postać literacka, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego


POSTAĆ LITERACKA, STRUMIEŃ ŚWIADOMOŚCI

1.Dorota Masłowska, Paw Królowej, Warszawa 2005.

„Hej ludzie, pora się zbudzić, posłuchajcie tej historii o tym, jak był pożar w bucie, posłuchajcie o brzydkiej dziewczynie, która miała ciało psa i twarz świni, oczy kaprawe a każde z innego zestawu, usta pełne zębów a każdy z innego uśmiechu, żyłę ma na czole i asymetrię szpar powiekowych i uchroń nas Boże, nikt takiej brzydkiej nie chciał ani znać, ani żaden chłopak nie chciał jej dymać, bo patrząc na taką twarz zaraz zły każdemu wydawał się świat, a Bóg katolicki USA pastorem, 020.10 Totalizatorem Sportowym, ślepnącym żonglerem, rokendrolowym hochsztaplerem, hipnotyzerem z Manga Gdynia, co przedstawia ci taką dziewczynę, której najpierw podłożył świnię, z Tysiąclecia Stadionu żółtym cwaniakiem, co sprzedaje ci hrabinę brzydalinę jako superekstratwojąnowąsuperłaskę.

Nazywała się Pitz Patrycja i mieszkała chyba gdzieś na 00—910 Woronicza, przystanek Telewizja, tam gdzie każdy Polak wyobraża sobie, że jest najpiękniejsza w Polsce ulica, a idzie nią w biały dzień Torbicka. Albo może na Czerskiej osiem, przystanek Niby Europa, gdzie jest równie najpiękniejsza ulica w Polsce, codziennie nowe akcje, wielka akcja pomóżmy sobie pojechać na mentalne wakacje, wielka akcja, na co ci ta kombinacja, powszechna popularyzacja, wielka akcja narodowa defekacja i popularyzacja, EC Siekierki, spacja. Nikt nie jest piękny ale święta Pitz Patriszia jest Duchem Świętym, ma w mej głowie ołtarze, na których stoi koło Jezusa z zasłoniętą workiem twarzą. [...]

Pe I Te Zet Patrycja, ona przecież miała wszystko, o czym polecała „Filipinka”, perfumy Rykiel Sonia i pozłacana szminka, złote papierosy i pachnący długopis, tonik acnosan i krem do koloru oczu, więc czemu

siedziała wieczorami w oknie pcv plastikowym, w pozycji gotowości gotowa do miłości, ale tylko anioł szpetny do niej przychodził z jednym skrzydłem i z siatką „Społem” założoną na asymetryczną głowę, oparci o poduszki jedli dla ptaków okruszki, ona i on sami w tę złą noc, i nie spali, bo nie, bo piętro wyżej kobieta i facet uprawiali głośno seks, ach ach ech jak starą kurwę pierdol mnie, a ślepe echo przez otwarty balkon niosło się, he he, i krzyczało „A TY NIE A TY NIE ANI KIEDYŚ ANI NIGDY ANI JUŻ NIE ANI JESZCZE NIE” i czasopismo „Nie” sponsorowało krzyk ten, he he.”

2. Olga Tokarczuk, Prawiek i inne czasy, Warszawa 1996.

Tą bosą dziewczyną, której Genowefa dała kopiejkę, była Kłoska.

Kłoska zjawiła się w Prawieku w lipcu albo w sierpniu. Ludzie dali jej to imię, ponieważ zbierała z pól pozostałe po żniwach kłosy i piekła je sobie nad ogniem. Potem, jesienią, kradła ziemniaki, a kiedy pola opustoszały w listopadzie, przesiadywała w gospodzie. Czasem ktoś postawił jej wódkę, czasem dostała kromkę chleba ze słoniną. Ludzie jednak nieskorzy są do dawania czegoś za nic, za darmo, zwłaszcza w gospodzie, więc Kłoska zaczęła się kurwić. Lekko wstawiona i rozgrzana wódką, wychodziła z mężczyznami na dwór i oddawała się im za pęto kiełbasy. A ponieważ była jedyną młodą i tak łatwą kobietą w okolicy, mężczyźni kręcili się wokół niej jak psy.

Kłoska była duża i dorodna. Miała jasne włosy i jasną cerę, której nie zmogło słońce. Zawsze bezczelnie patrzyła prosto w twarz, nawet księdzu. Oczy miała zielone, a jedno z nich lekko uciekało w bok. Mężczyźni, którzy brali Kłoskę po krzakach, zawsze potem czuli się nieswojo. Zapinali portki i wracali do zaduchu szynku z zaczerwienionymi twarzami. Kłoska nigdy nie chciała położyć się po bożemu. Mówiła:

- Dlaczego ja mam leżeć pod tobą? Jestem ci równa.

Wolała oprzeć się o drzewo albo drewnianą ścianę szynku, zarzucała sobie spódnicę na plecy. Jej tyłek świecił w ciemnościach jak księżyc.

Oto jak Kłoska uczyła się świata.

Są dwa rodzaje nauki. Od zewnątrz i od wewnątrz. Ten pierwszy uznawany jest za najlepszy lub nawet jedyny. Toteż ludzie uczą się poprzez dalekie podróże, oglądanie, czytanie, uniwersytety, wykłady -uczą się dzięki temu, co wydarza się poza nimi. Człowiek jest istotą głupią, która musi się uczyć. Dokleja więc do siebie wiedzę, zbiera ją jak pszczoła i ma jej coraz więcej, użytkuje ją i przetwarza. Ale to w środku, co jest „głupie” i potrzebuje nauki, nie zmienia się. I Kłoska uczyła się poprzez przyswajanie z zewnątrz do środka.

Wiedza, którą się tylko obrasta, niczego w człowieku nie zmienia albo zmienia go jedynie pozornie, z zewnątrz, jedno ubranie zmienia się na inne. Ten zaś, kto się uczy poprzez branie w siebie, przechodzi nieustanne przemiany, ponieważ wciela w swoją istotę to, czego się uczy.

Kłoska więc, poprzez branie w siebie cuchnących, brudnych chłopów z Prawieku i okolic, stawała się nimi, bywała spita tak samo jak oni, tak samo jak oni przestraszona wojną, tak samo jak oni podniecona. Mało tego, biorąc ich w siebie za gospodą w krzakach, Kłoska brała w siebie ich żony, ich dzieci, ich drewniane, duszne i cuchnące domki wokół Chrabąszczowej Górki. Poniekąd brała w siebie całą wieś i każdy we wsi ból, i każdą nadzieję.

Takie były uniwersytety Kioski. Jej dyplomem stał się rosnący brzuch. [...]”

  1. Jerzy Pilch, Inne rozkosze, Kraków 2000.

„- Dobrze, godzę się na to: jestem zwykłym rozpustnikiem, najzwyklejszym w świecie cudzołożnikiem, Casanovą spod ciemnej gwiazdy, donżuanem od siedmiu boleści. Dobrze, niech będzie: tylko to mnie interesuje, jedno mam w głowie, godzę się, choć to bardzo uproszczona i wulgarna prawda, bo przecież nie jest tak, że redukuję samego siebie do własnych genitaliów, że sprowadzam moje aktualne kobiety do ich obszarów erogennych, przeciwnie, wtedy właśnie otwiera się przede mną nieskończoność, wtedy Bóg jest blisko, przecież w Ewangelii Mateusza Pan Jezus powiada: „gdy dwoje się zejdzie, jestem między nimi”...

W tym momencie Oyermah chrząknął i najwyraźniej było to chrząknięcie oznaczające sprzeciw, ale Kohoutek zdawał się nie słyszeć.

- Tak, wtedy - mówił dalej - nieskończoność jest w zasięgu zmysłów, tak myślę, ale niech będzie: godzę się na trywialną opinię. Jestem wszetecznikiem. Jestem najzwyklejszym w świecie erotomanem. Ale proszę mi powiedzieć, dlaczego nim jestem? Co mną powoduje? Jaki demon mnie prowadzi? Dlaczego mam nieznośnie sentymentalny zwyczaj opowiadania moim aktualnym kobietom o ziemi cieszyńskiej? Dlaczego każdej nowopoznanej kobiecie obiecuje wspólne życie? Dlaczego, choć wiem, że kłamię, wybobrażam sobie, że mówię prawdę, że w końcu myślę, że to naprawdę prawda? - Oyermah dalej milczał, Kohoutek zaś dalej mówił.

- [...] Być może dzielnie i niestrudzenie biegnę ich tropem, ponieważ w każdej kobiecie szukam matki. Być może, jestem ukrytym homoseksualistą. Być może, moje podboje mają mi rekompensować moje niespełnienia. Być może, na przykład, mają rekompensować mi fakt, iż jestem raczej weterynarzem teoretykiem niż weterynarzem z krwi i kości. Być może, wszystko wynika z faktu, że nie jeżdżę samochodem, nie prowadzę motorówki, nie używam komputera i jedynym bardziej skomplikowanym urządzeniem na którym się znam, jest kobieta. Być może, jestem - mam nadzieję, że nie przekręcę tego słowa - neurotykiem odczuwającym neurotyczną potrzebę miłości. Być może, w głębi swych trzewi czy też w głębi duszy, nienawidzę kobiet, dlatego pożeram je tak łakomie. Ona - Kohoutek wskazał ręką w kierunku swego domu - moja aktualna kobieta, której twarz widział pan za oknem, powiada, że prawdziwym powodem jest to, że nie piszę, nie jestem pisarzem. Moja aktualna kobieta twierdzi, że wszystkie kobiety, z którymi byłem, zastępowały mi moje nienapisane powieści. Ale to brednia - Kohoutek z dezaprobatą pokręcił głową - to brednia. Mnie nawet czytanie książek nudzi, nie mówiąc o pisaniu. Czytanie książek nudzi mnie i męczy, ponieważ ja, mistrzu, bardzo wolno ruszam oczami. [...]

  1. Jerzy Andrzejewski, Bramy raju, Kraków 2004.

„... teraz powinien mnie pobłogosławić, ponieważ nie powinien mnie pozostawić z miłością jak z grzechem śmiertelnym, nie moja miłość jest grzechem, lecz to, że tylko jej potrafię służyć, a nie tej miłości większej, której służy Jakub, jeżeli mnie pobłogosławi i rozgrzeszy, wówczas pozostanę z moją miłością, ale nie w grzechu śmiertelnym, poczuła się oczyszczona tą chwilą rozgrzeszenia, chwilą, która się jeszcze nie stała, ale miała stać się za chwilę, pomyślała nagle przeniknięta wielkim wzruszeniem: kiedy nadejdzie ten daleki dzień i otworzą się przed nami bramy Jerozolimy, otworzą się lekko i bezgłośnie, ponieważ będzie nas tysiąc tysięcy, wszystkie dzwony będą bić i wówczas, gdy staniemy u grobu Jezusa na zawsze uwolnionego od przemocy i niewoli, on podejdzie do mnie, weźmie mnie za rękę i powie: tobie, najmilsza Maud, zawdzięczam, że dzieci z Cloyes wysłuchały mnie i poszły za mną, ty pierwsza uwierzyłaś mi i przy mnie stanęłaś, ty byłaś przez cały czas za mną i teraz, gdy się już spełniło, co mi Bóg powierzył, mogę ci, Maud, powiedzieć, kocham cię...”

  1. Virginia Woolf, Do latarni morskiej, przeł. Krzysztof Klinger, Warszawa 2005.

„Gdyby James miał w tej chwili siekierę, pogrzebacz, czy jakąś inną broń, którą mógłby zatopić w piersi ojca i uśmiercić go na miejscu, toby ją natychmiast chwycił. Pan Ramsay wzbudzał w sercach dzieci krańcowe uczucia samą swoją obecnością - wystarczyło, by przystanął, cienki i ostry jak ostrze noża, i sarkastycznie się uśmiechnął. Nie tylko z zadowoleniem odbierał iluzje synowi i ośmieszał żonę (według mniemania Jamesa), lecz pysznił się wewnętrznie precyzją swych sądów. Bo to, co powiedział, było słuszne. Zawsze bywało słuszne. Nie umiał mówić nieprawdy; nigdy nie usiłował igrać z faktami; nigdy nie łagodził przykrego słowa, by sprawić przyjemność lub oddać przysługę jakiejś ludzkiej istocie, a już najmniej własnym dzieciom; poczęte z jego lędźwi winny być od dzieciństwa świadome tego, że życie jest trudne...”



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stylizacja, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
WIERSZ WOLNY, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
metafora, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
sylabotonizm, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
odpowiedzi na ćwiczenia z 10.10, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
sylabizm, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
6. labuda, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
Skladniowe środki styl, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
poezja a wiersz, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
teorie interpretacji, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
intertekstualność, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
analiza, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
style funkcjonalne, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
tonizm, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
TYPY NARRACJI, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego
leksykalne środki styl, filmoznawstwo, Semestr 1, Poetyka z Analizą Dzieła Literackiego

więcej podobnych podstron