background image

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

„O, jakże przyjemne jest i pożyteczne poznawanie nauki arytmetycznej!”

(Alkuin, ok. 800 r.)

 

„Zabierz liczby od wszelkiego stworzenia, a wszystko zaniknie;

odbierz światu rachunek, a wszystko ogarnie ślepa niewiedza”.

(Hraban Maur, po 800 r.)

a. Nauka w epoce chaosu

Czasy przełomu IV i V wieku to niewątpliwie okres szczytowego rozwoju myśli chrześcijańskiej. Na przestrzeni
zaledwie kilku dziesięcioleci działało i pisało wtedy zdumiewająco wielu najsłynniejszych ojców Kościoła. Na
tle takiego bogactwa myśli następny okres siłą rzeczy musi się wydawać intelektualnie uboższy. Tym bardziej
że   przechodzimy   do   sytuacji   pod   względem   politycznym   i   społecznym   radykalnie   odmiennej   od
chrześcijańskiej   starożytności,   a   mianowicie   do   wczesnego   średniowiecza   (VI   w.).   O   ile   deklarowanie
gotowości   do   łączenia   duchowości   chrześcijańskiej   z   naukami   ścisłymi   dalej   było   trwałym   elementem
intelektualnego   krajobrazu   Kościoła,   to   jednak   warunki   wprowadzania   tego   postulatu   w   życie   uległy
dramatycznemu pogorszeniu z powodu wielu zbiegających się przyczyn.

Pierwszym   elementem   nowej   sytuacji   we   wczesnym   średniowieczu   jest   katastrofalne   załamanie   struktur
państwa   i   życia   społecznego  w   zachodniej   części   cesarstwa   rzymskiego  od   V   wieku.  Z   jednej   strony  ów
początek   średniowiecza   to   czasy   zdominowania   wielu   regionów   imperium   przez   chrześcijaństwo.
Jednocześnie jednak była to epoka przeogromnego zamieszania wojennego, porównywalnego być może ze
skutkami wojen światowych w naszych czasach, tyle że trwającego dłużej, przez wiele wieków, z mniejszym
lub   większym   natężeniem.   Łączyły   się   z   tym   masowe   przesiedlenia   ludności   na   całym   kontynencie,
powszechne wyludnienie  miast, zanik szkolnictwa w wielu  częściach zachodniej Europy i całkowita zmiana
struktur państwowych. „Przyczyny upadku nauki w latach 500-1000 n.e. to załamanie się centralnej władzy
państwowej i stopniowy zanik życia miejskiego”

[1]

. Kolejne inwazje armii pustoszących stopniowo cesarstwo

doprowadziły   w   końcu   do   kilkusetletniej   stagnacji   gospodarczej   i   dramatycznego   upadku   organizacji
państwowej,   szkolnictwa   i   ogólnego  poziomu   kultury.  Podnoszenie   się   ze   skutków   tej   europejskiej   wojny
powszechnej trwało aż do XI wieku i zostało przezwyciężone dopiero w kulturze późnego średniowiecza.

Drugi   element,   mniej   już   dramatyczny,   choć   też   brzemienny   w   skutki,   to   kulturowe   odseparowanie
łacińskiego  Zachodu   od   wschodniej,  bizantyjskiej  części   cesarstwa  rzymskiego.  Jaki  to  wywarło  wpływ   na
spotkanie   duchowości   z   naukami   przyrodniczymi?   Otóż   łacińska   starożytność   chrześcijańska   dziedziczyła
zainteresowania naukowe raczej po łacińskiej części kultury Rzymu niż po części greckiej. A Rzymianie nigdy
specjalnie nie interesowali się naukami przyrodniczymi, częściej spisywali naukowe osiągnięcia Greków oraz
gromadzili  wiadomości   i  naukowe  ciekawostki.  Twórcze  rozwijanie  nauk  matematycznych   i  przyrodniczych
było domeną Greków, podczas gdy Rzymianie byli raczej użytkownikami i odtwórcami tej naukowej kultury.

Niech  w  porównaniu naukowego zapału tych  dwóch kultur pomoże nam krótka refleksja historyczna. Jeśli
popatrzymy na poczet wielkich greckich uczonych ciągnący się od VI wieku p.n.e. od Talesa i Pitagorasa aż
po Archimedesa i Hipparcha w wieku II, to zauważymy, że po czterystu latach bujnego rozwoju matematyki i
astronomii,  około  roku   200  p.n.e.  dochodzi   do  stagnacji.  Nie  jest  przypadkiem,  że  w   tym   samym   okresie
Rzymianie stopniowo zdobywali greckie kolonie i włączali je do swojego państwa. Do rangi symbolu należy
podnieść przekazywaną później w legendarnej postaci historię o śmierci Archimedesa († 212). Miał on zginąć
z ręki rzymskiego żołnierza właśnie podczas inwazji rzymskiej na Sycylię. Słowa, które miał wypowiedzieć ów
grecki   uczony:   „Nie   ruszaj   moich   kół!”   (jak   przekazuje   łacińska   tradycja:  

Noli   turbare   circulos   meos

),

symbolicznie   oddają   też   konflikt   między   mentalnością   Rzymu   i   Grecji   w   kwestii   nauk   ścisłych.   Grek
Archimedes, pochłonięty przez zagadnienia matematyczno-przyrodnicze i przez praktyczne zastosowania tych
nauk do mechaniki, pada pod ciosem Rzymianina, członka armii bardziej żądnej kolejnych połaci ziemi dla
rozrastającego się państwa niż podręczników nauk ścisłych.

Jaki to wywarło długofalowy skutek? Chociaż Rzym od tej pory miał już do dyspozycji całą naukową literaturę
Greków   i   ich   tradycje  akademickie,  to  „żadna  szkoła  o  trwałym   znaczeniu   nigdy  nie  powstała  w   Rzymie,
podczas gdy za naukowe centrum świata uważano Aleksandrię”

[2]

, w którym to mieście mówiło się przecież

po  grecku.  Mimo  całej   swej   potęgi   militarnej   i   administracyjnej   „Rzymianie,  w   odróżnieniu   od   ciekawych
świata   Greków,   nie   mieli   w   ogóle   skłonności   do   nauk  teoretycznych”,   jak   również   „sami   nie   wnieśli   nic

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

1 z 29

2011-03-06 23:02

background image

nowego   do   fizyki   ani   do   astronomii”

[3]

.   W   ciągu   ponad   czterystu   lat   rządów   pogańskiego   państwa

rzymskiego żaden   z  jego  uczonych   nie  dorównał  rozmachem  intelektualnym  Pitagorasowi,  Euklidesowi czy
Archimedesowi,  a  jedynym  naprawdę  nowatorskim  naukowcem  był  Ptolemeusz  (ok.  100-168),  choć  i  jego
osiągnięcia bardziej należy zapisać na konto greckie niż rzymskie – tworzył przecież w zdominowanej przez
kulturę   grecką   Aleksandrii.   Nietrudno   jednak   zauważyć,   że   od   równie   wielkich   poprzedników   dzieliło   go
trzysta lat przerwy, co dobitnie świadczy o tym, jak rzadkim zjawiskiem stał się w państwie rządzonym przez
Rzymian uczony przyrodnik zdolny do rozwijania istotnie nowej wiedzy. Trzy wieki dzielące Hipparcha (ok.
120 p.n.e.) od Ptolemeusza (ok. 150 n.e.) nazwano nawet ciemnymi wiekami astronomii

[4]

.

Rzym   nie   wydał   żadnego   powszechnie   cenionego   teoretyka   nauki   i   zdecydowanie   niewiele   wniósł   w   tej
dziedzinie  do dorobku  opanowanych  przez siebie terytoriów. Wszystkie  ważne  postacie  w  tej  dziedzinie to
Grecy

[5]

. Niewielu Rzymian opanowało ich nauki, a i ci praktycznie nic do nich nie wnieśli

[6]

. Wprawdzie

Rzymianie byli pełni podziwu dla greckiej mądrości w tych dziedzinach, ale sami nie wykazywali skłonności
do nauk teoretycznych ani abstrakcyjnych

[7]

.

Po   czasach   Ptolemeusza   w   starożytności   na   polu   astronomii   nie   dokonano   już   nic   istotnego

[8]

.   Prawdę

mówiąc,  nawet  podczas  trzynastu   stuleci   greckojęzycznej  kultury  –  od   kariery  Ptolemeusza  aż  do  upadku
Konstantynopola w 1453 roku – astronomia była wprawdzie dyscypliną wysoko cenioną, ale tylko w celu jej
zastosowania, a nie rozwijania

[9]

.

Trzeci element określający specyficzne trudności nauk ścisłych w tym czasie jest właściwie wynikiem splotu
obu wspomnianych wyżej okoliczności. Wiąże się też ściśle ze stylem uprawiania nauki: Rzymianie bywali co
najwyżej   encyklopedystami.   Co   oznacza   określenie  

encyklopedysta

?   W   odniesieniu   do   starożytnego   lub

wczesnośredniowiecznego pisarza oddaje jego zapał naukowy, realizujący się nie tyle w nowych badaniach i
przełomowych   odkryciach,   co   raczej   w   zbieraniu   osiągniętych   już   dawniej   rezultatów   naukowych   w
przystępnych   podręcznikach.   Tak   powstałe   książki   były   niekiedy   dość   chaotyczne   i   zwykle   pozbawione
prawdziwie   naukowego   uzasadnienia   podanych   wiadomości,   słowem,   wydają   się   przykrojone   na   miarę
poziomu naukowego wyraźnie niższego od tego, jaki reprezentowali oryginalni twórcy nauki w Grecji

[10]

.

Wskutek   takiego   stanu   rzeczy   największe   umysły   świata   rzymskiego   nie   interesowały   się   naukami
przyrodniczymi.   Dlaczego?   Bo   w   encyklopedycznym   zestawieniu   informacji   nie   ma   przecież   nic
nowatorskiego, nie ma ekscytujących odkryć na drodze do zdobywania wiedzy, nie ma okazji do prezentacji
metody   rozumowania   i   ciekawych   debat   ścierających   się   stron   intelektualnych   sporów

[11]

.   Wszystkie   te

elementy były obecne, ale na innym polu: w teologii. Stąd wybitniejsze i bardziej chłonne umysły w sposób
naturalny  pociągała  teologia,  gdyż  właśnie  teologowie  zwykli   byli   poruszać   nowe,  zajmujące  zagadnienia,
stawać   do   intelektualnej   konfrontacji   z   innymi   ośrodkami   myśli   (z   licznymi   herezjami,   a   od   VII   w.   –   z
islamem).   A   co   zapewne   najważniejsze,   teologowie   mieli   zwyczaj   podawania   kolejnych   kroków   całego
swojego rozumowania. Tymczasem w rzymskim wydaniu nauk ścisłych częściej prezentowano gotowe wyniki
i nie zawsze było jasne, na jakiej drodze je osiągnięto. Jak zobaczymy później, istniały chwalebne wyjątki od
tej   zasady,   jak   na   przykład   tekst   z  IX   wieku   Jana   Szkota   Eriugeny,   który  wyjaśniał,   jak  w   starożytności
obliczono  promień  kuli  ziemskiej  i  odległość   Księżyca  od   Ziemi.  Ale nawet  ta  próba  razi  nas  dzisiaj swoją
nieudolnością   i   błędami.   Generalnie   metoda   nauczania   zagadnień   tego   typu   znacznie   częściej   polegała
jednak   po   prostu   na   odwoływaniu   się   do   autorytetów.   Stąd   ogólne   wrażenie   studenta   we   wczesnym
średniowieczu musiało wyglądać tak, że nauki ścisłe są mało twórcze i intelektualnie nierozwojowe. Cechą tą
odznaczali się najpierw rzymscy autorzy pogańscy w późnej starożytności, a potem autorzy chrześcijańscy. Na
przykład Martianus Capella, współczesny św. Augustynowi i jego rodak z północnej Afryki, mniej więcej w
roku 420 napisał encyklopedię wiedzy antycznej pod nieco ekscentrycznym tytułem 

O zaślubinach Filologii i

Merkurego oraz o siedmiu sztukach wyzwolonych

  (

De nuptiis Philologiae et Mercurii et de septem artibus

liberalibus

).   Oczywiście   jego   dzieło   miało   charakter   już   tylko   odtwórczy.   Natomiast   nauki   teologiczne,

zwłaszcza  powstające  w   tym   samym   czasie  dzieła  św.  Augustyna,  prezentowały  precyzyjnie  cały  warsztat
logiczny i często filologiczny. Były więc intelektualnie o wiele bardziej pociągające

[12]

. Łacińskie encyklopedie

zbierały rezultaty starożytnej wiedzy, ale milczały na temat metod, jakie były potrzebne do ich osiągnięcia. W
konsekwencji   były  bezużyteczne   jako   przewodnik   to   dalszych   badań

[13]

.   Nic   więc   dziwnego,   że   najlepsi

szukali intelektualnej przygody raczej w teologii.

Element   czwarty   dotyczył   bardziej   wschodniej   części   cesarstwa   rzymskiego.   Od   VII   wieku   państwo
bizantyjskie   nieustannie   kurczyło   się   pod   wpływem   inwazji   muzułmańskiej,   tracąc   kolejno   swoje   ważne
ośrodki intelektualne. Największa z nich, Aleksandria, ostatecznie odpadła od cesarstwa już w 646 roku. A
pamiętamy,  że  to  właśnie  ona  była  stolicą  nauki  kontynuującej   stare  tradycje  greckie.  Skorzystała  z  tego

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

2 z 29

2011-03-06 23:02

background image

natomiast  nauka  muzułmanów,  którzy  kontynuując  twórczo  greckie  tradycje,  zdecydowanie  prześcignęli  w
średniowieczu   zachodnią   Europę   pod   względem   intelektualnym.   Warto   jednak   pamiętać,   że   większość
rękopiśmiennych   źródeł   nauki   greckiej   została   nam   przekazana   za   pośrednictwem   cesarstwa
bizantyjskiego

[14]

.

Biorąc   pod   uwagę   te   cztery   powody:   wielowiekowe   zamieszanie   wojenne,   separację   kultury   łacińskiego
Zachodu i greckiego Wschodu, ucieczkę wielkich umysłów od zagadnień matematyczno-przyrodniczych oraz
potęgujący się konflikt z islamem – trzeba nam się przygotować na zupełnie odmienny stan nauk począwszy
od VI czy VII wieku. Dlatego przejście od lektury tekstów czasów św. Augustyna do dzieł następujących po
nim teologów wczesnego średniowiecza z natury rzeczy musi przynieść czytelnikowi pewne rozczarowanie.
Przecież myśl największych umysłów w całej historii chrześcijaństwa z III, IV i V wieku konfrontujemy z tym,
co  jest  poniżej   przeciętnej;  to,  co  niezwykłe  i   niepowtarzalne,  zestawiamy,  z  tym,  co  typowe  dla  czasów
naukowej zapaści w dziejach Kościoła.

Ale nawet w tak dramatycznie niesprzyjających okolicznościach kulturowych znajdziemy wystarczająco wiele
świadectw   o   trwającym   w   Kościele   szacunku   dla   nauk   matematycznych,   w   tym   geometrii,   i   dla   ich
praktycznego zastosowania w astronomii. Znajdziemy też wiele danych potwierdzających owocność łączenia
nauk   przyrodniczych   –   w   tym   czasie,   co   trzeba   przyznać,   znacznie   uszczuplonych   –   z   kultywowaniem
duchowości chrześcijańskiej. A dla lepszego zrozumienia następujących dalej wiadomości pożyteczne mogą
być jeszcze dwie dodatkowe myśli, z których jedna dotyczy geometrii, a druga astronomii.

Warto pamiętać,  że szczególną właściwością wczesnośredniowiecznych tekstów dotyczących geometrii było
łączenie   starych  

Elementów

  Euklidesa   (sprzed   300  r.  p.n.e.)   z  rozmaitymi   metafizycznymi   komentarzami.

Symbolika chrześcijańska silnie wpływała na teksty geometryczne, a geometrię wykorzystywano niekiedy jako
argument   w   dyskusjach   teologicznych

[15]

.   Sięgano   przy   tym   do   greckich   kontynuatorów   Platona,   którzy

uważali rzeczywistość za podzieloną na trzy sfery: materialną, geometryczną i idealną. Odpowiednio do tych
trzech   poziomów   odróżniano  trzy  stopnie  wiedzy.  Stopniem   najniższym,  w   sferze  materialnej,  były 

opinie

(grec.  

doxa

),   dotyczące   rzeczywistości   przyrodniczej   i   historycznej.   Wyższym   poziomem,   w   sferze

matematycznej, było 

rozumienie

 (grec. 

dianoia

) świata obiektów geometrycznych. Na szczycie, czyli w sferze

idealnej,   stało   zaś  

pojmowanie

  (grec.  

nous

),   czyli   poznanie   najwyższej   rzeczywistości   wiecznych   idei.

Geometria dotyczyła więc poziomu środkowego

[16]

 i dlatego mogła służyć za sposób doskonalenia umysłu na

drodze od zajmowania się otaczającymi człowieka faktami do rzeczywistości wiecznych.

Stawiając   zaś   pytanie,   dlaczego   astronomia   była   praktycznie   jedyną   nauką   eksperymentalną,   którą
systematycznie   rozwijano   w   latach   świetności   myśli   greckiej,   czyli   mniej   więcej   do   roku   200   p.n.e.   (z
chwalebnym powrotem do intelektualnej świetności trzysta lat później w osobie Ptolemeusza), a następnie
przynajmniej   przechowywano   jej   zdobycze   w   czasach   średniowiecza,   trzeba   odpowiedzieć   następującą
diagnozą: starożytni naukowcy przyrodnicy nie mieli żadnych laboratoriów. Z jednym wszakże wyjątkiem, a
mianowicie… kosmosu. To wszechświat był naturalnym obiektem badawczym. Można było stawiać na jego
temat hipotezy, a następnie obserwować ich potwierdzenie albo zaprzeczenie. W przypadku niepowodzenia
można było modyfikować teorię, na przykład co do kształtu ruchów Księżyca lub planet, i ponownie czekać
na   ewentualne   jej   potwierdzenie.   Regularność   zjawisk   kosmicznych   zachęcała   do   przewidywania   ich   w
przyszłości, a możliwość obserwacji ruchów ciał niebieskich stanowiła praktycznie jedyny starożytny warsztat
eksperymentalny.

Zamiast   więc   patrzeć   z   wyższością   z   naszego   uprzywilejowanego   punktu   widzenia   na   stan   nauk
przyrodniczych   we  wczesnym   średniowieczu,  pożyteczniej   będzie  wzbudzić   w   sobie  wdzięczność   dla  tych,
którzy w skrajnie niesprzyjających okolicznościach zachowali ciekawość świata i nabożny podziw dla mądrości
starożytnych  Greków. Na  ile pozwoliły  na to niebywale trudne warunki polityczne i społeczne, ducha tego
kultywowano  od   VI  wieku   we  wszystkich   ośrodkach   tworzącej  się  stopniowo  nowej   Europy,  w   państwach
Gotów i Franków. Nauka trwała zatem na germańskich dworach: Ostrogotów w Italii (Boecjusz i Kasjodor)
oraz  Wizygotów w  Hiszpanii  (Izydor)

[17]

; rozbłysła  pierwszym  odrodzeniem za czasów  Karola Wielkiego  w

państwie Franków. Oczywiście, że zdarzały się wówczas, jak w każdym środowisku, rozmaite opinie na temat
wartości   nauk  przyrodniczych.  Wskutek  tego  zarówno  w   starożytności,  jak  i   we   wczesnym   średniowieczu
„filozofia naturalna – jak zwano wtedy te nauki – otrzymywała mieszane recenzje ze strony intelektualnych
przywódców wczesnego Kościoła: od podejrzliwości i niechęci do otwartości i entuzjazmu, a więc takie samo
spektrum opinii, jakie spotykamy w kręgach pogańskich”

[18]

. Ważny jest jednak niezaprzeczalny fakt: „jeśli

porównamy  wsparcie  udzielone  studiowaniu   przyrody  przez  wczesny  Kościół   ze  wsparciem   dostępnym   ze
strony  jakiejkolwiek  innej  społecznej  struktury  tamtych   czasów,  widać   z  całą  oczywistością,  że  Kościół  był

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

3 z 29

2011-03-06 23:02

background image

jednym z głównych patronów, a może nawet po prostu był głównym patronem badań przyrodniczych”

[19]

.

 

b. Zadanie dla nieboszczyka

W sytuacji zasygnalizowanego wyżej braku podstawowych warunków społecznych już nie tylko do 

rozwijania

wiedzy naukowej, ale choćby do nieuszczuplonego jej edukacyjnego 

przekazywania

 z pokolenia na pokolenie,

najbardziej   skuteczną   metodą   zachowania   skromnego   korpusu   wiedzy   ścisłej   stały   się
wczesnośredniowieczne   encyklopedie,   pisane   zwykle   przez   mnichów   lub   uczonych   biskupów.   Były
kontynuacją   podobnych   dzieł   starożytnych   Rzymian,   podobnie   więc   jak   i   tamte   pisane   były   bez   ambicji
rozszerzania   relacjonowanego   materiału   i   bez   wnikania   w   wewnętrzną   logikę   ewentualnego   zdobywania
nowej wiedzy naukowej.

Zacznijmy   od   rzutu   oka   na   pogańskie   pierwowzory   późniejszych   średniowiecznych   encyklopedii
chrześcijańskich.   Rzymskie   dzieła   tego   typu   miały   charakter   niezbyt   pogłębionych   zestawień   informacji
osiągniętych   przez   innych,   bardziej   wnikliwych   badaczy   greckich,   zwykle   na   całe   wieki   wcześniej.   Stąd
ważniejszym   argumentem   naukowym   był   autorytet   słynnego   matematyka,   fizyka   czy   astronoma   sprzed
wieków, na którego się powoływano, niż precyzyjne odtworzenie drogi jego rozumowania. Autorzy tego typu
zbiorów informacji  to na  przykład Warron, Lukrecjusz, Pliniusz i  Seneka  Młodszy, spisujący dawne greckie
osiągnięcia.

Marcus Terentius Varro (116-27 p.n.e.), autor 

Disciplinarum libri X

, ujął w nich podstawowe wiadomości o

interesujących nas tutaj działach matematyki: o arytmetyce, geometrii, astronomii i muzyce.

Titus   Lucretius   Carus   (95-55   p.n.e.)   spisał   swoją   encyklopedię  

De   natura   rerum  

w   formie   poetyckiej.

Jakkolwiek   musiało   to   przypaść   do   gustu   jego   czytelnikom,   taki   styl   propagowania   nauk   ścisłych
zdecydowanie   nie   pomaga   w   lekturze   dzisiejszemu   czytelnikowi.   Daje   też   obraz   specyficznego,   trzeba
przyznać, traktowania nauk przyrodniczych w przedchrześcijańskim środowisku rzymskim.

Caius  Plinius  Secundus  (Maior)   (23-79  n.e.)   spisał   aż  trzydzieści   siedem   tomów  

Historii   naturalnej

[20]

.  Z

wiadomości, które zainteresują nas później, warto odnotować wyrażone w tym dziele przekonanie o kulistym
kształcie   Ziemi,  poglądzie   traktowanym   jako   dość   powszechnie   znana   oczywistość

[21]

,   oraz   o   możliwości

zamieszkiwania  ludzi na półkuli położonej po przeciwległej  stronie globu

[22]

.  Kiedy Pliniusz podaje obwód

kuli ziemskiej, wspomina z podziwem umiejętności greckich geometrów, którzy tę długość ustalili (Hipparch –
ok.  130 p.n.e.;  Eratostenes –  ok. 200 p.n.e.),  ale co charakterystyczne,  nie  przekazuje bynajmniej  metody
osiągnięcia   tego   wyniku

[23]

.   Co   natomiast   jeszcze   bardziej   charakterystyczne,   podaje   niezwykły   sposób

poznania rozmiarów Ziemi przez krewną niejakiego Dionosydora. Wynik pomiarów otrzymano… w liście od
zmarłego,  który  po  pożegnaniu   się  ze  światem   żywych   bez  przeszkód   dotarł  najpierw   z  grobu   do  środka
Ziemi, a potem z powrotem do grobu, po drodze zaś zmierzył przebytą odległość. Jak można się domyślić,
wynik   zgadzał   się   dość   dokładnie   z   danymi   osiągniętymi   bardziej   konwencjonalnymi   metodami
geometrycznymi  przez  Eratostenesa

[24]

.  To  również  daje  obraz  dość   osobliwego,  przyznajmy,  traktowania

nauk przyrodniczych przez Rzymian.

Od encyklopedycznego schematu dzieł Warrona, Lukrecjusza i Pliniusza niewiele odbiegają księgi 

Zagadnień

przyrodniczych

[25]

, które napisał Lucius Annaeus Seneca († ok. 65 n.e.). Zasadniczą metodą jest tu, według

naukowego zwyczaju Rzymian, przytaczanie rozmaitych opinii uczonych Greków bez specjalnego wnikania w
racjonalne uzasadnienia, jakimi kierowali się ci pierwotni uczeni.

Interesujące i przydatne dla naszych późniejszych rozważań będzie poznanie jednego z zagadnień, którym
zajął   się   Seneka,   mianowicie   problemu   ewentualnego   ruchu   Ziemi   wokół   swojej   osi.   Seneka   oczywiście
przytacza sformułowanie problemu za greckimi astronomami:

 

„Nasze   rozważania  przydadzą   się   także   dla   odkrycia,  czy  to  kosmos  obraca   się,  podczas  gdy  Ziemia   jest
nieruchoma,  czy  też  Ziemia  obraca  się,  a  kosmos  trwa  bez  ruchu.  Niektórzy  bowiem   twierdzili,  że  to  my
podróżujemy  przez  kosmos,  nie  zdając   sobie  z  tego  sprawy,  a  wschody  i  zachody  Słońca  nie  pochodzą  z
ruchów   nieba,  ale  że  to  my  sami  wschodzimy  i  zachodzimy.  Ważna  to  sprawa  i   godna  ścisłej  uwagi,  by
dowiedzieć się, w jakiej jesteśmy sytuacji: czy otrzymaliśmy siedzibę bardziej leniwą, czy bardziej chyżą; czy
Bóg sprawia, że wszystko obraca się wokół nas, czy też sprawia, że obracamy się my sami”

[26]

.

 

Zapamiętajmy   na   później:   rozstrzygnięcie   tego   problemu   na   rzecz   ruchu   Ziemi   nie   oznaczałoby   jej

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

4 z 29

2011-03-06 23:02

background image

degradacji, lecz awans. Ziemia wykonująca jakiś ruch w kosmosie brałaby udział w doskonałości obiektów
niebieskich, byłaby „mniej leniwa”.

Wyliczając   najważniejsze   rzymskie   encyklopedie   naukowe,   przypomnijmy   tu   sobie   wzmiankowanego   już
wcześniej autora imieniem Martianus Capella. Był współczesny św. Augustynowi i również pochodził z Afryki
Północnej.  Kiedy  około  roku   420  spisywał   swoją   encyklopedię   wiedzy  antycznej  

De   nuptiis  Philologiae   et

Mercurii   et   de   septem   artibus   liberalibus

,   było   to   mniej   więcej   w   tym   samym   czasie,   kiedy   Augustyn

ostatecznie opracował swoje przemyślenia zawarte w znanym nam już dziele 

O dosłownym znaczeniu Księgi

Rodzaju. 

Można   odnotować   niezwykłą   późniejszą   karierę   encyklopedii   Martianusa   Capelli:  św.   Grzegorz   z

Tours   (540-594)   przy   końcu   swojej  

Historii   Franków

  wyjaśnia,   że   książka   Capelli   stała   się   w   VI   wieku

powszechnie  stosowanym   podręcznikiem   wprowadzającym   w   podstawy  antycznej   wiedzy,  w   tym   także  w
nauki   ścisłe   (

quadrivium

):  „Martianus   pouczył   nas   o   siedmiu   naukach”,   pisze   Grzegorz.   Obok   gramatyki,

dialektyki   i   retoryki   wymienia   się   tam   geometrię,   astrologię   (św.   Grzegorz   używa   jednak   tego   słowa   w
znaczeniu   naszej   astronomii:  „astrologia   uczy  rozważania   biegu   ciał   niebieskich”),  arytmetykę   i   harmonię
dźwięków

[27]

.   Książka   Capelli   „we   wczesnym   średniowieczu   była   dosłownie   w   każdej   bibliotece   w   całej

Europie”

[28]

.   Co   ciekawe,   w   dziedzinie   astronomii   zawierała   przedziwną   kombinację   geocentryzmu   i

heliocentryzmu,  w  której Merkury  i Wenus obiegały Słońce, a cały  ten układ  ciał  niebieskich krążył wokół
nieruchomej Ziemi. Jak zobaczymy, ta właśnie teoria była szczególnie popularna w średniowieczu.

 

c. Przez Biblię i przez arytmetykę

Zaraz   po   czasach   Martianusa   Capelli   i   św.   Augustyna,   czyli   od   połowy   V   wieku,   nastąpiło   załamanie
politycznego   porządku   i   przemiana   zachodniego   cesarstwa   w   szybko   zmieniającą   się   mozaikę   państw
wojowniczych   Germanów,  Słowian   i  innych   ludów,  których   fale  przez  kolejne  dziesięciolecia  i   stulecia  nie
przestawały   zalewać   terenów   byłego   państwa   rzymskiego.   W   kulturze   naukowej   dominującą,   choć
zdecydowanie   zachowawczą   rolę   przejął   Kościół.   „Zniszczenie   porządku   antycznego   na   zachodzie   Europy
przyniosło  upadek nauki i kultury; znikła znajomość  pisma, w zapomnienie poszły  osiągnięcia starożytnych
uczonych i tylko w nielicznych klasztorach przechowano resztki wiedzy”

[29]

.

Pięćdziesiąt   lat   po  śmierci   Augustyna   urodził   się   rzymski   arystokrata,  Boecjusz  (480-524),  filozof   i   teolog
chrześcijański. Był więc rówieśnikiem św. Benedykta. Jest on autorem maksymy, która odpowiada poglądom
znakomitej   większości   chrześcijańskich   pisarzy   starożytności   i   średniowiecza:   „Łącz   wiarę   i   rozum,   jeśli
potrafisz”

[30]

.

Rola   Boecjusza   znacznie   przekracza   jego   bezpośrednie   oddziaływanie   na   współczesnych   mu   ludzi.   Kiedy
Kasjodor, młodszy o kilka lat jego polityczny współpracownik, zakładał klasztor w Vivarium w Kampanii, na
południu   Włoch,   włączył   dzieła   Boecjusza   do   listy   lektur   obowiązkowych   przewidzianych   w   procesie
kształcenia   mnichów.   Liczne   jego   łacińskie   tłumaczenia   i   komentarze   zostały   podręcznikami   w
średniowiecznej   scholastyce,  a  od   IX  wieku   zaczęto  go  nawet  tłumaczyć   na  europejskie  języki  narodowe.
Mając przed oczami jego teksty, widzimy więc, jak z pokolenia na pokolenie i z wieku na wiek przekazywano
uznanie dla rozumu ludzkiego. Dzięki niemu społeczeństwo średniowiecza otrzymało bardzo wiele z greckiego
dziedzictwa intelektualnego

[31]

.

Najważniejsze  myśli   dokumentujące   entuzjazm   Boecjusza   dla  nauk  ścisłych   zawarte   są   w   jego  dziele  

De

institutione arithmetica

. Ze wstępu do tej pozycji pochodzi następująca uwaga metodologiczna:

 

„Wszystko, co powstało od początku stworzenia, wydaje się uformowane w sposób matematyczny. Taki był
pierwotny model w umyśle Stworzyciela”

[32]

.

 

Zdanie   to   powtarzało   wielu   następnych   pisarzy   chrześcijańskiego   średniowiecza.   Zresztą   w   epoce,   gdy
bardziej  ceniono sobie szacowny autorytet niż śmiałe  nowatorstwo, powtarzanie  całych  akapitów, stronic i
rozdziałów cudzych tekstów sprzed wieków nikogo nie dziwiło.

Zgodnie   z   metodologicznym   zwyczajem   swoich   czasów  

Boecjusz   dzielił   matematykę   na   geometrię   –

zajmującą się rozważaniem wielkości nieruchomych (inmobilis

), dalej na astronomię – rozważającą wielkości

ruchome (

mobilis

), potem na arytmetykę – badającą wielkości liczbowe same w sobie, wreszcie muzykę –

polegającą na dochodzeniu prawdy w dziedzinie proporcji liczbowych dźwięków

[33]

.

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

5 z 29

2011-03-06 23:02

background image

 

 

 

Rys. 6. W  późniejszych   wydaniach  książki Boecjusza 

O pociesze filozofii

  można  było znaleźć  personifikacje

siedmiu sztuk wyzwolonych: (od prawej) wpatrzona w niebo Astronomia z astrolabium w dłoni; Arytmetyka z
długim zwojem obliczeń; Geometria z kątownikiem w prawej ręce, Muzyka z nutami oraz pozostałe

[34]

 

Nawet   gdy   Boecjusz   został   uwięziony   przez   władze   państwowe   i   oczekiwał   na   wyrok   śmierci,   wciąż
przekonywał, że rozum jest naszą obroną w walce duchowej:

 

„Choćby wielkie mnóstwo nacierało na nas ze wszystkich stron, to rozum, nasz przewodnik, zbiera swoje siły
w twierdzy, podczas gdy nieprzyjaciel sroży się, dokonując grabieży błahostek”

[35]

.

 

Rozum pozwala człowiekowi badać niedostępne bezpośrednio regiony świata. Należy przy tym pamiętać, że
dziedzina   wiedzy   nazywana   filozofią   obejmowała   wówczas   także   matematykę,   astronomię   i   inne   nauki
przyrodnicze, dlatego jej personifikacja zachwala samą siebie w krótkim przeglądzie najważniejszych danych
ówczesnej astronomii:

 

„Moje są zwiewne skrzydła, którymi zdobywam wysokości nieba;  kiedy umysł je osiągnie,  szybko  wzgardzi
ziemią i ją odrzuci. Myśl szybuje ponad strefą powietrza, daleko pod sobą widzi chmury, przelatuje ponad
najwyższymi   płomieniami,  co  wyżej   niż  powietrze  się  wznoszą,  aż  dotrze  do  domu   samych   gwiazd,  łączy
swoją ścieżkę z torem Słońca, towarzyszy zimnemu i starodawnemu Saturnowi oraz Marsowi, świetlistemu
wojownikowi. Może też skierować się do kolistej drogi każdej z nocnych gwiazd”

[36]

.

 

Zdań podkreślających, jak racjonalna, ujęta w matematyczne formuły filozofia przyrody pozwala zrozumieć
zadziwiające zjawiska dotyczące mechaniki gwiazd, jest zresztą u Boecjusza więcej:

 

„Jeśli ktoś nie wie, że gwiazda zwana Arktur krąży wokół górnej osi świata, jakże nie zadziwi go fakt, że inna
gwiazda   tak   wolno   wyrusza   w   swą   podróż,   późno   gasząc   swą   jasność   w   oceanie,   a   tak   szybko   znów
wschodzi? Prawo niebios na wysokości zadziwi go tylko”

[37]

.

 

Boecjusz   rozważa   nawet   teoretyczną   możliwość   wieczności   świata.   Jak   pamiętamy,   ten   sam   problem
zaprzątał już św. Augustyna, a przed nim wielu pogańskich myślicieli. Według Boecjusza fakt, że wszechświat
jest stworzony, wcale nie pociąga koniecznie za sobą logicznej konkluzji, że ma swój początek w czasie. Świat
stworzony  mógłby  być   wieczny.  Oczywiście  Boecjusz  nie  rozstrzyga,  czy  tak  faktycznie  jest.  Takie  zadanie
byłoby zresztą beznadziejnie trudne: jak można by zweryfikować odpowiedź? Po prostu stwierdza, że jest to

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

6 z 29

2011-03-06 23:02

background image

teoretycznie możliwe:

 

„Ludzie słyszą, że według Platona wszechświat nie miał początku w czasie i nie będzie miał kresu, lecz mylą
się, kiedy myślą, iż tak stworzony świat byłby współwieczny ze swoim Stworzycielem. Gdyż przechodzić przez
[kolejne   etapy]   niekończącego   się   życia   […]   to   jedno;   co   innego   zaś   –   ogarnąć   jednocześnie   całość
nieskończonego życia w jednej obecnej chwili; ta właściwość przysługuje tylko umysłowi Boga”

[38]

.

 

Można wierzyć równocześnie w obie tezy: w stworzenie świata przez Boga oraz w brak początku oraz końca
świata   w   porządku   czasowym.   Ten   pogląd   zdobył   w   późniejszym   średniowieczu   zadziwiająco   wielu
zwolenników.

Wspomniany   przed   chwilą   świecki   chrześcijanin   Kasjodor   (485-580),   żyjący   w   tych   samych   czasach,   co
Boecjusz, polityk, usiłujący godzić cywilizację łacińsko-bizantyjską z kulturą germańskich Gotów, także położył
zasługi   w   przekazywaniu   dorobku   myśli   starożytnej   Grecji   następnym   wiekom   chrześcijańskiego
średniowiecza.  W  tej  materii Kasjodor   zwracał uwagę  między  innymi na  te  zagadnienia,  które nas  w  tym
miejscu najbardziej interesują, czyli na nauki ścisłe. Zachęcał usilnie do poznawania rzeczywiście naukowej
astronomii, jednocześnie przestrzegając przed przesądem, wskutek którego przeradza się ona w astrologię:

 

„Astronomia jest dziedziną, która rozważa drogi i kształty niebiańskich konstelacji, badawczym zaś namysłem
dokonuje   przeglądu   gwiazd   w   ich   wzajemnej   relacji   oraz   w   relacji   do   Ziemi   […].   Nasi   chrześcijańscy
przodkowie   stwierdzili,   że   nie   wolno   nam   unikać   tej   wiedzy,   o   ile   odnosi   się   ona   do   ruchu   gwiazd   w
naturalnym corocznym biegu. Lecz gdy wkrada się śliska ścieżka błędów i kieruje astronomię na bezdroża
astrologii,  wyrażając  przekonanie,  że  przyszłe życie  śmiertelników jest  określone przez bieg  gwiazd,  wtedy
należy ją odrzucić”

[39]

.

 

Ciekawe, że Kasjodor niekiedy zestawiał obok siebie teologię i matematykę, wskazując, że obie są źródłem
prawdy, każda na swoim polu:

 

„To również uznajemy za godne przypomnienia: że tak w nauce Pisma Świętego, jak i w uczonych wywodach
wiele […] przez sztukę arytmetyczną i geometryczną, wiele też przez astronomię możemy zrozumieć”

[40]

.

 

W jego 

Institutiones

 

divinarum ac saecularium lectionum

 (encyklopedia rzeczy boskich i ludzkich) zalecenia

studiowania ksiąg biblijnych oraz historii Kościoła łączą się z zachętą do poznawania matematyki i astronomii.
Matematyka to dla niego „wiedza, która zajmuje się wielkościami abstrakcyjnymi, czyli pojęciowo różnymi od
materii. Dzieli ją tradycyjnie na cztery dziedziny: 

arithmetica

musica

geometria

astronomia

[41]

. W dziale

Astronomia

  przypomina,  równie  tradycyjnie,  stosunek  rozmiarów   najmniejszego  Księżyca,  większej   Ziemi  i

największego Słońca oraz wyjaśnia mechanizm zaćmienia Słońca i Księżyca, opisuje stożkowaty cień rzucany
przez kulę Ziemi (lub Księżyca) w przestrzeń kosmiczną, w który wchodzą sąsiednie ciała niebieskie

[42]

.

W sztafecie pokoleń przychodzi teraz czas na św. Izydora, biskupa z Sewilli (560-636), który pojawił się na
świecie przy końcu życia Kasjodora. Izydor był najsłynniejszym z wielkich encyklopedystów średniowiecza, to
znaczy autorów kontynuujących starą rzymską tradycję spisywania obszernych dzieł, w których dokonywano
krótkiego  podsumowania  wiedzy  ze  wszelkich   możliwych   dziedzin   życia.  Pośród   informacji   teologicznych   i
filozoficznych nie brakowało tam zwykle zestawienia wiedzy przyrodniczo-matematycznej. Izydor z Sewilli do
swojego   własnego   dzieła,  

O   naturze   rzeczy

,   włączył   wiele   informacji   dostarczonych   przez   Augustyna.

Wyjaśnił   tam   ruch   planet   na   niebie   oraz   rozważał   rozmiary   Słońca   i   Księżyca.   Dyskutował   również
mechanizm zaćmienia Słońca i Księżyca oraz próbował wyjaśnić pojawianie się komet i meteorytów

[43]

.

Trzecia   księga   słynnego   dzieła   Izydora,  

Etymologii

[44]

  (całość   liczy   dwadzieścia   ksiąg),   poświęcona   jest

matematyce. Izydor definiuje ją, powtarzając dokładnie za 

Institutiones

 Kasjodora, następująco:

 

„Matematyką   nazywa   się   naukę   ścisłą,   która   rozważa   abstrakcyjną   wielkość.   Wielkość   nazywamy
abstrakcyjną, gdy pojęciowo odróżniamy ją od materii albo od innych przypadłości, a czysto intelektualnie
rozważamy  na   przykład,  czy  jest   liczbą   parzystą,  czy  nieparzystą,  czy  też  ma   inne   podobne   właściwości.

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

7 z 29

2011-03-06 23:02

background image

Matematyka dzieli się na cztery działy: arytmetykę, muzykę, geometrię i astronomię. Arytmetyka jest nauką o
wielkościach  liczbowych  samych w sobie. Muzyka jest dyscypliną  mówiącą o  liczbach,  które znajdujemy  w
dźwiękach. Geometria jest nauką o rozmiarach i kształtach. Astronomia jest dyscypliną, która rozważa bieg
obiektów kosmicznych, ich kształty oraz sposoby poruszania się gwiazd”

[45]

.

 

Porusza   tam   też   takie   tematy,   jak   różnica   między   liczbami   parzystymi   i   nieparzystymi,   wymiernymi   i
niewymiernymi; podaje też – proste, co prawda – informacje o ostrosłupach, walcach i kulach.

Dzieło Izydora jest kolejnym potwierdzeniem umiejętności oddzielania wartości nauki od zagadnienia wiary
wyznawanej  przez  naukowca.  Izydor   wyraźnie  zauważa,  że  twórcy  arytmetyki  i  astronomii  byli  poganami:
„naukę  o  liczbach   u   Greków   najpierw   przypisano  Pitagorasowi,  a  potem   upowszechnił   ją  Nikomach”

[46]

;

podobnie  ma  się  rzecz  z  astronomią:  „astronomię  najpierw   wynaleźli   Egipcjanie”

[47]

.  Ten   encyklopedysta

wczesnego średniowiecza wzorem swoich mistrzów z dawniejszych wieków stara się zainteresować czytelnika
również takimi danymi: „o wielkości Księżyca: jak Słońce większe jest od Ziemi, tak Ziemia znacznie większa
jest od Księżyca”

[48]

.

Idąc śladem swoich poprzedników, którzy żyli w bardziej sprzyjających kulturze i nauce czasach, przypomina
ich   nauczanie   o   różnicy   między   astronomią,   będącą   nauką   przyrodniczą,   oraz   astrologią,   która   jest
zabobonem:

 

„Astronomia obejmuje obrót sfer niebieskich, wschód, zachód i poruszanie się ciał niebieskich oraz stosowane
tu   nazewnictwo.  Astrologia  zaś  jest  po  części  nauką  przyrodniczą,  po  części  zaś  przesądem.  Jest  nauką  o
przyrodzie o tyle, o ile ustala bieg Słońca i Księżyca, i pozycje gwiazd w określonych porach. Przesądem zaś
jest, gdy uprawiana jest przez «matematyków», który wróżą z gwiazd […], a z biegu ciał niebieskich próbują
przewidzieć narodzenie lub zachowanie się człowieka”

[49]

.

 

Zwyczajem   swojej   epoki   muzykę   włączył   do   matematyki,   gdyż   rozważa   ją   ze   sformalizowanego   punktu
widzenia: jako naukę o proporcjach dźwięków.

Bardzo podobną w treści obszerną encyklopedię zostawił nam św. Beda Czcigodny (673-735), benedyktyński
mnich   z   Brytanii,   który   napisał  

De   natura   rerum  

(

O   naturze   rzeczy

).   Zajrzymy   jednak   nie   do   tego

dokonanego   przez   Bedę   zestawienia   naukowych   informacji   i   ciekawostek,   które   nie   dość,   że   bardzo
przypomina   w   układzie   wiele   innych   tego   typu   dzieł,   to   jeszcze   zawiera,   zwyczajem   tamtejszej   epoki,
mnóstwo sporych fragmentów po prostu przepisanych od poprzedników. Naszą uwagę zwróci tu inna praca
tego słynnego brytyjskiego uczonego wczesnego średniowiecza, mianowicie księga na temat obliczania czasu
(

De temporum ratione

). Dzieło to oprócz praktycznych części  rachunkowych zawiera też dział  teoretyczny,

wprowadzający   czytelnika   w   wizję   kosmosu   odziedziczoną   przez   wczesne   średniowiecze   po   starożytnych
uczonych. Przy wyjaśnianiu problemu zróżnicowania długości dnia w zależności od pory roku Beda odwołuje
się  do  –  oczywistej  dla  niego  –  kulistości   naszej   Ziemi.  Noc   to  po  prostu   cień   rzucany  przez  bryłę  Ziemi
stojącą na drodze okrążającego ją – według ówczesnych poglądów astronomicznych

 

– Słońca. A skoro nie

widzimy, aby cień Ziemi przesuwał się po nieboskłonie, zasłaniając w nocy kolejne partie gwiazd, to Beda
stwierdza, że Słońce musi być znacznie większe od Ziemi:

 

„Aby wytworzyć cień, potrzebne są trzy rzeczy: źródło światła (

lux

), ciało (

corpus

) i zacienione miejsce (

locus

obscuratus

). Tam gdzie źródło światła jest rozmiarami równe ciału, tam rzucany cień też będzie im równy;

gdzie źródło światła jest mniejsze od ciała, tam cień rośnie bez końca; gdzie zaś źródło światła od ciała jest
większe, tam cień stopniowo maleje, aż się skończy. Skoro więc Słońce od Ziemi jest większe, choć z powodu
niezmiernej  odległości   wydaje  się  nam   nieduże,  to  cień   nocy  stopniowo  maleje  i   zanim   dojdzie  do  strefy
eteru – urywa się”

[50]

.

 

A na koniec naszej krótkiej prezentacji wczesnośredniowiecznych encyklopedii wspomnieć wypada Hrabana
Maura, autora jednej z nich. Ze względu jednak na znaczenie jego myśli dla podtrzymania tradycji łączenia
duchowości z naukami ścisłymi trzeba będzie poświęcić mu nieco więcej miejsca.

 

d. Maur z Moguncji

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

8 z 29

2011-03-06 23:02

background image

Hraban   Maur   (780-856),   w   późniejszych   latach   swojego   życia   arcybiskup   w   Moguncji,   również   był
benedyktynem.   Był   to   najznaczniejszy   pisarz   i   nauczyciel   za   czasów   króla   Franków,   Karola   Wielkiego
(742-814). W przedmowie do swojej encyklopedycznej kompilacji 

De rerum naturis

, znanej też pod tytułem

De universo, 

pisze o swoich młodzieńczych studiach. Obejmowały one dwie dziedziny, zarówno teologię, a

więc „Pismo Święte wraz z tłumaczącymi je tekstami ojców Kościoła”, jak i nauki świeckie, czyli „wprawne
badanie   mądrości   tego   świata   dotyczące   natury,   jak   opisuje   to   siedem   sztuk   wyzwolonych”.   Do   tego
ostatniego działu należały arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka

[51]

.

Nic   dziwnego,   że   w   nad   wyraz   szerokiej   bibliografii   Hrabana   znajdziemy   między   innymi   także   teksty
odnoszące się do nauk ścisłych. Pisze on na przykład o mocy liczb tak wielkiej, że „nauka o liczbach okazuje
się nauczycielką wszystkich innych dyscyplin naukowych”

[52]

. Odczuwał tak wielki podziw dla nauk ścisłych,

że   w   instrukcjach   dotyczących   kształcenia   przyszłych   duchownych   (

De   clericorum   institutione

)   zamieścił

zalecenia   podstawowej   edukacji   w   tych   dziedzinach.  Rozdziały 

De   mathematica

  i  

De   geometria

  są   nieco

krótsze,  ale 

De  musica

  i  

De  arithmetica

  mają  już  pokaźniejsze  rozmiary

[53]

.  Jest  też  oczywiście  dział  

De

astronomia

, w którym powołuje się na cenną, jego zdaniem, pozycję Seneki 

De forma mundi

 i radzi uczyć

duchownych elementów astronomii.

Hraban   Maur,   jakby   wybiegając   poza   swoją   epokę,   wypowiada   słowa,   które   zapewne   są   bardziej
przekonujące   dla   człowieka   współczesnego,   uformowanego   w   dużej   mierze   przez   opisaną   wzorami
matematycznymi fizykę, niż dla ludzi jemu współczesnych:

 

„Zabierz liczby od wszelkiego stworzenia, a wszystko zaniknie; odbierz światu rachunek, a wszystko ogarnie
ślepa niewiedza”

[54]

.

 

Umiejętnie  rozróżniając   oczywiście   nauki   przyrodnicze   od   teologii   co  do  zakresu   badań,  widzi   jednak  ich
wspólne źródło. „Skąd pochodzi nauka o liczbach?”, pyta, udzielając jedynej możliwej dla niego odpowiedzi:
„Od Boga, gdyż wszelka mądrość pochodzi od Boga”

[55]

. Powołując się na znane nam już słowa Boecjusza,

stwierdza:

 

„Cokolwiek   powstało   od   pierwszych   chwil   stworzenia,   utwierdzone   zostało   przez   matematykę:   to   był
podstawowy wzorzec (

principale exemplar

) w umyśle Stwórcy”

[56]

.

 

Dzięki temu założeniu możliwe jest uprawianie matematycznej teorii astronomii. Człowiek stopniowo poznaje
swoim  intelektem wewnętrzną logikę matematyki i w ten sposób stopniowo rekonstruuje matrycę, według
której został stworzony świat.

 

„W ten tylko sposób można zrozumieć ruch gwiazd i sfer niebieskich; zgodnie z naturą liczb powstały tory
ciał niebieskich i wszelka nauka astronomiczna […]. Tak można obliczyć wschody i zachody, tak opóźnienia i
przyspieszenia planet, tak poznajemy [pory] zaćmienia i różnych faz Księżyca”

[57]

.

 

Hraban w swoim komentarzu do Księgi Mądrości

[58]

 powołuje się na cytat: „Ty wszystko urządziłeś według

miary i liczby, i wagi!” (Mdr 11,20). „Jest to jeden z najczęściej cytowanych w całym średniowieczu tekstów
biblijnych”

[59]

.   Wielu   autorów   średniowiecznych   interpretowało   użyte   tu   słowa:   miara,   liczba   i   waga

(

mensura

numerus

pondus

),   jako   wskazówkę,   że   świat   jest   urządzony   według   matematycznego   planu   i

dlatego   poznawanie   matematyki   otwiera   drogę   do   zrozumienia   stworzonego   świata.   To   prawda,   że
odnoszono to raczej do nadziemskiej astronomii niż do fizyki przedmiotów ziemskich, ale powód wydaje się
raczej   prosty:   ciała   ziemskie   zachowują   się   w   sposób   regularny   i   przewidywalny   tylko   w   ściśle
zaprojektowanych   warunkach   doświadczalnych.   Oglądane   zaś   okiem   nieprzygotowanego   obserwatora   ich
ruchy  wydają  się  niesłychanie  nieregularne,  skomplikowane  i nieprzewidywalne:  nie  widać  przecież,  jakim
matematycznym prawom miałyby podlegać ruchy fal morskich czy zwierząt; nie sposób szybko zorientować
się,  czy  zmiany  pogody  albo  rozwojowy  cykl   roślin   da  się  ująć   w   jakąś  arytmetyczną  formułę.  Natomiast
widziany  z  ziemi  kosmos  jest  rodzajem   naturalnego  laboratorium.  Większość   zachodzących   w   nim   zjawisk
obserwowanych   gołym   okiem   z  powierzchni  Ziemi  powtarza  się  ze  zdumiewającą  regularnością,  łatwą  do
ujęcia   w   matematyczne   formuły,   a   przewidywania   astronomicznych   teorii   dają   matematyczne   wyniki

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

9 z 29

2011-03-06 23:02

background image

podlegające weryfikacji, jak choćby w prognozowaniu zaćmienia Słońca lub Księżyca.

Zapewne właśnie nieregularny charakter otaczających nas zjawisk ziemskich był przyczyną zdarzających się
niekiedy   Hrabanowi   Maurowi   uwag   raczej   zniechęcających   do   naukowego   podejścia   do   przyrody.   W
komentarzu do Księgi Syracha zdaje się raczej przekonywać, aby nie zastanawiać się nad przyczynami rzeczy
naturalnych

[60]

. Co do astronomii jednak, to jednak czerpał z wiedzy naukowej, jak choćby w stwierdzeniu,

że   „Słońce   wielokrotnie   jest   większe   od   Księżyca,  a   Księżyc   większy  od   Ziemi”  (powodem   tego  drugiego
twierdzenia,   zresztą   błędnego,   była   obserwacja   faktu,   że   Księżyc   może   zasłonić   całe   Słońce   podczas
zaćmienia)

[61]

.

Nigdy   dosyć   powtarzania,   że   wbrew   powszechnemu   mitowi,   upowszechnianemu   również   w   aktualnych
podręcznikach akademickich, w naukowych kręgach średniowiecza Ziemię przedstawiano jako kulę

[62]

, a nie

jako  płaską  tarczę

[63]

.  Liczne  przykłady  znajdziemy  także  u   omawianego  tu   autora  z  IX  wieku,  Hrabana

Maura. W dialogowanym tekście 

Liber de computo

 na pytanie o przyczynę zaćmienia Słońca i Księżyca pada

odpowiedź mistrza używającego łacińskiego wyrażenia 

globus terrae

, co oznacza kulę ziemską

[64]

.

Mając podobne wyobrażenie o kształcie Księżyca (

globus lunae

)

[65]

, w wyjaśnianiu zjawisk astronomicznych

używa  argumentu   na  podstawie  wszystkim   znanej  kulistości   Ziemi:  „Zaćmienia  Słońca  czy  Księżyca,  które
zachodzi wieczorem, nie obserwuje się na wschodzie, a porannego – na zachodzie, a to z powodu kulistej
Ziemi   (

obstante   globo  terrarum

)”

[66]

.  Podobnie   „wiatry  otaczają   swymi   podmuchami   kulę  świata  (

mundi

globum

)”

[67]

.

Pomimo chwil sceptycyzmu wobec możliwości rozumu w dziedzinie przyrodniczej Hraban Maur w praktyce
często   ufał   nauce.   Oto   po   wyłożeniu   całego   systemu   astronomicznego,   poczynając   od   gwiazd,   poprzez
planety i Słońce oraz Księżyc, przechodzi do zjawisk ziemskich w obszernym dziele 

De universo libri viginti

duo

.

Na przykład zjawisko piorunów i błyskawic wyjaśnia tam całkiem naturalistycznie, jako skutek zderzania się z
wielką   prędkością   chmur   deszczowych

[68]

.   Nie   odwołuje   się   tu   już   wprawdzie   do   matematyki,   jak   w

przypadku   astronomii,  ale  powód   wydaje  się  jasny:  starożytna  i   wczesnośredniowieczna  matematyka  była
absolutnie bezradna wobec zjawisk tak skomplikowanych jak ruch chmur.

Zjawisko tęczy wyjaśnia natomiast tak: jeśli chmura deszczowa przybierze odpowiednio wklęsły kształt, wtedy
padające na nią promienie słońca sprawiają wrażenie łuku. A skąd rozmaitość kolorów tęczy? Gdyż słoneczny
promień   pada  na  delikatną  wodę,  przejrzyste  powietrze  i   kłębiące  się  ciemne  chmury,  co  wywołuje  jako
skutek wiele barw. Owszem, współczesny człowiek powie, że wyjaśnienie to jest nieprecyzyjne. To oczywiste,
była to jakaś wstępna jedynie hipoteza naukowa, której weryfikacja w skromnych warunkach IX wieku była
przecież  niemożliwa.  Ale  godny  podkreślenia  jest  jej   walor   polegający  na  odwoływaniu   się  do  prostszych
zjawisk przyrodniczych, aby wyjaśnić zjawisko bardziej złożone. To ważne świadectwo, jaki sposób podejścia
do  przyrody  propagowały  w  owych  czasach   najwybitniejsze  umysły  chrześcijańskiego Zachodu.  Co ważne,
zaraz w następnym zdaniu Hraban odwołuje się do biblijnej symboliki tęczy jako znaku pojednania ludzkości
z   Bogiem   po   potopie   i   nie   wydaje   się,   aby   w   jego   umyśle   istniało   jakieś   napięcie   między   oboma
wyjaśnieniami:   fizycznym   i   teologicznym

[69]

.   Wręcz   przeciwnie:   wyjaśnienie   teologiczne   i   przyrodnicze

znakomicie  harmonizowały  ze sobą,  tworząc  jedną wszechobejmującą  prawdę  o  Bogu  Stworzycielu  i  Jego
stworzeniu.

Wróćmy jeszcze na chwilę do astronomii w myśli Hrabana Maura, tym razem dla kontynuowania zauważonej
przed   chwilą   jego   intencji   szukania   harmonii   nauk   teologicznych   i   przyrodniczych.   Omawia   na   przykład
problem   wypowiedzi   biblijnych   o   kształcie   kosmosu,   które   nie   odpowiadają   wprost   danym   dostarczanym
przez rozwijającą się przecież astronomię. Zagadnienie to wielokrotnie powracało później w historii Kościoła,
ale niestety, nie zawsze utrzymywano poziom debaty wyznaczony w IX wieku, kiedy to Hraban wyjaśniał, że
wyrażenia   biblijne   dotyczące   kształtu   Ziemi   odpowiadają   popularnym   wyobrażeniom   i   nie   należy   z   nich
wyciągać wniosków naukowych. Hraban komentuje więc fragment Ewangelii św. Mateusza: „zgromadzą Jego
wybranych z czterech stron świata, od krańca do krańca nieba” (Mt 24,31). Próba topornego wyciągania z
tego biblijnego zdania wniosków co do kształtu Ziemi skończy się oczywiście niepowodzeniem, pisze Hraban.
Problemem jest nie tylko to, że Ziemia ma kształt kulisty, nie może więc mieć czterech krańców, ale i to, że
w wielu innych miejscach 

Wulgata

 nazywa Ziemię okręgiem (np. Prz 8,31; Ps 92,1 i in.), więc nawet gdyby

wzgardzić   osiągnięciami   nauk   astronomicznych,   to   i   tak   dane   biblijne   zdają   się   dostarczać   sprzecznych
informacji co do kształtu Ziemi.

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

10 z 29

2011-03-06 23:02

background image

„Pismo   Święte   nazywa   kształt   ziemi   okręgiem,   dlatego   że   jej   odpowiednie   krańce   zawsze   wydają   się
okręgiem, który to okręg Grecy nazywają horyzontem. […] A cztery krańce ziemi (Mt 24,31) oznaczają cztery
kąty  proste,  które  zawierają  się  we  wspomnianym   okręgu   ziemi.  […]  A   jak  należy  wpisać   ten   poglądowy
kwadrat   (

quadratus   demonstrativus

)   w   okrąg,   wyjaśnia   Euklides   w   czwartej   księdze   swoich  

Elementów

:

słusznie   więc   Pismo   Święte   oblicze   ziemi   nazywa   okręgiem,   jak   również   stwierdza,   że   zawiera   cztery
krańce”

[70]

.

 

Zbliżając   się   do   końca   wyliczania   przykładów   umiejętnego   łączenia   zainteresowań   duchowych   z
przyrodniczymi,   a   nawet   wręcz   fascynacji   matematyką   jako   narzędziem   poznawania   Bożego   stworzenia,
przywołamy dla podsumowania opinię Hrabana na temat filozofów. Najpierw jednak słowo wyjaśnienia: do
filozofów   zalicza   także   fizyków,   którzy   zajmują   się   przyrodą.   Fizykę   dzieli,   co   nas   nieco   zaskakuje:   na
arytmetykę,   astronomię,   astrologię,   mechanikę,   medycynę,   geometrię   i   muzykę.   Astrologia,   wbrew
dzisiejszym skojarzeniom, nie polega oczywiście na wróżeniu z gwiazd, ale na założeniu, że wywierają one
jakiś niezbadany na  razie  wpływ na przyrodnicze zjawiska  ziemskie. Zapamiętajmy  tę definicję: „Filozof to
ten, który posiada wiedzę rzeczy boskich i ludzkich”

[71]

.

 

* * * * *

 

A zatem chrześcijańscy encyklopedyści łacińscy pierwszej fazy średniowiecza układają się jakby w łańcuch
naukowego  dziedzictwa  obejmujący  czterysta  lat,  kiedy  to  nauki   ścisłe  wprawdzie  nie  rozwijały  się,  ale  –
przynajmniej w teorii – były cenione i zalecane jako należące do kanonu wykształcenia ogólnego. Autorzy ci
przekazywali   z   pokolenia   na   pokolenie   skromne,   podstawowe   dane   nauk   ścisłych,   matematycznych   i
przyrodniczych. Były one wprawdzie mocno okrojone w porównaniu ze starożytną świetnością grecką, ale w
tak trudnych czasach wojennego zamieszania i politycznych przetasowań nic więcej nie dało się zrobić. Dla
zapamiętania najważniejszych bohaterów tego etapu historii nauki spojrzymy na ich imiona oraz na daty ich
życia, układające się w poczet encyklopedystów wczesnego średniowiecza. Byli to więc kolejno:

– Boecjusz (480-524),

– Kasjodor (485-580),

– Izydor z Sewilli (560-636),

– Beda Czcigodny (673-735),

– Alkuin z Yorku (735-804),

– Hraban Maur (784-856).

Przedostatni z nich, Alkuin z Yorku, nie został jeszcze wspomniany, ale już niedługo z nawiązką nadrobimy to
zaniedbanie.

e. Mariaż teologii z matematyką w średniowiecznym renesansie

Renesansem   nazywamy  zwykle  epokę,  jaka  nastąpiła  po  zakończeniu   średniowiecza.  Tu   jednak  nazwę   tę
chcemy odnieść do wieków średnich, a nawet do głębokiego średniowiecza. Wiek IX – bo o tym czasie tu
mowa   –   bywa   zwany  

renesansem   karolińskim

,   a   to   z   powodu   wielkiego   wysiłku   organizacyjnego   i

dydaktycznego podjętego za cesarza Karola Wielkiego (742-814) w celu odnowienia poziomu nauki w Europie
Zachodniej.  Tu   zainteresuje  nas  to  o  tyle,  o  ile   dotyczyło  też  powiązania  nauk  przyrodniczych   z  duchem
modlitwy i z teologią.

Wypada zacząć od samego cesarza, który chociaż sam nie opanował nigdy sztuki pisania, to jednak osobiście
interesował   się  nauką.  W   kronice  Einharda,  napisanej   około  830  roku,  czytamy,  że  Karol   bardzo  gorliwie
zajmował   się   sztukami   wyzwolonymi   (które   obejmowały   przecież  

quadrivium

  nauk   ścisłych).   Dlatego   też

obdarowywał   przywilejami   tych,  którzy  je  uprawiali,  i  sam   miał  dla  nich   wielki  szacunek.  Król  obok  nauk
humanistycznych pobierał też naukę astronomii. „Nauczył się baczyć na ruchy ciał niebieskich oraz rozważać
je z najwyższą i wnikliwą pilnością”. Niestety, chociaż król, a później cesarz „starał się nauczyć pisania”, a
nawet „trzymał tabliczki w łóżku pod poduszką, aby w wolnym czasie przyzwyczajać rękę do kreślenia liter”,
to jednak wiek zrobił swoje: „skoro nie podjął tych wysiłków w stosownym czasie, ale dopiero w jesieni życia,
nie dało to spodziewanych wyników”

[72]

.

Inny  kronikarz  cesarskich   osiągnięć,  Notker,  około  884  roku   podkreślał  wielkie  zasługi  Karola  Wielkiego  w

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

11 z 29

2011-03-06 23:02

background image

wyszukiwaniu osób zdolnych do podniesienia poziomu nauki: „Kiedy zaczął on swoje samotne panowanie nad
zachodnimi krańcami świata, dążenie do wiedzy niemal zanikło”, zauważył kronikarz. Ale na szczęście „dwóch
Szkotów   przybyło   z   Irlandii   na   wybrzeże   Galii   wraz   z   kupcami   brytyjskimi”,   oferując   swoje   usługi   jako
nauczyciele młodzieży, a za nimi przybył z Anglii sam Alkuin, zwany Albinusem. Był on w Anglii „uczniem
samego Bedy, najbardziej  uczonego  spośród kapłanów”

[73]

. A skoro pojawiło się  imię  Alkuina, to  czas na

jedną z najbardziej fascynujących przygód w naszym spotkaniu z naukowym średniowieczem.

Mamy   bowiem   do   czynienia   z   człowiekiem,   któremu   cesarz   Karol   Wielki   zlecił   w   swoim   państwie
zorganizowanie  systemu  szkolnictwa,  w nadziei na odnowienie  dawnej grecko-rzymskiej świetności.  W ten
sposób   otworzył   się   w   zachodnim   chrześcijaństwie   okres   nazywany   renesansem   karolińskim.   Słowa
„renesans”,   które   oznacza   „odrodzenie”,   używa   się   z   powodu   poważnych   wysiłków   podjętych   wtedy   dla
odnowy  kultury  starożytnej.  Wspomniany  benedyktyński   mnich   Alkuin   z  Yorku   (735-804)   jest  uważany  za
głównego architekta tak rozumianego renesansu karolińskiego. To pierwsze odrodzenie starożytnej wiedzy po
ponad trzech wiekach kulturowej zapaści nie stroniło od wiązania duchowości z naukami ścisłymi. W wielu
zachowanych pismach tego mnicha z VIII wieku widać to bardzo wyraźnie.

 

 

 

 

Rys.   7.   Hraban   Maur   podtrzymywany   przez   Alkuina   ofiarowuje   swoje   dzieło   arcybiskupowi   Moguncji,
Otgarowi

[74]

 

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

12 z 29

2011-03-06 23:02

background image

Pierwszy   przykład   zaczerpniemy   ze   słów   Alkuina,   nawiązujących   do   siedmiu   sztuk   wyzwolonych,
obejmujących   przecież   matematyczno-astronomiczne  

quadrivium

.   Naturalnie   Alkuin   zalecał   na   pierwszym

miejscu,   by   „jak   najgorliwiej   zgłębiano   tradycję   nauczycieli   katolickich   i   ze   wszelkich   sił   starano   się   o
poznanie   racjonalności   katolickiej   wiary   (

catholicae   fidei   ratione

)”.   Nie   oznaczało   to   jednak   żadną   miarą

zaniedbywania nauk świeckich:

 

„Nie należy zaniedbywać nauki świeckich ksiąg, ale od najmłodszych lat przekazywać trzeba gramatykę oraz
inne   dyscypliny   specjalności   filozoficznych,   jako   pewien   fundament,   skoro   niczym   stopnie   mądrości
(

sapientiae gradibus

) mogą one wieść na szczyty najwyższej doskonałości ewangelicznej”

[75]

.

 

Z  listu  Alkuina  z  roku  798  do cesarza Karola  Wielkiego  warto  odnotować  myśl,  jako  żywo  przypominającą
wcześniejsze o pięćset lat sformułowanie św. Grzegorza Cudotwórcy o „lubianej powszechnie geometrii”. W
ujęciu   Alkuina  był   to  tym   razem   jakby  okrzyk  pochwalny  ku   czci   matematyki:  „O,  jakże  przyjemne  jest  i
użyteczne poznanie nauki arytmetycznej!”

[76]

. Słowa te padły po nieco dłuższym rozważaniu o tym, że liczby

dni   w   ewangelicznym   opisie   wydarzeń   paschalnych   mają   jednocześnie   znaczenie   teologiczne   oraz
arytmetyczne.

Podobne   wykrzykniki   na   cześć   wiedzy   ścisłej   zdarzały   się   Alkuinowi   częściej.   Prowadząc   obliczenia
kalendarzowe  czasu   potrzebnego  Słońcu   na  wykonanie  rocznej  wędrówki  po  niebie  i  porównując   wynik  z
długością   roku   zwykłego   i   przestępnego,   stwierdza:   „Te   i   podobne   do   nich   obliczenia   tak   słodkie   są   w
naukowym rozważaniu jak inne dziedziny filozofii dla tych, którzy się ich uczą i je rozumieją”

[77]

. Nie chodzi

tu jedynie o przyjemność płynącą z posiadania rachunkowych zdolności. Głównym powodem satysfakcji jest
uzyskany   na   tej   drodze   wgląd   w   racjonalność   Bożego   stworzenia.   O   arytmetyce   Alkuin   pisze   bowiem:
„filozofowie nie byli wynalazcami (

conditores

) tego typu nauk, lecz ich odkrywcami (

inventores

)”. Sam Bóg

Stwórca umieścił je w stworzonych przez siebie naturach zgodnie ze swoją wolą, a „ci [ludzie], którzy byli
zdolniejsi,  zostali  odkrywcami  tych   nauk  w  rzeczach  naturalnych   (

in  naturis rerum

),  jak  to  na  przykładzie

Słońca,   Księżyca   i   gwiazd   łatwo   można   zrozumieć”,   a   przez   owe   nauki   rozumie   on   dające   się   odkryć
matematycznie   prawa   natury,   które   rządzą   ruchami   wymnienionych   ciał   niebieskich.   W   podsumowaniu
Alkuin wyraża zachwycającą myśl zawierającą w zalążku całą chrześcijańską teologię nauk przyrodniczych:

 

„Cóż innego w Słońcu,  Księżycu i gwiazdach rozważamy  i  podziwiamy, jeśli  nie  mądrość Stwórcy oraz ich
naturalne tory”

[78]

.

 

Teologiczny namysł nad stworzeniem nie powinien więc być uważany za przedsięwzięcie odrębne od refleksji
matematyczno-przyrodniczej ani bynajmniej jako coś jej przeciwstawnego: jedna i druga forma nauki ma się
wiązać   w   harmonijną   całość.   „Naturalne   tory”   obiektów   kosmicznych,   rozważane   w   ich   matematycznej
precyzji, pozwalają na tym większy zachwyt nad mądrością i finezją Stwórcy.

Alkuin w podobnym duchu interpretował też Biblię. Na przykład o Abrahamie pisze, że patriarcha ów zaczął
rozumieć  i  czcić  Boga  właśnie  wskutek rozważań  astronomicznych.  Ma  oczywiście  na myśli znaną  scenę  z
Księgi Rodzaju:

 

„[Bóg],  poleciwszy  Abramowi   wyjść   z  namiotu,  rzekł:  «Spójrz  na   niebo  i   policz  gwiazdy,  jeśli   zdołasz  to
uczynić»;  potem   dodał:  «Tak  liczne   będzie   twoje   potomstwo».  Abram   uwierzył   i   Pan   poczytał   mu   to  za
zasługę” (Rdz 15,5-6).

 

Początkiem odkrywania wielkości Bożego majestatu oraz odczytywania Bożego planu wobec człowieka była
konfrontacja z zadaniem wprawdzie przekraczającym ludzkie możliwości owego czasu („policz gwiazdy”), ale
podnoszącym myśl od stworzenia do Stwórcy.

Alkuin z nostalgią odnosi się do dawnych czasów, lepszych dla nauk przyrodniczych: „Mój nauczyciel często
mawiał, jak niezwykle mądrzy byli ci, którzy odkryli te nauki w naturze przyrody; wstydem jest wielkim, że
pozwoliliśmy owym naukom zaniknąć za naszych dni”

[79]

. Sytuacja taka – zdaniem Alkuina – nie najlepiej

świadczy o poziomie chrześcijańskiego zaangażowania, gdyż wiara powinna motywować uzdolnionych w tym

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

13 z 29

2011-03-06 23:02

background image

kierunku ludzi do aktywnych badań naukowych, albo przynajmniej do zainteresowania się nimi na tyle, by
poznać ich wyniki:

 

„Obecnie powszechna u wielu ludzi małoduszność sprawia, że nie troszczą się o [to, by poznać] racjonalność
stworzenia, którą Stworzyciel umieścił w naturach, [czyli w rzeczach stworzonych]. Wiesz dobrze, jak słodka
jest  w   rozważaniach   arytmetyka,  jak  konieczna  do  poznania  Pisma  Świętego,  jak  radośnie  jest  poznawać
gwiazdy niebieskie i ich tory”

[80]

.

 

Powraca   tu   wątek   harmonijnego   łączenia   Bożego   Objawienia   zawartego   w   Piśmie   Świętym   z   naukami
przyrodniczymi   oraz  wątek  drugi,  satysfakcji  intelektualnej   i   radości  płynącej   ze  zgłębiania  wiedzy  ścisłej.
Niestety – zauważa Alkuin – mało jest ludzi odczuwających tę słodycz arytmetyki. Szkoda też, że „rzadki to
przypadek, by ktoś starał się zgłębić” tajniki astronomii, częściej zaś zdarza się, że nawet „powstrzymuje się
tych studentów, którzy pragną je poznać”

[81]

.

Jakieś   wstępne   odkrywanie   śladów   Bożej   rozumności   w   matematycznych   aspektach   rzeczywistości
stworzonych znajdujemy w takich sformułowaniach jak na przykład to, że „wielki ów Stworzyciel, godny jest
podziwu   i   doskonały   w   swojej   naturze,   gdyż   wszystkiego   zechciał   dokonać   w   rytmie   doskonałej   liczby
sześć”

[82]

.   Dziś  pewnie   tę   samą   myśl   wyrażono   by  w   formie   o  wiele   bardziej   rozbudowanej,  być   może

twierdząc, że Stworzyciel zechciał wszystkiego dokonać tak, by posłuszne było równaniom praw fizyki. Ale
główną intuicję tego nurtu myślenia znajdujemy w zalążku już przy końcu VIII wieku.

Alkuin z zapałem pisze o „nauce sztuki Pitagorasa”, czyli o arytmetyce, marzy o stworzeniu we Francji nowej
Akademii Ateńskiej,  może  nawet  jeszcze  znakomitszej  niż  ta  pierwsza,  gdyż teraz „ozdobionej  nauczaniem
Chrystusa Pana”. Wiara nie ma jednak w tej nowej wizji 

zastąpić

 dawnej wiedzy Greków, ale ma się z nią

raczej  

złączyć

  w   nowej,   jakże   wspaniałej   syntezie   akademii   chrześcijańskiej,   w   której   siedem   sztuk

wyzwolonych   wzbogaconych   zostanie   dodatkowo   o   siedem   darów   Ducha   Świętego,   a   nowa   akademia
odznaczy się wszelkimi wartościami mądrości świeckiej

[83]

.

Alkuin   kusił   nawet   samego   cesarza   Karola   Wielkiego   tą   podwójną   intelektualną   perspektywą:   posłał   do
cesarza   zbiór   teologicznych   tez   uzasadnionych   wypowiedziami   ojców   Kościoła,   a   „ku   pełniejszej   radości”
dołączył do nich kilka przykładów z arytmetycznymi zawiłościami

[84]

. A w kolejnym liście zestawił metody

nauczania   słynnego  matematyka  greckiego  Pitagorasa   z  metodą   pedagogiczną   zastosowaną   w   niektórych
tekstach Ewangelii.

Król Karol Wielki przesłał Alkuinowi pytania dotyczące astronomii. Alkuin krótko odpowiedział na owe kwestie,
co daje nam dziś możliwość odtworzenia całej wymiany listów na temat tej dziedziny nauki. Alkuin jest też
być może autorem anonimowego zbioru zadań matematycznych, zatytułowanego 

Propositiones ad acuendos

iuvenes

. W każdym razie zbiór ten powstał w IX wieku w środowisku dworskim wschodnich Franków. Jest to

najstarszy   zbiór   zadań   matematycznych   w   języku   łacińskim   i   zawiera   pięćdziesiąt   sześć   zadań   z
pięćdziesięcioma trzema odpowiedziami. Alkuin zadawał żartobliwe pytania matematyczne również w liście
do Einharda

[85]

.

Niekiedy  śmiałość   w   zestawianiu   wiedzy  Bożej  z  nauką  ludzką  bywa  wprost  zaskakująca.  W  dialogowanej

Gramatyce

 Alkuina na pytanie ucznia, co oznacza tekst z Biblii: „Mądrość zbudowała sobie dom, wyciosała

siedem  kolumn”  (Prz 9,1),  pada  odpowiedź nauczyciela o  potrójnym   znaczeniu  tego  biblijnego  obrazu. Po
pierwsze, może to oznaczać Wcielenie Syna Bożego: Mądrość Boża zbudowała sobie w tej sposób świątynię
ludzkiego  ciała  i  przyozdobiła  ją  siedmioma  darami  Ducha  Świętego,  który  napełnił  Chrystusa.  Po  drugie,
może   to   oznaczać   ciało   całego   Kościoła   ozdobionego   tymi   samymi   darami.   Ale   owe   słowa   ze
starotestamentowej   Księgi   Przysłów   można   też  odnieść   do  tradycyjnego  zestawu   siedmiu   dyscyplin   sztuk
wyzwolonych, obejmującego przecież również nauki ścisłe: mądrość nauk też jest zatem wsparta na siedmiu
kolumnach.  Alkuin   wzbogaca  obrazowanie  swojej   wypowiedzi   i   od   kolumn   przechodzi   do  stopni:  nikt  nie
dojdzie   do   doskonałej   wiedzy,   jeśli   nie   posłuży   się   owymi   siedmioma   stopniami   w   swojej   intelektualnej
wędrówce

[86]

. Alkuin, poproszony wprost przez ucznia w dialogu 

Gramatyki

 o to, by wymienił tych siedem

szczebli,   wylicza   –  jak   moglibyśmy   się   tego   zresztą   spodziewać   –  między   innymi   arytmetykę,   geometrię,
muzykę i astronomię (którą nazywa astrologią; nie zapominajmy jednak, że etymologicznie słowo to oznacza
po  prostu   naukę  o  gwiazdach

[87]

).  To  jest  ścieżka,  jaką  należy  iść,  przygotowując   młodzieńczy  umysł  do

późniejszych zadań, których szczytem będzie zgłębianie nauk Pisma Świętego.

Jakże  przydałby  się  w   naszym   XXI   wieku   taki   program   studiów   teologicznych,  zawierających   przyrodniczą

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

14 z 29

2011-03-06 23:02

background image

propedeutykę! Jakże potrzebny byłby wniosek, sformułowany przez Alkuina na samym początku IX wieku, o
pożytku dla studium teologii biblijnej płynącym z budowania podstaw nie tylko humanistycznych, ale także
matematyczno-przyrodniczych:   „Tak   przeto   uzbrojeni   okażemy   się   ze   wszech   miar   niezwyciężonymi
obrońcami   prawdziwej   wiary   oraz   wyznawcami   prawdy”

[88]

.   Apologetyczne   podejście   do   wiary

chrześcijańskiej obejmuje prawdziwie profesjonalną znajomość nauk ścisłych o świecie.

Sięgniemy   teraz   po   inny   przykład   z   tego   samego   okresu   dla   zilustrowania   postawy   wobec   wiedzy
przyrodniczej w akademickich kręgach IX wieku. Zajrzymy mianowicie do pism kolejnego mnicha, Dungala
Pustelnika   (760-860).   Niezmiernie   pouczający   jest   jego   list   do   Karola   Wielkiego,   wyjaśniający   problem
dwukrotnego zaćmienia Słońca, co zdarzyło się akurat w roku 810. Być może niejeden człowiek XXI wieku,
wykształcony na popularnych mitach i stereotypach o tzw. ciemnym średniowieczu, zgadywałby, że mnich
Dungal odwoła się do takich pojęć jak kara Boża lub duchowa przestroga.

Tymczasem   nasz  pustelnik   zaczyna   od   trzeźwego   stwierdzenia   faktu,   że   badanie   przyczyn   tego   zjawiska
należy do kompetencji filozofów, a szczególnie fizyków

[89]

. Jaki był zakres określenia „fizycy” w tym okresie

w kręgu kultury Franków, możemy domyślać się z systematyki nauk dokonanej nieco wcześniej przez Alkuina,
który   –   jak   pamiętamy   –   dzielił   fizykę   na   arytmetykę,   astronomię,   astrologię,   mechanikę,   medycynę,
geometrię i muzykę

[90]

. Wyraźnie widać, że w opinii Dungala problem dotyczący zjawisk kosmicznych należy

rozstrzygać   siłami   naturalnego   rozumu,   w   czym   zdecydowanie   największymi   mistrzami   byli   starożytni
poganie.

Dlatego   Dungal   powołuje   się   najpierw   na   znane   mu   autorytety   z   dziedziny   nauk   przyrodniczych.   Są   to
Makrobiusz,  Cyceron,  Archimedes  i   Platon,  do  których   dołącza  jeszcze  zbiorowo  „Chaldejczyków”,  wiedząc
zapewne   o   sławie   starożytnych   astronomów   z   Babilonu.   Następnie   wykłada   pokrótce   przyjętą   wówczas
astronomiczną teorię o konstrukcji kosmosu, z całym aparatem pojęciowym sfer niebieskich, gwiazd stałych i
gwiazd   błądzących

[91]

.   Wyjaśnia,   że   Słońce,   Księżyc   i   pięć   znanych   wówczas   planet   krąży   wokół   Ziemi

według   skomplikowanych   i   trudnych   do   przewidzenia   torów.   Przechodzi   następnie   do  przypomnienia,   że
Księżyc nie ma własnego światła i świeci tylko odbitym od swojej powierzchni światłem Słońca. Udzielając
opisowego wyjaśnienia procesu przesłaniania Słońca przez bryłę Księżyca, z wyraźną nostalgią wspomina, że
starożytni  uczeni  potrafiliby  dokładnie  przewidzieć   zaćmienia  Słońca  i  podać   wynik  w  postaci  konkretnych
liczb   i   precyzyjnych   dat.   Z   podziwem   dla   dawnych   umiejętności   zapewnia,   że   ich   ustalenia   dotyczyłyby
przewidywania zaćmienia nie tylko na miesiąc czy rok wcześniej, ale nawet na setki czy tysiące lat. Zdaje
sobie sprawę, że tego typu umiejętności leżą poza zasięgiem jego możliwości oraz że przekraczają horyzonty
naukowe współczesnego mu pokolenia. Powodem nie jest jednak jakaś metafizyczna niemożność, a jedynie
niski poziom wykształcenia, którego Dungal był świadkiem na przełomie VIII i IX wieku:

 

„Gdyby ktoś w naszych czasach obdarzony był taką bystrością umysłu i taką samą zdolnością długotrwałej
koncentracji! Gdyby ktoś z taką samą gorliwością starannej obserwacji oraz badań i z takim samym spokojem
i   wnikliwością   jak   ludzie   poprzednich   epok   starał   się   przykładać   do   studiów   w   dziedzinie   astronomii   i
towarzyszących jej dyscyplin naukowych! Czyż nie trzeba przyznać, że z łatwością doszedłby do takiej samej
wiedzy i naukowych przewidywań, co ludzie starożytni?”

[92]

.

f. Fizyka gwiezdna i śpiewana

Zacznijmy  od   kolejnego   przykładu   autora   tworzącego   bliżej   końca   pierwszego   tysiąclecia   chrześcijaństwa
zachodniego, aby potem wrócić jeszcze raz do Alkuina, tym razem jednak w kwestii jego rozumienia opisu
stworzenia z Księgi Rodzaju. Najpierw jednak skorzystajmy z wyjaśnień następnego benedyktyna, Christiana
Druthmara,   który   tworzył   w   połowie   IX   wieku.   W   jego   wykładzie   na   temat   Ewangelii   św.   Mateusza
znajdziemy  potwierdzenie,  że nauki  matematyczno-przyrodnicze  powszechnie  zaliczano  do  działów filozofii,
włączając badanie natury siłami ludzkiego rozumu w dzieło poznawania Boga poprzez zaznajomienie się z
Jego stworzeniem:

 

„Trzy   rodzaje   filozofii   były   znane   pośród   wszystkich   uczonych:   […]   fizyka,   etyka   i   logika,   czyli   [filozofia]
naturalna,  moralna  i   racjonalna.  W   fizyce,  czyli   w   nauce  o  naturze,  porządek  badania  następuje  według
natury,   gdyż  fizykę   uczeni   dzielą   na   cztery   działy:  na   arytmetykę,   geometrię   i   muzykę   oraz  astronomię.
Nazywają   się   też   [te   działy]:   liczbowym   (

numeralis

),   mierzalnym   (

mensuralis

),   śpiewnym   (

cantilenaris

)   i

gwiezdnym (

sideralis

)”

[93]

.

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

15 z 29

2011-03-06 23:02

background image

Syn Boży jest ostatecznym źródłem mądrości nie tylko teologicznej, ale i przyrodniczej. Od Niego pochodzi
przecież  nie tylko  mądrość  Salomona,  ale  także  znana naukowcom  wiedza  naturalna: On  „Adama  nauczył
wszelkiej fizyki i Abrahama astrologii”

[94]

, stwierdza Druthmar, a my przypominamy sobie znaczenie słowa

„astrologia”   (etymologicznie:   nauka   o   gwiazdach),   jak   również   biblijny   kontekst   pozwalający   uważać
Abrahama w tym znaczeniu za „astrologa” (Rdz 15). Prawda jest przecież jedna, choć na pewno ma różne
aspekty   odzwierciedlone   w   różnych   działach   nauki.   Dlatego   tak   jak   Żydzi   poznawali   Boga   na   podstawie
biblijnego Prawa (

per legem

), tak filozofowie pogańscy poznali Stwórcę świata przez nauki przyrodnicze (

per

naturalem scientiam

)

[95]

.

Powrócimy teraz jeszcze na chwilę do największego umysłu przełomu VIII i IX wieku, jakim był niewątpliwie
Alkuin.   Interesujący   przykład   łączenia   zainteresowań   naukowych   z   teologicznymi   znajdziemy   w
odpowiedziach   na   pytania   przedstawione   mu   przez   pewnego   prezbitera   imieniem   Sigwulf

[96]

.   Wszystkie

pytania w liczbie dwustu trzydziestu jeden dotyczą rozumienia Księgi Rodzaju, toteż siłą rzeczy spora część z
nich odnosi się do tego, jak rozumieć rozmaite wyrażenia biblijne opisujące stworzenie świata.

Niektóre mają  charakter  bardzo szeroki, jak na  przykład pytanie dziewiętnaste, stawiające  problem, na  ile
sposobów działał Bóg, stwarzając świat (

Quot modis est operatio divina?

). W odpowiedzi Alkuina znajdziemy

stare intuicje Augustyna odnoszące się do rozróżnienia działania właściwego Bogu, które jest pozaczasowe,
od   ludzkiego   opisu   tego   działania   w   kategoriach,   które   byłyby   zrozumiałe   dla   człowieka.   Dlatego   z
konieczności  biblijne opisy  zostały ubrane w  literackie  szaty następstwa  czasowego.  Biorąc to pod  uwagę,
Alkuin odpowiada, że sposoby działania Bożego są cztery:

–  wyrażenie  „Bóg   rzekł”  odnosi   się  do  działania  Absolutu,  który  jest  ponad   czasem:  „w   rozporządzeniach
Słowa wszystko jest wiekuiste”;

–  rozróżnianie   czasowych   etapów   działania   Bożego  jest   antropomorfizmem,  gdyż  „Ten,  co  żyje   wiecznie,
stworzył wszystko naraz” (Syr 18,1)

[97]

;

– rozróżnienie na sześć dni stworzenia to raczej rozróżnienie sześciu różnych rodzajów stworzeń Bożych;

–   co   szczególnie   interesujące,   Alkuin   przeczuwa   istnienie   pewnego   rozwoju   czy   ewolucji   w   Bożym
stworzeniu: „z nasion pierwotnych nie powstają gatunki nieznane, ale te znane często zmieniają się, aby nie
zginęły”.

W odpowiedzi na pytanie dwudzieste Alkuin wyraźnie rozgranicza te elementy stworzenia, które Bóg powołał
do  istnienia  z  nicości  (używa  wyrażenia 

de

 

nihilo

),  i  te,  które  powstały  przez  formowanie  się  gotowej  już

materii. Jeśli pozwolimy sobie na anachroniczne przetłumaczenie na nasze współczesne pojęcia używanych
wtedy  nazw   czterech   elementów   składowych   całego  materialnego  świata  (zwano  je  wtedy  żywiołami),  to
można   by   się   pokusić   o   stwierdzenie,   że   według   Alkiuna   z   nicości   powstały  tylko   ówczesne   „pierwiastki
chemiczne” (oraz  energia). W roli analogicznej do  dzisiejszych pierwiastków chemicznych Alkuin  wymienia
ziemię (

terra

), powietrze (

aer

), wodę (

aqua

). Wydaje się, że rolę czwartego elementu, ognia, spełnia światło

(

lux

). Dolicza do tego oczywiście niebo (

coelum

) jako osobny, piąty element, gdyż w tamtych  czasach  nie

było   możliwości   praktycznego   sprawdzenia,   z   jakiego   rodzaju   materii   zbudowanie   są   niedostępne   dla
człowieka regiony wszechświata. W sumie mamy więc cztery elementy, spełniające w ówczesnej fizyce rolę
dzisiejszych pierwiastków, oraz hipotetyczny element piąty materii obiektów kosmicznych.

Alkuin   zauważa,  że   z  biblijnego  opisu   wynika   dalej,  iż  do  stworzeń   uczynionych   bezpośrednio, 

de

 

nihilo

,

należą też duchowe natury rozumne: aniołowie (

angeli

) i ludzka dusza (

anima hominis

). Jednak ludzkie ciało

już   nie:   Biblia   wyraźnie   stwierdza,   że   powstało   ono   z   istniejącej   uprzednio   materii,   a   więc   nie   zostało
stworzone   z   niczego.   Ciało   ludzkie,   podobnie   jak   rośliny   i   zwierzęta,   nie   jest   wynikiem   bezpośredniego
stworzenia,  ale  skutkiem  współdziałania Bożej mocy  z  siłami  natury.  Rośliny  i zwierzęta powstały  przecież
wskutek  możliwości  ukrytych   ostatecznie  „w   ziemi”  (czyli   w   fundamentalnym   elemencie  ówczesnej   fizyki):
„Ziemia  wydała  rośliny  zielone”  (Rdz  1,12),  czytamy  w   Księdze  Rodzaju,  oraz  dalej:  „Niechaj   ziemia  wyda
istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!” (Rdz 1,24).
Podobnie i ciało  ludzkie  nie powstało z  nicości, 

de

 

nihilo

. Powstało z  uprzednio  już istniejącego  elementu

materialnego.   Tylko   element   niematerialny,   duchowy,  został   uczyniony   osobnym   aktem   stwórczym   Boga:
„Pan  Bóg  ulepił człowieka  z prochu  ziemi  i  tchnął w  jego nozdrza tchnienie życia,  wskutek  czego  stał się
człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7).

Oczywiście   wszystko   to   trzeba   rozumieć   na   tle   ówczesnego   zakresu   pojęć   fizycznych,   astronomicznych,
zoologicznych czy botanicznych, ale generalnie rozumienie opisu stworzenia prezentowane przez Alkuina nie
skłania się na przykład w stronę dzisiejszego amerykańskiego fundamentalizmu biblijnego. Zmierza raczej ku

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

16 z 29

2011-03-06 23:02

background image

harmonizacji  stanu   wiedzy  przyrodniczej  z  tym,  czego  dowiadujemy  się  z  Biblii.  Nauki   o  otaczającym   nas
świecie, dostarczając wiedzy o przyrodzie, ułatwiają rozumienie Pisma Świętego, przekazującego prawdę o
Bożym stworzeniu.

Tendencję tę rozpoznamy równie wyraźnie w pytaniu sto trzydziestym szóstym. Prezbiter Sigwulf pytał tam:
„Czy przed potopem padały deszcze?”. Powód zadania tego pytania nie jest całkiem jasny, ale nie jest to dla
nas   tutaj   takie   ważne.   I   tak   bardzo   pouczająca   jest   odpowiedź   Alkuina,   nad   którą   przez   chwilę   się
zatrzymamy. W pierwszej chwili jego rozumowanie wydaje się mało komunikatywne:

 

„Wydaje się, że nie, gdyż tęcza nie powstaje inaczej jak tylko z promieni słońca i z wilgotnej chmury. Może
więc było tak, że ziemia była użyźniana wodami rosy i źródeł jak w Egipcie”

[98]

.

 

Jaka logika kryje się za tymi zagadkowymi na razie słowami? Alkuin z jednej strony jest teologiem wiernym
słowu Bożemu, pamięta więc, że w Starym Testamencie tęcza wspomniana jest jako Boży znak: „A to jest
znak przymierza, które Ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój
kładę na obłoki,  aby był  znakiem  przymierza  między Mną  a  ziemią”  (Rdz  9,12-13).  Wydaje  mu  się wobec
tego, że tęcza raczej nie pojawiała się przed potopem, jako że Noe i jego synowie ujrzeli to zjawisko po raz
pierwszy w życiu.

Z drugiej jednak strony Alkuin jest człowiekiem renesansu (choć dopiero renesansu karolińskiego z VIII w.).
Dlatego wie z lektury autorów starożytnych, że tęcza jest zjawiskiem przyrodniczym, które można wyjaśnić na
bazie   zasad   optyki   fizycznej.   Fenomen   tęczy   powstaje   wskutek   przechodzenia   promieni   słońca   „przez
wilgotną chmurę”. Nie jest tu istotne, że wyjaśnienie to jest jeszcze mało precyzyjne, że trzeba będzie czekać
do   czasów   nowożytnych   na   odkrycie   praw   rozszczepienia   i   załamania   światła   w   kroplach   cieczy.   To,   co
naprawdę ważne, jawi się już przed oczami Alkuina w całej pełni: tęcza jest znakiem Bożego przymierza, co
nie przeszkadza bynajmniej temu, że jest ona równocześnie naturalnym zjawiskiem optycznym. Gdyby przed
czasami   Noego   padał   deszcz,   to   co   pewien   czas   pojawiałaby   się   tęcza,   gdyż   należy   ona   do   porządku
przyrody.

Czy   zatem   tęcza   jest   znakiem   Bożego   przymierza?   Tak,   gdyż   Bóg   przemawia   do   człowieka   także   przez
naturalne zjawiska. A czy wyjaśnianie jej za pomocą praw optyki nie jest wobec tego zamachem na wiarę w
tekst   Biblii?   Nie,   gdyż   wyjaśnienie   powstawania   tęczy   na   bazie   praw   przyrody   wcale   nie   umniejsza   jej
symbolicznej   roli   jako   naturalnego   znaku.   Fizyczny   mechanizm   tworzenia   się   tęczy  to   jedno   zagadnienie
(przyrodnicze), a symboliczne przemawianie Boga do serca człowieka to problem odrębny (teologiczny).

Od zagadnień tęczy wrócimy jednak jeszcze na chwilę do pytań dotyczących bardziej bezpośrednio opisów
stworzenia z Księgi Rodzaju. Oto pytanie trzydzieste czwarte: „Co oznacza, że «tak upłynął wieczór i poranek
–   dzień   pierwszy»   (Rdz   1,5)?”.   Podobnie   jak   to   widzieliśmy   u   św.   Augustyna,   odpowiedź
wczesnośredniowiecznego mnicha zawstydza niejednego dzisiejszego fundamentalistę: „Oznacza to, że jedno
dzieło   się   skończyło,   a   drugie   się   zaczyna”.   Wieczór   i   poranek   stworzenia   to   nie   punkty   wyznaczone
wskazówkami zegara pierwszej, dwudziestoczterogodzinnej doby Bożej pracy, to sposób oddzielenia kategorii
stwarzanych przez Boga bytów. Pojęcia wieczoru i poranka są konieczne na potrzeby literackiego opisu, ale
trzeba pamiętać, że działanie Boga jest ponadczasowe i nie podlega ograniczeniom ani dni, ani wieków.

 

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

17 z 29

2011-03-06 23:02

background image

 

Rys.  8.  Od  późniejszego  średniowiecza  w zachodniej Europie  znane  były poglądowe  modele wszechświata
zwane sferami armilarnymi (astrolabium sferyczne)

[99]

 

 

g. Arytmetyczny język księgi stworzenia

Następnym   z  wielkich   autorów   wczesnego  średniowiecza  jest   Jan   Szkot   Eriugena  (815-877).  Jedną  część
swojego przydomka zawdzięczał temu, że irlandzką wyspę określano też mianem Scotia, a część drugą temu,
że był Irlandczykiem (Celtowie zwali Irlandię Eriu). Wyraźnie przerastał swoimi intelektualnymi horyzontami
wymieniony  poprzednio  szereg encyklopedystów. Nic dziwnego,  że  powołano go  na stanowisko  kierownika
szkoły   książęcej.   Zatrzymamy   się   pokrótce   nad   kilkoma   myślami   tego   średniowiecznego   myśliciela,   które
zilustrują jego dążenie do łączenia wiedzy przyrodniczej z duchowością chrześcijańską.

Zaczniemy od pewnego tekstu o charakterze duszpasterskim. Eriugena w swojej homilii na temat Prologu do
Ewangelii św. Jana, w nieco dłuższym wywodzie głosi pochwałę rozumu. Wprawdzie – jak pisze – „światło
boskiej wiedzy oddaliło się od świata, od kiedy ludzkość opuściła Boga”, to jednak obecnie w dalszym ciągu
„owo wieczne światło objawia się światu na dwa sposoby: przez Biblię oraz przez stworzenie (

per Scripturam

et creaturam

)”. Co więcej:

 

„Boska wiedza może odnowić się w nas tylko przez czytanie Pisma Świętego oraz przez obserwację stworzeń.
Ucz się słów Pisma i pojmij ich znaczenie w swej duszy, a odkryjesz Słowo. Poznaj formy i piękno rzeczy
materialnych przez zmysły naturalne, a w nich pojmiesz słowo Boże”

[100]

.

 

Podobnie   jak  niektórzy  wspomniani   już  wcześniej   pisarze   chrześcijańscy,   tak  i   Eriugena   powołuje   się   na
ulubiony   przez   ojców   Kościoła   fragment   Pisma   Świętego,   mianowicie   urywek   z   Listu   do   Rzymian:

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

18 z 29

2011-03-06 23:02

background image

„niewidzialne   przymioty  Boga   stają   się  widzialne   dla  umysłu   przez  Jego  dzieła”  (por.  Rz  1,20)

[101]

.  Ten

biblijny  tekst   odnosił   się  oryginalnie   do  pogańskich   mędrców,  o  których   Apostoł   pisał,  że  pomimo  braku
dostępu do Objawienia Bożego mogą spotkać Boga przez zgłębianie tajników natury. Byłoby to wprawdzie
spotkanie   ograniczone   i   fragmentaryczne,   ale   jednak   realne.   Dlaczego   jednak   droga   do   Boga   przez
poznawanie materialnego świata jest w ogóle możliwa? Eriugena podpowie nam, że dzieje tak dlatego, gdyż
jest to odtwarzanie tej drogi, którą sam Bóg wybrał najpierw przy stworzeniu:

 

„Kiedy czytamy w Ewangelii, że «na początku był 

logos

», można to przetłumaczyć albo «na początku było

Słowo   (

Verbum

)»,   albo   «na   początku   był   rozum   (

ratio

)»,   albo   «na   początku   była   przyczyna   (

causa

)».

Możemy  używać   wszystkich   tych   formuł   i   nie  oddalimy  się  od   prawdy,  gdyż  Jednorodzony  Syn   Ojca  jest
zarówno   «Słowem»,   «rozumem»,   jak   i   «przyczyną».   […]   Jest   On   «rozumem»,   gdyż   jest   wzorcowym
modelem wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”

[102]

.

 

Skoro Syn Boży jest wzorcowym modelem wszystkich rzeczy stworzonych, to im lepiej poznamy stworzenia,
tym   bardziej   zbliżymy   się   do   poznania   tego   wyjściowego   modelu.   Używając   języka   św.   Pawła,   można
powiedzieć,   że   widzialne   dzieła   Boże,   zwłaszcza   poznawane   przez   naukę,   pozwolą   uchwycić   umysłem
niektóre przymioty Boga, takie jak Jego mądrość czy dobroć. Ten schemat myślowy przybiera czasem o wiele
konkretniejsze formy i staje się bezpośrednią zachętą do studiowania zagadnień przyrodniczych, aby zbliżyć
się w ten sposób do Boga.

Biblia   jest   w   tym   naukowym   przedsięwzięciu   jak   najbardziej   potrzebna,   ale   na   swój   sposób.   Eriugena
znajduje   w   Piśmie   Świętym   nie   tyle   bezpośrednie   źródło   wiedzy   o   przyrodzie,   co   raczej   pośrednie
zaproszenie, aby taką wiedzę zdobywać. Objawiona księga Biblii zachęca, by odczytywać ślady działania Boga
także w księdze Bożego stworzenia. Na przykład Pismo Święte nie podaje wprawdzie odległości Ziemi od ciał
niebieskich,   ale   za   to   stawia   pytanie:   „Wysokość   nieba   […]   któż   potrafi   zbadać?”   (Syr   1,3),   zachęcając
astronomów do szukania odpowiedzi. Eriugena wyciąga z tego następujący wniosek:

 

„Nie  myślę,  aby  ten   świat  pozostawał   poza  zasięgiem   natury  rozumnej   […].  Autorytet  Boga  nie  tylko  nie
zakazuje, ale nawet wzywa do zdobywania wiedzy o rzeczach widzialnych i niewidzialnych. […] Nie jest to
jakiś mały krok, ale wielki: przechodzić od rzeczy zmysłowych do rozumienia rzeczy pojęciowych, gdyż tak jak
idzie się od zmysłów do intelektu, tak też powraca się do Boga drogą stworzonego świata (

per creaturam ad

Deum

)”

[103]

.

 

Ten   wczesnośredniowieczny  autor   udziela   dalej   następującej   zachęty   do   zgłębiania   nauk   przyrodniczych,
zadziwiająco śmiałej w zestawianiu rzeczywistości duchowych i naturalnych. Oto podczas przemienienia na
górze – pisze Eriugena – zajaśniało zarówno słowo Chrystusa, jak i Jego odzienie (por. Łk 9,28-36). Jedno i
drugie   jest   rodzajem   szaty   Syna   Bożego:   słowo,   za   którym   kryje   się   Jego   Bóstwo,   oraz   odzienie,   które
jaśniejąc,  objawiło  Jego  chwałę.  Jeśli  chrześcijanie  tak  gorliwie  badają  słowo  Objawienia,  aby  dotrzeć   do
Tego,   którego   jest   ono   szatą,   to   dlaczegóż   miałoby   się   zabraniać   naukowego   badania   widzialnego
stworzenia?   Eriugena  podsuwa  znany  nam   już  przykład   Abrahama,  który  poznał   Boga  nie  poprzez  słowo
Biblii (wtedy przecież jeszcze nie została spisana), ale przez namysł nad gwiazdami. Wzorem innych autorów
pierwszego   tysiąclecia   Eriugena   wskazuje   na   lud   Izraela   wychodzący   z   Egiptu   wraz   z   łupami:   Izraelici
spożytkowali   wyniesione   dobra   na   służbę   Bożą.   Podobnie   trzeba   czynić   ze   zdobyczami   filozofów   (czyli
matematyków i astronomów) w celu badania przyrody. Zapewne – ocenia Eriugena – błądzili jako poganie,
ale błędem owych filozofów było przecież nie zgłębianie nauk przyrodniczych, ale to, że poza przyrodą nie
szukali  Boga.  Eriugena  z  grona  pogańskich   filozofów   wyróżnia  jedynie  Platona,  który  według   niego  umiał
godzić jedno z drugim i poczynił znaczne postępy na rozumowej drodze do Boga

[104]

.

 

Ślady Boga w kosmosie

Przejdziemy  teraz do  bardziej szczegółowych zagadnień poruszanych  przez Eriugenę. Naukę zajmującą się
badaniem kosmosu nazywa astrologią, ale nauczyliśmy się już przy poprzednich okazjach, aby rozumieć ten
termin   zgodnie   z   duchem   czasu.   Astrologia   nie   kojarzy   się   Eriugenie   z   magią,   gdyż   jest   to   „dyscyplina
badająca   położenie,   ruch   i   krążenie   ciał   niebieskich   w   różnych   okresach   czasu”

[105]

.   Zgodnie   z   tak

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

19 z 29

2011-03-06 23:02

background image

racjonalnym   podejściem   Eriugena   przedstawia   nam   uzyskane   przez   tę   naukę   wyniki,   potrzebne   do
prawidłowego oglądu świata, w którym żyjemy.

Powołując   się  na  starożytnego  astronoma   greckiego  Eratostenesa,  podaje   obliczone  przez  niego  rozmiary
rozmaitych   ciał   niebieskich,   a   nawet   całego   kosmosu.   Zwraca   przy   tym   uwagę,   że   liczby   wyrażające   te
wielkości pozostają do siebie w harmonijnych proporcjach

[106]

. Korzystając z wyników Eratostenesa, podaje

nie tylko oszacowane rozmiary Ziemi, Księżyca i Słońca, ale też metodę ich uzyskania, co wyraźnie odbiega
od postępowania jego poprzedników, zwłaszcza autorów wczesnośredniowiecznych encyklopedii naukowych.
Ci   zadowalali   się   po  prostu   przytoczeniem   liczb   podanych   przez  starożytnego  astronoma,  a   za   argument
starczał  im   autorytet  wielkiego  mistrza  poprzednich   wieków.  Eriugena  informuje  tymczasem,  jak  dojść   do
konkretnego   wyniku   astronomicznego.   Wyjaśnia,   że   w   tym   celu   korzysta   się   najpierw   ze   znajomości
rozmiarów kuli ziemskiej, a ich obliczenie jest pierwszym krokiem całego rozumowania. Potem korzysta się z
oszacowania   wielkości   cienia   Ziemi   na   Księżycu   podczas  jego  zaćmienia.  W   ten   sposób   w   drugim   kroku
można   obliczyć   w   przybliżeniu   wielkość   Księżyca.  Następnie   porównuje   się   wielkość   Księżyca   ze   Słońcem
podczas  zaćmienia  Słońca

[107]

.  Ten   ostatni  krok  jest  najsłabszym   punktem   całego  rozumowania,  gdyż  w

czasie  zaćmienia  mamy  dwie  niewiadome:  odległość   Ziemi   od   Słońca  oraz  jego  promień.  Z  tej  przyczyny
Eriugena przyznaje, że trudno oszacować rozmiary Słońca

[108]

.

Oto jak generalnie wygląda mechanizm bezpośredniego sąsiedztwa naszego globu, tak jak wyłania się to z
całości prezentacji Eriugeny:

 

„Według nauk przyrodniczych ciemności i noc nie inaczej rozumiemy jak tylko jako cień w kształcie stożka
rzucany   przez   Ziemię,   [która   znajduje   się]   na   drodze   promieni   słonecznych.   Cień   ten   jest   zawsze   z
przeciwnej strony kuli [słonecznego] światła”

[109]

.

 

Eriugena nie tylko Słońce nazywa kulą (

globus solaris

)

[110]

. To samo określenie służy mu do opisu Ziemi,

którą   nazywa   „kulą   ziemską”   (

globus   terrenus

)

[111]

.   Kiedy   mówi   o   przestrzeni   kosmicznej,   nazywa   ją

przestrzenią „między kulą ziemską a chórami gwiazd”

[112]

. Tego samego kształtu są też planety, „kule lekkie

i  duchowe”

[113]

,  tak samo  wygląda  Księżyc  – skoro  „obraca  się  księżycowa kula” (

lunaris globus volvitur

)

[114]

.

Szczególnie   interesujące   są   przypominane   przez  Eriugenę   wyniki   zastanawiania   się   starożytnych   autorów
pogańskich nad rozmiarami całego wszechświata

[115]

. Ogólnie można powiedzieć, że o ile wyniki obliczeń

wielkości   astronomicznych   są   zdumiewająco   dokładne   co   do   rozmiarów   samej   Ziemi   i   całkiem   dobre   w
bezpośrednim kosmicznym sąsiedztwie naszego globu, to ich precyzja wyraźnie spada w miarę oddalania się
od kuli ziemskiej. Co do rozmiarów kosmosu jako całości, to te liczby zostały już dramatycznie zaniżone.

W naszych czasach często zaczyna się ocenę wartości tego typu wyliczeń sprzed wieków od porównywania
znanych   nam   dziś   rozmiarów   wszechświata   mierzonego   na   miliardy   lat   świetlnych   z   powtarzanymi   w
średniowieczu starożytnymi wyliczeniami, które prowadziły do wizji kosmosu o rozmiarach rzędu co najwyżej
setek milionów kilometrów. Jednak o wiele owocniejsze wydaje się podejście inne: owszem, to prawda, że
rzuca się w oczy radykalne niedoszacowanie kosmicznych rozmiarów przez starożytnych badaczy, ale przecież
absolutnie   zdumiewające   jest   to,   że   rachunki   dotyczące   bezpośredniego   sąsiedztwa   kosmicznego   naszej
planety były zadziwiająco dokładne!

Przede wszystkim więc obwód samej Ziemi podawano bardzo precyzyjnie: około 40 tysięcy kilometrów. Jest
to   praktycznie   tyle   samo,   ile   podają   dzisiejsze   wyliczenia.   Podobnie   zadziwiająco   dobrze   podana   jest
odległość od Ziemi do Księżyca. Ma ona wynosić według tych przekazywanych w średniowieczu informacji
prawie 121 tysięcy kilometrów. Jest to z grubsza tylko trzy razy mniej, niż wskazują nowoczesne pomiary. Co
do   rzędu   wielkości   jest   to   więc   wynik   całkiem   dobry:   uzyskiwano   go   przecież   dzięki   obserwacjom
dokonywanym   tylko   gołym   okiem,   a   podstawowym   instrumentem   pomiarowym   były   kijki   używane   do
mierzenia długości słonecznego cienia o różnych porach dnia. Gorzej jest z odległością Ziemi od Słońca; ta
jest  zaniżona  już  nawet  co  do  rzędu   wielkości:  mniej  więcej   tysiąc   razy  za  mała.  Z   kolei  wielkość   całego
kosmosu, czyli odległość do gwiazd, jest już zaniżona o gigantyczne rzędy wielkości. Jednym z powodów był
fakt, że wielkość samej Ziemi oraz wielkość Księżyca i odległość do niego mierzono za pomocą rzeczywistych
proporcji   geometrycznych.  Natomiast  z  braku   jakichkolwiek  odniesień   przy  przedłużeniu   tej   procedury  na
dalsze  ciała  niebieskie  uciekano  się  po  prostu   do  założenia,  że  odległości  od   kolejnych   planet  czy  gwiazd
będą układać się w harmonijne proporcje liczb niezbyt obiegających od siebie rzędem wielkości. Metoda ta

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

20 z 29

2011-03-06 23:02

background image

okazała   się   zawodna;   po   wiekach   wszechświat   okazał   się   znacznie   większy,   niż   to   w   średniowieczu   się
wydawało. Jako intuicja wskazująca na matematyczne podłoże konstrukcji całego świata metoda ta okazała
się jednak nadzwyczaj owocna. Materialna rzeczywistość jawiła się według niej jako całość uporządkowana
według   matematycznych   reguł.  Bóg,  stwarzając   świat,  posłużył   się  więc   odwiecznie  istniejącymi  prawami
matematycznymi. Ten właśnie aspekt myśli Eriugeny będzie przedmiotem naszych następnych rozważań.

 

Arytmetyczny język księgi stworzenia

Czas  teraz  na   krok  w   głąb   księgi   natury.  Już  sama   treść   tej   księgi   jest   dla   Eriugeny  czymś  niezmiernie
fascynującym, ale jeszcze ciekawsze wydaje mu się poznawanie języka, jakim jest napisana, i jego gramatyki.
Jest to język matematyczny, a jego gramatyką jest arytmetyka. Spośród wszelkich argumentów racjonalnych
Eriugena wysoko cenił sobie właśnie arytmetykę. „Dowody arytmetyczne chętnie przyjmuję”, pisał, dając przy
okazji wyraz swojemu niewzruszonemu zaufaniu do metod matematycznych: arytmetyka według niego „ani
się nie myli, ani ludzi w błąd nie wprowadza”. Jeśli zdarzy się, że ludzie mniej zdolni popełniają w niej błędy,
to nie jest to winą owej nauki, lecz należy to przypisać intelektualnej ociężałości tych, którzy nieostrożnie ją
stosują

[116]

.

Pisząc   obszernie  o arytmetyce

[117]

,  podkreśla,  że  nie  chodzi tu  jedynie  o jakąś  umiejętność  praktycznych

rachunków, o liczenie rzeczy materialnych. To, co „mędrcy rozważają w nauce arytmetycznej, to nie liczba
zwierząt lub roślin, czy innych podobnych ciał lub rzeczy”. Nie, przedmiotem matematyki są byty idealne. Są
to liczby „pojęte intelektualnie, niewidzialne i niecielesne, utworzone tylko  przez samą naukę, które nie są
związane   z  żadnym   innym   [materialnym]   przedmiotem”  –  to  właśnie   rozważa   się   w   arytmetyce.   Bardzo
ważne   jest   to,   że   mają   one   swój   własny  byt,   niezależny  od   przedmiotów   materialnych.   Z   tego   powodu
rządzące   nimi   reguły   muszą   być   wywiedzione   przez   intelektualny   namysł   człowieka   parającego   się
matematyką, a nie przez prostą obserwację rzeczy materialnych.

Dlatego trzeba zadziwiać się faktem, że rzeczywistość świata obserwowana przez człowieka, a zwłaszcza ta
badana przez astronomię, podlega zasadom wywiedzionym przez abstrakcyjne rozumowanie matematyczne.
Matematyka nie jest podporządkowana przedmiotom materialnym; raczej odwrotnie, to one są jej posłuszne:
arytmetyka nie jest tym, 

co

 liczymy, ale tym, za 

pomocą czego

 liczymy.

Arytmetykę   poznaje   się   nie   przez   zestawianie   właściwości   przedmiotów   materialnych,   ani   nawet
wyobrażonych   przez  umysł   człowieka.  Drogą   do  niej   jest   czysta   abstrakcja   w   oderwaniu   od   konkretnych
przedmiotów.   Przedmiotem   jej   rozważań   są   byty   dostępne   poza   wszelką   obserwacją   materialnej
rzeczywistości,   a   poznawalne   tylko   umysłem   (

solo   intellectu

),   w   naukowej   mądrości.   W   tym   sensie

arytmetyka daje udział w Bożym rozumie, dzięki niej człowiek ma dostęp do języka, w jakim napisana została
księga natury.

To   samo   dotyczy   pokrewnej   dziedziny   matematycznej,   mianowicie   geometrii.   Kiedy   Eriugena   przytacza
przykład   trójkąta,   figury   geometrycznej,   wówczas   podkreśla   z   naciskiem,   że   nie   mówi   tu   o   „trójkącie
wyobrażonym (

phantasticum triangulum

), który z duszy za pomocą pamięci spłynąłby do zmysłów, a z nich

do [narysowanej] figury poznawalnej przez zmysły”. Podobnie przedmiotem matematycznej refleksji nie jest
obraz,   który   na   podstawie   narysowanej   figury   poprzez   poznające   ją   zmysły   zostałby   wyryty   w   pamięci
ludzkiej.  Nie,  chodzi   mu   o  pojęcie  trójkąta,  gdzie  tworzące  go  odcinki   i  kąty  nie  leżą  obok  siebie,  jak  na
rysunku,   ale   intelektualnie   wchodzą   w   skład   pojęcia,   nierozdzielnie   ze   sobą   złączone:   „w   jednym   i   tym
samym pojęciu geometrycznym wszystko jest zjednoczone”

[118]

.

Wróćmy  jednak  do  arytmetyki.  Jest   ona  nauką  naturalną,  a  nie   teologią;  dotyczy  przyrody,  a  nie   świata
duchowego.   Jest   nawet   bardziej   fundamentalna   od   wszelkich   nauk   przyrodniczych.   Jest   tak   dlatego,   że
stanowi   niewzruszony   fundament   bardziej   praktycznych   działów   matematyczno-fizycznych:   geometrii,
astronomii i muzyki. Jest ich podstawową przyczyną i zasadą (

primordialis causa atque principium

).

W   swoich   sformułowaniach   Eriugena   posuwa   się   do   śmiałości   zrozumiałej   w   pełni   zapewne   dopiero   w
świetle odkryć fizyki XX wieku:

 

„Niezmierzone mnóstwo wszelkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych przyjmuje swoją istotę według zasad
matematycznych, które bada arytmetyka. Świadczy o tym odkrywca tej nauki, Pitagoras, filozof najwyższej
rangi. Przekonywał on, że istotą wszystkich rzeczy, widzialnych i niewidzialnych, jest liczba

.

 A i Pismo Święte

temu nie przeczy, skoro mówi: «Ty wszystko urządziłeś według miary i liczby, i wagi!» (Mdr 11,20)”

[119]

.

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

21 z 29

2011-03-06 23:02

background image

 

W   oczach   Eriugeny   arytmetyka   jest   nauką   konieczną   –  w   tym   sensie,   że   jej   rezultat   wynika   z  logicznej
konieczności,  a  nie  z  eksperymentu.  Matematyczna  racjonalność   świata  nie  płynie  z  analizy  rzeczywistości
materialnej, lecz z analizy rzeczywistości matematycznej.

Dotyczy to nie tylko konkretnych przedmiotów, ale także czasu i przestrzeni, jeśli i te wielkości włączyć do
rzeczy stworzonych. Czas i przestrzeń też rządzą się prawami matematyki, które to prawa są – zgodnie ze
swoją  ponadczasową  naturą  –  wobec   nich   pierwotne.  Byty  matematyczne  istniejące  w   świecie  idealnym,
poznawalnym poprzez ścisłe rozumowanie naukowe, poprzedzają swoim trwaniem zarówno przestrzeń, jak i
czas. Byty matematyczne są więc rzeczywistością stworzoną, ale wieczną; są matrycą stworzenia świata, są
Bożym   planem,   według   którego   można   odczytać   stworzenie.   Ich   wieczność   nie   jest   tym   samym,   co
odwieczność Boga, ale oznacza, że nawet czas jest im posłuszny, gdyż upływa zgodnie z regułami fizyki.

Eriugena prowadzi tego typu rozważania o naturze matematyki i wieczności liczb w książce 

De aeternitate

numerorum

[120]

; powraca do nich w swoim arcydziele 

Periphyseon

, gdzie wywodzi, że liczby są wieczne –

jak powiedzielibyśmy dzisiaj – w matematyce teoretycznej oraz stosowanej

[121]

.

Trzeba  przyznać,  że  te  ostatnie  tezy  Eriugeny  na  temat  istoty  bytów   matematycznych   oraz  ich   relacji  do
materialnego świata mogą przyprawić o zawrót głowy. Matematyka jawi się jako nauka o świecie idealnym,
istniejącym   poza   materialną   rzeczywistością   ziemską   oraz   ponadczasowym.   Nic   więc   dziwnego,   że
rzeczywistość poznawana stopniowo przez człowieka okazuje się na każdym kroku posłuszna matematycznym
prawom, chociaż te zostały poznane wyłącznie na drodze czystego rozumowania.

Z   przejęciem   należy  sobie  uświadomić   głębokie  duchowe   pokrewieństwo  tego  stylu   myślenia  z  apelem   o
racjonalność wiary wystosowanym ponad tysiąc sto lat później przez papieża Benedykta XVI: „matematyka,
genialny   abstrakcyjny   wytwór   ludzkiego   rozumu,   okazuje   się   przydatna   do   poznania   natury   i   do
wykorzystania jej, by nam służyła; […] matematyka jest językiem Stwórcy – tak napisał księgę świata”

[122]

.

 

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

22 z 29

2011-03-06 23:02

background image

 

 

Rys. 9. Kosmos z kulistą Ziemią pośrodku według ilustracji z 

Kroniki norymberskiej

 z 1493 roku

[123]

 

h. Wielki matematyczny finał pierwszego tysiąclecia

W naszym cierpliwym poszukiwaniu śladów łączności duchowości chrześcijańskiej i nauk ścisłych zbliżamy się
powoli do końca pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Czeka nas tutaj niezwykła niespodzianka, jaką jest
spotkanie z człowiekiem, który walnie przyczynił się do wprowadzenia w Europie przodującej wtedy arabskiej
matematyki i astronomii.

Francuz   Gerbert   z   Aurillac   (ok.   950-1003),   bo   o   nim   tu   mowa,   był   mnichem,   a   w   późniejszym   okresie
swojego życia nawet krótko opatem. Wykształcony w klasztorze w Aurillac, studiował później matematykę w
północnej Hiszpanii, a więc w bezpośrednim sąsiedztwie muzułmańskich ośrodków naukowych na terenach
rządzonych wówczas przez Arabów. Poznał tam metodę zapisu liczb, znaną u nas do dziś pod nazwą cyfr
arabskich.  Zdobytą  wiedzą  dzielił się  z  innymi,  ucząc  w  szkole  katedralnej  w  Reims, we Francji. Zasłynął,
pisząc   liczne  prace  z  zakresu  arytmetyki,  geometrii  i  astronomii.  Tytuły tych   ksiąg  mówią  same  za  siebie:

Książeczka  o podziale  liczb

  (

Libellus de numerorum  divisione

), 

O geometrii

  (

De geometria

), 

O  konstrukcji

powierzchni   kuli

  (

De   sphaerae   constructione

).   Rozpowszechniony   przez   niego   zapis   cyframi   arabskimi

znakomicie ułatwiał prowadzenie obliczeń w porównaniu z mozolnym liczeniem za pomocą liczb zapisanych
systemem   rzymskim.   Gerbert   z   Aurillac   umiejętnie   łączył   praktyczne   zastosowania   rozmaitych   działów

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

23 z 29

2011-03-06 23:02

background image

uważanych   wówczas  za  matematyczne.  Wyróżnił   się  więc:  w   muzyce  (w   Reims  skonstruował   organy),  w
arytmetyce   (odnowił   znajomość   starożytnego   liczydła,   czyli   abakusa),   w   astronomii   (jest   domniemanym
autorem   traktatu   o   astrolabium   –   pożytecznym   instrumencie   do   astronomicznych   obserwacji   nieba).   Nie
zapomniał   też  o  ostatnim,  czwartym   dziale  średniowiecznej   matematyki:  w   swojej  

Geometrii

  przypomniał

metodę  obliczania  obwodu   kulistej   Ziemi,  podaną  przez  starożytnego  Eratostenesa  (otrzymuje   przybliżony
wynik 250 tys. stadiów, czyli według dzisiejszych miar ok. 40 tys. kilometrów)

[124]

. W dziele o podziale liczb

podaje już wynik dokładniejszy: 252 tysiące stadiów, przeliczając go także na mile, a nawet na stopy

[125]

.

Dzisiejszego  czytelnika  zaciekawi   zapewne,  że  autor   uczy  tam   zapisu   wielkich   liczb   oraz  metody  szukania
dzielników   danej   liczby.   Rozważania   te   dedykuje   pewnemu   Konstantynowi,   przy   czym   –   jak   zapewnia   –
skłoniła go do tego siła przyjaźni

[126]

.

W  jakim   sensie  przekazywanie  w  środowisku   mnichów   rozważań   tego  typu  może  być   objawem   przyjaźni?
Jest tak dlatego, że – jak pisze Gerbert – tylko początkowo geometria została wynaleziona jedynie dla celów
praktycznych, na potrzeby pomiarów ziemi, o czym świadczy nazwa tej dyscypliny naukowej (

geo-metria

).

Później jednak została zastosowana do innych dziedzin, bardziej teoretycznych. Jak zapewnia czytelnika, była
użyteczna po prostu  dla  celów poznawczych, a  ćwiczenie się w niej przynosiło radość. Dlatego należałoby
przyjąć inną jej definicję: „Geometria to dyscyplina nauki zajmująca się figurami i kształtami, które rozważa
w   aspekcie  wielkości”

[127]

.  Dzielenie   się   tą  radością   jest   właśnie   stosownym   darem   dla   przyjaciela.  „Dla

wszystkich  miłośników  mądrości  nauka  ta  jest  w  najwyższym  stopniu  użyteczna”,  gdyż  jest  nieoceniona  w
ćwiczeniu   twórczego  ducha  ludzkiego,  w   wyostrzeniu   zdolności   obserwacji.  „Przynosi   radość   i   podziw   dla
natury oraz dla potęgi jej Stworzyciela, który wszystko stworzył według liczby, miary i wagi”, jako że pozwala
podziwiać oraz wychwalać moc i niewyrażalną mądrość

[128]

.

 

 

 

Rys.   10.   Na   zdobnej   iluminacji   z   czternastowiecznego   manuskryptu   zawierającego   łacińskie
tłumaczenie  

Elementów

  Euklidesa   dokonane   przez   Adelarda   z   Bath   widać   grupę   studentów,

prawdopodobnie   mnichów,   pobierających   lekcję   geometrii   od   damy   trzymającej   w   dłoniach
cyrkiel i kątownik

[129]

 

Chrześcijański uczony, zgłębiając matematykę, coraz lepiej rozumie, że istnieją realne rzeczywistości oprócz
ciał   materialnych,  a  początkiem   tego  jest   właśnie  studium   geometrii.  W   słowach   żywo  przypominających
wspomnienia św. Grzegorza Cudotwórcy o edukacyjnej metodzie Orygenesa Gerbert wyjaśnia siłę geometrii
w procesie kształtowania abstrakcyjnej wyobraźni człowieka:

 

„W  świecie  natury  punkt,  odcinek  i  płaszczyzna  nie  mogą  istnieć   poza  materialnymi  ciałami,  natomiast  w

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

24 z 29

2011-03-06 23:02

background image

świecie umysłu pojmowane są jako obiekty niematerialne i jako pojęcia mające swoje istnienie jakby poza
ciałami”

[130]

.

 

Wymienione do tej pory wiadomości o niezwykłym mnichu żyjącym w bliskości przełomowej daty, jaką był
rok   1000,   już   same   w   sobie   wystarczyłyby,   aby   uznać   postać   Gerberta   z   Aurillac   za   naukowy   fenomen
zaskakujący  nowatorstwem   myśli,  porywający  śmiałością  w  korzystaniu   z  dzieł  przodujących   podówczas  w
naukach  ścisłych   muzułmańskich   Arabów  oraz  dający  przykład   ogromnej  liczbie  uczniów,  którzy  jego  idee
roznieśli  po  całej Europie. Ale  czeka nas  jeszcze  niespodzianka  ostateczna:  ten  wybitny mnich  matematyk
został   najpierw   biskupem   w   Reims,   potem   arcybiskupem   w   Rawennie,   a   wreszcie,   w   roku   999,   został
papieżem.  Dlatego  to  właśnie   on   przeprowadził   Kościół   z  pierwszego  tysiąclecia   w   drugie.  Jest   rzeczą   o
najwyższej symbolicznej wadze, że w samym sercu średniowiecza w nowe tysiąclecie Kościół wchodził pod
pasterską   pieczą   papieża,   który   położył   istotne   zasługi   w   upowszechnieniu   w   chrześcijaństwie   łacińskim
najważniejszych   matematycznych   i   astronomicznych   osiągnięć   ówczesnego  świata.  Traktaty  matematyczne
Gerberta,   późniejszego   papieża   Sylwestra   II,   były   podręcznikami   przez   kilka   następnych   wieków

[131]

.

Intrygujące,   że   jedyny   papież,   który   przed   swoim   wyborem   zajmował   się   matematyką   na   poziomie
uważanym   w   jego   otoczeniu   za   poważny,   urodził   się   jeszcze   w   pierwszym   tysiącleciu.   Sylwester   II   był
przecież autorem nie tylko prac z dziedziny teologii, jak np. 

De Corpore et Sanguine Domini

 (

O Ciele i Krwi

Chrystusa

),   ale   także   dzieł   o   podziale   liczb   i   o   geometrii.   Jest   to   wyraźnie   sprzeczne   ze   wszelkimi

stereotypami średniowiecza, zwłaszcza średniowiecznego Kościoła i jego stanowiska wobec nauki.

Takim oto symbolem przypieczętowane zostało spotkanie duchowości chrześcijańskiej z naukami ścisłymi w
przełomowym   roku   1000.   Na   tym   też   zakończymy   nasz  przegląd,   z   konieczności   pobieżny   i   wyrywkowy,
danych   źródłowych   ilustrujących   tę   intelektualną   przygodę   chrześcijaństwa   w   pierwszym   tysiącleciu.
Kolejnym   etapem   niech   będzie   wędrówka   podobnym   szlakiem,   ale   tym   razem   już   w   drugą   część
średniowiecza,  od   XI   do  XV   stulecia.  Będzie   to  stosowna   chwila,  aby  zaznajomić   się   bliżej   z  następnymi
wybitnymi   przedstawicielami   świata   nauk   przyrodniczo-matematycznych,   którzy   jednocześnie   byli   ludźmi
wielkiej   wiary.   Nie   oddzielali   też   tych   dwóch   dziedzin   życia,   ale   swój   podziw   dla   Bożej   mocy   rozwijali,
zdobywając wiedzę matematyczno-przyrodniczą. Podobnie jak w pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa, nie
brakowało takich przykładów również w początkowych wiekach drugiego tysiąclecia.

[1]

 E. Grant, 

Physical Science in the Middle Ages

, New York 1971, s. 1.

[2]

 O. Pedersen, 

The Two Books…

, s. 70.

[3]

 A.K. Wróblewski, 

Historia fizyki…

, s. 43.

[4]

 M. Hoskin (red.), 

The Cambridge Illustrated History of Astronomy

, Cambridge University Press 1997, s.

41.

[5]

 B. Stock, 

Science, Technology and Economic Progress in the Early Middle Ages

, w: D.C. Lindberg (red.),

Science in the Middle Ages

, Chicago – London 1978, s. 4-5.

[6]

 M. Mahony, 

Mathematics

, w: D.C. Lindberg (red.),

 Science in the Middle Ages

, s. 145.

[7]

 E. Grant, 

Physical Science in the Middle Ages

, s. 7.

[8]

 Ch. Walker, 

Astronomy before the Telescope

, New York 1996, s. 91.

[9]

 Tamże, s. 98.

[10]

 E. Grant, 

Physical Science in the Middle Ages

, s. 7.

[11]

 Por. S.C. McCluskey, 

Astronomies and Cultures in Early Medieval Europe

, s. 117.

[12]

 Por. O. Pedersen, 

The Two Books…

, s. 122.

[13]

 Ch. Walker, 

Astronomy before the Telescope

, s. 175.

[14]

 E. Grant, 

The Foundations of Modern Science in the Middle Ages

, Cambridge 1996, s. 187.

[15]

  Por.   E.A.   Zaitsev,  

The   Meaning   of   Early   Medieval   Geometry:   From   Euclid   and   Surveyors’

Manuals to Christian Philosophy

, „

Isis”

 t. 90 (1999) nr 3, s. 522-553.

[16]

 Tamżes. 522.

[17]

 S.C. McCluskey, 

Astronomies and Cultures in Early Medieval Europe

, s. 122.

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

25 z 29

2011-03-06 23:02

background image

[18]

 D.C. Lindberg, 

The Beginning of Western Science

, Chicago – London 1992, s. 150.

[19]

 Tamże, s. 151.

[20]

 Pliniusz Starszy, 

Naturalis historia

.

[21]

 Łac. „figuram absoluti orbis efficiat”, Pliniusz Starszy, 

Naturalis historia

, II, 64.

[22]

 Pliniusz Starszy, 

Naturalis historia

, II, 65.

[23]

 Pliniusz Starszy, 

Naturalis historia

, II, 112.

[24]

 Pliniusz Starszy, 

Naturalis historia

, II, 112.

[25]

 Seneka, 

Quaestiones naturales

.

[26]

 Seneka, 

Quaestiones naturales

, VII, 2.

[27]

 „Martianus noster septem disciplinis erudiit”, Grzegorz z Tours, 

Historiarum Francorum

, X, 31,19.

[28]

 „Martianus’ book was in each and every library all over Europe”, O. Pedersen, 

The Two Books…

, s. 122.

[29]

 A.K. Wróblewski, 

Historia fizyki…

, s. 48.

[30]

 „Fidem, si poteris, rationemque coniunge”, Boecjusz, 

Traktaty teologiczne

, II.

[31]

 S. Swieżawski, 

Dzieje europejskiej filozofii klasycznej

, Warszawa – Wrocław 2000, s. 388.

[32]

 „Omnia quaecumque a primaeva rerum natura constructa sunt, numerorum videntur ratione formata.

Hoc enim fuit principale in animo conditoris exemplar”, Boecjusz, 

De institutione arithmetica

, I, II; por. O.

Pedersen, 

The Two Books…

, s. 336.

[33]

 Boecjusz, 

De institutione musica

, III, 3.

[34]

 Ilustracja za: http://z.about.com/d/arthistory/1/0/u/6/bookshelf_01.jpg (2008).

[35]

 Boecjusz, 

Consolatio philosophiae

, I.

[36]

 Boecjusz, 

Consolatio philosophiae

, III.

[37]

 Boecjusz, 

Consolatio philosophiae

, IV.

[38]

 Boecjusz, 

Consolatio philosophiae

, V.

[39]

 Kasjodor, 

Expositio Psalmorum

, 148,14, za: D.E. Stramara jun., 

Surveying the Heavens

, s. 161.

[40]

 „Tam in litteris sacris quam in expositoribus doctissimis multa […] multa per disciplinam arithmeticam,

multa per disciplinam geometricam, multa per astronomicam intellegere possumus”, Kasjodor, 

Institutiones

divinarum et humanarum litterarum

, I, 27.

[41]

 Kasjodor, 

Institutiones divinarum et humanarum litterarum

, II, 7.

[42]

 Kasjodor, 

Institutiones divinarum et humanarum litterarum

, II, 7.

[43]

 Izydor z Sewilli, 

De natura rerum

, XXIII, 13 i 16; por. D.E. Stramara jun., 

Surveying the Heavens

, s.

161.

[44]

 Izydor z Sewilli, 

Etymologiarum sive originum libri XX

.

[45]

 Izydor z Sewilli, 

Etymologiarum sive originum libri XX

, III, wstęp.

[46]

 Izydor z Sewilli, 

Etymologiarum sive originum libri XX

, III, 2.

[47]

 Izydor z Sewilli, 

Etymologiarum sive originum libri XX

, III, 25.

[48]

 Izydor z Sewilli, 

Etymologiarum sive originum libri XX

, III, 48.

[49]

 Izydor z Sewilli, 

Etymologiarum sive originum libri XX

, III, 27.

[50]

 „Argumentantur solem terra esse maiorem, quamvis ob immensam longinquitatem modicus videatur,

atque   ideo   noctis   umbram   quia   sensim   decrescat,   priusquam   ad   aethera   pertingat   deficere”,   Beda
Czcigodny, 

De temporum ratione

, VII.

[51]

  „Non   solum   divinos   libros   et   sanctorum   patrum   super   eos   expositiones,   sed   etiam   huius   mundi

sapientium de rerum naturis solertes inquisitiones quas in liberalium artium discriptione et ceterarum rerum
inuestigatione composuerunt”, Rabanus Maurus, 

De rerum naturis

Prohemium

, 2.

[52]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 671B.

[53]

 Hraban Maur, 

De clericorum institutione

, III, 21: 

De mathematica

, PL 107, 398D-399A; 

De clericorum

institutione

,   III,   22:  

De   arithmetica

,   399A-400D;  

De   clericorum   institutione

,   III,   23:  

De   geometria

,

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

26 z 29

2011-03-06 23:02

background image

400D-401C;  

De   musica

,   401C-403A;  

De   astronomia

,   403A-404A;   por.   S.C.   McCluskey,  

Astronomies   and

Cultures in Early Medieval Europe

, s. 31-35.

[54]

  „Tolle   numerum   a   rebus   omnibus,   et   omnia   pereunt;   adime   saeculo   comptum,   et   omnia   caeca

ignorantia complectuntur”, Hraban Maur, 

Liber de computo

, 671C.

[55]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 671C.

[56]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 672A.

[57]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 672A. Jest to powtórzone za Boecjuszem z jego 

Arithmetica

, I, 2.

[58]

 Hraban Maur, 

Commentariorum in Librum Sapientiae libri tres

, 723A-B.

[59]

 S.L. Jaki, 

The Origin of Science and the Science of Its Origin

, Edinburgh 1978, s. 85.

[60]

 Hraban Maur, 

Commentariorum in Ecclesiasticum libri decem

, 1044A.

[61]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 693C.

[62]

 Np. A.K. Wróblewski, omawiając średniowieczny obraz kosmosu, najwięcej miejsca poświęcił zupełnie

marginalnemu   tekstowi   niezbyt   znanego   mnicha   Kosmasa   Indikopleustusa,   którego   wątpliwej   wartości
dziełko  było  bardzo  słabo  znane  nawet  w   Bizancjum   i  zupełnie  nieznane  w   świecie  łacińskim.  Dla  wbicia
studentowi   w   pamięć   dziwacznych   poglądów   Kosmasa   Wróblewski   umieścił   nawet   szkic   jego  wyobrażeń,
przedstawiający   świat   w   postaci   skrzyni   i   zatytułował   go:   „Średniowieczny   obraz   świata   Kosmasa”.   Nie
umieścił   natomiast   żadnych,   łatwo   dziś   dostępnych,   autentycznych   ilustracji   ze   znanych   i   cenionych
średniowiecznych podręczników astronomii; por. A.K. Wróblewski, 

Historia fizyki…

, s. 50-51.

[63]

  Przypomina  o  tym   monumentalny  niemiecki  leksykon   wiedzy  o  średniowieczu,  formułując   to  tak:  „w

samym środku średniowiecznego świata wyobrażano Ziemię w postaci kuli (nie płaską!)” („dachte man sich
die kugelförmige (nicht flache!) Erde”), B.L. v. d. Waerden, 

Astronomie

 (hasło), w: 

Lexikon des Mittelalters

,

t. I, Stuttgart – Weimar 1999, s. 1150.

[64]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 694A.

[65]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 725A.

[66]

 Hraban Maur, 

Liber de computo

, 694A.

[67]

 Hraban Maur, 

De universo libri viginti duo

, XIX, 281B.

[68]

 Hraban Maur, 

De universo libri viginti duo

, XIX, 277A-D.

[69]

 Hraban Maur, 

De universo libri viginti duo

, XIX, 278B.

[70]

 Hraban Maur, 

De universo libri viginti duo

, XIX, 333C.

[71]

 Hraban Maur, 

De universo libri viginti duo

, XIX, 413C-D.

[72]

 Einhard, 

Żywot Karola Wielkiego

, 25.

[73]

 Notker Balbulus, 

Żywot Karola Wielkiego

, I, 1.

[74]

 Ilustracja za: http://fr.wikipedia.org/wiki/Image:Raban-Maur_Alcuin_Otgar.jpg (2008).

[75]

 Alkuin, 

Epistolae

, CCXXV, 501.

[76]

 Łac. „quam jucunda est et utilis arithmeticae disciplinae cognitio”, Alkuin, 

Epistolae

, LXXX, 0262C (

ad

Domnum Regem

, 798).

[77]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXIII, 0271D (

ad Domnum Regem

, 798).

[78]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXIII, 0271D-272A (

ad Domnum Regem

, 798).

[79]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXIII, 272A (

ad Domnum Regem

, 798).

[80]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXIII, 0272B (

ad Domnum Regem

, 798).

[81]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXIII, 0272B (

ad Domnum Regem

, 798).

[82]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXIII, 0273B (

ad Domnum Regem

, 798).

[83]

 Alkuin, 

Epistolae

, LXXXVI, 0282B (

ad Domnum Regem

, 798).

[84]

 „Misi excellentiae vestrae […] aliquas figuras arithmeticae subtilitatis, laetitiae causa”, Alkuin, 

Epistolae

,

CI, 0314C (

ad Domnum Regem

, 800).

[85]

 M. Folkerts, 

Alkuin

 (hasło), w: 

Lexikon des Mittelalters

, t. I, s. 417-419.

[86]

 Alkuin, 

Grammatica

, 853C.

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

27 z 29

2011-03-06 23:02

background image

[87]

 Niekiedy Alkuin rozróżnia jednak astronomię jako „naukę o gwiazdach, jak wschodzą i jak zachodzą”, i

astrologię, która bada „naturę, zasadę i moc gwiazd oraz obroty sfer nieba”, Alkuin, 

Dialogus de rhetorica et

virtutibus

, X, 947. Astrologia miałaby z jednej strony szerszy zakres fizyczny, a z drugiej łączyłaby się nieco z

dzisiejszym   pojęciem   astrologii,   chociaż   nie   w   znaczeniu   determinowania   ludzkich   losów,   co   zawsze
odrzucano w nauce chrześcijańskiej, ale raczej w odniesieniu do wpływu na ziemskie zjawiska przyrodnicze.

[88]

 Alkuin, 

Grammatica

, 854A.

[89]

 Dungalus Reclusus, 

List do Karola Wielkiego o dwukrotnym zaćmieniu Słońca w roku 810

, 449B.

[90]

 Alkuin, 

Dialogus de rhetorica et virtutibus

, 947.

[91]

 Dungalus Reclusus, 

List do Karola Wielkiego o dwukrotnym zaćmieniu Słońca w roku 810

, 449C.

[92]

 Dungalus Reclusus, 

List do Karola Wielkiego o dwukrotnym zaćmieniu Słońca w roku 810

, 457A.

[93]

 Christianus Druthmarus, 

Expositio in Mattheum Evangelistam

, 1266B.

[94]

 Christianus Druthmarus, 

Expositio in Mattheum Evangelistam

, 1377C.

[95]

 Christianus Druthmarus, 

Expositio in Mattheum Evangelistam

, 1427A.

[96]

 Alkuin, 

Interrogationes et responsiones in Genesin

.

[97]

  W  V   wydaniu 

Biblii Tysiąclecia

  czytamy: „Ten,  co  żyje  wiecznie,  stworzył wszystko  bez  wyjątku”  (Syr

18,1).

[98]

 „Videtur non esse, quia arcus non erat nisi ex radiis solis et humida nube. Potest autem fieri, ut ex roris

et   fontium   [sicut   in   Aegypto]   irrigatione   terra   fecundaretur”,   Alkuin,  

Interrogationes   et   responsiones   in

Genesin

, 136.

[99]

 Ilustracja za: http://www.hps.cam.ac.uk/whipple/explore/astronomy/armillaryspheres (2008).

[100]

 Jan Szkot Eriugena, 

Homilia o Prologu do Ewangelii św. Jana

.

[101]

 Jan Szkot Eriugena, 

Homilia o Prologu do Ewangelii św. Jana

.

[102]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 9 (642A-B).

[103]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 35, 723C.

[104]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 35, 724A.

[105]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), I, 27, 475A.

[106]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 33, 717-718.

[107]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 33, 720n.

[108]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 33, 721n.

[109]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), I, 58, 501C.

[110]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 33, 721B.

[111]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), I, 61, 503C.

[112]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), II, 16, 549B.

[113]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), II, 16, 549D.

[114]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), II, 16, 560C.

[115]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 33, 716-721; 34, 722B-723B.

[116]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 11, 652A.

[117]

 Poświęcił temu sporo uwagi np. w: 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 11, 651B-656D.

[118]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), IV, 8, 775A.

[119]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 11, 651D-652A.

[120]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 655.

[121]

 Jan Szkot Eriugena, 

De divisione naturae 

(

Periphyseon

), III, 660C.

[122]

 Benedykt XVI, 

Colloquio di Sua Santità Benedetto XVI con i giovani

, 6 IV 2006.

[123]

  Ilustracja   za:   www.gsas.columbia.edu/itc/mealac/pritchett/00maplinks/medieval/nuremchron1493

/cosmos.jpg (2008).

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

28 z 29

2011-03-06 23:02

background image

[124]

 Gerbert z Aurillac, 

Geometria

, XCIII.

[125]

 Gerbert z Aurillac, 

Libelluls de numerorum divisione

, XVI.

[126]

 Gerbert z Aurillac, 

Libelluls de numerorum divisione

Praefatio

.

[127]

 Gerbert z Aurillac, 

Geometria

, I, 2.

[128]

 Gerbert z Aurillac, 

Geometria

, I, 2.

[129]

 

Ilustracja   za:   http://www.bl.uk/learning/histcitizen/medieval/women/teaching

/geometry.html (2008).

[130]

 Gerbert z Aurillac, 

Geometria

, II, 4.

[131]

 P. Sergescu, 

Les mathématiques à Paris au moyen-âge

, „Bulletin de la Société Historique de Lisieux”

67 (1939) nr 7, s. 30.

 

Rozdział III "Od wojennego chaosu do papieża matematyka"

http://www.tillit.pl/siema.1/index.php?view=article&catid=50:ciek-nau...

29 z 29

2011-03-06 23:02