.Wydawałampienią-
dze tylko dlatego, że mi tego zakazałeś, ale nigdy nie dotknęłam narkotyków. Nie
znałamtychludziniemiałampocia,skądCalistajewzięła.Gdybymwiedziała

Dostrzegłwjejoczachpoczuciewinyiniemusiałpytać,dlaczegonigdymuotym

niemówiła.

Itakbyjejnieuwierzył.Obolały,zamknąłsięwswoimwłasnymświecie,gdzieli-

czyłasiętylkojegoporażka.ByłpewienwinyLeah,aCalistęuznałzabezgrzeszną.

–Dlaczegosprawiałaśwrażeniewinnej?
–Bokilkadniwcześniejpożyczyłamjejpieniądze.Byłamwściekanaciebie,żenie

pozwoliłeś mi jechać do Nowego Jorku. Nienawidziłam cię. I kiedy Calista powie-
działa,żepotrzebujegotówki,anaciebieniemożeliczyć,oddałamjejwszystko,co
miałam.

Drżała,więcobjąłjąmocnymuściskiemitaktrwali.
CalistawzięłapieniądzeodLeah,wiedząc,żetobymusięniepodobało.Pewnie

nawetzdawałasobiesprawę,żegdybywiedział,miałbydoLeahpretensje.Dlacze-
gotozrobiła?

Więcjednakzupełnienieznałwłasnejsiostry.Leahmiałaracjętakżeiwtejkwe-

stii.Taświadomośćciążyłamujakołów.

Leahbyłoprzykropatrzeć,jakStavroscierpiizamykasięwsobie.Rzeczywiście

był dla nich obu twardy, ale Calista nigdy nie poskarżyła mu się ani słowem. Przy
nimbyłainnymczłowiekiem.Kochaca,uśmiechnięta,posłusznaTerazżałowała,
żewtedynieposzładoniegoinieopowiedziałamuwszystkiego,skoronajwyraźniej
Calistamiałakłopoty,możenawetbyławdepresji.

ByćmożetasytuacjaspowodowałanasilenieniechęciCalistydobrata.Czułalęk

i bezsilność, a ponieważ wciąż przeżywała śmierć ojca, Stavros stanowił wygodny
celdlajejżalu.

Niechciałajednakteraztegomówić,bymuniedokładaćzmartwienia.
Byłtwardy,upartyiarogancki,alenaswójsposóbkochałsiostrę.Próbowałtrzy-

maćLeahzdalaodniej,boobawiałsięjejzłegowpływu.Możnapowiedzieć,żedał
jejwszystko,tylkojejniewysłuchał.

Noaleprzecieżterazniemogłamutegopowiedzieć.Calistamiałakłopotynadłu-

go,zanimLeahpojawiłasięwjejżyciu.Itoona,anieLeah,podejmowaławszystkie
decyzje.

WkońcuCalistaodeszłainicjużniemożnazrobić.Niewartogrzebaćwbrudnej

prawdzie. Leah stłumiła chęć tłumaczenia wszystkiego, zebrała się na odwa
ispojrzałaStavrosowiwoczy.

– Myślę, że nie była nieszczęśliwa. Z pewnością nienawidziła twoich zasad tak

samojakja.Aleciękochała.

background image

Milczał. Czy wiedział, że w środku cała się trzęsła? Poprzednio okłamywała go,

żebychronićsiebie.Tymrazemchroniłajego.

–Cokolwiekwzięłatamtejnocy,tomusiałobyćjednorazowe.Pewniechciałatylko

spróbować.Bardzomiprzykro,żedałamjejtepieniądze.

–Miałaśdziewiętnaścielat,ajaSmutnomi,żetaktrudnobyłociprzyjśćztym

domnie.Zawszeszukałemwinywtobie,ograniczałemtwojąwolność

–Dlaczego?
Znienawidziła go za to, że tak ją kontrolował, chciał zmienić. Dlatego ukrywała

przednimprawdęoCaliście.Wtedyniechciałajużsięnikimprzejmowaćitakdo-
brzezagrała,żejejuwierzył.

Toonzacząłtęwojnęmiędzynimi,aleonająpodsycała,żebyukryćpociągdonie-

go,zwalczyćryzyko,jakimbyłdlajejuczuć.Teraztosobieuświadomiła.

–Dlaczegomnietakbardzonienawidziłeś?
–Nienienawidziłemcię.
–Napoczątkumyślałam,żetodlatego,żeGiannisprzywiózłmnietutaj,atynie

chciałeś, żebym odziedziczyła jego fortunę. Ale to przecież ty i Dmitri zostaliście
dziedzicami.Więcdlaczego?

Naglejakbysięprzedniązamknął.
–Myliłemsię.Czytoniewystarczy?
–Nie.Mamprawowiedzieć.Ja
–To,jaksięzachowywałaś,jakzaniedbywałaśGiannisa,kogośmiprzypominało.

Aletożadnawymówka

–Kogo?–Niemogłaniezapytać,zwłaszczateraz,kiedybyłatakbliskozrozumie-

niago.

– Mojego ojca. Troszczył się tylko o siebie i swojego następnego drinka. Moja

matkazamiastgowyrzucićizająćsiędziećmi,poprostuodeszła.Nieliczyłemsię
dla niej ani ja, ani Calista. Zostawiła nas z dziadkami, którzy nie mieli warunków,
żeby nas wychowywać. Mieli tylko małą farmę. Ja jakoś sobie radziłem, ale Cali-
staPrzezcałedniewysiadywałaprzybramieiczekałanarodziców,apotem,któ-
regośdniadostaliśmywiadomośćowypadkusamochodowymojca.Pomyślałem,że
todlaniejbłogosławieństwo.Akiedyumarł,byłemwdzięczny,żeonaniebędziejuż
cierpieć.

Todużowyjaśniało.
–ApotemzabrałcięGiannis?
–Tak.Byłmoimojcemchrzestnym.Dziadekpowiadomiłgośmiercimojegoojca.

BardzochciałemzabraćCalistęzesobą,aleGiannispowiedział,żemiałproblemy
zwłasnącórkąinieczujesięnasiłachznówczegośpodobnegoprzeżywać.Obieca-
łem siostrze, że po nią wrócę. I wróciłem ale dwa lata zabrało mi przekonanie
Giannisa.

–Jakabyła,kiedywróciłeś?
Zmarszczyłbrwiizastanawiałsięprzezchwilę.
–Dlaczegootopytasz?
–Nieważne–odparła.
Calistapowiedziałajejkiedyś,żeniemożerozczarowaćbrata.Czybałasię,żeon

jednakniewróci?Bałasięwyjawićmuprawdęosobie?

background image

LeahobłaStavrosaipocałowała.Chybapowiedzielisobiejużwszystko.
Podobnie jak poprzednio, to on przerwał pocałunek i delikatnie pogłaskał kciu-

kiemjejwargi.

–Niechcę,żebyśprzegapiłapokaz.Idź,alejeszczewrócimydotejrozmowy.
Wtychsłowachbrzmiaływszelkiemożliweobietnice.
Pobiegładoaudytoriumiodszukałaswojemiejsce.Wtaktrytmicznejmuzykipo

wybiegu przechadzały się modelki w kolejnych kreacjach. Leah jednak niewiele
ztegowidziała.Stavrosnieusiadłobokniejibyławdzięcznazatochoćbychwilowe
odroczeniespotkania.

Teraz żałowała, że wyciągnęła z niego to wszystko. Wolałaby nie widzieć bez-

bronnegowyrazuwjegooczachibólu,kiedywspominałrodziców.

Wygodniej było nie rozumieć, dlaczego był taki, jaki był. W ogóle niepotrzebnie

wstąpiłanatędrogę.

Bowchwili,kiedygozrozumiała,zapragnęłagomocno,wręczszaleńczo.
Skoro potrafił uszanować przysięgę złożoną niedojrzałej dziewczynie, to co bę-

dzieteraz,kiedyzdradziłjejswojelęki,aonapostanowiładaćichzwiązkowiszan-
sę?

Bonaglezapragnęłazdobyćjegomiłośćiszacunekbardziejniżcokolwiekinnego.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Kiedy Leah tego rana otworzyła oczy w swojej słonecznej sypialni, wiedziała od

razu,żetendzieńbędzieinnyodwszystkichminionych.

Pomimojejstarań,żebywszystkoukryć,Stavrosnareszciepoznałprawdęoniej.

Uwierzył,żenigdywżyciuniedotknęłanarkotyków,wiedział,jakwieledlaniejzna-
czyGiannisikarierawświeciemody.

Spotkaniazludźmi,którzychcielizniąpowić,zakończyładopierokołodrugiej

nadranem,aleprzeztencałyczasStavrosnieopuszczałjejmyśli.

Zmęczona psychicznie i fizycznie, ale i podbudowana pozytywnym odbiorem jej

projektów przez Helene, zasnęła, jak tylko znaleźli się w samochodzie i Stavros
uruchomiłsilnik.

To była najlepsza i najważniejsza noc w jej życiu. Już nie musiała się przed nim

kryćirozmawiałaznimjakrównyzrównym.

Odgarła włosy z twarzy i podeszła do okna. Bardzo chciała go już zobaczyć,

więc wypała się błyskawicznie i ubrała w żółtą bluzkę bez rękawów i długą,
zwiewną spódnicę. Wilgotne włosy splotła w warkocz, wsuła stopy w wygodne
czółenkaizbiegłanadół.

Dopieronaostatnichstopniachzdałasobiesprawę,żewdomupanujenienatural-

nacisza.

NawidokStavrosa,podopaleniznąbladegojakśmierć,wkoszulizpoprzedniego

dnia,zrozpiętymkołnierzykiemizawiniętymirękawami,osłabłaimocnochwyciła
siębalustrady.

Tymczasem z pokoju dziadka wyłonił się Dmitri o zaczerwienionych oczach,

zwpołowiepustąbutelkąszkockiejwręku.Spojrzałnaniąiruszyłdalej,odwraca-
jącwzrok.Sprawiałwrażeniekompletnierozbitego,wprzeciwieństwiedoStavro-
sa,któregochybatylkożelaznawolatrzymaławkarbach.

–Cosięstało?–niemalkrzykła,akiedynieodpowiedział,rzuciłasięwdółpo

schodach.

Wpadłamuwobciaizałomotałapięściamiwpierś.
–Mów!
Przyciągnąłjądosiebieiprzytuliłmocno,takmocno,żezakręciłojejsięgłowie

izabrakłotchu.Potempoluzowałuścisk,kciukiempodniósłjejbrodędogóryipopa-
trzyłwoczy.

–Bardzomiprzykro,kochanie.Gianniszmarł.
Wpatrywałasięwniegoprzezchwilę,niemogącpojąćtychstrasznychsłów.
–Nie–szepłairozpłakałasięboleśnie.
–Popatrznamnie–poprosiłpochwili,takczule,żeposłuchała.–Gianniszmarł

uśmiechnięty.Powiedział,żeciękochaijestszczęśliwy,żespędziliścietekilkadni
razem.Odkądgoznałem,nigdyniewidziałemwnimtakiegospokoju.Totygotak
obdarowałaś.

background image

– Dlaczego mnie nie obudziliście? – Odepchnęła go, rozżalona i zbolała. – Był

moimdziadkiem.Powinnamprzynimbyć,taksamojaktyiDmitri.

Delikatnieobtarłjejzapłakaneoczy.
–Prosił,żebycięniebudzić.Powiedział,żewswoimkrótkimżyciumiałaśjużdo-

syćpożegnań.

Przełykającłzy,odwróciłasięipobiegłanagórę.
Giannis ją rozumiał i on też. Obaj dobrze wiedzieli, ile ją kosztowało rozstanie

znim,ateraz,kiedynatakkrótkostałsięośrodkiemjejżycia,odszedł,skazującją
nawiecznątęsknotę.

Po raz pierwszy w życiu nie chciała być sama. Zapragnęła wsparcia mężczyzny,

októrymtakdługomarzyła.Zapragnęławziąćwszystko,comógłjejdać,towszyst-
ko,ocodotychczasbałasiępoprosić.

Byłjużwieczór,kiedyStavroswróciłdodomuGiannisa.Przystanąłwprzestron-

nym foyer i przypomniał sobie Leah stocą na ostatnim stopniu schodów, z wyra-
zemogromnegobóluilękuwoczach.

Nigdyjeszczejejtakiejniewidział.Niesłyszałtakdesperackiegotonuwjejgło-

sie.Wciągukilkuostatnichtygodnizaakceptowałfakt,żemyliłsięcodoniejwtak
wielusprawach.Wciążjednakniebyłaninajotębliższyzrozumieniajej.

Nagle zapragnął osuszyć jej łzy, odegnać smutek i to wszystko nie miało nic

wspólnegozobowiązkiem.

Tegowieczoruciszabyłainnaniżwcześniej.Zrobiłwszystko,ocoprosiłgoGian-

nis. Przygotowania do pogrzebu, który miał się odbyć za kilka dni, zostały zakoń-
czone.

WłaśniemiałspytaćgospodynięoLeah,kiedyonasamastaławprogujegoga-

binetu,ocierajączaczerwienioneoczy.Żółtytop,takwesołytegoranka,byłzmięty
iposzarzały.Włosymiałapotargane,podoczamiwidniałyciemnekręgi.

–Czekałaśnamnie?
Odgarławłosyztwarzy.Wyglądałabardzobezbronnieiseksowniezarazem.
–Tak.
Aleonbyłkompletnieniezdolnydojakiegokolwiekmyśleniaczydziałania.Utrata

jedynegoczłowieka,którygokochałizawszesięstarałzrozumieć,dotknęłagonie-
zwykleboleśnie.Iczułsiętaksłaby,jakbysilniejszypowiewwiatrumógłgoprze-
wrócić.

Musiałsięzachwiać,boLeahomalsięnieprzewróciła,próbującgopodtrzymać.

Jejoczyprzepełnionebyłytroskąiwspółczuciem.

–Musiszbyćstraszniezmęczony.Usiadłeśchoćnachwilęodwczoraj?
Bezskuteczniepróbowałsiępozbierać.
–Trochęsnuiwszystkobędziedobrze.Chciałaścośodemnie?
Czyżbypostanowiławyjechać?Cozrobi,jeżeliotopoprosi?
Trzymiesiąceprawiemiły,aonzkażdymdniemutwierdzałsięprzekonaniu,że

niepotrafisięzniąrozstać.

–Toteraznieważne.Chodź,odprowadzęciędopokoju.
–Złamieszsiępodmoimciężarem.
–Niejestemtakasłaba,najakąwyglądam.Pozatym,kiedyostatniocośjadłeś?

background image

Możecicośprzygotuję?

–Ugotujeszmicoś?
–Niebędzietoobiadztrzechdań,alemożegrillowanakanapkazserem?
Kuszącapropozycja.Wogólewszystkowniejbyłokuszące.
–Niejestemgłodny–powiedziałposępnieizacząłrozpinaćkoszulę.–Tyteżpo-

winnaśsiępołożyć.

–Itakniezasnę.Nigdyniemogłam–odparła.
Zukłuciembólupomyślał,żejaknaswójwiekwidziałazbytdużośmierci.Podob-

niejakon.Więcjednakcośichłączyło.

Wyglądała w tej chwili bardzo bezbronnie. Zapragnął wziąć ją w ramiona i po-

trzebowałcałejsiływoli,żebysiępowstrzymać.

–Przykromi,kochanieDziśniemogęcipomóc.
– Ja niczego nie chcę. Tylko nie widziałam cię cały dzień, a kiedy dzwoniłam,

wciążsłyszałam,żejesteśzaty.

Rzeczywiście,uprzedziłsekretarkę,żebygozniąniełączyła.
–Miałemdużospraw.
Pokiwałagłową.
–Chciałamtylkospytać,jaksięczujesz.Iprzeprosić.
–Zaco?
–Zamojezachowaniedziśrano.Zato,żewciążcięatakowałam.
Zmusiłsiędouśmiechu.
–Jakośtoprzeżyję.
–Zapomniałam,ileGiannisdlaciebieznaczył.
–Naprawdęnietrzeba.–Nieczułsięnasiłachjejsłuchać.
–No,dobrze–powiedziałazesmutkiem.–Wkażdymrazie,kiedyprzestałampła-

kaćiwzięłamprysznic,poszłamcięszukać.WróciłDmitriiniechciałmniezosta-
wić,chociażzapewniałam,żedamsobieradę.Totygoprzysłałeś,prawda?

Dziś nie mógłby sobie zaufać, gdyby miał ją blisko. Wzruszył ramionami, a ona

wiładalej.

–Dmitripowiedział,żeprzezcałąnocnieodezwałeśsięanisłowem.Iżetomoże

potrwać następne dni albo tygodnie. Że tak samo było po śmierci Calisty. Jedyne
słowa,jakiewtedywypowiedziałeś,tobyłaprzysięgamałżeńska.

Przeszłośćnaglezaczęłagoosaczać.
–PrzeklętyDmitri.Lepiejbyłoby,gdybymilczał.
–Wolałbyś,żebymcięnadaluważałazatakiegobezdusznego,jaksięwtedywy-

dawałeś?

–Niepowinienciętymobarczać
–Tymogłeśpostawićmojeżycienagłowie,bochceszmniechronić–odparła,wy-

raźnienieszczęśliwa.–Alejaniemamprawawiedzieć,cosięztobądzieje?

–Mnienietrzebachronić.
–Nigdyniechciałeśsięznikimpodzielićbólemalboradością?
–Nie.
– Nie potrafię tego zrozumieć. A dziś, kiedy straciliśmy człowieka, który zrobił

wszystko, co możliwe, żeby nas ze sobą związać, tym bardziej się na to nie zga-
dzam.Atenzwiązek,doktóregocięzmusił

background image

–Powtarzamciporazkolejny,żedoniczegomnieniezmuszał.
Naprawdęniechciałjejzranić.Iniemógłpozwolić,bypomyślała,żeniechcejej

w swoim życiu. Był pewien, że jeszcze tylko dzięki niej pozostaje przy zdrowych
zmysłach.Igwałtowniezapragnąłwziąćto,comiaładozaoferowania,izagubićsię
wniejbezpamięci.

–Giannispowiedział,żejapotrzebujęciebietaksamomocno,jaktypotrzebujesz

mnie.

Zamknąłoczyipróbowałoddychaćspokojnie.
–Obojeuznaliśmy,żesiępomylił,prawda?Okazałosię,żewszystkiemojepomy-

słybyłynietrafione,żebardzosięmyliłemcodociebie.Iviceversa,janiepotrze-
bujęciebiewmoimżyciu.Tobyłotylkonieziszczalnemarzeniestaregoczłowieka.

–Jakśmiesztakmówić!–krzykła.–Niewolnoci!
–Proszęcię,odejdź–poprosił,bomiałwrażenie,żejejbliskośćniepozwalamu

oddychać.

Ale jego uparta, samowolna żona nigdy go nie słuchała. Teraz też. Ujęła jego

twarzwobiedłonieipopatrzyławoczy.

– Tak bardzo cię kochał – Musnęła palcami jego wargi. – Kiedy pierwszy raz

przyjechałamdoGrecji,wciążmiotobieopowiadał,ażzzazdrościowasząbliskość
znienawidziłamcię.Byłzciebiedumnyikiedyotobiemówił,oczymusięświeciły.
Zawszemiteżpowtarzał,żenigdyniechciałeśniczegodlasiebie.

Przytuliłapliczekdojegopoliczkaiobłagowpasie.
–Niechcębyćdziśsama.Iniezostawięciebiesamego,nawetjeżelisiędomnie

nie odezwiesz ani słowem. Tak bardzo ci współczuję – dodała jeszcze. – Byłeś dla
niegobardzoważny.Iopiekowałeśsięnimlepiejniżjegowłasnarodzina.

Tesłowazburzyłyostatnibastionjegooporu.Popięciulatachwstrzemięźliwości

niebyłwstaniedłużejsiękontrolować.Takdługonikogoniepotrzebował,alewtej
chwilitojużbyłaprzeszłość.

Potemleżeliwtuleniwsiebie,zmęczeniiszczęśliwi.
–Powiedzcoś–szepnąłwkońcu.
–Hmm
–Dobrzesięczujesz?
–Chcęjeszcze,chcęwięcejciebie–wymruczaławjegopierś.
Wybuchnąłśmiechemipocałowałjązachłannie.
–Dopierozaczęliśmy,mojamiła.Wszystkoprzednami–zapewniłjązuśmiechem.

PrzeznastępnetygodnieLeahbyłabardzozata.Tamtejszalonejnocypoprosiła

go,żebywrócilidodomunawyspie.Zrobiłato,kiedybylipodprysznicem.Tenro-
dzajintymnościcieszyłjątaksamomocnojakseks.Szybkosobieuświadomiła,że
każdachwilaspędzonazeStavrosemuczyjączegośnowegoosobie.

Następnego dnia rano wrócili do rezydencji. I dopiero kiedy jej rzeczy zostały

przeniesione do jego sypialni, uświadomiła sobie, że to miejsce rzeczywiście stało
sięjejprawdziwymdomem.

DostałazaproszenienaTydzieńModyNiezależnejwewrześniuwNowymJorku.

Kiedy powiedziała Stavrosowi o telefonie od Helene, rozpromienił się z dumy

background image

istwierdził,żewcalegotoniedziwi.

PokilkuspotkaniachzHelene,atakżezinnymidyrektoramidomówmody,okaza-

łosię,żezawienianajejkolekcjęprzekroczyłyjejnajśmielszeoczekiwaniaimu-
siaładodaćdoniejjeszczeczterykolejneprojekty.

Pracowała po dwanaście do czternastu godzin na dobę, żeby skończyć na czas,

ikolekcjaokazałasięjeszczelepsza,niżsięspodziewała.Modelkiprzychodziłyna
próbyniemalcodziennieimiałaterazdwieasystentkidopomocyprzywykańczaniu.

Wieczoramipadałazwyczerpania,amyślenieoprzyszłościodkładałanapóźniej.

Biegałapoterenieposiadłościipracowałatakgorączkowo,żektóregośdnia,kiedy
omalniezemdlaławpracowni,Stavrossiłązamknąłjąwswojejsypialniikazałwy-
począć.

Wciąż jednak najprzyjemniejsze były noce. Magiczne, goce i namiętne noce

znajwspanialszymmężczyznapodsłońcem.

Wzałożeniukażdaznichmiałauśmierzyćgłóddługichlatoczekiwanianasiebie

nawzajem.Bezwzględunato,októrejwróciłzAten,nawetjeżeliLeahopuszczała
pracowniępopółnocy,zawszeszlirazemdołóżka.

Czasem, zbyt zmęczeni, by się kochać, zasypiali wtuleni w siebie, a czasem ko-

chalisięoświcie.Byłnienasycony,zaborczy,ajegodotyk–silnieuzależniacy.

KtóregośrazumusiałzostaćnanocwAtenach,ająogarładziwnapanika.Czu-

łasię,jakbystraciłaracjębytu.Ranozniespokojnegosnuwyrwałjąszumhelikop-
tera.Czekała,żebydoniejprzyszedł.

Ranekminął,nadeszłopołudnie,potemwieczór,aonwciążbyłzaty.
Jakdotąd,niechciałrozmawiaćanioprzeszłości,anioprzyszłości.Unikałtematu

albozaczynałjąuwodzić.Ażebyłatchórzem,pozwalałamunato.Ulegałaciepłu
jegoramion,żarowipieszczot,namiętności.

–Jesteśszczęśliwy?–spytałaktóregośranka,kiedyprzyniósłjejśniadaniedołóż-

ka.

Wziąłjąwobciaipocałowałtakczule,żedooczunapłyłyjejłzy.
–Niewiem,coznaczyszczęście–powiedziałwjejwłosy.
Pytanie chyba go poruszyło, ale oczarowana pieszczotami, nie zwróciła na to

uwagi.

–Alenigdynieczułemsiębardziejżywy–dodał.
Dopieroterazpomyślała,żebyłowtejodpowiedzicośniepokocego.
Tak minął prawie miesiąc. I pojawił się lęk o przyszłość. Co też przyniesie im

obojgu?

OdkilkutygodninapomykałaowyjeździedoParyżananiewielkipokazmody,na

któryplanowaławysłaćjąHelene.Toprzypominałonakłuwaniebańki,wktórejżyli,
aleitakpróbowała.Prędzejczypóźniejmusielisięzniejwydostać,aonachciała,
żebywkońcuzgodziłsięujawnićichzwiązekprzedświatem.

Wkońcu,nadzieńprzedpokazem,ustąpiłizaskoczyłją,przychodzącdoniejwie-

czorem.AprzeztydzieńspędzonywParyżuwszystkiewątpliwościcodoichrelacji
zupełniezniejwyparowały.

Wyciągałagonawycieczkipoprzepięknymmieście,aonzakażdymrazem,kiedy

mu przychodziła ochota, namawiał ją na powrót do hotelu przy Champs-Elysées.
Dużozaczęsto,mawiałaześmiechem.

background image

Ale nie odwiła mu ani razu. Najwidoczniej była równie uzależniona od niego,

jakonwydawałsięodniej.

ByliwParyżuodtygodnia,kiedyktóregoświeczoruktośgłośnozapukałdodrzwi

ichapartamentu.

Leahparskłaśmiechemiukryłatwarznaramieniukochanka,aonkontynuował

pieszczoty.Wpewnymmomenciepoczuła,żesięusztywnił.

Wtedyionatousłyszała–odgłoskrokówzbliżacychsiędosypialni.
Stavros błyskawiczne wciągnął spodenki, a ją nakrył prześcieradłem. W tym sa-

mymmomenciedrzwisypialniotworzyłysięgwałtownie.

Opartyoframugę,leniwieuśmiechniętyDmitrilustrowałichwzrokiem.
Stavroszakląłszpetnie.
–Chybajużcałkiemzapomniałeśodobrychmanierach?
DmitriuśmiechnąłsięzrozbawieniemimrugnąłdoLeah.
–Zewszystkichtwoichstrojówwtymjestcizdecydowanienajlepiej.
Różnilisięjakogieńiwoda,aonanigdyniepotrafiłazrozumiećichnienaruszalnej

przyjaźni.Wiedziała,żeDmitrichciałsięznimispotkaćjużwzeszłymmiesiącu,ale
Stavros wciąż odmawiał, nie troszcząc się nawet o wiarygodną wymówkę. Miała
wrażenie,żepoprostuniechciał,byDmitrizobaczyłichjakoparę.

Czyżbynadalsięjejwstydził?Tobyłobolesneprzypuszczenieistarałasięniedo-

puszczaćgodosiebie.

A może uważał ich związek za tymczasowy? I nie chciał się nim chwalić przed

swoimnajbliższymprzyjacielem?

–Niechciałemwamprzeszkadzać–przeciągnąłDmitri,zupełnieniezrażonyzłym

humorem Stavrosa. – Tak skutecznie znikłeś z horyzontu, że musiałem prawie
uwieśćtwojąsekretarkę,żebysiędowiedzieć,gdziecięszukać.Toniepodobnedo
ciebie.Twójpersonelzaczynapodejrzewać,żenieżyjesz.

StavrosodwróciłsiędoLeah.
–Możepójdzieszsięubrać?
–Powinnategoposłuchać.Nieprzyszedłemtubezpowodu.
–Cosięstało?
–AlexRalstonpokazałsiędziśnamoimjachcie.Mojaochronapróbowałagoza-

trzymać,aleimsięnieudało.

Leahprzeszedłlodowatydreszczizadygotała.Stavrosobjąłjąiprzytulił.
AlexbyłchłopakiemCalisty.Rozstawalisięwielokrotnieiznówdosiebiewracali.
–AlexPrzecieżpośmierciCalistytrafiłdowięzienia
– Stwierdziliśmy, że to on sprzedawał narkotyki tamtego dnia. Miał długi staż

wposiadaniusubstancjizabronionych–wyjaśniłDmitri.

MiłyiuroczyAlex?AonaStavrosauważałazamonstrum
–Idźsięubrać,Leah.Musimypowićwczteryoczy.
Spanikowana,nieodezwałasięanisłowem,kiedyDmitriuścisnąłjąnapożegna-

nie.

CzegopotychwszystkichlatachmógłchciećAlex?

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Stavros spodziewał się, że w końcu coś przerwie trwacą od miesiąca sielan

iwyrwiegozestanuodrealnienia,wjakimżyliobojezLeah.

Przewidywał, że ekscytacja z powodu kochania się z nią zblaknie, że wszystkie

cudowne przeżycia związane z jej obecnością, śmiechem, humorem, pasją, z jaką
musięoddawała,wkońcuprzeminą.

Przypuszczał,żeradośćzbyciarazemwygaśnie,boprzecieżwżyciutocodobre

niemożetrwaćwiecznie.Przynajmniejniewjegożyciu.

Nigdyniebyłownimtyleradości,śmiechuiemocji,jakiestałysięjegoudziałem

wciąguostatniegomiesiąca.Niebyłodręczącegogłodu,desperackiegopragnienia
czerpaniapełnymigarściamiipacejpotrzebykontroli,żebyniezostaćniewolni-
kiemtychwszystkichprzyjemności.

Nie przypuszczał jednak, że to się stanie w ten sposób. Że jego serce zostanie

odarte ze wszystkiego i zostanie z marzeniami. Że spadnie na niego lawina bólu
istrachu.

Dmitriopowiedziałmuwszystkoiobajuznali,żeniemainnegowyjścia,jakzgo-

dzićsięnażądanieAlexaRalstona,któryżyczyłsobievideorozmowyzeStavrosem.

Rozmowawłaśniesięzakończyła,aStavroswciążniepotrafiłsięotrząsnąć.Mdli-

łogonawspomnienietego,cousłyszałnatematCalisty.Miałwrażenie,żerozma-
wiaojakiejśobcejosobie,aniewłasnejsiostrze.

Okazałosię,żecałajegowiedzaoniejsprowadzałasiędokłamstw,uparciepod-

trzymywanychprzezLeah.Choćprzecieżprosił,bypowiedziałamuprawdę.

–Stavros?–Dimtripatrzyłnaniegopytaco.
–Znajdźgokoniecznie.Niemożepójśćztymdomediów.ChodzioCalistę.Nie

mogępozwolić,byzostałaoczernionawtensposób.

–Powstrzymamgo,bądźspokojny.Aletonietwojawina.CalistaCokolwiekRal-

stononiejpowiedział,niemogłeświedzieć.Zrobiłeś,comogłeś,żebyjejpomóc.

–Powinienembyłwiedzieć.Miałatyleproblemów,aja
–Niektórymniemożnapomóc.Giannismówił,żekiedywaszamatkaodeszła,Ca-

listabyłajeszczedzieckiem.Niebyłeśwstaniedaćjejtego,czegopotrzebowała.

–Potrzebowałamiłości,ajanieumiałemkochać.Nieumiałemwtedy,nieumiem

iteraz.

Dmitripobladłiwpatrywałsięwniegowmilczeniu.
–Niejesteświnientemu,jakonasięzachowywała–powiedziałwkońcu.
–Bardzobymchciał,żebytobyłotakiełatwe.–Wyrozumiałośćprzyjacielazaczy-

nałabudzićwnimsprzeciw.

NagleprzypomniałymusięwypowiedzianewgniewiesłowaLeah:„Jeżeliwogóle

maszserce,tozkamienia”.

Miała rację. Tylko czy już się taki urodził, czy też w ten sposób się opancerzył

przeciwkoobojętnościrodziców?

background image

NigdynierozumiałCalisty,nigdynieprzedarłsięprzezmaskę,którąnosiłanaco

dzień,nigdynierozumiałjejlęków,bólu,radości.Zakażdymrazem,kiedywspomi-
nałarodziców,kiedyokazywałaniepewność,mobilizowałjądodziałaniaitłumaczył,
żebezrodzicówjestimlepiej.Boniechciałwracaćdoprzeszłości,niechciał,żeby
rodzicestalisięczęściąichnowegożycia.

Dlategozamykałsięnajejsmutekicierpienie.Iwjakimśmomencieprzyłado

wiadomości,zresztąpodobniejakLeah,żeniemożenaniegoliczyć,żeonnigdynie
zrozumie.Iżeniepotrafikochać.

Itakobojętnośćrodzicówodebrałamuwszystko.
GdybynawetzdobyłsięnawybaczenieLeahkłamstw,comógłbyjejdać?Prędzej

czypóźniejzorientowałabysię,żejestniezdolnydomiłości.Żenieumiejejanida-
wać,anibrać.

Miłydwiegodziny,zanimwróciłdosiebie.Leahomalnieoszalała,próbującsię

domyślić,cosiędzieje.Jednospojrzeniewjegooczywystarczyło,byśmiertelniesię
przeraziła.

–Pakujsię.ZakilkagodzinleciszdoNowegoJorku.
–Jakto?Pokazjestdopierozakilkadni
Stałokrokodniej,alewydawałsiębardzodaleki.Iczemunawetnaniąniepa-

trzył?

–Lepiej,żebyśbyławNowymJorku,niżtu,gdziesiękręciRalston.Tymbardziej

żejestpodejrzaniezainteresowanynaszymisprawami.

–Alewszystkiemojerzeczy
Zadzwoniłjegotelefonidopierowtedynaniąspojrzał.
–Dopilnuję,żebyRosazapakowaławszystkojaknajstaranniej.
Rosamiałapakowaćjejrzeczy,onasamamiałaleciećdoNowegoJorku.Wszyst-

kodziałosiętakszybko

Wpatrywałasięwpustąprzestrzeń,którąprzedchwilązajmowałStavros.Szok

powolimijał,ustępującmiejscapanice.

Niebezpieczniebliskałezznalazłagowgabineciezzapieracymdechwidokiem

na wieżę Eiffla. Rozmawiał przez telefon, ale tym razem ani na chwilę nie spuścił
zniejwzroku.Dopieroterazzauważyła,jakijestblady.Ponurarezygnacjawjego
spojrzeniu była nie do zniesienia. Wyglądał, jakby stracił coś niezwykle cennego
albozupełniesiępoddał.

Kiedysięrozłączył,natychmiastznalazłasięprzynim.
–Powieszmiwkońcu,cosiędzieje?
–Niechcę,żebyśzostaławplątanawtębrudnąhistorię.Jeżeliniepowstrzymam

Ralstona przed sprzedaniem naszej historii do mediów, zacznie traktować życie
moje,Calistyitwojejakżyłęzłota.Lepiejbędzie,jeżelipojedzieszdoNowegoJor-
ku,ajadopilnuję,żebyciętamnieznalazł.

–Chcęzostaćztobąiwewszystkimcipomóc.Dlaczegomnieodsyłasz?
Wtejchwilibyłzupełnieniepodobnydoczłowieka,zktórymsiękochała,śmiała

iktóregocałowała.Zachowywałsięjakobcy,abyćmożenawetjaktendawny,znie-
nawidzonyprzezniąStavros.

Ześciśniętymsercemobeszładużebiurkoistałatak,żebymusiałnaniąspoj-

rzeć.Popatrzyłamuwoczyipołożyładłonienapiersi.

background image

–Znówzrobiłamcośnietak?
Spróbowałjąodsunąć,alemuniepozwoliła.
–Powiedzmi,ocochodzi,albo
–Alboco?Wymyślisznowekłamstwo?Wygrałaś.–Stałsztywnojakposąg,pozba-

wionyuczućisłabości.–Podpiszędokumentyrozwodowe,dostanieszswojepienią-
dzeiznówbędzieszLeahHuntington.–Przesunąłponiejgłodnymwzrokiemimiała
wrażenie, że jednak nie jest tak obojętny, jak mogło się wydawać, ale szarpie się
taksamojakona.

Amożepoprostudesperacjakazałajejuczepićsiętejnadziei?
–NiccięjużniewiążeanizemnąanizKatrakisTextiles.
Nogiugięłysiępodniąimusiałasięchwycićbrzegubiurka.Walczączełzami,od-

dychałaciężko.

–Czymsobieznówzasłużyłamnakarę?
–Toniekara.Towolnośćdlanasobojga.Giannisodszedł,atyudowodniłaśponad

wszelką wątpliwość, że potrafisz sama o siebie zadbać. Co zostanie z naszego
związku,oilewogólemożnagotaknazwać,jeżeliodpadniemójobowiązekitwoje
kłamstwa?

–Ostatnimiesiąc
–Ostatnimiesiąctobyłtylkoseks.Pięćlatwstrzemięźliwościitytozamiesza-

łobywgłowiekażdemumężczyźnie,nawettakiemuzkamiennymsercemjakja.

Dlaczegotaksięstarałunieważnićtenwspólnyczas,spłycićto,coichpołączyło?

Niemogłategozrozumiećinagleogarnąłjąlęk,bouświadomiłasobie,jaksięza-
cząłtenferalnywieczór.

–CopowiedziałAlex?
–Zagroził,żepójdziedomediówzhistoriąCalistyijejbratapotwora,któryjąza-

niedbał, a potem poślubił dziedziczkę fortuny. Ma jej zdjęcia i dużo pikantnych
szczełów.Przycia,alkohol,mężczyźniNaprawdęnieznałemwłasnejsiostry.
Aletyowszystkimwiedziałaś?–Oskarżycielskiwzrokpaliłjakogień.

–Błagała,żebycinicniemówić.Zawszekiedyodkrywałeśjakieśnaszeprzewiny,

prosiła, żebym ją kryła, jeszcze ten jeden raz. Przy tobie i dla ciebie chciała być
idealna. Bardzo się bała, że mogłaby stracić twoją miłość. A ja aż do tamtej nocy
niezdawałamsobiesprawy,jakbyłozniąźle.Byłammłoda,niemiałampocia,co
bierze.Powinnamcibyłapowiedzieć

–Rozumiem,żewtedybyłocitrudno,aleostatnio?Kiedyprosiłemcięoprawdę?

Dlaczegomijejodwiłaś?Pocokłamaćpotylulatach?Bałaśsiękaryzajejuczyn-
ki?Wciążjeszczemyślisztylkoosobie?

Serce waliło jej jak młotem, nogi drżały. Najbardziej na świecie pragnęła znów

znaleźć się w jego ramionach, zobaczyć jego uśmiech, zrobić coś, co wymaże ten
bolesnywyrazzjegooczu.

Izupełnienagledotarładoniejprawda.Wtymmajestatycznymhoteluwjednym

znajpiękniejszychmiastświatazrozumiała,żekochaStavrosa.

Jeszcze kilka miesięcy temu zareagowałaby histerią. Teraz jednak zdała sobie

sprawę,żemaniepowtarzalnąszansęnażyciezewspaniałymmężczyzną.

Bo przecież mimo całego zła, które dotknęło go w dzieciństwie, wypełnił wzięty

na barki obowiązek, potrafił ją pocieszyć, dbać o nią, kochać i dodawać odwagi,

background image

choćniesłowami,tylkoczynami.

Calista bardzo się pomyliła, nie ufając mu i wątpiąc w jego miłość. Ona też go

w ogóle nie znała. Ale Leah w końcu go zrozumiała, w końcu dotarło do niej, jak
skomplikowanym,choćdobrymihonorowymczłowiekiemjestjejmąż.

Azrozumienieoznaczałomiłość,botrudnoniepokochaćpodobnejszlachetności,

poczuciaobowiązku,życiawzgodziezwłasnymsumieniem.

– Wydawało mi się, że po tych wszystkich latach przyczyny śmierci Calisty nie

mająjużwiększegoznaczenia.Zwłaszczaże

–Zwłaszczażejużprawiedostałaś,czegochciałaś–dokończyłzanią.
–Wcalenie–odparła,ztrudemhamującrozdrażnienie.–Zwłaszczażewkońcu

zobaczyłeśmnietaką,jakajestemnaprawdę,ipozwoliłeśmiodkryćprawdęoto-
bie. Uznałam więc, że lepiej zostawić przeszłość tam, gdzie jej miejsce. Pomyśla-
łam

–Zawszetylkotyitwojepotrzeby,czynietak?
–Owszem,przezlatatakwłaśniebyło.OdkądprzyjechałamdoAten,starałamsię

chronić przed cierpieniem przede wszystkim siebie. Ale to się zmieniło. Pierwszy
razwżyciuskłamałamzmyśląnieosobie,aleotobie.Chciałamcioszczędzićbólu,
jakimusiałocisprawićpoznanieprawdyoCaliście.Skłamałam,bominatobiezale-
ży.Bototydałeśmiodwagędożyciabezstrachu.Boniemogłamcięniepokochać.

Znówukryłsięzamaskąiwyglądało,żetylkosprawiłamujeszczewiększąprzy-

krość.

–Powiedzcoś–poprosiła.
–Dodziśniezdawałemsobiesprawy,jakbardzodosiebieniepasujemy.Nawet

gdybyśmychcielitokontynuować,wciążbędziemysiętylkoranić.

–Niewyobrażamsobienicgorszego,niżwłaśnierobisz.
– Dlatego ta farsa, którą nazywamy małżeństwem, musi się zakończyć – powie-

działpodługiejchwili.–Jesteśwolna.Żegnaj,Leah.

PowyjeździeLeahporazpierwszy,odkądGiannisprzywiózłgodoAten,Stavros

niewróciłdopracy.NieodpowiadałnatelefonyDmitriegoikazałasystentceodwo-
łać wszystkie spotkania. Od szefa swojej ochrony dowiedział się, że pewien pod-
stępny kuzyn Giannisa, który nie mógł się pogodzić z faktem, że Stavros i Dmitri
mieliwiększośćudziałówwradzienadzorczejfirmy,planujedokonaćprzecia.

Stavros,wiedzionyprzeklętympoczuciemobowiązku,niemógłsiępoddać.Przez

ponaddziesięćlatobajzDmitrimbudowalipogęfirmy,poświęcającsiętejpracy
bezreszty,bochcieli,żebydziedzictwoGiannisazyskałonaznaczeniu,aleteżdla-
tego,żetodawałoimpoczuciebezpieczeństwaicelowościżycia.

Terazjednakbyłomuwszystkojednoiniemiałbynicprzeciwkotemu,gdybyca-

łośćrozsypałasięwprochipył.Pragnąłjedyniepokazaćfigęreszcieświataiznik-
nąć.Itakteżzrobił.Ukryłsięwswojejrezydencji.

Jednakwszędzie,gdziesięobcił,znajdowałśladyLeah.Wszyscy,odpracowni-

kówwinnicypokrawcowe,pytali,czyLeahzawojowałaNowyJorkikiedywraca.
Przemierzałścieżki,którymilubiłabiegać,iwciążtrafiałnaporozkładanewcałym
domudrobiazgi.Byławszechobecna.Wjakiśsposóbstałasięczęściąjegosamego.

Spokój, który tu zawsze znajdował, zasady, których przestrzegał przez całe do-

background image

tychczasoweżycie,wszystkouległozaburzeniu,aonsamczułsiępustywśrodku.
TakjakbyLeahtchnęławniegożycie,nauczyłagokochaćiśmiaćsię,apotemode-
szła,zabierająctowszystkozesobą.

Wciążdopadałygowspomnieniaojca,matki,Calistyiichsmutnegodzieciństwa.

sknił za dziecięcą beztroską, jaka nigdy nie była jego udziałem. Całymi dniami
przesiadywałwgabineciealbowpustejpracowniLeah.

Iwciążwracałydoniegojejsłowa:„Pierwszyrazwżyciuskłamałamzmyśląnie

osobie,aleotobie.Chciałamcioszczędzićbólu,jakimusiałocisprawićpoznanie
prawdyoCaliście.Skłamałam,bominatobiezależy.Bototydałeśmiodwagędo
życiabezstrachu,boniemogłamcięniepokochać”.

Leahgokochałaichciałachronić.Niktnigdyniemyślałonimwtensposób.
Leah,któraniechciałazostawićgosamegownocpośmierciGiannisa,zniewin

nadziejąwypytywała,czyjestszczęśliwy,kochałasięznimztakogromnąpasją,nie
pozwalałamuzaprzeczyćichbliskości,trzymałagowobciach,kiedyprzyznał,że
niepamięta,jakwyglądałaichmatka.Leah,którawierzyławświętośćmałżeństwa.

Takobietabyławarta,żebyoniąwalczyć,byławartamężczyzny,jakimmógłby

być.Dziękiniejpoznałsmakszczęścia,aterazcierpiałpojejstracie.

To dzięki niej pokochał pierwszy raz w życiu i poznał uczucia, przed którymi

wcześniejuciekał.Iterazznówzapragnąłmiećjąprzysobie.Niechciałiniepotra-
fiłjużbyćjakautomat.

WchwilidojmucegoosamotnieniawyznałGiannisowi,żemyliłsięcoLeahiże

zrujnowałjejżycie.StocywobliczuśmierciGiannisuśmiechnąłsięipowiedział,
żeLeahgopotrzebujeiżeon,Stavros,jestjejwart.Towspomnienieusułowcień
wszystkiewątpliwości.

PięćlattemuniezasługiwałnaLeah.
Aleteraz,potymwszystkimcorazemprzeżyli,obojezasługiwalinaszczęście.Po

latachmyśleniaoinnychnadszedłczas,bypomyślećosobie.

Naglepoczuł,żemusijejtonatychmiastpowiedziećiniemógłznieść,żejesttak

daleko,kiedyonkochajątakbardzo.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Kolekcja Leah na Tygodniu Mody Niezależnej w Nowym Jorku odniosła nadspo-

dziewanysukces.Jejprojektyokreślanojakonowoczesne,niezwykłe,wyrafinowa-
ne.WostatnimtygodniuzaradąHelenezainwestowaławprzygotowaniekatalogu
zprojektami,którydawałkupucymimagazynommodylepszywglądwjejmożli-
wości.

PoszaleńczychdwóchtygodniachwróciładoAten.Kiedyzapukaładodrzwipani

Kovlakis i poprosiła o klucze do swojego dawnego mieszkania, dostała je natych-
miast.Dawnastrażniczkabyławzruszonaizachwyconajejpowrotem.

Ledwo co jedząc, spała przez niemal tydzień, potem coraz częściej zaczęła wy-

czekucospoglądaćnatelefoniuświadomiłasobie,żeczekanawiadomośćodSta-
vrosa.

Niemogłasiępogodzićzmyślą,żetakdefinitywniezniązerwał.Czyżbynapraw-

dękompletnienicdlaniegonieznaczyła?

Płakałatakdługo,żewkońcupoczułaodrazędosamejsiebie.Żebysięczymśza-

jąć i nie myśleć, zabrała się za sprzątanie mieszkania i Dmitri omal nie wyłamał
drzwi,kiedynieusłyszałajegopukania.

Zaprosiłjąnalunchikarmił,dokinienajadłasięnatydzień,apotemdługowy-

pytywał,czyjejczegośniepotrzebuje.

–Czytooncięprzysłał?–spytała,żałośniezdesperowana.
–Nie–odparłzbezlitosnąszczerością.–Chybarzeczywiściemuudowodniłaś,że

potrafiszosiebiezadbać.

Słowa,którekiedyśpowitałabyzradością,terazzaciążyłyjejjakołów.
Wkońcuznówsięrozpłakała,aonwzdychałiprzytulałją.Potemspytał,jakza-

mierzawykorzystaćswojątakciężkowywalczonąwolność.Chybaniechcespędzić
reszty życia jako porzucona żona Stavrosa Sopradesa, ukrywając się przed świa-
tem?

Miałrację.NiepototakzawzięciewalczyłazeStavrosem,żebyterazpozwolić

muzwyciężyć.Jużbyłapewna,żeniezostaniejegocieniem.

Miałaprzedsobącałeżycie.Mogłazdecydować,gdziebędziemieszkaćipraco-

wać,kogozatrudni,coprzygotujedokolekcjizimowejijakączęśćspadkuzainwe-
stujewbiznes,acozostawinagorszeczasy.Niespędziżycianajakimśzapyziałym
kawałkuziemitylkodlatego,żetumieszkałStavros.

W końcu miała wolność dokonywania własnych wyborów, o którą tak walczyła,

ibyłatoświadomośćupajaca.

Niejedendommodyzabiegałowspółpracęznią,ale,nieskoradokompromisów,

odwiła wszystkim. W końcu do niej dotarło, że jest akcjonariuszem w firmie
dziadkaimaprawodoczęścijegodziedzictwa.

KiedyweszładolegendarnychbiurKatrakisTextileswAtenach,bywziąćudział

w swoim pierwszym zebraniu rady nadzorczej, na myśl o spotkaniu ze Stavrosem

background image

sercezabiłojejniespokojnie.

Jegonieobecnośćajejobecnośćspowodowałazamieszanie,którewywołałozło-

śliwyuśmiechDmitriego.Niebrakowałodyskretnychimniejdyskretnychkomenta-
rzynatematichtrójki,acogorsza,takżejejmałżeństwa.

Przetrwanie tego dnia okazało się dla niej niezwykle trudne. Tym bardziej że

otrzymała wiadomość od asystenta Stavrosa, że chciałby się z nią spotkać naza-
jutrz,zanimwyjedziedoMediolanu.

Przypuszczała,żechodziopodpisanedokumentówrozwodowych.Czylijednakpo

pięciulatachichzwiązekmiałzostaćanulowany.Obojeodzyskająwolność.Ijużnig-
dyniebędzienależałdoniej.

Tejnocydługoprzewracałasiębezsennie,apotemśniłaonimiobudziłasięnie-

pocieszona,żejużnigdyniezaśniewjegoramionach.

Wkońcujednakuznała,żeskoropoznałjąprawdziwąinieuwierzyłwnajwiększą

prawdę, jaką kiedykolwiek powiedziała, widocznie na nią nie zasługuje, co w jej
własnychuszachzabrzmiałojakpłytkiekłamstwo.

PrzybyładobiuraStavrosapunktualnieodziesiątejtrzydzieści.Dopieronadra-

nemzapadławmęczącysen,awskutekbezsennejnocybolałajągłowaiczułasię
rozbita.

Kiedyujęłaklamkęiotworzyładrzwi,czułasięszczególnieżądnajegokrwi,jak

kiedyśładnietoujął.

Tymczasemwpokojunie byłonikogo.Jejwysokie obcasystukałyo marmuro

posadzkę,kiedyobchodziłagodookoła.Wpewnejchwiliprzeszedłjądreszcziod-
wróciłasięgwałtownie.

Stavrosstałwwejściudoczęściprywatnejiprzyglądałjejsięznieprzeniknionym

wyrazemtwarzy.

Wyglądałtakjakzwykle,nienagannieeleganckiiarogancki.Tylkowoczachmiał

smutekiniepewność.Ubranybyłwdżinsyiszarąkoszulę,podkreślacezgrab
sylwetkę i muskularną pierś. Wręcz nieprzyzwoicie przystojny, pociągał ją wciąż
ztąsamąobezwładniacąsiłą,choćprzecieżmiałagonienawidzić.

Przezkilkachwilśledzilisięwzajemniegłodnymwzrokiem.
–Podobnochceszwybudowaćfabrykę?Znalazłemodpowiedniemiejsce.
Wystarczyłsamjegowidok,byzakręciłojejsięwgłowie,aterazjeszczeito.To

miałybyćpierwszesłowa,jakiedoniejpowiedział?Żadnego„witaj”czyinnegopo-
zdrowienia?

– Nie potrzebuję twojej pomocy – rzuciła nonszalancko. – Miałam się spotkać

zprawnikiem.

–Toniepotrzebne.
–Wtakimraziepocomnietuściągnąłeś?Dokumentymogłampodpisaćbeztwo-

jego udziału. A może po prostu zdążyłeś się już uzależnić od mojego błagania
owszystko?Opieniądze,seks,odrobinęzaufaniaizrozumienia?

– Nie przypominam sobie – odparł z bladym uśmiechem – żebyś mnie błagała

oseks.

–Możeszniepamiętać.Najwyraźniejtoniemiałodlaciebiewiększegoznaczenia

niż ulga po pięciu latach – Na widok wyrazu jego twarzy słowa zamarły jej na

background image

wargach.

– Pamiętam każdą chwilę, tylko nie to, żebyś mnie błagała. Pamiętam wszystkie

noceidnieteż.Flirtowałaśzemną,prowokowałaśiuwodziłaśajabyłemtwoim
chętnymniewolnikiem.

–Wychodzę.–Zdecydowanymkrokiemskierowałasiędodrzwi.
Tojegodziwacznezachowaniebyłotrudnedozinterpretowania.
Drzwiokazałysięniedostępne,bojesobązastawił.
–Słyszałem,żebyłaśnaspotkaniuradynadzorczej.Dmitriwspomniał,żenarobi-

łaśniezłegozamieszania.Podobnoszłaśjakburza.

MogłabyćtylkoszczerzewdzięcznaDmitriemu,żeniewspomniałmuojejdespe-

rackimatakupłaczu.

–Dziwiszsię?Jużnigdyniebędęjaktchórzuciekałaodtegocomoje.Postanowi-

łam, że zostanę w Atenach. Nie będę się ukrywała gdzieś w świecie, jakby fiasko
naszegomałżeństwabyłomojąwiną.Iniedamcisięprzymusićdoniczego,czego
niezechcę.

Sprawiałwrażenieudręczonego,wargimiałboleśniezaciśnięte.
–Zmuszenieciędomałżeństwabyłonajwiększymbłędemmojegożycia.Napraw-

dętrudnomi

Nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy rzuciła się na niego. Całą swoją masą

ipięściamiwepchnęłagowgłąbprywatnejczęściapartamentu.Działałapodwpły-
wem bólu, rozżalenia i wszechogarniacego pragnienia. Atakowała go wściekle,
apotwarzypłyłyjejłzy.

Jakśmiałzadzwonić?Jakśmiałjązranić,skorowiedział,żechciałagochronić?Ja

mógłbyćtakbezlitosny,wiedząc,żejejnanimzależy?

–Naprawdę,kochanie?–spytał,kiedyuderzyłagowżołądekiuświadomiłasobie,

żenaniegokrzyczy.–Naprawdęcinamniezależy?

Niezamierzałategopowtarzać,niebędziebłagaćojegomiłość,naktórąprze-

cieżwsposóbtakoczywistyzasługiwała.

–Leah,proszę,spójrznamnie–powtarzałbłagalnie,aleonaniepotrafiłaprze-

stać.

Bałasię,żejeżeliprzestanie,toonzniknie,aonasięobudziiuświadomisobie,że

tobyłsen.Iznówzostanietakboleśniesamotna.

– Tak mi przykro, kochanie – wyszeptał, nawet nie próbując jej powstrzymać. –

Takmiprzykro,żecięodesłałem,zamiastcięwysłuchać.

–Jesteśłajdakiembezsercaipowinnamcięnienawidzić–oznajmiłaiuderzyłago

razjeszcze,ażwkońcuobojeupadlinałóżko.

–Chcę,żebyśpodpisałtedokumentyiraznazawszewyniósłsięzmojegożycia.

Niechcęcięjużnigdywidzieć.

–Niemogę–powiedziałzżalem.
–Nienawidzęcię–przypomniałamu,jednocześniedesperackozanimtęskniąc.
Niechciałażadnegoinnegomężczyzny.Liczyłsiętylkoonjeden.
Zamknęłaoczy,żebypowstrzymaćłzy,imusnęławargamijegousta.
Znajomy smaki i zapach przeszyły ją dreszczem. Całowała go delikatnie, a ich

sercabiływzgodnymrytmie.

–Bardzozatobątęskniłem–zwierzyłsiędrżąco.Jegowargimuskałyjejmiękko

background image

idelikatnie,jakbypytającopozwolenie.–Proszę,kochanie,nieodrzucajmniete-
raz.Niepotrafiębezciebieżyć.Dokitymijejnieprzyniosłaś,nieznałemmiłości,
więcskoromijądałaś,tomijejnieodbieraj.

Niepotrafiłasiędłużejopieraćipozwoliłamunapocałunki,przesyconedesperac-

kimpragnieniemiżarem.

– Daj mi nadzieję, powiedz, że jeszcze cię nie straciłem. Obiecaj, że nauczysz

mniekochać.Niczegoinnegoniepragnę.–Kiedymilczała,wyszeptał:–Kochamcię,
Leah.

Powoliotworzyłaoczy.Szczerośćwjegospojrzeniuniemogłabudzićwątpliwości.

Sprawiałwrażeniezupełniebezbronnego.Nigdywcześniejniewidziałagotakim.

– Odesłałeś mnie, nie poświęcając choćby jednej myśli moim uczuciom. Nie mo-

głamuwierzyć,żezachowałeśsiętakokrutnie.Takłatwociprzyszłozłamaćmiser-
ce,odrzucićmojąmiłość–powiedziałazdrżeniem.

–To,czegosiędowiedziałemoCaliście,kompletniemniezałamało.Sądziłem,że

nie potrafię kochać cię tak, jak na to zasługujesz. Nie potrafiłem rozpoznać wła-
snychuczuć.

– Ale ja widzę twoją miłość. Może nie umiałeś wyrazić jej słowami, nie dzieliłeś

sięmyślami,aledziałałeś.Twojeczynymówiąsamezasiebie.Potrafiszobdarowy-
wać czułością, okazywać troskę, nawet jeżeli twoja arogancja chwilami może do-
prowadzićdoszału.

Obrysowałpalcamikonturjejwargztakączułością,żewstrzymałaoddech.
–Nigdynieprzestanęciękochać.
Drżącymizewzruszeniadłońmidotknęłajegobrwiiodgarławłosyzoczu.
–Kiedyjesteśprzymnie,niczegosięnieboję.Chcemisiężyć.Żyćikochaćcie-

bie.

–Więczróbmyto.Żyjmyikochajmysię.
Kiwłagłowąischowałatwarzwzagłębieniujegoramienia,przepełnionajedno-

cześnieeuforiąiobawą.Trwalitakprzezchwilę,apotemzsunąłsięzłóżkaiukląkł
przednią.

Wjegowzrokubyłotyleuczucia,żeniemogłapowstrzymaćłez.
–Czywyjdzieszzamniejeszczeraz,Leah?–spytał,ajegowargimuskałyjej.–

Chceszzemnąspędzićresztężycia?

Wtuliłasięwniego,jakbysięmiałanigdynieoderwać.
–Tak,wyjdęzaciebie.Jutro,jeżelizdołasztozorganizować.
–Nie,jutronie–odparł,ujmującjejtwarzwobiedłonie.
–Dlaczego?Maszwątpliwości?
–NieAlechciałbym,żebyśmiałaślub,ojakimzawszemarzyłaś.Chciałbymcię

przedtem zaprosić na kilka randek i zrobić to wszystko, co się zwykle robi przed
ślubem.Chcę,żebyśmiałatyleczasu,ilebędzieszpotrzebować,adotegomomen-
tu–Spojrzałjejwoczyzmiłościąinaglezrozumiała,doczegozmierza.Wodpo-
wiedziprzylgnęładoniegodesperacko.

–Nie,jużnigdybezciebieniezasnę.Niezniosę,jeślibędzieszsięupierał
–Będziemysięwidywalicodziennie,alechcę,żebyśtotywybraładzień,wktó-

rymzostanieszmojążoną.

Widziała w jego oczach, jak bardzo było to dla niego ważne. Miała zostać jego

background image

żoną,kiedybędzienatogotowa.

–Trzymiesiące–zaproponowała.–Ustalmyterminzatrzymiesiące,aleniepóź-

niej.Niemamtwojejcierpliwościanitaksilnejwoli

–Silnawola,powiadasz?Tylkowyobrażenieciebieidącejdomniewtwojejprze-

pięknejsukniślubnejpozwolimiprzetrwaćtenczas.

background image

EPILOG

Trzymiesiącepóźniej

Stavrosnieprzypuszczał,żetetrzymiesiącebędąsięwydawaćwiecznością.Za-

proponowałtakierozwiązaniepodwpływemimpulsu,aleprzyznawał,żedotykanie
i całowanie Leah bez doprowadzenia do spełnienia było prawdziwym ćwiczeniem
woli.

Zdrugiejstronybyłbardzozadowolony,żezdecydowalisięzaczekać.Bodlacu-

downejLeahwartobyłoprzezwyciężyćkażdątrudność.

Wciepłypaździernikowywieczórczekałnaniąwtowarzystwieprawiesetkigo-

ści. Rezydencja Giannisa została pięknie udekorowana, a on stał pod sklepionym
wejściemdoogrodu.Liliewpełnymrozkwicieprzesycałypowietrzecudownymaro-
matem,naniebielśniłnieskalanybłękit.

Większość gości przyszła zobaczyć jego uroczą narzeczoną, której projekty

wstrząsnęły światem mody. Były wśród nich modelki, z którymi pracowała przez
ostatnie miesiące, mieszkańcy rezydencji i pracownicy należącej do Leah fabryki.
Przyszli,bypodziękowaćzajejszczodrość,dobroć,oddanieilojalność.

Iwkońcunadszedłdzień,kiedymieliusankcjonowaćwięźzrodzonązmiłościira-

dości.CieniemnatymniemaldoskonałymdniukładłosiętylkowspomnienieCalisty.
Jakbardzocieszyłabysiędziśichszczęściem

TymczasemjednakszłakuniemuLeahwspartanaramieniuDmitriego.Najejwi-

dokserceomalniewyrwałomusięzpiersi.

Takjakmuobiecała,miałanasobiewłasnąkreację–suknięślubnązjejpierwszej

kolekcji.Wyglądałaprzepięknie,kruchoidelikatnie.

Długie włosy zebrała w stylowy koński ogon, w uszach lśniły perłowe kolczyki –

prezentodGiannisa,awyjątkowoskromnasukniazkoronekijedwabiunieodsła-
niała ani kawałka ciała. Prosty krój podkreślał smukłą sylwetkę i długie, zgrabne
nogi.

Zastanawiałsię,czysukienkajesttakskromnazewzględunaniego.Czysądziła,

żeniespodobamusięjednazjejśmiałych,seksownychkreacji?

Wystarczyło jedno spojrzenie w jej przepastne, przepełnione miłością oczy, by

rozwiać wszelkie wątpliwości, gdyby je nawet miał. Nie można było wątpić w jej
szczęście.

Przezminionetrzymiesiąceodwiedziliniezliczonefabrykiubrańnacałymświe-

cie,uczylisięsiebienawzajemizakochiwaliwsobiecorazmocniej.Noi,oczywi-
ście,czekalinatenwyjątkowydzień.

Nawidokbezmiarumiłościwjejoczach,jegoświatsięzakołysał,akiedypocało-

wałaDmitriegowpoliczekipodałamurękę,przyciągnąłjąblisko.

–Kochamcię,najdroższa–wyszeptał,nieczekając,ażksiądzzacznieceremonię.
Wodpowiedzidotknęładrżącymipalcamijegopoliczka,jakbysprawdzając,czyto

background image

naprawdęon.

–Niemogęsiędoczekaćnocy–szepła,awoczachigrałyjejpsotneiskierki.

Dopierodużopóźniej,przyokazjirobieniazdjęć,zauważyłwreszcietyłjejsukien-

ki.Naprośbęfotografaobciłasiępowoli,zewstydliwymuśmiechemnawargach.

Sukienkaniemiałapleców,awycięciesięgałoniemaldopośladków,maskowane

jedynierzędembiałychguzikówwzdłużkręgosłupa,udacychzapięcie.

Widokgładkiej,nagiejskórymomentalnierozpaliłwnimżar.Zuśmiechempomy-

ślał,żejegocudownażonanigdynieprzestaniegozaskakiwać.

– Gotowa na noc poślubną? – Przesunął palcami po nagiej skórze i pocałował ją

delikatnie.

Zadygotałaiprzylgnęładoniego.
–Podobacisięsukienka?
Kiwnąłgłowąiwziąłjąnaręce.Kiedyszlidowejściadodomu,gościewiwatowali

głośno.

–Sukienkajestcudowna.Izgóryprzepraszam.
–Zaco?
–Gdybymzdejmującjązciebie,uszkodziłtedelikatneguziczki.
Roześmiałasięradośnieitenśmiechdotarłdogłębijegoserca.Przeniósłjąprzez

prógipocałował.

–Jesteśmojanazawsze.
–Atymój.–Zżaremoddałamupocałunek.