background image

Jak robić udane zdjęcia w trudnych warunkach

Co robić, gdy sytuacja zdjęciowa jest tak trudna, że bez statywu,  obiektywu szerokokątnego, mocnej lampy
zewnętrznej albo specjalnego  filtra ani rusz, a ty akurat masz ze sobą tylko aparat? Nie poddawaj się, fotografuj!

Autor: Tomasz Kulas/Chip.pl

 

Wykonanie udanego, ciekawego zdjęcia zależy przede wszystkim od  umiejętności fotografa, ale dobór
odpowiedniego sprzętu również ma  znaczenie. No i oczywiście dobrze mieć też trochę szczęścia, które  sprawi, że
chmury ułożą się na niebie wyjątkowo efektownie, a cudny  motyl posiedzi na kwiatku co najmniej kilka sekund
dłużej.

Niestety, tak to z tym szczęściem bywa, że czasami jest go nieco  mniej, niż potrzeba. Pani Fortuna lubi chyba
nawet droczyć się z  fotografami, zsyłając na nich nieszczęśliwe zbiegi okoliczności.  Nieszczęśliwe, czyli takie, w
których jesteśmy w odpowiednim miejscu i  we właściwym czasie, ale… bez potrzebnego sprzętu fotograficznego. 
Chcemy sfotografować miasto nocą, a nie wzięliśmy statywu, albo zależy  nam na sfotografowaniu wysokiego
budynku, ale nie mieści się on w  kadrze, bo zapomnieliśmy zabrać obiektyw szerokokątny. A za plecami  ściana…
Albo motyw jest zbyt kontrastowy, albo temperatura barwowa  źródeł światła ciągle się zmienia, albo obiekt, który
chcemy  sfotografować, porusza się zbyt szybko… Albo, albo… Tak jak w  teleturnieju, możemy wtedy wykonać
telefon do przyjaciela, który  przywiezie potrzebny sprzęt. Jest jednak inne, prostsze i często lepsze  rozwiązanie –
skorzystanie z koła ratunkowego. Jakiego? Patrz punkt  pierwszy. Wykonanie udanego zdjęcia zależy przede
wszystkim od  umiejętności fotografa...

 

Brakuje mi zoomu!

Trudność: *

Problem: Często bywa tak, że rezygnujemy z wykonania zdjęcia motywu, bo znajduje się on za daleko. Co innego,
gdybyśmy mieli w ręku kompakt z 30-krotnym zoomem optycznym, wtedy można by poszaleć… A jednak —  nawet
jeśli dysponujemy tylko 3-krotnym zoomem lub obiektywem  stałoogniskowym, warto próbować uwiecznić to, co
uznamy za interesujące.  Co więcej, może się okazać, że zarejestrowane przez nas zdjęcie będzie  miało wyższą
jakość niż z kompaktu z długim zoomem.

 

Strona 1 / 7

background image

 

To zdjęcie wykonano Sony A900 przy ogniskowej 24 mm i dopiero w czasie oglądania na monitorze

okazało się, że jest na nim kilka detali, które warto by zaprezentować oddzielnie, np. przepiękny dach. Nawet tak
mocne wykadrowanie pozwala na wykonanie odbitek ok. 10×15 cm (przy 250 dpi)!

 

Rozwiązanie: Na początku warto pamiętać o tym, że  długość ogniskowej obiektywu określa tak naprawdę tylko
jeden parametr —  jego kąt widzenia. Wycinek kadru zarejestrowany obiektywem 300 mm (kąt  widzenia po
przekątnej ok. 6 stopni) będzie więc znacznie węższy niż ten  sfotografowany obiektywem 50 mm (kąt widzenia ok.
46 stopni), ale  przedmioty odwzorowane na wspólnym fragmencie obu fotografii będą  wyglądały identycznie! Nie
zmienią się ich proporcje, kształty albo nie  zmniejszy się głębia ostrości. Wiele osób kadruje zdjęcia na etapie 
obróbki w komputerze, lecz traktuje ten etap jako lekkie poprawianie  fotografii, a nie jej tworzenie. Tymczasem
współczesne aparaty cyfrowe,  zwłaszcza lustrzanki,  umożliwiają wycięcie tylko niewielkiego fragmentu kadru, z
zachowaniem  jego odpowiedniej jakości. Na przykład Canon EOS 7D rejestruje pliki o  maksymalnej
rozdzielczości 5184×3456 pikseli (18 mln), a Sony A850 — aż  6048×4032 pikseli (24 mln). Jeśli w trakcie
kadrowania zmniejszymy  połowę zdjęcia z 7D, to nadal zostanie nam 2592×1728 pikseli, co  przekłada się na
wydruk 15×22 cm przy 300 dpi,  a w przypadku A850 otrzymamy 17×26 cm (3024×2016 pikseli). To może  jeszcze
zetnijmy kadr o połowę (czyli w sumie o 75%)? Z Canona otrzymamy  plik o wymiarach 1296×864 pikseli, co przy
zapewniających nadal wysoką  jakość wydruku 250 dpi przekłada się na odbitkę 9×13 cm. Sony przy 250 dpi
zapewni rozdzielczość aż nadto odpowiednią do wydruku 10×15 cm. A jak  się ma kadrowanie do zastępowania
zoomu optycznego? Obcięcie połowy  powierzchni kadru odpowiada dwukrotnemu wydłużeniu ogniskowej
obiektywu,  a obcięcie 75% — czterokrotnemu. Jeśli najdłuższa ogniskowa zoomu  wynosi ok. 90-100 mm,
kadrowanie o 75% będzie więc naśladowało użycie  400-milimetrowego teleobiektywu!

Oczywiście jest też druga strona medalu. Rozdzielczość matrycy, a  przez to i pliku końcowego, to niejedyny
czynnik wpływający na jakość  zdjęć. Dużo do powiedzenia ma również obiektyw oraz wymagania, jakie  stawia
przed nim gęstość upakowania pikseli na matrycy. Im większa matryca, tym wymagania są niższe, dlatego
kadrowanie plików  nawet o 75% z pełnoklatkowej Alfy A850 naprawdę ma sens. Przy Canonie  EOS 7D (matryca
typu APS-C) tak radykalne wycinanie fragmentu kadru  wymaga już zastosowania bardzo dobrego obiektywu i
wyboru środkowego  pola kadru, bo bliżej brzegów rzeczywista rozdzielczość jest niższa. A  przy kompaktach
cyfrowych? Nawet jeśli mają matryce o dużej  rozdzielczości, np. 15 mln pikseli, radykalne kadrowanie jest 
niewskazane, bo wymagania matryc są w ich przypadku znacznie większe niż  to, co mogą zapewnić obiektywy.
Dlatego w rzeczywistości nawet  nieskadrowane zdjęcie z kompaktu z zoomem 20-30x i o dużej  rozdzielczości
matrycy może mieć gorszą jakość niż... wycinek z kadru  zarejestrowanego pełnoklatkową lustrzanką.

 

Strona 2 / 7

background image

RAW — lek na całe zło
Kłopoty z balansem bieli, zbyt mały zakres tonalny, niedoświetlenie lub prześwietlenie zdjęcia, zbyt duże szumy,
zbyt mała ostrość… Wiele z tych problemów zlikwidujemy całkowicie lub bardzo ograniczymy, jeśli będziemy
zapisywać zdjęcia w formacie RAW. Każdy, kto choć raz zobaczył, jak potężne możliwości daje wywoływanie
surowych zdjęć 
w dowolnym programie do RAW-ów, stara się z nich jak najczęściej korzystać.  Jedną z opcji, która w czasie
obróbki RAW-ów jest prosta, szybka i przyjemna, podczas gdy w przypadku korekcji pliku JPEG sprawia spore
problemy, jest ustalenie właściwego balansu bieli. W programie Adobe Lightroom, podobnie jak w większości
innych „RAW-erów”, właściwą kolorystykę najprościej ustalić, posługując się narzędziem Pipeta. Najeżdżamy na
obszar zdjęcia, który w rzeczywistości powinien być neutralnie szary, klikamy i… gotowe. W razie potrzeby możliwa
jest dodatkowa korekcja przeprowadzona za pomocą suwaków.

 

Tylu szczegółów nie da się pokazać!

Trudność: ****

Problem: Wiele motywów, które fotografujemy, nie chce się zmieścić w zakresie  tonalnym oferowanym przez
matrycę aparatu. Albo najjaśniejsze elementy  zostaną zarejestrowane jako całkowicie białe, wypalone, albo też 
szczegóły umieszczone w ciemnych partiach obrazu zlewają się w jednolitą  czerń. Dotyczy to najczęściej fotografii
krajobrazowych. Rozwiązaniem  jest w takim przypadku zastosowanie filtra połówkowego, ale co zrobić,  gdy nie
mamy go w danym momencie w torbie fotograficznej?

Rozwiązanie: Najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest skorzystanie z techniki HDR (High Dynamic Range) 
polegającej na wykonaniu kilku zdjęć tego samego kadru, różniących się  poziomem naświetlenia. Najlepiej
wykorzystać w tym celu funkcję  bracketingu, dzięki której aparat sam wykona, jedno po drugim, kilka różnie
naświetlonych ujęć danego  kadru. Jeśli jednak nie mamy takiej możliwości, wystarczy ręcznie  wprowadzić
korekcję ekspozycji in plus oraz in minus na poszczególnych  zdjęciach, starając się, aby nie zmienić w tym czasie
kadru. Dlatego  najłatwiej jest rejestrować składowe obrazu HDR z aparatu umieszczonego na statywie, ale nawet
jeśli statywu nie mamy, zdecydowanie warto spróbować.

 

Przerysowany HDR. Obróbka obrazu HDR może skończyć się na etapie, w którym trudno odróżnić

go od zwykłego zdjęcia. Można też, tak jak w tym przypadku, pójść nieco dalej i „przerysować” efekty, uzyskując
niezwykły rezultat.

 

Strona 3 / 7

background image

Dobra wiadomość jest bowiem taka, że coraz większa liczba programów do HDR umożliwia ręczną lub
automatyczną korekcję położenia poszczególnych  ujęć składowych, opartą na wykrywaniu punktów wspólnych.
Całą sprawę  ułatwia też to, że w przypadku zdjęć krajobrazowych mogą to być tylko  dwa ujęcia, z których jedno
naświetlimy w taki sposób, by dobrze  odwzorować partię nieba, a drugie (zwykle jaśniejsze o ok. 2 EV), by 
pokazać wszystkie szczegóły umieszczone na ziemi. Przy zdjęciach wnętrz  (np. kościoła z malowniczymi
witrażami) liczba zdjęć składowych musi być  już niestety większa: od 3 do nawet 8 ujęć.

Przykład: Typowy przykład zdjęcia krajobrazowego i  problemu, jakie niosło jego wykonanie zobaczymy u góry.
Przy mocniejszym  naświetleniu niebo wychodziło blade, a chmury prawie niewidoczne, za to  dobrze widać było
wszystko, co znajduje się na ziemi. Natomiast  naświetlenie z pomiarem ekspozycji wykonanym na niebo
powodowało, że  położone na pierwszym planie agawa, kamienie i pozostała roślinność  ginęły w mroku.
Rozwiązaniem okazał się obraz złożony z tych dwóch ujęć w  technologii HDR.  Efekt końcowy został poddany
jeszcze obróbce na warstwach (mnożenie i  nakładka) w celu wzmocnienia, a nawet doprowadzenia do pewnej
przesady  wyrazistości obrazu.

 

Na pewno poruszę i będzie nieostre!

Trudność: **

Problem: Wiele  osób rezygnuje z wykonania fotografii w słabych warunkach  oświetleniowych albo robi zdjęcie z
wykorzystaniem wbudowanej lampy  błyskowej i uzyskuje słabo wyglądające, całkiem nienaturalne zdjęcia.

Rozwiązanie: Sekret rejestrowania ciekawych, a co  ważniejsze, naturalnie wyglądających zdjęć, np. nocą, polega
zwykle na  umiejętnym stosowaniu dwóch narzędzi: długiego czasu naświetlania i  korekcji ekspozycji.

Problem w tym, że długi czas naświetlania kojarzy nam się od razu z  koniecznością zamontowania aparatu na
statywie, podczas gdy w  rzeczywistości dość często można taki statyw czymś zastąpić. Oczywiście,  prawdziwy
statyw zapewnia większą wygodę podczas fotografowania, ale za  to wygoda noszenia go jest już mocno
dyskusyjna. Przeciętny statyw  aluminiowy wraz z małą głowicą ważą w sumie około 5 kg, więc noszenie  takiego
dodatku przez cały dzień, bo „a nuż się przyda”, to prawdziwy  heroizm. Czasami zwyczajnie lepiej zaryzykować i
nie brać trójnogu ze  sobą, a w razie czego… improwizować.

 

To zdjęcie zostało wykonane lustrzanką Konica Minolta 5D przy czasie naświetlania aż 1,6 s. Byłoby

na pewno poruszone, gdyby nie to, że zostało wykonane w trybie samowyzwalacza, a sam aparat spoczywał
wygodnie na… leżaku przy brzegu basenu. Korekcja wynosiła -2,5 EV.

Strona 4 / 7

background image

 

Wiele rzeczy może w razie potrzeby zastąpić statyw — plecak  fotograficzny położony na ziemi, gałąź drzewa,
stosik kamieni, ławka, a w  przypadku kadrów pionowych chociażby ściana lub pień drzewa, do którego 
przyciśniemy aparat.  Co ciekawe, uzyskane w ten sposób kadry mogą być nawet bardziej  oryginalne i efektowne
od zwykłego kadrowania aparatem trzymanym na  wysokości głowy fotografującego. Pamiętajmy jednak, że — tak
jak przy  fotografowaniu ze zwykłego statywu — warto ograniczyć dodatkowe  czynniki, które mogą poruszyć
zdjęcie. Zamiast naciskać spust migawki,  użyjmy samowyzwalacza (ewentualnie wężyka spustowego), a w
lustrzankach  dobrze jest włączyć opcję wcześniejszego podniesienia lustra.

Drugą rzeczą, której warto dokonać, jest korekcja ekspozycji.  Światłomierz aparatu będzie się starał, by nawet
zdjęcie zarejestrowane w  pochmurną noc było odpowiednio jasne i wyglądało, jakby było wykonane  za dnia, a
środkiem do tego będzie znaczące wydłużenie czasu  naświetlania. Dlatego jeśli wprowadzimy korekcję, skrócimy
czas  naświetlania (mniejsze ryzyko „poruszenia” obrazu), a na dodatek zdjęcie  będzie wyglądało lepiej. Można
zacząć od ustawienia korekcji -1 EV, co w  praktyce przełoży się na skrócenie czasu naświetlania o połowę, a 
następnie wykonać zdjęcie i ocenić, czy nie potrzeba np. jeszcze obniżyć  EV. Jeśli równocześnie podniesiemy
czułość ISO z wartości od 100 do 800  lub 1600, czas naświetlania skróci się jeszcze 16-krotnie, czyli w 
połączeniu z korekcją -1 EV już 32-krotnie. Może się nawet okazać, że  zdjęcie można wykonać z ręki, zwłaszcza
jeśli stabilizacja aparatu lub  obiektywu dorzuci od siebie jeszcze 2-3 EV zapasu.
Pamiętajmy tylko, że podnoszenie czułości ISO zawsze skutkuje obniżeniem jakości zdjęcia. Nowe lustrzanki
cyfrowe czułość ISO 1600-3200 zniosą bez większej szkody, natomiast w aparatach kompaktowych lepiej nie
wychylać się poza ISO 800.

 

Koła ratunkowe dla lampy błyskowej

1. Zmiękczamy światło

Zdjęcia wykonane z lampą wbudowaną w aparat wyglądają zwykle nienaturalnie — pierwszy plan jest dobrze
naświetlony  lub nawet lekko prześwietlony, tło ginie w mroku, do tego w wielu  miejscach pojawiają się
nieeleganckie cienie. Rozwiązaniem są różnego  rodzaju dyfuzory, które można kupić i zamontować na lampie
błyskowej lub  przed nią, ale… są prostsze sposoby. Niemal wszędzie znajdzie się  kawałek białej kartki, którą
wystarczy trzymać przed palnikiem lampy pod  kątem około 45 stopni. Dzięki temu część światła odbije się od niej
w  górę, a następnie — rozproszona — wróci i łagodnie oświetli  fotografowany obiekt, a część przejdzie przez
kartkę i oświetli obiekt z  przodu. Musimy jednak pamiętać o tym, że moc błysku lampek wbudowanych w  aparaty
jest dość mała, więc w przypadku fotografowania w większych  pomieszczeniach posługiwanie się papierowym
dyfuzorem może spowodować  stratę jasności zdjęcia. Można temu zaradzić, zwiększając czułość ISO  matrycy
aparatu.

Strona 5 / 7

background image

 

Trudno w to uwierzyć, ale obie fotografie zostały wykonane kompaktem, który ma lampkę

wbudowaną na stałe, nawet niepodnoszoną do góry — Sony HX5. W pierwszym przypadku lampka nie była
niczym osłonięta, natomiast na zdjęciu prawym przed lampką został umieszczony kawałek papieru, wielkości ok.
5×5 cm. Prosty zabieg, a efekt znacznie bardziej naturalny.

2. Bezstresowy balans bieli
Fotoreporterzy i  filmowcy, którzy pracują często w pomieszczeniach, gdzie miesza się  wiele rodzajów światła, np.
jarzeniowe, żarowe i dzienne, mocno różniące  się temperaturą barwową, mieliby problem z uzyskaniem właściwej 
kolorystyki zdjęć. Rozwiązaniem jest prosty trik — zamontowanie przed  palnikiem lampy kolorowej folii, najczęściej
pomarańczowej, lecz tak  naprawdę kolor zależy od planowanego efektu, np. przy fotografowaniu w  świetle
jarzeniowym warto stosować nakładkę o odcieniu zielonkawym, a  jeśli zależy nam na ociepleniu zdjęcia w świetle
dziennym, na palnik  nakłada się folię żółtawą.

 

Pomocy, nie mieści się w kadrze!

Trudność: ***

Problem: Jednym z najczęstszych kłopotów, jakie przytrafiają się fotografującym,  są trudności ze zmieszczeniem
w kadrze fotografowanej sceny. Zwykle  powodem jest brak szerokokątnego obiektywu, bywa też tak, że po prostu 
nie da się już cofnąć o jeszcze jeden krok, bo za nami znajduje się już  ściana innego budynku, płot czy inna
przeszkoda. W takim przypadku wiele  osób rezygnuje z wykonania zdjęcia lub — z żalem — rejestruje tylko 
fragment np. ciekawego architektonicznie budynku.

Rozwiązanie: Nawet jeśli nie masz przy sobie statywu, lecz sam aparat ze standardowym obiektywem, zrób
zdjęcia, z których później złożysz panoramę.

 

Strona 6 / 7

background image

Prezentowany obraz powstał z 12 ujęć zarejestrowanych w dwóch poziomych pasach. Zdjęcia

zostały wykonane Canonem EOS 550D ze standardowym zoomem, przy ogniskowej 18 mm (29 mm dla małego
obrazka). Z ręki. Czas naświetlania 1/8 s osiągnięto po podniesieniu czułości ISO do 6400. Dzięki stabilizacji
optycznej obiektywu był wystarczająco krótki, by zapewnić rejestrację nieporuszonych zdjęć. Przysłona została
lekko przymknięta — do f/5.6 — aby uzyskać większą głębię ostrości. Balans bieli był ustawiony na światło żarowe.
Panorama została złożona w programie Autopano Giga 2 — automatyczne połączenie ujęć za pomocą
odnalezionych punktów wspólnych okazało się bezbłędne.

 

Z ręki! Na oko! Stojąc maksymalnie nieruchomo, zarejestruj tyle ujęć,  ile potrzeba, by objąć cały fotografowany
motyw (z odpowiednim zapasem  po każdej stronie). Aby uniknąć bałaganu, najlepiej wykonywać zdjęcia  piętrowo,
czyli najpierw odpowiednia liczba ujęć do dolnego paska  fotografii, później to samo, ale pasek wyżej — i tak dalej.
Bardzo ważne  jest to, by fotografować na zakładkę, zostawiając około 1/3  poprzedniego kadru zarówno w pionie,
jak i w poziomie. Pamiętajmy też,  że obowiązują nas inne reguły wykonywania zdjęć do panoramy. Najlepiej,  jeśli
na wszystkich ujęciach mamy ustawiony ten sam balans bieli  (ustawiony ręcznie bądź z gotowych profili) i taki sam
poziom  naświetlenia (najlepiej użyć ręcznych ustawień czasu naświetlania i  otwarcia przysłony). Dobierając czas
naświetlania, pamiętajmy, że  wszystkie zdjęcia składowe muszą być ostre, i to z ostrością ustawioną w  podobnym
miejscu.

Wiele zależy od naszego skupienia. Cała panorama może się nie udać,  jeśli w jednym miejscu przeoczymy
fragment kadru i zostawimy dziurę.  Statyw z głowicą panoramiczną pozwoliłby też na całkowite wyeliminowanie 
błędu paralaksy, ale w większości przypadków nie należy się go aż tak  bardzo obawiać. Reszta zależy od
sprawności programu składającego  panoramy — współczesne oprogramowanie jest naprawdę skuteczne.

Przykład: Kościół Wszystkich Świętych w Warszawie  jest efektownie oświetlony i znajduje się na tyle blisko
Dworca  Centralnego, że nawet mając dłuższą przerwę między przesiadkami, można  do niego podejść, by go
sfotografować. Problem w tym, że dosłownie  kilkanaście metrów przed kościołem stoi wysoki płot ogradzający plac
budowy. Rozwiązaniem jest więc albo skorzystanie z obiektywu  szerokokątnego, albo… panorama. Prezentowany
obraz powstał z 12 ujęć  zarejestrowanych w dwóch poziomych pasach. Zdjęcia zostały wykonane  Canonem EOS
550D ze standardowym zoomem, przy ogniskowej 18 mm (29 mm  dla małego obrazka). 

Z ręki. Czas

naświetlania 1/8 s osiągnięto po  podniesieniu czułości ISO do 6400. Dzięki stabilizacji optycznej  obiektywu był
wystarczająco krótki, by zapewnić rejestrację  nieporuszonych zdjęć. Przysłona została lekko przymknięta — do
f/5.6 —  aby uzyskać większą głębię ostrości. Balans bieli był ustawiony na  światło żarowe. Panorama została
złożona w programie Autopano Giga 2 —  automatyczne połączenie ujęć za pomocą odnalezionych punktów
wspólnych  okazało się bezbłędne.

Strona 7 / 7