List Immanuela Kanta, Filozofia


List Immanuela Kanta do Rady Europy

przez

Piotra Bartulę

Szanowni Radni,

Piszę do Was ten list, bo śniło mi się, że 26. września 2007 roku, we środę wieczorem Rada Europy wywyższyła się ponad niebo gwiaździste, aby zawładnąć dotychczasowym porządkiem moralnym. Wasza rzecznik, Pani Estelle Steiner, zapowiedziała zorganizowanie wielkich imprez, które uświadomią społeczeństwom, jakim złem jest dla nich kara śmierci. Zostałem, więc ogłoszony heretykiem politycznymi i moralnymi banitą w Zjednoczonej Europie. Miecz katowski stawiający dotychczas granicę odrażającemu instynktowi zemsty został zbezczeszczony jako nośnik bezużytecznego okrucieństwa, zaś pałac kryminalnej sprawiedliwości, ofiarujący przestępcy dobro procesu za zło mordu umyślnego, runął w gruzach.

Zważcie na to, że kiedy zorganizowane społeczeństwo przestanie wierzyć, iż mordercy zostaną ukarani stosownie do ich winy, rozpowszechni się samozwańcza odpłata. Instynkt retrybucji, będący częścią natury ludzkiej zrzuci z siebie władztwo instytucji sądowych służących wspieraniu stabilnego społeczeństwa rządzonego przez prawo, a lincz i wendetta nałożą na przestępcę cierpienia, na jakie w subiektywnej opinii poszkodowanych on zasługuje. Kara śmierci nie będzie już chroniła złoczyńców przed śmiercią z rąk tłumu, ani członków tłumu przed deprawacją uczestnictwa w kolektywnym i rytualnym zabijaniu, w zbiorowej samoobronie (jak było we Włodawie) czy w odwecie (jak w przypadku kixsboksera Firsta, ochroniarza nocnego klubu z Krakowa, pomszczonego przez kolegów). Zemsta dosięgnie często nie tylko konkretnego zbója, ale i jego rodzinę, aby już nie musiała płodzić bandytów albo wspólnotę towarzyszy „ w grzechu”, którzy ze swej strony nie pozostaną dłużni i staną się potem kontrmścicielami. Ziści się socjopsychologiczna teoria przestępstwa, domagająca się eksterminacji „złej” grupy, która dobrego dzikusa uczyniła nieużytecznym obywatelem.

W Waszym nowym świecie nie będzie już granic dla okrucieństwa i dzikości albowiem kryminaliści określą konkretne sposoby odpłaty. Retrybucja procesowa w swoim mozolnym i idealistycznym usiłowaniu przywrócenia stanu moralnego sprzed morderstwa, była dla sędziów odległa, ponura i trudna, zemsta zaś będzie dla zainteresowanych bliska, łatwa i słodka, łączona z delektacją.

Swoją decyzją zamazaliście różnicę między niebem gwieździstym i flagą Unii, prawem moralnym i głosowaniem, winą i niewinnością. Przestaliście rozumieć, że ofiara poniosła śmierć niewinnie, morderca na śmierć zasłużył; że śmierć niewinna nie jest równa śmierci z winy, tak jak zło popełnione(grzech) nie jest równe złu doznawanemu (cierpienie); że oko winnego jest mniej warte niż oko niewinnego; że równość w moralnym odwecie polega na tym, że przestępca, zabijając kogoś, nie może się domagać, ażeby naruszone przez niego dobro- życie - pozostawało w jego przypadku pod opieka prawa, które sam obalił; że bezprawne odjęcie komuś życia jest równoznaczne z unicestwieniem człowieczeństwa w sobie; że pomiędzy winą i karą musi zachodzić stosunek proporcji, taki sam jak pomiędzy przestępstwem a stratą ofiary; że przestępca musi i powinien przyjąć karę proporcjonalną do wkładu zła, które zrealizował w akcie mordu. A ponieważ wkład zła jest w tym przypadku nieskończony, to i kara musi być w granicach ludzkich możliwości nieskończona. A taką jest tylko śmierć, gdyż spycha w otchłań nicości.

Niepojęte, bo może zbyt abstrakcyjne, stało się dla Was to, że ofiara zachowuje uprawnienie do osądzenia swojego oprawcy, tak jak on sam musiałby siebie osądzić, gdyby stał w jej miejscu, kiedy już odeszła z tego świata; że oprawca musi do siebie powiedzieć: nie mogę dalej pozostawać pod opieką prawa, które sam obaliłem i każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić.

Teraz każdy będzie się domagał prawa wyjątku i oko za oko będzie znaczyło dokładnie „twoje oko za moje oko” i „mój ząb za twój ząb”. Znikną różnice moralne pomiędzy egzekucją a mordem, portfelem własnym i cudzym, celą zakonną i więzienną. Różnica pomiędzy przestępcą a sędzią sprowadzi się tylko do odmiennej strategii przetrwania i rozrodu w społecznej ewolucji spowodowanej różnicami plemiennej czy zawodowo-korporacyjnej przynależności albo/i różnicami plemników i komórek jajowych u zabójców i ich ofiar. Zniknie też różnica miedzy atakiem i obroną, bo każdy atak będzie akcją prewencyjną, a każdy odwet lub kontr odwet - uderzeniem wyprzedzającym.

W społeczeństwie bez kary śmierci nadal będzie jednak ciężki, (jeśli nie cięższy) los rozpoznanych dzieciobójców i matkobójców, taki sam jak obecnie w celach więziennych (utrzymywanych nota bene przez ofiary swoich oprawców), w których przy dźwiękach pornograficznych filmów dochodzi - za przyzwoleniem strażników więziennych - do „sprawiedliwego sadyzmu” ze strony współwięźniów, pogardzjących łatwością - ale nie nikczemnością - krzywdzenia najsłabszych i bezbronnych, a nie dlatego, że niewinnych.

Nieraz mi zarzucano, że popierając omylną i selektywną karę śmierci wspieram niesprawiedliwość, bo częściej giną ludzie mniej godni ukarania niż bardziej godni ukarania (np. lepiej kryci, bronieni przez lepszych adwokatów, chronieni przez opinię publiczną). Tak, tyle tylko, że „nierówna” i selektywna sprawiedliwość pozostaje sprawiedliwością. Jeżeli bowiem stosowałaby ją ponadludzka doskonała instancja (np. czysty prawodawczy rozum) wobec wszystkich winnych, lecz byłaby niesłuszna to tym samym jest niesprawiedliwa w każdy przypadku jej stosowania. Natomiast, jeżeli jest słuszna, chociaż stosuje się ją selektywnie, pozostaje sprawiedliwa w każdym przypadku jej stosowania. Obecnie, gdy niedoskonała (bo z konieczności selektywna) retrybucja została zaniechana, zemsta-jeśli dosięgnie zbója - będzie w pełni doskonała, bo konkretna.

Nikt nie będzie już traktował zabójcy kobiety lub mężczyzny, chorego lub zdrowego, gminnego lub szlachetnego, żyda lub przechrzty, czarnego lub białego, młodego lub starego, biednego lub majętnego, szpetnego lub urodziwego, zgodnie z zasadą równości formalnej, tak jak on potraktował drugiego człowieka, ale zabójcę żyda dopadną żydzi, sadystę zgodnie ze naturą jego sadyzmu sadyści, chciwca zgodnie ze stopniem jego chciwości chciwcy, gwałciciela zgodnie z naturą jego czynu zajmą się chętni gwałciciele, zabójcami działającymi z pobudki rasistowskiej rasiści o odwrotnym wektorze nienawiści, zabójcami kobiet - kobiety podobne do tych z bandy Charlesa Mansona, zabójcami dzieci- dzieci, ale nie te z Emila Jan Jakuba Rousseau, lecz te z Władcy Much Williama Goldinga.

Nie będziecie już dawać wiary przestępcom mówiącym do Was, że cenią niżej własne życie niżeli człowieczeństwo w sobie, i żebrzących z własnej inicjatywy o karę śmierci dla samych siebie w imię godności i rozumności człowieka; nie oddacie im czci jako istotom rozumiejącym, że życie okryte hańbą zbrodni jest czymś gorszym od nieistnienia, lecz potraktujecie jak owady z rozpoznanym zanikiem hipokampu, a tym samym pozbawione idei nieskończoności oraz idei liczby.

W pewnym senesie macie rację: kto nie ma idei wieczności nie wie, co to strach, bo nie wie, co to śmiertelność; kto nie ma idei Boga nie wie, co to lojalność wobec bliźniego, bo nikt tego, co on czyni nie widzi; kto nie ma prawodawczego rozumu nie wie, co to zbrodnia, bo ma tylko toksyczny i żarłoczny, uzależniony od kanibalizmu mózg; kto nie ma pojęcia liczby nie może pozwolić się odstraszyć, bo nie wie, co to jest kalkulacja ryzyka.

Arbitralnie stwierdziliście też, iż kara śmierci nie owocuje efektem odstraszania. Niech wam będzie! Rzeczywiście nie ma dowodu w tej sprawie. Nie można wszak wykryć odstraszonych morderców, ani stwierdzić, że złoczyńca urzeczywistniony w świecie bez kary śmierci nie stałby się nim w świecie z karą śmierci, czy na odwrót. Ale co z tego wynika? Nic. Proponowałbym Wam raczej rozumowanie subtelniejsze, bo hipotetyczne, podobne do zakładu Pascala: zapytajcie samych siebie, czy ryzykować wykonywanie możliwej nieskutecznej (z punktu widzenia odstraszania) egzekucji, czyli niepotrzebną śmierć mordercy, (o ile kara śmierci nie odstrasza), czy niewykonywanie być może skutecznej (z punktu widzenia odstraszania) egzekucji, co spowoduje śmierć niewinnych ofiar i deprawację nieodstraszonych morderców( o ile kara śmierci odstrasza). Moim zdaniem waszym obowiązkiem jest ryzykowanie możliwej nieskutecznej egzekucji, na której skorzystają hipotetyczne ofiary i powstrzymani przez strach przestępcy, którzy się dzięki temu nimi nie staną.

Ale Wy myślicie inaczej, bo w nowym świecie przestępca będzie tylko samcem, który nie może być przez normatywny rozum osądzany, gdyż nie będzie dla niego zrozumiałe ( skoro nie jest nawet dla Was), że kto chce popełnić przestępstwo chce również zasłużyć na karę; że kto powziął zbrodniczy zamiar słusznie uważa się za już ukaranego, to jest za takiego, kto z własnej woli zgodził się na karę, bo zabijając kogoś zabił samego siebie. Moje żądanie ażeby osoby (także te skazane na śmierć) cieszyły się podstawowym respektem, oznaczało, że surowe ich traktowanie usprawiedliwia fakt, że jako istoty racjonalne mogą to zrozumieć i zaakceptować, stało się dla Was śmiesznym frazesem. Odrzuciliście, bowiem pojęcie normatywnego rozumu, z którego wnętrza emanuje imperatyw kategoryczny- podpowiadający przestępcy, niepokojące pytanie: >>co was uprawnia do traktowania mnie w taki sposób jakbym był tylko szkodnikiem lub owadem? Czyż nie proponujecie, by użyto mnie jako środka, jako narzędzie osiągania Waszego społecznego planu? I czyż jako istota rozumna i wolna zasługuję na to, aby być w ten sposób wykorzystywany? Domagam się kary (także śmierci), ale nie ze względu na straty czy zyski społeczne, ale na podstawie natury własnego przestępstwa - jako cel sam w sobie<<. Ten sposób myślenia wydaje się Wam chyba niemożliwy lub fałszywy.

Uwierzyliście raczej potomkom niewolnika Zenona, z Elei, który karany przez swego pana za zbrodnię miał mówić doń tak: >>za co mnie karzesz, skoro sama konieczność losu biogenetycznego i chemia mózgu uczyniła mnie tym, kim jestem i kazała mi uderzyć drugiego tak mocno jak to tylko możliwe. Uderz mnie teraz z taką samą nieodwracalną i nieomylną mocą, ale przyznaj zarazem, że taka sama konieczność losu biogenetycznego zmusza cię do bicia i zabicia mnie, bez zbędnej gadaniny o Zbrodni i Karze- szkoda na to czasu i atłasu<<.

W Waszym świecie nie będzie możliwy lament Klaudiusza nad utratą świętości życia ujawnioną niemocą modlitwy pokutnej po bratobójczym mordzie na ojcu Hamleta. Nikczemnik utraci poczucie własnej nikczemności i nawet nie będzie się usiłować modlić, lecz gloryfikując swój czyn będzie się napawał zdobytą władzą, majątkiem i królową, kobietą i matką Hamleta.

Hamlet zaś, stojąc za plecami rzekomo modlącego się zabójcy swego ojca, nie będzie rozważał pytania, czy wolno czy nie wolno zabić człowieka modlącego się, gdyż w nowym świecie modlitwa i wyrzuty sumienia będą co najwyżej symulacją instynktu samozachowania.

Wasz nowy Klaudiusz i wasz nowy Hamlet porzucili jednak dawny świat „moralnych halucynacji” i obaj myślą tak samo: Nie dam mu szans… Nie będę czekał… Uderzę raz i będę patrzeć, jak ginie… jak zwala się z nóg… Albo ja albo on…

W Waszym świecie nie będzie możliwy Raskolnikow, dręczący jego sumienie śledczy Porfiry ani czytająca mu Biblię święta prostytutka Sonia- medium łaski tkwiącej w sprawiedliwej karze czyniącej dobro. Raskolnikow nie zostanie nawet wojownikiem walki z lichwą, lecz po prostu zabierze takiej samej jak on ohydnej starusze pieniądze, aby zniknąć w zaułkach Petersburga, jako jeszcze jeden młody mężczyzna,który utożsamia męskość ze stosowaniem przemocy wobec słabszych od siebie, aż do utraty tchu.

Śmieszny stanie się wielokrotny morderca William Paul Thomson z Nevady, który zgodnie z moim zaleceniami domagał się wykonania na sobie kary śmierci, aby własnym życiem - ostatnim dobrem, jaki mu zostało - mógł spłacić dług wobec ludzkości, której uczynił afront i podziękować za to, że pozwolono mu umrzeć z godnością i powrócić do towarzystwa ludzkiego. Dla Was będzie on tylko zdeterminowaną niejasnymi czynnikami psychologicznymi istotą zasługującą nie na karę, lecz na badanie psychiatryczne lub na zabicie jak pies czy wilk równy zabijającym go psom lub wilkom. Albo - czego wykluczyć nie mogę - zechcecie zachować jego agresję do czynnej walki z przeciwnikami kary śmieci, co wszak leży w interesie Waszej Rady.

Swoją decyzją unieważniliście umowę społeczną, w której dla powiększenia szans własnego bezpieczeństwa godziliśmy się - nawet omyłkowo - zginąć od miecza suwerena, gdybyśmy zostali zbrodniarzami. Teraz zgoda przodków na to, że zostaną legalnie uśmierceni, jeżeli popełnią czyn nikczemny, do niczego nie zobowiązuje już ich potomków, którzy być może staną się łotrami, ponieważ nie oni zawierali tę umowę. Ale skoro umowa nie obowiązuje następców, to również nie obowiązuje ich poprzedników, którzy też są czyimiś następcami potwierdzającymi lub niepotwierdzającymi (zależnie od własnej woli) umowę zawartą przez praprzodków. Cofniecie się tak aż do stanu dzikości, w jakim żadna umowa nie będzie możliwa - do Apokalipsy Stanu Natury, gdy na przemian raz przestępcy, a raz ich mściciele będą ginąć, ale już nie jako obywatele, którymi przestali być, zrywając umowę społeczną, i nie jako źli ludzie schronieni pod władzą suwerena, lecz jako dobre dzikusy; nie jako osoby moralne, ale jako istoty przed-moralne, stymulowane uczuciem strachu, zabijające i/lub uciekające.

Czyniąc to, musicie unieważnić wszystkie dotychczas wykonane kary śmierci i zmienić wszystkie kwalifikacje prawne ich czynów, a wszystkim potomkom ofiar tych niesłusznych, Waszym zdaniem, egzekucji wypłacać odszkodowania. Kara śmierci stanie się w nowym świecie odwracalna. Może kiedyś uda się Wam odwrócić nawet samą śmierć. Na razie zapanuje dogmat o nieciągłości jednostki, zgodnie z którym osoba popełniająca mord nie jest tożsama z osobą odbierającą po latach procesu, oczekiwania na łaskę - karę. Wczorajsze „ja” nie jest bowiem „ja” przedwczorajszym, a „ja” sprzed sekundy to nie „ja” teraz. Transcendentalny rozum i jego formy poznania-czas i przestrzeń - znikną. Nikogo nie będziecie mogli ukarać, bo nikogo na świecie nie będzie; włóczyć się będą tylko nijak ze sobą niepowiązane i pozbawione pamięci krótkotrwałej platońskie cienie ludzkich widm, u których „ja” wczorajsze i „ja” jutrzejsze styka się tylko przez obolałe lub podekscytowane ciało.

W takim świecie Karla Tucker, która zabiła czekanem dwie osoby, aby zdobyć motocykl, zostałaby uwolniona po czternastu latach procesu przez zwolenników przedawnienia i ideologów antropologii nieciągłości człowieka, głoszących, że Karla wczoraj to nie ta sama Karla dzisiaj. Zastanawia mnie jednak, co by się z Karlą stało, gdybyście ją pozostawili między oczekującymi na nią przed celą śmierci zwolennikami jej uwolnienia i przyjaciółmi jej ofiar, z czekanami i na motocyklach.

Kiedyś żartobliwie fantazjowałem i moralizowałem, że nawet gdyby całe społeczeństwo obywatelskie postanowiło się rozwiązać za zgodą wszystkich jego członków (np. gdyby lud zamieszkujący Europę postanowił się rozproszyć po całym świecie), należy najpierw stracić ostatniego uwięzionego mordercę, aby każdy doświadczył, co warte są jego czyny, a śmiertelna wina nie spadła na lud, który nie domagał się tej kary - albowiem można go wówczas uważać za współwinnego publicznemu pogwałceniu sprawiedliwości. Dziś ta fantazja stała się rzeczywistością. Opuszczone przez Suwerena (po rozwiązaniu umowy) społeczeństwo wypuścić musi w ramach powszechnej abolicji wszystkich uwięzionych morderców, aby mogli patrzeć w oczy Dorosłym Dzieciom swoich Ofiar (DDO), które będą spotykały się w szkołach, na placach zabaw i podczas rozgrywek sportowych lub w trakcie sensów terapeutycznych (o nieznanym procencie uleczeń) z Dorosłymi Dziećmi Swoich Oprawców (DDSO).

Przestaliście myśleć o sprawiedliwym wymiarze kary dla umyślnego mordercy, którego ja pochopnie obdarzyłem godnością, rozumnością, wolnością i świadomością własnej nikczemności. Prędzej czy później zaczniecie go traktować wyłącznie jako uwarunkowanego środowiskowo lub genetycznie szczura, którego właściwości opisze język behawioralnej psychologii, następnie poddacie go przymusowemu leczeniu, wszczepicie mechaniczną pomarańczę lub zastosujecie elektromagnetyczne biczowanie mózgu; nie będziecie już pytać o skuteczność wykrycia, gdyż będzie nad tym czuwała psychologiczna policja uczuć przyznająca, zależnie od właściwej dla danej szkoło farmakoterapeutycznej - kwoty rehabilitacji i psychoterapii. Przestępstwo nie będzie niczym więcej jak tylko stanem psychologicznym podlegającym naprawie.

Znikną spory dotyczące grzechu, winy, łaski, wymiaru kary. W to miejsce wkroczy terapia i nauka o rehabilitacji. Pole tradycyjnego sporu rygorystów z abolicjonistami zapełni walka rywalizujących szermierzy teorii behawiorystycznej, psychoanalitycznej, mechanicystycznej, moralistycznej i intuicyjnej życzliwości wobec przestępców. Różne też będą metody leczenia syndromu DDO i DDSO: od uczenia bezradności pierwszych, aby pozbawić ich agresji, do pobudzania złości u drugich, aby pozbawić ich cech wiktymicznych. Przy założeniu bowiem, że przestępstwo jest wytworem psychologicznych czy neurofizjologicznych impulsów (np. nierównowaga pomiędzy dopaminą a serotoniną), są podstawy do przypuszczenia, że te impulsy istnieją u wielu osób, zanim miały one okazję, aby wyrazić je w jawnych czynach. Dlatego w nowym świecie, prędzej czy później, podejmiecie korekcyjne kroki zanim konkretne zło zostanie popełnione. Wszyscy mieszkańcy nowego świata zostaną poddani już w dzieciństwie psychologicznym testom przesiewowym, symulowanym sytuacją umożliwiającym wykrycie wirusa socjo i/lub psychopatycznego czynu jeszcze zanim zostanie on dokonany i następnie poddanie delikwenta terapii korygującej jego indywidualne błędy ewolucyjne. Z całą pewnością pomocna będzie nauka dieta-etyki; być może, wprowadzicie nawet dokarmianie małych dzieci w szkołach mięsem indyczym, bananami i daktylami zawierającymi ponoć duże dawki serotoniny.

Oznajmiliście, że moje poglądy miały jakiś sens w dawnych i barbarzyńskich czasach, ale nie w nowej cywilizacji humanitarystycznej. Zastanowiło mnie jednak, skąd w tak wysokiej cywilizacji wzięli się liczni mordercy i ludobójcy, jaka jest ich natura? Wydało mi się, iż musi być ona jeszcze bardziej podła niż dawniej, kiedy morderca żył w świecie o wysokim i akceptowalnym poziomie okrucieństwa. Tym samym był on antropologicznie - bo nie mówię etycznie - nieco lepszym człowiekiem niż jego współczesny odpowiednik.

Dowiedziawszy się, zatem o tym wszystkim i o tym, że jestem złym Europejczykiem, a warunkiem liftingu mojego sumienia jest korekta u urzędnika Waszej Rady, która ustala, co jest dobre, a co złe, postanowiłem opuścić Królewiec, opuścić starą Europę. W tym celu wynająłem za ostatnie pieniądze kawałek łajby, aby przepłynąć ocean, bo pisał mi bardziej ode mnie ruchliwy kolega, że widział gdzieś tam szubienicę. Dzięki Bogu, pomyślałem - jest jeszcze cywilizacja!

Wasz Immanuel Kant



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Interpretacja fragmentu KRYTYKI PRAKTYCZNEGO ROZUMU Immanuela Kanta, ₪ E - B O O K I ₪, Filozofia
Ewa Wyrębka Idea metafizyki w filozofii Immanuela Kanta
Filozofia Immanuela Kanta
Idealizm transcedentalny Immanuela Kanta
System etyczny Immanuela Kanta praca zaliczeniowa
Koncepcja oświecenia Immanuela Kanta kooopia
Kaspar Traussig czyta Kanta, filozofia, Kant
Etyka Kanta, filozofia, Kant
Idealizm transcedentalny Immanuela Kanta
Kopciuch Leszek, STOSUNEK NICOLAIA HARTMANNA DO IMMANUELA KANTA W KONTEKŚCIE ZAGADNIEŃ AKSJOLOGICZNO
Etyka Immanuela Kanta do druku
3 Immanuel Kant filozofia
Kartacze Immanuela Kanta
filozofiakultury, kanta teoria zla radykalnego, Kanta teoria zła radykalnego
Historia filozofii, Immanuel Kant, Historia filozofii
Wprowadzenie do Filozofii, Immanuel Kant - Cytaty, Immanuel Kant (1724-1804)

więcej podobnych podstron