Wstęp do motywu CIERPIENIE, zamiawiane przez chomików


Wstęp do motywu CIERPIENIEBól to radość, co jeszcze twarzy nie odkryła pisał L. Staff w wierszu O słodyczy cierpienia, określając jedną z podstawowych zasad naszego istnienia. Warunkiem osiągnięcia szczęścia jest doznanie cierpienia. Ból nie jest wyłącznie doświadczeniem niszczącym, ma swój głęboki moralny sens. Bez niego nie staniemy się ludźmi, nie osiągniemy duchowej dojrzałości. Pozostaniemy niedorośli przed śmiercią, jak określił to ksiądz Twardowski w przepięknym wierszu Oda do rozpaczy. I tak jak Józio i Rózia - nie dostaniemy się do raju, gdyż:„Kto nie zaznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie.”Nie jest łatwo zaakceptować doświadczenie cierpienia. Boimy się bólu i własnej słabości. Szukamy drogi do szczęścia. Pytamy o to, jak żyć, by nie cierpieć. Oszukujemy sami siebie, gdyż cierpienia nie możemy się wyrzec i nie możemy go uniknąć. Jest treścią naszego życia. Człowiek nie kamień - stwierdził J. Kochanowski w Trenie XVI. Nie potrafi nie odczuwać bólu, tego nie nauczy żadna filozofia. Cierpienie trzeba zaakceptować i przeżywać z godnością - to jest ważna prawda zawarta w słowach ludzkie przygody / Ludzkie noś z Trenu XIX. Gdy to zrozumiemy, osiągniemy w życiu harmonię i będziemy mogli powtórzyć za Staffem: „Nic mi, świecie, piękności twej zmącić niezdolne!”Gdy człowieka spotyka nieszczęście, przychodzi czas na refleksję. Uświadamiamy sobie naszą słabość, kruchość istnienia, pozorność pewnych wartości. Pytamy też - dlaczego? Dlaczego to nas spotkało? Czym zawiniliśmy? A może cierpienie jest tylko próbą, a nie karą? Są to trudne pytania. Pytania Hioba i ojca Paneloux. Dramatyczne pytania o sens miłości i wiary. O sens sprawiedliwości i zaufania. Bohaterka Odprawy posłów greckich J. Kochanowskiego, Helena, pod wpływem cierpienia i lęku stwierdziła, że życie ludzkie jest pełne nieszczęść, że chwil radosnych przeżywamy znacznie mniej niż bolesnych. Trudno stwierdzić, na ile miała rację, ale nasza egzystencja jest pełna bólu. Cierpienie ludzkie ma wiele wymiarów, a literatura ukazywała je od zawsze. Cierpiał Prometeusz, okrutnie ukarany przez bogów. Cierpiała Niobe, której odebrano wszystkie dzieci. A także upokorzony, osierocony, pozbawiony wszystkiego Hiob. Ukrzyżowany Chrystus. I Jego matka, stojąca pod krzyżem i bezsilnie patrząca na śmierć własnego syna. Antygona, której brata okrutnie zhańbiono, odmawiając mu pochówku. Orfeusz, który utracił ukochaną Eurydykę. Korzęcki, który nie mógł znieść świadomości, że na świecie jest tyle zła i bólu. Cierpieli wzgardzony Wokulski i odrzucona Joasia. Werter i Gustaw. Wallenrod i Aldona. Karusia, która straciła ukochanego, i Justyna, której kazano zabić własne nienarodzone dziecko. Bólu nie można określić ani zdefiniować. Każdy jest sam ze swoim cierpieniem. Sens cierpienia określa się wobec pojęcia szczęścia i tłumaczy, że nadaje ono sens naszemu człowieczeństwu. I tak jest, dopóki nie przekroczy ono ludzkiej miary. Pewnych spraw nie zrozumiemy nigdy, przerastają bowiem naszą wyobraźnię. Jak pojąć ból człowieka, który patrzy na śmierć całej swojej rodziny? Co czuje matka, której malutkim niemowlęciem żołnierze bawią się jak piłką, dopóki nie roztrzaska się na bruku? A ta, która podaje własnemu dziecku truciznę, by uchronić je przed piekłem podróży w bydlęcym wagonie i okrutnej śmierci w komorze gazowej? Nigdy nie pojmiemy całej grozy wojny i Holocaustu. Tak jak nie dowiemy się, co czuje kobieta, mieszkanka Algierii, której zamordowano ośmioro dzieci. Jej zdjęcie obiegło cały świat. Ale czy świat zrozumiał?

Mit o Niobe NIOBE jest symbolem cierpiącej matki, rozpaczającej po stracie dzieci. O córce Tantala, żonie króla Teb Amfiona, nie tylko opowiadały mity. Wspominali jej historię Homer w Iliadzie i Owidiusz w Metamorfozach. Niobe była bardzo dumna ze swojego licznego potomstwa. Chełpiła się, że jest równie godna czci jak Latona, która miała tylko dwoje dzieci. Artemida i Apollo, na prośbę matki, zabili strzałami z łuku wszystkie dzieci Niobe. Rozpacz nieszczęśliwej kobiety była tak wielka, iż Zeus ulitował się nad jej cierpieniem, zamieniając ją w skałę. Lecz nawet wtedy Niobe nie przestawała płakać i z głazu wypływał strumyk łez. Historię jej cierpienia przypomina jeden z bohaterów Iliady, Achilles, do którego przyszedł zbolały Priam z błaganiem o oddanie zwłok syna Hektora.

Homer „Iliada”PRIAM - stary król Troi, ojciec pięćdziesięciu córek i pięćdziesięciu synów, których zabrała mu wojna jest wzorem cnót, pobożności i miłości ojcowskiej. Księga XXIV Iliady, epopei Homera, przedstawia go jako zbolałego ojca, który po śmierci Hektora, zabitego w pojedynku przez Achillesa, udaje się z okupem do obozu nieprzyjaciół, by błagać Greka o oddanie zwłok syna. Pełen pokory, klęcząc u nóg zabójcy, całując jego ręce, prosi o litość. Wzruszony łzami starca Achilles gości go, oddaje mu ciało Hektora i godzi się na zawarcie jednodniowego rozejmu, by zrozpaczony ojciec mógł wyprawić pogrzeb.

Biblia - Księga Hioba Księga Hioba, poświęcona problemowi nie zasianego cierpienia, należy do pism mądrościowych Starego Testamentu. Powstała między V a III wiekiem przed Chrystusem. O jej autorze wiemy tylko tyle, że był głęboko wierzącym Izraelitą. Księga składa się z dwóch części napisanych prozą oraz z części środkowej mającej formę poetyckiego dialogu, który został podzielony na sześć fragmentów. W życiu każdego człowieka pojawiają się chwile dobre i złe, pogodne i smutne. Za naturalne uważamy wszystko, co sprawia radość, natomiast bardzo trudno jest nam pogodzić się z nieszczęściem. Gdy nas ono dotyka, skłonni jesteśmy oskarżać Boga, tracić wiarę w Jego sprawiedliwość. Ludzi, o których opowiada Biblia, dręczyły te same pytania. Autor Księgi Hioba rozmyśla nad tym, dlaczego Bóg nie uwalnia od cierpień tych, którzy wypełniają Jego wolę, którzy są Mu wierni i posłuszni. Hiob to jedna z najciekawszych postaci Starego Testamentu. Żył w kraju Hus, w dostatku i szczęściu. Miał kochającą rodzinę. Był człowiekiem nieposzlakowanego charakterem, „sprawiedliwym, prawym, bogobojnym”, unikał zła. Dla wypróbowania jego pobożności Bóg pozwolił Szatanowi poddać go próbie. Hiob pozbawiony został majątku, umarły jego dzieci, a on sam został dotknięty trądem. Hiob znosił cierpliwie i z godnością swoją tragedię. Żonie, która, rozgoryczona wypadkami, daje mu szyderczą radę, żeby Złorzeczył Bogu i umierał wyjaśnia, że skoro dotąd przyjmowali od Stwórcy dobro, muszą także przyjmować zesłane przez Niego nieszczęścia. Nieznany autor rozwija w Księdze Hioba problem niezawinionego cierpienia i sprawiedliwości Bożej. Trzej przyjaciele Hioba, którzy usłyszeli o tym, co go spotkało i przyszli, by boleć nad nim i pocieszać go, są przekonani, że skoro Hiob został przez Stwórcę doświadczony tyloma nieszczęściami, musiał dopuścić się jakiegoś grzechu. Hiob natomiast, choć pod wpływem straszliwego cierpienia skarży się na swój los, choć nie rozumie dlaczego on, w swoim mniemaniu człowiek prawy, został tak dotkliwie ukarany, wie, że Bóg, który go doświadcza, jest sprawiedliwy. Hiob wierzy, że jego cierpienie ma głębszy sens. Wie, że choć plany Boga, który ogarnia cały świat i nim kieruje, są dla człowieka niezrozumiałe, należy przyjąć je z pokorą i ufać w sprawiedliwość Stwórcy. Próby wyjaśnienia ich są bezcelowe. Wystawiony przez Boga na ciężką próbę Hiob, mimo przejmujących skarg, wytrwał w swoim cierpieniu. W nagrodę Stwórca przywrócił mu zdrowie, obdarzył majątkiem, dał mu nową rodzinę. Historia Hioba jest próbą wyjaśnienia, jak pogodzić niezawinione cierpienie ze sprawiedliwością Bożą. Uczy godności w znoszeniu cierpienia i bezinteresownej wierności Stwórcy.

„Lament świętokrzyski (Posłuchajcie, bracia miła)” Planctus (Żale Matki Boskiej pod krzyżem) Utwór ten mieści się w nurcie poezji dolorystycznej i uznany został za arcydzieło liryki średniowiecznej. Wiersz ma charakter monologu lirycznego (bardzo zróżnicowanego wewnętrznie ze względu na obecność wielu adresatów) Matki, która cierpi, bezradnie patrząc na męki i śmierć syna. Anonimowy autor Planktusa sugestywnie przedstawia przeżycia Matki, próbując ukazać, co

czuła ta nieszczęśliwa kobieta. Matka zwraca się do syna, żaląc się, że nie może w żaden sposób ulżyć jego cierpieniom. Liczne zdrobnienia, pieszczotliwe określenia, wołacze ukazują skalę uczuć jej wewnętrznych przeżyć. Pod wpływem bólu Matka zwraca się z wyrzutem do Anioła Gabriela, który kiedyś zwiastował jej narodziny Chrystusa, zapowiadając czas wielkiej radości. Lament kończy się przejmującym i jakże bolesnym stwierdzeniem, że Matka nie będzie miała nikogo innego, oprócz syna na krzyżu powieszonego. u rozbitego.

Dzieje Tristana i Izoldy Tristan i Izolda są bohaterami wzruszającej historii miłosnej, która powstała w cyklu legend celtyckich i stała się natchnieniem dla poetów i muzyków wielu epok. Ich dzieje to historia miłości tragicznej, choć odwzajemnionej. Kiedy Tristan, wierny wasal i siostrzeniec króla Marka, wiózł Izoldę Jasnowłosą, o warkoczach ze złota, której piękność jaśniała już jak wschodząca jutrzenka, do króla, którego żoną miała zostać, przez pomyłkę wypili napój miłosny przygotowany przez matkę Izoldy dla króla i jej córki. Od tego momentu połączyła ich potężna, dozgonna miłość, nad którą nie byli w stanie zapanować. Miłość została tu przedstawiona jako potężna namiętność, która nie poddaje się racjonalnym analizom, wymyka się spod wszelkiej kontroli. Jest uczuciem silniejszym od woli kochanków, którzy stają się wobec niej bezradni. Zmusza ich do łamania panujących zasad, do dokonywania wyborów, choć z drugiej strony fatalna siła czarodziejskiego napoju nie daje im jakiegokolwiek wyboru. Choć kochankowie mają świadomość tego, że zdradzają i oszukują - Tristan swego króla, a Izolda prawowitego męża - to jednak nie są w stanie nic na to poradzić, są bezsilni wobec przeznaczenia. Spotykają się potajemnie, kłamią, chwytają się każdego sposobu, aby być choć przez chwilę razem, bo nie mogą żyć ani umrzeć jedno bez drugiego. Ilekroć próbują się rozstać, zawsze do siebie wracają. Kochają się tak, że gotowi są oddać za siebie życie, cierpieć, znosić wszelkie upokorzenia. Wypity przez pomyłkę napój miłosny skazał kochanków na życie przepojone cierpieniem, bólem, poczuciem winy. Kochanko- wie płacą więc wysoką cenę za chwile rozkoszy. Jednakże uczucie, którym darzą się Tristan i izolda, jest miłością czystą. Poszukujący ich król Marek, zajrzawszy do szałasu, w którym spali, zobaczył ich niewinnie śpiących, przedzielonych nagim mieczem. Miłość kochanków, skazana na ziemi na klęskę, zatriumfowała po ich śmierci. Głóg wyrastający z grobu symbolizuje nierozerwalną więź łączącą kochanków i potęgę miłości, która jest wieczna.

Jan Kochanowski „Treny” Treny, , to cykl 19 utworów, napisanych przez Jana Kochanowskiego po śmierci córki. Tragedia ta stała się przyczyną wielkiego cierpienia poety. Bohaterami tego wzruszającego dzieła są dwie osoby: dwuipółletnia, utalentowana Urszulka, skazana na przedwczesną śmierć, i nie mogący pogodzić się ze stratą ojciec, który pod wpływem cierpienia przeżywa kryzys wiary w dotychczas wyznawane wartości. Zrozpaczony ojciec często przywołuje we wspomnieniach postać zmarłej córeczki, malując jej barwny i wzruszający portret. Rozpamiętuje zachowania Urszulki w różnych sytuacjach. Opisuje jej wygląd, stroje. Widzimy zatem małą dziewczynkę z kręconymi włoskami, rumianą twarzyczką, ubraną w białą koszulkę. Innym razem obserwujemy, jak bawi się, stroi pocieszne miny, naśladuje gesty starszych, a za chwilę podbiega do drzwi, by przywitać powracającego do domu ojca. To znów roześmiana „szczebiotka” biega po domu i nuci piosenki, które sama układa Każdy tren wzbogaca portret Urszulki o nowe szczegóły. Była dzieckiem wrażliwym i delikatnym, które zbolały ojciec porównuje do roślinki nie przystosowanej do surowego klimatu. W trenie VIII mowa jest o jej miłości do rodziców, których zawsze umiała rozweselić swoim żywym usposobieniem, śmiechem i pieszczotami. Najwięcej cech Urszulki wymienia zrozpaczony ojciec w trenie XII. Była dziewczynką schludną, rezolutną, skromną, układną, pracowitą, religijną. Nigdy nie grymasiła, nie sprzeciwiała się rodzicom. W niektórych trenach poeta tworzy wyidealizowany portret Urszulki, wyolbrzymiając jej zdolności, przypisując umiejętności i talenty, których nie mogła posiadać dwuipółletnia dziewczynka. W trenie VI porównuje dziewczynkę z Safoną, sławną grecką poetką. Wspomina, że Urszulka wykazywała zdolności poetyckie, z którymi wiązał ogromne nadzieje, widząc w niej spadkobierczynię swojej lutni. W drugiej części tego trenu Kochanowski przytacza pieśń, którą jakoby córeczka żegnała się tuż przed śmiercią z matką. O tym, że Urszulka umiała śpiewać, mówić, rymować, wspomina także poeta w trenie XII. Przypisywanie córce wyjątkowych zdolności jest uzasadnione. Wyjaśnia to bowiem czytelnikowi ów przejmujący ból, którego załamany śmiercią dziecka ojciec nie potrafi ukryć.Choć Kochanowski poświęcił tak dużo miejsca sportretowaniu Urszulki, to nie ona jednak jest głównym bohaterem cyklu, lecz cierpiący po jej śmierci ojciec, który nie umie pogodzić się ze stratą. Już w trenie I, by podkreślić ogrom cierpienia, poeta przyzywa wszystkie żale aby pomogły mu opłakiwać śmierć dziecka. Przejmujący ból ojca, który darzył swoją córkę niezwykle głębokim uczuciem, budzą wspomnienia jej gestów, słów, zachowań. Wzruszenie budzi widok ubranek należących do dziecka, gorycz wzbudza pustka, jaka po jego śmierci nastąpiła w domu, w którym jeszcze tak niedawno rozlegał się radosny, dziecięcy szczebiot. Często ojciec zwraca się do okrutnej śmierci lub bezpośrednio do córeczki, tłumacząc ogrom swojego cierpienia tym, iż dziewczynka zmarła w zbyt młodym wieku, nie zaznawszy radości życia. Wraz z jej śmiercią pogrzebane zostały nadzieje ojca w niej pokładane. Ból, który on przeżywa, jest tak dotkliwy, iż niekiedy wydaje się mu, że jedynie śmierć zdołałaby go ukoić. Rozpacz ojca jest tak wielka, że na myśl przychodzi mu skamieniała z żalu Niobe, z której uczuciami porównuje swój ból. O tym, jakim wstrząsem dla poety była śmierć Urszulki, świadczy przede wszystkim to, że dotknięty cierpieniem ojciec-filozof przeżywa głęboki kryzys wiary w wartości, które dotychczas wyznawał i cenił. Z przerażeniem stwierdza, że poglądy, które dotąd głosił, nie przydadzą się na nic człowiekowi, który stracił ukochane dziecko. W trenie IX, nie umiejąc znaleźć ukojenia w mądrości filozoficznej, głęboko rozczarowany, stwierdza z goryczą, że jest nieszczęśliwy. Uświadamia sobie również, że i cnota, wartość dotąd najwyżej przez niego ceniona, o której tylekroć wspominał w pieśniach i fraszkach, wobec tragedii, która go spotkała, stała się bezużyteczną, nic nie znaczącą wartością. Śmierć dziecka zburzyła w poecie również niezachwianą dotąd wiarę w Boga, ład i harmonię stworzonego przez niego świata. Ojciec-chrześcijanin nie potrafi znaleźć odpowiedzi na pytania o sens śmierci córki i o to, gdzie trafiła jej dusza po śmierci. W trenie X zadaje dziecku pytanie: Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała? i sam sobie stara się na nie odpowiedzieć, z rozpaczą poszukując śladów obecności córki w miejscach, gdzie, według wierzeń chrześcijańskich, starożytnych i pogańskich, przebywają dusze zmarłych. Wreszcie zastanawia się, czy dusza Urszulki w ogóle gdzieś się znajduje, co widoczne jest w pełnym wątpliwości w istnienie życia pozagrobowego stwierdzeniu. W trenie XI pojawiają się zaś wypowiedzi, które świadczą o zwątpieniu w boską Opatrzność i sprawiedliwość. W tym samym trenie jednocześnie uświadomi sobie, że traci rozsądek i zaraz potem swoje zwątpienie w boską Opatrzność usprawiedliwi ogromem miłości do dziecka i cierpieniem wywołanym jego stratą. Od tej chwili zaczniemy obserwować stopniowe ukojenie bólu, walkę z własnym zwątpieniem i próbę odbudowania wiary. Nie nastąpi to co prawda natychmiast, gdyż w trenie XII raz jeszcze do głosu powrócą wspomnienia o dziecku i jego licznych zaletach. W trenie XIII znów ojciec gorzko zapłacze nad śmiercią dziecka, wspomni o pokładanych w nim nadziejach i uświadomi sobie, że strata jest nieodwracalna. Myśli jeszcze, by jak Orfeusz pójść do Królestwa Plutona i błagać go o zwrócenie dziecka, jeszcze raz

przywołuje postać Niobe, szukając pocieszenia w historii matki, która straciła czternaścioro dzieci. Ojciec-filozof szuka też ukojenia w filozofii stoickiej i niestety po raz kolejny stwierdza jej nieprzydatność. Filozof dochodzi do nowych stwierdzeń na temat natury człowieka, który w obliczu tragedii ma prawo do płaczu i cierpienia. Uważa też, że jedynym lekarstwem na cierpienie jest czas. I wreszcie poeta zwraca się do Boga. W gorącej modlitwie przeprasza Stwórcę za swoje winy i znajduje ukojenie w głębokim przeświadczeniu, że wymierzona mu przez Boga-Ojca kara, śmierć dziecka, była sprawiedliwa i że miłosierny Pan wybaczy mu chwile zwątpienia. Pocieszenie i uspokojenie przynosi sen, w którym śpiącemu poecie pojawia się matka z Urszulką na ręku i wyjaśnia mu, że śmierć dziecka, które jest szczęśliwe w niebie, nastąpiła z wyroku Boga i dlatego musi się z nią pogodzić, choć nie zawsze boska sprawiedliwość jest zrozumiała dla człowieka. Treny to niewątpliwie najpiękniejsze dzieło Jana Kochanowskiego i jednocześnie jeden z najbardziej wzruszających pamiętników bólu i cierpienia, jakich doznaje człowiek po stracie bliskiej osoby. Wiliam Szekspir „Romeo i Julia” Romeo i Julia Wiliama Szekspira to historia miłości i tragicznej śmierci dwojga młodych ludzi z Werony. Wywodzili się oni ze zwaśnionych od lat rodów arystokratycznych. Ród Montekich, z którego pochodził Romeo - to ludzie spokojni,godni, rozważni, zmuszeni jednak do stałego odpierania ataków rodu Kapuletów - mężczyzn agresywnych, butnych, brutalnych, trawionych niezdrową ambicją, zapalczywych. Julia wywodziła się z rodziny Kapuletów. Nic więc dziwnego, że gdy młodzi uświadomili sobie wzajemną miłość, ani przez moment nie liczyli na akceptację tego związku przez rodziców. Ani Romeo, który był synem ludzi delikatnych, dyskretnych i troskliwych, ani tym bardziej Julia, drżąca przed bezwzględnym despotyzmem ojca i nie znajdująca zrozumienia u obojętnej wobec niej matki.Uczucie, jakie zawładnęło dwojgiem młodziutkich kochanków, to wręcz symbol wielkiej, spontanicznej miłości od pierwszego wejrzenia. Dramat Szekspira opowiada zatem o miłości zdolnej pokonać każdą przeszkodę, stawiać czoło każdej przeciwności. Niczym jest więc lęk przed śmiercią czy nienawiść otoczenia. Śledząc losy Romea i Julii, widzimy, jak zakochani pod wpływem łączącego ich uczucia dojrzewali emocjonalnie, jak konsekwentnie potrafili bronić swoich praw do szczęścia, jak uczyli się lojalności wobec siebie i wreszcie zdecydowani byli wybrać śmierć niż życie bez ukochanej osoby. Ta wielka miłość Romea i Julii oraz jej tragiczny finał doprowadziły do zgody między zwaśnionymi rodami. Romea poznajemy już w I akcie dramatu, gdy ów nieco zniewieściały, niedoświadczony młodzieniec wmawia sobie, że jest nieszczęśliwie zakochany w Rozalinie i cierpi z tego powodu. Pierwsze spotkanie Romea z Julią na balu - w jej domu -to jednocześnie zachłyśnięcie się urodą dziewczyny, oczarowanie nią i początek wielkiego namiętnego uczucia. Jeszcze tej samej nocy Romeo odnajduje dom ukochanej i przypadkiem słyszy wyznanie miłosne dziewczyny, nieświadomej zresztą tego, że nie jest sama. Szczęśliwy, że jego miłość została odwzajemniona, Romeo gotów jest wyrzec się swego nazwiska, rodu, tożsamości, byleby pokonać wszystkie przeszkody na drodze do zdobycia ukochanej. Nie istnieją przeszkody, których nie pokona Romeo, by ujrzeć Słynna scena balkonowa to przykład gorących i spontanicznych wyznań kochanków. Znajdziemy tu zaklęcia miłosne, przysięgi, ale też i niepokój o przyszłość. Młodzi zakochani są sobą szczerze zachwyceni, a ich wyznania są płomienne, wzniosłe, gorące. Krótkie, szczęśliwe, nocne spotkanie mija szybko. Zakochani nie mogą się ze sobą rozstać; wiele razy żegnają się i znów do siebie wracają.

Młodziutka, bo ledwie 14-letnia Julia wybrała się na bal, by przyjrzeć się Parysowi, za którego chcieli ją wydać rodzice. Tymczasem spotkała i pokochała Romea. Późniejsze wyznania miłosne młodych dowodzą szybkiego dojrzewania emocjonalnegoJulii. Miłość dodaje dziewczynie siły, odwagi, pomaga w opieraniu się woli rodziców. Julia zdaje sobie sprawę z tego, że Kapuletowie nigdy nie zgodzą się na jej małżeństwo z młodym Montekim, toteż staje się praktyczna, zaradna i sprytna. Nie chce stracić Romea i kiedy młodzieniec mówi o miłości, składa przysięgi - Julia, niczym dojrzała kobieta, szybko znajduje sposób na pomyślne zalegalizowanie ich związku. To zdecydowane przejęcie inicjatywy przez Julię pomaga również dojrzewać Romeowi; on także się zmienia. Posłuszny poleceniom Julii, uzgadnia z ojcem Laurentym potajemny termin ślubu z ukochaną. Nawet lekkomyślni przyjaciele Romea - Merkucjo i Benwolio - dostrzegają, iż młodzieniec się zmienił. Po zawarciu potajemnego ślubu z Julią Romeo pragnie być lojalny wobec jej rodziny, toteż uchyla się od walki z Tybaltem -krewnym Julii. Kiedy jednak Tybalt nie ustępuje, Romeo, broniąc się, zabija napastnika. Wieść o pojedynku i śmierci jednego z walczących dociera do Julii. Nim przerażona służąca Marta wyjaśni, że zginął Tybalt, a nie Romeo. Wreszcie Marcie udaje się wyjaśnić, że Romeo żyje, ale za zabicie Tybalta zostanie wygnany. Juliia jest zrozpaczona z powodu śmierci krewnego i zdumienia, iż zabił go ukochany mąż. Ale jednocześnie monolog Julii stanowi rozpaczliwe wyznanie miłości do Romea mimo wszystko. Julia nie zna jeszcze okoliczności pojedynku, ale staje w obronie małżonka. Julia staje się kobietą dojrzałą w uczuciach, broni swego męża; nawet nie znając całej prawdy - wierzy mu, jest wobec niego lojalna. Kocha Romea i ufa, że nie mógłby postąpić niehonorowo. Wyrokiem księcia Romeo zostaje wygnany z kraju. Dla obojga małżonków jest to wyrok równy śmierci. Julia cierpi i nie myśli nawet przez chwilę o zgonie Tybalta. Ojciec Laurenty, chcąc pomóc młodym, udzielił im potajemnie ślubu, gdyż był przekonany, że tym sposobem położy kres waśni rodowej. Nie mógł przewidzieć jednak konsekwencji tego. Tymczasem rodzice Julii żądają, by córka poślubiła Parysa. Julia pragnie odwlec sprawę, a jednocześnie myśli, jak delikatnie i sprytnie przekonać matkę, że kocha Romea - swego męża. Matka jednak odpowiada, że wolałaby widzieć Julię z grobem zaślubioną niż jako żonę Romea. Straszny gniew ojca-despoty, jego obelgi pod adresem córki, pozbawiają Julię złudzeń, że kiedykolwiek uda się jej przekonać rodziców. Nieszczęśliwa dziewczyna przystaje więc na radę ojca Laurentego, który wymyślił sprytny podstęp. Chce uśpić ją lekiem, pozorując śmierć na 42 godziny, a gdy ciało zostanie złożone w grobie, przybędzie wezwany Romeo i młodzi puszczą

Weronę.Za radą Laurentego Julia też godzi się pozornie na ślub z Parysem. Teraz ma tylko wypić lek usypiający. To jednak budzi w niej lęk i podejrzenia. Zwycięża w końcu gorące pragnienie połączenia się z ukochanym. Mimo obaw i rozterek, Julia decyduje się zażyć napój. Prosty pozornie plan ojca Laurentego zawodzi. Jego list z wyjaśnieniem nie dociera do Romea. Baltazar natomiast informuje Romea o śmierci Julii. W młodzieńcu dokonuje się znaczna przemiana. Straszna wiadomość powoduje, że staje się człowiekiem niezdolnym już do wielkich słów. Teraz czynem chce dowieść swojej miłości. Romeo staje się mężczyzną bardzo praktycznym w działaniu. Pragnie śmierci, bo tylko ona zbliży go do ukochanej. Decyzję tę podejmuje niemal od razu, gdy dociera do niego bolesna informacja. Obmyśla skuteczny plan zdobycia trucizny, pisze list pożegnalny do ojca, wreszcie, wbrew zakazowi księcia, wyrusza z Mantui do Werony. Tu usuwa następne przeszkody - odprawia służącego, zabija stającego mu na drodze do grobu Julii Parysa. Myśl o połączeniu z ukochaną w śmierci wydaje mu się być upragnionym celem. Jeszcze ostatnie, pełne zachwytu spojrzenie na zwłoki młodej żony, ostatni pocałunek. Dziękuje aptekarzowi za truciznę i umiera. Kiedy Julia się budzi i spostrzega martwego męża, popełnia samobójstwo. I dla niej życie bez ukochanego nie ma już sensu. Miłość Romea i Julii oraz jej tragiczny koniec doprowadziły do pojednania skłóconych rodów. Ojciec Julii, Kapulet, pierwszy wyciąga dłoń do tej zgody.

George Gordon Byron „Giaur”„Żyłem lecz ból mi oddychać nie dawał.” Giaur, tytułowy bohater powieści poetyckiej Byrona, to człowiek, którego dzieje naznaczone są: miłością, zbrodnią, samotnością i cierpieniem. Bohater otoczony jest aurą tajemniczości, jego biografia jest niejasna. Wiemy, że był Wenecjaninem. Prawdopodobnie pochodził z dobrego rodu. W Grecji Giaur zakochał się ze wzajemnością w jednej z żon Hassana, który, dowiedziawszy się o zdradzie, ukarał Leilę śmiercią, pochował w falach. Wenecjanin, by pomścić ukochaną, zamordował Hassana. Po sześciu latach zamieszkał w klasztorze, choć ślubu nie złożył i w niedługim czasie zmarł. Najcenniejszą wartością dla Giaura była miłość, która nadawała sens jego życiu, była wszystkim, co posiadał. Uczucie, którym obdarzył wybrankę, było święte, jedyne i niepowtarzalne. Giaur nie potrafił pogodzić się ze stratą ukochanej. Krzywda, którą mu wyrządzono, była tak wielka, że nie umiał już powrócić do normalnego życia. Choć Leila nie żyła, dalej ją kochał, tęsknił za nią. Mówił: Ciebie dotąd kocham, jak kochałem. Na jego twarzy, bladej i wyrazistej, malowało się ogromne cierpienie, którego nie potrafił ukryć. Zabicie Hassana nie uśmierzyło jednak bólu. Targany rozterkami moralnymi, świadomy swoich win, odsunął się od ludzi, skazał na samotność i wciąż przeżywał straszliwe męki. Cierpienie jego było tym boleśniejsze, że musiał trawić czucia nie dzielone z nikim. Życie przestało mieć dla Giaura jakąkolwiek wartość. Nie potrafił istnieć bez miłości, nie umiał odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące sensu egzystencji. Trawił go ból istnienia, czuł wewnętrzną pustkę, niechęć do ludzi i świata. Dumny romantyk gardził życiem zwykłym, bezbarwnym i ludźmi, których jednym celem jest pogoń za sławą czy zdobywaniem dóbr materialnych. Giaur to romantyczny indywidualista o skomplikowanej osobowości. Cierpi, ma poczucie winy, lecz nie ucieka przed bólem. Tęskni za śmiercią, ale nie myśli o popełnieniu samobójstwa. Dręczą go wyrzuty sumienia, ma świadomość, że jest zbrodniarzem, a jednak nie czuje skruchy. Nie obawia się też kary za swoje przewinienia, gdyż nie istnieje, według niego, większe cierpienie niż rozstanie z Leilą.

J.W. Goethe „Cierpienia młodego Wertera” Powieść ma formę listów pisanych przez tytułowego bohatera do przyjaciela Wilhelma. W skład utworu wchodzą też dwa listy do ukochanej Loty i jeden do Alberta oraz noty od „wydawcy”. W Cierpieniach młodego Wertera Goethe kreuje postać młodzieńca o wyostrzonej wrażliwości, o wiecznie niespokojnym i nie nasyconym sercu, skłonnego do egzaltacji i poetyzacji życia, wreszcie człowieka często uciekającego w świat marzeń. Werter to młodzieniec, który kieruje się uczuciem. Do ludzi i świata podchodzi w sposób bardzo emocjonalny. Silnie wszystko przeżywa, często wzrusza się i tonie we łzach. Werter został obdarzony szczególną zdolnością odczuwania natury. Jest podatny na zmiany, jakie w niej zachodzą. W jego duszy, tak jak w przyrodzie, dominują nastroje pogodne, wiosenne i ponure „jesienne”. Kiedy jest szczęśliwy, mówi: Przedziwna pogoda ogarnęła mą duszę podobna tym słodkim rankom wiosennym, których używam całym sercem. Kiedy ogarnia go coraz większa melancholia i cierpienie. Wertera cechuje skłonność do refleksji nad rolą i światem. Odczuwa ciągłą potrzebę analizowania swoich stanów psychicznych, zagłębienia się w siebie. Często wspomina o swoich skomplikowanych uczuciach, o „sercu”. W listach do przyjaciela Werter często wspomina o swojej samotności i wyobcowaniu, jednak i sam nie stara się zbliżyć do ludzi i świata, gdyż ma świadomość, że nie został on stworzony na jego miarę; między sobą a światem wyczuwa nieusuwalną przepaść. Drażnią go obowiązujące w nim zasady moralne i społeczne. Ma też świadomość własnej wyjątkowości i inności. Za bardzo również przejmuje się sobą i stanami swojej duszy, aby dostrzec innych ludzi i ich problemy. W trakcie tak długo trwającej korespondencji z Wilhelmem nie pyta na przykład nigdy o jego myśli czy przeżycia. Listy do przyjaciela traktuje raczej jako swoisty pamiętnik, w którym zapisuje swoje przemyślenia, analizuje rozterki i doznania. Werter, indywidualista tęskniący za głębokim uczuciem (po wysłuchaniu opowieści parobka o jego miłości do wdowy) mówi: obraz tej wierności i czułości prześladuje mnie wszędzie i ja sam, jakby tym rozpalony, pragnę i tęsknię. Pewnego dnia poznaje Lotę, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Widzi w niej ucieleśnienie kobiety, na którą czekał i o której marzył. Rozbudzona namiętność zdominowała jego życie bez reszty. W listach do Wilhelma pisze o poznaniu Loty, wyraża zachwyt ukochaną, opowiada o wspólnych spacerach, rozmowach. Analizuje wnikliwie swoje przeżycia i doznania. Kiedy przybywa narzeczony Loty Albert, o którego istnieniu Werter wiedział od początku, obok słowa „miłość” coraz częściej zaczynie się pojawiać „cierpienie” oraz refleksje na temat życia i śmierci. Werter poetyzuje miłość, która stanowi dla niego treść życia. Uczucie łączące kochanków jest idealne i czyste. Miłość, według Wertera, to podobne upodobania, taki sam sposób myślenia i postrzegania świata, „podobieństwo duchowe”. To przeznaczenie, od którego kochankowie nie uwolnią się nigdy, gdyż ich dusze połączone zostały nierozerwalnym łańcuchem, na wieki. W liście, w którym Werter żegna się z ukochaną, stwierdza: Miłość, którą przeżywa Werter, to siła budująca i niszcząca zarazem. Nadaje sens ludzkiemu życiu, stanowi o jego wartości,ale też jest to uczucie nie spełnione, będące przyczyną ogromnego cierpienia. Spotkania i rozmowy z Lotą czynią z Wertera człowieka szczęśliwego i spokojnego; stan ten nie trwa jednak zbyt długo. Miłość Wertera od samego początku skazana była na niepowodzenie, gdyż Lota kochała Alberta. Jego przyjazd oznaczał więc dla Wertera utratę nadziei na wspólne życie z ukochaną. Od momentu pojawienia się narzeczonego Loty miłość Wertera nie słabnie, wręcz przeciwnie, uczucie staje się coraz silniejsze. Jednocześnie Werter z dnia na dzień coraz bardziej cierpi. Trudno mu uwierzyć, że to, co tworzy szczęście człowieka, stało się źródłem jego cierpienia. Nie pomaga wyjazd w góry ani późniejsza praca na placówce dyplomatycznej. Każde spotkanie z Lotą, która w niedługim czasie została żoną Alberta, pogrąża go w coraz większym smutku, potęguje cierpienie. Werter coraz częściej płacze, przeżywa rozterki etyczne, filozoficzne i emocjonalne.Stopniowo popada w apatię, przeżywa stany depresji. Ogarnięty myślą o bezsensie życia, zastanawia się coraz częściej nad samobójstwem, które w końcu popełnia. Ów rozegzaltowany młodzieniec egzystencję utożsamiał z cierpieniem. Życie, według niego, to niekończące się nieszczęścia, które powodują, że człowiek przestaje dostrzegać jego sens. Natura człowieka. jak twierdzi, ma swe granice, może znosić radość, cierpienie, ból aż do pewnego stopnia i ginie, gdy tylko ten stopień przekroczy. Świat jest dla Wertera więzieniem, które ogranicza człowieka, niszczy jego indywidualność, stąd samobójstwo staje się formą wyzwolenia, ucieczki od cierpienia. Werter w kolejnych listach do Wilhelma, opisując swoje przeżycia, kreśli jednocześnie portret człowieka nieszczęśliwego, przeżywającego głęboko miłosne cierpienia, coraz większą pustkę i bezsens życia.

Adam Mickiewicz „Romantyczność” Balladę Romantyczność Adama Mickiewicza określa się mianem poetyckiego manifestu romantycznego. W utworze tym bowiem poeta prezentuje romantyczny światopogląd. Pojawia się tu m.in. typowe dla epoki przekonanie o istnieniu świata irracjonalnego i możliwości kontaktu z nim jednostek wybranych, występują odwołania do wierzeń ludowych, a główna postać jest typową bohaterką romantyczną. Utwór zbudowany jest z dwóch części: pierwsza przedstawia cierpienia i przeżycia Karusi, druga ma formę polemiki między narratorem - romantykiem a Starcem - klasykiem i racjonalistą. Przyjrzyjmy się tu bliżej pierwszej części ballady, by, śledząc historię Karusi - dziewczyny z ludu - zrozumieć źródła jej cierpienia. Karusia, dziewczyna bardzo wrażliwa, głęboko odczuwa śmierć ukochanego Jasia i nie może pogodzić się z jego utratą. Choć chłopak nie żyje od dwóch lat, jest zimny i blady, czuje jego obecność, widzi go, rozmawia z nim,

gdyż wierzy głęboko, że śmierć ukochanego nie zniszczyła uczucia, które ich łączyło. W jej słowach kierowanych do Jasia wyczuwa się ogromny ból zakochanej dziewczyny, która nie tylko utraciła bliską osobę i nie widzi już sensu życia, ale też ma świadomość, że każde spotkanie z ukochanym może trwać krótką chwilę, gdyż chłopak musi odejść wraz z pianiem koguta. Karusia cierpi też z innego powodu - czuje się osamotniona i niezrozumiana. Choć tłum, który zebrał się wokół niej, wierzy jej i współczuje, mówi pacierze, to jednak nie zrozumie jej cierpienia, gdyż nikt przecież nie jest w stanie odczuć naprawdę tego, co przeżywa druga osoba. Rozpacz i cierpienie sprawiają, że zachowanie dziewczyny wykracza poza granice normalności. Karusia sprawia wrażenie obłąkanej. W dzień biały mówi do Jasia Tyżeś to w nocy, jej ruchy

są chaotyczne, popada w krańcowo różne nastroje.

Adam Mickiewicz „Dziadów część IV” Aby zrozumieć koncepcję miłości, którą romantycy uważali za wartość najwyższą, konieczne jest uświadomienie sobie, kim był romantyczny kochanek, co stanowiło o jego odrębności i wyjątkowości. Romantyzm stworzył bowiem postać indywidualisty, wybitnej jednostki, skłonnej do przeżywania gwałtownych uczuć i wielkich namiętności. Romantyczny bohater był człowiekiem samotnym, skłóconym ze światem, przeciwko którego normom się buntował. Bunt ten przybierał różne formy. Niektórzy nieszczęśliwi kochankowie popełniali samobójstwo (Werter), inni, nie mogąc się pogodzić z krzywdą, która została im wyrządzona, dokonywali zbrodni (Giaur), a byli też i tacy, którzy zamykali się w sobie, popadali w obłęd. Romantyków cechowała również nadwrażliwość, skłonność do marzycielstwa; często ogarniało ich poczucie pustki, nudy, braku woli i zdolności do czynów. Tych kilka uwag na temat romantycznego bohatera wystarczy, by zrozumieć, że tak wyjątkowa istota musiała przeżywać miłość szczególną, niepowtarzalną, która przekracza granice wyznaczone człowiekowi. Gustaw to postać dość tajemnicza i niejednoznaczna. Gustaw na przykład przez pierwszą godzinę pobytu w domu księdza nazywa siebie Pustelnikiem, co może świadczyć o jego samotności i wyobcowaniu. Przytoczone powyżej przykłady wskazują wyraźnie, że bohater popadł w obłęd; porzucił świat rzeczywisty, by zamknąć się we własnym, wewnętrznym. O szaleństwie Gustawa może też świadczyć jego strój, który, być może, symbolizuje stan duszy, czy gałąź cyprysu - symbol rozstania z kochanką - którą nazywa swoim jedynym przyjacielem. Gustawa można też uznać za widmo, którego przybycie zapowiada ballada Upiór poprzedzająca Dziady wileńsko-kowieńskie. Opowiada ona o umarłym, który prawdopodobnie popełnił samobójstwo, za które został srodze ukarany. Nie będziemy się jednak zajmować wnikliwie statusem ontologicznym bohatera, gdyż bardziej interesuje nas fakt, że ten człowiek nadwrażliwy, swoistą ofiarą miłości romantycznej - uczucia, które stanowi istotę jego życia, a jednocześnie przynosi mu cierpienie i rozpacz. W jesienny wieczór do nitki przemoczony wszystek Gustaw przychodzi do domu księdza, dawnego nauczyciela, by w ciągu trzech godzin opowiedzieć o swojej miłości, pierwszym spotkaniu z ukochaną, wspólnie spędzonych z nią chwilach, rozstaniu, wygłosić kilka przestróg i odejść. Opowieści Gustawa są chaotyczne, niedokładne, a jednak możemy na ich podstawie wnioskować, jak romantycy pojmowali miłość. Wyobrażenia Gustawa o niej ukształtowała lektura Nowej Heloizy Rousseau i Cierpień młodego Wertera Goethego. Książki te przedstawiły mu obraz miłości idealnej, opartej na związku dusz, miłości, która nierozerwalnie łączyła się z cierpieniem. Pustelnik nazwał je książkami, gdyż, jak twierdził, to one wprowadziły go w świat wyobraźni. Gustaw długo ścigał ów ideał kobiety, a gdy wreszcie na ziemi odnalazł jej wcielenie, gdy zakochał się w niej bez pamięci i przeżył miłość, o jakiej marzył, musiał ją utracić na wieki. Miłość w IV części Dziadów została przedstawiona jako konieczność tragiczna. Nie można jej uniknąć, gdyż dusze kochanków, jeszcze przed ich narodzeniem, zostają złączone przez Boga nierozerwalnymi więzami. Romantycy nadali więc miłości wymiar sakralny. Jest to uczucie niezależne od ludzkiej woli, wieczne, którego nikt i nic nie może zniszczyć. Pisząc o koncepcji romantycznej miłości, nie można nie zwrócić uwagi na związaną z nią symbolikę zwierciadła. Miłość jest uczuciem czystym, to ujrzenie w ukochanej osobie samego siebie. Kochankowie są swoim zwierciadlanym odbiciem: to samo czują, o tym samym myślą. Jak już sygnalizowano, miłość romantyczna jest uczuciem nie spełnionym. Romantycy nie brali pod uwagę małżeństwa, twierdząc, że niszczy ono istotę tego uczucia, które ma charakter duchowy. Warto na koniec podkreślić, że stworzona przez romantyków miłość doskonała i absolutna związana jest z cierpieniem, doprowadza do rozpaczy i szaleństwa. Tak stało się z Gustawem, który może właśnie dlatego, odchodząc pozostawia przestrogę.

Adam Mickiewicz „Dziadów część III” Arcydramat Adama Mickiewicza, jak określił III część Dziadów, to utwór podejmujący wiele problemów. Dokonuje w nim poeta m.in. charakterystyki społeczeństwa polskiego i rosyjskiego, przedstawia koncepcję mesjanizmu, którą bardzo wnikliwie wyjaśnia w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego kreuje postać Konrada - wielkiego indywidualisty, określanego mianem nowożytnego Prometeusza i pełnego pokory Księdza Piotra(III cz. Dziadów). Wreszcie dużo miejsca poświęca martyrologii narodu polskiego. Już w „Dedykacji”, poprzedzającej dramat, zapowiada, iż mowa w nim będzie o prześladowaniu i cierpieniu. Również w Przedmowie do utworu Mickiewicz podkreśla sprawy, których uświadomienie sobie jest bardzo istotne dla zrozumienia problemu. Mówi tu bowiem m.in. o niezwykłym okrucieństwie zaborców, szczególnie dużo uwagi poświęcając Nowosilcowowi, który dokonywał licznych aresztowań, prowadził śledztwa, skazywał na tortury niewinnych ludzi. Obraz prześladowania młodzieży, który jest symbolem cierpień narodu polskiego, szczególnie wnikliwie przedstawiony został w trzech scenach dramatu: I, VII i VIII. Scena I ma miejsce w klasztorze ojców Bazylianów przerobionym na więzienie. W Wigilię więźniowie zbierają się w celi Konrada, by spędzić tę wyjątkową noc razem i prowadzą długie rozmowy. Scena VII przedstawia salon warszawski, w którym zebrane towarzystwo podzieliło się na dwie grupy. Urzędnicy, i kilku literatów, piją herbatę przy stoliku i toczą rozmowy po francusku. Natomiast kilku młodych mężczyzn i dwaj starzy Polacy stoją przy drzwiach i rozmawiają po polsku, m.in. o Cichowskim. Scena VIII ma miejsce w mieszkaniu Senatora w Wilnie. We wszystkich trzech scenach (choć w I najdokładniej) Mickiewicz przedstawia liczne przykłady gnębienia Polaków, ukazując cierpienie ludzi więzionych, zsyłanych w głąb Rosji i udręki ich najbliższych. Jednocześnie, by uwydatnić ogrom niezawinionych niczym cierpień, z całą ostrością podkreśla okrucieństwo zaborcy i ukazuje przyczyny działalności, wspomnianego już w Przedmowie, Nowosilcowa. Senator chce osiągnąć zyski materialne, zdobyć łaski cara, szuka więc wszędzie śladów spisku i przeprowadza aresztowania niewinnych ludzi. Dramat przedstawia opisy aresztowań, ukazuje metody zastraszania i gnębienia Polaków przez carskich funkcjonariuszy. Adam Mickiewicz kreśli sytuację więźniów poddawanych wyrafinowanym torturom w celu wymuszenia zeznań (głodzenie, pozbawianie snu, podawanie opium, straszenie). Wreszcie mówi o pozorowaniu samobójstw więźniów, skazywaniu i deportacji na Sybir dzieci. Uwięzieni nie są informowani o stawianych im zarzutach; są przeświadczeni, że tak okrutny los, jakiego doznali, będzie też udziałem następnych pokoleń. Jeden z więźniów, Feliks Kółakowski, tak oto widzi przyszłość mającego się urodzić syna swojego przyjaciela - współwięźnia:Jan Sobolewski, jeden z więźniów, opowiada o wywózce młodzieży na Sybir. Kiedy prowadzony był z przesłuchania przez miasto, widział ruszające kibitki. Opowiada o dziesięcioletnim chłopcu, który nie

mógł udźwignąć kajdan i mającym nogę skrwawioną. Adam Mickiewicz przedstawia również najbliższych, rodziny więźniów; ukazuje ich cierpienie, poniżanie i upokarzanie przez zaborców. W scenie VII w kilku, ale za to w jakże wyrazistych, zdaniach została przedstawiona tragedia najbliższych Cichowskiego, który pewnego dnia zniknął bez śladu. Władze oficjalnie stwierdziły, że utonął. Jako dowód pokazano żonie płaszcz, który rzekomo został znaleziony nad Wisłą. Po upływie dwóch lat usłyszano nazwisko Cichowskiego od więźniów prowadzonych z przesłuchania z Belwederu. Po trzech kolejnych latach rozeszły się po Warszawie pogłoski, że mąż jej żyje, przebywa w więzieniu, w którym jest straszliwie torturowany. Wreszcie kiedy został uwolniony i wrócił do domu, był nie do poznania. Unikał ludzi, bał się gości i rozmów z nimi. Scena VIII przedstawia tragedię niewidomej pani Rollison, której syn, pobity okrutnie w czasie śledztwa, usiłował popełnić samobójstwo. Zrozpaczona matka, prowadzona przez Kmitową, przychodzi do Nowosilcowa, by błagać go o łaskę dla jedynaka. Prosi o widzenie z synem lub przynajmniej o zezwolenie na wpuszczenie kapelana (księdza Piotra) do celi. Znosi poniżania i upokorzenia, by otrzymać zgodę senatora. Po wyjściu kobiety Nowosilcow poleca wpuścić ją do więzienia i tam osobno zamknąć - tak na cztery klucze. Pani Rollison jednak pojawia się raz jeszcze u Senatora. Kiedy rozpoczyna się bal, wdziera się do sali. Dowiedziała się o wyrzuceniu syna z celi przez okno i teraz już nie błaga i nie korzy się. Adam Mickiewicz, aby dowieść, że cierpienie młodych Polaków nie jest nadaremne, nadał mu wymiar sakralny. Porównał mękę młodzieży do męczeństwa Chrystusa. Uwznioślenie ofiary niewinnie cierpiącej młodzieży pojawia się m.in. w opowiadaniu Sobolewskiego. Porównuje on niesionego przez żołnierza Wasilewskiego do zdjętego z krzyża, udręczonego Chrystusa. Choć więźniowie w czasie aresztowań i procesów mieli po dwadzieścia lub więcej lat, są przedstawieni jako znacznie młodsi. Mówiąc o nich, Mickiewicz często nazywa ich dziećmi. Pisząc o martyrologii młodzieży polskiej, Mickiewicz odwołuje się też do symboliki ziarna, bardzo popularnej w czasach romantyzmu. W scenie I najpierw jeden z więźniów, Józef, porównuje młodzież polską do ziarna, które niszczy car, a później Żegota opowiada bajkę Goreckiego, w której występuje alegoria: więzienie to rola, więźniowie są ziarnem, a car szatanem. Wynika z niej więc optymistyczne przeświadczenie, że cierpienie Polaków ma sens. Żeby ziarno dało plony, musi zostać najpierw zakopane w ziemi. Zatem niezawinione męki Polaków któregoś dnia się zakończą, a zabiegi cara-tyrana obrócą się przeciw niemu, o czym mówi morał bajki.

Honore de Balzac „Ojciec Goriot” „Życie moje jest w moich córkach.” Historię kariery handlarza mąką, ojca Goriot, tytułowego bohatera powieści H. Balzaca, można by streścić w kilku zdaniach. Natomiast miłości do córek tego wiekuistego ojca, jak nazwał go jeden z bohaterów książki, jego cierpieniom i tragizmowi należy poświęcić znacznie więcej uwagi. Balzac stworzył bowiem doskonałe studium psychologiczne człowieka, który sens życia widział w swoich dzieciach. Kiedy po siedmiu latach małżeństwa Goriot utracił ubóstwianą żonę, całą swoją miłość przelał na córki, które rozpieszczał bez opamiętania. Ojciec spełniał wszystkie kaprysy dziewczynek, sprowadzał dla nich najlepszych nauczycieli, kupił powóz. Kiedy dorosły, pozwolił im wybrać sobie mężów, przeznaczając każdej duży posag. Goriot kochał swoje córki miłością ślepą i wyłączną. Niekiedy uświadamiał sobie, że są egoistkami, które interesują się jedynie jego pieniędzmi. Jednak, by oszukać samego siebie, myśli takie szybko od siebie odpychał, a córki zawsze rozgrzeszał. Goriot darzył swoje dzieci tak wielką miłością, że nie tylko spełniał wszystkie ich zachcianki, ale też znosił ze strony córek liczne upokorzenia. Pięć lat po ślubie Delfiny i Anastazji, pod wpływem nalegań córek i ich mężów, których raziło zajęcie ojca, wycofał się z interesu. By nie denerwować zięciów, a córek nie skazywać na mężowskie wymówki, coraz rzadziej przychodził do ich domów, wchodząc potajemnie, kuchennymi schodami. Stęskniony, spragniony chociaż uśmiechu dzieci rzuconego w przelocie, wyczekiwał na nie na ulicy. Córki z kolei odwiedzały go jedynie wtedy, gdy potrzebne im były pieniądze. Miłość wiekuistego ojca jest tak wielka, że nie pozwala mu myśleć o niczym i nikim prócz córek. Nie zwraca uwagi na siebie. Oddaje im stopniowo wszystko, co posiada. I nawet kiedy nie pozostaje mu już nic, chodzi ubrany jak dziad, mieszka w norze, czuje się coraz gorzej, nadal ciągle myśli z rozpaczą, skąd wziąć pieniądze, żeby spełnić ich kolejne kaprysy. Jest w stanie zrobić dla nich wszystko. Kiedy dowiaduje się, że Delfinie grozi utrata posagu, że mąż Anastazji dowiedział się o jej romansie, mimo osłabienia i choroby, gotów jest walczyć o ich dobro, nie dopuścić, by którakolwiek z nich została skrzywdzona. Goriot żyje wyłącznie życiem swoich córek. Cierpi, gdy są nieszczęśliwe, cieszy się, kiedy są radosne. Kiedy Goriot mówi o córkach, staje się wzniosły. Nie boi się śmierci, cierpienia. Dlatego jedynie nie chciałby umierać, że, jak sądzi naiwnie, sprawiłby ból córkom. Jakże i tu bardzo się myli stary ojciec. Córki bowiem zajęte swoimi sprawami, wcale nie wybierały się do chorego ojca. Dopiero tuż przed śmiercią ojciec Goriot, nadaremnie czekając na córki, uświadamia sobie ich egoizm i obojętność. Z goryczą stwierdza: Trzeba umierać, aby się dowiedzieć co to dzieci. Uświadamia sobie błędy, które popełnił, wychowując dziewczęta. Swoją nadmierną troskę i to, że sam je za bardzo kochał, aby one mogły jego kochać .

Stefan Żeromski „Ludzie bezdomni” Niewiele okazji do radości w życiu miał bohater powieści Ludzie bezdomni Stefana Żeromskiego. Tomasz Judym cierpiał już jako dziecko. Wychowywał się pod opieką ojca - szewca, który robił głównie trzewiki, w dość odległych jedna od drugiej chwilach przytomności, najczęściej bowiem robił po pijanemu awantury, gdzie się dało - i matki wiecznie chorej. Mieszkali w suterenie na ulicy Ciepłej w Warszawie. Gdy zmarł ojciec, Tomasza wzięła do siebie ciotka, w której domu nie miał słodkiego życia. Z przykrością i bólem wspomina te lata. Tomasz cierpiał, gdyż był poniżany i wyśmiewany. Ciotce jednak zawdzięczał wiele. To w jej domu przygotował Tomasza do gimnazjum jeden z lokatorów, a dzięki spadkowi, jaki otrzymał po ciotce, mógł skończyć studia na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie odbyć specjalizację w Paryżu. Pieniędzy starczyło Judymowi jeszcze na wynajęcie mieszkania i urządzenie gabinetu w Warszawie. Nie umiał jednak młody doktor wejść do środowiska lekarskiego. Zraził go swoimi rewolucyjnymi poglądami na temat obowiązków lekarzy wobec ubogiej warstwy społeczeństwa. Dopiero pobyt w uzdrowisku w Cisach dał Judymowi zadowolenie i satysfakcję z wykonywanego zawodu. Pracował tu jako lekarz uzdrowiskowy, a jednocześnie opiekował się szpitalikiem, w którym leczył ubogich mieszkańców pobliskich wsi. Cieszył się uznaniem kuracjuszy i miejscowej ludności. Spełniał się zawodowo, ale nie umiał ułożyć swojego życia prywatnego. Judym pokochał pannę Natalię Orszeńską, młodą arystokratkę, ale nie wyznał jej miłości. Miał kompleks własnego pochodzenia społecznego, a poza tym dziewczyna miała narzeczonego, nieodpowiedzialnego lekkoducha (ale pochodzącego z wyższych sfer), pana Karbowskiego, za którego potajemnie wyszła za mąż i uciekła z nim za granicę. Doktor Judym cierpiał, skrycie obserwując Natalię i Karbowskiego. Zazdrościł młodzieńcowi jego pochodzenia, jego szans u Natalii. Gdy Natalia wyszła za mąż, doktor Judym „dostrzegł” Joannę Podborską, a nawet był przekonany, że to na nią czekał całe życie. Jak widzimy, wielokrotnie przyczyną niepowodzeń, a więc i cierpień w życiu Judyma był jego kompleks pochodzenia społecznego. Nie wszedł do środowiska lekarzy warszawskich, nie zdobył pacjentów po otwarciu prywatnego gabinetu, nie zainteresowała się nim Natalia, która wolała niewiele wartego Karbowskiego.

Dzieciństwo przeżył Tomasz Judym w ubogiej izbie. Z ludzką nędzą i ciężkim życiem ludzi mieszkających w biednych dzielnicach zetknął się bardzo wcześnie. Po powrocie z Paryża, już jako młody lekarz, widział ciężką pracę bratowej w fabryce cygar, brata pracującego w stalowni, ich ubogie mieszkanie i trudne życie. Widok cierpienia biedoty silnie wpłynął na jego osobowość. Uważał, że obowiązkiem lekarza jest pomaganie najuboższym. Gdy wygłosił na ten temat wykład u doktora Czernisza, warszawskie środowisko lekarskie nie poparło jego poglądów. Podczas pobytu w Cisach miał możliwość realizacji swojego programu społecznego. Ale i tu wkrótce poniósł klęskę. Miał plany osuszenia stawów, które były źródłem chorób miejscowej ludności, lecz nie znalazł poparcia u właścicieli Cisów. A gdy zaprotestował przeciwko wyrzucaniu szlamu ze stawów do rzeki, skąd czerpała wodę ludność okolicznych wiosek, doszło do bardzo przykrego incydentu z administratorem uzdrowiska. Krzywosąd szydził z Judyma i jego walki o poprawę warunków życia miejscowej ludności. Przed Joasią Judym próbował usprawiedliwić swoje zachowanie. Doktor Judym musiał opuścić Cisy. Poczuł się skrzywdzony, cierpiał. Teraz nie oceniał swojego zachowania jednoznacznie. Nie był pewny swoich racji. W Zagłębiu Dąbrowskim Judym zamieszkał u inżyniera Korzeckiego, którego spotkał w Paryżu, razem z nim podróżował po Szwajcarii. Dzięki Korzeckiemu zdecydował się doktor Judym zająć miejsce lekarza przy kopalni „Sykstus”. Tu zetknął się z okropnymi warunkami życia i pracy górników. Tomasz Judym uważał, że dzięki pomocy ludzi udało mu się osiągnąć w życiu wysoką pozycję społeczną. Teraz powinien spłacić dług. To uznał za swój pierwszy obowiązek. Dla jego wypełnienia poświęcił swoje szczęście osobiste. Gdy do Sosnowca przyjechała Joanna i zaproponowała mu wspólne życie i pomoc w pracy, taką oto Judym dał odpowiedź ukochanej kobiecie. Ten wybór był niewątpliwie dla Tomasza Judyma źródłem cierpienia. Judym nie widział zapewne cierpienia ukochanej kobiety. Na ten temat autor Ludzi bezdomnych nie mówi nic. Cierpienie Joasi Podborskiej musimy sami wyczytać między wierszami powieści.

Hanna Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”

Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall to książka szczególna. Książka o goryczy, poniżeniu, bólu i trudnych wyborach. O ludzkiej godności. O tym, jak bezcenną wartością jest nasze życie, które warto przedłużyć choćby o chwilę. Marek Edelman, rozmówca Hanny Krall, wprowadzi nas w okrutny świat ginącego getta, opowie o głodzie, bezradności, poniżeniu, o walce, w której nie chodziło o życie, lecz o wybór sposobu umierania. Opowie o cierpieniu. Pokaże nam także inny świat: bez wojny i numerków na życie. Ale w nowoczesnym szpitalu też rozgrywają się dramaty, a lekarze dokonują trudnych wyborów. I tu cierpią ludzie. Cierpienie ma wiele wymiarów. Jednym z tych wymiarów jest samotność. Żydzi walczący w getcie, oddzieleni murem od strony aryjskiej, byli samotni. Świat odgrodził się od nich. Wobec świadomości nieuchronnej śmierci i nieustannego zagrożenia cierpieniem może być samo istnienie, będące w istocie oczekiwaniem na zagładę. Cierpienie to także strach tych, którzy nie dostali numerków na życie i stracili wszelką nadzieję przetrwania, i dramatyczne wybory ludzi, którzy mają decydować o życiu i śmierci. Kiedy giną setki i tysiące ludzi, trudniej jest nam zrozumieć sens tego, co się dzieje, uzmysłowić sobie grozę tego faktu. Taka śmierć staje się anonimowa, nie ma twarzy. Zatraca swój ludzki wymiar. Nie jest łatwo pojąć, co czuje druga istota. Jesteśmy tak różni - mamy inne doświadczenia, mentalność, sposób przeżywania. Lecz przede wszystkim - inne są nasze losy. Groza sytuacji niewyobrażalnych przytłacza. Nie musimy jednak znaleźć się w świecie wojennego koszmaru, by natknąć się na sprawy trudne i przerastające naszą miarę. Gdy lekarz ratuje życie, nie zastanawia się nad wieloma kwestiami, które mogą okazać się istotne później - i to niezależnie od tego, czy pacjent żyje, czy też nie udało się go uratować. Bezduszny przepis, ludzka małostkowość, konserwatyzm środowiska - też mogą stać się przyczyną dramatu. Książka H. Krall Zdążyć przed Panem Bogiem mówi wiele o cierpieniu, godności, słabości. Poprzez specyficzną, opartą na dialogu strukturę stopniowo docieramy do prawdy. Nie odnajdziemy tu jednak gotowych odpowiedzi - raczej pytania.

Zofia Nałkowska „Medaliony” Medaliony Zofii Nałkowskiej są efektem pracy autorki w Międzynarodowej Komisji do Badań Zbrodni Hitlerowskich. W czasie prac komisji zetknęła się ona z wieloma szczególnie wstrząsającymi dowodami zbrodniczej i bestialskiej działalności hitlerowców w Polsce. „Ludzie ludziom gotują ten los” Powyższe słowa autorka napisała jeszcze przed wybuchem powstania warszawskiego. Stały się one później podstawą motta Medalionów, zdanie to zapowiada problematykę opowiadań. Koszmar wojny i okupacji, groza i tragizm masowej śmierci, wielkie cierpienie ludzi, opisy tragicznych wydarzeń, męczeństwa i śmierci, stanowią reporterski zapis faktów, opartych na podstawie relacji naocznych świadków. Autorka Medalionów bardzo przekonująco i realistycznie przedstawia sposób działania, myślenia i mentalność ludzi, którym przyszło żyć w czasach okupacji. Bohaterowie Nałkowskiej to zwyczajni ludzie, którzy opowiadają swoje przeżycia z tamtych okropnych dni, jeszcze raz przeżywając je na nowo. Są to ludzie bez nazwisk, wyniszczeni przez wojnę, obozy koncentracyjne, ciężkie roboty. Każdy z nich przeżył koszmar wojny w inny sposób, ale na pewno dla każdego stanowiła ona pewien przełom w życiu, wywarła piętno na jego psychice. Nałkowska zachowała swoisty sposób opowiadania o tym, co przeżyli. Przytacza wypowiedzi ludzi, którym często brakowało słów dla wyrażenia grozy i cierpienia w opisie tego, co widzieli, co przeżyli i czego doświadczyli. Przyjrzyjmy się bohaterom i ich losom, napiętnowanym cierpieniem, spójrzmy na tych, którym się udało, i na tych, którzy odeszli na zawsze. Opowiadanie Dno jest zeznaniem kobiety, „która przeszła takie rzeczy, w które nikt by nie uwierzył”. Po aresztowaniu trafiła na Pawiak, potem wysłana została do obozu. Mówi o okrucieństwie Niemców, a zarazem o potężnej chęci przetrwania. Podobnie o cielesnych cierpieniach mówi kobieta z opowiadania Dwojra Zielona. Ile jest w tym wszystkim, o czym mówią kobiety, zła, cierpienia i jednocześnie przerażenia, że to człowiek działał w tak okrutny sposób przeciwko drugiemu człowiekowi. To, czego doświadczyli ci ludzie, przekracza wszelkie nasze wyobrażenia. Ta niewyobrażalność każe się nam zastanowić nad sensem ludzkiego cierpienia, nad granicami jego wytrzymania. Cierpienie ma jakby swój kres, który albo człowiek pokona, albo skończy się on dla niego szaleństwem lub śmiercią. Bohaterka Dna cierpiała z głodu i zimna -Jednak ci silniejsi, psychicznie i fizycznie, potrafili się znaleźć i zdystansować do ogromu cierpienia. Siła ta pomagała im przeżyć. Bohaterka opowiadania Wiza to kobieta o silnej osobowości i psychice. Wiara w Boga i brak nienawiści do oprawcy pozwoliły jej przetrwać, przezwyciężyć ból, cierpienie i myśl o śmierci. Nie mówi o tym, co cierpiała sama. Mówi wciąż tylko o innych. Medaliony to opowiadania ukazujące okrucieństwo i cierpienie, jakie człowiek zgotował drugiemu człowiekowi. Każdy z przedstawionych faktów składa się na obraz stanowiący niejako syntezę wydarzeń pokazujących wpływ wojny na psychikę człowieka. Zofia Nałkowska podaje jedynie fakty, nie komentując ich i nie poddając ocenie moralnej. Wobec tak straszliwych zbrodni, wszelkie opisy reakcji i komentarz są tu bowiem zbędne. Fakty mówią same za siebie. Opowiadania Nałkowskiej ukazują niegodziwe działania oprawców przeciwko bezbronnej ofierze, której jedyną winą w ich oczach była inna rasa czy religia. Przedstawia bolesną prawdę i bezgraniczne zdumienie, że tyle krzywd i zła wyrządził człowiek. Działania, jakie zostały przedstawione w opowiadaniu „Człowiek jest mocny”, pokazują nam, iż istota ludzka, aby przeżyć, jest w stanie poniżyć się, wyrzec własnej godności i odczuć. Zaczyna udawać, że nie

widzi cierpienia, którego jest pełno wokół. Ale należy się zastanowić czy to wszystko uleczy jej zranioną psychikę? Siła serca i miłości zdaje się być jednak silniejsza od człowieka. Nie pozwala mu być obojętnym i myśleć tylko o sobie. Widok najbliższych zmiękcza jego serce i wyrywa z piersi okropny krzyk cierpienia. W Medalionach możemy odnaleźć niezwykle drastyczne obrazy ludzkiego poniżenia. Składają się one na obraz upadku ludzkości, która sprzeniewierzyła się elementarnym zasadom moralnym. Drastyczne opisy w opowiadaniu Profesor Spanner są tego dobrym przykładem. Czytelnik wchodzi z bohaterem do ciemnej piwnicy, w basenach leżą ludzkie zwłoki. Autorka w stosunkowo niewielkiej objętościowo książce zawarła wstrząsające obrazy bezmiernego ludzkiego cierpienia i nadludzkiej wytrzymałości. Medaliony stały się swoistym protestem przeciwko zbrodniom hitlerowskim, świadectwem prawdy, a jednocześnie ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń. Zofia Nałkowska ukazuje czytelnikowi okrutną rzeczywistość wojenną, czasy zła i cierpienia milionów ludzi, które jest następstwem pogwałcenia praw boskich i ludzkich.

Andrzej Szczypiorski „Początek” Powieść Początek Andrzeja Szczypiorskiego została napisana w latach osiemdziesiątych, ale dotyczy ona wydarzeń II wojny światowej. Książka przedstawia obrazy okupowanej Warszawy, w które wplątane są przeżycia bohaterów. Okupacja, koszmar wojny, zbrodnie hitlerowskie, łapanki, aresztowania, getto - przeplatają się w powieści, tym samym stając się codziennością dla bohaterów Początku. Jednak ta „codzienność” dla każdego z nich jest zupełnie inna, z różnym nasileniem wpływa na ich losy. Henryczek Fichtelbaum, Żyd o żydowskich rysach twarzy, jest bardzo dotkliwie doświadczany przez otaczający go zewsząd świat okrutnej i bezlitosnej okupacji. Był on w getcie, z którego udało mu się wydostać. Wiecznie ucieka, chowa się, aby tylko nie wpaść w hitlerowskie ręce. Chce przeżyć, przeżyć za wszelką cenę. Ta wieczna ucieczka do nikąd, przed śmiercią, była dla niego okropnym cierpieniem. Podczas niej nie tylko cierpiał, ale także dorastał do swojego żydowskiego pochodzenia. Niby był wolnym człowiekiem, ale jednocześnie więźniem czasu, historii i rasy. Tak jak inni bał się bólu, samotności oraz śmierci. Cierpiał wewnętrznie, miał w głowie chaos. Zastanawiał się nad sensem swoich narodzin, swojego żydostwa, roli skazańca,„śmiecia ludzkości”. Nie mógł pojąć ogromu sytuacji, w której się znalazł. Wszyscy ludzie, bez względu na rasę czy pochodzenie, podczas okupacji żyli w ciągłym lęku, w ciągłej obawie o życie swoje i najbliższych. Bali się pomagać innym, a w szczególności Żydom, gdyż wiedzieli, co im za to grozi. Przykładem może być pojawienie się Henia w cukierni. Reakcje ludzi na jego widok są różne, poczynając od zdziwienia przez lęk, po strach. Jedni ludzie boją się, że obecność wśród nich Żyda może sprowadzić na nich nieszczęście. Są jednak też inni, ludzie odważni, którzy wszystkich traktują na równi, zdają sobie sprawę z tego, że na każdego przyjdzie pora, nie można się zatem poddawać. Sam Henio nie czuł się najlepiej w tłumie obcych spoglądających na niego przechodniów, ale samotność była także przerażająca i niebezpieczna. Wielki hołd należy się ludziom z „wielkim sercem”, którzy pomagali Żydom i innym potrzebującym. Dawali im schronienie, jedzenie, ryzykując własnym życiem. Taką osobą, w omawianej przez nas powieści, była dziewczyna z ulicy Brzeskiej, która nie tylko dała Heniowi schronienie i jedzenie, ale także coś więcej - dała kilka, tak cennych dla niego, godzin szczęścia i miłości. Henryczek żył na dnie upodlenia, gorzej niż bezpański pies. Henio nie wytrzymuje ogromu sytuacji, w której przyszło mu żyć. Dokonuje wyboru i świadomie decyduje się na śmierć. Wraca do getta, gdzie ginie. Śmierć stała się dla niego zbawieniem, ukojeniem wszystkich cierpień. Miał już dosyć wiecznego ukrywania się, wiecznego siedzenia w zamknięciu. Zniewolenie stało się dla niego gorsze od śmierci. Większą szansę na przeżycie miała Irma Seidenman, młoda, ładna kobieta, niepodobna bynajmniej do Żydówki. Nie poddała się jak Henryczek. Wybrała życie i zrobiła wszystko, byle nie znaleźć się w getcie. Zmieniła tożsamość - została Marią Magdaleną Gostomską, wdową po oficerze, mieszkającą przed wojną w Grodnie. Zmieniła swoje personalia po to, aby nie dać się złapać okupantowi, aby przeżyć. Wiosną 1943 roku została jednak rozpoznana przez fordansera Bronka Blutmana i doprowadzona do gestapo na Sucha. Bronek liczył, że w ten sposób ocali swoją głowę. Jedynym dowodem na to, że jest Żydówką, była papierośnica z inicjałami IS. Irma miała jednak szczęście, została uwolniona dzięki polskiemu Niemcowi, J. Müllerowi. W przeciwieństwie do Henryczka, Irma Seidenman nie musiała się ukrywać, wystarczyła bowiem zmiana tożsamości. Jednak ta zmiana nie dawała jej spokoju. Męczyła ją przeszłość. Kiedy umarł mąż Irmy Seidenman, sądziła, że nie będzie mogła dłużej żyć. Jej rozpacz wydawała się nie do zniesienia. Bohaterka gubi się w życiu, traci poczucie tożsamości i popada w pewnego rodzaju obłęd. Jest samotna i nieszczęśliwa. Irma i Henio to bohaterowie, których tak dużo łączy (pochodzenie żydowskie, cierpienie, życie w okupowanej Warszawie), a jednocześnie dzieli (ona nie była Żydówką z wyglądu, natomiast on miał żydowskie rysy twarzy; jej pomogła zmiana tożsamości, jemu taka zmiana nic by nie dała). W Początku jest jeszcze inna ciekawa postać - Niemiec Johann Müller, który przeżywał okrucieństwo okupacji, lecz w nieco inny sposób. On nie musiał dokonywać żadnych wyborów ani też się ukrywać. Cierpienie jego wynikało z pochodzenia, z tego, że był Niemcem. Nie czuł się nim jednak, bo nie chciał, a wręcz wstydził się identyfikować ze swoimi rodakami, a tym bardziej z ich okrucieństwem i zbrodniami. Johann Müller wychowywał się na polskiej ziemi, kochał ją i jej rodaków. Pochodzenie niemieckie było jedynie spadkiem po jego rodzicach. Dzięki niemu, polskiemu Niemcowi, została uratowana Irma Seidenman. Przynajmniej w taki sposób, pomagając potrzebującym, chciał wykorzystać swoje niemieckie pochodzenie. Kiedy po odzyskaniu wolności Irma podziękowała mu. Po zakończeniu wojny Johann Müller, który czuł się Polakiem, musiał ukochany kraj i przyjaciół opuścić na zawsze. Różne losy, doświadczenia, sytuacje trzech bohaterów przedstawionych przez Andrzeja Szczypiorskiego w Początku odmiennie wpływają na stany emocjonalne, ale sprowadzają się do tego samego , do cierpienia. Silne napięcie psychiczne wpływa na decyzję Henia o powrocie do getta, a co za tym idzie, na śmierć. Z tego też powodu piękna pani Seidenman zatraca poczucie tożsamości i zaczyna mieć wątpliwości, kim tak naprawdę jest. A polski Niemiec cierpi z powodu swego pochodzenia, wstydzi się zachowania i postępowania swoich rodaków. Nikt, kto nie przeżył okrucieństw tamtych dni, nie jest i nigdy nie będzie w stanie poznać wewnętrznych dramatów jednostki, jak i motywów jej wyborów. Dramatyzm życia tych trojga ludzi jest ledwie kroplą w morzu cierpienia, które przeżyli ludzie podczas tamtych dni, dni okupacji. A przecież to morze cierpień i morze ludzkiej krwi jest dziełem człowieka. Ludzie ludziom zgotowali ten los, jak mówi motto Medalionów Zofii Nałkowskiej. Cierpieli nie tylko Żydzi.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wstęp do motywu WĘDRÓWKA, zamiawiane przez chomików
Wstęp do motywu RODZINA, zamiawiane przez chomików
Wstęp do motywu REWOLUCJA, zamiawiane przez chomików
Wstęp do motywu TANIEC, zamiawiane przez chomików
Odwołując się do konkretnych utworów , zamiawiane przez chomików
wstęp do motywu cierpienie CEGKM35KP42LLIFPEDLPQOJMFR6GOTD6C5MFNNA
Wstęp do motywu CIERPIENIE
Wstęp do motywu TOTALITARYZM XX, zamiawiane przez chomików
do wydruku 2, zamiawiane przez chomików
do wydruku 1, zamiawiane przez chomików
do wydruku 4, zamiawiane przez chomików
CIERPIENIE cd, zamiawiane przez chomików
Różne modele miłości romantycznej(1), zamiawiane przez chomików
ARTYSTA, zamiawiane przez chomików
Pokora i bunt wobec Boga(1), zamiawiane przez chomików
Kim był bohater XIX wieku(1), zamiawiane przez chomików
Wartosci Uniwersalne, zamiawiane przez chomików
Emigracja, zamiawiane przez chomików

więcej podobnych podstron