PAWEŁ VI
ENCYKLIKA
POPULORUM PROGRESSIO
do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych
Ordynariuszy, pozostaj cych w pokoju i ł czno ci ze Stolic Apostolsk , do
Duchowie stwa i wiernych całego wiata, jak równie do wszystkich ludzi dobrej woli. O
POPIERANIU ROZWOJU LUDÓW
1. Rozwój ludów, szczególnie tych, które usiłuj uwolni si od nieszcz
głodu, n dzy,
lokalnych epidemii i ciemnoty; które domagaj si pełniejszego udziału w dobrach
stworzonych przez cywilizacj i daj , by ich ludzkie warto ci były w praktyce bardziej
uznawane; które wreszcie stale kieruj sw my l ku wi kszemu post powi: rozwój tych
wła nie ludów jest przedmiotem ywej i bacznej uwagi Ko cioła katolickiego. Gdy bowiem
Ko ciół po zako czenia II Watyka skiego Soboru Powszechnego ja niej jeszcze i gł biej
os dził i ocenił usilne danie Ewangelii Jezusa Chrystusa w tej sprawie, uznał on równie za
swój obowi zek bardziej i lepiej dopomaga ludziom, aby nie tylko jak najdokładniej badali
aspekty. tego nader doniosłego zagadnienia, lecz by tak e nabrali przekonania, e w tej
godzinie ogromnego zagro enia zachodzi nagl ca potrzeba wspólnego działania wszystkich.
2. Poprzednicy Nasi, Leon XIII w encyklice Rerum novarum
(1)
, Pius XI w encyklice
Quadragesimo anno
(2)
oraz - je li ju pominiemy przemówienie radiowe Piusa XII
skierowane do całego wiata
(3)
- Jan XXIII w encyklice Mater et Magistra
(4)
i Pacem in
terris
(5)
, nie omieszkali, zgodnie z wymaganiami swego urz du, w tak znamienitych
dokumentach wyja nia w wietle Ewangelii współczesnych zagadnie społecznych.
3. Dzisiaj najbardziej idzie o to, aby wszyscy uznali i jakby wyczuwali, e kwestia społeczna
jest teraz spraw całej ludzko ci. O wiadczył to całkiem otwarcie Nasz Poprzednik p. Jan
XXIII
(6)
, a potwierdził to Sobór Watyka ski II w Konstytucji duszpasterskiej o Ko ciele w
wiecie współczesnym
(7)
. Poniewa za s to wskazania o najwi kszej wadze i znaczeniu,
trzeba koniecznie da im posłuch. Narody głoduj ce podnosz dzi bolesny głos w stron
narodów opływaj cych w bogactwa. Dlatego Ko ciół wstrz ni ty tym pełnym udr ki
wołaniem wzywa wszystkich i ka dego z osobna, aby poruszeni miło ci dali wreszcie
posłuch braciom błagaj cym o pomoc.
4. Zanim jeszcze rz dy Ko cioła katolickiego zostały Nam powierzone, podczas podró y do
Ameryki Południowej w roku 1960 i do Afryki w roku 1962, sami dostrzegli my pal ce
trudno ci, jakie dr cz i jakby osaczaj te, sk din d bogate w warto ci materialne i duchowe,
kontynenty. Gdy za po Naszym wyborze na papie a stali my si Ojcem wszystkim, udawszy
si do Palestyny i do Indii, naocznie i wprost namacalnie przekonali my si , ile trudu i
mozołu musz podj te narody o dawnej kulturze w d eniu do swego rozwoju. Ponadto
dzi ki zrz dzeniu Opatrzno ci, tu przed zako czeniem Soboru Watyka skiego II mogli my
uda si do siedziby Narodów Zjednoczonych i tam wobec najdostojniejszego jakby
Areopagu publicznie podnie spraw ludów ubo szych.
5. Na koniec, chc c wypełni yczenia Soboru i równocze nie okaza jak bardzo Stolica
Apostolska sprzyja sprawiedliwej i wielkiej sprawie ludów d
cych do rozwoju, uznali my
ostatnio za nasz powinno doł czy do najwy szych organów Kurii Rzymskiej Komisj
Papiesk maj c na celu pobudza cały lud Bo y do pełnego u wiadomienia sobie zada ,
jakie nakładaj na czasy obecne; tak mianowicie, aby z jednej strony wzmagał si rozwój
ludów ubo szych, a sprawiedliwo społeczna krzewiła si w ród narodów, z drugiej za , by
udzielano narodom mniej rozwini tym takich pomocy, dzi ki którym mogłyby same zadba o
własny rozwój
(8)
. Komisja ta w zawołaniu "Sprawiedliwo i Pokój" otrzymała zarówno
nazw jak i program. Nie w tpimy za , e do wykonania tych planów zechc wraz z Naszymi
synami katolikami i z bra mi chrze cijanami zjednoczy swe usiłowania i prace wszyscy
ludzie dobrej woli. Dlatego te dzisiaj wszystkich usilnie wzywamy, aby przez wspólne
zamierzenia i harmonijne działanie d yli zarówno do pełnego rozwoju poszczególnych ludzi,
jak i do ogólnego post pu ludzkiej społeczno ci.
I
6. Widzimy w naszych czasach, e ludzie staraj si zapewni sobie rodki do ycia, pomoc
lekarsk , stałe zatrudnienie; e zabezpieczeni od wszelkiego ucisku i wolni od jakiegokolwiek
upodlenia uwłaczaj cego godno ci ludzkiej, d
do coraz to wi kszych osi gni ; e pragn
zdobywa lepsze wykształcenie, aby wi cej działa , umie i posiada , a przez to wi cej
znaczy ; równocze nie jednak widzimy i to, e wielka cz
ludzi znajduje si w takich
warunkach yciowych, które udaremniaj ich słuszne pragnienia. Zreszt ludy, które co
dopiero zacz ły korzysta z własnych praw i mo no ci samostanowienia, z konieczno ci
niejako pragn osi gni t ju wolno polityczn uzupełni przez post p społeczny i
ekonomiczny, godny człowieka i samodzielnie wypracowany, aby najpierw obywatele
osi gn li odpowiedni rozwój jako ludzie, a nast pnie uzyskali oni nale ne miejsce w
społeczno ci narodów.
7. Chocia za odziedziczone po przeszłych czasach rodki do wykonania tego trudnego i
bardzo powa nego dzieła nie s wystarczaj ce, nie mo na powiedzie , i całkowicie ich brak.
Trzeba oczywi cie przyzna , e narody kolonialne szukały nieraz własnych tylko korzy ci,
własnego panowania i własnej chwały i e ko cz c swoje władanie zostawiały te ziemie w
niekorzystnych warunkach ekonomicznych, na przykład wówczas, gdy gospodarka opierała
si na uprawie jednego produktu, którego ceny podlegaj wielkim i nagłym wahaniom. Ale
cho trzeba przyj , e z tak zwanego kolonializmu wynikły pewne szkody, które zrodziły
jeszcze dalsze niedomogi, to jednak nale y równie pochwali kolonizatorów za prawdziwe
dobrodziejstwa wniesione przez nich, przy posługiwaniu si wiedz i technik , na wiele
zaniedbanych terenów, a przynosz ce po dzi dzie po ytek. Chocia bowiem urz dzenia
techniczne pozostawione tam przez narody kolonizatorskie nie mog by uwa ane za w pełni
doskonałe, to jednak przyczyniły si one do cofni cia si ciemnoty i chorób, do otwarcia
owym ludziom dogodnych kontaktów i w ko cu do poprawy warunków bytu.
8. Jednak e, cho trzeba uzna w pełni za słuszne to, co wła nie wyło yli my, oczywist jest
rzecz , e tego rodzaju urz dzenia techniczne nie s ju zdolne do ud wigni cia ci aru
współczesnej gospodarki. Je li bowiem istniej ca dzi cywilizacja techniczna nie b dzie
regulowana jakim planem, nierówno ludów co do wzrostu dóbr materialnych sił rzeczy
nie tylko nie zmniejszy si , lecz raczej zwi kszy: i dlatego post p narodów bogatszych b dzie
szybszy, podczas gdy ludy ubogie b d si tylko powoli rozwija . Te nierówno ci mi dzy
krajami wzrastaj z ka dym dniem, gdy jedne produkuj nadmiar towarów ywno ciowych
w stosunku do liczby ludno ci, inne za albo cierpi braki w tej dziedzinie, albo te nie maj
pewno ci, czy swoje nieliczne produkty b d mogły eksportowa do innych krajów.
9. A w tym samym czasie konflikty społeczne rozszerzyły si niemal na cały wiat.
Zaburzenia za , które w krajach zmierzaj cych do uprzemysłowienia ogarn ły ubo sze sfery
ludno ci, przeniosły l równie w te miejsca, gdzie gospodarka opiera si niemal wył cznie
na rolnictwie, tak e nawet chłopi s dzisiaj wiadomi swego n dznego i nieszcz snego
losu
(9)
. Dodajmy tu jeszcze, e owe niegodne i nienawistne nierówno ci, o których mówimy,
odnosz si nie tylko do posiadania dóbr, lecz bardziej nawet do sprawowania władzy. Dzieje
si tak bowiem na niektórych terenach, e gdy garstka mo nych korzysta z najbardziej
wyszukanych form ycia, ludno biedna i rozproszona po kraju nie ma prawie adnej
mo liwo ci działania z własnej inicjatywy i na własn odpowiedzialno , a cz sto znajduje
si w warunkach ycia i pracy niegodnych osoby ludzkiej
(10)
.
10. Poniewa ponadto tradycyjna cywilizacja zmaga si z najnowsz cywilizacj
przemysłow , zdarza si oczywi cie, e struktury społeczne niezgodne z potrzebami
współczesnymi ulegaj niemal zupełnemu zanikowi. Dlatego podczas gdy ludzie doro li
s dz , e tak ycie jednostek, jak i rodzin trzeba mie ci w ramach tradycyjnej cywilizacji,
cz sto ciasnych i e od niej teraz odchodzi nie nale y - młodzi odwracaj si od niej
uwa aj c j za niepotrzebn zapor , utrudniaj c upragnione doj cie do nowych form ycia
społecznego. Taki konflikt pokole stawia ludzi w tej smutnej sytuacji, e albo zachowaj
instytucje i pogl dy przodków, a wyrzekn si post pu ycia społecznego, albo te przyjm
przychodz ce z zewn trz osi gni cia techniki i cywilizacji, a porzuc bogate w ludzkie
warto ci obyczaje poprzednich pokole . Widzimy te w istocie cz sto, e siły moralne,
duchowe i religijne niektórych starszych ludzi załamuj si wobec trudno ci i e nie potrafi
oni wł czy si w ten nowy wiat.
11. W ród takiego zam tu niektórzy gwałtownie n ceni s wspaniałymi, lecz zwodniczymi
obietnicami tych, co podaj si za nowych jakby Mesjaszów. Któ , nie widzi, ile st d
powstaje niebezpiecze stw gro cych wybuchem przewrotów mas ludowych, buntem
podburzonych tłumów, wzmaganiem si tendencji do rz dów dyktatorskich? To s wi c ró ne
elementy problemu, jaki tu rozpatrujemy, a s dzimy, e ka dy dostrzega ich wag i znaczenie.
12. Ko ciół katolicki, wierny naukom i przykładom swojego Zało yciela Chrystusa -
uzasadniaj cego swe Boskie posłannictwo tym, e ubogim głoszona jest ewangelia"
(11)
-
zawsze starał si rozwija ludzkie warto ci u ludów, w ród których zasiewał wiar
chrze cija sk . Katoliccy misjonarze bowiem troszczyli si o to, aby w tych okolicach oprócz
ko ciołów były wznoszone tak e przytułki, szpitale, szkoły i uniwersytety. Ucz c za ludno
tubylcz lepszego wykorzystywania bogactw rodzimych, ochronili j nieraz przed chciwo ci
obcych. Nie przeczymy, e ich dzieła - jako ludzkie - miały nieraz swoje braki i e niektórzy z
nich mogli niekiedy do ogłaszania prawdy Chrystusowej domiesza wła ciwe ich ojczy nie
obyczaje ycia i my lenia. Równocze nie jednak nie tylko piel gnowali oni urz dzenia
wła ciwe tym ludziom, ale je jeszcze bardziej rozwijali, tak e wielu z nich trzeba zaliczy do
przodowników, którzy w wielkiej mierze przyczynili si do post pu materialnego i
kulturalnego owych krajów. Dla upewnienia si o tym wystarczy wspomnie przykład
zakonnika Karola de Foucauld, który dla swej miło ci zasłu ył sobie na miano "Brata
wszystkich" i który uło ył cenny słownik j zyka Tuaregów.
Z tych powodów uwa amy za Nasz obowi zek zło y nale ny hołd zarówno tym, zbyt cz sto
nieznanym ludziom, którzy pobudzeni miło ci ku Boskiemu Odkupicielowi stali si jakby
Jego poprzednikami, jak i tym, co id c za ich wzorem i wst puj c w ich lady w naszych
tak e czasach wielkodusznie i bezinteresownie po wi caj si na słu b tych, którym
ogłaszaj Ewangeli Chrystusow .
13. Lecz inicjatywy podejmowane dzi na owych terenach tak indywidualne, jak zbiorowe ju
nie wystarczaj , poniewa obecna sytuacja wiatowa wymaga wspólnej działalno ci
wszystkich, którzy s w pełni wiadomi wszelkich aspektów zagadnie ekonomicznych,
społecznych, duchowych i kulturalnych. Dlatego Ko ciół Chrystusowy, maj c bardzo wielkie
do wiadczenie w sprawach ludzkich i b d c jak najdalszym od mieszania si do rz dów
pa stw, zmierza tylko ku jednemu, a mianowicie, by pod kierownictwem Ducha wi tego
Pocieszyciela prowadzi dalej dzieło samego Chrystusa, który przyszedł na wiat, eby da
wiadectwo prawdzie (por. J 18, 37), eby zbawia , a nie s dzi , eby słu y , a nie eby jemu
słu ono" (por. J 3, 17; Mt 20, 28; Mk 10, 45)
(12)
. A poniewa Ko ciół po to został zało ony,
aby ju tu na ziemi tworzył królestwo niebieskie, nie za , by posiadał panowanie ziemskie,
stwierdza on otwarcie, e istniej dwie odr bne od siebie władze, a ka da z nich - ko cielna
mianowicie i cywilna - jest w swoim porz dku suwerenna
(13)
. Znajduj c si jednak w
rzeczywisto ci pomi dzy lud mi, Ko ciół ma obowi zek bada znaki czasów i wyja nia je w
wietle Ewangelii
(14)
. St d, ł cz c si z lud mi w ich najlepszych d eniach i bolej c nad tym,
e ich nadzieje cz sto s daremne, Ko ciół pragnie im pomaga w osi gni ciu najwi kszego
rozkwitu i w tym celu przedkłada im to, co jemu jednemu jest wła ciwe, a mianowicie:
uniwersalne spojrzenie tak na człowieka, jak i na sprawy ludzkie.
14. Rozwój, o którym mówimy, nie ogranicza si jedynie do post pu gospodarczego. Aby był
prawdziwy, powinien on by zupełny, to znaczy winien przyczynia si do rozwoju ka dego
człowieka i całego człowieka. Dlatego jeden z wybitnych znawców tego przedmiotu z cał
słuszno ci tak pisał: Nie godzimy si na oddzielenie spraw ekonomicznych od tego, co
ludzkie, ani te na rozwa anie ich odr bnie od cywilizacji, do której nale . Naszym zdaniem
wielce trzeba ceni człowieka, ka dego człowieka, wszelk ludzk społeczno i cał
ludzko
(15)
.
15. Według Bo ego planu ka dy człowiek jest powołany do rozwijania samego siebie, gdy
wszelkie ycie ludzkie przeznaczone jest przez Boga do jakiego zadania. St d to ka demu
dane s od urodzenia zacz tki zdolno ci i talentów, które nale y rozwija , aby mogły wyda
owoce; pełna za ich dojrzało , jak człowiek uzyskuje czy to przez wychowanie w swoim
rodowisku społecznym, czy te przez własne usiłowania, pozwoli ka demu d y do celu
wyznaczonego mu przez Stwórc . B d c za wyposa onym w rozum i wolno , bierze
człowiek na siebie odpowiedzialno i za swój rozwój, i za swoje zbawienie. Ka dy -
wspomagany, a czasami równie kr powany przez wychowawców i otoczenie - niezale nie
od stopnia uległo ci wpływom zewn trznym pozostaje głównym sprawc swego pomy lnego
lub niepomy lnego losu. Tylko wyt aj c siły umysłu i woli mo e człowiek wzrasta w
człowiecze stwie, nabiera coraz wi kszej warto ci, doskonali si .
16. Ten za rozwój osoby ludzkiej nie jest pozostawiony dowolnemu uznaniu człowieka.
Podobnie jak wszystkie rzeczy stworzone skierowane s ku swemu Stwórcy, tak i stworzenie
rozumne ma obowi zek zwraca dobrowolnie ycie swoje ku Bogu, pierwszej Prawdzie i
najwy szemu Dobru. Dlatego rozwój osoby ludzkiej streszcza jakby w sobie wszystkie nasze
obowi zki. Co wi cej, pi kna harmonia natury ludzkiej, jak pojedynczy ludzie doskonal
coraz bardziej przez swoj prac i wiadomo obowi zku, przeznaczona jest do jeszcze
wy szej godno ci. Wszczepiony w o ywiaj cego Chrystusa otrzymuje człowiek nowe
wzbogacenie ycia i osi ga pewien humanizm, który przekracza jego natur i udziela mu
najwi kszej pełni ycia; do niej to, jako do swego najwy szego celu zmierza rozwój
człowieka.
17. Lecz ka dy człowiek jest członkiem społecze stwa i przynale y do całej ludzko ci.
Dlatego nie ten tylko, czy ów, ale wszyscy ludzie powołani s do posuwania naprzód pełnego
rozwoju całej społeczno ci ludzkiej. Wszystkie formy cywilizacji powstaj , rozkwitaj i
przemijaj . Ale jak fale morza podczas przepływu jedna za drug coraz gł biej wdzieraj si
w wybrze e, tak te i rodzaj ludzki w biegu historii. My, którzy jeste my jakby
spadkobiercami minionych wieków i którzy zbierali my owoce z pracy ludzi nam
współczesnych, mamy zobowi zania wobec wszystkich ludzi. Z tej przyczyny nie godzi si
nam poniecha wszelkiej troski o tych, przez których po naszej mierci rozszerza si b dzie
na przyszło rodzina ludzka. Wzajemne powi zanie wszystkich ludzi, które jest faktem, nie
tylko przynosi nam dobrodziejstwa, ale równie rodzi obowi zki.
18. Ów rozwój poszczególnych ludzi i całej ludzko ci mógłby by nara ony na
niebezpiecze stwo, je li nie doceni si nale ycie prawdziwej hierarchii warto ci. Z tego, e
d enie człowieka do uzyskania dla siebie niezb dnych dóbr jest całkowicie uprawnione,
wynika, i pr ca, dzi ki której dobra te bywaj osi gane, staje si obowi zkiem: je li kto nie
chce pracowa , niech te i nie je
(16)
. Lecz zdobywanie dóbr ziemskich mo e prowadzi ludzi
do chciwo ci, do po dania coraz wi kszych bogactw, do ch ci zwi kszenia własnej pot gi.
Chciwo mo e opanowywa jednostki, rodziny i narody, nie mniej ubogie, jak i bogate,
wiod c jedne i drugie do materializmu uciskaj cego ducha.
19. Ani narody zatem, ani poszczególni ludzie nie mog uwa a wzrastaj cego ci gle
dobrobytu za cel najwy szy. Ka dy bowiem post p niesie podwójn mo liwo : z jednej
strony jest on konieczny człowiekowi dla coraz to pełniejszego rozwoju człowiecze stwa; z
drugiej jednak zamyka go jakby w wi zieniu, je li d y si do niego jako do najwy szego
dobra, poza którym nie nale y dba o nic innego. W tym ostatnim wypadku serca staj si
twarde, dusze zamykaj si dla drugich, ludzie wi
si z sob nie dla przyja ni, ale dla
korzy ci, a ta z łatwo ci przeciwstawia ich sobie i rozdziela. Dlatego samo tylko zdobywanie
dóbr gospodarczych nie tylko staje na przeszkodzie rozwojowi człowiecze stwa, ale równie
sprzeciwia si wrodzonej wielko ci człowieka. Albowiem tak narody, jak i ludzie zara eni
chciwo ci wykazuj najoczywi ciej niedorozwój moralny.
20. Je li do umacniania rozwoju potrzebni s coraz to liczniejsi technicy, to o wiele bardziej
potrzebni s ludzie m drzy; zdolni do wnikliwej refleksji, poszukuj cy nowego humanizmu,
dzi ki któremu ludzie naszych czasów poprzez przyj cie najszlachetniejszych warto ci, jak
miło , przyja , modlitwa i kontemplacja"
(17)
mogliby odnale samych siebie. Je li to si
urzeczywistni, b dzie mógł w pełni dokona si prawdziwy rozwój polegaj cy na tym, e
zarówno jednostki, jak i ogół ludzi, przechodz z mniej ludzkich warunków ycia do
warunków bardziej godnych człowieka.
21. W warunkach za mniej ludzkich znajduj si najpierw ci, co albo cierpi tak n dz
materialn , e brak im najskromniejszych rodków do ycia, albo pogr eni s w n dzy
moralnej, spowodowanej przez ich własny egoizm; nast pnie ci, którzy doznaj ucisku ze
strony struktur pa stwowych, wytworzonych albo przez zły u ytek własno ci i władzy; albo
przez oszuka czy wyzysk pracy robotników, albo przez niesprawiedliwe transakcje.
Przeciwnie za do wyra nym znakiem osi gni cia bardziej ludzkich warunków ycia s :
najpierw przej cie od n dzy do posiadania dóbr niezb dnych, przezwyci enie kl sk
społecznych, rozszerzenie si o wiaty, zdobywanie kultury; nast pnie wzrost poszanowania
godno ci drugich, nastawienie w duchu ubóstwa
(18)
, współdziałanie dla dobra wspólnego,
wola pokoju; dalej, uznanie przez człowieka najwy szych warto ci i samego Boga, jako ich
twórcy i celu; na koniec i szczególnie, wiara, dar Bo y, przyj ty przez ludzi dobrej woli, oraz
jedno wszystkich w miło ci Chrystusa, który nas wzywa, aby my po synowsku
uczestniczyli w yciu Boga ywego, Ojca wszystkich ludzi.
22. Ju na pierwszej stronie Pisma wi tego czytamy te słowa: Napełniajcie ziemi i czy cie
j sobie poddan
(19)
. Pouczaj nas one, e wszystkie rzeczy na wiecie zostały stworzone dla
człowieka i e otrzymał on za zadanie poznawa ich warto swoim umysłem oraz
przetwarza je i doskonali przez swoj prac i dla swojego po ytku. Skoro za ziemia została
stworzona w tym celu, aby poszczególnym ludziom dostarcza zarówno rodków do ycia,
jak i narz dzi rozwoju, wynika st d, e ka dy człowiek ma prawo otrzyma z niej to, co dla
niego jest konieczne. Sobór Powszechny Watyka ski II przypomniał to w nast puj cych
słowach: Bóg przeznaczył ziemi ze wszystkim co ona zawiera, na u ytek wszystkich ludzi i
narodów tak, by dobra stworzone dochodziły do wszystkich w słusznej mierze, w duchu
sprawiedliwo ci, której towarzyszy miło
(20)
.
Normie tej trzeba podporz dkowa wszystkie inne prawa, jakiekolwiek by one były, ł cznie z
prawem własno ci i wolnego handlu; przy czym nie tylko nie powinny one przeszkadza jej
wykonaniu, ale raczej maj obowi zek je ułatwia ; przywrócenie za tym prawom ich
pierwotnego celu winno by uwa ane za wa ne i nagl ce zadanie społeczne.
23. Kto by miał maj tno tego wiata, a widziałby brata swego w potrzebie i zamkn ł przed
nim serce swoje - jak e mo e w nim przebywa miło Bo a?
(21)
.
Wiadomo wszystkim, jak dobitnie przedstawiali Ojcowie Ko cioła obowi zki ludzi bogatych
wzgl dem b d cych w potrzebie: Nie z twojego dajesz ubogiemu - mówi wi ty Ambro y -
ale oddajesz mu to, co jest jego. Sam u ywasz tego, co jest wspólne, dane na u ytek
wszystkich. Ziemia nale y do wszystkich, nie do bogatych
(22)
. Słowa te stwierdzaj , e
własno prywatna nie daje nikomu takiego prawa, które byłoby najwy sze i nie podlegałoby
adnym ograniczeniom. Nikomu nie wolno dóbr zbywaj cych zatrzymywa jedynie dla
prywatnej korzy ci, podczas gdy innym brakuje tego, co konieczne do ycia. Jednym słowem
według tradycyjnej nauki Ojców ko cioła i znakomitych teologów nigdy nie mo na u ywa
prawa własno ci ze szkod dla dobra wspólnego. Je eliby za prawa nabyte i zasadnicze
potrzeby społeczno ci znalazły si w konflikcie ze sob , władza publiczna ma obowi zek
stara si te zagadnienia rozwi za przy współpracy obywateli i grup społecznych
(23)
.
24. Wspólne dobro wymaga wi c niekiedy wywłaszczenia gruntów, je eli zdarzy si , e
jakie posiadło ci ziemskie stanowi przeszkod dla wspólnego dobrobytu, jak na przykład
gdy s zbyt rozległe, gdy mało albo wcale nie s uprawiane, gdy powoduj n dz ludno ci,
gdy przynosz powa n szkod krajowi. O wiadczaj c to bez obsłonek
(24)
Sobór Watyka ski
II uczy niemniej wyra nie, e dochodów st d zebranych nie nale y zostawia dowolnemu
uznaniu ludzi, oraz e nale y zabroni spekulacji słu cych tylko własnym korzy ciom.
Dlatego adn miar nie jest dozwolone, aby obywatele, którzy posiadaj wielkie dochody
pochodz ce z zasobów i pracy swego narodu, umieszczali znaczn ich cz
za granic ,
bior c pod uwag tylko własn korzy i nie troszcz c si zupełnie o swoj ojczyzn , której w
ten sposób wyrz dzaj oczywist szkod
(25)
.
25. Wprowadzenie uprzemysłowienia, konieczne tak dla wzrostu ekonomicznego, jak dla
post pu ludzkiego, jest zarazem i dowodem i czynnikiem rozwoju. Przez wysiłek swego
umysłu i wyt on prac człowiek stopniowo odkrywa utajone prawa natury, a jej zasoby
wykorzystuje coraz u yteczniej. Dlatego człowiek, kształtuj c swój sposób ycia, nabiera
równocze nie coraz to wi kszej ochoty do nowych bada i wynalazków, do podejmowania w
działaniu rozs dnego ryzyka, do miało ci w przedsi wzi ciach, do wielkodusznej inicjatywy
i do wzmo onego poczucia odpowiedzialno ci.
26. Lecz z tych nowych warunków, nie wiemy jakim sposobem, zakradły si do społeczno ci
ludzkiej pogl dy, według których głównym bod cem post pu ekonomicznego jest zysk,
naczeln norm działalno ci gospodarczej - wolna konkurencja, prywatna za własno
rodków produkcji to prawo absolutne, nie znaj ce ogranicze i nie wi
ce si z adnymi
zobowi zaniami społecznymi. Ta forma nieskr powanego "liberalizmu" torowała drog
pewnemu rodzajowi tyranii, słusznie pot pionemu przez Poprzednika Naszego Piusa XI, gdy
st d wywodzi swój pocz tek internacjonalizm pieni dza, czyli imperializm
mi dzynarodowy
(26)
. Nie mo na do mocno pot pi tego rodzaju nadu y gospodarczych,
skoro - co z naciskiem znów przypomnie chcemy - ekonomia jedynie człowiekowi słu y
powinna
(27)
. Ale chocia trzeba przyzna , e z pewnej formy kapitalizmu zrodziło si tak
wiele cierpie , tyle niegodziwo ci i walk bratobójczych, których skutki jeszcze teraz
odczuwamy, byłoby jednak niesłuszne, gdyby wzrostowi uprzemysłowienia przypisywano
nieszcz cia, jakie wynikły z bł dnych i szkodliwych pogl dów ekonomicznych z tym e
wzrostem zwi zanych. Co wi cej, sprawiedliwo wymaga, aby my uznali, e nie tylko
organizacja pracy, ale równie post p przemysłowy stanowi konieczn pomoc w
przyspieszaniu rozwoju.
27. Podobnie, mimo i niekiedy przesadnie wychwala si swoist mistyk pracy, jest rzecz
pewn , e Bóg prac nakazał i jej pobłogosławił. Człowiek stworzony na obraz Bo y winien
współpracowa ze Stwórc w udoskonalaniu dzieła stworzenia i wyciska na ziemi to znami
duchowe, które sam otrzymał
(28)
. Wyposa aj c człowieka w rozum, zdolno my lenia i
odczuwania. dał mu Bóg narz dzia, przy pomocy których człowiek ma wyka cza i
doskonali dzieło rozpocz te przez Boga: ka dy bowiem, kto zajmuje si prac , czy to b dzie
artysta, czy rzemie lnik, przedsi biorca, robotnik, czy rolnik, w pewien sposób stwarza.
Człowiek pochylony nad stawiaj cym mu opór tworzywem wyciska w nim jakby lad siebie
samego, a równocze nie wiczy swoj wytrwało , charakter, umiej tno my lenia. Co
wi cej, praca wspólnie podejmowana czyni wspólnymi nadzieje, cierpienia, pragnienia i
rado ci, a przez to jednoczy wole, zbli a umysły i wi e mi dzy sob serca. Wykonuj c
prac , ludzie odkrywaj , e s bra mi
(29)
.
28. Niew tpliwie praca ma w sobie co obosiecznego: obiecuj c pieni dze, u ycie i pot g ,
pobudza jednych do egoizmu, a innych do buntu; wyrabia jednak równie poczucie
obowi zku, sumienno zawodow i miło bli niego. A chocia dzisiaj praca jest bardziej
zracjonalizowana i lepiej zorganizowana, mole przecie narazi na niebezpiecze stwo sam
godno ludzk , czyni c człowieka niejako swoim niewolnikiem; albowiem tytko wówczas
praca mo e by nazwana ludzk , gdy rodzi si z rozumu i wolno ci człowieka. Poprzednik
Nasz p. Jan XXIII dobitnie przypomniał potrzeb przywrócenia robotnikom ich godno ci
oraz rzeczywistego udziału we wspólnym dziele: "przedsi biorstwa wytwórcze winny
osi gn doskonał form ludzkiej wspólnoty, której tchnienie przenikałoby dogł bnie
zarówno stosunki mi dzy jednostkami, jak i ró norodne funkcje i stanowiska w
przedsi biorstwie"
(30)
. Praca ludzka na koniec nabiera jeszcze gł bszego znaczenia, je eli
spojrzymy na ni w wietle nauki chrze cija skiej: celem pracy jest bowiem prowadzi do
tworzenia tu na ziemi wiata nadprzyrodzonego
(31)
, który nie b dzie doskonały i wyko czony,
dopóki wszyscy razem nie utworzymy owego doskonałego Człowieka, o jakim wi ty Paweł
mówi w tych słowach: na miar pełnego wzrostu doskonało ci Chrystusowej
(32)
.
29. Trzeba si spieszy , gdy zbyt wielu ludzi podlega cierpieniu i zwi ksza si przepa
dziel ca rozwój jednych od zastoju, a nawet pogarszania si doli drugich. Trzeba ponadto
dzieło to odpowiednio i harmonijnie przeprowadzi , aby nie naruszy tak niezb dnej
równowagi. Przeprowadzona napr dce reforma rolnictwa mo e nie osi gn swych celów;
zbytni po piech w uprzemysłowieniu mo e odbi si niekorzystnie na instytucjach jeszcze
koniecznych i spowodowa n dz społeczn , a cywilizacj cofn wstecz.
30. Istniej niew tpliwie sytuacje tak niesprawiedliwe, e wołaj wprost o kar Bo . Gdzie
bowiem całe ludy, pozbawione koniecznych rodków do ycia, znajduj si w takiej
zale no ci od drugich, e nie mog podejmowa adnej własnej inicjatywy, dochodzi do
odpowiedzialnych stanowisk, osi ga wy szego stopnia kultury, uczestniczy w yciu
społecznym i politycznym - tam łatwo rodzi si pokusa odparcia sił krzywdy wyrz dzonej
godno ci ludzkiej.
31. Wiadomo te dobrze, e bunty i powstania - poza przypadkiem oczywistej i długotrwałej
tyranii, naruszaj cej podstawowe prawa osoby ludzkiej i przynosz cej ci k szkod dobru
ogólnemu jakiego kraju - rodz nowe krzywdy, powoduj nowe nierówno ci, pobudzaj
ludzi do nowego przelewu krwi. Nie mo na istniej cego ju zła zwalcza takim sposobem,
który by powodował jeszcze wi ksz kl sk .
32. Chcemy, aby Nas dobrze zrozumiano: nale y odwa nie stawi czoło obecnemu stanowi
rzeczy, a niesprawiedliwo ci, jakie on z sob niesie, zwalcza i zwyci a . Rozwój wymaga
miało podejmowanych reform, które przyniosłyby całkowit odnow obecnego stanu. Bez
adnej zwłoki nale y zaj si popraw tych tak. bardzo nagl cych spraw. Niech ka dy
wielkodusznie i ochotnie we mie w tym udział, ci zwłaszcza, którzy dzi ki wykształceniu,
stanowisku i władzy mog wi cej zdziała . Niech daj c przykład, przeka na ten cel co ze
swego maj tku tak, jak to uczynili niektórzy Nasi Bracia w Episkopacie
(33)
. Odpowiedz w
ten sposób oczekiwaniom ludzi i oka wierne posłusze stwo Duchowi wi temu, poniewa
zaczyn ewangeliczny wzbudzał i wzbudza w sercu człowieka nieodparte danie godno ci
(34)
.
33. Ale inicjatywy indywidualne i konkurencja nie doprowadz rozwoju do pomy lnego
skutku. Nie mo na bowiem posuwa si do tego, aby maj tek i pot ga bogatych bardziej
jeszcze wzrastały, n dza za biednych pogł biała si , a niedola uci nionych stawała si coraz
ci sza. Konieczne s wi c programy, które by zach cały, pobudzały, koordynowały,
uzupełniały i scalały
(35)
działalno jednostek i instytucji po rednich. Rzecz władz
publicznych jest natomiast ustalanie i oznaczanie po danych celów, zada do wykonania i
dróg realizacji; władze maj pobudza siły wszystkich; którzy s zainteresowani w tej
wspólnej akcji. Winny si one jednak stara o wł czanie do tego dzieła inicjatyw
indywidualnych i instytucji po rednich. W ten sposób uniknie si integralnej kolektywizacji i
arbitralnego planowania, które sprzeciwiaj c si wolno ci, wykluczaj korzystanie z
podstawowych praw osoby ludzkiej.
34. Wszelki bowiem. program opracowany dla podniesienia produkcji nie powinien mie
innego celu, jak tylko słu y osobie ludzkiej. Powinien zatem stara si o zmniejszenie
nierówno ci, usuni cie dyskryminacji, wyzwalanie ludzi od zale no ci niewolniczej, aby sami
mogli w dziedzinie doczesnej polepsza swoj dol , i drog post pu moralnego, rozwija
warto ci duchowe. Gdy mówimy o rozwoju, wyra amy trosk i o post p społeczny i o wzrost
gospodarczy. Nie wystarczy jednak zwi kszenie wspólnych zasobów, by nast pił
sprawiedliwy ich podział; nie wystarczy post p techniczny, aby ziemia - stawszy si jakby
bardziej ludzk - nadawała si lepiej do zamieszkania. Bł dy poprzedników niech b d
ostrze eniem dla tych, którzy d
do post pu, aby w tej dziedzinie unikn li
niebezpiecze stw. Je eli rz dy techników, czyli tak zwana technokracja przewa y w
niedalekiej przyszło ci, mo e przynie nieszcz cia nie mniej po ałowania godne, jak te,
które wcze niej sprowadził liberalizm. Ekonomia i technika trac bowiem wszelki sens, je li
przestaj si kierowa dobrem człowieka, któremu powinny słu y . Ten za w takiej tylko
mierze jest naprawd człowiekiem, w jakiej - rz dz c swymi czynami i os dzaj c ich warto
- jest twórc własnego post pu przez działanie zgodne z natur , któr dał mu najwy szy
Stwórca i której mo liwo ci i wymagania człowiek dobrowolnie przyjmuje.
35. Mo na nawet twierdzi , e wzrost ekonomiczny zale y w pierwszym rz dzie od post pu
społecznego, do którego zmierza, a wykształcenie podstawowe jest przedmiotem szczególnej
troski tych, którzy rozwój planuj . Ten bowiem rodzaj głodu, jakim jest po danie wiedzy,
dolega nie mniej ni głód fizyczny: i analfabeta to umysł jakby głód cierpi cy; człowiek
natomiast znaj cy sztuk czytania i pisania jest przygotowany nale ycie do wykonywania
zawodu i wypełniania obowi zku, odzyskuje zaufanie do siebie samego i pojmuje, e wraz z
innymi mo e post powa naprzód. Jak powiedzieli my w or dziu do członków Kongresu
UNESCO w Teheranie: wykształcenie podstawowe jest naczelnym i pierwotnym czynnikiem,
przez który człowiek nie tylko wł cza si do społeczno ci, ale i sam si bogaci; ono te jest
dla społecze stwa najznakomitsz pomoc w post pie ekonomicznym i w rozwoju
(36)
.
Cieszymy si wi c, e w tej dziedzinie wiele zdziałano przez inicjatywy prywatne, władze
publiczne i instytucje mi dzynarodowe: s to zaiste główni twórcy rozwoju, poniewa czyni
ludzi zdolnymi do dalszego rozwijania si o własnych siłach.
36. Jednak e człowiek jest sob tylko w społeczno ci, do której nale y, a w tej najwi ksze i
pierwotne znaczenie posiada rodzina. Znaczenie to, je li we miemy pod uwag czasy i
miejsca, gdzie si utrzymywało, było mo e nawet zbyt wielkie, gdy obracało si na szkod
zasadniczych praw wolno ci ludzkiej. Lecz dawne instytucje społeczne, wła ciwe krajom
d
cym do rozwoju b d jeszcze przez pewien czas konieczne, trzeba jednak d y do
stopniowego zmniejszania ich nadmiernej roli. Natomiast rodzina naturalna, monogamiczna i
trwała, taka jak ukształtowała my l Bo a
(37)
, a u wi ciła religia chrze cija ska, w której
ró ne pokolenia spotykaj si i pomagaj sobie wzajemnie w osi ganiu pełniejszej m dro ci
yciowej i w godzeniu praw poszczególnych osób z wymaganiami ycia społecznego,
stanowi fundament społecze stwa
(38)
.
37. Nie mo na zaprzeczy , e przyspieszony wzrost demograficzny zbyt cz sto utrudnia
problem rozwoju, gdy liczba ludno ci wzrasta szybciej ni aktualnie dost pne zasoby, co
zdaje si wytwarza sytuacj bez wyj cia. Łatwo wtenczas podejmuje si plany zmniejszenia
przyrostu urodzin i to przy u yciu najbardziej radykalnych rodków. Nie ulega w tpliwo ci,
e władze publiczne w granicach swej kompetencji mog w tej sprawie interweniowa ,
udzielaj c obywatelom odpowiednich poucze i podejmuj c stosowne decyzje, byle tylko
były one zgodne z nakazami prawa moralnego i szanowały w całej pełni uprawnion wolno
mał onków. Skoro bowiem niezaprzeczalne prawo do mał e stwa i do prokreacji zostaje
odj te, nie ma ju mowy o godno ci ludzkiej. Wreszcie jest rzecz rodziców z pełnym
rozeznaniem ustala liczb dzieci; przyjmuj oni na siebie to zadanie wobec Boga, wobec
siebie samych, wobec dzieci ju urodzonych i wobec społeczno ci, do której nale , id c za
nakazem swego sumienia, pouczonego o prawie Bo ym, autentycznie tłumaczonym i
umocnionego ufno ci w Bogu
(39)
.
38. Człowiek, który w rodowisku rodzinnym otrzymał główne i podstawowe zasady ycia, w
d eniu do rozwoju bywa wspomagany przez organizacje zawodowe. Poniewa po to je
zało ono, aby słu yły po ytkowi i korzy ci swych członków, maj one wielkie zadania i
obowi zki wychowawcze, które mog i powinny spełnia . Te same organizacje ucz c i
kształc c ludzi przyczyniaj si bardzo do przepojenia ich wiadomo ci wspólnego dobra i
zobowi za , jakie ono na ka dego nakłada.
39. Ka da za działalno społeczna wi e si z jak doktryn opart na filozofii
materialistycznej i ateistycznej, która nie respektuje ani my li religijnej, kieruj cej ycie do
celu wiecznego i ostatecznego, ani wolno ci, ani godno ci ludzkiej: tam jednak e, gdzie te
najcenniejsze warto ci s zabezpieczone, ró norodno organizacji zawodowych i zwi zków
robotniczych jest dopuszczalna i pod niejednym wzgl dem po yteczna, je eli broni wolno ci i
pobudza do współzawodnictwa. Z najwi ksz ch ci oddajemy wi c cze tym wszystkim,
którzy zapominaj c o własnych korzy ciach gorliwie słu braciom w tych organizacjach.
40. Obok organizacji zawodowych działaj równie instytucje po wi caj ce si szerzeniu
kultury, których rola jest dla rozwoju niemniej doniosła. Sobór stwierdza to dobitnie, gdy
mówi: Przyszłym losom wiata grozi niebezpiecze stwo, je li ludzie nie stan si m drzejsi, i
gdy dodaje: A zaznaczy jeszcze trzeba, e liczne narody mniej zasobne ekonomicznie, a
bogatsze w m dro , mog innym przynie niezwykle wiele po ytku
(40)
. Ka dy kraj, bogaty
czy biedny, posiada kultur , odziedziczon po przodkach: urz dzenia mianowicie potrzebne
do ycia na ziemi oraz przejawy wy szych uzdolnie nale cych do dziedziny sztuki, nauki i
religii. Skoro w tych ostatnich istniej warto ci prawdziwie ludzkie, byłoby wielkim bł dem
porzuca je dla spraw materialnych; naród, który by do tego dopu cił, utraciłby najlepsz
cz
swej istoty i aby y , pogardziłby sam racj ycia. Albowiem i do narodów odnosi si
napomnienie Chrystusowe: Bo co za po ytek człowiekowi, cho by cały wiat pozyskał a na
duszy swojej poniósł szkod ?
(41)
.
41. Ludy mniej zamo ne nigdy do nie ustrzeg si pokusy, jaka przychodzi do nich od
narodów kwitn cych zasobno ci . Te bowiem, ukazuj pomy lne wyniki osi gni te w ich
yciu przy pomocy techniki i kultury, daj przykład pracy i zapobiegliwo ci, zmierzaj cej
jednak głównie do pomy lno ci materialnej. Nie znaczy to, e działalno duchowa tym
samym doznaje ograniczenia; przeciwnie, w dobrobycie duch ludzki w wi kszej mierze
uwolniony od podda stwa rzeczom, swobodniej mo e si wznosi do oddawania czci i
kontemplacji Stwórcy
(42)
. Jednak e dzisiejsza cywilizacja, nie tyle sama ze siebie, ale raczej
dlatego, e jest zbytnio uwikłana w sprawy ziemskie, mo e cz sto utrudnia dost p do
Boga
(43)
. Ludy d
ce do rozwoju musz zatem dokona wyboru w ród tego, co im bywa
przedkładane: os dzi i odrzuci dobra pozorne, umniejszaj ce ideał ycia ludzkiego, przyj
natomiast warto ci rzetelne i u yteczne, aby je rozwija wraz z warto ciami sobie
wła ciwymi, zgodnie z własnym charakterem.
42. Tak wygl da pełny humanizm, który nale y rozszerza
(44)
; czy jest on czym innym, jak
trosk o wszechstronny rozwój całego człowieka? i wszystkich ludzi? Humanizm za
zaw ony, obcy warto ciom duchowym i Bogu, który jest ródłem i pocz tkiem tych
warto ci, mo e mie tylko pozory czego lepszego. Człowiek mo e oczywi cie urz dza
rzeczy ziemskie bez Boga, ale odrzuciwszy Boga, mo e je skierowa tylko przeciw
człowiekowi. Dlatego humanizm, odł czony od wszystkich innych rzeczy, z cał pewno ci
staje si nieludzki
(45)
. Prawdziwy humanizm to tylko ten, który zwraca si ku najwy szemu
Bogu poprzez uznanie zadania b d cego naszym powołaniem i naprawd kształtuj cego ycie
ludzkie. Nie jest wi c człowiek dla siebie norm ostateczn , ale tym, kim by powinien, staje
si dopiero wówczas, gdy przekracza samego siebie, według tak bardzo prawdziwego
powiedzenia Bła eja Pascala: dziwne, jak bardzo człowiek przerasta człowieka
(46)
.
II
43. Wszechstronny rozwój jednostek winien ł czy si z rozwojem ludzko ci dokonywanym
wzajemnym wysiłkiem. Powiedzieli my w Bombaju: Trzeba, aby człowiek spotkał si z
człowiekiem, aby narody spotkały si ze sob jak bracia i siostry, jak dzieci Boga. W tej
wzajemnej yczliwo ci i przyja ni, w tym wi tym zespoleniu duchowym, winni my równie
przyst pi do dzieła, jakim jest przygotowanie wspólnej pomy lno ci rodzaju ludzkiego na
przyszło
(47)
. Doradzali my równie , eby poszukiwano pewnych i skutecznych rodków
pomocy, dzi ki którym utworzono by odpowiednio urz dzone instytucje i poł czono
inicjatywy zmierzaj ce do dzielenia si zasobami, b d cymi do dyspozycji, i z innymi; w ten
sposób umocniłaby si w ród narodów prawdziwa solidarno .
44. Obowi zki te spoczywaj przede wszystkim na bogatszych i mieszcz si w ludzkim i
nadprzyrodzonym braterstwie podaj cym potrójne ich uzasadnienie: po pierwsze - to
obowi zek solidarno ci, czyli niesienia przez narody bogatsze pomocy tym ludom, które
zd aj dopiero do rozwoju; nast pnie - to obowi zek sprawiedliwo ci społecznej,
polegaj cej na konieczno ci poprawy stosunków handlowych mi dzy narodami silniejszymi i
słabszymi; wreszcie - to obowi zek powszechnej miło ci, która stara si dla wszystkich o
bardziej ludzk wspólnot , gdzie wszyscy b d mogli dawa i pobiera , a post p jednych nie
b dzie przeszkadzał rozwojowi drugich. Jest to zagadnienie bardzo powa ne, gdy od niego
zale y przyszła cywilizacja całej ludzko ci.
45. Gdyby brat albo siostra - mówi wi ty Jakub - nie mieli ubrania i potrzebowaliby
codziennej ywno ci, a kto z was powiedziałby im: Id cie w pokoju, ogrzewajcie si i
nasy cie - a nie daliby cie im tego, czego ciało ich potrzebuje, có by to pomogło?
(48)
. W
dzisiejszych czasach nikt nie mo e nie wiedzie , e na niektórych kontynentach głód dr czy
niezliczon ilo m czyzn i kobiet, a niezliczone mnóstwo dzieci jest do tego stopnia
niedo ywione, i wiele z nich umiera w samym kwiecie wieku; wiele innych nie mo e si z
tej przyczyny fizycznie i umysłowo rozwija , co pogr a w smutku ludno całych regionów i
pozbawia j otuchy.
46. Trwo nym głosem za dano ju pomocy. Apel Naszego Poprzednika p. Jana XXIII
spotkał si z gor cym przyj ciem
(49)
. My sami powtórzyli my go w or dziu ogłoszonym na
Bo e Narodzenie 1963 roku
(5)
, a potem w or dziu o pomocy dla Indii w roku 1966
(51)
.
Inicjatywy podj tej przez Mi dzynarodow Organizacj dla spraw wy ywienia i rolnictwa
FAO, a popartej usilnie przez Stolic Apostolsk , ch tnie usłuchano. Nasza instytucja, zwana
Caritas Internationalis, rozwija działalno na całym wiecie, a wielu katolików
przynaglonych przez Naszych Braci w Episkopacie oddaje si bez reszty wspomaganiu
potrzebuj cych, zwi kszaj c stopniowo liczb tych, których jako bli nich otaczaj opiek .
47. Wszystko to jednak, podobnie jak prywatnie i publicznie składane fundusze, dary i
po yczki, nie wystarcza. Nie chodzi bowiem tylko o przezwyci enie głodu, czy zmniejszenie
ubóstwa. Nie wystarczy walczy z n dz , cho jest to sprawa nagl ca i konieczna; chodzi o
umocnienie zespolenia ludzi, w którym ka dy bez wzgl du na ras , religi i narodowo
mógłby y yciem prawdziwie ludzkim, wolnym od słu alczej uległo ci nakładanej przez
ludzi i przez nie do opanowan przyrod ; yciem, w którym wolno nie byłaby pustym
słowem, a biedny Łazarz mógłby zasi
przy tym samym stole, co bogacz
(52)
. Wymaga to od
owego bogacza niemałej wielkoduszno ci, dobrowolnego znoszenia wielu niedogodno ci i
nieustannego wysiłku. Ka dy niechaj zbada swoje sumienie, które nowym jakby głosem
odzywa si w tych naszych czasach. Czy ka dy gotów jest własnym wkładem wspiera dzieła
i misje zorganizowane dla pomagania ubogim ? - płaci wy sze podatki, eby władze
publiczne mogły zwi kszy wysiłek na rzecz rozwoju ? - dro ej płaci za towary
importowane, aby ich wytwórca mógł otrzyma sprawiedliwsz zapłat ? - w razie potrzeby i
w młodym wieku opu ci ojczyzn , aby nie pomoc narodom zaczynaj cym si rozwija ?
48. Poniewa ludzki obowi zek wzajemnej ł czno ci dotyczy tak e narodów, bardzo
powa nym obowi zkiem narodów rozwini tych jest pomaga narodom rozwijaj cym si
(53)
.
T nauk Soboru nale y wprowadzi w ycie. Je eli jest rzecz słuszn , aby ludno jakiego
kraju korzystała przed innymi z darów udzielonych jej przez Opatrzno jako z plonów jej
pracy, to jednak aden lud nie mo e przeznacza swych bogactw do własnego jedynie u ytku.
Poszczególne narody winny wytwarza coraz wi cej i coraz lepiej, aby zapewni wszystkim
obywatelom ycie naprawd godne ludzi i przyczyni si do wspólnego rozwoju całej
ludzko ci. Poniewa w regionach gospodarczo mniej rozwini tych wzmaga si niedostatek,
jest rzecz słuszn , aby jaki kraj opływaj cy w bogactwa prze znaczał na pomoc dla tych
regionów cz
wytwarzanych przez siebie dóbr, a tak e by kształcił wychowawców,
in ynierów, techników, naukowców, którzy swoj wiedz i do wiadczeniem słu yliby tym
krajom.
49. Prócz tego nale y jeszcze raz powtórzy : wszelki nadmiar w krajach bogatszych powinien
słu y krajom biednym. Zasada, która niegdy nakazywała pomaga najbli szym, odnosi si
teraz do ogółu potrzebuj cych na całej ziemi - a bogaci pierwsi zaznaj jej dobrodziejstw.
Natomiast ich dalsze, uporczywe sk pstwo sprowadzi kar Bo i wywoła gniew biednych o
nie daj cych si przewidzie skutkach. Kraje kwitn ce teraz bogactwem, lecz zatroskane o
własny tylko po ytek, wyrz dzaj szkod najwy szym dobrom, jakie maj , je eli ponad ch
odznaczania si prawo ci postawi wol zwi kszonego posiadania. Słusznie wi c stosuje si
do nich przypowie o człowieku bogatym, którego role tak obrodziły, e nie miał gdzie
zło y swych zbiorów: Ale Bóg rzekł do : szale cze, tej nocy za daj twej duszy od
ciebie
(54)
.
50. Aby Za te wysiłki były w pełni skuteczne, nie mog by one rozproszone i odosobnione i
nie mog dla czyich d e presti owych i mocarstwowych przeciwstawia si jedne drugim
;czasy bowiem obecne wymagaj zgodnie opracowanych programów działania, które
skuteczniejsze i lepsze s od okoliczno ciowych pomocy, uzale nionych od czyjej dobrej
woli. Jak powiedzieli my wy ej, konieczne jest przeprowadzenie wnikliwych studiów,
okre lenie zamierze , wskazanie rodków i dróg, wspólne podj cie prac przez specjalistów,
aby zado uczyni współczesnym potrzebom i wymaganiom przewidywanym na przyszło .
Co wi cej, programy te przekraczaj granice post pu ekonomicznego i rozwoju społecznego,
nadaj bowiem zamierzonym dziełom sens i warto , a układaj c sprawy ludzkie w
nale ytym porz dku, przyczyniaj człowiekowi godno ci i siły.
51. Trzeba jednak pój jeszcze dalej. Gdy z okazji Mi dzynarodowego Kongresu
Eucharystycznego byli my w Bombaju, prosili my najwy szych rz dców pa stw, aby cz
wydatków, jakie przeznaczaj na zbrojenia, obrócili na utworzenie powszechnego funduszu
pomocy dla narodów ubogich
(55)
. To za , co w pierwszym rz dzie odnosi si do zwalczania
n dzy, to równie ma znaczenie dla popierania rozwoju. Zgodne bowiem współdziałanie
wszystkich narodów, którego wyrazem i narz dziem byłby ten powszechny fundusz,
przyczyniłoby si równocze nie i do ustania jałowych sporów, i da rozpocz cia wreszcie
wzajemnych, owocnych i pokojowych rozmów mi dzy wszystkimi narodami.
52. Nie ulega w tpliwo ci, e dwu lub wielostronne umowy winny by przestrzegane:
sprawiaj one bowiem, e na miejsce poni aj cej zale no ci i zawi ci, jakie niosła ze sob era
kolonializmu, przychodz na szcz cie zdrowe wi zy przyja ni opartej na równo ci prawnej i
politycznej. Umowy te, je li wł czy si je w ogólny plan wzajemnej pomocy obowi zuj cy
wszystkie narody, nie budz adnych podejrze . Ci bowiem, co z nich korzystaj , nie b d
mieli powodów do nieufno ci, ani do obaw, e pod pozorem otrzymywania pomocy
finansowej czy technicznej znajd si pod panowaniem jakiego nowego kolonializmu, który
by ograniczył ich wolno polityczn , nało ył wielkie obci enia ekonomiczne i alba
utwierdził, albo zaprowadził rz dy nielicznej grupy.
53. Któ zreszt nie dostrzega, e wspomniany ju fundusz powszechny mógłby cz ciowo
zmniejszy wydatki, czynione z pobudki ju ta stracha, ju hardo ci? Podczas gdy tyle ludów
głoduje, gdy tyle rodzin cierpi zupełn n dz , gdy tyłu ludzi yje w ciemno ciach niewiedzy,
gdy tylu potrzeba szkół, szpitali, mieszka godnych tej nazwy - wówczas wszelkie, czy ta
publiczne, czy prywatne marnotrawstwo, wszelka rozrzutno wynikaj ca z ostentacji
narodowej lub osobistej, wszelki wreszcie wyniszczaj cy wy cig zbroje , wszystko to,
powtarzamy, staje si ha b nie do zniesienia. Bardzo odpowiedzialny, powierzony Nam
urz d wymaga, aby my to otwarcie powiedzieli. Oby Ci, w których r ku jest władza,
posłuchali Nas, zanim dojdzie do ostateczno ci.
54. Dlatego jest rzecz zgoła konieczn , aby wszystkie ludy nawi zały ze sob ów dialog, do
którego tak gor co zach cali my wydaj c Nasz pierwsz encyklik , zaczynaj c si od słów
Ecclesiam suam
(56)
. Je eli tego rodzaju dialog zaistnieje mi dzy tymi, którzy gromadz rodki
pomocy, a tymi, którzy r nich korzystaj , z łatwo ci b dzie mo na sprawiedliwie oznaczy
rozmiary potrzebnej pomocy, bior c pod uwag nie tylko hojno pierwszych, ale tak e
prawdziwe potrzeby i mo liwo ci wykorzystania pomocy przez drugich. Przestanie te istnie
niebezpiecze stwo takiego zadłu enia narodów d
cych do rozwoju, na którego spłat
musiałyby one wydawa główn cz
swych dochodów. Obie strony bowiem b d mogły
umówi si co do procentów i terminów spłat, jednak e na warunkach dla obu mo liwych do
przyj cia, równowa c mianowicie dary bezinteresowne, po yczki bezprocentowe lub
obci one bardzo niskim procentem i czas stopniowego spłacania kredytów. Udzielaj cym
pomocy niew tpliwie nale y si oparta o wzajemne porozumienie i obustronn korzy
gwarancja co do u ytku u yczonych pieni dzy; nie mo na bowiem popiera pró niaków i
paso ytów. Ci za , którzy z pomocy korzystaj , mog słusznie domaga si , eby nikt nie
mieszał si do rz dów ich kraju i eby nie zakłócał ich porz dku społecznego. Gdy bowiem
chodzi o pa stwa niepodległe, do nich samych tylko nale y prowadzenie własnych spraw,
ustalanie polityki i wybieranie dla kraju dowolnego ustroju. Konieczne jest zatem, aby narody
okazywały sobie wzajemn i dobrowoln pomoc i z zachowaniem równej godno ci
współpracowały pomy lnie ze sob nad wytworzeniem takiej wspólnoty, która byłaby
prawdziwie godna ludzi.
55. Lecz tego rodzaju plan wydaje si niemo liwy do przeprowadzenia w tych krajach, gdzie
rodziny zaj te s jedynie trosk o codzienne utrzymanie i dlatego nie potrafi zrozumie , jak
mogłyby podj działania, przez które zgotowałyby sobie reszt ycia mniej n dzn . Tym
wi c m czyznom i kobietom trzeba pomóc wszelkimi sposobami i pobudza ich, aby sami
ch tnie weszli na drog własnego rozwoju i samodzielnie szukali pomocy do tego
koniecznych. To wspólne dzieło wymaga niew tpliwie zespolonego, stałego i gorliwego
wysiłku. Wszyscy jednak winni by przekonani, e nale y podj go bezzwłocznie: idzie
bowiem o ycie ludów ubo szych, o zgod wewn trzn w narodach zd aj cych do rozwoju,
a nawet o pokój całego wiata.
56. Wszystkie za wysiłki, i to niemałe, jakie podejmuje si przez pomoc czy to finansow
czy techniczn dla wsparcia krajów stopniowo rozwijaj cych si , mog sta si złudne i
daremne, je eli ich rezultaty zostan w du ej mierze unicestwione przez zmienno
stosunków handlowych mi dzy ludami bogatymi i biednymi. Te ostatnie bowiem mog
utraci wszelk nadziej i zaufanie, je li b d si l ka , aby drugie nie za dały od nich z
powrotem tego, co ju im dały.
57. Albowiem kraje wysoko uprzemysłowione eksportuj przede wszystkim towary
wytworzone na ich terytoriach, narody za ubo sze nie maj nic do sprzedania jak tylko
surowce i produkty rolne. Dzi ki post powi technicznemu warto wyrobów przemysłowych
szybko ro nie i bez trudu znajduj one rynki zbytu. Produkty surowe natomiast, dostarczane
przez kraje mniej rozwini te, podlegaj du ym i nagłym wahaniom cen i dlatego stoj daleko
za ow wzrastaj c warto ci wytworów przemysłowych. Powstaj st d wielkie trudno ci dla
narodów o mało rozwini tym przemy le, które, aby utrzyma równowag finansow i
realizowa plany rozwoju ekonomicznego, musz w du ej mierze oprze swoje nadzieje na
eksporcie. Z tej przyczyny ludy dotkni te n dz cierpi jeszcze wi ksz bied , ci natomiast,
którzy maj wszystko, wzrastaj w nowe bogactwa.
58. Jest wi c oczywiste, e zasada wolnej wymiany ju nie wystarcza jako jedyna zasada
kieruj ca w stosunkach mi dzynarodowych. Jest ona natomiast po yteczna, gdy strony nie
ró ni si zbytnio stopniem bogactwa; co wi cej, jest bod cem do dalszego post pu i stanowi
słuszn nagrod za wysiłek. Dlatego kraje, które wielce post piły w uprzemysłowieniu,
uwa aj zasad wolnej wymiany za jak norm sprawiedliwo ci. Inaczej jest jednak, skoro
warunki ró nych narodów s bardzo nierówne: ceny bowiem ustalane "swobodnie" przez
kontrahentów mog poci gn za sob skutki wprost krzywdz ce. Trzeba stwierdzi , e w tej
dziedzinie podstawowa zasada liberalizmu, jako norma stosunków handlowych, zostaje
podana w w tpliwo .
59. W istocie nauka, jak podał Nasz Poprzednik nie miertelnej pami ci Leon XIII w
encyklice Rerum novarum, dzisiaj tak e zachowuje sw warto . A mówi ona, e zgoda stron
znajduj cych si w zbyt nierównych warunkach nie wystarcza bynajmniej do uznania takiej
umowy za sprawiedliw , prawo za wolnego przyzwolenia winno by podporz dkowane
prawu natury
(57)
. Nauka ta dotycz ca słusznej zapłaty dla poszczególnych robotników, winna
by równie zastosowana do umów mi dzynarodowych. Ekonomika bowiem i dyscyplina
handlowa nie mo e ju opiera si na samym tylko prawie wolnej i nieskr powanej
konkurencji ze wzgl du na to, e najcz ciej rodzi ono dyktatur gospodarcz . Dlatego
wolno wymiany handlowej tylko wtedy mo e by nazwana słuszn , gdy odpowiada
wymaganiom sprawiedliwo ci społecznej.
60. Zreszt kraje rozwini te same ju to zrozumiały, skoro przy pomocy j odpowiednich
planów staraj si na terenie własnej gospodarki przywróci równowag , cz sto naruszan
przez woln konkurencj , w której ka dy działa i według swego uznania. St d bywa, e
narody te cz sto popieraj swoje rolnictwo, obci aj c inne, bardziej rozwini te gał zie
gospodarki. Bywa te , e dla podtrzymania wzajemnych stosunków handlowych, zwłaszcza w
obr bie wspólnego i zjednoczonego rynku, tak stosuj dyscyplin podatkow oraz polityk
finansow i społeczn , aby poszczególnym dziedzinom przemysłu, maj cym nierówne zasoby
i konkuruj cym ze sob , da mo no kupna i sprzeda y odpowiadaj cych ich warunkom.
61. W tej sprawie nale y zachowa równ miar . To, czego przestrzega si w gospodarce
narodowej w poszczególnych pa stwach i co przyznaje si krajom o wysokim post pie
gospodarczym, winno by równie zachowane w stosunkach handlowych mi dzy narodami
bogatszymi i biedniejszymi. Nie chodzi o zniesienie konkurencji, ale o utrzymanie jej w
takich granicach, aby stała si naprawd sprawiedliwa, uczciwa i przez to bardziej godna
człowieka. W stosunkach handlowych mi dzy gospodarkami bogatymi i bardziej biednymi
sytuacje bywaj zbyt ró ne, a mo liwo ci działania bardzo nierówne. Zasada sprawiedliwo ci
- godna człowieka i uczciwa - wymaga, aby w handlu prowadzonym przez ró ne narody
wiata przyznano partnerom jakie przynajmniej zrównanie warunków kupna i sprzeda y. A
chocia takie zrównanie nie b dzie mogło szybko by osi gni te, to jednak dla jego
przyspieszenia trzeba, aby ju dzisiaj istniała rzeczywista równo w rokowaniach i w
ustalaniu cen. W tej dziedzinie bardzo korzystne mog by konwencje mi dzynarodowe,
obejmuj ce do du liczb narodów. Konwencje te mog ustanawia zasady ogólne
dotycz ce regulacji cen, gwarantowania pewnych rodzajów produkcji, popierania niektórych
powstaj cych dopiero gał zi przemysłu. Ka dy za dostrzega jak skuteczna jest pomoc, której
tu wspólne staranie o wi ksz sprawiedliwo w stosunkach handlowych mi dzy narodami
dostarcza krajom d
cym do rozwoju, bo skutki tego s nie tylko dora ne, ale i długotrwałe.
62. Ale s jeszcze inne przeszkody utrudniaj ce realizacj zasady wi kszej sprawiedliwo ci
we współczesnej społeczno ci ludzkiej i pełniejsze umocnienie wzajemnej powszechnej
solidarno ci. Na przeszkodzie do tego stoi mianowicie tak przecenianie własnego narodu, jak
i kult własnej rasy. Jest rzecz wszystkim wiadom , e narody, które dopiero niedawno
uzyskały niepodległo , staraj si najusilniej o utrzymanie osi gni tej ju , lecz jeszcze nie
ugruntowanej jedno ci narodowej i e broni jej wszelkimi siłami; podobnie i narody o starej
kulturze chlubi si dziedzictwem, przekazanym im niejako w dziedzictwie przez przodków.
Uczucia te, nie zasługuj ce bynajmniej na nagan , winny by jednak doskonalone przez
miło , obejmuj c cały rodzaj ludzki. Wywy szanie za swego narodu rozdziela narody i
przeciwstawia si ich prawdziwym korzy ciom; najwi ksz za szkod wyrz dza tam, gdzie
słabo gospodarki wymaga wła nie czego przeciwnego: zjednoczenia wysiłków, wiedzy, i
pomocy finansowej dla urzeczywistnienia planów post pu gospodarczego i wzrostu oraz
umocnienia powi za handlowych i kulturalnych.
63. Umiłowanie własnej rasy nie jest wła ciwo ci tych jedynie narodów, które wie o stały
si niepodległe i gdzie kult tego rodzaju kryje si za wrogo ci plemienn lub polityczn , nie
tylko naruszaj c jak najbardziej sprawiedliwo , ale te zagra aj c pokojowi i yciu ludno ci.
W okresie panowania kolonialnego rasizm ten wywoływał cz ste starcia mi dzy
kolonizatorami a tubylcami, zarówno utrudniaj c osi gni cie wzajemnej i owocnej zgody, jak
i rozniecaj c gorzk nienawi z powodu doznanych rzeczywistych krzywd. Bardzo te
przeszkadza on wzajemnemu niesieniu sobie pomocy przez kraje upo ledzone, a wewn trz
pa stw zasiewa ziarno niezgody i nieprzyja ni, ilekro wbrew prawom ludzkim, których
zaprzeczy si nie da, jednostki lub rodziny ze wzgl du na ras lub kolor skóry zostaj
niesprawiedliwie pozbawione zasadniczych praw przysługuj cych innym obywatelom.
64. Wszystko to, b d c zapowiedzi wielu niebezpiecze stw na przyszło , napełnia Nas
niepokojem i smutkiem. ywimy jednak nadziej , e wzajemne uprzedzenia narodów i ich
egoizm zostan z czasem przezwyci one przez silniej odczuwaln ch współpracy i ywsze
poczucie solidarno ci. Spodziewamy si te , e narody gospodarczo mniej rozwini te
skorzystaj z s siedztwa innych podobnych sobie narodów i utworz wraz z nimi wi ksze
strefy, w których wspólnym wysiłkiem b d pracowa nad rozwojem własnych krajów.
Ufamy, e kraje te ustal wspólne plany działania, skoordynuj przeprowadzane inwestycje,
wyznacz ka demu spo ród siebie zadania produkcyjne i zajm si wymian towarów
wyprodukowanych. Co wi cej, mamy nadziej , e instytucje zrzeszaj ce niektóre albo nawet
wszystkie narody, przeprowadziwszy konieczne prace organizacyjne, podejm plany
dopomo enia ludom ubo szym, aby wydobyły si one ze skr powania, w jakim zdaj si
ci gle tkwi i zachowuj c wiernie cechy własnego charakteru odnalazły drogi rozwoju
kulturalnego i społecznego.
65. Do tego trzeba koniecznie d y . Poniewa wzajemna solidarno mi dzy ludami wiata
wydaje si by coraz skuteczniejsza, konieczn jest rzecz , aby pozwoliła ona wszystkim
narodom sta si twórcami własnego losu. Dotychczas wzajemne stosunki narodów opierały
si zbyt cz sto na sile i to, niestety, była chyba główna cecha przeszło ci. Oby nadeszły
pogodniejsze czasy, w których stosunki mi dzynarodowe odznaczałyby si : wzajemnym
poszanowaniem, przyja ni , ofiarno ci w niesieniu sobie pomocy, zgodn współprac
polegaj c na tym, e poszczególne narody bior c na siebie w sposób najbardziej
odpowiedzialny zadania i zobowi zania b d posuwały naprzód wspólny rozwój. Ludy młode
i nie tak bogate domagaj si swojego udziału w budowaniu lepszego wiata, w którym prawa
i obowi zki ka dego byłyby bardziej chronione. Poniewa to ich yczenie jest słuszne,
wszyscy powinni je usłysze i spełni .
66. Społeczno ludzka jest powa nie chora, a przyczyn choroby jest nie tyle zmniejszenie
si zasobów, czy te chciwe ich skupienie w r kach niewielu, ile raczej rozlu nienie
braterskich powi za tak mi dzy lud mi, jak mi dzy narodami.
67. Dlatego nie przestaniemy podkre la , e wielkoduszna go cinno - b d ca obowi zkiem
płyn cym zarówno z solidarno ci ludzkiej jak i z miło ci chrze cija skiej - winna by
okazywana nie tylko przez konwikty, ale i przez instytucje naukowe krajów podejmuj cych
takie zadanie. Trzeba powi kszy ilo rodzin i domów goszcz cych zwłaszcza młodzie .
Nale y je tworzy najpierw dlatego, aby ochroni młodych przed osłabiaj cym ich siły
osamotnieniem, zw tpieniem i l kiem; nast pnie, aby powstrzyma ich od przebywania w
zepsutym rodowisku, gdy zgubna konieczno zmusza ich do porównywania skrajnej n dzy
własnej ojczyzny z luksusem i zbytkownym marnotrawstwem zewsz d ich otaczaj cym;
dalej, aby ustrzec ich od wywrotowych opinii i wojowniczych zamiarów, które
opanowywałyby ich my li, gdy przypominaj sobie swój n dzny i nieszcz liwy los
(58)
,
wreszcie, aby przyjmuj c ich z bratersk miło ci da im przykład nieska onego ycia, w
którym zarówno miło chrze cija ska szczera i czynna, jak i najwi ksze warto ci duchowe
byłyby w nale nym poszanowaniu.
68. Rozwa aj c to ubolewamy, e wielu młodych ludzi przybywaj cych do krajów bogatych
po to, aby uzyska wiedz , kwalifikacje i kultur , które pozwoliłyby im kiedy słu y z
wielkim po ytkiem własnej ojczy nie, zdobywa wprawdzie wysokie wykształcenie, ale
cz stokro przestaje darzy uznaniem te najwy sze warto ci, które jako drogocenne
dziedzictwo tkwi obficie w kulturze i cywilizacji jego kraju rodzinnego.
69. Nale y równie okazywa yczliw go cinno robotnikom - emigrantom, którzy
nierzadko przebywaj w warunkach niegodnych człowieka i s zmuszeni y nader
oszcz dnie z otrzymanych zarobków, aby utrzyma rodzin znajduj c si w ojczystym kraju
i cierpi c n dz .
70. Nasze dalsze wezwanie kierujemy do tych wszystkich, którzy do krajów niedawno
uprzemysłowionych udaj si celem przeprowadzenia interesów: do przemysłowców,
handlowców, kierowników i nadzorców najwi kszych tego rodzaju przedsi biorstw. Zdarza
si , e wykazuj oni w swej ojczy nie zmysł społeczny: dlaczego wi c teraz gdy dla
działalno ci przemysłowej udaj si do narodów o mniejszym stopniu rozwoju, mieliby
zni a si do okrutnej zasady słu enia własnym tylko korzy ciom? Ponadto wi kszy maj tek,
jakim dysponuj , winien by dla nich bod cem, aby prowadz c zyskowne interesy stawali si
twórcami post pu społecznego i kulturalnego. Zmysł organizacji, w wysokim stopniu przez
nich posiadany, powinien ukaza im drogi podniesienia warto ci pracy tubylców,
przygotowania wykwalifikowanych robotników, kształcenia in ynierów i innych
kierowników przedsi biorstw, popierania ich pracowito ci i inicjatywy, wprowadzania ich na
coraz to powa niejsze stanowiska, tak by w niedalekiej przyszło ci mogli dzieli z nimi
odpowiedzialno kierownictwa. Tymczasem za we wzajemnych stosunkach przeło onych i
podwładnych niech panuje sprawiedliwo i niech kieruj nimi prawnie zawarte umowy
okre laj ce wszystkie zobowi zania. Niech wreszcie nikt, jakiekolwiek zajmowałby
stanowisko, nie b dzie niesłusznie poddany samowoli drugich.
71. Mamy zreszt wielki powód do rado ci: coraz bardziej bowiem wzrasta liczba tych,
którzy czy to przez organizacje mi dzynarodowe i krajowe, czy to przez instytucje prywatne
bywaj wysyłani do odległych krajów jako specjali ci, aby pobudza rozwój na tych terenach.
Trzeba oczywi cie, eby zachowali si oni nie jak panowie, ale jak pomocnicy i
współpracownicy
(59)
. Ka dy bowiem lud natychmiast dostrzega, czy ci, którzy przybyli z
pomoc kieruj si prawdziw yczliwo ci , czy te nie, czy pragn tylko wprowadzi nowe
osi gni cia techniki, czy te chc podnie prawdziw godno człowieka. Nie mo na w tpi ,
e lud ów odrzuci ich misj , je eli nie b dzie ona tchn ła miło ci bratersk .
72. Z niezb dn kompetencj techniczn trzeba wi c ł czy znamiona i dowody prawdziwej
miło ci. Specjali ci, o których mówili my, b d c daleko od nieumiarkowanego przeceniania
swego narodu i unikaj c wszelkiego pozoru krzywdz cych ró nic rasowych, niech
przywykaj do tego, aby sw prac i pilno ci dzieli si ze wszystkimi lud mi, z tym jednak
przekonaniem, e wiedza i do wiadczenie, jakimi si odznaczaj , nie daj im adnego
pierwsze stwa we wszystkich dziedzinach ycia. Chocia bowiem cywilizacja, która ich
obyczaje ukształtowała, zawiera pewne, wsz dzie si realizuj ce cechy humanizmu, to jednak
nie mo e ona by uwa ana za jedyn , nie mo e te rodzi lekcewa enia innych cywilizacji i
dlatego, je eli wprowadza si j do obcych krajów, winna by przystosowana do ich
naturalnych wła ciwo ci. Ci wi c, którzy podejmuj si takiej roli, niech staraj si
zaznajomi z histori kraju, w którym przebywaj jako go cie, a tak e pozna jego charakter i
bogactwa kultury. W ten sposób nast pi zbli enie dwóch cywilizacji, które jednej i drugiej
przyniesie obfite owoce.
73. Gdy bowiem mi dzy cywilizacjami ró nych ludów, podobnie jak mi dzy poszczególnymi
lud mi, nawi zuje si szczery dialog, z łatwo ci wytwarza si wówczas ł czno braterska.
Plany współdziałania dla rozwoju powi
ludy ze sob , je eli wszyscy obywatele,
pocz wszy od rz dów i urz dów, a na najskromniejszym rzemie lniku sko czywszy, b d
o ywieni miło ci bratersk i szczerym pragnieniem ugruntowania na całym wiecie jednej
powszechnej cywilizacji. Wtedy rozpocznie si dialog skoncentrowany wokół człowieka, nie
za wokół płodów rolnych, czy produktów przemysłowych. Przyniesie on bardzo wiele
korzy ci, je eli prowadz cym go ludom uka e drogi osi gni cia post pu ekonomicznego i
wi kszej kultury; je eli technicy stan si wychowawcami i nauczycielami; je eli wreszcie
nauczanie b dzie si odznacza pewn szlachetno ci , która kształtuj c umysły i obyczaje
pomno y nie tylko ekonomiczne, ale i moralne bogactwo. Wtedy te wi zy raz zadzierzgni te
zachowaj trwało , tak e po ustaniu pomocy i wsparcia. Któ nie dostrzega, jak bardzo te
wła nie ci lejsze powi zania przyczyniaj si do zachowania pokoju na wiecie?
74. Wiemy zaiste, e wielu młodych ludzi ch tnie ju i z zapałem odpowiedziało na apel, w
którym Nasz Poprzednik p. Pius XII wzywał wieckich do podj cia pracy misyjnej
(60)
.
Wiemy ponadto, e inni zgłosili si dobrowolnie i podj li prac w instytucjach publicznych i
prywatnych, nios cych pomoc krajom zmierzaj cym do rozwoju. Dlatego z niemał rado ci
dowiedzieli my si , e w niektórych krajach słu ba wojskowa mo e by przynajmniej w
pewnej cz ci zamieniana na "słu b społeczn ", albo, krótko mówi c na "słu b ". Z serca
błogosławimy tym inicjatywom i ludziom dobrej woli, którzy je spełniaj . Oby wszyscy,
którzy uznaj si za uczniów Chrystusa, posłuchali Jego słów: Byłem głodny, a dali cie mi
je ; pragn łem, a dali cie mi pi ; go ciem byłem, a przyj li cie mnie; nagim, a
przyodziali cie mnie; chorym, a nawiedzili cie mnie; wi niem, a przyszli cie do mnie
(61)
.
Nikomu nie wolno oboj tnie patrze na dol swoich braci, którzy jeszcze pogr eni s w tak
wielkiej n dzy i zacofaniu i gin nie maj c zapewnionych rodków do ycia. Niech te
cierpienia wzrusz serce ka dego chrze cijanina na podobie stwo Chrystusa mówi cego: al
mi ludu
(62)
.
75. Niechaj wi c wszyscy w pokornej modlitwie, błagaj Boga Ojca wszechmog cego, aby
rodzaj ludzki wiadomy tylu nieszcz
, my l i czynem starał si je zwalcza . Lecz z ogóln
wzmo on modlitw niech idzie w parze stała wola ka dego, aby w miar sił i zasobów
przeciwstawia si temu, co opó nia rozwój ludów. Oby wszyscy ludzie, grupy społeczne i
narody podały sobie dłonie, a silniejsi pomagali słabszym w rozwoju, wkładaj c w to dzieło
cał m dro , zapał i miło , a zapominaj c o własnej korzy ci! Ten bowiem kieruje si
prawdziw miło ci , kto usilnie wyt a swój umysł, by odkry przyczyny n dzy i znale
sposoby jej zwalczania i zdecydowanego przezwyci enia. Jako twórca pokoju pójdzie swoj
drog , nios c pochodni rado ci i wlewaj c wiatło i łask do serc ludzi całego wiata,
dopomagaj c im, by przekroczywszy wszelkie granice, zawsze i wsz dzie dostrzegali twarze
braci, twarze przyjaciół
(63)
.
76. Zbyt wielkie dysproporcje ekonomiczne i społeczne oraz ró nice ideologiczne powoduj
niech ci i spory i cz sto zagra aj pokojowi. Dlatego po powrocie z podró y do siedziby
Organizacji Narodów Zjednoczonych, podj tej przez Nas dla sprawy pokoju, o wiadczyli my
wobec Ojców Soboru Powszechnego: Trzeba, eby my zwrócili nasz uwag na sytuacj
ludów, które zmierzaj do rozwoju; znaczy to, otwarcie mówi c, e trzeba, aby nasza miło
wzgl dem ubogich, którzy s na wiecie, a jest ich mnóstwo niezliczone, stała si bardziej
troskliw , bardziej skuteczn i bardziej wielkoduszn
(64)
. Przeciwstawiaj c si zatem n dzy i
walcz c z niesprawiedliwymi warunkami bytu, nie tylko przyczyniamy si do materialnej
pomy lno ci ludzi, ale wspieramy równie ich rozwój duchowy i moralny, i tak słu ymy
po ytkowi całej ludzko ci. Pokój bowiem nie sprowadza si tylko do zaniechania wszelkiej
wojny, jak gdyby opierał si na niestałej równowadze sił. Pokój wypracowuje si wytrwale,
dzie po dniu, zachowuj c ustanowiony przez Boga porz dek, który domaga si doskonalszej
sprawiedliwo ci mi dzy lud mi
(65)
.
77. Poniewa ludy s twórcami własnego rozwoju, podejmuj one to ci kie zadanie; nie b d
go jednak mogły w aden sposób wykona w odosobnieniu od innych. Umowy o wzajemnej
pomocy zawierane przez narody ubo sze tego samego regionu, szersze porozumienie o
dopomaganiu im, a równie znaczniejsze układy zmierzaj ce do koordynacji pewnych
programów działania s wi c jakby kamieniami milowymi tej drogi, która, sprzyjaj c
post powi, prowadzi do pokoju.
78. Ta za współpraca mi dzynarodowa, obejmuj ca cały wiat, wymaga instytucji, które by
j przygotowały, urz dzały i ni kierowały, dopóki nie zostanie stworzony nowy porz dek
prawny, uznany i potwierdzony przez wszystkich. St d najch tniej udzielamy poparcia
organizacjom publicznym, które ju zajmuj si działalno ci zmierzaj c do rozwoju ludów,
i wyra amy yczenie, aby ich autorytet nadal wzrastał. Gdy przebywaj c w Nowym Jorku
mówili my o tym do przedstawicieli Narodów Zjednoczonych, powiedzieli my im mi dzy
innymi: Waszym zadaniem jest ł czenie bratnimi wi zami nie jednego tylko, czy drugiego
narodu, ale wszystkich w jedno. Kto bowiem nie dostrzega konieczno ci stopniowego doj cia
do ustanowienia jakiej władzy wiatowej, która mogłaby skutecznie działa tak w dziedzinie
s dowej, jak politycznej?
(66)
.
79. By mo e, e niektórzy uwa a b d takie nadzieje za złudzenie. Ale mo e si zdarzy , e
ich przyzwyczajenie do widzenia rzeczy tak, jak s , b dzie w jaki sposób bł dne, poniewa
jeszcze nie dostrzegli wielkiego dynamizmu obecnych czasów, w których ludzie pragn y
bardziej po bratersku i powoli, niekiedy nie wiadomie, przybli aj si do swego Stwórcy,
chocia sk din d s uwikłani w niewiedz , bł dy i grzechy, a cz sto popadaj w
barbarzy stwo lub zbaczaj daleko od drogi zbawienia. Tego rodzaju d enie do bardziej
ludzkiego sposobu ycia wymaga oczywi cie trudu i jest uci liwe; jednak nawet
przeciwno ci, przyj te z miło ci dla braci i dla ich po ytku, bardzo mog si przyczyni do
rozwoju ludzko ci. Chrze cijanie bowiem dobrze wiedz , e wł czaj c si w przebłagaln
Ofiar Boskiego Zbawiciela, przyczyniaj si wielce do budowania Ciała Chrystusowego
(67)
,
aby otrzymało ono sw pełni w zgromadzeniu ludu Bo ego.
80. Skoro za droga ta wymaga wzajemnego zespolenia umysłów i woli, dlatego uwa amy za
Nasz obowi zek przypomnie wszystkim o doniosło ci i rozmiarach tej sprawy oraz o
nagl cej konieczno ci dokonania tego dzieła. Nadszedł ju czas działania, którego stawk
jest, czy tyle niewinnych dzieci utrzyma si przy yciu, czy bardzo wiele rodzin dr czonych
n dz b dzie mogło osi gn ludzkie warunki bytu, wreszcie czy pokój i cywilizacja na
wiecie b d mogły by zachowane. Rzecz wszystkich ludzi i narodów jest zatem podj
odpowiedzialno za tak wa n spraw .
81. Dlatego to wezwanie kieruje si przede wszystkim do Naszych Synów. Trzeba bowiem,
aby tak e w narodach d
cych do rozwoju, jak zreszt gdzie indziej, wieccy wiedzieli, e
ulepszanie porz dku doczesnego jest ich zadaniem. Je li rzecz hierarchii jest nauczanie i
autorytatywne wyja nianie praw i przykaza moralnych, którym w tej sprawie trzeba by
posłusznym, to wieccy - nie czekaj c biernie na nakazy i wskazówki sk din d - maj
obowi zek przez miałe projekty i inicjatywy przepoi zmysłem chrze cija skim nie tylko
obyczaje i wiadomo ludzi, ale równie prawa i struktury społeczno ci wieckiej
(68)
. Ró ne
zmiany i reformy warunków ycia s na pewno konieczne. Ci, którzy b d je przeprowadza ,
winni stara si nasyci owe przemiany duchem Ewangelii. Katolików, szczególniej z krajów
bardziej kwitn cych, prosimy, aby swoje do wiadczenia oraz gotowo do czynnego
współdziałania oddali do dyspozycji publicznym lub prywatnym, wieckim lub religijnym
instytucjom, które zajmuj si przezwyci aniem trudno ci w krajach d
cych do rozwoju.
Uwa amy za pewne, e b dzie im zale e na znalezieniu si w pierwszym szeregu tych, co
nie szcz dz adnego trudu, a eby rzeczywi cie wszystkie narody wprowadziły prawa
sprawiedliwe i słuszne, oparte na nakazach moralnych.
82. Nie w tpimy równie , e wszyscy, którzy nosz imi chrze cija skie i dlatego s naszymi
bra mi, zechc w coraz to wi kszym stopniu przedsi bra wspólne i skoordynowane
usiłowania, aby ludzie opanowali swój egoizm i pych , zaniechali sporów i rywalizacji,
pow ci gn li ambicje i niesprawiedliwo ci, a tak eby dla wszystkich stało si dost pne ycie
bardziej ludzkie, gdzie ka dy byłby kochany i wspomagany jako brat przez braci. Ponadto
mile wspominaj c dzi jeszcze ow rozmow , jak mieli my w Bombaju z przedstawicielami
ró nych religii niechrze cija skich, wzywamy ponownie naszych braci, aby wszystkimi
siłami umysłu i serca starali si o stworzenie wszystkim ludziom warunków ycia godnych
dzieci Bo ych.
83. Zwracamy si wreszcie do wszystkich ludzi dobrej woli, wiadomych tego, e nie mo na
doj do pokoju inaczej, jak przez post p kulturalny i rozwój gospodarczy. Chcieliby my
zatem, aby cie uznali - czy to jako delegaci do instytucji mi dzynarodowych, czy jako
m owie stanu, czy jako dziennikarze, wydawcy, wychowawcy, nauczyciele - e wszyscy,
ka dy w swoim zakresie, macie współdziała w tworzeniu nowego porz dku wiata. My za
prosimy gor co Boga wszechmog cego, aby udzielił Wam wiatła i siły, eby cie mogli
pobudzi wszystkich do rozwa ania tych zagadnie , i skłoni narody do ich rozwi zania.
Wychowawcy, niech wasz zasad b dzie wszczepianie młodzie y miło ci do narodów
cierpi cych n dz . Dziennikarze, do Was nale y stawia nam przed oczy zarówno inicjatywy,
które popieraj wzajemn pomoc narodów, jak i ałosny widok tylu nieszcz
, od których
ludzie łatwo si odwracaj , aby nie doznawa niepokojów sumienia. Bo bogaci o tym
przynajmniej powinni wiedzie ; e za ich drzwiami stoj biedacy i wyczekuj na resztki z ich
uczt i bankietów.
84. Kierownicy spraw publicznych, wasz jest rzecz wprowadza swoje społecze stwa w
ci lejszy zwi zek z cał ludzko ci i przekona je, e powinny koniecznie cho cz
swoich
szerokich wydatków przeznaczy na popieranie rozwoju ludów i obron pokoju. Od Was
wreszcie, delegaci do instytucji mi dzynarodowych, zale y w du ym stopniu, aby miejsce
niebezpiecznej i jałowej próby sił i wy cigu zbroje zaj ła przyjazna, pokojowa i
bezinteresowna współpraca mi dzynarodowa, zmierzaj ca do zgodnego pobudzania rozwoju
całej ludzko ci, dzi ki któremu wszyscy ludzie mogliby si coraz pełniej rozwija .
85. Poniewa za , trzeba to przyzna , ludzie cz sto dlatego cierpi , gdy nie do o tych
rzeczach my l i rozwa aj , przeto zwracamy si do my licieli i uczonych, katolików,
chrze cijan i czcicieli Boga pragn cych najwy szej prawdy i sprawiedliwo ci, to jest do
wszystkich ludzi dobrej woli, i prosimy ich usilnie słowami Chrystusa: szukajcie, a
znajdziecie
(69)
; torujcie drogi, przez które ludzie dzi ki wzajemnej pomocy, pogł bieniu
wiedzy i coraz wi kszemu poszerzeniu miło ci doszliby do bardziej braterskiego współ ycia
w naprawd powszechnej wspólnocie ludzkiej.
86. W reszcie wy wszyscy, którzy usłyszawszy bolesn skarg ubogich narodów, usiłujecie
zaspokoi ich potrzeby, jeste cie w Naszym przekonaniu dobroczy cami i jakby apostołami
zdrowego i prawdziwego rozwoju, który nie tylko nie polega wcale na bogactwach słu cych
po ytkowi jednostek, albo dla samych siebie po danych, ale raczej na kierowaniu warto ci
gospodarczych ku dobru natury ludzkiej i zapewnianiu wszystkim chleba powszedniego,
powoduj c rozkwit braterskiej miło ci i ukazuj c wyra nie pomoc Opatrzno ci Bo ej.
87. Na koniec błogosławi c Wam całym sercem, wzywamy wszystkich ludzi dobrej woli, aby
po bratersku poł czyli swoje siły z Waszymi. Skoro bowiem nikt dzi nie w tpi, e rozwój
oznacza to samo, co pokój, któ wzbraniałby si , pytamy, po wi ci temu rozwojowi swoich
stara i swojego trudu? Nikt zapewne. Dlatego wzywamy Was, aby cie na Nasze pełne troski
wołanie odpowiedzieli wielkoduszn gotowo ci , w Imi Pa skie.
Dan w Rzymie, u wi tego Piotra, dnia 26 marca, w uroczysto Zmartwychwstania
Pa skiego, roku 1967, czwartego Naszego Pontyfikatu.
PAULUS PP. VI
Przypisy:
1. Zob. Acta Leonis XIII, t. XI (1892) 97 - 148
2. Zob. AAS 23 (1931) 177 - 228.
3. Zob. np. Przemówienie radiowe z 1 czerwca 1941 w 50 rocznic Rerum novarum, AAS
33(1941)s. 195-205; Przemówienie radiowe na Bo e Narodzenie 1942, AAS 35 (1943) 9 - 24;
Przemówienie do katolickiego stowarzyszenia robotników włoskich z okazji rocznicy Rerum
novarum, 14 maja 1953, AAS 45 (1953) 402 - 408.
4. Zob. AAS 53 (1961) 401 - 464.
5. Zob. AAS 55 (1963) 257 - 304.
6. Zob. Encyklika Mater et Magistra, AAS 53 (1961) 440.
7. Zob. Konstytucja pastoralna Gaudium et spes, n. 63, AAS 58 (1966) 1084.
8. Motu proprio Catholicam Christi Ecclesiam, AAS 59 (1967) 27.
9. Zob. Encyklika Rerum novarum, Acta Leonis XIII, XI, (1892) 98.
10. Konstytucja pastoralna Gaudium et spes, n. 63, AAA 58 (1966) 1085.
11. Łk 7, 22
12. Konstytucja pastoralna Gaudium et spes, n. 3, AAS 58 (1966) 1026.
13. Encyklika Immortale Dei, Acta Leonis XIII, V, (1885) 127.
14. Konstytucja pastoralna Gaudium et spes, n. 4, AAS 58 (1966) 1027.
15. Zob. L. J. Lebert OP, Dynamisme concrete du developpement, Paris 1961 28.
16. Tes 3, 10.
17. Zob. np. J. Maritain, Les conditions spirituelles du progres et de la paix, w: Rencontre des
cultures a l`UNESCO sous le signe du Concile oecumenique Vatican II, Paris 1966 66.
18. Zob. Mt. 5, 3.
19. Rdz 1, 28.
20. Konstytucja pastoralna Gaudium et spes, n. 69, AAS 58 (1966) 1090.
21. 1 J 3, 17.
22. De Nabuthe, r 12, n. 53; PL 14, 747. Zob. J. R. Palanque, Saint Ambroise et l`empire
romain, Paris, de Boccard, 1933 336 i n.
23. Zob. Kardynał Sekretarz Stanu, List na Tydzie Społeczny w Brest, w: L` homme et la
revolution urbane. Lyon, Chronique Sociale, 1965
8 - 9
.
24. Konsyt. past. Gaudium et Spes, n 71, AAS 58 (1966) 1093.
25. Tam e, n. 65, AAs 58 (1966) 1086.
26. Enc. Quadragesimo anno, AAS 23 (1931) 212.
27. Zob. np. Colin Clark, The Conditions of Economic Progress, 3 wyd. London, Macmillan
and co., New York, St. Martin`s Press, 1960
3 - 6
.
28. Zob. Kardynał Sekretarz Stanu, List na Tydzie Społeczny w Lyonie w: Le travail et les
travailleurs dans la société contemporine, Lyon, Chronique Sociale, 1965
6
.
29. Zob. np. M. D. Chenu OP, Pour une théologie du travail, Paris, Ed. du Seuil, 1955.
30. Enc. Mater et Magistra, AAS 53 (1961) 423.
31. Zob. np. O. von Nell - Breuning SJ, Wirtschaft und Gesellschaft, t. 1, Grundfragen,
Freiburg, Herder, 1956 183 - 184.
32. Ef 4, 13.
33. Zob. np. Emanuela M. Carrain Errazuriz biskupa Talki, Chile, przewodnicz cego
CELAM, Pastorales Literae de civili progressu te de pace, Parisiis, Pax Christi, 1965.
34. Konst. past. Gaudium et spes, n 26, AAS (1966) 1946.
35. Enc. Mater et Magistra, AAS 53 (1961) 414.
36. Zob. "L`osservatore Romano", 11 wrzesie 1965 lub La Documentation Catolique. t. 62,
Paris 1965 1674 - 1675.
37. Mt 19, 6.
38. Konst. past. Gaudium et spes, n 52, AAS (1966) 1073.
39. Tam e, nn 50 - 51 i przyp. 14. AAS (1966) 1070 - 1073; n. 87 1110.
40. Konst. past. Gaudium et spes, n 15, AAS (1966) 1036
41. Mt 16, 26.
42. Konst. past. Gaudium et spes, n 57, AAS (1966) 1078.
43. Tam e, nr 19 1039.
44. Zob. np. Maritain, L`humanisme integral, Paris, Aubier, 1936.
45. Zob. H. de LubacSJ, Le drame de l`humanisme athée, Paris, Spes, 1945 10.
46. Zob. Pensées, ed. Bruschwicg, n 434; Maurice Zundel, L`homme passe l`homme, Le
Caire Editions du Lein, 1944.
47. Przemówienie do przedstawicieli społeczno ci religijnych niechrze cija skich, 3 grudnia
1964, AAS 57 (1965) 132.
48. Jk 2, 15 - 16.
49. Enc. Mater et Magistra, AAS 53 (1961) 440 nn.
50. Przemówienie radiowe w wigili Bo ego Narodzenia 1963, AAS 56 (1964) 57 - 58.
51. Zob. Encykliki i przemówienia Pawła VI, t. IX. Roma 1966, Edizioni Paoline 132 - 136.
52. Łk 16, 19 - 31.
53. Konst. past. Gaudium et spes, n 86, AAS (1966) 1109.
54. Łk 12, 20.
55. Apel do wiata wr czony dziennikarzom 4 grudnia 1964, AAS 57 (1965) 135.
56. Zob. AAS 56 (1964) 639 nn.
57. Zob. Acta Leonis XIII, t. XI (1892) 131.
58. Enc. Rerum novarum, Acta Leonis XIII, t. XI (1892) 98.
59. Konst. past. Gaudium et spes, n 86, AAS (1966) 1108.
60. Enc. Fidei Donum, AAS 49 (1957) 146.
61. Mt 25, 35 - 36
62. Mk 8, 2
63. Jan XXIII, Przemówienie przy wr czaniu nagrody im. Balzana, 10 maja 1963, AAS 55
(1963) 455.
64. AAS 57 (1965) 896.
65. Jan XXIII, enc. Pacem in terris, AAS 55 (1963) 301.
66. AAS 57 (1965) 880.
67. Ef 4, 12. Zob. Konst. dogm. Lumen gentium, n 13, AAS 57 (1965) 17.
68. Zob. Dekret Apostolicam actuositatem, n. 7, 13 i 24. AAS 58 (1966) 843, 849 i 856.
69. Łk 11, 9.