W bardzo odmiennej sytuacji znajdują się osoby rozwiedzione, które powtórnie ożeniły się lub wyszły za mąż. „Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa" (KKK 2384). Słowa Ewangelii są kategoryczne: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo" (Mk 10,11-12). Zasada ta była widoczna zawsze w doktrynie i praktyce Kościoła.
Czy mogłaby wszakże istnieć jakaś przyczyna, która usprawiedliwiałaby te sytuację, a co za tym idzie ci, którzy znajdują się w owej nieprawidłowej sytuacji mogliby być dopuszczeni do sakramentów, w niektórych tylko przypadkach i wyjątkowo? Problem ten staje dlatego, że liczni są ci, którzy - być może z powodu braku formacji - po zawarciu drugiego małżeństwa cywilnego decydują się na ponowne rozpoczęcie życia chrześcijańskiego i proszą o sakramenty. A niekiedy również dlatego, że to duszpasterze proponuj ą takie niespójne z doktryną Kościoła rozwiązania.
Duszpasterze, jako kontynuatorzy misji Kościoła, ustanowionego dla doprowadzenia wszystkich do zbawienia, nie mogą oczywiście „pozostawić swemu losowi tych, którzy - już połączeni sakramentalną więzią małżeńską - próbowali zawrzeć nowe małżeństwo" (FC 84). Przeciwnie, nie powinni szczędzić wysiłków i mają używać wszystkich koniecznych środków. Świadomi, że wypełniają poważny obowiązek, niestrudzenie będą się starać o oddanie do ich dyspozycji środków zbawienia. Pierwszym spośród nich jest w tym przypadku niewątpliwie wypełnienie prawa Chrystusowego co do nierozerwalności. Z osobami rozwiedzionymi, które zawarły nowe związki, nie mogą postępować tak, jak gdyby nie znajdowały się one w sytuacji poważnego nieuporządkowania moralnego.
W każdym razie ze względu na miłość do prawdy i duszpasterskie miłosierdzie -a tylko takie działanie będzie mogło być skuteczne - konieczne będzie rozróżnienie wielorakich sytuacji. Nie wszystkie są sobie równe, ani obiektywnie, ani subiektywnie. Mogą wystąpić cztery możliwości: a) ci, „którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni"; b) ci, „którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo"; c) ci, „którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci"; d) ci, którzy są „w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne" (FC 84).
Kościół otwiera się na wszystkie możliwe sytuacje pod warunkiem, że nie sprzeciwiają się doktrynie o nierozerwalności i o owocnym przyjmowaniu sakramentów. „Postępując w ten sposób, Kościół wyznaje swoją wierność Chrystusowi i Jego prawdzie; jednocześnie kieruje się uczuciem macierzyńskim wobec swoich dzieci, zwłaszcza tych, które zostały opuszczone bez ich winy przez prawowitego współmałżonka" (FC 84).
Aby być dopuszczonym do sakramentu pokuty - zważywszy, że konieczny do tego jest żal za grzechy i postanowienie unikania ich (na ile to możliwe) - osoby rozwiedzione, gdy już wyrażą skruchę, powinny być gotowe prowadzić taki styl życia, który nie sprzeciwia się nierozerwalności małżeństwa. Ponadto konieczne będzie, aby -gdy istnieją poważne powody uniemożliwiające rozstanie wymagane przez zasadę nierozerwalności - osoby te przyjęły zobowiązanie życia w całkowitej wstrzemięźliwości, jak brat i siostra. Nie mogą też być dopuszczane do przyjmowania Eucharystii, ponieważ „ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają (...) więzi miłości między Chrystusem i Kościołem", a ponadto „dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa" (FC 84). „Wierny, który żyje stale w sposób małżeński (morę uxorio) z osobą, która nie jest prawowitą małżonką albo prawowitym mężem, nie może przystępować do Komunii św. Jeśli zaś sądzi on, że jest to możliwe, ze względu na ciężkość materii i na to, czego wymaga dobro duchowe osoby (cf. l Kor 11,27-29) oraz dobro wspólne Kościoła, pasterze i spowiednicy muszą pouczyć go, że taki sąd sumienia jawnie sprzeciwia się nauczaniu Kościoła (cf. KPK 978). Powinni także przypominać tę naukę w nauczaniu wszystkich wiernych im powierzonych".
KNW( Kongregacja Nauki Wiary), List do Biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii świętej przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach z 14IX 1994, n. 6, w: W trosce o pełnią wiary
Z tego samego powodu powinno się unikać „dokonania na rzecz rozwiedzionych, zawierających nowe małżeństwo, jakiegokolwiek aktu kościelnego czy jakiejś ceremonii" (FC 84).
Kościół ich nie odrzuca. To oni sami przez swą obiektywną sytuację wzbraniają sobie dostępu do sakramentów. Tak czy inaczej, zarówno pasterze, jak i wspólnota wiernych winni pomagać rozwiedzionym, „dbając z gorliwą miłością, by nie uważali się oni za odłączonych od Kościoła". Co więcej, „nie można zaprzeczyć, że osoby te mogą przyjmować, jeśli taki jest ich przypadek, sakrament pokuty, a następnie Komunii eucharystycznej, kiedy szczerym sercem przyjmują taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa, to znaczy, kiedy mężczyzna i kobieta nie mogą spełnić obowiązku rozstania się, ale zobowiązują się do życia w pełnej wstrzemięźliwości, powstrzymując się od aktów właściwych wyłącznie małżonkom, a jednocześnie nie ma miejsca zgorszenie"1.
Jan Paweł II, Przemówienie na zamknięcie obrad Synodu Biskupów, „Nikt nie może realizować miłości inaczej niż w prawdzie" 25X1980, n. 7, w: Jan Paweł II, Nauczanie papieskie, III, 2, 519. Kongregacja Nauki Wiary w cytowanym przed chwilą Liście (n. 6), uściśla: „Nie oznacza to jednak, że Kościołowi nie leży na sercu sytuacja tych wiernych, którzy nie są bynajmniej wyłączeni z komunii eklezjalnej. Stara się on zapewnić im opiekę duszpasterską i zaprasza ich do uczestnictwa w życiu Kościoła, w takim stopniu, w jakim pozwalają na to przepisy prawa Bożego, od których Kościół nie ma Prawa dyspensowania (KKK 1640). Z drugiej strony konieczne jest pouczenie zainteresowanych W1ernych, że ich udział w życiu Kościoła nie ogranicza się wyłącznie do kwestii przyjmowania Eucharystii. Należy pomagać wiernym w głębszym zrozumieniu wartości udziału w eucharystycznej ofierze Chrystusa, komunii duchowej, modlitwy, medytacji słowa Bożego, dzieł miłosierdzia i sprawiedliwości (FC 84)".
Możliwość ta nie stanowi żadnego wyjątku od doktryny o nierozerwalności małżeństwa ani od wymagań towarzyszących przyjmowaniu sakramentów pokuty i Eucharystii. Otóż zachodzi pewna zmiana w okolicznościach, które uniemożliwiały owo przyjęcie. Osoby te uznają, że ich drugie małżeństwo nie jest małżeństwem i czynią wszystko, co w danej chwili jest możliwe, by wieść życie zgodne z zasadą nierozerwalności.
Istnieją cztery warunki, których łączne wypełnienie pozwala rozwiedzionym, żyjącym w nowych związkach, na nowo przystąpić do sakramentów: a) prowadzenie życia, które nie pozostaje w sprzeczności z doktryną o nierozerwalności; b) szczere zobowiązanie do życia w pełnej wstrzemięźliwości; c) niemożność wypełnienia obowiązku rozstania się; d) niezaistnienie zgorszenia, to znaczy sytuacja, w której inni wierni nie zostaną skłonieni do myślenia, że Kościół w praktyce rezygnuje z fundamentalnych postulatów swej wiary i moralności. Jest oczywiste, że wypełnienie tego ostatniego warunku okazuje się bardzo trudne w małych wspólnotach, w których sytuacja nieprawidłowa jest dobrze wszystkim znana.
Co do tak zwanego „przypadku dobrej wiary" - to znaczy przypadku osób, które po zawarciu małżeństwa kanonicznego są moralnie pewne, że było ono nieważne, choć nie jest możliwe udowodnienie tego na zewnątrz - obowiązująca dyscyplina stwierdza, iż osoby takie nie mogą zawrzeć nowego małżeństwa kanonicznego, a jeśli zawierają małżeństwo cywilne, nie mogą przyjmować sakramentów. Jest to wyraźne wymaganie dobra wspólnego. Przy założeniu hipotezy przeciwnej, małżeństwo zostałoby zredukowane do sprawy czysto prywatnej.
Katolicy połączeni tylko małżeństwem cywilnym
Precedensów tak zwanego małżeństwa cywilnego należy szukać w XVI wieku kiedy zaczęły się szerzyć nauki reformacji protestanckiej. Teza, że małżeństwo jest „sprawą czysto świecką" implikuje jednocześnie twierdzenie, że jego regulacja przysługuje wyłącznie władzy cywilnej. Doktryny te zaczynają szybko ogarniać kraje katolickie. I tak, również w XVI w., we Francji, władza cywilna okazuje się przeciwna kompetencji Kościoła co do małżeństwa i broni opinii, że państwu przystoi regulowanie kwestii takich, jak ustanawianie przeszkód, określanie warunków ważności celebracji etc. Teorie te rozlewają się na inne kraje, jak Austria, Italia... Mówi się, że ustanawianie i dyspensowanie od przeszkód jest powinnością władzy świeckiej; Kościół zaś może ją sprawować jedynie z upoważnienia państwa. Kolejnym krokiem jest narzucenie małżeństwa świeckiego. Dzieje się tak we Francji, a dokonane zostaje przez Konstytuantę z 1792 r., która stwierdziła, że małżeństwo cywilne jest jedyną wymaganą formą. Ceremonia religijna nie jest zakazana, ale nie przyznaje się jej jakiegokolwiek skutku prawnego. Od tamtej chwili małżeństwo cywilne rozciąga się praktycznie na wszystkie państwowe uporządkowania prawne.
Małżeństwo cywilne pojawia się w kontekście społecznym otwarcie wrogim w stosunku do Kościoła. Obecnie jednak, przynajmniej w znacznej części państw, znikła owa wrogość w stosunkach z Kościołem. Z drugiej strony należy uznać, że państwo jest kompetentne w dziedzinie legislacji związanej z małżeństwem, w ramach wymagań dobra wspólnego. Czy kompetencja ta sięga aż po narzucanie czy wymaganie od katolików tak zwanego małżeństwa cywilnego? I jaka jest moralność owego po prostu cywilnego małżeństwa? Jak ma postępować katolik, który - chcąc postępować w sposób spójny - zaproszony jest do uczestnictwa w takiej uroczystości?
Jeżeli w jakimś określonym kraju istnieje obowiązkowe małżeństwo cywilne, katolicy mogą (i powinni) respektować tę formalność. Jednak ta ostatnia nigdy nie może polegać na realizowaniu tego, co rozumie się jako „małżeństwo cywilne".
W związku z katolikami połączonymi tego typu związkiem należy zauważyć, że: a) „sytuacji tych ludzi nie można stawiać na równi z sytuacją tych, którzy współżyją bez żadnego związku" (FC 82) - taką formą zjednoczenia objawiają, że żyją w pewnym publicznym i stabilnym zaangażowaniu, „chociaż często decyzji tej nie jest obca perspektywa ewentualnego rozwodu"; b) mimo wszystko sytuacja ta nie jest możliwa do zaakceptowania przez Kościół, ponieważ zawiera głęboka niespójność z wiarą chrześcijańską. Osoby żyjące w ten sposób nie będą mogły być dopuszczane do sakramentów. Rozwiązanie spójne z wiarą chrześcijańską starać się będzie ukazać im błędność ich postępowania, a w konsekwencji potrzebę „uregulowania sytuacji wedle zasad chrześcijańskich" (FC 82). W gruncie rzeczy - potrzebę małżeństwa kanonicznego lub rozstania się.
Może się zdarzyć, że osoby połączone związkiem cywilnym rozstaną się i będą prosić o małżeństwo kanoniczne z osobą trzecią. Z pewnością są one w oczach Kościoła wolne do zawarcia związku małżeńskiego. (Małżeństwo cywilne katolików nie jest ważne, a zatem nie jest początkiem węzła małżeńskiego). W takich przypadkach należy jednak postępować z wielką ostrożnością, by nie sprzyjać szerzeniu się „doświadczeń małżeńskich" czy „małżeństw na próbę". Mogłoby się faktycznie zdarzyć, że na tej drodze małżeństwo cywilne zaczęłoby być uważane za jakieś „małżeństwo na próbę" przed małżeństwem kanonicznym. Niektóre Konferencje Episkopatów proszą, aby przynajmniej uzyskiwano uprzednio rozwód cywilny dla małżeństwa cywilnego. Ponadto konieczne będzie również sprostanie zobowiązaniom sprawiedliwości, które mogły zostać zaciągnięte w związku z poprzednią sytuacją małżeństwa cywilnego.
- Uczestnictwo w małżeństwach cywilnych. Łatwo przekonać się o mnożeniu się małżeństw tylko cywilnych, zawieranych przez osoby rozwiedzione lub nie. Dlatego przed chrześcijanami, którzy chcą prowadzić życie zgodne z Ewangelią, staje moralny problem godziwości uczestniczenia w tego typu ceremonii. W sposób szczególnie żywy dotyczy on tych dobrych chrześcijan, których łączy specjalna więź rodzinna lub przyjacielska etc. z osobami mającymi zawrzeć związek cywilny.
Nigdy nie należy zapominać fundamentalnej prawdy, że życie zgodne z wiarą chrześcijańską nie zawsze okazuje się łatwe. Codzienne branie na siebie krzyża stanowi integralną część naśladowania Chrystusa, a taka postawa może sprawić, że nie znajdziemy u innych zrozumienia. Świętość, do której chrześcijanin jest wezwany przez swój chrzest, wymaga niejednokrotnie pójścia pod prąd, nie poddawania się wartościom „światowym"... Tak było zawsze, od początku chrześcijaństwa.
W każdym razie w większości przypadków będzie można usprawiedliwić nieobecność na ślubie cywilnym. Będzie można pokazać, że nie uczestniczenie takie nie zakłada odrzucenia czy zerwania osobistej relacji. Jest po prostu wyrazem zgodności z własnym sumieniem. Chodzi o respektowanie własnej wolności i przekonań religijnych, podobnie jak tamte osoby respektuj ą s woj e.
Może się jednak zdarzyć, że pojawi się odpowiedni powód, by w takim małżeństwie uczestniczyć. Idzie wówczas o pewne materialne współdziałanie, które pod określonymi warunkami może być godziwe. Warunki te są w skrócie następujące: a) absolutne odrzucenie tego typu małżeństwa poprzez okazanie, że uczestnictwo w nim nie oznacza w żadnym przypadku przyzwolenia; b) uniknięcie zgorszenia, jakie omawiane uczestnictwo może wywołać u innych osób - nie tylko osób prostych i bez wykształcenia - które mogłyby mniemać, że poprzez uczestnictwo małżeństwa te zyskują naszą aprobatę; c) dołożenie starań, aby uczestnictwo nie przemieniło się w okazję do grzechu, co nastąpiłoby, gdyby taka cywilna tylko ceremonia zaczęła być postrzegana jako rzecz godna akceptacji i dobra.
Kluczowym punktem - przy założeniu tych warunków - jest ocena odpowiedniości przyczyny, która powinna być poważniejsza, kiedy większe jest niebezpieczeństwo zgorszenia - ze względu na społeczne znaczenie osób, liczbę tych, którzy mogą go doświadczyć etc.; kiedy większe jest gorszące oddziaływanie-kiedy większe jest niebezpieczeństwo zaakceptowania sytuacji, w której się współuczestniczy etc. Trzeba również będzie dokonać oceny pozytywnych konsekwencji, którą mogą z takiego uczestnictwa wyniknąć, jak na przykład utrzymanie relacji przyjaźni, która może pomóc w skłonieniu do refleksji osoby, które pobierają się w ten sposób...
Tak czy inaczej należy mieć zawsze przed oczami prawdę, która będzie wielkim pocieszeniem w chwilach trudności i niezrozumienia - gdyby takie wystąpiły - że chrześcijanin postępujący wytrwale w zgodzie z wiarą broni praw Boga, nie zaś własnych interesów.
2. TAK ZWANE „MAŁŻEŃSTWA NA PRÓBĘ".
Wyrażenie związek (albo małżeństwo) na próbą opisuje taki związek między mężczyzną a kobietą, który implikuje - jak w wolnych związkach - intymność seksualną; odróżnia się jednak od tych ostatnich tym, że powstaje z zamiarem zawarcia małżeństwa. Z moralnego punktu widzenia jest równie ciężkim przewinieniem. Niesie z sobą te same konsekwencje. „Bez względu na powagę tego zamiaru ci, którzy podejmuj ą przedmałżeńskie stosunki płciowe, «nie są w stanie zabezpieczyć szczerości i wierności relacji międzyosobowej mężczyzny i kobiety, a zwłaszcza nie mogą ustrzec tego związku przed niestałością pożądania i samowoli (KNW, DekL. Persona humana, 7). Zjednoczenie cielesne jest moralnie godziwe jedynie wtedy, gdy wytworzyła się ostateczna wspólnota życia między mężczyzną a kobietą. Miłość ludzka nie toleruje «próby». Domaga się całkowitego i ostatecznego wzajemnego daru z siebie (cf. FC 80)" (KKK2391).
Osoby znajdujące się w podobnych okolicznościach powinny nade wszystko uregulować najpierw swą sytuację. Mają po temu dwie możliwości: małżeństwo kanoniczne albo rozstanie się. Pragnienie przyjęcia Eucharystii wymagałoby ponadto skorzystania z sakramentu pojednania.
„Pierwszą nieprawidłową sytuację stwarza tak zwane «małżeństwo na próbę», które wielu ludzi chciałoby dzisiaj usprawiedliwić, przypisując mu pewne zalety. Już sam rozum ludzki podsuwa niemożliwość jego akceptacji, wykazując, jak mało jest przekonywujące «eksperymentowanie» na osobach ludzkich, których godność wymaga, aby były zawsze i wyłącznie celem miłości obdarowania, bez jakichkolwiek ograniczeń czy innych okoliczności. Ze swej strony Kościół, ze względu na ostateczne, pierwotne, wypływające z wiary zasady, nie może dopuścić do takiego rodzaju związków. Z jednej strony bowiem, && ciała we współżyciu fizycznym jest realnym symbolem głębokiego oddania się całej osoby: oddanie takie nie może w obecnym stanie człowieka urzeczywistnić się w całej swej prawdzie bez współdziałania miłości z «caritas» daną przez Jezusa Chrystusa. Z drugiej strony, małżeństwo dwojga ochrzczonych jest realnym symbolem zjednoczenia Chrystusa z Kościołem, zjednoczenia nie czasowego czy «na próbę», ale wiernego na całą wieczność; pomiędzy dwojgiem ochrzczonych nie może więc istnieć inne małżeństwo, aniżeli nierozerwalne" (FC 80).
Rzeczywiste wolne związki
Aby skutecznie pomóc osobom związanym w ten sposób, konieczne jest dobre rozeznanie sytuacji i przyczyn, które do nich doprowadziły. A te mogą być bardzo różne: brak formacji, niedostatek ekonomiczny, hedonizm, źle rozumiana wolność etc. Jedynie w ten sposób możliwe będzie zrozumienie konkretnych osób i zaproponowanie im prawdy w sposób atrakcyjny.
Określenie wolny związek odnosi się do związku - implikującego intymność seksualną - między mężczyzną a kobietą, bez żadnego publicznie uznanego węzła instytucjonalnego, ani cywilnego, ani religijnego. Odnosi się ono „do różnych sytuacji, takich jak: konkubinat, odmowa małżeństwa jako takiego, niezdolność do podjęcia trwałych i ostatecznych zobowiązań (FC 81). Wszystkie te sytuacje znieważaj ą godność małżeństwa; niszczą samo pojęcie rodziny; osłabiają znaczenie wierności. Są one sprzeczne z prawem moralnym. Akt płciowy powinien mieć miejsce wyłącznie w małżeństwie; poza nim stanowi zawsze grzech ciężki i wyklucza z Komunii sakramentalnej" (KKK 2390).
Ten typ związków - podkreśla Familiaris consortio - niesie z sobą poważne konsekwencje religijne i moralne: na przykład utratę poczucia religijnego, pozbawienie łaski sakramentu, ciężkie zgorszenie etc. Poważne są również jego konsekwencje społeczne: na przykład zniszczenie koncepcji rodziny, stępienie poczucia wierności, możliwe urazy u dzieci, afirmacja egoizmu etc. Oczywiste jest, że póki ktoś trwa w takim związku, nie może przystępować do sakramentów. Jak powiedzieliśmy przy okazji „małżeństw na próbę", osoba taka dysponuje tylko dwoma opcjami: rozstanie lub uregulowanie swej sytuacji przez zawarcie małżeństwa.
Rodzice winni wyraźnie dać do zrozumienia swym dzieciom, że negatywnie oceniają taki związek, jeśli któreś z nich się nań zdecyduje i nie zawrze małżeństwa. Jest to ważny obowiązek i pod żadnym pozorem nie wolno usprawiedliwiać podobnej sytuacji. Ale jednocześnie działać trzeba z ową roztropnością, która pozwoli zachować jedność rodziny.
Dobrym momentem dla uregulowania sytuacji jest niekiedy fakt zbliżenia się osób do Kościoła, gdy proszą one o chrzest dla swych dzieci. Trzeba będzie wówczas im pomóc - za pomocą pouczenia i odpowiedniej katechezy - w odkryciu bogatej ludzkiej i nadprzyrodzonej rzeczywistości małżeństwa-sakramentu. Tak czy inaczej, zawsze należy stronić zarówno od indyferentyzmu, jak i od rygoryzmu przy zajmowaniu stanowiska wobec próśb o chrzest ich dzieci. Zwykłą i powszechną postawą będzie dopuszczenie tych dzieci do chrztu.