background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

 

 

 

J. C. CHATTERII

 

 

Ezoteryczna wiedza Indii 

 

 

Przekład 

B. C. 

 

 

 

Spis tre ci EZOTERYCZNA WIEDZA INDII 

 

 

Wykład pierwszy

 

O ustroju człowieka................................................................................9

 

Wykład drugi

 

O wzgl dnej trwało ci pierwiastków, stanowi cych człowieka...............19

 

Wykład trzeci

 

O analizie Wszechrzeczy.......................................................................25

 

Wykład czwarty

 

O procesie przejawienia Wszech wiata ................................................35

 

Wykład pi ty

 

O procesie przejawienia Wszech wiata (ci g dalszy) Reinkarnacja............45

 

Wykład szósty

 

O Reinkarnacji (ci g dalszy)....................................................................55

 

Wykład siódmy

 

Karma..................................................................................................65

 

Wykład ósmy

 

Karma (ci g dalszy)................................................................................71

 

Wykład dziewi ty 

  cie ka doskonało ci............................................................................79 

 

 

 

 

 

 

 

Wykład pierwszy

 

O ustroju człowieka

 

 

 

Wykłady, których szereg zamierzam wam przedstawi , uj te s  w sposób prosty i zrozumiały dla 

ka dego, przeprowadzone na zasadzie kursu elementarnego, z którego ludzie powa nie pragn cy po wi ci  

si  wiedzy, na pewno zdołaj  wyrobi  sobie cho by elementarne poj cie o filozofii i tajemnej wiedzy - 

jogów.

 

W niniejszych wykładach postaram si  jak najzwi lej wyja ni , czym jest natura człowieka, jakie jest jego 

miejsce we wszech wiecie, czym jest Wszech wiat i co go powołało do  ycia; jednym słowem, jaki jest 

„cel jego  ycia" — „po co" i „dlaczego". Wówczas mo e zdołamy dojrze  ogóln  podstaw  istnienia.

 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Aby zdoby  to zrozumienie, musimy przede wszystkim zrozumie  nasz  własn  natur . Przekonamy si  

wkrótce,  e poza obr bem nas samych, znamy we wszech wiecie jedynie tylko ruch. Rzeczy „samej w 

sobie", jak powiedziałby Kant, nie zdolni jeste my pozna  za pomoc  zmysłów. Analizuj c otaczaj ce nas 

przedmioty, zobaczymy,  e nie posiadaj  one, jako takie, rzeczywisto ci absolutnej. Wszystko, co 

widzimy, ma tylko warto  wzgl dn , za  owa warto  zmienia si  zale nie od warunków naszego po-

strzegania. Oto dlaczego nie mo emy si  spodziewa , aby my za po rednictwem zmysłów fizycznych 

zdołali dotrze  do istoty rzeczy.

 

Chc c zrozumie  ow  istot  rzeczy, człowiek musi pozna  samego siebie; wiedzieli o tym 

mistrzowie na całym  wiecie. Znacie zapewne stare powiedzenie Sokratesa: „Poznaj samego siebie". 

Zaleca nam ono gł bok  znajomo  naszej własnej natury, jako pocz tek do badania Wszech wiata. Takie 

te  maj  znaczenie słowa Chrystusa, gdy zalecał swoim uczniom szuka  Królestwa Bo ego wewn trz 

siebie samych.

 

Tylko zagł biaj c si  w sobie, odnajdziemy Prawd . Przekonamy si ,  e człowiek nie tylko 

ukrywa w sobie odpowiedniki wszystkich rzeczy istniej cych na  wiecie, lecz  e posiada te  w sobie 

całkowit  energi  kosmiczn . Energia jest niepodzielna; praprzyczyna przejawia si  zawsze, 

jako Wszechjedna. Dlatego nawet w ziarenku piasku znajdziemy całkowito  Energii kosmicznej, 

jakkolwiek pod postaci  przy mion  i gł boko u pion .

 

Poniewa  jednak ziarenko piasku nie le y wewn trz naszej istoty, przynajmniej w zwykłym tego 

słowa znaczeniu, nie zdołamy zrozumie  Natury przez zbadanie ziarenka piasku.

 

Tylko jedno jedyne mo emy zbada  dogł bnie: samych siebie. Ale poznawczy siebie, poznamy 

zarazem natur  Energii kosmicznej.

 

Oto dlaczego rozpoczn  tu od analizy natury ludzkiej. Postaram si  prowadzi  was krok po 

kroku, a  do tego najskrytszego sanktuarium, które znajduje si  w sercu ka dego z nas. Pó niej, gdy 

zrozumiemy natur  człowieka i sposób jego istnienia w rozmaitych sferach Wszech wiata, postaramy 

si  uj  zasad  samego Wszech wiata, analizuj c przedmioty naszej percepcji; postaramy si  

nast pnie zrozumie , w jaki sposób wszystko powstaje do  ycia, czyli mówi c j zykiem 

teologicznym, w jaki sposób wszystko zostało stworzone; tu za , zamiast u ywa  metody 

alegorycznej, tak miłej teologom, operowa  b dziemy, o ile to b dzie mo liwe, danymi  ci le 

naukowymi.

 

Wreszcie bada  b dziemy władze ludzkiego Ducha. Postaramy si  poj  w jaki sposób 

człowiek, jeszcze tu na Ziemi, sprawdzi  mo e istnienie rzeczywisto ci transcendentalnych, jak 

jeszcze na tym  wiecie, sta  si  mo e doskonałym i boskim. Te wszystkie zagadnienia b dziemy 

rozwa a  kolejno, rozpoczynaj c od analizy Natury Ludzkiej.

 

Nikt nie zaprzeczy,  e istnieje ró nica pomi dzy ciałem a dusz . Nie chc  twierdzi , by nale ało uzna  

inteligencj , jako co  zasadniczo w swojej istocie odmiennego od ciała. Oczywi cie materialista tego 

nie uznaje; nie oddziela on inteligencji od funkcji ciała fizycznego, lecz i on nawet powinien zda  

sobie spraw ,  e my l stanowi specjalny rodzaj energii, najzupełniej ró ny od tak zwanej energii 

fizycznej.

 

Oto mamy w człowieku pierwsz  oczywist  ró nic : ciało i umysł, czyli w okre leniu bardziej 

utartym: ciało i dusza. Dostrzegamy,  e ciało podlega przekształceniom, ustawicznym zmianom; 

mniej wi cej co siedem lat odnawia si  ono całkowicie do ostatniej cz steczki.

 

Czy  nie zachowuje ono jednak swojej to samo ci? Pod wzgl dn  powlok  ciała kryje si  zatem co  

wzgl dnie niezmiennego:  wiadek owych przeobra e . Gdyby tak nie było, nie odró nialiby my 

wcale przekształce  naszego ciała. Gdyby nasza inteligencja odnawiała si  razem z nim, z t  

sam  szybko ci , nie zdołałaby nigdy u wiadomi  sobie tych zmian. Widz, maj cy dostrzec ruch, powinien 

by  nieruchomy lub przynajmniej porusza  si  ruchem odmiennym. To prawo wzgl dnego stosunku rz dzi 

wszystkim, co znamy — dostrzegamy tylko przez uwydatnienie przeciwie stwa.

 

Sam fakt,  e u wiadamiamy sobie przemiany naszego ciała, ka e nam przypuszcza ,  e istnieje co  

poza tym ciałem, co spostrzega te zmiany.

 

A przecie  oprócz zmian w ciele fizycznym, istniej  jeszcze inne zmiany bardziej subtelne, zachodz ce 

nieustannie, chocia  o nich zazwyczaj nie my limy.

 

I tak, postrzeganie przedmiotu zewn trznego zale y tylko od szeregu szybkich zmian, czyli 

wibracji, udzielaj cych si  istocie postrzegaj cej. Zmiany te wi

 si  systematycznie pomi dzy sob , 

dzi ki tak zwanemu, stanowi  wiadomo ci.

 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Bez tej ci gło ci samowiedzy nie mogliby my nic postrzega . Wszystkie spostrze one zjawiska 

wi

 si  ze sob  i przechowuj  w pami ci.

 

Gdzie si  znajduje siedlisko pami ci? Trudno sobie wyobrazi ,  e jest ona umiejscowiona w 

mózgu fizycznym. Jak si  to dzieje,  e rzeczy od dawna zatarte w pami ci, przychodz  nam niekiedy na 

my l tak wyra nie? Dlaczego stan hipnozy wskrzesza na nowo w pami ci zdarzenia zapomniane od 

dawna? Znane s  wypadki,  e jaki  człowiek przypomina sobie je yk, który słyszał tylko raz w 

najwcze niejszym dzieci stwie. Wszystkie te fakty zdaj  si  wskazywa ,  e istnieje co  poza ciałem 

fizycznym, co , co utrwala nasze spostrze enia fizyczne; ten czynnik utrwalaj cy nazwijmy- na razie 

wyrazem 

mental (umysłowo ), u ywaj c tego słowa w jego najszerszym znaczeniu.

 

Nie roszcz  sobie bynajmniej pretensji, by tak kruche argumenty miały dowie  prawdziwo ci 

faktu. Nie s  to dla mnie bynajmniej dostateczne dowody rozumowe. Nikt zreszt  nie zdoła nigdy dowie  

dostatecznie jakiej  prawdy, za pomoc  zewn trznych rozumowa . Aby powzi  bezwzgl dn  pewno , co 

do jakiej  rzeczy, nale y j  pozna  samemu.

 

Chc c si  dowiedzie , czy istniejemy niezale nie od naszego ciała fizycznego, musimy wpierw 

uniezale ni  si  od niego. Innymi słowy obra  takie stanowisko, z którego mogliby my sprawdzi  owe 

zjawiska transcendentalne tak, jak fizyk sprawdza zjawiska fizyczne, których prawa zamierza ustali . A 

poniewa  przy ko cu wykładu mam zamiar poda  kilka odpowiednich wskazówek, przytaczam powy sz  

krótk  wzmiank , jedy

nie w celu wykazania czytelnikowi, i  teorie, które wygłaszam, nie s  wy-

mysłem fantazji, lecz przeciwnie, mo na przytoczy  pot ne, logiczne dowody na ich poparcie.

 

Przede wszystkim wi c odró niamy ciało fizyczne od mentalnego, ró nica to nie tylko 

zasadnicza, ile oczywista, w tej samej mierze, jak ró nica ciał stałych i płynnych.

 

Je li teraz zatrzymamy si  na chwil  i zanalizujemy mental (umysłowo ), przekonamy si ,  e 

i on ulega przemianom, nie pozostaj c bez ruchu. Nami tno ci pojawiaj  si  i przemijaj , stany duszy 

nast puj  jedne po drugich, zmieniaj c si  i faluj c; z roku na rok intelekt rozwija si  lub t pieje, 

władze intuicyjne ulegaj  ró nym przemianom; wreszcie nawet sumienie staje si  bardziej wyrobione, 

subtelniejsze w miar  rozwoju natury ludzkiej.

 

I tak wszystkie pierwiastki umysłowo ci ulegaj  zmianom; zmiany te zostały niezaprzeczalnie 

stwierdzone, musi wi c istnie  poza mentalem jeszcze co  bardziej trwałego.

 

To co  istnieje rzeczywi cie, jest to pierwiastek duchowy, którego cechami s : po wi cenie, 

miło , wyrzeczenie si , ofiarno , wszystkie cnoty wy sze, odró niaj ce zasadniczo człowieka od 

zwierz cia. Te wła nie uczucia darz  nas w pewnych chwilach  ycia najwy szym szcz ciem i nieraz 

człowiek uwa a ten czynnik swojej istoty za swoje najistotniejsze „Ja", za najgł bsz  rzeczywisto  

siebie samego.

 

Czynnik ten ró ni si  od umysłowo ci, podległej ustawicznym zmianom, jak gaz ró ni si  od 

ciał stałych i płynnych.

 

Je li z kolei poddamy analizie ow  natur  duchow , przekonamy si ,  e i ona jest zmienna. 

Uduchowienie mo e wzrasta  z biegiem czasu. Rozwijamy w sobie samozaparcie si  i miło  przez 

uprawianie tych cnót. Uczucie wielkiego szcz cia, które nas czasem ogarnia, opuszcza nas po chwili. 

A jednak jest w nas „co ", co dostrzega te zmiany, a zatem natura duchowa nie jest jeszcze 

rzeczywistym, najgł bszym „Ja" człowieka. Poza nasz  natur  duchow , istnieje wi c jeszcze „co ", 

co dostrzega zmiany, zachodz ce w wy szych sferach naszej istoty.

 

Jest to najwy sze „Ja" człowieka — jedyny  wiadek, przechowuj cy w pami ci wszelkie przemiany 

Ducha, umysłowo ci i ciała.

 

Tak wi c ciało, umysłowo , pierwiastek duchowy i owo wielkie „Ja",  wiadek wszystkich 

przemian i kształtowa  — oto cztery czynniki, wykazane przez bezpo redni  analiz  natury 

człowieka. 

„Ja" to jedyny podmiot, wszystkie inne czynniki s  w stosunku do niego tylko przedmiotami.

 

Spójrzmy w gł b siebie samych, a zdołamy odczu  mniej wi cej wyra nie prac  tych ró norodnych 

czynników.

 

Szczery, obdarzony odpowiednimi zdolno ciami ucze , mo e, drog  nieustannej cierpliwo ci i 

pilnej pracy, osi gn  widzenie i sprawdzanie tych zjawisk. Potrafi on wyodr bni  te ró norodne czynniki, 

wnikaj c stopniowo samowiedz  w coraz wy sze pierwiastki swojej własnej istoty.

 

Dodam tu w nawiasie,  e ów proces, stopniowego oddzielania naszego najwy szego „Ja" od ró nych 

czynników od niego odmiennych, wywołuje tak zwany „ekstaz ". Mo na na pewien dowolny okres czasu 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

pozostawi  sob  ciało, aby zaczerpn  z zasobu do wiadcze  i wiedzy w ponad fizycznych dziedzinach 

Natury.

 

Tak czynił Jezus podczas swojego czterdziestodniowego postu. Jedynie ci, którzy zdołaj  tego 

dokona , konstatuj  osobi cie prawdziwo  tych twierdze . Rzeczy te przestaj  by  dla nich logicznym 

prawdopodobie stwem lub mglist  nadziej , przekształcaj  si  one w dotykaln  rzeczywisto . Niestety, 

dost pne jest to tylko małej garstce, niewielu jest ludzi, obdarzonych odpowiednim uzdolnieniem, a jeszcze 

mniej posiadaj cych cierpliwo  i wytrwało  do rozwini cia ich w sobie.

 

Dziwnie jest słucha  twierdze  wielu ludzi,  e duszy wcale nie ma.

 

Co o tym mog  wiedzie ? Czy s  kompetentni w tej sprawie? Tylko ludzie posiadaj cy dostateczn  o 

czym  wiedz , maj  prawo wygłasza  tak kategoryczne twierdzenia. Adwokat ch tnie przyznaje,  e nie zna 

si  na sprawach medycznych; nie wło ył on ani sił, ani czasu w t  nauk , tote  skromno  w tej dziedzinie 

uwa a za jedyne wła ciwe stanowisko.

 

Natomiast nikt si  nie dziwi, gdy słyszy ludzi zaprzeczaj cych a priori istnieniu duszy — ludzi, 

którzy nie po wi cili badaniom psychicznym nawet tysi cznej cz ci tego czasu i energii, jakie zu ywaj  

na prowadzenie swoich zwykłych interesów! Jest to po prostu bezmy lno .

 

Zanim zaprzeczycie istnieniu duszy, po wi cie jej badaniu przynajmniej dziesi t  cz

 sił, trwonionych 

gdzie indziej.

 

Teraz mo emy si  posun  w naszej analizie troch  dalej.

 

Materia, z której jest utworzone nasze ciało, nie jest tak  sam  materi , jak ta, z której składa si  

przedmiot martwy, dlatego postanowiono okre li  j  mianem materii organicznej. W naszym ciele 

odró niamy równie  obecno  materii, zwanej nieorganiczn , lecz znajduje si  ona pod wpły

wem 

czynnika, zwanego sił   yciow , który nadaje jej odpowiedni  organizacj .

 

A wi c mamy w naszym ciele fizycznym dwa pierwiastki: 

grub  materi  fizyczn  i sile 

yciow . Tej sile  yciowej damy nazw  pierwiastka eterycznego. Analizuj c ciała fizyczne, 

znajdziemy w nich pewn  substancj  subtelniejsz  od gazu, jest to eter. Ale w materii nieorganicznej 

eter nie jest do  zró nicowany, aby siła  yciowa, której stanowi podstaw , mogła przejawia  si  

czynnie. Eter istnieje wsz dzie, przenika wszelk  materi  nieorganiczn  tak stał , jak płynn  i lotn , 

lecz pierwiastek  ycia w materii drzemie jeszcze w stanie ukrytym.

 

A gdy si  budzi i wyzwala si  spod wszechwładzy grubszych wła ciwo ci materii, wkrótce 

skupia, grupuje i organizuje jej cz steczki — wówczas to pojawia si  

królestwo ro linne. Ten sam 

pierwiastek  ycia jest czynnikiem organizuj cym i nasze ciało fizyczne. Zró nicowanej materii 

eterycznej, słu cej mu za narz dzie, czyli powlok , nadamy miano 

ciała eterycznego. Zwanego 

zazwyczaj 

sobowtórem eterycznym we współczesnych dziełach teozoficznych.  cisły zwi zek, 

istniej cy pomi dzy- materi , a pierwiastkiem  ycia, uwydatnia si  bardzo wyra nie przy gł bszym 

badaniu magnetyzmu. W miar  rozwoju nauki dowiemy si ,  e magnetyzm jest tylko jednym z 

przejawów siły  yciowej, któr  jedna istota mo e skutecznie przekazywa  innym.

 

Te dwa czynniki, składaj ce si  na nasze ciało, nazywaj  si  po san-skrycku 

Sthula Bhuta — 

ciało grube i 

Prana — siła  yciowa. Zauwa y  nale y,  e te czynniki, chocia  daj ce si  od siebie 

odł czy , s  przecie  składowymi cz ciami naszej natury 

fizycznej, a nie ponadfizycznej. Od-

powiadaj  one tylko fizycznej sferze Wszech wiata.

 

W dziedzinie duszy (mentalu, czyli umysłowo ci), bior c ten wyraz w najszerszym jego znaczeniu, 

mo na z kolei rozró ni  trzy pierwiastki, daj ce si  od siebie oddzieli .

 

Przede wszystkim wiemy,  e ka dym z nas rz dz  nami tno ci, wzruszenia, uczucia. Jest to 

jedna faz  ycia mentalnego, faza, która obejmuje ogromn  skal  od wra e  zmysłowych, 

zwierz cych, a  do najbardziej zło onych my li i uczu , rozwini tego i kulturalnego człowieka. Ta 

cz

 naszej natury mentalnej znana jest pod nazw  wra eniowej uczuciowo ci; jej sanskrycka nazwa 

brzmi 

Karma —  dza; materia jeszcze subtelniejsz  od eteru, a stanowi ca podstaw  tych zjawisk 

(wra e , uczu , nami tno ci, wzrusze ), zwana jest niekiedy na Zachodzie materi  „astraln "— 

powodu swoich  wietlistych wła ciwo ci. Jest to istotnie jej zasadnicza cecha, odró niaj ca j  od grubej 

materii fizycznej w oczach ka dego jasnowidza, umiej cego j  obserwowa .

 

Wiemy poza tym,  e nasza natura mentalna posiada jeszcze inny czynnik, który rozumuje, wa y, 

porównuje i wnioskuje. Jest to tak zwany intelekt, czyli mental analityczny. Odpowiada ni szej postaci 

pierwiastka

,

 

zwanego po sanskrycku Manas (po łacinie Mens), nazwiemy go wi c 

M

ANAS 

ni szy. Poza 

tym czynnikiem mamy jeszcze inny, który nie oblicza i mc wa y danych za i przeciw, który nie roztrz sa i 

nie analizuje, lecz stwierdza: 

„wiem,  e to prawda, a tamto fałsz, nie wiem dlaczego, ale mam to 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

najgł bsze przekonanie". Ten pierwiastek to czysty rozum, czyli wy sza  wiadomo , sumienie. On to 

stanowi wła ciw  indywidualno  łowicka. Jest to wy sza posta  pierwiastka Mens, czyli po sanskrycku 

M, i nas, nazwiemy go wi c — 

Manas wy szy.

 

Rozró niamy wi c w dziedzinie mentalnej trzy poddziały:

 

 

l .Natur  nami tno ciow  i wzruszeniow , czyli uczuciowo  — Kama.

 

2.Umysł analizuj cy, czyli intelekt — Manas ni szy.

 

3.Umysł stwierdzaj cy dusz , czyli wy sz   wiadomo , sumienie, samowiedz  — Manas wy szy.

 

 

Co do 

Natury Duchowej, to na razie nie mo e ona podlega  podziałom. Wprawdzie zawiera w 

sobie równie  działy i poddziały, lecz dostrzec je i zrozumie , mo e tylko człowiek, stoj cy na niezmiernie 

wysokim stopniu rozwoju, innymi słowy: 

Wtajemniczony. Tymczasem uwa ajmy wi c natur  Duchow  

za jednolit  i niepodzieln .

 

To samo mo na powiedzie  o najwy szej 

Ja ni człowieka. Owa Ja  posiada trzy postacie, lecz w 

obecnym stadium rozwoju ludzko ci nie sposób je od siebie odró ni . Jedynie Człowiek Doskonały zdolny 

jest je rozpozna  i zrozumie . Dlatego nadaje si  tej trójcy ogóln  nazw : 

Mahatma, poprzestaj c tylko na 

zaznaczeniu,  e istniej  tak e i dwie wy sze postacie Ja ni najwy szej. Dzi  Trójc  t  b dziemy uwa ali za 

jedno .

 

W terminologii Chrze cija stwa, jej postacie odpowiadaj  „Osobom" Trójcy  wi tej: Ojcu, Synowi i 

Duchowi  wi temu, czyli trzem postaciom Najwy szej Rzeczywisto ci.

 

A wi c odró niamy w człowieku siedem czynników.

 

l.Trzy pierwiastki najwy sze, które traktujemy jako jedno , Ja  człowieka, prawdziwy i jedyny 

w nim podmiot, jedyny  wiadek wszystkich mian, przez które przechodził. 

Wyraz Mahatma — Wielka Dusza — oznacza najwy sz  Ja . W literaturze teozoficznej okre la 

si  j  krótko słowem Atma; lecz w staro ytnych ksi gach hinduskich nazywa si  Mahatma. Atma 

oznacza to, co wszystko przenika i wszystko w sobie zawiera.

 

2.Pierwiastek duchowy, intuicja, czyli 

Buddhi. Buddhi oznacza M dro . 

3.Dusza nie miertelna — czyli Manas wy szy.

 

4.Intelekt analityczny — czyli Manas ni szy. Manas oznacza wła ciwie pierwiastek 

rozszerzaj cy si , rozchodz cy- si  dookoła nas. W j zyku potocznym okre lenie to mo na by 

odda  przez „umysłowo ".

 

5.Czucie — czyli Karna. Karna oznacza  dz , pragnienie.

 

6.Siła  yciowa — czyli 

Prana — oznacza energi   ycia, działania. 

7.Materia fizyczna, stała, płynna i gazowa — 

Sthula Bhuta oznacza ciało fizyczne grube. 

Wła ciwie nie jest wa ne, czy potrafimy okre li  ich nazw  sanskryck . Chodzi głównie o 

umiej tno  rozpoznania ich w sobie samych, s  to bowiem składniki całej przyrody.

 

Jak ju  powiedziałem na pocz tku, szereg pierwiastków Wszech wiata ma swoje odpowiedniki w 

odno nych pierwiastkach ludzkiej natury.

 

A wi c tak:

 

1.  Składniki fizyczne naszego ciała odpowiadaj  materii stałej, płynnej i lotnej, która nas 

otacza.

 

Nasz pierwiastek eteryczny odpowiada eterowi, czyli powszechnemu pierwiastkowi  ycia. Oba te 

pierwiastki: materia i eter, stanowi  sfer  

fizyczn  Wszech wiata. 

2.  Pierwiastek naszej wra eniowo ci i czucia, odpowiada takiemu samemu pierwiastkowi 

astralnemu Wszech wiata i stanowi  razem 

sfer  astraln . 

3.  Pierwiastek intelektualny i dusza, odpowiadaj  pierwiastkowi intelektualnemu i duszy 

Wszech wiata; oba razem stanowi  

sfer  mentaln  Wszech wiata. 

4 i 5. Podobnie pierwiastek duchowy, oraz najwy sza Ja  człowieka, odpowiadaj  

sferze 

duchowej, czyli Buddhi i sferze czystego bytu, czyli Nirwany. 

Wszystkie te sfery Wszech wiata, zarówno jak składniki człowieka, nie le  jedne ponad drugimi, 

lecz przenikaj  si  nawzajem. Wyraz „sfera" jest tylko wyrazem umownym, zapami tajmy to 

sobie, gdy  okre lenie to 

mogłoby nas nieraz wprowadzi  w bł d. Sfery Wszech wiata s  to jakby 

rozmaite odmiany „Materii kosmicznej", stanowi ce podstaw  rozmaitych przejawie  Jedynej Energii.

 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Przytocz  tu porównanie jednego ze znawców tematu, który lepiej wyja nił ten problem: pr d 

elektryczny, tajemnicza siła, której dostrzegamy tylko skutki, wywołuje bardzo rozmaite zjawiska, zale nie 

od  rodowiska, w którym działa. Przechodz c przez grubszy lub cie szy drut, przejawi si  jako ciepło lub 

wiatło, w roztworze solnym jego przej cie spowoduje rozkład chemiczny. Tak samo Jedyna nieuchwytna 

Siła, gdy działa w sferze fizycznej, wywołuje zjawiska fizyczne (ci enia, zjawiska elektryczne,  wietlne, 

yciowe itp.) w sferze astralnej wywołuje zjawiska psychiczne, (wra enia, nami tno ci, uczucia itp.) w 

sferze mentalnej wywołuje zjawiska mentalne, w sferze Buddhi — zjawiska duchowe (miło  powszechn , 

szerok  najwy sz  rado , szcz cie itp.) w sferze Nirwany, czyli czystego Bytu, wywołuje Nirwan  tj. 

stan najintensywniejszego  ycia i uto samiania si  ze wszystkim istniej cym,  ycia we wszystkim.

 

W obecnym stopniu naszej ewolucji, nasze zrozumienie dalej nie si ga tj. Nirwana, jest granic , 

istniej c  w nas samych, lecz nie we wszech wiecie. Buddyzm przypuszcza,  e istnieje jeszcze 

Paranirwana i Maharanirwana; lecz je li chodzi o nasz  percepcj , spostrzeganie (my l  o ludziach 

zwykłych), Nirwana jest dla nas dotychczas tym, czym sło ce dla  lepców. Dlatego te  zachodni badacze 

Wschodu twierdz , z pozorn  słuszno ci ,  e Nirwana jest niemal unicestwieniem. Tak samo jak płyn 

mo e przenika  ciała stałe, a gaz — płyny, tak samo przesi ka eter we wszelk  materi  i rozci ga si  

daleko poza kra ce atmosfery ziemskiej.

 

Z kolei pierwiastek astralny przenika eter, oraz wszystko co jest od mego ni sze, (pod wzgl dem 

subtelno ci, nie za  poło enia) i tak dalej. Wszystkie te pierwiastki przenikaj  si  wzajemnie, w ten sposób 

człowiek 

yje jednocze nie we wszystkich ró norodnych dziedzinach, czyli sferach Wszech wiata, którym 

odpowiadaj  jego rozmaite pierwiastki. Jak wcze niej dowiodłem wam,  e tych 

siedem pierwiastków 

przejawia si  wła ciwie tylko w 

pi ciu sferach Wszech wiata.

 

Niektóre z tych sfer Wszech wiata otrzymały w j zyku teologicznym nazw : Nieba, Czy ca i Piekła. 

Czy ciec jest cz ci  sfery astralnej; Piekło jej najni sz  dziedzin , za  Niebo jest sfer  mentaln  

Wszech wiata. Wiemy,  e niektórzy filozofowie nadaj  człowiekowi miano mikrokosmosu, czyli małego 

Wszech wiata. Miano to jest słusznie usprawiedliwione 

gdy  człowiek posiada materi  fizyczn  nale c  

do królestwa mineralnego, sił   yciow  królestwa ro linnego, wra eniowo  (czucie) i  dze kró-

lestwa zwierz cego oraz ni sz  inteligencj , odpowiadaj c  wy szym formom zwierz cym, dzi  

zaginionym — (ł cznik, brakuj cy pomi dzy  wiatem zwierz cym a człowiekiem) i dusz , która jest 

jedynie prawdziwym człowiekiem, a przebywa zawsze w Niebie tj. w sferze mentalnej. Ponadto 

pierwiastek duchowy człowieka odpowiada królestwu Aniołów i naturze Wtajemniczonych; i wreszcie 

najwy sza, Jedyna Ja , odpowiada Doskonałemu pierwiastkowi Wszech wiata — Bogu.

 

A wi c człowiek istotnie syntetyzuje w sobie Wszech wiat.

 

Tote  poznanie człowieka otwiera nam drog  do poznania kosmosu. Poznaj c natur  

człowieka w ró norodnych jej postaciach i rozlicznych fazach, zdobywamy równie  poznanie 

odpowiadaj cych im sfer Wszech wiata, sfer, do których nale  dane czynniki człowieka. Gdy 

wreszcie wzniesiemy si  do najwy szych pierwiastków człowieka, gdy odkryjemy dwie wy sze 

postacie naszej Ja ni Rzeczywistej, poznamy przez to samo dwie nowe sfery Wszech wiata; na razie 

zaznaczymy tylko ich istnienie, gdy  s  to wy yny niedost pne dla tera niejszej my li ludzkiej. 

Wówczas przekonamy si ,  e Wszech wiat składa si  istotnie z siedmiu Królestw. Bóstwa rz dz ce 

Tymi siedmioma sferami — to owe „siedem duchów otaczaj cych tron Boga", o których wspomina 

Apokalipsa.

 

Na razie ograniczamy si  tylko do stwierdzenia,  e siedem pierwiastków, okre lonych przez 

nas przy analizie psychicznej natury ludzkiej, przejawia si  w pi ciu sferach Wszech wiata.

 

Mógłbym jeszcze rozwin  ten temat, ale nie sposób w tej niewielkiej ksi ce da  co  wi cej, 

jak ogólny zarys tej szerokiej i wielkiej filozofii.

 

Z konieczno ci szczegóły b d  musiał pomin , a przeka  wam najwa niejsze zasady tej 

filozofii, nie znaczy to oczywi cie,  e wasza wiedza ucierpi na tym w jaki  sposób. 

 

 

 

 

 

Rozdział drugi

 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

O wzgl dnej trwało ci

 

pierwiastków, stanowi cych

 

człowieka 

 

Widzieli my,  e siedem pierwiastków przejawia si  tylko w pi ciu sferach Wszech wiata. Wynika 

st d,  e siedem wy ej wymienionych pierwiastków sprowadza si  do pi ciu pierwiastków zasadniczych. 

Podstawow  siódemk  uzupełnia dodanie dwóch czynników, odpowiadaj cych dwóm pierwszym sferom 

Wszech wiata, jak i tamte, niedost pnych poznaniu dzisiejszego człowieka. Wymieniam je tutaj, aby 

wiedziano,  e teologia hinduska zdaje sobie doskonale spraw  z ich istnienia. S  to: 

Avyakta i Purusza. 

Przejawiaj  si  one przez Atm , która wi c stanowi w swojej Istocie Trójc . Trójc  niemo liw  do 

zanalizowania, gdy  sama Atma przedstawia si  nam, jako doskonała Jednia. Owa Trój-Jednia jest dla nas 

istotnie Tajemnic . Musz  teraz powiedzie  kilka słów o działaniu i przemianach, w czasie i przestrzeni, 

tych pierwiastków człowieka. Poczynaj c od szczytu, znajdujemy,  e Atma, pod swoimi trzema postaciami 

jest w nas jedynym pierwiastkiem wiecznym.

 

Pierwiastek duchowy nie jest wiecznie trwały, jednak jest nieporównywalnie trwalszy od 

pierwiastków nast pnych. I tak z kolei, zst puj c szczebel po szczeblu, a  do ciała fizycznego, 

dostrzegamy pierwiastki o coraz krótszym  yciu. Zrozumiemy to lepiej, gdy si  zastanowimy, w jaki w 

ogóle sposób powstaj  drgania, czyli wibracje. Nawet w  wiecie czysto fizycznym, wiemy,  e wibracje 

najsubtelniejsze trwaj  równie  najdłu ej, i  e sfera ich działania jest najwi ksza. Ta analogia wskazuje 

nam, w jaki sposób składniki człowieka, stanowi ce równie  rodzaje ruchu, ulegaj  temu samemu prawu.

 

Pierwiastki wy sze, nieuchwytne dla zmysłów fizycznych, trwaj  po zniszczeniu ciała fizycznego, jak 

subtelne wibracje struny muzycznej, które wci  jeszcze trwaj , chocia  główny d wi k, który je wywołał 

dawno przebrzmiał. Oczywi cie jest to tylko porównanie, nie dowód. Jedynym realnym dowodem jest tu 

własne do wiadczenie, sprawdzenie zjawisk przez ludzi zdolnych do ich spostrzegania. Inni musz  si  

zadowoli  prawdopodobie stwem logicznym, popartym  wiadectwem Tych, którzy wiedz .

 

Tak wi c nasze ciało fizyczne (stałe, płynne i lotne) jest czynnikiem najbardziej znikomym ze 

wszystkich składników naszej istoty. Z chwil   mierci opuszczamy je, pozostawiamy za sob  po 

oddzieleniu ode  sobowtóra eterycznego. Wła ciwie  mier  nie jest niczym innym, jak odł czeniem tego 

grubego ciała fizycznego od sobowtóra eterycznego, przewodnika siły  yciowej. Nawet cz ciowe 

usuni cie si  z ciała fizycznego tego sobowtóra za  ycia — wystarcza, by straci  przytomno . Na tym 

polega działanie  rodków usypiaj cych i znieczulaj cych. Podczas usypiania pacjenta, jasnowidz mo e 

obserwowa  jego sobowtór eteryczny, cz ciowo wyparty z ciała, pod postaci  bł kitnawego obłoczka. 

Jego zupełne oderwanie si  poci ga za sob  niechybn   mier : pierwiastek  ycia nie mo e ju  oddziaływa  

na organizm z powodu braku ł cznika, a siły fizyczno-chemiczne, działaj ce bez przeszkód, powoduj  

stopniowy rozkład ciała.

 

Wkrótce po  mierci (na ogół mniej ni  w trzy dni) sobowtór eteryczny zostaje równie  

opuszczony, jako drugi trup. Jest on bezwładny i unosi si  w pobli u trupa fizycznego, rozprasza si  zreszt  

w miar  rozkładu ciała. Ujrze  „widmo" eteryczne nie jest zbyt trudno, gdy  pewne nerwowe podniecenie, 

wywołane strachem, wystarcza niekiedy, by formy eteryczne stały si  dla nas widzialne. Lecz je li ciało 

ulega spaleniu, zgodnie z obyczajem hinduskim, sobowtór eteryczny rozprasza si  natychmiast.

 

Pozostawiwszy za sob  te dwie powłoki zewn trzne, człowiek zachowuje wszystko pozostałe.  adna 

zmiana nie zachodzi w jego prawdziwej osobowo ci:  mier  jej nie dosi ga.  yje on,  yje tak samo, a 

nawet intensywniej ni  ja i wy, tylko nie mo e ju  by  dostrze ony przez nasze zmysły, nie posiadaj c 

powłoki fizycznej. Istnieje w formie subtelniejszej, której człowiek zwykły nie mo e widzie . Forma ta jest 

jednak zupełnie realna, równie realna, jak wibracje podczerwone i ultrafioletowe w widmie słonecznym, 

niewidzialnym dla naszego oka. Ci, których nazywamy naszymi zmarłymi, istniej  wi c nadal w powłoce 

subtelniejszej, na której szybsze wibracje nie mo emy reagowa , dlatego te  ich obecno  jest dla nas 

niedostrzegalna. Podobnie, jak niewidzialny eter przenika cały  wiat fizyczny, tak formy subtelniejsze 

przenikaj  bez widocznego wpływu grube formy naszego ziemskiego  wiata, jedynie dostrzegalnego dla 

naszych zwykłych zmysłów.

 

Pierwszym zjawiskiem zachodz cym w człowieku po odrzuceniu jego powłoki fizycznej, jest 

przetworzenie si  ciała astralnego, czyli pierwiastka czucia, które b dzie musiało słu y  mu za powłok  w 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

nowym otoczeniu. Zatrzyma si  on dłu ej lub krócej w tym  wiecie astralnym, zale nie od wi kszej lub 

mniejszej siły swoich nami tno ci. Je li całe jego  ycie upłyn ło na podsycaniu i zadawalaniu  dz, pobyt 

w tej dziedzinie, odpowiadaj cej czy cowi chrze cijan, b dzie trwał bardzo długo. Bowiem ciało astralne 

buduje si  wła nie tre ci  wzrusze  i nami tno ci, a je li za  ycia pracujemy nad jego wzmocnieniem, 

stanie si  dla nas po  mierci trwał  powlok , mocnym wi zieniem o grubych murach. Lecz wszystko co 

znikome ma swój koniec; tote  wcze niej czy pó niej, człowiek porzuca powlok  astraln .

 

Gdy si  dokonało oczyszczenie, gdy si  prze yły i odpadły złe  dze, przechodzi (pami tajmy,  e 

chodzi tu o zmian  stanu, a nie o zmian  miejsca, w zwykłym tego słowa znaczeniu) on do dziedziny 

nast pnej, do sfery mentalnej, czyli niebia skiej, unosz c z sob , ze swojej natury astralnej, tylko 

skłonno ci, czyli ukryte zarodki, od których zbudzenia i rozwoju, w jego ponownym powrocie na Ziemi  

zale e  b dzie rodzaj jego ciała astralnego w nast pnym wcieleniu (stadium astralne — czyli oczyszczaj ce 

- ewolucji po miertnej, nosi w sanskrycie nazw  

Kama-loka (dziedzina  dz), stan niebia ski, nast puj cy 

po nim, nazywa si : 

Dewa-loka (przybytek Bogów), czyli Devachan.

 

W tej sferze równie  b dzie przebywał dłu ej lub krócej, zale nie od swojego  ycia na Ziemi. Je li 

jego intelektualne  ycie było bogate i silne, je li wiele i szlachetnie my lał, je li  ywił najwznio lejsze 

ludzkie uczucia, (o li oddawał si  gł bokim studiom, nauce, sztuce czy literaturze, a przede wszystkim 

prowadził  ycie ofiarne, pełne po wi cenia i altruizmu — b dzie bardzo długo przebywał w tej sferze 

Mentalu. Tam, ci spo ród nas  yj cych którzy potrafi  si  wznie  ponad zmysły fizyczne, mog  słucha  

Bethowena, napełniaj cego przestwór falami d wi ków swojego natchnienia; tam mo emy pozna  

niezrównan  harmoni  sfer i porozumiewa  si  z aniołami, tam spełni  mo emy a  do dna puchar 

Poznania.

 

Lecz tu musz  wam odkry  jedn  prawd , której by  mo e nie uwierzycie, chocia  stanowi ona jedno z 

praw przyrody: oto w tych niewidzialnych  wiatach, nie mo emy nic rozpocz  na nowo (w obecnym 

stadium 

naszej ewolucji mówi c „my", rozumiem zwykłego człowieka). Jest to wła ciwo  obu sfer 

bezpo rednio wy szych od naszej. Wszelkie nasze bytowanie w tych krainach jest tylko dalszym 

ci giem, rozwojem i konsekwencj   ycia ziemskiego. Tote  m dro  nakazuje rozpoczyna   ycie 

szlachetne ju  na tym  wiecie, nie czekaj c, a  si  przeniesiemy- na tamten.

 

Ci ko jest patrze , jak wielu ludzi, którzy zreszt  nie s   li, traci czas na błahostkach. Prawa 

asocjacji trwaj  i po  mierci; istnieje wi c obawa,  e te same rzeczy błahe, drobne i marne b d  

pochłania  tych nieszcz liwych i dalej, podczas długiego okresu ich po miertnego  ycia. Nie wy-

obra ajmy sobie,  e chwila modlitwy wystarczy dla pozyskania nieba! Prawo sprawiedliwo ci 

absolutnej rz dzi  wiatem: prawo 

przyczynowo ci. Nic nie jest dowolne. Zarówno niebo jak piekło 

(oczywi cie mowa tu nie o piekle „wiecznym", lecz tylko o cierpieniach, strasznych acz ograni-

czonych, które czekaj  tylko niektóre dusze w ni szych dziedzinach  wiata astralnego) mog  by  tylko 

naturalnym wynikiem stosowania si  do praw przyrody lub ich pogwałcenia. B d my wi c 

przewiduj cy i pracujmy, poniewa  tu na Ziemi posiadamy wolno  samostanowienia o sobie; nie na-

ra ajmy si  na to, by kiedy  nas skuły kajdany, zgotowane własnym niedbalstwem.

 

Tak wi c człowiek po „ mierci" przechodzi do sfery astralnej, a potem do sfery mentalnej, 

czyli niebia skiej. Zwracam tu jeszcze raz uwag ,  e idzie tu wła ciwie o zmian  

stanu, nie za  o 

zmian  

miejsca. To, co nazywam  wiatem niebia skim, istnieje wsz dzie, przenika wszystko, jak eter, 

z wi ksz  nawet od niego łatwo ci . Jednym słowem człowiek zbiera w cz ciach, w tych rozmaitych 

stanach, plon tego, co zasiał w stanie fizycznego, ziemskiego istnienia. A kiedy okres niebia ski 

dobiega kresu, człowiek porzuca go, jak porzucał poprzednie. Zrzuca wi c z siebie kolejno powłoki. 

Proces ten trwa przez do  długi okres czasu, wynosz cy przeci tnie od tysi ca do tysi ca pi ciuset 

naszych lat (dla człowieka obecnej epoki, okres ten jest niezmiernie drugi). Potem nast puje dla 

człowieka okres ponownego wcielenia.

 

Zagadnienie Reinkarnacji poruszymy pó niej i przekonamy si  wówczas,  e teoria ta, na 

pozór dla wielu tak dziwna, jest tylko zastosowaniem ogólnego prawa, rz dz cego całym 

Wszech wiatem. Na razie wyka  wam tylko,  e człowiek po „ mierci" porzuca kolejno swoje cztery 

pierwiastki ni sze, a odradzaj c si  na nowo, przybywa na Ziemi  ze sfery duszy, w której przebywał 

w ciele przyczynowym. 

 

Gdy zbli a si  czas ponownych narodzin, dusza przyci ga i skupia wokół siebie now  powłok  ze 

sfery my lowej, potem stopniowo oddziaływanie jej dosi ga sfery astralnej i przyobleka si  w nowe 

background image

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

ciało astralne, które b dzie jej słu y  do wyra enia natury uczuciowej. Wreszcie powłoka eteryczna i 

ciało fizyczne tworz  si  dla  w łonie matki.

 

Widzimy st d,  e Ja , Pra-Istno  przejawia si  przez szereg „narz dzi", czyli ciał, które 

tworzy sobie z materii rozmaitych sfer Wszech wiata. Materia ta sama w sobie nie jest niczym innym, 

jak rodzajem prostszego ruchu, mniej zło onego przejawu działalno ci powszechnej, czyli Boskiej — 

„wszystko da si  sprowadzi  do ruchu", „Wszech wiat jest zespołem działa  ró nych sił, 

przetwarzaj cych si  samodzielnie i wzajemnie". Ciała te posiadaj  mniejsz  lub wi ksz  trwało . 

Mo na zachowa  wyra enie „pierwiastek" dla specjalnego rodzaju działania Ja ni w takiej lub innej 

powłoce. Mo na wi c zdaje si  ustanowi  klasyfikacj  tego rodzaju:

 

 

 

 

BIEGUN DUCHOWY ISTNIENIA

 

SFERA CZYSTEGO BYTU-NIRWANY, ATMA-JA

 

Powłoka

 

Działanie, czyli Pierwiastek

 

Sfera Buddhi (Ducha) — Ciało duchowe

 

Buddhi — Wszechmiło , Szcz liwo

 

Sfera Mentalna (my li) — Ciało Przycz5nowe, 

Ciało Mentalne

 

Manas wy szy — Czysty rozum sumienie, dusza 

ludzka

 

Sfera Astralna (czucia) — Ciało Astralne

 

Manas ni szy — intelekt analityczny Karna — 

dza, nami tno , czucie

 

Sfera Fizyczna — Ciało Eteryczna, Materia 

Fizyczna

 

Prana — siła  yciowa organizuj ca Sthula-Bhuta — 

organizowana i utrzymywana przez Prane

 

BIEGUN MATERIALNY ISTNIENIA 

 

 

Tak wi c ciała subtelne człowieka tworz  si  pierwsze i znikaj  ostatnie: im subtelniejszy 

pierwiastek, tym jest trwalszy. Przekonamy si  ponadto,  e sfera ich działania rozci ga si  szerzej. 

Istotnie, jasnowidz dostrzega wokół ka dego człowieka owalny kr g, który odnajdujemy w tra-

dycyjnej aureoli, otaczaj cej  wi tych na obrazach. Aura (tak nazywamy t  subteln  aureol ) jest po 

prostu rozszerzaniem si  poza obr b fizyczne-|0 ciała pierwiastków wy szych, które w oczach 

jasnowidza otaczaj  nimbem  wietlanym i barwnym posta  człowieka. Pierwiastki subtelne s  wi c 

szerzej rozpostarte. 

Dodam tu jeszcze par  słów o pami ci i jej funkcjonowaniu w rozmaitych pierwiastkach 

człowieka. Wyja niłem, jak s dz  do  wyra nie,  e cztery pierwiastki ni sze odnawiaj  si  za ka dym 

wcieleniem, za  trzy wy sze: Atma, Buddhi i Manas wy szy, trwaj  przez wszystkie  ycia. Otó , jak ju  

zaznaczyłem, nieraz przy pewnym wysiłku, jeste my w stanie przypomnie  sobie dawne, zapomniane 

zdarzenia z dzieci stwa. Natomiast stanie hipnozy przypomina si  wypadki, całkowicie zatarte w pami ci. 

Dowodziłoby to,  e pami  mie ci si  nie tylko w mózgu, lecz trwa w subtelniej szych wibracjach,  e gdy 

mózg nie mo e przyj  i odpowiedzie  na wibracje, przypomnienie jest niemo liwe, a gdy je przyjmuje, 

minione zdarzenia zmartwychwstaj  w pami ci.

 

Jak wspomniałem, pierwiastki wy sze trwaj  dłu ej. Oczywistym jest równie ,  e wszystko, czego 

si  nauczymy w ci gu jednego  ycia, przechowuje si  w jednym z naszych pierwiastków, zale nie od 

natury poznanej rzeczy. Potem, w chwili, gdy nasz mózg fizyczny jest w zupełnym spokoju i w stanie 

odbiorczym, z łatwo ci  chwyta i odpowiada na te subtelne wibracje pami ci ponadfizycznej, wówczas to 

przypominamy sobie rzeczy przeszłe i zapomniane. Te wspomnienia lub my li, trwaj  w wy szych 

pierwiastkach naszej natury, lecz mózg w zwykłym swoim stanie nie umie na nie odpowiedzie , ale gdy 

sparali ujemy działalno  mózgu za pomoc  hipnozy i nawi emy w jakikolwiek sposób kontakt z nasz  

„Dusz ", to przekonamy si ,  e w tym stanie, człowiek powie nam wiele rzeczy, o których jego mózg na 

background image

10 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

jawie nie miał  adnego poj cia. Dzieje si  tak wła nie dlatego,  e formy subtelne s  trwalsze, ni  grube 

formy materii fizycznej.

 

Człowiek odrzuca wi c po kolei: ciało fizyczne, eteryczne, czuciowe, a nawet my lowe i cały dział 

pami ci, odpowiadaj cy tym pierwiastkom. Lecz Manas wy szy, Dusza w ciele przyczynowym, 

przechowuje odbicie wszystkich czynów, jakie na ni  kiedykolwiek wpłyn ły. A poniewa  to ciało istnieje 

niezmiennie w ci gu całego szeregu wciele , je li tylko uda si  nam ustali  zwi zek jego z mózgiem 

fizycznym, b dziemy mogli przypomnie  sobie nasze poprzednie istnienia. W jaki sposób ów zwi zek 

ustali , b dziemy mówi  w cz ci praktycznej naszych wykładów. Pami tajmy tylko,  e dusza, „Manas 

wy szy", nie zapomina nigdy. 

 

 

 

Wykład trzeci

 

O analizie Wszechrzeczy 

 

 

Poznanie samego siebie jest — jak zapewne zauwa yli cie — pocz tkiem wszelkiej m dro ci. 

Tote  po zastanowieniu si  analitycznym nad człowiekiem, mo emy przyst pi  do analizy zewn trznych, 

otaczaj cych go przedmiotów. I. jak poprzednio, poprzestaniemy na głównych tezach.

 

Rzu my okiem dokoła na  wiat zewn trzny; rozpatrzmy jakikolwiek przedmiot fizyczny lub 

ponadfizyczny, a przekonamy si ,  e nie znamy z niego nic, poza skutkiem ruchu oddziaływuj cego na nas.

 

Chc c to sobie jasno u wiadomi , wybierzmy jaki  przedmiot, na przykład kwiat. Czym jest ten 

kwiat?

 

To co nazywamy „kwiatem", jest tylko układem, skupieniem pewnej ilo ci cech: barwy, woni, mi kko ci, 

wie o ci, ci aru itd.; wszystkim tym skutkom działania, razem wzi tym, nadajemy nazw  „kwiatu". 

Analiza

 

wszak e wyka e nam,  e ka de z tych wra e  jest wynikiem ruchu.

 

Po pierwsze to, co nazywamy „barw ", jest tylko działaniem wibracji udzielaj cych si  naszej siatkówce. 

Wibracje te za po rednictwem nerwu wzrokowego, s  przekazane mózgowi, a z mózgu naturze 

ponadfizycznej, czyli astralnej. Z ciała astralnego przechodz  do mentalnego, i wówczas widzimy

 dany 

przedmiot. A wi c owe subtelne oddziaływanie na siatkówk , które udzieliło si  nerwowi, mózgowi, ciału 

astralnemu, a wreszcie mentalnemu, owo proste nieznaczne działanie (ruch) wywołuje w nas poczucie 

barwy. A przy tym barwa, któr  ja widz , nie b dzie zupełnie taka samu, jak  wy widzicie. Wibracje s  

wprawdzie te same; oddziaływaj  one równo na siatkówk  waszego, jak i mojego oka, ale skutek ich 

działania im

 was nie jest zupełnie taki sam, jak na mnie. Ka dy człowiek widzi ,,swoj " barw  nieco 

odmiennie, tylko zwyczajowo nadajemy im wszystkim jedno miano. Mówicie,  e to jest białe, ja równie  

mówi  to samo. lecz to nie dowodzi, by wra enie, które umówili my si  tak nazywa , było dla 

lwi obu 

zupełnie takie same.

 

Przejd my teraz do zapachu, to samo rozumowanie: zapach jest tylko 

działaniem wibracji 

oddziaływuj cych na nerw powonienia, a przekazywanych mózgowi i dalej, jak w poprzednim 

wypadku. To samo odnosi si  do smaku; to, co nazywamy smakiem, jest tylko oddziaływaniem 

wibracji na nerwy smakowe.

 

Powy sze rozumowanie stosuje si  do wszystkich naszych wra e  nawet ponadfizycznych. 

Dla ludzi obdarzonych słuchem astralnym, ten kwiat mówi co  wi cej, jest on muzykalny, gdy  

działanie wibracji d wi kowych nadaje mu odpowiedni kształt.

 

Wiele do wiadcze  wykazało,  e formy istniej ce w naturze s  wynikiem wibracji rytmicznych. 

Głosili t  prawd  Mistrzowie wszystkich czasów. Tak wi c naw

e

t muzyka tego kwiatu, gdyby my 

mogli j  słysze , byłaby równie  skutkiem działania na nas wibracji.

 

Twardo , wyczuwana dotykiem, jest równie  tylko działaniem wibracji, wynikiem dwóch 

przeciwległych d e , zawsze istniej cych w  wiecie zjawiskowym: d no ci przyci gania i 

odpychania, zbli ania i oddalania, siły do rodkowej i od rodkowej. Te dwie siły, rozmaicie 

ustosunkowane, wytwarzaj  ró ne stany materii. Tam, gdzie przewa a przyci ganie, mamy ciała 

twardsze; gdzie przewa a siła odpychania, rozszerzania — materia staje si  coraz mniej zwarta. Stan 

background image

11 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

stały przechodzi w płynny, stan płynny — w lotny. Dalej jeszcze znajdujemy stany eteryczne materii. 

I tak twardo  i mi kko  s  tylko wypadkow  dwóch sił: przyci gania i odpychania. Je li 

wyczuwamy ci ar kwiatu, to ci ar ten jest znów tylko działaniem oporu, jaki stawiamy, 

przeszkadzaj c ci eniu kwiatu ku Ziemi. Wszystkim wiadomo,  e atomy przyci gaj  si  wzajemnie, i 

e Ziemia przyci ga wszystko w kierunku do rodkowym. Gwiazdy przyci gaj  Ziemi , za  Ziemia 

przyci ga gwiazdy oraz wszystko, co si  znajduje na jej własnej powierzchni: jest to nieustanne 

d enie Wszechrzeczy do zespolenia si  we wzajemnym u cisku, rzekłby : z miło ci. To powszechne 

przyci ganie nazywamy prawem ci enia.

 

Wreszcie mi kko  w dotkni ciu, jak i szorstko , jej przeciwie stwo, s  równie  wynikiem 

szczególnego układu drobin, zale nym od natury materii, od jej zawarto ci. Przekonali my si  ju ,  e 

owa zawarto  pochodzi z przyci gania i odpychania, czyli z czynnego i biernego ruchu.

 

A zatem, analizuj c ten kwiat, przekonali my si ,  e składa si  on tylko z szeregu działa , 

wibracji. „Lecz — odpowiecie mi — wchodz  tu przecie  w gr  atomy, drobne cz steczki, które si  

przyci gaj , odpychaj , skupiaj  w pewien okre lony sposób i stanowi  kwiat". 

Obawiam si ,  e takie rozumowanie jest wła ciwie bardzo zwodnicze. Czy

 ktokolwiek z was 

widział kiedy  atom? Mam tu na my li atom fizyczny. Przypu my,  e jest mo liwe dostrzec prawdziwy 

atom: zobaczycie go pod

 postaci  barwy, zapachu, dotyku, w ka dym razie jakiejkolwiek okre lonej cechy. 

Otó  widzieli my,  e wszystkie te cechy s  tylko wynikiem mchu, niczym wi cej. I gdzie si  podział wasz 

atom? Pozostał w urojeniu fizyka

Wszystko sprowadza si  do ruchu.

 

Kto nigdy nie zastanawiał si  nad tymi zagadnieniami, oczywi cie nie rozumie tego od razu, lecz 

kto pójdzie za powy szym rozumowaniem, kto b zie rozwa a  i zastanawia  si , ten uzna, jak gł boka 

prawda zawiera li  w twierdzeniu,  e Wszech wiat, jako przedmiot naszej percepcji, jest 

ruchem i tylko 

ruchem.

 

Tak nauczali wszyscy Mistrzowie staro ytno ci. 

Przedmioty — obiekty — jako takie 

posiadaj  istnienie tylko wzgl dne: zale ne od  wiadomo ci, która je dostrzega.

 

Przykład ten, jak s dz , wystarczy; rozumuj c w ten sam sposób, mo emy przekona  si ,  e wszystkie 

przedmioty ulegaj  temu samemu prawu.

 

Je li stwierdzili my ten powszechny 

ruch, mo emy posun  si  o krok dalej. Ruch wywołany jest 

zawsze jak  

sił ; a sił  t  u wiadamiamy tylko w samych sobie, nigdzie poza tym; wszystko inne jest 

jedynie hipotez . Nasza własna,  wiadoma istota, jest jedyn  sił  motoryczn , któr  mo emy pozna  

prawdziwie. Gdy moja r ka porusza si , wtedy moja samo-wiedza mówi mi,  e to ja wprawiam j  w ruch. 

Ruch ten nie wytwarza si  lam przez si , ja go stwarzam. Oto jedyne prawdziwe poznanie ruchu, 

wytworzonego przez sił . Na mocy tej wewn trznej  wiadomo ci, próbujemy wnioskowa  o naturze siły, 

wywołuj cej inne ruchy, obiekty naszego poznania; ale jeste my w tym nara eni na stanowisko dowolnych 

hipotez.

 

Tak na przykład, gdy do was przemawiam, dostrzegacie w tym tylko 

cały szereg ruchów, nic 

wi cej. Moje struny głosowe poruszaj  si  i wywołuj  wibracje, które do was dochodz .

 

Cz steczki wiruj  i wywołuj  zmian  promieni  wietlnych na siatkówce waszego oka. Siatkówka 

jest pobudzona, widzicie barw , kształt; st d wnioskujecie,  e jest co  poza tym ruchem i powiadacie,  e 

stoi tam mówca. Jest to tylko hipoteza. Poj cie,  e musi istnie  jaka  siła, wywołuj ca te ruchy, wynika z 

przekonania,  e 

wasze ruchy wywołujecie wy sami. Jest to dla was jedyny rzeczywisty pewnik. 

Ale poniewa  znacie tylko ten jeden, jedyny fakt, jaka  to racja, która skłania was do wniosku, 

e siła, kryj ca si  za zespołem ruchów (który wy nazywacie mówc ) ró ni si  od siły, ukrytej poza 

tamtym, innym zespołem ruchów?  adna. I istotnie jest to jedna i ta sama siła, która pod wpływem 

naszych praw, wytwarza ró ne postacie działania.

 

Mógłbym wykaza  wam przyczyny tego, zagł biaj c si  w wyczerpuj c  rozpraw  o prawach 

czasu i przestrzeni. Obawiam si  jednak,  e przedmiot ten jest zbyt abstrakcyjny dla wi kszo ci 

czytelników, tote  go zaniecham. Stwierdz  tylko,  e wszelki ruch we Wszech wiecie jest wytworem 

Jedynej Siły. Wszech wiat istnieje w postaci absolutnej jako rzecz sama w sobie i w postaci 

wzgl dnej. 

Posta  wzgl dna — to ruch, rzecz sama w sobie — to siła. Siła jest jedyn  Przyczyn  

Wszech wiata; a jej ruch jest działaniem, jej wynikiem. Sił  t  niektórzy nazywaj  Bogiem, Hindusi 

zw  j  Brahma. Inni nadaj  jeszcze inne imiona, lecz mniejsza

 

o  nazw . W prawd  nale y wnikn , w 

prawd ,  e Jedyna Siła tworzy wszystko, owa Jedyna Siła staje si  Wszech wiatem, nie przestaj c by  

Sob  Sam .

 

background image

12 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Aby cie łatwiej mogli to zrozumie , pomówimy pokrótce o 

zasadniczych prawach 

Przejawienia Wszech wiata.

 

l. Prawo pierwsze — to powszechne prawo 

kolejno ci przemian. Nic we wszech wiecie nie 

rozwija si  nieustannie w linii prostej. Wszystko posuwa si  naprzód do pewnego stopnia, potem si  

cofa; nast pny ruch naprzód si ga dalej od poprzedniego, i tak dalej ci gle. Kolejno noce i dnie 

nast puj  po sobie nie tylko w  yciu człowieka i zwierz cia, ale we wszystkim. Wsz dzie działanie i 

spoczynek naprzemian nast puj  po sobie.

 

I Wszech wiat nie stanowi wyj tku w tym prawie; podlega równie  fazom działalno ci i 

spoczynku. W okresie działalno ci, wielka Praprzyczyna tworzy Wszech wiat; w okresie spoczynku 

Wszech wiat powraca w łono Praprzyczyny, z której był pocz ty. A je li nadchodzi okres nast pnego 

przejawienia, nowy Wszech wiat odradza si  

na podstawie skutków osi gni tych w poprzednich 

okresach. W ten sposób proces tworzenia trwa nieustannie, nie ma pocz tku ani ko ca.

 

Poszczególny  wiat, taki jak nasz system słoneczny ma swój pocz tek

 

i okres; ale  wiat ten jest 

płodem  wiata poprzedniego, a z jego nasienia narodzi si  przyszły Wszech wiat, i tak dalej bez 

ko ca.  Pod wyrazem Wszech wiat rozumiem tu nie tylko pewien poszczególny system słoneczny, 

lecz cało  przejawienia. Ten bezmiar  wiatów miał swój pocz tek, 

b dzie miał swój kres, jak i 

wszystkie systemy słoneczne, które zawiera, lecz tworzenie trwa  b dzie w niesko czono .

 

Wszystkie te historie o stworzeniu  wiata, które czytamy w  wi tych ksi gach, s  przewa nie tylko 

poetyckimi albo alegorycznymi opowie ciami, a ich symbolizm bywa nader niewyra ny. Opowiadania te 

wspominaj  na ogół o tworzeniu i kształtowaniu si  poszczególnego  wiata, mimo  e sama praca 

tworzenia, to znaczy szereg nast puj cych po sobie  wiatów, nie ma pocz tku ani ko ca. Ta niesko czona 

kolejno  przemian Otrzymała w Indiach nazw  dni i nocy najwy szego bóstwa Brahmy. Nadawano jej te  

nazw  „wdechu i wydechu Brahmy". Wydech wywołuje przejawienie Wszech wiata, wdech je wchłania z 

powrotem, a proces Ogarniaj cy oba okresy nazywa si  

Kalpa, tj. cykl.

 

Wyraz Kalpa oznacza dosłownie 

Wyobra enie, a okre lenie to stosuje si  do ewolucji kosmicznej, 

poniewa  Wszech wiat jest tylko wcieleniem my li Bo ej; wytłumacz  to pó niej dokładniej. Na razie 

nale y dokładnie zrozumie  poj cie Kalp, czyli cyklów powszechnej kolejno ci przemian.

 

2. Teraz przejd  do drugiego poj cia, które chc  podkre li . Przejawienie si  Wszech wiata 

powstaje na mocy prawa, zwanego przez Hindusów 

Vivartha, według którego przyczyna pozostaje 

niezmienna, wywołuj c skutek. Innymi słowy, skutek nie zmienia przyczyny, która go wytworzyła. Takie 

jest prawo przejawienia (manifestacji) w przeciwie stwie do prawa przeobra ania (transformacji). Wyrób 

sera z mleka jest najprostszym przykładem przeobra ania: mleko przestaje by  mlekiem. Aby wyrobi  

•obie poj cie o przejawieniu (manifestacji) we my na przykład roz arzony w giel, umocujmy go na ko cu 

druta i szybko nim obracajmy. Ujrzymy ogniste koło. Koło to istnieje tylko w naszej  wiadomo ci; 

wytwarza je kawałek w gla, sam nie ulegaj c przy tym zmianie. W giel wytwarza koło, lecz sam pozostaje 

punktem niezmiennym. To daje nam poj cie o tym, czym jest Vivartha — proces przejawienia 

Wszech wiata. Wszystko stwarza Bóg i w ka dej rzeczy jest obecny w Swojej całkowito ci, a jednak po-

zostaje Bogiem, Nieodmiennym, zawsze równym Samemu Sobie, Jedynym w ród niesko czonej 

ró norodno ci przejawów — podobnie jak w giel z naszego przykładu jest jeden i ten sam we wszystkich 

punktach koła.

 

A teraz we my za jedno  to pierwsze koło i obracajmy nim dokoła nowego punktu. Otrzymamy now  

figur , bardziej zło on , stworzon  na-(tal przez ten sam w giel. Przyczyna pierwotna pozostała ta sama, a 

przecie  mamy przed oczami dwa ró norodne przejawy. Tak kolejno tym jed

nym w glem mo emy 

zapełni  bezkresn  przestrze . Proces kosmiczny jest zjawiskiem podobnym, jakkolwiek  adne 

porównanie nie zdoła da  o nim rzeczywistego poj cia.

 

W całym Wszech wiecie nie ma nic prócz Boga, w ka dym punkcie Wszech wiata jest On 

obecny w całej Swojej pełni. W ten sposób przejawia si  kosmos, a Bóg, Praprzyczyna pozostaje 

zawsze Samym Sob , niezmienny, stwarzaj c jednak Swoje Działanie i Swoje Przejawienie. Nazwa 

sanskrycka nadana temu procesowi brzmi: Vivartha, oznacza wła ciwie: ruch wirowy, jest ona w 

zwi zku z łaci skim słowem vortex, wir.

 

Wasza współczesna zachodnia nauka powie wam równie ,  e Wszech wiat, który 

dostrzegacie, wytwarza si  z wirów ruchu, wirów przyci gaj cych si  lub odpychaj cych wzajemnie, 

co wyra a te  sanskryt, w którym wszelka istniej ca rzecz jest Vivarth  (ruch). My l hinduska i 

hipoteza współczesna zgadzaj  si  wi c z sob  w zupełno ci; a dostatecznie wy wiczony wzrok 

background image

13 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

astralny (tak, jak zmysły ciała fizycznego, tak i zmysły ponadfizyczne człowieka wymagaj  

systematycznego kształcenia) pozwala nam rozło y  materi  fizyczn  na jej cz ci składowe, za 

pomoc  bezpo redniej obserwacji i sprawdzi  tym sposobem do wiadczalnie, cho  jeszcze w stopniu 

elementarnym, prawo wirowania kosmicznego. Materia fizyczna, doprowadzona do stanu lotnego, 

rozkłada si , przechodz c przez trzy stany eteryczne, coraz bardziej subtelne (eter 4.3.2) w ko cu 

rozpada si  na mnóstwo jednakowych atomów (Eter atomowy, czyli eter).

 

Jest to wła ciwy atom fizyczny, substrat* całej sfery fizycznej. Ł cz c si  ze sob  w 

rozmaitych ruchach, coraz to bardziej zło onych, atomy te wytwarzaj  siedem stanów (4 eteryczne, 3 

materialne), czyli poddziałów sfery fizycznej, oraz wydaj  cał  ró norodno  atomów ze sob  

powi zanych na ró ne sposoby, czyli pierwiastków, które z kolei ł cz  si  ze sob , tworz c ciała 

zło one. Otó  ostatni atom fizyczny jest według tego okre lenia, tylko wirem substancji astralnej.

 

Przeszedłszy- siedem stanów sfery astralnej, dochodzimy do ostatniego atomu astralnego, 

odpowiadaj cego w swojej sferze atomowi fizycznemu w fizycznej, a b d cego substratem wszelkiej 

„materii" w „sferze" astralnej.

 

Atom ten jest tylko wirem substancji mentalnej.

 

 

• 

Substrat — tworzywo, podło e wszelkich rzeczy i zjawisk, niezale ne od celu, wła ciwo ci 

(atrybutów), których jest nosicielem. 

 

 

Atom mentalny jest tylko wirem substancji Buddhi; za  atom Buddhi, tylko wirem substancji 

Atmy.

 

Nasze poj cia na razie nie si gaj  dalej.

 

Na tym polega drugie prawo, rz dz ce procesem ewolucji kosmicznej: Wszech wiat to Vivartha, ruch 

wirowy, gdzie przyczyna pozostaje Sob  Sam , niezmienna, wytwarzaj c swój skutek.

 

3. Trzecie prawo przejawienia kosmicznego odnajdziemy, przyjmuj c zupełnie inny punkt 

widzenia. Przekonamy si ,  e wszystkie owe ruchy kosmiczne, owe wiry nie s  wła ciwie niczym innym, 

jak tylko my lami, pr dami mentalnymi. Chc c to ja niej zrozumie , wró my do naszej poprzedniej 

analizy Wszechrzeczy (przedmiotów).

 

Powiedziałem ju ,  e we wszech wiecie postrzegamy tylko ruch, i  e W jednym jedynym 

wypadku poznajemy rzeczywi cie sil : mianowicie w 

sobie samych. Za  poza nami wsz dzie mo emy 

tylko stawia  hipotezy co do jej natury.

 

Jak  wi c hipotez  mo emy postawi  co do Praprzyczyny, o której mówili my przed chwil ? Czy 

Siła owa jest Sił   wiadom  i rozumn , czy te  odwrotnie?

 

Jedyn  logiczn  odpowiedzi  jest: je li siła w nas jest sił  rozumn , nie mamy prawa twierdzi ,  e 

jest nierozumna gdziekolwiek poza nami.

 

I według  wiadectwa Tych, którzy wiedz , Praprzyczyna jest istotnie Sil  rozumn . Na tym polega 

zasadnicza ró nica mi dzy materializmem a idealizmem. Materializm (monizm) twierdzi,  e wszystko 

pochodzi z jednej przyczyny, i  e przyczyna ta jest nie wiadoma; przeciwnie idealizm Wedanty utrzymuje, 

e Praprzyczyna jest rozumna,  e jest Bogiem. Pierwiastkiem Boskim. Hindus nie b dzie si  spierał z 

materialist ; przeciwnie, serdecznie mu powie: „Tym lepiej dla ciebie, mój bracie, je li twoja hipoteza ci  

zadawala. Ale czy masz dowody na poparcie twojego twierdzenia? Czyje sprawdziłe ? Je li nie, dlaczego 

jedynie t  uwa a  za prawdziw , dlaczego lekcewa y  inne? Stworzyłe  tylko hipotez  niemo liw  do 

sprawdzenia; my za  wskazujemy ci metod , za pomoc  której zdołasz sam sprawdzi  nasze twierdzenia, 

byleby  tylko zechciał podj  si  sam tego trudu. B d e bardziej tolerancyjny wzgl dem nas".

 

My twierdzimy, opieraj c si  na powadze Tych, którzy nie przypuszczaj , lecz sami sprawdzili i 

wiedz ,  e Praprzyczyna jest rozumna.

 

Widzieli my ju  zreszt ,  e twierdzenie to jest logiczne i racjonalne, poniewa  znamy t  Sił  tylko w sobie 

samych, a je li w nas jest ona ro

zumna, dlaczego nie miałaby by  rozumna poza nami? Je li wi c 

hipoteza ta nie sprzeciwia si  naszej logice, a prócz tego jest poparta  wiadectwem Tych, którzy 

sprawdzili, mo emy j   miało przyj .

 

Lecz je li Praprzyczyna jest rozumna, czym e s  wszystkie stworzone przez ni  ruchy, je li 

nie wyrazem jej woli, jej my li, jej idei? Oto dlaczego powiedziałem,  e Wszech wiat jest wcieleniem 

My li Bo ej.

 

background image

14 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

B dzie to dla nas klucz do zrozumienia całej Ewolucji. Z tego punktu widzenia, mo emy 

uwa a  rozwój Wszech wiata za proces psychologiczny, rozumny i  wiadomy, w którym Bóg stwarza 

wszystko, pozostaj c Samym Sob . Ten psychologiczny' punkt patrzenia przyjmował Budda i inni 

Mistrzowie Indii. Z tego te  stanowiska b dziemy w nast pnych rozdziałach rozwa a  Ewolucj  

Wszech wiata.

 

Ale stworzenie mo na rozpatrywa  z innego stanowiska, na przykład muzycznego. Ruchy, 

zrodzone przez twórcz  Istot , s  to rytmiczne wibracje — uchwytne dla tych, którzy posiadaj  

odpowiedni  wra liwo  — pod postaci  muzycznych d wi ków. Wszech wiat stanowi wówczas 

jedn  olbrzymi  i niesko czon  harmoni , dzieło Boskiego Twórcy, Kompozytora, pot n  orkiestr , 

pod kierunkiem Samego Boga. Wszystko cokolwiek istnieje wytwarzaj  rytmiczne wibracje, i jak 

wspomniałem ju  wy ej, do wiadczenia współczesne potwierdziły ten fakt nawet w sferze fizycznej. 

Stwierdzono istotnie,  e wibracje muzyczne wytwarzaj  ró ne harmonijne formy, które staj  si  

widzialne, za pomoc  proszku, rozpylonego w powietrzu. Tym sposobem formy te zdołano 

sfotografowa .

 

A zatem Wszech wiat jest pot n  symfoni  według staro ytnej nauki; a ci, którzy zdołaj  si  

wznie  ponad zasłon  zmysłów fizycznych, znaj  ow  niewysłowion  „Harmoni  Sfer". Czy  

ewangelia  w. Jana nie mówi nam o Słowie Bo ym, „przez które wszystko si  stało". Wielkie 

Słowo

Logos jest jednocze nie Wielk  My l , Ide ; jest D wi kiem pierwotnym bytu. Wiemy ju  bowiem, 

e My l i D wi k — to jedno. Wypowiedzenie „Słowa" staje si  dla nas faktem realnym, 

powiedziałbym nawet naukowym: jest to 

stworzenie  wiata przez d wi k.

 

Mo emy te  spojrze  na to z punktu widzenia 

barwnego i uwa a  Wszech wiat za przecudown  

harmoni  barw. Barwa jest tylko oddziaływaniem ruchu na dan  istot , która go dostrzega za pomoc  

specjalnego narz du. Mo na widzie  kolory tam. gdzie zazwyczaj człowiek ich nie dostrzega. 

Słuchaj c muzyki, zwykły człowiek nie widzi nic, słyszy tylko d wi ki; ale człowiek jasnowidz cy 

dostrzega tak e i barwy, tj. jego oko, zarówno jak ucho jest wra liwe na te wibracje. Dostrzega on 

tak e wibracje podczerwone i ultrafioletowe.

 

A wiec Stworzenie, Twórcza My l Bo a, czyli rytmiczna wibracja Iłowa, mo e by  tak e 

rozwa ana z punktu widzenia barwy lub  wiatła. Rzecz pozostaje ta sama, zmienia si  tylko punkt 

widzenia. Niektórzy l filozofów hinduskich przyjmowali to ostatnie stanowisko.

 

Ze stanowiska  wiatła wypływa naturalnie geometryczna posta   wiata i rozwa anie Ewolucji, 

jako procesu matematycznego. Barwy bowiem Układaj  si  w kształty i figury. Barw  mo emy 

dostrzec tylko w postaci pewnych form w przestrzeni; we wszech wiecie formy te bywaj  regularne l 

geometryczne. Przykładem tego s  kryształy, a płatek  niegu w swoje zadziwiaj cej i cudownej 

prawidłowo ci jest szczegółem, odbijaj cym harmoni  Cało ci.

 

Nast pnie figury geometryczne dadz  si  sprowadzi  do liczb, sk d Wypływa matematyczna 

posta  Wszech wiata.

 

Ten proces sprowadzania do liczb (redukcji) stosowany był przez filozofów greckich. Dla nich 

wszak e geometryczne poj cie Wszech wiata było najwa niejsze, st d napis wyryty na frontonie ich 

szkół: „Nie wejdzie tu nikt, kto nie zna geometrii". Dla zrozumienia ich filozofii, konieczna była 

gł boka znajomo  geometrii. Któ  zreszt  nie słyszał o pi ciu regularnych wielobokach, zwanych 

potocznie: „bryłami Platona" za pomoc  których Szkoła Platona wykładała Genez  kosmiczn .

 

Z takich to ró nych punktów widzenia, mo na rozwa a  tworzenie si  Wszech wiata. 

Starałem si  wam wytłumaczy ,  e rzecz sama w sobie pozostaje niezmienna; ró ni  si  tylko punkty 

jej widzenia. 

 

 

 

Wykład czwarty

 

O procesie przejawienia Wszech wiata

 

 

 

background image

15 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

 

 

W ostatnim wykładzie wskazałem wam zasadnicze prawa, rz dz ce wszelkim przejawieniem. 

Praprzyczyna, stwierdzili my, pozostaje zawsze niezmienna. pomimo  e wywołuje działania i skutki.

 

Obecnie postaramy si  dociec, 

w jaki sposób jedyny i niezmienny Pierwiastek rodzi cał  

mnogo  form przejawionego  wiata; innymi słowy, postaramy si  zrozumie

 proces ewolucji 

kosmicznej.

 

Widzieli my,  e Praprzyczyna jest jedyn  bezwzgl dn  Rzeczywisto ci ; za  wszystkie 

zjawiska postrzegalne, s  tylko Jej przejawem, przelotnym i znikomym cieniem Jedynego  wiatła.

 

Celem niniejszego wykładu b dzie zbadanie, w jaki sposób to „Jedno" przejawia si  w czasie i 

przestrzeni; ewolucja bowiem nie jest niczym innym, jak przejawem Jedynego Pierwiastka w czasie i 

przestrzeni. Zanim wi c pójdziemy dalej, musimy pozna , co oznaczaj  te dwa okre lenia: „czas" i 

„przestrze ", gdy  s  to poj cia, mog ce wywoła  szereg nieporozumie .

 

Dlatego od samego pocz tku zgód my si ,  e czas i przestrze  s  to tylko kategorie naszego 

poznania. Okre lenie ich w sanskrycie daje nam najlepsze tłumaczenie ich znaczenia.

 

Czas — 

Kalaha — oznacza działanie rachunku (czynno  liczenia).

 

Przestrze  — 

Deshaha — oznacza działanie kierunku (czynno  wskazywania).

 

Wynika st d,  e czas po sanskrycku oznacza 

kolejno , w której poznajemy przedmioty, 

przestrze  za  oznacza 

kierunek, w którym je dostrzegamy.

 

Czas i przestrze , jako rzeczywisto  bezwzgl dna nie istniej ; s  one tylko naszym sposobem 

postrzegania zjawisk. Przez czas rozumiem przeszło , tera niejszo , przyszło  tj. trzy postacie 

naszego poznawania zjawisk. Przez przestrze  rozumiem zawsze poj cie: „tu, tam, w tym kierunku, w 

tamtym kierunku". Przekonamy si  zaraz,  e wyobra enia te zmieniaj  si  zale nie od istoty, która 

spostrzega; co dla jednego jest przeszło ci , mo e by  tera niejszo ci  dla innego; to co dla mnie jest 

„tutaj", mo e by  dla was „tam".

 

We my na przykład sło ce. Wiod c wzrokiem za jego pozornym ruchem, oznaczamy ró ne 

jego poło enia w ró nych porach dnia i okre lamy słowem „tam" kolejne poło enia, w których je 

dostrzegamy. Lecz, gdyby my byli na sło cu, czy nie byłoby ono dla nas zawsze „tutaj"?

 

Dla nas, mieszka ców Ziemi, Ziemia jest zawsze „tutaj"; czy  nie byłaby ona „tam" dla 

mieszka ców innej planety, w swoich kolejnych wzgl dem niej poło eniach? A wi c to, co jest „tutaj" 

dla jednego, dla drugiego stanowi „tam".

 

Tak samo jest z czasem. Gdy zapada noc, mówimy,  e nie ma ju  sło ca,  e zaszło. 

Widzieli my je przez cały dzie , potem przestali my je ogl da . Ale mieszka cy sło ca b d  je 

uwa ali za  wiec ce zawsze „teraz", dla nich sło ce nie b dzie nigdy zjawiskiem minionym. Tak wi c 

tera niejszo , przeszło , przyszło , zarówno jak poło enie lub kierunek przedmiotu nie s  

„rzeczami samymi w sobie"; s  to tylko 

kategorie naszego poznania.                                                                               

Istotnie widzieli my ju ,  e we Wszech wiecie istnieje tylko Jeden, Jedyny Pierwiastek, który 

ukazuje si  nam pod ró nymi postaciami w czasie i przestrzeni.

 

Bardzo prosta figura przedstawi wam t  rzecz ja niej. Nakre limy kilka koncentrycznych kół. 

Punkt  rodkowy oznacza  b dzie Pierwiastek, czyli 

My l Bo .

 

 

                                            

 

 

background image

16 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

 

 

Je li jaka  istota znajduje si  w punkcie „o", w centrum, tj. je li  wiadomo  jej uto samia si  ze 

wiadomo ci  Bo , wówczas ogarnie ona jednocze nie obraz całego  wiata; nie ma dla niej ani 

kierunku, ani nast pstwa

ani przestrzeni, ani czasu, wszystko jest dla niej „tu" i „teraz". Przypu my- 

nast pnie,  e jaka  istota przejawiona staje w punkcie (a) pierwszego koła. Stamt d b dzie ona widziała, w 

pewnym okre lonym kierunku, cz

 panoramy Bo ej twórczo ci. Je li zmieni pozycj  i b dzie ob- 

serwowa  z innego punktu koła (b), b dzie widziała pod innym k tem, inn  cz

 Bo ego Dzieła. Zmiana 

kierunku da jej nie tylko poj cie przestrzeni, ale równocze nie zrodzi w niej poj cie czasu; zda sobie ona 

spraw  z faktu,  e 

przedtem widziała pewne przedmioty, teraz dostrzega inne. W ten sposób istota owa 

zapoznaje si  z Dziełem Bo ej My li nie od razu, lecz

 kolejno. W trzecim poło eniu (c) dostrze e now  

cz

 Wszech wiata W nowym kierunku, i tak dalej.

 

Przypu my,  e z czasem przejdzie cały obwód koła; i co widziała? Tylko koło-kul   rodkow , 

czyli panoram  Boskiej Twórczo ci, to wszystko, co mogła pozna  po dokonaniu całego obiegu.

 

Istota Bo a, znajduj ca si  w centrum, widzi to samo, lecz widzi wszystko naraz, bez kolejno ci i 

kierunku. Dlatego to samo poj cie, które jednostka w biegu rozwoju swojej ewolucji uwa a za 

koło, znane 

jest Istnieniu centralnemu, jako 

punkt. Koło i punkt s  identyczne: s  tym samym poj ciem, 

dostrzeganym w odmiennych warunkach.

 

Przypu my teraz,  e inna istota przebiega drugie koło, bardziej oddalone od Centrum. Ona tak e 

widzi punkt centralny po kolei i w odmiennych kierunkach.

 

Uko czywszy obieg swojej ewolucji, u wiadomiła sobie równie  to wszystko, co si  zawiera w kole 

centralnym.

 

Przypu my jednak,  e ta druga istota porusza si  z t  sam  szybko ci , co pierwsza. Poniewa  jej 

koło jest wi ksze, zu ytkuje ona wi cej czasu na swój obieg, czyli,  e dla niej percepcja całkowita Idei 

centralnej b dzie wymagała dłu szego czasu. Wszak e w ostatecznym wyniku, obszar poznania tych 

dwóch istot jest taki sam, gdy  obydwie ujrzały to samo.  e za  ta sama kolejno  przedmiotów miała 

miejsce tak dla jednej, juk dla drugiej, obie b d  miały jedno poj cie minionego czasu, chocia  nam, 

obserwuj cym je, te dwa okresy czasu mog  si  przedstawi  jako zupełnie ró ne.

 

Tak samo trzeci patrz cy^, znajduj cy si  na obwodzie koła najbardziej Zewn trznego, dokona swojego 

obiegu w niezmiernie długim okresie czasu W porównaniu do istoty, znajduj cej si  blisko centrum; 

pomimo to, przebiegłszy swój kr g, ujrzy zupełnie to samo, Ide  Centraln , ale ju  w postaci olbrzymiego 

koła. To koło jest wi c, jak i tamte koła,  cisłym odpowiednikiem punktu  rodkowego.

 

I tak dalej, bez ko ca; niesko czona orbita, wieczno  dla jej obiegu — wszystko to sprowadza si  

do jednego: Wieczno  i Niesko czono  s  równoznaczne z 

punktem w czasie i przestrzeni. I tu 

psycholog i matematyk dochodz  do tego samego wniosku.

 

Oto zasadnicze poj cie, jakie mo emy sobie wytworzy  o przejawionym wszech wiecie i jedynym 

punkcie centralnym, z którego wszystko wypływa, a który my dostrzegamy tylko w nast pstwie kolejno ci. 

Analogie fizyczne potwierdzaj  ten pogl d, gdy  wszystkie prawa przyrody ci gle si  powtarzaj , to. co 

jest prawdziwe dla atomu, jest nim tak e dla Wszech wiata, ró nic  stanowi  tylko warunki.

 

I tak, w naszym systemie słonecznym widzimy sło ce w centrum, dokoła którego obracaj  si  

planety. Rok ich jest tylko czasem, który zu ywaj  na dokonanie całkowitego obrotu dokoła sło ca. Ten 

czas jest w gruncie rzeczy tym samym dla wszystkich planet, poniewa  składa si  z kolejnych nast pstw 

tych samych faz; Lecz je li we miemy jak  miar  porównawcz , na przykład rok ziemski, widzimy, jak 

ten czas si  zmienia zale nie od warunków (odległo ci) przebiegania orbity. W ten sposób zdarza si  nam 

przebiega  we  nie, w przeci gu kilku chwil, cały szereg zdarze , których urzeczywistnienie w sferze 

fizycznej wymagałoby całych lat. Poniewa  wytwarzamy sobie poj cie o czasie na mocy kolejno ci 

zjawisk, budzimy si  wi c z dokładnym poczuciem prze ytych długich lat.

 

Nie zapominajmy o pewnym, lecz zasadniczym szczególe, a mianowicie,  e im bardziej jaka  

istota oddalona jest od Pierwiastka centralnego, tym bardziej jej pojecie o nim jest niejasne i niewyra ne. 

Planety, bardzo oddalone od sło ca, dostrzegaj  tylko niepewny jego odblask; tak samo i my w naszej 

sferze fizycznej, widzimy tylko cienie i niewyra ne obrazy Rzeczywistego, tak bardzo jeste my oddaleni 

od centralnego Sło ca Prawdy Duchowej.

 

Je li zrozumieli cie ju  ogólne poj cie czasu i przestrzeni, łatwiej wam b dzie zrozumie  proces 

ewolucji, proces, który wam przedstawimy najpierw z psychologicznego punktu widzenia.

 

Ten punkt widzenia jest najłatwiejszy i najlepszy zarazem, gdy  chodzi tu o jedn   wiadom  

Rzeczywisto , przejawiaj c  siebie.

 

background image

17 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Ale przede wszystkim nale y przej  si  my l ,  e 

tworzenie nie ma wła ciwie pocz tku ani ko ca. 

Wszystkie  wiaty rodz  si  i umieraj  ko

lejno; nasz nie stanowi wyj tku w tym prawie. Poprzedzał go 

inny  wiat, którego owocem jest nasz, a rozpraszaj c si , pozostawi on zarodek przyszłego  wiata. Ten 

stanie si  z kolei przyczyn  nowego i tak dalej bez ko ca, poprzez podwójn  wieczno  przeszło ci i 

przyszło ci. Rzeczy te dla 

nas s  niesprawdzalne; lecz Ci, którzy w swojej ewolucji osi gn li wy yny 

dla nas niepoj te, mog  mówi  o nich, jako znanych im i sprawdzalnych.

 

wiadectwa ich s  poparte przez prawo powszechnej 

kolejno ci przemian, które ju  

rozpatrywali my powy ej. Wszystko, cokolwiek znamy, podlega temu prawu kolejnych okresów 

działalno ci (pracy) i spoczynku; dlaczego Wszech wiat stanowiłby wyj tek?

 

Ten proces cykli Wszech wiata nazywa si  po sanskrycku 

Kalpa, oznacza: Wyobra enie. 

Okre lenie to jest bardzo odpowiednie, gdy  Wszech wiat jest rzeczywi cie wyobra eniem Boga-

Twórcy; czy  zreszt  nie widzieli my przy analizie Wszechrzeczy (przedmiotów),  e wszystko jest 

tylko obrazem, tworem my li, ide . Kalpa obejmuje całkowity cykl, czyli okres działalno ci i okres 

spoczynku, po nim nast puj cy lub Manvantara i Pralaja.

 

Przejd my teraz do przedstawienia procesu twórczego. Wyobra my sobie Wszech wiat 

przejawiony. Kiedy nadchodzi okres spoczynku, Pierwiastek boski przestaje wyobra a , my le , 

tworzy  idee, siły t tni ce \v kosmosie neutralizuj  si  stopniowo i ostatecznie Wszech wiat si  roz-

prz ga. W symbolicznym j zyku sanskryckim: „Brahma zasypia". Podczas jego snu wszystko jest 

spokojne, nieruchome, bierne; nic nie istnieje. Powszechna noc panuje wszechwładnie, a  do 

zbudzenia si  Brahmy. Musze tu zwróci  uwag ,  e Najwy szy Pierwiastek ma dwie 

postacie:

 

1.   Brahman (nijakie, neutralne) jest to Absolut, bez wła ciwo ci, bez ustosunkowa , bez 

adnego daj cego si  poj  zwi zku ze  wiatem przejawionym

 

2.   Brahma (m ski) jest to prapierwiastek, tworz cy Wszech wiat, a zatem b d cy z nim w 

zwi zku.

 

Brahman jest istotnie Niewysłowiony, jest to Ten. o którym nic nie mo na powiedzie ; 

Brahma, to Bóg, Jedyny i Pierwszy Pierwiastek Wszech wiata. Brahma przez sam fakt.  e jest 

pierwszym, nie mo e by  Absolutem, gdy  „Pierwszy" jest to atrybut, oznaczaj cy pierwsze miejsce 

w szeregu innych i ka e przypuszcza  zwi zek z nast pnymi.

 

O Absolucie wi c nigdy si  nie wspomina. Je li poprosimy, którego  

filozofa hinduskiego, by o Nim 

co  powiedział, odpowiada po prostu: „Nie 

to! Nie to!", zaprzeczaj c wszelkiej wła ciwo ci, odmawiaj c 

jakiejkolwiek odpowiedzi. Absolut jest niewysłowiony, le y On ponad wszelk  przejawion  my l . 

(Kabała hebrajska usiłuje wyrazi  t  sam  my l, nazywaj c Absolut: „Ain Soph"— to, co istnieje 

negatywnie).

 

To okre lenie — albo raczej ten brak okre lenia — Brahmana doprowadza niekiedy umysł 

zachodni do zarzutu, i  poniewa  nie przypisuje Mu si   adnych wła ciwo ci, Brahman w ogóle nie 

istnieje. Ale hinduski filozof odmawia Mu nawet wła ciwo ci niebytu. Jedynie milczenie mo e wyrazi  

Absolut.

 

Nie dotykaj c wi c Absolutu rozpoczynamy nasz opis od Praprzyczyny-— Brahma, za 

zbudzeniem si  którego Wszech wiat wchodzi w przejawienie.

 

Umieszczamy Brahman ponad lini , nie mo na bowiem nic o nim powiedzie . Potem Brahma, 

Rzeczywiste, czyli 

Sat — Praprzyczyna, od której wszystko pochodzi.

 

Oto porz dek boskiego Przejawienia:

 

 

Brahman 

 

1.  Brahma. Pan, Prawo, czyli Byt Sat, Rzeczywiste.

 

2. Avidya: Nie-Byt, Nierzeczywiste.

 

3.  Mahat: Słowo, My l Bo a, Wyobra enie (trzeci Logos).

 

Nale y- pami ta ,  e Brahman i Brahma s  dwiema postaciami tego samego, nie ma mi dzy nimi 

adnej ró nicy, co do istoty, podobnie jak nie ma mi dzy kołem, utworzonym przez  arz cy si  w giel, a 

samym w glem. Pami tajcie o tym prawie: Przyczyna pozostaje niezmienna, chocia  wytwarza skutek.

 

Brahma budzi si  wi c o brzasku Kalpy, a gdy si  budzi, pierwsz  Jego my l  jest: „Nic nie istnieje". Nie 

my l c jeszcze o Sobie Samym, rzuca niejako pierwsze spojrzenie dokoła Siebie i my li: „Nic!...". Jest to 

prawo psychologiczne. Gdyby cie si  zbudzili nagle na pustyni, wasza uwaga zwróciłaby si  przede 

background image

18 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

wszystkim na otaczaj c  was pustk . Faza ta mogłaby trwa  ułamek sekundy, jednak byłaby- nieunikniona, 

realna. Prawie to samo, tylko w odmiennej formie, niepoj tej dla nas, kieruje My l  Bo  w chwili jej 

zbudzenia si , bowiem: „Jak na górze, tak na dole".

 

Pierwsza Przyczyna nawi zuje wi c stosunek z poj ciem: „Nic nie istnieje", poj ciem równoznacznym z 

Nie-Bytem. On Sam jest Bytem — Sat.

 

A w drugim stadium ewolucji wytwarza si  przeciwstawienie, kontrast 

pomi dzy Bytem a Nie-Bytem. A 

wi c mamy tu pierwsz  dwójni  (le binaire) + i - (plus i minus), element m ski i  e ski. Mniejsza o 

okre lenia, do ,  e ta dwoisto  istnieje. Ten stosunek Bytu do Nie-Bytu jest nie-odzowny dla 

wszelkiego. We wszystkim, nawet w sferze fizycznej, znajdziecie ten stosunek; wsz dzie istniej  dwa 

elementy, dwa bieguny, + i - , pierwiastek pozytywny i negatywny. Pocz tek tego dualizmu, 

przejawiaj cego si  wsz dzie, rodzi si  tutaj na drugim stopniu boskiego przejawienia.

 

A wi c dualizm, czyli dwoisto , Sat-Avidya stanowi drug  faz  bytu. Avidya jest form  

rzeczownika od czasownika, oznaczaj cego: „nie istnieje", a jednocze nie „nie jest znane", Vidyate 

oznacza zarazem: 

Istnieje i jest znane. Ta wycieczka filozoficzna dopomo e wam w zrozumieniu,  e 

tn c i by  s  to wyra enia, daj ce si  nawzajem zast pi . Wibracje istniej  poza nami, ale tylko ich 

poznanie stanowi dla was Byt dostrzeganego przedmiotu.

 

Przejd my do fazy trzeciej. Na czym ona polega? Zastosowanie ogólnego prawa 

psychologicznego ułatwi nam zrozumienie. Powołuj  si  tu na prawo, by wykaza  wam,  e Hindus nie 

wierzy w nic nadprzyrodzonego, to znaczy w nic, co by było ponad wszelkim prawem. Wyrazy 

„cudowny" i „nadprzyrodzony" nie istniej  w j zyku filozofa.

 

A wi c prawo psychologiczne nam pomo e, je li wyobrazimy sobie,  e Najwy sza Istno , 

która  yła, wydała i znała Wszech wiat w przeszło ci wieków, teraz rozmy la nad ide : „Nic nie 

istnieje" — to oczywi cie nast pnym ruchem Jej my li b dzie powrót do wspomnienia rzeczy minio-

nych, zmartwychwstanie w Jej Boskiej wyobra ni zanikłego Wszech wiata. Przypu my,  e usn li cie 

w  rodku wielkiego, bogatego i wspaniałego miasta, pełnego  ycia i ruchu,  e potem, podczas 

waszego snu, obróciło si  ono w niwecz, ust puj c miejsca pos pnej pustyni. Pierwsz  wasz  my l  

po przebudzeniu b dzie nico , która was otacza: „Nic nie istnieje", i naturalnie wasza nast pna my l 

uniesie si  ku temu, co ongi  wokoło was istniało.

 

Podobnie Bóg rozmy la o Nie-Bycie  wiata. My l ta budzi wspomnienie przeszło ci. Owa Boska 

pami  przeszło ci nazywa si : 

Mahat, „wielkie, które nie ma ko ca". Ka dy badacz filozofii 

hinduskiej wie,  e poza tym Mahat, oznacza: „Wyobra enie" (tworzenie my l ) Mahat, pierwowzór 

obecnego  wiata jest wi c tylko wspomnieniem  wiatów minionych. W Puranach nosi on nazw : 

Sesha — szcz tki przeszło ci. Na tym polega przyczyna ró norodno ci, przejawiaj cej si  we 

wszech wiecie. Zagadnienie, w jaki sposób Jedno  wytwarza wielko , dlaczego Jedyny rodzi cał  

mnogo  kształtów, wynika z przypuszczenia,  e Wszech wiat tera niejszy jest pierwszym tworem, i 

e był czas, gdy w ogóle  aden twór nie istniał. I powiadamy sobie,  e je li ów  wiat powstał z 

Jedynego, musi by  jaka  przyczyna tej wszechobecnej ró norodno ci. Lecz je li zrozumiemy,  e 

szereg  wiatów nie ma ani pocz tku, ani ko ca, zrozumiemy,  e rozmaito   wiata tera niejszego 

wynika z ró norodno ci  wiatów minionych, i  e zarodek ró norodno ci przenosi si  z jednej Kalpy 

do drugiej, przez wspomnienia przeszło ci, zwane Mahat.

 

Te trzy pierwiastki: Brahma, Sat-Avidya i Mahat, stanowi  potrójne przejawienie si  

Jedynego. W literaturze teozoficznej nadano im nazw : Pierwszego, Drugiego i Trzeciego Logosu. 

Wyraz Logos, czyli Słowo, zapo yczony został z literatury greckiej. Spotykamy je równie  w czwartej 

Ewangelii: „Na pocz tku było Słowo...". Te trzy Logosy, czyli trzy Osoby Trójcy, według teologii 

chrze cija skiej, wyst puj  w filozofii hinduskiej pod postaci , któr  tylko co przedstawiłem. 

Pomin wszy nazwy i form , nie ma  adnej ró nicy mi dzy tymi dwoma poj ciami. Trójca jest wi c 

poj ciem wysoce filozoficznym, oczywi cie nie w formie zmaterializowanej, jak  Jej nieraz nadaj  

Ko cioły, lecz pod postaci  metafizyczn  i racjonaln .

 

W Starym Testamencie znajdujemy prawie to sarno: „I oddech Bo y unosił si  nad wodami". 

Zrozumiemy z łatwo ci ,  e „otchłanie" odpowiadaj  Avidya, czyli Nie-Bytowi. W symbolizmie 

wielu innych systemów filozoficznych ten drugi pierwiastek otrzymywał równie  nazw : Wód. W 

Puranach odnajdujemy go pod nazw : Karanawa — woda wszech-przyczyn.

 

Nie mog  wchodzi  tu w porównanie ró nych systemów; przekonacie si  jednak,  e sama idea 

da si  odnale  w nich wszystkich pod rozmaitymi postaciami. Cała trudno  polega na odkryciu, jaki 

background image

19 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

punkt widzenia obrały sobie ró ne religie (punkt widzenia psychologiczny, matematyczny, itp.). Je li 

raz ustalimy ten punkt widzenia, reszta oka e si  nam jasno i  ci le powi zana. Trójca egipska składa 

si , jak wiecie, z Ozyrysa, Izydy i Horusa. Pierwotna Trójca chrze cija ska obejmowała: Ojca, Matk  

i Syna. W filozofii hinduskiej Brahma jest Ojcem, Ayidya (pierwiastek  e ski) Matk , a Mahat — 

Synem. Pierwiastek  e ski jest  yciodajn  podstaw  wszelkiego przejawienia.

 

Pierwiastek  e ski rodzi Wszech wiat. On to zachowuje i ł czy wszy

stkie rzeczy. Społeczno  nie 

istniałaby bez kobiety, która jest jej spójni . Wsz dzie dostrze ecie,  e pierwiastek  e ski jest zarazem 

najmocniejszy l najdelikatniejszy. Działa cicho, ale bezustannie. Umie cierpie  i milcze . Zauwa my 

cho by w sferze fizycznej: m czyzna, który cierpi, głosi swój ból wsz dzie; lecz dotrzyjcie do domowego 

ogniska, a ujrzycie,  e kobieta cierpi wi cej, bez słowa. Lecz biada tym, którzy s  przyczyn  jej cierpie . 

Bogowie nie przyjmuj  ofiary ogniska, przy którym nie oddaj  „czci kobiecie" — mówi Manu.

 

Te trzy pierwiastki znajdziecie we wszystkim. Natura trzeciego z nich jest przede wszystkim 

przejawiona i widzialna, bowiem ka da rzecz zawdzi cza swoje istnienie owemu trzeciemu pierwiastkowi. 

Gdy  to on daje Ide , a tylko Idea (My l) umo liwia byt ka dej rzeczy.

 

Uwaga: dwa pierwiastki człowieka, wy sze od Atmy, pierwiastki, od których wymienienia 

wstrzymali my si  w pierwszym wykładzie, odpowiadaj  Brahmie i Avidyi. Mo na je równie  nazwa  

Purusza i Avyakta (czyli Prakriti). Atma odpowiada pierwiastkowi Mahat.

 

Lecz w obecnym stadium rozwoju ludzko ci niepodobna odgraniczy  W człowieku pierwiastków: 

Purusza, Ayyakta i Atma. S  one t  „trójc  w jedno ci i jedno ci  w trójcy", o której mówi symbol. Dla nas 

Atma jest trój-jedno ci  i da si  wyrazi  znakiem:  . 

 

 

 

 

 

Wykład pi ty

 

O procesie przejawienia Wszech wiata

 

(ci g dalszy) O REINKARNACJI 

 

 

Powró my do naszego badania ewolucji kosmicznej. Badania te s  bardzo trudne i zawiłe, 

mog  by  zrozumiane tylko przez niewielu. Tote  omówimy je szybko, wskazuj c główne stadia 

procesu twórczego. Widzieli my ju ,  e pomijaj c Absolut, Bóg przejawia si  pod trzema postaciami: 

Sat — Byt; Avidya — Nie-Byt (a raczej dwójnia Bytu i Nie-Bytu) i Mahat — My l Bo a, odrodzenie 

pami ci przeszło ci. Ten trzeci pierwiastek 

przejawia Trójc  i mo na go uwa a  za syntez  Bytu, 

Nie-Bytu i tego, co wypływa z ich wzajemnego na siebie oddziaływania.

 

Zwa my,  e Byt nie zwrócił jeszcze my li ku sobie. Jego  wiadomo  zwrócona była, niejako 

całkowicie na zewn trz. Pierwsza my l: „Nic nie ma" poci ga za sob  drug : „Tamto było". Je li ni  

skojarzenia raz została nawi zana przez wspomnienie przeszło ci, uwaga Bytu zwraca si  ku Samemu 

Sobie, wywołuj c trzeci : „To 

Ja byłem wówczas i jestem teraz". My l: „Ja jestem" wywołana wi c 

została przez przypomnienie zeszłych bytów; owo: „Ja jestem" zwie si  

Ahankara,  wiadomo  

Istno ci kosmicznej, czyli dosłownie „pierwiastek buduj cy- 

Ja".

 

Dziecko dostrzega przede wszystkim przedmioty zewn trzne, wskutek Ich oddziaływania na 

zmysły; dopiero gdy przenosi na siebie to oddziaływanie przedmiotów — objawia si  samowiedza. 

Podobny proces zachodzi i u Najwy szej Istoty Wszech wiata. Prawo powszechnej analogii, znajduje 

tu raz jeszcze zastosowanie.

 

Je li wi c to wielkie „Ego" si  zbudzi — odró nia Siebie od Swoich Wspomnie . Wyobra enia, które 

wywołały t  samowiedz , czyli Ahankara, przedstawiaj  si  jej teraz, jako jej zawarto , jako jej 

obiekty. Tak wytwarza si  pi ty pierwiastek, czyli pi ta sfera Wszech wiata. Nosi ona nazw  

Tanmatra albo Manas (Ahankara zwie si  te  Buddhi). Oto w jaki sposób, pi  pierwszych sfer 

Ewolucji kosmicznej, wypływa kolejno jedna z drugiej.

 

Zauwa my,  e Manas jest niejako odwrotno ci  Mahat w stosunku do Ahankara.

 

background image

20 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Mamy wi c:

 

1.   Sat —Byt.

 

2.   Sat-Avidya — Byt-Niebyt.

 

3.   Mahat — My l Bo a (Wyobra nia).

 

4.  Ahankara — Samowiedza (Samo wiadomo ).

 

5.   Manas — Przedmiotowo .

 

Wytworzywszy samowiedz , Mahat staje si  jej obiektem i przybiera nazw  Manas.

 

To zobiektyzowanie mo e, jak s dz , by  uwa ane w pewnym znaczeniu za odpowiadaj ce 

Dziewicy Matce w symbolizmie chrze cija skim. Poj cie Dziewicy i Niepokalanego Pocz cia jest w 

gruncie rzeczy gł boko filozoficzne; ale tutaj, jak i wsz dzie, je li klucz symboli religijnych zagin ł, 

ich interpretacja, spaczona stopniowo przez nieo wiecony dogmatyzm, zmaterializowała si  wreszcie 

ostatecznie.

 

Poj cie Dziewicy Niepokalanej znane było od wieków przed Chrystusem. W Upaniszadach 

pojawienie si  tego macierzystego pierwiastka tłumaczy si  rozdwojeniem  wiadomo ci Boskiej 

(Ahankara) na podmiot i przedmiot; potem cz

 przedmiotowa jest nazwana 

„Wielk  Mał onk , 

wypełniaj c  cał  przestrze ", oznaczaj c w ten sposób substancj  kosmiczn , dziewicz  

Pramateri . Na t  obiektywn  materi  oddziałuje pó niej element subiektywny, wła ciwie Ahankara, 

pierwiastek aktywny w przyrodzie, a wynikaj cy st d ruch wirowy daje pocz tek wszystkim wirom 

Wszech wiata. Takie jest. je li si  nie myl , pierwotne poj cie, Niepokalanego Pocz cia; Duch  wi ty, 

to wielkie Tchnienie, wywołuj ce ruch w materii kosmicznej.

 

Wraz z tymi pi cioma pierwiastkami przejawiło si  pi  odpowiednich sfer Wszech wiata. Dwie 

wy sze sfery, z pocz tku tylko zaznaczone, dadz  si  nazwa  w stosunku do naszego systemu 

słonecznego, jako sfery 

Ojca i Matki (czy te  według innego punktu widzenia. Ojca i Syna). Trzecia, 

Mahat, mo e by  nazwana sfer  

Chrystusa Doskonałego. Czwarta, Buddhi — odpowiada 

Chrystusowi Dzieci ciu, rodz cemu si  w sercu człowieka, Manas. Całkowite znaczenie tego 

wszystkiego mo e by  poj te tylko przez tych, którzy do dna zgł bili to zagadnienie. „Narodziny 

Chrystusa" w sercu ludzkim, oznaczaj  wła ciwie narodziny pierwiastka duchowego (Buddhi) w 

człowieku, który staje si  odt d 

Wtajemniczony, ró ny od zwykłego człowieka.

 

Mamy wi c ju  w zestawieniu: podmiot i przedmiot. Nast pny krok jest oczywisty, nast puje 

po cig za obiektem, wywołuj cy w przyrodzie ewolucj  pierwiastka  dzy — Karna. Jest to 

pierwiastek wzruszenia, wra enia, czucia, odpowiadaj cy sferze Astralnej, szóstej sferze 

przejawionego  wiata.

 

W ko cu po 

dzy nast puje posiadanie. Kiedy podmiot uchwyci przedmiot i zleje si  z nim 

w jedno, powstaje okre lony twór, rodzi si  gatunek (pojawia si  siódma sfera Wszech wiata: 

obiektywny  wiat fizyczny). Pod aj c dalej drog  ewolucji, ró nicuje si  coraz bardziej, dzi ki prawu 

Wielokrotno ci powtórnych przejawie .

 

To wła nie prawo postaram si  tu obecnie uczyni  zrozumiałym.

 

W najogólniejszym znaczeniu, nazwiemy je prawem 

ponownych przejawie ; 

zastosowaniu specjalnym do człowieka staje si  ono prawem wielokrotnych wciele , czyli 

Reinkarnacji. Prawo to powinien zrozumie  dobrze ka dy, kto pragnie zgł bia  filozofi  

Wszech wiata.

 

Z jakiegokolwiek punktu widzenia b dziemy obserwowa , przekonamy ile,  e w całej 

przyrodzie istnieje nieustanna d no  do ró nicowania si , podzielenia. Po wyłonieniu si  z 

pierwotnej Jedno ci, wszystko dzieli si  coraz bardziej, a  do ostatecznego kresu zró nicowania, 

osi gni tego w indywidualnym człowieku.

 

Proces ten widzimy nawet w sferze fizycznej. Zwolennicy teorii mgławic mówi  nam,  e 

wszystko, co znamy w tej sferze, istniało najpierw pod postaci  mgławicy, wielkiej jednolitej masy 

pyłu, unosz cego si  w kosmicznej przestrzeni. Owa mgławica, w miar  zag szczania si , zró nico-

wała si , aby utworzy  niemal niesko czon  ró norodno  naszego widzialnego  wiata; wszystko, co 

nasze zmysły dostrzegaj  na Ziemi, pochodzi od jednej substancji pierwotnej mgławicy, której 

zag szczenie utworzyło system słoneczny.

 

Lecz z naszego filozoficznego punktu widzenia, ró nicuje si  w ten sposób nie forma, lecz 

My l, która 

form  tworzy i o ywia. Jest to poj cie niełatwe do uchwycenia, zwłaszcza dla zachodnich umysłów; 

background image

21 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

przypomnijcie sobie,  e Schopenhauer uwa a gatunki i wszelkie przejawy  ycia we Wszech wiecie za 

wyraz o ywiaj cej je idei. Nawet siła fizyczna, jak: ci enie, b dzie dla niego wyrazem idei. Jego 

teoria „stopniowania woli" jest pod tym wzgl dem do  uderzaj ca. Sprowadza on wszystkie rzeczy 

do tak zwanej przez siebie „Woli Pierwotnej", potem wola ta dzieli si  stopniowo, a ka dy z tych 

stopni jest w rzeczywisto ci ide . Je li si  nie myl , powiada on tak e,  e ka da z tych idei jest 

substratem poszczególnego rodzaju zjawisk. Idea ta wła nie dzieli si  i ró nicuje. Jest ona, mo na by 

powiedzie , substratem 

wspólnej duszy gatunku (u ywam tu słowa „dusza", z braku czego  

ci lejszego, by oznaczy  po prostu zbiorowy 

pierwiastek o ywiaj cy, nie za  istno  rozumn , jak 

dusza ludzka), duszy, której przejawem mniej lub wi cej całkowitym jest ka dy przedstawiciel 

gatunku. We my pierwszy lepszy przykład: dajmy na to — stado owiec. To stado jest rzeczywi cie 

o ywione wspóln  dusz . Ka da owca, nale ca do stada, nie majak człowiek duszy indywidualnej, 

lecz całokształt stada o ywiony jest wspóln  substancj . Ta substancja, ta dusza, czy te  pierwiastek 

przejawia si  w tym wypadku całkowicie, a nie cz stkowo w ka dym z pojedynczych zwierz t.

 

Powtarzam raz jeszcze, proces ten nie jest łatwy do zrozumienia; mo na jednak wytworzy  

sobie o nim poj cie, zrozumiawszy prawa ogólne, rz dz ce przejawieniem Wszech wiata. Chodzi tu 

rzeczywi cie o dwie ró ne sfery, o dwie przestrzenie, w których ilo  wymiarów si  ró ni. Mo liwe 

jest, i  jedna rzecz (pojedyncza) w przestrzeni czterowymiarowej przejawi si  w wielu formach, a 

całkowicie w ka dej — w przestrzeni trójwymiarowej. Ci, którzy dobrze znaj   matematyk , 

zrozumiej  to mo e, w tpi  jednak, by zdołali jasno wyrazi  to w słowach.

 

Z psychologicznego punktu widzenia, spróbuj  wykaza  wam na kilku przykładach,  e ta 

sama idea (my l) mo e przejawia  si  w ró nych formach, a w ka dej z nich całkowicie. Ale przedtem 

prosz  przypu ci , przynajmniej na chwil ,  e ka da idea jest dotykaln  rzeczywisto ci ,  e ka da z 

naszych my li posiada form  odr bn  i istnieje w sferze sobie wła ciwej, podległa prawom czasu i 

przestrzeni, odmiennym od tych, do których jeste my przyzwyczajeni. Gdyby cie zdołali dostrzec 

obiekt tej sfery przy pomocy jasnowidzenia, przekonaliby cie si .  e ka da my l posiada form  

widzialn  i dotykaln . Oczywi cie mo ecie znale  potwierdzenie tego jedynie w sobie samych. Na 

razie przyjmiemy t  rzecz za stwierdzon .

 

Przyj wszy to, we my na przykład artyst  malarza; to, co wyra a na płótnie nie jest niczym innym, jak 

jego my l , w jej cało ci. Przypu my,

 te odtworzy on ten sam obraz pewn  ilo  razy: przejawienie tej 

my li b dzie wówczas wielokrotne, lecz sama my l wyrazi si  całkowicie w ka dym poszczególnym 

obrazie.

 

Innym przykładem b dzie matka, o sercu i cie macierzy skim. Ma ona dziecko i kocha je z całej 

duszy. Przypu my,  e daje  ycie drugiemu dziecku, i  e kocha je równie , jak to matka kocha  potrafi. 

Czy my licie,  e jej miło  do pierwszego dziecka zmniejszy si  przez to?

 

Przeciwnie. Jej miło  przejawia si  teraz w dwóch obiektach, zamiast Jednego, a w ka dym, jako 

sko czona cało . Je li jest to matka o prawdziwie macierzy skim sercu, dawa  b dzie zawsze sw  

całkowit  miło  ka demu z dzieci, a tkliwo  jej dla pierworodnego nie zmniejszy si  przez 

to wcale. Oto 

pierwiastek psychologiczny przejawiaj cy si  w wielo ci, a zarazem wyra aj cy si  całkowicie w ka dym 

przejawie.

 

T  sam  my l wyra aj  filozofowie hinduscy w nast puj cej analogii: postawmy obok siebie 

szereg naczy  napełnionych czyst  wod , sło ce odbije si  całkowicie w zawarto ci ka dego z tych 

naczy . Tak samo jedyna dusza wspólna, mo e si  odbija , jako cało  w ka dym przedstawicielu gatunku.

 

Tak samo jest z tym stadem owiec, o którym mówili my wcze niej. Mo e dlatego Chrystus u ył 

tego porównania: „Jam jest dobry pasterz, a wy baranki moje". Chciał On, jak s dz , wyrazi  przez to,  e i 

uczniowie Jego maj  wspóln  Dusz  w Nim,  e w Nim powinni by  Jednym, jak owce w jednej wspólnej 

duszy.

 

Rozumiemy teraz,  e to wła nie ta wspólna dusza Wszechrzeczy, ró nicuje si  stopniowo w 

ewolucji Wszech wiata. Na pocz tku jest tylko jedyna Cało  i ta Jedno  ró nicuje si  stopniowo coraz 

bardziej; ka da wspólna dusza dzieli si  i rozszczepia coraz bardziej na poszczególne dusze, odr bne, 

indywidualne.

 

To ró nicowanie odbywa si  pod \\plywem 

działania czynników zewn trznych na formy. Przekonamy 

si , i  ka da istota jest  yciem i form  gara em. Ró nicuj c si ,  ycie si  rozwija, forma jest tylko 

chwilowym narz dziem tego ró nicowania si , narz dziem niezb dnym, bez którego 

tycie nie mogłoby 

wej  w styczno  z czynnikami zewn trznymi. Je li tylko jaka  forma spełniła swoje zadanie, zostaje 

background image

22 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

zniszczona, umiera; a  ycie, w celu dalszej ewolucji, musi przejawia  si  w nowej formie. Tak wi c 

Czynniki zewn trzne — oddziaływuj c na 

formy przej ciowe — wywołuj  zró nicowanie i umo liwiaj  

ewolucj  

nieprzerwanego w ci gło ci  ycia, 

o ywiaj cego wszystkie formy. We my na przykład jaki  

gatunek ro lin: jest on o ywiony  yciem wspólnym, które mo na by nazwa  dusz  ro linn . 

Wybierzmy kilka okazów tego gatunku i dajmy im warunki zupełnie odmienne od tych. którym 

podlegał w przyrodzie gatunek macierzysty. Warunki te mog  oddziała  na dusz  gatunku, 

przejawiaj c  si  w tych kilku okazach, w tak du ym stopniu,  e grupa ta nie zdoła ju  zachowa  

spójno ci z cało ci . Stworzymy w ten sposób dusz  zbiorow  pochodn , która nie mo e ju  zł czy  

si  z wspóln  dusz  gatunku. Innymi słowy, stworzymy nowy gatunek, który si  rozwija z 

poprzedniego.

 

To samo poj cie mo emy jeszcze inaczej przedstawi , przypominaj c sobie,  e wszystko jest 

wibracj . We my  ycie gatunku, jako szczególny rodzaj wibracji. Gdy wybierzemy kilka osobników i 

uda si  nam przemoc  podda  je wibracji całkiem odmiennej, to dana grupa oderwie si  od pnia 

macierzystego i utworzy szczep nowego gatunku. Tak wi c 

ró norodno  warunków, którym 

podlegaj  gatunki, ró nicuje nieustannie o ywiaj ce je  ycie; zró nicowanie to odbywa si  ci gle w 

trzech ni szych królestwach a  do wytworzenia Człowieka. Od tej chwili ka d  istot  stanowi oddziel-

na dusza, czyli 

indywidualno  ludzka, rozwijaj ca si  dalej niezale nie, a przejawiaj ca si  

wielokrotnie w całym szeregu form. czyli 

osobowo ci, coraz doskonalszych, uzale nionych od 

post pów, uczynionych przez jednostk . Indywidualno , czyli dusza ludzka, jest to Manas wy szy, o 

którym była mowa w wykładzie pierwszym. 

Osobowo  składa si  z czterech pierwiastków ni szych. 

Jest to ostateczna granica ró nicowania si , mo na by powiedzie ,  e 

ka dy człowiek jest sam w 

sobie odr bnym gatunkiem.                                                           

 

Ka dy człowiek przejawia si  najpierw w kształcie dzikim, zaledwie nieco wy szym od 

zwierz cia, pozornie mo e nawet ni szym. W królestwie zwierz cym nie posiadał on stanu 

indywidualnego i stanowił cz stk  wspólnego  ycia gatunku. Dzi ki specjalnym warunkom 

wyodr bni  si , oddzielił od reszty; jednak przez pewien czas rodził si  jeszcze jako zwierz , ale 

wreszcie ukazał si  pod postaci  ludzk . Wła ciwie nieustannie specjalizujemy zwierz ta (psy) dzi ki 

szczególnym warunkom, którym je poddajemy. Zwierz ta te po kilku reinkarnacjach, jako odr bne 

jednostki zwierz ce, przygotowane s  ju  do przejawienia si  pod postaci  ludzk , o ile znajd  

organizmy ludzkie do  pierwotne, by mogły w nich  y .

 

Zdziwicie si  zapewne, dowiaduj c si .  e inteligentny pies, przechodz c do królestwa ludzkiego, 

staje si  brutalniejszy, ni  poprzednio. Wszy

stkie szlachetne cechy psa nie nikn  w człowieku 

pierwotnym. Lecz przygasaj  tylko na pewien czas, trwaj  w stanie u pienia. Jedn  z głównych przyczyn 

tego pozornego cofni cia si  jest ta,  e suma inteligencji dostateczna do rz dzenia ciałem zwierz cym, jest 

całkowicie niewystarczaj ca do kierowania ciałem ludzkim. St d ów zaobserwowany przez nas ruch 

wsteczny, cofni cie si , zachodz ce na wszystkich stopniach 

przej ciowych drabiny istnienia.

 

I tak, ro liny najwy ej rozwini te wykazuj  wszelkie oznaki wielkiej wra liwo ci; zdobywaj  one 

stosunkowo wiele do wiadcze , a o ywiaj ce je  ycie przechodzi wolno do stanu  ycia zwierz cego. 

Wszyscy uczeni zgadzaj  si ,  e jest nadzwyczaj trudno wykre li  lini  demarkacyjn  pomi dzy tymi 

dwoma królestwami przyrody; lecz je li zdołamy j  przeprowadzi , spostrze emy,  e bardzo pierwotne 

zwierz  jest pod wieloma wzgl dami ni sze od wysoko rozwini tej ro liny.

 

I tutaj przyczyna jest ta sama: suma energii dostateczna do rz dzenia w sposób harmonijny wysoko 

rozwini t  ro lin , wystarcza zaledwie do utrzymania równowagi w funkcjach  yciowych w najni szej 

formie zwierz cej. Post p na przemian z ruchem wstecz: jest to prawo cykliczne. Odnajdujemy je w całym 

wszech wiecie: rz dzi ono zarówno ludzko ci , jak jednostkami i narodami. Niegdy  ludzie byli cnotliwsi, 

teraz s  nimi w mniejszej mierze, lecz wkrótce nadejdzie okres ponownego rozkwitu moralnego, 

wzmocnionego nowym bogactwem, zdobytych przez ten czas cech i nowych władz. Na mocy tego samego 

prawa,  ycie zwierz ce, wysoko rozwini te, przejawia si  z czasem pod postaci  ludzko ci pierwotnej i 

dzikiej.

 

Musz  podkre li  jeszcze pewien zasadniczy punkt, o którym wcze niej ju  wspomniałem. Ci, 

których doszły niejasne wie ci o hinduskiej teorii Reinkarnacji, wyobra aj  sobie,  e według nas, człowiek 

indywidualny, taki, jakim jest dzi , musiał istnie  kiedy  w przeszło ci jako zwierz . Bynajmniej; 

człowiek, jako jednostka indywidualna nie był nigdy zwierz ciem.  ycie, obecnie zindywidualizowane, 

background image

23 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

które go o ywia, stanowiło niegdy  cz stk  wspólnej cało ci  ycia gatunku. Lecz sam  moc  indywidu-

alizacji, przekroczyło ostatecznie granic  pa stwa zwierz cego.

 

Indywidualno  jest wi c zasadnicz  ró nic  pomi dzy człowiekiem a zwierz ciem. Zwierz ta tego 

samego gatunku, w tych samych okoliczno ciach działaj  wszystkie, w sposób podobny, o ile nie s  

jeszcze na drodze indywidualizacji. Odwrotnie — ka dy człowiek post puje odr bnie, po swojemu i 

dziesi  jednostek, pod wpływem tych samych okoliczno ci, zachowa si  i zareaguje na dziesi  

rozmaitych sposobów.

 

Lecz chocia  mv. indywidualne jednostki, nie byli my zwierz tami, nie ulega jednak w tpliwo ci, 

e byli my kiedy  takimi lud mi. Jakkolwiek pysznimy si  dzisiaj nasz  cywilizacj , był wszak e czas, gdy 

yli my jak jacy  dzicy,  ywi c si  z rozkosz  i bez skrupułów mi sem (ciałem) naszej mał onki. Od tego 

czasu, nasze  ycie rozwijało si  stopniowo, zgodnie z powszechnym prawem ponownych przejawie , które 

przybiera tutaj miano: Reinkarnacji.

 

Zako cz  w kilku słowach ten wst p do badania Reinkarnacji, któr  b dziemy studiowa  w 

nast pnym wykładzie. Oto zasadnicze prawo, które wprowadzi  mo na jako wniosek ze wszystkiego, co 

powiedziałem dotychczas. 

Wsz dzie forma ulega zniszczeniu i ginie, lecz dusza —  ycie, które j  

o ywiało nie ginie i znów powraca, czyli przejawia si  w nowej formie, w ten sposób przez cał  

ewolucj  zachowuje si  ci gło  do wiadcze .

 

W królestwie zwierz cym to rzecz łatwa do zrozumienia. Wró my na chwil  do naszych owiec. 

Kiedy jedna owiec stada umiera,  ycie, czyli siła, która j  o ywiała nie ginie. Powraca ona, a raczej 

pozostaje we wspólnym  yciu gatunku, wraz ze wszystkimi do wiadczeniami, nabytymi w tym 

poszczególnym istnieniu. Do wiadczenia te tworz  

instynkty gatunku.

 

Przypu my,  e znaczna ilo  owiec została porwana i zabita przez orły.  ycie stada, czyli gatunku 

zdobyło i przechowało to do wiadczenie. Gdy potem owo  ycie przejawia si  na nowo, tj. gdy rodzi si  

jagni , przychodzi ono na  wiat ju  z instynktem gatunku: 

obawia si  orła. Jest to jedynie u pione 

wspomnienie minionego do wiadczenia, wspomnienie, przechowane we wspólnej duszy gatunku. Tak wi c 

tylko forma mo e by  zniszczona;  ycie zjawia si  znów w nowych formach. Forma ginie,  ycie rozwija 

si  dalej.  mier  w znaczeniu unicestwienia nie istnieje — lecz wsz dzie panuje nieustanna i wszystko 

ogarniaj ca przemiana.

 

Lecz to, co jest  yciem z jednego punktu widzenia, z innego mo e by  form . Ka da rzecz, 

jako forma, 

zginie; jako siła i  ycie, b dzie trwa . We my na przykład ciało ludzkie: tu najgrubsz  form  stanowi 

materia stała, płynna, lotna, któr  dostrzegamy fizycznymi zmysłami. Form  t  o ywia bezpo rednio 

siła 

yciowa, pierwiastek eteryczny, który w stosunku do ciała fizycznego 

jest  yciem. Po rozł czeniu 

pierwiastków grubo-

fizycznych — pierwiastek eteryczny trwa dalej, wprawdzie niezbyt długo, lecz 

niezaprzeczalnie, co stwierdza obserwacja jasnowidza.

 

Sobowtór eteryczny jest wi c  yciem dla ciała fizycznego, lecz jest form  w stosunku do 

nast pnego pierwiastka: ciała astralnego. Sobowtór eteryczny rozprasza si , ciało astralne  yje dalej. 

Gdy ciało astralne si  rozproszy, ciało mentalne trwa jako  ycie — i tak dalej. Ten sam pierwiastek 

jest zarazem 

yciem i form ,  yciem dla ni szego pierwiastka, form  dla wy szego.

 

Wszystko bowiem we wszech wiecie jest wibracj  i nie ma pomi dzy jednym pierwiastkiem a 

drugim zasadniczej ró nicy, s  one  yciem lub form , elementem m skim lub  e skim, dodatnim lub 

ujemnym, zale nie od obranego punktu widzenia. Gdy jedna wibracja ustaje, inna subiektów-niejsza 

trwa dalej; od pierwszego do ostatniego szczebla drabiny, 

forma ginie,  ycie trwa. Tu tkwi klucz 

problemu cierpienia, które wynika zawsze st d,  e istota, b d ca zarazem  yciem i form , uto samia 

bł dnie swoje  wiadome „Ja" z form , a nie z  yciem. Oto zasadnicza idea, na której opiera si  teoria 

Reinkarnacji. 

 

 

 

Wykład szósty

 

O Reinkarnacji 

 

Zastanówmy si  jeszcze nad Reinkarnacj . Widzieli my ju ,  e  ycie dzieli si  nieustannie, 

dopóki nie dosi gnie ono maksimum zró nicowania w człowieku indywidualnym, który przejawia si  

background image

24 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

najpierw w stanie dzikim. Pozostaje nam teraz zbada , w jaki sposób rozwija si  ów dziki człowiek i 

co jest celem jego długiej pielgrzymki.

 

Pozwólcie mi wpierw powtórzy , dla lepszego utrwalenia poj ,  e dopóki Manas wy szy, 

czyli „ciało przyczynowa" jest jeszcze nierozwini te, człowiek w rzeczywistym tego słowa znaczeniu 

nie istnieje. Widzieli my,  e na pocz tku Pierwiastek Boski otacza si  coraz g stszymi osłonami 

materii, a  dopóki nie wytworzy materii fizycznej, która jest dla niego ostatecznym punktem utajenia. 

Nast pnie, gdy pierwiastek eteryczny ujawnia si , mamy królestwo ro linne; pierwiastek astralny, 

czyli Karna, z kolei, tworzy królestwo zwierz ce, na którego wy szych szczeblach, zarodki 

działalno ci my li (intelektu, czyli Manasu ni szego) zaczynaj  si  rozwija . W tej wła nie chwili 

nast puje zadziwiaj ce zjawisko. Gdy dwa przeciwne pr dy elektryczne zbli aj  si  stopniowo do 

sobie, nadchodzi moment,  e opór  rodowiska zostaje przezwyci ony; iskra zabłyska i dwa pr dy si  

ł cz . Tak samo, gdy biegun  ycia zwierz cego dosi ga najwy szego szczytu na swojej drodze 

ewolucyjnej, budzi si  w nim Manas ni szy, wówczas pr d duchowy spływa ze sfery Ducha — 

Buddhi — i ł czy si  z Manasem ni szym, wywołuj c iskr : Manas wy szy, czyli 

ciało przyczynowe 

człowieka.

 

W chwili swojego urodzenia ciało przyczynowe jest jakby zarodkiem, zal kiem 

indywidualno ci, dostrzegalnym jednak dla jasnowidza o wysokim poziomie umiej tno ci. B d  co 

b d . człowiek pierwotny nie posiada jeszcze samowiedzy w tej sferze; jego ciało przyczynowe b dzie 

dla niego jeszcze długo niewidzialnym i nieznanym w tkiem, dookoła którego wije si  cały szereg 

jego istnie .

 

On sam w swojej naturze pozostaje zwierz ciem; jego  wiadomo  pra

cuje z pocz tku wł cznie 

w sferze astralnej, dziedzinie  dz, nami tno ci i po da . Działa jedynie dla zaspokojenia swoich 

fizycznych potrzeb a w swoich instynktownych pop dach, co chwila styka si  z przyrod  zewn trzn , 

doznaj c gwałtownych star  i uderze . Brutalne uciechy, brutalne cierpienia — nic poza tym nie zdoła go 

poruszy . Jego ciało astralne stara si  złagodzi  wstrz sy i ból; przystosowuje si  stopniowo do 

oddziaływania na bod ce zewn trzne i w ten sposób rozwija si  w człowieku pierwiastek  dzy — Karny.

 

Zasób jego poj  jest niewielki. Pami  jego si ga zaledwie do wyda r e  dnia poprzedniego, a nie maj c 

prawie  adnego wyobra enia o przeszło ci, nie my li wcale o przyszło ci. O ile jego po dania zostały 

zaspokojone, nie troszczy si  o jutro; zadowolony i syty drzemie oci ale lub oddaje si  jakiej  bydl cej 

przyjemno ci. Od czasu do czasu głód i pragnienie daj  mu si  we znaki, a za ka dym ich nawrotem budzi 

si  zwolna w jego mózgu wspomnienie,  e w przeszło ci jadł,  e jego głód został zaspokojony. To 

wspomnienie pobudza go do czynu, wi c puszcza si  na poszukiwanie po ywienia.

 

Co do strony umysłowej rozwija si  ona niezmiernie powoli. Dwa czy trzy poj cia, które człowiek 

porównuje pomi dzy sob , stanowi  cały jego dorobek umysłowy. W ten sposób rozwija si  w nim 

zacz tek umysłowo ci.

 

W tych pierwszych okresach człowiek urabia i organizuje stopniowo swoje ciało astralne i zarodek Manasu 

ni szego, jego ciało fizyczne przekształca si  równie  powoli, przystosowuj c si  do warunków. Lecz cały 

ten proces odbywa si  niesłychanie wolno. Człowiek bł ka si  bez steru po oceanie  ycia, bez  adnej my li 

kierowniczej, bez  adnego okre lonego celu. Czy mo na si  spodziewa ,  e b dzie czynił szybkie post py?

 

Na zdobycie dwóch czy trzech poj  przechodzi całe jedno ziemskie  ycie. I tak prawo, przez dnie i noce 

nast puj cych po sobie okresów pracy i odpoczynku, kieruje  yciem. Nast pnie przychodzi czas, gdy moc  

powszechnego prawa kolejno ci przemian, 

okres czynny jego małego cyklu osobistego dobiega ko ca.

 

Wybija godzina spoczynku, człowiek umiera.

 

Podczas okresu czynnego, ciało przyczynowe (człowiek istotny) zu ywa swoje siły na wcielanie si  w 

sferach ni szych. Podczas okresu biernego, wycofuje te siły stopniowo i skupia w sobie, by przyswoi  

nabyte 

do wiadczenia i przetworzy  je w zdolno ci, dzi ki którym, w nast pnym wcieleniu, zdob dzie 

do wiadczenia ju  nieco wy sze. Do wiadczenia te mo na porówna  do towarów nabytych w podró y 

przez kupca, który wraca potem do domu, by zrealizowa  ich warto  i przemieni  na złoto, tj. na zdolno  

nabywania nowych towarów. Tak i dusza wzbogaca si  a  do całkowitego dokonania swojego ludzkiego 

cyklu. To pomo e nam w zrozumieniu, w jaki sposób pami  poprzednich wciele  przejawia si  u 

zwykłego człowieka, pod postaci  uzdolnie , wrodzonych cech i skłonno ci itp. a nie pod postaci  

wyra nie pami tanych faktów.

 

Jak ju  wiecie,  mier  polega na oddzieleniu si  sobowtóra eterycznego. Ten z kolei zostaje 

odrzucony, i człowiek znajduje si  w astralu, czyli 

w Kama-loka, pozostaj c tam a  do wyczerpania si  

zasobu po dliwo ci. Potem nast puje czas, gdy jego ciało astralne z kolei rozprz ga si , a człowiek 

background image

25 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

pogr a si  w gł bszy spoczynek. Pozostawił on wi c ju  za sob  trzy ciała, czyli powłoki. Je li  ywił 

jak kolwiek szlachetn  my l, co jest zreszt  mało prawdopodobne na tym stopniu ewolucji, zachowa nieja-

sne jej wspomnienie w swoim Manasie ni szym.

 

Wówczas znajduje si  w swoim raju. Wreszcie owo Manas, bardzo jeszcze pierwotne, zacz tkowe, 

rozprasza si  szybko, a człowiek dociera do swojej wła ciwej ojczyzny, któr  jest dziedzina Manasu 

wy szego (Aru-pa), czyli „niebo" wy sze. Jest to jego wła ciwe miejsce, jego ojczyzna, jako istoty 

ludzkiej, lecz dotykaj c tego stanu, jest on, w pocz tkowych okresach swojej ewolucji, zupełnie 

nie wiadomy. Bowiem  wiadomo  w jakiejkolwiek sferze zale y od działania w niej za  ycia, za  u 

człowieka dzikiego, działalno  w sferze my li abstrakcyjnej jest  adna. A wi c człowiek pierwotny, który 

za  ycia wcale nie u ywał swojego Manasu wy szego, jest zupełnie nie wiadomy w odpowiadaj cej mu 

sferze kosmicznej. W wy szych sferach nieba jest zaledwie w stanie zarodka.

 

Nale y zda  sobie spraw  z faktu,  e na ogół, czego nie zacz ło si  za  ycia, nie da si  zacz  po  mierci. 

My l,  e  mier  wyrównuje wszystko,  e wszystkich czeka „wieczny spoczynek" w idealnym przybytku, 

gdzie ciesz  si  jednakow  szcz liwo ci  — jest absurdem. Nagłego wzrostu nie spotyka si  nigdzie we 

wszech wiecie. Natura non facit saltus — Natura nie czyni skoków. Tylko przez powoln  i cierpliw  

działalno , mo na rozwin  ka d  władz  naszej istot}-. Poj cie wszystko wyrównuj cej  mierci, mo e 

podoba  si  tym, którzy sp dzaj   ycie na jedzeniu, piciu i spaniu. Lecz nara eni b d  na wielki zawód po 

przybyciu na „tamten brzeg". Ten stan bez  wiadomo ci trwa przez pewien czas, po czym wraca okres 

czynny cyklu indywidualnego. Par  wewn trznych ruchów, par  drgni  ciała przyczynowego przejawia 

si  i oddziałuje na substancj  sfery Manasu ni szego, skupiaj c dookoła powracaj cej do  ycia ziemskiego 

istoty nowe ciało mentalne. Ów nowy Manas, intelekt, kształtuje si  według wyniku  ycia poprzedniego, 

przechowanego jako 

uzdolnienie w ciele przyczynowym, ju  po rozproszeniu si  substancji intelektualnej. 

Tak wi c nowy Manas ni szy, nie mo e sta  si  nagle umysłem wielkiego geniuszu: b dzie on tylko ro lin  

wy rosł  z ziarna zasianego w przeszło ci. Budz ce si  drgania umysłowe, bardzo jeszcze pierwotne, 

przenikaj  stopniowo w sfer  astraln , czyli innyi słowy, działalno  istoty przenosi si  z królestwa my li 

w dziedzin   dzy, i nowe ciało astralne kształtuje si   ci le wedle cech poprzedniego ciała astralnego. 

Potem siły doboru kosmicznego lub ich pomocnicy, tworz  jakby wzór ciała eterycznego, 

odpowiadaj cego danej jednostce, wzór, według którego organizuje si  gruba materia fizyczna ciała 

dziecka w łonie matki i tak stopniowo Ego (Ego — Ja u ywa si  cz sto dla okre lenia indywidualno ci 

człowieka tj. Manasu wy szego) bierze w swoje posiadanie nowe ciało fizyczne przy pomocy my lowego i 

astralnego ciała.

 

Dusza dziecka opanowuje całkowicie swoje ciało dopiero w wieku około siedmiu lat. Poni ej tego 

wieku dziecko  yje cz ciowo w sferze astralnej. Dlatego rozumie ono i widzi wiele rzeczy, których my nie 

dostrzegamy. Lecz, gdy opowiada o swoich naiwnych widzeniach, rodzice je strofuj , chc c je odwie  od 

„zmy lania" i tak stopniowo zdolno  odczuwania  wiata niewidzialnego zanika.

 

Lecz  człowiek  w  tak  pierwotnym  stadium,  o  jakim  tutaj  mówimy,  jest  jeszcze  tak  słabo  rozwini ty,  e 
ró nica, która zachodzi pomi dzy jednym a drugim  yciem na Ziemi jest ledwie widoczna. Rozwija si  
wi c powoli od wcielenia do wcielenia, doskonal c stopniowo swoje cztery ni sze ciała — narz dzia. A 
gdy  wreszcie  sta   go  na  wzniesienie  si   ku  my lom  abstrakcyjnym,  Manas  wy szy,  znajduj cy  si  
dotychczas  w  stanie  zal kowym,  zaczyna  działa ,  a  wi c  i  rozwija   we  własnej  sferze.  Istno ci , 
wcielaj c  si  wci  na nowo i doskonal c  w ka dym  yciu, jest Manas wy szy w ciele przyczynowym, 
czyli  człowiek  prawdziwy,  zawieraj cy  w  sobie  pierwiastki:  Atma  i  Buddhi.  Cztery  pierwiastki  ni sze 
odnawiaj  si  za ka dym wcieleniem, to one stanowi  osobowo , tj. takiego człowieka, jakim go znamy i 
jakim  on  sam  zna  siebie  w  yciu  codziennym.  Człowiek  nie  odnajdzie  si   takim  samym  w  nast pnym 

yciu. Nie tylko ponowne przejawienie si  jego prawdziwego Ego w nowej osobowo ci na-st pi  mo e w 

innym  rodowisku, w innym kraju, ale nawet w innej płci.

 

Tylko osobowo  człowieka posiada ple . Ego, przejawiaj c si  w sferach ni szych Wszech wiata, 

poprzez wiele ró nych osobowo ci, raz m skich, raz  e skich — rozwija w sobie, dzi ki ró norodno ci 
nabywanych  do wiadcze ,  dwa  odr bne  rodzaje  cnót.  Wszystkie  cnoty  bardziej  m skie,  energia, 
odwaga,  miało ,  m stwo  rozwijaj   si   we  wcieleniach  m skich.  Cnoty  łagodniejsze,  tkliwsze,  a 
zarazem cichsze i trwalsze s  zdobycz  wciele   e skich. Człowiek doskonały zdobył kolejno wszystkie 
cnoty  tak  m skie  jak  kobiece.  Jest  on  silny  jak  m czyzna,  tkliwy  jak  kobieta.  Kto  rozwin ł  w  sobie 
tylko  jedn   stron  natury  ludzkiej,  mo e  by   pewny,  e znajduje  si   jeszcze bardzo  daleko  od  celu  — 

background image

26 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

„Bo  w  on  czas  zmartwychwstania  nie  b dzie  ani  m ów,  ani  on,  ale  wszyscy  b d ,  jako  aniołowie 
Bo y w niebiesiech" — Mateusz, rozdz. XXII, 30.

 

Manas  wy szy  zmienia  si   ustawicznie,  wzrasta  i  rozwija  si   w  długim  szeregu  wciele .  Dusza 

ludzka nie jest wi c ilo ci  niezmienn , przeciw-nie, proces, który tu opisujemy, ma wła nie na celu jej 
wzrost  i  rozwój.  Lecz  przeobra aj c  si   wci ,  zachowuje  sw  

to samo   i  nieprzerwan   ci gło  

poprzez wszystkie ludzkie wcielenia. Nigdy si  nie rozprasza, jak cztery pierwiastki ni sze, przez cały 
czas,  dopóki  człowiek  jest  człowiekiem.  Lecz,  gdy  przechodzi  do  królestw  anielskich,  po  dokonaniu 
swojego cyklu człowieczego, mo e odrzuci  i odnowi  swój Manas wy szy, jak odrzuca i odnawia b d c 
człowiekiem, swoje ni sze powłoki.

 

Okres, upływaj cy pomi dzy jednym wcieleniem a drugim, jest bardzo zmienny. Zale y on całkowicie 
od  u ytku,  jaki  uczynił  człowiek  ze  swojego  ycia  ziemskiego.  Jak  mówili my,  nic  nie  mo e  by  
rozpocz te po  mierci; okresy czy cowy i niebia ski s  tylko pełnym rozkwitem, realizacj  energii, 
nagromadzonych w ró nych pierwiastkach naszej  wiadomej  istoty 

za jej  ycia na Ziemi. Człowiek, 

który nie rozwin łby  adnej działalno ci psychicznej lub umysłowej, mógłby niezwłocznie wcieli  si  
na nowo. Lecz dla człowieka, o rozwini tym intelekcie, przeci tny okres od „ mierci" do ponownych 
narodzin wynosi około tysi ca pi ciuset  lat. Oczywi cie istota wyswobodzona z ciała mo e mie  o 
tym czasie zupełnie odmienne poj cie, poniewa  prawa czasu w sferach ponadfizycznych, ró ni  si  
znacznie  od  tych,  do  których  my  jeste my  przyzwyczajeni.  Ten  przeci tny  okres  jest  zreszt   bardzo 
rozci gliwy;  jednostki  rozwini te  duchowo  (nie  mam  tu  na  my li  „Wtajemniczonego"  lub  ucznia 
Mistrzów  M dro ci,  który  mo e  przy  pewnych  warunkach  po wi ci   swój 

Devachan  i  zaraz 

wcieli   si   ponownie  dla  słu enia  ludzko ci.  Devachan  —  oznacza  po  sanskrycku  stan  niebia ski) 
b d  mogły powróci  po dwóch, czy trzech tysi cach lat, podczas gdy ludzie mierni i przeci tni b d  
nieobecni w sferze fizycznej zaledwie kilka wieków. Małe dziecko b dzie mogło wcieli  si  ponownie 
prawie natychmiast po „ mierci".

 

Wzgl dna długo  okresu astralnego i niebia skiego zale y równie  od naszego  ycia na Ziemi. 

Człowiek przewrotny, a zarazem pot ny, który po wi cił wszystkie swoje siły na zaspokojenie 
chciwo ci swoich  dz i egoistycznych nami tno ci, zostanie zatrzymany przez długi czas w  wiecie 
astralnym; po upływie tego okresu, skromny plon dobra, posianego w jego  yciu, zapewni mu 
krótki pobyt w  wiecie niebia skim. Wszystko to odbywa si  zgodnie z prawami natury, nie według 

adnego arbitralnego wyroku. Człowiek odnajduje siebie w par  godzin po „ mierci" takim, jakim 

był na Ziemi, z wyj tkiem ciała fizycznego, nie jest on lepszy ani gorszy, ni  poprzednio, ze 
wszystkimi swoimi dawnymi  dzami i nami tno ciami, bo nami tno ci te trwaj  w sferze astralnej 
i tam tylko s  zdolne istnie , podobnie, jak ciało fizyczne mo e istnie  tylko w sferze fizycznej. 
Dlatego natura uczuciowa tego człowieka, poci gnie go w wiry astralne  wiata, gdzie pozostanie 
poty, póki wszystkie jego zwierz ce energie nie zostan  zneutralizowane, \\yczerpane. Mo na łatwo 
zrozumie ,  e u wielu jednostek wymaga to długiego czasu.

 

Gdy  energie  astralne  zostan   ju   wyczerpane,  ciało  astralne  równie   umiera,  za   reszta  natury 

człowieka  pozostaje  nienaruszona.  Poniewa   jego  my l  (Manas)  mało  działała  za  ycia  na  Ziemi, 

niewielki zasób jego energii w sferze mentalnej, czyli niebia skiej, wyczerpuje si  szybko i po krótkim 

okresie  zupełnej  nie wiadomo ci,  gdy  z  kolei  ciało  Manasu  ni szego  umiera,  człowiek  wła ciwy 

powraca ku fizycznemu  wiatu, gotów do nast pnego  ycia.

 

A wi c nasze  ycie po „ mierci" zale y całkowicie od  ycia na Ziemi. Je li przez bogate, szlachetne 

my li rozwiniemy w wysokim stopniu nasz  my low  natur , oczyszczaj c zarazem ciało astralne, to 

nasz okres czy cowy b dzie bardzo krótki, i w niewiele dni po  mierci przejdziemy w  wiat 

niebia ski, dla długiego przebywania tam w spokoju i szcz ciu. Prócz tego nasza działalno  fizyczna, 

moralna i my lowa okre la rodzaj i charakter zal ków (Skandhas), „ziaren" przyszłych ciał. zal ków, 

które przekazane przez ciało przyczynowe, posłu  do zbudowania dla przyszłej inkarnacji nowego 

ciała mentalnego i astralnego, które wpłyn  te  w du ej mierze na wybór odpowiedniego ciała fizycznego.

 

Z tego mo emy zrozumie ,  e ju  w tym  yciu przygotowujemy sobie nast pne, kujemy sobie 

ła cuchy, które uczyni  z nas niewolników lub przysposabiamy narz dzia, które pomog  nam oswobodzi  

si .

 

background image

27 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Nawet wi c intelektualne zrozumienie tych poj  mo e by  u yteczne, gdy  mo e si  przyczyni  

do jasnego u wiadomienia sobie, czego chcemy, do okre lenia celu, wyra nego kierowania si  ku niemu, 

zamiast wzlotów i porywów ku jakiemu  mglistemu, fantastycznemu ideałowi.

 

ycie na planie astralnym mo e by  przedłu one ponad zwykł  norm  przez sztuczne, bardzo 

zreszt  szkodliwe, poczynania. Jak mówili my, człowiek przebywa na planie astralnym do całkowitego 

wyczerpania si  jego uczuciowych energii, wytworzonych za  ycia na Ziemi. Otó  te energie mog  by  

podniecane i zasilane, w  wiecie astralnym, przedłu aj c tym samym nieograniczenie ten okres czy cowy. 

Ró ne mog  by  tego przyczyny.

 

Przede wszystkim mo emy si  obawia , i  wiele istot astralnych zasila swoje  ycie przy pomocy 

mediów spirytystycznych; inne  ywi  swoje  dze, utrzymuj c si  niejako kosztem jednostek wyst pnych i 

zdeprawowanych, które opanowuj  poza ich wiedz  i  wiadomo ci . Czy nie zauwa yli cie,  e w krajach, 

gdzie istnieje kara  mierci, ilo  zbrodni zawsze wzrasta, zamiast si  zmniejsza ? Przyczyna tego jest 

prosta, ka dy kto to zaobserwował, na pewno to rozumie. Niezbitym faktem jest,  e człowieka nie mo na 

zabi . Mo na zabi  jego ciało, lecz człowiek  yje dalej. Wykonuj c na zbrodniarzu wyrok  mierci, 

pozbawia si  go tylko ciała fizycznego; nieraz nawet w swoim eterycznym ciele przebywa w najni szych 

sferach niewidzialnego  wiata,  ywi c naj ywsz  nienawi  i wszystkie swoje niepohamowane  dze. O 

ile  niebezpieczniejszy i szkodliwszy jest wówczas, ni  był w wi zieniu, gdzie, zamkni ty mógł tylko 

nienawistnymi my lami wpływa  na ludzi — a teraz, uwolniony od wi zienia i od ciała fizycznego, mo e 

działa  stokrotnie silniej i szerzej, z błyskawiczn  szybko ci  mo e przenosi  si  z miejsca na miejsce, 

opanowuj c i popychaj c do zbrodni tych, którzy  ywi  uczucia nienawi ci i zemsty. A wi c, im wi cej 

wykonuje si  kar  mierci, tym bardziej wzrasta, a nie zmniejsza si  zbrodniczo  i przest pstwa w danym 

kraju.

 

Wiele istot  wiata astralnego, o charakterze mniej lub bardziej złym, bierze w swoj  moc „media", 

dzi ki którym udaje im si  zadowoli  w pewnej mierze swoje ziemskie  dze. Medium jest dla tych istot 

fizycznym punktem oparcia; pozwala im ono uruchomi  nowe zapasy energii w ich ciałach astralnych. 

We my na przykład istot  astraln  opanowan  gwałtown   dz  do alkoholu; z braku ciała fizycznego dla 

uczynienia jej zado  —  dza ta według normalnego biegu  ycia w astralu powinna stopniowo wygasn , 

sprawiwszy wpierw du e m ki bezcielesnemu nieszcz nikowi. Oczyszczony poszedłby dalej drog  

ewolucji. Je li jednak medium ofiaruje mu swoje ciało jako przewodnik fizyczny, postara si  on skorzysta  

z nadarzaj cej si  sposobno ci, by zadowoli  sw  nałogow   dz  do wyzwolenia, pobudzi medium do 

pija stwa i zamiast poło y  kres własnym cierpieniom, przedłu y je tylko i wzmocni, czyli poniesie kl sk  

i to podwójn .

 

Wszystkie wyziewy wyst pku i krwi, przyczyniaj  si  zreszt  do  ywienia najpierwotniejszych i 

najni szych istot astralnych, które lubi  nawiedza  rze nie i przeró ne miejsca rozpusty. Nie wszystkie 

dziedziny astralu maj  tak niskich mieszka ców. Wy sze działy tej sfery s  nawet bardzo miłym miejscem 

pobytu, o du ym pi knie. Jest to ów „kraj wiecznego lata", o którym mówi  spiryty ci.  adne medium, 

pozostawione samemu sobie, nie zdoła przekroczy  tej dziedziny i dotrze  wy ej do sfery mentalnej.

 

Bł dem, o którym zbyt mało my limy, jest zanadto silny  al po naszych zmarłych, który mo e ich długo 

zatrzymywa  w astralu; nieopanowany, egoistyczny ból tych, którzy pozostali na Ziemi, mo e mu tylko 

szkodzi . Nie s  to dowody prawdziwej miło ci, bo ten  al  yj cych dosi ga tych. którzy odeszli, budzi w 

nich ziemskie wspomnienia i odwraca uwag  ich duszy ku rzeczom ni szym. Prawdziwi przyjaciele nie 

powinni post powa  w ten sposób, zwłaszcza wyznawcy religii tak wielkiego Mistrza, jak Chrystus. Je li 

wasi zmarli maj  zazna  spokoju w Chrystusie, po co chcecie  ci ga  ich z powrotem na ten padół 

cierpienia? Czy  nie ma w ród was ludzi prawdziwie, najgł biej wierz cych? Człowiek prawdziwie wie-

rz cy cieszy si , i  jego przyjaciel, jego brat, wyzwolił si  z wi zów ziemskiego  ycia. Prawo bytu 

przyprowadzi go i tak do  wcze nie, by prze ywał dalej szereg swoich do wiadcze  na fizycznym 

wiecie.

 

Przeciwnie, nale y poczytywa  sobie za  wi ty obowi zek posyłanie ku naszym zmarłym my li nadziei, 

miło ci i ukojenia, zwłaszcza w pierwszych okresach, gdy mog  si  znajdowa  w stanie zam tu i odczuwa  

wielk  potrzeb  pomocy. Jest to najodpowiedniejsze, jedyne godne nas stanowisko, zupełnie przeciwne 

temu, którego niebezpiecze stwa wskazali my Wy ej. Tym, którzy w swojej rozpaczy nie s  zdolni 

zrozumie  tej ró nicy — powiemy: „Módlcie si  za nich, ale ich nie opłakujcie".

 

Niedorzeczno ci  byłoby przypuszcza , i  stan niebia ski mo e trwa  bez ko ca dla tych, którzy 

nie osi gn li szczytu ewolucji człowiek^. Aby móc  y  jak anioł, trzeba wpierw zdoby  potrzebne do tego 

wła ciwo ci. Za  człowiek mało rozwini ty nie posiada w sferach wy szych nawet  wiadomo ci. 

Za dajcie od zwykłego człowieka, aby zastanowił si  nad jak  abstrakcyjn  my l , a wnet za nie. 

background image

28 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Powietrze szczytów my li usypia jego oci ał   wiadomo . Niech wi c nauczy si  my le  abstrakcyjnie, z 

cał   wiadomo ci , za  ycia ziemskiego: wówczas dopiero b dzie mógł si  spodziewa ,  e jego 

wiadomo  przetrwa po „ mierci" w sferze mentalnej. Człowiek rozwija si  wi c stopniowo poprzez długi 

ła cuch kolejnych  y . Lecz dopóki nie osi gn ł wysokiego stopnia ewolucji, nie przypomina sobie nic ze 

swoich minionych istnie . Człowiek intelektualnie rozwini ty, chocia  nie pami ta  adnych szczegółów, 

posiada ju  jednak ukryte, syntetyczne wspomnienie ubiegłych do wiadcze : głos jego sumienia nie jest 

niczym innym. Zreszt  ta utrata pami ci, pomi dzy jednym  yciem, a drugim, nie powinna nas zadziwia . 

Pami  zale y od kojarzenia poj . Otó  kojarzenie przerywa si  dla czterech pierwiastków ni szych, / po 

ka dej „ mierci", gdy  nawet materia tych ciał rozprasza si . Je li wystarczy jeden uraz, wstrz ni cie 

mózgu, by my zapomnieli o zdarzeniach z  ycia obecnego, to jak e byłoby mo liwe, by zdarzenia naszych 

minionych istnie  mogły si  przechowa  w naszej pami ci, gdy wszystkie cz ci naszej istoty, ni sze od 

ciała przyczynowego (duszy), zostały całkowicie odnowione?

 

Co do duszy (ciała przyczynowego), to trwa ona wci  i przechowuje wspomnienia wszystkich 

ubiegłych  y .

 

W dniu, w którym dojdziemy do tego, by uczynni  ciało przyczynowe o rodkiem naszej  wiadomej 

działalno ci, pami  ta b dzie naszym udziałem i odnajdziemy t  „złot  ni " wi

c  wszystkie istnienia 

człowieka.

 

Tymczasem zachowujemy o przeszło ci tylko ogólne wspomnienia; nasze sumienie jest niby rzutem 

Manasu wy szego, rezultatem do wiadcze  minionych  y . Co wi cej, to, co nazywamy naszym 

charakterem, nasz  indywidualno ci , jednym słowem „sob " — wszystko to jest tylko wynikiem 

poprzednich wciele . Co do szczegółów, to odnajdziemy je w chwili Wtajemniczenia, o którym 

wspomniałem, gdy nasze ni sze „Ja" uto sami 

si   wiadomie z Ja ni  wy sz , z prawdziw  ludzk  

dusz  w nas. Wówczas wszystkie nasze wcielenia uka  si  nam, jako dni jednego  ycia.

 

Takie s  główne zarysy wielkiego prawa Reinkarnacji, rz dz cego rozwojem jednostki ludzkiej. 

Wzrost odbywa si  powoli, według prawa kolejno ci przemian, a  do dnia osi gni cia doskonało ci, 

gdy  wszelka  konieczno   ponownego  wcielenia  znika  ju   dla  istoty,  która  jest  ju   wi cej  ni  

człowiekiem.

 

 

 

 

 

 

Wykład siódmy

 

Karma 

 

 

Poprzestali my dot d na badaniu procesu ewolucji kosmicznej. Widzieli my,  e zasadniczy- 

Pierwiastek Bytu jest Jeden, ten sam w człowieku t w kosmosie. Stwierdzili my powszechne prawo 

kolejno ci przemian, na mocy którego wszystko si  rozwija w szeregu periodycznie powtarzaj cych 

si  przejawie . Wreszcie w stosunku do istoty zindywidualizowanej zzłowieka, obserwowali my 

działanie tego samego prawa, pod nazw  Reinkarnacji.

 

Pozostaje nam zbada  dlaczego, na mocy jakiej zasady, owe periodyczne przejawy pozwalaj  

nam posuwa  si  naprzód. Reinkarnacja z jednej strony — Ewolucja z drugiej, s  to dwa rodzaje 

zjawisk z dziedziny obserwacji transcendentalnej. Postaram si  wykaza , jaki istnieje zwi zek 

pomi dzy tymi dwoma rodzajami zjawisk, a raczej jaka jest wspólna obu przyczyna.

 

Przyczyn  t  jest 

działanie — Karma. Słowo sanskryckie Karma lub poprawniej Karma, 

znaczy wła ciwie działanie, czynno . St d wypływa jej znaczenie, jako 

prawo przyczynowo ci lub 

nast pstwa przyczynowego; ka da przyczyna jest bowiem czynem, a ka dy czyn przyczyn . Wszelki 

skutek jest z konieczno ci wynikiem jakiego  działania, zreszt  jest te  i sam czynem, a uwa any z 

kolei jako przyczyna, wytwarza nowe skutki. Poniewa  za  szereg przyczyn i skutków jest wła ciwie 

background image

29 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

ła cuchem działa , wytwarzaj cych si  wzajemnie, cały ten proces otrzymał miano Karmy, czyli 

działania. Ludzie, wyobra aj cy sobie,  e znaj  filozofi  Wschodu, rozumiej  zazwyczaj pod tym 

mianem prawo, rz dz ce wył cznie losami człowieka. Wła ciwie Karma znaczy o wiele wi cej; 

rozci ga si  ona i stołuje do całokształtu działalno ci kosmicznej; rz dzi ogromem 

stworzenia W jego 

cało ci.

 

Musicie zrozumie ,  e jest zupełnym niepodobie stwem dla ograniczonej  wiadomo ci ludzkiej 

zbada  prawo Karmy we wszystkich wielorakich jego przejawach, ogarniaj cych cały Wszech wiat. 

Tote  wielcy Mistrzo

wie hinduscy, miedzy innymi Budda, zabraniali swoim uczniom wszelkich dyskusji, 

d

cych do wyczerpuj cego o wietlenia tej spraw-. Według nich Karma jest w swojej istocie rzecz  

nieogarnion  dla ludzkiej my li. Tym bardziej my w tym krótkim szkicu mo emy poda  tylko ogólne zasa-

dy tego Wszech wiatowego prawa.

 

Pierwsza z tych zasad jest nast puj ca: 

Wszystko, co istnieje, jest czynem; istnie  i działa  — to 

jedno. Nie ma w całym  wiecie ani jednej materii, która by nie była czynna. Na przykład ołówek, powiecie 

mo e, i  jest bierny. Mylicie si ! Jego materia mo e si  wam wyda wzgl dnie bezwładna, a jednak, je li go 

widzicie, znaczy to,  e zmienia on kierunek i barw   wiatła, które pada na siatkówk ; a wi c oddziaływuje, 

czyli jest czynny. Zreszt , zarówno uczony jak i jasnowidz, powiedz  wam, i  ka da cz stka materii 

znajduje si  w czynnym ruchu. Zgodziwszy- si  na to, mo emy- podzieli  przedmioty na wywieraj ce 

działanie proste i zło one, przyjmuj c na przykład ostatni atom fizyczny za działanie ruchu prostego 

(oczywi cie mo e to by  jedynie umowny warunek, widzieli my bowiem, przy analizie Wszechrzeczy,  e 

ostateczny atom fizyczny jest tylko ruchem substancji astralnej, a analiza taka da si  prowadzi  

teoretycznie w niesko czono  a  do Praprzyczyny).

 

Nast pnie mo na wyobrazi  sobie mnóstwo takich atomów, czyli prostych wirów, poł czonych ze 

sob  pewnym prawem i tworz cych jednostk  zbiorow . Specjalne uło enie tych jednostek utworzy nowy 

o rodek działa , jeszcze bardziej zło ony.

 

Ciało ludzkie mo e nam tu słu y  za przykład: ka d  komórk  mo emy uwa a  (na mocy umowy) 

za prosty ruch; pewna ilo  skupionych komórek tworzy organ, now  zbiorow  jednostk , za  pewna ilo  

organów, zł czonych według okre lonego prawa — stanowi ciało ludzkie. To ostatnie mo na uwa a  z 

kolei za jednostk ; posuwaj c syntez  jeszcze dalej, otrzymamy naród, ras , ludzko  — szereg 

jednostek 

coraz to bardziej zło onych, ogarniaj cych w ko cu cały Wszech wiat.

 

Wszystko we wszech wiecie jest wi c działaniem wzgl dnie prostym lub zło onym; Wszech wiat 

jest olbrzymim zespołem tych działa , zespołem harmonijnym, prawidłowym i planowym.

 

Druga zasada, o której chc  wam powiedzie , jest nast puj ca: 

Byt powszechny, równoznaczny — według 

zasady pierwszej — 

z powszechnym działaniem, zmienia si  nieustannie wskutek tego  ruchu. Zmien-

no  ta, w ewolucji 

czynnego bytu, mo e si  wyrazi  post pem lub ru

chem wstecznym, przy czym 

ci gło  i to samo  istoty nie zmienia si . Na przykład nasze ciało przeobra a si , jak widzieli my, 

wskutek oddziaływa   wiata zewn trznego, lecz pozostaje sob  w ci gu całego  ycia człowieka. W 

tym znaczeniu rozumiem to samo  i ci gło  bytu.

 

A wi c:

 

Zasada pierwsza: Byt jest równoznaczny z działaniem.

 

Zasada druga: Moc  działania byt si  przeobra a; moc  działania post pujemy naprzód lub te  

cofamy si .

 

To powszechne prawo, w zastosowaniu do ludzko ci, da si  uj  nast puj co:

 

„Ka dy człowiek stanowi dla siebie samego sw  własn  Karm , swój

 

odr bny sposób działania".

 

Wszystko, czym jest człowiek i wszystko co posiada, wszystko, czym b dzie i co mie  b dzie, 

wszystko to zale y od jego działalno ci, wszystko to mo e by  jedynie wynikiem tego, co uczynił, co 

czyni i co czyni  b dzie w my lach, \v mowie i post powaniu. My li, słowa i uczynki, czyli  ci lej — 

my li, ch ci i uczynki przedstawiaj  działalno  człowieka w trzech sferach: mentalnej, astralnej i 

fizycznej, stanowi cych pole jego ewolucji.

 

Jednym słowem nasza 

tera niejszo  jest wynikiem naszej przeszło ci. Jako przeszło  

rozumiem 

niesko czony szereg minionych działa  naszej istoty. Analizuj c dalej, znajdujemy,  e 

tera niejszo  — wynik przeszło ci — ujawnia si  nam w podwójnej postaci. Rado  lub cierpienie, 

warunki pomy lne lub przeciwne, ta dwoisto  skłania nas do podzielenia czynów przeszło ci, których 

background image

30 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

tera niejszo  jest wynikiem, na dwie okre lone kategorie; mówimy wi c,  e czyny te były dobre lub 

złe.

 

Dobro i Zło w swojej istocie s  

wzgl dne. Nie istnieje nic bezwzgl dnie dobrego ani nic 

bezwzgl dnie złego, bo Absolut wyklucza wszelk  wła ciwo . „Dobro absolutne" nie jest 

okre leniem słuszniejszym od: „absolutny ruch" lub „absolutne ciepło". W Absolucie „dobro" i „zło" 

stanowi  

jedno, jak zreszt  wszystko inne.

 

Okre lenia „Dobro" i „Zło" maj  znaczenie tylko wówczas, gdy si  je przeciwstawia 

wzajemnie w  wiecie przejawionym. Jak + i - , Dobro i Zło s  nieodzowne w przejawieniu 

Wszech wiata i istniej  tylko w nim. Okre lenia te s  wzgl dne, st d wnika,  e to, co jest Ziem dla 

mnie, 

mo e by  Dobrem dla kogo  innego; co było dla mnie Dobrem wczoraj — mo e by  Złem 

dzisiaj. Okre lenia te maj  warto  realn  tylko w 

stosunku do istoty, do której si  odnosz . 

Nie wyprowadzajcie st d bł dnych wniosków, powiadaj c mi na to: „poniewa  nie ma rzeczywistego 

Dobra ani Zła, mo emy robi  wszystko, co si  nam podoba". Dowiedliby cie przez to,  e mnie nie 

rozumiecie. Powiedziałem: „ Dobro i Zło istniej  

realnie, jak Wszech wiat, jak wy sami, lecz równie jak i 

to wszystko, s  one 

wzgl dne". Gdzie jest w takim razie kryterium naszych czynów? Po czym mo emy 

pozna  czy s  złe, czy dobre? Po tym,  e wszelki czyn mentalny, astralny, czy fizyczny, zmierzaj cy do 

ograniczenia jakiejkolwiek istoty w jej ewolucji jest zły, gdy  sprowadza cofni cie si . Wszelki czyn, 

zmierzaj cy do usuni cia ogranicze , do ułatwienia i przyspieszenia ewolucji jakiejkolwiek istoty, do 

zbli enia do Boga — jest dobry. Takie jest okre lenie Dobra i Zła. Jednym słowem Dobro lub Zło nie s  

realno ci  bezwzgl dn , tylko 

kierunkiem lub d no ci . Kilka przykładów ułatwi \\arn zrozumienie 

dokładnie mej my li.

 

Przykład, na który zwracam uwag  mych słuchaczy, to rodzaj od ywiania. Ludzie Zachodu 

przewa nie nie zdaj  sobie sprawy, jak bardzo szkodz  swojej ewolucji przez ci kie po ywienie, które 

uwa aj  za niezb dne dla normalnego podtrzymywania zdrowia fizycznego. Jada  mi so zwierz ce jest 

zarazem dobrze i  le. Mog  was zapewni ,  e byłaby to dla mnie osobi cie rzecz bardzo zła; straciłbym na 

tym pod wieloma wzgl dami; przede wszystkim uczucie gł bokiego szacunku dla wszystkich form  ycia, 

uczucie, odziedziczone po przodkach, przyt piłoby- si  we mnie. gdybym pozwolił swoim bli nim zabija  

zwierz ta na pokarm dla mnie. Co wi cej, me najsubtelniejsze uzdolnienia przy miłyby si , a moja ni sza 

natura stałaby si  trudniejsza do opanowania. Ale ten sam czyn byłby bardzo dobry- dla ludo ercy-. 

Mogliby cie mu powiedzie  z cał  pewno ci : „Patrz na te pi kne jelenie, na wszystkie dzikie zwierz ta. 

Mi so ich jest smaczne; id   cigaj je, b dzie to dla ciebie zdrowe i szlachetne. Je li w tym zasmakujesz, 

wyrzekniesz si  zjadania swoich bli nich".

 

I gdyby wam si  udało go do tego przekona , zawdzi czałby wam post p w swojej ewolucji. 

Podobnie, wielo e stwo, stanowczo złe dla m drca, byłoby prawie dobrem dla wielu współczesnych ludzi 

cywilizowanych, gdy  pod przykrywk  jedno e stwa, z którego s  dumni,  yj  w haniebnej rozwi zło ci. 

Jawne wielo e stwo byłoby lepsze z wielu wzgl dów od wyuzdania, które wprowadza rozkład i jad we 

współczesne społecze stwo.

 

Nawet w wielkich religiach znajdziecie czasem przepisy, na pozór dziwne; lecz zrozumiecie je doskonale, 

wiedz c,  e stosuj  si  tylko do pewnych kategorii jednostek. Nie ma ogólnego prawa dla wszystkich. 

Przypu my,  e dla nas ostatecznym dobrem byłoby poznanie Najwy szej Inteligencji Duchowego Sło ca, 

o rodka całego systemu. Ideał ten jest 

dla nas najwy szy-, jakiego mo emy pragn . Lecz dla istot 

yj cych w sferach jeszcze wy szych, ni  to duchowe Sło ce, byłoby to ograniczeniem, a wi c złem.

 

Czy  nawet Prapierwiastek nie jest ograniczeniem dla Absolutu?

 

Filozofia hinduska powie wam wtedy,  e wszystko, co istnieje jest dobrem lub złem, zale nie od obranego 

punktu widzenia.

 

Wynika st d,  e chc c ustali  najogólniejsz  klasyfikacj  naszych czynów, naszej Karmy, nale y 

rozwa y  ich nast pstwa 

dobre lub złe, obiektywne i subiektywne (tj. skutki naszych czynów, wywarte, z 

jednej strony na nas samych, z drugiej za . na otaczaj cy  wiat) 

we wszystkich trzech  wiatach: 

fizycznym, astralnym i mentalnym.

 

Jednym słowem, ka da istota działaj ca przez ogół swoich czynów, wpływa na siebie i na swoje 

otoczenie, przetwarzaj c nieustannie jedno ł drugie. Ka dy sam wytwarza sw  własn  natur  i otaczaj ce 

warunki, mo e chwali  lub gani  tylko sam siebie, gdy  sam stanowi o swoim losie i tworzy przeznaczenie. 

Wszystkim za  rz dzi Prawo Powszechnej Sprawiedliwo ci.

 

background image

31 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Za  owe doskonałe Prawo jest w istocie swojej jednym z Władc  i Panem Wszech wiata, bowiem: 

„Odda On człowiekowi wedle jego dzieł. Nie łud cie si , nie wolno nikomu naigrywa  si  z Boga, gdy  

co człowiek posieje to samo zbierze".

 

Nie ma wi kszej Prawdy ponad stwierdzenie: sami tworzymy swoje przeznaczenie, nasze  ycie 

rozwija si  z kł bka, który snujemy własnymi r kami.

 

Nasz obecny stan nie wynika z przypadku ani te  z kaprysu jakiego  despotycznego Boga, 

stworzonego dowolnie przez nas na obraz i podobie stwo nasze. Zdajmy sobie z tego spraw , a staniemy 

si  wolnymi lud mi! Z  ebraków, jakimi byli my dotychczas, zmienimy si  w obywateli Wszech wiata. 

Poznacie te  wtedy,  e wasza przyszło  jest w waszym r ku; od was zale y urobi  j  według własnej woli. 

„Je li cierpi  dzi , to dlatego,  e w przeszło ci łamałem Prawo. Mog  wini  tylko siebie: ze spokojem i 

m stwem b d  stawia  czoło wszystkim pozornym niesprawiedliwo ciom, które dzi  znosz ". Tak mówi 

człowiek, który zrozumiał swoje poło enie. Kroczy on swoj  drog  z podniesionym czołem, cierpliwy 

wobec tera niejszo ci — skutku fatalnej przeszło ci — pełen nadziei i ufno ci w przyszło  swobodn , 

któr  sam sobie gotuje. Człowiek zale ny od siebie samego, niepodległy- i ufaj c sobie, cierpimy i m ny 

— oto wynik zdrowego zrozumienia Karmy. Pozostaje nam zbada  w nast pnym wykładzie, dlaczego 

człowiek zwi zany jest z Karm , i w jaki sposób mo e stopniowo zdoby  wolno . 

 

 

 

Wykład ósmy

 

Karma

 

(ci g dalszy) 

 

W ostatnim wykładzie starałem si  wyja ni ,  e wszystko, zarówno w naszej wewn trznej 

naturze, jak i otaczaj cych nas warunkach, jest wynikiem naszej Karmy, naszego działania. Wska  

wam teraz Prawo, które pozwoli nam lepiej ogarn  działanie Karmy w ewolucji człowieka.

 

Naturalnym d eniem ka dej przyczyny (ka dej działalno ci) jest wywołanie 

bezpo redniego i natychmiastowego skutku. Je li porusz  r k , fale wibracji, natychmiast 

wprawione w ruch, 

d

 do niezwłocznego wpływu na wszystko wokoło. Tylko opór  rodowiska 

(opór wywołany działaniem, czyli 

przyczyn  przeciwstawn ), przeszkadza bezpo redniej realizacji 

tego d enia. Przyczyny 

d

 wi c do wywołania bezpo rednich skutków-, lecz nie zawsze to 

osi gaj ; inaczej mo na by my le ,  e obecna chwila wynika wył czne z chwili poprzedniej. Tak 

byłoby istotnie, gdyby my nie wytwarzali co chwila przyczyn przeciwstawnych, które logicznie 

bior c, nie mog  wytwarza  swoich skutków jednocze nie. Je li wło  gol  r k  w ogie , natychmiast 

si  sparz . Lecz je li zawczasu czym  j  ochroni , moja r ka nie sparzy si  od razu; przedtem bowiem 

ogie  b dzie musiał zniszczy  powłok  ochronn . I tak, skutek ka dej przyczyny, normalnie powinien 

nast powa  niezwłocznie; lecz opó nia si , je li jednocze nie wchodzi w gr  jaka  odwrotna 

przyczyna. Jest na to wiele przykładów, spotykamy je na ka dym kroku. I tak kiełkowanie ziarna 

opó nia si  \\ naszym klimacie, wskutek zimowych  niegów i mrozów. W krajach, gdzie nie ma zimy, 

ludzie z łatwo ci  zbieraj  dwa plony do roku.

 

Prawo to przejawia si  w całym naszym  yciu. Nieustannie, bez chwili przerwy, gromadzimy 

przyczyny, które zawsze d

 do skr powania nas. sprowadzaj c skutki, je li tylko nadarzy si  

odpowiednia okazja. Lecz na-Ile działania s  zwykle tak sprzeczne,  e tylko rzadko niektóre z nich 

harmonizuj  ze sob . Gromadzimy wi c w przeci gu naszych istnie  całe stosy przyczyn, których 

skutki nie mog  od razu si  przejawi . Te przyczyny stanowi  to, co nazwa  by mo na technicznie 

Karm  nagromadzon , po sanskrycku: Sanchita Karma. Karma utajona.

 

Za  Karma, której skutki przejawiaj  si  obecnie w naszej naturze, w naszym charakterze, w 

warunkach naszego  ycia — otrzyma nazw  

Karmy czynnej, czyli: Prarabdha Karma. Ta cz  

naszej Karmy okre la kierunek naszego tera niejszego  ycia, zobaczymy nast pnie w jaki sposób 

odbywa si  selekcja, czyli wła ciwy jej dobór.

 

Wreszcie now  Karm , rodz c  si  co chwila z naszych rozlicznych działa , mo na nazwa  

Karm  powstaj c , czyli: Kriyamana Karma.

 

background image

32 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Karma ta przedstawia pot g  twórcz  człowieka, r kojmi  jego wolno ci. Przekonamy si  

dalej, w jaki sposób, za pomoc   wiadomie kierowanego działania, ucze  mo e zmieni  własne 

przeznaczenie (Prarabdha) a  do jego zupełnego unicestwienia. Mo e on równie  uruchomi  swoj  

Karm  utajon  (Sanchita) i w kilku krótkich wcieleniach spłaci  drugi, które w przeciwnym razie, 

sprowadzałyby go na Ziemi  przez niezliczone wieki. Zale nie od tego, czy daje si  ona pogodzi , czy 

te  nie z naszym tera niejszym post powaniem, zalicza si  do jednej lub do drugiej z dwóch 

poprzednich kategorii. 

yjemy zatem pod wpływem podwójnego kompleksu Karmy; jedna utajona, oczekuje 

sposobno ci przejawienia si ; druga wytwarza w danej chwili bezpo rednie skutki. Zrozumiemy teraz, 

e nagromadzona Karma mo e, z braku sposobno ci, przenosi  si  z jednego  ycia na drugie i pozo-

stawa  utajona nawet w przeci gu wielu wciele , by zakiełkowa  wreszcie jak ziarno, znajdowane w 

egipskich sarkofagach, je li tylko znajdzie si  w sprzyjaj cych okoliczno ciach.

 

Z tego rozległego zasobu musz  by  wybierane przyczyny, przeznaczone do rz dzenia 

poszczególnym wcieleniem; przyczyny, które maj c przejawi  si  jednocze nie w istnieniu, jakie si  

przygotowuje, nie powinny oczywi cie wyklucza  si  wzajemnie.

 

Nie zapomnijmy zaliczy  do tego zasobu Karmy, wytwarzanej przez istot  w okresie 

nast puj cym po ka dej  mierci fizycznej. Jest to jeden z najwa niejszych czynników, poniewa  

swoj  działalno ci  w sferze astralnej i mentalnej człowiek przetwarza w sobie dobre lub złe 

skłonno ci i egoistyczne  dze swojego ziemskiego  ycia. Widzieli my ju ,  e nawet nowa Karma 

mo e si  wytworzy  w wypadku, gdy pobyt istoty w sferze astralnej przedłu ył si  sztucznymi 

sposobami.

 

Kto wi c dokonuje tego wyboru? Pot gi, które nazwa  mo emy, je li to okre lenie wam si  spodoba 

Prawami doboru kosmicznego. Nieustannie dostrzegamy w przyrodzie działanie analogicznych 

praw. Zasad cie drzewo i dostarczcie mu najrozmaitszych składników, z tej mieszaniny drzewo 

wybierze tylko to, co jest mu potrzebne do wzrostu i budowy; reszta zostanie odrzucona.

 

Przekonacie si ,  e wsz dzie, gdziekolwiek istnieje  ycie, istnieje te  zawsze i wybór.  ycie 

za  jest wsz dzie i we wszystkim, wprawdzie pod ró nymi postaciami, lecz zawsze kierowane 

prawami doboru. Człowiek nie stanowi tu wyj tku.

 

Otó  powy sze prawa mo na uwa a  równie  za czynniki działaj ce, za Istoty lub Władców 

subiektywnych. Bo mi dzy Prawem a Istot , która jest jego wyrazem, nie ma  adnej zasadniczej 

ró nicy. Wiemy o prawie tylko to,  e jest ono pewnym trybem metodycznego działania. Pomy lcie o 

jakimkolwiek prawie; nie mo emy wyobrazi  go sobie inaczej, jak pod postaci  działania. A przy 

działaniu, jak widzieli my wy ej, musi zawsze istnie  jaki  czynnik działaj cy, jaka  działaj ca istota. 

Ten sam obiekt przedstawia nam si  jako działanie, czyli Karma lub jako Istota zale nie od obranego 

punktu widzenia.

 

Kto z was mnie nie zna? Gdy mówi  do was, wasze zmysły uderza cały szereg zdarze , 

których skutek nazywacie: d wi kiem, barw  itd. Które z tych wra e  jest mn  samym? We mnie, jak 

i w całym wszech wiecie, dostrzegacie zawsze tylko pewien zespół prawidłowych działa , dostrze-

gacie tylko pewne Prawo. Istota rzeczy jest dla was wsz dzie nieuchwytna, z wyj tkiem 

w was 

samych. Je li idzie o mnie, wnioskujecie przez analogi  o obecno ci jakiej  istoty, to jakie macie 

prawo wnioskowa  odmiennie o czymkolwiek? 

Z waszego punktu widzenia — Prawa Przyrody s  

tylko prawidłowo ci  działa , wiem o tym dobrze; lecz gdyby cie si  postarali stan  na ich 

subiektywnym stanowisku, wówczas mieliby cie zupełn  podstaw  uwa a  je za 

Istoty.

 

Prawo kosmiczne i Istota kosmiczna to jedno .

 

Jak wszystkie inne prawa, prawa doboru karmicznego s  ze stanowiska subiektywno ci, 

Istotami. 

sanskrycie Istoty te nosz  zbiorow  nazw : 

Lipika, tj. registratorzy, wielcy rachmistrze, prowadz cy 

rachunki Wszech wiata. Jedno z chrze cija skich okre le  Syna. siedz cego po prawicy Ojca. 

s dz cego ludzi wedle 

ich dzieł, i odsyłaj cego wszystkich na zasłu one miejsce, zdaje si  mie  wiele 

wspólnego z tym poj ciem. Czy  taka Istota nie jest zaprawd  praw  r k  Ojca, Wykonawc  Prawa, 

pomocnym Władc  i wielkorz dc  Wszech wiata? B d  co b d , Lipika, czyli prawa doboru 

karmicznego, wybieraj  z nagromadzonej Karmy jednostki, czynniki mo liwe do zharmonizowania w 

jednym wcieleniu; czynniki te okre laj  kierunek linii wytycznej, według którego ma si  porusza  

dana istota, 

o ile nie wprowadzi w gr   adnej inicjatywy osobistej, samorzutnej.

 

background image

33 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Bo w ka dej chwili Wola człowieka mo e wprowadzi  nowe czynniki w równanie jego  ycia, 

zmieniaj ce nieustannie wypadkow  Karmy przeszło ci. Jest to zasadnicza ró nica miedzy ni szymi 

królestwami przyrody, a człowiekiem. W ni szych królestwach, gdzie Wola indywidualna jeszcze si  

nie rozwin ła, istota jest nieodwołalnie pchni ta wzdłu  linii wykre lonej przez jej dawniejsze czyny; 

jest zwi zana przez Los. Lecz Wola człowieka, zaledwie urodzona, wystarcza ju , by zmienia  ów 

Los w Wolno , gdy  od chwili swojego pojawienia si , daje mu mo liwo  zmieniania w ka dej 

chwili kierunku, wypadkowej Karmy przeszło ci. Ci, którzy wiedz  co oznacza w mechanice 

„składanie si  sił" zrozumiej  to natychmiast. Przeznaczenie (Los) przedstawia 

wypadkow  

wszystkich sił, wprowadzonych w gr  czynnie lub rz dz cych osobnikiem a  do chwili obecnej. Je li 

si  nie wmiesza  adna nowa siła,  ycie pod y w kierunku tej wypadkowej. Lecz pojawienie si  Woli 

wprowadza wła nie w ruch nowe siły, które zmieniaj  co chwila fataln  wypadkow . M dro  

o wieca nas w ko cu, wskazuj c nam siły poprzednio nieznane, a mo liwe przez nas do u ycia i 

pozwala nam, dzi ki  wiadomemu dobieraniu tych sił, zmieni  kierunek tej wypadkowej lub nawet 

zupełnie j  zniweczy . Karma, wyznaczaj ca jakie  wcielenie mo e tu by  uwa ana za główn  

wypadkow , pozwalaj c  przepowiedzie  

prawdopodobn  przyszło  jednostki. Lecz ta wypadkowa 

da si  zmieni , tym bardziej, im wi cej M dro ci i Woli posiada jednostka. Istnieje pewne przysłowie, 

bardzo dobrze znane astrologom: „M drzec kieruje sw  gwiazd , człowiek ciemny ulega jej wpływom 

całkowicie".

 

Słusznie powiada Edgar Poe: „Bóg — skr powawszy Natur  wi zami przeznaczenia — pozostawił 

Wolno  ludzkiej Woli. Człowiek, pozbawiony Woli jest wci  niewolnikiem Fatalizmu, jak zwierz ". 

Mo emy ju  w tym dostrzec rozwi zanie dr cz cego zagadnienia, tak zawiłego na pozór, fatalizmu i 

wolnej woli. Sprzeczno  tych poj  jest tylko pozorna, oba s  

wzgl dnie prawdziwe. Konieczno  

rz dzi istotami, które nie posiadaj  własnej woli; s  one fatalistyczne przeznaczone do wykonania 

pewnych czynów. Ludzie, obdarzeni wol , mog  mniej lub wi cej zmienia  t  konieczno , zale nie 

od siły swojej woli lub umiej tno ci jej u ycia. Wreszcie Istoty, w których tak Wola, jak i M dro  

rozwin ły si  ju  całkowicie, s  najzupełniej wolne. I tak, wszystkie te, a ró ne rozwi zania jednego 

problemu s  

prawdziwe, ka dy na swoim stopniu. Istnieje te  wolno  absolutna, lecz tylko dla 

człowieka, który poznał Prawd  — czyli  wiadomie zjednoczył si  ze  ródłem Istnienia — istnieje 

wolno  wzgl dna dla tego, kto rozwin ł swoj  wol  do pewnego stopnia; istnieje wreszcie 

niezmienny Los, wi

cy wszystko, co nie posiada woli.

 

Zrozumcie to dobrze: wasza wzmagaj ca si  wola pozwoli wam zmieni  do pewnego stopnia 

wasze przeznaczenie; a je li osi gniecie M dro , b dziecie mogli zniweczy  całkowicie olbrzymi 

zasób Karmy, nagromadzony przez was od wieków; obróci  go w popiół i wyzwoli  si  ostatecznie z 

tych p t, na pozór tylko wiecznych. 

„Poznajcie Prawd  — mówił Chrystus — a Prawda was 

wyswobodzi".

 

A co jest t  Prawd  oswobodzicielk , je li nie Jedyna Rzeczywisto , Sat, której pełne 

poznanie w Sobie samym, jako 

jednej ze  ródłem przez istot , dosi gaj c  szczytu swojej długiej 

pielgrzymki, wyra a si  w tych najwy szych słowach:

 

„Ja jestem tym".

 

„Nie masz nic na  wiecie poza Jedyn  Rzeczywisto ci , za  

ja jestem jednym z Ni ", czyli 

mówi c inaczej: „Ojciec Mój i Ja jeste my Jednym".

 

Taka jest ostateczna prawda. Okre la j  jeden z wielkich hinduskich filozofów w 

nast puj cych słowach:

 

„Prawd , któr  komentowało tysi ce tomów, wyra  w jednym wierszu: 

Brahman, jedyny 

Absolut jest prawdziwy. Wszech wiat zawsze jest zmienny, nierzeczywisty, jego istnienie jest 

tylko wzgl dne; a człowiek w swojej najgł bszej istocie jest Bogiem. Nic wi cej".

 

Celem ewolucji człowieka jest wi c urzeczywistnienie swojej 

rdzennej Bosko ci, uto samienie si  z 

Jedyn  Rzeczywisto ci . Takie jest znaczenie słowa „pozna ", którego u ywa Chrystus, gdy mówi: 

„Poznajcie Prawd ..."    

 

Gdy si  dopełni najwy sze Zjednoczenie, człowiek wyzwala si  ostatecznie z wi zów 

przyczynowo ci; „zbawienie" jego zostało zdobyte, zbawienie, do którego jedyn  drog  jest owo 

najwy sze Zjednoczenie. Tak zawsze nauczali wszyscy Mistrzowie. Ludzko  d y ku swojemu 

celowi Wzniosł  hierarchi , gdzie Wolno  wzrasta w miar  M dro ci. 

background image

34 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Tak si  przedstawia, w krótkim streszczeniu, te par  poj , niezb dnych do zrozumienia Karmy. 

Jedyn  Prawd , która trwa wiecznie, jest niezłomne 

Prawo Przyczynowo ci.

 

Co do fatalizmu nie jest on prawdziwy bezwzgl dnie; istnieje realnie tylko dla tych, którzy nie 

maj  własnego czynu. Najsłabsza wola wystarcza, by zmieni  kierunek  ycia danej istoty, a dzieje si  to 

nie poza Prawem lub wbrew Prawu, lecz zgodnie z nim, a nawet 

dzi ki niemu. Gdyby nasza ewolucja nie 

była rz dzona Prawem, jak e mogliby my z cał  pewno ci  pracowa  nad naszym wyzwoleniem? 

Gdyby my nie byli pewni,  e od podstaw a  do szczytu drabim', pewna okre lona przyczyna wywołuje 

zawsze równie okre lony skutek, jak e mogliby my kierowa  kroki ku przybytkowi wiecznego spokoju?

 

Jedynie Prawo zabezpiecza nam wolno . Moc  tego prawa, przyczyn} niewolnictwa wytwarzaj  

niewol , lecz je li te przyczyny przestan  by  wytwarzane 

przez nas samych, to samo Prawo skruszy 

niechybnie nasze okowy. Prawo jest wsz dzie i we wszystkim. Zaprzeczy  mu, to jest otworzy  wrota 

przypadkowi, a „przypadek" jest tylko słowem powstałym przez niewiedz ; w słowniku M drca słowo to 

nigdy nie istniało.

 

Wynika z tego,  e Wola i M dro  mog  nas wyzwoli  

dzi ki Prawu, dzi ki Karmie. Czy  to nie 

Karma nas wi e? Zaiste, nie! Karma jest tylko kołem przyczyn i skutków, kołem, obracaj cym si  bez 

spoczynku, bez wytchnienia, od zarania do zmierzchu Wszech wiata. 

Tylko my sami skuwamy siebie z 

tym kołem; nasze własne  dze — oto nasze okowy. Nasze  dze s  my lami i energiami, które 

przybieraj  w astralnym  wiecie kształty konkretne i namacalne. Wy tych kształtów nie dostrzegacie, lec/ 

ten, czyje oczy s  otwarte, widzi je rozproszone po wszystkich kra cach  wiata przez chciw  wol  ludzi 

ambitnych i egoistycznych.

 

Nale y zatem wyzwoli  si  od  dzy, je li pragniemy przeci  p ta wi

ce nas z kołem narodzin i 

mierci. Oswobodzi  si  od  dzy mo emy jedynie, wyzbywaj c si  zupełnie egoizmu, poj cia 

wył czno ci i oddzielno ci. „Ja jestem tutaj — ty tam, ten przedmiot jest odr bny od nas obu, ty musisz go 

nie mie , abym ja go miał"...st d rodz  si  zawi , zazdro  i wszelkie odmiany nienawi ci. Mog  po da  

tylko tego, co jest odmienni ode mnie, co nie jest mn , a je li wiem,  e przedmioty mej  wiadomo ci s  we 

mnie, i  e w

r

e mnie samym jest istota wszelkiej rzeczy,  dza sama przez si  znika, a ła cuchy opadaj . 

Całkowite wyzwolenie jest jedno znaczne z doskonał  M dro ci ; dopóki nie wydob dzie si  i nie 

urzeczywistni w nas owa M dro , mo emy tylko kierowa  swoje  ycie według najodpowiedniejszej 

wypadkowej, pracuj c nieustannie nad stopniowym wykorzenieniem egoizmu, nad zburzeniem muru, 

dziel cego nas od naszych braci i od Boga. 

ycie ofiarne i bezinteresowne jest nieodzownym 

warunkiem duchowego wzrostu. Tu widzimy pró no  ludzkiej nauki, czysto intelektualnej. Ilu 

wykształconych ludzi przechodzi przez  ycie podobnie do  ycia muła, objuczonego paczkami. D

c do 

prawdziwej M dro ci, musimy si  wyzby  gniewu, ambicji, egoizmu, tylko wówczas b dziemy mogli 

stopniowo rozwin  ukryte w nas Boskie władze, które rozprosz  w nas wszelki mrok ułudy. 

„Czyste 

serce przenika Niebo

 

i Piekło". Nie ma wi kszej prawdy. Przypomnijcie sobie równie  słowa Ewangelii: 

„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl da  b d ". Niestety! Jak e nieliczni s  ci, którzy 

zbli aj  si  do nas, kierowani czym  wi cej, ni  prost  ciekawo ci ! Czy  nie ma w ród moich czytelników 

takich, u których  dza rozwini cia w sobie niezwykłych władz, spowodowała to,  e si gn li po niniejsz  

ksi k , ludzi ambitnych, t  ambicj  subtelniejsz , rozleglejsz  i nieraz bardziej niebezpieczn , zwłaszcza 

dla nich samych, od pospolitej chciwo ci materialisty? Inni czytaj , by mie  na kilka dni temat do rozmów.

 

Jak e szczupła jest liczba tych, których ideałem jest czysto   ycia, czysto  charakteru i całkowita 

bezinteresowno . By  gotowym na wszystko, by pomóc ludzko ci, nie my l c nawet o własnym wzro cie 

duchowym; — to wydaje si  niejednemu zbyt trudne. Lecz je li nie zadowolicie si  tylko moimi 

wykładami i zechcecie zdobyt  tu wiedz  zastosowa  w  yciu praktycznie — owa zupełna 

bezinteresowno  b dzie pierwszym, a niezb dnym warunkiem, złotym kluczem, bez którego b dziecie na 

pró no stuka  do bramy tajemnic. Czy jeste cie gotowi do tego całkowitego wyrzeczenia si ? Je li nie, to 

moje nauki s  dla was tylko pustymi frazesami, nic wi cej: wasza godzina jeszcze nie nadeszła. Gdy kiedy  

jasno  zabły nie 

w waszym umy le, mo e wam si  przypomn ...

 

Dotychczas starali my si  zrozumie   ycie. Nasze badanie pozwoliło nam wywnioskowa ,  e 

istnieje Jedyna Rzeczywisto , poza któr  wszystko jest tylko przelotnym cieniem. Człowiek w swojej 

istocie jest Jednym

 

z Bogiem. Cierpi on dzi  w niedoli, gdy  o lepia go zasłona ułudy.

 

Lecz ukryta w nim potencjalnie Bosko  przejawi si , je li tylko oswobodzi si  od złudy i uwolni 

si  z olbrzymiego Ła cucha Karmy, który sam lobie ukuł w przeszło ci własnymi czynami, słowami i 

my lami. 

Oto cel. Dowiemy si  w naszym nast pnym i ostatnim wykładzie, w jaki sposób mo na pracowa  

dobrowolnie nad jego osi gni ciem, poprzez  wiadome kierowanie naszymi czynami.

 

background image

35 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Uwaga. Niektórzy uznaj c teori  Karmy, lecz nie pojmuj c jej, nabieraj  oschło ci serca. 

„Je li ten człowiek cierpi — powiadaj  — to dlatego,  e na cierpienie zasłu ył. I po co go 

wspomaga ? Na co mógłbym odpowiedzie ,  e je li temu człowiekowi nadarza si  sposobno  

otrzymania od was pomocy, to widocznie na t  pomoc zasłu ył, a je li wy  wiadomie opuszczacie t  

sposobno  dobrego uczynku — zawinili cie. Zawsze mo emy pomóc bli niemu do zmiany kierunku 

jego  ycia. Je li nie zdołamy przyj  mu z pomoc  materialn  (czasami jest lepiej tego nie robi ) to 

przynajmniej nasze współczuj ce my li mog  mu by  podpor  moraln , która, aczkolwiek 

niewidzialna, jest rzeczywista. Nigdy nie tra cie z oczu okre lenia Dobra i Zła. Przychodzicie z 

pomoc  

istotnie waszym bli nim tylko wówczas, gdy ułatwiacie im ich prawdziw  ewolucj , 

ewolucj  duszy, bez wzgl du na wszelkie pozory. W ogóle Karma nie zwalnia nas bynajmniej od 

pomagania bli nim, zarówno jak nam nie przeszkadza pomaga  sobie samym. 

 

 

 

Wykład dziewi ty

 

cie ka doskonało ci 

 

 

Dotychczas starali my si  zrozumie , w sposób nader elementarny, teoretyczn  cz

 tej 

wielkiej filozofii, głoszonej od tylu wieków w Indiach. Teraz postaram si  wytworzy  w was poj cie o 

jej praktycznym zastosowaniu. Mówiłem wam na samym pocz tku,  e filozofia hinduska jest nauk  

eksperymentaln ; powtarzam to raz jeszcze. M dro  mych przodków jest zgol  niepodobna do 

filozofii spekulatywnej współczesnej Europy, tego obszernego gmachu intelektualnych hipotez, 

opartych na kilku danych, zaczerpni tych z jednej tylko sfery fizycznej. U nas rozumowe dociekanie 

gra podrz dn  rol . Niemniej przekonanie intelektualne zajmuje w naszej filozofii nale ne sobie 

miejsce, gdy  wa ne jest, by najpierw poj  logiczne prawdopodobie stwo przyjmowanych teorii. 

Przekonanie to umacnia si  pó niej przez  wiadectwo M drców, którzy widzieli i sprawdzili to sami.

 

Lecz przekonanie intelektualne jest tylko pierwsz  faz , wst pem do Filozofii i M dro ci 

Wschodu, która rozpoczyna si  wła ciwie dopiero tam, gdzie si  ko czy filozofia nowoczesna. Bo 

je li, pomimo całej trudno ci przedsi wzi cia, nie postanowimy sami wej  na  cie k , na której po-

przedzili nas M drcy, których jednogło ne  wiadectwo wzmocniło nasz  wiar  — b dziemy skazani 

na długotrwały zastój. Wiara bez uczynków jest martwa. Ta wst pna wiara — rezultat bada  

teoretycznych, nakre lonych w poprzednich wykładach, da si  stre ci  w paru słowach:

 

Jedyna Rzeczywisto  we wszech wiecie, Rzeczywisto , której wszystko istniej ce jest tylko 

jej zjawiskowym przejawem.

 

Ja  człowieka — w swojej istocie jest jednym z Tym.

 

Celem  ycia jest — 

urzeczywistnianie w czynie tej zasadniczej, rdzennej to samo ci.

 

Sposób osi gni cia tego celu b dzie zajmował nas w obecnym wykładzie. Samo ju  okre lenie 

naszego przedmiotu wystarcza do wskazania Warunku, bez którego niepodobna go osi gn . 

Te trzy słowa: 

Post p ku Jedno ci — daj  nam bezpo rednio podwójny klucz, otwieraj cy 

wej cie na „w sk   cie k ".

 

1.   Post p... — Widzieli my,  e prawem powszechnym jest Działanie (Karma), ruch. 

Działanie jest identyczne z istnieniem. Je li nie mo emy istnie  bez działania, to tym bardziej nie 

mo emy 

post powa  naprzód. Je li dzi  jeste my tutaj, to dlatego,  e nasze działania harmonizuj  z 

działaniem  rodowiska, w którym  yjemy. Do zmiany, do podniesienia si  lub obni enia, wystarczy 

działa  odmiennie. „Co jest do siebie podobne — ł czy si  ze sob ". Je li w naszym obecnym 

rodowisku zmieniamy post powanie, zastosowuj c je do  rodowiska, w którym pragniemy si  

znale  — to b dziemy popchni ci 

sam  sil  rzeczy, ku temu nowemu  rodowisku.

 

background image

36 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Je li ryba, znalazłszy si  wskutek swoich poprzednich działa  na pewnej gł boko ci, zmieni 

obj to  p cherza pławnego, stosownie do gł boko ci, na której pragnie by , to zostanie uniesiona 

fatalistycznie, 

sam  sil  rzeczy na t  now  gł boko .

 

Dla niejednego jest to fakt, stwierdzony do wiadczeniem. Zreszt  wszystkie cz ci naszej 

istoty rozwijaj  si  przez metodyczne spo ytkowanie naszych czynno ci, przez powtarzaj ce si  

działanie, a natura moralna podlega temu prawu, na równi z my low  lub z systemem muskularnym. 

Bezczynno  — to zastój, to  mier . 

By wzrasta  trzeba działa  — innej metody nie ma.

 

Jak dalej zobaczymy, w naszych czynno ciach idzie nie o zmian  formy zewn trznej, lecz o 

zmian  ich 

wewn trznej pobudki. Te same czynno ci, które, wykonane były w celu egoistycznym, 

zatrzymuj  nas niesko czenie długo na utartych drogach w zastoju, d wigaj  nas, jak pot ne skrzydła 

i unosz  poza obr b niedoli, je eli maj  na celu dobro powszechne, a nie osobiste. Wynik owej 

przemiany naszych pobudek mo e uwidoczni  si  nie od razu, jednak jest on nieunikniony i przejawia 

si  fatalistycznie, je li tylko przezwyci ymy przeszkody, powstałe z naszych po przednich działa , 

czyli, gdy si  wyczerpie nasza „zła Karma".

 

2.   ...ku Jedno ci.

 

Ró norodno , odr bno  istnieje we wszystkich sferach przejawionego  wiata, lecz nigdzie poza tym. 

Chc c i  do celu, do Jedno ci, ten podział musi znikn ; innymi słowy — powinni my 

usun  

egoizm z naszej natury.  ycie bezinteresowne jest zatem nieodzownym warunkiem duchowego 

wzrostu. Egoizm, instynkt wył czno ci wyznacza nam stanowisko tylko w dziedzinach rozdzielno ci. 

Dla osi gni cia punktu centralnego, musimy koniecznie pozby  si  owego poj cia podziału, 

wył czno ci. Bowiem egoizm rodzi 

dz , jedno nie da si  pomy le  bez drugiego, za   dza 

przywi zuje nas do poszczególnych przedmiotów, skuwa nas pot nym w złem z kołem narodzin i 

mierci.  dza za lepia nasz  zdolno  poznawania i uwodzi w królestwo ułudy, gdzie wszystko si  

widzi na opak, w ten zawiły labirynt czasu i przestrzeni, gdzie ka da rzecz wydaje si  ró na od 

innych. Nale y wi c zwalczy   dz , o ile chcemy pozna  Prawd  i zdoby  Wolno .

 

Oto dokładnie streszczony, podwójny warunek wznoszenia si  istoty ludzkiej ku 

doskonało ci: 

Wzrasta  przez Czyn — bez egoizmu, bez  dzy, bowiem egoizm rodzi  dz , za  

dza wytwarza cierpienie, smutek, ból cały aparat niedoli. Sam egoizm jest tylko wynikiem 

nie wiadomo ci, nieznajomo ci tej Prawdy,  e istnieje tylko jedna Rzeczywisto , i  e w istocie: „Ja 

jestem Tym — Ty jeste  Tym" — ty, biedny niewolniku złudze , umarły, płacz cy po swoich 

umarłych w pustyni  ywota, ty jeste  w istocie swojej Bogiem. Gdyby  mógł t  prawd  wyry  w 

swoim sercu, same run łyby te złudne odgraniczenia, b d ce  ródłem twego smutku i cierpie . Twoja 

niewiedza jest przyczyn  twego egoizmu, za  egoizm przyczyn  twej n dzy. Gdy si  w tobie 

urzeczywistni „To samo ", b dziesz mógł, człowieku doskonały, powiedzie  z Chrystusem: „Ojciec 

mój i Ja jeste my Jednym". Gdyby to nie było celem, wskazanym ci przez Mistrza, po co mówiłby 

tobie i twoim bli nim: „B d cie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec". Czy my lisz,  e wskazuje 

ci co , co jest niemo liwe? Czy o mieliłby  si  twierdzi ,  e Jego słowa s  pró ne?

 

Ostateczn  wła ciw  przyczyn  wszystkich naszych n dz i cierpie  jest 

niewiedza — nie wiadomo  

faktu, i  jeste my jednym z Cało ci . Niewiedz  t  nale y zwalczy  przez 

stopniowe rozszerzanie 

naszej  wiadomo ci; to wła nie nazywamy wzrostem człowieka. Człowiek ró ni si  od zwierz cia, a 

zwierz  od ro liny, tylko stopniem rozwoju  wiadomo ci. Bosko  równa Sobie Samej  pi ukryta 

gł boko w łonie zimnego kamienia. Gdy budzi si  coraz bardziej, w miar  „rozwijania si ", ujrzycie, 

jak niezmienna w swojej zasadniczej tre ci, przejawia si  jednak coraz szerzej i wyra niej poprzez 

powłoki wci  doskonalsze; z kamienia przechodzi W ro lin , z ro liny w zwierz , ze zwierz cia w 

człowieka, z człowieka W anioła, w nadczłowieka, w Mistrza. Szczytna hierarchia ci gnie si  

jeszcze 

dalej, ponad wszelkie poj cie dost pne naszej ciasnej umysłowo ci, a  do tronu niewysłowionego 

Boga, w całkowitym Jego przejawieniu. Tak, od kra ca do kra ca, wzrost jest tylko stopniowym 

wyzwalaniem, rozchylaniem si  Boskiej Pot gi, całkowitej, a przebywaj cej w ukryciu we wszelkiej 

stworzonej formie. To wła nie oznacza wyraz „ewolucja". Za  ewolucja jest tylko dalszym logicznym 

ci giem, drugim aktem boskiego Stworzenia, koniecznym wynikiem 

inwolucji, przez któr : „Słowo 

stało si  Ciałem", a w której Jedyna Najwy sza Istota przybrała na siebie tajemnicze zasłony, a  do 

wytworzenia tej ostatecznej ułudy: 

sfery fizycznej.

 

background image

37 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Za  owo wyzwolenie, owa ewolucja na wszystkich szczeblach drabiny, dokonuje si  poprzez 

działanie. Działanie i przeciwdziałanie wywołuj  przejaw wszystkich cech, ukrytych w danej istocie. 

Czy  nawet nasze zmysły nie rozwijaj  si  dzi ki oddziaływaniu na nas sił zewn trznych?

 

Nauka przypuszcza,  e funkcja tworzy organ; gdy funkcja ustaje — organ ulega zanikowi; 

wiadectwem tego s  ryby w podziemnych jeziorach. Działalno  jest wi c niezb dna, a poniewa  

uznajemy,  e wszelki dalszy wzrost, nast pny, wy szy ponad człowieka indywidualnego, powinien 

d y  ju  nie ku oddzielno ci (jak w królestwach ni szych) lecz ku Jedno ci. Egoizm jest potrzebny 

we 

wła ciwym miejscu ewolucji, jak zreszt  wszystko inne. Dzi ki niemu tworzy si  indywidualno , 

ta indywidualno  ludzka, najdalszy kres zró nicowania. Po osi gni ciu tej granicy egoizm powinien 

zanika , gdy  traci racj  bytu. Z dobra którym był, staje si  złem, przeszkod  w dalszej ewolucji 

istoty. Działaniu temu musi nieodzownie towarzyszy  zniszczenie egoizmu i jego rezultatu —  dzy.

 

Te dwa czynniki powinni my ł czy  w swojej naturze; na pierwszy rzut oka sprzeczne, gdy  

dla wi kszo ci ludzi pobudk  działania jest tylko  dza; pragnienie i stłumienie w nich tego 

pierwszorz dnego bod ca równałoby si  ustaniu wszelkiej czynno ci. Nale y jednak to 

przeciwie stwo rozwi za , inaczej bowiem nie mogliby my marzy  o rozszerzeniu naszej ludzkiej 

wiadomo ci a  do dziedzin transcendentalnych Wszech wiata. W miar  umiej tno ci władania tym 

podwójnym kluczem M dro ci — wzrasta  b dzie prosto, jak kwiat pod promieniami sło ca, nie 

my l c nawet o wzrastaniu.

 

Jest to pierwszy krok do wszelkiego poznania do wiadczalnego. Je li chcecie sprawdzi  sami 

rzeczywisto   wiata transcendentalnego, musicie rozwin  wasz   wiadomo , przenosz c stopniowo 

stan  wiadomy ku pierwiastkom coraz to wy szym tak zło onej natury ludzkiej, a na to za  trzeba, 

pozostaj c w pełni czynu i działalno ci, oczy ci  si  całkowicie ze wszystkiego, co interesowne i 

egoistyczne. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl da  b d ". Najwy sza to prawda, 

istotnie niepodobna nic przedsi wzi  bezpiecznie w drodze wzwy , dopóki nie dokonali my tego 

pierwszego kroku — oczyszczenia, czyli zniweczenia wszelkiego egoizmu. Jest to punkt, na który 

niepodobna poło y  do  wielkiego nacisku, za mało powtórzy  go stokrotnie. Wsz dzie spotykam 

ludzi,  dnych wzrostu, d

cych do widzenia rzeczy ponadfizycznych, pragn cych dotkn  

namacalnie rzeczywisto ci, praw transcendentalnych Wszech wiata. Owszem, jest to mo liwe, lecz 

wyobra aj  oni sobie,  e mog  to wszystko zdoby  w ci gu jednego lub dwóch dni, za pomoc  jakich  

tajemnych praktyk.

 

Jest to smutna pomyłka; nie dokonawszy poprzednio oczyszczenia, nie zdołacie nic pozna  w 

wy szych królestwach przyrody. Mo ecie wprawdzie nawi za  do pewnego stopnia ł czno  ze 

wiatem astralnym, lecz pierwszy lepszy szarlatan mo e uczyni  to samo. Z cał  sw , władz  psy-

chiczn  tyle b dziecie warci, co pospolity kuglarz wał saj cy si  po ulicach i pokazuj cy swoje 

sztuczki. Lecz filozofami nie zdołacie by , o ile nie oczy cicie swojej natury przez czyny 

bezinteresowne, przez wyzbycie si  egoizmu. Pragniecie wszak pozna  Najwy szy Pierwiastek. 

Jedno  pierwsz  i ostatni  zarazem; a Jedno  ta jest niedo cigła dla istoty, w której trwa jeszcze 

cho by najmniejsze poczucie oddzielno ci. Jedno , panuje w sferze Atmy, we wszystkich innych 

sferach rz dzi oddzielno . Jak e mo ecie osi gn  Jedno , je li nie zwalczycie w swojej naturze 

wszystkiego, co was dzieli od innych istot. A wi c przede wszystkim bezinteresowno  i 

samoofiarno  wymagana jest od ucznia nie z sentymentalnych, nieokre lonych przyczyn, lecz z 

niezłomnej naukowej konieczno ci. Przypomnijcie sobie porównanie matematyczne, u yte w 

poprzednim wykładzie. Jak promienie  wiatła, tak istoty pochodz  od jednego centralnego sło ca. 

Dopóki znajduj  si  z dala od  rodka, na jednym z obwodów, maj   wiadomo ,  e oddzielny promie  

ł czy je z centrum. Lecz je li zechc  dotrze  do samego  rodka sło ca, musz  si  wyrzec wszelkiego 

poczucia oddzielno ci, gdy  w centrum koncentruj  si  wszystkie promienie i wszystkie istoty 

stanowi  tam Jedno .

 

Je li, przej wszy si  gł boko t  ide  jedno ci, b dziemy wie  na  wiecie  ywot czynny, przekonamy 

si ,  e stan naszej  wiadomo ci podniesie si  stopniowo, najpierw do  wiata astralnego, którego 

obiekty stan  si  dla nas coraz wyra niej dostrzegalne. Potem, w miar  jak  wiczymy nasz  

zdolno  

bezinteresownego działania, czyli słu enia — nasza  wiadomo  wznosi si  stopniowo ku sferom Manasu 

ni szego i Manasu wy szego. W sferze Manasu wy szego zaczynamy spostrzega  i rozumie  

abstrakcje, 

nieuchwytne jako obiekty dla naszej „normalnej"  wiadomo ci. W tej sferze „troisto ", na przykład 

background image

38 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

przejawiaj ca si  tu na Ziemi pod postaci  najrozmaitszych trójk tów, jakie mo na sobie wyobrazi , 

przedstawi nam si , jako jedyny i wyra ny obiekt, jako Idea. Dlatego sfera ta nazywa si  po sanskrycku 

„Arupa" — „bez formy" lub „poza form ", tam bowiem istniej  pierwowzory,   idee   abstrakcyjne,   

przejawiaj ce   si    nast pnie w ró norodnych konkretnych formach w sferach ni szych. Dalej wznosimy 

si   wiadomo ci  do sfery Buddhi, czyli do  wiata duchowego, gdzie mamy równocze nie poj cie Jedno ci 

i odr bno ci; jest to stan niewysłowionego szcz cia, gdzie poczucie Jedno ci i Indywidualno ci trwaj  

pospołu, gdzie jeste my równocze nie samymi sob  i Wszystkim, co istnieje. Ludzko  b d ca w sferze 

Manasu wy szego jeszcze podzielona, tu, w sferze Ducha, stanowi jedyn  

Cało . Tu istnieje rzeczywista i 

widoczna podstawa ludzkiego braterstwa, klucz naszej solidarno ci. Gdy wreszcie nasza  wiadomo  

wzniesie si  w sfer  

Nirwany, Bytu, czyli Maha-Atma, stajemy si  sami sercem, centrum wszelkiego 

bytu i wszelkiej rzeczy; czujemy w pełni to samo  wszystkiego, co istnieje, wyzwalamy si  ostatecznie z 

podwójnej złudy czasu i przestrzeni, złudy, która mo e istnie  tylko w sferach wielorako ci.

 

To wznoszenie si  naszej  wiadomo ci mo na osi gn , powtarzam, jedynie za pomoc  

działalno ci, 

wolnej od wszelkiego egoizmu.

 

Oczyszczenie — to pierwszy krok; bez niego daremne i bezu yteczne jest mówi  o wy szych 

my lach, o M dro ci prawdziwej. Zdołacie niew tpliwie wchłon  umysłem całe mnóstwo ksi ek, 

stworzy  wiele dziel i sta  si  przedmiotem podziwu dla ludzkiego intelektu; lecz M dro ci nie osi gniecie 

nigdy, zanim nie zwalczycie egoizmu.

 

Pozostaje nam teraz zbada  w jaki sposób mo emy poł czy  absolutem czysto  tj. brak  dz i egoizmu, z 

nieustann  działalno ci , potrzebn  do rozwoju; powiedzieli my ju  bowiem,  e niejeden, widz c dokoła 

siebie ludzi, działaj cych jedynie pod wpływem  dzy, nie pojmuje na pierwszy rzut oka, mo liwo ci 

podobnego poł czenia. Przyznaj ,  e problem ten jeszcze długo pozostanie nie do rozwi zania dla tych, 

którzy nale  do „innego" odłamu ludzko ci, zwanego tak wymownie przez niektórych mistrzów 

„umarłymi za  ycia". Lecz ten, kto szuka M dro ci, kto pragnie si  

odda  najwy szej Filozofii, potrafi 

pozosta  niestrudzenie czynny i wyrzec si  zarazem wszelkiego osobistego pragnienia.

 

Do tego celu prowadz  dwie metody, dwie drogi, dwie  cie ki, jak je nazywaj  hinduscy 

mistycy:

 

1.    cie ka poznania abstrakcyjnego.

 

2.    cie ka uczu  religijnych lub czynnego samooddania.

 

Obie te  cie ki jednakowo prowadz  do oczyszczenia. Obie s  wyra nie wskazane przez 

Błogosławionego Kriszn  w pie ni Bhagavad Gita.

 

Polecam gor co zgł bienie Bhagavad Gity. Chocia  całkowite zrozumienie tej  wi tej pie ni 

nie jest dost pne wszystkim, a wi kszo  przekładów jest bardzo niedokładna, łatwo jednak zrozumie  

główn  my l: praca wolna od egoizmu jest tam 

wskazana wsz dzie, jako sposób zdobycia 

najwy szego pokoju.

 

1) Rozwa my przede wszystkim  cie k  poznania abstrakcyjnego. Przypomnijmy sobie,  e 

Wszech wiat jest zespołem zorganizowanego ruchu. Cała rozmaito  przejawionego  wiata polega 

tylko na 

nazwie i formie lub raczej na Karmie, czyli działalno ci, przejawiaj cej si  w nazwie i 

formie. Dokonajcie analizy jakiego  przedmiotu, jak ju  wam doradziłem, znajdziecie w* nim tylko 

pewien szereg ruchów, dostrzegalnych 

w danej formie, któr  nazywacie owym przedmiotem, a której 

nadajecie jak  nazw . Nie ma nic poza tym w całym wszech wiecie. W gruncie rzeczy nazwa i forma 

nale  do rz du okre le , wyra aj cych powszechny dualizm przejawionego Wszech wiata, dualizm, 

który ustaje dopiero z chwil  Pralaji (spoczynku) gdy wszystko wraca na łono Jednego.

 

Je li zdamy sobie dokładnie spraw  z faktu,  e Wszech wiat jest harmonijnym zespołem 

działa , i  e ka da rzecz zale y od ka dej innej, to z łatwo ci  dojdziemy do wniosku,  e nasze 

działania powinny harmonizowa  z działaniami Wszech wiata, je li pragniemy istnie , jako cz stka 

tego Wszech wiata i zachowa  swoje istnienie.

 

Nasze „Ja" jest równie  tylko specjalnym i zło onym zespołem działa , zajmuj cym swoje 

miejsce w ogólnym całokształcie kosmicznej pracy. Aby my mogli istnie , poszczególne działania, 

składaj ce si  na nasze „Ja", musz  harmonizowa  z ogóln  działalno ci  Wszech wiata. Innymi 

słowy: Prawo naszego bytu musi by  uzgodnione z Prawem Kosmicznym.

 

Bardzo proste porównanie, raz ju  u yte, ułatwi nam zrozumienie tej rzeczy. Wystarczy przedstawi  

sobie ewolucj  Wszech wiata z punktu widzenia muzycznego, co jest uj ciem  cisłym i słusznym, jak 

ju  widzieli my. Wówczas mo na uwa a  jednostk  dosłownie za jeden instrument w olbrzymiej 

background image

39 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

orkiestrze Wszech wiata. Wszystkie nasze ruchy wytwarzaj  rzeczywisty 

d wi k, cho  nieuchwytny 

dla zmysłów fizycznych, ten indywidualny d wi k musi harmonizowa  z 

d wi kiem Wszech wiata, 

inaczej stanie si  czynnikiem niezgody, czyli dysonansu, i jako taki skazany zostanie na zagład .

 

Je li poj li my dokładnie ide  ograniczaj cej hierarchii Wszech wiata, z jakiegokolwiek 

punktu widzenia spojrzymy, wywnioskujemy logicznie,  e powinni my  y  w harmonii z Cało ci .

 

Filozof usiłuje zatem pozna , jakie miejsce zajmuje we wszech wiecie, miejsce wyznaczone, 

w ród powszechnej działalno ci, jego działalno ci  indywidualn , czyli jego własn  Karm . „Miejsce 

moje jest tutaj — mówi sobie — poniewa  tu si  znajduj . Zobaczymy wtedy, jak  działalno  nale y 

rozwin , jakie prace wykona , aby zachowa  w moim obecnym poło eniu harmoni  kosmosu w 

punkcie przeze mnie zajmowanym".

 

I b dzie pracowa  nie my l c o 

sobie, lecz wychodz c z zało enia czysto abstrakcyjnego.

 

„Niech ten Mikrokosmos, ten mały zespól działa , zwany 

mn , harmonizuje z 

Makrokosmosem, z tym wielkim zespołem działa , którego jest tylko składow  cz stk . Niech nie 

pozostaje w bezczynno ci, gdy cały Wszech wiat wibruje, niech działa nieustannie w harmonii i 

równowadze z otaczaj cym  rodowiskiem". M drzec zdoła osi gn  w ten sposób doskonałe 

wyrzeczenie si ;  dze i pragnienia poszczególnej istoty ju  dla niej nie istniej , gdy  uznaje on tylko 

prawo harmonii powszechnej, b d ce, jak si  przekonamy, tym samym, co „Wola Ojca". Lecz nie 

ukrywajmy przed sob  trudno ci zadania, rozwa anego z tego abstrakcyjnego stanowiska. Wszystkie 

te ogólne idee wydaj  si  wi kszo ci ludzi czym  mglistym. Abstrakcja nie wpływa na wad  

zwykłych ludzi, nie mo e wi c by  dla niej bod cem. Człowiek, o ogólnych ideach, wygłasza słowa 

gło ne i pró ne, lecz brak u niego czynu. Istniej  wprawdzie ludzie pracuj cy powa nie, wychodz c z 

tego abstrakcyjnego zało enia, lecz s  rzadko ci . Wi kszo  potrzebuje jako bod ca, konkretnego 

ideału, taki ideał staje wyra nie przed tymi, którzy id  

cie k  uczu  religijnych. Owa  cie ka uczu  

religijnych jest jasno wytkni ta dla  wiata zachodniego w nauce Chrystusa. Chrystianizm jest 

zasadniczo  cie k  uczu  religijnych.

 

Widzieli my ju ,  e t  sam  rzecz mo na rozwa a  z dwóch punktów widzenia, obiektywnie i 

subiektywnie, jako Prawo i jako Istot . A cały Wszech wiat, z abstrakcyjnego punktu widzenia, 

mo na uj  jako Prawo (Karma); z konkretnego punktu widzenia — jako Istot  kosmiczn , Wy-

konawc  przejawionego przez Siebie Prawa. Zauwa cie przy tym,  e istota rozwa anej rzeczy jest w 

obu przypadkach ta sama, ró ni si  tylko punkt widzenia.

 

Je li u wiadomimy to sobie dokładnie, to przekonamy si ,  e w religiach najbardziej na pozór 

ze sob  sprzecznych, nie ma zasadniczo  adnej ró nicy. Forma  ci le abstrakcyjna, wła ciwa jest 

Buddyzmowi. Z jednej strony samo Prawo, z drugiej Stwórca i Jego wszechmog ca Wola.

 

Dobrze zrozumiany Braminizm, ł czy jedno z drugim; wskazuje on,  e oba uj cia s  słuszne, po co 

wi c przeciwstawianie si  sobie? — Tak uczy Kriszna w Bhagavad Gicie.

 

2)  Ci. którzy z my l  skierowan  ku mnie, zawsze zharmonizowani, czcz  Mnie i miłuj , ci, 

według Mnie, najdoskonalsi s  w Jodze.

 

3)  Ci, którzy ubóstwiaj  Niezniszczalne, Niewypowiedziane, Nieprzejawione, Wszechobecne,  

Niepoj te my l ,  Niezmienne, Niewzruszone, Wiekuiste.

 

4)  Maj cy zmysły przezwyci one i opanowane; s d zawsze równy, znajduj c) rado  w 

pomy lno ci wszystkich, ci równie  przyjd  do Mnie.

 

5)  Wi ksz  trudno  maj  ci, którzy skupiaj  my l na Nieprzejawio-nym, bowiem  cie ka 

Nieprzejawionego jest trudna do osi gni cia dla człowieka wcielonego.

 

6)  Lecz ci, którzy si  wyrzekaj  wszelkich czynów we Mnie i widz  Mnie, jako cel 

najwy szy, którzy oddaj  Mi cze , medytuj c o Mnie całym sercem i nic nie widz c poza Mn .

 

Dla Boskiego Kriszny 

wyrzec si  czynu, nie znaczy przesta  czyni ; znaczy to: przesta  czyni  dla 

siebie, działaj c b d  dla Powszechno ci, b d  dla Niego (Logos). Znaczy to wi c przede wszystkim 

przesta  po da  i pragn , albowiem.

 

„Ktokolwiek b d , opanowuj c swe organy, narz dzia działania, po da i zatrzymuje wci  sw  my l 

na przedmiotach zmysłowych, o Ardjuno! ten bezrozumny zasługuje na miano hipokryty. Lecz ten, 

który opanowawszy zmysły, wol , wykonuje Jog  przez działanie, bez przywi zania do przedmiotów 

zmysłowych — ten jest zaiste dostojny".

 

background image

40 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

Działaj wi c sprawiedliwie, gdy  działanie jest wy sze nad bezczynno . W bezczynno ci 

nawet utrzymanie twego istnienia fizycznego byłoby niemo liwe. 

2) Tych, o Partho (Ardjuna), rychło wznosz  ponad ocean  mierci i bytu.

 

Boski Mistrz powiada nam wyra nie: Cel jeden, a do niego dwie drogi. Z jednej strony  cie ka 

abstrakcji, stroma i trudna, dost pna tylko małej liczbie, z drugiej —  cie ka uczu  religijnych, otwarta 

dla ka dego człowieka, czuj cego gł bi  serca. Na drodze uczu  religijnych nie mówi si  nigdy „Prawo" — 

powiada si  „Pan". Wsz dzie dostrzega si  Istoty. Prawo najwy sze staje si  „Ojcem". „Karma" jest 

niezbadan  i wszechmocn  „Wol  Jego", dalej nast puj  Syn, Matka, Duch  wi ty, Duchy otaczaj ce tron, 

Archaniołowie, Aniołowie. A z punktu widzenia abstrakcyjnego, wszystkie te 

Istoty, nie zmieniaj c si  w 

niczym, s  tylko rozmaitymi postaciami działalno ci kosmicznej.

 

Droga uczu  religijnych jest łatwiejsza; ofiarowuje bowiem ludzkiemu sercu, zamiast oderwanego 

Prawa, poj cia niemal dotykalne i  ywe, zapewniaj c w ten sposób trwalsz  i mocniejsz  podstaw  

pobudkom bezinteresownej działalno ci.

 

Przede wszystkim w miejsce Karmy mamy tu Boga osobowego: jest to doskonały odpowiednik, 

poniewa  Karma, rozwa ana subiektywnie, posiada  wiadomo , jak ka dy z nas. Nast pnie „Syn Bo y", 

wcielony, najwy sze przejawienie Jedynego Boga, w ludzkim kształcie. Wszyscy jeste my przejawami 

Boga, bowiem w całym wszech wiecie nie istnieje nic. tylko „TO". Zmienia si  tylko 

stopie  przejawienia, 

zale nie od przejawiaj cej je 

formy. Za  najwy sz  form , z mog cych istnie  w sferze fizycznej, form , w 

której Jedyny najpełniej si  przejawia, jest forma Człowieka Doskonałego, Chrystusa, Syna Bo ego, czyli, 

jak powiedziałby Hindus: Mahatmy, Mistrza. Taka jest Istota, któr  religia serca wskazuje nam jako 

po rednika, pomi dzy człowiekiem a Bogiem; to nie fikcyjny ani symboliczny po rednik, lecz naukowo 

realny, gdy  człowiek, którego  wiadomo  dosi gła sfery Atma, uto samia si  z Bogiem. Mistrz jest Tym 

Który Jest w sercu wszechstworzenia. Tylko On jeden, uto samiony z Najwy szym, ma prawo rzec o 

Sobie: „Jam jest Tym; Ja i Ojciec Mój jeste my Jednym".

 

„Jam jest drog ..." Przez tego Człowieka-Boga, przez ten zaszczytny ideał, religia serca doprowadzi nas do 

tej samej działalno ci bezinteresownej, zbawczej i wyzwalaj cej, do której, jak mówili my, doszedł 

M drzec  cie k  abstrakcji, po wi caj c si  ogólnemu porz dkowi, bezosobistemu dobru, powszechnej 

harmonii. „Ofiarujcie si  Panu" — powiada religia. 

A je li wiemy, Czym jest Mistrz, czy Jego posta  

nosi imi  Buddy, Kriszny czy Jezusa — wiemy dok d nas zaprowadzi, gdy  Jedyny w rozmaitych 

postaciach mo e nas zaprowadzi  tylko do Jedynego. „Pójd cie do Mnie — mówi Chrystus — tylko 

przeze Mnie droga do Ojca". „Czemu powiadacie mi: Poka  nam Ojca. Ten, który Mnie widział, 

widział Ojca Mego". Przez Człowieka-Boga, wszyscy dost pi   ywota.

 

„Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa" — tak ko cz  si  wszystkie liturgiczne modlitwy. 

Mało kto si  zastanawia nad znaczeniem tego nieustannego po rednictwa, co jest wyrazem wielkiej i 

gł bokiej Prawdy. Religia nakazuje nam ofiarowa  si  konkretnej Istocie, podobnej do nas w swojej 

ludzkiej postaci. W rezultacie, wszyscy mog  zrozumie  takiego człowieka, doskonały ideał 

człowieka niedoskonałego, gdy  niewielu tylko zdoła zrozumie  Prawo proste, nagie i abstrakcyjne. 

Dlatego te  religia, wzywaj c ludzi do na ladowania takiej Istoty doskonałej, otwiera drog  masom 

ludzi, którzy bez jej pomocy, jeszcze długo by pozostawali w ciemno ciach. A zobaczycie,  e 

ofiaruj c si , po wi caj c słu bie Chrystusa, Buddy, czy innego Mistrza, wierny wyzbywa si  

stopniowo egoizmu. Nie pracuje on ju  dla siebie, nie my li o sobie. Dniem i noc  działa dla miło ci 

swojego boskiego ideału. Tak działaj c, pracuje, nawet o tym nie my l c, dla samego Boga, dla 

Jedynego i Wszechobecnego. Gdy , Człowiek doskonały-, Chrystus, Budda lub Kriszna nie zna spraw 

innych nad sprawy całego Wszech wiata, nie ma innej woli, oprócz „Woli Ojca".

 

Gdyby kto  z was był przedstawicielem bardzo mu drogiej sprawy, z któr  by si  uto samiał, nie 

maj c w  wiecie wi kszego ponad ni  ukochania, czy  nie byłoby oczywiste,  e kto  przez to samo 

oddam- wam bez granic, słu c wam, słu ył by przez to samo sprawie o wiele lepiej, ni  by to mógł 

uczyni , pracuj c sam oddzielnie? Id c po  cie ce uczu  religijnych, pracujemy- zawsze dla Sprawy 

Powszechnej, dla Boga, ale poprzez ideał bli szy i konkretny. Ideał ten jest dost pny wszystkim, łatwo 

jest nie traci  ani na chwil  z oczu Boskiego Mistrza, najdro szego Przyjaciela wiernych serc. Czy  

nie jest najwi ksz  rado ci  duszy słu enie najmilszemu przyjacielowi? Czy najtrudniejsze nawet 

zadanie nie staje si  wówczas łatwe? Tak samo  ycie miłuj cego ucznia jest  yciem radosnej pracy i 

szcz cia: pracuje dniem i noc , nie my l c o znu eniu, dniem i noc  jest pełen samoofiarnego 

oddania i nigdy nie kala swojej duszy my l  o „sobie". Praca dopomaga jego wzrostowi, 

background image

41 

www.teozofia.org

 – Teozofia w Polsce 

 

 

bezinteresowno  oczyszcza serce; i oto urzeczywistnia si  podwójny warunek, który niedawno 

wydawał si  nam tak trudny do spełnienia. Taka jest tajemnica rozwoju naszej wy szej Ja ni, drog  

arliwo ci serca i konkretnego samooddania.  cie ka abstrakcji przeznaczona jest dla niewielu. Niech 

jak najwi cej ludzi po wi ci si  słu bie dla Mistrza. Wszystko jedno, czy b dzie to Chrystus, Budda, 

czy Kriszna, bowiem wszyscy Mistrzowie s  Jednym, tam, gdzie istnieje od-dzielno .

 

Ci, którzy mianuj  si  Ich wyznawcami tu na Ziemi, mog  i  z ogniem i  elazem w r ku, i 

t pi  si  nawzajem; lecz pokój  wiatów duchowych nie zm ci si  od ich fanatyzmu i walki.

 

Starałem si  przedstawi  w tym wykładzie dwa zasadnicze punkty widzenia, jakie człowiek 

mo e obra , chc c nauczy  si  w praktyce 

działania bezinteresownego, które nasze osobiste sprawy 

ch tnie poddaje sprawom powszechno ci i wiedzie nas stopniowo ku uto samieniu si  z „Cało ci " i 

ostatecznemu wyzwoleniu.

 

Droga oczyszczenia nosi w sanskrycie nazw  

Karma Joga, od słowa Karma — działanie i 

Joga — przystosowanie i zjednoczenie. Karma Joga niweczy egoizm; z jakiegokolwiek punktu 

widzenia, abstrakcyjnego czy konkretnego j  praktykujemy, zawsze prowadzi to do tego, co 

nazwali my 

oczyszczeniem. Jest ono pierwszym krokiem człowieka na  cie ce Doskonało ci. Od 

niego powinni rozpocz  ci, którzy pragn  sprawdzi  do wiadczalnie rzeczywisto   wiatów 

wy szych, ponadfizycznych, transcendentalnych. Zanim nie uczyni  tego pierwszego kroku, na nic si  

nie zda mówienie o nast pnych. „Szukajcie najpierw Królestwa Bo ego i Jego Sprawiedliwo ci, reszta 

b dzie wam dana".

 

Taka bezinteresowna działalno , jest zapraw , kluczem do szcz cia w  yciu ziemskim. 

Uspokaja ona i wzmacnia nasz  my l, gdy  ci głe pami tanie „o sobie", najbardziej nas rozprasza. 

Dopóki nie zdob dziemy te go uspokojenia, nie mo emy skutecznie medytowa . Prawda mo e by  

poznana tylko przez my l, uspokojon  i pełn  ciszy, a ten doskonały spokój osi ga si  najlepiej przez 

działanie bezinteresowne, którego zasady starałem si  wam wykaza .

 

Co do tych, którzy pragn liby pój  dalej, zostan  im powierzone od powi dnie metody medytacji, 

gdy nadejdzie wła ciwy czas. Na razie nie na wiele zda si  mówi  im o tych rzeczach. Przede 

wszystkim niech naucz  ,i si  wła ciwej, bezinteresownej działalno ci. Niech sobie u wiadomi  fakt 

e tu, gdzie si  znajduj , zostali zesłani przez Władców Karmy, czy u. Wol  Bosk , wszystko jedno 

jak to nazwiemy,  e wyznaczono im to miejsce 

dlatego,  e maj  tu jaki  Obowi zek do spełnienia. 

Obowi zek ów mo e by  zwykły, przeci tny, jest jednak ich Obowi zkiem; niech go spełni  z 

radosnym sercem. Spełniaj c w ten sposób swój Obowi zek, \v imi  Mistrza, czy te  w imi  Boga lub 

te  w imi  harmonii Wszech wiata, b d  wzrasta , nie my l c o swoim wzro cie, a  wreszcie zasłony 

zaczn  si  same przed nimi usuwa . Oto jedyna nieomylna droga: Obowi zek ponad wszystko, 

Obowi zek bez my li o „sobie". Tym sposobem człowiek, który nie zd ył przeczyta  w  yciu ani 

jednej ksi ki, wzro nie szybciej i harmonijnej, ni  ten, który nieustannie i bez wytchnienia studiuje w 

egoistycznej  dzy wspinania si  coraz wy ej.

 

Bo jedynie zwalczenie egoizmu mo e przy pieszy  rozproszenie si  zasłon ułudy i 

ogranicze . Samolubny uczony stoi bardzo daleko od prawdy, za  człowiek prosty, pozbawiony 

sposobno ci czytania, lecz czyni cy wszystko, według swojego obowi zku, nigdy nie my l c o sobie, 

znajdowa  si  mo e na progu Bosko ci.

 

Wniknijcie w t  my l i zabierzcie si  do pracy, by j  zrealizowa  we własnym  yciu. B dzie to 

pierwszy krok, wiod cy do sprawdzenia wzniosłych nauk filozofów hinduskich. Je li si  nie czujecie 

na siłach, by powzi  to m ne postanowienie, wszelka rozleglejsza wiedza na nic si  wam nie 

przyda.

 

 

 

KONIEC