background image

Zdradziecki atak 

              Paweł „Pers” Grabowski

Pamiętam,   jakby   to   było   wczoraj.   Jako   młody   porucznik   dowodziłem   eskortą

baronowej de Klainberg w jej podróży z Varecza do Terestu. Nasza eskorta służyła jednak

bardziej jako orszak honorowy niż rzeczywista ochrona, więc podróż była nudna i wlokła się

nam wszystkim niemiłosiernie. 

Tego   dnia   zmuszeni   byliśmy   rozbić   obóz   przy   samym   trakcie,   w   pobliżu  nie   było

bowiem   żadnego   zajazdu.   Była   to   wiosna;   piękne,   bezchmurne   i   szarzejące   już   niebo

sprawiło, że po sprawdzeniu wart postanowiłem pospacerować po okolicy – patrol – jak

wytłumaczyłem to sierżantowi. Odjechałem jakiś kilometr od obozu, gdy pośród porośniętych

krzewami pagórków spostrzegłem ruiny jakiejś niewielkiej budowli. Pomyślałem wówczas, że

to jakaś stara kapliczka i postanowiłem obejrzeć ją z bliska, te ruiny idealnie komponowały

się z romantycznym nastrojem jaki wówczas całego mnie przepełniał. 

Zmierzchało coraz bardziej, lecz ostatnie promienie światła ciągle oświetlały wnętrze

budynku. Miałem oczywiście na tyle rozsądku by sprawdzić czy nikt się tam nie ukrywa –

ruiny były puste. W pierwszym momencie nie zauważyłem w środku nic interesującego, lecz

po chwili coś na ścianie zwróciło moją uwagę. Zdmuchnąłem z niej warstwę kurzu, trochę się

przy tym rozkasłując,  i oto moim oczom ukazały się dziwne kolorowe freski. Z każdą chwilą,

stawały się coraz bardziej barwne, głębokie i hipnotyzujące. Początkowo tworzyły   różne

abstrakcyjne wzory, lecz wkrótce zacząłem rozróżniać w nich znajome kształty.   Trwało to

dobrą   chwilę,   bo   coraz   bardziej   kręciło   mi   się   w   głowie   od   kurzu,   lecz   wkrótce   je

rozpoznałem!   To   były   elfie   ornamenty!   Na   Proroka!   Co   w   środku   Agarii   robiła   elfia

świątynia!? I w tym momencie poczułem, że ktoś jest na zewnątrz...

Wybiegłem przed budynek i spostrzegłem go... Elfa – wojownika... Takiego samego,

jakiego  cudem  niemal,   pokonałem  kilka  miesięcy   przedtem,  podczas  patrolu  na  froncie...

Strzeliłem... Stwór z właściwą swojej rasie zwinnością skoczył na chwilę wcześniej w bok,

unikając mojego pocisku. Z szablą w dłoni, szczerząc zęby w krzywym uśmiechu, skoczył na

mnie! Ledwie zdążyłem wydobyć rapier i lewak gdy był już przy mnie. Ciął, zbiłem szablę

lewakiem, lecz moje śmiertelne dla każdego normalnego człowieka pchnięcie rapierem trafiło

w pustkę. Skoczył znów, był nieludzko szybki... jak tamten... Wydawało mi się, że bawi się ze

mną, bo ciągle z jego ust nie schodził ten sarkastyczny uśmieszek. Atakowałem i broniłem się

rozpaczliwie,   gdy  nagle  zobaczyłem   coś,   co  sprawiło,   że   niemal   zapłakałem...  Od  strony

obozu biegła kilkunastoosobowa grupa... elfów! Zawiodłem, wycieczka okazała się tragedią,

background image

elfy wymordowały orszak baronowej i moich ludzi! Zrozumiałem, że to już też mój koniec –

tylu wrogom nie dam rady. Ale ta myśl sprawiła jednocześnie, że coś we mnie pękło. Nawet

jeśli   mnie   mają   zaraz   rozsiekać,   to   najpierw   zabiję   tego,   nabijającego   się   ze   mnie,

skurwysyna!

  Z   rykiem   wściekłości   rzuciłem   się   na   stwora   i   po   raz   pierwszy   w   jego  ślepiach

spostrzegłem coś w rodzaju strachu! Nie zważając na śmigające ostrze wpadłem na niego i

powaliłem na ziemię. Jego kwik był dla mnie najpiękniejszą muzyką! Coś unieruchamiało

moje ręce lecz nie zważałem na to... Zębami wgryzłem się w jego gardło... A potem, gdy już

znieruchomiał,   to   po   prostu   leżałem,   czekając   na   jego   nadbiegających   pobratymców...

Wiedziałem, że za chwilę umrę, ale byłem szczęśliwy jak dziecko, szczęśliwy jak kochanek po

upojnej nocy... 

Domyślasz się Panie? Tak, to oczywiście były majaki. Ten kurz na ścianach wcale nie

był zwyczajnym kurzem. Pewien uczony mnich w Terście wytłumaczył mi potem, że nieraz na

starych murach rosną jakieś grzyby czy porosty, które wywołują u ludzi omamy i halucynacje.

Choć   po  prawdzie,   to   nawet  on  nie  miał  pojęcia  jaki  gatunek  może działać  tak   szybko  

i niepostrzeżenie. 

Nie było więc oczywiście żadnego elfa, a ta banda odmieńców biegnąca ku mnie od

strony obozu, to był nikt inni jak moi właśni ludzie, zaalarmowani hukiem wystrzału. Na

szczęście, miałem wtedy już dość i nie rzuciłem się na nich z bronią. Zresztą, jak ten grzyb

szybko zaczął działać, tak szybko jego działanie ustało... Dzięki Jedynemu... Okazało się też,

że nie ma też  tego złego co by na dobre nie wyszło. Jakoś po tym zdarzeniu przestałem bać

się długouchych, a jeszcze nieraz, niestety, miałem okazję ich spotkać... Psychoterapia, jak to

uczenie nazwał tenże, znajomy mnich.

Dla MG:

Kilka pomysłów na wykorzystanie halucynogennych roślin w scenariuszach:

1. Dla przypomnienia któremuś z BG o jego tajemnicy – kiedy zdąża się na przykład, że

podczas gry postępuje wbrew niej. Przykładem może być szlachcic, którego sekretem

jest zabójstwo niewinnej ofiary – a który teraz bez mrugnięcia okiem zabija innych

ludzi. Niech „ukarze” mu się na przykład syn lub córka zabitego, które z bronią w ręku

chce pomścić ojca. Co zrobi BG? Czy zadrży mu ręka? Czy podniesie broń na dziecko

ofiary? A może padnie na kolana i podda się wyrokowi losu, gotów zapłacić za dawny

grzech?

background image

2. Halucynogenne   rośliny  mogą   być  tematem   osobnego  scenariusza.   Któryś   znajomy

uczony   prosi   BG,   aby   towarzyszyli   mu   w   wyprawie   do   jakiś   starych   ruin   czy

oddalonych jaskiń, w których znajdują się ponoć te nieznane nauce rośliny. Czy BG

będą umieli się przed nimi zabezpieczyć? A może po kolei będą zapadać się w krainę

omamów, nie wiedząc już w końcu co jest halucynacją, a co rzeczywistością?

3. A   może   w   pułapkę   wpadło   by   dwóch   BG   na   raz?   Co   jeśli   będą   widzieli   coś

podobnego, a jednak całkowicie innego? Niech w objawiającej się im kobiecie jeden z

nich rozpozna swoją dawną ukochaną, a drugi wroga, który kiedyś doprowadził jego

rodzinę do tragedii... Jak się wówczas zachowają?

4. Scenariusz - Grupa ludzi badających odległy korytarz w jednej z katedr ma widzenia,

słyszy  głosy  itp.   Zaniepokojony,  miejscowy  oddział   Inkwizycji,   zamyka   wstęp   do

budowli. Wątpliwości powstają, gdy jeden z uczonych mnichów odrzuca metafizyczne

wyjaśnienia, a jako możliwą przyczynę podaje działanie halucynogennych pleśni lub

grzybów.   Chce   udać   się   do   katedry  aby  zdobyć   próbki   roślin,   a   jako   towarzyszy

zaprasza   naszych   BG.   Inkwizycja   wyraża   zgodę.   Ale   czy   na   pewno   wszystkim

uczestnikom „gry” podoba się takie, racjonalne rozwiązanie?

5. MG może również rozegrać to w nieco bardziej komediowy sposób. Co zrobią BG,

kiedy   na   przykład   zza   któregoś   rogu   wychyli   się   nagle   jakiś   ork   i   najczystszym

kordyjskim spyta się, czy któryś   z nich nie gra w wista – bo akurat jemu i jego

kolegom brakuje czwartego?