2011 07 20 To nie jest prywatna sprawa

background image

To nie jest prywatna sprawa

Rozmawiały Bożena Aksamit i Jowita Kiwnik 2011-07-20, ostatnia aktualizacja 2011-07-20 13:17:10.0

Kurator powinien powiedzieć: "Stop. Ja się nie zgadzam. To jest nieludzkie" - mówi Bogusław Borys,
psychoterapeuta i konsultant wojewódzki w dziedzinie psychologii klinicznej

Bożena Aksamit, Jowita Kiwnik: W ostatnim "Wprost" ukazał się wywiad Aleksandry Krzyżaniak-Gumowskiej z
Krzysztofem J., neuropsychologiem, wykładowcą UG i ojcem pięcioletniego Piotrusia, który został po wyroku
sądu siłą odebrany matce. Naukowiec nie widzi dużego problemu w brutalnym wyrwaniu syna z jego
dotychczasowego życia.

Bogusław Borys*: Obrona jest naturalną postawą i prawem człowieka, który jest lub czuje się atakowany. Nie chcę
odnosić się do wzajemnych oskarżeń rodziców. Nie wiem, co tam się działo, a gdy oni są w takich emocjach, trudno
ocenić, gdzie leży prawda.

Ojciec chłopca lekceważy albo nie odpowiada na pytania, które są dla niego niewygodne. Z jednym jego stwierdzeniem
się zgadzam - przegrali wszyscy.

Krzysztof J. mówi, że niektórzy z kolegów pomimo wykształcenia, stopni i tytułów zbyt pochopnie go oskarżyli.

- Jeżeli jestem wśród tych kolegów, o których mówi prof. Krzysztof J., to pragnę wyraźnie podkreślić, że wypowiadam
się na temat jego postawy i zachowania w konkretnej sytuacji. Mówię o formie egzekucji postanowień sądu. I tę postawę
oceniam jednoznacznie negatywnie. Nie poczuwam się do zbyt pochopnej oceny w tym zakresie. Wręcz przeciwnie, w
tej sprawie zdania nie zmienię.

Był pan pierwszą osobą ze środowiska trójmiejskich psychologów, która stanowczo potępiła to, co przydarzyło
się Piotrusiowi. W swoim oświadczeniu napisał pan: "Postawa, jaką zaprezentował nasz kolega psycholog, jest
destrukcją psychiki, na dodatek destrukcją psychiki własnego dziecka". Mocne słowa.

- Biorę za nie pełną odpowiedzialność. Wyrwanie 5-latka prosto z łóżeczka przez ojca, którego dziecko się boi, w
asyście kuratorów i policji. Bezbronne dziecko, którego jedynym obrońcą była mama, zostaje od niej siłą zabrane i trafia
w ręce osoby, która w jego wyobrażeniu jest kimś strasznym. Dziecku przecież nie da się wytłumaczyć, że tak
zadecydował sąd.

Dla nas psychologów - i myślę, że nie tylko psychologów - ta sprawa jest bulwersująca. I wielowątkowa, bo poza samą
tą sytuacją obnaża niewydolność systemu sądowego, a poza tym zwraca też uwagę na niekompetencję kuratorów
sądowych. Jeśli kuratorzy faktycznie zachowywali się zgodnie z prawem, to czegoś nie rozumiem. Takie zachowanie
woła o pomstę do nieba. Powinni strzec dobra dziecka, a nie zachowywać się jak pani - widziałem to w internecie - która
stała jak słup soli przy płocie, kiedy dziecko płakało wniebogłosy. Zamiast kuratora mógłby być policjant, zresztą
zachowywałby się pewnie lepiej.

To mocne stwierdzenie.

- Zadzwonił do mnie oburzony przewodniczący Krajowej Rady Kuratorów z pretensją. Powiedziałem mu, że źródłosłów
słowa "kurator" pochodzi z łaciny od "cura", czyli "troska". Ale rozumiem, że o człowieka, bo o prawo to już się
zatroszczą prawnicy. W przypadku tego chłopca troski zwyczajnie zabrakło. Dlatego bardzo się cieszę z listu, jaki
dostałem od konsultanta krajowego w dziedzinie psychologii klinicznej prof. Jana Tylki, który chce zorganizować
spotkanie wszystkich konsultantów psychologii klinicznej, żeby wypracować stanowisko wobec "egzekucji sądowych" i
innych podobnych niehumanitarnych zachowań "usankcjonowanych prawem".

Jak powinien zachować się kurator w czasie odbierania chłopca?

- Powinien powiedzieć: "Stop. Ja się nie zgadzam. To nieludzkie". Przerwać i wycofać się z takiej formy egzekwowania
postanowień sądu. Wszyscy moi rozmówcy psycholodzy uważają, że sądy rodzinne są niewydolne.

Można coś zdziałać w przypadkach, gdy rodzice idą ze sobą na wojnę, a dziecko staje się tylko jednym z
rodzajów broni?

- Sędziowie mogliby, tak jak orzekają o eksmisji, nakazać mediację. Do psychoterapii nikogo zmusić nie można, ale do
mediacji - owszem. Za ignorowanie wymierzać kary pieniężne. To byłoby dobre wyjście, bo konflikt rozgrywałby się w
jakimś stopniu poza dzieckiem, a jeżeli sąd miałby podstawy do odebrania dziecka siłą, to matka powinna dostać
odpowiednio dużo czasu, żeby przygotować siebie i dziecko - wytłumaczyć mu, co się stanie, i przekazać ojcu. Na
pewno byłoby to trudne zadanie dla matki, ale chroniłoby dziecko.

Rozwodów przybywa, rośnie więc liczba dzieci, które stają się ofiarami rozhuśtanych emocji rodziców.

- Nie ma dobrych rozwodów, ale czasem są jednak niezbędne. Zawsze rozstanie wiąże się z dramatem. Zdarzają się
dojrzałe rozejścia: "nie mogliśmy ze sobą być, ale nie musimy do siebie strzelać" - takich jest zaledwie kilka procent.

Prawie zawsze z rozwodami wiążą się trudne historie, dlatego należy podejść do tego problemu systemowo i bardzo
dokładnie przyjrzeć się pracy sądów rodzinnych. Sędziowie sądów rodzinnych i kuratorzy powinni mieć podwójne
wykształcenie - prawnicze i psychologiczne. Co najmniej studia podyplomowe z psychologii klinicznej.

Innym rozwiązaniem mogłoby się stać powołanie kolegiów składających się z dwójki, trójki ekspertów pracujących przy
sędziach. Trauma, jakiej może doświadczyć dziecko w trakcie walki rodziców, może je "rozwalić" na całe życie.

Historia Piotrusia poruszyła Polaków, ale jednocześnie pokazała doskonale, jak mocne jest oddziaływanie
stereotypów. Jesteśmy przyzwyczajeni, że opiekę nad dziećmi dostają matki. W tym przypadku sędzia nakazała
przekazać chłopca ojcu. Mnóstwo osób uznało za pewnik, że z matką musi być coś nie tak, a walczący o synka
ojciec jest ofiarą jej gniewu.

- Zauważyłem jeszcze jeden mechanizm. Gdy przeglądałem fora, odzywają się skrzywdzeni ojcowie, którzy
bezkrytycznie podchodzą do tego tylko dlatego, że sprawa dotyczy mężczyzny. Oczywiście, że jest sporo mężczyzn
krzywdzonych przez kobiety, ale każda sprawa jest inna. Cały czas podkreślam, że mój sprzeciw budzi traktowanie

Strona 1 z 2

To nie jest prywatna sprawa

2011-07-20

http://wyborcza.pl/2029020,75515,9974447.html?sms_code=

background image

dziecka w tej całej konkretnej historii, to, w jaki sposób został odebrany chłopiec, i co później się z nim działo.

Trzeba też wiedzieć, że ze stereotypami nie jest tak łatwo. Nabywamy je przez całe życie, a te, które utrwaliły się we
wczesnym dzieciństwie, nazywam twardym dyskiem naszej osobowości. Szalenie trudno tam cokolwiek zresetować.

Jeśli więc sędzia sądu rodzinnego jest osobą zaburzoną emocjonalnie, może to mieć wpływ na traktowanie
stron, a nawet na późniejszy wyrok.

- Tego wykluczyć nie można. Dlatego dramat Piotrusia powinien stać się początkiem poważnej dyskusji o skutkach
niewydolności systemu sądownictwa rodzinnego. To, co wyszło tu na światło dzienne, dotyczy także tysięcy innych
dzieci, o których nikt nie pisze i nikt nie wie. Często wyrastają z nich ludzie o zaburzonych osobowościach.

Jeśli chodzi o terapię osób zaburzonych osobowościowo, to nie jestem wielkim optymistą. Największym problemem w
psychiatrii czy psychologii klinicznej nie są choroby psychiczne, bo nieźle sobie już z nimi radzimy. Gdy dzięki lekom
mijają ostre objawy psychotyczne, można uzyskać względnie dobre efekty poprzez terapię.

Problem tak naprawdę stanowią nieprawidłowe osobowości, które kształtują się często na skutek traumatycznego
dzieciństwa. Są szalenie trudne do wyleczenia. Takie zaburzone osoby mają zero wglądu we własne wnętrze i nie czują
żadnej potrzeby terapii. Wchodząc w związki małżeńskie, krzywdzą swoich partnerów, potem dzieci, i tak rosną kolejne
pokolenia, których życie nacechowane jest cierpieniem.

Czy tata Piotrusia ma szansę na nawiązanie więzi z synkiem?

- Brutalne wyrwanie dziecka na pewno musiało spowodować u niego syndrom stresu pourazowego - to jest poza
dyskusją. Czyli pojawił się kolejny czynnik, który dodatkowo utrudnił ich relacje. Musimy pamiętać, że więzi nie można
zadekretować, więź się wytwarza, ale szansa oczywiście jest. Wymaga to jednak żmudnej pracy.

W 1981 r. wyjechałem z kolegą psychiatrą na saksy do Niemiec. Gdy po sześciu tygodniach wróciłem, moja 2-letnia
córka kompletnie mnie odrzuciła. Jej starsza siostra cieszyła się i w naszych relacjach nic się nie zmieniało, ale młodsza
totalnie mnie bojkotowała. Gdy mówiła: "mamusiu, pójdziemy na spacer, ale tatuś nie" - serce mnie bolało.

Ponad rok ciężko pracowałem, krok po kroku zbliżałem się do córeczki. Dziś mamy bardzo silną więź. Jestem
przekonany, że można, ale na pewno nie siłą.

Co przeżywa mały chłopiec zabrany nagle od mamy?

- Absolutny dramat. I traumę psychiczną. Wydłużoną w czasie, bo tak naprawdę ona trwa już wiele miesięcy. Poza tym
dla niego od momentu, kiedy stracił mamę, nie minęło pięć czy sześć dni, tylko jakiś bliżej nieokreślony, długi czas.
Piotrusiowi zawalił się świat, zgasła wszelka nadzieja. I jeszcze to przerażenie, które musiał odczuwać.

Na pewno to nie będzie dla niego obojętne. W oświadczeniu dotyczącym tej sprawy napisałem o destrukcji psychiki
dziecka. Bo to dla niego olbrzymi cios. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie dokładnie będzie miało to
konsekwencje. Jesteśmy pewni, że będą.

Ta cała sprawa kładzie się cieniem na całym środowisku psychologów.

- Bycie psychologiem to szalenie odpowiedzialna praca. Pracuję 40 lat i to, co się dzieje, tak cholernie mnie boli. Tym
bardziej że tata chłopca, neuropsycholog, profesor uniwersytetu, nie jest zwykłą osobą. On uczy nowych adeptów
zawodu. Gdyby profesor zrobił coś takiego obcemu dziecku, to od razu zdyskredytowałoby go zawodowo. A to, że tak
postępuje z własnym synem i tłumaczy, że to jego "prywatna sprawa" - dyskredytuje go podwójnie.

Uważam, że to nie jest sprawa prywatna. Gdyby siedział w laboratorium i dokonywał odkryć, to takie traktowanie
własnego dziecka można by nazwać prywatnym. Myślę, że na tym całym wydarzeniu środowisko psychologów z
Uniwersytetu Gdańskiego bardzo traci.

Los Piotra, lat 5

5 lipca prof. Krzysztof J., wykładowca UG, w asyście trójki kuratorów i policjantów odebrał 5-letniego syna swojej byłej
żonie. Podstawą był wyrok sądu rodzinnego w Gdańsku.

Profesor wnioskował o skierowanie chłopca do rodziny zastępczej lub odebranie matce praw rodzicielskich. Oskarżał ją
o utrudnianie kontaktów z synem.

Chłopiec podczas spotkań reagował na ojca panicznym strachem. W zeszły piątek psychologowie z UG wysłali do
Ministra Sprawiedliwości list z prośbą o interwencję w sprawie chłopca. Piszą tam o katastrofalnych skutkach "takich
wydarzeń dla zdrowia psychicznego dziecka oraz dla rozwoju osobowości".

Wyrok sądu rejonowego jest nieprawomocny, a matka nadal ma pełnię władzy rodzicielskiej.

* dr hab. Bogusław Borys - jest emerytowanym kierownikiem Zakładu Psychologii Klinicznej w Gdańskim
Uniwersytecie Medycznym, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie psychologii klinicznej i certyfikowanym
psychoterapeutą

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -

http://wyborcza.pl/0,0.html

© Agora SA

Strona 2 z 2

To nie jest prywatna sprawa

2011-07-20

http://wyborcza.pl/2029020,75515,9974447.html?sms_code=


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
To mnie uderzono ND (2011 07 20)
To nie jest żart
NIECH MÓWIĄ ŻE TO NIE JEST MIŁOŚĆ, PIOSENKI DLA GIMNAZJUM
To nie jest klub dla wtajemniczonych, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGA
Liturgia to nie jest lista przebojów, Religijne, Różne
Lekarze do pacjenta To nie jest przepuklina Ma pan pochwę i jest pan kobieta
To nie jest żart
TSA To Nie Jest Proste
To nie jest skorumpowany kraj Makowski
yA ja jaj zycie to nie jest bajka
Artur Szpilka Boks to nie jest napieprzanie się po głowie
Miłość to nie jest olśnienie pięknością
2011 07 20 Wściekłośc jak wezbrana rzeka
To nie jest głód duchowości
2011 08 28 czeski nie jest trudny
Etyczne dylematy psychologii uwaga na wydanie to nie jest 2004 rok, s 149 157
Korporacjonizm to nie jest kapitalizm

więcej podobnych podstron