Czy to prawda, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski


Czy to prawda, że...



Duże monety są "lepsze" od małych
Prawda! Wie o tym każdy, kto próbował sprzedać jednocześnie popularnego talara i bardzo rzadkiego szeląga. Duże monety pobudzają wyobraźnię. Ich ciężar wyraźnie czuje się w dłoni - wystarczy pomyśleć, jakie to uczucie trzymać w ręku solidną donatywę. Czy może się z nim równać wrażenie wywierane przez średniowieczne denary, na których często trudno doszukać się jakiegoś sensownego rysunku, o napisach nie wspominając.

0x01 graphic

Po lewej talar szwedzki Krystyny - uzyskana cena = 368 $
po prawej bardzo rzadki szeląg ryski Gustawa Adolfa (rok 1622) - cena uzyskana = około 65 $

Wartość kolekcji jest większa, niż suma wartości monet z tej kolekcji
I tak i nie. Wszystko zależy od kolekcji. Duży zbiór sprzedaje się jako całość bardzo trudno. Nabywca zwykle chce zastosować reguły handlu hurtowego, a zbiór monet, to nie wagon kartofli. Z punktu widzenia numizmatyki, zbiór, szczególnie kompletny, jest cenniejszy od pojedyńczych monet. Daje możliwość prześledzenia rozwoju technik menniczych, czasem umożliwia prześledzenie losów konkretnych osób (mincerzy albo wykonawców stempli). Czasem zgromadzenie kompletnego zbioru jest bardzo trudne ze względu na rzadkość niektórych emisji.

Stan zachowania ma większy wpływ na cenę monety, niż jej rzadkość
Fałsz! Rzadkie monety z reguły są drogie. Tym bardziej, im bardziej popularna jest grupa monet, do której należą. Przykład? W Polsce jest bardzo wielu kolekcjonerów monet XX-lecia międzywojennego. A ile może być teoretycznie pełnych kolekcji tego okresu? Jeśli ograniczymy się do monet obiegowych, to górną granicę wyznacza 2 zł 1936 (J. Piłsudski) z nakładem 75000 egz. Katalogowa wycena III stanu zachowania (około 600 zł) przebija ceny większości innych monet tego okresu w stanie menniczym.

Monety najlepiej sprzedawać na aukcjach
Nie zawsze. Z pewnością reguła ta sprawdza się, kiedy sprzedajemy dobrą monetę na dobrej aukcji. Aukcja jest dobra, gdy obejmuje materiał zróżnicowany, w dobrych stanach zachowania i przy tym rzadki. Takie aukcje przyciągają wielu majętnych kolekcjonerów (oraz kupców) i szanse na uzyskanie wysokiej ceny są znaczne.
Jeśli jednak chcemy spieniężyć kolekcję jako całość, aukcja jest rozwiązaniem niedobrym. Nie mówię tu o aukcjach typu Triton IV (zbiór Karolkiewicza) albo niedawna hamburska aukcja monet gdańskich. Na przeciętnej aukcji ceny uzyskane dla pozycji katalogowych opisywanych jako "zbiór monet polskich od XVI do XIX wieku - łącznie 600 sztuk" są z reguły niższe, niż suma możliwa do uzyskania przy ich sprzedaży indywidualnej.

Zanim zacznie się kupować monety należy kupować książki
To prawda. Choćby z tego powodu, że nauka na błędach jest nauką bardzo kosztowną. Książki: katalogi, monografie mennic, opisy technik menniczych, wspomnienia znanych kolekcjonerów są niezastąpionym źródłem wiedzy niezbędnej każdemu zbieraczowi. Pomagają podjąć decyzję o składzie kształcie zbioru. Uczą w jaki sposób monety przechowywać, konserwować, odróżniać od fałszerstw. Last but not least: pomagają w wycenie i określeniu, co jeszcze do zbioru trafić powinno.

Jakość jest ważniejsza od ilości
Prawda! Bez wątpliwości. Zbiór złożony z wielu nawet tysięcy przypadkowych monet ma mniejszą wartość od niewielkiej, ale przemyślanej kolekcji, zwłaszcza gdy są w niej okazy świetnie zachowane i gdy kolekcja jest możliwie pełna. Oczywistym jest, że łączna wartość monet z wielkiego, ale chaotycznego zbioru przewyższa np. wartość pełnego zbioru trojaków Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z punktu widzenia numizmatyka, nie można jednak tych zbiorów porównywać. Wspomniałem już dzisiaj coś o kartoflach, prawda?

Ograniczanie się do jednego dostawcy jest błędem
Fałsz. Jeśli dobrze wybierzemy tego dostawcę, a wybór mamy coraz większy, to taka lojalność prawie zawsze się opłaca. Możemy liczyć na odłożenie "pod ladę" interesującej nas monety. Możemy liczyć na upusty cenowe. Możemy też liczyć na to, że kiedy zechcemy pożegnać się z kolekcją, to nasz dostawca nie będzie nam usiłował wmawiać, że połowa to fałszerstwa, a reszta nic nie warte "wycieruchy" i "klamki". Zazwyczaj wszystkie te oczekiwania spełniają się, a jeśli nie, to przy dzisiejszym stopniu rozwoju technik komunikacji międzyludzkiej (oj, jak to nieładnie zabrzmiało!) wiadomości o "etycznych inaczej" kupcach szybko się rozchodzą.

Opłaca się inwestować w dobrze zachowane monety współczesne
Prawda. Zwłaszcza, gdy nie są to emisje spekulacyjne. Sporo się ostatnio narzeka na popsucie rynku monet PRL-u. Upłynnienie zapasów przez NBP spowodowało spadek cen. Spadek, ale nie katastrofę. Nadal za rzadsze roczniki w menniczych stanach płaci się nawet po kilkaset złotych. A że monety pospolite utrzymują ceny rzędu trzech / czterech złotych? A na jakiej podstawie przypuszczaliście, że będą droższe? Kolekcjonerów jest tylu. ilu jest. Jedyne, co można w tej sprawie robić, to popularyzować nasze wspaniałe hobby.

Na jednym z amerykańskich serwisów numizmatycznych znalazłem jeszcze jedno podobne pytanie:
Czy to prawda, że nie opłaca się inwestować w monety zagraniczne?
Odpowiedź amerykańskiego analityka rynku numizmatycznego brzmiała:
"To prawda. W USA jest więcej poważnych kolekcjonerów monet, niż we wszystkich innych krajach razem wziętych, a ich głównym obiektem zainteresowania są monety amerykańskie. Nie oznacza to, że nie należy kupować monet zagranicznych albo antycznch. Znaczy to tylko, że jeśli chcecie, aby numizmatyczna inwestycja przyniosła rozsądny dochód skoncentrujcie się na monetach USA."
Początek tej odpowiedzi trąci megalomanią, ale sama rada jest uczciwym postawieniem sprawy.
Co doradzają analitycy polskiego rynku numizmatycznego? A znacie jakiegoś? Nasz rynek nie jest szczególnie duży ani silny. Niedawno próbowałem go oszacować - przypominam: uważam, że nie więcej, niż 18000 obywateli Polski aktywnie kolekcjonuje monety (Zobaczcie, teoretycznie każdy z nich może mieć 3 najrzadsze przedwojenne monety obiegowe - trochę pozostawiłem obcokrajowcom). Uzurpując sobie kompetencje do analizy naszego rynku numizmatycznego mógłbym na cytowane pytanie odpowiedzieć tak: To nieprawda. Polska nie jest wyspą. Od Europy nie oddziela nas już prawie nic, a niedługo to coś, co nas jeszcze od niej oddziela skurczy się mocno. Oddzielać nas będzie jeszcze przez jakiś czas poziom dochodów. Jeśli więc macie okazje do kupienia po "naszych" cenach dobrych monet zagranicznych - kupujcie! Za dwa, trzy lata sprzedacie je po "ich" cenach.

Uzupełnienie artykułu z poprzedniego tygodnia. Spekulowałem sobie na temat tajemniczego półgroszka, postawiłem nawet ryzykowną tezę o jego polskim pochodzeniu. Tymczasem odezwał się nabywca monety, jak się okazało kolekcjoner monet czeskich. Poinformował mnie, że jest to półgrosz Wacława IV i mozna go znaleźć w katalogu Nechanickego. Niestety, tego katalogu nie mam, pozostaje mi wierzyć obecnemu właścicielowi monety i pożegnać się z kuszącą teorią o jej krakowskim rodowodzie. Potwierdza się: "zanim zacznie się kupować monety należy kupować książki"
A zresztą, po co nam jeszcze jedna moneta "okupacyjna".

Jerzy Chałupski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kolekcjonerstwo czy inwestycja, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Czyścić czy nie, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
JPII czy to prawda
20 dolarów, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Moje monety część I, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Moje monety cz V, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Moje monety część III skarb, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Mennice, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Monety i komputery, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Destrukty, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
c, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Katalog idealny, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Ryzyko, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Jak zostałem kolekcjonerem, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Ilu nas jest, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Monety z kontramarkami, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Moneta z Kowalskim, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski

więcej podobnych podstron