Sławomir Mrożek


Sławomir Mrożek

Dramatopisarz, prozaik, satyryk. Urodził się w 1930 w Borzęcinie. Mieszkał w Paryżu, USA, Niemczech, Meksyku, w roku 1996 wrócił do Polski, mieszkał w Krakowie. W roku 2008 ponownie wyemigrował z Polski i zamieszkał w Nicei we Francji.

Od 1994 publikuje stale rysunki, a od 1997 także felietony w "Gazecie Wyborczej", największym polskim dzienniku. Prawdopodobnie najczęściej grywany w kraju i za granicą polski dramaturg współczesny, w Polsce przez wiele lat jeden z najpoczytniejszych, obokStanisława Lema, rodzimych prozaików. Jego twórczość jest przekładana na kilkanaście języków i w tychże językach interpretowana.
Debiutował w 1950 jako rysownik, od 1953 systematycznie publikował cykle satyrycznych rysunków. Dzięki nim, a także pełnym komizmu opowiadaniom, wcześnie stał się autorem niezwykle popularnym, zajmującym osobne miejsce we współczesnej polskiej literaturze. Mrożek tropił i podważał absurdy życia w kraju realnego socjalizmu, ale też zbanalizowane, najczęściej postromantyczne, stereotypy kształtujące świadomość Polaków. W języku potocznym na stałe zagościła fraza "jak z Mrożka", określająca szczególnie bezsensowne, wynaturzone aspekty codzienności. Przykładami zaczerpniętymi z jego utworów posługiwano się dyskusjach.

"Wprawdzie śmiałem się na rozmaite sposoby, i głośno i cicho, i biologicznie i intelektualnie, niemniej jednak mój śmiech nie dochodził do samego środka. Należę do pokolenia, którego śmiech zawsze bywa zaprawiony ironią, goryczą, czy rozpaczą. - Zwyczajny śmiech, śmiech dla śmiechu, pogodny i bez problemów, pocieszna gra słów - to wydaje się nam jakby nieco staroświeckie i budzi zazdrość." (Sławomir Mrożek)


Bibliografia:

zbiory opowiadań satyrycznych:

powieści satyryczne:

zbiory felietonów

scenariusze filmowe:

inne:


0x01 graphic

SŁAWOMIR MROŻEK
sylwetka twórcza


Sławomir Mrożek, jeden z najbardziej znanych na świecie polskich pisarzy, to twórca wyjątkowo wszechstronny, swobodnie poruszający się w rozmaitych formach wypowiedzi. Pisał o nim Tadeusz Nyczek:

"Wielokrotnie podkreślano niesłychaną, niemal niepojętą i trudną do ogarnięcia skalę jego twórczych możliwości. Bo to i rysunki, którym pozostał wierny chyba najdłużej; i groteskowo-filozofująca proza, jeden z całkiem osobnych szczytów powojennej literatury, nie tylko opowiadania, ale i dwie niewielkie zabawne powieści; i dramaty, najsłynniejsza część dorobku; i scenariusze filmowe, z których dwa zrealizował sam jako reżyser; i publicystyka eseistyczno-felietonowa najwyższej znów próby, i nawet różne błahostki, zabawki literackie, jak głośne w stanie wojennym 'Donosy', wydane potem w Londynie w 1983. Natomiast rok 2004 to odkrycie Mrożka epistolografa. Listy do Jana Błońskiego i kilka lat później opublikowana korespondencja z Wojciechem Skalmowskim to 'literatura pocztowa' o nieprzepłaconej wartości intelektualnej i pisarskiej. (...) Wszystko razem składa się na niezwykły doprawdy portret autorski. Nawet nie idzie o to, że Mrożek potrafi z równą biegłością napisać znakomity analityczny esej o 'Popiele i diamencie', co komedię filozoficzną o trzech głodomorach na tratwie. Chodzi o pewien wewnętrzny akt odwagi, pański gest wolnego twórcy: proszę, stać mnie i na to - podpisywać własnym nazwiskiem rzeczy zarówno najpoważniejsze, co najbłahsze." (Tadeusz Nyczek, "Tango z Mrożkiem", w antologii tekstów Mrożka "Tango z samym sobą", 2009)

Swoją karierę artystyczną Mrożek rozpoczął jako rysownik i dziennikarz. Urodził się w 1930 roku w Borzęcinie, ale wkrótce rodzina Mrożków przeniosła się do Krakowa, gdzie ojciec Sławomira, urzędnik pocztowy, otrzymał posadę. Po latach wojny, spędzonych na prowincji, przyszły dramaturg ukończył krakowskie gimnazjum i zapisał się na studia - jednak nie mógł się odnaleźć na żadnym z trzech kierunków, które kolejno podejmował (architektura, orientalistyka, historia sztuki). Za to wkrótce zyskał popularność, zamieszczając satyryczne rysunki w "Przekroju" i "Szpilkach" (debiutował jako rysownik w 1950 roku). Pisywał też reportaże wspierające "budowanie socjalizmu". W latach 1950-1954 pracował w redakcji "Dziennika Polskiego" - jego teksty z tamtego okresu gorliwie spełniają wymogi ideologicznie słusznej publicystyki. A chociaż młodzieńcza fascynacja komunizmem minęła Mrożkowi dość szybko i radykalnie, nigdy nie wypierał się swojej przeszłości:

"Mając dwadzieścia lat byłem gotowy do przyjęcia każdej propozycji ideologicznej bez zaglądania jej w zęby, byle tylko była rewolucyjna. (...) Z takich jak ja rekrutowano kiedyś zarówno do Hitlerjugend, jak i do Komsomołu (...). Sfrustrowani, niepotrzebni i zbuntowani młodzieńcy są obecni w każdym pokoleniu, a to, co ze swoim buntem zrobią, zależy tylko od okoliczności." ("Baltazar. Autobiografia", 2006)

Jednak droga, którą przebył młody pisarz - od wiary w komunistyczny ustrój, poprzez sceptycyzm, aż po negację - pozwoliła mu poznać na własnej skórze działanie mechanizmów społecznych:

"Stalinizm łamał często czy przynajmniej wykolejał artystów - pisał Jan Błoński. - Mrożka paradoksalnie wzmocnił, ponieważ pokazał mu de visu, czym jest siła stereotypu, narzuconego kodu, międzyludzkiej formy, która nasilając się i puchnąc, sama się w końcu swoim nadęciem unicestwia... ścieląc jednak często społeczną scenę trupami." ("Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka", 1995)

Zaś według Tadeusza Nyczka

"poczwórne życiowe salto mortale - przedwojenna wiejsko-drobnomieszczańska stabilizacja, niszcząca wojna, potem olśnienie rewolucyjnym komunizmem i wreszcie ucieczka z piekła naiwności - miało decydujące znaczenie dla charakteru Mrożkowej twórczości. Sam potrzaskany, postanowił zostać stłuczonym lustrem dla pokiereszowanej rzeczywistości polskiej czasów realnego socjalizmu. To stłuczone lustro zaczęło w dziesiątkach ułamkowych odmian odbijać polskie życie: w absurdalnym języku, zachowaniach stojących na głowie, całej śmieszności bytowania na śmietniku, określanym w propagandzie jako szczęście budowania socjalistycznej ojczyzny." ("Tango z Mrożkiem")

Owe stereotypy i nonsensy codziennego życia w PRL-u Mrożek wykpiwał w "Postępowcu", swojej słynnej rubryce tekstowo-rysunkowej, którą prowadził na łamach różnych czasopism od 1956 do 1960 roku. Dowcip "Postępowca", pisał Jan Błoński we "Wszystkich sztukach Sławomira Mrożka", opiera się na demaskacji dziennikarskich gatunków, na przykład informacyjnego telegramu:

"Z działalności naukowej ONZ. - Rzecznik do badania wyników prac w rolnictwie i leśnictwie oświadczył, że - jak dotychczas - używanie profesorów do wyrębu lasów nie ma wpływu na podniesienie jakości drewna."

Inna satyra jest parodią programowego wstępniaka:

"Ku proroczej wizji. - W całym kraju odbędzie się wielka zbiórka pustych flaszek po wódce. Flaszki te mają być wykorzystane na budowę szklanych domów, przewidzianych już przez Żeromskiego."

Humor, surrealistyczna wyobraźnia i wyczucie absurdu, które w "Postępowcu" służą przede wszystkim rozbawieniu czytelnika, będą stopniowo nabierać w pisarstwie Mrożka głębszego i ciemniejszego sensu. W jego dojrzałych prozach i dramatach staną się narzędziami przenikliwej, często okrutnej analizy zagadnień społecznych i egzystencjalnych. Dobrotliwą kpinę z czasem zastąpi gorzka i wieloznaczna ironia.
Rok 1953 to debiut Mrożka-prozaika. Ukazały się wówczas dwa zbiory jego satyrycznych opowiadań: 
"Opowiadania z Trzmielowej Góry" w warszawskim Czytelniku i"Półpancerze praktyczne" w krakowskim Wydawnictwie Literackim. Pisarz dopiero szukał własnego głosu.

"Gdyby nie wiek autora - oceniał Jan Błoński - powiedziałbym, że opowiastki, jakimi Mrożek wypełniał swe debiutanckie książki - karciły społeczne wady i przywary po ojcowsku, rozsądną wymówką i śmiechem, który rzadko poniża i na ogół nie przeraża. Dzisiejszemu czytelnikowi wydadzą się po prostu - infantylne! (...) Do rzeczywistości musiał się Mrożek dopiero przedzierać... przez groteskę i absurd. (...) I tylko wtedy, kiedy pojawiały się nonsens i śmierć, mógł Mrożek błysnąć na chwilę talentem (na przykład w opowiadankach 'Półpancerze praktyczne' albo 'Sztabskapitan Hipolit')."

"Półpancerze praktyczne" to zabawna opowiastka o subiektach w domu towarowym, głowiących się, jak sprzedać osobliwy towar - "czterysta nowych półpancerzy, model XVI wiek" - który trafił do nich prawdopodobnie przez pomyłkę, co nie zmienia faktu, że "towar jest towarem i musi być sprzedany." Po wielu nieudanych próbach pozbycia się półpancerzy zjawia się w sklepie staruszek, gotów udawać wielkie nimi zainteresowanie. Nietrudno przewidzieć, co się dalej dzieje: pertraktacje staruszka ze sprzedawcą przyciągają innych kupujących i nagle okazuje się, że każdy w mieście pragnie posiadać "elegancki półpancerz". Wkrótce cały zapas rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. W tej prościutkiej fabułce, dobrotliwie wyśmiewającej odruchy stadne, Mrożek zestawił staroświeckie rekwizyty (półpancerze, model XVI wiek), z przaśnymi realiami Polski Ludowej. Ową metodę, polegającą, jak zauważył Błoński, na zobaczeniu "starego" w "nowym" i odwrotnie, wykorzysta Mrożek również w późniejszych, doskonalszych literacko opowiadaniach z tomu "Słoń" (1957) i "Wesele w Atomicach" (1959):

"Stosowany z żelazną konsekwencją chwyt pisarza - w istocie prosty - buduje świat doskonale schizofreniczny, gdzie słowo i rzecz (intelekt i praktyka życia) rozeszły się nieodwołalnie"

- notuje krytyk i przytacza fragment opowiadania "Wesele w Atomicach":

"akurat w tym czasie zaczęli u nas przekształcać przyrodę. To, co było zalesione, ucywilizowano, ale za to zmelioryzowano, zaś pustynie zalesiono. Rzekę zawrócono, żeby płynęła w drugą stronę. W związku z tym droga do kościoła wypadła nieco dalej, zaś u mnie na podwórku powstała wielka tama o poważnym znaczeniu gospodarczym, tak że drzwi się całkiem nie odmykały i z trudnością można było wyjść z domu."

Opozycję "starego" i "nowego", a zarazem ich tragikomiczne splątanie odnajdujemy w całej twórczości Mrożka - najmocniej wyartykułowana została w "Tangu" (1964), w którym światopogląd awangardowy (reprezentowany, paradoksalnie, przez stare pokolenie) ściera się z konserwatyzmem młodego Artura.
Współobecność i konflikt różnych rzeczywistości historycznych przejawia się już w samej tkance językowej utworów Mrożka. W opowiadaniu 
"Sjesta" z tomu "Słoń" rozmawiają ze sobą dwaj mężczyźni: jeden to ksiądz, drugi przedstawia się jako "maître de danse"; obaj, chociaż wywodzą się ze świata zgoła dziewiętnastowiecznego, biorą czynny udział w budowaniu nowej socjalistycznej ojczyzny. Odbiciem tego zgrzytu jest język "Sjesty", w którym staroświecka, pełna kurtuazji i retorycznych ozdobników konwersacja przeplata się z prymitywnym partyjnym żargonem. Zwroty takie jak: "otóż proszę pozwolić", "gdy ksiądz był łaskaw", "proszę mi wybaczyć moje natręctwo", mieszają się z ideologicznym bełkotem: "Wroga propaganda znowu będzie miała żer i pójdzie w masy, a my we wszystkim musimy się orientować na masy."

"Czytając Mrożka, nowocześni śmiali się więc z tradycji, zaś wstecznicy z postępowiczów - pisał Błoński. - Podobnie Gombrowicz pomieszał kiedyś karty Pimce i Młodziakom... Zapewne jednak Mrożka przeszłość fascynowała bardziej - czy też tylko wyraźniej? Dostrzegł, że nie można drwić z niej całkiem bezkarnie. Z tej oscylacji między szyderstwem a nostalgią zrodził się - prócz humoru - także niepokój. (...) Tradycyjne zacofanie i skazy rewolucji, polskie opóźnienie i mieszczańskie śmiesznostki - wszystko to pisarz wrzucał do jednego worka. Jakby mówił, że widzimy zgrzybiałość form naszych, ale nowych nie umiemy stworzyć. Nasze ciała żyją w wieku dwudziestym, dusze w dziewiętnastym, tym prowincjonalnym. Dlatego po prostu, że nie widać innych niż ówczesne wartości." ("Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka")

Toteż Mrożek, wyśmiewając hipokryzję i skostniałość małomiasteczkowych obyczajów, jednocześnie patrzył na prowincję z czułością i nostalgią. Również dlatego, że był to w końcu świat jego dzieciństwa, który go ukształtował i stanowił niewyczerpaną twórczą inspirację. Na prowincji toczy się akcja jego wczesnych opowiadań, a w późniejszej twórczości - na przykład w opowiadaniu "Moniza Clavier" (1967) czy w "Emigrantach" (1974) - kluczowego znaczenia nabierze zderzenie prowincjonalnego bohatera z tak zwanym Wielkim Światem. Także język prozy i dramatów Mrożka, bogaty w stylizacje i aluzje, pełen odwołań zarówno do kultury "wysokiej" jak i "niskiej", niezwykle dużo zawdzięcza, co wielokrotnie podkreślali krytycy, osłuchaniu się pisarza z idiomami lokalnymi, wiejsko-drobnomieszczańskimi, z polszczyzną swojską, potoczną. Warto tu przy okazji wspomnieć o felietonie "Prowincja" z cyklu "Małe listy", w którym Mrożek, powołując się na film Felliniego "Amarcord" i na własne korzenie, analizuje artystyczny i metafizyczny wymiar "prowincjonalności":

"Tęsknota za Wielkim Światem, tak właściwa prowincji, jest modelem tęsknoty za transcendencją. Radości tego, kto wyrwał się z prowincji w Wielki Świat, są modelem radości mistycznej, radości tego, kto przekroczył (lub ma wrażenie, że przekroczył) zaklęte i przeklęte koło swojego bytu poszczególnego. Artysta pracuje wyłącznie - bo inaczej nie może - przy pomocy modeli. Więc temu, kto pochodzi z prowincji i jest artystą, dobrze się składa. Na prowincji: ograniczoność miejsc, ludzi, szczegółów, ich względna, ale jednak stałość - bo wymienność i zmienność są na tyle powolne, żeby dawać wrażenie stałości - umożliwiają obserwację, koncentrację, kontemplację. Ba, nawet zmuszają do tego. W Metropolii wszystko jest przypadkowe, dorywcze i pośpieszne, zaś ilość ogłusza. Ilość i pośpiech nie są przyjaciółmi artysty. Nie będzie jednak artysty, dopóki on ze swojej prowincji się nie wyswobodzi."

Prowincja opisywana z nostalgią, ale też z ironicznym dystansem kogoś, kto się z niej wyrwał; estetyka groteski i parodii, fantastyczne, a przy tym trafnie charakteryzujące rzeczywistość przemieszanie dawności i nowości - oto niektóre składniki Mrożkowego świata, obecne od początku w jego pisarstwie. Co jeszcze? Już w tych wczesnych prozach Mrożka ujawnia się konflikt urojeń intelektu i bezwzględności ciała, kultury i natury. W "Podaniu" z tomu"Wesele w Atomicach" narrator - żyjący w nędzy, na utrzymaniu zięcia staruszek - pisze petycję z prośbą o oddanie mu władzy nad światem. Absurd tego roszczenia, spotęgowany potokiem bzdurnych argumentów, odsłania całkowitą bezradność bohatera, tak umysłową, jak i fizyczną. To jeden z najważniejszych tematów Mrożka: nieprzystawalność ludzkich ambicji i tworzonych przez umysł konstrukcji do rzeczywistości. Brednie starca w "Podaniu", jego żądania władzy nad światem są również metaforą innego, zupełnie zrozumiałego pragnienia, by ogarnąć, opanować i przezwyciężyć beznadziejną sytuację - lub wręcz przeciwnie, by od niej uciec choćby w najdziwniejsze fantazmaty.
W 1956 roku Mrożek opublikował pierwszą ze swoich powieści, 
"Maleńkie lato", w roku 1961 drugą i ostatnią - "Ucieczka na południe". Obie są satyrą na polską prowincję, lecz o ile w "Maleńkim lecie" dochodzą do głosu tendencje dydaktyczne, to w "Ucieczce na południe" pisarz zupełnie się ich wyzbył.
W roku 1958 zadebiutował jako dramaturg komedią 
"Policja". Jest to uniwersalny, nieosadzony w żadnym konkretnym czasie i miejscu portret totalitarnego państwa, które, aby przetrwać, potrzebuje za wszelką cenę istnienia jakiejś opozycji. Absurd rodzi się z manipulacji pojęciem wolności - jej pozory mają służyć wyłącznie umocnieniu policyjnego reżimu. Trudno nie widzieć w "Policji" aluzji do rodzimej rzeczywistości lat pięćdziesiątych XX wieku, ale ukazane w tej sztuce mechanizmy społeczne i postawy uwikłanych w nie ludzi pozostają czytelne nie tylko w polskim kontekście.
W trzech komediowych jednoaktówkach z początku lat sześćdziesiątych - 
"Na pełnym morzu""Karolu" i "Strip-teasie" - Mrożek analizuje zachowanie i wybory człowieka w sytuacji zagrożenia. Bohaterowie "Na pełnym morzu": Mały, Średni i Gruby, dryfujący bez żywności na tratwie, spierają się o to, który z nich powinien zostać zjedzony przez dwóch pozostałych. Owa groteskowa gadanina, prześciganie się w pomysłach na "sprawiedliwe" wyznaczenie ofiary, ma tylko odwlec wyrok - i tak wiadomo, że prawo siły jest po stronie Grubego, a przeciwko Małemu. Z kolei w "Karolu" do Okulisty przychodzą Dziadek i Wnuk, bezinteresowni napastnicy, którzy chętnie by sobie kogoś ustrzelili... W "Strip-teasie" dwaj Panowie, uwięzieni w tajemniczym pomieszczeniu, próbują albo udawać, że są wolni (Pan I), albo realną wolność odzyskać (Pan II), dopóki nadnaturalnej wielkości Ręka nie zabierze im garniturów, obnażając ich w sensie dosłownym i moralnym. Następnie Ręka skuwa Panów kajdankami i zakłada im kaptury na głowy.
Jan Błoński, powołując się na 
"Teorię współczesnego dramatu" Petera Szondiego, pisał, że jednoaktówka uprzywilejowuje sytuację osaczenia, z którą tak często mamy do czynienia w świecie Mrożka. W jednoaktówkach, zdaniem Błońskiego, najlepiej też sprawdza się podstawowa dla tej twórczości opozycja mędrka i chama:

"Postaciom pozostaje tylko do śmierci odcierpieć sytuację, do której nie tylko się nie przyczynili (co miałoby jeszcze posmak tragiczny), ale o której powstawaniu w ogóle nie wiedzieli... Czy Okulista słyszał kiedykolwiek o polowaniu na Karole? Zaś Panowie o Ręce, co grasuje po ulicach? Cóż teraz robić? Albo zakłamywać rzeczywistość, jak to czynią mędrki, albo pchać się i robić swoje, jak chamy. Ale zła wiara (mędrków) i głupota (prostaków, którzy i tak muszą przegrać) budzą z konieczności śmiech. Taka właśnie forma dramatyczna uprzywilejowuje obie Mrożkowe arcypostacie (bo nie archetypy przecie...) Osaczenie sprawia, że mogą - niczym brudne plemię ciem - roztoczyć wszystkie swe pokraczne osobliwości."

Najwybitniejszą jednoaktówką opartą na konfrontacji mędrka (o inicjałach AA) i prostaka (XX) będą "Emigranci".
Mrożek długie lata uchodził za surrealistę, a krytycy łączyli jego sztuki z "teatrem absurdu", uprawianym przez Becketta, Ionesco, Dürrenmatta i Geneta. Trzeba jednak pamiętać, jak zauważył Tadeusz Nyczek, że u Mrożka absurd rodzi się z obserwacji konkretnej rzeczywistości społecznej Peerelu, podczas gdy u zachodnich autorów zazwyczaj dotyczy realności spekulacyjnej, metaforycznej.
Rok 1960 przyniósł 
"Indyka", "melofarsę w dwóch aktach", w której Mrożek rozprawił się z mitem romantycznym. Z tego mitu bowiem pochodzą bohaterowie sztuki, zgromadzeni w karczmie "na obszarze księstwa". Wszystkie te postacie porażone są całkowitą indolencją. Ani szczytne ideały, ani nawet zwykła wola działania nie potrafią przerodzić się w realną aktywność i przełamać panującej wszędzie beznadziei. Co gorsza, można się nawet w tej beznadziei jako tako urządzić:

"POETA: O, utrzymanie mamy w tej karczmie zapewnione. Choć skromne, ale zapewnione, wystarczy, żeby żyć. Widoków na przyszłość niewiele, ot, aby, aby. Za to jest ciepło, choć trochę śmierdzi, ale nie za bardzo. Zresztą uciec stąd nie można, choćby się chciało, bo nie ma dokąd, drogi złe, pustkowie wokół straszne. Owszem, można by się wziąć do tego i owego, ale po co? Na niczym to nie zaważy, niczego to nie polepszy, ani nam się pogorszy, ani poprawi, zresztą wciąż nie ma odpowiedzi na pytanie naczelne."

"Zabawie" (1962) również króluje beznadzieja i powszechny marazm. Trzej Parobcy, słysząc dźwięki muzyki, szukają "zabawy", a kiedy wdzierają się w końcu do "świetlicy", w której miała się odbywać rzekoma hulanka, wita ich cisza i pustka. Tadeusz Nyczek dostrzegł w tej sztuce metaforę Polski powojennej: nadziei i gorzkich rozczarowań związanych z nowym ustrojem, obiecującym "lepsze jutro". Jan Błoński natomiast zwracał uwagę, że bohaterowie"Zabawy", typowe Mrożkowe chamy, tym różnią się od prostaków z wcześniejszych utworów, że pragną nie tylko rozrywki, ale i dostępu do kultury - chociaż, i w tym cały szkopuł, nie potrafią sobie tej potrzeby uświadomić:

"Bo nie tylko w warunkach, w jakich człowiek bytuje, ale także w nim samym tkwi zagadka miałkości i ograniczenia. (...) Kto broni naszej trójce zabawić się skromnie i z umiarem? (...) Lecz Parobcy w ogóle nie mogą wyartykułować swych potrzeb, tym bardziej zaś - wyślimaczyć z siebie jakichkolwiek wartości, zdolnych te potrzeby zaspokoić. Dlatego są śmieszni. Ale jednak te potrzeby odczuwają, istnienia takich wartości pragną! Jesteśmy w świecie wiecznej frustracji, na którą został skazany cham. Ale od momentu, kiedy tę frustrację odczuwa, nabierać poczyna cech głębiej ludzkich! Sprzeczność między potrzebą a możliwością jej zaspokojenia nabiera teraz jeśli nie tragiczności, to przynajmniej powagi..." ("Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka")

Parobcy w "Zabawie", tęskniąc do owych "wyższych wartości", nie podejrzewają zakłamania kultury i jej przedstawicieli, nie zdają sobie sprawy z owej pseudo-uczonej hipokryzji, którą w"Emigrantach" nierozgarnięty XX wytknie inteligentowi AA.
Rok 1964 był przełomem w karierze Mrożka - to data publikacji 
"Tanga", które przyniosło autorowi światową sławę. W tym samym roku powstał "Krawiec", dramat tak podobny do"Operetki" Gombrowicza, mającej się wkrótce ukazać, że Mrożek postanowił nie drukować swojej sztuki i wydał ją dopiero w 1977 roku. Ten incydent skłonił go do napisania "Uzupełnień w sprawie Gombrowicza", felietonu, w którym ustosunkowuje się do najważniejszego ze swoich antenatów (trzeba wśród nich wymienić także Witkacego,Wyspiańskiego i Fredrę):

"Zacząłem czytać jego [Gombrowicza] książki mając lat dwadzieścia parę i wywarły na mnie znaczny wpływ. (...) Potem przez kilka lat był obecny w moim życiu umysłowym, najpierw jako mistrz, potem jako przeciwnik. (W tym sensie, że jeszcze będąc pod jego urokiem, już dyskutowałem sam w sobie wszechstronność jego tez i stylu.) Kiedy pisałem 'Krawca', byłem jeszcze w sferze jego oddziaływania. (Nie tylko jego zresztą, zawsze oddziaływało na mnie jednocześnie wielu i wiele.) Przeciwieństwo kultury i natury nie było oczywiście jego wynalazkiem i na to wpadłem sam, jak wszyscy i zawsze na to wpaść muszą. Natomiast do niego należał sposób literacki wyrażenia i traktowanie tej sprzeczności. Nie czytałem 'Operetki' przed napisaniem 'Krawca', ponieważ 'Operetka' nie była jeszcze wtedy gotowa. Ale czytałem już jego książki, w których pojęcia maski, stroju, nagości, formy i żywiołu są tak uporczywe, choć jeszcze nie zebrane w syntezę 'Operetki'. (...) Ulubione zazwyczaj przez krytyków wyliczanie, kto wpłynął na kogo czy też kto wypłynął z kogo, jest okropnie nudne i nic z niego właściwie nie wynika. Ale w tym wypadku mnie wypada dopowiedzieć, że gdyby Gombrowicz nie napisał 'Ślubu', ja bym nie napisał 'Tanga', przynajmniej w takiej postaci, w jakiej napisałem." ("Małe listy", 1982)

"Tango" natychmiast zyskało wielkie uznanie krytyki i publiczności teatralnej, którym cieszy się do dzisiaj. Pod względem trafności społecznych diagnoz stawiano je na równi z"Weselem" Wyspiańskiego. Zdaniem Tadeusza Nyczka dramat Mrożka to jedna z trzech najważniejszych polskich sztuk powojennych, obok "Kartoteki" Różewicza i wspomnianego wyżej "Ślubu", który do powstania "Tanga" się przyczynił. Obrzęd ślubu, planowany w"Tangu" przez Artura, ma zresztą, podobnie jak u Gombrowicza, przywrócić porządek w świecie pozbawionym wszelkich norm:

"Nic nie jest poważne samo w sobie, nie jest w ogóle żadne - mówi Artur do narzeczonej Ali, przekonując ją, by za niego wyszła. - Wszystko jest nijakie. Jeśli sami nie nadamy rzeczom jakiegoś charakteru, utoniemy w tej nijakości. Musimy stworzyć jakieś znaczenia, jeżeli ich nie ma w naturze."

Jedyną strukturą, która ostała się w świecie "Tanga", lecz która na naszych oczach ulega rozkładowi, jest rodzina, zarazem symbol społeczeństwa. Cóż to jednak za rodzina, w której wszystkie role zostały odwrócone: ojciec - Stomil - beztroski jak dziecko, jest parodią awangardowego artysty, a jego dwudziestopięcioletni syn żąda odpowiedzialności, szacunku dla tradycji i przestrzegania jasno określonych reguł. Wobec braku uświęconych wartości, przeciw którym można by się zbuntować, jedyna dostępna forma sprzeciwu to domaganie się tych wartości. Tak więc młodzieńczy bunt Artura przyjmuje paradoksalną formę konserwatyzmu. Pisarz posłużył się dramatem rodzinnym i uniwersalnym motywem walki pokoleń, by ukazać prawidła rządzące procesami społecznymi. Przedstawiając konflikt syna z ojcem,

"Mrożek genialnie uchwycił - pisał Tadeusz Nyczek - specyfikę rodziny dwudziestowiecznej, w której naprzemiennie powtarzają się zachowania konserwatywne z postępowymi, pozytywistyczne z anarchistycznymi itd. Ale to nie byłoby prawdziwą siłą 'Tanga', bo te struktury dałoby się odnieść nie tylko do XX wieku. Otóż największym wynalazkiem Mrożka była konstatacja, że ich współobecność natychmiast prowadzi do wzajemnego gwałtu uniemożliwiającego szanse jakiejkolwiek opozycyjnej koegzystencji. Lewicowy anarchista Stomil 'gwałci' zarówno konserwatywnego wuja Eugeniusza i jego siostrę, babcię Eugenię, jak i nieukształtowanego jeszcze ideologicznie syna Artura. Ten dwukierunkowy, gombrowiczowski gwałt odciska się gwałtem wtórym, kiedy to sprzężeni w jedną opozycję Artur i Eugeniusz 'gwałcą' Stomila, by na końcu wszyscy zostać zgwałceni przez bezideowego Edka."

Edek to esencja Mrożkowego chama. Amoralny, zawsze i wszędzie "swoje wie"; kieruje się zwierzęcymi instynktami, gotów użyć przemocy, by zapewnić sobie komfort i rozrywkę. Jest ucieleśnieniem nagiej biologii, bezwzględnej natury, która zawsze ostatecznie pokona kulturę. Triumf Edka to zwycięstwo nihilizmu. Można też za Janem Błońskim czytać "Tango" jako filozoficzny traktat o dziejach wolności. W takiej interpretacji przyczyną klęski Artura byłaby jego miłość do Ali i niemożność zrozumienia, że absolutna wolność wymaga absolutnej samotności.

W 1963 roku Mrożek wyemigrował z kraju (był już wtedy autorem znanym nie tylko w Polsce, tłumaczonym na niemiecki i francuski). Do 1996 roku pozostawał za granicą, mieszkając w USA, we Włoszech, w Paryżu i w Niemczech, a od końca 1989 roku w Meksyku. W sierpniu 1968 roku zaprotestował na łamach paryskiej "Kultury" przeciwko wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji i poprosił o azyl polityczny we Francji. O emigracji i swoich rozterkach z nią związanych pisał wielokrotnie w korespondencji z przyjaciółmi, zastanawiając się, co właściwie znaczy "być u siebie" i "być obcym". W jednym z listów do Jana Błońskiego wyznawał:

"A cóż ja poradzę na to, że z organizmu mojego mnie swojactwo drażni i je dymam, lepiej się czuję, gdym nie swojak, bo wtedy sytuacja zewnętrzna bliższa jest prawdzie, to znaczy sytuacji wewnętrznej. (...) Ja dymam, kiedy, gdy wejść dokądś, zaraz do mnie z wyrazem jakimś takim, 'O, przyszedł nasz Mrożek', ja dlatego uciekłem z Krakowa, żeby nie być 'nasz', jedną z postaci, jak wieża Mariacka nasza. Swojskość, klasowość, naszość, koleżkowatość, w tym od razu rozmywa się jakoś głupkowato wszystko, przede wszystkim odpowiedzialność osobista. Jaki nasz, co za nasz? - pytam. Czy ktoś przeżyje za mnie moje życie? Czy ktoś mi pomoże poradzić sobie ze sobą? Dlatego, gdy nie swojsko, ale obco, czuję sytuację czystszą psychologicznie i odpoczywam." (Chiavari, 19 października 1963)

Doświadczenia człowieka, który przybywa z biednego, komunistycznego kraju Europy Wschodniej i próbuje się odnaleźć w zachodnim świecie dobrobytu, wykorzysta Mrożek w"Emigrantach" (1974). Relację Wschód - Zachód będzie też analizował w dramatach"Vatzlav" (1968), "Ambasador" (1982), "Letni dzień" (1983) i "Kontrakt" (1986), a także w opowiadaniu "Moniza Clavier" (1967).

"Monizie" narratorem jest młody Polak, turysta z prowincji, który z tekturową walizką, wypełnioną zapasami kabanosa, wędruje po Wenecji. Przypadkiem wpada w oko słynnej aktorce i zostaje przez nią zaproszony na przyjęcie, gdzie roi się od artystów, snobów i bogatych dandysów. Nikt, włącznie z oczarowaną nim piękną Monizą, nie zna jego prawdziwej tożsamości. Zakompleksiony i samotny, niepotrafiący się odnaleźć w tym ekskluzywnym światku, próbuje zaimponować towarzystwu, odwołując się do romantycznego stereotypu bohatera zza żelaznej kurtyny, który stracił zęby w walce o wolność. Kiedy, w wyniku tej maskarady, otoczenie Monizy bierze go za Rosjanina, on skwapliwie wykorzystuje to nieporozumienie i udaje malowniczego przybysza z dzikich stepów... dopóki biednego prowincjusza nie zdemaskuje niespodziewane spotkanie z rodakiem.

Pisarz w 
"Monizie Clavier" mistrzowsko ukazał siłę stereotypów, kształtujących w latach sześćdziesiątych (a pewnie i dzisiaj) stosunek Polaków do "lepszej" Europy i wyobrażenia owej Europy o mieszkańcach jej wschodnich rubieży. Ale "Moniza" to także uniwersalna opowieść o zagubieniu emigranta, który, jak tylu innych bohaterów Mrożka, dręczony strachem, poczuciem niższości, walcząc o akceptację otoczenia i społeczny awans, nakłada maski, odgrywa naprędce wymyślone role i szuka bezpiecznej kryjówki w stereotypach.

Również w 
"Vatzlavie", politycznej antyutopii, oczekiwania i nadzieje słowiańskiego rozbitka zderzają się z niewesołą rzeczywistością wyspy, na którą dotarł - a wszystko opowiedziane jest w konwencji oświeceniowej powiastki filozoficznej.

Wreszcie 
"Emigranci" - przejmujący portret Polaków na obczyźnie i uniwersalne studium kondycji wygnańca. W obskurnej suterenie rozmawiają ze sobą dwaj współlokatorzy: emigrant polityczny AA i emigrant zarobkowy XX. Pierwszy snuje mrzonki o dziele swojego życia, które kiedyś napisze, drugi ciuła pieniądze, marząc, że pewnego dnia w aurze sukcesu wróci do rodzinnej wsi i wybuduje dom. Ich dialog przybiera formę pojedynku, w którym AA i XX krok po kroku dokonują wzajemnej demaskacji. Mędrek bezlitośnie druzgocze naiwne złudzenia prostaka, obnażając jego głupotę; z kolei prostak odkrywa tajemnicę mędrka: hipokryzję i pseudo-intelektualizm, które maskują samotność:

"AA: (...) Spadłeś mi z nieba jako model i jako natchnienie. (...) Ja dzięki tobie napiszę wreszcie moje wielkie dzieło. Teraz już wiesz, dlaczego jesteś mi potrzebny.
XX: Wcale nie dlatego.
AA: Czy siedziałbym tu z tobą dobrowolnie, w tym - jak to sam określiłeś - gnoju, gdyby nie powodowała mną taka wielka myśl, takie posłannictwo?
XX: A ja ci mówię, że wcale nie dlatego.
AA: A więc dlaczego ja siedzę tutaj z tobą? (...)
XX: Bo chcesz sobie pogadać.
(...)
AA: Nieprawda, ja mam wielką myśl, ja... dzieło...
XX: Trata-tata, dzieło. Albo to ja nie widzę, jak kręcisz, kiedy dostaję list od rodziny? Idziesz wtedy do kąta i czytasz książkę do góry nogami. Aż żal bierze. Bo ty nie dostajesz żadnych listów."

Krytycy podkreślali, że AA i XX to postacie najbardziej psychologicznie zniuansowane w dotychczasowej twórczości Mrożka. Bohaterowie wczesnych opowiadań i dramatów, lepieni ze stereotypów obyczajowych, literackich i charakterologicznych, mieli status kukiełek, którymi pisarz manipulował dla uzyskania komicznego efektu. Postać Artura z "Tanga" była już kształtowana inaczej. Jak zauważył Błoński, Artur nie jest jeszcze co prawda indywidualnym, "żywym człowiekiem", ale nie jest też stereotypem; ponieważ jego działania wnoszą do akcji czynnik nieprzewidywalności, można w nim widzieć dynamiczny model zachowań rodzinnych i społecznych. W "Emigrantach" Mrożek nakreślił już wielowymiarowe portrety wygnańców. A konfrontacja mędrka i chama to metafora dwoistości, jaka jest w każdym z nas:

"Wielokrotnie próbowałem wyobrazić sobie 'Emigrantów' jako monodram - pisze Tadeusz Nyczek w "Tangu z Mrożkiem". - Te dwie role, pozornie kompletnie kontrastowe, inteligencki, wykształcony AA i prostacki, pazerny na niewymyślny dobrobyt XX, to przecież naprawdę ktoś jeden. Dialog między nimi wydaje się niemożliwy, ale tak naprawdę niemożliwe jest istnienie jednego bez drugiego. Są samą sprzecznością, a przecież sens ich bytu zawiera się w dopełnieniach, a nie wykluczeniach racji. Żaden nie jest do końca dobry ani do końca zły. Są najbardziej przenikliwą metaforą, esencją Polaka, jaką znam w całej polskiej literaturze współczesnej. Właśnie jako jedno - dramatycznie podwojone. I myślę, że to jest najpełniejszy autoportret samego Mrożka, światowca z Borzęcina."

Rok przed "Emigrantami" Mrożek opublikował "Rzeźnię" (1973), słuchowisko radiowe, którego adaptacji scenicznej dokonał później Jerzy Jarocki w warszawskim Teatrze Dramatycznym (1975). W "Rzeźni" pisarz pytał o kondycję i sens sztuki, ukazując w krzywym zwierciadle konflikt tradycji z awangardą i kultury z naturą. Bohater słuchowiska, Skrzypek, maminsynek i beztalencie, oddaje młodość Paganiniemu w zamian za geniusz muzyczny - wszystko po to, by odzyskać Flecistkę. Z kolei Paganini zmienia się w rzeźnika, a filharmonia w rzeźnię, w której ma się odbyć koncert na dwa woły, obuch, nóż i siekierę. Pisarz zakpił tu zarówno z witkacowskiego mitu artysty, któremu odsłania się Tajemnica Istnienia, jak i z takiej sztuki, która chce rywalizować z życiem pod względem "bebechowatości".

"Mrożek mówi całkiem jasno - pisał Błoński, omawiając "Rzeźnię" - że nie może uwierzyć w metafizykę sztuki; ale także, że tarzanie się w mięsie i ochlapywanie przechodniów farbami budzi w nim niechęć i obrzydzenie. (...) Prosił jakby o sztukę umiarkowaną, ale zarazem - przynajmniej w 'Rzeźni' - przyznawał, że umiar potrafi przywołać tylko szyderstwem." ("Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka")

Błoński zwrócił jednak uwagę, że cała akcja "Rzeźni" rozgrywa się w wyobraźni Skrzypka, co podkreśla autorski dystans do przedstawionych w słuchowisku wydarzeń i racji. Niewykluczone, że wszystko tu jest wyłącznie wytworem jednostkowej psychiki, z którą przecież pisarz się nie utożsamia. "Rzeźnię" można więc zaliczyć, podobnie jak "Ślub"Gombrowicza, do nurtu tak zwanej Ich-Dramaturgie - dramaturgii "ja". Jednostka, jej subiektywny świat, stawały się z czasem coraz ważniejsze w twórczości Mrożka.

Widać to już w opowiadaniu 
"We młynie, we młynie, mój dobry panie" (1967). Ten tajemniczy utwór o groteskowo-onirycznej fabule jest monologiem człowieka, który "był parobkiem u młynarza" i który rozlicza się z własną przeszłością. Pamięć ludzi i zdarzeń wraca do niego w postaci przynoszonych przez rzekę trupów. Pierwszy topielec to wąsaty mężczyzna ze złotą gwiazdą, niegdyś wielki autorytet dla bohatera - można się w tym martwym "włodarzu" domyślać Stalina. Wkrótce parobek wyławia następne trupy, między innymi kolegę z wojska i kobietę, którą kiedyś kochał. Kolejno grzebie swoje dawne miłości, przyjaciół, znajomych - całe minione życie. Jednak kiedy woda przynosi mu jego własne zwłoki, nie może ich pochować jak pozostałych, bowiem znaczyłoby to utracić siebie żywego. Bohater, odzyskując siebie z przeszłości (choćby nawet siebie-trupa), odnajduje swoje autonomiczne "ja". Lecz to sprawia, że czuje się obco w ludzkiej wspólnocie. Wyrusza więc w samotną wędrówkę brzegiem rzeki, powierzając trupa nurtowi, tak aby mieć go cały czas na oku.
Język tej opowieści, staroświecki, gawędziarski, ma inną funkcję niż w dotychczasowych utworach - nie służy już obśmiewaniu prowincjonalności i zacofania:

"Przed 'We młynie' stylizacja służyła zwykle u Mrożka parodii - pisał Jan Błoński. - (...) 'We młynie' jednak staroświeckość pozwala mówić o początku i istocie: początku i istocie własnego doświadczenia, które opiera się o to, co najprostsze, najbardziej elementarne. Umożliwia wniknięcie we wnętrze bohatera: odsyła bowiem do pierwotnych symbolik. Do wody czasu i młyna zdarzeń, do leśnego domostwa, które jest obrazem bezpieczeństwa, do wędrówki życia, której przecie nie można odbyć inaczej niż pieszo, od gospody do miasteczka i z jarmarku na odpust... Tym samym anachroniczność (świata przedstawionego) i stylizacja (gatunkowa i językowa) nie mają już na ostatecznym celu parodystycznego uprzątania przeżytków. Nie każą myśleć o ja fałszywym lub zmistyfikowanym: przeciwnie, o ja najbardziej autentycznym." ("Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka")

Rosnące znaczenie introspekcji - to jeden z wymiarów twórczej ewolucji Mrożka. Poza tym w utworach z lat osiemdziesiątych pisarz coraz częściej podejmował tematykę polityczną i etyczną wprost, rezygnując z masek, aluzji i surrealistycznych metafor. Będąc na emigracji, cały czas obserwował i przeżywał sprawy polskie - czego dowodem choćby "Alfa", sztuka o Wałęsie, szlachetna w intencjach, ale nieudana, jak przyznawał sam autor w liście doWojciecha Skalmowskiego. Po wprowadzeniu stanu wojennego zakazano wystawiania "Alfy"(opublikowanej w 1984 roku w Paryżu), a także dwóch innych dramatów Mrożka -"Vatzlava" i "Ambasadora" (1982).

"Ambasador" to herbertowska z ducha sztuka o niezłomności. Rzecz dzieje się w ambasadzie demokratycznego kraju na terenie państwa totalitarnego. Ambasadora odwiedza Pełnomocnik miejscowego rządu i ofiarowuje mu prezent - ogromny globus, na którym nienarysowano kontynentów, ponieważ "politycznie nie są jeszcze całkiem takie jak trzeba." Chwilę później błękitna kula pęka i wynurza się z niej Człowiek - uciekinier z fabryki globusów - który prosi o azyl na terenie ambasady. Gdy Pełnomocnik żąda wydania zbiega, Ambasador odmawia. Wtedy dowiaduje się, że jego demokratyczny rząd, z którym od jakiegoś czasu nie jest w stanie nawiązać łączności, przestał istnieć. Miejscowa władza gotowa jest jednak utrzymywać ambasadę nieistniejącego państwa, bo potrzebuje wroga, choćby fikcyjnego, przeciwko któremu mogłoby się zjednoczyć faszerowane propagandą społeczeństwo. Lecz Ambasador nie zamierza brać udziału w tej manipulacji.

"Jego decyzja o odmowie współpracy - czyli decyzja heroiczna - rodzi się już jako akt bezinteresowny i co więcej... pozbawiony praktycznych konsekwencji. Nic ona nie zmieni, nikomu nie pomoże, chyba moralnie. (...) Po dłuższej dyskusji z Pełnomocnikiem [Ambasador] stwierdza, że w obliczu totalnego nihilizmu tylko i jedynie opór - aż do ofiary życia - może przynieść dowód, że 'to wszystko' to nie jest 'jeden wielki, kosmiczny bluff'. Bo ta ofiara - choć motywowana tylko honorem - udowadnia, że człowiek może wyjść poza porządek natury, poza porządek oparty na nagiej sile, czyli na konieczności." (Jan Błoński, "Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka")

Ambasador, całkowicie samotny, porzucony nie tylko przez swój daleki rząd, ale i przez najbliższych ludzi, pozostaje do końca nieugięty. Do końca też czuje się odpowiedzialny za Człowieka, któremu udzielił azylu. Takiego bohatera - szlachetnego, niezłomnego - jeszcze u Mrożka nie było. Nigdy wcześniej pisarz nie mówił tak otwarcie o potrzebie dzielności i solidarności w obliczu przemocy.

Nie znaczy to, że w latach osiemdziesiątych opuścił go duch przekory. W stanie wojennym Mrożek pisywał takie oto "Donosy":

"DO MINISTERSTWA KULTURY

Donoszę, że ochotniczo my ukończyli akcję tępienia analfabetyzmu w powiecie.
Ostatni analfabeta ukrywał się w krzakach na Górce Piastowskiej, ale my go znaleźli.
Trochę się bronił, ale mu szwagier przyłożył kłonicą, a ja mu poprawiłem. Tak, że nie ma już analfabety.
Przy wytępionym my znaleźli okulary i książkę w języku obcym pod tytułem "Les Pensées". Znaczy się nie umiał czytać po polsku.
W kieszeni prawej miał legitymację Związku Literatów Polskich, ale ten Związek jest już dawno rozwiązany, znaczy się legitymacja nieważna.
Dlatego prosimy o umorzenie śledztwa i przyznanie nam nagrody jako działaczom oświatowym w terenie.
Z alfabetycznym pozdrowieniem
Ja i Szwagier"

A jednak w dramatach z tego okresu dominuje ton serio: gorzka diagnoza rzeczywistości, dawniej przemycana w lekkiej formie, w sztukach z lat osiemdziesiątych pojawia się bez kamuflażu. Przesłanie moralne nie korzysta już z osłony humoru.
"Portrecie" (1987), pełnym nawiązań do "Dziadów""Kordiana", do Gombrowicza iMiłosza, Mrożek dokonał rozrachunku z młodzieńczą fascynacją komunizmem. To sztuka o "dzieciach Stalina" - ludziach, których życiorysy złamało albo ślepe posłuszeństwo reżimowi, albo wyniszczająca walka z dyktaturą. Pisarz skonfrontował Bartodzieja, byłego donosiciela, z Anatolem, więźniem politycznym, który po piętnastu latach odsiadki wychodzi na wolność. Zderzenie ich losów, pozornie skrajnie różnych, odsłania skryte podobieństwo bohaterów - obaj to ludzie słabi, bez pomysłu na życie; dla obu straszny tyran był tak naprawdę jedynym sensem istnienia, wcieleniem Ducha Dziejów.
Do czasów swojej młodości, a ściślej dorastania, wrócił też Mrożek we wcześniejszym o siedem lat dramacie 
"Pieszo" (1980). Sztuka przedstawia przełomowy moment w historii Polski - ostatnie chwile II wojny światowej i początek komunizmu. Ojciec i czternastoletni Syn, w którym nie trudno zobaczyć alter ego pisarza, wędrują za posuwającym się frontem, pragnąc odnaleźć chorą matkę chłopca. Na opuszczonej stacyjce kolejowej spotykają innych tułaczy: ekscentrycznego myśliciela-artystę Superiusza (postać wzorowana na Witkacym) i zadręczaną przez niego Panią; samotnego Nauczyciela; cwaną Babę - handlarkę i jej ciężarną córkę; szemranego Porucznika Zielińskiego i Draba. Wszyscy spędzają noc na peronie, czekając na pociąg i upijając się bimbrem z zapasów Baby, a przygrywa im na skrzypcach ślepy Grajek. Kiedy wreszcie słyszą zbliżający się stukot kół, okazuje się, że to nadjeżdża złowrogi, niewidzialny pociąg-widmo, który Nauczyciel kwituje jednym słowem: transport. Wyczerpani wędrowcy zapadają w sen - z wyjątkiem przerażonego Syna i Superiusza. Ten ostatni odbiera sobie życie - jak jego pierwowzór Witkacy w 1939 roku.
Gdy w epilogu bohaterowie sztuki spotykają się ponownie, już po "wyzwoleniu" Polski przez Armię Czerwoną, widzimy ich w nowych rolach i konfiguracjach. Tylko Ojciec i Syn nie dają się zwieść pokusom konformizmu, ale obce im są także porywy buntu - chcą tylko wrócić do domu i zacząć zwykłe, przyzwoite życie. Zgodnie z prostą dewizą Ojca: "Człowiek ma być uczciwy i tyle."
"Pieszo" to przykład dramaturgii epickiej. W czym się owa epickość przejawia? Po pierwsze, w równym dystansie autora do postaci. Po drugie, w braku dramatycznego napięcia między nimi - ich interakcje są w zasadzie przypadkowe; to nie konflikt postaw, ale historyczna zawierucha decyduje o tym, jak się będą toczyć i krzyżować losy bohaterów. Napięcie w sztuce, zauważył Błoński, bierze się więc nie ze zdarzeń międzyludzkich, ale z powszechnego lęku przed śmiercią. Wreszcie o epickości "Pieszo" świadczą sceny fantastyczne: zdradzają one obecność utajonego, wszechmocnego narratora, który dobiera kolejne epizody i prezentuje publiczności.
W latach osiemdziesiątych odczytywano tę sztukę jako Mrożkową polemikę z zafałszowaną wizją rzeczywistości w 
"Popiele i diamencie" Andrzejewskiego. Do dzisiaj "Pieszo"pozostaje przenikliwą panoramą społeczeństwa polskiego z czasów końca wojny i początku Peerelu. A także dramatem o świecie porażonym śmiercią, o upiorach pamięci i sumienia. Wolno też, za Tadeuszem Nyczkiem, interpretować "Pieszo" jako historię dojrzewania młodego twórcy:

"Utwór ten, jeden z najniezwyklejszych, jakie Mrożek napisał, można, choć to skojarzenie trochę ryzykowne, wywieść z nurtu dantejskiego: oto Ojciec- Wergiliusz prowadzi Syna-Dantego, przyszłego autora, przez piekło wojny. Spotykają dusze w różnym stopniu potępione, bo wiejskie baby, żołnierza AK, nauczyciela, artystę, filozofa. Wszyscy idą przez wojenne piekło związani wspólnym losem, a synowi pozostaje obserwacja tego dziwacznego zbiorowiska, Polski w pigułce. Syn kiedyś dojrzeje i będzie jednym z nich, dorosłych; zapamięta sobie jednak na zawsze doświadczenie kilkunastoletniego świadka. Będzie uczestnikiem i jednocześnie obserwatorem, rozdwojony w sobie." ("Tango z Mrożkiem")

Spośród czterech dramatów Mrożka powstałych w latach dziewięćdziesiątych najważniejsza jest "Miłość na Krymie" (1993), w której wątek uczuciowy łączy się z próbą syntetycznego ukazania dziejów Rosji - carskiej, bolszewickiej i postsowieckiej.
Ostatnia dekada ubiegłego stulecia i początek dwudziestego pierwszego wieku to trudny czas w życiu i twórczości pisarza. W 1996 roku Mrożek wrócił z emigracji - do Polski zupełnie innej niż ta, którą opuszczał. Sześć lat wcześniej przeszedł poważną operację w związku z tętniakiem aorty. A w roku 2002 przeżył udar mózgu, który spowodował afazję. W ramach terapii, która służyła przywracaniu pamięci utraconej wskutek choroby, powstała autobiografia Mrożka - 
"Baltazar" (2006). Później pisarz opublikował jeszcze "Uwagi osobiste" (2007), zbiorek drukowanych wcześniej felietonów, opatrzony wstępem, w którym autor "na wszelki wypadek żegna się z Publicznością".
Jednak nawet jeśli Mrożek nie będzie już pisał, szykuje wielką niespodziankę dla swoich czytelników - pod koniec 2010 roku w 
Wydawnictwie Literackim ma się ukazać jego dziennik: dwa tomy, liczące około dwóch tysięcy stron, zapisków prowadzonych w latach 1962-1999. Niedawno też opublikowany został tom korespondencji Mrożka z Adamem Tarnem("Listy. 1963-1975", WL, 2009).
W czerwcu 2008 roku Mrożek przeprowadził się z żoną do Nicei.
Autor: Krystyna Dąbrowska, wrzesień 2009



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
biografie, sławomir mrożek, Sławomir Mrożek (Ur
Sławomir Mrożek - Tango Opracowanie, Tango Sławomira Mrożka jest jednym z najbardziej znanych na świ
Polski 3, Sławomir Mrożek, Sławomir Mrożek „Tango” -streszczenie
37. Tango - Mrożek - streszczenie , Tango Sławomir Mrożek
zagadnienia ze wspolczesnej, S-awomir Mro¬ek, Sławomir Mrożek
Tango , Tango Sławomir Mrożek
Sławomir Mrożek(1) 2
Sławomir Mrożek
Czytaj po polsku T 11 Slawomir Mrozek Nocny ekspres Materialy pomocnicze do nauki jezyka polskiego j
Slawomir Mrozek Wesołe miasteczko
Slawomir Mrozek
Sławomir Mrożek Epidemia
Sławomir Mrożek Wesołe miasteczko
Slawomir Mrozek Wesele w Atomicach audiobook ksiazka do sluchania zip rar 7z

więcej podobnych podstron