JEZUS ZMARTWYCHWSTAŁ!
Rodzina Jakuba osiadła w Jerozolimie. Była biedna, ale ojciec Jakuba był cieślą i bogaci ludzie zamawiali u niego czasem różne sprzęty. Jakub - rudy, piegowaty chłopiec był najmłodszy w rodzinie i wyraźnie odróżniał się od swojego ciemnowłosego rodzeństwa. Jego odmienność była powodem licznych żartów ze strony braci, a szczególnie najstarszego Tomasza.
Kilka dni przed świętem Paschy, kiedy Jakub bawił się z kolegami, Tomasz zawołał do niego: - Hej, Piegusku! Trzeba pomóc ojcu zrobić klatki dla gołębi i dla synogarlic.
- Tomasz liczył, że sprzeda w świątyni więcej ptaków, bo miasto spodziewało się przybycia licznych pielgrzymów.
Przezwisko dotknęło Jakuba do żywego, rzucił się więc na brata z pięściami. Wyszedł jednak z potyczki poturbowany, bo starszy brat nie szczędził mu kuksańców. Jakub poczuł się bardzo upokorzony. Z trudem powstrzymał płacz, złapał swoją fujarkę i pobiegł do Ogrodu Oliwnego. Wdrapał się na swe ulubione drzewo i zaczął wygrywać psalmy Dawidowe. Grał pięknie, wylewając cały swój żal. Mimo że miał liczną rodzinę, czuł się bardzo samotny i nieszczęśliwy. Nagle zobaczył dziwny pochód. Grupa mężczyzn otaczała jakiegoś szacownego męża, jadącego na przystrojonym osiołku. Od strony miasta nadciągał tłum.
- Ludzie krzyczeli:
- Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie!
Potrząsali przy tym gałązkami palmowymi i rozścielali swoje płaszcze przed Nauczycielem. To był Jezus z Nazaretu. Jakub Go pamiętał, bo gdy raz byli z ojcem nad Jeziorem Galilejskim i nie mieli nic do jedzenia, Jezus dał im chleb i rybę.
Jakub zobaczył, że pochód przeszedł dolinę Cedronu i skierował się do Złotej Bramy, prowadzącej do świątyni. Szybko pobiegł do domu i od progu wołał:
- Król, król izraelski jedzie do świątyni!
Rodzina była poruszona, ale pojawił się Tomasz i wyśmiał Jakuba:
- Jaki król?! Ten wichrzyciel? Syn Józefa? Nie słyszałeś, co o Nim mówią zacni uczeni w Piśmie?
Ojciec zaoponował:
- Wielkie znaki i cuda czyni. Lud nakarmił i Pisma wyjaśnia.
Matka dziwnie posmutniała.
W następnych dniach w mieście było duże poruszenie. Ludzie podzielili się na zwolenników i przeciwników Jezusa. Spory zaostrzyły się, kiedy Jezus wyrzucił przekupniów z przedsionka świątyni. Tomasz wrócił wówczas do domu wściekły i całą złość wyładował na Jakubie, rzucając mu połamane klatki.
- Masz swojego króla izraelskiego, Piegusie, gorszy On od Rzymian! - wykrzyczał.
W głowie Jakuba kłębiły się różne myśli: Kim właściwie jest ten Nauczyciel? Prorokiem posłanym przez Boga? Zwodzicielem, który chce zburzyć spokój w mieście? Żal mu było rozbitych klatek i gołębi, ale matka przypomniała mu słowa psalmu: Gorliwość o dom Twój mnie pożera. Czyż świątynia nie powinna być tylko miejscem modlitwy?
Wczesnym rankiem w przeddzień święta Paschy brat matki przyniósł im wiadomość, że Jezus został aresztowany. Zauważyli, że matka ukradkiem płakała i w milczeniu przygotowywała świąteczną wieczerzę. Kiedy zabrakło jej orzechów i miodu, posłała na zakupy Jakuba, polecając mu:
- Szybko wracaj do domu, dzisiaj mogą być w mieście rozruchy.
Jakub pobiegł zadowolony, że przy okazji dowie się czegoś o Nauczycielu. Przekupnie rozprawiali, że lud domagał się śmierci Jezusa, bo czynił się Synem Bożym i Piłat skazał Go na śmierć krzyżową.
- Wyrok będzie szybko wykonany, żeby zdążyć przed Paschą - usłyszał Jakub.
Pośpiesznie zrobił zakupy i pobiegł z gromadą gapiów w kierunku wzgórza Golgota. Niedaleko ujrzał żołnierzy prowadzących trzech skazańców. Był wśród
nich Nauczyciel. Chłopiec Go poznał, ale zdrętwiał z przerażenia, bo tak przykry był to widok. Kiedy już miał odwrócić wzrok, Jezus popatrzył wprost na niego i ich spojrzenia się spotkały. Jakub poczuł, jakby Jezus zajrzał mu w głąb duszy i jednocześnie uczuł ogarniającą go ogromną czułość. Nikt nigdy nie patrzył na niego z tak wielką miłością, nawet jego matka.
- Co ty tu robisz chłopcze? Uciekaj do domu - wyrwała go z osłupienia, potrząsając za ramię, jakaś zapłakana młoda kobieta.
Jakub przypomniał sobie polecenie matki i pobiegł do domu. Nerwowo rękawem ocierał oczy, bo nie mógł powstrzymać łez. Zawsze z radością czekał na święto Paschy. Lubił świąteczne zgromadzenia, śpiewy, macę i słodkie przysmaki, które przygotowywała matka. Lubił słuchać opowiadań ojca, jak to wybrany przez Boga wielki prorok Mojżesz wyprowadził ich przodków z Egiptu. Tego wieczora jednak czuł ogromny smutek i chętnie uciekłby z domu na swoje drzewo w Ogrodzie Oliwnym. Wiedział jednak, że nie może tego uczynić. Kiedy cała rodzina zgromadziła się na świątecznej uczcie i zapadła noc, Jakub jako najmłodszy, zgodnie z tradycją, zadał ojcu pytanie:
- Czym różni się ta noc od wszystkich innych nocy?
- To jest ofiara Paschy na cześć Pana, który w Egipcie ominął domy Izraelitów.
- Poraził Egipcjan, a domy nasze ocalił - odpowiedział ojciec i ciągnął opowieść,
jak to przodkowie w pośpiechu spożywali pieczonego na ogniu baranka z niekwaszonym chlebem i gorzkimi ziołami, a później uciekali przed wojskami faraona. Bóg otworzył przed nimi Morze Czerwone, by mogli przejść suchą nogą do Ziemi Obiecanej. Wyprowadził ich mocną ręką z niewoli do wolności, ze śmierci do życia. Jakub słuchał ojca, ale przed oczami cały czas miał umęczonego Jezusa i Jego pełne miłości spojrzenie. Nie rozradował go śpiew Alleluja.
W pierwszy dzień tygodnia Jakub wymknął się sam do miasta. Jakaś siła ciągnęła go na Golgotę. W pobliżu spotkał kobietę, która śpiewała psalmy i tańczyła. Była to ta sama kobieta, która wyrwała go z odrętwienia, kiedy spotkał Jezusa. Poznała go i zatrzymała się.
- Raduj się, chłopcze! - wykrzyknęła.
- Nauczyciel - żyje! Spotkałam Go! Jezus zmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał! Spontanicznie pocałowała Jakuba w policzek i pobiegła dalej, śpiewając Alleluja! Jakub znów poczuł zamęt w głowie. Najszybciej jak mógł, pobiegł tam, gdzie Jezus został pochowany. Zobaczył odsunięty kamień i ogarnął - go strach, ale ciekawość zwyciężyła. Zajrzał do grobu i zamiast ciemności zobaczył światłość. Nie odważył się wejść dalej, ale poczuł, jak znika smutek, a on jakby cały zanurzył się w ogromnej radości.
Szybko pobiegł do domu zanieść dobrą nowinę matce. Najstarszy brat stał przed domem i kiedy usłyszał śpiew Jakuba: Alleluja! Chwalcie Pana, bo dobry, bo Jego łaska na wieki!, zawołał do pozostałych braci:
- Patrzcie, Piegusek chyba wina się napił, bo taki wesolutki!
Tym razem Jakuba nie zabolała kpina brata. Nawet się do niego uśmiechnął, bo rozpierała go radość. W głębi serca rozmyślał, gdzie mógłby spotkać Jezusa. Tak bardzo chciałby Go znów zobaczyć.