background image

Bo Yin Ra

Księga

Miłości

lub

Pięć Lekcji o Miłości z Himavatu

Przekład

Marceli Tarnowski

1

background image

Spis treści

    Słowo wstępne / 3

1. Największy Miłujący / 7

2. O praogniu miłości / 21

3. Światło zbawienia / 32

4. Siła twórcza miłości / 39

5. Ślubowanie / 50

    

2

background image

Słowo wstępne

W czasach, gdy zamulone  fale nienawiści  plugawią 

wszystkie niwy ludzkości, książka ta ma ci mówić o Mi-
łości
! Ty, który chcesz przeżyć samego siebie, znaleźć 
masz tutaj najwyższą wolność! Tę  wolność, której po-
trzeba ci, jak płucom twoim potrzeba powietrza do od-
dychania,   dać   ci   może   tylko   miłość,   zaś   bez   miłości 
zemrze w tobie zarodek życia, z którego powstać masz 
do wzrostu, nie znającego w sobie końca. 

Będzie tu mowa o sile, władającej wszelkiemi siłami 

tej ziemi, o sile, którą bardzo niewielu tylko ludzi prze-
żywa w sobie, gdy inni znają wprawdzie wiele rzeczy, 
które nazywają „miłością”, ale zbyt łatwo się zadowala-
ją, na zbyt małem przestają, nie wnikając w najgłębsze 
głębie… Atoli ten tylko, kto wniknie w głębie najgłęb-
sze w sobie, znajdzie tam uzasadnienie owych mądrych 
nauk miłości, które kryją w sobie święte księgi i teksty 
starożytne, które on wprawdzie „zna”, o ile dosięgnąć 
go mogły, słowa tych ksiąg, lecz które rzadko tylko poj-
muje w duchu, bowiem nie przeczuwa, że w naukach 
tych prawo staje się objawieniem, przed którem kłonić 

3

background image

się musi najpotężniejszy nawet człowiek, jeśli nie chce, 
mimo całej swej mocy, wcześniej czy później ulec roz-
biciu. Gdyby wiedziano, czem jest w istocie miłość, te-
dy oblicze ziemi dawno by się zmieniło, a wszelkie ży-
cie dawno wyzwoliłoby się z coraz to odnawiającej się 
męki. 

Słowa mądrości boskiej, traktujące o miłości, są dziś 

jeszcze,   jak   niegdyś,   przesłonięte   gęstemi   zasłonami, 
a z rzadka   tylko   i   rzadkim   wybrańcom   udawało   się 
unieść zasłony, dla poznania swego. To, co poznawał ta-
ki człowiek, nie było już ową „miłością”, którą przed-
tem poznać zamierzał, bowiem objawiała mu się prasiła, 
która dreszczem przenikała go do szpiku kości, która 
wprawiała go w drżenie w najwewnętrzniejszem prze-
życiu i czyniła go władcą tam, gdzie był pierwej niewol-
nikiem!

Taką miłość wieścić ci ma ta książka!
Do tej miłości wieść ona ma twą duszę!
Z tej miłości żyje ten, kto ci tutaj o tej miłości prawi!

Ten tylko, kto żyje z tej miłości, dać może świadec-

two o miłości… Niejeden istniał człowiek, co mniemał, 
iż żyje w miłości, bowiem nie umiał nienawidzieć. Ato-
li ta niezdolność nie jest jeszcze poręką, że się zna mi-
łość!

 

Nienawiść jest biegunem przeciwnym miłości, jest 

tą samą siłą w jej odwrocie, a kto nie jest zdolny niena-
widzieć, choć poznał z dawna, że głupota jeno poddaje 
się nienawiści, ten nigdy też nie znajdzie w sobie owej 
miłości, o której rzekł niegdyś pewien miłujący:

„Chociażbym mówił językiem ludzi i aniołów, a nie  

miałbym miłości, podobien byłbym do spiżu grzmiące-
go i dźwięczącego dzwonu”.

4

background image

Z pewnością nie pojmie on też sensu owej legendy, 

opowiadającej   o  Shakya-Muni  (Śakyamauni),   iż   razu 
pewnego jakiś nieprzyjaciel mędrca poszczuł nań rozju-
szonego słonia, zaś światły mędrzec ku powszechnemu 
zdumieniu zwyciężył zwierzę, tak iż uklękło przed nim 
drżąc,   bowiem   skierował   przeciw   niemu   siłę   miłości, 
jaką nosił w sobie… Zarówno legenda ta, jak i słowa 
„nauczyciela   ludów”,   pozwalają   głębiej   wnikającemu 
człowiekowi przeczuwać, że w istocie mowa tu nie tyl-
ko o „uczuciu”, że idzie tu raczej o wysoką siłę, która, 
jak powiedziałem na początku: panią jest wszystkich sił 
ziemi! 

Różnoraką   jest   forma   objawienia   tej   siły   w   życiu 

ziemskiem. Odnajdziesz ją w każdej roślinie i w każ-
dem zwierzęciu, a wszelki instynkt zachowania gatunku 
jest świadectwem jej wszechmocy… Atoli w ten sposób 
odnajdziesz ją jedynie na najniższym szczeblu jej dzia-
łania i z pewnością nie rozpoznasz tu jej najwyższej for-
my działania, aczkolwiek i tu już znacznie więcej wy-
stępuje,   niż   dotąd   zdołałeś   może   podpatrzeć.   Gdybyś 
kiedykolwiek dopatrzył się już w tej najniższej formie 
miłości świadectwa dreszczu twórczego wszelkiego po-
pędu do zachowania gatunku, tedy dawno już pojąłbyś, 
iż taka  prapotęga  potrafi z pewnością więcej, niż pło-
dzić ziemskie z ziemskiego! Dawno pojąłbyś zarazem, 
że ten dreszcz twórczy właściwy musi być i najwyższej 
formie miłości, i z pewnością nie uległbyś owemu miłe-
mu złudzeniu, które sprawia, iż łagodne uczucie  przy-
chylności
 i zbożnej czułości wydaje ci się już dostatecz-
nem, aby nie być wedle słów owego mędrca „dzwonem 
dźwięczącym”
 i „grzmiącym spiżem”. 

Wszystko to, co miłujący mówi jeszcze o miłości, są 

to  tylko  oznaki,  które  towarzyszyć   będą  miłości  tam, 

5

background image

gdzie  się ona  w najwyższej   postaci  objawia.  Atoli  ty 
uważałeś te oznaki za miłość samą i oto usiłujesz wy-
wołać te oznaki, które same przez się stałyby się twym 
udziałem, gdybyś posiadał miłość! Będę cię musiał ule-
czyć z niejednego  błędu, aby uczynić cię zdolnym do 
miłości… Jesteś jeszcze, od wczesnej, młodości, wplą-
tany w obłęd tysiącoletni! Ci, co cię niegdyś mieli nau-
czać, sami to samo słyszeli, co dawali tobie. Gniewać 
się o to na nich byłoby z twej strony złą głupotą! Dali 
oni tobie to, co im dano, tak jak ja oto daję ci teraz, co 
mnie niegdyś dano. Może poznasz, iż nie jest to obojęt-
ne, z jakiego źródła czerpią puchary nauczających! Jeśli 
znasz już nauki, które dane mi było wypowiedzieć w 
innych swych książkach, będziesz wiedział, iż dla mnie 
płynęły   najgłębsze   źródła   skalne.   Błogo   ci,   gdy   cię 
orzeźwią „żywe” wody tych źródeł!

6

background image

1. Największy Miłujący

Jeśli oczom twym ukazać się ma tutaj świetlana siła 

miłości,  tedy  koniecznem   jest,   abyśmy  na   sam  przód 
wspomnieli największego Miłującego z pośród wszyst-
kich, co kiedykolwiek nosili na ziemi oblicza ludzkie. 
Możesz być sam jego wyznawcą, lub też dalekim być 
od owych form wiary, które na podłożu jego nauki wy-
kwitły

 

w biegu stuleci i kryją w sobie jego naukę często-

kroć

 

tylko w pełnych sprzeczności obrazach nauki z ruin 

dawnej   świątyni;   atoli   nie   przejdziesz   obojętnie   obok 
niego, kiedy ci obraz jego życia objawi naukę jego.

Prawda, wieść o życiu jego jest w znacznej mierze 

skażona i niewiele tylko słów znaleźć w niej będziesz 
mógł   w   ich   pierwotnej   czystości,   tak   jak   je   niegdyś 
Mistrz do uczniów swych powiedział: „Atoli, nawet w 
tem skażeniu błyszczy jeszcze dość prawdziwego, a jeśli  
przygotowałeś się wewnętrznie do odróżniania tego, co  
prawdziwe, tedy pył starych kultów ani sposób rozumie-
nia starych pisarzy tych oznajmień nie potrafi ci wypa-
czyć prawdziwego obrazu Mistrza.”
  Ponieważ nie wa-
żono się tykać owej starej wieści, w której nauka, dana 
ustami Mistrza, już od najwcześniejszych czasów w ob-
cem się znajdowała ujęciu, tedy wszelka  ułuda wiary
która chciała sobie naukę tę na swój sposób tłumaczyć, 

7

background image

miała wolną drogę, tak iż dzisiaj daremnym jest trudem 
pytać   powstałych   w  ten   sposób   wierzeń   o   ostateczną 
prawdę tej nauki. 

Głębiej będziesz tu musiał ryć, jeśli chcesz znaleźć, 

a kiedy wreszcie znajdziesz, będziesz mógł dopiero dać 
wierzeniu, które się wiodło od najwcześniejszej młodo-
ści, ową głębię, dającą uzasadnienie. Dalekiem jest ode 
mnie radzić ci, abyś uciekał z kręgów swej wiary, i błę-
dnie tłumaczyłbyś naukę, którą wieszczę, gdybyś miał 
sądzić,   że   zamierzam,   nową   wiarę   rozpowszechniać. 
Nic nie jest bardziej ode mnie odległe, jak głupie i próż-
ne   pragnienie,   aby   stare   wierzenia   pomnożyć   jeszcze 
o jakieś nowe wierzenie! Chcę i muszę wedle ciążącego 
na mnie obowiązku – dać tylko wszelkiej wierze pogłę-
bienie, które jest jej potrzebne, chociażby, pewna swej 
wartości, nazywała siebie „jedyną prawdziwą” wiarą… 
To,   co   ma   ci   do   ofiarowania   głoszona   przeze   mnie 
nauka, znajdziesz u podstaw wszelkiej religii, jeśli raz 
to poznałeś, tam, gdzie formy twojej wiary religijnej są 
ci zaufanymi pomocnikami. Prastara to mądrość oznaj-
mia ci się przeze mnie, i najgłębsza zasada wszystkich 
„zasad wiary” objawi ci się tutaj.

Nie bądź zbyt porywczy w swym sądzie, którym na-

tchnęli cię inni, tak iż dziś wydaje ci się, jakoby pocho-
dził on od ciebie samego!  Zaufaj  sobie samemu, jeśli 
chcesz zbudzić się do zdolności sądzenia! Niechaj cię 
nie wprowadza w błąd to, co powiedzieli inni, jeśli pra-
gniesz się sam zbliżyć do prawdy! Tylko w swej własnej 
prawdzie odróżnić możesz światło prawdy od złudnego 
blasku i omamu! Szukajmy tedy  obrazu Mistrza, o ile 
odsłonić nam go jeszcze może owa wieść, która pomie-
szała  „ludzką, arcyludzką”  świętość z własnem mnie-
maniem! 

8

background image

Mądry Nauczyciel, kroczący tam oto po kraju swo-

im, jest Żydem i chce być na sam przód przez Żydów 
pojętym. Jako Żyd musi on czerpać ze skarbu duchowe-
go swego ludu, jeśli dobro prastarej mądrości dostęp-
nem się ma stać dla ludzi, których chce być Nauczycie-
lem. To dało już zarodek  pierwszego błędu, gdyż  słu
chacze   pojmować   go   usiłowali   jako   nauczyciela   ich 
wiary i każde słowo, dosięgające ich prosto, naginali do 
wiary swych ojców. W nieustannym trudzie usiłuje on 
przeciwstawić się temu błędowi, atoli on sam jest już 
zbyt daleki od ich cieśni (ciasnoty), aby mógł pojąć sto-
pień „głuchoty” swych słuchaczów. Przez mowy jego 
przebija często skarga, że lud jego nie potrafi go  „słu-
chać”
.  Przeklina  on lud, który  „uszy ma, iżby nie sły-
szał”
, i który sam stacza się w swój upadek. A kiedy 
koniec jego życia zbliża się doń w przeczuciu, załamuje 
się cała jego wysoka odwaga w skardze – opłakuje on 
Jeruzalem, iż nie poznało za dni jego, co chciał ludowi 
swemu dać…

Nieliczni,   których   sobie   wszelako   wybrał,   muszą 

często słyszeć twarde słowa gwoli ciasnoty swych serc, 
a   rzadko   zawierza   on   ich   sile   pojmowania.   Dokłada 
wszelkich starań, by być właściwie zrozumianym przez 
oddanych

 

na pozór uczniów, ażeby wnet w bólu i współ-

czuciu ujrzeć, jak dalekie były jednak te serca od jego 
nauki. Tak tedy wędruje przez ziemie Palestyny, prze-
mawia w szkołach, aby wykazać ślady mądrości w sta-
rych pismach, przemawia do ludu w mowie ludu, aby 
budzić serca, powierza przyjaciołom tajemnicę, której 
nie potrafią wyjaśnić i przez nikogo, prócz tego, „kogo 
miłował”
, nie jest rozumiany. 

Mówi on o  „Ojcu”  (Abw) swoim, a oni myślą, że 

mówi o Bogu ich plemienia, aczkolwiek dobitnie i wy-

9

background image

raźnie wyrzeka się służby owego „Boga zemsty”, który 
przemawiał

 

do

 

„starych”, co więcej, unicestwia siłą swe-

go ducha jego przykazania, nauczając:  „Atoli ja wam 
powiadam…”  
Mówi o swem  wysokiem  posłannictwie
a oni sądzą, iż chce on odbudować na nowo zewnętrzne 
panowanie ich ziemskiego państwa, aczkolwiek dawno 
już obwieścił im, że jest królem królestwa, które potęgę 
swą zawdzięcza mocy „nie z tego świata”. Mówi o tem, 
co stało się w nim  „ciałem i krwią”, i naucza uciele-
śnienia ducha – oni zaś rozumieją, iż ciało jego, które 
mu niegdyś ziemia dała, stać się ma ich ziemską potra-
wą. Tylko owi  ubodzy, których  leczyć potrafił z kalec-
twa mocą uzdrawiającą, właściwą jego ciału ziemskie-
mu i prawie nie dotyczącą duchowości, którą uznawał 
za swój prawdziwy byt – tylko oni ufali mu jako swemu 
pomocnikowi, atoli nie domyślali się oni, że taką samą 
pomoc   mógłby  im   dawać,   nawet   gdyby  nie   był   tem, 
czem był.

Czyż można mu za złe poczytać, że ziemskość jego 

stała się łupem chwili słabości, tak iż zaufał wołaniu 
„hosannah”, które obiecywało mu moc ziemską, acz-
kolwiek on chciał ją jeno na dobro dusz zużyć?! To było 
jego krótkotrwałe uwikłanie się w winie, której nawet to 
życie uniknąć nie mogło, bowiem nikt z tych, kogo zie-
mia   ta   kiedykolwiek   nosiła,   nie   jest   wolny  od   winy! 
Prawda, iż szukał on śmierci z rąk ludzkich, bowiem 
tylko w takiej śmierci mógł dać wszystko, co miał do 
oddania; ale zaiste, śmierć ta zbyt wcześnie nań przy-
szła i największej mocy trzeba było, aby ją przyjąć do-
browolnie. I prosi on „Ojca” swego z całej duszy, aby 
inaczej losem zechciał pokierować  „jeśli to jest możli-
we”. „Wiele”
 miał on jeszcze swym uczniom do powie-
dzenia   w   przyszłości,   gdyż   wówczas,   jak   widział   że 

10

background image

autor ich opierał się na „pismach mistrzów” i chciał tyl-
ko powiązać z niemi ułomki wiedzy, jakie pozatem jesz-
cze posiadał. 

Z tego, co się przypisuje uczniowi, którego  Mistrz 

„miłował”, nic nie jest wprawdzie jego ręką pisane, atoli 
rodzaj pism, którym nadaje się jego imię, jest bardzo 
bliski tego, co mógłby on napisać, gdyby był pisał. Atoli 
wszystkie te pytania ważne są dla tych jedynie, co chcą 
z zewnątrz pojąć to, co tylko z wewnątrz da się pojąć. 
Oni to tylko pytają, kto dał niegdyś wysokiemu Mist-
rzowi naukę, oni to chętnem uchem dają posłuch baś-
niom, głoszącym, iż w czasie, o którym wieść milczy, 
był Mistrz w Indiach, albo znowu, że posiadł wtajemni-
czenie w Egipcie. Nic z tego nie jest prawdą! Wpraw-
dzie ojciec jego szukał niegdyś w Egipcie, gdzie dobrze 
wynagradzano rzemiosło, pracy, aby wyżywić swą ro-
dzinę i z pozostałym dorobkiem powrócić do ojczyzny, 
jak czynią dziś jeszcze rzemieślnicy włoscy; jednakże 
w czasie

 

owym

 

ten, komu później jego świetlane przyro-

dzenie miało się ukazać, był jeszcze dzieckiem, niedoj-
rzałem zaprawdę do znalezienia doskonałości ziemskiej.

[Prawda   jest   niestety   taka,   że   dopiero   po   śmierci  

Bo Yin Ra zaczęto głębiej badać sprawę podróży Jeho-
szuah do Indii, Persji, Egiptu czy Tybetu i rzeczywiście  
znaleziono dużo śladów wskazujących na przynajmniej  
dwa pobyty mędrca Jehoszua w Indii i Tybecie, a nawet  
w Bengalu, ale o tym autor nie mógł wiedzieć
]. 

Do Indii zaś nie potrzebował zaiste kierować swych 

kroków, bowiem to, co miało doń przyjść z Indii, przy-
szło doń, a owo cudowne podanie o „mędrcach wschod-
nich”
, o królach, co dostrzegli  „jego gwiazdę”  i dary 
mu przynieśli. To, co oznajmia ci jeszcze wieść o wyda-

11

background image

rzeniach,   jakie   zaszły   po   śmierci   tego   największego 
Miłującego,   jest   z   historycznego   punktu   widzenia 
mitem, atoli mit ten zawiera w sobie najgłębszą prawdę. 
Wprawdzie Mistrz „powstał” istotnie z grobu, lecz ciało 
ziemskie nie mogłoby mu już służyć przy tem. Wpraw-
dzie „młodzieniec w białej szacie” nie był złudzeniem 
przerażonych niewiast, atoli bacz na wątek prawdy, któ-
rej pisarz tej starej wieści nie mógł zatrzeć i którą zapi-
sać musiał wbrew swej woli, jakkolwiek się potem sta-
rał zatrzeć ją! 

Co   prawda   nie   uczniowie   nauki   jego   zabrali   jego 

zwłoki ziemskie, tak iż kronikarz słusznie mógł utrzy-
mywać, że otrzymano tu wieść fałszywą... Atoli Mistrz 
spotykał często za swych dni ziemskich zdała od siedzib 
ludzkich, w  samotności gór  i innych ludzi, którzy nie 
pochodzili z jego ludu, lecz byli jemu podobni, zjedno-
czeni z nim w owej  Społeczności Światła, której  był 
Bratem…   Kiedy   owego   razu   zabrał   trzech   z   pośród 
swych   dwunastu   uczniów   na   górę,   gdzie   pragnął   się 
„modlić”  i kiedy ci ujrzeli go potem w  przemienie-
niu
 jego postaci duchowej, tedy sądzili wierni ucznio-
wie, ujrzawszy owych mężów, iż muszą to być z pewno-
ścią   dwaj   z   pośród   starych   proroków,   „Mojżesz” 
i „Eljasz”,

 

tak

 

iż Mistrz, spostrzegłszy z rozczarowaniem 

ich pomyłkę, zabronił im mówić o tem komukolwiek. 

Ujrzał on, iż cała nauka jego nie zdoła ich wyzwolić 

z ciasnoty wiary ich plemienia, i że chcąc błędy wyja-
śniać, siać będzie tylko pomieszanie. Atoli mężowie owi 
i „młodzieniec”, którego dojrzały niewiasty u grobu, nie 
byli sobie obcy, a że nie chcieli, aby wokół ciała wyso-
kiego Brata powstał kult religijny, tedy uczynili to, co 
wedle   obyczaju   ich   kraju   i   dziś   jeszcze   czyni   się   ze 
szczątkami ziemskiemi człowieka. Mówię tu pouczony 

12

background image

przez tego, kto mógł o sobie zaprawdę powiedzieć, iż 
pozostanie   przy   ludziach   „aż   do   końca   świata”   – 
pouczony przez tych, których wolno mi nazywać swymi 
wysokimi Braćmi, a którzy owej nocy sami pogrążyli 
strażników w śnie głębokim, aby przezornie wypełnić 
wolę Brata, która była zarazem ich własną. 

Wiem dobrze, iż wielu zarzuci mi, że ja to sam się 

mylę, iż co gorsza nawet skierowane mogą być przeciw 
mnie   słowa   o  „ślepym  przewodniku   ślepców”.  Wiem 
dobrze, że poruszam tu sprawy, które niejednemu wyda-
ją się  „nietykalne”, atoli zbawcza nauka największego 
Miłującego  bardziej będzie przez prawdę wyjaśniona, 
niżeli przez stary, tym, co go stworzyli, nieświadomy 
omam! Podobnież owo ukazanie się tłumowi, które mia-
ło miejsce w Jerozolimie podczas „Zielonych Świątek u 
Żydów”
, nie było w stanie zdjąć zasłony z dusz tych, co 
oto uwierzyli w Mistrza, „widząc” go znowu po śmierci. 
Zbyt ciasno związane były te dusze, ażeby „duch praw-
dy”
, przyobiecany im niegdyś przez Mistrza, mógł je 
sam przez się napełnić. A ów prawdziwie miłujący, któ-
rego zwie się „nauczycielem narodów”, a który niegdyś 
w najgłębszem drżeniu istotnie przeżył w sobie „ducha 
prawdy”
 i wiedział odtąd, kim był wysoki Mistrz, – ów 
miłujący ciężki miał los, spotykając tych, co mogli się 
mienić uczniami „Pomazańca”! 

A jednak i on nie był zupełnie wolny od uprzedzeń 

i w dobrej wierze dołączył  z biegiem czasu do nauki 
Mistrza niejedną starą i znaną mu prawdę, aczkolwiek 
patrzył on znacznie jaśniej, niżeli ci inni, co nazywali 
siebie  „posłami”  nauki,   o   której   niegdyś   mówił   sam 
Mistrz jako o  „radosnej nowinie”. Ten, kogo – wedle 
słów starej wieści – Mistrz „miłował”, żył w ciszy i cisi 
garnęli się do niego. On tylko posiadał to, co mu nie-

13

background image

gdyś  Mistrz  sam   własnoręcznie   napisał,   a   później 
dopiero   pozwolił   uczynić   z   tego   odpisy   nielicznym 
uczniom, którzy zdawali mu się tego godni. Zarówno 
pierwowzór, jak i odpisy zostały później – o czem już 
w innem miejscu wspominałem – zniszczone przez tych 
samych,   co   posiedli   w   tych   pismach   mistrzów   swój 
skarb   najwyższy,   zniszczone   z   obawy,   że   świętość 
mogłaby ulec zbezczeszczeniu. I ten fakt wyjawiony mi 
został przez tych, co jedynie mogą tu coś wiedzieć, atoli 
może się zdarzyć, że przyszłe pokolenia wpadną na śla-
dy, które pozwolą im i zewnętrznie stwierdzić prawdę 
moich słów… 

Pewne ślady widzialne są dla wszystkich w owej czę-

ści   starej   wieści,   która   przypisywana   jest  temu,   kogo 
Mistrz niegdyś „miłował”. Braki tej części starej wieści 
staną się wnet zrozumiałe, gdy się pojmie, zostało tylko 
przeniesione   do   czasu   wczesnego   dzieciństwa,   gdyż 
piszący sami mieli tu jedynie wieści niejasne, przytem 
ten sposób przedstawienia rzeczy odpowiadał bardziej 
cudowności, jaką chcieli sprząc z dzieciństwem Mistrza. 
Atoli lata dziecięce Mistrza nie zawierały nic „cudow-
nego”. Był on dzieckiem, jak wszyscy jego współtowa-
rzysze  zabaw, a  kiedy posiadł  dość  sił, aby pomagać 
ojcu w ciężkiem jego rzemiośle, nauczył się rzemiosła, 
jak każdy cieśla. 

Atoli rozwój wewnętrzny pozostał ukryty, jak u każ-

dego, kto jest jednego z nim rodu duchowego i nie prze-
szkadzał   mu   bynajmniej   w   jego   życiu   zewnętrznem. 
Jako człowiek ziemi nauczył się on pojmować swą moc 
duchową, która dojrzała była na długo przedtem, zanim 
ciało matki dało mu szatę ziemską, ale nie stronił od 
życia, bowiem nigdy nie mógłby był osiągnąć wysokie-
go   celu,   pozostając   obcym   życiu.   Był   on   rzemieślni-

14

background image

kiem, póki nie nadeszła dlań godzina, która powołała go 
do czego innego, w której pokazać miał, iż lepiej niż 
„uczeni w piśmie” potrafi „pismo” „czytać”, acz nigdy 
się go jak oni nie „uczył”. 

Cudów, jakie przypisują mu kronikarze, nie spełnił 

nigdy, atoli niejeden z przypisywanych mu „cudów” jest 
głęboko pojętym symbolem, zatem prawdą, podczas gdy 
wrodzona mu moc uzdrawiania pozwoliła mu dokonać 
niejednego czynu, który w oczach otoczenia uchodził za 
wielki „cud”. Gdyby on sam, który istotnie wiedział, co 
należy do ciała, a co do ducha, miał się na „cudy” swoje 
powoływać, żądając przeto wiary w swoje słowa, było-
by to dlań niesłychaną hańbą i tylko naiwna niewiedza 
przypisać mu mogła te słowa, przez które udowodnić 
chciano prawdę jego nauki.

W ten sposób popełniono niewypowiedziany  grzech 

wobec jego nauki gwoli połowu ludzi, a dziś jeszcze 
działają te grzechy szerzycieli przeinaczonej nauki i nie 
widać końca tego błędu! Oby mi się udało nieco to roz-
jaśnić tym, co są jeszcze „dobrej woli”! Ubóstwo wiary 
tych wielu, co znają naukę Mistrza tylko w tem znie-
kształceniu, a przez zewnętrzne badanie starej wieści w 
coraz nowe popadają zwątpienia, jest zaiste od dawna 
już   tak   nieznośne,   że   potrzeba   wreszcie   wyjaśnienia, 
którego oczekiwać można jedynie od tych, co sami zna-
ją głosiciela tej nauki, żyjącego wplecionego w ich krąg, 
ten krąg, z którego był wyszedł, wysłany przez „Ojca” 
i do którego powrócił, gdy jego dzieło ziemskie zostało 
dokonane! Stąd tylko wychodząc, może się stać teraź-
niejszość i przyszłość rozwiązaniem niejednej zagadki, 
zaś nauka odnajdzie kiedyś to, co może odnaleźć, aby to 
rozwiązanie uczynić wiarogodnem i dla tych, którzy co 
jedynie potrafią pojąć, co się daje „zrozumieć”.

15

background image

Jakże fałszywie pojęli wysoką naukę tego mędrca ci, 

co   dopatrują   się   w   niej   owego   wątłego   uczucia,   się 
powszechnie   zwie  „miłością   ludzi”!   Trudno   było   im 
częstokroć wyjaśnić postępowanie Mistrza, jak je poda-
je wieść, tak, aby zgodne było z ich mniemaniem. Wiele 
rzeczy   nie   zgadza   się   ze   sobą,   gdy   się   chce   wpleść 
w legendę tkliwą  czułość  pobożnych kazań…  Nauczy-
ciel pełen mocy, który mimo całego wyinaczenia legen-
dy   żyje   w   niej   jeszcze,   nie   daje   się   upodobnić   do 
mdłych obrazów, które sobie bezsilna wiara, słaba i czu-
ła,   wymarzyła   na   własną   miarę…   Niejedno   słowo 
„pisma” wówczas dopiero daje się z takiemi obrazami 
pogodzić, kiedy rozliczne skrupuły wypaczą w „wyja-
śnieniu” to  „słowo pisma”  wedle własnej potrzeby, aż 
zniknie ta resztka prawdy, jaka się zachowała w legen-
dzie.

Bluźnierczą   wydałaby   się   takiemu   czułemu   wyja-

śniaczowi „pisma” myśl, że Mistrz mógł w swem życiu 
odczuwać  w  sobie  tę  siłę  miłości,  którą  „sługa”  jego 
odczuwa wprawdzie w swem ciele, bez względu na to, 
czy jest mu ona dozwolona wedle mniemania jego wia-
ry, czy nie, a którą musi jednakże nazwać „grzeszną”, 
gdyż nie wie nic o jej boskości! Bluźnierstwem wydaje 
mu się, że ta forma miłości płynąć ma z tej samej siły, 
która   stwarza   ową   najwyższą   miłość,   co   stała   się 
w życiu wysokiego Mistrza nauką i czynem, co dała mu 
moc do czynu miłości, przez który ukoronował on całą 
ludzkość na krzyżu! A jednak, przyjacielu mój, nie znaj-
dziesz nigdy tej miłości, którą znał Mistrz, jeśli budzić 
w sobie będziesz tylko  mdłe uczucia, zaś swą  życzli-
wość
  dla   ludzi   łącznie   ze  współczuciem  nazywać 
będziesz miłością! 

16

background image

Nie zgadza się z tym obrazem bezsiły jako „miłości” 

Mistrz, który w otoczeniu swych uczniów kręci powro-
zy,   aby   wypędzić   ze   świątyni   kalających   ją   przekup-
niów, który depcze złoto lichwiarzy, a kapłanom swego 
ludu   rzuca   owe   złe   słowa,   których   mu   w   mściwości 
swej nigdy nie przebaczą! Aby uzgodnić to postępowa-
nie   z   własnem   niepowołaniem,   trzeba   było   wynaleźć 
słowa o „gniewie Bożym”, nie zawahano się przypisać 
Bogu   Mistrza   owej   nieprawości,   cechującej   ponurego 
Boga   plemiennego,   którego   pokonał   niegdyś   Mistrz 
swomi   grzmiącemi   słowami:  „Atoli   ja   wam   powia-
dam…!”

Ach nie, jeśli chcesz, aby miłość spłodziła w tobie 

rzeczywistość i życie, innemi musisz iść drogami, niż 
te, które ci ukazano! Czyż nie rozumiesz, że siła miłości 
na swym najwyższym szczeblu z pewnością nie okaże 
się w słabszych przejawach, niż tam, gdzie w niskiej już 
postaci tak potęguje twe myśli i czyny, iż często zry-
wasz   więzy,   które   wydawały   ci   się   niezmożonemi?!? 
Tylko gdy szukać będziesz w sobie czegoś, co i w naj-
wyższej duchowości te same siły budzi i rządzi wszyst-
kiem, co cię trzyma w więzach, będziesz mógł znaleźć 
w sobie  miłość, którą żył Mistrz! Wówczas osiągniesz 
wolność  „Dzieci Światła”  i ów  „pokój, którego świat 
nie może dać”
! W słowach wieści prastarej nie wolno ci 
widzieć   jeno   „przykazań”!   Wierz   mi   i   nie   daj   się 
zwieść spaczonym wieściom: Mistrz nie użył nigdy sło-
wa   „przykazanie”   i   nigdy   „przykazań”   nie   dawał! 
Nawet „przykazania” miłości, które podaje wieść, nie 
sformułował nigdy! Tylko przywiązanie uczniów jego 
do „przykazań” i „spełniania przykazań” stworzyło taką 
formę jego nauki! 

17

background image

Nie potrafili oni rad jego rozumieć inaczej, niż jako 

„przykazania”! Wierni starym zwyczajom żydostwa, po-
trzebowali oni przykazań i groźby kary za pogwałcenie 
przykazania!   Jeśli   Mistrz   mówił   o  szczęśliwości,   oni 
tworzyli

 

wedle

 

słów

 

jego

 

„receptę”

 

szczęśliwości. (Ufam, 

że wybaczysz mi tutaj ten wyraz?!) To, co zawiera ta 
stara wieść już w najwcześniejszych rękopisach, jest tyl-
ko oddźwiękiem nauki Mistrza… Występnem przedsię-
wzięciem   byłoby   czynić  ducha   wieczności  odpowie-
dzialnym za takie zapisanie nauki, przy którem pisarze 
sami, opanowani już przez obłęd dawnej nauki o Bogu, 
przenikającej ich epokę, i nie wyzwoleni z pod panowa-
nia okrutnego Boga plemienia, usiłowali odtworzyć na 
nowo z własnego skażonego poznania naukę Mistrza, 
która słabo żyła w ich pamięci, i nie mogli nawet spo-
strzec, jak bardzo ją przeinaczają! 

Nigdy

 

nie

 

dawał

 

wysoki

 

Mistrz

 

uczniom

 

swoim „przy-

kazań”, inaczej bowiem nie byłby Świecącym, którym 
był i jest! Nauka jego była: „Błogo ci!” i „Biada ci!” – 
jak nauka wszystkich tych, co są jego Braćmi. Umiał on 
błogosławić i umiał potępiać, ale daleki był od „rozka-
zywania”
! Jako Świecący wiedział aż nadto dobrze, że 
„przykazań”  nie   może   nigdy   płynąć   błogosławień-
stwo, i że szczęście osiągnąć można tylko pożądając go 
z wolnego wyboru. Chcąc sobie w ten sposób uratować 
naukę Mistrza ze starej wieści będziesz musiał odrzucić 
niejedno, co od młodości stało ci się drogie i cenne!

Strzeż się, abyś nie odrzucił zbyt wiele jako błędne! 

Czekaj  pierw  chwilę, aż  prawdziwy sens moich  słów 
zbudzi w tobie własne przekonanie! Dałem ci wszystkie 
kryteria prawdziwych „słów Pana”„Kyrios” = „Pan”
tak i dziś jeszcze nazywają wszędzie, gdzie mówią po 
grecku,   człowieka,   który   nie   jest   żebrakiem!  Kyrie 

18

background image

Eleyson” – „błaga cię żebrak”! Niechaj cię to pouczy, 
abyś z fałszywej trwogi nie tłumaczył sobie błędnie sło-
wa: „Pan” w owej starej wieści! 

„Rabbi”  nazywali uczniowie Mistrza swego, a i ten 

wyraz spowodować może błędne tłumaczenie bowiem 
tytuł ten nosi dziś jeszcze przed wszystkimi kaznodzieja 
synagogalny. Muszę ci jednak powiedzieć, że dziś jesz-
cze w gminie żydowskiej nazywa się biegłego w piśmie 
honorowem imieniem „Rabbi”, choćby zajmował się on 
rzemiosłem lub handlem. Nie inaczej też używał tego 
tytułu   cieśla,   który   był   Mistrzem   wysokiego   Światła, 
członkiem świetlanej Gminy na tej ziemi, o której dana 
ci była wieść, jako o „Białej Loży”!

[W   rzeczywistości   w   czasach   życia   Mistrza,   tytuł  

Rabbi stosowano tylko i wyłącznie do Kapłanów Izra-
ela, o czym autor w czasie pisania dzieła nie wiedział,  
zatem Mistrz był członkiem owej kasty kapłańskiej
].  

Ci, którzy są jego  Braćmi w Zjednoczeniu Ducho-

wem, nazywają go  „wielkim Miłującym”, bowiem nikt 
przed nim nie spełnił tak wielkiego czynu miłości, jak 
on, który się z wolnej woli poświęcił na ofiarę, i nikt po 
nim nie spełni czynu, któryby można porównać z jego 
czynem, przez który po wszystkie czasy i dla wszyst-
kich ludzi zmieniła się „aura” duchowa tej ziemi. Świa-
dom  jestem,   że   słowa   moje   nie   mogą   ci   powiedzieć, 
czem jest owa miłość, która się stała życiem w tym naj-
większym Miłującym, jakiego kiedykolwiek nosiła zie-
mia… Mogę ci tylko wskazać, jak znaleźć możesz ślad 
tego życia, mimo wszelkich zasłon, pod jakiemi ukryta 
jest wieść, oznajmiająca ci o tem życiu. Obyś odczuł 
nieskazitelnie   w   swem   wnętrzu   życie   tej   nauki,   iżby 
Mistrz znalazł w tobie godnego ucznia! Lecz wiedz, że 

19

background image

i to wszystko, co ja ci mogę dać, pochodzi z tego same-
go źródła, z którego niegdyś czerpał  Jehoszuah, jako 
Świecący Praświatła!

Nie ma ani słowa, które powiedział niegdyś „wielki 

Miłujący”, a którego i ja nie mógłbym w tej samej mie-
rze powiedzieć, gdyby tego było trzeba… Pod jednym 
jednak względem muszę przed nim skłonić głowę, a że 
wiem o tem istotnie, tedy wiem także, iż niema pośród 
mych   Braci   nikogo,   kto   by   pod   tym   względem   nie 
musiał   przed   nim   kornie   głowy   schylić.   Mam   tu   na 
myśli miarę miłości, która dokonała się w nim i w jego 
dziele! Z jego miłości przyjdzie i dla ciebie życie, jeśli 
potrafisz pojąć, co staram ci się we wszystkich swych 
pismach   obwieścić!   Błogo   ci,   jeśli   nie   będziesz   się 
„gniewał” na moje słowa, gdyż stał się on „Bogiem” dla 
ciebie!

20

background image

2. O praogniu miłości

Nie mów, iż posiadasz  miłość, póki nosisz jeszcze 

w sobie troskę o siebie samego! Podobnie  „liljom  pol-
nym”
,   co   rosną   dziko   na   dalekich   przestrzeniach 
Wschodu i  „ptakom  niebieskim”  podobnie, nie wolno 
ci znać więcej  troski  o siebie  samego, jeśli chcesz się 
stać zdolnym do miłości w jej najwyższej postaci! Póki 
dręczy cię jeszcze troska o siebie i swój los ziemski, 
zaiste,  nie wiesz jeszcze nic  o miłości, której nauczał 
niegdyś wysoki Mistrz, o tej miłości, która jedynie zdol-
na jest obdarzyć cię wolnością. Sam oddajesz się w nie-
wolę trosk swoich i nic wobec nich zdobyć nie możesz! 

Boska siła

 

leży

 

w tobie odłogiem, bowiem nie umiesz 

jej używać! A może  „kochasz  z całego serca”  wszyst-
kich,

 

co

 

ci są „drodzy”, których nigdy w tem życiu ziem-

skiem nie chciałbyś utracić, może stworzyłeś w sobie 
„powszechną   miłość   do   ludzi”,   ba,   może  „kochasz” 
zwierzęta i rośliny, może „kochasz” wszystko, co tylko 
widzisz? Zdziwisz się, gdy ci powiem, że mimo to nie 
żyjesz jeszcze w miłości!!! Gdy o człowieku, którego 
„kochasz”  na swój sposób, powiadasz:  „kocham go”
zawarte jest w tem pewne uczucie posiadania. Do tego 
właśnie posiadania i do zadowolenia z „posiadania” 
sprowadza się wszystko w twojej „miłości”, – choćby to 

21

background image

„posiadanie” polegało jeno na tem, że go widzisz i sły-
szysz!

Atoli miłość, o której mówi nauka „wielkiego Miłu-

jącego”, miłość, którą wieścić ci ma ta książka, jest siłą 
praświatów
, która tak cię powinna przeniknąć, jak prze-
nika cię w dreszczu wszechmożnym niższa postać tej 
samej

 

siły, kiedy płoną w tobie ognie miłosne twej ziem-

skiej zwierzęcości! W tej „ziemskiej” miłości pożądasz 
jeszcze, bowiem tu miłość pragnie przedmiotu miłości; 
atoli w jej „niebiańskiej” postaci staje się ona sama so-
bie

 

przedmiotem miłości, tak iż wszelkie pożądanie opu-

szcza   cię!  W  „ziemskiej”  postaci   jest  miłość  pożąda-
niem, żądaniem, chwytaniem w zewnętrzności i ściąga
niem

 

ku

 

sobie;

 

w

 

postaci

 

„niebiańskiej”

 

staje

 

się

 

ona świa-

tłem  wewnętrznem,   promieniowaniem   i   darowaniem 
ciepła, wypływem z wnętrza ponad wszelką zewnętrz-
nością. Dopiero ta wysoka postać miłości sprawia wszy-
stkie  prawdziwe cuda duchowe  wewnętrznego przebu-
dzenia
, powoduje, iż „samo przez się” powstaje w tobie 
wszystko to, o zdobycie czego teraz tak się starasz. 

Twa  życzliwość  dla ludzi i duchowe  pragnienie po-

siadania, które nazywasz „miłością”, nigdy nie mogą 
cię   obdarzyć   mocą,   która   zaiste  „silniejsza   jest   niż  
śmierć”
! Lecz wszystko to, co dotąd określałeś wyra-
zem „miłość”, nie myśląc tylko o najniższym szczeblu 
miłości, gdzie pożądają się ciała, wszystko to wówczas 
dopiero udoskonali się prawdziwie, gdy ty sam napeł-
niony zostaniesz praogniem miłości!

Z całej twej istoty będzie wówczas wypływać to, co 

teraz usiłujesz jeszcze z trudnością urzeczywistnić. Co 
dzisiaj jest dla ciebie „obowiązkiem” lub „cnotą”, sta-
nie   ci  się   wówczas  zrozumiałem  dopełnieniem  twego 
bytu! Nie możesz rozpłomienić w sobie praognistej siły 

22

background image

miłości, nie wylewając z siebie w ciągłym potoku jej 
promieni, a wszystko, co ci jest bliskie, odczuwać bę-
dzie to ciągłe promieniowanie. Lecz jeśli chcesz zapło-
nąć słonecznym ogniem najwyższej miłości, wymagane 
jest od ciebie nawrócenie wewnętrzne. 

Będziesz musiał chcieć się zmienić, jeśli chcesz wi-

dzieć   się   zmienionym!   Dotąd   byłeś   nawet   w   sferze 
duchowości żądającym, lecz dać można ci to tylko, cze-
go jeszcze nie posiadasz. Że jednak posiadasz w sobie 
wysoką siłę miłości, o której mówię, tedy nie trzeba ci 
jej dopiero dawać i od ciebie tylko zależy, czy zechcesz 
jej używać! Musisz chcieć stać się  słońcem”, „słoń-
cem”
,   które   świeci   samo   z   siebie,   a   wnet   zapłoniesz 
w najwyższej miłości! Odczuwasz jeszcze zbyt wielką 
trwogę   przed   tem   zapłonięciem!   Odczuwasz   może   w 
sobie umiarkowane ciepło i zadawalasz się tem, a potem 
dziwisz się, że promienie tego słabego ciepła nie zdołają 
zdziałać nic w tobie ani na zewnątrz, że nawet w twym 
losie ziemskim są zupełnie bezsilne!

Nie przeczuwasz jeszcze, jaką Moc promieniowania 

mógłbyś   osiągnąć,   gdybyś   chciał   zamienić   się   sam 
„słońce”,   a   nie   oczekiwać   tylko   gnuśnie   promieni 
innych słońc! Wszystko w tobie musi chcieć stale da-
wać,   jeśli   pragniesz   otrzymać   z   siebie   najwyższe,   co 
w tobie   samym   jest  zawarte!   Choćby  to,  co   masz   do 
oddania, wydawało ci się szczupłem, jednak wystarczy 
to,  aby  cię  doprowadzić  do  stanu  promieniowania.  O 
pewnym księciu indyjskim głosi podanie, iż zapytał on 
razu pewnego yogina, jakie są uczucia człowieka dosko-
nałego (siddha). Atoli yogi odparł, iż podobnie pytano 
go kiedyś o uczucia miłującego, on zaś mógł odpowie-
dzieć tylko: 

„Dowiesz się o tem, gdy będziesz miłującym”.

23

background image

Tak i ja mogę tu mówić o najwyższej formie miłości, 

jako   wieczystej   mocy   praświatów,   jedynie   obrazowo, 
bowiem tak samo nie mogę ci „wyjaśnić” w słowach tej 
„niebiańskiej” miłości, jak nie potrafiłbym ci w słowach 
uprzystępnić   owej   innej   postaci   miłości,   którą   –   że 
w ziemskim tylko bycie się objawia – zwie się miłością 
„ziemską”.   W   obydwu   wypadkach   musisz  zapłonąć 
miłością
, jeśli chcesz wiedzieć, czem jest w rzeczywi-
stości miłość w tej czy innej postaci!

Podobnie jak nosisz w sobie „ziemską” postać miło-

ści, choć żar jej chwilowo może cię jeszcze nie przeni-
ka, tak jest też w tobie każdej chwili i owa  „niebiań-
ska”
  postać   tej   samej   siły,   która   w   działaniu   swem 
wykracza daleko poza ten byt ziemski i daje ci na ziemi 
wolność boską, bowiem wszystko, co cię może spotkać, 
musi jej być posłuszne. 

O takiej miłości i jej wszechmocy mówił niegdyś ów 

wysoki Mistrz z Nazaretu, a i on sam czerpał całą swą 
potęgę z takiej  miłości… O takiej  miłości  mówił ów 
miłujący,   który   był   największym   głosicielem   nauki 
Mistrza,   taką   miłość   miał   on   na   myśli   powiadając   o 
sobie: „Gdybym nie miał w sobie miłości [greckie: aga-
pe
], byłbym spiżem grzmiącym lub podobien byłbym do  
dźwięczącego dzwonu!”
 I jedno i drugie wydaje dźwięk 
pod uderzeniem zewnętrznem, ale jednemu i drugiemu 
brak wewnętrznego życia, któreby zdolne było spłodzić 
z siebie dźwięk. 

Jak długo jeszcze zamykać ma człowiek ziemi swe 

serce przed taką miłością [Agape]?! Nieliczni tylko wie-
dzieli

 

o

 

niej,

 

nieliczni

 

tylko

 

stali się jej naczyniem z po-

śród

 

wszystkich

 

pokoleń, które darzyło światłem to słoń-

ce ziemskie.

 

Siły zewnętrznej przyrody ziemskiej z daw

na   nauczyły   się   uznawać   człowieka   za   władcę,   atoli 

24

background image

w swem królestwie wewnętrznem zadawała się on bez-
silnemi próbami paktowania ze swemi siłami, bowiem 
nie zna w sobie wysokiej mocy, dzięki której mógłby 
nie tylko stać się panem wewnętrznych sił swej natury 
fizycznej, ale mocen byłby wywierać najwyższy wpływ 
na zewnątrz. Gdziekolwiek dusze budziły się z ciemno-
ści
, gdziekolwiek dokonywał się czyn wysoki, gdziekol-
wiek zwierzę w człowieku poddawać się musiało czło-
wiekowi ducha, tam budziła się w jednostkach owa moc 
dostojna
 i płynęła ku innym, aby ich rozpłomienić…

Podobnie   i   dla   tych   dni  obłędnej  nienawiści,   gdy 

wzrasta   znowu   w  moc   „Bóg   zemsty”,   obezwładniony 
niegdyś przez naukę  wielkiego Miłującego z Nazaretu
dla tych dni babilońskiego pomieszania umysłów, jado-
witego szału zniszczenia, przeciwstawiającego się woli 
twórczej, dla tych dni, co jak ciosy młota piekielnego 
obłędnych   szatanów   spadają   na   biedną   ludzkość,   aby 
zamienić w chaos barbarzyński, w gruz plugawy to, co 
zbudowało światło ducha w walce z ciemnotą zwierzę-
cą, i dla tych dni koniec nastanie wówczas dopiero, gdy 
wszechmoc miłości koniec ten przyniesie. Wzbierającej 
pożogi, co śle dziś na lądy i morza czarno opary duszą-
cych dymów zatrutych, nie zgaszą upusty wodne wiel-
kich mówców.

Zielone listowie, co tli się oto, pragnęło ciepła sło-

necznego,   a   nie   znajdując   „słońca”   w  dniach   dzisiej-
szych, stało się w tęsknocie swej do światła i ciepła: 
łupem podziemnych pożarów. Błogo temu, kto nie musi 
tu wyznać o sobie samym:  „I ja byłem kiedyś jednym  
z tych, co odmówili ciepła słonecznego temu młodemu  
lasowi, który teraz niszczeje w ogarniającym świat po-
żarze lasu!”
… Teraz nie czas już „gasić” tego, co spło-
nąć musi samo w sobie; ale niechaj się nikt nie łudzi: 

25

background image

tęsknota do światła i ciepła nie opuści i serc tych, co nie 
stali się ofiarami tej pożogi, bowiem tęsknotę tę zbudzi-
ła pragłęboka wola, a żadna moc ziemi nie przeszkodzi 
woli tej, aby się spełniła! [Owa tęsknota na Wschodzie 
zwana jest Mumukshu
]. 

To,   co   płonie,   jest   oczywiście   stracone,   a   z   niem 

i dobro drogocenne, co stało się niegdyś udziałom ludz-
kości, atoli młoda zieleń ziemi nie ulegnie po raz drugi 
zniszczeniu, nie stanie się na nowo chciwie zdobytym, 
pożądanym żerem ognia podziemnego! I tutaj czynni są 
zaiste wysocy strażnicy, choć nie wolno im było prze-
szkodzić, aby uległo zniszczeniu to, co nosiło w sobie 
samem wolę zniszczenia… A ci wysocy strażnicy, co tu 
są   czynni,   potrafią   rozumnie   uchronić   przed   ogniem 
zniszczenia ową młodą zieleń, i jako prawdziwi przyja-
ciele ludzi
, pełni zrozumienia i pełni rady, we współczu-
ciu odeślą na powrót do grobów chrzęszczące kościotru-
py, co niby potworne nietoperze ogromnym płaszczem 
zakrywają   słońce,   a   światło   słoneczne   będzie   mogło 
wreszcie dać wszelkiemu życiu całe ciepło swych pro-
mieni. Nie wobec upadku Zachodu stoi teraz ludzkość, 
jak mniemają niektórzy, lecz najwyższe jego wzniesie-
nie się zażądało ofiary, którą opłakuje dziś trzeźwy czło-
wiek Zachodu!!!

„Kto uszy ma, iżby słyszał – niechaj słucha!”
Znaki czasu obecnego zaiste inaczej należy tłuma-

czyć,

 

niż

 

chce mędrkujący sceptycyzm, żonglujący akro-

batycznie kulami myśli i czyhający na poklask tłumu! 
Potrzebna tu jest  „cierpliwość i wiara świętych”! Nie 
tych, co uważają się za  „świętych”, bowiem na podo-
bieństwo gadów pełzających wykręcają się od wszelkie-
go uwikłania się w winę, lecz tych, co jako prawdziwi 

26

background image

synowie  ziemi   śniąc  o szczęściu,  byli   po wsze  czasy 
„solą ziemi”

Już wnuki nasze nie będą znać więcej tych dni ślepe-

go obłędu, kłoniących się ku końcowi, choć ostateczny 
koniec wydawać się może jeszcze daleki. Co więcej, nie 
potrafią   oni   już   zrozumieć   tego   stanu   chorobliwego 
umysłów,   na   modłę   których   odbywają   się   dziś   tańce 
obłędne.   Tych   umysłów,   co   w   uwikłaniu  ciemnych 
mocy
, którym się same oddały, otwierają głupocie drzwi 
i wrota, jak gdyby „człowiek” był tylko biednem zwie-
rzęciem ziemi, znacznie biedniejszem, niż wszystkie in-
ne zwierzęta ziemi, do których sam się zalicza, póki nie 
wie,  że jest  furtą zbawienia  dla  człowieka ducha,  że 
najwyższa   postać   miłości   dała   mu   moc   cudowną,   co 
może tak odmienić oblicze tej ziemi, iż wszelkie zło, 
spotykające człowieka na ziemi – choroba, nędza i ból, 
zniknąć z niej będą musiały, jak znikły owe potwory, 
przed któremi pierwotne zwierzę człowiecze początko-
wo uciekało, a potem nauczyło się je pokonywać.

My, nad głowami których ciąży cień śmierci tych dni 

ponurych, jesteśmy  grabarzami  starego czasu, a zara-
zem  płodzicielami  nowego życia, co ziemię tę kiedyś 
ma ożywić! Od nas zażąda odpowiedzialności ludzkość, 
którą ziemia ta kiedyś nosić bodzie, gdy owo kosmicz-
ne: „Stań się!” zagrzmi poprzez wszystkie sfery, które 
się stały schroniskiem człowieka ducha, kiedy się nie-
gdyś sam pozbawił Boskości i skazał na nieprzeczuwa-
ny los tułaczy! My to zmienimy oblicze ziemi, albo też 
staniemy się hamulcem dla tej zmiany, acz późniejsze 
dopiero pokolenia zebrać będą mogły plon naszego sie-
wu! 

Nie sądź jednak, jakobyśmy my sami już nie mogli 

ujrzeć spełnienia naszego czynu, choćby nam dane było 

27

background image

tylko kwitnienie, tam gdzie nasi spadkobiercy zbierać 
będą owoce! Im wcześniej skłonimy siebie samych do 
trzeźwego   czynu,  tem   pewniej   ujrzymy  pąki   kwietne, 
rozwierające się z tego czynu, który jest czynem serca; 
pąki kwietne, co kiedyś staną się owocami dla naszych 
następców!

 

Los powierzył woli naszej w tych dniach po-

ważnych

 

coś

 

niepojęcie

 

wielkiego

 

i zaiste: „rozkoszą jest 

żyć” w takich czasach dla każdego, kto potrafi trzeźwo 
i odpowiedzialnie ocenić wartość swego jednostkowego 
życia dla całej przyszłości nadchodzących pokoleń!

I gdzież są owi głupcy, co wierzyli niegdyś, że dzieło 

ich mózgów tworzy wieczne trwanie! Znikając jak osta-
tni żebrak, którego imienia nie zachowała żadna wieść, 
zamiera dzieło ich w nowym okresie, którego oni, mimo 
całej swej opiłości wiedzą, nie mogli nawet przeczuć, 
którego przyjścia nie potrafili dojrzeć, bowiem wierzyli, 
iż jaźń ich myśli świecić będzie wszystkim przyszłym 
pokoleniem. Tak i dziś jest pośród nas wielu próżnych 
głupców
,   co   uważają   się   za   mądrych   i   zadowolenie 
znajdują w wielkim geście mądrych wiedzących. 

Nie wszyscy wiedzą, że się mylą, a niejeden wierzy, 

iż jest sługą prawdy, atoli w dzisiejszych dniach prze-
wartościowania wszystkich wartości stworzył czas na-
zbyt wielu ludzi, którym już  „sumienie”  przeszkodzić 
nie

 

może tam, gdzie opętał ich szał ich złudzenia i przez 

naukę swą pociągają tysiące ludzi ku zgubie, oszołomie-
ni   mocą   tej   nauki,   mocą   uwodzenia   dusz,   i   otoczeni 
obłokiem próżności na widok mnogości słuchaczy, zdą-
żających   za   ich   sztandarem.  „Atoli   przyjdą   fałszywi 
pomazańcy i fałszywi prorocy…”
 Jak nie powierzysz się 
znachorowi, gdy idzie o życie twego ciała ziemskiego, 
podobnie nie wolno ci powierzać swej duszy każdemu, 
kto twierdzi, iż potrafi zachować życie twej duszy!

28

background image

A jeśli nawet w niewielu tylko sprawach czujesz się 

pewny, posiadasz jednakże w sobie  pewność, która cię 
nigdy nie opuści, gdy iść będzie o zachowanie twego 
biednego ciała ziemskiego! Taką samą pewność posia-
dasz, gdy idzie o życie twej duszy, ale, że możesz utra-
cić duszę bez szkody dla życia ciała ziemskiego, tedy 
prawie nie zwracasz już uwagi na znaki ostrzegawcze, 
które   powstają   w   twem   wnętrzu,   ilekroć   życie   twej 
duszy popada w niebezpieczeństwo. Lecz jak powstaje 
w tobie wnet nieufność, gdy w przypadku niedoli twego 
ciała zbliża się do ciebie niepowołany, tak też uczujesz 
ostrzeżenie, gdy w niedoli twej duszy zaofiaruje ci się 
nauczyciel, który zaprawdę sam bardziej potrzebowałby 
nauki, niż ty, który wezwałeś go na pomoc, nie wiedząc 
nic o innej pomocy!

Nie jesteś przeto bynajmniej bez winy, gdy ufnie po-

wierzasz   się  błędnym   naukom,   bowiem  praprzyroda 
dała

 

ci

 

zdolność

 

rozpoznawania,

 

i tylko własna twa opie-

szałość jest winna, jeśli nie rozpoznajesz wnet, że pod-
dałeś   swą   duszę   „przewodowi”,   któryby   sam   jeszcze 
potrzebował przewodu! W tych dniach poważnych wi-
nieneś   podwójnie   być   przezornym,   bowiem   wiesz,   iż 
postępowanie twe pchnąć może lub zahamować niezli-
czone przyszłe pokolenia! [Autor pisząc te słowa miał  
na myśli szerzącą się w owych czasach zarazę księży i  
pastorów, którzy co chwila ogłaszali nową interpretację  
Biblii,   Ewangelii   i   jedynie   prawdziwą   naukę   mistrza  
Jehoszuah, a stworzyli w sumie kilka tysięcy nowych,  
zwalczających się zborów i kościołów, a każdy bardziej  
pomylony od poprzednich
]. 

Praogień miłości chce się stać w tobie życiem, aże-

by życie jego, płodząc dalej z ciebie, stworzyło kiedyś 
nowe życie. Jeśli nie stałeś się sam z  miłości życiem

29

background image

jakże chcesz się stać źródłem nowego życia? Dlatego 
musiałem ci tu pokazać, czem jest  miłość, ta miłość, 
o której powiada ci stara wieść, co daje ci oznajmienie 
o miłujących w najwyższym sensie. Dlatego musiałem 
odsłonić ci życie owego „wielkiego Miłującego”, który, 
dokonał   niegdyś   najpotężniejszego   czynu   miłości.   W 
ostatecznem dokonaniu swej miłości z łatwością zerwał 
on owe pęta, co od czasu, gdy człowiek ducha wcielił 
się w postać zwierzęcia ziemi, żelaznemi skręty otaczają 
wszelki byt człowieczy. Atoli on nauczał:

„Kto chce być uczniem moim,
niechaj pójdzie za mną!”
Śmiesznie głupimi są owi marzyciele, co sądzą, iż 

wystarczy   im   naśladować   w   sprawach   zewnętrznych 
tryb postępowania prapotężnego Mistrza, aby być prze-
zeń   uznanymi   za   wyznawców,   za   „uczniów”,   w   tym 
sensie, w jakim mówi o tem pismo. Gdyby mogli domy-
śleć się, kim był on i jest, zaprawdę, zarzuciliby swą 
głupotę. Atoli ty, do którego tu mówię, nie bądź również 
powolnym słuchaczem takiego obłędu! Zaiste, dość już 
jesteś pouczony! Jeśli chcesz się istotnie okazać god-
nym cieśli, który był  Świecącym Praświatła, podobnie 
jak ten, komu te słowa zawdzięczają swe ukształtowa-
nie, tedy bądź gotów zbudzić w sobie wysoką  miłość
która musi cię strawić, jeśli chce ciebie samego zamie-
nić na nowy byt! 

Wówczas dopiero będziesz naprawdę jego uczniem, 

jego wyznawcą! Wówczas dopiero będzie on znał ciebie 
w swej miłości, jak znał siebie samego w miłości swego 
„Ojca”! Wówczas dopiero będzie on mógł uznać cię za 
jednego z tych, kogo miłuje „Ojciec”, bowiem znaleźli 
oni dokonanie w „Synu”… Wówczas dopiero stanie ci 

30

background image

się Jehoszuah, cieśla z Nazaretu, o którym opowiada ci 
stara wieść, a który obcym ci się stał z winy głosicieli 
starych legend o bogach, co go w swą złudę udrapowali, 
gdyż  zdawał im się zbyt  bliskim ludzkości,  wówczas 
dopiero stanie ci się on bliski, i wówczas dopiero bę-
dziesz mógł w prawdzie powiedzieć:  „Wiem, iż  zbawi-
ciel
 mój żyje!”
 żyje „Syn” człowieczy, co niegdyś mógł 
był  powiedzieć  swym  uczniom,  iż zostanie przy nich 
„aż do końca świata”!

[Opisana   idea  Praognia   Miłości  bardzo   dobrze 

odpowiada wschodniej idei Kundalini Śakti, także opi-
sanej jako Słoneczna Moc i Siła Praświatła,   Moc czy  
Siła w swej naturze ognista, ciepła, słoneczna i miłosna

31

background image

3. Światło zbawienia

Ci, co w czasach dzisiejszych czytają te słowa, są 

wyznawcami rozmaitych wierzeń, i trudno jest skiero-
wać ich serca do owego jedynego celu najwyższego, z 
którego wiecznie płyną, w świat, dusz jasne promienie 
miłości,   wyzwalając,   co   było   związane,   aby   potem 
powrócić do praźródła wszelkiej miłości, które szafuje 
miłością, bowiem samo jest tylko miłością. 

Znajdzie się niejeden „wierzący”, co z uśmieszkiem 

wyższości wyrzeknie się takiej nauki… A inni, których 
dawno już nie krepują więzy jakiejkolwiek wiary, w śle-
pem   podejrzeniu   bronić   się   będą   chcieli,   jak   gdyby 
nauka, którą głosi tu słowo moje, była jeno zmartwych-
wstaniem   starego   obłędu   ludzkości,   przekształconego 
w nowem błędnem wierzeniu, które, gdyby tak było – 
z pewnością roztoczyłoby nowe ciemności nad duszami. 
Atoli ja daję tu jednemu jak i drugiemu tylko uzasadnie-
nie jego własnego poznania, tego bowiem uzasadnienia 
ostatecznego brak wszelkiej wierze, która nie dosięga 
najgłębszych   podstaw   swej   nauki,   a   wszelka   wiedza 
wówczas tylko jest uzasadniona, gdy zapuści korzenie 
w głębiny skalne, zawdzięczające swe powstanie wiecz-
ności… 

32

background image

Światłem wyzwolenia jest owa wysoka miłość, którą 

rozniecić chcą w tobie słowa moje, bez względu na to, 
czy żyjesz pobożnie wedle starych dogmatów, czy też 
stworzyć chcesz sobie własne dogmaty. A kiedy świad-
czę ci o owym  „Wielkim Miłującym”, o którym ciasna 
wiara   sądzi,   iż   dla   niej   jedynie  zmartwychwstał,   acz 
w czynach jej dość często służył obraz jego za tarczę 
nienawiści,   tedy   świadectwo   moje   jest   dziełem   jego 
własnej woli. Bowiem w ostatnim swym czynie miłości 
przed śmiercią ziemią dał on święcenia całej ludzkości 
i stał się zbawicielem dla wszystkich, wyzwalając lu-
dzkość z więzów, które zerwać mógł tylko miłujący, co 
przewyższył wszystkich, żyjących na tej ziemi w miło-
ści, pod względem rozwoju siły ognia miłości.

On,   który   w  doskonałości   świetlanej  darował   nie-

gdyś siebie samego całej ludzkości, acz pierwej chciał 
tylko dać szczęście ludowi, z którego pochodziło jego 
ciało ziemskie, bliski jest wszystkim, co go wzywają, 
a jeśli  szukasz  go w jego  miłości,  znajdziesz  go,  czy 
praktykujesz stare obrzędy, kryjące w sobie tak wiele 
wysokiej mądrości, której cześć winieneś oddawać, gdy 
ci ją duch twój odsłoni, czy też, wedle swego usposo-
bienia, czujesz się obcy takim obrzędom, a tylko w tęsk-
nocie swego serca na swój sposób go wzywasz. 

Z tymi, w których krąg Świetlany był wpleciony, za-

nim   jeszcze   otrzymał   ciało   ziemskie,   żyje   on   tutaj 
w duchowej dziedzinie ziemi w całej rzeczywistości du-
chowego ukształtowania, które stało się jego udziałem, 
gdy dusza jego z powrotem oddała się w ręce „Ojca”
Powiedziałem ci już w innej książce – o ile daje się to w 
słowach powiedzieć – że ten „Ojciec” wszystkich Świe-
cących Praświatła
 jest owym wiecznie z prasłowa świe-
tliście   płodzonym   człowiekiem   ducha,   sam  „słowem 

33

background image

w słowie”   i  „Bogiem   u   Boga”  –  „wielkim   Starcem”
który jest w  „początku”, który stanowi sam pierwsze 
samoukształtowanie   prasłowa  „człowiekiem   wieczno-
ści”
, trwającym  wieczyście w swem pierwszem spło-
dzeniu,   pojmowanym   w   starej   nauce   jako   najwyższy 
z „aniołów”,   koroną   owej   hierarchji   duchów,   która 
stworzyła sobie tu na ziemi w  Świecących Praświatła 
„budowniczych”
 owego „wielkiego mostu”, wiodącego 
człowieka ziemi z królestwa zwierzęcia, tak iż może on 
odnaleźć swą ojczyznę duchową, którą utracił był przed 
eonami.

W każdym ze  Świecących Praświatła  jest „Ojciec” 

ten   w   istocie,   wiecznie   płodząc   dalej   „Syna”   swego, 
Świecącego, zjednoczony z jego świetlanem przyrodze-
niem, dla którego to ciało ziemskie jest tylko zewnętrz-
nym

 

wehikułem,

 

występującym w ziemsko-człowieczem 

życiu

 

po

 

to

 

jeno, aby móc oddziaływać po ziemsku na to, 

co wymaga ziemskiego ukształtowania. Tak więc mógł 
zaprawdę   powiedzieć  Mistrz   z   Nazaretu  do   uczniów 
swoich:  „Kto widzi mnie, widzi i Ojca mego”  i  „Nikt 
nie dotrze do „Ojca”, jeno przeze mnie”.

Chętni pomocnicy dani ci są tak oto w twym bycie 

ziemskim, zawsze bliscy duchowi twemu, jeśli czynem 
potrafisz ich „wzywać”!  „Nie ten, kto mówi do mnie:  
PaniePanie! przyjęty będzie do Królestwa Niebieskie-
go,   lecz   ten   kto   czyni  Wolę  mego   Ojca”
,   kto   czuje 
w sobie tę wolę i spełnia ją w swym czynie!

[Słowo  „Pan”„Panie”, jest bardzo niefortunne szcze-

gólnie w Polsce, gdyż jest wezwaniem imienia greckiego  
demona, satyra lubieżnego o imieniu PAN właśnie, co  
jest wielce szkodliwe i niszczące dla każdej osoby, dlate-
go zaleca się jakieś inne słowo zamiast Pan, Panie!
]. 

34

background image

Nic ci nie pomoże samo tylko pragnienie; będziesz 

musiał „wzywać” całem swem postępowaniem w życiu, 
całym czynem i działaniem, a niejeden biedny i niepo-
zorny   człowiek,   który   spełniał   tylko   wiernie   dzieło 
swych rąk, lepiej „wzywał” częstokroć niż inny, dostoj-
ny, który znał wszystkie pisma i z dawna uważał się za 
godnego, aby się doń pomocnik „musiał” zbliżyć, doda-
jąc

 

mu przez to więcej jeszcze „dostojeństwa” w oczach 

innych!  Rozum  ludzki   wymyślił  teleskop,   w   którym 
zawarty jest układ rozmaitych szkieł i luster, sprawiają-
cych łącznie w swem mądrem uporządkowaniu, iż naj-
odleglejsze dale wydają się oku bliskie i cielesne.

Używając   takiego   teleskopu,   musisz   patrzeć   tylko 

przez małą soczewkę, którą przeznaczył wynalazca na 
to, aby była najbliższa twemu oku. Promienie świetlne 
ze świata zewnętrznego dotrą do ciebie wówczas w taki 
sposób, iż dal stanie ci się bliską. Tak i w duchowości 
pojąć możesz  Boskość  wówczas jedynie, gdy zwrócisz 
się na sam przód do tych, kogo wieczyste  Praświatło 
samo przeznaczyło do tego, aby byli dla ciebie pośred-
nikami jego promieni. 

W  Świecącym  będziesz widział jedynie pierwiastek 

boski, on zaś sam znikać będzie przytem, podobnie jak 
kiedy   patrzysz   przez   teleskop,   nie   widzisz   soczewki 
jako takiej, lecz przedmiot, którego szukasz w oddali. 
Jak jednak soczewka teleskopu, która najbliższa jest dla 
oka twego, sama przez się nie mogłaby ci pomóc, gdyby 
w   teleskopie   nie   były   zawarte   inne   systemy   szkieł   i 
luster, tak i Świecący nie mógłby ci pomóc, gdyby nie 
było pomiędzy nim a najwewnętrzniejszym  Prabytem 
Boga, o zrozumienie którego idzie, owej wysokiej hie-
rarchii ducha. Kiedy objawia ci się  Świecący Praświa-

35

background image

tła, patrzysz poprzez całą tę hierarchję w najwewnętrz-
niejszą Boskość.

W obrazie tym może ci się stać zrozumiałem niejed-

no słowo  Mistrza z Nazaretu, nauczysz się też w ten 
sposób odróżniać, co mówił on niegdyś od siebie, jako 
człowiek ziemski swego czasu, a gdzie na innych miej-
scach znika zupełnie jako człowiek, i głosi ci tylko naj-
wewnętrzniejszą treść Boskości, pra-słowo,bowiem co 
w obrazie tym dotyczy widzenia, z łatwością możesz też 
sobie zastosować do słyszenia… 

A oto inny obraz, aby ci coś innego wyjaśnić: Jak ze 

studni o wielu rurach ujściowych z każdej rury płynie 
stale ta sama woda z tego samego źródła, a jednak jedna 
rura   nadać   może   strumieniowi   wody   wedle   swego 
kształtu   odmienną   postać,   niż   inna,   która   z   kolei 
odmiennej udziela mu postaci wedle własnego kształtu, 
tak też i każdy z oddzielna z pośród owej Społeczności 
Światła
, w imieniu której przemawiam, dawać ci będzie 
stale tę samą mądrość, tę samą naukę, acz zewnętrznie, 
zgodnie   z   właściwościami   nauczającego,   może   ona 
nosić postać nader różnoraką.

Jest dla ciebie rzeczą wielkiej wagi pamiętać o tem, 

abyś nauczył się znajdować pod najrozmaitszemi posta-
ciami zewnętrznemi zawsze tę samą, jedyną  Wieczną 
Prawdę
, która może się podporządkować wszelkim wła-
ściwościom jej głosiciela, a jednak nigdy się nie odmie-
ni. Tak więc wszelka nauka, czerpiąca ode mnie swą 
postać zewnętrzną, z pewnością nie da ci nic innego, 
jeno to, co płynęło z nauki Jehoszuah, „wielkiego Mi-
łującego”
, i nauczysz się tu rozmaitych rodzajów czer-
pania strawy z tego samego źródła… 

Co więcej, nauczysz się dopiero prawdziwie tłuma-

czyć potężne słowo tego  „wielkiego Miłującego”, gdy 

36

background image

poznasz moją naukę, moją zaś naukę zrozumiesz aż do 
głębi ostatecznej, jeśli pojmiesz, jego słowa tak, jak je 
pojąć musisz, o ile nie chcesz sobie wskutek uzupełnień 
wszystkich wieków stworzyć takiego obrazu Mistrza, iż 
nic w nim nie będzie go przypominało takim, jakim był 
i jest.

Człowiekowi czasów dzisiejszych (a w takim charak-

terze muszę występować), trudno jest zaiste utorować 
drogę dla prawdy i rozjaśnić mroki tysiącoletnie, atoli 
trudniej   jest   usunąć   wszystkie  „zewnętrzne   obsłonki 
własnego przyrodzenia i ukazać byt swego życia ducho-
wego w nagiej prostocie sępim oczom, których niepo-
dobna uniknąć tam, gdzie się na ziemi tej ukazuje praw-
da, zanim wysoka miłość nie rozpromieniła wszystkich  
dusz w żarze światła miłosnego”.
 Spełniono tu najcięż-
szy i najboleśniejszy obowiązek, a nikt nie może przed-
stawić sobie walk, jakie stoczyć tu musiała wewnętrz-
ność   z   zewnętrznym   człowiekiem,   aby  zmusić   go   do 
wyznania o sobie samym.

Oczywiście nauka, która stać się miała przeze mnie 

udziałem ludzkości, pod żadnym względem nie przesta-
łaby być świadectwem prawdy, gdybym ani słowem nie 
wspomniał o sobie, jako przynależnym do owej  wielo-
jedności   duchowej
,   z   której   czerpał   niegdyś   naukę 
„wielki Miłujący”. Atoli prawo wymagało tu spełnienia 
i zaiste powstałaby z tego gra w ciuciubabkę czy w cho-
wanego, gdybym chciał powiedzieć, co musiałem po-
wiedzieć, nie wspominając przytem nic o własnej moż-
liwości sądu, o prapewnej wiedzy z siebie samego, jako 
danem założeniu swej nauki.

Nazbyt wiele tego, co  ciemne  i co długo trzymało 

dusze w błędzie, zostanie przez wyznanie me wyjaśnio-
ne, aby życzeniu memu mogło się stać zadość, aby wol-

37

background image

no   mi   było   ukryć   starannie   tajemnicę   istoty   swojej. 
Musiałem więc być posłusznym nakazowi… Atoli nie 
na wszystkich mych Braci nałożony jest taki obowiązek 
wyznania, dzieje się to tam tylko, gdzie wymaga tego 
prawo miłości. To, co mam dać światu w słowach swej 
nauki,  świecić  winno najodleglejszym jeszcze czasom, 
gdy wyczerpie się z dawna to, co dzisiaj widzi dla siebie 
niebezpieczeństwo w takiej nauce. 

Jak

 

ów „wielki Miłujący”, tak muszę i ja wyznać: nie 

nauczam zaprawdę „z siebie samego”, ze swego pozna-
nia ziemskiego, lecz daję wam to, co mnie dał „Ojciec”,  
któremu służę w miłości!
 Jest to najświętsze dziedzictwo 
wszystkich tych, co są w świetle spłodzonymi „Synami” 
„Ojca”! Tako was nauczam z pełni  „słowa”, jak każe 
mi

 

nauczać

 

„Ojciec”,

 

i

 

wieszczę

 

wam

 

zbawienie w wyso-

kiej miłości! Błogo tym, co naukę mą nie tylko czytają
lecz pozwalają jej w sobie osiągnąć  spełnienie, tak iż 
rozjaśnić ona może sens ich życia i zapłodnić ich czyny! 
Znajdą oni wnet miłość, a rozgorzawszy w miłości, kie-
dyś wieczyste osiągną Światło!

38

background image

4. Siła twórcza miłości

Z prapotężną mocą objawia się miłość (greckie: Aga-

pe) już w swej ziemskiej niższej postaci i tu już ukazuje 
się ona jako siła twórcza, tak iż kulty prastare sądziły, 
że   znajdą  już  w  tej  niższej  postaci   miłości  tajemnicę 
ostateczną… Kulty takie zachowały się aż do czasów 
dzisiejszych, a błędne nauki przyswoiły sobie urojenie, 
rozpowszechniając je i w Krainie Zachodu. Fatalne siły 
niszczycielskie, wysłane z czarnych sklepień świątyn-
nych satanicznych Azjatów [Babilon, Anunnaki], szuka-
ją w ten sposób ofiar wśród białej rasy!  Atoli biedni 
oszukani, nie widzą ani tego, że wodzeni są na pasku 
niewidzialnym, ani że zbliżają się w ten sposób do celu, 
do któregoby zaprawdę nie dążyli, gdyby go znali.

Wierzą, iż są na tropie rozwiązania zagadki wszyst-

kich zagadek, i pozwalają sobie wmawiać przez oszuku-
jących samych siebie „adeptów”, że na tej drodze osią-
gnąć mogą boską wolność. W istocie zaś lecą nieświa
domie   naprzeciw   zgrai   piekielnych  „psów   otchłani”
którym już ślina ciecze z pysków, tak pali ich żądza roz-
szarpania ich dusz, podobnie jak rozszarpały już dusze 
tych,   którzy   się   tym   nieświadomym   ludziom   wydają 
świętymi, w ich szatańsko skażonem wierzeniu.

Wprawdzie  Fallus  i  Yoni  (Macica) były od najdaw-

niejszych czasów świętemi symbolami, a oba te bieguny 

39

background image

przeciwne tworzą świętą kotwicę najgłębszych mister-
jów w życiu ziemskiem, ale kto chciałby tu szukać, za-
nim jego będą szukali, niechaj się strzeże, aby nie po-
mieszał   regjonów   działania   i   nie   wyciągnął   z   głębi 
zamiast

 

„świętej kotwicy” wężów oślizgłych! Zaiste, nie 

ma zakresu sił okultywnych, któryby taką dawał możli-
wość omyłki, jak dziedzina misterjów seksualnych.

Biada tym, co chcą tutaj znaleźć, czego szukają!
W najlepszym razie zbudzą oni swe somnambuliczne 

siły, które chętnie obdarzą ich każdym omamem, żywią-
cym ich złudę, aż uroiwszy sobie w tem uwikłaniu, iż są 
znowu „jako bogowie”, za późno, kiedy zbawienie ich 
będzie już niemożliwe, odkryją kiedyś w zwątpieniu, iż 
dawali posłuch  „wężowi rajskiemu”  (Asmodeuszowi). 
Kto wie, iż jest na tych drogach, niechaj się spiesznie 
wyrwie   z   więzów,   przykuwających   go   do   dróg   tych, 
bowiem   niebezpieczeństwo   jest   nienazwanie   wielkie! 
Atoli kto nie potrafi porzucić w potrzebie wszystkiego, 
co mu było miłe, gwoli  „Królestwa Niebieskiego”, ten 
zaiste nie jest godzien „Królestwa”. Nie zdoła on zapo-
biec temu, iż wyrzucony zostanie „w ciemności najgłęb-
sze”, jeśli nie na trwałe zniszczenie, to jednak na nie-
skończenie długą, ponurą mękę w świadomości własnej 
winy!

Wszystko, co mówią wysokie, często niejasne słowa 

o tej tajemnicy, otaczającej ziemską siłę płodzenia i jej 
organy,   wtedy  dopiero   może   być   pojęte   w   prawdzie, 
kiedy się wie, że ukryte tu siły udzielają się w swej bło-
goczynnej postaci tylko dokonanym Praświatła, i tylko 
jako nieoczekiwany skutek dokonania! Kto jednak nie 
należy do tych, co osiągnęli najwyższą godność „Mist-
rzów”
, zanim zrodzili się na ziemi, niechaj nie szuka 

40

background image

niczego w tej dziedzinie, gdyż tego, co pragnie znaleźć, 
nie znajdzie nigdy, co zaś może znaleźć, uczyniłoby go 
tylko łupem mocy ponurych, w sieci których popadły 
z praczasów tysiące i tysiące tysięcy.

Częstokroć   podziwiani   za   życia   jako   prawdziwi 

„adepci”, służyli oni swym niszczycielom za przynętę 
dla dalszych ofiar. Nie potrzebuję chyba dodawać, że 
znam   wszystkie   tajemne  „metody”,   zdolne   rozpętać 
takie domniemane  „siły duchowe”. Atoli znam też los 
tych, co je rozpętali i dlatego obowiązkiem mym jest 
ostrzegać wszystkich, co chcą się pozwolić ostrzegać. 

„Kto uszy ma, iżby słyszał, niechaj słucha!”
Ci, których to dotyczy, nie będą mogli podnieść za-

rzutu,   że   nie   podkreśliłem   dość   dobitnie,   czego   nie 
chciałbym   dobitniej   jeszcze   podkreślać.   Zasie   wam 
wszystkim, którzy szukacie  światła  i  oświecenia  i nie 
chcielibyście   poddać  się  złudnym  siłom  zwodniczym, 
mogącym wam dać to jedynie, co nagromadzone zostało 
w komórkach waszego ciała przez długie szeregi przod-
ków – wam wszystkim chcę ukazać siłę twórczą miło-
ści, która was już na tej ziemi może napełnić, chcę wam 
ją ukazać przy pracy tam, gdzie może się ona stać wa-
szym udziałem bez najmniejszego niebezpieczeństwa, w 
owem wysokiem  „niebiańskiem”  oznajmieniu wieczy-
stej miłości, wlewającej w was żywe światło i świecący 
ogień słoneczny

 

[kundalini śakti], tak jak w „ziemskiej”, 

niższej   postaci   roznieca   tylko   płomień   zmysłów,   aby 
zachować wasz gatunek i dać wam w tym  żarze  prze-
czucie, że potrafi ona i coś wyższego zdziałać. 

I w niższej jej postaci można zaiste znaleźć pierwia-

stek boski, jeśli się pojęło już, iż ta postać miłości i naj-
wyższa jej postać są w istocie swej jednakie, różnią się 

41

background image

zaś   jedynie   w   sposobie   działania.   Ludzie,   którzy   to 
pojęli, nie będą oczywiście szukali w „ziemskiej” miło-
ści  „sił okultywnych”, mogą jednakże znaleźć w niej, 
gdy odczuwanie duszne przewyższy zjednoczenie ciele-
sne, pierwsze przeczucie, które powiedzie ich wzwyż do 
najwyższej postaci miłości, gdzie staje się ona „niebiań-
ską”, bowiem działanie jej wznosi się wysoko ponad to 
życie ziemskie, ponad najodleglejsze gwiazdy, w czyste 
królestwo świetlane wiecznego kształtowania się, które 
staje się udziałem tych tylko, co są  „czystego serca”
Atoli nie jest ci konieczną na ziemi  „ziemska” miłość
abyś mógł osiągnąć najwyższą „niebiańską” postać tej 
samej siły! 

Wprawdzie   nie   masz   oczywiście   potrzeby   uciekać 

przed „ziemską” postacią miłości, gdy chce się ona zbli-
żyć   do  ciebie  we  wzniesieniu  duszy,  gdybyś  ją  mógł 
jednakże znaleźć jedynie jako pożądanie cielesne, tedy 
i ja radzę ci  powściągliwość, chociaż zaprawdę daleki, 
daleki jestem od tego złudzenia, jakoby powściągliwość 
w   stosunku   do   miłości   „ziemskiej”   była   koniecznym 
warunkiem wyższego rozwoju duchowego. Raczej jed-
nak   winieneś   w   świadomej   woli   wyrzec   się   jednej   z 
możliwości szczęścia ziemskiego, niż gdybyś w  żądzy 
zwierzęcej
 bezcześcić miał święty płomień.

Najwyższa  „niebiańska”  postać miłości odsłonić ci 

się  może nawet  w twej  najbłahszej  pracy codziennej. 
Niejeden z tych, co siedzieli przy warsztacie tkackim 
lub szli za pługiem, posiadł ją w całej jej prostocie, pod-
czas gdy inni głosili ją przez całe swe życie z wysokich 
kazalnic, a jednak nigdy jej w sobie nie znaleźli. Nawet 
tam, gdzie sądzisz, że istotnie spełniasz tylko swą mo-
zolną pracę powszednią, może się ona w tobie twórczo 
rozwinąć…   Znacznie   silniej   jeszcze   odczuwa   ją   przy 

42

background image

pracy każdy, kto czuje się powołany do pracy twórczej
kto tworzy to, do czego prze go duch.

Żadne wielkie dzieło sztuki nie powstało tu na ziemi 

bez twórczej siły miłości, która przenikała artystę! Atoli 
błędem byłoby, gdyby artysta mniemał, iż on sam tylko 
doznaje   takiej   łaski…   Wiele   istnieje   dzieł   ludzkich 
w tem życiu ziemskiem, przy których w inny sposób, 
mniej   widocznie,   napełnić   musi   siła   twórcza   miłości 
człowieka działającego, jeśli dzieło jego życia nosić ma 
najwyższe   święcenia.   A   niejedno   dzieło,   dalekie   od 
zakresu   sztuki,   może   z   wyższego   punktu   widzenia 
wykazać   objawienie   tych   samych   praw   pierwotnych, 
które się objawiają w sposób łatwo dostrzegalny w dzie-
le artysty. Nie ma dla człowieka dzieła ziemskiego, któ-
rego by siła twórcza miłości nie mogła wyzwolić z cie-
śni jego więzów! Atoli, jeśli chcesz poznać siłę twórczą 
„niebiańskiej” miłości w jej cudownem działaniu, tedy 
musisz   siebie   samego  ofiarować  jej   jako   materjał   do 
kształtowania!

Na próżno usiłować będziesz z siebie samego zna-

leźć   tę   najwyższą   postać,   póki   nie   pragniesz   chętnie, 
aby cię zmieniła siła twórcza miłości [kundalini śakti]! 
Na próżno usiłować będziesz z dnia na dzień wygładzać 
się i szlifować, póki przeszkadzasz sile twórczej „nie-
biańskiej”   postaci   miłości   w   kształtowaniu   z   ciebie 
samego obrazu Bożego, który duch twój ukazać musi 
ucieleśniony w tobie, a który pod wpływem twojej tylko 
siły twórczej nigdy nie może się ukształtować, acz siła 
twórcza miłości potrzebuje do swego dzieła sił twego 
działania, które ci sama dała!

Nie znaczy to oczywiście, abyś  się miał stać gnu-

śnym, a własne twe siły tylko przez ciągłe ćwiczenie 
mogą   się   stać   do   tyla  potężne,   by   posłużyły   istotnie 

43

background image

wysokiej sile twórczej miłości za narzędzie przy kształ-
towaniu   ciebie   samego;   atoli   narzędzie   to   powierzyć 
możesz mistrzowskim tylko rękom, jeśli chcesz ujrzeć 
siebie samego w najwyższej postaci! I wówczas jeszcze, 
póki życia twego na ziemi, niejeden pierwiastek zew-
nętrzny nie będzie się chciał stale poddawać najwyższe-
mu kształtowaniu. Ciągle więc utrzymywać musisz w 
napięciu to narzędzie, aby udzielona ci postać wysoka 
nie   znikła,   pozostawiając   jeno   bolesne   wspomnienie 
o tem, co było niegdyś.

Każdemu, kto na tej ziemi udoskonalony został przez 

siłę twórczą miłości, groziły wiecznie żywe siły nisz-
czycielskie   tego   życia   ziemskiego   zburzeniem   jego 
wysokiej postaci, a jeśli sądzisz, iż Świecący Praświatła 
wolni są pod tym względem od obaw, tedy pozwól sobie 
powiedzieć, że i oni, jak każdy, kto usiłuje zjednoczyć 
życie

 

zwierzęcia ze swym pierwiastkiem wiecznym, cią-

gle muszą się mieć na baczności, jeśli nie chcą wypaść 
z wysokiego   światła,   jak  gwiazda,   spadająca   nagle 
w otchłań i rozsypująca się tam na atomy! 

Musisz się nauczyć widzieć i w Świecącym Praświa-

tła  brata człowieczego, który zaiste nie jest wolny od 
błędów   człowieka   ziemi   i   walczyć   musi   jak   ty,   aby 
z walki światła z ciemnością, wyjść jako zwycięzca, gdy 
się kiedyś jego życie ziemskie dokona. Nauczono cię 
uważać   owego  wysokiego   Świecącego,   którego   my 
nazywamy  „wielkim   Miłującym”,   za   bezgrzesznego 
„Boga”,   pozbawionego   wszelkiej   zdolności   winy  i   to 
właśnie zaciemniło twój sąd i rzuciło Cię w głębie kró-
lestwa niemocy i nędzy, w którem radzi cię widzą ci, co 
potęgę   swą   znajdują   w   tem   jedynie,   iż   narzuciwszy 
duszy twej nędzę niewolniczą, uchodzić mogą za panów 
jej losu.

44

background image

Wprawdzie nie wszyscy, co cię tak nauczają, są świa-

domi swego postępowania. Większość sądzi, iż wiodą 
cię do szczęścia, do  wiecznego zbawienia. Nie widzą 
oni   jeszcze   dzisiaj   znikomości   pychy   ludzkiej,   która 
w biegu   stuleci   dawno   stała   się   przyzwyczajeniem, 
i wierzą istotnie, iż zbawienie twej duszy jest zagrożo-
ne, ilekroć chcesz się od nauk ich odwrócić, gdyż w naj-
głębszem przeczuciu prawdy w sercu twem jasnem się 
wreszcie stało, że nauki te są błędne.

Proszę cię, nie żądaj, aby tacy łudzący samych siebie 

nauczyciele ponosić mieli karę za błędy ich nauki, któ-
rej służą w dobrej wierze! Z pewnością potrafią ci oni 
dobrze przewodzić na lepszych drogach, gdy tylko sami 
znajdą lepsze drogi, bowiem przenika ich wysoka wola 
pomagania   ci.  Skieruj  ich   ty   sam   na  lepsze   drogi
a wnet okaże się, czy należą oni istotnie do prawdziwie 
czystych
, czy też oszołomieni są jedynie przez moc, któ-
rą im dała ich nauka. 

Kto prawdziwie dba o duszę twą i duszy twej wiecz-

ne zbawienie, nie zabroni ci próbować wszelkich dróg, 
które znalazłeś bez niego, bowiem z dawna zna on już 
przecież   ciężkie   jarzmo   odpowiedzialności,   które   nań 
wkłada urząd jego. Ten tylko, kim kieruje pycha, kto boi 
się, iż dzięki twemu poznaniu utraci swą moc, zarzuci 
cię „w gniewie” potokiem słów, płynących  „z góry”
wymieni ci tysiąc  „powodów”, aby cię skłonić do po-
wrotu w więzy tak drogiej mu nauki, o jednym tylko 
powodzie nie wspomni, choć ten jest istotną pobudką 
tego,   że   pragnie   on   zatrzymać   cię   tam,   gdzie   stałeś, 
zanim dosięgnąć cię zdołała prawda z miłości. Zaiste, 
z dawna pozbawiony on jest siły twórczej miłości! Istot-
nie nie widzi on, iż dawno już wykopano grób dla owej 

45

background image

błędnej nauki, którą on zuchwale uważa za tak ugrunto-
waną, że poważył się szydzić z prawdy! 

Nie chodź za nim w labirynty, wymyślone mądrze 

przez niego i jemu podobnych, wymyślone dla wszyst-
kich, co chcą wyzwolić się z mocy cennej dla tych, któ-
rzy ją posiadają, nawet gdy oni sami, jako ci „potężni”
w głębi swych serc wiedzą dobrze, że moc ich polega 
jedynie na nieświadomości ich niewolników. Ci, co za-
kosztowali raz szału takiej mocy, zgubieni są dla święte-
go głosu prawdy, zgubieni są dla nieubłaganego nakazu 
prawdy! Ale i na nich nie wolno ci się oczywiście gnie-
wać, jeśli chcesz, aby siła twórcza miłości pomocną ci 
była   w   twem   własnem,   najwyższem   kształtowaniu! 
Stworzyłbyś   bowiem   hamulec,   któryby   ci   w   twem 
kształtowaniu siebie wielkie szkody musiał wyrządzić! 

O ty, który pragniesz światła i świecenia, naucz się 

być  miłosiernym  nawet   dla  tych,   którzy  radzi  by cię 
utrzymać   w   swych   ciemnościach!   W   najczęstszych 
wypadkach nie są oni sami winni temu, że musieli się 
stać  takimi,  jakimi  są  dzisiaj,  a dla  wielu  jest  rzeczą 
nader trudną wyzwolić się ze straszliwych więzów, któ-
re częstokroć były dla nich jedynym ratunkiem przed 
upadkiem   w   głębsze   jeszcze   ciemności.   Czuli   oni   aż 
nazbyt dobrze, że tylko najsilniejsze więzy mogły ich 
jeszcze powstrzymać.

Ludzkość   winna   w   nich   opłakiwać   jeno   ofiary   za 

„grzechy” dawnych ojców, zaś winić nieszczęsnych za 
to, że dźwigają więzy przeszłości, byłoby to dodawać 
nową winę do starych! Ci, co mogą jeszcze dopomóc 
tym nieszczęsnym, jednego dnia zadziwią świat, a niko-
go z nich nie zabraknie przy dziele! W ciszy przygotują 
oni sobie  dzień, w którym zerwą ich więzy, nie zbez-
czeszczając dawnych świętości! Nie zniosą oni dłużej 

46

background image

„zgrozy zniszczenia na świętych miejscach”  i na nowo 
zbudują „świątynię”! Nie uwierzą tym, co im powiedzą: 
tam i ówdzie jest „pomazaniec”, a niejednego, co przy-
szedł „w jego imię”, pozbawią zdobytego rozgłosu! Za-
iste, nie będą oni burzyli, a jednak to, co zgrzybiałe, 
odnowi się, bowiem prześwietlą oni dopiero starą formę 
pełnią   wszelkiego   życia,   jakie   może   ona   w   sobie 
zawrzeć! 

Daj nauczycielom swym czas do szukania, a kiedy 

znajdą, lub zgoła sami zostaną znalezieni, z pewnością 
inaczej cię poprowadzą, niżeli to potrafią dzisiaj. Naj-
lepsi z nich wyznają sami, że i oni szukają jeszcze tego, 
o czem niegdyś sądzili, iż znaleźli, kiedy w świętym 
zapale wzięli na siebie brzemię swego zawodu. Nie sądź 
też, iż znajdziesz nieskazitelny ślad świetlanej prawdy 
w jakiejkolwiek innej gminie na tej ziemi, choćby się 
ona głęboko ukryła w znoszonym płaszczu starej misty-
ki
 i z gestem wieloznaczącym oznajmiała ci, że ona jed-
na tylko strzeże prastarej „tajemnicy”!

Wprawdzie i tam jest wielu poważnych poszukiwa-

czy przy pracy, szukając w hieroglifach starych rękopi-
sów świątynnych owego słowa, co może ich kiedyś zba-
wić, ale i tu wszyscy świadomi wiedzieli z dawna, że 
otworzyć się muszą nowe drogi, jeśli tłumy poszukiwa-
czy nie mają zbłąkać się w ciemnych kryptach, co ciągle 
na nowo obiecują „światło” ostateczne, a jednak na koń-
cu drogi gotują poszukującemu jeno rozczarowanie…

I   tu   szuka   już   niejeden   wątpliwej   namiastki,   gdyż 

nieświadom  wzniosłego   planu   budowy  wysokich   hal 
świątyni, mniema, iż złoty skarb, ukryty w jej wnętrzu, 
jest, nie do znalezienia. Ale i tu nadejdzie odnowienie 
przez siłę twórczą miłości w jej najwyższej „niebiań-
skiej” postaci, chociaż tu pewno dobudowane hale bocz-

47

background image

ne są już podryte przez ową naukę, co szuka ostateczne-
go rozwiązania wszelkiej zagadki w dziedzinie niższej, 
z ziemią związanej postaci miłości… Kogo to dotyczy, 
ten mię zrozumie, a dla kogo mowa tu jest o rzeczach 
obcych, niechaj wie, iż tych ostatnich słów nie napisa-
łem dla niego. To, co daję w tej książce, ma wszystkim 
dać światło na ich drodze, a każdy niechaj tu szuka tego, 
co jego drodze może być przydatne!

Nikt nie będzie szukał na próżno, a każdy może swo-

je znaleźć. Atoli  siła twórcza miłości  [kundalini śakti] 
dozwoli stać się światłem i życiem wszystkiemu, co tu 
mogłem tylko wypowiedzieć w słowach, aby tym, co w 
dniach   dzisiejszych   znajdują   się   jeszcze   w   ciemno-
ściach, wskazać ślad światła, na którym życie może się 
z promienną jasnością rozwinąć w szczęście i radość. 
Ci, co żyją ze mną, z „Ojca” w miłości, uznali, że chwi-
la dojrzała już do przyjęcia takiej nauki. Nie wypowie-
działem tu ani słowa, którego by nie mógł pochwalić 
każdy z mych dostojnych Braci, a oni tylko zdolni są 
ocenić, czy wywiązałem się z nałożonego mi zadania 
tak, jak mi nakazano, czy nauczałem tak, jak kazał mi 
nauczać „Ojciec”

Oby   ludzie,   którym   wysokie   zrządzenie   –   zwane 

przez nich  „przypadkiem”  – da książkę tę to ręki, po-
zwolili słowom moim skierować siebie do najwyższej 
miłości! 

Oby światło, co wedle  zbożnej  legendy zaświeciło 

niegdyś pasterzom podczas straży nocnej, dosięgło serc 
wszystkich, i przyniosło w ten sposób po tych dniach 
pełnych walk pokój dla wszystkich, co są w tych cza-
sach pełni „dobrej woli”!

Wysoka siła twórcza miłości [kundalini śakti] nauczy 

potem tak przebudzonych tworzenia nowych form dla 

48

background image

życia! Dalecy będą oni wówczas od urojenia, iż dostoj-
na świątynia ludzkości zbudować się da tylko z gruzów, 
a każdy poświęci siebie samego na  „kamień budowla-
ny”
,   gdy   tylko   pozna,   że   najwyższa   świątynia   życia 
zbudowana być; może tylko z tego, co żywe!

49

background image

5. Ślubowanie

O Ty, Nieogarniony, Prapotężny , który zsyłasz świe-

tlane gwiazdy Twoich słów w mój mrok nieświadomo-
ści, spraw by wdzięczność moja dla Ciebie, niby dym 
kadzideł  wabiła się i wypaliła bezkres Świątyni Twojej.

Zaprawdę nie wiem, jak mam  zwać Ciebie, chyba by 

Imię Twoje – uświęcone  Bytem Twoim – było to samo, 
którym sam zwę siebie, gdy wchodzę w siebie i mówię: 
JA.

Ty   Prawieczne Ja , Pra-Światło , Pra-Słowo jesteś 

Pra-Przyczyną mego  istnienia.

Tyś sam uczył duszę moją – zwać mnie odblaskiem 

i obrazem Twego Imienia.

Światło Twoje, przyćmione różnymi zasłonami prze-

ze   mnie   samego   stworzonymi,   mającymi   ukryć   mnie 
przed Tobą , przenikało jednak do mnie.

Jako

 

„Lucyfer”,

 

jako nosiciel Światła Twojego, byłem 

Ci niegdyś bliski , zanim sam siebie pogrążyłem w prze-
rażające ciemności powziąwszy dumne o sobie mniema-
nie , że tym ŚWIATŁEM jestem ja sam.

50

background image

A teraz dla mego zbawienia sam tworzysz w bliźnich 

moich niepojęcie wzniosłą siłę przetwarzającą miłości 
Twojej, aby we mnie mógł się narodzić – z dziewiczego 
łona duszy poczęty – „Christos” Pan: Twoje SŁOWO 
i doprowadzić   mnie   z   mąk   piekielnych   i   z   mroków 
świata z powrotem do Ciebie.

Ty,

 

praprzyczyno mojego życia, sam mi się objawiasz 

pouczasz mnie w słowach ludzkich: jak Cię odnaleźć 
i wskazujesz mi, że utajona w Tobie  Łaska, wyższa od 
wszelkiej samowoli , jest prawem i wymaga spełnienia, 
by dusza moja mogła ją osiągnąć.....

O, jakże dalecy byliśmy od Ciebie ci, którzy mi pra-

wili o „łasce” tak, jako byś Ty wzorem zmiennych sy-
nów ziemi mógł mi według kaprysu winę odpuścić lub 
mnie nią obciążyć.

Teraz sam przyszedłeś do mnie pouczać mię i pozna-

ję Cię, chociaż oczy moje są jeszcze olśnione promien-
ną jasnością Twojego Światła.

Teraz wiem, żem jest jeno odbiciem Twojego żywota 

i że wszystko, com przypisywał sobie , było wyłącznie 
i jedynie działaniem Wszechpotęgi Twojej.

Ku Tobie, Ty najwewnętrzniejsze moje Życie, ma się 

odtąd kierować dusza moja.

Jeno w  Tobie  ukryta może przebywać w pokoju.
Tylko od  Ciebie może oczekiwać zbawienia.
Tylko od  Ciebie może przyjść dla niej ratunek.
Ach, czemuż wcześniej nie poznałem, jak mogę osią-

gnąć  zbawienie, a wciąż wyglądałem nowych zbawicie-

51

background image

li, podczas gdy w   samym sobie taiłem Ciebie, swego 
zbawcę.

Zaprawdę , nie chcę już teraz narzekać i uskarżać się 

na swój los.

Dziś, w tym dniu, spotkało mnie szczęście.
Niechaj na wieki będą pochwalone dzień i godzina, 

kiedy Ty, najskrytsza jaźń moja, zechciałeś zwrócić się 
do mnie.

Nigdy bym się nie mógł od Ciebie oderwać, choć-

bym nawet nigdy nie zwrócił się ku Tobie.

W mrokach pogrążony, gubiąc siebie samego, nawet 

bezwiednie pozostaję jednak odblaskiem cudu nad cu-
dami, którym po wieki wieków jesteś Ty sam.

Ale teraz, kiedyś sam mnie wezwał, zaiste nie chcę 

być głuchym na Twoje wołanie.

Ach, wszak lata całe z gorącym upragnieniem czeka-

łem na Twoje wezwanie.

O Ty, który mieścisz w sobie moją duszę, kieruj mną 

przez ową siłę przetwarzającą, którą tworzysz w kształ-
tach ducha ludzkiego , abym poznając mógł przejrzeć 
wzorem tych, których stworzyłeś sobie do pomocy me-
go dobra.

Patrz, oto jestem cały Twój i nie ma nic już we mnie, 

co by mogło rościć sobie prawo do mnie.

Należę tylko do Ciebie i nie  mam w sobie już nic , 

co by nie pragnęło  byś je ogarnął w Tobie.

Tylko   w   Tobie   pragnę   znaleźć   swoje   zbawienie 

i szczęśliwość swoją.

52

background image

Odtąd wielbić  Cię będzie każde tchnienie moje.
Ku  Tobie tylko kierować się ma każda myśl moja.
Tylko   przez   Ciebie   chcę   kiedyś   osiągnąć   żywot 

wieczny.

                                                                      TY  
                                                                   Którym

                                            JESTEM   JA    SAM

 K O N I E C

53


Document Outline