HLP - oświecenie - opracowania lektur, 43. Franciszek Zabłocki, Sarmatyzm, AKT I.


Sarmatyzm, Franciszek Zabłocki, AKT I; oprac. Małgorzata Baran

Główna akcja Sarmatyzmu toczy się wokół kłótni dwóch rodzin szlacheckich, osiadłych w tym samym zaścianku. Przyczyną długotrwałej zawiści są zniewagi i krzywdy, jakich rodzina Guronosów doznała od rodu Żegotów: żona Żegoty zawsze zajmuje Ryksy w kościele, a Żegota bezprawnie przywłaszczył sobie kawał gruntu należący do Guronosa.

OSOBY

Marek Guronos - dumny, kłótliwy szlachcic, domator (nie bywał w świecie)

Ryksa - żona Marka Guronosa, lubiąca trunki alkoholowe

Aniela - córka Marka i Ryksy, panna grzeczna, pełna ogłady

Agatka - służąca Anieli

Jan Chrzciciel Żegota - podobnie pyszny i kłótliwy jak Guronos

Radomir - syn Żegoty, kochający Anielę (z wzajemnością)

Skarbimir - szlachcic rozsądny, należał dawniej do trybunału sądowego

Bogumiła - siostra Skarbimira, panna grzeczna, wesoła

Burzywoj - pochodzi z rodziny żony Guronosa, kłótnik, awanturnik, uczestnik zajazdów (zbrojnych napadów w celu dokonania samosądu)

Widymus - urzędnik sądowy spisujący umowy (rejent), zesłany przez podkomorzego powiatowego (urzędnika rozsądzającego sprawy graniczne w obrębie powiatu, do pomocy Skarbimirowi w pojednaniu Guronosa i Żegoty

Walenty - syn gajowego z części Guronosa, zakochany w Agatce, uważał się za mądrzejszego od innych, bo jakiś czas przebywał w Warszawie

Wojciech - sługa Radomira

Retorta - awanturnik, pijak, czasem lekarz, konował (leczący bydło, szczególnie konie)

Bartek, Matys, Sobek, Grzela - chłopi z części Guronosa

Akcja ma miejsce na wsi, którą w większości zamieszkuje szlachta.

AKT I

SCENA I

Guronos, Skarbimir

Dialog między Guronosem i Skarbimirem. Guronos (z dziadów podczaszy) zachwala swój ród i pochodzenie szlacheckie, mówi, że prędzej go „diabli wezmą” niż „da pierwszeństwo” rodowi Żegoty. Złości się o to, że każdy powinien znać swoje miejsce. Rozprawia o tym, że żona Żegoty zajmuje miejsce jego żony w kościele, a przecież każdy powinien zająć to miejsce, które jest mu przypisane - tak jak prosty ksiądz nie podsiada kanonika (podsiąść kogoś oznacza usiąść wyżej, niż się komuś należy).

Skarbimir próbuje się wypowiedzieć, lecz nie jest w stanie przerwać Guronosowi. Ten ostatni rozważa w czym tkwi śwetność domów - jego zdaniem w sięgającej głęboko wstecz historii rodzinnej i tradycji. Dowodem tego są metryki, herbarze, grobowce. Nagrobki Guronosów znajdują się w niejednym kościele, ich ród jest bardzo sławny. Skarbimir przyznaje rację Guronosowi, nie zamierza podważać świetności jego rodu, lecz twierdzi, że nie ma w tym żadnej przeszkody do zgody między Guronosem i Żegotą. Guronos twierdzi jednak, że kto dowiedzie swojego świetniejszego pochodzenia, stanie wyżej w hierarchii, uważa, że jedynym sposobem na rozstrzygnięcie sporu jest udowodnienie, która rodzina jest lepsza. Dodaje, że jego rodzina jest wielka, ma znamienitą wojenną przeszłość, i co rzadko spotykane zarówno po matce, jak i po ojcu. Opowiada, że jego przodkowie pobili Turków, poległo wtedy trzystu Guronosów. Ocalał Bartłomiej, który ożenił się z Dobrosławą-Gertrudą-Jadwigą-Brygitą herbu Koziej Głowy. Wymienia ich potomków.

Skarbimir przerywa mu tylko krótkimi wtrąceniami, że słyszał już tę historię, jest znudzony. Uważa, że dobre pochodzenie to zacna rzecz, lecz Guronos przechwalając się tym, szczególnie kiedy wszystkich dotyka nędza, robi z siebie pośmiewisko. Guronos upiera się, że najważniejsze są grobowce i pomniki. Skarbimir uważa, że należy się kierować rozumem, bo inaczej przez wojnę sąsiadów może ucierpieć cały powiat. Z małej iskry może powstać ogromny pożar. Nie przystoi, aby ród, którego przodkowie byli wzięci przez tatarów do niewoli, taki sam los gotował swoim rodakom, mieszkańcom powiatu. Guronos odpowiada, ze nie chciałby niczyjej krwi. Uważa, że na Żegotę jest tylko jeden sposób - „mieć się skromniej”, a jak to nie pomoże, to szablą trzeba mu przypomnieć obyczaje i nauczyć rozumu. Skarbimir radzi Guronosowi, żeby się tak nie denerwował i zasmucał, jest podkomorzy, który może pomóc rozwiązać spór. Guronos zastanawia się, czy podkomorzy oznacza tyle samo, co burmistrz w mieście. Skarbimir mówi mu, że tutejszy podkomorzy nie rozkazuje ludziom, a raczej rządzi życzliwie, opiekuje się jak starszy brat młodszymi. Zdradza też, że podkomorzy pisał do niego dwa razy, by spróbował pogodzić Guronosa i Żegotę, bo o ich sporze wiedzą już w stolicy i są zgorszeni.

Guronos pyta, czy ma płakać i uniżać się, gdy ktoś go krzywdzi. Skarbimir mówi mu, że kłótnia o błahą sprawę (fraszkę) jest brakiem honoru. Guronos uważa, że postawa Skarbimira i jego grzeczność jest typowa dla Sarmaty, który tylko pięknie rozprawia i pisze, a nie potrafi władać szablą.

SCENA II

Guronos, Skarbimir, Walenty

Do rozmowy włącza się Walenty. Mówi, że wszyscy ludzie są sobie równi „po ojcu Adamie”, wstydem jest więc wywyższanie się i nadymanie honorem. Gorszy jest ten, kto bierze cudze, niż kto orze swoje. Guronos pyta Walentego dlaczego jest w złym humorze. On odpowiada, że nie ma szabli, lecz kłonicę - drąg, na którym opierają się drabiny lub półkoszki wozu. Guronos porównuje jego złość do jaszczurki. Walenty odpowiada, że panna Jaga - chrzestna córka Guronosa, którą nazywa pocztowcem - prostym żołnierzem i „draganem w kornecie” - wysokim kawalerzystą w czepku - biła go kijem po grzbiecie. Za urwanie kwiatka w ich ogrodzie, kiedy Agata poprosiła go o zebranie kwiatków na wianek. Walenty mówi, że Agatka jest jego kochanką i Guronos będzie musiał wyprawić im wesele. Opowiada jak zerwał kwiat - przeskoczył do ogrodu przez parkan. Życzy Jadze wielu nieszczęść za to, co mu zrobiła. Balsamem na jego rany będzie uroda Agatki - oczy, twarz, nogi, ręce. Nazywa się szczęśliwym i wybiega.

SCENA III

Guronos, Skarbimir

Guronos stwierdza, że Walenty bredzi, jakby miał gorączkę i że musi go wreszcie ożenić, bo inaczej oszaleje. Agatę uważa za „dziarską” i „hożą”, a Walentego nazywa głupcem.

Wraca znów do tematu sporu, mówi, że na pewno nie wyciągnie pierwszy ręki do zgody. Uważa, że ogrody - Nosów i Gura - już z nazwy mu się należą. Twierdzi, że ma dokumenty, a Żegota odebrał mu ziemię bezprawnie. Wymienia, jakie ziemie były jego i zarzeka się, że będzie grodził swój teren, a później będą walczyć „za łby czy za barki”, na pistolety, strzelby.

Skarbimir sugeruje, że lepiej byłoby rozwiązać spór zgodą. Guronos twierdzi, że wolałby mieć do czynienia z diabłem niż z prawnikami, bo to krętacze - przerobią jego interes, a gdy dojdą do tego kobiece intrygi to tak jakby wpadł w ręce diabła. Uważa, że procesy trwają za długo, wykrzykuje „niech wszyscy kaci porwą prawo”. Domaga się zwrócenia łąk i pól oraz by przed jego żoną czuto należny jej respekt.

Według Skarbimira to dzikie żądanie, czym Guronos czuje się urażony. Pozostaje przy swoim - nie daruje Żegocie także tego, że połapał jego konie i jak kupiec poodcinał im grzywy albo ogony. Prosi Skarbimira, by nie namawiał go więcej do zgody, bo traci już spokój i cierpliwość.

SCENA IV

Skarbimir

Skarbimir nazywa szlachtę osiadłą na wsi hordą tatarską. Chcą tylko walczyć szablą. Są gorsi od dziczy, Tatarów i Kozaków, głupi i uparci. Prosi Boga, by nie karał go, ale uważa, ze ziemianie to diabły z piekła, a nie plemię ludzkie. Mają gniew w sercach i płytkie rozumy, mało szlachetności, a dużo dumy.

SCENA V

Skarbimir, Radomir, Wojciech

Radomir pyta Skarbimira czy jest sam, ten odpowiada, że przyszedł w gościnę i natknął się na Guronosa - żmiję, gadzinę. Chciał dowiedzieć się czegoś o przyczynie sporu między nim i ojcem Radomira. Jednak Guronosowi nie da się niczego wytłumaczyć, jest uparty i groźny - wciąż mówi o broni, nie chce słyszeć o innym rozwiązaniu sporu. Skarbimir mówi, że prosił go, ale wszystko na darmo, trzeba czekać aż się przesili głupota Guronosa. Skarbimir ucieszy się, gdy ujrzy lub przyspieszy ten moment.

SCENA VI

Radomir, Wojciech

Radomir zwraca uwagę na to, że Wojciech nic nie mówi. Ten odpowiada, że nie ma co mówić, skoro Radomir nie działa jak dawniej roztropnie, lecz popada w głupstwo - chodzi mu o to, w kim kocha się Radomir. Przypomina mu, że znał wiele pięknych kobiet w stolicy, a jednak porzucił je i zakochał się na wsi, w prostaczce, nie popiera tego.

Radomir odpowiada, że Wojciech sądzi z pozoru, bo uroda, cnota i piękno traci swe znamiona, gdy jest przeniesiona z małego na wielki świat. Radomir żył w wielkim świecie i widział jego nieprawość, oszustwa, podstępy, intrygi. Cieszy się, ze to widział, ale nie nauczył się tego. Wojciech pyta go, czy kobiety są takie same w wielkim świecie. Radomir zastanawia się czy powinien je chwalić czy też zganić. Opisuje je - mają zarówno wady i zalety: ogładę, świadomość etykiety, potrafią się przymilić, zniewolić, oszukać. Tym różnią się od Anieli. Wojciech odpowiada, że „Mniejsza to, że wieśniaczka, nuż dobra, lecz cielę.”

Radomir zachwala łagodność, niewinność, słodycz oczu Anieli, jej szczerość, dobre serce. Według Wojciecha wszystkie kobiety takie są, gdy zwodzą, lecz Radomir upiera się, że jej wierzy.

Wojciech zwraca uwagę na spór między ich rodzicami. Pyta jak to pogodzić. Radomir nie wierzy, że zły duch niezgody mógłby ostudzić płomienie miłości. Mówi, ze zależy mu na szczęściu Anieli, przysięga na niebo, na piękna Anielę i na szlachetne serce, które go z nią łączy. Wojciech wierzy mu bez przysięgania na niebo i Anielę, pyta kiedy ostatnio się widzieli. Radomir odpowiada, że często się widują. Wojciech pyta, co będzie, kiedy dowie się o tym Guronos. Życzy Radomirowi, by miał serce lwa bez trwogi lub nogi zająca przy schadzkach, bo nie Guronos nie będzie go oszczędzał. Takie są wiejskie zwyczaje, o których Radomir nie wie, bo żył w mieście. Mówi, że na szczęście jest jeszcze Skarbimir, który jest Aniołem Stróżem Opatrzności. Gdyby nie on, Żegota i Guronos cały czas by się rąbali, są uparci i uprzedzeni.

SCENA VII

Radomir, Wojciech, Agatka

Radomir pyta Agatkę jak miewa się piękna Aniela, dziewczyna odpowiada, że zrobiła się melancholijna i smutna. Agata niesie od niej nowinę: będzie czekała na niego w ogrodzie za godzinę, do którego musi się zakraść. Dziewczyna zapewnia, że to ona namawia Anielę do zakradania się do ogrodu, za co Radomir jest jej wdzięczny i wręcza jej pieniądze.

SCENA VIII

Radomir, Wojciech, Agatka, Walenty

Walenty pyta z zazdrością, dlaczego Radomir daje Agatce pieniądze na oczach przechodzących. Radomir natomiast pyta Agatę, kim jest Walenty. Walenty kłótliwie zwraca się do Agatki, że lepszym miejscem rozpusty byłyby chrusty, gdzie nikt by tego nie dostrzegł. Radomir wygania Walentego, nazywa go głupcem. Ten buntuje się i mówi, że byłby głupcem, gdyby odszedł. Wojciech popycha Walentego, nazywa go chamem.

Walenty czuje się urażony. Agatka mówi mu, ze powinien się strzec. Ten odpowiada, że to ona powinna się strzec. Wojciech mówi mu, że nie ma im zachodzić drogi, bo inaczej się rozgniewa. Nazywa go łyczakiem, czyli mieszczuchem. Walenty im grozi, podnosząc kij, a Wojciech go uderza i mówi, że to za buzię, język i pogróżki. Prawie dochodzi do rękoczynów, ale Agatka zasłania Walentego i prosi, aby Wojciech mu wybaczył. Walentemu każe zejść z oczu. Walenty grozi zemstą, gdy odchodzi, nazywa ich prostakami, zbójcami i drabami.

SCENA IX

Radomir, Agatka, Wojciech

Radomir dopytuje się, kim był ten człowiek - nazywa go pozbawionym rozumu. Agatka wyjaśnia, że jest synem majętnych wieśniaków z tej samej wsi i że ma się z nim pobrać. Radomir prosi ją o wybaczenie. Agatka mówi, że Walenty powinien wiedzieć, że i głupich się bije. Choć bywał w świecie, to i tak jest jeszcze głupi, chociaż od wielu mądrzejszy.

Wojciech twierdzi, że gdy Agatka za niego wyjdzie, Walenty do końca zgłupieje. W tej chwili Agatka zauważa, że nadchodzi Burzywoj - siostrzeniec jej pani i nakazuje im się oddalić, żeby ich nie zauważył. Przypomina Radomirowi o spotkaniu z Anielą w ogrodzie.

SCENA X

Agatka, Burzywoj

Agatka mówi, że kłótnia w ich wsi to prawdziwa plaga z niebios, hołota ciśnie się do nich „ jak dym w kąty się ciśnie, nim uderzy słota”. Burzywoj pyta ją jak się ma, wypytuje o wujaszka i cioteczkę. Agatka odpowiada, że są zdrowi, choć lekarz ciotki twierdzi, że ma ona tasiemca, a ona dużo je i jeszcze więcej pije. Burzywoj mówi, że sam ma chory żołądek i gdyby nie wzmacniał się różnymi napojami, nie byłby taki wesoły, ale leżałby na cmentarzu. Pyta o Anielę.

Agata mówi, że wszyscy są u nich zdrowi i „spaśli jak wieprze”. Burzywoj pyta, kim jest ta hołota. Agata odpowiada, że mają oni groźne miny, pasy pod brzuchem, kozackie czupryny, szable długie, pistolety, krótkie strzelby. Nie wie, skąd się oni zjawiają. Burzywoj uważa, że wszystkich ściąga tu interes jego wuja, majątek. Są to przyjaciele, którym zależy tylko na pieniądzach. Agata mówi, że potrafią tylko straszyć i gadać jak przekupki, a to nie przystoi szlachcicom. Burzywoj zwraca jej uwagę, że nie wie na czym polega honor szlachcica. Ta odpowiada, że w ich domu najlepiej ten honor zna piwnica i kuchnia - cały czas panuje rozgardiasz, kłótnie, wszystko kończy się hałasem.

Agata podkreśla, że kraj jest pełen burd i junaków, których męstwo zaczyna i kończy się na tym, że wietrzą nosem, gdzie gęsty dym kurzy się z komina, gdzie można zjeść husarską pieczeń czy bigos. Pełno jest nieproszonych gości, którzy są jak szarańcza. Żegota drwi z nich, a za każdym razem, gdy przybywają goście ubywa im bydła, zapasów, gorzałki, piwa.

Burzywoj pyta Agatę, czy chce, aby męstwo nie było nagradzane. Mówi, że pójdą ginąć, tracić krew dla wuja. Agatka twierdzi, ze zwycięstwo junaków polega na tym, że niszczą dom. Gdy się napiją, jeden leży pod ławą, drugi wyje w piwnicy, inny wzywa przeciwników na pojedynek przez sen, kolejny zrywa się, bo myśli, że ktoś na nich najeżdża. Agata mówi, że wszyscy powiadają, że przyczyną sporu jest Burzywoj, który drażni Grubonosa i dodaje mu pychy i próżności. Burzywoj przyznaje jej rację i tłumaczy się, że chce nauczyć głupich rozumu.

SCENA XI

Burzywoj, Agatka, Walenty, Bartek, Grzela, Sobek, Matys

Bartek, Matys, Sobek i Walenty chwytają od tyłu Burzywoja i zakładają mu worek na głowę, biją go, nazywają pogańskim synem. Burzywoj woła szlachtę na pomoc, chce chwycić szablę, lecz zauważa to Walenty, Maciek wyrywa szablę. Burzywoj wyrywa im się i ucieka. Próbują go złapać, lecz nie udaje im się go dogonić. Agatka jest przestraszona i zdziwiona.

Mężczyźni mówią, że i tak dopadną Burzywoja, że już i tak go dużo bili. Agatka pyta Walentego, czy stracił rozum. On potwierdza, dziewczyna nazywa go wariatem, a on ją wariatką, zalotnicą, porywa się na nią. Bartek go łapie i mówi, ze nie można bić dziewczyny. Walenty odpowiada, że wierzy w przysłowie: „Nie będziesz bić kobiety, siądzie ci na głowie.” Dziękuje chłopom za pomoc i mówi, że mogą się poczęstować gorzałką, miodem i piwem. Stwierdza, ze powinni się trzymać wszyscy razem.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 44. Franciszek Zabłocki, Sarmatyzm akt. II, oprac
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 4. Franciszek Ksawery Dmochowski, Sztuka rymotwórcza, Pieśni
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 30. Jan Potocki, Rękopis znaleziony w Saragossie. DZIEŃ 43, 4
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 24. Potocki, Saragossa, dni 1-5.
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 1.W. Bogusławski, Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale. Od
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 19. Ignacy Krasicki, Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki -PR
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 33. Julian Ursyn Niemcewicz, Powrót posła (Przedmowa, Do czyt
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 21. Adam Naruszewicz - Liryki wybrane, Adam Naruszewicz &bdqu
HLP - oświecenie - opracowania lektur, B. Szostak, Rękopis znaleziony w Saragossie (dni 24-28).
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 28. Jan Potocki, Rękopis znaleziony w Saragossie, dni 29, 30,
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 15, Myszeidos - wstęp, oprac. A. Walczak, Myszeidos pieśni X,
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 11. Ignacy Krasicki, Wybór liryków, oprac. S. Graciotti, Wroc
HLP - oświecenie - opracowania lektur, 8. Jakub Jasiński, Poezje wybrane, oprac. Natalia Oleksiak
Franciszek Zabłocki, Sarmatyzm, Akt IV, oprac Julia Tomkiel
15. POEZJA ŚWIECKA XV w., HLP (staropolska i oświecenie), opracowania lektur, średniowiecze

więcej podobnych podstron