WARUNKI DOBREGO KONTAKTU Z DZIECKIEM, PEDAGOGIKA


WARUNKI DOBREGO KONTAKTU Z DZIECKIEM.

OSOBOWOŚĆ NAUCZYCIELA- TERAPEUTY.

Zajęcia korekcyjno- wyrównawcze są realizowane w diadzie: dorosły- dziecko. Jest to asymetryczny układ interpersonalny. Dziecko jest tutaj na niższej pozycji: skromniejszy poziom wiedzy o świecie, o sobie samym, ubogi zasób doświadczeń w zakresie funkcjonowania społecznego oraz intelektualnego. Jeżeli w takim układzie dziecko ma się rozwijać, to właśnie dzięki tej asymetrii musi się czuć bezpiecznie. Warunkiem koniecznym jest pełna akceptacja i respektowanie odrębności dziecka. Niezmiernie ważna jest także wiara, że możliwości rozwojowe są nieprawdopodobnie duże, że można dokonać korekty w przebiegu rozwoju i zmienić na lepsze losy dziecka.

Nie jest to jednak proste. Partnerem najczęściej jest dziecko nieumiejące współpracować, reagujące niezgodnie z oczekiwaniem. Dlatego, szczególnie na początku wspólnych zajęć, tak trudno o potwierdzenie, że wysiłek ma jakiś sens. Czasami bywa także, że dziecko jest brudne, a z rodzicami nie można porozmawiać, aby zechcieli zadbać o nie. Dlatego tak ważna jest akceptacja, życzliwość i stała gotowość niesienia pomocy. Nawiązać można tutaj do jednej z głównych tez C.R. Rogersa, który twierdzi, że wrodzoną cechą człowieka jest dobroć, a to, że staje się nieznośny, agresywny i egoistyczny, jest wynikiem doświadczeń nabytych w dotychczasowym życiu, i gdyby nie one, pozostałby miły i przyjazny światu.

Potrzeba akceptacji i troska o dobry kontakt z dzieckiem są podkreślone we wszystkich koncepcjach terapii. Przykładem może być niedyrektywna terapia zabawowa opracowana przez V.M. Axline. W jej rozumieniu akceptacja nie oznacza jednak zgody i aprobaty tego, co dziecko robi. Akceptacja dotyczy osoby dziecka i zakłada dążenie do zmiany na lepsze dziecięcych zachowań. Zbędna jest tu czułostkowość i potakiwanie dziecku, za to konieczny jest autentyczny związek emocjonalny dorosłego z dzieckiem.

Dzieci bardzo szybko wyczuwają fałsz układu i pozorność okazywanych uczuć. Aby jednak zrodził się autentyczny związek emocjonalny, potrzeba trochę czasu i wspólnych przeżyć. Trzeba, więc w początkowym etapie zajęć wystrzegać się deklaracji, kokietowania i innych form pozyskiwania „na siłę” dziecięcej sympatii. Warto natomiast wyjaśnić dziecku sytuację, w jakiej się znajduje, a potem w dostępny sposób przedstawić swoje intencje. W sposób poważny omówić z dzieckiem warunki współpracy, traktując je z całym szacunkiem, jaki przysługuje partnerowi przy podejmowaniu wspólnych zadań. Potem, w trakcie wspólnego pokonywania trudności, wytworzy się pomiędzy dzieckiem a terapeutą autentyczny związek. Ukształtują się takie formy porozumienia, że dziecko będzie skłonne zrealizować stojące na granicy swej wydolności zadania po to tylko, aby nie zawieść zaufania terapeuty.

E. Gruszczyk i D. Kołodziej precyzyjnie określiły, że w pracy terapeutycznej najważniejszą zasadą jest układ interpersonalny: dorosły- dziecko. Układem tym rządzą trzy podstawowe zasady:

a) zasada bezwzględnej akceptacji i dobrego kontaktu z dzieckiem związana z postawą „podnoszenia innych”, a więc z tendencją do zachowań altruistycznych, opiekuńczych, stymulatywnych, przy całkowitym respektowaniu odrębności dziecka i wierze, że w odpowiednich warunkach rozwiną się jego pozytywne cechy;

b) zasada właściwego stosowania wzmocnień i rozwijania pozytywnej motywacji wiąże się w dużej mierze z manipulowaniem karą i nagrodą (szeroko pojętą);

c) zasada pełnej opieki wychowawczej i współpracy ze środowiskiem szkolnym i domowym wymaga diagnozy środowisk wychowawczych danego dziecka oraz korekty stymulowania całokształtu działań wychowawczych, co wiąże się z obowiązkiem ścisłej współpracy terapeuty z rodzicami i nauczycielem danego dziecka.

Często spotyka się pogląd, że praca z dziećmi jest pracą łatwą, może nawet mało „poważną”. Tymczasem to trudna praca. Dorośli klienci są „obudowani” różnego rodzaju obronami i nie reagują tak szybko ani tak otwarcie jak dzieci na drażniące, przykre czy bolesne zachowania terapeuty. W pracy z dziećmi natomiast bardzo szybko można się spotkać z reakcją emocjonalną. Czasami jest ona zasłużona, czasami nie, ale dzieci reagują w sposób otwarty. Dość często ludzie minimalizują znaczenie pracy z dziećmi, bo się jej boją.

- Sama w kontakcie z dzieckiem czasami tracę głowę... -- mówi M. John-Borys.

Osoby dorosłe są dobrze zmotywowane do tego, żeby przyjść z problemem, opowiedzieć o nim, natomiast w pracy z dziećmi nawiązanie kontaktu zależy od terapeuty. W związku z tym procesy pomagania czy psychoterapii, których adresatami są dzieci, wiążą się z większymi obciążeniami.

Czasami bywa tak, że terapeuci próbują przenieść własne doświadczenia z grup treningowych czy terapeutycznych na obszar pracy z dziećmi, co jest dla tych ostatnich zbyt trudnym doświadczeniem. Dość często kończy się tym, że dzieci nie wytrzymują pracy w takiej formule. Praca z nimi wymaga szczególnego przygotowania, które nie może polegać jedynie na nauce różnego rodzaju procedur (choć to również jest ważne). Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na swój własny kontakt, tzn. na swoje własne zachowania, reakcje, sposób komunikowania się.

W pracy z dzieckiem bardzo istotne jest to, że wymaga ono lepszego strukturalizowania sytuacji niż osoba dorosła. Dorosłemu klientowi można powiedzieć „rób, co chcesz”. Dzieci na ogół oczekują tego, że dorosły (wychowawca, terapeuta) pokieruje tym, co ma się stać, czy co powinny robić. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, żeby nie ingerować w sposób ograniczający w aktywność i możliwości dziecka. Wyważenie proporcji między kierowaniem, wychowywaniem a zostawianiem swobody jest czymś niezwykle ważnym. Nikt, kto pracuje z dziećmi nie ma tego dane, tego można i trzeba się nauczyć - przez kontaktowanie się z dziećmi, zastanawianie się nad tym, co dzieje się w kontakcie z nimi, wreszcie przez otrzymywanie informacji zwrotnych w postaci superwizji czy konsultacji.

Celem każdego oddziaływania pomocnego dla dziecka jest umożliwienie mu rozwoju, tzn. zaktualizowanie jego wszystkich możliwości. Dziecko z natury posiada duży potencjał rozwojowy i tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby stworzyć mu takie warunki, które ten rozwój będą mu umożliwiały.

Za fundamentalną sprawę uważamy nawiązanie dobrego kontaktu między dzieckiem a dorosłym. W kontakcie z dorosłym, który z nim pracuje, dziecko musi czuć się bezpiecznie. Bardzo dobrze jest, żeby dziecko lubiło tę osobę, choć niedobrze jest starać się robić to na siłę. Ciekawe, że często dorośli, którzy zajmują się wychowywaniem dzieci - można to na przykład zauważyć w różnych instytucjach oświatowych - identyfikują się bardziej z grupą dzieci niż dorosłych, tzn. mówią podobnym językiem, podobnie się ubierają itp. Dzieci sobie tego nie życzą, nie lubią tego. Dorosły jest od tego, żeby być dorosłym, szczególnie jeśli w rodzinie, z której pochodzi dziecko, nie wszystko dzieje się tak, jak trzeba. Analitycy mówili, że terapeuta czy wychowawca jest „substytutem dobrego dorosłego”. Jest w tym dużo prawdy. Dziecko w naturalny sposób poszukuje podobnych zachowań, jak u znanych mu osób dorosłych. Wychowawca czy terapeuta nie ma być kolegą, ale dorosłym, bo dzięki temu, że zachowuje się jak dorosły, możliwe są bardzo istotne procesy terapeutyczne.

Osoby pracujące z dziećmi dość często nie radzą sobie z niezrozumiałymi reakcjami dzieci, które nie znajdują uzasadnienia w postępowaniu dorosłych, np., kiedy dziecko jest agresywne, podejrzliwe, albo nie chce nawiązać z nimi kontaktu. Tymczasem dzieci posługują się mechanizmami generalizacji. Jeśli jakiś dorosły zrobił im krzywdę (np. niemiły nauczyciel), to mają głębokie przekonanie o tym, że również terapeuta czy wychowawca jest takim samym dorosłym, a to tylko kwestia czasu, kiedy wyjdzie z niego draństwo, którego dziecko się spodziewa. Będąc napięte, stara się prowokować dorosłego, żeby szybciej potwierdzić swoje wyobrażenie. W procesie psychoterapii nazywamy to przeniesieniem. Główna umiejętność polega na tym, żeby nie zareagować przeciwprzeniesieniem, tzn. żeby nie potwierdzić wyobrażenia dziecka. Nie mogę go ukarać, ani zachować się agresywnie, a powinnam poinformować je o tym, co widzę w jego zachowaniu i w jaki sposób - jako osoba dorosła - to przeżywam.

Przeniesienie u dzieci pojawia się błyskawicznie, tzn. ujawniają one takie uczucia dość szybko. Może nie od razu, bo na początku czują się onieśmielone, badają sytuację, nie wiedzą co to jest. Może być tak - co obserwuje się we wszystkich placówkach - że przez pewien okres (w pierwszych kilku dniach pobytu) dzieci są bardzo grzeczne, uważne. Dopiero po jakimś czasie zaczynają reagować zgodnie z uczuciami, które w nich się pojawiają.

Jeśli dorosły (to kluczowy moment w pracy) chce dobrze pracować z dziećmi, musi sobie radzić z tymi emocjami. Nie tylko dorosły jest w stanie odrzucić czy skrzywdzić dziecko. Osoby pracujące z dziećmi dobrze wiedzą, że również dorosły może się czuć bardzo sponiewierany przez dziecko, w stosunku do którego ma bardzo dużo dobrej woli, któremu rzeczywiście chce pomóc, a które na to reaguje oporem, odrzuceniem, czy w sposób agresywny. Ważne jest rozumienie tego, co dzieje się w kontakcie, bo dość często, kiedy dziecko reaguje w ten sposób, wychowawca czy terapeuta jest skłonny obwiniać siebie - „Może coś zrobiłem nie tak, może niedostatecznie dużo umiem, może niedostatecznie dużo wiem, może niedostatecznie jestem atrakcyjny”. Zwykle to nieprawda. Po prostu: moją „winą” jest tylko to, że jestem dorosłą kobietą czy dorosłym mężczyzną, a dziecko w poprzednich swoich kontaktach z dorosłymi miało takie doświadczenia, że nie ma podstaw, żeby obdarzać nas sympatią czy zaufaniem. Jeśli zaczynam to rozumieć, to wtedy znacznie łatwiej jest mi poradzić sobie z takimi zachowaniami dziecka i łatwiej przepracować jego stosunek do mnie.

Rozmawiając z dziećmi, nie należy zadawać im pytań sondujących, co dziecko myśli na jakiś temat. Zawsze zadaje się pytania w postaci propozycji. Na przykład: „Sądzę, że stało się coś takiego, że jesteś dzisiaj zły. Czy możemy o tym porozmawiać?”. Bardzo trudne dla dziecka, a często niemożliwe, jest udzielenie odpowiedzi np. na pytanie: „Powiedz, co się z tobą dzieje, powiedz, co czujesz?”. Bardzo często osoby, które się najpierw szkoliły w prowadzeniu grup dla dorosłych, zadają dzieciom pytanie „co czujesz?”. Dzieci uważają, że takie pytania są „od czapy” i że nie wiadomo, co na nie odpowiedzieć, bo dzieci co najmniej do szesnastego- siedemnastego roku życia nie potrafią pracować na tzw. wglądzie, a co więcej, uważa się, że taka praca nie jest dla nich korzystna.

Najkorzystniejsze sposoby pracy z dziećmi opierają się na modelu behawioralnym. Pokazuje się dzieciom możliwość zachowania się w określony sposób, stwarzając różne możliwości, natomiast kiedy się do nich za dużo mówi, za dużo analizuje, to one z trudem wytrzymują. Najlepiej rozmawiać z dziećmi przy okazji jakichś innych zajęć.

Mówiąc o mechanizmie przeniesienia pokazałyśmy, że dzieci z rodzin dysfunkcjonalnych doświadczają wielu urazowych doświadczeń w kontakcie z dorosłymi i przenoszą je na innych dorosłych. Ważnym elementem w pracy terapeutycznej z dzieckiem jest więc praca nad tym, co dzieje się w relacji z wychowawcą lub terapeutą i wykorzystywanie tego do lepszego poznania dziecka. Jeśli dziecko reaguje na nas złością czy lękiem, to prawdopodobnie w jego rodzinie dzieje się coś takiego, co wywołuje w nim złość, strach i co najprawdopodobniej ma związek z jego rodzicami. Osoby pracujące z dziećmi molestowanymi seksualnie wiedzą, że te dzieci bardzo często przejawiają trudne i nieprzyjemne dla dorosłych zachowania: zachowują się w sposób uwodzący, albo w sposób wulgarny zaczepiają rówieśników, albo instruują ich symulując różnego rodzaju kontakty seksualne. To jest dla dorosłych bardzo trudne. Gdybyśmy zareagowali na to represyjnie, nie dowiemy się nic. Natomiast można (i należy) traktować takie zachowania jako bardzo ważną informację o tym, że dziecko ma jakiś szczególny rodzaj doświadczeń, że przeżywa jakieś szczególne emocje. W gruncie rzeczy, choć jest to zachowanie kłopotliwe, dziecko dostarcza nam w ten sposób informacji o tym, że dzieje się z nim coś niedobrego.

Osoby, które prowadzą pracę z dziećmi, przechodzą przez szkolenie. Bardzo istotną jego częścią jest trening z zakresu komunikacji interpersonalnej, ze szczególnym zwróceniem uwagi na komunikację niewerbalną. Dzieci bardziej reagują nie na to, co mówimy, ale w jaki sposób się zachowujemy. Osoby, które pracują z dziećmi powinny być na to wrażliwe. Muszą też w relacji z dzieckiem zdawać sobie sprawę z tego, jakie mogą być jego zachowania. Na przykład: wiele osób ma nawyk głaskania po głowie każdego dziecka, które im się nawinie pod rękę. Często reakcja dziecka jest zupełnie niezgodna z intencją i oczekiwaniami takiej osoby, np. agresywne warknięcie „co mnie pani dotyka...”. Niektórzy twierdzą, że takie wchodzenie z dzieckiem w kontakt fizyczny, głaskanie go, dotykanie bez szczególnego powodu jest jedną z postaci nadużyć dziecka. Zwykle ma to wyrazić nasze ciepłe uczucia, ale dzieci mogą tego wcale nie potrzebować. Co więcej, w ich doświadczeniu mogło się utrwalić coś takiego, że jeśli dorosły się zbliża, to nie jest to sytuacja bezpieczna. Zbyt szybkie skrócenie dystansu, zbyt szybkie wejście z dzieckiem w kontakt fizyczny może nie być dla niego objawem naszej serdeczności czy sympatii, a wręcz może być zagrożeniem. Dlatego bardzo ważne w pracy z dziećmi jest nauczenie się, że dziecko należy pytać: Czy mogę usiąść obok ciebie? Czy nie będzie ci przeszkadzało, jeśli cię dotknę? Czy nie będzie ci przeszkadzało, kiedy cię poproszę, żebyś się położył, czy rozluźnił?

Dość często ludzie pracujący z dziećmi uważają, że jeśli chcą robić dobrze, to wszystko jest usprawiedliwione i nie trzeba pytać dziecka o zgodę.

Dorośli często mówią do dzieci: „połóż się, to ci będzie wygodnie”, „usiądź tak, to ci będzie dobrze” itp. Mamy pewne wyobrażenia, co dla dzieci będzie dobre, a bardzo rzadko je o to pytamy. Gdy tego nie robimy, to też w jakiś sposób ich nadużywamy. Nie chodzi tu o molestowanie seksualne, ale o to, że dość często nadużywamy dzieci w zwykłym kontakcie fizycznym, skracając go. Sporo dorosłych oprócz głaskania ma taki zwyczaj, że szczypie dziecko po policzkach. Nie wiem czy jest dziecko, które by coś takiego lubiło, ale dorośli uważają, że to w porządku, ponieważ w taki sposób okazują życzliwość i zainteresowanie. Bardzo często zdarza się też tak, że dorosły dotyka dziecko, a ono uważa, że chciał je szarpnąć czy uderzyć. Świadomość własnych sposobów komunikowania się jest, więc niezwykle ważna dla osób pracujących z dziećmi.

E. Gruszczyk- Kolczyńska: Dzieci ze specjalnymi trudnościami w uczeniu się matematyki, Warszawa 1994, str. 183-184

B. Kaja: Zarys terapii dziecka, Akademia Bydgoska im. Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2001, str. 121- 122

2



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KONTAKT Z DZIECKIEM, PEDAGOGIKA
Tworzenie warunków do wspomagania dziecka słabo widzącego i niewidomego, studia, Pedagogika
Apel Twego dziecka, PEDAGOGIKA - materiały
JAK WIDZI DZIECKO, Pedagogika
prawa dziecka, pedagogika AJD, IV rok, Pedagogika porównawcza
Tworzenie warunków do wspomagania dziecka słabo widzącego i niewidomego, uczeń słabo widzący
adaptacja dziecka, PEDAGOGIKA - materiały
Wpływ rodziny na rozwój osobowości i postaw dziecka, Pedagogika specjalna
GŁOSKOWANIE - JAK ZROZUMIEĆ I WYTŁUMACZYĆ DZIECKU, PEDAGOGIKA, ROZWÓJ DZIECKA
Konspekt Zajęć w Domu Dziecka, pedagogika opiekuńcza, Metodyka pracy opiekuńczo - wychowawczej
dojrzałość szkolan dziecka, Pedagogika
Agresja wśród wychowanków Domu dziecka, Pedagogika
O czym mowia rysunki dziecka1, Pedagogika
POJĘCIE I WARUNKI ISTNIENIA GRUP RÓWIEŚNICZYCH, PEDAGOGIKA

więcej podobnych podstron