background image

1 | S t r o n a  

 

Aniolek1800 (Karolina) 

FOREVER -     

-na zawsze

 

Przekonaj się, że prawdziwa 

miłość może pokonać strach i 

odrzucenie… 

Uwierz, że istnieją Anioły i 

Demony, które od wieków walczą 

ze sobą o Twoje serce i duszę…  

background image

2 | S t r o n a  

 

 

 

 

Dla mojej kochanej siostry  

Alice, żeby wiedziała, że w 

życiu istnieją rzeczy, o które 

warto walczyć do samego 

końca… 

Karolina 

 

 

 

background image

3 | S t r o n a  

 

Bo gdzie

ś

 bardzo daleko 

Za wielką górą i rzeką  

Istnieje takie miejsce,  

Gdzie mo

ż

e odpocząć Twoje serce 

Ból i cierpienie tam opuszczają 

I duszę Twą całkiem zmieniają

Każdy do tego miejsca dojść chce 

Chociaż czasem nawet o tym nie wie. 

Aby dotrzeć tam, potrzebna miłość jest, 

Lecz czy naprawdę nie wiesz, gdzie ona znajduje się

Skarb ten ukryty na dnie serca 

Szuka każdej drogi i każdego miejsca 

Aby ujrzeć świat.  

background image

4 | S t r o n a  

 

 

 

To  śmieszne  –  pomyślałam  –  bo  co  innego  można  robić  o  drugiej  w 

nocy? 

Jechaliśmy właśnie całą paczką jeepem Jacoba Pearsona na… tak wiem, 

to głupie, ale jechaliśmy na górkę żeby pozjeżdżać na sankach. W bagażniku 

mieliśmy pięć par sanek – po jednych dla każdego z naszej grupki. Najlepszej 

paczki pod słońcem. Same siedemnastki.  

I chociaż sądzę, ze to naprawdę zabawne, to z utęsknieniem czekam na 

chwilę,  w  której  będę  mogła  wysiąść  z  samochodu  i  zjechać.  Jeszcze  tylko 

kawałek  i  będziemy  na  górce,  którą  wypatrzył  dla  nas  najzabawniejszy  i 

najbardziej  pomysłowy  chłopak,  jakiego  znam,  a  także  mózg  całej  naszej 

operacji  –  Carlisle  Gotta.  Jeszcze  tylko  kilkanaście  metrów  i…  już  możemy 

wysiąść z samochodu. Jacob wyjmuje z bagażnika sanki i biegniemy miejsca, 

którym  rozpoczyna  się  zjazd  z  górki.  W  zasadzie  ta  nasza  ‘zjeżdżalnia’  to 

nieuczęszczana polna droga, ale to chyba najlepszy pomysł.  

Tylko, ze nie wiedziałam tylko, że tu będzie tak stromo. Jasne, że zjadę, 

nawet  nie  ma  mowy,  żeby  tak  nie  było,  ale  najtrudniej  przełamać  pierwszy 

strach.  Nawet  moja  przyjaciółka  –  Agnes  Reed,  chociaż  tak  jak  reszta  ma 

dużego  bzika  na  punkcie  zabawy  stanęła  jak  wryta  i  wytrzeszczyła  oczy,  ale 

już po chwili skakała w miejscu z radochy.  

Najodważniejszy z nas wszystkich jest Jacob, więc to on pierwszy usiadł 

na  sanki  i  zjechał.  Gdy  zniknął  w  mroku  nocy  zabrzęczała  komórka  Agnes. 

Dzwonił  Jacob  i  wrzeszczał  do  telefonu  coś  niezbyt  zrozumiałego  w  stylu 

background image

5 | S t r o n a  

 

„Wee! Było super! Ahaha! Czekam na dole! Uuuu!” Czy jakoś tak. Trochę tym 

pocieszona postanowiłam nie myśleć o tym jak długo mam jechać. 

Wyrwawszy  się  z  zamyślenia  zauważyłam,  że  Carlisle  sprzecza  się  z 

Dawisem Hayesem – jedyną (oprócz mnie) osobą, która uważa na to, co robi. 

W końcu Carlisle wsiadł na sanki, a ja i Agnes mocno go pchnęłyśmy. Słychać 

było tylko głośny śmiech.  

-  Alyson?  Chcesz  teraz  jechać?  –  Zapytał  się  jak  zawsze  kulturalny 

Dawis. Brr. Aż mną wstrząsnęło na samą myśl o tym. 

- Nie, dzięki. – Odpowiedziałam. I po chwili dodałam – teraz twoja kolej. 

- Nie ma mowy!  – Agnes wręcz krzyknęła  swoim melodyjnym głosem.  – 

Teraz jadę ja! 

-  Dobrze,  dobrze.  Wyluzuj.  Nikt  ci  przecież  nie  chce  zajmować  kolejki  – 

powiedziałam, a Dawis mi przytaknął.  

-  No.  Tak  o  wiele  lepiej.  –  Miękko  szepnęła  już  całkiem  zadowolona  i 

uśmiechnięta  Agnes.  I  siadając  na  sanki  dodała  jeszcze:  -  To  mi  się  o  wiele 

bardziej podoba.  

Agnes  zawsze  była  dynamiczna  i  lubiła  skupiać  na  sobie  całą  uwagę 

tłumu,  a  w  sprawach  związanych  z  zabawą  po  prostu  kipiała  z  niej  energia  i 

można by pomyśleć, że dziewczyna zaraz eksploduje jak wulkan.  

Gdy  moja  przyjaciółka  zjechała  uprzedziłam  kolejne  pytanie  Dawisa 

swoją odpowiedzią: 

- Teraz ty. – Od razu się zgodził. 

Zdziwiłam się tym trochę, bo on zawsze lubi mi ustępować. Zastanawiam 

się  czasem,  czy  to,  dlatego,  że  jest  moim  kuzynem.  Ale  chyba  nie. 

Kuzynostwo zwykle się kłóci. Tak samo jak brat z siostrą. My jednak naprawdę 

świetnie  się  rozumieliśmy.  Z  Dawisem  zawsze  mogłam  pogadać,  a  on 

niezależnie  od  sytuacji  próbuje  mi  jak  najlepiej  poradzić.  Jest  świetny  i  pod 

background image

6 | S t r o n a  

 

względem  tego  jego  zrównoważenia  i  powagi,  gdy  trzeba  porozmawiać  o 

ważnych  sprawach  lub  gdy  sytuacja  tego  wymaga.  Jednak  „po  godzinach” 

staje  się  naprawdę  wyluzowany,  roześmiany  i  zabawny.  To  chyba  jedyna 

osoba, która potrafi mnie pocieszyć i poprawić mój humor swoimi wygłupami. 

Ale on teraz zjechał, a ja zostałam sama na szczycie tej górki. 

Po  chwili  uświadomiłam  sobie,  że  czuję,  jakby  ktoś  mnie  obserwował. 

Szybko  odwróciłam  się,  ale  daleko  za  sobą  zobaczyłam  tylko  blask  latarni 

rozświetlającej  główną  drogę,  ale  po  mojej  prawej  i  lewej  stronie  pozostały 

tylko ciemność. I to ta z tego dziwnego rodzaju „tajemniczej ciemności” lub, jak 

niektórzy  wolą  ją  nazywać  „tajemniczej  ciemności”.  Nie  zauważyłam  nikogo  i 

próbowałam się uspokoić, jednak coś ciągle rozpraszało moją uwagę.  

Oczywiście  jak  przystało  na  dobre  rozmyślania  zajęły  mi  one  tylko 

kilkadziesiąt  sekund.  Postanowiłam  jak  najszybciej  znaleźć  się  między  moimi 

przyjaciółmi.  Nagle  rozdzwoniła  się  moja  komórka.  Na  wyświetlaczu 

zobaczyłam, że dzwoni Agnes. 

- Co jest? – Zapytałam bez żadnych wstępów. 

- No, co z tobą? – Pytała roześmiana Agnes. 

-  Nic,  nic.  Po  prostu  się  zamyśliłam.  –  Wytłumaczyłam.  –  Już  za  chwilę 

zjeżdżam.  

-  Ok.  –  Powiedziała.  Ale  uważaj  na  taki  dość  ostry  zakręt.  –  Ostrzegła 

mnie. – Musisz mocno skręcać w prawo, bo inaczej zaliczysz bliskie spotkanie 

z barierkami – zachichotała. – A to chyba nie będzie miłe. 

-  Au.  Już  boli.  –  Odpowiedziałam  i  też  się  zaśmiałam.  –  Ostatecznie 

schylę  się  i  przejadę  pod  barierkami.  Pewnie  wyląduję  na  jakimś  polu.  – 

Znowu się zaśmiałam. Byłam święcie przekonana, ze tam jest jakieś pole albo 

łąka, albo coś w tym rodzaju. Ale Agnes mi wytłumaczyła: 

background image

7 | S t r o n a  

 

-  Alyson.  Tam  nie  ma  żadnego  pola,  tylko  klif.  A  więc  uważaj  i  mocno 

skręcaj albo wal w barierki albo przynajmniej skacz z sanek.  

- Dobra. Już jadę. – Rozłączyłam się.  

Chyba  chciałam  jak  najprędzej  mieć  to  za  sobą.  Może  przez  to,  że  gdy 

Dawis  zjechał  czułam  się  dziwnie  osamotniona.  A  może  przez  to,  że  przed 

chwilą  wydawało  mi  się,  ze  ktoś  mnie  obserwuje.  W  każdym  bądź  razie 

schowałam telefon do kieszeni kurtki i ją zapięłam. Potem  założyłam  na ręce 

rękawiczki, które zdjęłam podczas rozmowy z Agnes i usiadłam ponownie na 

sanki, z których wstałam szukając wcześniej telefonu.  

Miałam jakieś bardzo dziwne przeczucia, ze nie powinnam zjeżdżać z tej 

górki, ale jak najszybciej zdusiłam to w sobie.  

Gdy  już  przygotowywałam  się  do  zjazdu  poprawiając  czapkę  i  but  coś 

delikatnie przejechało mi po twarzy i spadło koło mojej lewej nogi. Podniosłam 

ten  przedmiot  i  okazało  się,  że  to  ciemno  granatowe  pióro  ze  srebrnym 

wzorem. Było piękne. Jedwabiście gładkie i miłe w dotyku. A wzór na nim był 

cudowny.  Chociaż,  jak  wiadomo  pióra  wcale  nie  są  duże,  to  zobaczyłam  na 

nim  całą  masę  szczegółów  zrobionych  srebrną  nicią.  Cudowne  kwiatowe 

wzory przechodziły w roślinne ornamenty oraz różne serpentyny i innego typu 

zdobienia, których nazw nawet nie znałam. Potrafiłam tylko powiedzieć, ze są 

oszałamiające. I wtedy zobaczyłam…  

 

Napisane przez: Aniolek1800 (Karolina)