Homilia Niedziela V zwykla


Homilia na Niedzielę V zwykłą

Głosić Ewangelię świadectwem chrześcijańskiego życia.

Dwa oblicza świadka.

Wmawia się nam, że my chrześcijanie mamy być wewnętrznie ukryci, nie wychylać się, nie afiszować się z nasza wiarą, nasza przynależnością do Chrystusa, do Kościoła. Mamy według współczesnych władców na europejskiej ziemi, w tzw. nowej Europie zostawić naszą religijność, pobożność w ukryciu, w czterech ścianach domu lub kościoła . Rozbić jakby nasze życie na to, co w dzień, na to, co od święta, na to co w niedziele itp. A przecież Pan Jezus ciągle nam przypomina : ,, Wy jesteście światłem świata, solą ziemi.... będziecie mi świadkami nie tylko w Jerozolimie, ale aż po krańce świata” (por. Mt 5,14).

Boje się tego słowa świadek, bo jest bardzo wieloznaczne, źle rozumiane i kłamliwie wykorzystywane. Wystarczy zaglądnąć do sal sądowych i posłuchać. Za sędzią , jak za ,,panią matką” przysięga się, ze będzie mówił prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Gdy przyjdzie do zeznawania kłamie się jak z nut, jest się stronniczym, namówionym, albo przekupionym. I oto mamy świadka o kilku obliczach.

Z drugiej strony wytwarza się ku temu klimat. Powołam się na własne przeżycia. Uczęszczałem do liceum pedagogicznego. Była to nowa szkoła o profilu bardzo ateistycznym. Zaraz przy przyjęciu zastrzeżono nam - żadnych przejawów wiary - nauczyciel, to człowiek o światopoglądzie ,,naukowym”. Wy macie świadczyć wobec dzieci, że prawda jest partia, słuchać należy wodzów narodu. I stał się przed ,,wodzami” w ramkach na warcie, w dni ich rocznic i śmierci. Apele, a potem piątkowe potańcówki miały nam wybić z głowy Pana Boga. Na szczęście nam nie wybito i dwóch z nas po odrobieniu stażu poszło z takiej szkoły do Seminarium Duchownego. To był szok dla dyrekcji - ale świadectwo dla kolegów, dla otoczenia. Jestem wdzięczny ze kilku profesorów przede wszystkim od języka polskiego i biologii byli dla nas praktykującymi, wzorowymi świadkami Ewangelii nie bojąc się nagany i upomnień.

Być świadkiem przy chrzcie dziecka, przy bierzmowaniu, w życiu codziennym.

Tutaj także świadectwo chrzestnych i świadków, a co gorsze nawet któregoś z rodziców pozostawia wiele do życzenia. Najczęściej tego rodzaju świadectwo kończy się podaniem prezentu w dniu uroczystości. Prawdziwy chrześcijanin nie wstydzi się głosić Chrystusa, o Nim świadczyć we wszystkich okolicznościach życia . Pamięta o konieczności zachowania niezłomnej wierności przyjętej Ewangelii i obowiązkom, swojemu powołaniu. Nie zmieniajmy słów Chrystusa, one brzmią bardzo jasno i stanowczo :,,Wy jesteście światłem świata, solą ziemi”. Dobrze odbierzmy te słowa :,,WY...” Kto jest ,,wy”? Czy tylko kapłani, czy ludzie świeccy, na których skupia się ludzkie spojrzenie, odpowiedzialność wobec Boga, Kościoła i sumienia? Niestety tu nie chodzi o piękne słowa, o ich soczystą obfitość, o talenty organizacyjne w codziennym życiu. Jak to cudownie ujął dziś święty Paweł w drugim czytaniu „ Bracia, przyszedłszy do was, nie przybyłem, by błyszczeć słowem i mądrością dawać wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa. I stanąłem przed wami w słabości i bojaźni i z wielkim drżeniem. A moja mowa i moje głoszenie nauki nie miało nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wasza wiara opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” ( I Kor. 2, 1-5) Głoszenie Chrystusa, stawania się Jego świadkiem nie jest łatwa, ale jest prawdą o nas samych. Nie urzekajmy ludzi piękną nową, ale swoim jasnym, katolickim życiem.

Ewangeliczna wzmianka o ,,miastu na górze”, którego się nie da ukryć, zasłonić jest wspaniałym potwierdzeniem tej prawdy. Każdy, kto na nas patrzy, rozmawia, podróżuje, nasi znajomi w pracy, w szkole czekają na nasze szczere świadectwo w czynie, a nie tylko w słowie. Jak gorzko brzmiała w ustach Chrystusa zarzut do uczonych w Piśmie i nie tylko :,, ten lud czci Mnie wargami, a serca ich są dalekie ode Mnie. Nazwanie faryzeuszów ,,grobami pobielonymi...”.

Najwyższy czas odzyskać smak soli, jasność światła na świeczniku

Istotą naszego świadczenia o naszej religijności, o Ewangelii wyraża Pan Jezus bardzo prosto : być solą mająca smak. Mamy nadawać, temu co mówimy, czynimy, po prostu naszemu życiu nadawać smak prawdy, naszego szczerego oddania, miłości, szczęścia, prawdziwej wartości. Sól, która zwietrzała, straciła smak - nadaje się tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Przypomina się człowiek godzinami siedzący w kantorzy przy wymianie walut - on tylko tym żyje, ile zarobi na tym.

Jakże jasne jest znaczenie światła. Ono ma płonąć, pomagać ludziom na drogach człowieczego losu, aby nikt się nie potknął, nie błądził, nie zrobił komuś, albo sobie krzywdy. Światło trzeba nieść, przekazywać innym , w odpowiednim momencie go włączyć, wzmocnić np. we mgle, na płycie lotniska, na morzu dzięki latarniom morskim, sygnałom świetlnym. Światło źle włączone oślepia, zamiast wskazywać drogę. Trzeba nam być dobrymi latarnikami, w sercu mającymi wiarę, ale im pokorę, dobrze pełnić powierzone powołanie, nie pozwolić na utratę smaku swojej soli roztropności, swojego pierwotnego smaku i należytej wartości. Nie lękajmy się - w tym posługiwaniu nie zabraknie nam mocy Bożej, trzeba tylko chcieć do niej się odnieść, z niej mądrze korzystać. Nie kierujmy się naiwnym stwierdzeniem :,, co ludzie o mnie powiedzą, jak będą mnie nazywać lub przezywać. Nie lękajmy wytykających nam, ze jesteśmy zacofani, starej daty, ciemnogród, nie nowocześni. Boże wartości są niepodważalne, nie ulegają przedawnieniu. Dla wielu już np., we Francji, w Niemczech, Belgii czy Holandii nie odpowiada im nasz Papież, jego nauka o szacunku każdego życia, wierności małżeńskiej. Kościół nie dopasowuje się do nowych warunków.

Mój Boże ! - co byłoby, gdybyśmy przyjmowali każde ludzkie ,widzi mi się”, sugestie wrogów i reformatorów Kościoła i Ewangelii. My chrześcijanie bylibyśmy zwietrzała solą skazana na wyrzucenie i podeptania, a świat topił by się swoich błędach i wyrokach wydanych na samych siebie.

Mamy być wierni do końca, jak pierwsi chrześcijanie. Oni mieli bardzo ciężką drogę do Ewangelii, wiele ucierpieli prześladowań, a mimo wszystko Kościół wzrastał w wierze i w liczbę swoich wyznawców. Nie dali się przeciągnąć na linię własnej zguby. Weźmy do ręki Księgę Męczenników - Martyrologium Rzymskie i co tam znajdujemy niemal pod każdym dniem roku - w wielu krajach świata świadectwa wiary pierwszych męczenników. W obrębie Europy i świata licznych bohaterów wiary stających wobec prześladowców i odwagą wyznających Chrystusa : ,, Tak - jestem chrześcijaninem , ja mocno wierze , gotów jestem oddać życie za Ewangelię. Mamy najwięcej przykładów wiary i wzrostu wiary chrześcijan właśnie wtedy, gdy było trudno, gdy musieli ginąć - wtedy Kościół był silny, a krew męczenników rodziła nowe zastępy chrześcijan. To jest ciekawe, ze zbytnia wolność psuła zawsze jedność i dyscyplinę chrześcijan. Czy dzisiaj w imię wolności wielu z naszych szeregów idzie droga luzu i zeświecczenia. W latach wojującego ateizmu - nasze kościoły były pełne, a wiara z rumieńcem, obecnie lenistwo, wygoda i bladość chrześcijańskiego życia, albo jak kto woli duchowa anemia.

Każdy z nas może i powinien być świadkiem Ewangelii.

Pan Jezus wyraźnie nie tylko swoim uczniom, ale nam chrześcijanom, do każdego z nas : nie każdy może być nauczycielem, ale każdy z nas może i powinien być świadkiem, dając świadectwo o Chrystusie i Jego Ewangelii. Świadek nie szuka swojej chwały, nie głosi siebie, ale Boga i Jego mądrość i wielka miłość, sieje w ludzkich sercach ziarno Bożego Słowa, uczy z odwaga stawać na drodze zbawienia, nawet za cenę wyrzeczeń. Znane słowa często nawet śpiewane w pieśni w czasie nabożeństw: ,,,tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby ludzie widzieli dobre czyny w was i chwalili Ojca, który w niebie jest”. Będąc solą świata - nie traćmy smaku soli - bo inaczej skazani będziemy jak zwietrzała sól na odrzucenie i podeptanie przez ludzi. Czy jeszcze nam mało depczą w gazetach, w komentarzach w Polsce i za granicą?. czas pokazać światu wiarę Polaków - Rodaków Jana Pawła II - nie przynosić mu wstydu rozklekotaną postawą naszego ducha !

Ks. Jan Wnęk (Bibl.Kazn. t.149 s. 135) opisuje świadectwo człowieka naszych czasów. Oto wyznaje owa osoba:,, Pochodzę z rodziny niepełnej, jako dziecko nieślubne. Wychowywała mnie mam i babcia. Mam była ateistką, ale zadbała o moje wychowanie religijne. Zapisała mnie do przedszkola prowadzone przez siostry zakonne. Wzrastałam w modlitwie, uczestniczyłam stale we Mszy św., przyjmowałam potem kolejne sakramenty. Smutno mi było, bo ze mną nigdy nie było mamy. Nigdy nie widziałam mamy klękającej do pacierza, potem i ja nie modliłam się wcale. Tak dotrwałam do bierzmowania, pozwolono nie chodzić na religię, nie chodzić do kościoła. Sama też nie czułam potrzeby dalszych praktyk religijnych. Wreszcie nadszedł najtrudniejszy moment mojego życia - śmierć babci, a za kilka tygodni mamy. Byłam na II roku studiów mając 21 lat. Zostałam sama jak palec, bez żadnej namiastki życia rodzinnego, bez sensu życia i żadnego zaplecza materialnego. Byłam zbyt dumna, by zacząć Boga prosić o pomoc. Przyrzekłam umierającej mamie, że skończę studia. czasem sprawiałam moim koleżankom ,,przyjemność”, idąc z nimi do kościoła dziwiąc się, co one w kościele widzą. Wspomnę jednak dzień 16 października 1978 - byłam na portierni akademika i oto usłyszałam pierwsza komunikat o wyborze Papieża Polaka. Pobiegłam do koleżanek, opowiedziałam, nie chciały mi wprost wierzyć. Wiem, ze nie byłam godna wiary. W miasteczku studenckim zawrzało, a do mnie mówili:,, z ciebie jeszcze cos będzie, skoro tobie Bóg dał pierwszej z nas to usłyszeć”. Zaczęły się moje przemyślenia, dlaczego wybór Polaka jest taki ważny, kim jest Bóg i mim jest Ten człowiek, którego wszyscy tak wielbią. Szukałam, czytałam, rozmawiałem wiele z innymi, spierałam się, ale powoli odkrywałam prawdy wiary, odkrywałam Oblicze Jezusa.

Rok 1979 czerwiec - Jan Paweł II na Skałce, na Błoniach - musze tam być ! Uczestniczę w spotkaniu. O jak trudne było dla mnie iść do spowiedzi, pojednać się z Bogiem po tylu latach. Świat wirował jak słońce koło mnie, gdy kapłan podał mi Chrystusa w Boskim Chlebie. Teraz wiem na pewno - to najszczęśliwszy dzień w moim życiu, najpiękniejsza chwila. Bóg pozwolił się odnaleźć, potrzebował mojego trudu i dobrej woli. szczęśliwi, którzy Go szukają i znajdują.

Rok Eucharystii, dzieło zapowiedziane przez naszego Papieża. Przedłużona obecność Pana Jezusa w sakramencie Ołtarza, w tabernakulum. On żywy w każdej świątyni niech żyje w nas. Choć na kilka chwil klęknę przed Nim w cichej adoracji, uświadomię sobie On jest tu dla mnie, z miłości do mnie. ,,Ja tu jestem” - ciągle mi przypomina - a twoje serce zimne jak lód. Boże, Ty masz tyle czasu dla mnie, ty tyle lat czekasz na mnie, a dla mnie tak trudno Ciebie zrozumieć i pokochać. Boże, daj mi te łaskę - paść na kolana i powiedzieć Ci wszystko o sobie. Amen.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Homilia IV niedziela zwykla
31 NIEDZIELA ZWYKŁA B
11 NIEDZIELA ZWYKŁA B
24 NIEDZIELA ZWYKŁA A
08 NIEDZIELA ZWYKŁA B
14 NIEDZIELA ZWYKŁA B
03 NIEDZIELA ZWYKŁA B
LG 18 NIEDZIELA ZWYKLA, Wokół Teologii
E 07 Niedziela Zwykla
E 30 Niedziela Zwykla
30 Niedziela zwykła, psalmy, rok B
31 NIEDZIELA ZWYKŁA C
E 14 Niedziela Zwykla
VII Niedziela Zwykła rok B
Słowo na IV Niedzielę Zwykłą, Religijne, Rozważania
ROK C, XXII Niedziela zwykła, Komentarze:
XVI NIEDZIELA ZWYKŁA, XVI NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK B
ROK B, 12 VII niedziela zwykła

więcej podobnych podstron