background image

Brad Steiger
Tytuł oryginału – Alien Meetings
Wydanie I – Nowy Jork 1978
Przekład z języka angielskiego i skład – Robert K. Leśniakiewicz © 
(CBUFOiZA-Beskidy, KKK-84) 
Redakcja i konsultacja – Lucjan Znicz-Sawicki © 
(KKK-1), Bronisław Rzepecki © 
(KKK-63, GBUFO Kraków)

NA PRAWACH RĘKOPISU

 

Szczecin – Świnoujście – Jordanów 1986-2004 

SPIS TREŚCI:
Wstęp
ROZDZIAŁ 1 – Bliskie Spotkania z Humanoidami.
ROZDZIAŁ 2 – Oni zawsze byli wśród nas...
ROZDZIAŁ 3 – Rozwijanie kontaktów z Obcymi Cywilizacjami.
ROZDZIAŁ 4 – LGM – Ufonauci czy trędowaci?
 4.1. Kilku małych Chińczyków.
 4.2. Przygoda Rosy Lotti.
 4.3. Spotkanie z Obcymi na Réunion.
 4.4. Spotkanie na narciarskim stoku.
 4.5. „Gleboznawcy” z New Jersey.
 4.6. Humanoidzi z Rockville, (VA).
 4.7. Incydent w Ohio.
 4.8. Obcy na skraju drogi.
 4.9. Humanoid w belgijskim ogrodzie.
 4.10. Człowiek-roślina.
 4.11. Trolle, skrzaty i Ukryty Lud.
 4.12. Przypadek Rivalino da Silvy.
 4.13. Przygoda Villas-Boasa.
ROZDZIAŁ 5 – Reperacje NOL-i.
 5.1. Ufonauci przybywają na wezwanie.
 5.2. „Monterzy” NOL-a z Montany
 5.3. Incydent w New Berlin (NY).
ROZDZIAŁ 6 – Roboty i androidy.
 6.1. Przygoda Jeana Doleckiego.

background image

 6.2. Gigant z Domene.
 6.3. Cylindryczni Humanoidzi w Long Prairie (MN).
 6.4. Lśniące roboty i wibrujący dźwięk.
 6.5. Policjant kontra metalowy robot.
 6.6. Robot na poboczu drogi.
 6.7. Obcy z aparatem fotograficznym.
ROZDZIAŁ 7 – Obrzydliwości.
 7.1. CE2 z Bigfootem.
 7.2. Potworek w bańce
 7.3. ....a poznacie Ich po zapachu... 
 7.4. Druga tajemnica Yeti. 
 7.5. Monstrum z Dalles. 
 7.6. NOL i małpolud z Pennsylwanii. 
 7.7. Ociężały gigant z Presque Isle.
 7.8. Upiorki przy moście.
ROZDZIAŁ 8 – MiB: Ponura zagadka ufologii.
ROZDZIAŁ 9 – Spotkanie z NOL-em może być niebezpieczne dla twego zdrowia!
 9.1. W nawiedzonym domu.
 9.2. Niewidzialny dusiciel z Croxdale.
 9.3. Niewidzialni napastnicy.
 9.4. Także i my strzelamy do Obcych!
 9.5. Nietypowe morderstwa NN ludzi.
 9.6. Napastnicy z Warminster.
 9.7. Obcy strzelają do nas!
 9.8. Nie podchodź do Ufitów!
ROZDZIAŁ 10 – Przerwane podróże i kosmiczni kidnaperzy.
 10.1. Incydent na moście Le Martinet.
 10.2. Monstrum z Pascaguola.
 10.3. Kosmiczni kidnaperzy.
 10.4. Cztery CE hiszpańskiego kierowcy.
 10.5. Terror w Kentucky.
ROZDZIAŁ 11 – Aniołowie w skafandrach.
 11.1. Kosmiczni Bracia z innego wymiaru.
 11.2. Aniołowie ostrzegają nas.
Dodatek
 

background image

WSTĘP
W dniach, które otwierają erę podboju Kosmosu, różne media odnotowują wciąż wzrastającą liczbę 
doniesień od ludzi, którzy stanęli twarzą w twarz z czymś, co przyniosło im powiew Nieznanego.
Od dnia 24 czerwca 1947 roku, w którym to dniu przemysłowiec Kenneth Arnold zaobserwował 
NOL-e

[1]

 w pobliżu góry Mt. Rainier w Górach Kaskadowych, badania opinii publicznej wskazują 

na   to,   że   co   najmniej   12   mln  Amerykanów   potwierdza   obserwację   nieznanych   powietrznych 
fenomenów. Wielu z nich poza tym stwierdza, że spotkało się z Istotami Pozaziemskimi, które 
pozostawały w ścisłym związku ze zjawiskiem NOL.
Dr J. Allen Hynek – profesor astronomii w Northwestern University w Edvanston, (IL)

[2]

, był 

przez prawie 12 lat cywilnym konsultantem ds. astronomii przy PROJEKCIE BLUE BOOK – 
oficjalnie zatwierdzonym i prowadzonym przez USAF

[3]

. Uzyskany przezeń materiał badawczy 

sprowokował go do dalszych studiów tego fenomenu.
Niestety – wiele faktów kontaktów z Nimi zostało zlekceważonych przez specjalistów z USAF, 
natomiast badania prowadzone przez „cywilne” organizacje były, w odróżnieniu od prowadzonego 
przez USAF PROJEKTU BLUE BOOK, zbyt powierzchowne i skupiały się jedynie na określeniu 
stabilności mentalnej świadków kontaktów. Niechęć naukowców do „Syndromu LGM

[4]

  bierze 

się – jak to określił dr Hynek – z tego, że: ...naukowcy po prostu nie lubią tego rodzaju informacji 
obalających ich światopogląd i utarte teorie.
W swojej książce pt. „The UFO Experience” dr Hynek prezentuje swą klasyfikację fenomenu NOL:
v  Nocne  Światła  – NL –  kolorowe  światła  widziane  nocą  i manewrujące  po niebie  w  sposób 
niemożliwy i nieosiągalny dla jakiegokolwiek samolotu.
v Dzienne Dyski – DD – metaliczne obiekty, które mogą być obserwowane także przy pomocy 
urządzeń radiolokacyjnych, wydające różne odgłosy i poruszające się z wielkimi prędkościami.

[5]

 

v   Obiekty   Radiolokacyjne   –   RV   –   to   obiekty,   które   są   obserwowane   przy   pomocy   urządzeń 
radiolokacyjnych lub innych urządzeń technicznych, z ziemi i powietrza

[6]

.

[7]

v  Bliskie  Spotkanie  Zerowego  Rodzaju  – CE0  –  to  spotkanie  z  Istotami  humanoidalnymi  czy 
niehumanoidalnymi bez udziału UFO.

[8]

v Bliskie Spotkania Pierwszego Rodzaju – CE1 – to zbliżenie się do NOL-a bez jakichkolwiek 
fizycznych efektów.

[9]

v Bliskie Spotkanie Drugiego Rodzaju – CE2 – to bliskie spotkanie z NOL-ami, kiedy następują 
zmiany w otoczeniu – np. lądowanie.
v   Bliskie   Spotkanie   Trzeciego   Rodzaju   –   CE3   –   to   spotkanie   z   Istotami   przebywającymi   na 
pokładzie NOL-a.
v Bliskie Spotkanie Czwartego Rodzaju – CE4 – to zaproszenie lub uprowadzenie świadka na 
pokład NOL-a przez Istoty.8
v Bliskie Spotkanie Piątego Rodzaju – CE5 – to psychiczny, telepatyczny kontakt z załogantami 
NOL-i.8
v Bliskie Spotkanie Szóstego Rodzaju – CE6 – to spotkanie z NOL-ami i ich załogantami, w 
których   świadkowie   doznają   uszkodzenia   ciała,   psychiki   lub   obu   łącznie,   albo   nawet   ponoszą 
śmierć wskutek tego CE.8
 Zgodnie   z   dr   Hynekiem,   typy   CE3,   CE4,   CE5   i   CE6   są   najbardziej   nieprawdopodobnymi 
aspektami tajemnicy spowijającej Nieznane Obiekty Latające. Ponadto dr Hynek oświadczył w 
wywiadzie dla „UFO Report” nr 8/1976, że w jego Center for UFO Studies znajduje się ponad 800 
meldunków i doniesień o CE3.

[10]

Wszystko to wskazuje na ogromne zainteresowanie problematyką NOL w USA. Jak widać, ludzi 

background image

fascynują   niewidzialne   obszary   Nieznanego   oraz   jego   wpływ   na   naszą   realną   Rzeczywistość. 
Różnie się mówi o Przedstawicielach tego niezwykłego świata, innego wymiaru Rzeczywistości, 
czy tylko świata lub nawet... wszechświata, kosmosu w innym sensie fizycznym. Takiego Kosmosu 
inaczej.   I   można   rozpatrywać   ten   fenomen   li   tylko   z   psychologiczno-socjologicznego   punktu 
widzenia. Można także uznać Ich za byty istniejące realnie w naszej Rzeczywistości, nie uciekając 
się do karkołomnych, psychologiczno-społecznych hipotez. Jedno jest pewne: Oni znają nas, a my 
Ich już od dawna, czego dowodem może być (i jest – sic!) malarstwo jaskiniowe i najwcześniejsza 
ustna tradycja naszego gatunku Homo sapiens (czasami ale nie zawsze) sapiens.
W tej książce mam nadzieję udokumentować fakty częstych CE3 i innych, a także udowodnić, że 
takie Spotkania są jeszcze częstsze, niż kiedykolwiek w historii. Napisałem ja w celu i w nadziei, że 
książka ta pomoże nam wtedy, gdy Oni rozpoczną odwiedziny na skalę masową. Ona pomoże nam 
się przygotować do tej konfrontacji.

Brad Steiger

 
19 lutego 1977 roku
ROZDZIAŁ 1 – Bliskie Spotkania z Humanoidami.
Odkąd człowiek stał się Człowiekiem, marzył o Innych Istotach – ludzkich w swym wyglądzie, 
albo   o   trochę   odmiennej,   albo   superludzkiej   rasie,   która   w   pewnym   czasie   wmieszała   się   w 
ewolucję Homo sapiens. Tych Innych nazywaliśmy różnie: Aniołowie, Kosmici, Promieniści, Obcy, 
Nordycy, itd. – zaś w zależności od okoliczności: Szatanami czy Demonami – równie dobrze, jak 
Bogami   czy   Panami   Kosmosu.   Zresztą,   jakiekolwiek   nadalibyśmy   Im   miana,   ten   scenariusz 
objawień, spotkań, nawróceń, itd. pojawia się w każdej kulturze i jest przekazywany z kultury na 
kulturę, z cywilizacji na cywilizację poprzez przepaście czasu. Tajemniczy goście przybywają w 
ognistych   rydwanach,   tajemniczych   kulach   świateł   i   dziwnych   napowietrznych   wehikułach. 
Czasami ukazywani są w oślepiających ogniach świateł, czasem zbliżali się do świadków, zbliżali 
do kierowców samotnie przemierzających drogi, ale i nie tylko do nich. 
W   tym   stanie   naszego   śledztwa   powinniśmy   odrzucić   wszelkie   dogmaty,   mające   na   celu 
identyfikację tych humanoidalnych istot, nawet wtedy, gdy ludzie mają naturę kolekcjonerów i 
klasyfikatorów – mających swego rodzaju manię układania wszystkiego w szufladkach i fiszkach 
kartotek.   Ale   nawet   taka   postawa   klasyfikatora   może   być   wielce   użyteczną   do   zebrania 
hipotetycznych wyjaśnień CE3, które zostały stworzone przez ufologów, psychologów, psychiatrów 
i innych badaczy Nieznanego, które postaram się pokazać w tej książce. Każdy Czytelnik może 
potem   wyselekcjonować   swoją   ulubioną   hipotezę   lub   hipotezy,   która(e)   docierają   do   niego 
najbardziej, albo dojdzie do przekonania – o ile po raz pierwszy usłyszy o ufozjawisku – że coś w 
tym jednak jest. A oto krótki przegląd hipotez:
1. Hipoteza Pozaziemian – Istoty z UFO są astronautami, którzy są wysłannikami jednej lub kilku 
Pozaziemskich   Cywilizacji,   która(e)   obserwują   Ziemię   od   wielu   stuleci.   Swoją   działalność 
utrzymują w tajemnicy z niewiadomych przyczyn;
2.   Hipoteza   tajemnicy   wojskowej   –   Ufonauci   są   jedynie   Ziemianami,   którzy   prowadzą   tajne 
badania nad nowymi broniami lotniczymi

[11]

, co wyjaśnia człekokształtny wygląd Przybyszów;

3.   Hipoteza   Alchemików   –   zasadzająca   się   do   tego,   że   przed   wiekami,   tajne   towarzystwo 
alchemików (Masonów, Różokrzyżowców) rozwinęło zaawansowaną technologię, która pozwoliła 
im przetrwać w ukryciu we wnętrzu Ziemi lub na dnie oceanów. Ludzie ci pomagają nam teraz w 
rozwoju, albo czekają na odpowiedni moment do zawładnięcia światem.

[12]

4. Hipoteza deluzyjna – UFO i ich pasażerowie są niczym innym, jak czymś podobnym do projekcji 
holowizyjnej lub efektem wywołującym złudę wzrokową, wytwarzaną przez nieznane siły (patrz 
Hipotezy 2 i 3) w nieznanych celach i z nieznanych motywów.

background image

5. Hipoteza nieznanej ziemskiej cywilizacji – NOL-e są nieznanymi formami życia znajdującymi 
się   w   górnych   warstwach   ziemskiej   atmosfery.

[13]

  Są   to   być   może   formy   czystej   energii 

pochodzenia plazmatycznego, elektrycznego, elektromagnetycznego, itd.
6.   Hipoteza   Astronautów   z   Atlantydy   –   Ufonauci   są   potomkami   antycznej   cywilizacji,   np. 
atlantydzkiej, która posiadła technologię lotów kosmicznych, a której przedstawiciele od czasu do 
czasu odwiedzają swą starą ojczyznę.

[14]

7. Hipoteza Wędrowców w Czasie – Ufonauci są naszymi dalekimi potomkami, którzy studiują Ich 
przeszłość (naszą teraźniejszość), traktując ją jako żywe muzeum historyczne.

[15]

8.  Hipoteza  innego   wymiaru   –  Ufonauci  przybywają   do  nas   nie  z   innej  planety,   ale   z  innego 
continuum   czasoprzestrzennego,   koegzystującego   równolegle   z   nami   (świat   alternatywny),   ale 
znajdującego się na innym „poziomie wibracyjnym”.

[16]

9. Hipoteza planetarnego poltergeista – Ufonauci mogą być rezultatem działania nieznanych nam 
praw fizyki, które uruchomiono przypadkowo przez nasze działanie. To prawo czy też energia (np. 
psychiczna) nie stanowią żadnej inteligencji, ale jest ona w stanie pochłaniać, odbijać czy imitować 
ludzką inteligencję.
10. Hipoteza psychoproteiny (ektoplazmy) – Pisarz Michel Talbot twierdzi, że: One (NOL-e) są 
«białkowe», ponieważ są one częścią tego samego kameleonowego fenomenu, który odzwierciedla 
zmiany wiary w strukturę czasu. Są one «psychoidem» w tym, że są one parapsychologicznym 
fenomenem i zależą od stanu psychicznego obserwatora. Innymi słowy mówiąc, to sam obserwator 
generuje NOL-e przy użyciu swej wyobraźni i swego ektoplazmatycznego budulca.

[17]

11. Hipoteza psychicznej potrzeby (tulpoidu) – A oto sugestia Jerome’a Clarka i Lorena Colemana: 
Zjawiska   tego   rodzaju   objawień   świętych   Pańskich   czy   NOL-i   wynikają   z   naszego   ludzkiego 
pragnienia ich ujrzenia. Są to materializacje archetypów wkodowanych w naszą pamięć, a które 
doświadczamy jedynie jako symbole i obrazy. Archetypy te są stare w tym sensie, że stanowią one 
część naszej psyche, a nowoczesne w tym, że przejęliśmy je w kontekście idei umysłowych, które 
już osiągnęliśmy, jako ludzie. Innymi słowy – ludzie widzą to, co bardzo pragną ujrzeć.

[18]

12.   Hipoteza   archetypiczna   –   NOL-e   i   Ufonauci   są   jedynie   wytworem,   quasi-realnym   bytem, 
powołanym przez ludzi „kolektywnie nieświadomych” do życia. John White ukazuje jungowskie 
archetypy, jako „energetyczne pole mentalne” osiągane dzięki i poprzez medytację, marzenia senne 
i odmienne stany świadomości,

[19]

  przy czym teoretyzuje, że może to być inny, wyższy jeszcze 

nierozpoznany   wymiar   naszej   psychiki,   w   którym   wyżej   rozwinięte   istoty   istnieją   w   wyższej 
parapsychicznej skali i mieszają się oraz prowadzą nasze, ziemskie sprawy.
13. Hipoteza pozaziemskiego kamuflażu – Nieznane pozaziemskie cywilizacje dokonują operacji 
dezinformujących i maskujących prawdziwy cel swej działalności na Ziemi.
14. Hipoteza Teatru Absurdu (Magicznego Teatru) – Manifestacje NOL-i są rezultatem machinacji 
różnego rodzaju czarowników, szamanów i innych ludzi obdarzonych „magicznymi” zdolnościami, 
albo istniejących równolegle z nami Istot ziemskich. Manifestacje te mają na celu zasygnalizowanie 
nam Ich obecności.

[20]

15. Hipoteza nadprzyrodzonego pochodzenia UFO – Ufonauci są niczym innym, jak opisanymi w 
„Biblii” i innych świętych księgach innych religii wysłannikami boga(ów). Wysłannicy ci traktują 
swą działalność na Ziemi jako część swej misji zbawienia Ludzkości.

[21]

16.   Hipoteza   gry   intelektualnej   –   Ufonauci   prowadzą   z   Ludzkością   intelektualną   grę   w   celu 
podciągnięcia nas na wyższy poziom świadomości.
Do tego należałoby dodać jeszcze ostatnie hipotezy z lat 90. XX wieku i pierwszych lat XXI wieku, 
którą sformowali polscy ufolodzy wraz z ekologami, a jest nią: 
17. Hipoteza Gai – UFO i Ufonauci są wytworami lub narządami zmysłów naszej planety Ziemi, 
która jest ogromnym, żywym organizmem.

background image

18.   Hipoteza   Wielkiej   Wojny   Bogów-Astronautów   –   zakłada   ona,   że   UFO   i   Ufonauci   są 
pozostałościami po wielkim konflikcie sprzed 12-15 tys. lat, który to konflikt zdewastował Ziemię i 
jej   cywilizacje,   a   my   sami   jesteśmy   teraz   pilnowani   przez   Obcych,   by   nie   powtórzyła   się   ta 
historia...
19. Hipoteza nekroewolucji – zakłada ona, że UFO i Ufonauci są martwymi, ale ewoluującymi 
maszynami, które pozostały po Konflikcie Bogów, a które obserwują rozwój życia na Ziemi w 
sobie wiadomych celach.
20. Hipoteza produkcji ubocznej – UFO i Ufonauci są tworami sztucznymi ale niezamierzonymi, 
stanowiącymi niejako produkcję uboczną działalności naszej lub którejś z poprzednich cywilizacji. 
Produkty te są obdarzone zdolnością do ewolucji i rozwijają się z upływem czasu...
 W   mej   pracy   pt.   „Gods   of   Aquarius:   UFO   the   Transformation   of   Man”   (NY,   1976), 
przeprowadziłem dowodzenie oparte na 12-letnich dociekaniach, iż w całej naszej historii jakaś 
pozaziemska cywilizacja przeprowadza na nas badania naukowe, w celu być może przekazania nam 
podstawowych prawd. Odnotowałem także fakt istnienia subtelnego związku pomiędzy Ludzkością 
a Ufonautami i to związku o charakterze symbiotycznym! Wierzę w to, że Oni potrzebują nas tak 
samo,   jak   mu   Ich...   –   aczkolwiek   osobiście   jestem   zdania,   że   Oni   są   Przybyszami   z   Innego 
Czasoprzestrzennego   Continuum,   jest   jednak   całkiem   możliwe,   że   jedna   albo   obie   rasy   maja 
pozaziemskie pochodzenie. I czuję, że biologiczna i umysłowa ewolucja na Ziemi zależy od stanu 
równowagi pomiędzy nami a naszymi kosmicznymi kuzynami. W tej pracy zamierzam przedstawić 
CE3 tak, jak przedstawiali je świadkowie tych wydarzeń.
Chociaż intelektualny klimat staje się coraz bardziej przyjazny dla zagadnienia Kontaktu, a opinia 
publiczna nie była nastawiona bardziej przychylnie, to istnieją wciąż tacy, którzy traktują opowieści 
o kontaktach z Nimi jako rodzaj niedorzecznych bajeczek dla grzecznych dzieci, halucynacje czy 
wręcz brednie.
Dr   Hynek   może   wyjaśnić   to   lepiej,   niż   ktokolwiek   inny,   dlaczego   „poważni   badacze” 
automatycznie odrzucają raporty o spotkaniu z humanoidami, kiedy już takowe do nich dotrą:
Dzieje się tak dlatego, że ludzie odczuwają atawistyczny lęk przed Nieznanym lub rywalizacją z 
nieznaną cywilizacją. Jest jeszcze jeden czynnik – to właśnie owa człekokształtność Pasażerów 
NOL-i,   ich   łatwość   pokonywania   ciążenia   i   atmosfery.   Może   to   oznaczać,   że   Oni   są   jedynie 
robotami   czy   cyborgami,   albo   istotami,   których   środowisko   jest   bardzo   zbliżone   do   naszego 
własnego.
Kto wie – tak jak to zasugerowałem w „Gods of Aquarius...” – czy zamiast „my” i „Oni” nie 
powinniśmy   mówić   po   prostu   „My”   jako   całość.   Wszak   wszyscy   jesteśmy   Dziećmi 
Wszechświata!...
Oczywiście wnioski i analizy końcowe wyciągnie każdy Czytelnik po przeczytaniu tej pracy, gdy 
przedstawione mu zostaną znane fakty CE i zderzą się z jego własnym oglądem rzeczywistości. Dla 
każdego myślącego człowieka lektura tego, co mam do powiedzenia zaobfituje w pytania, na które 
być może kiedyś uda się znaleźć odpowiedzi.
ROZDZIAŁ 2 – Oni zawsze byli wśród nas...
Wczesnym latem 1971 roku, otrzymałem od pewnej pielęgniarki zatrudnionej w wielkim szpitalu w 
Iowa   City,   IA,   następującą   informację,   jak   to   pewnego   ranka   jadąc   do   pracy   zauważyła   coś 
przypominającego klatkę zawieszona na linie prowadzącej wprost w niebo. Gdy podjechała bliżej 
zauważyła całkiem dokładnie figurę człowieka ubranego w lśniący, opięty kombinezon. Człowiek 
ten patrzył na ziemię bardzo intensywnie, jakby czegoś szukał. Kobieta przyznała później, że ów 
człowiek znajdował się zbyt wysoko, by mogła podać szczegóły jego wyglądu czy ubioru. 
Nasz   świadek   nigdy  nie   interesowała   się   ufologią   i   stwierdziła,   ze   nigdy   nie   interesowała   się 
zjawiskiem NOL-i, jednakże opowiedziała o tym wydarzeniu personelowi szpitala i pacjentom. 
Powiadomiła o tym swego zięcia, który był policjantem w Iowa City. O całym tym incydencie 

background image

dowiedział się również mój zaufany korespondent, który wszczął natychmiast dochodzenie w tej 
sprawie.  Tym   korespondentem   był   Glen   McWane,   który   dowiedział   się   o   tym   wydarzeniu   od 
roznosiciela gazet, a który z kolei na własne oczy widział Ufitę opuszczającego się z nieba w tym 
samym czasie, co pielęgniarka. Kolejnym świadkiem tego samego incydentu był pracownik pralni, 
który także widział tego Obcego. Zeznania świadków pokrywały się ze sobą w każdym punkcie. 
Obcy w zwisającym obiekcie był osobnikiem o wielkiej klatce piersiowej, a jego ręce i nogi były 
proporcjonalne   do   niej.   Summa   summarum   był   to   osobnik   przypominający   (poza   wymiarami) 
człowieka i niewiele od człowieka się różnił. Nikt nie zauważył rysów tej dziwnej postaci, ale 
wszyscy byli zgodni, co do tego, że była ona ciemniejsza od kombinezonu. Istota ta znajdowała się 
w klatkowatym aparacie, którego konstrukcja składała się z pionowych sztab. Sama klatka miała 
kształt jaja. Istota poruszała się w niej, i pielęgniarka miała wrażenie, że patrzy na nią. Lokalna 
policja tez otrzymała sporo doniesień o zaobserwowaniu NOL-a tego ranka, i wykonała wszystko, 
co możliwe w celu zidentyfikowania tego zjawiska. Tak zatem skontrolowała miejscowe lotniska, a 
zwłaszcza helikopterowiska z wynikiem negatywnym. O tej porze i na tym terenie nie było żadnego 
helikoptera, czy innego śmigłowca należącego do tych lotnisk.
Jeżeli współcześni ludzie doznają uczucia nierzeczywistości na widok Ufity czy NOL-a wiszącego 
w powietrzu, to co możemy powiedzieć o wyobrażeniach i interpretacjach tego zjawiska przez ludzi 
pierwotnych?   Wiszący   w   powietrzu   NOL   –   nawet   bez   Ufitów   –   być   może   zainspirował 
starożytnych Egipcjan do objaśnienia tego faktu tym, że widzieli oni oko Horusa patrzące na nich. 
Z   kolei   Skandynawowie   wiedzieli,   że   Odyn   –   ojciec   bogów   –   miał   tylko   jedno   oko,   które 
promieniując boską mądrością patrzyło poszukiwawczo na nich z góry!
Ludzkość od zawsze wierzyła w niewidzialny świat zaludniony przez niewidzialne stworzenia. I tak 
np. „Biblia” ugruntowuje tę wiarę, a co więcej – informuje nas o tym, że duchowy (niematerialny) 
świat istnienie i to w bezpośredniej bliskości naszego – materialnego świata.
W obu Testamentach – Starym i Nowym mówi się o tym, że te niewidzialne istoty są podzielone na 
dwie kategorie: pierwsza z nich posłuszna Bogu i przyjazna ludziom zwana jest Aniołami, zaś 
druga lojalna wobec Szatana zwana Demonami. 
Powyższe przypomina nieco koncepcję Edgara Cayce’a dotyczącej wojny na Atlantydzie, toczonej 
pomiędzy Dziećmi Prawa i złymi Synami Beliala. I tak à propos – imię Belial to po hebrajsku tyle, 
co: człowiek bezprawia i jest używane w celu nazwania księcia czartów – Szatana lub Lucyfera.
Termin Anioł używany w „Biblii” (i nie tylko) jest raczej nazwą funkcji, a nie konkretnej osoby. 
Anioł jest po prostu posłańcem, kimś, kto został wybrany w celu wykonania jakiejś misji. Każdy, 
kto studiował „Biblię” stwierdzi, że Aniołowie są istotami z krwi i kości, a nie duchami. Aniołowie 
spożywali posiłek z Abrahamem, wyprowadzili oni rodzinę Lota z Sodomy. Nie byli czczeni przez 
ludzi jako bogowie – to ostatnie było zarezerwowane dla Jahwe. Izraelska manna była anielskim 
chlebem lub chlebem wielkości. 
Aniołowie pozostawali w takim stosunku do Boga, jak dworzanie do króla. Nie byli bogami, ale 
kategorią bytów stworzonych przez Boga – podobnie jak ludzie. Ludzie nie stawali się po śmierci 
Aniołami. Zgodnie z tradycją „Biblii”, Anioły zostały stworzone o wiele wcześniej, niż ludzie z 
pyłu Ziemi. Chociaż Aniołowie są często nazywani duchami, to w „Biblii” wielokrotnie mówi się o 
tym, że mają one ciała, ale na wyższym poziomie egzystencji, niż ludzie. Św. Łukasz

[22]

 w swej 

Ewangelii (Łk 20,36) twierdzi, że w czasie Zmartwychwstania ci, którzy przez to przejdą będą 
równi   Aniołom.

[23]

  Innymi   słowy   mówiąc,   człowiek   dokona   swoistego   skoku   rozwojowego 

(ewolucyjnego), równającego go do rzędu o wyższym statusie rozwojowym.
Jak   długo   Ziemia   istnieje,  Aniołowie   zawsze   okazują   się   być   istotami   wyglądającymi   młodo, 
fizycznie   pociągającymi,   opanowanymi   i   opisuje   się   je   terminami,   jakimi   posługują   się 
kontaktowcy   w   celu   opisania   swych   Kosmicznych   Braci.   Aczkolwiek   Aniołowie   mogą   być 
pomyleni ze zwykłymi ludźmi

[24]

, to jednak ci, którzy się z nimi zetknęli bardzo często odczuwali 

fizyczne efekty ich wielkości. Ich pojawienie się jest nagłe i towarzyszy im jaskrawe światło. Saul 

background image

Tarsyjski   oraz   strażnicy   grobu   Jezusa   zostali   oślepieni   przez   niezwykłe   światło   anielskie. 
Dotknięcie ręki anielskiej  sparaliżowało Jakuba. Zachariasza ogłuszyło anielskie słowo. Ludzie 
Daniela czuli drżenie przed głosami anielskimi, a pasterze zostali poderwani przez głosy anielskie 
towarzyszące narodzinom Chrystusa. Tak więc, kiedy kiedykolwiek opisywano Aniołów używano 
przymiotników: silny, szybki, wspaniały, subtelny, delikatny jak wiatr, elastyczny jak światło. Nie 
było  dla  nich  barier,  ani  wielkich  odległości  do  pokonania.  Aniołowie  ocalili  młodzieńców   od 
śmierci w piecu ognistym, a inni wybawili Daniela z jaskini lwów od śmierci w ich paszczękach. 
Aniołowie – podobnie jak Kosmiczni Bracia – charakteryzują się wielkim humanitaryzmem.
Od   czasu   stworzenia   (Genezis,   Księga   Rodzaju)   Aniołowie   manifestują   swe   wielkie 
zainteresowanie sprawami Hominis sapientis. Księga Hioba (Hi 38,7) mówi nam, jak Synowie 
Boży głośno wołają, gdy Pan położył fundamenty Ziemi nadając jej wymiary i stanowił jej filary na 
miejsce. Mojżesz przyjął prawa z rąk Aniołów (Ga 3,19), a Psalmy (Ps 103,20 i 104,4) mówią nam 
o tym, jak to Aniołowie sprawują kontrolę nad zachowaniem praw Natury.
We wszystkich świętych księgach ujęto jedną wskazówkę postępowania człowieka z Aniołami: Nie 
czcij ich. Św. Jan – autor Apokalipsy – ujrzał wizję Aniołów oddających cześć Bogu.

[25]

 Ale kiedy 

chciał oddać cześć Aniołowi, ten rzekł: Bacz, abyś tego nie uczynił, bo ja jestem tym współsługą i 
braci   twoich,   co   mają   świadectwo   Jezusa:   Bogu   samemu   złóż   pokłon.(Ap   19,10).   Tak   zatem 
Aniołowie są braćmi człowieka, a nie jego bogami.

[26]

W.   Raymond   Drake   –   pisarz   i   naukowiec   w   jednej   osobie   jest   przekonany   o   tym,   ze   wielu 
klasycznych autorów informuje nas w swych przekazach o tym, że przeżyliśmy jako gatunek wiele 
wizyt   tych   super-inteligentnych   istot   z   innych   światów.   W   tym   celu   zanalizował   on   50   prac 
antycznych   autorów,   w   których   odnalazł   on   wiele   opisów   niebieskich   fenomenów   takich,   jak: 
napowietrzne światła, tarcze, ogniste kule, dziwne statki oraz ludzi o wyglądzie wojowników. W 
dodatku   przytacza   opisy   dwóch   i   więcej   „księżyców”,   dwóch   i   więcej   „słońc”,   nowych 
„gwiazd”

[27]

  spadających   świateł,   nieznanych   głosów,   „bogów”   zstępujących   na   Ziemię   oraz 

„ludzi” wstępujących do nieba. Drake pisze w magazynie „Fate”:
Nasi teologowie uważają starożytnych bogów za uantropomorfizowanie sił Natury, takich jak np. 
błyskawice   i   pioruny!   Jednak   logika   wskazuje,   że   antyczni   bogowie   Egiptu,   Grecji,   Rzymu, 
Skandynawii,   Meksyku   i   innych   krajów   byli   czymś   więcej,   niż   tylko   zantropomorfizowanymi 
siłami   Natury   –   byli   astronautami   z   przestrzeni   kosmicznej.   Wygląda   na   to,   że   po   wielkich 
katastrofach pozostała w nas pamięć o bogach przekazana przez tych, którzy przeżyli.
Pomiędzy setkami opisów, które Drake odnalazł i zbadał na uwagę zasługują następujące relacje:
1. Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 8, rozdz. 11 (ok. 325 r. p.n.e.): ... tej nocy obaj konsulowie zostali 
nawiedzeni przez człowieka wyższego od posągu i bardziej majestatycznego...
2. Tytus Liwiusz – „Historia”, t. 21, rozdz. 62 (ok. 214 r. p.n.e.): W Hadrii ujrzano ołtarz na niebie, 
a obok postać ludzką odzianą w białe szaty...
3. Juliusz Obsequens – „Prodigiorum Libellus”, rozdz. 66 (ok. 175 r. p.n.e.): ... onego czasu zalśniły 
trzy słońca na niebie. Tej nocy kilka gwiazd przepłynęło niebem nad Lanovium...
4. Józef – „Wojna żydowska” t. 61 (ok. 70 r.): Na chwilę przed zachodem słońca w powietrzu nad 
całą krainą ukazały się rydwany i zbrojne wojska przez powietrze lecące, otoczyły miasta... 
5.   Diodor   Kasjusz   –   „Historia   Rzymu”   (217   r.):   ...   w   Rzymie   ukazał   się   duch   człowiekowi 
prowadzącemu   osła   w   stronę   Kapitolu.   ...   aresztowano   go   i   odesłano   od   Matermaniusa   do 
Antoniusza. W czasie konwojowania rzekł: Idę tam, gdzie każesz, ale nie ujrzę tego Cezara, lecz 
innego. A gdy doszli do Capui, człowiek ten znikł.
W   przekonaniu   Drake’a   –   Stary   i   Nowy   Testament   są   pełne   opisów   kontaktów   ludzi   z 
Pozaziemskimi Istotami. Badacze przypominają nam, że rzymski bohater Romulus został uniesiony 
do nieba przez wir powietrzny, co jego potomek Numa Pompiliusz określił jako magiczną broń, a 
co   z   kolei   antyczni   autorzy:   Liwiusz,   Pliniusz   Starszy   i   Juliusz   Obsequens

[28]

  opisali   jako 

background image

tajemnicze głosy, niebieskie trąby, a ludzie w białych szatach unosili się w statkach powietrznych 
nad Ziemią i lądowali na niej.
To jest zasadniczy zwrot w ludzkim rozumowaniu – pisze Drake – my czcimy teraz to, co zdarzyło 
się w starożytnej Palestynie – objawienia Boga. A przecież identyczne fenomeny miały miejsce w 
tym samym czasie także w innych miejscach.
W roku 840 arcybiskup Lyonu – Agobard – opisał egzekucję trzech mężczyzn i jednej kobiety, 
którzy zostali ujęci w momencie opuszczania przez nich statku, który przyleciał z nieba. Obcych 
wzięto w łańcuchy i następnego dnia ukamienowano. Przyczyną było pomówienie ich o handel 
żywnością z miejscowymi chłopami.
W rozdziale 18, tomu 1. „Otio Imperalia” Gerwazy z Tilbury pisze o powietrznym statku, który 
zaczepił swą „kotwicą” o stos kamieni w pobliżu Bristolu, około 1207 roku. Gdy jeden z pasażerów 
dziwnego   statku   wynurzył   się   w   niego   w   celu   odczepienia   kotwicy,   został   otoczony   przez 
zdziwionych   tym   zjawiskiem   mieszkańców   miasta.   I   chociaż   wykonał   swe   zadanie,   to   zginął 
uduszony gęstą atmosferą, a ciało jego spadło na ziemię. Zgodnie z relacją Gerwazego z Tilbury – 
kotwica, którą powietrzny żeglarz odciął był przed śmiercią – została przeniesiona do bazyliki i 
tamże wystawiona na widok gawiedzi...
Podobny   incydent   został   opisany   w   staro-norweskiej   księdze   „King’s   Mirror”   –   stanowiącej 
kompendium XIII-wiecznej wiedzy. Jej tłumaczenie na angielski sporządził w 1958 roku Albert C. 
Holland dla magazynu „Fate”, a oto, co pisze się tam o pewnym dziwnym fakcie:
To, co wydarzyło się w Cloena

[29]

 Borough było czymś cudownym. W mieście owym jest kościół 

pw. św. Keraniusa. Pewnej niedzieli w czasie mszy rzucono z nieba kotwicę, która zahaczyła o łuk 
portalu. Kotwicę zrzucono z napowietrznego statku. Pospólstwo wypadło na zewnątrz kościoła i 
ujrzało owo dziwo. Statek unosił się nad kościołem przymocowany doń kotwicą. Na jego pokładzie 
zauważono   ludzi.   I   nagle   zdumione   pospólstwo   ujrzało   człowieka,   który   zanurkował   w   celu 
uwolnienia kotwicy... Gdy człowiek ten wreszcie do niej dotarł, spróbował ja odczepić, jednakże 
gawiedź   nań   ruszyła   i   ujęła   go.   Obecny   przy   tym   wydarzeniu   biskup   polecił   uwolnić   tego 
człowieka, a to dlatego, że sprawiał on wrażenie, jakby znajdował się pod wodą. Puszczono go więc 
wolno i popłynął on w górę ku statkowi. Załoga odcięła linę i statek pożeglował dalej, znikając z 
oczu...

[30]

Godnym odnotowania jest fakt, że we wszystkich tych incydentach pasażerowie dziwnych statków 
opisywani są jako zwyczajni ludzie.

[31]

 Zarówno władze kościelne, jak i zwyczajni ludzie opisując 

podobne wydarzenia stosowali ich własną interpretację, dostosowana do ich wiadomości o świecie i 
poziomu ich techniki, i dlatego opisy te są tak groteskowe.
W czasie 10-miesięcznego okresu pomiędzy listopadem 1896, a wrześniem 1897 roku, wielokrotnie 
opisywano   metaliczne,   cygaro-kształtne   napowietrzne   pojazdy   nad   terytorium   Stanów 
Zjednoczonych A.P. Era samolotów rozpoczęła się dopiero w grudniu 1903 roku, kiedy to Orville i 
Wilbour Wrightowie rozpoczęli próby ze swym modelem samolotu.

[32]

 

Mówiąc o incydentach z NOL-ami w latach 1896-97, Charles Harvard Gibbs-Smith – historyk 
lotnictwa   z   Victoria   and  Albert   Museum   w   Londynie   z   całą   pewnością   orzekł,   że   jedynymi 
pasażerskimi   pojazdami  powietrznymi,   które  mogły być  widziane  nad   terytorium  USA  w  tych 
latach były tylko wolno lecące kuliste balony.
Ale nie tylko o tych pojazdach mówiło setki zdrowych na ciele i umyśle, trzeźwych i solidnych 
obywateli. Wielu z nich opowiadało także o spotkaniach i rozmowach z tajemniczymi lotnikami, 
którzy (uwaga!!!) opuszczali swe tajemnicze pojazdy w chwili, gdy lądowały one na ziemi. 
15 kwietnia 1897 roku, Adolph Winkle i John Hulls, dwaj robotnicy rolni na farmie w Springfield, 
IL, ujrzeli spoczywający na ziemi statek powietrzny na polu, 2 mile na północ od miasta. Trójka 
podróżników   (kobieta   i   dwaj   mężczyźni)   powiedziała   im,   że   lądowali   oni   w   celu   dokonania 
naprawy instalacji elektrycznej. Przedstawiając się im, jako ziemscy wynalazcy powiedzieli, że 

background image

sporządzą pełny raport o swym wynalazku i prześlą go rządowi wtedy, kiedy wyspa Kuba będzie 
wreszcie   wolna.

[33]

  Po   wojnie   meksykańsko   –   hiszpańskiej   pracownicy   opisali   wreszcie   to 

spotkanie, traktując ufonautów jako naukowców – ekscentrycznych, ale z zasadami.
21 kwietnia John Braclay z Rockiand, TX, zdumiał się widząc statek powietrzny osiadający na 
pastwisku opodal jego własnego domu. Powitał jednego z niezwykłych podróżnych z winchesterem 
w ręku, gdy ten zbliżył się do jego domu. Braclay'a poproszono o odłożenie broni, bo lotnik nie 
miał   złych   zamiarów.   -   Nazywaj   mnie   Smith   –   powiedział   ufonauta   -   potrzebuję   trochę   oleju 
smarowego, parę przecinaków jeżeli możesz je dostać, oraz trochę siarczanu miedzi. Sądzę, że dwa 
pierwsze artykuły dostaniesz w tartaku, a siarczan miedzi u telegrafisty. Masz tu 10 dolarów, idź i 
kup te rzeczy, a reszta dla ciebie za twoją fatygę. Brarclay’a zatkało ze zdumienia. Chciał zobaczyć 
statek, jednak powiedziano mu, że nie zezwala się na zwiedzenie go. Uspokoił się gdy podróżni 
powiedzieli mu, że powrócą oni tu pewnego dnia i zabiorą go ze sobą w podróż pod warunkiem, że 
załatwi to co mu zlecono. Potem powiedziano mu, że statek udaje się do Grecji, gdzie będzie 
następnego dnia.
Również tego samego dnia były senator z Harrisburga, AS, usiłował wyjaśnić naturę i pochodzenie 
statku powietrznego, którego załoga ciągnęła wodę z jego studni ok. godz. 01:00 w nocy. Zgodnie z 
tym,   co   się   ów   senator   dowiedział   od   dziwnych   lotników,   konstruktor   tego   pojazdu   złamał 
tajemnicę   grawitacji   i   przekazał   to   odkrycie   swemu   siostrzeńcowi,   który,   je   wykorzystał   w 
praktyce.   Od   7   lat   -   jak   rzekł   Ufonauta   -   pracował   on   nad   budową   tego   pojazdu   i   wreszcie 
szczęśliwie dokonał pierwszego lotu. A teraz, po szczęśliwym osiągnięciu planety Mars, chce go 
wystawić na widok publiczny.
Frank   Nichols,   wpływowy  farmer   mieszkający  2   mile   na   wsch.  od   Houston,  TX,  został   także 
zaskoczony nagłą wizytą gości, którzy gasili swe pragnienie u jego studni o północy. Ufonauci 
zaprosili Nicholsa do zwiedzenia swego statku. Jeden z członków, załogi z dumą poinformował go, 
że   rozwiązał   problem   powietrznej   nawigacji.   Pojazd   skonstruowano   z   nowo-wynalezionego 
materiału,   który   miał   właściwości   „samoutrzymujące   się   w   powietrzu”,   a   siłą   napędową   jest 
"wysoko-skondensowana   elektryczność".   Zgodnie   z   oświadczeniem   lotnika,   5   takich   statków 
zbudowano w jakiejś zapadłej mieścinie w stanie Iowa, później jednak to odkrycie będzie podane 
do   publicznej   wiadomości.   Od   tego   czasu   zostanie   utworzone   przedsiębiorstwo,   które   będzie 
zajmowało się budową takich statków i w ciągu roku te maszyny będą już w ogólnym użyciu.
Jak   widać,   w   każdym   z   tych   przypadków   kontaktów   ufonauci   obrzydliwie   kłamali   swym 
rozmówcom.   Kimkolwiek   by   oni   nie   byli,   to   nie   byli   oni   naszymi,   ziemskimi   wynalazcami. 
Kimkolwiek by oni nie byli wiedzieli, że termin "wynalazca" był bardziej przyswajalny dla ludzi 
niż termin anioł, a zwłaszcza dla mieszkańców USA w roku 1897.
Od  1947   r.   do  1970,   w   którym   to   okresie   czasu   ludzie   w   maszynach   cięższych   od   powietrza 
polecieli w Kosmos - termin „kosmonauta” bardziej pasuje i przemawia do naszej wyobraźni niż 
„wynalazca”.   My,   ludzie   doświadczeni   dwiema   wojnami   światowymi,   przytłoczeni   bombami 
jądrowymi,   opadami   radioaktywnymi,   bombą   populacyjną   i   zanieczyszczeniem   środowiska 
naturalnego   -   znów   patrzymy   w   niebo,   szukając   pomocy   i   to   właśnie   pomaga   nam   uważać 
ufonautów za Kosmicznych Wędrowców, Większość poważnych ufologów klasyfikuje raporty o 
NOL i szufladkuje je na trzy rodzaje:
1. Świadkowie widzą ufonautów i vice-versa, ale żadna ze stron nie podejmuje wysiłków w celu 
nawiązania jakiegokolwiek kontaktu.
2. Świadkowie dostrzegają ufonautów i próbują w minimalnym stopniu nawiązać werbalny lub 
wizualny (gesty) kontakt.
3. Typowo "braterski" - w którym obie strony roztrząsają problemy filozoficzne i inne, oraz w 
którym   Przybysze   obiecują   pomoc   w   ukierunkowaniu   nas   na   bardziej   psychicznie   atrakcyjny 
poziom bytu.

background image

0   ile   pierwszy  schemat   spotkań   jest   ogólnie   akceptowany  z   wiarygodnością,   drugi   z   pewnym 
niedowierzaniem,   to   trzeci   jest   niemal   całkowicie   pomijany   przez   ortodoksyjnych   i 
nieortodoksyjnych ufologów (nawet w tym towarzystwie zdarzają się twardogłowi!), jako coś po-
średniego pomiędzy wygłupem a niesmacznym żartem - nawet niezamierzonym! „Mamy tu kilka 
(opowieści   kontaktowców),   które   jeżeli   zostaną   dobrze   zbadane,   mogą   -zostać   całkowicie 
udowodnione jako prawda.” - stwierdził Jerome Clark, ufolog, który poświęcił wiele czasu wgryza-
jąc się w tajemnicę kontaktów z ufonautami. „Niestety te opowieści potrzebują drobiazgowych 
szczegółów, aby mogły być rozpracowane, - ale nawet jeżeli nie są one kompletne, to i tak stanowią 
długo oczekiwany dowód, prowadzący do złamania i rozwiązania tajemnicy Niezidentyfikowanych 
Obiektów La tających.”
W jego artykule „The Meaning of the Contact” („British Flying Saucer Review”, nr. z września i 
października 1965 r.) Clark twierdzi, że ufonauci chcą przeprowadzić swe operacje w sekrecie i 
dlatego oni przebywają wielkie odległości i lądują w miejscach odległych od ludzkich siedzib i 
ludzkich (jakże ciekawych) oczu. Obserwacje NOL-i i ich załóg, które dane nam było sporządzić, 
są jedynie incydentalne i okazjonalne. To oczywiste - Oni nie życzą sobie poznania ich prawdziwej 
natury i celu pobytu na Ziemi.
Clark przypuszcza więc, że kontaktowcy zostali wykorzystani w dwóch celach: 
1.   Kontaktowcy   są   narzędziem   Kosmitów,   użytym   w   celu   odstraszenia   Ziemian   od   NOL-i   i 
ufonautów. 
2.Wprowadzenie w błąd tych, którzy interesują się działalnością NOL-i i ich Pasażerów (załóg) na 
Ziemi, poprzez propagowanie dezinformujących bredni. Vide opisane powyżej wydarzenia z 1896-
1897 r.
Krótko mówiąc kontaktowcy stanowią „kosmiczny straszak” oraz „kosmiczną zasłonę dymną” i 
zarazem   „kosmiczną   bombę   dezinformacyjną”.   Cóż   więc   jest   prawdziwym   celem   działalności 
ufonautów na naszej planecie? Clark wątpi w to, że są oni najeźdźcami, choć musiał uczciwie 
przyznać tak jak większość ufologów, że Nie mamy pojęcia dlaczego ten kontakt istnieje, ale to 
oczywiste że on jest!
ROZDZIAŁ 3 – Rozwijanie kontaktów z Obcymi Cywilizacjami.
W 1974 roku świat został zaszokowany informacją, podaną przez młodego szkockiego astronoma 
Duncana   Lunana,   który   rzekomo   rozszyfrował   posłanie,   wysłane   do   Ziemi   z   innego   systemu 
słonecznego.   Lunan   nie   puścił   tej   sensacyjnej   historii   do   prasy.   Opublikował   ją   w   biuletynie 
Brytyjskiego   Towarzystwa   Międzyplanetarnego,   zwanym   "Space   Flight".   Zgodnie   z   hipotezą 
Lunana  bezludny  próbnik,  który  umieszczono  na  wokółksiężycowej  orbicie  pomiędzy 15  a   13 
tysiącami lat temu, przekazywał to posłanie w okresie trudnym do określenia, gdzieś w latach 20-
tych   naszego   stulecia.   Satelita   ten   został   umieszczony   stosunkowo   niedaleko   nas   przez 
mieszkańców planety, która jest z kolei satelitą gwiazdy, znanej nam jako Epsilon Booti (Wolarza) - 
e-Boo.

[34]

 Lunan zdeszyfrował depeszę w ten sposób:

Początek tutaj. Nasz dom - Epsilon Booti, która jest gwiazdą podwójną. Żyjemy na szóstej planecie 
z siedmiu, licząc od słońca, które jest większym od drugiego. Nasza szósta planeta ma jeden księ-
życ. Nasza czwarta planeta ma trzy. Nasza pierwsza i trzecia planeta mają po jednym. Nasz próbnik 
jest na pozycji gwiazdy Arktur, umieszczonej na naszej mapie.

[35]

Leonard Carter, sekretarz BTM podał do wiadomości, że Epsilon Booti znajduje się w odległości 
103 milionów lat świetlnych od Ziemi.

[36]

 Próbnik zaś znajduje się w odległości ok. 27.000 km od 

Ziemi   i   został   tam   umieszczony   ok.   13.000   lat   temu.   Jak   wszystkim   wiadomo,   radioecha 
przyjmowane są od lat 20-tych, ale nie wyjaśniono całkowicie ich pochodzenia. 
Oczywiście hipoteza ta spotkała się ze sprzeciwem nawet nieortodoksyjnych uczonych. Jego raport 
w „Space Flight” wskazuje na fakt, że próbnik transmituje fale wtedy, gdy jest trafiany falami 
radiowymi, wysyłanymi z Ziemi, o szeroko-spektralnym zakresie.

[37]

background image

Jeden   z   czołowych   amerykańskich   radioastronomów   prof.   dr   Ronald   Bracewell   powiedział,   że 
odnosi się z rezerwą do lunanowskiej interpretacji radiosygnałów, ale nie można jej całkowicie 
odrzucić. Bracewell wniósł podobną teorię wyjaśniającą radioecha obserwowane w latach 1927, 
1928 i 1934 dodając, że zamierza wymieniać z Lunanem wyniki badań w ciągu paru lat.
W czasie Międzynarodowej Konferencji Naukowej w Biurakanie (Armenia), która zgromadziła 
wielu luminarzy nauki w 1971 roku, spekulowano na temat ziemskiej interakcji w międzygwiezdne 
życie i vice-versa, co upodobniło konferencję do zjazdu pisarzy science-fiction. A oto tematyka tej 
konferencji, podana w formie pytań i zagadnień:
- Czy nasze życie pochodzi z Ziemi, czy też z Kosmosu? Czy kiedykolwiek Ziemię skolonizowano 
przez istoty pozaziemskie? Czy moglibyśmy podobnie kolonizować inne planety?
- Czy Ziemia stanowi „kosmiczne ZOO” z człekokształtnymi na wolności?
- Czy komunikacja z nami jest zabroniona ze względu na naszą ekonomię, biologię, itd. itp.?
- Czy jesteśmy tylko królikami doświadczalnymi w laboratoriach Innych?
Jednym z najbardziej intrygujących pytań było: Czy Oni także podejmują jakieś wysiłki w celu 
nawiązania z nami kontaktu?

[38]

 Ależ tak! – pewne fakty wskazują na takie próby! 

W październiku 1973 roku, Samuel Kaplan z Uniwersytetu w Gorki

[39]

zarejestrował serię zakłóceń 

radiowych, które nie mogły pochodzić z żadnej ziemskiej radiostacji. 
Amerykańscy astronomowie i radioastronomowie są nadzwyczaj ostrożni w formułowaniu takich 
sądów. Wskazują oni na fakt, że jak dotąd nikt na terenie USA nie wyłapał żadnych radiosygnałów 
pochodzących z głębokiego Kosmosu. Gdyby takie sygnały były emitowane, to z całą pewnością 
nasza   –   tj.   ziemska   –   sieć   radioodbiorników   z   łatwością   by   je   wychwyciła.   Z   drugiej   strony 
musiałyby to być bardzo silne radioźródła, bowiem słabsze sygnały zostałyby z całą pewnością 
wytłumione przez nasze radiostacje. Chociaż z kolei wojskowi amerykańscy i rosyjscy odrzucają 
wszelkie oskarżenia amerykańskich uczonych, obwiniających amerykańskie i rosyjskie

[40]

 satelity 

wojskowe o „komunikaty z innych planet”. Ale tak czy siak, nikt nie wie, kogo winić o nieznany 
przekaz radiowy, który zakłócił głos astronauty Gordona Coopera w czasie lotu w Faith-7, w dniu 
15 maja 1963 roku, kiedy to Cooper dokonywał swego 4. przelotu nad Hawajami. W tym miejscu 
transmisja jego głosu została przerwana przez kogoś wołającego coś w „nieznanym obcym języku”. 
A wszystko to na kanale łączności zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla personelu latającego i 
kosmicznego NASA., która zarejestrowała ten przekaz. Jak dotąd, nikt nie rozszyfrował jego treści i 
nie zidentyfikował miejsca jego nadania...
John Keel stwierdził, że najbardziej masowy radiowy przekaz zarejestrowano w 1958 roku. Było to 
przyjacielskie   ostrzeżenie   przed   próbami   jądrowymi   oraz   apel   o   odrzucenia   wrogości   między 
narodami. Keel pisze:
...   3   sierpnia   1958   roku   radioamatorzy   na   całym   terytorium   USA   zgłosili   złapanie   dziwnej 
radiostacji,   która   nadawała   na   międzynarodowym   paśmie   75   m.   Damski   głos   podający   się   za 
niejaką Decomę z planety Jowisz ostrzegał swoich słuchaczy, że amerykańskie próby jądrowe mogą 
sprowadzić na nasz świat okropne nieszczęścia. Przemawiała ona przez 2,5 godziny po angielsku, 
niemiecku,   norwesku   i   własnym   języku,   który   opisano   jako   muzykalne   kwilenie.   Był   to 
najsilniejszy sygnał, jaki kiedykolwiek przechwycono. Słyszało go wiele osób. Telefonowano i nim 
do   krewnych   przyjaciół   w   innych   stanach.   Wszędzie   było   to   samo.   A   FCC   zaprzeczyła 
wszystkiemu...

[41]

Jesienią   1956   roku   pewien   inżynier   jednej   z   firm   elektronicznych   w   Cedar   Rapids,   IA, 
zatelefonował do swego przyjaciela Ray’a Clarka i zapytał, czy może mu przynieść taśmę, którą 
nagrał poprzedniego wieczora. Ray relacjonował:
Wyglądało   to   tak,   jakby   Ich   szukacze   (skanery)   mogły   wyłapać   każdy   sygnał   z   Kosmosu. 
Zrozumiałem to samo, co ów inżynier, że Oni mówią do nas z miejsca położonego o setki tysięcy 

background image

mil od Ziemi. Oni przemawiali do nas niemal dwie godziny. Głos był bezpłciowy, bezosobowy, 
prawie   mechaniczny.  To,  co   on  mówił   było   ciekawe   i   wartościowe.   Czasami   przypominało   to 
wersety   z   »Upaniszad«   lub   prozę   przypominającą   skojarzenie   pomiędzy   »Kahlil   Gibran«   a 
»Bhagavadgitą«, co także zawierało uniwersalne prawdy. W parę nocy później znów zadzwonił do 
mnie telefon. Znajomy inżynier powiedział, że znów odbiera tą dziwną audycję. I wtedy udało mi 
się dostrzec tego NOL-a lecącego na niebie. Miał on średnicę około ⅓ średnicy Księżyca.

[42]

NOL 

poruszał się zygzakiem od horyzontu po horyzont - widziałem, jak zrobił to on 6 razy, a potem 
gwałtownie przyspieszył i znikł z widoku. Następnego dnia radio i gazety podały wiadomość, że 
poprzedniej   nocy   błądzący   meteor   spowodował   zakłócenia   w   łączności   telefonicznej.   Firma 
elektroniczna z Cedar Rapids śledziła go, jak również stacje radiolokacyjne w Omaha i Davenport. 
Najdokładniej, jak to było możliwe ustalono odległość – wynosiła ona niemal 4.800 km od Ziemi. 
Oczywiście nie napisano tego, że ten »błądzący meteor« był także »gadającym metapsychicznym 
meteorem«...
Cała ta afera jest reminiscencją tego, co napisał Lunan, że obce cywilizacje mogłyby umieścić swe 
satelity komunikacyjne w pobliżu Ziemi wiele, wiele wieków temu. A z drugiej strony czy istnieje 
możliwość, że obce cywilizacje umieściły swoje bazy na naszym naturalnym satelicie? Na zdjęciu 
zrobionym   w   dniu   22   listopada   1966   roku,   przez   sondę   Lunar   Orbiter   2,   a   przedstawiającym 
fragment   powierzchni   Księżyca,   zauważono   dziwne   iglice,   których   tam   przedtem   nie   było. 
Rzecznik NASA oświadczył, że na terenie o rozmiarach 250 x 170 m znajduje się 6 iglic, których 
wielkość jest oceniana na 13-25 m wysokości i 17 m szerokości u podstawy.

[43]

  Jedna z nich 

wygląda,   jak  pomnik  Waszyngtona  –  oświadczył  rzecznik  NASA  Jet   Propulsion  Laboratory w 
Pasadenie, CA, - zaś niektóre z mniejszych przypominają stożek lodów. Są to małe, białe punkty, 
które rzucają długie cienie. Na zdjęciu znaleźliśmy 6 takich punktów i cieni: dwa duże i cztery 
małe. Wyglądają, jak jakiś układ antenowy. 

[44]

Jeżeli te dziwne formacje są masztami antenowymi, to oznaczałoby, że te konstrukcje są dowodem 
na działalność inteligentnych istot na powierzchni Srebrnego Globu. 
A jaki będzie wygląd naszych kosmicznych kuzynów? Jacy Oni będą??? Miliony pytań. Wydaje mi 
się, że na niektóre z nich można dać odpowiedź. Naukowcy zgadzają się z tym, że inteligentne 
formy życia muszą odpowiadać pewnym generalnym warunkom. A więc 10 – istota musi oddychać 
powietrzem atmosferycznym. 20 – istota taka nie może być większa od człowieka, ale może być od 
niego o wiele mniejsza. Działa tutaj prawo stosunku objętości do powierzchni ciała oraz jego masy. 
Działają tutaj prawa biologii i biofizyki – tak zatem rozrost ciała musi doprowadzić do zwiększenia 
jego masy, a co za tym idzie, do wzmocnienia mięśni, kości szkieletu, itd. 
I   dalej:   30   –   podstawowe   prawa   biologii   eliminują   trzyokie   i   pięciouszne   istoty   żywe.   Tylko 
widzenie   dwuoczne   ma   największe   szanse   bytu   na   naszym   świecie,   bo   pozwala   na   widzenie 
stereoskopowe – przestrzenne. Logika konstrukcji biologicznych nie znosi nadmiaru (vide casus 
dinozaurów), jak i niedomiarów (vide także dinozaury). To nie jest taki paradoks, jak wygląda na 
pierwszy rzut oka – pomimo nadmiaru masy ciała, dinozaury miały niedomiar inteligencji, co nie 
pozwoliło im na szybkie przystosowanie się do zmieniających się warunków życia w zmiennym 
środowisku, co atoli nie wchodzi już w zakres tej pracy.

[45]

Dodatkowe oczy wprowadzałyby niepotrzebny „szum informacyjny” do mózgu. Podobnie sprawa 
wygląda z uszami. Jedno ucho uniemożliwia zlokalizowanie źródła dźwięku, za to dwoje uszu 
działa jak pelengator. Pozwala to na dokładnie namierzenie źródła dźwięku. Poza tym, wydaje się 
być   oczywistym,   że   oczy   i   uszy   powinny   znajdować   się   w   czaszce   lub   innym   „pojemniku 
mózgowym” istoty, a to ze względu na maksymalne skrócenie drogi dosyłu impulsów nerwowych 
do mózgu, co ma ogromne, jak nie decydujące znaczenie w walce o byt.
Istota taka musi posiadać odpowiedniki naszych rąk i nóg. Wiadomo – musi w jakiś sposób się 
poruszać i wykonywać różne czynności. Para rąk z pięcio- lub wielostawowymi palcami jest na 
pewno bardziej użyteczna od macek

[46]

, pazurzastych łap czy innych potworności, którymi raczą 

nas pisarze science fiction. 

background image

Różne są poglądy na temat działalności NOL-i . Niestety, ufolodzy przestrzegają nas przed inwazją, 
niewolnictwem i w ogóle dezintegracją Ludzkości. Inni zaś przypuszczają, że Oni przygotowują 
tutaj wielką czystkę i przygotowują nas do tego. Sceptycy zaś pytają: dlaczego każdy Superintelekt 
miałby kłopotać się o naszą, najeżona broniami masowej zagłady, błotnistą kulę, zawieszoną gdzieś 
w Kosmosie na peryferiach Galaktyki?...
ROZDZIAŁ 4 – LGM – Ufonauci czy trędowaci? 
Ciekawa sprawa: wielu z tych, którzy zaliczyli spotkanie z Ufonautami stwierdziło, że ci ostatni 
porozumiewali się miedzy sobą językiem, który brzmi jak chiński. Wielu innych stwierdziło, że 
istoty te mówią po angielsku (lub w ojczystym języku delikwenta)

[47]

, lub mówią bardzo śpiewnie 

albo, według innych relacji – Ufici śpiewali do nich.

[48]

4.1. Kilku małych Chińczyków.
Dnia 17 lipca 1967 roku, grupa francuskich dzieci wyszła z wioski Arc-Sous-Cicon, krótko po 
godzinie   15.   na   spacer   wśród   pól   poprzecinanych   rzędami   krzewów.   Dzieci   szły  pod   górę   po 
łagodnym stoku w kierunku małego lasu sosnowego, gdy naraz jedna z dziewczynek, która szła 
przodem, odwróciła się i pobiegła w stronę domu tak szybko, jak tylko mogła. Powiedziała matce, 
że przestraszyła się „kilku małych Chińczyków”, którzy siedzieli za krzakami, a jeden złapał ją za 
nogę z zamiarem porwania jej. W parę chwil później, dwie nastoletnie dziewczyny opowiedziały o 
tym, jak jakaś dziwna istota uciekała przed nimi biegnąc od krzaka do krzaka. Stworzenie to było 
ubrane w krótką kurtkę i poruszało się wyraźnie prędzej , niż zwykły człowiek w takich warunkach. 
Słyszały także, jak istota mówiła coś w „dziwnym, śpiewnym języku”.
4.2. Przygoda Rosy Lotti.
40-letnia Rosa Lotti mieszkała na małej farmie położonej w lesistej okolicy koło Cenniny, wsi w 
pobliżu miasteczka Bucine, prowincja Arezzo, Włochy. W dniu 1 listopada 1954 roku, ta matka 
czworga   dzieci   miała   spotkanie   z   dwoma   małymi   istotami,   które   wyszły   jej   na   spotkanie   z 
niewielkiego   pojazdu.   Około   godziny   06:30,   Rosa   niosła   bukiet   kwiatów   na   ołtarz   Madonny 
Pellegriny.   Naraz   zauważyła   ona   beczkowaty   obiekt,   który   natychmiast   przykuł   jej   uwagę. 
Wyglądał on, jak dwa połączone ze sobą dzwony. Długość NOL-a wynosiła około 2 m. W pewnym 
momencie z dziwnego pojazdu wynurzyły się dwie istoty. Wyglądały one, jak „mężczyźni, ale o 
wzroście   dziecka”.   Ubrani   oni   byli   w   jednoczęściowe   stroje   koloru   szarego,   które   szczelnie 
okrywały   ich   ciała,   łącznie   ze   stopami.   Do   kołnierzy   mieli   poprzypinane   jakieś   przyrządy   z 
guzikami   w   kształcie   gwiazdek.   Twarze   były   widoczne,   mimo   okrywających   głowy   hełmów. 
LGM

[49]

 byli bardzo ożywieni i rozmawiali ze sobą językiem, który Rosa określiła jako podobny 

do chińszczyzny, jako że padało tam wiele słów takich, jak : liu, lai, loi czy lau. Ludziki miały 
wielkie, inteligentne oczy. Rysy twarzy, według jej oświadczenia, były „normalne”, ale ich górne 
wargi   były  uniesione   lekko   ku   górze,   co   sprawiało   wrażenie   uśmiechu   i   odsłaniały  one   duże, 
szerokie zęby. Dla wieśniaczki, jaką była Rosa, te ich dziwne usta wyglądały jak królicze.

[50]

 Ten, 

który wyglądał na starszego, usiłował nawiązać z nią kontakt. Wygląd i zachowanie humanoidów 
przeraziły jednak Rosę, a zwłaszcza nagłe zniknięcie pojazdu i jego załogi, i nie tylko, ale o tym za 
chwilę.   Oczywiście   Rosa   opowiedziała   całą   historię   wioskowemu   karabinierowi,   księdzu   oraz 
ludziom, którzy znali ja jako osobę zrównoważoną i „nie szerzącą głupich plotek”. 
Po 18 latach, włoska grupa ufologiczna odwiedziła Rosę Lotti i w rezultacie tej wizyty sporządzono 
raport - w miarę dokładny – w którym określono to zdarzenie jako typowe, wręcz klasyczne CE3. 
Opisując ten incydent we „Flying Saucer Review

[51]

  Sergio Conti stwierdza, że Rosa nie czuła 

strachu w czasie całego CE. Przestrach odczuła potem, kiedy jedna z istot stworzyła przyrząd, który 
wydał się jej podobnym do aparatu fotograficznego. Oczywiście nie chciała, by robiono jej zdjęcia. 
Conti dodaje, że Obcy wytworzyli stan uspokojenia u Rosy – trankwilizację – którą zaobserwowano 
również w czasie innych CE3.

[52]

 Wygląda na to, że atawistyczne lęki manifestują się w nas wtedy 

i tylko wtedy, gdy widzimy obiekt (w tym przypadku NOL) z daleka. Psychiczne niepokoje znikają 
w czasie spotkania i kontaktu z „gośćmi” . Tak właśnie wyglądało w wielu przypadkach, na które 

background image

powołuje się Conti . W czasie lądowania NOL-a i „desantu” Obcych , świadkowie byli w stanie 
paniki graniczącej z szokiem lub stuporem. Ale kiedy istoty zbliżają się do delikwenta, świadek 
doświadcza   stanu   uspokojenia,   zwłaszcza   gdy   porozumiewają   się   z   nim   werbalnie   lub 
telepatycznie. Kiedy istoty z powrotem oddalają się do NOL-a, świadkowie na powrót odczuwają 
k.

[53]

 

Taka sekwencja stanów emocjonalnych: lęk – spokój – lęk, leży w ścisłym związku z tym, że 
Ufonauci są w stanie transmitować uczucie uspokojenia tylko w niewielkim zasięgu. Być może jest 
to   uzależnione   w   większym   stopniu   od   aury   (ciała   astralnego)Przybyszów,   niż   kontaktu 
telepatycznego, który można nawiązywać na duże odległości.
Rosa Lotti przekazała także opis dziwnego pojazdu w czasie przeprowadzenia z nią wywiadu-
ankiety   w   20   lat   później:   W   szerszej   części   pojazd   miał   dwa   iluminatory   umieszczone   po 
przeciwległych stronach środka, zaś w centrum, pomiędzy nimi, znajdowały się małe drzwi (właz, 
luk),   które   były   otwarte   tak,   że   mogłam   zajrzeć   do   środka.   Zauważyłam   dwa   małe   foteliki 
umieszczone oparciami do siebie w ten sposób, że siedzący mieli te iluminatory przed sobą.
Rosa zaprzeczyła temu, iż usta – a raczej wargi - tych istot były wywinięte, pamięta, że były one 
najzupełniej „normalne”. Poza tym, wbrew doniesieniom prasowym, tajemniczy obiekt znikł nie w 
czasie ucieczki Rosy z miejsca zdarzenia, a w momencie, gdy tylko odwróciła głowę na krótki 
moment. W tym właśnie króciutkim momencie obiekt znikł tak, jakby się rozpłynął w powietrzu.
Conti pisze, że obecnie istnieje cała zintegrowana sieć zeznań naocznych świadków obejmująca 
zarówno najniższe, jak i najwyższe warstwy społeczeństwa, od murarzy i studentów i robotników 
do urzędników sądowych, którzy potwierdzają relację Rosy i fakt lądowania dziwnego obiektu w 
Cenninie krytycznego dnia, o godzinie 06:30. 
4.3. Spotkanie z Obcymi na Réunion.
Wyspa Réunion znajduje się na Oceanie Indyjskim, pomiędzy Mauritiusem a Madagaskarem. W 
dniu 31 lipca 1968 roku, o godzinie 09:00 zaobserwowano tam przelot NOL-a. Obserwuje się je 
codziennie na całym świecie i widzą je tysiące (jak nie miliony) ludzi, co nikogo nie dziwi, ale w 
tym przypadku chodziło o coś naprawdę ekstra.
31-letni rolnik M. Luce Fontaine oświadczył, że przebywając na małej polance w akacjowym lasku, 
gdzie zrywał trawę dla swych królików, zauważył on owalny obiekt, który unosił się nad ziemią na 
wysokości 4-5 m i w odległości 20 m od niego. Zewnętrzna krawędź tego, co można było nazwać 
„kabiną”   czy   „kokpitem”   była   ciemnoniebieska,   natomiast   sama   „kabina”   wydawała   się   być 
jaśniejsza i błyszcząca, jak ekran. Obiekt posiadał dwa metalowe wsporniki: powyżej i poniżej 
„kabiny”. 
Fontaine   jest   ożeniony   z   nauczycielką,   ma   dzieci   i   znany   jest   jako   osoba   ciężko   pracująca   i 
uczciwa. Oświadczenie Fontaine’a zawiera także jeden niezmiernie ciekawy punkt, a mianowicie – 
we wnętrzu „kabiny” dostrzegł on dwie istoty zwrócone plecami do niego. W pewnym momencie 
ten siedzący po prawej odwrócił się i spojrzał na Fontaine’a. Ten ostatni określił jego wzrost na 90 
cm. Istoty były ubrane w jednoczęściowe stroje i hełmy. 
Tak   więc   obaj   obrócili   się   plecami   do   mnie,   a   potem   nastąpił   błysk   tak   silny,   jak   od   łuku 
elektrycznego. Wszystko wokół mnie zbielało od błysku. Poczułem silne gorąco i silny podmuch 
wiatru, a w parę sekund później niczego tam już nie było.

[54]

 

Po zniknięciu obiektu, Fontaine obejrzał sobie dokładnie teren, nad którym obiekt zawisł, ale nie 
znalazł żadnych śladów pobytu NOL-a na ziemi, co zresztą nie było czymś dziwnym, bowiem 
obiekt wisiał na wysokości 4-5 m nad gruntem.
Fontaine opowiedział wszystko najpierw swej żonie, a potem policji – ale nikt mi nie uwierzył - jak 
skomentował   to   reporterowi   z   „Lumiéres   dans   la   Nuit”   –   francuskiego   czasopisma,   którego 
reporterzy   przeprowadzili   z   nim   wywiad.   Nazajutrz   rozpoczęło   się   formalne   śledztwo,   które 
prowadzili   dwaj   oficerowie:   kpt.   Maljean   (żandarmeria   z   St.   Pierre)   i   kpt.   Legros   (Obrona 

background image

Cywilna),   którzy   przybyli   na   miejsce   zdarzenia.   Stwierdzono   podwyższony   stopień 
radioaktywności na tym terenie oraz na odzieży Fontaine’a. Zgodnie z raportem kpt. Legrosa, na 
miejscu   zdarzenia   znajdowało   się   8   punktów,   w   których   radioaktywność   była   wyższa   od   tzw. 
promieniowania tła i wynosiła 16 mR/h – bardzo niewiele

[55]

, co jednak wskazywało na to, że 

jednak „coś” tam było. Jedynym wytłumaczeniem tak niskiego poziomu radioaktywności było to, 
że pomiary przeprowadzono w 10 dni po tym CE, a poza tym w ciągu tej dekady padały silne 
deszcze.

[56]

 

W tym czasie obserwowano także pojawienie się NOL-a na tym terenie oraz – a było to 11 sierpnia 
– nad Mauritiusem. Opisywano ten obiekt jako CNOL, który wyglądał podobnie, jak ten z Réunion. 
Dla tych, którzy wierzą, że NOL–e mogą być tylko solidnymi, metalowymi pojazdami sugestia, iż 
NOL może po prostu zniknąć jest nie do przyjęcia. Jednak raporty o nagłym pojawieniu się i 
znikaniu   NOL-i   powtarzają   się   tak   często,   że   musimy   przyjąć   taką   możliwość,   iż   NOL   jest 
obiektem   nie   tylko   materialnym.

[57]

  Jeżeli   UFO   pobiera   energię   z   nieznanych   źródeł,   to   w 

konsekwencji   tego   NOL  albo   wisi   w   powietrzu,   albo   gotuje   się   do   odlotu.   Zawsze   w   takich 
przypadkach dostrzega się delikatne świecenie. Światło to jest zbliżone do promieni UV, względnie 
innych,   niewidzialnych   dla   nas,   ale   dostrzegalne   dla   naszych   aparatów   fotograficznych,   kamer 
wideo i innych przyrządów

[58]

  promieniowań – np. X, IR czy g. Inną teorią, która tłumaczy ten 

pojawiający   się   bądź   znikający   fenomen   jest   używanie   przez   NOL-e   przestrzenno-czasowego 
continuum, jako kanału transportowego, umożliwiającego odbywanie podróży na wielkie odległości 
w zerowym czasie .

[59]

4.4. Spotkanie na narciarskim stoku.
Z wysp Oceanu Indyjskiego przenieśmy się do Finlandii. [...] zdarzenie to miało miejsce późnym 
popołudniem dnia 7 stycznia 1970 roku, w lesie, niedaleko wioski Imjärvi w południowej Finlandii. 
Krytycznego dnia dwaj świadkowie zdarzenia: trzydziestoparoletni rolnik Esko Viljo oraz 36-letni 
leśniczy Aarno Heinonen jeździli na nartach. Obu tych ludzi scharakteryzowano jako atletycznych i 
zatwardziałych   abstynentów.

[60]

  W   czasie   małej   przerwy   w   jeździe   usłyszeli   naraz   dziwny, 

bzyczący odgłos i ujrzeli coś, co opisali jako bardzo silne światło na niebie. Bzyczenie stało się 
intensywnym, zaś samo światło nagle się zatrzymało i naraz otoczyło się czymś w rodzaju mgiełki 
o kolorze jasnoszarym. Mgiełka ta pulsowała w takt pulsacji światła. Ze szczytu utworzonej w ten 
sposób   chmurki   wydobywały   się   kłęby   dymu.   Obaj   świadkowie   w   zdumieniu   obserwowali   to 
zjawisko. Chmura opuściła się na wysokość około 150 m, co pozwalało dostrzec jej wnętrze. Obaj 
mężczyźni zauważyli tam metaliczny obiekt o około 3-metrowej średnicy. Na dolnej części obiektu 
zauważyli oni trzy półkule i środkową tubę. Tymczasem ów NOL wisiał w powietrzu i wydawał 
dziwny   dźwięk.   Po   pewnym   czasie   NOL  opuścił   się   niżej   i   zawisł   na   wysokości   3-4   m   nad 
poziomem gruntu, i wtedy przestał bzyczeć. Był tak blisko – opowiadał Heinonen, - że mogłem 
dosięgnąć go kijkiem.

[61]

 Nagle pojazd wyemitował z tuby promień światła, tworząc na ziemi krąg 

świetlny. Promień ten mierzył około 1 m średnicy. W tym czasie na cały ten teren opuszczała się 
dziwna, szaro-czerwona mgła. Opowiada Heinonen:
Nagle poczułem, jak jakaś siła odciąga mnie do tyłu. Cofnąłem się o krok do tyłu i w tym samym 
czasie zobaczyłem tą istotę. Stała ona w strumieniu światła i trzymała w ręku czarne pudełko. 
Później Heinonen powiedział, że pudełko to miało okrągły otwór, z którego wydobywało się żółte, 
pulsujące światło. 
Istota ta miała około 90 cm wzrostu i bardzo cienkie ręce i nogi. Jej twarz była blada jak wosk. Nie 
zauważyłem jej oczu, ale jej nos był dziwny – wyglądał jak haczyk, a nie nos. 
W swej relacji stwierdza on także, iż jej uszy były bardzo małe i przyciśnięte do czaszki. Istota była 
ubrana w kombinezon w kolorze jasnej zieleni, a jej buty były ciemnozielone. Palce były zaciśnięte 
jak szpony wokół czarnego pudełka. Zaś Viljo dodał, że istota stała w jasnym świetle i lśniła jak 
fosfor,   ale   jej   twarz   była   bardzo   blada.   Jej   ramiona   były   cienkie   i   chude   jak   u   dziecka.   Nie 
widziałem szczegółów jej ubioru, pamiętam tylko, ze był zielonkawego koloru. Viljo także opisał tą 

background image

istotę jako stworzenie raczej niskie, poniżej metra wysokości i bardzo chude.
W   chwili,   gdy   dwaj   ludzie   obserwowali   istotę,   ta   wycelowała   otwór   pudełka   w   Heinonena. 
Pulsujące światło było bardzo jasne, prawie oślepiające. Jednocześnie mgiełka otaczająca NOL-a 
zgęstniała,   a   z   oświetlonego   kręgu   strzeliły   wielkie   iskry.   Metrowe   błyskawice   miały   kolor 
czerwony,   zielony   i   purpurowy,   które   uderzyły   w   ludzi,   czego   nie   odczuli.   Mgła   zgęstniała   i 
świadkowie stracili z oczu NOL-a i istotę z jej promieniem świetlnym. W czasie trwania tego 
incydentu obaj mężczyźni nie mogli mówić do siebie. I dalej relacja Vilio:
Nagle krąg światła na śniegu przygasł. Promień świetlny powędrował drżąc jak płomień w stronę 
tuby NOL-a. Jednocześnie dziwna mgła się rozproszyła i powietrze znów było czyste.
Po dwóch minutach od rozproszenia się mgły, Heinonen poczuł, że prawa strona jego ciała stała się 
nieczuła do tego stopnia, że kiedy chciał zrobić krok do przodu, to przewrócił się. 
Byłem zwrócony prawą strona do światła. Miałem zraniona prawą nogę, ale nie czułem niczego od 
stopy w górę. Nie mogłem się podnieść, chociaż próbowałem kilka razy – powiedział Heinonen. 
Odpiął narty, a Vilio pomógł mu iść do wsi, do domu jego rodziców, gdzie powiedział, że nie czuje 
się   całkiem   dobrze.   Heinonen   z   trudnością   oddychał,   bolała   go   głowa,   czuł   bóle   w   plecach, 
ramionach i nogach. Później dostał silnych torsji. Wydalony przezeń mocz miał kolor czarnej kawy. 
Wezwano   lekarza   –   dr   Pauli   Kajanoja,   który   stwierdził   znaczny   spadek   ciśnienia   krwi,   co 
wskazywało na szok, w związku z czym zaaplikował pacjentowi środki uspokajające i nasenne. 
Jednak   symptomy   nie   ustawały.   Heinonen   był   tak   osłabiony,   że   nie   mógł   chodzić.   Poza   tym 
odczuwał ustawiczne zimno, chociaż nie gorączkował.
14 stycznia, dr Kajanoja odwiedził swego pacjenta po raz trzeci. Mimo uprawiania przez Heinonena 
ćwiczeń   polepszających   krążenie,   symptomy   nie   ustawały,   wobec   czego   lekarz   zabronił   mu 
wykonywania jakichkolwiek prac. W maju Heinonen wciąż czuł się źle – bolała go głowa, żołądek i 
kark. Wciąż nie mógł pracować. Opowiedział także, że kiedy powrócili na miejsce wydarzenia, to 
poczuli   się   jeszcze   gorzej.   Poza   bólami,   Heinonen   miał   okresowe   zaniki   pamięci.   Od   czasu 
incydentu   nie   miał   apetytu.   Przed   incydentem,   Heinonen   cieszył   się   końskim   zdrowiem   i 
doskonałym wzrokiem, a teraz odkrył, że każdy silniejszy błysk światła powoduje łzawienie. 
Viljo tez nie wyszedł cało z tego incydentu, chociaż nie odniósł tak poważnych obrażeń, jak jego 
towarzysz. W godzinę po incydencie jego twarz ściemniała i poczerwieniała. Miał trudności ze 
złapaniem równowagi, stwierdził także osłabienie mięśni nóg. 12 stycznia Viljo odwiedził okulistę 
w sprawie swych zapuchniętych oczu. W dwa dni później udał się do internisty w Heinola, który 
przepisał mu lekarstwa na polepszenie krążenia. W trzy dni później, Viljo odwiedził tego samego 
lekarza, który stwierdził, że jest on zupełnie zdrowy, aczkolwiek Viljo twierdził, że będąc w saunie 
stwierdził   całkowite   zaczerwienienie   skóry   na   całym   ciele.   W   maju   Viljo   napisał   list   do 
szwedzkiego   dziennikarza   nadmieniając   przy  tym,   ze   ludzie,   którzy  odwiedzili   to   miejsce,   też 
chorowali   przez   kilka   dni.   W   swoim   raporcie   o   stanie   zdrowia   obu   mężczyzn,   dr   Kajanoja 
stwierdził, że:
...obaj moi pacjenci przeszli silny wstrząs. Esko Viljo był bardzo czerwony na twarzy i wyglądało 
to na opuchliznę. Obaj sprawiali wrażenie niepoczytalnych. Mówili dużo, szybko i bez sensu. Nie 
mogłem znaleźć jakichś patologicznych zmian u Heinonena. Nie czuł się dobrze, ale była to być 
może   reakcja   żołądkowa   na   szok.   Symptomy,   które   on   opisywał   przypominały   mi   porażenie 
promieniste. Niestety, nie miałem przyrządów, by to stwierdzić. W jego moczu najprawdopodobniej 
znajdowała się krew. W ogóle nie mogłem postawić diagnozy i przepisać właściwych leków. 
Kiedy szwedzki  dziennikarz,  fotograf  i  tłumacz  wraz  ze  świadkami  udali  się na  to  miejsce  w 
czerwcu,   ręce   obu   świadków   i   tłumacza   stały   się   czerwone,   a   Heinonena   rozbolała   głowa. 
Dziennikarz znalazł także dwóch innych świadków incydentu, którzy przyznali, że 7 stycznia, o 
godzinie  16:45,  widzieli  NOL-a  nad  dwoma  narciarzami.  Jednym  z  tych  świadków  była  Edna 
Siitari, żona rolnika z Faistjärvi, wsi oddalonej o 15 km od miejsca incydentu. Drugim świadkiem 
był mieszkaniec wioski Paaso, oddalonej o 10 km, który także widział światło. Ale żaden z tych 

background image

świadków nie kontaktował się z Obcymi

[62]

.

[63]

4.5. „Gleboznawcy” z New Jersey.
Było to pewnej, niezwykle ciepłej nocy styczniowej w roku 1975, kiedy to George O’Barski (lat 
72) wracał do domu z małego drug-store’u, którego był właścicielem. Gdzieś około godziny 02:00, 
O’Barski przejeżdżał przez North Hudson Park, po newjersejskiej stronie rzeki Hudson. W pewnej 
chwili jego samochodowe radio zaczęło odbierać dziwne zakłócenia atmosferyczne.
Zacząłem wsłuchiwać się w radio – opowiadał później O’Barski Tedowi Bloecherowi ankieterowi z 
MUFON – wydobywały się z niego dziwnie wysokie głosy... Wzmocniłem trochę siłę głosu i wiesz 
co? Usłyszałem jakby dźwięk, jakby ktoś coś drapał. A potem radio przestało działać! Niczego nie 
było słychać – rozumiesz?!

[64]

Szyby   samochodu   były   częściowo   opuszczone   z   powodu   niezwykle   ciepłej   pogody.   O’Barski 
zeznał później, że słyszał buczący odgłos podobny do głosu pracującej lodówki i zobaczył coś, co 
podchodziło do lądowania: ten przedmiot unosił się w powietrzu. Opisał on tego NOL-a jako coś 
okrągłego, mającego 10 m średnicy i 2-2,6 m wysokości z kopułką na wierzchu. Sam obiekt był 
ciemny,   miał   jednak   kilka   oświetlonych   iluminatorów   umieszczonych   wokół   korpusu   pojazdu. 
Każde okno miało rozmiary 30 x 120 cm i przedzielała je przerwa o szerokości 30 cm. Poza tym 
O’Barski nie zauważył innych szczegółów poza świecącym pasem biegnącym dookoła pojazdu u 
podstawy kopułki.
NOL przeleciał nad samochodem O’Barskiego i wylądował w odległości około 30 m od niego. 
Określenie   „wylądował”   nie   jest   tu   za   bardzo   na   miejscu,   bowiem   de   facto   NOL  zawisł   na 
wysokości 3 m nad ziemią, a potem opadł na wysokość jakichś 1-1,2 m nad gruntem. O’Barski nie 
był w stanie stwierdzić, czy NOL stoi na jakichś podporach, platformie czy też wisi w powietrzu.
Naraz otworzył się czworokątny właz i po stopniach zeszło w dół 9 lub 11 istot – jak dzieci 
schodzące   po   drabinie   przeciwpożarowej   –   oświadczył   on.   Ufonauci   mieli   1-1,2   m   wzrostu   i 
wydawało mu się, że byli oni ubrani w dziecięce kombinezony noszone na śnieg. Każdy z nich 
nosił hełm, który był okrągły i w kolorze ciemnym, jak Ich ubiór. Istoty miały także rękawice. 
Każdy z nich miał torebkę i coś przypominającego łopatkę. Każda torebka miała przymocowany do 
niej uchwyt . Humanoidzi musieli dobrze znać swoją pracę, gdyż jak wszyscy znaleźli się na ziemi, 
to od razu rozpoczęli kopanie... 
Kopali Oni w kilku miejscach w sąsiedztwie NOL-a, a wykopana ziemię wsypywali do torebek. 
Cała  praca   trwała   nie  dłużej,  niż  2  minuty,  a  potem  humanoidalne  istoty  wspięły się  do  luku 
wejściowego. Pojazd wystartował i znikł z oczu O’Barskiego w ciągu 20 sekund. 
W swej relacji O’Barski stwierdził, że Oni działali tak jak ludzie, a nie jak roboty. I chociaż nie 
widziały go, to czuł on lęk przed Nimi. Po odlocie NOL-a radio i silnik auta zaczęły pracować 
normalnie. Podsumowując swój raport, O’Barski stwierdził, że:
Odkąd mam swój sklep, w ciągu 30 lat niejednokrotnie widziałem ludzi z pistoletami czy nożami. 
Wielokrotnie   odnosiłem   rany,   ale   nigdy   nie   przeżyłem   czegoś   podobnego,   na   widok   czego 
skamieniałem z wrażenia, jak tym razem...
Powinniśmy wreszcie rozważyć i tę myśl, że Ziemia jest odwiedzana przez wielu Przedstawicieli 
obcych cywilizacji. Część z Nich zajmuje się badaniem naszej gleby, analizowaniem jej tak, jak 
nasze   próbniki   robią   to   na   Księżycu,   Marsie   i   innych   planetach.   Inne   zaś   koncentrują   swe 
zainteresowania   na   naszym   duchowym   rozwoju.   Jeszcze   inni   obserwują   całokształt   naszej 
działalności gospodarczej, naukowej, społecznej, itd. godnym podkreślenia jest fakt, że opisy tych 
„gleboznawców”   konsekwentnie   mówią   o   typie   małych   istot,   o   wzroście   90-120   cm.   Istoty  te 
kojarzą się z opowieściami czarowników mówiących o naszych rozumnych kuzynach leczących 
(odtruwających) Matkę Ziemię. I znów podobnie jak u nas, w naszej kulturze istnieją podziały na 
specjalności.   Duchowni   zajmują   się   duszą,   aptekarze   -   lekarstwami,   synoptycy   poświęcili   się 
pogodzie,   itp.,   tak   iż   możliwe   jest,   ze   różne   rodzaje   kosmicznych   ras   interesują   się   tylko   we 

background image

własnym zakresie naszą planetą.
4.6. Humanoidzi w Rockville, (VA).
To spotkanie miało miejsce w dniu 11 maja 1969 roku, około godziny 01:45. 
24-letni   Mike   Luczkowich   właśnie   wracał   do   domu   w   Rockville   z   randez-vous.

[65]

  Właśnie 

przejechał   koło   Rockville   General   Store,   kiedy   w   odległości   14-15   m   od   swego   samochodu 
zauważył coś, co przypominało parę jeleni. Później zorientował się, że obserwuje dwie postacie o 
niskim – 90-120 cm – wzroście. Stworzenia te miały na głowach kuliste hełmy, które przypominały 
piłki   do   koszykówki.   Hełmy  te   otaczały  bladozielone   pasy,   które   odbijały  światła   samochodu. 
Początkowo Istoty te były nieruchome, ale rychło poruszyły się i oddaliły szybkim biegiem na lewo 
od świadka. Gdy dwie pierwsze Istoty znikały z pola widzenia, z prawej strony pojawiła się trzecia, 
która dołączyła do poprzednich.
Luczkowich oświadczył, że Istoty te były ubrane w jasnobrązowe kombinezony, które były nieco 
ciemniejsze u dołu na rękach i na nogach. Nie zauważył on rysów twarzy, a to dzięki baniastym 
hełmom. Spotkanie to było dlań wstrząsem, więc nie mówił o nim nikomu aż do niedzieli. W 
poniedziałek wraz z trzema innymi osobami udał się na miejsce CE. Odnaleźli oni ślady Istot w 
postaci ścieżki wydeptanej na zaoranym polu, a także połamanych gałązek żywopłotu. Ankieterzy 
NICAP przybyli następnego tygodnia, ale na nieszczęście, ślady te zostały zatarte przez upływ 
czasu. Szkoda, że żaden z 4 mężczyzn nie sfotografował śladów, bądź nie udokumentował ich w 
inny sposób.
Tego samego dnia, tj. 11 maja, około północy wracając do domu, 18-letnia Debbie Payne widziała 
owalny, świecący obiekt unoszący się nad jej domem. Niestety, jej towarzysz nie zauważył go, ale 
bliskość   czasoprzestrzenna   tych   dwóch   wydarzeń   może   wskazywać   na   istnienie   związku 
przyczynowo-skutkowego pomiędzy trzema małymi humanoidami, a NOL-em unoszącym się nad 
domem Payne’ów. 
4.7. Incydent w Ohio.
W burzliwą noc 30 marca 1967 roku, David Morris jadąc samochodem do domu w południowej 
części stanu Ohio przeżył swego rodzaju koszmar. Gdzieś około godziny 02:30, Morris osiągnął 
szczyt niewielkiego wzgórza i ujrzał stojący wielki i stożkowaty obiekt w odległości 25-30 m od 
szosy, po jej lewej stronie. Zwolnił więc do prędkości 50 km/h i obserwował dziwny obiekt stojący 
w polu. Miał on 8 m wysokości i około 4 m szerokości u swej podstawy. Naraz uwagę Morrisa 
przykuło coś, co się działo na szosie. W poprzek szosy przebiegało 4-5 jakichś istot wyraźnie 
widocznych w świetle świateł samochodu, ubranych w rodzaj pomarańczowych kombinezonów. 
Morris   zahamował,   ale   nie   zatrzymał   całkiem   samochodu,   wskutek   czego   uderzył   zderzakiem 
jednego „ludzika”. Samochód wpadł w poślizg na mokrej od deszczu jezdni, przejechał ślizgiem 
około 3 m i wreszcie się zatrzymał. Morris złapał za klamkę drzwi, bo jego pierwszym impulsem 
było udzielenie poszkodowanemu pierwszej pomocy, ale nagle błysnęła mu w mózgu myśl: Jeżeli 
zabiłem jednego z Nich, to Oni zabiją mnie!!! Dodał zatem gazu i uciekł z miejsca zdarzenia. 
Później badający to miejsce ankieter oświadczył, że: Wszystko wskazuje na to, że Dave Morris 
mówił   prawdę.   Od   pewnego   czasu   przyjęliśmy   wiele   doniesień,   raportów   i   relacji   o   nocnych 
spotkaniach z pomarańczowymi światłami różnych typów, kształtów i rozmiarów, a zwłaszcza po 
incydencie   Morrisa.   Obecnie   przyjmujemy   analogiczne   doniesienia   o   NOL-ach   w   kolorze 
czerwonym... Ciekawy jestem, jak to się skończy?...
4.8. Obcy na skraju drogi.
20 marca 1967 roku, o godzinie 22:45 EST

[66]

, mężczyzna określany przez Roberta A. Schmidta – 

sekretarza   Pittsburgh   UFO   Research   Institute   –   panem   Ribblesem   poprosił   swą   córkę   Joan   o 
towarzyszenie mu w wycieczce odbywanej domowym VW do przedmieścia miasta Butler, PA, w 
nadziei ujrzenia „powietrznych świecących fenomenów” – czyli  NOL-i, które tam obserwował 
onegdaj.   Odtąd   mieszkał   tylko   o   milę   od   prywatnego   lotniska   i   czekał   ponownie   na   Bliskie 

background image

Spotkanie. 
Krytycznego dnia zaparkowali samochód na jednej z dróg dojazdowych raczej mało uczęszczanej i 
po   kilku   minutach   oczekiwania   ujrzeli   dwa   kuliste   światła.   Świecące   obiekty   początkowo 
wydawały   się   być   dwoma   samolotami   lecącymi   ponad   lotniskiem,   ale   w   taki   sposób,   jakby 
zamierzały lądować na szosie, co potwierdziło się w chwilę później, gdy oba światła zniżyły się nad 
nią i zaczęły zbliżać się do Ribblesów z prędkością około 50-60 km/h. Ribblesowie oczekiwali 
nieuchronnej kolizji, ale nie doszło do niej. Tak czy owak – zdębieli ze zdumienia, a mieli po temu 
powód.
Światła przekształciły się w półkole pięciu postaci, które stały w odległości 5 m od VW. Oboje 
wyskoczyli z samochodu i zza niego przyjrzeli się humanoidom. Schmidt podaje taki opis Istot 
wedle relacji Joan Ribbles:
... Wyglądali zupełnie jak ludzie, ale Ich twarze były zupełnie wyprane z uczuć... Ich oczy – o ile 
można je tak nazwać – miały wygląd poziomych szczelinek... Nie widziałam białek czy tęczówek, 
tylko   te   szczelinki.   Ich   nosy  były  wąskie   i   wydatne,   nie   takie   jak   ludzkie.   Usta   tak   jak   oczy 
przypominały wąskie szpareczki.

[67]

Joan określiła wzrost tych Istot na 167 cm, z tym, że jedna z nich była niższa od pozostałych 
czterech i mierzyła 150 cm. Wszystkie Istoty nosiły płasko zakończone nakrycia głowy. Włosy 
czterech z nich były długie do uszu, natomiast włosy niższej były długie do ramion, co nasunęło 
Joan   myśl   o   tym,   ze   była   to   Istota   rodzaju   żeńskiego.   Cała   piątka   była   ubrana   w   identyczne 
szarozielone   bluzy   i   spodnie.   Skóra   Ich   twarzy   i   rąk   miała   kolor   „przypalonej   skóry”.   Joan 
przyznała potem, że to półkole obserwujących ich Istot „napędziło jej stracha”. 
-   Nie   słyszeliśmy  żadnych   odgłosów   –   zeznała   potem   badającemu   to   wydarzenie   ankieterowi. 
Robblesowie dopadli do samochodu, zapalili silnik i uciekli z miejsca zdarzenia.
Istniała możliwość zapomnienia pewnych szczegółów tego zdarzenia, tak jak w wielu przypadkach 
tego rodzaju, biorąc pod uwagę to, że świadkowie znajdują się w stanie stresu a nawet szoku. 
Jednakże Joan zapamiętała coś, co może być szczególnie ważną rzeczą, a mianowicie: kiedy światła 
zbliżały się do auta, to słyszała ona „chór głosów” sączący się bezpośrednio do jej mózgu, a nie 
uszu.
... Głosy powtarzały: «Nie ruszaj się, nie ruszaj się»! – a kiedy uruchomiliśmy silnik głosy zawyły: 
«NIE  RUSZAJ  SIĘ!!!»  Kiedy  światła   znikły za   nami,   głosy  wreszcie   umilkły.  Mój  ojciec  nie 
słyszał tego tak, jak ja to słyszałam, ale nie jestem tego taka pewna...
4.9. Humanoid w belgijskim ogrodzie.
Od 1947 roku zanotowano wiele incydentów z NOL-ami i humanoidami. Teraz przedstawię jeden z 
rzadkich w Belgii incydentów z humanoidami. Bohaterem tego wydarzenia jest pewien 28-letni 
Belg, którego inicjały brzmią V.M. i który mieszka w Vilvorde, kilka kilometrów na północny-
wschód od Brukseli.

[68]

Pewnej grudniowej nocy 1973 roku, pan V.M. obudził się o godzinie 02:00 i udał się do toalety, 
znajdującej się na małym podwórku za kuchnią. Nie chcąc budzić żony nie zapalał światła, tylko 
wziął latarkę i wyszedł z sypialni. Gdy doszedł do kuchni, usłyszał dziwny hałas, brzmiący jak 
upadek   jakiejś   łopaty  czy szufli.   Jednocześnie   ujrzał  zielonkawe  światło   sączące  się  z   kuchni. 
Wyjrzał przez okno i stwierdził, że jego ogród – zazwyczaj ciemny o tej porze – jest oświetlony 
jakimś   dziwnie   zielonkawym   światłem   przywodzącym   na   myśl   akwarium.   Źródłem   tego 
zielonkawego światła był mały humanoid, a raczej jego ubiór. Miał on normalnie wyglądające ręce i 
nogi, ogólnie proporcjonalne do reszty ciała. Ubiór tej istoty wyglądał na metalizowany, natomiast 
głowę   przykrywał   mu   hełm   z   przewodami   biegnącymi   do   czworokątnego   pojemnika   (?), 
umieszczonego na plecach, od barków do pasa tego stworzenia. Ubiór ten nie miał guzików ani 
eklerów.   Wokół   bioder   Przybysza   znajdował   się   pas,   który   emitował   czerwone   światło   z 
niewielkiego pudełka umieszczonego tam, gdzie zazwyczaj znajduje się klamra. Znajdujący się w 

background image

ogrodzie humanoid obsługiwał urządzenie przypominające odkurzacz lub detektor min. poruszał 
tym urządzeniem nad kupą liści, wykonując wahadłowe ruchy od i do siebie. Obserwując go V.M. 
odniósł wrażenie, że Istota ta ma trudności z poruszaniem się – zataczała się i uginały się pod nią 
kolana.
Nagle V.M. skierował nań strumień światła z latarki, humanoid odwrócił się – widocznie nie mógł 
skręcać szyi i musiał obracać swe całe ciało, by zobaczyć, co ma za sobą. Wtedy V.M. zobaczył, że 
humanoid ma ciemną karnację skóry – poza tym nie widział on ani nosa, ani ust, a jedynie oczy – 
które były owalne – oraz małe, punktowe uszy. Oczy humanoida były wielkie i jasne, z zielonymi 
obwódkami. Źrenice były również owalne i czarne. Stali tak twarzą w twarz. Humanoid podniósł 
swą   drugą   rękę   i   zrobił   znak   „V”   utworzony   przez   środkowy   i   wskazujący   palec.   Następnie 
podszedł do ogrodowego muru i wszedł nań jak mucha – tj. cały czas prostopadle do podłoża – i 
znalazł się na drugiej stronie. Po kilku chwilach ukazała się silna biała aura po drugiej stronie 
ogrodu. Pomimo wiatru rozległ się silny odgłos i spoza muru podniósł się wolno kulisty obiekt, 
który wisiał kilka chwil w powietrzu, a potem odleciał, wydając dźwięk podobny do brzęczenia 
owada.
V.M.   opisując   górną   część   NOL-a   porównał   ją   do   kopułki   lśniącej   pomarańczowo-czerwonym 
światłem. Dolna część świeciła czerwienią, na tle której można było zauważyć trzy inne światełka: 
czerwone,   zielone   i   niebieskie.   Na   platformie   okalającej   NOL-a  V.M.   zauważył   także   dziwny 
emblemat:   czarne   koło   przekreślone   skośnie   żółtym   znakiem   przypominającym   błyskawicę. 
Odlatując NOL pozostawił po sobie świecący ślad, który rozpadł się na małe plamki. 
V.M. nie nawiązał żadnego – werbalnego czy telepatycznego – kontaktu z Istotą, ani nie odczuwał 
lęku.   Nie   odczuwał   także   żadnych   psychofizycznych   dolegliwości   czy   sensacji   po   kontakcie. 
Następnego   dnia   przeszukał   cały   ogród,   ale   nie   znalazł   żadnego   fizycznego   śladu   odwiedzin 
nocnego Gościa. Potem już nigdy nie był trapiony nocnymi odwiedzinami.
4.10. Człowiek-roślina.
To zdarzyło się pewnego pięknego dnia w czerwcu 1968 roku. Jennings Frederick polował na ptaki 
przy pomocy łuku i strzał. Nie ustrzeliwszy niczego wracał z próżną torbą do domu. Głęboko 
zamyślony usłyszał naraz głos jakby szybko puszczonej do tyłu taśmy magnetofonowej. Zgodnie z 
tym, co napisał Gray Barker – głos ten zdawał się mówić: Nie musisz się mnie bać. Chciałbym się z 
tobą porozumieć. Przybywam jako przyjaciel. My wiemy o was wszystko. Przybywamy w pokoju. 
Potrzebuję opieki lekarskiej. Potrzebuję pomocy.

[69]

 

Kto, czy co nadawało tę wiadomość? Czy Frederick słyszał to oczami czy mózgiem? Nagle ukazało 
się coś pół-ludzkiego, długouchego i żółtookiego. To coś miało ręce o trzech palcach o długości 18 
cm. Ciało tego czegoś przypominało łodygę rośliny zarówno w kolorze, jak i w kształcie – było 
zielone.
Początkowo Jennings sądził, że skaleczył sobie rękę o ciernie, ale później zorientował się, że ten 
humanoid (???) zranił jego rękę i wysysał z niej krew! W pewnym momencie oczy stworzenia stały 
się czerwone i przypominały rotujące wściekle pomarańczowe koła. Jennings zahipnotyzowany tym 
stał jak skamieniały. Transfuzja trwała około minuty, poczym Istota – roślina-wampir puściła go i 
oddaliła   się  szybko   na  szczyt   wzgórza,  robiąc  przy tym  kroki  o  długości  8  metrów!   Jennings 
wyprowadzony z transu znów poczuł ból ramienia i udał się do domu. Wkrótce usłyszał buczący 
dźwięk, który nasunął mu myśl, że człowiek-roślina być może startuje swym latającym talerzem 
czy innym pojazdem, w którym tu przybył. Oczywiście w domu powiedział, że poranił rękę na 
ostrokrzewach. Historię o swym CE0 z Obcym opowiedział dopiero po paru miesiącach swemu 
przyjacielowi o nazwisku Barker. 
NOL-e nie były czymś obcym dla rodziny Fredericków. Matka Jenningsa miała też spotkanie w 
czasie, kiedy on był w szkole. Po wyprawieniu męża do pracy i dzieci do szkoły myła talerze po 
śniadaniu.  Od  czasu  do czasu  wyglądała  przez  kuchenne  okno  i  naraz  ujrzała  – jak się  to  jej 
wydawało – dziecko bawiące się na polu pod wzgórzami. Pomyślała, ze dzieciak może dotknąć 

background image

elektrycznego ogrodzenia dla bydła i zdecydowała się ostrzec dziecko przed niebezpieczeństwem. 
Gdy zbliżyła się do niego, to zauważyła, iż nie jest to dziecko, a mała czarna lub ciemnozielona 
Istota, która zrywała trawę i wkładała ją do torebki. Nieco dalej znajdował się talerzopodobny 
pojazd   z   wysięgnikiem   dotykającym   gruntu.   Istota   była   przymocowana   do   NOL-a   czymś,   co 
przypominało kabel. NOL miał 3 m średnicy i 1,6 m wysokości. Był on koloru biało-srebrzystego. 
Poniżej kopułki znajdował się rząd okienek. NOL wirował w kierunku zgodnym z kierunkiem 
ruchu   wskazówek   zegara   i   wydawał   buczący   dźwięk.   Istota   wydawała   się   być   bardziej 
zwierzęciem, niż człowiekiem. Była ona naga, miała małe uszy stojące jak u zwierzęcia i ogon, co 
sprawiało wręcz sataniczne wrażenie. Nie dostrzegła rysów twarzy tej istoty.
Pani Frederick pobiegła do domu, wskoczyła do łóżka i nakryła głowę kołdrą, mając nadzieję, że 
cokolwiek to było – zniknie. W parę minut później znów wyjrzała przez okno i zauważyła, że Istota 
wlazła do NOL-a, który wystartował. Buczenie nasiliło się, gdy NOL wzleciał w powietrze „tak 
lekko jak piórko”.
Pani Frederick nie mówiła o tym nikomu, aż jej syn Jennings powrócił ze szkoły. Gdy matka 
opowiedziała   mu   o   tym   wydarzeniu,   natychmiast   udał   się   na   pastwisko,   gdzie   znalazł   ślady 
wgniecenia gruntu. Na podstawie wielkości śladu doszedł do wniosku, że NOL ważył około tony. 
Znalazł tam także dziwne pazurzaste ślady i doszedł do wniosku, że Istota ważyła około 20 kg, a 
potem Jennings wysłał dokładny opis znalezionych śladów do USAF. Znalezione ślady wgniecenia 
i łap (???) potwierdzały to, że jego matka nie uległa halucynacji. Gray Barker pisze, że USAF 
zaserwowały im proste wyjaśnienie – BALON METEOROLOGICZNY. (!!!)
Ale to jeszcze nie koniec wydarzeń. Pewnego dnia – a raczej poranka, pomiędzy godziną 01:00 a 
04:00 – Jennings został obudzony silnym błyskiem czerwonego światła. Odruchowo sięgnął pod 
poduszkę po swój rewolwer kalibru .38

[70]

  i zaczął poszukiwać przyczyny błysku. Początkowo 

sądził, że źródłem światła był piecyk gazowy, ale później zauważył mały pojemnik wielkości jabłka 
toczący się po podłodze pokoju. Nagle poczuł jak złapała go czyjaś ręka i uczuł ukłucie igły w lewe 
przedramię. Stanął twarzą w twarz z trzema facetami ubranymi w czarne golfy i ciemne spodnie. 
Na twarzach mieli gogle.

[71]

 Jeden z nich powiedział:

- Psy są bardzo agresywne, więc wszystkie uśpiono.
- A co będzie z nim? – zapytał drugi.
- Wkrótce zaśnie, jest już na wpół śpiący – padła odpowiedź, i do Jenningsa – Nie obawiaj się tej 
igły, ramię poboli cię przez dzień czy dwa i to wszystko...
Gdy pojemnik był w zasięgu ręki Jenningsa, ludzie ci nałożyli maski przeciwgazowe i ostatnią 
rzeczą jaka on zapamiętał było to, że jeden z nich włożył ten przedmiot do kieszeni. Zgodnie z 
relacją Jenningsa, faceci rozciągnęli coś nad jego twarzą i rozpoczęli wypytywanie go o UFO i o to, 
co on o nich sądzi. Wypytywali go o to, co sądzi on o czasach współczesnych i o przyszłości. W 
tym miejscu Jennings stracił przytomność i nie pamiętał niczego, co działo się z nim potem. Nikt w 
domu nie mówił mu o dziwnych wydarzeniach tej nocy, więc sądził, że użyty przez niezwykłych 
„gości” gaz obezwładnił ich także. 
Barker tak wypowiedział się na temat wywiadu z Jenningsem:
Być może to on był jednym z Nich. Być może to on prowadził wywiad ze mną, a mnie się tylko 
wydawało, że to ja prowadzę wywiad z nim.
Gray  Barker   odrzucił   później   tą   myśl,   jednakże   doszedł   później   do   wniosku,   że   Jennings   jest 
człowiekiem opętanym nie przez chorobę umysłową czy diabła, ale przez tajemnicę UFO.
4.11. Trolle, skrzaty i Ukryty Lud.
W oryginale tytuł tego podrozdziału brzmi „The Hidden Ones: Puck and the Wee People”. A rzecz 
będzie o tych, którzy towarzyszyli nam od dzieciństwa w bajkach i legendach opowiadanych nam 
przez naszych dziadków, rodziców i opiekunów… 

background image

W roku 1962, kilku przedsiębiorczych Islandczyków zamieszkałych w małej wiosce postanowiło 
zbudować   przetwórnię   rybną.   Zgodnie   z   islandzkimi   tradycjami,   każdy  właściciel   musi   złożyć 
część swych dóbr materialnych jako ofiarę przeznaczona dla tajemniczego Hidden lub Gömmde 
Folket -Ukrytego Ludu, i dlatego kilku wieśniaków wytknęło przedsiębiorcom to, że każda część 
powinna być budowana zgodnie z tradycjami. Biznesmeni odpowiedzieli śmiechem. Sprowadzili 
najnowsze   maszyny,  materiały budowlane,   materiały wybuchowe   i  specjalistów  do  operowania 
nimi. Sadzili,  że jakieś  tam głupie  wsiowe zabobony nie zatrzymają  postępu.  Aliści  do czasu. 
Super-wytrzymałe świdry łamały się jeden po drugim jak zapałki. Pewien stary farmer twierdził i 
ostrzegał, że wtargnęli na terytorium Ukrytego Ludu, ale robotnicy wykształceni i oświeceni zbyli 
go śmiechem. Nie mogli zrozumieć, skąd na nowoczesnej Islandii wziął się taki stary głupiec. A 
świdry wciąż się łamały. W końcu dyrektor przedsiębiorstwa, chociaż niewierzący w te opowieści, 
zgodził się z sugestią starego farmera i udał się do miejscowego jasnowidza w celu nawiązania 
kontaktu   z   Ukrytym   Ludem   i   dojścia   z   nim   do   porozumienia.   Jasnowidz   w   transie   oznajmił 
dyrektorowi, że na miejscu tym znajduje się jedna, ale super-silna Istota, która wybrała to miejsce 
na swe mieszkanie. Jednakże Istota ta nie była nieprzejednana. Gdy jasnowidz wyjaśnił jej, że 
biznesmen potrzebuje tego terenu, zgodziła się przenieść się na inne miejsce. Ów troll

[72]

 poprosił 

o pewien czas na znalezienie sobie nowego miejsca. Po 5 dniach znów zapuszczono świdry w grunt 
i okazało się, że interes został ubity. Żaden ze świdrów się już nie złamał...
W wielu tradycjach – szczególnie na Wyspach Brytyjskich i w Skandynawii – brzmią echa starych 
legend o istotach zamieszkujących magiczne królestwo , znajdujące się pod powierzchnią ziemi – 
Asgard   lub  Asgård.

[73]

  Legendy  te   wskazują   na   istnienie   Istot   będących   pośrednim   ogniwem 

pomiędzy człowiekiem a  Aniołem. Ten dziwny lud  wciąż miesza się  w nasze  ludzkie  sprawy, 
czasami nam szkodząc, czasami pomagając...
Kilku   specjalistów-biblistów   doszukuje   się   w   tych   Istotach   zbuntowanych   aniołów,   których 
wyrzucono z Nieba po próbie rebelii Lucyfera. Ci „zdegradowani” aniołowie, czy jak kto woli – 
demony – obrali sobie nowe miejsce życia na Ziemi, zmieszali się z ludźmi i utworzyli nowy 
gatunek – coś pośredniego pomiędzy ludźmi a aniołami. Czymś takim – a bardzo interesującym 
przykładem wspólnym dla wielu kultur – może być słowo Pukwadżin. Jest to słowo wspólne dla 
wszystkich kultur amerykańskich

[74]

, a oznacza dosłownie mali znikający ludzie. Europejczycy 

maja   swoje   elfy,   które   można   porównać   właśnie   do   Pukwadżinów.   „Słodki   Puck”   Williama 
Szekspira kpiąco śmieje się z naszej głupoty.

[75]

 Słowo Puke jest znane w dialektach teutońskich i 

skandynawskich – w tych ostatnich występuje również słowo Spok – a oznacza to małego duszka, 
coś w rodzaju polskiego krasnoludka (bożątka) albo ducha (widmo). Puke kojarzy się z niemieckim 
słowem Spuck – zły i brzydki demon, kobold, i holenderskim Spook – duch, a także z irlandzkim 
Pooke   i   kornwalijskim   chochlikiem   Pixie.

[76]

  Sufiks   -dżin   w   słowie   Pukwadżin   kojarzy   się 

automatycznie z arabskim słowem al-ğinn albo dżin – baśniową istotą zamieszkującą magiczne 
lampy... Zadziwiające jest rozpowszechnienie występowania tego słowa czy jego fragmentów.

[77] 

Wygląda na to, że zjawisko małych znikających ludzików jest uniwersalne dla całego świata.

[78]

W   ciągu   stuleci   wielu   ludzi   usiłowało   udowodnić   ich   istnienie,   no   i   nazywano   Ich   różnie. 
Pomawiano   o   różne   brzydkie   rzeczy,   takie   jak   m.in.   namawianie   i   kuszenie   ludzi   do   złego, 
porywanie dzieci i dorosłych do podziemnego królestwa, i wiele innych różnych psot. Z drugiej 
strony  duszki   te   czasem   były   posłuszne   woli   ludzi   i   nawet   pomocne.   Ochraniały   dzieci,   przy 
których porodzie asystowały.
Najciekawszym jest to, że wszystko wskazuje na niewątpliwy związek pomiędzy Ufitami a tymi 
Istotami. Co więcej – Oni wchodzą w nasze najintymniejsze sprawy. Wiele przykładów CE3 i CE4 
wskazuje na to, że Oni chcą dokonać skrzyżowania naszych gatunków – stąd często mówi się o 
porywaniu   mężczyzn,   kobiet   i   dzieci   przez   NOL-e.   Opowieści   i   relacje   wspominają   też,   że 
widziano   NOL-e   nad   pokładami   różnych   minerałów.   LGM   kopią   dziury   w   ziemi   w   ich 
poszukiwaniu. A co się dzieje z ludźmi, którzy nieopatrznie wejdą Im w paradę? Ano właśnie – 
opowiem teraz historię, która jeszcze 400 lat temu uchodziłaby za bajkę.

background image

4.12. Przypadek Rivalino da Silvy.
17   sierpnia   1962   roku,   Rivalino   da   Silva   –   górnik   z   Diamantiny   w   Brazylii,   „nakrył”   dwóch 
dziwnych   ludzików   na   kopaniu   dołu.   Ludziki   te   miały   około   120   cm   wzrostu,   a   widząc 
nadchodzącego  da Silvę  uciekły w  krzaki. Zanim górnik otrząsnął się ze  zdumienia,  obiekt w 
kształcie kapelusza uleciał z dużą prędkością w niebo. Gdy następnego dnia opowiedział o tym 
kolegom z kopalni – ci wyśmiali go. Ale na tym się wcale nie skończyło!
Wczesnego ranka, dnia 20 sierpnia, jego 12-letni syn Raimunda został obudzony przez obce głosy. 
Przysięgał potem, że słyszał wyraźnie kogoś, kto mówił: Rivalino jest tutaj – musi być zniszczony! 
Raimunda   zobaczył   cień   kogoś,   kto   nie   wyglądał   jak   istota   ludzka,   niewysokiego,   kto   raczej 
wpłynął a nie wszedł do pokoju. Nagle jego ojciec zaczął poruszać się jak w transie. Otworzył 
drzwi i poszedł w kierunku dwóch wielkich kul światła, które unosiły się około 2 metry nad ziemią. 
Obiekty buczały i błyskały światełkami. Raimunda krzyknął do ojca, by ten wracał, ale on wciąż 
szedł w kierunku świecących obiektów. Zanim chłopiec zdążył podbiec i pociągnąć ojca za rękę do 
tyłu, jedna z kul wyemitowała ciężki, żółty obłok dymu, który dokładnie zakrył jego postać. Gdy 
obłok rozwiał się, świecące kule znikły tak, jak i Rivalino da Silva...
Raimunda wraz ze swymi braćmi Fatimo i Dircen pobiegli na policję i tam złożyli sensacyjne i 
niewiarygodne   oświadczenie.   Policja   natychmiast   zaczęła   śledztwo.  W  pobliżu   domu   da   Silvy 
znaleziono dziwną, wymiecioną z pyłu i kurzu przestrzeń o średnicy 5,5 metra. Nie znaleziono 
żadnych   śladów   stóp,   czy   pojazdu   kołowego.   Policjanci   znaleźli   jedynie   kilka   kropli   krwi   w 
odległości 55 m od domu, ale nie udało się jej zidentyfikować. Później  usiłowano udowodnić 
chłopcu, że to on zamordował ojca, ale rychło okazało się, że był on psychicznie niezdolny do 
mordu. W dodatku pewien rybak oświadczył, że widział kule świetlne okrążające dom da Silvy 
wieczorem, 19 sierpnia. Tymczasem jego koledzy opowiedzieli policji o jego spotkaniu z dwoma 
LGM... No cóż – sprawę jak w takich przypadkach – umorzono i odłożono ad acta. 
4.13. PrzygodaVillas-Boasa.
Kolejnym   klasycznym   przykładem   zapisanym   w   annałach   ufologii   jest   historia   młodego 
Brazylijczyka – Antonia Villas-Boasa.

[79]

 Ten młody rolnik mieszkał w pobliżu miasta Francisco 

de Sales w stanie Minas Gerais. W dniu 15 października 1957 roku, został on porwany na pokład 
wielkiego, jajowatego NOL-a z trzema podporami. Jego pasażerowie byli niemal takiego samego 
wzrostu, co porwany – 160 cm. obezwładnionego wciągnęli na pokład UFO, rozebrali do naga i 
poddali badaniom przy pomocy igieł i innych aparatów. Potem wrzucili go do pomieszczenia, w 
którym znajdowała się zupełnie naga kobieta, należąca do „obcej” rasy. Jej rysopis był następujący: 
oczy duże i niebieskie, nos prosty, wysokie kości policzkowe, usta niemal pozbawione warg oraz 
ostro zarysowany podbródek. Ta młoda kobieta musiała być bardzo „gorąca”, bowiem Antonio 
wyszedł z tej przygody z... objawami lekkiej choroby popromiennej.

[80]

 (!!!) Jakie to romantyczne! 

Czyżby był to przykład na to, że Oni zawsze byli i są wśród nas, mało tego – koegzystują z nami i 
manipulują nami na tysiące sekretnych a subtelnych sposobów? Czy w mitach i legendach znajduje 
się racjonalne jądro, które przetrwało przez stulecia? Wydaje się, że tak!
ROZDZIAŁ 5 – Reperacje NOL-i.
W trakcie prowadzenia śledztwa w sprawie istnienia Nieznanych Obiektów Latających ufolodzy się 
nim zajmujący doszli do wniosku, że jesteśmy nawiedzani – lub jak kto woli odwiedzani - przez 
pozaziemskie, w pewnych momentach boskie Istoty, które nam pokazują swoje graniczące z cudami 
możliwości. Istnieje jednak pewna kategoria doniesień o stwierdzonych faktach zaobserwowania 
gorączkowych i ręcznych napraw tych urządzeń przez Pasażerów NOL-i. takie doniesienia rzucają 
więcej światła na zagadnienie pochodzenia nieznanych Istot i ich cel pobytu na Ziemi.
W swej wcześniejszej pracy pt. „Gods of Aquarius” zasugerowałem, że takie zdarzenia mogłyby 
nasunąć nam taką myśl: Skoro wytwory naszej (czy innej) kultury się psują, to nasza czy inna 
kultura wymaga natychmiastowej naprawy...

background image

5.1. Ufonauci przybywają na wezwanie.
Pan Jones i troje dzieci już spali, a pani Jones oglądała program „The Tonight Show” z Johnnym 
Carsonem. Kiedy pani Jones weszła do kuchni, by się czegoś napić, jej uwagę przykuło coś, co 
przypominało helikopter unoszący się nad linią wysokiego napięcia, która przebiegała na północ od 
domu.   Helikopter   wisiał  nad   tą  linią  w  odległości  ćwierć  mili

[81]

  na   wschód  od  domu.  NOL 

zmierzał bardzo wolno w kierunku domu i naraz pani Jones uświadomiła sobie, że to wcale nie jest 
helikopter.
Usiłowała obudzić męża, ale się jej to nie udało. Powróciła więc do kuchni. Pojazd wisiał już w 
odległości zaledwie 4 m od domu, i wtedy zauważyła ona „ludzi” we wnętrzu pojazdu – mężczyznę 
i dwie kobiety. Ów mężczyzna wpatrywał się w panią Jones. Później zeznała ona, że: ...Ich kształty 
były podobne do naszych...

[82]

 Sam pojazd przypominał swym wyglądem planetę Saturn. „Ludzie” 

na pokładzie NOL-a wyglądali jak sylwetki wycięte z czarnego kartonu. Pani Jones nie była w 
stanie dostrzec żadnych kolorów, a jedynie kształty zdradzały Ich płeć. 
Gdy mężczyzna wbił w nią swój prawie hipnotyzujący wzrok, pani Jones poczuła lęk. Patrzyła tak 
przez pół minuty, i w końcu udało się jej oderwać odeń swój wzrok. Obserwowała Ich jednak kątem 
oka.   „Człowiek”   ów   stał   przed   czymś,   co   wydawało   się  być   pulpitem  kontrolnym   czy  tablicą 
rozdzielczą i pilotował pojazd, który poruszał się bardzo wolno. Potem znów spróbowała – zresztą 
bezskutecznie – obudzić swego męża. Tymczasem jedna z kobiet podała coś mężczyźnie – To było 
niewielkie coś, przedmiot przypominający filiżankę kawy. Mężczyzna był bardzo muskularny, ale 
cała trójka wyglądała miło i przyjaźnie, i była ładnie i harmonijnie zbudowana. Ich głowy i ciała 
wyglądały na ludzkie. Wprawdzie pani Jones nie pamięta, czy mieli włosy, ani nie widziała Ich ciał 
poniżej pasa, ale było dla niej oczywiste, że są to normalni ludzie. Ich pojazd miał kolor albo biały, 
albo srebrzysty.
W chwilę później NOL odleciał wzdłuż linii wysokiego napięcia i dopiero wtedy zobaczyła ona 
kolorowe  światełka  umieszczone  na „pierścieniu”  NOL-a. poza  tym  NOL pozostawiał  za  sobą 
mglisty ślad, który szybko się rozwiał. Światełka były koloru czerwonego, zielonego i niebieskiego. 
Tej nocy pani Jones nie mogła zasnąć, zaś jej mąż spał spokojnie do rana.
5.2. „Monterzy” NOL-a z Montany
Incydent   ten,   w   którym   NOL   był   najprawdopodobniej   naprawiany   przez   swą   załogę   został 
zrelacjonowany przez panią Leonę Nielson z miejscowości Walla-Walla , (WA).

[83]

Według jej relacji, w lutym 1970 roku jechała ona z dwoma innymi kobietami do swego domku w 
Montanie, w pobliżu Glacier Park. Trzy przyjaciółki podziwiały piękno okolicy w świetle Księżyca, 
a zwłaszcza refleksy świetlne na śniegu otulającego Flat River. Ciszę zimowego wieczoru zakłócał 
jedynie trzask płonących smolnych polan na kominku. 
Około godziny 01:00 panie udały się na spoczynek, ale pani Nielson nie mogła zasnąć. Naraz okno 
jej   sypialni   rozjaśnił   silny   blask,   jakby   od   reflektorów   samochodowych,   ale   okno   jej   pokoju 
wychodziło na rzekę. Wstała i wyszła na zewnątrz. Ujrzała długi przedmiot z kopułką i platformą 
umieszczoną   poniżej   jej.   Obiekt   ten   był   najwidoczniej   naprawiany   przy   użyciu   aparatury 
spawalniczej, bowiem odskakiwały odeń potężne iskry, które przelatywały przez rzekę i upadały na 
jej brzeg, przy domku. 
Jedna z przyjaciółek dołączyła do świadka i obie kobiety obserwowały to przez pół godziny. Nagle 
iskry zgasły i dziwny pojazd znikł. Pani Nielson zrelacjonowała, że widziały tam dwóch ludzi 
biegających wokół platformy tego pojazdu. Opisywały Ich wygląd jako mężczyzn mających 170 
cm wzrostu, odzianych w kombinezony narciarskie. Ich głowy nie były odkryte. Poruszali się jak 
ludzie. Platforma, po której się poruszali miała 2 m szerokości, zaś cały pojazd miał średnicą 16-17 
m.
- Ani moja przyjaciółka, ani ja nie wpadłyśmy w panikę i nie uciekałyśmy – oświadczyła pani 
Nielson. – Sama nie wiem, dlaczego?...

background image

5.3. Incydent w New Berlin (NY).
Podobny incydent wydarzył się w stanie Nowy Jork, w dniu 25 listopada 1964 roku, w okolicy 
miejscowości New Berlin. Po raz pierwszy od 4 lat niebo było tam jasne i bezchmurne. Była 
piękna,   księżycowa   noc,   jedna   z   tych,   kiedy   można   do   woli   napawać   się   widokiem 
wygwieżdżonego   nieba   –   myślała   Marianne.   Oboje   wraz   z   mężem   Richardem   –   inżynierem-
chemikiem  przebywali  u  swych  rodziców  w  Dzień  Dziękczynienia.  Zatrzymali  się  u rodziców 
Richarda, którzy mieszkali o milę na południe od New Berlin. Richard wraz z ojcem udali się na 
polowanie. Marianne choć zmęczona, nie mogła zasnąć, więc zdecydowała się na mały spacer. Po 
wyjściu z domu spojrzała w niebo i zauważyła tam meteor, który wykonał regularny łuk na sferze 
niebieskiej i upadł poza wschodnim horyzontem. Potem ukazał się drugi, ale ten widocznie nie miał 
zamiaru przestrzegać praw fizyki, jak zwykły to robić zwyczajne meteory, które bardzo często 
widoczne są w listopadzie.

[84]

 Meteor ten leciał w dół po linii prostej, w ślad za pierwszym, ale 

wyglądało na to, że opada ponad autostradą, trochę bardziej na wschód – na okolicę Five Corners. 
Marianne zorientowała się, że nie patrzy na meteor – jego światło było zbyt intensywne i zbyt jasne 
– jak od lampy kwarcowej. Nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. I wtedy usłyszała niskie 
buczenie.
Marianne zawołała teściową, by przyszła i zobaczyła to dziwne zjawisko. Później przejechał koło 
niej jakiś samochód, potem drugi – którego pasażerowie na widok świetlistego zjawiska zjechali na 
pobocze. Tymczasem NOL zmierzał w kierunku Marianne. Na ten widok, kierowca dodał gazu i 
zwiał z miejsca incydentu. Marianne miała zamiar zrobić to samo, ale właśnie w drzwiach domu 
ukazała   się   teściowa.   Wtedy   obiekt   zatrzymał   się.   Początkowo   teściowa   zamierzała   wciągnąć 
Marianne do domu, ale potem zmieniła zdanie i chciała się przyjrzeć zjawisku. Tymczasem NOL 
zawisł nieruchomo nad drogą, kilkadziesiąt metrów od domu.
- Czułam się zdenerwowana – powiedziała później Marianne do indagującego ją ankietera.

[85]

 Pies 

matki Richarda stał teraz przy nodze swej pani trzęsąc się i piszcząc ze strachu. Kierowca trzeciego 
samochodu postąpił dokładnie tak, jak dwaj poprzedni – przydusił gaz do dechy i uciekł. 
Tymczasem NOL wolno ruszył z miejsca, przeleciał nad małym strumieniem i osiągnął grzbiet 
wzgórza w odległości około 1.300 m od domu i tam wylądował. Marianne nie słyszała odgłosu 
pracy jego silników, ale wciąż widziała jasne światło płynące od obiektu. 
Było bardzo zimno, więc teściowa wyperswadowała jej, by weszła do domu, skąd w dalszym ciągu 
kontynuowała obserwację z okna przy pomocy lornetki. Była godzina 01:00. lornetka niewiele jej 
pomagała z powodu silnego światła bijącego od NOL-a, tym niemniej udało się jej zaobserwować 
jakiś ruch koło niego, wywołany obecnością człekopodobnych Istot. Światło wydobywało się z 
dolnej części NOL-a, który spoczywał na podporach. Marianne obserwowała człekokształtne Istoty, 
które nosiły coś w rodzaju skrzynek narzędziowych. Nie jest pewna, ile tych Istot było – 2 czy 3. 
Skrzynki te były umieszczone na piersiach humanoidów. Wzrost tych Istot oszacowała ona na 180-
210 cm, zaś średnica oświetlonego przez NOL kręgu na 3 metry.
Marianne dała lornetkę swej teściowej, by ta też przyjrzała się NOL-owi i Ufitom. Zgodnie z 
oświadczeniami   obu   kobiet,   Istoty   te   były   ubrane   w   rodzaj   ściśle   przylegających   do   ciała 
kombinezonów, przypominających skafandry dla płetwonurków o rozmiarach 5-6. Ubiory te były 
ciemne, zaś dłonie tych Istot jaśniejsze od nich. Ogólnie rzecz biorąc Oni wyglądali jak ludzie, 
tylko byli wyżsi.

[86]

-  Pracowali  przy  tym  pojeździe  tak,  jak mój   ojciec  przy maszynach  rolniczych   – oświadczyła 
Marianne. – Posługiwali się narzędziami jak ludzie, gdy zepsuje się im jakaś maszyna – dodała. 
W pewnym momencie pojawił się drugi NOL i wylądował w pobliżu pierwszego. Wysiadło z niego 
4   czy  5   Istot,   które   przyłączyły  się   do   tych,   które   pracowały  przy  pierwszym   UFO.   Istoty  te 
przybyły w chwili, kiedy ci pierwsi usunęli coś, co przypominało silnik czy inne źródło napędu z 
centrum NOL-a, wtedy „nowi” dołączyli do tamtej załogi i podjęli z nimi wspólną pracę. Marianne 

background image

zeznała   potem,   że   ci   ludzie   pocięli   coś,   co   przypominało   kabel   na   równe   części   użyli   ich   do 
naprawy statku. Istoty te klęczały lub półleżały w czasie pracy. Było ich tam 10 czy 12. Kilku z 
Nich coś wyjmowało z pojazdu, a inni coś wmontowywali do niego. Marianne oświadczyła, że nie 
mogła zobaczyć dokładnie tych Istot bez lornetki, ale przez nią widziała je doskonale. Obie kobiety 
czuły lęk, jednak najbardziej bał się pies, który bez przerwy trzymał się swej pani. Tym niemniej 
obie zdecydowały się czekać i patrzeć, co będzie dalej.
- Wiesz – powiedziała Marianne – mogłyśmy zawołać kogoś, ale sądzę, że przeszkodzilibyśmy Im 
w naprawie, zwłaszcza gdyby ktoś użył broni. Marianne była przekonana, że Ufonauci wiedzieli o 
tym, że nie ma ona zamiaru wzywać pomocy czy policji było to dla niej oczywiste, że Oni ją 
obserwowali tak, jak ona obserwowała Ich. 
Minuty urastały zwolna w godziny, i o 04:30 Istoty zamontowały „silnik” w dolną część UFO. Ale 
zrobili to widocznie niedokładnie, bo wymontowali „to” z powrotem. Znowu powtórzyło się cięcie 
kabli i wmontowywanie ich na właściwe miejsce. Wszystko powtórzyło się po raz trzeci i w końcu 
udało się Im poskładać to wszystko prawidłowo. Istoty pozbierały narzędzia i powróciły do swych 
NOL-i. o godzinie 04:55 pierwsze UFO wystartowało i odleciało. W minutę później znikł także 
drugi NOL. – To była bardzo długa noc – skomentowała Marianne.
Już za dnia Marianne z mężem postanowili pójść na miejsce lądowania obu NOL-i, by poszukać 
jakichś śladów materialnych Ich lądowania i pobytu. Po przybyciu na miejsce znaleźli 3 miejsca z 
trójkątnymi wgłębieniami, głębokimi na 45 cm, co wskazywałoby na to, ze spoczywało tam coś 
wyjątkowo ciężkiego. W czasie przeszukania terenu Marianne znalazła coś, co wydawało się być 
krótkim   odcinkiem   kabla,   który   ona   opisała   jako   rurkę   o   średnicy   1   cala

[87]

  owiniętą   w 

papieropodobny materiał. Rurkę zrobiono z metalu o wyglądzie glinu, ale o wiele miększego od 
niego. 
Po powrocie do domu rodziców Richarda, jego matka schowała ten „kabel” – ale kiedy ankieterzy 
zaczęli badać tą historię, rychło wyszło na jaw, że ów „kabel” znikł. Nie można go było znaleźć. 
Sceptycy orzekli, że go nigdy nie było. Optymiści zaś orzekli, że po prostu się zdezintegrował czy 
zdematerializował, jak to często bywa w takich przypadkach.

[88]

 

ROZDZIAŁ 6 – Roboty i androidy.
W   odpowiedzi   na   ludzkie   pragnienie   posiadania   jak   największej   ilości   wolnego   czasu,   nauka 
zamierza zwiększyć możliwości robotów i przystosować je do trudnych, niebezpiecznych i co tu 
ukrywać   –   brudnych   robót.   [...]   Podobnie   może   być   z   innymi,   wyżej   zaawansowanymi 
cywilizacjami. W każdym razie, choć wygląda na to, że Ufonauci są humanoidalnymi istotami, to 
jednak wiele raportów o CE0 – CE4 wskazuje na to, że załogi owych tajemniczych pojazdów 
wydają się być bardziej „robotoidalne” niż humanoidalne. Jeden z takich przypadków miał miejsce 
w dniu 9 stycznia 1976 roku, w okolicy Saint Jean-en-Royans we Francji:
6.1. Przygoda Jeana Doleckiego.
Bohaterem tego incydentu jest Jean Dolecki, który krytycznego dnia prowadził swą półciężarówkę 
po bocznej drodze. Około godziny 19:00 Dolecki ujrzał naraz świetlistą kulę na ciemnym niebie. 
Ponieważ   był   to   piątkowy   wieczór,   a   Doleckiemu   śpieszyło   się   do   domu   po   całotygodniowej 
harówce,   więc   początkowo   nie   zwrócił   na   nią   uwagi.  Ale   kiedy   NOL  zwolnił   i   zaczął   tracić 
wysokość   jednocześnie   zbliżając   się   do   niego,   Dolecki   zwolnił   i   przyjrzał   się   temu   bliżej. 
Obserwował to z dokładnością, jakiej nauczył go pewien stary bałtycki marynarz. 
Odniosłem wrażenie, że jest to bardzo wielka kula, która świeciła tak, jakby była owinięta cynfolią. 
Sądziłem, że «to» leci wprost na mnie. 
Dolecki zahamował gwałtownie i stanął po prawej stronie drogi. Zafascynowało go światło płynące 
od obiektu. Wyłączył światła w samochodzie, by mieć lepszy widok. 
Świetlista kula wylądowała na polu w odległości około 100 m od niego. Dolecki ocenił jej średnicę 
na   13-16   m.   Górna   część   NOL-a   była   wyraźnie   większa   od   dolnej.   Nie   sądzę,   by  ten   obiekt 

background image

wylądował na ziemi – oświadczył potem ankieterowi – bowiem spód UFO emitował oślepiające 
światło, które jednak nie rozchodziło się dookoła. Dolecki przyznał, że odczuwał strach, ale nie 
schował   się   za   ciężarówką   tylko   cofnął   się   o   kilka   kroków   w   tył.  Widocznie   ciekawość   była 
silniejsza od strachu. 
Następnie zobaczył on otwierające się drzwi w górnej części sferoidy. Ich wysokość wynosiła jakieś 
2 m. W otwartym luku ukazały się trzy Istoty odziane w srebrzyste stroje. One nie były ludźmi! 
Daję na to słowo! To były roboty! Wielkie roboty! Tak wysokie, jak te drzwi! Ich ruchy były 
sztywne,   bez   płynności,   jak   opuszczali   NOL-a.   zauważyłem,   że   miały   one   małe   nóżki,   a   ich 
ramiona wyciągały się teleskopowo, jak wędka. Głowy robotów były kwadratowe. Ale niestety 
Dolecki nie potrafił o nich powiedzieć czegoś więcej. Te trzy roboty oddzieliły się od NOL-a, ale na 
krótki   dystans.   Poruszały   się   jak   mechaniczne   zabawki,   urywanymi   skokami,   równoważąc 
ramionami swe kroki. Nie poruszałem się, nie mogłem zrobić wdechu! Pomyślałem, że światła 
postojowe   mojego   wozu   przyciągną   ich   uwagę,   ale   nie   –   one   mnie   nawet   nie   dostrzegły   – 
oświadczył   Dolecki.   Po   około   10   minutach   roboty  ponownie   weszły  na   pokład   NOL-a.   drzwi 
zamknięto i pogasły światła z wyjątkiem jednego na samym czubku sferoidy. NOL wystartował w 
górę z fantastyczną prędkością.
Powróciłem do kabiny mojego wozu i tam przeżegnałem się. Trzęsło mną solidnie i nie mogłem 
zapalić silnika. Była tylko jedna rzecz, której pragnąłem – jak najszybciej znaleźć się w domu – 
przyznał Dolecki.
Dolecki wreszcie dotarł do domu, gdzie jego żona i córka jadły kolację. Opowiedział im całą 
historię.   Pomimo   ich   sceptycyzmu   zadzwonił   na   policję   donosząc   o   niezwykłym   spotkaniu. 
Dyżurujący inspektor okazał się o wiele mniejszym sceptykiem, niż żona i córka. Nie robił głupich 
uwag   na   temat   NOL-i,   które   uważał   za   rzecz   realną   od   1974   roku,   kiedy   to   dwóch   jego 
podwładnych   zobaczyło   tajemniczy   obiekt   latający   nad   St.   Nazaire-en-Royans.   Dolecki   –   jak 
wykazało   dochodzenie   –   miał   opinie   człowieka   niepodatnego   na   sugestie   i   halucynacje   oraz 
niezdolnego do płatania głupich żartów. 
Dochodzenie   wykazało   także,   że   byli   inni   świadkowie   tego   wydarzenia   –   rolnicza   rodzina 
Alphonse’a Carrusa. Tegoż wieczora, rodzina Carrusów oglądała program TV, w czasie którego 
kilkakrotnie na ekranie przesuwały się pasma liter i cyfr, zaś w pewnym momencie obraz w ogóle 
znikł.   Obydwa   te   wydarzenia   –   obserwacja   Doleckiego   i   dziwne   zachowanie   się   telewizora 
Carrusów   pozostawały   ze   sobą   w   ścisłej   koincydencji.   Jednakże   inna   rodzina   farmerska 
mieszkająca w pobliżu nie stwierdziła żadnych sensacji. I na tym kończy się sprawa Doleckiego, ale 
tylko dla niego, bowiem istnieje cała masa doniesień o pojawianiu się UFO nad tym regionem 
Francji.
6.2. Gigant z Domene.
Jedną z tego rodzaju spraw był przypadek, który wydarzył się w nocy 5/6 stycznia tego samego 
roku. Jego bohaterem był 10-letni Jean-Claude Silvente, mieszkający w  okolicach Domene we 
Francji. Chłopiec opowiadał o „gigancie”, który ubrany był w jednoczęściowy strój polśniewający 
kolorowymi światełkami, który wyszedł z tajemniczego pojazdu. Chłopiec oczywiście przeraził się 
przybysza.   „Gigant”   ruszył   na   chłopca,   który   uciekł   co   sił   w   nogach.   Nie   był   on   jedynym 
świadkiem incydentu, jako że „gigant” w maszynie pojawił się ponownie w nocy 6/7 stycznia i to 
dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio. Tym razem świadkami była matka Jean-Claude’a, 
jego siostra Elaine i jej szkolny kolega Marcel Solvini – lat 20. Opisali oni NOL-a jako kulę, która 
wyglądała jak wielki czerwony reflektor, zstępujący z nieba prosto na nich. Świadkowie uciekli z 
tego miejsca i zameldowali władzom o ukazaniu się NOL-a i jego dziwnego Pasażera.
6.3. Cylindryczni humanoidzi z Long Prairie, (MN).
19-letni Tomas Townsend, pracownik radiostacji KEYL w Long Prairie, MN, jechał na zachód 
autostradą I-29. Zdarzenie to miało miejsce w dniu 23 października 1965 roku, o około 19:15 w 
odległości około 7 km od Long Prairie. W momencie, kiedy młodzieniec z dużą prędkością pokonał 

background image

zakręt   i   wyszedł   na   prostą,   z   przerażeniem   dostrzegł   stojący   na   środku   drogi   wysoki   obiekt. 
Przerażony Townsend przydusił pedał hamulca do oporu. Samochód z poślizgiem zatrzymał się w 
odległości 4 m od czegoś, co później opisał on jako „statek rakietowy”. Silnik, światła i radio 
samochodu przestały działać, ale pomimo tego pole widzenia było oświetlone. „Rakietowy statek” 
wyglądał jak cylinder zaślepiony z jednej strony i Townsend ocenił jego wymiary na 3 x 10 m.

[89] 

Był   on   przerażony   możliwością   kolizji   z   tym   przedmiotem   usiłował   uruchomić   silnik,   ale 
bezskutecznie. Wyszedł zatem z auta i podszedł do obiektu, który wydawał się całkiem opuszczony. 
W   pewnej   chwili   zdębiał,   bo   od   „rakietowego   statku”   oddzieliły   się   trzy   nieprawdopodobne 
postacie – były to trzy małe cylindry, które poruszały się na pajęczych nóżkach, nie grubszych od 
ołówka. Aczkolwiek nie miały one żadnych cech zewnętrznych, to ich ruchy były bardziej ludzkie, 
niż robocie – maszynowe... 
Townsend nie pamięta, jak długo stał twarzą w twarz z dziwnymi obiektami, istotami (???). Po 
pewnym czasie powrócił do samochodu, a trzy „roboty” wycofały się także do swego pojazdu, 
gdzie znikły w jaskrawym promieniu światła, który wyemitowano z dolnej sekcji statku. Townsend 
obserwował tą scenę przez przednią szybę swego wozu. Światło przybrało na mocy, jak i buczący 
dźwięk, który boleśnie wwiercał się w jego uszy. Gdy „rakieta” wystartowała, snop światła był tak 
jasny, że okolica była oświetlona a giorno. Będąc już w powietrzu, NOL zgasił światło z jego 
spodniej części. W tym samym momencie silnik, radio i światła wozu zaczęły pracować normalnie. 
Samochód,   który   dotąd   stał   (zatrzymany   przez   Townsenda)   samoczynnie   ruszył   z   miejsca. 
Townsend powiedział później, że był pewien, że kluczyk w stacyjce był na pozycji zerowej – STOP 
– albo MAR. W każdym razie nie na AVV.

[90]

 

Zdenerwowany do ostateczności zawrócił i pojechał z powrotem do Long Prairie, gdzie od razu 
udał się do biura szeryfa i opowiedział mu o tym, co wiedział. Szeryf James Bain z policjantem 
Luvernem   Lubovitzem   z   trudnością   uspokoili   młodzieńca,   który   musiał   być   porządnie 
przestraszony,   i   jak   opisali   później   obaj   stróże   prawa   –   był   on   podekscytowany,   nerwowy   i 
roztrzęsiony, a Lubitz dodał, że także ... był straszliwie zdenerwowany.
Pierwszą rzeczą, którą Townsend oświadczył obu policjantom było: nie jestem wariatem, pijakiem 
ani ignorantem. Policjanci zgodzili się z nim, chociaż jeszcze nie wiedzieli, dlaczego Townsend tak 
powiedział.   Wszyscy,   którzy   go   znali,   określali   go   jako   ciężko   pracującego,   zrównoważonego 
abstynenta. Townsend był bardzo religijny i całe lato spędził jako doradca duchowy na obozie 
biblistów. Policjanci wysłuchali całej historii i zadziałali bezzwłocznie i chociaż Townsed nie miał 
ochoty na powrót na miejsce CE, policjanci namówili go do tego, by wskazał im to miejsce.
Po   przyjeździe   na   miejsce   tego   CE3,   wszyscy   trzej   mężczyźni   widzieli   pomarańczowe   Nocne 
Światło (NL) poruszające się po północnej stronie nieba. Lubitz sądził, że było ono bardziej żółto-
białe niż pomarańczowe, rozbłyskujące i przygasające, ciągnące za sobą rodzaj smugi. 
Bliższe zbadanie miejsca lądowania odkryło trzy ślady jakiejś oleistej substancji w formie długich 
smug pozostawionych na chodniku. Miały one wymiary 100 x 10 cm. Lubitz powiedział potem, że 
nigdy w swej policyjnej karierze, nie spotkał się z takimi śladami. Pokręcili się jeszcze po terenie, a 
potem powrócili do Long Prairie. Szeryf Bain nie mógł określić przyczyny powstania tych śladów. 
Jedynym   logicznym   wytłumaczeniem   była   niewiarygodna   historia   opowiedziana   przez 
Townsenda...
6.4. Lśniące roboty i wibrujący dźwięk.
Wieczorem, dnia 18 października 1963 roku, kierowca ciężarówki Eugenio Douglas prowadząc 
swój trak został oświetlony bardzo jasnym światłem. Było to na autostradzie w pobliżu Monte 
Maix, Argentyna. Relacje o tym przekazali reporterzy gazet „El Diario” i „O Journal

[91]

, którzy 

przeprowadzili wywiad z bohaterem incydentu.
Jadąc drogą, Douglas został naraz znienacka oślepiony ostrym białym światłem. Miał on niewiele 
czasu nad zastanawianiem się nad jego źródłem. W chwilę później poczuł silną wibracje całego 
ciała spowodowana dziwnym dźwiękiem. Stracił panowanie nad kierownicą i omal nie wylądował z 

background image

ciężarówką   w   rowie.   Wtedy   dopiero   zdał   sobie   sprawę   z   tego,   że   światło   wydobywa   się   ze 
lśniącego dysku o średnicy 8 m blokującego autostradę. Gdy trochę ochłonął z pierwszego szoku, 
zauważył   zbliżające   się   do   niego   trzy   „niemożliwe   do   opisania   istoty”,   które   porównał   do 
„lśniących metalowych robotów”. Przerażony do ostatnich granic wyskoczył z kabiny ciężarówki i 
czterokrotnie wypalił z rewolweru w stronę zbliżających się „potworów”, poczym uciekł przez 
pola.  Wreszcie   kiedy   zatrzymał   się,   by   złapać   oddech,   odwrócił   się   i   zauważył   trzy   „roboty” 
embarkujące się na pokład NOL-a. strzały z broni palnej nie wywarły na nich żadnego wrażenia. 
Zanim dysk odleciał, to wykonał kilka przelotów nad przerażonym kierowcą, i to lotem koszącym. 
Za każdym takim przelotem – oświadczył Douglas – odczuwałem falę strachu, uderzenie gorąca i 
nieprzyjemne sensacje. 
Douglas   pobiegł   do   Monte   Maix.   Gdy  przybył   na   policję,   był   w   stanie   niemalże   histerii.   Na 
poparcie swej niewiarygodnej historii pokazał niezwykłe oparzenia skóry, które po obejrzeniu przez 
lekarza zmusiły go do wydania następującej opinii: Tak niezwykłych oparzeń jeszcze nigdy w życiu 
nie widziałem...
Z kolei reporterzy dziennika „Acción

[92]

  opublikowali wywiad z tym lekarzem, który dodał do 

powyższego stwierdzenia także i to, że nie jest on w stanie podać zadowalającego wyjaśnienia 
powstania tychże oparzeń... 
6.5. Policjant kontra metalowy robot.
Jeff Greenshaw – szef policji w Falkville, (AL) oświadczył, iż przyjął telefoniczne powiadomienie 
o tym, że w okolicy pojawił się NOL z oślepiającymi światłami. Po przyjeździe na miejsce zobaczył 
nie NOL-a, ale „metalowe stworzenie” stojące na środku drogi. 
Wyskoczyłem   z   radiowozu   i   mówię:   «Cześć   dziwaku!»   –   ale   on   nic   nie   powiedział.   Wtedy 
cofnąłem się, wyjąłem z wozu aparat fotograficzny i pstryknąłem kilka zdjęć. Greenshaw dodał, że 
ta dziwna Istota uciekła, kiedy włączył światło stroboskopowe na dachu radiowozu... Wskoczyłem 
do samochodu i puściłem się za nim w pogoń, ale nie mogłem jej dogonić – biegła szybciej, niż 
każda żywa istota, która widziałem!!!

[93]

Greenshaw opisał istotę jako robotopodobną, milczącą, bez rysów twarzy i z czubkiem na głowie. 
Rzecz dziwna – po tym incydencie Greenshaw został dotknięty serią niepowodzeń osobistych, 
włączając  w   to  zniszczenie   swego   domu   przez   pożar.   Skomentował  to   w  ten  sposób,  że   Ktoś 
pragnie zmusić go do opuszczenia Falkwille, ale on tego nie zrobił. Obecnie święcie wierzy w to, że 
zdjęcia, które zrobił, przedstawiają istotę z innej planety.

[94]

 

6.6. Robot na poboczu drogi.
Pani Robinson jechała właśnie z Huntswille (AL) do Tifton (GA) po południu, dnia 19 października 
1973 roku. Zatrzymała się tylko na stacji benzynowej, gdzie uzupełniła zapas paliwa i dokonała 
przeglądu technicznego auta, po czym pojechała dalej z dużą prędkością. Gdy do Tifton pozostało 
jej   jakieś   20   minut   jazdy   drogą   międzystanową   I-75,   silnik   jej   samochodu   zgasł   bez   żadnej 
przyczyny. Miało to miejsce o godzinie 15:30, o ile dobrze pamięta. Przez parę minut samochód 
bezwładnie toczył się po szosie. Pani Robinson udało się zjechać na pobocze autostrady i tam 
samochód zatrzymał się. 
I wtedy zaczęła ona doświadczać czegoś, co określiła jako „dziwne uczucie”, a mianowicie niejasne 
poczucie zagrożenia, a kiedy spojrzała w boczne okno, to ujrzała to – niewielkiego – na 120 cm - 
ludzika z banią na głowie, na której to „bani” nie widziała żadnych rysów twarzy poza szczelinami 
na oczy. Istota stała tak blisko wozu, ze gdyby opuściła szybę, to mogłaby dotknąć ją wyciągniętą 
ręką.
Tymczasem   dziwna   Istota   obeszła   samochód   dookoła   i...   znikła!   Pani   Robinson   utrzymuje,   że 
wszystko trwało jakieś 5-6 minut. czuła, że ta Istota jest bardziej robotem, niż czymś żywym, a to 
ze względu na mechaniczne ruchy, jakie wykonywała.

background image

Badający sprawę ufolodzy stwierdzili, że pani Robinson nie pije alkoholu, nie używa narkotyków 
lub trankwilizatorów.
Kiedy było dla niej oczywiste, że „robot” sobie poszedł, wyszła z samochodu przeświadczona, że 
może on w każdej chwili eksplodować. Uniosła maskę wozu – z silnika wydobywał się dym... Gdy 
Pomoc Drogowa zaholowała jej samochód do garażu, co miało miejsce półtorej godziny później, 
stwierdzono, że gorąco pod maską było tak intensywne, iż blok silnika został niemal w całości 
stopiony!   Dopiero   po   następnych   90   minutach   silnik   ostygł   na   tyle,   że   można   było   przy  nim 
pracować!...
6.7. Obcy z aparatem fotograficznym.
Marzec 1965 roku był miesiącem szczególnej aktywności Obcych na Florydzie. 2 marca radio 
opublikowało   historię   pewnego   mieszkańca   Florydy,   zamieszkałego   w   okolicy   Weeki   Wachee 
Springs (FL), który miał swe zdjęcie zrobione przez „kosmonautę”. Bohaterem tej historii jest John 
Reeves , 66-letni ex-nowojorczyk, mieszkający samotnie w domku na plaży. Lubił on odbywać 
długie spacery nad morzem i rozmyślać o różnych rzeczach. W czasie jednaj z takich wędrówek 
zauważył on NOL-a leżącego na polu. Ostrożnie, pod osłoną krzaków, zbliżył się do niego starając 
się czynić jak najmniej hałasu. Był już w odległości 50 m od NOL-a, gdy z krzaków znajdujących 
się 30 m od niego wynurzył się humanoid. Reeves ocenił jego wzrost na 150 cm. Od tego czasu 
Reeves zamarł w bezruchu i obserwował humanoida, którego ciało było pokryte srebrno-szarym, 
metalicznym   materiałem.   Ta   Istota   miała   na   głowie   hełm,   ale   jej   ludzka   twarz   nie   była   nim 
osłonięta. Oczy Istoty były wąskie, kości policzkowe wydatne.
Istota wyczuła obecność Reevesa i zbliżyła się do miejsca jego ukrycia. Reeves także zaczął się 
zbliżać do niej. Podeszli i zatrzymali się w odległości jakichś 5 m od siebie. Wtedy humanoid 
sięgnął do swego boku i w jego ręce ukazał się przedmiot o długości 15-17 cm. Gdy Obcy uniósł 
ten przedmiot do oka, to Reeves zrobił „w tył zwrot” i uciekł w obawie (a oglądał wiele filmów 
SF), że Istota wycelowała w niego jakąś morderczą broń promienistą, która zamieniłaby go w kupę 
galarety, i nie miał najmniejszej ochoty zapoznać się z jej działaniem. Przekonanie to umocnił fakt, 
że   zanim   Reeves   „podał   tyły”,   przedmiot   trzymany   przez   humanoida   rozbłysnął   jaskrawym 
światłem.  Potem  jednak  doszedł  do  wniosku,  że   dziwny  turysta  nie  z  tej  Ziemi   zrobił   mu  po 
prostu... zdjęcie! Obcy nie ścigał go, ale obserwował jego ucieczkę. Reeves zatrzymał się, a wtedy 
przedmiot błysnął po raz drugi. Obcy odwrócił się i poszedł do NOL-a, do trapu opuszczonego z 
jego dolnej części w lśniącym cylindrze, który został wciągnięty po wejściu humanoida na pokład 
NOL-a. rozległ się ryczący głos, który przeszedł w świszczący pisk.

[95]

  W ciągu sekundy NOL 

zniknął z widoku...
Po upewnieniu się, że UFO nie wróciło na to samo miejsce, Reeves udał się w miejsce lądowania w 
celu znalezienia czegoś, co posłużyłoby, jako dowód na bytność NOL-a i Obcego dla innych ludzi. 
Udało mu się znaleźć ślady stóp i głęboki dół wybity przez silnik hamujący NOL-a. w czasie 
oglądania śladów stóp, których rozmiar Reeves ocenił na męską „ósemkę”, dostrzegł on zwinięty 
kawałek   papieru.   Rozwinął   go   i   wtedy   okazało   się,   że   są   to   dwa   kawałki   papieru   pokryte 
niezrozumiałymi znakami.
Nazajutrz Reevers udał się do Brooksville i opowiedział wszystko personelowi radia WFFB, po 
czym wraz z dziennikarzami i żołnierzami – skrawki papieru oddał wojskowym z Mac Dill AFB – 
powrócił na miejsce incydentu. Fotoreporterzy gazetowi obfotografowali dziwne ślady i wgłębienie 
spowodowane pracą silników hamujących. Reeves poddał się badaniom przy użyciu „detektora 
kłamstw”.

[96]

  Badanie   wykazało,   że   Reeves   jest   prawdomówny,   czyli   że   jego   relacja   była 

prawdziwa.

[97]

 W dwa miesiące później USAF zwróciły mu dwa skrawki papieru z opinią, że jest 

to jedynie czyjś głupi żart. Dekryptaż przeprowadzony przez speców z USAF potwierdził tą tezę, 
bowiem clair

[98]

 brzmiał tak: Planeta Mars – czy przybędziecie później – czekamy bardzo na was – 

dlaczego pozostaliście tam tak długo. 
Reeves był zdumiony i rozczarowany oskarżeniem USAF o hoax

[99]

, i dlatego stwierdził potem, że 

background image

nie były to te same skrawki papieru, które przekazał USAF w dniu 3 marca.
A zatem sytuacja meksykańskiego pata. Czy 66-letni człowiek mógł przygotować i wprowadzić w 
czyn   ten   hoax   kompletując   i   sporządzając   dziwne   odciski   butów,   silników   NOL-a,   sporządzić 
inskrypcję, zaszyfrować ją i wreszcie stworzyć nowy, nieznany gatunek papieru? A może ten hoax 
jest tylko przygotowanym dla Johna Reevesa i całej Ludzkości posunięciem, w prowadzonej przez 
Obcych grze w rzeczywistość ???
ROZDZIAŁ 7 - Obrzydliwości.
Nasza świadomość posiada ciekawą właściwość. Gdy jesteśmy w stanie szoku, nie jesteśmy w 
stanie zapamiętać dobrze tego, co obserwujemy i co więcej – zdarzenie przedstawia się nam w 
zgoła w innym świetle, niż to było w rzeczywistości. Doskonałym przykładem na powyższe są 
relacje świadków i ofiar wypadków lub zbrodni. Prowadzący śledztwo niejednokrotnie gubią się w 
gmatwaninie zeznań do tego stopnia, że trudno im jest ustalić rzeczywisty przebieg wydarzenia.
7.1. CE2 z Bigfootem.
W ufologii takim ekstremalnym przykładem są CE0, CE3 i CE4, w czasie których dochodziło do 
spotkań   z   groteskowymi   potworami,   które   czasami   znajdowały   się   w   pobliżu   przyziemionego 
NOL-a.

[100]

  Najczęstszym powodem milczenia na ten temat był strach i obrzydzenie – co jest 

zrozumiałe.   Dobrze   ilustruje   to   poniższa   historia   70-letniego  Williama   Bosaka   z   miejscowości 
Frederick (WI), który milczał na temat tego, co widział osobiście i dopiero po paru tygodniach 
odważył się opowiedzieć o tym wydarzeniu reporterowi lokalnej gazety „Pionier Press” ze St. Paul 
(MN), a było to tak:
Pewnego grudniowego wieczoru 1974 roku, pan Bosak wracał ze spotkania z kooperantami. Była 
godzina 22:30. Wieczór był mglisty, po jezdni sunęły szerokie pasma mgieł, spowodowane przez 
strumienie ciepłego i wilgotnego powietrza, stykającego się z chłodnym gruntem. Bosak jechał 
powoli, uważnie wpatrując się w drogę, którą oświetlał światłami mijania, a nie drogowymi czy 
jodami. Kiedy zbliżył się na pół mili od domu, zobaczył coś na poboczu drogi i zatrzymał się. W 
odległości kilku stóp zobaczył coś bardzo dziwnego – jakąś Istotę w niezwykłym pojeździe. Bosak 
powiedział później naszemu reporterowi:
- Ta dziwna istota w pojeździe trzyma ręce w górze, jakby chciała pokazać, że nie ma broni lub 
złych zamiarów. Jej oczy były przerażone!
Według Bosaka Istota ta miała porośniętą włosem głowę po obu stronach twarzy, z tym, że twarz ta 
była bezwłosa. Włosy sterczały jej jak kolce jeża. Nie mógł niczego powiedzieć o jej ubraniu, 
bowiem porastały ją włosy o kolorze czerwono-brązowym. Jej uszy przypominały uszy cielaka i 
odstawały od czaszki na jakieś 6-8 cm. Istota ta mogła mieć około 180 cm wzrostu, co nie jest takie 
pewne, jako że pojazd unosił się 60 cm ponad ziemią. Bezwłosa twarz, długie uszy i zjeżone włosy 
nadawały jej przerażający wygląd – powiedział Bosak. Ręce Istoty pokrywało również futro – jak 
resztę ciała.
-   Gdy   zrównałem   się   z   prawą   stroną   obiektu,   który   był   odległy   o   2   m   ode   mnie,   ta   Istota 
obserwowała mnie bacznie. W momencie mijania NOL-a wydawało mi się, że NOL ruszył w moją 
stronę i w samochodzie zrobiło się ciemno.
NOL wystartował, gdy Bosak go wyminął – rozległ się świszczący głos, a obiekt niemal otarł się o 
auto.
Na pytanie, czy Istota ta wyglądała bardziej na zwierzę czy na człowieka, Bosak odparł, że na 
człowieka. Nie mógł niczego powiedzieć o jego oczach, ale stwierdził, że były one ludzkie w 
kształcie. Szyja była średniej długości, głowa wielkości głowy dorosłego człowieka. Nie pamięta 
rysów twarzy. Ogólnie rzecz biorąc, opis tego stworzenia nie odbiega daleko od opisów istot w 
rodzaju Yeti, czy jego amerykańskiego odpowiednika – Bigfoot.

[101]

NOL mierzył ok. 2 m średnicy. Z powodu mgły Bosak nie mógł precyzyjnie określić, czy NOL 

background image

leżał   na   ziemi,   czy   wisiał   nad   gruntem.   Mgła   zasłaniała   jego   dolną   część.   W   ogóle   NOL 
przypominał laboratoryjny szklany dzwon. Nie posiadał swego oświetlenia, a oświetlały go jedynie 
światła samochodu. 
Inne   przypadki   napotkania   „szklanych   dzwonów

[102]

  z   „prawie   ludzkimi”   pasażerami   były 

również   opisywane   na   łamach   prasy   ufologicznej.   Rok   wcześniej,   w   październiku   1973   roku, 
podobny incydent zdarzył się w Cincinatti (OH), gdzie pani Reafa Heitfield poinformowała prasę o 
przerażającym stworze zamkniętym w czymś w rodzaju szklanego dzwonu.
„Canadian UFO Report” nr 21/1975 zamieszcza raport pp. Wymanów z Columbia Falls  (MT), 
którzy  zaobserwowali   i   udokumentowali   fotograficznie   spotkanie   z   dziwną   istotą   zamkniętą   w 
szklanym dzwonie.

[103]

 Czy ta „metoda szklanego dzwonu” jest używana przez Ufonautów w celu 

zrzucania   dziwnych   istot   na   Ziemię?   A   może   jest   to   metoda   podróżowania   z   innego 
czasoprzestrzennego wymiaru do naszego? 

[104]

 Czy tajemnica potworków w szklanym dzwonie 

jest częścią tajemnicy NOL-i? Być może kiedyś się tego dowiemy – a kto wie, czy nawet może 
wcześniej, niż się tego spodziewamy? 
7.2. Potworek w bańce
Nocą 21 października 1973 roku, 48-letnia rozwódka i jej trzej synowie spali twardo w swym domu 
na kołach. Pani R.H. obudziła się około godziny 02:30 i wstała z łóżka, by się czegoś  napić. 
Zauważyła   światło   płynące   zza   zaciągniętych   zasłon,   a   gdy  je   odsłoniła,   to   zauważyła   rządek 
świateł uformowanych w łuk, znajdujący się nie dalej, niż 1,8 m od jej okna. 
- Każde światło było tej wielkości, że można je było nakryć rozczapierzoną dłonią – zeznała później 
przesłuchującemu ją Leonardowi Stringfieldowi, ufologowi współpracującemu ze „Skylookiem”.

[105]

 Te sześć świateł znajdowało się na wysokości 1,3 m nad ziemią i świeciły różnymi kolorami – 

od soczyście niebieskiego do srebrzystego – Były piękne jak światełka na choince. Wydawały się 
być podświetlone od wewnątrz i nie rzucały światła na powierzchnię gruntu. 
W chwili, gdy „światełka choinkowe” wisiały na zewnątrz, jej uwagę przyciągnął daleki, silny 
strumień  światła  na  parkingu  oddalonym  znacznie  od  jej  przyczepy,   w  zachodnich  dzielnicach 
Cincinatti. W strumieniu światła stał samochód zaparkowany na chodniku. W jego pobliżu pani 
R.H. zauważyła naraz jakąś małpopodobną istotę. Mimo przerażenia obserwowała ją przez jakieś 2-
3 minuty. Istota ta stała przy samochodzie i pomyślała ona, że coś przy nim majstruje. Wbiegła do 
pokoiku   jej   syna   Carla   i   próbowała   go   obudzić   –   bezskutecznie.   Powróciła   więc   do   okna   i 
stwierdziła, że Istota przeszła tymczasem na inne miejsce, oddalone ok. 12 m od domu, gdzie 
znowu znalazła się w strumieniu światła lub bańce świetlnej, która wg pani R.H. przypominała 
damską parasolkę spływająca z jej ramion. Jaskrawe światło zawierało się w granicach określonych 
przez tą parasolkę. Istota ta była wyraźnie widoczna i pani R.H. była w stanie opisać ją dość 
dokładnie. Stwór ten nie miał szyi, za to był szeroki w pasie. Twarz była pozbawiona znaków 
szczególnych. Świadek utrzymuje, że ta „bańka” miała jakieś 210 cm średnicy, i była dostatecznie 
wielka   dla   kilku   Istot,   jak   ta,   którą   obserwowała.   Chociaż   nie   widziała   żadnych   narzędzi   czy 
maszyn   w   środku   „bańki”   widziała,   jak   Istota   wykonywała   rękami   jakieś   ruchy   sugerujące 
prowadzenie   jakiejś   manipulacji.   W   chwili,   gdy   pani   R.H.   zdecydowała   się   wezwać   policję   i 
spróbowała to uczynić, dziwny „stwór w bańce” znikł.
Czy stwór widziany przez nią był tego samego pochodzenia, co Yeti i Bigfoot? Być może czas i 
dalsze obserwacje powiedzą nam coś więcej.
7.3. ...a poznacie Ich po zapachu...
Niemal   integralną   częścią   zjawisk   związanych   z   obserwacjami   „potworów”   jest   nieprzyjemny, 
często mdlący odór. Coś takiego przydarzyło się dwóm młodym małżeństwom pewnej księżycowej 
nocy   w   styczniu   1967   roku   w   Elfers   k./New   Port   Richey   (FL).   Wracali   oni   z   potańcówki   i 
zamierzali zatrzymać się na parkingu. Na krótko przed zatrzymaniem się, jedna z kobiet zaczęła 
uskarżać się na nieprzyjemny smród. Jej towarzysze początkowo docinali jej ze śmiechem, że jest 

background image

to naturalny zapach lasu, ale ona uparła się, ze ten zapach jest zupełnie inny. Później przestali, bo 
też poczuli ten zapach, który przybrał na sile i stał się mdlący. Zanim jednak zbadali tą sprawę, to 
ujrzeli stworzenie wielkości małej małpy, które wskoczyło na maskę samochodu. Cała czwórkę 
ogarnęła panika. – To stworzenie wyglądało jak małpiatka – oświadczyło jedno z nich – ale było 
szare z płonącymi, zielonymi oczami.

[106]

 

Kierowca   zapalił   silnik,   a   „małpiatka”   zeskoczyła   z   maski   i   pognała   w   las.   Czwórka   naszych 
bohaterów zawróciła na tańce i tam opowiedziała tę historię funkcjonariuszowi policji, który miał 
tam służbę. Oględziny maski samochodu przyniosły rezultat w postaci śladów zielonkawej lepkiej 
wydzieliny, którą można było zebrać zwykłym scyzorykiem. 
Ufolodzy, którzy badali tę sprawę stwierdzili, że cała czwórka zeznaje niemal słowo w słowo to 
samo, co inni świadkowie. Takie zdarzenia nie są czymś niezwykłym na terenach przyległych do 
rzeki Anclote. W samej rzeczy – niejednokrotnie meldowali lokalnej policji o czymś, co nazywano 
„odrażający”   czy  „przerażający  człowiek   piasku”.  Wielokrotnie   spotykali   go   turyści,   myśliwi   i 
plażowicze. Wielu z nich opisywało go/ją/to (???) jako istotę o wzroście 180-210 cm, ciężką, szarą 
pokrytą długim włosem i wydzielającą niemożliwy do zniesienia smród. Wygląda na to, że nasza 
czwórka widziała młodego osobnika tego gatunku.
Nieco   wcześniej   –   w   dniu   30   listopada   1966   roku,   w   godzinach   21:00-22:00   pewna   kobieta 
wymieniająca   oponę   w   okolicach   Brooksville   (FL),   poczuła   dziwny,   nieprzyjemny   zapach. 
Jednocześnie usłyszała trzask gałęzi krzaków rosnących po obu stronach autostrady. Odwróciła się i 
ujrzała   ogromne,   porośnięte   długim,   szarym   włosem   stworzenie   zmierzające   w   jej   stronę.   Na 
szczęście potwór interesował się bardziej rozmontowanym kołem, niż nią samą. Opowiedziała ona 
potem ankieterom, że istota ta była wyprostowana jak człowiek i obserwowała z zainteresowaniem 
jej czynności. Kobieta była zbyt przestraszona, by krzyknąć, zamarła w przerażeniu i modliła się 
tylko, by podjechał ktoś. Niebiosa wysłuchały jej modlitwy, bowiem po krótkim czasie pojawił się 
jakiś samochód, a dziwna istota dała nura w krzaki. Pani owa opisała potem ja jako małpoluda z 
płonącymi, zielonymi oczami, pokrytego szarym włosem.
Gazety na Florydzie wielokrotnie podawały relacje o spotkaniu z „Sandmanem”, jak je nazwano, 
ale nikt jak dotąd nie zabił jej czy złapał żywcem...

[107]

Pani   Eula   Lewis,   zamieszkująca   od   dłuższego   czasu   w   okolicach   Brooksville,   powiedziała 
ankieterowi i badaczom tego fenomenu, że jest na tropie tego stworzenia, od czasu, kiedy po raz 
pierwszy zauważyła je w 1964 roku, krótko po incydencie Johna Reveesa z NOL-em, który miał 
miejsce   w   tym   samym   rejonie.   Wg   pani   Lewis,   ślady   pozostawione   przez   te   stworzenia 
przypominają ślady bosych ludzkich stóp , ale w żadnym przypadku nie są to ślady niedźwiedzia. 
W czasie swego spotkania z tym humanoidem pani Lewis nie czuła żadnego zapachu, ale przyznała, 
że stała na nawietrznej stronie od Sandmana

[108]

.

[109]

7.4. Druga tajemnica Yeti.
Przenieśmy się teraz do Turcji. 14 maja 1964 roku miało tam miejsce zadziwiające wydarzenie, 
którego bohaterem był Ismir Bey i jego żona, którzy jadąc drogą zauważyli na niebie srebrny dysk, 
który był wielki jak dom.

[110]

Nagle dysk gwałtownie „spadł z nieba” i uderzył w grunt w wybuchu płomieni. Jesty to jeden z 
wielu raportów o katastrofach NOL-i, ale to, co później nastąpiło jest już zupełnie nietypowe. Ze 
szczątków   rozbitego   dysku   wynurzył   się   wielki   włochaty   stwór   i   zbliżył   się   do   Bey’ów.   Bey 
wyskoczył z auta i starł się z dziwnym stworem, który uderzeniem łapy pozbawił go przytomności. 
Pani Bey powiedziała potem, ze stwór uciekł do pobliskiego lasu i nie wyrządził im już żadnej 
krzywdy.
Inny raport o obserwacji „monstrum” napłynął z drugiej strony Atlantyku, z miejscowości Dalles 
(OR). 
7.5. Monstrum z Dalles.

background image

Było to w maju 1971 roku, a bohaterem tego wydarzenia był Joe Madeiros, który podlewając 
kwiaty   przed   swym   biurem   ujrzał   stworzenie,   które   opisał   w   biurze   szeryfa   w   następujący 
sposób: ... było ono wysokie na 3 m, owłosione szaro, a jego ramiona były długie do kolan. Było 
ono podobne do małpy i jestem pewien, że nie był to niedźwiedź.
Nazajutrz Joe oraz trzej portlandzcy biznesmeni jadąc na konferencję zauważyli coś stojącego w 
polu, obok wielkiego głazu narzutowego. To „coś”, wedle ich relacji, zeszło z erratyku i poszło 
polami w stronę samotnego drzewa, którego wysokość wynosiła 240 cm, a gdy zrównało się z nim, 
to   wzrost   humanoida   przewyższał   jego   wysokość   o   jeszcze   2   stopy,   czyli   wynosił   3   m!   Joe 
początkowo nie mówił niczego nikomu o humanoidzie z obawy, że zostanie wyśmiany. Dopiero 
następnego dnia „puścił farbę”. 
W tej samej części miasta odnotowano więcej doniesień o zaobserwowaniu tajemniczego potwora. 
Dwie noce później, nauczyciel muzyki w miejscowej szkole średniej – Richard Brown wracając ze 
swą   żoną   do   domu,   w   światłach   reflektorów   samochodu   dojrzał   zarys   sylwetki   stojącej   obok 
samotnego dębu pośród pól. Była mniej więcej godzina 21:30. Brown zatrzymał samochód i z 
bagażnika wydobył sztucer z 4-krotnym celownikiem optycznym. Stworzenie stało nieporuszenie 
przez 5 minut, dając Brownowi sposobność przyjrzenia mu się przez celownik. Opis stworzenia był 
identyczny z opisem podanym przez Medeirosa. I tak, jak w tamtym przypadku – Humanoid ulotnił 
się z tego terenu i nic więcej o nim nie można było powiedzieć.
Takie raporty o tego rodzaju spotkaniach nie są niczym nowym. Te datowane sprzed 1947 roku 
(pierwsza obserwacja NOL-i) mają wiele tradycji w różnych częściach świata. I tak w Tybecie i 
Himalajach mówi się o Yeti czy Mi-go lub Mi-tenh – czyli „odrażającym Człowieku Śniegu”, w 
USA i Kanadzie słyszy się o Bigfoot (dosłownie: „Wielkostopy”) czy o Sasquatch. Parę lat temu 
obserwowano w stanie Missouri potwora zwanego tam MoMo. 
Fakty rodzą pytania, a z pytań rodzą się hipotezy. Jedna z nich głosi, że potwory te są brakującym 
ogniwem   pomiędzy   małpą   a   człowiekiem,   których   Obcy   używają   jako   swe   zwierzęta 
doświadczalne lub domowe i desantują je na Ziemię w celu zbadania tamtejszego środowiska przed 
mającą nastąpić inwazją. Natomiast inne hipotezy głoszą, że to właśnie one mają być samymi 
Obcymi. 
7.6. NOL i małpolud z Pensylwanii.
18 maja 1975 roku, o godzinie 22:00, państwo Arlotta zajmowali miejsca w swym samochodzie 
gotując się do powrotu do swego domu od swych krewnych w Gettysburgu (PA).

[111]

 Pani Arlotta 

zapaliła silnik wozu i naraz zauważyła dziwny obiekt na niebie lecący nad nimi. Mąż poprosił ją o 
wyłączenie   silnika,   a   gdy  to   zrobiła,   to   oboje   usłyszeli   dziwny   dźwięk.   NOL  poruszał   się   ze 
wschodu na zachód i opisali go jako wielki owal, który był jasnożółty na dole i ciemniejszy na 
górze. W ciemniejszej części znajdowało się 6 okienek, oświetlonych od wewnątrz czerwonym 
światłem. Okienka te były kwadratowe. Arlottowie obserwowali dziwny obiekt, a w minutę później 
zawołali swych krewnych i później już 5 osób oglądało NOL-a, który zbliżał się do nich, lecąc na 
wysokości ok. 200 m nad ziemią. Nagle NOL wykonał gwałtowny zwrot pod kątem 90o w lewo i w 
tym czasie jego kolor zmienił się z żółtego na pomarańczowy, jednocześnie NOL zaczął nabierać 
wysokości.   Świadkowie   pognali   za   nim   samochodem,   ale   stawał   się   on   coraz   bardziej 
pomarańczowy i mniejszy, a gdy skręcili na drogę nr 130, to stracili go z oczu. Wszyscy zgodnie 
oceniali, ze widzieli tego NOL-a w czasie 4 minut. 
Następnego dnia samotny kierowca jechał do swego domu w Jeanette. Gdy wjechał on na ten sam 
teren przyległy do drogi nr 130, coś przykuło jego uwagę po lewej stronie szosy. Zatrzymał się i 
cofnął   swój   samochód.   W  odległości   kilkuset   metrów   zauważył   on   coś,   co   przypominało   mu 
owczarka alzackiego, ale w chwilę później zorientował się, że to „coś” było raczej małpą, a nie 
owczarkiem. Po paru sekundach stworzenie to stanęło na tylnych nogach i jak człowiek pobiegło do 
pobliskiego lasu. Opis stworzenia wyglądał następująco: wzrost 210-240 cm, pokryte było ono 
gęstą, czarną sierścią. Świadek, który był zatwardziałym sceptykiem i nie wierzył w opowieści o 

background image

Bigfootcie, teraz uwierzył w nie.
Obserwacja NOL-a pierwszej nocy i obserwacja Bigfoota w drugą noc miały miejsce na terenach 
oddalonych od siebie o ćwierć mili.

[112]

 Była to pierwsza obserwacja takiego stworzenia na tym 

terenie w czasie ponad jednego roku.
7.7. Ociężały gigant na Presque Isle.
31 lipca 1966 roku, wielu mieszkańców Erie (PA) poczuło naraz, że „coś” wylądowało na brzegu 
Presque Isle Penninsula Park.

[113]

 Około godziny 22:00, dwaj strażnicy – Robert Loeb jr. i Ralph 

E.   Clark   udali   się   samochodem   w   kierunku   Szóstego   Sektora   Brzegowego.   Tam   znaleźli   oni 
ugrzęzły w piasku samochód, w którym znajdowali się: Douglas Tibbets (lat 18), Betty Jean Elem 
(16) oraz Anita Haifley (22). Powiedzieli oni strażnikom, że czwarty członek ich grupy – Gerard La 
Belle (26) udał się w poszukiwaniu pomocy, więc strażnicy nie muszą im jej udzielać. Strażnicy 
odpowiedzieli, że wrócą tu za 40 minut, aby zobaczyć, czy samochód jest już uwolniony.
Kiedy powrócili oni znów na teren Szóstego Sektora stwierdzili, że La Belle jeszcze nie powrócił 
do zakopanego samochodu, a w dodatku Doug Tibbets oświadczył, że stało się coś strasznego. Coś 
dziwnego wylądowało na Siódmym Sektorze i wtedy pasażerowie usłyszeli jakiś dziwny dźwięk 
dochodzący stamtąd. Strażnicy poszli więc z Tibbetsem we wskazanym kierunku i po przebyciu 
około   300   metrów   plażą   nie   znaleźli   źródła   dźwięku.   Chociaż   było   ciemno   i   nie   można   było 
zidentyfikować żadnych śladów, ludzie postanowili zbadać kilka z nich. Nagle rozległ się klakson 
ze   strony   zarytego   samochodu.   Gdy   wrócili   na   miejsce,   znaleźli   obie   dziewczyny   w   różnych 
stadiach histerii. Clark uspokajał pannę Elem, która krzycząc usiłowała uciec plażą. Odtworzono 
później to wydarzenie, i wg oświadczenia całej trójki przebiegło ono następująco:
Krótko po odjeździe strażników, parę minut po 22:00, automobiliści ujrzeli jasne światło „wielkie 
jak dom” opadające na Siódmy Sektor. Zgodni oni byli co do tego, że ów NOL miał kształt grzyba i 
miał   szereg   okienek   w   tylnej   części.   Gdy  NOL  wylądował   na   brzegu,   zmienił   swój   kolor   na 
czerwony, natomiast ich samochód „zatrząsł się i zawibrował” wskutek uderzenia NOL-a o brzeg. 
Po   wylądowaniu   obiekt   zaczął   wydobywać   z   siebie   dźwięk   „taki   jak   dzwonek   telefoniczny”. 
Przerażeni świadkowie przycupnęli w samochodzie, gdzie zdjęci strachem obserwowali „promienie 
świetlne”   wydobywające   się   z   UFO   i   omiatające   plażę   „tak,   jakby   czegoś   szukały”.   W   tym 
momencie ukazał się samochód patrolowy. Czerwone światło NOL-a rozbłysło, zaś „promienie 
świetlne” pociemniały. A w czasie, kiedy Tibbets ze strażnikami przeszukiwali plażę na Siódmym 
Sektorze, panna Elem ujrzała „monstrum”.
Była to wysoka, wyprostowana sylwetka, która ja okropnie przeraziła. Wtedy nacisnęła klakson i 
trzymała go tak długo, aż istota ta znikła w krzakach. Oczy panny Elem były jeszcze czerwone od 
płaczu, gdy na scenie pojawili się dziennikarze. Szef strażników Parku Narodowego Dan Dascanio 
przesłuchał całe towarzystwo i oświadczył, że nie ma on podstaw do podejrzeń ich o głupie żarty. 
Poza   tym   znaleźli   się   inni   świadkowie,   którzy   widzieli   także   NOL-a   i   przerażające   światła 
krytycznego wieczoru. 
Następnego   dnia   badacze   odnaleźli   na   piasku   kilka   śladów,   wskazujących   na   przypuszczalne 
miejsce lądowania NOL-a. znaleziono kilka trójkątnych wgnieceń i odcisków stóp, prowadzących 
od   miejsca   lądowania   do   punktu   odległego   o   4   m   od   zarytego   w   piachu   samochodu.   Zdjęcia 
odcisków pazurzastych łap opublikowano szeroko w krajowej prasie.
7.8. Upiorki przy moście.
Poniższy raport pochodzi od Roberta Hunnicutta i dotyczy incydentu, który miał miejsce w marcu 
lub   kwietniu   1955   roku.   Raport   ten   został   opublikowany   w   „Skylook”,   w   jego   numerze 
listopadowym 1974 roku. A oto, co mu się przydarzyło:
Hunnicutt jechał drogą na trasie Madeira – Loveland Pike, gdy naraz zauważył on trzech ludzi 
stojących na poboczu drogi, plecami do okalających drogę krzewów. Był on zmęczony, wracał z 
pracy, była godzina 03:30. w pierwszej chwili pomyślał, że mężczyźni modlą się na poboczu drogi. 

background image

Zdumiony zatrzymał samochód i wtedy zrozumiał swój błąd – to nie byli mężczyźni – to nie byli 
nawet   ludzie!   Postacie   te   były  niewielkiego   wzrostu   i   stały  w   równych   odstępach,   patrząc   na 
przeciwległą stronę drogi. Postać stojąca na skraju nagle uniosła ręce ponad głowę z czymś w 
rodzaju   pręta   czy   łańcucha   w   dłoniach.   Wtedy   Hunnicutt   zobaczył   białe   i   niebieskie   iskry 
przeskakujące poniżej i powyżej pręta, pomiędzy rękami.
Wydarzenie   to   miało   miejsce   na   odludnym   terenie.   Na   zachód   od   drogi   znajdowały   się   duże 
obszary leśne. Istota zniżyła pręt do swoich stóp i Hunnicuttowi wydawało się, ze przymocowała go 
do swych kostek. Naraz wszystkie postacie wykonały zwrot w lewo, stając twarzą do Hunnicutta, 
który tymczasem wyszedł ze swego auta, i bez żadnego dźwięku ruszyły na niego. Świadek widział 
je doskonale, bowiem oświetlały je światła jego wozu. Postacie te były wysokie na metr i ubrane w 
kombinezony o kolorze ich twarzy – czyli szarawe. - Byli Oni średnio brzydcy – lapidarnie opisał 
Ich świadek.

[114]

- Ich twarze miały bezwargie usta i spłaszczone nosy. Oczy były normalne, choć 

bez brwi. Górna część głowy była łysa i miała fałdę tłuszczową przebiegającą przez środek. Ich 
ciała były jeszcze dziwniejsze: ręce były nierównej długości – prawa dłuższa od lewej. Po prawej 
stronie klatki piersiowej znajdowała się wypukłość. Ubrania powyżej pasa były obcisłe i właściwie 
nie bardzo było wiadomo, gdzie kończy się ubranie a gdzie zaczyna skóra, która była tego samego 
koloru, co ubiór. Poniżej pasa Stwory nosiły luźne spodnie. Biodra i pasy tych Istot wyglądały 
ciężko.
Zdumienie odjęło Hunnicuttowi  mowę i  zarazem strach  przed dziwnym  trio. Stał on po lewej 
stronie auta, a potem zaczął iść w kierunku zbliżającej się trójki. Opisując Ich chód użył on słowa 
«wdzięczny».   W   pewnym   momencie   świadek   wyczuł   telepatycznie,   że   powinien   stanąć. 
Obserwował on dziwne trio przez parę minut i w końcu postanowił poszukać kogoś, kto byłby mu 
za świadka. Ale kiedy już dostał się do swego wozu, został uderzony falą silnego zapachu «świeżo 
siekanej  lucerny i migdałów». Gdy odjechał z miejsca CE, dopiero wtedy poczuł strach. Była 
prawie 04:00 i Hunnicutt pełnym gazem pojechał do domu, skąd udał się do Johna K. Fitza – szefa 
policji w Loveland. Tam opowiedział, co mu się przydarzyło. Fitz powiedział później, że Hunnicutt 
miał taki wygląd, jakby zobaczył ducha i relacjonował zbyt gwałtownie. Policjant podszedł do 
niego i sprawdził, czy świadek jest trzeźwy. Był trzeźwy i nie sprawiał wrażenia «naćpanego» 
narkotykami. Obiecał mu, że sprawdzi teren, a jemu samemu polecił udać się do domu. Fitz ubrał 
się, zabrał aparat fotograficzny oraz pistolet i pojechał na poszukiwania. Przejechał tą trasę 4 czy 5 
razy, ale nie znalazł niczego podejrzanego. Skomentował to później, że czuł się jak nabity w butelkę 
największy  głupiec   w   Lovelandzie.   Jednakże   zapytany,   co   zrobiłby,   gdyby  spotkał   tych   trzech 
humanoidów odpowiedział, że wysiadłby z auta i starał się z nimi dogadać. Zakonkludował: Zresztą 
ktoś musi to zrobić prędzej czy później...
Strach jest najgroźniejszy wtedy, kiedy ma ludzkie oblicze...
ROZDZIAŁ 8 – MIB: Ponura zagadka ufologii.
Średniowieczni alchemicy – jak nam każą wierzyć legendy i podania – byli odwiedzani przez 
tajemniczych nauczycieli i magów ubranych na czarno. Termin „Men In Black” – Ludzie w Czerni 
– pojawił się we wrześniu 1953 roku, kiedy to trzech MIB-ów „uciszyło” Alberta K. Bendera, 
dyrektora International UFO Bureau. Ale sami MIB-owie działali już znacznie wcześniej...
Sprawa   Bendera   polegała   na   tym,   że   udało   mu   się   pozyskać   zupełnie   pewne   dane   dotyczące 
pochodzenia i celów działalności NOL-i. Napisał więc zarys  swych przemyśleń na ten temat i 
rozesłał je do swych znajomych. Gdy trzej MIB-owie przyszli do Bendera, to jeden z nich posiadał 
jeden z listów Bendera skierowany do przyjaciela.

[115]

 Poinformowano go, że jest blisko prawdy, 

ale w detalach jest ignorantem i powiedziano mu prawdę. Była ona tak wstrząsająca, że Bender po 
prostu to odchorował... Wiedza ta mogła doprowadzić do poważnych zmian w ziemskich układach 
społecznych. Populacja ludzka mogłaby poważnie ucierpieć wskutek masowej histerii, która by ją 
ogarnęła, gdyby ta prawda wyszła na jaw. Albert K. Bender zgodził się porzucić swe badania.
W roku 1956, Gray Barker opublikował historię „uciszenia” Bendera, rzecz jasna bez rewelacji na 

background image

temat UFO i dodał, że kilku ufologów również „wyciszono”, a szczególnie tych, którzy zbliżyli się 
do sedna tej Tajemnicy Tajemnic. Kończąc swą pracę pt. „They Knew Too Much about Flying 
Saucers” Barker wypowiada następujące słowa: Mam przeczucie, że któregoś  dnia usłyszę Ich 
stukanie   do   moich   drzwi.   Oni   także   mogą   zastukać   do  Twoich   drzwi,   jeżeli   nie   staniemy  się 
mądrzejsi i pierwsi dowiemy się, kim naprawdę są Ludzie w Czerni.
W   roku   1966,   tuziny   ufologów   skarżyło   się   na   niespodziewane   wizyty,   które   były   czasami 
połączone   z   aktami   terroru   i   przemocy   ze   strony   MIB-ów,   o   których   zaczęto   mówić   jako   o 
„zbrojnym   ramieniu”   lub   „agenturze”   strzegącej   tajemnicy   NOL-i.   Po   „fali”   NOL-i   w   latach 
1966/67 wzrosła również aktywność MIB-ów wprost proporcjonalnie do ilości zaobserwowanych 
NOL-i.

[116]

Ufolog i dziennikarz John A. Keel skomentował fakty w sposób następujący: Ofiary MIB-ów są 
poddawane technikom pewnego rodzaju prania mózgu, które wtrącają ją w stan mdłości, strachu, 
amnezji oraz innych dolegliwości psychicznych, które mogą trwać do kilku dni. I dalej ostrzega – 
To zagrożenie nie pochodzi z nieba, jest ono na naszej Ziemi i w tym momencie rozprzestrzenia się 
jak epidemia na nasz cały kraj, na cały świat! Mocne słowa!... Dość powiedzieć, że telewizyjny 
serial „The Invaders

[117]

 wywarł na ufologach dość paskudne wrażenie. A przecież ta historia o 

człowieku, który usiłuje zaalarmować świat o inwazji Obcych, oparta jest o cienką otoczkę prawdy.

[118]

Gdy zmarł słynny pisarz Frank Edwards po napisaniu dwóch bestsellerów o tematyce ufologicznej, 
ziarna paranoi posiane przez panikarzy i – co tu ukrywać – zwykłych fantastów (nie ujmując w 
niczym pisarzom SF) przemieniły się w huragan strachu. Nie przejmując się faktem, że Edwards 
zmarł na zwykły zawał serca, wielu MIB-omaniaków przyjęło za pewnik absurdalną hipotezę, że 
MIB-owie   dobrali   mu   się   za   mocno   do   skóry   i   zamordowali   go,   ponieważ   ujawnił   fakt   Ich 
obecności, ingerencji w nasze sprawy i ciemne cele Ich niecnej misji. Autentyczni ufolodzy znaleźli 
się w istnym Malstromie ostentacyjnej akcji terrorystycznej – wydawało się, że z każdego kąta 
wyzierają ubrane na czarno postacie... 
Fani   ufologii   byli   przesłuchiwani   przez   ekscentrycznych   „oficerów   USAF”,   zdjęcia   NOL-i 
konfiskowali ciemnoskórzy mężczyźni ubrani w czerń. Doszło do ciekawej sytuacji – ufomaniacy 
obrzucali   błotem   instytucje   rządowe,   te   z   kolei   rewanżowały   się   atakami   wymierzonymi   w 
nadgorliwe   amatorskie,   obywatelskie   organizacje   ufologiczne.   Wreszcie   doprowadziło   to   do 
kompletnej  paranoi  – niemal wszyscy dziwili się, czy nie  jest to czasem celowa robota  Ich – 
Obcych, Przybyszów z Kosmosu. 
Szczytem wszystkiego było oświadczenie rzecznika prasowego Pentagonu

[119]

 , który przyznał, że 

po sprawdzeniu kilkunastu raportów dotyczących spotkań z MIB-ami: ...nie można ich łączyć z 
USAF   w   żaden   sposób,   ani   z   żadną   ze   służb   specjalnych   USA

[120]

lub   prywatnymi   i 

półprywatnymi policjami i służbami bezpieczeństwa osób prywatnych i koncernów. Przyznał także, 
że samo zjawisko czy fenomen MIB istnieje i jest znany ogółowi amerykańskiego społeczeństwa. 
Aktywność MIB-ów wznowiła się krótko po „fali NOL-i” w październiku 1973 roku, a wraz z nią 
powróciła fala strachu i chaosu. Wyglądałoby na to, że kimkolwiek MIB-owie by nie byli, znów 
prowadzą swą działalność ze zdwojoną energią.
- Brad! Nigdy nie uwierzyłbym, że coś takiego może przydarzyć się mnie! – głos w telefonie 
wibrował napięciem i strachem. Młody człowiek wraz ze swą narzeczona przeżyli spotkania z MIB-
ami.
- I co Sam – odpowiedziałem – a trzy lata temu nie uwierzyłbyś w to, że coś takiego jest w ogóle 
możliwe. Ale wierzysz teraz...
- ...teraz to ja już wiem! – odpowiedział Sam z emfazą. 
Mówiąc krótko: MIB–owie są fenomenem w fenomenie. W kilku przypadkach ci ludzie, którzy 
zetknęli się z aktywnością NOL-i, czy spotkali istoty-potwory w rodzaju Yeti czy Bigfoota albo 

background image

fantomami,   duchami,   poltergeistami,   itd.   itp.,   cierpiały  potem   na   szczególny  rodzaj   osobistych 
dolegliwości. W ich telefonach odzywały się grożące głosy ostrzegające ich przed „puszczeniem 
farby”. Osoby, które robiły zdjęcia NOL-i były odwiedzane przez dziwnych przybyszów, którzy 
konfiskowali te zdjęcia wraz z negatywami, często-gęsto firmując się jako pracownicy agencji i 
instytucji rządowych.
W większości przypadków, ofiary agresji MIB-ów opisują swych inkwizytorów jako niskich ludzi, 
mierzących 150-180 cm wzrostu, śniadych, o orientalnych rysach twarzy, co szczególnie wyróżnia 
się w kształcie skośnych oczu, jednakże oczy te są osadzone inaczej, niż u ludzi Orientu. Wielu 
ludzi mówiło o odstających uszach, a także o tym, że MIB-owie mają trudności z mówieniem, co 
wynika z bardzo krótkiego oddechu. Sprawia to wrażenie, jakby wszyscy byli astmatykami...
John A. Keel w swej książce pt. „The Mothman Prophecies” podaje, że MIB-owie mają obsesję na 
punkcie... czasu! Często rozpoczynając rozmowę z człowiekiem pytają go o godzinę. MIB-owie 
również   bardzo   często   wykazują   swoistą   „niepewność”,   co   do   miejsca,   w   którym   się 
zmaterializowali i często używają w rozmowie wielu śmiesznych skrótów i zwrotów nie będących 
już w obiegu, co powoduje, że wydają się być bardziej śmieszni, niż groźni. Sprawiają wrażenie 
kiepskich aktorów, którym powierzono granie roli, która im absolutnie „nie leży”.

[121]

Ciekawe rzeczy dzieją się po „wizytach” dziwnych „gości”. Dzwonią telefony, w słuchawkach 
odzywają się nonsensowne i mechaniczne głosy. Programy radiowe i TV są przerywane obcymi 
sygnałami.   Sieci   audio-video   nadają   obrazy   ulotnych   postaci,   które   nakazują   delikwentom 
milczenie na temat ujrzanego latającego spodka.

[122]

 W zamian Istoty te obiecują im główne role 

w cudownych planach ulepszenia świata i uszczęśliwienia Ludzkości.
W latach 1966-70 setki ufologów, kontaktowców i innych osób związanych z tą tematyką, było 
odwiedzanych przez dziwnych „gości”, zazwyczaj trzech, ubranych na czarno, którzy zmuszali 
(czasem nawet siłą) ich do zaprzestania badań ufologicznych lub wydania zdjęć, analiz, wyników 
badań czy artefaktów.

[123]

 Pogróżki często są przeplatane frazesami o tym, że dobra współpraca z 

MIB-ami będzie korzystną dla twej rodziny, kraju i świata.

[124]

W marcowym wydaniu „New Atlantean Journal” (1974 r.)

[125]

 Michael Talbot wskazuje na to, że 

wschodni   mistycyzm   ma   interesujące   analogie   do   fenomenu   MIB,   którego   tamtejszym 
odpowiednikiem są Bracia Cienia.

[126]

 [...]

Brzmi to wszystko, jak paranoiczne zwidy, ale ja dzięki osobistym kontaktom z ludźmi, którym 
MIB-owie dali się we znaki wierzę, że fenomen ten istnieje naprawdę. Przykładem może być tutaj 
historia człowieka o imieniu Sam X.
Sam i Mary X. mieli pecha zaobserwować kilka niezwykłych stworzeń, w pewnym wschodnim 
stanie   USA,   gdzie   mieszkali.   Potem   zaczęły   się   kłopoty   z   dziwnymi   odwiedzinami,   snami   i 
wpadaniem w trans, w czasie którego MIB-owie przekazywali Mary pogróżki. W końcu sytuacja 
stała się nie do zniesienia, więc zdecydowałem się na pewien rodzaj psychoterapii. Sam i Mary 
wierzyli we wszechmoc MIB-ów i tylko zmiana tego nastawienia do problemu mogła zaradzić 
najgorszemu.   Poradziłem   dać   odpór   psychicznemu   naciskowi   MIB-ów   i   udało   się.   MIB-owie 
przestali ich nękać.
Wydaje mi się, że aktywność MIB-ów wzrosła od „fali NOL-i” w 1973 roku. Być może jest to jakiś 
cykl, o którym nie mamy jeszcze pojęcia. Wygląda na to, że jest to jakiś rodzaj badania, sondażu 
naszej   psychiki   przy  pomocy  właśnie   tego   fenomenu.   Osobiście   przeżyłem   coś,   co   można   by 
podciągnąć pod ten fenomen. A to było tak:
Pewnej nocy siedząc w biurze redakcji pociłem się nad maszyną do pisania mając w perspektywie 
zbliżający   się   deadline

[127]

  usłyszałem   odgłos   ciężkich   kroków   zmierzających   ku   szczytowi 

schodów. Rzuciłem okiem w tę stronę, ale nie ujrzałem tam nikogo. W pewnej chwili ciężki portret 
Edgara Allana Poëgo z donośnym trzaskiem spadł na podłogę. Zirytowałem się. W moją stronę 
poleciały papiery. Pojedyncze kartki fruwały w powietrzu. Miałem tego dość. Podniosłem wzrok 

background image

znad maszyny i skrajnie zdegustowany uniosłem go ku niebu. 
- Dość tego! – wrzasnąłem – wynoście się wszyscy do diabła!!!
Wszystko zamarło, a ja wróciłem do pracy, jakby poza nią nic nie istniało...
Każdy rodzaj inteligencji, obojętnie – wysoki czy niski, chce być dostrzeżony i nie znosi faktu, że 
jest ignorowany. Ale ja nie zignorowałem jej, to raczej rozkazałem tym poltergeistycznym siłom się 
wynieść. Odrzuciłem ich sposób widzenia rzeczywistości i moja własna zmiana odniesienia do tego 
zjawiska – od pasywnego strachu do gniewu, spowodowała ten trick. Była to swoista próba, lekcja, 
egzamin, który udało mi się zdać. Czy ta obca Inteligencja usiłowała mnie w ten sposób czegoś 
nauczyć?
Więc jest możliwe, że MIB-owie są swego rodzaju nauczycielami, którzy wskazują nam, że można 
zapanować nad obcymi siłami jedynie siłą naszej woli. Oczywiście oni/one grożą nam, ale w starciu 
z ostrym odrzuceniem ich, lub – jak w moim przypadku – rozkazem, po prostu wycofują się. 
Wygląda na to, że ucząc nas używają prymitywnych metod – prowokując nas do działania lub 
zaniechania i rzucenia wyzwania naszemu własnemu losowi. Czy nie jest to zatem lekcja – o ile jest 
to w ogóle lekcja?...
Jak to rozważałem teoretycznie w pracy „Mysteries of Time and Space”, MIB-owie są znani całej 
naszej   kulturze   i   w   innych   ziemskich   kulturach   i   mitologiach   jako   Eonowie.

[128]

  Eon   bawi 

Ludzkość swymi kuglarskimi sztuczkami i żonglerskimi popisami, ale jednocześnie w tym samym 
czasie   instruuje   ją   lub   transformuje   aspekty   świata   z   korzyścią   dla   jego   ludzkich   uczuć.   W 
większości kultur Eony są najstarszymi  istotami  tego świata – istotami, które powstały tuż po 
stworzeniu go.

[129]

  Indianie określają Eony jako „starców”, ponieważ widzą w Nich istoty tak 

stare, jak Czas. Najczęściej Eon jest super-naturalną istotą, która może dowolnie zmieniać kształty. 
Eony są istotami mądrymi, ale czasami mogą swymi głupimi zabawami i psotami zatruć życia 
ludziom, którzy Im w jakiś sposób „podpadli”. Eon może kłamać, oszukiwać, kraść i szkodzić 
bezkarnie. Czasami zdaje się, że jest on esencją amoralnego animizmu. 
Carl Jung widział w Eonach personifikację sił świętości – Aniołów. Natomiast animalistyczny Eon 
mógłby być w tym układzie ciemną stroną jasnego umysłu, doprowadzającego go do rozchwiania, 
co  brzmi właśnie  jak poltergeist  czy MIB. W większości kultur nie  przypisywano  Eonom roli 
Szatana, a raczej bożka zesłanego na Ziemię. Ukazuje się go jako tego, który przyniósł ogień 
Ludzkości, a który jak w prometejskiej legendzie płaci za swój dar dla ludzi wewnętrznym bólem.
Douglas Hill kreśląc sylwetkę Eona w swym artykule pt. „Man, Myth and Magic” pisze, że w 
postaci tej skupiły się cechy Anioła i herosa, którego ewolucja odzwierciedla naszą własną, ludzką 
ewolucję w kierunku wyższego stadium świadomości i rozwoju społecznego. Jest on rodzajem 
psychicznego katharsis na wyższym życiowym poziomie, a poza tym jest nieśmiertelny – jest istotą 
żyjącą i działającą tak, jaką był w zamierzchłej przeszłości.
W mitologiach świata postać Eona pojawia się, jako postać herosa. Amerykanie, a raczej Indianie 
północnoamerykańscy   personifikują   go   jako   mądrego   kojota   lub   sprytnego   wojownika. 
Skandynawowie,   Germanowie   i   Grecy   widzą   w   nim   psotnego   czasem   demonicznego,   czasem 
pomocnego bożka, który oszukuje, omamia, kłamie, kradnie, itp. Czyż nie jest to przypadek, że 
postać super-agenta 007 w służbie JKM – Jamesa Bonda pojawia się akurat w szczytowym okresie 
terroru MIB? MIB-owie w swych czarnych ubiorach, mówiący po angielsku z kiepskim akcentem, 
sprawiający zawsze wrażenie cudzoziemców, bez względu na narodowość ofiar pasują jak ulał do 
członków tajemniczej organizacji SMERSH

[130]

 będącej super-przeciwnikiem brytyjskiego super-

agenta 007... 
Innymi   słowy   MIB-owie   stali   się   modni,   albo   jako   rezultat   paranoidalnej   wyobraźni,   albo 
odwiedzania ludzi wciągniętych w badania nad NOL-ami, dla których myśl o MIB-ach jest czymś 
oczywistym.
A teraz z innej beczki. Kim lub czym jest tulpa? W pojęciu joginów – tulpa jest wyekstrahowaną 

background image

przez kontemplację częścią naszego umysłu, która żyje własnym, samodzielnym życiem. Czyżby 
więc   MIB-owie   byli  właśnie   takimi  produktami   naszej  świadomości?  A  miałoby  to  działać   na 
zasadzie sprzężenia zwrotnego – im więcej się boimy, tym bardziej jesteśmy straszeni. Proste – 
nieprawdaż?

[131]

  A do  tego   wszystkiego  w   latach  70.  doszedł   jeszcze   element   posiadania,   co 

zostało ukazane m.in. w filmie „Egzorcysta” Williama Friedkina. Ofiary wpadały w trans, słyszały 
różne   głowy,   które   nawoływały,   by   stała   się   ona   „jedną   z   Nich”.   Do   tego   na   skórze   ofiar 
pokazywały się stygmaty w kształcie liter czy ezoterycznych symboli. Osoby te sprawiały wrażenie 
nawiedzonych   przez   demony.   Działa   ten   sam   niezawodny   instrument   –   strach.   Co   nam   to 
przypomina? Skądś to już znamy – prawda? I pozostaje ten sam problem – wciąż aktualny w roku 
1975,   jakim   był   aktualny   w   1475   –   ustawiczna,   bezlitosna,   bezpardonowa   walka   pomiędzy 
egzorcystami i siłami ciemności, pomiędzy Dobrem a Złem. Nihil novi sub sole… Trzeba po prostu 
odwagi i siły woli, by krzyknąć: A wynoście się do diabła!... 
A  zatem   zaczynajmy   tą   grę   –   w   której   mamy   spore   szanse   wygrać   –   od   zaraz.   Ogień   –   ten 
prometeuszowski – istniał od zawsze, bo był to ogień wiedzy, który On nam przyniósł. Osobiście 
jestem przekonany, że siły PSI – odpowiedzialne za zjawiska teleportacji, telekinezy, telepatii, itd. 
były w nas zawsze. To właśnie te siły usiłują obudzić w nas Eony, chociażby fragmentarycznie. Tak 
czy owak wkrótce staniemy na placu wielkiej kosmicznej sceny, na której przyjdzie nam odegrać 
następną rolę. A w chwili, kiedy to osiągniemy, spełnią się słowa W. F. Robertsona: 
Zło jest cieniem, który zawsze towarzyszy Dobru. Macie świat bez cienia, ale to będzie także świat 
bez światła – szary świat zmierzchu. Gdybyście powiększyli siłę i ostrość światła, to zwiększycie 
także ciemność i głębię cieni – a wtedy zobaczycie ostro kształt cienia towarzyszącego światłu.
ROZDZIAŁ 9 - Spotkanie z NOL-em może być niebezpieczne dla twojego zdrowia.
Wielokrotnie   zadawałem   sobie   pytanie   o   przyczyny,   dla   których   ludzie   zostają   wciągnięci   w 
incydenty z NOL-ami. Jak to się dzieje, i co predestynuje te osoby do doznawania niezwykłych 
olśnień czy wizjonerstwa, podczas kiedy inni ludzie widzą jedynie światełka na niebie? Co jest 
przyczyną tego, że jedni świadkowie nawiązują kontakt z załogami NOL-i, a inni reagują na Nich 
strachem i zgrozą?

[132]

  Jest wiele przykładów , w których trudno określić, czy ofiara Kontaktu 

„oblała kosmiczny test”, który mógł ją zaliczyć w szereg kontaktowców, lub mogłaby być poddana 
jakiemuś perwersyjnemu doświadczeniu.

[133]

Don   Worley   z   Connersville   (IN),   przeprowadził   onegdaj   tasiemcowe   dochodzenie   w   sprawie 
kobiety, która przez wiele lat przeżywała niezwykłe, parapsychiczne doznania i sensacje mające 
związek z NOL-ami, a co doprowadziło ją na skraj psychicznego chaosu. Jednocześnie to, co ona 
przeżywała   nie   było   li   tylko   psychiczną   aberracją.   Kobieta   ta   przeżywała   swoiste   skupienie 
objawiające się silnym błyskiem światła i potworną gonitwą – istnym malstromem myśli. Pozwolę 
sobie przytoczyć fragment wywiadu przeprowadzonego z nią przez Worley’a – jednego z wielu, 
które przeprowadził w sprawie „nawiedzenia Ann Adams”:
Worley: Jak długo mieszkała pani w tym domu?
Adams: Trzy lata.
W.: Czy widziała pani występowanie tych sił także w innych miejscach zamieszkania, innymi słowy 
mówiąc – nie tylko tutaj?
A.: Tak, w każdym domu, w którym mieszkałam od 15 lat.
W.: W ilu domach pani mieszkała?
A.: O ile dobrze pamiętam, to w 7 – wszystkie wynajmowaliśmy, aż wreszcie kupiłam ten dom.
W.: Ten dom miał także swoją historię, czy wie coś pani na ten temat?
A.: Tak. Mieszkali tutaj państwo K. Pan K. zmarł w tamtym pokoju, zaś pani K. w krótkim czasie 
po nim w tym.

background image

W.: Czy „straszyło” tutaj, zanim wprowadziliście się do tego domu?
A.: Nie, nasza sąsiadka, która zajmowała się państwem K. oraz ich domem po ich śmierci twierdzi, 
że nie zaobserwowała tutaj żadnych dziwnych zjawisk. Tym niemniej, tuz po naszej przeprowadzce 
poszłam do kobiety, która była medium. To było ostatniego lata. Od tego czasu nie mogliśmy usnąć. 
Przez   całą   noc   łomotały  drzwi.  Wciąż   otwierały  się   i   zamykały  okna.   Rozlegały  się   kroki   na 
szczycie schodów i w hollu.
W.: Czy pani mąż też słyszał te głosy?
A.: Ależ oczywiście! Pewnej nocy obudziłam się i poczułam, że pokój jest pełen silnego, duszącego 
zapachu perfum. Przez kilka lat mieliśmy z tym spokój, ale kiedy przeprowadziliśmy się na ulicę V., 
„to” znów się zaczęło. Prawie od zaraz słychać było w domu upiorne jęki we dnie i w nocy. 
Słyszeliśmy to wszyscy, natomiast dzieci widziały w nocy ludzi na podwórku, a kiedy chciały 
zobaczyć, kto to jest, postacie po prostu znikały... Pewnej nocy usłyszałam krzyk dziecka. Udałam 
się w kierunku, skąd dobiegał ten krzyk. Przemierzyłam pole i rzeczkę i weszłam do niewielkiego 
lasku. Wtedy krzyk się urwał.

[134]

 Krótko po tym wydarzeniu mój brat i jego żona mieli dziecko, 

chłopczyka, który przeżył jedynie kilka miesięcy. Tak zatem – jak sądzę – ów krzyk był swoistym 
„zwiastunem śmierci” mojego bratanka...

[135]

W.: Czy zauważyła pani jeszcze coś innego, co zapisało się na trwałe w pani pamięci, jako coś 
bardzo ważnego?
A.: Tak. Widziałam coś, co nazywają trollem. To było na drodze opodal domu. Pewnego wieczoru 
szykowałam właśnie kolację i rzuciłam okiem na drogę. Troll był ubrany w rodzaj koszuli i miał 
długie, siwe włosy opadające na plecy. Był wysoki na metr. Gdy wyskoczyłam na dwór by go 
złapać, troll uciekł na wzgórze i znikł. Następne takie wydarzenie miało miejsce na krótko przed 
śmiercią   mej   synowej,   która   zginęła   w   wypadku   samochodowym.   Od   tygodnia   byłam 
zdenerwowana, jak zawsze w lecie, tj. w czerwcu, lipcu i sierpniu, gdy „te rzeczy” najczęściej się 
przytrafiają. Tej ciepłej nocy, kiedy leżałam sobie na kanapie, coś kazało mi się z niej poderwać i 
podejść do drzwi i czekać na to, co się stanie. Stałam tam przez krótką chwilę i miałam wizję 
policyjnego   radiowozu  podjeżdżającego   do  naszego  domu  z   włączonym   sygnalizatorem  koloru 
czerwonego. Słyszałam głos mężczyzny mówiącego coś o śmierci. po tym wydarzeniu poczułam 
się źle i poszłam do dr K. Opowiedziałam mu o tym „fantomowym wozie policyjnym” i jego 
czerwonym świetle. I chociaż widział czerwone obwódki wokół moich oczu – nie uwierzył w moja 
opowieść. Posłał mnie do szpitala na terapię wstrząsową.

[136]

W.:   Czy   te   czerwone   obwódki   wokół   pani   oczu   powstały   po   spotkaniu   z   „fantomem”   wozu 
policyjnego?
A.: Tak, to było w 1965 roku. One są tam właśnie od tego czasu.

[137]

  Lekarze i kuracja nie 

pomogły mi. Od tej pory widzę czerwone błyskające światło, gdy poddaję się terapii.

[138]

  Gdy 

przewidziałam, że moja synowa odwożąc mojego syna do pracy miała zginąć w wypadku, dr K. 
chciał mnie umieścić w szpitalu, ale 31 sierpnia tego roku

[139]

 synowa zginęła w wypadku, gdy 

wracała do domu po odwiezieniu mojego syna do pracy.
W.: Jaka była reakcja pani rodziny na wieść o takiej prekognicji?
A.: Nie mówili o tym ze mną.
W.: A co może pani opowiedzieć o odgłosach kroków na schodach?
A.: Kroki rozpoczynały się holu i zmierzały ku szczytowi schodów. Sądzę, że brzmiały one jak 
męskie kroki.
W.: Czy zauważyła pani jakieś chłodne przeciągi, czy może odczuwała pani odczucie zimna?
A.: O tak! Ujrzałam także mężczyznę w swetrze wychodzącego po schodach. Najpierw sądziłam, że 
to mąż, ale w chwile później usłyszałam jego głos dobiegający z łazienki na piętrze.

background image

W.: Czy widziała pani jakieś światła?
A.: Tak, ostatniej nocy obudziło mnie silne światło.
Worley z panią Adams udali się do piwnicy, gdzie mogli porozmawiać z panem Adamsem. Worley 
potem tak skomentował tę rozmowę:
Odniosłem wrażenie, że pan domu mógłby powiedzieć nam o wiele więcej, ale on wolał zajmować 
się pracą w piwnicy, nie zwracając uwagi na rzeczy, których nie rozumie.
Pan Adams zapewnił Worley’a , że słyszał dwukrotnie krzyki, a bardzo często odgłosy kroków oraz 
trzaskanie drzwiami i skrzypienie schodów.
Pani Adams: W każde Boże Narodzenie, które spędzaliśmy w tym domu, zawsze działo się coś 
dziwnego. Tak właśnie było w ubiegłym roku. Wszyscy goście opuścili nasz dom i zostaliśmy sami 
z mężem. To była bardzo zimna noc i oczywiście wszystkie drzwi i okna były szczelnie zamknięte. 
W pewnym momencie poczuliśmy podmuch lodowatego wiatru, ciągnącego od frontowych drzwi. 
Mąż odwrócił się do nich, ale ja byłam pewna, że są one szczelnie zamknięte. Podmuch lodowatego 
wiatru przeleciał przez cały dom i pognał z powrotem. Z jakiegoś niejasnego dla mnie powodu 
rozpłakałam się i płakałam przez trzy dni. Wyglądało to na nadejście pewnego uczucia „obecności”.
Worley zatelefonował do pani Adams 4 czerwca 1970 roku i dowiedział się, że od grudnia 1969 
roku nie wydarzyło się nic ciekawego, nie licząc odgłosów drapania pazurami psa lub kota, któłre 
słyszano kilkakrotnie przy drzwiach na szczycie schodów. Pani Adams powiedziała Worley’owi, że 
teraz jest „bliżej Boga” poprzez czytanie Biblii i zrzeszenie się z grupą fundamentalistów, którzy 
modlą się za nią. 
8 września 1970 roku, Worley znów zatelefonował do niej. Dowiedział się, że obecnie w domu 
Adamsów panuje względny spokój, ...jednakże sądzę, że wyczułem nutkę zaniepokojenia i smutku 
w jej głosie. Pani Adams modli się i studiuje Biblię. Zadzwoni do mnie, kiedy znów zaczęły się 
jakieś trudności. Mam nadzieję, że jej modlitwy uwolniły ja od kłopotów i pozwoliły jej odzyskać 
równowagę. Ten cytat pochodzi z ostatniego raportu Worley’a z dnia 13 czerwca 1971 roku.
9.2. Niewidzialny dusiciel z Croxdale.
Znanym nam jest fakt, że nasze uszy nie słyszą dźwięków infra

[140]

  i ultra

[141]

  emitowanych 

przez generatory

[142]

  oraz nie możemy zobaczyć wielu rodzajów promieniowań leżących poza 

skrajnymi   widzialnymi   dla   nas   pasmami   widma.

[143]

  Wygląda   na   to,   ze   że   podobnie   jest   z 

postrzeganiem naszej Rzeczywistości. Sądzę, że badając ją naszymi coraz bardziej poszerzającymi 
horyzonty   poznania   narzędziami   badawczymi,   będziemy   w   stanie   uchwycić   ultra   czułymi 
mikrofonami i kamerami niewidzialne ręce zostawiające ślady i niewidzialne stopy, pod którymi 
trzeszczą stopnie schodów i drewniane parkiety. Być może pewnego dnia odpowiemy wreszcie na 
pytania dotyczące nauk leżących na „pograniczu oficjalnej wiedzy”.
Na naszym obecnym poziomie wiedzy wygląda na to, że może to być niebezpieczne dla tych, 
którzy nie są przygotowani na CE-0, CE-III i CE-IV lub wycieczki w Nieznane.
21   czerwca   1975   roku,   o   godzinie   02:00,   pani   Gladys   Worthington   obudziła   się   z   uczuciem 
nieznośnego   ucisku   czyjejś   ręki   na   swoim   gardne.   Jej   mąż   pracował   na   nocnej   zmianie   w 
elektrowni, ale jej cztery psy spały na dole (!!!). Dlaczego jej nie ostrzegły?! Przerażona usiłowała 
przebić wzrokiem ciemności w nadziei ujrzenia swego mordercy. 
Nie mogłam dostrzec niczego – zeznała później - czułam, że coś przewala się po mnie od stóp do 
głowy. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Ucisk minął równie szybko, jak 
się pojawił...
Pani Worthigton leżała na plecach. Prawdopodobnie trapił ją nocny koszmar, zbyt straszny dla niej, 
który ulotnił się z jej pamięci. Ale na tym rzecz się nie skończyła, bowiem innym razem wraz z 
mężem widziała coś strasznego – jakąś białą sylwetkę ducha! Działo się to w ich domu przy Salvin 
Street w Croxdale, hrabstwo Durham, Anglia. 

background image

Powróćmy jednak do krytycznej nocy. Pani Worthington jeszcze niespokojna, ale już zrelaksowana 
przymknęła oczy. Zasypiała i naraz... Znów poczuła straszliwy ucisk ręki na swej szyi! I znowu nie 
widziała   nikogo,   mimo   wysiłków!   Całą   resztę   nocy  przeleżała   bezsennie   nie   mając   ochoty  na 
powtórkę.   Następnego   ranka   tak   oświadczyła   dziennikarzowi   z   Londynu:  Wstałam   z   łóżka,   z 
przekonaniem, że to był tylko zły sen. Ale kiedy podeszłam do lustra, by zrobić sobie makijaż, 
przeżyłam straszliwy szok. Na mojej szyi znajdowało się pięć siniaków w kształcie czterech palców 
i kciuka.
Jej lekarz zgodził się z tym, że siniaki zostały zrobione poprzez silny nacisk (jakby dłoni), ale nie 
przyjął do wiadomości jej opowieści o duszeniu jej przez „zjawę-dusiciela”.

[144]

9.3. Niewidzialni napastnicy.
Gdy 26-letni Barry Lacy nie powrócił na lunch pewnego letniego dnia 1969 roku, jego żona poszła 
go szukać w polu, które właśnie miał on orać. Lacy leżał w odległości około 200 m od traktora, 
(którego silnik wciąż pracował) z poranioną głową. Butelka z kawą leżała stłuczona obok niego. 
Przewieziono   go   do   Battle   Hospital

[145]

  w   Reading,   hrabstwo   Berkshire,   Anglia,   gdzie 

stwierdzono rany tłuczone głowy, złamanie kości czaszki i w rezultacie tego paraliż lewej strony 
ciała.   W   ostatnim   raporcie   medycznym   stwierdza   się,   że   młody   rolnik   został   całkowicie 
sparaliżowany i całkowicie stracił pamięć (amnezja), a więc nie znane są nadal okoliczności tego 
wypadku (???). Ta historia stała się przyczyna wdrożenia policyjnego śledztwa oraz dochodzenia 
przeprowadzonego   przez   towarzystwo   asekuracyjne.   Przyłączyli   się   do   niego   także   koledzy   i 
pracownicy, których Lacy zatrudniał. Mimo intensywnych czynności dochodzeniowo-śledczych, 
nikt nie potrafił wyjaśnić, co naprawdę wydarzyło się tego pięknego, letniego dnia.
Podobny przypadek zdarzył się w dniu 7 lipca 1973 roku, w pobliżu Port Angeles, (WA), 40-
letniemu mężczyźnie, którego znaleziono pobitego i nieprzytomnego. M.in. miał on złamaną rękę i 
nogę.   Skutkiem   tego   pobicia   była   całkowita   amnezja.   Nie   znaleziono   przy   nim   żadnych 
dokumentów, które ułatwiłyby jego identyfikację. 
Najbardziej tajemniczą z tego rodzaju spraw jest klasyczna zagadka zamkniętego pokoju , z którą 
przyszło się zmierzyć policji z Southall, hrabstwo Middlesex, Anglia, w dniu 27 września 1974 
roku.   60-letni  Aubrey   Packham   został   znaleziony   w   biurze   został   znaleziony   w   swym   biurze 
przedsiębiorstwa autobusowego. Sekcja zwłok wykazała, że Packham został okrutnie pobity i to 
właśnie było przyczyna śmierci. W biurze nie było żadnego śladu włamania czy walki. Niczego nie 
skradziono. Nie znaleziono żadnego motywu tej zbrodni. Pozostała jedynie zagadka zabitego w 
czterech ścianach człowieka, w zamkniętym i dobrze strzeżonym biurze.
Niewidzialne   ręce   zostawiają  ślady na   kobiecym   gardle,   paraliż   młodego   farmera   z  rozwaloną 
czaszką, pobity do utraty pamięci kloszard i w końcu zabity ciosami niewidzialnych rąk urzędnik. 
W każdym z tych przypadków morderca – no bo jak można inaczej jego/ją/to (???) nazwać? – jest 
niewidzialny   dla   naszego   oka   i   powoduje   straszliwe   urazy   ludzkiego   ciała.   Oczywiście 
parapsychologia zna uszkodzenia ludzkiego ciała znane jako stygmaty.

[146]

 Jednakże nie prowadzą 

one do śmierci czy amnezji oraz rozległych uszkodzeń ciała, a są jedynie wyrazem głębokiego 
przeżycia mistycznego. 
I dalej. 
Pani Santuzza Campbell była sama w chwili, kiedy niewidzialny ktoś (?) czy coś (?) zbił ją z nóg 
straszliwie silnym ciosem w głowę, w chwili, gdy spacerowała brzegiem Bridlington Cliffs. Nie ma 
poszlak na to, że w tym czasie oddawała się medytacji czy innemu przeżyciu religijnemu. Nie 
znaleziono także innego motywu pobicia pani Campbell. Przypuszczano, że coś – co ją uderzyło – 
spadło z samolotu, ale w tym przypadku jej głowa byłaby roztrzaskana...

[147]

 

W tej materii są dwie hipotezy usiłujące wyjaśnić te tajemnicze ataki. Pierwsza z nich zakłada 
istnienie niewidzialnej inteligencji, która zamieszkuje z nami naszą planetę. Druga zwala winę na 
pilotów i pasażerów NOL-i oraz „stowarzyszonych” z nimi MIB-ów... Co kieruje nimi? Nienawiść? 

background image

Wrogość?
Wrogość nie może być motywem tych ataków. Raczej może rodzaj... głupoty. Tak jak dzieci rzucają 
kamieniami w żaby czy myszy, albo dręczą koty, by sprawdzić, czy mają one rzeczywiście dziewięć 
żyć, tak Oni mogą postępować z nami.
Mniej   optymistyczny   punkt   widzenia   zakłada,   że   Oni   postępują   z   nami   tak,   jak   badacz   w 
laboratorium,   który   dziennie   uśmierca   setki   czy   nawet   tysiące   królików   doświadczalnych... 
Oczywiście w imię nauki!
9.4. Także i my strzelamy do Obcych!
Zresztą my sami też nie jesteśmy lepsi. My to także czynimy, i to nie tylko z myszkami, ale także z 
przedstawicielami  naszego gatunku, na których wypróbowujemy nasza własną prymitywną, ale 
jakże skuteczną broń... A przecież strzelano także i do Przybyszy!
W grudniowym wydaniu magazynu „Fate” z 1970 roku, J. Russel Virden opisuje incydent, który 
zdarzył mu się, kiedy miał 9 lat. Pewnej chłodnej listopadowej nocy w 1943 roku, Virden i jego 
babcia zostali wyrwani ze snu histerycznym krzykiem matki. Jego ojciec w tym czasie pełnił służbę 
w komisariacie policji niedaleko Hattiesburga (MS). Pomimo wysiłków babci i chłopców matka nie 
mogła się uspokoić. Powtarzała wciąż: Jego twarz była zielona! Mówię wam!... Zanim zdumieni 
chłopcy dowiedzieli się, czyja to twarz była zielona, usłyszeli grzmot wystrzału z „dwunastki

[148] 

sąsiada, którego zaalarmował krzyk w sąsiedztwie. Wybiegł on ze strzelbą w ręku i wypalił do 
czegoś, co wydawało mu się być opryszkiem. Sądził on, ze udało mu się go trafić w plecy, tym 
niemniej domniemany opryszek uciekł. Puściliśmy się w pogoń, ktoś przyniósł silny reflektor – 
pisze Virdan – Obcy dobiegł do drogi. I tam właśnie na asfalcie zauważyliśmy wielkie plamy żółtej 
cieczy wyglądającej jak krew. 
Pani   Virden   opowiedziała   później   przebieg   wydarzeń.   Obudziło   ją   donośne   walenie   w   drzwi 
frontowe. Gdy wstała pytając, kto zacz, usłyszała walenie do tylnych drzwi. Wściekła podbiegła do 
nich   i   odsunęła   zasłonę.   Za   szybą   ujrzała   człekokształtnego   stwora,   którego   twarz   była 
jasnozielona. I ta twarz ją przeraziła. Zaczęła histerycznie krzyczeć i to nas obudziło – kończy 
Virden. Dodał on także, że cała społeczność w której żyli uwierzyła w odwiedziny istoty nie z tego 
świata.
A wszystko to wydarzyło się na 4 lata przed pierwszą obserwacją NOL-i w okolicach szczytu Mt. 
Rainier   w   Górach   Kaskadowych,   której   dokonał   Kenneth  Arnold.   Ciekawe,   jak   wiele   takich 
zdarzeń i incydentów legło u podstaw Syndromu LGM, zanim „oficjalnie” zaczęło się mówić o 
Wielkiej Tajemnicy w czerwcu 1947 roku?... 
9.5. Nietypowe morderstwa NN ludzi.
Swoją droga ta Wielka Tajemnica może zabić człowieka w szczególnie wyrafinowany sposób. No 
bo jak nazwać inaczej to, co się przytrafiło 11-letniemu Ianowi Saltowi, który zginął w do dziś dnia 
niewyjaśnionych okolicznościach? 
Chłopiec ten opuścił swój dom w Solihull w celu pooglądania samolotów lądujących i startujących 
z lotniska w Birmingham w Anglii. Później jego zwłoki znaleziono w stawie znacznie oddalonym 
od trasy dojazdowej do lotniska. Ian w czasie swej pechowej wyprawy przemierzył świeżo zaorane 
pole. Dokładne badanie śladów wykazało, że coś zmusiło go do biegu w panicznej ucieczce przez 
pola. Chłopiec przebił się przez żywopłot, a następnie wpadł do stawu i utonął. Tyle wiemy na 
pewno. Nie znaleziono żadnego innego śladu człowieka czy zwierzęcia, przed którym Ian uciekałby 
w panicznym strachu. A więc co mogło go tak wystraszyć? Czy spotkał on swojego zielonego 
człowieka - LGM? 
Mniej więcej 4 miesiące później znaleziono zwłoki Garneta Olivera leżące na głębokości 1,5 m pod 
wodą w studni Field Farm k./Partney w Lincolnshire, Anglia. Ten 85-letni rolnik jeszcze na godzinę 
przed śmiercią rozmawiał ze swym przyjacielem i nie nosił się z samobójczymi zamiarami. Studnię 
nakrywała ciężka betonowa pokrywa, która usunięto. Koroner nie był w stanie znaleźć żadnych 

background image

śladów wpadnięcia czy wepchnięcia go do tej wąskiej studni. „Krakowskim targiem” zgodzono się 
na nieszczęśliwy wypadek, ale jego przyczyny są nadal niewyjaśnione. Do dnia dzisiejszego... 
Wygląda na to, że stworzenia zamieszkujące angielskie i brytyjskie wody nie są najłaskawsze dla 
ludzi. Kilka dni przed tajemniczą śmiercią Iana Salta znaleziono ciała dwóch NN

[149]

 kobiet leżące 

u ujścia rzeki Lossie w hrabstwie Moraryshire. Człowiek, który je znalazł zauważył, że: przypływ 
wyrzucił je i pozostawił na plaży. Policja nie była w stanie zidentyfikować tych zwłok. 
W  tydzień   po   wypadku   Iana   Salta   trzech   robotników   rolnych   znalazło   zwłoki   NN   mężczyzny 
płynące w Bristol Channel koło Lilstock k./Bridgewater w hrabstwie Somerset. Policja nie była w 
stanie zidentyfikować tych zwłok, pomimo intensywnego śledztwa i ogólnokrajowych poszukiwań.
Identycznie było w przypadku ciała NN kobiety wyłowionego z Manchester Canal i NN topielca z 
Methly River koło Leeds, w dwa tygodnie po wypadku Iana Salta. Ten mężczyzna był gładko 
wygolony i dobrze ubrany oraz nosił szkła kontaktowe zakupione u miejscowego optyka, ale to jest 
wszystko, co o nim wiadomo...

[150]

9.6. Napastnicy z Warminster.
Ufologom   jest   znanych   kilka   serii   tajemniczych   ataków,   które   nawiedziły   wieś  Warminster   w 
Anglii.   Niewidzialne   siły   zaczęły   prześladować   przyjezdnych   mieszczuchów   od   Bożego 
Narodzenia 1964 roku. Od tego czasu zaobserwowano zwiększoną aktywność NOL-i na tym terenie 
– szczególnie były to obserwacje typu DD i NL.
Typowym przykładem jest raport Erica Payne’a – lat 19. Payne wracał z randki do domu. Było 
mglisto, szare tumany unosiły się z pól. Wtem:
... usłyszałem nad sobą niski brzęk. Nie pochodził on od drutów telefonicznych. Spojrzałem na górę 
i zdębiałem. Wyobraźcie sobie wielki cynowy talerz wypełniony orzechami też wielkimi i wiszący 
nad moją głową. Naraz poczułem ulewę ostrych, kłujących uderzeń w głowę i policzki. Uderzenie 
wiatru potargało mi włosy i oślepiło. Jakaś siła wgniotła mi głowę i ramiona. Usiłowałem odeprzeć 
ten niewidzialny atak. A przecież zanim to się stało, nie widziałem w powietrzu żadnego samolotu, 
czy innego pojazdu powietrznego... Po pewnym czasie wyczołgałem się na drogę. Byłem mokry od 
rosy, ale to mnie nie martwiło. Nie chciałbym się jeszcze raz spotkać z takim „czymś”.
Pani Madge Bye usłyszała podobny odgłos ponad swoją głową, kiedy szła do kościoła w poranek 
Bożego   Narodzenia   w   1965   roku.  Wbiegła   ona   na   plac   przykościelny  ścigana   niewidocznymi 
mackami dźwięku. Od tej pory znajduje się w stanie ciągłego wstrząsu.
Straszliwie silny terkoczący dźwięk sparaliżował małego pieska i wstrząsnął ramionami 19-letniej 
dziewczyny usiłującej wciągnąć go do domu. 
Botanik, geolog i biolog David C. Molton opowiadał o tym, że widział stadko gołębi zabitych w 
locie bez żadnej widocznej przyczyny. Zbadał te ptaki i stwierdził, ze zwłoki ich znajdowały się już 
w silnym stężeniu pośmiertnym w chwilę po ich spadku na ziemię.

[151]

Wydarzenia w Warminster biegły swoim torem. Gdyby incydenty nie powodowały takiej psychozy 
strachu,   to   wiele   elementów   pasowałoby   do   innych   raportów   o   wrogich   NOL-ach.   Wiele 
fenomenów posiada aspekt manipulowania przez Nich polami elektromagnetycznymi. Kombinacja 
pól   elektrycznych,   magnetycznych   i   mikrofalowych   jest   czymś   bardzo   często   związana   z 
pojawianiem się NOL-i, a te czynniki są raczej niebezpieczne dla naszego zdrowia.

[152]

 

9.7. Obcy strzelają do nas!
Nie jest tajemnicą, że wiele rządów jest w trakcie prowadzenia programów naukowych, mających 
na celu badanie wpływu różnych promieniowań na organizm ludzki, już to w celach militarnych, 
już to w medycznych i naukowych. I tak stwierdzono np., że mikrofale są w stanie pobudzić na 
odległość molekuły kwasu adezynotrójfosforowego (ATP), który jest podstawą przemiany materii 
w komórkach mięśniowych. Urządzenie wysyłające takie mikrofale – maser – jest w stanie porazić 
paraliżem każdą żywą istotę na Ziemi i w Kosmosie. Bron taka może także zabić... – wszystko 

background image

zależy od amplitudy i częstotliwości użytych mikrofal.

[153]

 

Nie twierdzę jednak, by Ufonauci mieli tak działającą broń i używali jej przeciwko nam. Sądzę, że 
te   mikrofale,   albo   infra-   czy   ultradźwięki,   pola   elektryczne   i   magnetyczne,   itd.   itp.   są   jeno 
produktem ubocznym np. pracy silników (pędników) NOL-i, czy też efektem przechodzenia UFO z 
jednego   wymiaru   w   drugi,   tak   jak   to   jest   z   efektem   supersonicznego   big-bangu   w   przypadku 
samolotu odrzutowego czy rakiety przekraczającej barierę 1 Ma. 
Gregory Wells  z Winston (OH), opowiedział o tym, że został zbity z nóg promieniem światła 
wyemitowanym przez NOL-a w chwili, gdy niósł on wiadro wody. Zgodnie z jego relacją, NOL 
ukazał się niespodziewanie i zawisł nad wielkim drzewem, ok. 10 m nad gruntem. Promień światła 
wystrzelił z obiektu, powalił Wellsa na ziemię, zapalił na nim kurtkę oraz wypalił krąg trawy. Matka 
Wellsa ruszyła mu z pomocą, kiedy UFO odleciało. Młody człowiek został trochę poparzony.
1 października 1968 roku, w okolicach Linz w Brazylii, operator buldożera zauważył OVNI o 
rozmiarach samochodu osobowego. Była wtedy godzina 06:00. Operator widział 3 humanoidalne 
istoty przez iluminatory NOL-a. zgodnie z jego oświadczeniem – z obiektu wystrzelił żółty promień 
i oślepił go, mimo tego zobaczył jak z NOL-a wychodzą 2 istoty i niosą jakieś przedmioty. Gdy 
powrócili do obiektu, UFO wystartowało i odleciało z wielką prędkością.
19 sierpnia 1965 roku, w East Liverpool (OH), 4 chłopców przebywało na campingu, gdy nagle nad 
nimi ukazał się wielki NOL i zawisł nad obozowiskiem. Chłopcy przerażeni rozbiegli się, ale jeden 
chciał zobaczyć, co będzie dalej i zatrzymał się. Jego ciekawość została ukarana, bo naraz ze spodu 
UFO   otworzył   się   właz,   z   którego   wystrzelił   żółty   promień   trafiając   go   w   skroń.   Od   tego 
wydarzenia nie mógł przez dłuższy czas słyszeć na jedno ucho...
Tego   samego   roku,   dnia   7   września,   6-letni   Barry   Burns   z   Durand   (WI)   wrócił   do   domu 
opowiadając o „tej rzeczy”, która pozbawiła go słuchu. Jego matka udała się na miejsce zdarzenia i 
ujrzała tam dziwny obiekt o długości 10 m, wiszący 120 cm nad ziemią, pomiędzy jej domem a 
stodołą, która znajdowała się 70 m dalej. 
Niedzielnego wieczoru, dnia 17 września tegoż roku, Joe McFarland i Edward Alcorn (obaj po 17 
lat),   poszli   do   lasu   nazbierać   kawałki   drewna   na   szkolne   prace   ręczne.   Było   to   w   hrabstwie 
Rockcastle (KY). Usiedli, by odpocząć na chwilę i od razu poczuli zmęczenie i senność. Później 
Joe tak zrelacjonował to wydarzenie w wywiadzie dla „Signal” w Kentucky:
Ujrzeliśmy wokół nas krąg światła, które było bardzo jasne. Spojrzeliśmy w górę – jakieś 8 albo 9 
metrów nad nami wisiał krąg świetlny. Wyglądało to,. Jak lampa nad stołem operacyjnym i miało 
około 10 m średnicy. W ciągu paru sekund krąg przygasł i znów było ciemno. Nie słyszeliśmy 
żadnego dźwięku.
Chłopcy zbiegli z pagórka, na którym siedzieli, i pobiegli w dół przedzierając się przez krzaki. U 
podnóża pagórka natknęli się na brata i siostrę Alcorna oraz resztę kolegów, których pozostawili 
przed wejściem do lasu. Oni także widzieli dziwne światło na niebie:
Widzieliśmy także drugie mniejsze światło oraz jaśniejsze pomiędzy drzewami. To drugie światło 
błysnęło 3 razy. Kiedy to większe przygasało, to mniejsze błysnęło 3-krotnie i także przygasło. 
Mogę powiedzieć tylko tyle, że chłopcy opowiedzieli niezwykle ciekawą historię – oświadczył 
przesłuchujący ich oficer policji stanowej. – Sądzę, że powiedzieli prawdę, ale to, co widzieli jest 
co najmniej tajemnicze. Ciekawe jest to, że w innych miejscach hrabstwa Rockcastle ludzie nie 
związani z nimi również widzieli dziwne obiekty i światła na niebie.
Prof. Felipe Machado Carrington onegdaj omówił incydent, w którym wziął udział plantator kawy 
zdrowy   na   ciele   i   umyśle,   mieszkający   w   stanie   Sao   Paulo,   Brazylia,   który   został   uderzony 
strumieniem   światła   z   nieba.   Chociaż   miało   to   miejsce   w   1946   roku,   to   po   raz   pierwszy 
opublikowano to we francuskim „Phénomènes Spatiaux” z 1971 roku oraz marcowo-kwietniowym 
FSR z 1973 roku. Zgodnie z oświadczeniem prof. Carringtona, przebieg wydarzeń przedstawiał się 
następująco:

background image

40-letni   Jose   Prestes   Filho   został   oświetlony   i   powalony   na   ziemię   tajemniczym   promieniem 
światła w czasie dochodzenia do domu swej siostry, która wraz z licznymi znajomymi pospieszyła 
mu   na   pomoc.   Naoczni   świadkowie   zeznali   policji,   że   Prestes   nie   nosił   śladów   obrażeń   czy 
poparzeń,   ale   w   godzinę   po   wydarzeniu   żwawy  plantator   dosłownie   rozpadł   się   przed   oczami 
przerażonych i zdumionych do ostatnich granic ludzi. Zdumienie ich było tym większe, że nie 
sprawiał on wrażenia, jakby czuł jakikolwiek ból. Świadkowie opisali to w taki sposób:
... jego – tj. Prestesa – wnętrzności nagle znalazły się na wierzchu i wyglądały tak, jakby gotowano 
je przez wiele godzin. Ciało zaczęło odpadać od kości. Płaty mięsa i skóry odpadały od szkieletu. 
Kawałki mięsa wisiały gdzieniegdzie uczepione ścięgnami do szkieletu... Tak, że po chwili został 
tylko goły szkielet...
Proces całkowitego rozkładu (???) czy rozpadu (???) zakończył się rzecz jasna śmiercią Prestesa, 
która nastąpiła w 6 godzin po incydencie. Dezintegracja nastąpiła tak szybko, że nie można go było 
dostarczyć do szpitala, ale umierając (???) Prestes opowiedział z detalami swoje przeżycia. 
Policja przeprowadziła błyskawiczne śledztwo. Nie znaleziono żadnych śladów w miejscu, gdzie 
Prestes został uderzony snopem światła, ale Carrington zauważa, że: ... wcześniej obserwowano nad 
tym   terenem   wiele   OVNI   o   niewyjaśnionym   pochodzeniu.   Światła   te   wykonywały 
nieprawdopodobne ewolucje na nocnym niebie.
9.8. Nie podchodzić do Ufitów!
Zbliżenie się do Ufonauty może także dawać fizjologiczne efekty, jednak nie tak okropne, jak w 
przypadku Prestesa.
1 września 1965 roku, peruwiański robotnik, o którym mówiono, że jest on bardzo odpowiedzialną 
osobą i nie wymyślającą takich historii - opowiedział, że owładnęło nim takie jakieś dziwne uczucie 
podniecenia, w czasie którego poniosło go na teren lotniska, na którym właśnie pracował. Była 
05:00  , gdy z nieba  spłynął niewielki  dysk i  wylądował opodal  zdumionego robotnika.  Wciąż 
sparaliżowany dziwnym uczucie ujrzał on Obcego, który wychodził z głębi NOL-a. był on wzrostu 
tylko 90-100 cm i wyglądał zupełnie jak człowiek, ale jego głowa była nieproporcjonalnie wielka w 
stosunku   do   reszty   ciała.   Humanoid   usadowił   się   przed   człowiekiem   i   usiłował   się   z   nim 
porozumieć gestami obu rąk i szczekliwymi dźwiękami. Po pewnym czasie zrezygnował, wstał i 
powrócił do pojazdu.
1 lipca 1965 roku, tym razem we Francji, na polu nieopodal Valensole, rolnik Maurice Masse ze 
zdumieniem ujrzał obiekt przypominający kształtem piłkę do rugby wiszący pomiędzy roślinami. 
Gdy podszedł bliżej do NOL-a, który potem porównał wielkością do samochodu Renault-Dauphine, 
ujrzał dwóch LGM, którzy badali jeden z jego krzaków lawendy. Pomimo niskiego wzrostu – 8-
letniego   dziecka,   mieli   Oni   głowy   3-krotnie   większe   od   głowy   dorosłego   człowieka   (sic!!!)   i 
bezwargie usta. Monsieur Masse przyznał, że mieli Oni ludzki wygląd. Podszedł więc do Nich, by 
porozmawiać,   ale   kiedy   LGM   zobaczyli   go,   to   wycelowali   w   niego   jakąś   rurę   i   Masse 
znieruchomiał. I potem obaj LGM spokojnie zabrali się za badanie lawendy i rozmawiali miedzy 
sobą w jakimś nieznanym Francuzowi języku. Przez ten cały czas Masse miał pewność, że Oni nic 
złego mu nie zrobią. Tymczasem obaj  LGM  wsiadły z powrotem do NOL-a i wystartowali, a 
Masse’owi powróciła zdolność ruchu po upływie jakichś 15 minut. Po incydencie, Masse powrócił 
na   jego   miejsce   wraz   z   kilkoma   szacownymi   obywatelami   i   zbadał   miejsce   Lądowania,   gdzie 
odkryli tam 6 wgłębień pozostawionych przez NOL-a, a także kilka śladów pozostawionych przez 
Istoty. Masse cieszył się reputacją człowieka godnego zaufania i miejscowi żandarmi oświadczyli, 
że nie mieli podstaw posądzać go o głupi żart.

[154]

13 sierpnia 1967 roku, o godzinie 16:00, Inacio de Souza wraz ze swą żoną Marią wracali do domu 
na farmę Santa Maria, znajdującą się pomiędzy Crixas a Pilar de Goias w stanie Goias, Brazylia, 
gdzie był on dyrektorem przedsiębiorstwa. Gdy przybyli na miejsce, zauważyli obiekt w kształcie 
odwróconej umywalki o średnicy 35 metrów. Pomiędzy nim a domem znajdowały się trzy dziwne 
postacie. Inaciowi wydawały się one nagie, ale jego żona wyjaśniła mu, że były one ubrane w 

background image

przylegające ściśle do ciała bladożółte dresy. Ich głowy były łyse. Gdy osoby te ujrzały Inacia i 
Marię, to wycelowały w nich swe palce wskazujące i pobiegły ku nim. Inacio krzyknął do Marii, by 
uciekała, a sam strzelił w stronę najbliższego intruza. W tej samej chwili promień zielonego światła 
uderzył go w pierś. Inacio padł, a Maria powróciła, by go bronić. Ujęła strzelbę, ale humanoidzi 
uciekli do NOL-a, który wystartował ostro w górę z dźwiękiem przypominającym brzęczenie roju 
pszczół. 
W   ciągu   następnych   dwóch   dni   Inacio   czuł   mdłości   (jak   po   skażeniu   radioaktywnym)   miał 
gorączkę, drżenie rąk, i wreszcie trafił do szpitala w Goiania. Badający go lekarz orzekł, że są to 
objawy zatrucia alkaloidami z roślin trujących. Inacio opowiedział lekarzowi o tym, co mu się 
naprawdę przydarzyło. Zdumiony lekarz zrobił mu wiele badań, m.in. hemogram. Okazało się, że 
Inacio miał białaczkę i to w tak ostrej formie, że wedle osadu lekarza nie zostało mu więcej, niż 
dwa miesiące życia. Inacio stracił na wadze i stał się przeraźliwie chudy. Przypominał obciągnięty 
skórą szkielet. Jego skóra pokryła się bladożółtymi plamami. Poza tym odczuwał silne bóle. Kazał 
on spalić swe łóżko i pościel po swej śmierci, co stało się w 60 dni po incydencie. 
14 czerwca 1968 roku, Pedro Letzel

[155]

 właściciel motelu w Chile wracając do domu zastał swą 

19-letnią córkę Marię Estellę leżącą bez przytomności na podłodze. Gdy odzyskała przytomność, to 
opowiedziała taką oto niezwykłą historię, a mianowicie – z sypialni wywabiło ją niezwykle jasne 
światło w holu ich domu. Zdumiona popatrzyła nań i wtem... przed nią zmaterializowała się postać 
mężczyzny o wzroście około 180 cm. Podniósł on prawą rękę, a Maria poczuła senność. Istota ta 
była   przyjacielska   i  zdawała  się  prowadzić  z  nią   konwersację   wydając  jakieś  dźwięki,  ale   nie 
poruszając ustami. Istota ta prowadziła jednostronną rozmowę z nią, a potem znikła. Wtedy Maria 
zemdlała.
W   tym   samym   czasie,   kiedy   Maria   Letzlówna   przyjmowała   niezwykłego   „gościa”,   Catalicio 
Fernandez zaskoczył Obcych ubranych w lśniąco-zielone ubrania, buszujących po jego domu w 
Buenos Aires. Istoty te były przyjaźnie nastawione, ale Fernandez miał zawsze uczucie znużenia, 
kiedy którykolwiek z Nich kierował rękę w jego stronę. Nie widziałem niczego w ich rękach – 
oświadczył potem – nie mieli w rękach ani na rękach żadnych pierścieni, kulek czy kryształów, o 
których mówiło wielu innych ludzi...
Mary Geddis, 21-latka z Albany (OH) opowiadała, że widziała wysoką „widmową” postać, kiedy 
wracała do domu z zajęć na Ohio University, w dniu 16 października 1973 roku. W chwilę później 
ujrzała wielkie białe światło lecące nad polem, na wysokości 8-10 m nad ziemią w jej bezpośredniej 
bliskości.   Gdy   później   wieczorem   przygotowywała   kolację,   do   jej   domu   przyszedł   sąsiad 
opowiadając, że widział coś dziwnego na niebie. Przyjaciel Mary, Joe rozpoczął dyskusję z nim na 
ten temat i naraz Mary zauważyła małego elektrycznego człowieczka gapiącego się na nią zza 
półotwartych drzwi. 
- To wyglądało, jak „elektryczny człowieczek” używany do sygnalizacji. – oświadczyła ona George 
M. Eberhardtowi – Ten „człowieczek” miał twarz i „antenki” na czubku i po bokach głowy.
Wzrost gnoma nie przekraczał metra. Mary nie widziała nóg, a później opisała Istotę jako „formę 
energii”.
Cóż zatem przydarzyło się Mary Geddis? Co mogłoby się jej przydarzyć, gdyby posłuchała Toma i 
wyszła   na   zewnątrz.

[156]

  Czy   skończyłoby   się   to   jak   w   przypadku   Pettera  Aliranta,   któremu 

spalono rękę? Wydarzenie to opisał Tapani Kuningas w FSR nr IX-X/1975. Według niego incydent 
ten przebiegł następująco:
Dwaj robotnicy leśni napotkali LGM ubranego w jednoczęściowy kombinezon z „kosmicznym” 
hełmem. Gdy ta Istota szybowała w stronę otwartego włazu NOL-a, Aliranta złapał ją za cholewkę 
buta swą prawą, gołą ręką i jeszcze szybciej ją puścił, bowiem odniósł wrażenie, że jest ona z 
rozpalonego   żelaza.   Ręka   bolała   go  jeszcze   przez   kilka   dni,  tak   iż   nie   mógł   utrzymać   w   niej 
siekiery... Aliranta oświadczył później reporterowi, ze boi się chodzić samotnie po lesie w obawie 
przed następnym takim spotkaniem. [...]

background image

Jestem pewien, że każdy z nas mógłby się identyfikować z wypowiedzią tego młodego (21 lat) 
robotnika leśnego po tak niezwykłym doświadczeniu życiowym. Swoja drogą Petter Aliranta może 
się tylko cieszyć, że wyszedł z tego tylko z niewielkimi obrażeniami, a nie z paraliżem, który 
pozostawiłby go bezwładnego w lesie na pastwę losu, a ludzie mówiliby o nim jako o jeszcze jednej 
ofierze tajemniczego ataku.
Z drugiej strony słowa ofiara czy atak są jedynie zwrotami, które wyrażają czysto ludzki punkt 
widzenia.   Jest   oczywiste,   że   ludzie   poszkodowani   w   czasie   CE   znaleźli   się   w   niewłaściwym 
miejscu i niewłaściwym czasie, a tylko z naszego punktu widzenia mówimy o tym, jako o akcie 
przemocy czy zła. To tak, jak z elektrycznością – ci, których poraził prąd twierdzą, że jest to 
koncentrat zła, ale nie myślą tak ci, którzy używają go na co dzień. Ci, którzy nie zostali poparzeni 
czy porażeni prądem sądzą, że elektryczność jest dobra. A tymczasem elektryczność nie jest ani 
dobra ani zła – to tylko pewna forma energii, którą można opanować. Sir Phillip Sidney powiedział 
kiedyś tak:
Nie ma nigdy prawdziwego zła. Ono jest w nas samych, a cała reszta jest albo naturalna, albo 
przypadkowa.
A swoja drogą, czy tylko? Przecież to podobno my jesteśmy tu u siebie...
Rozdział 10 - Przerwane podróże i kosmiczni kidnaperzy.
Kiedykolwiek w naszej historii badacze i naukowcy odwiedzali nowe lady, zawsze powracali do 
domu przywożąc próbki roślin i zwierzęta zamieszkujące tamte regiony globu. Tak było zawsze – 
od Cezara i Kleopatry po naszych współczesnych kosmonautów, astronautów i tajkonautów oraz 
nasze   międzyplanetarne   sondy,   które   przywiozły   nam   próbki   księżycowych   skał   i   badały 
marsjańską glebę. Ludzkość od swego zarania lubiła nazywać odległe miejsca dziwnie brzmiącymi 
nazwami – cóż, pragnienie obejrzenia i nazwania jest uniwersalne.
Sprawa Betty i Barney’a  Hillów  jest sztandarową i najbardziej  znaną, jeżeli idzie o przypadki 
przerywania podróży i kosmicznego kidnapingu. Dlatego też skupmy się na tych mniej znanych 
przypadkach tego rodzaju incydentów. [...]

[157]

 

10.1. Incydent na moście Le Martinet.
24-letnia francuska urzędniczka Mlle. Hélène Giulana wracała do domu w Hustan z Valence, gdzie 
była w kinie, drogą nr 531, w nocy 10 lipca 1976 roku. Była godzina 01:30, kiedy zgasły światła i 
silnik   jej   samochodu,   chociaż   zbiornik   był   prawie   pełen   benzyny.   Samochód   zatrzymał   się   na 
moście  Le  Martinet.  Nagle  zauważyła  ona  dziwny,   świecący  pomarańczowym  światłem obiekt 
stojący na jezdni  o jakieś  5 m  od przednich  zderzaków  jej auta. Przerażona Hélène  zamknęła 
wszystkie   drzwi   pojazdu   i   zakryła   twarz   rękami.   Kiedy   minął   pierwszy   strach,   odważyła   się 
spojrzeć na drogę, ale NOL znikł. Z niedowierzaniem włączyła zapłon – silnik zaskoczył od razu. 
Do domu dojechała w pół godziny. I tutaj przeżyła drugi szok – zegar wskazywał 04:30! Jak to było 
możliwe, że 30 minut rozrosło się naraz do 2 godzin!? I co stało się z nią w czasie tych 2 godzin?

[158]

 Hélène początkowo nikomu nic nie mówiła o swej przygodzie z obawy przed ośmieszeniem, 

jednakże po pewnym czasie przełamała strach i zgłosiła się do organizacji ufologicznej.
10.2. Monstrum z Pascagoula.
Październik jest miesiącem raczej nieciekawym, jeżeli idzie o nasilenie incydentów z NOL-ami, ale 
ten październik 1973 roku był wyjątkiem od wszelkich reguł, zważywszy doniesienie od dwóch 
rybaków   z   Missisipi,   którzy   oświadczyli   władzom,   że   zostali   porwani   na   pokład   NOL-a 
przypominającego wielką rybę.
Charles Hickson, lat 45, wraz ze swym kolegą od wędki Calvinem Parkerem, lat 19, łowili ryby na 
starym   pirsie   nad   Pescaguola   River,   w   pobliżu   miasta   Pescaguola   (MS).   Obaj   obserwowali 
rybokształtny   obiekt   emanujący   niebieskawym   światłem,   podchodzący   do   lądowania.   NOL 
wylądował i obaj mężczyźni zostali zabrani na jego pokład przez trzy odrażające Istoty, obślizgłe, z 
karbowanymi odnóżami i odstającymi uszami. Mężczyźni ostali zbadani i wypuszczeni na wolność. 

background image

Szeryf   z   Pescaguola   –   Fred   Diamond   oświadczył   badaczom,   ze   obie   ofiary   tego   CE-IV   były 
śmiertelnie przerażone i omal nie przypłaciły tego zawałem serca.
Powyższa   historia   zainteresowała   w   najwyższym   stopniu   dr   J.  Allena   Hyneka   z   Northwestern 
University w Chicago, który był naukowym konsultantem w PROJECT BLUE BOOK oraz dr 
Jamesa Hardera z University of California, który zahipnotyzował obu świadków. Tym sposobem 
odtworzono cały przebieg incydentu i podano go prasie. [...]
W ślad za ich raportem, w Stanach Zjednoczonych ukazało się dosłownie tysiące meldunków i 
relacji o obserwacjach UFO, i to nie tylko w USA, bo o zjawiskach związanych z działalnością 
UFO i USO donoszono z każdego zakątka świata. Zaczęła się „październikowa fala UFO”. 
Wracając do naszego incydentu w nocy 11 października, to inni mieszkańcy Pescaguoli też widzieli 
tego   NOL-a,   a   prawdopodobnie   to   samo   UFO   było   widziane   w   Gulfport   (MS).   Ponadto   w 
Tallahassee   (FL)   dwóch   mieszkańców   widziało   NOL-a   przemierzającego   nocne   niebo   nad 
okręgiem Léon. Poza tym widziano, jak 6 NOL-i przelatywało ponad Buckeye State k./Dayton 
(OH). Jakby tego było mało, 5 października, a więc na tydzień przed incydentem w Pescaguola, 
strażnik parkowy w Tuelpo (MS) widział spodkowatego NOL-a, który świecił żółtymi, czerwonymi 
i zielonymi światełkami stroboskopowymi.
10.3. Kosmiczni kidnaperzy.
16   września   1962   roku,   pan  Telemaco   Xavier   został   uprowadzony   przez   Obcych.   Ostatni   raz 
widziano go idącego w stronę swego domu wąską ścieżką w dżungli, po meczu w Villa Coneceicao 
w płn. Brazylii. Świadkiem porwania był robotnik pracujący na plantacji drzew gumowych, który 
zeznał władzom, że zauważył okrągły, Niecący obiekt, lądujący na przesiece. Z NOL-a wyskoczyło 
trzech ludzi (???), którzy dopadli mężczyznę idącego ścieżką i wciągnęli go przemocą do UFO. 
Gazety w Rio de Janeiro zacytowały oświadczenie policji, której funkcjonariusze znaleźli "ślady 
bójki   w   miejscu,   gdzie   wg   zeznania   robotnika   ta   walka   miała   miejsce".   Dla   dziennikarzy 
brazylijskich   było   jasne,   że:   Telemaco   Xavier   został   porwany   przez   latający   dysk.   Pozostało 
pytanie, czy Brazylijczyka  dołączono do bogatej  kolekcji istot  z planety Ziemia,  którą badają, 
analizują i wszechstronnie rozpatrują Obcy badacze w swych laboratoriach?
13 sierpnia 1965 roku, w Renton (WA), dwie siostry Ellen i Laura Ryeson przybyły do pracy o 
07:00 i rozpoczęły zbieranie fasoli na polu należącym do Yasa Marity z Kentu. Ledwie obie siostry 
weszły   na   pole,   zauważyły   trzech   innych   "robotników"   znajdujących   się   już   na   tym   polu.   Po 
pewnym czasie zorientowany się, że ci trzej Obcy interesują się bardziej nimi niż zbieraniem fasoli. 
W chwilę później obie nastolatki zauważyły, że Obcy nie są w ogóle podobni do ludzi. Ich wzrost 
wahał się w granicach 155 -165 cm. Włosy ich były białe, natomiast skóra twarzy miała wielkie 
pory i była "szara jak "kamień". Obcy byli ubrani w purpurowe bluzy i białe koszule pod nimi. 
Szczęśliwie   dla   dziewcząt,   Obcy   trzymali   się   raczej   z   daleka   od   nich   i   nie   mieli   przy   sobie 
czegokolwiek   co   wyglądałoby  na   broń.  Siostry  ostrożnie   wycofały  się   do   swego   samochodu   i 
odjechały, udając się na policję, gdzie złożyły wyczerpujące wyjaśnienia.
W andyjskim miasteczku Santa Barbara zdarzył się bardzo dziwny przypadek, którego świadkiem 
był   miejscowy   gubernator.   W   okolicach   jeziora   Geulacocha   zauważył   on   dwóch   ludzików,   o 
wzroście ok. 90 cm, którzy szli przez wysokie śniegi. Naraz obaj Obcy znikli w oślepiającym 
błysku.
Z kolei w Peru, setki chłopów z Huancavelica przeżyło momenty przerażenia, gdy piątka NOL-i 
wykonała swoisty "nalot" na miasteczko. Nalot ten trwał trzy minuty.
W Argentynie  w   lutym  1965  r.  społeczeństwo  zostało  wstrząśnięte  wiadomością  pochodzącą  z 
wioski Torren koło Santo Time, gdzie Ufonauci porwali mieszkańców małej fermy. A było to tak: 
Pewnej ciemnej nocy, na oczach wieśniaków wylądował na ziemi NOL. Dwie dziwne istoty o 
wzroście   co   najmniej   180   cm   wynurzyły   się   z   wnętrza   pojazdu   i   udały  się   prosto   do   domku 
pewnego   wieśniaka,   którego   usiłowały  wyciągnąć   przemocą   z   domu.   Nie   udało   im   się   dzięki 

background image

obronie zorganizowanej przez przyjaciół. Ale następnej nocy, gdy NOL znów wylądował i wyszło z 
niego dwóch „porywaczy”, zostali oni powitani skoncentrowanym ogniem ich farmerskich strzelb. 
Choć wyglądało na to, że skafandry Kosmitów były kuloodporne, Obcy wycofali się i już nigdy 
więcej   nie   niepokoili   mieszkańców   wioski.   Żadna   ze   stron   nie   była   poszkodowana,   jednak   ci 
rolnicy, którzy przez dłuższy czas byli w kontakcie z „porywaczami”, zapadli na dziwną chorobę 
skóry.
 
10.4. Cztery CE hiszpańskiego kierowcy.
 
Maxi Iglesias nie ma wielkiej wyobraźni. Jeżeli kłamie, nie czyni tego z przekonaniem. - to opinia 
Angela   Gomeza   Escoriala,   zawarta   w   jego  artykule   opublikowanym   w   magazynie   "White   and 
Black" opisującym aż cztery (!!!) CE pewnego młodego hiszpańskiego kierowcy ciężarówki, z 
których to spotkań aż 2 były typu CE-III!
Nocą 20 marca 1974 roku, 21-letni Maximiliano Iglesias Sanchez prowadził swoją ciężarówkę, 
wracając do Lagunilla. Gdy przejechał przez wieś Horacio, ujrzał bardzo silne światło, odległe o 
jakieś 600 m od jego wozu. Początkowo sądził, że to światło jadącego z naprzeciwka samochodu. 
Ponieważ silne białe światło oślepiało go, kilkakrotnie zamigotał światłami drogowymi, w celu 
zasygnalizowania kierowcy tamtego wozu by zmienił światła drogowe na światła mijania, jednakże 
bezskutecznie. Siła tamtego światła nie zmieniła się nawet na jotę, więc Maxi zjechał na pobocze 
drogi. Światło na drodze naraz przygasło i miało siłę jakieś 50 wat, więc Maxi ruszył w jego 
kierunku.   Gdy   znalazł   się   w   odległości   200   m   od   światła,   stało   się   coś   dziwnego.   W   jego 
samochodzie zgasły światła i zatrzymał się silnik. Teren oświetlało jedynie światło na drodze, które 
pochodziło od nieznanego obiektu. Sanchez opisał go jako dysk o konstrukcji wykonanej ze stali 
lub platyny, nie mający żadnych otworów, mierzący 10-12 m średnicy i spoczywający na trzech 
wysokich podporach na 100-120 cm. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem - stwierdził Sanchez. I 
wtedy zauważył drugi podobny „statek” stojący o 3 m na prawo od pierwszego. Naraz znikąd 
pojawili się dwaj Ufonauci przed stojącym na jezdni NOL-em. Spojrzeli w kierunku Sancheza, a 
jeden z nich wskazał na niego palcem, wtedy jeden z nich odwrócił się i znikł po prawej stronie 
NOL, drugi stał  i obserwował Maxa. W chwilę  później  druga istota powróciła. Obaj  ufonauci 
spojrzeli na siebie i znikli po prawej stronie NOL, który uniósł się w powietrze i odleciał, wydając z 
siebie huczący głos.
Sanchez   opisał   ufonautów   jako   istoty   humanoidalne,   o   wzroście   180   cm,   noszące   obcisłe 
kombinezony. Materiał z którego je wykonano był tak lśniący jak dysk i wyglądał jak guma. Ruchy 
istot były płynne, tak jak ludzkie, również ludzkie były ich proporcje. Niestety Sanchez nie mógł 
opisać ich twarzy, bowiem znajdował się w odległości 200 m od nich. Gdy pierwszy NOL zrównał 
się z drugim, oba obiekty zawisły nieruchomo w powietrzu. Silnik ciężarówki znów zastartował i 
Sanchez   zdecydował   się   na   dalszą   jazdę.  Ale   gdy   odjechał   na   małą   odległość   od   wiszących 
nieruchomo NOL-i, górę wzięła ciekawość. Zatrzymał wóz i wyszedł z niego, by przyjrzeć się im 
bliżej. Zauważył, że oświetlony NOL zniżył się znów nad miejscem, na którym stał poprzednio. 
Wtedy po raz pierwszy Sanchez poczuł strach. Wrócił do ciężarówki i wyduszając z silnika całą 
moc pognał do domu, gdzie natychmiast położył się spać bez kolacji.
W ciągu kilku następnych dni Sanchez opowiadał swą historię sąsiadom, ale ci nie wierzyli mu na 
słowo.   Jednak   gdy   opowiedział   o   tym,   co   mu   się   wydarzyło   synowi   swego   pracodawcy,   ten 
uwierzył   mu,   bowiem   słyszał   już   coś   podobnego   od   pewnego   komiwojażera,   który   przeżył 
podobnież takie spotkanie w okolicach Sewilli.
21marca,   Sanchez   pojechał   do   Piñeda   z   ładunkiem   materiałów   konstrukcyjnych,   a   także   by 
odwiedzić swą narzeczoną Anuncię Merino. Opowiedział o tym wydarzeniu jej i jej rodzinie i 
zamierzał przenocować u nich, bowiem bał się wracać samotnie w nocy w tym terenie. Jednak 
zmienił swój plan i pojechał. Około godziny 23:15 przejeżdżał przez miejsce,gdzie poprzedniej 

background image

nocy spotkał humanoidów i NOL. I znowu ujrzał jasne światło na drodze. Historia powtórzyła się z 
tym, że światło wydzielał nie jeden, ale aż trzy NOL-e!!! No i humanoidów było więcej, bo aż 
czterech. Poruszali się w kierunku środkowego, spoczywającego na jezdni NOL-a, porozumiewając 
się gestami. Istoty wskazywały na Sancheza i ruszyły w jego kierunku. Ten przerażony, rzucił się do 
ucieczki, udało mu się zmylić pogoń. Istoty szukały go, ale on widział to ukryty w rowie. Chociaż 
humanoidzi znajdowali się czasami w odległości nie większej niż 3-4 m od niego, wciąż nie był w 
stanie ujrzeć ich  twarzy.  Wreszcie  Istoty dały za wygraną i  przestały go poszukiwać. Sanchez 
poczuł się bezpieczny w swym ukryciu. Wyszedł z niego i udał się w kierunku świateł wsi Horacio, 
które były odległe o 2 km. W pewnym momencie usiadł i zapalił papierosa, a następnie zawrócił do 
porzuconego wozu. Sądził bowiem, że okolica jest już opuszczona przez Obcych. Mylił się jednak. 
Trzy   NOL-e   wciąż   tam   były!!!   Znikli   tylko   humanoidzi.   Gdy   Sanchez   dotarł   do   samochodu 
stwierdził,   że   zamknięto   wszystkie   drzwi   szoferki!  A  przecież   pamiętał   o   tym,   że   zostawił   je 
otwarte! Strach minął gdy stwierdził, że nikogo nie ma w środku. Spróbował uruchomić silnik, ale 
bezskutecznie. Gdy zatrzasnął drzwi - na drodze pojawili się znów humanoidzi. Znów było ich 
czterech i znów gestykulując zmierzali w jego kierunku. Tym razem jednak podeszli do NOL-a sto-
jącego   po   prawej   stronie   drogi   i   wystartowali.   Silnik   samochodu   zaskoczył.   Odlotowi   NOL-a 
towarzyszył ten sam buczący odgłos. Wyglądało na to, że NOL usunął się Sanchezowi z drogi, i że 
może odjechać, co uczynił niezwłocznie. I zwiałem stamtąd - oświadczył on przesłuchującym go 
specjalistom.  Aliści   chęć   ucieczki   została   pokonana   i   to   po   przejechaniu   200   m.   Zatrzymał 
ciężarówkę i...zawrócił (już pieszo) do stojących na asfalcie NOL-i. Zboczył w przydrożne krzaki i 
ukryty   za   nimi   obserwował   najbliższego   NOL-a,   chcąc   zobaczyć   jak   humanoidzi   wchodzą   i 
wychodzą   z   niego.   Pomimo   wytężania   wzroku   widział   wciąż,   tylko   burtę   pojazdu.   Żadnych 
otworów, żadnych drzwi - nic. Potem obserwował istoty przy pracy. Używały one dwóch, rodzajów 
narzędzi, które przypominały podkowę i literę „T”. Wbijały to „T” w jezdnię i w powstały otwór 
wsuwały podkowę. Jednak nie wyglądało na to, żeby pobierały próbki roślin czy asfaltu. I znów nie 
mógł, mimo oświetlenia i niewielkiej odległości ujrzeć rysów twarzy humanoidów.
Strach przed Nieznanym okazał się silniejszy od ciekawości i Sanchez na pełnym gazie wrócił do 
domu.   Rano   zwierzył   się   ze   wszystkiego   swemu   pracodawcy,   który   poradził   mu   udać   się   do 
Guardia Civil, co też zrobił. Towarzyszył mu syn pracodawcy. Oficer dyżurny skontaktował się z 
centralą w Bejar i po 3 dniach wezwał Sancheza w celu spisania jego zeznań. Śledczy udali się na 
miejsce incydentu, gdzie znaleźli ślady dziwnej działalności. Na jezdni gdzie lądował NOL odnale-
ziono   głębokie   otwory   w   asfalcie,   wywiercone   bardzo   twardym   narzędziem,   co   stanowiło 
potwierdzenie zeznań Sancheza. W kilka dni później z Madrytu przybyło dwóch ludzi podających 
się za ufologów. Wyposażeni oni byli w różne instrumenty oraz licznik Geigera. Znaleźli oni także 
inne ślady m.in. trzy koliska wygniecionej trawy oraz stwierdzili podwyższoną radioaktywność 
miejsc lądowania UFO.

[159]

 (!!!)

Na marginesie tego wydarzenia Sanchez stwierdził, że akumulator jego wozu był rano całkowicie 
wyładowany, choć przecież udało mu się w nocy uruchomić silnik, mechanik, któremu Sanchez dał 
ten akumulator do naładowania nie stwierdził w nim żadnych zmian.
Na tym się nie skończyło. 30 marca o godzinie 00:45 Sanchez wraz ze swą dziewczyną ujrzeli dwa 
wielkie jasne światła na niebie. Przelatywały one nad terenem dwóch poprzednich incydentów.
Ostatnie i zarazem czwarte spotkanie z Nieznanym Sanchez przeżył wraz z Anuncią i jej wujem. 
Jechali właśnie do Salamanki w celu zdania przez Sancheza egzaminu na pierwszą klasę prawa 
jazdy. O godzinie 18:30 Anuncia ujrzała silne białe światło na niebie, które później znikło. Po 
przejechaniu kilku kilometrów tym razem wszyscy ujrzeli jasne światło, które leciało wprost na 
nich, grożąc czołowym zderzeniem, na szczęście światło uniosło się w górę, przeleciało nad nimi i 
znikło.
Później Sanchez nie widywał już NOL-i czy humanoidów, a wkrótce po swych przejściach poszedł 
do wojska. W wywiadzie radiowym wypowiedział się tak w kontekście swych przeżyć: Nie mam 
potrzeby mówienia o odwadze. Przedtem nie wiedziałem co to strach, ale teraz już wiem co to 

background image

takiego.
10.5. Terror w Kentucky .
Ta noc - 6 stycznia 1976 roku na długo pozostanie w pamięci trzech kobiet z Kentucky, które 
wracając   do   domu   po   spóźnionej   kolacji   zostały   zbadane   przez   załogę   NOL   metodami, 
przypominającymi  tortury.  Tymi  kobietami  o których  mówiono że  mają  silne charaktery,  były: 
Elaine Thomas lat 48, Louise Smith lat 48 i Mona Stafford lat 35. Wszystkie mieszkały w lub koło 
Liberty (KY). Dwie z nich są babciami, a pani Stafford jest matką 17-latka. Żadna z nich nie 
przypomina sobie wszystkiego z detalami, ale dzięki zastosowaniu przez dr Leo Sprinkle’a hipnozy, 
udało się odtworzyć przebieg zdarzenia.
O godzinie 23:30 wszystkie trzy panie jechały do swych domów ze Stanford (KY). Znajdowały się 
o milę na zachód od Stanford gdy w ich polu widzenia ukazał się wielki dysk. Był tak wielki jak 
stadion piłkarski! - oświadczyła pani Smith, która prowadziła samochód tej nocy.
Dysk   był   metalicznie   szary   ze   świecącą   białą   kopułką,   rzędem   czerwonych   świateł   dookoła 
krawędzi i 3 czy 4 żółtymi światłami w dolnej części. NOL najpierw zatrzymał się przed nimi, 
potem okrążył samochód i w tej chwili samochód przyspieszył jazdę do 130 km/h. Sam! Pani Smith 
nie miała nad nim jakiejkolwiek kontroli. Ta sama siła, która rozpędziła samochód, teraz rozpoczęła 
go   cofać   do   tyłu.   Wstrząs   spowodował   utratę   świadomości   i   wszystkie   trzy   kobiety   były 
nieprzytomne przez następne 80 minut. To co się w tym czasie z nimi działo, zostało odkryte dzięki 
zastosowaniu hipnozy.
Kobiety   te   zostały   wciągnięte   na   pokład   NOL   i   następnie   poddane   całkowitemu   badaniu 
lekarskiemu. Elaine Thomas opowiedziała, że leżała na plecach w długim, wąskim pomieszczeniu 
podobnym   do   inkubatora.   Humanoidzi,   którzy   ją   otaczali   wyglądali   jak   małe,   ciemne   figurki, 
których wzrost oceniła na 120 cm. W jej pierś wciskano twardy, tępy instrument, który powodował 
silny ból. Wtedy także „coś” zaciskało się na jej gardle. Przy każdej próbie mówienia przeżywała 
wstrząs. Pod hipnozą wydawała z siebie tylko ciche okrzyki. Czuła niewidzialną dłoń zaciskającą 
się na gardle i widziała cienie postaci poruszające się wokół niej. Oni nie pozwalają mi odetchnąć? 
Nie mogę się stąd ruszyć! - krzyczała.
Pani Smith znajdowała się w jakimś ciemnym i gorącym pomieszczeniu gdzie przymocowano jej 
coś do twarzy. Poprosiła Ufonautów o światło, ale gdy zabłysło, w przerażeniu zamknęła oczy. To 
co ujrzała było nazbyt straszne i dlatego nie mogła opisać tych istot. Boże! Pomóż mi! - krzyknęła. 
Później powiedziała ufologom, że wnętrze NOL było bardzo ciemne i to ją bardzo przestraszyło. 
Prosiła by ją wpuszczono i pozwolono odejść. W końcu krzyknęła: Jestem tak słaba, chcę umrzeć! 
Ostatnią rzeczą którą pamięta, był widok świateł ulicy.
Mona Stafford pamięta, że leżała na łóżku w pomieszczeniu przypominającym salę operacyjną. Jej 
prawe ramię było unieruchomione jakąś niewidzialną siłą. Wokół siedziały trzy lub cztery istoty, 
ubrane w białe kitle, pomimo tego, że nie czuła się torturowana, to jednak pamięta, że w pewnej 
chwili wyjęto jej oczy z oczodołów. Następnie wzdęto jej brzuch jak balon. Potem wykręcono jej 
stopy. Nie wytrzymam tego dłużej - krzyknęła i straciła przytomność.
Następną rzeczą którą zapamiętały była jazda do domu Louise. I jeszcze jedno. Jadąc z tamtego 
miejsca powinny być tam o północy. Tymczasem było wpół do drugiej, prawie 80 minut ich życia 
zostało wyjęte z życiorysu. Szyja Louise była zraniona, kiedy Mona oglądała to, dostrzegła dziwne 
czerwone znaki podobne do oparzeń, długie na 7 cm, szerokie na 2,5 cm. Także i szyja Elaine nosiła 
ten   sam   rodzaj   obrażeń,   przerażone   kobiety   wezwały   na   pomoc   sąsiada   Lowella   Lee.   On   po 
wysłuchaniu całej historii umieścił każdą z kobiet w oddzielnych pokojach i poprosił o opisanie 
całego incydentu. Wszystkie opisy były bardzo podobne do siebie.
Chociaż   dziwne   znaki   znikły   po   dwóch   dniach,   wszystkie   trzy   nie   mogły   podać   racjonalnej 
przyczyny dziwnej utraty czasu od chwili gdy ich samochód został szarpnięty do tyłu w czasie 
zjawienia się po raz pierwszy NOL-a.

background image

 Po   seansach   hipnotycznych   przeszły   przez   test   wariograficzny

[160]

  który   wykonał   inspektor 

James   Young   z   policji   w   Lexington.   W   zaprzysiężonym   protokole   Young   oświadczył:   Moim 
zdaniem, kobiety te wierzą w to, co przeżyły.
Dr   Sprinkle   wyraził   opinię,   że   wszystkie   trzy   kobiety   przeżyły   specyficzne   przeżycie,   na   co 
wskazuje fakt obserwacji i badań poszkodowanych przez nieznane istoty. Ponadto nadmienił, że nie 
jest to pierwszy fakt utraty poczucia czasu w tego rodzaju CE-III i CE-IV. Podobnych przypadków 
odnotował więcej. Analogiczną opinię wygłosił szeryf okręgu Lincoln, Bill Norris dodając do tego, 
iż w styczniu tego roku otrzymał wiele doniesień o obserwacjach NOL-i.
10 października 1976 roku, w „National Enquirer” ukazał się artykuł podpisany przez Boba Pratta, 
w   którym   autor   powołując   się   na   dyrektora   MUFON-u   Lena   Stringfielda,   prowadzącego 
postępowanie wyjaśniające w tej sprawie oświadcza że: Jest to jeden z najciekawszych, odnoto-
wanych przez MUFON incydentów. A powyższy incydent nie jest odosobniony. Osoby biorące w 
nim udział znane są ze swej religijności, rzetelności i uczciwości, dzięki której cieszą się doskonałą 
opinią w swoim środowisku. W sumie, jest to tylko jeden więcej raport o CE-IV z humanoidalnymi 
istotami z innej sfery czasu czy przestrzeni.
Właściwie nie ma powodów do zdziwienia: czyż my nie jesteśmy dla Nich tak inni, jak Oni dla 
nas? Być może, ale wyglądałoby na to, że Oni poznali nas  lepiej dzięki swym możliwościom 
technologicznym, niż my ich i być może mają więcej pytań niż my...
10.6. Wzięcia we śnie.
Od pewnego czasu otrzymuję informację od różnych ludzi, którzy przyznają, że zostali zabrani na 
pokład NOL-a w czasie trwania tzw. efektu OBE (Out of the Body Sxperience - dosłownie wyjście 
poza ciało), co sprawiało wrażenie przeżywania dziwnego snu. Czy ludzie ci byli wciągnięci w 
incydenty tak jak w przypadku Betty i Bamey’a Hillów? O ile incydent „Zeta Reticuli” czy ten z 
Kentucky były wypadkami czysto fizycznymi, to ten rodzaj CE można by (i trzeba) nazwać CE 
psychicznymi lub lepiej parapsychicznymi.

[161]

  Osobiście jestem, przekonany, że taki związek 

pomiędzy   NOL  a   nami   istnieje   i   ma   miejsce   w   innym   wymiarze   naszej   psychiki.   Im   więcej 
dowiadujemy się o NOL-ach, tym bardziej poznajemy samych siebie jako pewną społeczność. Tak 
więc nasze spotkania z NOL-ami są także, poza czysto fizycznym kontaktem z Innymi - kontaktem 
psychicznym, duchowym, który odbywa się nie tylko poza czasem i przestrzenią, ale również nawet 
poza naszym ciałem fizycznym. Stąd bierze się właśnie pojęcie „lotu astralnego”, „wędrówki dusz” 
czy bardziej uczenie - OBE. Być może OBE jest tym kluczem do zrozumienia Tajemnicy Tajemnic? 
Czyżby więc OBE był najłatwiejszym środkiem kontaktu z parapsychicznymi istotami, znanymi 
jako Ufonauci? Wszak wszystkie doniesienia które mówią o tym, że świadek został zabrany na 
pokład NOL-a są opisywane bardziej jako mentalne, duchowe, a w każdym razie niematerialne, niż 
fizyczne, namacalne. Od dawna byłem przekonany o tym, że ludzkość jest związana z Istotami z 
NOL-i już od czasu gdy pierwszy człowiek wyprostował swe plecy i zaczął marsz w górę.

[162]

 Jest 

rzeczą pewną i jasną, że w ciągu całej swej ewolucji człowiek opisywał swe spotkania z Nimi, 
posługując się znanym mu aparatem pojęciowym, wykształconym na bazie swej dotychczasowej 
wiedzy.
A teraz zatrzymajmy się i porównajmy relacje o zjawiskach związanych z NOL-ami, z legendami 
narosłymi   wokół   Starej   Religii   -   czarnoksięstwa   w   latach   1400-1500.   Od   stuleci   Kościół 
rzymskokatolicki i w ogóle chrześcijaństwo oficjalnie ignorowały praktyki tej starej tradycji, ale do 
czasu. Odkąd ludzie zaczęli na serio zastanawiać się nad budową Wszechświata, cała kościelna 
hierarchia dostała jakiegoś obsesyjnego „bzika” na punkcie diabłów i kobiet-wiedźm, latających na 
miotłach, W swej pracy „Anti-Christ and the Millenium” E. R. Chamberlin wspaniale pointuje 
pewien  problem,  który jest  analogiczny do dyskutowanego w  tym  rozdziale aspektu  tajemnicy 
NOL-i.  A  brzmi   to   tak:   Jest   czymś   paradoksalnym   to,   że   Kościół   Chrystusowy,   który   ze   i 
wszystkich sił zwalczał praktyki sataniczne i satanistyczne, nadał tym praktykom swą formę. Było 
koniecznym zdefiniowanie satanizmu w celu prowadzenia z nim skutecznej walki, przez co Kościół 
nadał mu kształt czegoś więcej niż tylko folkloru. Zdecydowana większość elementów satanizmu, 

background image

tworzących satanizm sensu largo, została niejako "zapożyczona" zza granic Europy, ale w ciągu 
stuleci Kościół satysfakcjonował się odrzucaniem ich jako bzdur. Legenda o kobietach latających 
po nocach na miotłach nie była traktowana poważnie. Głupcem jest ten kto wierzy w to, iż coś 
takiego jest możliwe dla ciała, które zostało stworzone dla duszy. W końcu jednak społeczność 
została zmuszona do dania temu wiary w rosnącej fali religijnego fanatyzmu.
Cóż, opisując CE z NOL-ami używamy terminologii s-f, a Obcy jako produkty naszej wyobraźni 
robią to, czego się po Nich spodziewamy. Jednym słowem, sprowadziliśmy całą naszą Tajemnicę 
do   formatu   „wojen  gwiezdnych”.   Być   może   fałszywie   to   wszystko   interpretujemy  jako   czysto 
fizyczne spotkania, które „zostały stworzone dla duszy”. Innymi słowy, czy spotkania te odbywają 
się tylko i wyłącznie w naszej psychice? Co możemy powiedzieć na temat zjawiska OBE? Dr 
Karlis   Osis,   dyrektor  American   Society   for   Psychical   Research   /ASPR/   napisał   tak:   Od   2   lat 
Departament Badań ASPR zaangażował się w odnalezienie odpowiedzi na pytania: Czy człowiek, a 
raczej jego osobowość jest w stanie przeżyć swą śmierć? Innymi słowy mówiąc - czy istnieje życie 
po śmierci? Czy „dusza” człowieka może opuścić ciało czasowo (jak w OBE) czy na stałe (po 
śmierci)? 
Dokonując   przeglądu   dokonanych   eksperymentów,   dr   Osis   zsumował   całą   tę   pracę   ASPR 
oświadczając: Badania nad OBE okazały się być niewdzięcznym i trudnym zadaniem, głównie 
dlatego, że fenomen ten nie przejawia się tak jak sobie tego życzymy. Nasze wyniki potwierdzają 
hipotezy tyczące OBE. Mamy nadzieję udowodnić istnienie egzomatycznego istnienia.
Tysiące ludzi przeszło przez doświadczenia OBE w życiu codziennym, czego ślady znajdują się w 
gigantycznej masie literatury, dotyczącej tego i fenomenu oraz w mistycznej i religijnej tradycji. W 
swej  wcześniejszej   pracy wyraziłem  swą  opinię,  że   spontaniczne   OBE  występuje  ogólnie  w  8 
przypadkach:
1. w czasie snu;
2. w czasie porodu, operacji, ekstrakcji zęba z anestezją itp.;
3. w czasie wypadku samochodowego, lotniczego, itp., wskutek odniesienia bardzo silnych urazów 
fizycznych,   mechanicznych   i   in.,   gdy  poszkodowany   sprawia   wrażenie   umarłego;   4.   w   czasie 
doznawania silnego bólu fizycznego;
5. w pewnych stanach chorobowych;
6. w stanie śmierci klinicznej;
7.   w   chwili   śmierci,   gdy   umierający   traci   łączność   z   żywymi   ludźmi,   z   którymi   łączy   go 
emocjonalna więź;
8. wskutek działania skoncentrowanej i ukierunkowanej woli człowieka. 
Do tego możemy spokojnie dorzucić:
9. wskutek psychicznego "kidnapingu" istot latających w NOL. Porwany ma wrażenie, że znajduje 
się na pokładzie latającego talerza.
Ciekawym   przykładem   takiego   rodzaju   spotkania   z   NOL-OBE   jest   przypadek   CE,   którego 
uczestnicy rozpoznali się nawzajem już po spotkaniu w życiu codziennym:
Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem przyjaciela i jakiegoś nieznajomego. Nowoprzybyły miał wyraz 
bezgranicznego zdumienia na twarzy. Przez cały wieczór uporczywie gapił się we mnie, aż w końcu 
dowiedziałem się dlaczego. Opowiedział mi swój okropny sen o kimś, kogo wcześniej nie znał, a 
teraz rozpoznał tego nieznajomego. To byłem ja! W swym śnie znalazł się w pomieszczeniu, w 
którym znajdowało się wielu ludzi. Ludzie ci sprawiali wrażenie czekających na coś czy na kogoś. 
Nie   znałem   żadnego   z   nich,   poza   mną.   Uśmiechnąłem   się   do   niego,   co   sprawiło,   że   stał   się 
spokojniejszy. Podszedł do mnie. I naraz wszyscy spojrzeli w górę. Nad głowami mieli gwiaździste 
niebo z bezgwiezdnym kręgiem w zenicie. Zauważył, że to był owalny obiekt opadający z nieba. 

background image

Ledwo   to   dotarło   do   niego,   w   NOL-u   ukazał   się   otwór,   z   którego   wystrzeliły  niebiesko-białe 
promienie. Poczuł lęk i rozejrzał się, by stwierdzić jak reagują inni na ten widok, ludzie lecieli 
jeden za drugim w kierunku tego otworu. W pewnym momencie poczuł „black-out” i obudził się 
już w dziwnym kopułowatym pomieszczeniu. Inni ludzie też wracali z wolna do przytomności. 
Każdy człowiek został umieszczony w jednym z foteli, których trzy rzędy stały pod ścianami. 
Naprzeciw nich znajdowany się tablice rozdzielcze ze światełkami, przyciskami, wskaźnikami itp. 
W centrum znajdowały się 2 fotele, umieszczone pod tymi panelami. Poza tymi urządzeniami lśniło 
jaskrawe światło. Pośrodku, w geometrycznym centrum pomieszczenia była kolumna czy słup, 
łączący sufit z podłogą. Tą kolumnę otaczała metrowej wysokości barierka. Mężczyźni i kobiety na 
których patrzył wyglądali równie wystraszeni jak on. Poczuł, że myśli go opuściły. Naraz wszyscy 
spojrzeli na środek pomieszczenia. Stał tam człowiek odziany w srebrzysty, ściśle przylegający do 
ciała strój, przykrywający jego stopy i dłonie. Głowę pokrywał kulisty hełm, zasłaniający twarz. 
Witam na pokładzie - przyjaciele! powiedział i zdjął hełm. To byłem ja!
Brad - ja wciąż śnię ten sam sen już od półtora roku. Po piątym czy szóstym razie miałem tego 
dosyć. Nie mogę powiedzieć ile razy mi się to wydarzyło - już się w tym pogubiłem!
Przedyskutowałem   to   wydarzenie   z   moim   korespondentem   i   wkrótce   wyszło   na   jaw   parę 
zaskakujących detali. Zdarza się bowiem, że ktoś śni sen o spotkaniu kogoś, kogo zna z literatury. 
Ale my mówimy o sytuacji, w której blisko tuzin mężczyzn i kobiet doświadcza tego samego snu, 
identycznego w najdrobniejszych szczegółach, spotykających tego samego człowieka. Takie zmiany 
sytuacji w tym śnie są identyczne w każdym przypadku. 
Mój Korespondent pisał:
Odnalazłem   tych   ludzi   i   poleciłem   im   naszkicować   plan   tego   kopułowatego   pomieszczenia. 
Pomimo   różnych   poziomów   artystycznych,   wszyscy   narysowali   ten   sam   plan   pomieszczenia. 
Potem poleciłem im oznaczyć  swe miejsce siedzenia na jednym z trzech rzędów  foteli, mając 
nadzieję, że wszyscy narysują znak tylko w jednym miejscu. Ale nie! Wszyscy oznaczyli miejsce 
swego siedzenia w różnych miejscach. Wobec tego poleciłem opisać im strój w którym ja (Brad 
Steiger) się im ukazałem. Znów opisy były identyczne, tak jak opis każdego innego szczegółu to 
które pytałem. Stwierdziłem pewien interesujący fakt: nikt nie pamiętał kiedy miał ten sen i nikt nie 
mógł sobie tego przypomnieć. To ich dziwiło. Nie byli pewni tego czy to miało miejsce tydzień, 
dwa tygodnie czy miesiąc temu. Widocznie nie były to normalne sny.
Mój korespondent zdecydował się opowiedzieć mi także inny „sen”, który przyśnił mu się w lecie 
1959 roku:
Właśnie siedziałem, czytając w swoim ulubionym fotelu. W pewnej chwili poczułem niepokój i 
zdenerwowanie. COŚ nie dawało mi spokoju, coś o czym zapomniałem, a powinienem pamiętać. 
Nagle rzuciłem okiem w kierunku drzwi. Wiedziałem, że ktoś za nimi, stoi. Odłożyłem książkę 
wstałem   i   podszedłem   do   nich,   otworzyłem   je   nieco   i   wyjrzałem.   Stało   tam   dwóch   facetów 
odzianych na czarno. Wyglądali jak jednojajowe bliźniaki, tak byli podobni do siebie. Obaj mieli 
ciemną cerę ze wschodnim wykrojem oczu, ale nie byli orientalnymi typami ludzi. Pamiętam, że to 
było w 1959 roku, na wiele wcześniej nim ludzie zaczęli mówić o MIB-ach, Ludziach w Czerni. 
Choć nie wyrzekli ani słowa, usłyszałem w mózgu: Jesteś gotów? Nie wiem dlaczego, ale z tej czy 
innej przyczyny byłem gotowy do drogi. Zdjąłem swój świąteczny strój i sięgnąłem po turystyczne 
szorty. Była to upiornie gorąca noc. I znów usłyszałem we wnętrzu czaszki głos: To nie będzie 
potrzebne i tak cię nikt nie zobaczy. Dziwne, ale to mnie uspokoiło. Wyszliśmy przez hali i naraz 
znaleźliśmy się na płaskim pagórku. Zdziwiła mnie ta nagła zmiana scenerii. Zauważyłem światła 
samochodu nadjeżdżającego ulicą i znalazłem się pomiędzy dwoma mężczyznami. Nie chciałem 
być widziany w mym odświętnym ubraniu. Ktoś roześmiał się w mych myślach: Mówiłem tobie, że 
nikt cię nie zobaczy. Spróbuj! Spróbowałem a jakże - samochód przejechał niemal potrącając mnie. 
Jego pasażerowie nawet nie spojrzeli w moim kierunku. To było tak, jakbym był niewidzialny. To 
mnie   zdumiało.   Powróciłem   do   mych   towarzyszy.   Patrzyli   w   górę.   I   to   co   nastąpiło   później 
przypominało mój późniejszy sen. Spojrzałem w górę i ujrzałem coś, co wisiało nad nami. W tym 

background image

„czymś” otworzył się otwór, z którego bluznęło niebieskie światło. Uczułem nieważkość i ujrzałem 
jak   dom   i   grunt   zapada   się   w   dole.   Unosiliśmy   się   w   kierunku   tego   „czegoś”.   Straciłem 
przytomność gdy zbliżyłem się do otworu. Gdy przyszedłem do przytomności, leżałem na boku 
patrząc na ścianę. Przewróciłem się na plecy, a potem usiadłem. Znajdowałem się w pomieszczeniu 
o dziwnym kształcie. Wyglądało to jak wnętrze pieroga w miejscu sklejenia - to porównanie jest 
jedynym   przychodzącym   mi   na   myśl.   Pomieszczenie   było   puste,   ogołocone   z   przedmiotów   z 
wyjątkiem   podestu   lub   czegoś   w   tym   rodzaju,   na   którym   siedziałem.   Ściany,   podłoga   i   sufit 
wyglądały tak, jakby zrobiono je z niebieskawo-szarego materiału. To coś na czym siedziałem było 
miękkie,   natomiast   ściany   były   twarde,   choć   na   oko   wykonane   z   takiego   samego   materiału. 
Pomieszczenie   zalane   było   spokojnym,   miękkim   bezkierunkowym   światłem.   Nie   potrafiłem 
umiejscowić jego środka (źródła). Naraz usłyszałem kobiecy głos mówiący: Właśnie się zbudziłeś. 
Rozejrzałem się w nadziei że ujrzę coś lub kogoś, ale nadaremnie - tylko gołe ściany, nic więcej! 
Naraz otworzyły się drzwi i mogłem dostrzec część hollu, który choć był ciemny, widać w nim było 
niebieskawą   poświatę,   dobiegającą   jakby   z   wielkiej   odległości.   W  drzwiach   zamajaczyły   dwa 
cienie. Nie mogę nic powiedzieć o ich kształcie. Ich ruch był zbyt szybki i nieskoordynowany. 
Miałem wrażenie, że zbliża się do mnie dwoje ludzi, kobieta i mężczyzna, niosący pojemnik pełen 
chirurgicznych narzędzi i strzykawek...
Naraz znalazłem się znów w mym domu, siedząc w fotelu i czytając książkę. Byłem straszliwie 
senny, poszedłem więc spać, śmiejąc się ze swej rozigranej wyobraźni.
Mój Korespondent dodał, że po obudzeniu się następnego ranka uznał ten epizod jako zwykły 
koszmar. Ale gdy sięgnął po książkę, którą odłożył  poprzedniego dnia stwierdził, że książka... 
znikła! W ciągu 2 dni przeszukał cały dom, ale bez rezultatu. Gdy sublokator mego korespondenta, 
pracownik   FBI   powrócił   z   podróży  służbowej,   poprosił   go   o   pomoc   w   poszukiwaniach.   Obaj 
przewrócili dom do góry nogami: Zaczęliśmy od jednego końca - pisał – i czyściliśmy, zmiataliśmy 
i   woskowaliśmy   wszystko   co   było   na   drodze   do   drugiego   końca.   Znaleźliśmy-wiele   rzeczy 
zapomnianych, zagubionych  i takich, o których słuch zaginął, ale nie znaleźliśmy nawet śladu 
książki.
Po   upływie   tygodnia   obaj   przyjaciele   znaleźli   książkę,   leżącą   na   krawędzi   biurka,   tam   gdzie 
Korespondent ją pozostawił: Jak to się stało że książka znikła na tydzień i znów się pojawiła?

[163] 

Nie mówiąc już o tym, jak powróciłem do mieszkania którego drzwi zatrzaskują się automatycznie, 
nie mając klucza w kieszeni?!
Jeżeli to się zdarzyło naprawdę, to nasuwa się pewien ciekawy wniosek. To był rodzaj teleportacji: 
wszak po wyjściu do hali u natychmiast znaleźliśmy się na szczycie wzgórza, to jasne. Jest tylko 
jeszcze   małe   „ale”   -   przecież   mogliśmy  się   teleportować   wprost   do   wnętrza   NOL.  Widocznie 
jednak nie jest to możliwe. Być może NOL jest chroniony jakimś rodzajem pola siłowego przed 
tekeportacją i potencjalnymi teleportantami. I jeszcze jedno - gdy śpię, zazwyczaj wiem że śnię i we 
śnie wiem co mi się śni. Innymi słowy mówiąc wiem że to co przeżywam jest snem. Tym razem 
jednak nie miałem tego wrażenia. To przeżycie było podobne do snu poprzez brak poczucia upływu 
czasu. Poza tym nie miałem całkowitej kontroli nad sobą. We śnie działałem bardziej jak zdalnie 
sterowany robot niż jak człowiek. Sądzę, że wielu z nas było i jest kontrolowanych telepatycznie 
przez ufonautów. To jest właśnie to co czuję, ale nie mam dowodów. To jest właśnie problem całej 
ufologii, bowiem gros wydarzeń i incydentów związanych z NOL leży na obszarach pogranicza 
oficjalnej nauki i paranauk.
Opracowując moje „Gods of Aąuarius: UFOs and the Transformation of Man” zamieściłem w nim 
wypowiedź   dr  Andrija   Puharicha   i   jego   asystentki   Melanie   Toyofuku   na   temat   swych   badań 
„cudownego   dziecka”   Uri   Gellera,   który   swego   czasu   zbulwersował   cały   świat   swymi 
psychicznymi możliwościami i superwysokim IQ.

[164]

 Puharich ma pewność, że takie dzieci mogą 

odwiedzać NOL-e w postaciach astralnych. To zabawne - powiada Puharich - jak dwoje z nich 
spotkało się w jednym statku kosmicznym, to oboje zaczynali zmieniać zapisy. One były chłodne w 
tonie.

[165]

background image

Puharich opowiedział o interesującym zdarzeniu, jakie onegdaj miał w Meksyku. A mianowicie: 
zebrał   szóstkę   takich   „kosmicznych   dzieci”   i   rozpoczął   drażnić   ich   porównaniami   symboli,   o 
których powiedział im, że nie są one „z tej Ziemi”. Narysował więc kilka takich symboli i zapytał 
dzieci   czy   widzą   jakieś   podobieństwa   (metoda   przypominająca   test   Roschacha).   Owszem   - 
odpowiada jedno z nich - ale nie narysował pan tego poprawnie. Tam jest pewien mały detal, który 
powinien być gdzie indziej. Ten dzieciak natychmiast wpadł na to - powiedział Puharich - w pół 
godziny, a mam to na taśmie, te dzieci uporały się z problemem. Kiedy zapytałem je później, czy 
kiedyś   rozwiązywały   coś   podobnego,   odparły   że   nie.   Ale   jakoś   zapamiętały   to   albo   dzięki 
treningowi na statkach kosmicznych, albo doszły do tego wspólnie!
Jeżeli te efekty OBE są duchowymi, mentalnymi eksperymentami tamtych z NOL-i, to jaki cel mają 
one osiągnąć? Czy niektórzy z nas są przeprogramowani lub kierowani przez Nich, by być naszymi 
mistrzami,   mentorami,   przewodnikami   i   nauczycielami?   Czy   ludzie   ci   są   tymi   wybranymi   do 
przetrwania   czasów,   zwanych   przez   Indian   amerykańskich   czasami   Wielkiego   Oczyszczania? 
Cokolwiek te OBE-NOL sny wskazują, są one wyrazem pewnego rodzaju interwencji w nasze 
ludzkie sprawy, a NOL-e są tego obecnym aktywizującym archetypicznym symbolem.
ROZDZIAŁ 11 - Aniołowie w skafandrach
Od kilku lat przyjmuję i gromadzę świadectwa, pochodzące od wielu poważnie myślących ludzi 
którzy   twierdzą,   że   spotkali   się   w   swym   życiu   z   anielskimi   istotami   lub   -   jak   to   się   mówi 
współcześnie - Kosmicznymi Braćmi. W tych oświadczeniach mówi się o tych, którzy otrzymali 
żywność   w   głodowej   potrzebie,   odzież   gdy   marzli   i   pieniądze   w   czasie   gdy   gwałtownie   ich 
potrzebowali.   Ludzie   ci   mówili   o   materializacji   tych,   tak   bardzo   pożądanych   przez   nich 
przedmiotów, a nie o splocie sprzyjających wydarzeń, które by zaspokoiły te potrzeby.
W mej kartotece mam także oświadczenia ludzi, którzy zostali cudem uratowani z różnych opresji, 
jak np. pożary, lawiny, bitwy militarne itd. poprzez manifestację anielskich istot i pozaziemskich sił, 
A  także   korespondencję   od   tych,   których   życie   zostało   zmienione   w   "jednym   mgnieniu   oka" 
poprzez zetknięcie się z tymi Istotami, lub wskutek dodatniej interakcji ich inteligencją z tą wyższą 
Inteligencją, reprezentowaną przez Nich - Braci z Kosmosu. I wiele innych oświadczeń, informacji 
i meldunków o istotach, znanych jako Anioły-Stróże.
Anielskie   istoty   wydają   się   być   czymś   w   rodzaju   fenomenu   para-psychofizycznego,   zarazem 
materialnego i niematerialnego, manifestującego swą obecność w pewnych sytuacjach, już to jako 
rodzaj wewnętrznej siły duchowej człowieka, już to jako istota z krwi i kości.
Wielebny Billy Graham, którego bestsellery kreują aniołów na "tajnych agentów Boga" twierdzi 
także, iż tylko chrześcijanie mają wyłączny monopol na nich. Jednak poczynione przeze mnie 
badania wykazują, że istnieje uniwersalna (a więc niezależna od wyznawanej religii) więź fizyczno-
mentalna pomiędzy rodzajem ludzkim, a Kimś kogo często opisuje się jako „świetliste istoty”.
Istoty owe ukazywały się zawsze, w każdym miejscu i czasie. Nie ma na Ziemi społeczeństwa, 
którego losy nie byłyby w jakiś sposób z Nimi związane. [...]
Kim   Oni   są   naprawdę?   Czy  są   Oni   synonimem   tego,   co   nazwaliśmy  zjawiskiem,   fenomenem 
Nieznanych Obiektów  Latających, albo czarnoksięskich, magicznych i nieznanych nam jeszcze 
mocy?
Wyznaję   pogląd,   że   anielskie   inteligencje   komunikują   się   głównie   z   naszą   podświadomością, 
ponieważ większość przeżyć związanych z objawieniami aniołów wydarza się najczęściej i jest 
najbardziej   efektywna,   gdy   człowiek   znajduje   się   w   stanie   pobudzenia   podświadomości,   lub 
wyłączenia świadomości, co w praktyce wychodzi na jedno. Dlatego też wszystkie obserwacje 
NOL-i, duchów, skrzatów, trolli i Aniołów w relacjach o nich brzmią jak opowieści z krainy snów, 
lub są snem samym w sobie. I właśnie incydenty z tymi Istotami zdarzają się najczęściej wtedy, gdy 
uczestnik   tego   rodzaju   CE   znajduje   się   w   stanie   snu   lub   półsnu.   W   tym   stanie   zaćmienia 
świadomości   informacje   przenikają   bezpośrednio   do   podświadomości,   wytwarzając   rodzaj 

background image

subwiedzy.   Gdy   uczestnicy   relacjonują   swe   przeżycia,   to   słuchacz   tej   relacji   odnosi   niejasne 
wrażenie, że coś bardzo ważnego w niej pominięto, zaś opowiadający sądzi, że opowiada najlepszą 
część   swych   nocnych   doświadczeń.   Dlatego   też   używamy   hipnozy   w   celu   ogarnięcia   całości 
niezwykłych spotkań. To spowodowane jest tym, że świadomość przypomina dziecko, które mówi 
tylko   o   tym,   co   jest   w   stanie   przetransformować   na   język   intelektu,   emocji   i   ducha,   język 
obwarowany   nakazami,   zakazami,   przesądami   i   przekonaniami   danej   jednostki,   więc   w   sumie 
ubogi. Natomiast starsza i mądrzejsza podświadomość ma bardziej kompletny obraz tego co niosło 
za sobą to spotkanie. I ten obraz wyzwala właśnie hipnoza.
Doszedłem więc do wniosku, że ta „anielska” łączność w wielu przypadkach dotyczy naszego, 
wyższego   Ja.   Zresztą,   bez   względu   na   to   czy   istoty   te   działają   w   obiektywnym   czy   też,   w 
subiektywnym wymiarze naszej inteligencji, cel działania pozostaje jeden: duchowy rozwój Ludz-
kości. Innymi słowy mówiąc, celem tym jest transformacja człowieka myślącego, Homo Sapiens w 
człowieka   uduchowionego   -   Homo   Spiritualis,   poprzez   wyzwolenie   w   nim   wszystkich   jego 
duchowych możliwości.
11.1. Kosmiczni Bracia z innego wymiaru
Było to 30 maja 1976 roku. Tego dnia Clarisa Bernhardt miała „najstraszliwszą wizję”: we śnie 
ujrzała   wioskę   jakichś   ludzi   o   ciemnej   karnacji   skóry,   która   to   miejscowość   pod   wpływem 
potężnego wstrząsu rozleciała się w gruzy jak domek z kart. Czuła jak na nią walą się tony błota, z 
których   emanowała  groza   śmierci.   Ujrzała   ludzi   uciekających  w  nieprzytomnej  panice.  Clarisa 
zrozumiała, że jest to prewizja trzęsienia ziemi: Miałam całkowitą pewność, że to ma miejsce na 
wyspie w zachodniej części Pacyfiku - wspominała później - Drżącymi wargami spytałam gdzie i 
kiedy to się wydarzy. I wtedy ujrzała wizję kalendarza, którego kartki załopotały gwałtownie i 
zatrzymały się na czerwcu, którego 26 dzień był zakreślony. 
W kilka sekund później przed moimi oczami błysnęła cyfra 7, więc wiedziałam już, że to trzęsienie 
ziemi będzie miało siłę 7 stopni w skali Richtera. 
31maja   Clarisa   powiadomiła   o   tym   dr   Johna   Derra,   geofizyka   koordynatora   US   National 
Earthquake Information Service

[166]

  w Denver, że 26 czerwca 1976 roku w zachodniej części 

Pacyfiku będzie miało miejsce trzęsienie ziemi o sile 7°R. Dr Derr wimputował tę informację w 
komputer, ponieważ - jak powiedział: Badamy możliwości psychicznego przewidywania wstrząsów 
podziemnych.   Clarisa   przedstawiła   również   swą   wizję   dr   Davidowi   Stewartowi,   dyrektorowi 
Laboratorium Geofizycznego Uniwersytetu Północnej Karoliny.
Około godziny 04:00 w dniu 26 czerwca Nową Gwineę nawiedziło prawdziwe terremoto

[167]

  

sile 7,1°R.
Dokładność tej przepowiedni jest znacząca - powiedział dr Derr i dodał - to coś więcej niż ślepy 
traf. Jestem przekonany o tym, że psychika potrafi przewidzieć trzęsienie ziemi. Clarisa Bernhardt 
udowodniła to. Współczesna technologia tego nie potrafi.
Ale   to   jeszcze   nie   wszystko.   Clarisa   przewidziała   trzęsienie   ziemi   na   Dzień   Dziękczynienia 
(listopad 1974 roku) o godzinie 15:00 w Hollister (CA), które miało siłę 5,2oR. Pomyliła się tylko o 
jedną minutę! Trzęsienie ziemi zaczęło się o godzinie 15:01, w dniu 28.11.1974 roku.
Ponadto Clarisa przewidziała trafnie dwie inne katastrofy tego rodzaju, ich miejsca, czas i siłę 
wstrząsów w roku 1975: 26,05. Azory, 7,8°R (pomyliła się o 2 godz. 11 min.) oraz 29.11. Hawaje, 
7,2°R   (bezbłędnie!).   Poza   tym   Clarisa   potrafiła   przewidzieć   inne   wydarzenia,   zagrażające 
ludzkiemu życiu, a mające znaczenie w historii Ludzkości. 5 sierpnia miała wizję „czerwonego 
kaptura” wymierzającego pistolet w prezydenta Geralda Forda. Oczywiście powiadomiła o tym 
FBI, że prezydentowi grozi niebezpieczeństwo ze strony morderczyni, noszącej na głowie czerwoną 
kapturową   czapkę   i  że   będzie   to  miało  miejsce   5  września  1975  roku.  Dzięki  temu  udało   się 
udaremnić zamach Lynette Fromme. Clarisa przewidziała również trafnie czas i miejsce ujęcia 
Patty Hearst

[168]

, którą ujęto faktycznie 18 września 1975 roku.

background image

W swoim programie radiowym „Exploration” przewidziała wielkie niebezpieczeństwo zawisłe nad 
królem   Fajsalem   w   czasie   Wielkiego   Tygodnia   1975   roku.   Wiedziała   jednocześnie,   że 
niebezpieczeństwo to jest nieuniknione, ponieważ jej nie znano w Arabii Saudyjskiej i nikt nie brał 
tego   całkiem   poważnie,   co   sprawdziło   się:   król   Fajsal   zginął   w   zamachu.   Obecnie   Clarisa 
współpracuje z lokalnymi federalnymi urzędami policyjnymi w celu zapobiegania przestępstwom, 
zanim jeszcze zostaną dokonane.
 Dr   Telemachos   Grennias,   psycholog   zajmujący   się   badaniem   paranormalnych   fenomenów, 
pracujący   dla   Episkopalnej   Archidiecezji   Kalifornii   Północnej   oświadczył,   że:   Clarisa 
przeprowadziła   serię   prywatnych   przepowiedni   dla   mnie,   których   trafność   była   zdumiewająco 
wysoka.   Jestem   przekonany,   że   jej   możliwości   nie   mają   równych   sobie   na   świecie.   Ona   jest 
najciekawszym tego rodzaju odkryciem ostatnich czasów.

[169]

A   teraz   powstaje   pytanie:   co   jest   źródłem   jej   zdumiewających   możliwości   przewidywania 
wydarzeń? W czasie serii dyskusji z nią i jej mężem Russem, które miały miejsce w Oklahoma City 
w czerwcu 1976 roku, doszedłem do wniosku, że wiedza ta wynika wskutek spotkań z innymi niż 
ludzie Istotami. Pozwolę sobie przytoczyć fragment wywiadu przeprowadzonego z nią:
Clarisa: Oni kilkakrotnie „wyciągnęli” mnie. Nie chcę przez to powiedzieć, że fizycznie, bo moje 
ciało było nadal w łóżku. Oni „wciągnęli” moją świadomość na pokład statku kosmicznego, W tym 
czasie Oni przekazali mi pewne informacje na temat trzęsień ziemi w tym roku. Jak Oni wyglądali? 
W  ogóle   były   tam   trzy   istoty   o   wzroście   160-170   cm   ubrane   w   srebrzyste   kombinezony.   Na 
głowach nosili kuliste hełmy, przez co nie mogłam dostrzec ich rysów twarzy. Ale czułam, że ich 
głowy były proporcjonalne do reszty ciała, innymi słowy mówiąc wyglądali jak ludzie. Zapytałam 
ich kim Oni są. Odpowiedzieli mi, że mogę ich uważać za Kosmicznych Braci. Wielu z nich jest na 
wyższym stopniu rozwoju duchowego. Powiedzieli także, że ludzie na naszej planecie (t j. Ziemi) 
dowiedzą się o Nich w bliskiej przyszłości, powiedzieli mi też nazwę swej planety, ale jest ona dla 
nas niewymawialna. Przybywają z kilku galaktyk (???). Potrafią poruszać się tak samo dobrze w 
czasie jak i w przestrzeni. Oni są zaniepokojeni tym co się dzieje na Ziemi. Obawiają się kierunku 
w   którym   dąży   rozwój   naszej   energetyki   jądrowej.   Nasza   nuklearna   samozagłada   spowoduje 
wielkie zmiany we Wszechświecie.

[170]

  Przybywają więc z misją całkowicie pokojową, misją 

miłości   i   pokoju.   Chcieliby   powiadomić   o   tym   każdego.  W  tym   celu   nawiążą   z   nami   więcej 
kontaktów, ale to wtedy, gdy człowiek wyrośnie z prymitywnego, emocjonalnego charakteru swej 
psychiki, dla nich myśl jest rzeczą. Każdy człowiek na tej planecie powinien być odpowiedzialny za 
swoje myśli, powinien, kontrolować je i kierować na lepsze, pozytywne tory. Gdy będziemy mogli 
to robić, wtedy ujrzymy ich w postaci fizycznej. 
Steiger: Czy może pani przypomnieć sobie wygląd wnętrza tego statku kosmicznego?
C.:   Pomieszczenie   w   którym   się   znajdowałam   było   tak   wielkie   jak   blok   mieszkalny.   Oni 
„wciągnęli”   mnie   w   miejsce,   gdzie   członkowie   załogi   statku   byli   pogrążeni   we   śnie,   leżeli   w 
sześciu rzędach tak daleko, jak to mogłam zobaczyć.
S.: Czy porozumiewano się z panią werbalnie czy mentalnie? 
C.: Mentalnie. Zawsze towarzyszyło temu światło płynące od przodu. Towarzyszyło ono zawsze 
wtedy, gdy porozumiewano się ze mną w ten sposób. 
S.: Jak brzmiał ten głos? Mechanicznie jak np. z komputera, czy to był ludzki głos? Czy to był twój 
głos wewnętrzny czy Ich? 
C.: Oni mówili po angielsku i to nie był głos z komputera. Głos wydobywał się spoza światła,

[171] 

nie mam także wątpliwości co do tego, że mówili do mnie Oni.
S.: Jak pani myśli, dlaczego Oni przekazali pani informacje o mających nastąpić trzęsieniach ziemi? 
C.: Powiedziano mi, że Oni chcą pomóc mi tak, jak ja starałam się pomóc ludziom. Mam pewne 
możliwości dzięki memu własnemu rozwojowi duchowemu, (Oni powiedzieli mi, że moje studia 
metapsychiczne uwrażliwiły mnie), więc to było przyczyną dla której mnie właśnie wybrali.

background image

S.: Czy dano pani jakieś wskazówki co do tego, jak długo Oni będą chronić życie na Ziemi? Czy 
czuła pani Ich obecność już wcześniej, lub czy domyślała się pani Ich obecności przed kontaktami z 
Nimi? 
C.: Z tego, co zrozumiałam wynikało, że Oni czekają na rozwój duchowy, człowieka - to najlepszy 
sposób wyrażenia tego, co mi powiedziano. Odniosłam wrażenie, że Oni chcą przybyć do nas, ale 
nie w celach wojennych. Ich wiedza mogłaby zdziałać na Ziemi wiele dobrego, mogłaby bardzo 
nam pomóc...
S.: Czy mówili coś na temat Boga?
C.: Nie. Zresztą to Oni mówili do mnie, a ja zadawałam mało pytań. Czułam, że Oni są od nas 
nieskończenie wyżsi w rozwoju. Jestem pewna, że jest jeszcze wiele rzeczy we Wszechświecie, 
których jeszcze nie jesteśmy w stanie objąć rozumem. 
S.: Czy mówili o tym, że mają jeszcze jakieś inne plany w stosunku do nas, które zamierzają 
wprowadzi w życie?
C.: Główną dziedziną w której chcą nam pomagać jest poznawanie Wszechświata. Jeżeli okażemy 
się tego warci. Poza tym pomogą nam w rozwoju naszych nauk.
Powyższy wywiad spowodował dłuższą rozmowę z dyrektorem Instytutu Badań PSI i Rozwoju 
Duchowego   w   Oklahoma   City  dr   doc.   Seanem   Sterlingiem,   w   wyniku   której   przeprowadzono 
kolejny   wywiad   z   Clarisą.   Na   marginesie   dodam,   że   Instytut   działa   z   ramienia   PSI   Seven, 
korporacji   zajmującej   się   badaniem   fenomenów   parapsychologicznych   i   podawaniem   o   nich 
informacji do wiadomości publicznej. Po rozmowie z Bernhardtami dr Sterling będąc hipnologiem i 
hipnofizjologiem wprowadził Clarisę w trans i zapisał na taśmie następujące sprawozdanie:
 Sterling: Co zdarzyło się na drodze do San Jose? Co było pierwszą dziwną - rzeczą, którą ujrzałaś 
gdy opuściłaś swój dom w tym dniu?
Clarisa: Spóźniłam się. Widzę, że na drodze nie ma wielu samochodów. Nie chcę się spóźnić, ale 
czuję się dziwnie, jakoś tak sennie choć nie ma po temu powodu. Jest tak... dziwniej...
S.: Co jest dziwniej?
C.: Dziwne uczucie, coś się dzieje z moim czołem. To owładnęło mną. Czuję się okropnie, tak 
jakbym wypadała z ciała. Muszę prowadzić samochód! Mam nadzieję, że nie zemdleję!!!...
S.: Jak szybko pani jedzie?
C.: 55 mph.

[172]

 Teraz zwalniam, bo nie chcę spowodować wypadku lub wyjechać poza szosę, ale 

dzieje się coś, czego nie mogę wyjaśnić... To coś jest w mym czole, rani w głowę. Jakieś głosy coś 
mówią.
S.: Co one mówią?
C.: (Unosząc się) One mówią do mnie: nie obawiaj się. Nie wiem czy umieram czy nie. Czekaj... 
czekaj... One mówią do mnie, a ja nie mogę mówić... Słyszę ludzki głos. On mówi, że nazywa się 
Marisha.   On   mówi   nie   bój   się,   ale   ja   się   boję!   (krzyczy).   Nie   wiem   co   się   dzieje,   nie   mogę 
prowadzić wozu. To wygląda jak obłok ponad samochodem. Chyba zemdleję...
S.: Co to za obłok?
C.: Mgła. Wygląda jak wielki przedmiot opadający na samochód. Nie wiem co to jest. Dobry 
Boże... Oni mówią żebym się nie bała. Czekaj! Co to? Przede mną stoi 5 postaci...
S.: Co widzi pani wokół siebie?
C.: Nie mogę... Coś słyszę... Nie bój się - to od przodu, od jednej z tych postaci, ale on nie mówi. 
To słyszę w myśli. On mówi, że jego imię brzmi Marisha – Jesteśmy z innego czasu i innego 
świata. Zrozum, nie chcemy zrobić ci krzywdy. Musimy ci coś wyjaśnić. 

background image

S.: Co widzi pani w swym otoczeniu? Czy może pani coś widzieć wokół siebie? 
C.: Stoimy jak gdyby w okrągłym budynku. Coś jakby arena z wielką ilością przyrządów. Jest tu 
także samochód. W ogóle wygląda to, jak wielki garaż bez okien. To miejsce jest sterylnie czyste. 
S.: Co Oni mówią teraz?
C.: Mówią mi, że powinnam o Nich myśleć jako o Kosmicznych Braciach. Przybyli tylko po to, by 
ze mną porozmawiać. Przepraszają za to, że mnie przestraszyli. Czuję się lepiej. Dwóch z Nich 
podchodzi   do   mnie.   Wokół   pomieszczenia   znajduje   się   wiele   świateł,   wyglądają   jak   jakieś 
kontrolki. Sądzę, że to jest podobne do tablicy rozdzielczej jak w samochodzie czy samolocie, lub 
kontrolki komputera. Dzieje się tu wiele rzeczy, wiele informacji... 
S.: Co mówią ci Kosmiczni Bracia?
C.: Mówią, że dowiem się więcej o Nich. Przepraszają za mój strach, ale chcieli mi pokazać, że 
mają kontrolę (nad ludźmi). Nie okazują tego, ale zrobili mi to po to, bym to zrozumiała. Będą ze 
mną w kontakcie przez kilka dni. 
S.: Dlaczego Oni panią kontrolują? Dlaczego wybrali do tego właśnie panią?
C.: Nie ma takiej przyczyny, bo Oni kontrolują wszystkich, przy czym nikogo do niczego nie 
zmuszają. Chcieli mi po prostu pokazać, że to jest możliwe. Jestem Im potrzebna do pomocy w 
wypełnieniu   Ich   misji.   Przybyli   w   celach   pokojowych,   nie   chcą   nam   wyrządzić   szkody.   Oni 
martwią   się   o  nas.   Powiedzieli,   że   Ludzkość   jest   na  krawędzi   stanu   destrukcji.  Jeżeli   chcemy 
zniszczyć samych siebie - to dla nas oczywiście jest to bez znaczenia - ale nie dla Wszechświata 
jako całości. Z tej przyczyny mogę Im pomóc w Ich pracy robienia innych bardziej wrażliwymi na 
sprawy tego świata, ludzie nie są odpowiedzialni za swoje czyny i muszą dojrzeć do tego. Oni nie 
podlegają   prawom   przemijalności   czasu,   tak   jak   my,   ale   nauczymy   się   tego   w   przyszłości. 
Powiedzieli mi, że powrócą i będę miała świadomość tego Spotkania z Nimi, a także że będą w 
kontakcie ze mną w przyszłości, i że nie będę się Ich już obawiać. 
Strasznie   ciekawiło   mnie   co   kryje   wnętrze   statku   kosmicznego,   bowiem   był   bardzo   wielki. 
Powiedziano mi, że mogłabym odczuć rodzaj kontuzji. Oni kontrolują wielu ludzi, ale nie życzą 
sobie pokazywać mi to, jak to robią. Odniosłam wrażenie, że nie znają Oni uczucia wstydu czy in-
nych emocji.
S.: Dlaczego pani tak sądzi?
C.: Oni byli dobrzy, ale tacy... chłodni...Tak to czułam... Oni mają zupełnie inne spojrzenie na życie. 
Być może wynika to z Ich wysokiej wiedzy. Czuję, że mogę opuścić Ich i wrócić na Ziemię.
S.: Zanim pani odeszła, czy dali Oni pani jakieś formuły czy wiedzę służącą nam do pomocy?
C.: Tak. To wzór na nowe paliwo.
S.: Spróbuj go odtworzyć.
C.: Widzę pierwsze litery: coś jak Y, coś jak R i liczba.
S.: Jaka liczba?
C.: Coś jak 2 lub Z...Taki śmieszny znaczek, jak krzyżyk - #... Potem H, T i RHC. Znów 2, potem 
H, potem O,P,Y - to wszystko nieuporządkowane... A ponad wszystkim R, dwa Y i V. To jest 
wszystko, co mogę ujrzeć teraz. 

RYYV

------------------------------------------
YR 2 # H T RHC 2 H OPY

background image

Oni mówią, że ten wzór jest ważny. To pomoże ludziom w problemach paliwowych. Mówi coś 
jeszcze, ale nie pamiętam wszystkiego... tylko dwa słowa... jedno jak „pluton”, a drugie jak „lit”. 
Coś łączy te dwie rzeczy, nie wiem co.

[173]

 Coś dziwnie lśni, sądzę, że wracam. Oni mówią, że ślą 

tylko pozdrowienie miłości. Znów jestem senna... ale nie boję się tym razem. Znów obłok mgły. 
Oni   powiedzieli,   że   mogę   niczego   nie   pamiętać,   ale   przypomnę   to   sobie   po   pewnym   czasie. 
Skontaktują się ze mną i będą przy mnie. Jestem senna i dzwoni mi w uszach, ale oddycham 
głębiej. Co się stało? Musiałam chyba zemdleć! Nie wiem gdzie jestem. 
S.: Gdzie pani jest teraz? 
C.: To straszne! W San Jose! 
S.: A dokładnie?
C.: Nie wiem dokładnie. San Jose jest z tyłu - na drogowskazie pisze, że przede mną jest Oakland... 
Mój Boże, jak się tu znalazłam?!
Niestety, Clarisa Bernhardt nie przypomniała sobie tej formuły na cudowne paliwo. Być może 
przypomni sobie w przyszłości...?
11.2. Aniołowie ostrzegają nas.
Clarisa   przewiduje,   że   na   początku   marca   1978   roku   zachodnie   wybrzeże   USA  zmieni   swą 
konfigurację.   San   Diego   będzie   wyspą.   Na   południe   od   Santa   Barbara   masyw   kontynentalny 
przemieni się w archipelag wysp. Nie widzę strat w ludziach, bowiem będą to zmiany stopniowe, 
umożliwiające szybką ewakuację ludności z zagrożonych rejonów... Nastąpi zmiana biegunowości 
Ziemi, ale też stopniowo, nie gwałtownie. Nowa konfiguracja biegunów będzie bardziej harmonijna 
i korzystniejsza dla Ziemi. Imperiał Valley będzie znów dnem morza. Utworzy się nowa zatoka, 
tworząca nową drogę wodną do Arizony.

[174]

Clarisa widzi liczbę 8 mającą związek z jej przewidywaniami przemian w tym rejonie Pacyfiku, 
które mają nastąpić 8 marca 1978 roku, i mają trwać przez 10 lat.

[175]

 Zatoka San Francisco stanie 

się morzem śródlądowym. Los Angeles i San Diego będą wyspami na pełnym morzu, natomiast na 
oceanie   powstanie   nowy   kontynent.   Phoenix   będzie   miastem   portowym   nowego   Zachodniego 
Wybrzeża i zmieni nazwę na Port City of the West. Południowo-zachodnie stany USA zmienią się 
w piękną Rivierę.
Bez   względu   na   to,   czy   źródłem   tej   wiedzy   są   Kosmiczni   Bracia   czy   jej,   Clarisy,   „intuicja 
nadświadomości”,   nie   możemy   dłużej   przechodzić   nad   jej   przewidywaniami   do   porządku 
dziennego.

[176]

Sama koncepcja odwiedzin Ziemi przez przedstawicieli innych cywilizacji nie stała się wprawdzie 
częścią współczesnej mitologii

[177]

, odkąd George Adamski oświadczył, że wszedł w kontakt z 

pilotem   „latającego   spodka”   pochodzącego   z  Wenus,   który  to   kontakt   miał   miejsce   w   pobliżu 
Desert   Center   (CA),   20   listopada   1952   roku.   Adamski   porozumiewał   się   z   nim   dzięki 
telepatycznemu transferowi myśli, z tak wielkim sukcesem, że kontaktowiec ten opublikował 2 
bestsellery swego życia: „Flying Saucers Have Landed” oraz „Inside the Space Ships”, i dzięki 
czemu stał się najbardziej kontrowersyjną postacią zwłaszcza po swojej śmierci, niż za życia w 
szczytowych latach swej misyjnej działalności czołowego piewcy na cześć Kosmicznych Braci. Dla 
tych, którzy tworzą „kult latającego talerza” Adamski jest i pozostał na zawsze naszym pierwszym 
ambasadorem   w   Kosmosie.   Dla   sceptyków   pozostał   szarlatanem,   szalbierzem   i   bezczelnym 
naciągaczem. Dla badaczy, którzy biorą „na poważnie” całą sprawę NOL-i, Adamski personifikuje 
kogoś,   kto   poważnie   wziął   się   za   problem   tak   skrzętnie   pomijany   i   ignorowany   przez 
ortodoksyjnych naukowców.
Religioznawca   pracujący   dla   United   Press   International   (UPI)   Louis   Casses   skomentował   w 
sierpniu 1969 roku w artykule prasowym o tych, którzy wierzą w to, iż Ziemia jest unikalnym 
miejscem we Wszechświecie, w którym stał się jedyny w swoim rodzaju cud życia, powołany 
aktem   woli   Najwyższego,   w   polemice   twierdzi   on,   że   nie   ma   dowodów   na   to,   że   „cud”   ten 

background image

ogranicza się tylko i wyłącznie do naszej Ziemi.
Wielebny G. E. U. Nicholson, rektor kościoła pod wezwaniem św. Marii Dziewicy w Burfield 
(Anglia), opublikował swój zdumiewająco nie ortodoksyjny pogląd na temat NOL-i w kościelnym 
czasopiśmie. Według niego ufozjawisko ma charakter ogólnoświatowego fenomenu i stawia pytanie 
czy   są   one   „rydwanami   Boga”   wymienionymi   w   Biblii,   czy   też   może   są   one   instrumentami 
„satanicznie nastawionych ludzi na Ziemi”, przy czym jest tak ustosunkowany do kontaktowców i 
ich przesłania: Kosmiczni Bracia są posłańcami Boga, a ich obecnym zadaniem jest obserwować 
Ziemię i być z nami w Dniu Sądu Ostatecznego. To Oni będą odpowiedzialni za wniebowstąpienia 
tych, którzy prawdziwie wierzą w Niego i będą z nimi w czasie gdy Ziemia będzie niszczona 
płomieniami ognia niebieskiego.

[178]

Nicholson przypomina swe wcześniejsze wypowiedzi:
- Jezus ukazuje nam niebo zamieszkałe przez swych Aniołów & Świętych, a gdy On powróci, Jego 
Aniołowie będą zebrani wraz ze Świętymi z czterech stron świata, od jednego krańca niebios do 
drugiego;
- św. Paweł zapewnia, że ci którzy żyją w wierze prawdziwej do czasu Dnia Sądu będą wzięci do 
Niebios i spotkają się z Panem na wysokościach;
-   Przepowiednie   Psalmów   mówią   o   latających   kulistych   pojazdach   w   czasie   trwania   tego 
wydarzenia: Jest 20 tysięcy rydwanów, a w każdym tysiąc aniołów, a Pan jest pośród nich.
- w tekście proroctw Izajasza jest fragment o wielkiej radości, która zapanuje na ziemi gdy zniknie 
wszelkie zło: Oto nadejdzie Pan w płomieniach wraz ze swoimi rydwanami jak huragany i zstąpi w 
płomieniach ognia na Ziemię. W końcowej konkluzji wyraża wiarę w realność fenomenu NOL-i i 
jego możliwych powiązań z Biblią, a ściślej - z zawartymi w niej proroctwami.
Brytyjski   kaznodzieja   Kościoła   Metodystów,   lord   Soper   oświadczył   publicznie,   że   we 
Wszechświecie mogą istnieć istoty, które są dla człowieka niedostrzegalne: Oni mogą istnieć jako 
wiązki fal radiowych, lub jako coś jeszcze bardziej dziwnego dla nas, w stosunku do czego nie 
można użyć już antropomorficznych terminów. Poza tym nie widział żadnej przyczyny, by nie 
uważać, że wiara w Boga przeszkadza w utwierdzaniu przekonania, że onegdaj odwiedziły nas 
istoty z innego świata. - Jeżeli na planetach Epsilonu Eridani żyją istoty myślące, to mogą one mieć 
własną inkarnację Boga - powiedział on. - Ten fakt nie stoi w jakiejkolwiek sprzeczności z naszym 
obrazem Boga i Jego Syna. Chrystus jest ludzkim odbiciem Boga, tak więc istoty z innych światów 
mają swoje własne odbicie Boga, Najwyższej Istoty. Wynikało to by z tego, że każda istota w 
Kosmosie została stworzona na obraz i podobieństwo Boże... 
Ojciec Lambert Bolphin, badacz z Instytutu Stanforda w Kalifornii oświadczył w tamtejszej prasie, 
co   następuje:   Te   wydarzenia   zawiodły   mnie   do   przekonania,   że   NOL-e   są   pozaziemskiego 
pochodzenia,   pilotowane   przez   inteligentne   istoty.   Ich   pojawienie   się   jest   kojarzone   z   drugim 
przybyciem Chrystusa.
Rabin Norman Lamm, żydowski teolog wystąpił z opinią, że judaizm i jego podstawa (Talmud) nie 
jest   zagrożona   naukowymi   odkryciami,   iż   człowiek   nie   jest   jedyną   istotą   rozumną   na   Bożym 
świecie. I chociaż Biblia kładzie nacisk na wyjątkową naturę człowieka, rabbi Lamm wskazuje na 
to, że taka informacja nie leży w sprzeczności z jej doktrynami.
W   swej   pracy   „Gods   of  Aquarius”   przytoczyłem,   onegdaj   przypadek   Francie,   kontaktowca   i 
mistyczki Nowych Czasów (New Age), która zrelacjonowała swoje pierwsze spotkanie z anielskimi 
istotami, które porozumiewały się z nią dziwną, śpiewną mową:
Wszystko zaczęło się w chwili, gdy ojciec zaczął wbijać gwóźdź w ścianę po mojej prawej stronie. 
Firanki   targane   były   przeciągiem,   okna   były   otwarte.   Zasłony   niemal   dotykały   moich   nóg. 
Pamiętam   te   szczegóły   mimo   tego,   że   miałam   tylko   5   lat.   Być   może   to   Oni   chcieli   bym   to 
zapamiętała.

background image

W  pewnej   chwili   ujrzałam   postać   opadającą   wolno   i   stającą   po   mej   prawej   stronie.   Postać   ta 
przeniknęła przez sufit i lśniła miękkim światłem. Nie jestem pewna czy ona dotykała podłogi. Na 
jej   ramionach   powiewała   długa   szata.   Włosy   miała   jasne   i   proste,   opadające   na   kark.   Oczy 
niebieskie, szeroko rozstawione. Uzębienie pełne, skóra gładka bez zarostu. To akurat pamiętam, bo 
ojciec miał brodę...
...Nie wiem dlaczego przez te wszystkie lata sądziłam, że to był anioł. Zaczął on mówić do mnie, 
jego głos był bardzo melodyjny, zaś jego mowa przypominała melorecytację. Krzyknęłam do ojca: 
Tato, patrz! W naszym pokoju jest anioł!!! - po czym rzuciłam na niego okiem. Widziałam jego 
plecy i uniesioną do kolejnego uderzenia rękę trzymającą młotek. Nie poruszał się. Już chciałam 
okrzyknąć go, ale wtedy ujrzałam drugiego anioła wiszącego mu nad głową. Powiedziałam do ojca: 
Jeżeli nie chcesz się odwracać, to spójrz w górę - masz jednego nad głową. Ale tato się nie poruszał. 
Anioł nad jego głową był kobietą. Widziałam tylko jej twarz i głowę. Wyglądała jakby była z 
innego miejsca niż męski anioł. Miała ciemniejszą skórę, oczy i włosy. Jej włosy były faliste i 
wisiały   po   obu   stronach   jej   drobnej   twarzyczki,   a   tymczasem   mój   anioł   mówił   do   mnie. 
Zapamiętałam kilka fraz, ale nie rozumiałam ich. Zawołałam matkę i ujrzałam kolejną kobiecą 
twarz w rogu pokoju. Rozejrzałam się - w pokoju były cztery anioły...
...Zawołałam matkę jeszcze raz i dodałam, że w pokoju są anioły. Po chwili „mój” anioł zmienił 
głos.   Nie   był   już   melorecytacyjny,   ale   niski,   monotonny,   mechaniczny:   Nie   wzywaj   swych 
rodziców - rzekł. Matka odpowiedziała, że nie ma czasu, bo jest zajęta. Anioł znów mówił do mnie 
i   w   pewnym   momencie   znikł   tak,   jak   i   pozostałe   żeńskie   istoty.   Ojciec   wbijał   gwóźdź...   Nie 
zapamiętałam tego, co do mnie mówiono, poza paroma frazami, nie mówiąc już o tym, że nic z tego 
nie zrozumiałam. Jeżeli jednak naprawdę Oni się pojawili w mym życiu to sądzę, że pozostał po 
tym trwały ślad w mojej podświadomości. Dlaczego Oni pojawili się w swej postaci fizycznej? 
Równie dobrze mogli skomunikować się ze mną telepatycznie.
Kilka lat temu sheffieldzkie gazety opublikowały wywiad z Phillippem Rodgersem zamieszkałym 
na sir William Hill w Orindleford w Anglii. Wraz z nim wypowiadali się uczeni, astronomowie i 
inżynierowie. Powodem zaś przeprowadzenia tego wywiadu była taśma magnetofonowa, na której 
Rodgers utrwalił dziwne, straszne głosy, mówiące z ostrym, nieprzyjemnym akcentem. Głosy te 
pochodziły od Istot z Kosmosu.
Phillipp   Rodgers   jest   słynnym   muzykiem,   który   w   chwilach   wolnych   od   zajęć   zajmuje   się 
wychwytywaniem i zapisywaniem na taśmę magnetyczną głosów  i odgłosów  pochodzących ze 
statków kosmicznych lub Istot z innych światów. Bez względu na to, czy są to pozdrowienia od 
istot z dalekich światów, czy cokolwiek innego, bez względu na to czy jest to wada magnetofonu 
czy   mediumistycznych   właściwości   Rodgersa

[179]

  głosy   rzeczywiście   brzmią   dziwnie   i 

„nieziemsko”.
Dłuższa wymiana korespondencji pomiędzy mną a Rodgersem odsłoniła kulisy jego przygody z 
„głosami z Kosmosu”:
Pewnego dnia, w październiku 1956 roku, wspinałem się na szczyt wzniesienia Sir William Hill, 
długą i prostą, błotnistą drogą biegnącą na wysokości 400 m n.p.m. patrząc na Serpent Valley i 
wioskę Grindleford  (Derbyshire),  która  znajduje się o jakieś  16 km od przemysłowego miasta 
Sheffield.   Gdy  schodziłem   w   dół   ujrzałem   dziwne   pulsujące   światło,   którego   pochodzenia   nie 
mogłem sobie wyjaśnić.
W parę tygodni później, gdy schodziłem ze wzgórza, zostałem oślepiony przez latający obiekt, 
który wisiał na wprost mnie, świecąc na przemian to biało, to czerwono, a potem zniknął. Te dwa 
CE utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie tylko NOL-e naprawdę istnieją, ale także Oni wiedzą 
coś   o   mnie.   Poza   tym   oba   te   Spotkania   były   czysto   osobiste   -   nikt   poza   mną   w   nich   nie 
uczestniczył.
W ciągu następnego roku (1957), w okolicy Sheffield zaobserwowano wielokrotnie przeloty NOL-i. 
We wrześniu miałem wiele razy okazję słyszeć masę dźwięków, emitowanych przez niewidzialne 

background image

obiekty latające

[180]

. Czasem były to fragmenty jakiejś melodii, a czasami były to melodyjne, ale 

nierytmiczne dźwięki, które przypominały dźwięki dzwonów. Będąc muzykiem byłem w stanie 
zapisać te dźwięki na pięciolinię. Pewnego razu wydobyłem ze swego instrumentu nutę C przed 
300 swymi szkolnymi dziećmi. Jeden z tych obiektów powtórzył to wysokie C, nie tylko słyszane 
przeze mnie i dzieci, ale także przez innych kolegów i nauczycieli. Później dowiedziałem się, że 
kilku   ludzi   w   hrabstwie   Rossocommon   (Irlandia)   słyszeli   podobne   dźwięki,   więc   nie   były   to 
dźwięki powstałe w mym mózgu.
24 listopada 1957 roku, wpadłem na pomysł zapisywania tych dźwięków na taśmę magnetyczną. W 
tym   celu   umieściłem   mikrofon   swego   Grundiga   na   parapecie   okna   saloniku,   i   włączyłem 
magnetofon, zbiegłem na dół i stanąłem przy drzwiach wejściowych. Po paru minutach usłyszałem 
penetrujący przenikliwy dźwięk, wydobywający się z pomiędzy drzew po przeciwnej stronie łąki. 
Pobiegłem na górę, przewinąłem taśmę z paskudnym przekonaniem, że nic tam nie będzie. Ale 
byłem w błędzie, dźwięk był utrwalony czysto jak dzwon. Zauważyłem, że składał się z dwóch 
podstawowych składowych nut, w zestawieniu zupełnie mnie nie znanym. To był pierwszy dźwięk 
pochodzący z Kosmosu, który udało mi się wychwycić. Podobne dźwięki udało mi się wychwycić 
w czasie Bożego Narodzenia.
W lutym 1958 roku, także odnotowałem kilka tego rodzaju dźwięków w czasie silnej śnieżycy. 
Były to muzyczne frazy, pomiędzy którymi mikrofon wyłapał słowo Howdy!, rodzaj pozdrowienia, 
nigdy nie używanego w naszym rejonie. Sądzę, że dziewczynka, która je powiedziała, uczyła się 
angielskiego w zachodnich stanach USA. 
Następne wydarzenie miało miejsce 21 marca, gdzieś koło południa. Mechaniczny, „komputerowy” 
głos powiedział jasno i czysto: Ludzie, statek jest prawdziwy!; zaś w tle słychać było odgłosy pracy 
maszyny do  pisania.  Było  to  pierwsze  posłanie  od  Nich, które  zostało  odnotowane  na  taśmie. 
Wydarzenie to utwierdziło mnie w przekonaniu, że NOL-e są prawdziwe i są pilotowane przez 
rozumne istoty. Sygnały te wyłapałem nie przez radio, a przez mikrofon Golden Voice umieszczony 
pod oknem mojej sypialni na wysokości ok. 4 m od ziemi. Wszystkie te sygnały były niesłyszalne 
dla mnie, słyszę je dopiero po cofnięciu i odtworzeniu taśmy.
Na   krótko   po   opisanych   wydarzeniach,   udało   mi   się   nagrać   fantastyczną   serię   muzycznych 
sygnałów, granych na instrumentach nieznanych na Ziemi: jeden z nich brzmiał jak skrzypce, ale 
bez   struny  G,   zastąpionej   wyższym   B   i   E   w   ziemskich   skrzypcach.   Pomiędzy  dźwiękami   za-
notowałem pozdrowienia, a potem rozległy się dźwięki jakiegoś instrumentu przypominającego 
harfę, grającą dziwny, w nowoczesnym brzmieniu akord. Dokładnie sprawdziłem czy w radio i TV 
nie były nadawane w tym czasie jakieś koncerty muzyki współczesnej. Nie było takich.
Z całym naciskiem muszę zaznaczyć, że moje zapisy są krótkie i fragmentaryczne, trwają 1-2 
sekundy   i   nie   dłużej.   Nie   ma   w   nich   posłań   od  Wenusjan   czy   Marsjan   zakazujących   wojen, 
zabraniających   produkcji   bomb   wodorowych,   itp.   Jeżeli   poskładamy   je   w   jedną   całość,   to 
uzyskamy  żywy  obraz  istot   które  je  wytworzyły.  Oni  nie  chcą   zrobić   nam  krzywdy i   są  nam 
życzliwi.
Jedno z najciekawszych nagrań udało mi się uzyskać w dzień Bożego Ciała ok. godziny 20:45. 
Później sprawdziłem, czy jakieś dzieciaki nie bawiły się na polu po przeciwnej stronie domu. Nie 
było tam nikogo. Na taśmie były głosy dzieci, które naśladowały głosy zwierząt, nuciły i śmiały się. 
Głosy te były poprzedzielane dźwiękiem jakiegoś instrumentu, wygrywającego nowoczesne frazy 
muzyczne, podobne nieco do fanfar. Mały chłopiec, który mógł już mówić, powiedział: sputnik. 
Poprzedzone   to   było   czymś   w   rodzaju   wypowiedzi   w   jego   własnym   języku:   Ja-du-pardu! 
Dziewczynka  w  wieku  11  lat  (ziemskich)  powiedziała  miękko: Alleluja! Poprzedzone  słowami 
Hyanna-podo wypowiedziane z włoską czystością.
W parę tygodni później znów zarejestrowałem chłopięcy głos, mówiący: Ya-ba hueseta, natomiast 
młody damski głos odpowiedział mu: Mee-see-mar tonem brzmiącym jak czułe pozdrowienie. [...]
Choć jesteśmy istotami rozumnymi, bardzo szybko osądzamy innych. Wciąż nie możemy znaleźć 

background image

motywów, które kierują Innymi w dokonywaniu badań, obserwacji i analiz naszej własnej kultury.
Inwazja... dominacja... zajmowanie terytorium... konkwista... komercjalna ekspaloatacja... Skąd my 
to znamy?
Gdyby powyższe leżało w planie tych Istot, to tą konfrontację mielibyśmy już dawno za sobą, bo 
Oni mają nad nami tak wielką przewagę technologiczną, że nie musieliby nawet wdawać się z nami 
w walkę zbrojną. Więc ta „wojna światów” nie wchodzi w grę. Celem Ich badań jest po prostu 
nasze życie i życie na naszej planecie we wszelkich jej środowiskach. Znają naszą historię lepiej 
nawet od nas, bo i nie obowiązują ich prawa czasu i przestrzeni. Powyższe dowodzi tylko jednego: 
Oni zawsze byli z nami i wśród nas. Poza tym wciąż przyspieszają swój program interakcji. I to 
właśnie wydaje się być jedynym logicznym programem działania naszych kosmicznych kuzynów.
KONIEC

Przypisy

[1]

 Niezidentyfikowany Obiekt Latający = UFO – przyp. red.

[2]

  Przyjąłem najnowsze dwuliterowe oznaczenia stanów USA, które zamieszczam w nawiasie 

obok nazwy miejscowości, wykaz stanów USA zamieszczam na końcu książki – przyp. tłum.

[3]

 United States Air Forces – siły powietrzne USA – przyp. tłum.

[4]

 Little Green Men – małe zielone ludziki – żartobliwa nazwa nadana Obcym przez astronomów 

brytyjskich z okazji odkrycia pierwszego pulsara w latach 60. XX wieku – przyp. tłum. 

[5]

 Aktualnie stosuje się tą klasyfikację dla wszystkich obiektów dziennych, niezależnie od kształtu, 

koloru, itp. właściwości – uwaga tłum.

[6]

 A ostatnio także i z przestrzeni kosmicznej – przyp. tłum.

[7]

 Właściwe określenie to Obserwacje Radarowo-Wizualne – obserwacje na ekranach radarów i 

równoczesne obserwacje wzrokowe – przyp. red.

[8]

  Stopień ten został dodany do klasyfikacji przez ufologów już po śmierci dr Hyneka – uwaga 

tłum.

[9]

  A  dokładniej,   gdy   obiekt   jest   bliżej   świadka,   niż   150   m,   ale   kiedy   nie   ma   nań   żadnego 

fizycznego oddziaływania – przyp. red.

[10]

 Archiwum Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych w Krakowie zgromadziło ponad 3.500 

informacji na temat Obserwacji Dalekich i Bliskich Spotkań z UFO w Polsce do początku roku 
2004 – uwaga tłum. 

[11]

 A także – w dobie różnych programów w rodzaju NMD/SDI i innych - i kosmicznymi – uwaga 

tłum.

[12]

  Tematyka ta została barwnie ukazana w filmie science-fiction pt. „Szerokość geograficzna 

zero” reż. Inoshiro Honda – uwaga tłum.

[13]

  Zob.  Ivan Sanderson  – „Uninvited Visitors” oraz  Brinsley le Poer-Trench  – „Operation 

Earth” – przyp. tłum.

[14]

 Zob. Janusz A. Zajdel – „Cylinder van Troffa” – przyp. tłum.

[15]

  Zob. – „UFO – pojazdy spoza czasu” i  St. Lem  – „Dzienniki gwiazdowe Ijona Tichego: 

Podróż XX” a także Zb. Nienacki – „Pan Samochodzik i człowiek z UFO”, wyd. III, Olsztyn 1991 
– uwaga tłum.

[16]

 I. Sanderson – Uninvited…” – ibidem. B. le Poer-Trench – “Operation…” – ibidem.

[17]

 Autorowi powyższego zdania chodzi o podświadomą generację ektoplazmy i świadome lub 

background image

podświadome formowanie jej w kształt NOL-a, tak jak to ma miejsce w przypadku powstawania 
„duchów” i „zjaw” czy „fantomów” w czasie seansów spirytystycznych, z tym, że w opisywanym 
przypadku   rolę  medium  przejmuje   na   siebie   sam   obserwator.   Tym   mechanizmem   można 
wytłumaczyć   niektóre   fenomeny   utrwalone   na   zdjęciach   zrobionych   w   rejonie   występowania 
agrosymboli w Wylatowie i innych miejscach pojawiania się agroformacji – uwaga tłum. 

[18]

 I w ten sposób wytwarzamy tulpoidy albo myślokształty – biologiczne projekcje naszych myśli 

i pragnień – uwaga tłum.

[19]

 To jest właśnie ta moc rycerzy Jedi z „Wojen gwiezdnych” Lucasa – uwaga tłum.

[20]

  Takimi istotami mogliby być mieszkańcy legendarnej Interterry, Pellucidaru czy Agharty – 

przyp. tłum.

[21]

  Powyższe   stanowi   doktrynę   niektórych   ugrupowań   i   sekt   religijno-okultystycznych   i 

ufologicznych,   a   nawet   satanistycznych   w   rodzaju   np.:  Antrovis,   Christian   Zion   Advocates, 
Raelians 
czy Heaven’s Gate – uwaga tłum.

[22]

 Wszystkie cytaty biblijne wg „Biblii Tysiąclecia”, wyd. III, Warszawa – Poznań 1980 – przyp. 

tłum.

[23]

 Cytat ów brzmi: Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi,  

będąc uczestnikami zmartwychwstania. – przyp. tłum.

[24]

 Jak to było np. w Sodomie i Gomorze – Rdz 19,1-18 – uwaga tłum.

[25]

 Podobny opis znajduje się w apokryficznej Księdze Henocha – uwaga tłum.

[26]

 Por. Brinsley le Poer-Trench – „Operation Earth” – uwaga tłum.

[27]

  Oczywiście   chodzi   tutaj   o   zjawisko   NL,   a   nie   fenomen   naturalny   gwiazd   Novych   i 

Supernovych – przyp. tłum.

[28]

 Z łac. dosł..: Usłużny – uwaga tłum.

[29]

 Inne źródła podają nazwę Cloera lub Cloera Borrough – przyp. tłum. 

[30]

 Wydarzenie to jest najprawdopodobniej kalką opisanego wcześniej incydentu z okolic Bristolu, 

bowiem uczonym i historykom jak dotąd nie udało się ustalić, gdzie leżała miejscowość o tej 
nazwie: Cloena czy Cloera Borough – uwaga tłum.

[31]

 Por. Lucjan Znicz-Sawicki – „Goście z Kosmosu – NOL”, t. 1, Gdańsk 1982 – przyp. tłum.

[32]

  Pierwszy sterowiec wprawdzie wzniósł się w powietrze w 1872 roku, ale żaden ówczesny 

sterowiec nie miał lśniącej, metalicznej powłoki, jaka miały statki powietrzne obserwowane w tym 
okresie. Zob. M. Jesenský – „UFO nad Dzikim Zachodem” w „Nieznanym Świecie” z 2003 roku – 
przyp. tłum.

[33]

 W tym czasie Kuba była jeszcze kolonią hiszpańską – przyp. tłum.

[34]

 Jest to gwiazda Izar (al-Izar) – przyp. tłum.

[35]

  Szerszą interpretację tekstów „radioech Störmera” podaje  A. Marks  w książce „Na tropach 

Kosmitów” – przyp. tłum.

[36]

 Inne źródła podają od 103 do 150 ly – przyp. tłum.

[37]

  W  tym   miejscu   nasuwa  się   uwaga,   czy  Istotami,   które   skonstruowały  ten   próbnik   nie   są 

czasem... ludzie? Pomyślmy – te 13.000 lat akurat dziwnym zbiegiem okoliczności pasuje do daty 
katastrofy   i   zagłady   Imperium  Atlantydy.   Co   więcej   –   pojawianie   się   dziwnych   Nieznanych 
Obiektów Kosmicznych lub/i Nieznanych Obiektów Orbitalnych w rodzaju Czarnego Księcia czy 
Czarnego Barona w latach 40. i 50. XX wieku mogło stanowić odzew na sygnały prof. Störmera i 
van der Poola z 1926 roku. Kto wie, czy nie był to relikt z czasów atomowych wojen bogów-
astronautów???   Po   drugie   –   czyż   nie   wydaje   się   trafniejszą   interpretacja  Szpilewskiego,   która 

background image

wskazuje na inną gwiazdę – Tau Ceti (τ-Ceti), która jest odległa od Słońca o 11,8 ly – przyp. tłum. 

[38]

  Celowo   pominąłem   tutaj   enuncjacje   dotyczące  Silentium   Universii  oraz   wniosków   z 

Konferencji   Biurakańskiej,   bowiem   nie   dotyczą   one   bezpośrednio   tematu,   a   opracowania   ich 
znajdują   się   w   wielu   źródłach.   Ponadto   opuściłem   tutaj   szczegóły   Projektu   OZMA,   które   są 
powszechnie znane – uwaga konsultanta. 

[39]

 Dzisiaj Niżnyj Nowgorod – przyp. tłum. 

[40]

 A teraz także chińskie, japońskie, brazylijskie i izraelskie – przyp. tłum.

[41]

 Federal Communication Commission – Federalna Komisja ds. Łączności – przyp. tłum. 

[42]

 Czyli ok. 10’ – uwaga tłum.

[43]

 To raczej nie były iglice, a małe piramidy, jak to wynika z podanych wymiarów – uwaga tłum.

[44]

  Niestety, dalsze badania zdjęć i wnioski z nich wyciągnięte zostały przez NASA utajnione i 

tylko z przecieków prasowych wynika, że znaleziono tam wiele dziwnych obiektów terenowych, 
które   uznano  za   przejaw   rozumnego  działania  jakichś  istot   na  Srebrnym   Globie.  Czytelnikowi 
polecam cykl kilkunastu publikacji na ten temat zamieszczonych na łamach „Nieznanego Świata” – 
uwaga tłum.

[45]

 Ostatnie badania z końca lat 90. XX wieku wskazują na to, że dinozaury nie były wcale tępymi 

i ociężałymi potworami, jak je sobie wyobrażano, ale istotami o znacznej ruchliwości i inteligencji, 
które   jednak   wyginęły   wskutek   kosmicznego   kataklizmu   –   jak   udowodniły   to   prace  L.  i  W. 
Alvarezów
, a nie z powodu swej ogromnej wagi... – przyp. tłum.

[46]

  Argument   sporny,   bowiem   badania   głowonogów   udowodniły,   że   macki   w   warunkach 

środowiska wodnego są organem sprawniej funkcjonującym, niż ręce – przyp. tłum.

[47]

 W Polsce przypadek taki miał miejsce w czasie CE0 Witkowice w 1980 roku - z tym, że Obcy 

porozumiewali się telepatycznie ze świadkiem – uwaga konsultanta.

[48]

 W czasie najsłynniejszego polskiego CE4 w Emilcinie Obcy porozumiewali się pomiędzy sobą 

jakimś dziwnym, świergotliwym językiem, zaś ze świadkiem za pomocą gestów – uwaga tłum.

[49]

  Little Green Men = Małe Zielone Ludziki, potoczne, żargonowe określenie humanoidalnych 

Kosmitów – uwaga konsultanta.

[50]

 Jak uśmiech Dżokera kreowanego przez Jacka Nicholsona w filmie „Batman” – przyp. tłum.

[51]

 Sergio Conti – FSR, nr IX-X/1970 – przyp. aut. 

[52]

  Stwierdzenie   to   nie   jest   całkowicie   zgodne   ze   stanem   faktycznym,   bowiem   w   kilkunastu 

przypadkach CE3 i CE4, Obcy zmuszali przemocą ludzi do wejścia na pokład NOL-a, lub zbliżenia 
się do niego – uwaga tłum. 

[53]

  W.   Strieber  w   swej   pracy   „Wspólnota”   twierdzi,   że   Obcy   stosują   rodzaj   maskowania 

psychotronicznego mózgów świadków, w celu osłabienia szoku spowodowanego przez nich. Są to 
wspomnienia osłonowe, które albo przesłaniają prawdę o tym, co świadek przeżył, albo w ogóle 
wymazują te nieprzyjemne wspomnienia z pamięci świadka – uwaga tłum. 

[54]

 FSR, nr I-II/1969 – przyp. aut.

[55]

  Dla   porównania,   po   katastrofie   w   Czernobylskiej   EJ   w   kwietniu   i   maju   1986   roku, 

radioaktywność na terenie woj. zachodniopomorskiego wzrosła miejscami do 3 cR/h, co uważano 
za dawkę niebezpieczną dla człowieka i innych istot żywych – przyp. tłum.

[56]

  Deszcz   jest   naturalnym   czynnikiem   dekontamitacyjnym   skażenia   promienistego   czy 

chemicznego, ale jednocześnie może być „transporterem” radioaktywnego fall-out’u, jak wykazały 
to katastrofy w amerykańskich i radzieckich instalacjach jądrowych – uwaga tłum. 

[57]

  Paradoks   ten   można   obejść   zakładając,   że   NOL-e   naprawdę   są   pojazdami   czasowymi 

background image

(poruszającymi   się   we   wszystkich   kierunkach   w   czasie   i   w   przestrzeni)   a   nie   tylko 
czasoprzestrzennymi – uwaga tłum. 

[58]

 To wychodzi szczególnie na czarno-białych zdjęciach, kiedy to świadkowie opisujący NOL-a 

twierdzą, że był on jasny, zaś na zdjęciu wyszedł jako ciemny i vice-versa. Można to wytłumaczyć 
tym,   że   NOL  emitował   promieniowanie,   na   które   było   uczulone   oko   świadka,   ale   nie   błona 
filmowa, którą miał w aparacie. Podobnie jest w przypadku zapisów wideo czy zdjęć wykonanych 
techniką cyfrową – uwaga tłum.

[59]

 Jest to hipoteza nad- lub podprzestrzeni. Zakłada ona, że podróże w naszej czasoprzestrzeni z 

punktu A do punktu B odbywają się w czasie T, gdzie T > 0, co warunkuje prędkość światła – c
Inaczej jest w pod- czy nadprzestrzeni (hiperprzestrzeni), gdzie  T = 0, a  c  nie jest prędkością 
progową, bowiem pojęcie prędkości traci w ogóle jakikolwiek sens fizyczny – uwaga tłum.

[60]

 Co w Finlandii – której obywatele wcale bynajmniej nie grzeszą brakiem pogardy w stosunku 

do   wysokoprocentowych   trunków   –   jest   uznawane   za   cechę   świadczącą   o   prawdomówności   i 
uczciwości – uwaga tłum.

[61]

 FSR, nr IX-X/1970 – przyp. aut.

[62]

  Powyższy   incydent   został   wykorzystany   przez  Sołomona   (Soła)   Szulmana  w   jego 

plagiatorskiej  pracy pt. „Иннопланeтяние над Россией”, Moskwa 1990, w  której  umieścił on 
detale tego CE w realiach radzieckich – uwaga konsultanta.

[63]

  Wioska Imjärvi przeżyła w latach 1970-75 prawdziwą inwazję NOL-i. to CE3 było jedynie 

wstępem do całej serii incydentów z Obcymi i ich pojazdami, (zob.  H. Spencer & J. Evans  – 
„UFOs 1947-1987: 40-years Search for an Explanation”, BUFORA, Londyn 1987) – uwaga tłum.

[64]

 Zob. „Skylook”, nr III/1976 – przyp. aut.

[65]

 „Skylook”, nr VIII/1975 – przyp. aut.

[66]

 EST = czas wschodnioamerykański – przyp. tłum.

[67]

 Robert A. Schmidt – FSR nr X-XI/1968 – przyp. aut.

[68]

 Zob. „Canadian UFO Report”, lato 1976 – przyp. aut.

[69]

 „Gray Barker’s Newsletter”, marzec 1976 – przyp. aut.

[70]

 Czyli 9,6 mm – przyp. tłum.

[71]

 Ogólny opis Istot pokrywa się z tzw. MiB – Ludźmi w Czerni, o których będzie jeszcze mowa 

w Rozdziale 8 tej pracy – uwaga tłum.

[72]

 Zły, złośliwy lub dobry duch z ludowych podań skandynawskich – przyp. tłum.

[73]

 Według innych legend jest to kraina położona na wschód od Donu lub „nad chmurami”, gdzie 

znajdują się siedziby germańskich bogów – uwaga tłum.

[74]

 Oczywiście przedkolumbijskich – uwaga tłum.

[75]

 Dygresja ta jest co najmniej na miejscu, bowiem Szekspir był Różokrzyżowcem, czego ślady 

znajdujemy w jego dramatach („Burza”, „Sen nocy letniej”), a Różokrzyżowcy zajmowali się m.in. 
magią, alchemią i nawiązywaniem łączności ze światem ponadzmysłowym – uwaga tłum.

[76]

 Do czego zdolne są Pixies pokazał doskonale Christopher Columbus w filmie „Harry Potter i 

Komnata  Tajemnic”   (2002)   nakręconego   wg   drugiego   tomu   powieści  J.   K.   Rowling  pod   tym 
samym tytułem – przyp. tłum.

[77]

 Jak dowodzą tego badania polskiego językoznawcy prof. dr hab. Benona Zbigniewa Szałka 

ze Szczecina około 12 tys. lat temu na Ziemi istniała jedna cywilizacja posługująca się jednakowym 
pismem i wspólnym językiem, czego ślady widać także i w językach współczesnych – uwaga tłum.

background image

[78]

 Także mitologia słowiańska zna małe zielone istotki ludzkie z wielkimi głowami oraz cienkimi 

rączkami i nóżkami – przyp. tłum. 

[79]

  Historia   ta   ma   kilka   wersji,   Autor   przytacza   tutaj   mniej   romantyczną   wersję   tego 

„kosmicznego” romansu z Pozaziemianką – uwaga tłum.

[80]

 Celem napromieniowania jego skóry była najprawdopodobniej jej sterylizacja – przyp. tłum.

[81]

 Tzn. ok. 400 m – przyp. tłum.

[82]

 „Ohio UFO Reporter”, marzec 1973 – przyp. aut.

[83]

 Ted Bloecher – „UFO Repair Reported” w „Skyhook”, lipiec 1975 – przyp. aut. 

[84]

 Są to roje Taurydów i Leonidów, których nazwy pochodzą od nazw konstelacji Taurus – Byk i 

Leo – Lew – przyp. tłum.

[85]

 „Skylook” nr 7/1975 r. – przyp. aut. 

[86]

  Wysokość Istot oszacowano później na podstawie porównania Ich wzrostu z porastającymi 

teren krzewami, które okalały miejsce incydentu – uwaga aut.

[87]

 Czyli 2,54 cm – przyp. tłum.

[88]

 Przypadki takie odnotowano także i w Polsce – zob. Br. Rzepecki i K. Piechota – „UFO nad 

Polską”,   Białystok   1996.   Osobiście   uważam,   że   jest   to   raczej   likwidacja   chronoklazmu,   a   nie 
usunięcie „niewygodnego” dowodu w klasycznym ujeciu - uwaga tłum.

[89]

 Podobny obiekt lub obiekty zaobserwowano przy szosie E-67 z Pärnu do Tallina w Estonii, w 

1989 roku – przyp. tłum.

[90]

  Townsend   postąpił   jak   doświadczony   kierowca,   obawiając   się   kolizji   i   możliwości 

samozapłonu   paliwa   najprawdopodobniej   wyłączył   silnik,   przekręcając   kluczyk   w   stacyjce   z 
pozycji AVV na MAR lub STOP – uwaga tłum. 

[91]

  „El Diario” wydanie  z Monte Maix, Argentyna  i „O Journal”  wydanie z  Rio de Janeiro, 

Brazylia – przyp. aut.

[92]

 „Acción” wydanie w Aggraga, Argentyna – przyp. aut.

[93]

  Relacja   ta   przypomina   pogoń   świadków   NL/CE0   z   dziwną   Istotą   w   okolicach   Dobrej 

k./Szczecina w kwietniu 1978 roku. Tamta Istota była goniona z prędkością 110 km/h i też nie 
można było jej dogonić... – przyp. tłum. 

[94]

  Ta seria niepowodzeń przypomina dość dokładnie działania MiB wymierzone w świadków 

obserwacji UFO czy CE – uwaga tłum.

[95]

 Najprawdopodobniej jest to efekt nie tyle fizyczny, ile psychiczny. Wielu świadków CE mówi 

o efektach dźwiękowych, a jednocześnie inni świadkowie – obserwujący tego samego NOL-a – ich 
nie słyszą... Może to mieć związek z oddziaływaniem pól siłowych UFO na mózg człowieka, 
podobnie jak ma to miejsce w przypadku bolidów elektrofonicznych – uwaga tłum. 

[96]

  Z ang.„lie detector” – zwany po polsku poligrafem lub wariografem – zespół przyrządów 

pomiarowych   mierzących   reakcje   fizjologiczne   przesłuchiwanego   (temperatura   ciała,   tętno, 
ciśnienie   krwi,   napięcie   mięśni,   itp.),   których   zmiany   parametrów   wskazują   na   to,   czy 
przesłuchiwany przeżywa emocje w związku z zadawanymi mu pytaniami – uwaga tłum.

[97]

 Badanie wariograficzne w wielu krajach (w tym w wielu stanach USA) nie jest dowodem, ale 

poszlaką i nie może być wykorzystywane jako dowód w procesie sądowym – przyp. tłum. 

[98]

 Rozszyfrowany tekst – przyp. tłum.

[99]

 Z ang. dosł. „głupi żart”, „głupi kawał” – tak w literaturze ufologicznej określa się wszelkie 

oszustwa i fałszerstwa dowodów, artefaktów, relacji, zdjęć, itd. itp. – uwaga tłum.

background image

[100]

 Lub NOL (czy nawet kilka NOL-i) unosił(o) się nad takim stworzeniem, jak to miało miejsce 

w Dobrej k./Szczecina w 1978 roku – uwaga tłum.

[101]

  Środkowo-azjatycka   odmiana  Yeti   nazywa  się  Ałmas  lub  Ałmasny.  Radziecka  i  rosyjska 

literatura ufologiczna także wiąże obecność NOL-i z tymi istotami – przyp. tłum. 

[102]

 W światowej literaturze ufologicznej takie urządzenie określa się jako urządzenie typu „bell-

jar” – przyp. tłum.

[103]

 „Canadian UFO Report”, vol. 3, nr 4/1975 – przyp. aut.

[104]

  Istnieje   możliwość,   że   zrzucane   są   przez   nich   nie   tylko   istoty   opisane   w   rozdziale,   ale 

również inne tzw. zwierzęta reliktowe, które mogą pochodzić nie tyle z innej planety, ile w dalekiej 
Przeszłości   lub  Przyszłości   geologicznej   naszej   planety  i   dostawać   się  w   naszą   Rzeczywistość 
wskutek chronoklazmu, a nie celowego działania – uwaga tłum.

[105]

 „Skylook” nr 12/1973 – przyp. aut. 

[106]

 J. Whitenour i B. Steiger – „Saga”, luty 1968 – przyp. aut.

[107]

 Ch. Carter wykorzystał ten motyw w jednym z odcinków swego serialu „Z Archiwum X” – 

przyp. tłum.

[108]

 Zajmujący się humanoidalnymi istotami z UFO i tematami pokrewnymi amerykański ufolog 

Albert Rosales z Miami (FL) potwierdził wszystkie tutaj wymienione i opisane relacje o spotkaniu 
z „Abominable Sandmanem”, które miały miejsce na Florydzie w opisywanym czasie. Faktycznie 
istnieje tam nieznany nauce, bardzo ostro śmierdzący gatunek małpy zwany przez miejscowych 
„skunk monkey” – skunksią małpą, którą obserwowano niejednokrotnie na półwyspie Floryda – 
przyp. tłum.

[109]

 To właśnie m.in. o takich istotach pisał w swych opowiadaniach słynny „Cień z Providence” 

amerykański pisarz horrorów H. Ph. Lovecraft. Jak widać, nie pisał on z głowy, ale w oparciu o 
relacje z realnych zdarzeń, które miały miejsce w USA – uwaga tłum. 

[110]

 Zob. „Canadian UFO Report”, vol. 2, nr 4/1975 – przyp. aut.

[111]

 S. Gordon – „UFO and Creature Observed in Same Area in Pennsylvania” w „Skylook” nr 

11/1975 – przyp. aut.

[112]

 Czyli ok. 400 m – przyp. tłum.

[113]

  Jest to teren parku narodowego, którego część znajduje się na półwyspie Presque – przyp. 

tłum.

[114]

 T. Bloecher – „Occupant Case Detailed” w „Skylook” nr 11/1974 – przyp. aut.

[115]

  Kolegami tymi byli:  Edgar Jarrod  – szef Australian Flying Saucer Bureau oraz  Harold 

Fulton  – szef Civilian Saucer Investigation of New Zealand. Wszyscy trzej prowadzili obszerną 
korespondencję na temat powiązań UFO z Antarktydą i wszyscy trzej byli terroryzowani przez 
MIB. NB, pewne wyjaśnienie powiązań NOL-i z Białym Kontynentem podał M. Reilly w powieści 
sensacyjnej pt. „Stacja lodowa” (Warszawa 2001), w której twierdzi on, że Amerykanie od dawna 
wykorzystywali Antarktykę jako poligon dla swych najnowszych technologii wojskowych, i taka 
jest chyba prawda o UFO w Antarktyce. Inną rzeczą jest to, że właśnie na Antarktydzie mogło 
dochodzić   do   kontaktów   z   Obcymi   już   dawno,   jeszcze   w   latach   międzywojennych,   w   czasie 
pierwszych badań interioru Szóstego Kontynentu, co znalazło swe odzwierciedlenie w ówczesnej 
literaturze grozy i SF – uwaga tłum.

[116]

  Osobiście jestem przekonany, że za tym stoi tylko i wyłącznie aktywność amerykańskich, 

NATO-wskich,   radzieckich   i   innych   służb   specjalnych,   które   w   okresie   Zimnej   Wojny 
rozpracowywały zagadnienie fenomenu UFO i wszystkich innych, które dałyby przewagę jednej ze 
stron i pozwoliły na pokonanie drugiej. Wskazuje na to logika prowadzonych przez nich działań, 

background image

konfiskata   artefaktów,   zbieranie   relacji   o   NOL-ach,   „wyciszanie”   badaczy   czy   świadków 
obserwacji dalekich i CE z UFO, itd. itp. – uwaga tłum. 

[117]

  U nas znany pod tytułem „Najeźdźcy” i wyświetlany w TVP-1 w latach 1979/80 – przyp. 

tłum.

[118]

 John A. Keel poświęcił się potem demaskowaniu mitologii ufologii i Zimnej Wojny, wskutek 

czego zdemaskował kilka głośnych ufomatactw XX stulecia, m.in. „Incydent na Maury Island”, co 
zawarł w swym artykule opublikowanej przez J. Spencera i H. Evansa antologii pt. „UFOs 1947-
1987:   In   the   40-Years   Search   for   an   Explanation”   (BUFORA,   Londyn   1987),   gdzie   stwierdza 
wprost,   że   MIB-owie   są   agentami   rządu   Stanów   Zjednoczonych   maskującymi   potknięcia 
amerykańskiego programu zbrojeń atomowych i innych. W podobnym duchu ujmuje problem Ch. 
Carter w swym popularnym serialu TV pt. „Z Archiwum X”, który zdobył niesamowitą wręcz 
popularność na całym świecie na przełomie XX i XXI wieku – uwaga tłum. 

[119]

 W tym czasie płk George P. Freeman – rzecznik prasowy Pentagonu z ramienia Project Blue 

Book – przyp. aut.

[120]

 W tym przypadku chodzi o służby wywiadu i kontrwywiadu: Federalne Biuro Śledcze - FBI, 

Centralną Agencję Wywiadowczą - CIA, Obronną Agencję Wywiadowczą - DIA, Krajową Agencję 
Bezpieczeństwa - NSA, Wywiad USAF – A-2, Wywiad Wojsk Lądowych – G-2, Wywiad US Navy 
– N-2, Wywiad techniczny USAF – ATIC, Wywiad techniczny US Navy – ONR, itd. itp. – przyp. 
tłum. 

[121]

 Powyższe spostrzeżenie może sugerować, że MIB-owie są Przybyszami spoza czasu, którzy 

działają w naszej Rzeczywistości i zbierają wszystkie artefakty pozostawione przez Ufonautów (a 
tak   na   dobrą   sprawę   Chrononautów)   w   celu   niedopuszczenia   do   chronoklazmów.   Dokładniej 
problem ten wykłada Zbigniew Nienacki w już tu powołanej powieści pt. „Pan Samochodzik i 
człowiek z UFO” – uwaga tłum. 

[122]

 Obecnie użytkownicy Internetu odbierają dziwne e-maile zawierające różne wirusy kasujące 

pamięć twardych dysków lub nawet pogróżki – uwaga tłum. 

[123]

  W ufologii termin „artefakt” oznacza każdą materialną rzecz związaną z ufozjawiskiem – 

przyp. tłum.

[124]

 W amerykańskim filmie pt. „Faceci w Czerni” i „Faceci w Czerni 2” w reżyserii Barry’ego 

Sonnenfelda MIB-ami okazują się być agenci ds. Kosmitów specjalnej agencji rządu USA, których 
zadaniem   jest   utrzymanie   porządku   i   właściwych   stosunków   pomiędzy   Ziemianami   a 
zamieszkującymi tajnie Ziemię Kosmitami i demaskują ich diabelskie knowania – uwaga tłum.

[125]

 6290 Thirty-fourth Avenue North, St. Petersburg, FL-33710, USA – przyp. aut. 

[126]

  W religiach Wschodu są to istoty stojące poza światem ludzi i bogów, których rola jest 

strzeżenie   czystości   doktryny   religijnej   (Jung)   lub   tzw.   Strażnicy   Progu   –   istoty   strzegące 
odwiecznej, a nierozpoznawalnej tajemnicy bytu jednostkowego człowieka. Są one nierozerwalnie 
związane z każdym człowiekiem – przyp. tłum.

[127]

 Deadline – w żargonie dziennikarskim: nieprzekraczalny termin oddania tekstu do ostatecznej 

redakcji numeru – przyp. tłum. 

[128]

 Autor używa słowa „trickster” – „oszust” – ale słowo „Eon”, zapożyczone z prozy H. Ph. 

Lovecrafta – w tym przypadku oznacza pewien rodzaj bytów starszych od Ludzkości, i bardziej 
tutaj pasuje do natury tych istot – uwaga tłum. 

[129]

 Nasuwa się tutaj analogia z Ludźmi I Generacji, których cywilizacja istniała już na Ziemi co 

najmniej 2 mld lat temu – uwaga tłum.

[130]

 Chodzi tutaj o radziecką służbę kontrwywiadu NKWD/NKGB – Смертъ Шпионом – dosł.: 

„Śmierć Szpiegom” – przyp. tłum.

background image

[131]

  Do   ufologii   lat   80.   ub.   wieku   wprowadzono   nawet   termin  tulpoid,   jako   tworu 

wygenerowanego   świadomie   czy   nieświadomie   przez   ludzi   badających   UFO,   a   który 
zachowywałby się dokładnie tak, jakby sobie oni tego życzyli. Problem w tym, że niejednokrotnie 
UFO  pokazywały się ludziom, którzy niczego o UFO  nie wiedzieli, a co praktycznie obala tą 
hipotezę – uwaga konsultanta. 

[132]

 Na początku lat 80. w USA powstała grupa badawcza NOL-i składająca się z lekarzy – tzw. 

PROJECT VISIT  –   zajmujący  się   psychicznymi   (CE5)   i   fizycznymi   skutkami   (CE6)   Bliskich 
Spotkań – uwaga tłum.

[133]

 Zob. Raymond E. Fowler – „Sprawa Andreassonów”, Białystok 1992 – uwaga tłum.

[134]

  Tego   rodzaju   fenomen   (odgłosów   krzyku   czy   płaczu   dziecka)   jest   często   kojarzony   z 

obecnością UFO w naszym pobliżu – uwaga tłum.

[135]

  Zjawisko   „zwiastuna   śmierci”   jest   znane   z   wielu   relacji   i   jest   zdaje   się   fenomenem 

psychotronicznym,   którego  nie   można   wiązać   z  obecnością   UFO,  a  raczej   ze  zjawiskami   PSI, 
takimi   jak   telepatia,   telegnozja   czy   prekognicja.   Tematyka   ta   była   wałkowana   na   łamach 
„Nieznanego Świata” oraz innych czasopism ezoterycznych i tam odsyłam zainteresowanych – 
uwaga tłum.

[136]

  Ofiary incydentów z NOL-ami bardzo często skarżą się na zapalenie spojówek, łzawienie 

oczu, itp. dolegliwości oczne, co można wytłumaczyć dużą ilością szkodliwego promieniowania 
UV emitowanego przez nie – uwaga tłum.

[137]

 To jest od 5 lat. Worley przeprowadził ten wywiad w 1970 roku – przyp. aut.

[138]

 Być może leczono nie traumę, ale wspomnienie osłonowe (zob. W. Strieber – Wspólnota”), 

które miało tą traumę złagodzić i zamaskować, dlatego terapia nie odnosiła skutku – uwaga tłum. 

[139]

 Tj. 1965 – przyp. aut.

[140]

 Infradźwięki są to dzięki o częstotliwości <20 Hz, czyli poniżej dolnego progu słyszalności 

przez człowieka – przyp. tłum.

[141]

  Ultradźwiękami   nazywamy   dźwięki   o   częstotliwościach   od   16   kHz   do   100   MHz,   czyli 

powyżej górnego progu słyszalności przez człowieka – przyp. tłum. 

[142]

  I nie  tylko,  bowiem  niektóre  zwierzęta  są  w  stanie  generować  i  odbierać  ultradźwięki  i 

infradźwięki (np. psy, koty, delfiny, itd.) – przyp. tłum.

[143]

 Człowiek widzi fale świetlne o długościach zawartych pomiędzy 380 a 780 nm – uwaga tłum.

[144]

  Wbrew   pozorom   zjawisko   to   pod   nazwą  nocnej   zmory  jest   dobrze   znane   na 

Słowiańszczyźnie.   CBUFOiZA   posiada   w   swych   rejestrach   kilka   przypadków   podobnych 
wydarzeń, które rozegrały się w Polsce – uwaga tłum. 

[145]

 Szpital wojskowy – przyp. aut.

[146]

  Ludzi,   którzy   są   podatni   na   nie   nazywamy   stygmatykami.   Największym   współcześnie 

żyjącym stygmatykiem był o. Pio – uwaga tłum.

[147]

 Nie mówiąc już o niezwykle nikłym prawdopodobieństwie trafienia w tak mały cel, jakim jest 

ludzka głowa z wysokości, na jakiej zazwyczaj latają samoloty! – uwaga autora.
 

[148]

  Tzn.   strzelby  myśliwskiej   o   wystrzeliwanej   przez   nią   masie   śrutu   lub   pocisku   (kuli   lub 

breneki) wynoszącej 1/12 funta angielskiego ołowiu, czyli ok. 38 g. Najpopularniejszymi strzelbami 
są „dwunastki” i „szesnastki” – przyp. tłum.

[149]

 NN = Nomen Nominum czyli Nieznanego Nazwiska – przyp. tłum.

[150]

  Być może te trupy były rezultatem porachunków przestępczych, mafijnych albo wynikiem 

background image

gry wywiadów i kontrwywiadów. Niestety nie wiadomo, czy zainteresowała się tym MI-5 lub inna 
służba   wywiadu,   czy   kontrwywiadu   Wielkiej   Brytanii   i/albo   NATO.   Jest   to   bardzo   możliwe, 
bowiem w informacjach serwowanych nam przez autora nie ma kluczowego faktu: daty śmierci 
Iana Salta. Osobiście uważam, że te tajemnicze zgony tych NN osób mogą mieć związek z jedną z 
największych tajemnic Zimnej Wojny – a mianowicie: śmiercią kmdr J. „Bustera” Crabbe’a w 
kwietniu 1956 roku, który na użytek wywiadu Royal Navy miał za zadanie dokonać pomiarów śrub 
napędowych radzieckiego krążownika  Ordżonikidze, cumującego wtedy w Portsmouth. Akcja ta 
skończyła   się   śmiercią   lub   porwaniem   kmdr   Crabbe’a   i   kompromitacją   metod   MI-6.   (Zob.  P. 
Wright
  – „Łowca  szpiegów”, Warszawa  1991) Znalezione  zwłoki  mogą  mieć  związek  z  tymi 
wydarzeniami – uwaga tłum.

[151]

  W  Polsce   podobny  przypadek   miał   miejsce   w   dniu   26   grudnia   1983   roku   w   okolicach 

Radziejowa Starego, gdzie ofiarami ataku były ptaki z rodziny krukowatych (zob.  J. Tretter  – 
„Zwykłe zjawisko nadprzyrodzone” w „Express Reporterów” Warszawa 1984) – uwaga tłum.

[152]

  Także   pojawianie   się   tzw.   agroformacji   czy   agrosymboli   jest   kojarzone   z   działaniem 

promieniowania mikrofalowego oraz pól elektrycznych, magnetycznych i grawitacyjnych, czego 
dowodzą badania prowadzone przez ufologów w piktogramach zbożowych na całym świecie – 
uwaga tłum.

[153]

 W czasie moskiewskiej konferencji „Bioinformenergo ‘97” wystosowano apel do wszystkich 

rządów świata o zaniechanie badań i produkcji broni psychotronicznych i działających w oparciu o 
podobnie działające środki. Ufolodzy mają dowody na to, że broń taka była wypróbowywana i 
stosowana przeciwko ludziom już na początku II połowy XX wieku. Ostatnio wszystkie mocarstwa 
–   a   szczególnie   USA   –   pracują   nad   zastosowaniem   wszelkich   rodzajów   broni   kosmicznego 
bazowania   oraz   tzw.   NLW   (Non-Lethal   Weapon)   czyli   broni,   która   nie   zabija,   ale   powoduje 
obezwładnienie siły żywej nieprzyjaciela lub trwałe uszkodzenia jego środków technicznych, co 
miało miejsce m.in. w czasie I (1991) i II (2003) Wojny w Zatoce oraz Wojny w Kosowie (1999), a 
także w czasie Operacji Afgańskiej (2001). Istnieje zatem możliwość, że niektóre z agroformacji 
zbożowych mogą być generowane przez tego rodzaju tajne bronie i tajne technologie – uwaga tłum.

[154]

  Inna wersja tego CE podaje, że Masse został obezwładniony przez Obcych po oddaniu do 

nich strzału z broni palnej. Por. H. Spencer i J. Evans – „UFOs: 1947-1987…” – uwaga tłum. 

[155]

 Według innych źródeł Pedro Pretzel, incydent ten miał miejsce w Argentynie – uwaga tłum.

[156]

  Istnieje   możliwość,   że   Mary  zostałaby  uprowadzona,   szczególnie   jeżeli   byłaby   w   ciąży. 

Ludowe podania mówią o ciężarnych kobietach, które były uprowadzane przez Obcych i albo nie 
rodziły swych dzieci, albo rodziły dzieci Obcych, ewentualnie donaszały ciążę, ale ich dzieci były 
porywane przez Obcych – uwaga tłum. 

[157]

 Incydent ten jest w Polsce znany, więc pozwoliłem sobie tutaj na skrót – uwaga tłum.

[158]

  Był   to   klasyczny   przypadek   CE   z   tzw.  missing   time  –   „zagubionym   czasem”   –   uwaga 

konsultanta.

[159]

  Jest   to   typowy   przykład   na   powiązanie   ufozjawiska   z   powstawaniem   tzw.   agroformacji 

zbożowych – przyp. tłum.

[160]

 Test na wariografie (poligrafie) – popularnie zwanym wykrywaczem kłamstw. W niektórych 

krajach   jest   on   jedynie   dowodem   posiłkowym   (poszlaką)   i   nie   może   decydować   o   winie   czy 
niewinności oskarżonego, czy prawdomówności świadka – uwaga konsultanta. 

[161]

  Są to Bliskie Spotkania oznaczone jako CE-III-F albo CE5, w czasie których dochodzi do 

kontaktu psychicznego – uwaga konsultanta. 

[162]

  W  świetle   wyjaśnień   podanych   przez   hipotezę  Wędrowców   w   Czasie   jest   to  całkowicie 

zrozumiałe. Obcy – a raczej ludzie z głębokiej Przeszłości lub Przyszłości naszej planety po prostu 
studiują powstanie i rozwój Hominis sapientis od Ich – naszego – zarania i stąd przekazy o bogach, 

background image

którzy   mogą   się   łączyć   z   ludźmi   (ówczesnymi),   bez   konieczności   pokonywania   barier 
genetycznych, które stanowiłyby przeszkodę (być może nie do pokonania) w przypadku, gdyby w 
grę wchodziły Istoty z Kosmosu, a nie ludzie – przyp. tłum. 

[163]

 Żartobliwie nazywa się to „efektem diabelskiego ogona” (bo niby diabeł ogonem nakrył...) i 

tłumaczone jest tym, że Obcy zabierają jakąś rzecz w celu gruntownego przebadania jej, a potem 
zwracają na to miejsce, z którego ją wzięli – uwaga tłum.

[164]

 Uri Gellera zdemaskowano wreszcie jako oszusta i zręcznego hochsztaplera – przyp. tłum.

[165]

 Autor tej książki też uważa się za „gwiezdne dziecko”, co zaważyło potem na jego dalszym 

życiu osobistym – uwaga tłum.

[166]

 Narodowa Służba Informacyjna o Trzęsieniach Ziemi – przyp. tłum.

[167]

 Bardzo silne, gwałtowne i niszczące trzęsienie ziemi – przyp. tłum.

[168]

 Patrycja Hearst – córka znanego magnata prasowego Hearsta była członkiem SLA – Wolnej 

Armii   Symbiozy,   ugrupowania   terrorystyczno-kryminalnego,   które   dopuściło   się   m.in.   wielu 
mordów, w tym rodziny znanego polskiego aktora i reżysera Romana Polańskiego – uwaga tłum.

[169]

 Takich „odkryć” jest więcej, ale najsłynniejszym amerykańskim medium XX wieku był Edgar 

Cayce – przyp. tłum.

[170]

  Dotyczy   to   nie   tylko   naszych   arsenałów   broni   jądrowej   i   termojądrowej,   ale   cywilnych 

instalacji nuklearnych – uwaga tłum.

[171]

  Taki scenariusz „głos zza światła” powtarza się niemal we wszystkich przypadkach CE3 i 

CE4 – uwaga konsultanta.

[172]

 Mil na godzinę, czyli ok. 88,3 km/h – przyp. tłum.

[173]

 Obydwa te pierwiastki są wykorzystywane jako paliwa w energetyce jądrowej – przyp. tłum.

[174]

 Podobne wydarzenia widział w swych „readings” E. Cayce – przyp. tłum.

[175]

  Na szczęście dla Amerykanów, ta i inne przepowiednie się nie spełniły aż do roku 2004 – 

przyp. tłum.

[176]

  Kalifornia   znajduje   się   na   aktywnym   uskoku   tektonicznym,   i   w   każdej   chwili   grozi   jej 

katastrofalne   trzęsienie   ziemi,   które   może   (ale   wcale   nie   musi)   zaowocować   tragicznymi   i 
katastrofalnymi   następstwami,   a   dzisiaj   stanowi   wspaniałą   pożywkę   dla   scenarzystów   filmów 
katastroficznych i fantastyczno-naukowych kręconych w Hollywood – uwaga tłum. 

[177]

  Teza ta obecnie jest kontrowersyjna, zwłaszcza że pod koniec II tysiąclecia n.e. powstało 

wiele ruchów religijnych, sekt i stowarzyszeń ezoterycznych opartych na ufologii, jak np. Antrovis, 
Christian Zion Advocates, Raelians 
czy Heaven’s Gate i in. – przyp. tłum.

[178]

  Pogląd   ten   jest   kontrowersyjny   z   tego   względu,   że   stawia   pod   znakiem   zapytania 

omnipotencję   i   wszechwiedzę   Boga,   bowiem   gdyby   był   wszechmocny   i   wszechwiedzący, 
niepotrzebni byliby Mu pomocnicy w postaci Kosmicznych Braci... – przyp. tłum.

[179]

  Chodzi  tutaj  o zjawisko tzw. „Głosów  Jurgensona”  mających  być  dowodem na istnienie 

Kroniki   Akaśnej,   które   mogą   powstawać   i   być   rejestrowane   przez   magnetofony   nawet   bez 
mikrofonów, ale w obecności mediów, lub w nagrywanym na taśmę białym szumie radiowym, 
kiedy to na tle słyszy się wypowiadane słowa lub całe logiczne frazy – uwaga tłum.

[180]

 Istnieje podklasa NOL-i zwana Niewidzialnymi NOL-ami (NNOL lub po angielsku Invisible 

UFO - IUFO), które są niewidzialne dla ludzkiego oka, ale wyczuwają je zwierzęta i można je 
wychwycić na kliszę czy fotoelementy aparatów fotograficznych oraz kamer. Czasami manifestują 
się one w specyficznych warunkach świetlnych – uwaga tłum.

background image

Robert K. Leśniakiewicz


Document Outline