Czesław Rajca Głód na Ukrainie

background image

Czesław Rajca
Głód na Ukrainie
Głód na Ukrainie
i
Czesław Rajca
Głód na Ukrainie
luwd*
Wydawnictwo
WERSET Lublin 2005
Polski Fundusz
Wydawniczy w Kanadzie
Toronto 2005
Redakcja naukowa: Hubert Łaszkiewicz Projekt okładki: Agata
Pieńkowska Korekta: Maria Łaszkiewicz Skład: Artur Wojteczko
© Wydawnictwo Werset, Lublin 2005
© Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, Toronto 2005
© Czesław Rajca
Książka została wydana we współpracy
z Polskim Funduszem Wydawniczym w Kanadzie
ISBN 83-6OI33-O4-2
Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie P.O. Box 173, Postał Station
„B" Toronto, Ontario, Canada M5T 2T3
Wydawnictwo „Werset"
tel. (+48 81) 524 16 52, fax (+48 81) 524 16 53
www.werset.pl; e-mail: biuro@werset.pl
Druk:
Opole, ul. Niedziałkowskiego 8-12
„Jakby wy znały panyczi
De ludy płaczut' żywuczi
To wy b ełehij ne tworyły
Ta marne Boha b ne chwałyły
Na naszi slozy smijuczyś."1
Taras Szewczenko

Zawiedzione nadzieje
W połowie XIX wieku, kiedy w różnych częściach Europy nasiliły się
ruchy narodowowyzwoleńcze, na Ukrainie nie odnotowano narodowego
zrywu. W tym czasie około 80% ziem ukraińskich należało do Rosji,
a blisko 20% do Austrii. Poddanymi Romanowów i Habsburgów byli w
ponad 90% chłopi, w ogromnej większości pańszczyźniani. Ich
pierwszoplanowym celem było wyzwolenie się ze szlacheckiego
poddaństwa. Ziemianie, od których byli zależni, z reguły nie byli
Ukraińcami. W imperium rosyjskim byli to Rosjanie i Polacy. W
monarchii Habsburgów, na terenie Galicji Wschodniej ziemie były
własnością polskich właścicieli ziemskich, na Bukowinie -
rumuńskich, a na Zakarpaciu - węgierskich. Stąd też chłopi,
domagając się uwłaszczenia, walczyli o ograniczenie prawa obcych
do dysponowania ukraińską ziemią.
Poddani wiedeńskiej monarchii byli w znacznie korzystniejszej
sytuacji niż ich ziomkowie zależni od carów moskiewskich. Już w
końcu XVIII wieku objęci zostali korzystnymi reformami józe-

background image

fińskimi. Zakazano bezzasadnego rugowania włościan, zabroniono
włączania do folwarków chłopskiej ziemi i ograniczono pańszczyznę
do 3 dni w tygodniu. Chociaż na początku XIX wieku zostało
zahamowane reformowanie stosunków wiejskich, chłopi byli
przekonani, że cesarz ochraniał ich przed pańską samowolą,
doprowadzając w połowie XIX wieku (1848 r.) do uwłaszczenia,
dzięki czemu otrzymali na własność uprawianą dotychczas ziemię.
Kiedy wieś w cesarstwie austro-węgierskim wchodziła na drogę
nowoczesnych przemian, w imperium rosyjskim panowała stagnacja, a
nawet zmieniało się na gorsze. Doszło do tego, że na lewobrzeżnej
[częs'ć Ukrainy położona na lewym brzegu Dniepru - red.] i
południowej Ukrainie w końcu XVIII wieku zmuszono do odrabiania
pańszczyzny wolnych do tego czasu Kozaków. Taras Szewczenko, który
w wieku 24 lat został wykupiony z poddaństwa od właściciela jego
rodzinnej wsi, w niejednym swym utworze wspomina o doli wsi
pańszczyźnianej. W poemacie z 1850 roku czytamy:
„Ja baczyw pękło...Tam newola Robota tiaszkaja, nikoły I pomołytyś
ne dajut' Tam matir dobruju moju, Szcze mołoduju - u mohyłu, Nużda
ta prącia położyła. Tam bat'ko, płaczuczy z dit'my (A my mali buły
i holi) Ne wyterpił łychoji doli, Umer na panszczyni... A my
Rozlisłysia meży lud'my, Mow myszeniata. Ja do szkoły — Nosyty
wodu szkolaram."2
W imperium rosyjskim chłopi zostali uwłaszczeni przez Aleksandra
II w 1861 r. na warunkach mniej korzystnych niż w monarchii
austro-węgierskiej, bo nie uzyskali wszystkich użytkowanych
gruntów. W guberniach na wschodzie utracili na rzecz folwarków
ponad milion hektarów ziemi.
Na prawobrzeżnej Ukrainie [część Ukrainy położona na prawym brzegu
Dniepru - red.] w pierwszej połowie 1863 r. wprowadzanie reformy
uwłaszczeniowej zbiegło się z wybuchem polskiego powsta-
nia, które większych sukcesów nie odniosło, ponieważ chłopów
ukraińskich nie zdołano nakłonić do jego poparcia, a odwieczne
zatargi ze szlachtą sprawiły, że dali się oni namówić Rosjanom do
zwalczania powstańców. Po powstaniu skonfiskowanych zostało około
150 polskich majątków, a ponadto ziemianie zostali obciążeni
podatkami, co przyczyniało się do ich bankructwa. Na początku XX
wieku w rękach polskich posiadaczy pozostało już tylko około 50%
majątków ziemskich na Ukrainie.
Po uwłaszczeniu zmieniała się wieś ukraińska. Wzrastająca
sukcesywnie warstwa chłopska coraz dotkliwiej odczuwała brak
ziemi. Powiększała się liczba ludności bezrolnej, a słabo
rozwinięty przemysł hamował jej odchodzenie do miast. W
poszukiwaniu chleba chłopi wyprawiali się na wschodnie tereny
imperium - w zagospodarowaniu azjatyckich odległych ziem wzięło
udział ponad dwa miliony ukraińskich chłopów.
Głód ziemi sprawiał, że dla mieszkańców wsi solą w oku były
pozostające w rękach rosyjskich i polskich właścicieli ziemskich
dworskie łany, na których chłopi chętnie byli widziani jedynie
jako tania siła robocza. Niezadowolenie wsi przejawiało się w
antydwor-skich wystąpieniach, szczególnie częstych w latach 1905-

background image

1906, co w znaczący sposób wzmacniało rewolucyjne wrzenie w
miastach.
Władze carskie z niepokojem odnosiły się do chłopskich wystąpień
na Ukrainie, ponieważ ziemie te zabezpieczały stabilność
żywnościową imperium. W końcu XIX wieku 25% produkcji zbóż, przy
czym pszenicy około 50%, pochodziło z Ukrainy. Właśnie stąd w
latach 1895-1898 do krajów Europy Zachodniej wyeksportowano około
1,5 tysiąca ton zboża.
Carat zaniepokojony nasilającymi się wystąpieniami rewolucyjnymi
czynił starania zmierzające do zneutralizowania niezadowolenia
ludności wiejskiej. Temu celowi miał służyć wydany 9 listopada
1906 r. dekret zezwalający chłopom na występowanie ze wspólnot
gminnych i zakładanie indywidualnych gospodarstw. Reforma ta, od
nazwiska odpowiedzialnego za jej realizację, zwana była stołypi-
nowską. Na Ukrainie, gdzie cieszyła się powodzeniem, do 1912 r.
skorzystało z niej 226,5 tys. chłopów. Opuszczali wieś i tworzyli
gospodarstwa kolonijne, zwane chutorami. Ze wspólnot uzyskali oni
około 2 miliony hektarów ziemi, czyli jeden gospodarz posiadał
średnio około 8 hektarowe gospodarstwo. Tak naprawdę były to
gospodarstwa większe, ponieważ ożywił się obrót ziemią i
zamożniejsi przyłączali do chutorów grunta biedniejszych sąsiadów.
Kupowano również ziemię dworską, co ułatwiały kredyty Banku
Włościańskiego. W wyniku parcelacji do rąk chłopskich przeszło na
Ukrainie ponad 1,2 miliona ha ziemi dworskiej. Pod względem
gospodarczym reformę Stołypina należy oceniać pozytywnie.
Zwiększył się stan posiadania chłopskiego, ziemia stawała się
towarem, umocniła i zwiększyła się warstwa zamożnych i
przedsiębiorczych rolników, którzy podjęli trud unowocześniania
zacofanego gospodarstwa wiejskiego.
Zaplanowana przez Moskwę reforma stołypinowska spowodowała również
wiele złego. Zakazano sprzedawania książek w języku ukraińskim,
nie wyłączając religijnych. Likwidowano ukraińskie organizacje
polityczne, społeczno-gospodarcze i oświatowe. Zabroniono
organizowania imprez kulturalnych itp. Piotr Stołypin uważał
bowiem, że „historycznym zadaniem państwowości rosyjskiej jest
walka z ruchem obecnie nazwanym ukraińskim, który dąży do
odrodzenia starej Ukrainy"3.
Zapowiedzi rosyjskiego dygnitarza mimo wysiłków nie zostały
zrealizowane. Nie sposób było całkowicie zahamować ukraińskiego
odrodzenia. W utrudnionych warunkach prowadziły działalność
ugrupowania polityczne i wzrastało przekonanie, że niezależna
Ukraina spełni oczekiwania swych obywateli. Wprawdzie na I wojnę
światową wyruszyli Ukraińcy, podobnie jak Polacy, w różnych
mundurach wrogich sobie armii, to jednak u boku wojsk austro-
węgierskich przeciwko wojskom carskim wystąpił 7 tysięczny legion
Siczowych Strzelców z nadzieją wywalczenia ukraińskiej
niepodległości.
io
Po upadku caratu, 16 marca 1917 r. powołano w Kijowie Centralną
Radę. Miała ona reprezentować wobec Rządu Tymczasowego z
Piotrogrodu ukraińskie interesy narodowe. Ważnym wydarzeniem było

background image

powołanie w końcu czerwca 1917 r. Sekretariatu Generalnego
Centralnej Rady, który zajął się tworzeniem administracji
terenowej i organizowaniem wojska. Pracami Centralnej Rady
kierował wybitny historyk Mychajło Hruszewśkyj, na stanowisku
premiera stanął Wołodymyr Wynnyczenko — literat, a sprawy wojskowe
powierzone zostały Symonowi Petlurze.
Burzliwe przemiany sprawiły, że zmieniały się plany co do
przyszłości Ukrainy, a ogłaszano je w specjalnych uniwersałach. W
czwartym uniwersale z 22 stycznia 1918 r. proklamowano Ukraińską
Republikę Ludową państwem niezależnym.
W ciągu niespełna roku Centralna Rada przeprowadziła Ukrainę z
podporządkowanej rosyjskiemu imperium prowincji do niezależności.
Było to jednak dopiero rozpoczęcie budowy własnej państwowości.
Największym zagrożeniem dla niepodległej Ukrainy byli bolszewicy,
którzy nasilili swoją działalność.
Niebezpieczeństwo bolszewizmu zostało zepchnięte na dalszy plan po
podpisaniu w Brześciu 9 lutego 1918 r. traktatu pokojowego z
państwami centralnymi. Zgodnie z nim Niemcy i Austro-Węgry
zobowiązały się do pomocy wojskowej, a Ukraina do dostarczenia tym
państwom żywności.
Na Ukrainę wkroczyły wojska niemieckie oraz austriackie i
bolszewicy zostali zepchnięci na obrzeża państwa. W
przeciwieństwie do innych części carskiego imperium nad Dnieprem
panował względny spokój, ale wojska niemieckie zachowały się jak
okupanci. Niechętnie odnosiły się do Centralnej Rady i wspierały
jej konserwatywnych przeciwników. W końcu kwietnia 1918 r.
wspomagane przez Niemców siły konserwatywne dokonały przewrotu.
Obradująca w Kijowie Partia Włościańska, skupiająca ziemian i
bogatych chłopów, okrzyknęła Pawło Skoropadśkiego hetmanem
Ukrainy.
ii
Pawło Skoropadśkyj - ziemianin i były carski generał - ogłosił się
jedynowładcą i przemianował Ukraińską Ludową Republikę na
Ukraińskie Państwo, a okres jego rządów określany jest mianem
hetmanatu. Wstrzymano wprowadzone przez Centralną Radę reformy
socjalne. Przedłużono dzień pracy w zakładach przemysłowych,
zaprzestano reformy rolnej, a nawet z rąk chłopskich do
ziemiańskich wracała ziemia rozparcelowanych majątków. Na wsiach
dotkniętych rabunkowym ściąganiem płodów rolnych oraz w większych
ośrodkach przemysłowych wybuchały bunty, do spacyfikowania których
kierowano niemiecko-austriackie oddziały wojskowe i ukraińską
policję, zwaną Hetmańską Wartą. Kiedy wojska niemieckie i
austriackie w grudniu 1918 r. opuszczały Ukrainę, hetman
Skoropadśkyj również wyjechał z Kijowa.
Po blisko ośmiu miesiącach rządów hetmańszczyzny lewicowi
działacze ukraińskiego odrodzenia, znani z działalności w
Centralnej Radzie, przystąpili do odbudowy ludowej republiki. W
połowie listopada 1918 r. powołany został w Białej Cerkwi
Dyrektoriat, w którym W. Wynnyczenko objął kierownictwo, a S.
Petlura stanął na czele wojska. Rozpoczęło się powstanie przeciwko

background image

Niemcom i het-mańczykom. Kampania została zakończona 14 grudnia
1918 r. wkroczeniem Petlury do Kijowa.
26 grudnia 1918 r. Dyrektoriat ogłosił deklarację ideowo-progra-
mową. Podano w niej do wiadomości, że Ukraińska Republika Ludowa
jest krajem wolnym od karnych ekspedycji, a wszystkie zarządzenia
hetmańskie niekorzystne dla chłopów i robotników tracą swą
ważność.
Nadzieje Dyrektoriatu na uzyskanie szerokiego poparcia nie zostały
niestety spełnione. Ludziom niełatwo było zdecydować, komu
uwierzyć i udzielić poparcia, bo chętnych do rządzenia krajem nie
brakowało. Dla Dyrektoriatu najgroźniejszym przeciwnikiem byli
bolszewicy, arcymistrzowie w przekonywaniu ludzi pracy do
wspaniałych planów powszechnego dobrobytu. Zapewniali o szybkiej
12
realizacji nawet nierealnych postulatów. Oprócz spełnienia takich
powszechnych żądań, jak ziemia dla chłopów, fabryki dla robotników
czy szkoły dla wszystkich dzieci, u bolszewików robotnikowi
powierzano kierownictwo fabryki, prosty żołnierz zostawał dowódcą,
woźny sędzią, i tak można by mnożyć zapewniane przez władzę
radziecką możliwości awansu.
Spełniając marzenia Ukraińców o własnym państwie, bolszewicy po
zajęciu na początku 1919 r. Charkowa utworzyli Ukraińską
Socjalistyczną Republikę Radziecką, ale o tym, że była ona
całkowicie zależna od Moskwy, nie wspomniano. Po umocnieniu się w
Charkowie Armia Czerwona ruszyła na Kijów. Wojska Dyrektoriatu nie
zdołały powstrzymać bolszewików, ponieważ na ich stronę przeszedł
Matwij Hryhoriew z wieloma tysiącami żołnierzy oraz sporo atama-
nów, w tym tak znaczących, jak Zełenyj i Nestor Machno.
Po utracie Kijowa władze Dyrektoriatu przeniosły się do Winnicy,
skąd po pewnym czasie udały się do Kamieńca Podolskiego.
Niepowodzenia frontowe pogłębiły rozbieżności wewnątrz
Dyrektoriatu. Wynnyczenko był zdania, że dla dalszych losów
Ukrainy korzystne będzie zawarcie porozumienia z bolszewikami.
Innego zdania był Petlura postulujący szukanie pomocy u państw
Ententy, której wojska interwencyjne, głównie francuskie i
greckie, opanowały południowe tereny kraju. Zwyciężyła koncepcja
Petlury i on objął stanowisko przewodniczącego.
W dążeniu do uzyskania niepodległości Ukraina nie była monolitem.
W Galicji Wschodniej jesienią 1918 r. przystąpiono do budowy
niepodległego państwa na ziemiach wchodzących w skład monarchii
austro-węgierskiej. 19 października 1918 r. we Lwowie Jewhen
Petruszewycz obwieścił powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki
Ludowej. 1 listopada 1918 r. po opanowaniu przez Ukraińców Lwowa
rozpoczęła się wojna ukraińsko-polska. Po kilku tygodniach Polacy
wyparli wojska ukraińskie ze Lwowa i odnosili coraz większe
sukcesy w terenie. Zawarte 22 stycznia 1919 r. porozumienie rzą-
dów ukraińskich miało symboliczne znaczenie. S. Petlura zagrożony
przez Rosjan czerwonych i białych nie mógł nawet myśleć o wsparciu
zachodnich rodaków. Odwrotnie, to dzięki ich pomocy prze-trwał
Dyrektoriat, którego wojska w połowie 1919 r. zostały zagrożone
przez bolszewików. Uratowała je z opresji Ukraińska Galicyjska

background image

Armia, która, uciekając przed Polakami, uderzyła na bolszewików,
zmuszając ich do odwrotu.
Na niewielkim terenie w rejonie Kamieńca Podolskiego rezydowały
dwa rządy i rozlokowane były dwie armie niepodległej Ukrainy. O
powołaniu jednolitej władzy nie było mowy. Dla przybyłych z
Galicji największym wrogiem Ukrainy byli Polacy, tymczasem to z
nimi S. Petlura podpisał we Lwowie 16 czerwca 1919 r. zawieszenie
broni, bo według niego zagrożeniem dla niepodległości byli
Rosjanie — obu kolorów.
Zgrupowani w dwu obozach zwolennicy niezależnej Ukrainy znaleźli
się na marginesie wydarzeń. Nie mieli większego wpływu na przebieg
walk bolszewików z białą armią rosyjskiego generała Antona
Denikina, który wspomagany przez państwa Ententy rozpoczął wiosną
1919 r. ofensywę przeciw bolszewikom. Dążąc do odbudowy
rosyjskiego imperium, zwalczał też niepodległościowe poczynania
Ukraińców. Nie wyzwalali oni ludności od czerwonego terroru. Wręcz
odwrotnie terror białych Rosjan był znacznie bardziej masowy i
krwawy. Rozstrzeliwanie zwolenników rewolucji i niepodległej
Ukrainy, puszczanie z dymem pacyfikowanych wsi i odbieranie
chłopom ziemi było na porządku dziennym. Zwalczając wszelkie
przejawy odrodzenia narodowego denikinowcy palili ukraińskie
księgozbiory, a w Kijowie zburzyli niedawno wzniesiony pomnik
Tarasa Szewczenki. Takie postępowanie było na rękę bolszewikom, bo
kiedy późną jesienią przeciwko wojskom Denikina ruszyła ofensywa
Armii Czerwonej, to otrzymała ona poważne wsparcie licznych
oddziałów chłopskiej partyzantki. Atamani, nie wyłączając N.
Machno, pomogli w rozbiciu białogwardzistów. Docenił to
Włodzimierz Lenin, który
w specjalnym liście zapewniał robotników i chłopów ukraińskich, że
ich dążenia społeczno-gospodarcze, kulturalne i polityczne zostaną
zrealizowane.
W drugiej połowie 1919 r. brakowało powodów do optymizmu w obydwu
obozach niepodległościowych. Zgrupowane nad Zbru-czem armie
niszczone były nie na polu walki, a przez epidemię tyfusu. Na
skutek braku lekarstw śmiertelność była ogromna, powodując straty
sięgające 70%. Na domiar złego pogłębiły się rozbieżności
polityczne. Ostatecznie drogi obu formacji rozeszły się, kiedy 19
listopada 1919 r. Armia Galicyjska odeszła pod rozkazy Denikina. Z
tyfusowej stagnacji zostali też wyrwani na początku grudnia
żołnierze Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na rozkaz S. Petlury
ponad 4 tysięczna armia dowodzona przez M. Omelianowycza-Pawłenkę
i J. Tjutjunnyka wyruszyła w pochód zimowy, aby walczyć z białymi
Rosjanami, a kiedy Denikin został pobity, walczyła z Armią
Czerwoną. Natomiast Armia Galicyjska po klęsce białych starała się
przejść do Rumunii, a gdy to się nie udało, podporządkowała się
Armii Czerwonej.
W końcu 1919 r. z Ukrainy wyjechali przywódcy obu rządów. J.
Petruszewycz udał się do Wiednia, a S. Petlura do Warszawy, gdzie
prowadził rozmowy z Polakami dotyczące wspólnego wystąpienia
przeciwko bolszewikom. Polsko-ukraińskie rozmowy przeciągały się.
Niełatwo było pogodzić się i ustalić wspólne stanowisko stronom,

background image

które nie tak dawno walczyły ze sobą, a nie bez znaczenia też były
wzajemne wiekowe animozje. W trudniejszej sytuacji była strona
ukraińska, która zabiegała o pomoc w odzyskaniu władzy. Dlatego
Petlura zgodził się na warunki polskie w sprawie granic, narażając
się na liczne słowa krytyki. Doprowadzono jednak do tego, że 25
kwietnia 1920 r. pod dowództwem Józefa Piłsudskiego wyruszyła
przeciwko bolszewikom polsko-ukraińska ofensywa. W natarciu wzięło
udział ponad 50 000 żołnierzy, w tym ponad 10 000 ukraińskich, ale
liczono na znaczne zwielokrotnienie wojsk Petlury w trakcie
działań
wojennych. Szybko, bo już 7 maja, wojska sprzymierzone wkroczyły
do Kijowa, ale Armia Czerwona nie została rozbita - unikając
decydującego starcia, wycofała się za Dniepr. W odezwie
skierowanej 26 kwietnia do narodu ukraińskiego główny ataman Symon
Petlura zaapelował o poparcie walki o niepodległość. Odzew był
niewielki. Nowy sprzymierzeniec niepodległej Ukrainy nie wzbudzał
zaufania. Nie przebrzmiały jeszcze echa walk polsko-ukraiń-skich.
Pamiętano samowolę polskich ziemian, obawiano się ich powrotu i
odbudowywania majątków. Nie brak było przykładów, które
wskazywały, że Polacy wobec miejscowych zachowują się jak
okupanci. Antypolskie animozje wyolbrzymiała propaganda
bolszewicka nawołująca do obrony niepodległej radzieckiej
republiki ukraińskiej. To wszystko sprawiło, że pod rozkazy
Petlury, miast spodziewanych dziesiątków tysięcy, zgłosiło się
niespełna 3 tysiące ochotników. Szczęśliwie na początku maja
powrócili z rajdu na tyłach Armii Czerwonej Pawłenko i Tjutjunnyk
wzbogacając armię ukraińską o dalsze 6 tysięcy zaprawionych w boju
żołnierzy. Swoją gotowość do walki zgłosiła też kilkutysięczna
Armia Galicyjska, która opuściła szeregi bolszewików. Mimo braku
chętnych do wojowania nie skorzystano z jej oferty. Została
otoczona przez Polaków, rozbrojona i osadzona w obozie.
Zabrakło czasu na budowanie polsko-ukraińskiego zaufania. Na
początku czerwca 1920 r. rozpoczęła się ofensywa Armii Czerwonej
wstrzymana dopiero w połowie sierpnia pod Warszawą. Z Armią
Czerwoną obok Polaków walczyli też Ukraińcy, a jednym z nich był
płk Marko Bezruczko dowodzący z powodzeniem obroną Zamościa. Po
zwycięskiej bitwie warszawskiej na wschód ruszyła polska ofensywa
wspomagana przez Ukraińców. Mimo dużych szans powodzenia Polska
przerwała działania wojenne, zawierając z władzami radzieckimi
umowę o zawieszeniu broni, a 18 marca 1921 r. w Rydze został
podpisany pokój. Polska, układając się z radzieckimi republikami,
nie dotrzymała umowy zawartej z niepodległą Ukrainą i po-
16
stawiła niedawnych towarzyszy broni w kłopotliwej sytuacji, bo
skierowano ich do obozu w Szczypiornie koło Kalisza. Kiedy
internowanych tam oficerów ukraińskich odwiedził J. Piłsudski,
usłyszał od nich wiele gorzkich słów pod adresem Polski. Przyznał
im rację, mówiąc: „ja was panowie przepraszam, bardzo
przepraszam". Wielu z nich opuściło Polskę, udając się na
emigrację. Do Paryża wyjechał S. Petlura i tam w 1926 r. został
zamordowany przez radzieckiego agenta.

background image

Zaprzestanie działań wojennych już w październiku 1920 r. było dla
władzy radzieckiej bardzo cenne. W tym czasie na południowej
Ukrainie coraz większe sukcesy odnosiły białe wojska gen. Piotra
Wrangla, który w czerwcu rozpoczął walkę z czerwonymi. Był
groźniejszy od Denikina, bo nie uciekał się do terroru i mógł
liczyć na poparcie miejscowej ludności. Armia Czerwona uwolniona
od kłopotów w zachodniej części kraju, skierowała swe siły na
południe, a uzyskawszy poparcie N. Machny, zmusiła Wrangla do
opuszczenia Ukrainy.
Po wycofaniu się wojsk Denikina, Piłsudskiego, Petlury i Wrangla
Armia Czerwona nie mogła jednak spocząć na laurach. Jak to trafnie
ujął lwowski historyk Jarosław Hrycak: „przeciwko nim nadal
działała na Ukrainie najliczniejsza armia, która nie miała dokąd
wyemigrować — ukraińscy chłopi"4.
Chłopi od początku rewolucyjnych przemian w carskim imperium mieli
znaczący wpływ na przebieg wydarzeń. Powstało setki chłopskich
oddziałów, na czele których stanęli atamani, zwani familiarnie
ojcami. W połowie 1919 r. dysponowali oni około 250 tysiącami
ludzi. Siły te były rozczłonkowane bardzo nierównomiernie od
oddziałów jednowioskowych do wielotysięcznej armii. Trudno było o
mobilizację do wspólnego działania, a wzajemne animozje
doprowadzały nawet do krwawych porachunków. Na poparcie chłopskich
oddziałów mogły liczyć ugrupowania realizujące postulaty
mieszkańców wsi. W początkowym okresie chłopi udzielili szerokiego
poparcia władzy radzieckiej, która najgłośniej mówiła o reformie
rolnej, z marszu przystępowała do likwidowania majątków ziemskich
i przekazywania ziemi chłopom. Na Ukrainie małorolnym i bezrolnym
przekazano około 22 milionów hektarów ziemi i około 1,4 miliona
koni i bydła. Szybko okazało się, że kiedy bolszewicy jedną ręką
dają, to drugą wyciągają i odbierają. Chłopi wprawdzie otrzymali
ziemię, ale zgodnie z leninowską zasadą komunizmu wojennego,
obowiązani byli do oddawania plonów i handel nimi był zabroniony.
W celu zmuszenia do bezpłatnego odstawiania wyznaczonych
kontyngentów na wieś skierowano brygady zbożowe, w skład których
wchodzili robotnicy z ośrodków przemysłowych, w dużej mierze spoza
Ukrainy. W 1919 r. znalazło się w nich 2700 osób. Współdziałali
oni z miejscowymi władzami radzieckimi i wspomagani byli przez
powoływane we wsiach komitety biedoty. Formalnie miano zabierać
tylko nadwyżki, ale często brygady zabierały wszystko, co chłopi
zdołali wyprodukować. Na wsi podniosły się głosy, że to, co chłopi
uzyskali od dobrych bolszewików, zabierają im źli komuniści.
Partyzantka chłopska podjęła z nimi walkę, co nie oznacza, że raz
na zawsze zerwała z Armią Czerwoną.
Największym atamanem chłopskim na Ukrainie był Nestor Mach-no,
zwany powszechnie ojcem. Urodził się w 1884 roku w rodzinie
chłopskiej we wsi Hulajpole w guberni jekatyrynosławskiej. Za
udział w rewolucji 1905 roku dostał dożywocie, ale wyszedł z
Butyrek w 1917 roku. Przystąpił do gromadzenia wokół siebie
chłopów, zdobywając w rodzinnych stronach popularność, w dużej
mierze dzięki zaangażowaniu się w parcelacje pańskich majątków. Na
początku 1919 roku „ojciec" Machno, dysponujący 20 000

background image

partyzantów, działał w składzie Armii Czerwonej jako samodzielny
dowódca dywizji partyzanckiej. Szybko doszło do zerwania, bo
wiosną oddziały Machny zabrały się do likwidacji brygad zbożowych
i ochraniania chłopów przed grabieżcami. Popularność „ojca" Machny
zataczała coraz szersze kręgi. Szacuje się, iż pod jego rozkazami
w połowie 1919 roku było 50-80 tysięcy ludzi. Większość sił
zbrojnych zgru-
18
powana była w oddziałach piechoty, ale dysponowano też jazdą,
artylerią i bronią szybkostrzelną na taczankach. Rewolucyjna
Powstańcza Armia Ukrainy (machnowców), bo tak oficjalnie się
określała, miała dobrze przygotowanych dowódców umiejących nie
tylko kierować walką, ale również utrzymać dyscyplinę w czasie
biwaków. To ostatnie godne jest podkreślenia, bo Machno i jego
najbliższe otoczenie zaliczali się do anarchistów, a ich kozacko-
hajdamackie korzenie raczej nie kojarzą się z dyscypliną. Zgodnie
z nazwą wojsko N. Machny prowadziło działania bojowe na sposób
partyzancki. Działali głównie na tyłach wroga, niszczyli jego
punkty oparcia, rozbijali oddziały szykujące się do odpoczynku.
Sposób prowadzenia walki oraz atmosferę i organizację największej
chłopskiej armii dobrze ukazuje dziennik prowadzony w I połowie
1920 r. przez L. Hołyka, naczelnika machnowskiego kontrwywiadu,
którego obszerne fragmenty zacytujemy.
„8 luty 1920 r. Rano od strony Połoh podszedł 522 pułk i przegnał
nas z Hulaj pola. Niektórzy towarzysze z Luzanowem nie zdążyli
uskoczyć i dostali się do niewoli. Przeklęci hulajpolanie nie chcą
wojować - boją się o rodziny.[...]
20 lutego. W Woskresence czerwoni przed kilku dniami rozstrzelali
12 machnowców i spalili 2 chaty [...].
21 lutego. Nalecieliśmy na Hulajpole i wzięliśmy 500 jeńców, dwa
kulomioty i trochę uzbrojenia. Czerwonoarmiejcy przechodzą na
naszą stronę, ale sztab, bojąc się, wstrzymał się od ich
przyjmowania. Z kasy Czerwonej Armii wzięliśmy dwa miliony i
rozdaliśmy powstańcom po 500, a dowódcom po 1000 rubli. Staliśmy
tam 3-4 godziny. Nagle z Połoh podeszła czerwona konnica i
wypchnięto nas z Hulajpola [...]
26 luty. W Swiatoduchowce zorganizowaliśmy wiec. Potem Machno się
upił i z głupoty rozrzucał chłopom pieniądze, a w sztabie kłócił
się z Karatnikowem. Chciał rozstrzelać Popowa za to, że ten zaleca
się do Haliny. Związali go i ułożyli na taczance.[...]
1 marca. O 12 godzinie wyszliśmy do wsi Warwarowka. Po drodze
zatrzymaliśmy pociąg, w którym rozbroiliśmy kompanię czerwonych.
Komendanta rozstrzelaliśmy, a 30 ochotników przyjęliśmy [do
oddziału]. Pod wieczór zorganizowaliśmy nalot na Hulajpole i
rozbiliśmy 6 sowiecki pułk. Wzięliśmy do niewoli 75
czerwonoarmiejców w tym komendanta pułku Fiediuchina ciężko
ranionego w walce. Prosił, aby go zastrzelić i Kałasznikow spełnił
jego prośbę. 15 jeńców przystąpiło do naszego oddziału. Wyszliśmy
na Nowosełowkę.
12 marca. Przyjechaliśmy do Uspienowki. U chłopów było dużo
samogonu, wszyscy byliśmy pijani. Wieczorem przyjechał Taranowski

background image

z 20 połohowcami. Opowiadają, że w Połohach czerwoni aresztują i
roz-strzeliwują wszystkich machnowców, biorą zakładników, nie ma
życia.
16 marca. Wyjechaliśmy do St- Andrianowia i z zaskoczenia
wzięliśmy 3 kompanię 22 pułku karnego. Wczoraj ta kompania
rozstrzelała 15 machnowców i spaliła 5 zabudowań. Chłopi byli
zastraszeni. Kiedyśmy się zjawili okazali się bohaterami w
rozprawianiu się z jeńcami. Było ich 120 z przywódcami
komunistami, których chłopi bili pałkami, kłuli widłami i
rozstrzeliwali po jednemu i grupami. Jeńców rozebranych do naga,
ze związanymi do tyłu rękami rozstrzeliwali karabinem maszynowym
[...].
2 kwietnia. Zajęliśmy wieś Mariewka i rozstrzelali
przewodniczącego Rewkomu oraz 3 z brygady zbożowej, jak również
jednego mach-nowca, który został milicjantem. Staliśmy tam do 8
kwietnia i wiecowaliśmy. Byli machnowcy nie chcieli przyłączyć się
do oddziału, a Machno na nich krzyczał i złościł się.[...]
23 kwietnia. Wyruszyliśmy do wsi W. Janisol, gdzie wyrąbaliśmy
pluton z 22 pułku i rozstrzelaliśmy dwóch Greków - machnowców,
którzy przeszli na stronę czerwonych i zaczęli organizować
komitety biedoty.
1 maja. W walce zajęliśmy Swiatoduchowkę zabierając do niewoli
kompanię czerwonych, komendantów rozstrzelaliśmy, a czerwonoarmi-
stów uwolnili.
20
2 maja. Wyszliśmy na Hajczuł, gdzie ujęliśmy batalion czerwonoar-
mistów, komendantów rozstrzelaliśmy, szeregowych rozpuścili. Tu
czerwoni rozstrzelali 13 machnowców, ale Machno był zachwycony,
ponieważ terror czerwonych zmuszał powstańców do napływania do
naszych oddziałów. Odbył się wiec, po którym 50 ludzi przyłączyło
się do nas.
3 maj. Nalecieliśmy na wieś Carekonstantynowkę i przystąpiliśmy
do walki z czerwonym pułkiem i pociągiem pancernym, który w
przeddzień rozstrzelał 30 machnowców, spalił 10 domów i ujął wielu
zakładników. Nalot był tak niespodziewany, że pułk w całości
wzięty był do niewoli, z wyjątkiem komendantów zbiegłych na pociąg
pancerny. Odbył się wiec i batalion czerwonych przeszedł na naszą
stronę, wchodząc do oddziału."5
Dla pełniejszego obrazu warto zapoznać się z opinią bolszewików o
N. Machnie ze stycznia 1920 r., na ponad miesiąc przed
rozpoczęciem przedstawionych zdarzeń. Obradujący wtedy w
Charkowie, pod przewodnictwem H. Petrowskiego, Ukraiński
Rewolucyjny Komitet poinformował, że machnowcy byli wezwani do
wspólnej walki z polskimi panami. „Lecz Machno nie podporządkował
się postanowieniom Armii Czerwonej. Odmówił wystąpienia przeciwko
Polakom, wypowiedział wojnę naszej wyzwolicielce robotniczo-
chłopskiej Armii Czerwonej. W taki sposób Machno i jego grupa
sprzedali naród ukraiński polskim panom, podobnie do Hryhoriewa,
Petlury i innych sprzedawców ukraińskiego narodu."6 Mimo takiej
krytyki chłopskiego przywódcy, kiedy czerwoni nie mogli
powstrzymać ofensywy Wrangla, zawarty został 16 października 1920

background image

r. w Charkowie wojskowo-polityczny układ radzieckiej Ukrainy z
Rewolucyjną Powstańczą Armią Ukrainy. Widocznie N. Machno,
podobnie jak J. Piłsudski, uważał, że dla Ukrainy groźniejsi od
czerwonych są biali Rosjanie. Bezpośrednio po podpisaniu układu
około 20 tysięczna armia Machny wyruszyła przeciwko Wranglowi i
walnie przyczyniła się do jego pokonania, tracąc około 6 tysięcy
żołnierzy.
21
Machnowcy jeszcze nie odpoczęli po walkach, a już przekonali się o
wartości umów z bolszewikami. Już 23 listopada 1920 r. radziecki
dowódca frontu południowego, Michaił Frunze, polecił N. Machnie
natychmiastową demobilizację partyzanckiej armii. Rozkaz nie
został wykonany i rozpoczęła się kolejna tura walk chłopskiego
wojska z bolszewikami. Do połowy marca 1921 r. machnowcy
zorganizowali ogromny rajd na łącznej trasie około 3 tysięcy
kilometrów. Nasiliły się jednak antypartyzanckie operacje wojsk
czerwonych. Stosowany terror przy jednoczesnym kuszeniu amnestią
powodował kurczenie się bojowych oddziałów. Latem 1921 r. przy
„ojcu" pozostali tylko najwierniejsi, dla których partyzantka
stała się tres'cią życia. Z nimi Machno walczył przez całe lato
przeciwko oddziałom Armii Czerwonej, tracąc wielu oddanych mu
towarzyszy. W końcu sierpnia 1921 r., nie widząc dalszych
perspektyw działania, z niewielką grupą przedostał się do Rumunii.
Osadzony w obozie dla internowanych, obawiając się przekazania
władzom radzieckim, uciekł na wiosnę 1922 roku do Polski, gdzie
trafił do więzienia w Warszawie. W 1927 r. został deportowany do
Francji i zamieszkał w Paryżu, gdzie w 1934 r. popełnił
samobójstwo.
Nie zostały spełnione nadzieje na powstanie niezależnej Ukrainy, o
której marzono od wieków, modląc się w cerkwiach, przelewając krew
i śpiewając kozackie dumki. Szybko pryskały złudzenia co do
wartości bolszewickich programów dobrobytu i wolności.
22
.'¦¦
Głód 1921-1923
Burzliwy okres lat 1917-1920 największe szkody spowodował w
rolnictwie. Bolszewicy, którzy stali się panami sytuacji,
tłumaczyli tak sobie, jak i innym, że wszystkiemu winni są
przeciwnicy - inter-wenci, panowie, a nade wszystko bogaci chłopi,
zwani kułakami. Tylko jakoś dziwnie się składało, że w tych
częściach Ukrainy, na których toczyły się największe zmagania
wojenne, odsetek zasianych pól był większy niż tam, gdzie
bolszewikom nie sprawiano większego kłopotu w zaprowadzaniu nowych
porządków. Na tych spokojniejszych terenach, przeciwstawiając się
rabunkowemu komunizmowi wojennemu, większą wagę przykładano do
ekonomicznych sposobów walki. Znacznie bardziej opłacało się
skutecznie ukryć płody rolne niż zwiększać ich produkcję. A
zdarzało się i tak, że nie było czym obsiać pola, bo przy siłowym
ściąganiu kontyngentu, zabierano również ziarno siewne. Na
Ukrainie od 1916 r. do 1922 r. powierzchnia zasiewów zmniejszyła
się o około 40%. Podobna sytuacja miała miejsce i w innych

background image

regionach radzieckiego imperium. Na domiar złego wiosną 1921 r.
ogromna susza w centralnych i południowych guberniach Federacji
Rosyjskiej oraz w południowej Ukrainie zapowiadała nadchodzenie
głodu.
Groźba głodu ostatecznie zadecydowała o zerwaniu przez W. Le-nina
z represyjną gospodarką komunizmu i nieśmiałym przeproszeniem się
z gospodarką rynkową. Ostateczną decyzję podjęto 15 marca I 921 r.
na X Zjeździe Partii. Od tej pory obowiązywać miała Nowa Polityka
Ekonomiczna (NEP), która zezwalała chłopom, po uisz-
2-3
czeniu w naturze podatku żywnościowego, odprowadzać nadwyżki na
wolny rynek. Niepotrzebne już miały być karne ekspedycje
ściągające kontyngenty, często znacznie wyższe niż podatek
żywnościowy. W całym Związku Radzieckim w ramach podatku
żywnościowego chłopi mieli dostarczyć ze zbiorów 1921 roku około
3,9 miliona ton zboża, mniej więcej tyle, ile zdołano od nich
ściągnąć poprzedniego roku w ramach kontyngentu. Na Ukrainie
wprowadzone zmiany były znacznie mniej korzystne dla chłopów.
Mieli oni oddać podatek ze zbiorów 1921 r. w wysokości 1,9 miliona
ton, podczas kiedy w ubiegłym roku zmuszono ich do oddania 1,2
miliona ton. Blisko 50% podatku zbożowego w Kraju Rad miało
pochodzić z Ukrainy. Przytoczone zamierzenia nie zostały
zrealizowane, bo do władz zaczęły napływać alarmujące wieści o
skutkach suszy. Plany zaczęto korygować, ale Ukraina, chociaż
również dotknięta klęską suszy, nadal była uważana za radziecki
spichlerz, gdzie do końca 1921 r. posługiwano się metodami
wojennego komunizmu. Zaczęła się walka o chleb, w której przeciwko
wsi skierowano wszystkie siły radzieckiego państwa. W celu
złamania chłopskiego oporu zastosowano bogaty wachlarz kar tak
indywidualnych, jak i zbiorowych. Podwyższano wymiary podatku
żywnościowego, kierowano do przymusowych robót, osadzano w
aresztach i więzieniach, konfiskowano dobytek, wywłaszczano z
gospodarstwa, osadzano na wsi wojsko, które musiano karmić, bito,
a nawet rozstrzeliwano. Ściąganiem płodów rolnych zajmowała się
lokalna administracja i milicja, korzystając ze wsparcia
miejscowego aktywu partyjnego i komitetów biedoty („kombiedów").
Aby zainteresować „kombie-dy" współdziałaniem, centralne władze
Ukrainy zapewniały 29 marca 1921 r., iż „z części zebranych
produktów rolnych utworzone zostaną zapasy, które służyć będą
zaopatrzeniu w żywność niezamożnych chłopów"1. Tam, gdzie biedni
nie pomagali w grabieniu kułaków, co nie należało do wyjątków,
przestawano udzielać im jakiejkolwiek pomocy.

W zmuszaniu do posłuszeństwa niepokornych chłopów władze cywilne
zawsze mogły liczyć na pomoc Armii Czerwonej. W sierpniu 1921 r.
wydano polecenie, aby do 10 września skierować 8 tysięcy ludzi do
wojskowych drużyn żywnościowych. Wojsko to zostało podzielone na
oddziały liczące po 150 żołnierzy — czyli było ich ponad 50. Warto
zaznaczyć, że do służby w wojskowych drużynach na Ukrainie ponad
2000 ludzi przysłano z Rosji. Jak tych drużyn nie wystarczało,
sięgano po inne oddziały wojskowe. W końcu grudnia 1921 r. dowódca

background image

kijowskiego okręgu wojskowego, Jona Jakir, informował, że do
pomocy przy ściąganiu podatku żywnościowego skierowano 5500
czerwonoarmistów. Skierowani zostali do pięciu guberni, a
najwięcej do kijowskiej - 2500 bagnetów i szabel oraz połtawskiej
2000 bagnetów. Zapewne właśnie tam władza miała kłopoty z chłopami
przy ściąganiu zboża znacznie większe niż w guberni krzemień-i
zuskiej, dokąd udało się tylko 200 czerwonoarmistów.
Wojsko było szczególnie przydatne władzy radzieckiej w tych
okolicach, gdzie nadal operowały oddziały partyzanckie. O takiej
sytuacji w guberni donieckiej informowano w pierwszej połowie
listopada 1921 r. „W wielu powiatach - czytamy- bandy terroryzują
ściągających podatek żywnościowy, niszczą spisy podatników,
prowadzą agitację przeciwko podatkowi, rozbijają punkty zsypu. W
powiecie ługańskim ujawniono agitację petlurowską [...] Bandy
odziane są w małoruskie ubiory [dawniej w Rosji nazywano
Ukrainę ..Małorusią" - red.], mówią po ukraińsku. W całej guberni
obserwuje się wśród chłopów zadziwiającą znajomość przepisów
podatkowych [...] Siła zbrojna okazuje się pomocna [...]"2. Wojsko
nie i vlko zwalczało bandy. Oddziały zbrojne kierowano do
szczególnie upornych wsi, w których chłopi musieli ich
zakwaterować i żywić /f.odnie z normami frontowymi do czasu
przekazania podatku bez odliczenia jednak tego, co zjedli
żołnierze. W rejonie lityńskim, na Podolu, ściąganie podatku
żywnościowego poprawiło się na początku lutego 1922 r., kiedy
przybył siedemdziesięciosobowy oddział
24
uderzeniowy. Nie trwało to długo. W końcu lutego we wsi Stasiewo
Majdan zabito 2 i raniono 3 ludzi wspierających grupę uderzeniową.
W odwecie rozstrzelano 8 zamożnych gospodarzy. „Mieszkańcy wsi,
sterroryzowani rozbiegli się. W takich warunkach prowadzona jest
cała żywnościowa robota". Meldując o tym zapewniano, że „nadal
stosowane będą wszystkie sposoby szybkiej i większej ściągalności,
nie zrażając się trudnościami"3. Dowódca sił zbrojnych Republiki
Ukraińskiej, M. Frunze, pisał 19 marca 1922 r. o ściąganiu zboża
następująco: „Podatek żywnościowy zabiera się otwartą siłą. Wojska
okrążają wsie i obchodzą wszystkie domy. Z tego powodu było już
szereg otwartych wystąpień całych wsi, głównie kobiet i dzieci.
Wyciskanie nie oddanych należności [...] prowadzi do zerwania
kampanii siewnej"4.
Przy zastosowaniu takich metod zmuszania chłopów do posłuszeństwa,
a przykłady można by mnożyć, ściągnięto ze wsi wl921/1922r. blisko
1,2 miliona ton zboża, o około 83 tys. ton więcej niż ubiegłego
roku, w którym nie było klęski nieurodzaju. Mimo że zboża zebrano
więcej, w południowej Ukrainie z każdym miesiącem coraz więcej
ludzi przymierało głodem. Na Zaporożu, gdzie nieurodzaj był
szczególnie dotkliwy, w listopadzie 1921 r. około 300 tysięcy
chłopów cierpiało głód i nie brak było przypadków śmiertelnych. W
grudniu zaprzestano zabierania zboża, ale do tego czasu zmuszono
do oddania kolejne około 4 tysiące ton. Zaporoski Komitet Pomocy
Głodującym 15 grudnia 1921 r. donosił, że w Żerbecu szpital jest
bardzo przepełniony „chorymi, w większości przypadków z powodu

background image

głodu. Przywożone są dzieci i porzucane na dziedzińcu szpitala.
Takie wiadomości nadchodzą codziennie z różnych gmin i po-
wiatow .
Wstrząsającą wiadomość nadesłano 25 stycznia 1922 r. do Centralnej
Komisji Pomocy Głodującym z Hulajpola, gdzie jeszcze niedawno
organizował chłopskich powstańców Nestor Machno. „W głodujących
gminach powiatu hulajpolskiego ludność wymiera.
26
Setki umierających, tysiące chorych. Z powodu głodu zdarzają się
przypadki, że matki zjadają dzieci, a też przypadki duszenia
dzieci. Koty, psy i padlina służą jako pokarm. Masowe porzucanie
rodzin przez ojców, którzy udają się nie wiadomo gdzie. Ludzie
ogarnięci paniką. Przysyłana litościwie jałmużna nikogo nie zbawi
od śmierci, tylko wywołuje rozdrażnienie. Konieczne jest szybkie
powołanie lekarsko-żywnościowych punktów, które mogą przyjąć
codziennie po 2 tysiące ludzi"6. W końcu stycznia 1922 r. z
guberni jekatery-nosławskiej informowano, że „z każdym dniem
zwiększa się przybywanie do miast głodujących dzieci z powiatów."
W styczniu przybyło ich 3588, ale napływa ich coraz więcej i
postanowiono zorganizować punkt żywnościowy jeszcze dla tysiąca
dzieci, którym dziennie zapewni się „Vi funta chleba i Va funta
gotowanego makuchu"7. Alarmowano, że na takie wyżywienie
głodujących dzieci wystarczy środków tylko do 20 lutego.
Zbożodajna Ukraina nie miałaby z każdym dniem powiększających się
trudności w dostarczeniu ludziom chleba, gdyby nie pomoc, którą
musiała wysyłać do Federacji Rosyjskiej. O tym, jakie miały być
rozmiary tej pomocy, ostateczne decyzje nie zapadały w Kijowie,
tylko w Moskwie. Zresztą dla władz Republiki Ukraińskiej znacznie
ważniejszy był interes Związku Radzieckiego niż Ukrainy. Znalazło
to swój wyraz w piśmie do W. Lenina premiera Ukrainy Christiana
Rakowskiego z 28 stycznia 1922 r. „Nikomu nie przyjdzie do głowy —
czytamy w nim — porównywać ciężkie położenie głodujących guberni
ukraińskich z koszmarnym położeniem guberni na Powołżu"8. O
udzieleniu pomocy dla Rosji zdecydowano jeszcze przed żniwami 4
lipca 1921 r. na posiedzeniu Biura Politycznego (Centralnego
Komitetu Komunistycznej Partii Bolszewików Ukrainy (CK KPBU).
Wpłynął na to wysłany przez W. Lenina do władz ukraińskich
telegram z 28 czerwca 1921 r. Biuro Polityczne postanowiło, że z
Ukrainy do Rosji codziennie odchodzić będzie 45 wagonów zboża.
Wśród guberni, które zostały do tego zobowiązane, znalazła się
27
i zaporoska (7 wagonów), gdzie urodzaj zapowiadał się nie lepszy
niż na Powołżu. Kiedy 3 września 1921 r. Biuro Polityczne CK KPBU
zastanawiało się, jak rozdzielić ściągnięty od chłopów podatek
zbożowy, uznano, że do Rosji można wysłać z Ukrainy tylko 130 tys.
ton zboża ze żniw 1921 r. Zaprotestował Frumkin, domagając się,
aby plan dostaw do Rosji wynosił blisko 500 tys. ton. Ostatecznie
postanowiono „dać Rosji minimum 30 milionów pudów z uszczerbkiem
własnego zabezpieczenia"9. Pod koniec stycznia 1922 r. % planu
zrealizowano i ponad 300 tys. ton zboża, głównie pszenicy i żyta,
przekazano Federacji Rosyjskiej. Informując o tym Lenina

background image

zaznaczono, że w tym czasie nie wywiązano się z zaplanowanej
pomocy dla głodującego Zaporoża. Gubernia ta miała otrzymywać
miesięcznie, począwszy od 1 listopada, po 90 wagonów zboża.
Niestety, w ciągu 3 miesięcy wysłano im nie 270 wagonów, a tylko
44. „Wyszło tak dlatego - pisano - że w pierwszym rzędzie mieliśmy
na uwadze radziecką Rosję i Donbas"10. Wspomniano, że Rosja w
zamian za dostarczone zboże przysłała znacznie mniej towarów
przemysłowych, niż należało. Do Rosji nadal jednak odprawiano
pociągi załadowane zbożem, chociaż zdawano sobie sprawę z
głodowego niebezpieczeństwa na Ukrainie.
Aby uspokoić mieszkańców i zachęcić ich do dalszych wysiłków w
organizacji pomocy dla głodującej Rosji, z inicjatywy W. Lenina z
Moskwy na Ukrainę wyruszył specjalny pociąg propagandowy
„Rewolucyjny Październik". Jechała nim grupa partyjnego aktywu
kierowana przez Michaiła Kalinina, przewodniczącego Centralnego
Komitetu Pomocy Głodującym. Już na Ukrainie 8 lutego 1922 r.
zespół propagandowy został znacznie wzmocniony przez liczną grupę
ukraińskiego aktywu centralnego i terenowego na czele z H. Pe-
trowskim. Objechali oni kilka guberni zapoznając się ze ściąganiem
produktów rolnych i agitując za dostarczaniem ich do Rosji. Należy
wątpić, czy ta kolejowa agitacja na rzecz wysyłania zboża do Rosji
zdołała przekonać mieszkańców odwiedzanych miejscowości; za-
28
pewne wielu agitatorów, przynajmniej tych z Ukrainy, uprawiało ją
z przymrużeniem oka. A może i sam Lenin nie podchodził poważnie do
tego pomysłu.
Pod pozorem pozyskiwania funduszy dla ratowania ludzi od głodu
przystąpiono w Związku Radzieckim w marcu 1922 r. do konfiskowania
kosztowności cerkiewnych. Sugerowano, że z taką propozycją
wystąpiły organizacje cerkiewne i niektórzy duchowni, aby ratować
ludzi od śmierci głodowej. Dopiero w 1990 r. wyszło na jaw, że
autorem tego pomysłu był W. Lenin. W liście skierowanym przez
niego do członków Biura Politycznego czytamy: „[...] właśnie
obecny moment jest nadzwyczaj sprzyjający, ale i jedyny, w którym
możemy liczyć, co najmniej w 99 procentach na pełny sukces,
pobicie nieprzyjaciela na głowę i zapewnienie sobie niezbędnej
pozycji na wiele dziesięcioleci. Właśnie teraz i tylko teraz, gdy
w głodujących miejscowościach dochodzi do ataków ludożerstwa, a na
drogach leżą setki, jeśli nie tysiące trupów, możemy i dlatego
musimy skonfiskować kosztowności znajdujące się w cerkwiach,
wkładając w to najbardziej zaciekłą energię i działając w sposób
bezlitosny, nie cofając się przed zdławieniem wszelkiego
sprzeciwu. Właśnie teraz i tylko teraz zdecydowana większość masy
chłopskiej albo stanie po naszej stronie, albo też nie będzie w
stanie udzielić jakiejkolwiek pomocy tej garstce czarnosecińskiego
duchowieństwa i drobno-mieszczaństwa. Za wszelką cenę musimy
przeprowadzić konfiskatę majątku cerkiewnego i to w sposób jak
najbardziej zdecydowany, i jak najszybciej, dzięki czemu będziemy
mogli zapewnić sobie fundusz wynoszący kilkaset milionów rubli w
złocie (należy pamiętać

background image

0 gigantycznych bogactwach nagromadzonych w niektórych klasz-t
orach i ławrach). Bez tego funduszu nie do pomyślenia jest
jakakolwiek praca państwowa, w szczególności w zakresie budowania
gospodarki [...]. Wszystko wskazuje na to, że później nie uda się
nam
1 ego dokonać, ponieważ żaden inny moment poza straszliwym głodem
nie spowoduje takiego nastroju wśród szerokich mas chłop-
29
skich, który zapewni nam pozytywny oddźwięk, [...] lub też ich
zneutralizowanie [...]. Ponadto znaczna część naszych
zagranicznych przeciwników spośród emigrantów rosyjskich [...]
będzie miała utrudnioną walkę z nami, jeżeli my właśnie w związku
z głodem maksymalnie szybko i bezlitośnie zdławimy reakcyjne
duchowieństwo. Dlatego też dochodzę do ostatecznego wniosku, że
powinniśmy właśnie teraz wydać najbardziej zdecydowany i
bezlitosny bój duchowieństwu czarnosecińskiemu i zdławić jego opór
z takim okrucieństwem, aby nie zapomniało ono o tym w ciągu kilku
dziesięcioleci"11. W obszernym piśmie Lenina nie znalazła się
nawet wzmianka o potrzebie pomocy ginącym z głodu. Zalecenia
przywódcy zaczęto realizować z marszu. Wydano specjalny dekret i
już w kwietniu zabrano się za odbieranie kosztowności cerkwiom.
Akcja przeprowadzana zgodnie z instrukcją z Moskwy trwała tylko
kilka miesięcy i wzięli w niej udział czekiści, wojsko i aktyw
partyjny. Podobnie jak do chłopskich zagród po zboże, tak do
cerkwi i monastyrów wybierano się po drogocenne religijne
precjoza. Z Ukrainy wysłano do Moskwy, bo tam były przechowywane,
3 pudy 3 funty złota, ponad 3105 pudów srebra, 858 diamentów o
wadze 1469 karatów, 125 złotych rubli, 8615 srebrnych rubli oraz
inne cenne kamienie i metale. „Zebrane cerkiewne bogactwo zostało
ocenione na sumę ponad 834 tysięcy złotych rubli"12. Władze
ukraińskie prosiły Moskwę, aby na walkę z głodem przyznano im 15%
odsetek od tej sumy, ale nie zostało to uwzględnione.
W połowie 1922 r. sytuacja żywnościowa Ukrainy była szczególnie
ciężka. W wielu guberniach po wiosennych siewach chłopskie komory
i schowki świeciły pustkami. W wielu gospodarstwach niedostatek
ziarna siewnego zmusił do pozostawienia ugorem żyznej ziemi.
Brakowało też inwentarza do należytej jej uprawy. Nie wróżyło to
nic dobrego na najbliższą przyszłość. W guberni mikołajew-skiej,
gdzie w 1920 r. obsiewano ponad 1335 tys. hektarów, w 1922 r.
obsiano już tylko 670 tys. ha. Na 206,2 tys. gospodarstw 78 tys.
nie
miało koni, a 74,5 tys. krów. W 1922 r. nie uzyskało żadnych
plonów 21,8 tys. gospodarzy, a w 10,9 tys. zapewniały one
wyżywienie tylko do 1 grudnia 1922 r. Na przetrwanie do nowych
zbiorów w 1923 r. liczyło 117,3 tys. mikołajewskich gospodarzy. Na
pewno nie lepiej było i w innych dotkniętych klęską nieurodzaju
guberniach.
Według ustaleń władz ukraińskich z maja 1922 r. w pełni
głodującymi były gubernie: zaporoska, doniecka i
jekaterynosławska, częściowo klęska ta dotknęła mikołajewską i
odeską, a w trzech guberniach: i harkowskiej, połtawskiej i

background image

krzemieńczuskiej wystąpiły duże trudności w zaopatrzeniu. Nie
dotarł głód tylko na Podole, Wołyń i Ki-lowszczyznę. W pięciu
pierwszych wymienionych guberniach głodowało ponad 3,5 miliona
ludzi, co stanowiło około 35% ogółu mieszkańców, przy czym
najwięcej, bo aż ponad 75%, głodowało na /aporożu. H. Petrowski w
liście wysłanym 24 maja 1922 r. do ML Kalinina informował, że na
Ukrainie występują przypadki handlowania ludzkim mięsem, a w
ośrodkach przemysłowych wymierają robotnicy i tylko 15%
potrzebujących pomocy może liczyć na Va funta chleba. Chociaż
sytuacja żywnościowa na Ukrainie nie była lepsza od tej na
Powołżu, to do 1 maja do głodujących guberni rosyjskich wysłano
960 wagonów zboża, a głodującym na Ukrainie 232 wagony. Petrowski
prosił o pomoc pieniężną i o wstrzymanie wysyłki zboża do Rosji.
Być może w celu sprawdzenia otrzymanych informacji w połowie
czerwca przybył na Ukrainę M. Kalinin i wspólnie z H. Petrowskim
odwiedzili kilka gmin w powiecie mikołajewskim. W sprawozdaniu z
tej wizji terenowej odnotowano: „Nie ma słów dla ukazania
strasznego, niesłychanego nieszczęścia ogarniającego mieszkańców.
Wsie wyglądają jak cmentarze, wymarłe całymi ulicami i częściami.
W Bohojawlensku na 2700 zagród zostało 100, pozostałe doszczętnie
zrujnowane, domy bez dachów, gospodarstwa bez inwentarza, wszystko
sprzedane, zamienione na chleb. Ocaleli mieszkańcy - żywe trupy.
Dopiero w tych dniach uruchomiono stołówki Czer-
30
wonego Krzyża. Spowodowało to przełom. Ludzie nie padają na ulicy
jak wcześniej, ale to za mało. W gminie Bohojawlensk z 6 tys.
głodujących w 3 stołówkach karmią tylko 150 osób, pozostali jedzą
makuch i wymierają. Na 20 tys. ha ornej ziemi w gminie bohojaw-
lenskiej obsiano tylko 1 tys., awwodopojskiej z 19 tys. obsiano 2
tys. Wszystka pszenica ozima wymarzła, a 700 dziesięcin kukurydzy
zniszczyły ptaki.[...] Nie było, jak z nimi walczyć, tak jak nie
ma czym wozić wody. Z 2500 koni zostało tylko 100, a i te, do
czasu podrzucenia im paszy, leżały zagłodzone. Potrzebna jest
pomoc od państwa, bo inaczej nie będzie komu zbierać dobrego
urodzaju na obsianych polach. Chłopi opuchli od głodu leżą i
oczekują śmierci" 13. Podobnie ciemny obraz głodowej
rzeczywistości ukazany został w sierpniowym sprawozdaniu Komisji
Pomocy Głodującym guberni odeskiej. W guberni tej głód najbardziej
dotknął trzy powiaty, na które spadła klęska suszy - odeski,
tyraspolski i wozniesienski. W 1921 r. w powiatach tych zebrano
mniej zboża, niż wysiano, a ziemniaki wyschły prawie doszczętnie.
Po zbiorach zabrakło pożywienia tak dla ludzi, jak i dla zwierząt.
Zabrakło też ziarna siewnego. W celu zdobycia pożywienia ludzie
sięgali po zwierzęta domowe i spadek pogłowia zapowiadał
pogorszenie się gospodarki rolnej. Ludzie wyniszczeni głodem
łatwiej zapadali na różnego rodzaju choroby. Szczególnie groźna
była epidemia tyfusu, która w 1921 r. spowodowała w guberni śmierć
ponad 66 tysięcy ludzi. Już we wrześniu 1921 r. odnotowano
pojedyncze przypadki śmierci głodowej na przedmieściu Odessy. Z
każdym dniem powiększała się liczba głodujących. W trzech
wspomnianych powiatach 1 stycznia 1922 r. oficjalnie odnotowano

background image

około 200 tysięcy głodujących, 1 marca około 350 tysięcy, 1
kwietnia około 400 tys. Stwierdzono też, że około 50% głodujących
stanowią dzieci. Ze wzrostem liczby głodujących zwiększała się
śmiertelność i zmniejszała liczba urodzin. W Odessie w 1914 r.
urodziło się 14 293 osoby, a umarło 10 973 osoby. Tylko w dwóch
pierwszych miesiącach 1922 r. w mieście tym urodziło się
32
327 osób, a pożegnało się z tym światem 4384 ludzi. W marcu w
Odessie zabrano z ulic ponad 1300 trupów, a tylko w ciągu jednego
tygodnia kwietnia 270 trupów. „Nie pogrzebane zwłoki leżą na
ulicach Odessy, często po kilka dni i rozciągane są przez psy.
Umarli w domu leżą tygodniami [...]. Ludzie przewożą trupy na
taczkach, na których przewozi się też żywność. Na cmentarzach
również długo zwłoki są nie pogrzebane z braku miejsca. Zwalone na
stosie rozwlekane są przez psy. Śmiertelność w guberni wzrasta,
przypadki głodowej śmierci we wszystkich gminach głodujących
regionów liczy się na dziesiątki. Głodujący, ogólnie osłabieni,
chorobliwie obrzękli, męczeni szkorbutem, ogarnięci byli apatią i
zanikami pamięci. Z rozpaczy wyzbywają się wszystkiego. Sprzedają
nawet drewno z wyrąbywanych sadów. Organizacja pomocy prowadzona
jest prawie wyłącznie miejscowymi środkami i jest
niewystarczająca"14.
Tak odeska Komisja Pomocy Głodującym oceniała sytuację na urzędowy
użytek w sierpniu, a w wydanej 1 września jednodniówce pisano o
pomocy, jaką gubernia odeska udzielała głodującej ludności na
Powołżu. „Wysłano tam 58 000 pudów żywności oraz zajęto się
organizacją punktów lekarsko-żywnościowych i żłobków dla dzieci
[...]. Dzięki temu głodujący mieszkańcy Powołża odczuli braterską
pomoc ludu pracującego"15. Słowa te czytali mieszkańcy tego
portowego miasta pozbawieni pomocy w borykaniu się z coraz
bardziej groźnym głodem i na pewno krew ich zalewała, że przyszło
im żyć w kraju rządzonym przez bolszewików.
Władze Zaporoża 26 września 1922 r. oceniały, że w guberni
głodowało już około 121 tys. ludzi, a z każdym miesiącem będzie
ich coraz więcej, ponieważ nawet bogatym brakować będzie zboża.
Przewidywano, że klęską głodu na wiosnę 1923 r. objętych zostanie
około pół miliona mieszkańców, głównie ludności wiejskiej.
Wynikało to z głębokiej degradacji rolnictwa tej części Ukrainy. W
latach 1920/1921 - 1921/1922 powierzchnia zasiewów zmniej-
33
szyła się z 1291 tys. dziesięcin do 708 tys. dziesięcin, pogłowie
krów z 435 tys. sztuk do 281 tys. sztuk, a koni roboczych z 420
tys. sztuk do 390 tys. sztuk. Od tych średnich danych dla całego
Zaporoża upadek rolnictwa był znacznie większy w sześciu
powiatach, w których susza dała się szczególnie we znaki. Były to:
hulajpolski, zaporoski, mełytopolski, berdianski, henyczewski i
tokmakski. Odnotowano, że w tych rejonach z powodu „powtórnego
nieurodzaju, przedłuża się likwidacja gospodarstw, sprzedaż żywego
i martwego inwentarza, przechodzenie do urodzajnych guberni. W
niektórych rejonach wyjazdy do innych guberni przybierają znaczne
rozmiary, na przykład w gminie pokrowskiej 30% mieszkańców.

background image

Mennonici wybierają się grupami wyjeżdżać do Kanady [...].
Powstrzymanie likwidatorskich nastrojów w głodujących rejonach
jest możliwe tylko poprzez niezwłoczną pomoc żywnościową"16.
Niemal we wszystkich materiałach traktujących o głodzie wiele
miejsca poświęca się dzieciom, których egzystencja była znacznie
bardziej zagrożona niż dorosłych. Małe dzieci do lat 5-6 były
zupełnie bezbronne, zdane na łaskę i niełaskę równie wygłodzonych
rodziców i opiekunów. Często rodzice oddający ostatni kęs chleba
potomstwu umierali z głodu, a ich dzieci dołączały do wzrastającej
gromady sierot. Podobny skutek miało porzucanie dzieci przez
dorosłych albo odwrotnie zostawiano starych rodziców i powiększano
liczbę bezdomnych. Tysiące zdanych na siebie wygłodzonych
wyrostków wędrowało po Ukrainie w poszukiwaniu czegoś do
zjedzenia. Łączyli się w konkurujące ze sobą grupy i walczyli z
bezdomnymi dorosłymi, których również nie brakowało. Dla
„bezprytulnych" zdobycie pożywienia usprawiedliwiało wszelkie
przestępstwa, ze zbrodniami włącznie. Na pomoc organizacji
charytatywnych mogli liczyć tylko nieliczni. Jeszcze trudniej było
znaleźć miejsce w domach dziecka. Już jesienią 1921 r. zostały one
zapełnione do granic możliwości. Znalazły w nich bowiem
schronienie dzieci z Rosji, bo na Ukrainie oficjalnie nie było
głodu. W sumie z Powołża przybyło
ponad 50 tys. dzieci i stanowiły one większość podopiecznych
ukraińskich domów dziecka. Oprócz oficjalnych transportów własnymi
drogami ściągnęło na Ukrainę blisko 30 tys. „bezprizornych"
dzieci, ;i także wiele tysięcy głodujących dorosłych.
Domy dziecka nie zapewniały swym podopiecznym należytego
schronienia. Głodowe normy żywnościowe, niedostatek odzieży,
środków sanitarnych i lekarstw sprawiały, że w tych miejscach
opieki szerzyły się choroby, przeradzające się często w groźne
epidemie.
0 podopiecznych domów dziecka w Mikołajewie w maju 1922 r.
pisano: „odzież na nich to po prostu łachmany. O pościeli nawet
mówić nie można. W następstwie tego po dzieciach pełzało mnóstwo
pasożytów roznoszących zarazy. Obuwia nie ma i dzieci nawet w
zimie chodzą na bosaka. Na domiar złego dzieci kradną swoim
opiekunom wszystko, co się da. Były przypadki, że dzieci napadały
1 grabiły inne domy dziecka"17.
Podobnie jak w guberni mikołajewskiej było i w innych regionach
Ukrainy. Świadczy o tym chociażby wystąpienie H. Petrowskiego na
VII Ogólnoukraińskim Zjeździe Rad Delegatów w połowie grudnia 1922
r. „Nasza kolejna bieda — mówił on — to bezdomni i tułacze dzieci.
Z ich powodu zacznie się teraz u nas wiele problemów i czeka nas
praca. Oto mamy 1100 tys. głodującej ludności w tym 40%, czyli 440
tys. to dzieci, z czego 145 tys. znajduje się aktualnie w naszych
domach dziecka, a 150 tys., i może więcej, karmi się w naszych
stołówkach. Teraz wyobraźcie sobie tę masę dzieci, które się
nigdzie nie karmią. Towarzysze, to są dzieci nie tylko głodujących
guberni [...] przedstawiciel sytej guberni, jak my określamy
kijowską, opowiadał mi dzisiaj, że 6 tys. dzieci bez nadzoru błąka
się po ulicach w Kijowie — i tak będzie wszędzie [...]. Co możemy

background image

zrobić dla dzieci ulicy? Zwiększyliśmy sieć domów dziecka, do
których przyjęliśmy około 50 tys. dzieci z Powołża. Co się dzieje
w domach dziecka? Widzieliście, że tam wśród chorych na gruźlicę
śmiertelność sięga 77-86% [...]. Mam wiadomości z dostatniej i
urodzajnej guberni -
34
35
Połtawszczyzny. Czy wiecie, że tam w szkołach gorzej niż w domach
dziecka. To znaczy, że dzieci, które mieszkają w domach biednych
rodziców, jeszcze bardziej cierpią niż te, które żyją w domach
dziecka. Czy wiecie, że tam 50% dzieci jest anemicznych i
osłabionych"18. Jeżeli tak źle przedstawiała się sytuacja dzieci
szkolnych w „urodzajnej" guberni, to co dopiero mówić o
głodujących. Tam szkolnictwo w dużej mierze zamierało razem z
ludźmi. Szkoły były zamykane, bo dzieci nie miały sił chodzić, a
nauczyciele uczyć. Na Zaporożu z około 4 tys. nauczycieli
pozostało niewiele ponad tysiąc, a czynnych szkół wiejskich było
tylko 1-2 na gminę.
Głodne, obdarte, w dużej mierze bezdomne i pozbawione możliwości
uczenia się dzieci miały tylko tę przewagę nad dorosłymi, że
bardziej mogły liczyć na pomoc, jaką głodującej ludności udzielały
organizacje charytatywne.
Kiedy w 1921 r. z każdym miesiącem wzrastała liczba głodujących,
na wszystkich szczeblach władzy radzieckiej zostały powołane
Komisje Pomocy Głodującym. Z powodu braku odpowiednich funduszy i
małego autorytetu społecznego nie rokowały większego powodzenia. Z
inicjatywy Maksyma Gorkiego powołany został Komitet Pomocy
skupiający ludzi o znanych nazwiskach, apolitycznych, a nawet
antykomunistów. W połowie lipca 1921 r. Lenin zgodził się na
prowadzenie rozmów z filantropijnymi organizacjami zachodnimi.
Bolszewicy byli przekonani, że skończy się na niczym, bo
imperialiści nie udzielą pomocy swoim wrogom. Szybko przekonali
się, że ocena ludzi według własnych wzorców ideowych jest zawodna.
Już 21 sierpnia 1921 r. podpisany został w Rydze układ o pomocy
europejskich i amerykańskich organizacji głodującym w Federacji
Rosyjskiej. Podpisali go Maksym Litwinów ze strony radzieckiej i
Herbert Hoover - przewodniczący Amerykańskiej Administracji Pomocy
{American Relief Administration — ARA), w ramach której działały
dziesiątki innych organizacji. Już w końcu sierpnia do Piotrogrodu
przybył pierwszy transport żywności i odtąd drogą mor-
ską i lądową nieustannie płynęła pomoc dla głodujących, głównie na
Powołże i do większych ośrodków robotniczych w Rosji. W grudniu
senat amerykański przyznał ARA na ten cel 20 milionów dolarów i
zwrócił się do organizacji oraz do osób indywidualnych o wsparcie
tego zbożnego zadania. Zagraniczne organizacje, zazwyczaj
występujące pod nazwą ARA, w maju 1922 r. udzieliły pomocy
żywnościowej ponad 6 milionom osób.
Przez ponad pół roku głodujący na Ukrainie byli tej pomocy
pozbawieni, bo oficjalnie głodu tam nie było. Amerykański autor G.
Fisher w 1927 r. pisał: „Moskiewski rząd nie tylko nie zdobył się
na powiadomienie amerykańskiej organizacji pomocy o sytuacji na

background image

Ukrainie, tak jak to zrobiono z rejonami położonymi znacznie
dalej, ale przeszkadzał Amerykanom w jakiejkolwiek próbie wejścia
w kontakt z Ukrainą."19 Do podpisania umowy między Amerykańską
Administracją Pomocy a radziecką Ukrainą doszło 10 stycznia 1922
r. Podpisali ją: przewodniczący ARA, H. Hoover, a ze strony władz
Ukrainy - Christian Rakowski. Dokument ten był w istocie aneksem
do umowy ryskiej z sierpnia 1921 r. Na początku stwierdzono, że
ARA może wspomagać ludność Ukrainy „chociaż ta poświęciła
wszystkie swoje zapasy dla pomocy głodującym Powołża"20. Pod
koniec stycznia Ch. Rakowski w sprawozdaniu o sytuacji nad Dnie-p
rem przekazanym W. Leninowi wspominał o porozumieniu z
Amerykanami. „Ukraina — usprawiedliwiał się on - nie czyniła
żadnych zabiegów o pomoc tak w Rosji, jak i zagranicą, a rozliczne
międzynarodowe komitety pomocy głodującym były dopuszczone na
Ukrainę dopiero w styczniu i dopiero po tym, jak oni wleźli tutaj
za zgodą RSFSR"21. Wynika z tego, że głodujący na Ukrainie
uzyskali pomoc z zagranicy nie dzięki staraniom władz republiki, a
na skutek natręctwa „innostranców". Pomoc ta zaczęła napływać na
Ukrainę począwszy od marca 1922 r. Jak wielu ludzi korzystało z
niej i kto ją udzielał pokazuje następujące zestawienie:
37
I
Tabela 1. Organizacje zachodnie udzielające pomocy głodującej
Ukrainie
Nazwa organizacji

Rozpoczęcie działalności Korzystało osób w tys.

Amerykańska Administracja Pomocy

III 1922 421,5

Amerykańska Pomoc Mennonitów III 1922 16,5
Misja Nansena III 1922 28,5
Warelief MII 1922 3,4
Szwajcarski Czerwony Krzyż

VIII 1922 1,9

Międzynarodowy Związek Pomocy Dzieciom X1922

14,2

Misja Czechosłowacka

X1922

14,2

Międzynarodowa Pomoc Robotnikom

XI 1922

2,2

Szwedzki Czerwony Krzyż XII 1922 4,1
Europejski Komitet Pomocy Studentom

II 1923

3,0

Baptyści II 1923

15,0

Razem

520,6

Źródło: Hołod 1921-1923 rokiw na Ukrajini, s. 190-197.
Oprócz przydzielania głodującej ludności codziennych racji
żywnościowych niektóre z wymienionych wyżej organizacji służyły
innego rodzaju pomocą. ARA dostarczyła szpitalom i domom dziecka
na Ukrainie lekarstw na sumę około 4 milionów rubli. Przypomnijmy,
że kosztowności zrabowane w cerkwiach zostały ocenione na mniej
niż milion rubli. Organizacja Warelief dostarczyła lekarstw i
odzieży na sumę ponad 60 tys. rubli. Potrzeby farmaceutyczne i
odzieżowe starała się zaspokoić Misja Nansena, która ponadto
organizowała na zachodzie wysyłkę paczek żywnościowych na Ukrainę.
Baptyści część funduszy, około 70 tys. dolarów, postanowili
przeznaczyć na odbudowę rolnictwa — zakupując traktory, ziarno
siewne. W wykazie nie został uwzględniony żydowsko-amerykański
Komitet „Joint", który nie wsparł potrzebujących żywnością. Z

background image

pokaźnej kwoty 4 240 000 rubli tylko 250 000 rubli przeznaczył on
na
zakup odzieży i obuwia, a całą resztę wydano na odbudowę
rolnictwa. Wieś otrzymała ziarno siewne, inwentarz żywy (m.in. 911
koni), traktory, maszyny i narzędzia rolnicze, zakłady
przetwórstwa rolnego itp. Nie zapomniano nawet o bibliotekach dla
rolników. Podobnie postąpił Niemiecki Czerwony Krzyż, ale
dysponował on tylko kilkunastoma tysiącami rubli. Dla pełnego
obrazu wspomnijmy jeszcze kilka organizacji, które brały udział w
niesieniu pomocy, ale nie znane są jej szczegóły. Były to: Komitet
Serbo-Chorwacko-Słoweński, Duński Czerwony Krzyż, Szwajcarski
Komitet z Zurychu, Szwajcarski Komitet z Berna i Komitet Maldmey.
W sumie głodująca Ukraina otrzymała pomoc od 18 organizacji z
Europy i Ameryki.
Licząc tylko pomoc żywnościową zagraniczne organizacje
charytatywne udzieliły wsparcia ponad pół miliona ludziom z czego
% stanowiły dzieci. Niestety, trudno jest ustalić, jaki to stanowi
procent ogółu potrzebujących. Statystyk takich w zasadzie nie
prowadzono, a wyrywkowe informacje dotyczą tylko pięciu z
głodujących guberni, i to nie za cały okres klęski. Centralna
Komisja do Walki z Następstwami Głodu odnotowała, że w pierwszej
połowie 1922 r. głodowało w nich w styczniu 1,9 miliona, w
kwietniu 3,2 miliona, w lipcu 3,8 miliona osób. A przecież głód na
Ukrainie trwał jeszcze do żniw 1923 r. i na przednówku był
bardziej dotkliwy niż ubiegłego roku, bo spadał na tych samych,
ale jeszcze bardziej osłabionych ludzi. Nie brakowało też
borykających się z głodem ludzi w innych guberniach, a tych w
ogóle nie brano pod uwagę.
Pełniejsze informacje dostarcza list H. Petrowskiego do Michaiła
Kalinina z 24 maja 1922 r. Informuje w nim, że w pięciu głodują-1
vch guberniach na pomoc oczekuje 3,7 miliona, a w całej Ukrainie
(1 milionów ludzi. Pomoc udzielana przez organizacje państwowe nie
przekraczała 7,5% głodującej ludności. Natomiast pomoc udzielana
przez organizacje zagraniczne zaspakaja 8% głodującej ludności 22.
W sumie na pomoc mogło liczyć niewiele ponad 15%
39
potrzebujących, przy czym ponad połowa uzyskiwała ją z zagranicy.
Jak małe były możliwos'ci Ukrainy wysyłającej zboże do Rosji, może
świadczyć fakt, że gubernia jekatarynosławska za okres od 1
listopada do 1 maja 1923 r. otrzymała średnio na każdego
głodującego tylko około 50 kg zboża. Wypadało, że w ramach
oficjalnej pomocy głodujący mógł otrzymać nie więcej jak 20 dkg
zboża dziennie. Podczas kiedy ARA dostarczała głodującym około 421
tysięcy posiłków dziennie, to Ukraiński Czerwony Krzyż stać było
tylko na 70 tysięcy posiłków, nie biorąc pod uwagę ich jakości.
Pomoc organizacji zagranicznych na Ukrainie była znacznie
skromniejsza od udzielanej Federacji Rosyjskiej. Podczas kiedy w
Rosji głodowało około pięciokrotnie więcej ludzi niż na Ukrainie,
to ARA dostarczała tam trzynastokrotnie więcej, Międzynarodowy
Związek Pomocy Dzieciom osiemnastokrotnie, Międzynarodowa Pomoc
Robotnikom trzydziestosześciokrotnie więcej pomocy niż na Ukrainę.

background image

Tylko pomoc Misji Nansena rozdzielana była proporcjonalnie do
liczby głodujących. Wynikało to niewątpliwie z faktu, że
organizacje te weszły do Rosji znacznie wcześniej i tam
zaangażowały większość swoich środków finansowych. Nie bez
znaczenia też było to, że władze radzieckiej Ukrainy przyjęły ową
pomoc powściągliwie, nie kryjąc faktu udzielania pomocy Rosji.
Wpłynęła na to przynależność Ukrainy do Związku Radzieckiego, a
władzom tego państwa wyraźnie zależało, aby pomoc kierowana była
do Rosji z uprzywilejowaniem ośrodków robotniczych. A w końcu, czy
dla przybyłych z Europy i Ameryki ofiarnych ludzi dobrej woli
miało to jakieś znaczenie, jakiej narodowości są ludzie ratowani
od głodu, a także jakie mają poglądy religijne i polityczne. Ważne
było pomaganie ludziom.
Pomoc, jaka napływała do Rosji i na Ukrainę, ułatwiła przeżycie
klęski głodu milionom ludzi, ratując znaczną ich część od śmierci
głodowej. Pomimo starań organizacji charytatywnych oraz
oficjalnych instytucji straty ludzkie były ogromne. Niestety nie
zostały
one w należyty sposób policzone, bo statystycznymi danymi na ten
temat, tak w czasie głodu, a już tym bardziej później, nie wiele
się zajmowano, bo nie wypadało w Związku Radzieckim przypominać
ludziom tragedii śmierci głodowej, kiedy liczyła się świetlana
przyszłość. W Kraju Rad nieważne było, ilu ludzi traci życie,
tylko czy są to ci, którzy powinni zginąć, bo przeszkadzają w
budowie lepszego jutra. Wypowiadając się na temat głodu, Maksym
Górki stwierdzał: „Sądzę, że z 35 milionów głodnych większość
umrze, [...] wymrą półdzicy, głupi, ponurzy osobnicy rosyjskich
wsi i zaścianków i na ich miejsce przyjdzie nowe plemię"23. Dzięki
Bogu tak wielkich strat, jakie przewidywał znany pisarz, nie było.
W całym Związku Radzieckim klęska głodu lat 1921-1923 spowodowała
śmierć około 5 milionów ludzi, w 80% pochodzących z Federacji
Rosyjskiej. Na Ukrainie, gdzie mniej ludzi spotkało się z głodem,
straciło życie z tego powodu około miliona osób. W tej sprawie
historycy nie są jednak zgodni i szacują liczbę ofiar głodu od 800
tysięcy do 1500 tysięcy osób. Przyjmuje się, że na Ukrainie w
wyniku walk w czasie I wojny światowej, rewolucji bolszewickiej,
powstań chłopskich i głodu, w ciągu niespełna 10 lat straciło
życie około 3 200 000 ludzi. Blisko Vi ofiar pociągnęła za sobą
beznadziejna walka z głodem, w której, jak w żadnej innej, na
pierwszej linii znalazły się dzieci i to ic pochodzące ze wsi, bo
tam o chleb było najtrudniej.
Wyciągając wnioski z dramatycznej sytuacji na Ukrainie, członek
rządowej Komisji Pomocy Głodującym, M. Syrota, w kwietniu 1922 r.
poświęcił więcej uwagi gospodarce wiejskiej. „Chłopskie
gospodarstwa — pisał on — przy aktualnym położeniu ekonomicznym
kraju okazują się najważniejszym czynnikiem rozwoju sił
wytwórczych. Dlatego powinno się zwrócić maksimum uwagi na ochronę
i odbudowę chłopskiego gospodarstwa. Stwierdzając znaczne
zniszczenie gospodarstw w miejscowościach porażonych głodem,
musimy sobie uświadomić, że tam wyrasta groza przyszłych głodówek.

background image

W pierwszym rzędzie państwo powinno przydzielić odpowiednie
fundusze
40
na odbudowę chłopskiej gospodarki. Powinno się utworzyć organ
zaopatrzony w nadzwyczajne pełnomocnictwa, dysponujący specjalnymi
środkami ekonomicznymi do odbudowy chłopskich gospodarstw"24.
Zaledwie kilka lat upłynęło od postulatów M. Syroty, jak w Związku
Radzieckim uznano, że gospodarka chłopska to kłoda na drodze do
lepszego jutra. Przystąpiono, szczególnie zajadle na Ukrainie, do
niszczenia chłopskich gospodarstw i na ponowny głód nie trzeba
było długo czekać.
Kolektywizacja
I 'o przejściach okresu głodowego chłopi, wykorzystując możliwości
I to rynkowej polityki ekonomicznej, powoli stawali na nogi.
Powiększali powierzchnię zasiewów, odbudowywali pogłowie
inwentarza żywego. Wzrastała towarowość gospodarstwa wiejskiego i
zamożność rolników produkujących na rynek. Jak wspomina W. Tachtaj
z Chmieliwa na Połtawszczyźnie, wieś „zaczęła się znowu ożywiać,
goić niedawno zadane rany i żyć normalnie. Chłopi znowu zaczęli
wytrwale gospodarować. Siew, koszenie i omłoty przeprowadzano w
swoim czasie i wszystkie zboża oraz okopowe dojrzewały należy-
rie"1. Widmo głodu znikało.
Do chłopów w niewielkim stopniu docierały toczone w Moskwie spory
komunistycznych polityków o przyszłość gospodarstwa wiejskiego.
Ścierały się tam dwie koncepcje — LwaTrockiego i Mikołaja
Bucharina. Pierwszy uważał, że bogaci chłopi to groźba powrotu
kapitalizmu i dlatego występował przeciwko kułakom oraz domagał
się kolektywizacji. Dla drugiego bogacenie się wsi nie było
zagrożeniem. Uważał, że walka z kułakami szkodzi nie tylko wsi,
ale całej i.idzieckiej gospodarce. W kwietniu 1925 r. Bucharin
zaapelował: „wszystkim chłopom trzeba powiedzieć: bogaćcie się,
rozwijajcie swe gospodarstwa, nie bójcie się restrykcji"2.
Wszystko zależało od u-go, jaką drogę obierze Stalin, którego
stronnikiem był M. Bu-i liarin, a przeciwnikiem L. Trocki.
Nadzieje zwolenników NEP-u nic spełniły się. Wprawdzie Trocki
został usunięty z kierownictwa (i.utii i wydalony ze Związku
Radzieckiego, ale jego poglądy na go-
43
spodarkę Stalin uznał za swoje i szybko przystąpił do ich
realizacji. W miejsce NEP-u wracał do Kraju Rad złowrogi dla wsi
wojenny komunizm.
Nieurodzaj w 1927 r. spowodował mniejsze dostawy zboża na rynek i
aby temu zaradzić, nastąpił powrót do przymusowego skupu.
Wprowadzone zostały kartki na chleb, a w roku następnym i na inne
towary. Występując 22 kwietnia 1929 r. na naradzie poświęconej
ściąganiu zboża, Józef Stalin za wszystkie niepowodzenia oskarżył
kułaków i zapowiedział walkę z nimi. „Dlaczego można - mówił on -
aresztować setkami spekulantów w miastach i wysyłać ich do
Turuchańskiego Kraju, a od kułaków, którzy spekulują zbożem [...],
nie można zabrać nadwyżek zboża [...]. Chyba nie brak nam praw
przeciwko spekulantom"3.

background image

Wszystkie gospodarcze i społeczno-polityczne mankamenty Związku
Radzieckiego miały zniknąć już w toku realizacji pierwszej
pięciolatki, której rozpoczęcie ogłoszono w kwietniu 1929 r.
Zakładała ona rozwój ośrodków przemysłowych oraz zasadniczą
przebudowę gospodarstwa wiejskiego. W miejsce likwidowanych
gospodarstw indywidualnych powstawać miały kolektywne, potocznie
zwane kołchozami. W celu ukazania ludziom radzieckim, jakich to
doniosłych wydarzeń są uczestnikami, J. Stalin w listopadzie 1929
r. zamieścił w „Prawdzie" artykuł „Rok wielkiego przełomu".
Czytamy w nim, że „chłopi poszli do kołchozów, poszli całymi
wsiami, gminami i powiatami [...]. Masowy ruch kołchozowy nie
osłabia się, a wzmacnia [...]. Dzięki wzrostowi kołchozowo-
sowchozowego ruchu ostatecznie wychodzimy, albo już wyszliśmy, z
kryzysu zbożowego [...] nasze państwo za jakieś trzy lata stanie
się jednym z najbardziej zbożowych krajów, jak nie najbardziej
zbożowym krajem
świata
"4
Zgodnie z centralnymi postanowieniami zakończenie kolektywizacji
na Ukrainie miało nastąpić na wiosnę 1932 r., o rok wcześniej niż
w innych częściach Związku Radzieckiego. Lokalne władze re-
publiki ukraińskiej ambitnie skróciły ten termin. Postanowiono
zakończyć przebudowę wsi jesienią 1930 roku, w rocznicę rewolucji
październikowej.
Likwidacja prywatnej własności rolnej najboleśniej uderzała w
kułaków, zwanych na Ukrainie kurkulami, którzy uznawani byli za
sztandarowych wrogów nowego ładu. Władze ukraińskie poleciły 13
sierpnia 1929 r. radom wiejskim spisanie wszystkich kurkuli
mieszkających na ich terenie. Wykaz objął: zatrudniających
pracowników najemnych, posiadających w gospodarstwie urządzenia do
przetwórstwa rolnego (młyn, olejarnia, suszarnia itp.),
wynajmujących maszyny rolnicze i pomieszczenia oraz trudniących
się handlem, spekulacją, pośrednictwem, aktyw cerkiewny i tym
podobnych „pasożytów". Przy tak bogatym wachlarzu do grona kułaków
mógł być zaliczony w zasadzie każdy bardziej zaradny gospodarz.
Przed rozpoczęciem masowej kolektywizacji szacowano, że na
Ukrainie było około 4-5% gospodarstw kułackich, które dysponowały
około 20% użytków rolnych. Kiedy przystąpiono do ich spisywania
według powyższych zaleceń na pewno znajdowano ich znacznie więcej.
Jako nieuleczalnych wrogów socjalizmu nie wolno było ich
przyjmować do kołchozów, a o dalszym losie tej grupy zadecydowano,
wydając 30 stycznia 1930 r. ustawę o likwidacji kułactwa jako
klasy. Podzieleni zostali oni na trzy grupy: 1. Aktywnych
uczestników antyradzieckich wystąpień - tych kierowano do więzień
i obozów; 2. Mało aktywnych przeciwników ustroju — ich wysyłano na
osiedlenie w północnych częściach Kraju Rad; 3. Pozostałych -
takie osoby wyrzucano ze wsi i przydzielano im do zagospodarowania
nieużytki na obrzeżach pól kołchozowych.
W pierwszym kwartale 1930 roku na Ukrainie zlikwidowano blisko 62
tysiące gospodarstw kułackich o powierzchni ponad 581 tysięcy

background image

hektarów, z czego wynika, że średnio kurkul dysponował mniej niż
dziesięcioma hektarami. W informacji Ludowego Komitetu
44
45
Rolnictwa Ukrainy z lutego 1930 r. odnotowano: „zniszczenie
kułactwa jako klasy staje się bojowym hasłem kolektywizacji wsi".
Z wielu okręgów napływały wiadomości, „że wsie przechodzące na
całkowitą kolektywizację uchwalają konfiskatę mienia wyzyskiwaczy,
przekazywanie go do kołchozów i wysiedlanie kułaków poza granicę
wsi, okręgu, a nawet za granicę Ukrainy"5.
Strach przed rozkułaczaniem przyspieszał kolektywizację. Zdawano
sobie sprawę, jak łatwo można zostać wpisanym na listę
wyzyskiwaczy i stracić cały swój dorobek. „Kiedy zaczęła się
kolektywizacja — wspomina Wiera Łozenko ze wsi Rubaniwka na
Czerkawszczyźnie - po zagrodach chodzili grupami aktywiści jak
czarna śmierć [...]. Wszystko zabierali i opisywali, to za
podatki, to za dostawy, to jeszcze za coś. Ci antychryści
wyłamywali drzwi, wyganiali rodzinę w nocy na mróz, rzucali senne
dzieci na furmanki i wieźli w ciemny, goły step. Niektórzy z
powrotem dobrnęli do Rubaniwki, a niektórzy tam zamarzali. We wsi
ludzie bali się wpuszczać rozkułaczonych, chociaż żałowali ich.
Bali się, żeby ich też nie wygnali z chaty w step"6. Był to
najczęściej spotykany sposób postępowania z zamożnymi
gospodarzami. Nie mieli oni żadnych praw i nawet nazywano ich
„bezgłosowymi", ponieważ pozbawieni byli prawa wyborczego do
wszystkich instancji radzieckiej władzy. Mogli tylko patrzeć i
utrwalać w swej pamięci, jak niszczono i grabiono ich dorobek. We
wspomnieniach Pawła Bałaca ze wsi Kołybabynci w obwodzie winnickim
odnotowano: „Zjawiła się brygada ściągająca. Kilka furmanek
podjechało do chaty. Ja z bratem siedziałem na leżance. Źli
wykonawcy wynieśli skrzynię i rzucili na furę. Łóżka u nas nie
było, tylko 4 czy 5 szerokich desek, na nich leżały poduszki,
sukmany i kożuchy. Wszystko to pochwycili oprawcy i zanieśli na
podwody. Nagle jeden z nich wziął na ręce mnie i brata, bosych w
płóciennych koszulach i spodenkach. Wyprowadzili z chaty na drogę,
nie mówili, gdzie iść. Słychać było ich krzyki, że kto będzie
śmiał przyjąć tych smarkaczy, będzie ukarany. Mama mdlała, ktoś z
rodzi-
46
ny podawał jej wodę, żeby doszła do siebie [...] Cały nasz dobytek
zawieźli do czytelni i zaczęli sprzedawać jak na jarmarku. Trochę
I udzie kupili, a część naszego dobra stała pod śniegiem i
deszczem, dopóki go nie rozbili i nie spalili"7. Na wiosnę
pozwolono im zamieszkać w opuszczonej chacie na drugim końcu wsi.
W nieporównanie gorszej sytuacji byli kułacy, których deportowano
do obozów na północy ZSRR. A było ich niemało. Spośród około 350
tysięcy rozkułaczonych rodzin na Sybir wysłano około 200 tysięcy.
Wśród nich znalazł się Mychajło Szurka ze wsi Dmy-triwka w
obwodzie charkowskim. W lutym 1930 r. w kilka dni po ograbieniu z
dobytku i wyrzuceniu z domu, został on wraz z żoną i 6 dzieci
aresztowany i włączony do transportu deportacyjnego. „Po jedenastu

background image

dniach — wspomina - przywieźli nas do stacji Makarycha koło miasta
Kotłas w ASRR Korni [...]. Wybrali zdatnych jeszcze do pracy i
odprawili z biegiem rzeki Wyczerda do tajgi. Wśród nich poszedłem
i ja z rodziną. Przeszliśmy zgłodniali i wymęczeni 350 km.
Trzymali nas na śniegu pod gołym niebem przy 40 stopniowym mrozie.
Po kilku godzinach pozwolili wejść do jakiejś zrujnowanej stajni,
którą pokryliśmy gałęziami i ziemią [...]. Na drugi dzień wysłali
nas wszystkich do wyrębu lasu"8. Po śmierci trójki młodszych
dzieci i odesłaniu pozostałych do domu dziecka na Ukrainę M.
Szurka z żoną postanowili uciekać. Po nieudanych próbach udało im
się w końcu zbiec z zesłania. Również w końcu lutego 1930 r.
włączono ilo transportu syberyjskiego kułackie rodziny z chutoru
Hanno-Tomatiwka w obwodzie dniepropietrowskim. W połowie marca
deportowani dotarli do Wołogdy w obwodzie archangielskim. Jeden /
uwięzionych, 16-letni wówczas P. Wołohodski wspomina, że wszys-1
kich mężczyzn w wieku od 17 do 60 lat gdzieś popędzili. „Jak się
później okazało odprawili ich do wyrębu lasu w oddalonym o około
230 km rejonie Totiemsk. Nasz element niezdatny do pracy osiedli-
li w samym centrum miasta, w cerkwi św. Andrzeja Perwozwanoho
gdzie były już zamontowane trzypiętrowe nary. Osłabieni ludzie
47
z trudem na nie włazili. Żywność, którą komuś z sobą udało się
przywieźć, zabierali i gotowali raz dziennie „bałandu" i dawali po
200 g chleba. Dzieciom dawali taki sam przydział i przez 2-3
miesiące połowa dzieci wymarła. 20 maja 1930 r. resztę ludzi,
którzy do tej pory nie umarli i rozbiegli się, załadowali na barki
i odprawili wodą do Tot'my. Stamtąd uciekłem i dotarłem aż na
Ukrainę, ale mnie złapali [...]. Znowu mnie odesłali do Tot'my do
rodziców. Ojca już nie zastałem, umarł. Żyliśmy w lesie, w
ziemiankach wymoszczonych mchem i obłożonych ziemią. Każdego dnia
gonili do pracy przy wyrębie lasu [...]. Postanowiłem znowu
uciekać. Jednej nocy mama pobłogosławiła mnie i jeszcze dwóch
chłopców i powiedziała: idźcie, może choć wy uratujecie swoje
życie, bo nam widocznie przyjdzie zginąć. Tutaj nikt nam nie
dopomoże, bo wszyscy bezsilni. Idźcie chłopcy, nie zapominajcie o
nas"9. Tym razem się udało. Przybyli kolejni świadkowie
zbrodniczego niszczenia ukraińskich chłopów, a tych zamożnych ze
szczególną bezwzględnością. Uznanie za kułaka z reguły przesądzało
o losie człowieka. Prośby i zapewnienia o swojej sympatii do
nowych porządków nie odnosiły skutku.
Jednym ze sposobów ratowania się od zagłady było samorozkuła-
czenie. Zamożni gospodarze łudzili się, że jak pozbędą się części
dobytku, coś im tam jeszcze pozostanie, a najważniejsze, że
zaliczeni zostaną do średniaków, którym nie zagrażała totalna
likwidacja. W obwodzie czernihowskim jeden z pszczelarzy oddał
kołchozowi „Czerwony Oracz" pasiekę i zaapelował, by inni
pasiecznicy zrobili podobnie. Inny w liście do gazety „Czerwony
Sztandar" pisał „oddaję do artelu im. Szewczenki młockarnię z
oprzyrządowaniem i wzywam wszystkich wyzyskiwaczy
Czernihowszczyzny, aby poszli za moim przykładem". We wsi
Musijenkow w obwodzie dniepropie-trowskim grupa kułaków przekazała

background image

do wspólnego użytkowania pięć wiatraków. Wymieniając te przykłady
samolikwidacji Ludowy Komitet Rolnictwa Ukrainy wyraził
zdziwienie, że „miejscowe organizacje, zamiast wykryć kułackie
machinacje, uradowały się i po-
dziękowały wyzyskiwaczom. Rozkułaczony wyzyskiwacz przyłazi do
produkcji i to całkiem zrozumiałe z jednym celem, prowadzić tam
swoją szkodliwą robotę"10.
Podczas kiedy zamożnych gospodarzy zagrożonych likwidacją od
wspólnot rolnych odpędzano, to średniorolni wcale się tam nie
pchali, a od ich uczestnictwa zależało powodzenie kolektywizacji
rolnictwa. Aby ich zachęcić do wspólnego gospodarowania, nie
przebierano w środkach, fizycznego przymusu nie wyłączając. Olga
Szewczuk ze wsi Olisnyna w obwodzie czerkaskim wspomina: „Do tak
zwanej komisji wchodzili wiejscy próżniacy, pijanice, kobiety,
które się nie szanowały, i obowiązkowo przedstawiciel z rejonu.
Chodzili po domach szukając zboża i innych produktów. Na noc do
sztabu nagna-li oni niemało ludzi, którzy nie chcieli wstąpić do
kołchozu. Co tam z nimi robili, to strach pisać. Kowalenko
Jewdokię rozbuli i namoczyli w przerębli, a potem wrzucili w jamę
i do pasa zasypali ziemią. Było to w miesiącu lutym. Kobieta ta
szybko zmarła. Staruszków Kramamerenko Semena i Matenko Marfę,
którzy mieli po 75 lat zmuszali do tańczenia, grając im na
grzebieniu i klaszcząc w dłonie. Niemało starych ludzi poumierało,
a młodzi uciekali do Donbasu do Krzywego Rogu, gdzie kto mógł"11.
Chłopi ze wsi Somastyryszcze koło Humania wiosną 1930 r. skarżyli
się, że miejscowe władze prześladują indywidualnych rolników.
Chociaż „tysiące hektarów ziemi nie obsiane — pisano — to, kto
posiał pojedynczo, przeorywują ich zasiewy, biją ludzi, aresztują,
gospodarzom indywidualnym nie wydzielają ziemi"12. Podobne
postępowanie, jak powyższych przykładach, było na Ukrainie
powszechne. Siłą zapędzano do kołchozów. Podzielone one były na
trzy kategorie, z których najpowszechniejsza była trzecia —
Towarzystwo Wspólnej Uprawy Ziemi zwane powszechnie SOZ. Siłowe
metody kolektywizacji dokonywane w drastyczny sposób pozornie
zdały egzamin. Do marca 1930 r. blisko 65% ukraińskich gospodarzy
znalazło się w kołchozach i niewielu kułaków pozostało do
likwidacji.
48
49
Władze radzieckie nie mogły jednak być w pełni zadowolone, bo na
wsi w ogromnej większości niezadowolonej z przemian narastał opór.
Przybierał on różne formy, od ośmieszania władzy radzieckiej do
wystąpień z bronią. Najpowszechniej podważano autorytet władzy w
pieśniach ludowych, które ukazywały aktualną sytuację na wsi.
Śpiewane przez kobziarzy i dziadów proszalnych rozchodziły się
szeroko, na trwałe zostając w wiejskich chatach. Jednym z
bohaterów pieśni były SOZ-y. Wielu pamiętnikarzy przytacza
następującą:
„Bat'ko w SOZ-i, mama w SOZ-i Dity holi na dorozi. Nema chliba,
nema sała, Bo miscewa włast' zabrała"13.

background image

Często w tych pieśniach przywoływano Lenina, żaląc się na
złowrogiego Stalina:
„Wstawaj Lenin podywysia, Jak my w SOZ-i rozżyłysia. Chata rakom,
kłunia bokom Troje konej z odnym okom, A na chati serp i mołot, A
u chati smert' i hołod. Ni korowy, ni swyni, Tilky Stalin na
stini"14.
Przeciwstawiano też dobrego Lenina złemu Stalinowi:
„Lenin zemlu ludiam daw — Stalin jeju widibraw. Stalin zemlu
widibraw,
nacze ruky widirwaw. Pislia leninskoho nepu, załyszyłyś my bez
stepu. Lenin wolu ludiam daw, Stalin wsich u SOZ zahnaw. Wstań
Lenin, podywysia, my bez chliba łyszyłysia"15.
Pouczano również chłopów o beznadziejnej sytuacji:
„Ty chocz płacz, chocz rydaj, a zajawu w SOZ podaj. Kołyb Lenin z
namy żyw, win selian by zachystyw. Stalin chliba zachotiw taj
prydumaw kurkuliw. Wsiudy płaczut', wsiudy kryki, selian uczat',
jak im żyty"16.
Nie ograniczano się do układania antykołchozowych wierszy i.
przywoływaniem Lenina. Niszczono substancję gospodarstw wiejskich.
Zaprzestano zasiewów, sprzedano sprzęt i inwentarz żywy.
Przekazywano do znienawidzonych SOZ-ów zniszczone maszyny
rolnicze. Rozbijano maszyny i sprzedawano na złom. W jednym
punkcie skupu złomu na początku 1930 r. w miesiącu zakupiono 20
wagonów złomu, o 10 razy więcej niż kilka miesięcy wcześniej. W
kołchozach ociągano się w pracy, czekano na koniec dnia i my-
slano, jakby tu przynieść coś do domu. Konfiskata płodów rolnych
¦.prawiła, że niedożywiony inwentarz, pokładał się po stajniach,
y/.czególnie u rolników indywidualnych, chociaż i w kołchozach nie
bardzo było czym karmić, bo pasza była rozkradana. Wypędzano więc
zwierzęta z gospodarstw. I tu spotkamy się z ludową twórczo-
ścią. W rejonie Pawłohrad na błąkającym się koniu, przyczepiony
był plakat z takim oto wierszem:
„Chodżu błukaju-chaziajina szukaju,
Chaziajina ne znajdu, na kowbasy roboczym pidu"17.
Z podobną konną popularyzacją twórczości ludowej spotkali się
mieszkańcy wsi Wereszczaki obwodu czerkaskiego. Do ogona
zdychającej kobyły przyczepiono kartkę z wierszem:
„Upała tutaj łeżu,
Ożydaju furażu.
Chto namy keruje,
Nechaj mene w sraku pociłuje"18.
W wyniku niechęci do wspólnego gospodarowania, licznych sabotaży,
a także nie przyjmowania do kołchozów gospodarzy najlepiej
obeznanych z tajnikami rolnictwa, już w pierwszym roku
kolektywizacji ujawnił się spadek produkcji tak roślinnej, jak i
zwierzęcej. Pogłębiły się trudności zaopatrzenia w żywność.
Na pisaniu antykołchozowych wierszy i sabotażu gospodarczym nie
kończyło się niezadowolenie chłopów. Dochodziło, i to coraz
częściej, do zorganizowanych wystąpień bardziej zdecydowanych i
groźniejszych dla władzy radzieckiej. Przepędzano ze wsi nasłanych
aktywistów, palono zabudowania kołchozów i domy szczególnie

background image

gorliwych działaczy partyjnych. Dochodziło do zabójstw i wystąpień
z bronią w ręku. W biuletynie Ludowego Komitetu Rolnictwa z lutego
1930 r. odnotowano: „Klasa wymierająca stara się wszystkimi
sposobami, jak może, idzie na całość, aby zastraszyć biedotę i
średniaków. [...] W tych dniach na Bohoduchiwszczźynie kułacy
napadli w lesie na wiejską aktywistkę, Panczenko, i próbowali ją
zadusić. We wsi Smorszczypy na Szepetowszczyźnie wyzyskiwacz
Kaminski
podpalił chałupę przewodniczącego silrady [silskoji rady - 'rady
wiejskiej'], a w czasie pożaru strzelał, nie dopuszczając do
gaszenia. Szczególnie widoczne są wystąpienia wyzyskiwaczy w
rejonie nowo-buskim na Mykołajiwszczyźnie. Tu w krótkim okresie
zarejestrowano 15 podpaleń, kilka zamachów na przedstawicieli
władzy. We wsi Szamaniwka w regionie Odessy kułacy podpalili
budynek zarządu SOZ-u i starali się też zniszczyć kołchozową
stajnię"19. W wielu rejonach Ukrainy pojawiły się
kilkudziesięcioosobowe oddziały, w których przeciwko
kolektywizacji występowali ramię w ramię dawni przeciwnicy,
czerwonoarmiści i partyzanci od atamanów. Do zwalczania tych
oddziałów zaniepokojone władze kierowały formacje wojskowe. Realna
stała się groźba ogólnonarodowego powstania, nie tylko
antykołchozowego, ale skierowanego przeciwko władzy radzieckiej.
W partii zaniepokojonej sytuacją na wsi rozpoczęły się narady.
Dyskutowano, jak wyjść z opresji i kto ponosi winę za niemały w
końcu kłopot. Już 2 marca 1930 r. J. Stalin opublikował w
„Prawdzie" artykuł pt. „Zawrót głowy od sukcesów". Jego ocena
sytuacji znalazła odbicie w uchwale KC WKP(b) z 15 marca pod mniej
optymistycznym tytułem „O walce z wypaczeniami linii partyjnej w
ruchu kołchozowym". Wskazywano w niej, że „praktyka lewicowych
wypaczeń jest bezpośrednią pomocą dla wroga klasowego". W artykule
skierowanym do kołchoźników 3 kwietnia 1930 r. J. Stalin jeszcze
raz potępił „naruszanie leninowskiej zasady dobrowolności przy
budowaniu kołchozów"20.
Publiczne potępienie przez najwyższe władze ZSRR stosowania
przymusu w czasie zakładania kołchozów rozładowało rewolucyjne
nastroje na wsi. Dało też podstawę do opuszczania kolektywnych
gospodarstw i powracania na swoje. Na Ukrainie już w marcu
rozpoczął się zakrojony na szeroką skalę ruch wychodzenia z
kołchozów, które z dnia na dzień traciły na znaczeniu. Chłopi
opuszczając kołchozy, zabierali, co się dało i niszczyli często
to, czego nie mogli
52.
53
zabrać. Tak było we wsi Hornań na Szewczenkowszczyźnie, gdzie 9
kwietnia 1930 r. chłopi zabrali ziarno i przystąpili do niszczenia
zabudowań. Do wsi skierowano 4 milicjantów, 19 uzbrojonych
aktywistów i przedstawicieli GPU. Kiedy wezwano tłum do rozejścia
się, posypały się kamienie „zraniono 2 milicjantów, [...] strzały
towarzyszy do góry nie dały rezultatu, przedstawiciel GPU rozkazał
strzelać w tłum. Zabito trzy i raniono osiem osób". W wielu
miejscowościach miały miejsce spory o ziemię, bo nie chciano

background image

chłopom zwrócić tej, która do nich tak niedawno należała. „Te
spory w całym szeregu wsi przemieniły się w czynne wystąpienia
przeciwko kołchozom"21. Rozpadanie się kołchozów utrwaliło się też
w piosence:
„Pytajetsia snih morozu, Czy je czoboty dla SOZ-u. Nema czobit,
sami łapti Rozłetiwsia SOZ na kłapti"22.
Straty gospodarki kolektywnej były ogromne. W czasie od 10 marca
do 20 czerwca 1930 r. z ukraińskich kołchozów wystąpiło 1 493 800
gospodarzy, a odejścia jeszcze się nie zakończyły. Podczas kiedy
na początku marca w kołchozach znalazło się 64,4% gospodarstw
Ukrainy, to do 1 października 1930 r. wiernymi kolektywizacji
pozostało tylko 28,7% rolników. Przypomnijmy, że komuniści na
Ukrainie podjęli zobowiązanie zakończenia kolektywizacji na
rocznicę rewolucji.
Bolszewikom udało się jednak opanować sytuację i od jesieni 1930
r. zaczęto odzyskiwać w kolektywizacji stracone pozycje. Aktywiści
partyjni zamiast świętować zakończenie kolektywizacji, musieli
więcej czasu poświęcić tłumaczeniu chłopom, jak to dobrze będzie
się żyło w kołchozie. Nie zaprzestano jednak przymusu, ale był to
prawie wyłącznie przymus ekonomiczny. Od gospodarstw
indywidualnych domagano się wysokich kontyngentów rolnych,
których ściąganiem zajmowały się już wcześniej powołane brygady.
Oprócz dostaw w naturze gospodarze musieli wywiązywać się też z
opłacania wysokich podatków i kar pieniężnych za nieprzestrzega-
nie terminów.
W dalszym ciągu winnymi wszelkich niepowodzeń byli najczęściej
kułacy, nawet w tych miejscowościach, w których wcześniej zostali
zlikwidowani. Na plenum CK KPBU w grudniu 1930 r., w czasie
dyskusji o kolektywizacji, jeden z sekretarzy, Panas Lub-czenko,
pouczał dyskutantów, którzy mówili: „Nasi kułacy na Soło-wkach i
na wsi u nas ich nie ma", że trudno będzie aktywistom zajmować się
kolektywizacją, jak „nie uświadomią sobie, iż kułak wyrasta na
bazie drobnoburżuazyjnego żywiołu, każdego dnia i co godzinę, bo
kułacy się nie wyczerpują"23. Bezwzględna walka z nimi - w dalszym
ciągu miała mobilizować chłopów, aby wstępowali do kołchozów. W
przeciwnym razie musieli się liczyć, że każdy indywidualny
gospodarz, nawet biedniak, może być zaliczony do tej wrogiej
warstwy.
Dla ilustracji posłużymy się przykładami: F. Połosko ze wsi Uste-
niwka w obwodzie odeskim był członkiem kołchozu „Niezamożny".
Kiedy w 1930 r. kołchoz się rozleciał, wrócił na swoje małorolne
gospodarstwo. Chociaż nie miał jeszcze żadnych zasiewów,
zobowiązany został do odstawienia 650 kg zbóż i zapłacenia podatku
w wysokości 120 rb. Chłop zboża nie miał, a na podatek wpłacił
tylko 80 rb. W skardze wniesionej do władz pisał: „zlikwidowali
mój majątek z chaty, jak też krowę oraz produkty ser, masło i
mąkę... ta brygada, która mnie likwidowała, z moich produktów
porobiła pierogi i inne pożywienie". Zwrócono mu rzeczy zabrane z
domu, ale dalej był bez krowy, prosił więc, aby ją zwrócono: „bo
ser, masło, mąkę, to wiadomo, nie zwrócą, bo zjedli"24. Z tej
samej wsi o pomoc prosił też H. Kofan, gospodarz średniorolny.

background image

Odstawił on wyznaczony kontyngent, ale nie opłacił podatku w
wysokości 900 rb. Wypędzono go z domu i sprzedano cały jego
dobytek. W listopa-
54
I
55
dzie 1932 r. w rejonie Starobielska silrada w Szulhinsku zajmowała
się ukaraniem indywidualnych rolników za niewywiązanie się z
nałożonych kontygentów. Za każde nie oddane 100 kg zboża
wymierzano karę w wysokości 300 rb. Takich gospodarstw było pięć i
podzielono je na dwie grupy. Do pierwszej zaliczono trzech
rolników, którzy częściowo wywiązali się z dostaw. Nałożono na
nich kary, ale pozostawiono im czas na uregulowanie należności.
Surowiej ukarano dwie kobiet, które nie oddały ani kilograma.
Chrystia Piznik miała zapłacić 2175 rb. kary, a Wiekła Hryhoriewa
1350 rb. Pozostawiono im 24 godziny na zapłacenie kar i
odstawienie zboża. Odnotowano, że w razie niewykonania tego
„zostaną pozbawione prawa do korzystania z zabudowań i ziemi
uprawnej, a dobytek zostanie jutro sprzedany" 25. Pozostawało im
tylko pisanie podań o łaskę. W takiej sytuacji znalazła się też M.
Wychtorowa ze wsi Smiłow na Szym-szczyźnie. W 1931 r. jej
czterohektarowe gospodarstwo miało oddać 4 tony zboża. W liście
skierowanym do Hryhorija Petrowskiego z 3 lutego 1932 r. pisała
„za niewykonanie nałożonych na moje gospodarstwo nadmiernie
wysokich kontyngentów silrada Smiłowa zabrała nam dobytek i prawie
w jednych koszulach wygnała z chaty. Niemal
osiemdziesięcioletniego starca, naszego chorego ojca, ściągnęli z
pieca i wyrzucili półgołego na dwór, umarł po tygodniu w cudzej
cha-cie.[...] Szczerze ze łzami w oczach proszę Was, Ojcze naszej
Ukrainy, ochroń nas nieszczęsnych i bólem dotkniętych... aby nam
chociaż chatę zwrócili, żebyśmy nie spotykali się na ulicy głodni
i ubezwłasnowolnieni jak dzieci. Ja biedna z dziećmi nie mam,
gdzie głowy przyłożyć. Gdzie przyjdzie się chociażby ogrzać, jak
stamtąd brygada wygania na ulicę"26.
Na drodze do kolektywizacji brygady aktywistów spotykały nie tylko
niedołężnych starców, kobiety i dzieci. Zawsze musieli być gotowi
do walki z ciągle odradzającymi się kułakami i ich zwolennikami,
których również nie brakowało. W sprawozdaniu Ludowego Komitetu
Rolnictwa republiki ukraińskiej z końca stycznia 1931 r.
wiele miejsca poświęcono antykołchozowej działalności związków
religijnych. Pisano, że we wsi Wowkowynci w rejonie Szepetówka
przeciwko kołchozom wystąpili baptyści, natomiast we wsi Kamia-
nuware w rejonie Sawransk sztundyści utworzyli gospodarstwo
kolektywne pod nazwą „Ewangelista nr 3". Z zamiarem zorganizowania
katolickiego kołchozu wystąpili natomiast mieszkańcy wsi Stara
Ostrówka w tymże rejonie. Grupa kułaków kierowana przez
cerkiewnego starostę wtargnęła do kancelarii SOZ-u im. „Rewolucji
Październikowej" w rejonie Berdiansk i zniszczyła portrety Lenina
i Stalina. Informowano, że po wsiach chodzą zakonnice udające że-
braczki, które opowiadały, że do dziadowania doprowadzone zostały
przynależnością do kołchozu. Powody takich i podobnych wystąpień

background image

skierowanych przeciwko kolektywizacji Komitet Rolnictwa ilumaczył
następująco: „Kułak widzi w rozwoju ruchu kołchozowego swoją
nieuniknioną zagładę. Dlatego kurkule i wrogie elementy rozpętały
szaloną agitację przeciwko kolektywizacji, zastraszając biedotę i
średniaków"27.
Na wiosnę 1931 r. w Ludowym Komitecie Rolnictwa zebrano wiadomości
o stosunku do kolektywizacji mniejszości narodowych na Ukrainie.
Mieszkali oni w tzw. narodowych rejonach. Byli to: Bułgarzy,
Grecy, Niemcy, Polacy, Rosjanie i Żydzi. Podczas gdy w całej
Ukrainie w tym czasie skolektywizowanych było 54,7%, to w rejonach
narodowych nieznacznie więcej, bo 58,8% gospodarstw. Najlepsze
rezultaty osiągnięto w rejonach żydowskich, w których było
skolektywizowanych 86,5% gospodarstw. Najgorzej wypadli Polacy. W
ich rejonie do kołchozów wstąpiło tylko 16,8% gospodarzy. Żydzi
zajmujący pierwsze miejsce w kolektywizacji przechytrzy-li władze
radzieckiej Ukrainy. Wprawdzie szybko pozakładali kołchozy, ale
zaraz potem młodzi wyjechali do miast, „pozostawiając gospodarstwa
bez żadnej siły roboczej". W sprawozdaniu wiele miejsca poświęcono
niechęci Polaków do wspólnego gospodarowania. A stało się tak
dlatego, „że nie było należytego odporu kułackiej,
57
kontrrewolucyjnej propagandzie i zabrakło masowej działalności
bolszewickiej". To ułatwiło wyzyskiwaczom straszenie wojną i
terrorem. Rozgłaszali oni „nie wstępujcie do kolektywów, bo jak
przyjdzie Piłsudski, to wszystkich powywiesza", albo dokładniej
„drugiego kwietnia przyjdzie Piłsudski i jak należy postąpi z
kolektywizatora-mi". W walce z kołchozami kułacy nie byli
osamotnieni. „Jawnie zorganizowaną działalność kontrrewolucyjną
prowadzą różne religijne kręgi katolickie: tercjarze, kółka
różańcowe itp. Wielkim powodzeniem cieszy się tam religijna
literatura, a w szczególności tzw. proroctwa Sybilli. Książkę tę
czytają grupami po pięć osób, a następnie przekazują kolejnej
grupce". Opowiada się, że w proroctwach Sybilli „napisano czarno
na białym, że ten, kto złoży podanie o przyjęcie do kołchozu, ten
sprzedaje swoją duszę diabłu i że po jakimś czasie wszystkich
skolektywizowanych będą stemplować ognistą pieczęcią". W
niektórych wsiach (np. w Wołkach) znaczącą kontrrewolucyjną
działalność antykolektywizacyjną rozwinęła sekta baptystów, której
wpływy ciągle się rozprzestrzeniają. „Baptyści w swojej
działalności agitacyjnej [...] przerzucają agitatorów z jednej wsi
do drugiej"28. Tak się złożyło, że kiedy Polacy na
Marchlewszczyźnie zajęli pierwsze miejsce wśród wrogów
kolektywizacji, to sekretarzem generalnym CK KPBU był Stanisław
Kosior, ich rodak pochodzący z Łodzi. Nie wykluczone, że się
zmartwił słabym uświadomieniem współziomków i skierował do tego
rejonu grupę odpowiednich agitatorów.
Po tej dygresji przejdźmy do ukazywania przebiegu kolektywizacji w
całej Ukrainie, bo nie rolnicy należący do mniejszości narodowych,
a chłopi ukraińscy mieli decydujący głos w sprawie kolektywizacji
wsi. Miejscowy aktyw partyjny, wspomagany przez doświadczonych
bolszewików z zewnątrz, dwoił się i troił, aby dobrnąć do celu i

background image

ogłosić, że rolnictwu ukraińskiemu nie grozi już powrót do
wstecznych sposobów gospodarowania. Do końca jednak należało
patrzeć na ręce kułaków i ich popleczników, którzy
robili wszystko, aby zawrócić wieś z drogi do socjalizmu. O tym,
jak ważna była rewolucyjna czujność, świadczą wydarzenia z wiosny
1932 roku. Władze centralne zajęły się tą sprawą dopiero we
wrześniu i wzięły pod uwagę tylko trzy obwody, w których podania o
wychodzeniu z kołchozów złożyło ponad 27 tysięcy rolników: z win-
nickiego 10 300, charkowskiego 9 970 i kijowskiego 6 870. Na pewno
i w innych obwodach takie przypadki, może w mniejszej skali, miały
miejsce i nie popełnimy większego błędu przyjmując, że w 1932 r.
zamierzało zrezygnować z kolektywnej gospodarki ponad 50 tysięcy
chłopów.
Analizując sytuację w trzech obwodach, władze stwierdziły, że w
dużej mierze winny był miejscowy aktyw. Obciążano go
odpowiedzialnością za złą organizację pracy, lekceważenie zasad
agrotechni-ki, biurokrację, marnotrawstwo, dopuszczanie do
kradzieży, brak pracy polityczno-wychowawczej itd. Podkreślono, że
wykorzystują to wrogowie ludu „kułacy, popi, księża, rabini, byli
białogwardziści, petlurowcy, włóczędzy, mnisi, byli żandarmi itp.,
jacy w kołchozie i poza jego obrębem rozprzestrzenili straszną
agitację przeciwko budowaniu kołchozów, przeciwko linii partii na
wsi". Najwięcej wystąpień antyradzieckich ujawnionych zostało w
obwodzie win-nickim. Agitację antykołchozową prowadzili tam m.in.
trzej księża prawosławni, zięć księdza z dwoma mnichami, zastępca
kierownika szkoły, przewodniczący adwentystów i „wyzyskiwacz"
Majewski. Namawiali oni do wyjścia z kołchozów. Pisali podania i
rozpowszechniali takie oto wiadomości: „Jest uchwała CK partii i
rządu, żeby nam zwrócić ziemię z zasiewami, ale miejscowe władze
ukrywają ją przed nami.[...] Stalin i Woroszyłow strasznie się
pokłócili, bo Woroszyłow opowiedział się za chłopami. Woroszyłow
zabił Stalina, ale to ukrywają. [...] Wszędzie na całej Ukrainie
ziemia leży nie obsiana, wszystko stoi nie obrobione i wszędzie
wychodzą z kołchozów"29. Wiadomości, jak się zakończyło porzucanie
kolektywizacji w 1932 r., są niepełne. W obwodzie charkowskim już
we
59
wrześniu 1932 r. około 24 % gospodarzy zostało powtórnie
przekazanych do kołchozów. W obwodzie kijowskim w rejonach dnie-
prowskim, iwanickim i iczniańskim „ze złej drogi" udało się
zawrócić około 17 % chłopów, a w rejonie Białej Cerkwi ponad 50%.
Można przyjąć, że do końca 1932 r. większość uciekinierów została
w różny sposób nakłoniona do ponownego związania swego losu z
gospodarstwem kolektywnym.
W jesieni 1933 r. uznano, że przeobrażenie rolnictwa zostało
zakończone. Jakie wyniki osiągnięto w ciągu 5 lat, pokazuje
poniższa tabela.
Tabela 2. Kolektywizacja rolnictwa na Ukrainie w latach 1928-1933
Lata 1928 1933
Liczba kołchozów

9 533

24 191

Ziemia orna w kołchozach (w tys. ha)

390,5

18 922,0

background image

Ziemia orna w kołchozach (% całego areału)

4,1

86,9

Gospodarstwa chłopskie w kołchozach (% wszystkich gospodarstw)

3,3

74,4

Zasiewy w kołchozach (% wszystkich zasiewów) 1,3

80,3

Konie w kołchozach (% wszystkich koni) 0,5

72,7

Bydło w kołchozach (% całego pogłowia) 0,2

55,1

Źródło: Kolektywizacja i hołod na Ukrajini, s. 636
Wprawdzie liczba gospodarstw skolektywizowanych zwiększyła się
tylko dwu i półkrotnie, ale ich powierzchnia uprawna blisko 50-
krotnie. Jeszcze większe zmiany wystąpiły w hodowli zwierząt.
Ilość koni w kołchozach wzrosła ponad 140-krotnie, a bydła
rogatego ponad 270-krotnie.
Skolektywizowane gospodarstwa agrarne uległy przemianom. Miejsce
SOZ-ów, w których dochód zależał od ilości włączonej do wspólnego
użytkowania ziemi, zajęły artele, gdzie brano pod uwagę tylko
przepracowane dniówki. Zlikwidowano podział na biednia-
iów i średniaków. Na marginesie znalazły się chłopskie
gospodarstwa indywidualne, wśród których doszczętnie zlikwidowano
zamożnych i zaradnych. Kułacy odradzali się tylko na zawołanie
partii, kiedy pojawiało się zapotrzebowanie na wroga klasowego. (-
liłopi, ostoja narodu ukraińskiego, przemienieni w kołchoźników w
mniejszym stopniu decydowali o swoim losie niż za czasów
pańszczyźnianych.
W czasie gdy dokonywała się likwidacja warstwy chłopskiej,
bolszewicy zabrali się również za niszczenie i zastraszanie
ukraińskiej inteligencji, o czym warto tu pokrótce wspomnieć.
Pierwsze większe aresztowania dotknęły ukraińską inteligencję
techniczną związaną z przemysłem węglowym. W połowie 1928 r. 53 z
nich sądzono na procesie w Moskwie. Zarzucano im sabotaż
gospodarczy. Znacznie szersze kręgi objęły aresztowania w 1929 r.
Pozbawiono wówczas wolności setki ludzi, których wcześniej agenci
GPU zachęcali do wstąpienia w szeregi rzekomych tajnych
organizacji Związku Wyzwolenia Ukrainy i Związku Młodzieży
Ukraińskiej. Pokazowy proces odbył się w kwietniu 1930 r. w
Charkowie. Przed sądem stanęło 45 wybitnych ukraińskich
intelektualistów na czele z prof. Serii i jem Jefremowem z
Ukraińskiej Akademii Nauk, który w czasie wojny był działaczem
niepodległościowym i członkiem Dyrektoriatu. Do masowych
aresztowań przystąpiono w 1931 r. pod pozorem przynależności do
organizacji o nazwie Ukraińskie Centrum Narodowe. Uwięziono
wówczas między innymi Mychajła Hrusze-wśkiego, wybitnego
historyka, przewodniczącego ukraińskiej Cen-iralnej Rady w czasie
wojny, który w 1924 r. wrócił z emigracji na IJ krainę. Na tym
prześladowanie inteligencji się nie skończyło i w latach 1932-1933
do więzień trafili następni. W większości przypadków nie zarzucano
im już przynależności do tajnych związków, tylko innego rodzaju
przewinienia: szkodnictwo gospodarcze, poglądy nacjonalistyczne,
propagowanie wrogich informacji, nakłanianie do antyradzieckich
wystąpień itp. W masowych akcjach represyjnych
6o
6i

background image

obok ludzi nauki, literatów, dziennikarzy, artystów i wojskowych
do więzień trafiali również przedstawiciele inteligencji
wiejskiej. Byli to nauczyciele, księża, agronomowie, aktywiści
partyjni, ludowi pieśniarze oraz oczywiście kułacy i im podobni.
Większość aresztowanych osadzano na długie lata w więzieniach,
wysyłano do łagrów, a w najlepszym razie deportowano z Ukrainy.
Nasilenie sowieckiego zwalczania wszelkich przejawów ukrainizacji
było tak wielkie, że znany i liczący się prozaik Mykoła Chwylowyj,
postulujący uniezależnienie kultury ukraińskiej od wpływów
rosyjskich i zwrócenie się na zachód Europy, w maju 1933 r.
popełnił samobójstwo. Represje, jakie spadły na inteligencję
ukraińską, spowodowały między innymi to, że zniewalana ukraińska
wieś nie mogła liczyć na wystąpienie w jej obronie swoich
duchowych przywódców i autorytetów moralnych. Opór chłopów
zamkniętych w opłotkach wsi łatwiej było władzy radzieckiej
pokonać, a zwalczając go podcinano korzenie groźnego dla
komunistów ukraińskiego odrodzenia narodowego.
Nakreślony w 1929 r. przez Józefa Stalina cel skolektywizowania
rolnictwa został w zasadzie osiągnięty. W miejsce gospodarstw
chłopskich na wsi zapanowały kołchozy. Zupełne fiasko poniosła
natomiast zapowiedź Stalina, że w wyniku kolektywizacji Kraj Rad
stanie się „najbardziej zbożowym krajem świata". Stało się wprost
przeciwnie. Na Ukrainie, a w innych republikach nie było inaczej,
wraz ze wzrostem liczby kołchozów spadała produkcja rolna i coraz
wyraźniej uwidoczniły się niedostatki żywności. Kołchozami, do
których nie dopuszczono najbardziej doświadczonych rolników, w
większości kierowali ludzie niewiele mający do tej pory wspólnego
z organizacją produkcji rolnej. Ich ocena często nie zależała od
tego, jak pracowano, tylko od tego, jak wykonywano nawet
bezsensowne polecenia. Przypomnieć tu można powieściowego Lejzorka
Rojtsz-wanca, który wysoko oceniony był przez władze za hodowlę
królików, których w ogóle nie było.
62
li
Chłopi, zarówno ci, którzy wstąpili do kołchozu, jak i
gospodarujący jeszcze na swoim, coraz bardziej tracili wrodzone
nawyki myślenia o gospodarowaniu i powiększaniu dobytku.
Kołchoźnicy stawali się wykonawcami odgórnych poleceń, często
kłócących się ze zdrowym rozsądkiem. Korzystniej było, zamiast
przykładać się do pracy, pomyśleć, w jaki sposób coś ze wspólnej
własności przynieść do domu. Indywidualni rolnicy przestawali
myśleć o powiększaniu produkcji, ponieważ wszystko, co zdołali
zebrać, odbierano im na poczet obowiązkowych dostaw. Nie ważne
było, ile zebrano / pola, ale ile skutecznie ukryto przed
brygadami ściągającymi. Nie sprzyjało też gospodarce rolnej
wstępowanie do kołchozów i powra-1 .inie z nich na swoje, po czym
zaczynanie wszystkiego od nowa. ( ihłopi miotali się jak w klatce,
z której nie było wyjścia. Bardziej /aradni i odważni szukali
miejsca poza rolnictwem, przenosząc się do miast, do przemysłu. Na
wsi, gdzie produkowano żywność, /. każdym rokiem coraz trudniej
było się wyżywić.

background image

Na temat produkcji rolnej w okresie kolektywizacji brak w miarę
wyczerpujących informacji. W czasie kiedy na każdym kroku szukano
wroga, sporządzanie wykazów o zmniejszaniu się powierzchni
zasiewów i pogłowia inwentarza mogło być uznane za sabotaż. Nie do
pomyślenia było kojarzenie wspaniałego postępu kolektywizacji 1
krachem gospodarki rolnej, a co gorsza z głodem. Zajmujący się tą
problematyką ukraiński historyk Stanisław Kulczyćkyj nadmienia:
„Wpływ kolektywizacji na stan sił produkcyjnych gospodarstwa
wiejskiego to temat odrębnych badań. Ze zrozumiałych względów
należy go zaliczyć do białych plam"30. Z fragmentarycznych danych
wyłania się czarny obraz. Szczególnie dotkliwe straty poniosła
hodowla zwierząt. Przy chronicznym braku pożywienia musiały one
ustąpić miejsca ludziom i trafiać do garnka swoich gospodarzy. W
re-ionie zinowiewskim gospodarstwa rolne dysponowały 231 tys. hek-
larów ziemi ornej i w 1932 r. w 96% były skolektywizowane. W re-l<
mię tym w czasie od 1 stycznia 1928 r. do 1 czerwca 1932 r. miał
63
miejsce następujący spadek pogłowia: koni roboczych z 24 243 do 8
680 (35,8%), krów z 18 149 do 8 206 (45,2%). Dla rolnictwa
najbardziej odczuwalny był spadek liczby koni, bo miało to fatalne
skutki dla produkcji roślinnej. W tym przypadku bardziej od liczby
sprzężaju liczyła się jego przydatność do ciężkich robót polowych,
a z tym było jak najgorzej. Wiele miejsca sile pociągowej
poświecił nawet sekretarz generalny CK KPBU S. Kosior w liście do
J. Stalina z 26 kwietnia 1932 r. Pisał, że w tych rejonach, które
ostatnio odwiedził „około Vi koni padło, pozostałe z reguły
znajdują się w bardzo ciężkim stanie — skóra i kości"31. Barwniej
ukazano ten problem w informacji z rejonu Humania wysłanej 16 maja
1932 r. do CK KPBU. Dowiadujemy się, że w tej części obwodu
winnickiego do 4 maja zasiewy wiosenne przeprowadzono zaledwie w
niecałych 19% na skutek katastrofalnego stanu siły pociągowej. Z 9
744 koni w rejonie 50% jest nieprzydatnych do żadnej pracy [...].
Ale i te konie, które pracują, wykonują od 40 do 10% normy. W
wielu wsiach trudno znaleźć nawet parę koni zdatnych do
przywiezienia paliwa do traktorów. We wsi Horodnycia zaprzęgają do
kultywatora parę koni i dochodzą one do połowy zagonu, wtedy są
wyprzęgane i do pracy brana jest druga para itd. Tak pracują konie
niemal we wszystkich wsiach. We wsi Ryżawka do orki pod buraki
zaprzęgają do pługa cztery pary koni, ale i one ledwo go ciągną
[...]. Indywidualni też nie mają sprzężaju. We wsi Herżeniwka 84
gospodarstwa mają 16 koni i te w części do pracy nieprzydatne.
Traktory na skutek szkodliwego remontu i opóźnionej dostawy części
zamiennych rozpoczęły pracę dopiero 4 maja"32. Należy dodać, że
traktorów oraz wielu maszyn i narzędzi w kołchozach chronicznie
brakowało.
Przy takiej uprawie ziemi siewami wiosennymi zajmowano się ]
jeszcze w czerwcu, a jesiennymi w grudniu. Niedostatecznie
pielęgnowane uprawy zarastały chwastami, co w znacznym stopniu
obniżało plony. Nie mniejsze kłopoty występowały również przy
zbio-

background image

plonów. Po zakończeniu żniw w obwodzie dniepropietrowskirn \a
łamach „Prawdy" z 14 sierpnia 1932 r. można było m.in. przeczytać:
„Zboża powiązanego w snopy mało. Ogromna większość leży na polu
nie powiązana, w wałkach. Wiatr tarmosi je, roznosi po polu. W
szeregu kołchozów zboża mokną i przerastają. W obwodzie /.łożono w
sterty 20% skoszonego zboża. Składają świeże, nie posuszone zboże.
Ziarno zagrzewa się, pali, psuje się"33. Dalszy proces zniszczenia
miał miejsce po wymłóceniu. Z powodu braku wystarczającej ilości
magazynów i innych odpowiednich pomieszczeń składowano je w
ogromnych stosach pod gołym niebem. Stosy te niczym nie
zabezpieczone, pokrywały się kilkudziesięciocentyrne-trową warstwą
porośniętego zboża. Pod tym samorzutnie powstałym zabezpieczeniem
ziarno było w miarę bezpieczne, bo na jego jakość nie zwracano
uwagi. Niegospodarność od uprawy ziemi po omłoty przynosiła
ogromne straty. Szacuje się, iż wynosiły one nawet do 3,2 miliona
ton, co stanowiło około 50% zapotrzebowania na wyżywienie ludności
wiejskiej, której coraz trudniej było zdobyć niezbędne środki do
życia.
Bezhołowie w kierowaniu kolektywnymi gospodarstwami pociągające za
sobą postępujący spadek produkcji i marnotrawienie teg0, co
zdołano osiągnąć, było bacznie obserwowane i oceniane przez
wiejską społeczność. Niestety, była ona bezsilna i nie mogła
powiedzieć „basta, nasza chata z krają", ponieważ los zostania
kołchoźnikiem przypisany był wszystkim chłopom, bo tak zdecydowali
wszechmocni władcy z moskiewskiego Kremla. Po nieudanych próbach
sprzeciwu zanikły czynne wystąpienia przeciwko kolektywiza-c ji,
narastał ruch biernego oporu, który przede wszystkim był
ukierunkowany na zdobywanie i ukrywanie żywności. Ludność wiejską
ogarniała coraz powszechniejsza apatia i oczekiwanie na najgorsze
od czego nie było ucieczki. Jak wspomina Anastazja Kuczeruk ze wsi
Subacziwka na Żytomierszczyźnie, starzy ludzie mówili „Bóg ludzi
karze, bo zaczęli wyśmiewać się z Boga, krzyże z cerkwi zrzucać,
64
świątynie Boże plugawić i rozwalać, dzieci chować bez chrztu. I
tak Pan Bóg karze wszystkich pomorem"34. Przekonanie o karze
boskiej nie było odosobnione. Ministerstwo Rolnictwa w marcu 1931
r. informowało, że w rejonie krasnołuckim szeroko rozpowszechniane
było „Złote Pismo". Opowiadano, że dwóch pastuszków było
świadkami, jak spływało ono z nieba. Ludzie, do których to pismo
dotarło, byli zobowiązani, aby po przeczytaniu przepisali je w
siedmiu egzemplarzach i rozsyłali do znajomych. Treść „Złotego
Pisma" znana jest w minimalnym stopniu, ale należy mieć nadzieję,
że odnalezione zostanie w jakichś poradzieckich zbiorach
archiwalnych, tak jak przed laty „Złota Książeczka" ks. Piotra
Ściegiennego skierowana do polskich chłopów w roku 1840 XIX wieku.
W „Złotym Piśmie" ukraińskim chłopom przypomniano, że „Bóg
istnieje i ześle na ludzi ciężką karę, ale cierpcie i oczekujcie
strasznego sądu"35. Na zapowiadaną w 1931 r. ciężką karę nie
trzeba było długo czekać, stała już za progiem chłopskich chat.
Gorzej było z pojawieniem się sądu.

background image

W końcu lat 20., przed siłowym rozpoczęciem kolektywizacji, w
prasie radzieckiej ukazywały się informacje o skutkach braku
żywności. Tą drogą do awangardowego poety, Józefa Czechowicza
dotarła wiadomość, że tysiące bezdomnych dzieci w poszukiwaniu
pożywienia przybywa do miast. Zainspirowało to poetę do napisania
wiersza, który został opublikowany na łamach „Głosu Literackiego"
w 1930 r. na trzy lata przed głodowym pomorem. Poniżej przytaczamy
jego fragment:
„GŁÓD
«W Rostowie nad Donem osiem tysięcy głodnych, bezdomnych dzieci ze
stepu zrabowało magazyny żywnościowe*.
„Krasnaja Zwiezda", 23 sierpnial928 r.
Piach—
Nie znasz—nie wołaj—
Stepy tonące czółna—
Upał soki uwarzył w ziołach—
I strach—
Na północ, na północ—
Stepem—
Żarów taniec—
Bezdrożne—bezbożne—
Niebios miedziany przepych—
Groźnie—
Głos głodny w krtani—
Dźwigają się ręce na pomoc krokom-Wytęża się oddech zwęglony nędzą
— Srogo— Popędzaj !
I jak nisko—
I głód bije młotem—
Step jak szkło w oczacfi prysnął—
Pali ołowiem—
Chude żebra spłynęły potem—
Ale powiedz,
czy naprawdę o sto wiorst prosto
da jeść białokamienny Rostow?—"36
M
66
67
Zagłada głodowa
W czasie zbiorów zboża w 1931 r. ponad 50 procent ukraińskich
chłopów było członkami kołchozów. Dla znacznej ich części były to
pierwsze żniwa we wspólnocie i na pewno ciągnęło ich na te zagony,
które obsiewali jako samodzielni gospodarze. Dla większości
rolników indywidualnych były to ostatnie zbiory na swoim. W ciągu
roku zostaną oni przemienieni z gospodarzy w kołchoźników. Tak
jedni, jak i drudzy borykali się z otaczającą biedą, ale nawet
najwięksi pesymiści spośród nich nie przewidywali, że nadciągają
czasy, jakich Ukraina jeszcze nie doświadczyła.
Nikt nie przypuszczał, że już w następnym roku niedojadanie
przemieni się w głód, a ten w straszny pomór głodowy. Ta periody-
zacja ostatnich lat pierwszej radzieckiej pięciolatki znalazła
odbicie w ludowej piosence śpiewanej w obwodzie charkowskim:

background image

„W trydciat'perszomu hodu Wże piznały my bidu.
W trydciat' druhomu hodu
Jiły ludy łobodu. W trydciat' tretiomu hodu Pomarajut' na chodu"1.
Kolektywizacja i wynikła na skutek tego degradacja gospodarki
rolnej w znacznym stopniu przyczyniły się do głodu na Ukrainie,
ale bezpośrednią jego przyczyną było przymusowe ściąganie płodów
rolnych. Przy wyznaczaniu wymiaru dostaw władze radzieckie tak
centralne, jak i republikańskie lekceważąco odnosiły się do stanu
rolnictwa i potrzeb zatrudnionych w nim ludzi. Podczas kiedy ze
zbiorów w 1930 r. ściągnięto 6,4 miliona ton zboża, w następnym
zaplanowano, że wieś ukraińska odda państwu 7,1 miliona ton,
chociaż zbiory były niższe niż w 1930 r. Plan wykonany został w
91,5%, rolnicy zostali zmuszeni do oddania 6,5 miliona ton zboża.
Osiągnięcie takiego wyniku bez zaostrzenia środków przymusu było
niemożliwe. Ledwo zakończyły się żniwa, jak do pracy zabrały się
brygady ściągające. Do niedawna były one groźne tylko dla rolników
samodzielnych, głównie dla tych zaliczanych do kułaków. W 1931 r.
z ich działalnością zapoznali się kołchoźnicy, szczególnie z tych
wspólnot, które nie wywiązywały się z dostaw zboża. Z inicjatywy
pisma „Prawda" jesienią 1931 r. powstają nawet międzyrejo-nowe
brygady ściągające, w skład których wchodzili też aktywiści z
kołchozów. Przy lokalnych pismach powstawały sztaby koordynujące
działalność tych brygad, które mobilizowały kołchozy do
odstawiania zboża, organizowały zbiorowe uroczyste dostawy,
wyszukiwały ukryte zapasy, zwalczały antyradziecką działalność. W
końcu października 1931 r. w 184 rejonach zorganizowano 1492
brygady zajmujące się kołchozami oraz 1420 brygad skierowanych do
„pomocy" rolnikom indywidualnym. W informacji o brygadach podano
szereg faktów dotyczących ich działalności.
We wsi Hałki rejon Skwyrsk wykryto 1000 kop zboża. W kołchozie „1
sierpień" w rejonie Znamiensk twierdzono, że u nich nie ma zboża,
a brygada wykryła ziarno w plewach. W artelu „Zorza Wolności" w
rejonie Mełytopol przewodniczący starał się ukryć 16,4 ton /boża.
W kołchozie „Budionny" w tym rejonie wykryto 16,4 ton pszenicy pod
plewami. W rejonie Sołoniańsk w wielu kołchozach znaleziono szereg
schowków na ziarno, a w nich ponad 164 tony zboża. Brygady
przyczyniły się do wykrywania wielu przypadków kradzieży zboża,
nawet bezpośrednio spod młockarń. Podkreślano,
68
69
że aktyw zaangażowany w ściąganie kontyngentów narażony jest na
wrogie wystąpienia, takie jak podpalenia, pobicia i zabójstwa.
„Brygady ściągające — czytamy w informacji — aktualnie okazują się
zasadniczym ogniwem masowej pracy w ramach realizacji planów
dostawy zboża. Ale w niektórych rejonach nie podchwycono
entuzjazmu kołchoźników, którzy przyjechali z innych rejonów na
pomoc w ściąganiu zboża. To świadczy, że nie potrafili wykorzystać
doświadczenia przodujących kołchozów w szybkiej realizacji dostaw
zboża"2.
Działalność brygad przybyłych z innych rejonów była znacznie
bardziej bezwzględna, ponieważ nie mieli powiązań rodzinnych i

background image

towarzyskich z ludźmi, którym rekwirowano zboże. Chwaleni i
stawiani za wzór aktywiści pozostawiali całe wsie bez środków do
życia i nic dziwnego, że nawet lokalny aktyw partyjny, nie zawsze
przyjmował ich z otwartymi rękami. Po odjeździe tych karnych
ekspedycji zbożowych niełatwo było pracować z ludźmi, którzy nie
mieli, co włożyć do garnka. Przed utworzeniem kołchozów brygady
aktywistów od lat grasowały na ukraińskiej wsi, doprowadzając
tysiące gospodarstw do ruiny. W skolektywizowanej wsi brygady
nadal były niezbędne, a rezultaty ich pracy były bardziej okazałe.
Podczas kiedy u gospodarzy wynajdywano po kilkanaście pudów zboża,
to w kołchozach po kilka tysięcy, ale wzrastała też nienawiść
wobec zbożowych aktywistów, bo byli oni bezpośrednio najbardziej
widocznymi sprawcami nieszczęść. Szukając w kołchozach ukrytych
skarbów, nie zaprzestali odwiedzania chłopskich chałup i wtedy,
nawet ci, co mieli żywność otrzymaną z kołchozów, nie mogli czuć
się bezpiecznie. O pracy tych aktywistów śpiewano:
„Buksyr chodyt' popid chaty, Szczob u ludej chlib zabraty. Buksyr
chlib weś zabyraje, Chaj lud z hołodu wmyraje.
Buksyr chlib uweś zabraw Szczob muzyk skorisz zdychaw"3.
Dzięki aktywności brygad „holowniczych", bo tak dosłownie
należałoby przetłumaczyć ich nazwę, w wielu rejonach Ukrainy już
na początku 1932 r. ściągnięto wyznaczony kontyngent dostaw. Od
tej pory u coraz większej liczby ludzi niedojadanie przeradza się
w głód. Szukając wyjścia z głodowych matni informowano władze o
sytuacji w terenie i proszono o pomoc. W końcu kwietnia 1932 r.
Stanisław Kosior został poinformowany, że do CK KPBU i CK WKP(b)
od 1 stycznia do 22 kwietnia wpłynęło 116 listów na temat
ściągania zboża i głodu na Ukrainie. Listy o podobnej treści
wysyłano też do władz niższych szczebli oraz do H. Petrowskiego i
redakcji gazet, m.in. do „Kołchozoho Seła".
Do przewodniczącego Komitetu Niezamożnych Chłopów 2 stycznia 1932
r. zwrócili się o pomoc rolnicy z kołchozów: „Czerwona Gwiazda",
„Czerwony Oracz" „Droga Illicza", „Woroszyłow" i „Górki" z obwodu
charkowskiego. „Drogi nasz Ojcze - pisali - zwracamy się do Was z
prośbą, żebyście zwrócili na nas uwagę. To, co zrobili z nami
partyjni przedstawiciele rejonu, to po prostu straszne. Czy władza
radziecka i partia wydają takie prawa, żeby ostatni pud, ;i nawet
20 funtów zboża, które wydał zarząd za dniówki robocze odbierać?.
Co zrobili z członkami kołchozu i biedakami, zostawili na pastwę
losu głodne kobiety i dzieci. Łamią drzwi, rozbijają skrzynie,
grożą naganami i mówią «my partyjni, my jesteśmy władzą, zechcemy
to wystrzelamy jako pasożytów, my wam pokażemy, oddawaj zboże, a
sam zdychaj, choćby dziś czy jutro, nie nasza sprawa». Dlatego my
biedacy, członkowie arteli postanowiliśmy wysłać do Was pismo,
żebyście chociaż Wy zwrócili na nas uwagę i ochronili od takiej
męki i głodu"4. Mieszkańcy wsi Horby z rejonu Hłobynsk wysłali
list do generalnego sekretarza CK WKP(b): „Szanowny Tow. Stalin -
pisali - czy jest zgodne z prawem radzieckiej władzy, aby chło-
70
pi siedzieli głodni, tak jak my kołchoźnicy, nie mający w swoim
kołchozie już od 1 stycznia 1932 r. ani funta zboża [...]. My

background image

kołchoźnicy postanowiliśmy zapytać - co będzie dalej? Nasuwa się
pytanie, jak my możemy rozwijać socjalistyczne budownictwo ludowej
gospodarki, kiedy jesteśmy przygotowani na śmierć głodową, bo do
zbiorów jeszcze cztery miesiące. Pytamy, za co biliśmy się na
frontach, czy za to, żebyśmy siedzieli głodni i patrzyli jak
dzieci w skurczach wymierają z głodu"5. Do J. Stalina 10 lutego
1932 r. wysłał list komsomolec Pastuszenko, pisząc o głodzie w
skolektywizowanej wsi Połonyste w obwodzie winnickim. „Dzień dobry
Szanowny Towarzyszu Stalin! Do Was piszę list z Ukrainy, ze wsi w
głuchym zakątku [...]. Wieś wykonała plan w 65%. Kołchoz wywiózł
do funta wszystko zboże, wszystkie [inne] produkty [...].
Przewiduje się, że w ciągu dwu miesięcy zginie cały inwentarz. I
zaczynają wymierać z głodu ludzie, puchną dzieci, wołają chleba,
chleba [...]. Obecnie aktywista koło aktywisty, brygada 86 osobowa
chodzi trzy miesiące, dzień w dzień pod każdą chatę. Od początku
kampanii już przeszpe-rali każdą chałupę 60 razy. Zabrali do
funta, wszystkie warzywa [...]. Nie przewidziano żadnych nasion na
wiosenne siewy [...]. I tak to jest Towarzyszu Stalin"6.
Dramatyczny list do CK WKP(b) 13 kwietnia 1932 r. wysłał
kołchoźnik F. Musijenka ze wsi Kumari w obwodzie odeskim. „Czy CK
WKP(b) wiadomo - zapytuje autor listu - że w czasie surowej zimy
kołchoźnicy wychodzili na pole szukać porzuconych w czasie zbiorów
kaczanów kukurydzy [...]. Że kołchoźnik pracuje cały dzień przy
kołchozowym bydle za sto gramów hrecza-nego chleba [...]. Że w
przeddzień kampanii siewnej postanowiono zabrać z kołchozów ziarno
siewne [...], że w szeregu punktów skupu ziarno zgniło, a nie
patrząc na to w szeregu kolektywnych gospodarstwach zabrano
ostatnie cetnary nasion. Wróg klasowy j est zadowolony, że
kołchoźnicy puchną z głodu [...] siedzą bez chleba i nasion"7.
Podobne listy, jak cytowane wyżej, napływały do władz ze
wszystkich stron Ukrainy, ale niewiele zrobiono, aby
przeciwdziałać nara-
72
stającej klęsce głodu. W oficjalnych wystąpieniach ludzi z różnych
szczebli władzy, niedostatek żywności oceniano jako rezultat
wrogiej działalności i nagannego wykonywania partyjnych
postanowień. A już nie do pomyślenia była krytyka decyzji
centralnych władz partii podejmowanych pod przewodnictwem
nieomylnego Józefa Stalina. To on firmował ściąganie zboża ze wsi
i głodem wynikłym / tego powodu starano się mu nie zawracać głowy.
Dlatego też pierwszy sekretarz CK KPBU Stanisław Kosior pisząc 26
kwietnia
I 932 r. do J. Stalina o trudnościach żywnościowych, więcej
miejsca poświecił koniom niż ludziom. „U nas zdarzają się
pojedyncze przypadki głodu, a nawet wsie głodujące, jednak to
tylko rezultat bezho-lowia, przegięć, szczególnie w stosunku do
kołchozów. Wszystkie rozhowory o «głodzie» na Ukrainie należy
kategorycznie odrzu-c ić[...]. Problem żywności w większej części
kołchozów stepowych nie wygląda najlepiej. Ale liczne kołchozy
mimo to żyją nieźle. Wszędzie najbardziej ciężko ze zbożem. Brak
zboża i głód okazują się tematami, w oparciu o które kułak i jego

background image

agenci rozwijają wściekłą kampanię, uciekając się do wszelkich
możliwych prowokacji. W okolicach Kijowa, Białej Cerkwi i Humania
nieoczekiwanie ujawniły się wrogie nastroje, a w rejonie Płyskowsk
miało miejsce otwarte wystąpienie kontrrewolucyjne o jawnie
petlurowskim charakterze, które zdołano szybko zlikwidować"8. Po
otrzymaniu takich wiadomości Stalin utwierdzał się w przekonaniu,
że z Ukraińcami
I1 udno jest budować komunistyczną wspólnotę, bo oni do tej pory
nie zapomnieli Atamana.
W czasie kiedy S. Kosior uspokajał swego zwierzchnika, w kraju nad
Dnieprem z każdym dniem wzrastała liczba ofiar głodu. Do w radź
centralnych Ukrainy napływały na ten temat meldunki z te-
icnu.
Z obwodów, rejonów i wsi lokalne władze, aktywiści oraz chłopi 1
kołchoźnicy pisali o potęgującym się głodzie, coraz częściej
powodującym śmierć, o braku zbóż na siew, polach przeznaczonych na
73
ugór i chwastach niszczących uprawy, o zdychaniu zwierząt domowych
i wybijaniu ich na mięso, o poszukiwaniu żywności na miejscu i
wyjeżdżaniu po nią do miast i do Rosji, o rabunkowej działalności
brygad ściągających, o braku pomocy ze strony władz i wielu innych
problemach nurtujących udręczonych głodem ludzi.
Na wiosnę, kiedy rozpoczęły się prace polowe, kołchoźnicy
otrzymywali niewielkie ilości pożywienia, ale nawet na minimalną
pomoc nie mogły liczyć wszystkie kołchozy. Chociaż kontyngent
ściągnięto w ponad 90%, na Ukrainie zboża nie było. Dysponowały
nim władze centralne w Moskwie. Dopiero po telegramie S. Ko-siora,
Biuro Polityczne WKP(b) postanowiło wysłać na Ukrainę 115 tys. ton
zboża i 75 wagonów ryb. Była to kropla w morzu. Kiedy zwrócono się
o dodatkową pomoc, 23 czerwca postanowiono w Moskwie, aby
„dodatkowej dostawy zboża na Ukrainę nie dokO-nywac .
Ludzie wychodzący do pracy w kołchozie dostawali jakieś minimalne
pożywienie, wracali do domu głodni, a tam czekały na nich
wynędzniałe dzieci. Pomimo stosowanych represji dochodziło do
krytyki władzy radzieckiej. W informacji z rejonu Humania z połowy
maja 1932 r. pisano: „polityczne nastroje kołchoźników, a niekiedy
i aktywistów nie są zadawalające, a w niektórych wsiach mają
charakter kontrrewolucyjny. We wsi Ksiendzowka jednego dnia nie
dali kołchoźnikom jeść, a tego dnia przyjechała do wsi sztafeta
kultury. Postawiono głośnik radiowy i rozpoczęto realizację
wieczoru kultury, ale kołchoźnicy niezadowoleni z tego, że nie
dostali jedzenia, zaczęli kląć na władzę radziecką, kierownictwo,
a szczególnie na towarzysza Stalina, którego portret wisiał na
platformie sztafety kultury. Wieczór kultury zerwano [...]. Ludzie
wychodzą do roboty tylko w zależności od zadawalającego jedzenia.
Rejonowy komitet partii starał się zmienić nastroje ludności, do
każdej wsi wyjechało po 2-3 członków partii [...]. Daje się
stanowczy odpór kułackim próbom wykorzystania sytuacji dla swoich
celów. Wydaje się wielo-
nakładowe gazety, dwie ruchome redakcje rozsyłają gazety po
polach. Są wielkie osiągnięcia w organizacji pracy, [...] ale bez

background image

niezbędnej pomocy żywnościowej rejon nie może się obejść" —
donosił sekretarz Heraszenko10.
Pomocy żywnościowej jednak prawie nie było, a kołchoźnicy zamiast
zadowolić się wieczorami kultury i artykułami w prasie, ulegali
podszeptom kułaków. Nie dość, że nie rwali się do pracy bez
jedzenia, to jeszcze obrażali samego Józefa Wissarionowicza
Stalina i układali złośliwe przyśpiewki:
„Nema chliba, nema muky
Tilko kino i muzyky.
My hołodni i sumni
Z namy Stalin na stini. k> Ciłe liteczko robyła,
Ił Kiło hreczki zarobyła,
fr Kiło hreczki, dwa jaczmeniu
Taj żuriusia, de ja zmelu"11.
Na wieś w celu uświadamiania chłopów wysyłano aktywistów
partyjnych i komsomolskich. Wiosną 1932 r. również na tym odcinku
ujawniły się trudności. Wśród tych, którzy mieli pouczać chłopów,
pojawiali się ludzie tracący wiarę w socjalistyczne przemiany.
Jednym z nich był kijowski student, H. Tkaczenko, działacz
komsomołu od 1927 r. W połowie czerwca 1932 r. wysłał on list do
sekretarza CK KPBU, Kosiora. „Ja bez przerwy i uparcie - czytamy w
nim - prowadziłem robotę wyjaśniającą, z przekonaniem dowodziłem,
że cele partii są słuszne i ważne, nie raz występowałem w
dyskusjach różnie uzasadniając, przekonywałem nie raz odsyłając na
koniec pięciolatki i jej osiągnięć społeczno-kulturalnych. A teraz
wanowny Stanisławie Wincentowiczu, przekonajcie mnie, jak wyja-
tnić występujące dzisiaj niedorzeczności i wreszcie, kiedy
osiągnie-
74
75
my cel i jakimi metodami [...]. Czy wyobrażacie sobie, co teraz
się dzieje na Białocerkiewszczyźnie, Humańszczyźnie,
Kijowszczyźnie i innych. Wielkie połacie nie obsianej ziemi, a
urodzaj zasiewów nie większy niż 20% tego z lat 1925-1928 [...].
Ludność strasznie głoduje. Jak by mi kto w latach 1927-1928
powiedział, że przy radzieckiej władzy ludzie mogą umierać z głodu
w czasie pracy, ja nie uwierzyłbym i wyśmiał, albo odegnał precz,
uważając go za idiotę, kontrrewolucjonistę. A co my mamy teraz?
Dziesiątki i setki przypadków, że kołchoźnicy wychodzą w pole i
znikają, a za jakieś kilka dni znajdują trupy — umierają z
głodu"12. Zapewne po tym liście komsomolec Tkaczenko nie został
członkiem partii, bo w tym czasie miała miejsce wielka czystka. Z
szeregów KPBU usuwano ludzi samodzielnie, inaczej myślących niż
nakazywały to płynące z góry dyrektywy, niepokornych krytyków
partyjnych zaleceń, a szczególną uwagę zwracano na aktywistów,
którzy z różnych powodów, nie zdali egzaminu przy ściąganiu
nałożonych kontyngentów. Najdotkliwiej odbiło się to na wiejskich
organizacjach partyjnych, bo one były najczęściej oskarżane o złą
realizację dostaw zboża po żniwach 1932 r.
Decyzja o wysokości dostaw zboża ze wsi ukraińskiej zapadła
jeszcze przed żniwami. Kiedy głodujący ludzie z nadzieją patrzyli

background image

na dojrzewające zboże, w Moskwie 6 lipca 1932 r. zdecydowano o
wysokości dostaw zbożowych z Ukrainy. Zaplanowano, że w tej
republice ściągniętych zostanie 5,9 miliona ton zboża, niewiele
mniej niż w roku ubiegłym. W dalekiej Moskwie nie wzięto pod
uwagę, że więcej niż rok temu gruntów ugorowało, zasiewy bardziej
zarosły chwastami, a głód zataczał coraz szersze kręgi. Plan
moskiewski zarekomendowany 8 lipca przez Wiaczesława Mołotowa w CK
KPBU został przyjęty bez zastrzeżeń, a ostatecznie zatwierdzony 22
lipca przez centralne władze republiki ukraińskiej. W podobny
sposób, odgórnie i bez protestów poprzez obwody i rejony, wymiary
dostaw dotarły do kołchozów. Tam nieraz przecierano oczy, bo
nakazywano
im oddać więcej, niż spodziewali się zebrać. Plan był
niewykonalny. Po kilku miesiącach pomimo wzmożonego przymusu do
sukcesu było daleko. W listopadzie 1932 r. władze zdecydowały się
na obniżenie planu. Tak jak w lipcu postanowienia zapadły w
Moskwie i znowu W. Mołotow poinformował o tym 18 listopada 1932 r.
władze ukraińskie. Plan został zmniejszony do 4,6 miliona ton.
Znacznie obniżony kontyngent (o 1,3 miliona ton) nadal przekraczał
możliwości ukraińskiego rolnictwa. Stąd też, pomimo spotęgowania i
pomnożenia represji, do 1 lutego 1933 r. ściągnięto 3,6 miliona
ton zboża. Jednak pozostałego 1 miliona ton wymierającej z głodu
wsi nie darowano.
Mając doświadczenia z realizacji planu dostaw zboża ze zbiorów
ubiegłego roku, władza radziecka słusznie przewidywała, że wieś
zagrożona głodowym wymieraniem wykorzysta wszystkie swoje
możliwości w pozyskiwaniu pożywienia. Aby złamać opór rolników,
zdecydowano się zastosować nowe, ostrzejsze formy represji, a
także zmieniono system nadzoru nad organizacją ściągania zboża.
Bez tych innowacji skutki głodu nie byłyby tak straszne, nie
doszłoby do masowego pomoru głodowego.
Komisja Mołotowa. Biuro Polityczne WKP(b) ze Stalinem na czele
miało wątpliwości, czy przywódcy partyjni na Ukrainie z całym
oddaniem realizować będą nakreślone w Moskwie plany spotykając się
na co dzień z tragedią ludności wiejskiej. W. Mołotow, współau-i
or moskiewskich planów, był osobiście zainteresowany ich
realizacją, a śmierć głodowa ukraińskich chłopów stanowiła część
składową tych zamierzeń. Nie wiadomo, kiedy Mołotow został
powołany na to stanowisko, ale od połowy 1932 r. wszystkie
najważniejsze decyzje związane ze ściąganiem zboża na Ukrainie
zapadały przy jego udziale, a bardzo często z jego inicjatywy. S.
Kosior, pozostając nadal szefem CK KPBU, miał znacznie mniej do
powiedzenia. W końcu stycznia 1933 r. po odwołaniu W. Mołotowa
pełnomoc-
76
77
nikiem Kremla do spraw ściągania zboża na Ukrainie został Pawło
Postyszew, który po przybyciu z Moskwy został szefem organizacji
partyjnej w Charkowie i jednym z sekretarzy CK KPBU. Wprawdzie
podlegał formalnie S. Kosiorowi, ale to on koordynował organizację
dostaw zboża. Kiedy kierował Komisją, straty wsi były największe,

background image

bo z każdym tygodniem coraz więcej miejscowości wymierało na
skutek głodu. Delegując nad Dniepr swoich pełnomocników, Kreml
wpisał się na listę bezpośrednich sprawców zbrodniczych wydarzeń.
W niczym nie usprawiedliwia to miejscowych władz, do grona których
zresztą wszedł P. Postyszew. One były gorliwymi wykonawcami, a
także inicjatorami wielu poczynań, które pogłębiły ukraiński
dramat.
Prawo pięciu kłosów — tak potocznie określano uchwalony przez
władze ZSRR 7 sierpnia 1932 r. dekret o karze śmierci i więzienia
za rozkradanie majątku kołchozowego. Na karę tę narażali się
ludzie, którzy z pól kołchozowych wynosili nawet niewielkie ilości
zboża w kłosach. Na Ukrainie prokuratorzy i sędziowie z możliwości
surowego karania korzystali w sposób masowy. 14 września 1932 r.
Ministerstwo Sprawiedliwości Ukrainy wysłało do podległych
jednostek w obwodach ściśle tajne pismo w sprawie stosowania
dekretu z 7 sierpnia. Dowiadujemy się z niego, że w ciągu miesiąca
zostało wydanych 250 wyroków kary śmierci za kradzież mienia
kołchozowego, a przecież spraw było wielokrotnie więcej, bo oprócz
rozstrzeliwań, osadzano w więzieniach i obozach pracy. O masowym
stosowaniu dekretu z 7 sierpnia może świadczyć fakt, że w obwodzie
kijowskim na sesjach wyjazdowych rozpatrywano blisko 400 spraw.
Prokuratorom i sędziom polecano zwracać większą uwagę na stan
socjalny oskarżonych i szkodliwość czynu. Wśród osądzonych w
pierwszym miesiącu za dużo było biedniaków i średniaków, a za mało
kułaków. „Dekret z 7 sierpnia — pouczano pracowników sądownictwa —
trzeba obowiązkowo stosować w zależności od sytuacji socjalnej
oskarżonego i charakteru popełnianej szkody [...]. Mechaniczne
I
zastosowanie tego dekretu jest szkodliwe i niedopuszczalne"^
Podano też przykłady formalnego i nadgorliwego wyrokowania. W
rejonie carokonstantynowskim skazano na 10 lat łagru 19-letnie-go
chłopca za kradzież 5 kopie siana, a w rejonie łochwyckim karę 5
lat pozbawienia wolności dostała starsza już kołchoźnica za
wyprowadzenie z kołchozu konia. Widocznie po tych krytycznych
uwagach sędziowie pracowali z mniejszym zapałem i do więzień
trafiało mniej „złodziei" kołchozowego mienia, bo 9 listopada
skierowano do obwodów kolejne pismo w sprawie funkcjonowania
sądownictwa. Zwracano w nim uwagę, że służby wymiaru
sprawiedliwości „nie osiągnęły widocznych efektów swojej
działalności". W związku z tym m.in. zalecono „używać
natychmiastowych i rzetelnych środków do walki z trwonieniem,
rozkradaniem i ukrywaniem zboża. Sądowe procesy w tych sprawach
należy przeprowadzać 1. bezwzględną szybkością i bezwzględnie
karać przestępczy element z zarządów kołchozów, stosując wobec
tych, którzy rozkradają zboże, postanowienia [...] o ochronie
własności społecznej. Śledztwu i procesy sądowe takich spraw winny
być zakończone w ciągu 10 dni [...]. Należy niezwłocznie
organizować po 5-10 sesji sądu ludowego w celu rozwiązania spraw w
rejonach, które za bardzo zalegają w dostawach [...]. Organa
sprawiedliwości powinny stanowczo wyrugować zgniły liberalizm w
podchodzeniu do tych najniebezpieczniejszych zjawisk, tak u

background image

siebie, jak i u miejscowych władz. Prokuratury mają zorganizować
aktyw do wykrywania przypadków trwonienia i rozkradania zboża w
kołchozach. Pracę należy iik zorganizować, ażeby żaden taki
przypadek nie pozostał bez na-1 ychmiastowej i surowej reakcji"14.
Władze sądowe w obwodach /ostały zobowiązane do nadesłania
statystycznych informacji o sprawach związanych z dostawami zboża.
Dysponujemy jednym takim sprawozdaniem. Zostało ono przysłane do
władz w Charkowie w początku grudnia 1932 r. z obwodu
Iniepropietrowskiego. Ukazuje ono sądowe represje związane ze
79
ściąganiem zboża od końca lipca do 5 grudnia 1932 r., przy czym
bardziej szczegółowo zaprezentowano sprawy z ostatniego miesiąca.
W sumie od początku kampanii zbożowej do 5 grudnia ukaranych
zostało 8656 osób, w tym 3480 osób, czyli 40,2 % w ostatnim
miesiącu, co świadczy o nasileniu represji. Było to zgodne z
przedstawionymi wyżej zaleceniami Ministerstwa Sprawiedliwości z 6
listopada. Wszyscy represjonowani podzieleni byli na trzy
następujące grupy: 1. Nie oddający kontyngentów; 2. Kradnący
zboże; 3. Odpowiedzialni za nadużycia w kołchozach. Jak liczne
były to grupy i jak zostali ukarani ukazuje tabela:
Tab. 3. Represje sądowe w obwodzie dniepropietrowskim od lipca do
grudnia 1932 r.
Powody represji

Ogółem osób

Rozstrzelanie Uwięzienie

Nieoddawanie zboża 2379 -

2379

Kradzież zboża 5215 174

5041

Bałagan w kołchozie 1062 59

1003

Razem

8656 233

8423

Źródło: Hotod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, s. 280-281.
Najlepsza była sytuacja oskarżonych z pierwszej grupy. W stosunku
do nich nie zapadały wyroki śmierci, a do więzienia trafiali na
okres od 3 do 4 lat.
W drugiej, najliczniejszej grupie „złodziei", około V-» skazanych
na więzienie traciła wolność na okres od 5 do 10 lat. Grupa ta
dzieliła się na cztery podgrupy: kułaków, zamożnych średniaków,
śred-niaków i biedaków. Ten podział był nie tylko formalny, bo
miał znaczenie przy ustalaniu wyroku. W listopadzie spośród 475
sądzonych biedaków tylko jednego rozstrzelano, a z 204 kułaków na
karę śmierci skazano 56 osób (27 %).
Trzecia grupa była najbardziej zróżnicowana. Wśród podsądnych
najwięcej było przewodniczących kołchozów i członków zarządów,
ale na ławie oskarżonych zasiadali obok nich księgowi,
magazynierzy, wagowi, stróże, młynarze, brygadziści, polowi oraz
aktywiści społeczni. Karani byli za ukrywanie zboża, fikcyjne
zapisy, przywłaszczanie mienia, podwójne omłoty, nielegalne
przemiały itp.
Poświęciliśmy więcej miejsca informacji z Dniepropietrowska, bo
ukazuje ona, jak szerokie zastosowanie miał dekret o ochronie
mienia kołchozowego. Niestety, nie zostało ujawnione, za jakie
przewinienia zapadały tak surowe kary. Przy bolszewickiej
interpretacji prawa, mogły one spaść na każdego, u kogo znaleziono
zboże lub inną żywność. Nie na darmo ustawa z 7 sierpnia zasłużyła

background image

na miano „prawa pięciu kłosów". Doświadczyła tego 55-letnia Nastia
Klimenko, którą sąd w Dniepropietrowsku 15 października 1933 r.
skazał na 10 lat łagru i konfiskatę mienia, zgodnie z ustawą z 7
sierpnia. Spotkało ją to „za to, że zajmowała się kradzieżami na
kołchozowych polach, na których ścinała kłosy i została zatrzymana
na miejscu kradzieży z jednym workiem kłosów"15.
W sądach w oparciu o „prawo pięciu kłosów" zapadały wyroki, ale
wydawano je, opierając się na materiałach zebranych przez policję.
Zajmowały się tym wszystkie piony służb milicyjnych, głównie tych
specjalizujących się w zwalczaniu kontrrewolucji. Znalazło to
odbicie w uchwale Biura Politycznego KPBU z 18 listopada 1932 r.
Zgodnie z nią służby GPU, oprócz zwalczania i likwidacji ognisk
„kułacko-petlurowskich", miały się również zająć dostawami
kontyngentów. Zobowiązano GPU do zajęcia się „rachmistrzami i
księgowymi kołchozów nie wywiązujących się z planowych dostaw
/.boża i organizujących jego roztrwonienie"16.
Wieże strażnicze, które w połowie 1932 r. zakłóciły wiejski
krajobraz, były najbardziej widocznym elementem systemu strzeżenia
kołchozowych łanów. Już z daleka przypominały głodnym amatorom
zbożowych kłosów, że za wyciąganie ręki po kołchozowe mienie
spotkać się mogą z surowymi represjami.
8o
8i
Na odkrytej przestrzeni zadaszone pomosty umieszczano na wkopanych
w ziemię słupach, a gdy pola graniczyły z lasami, wykorzystywano w
tym celu drzewa. Na wieżach tych przez całą dobę czuwali uzbrojeni
strażnicy, pilnując, aby wygłodzeni „złodzieje" nie dobierali się
do plonów. Tych siedzących na wieżach uzupełniali wartownicy
naziemni krążący wokół kołchozowych upraw w celu zastraszenia
ludności i zmobilizowania czujności aktywu.
Przed żniwami 1933 r., kiedy głód zbierał największe ofiary i
ludzie przestali się liczyć z represjami, wydano specjalną odezwę,
którą w połowie czerwca opublikowano w prasie. Czytamy w niej: „Do
plonów już obecnie wyciąga się ręka kurkulsko-petlurowska [...] i
my rady wiejskie, mobilizujemy klasową pilność kołchoźników do
ochrony świętej własności socjalistycznej. Na łanach we dnie i w
nocy już stoją patrole, a lepsze oddziały objeżdżają pola.
Niestrudzenie kontrolują pracę patroli. Po zakończeniu pracy w
polu nikt nie może przejść przez łany bez hasła"17. Działania te
upodobniały wsie ukraińskie do łagrów radzieckich i nie było to
podobieństwo tylko symboliczne.
Czarne tablice — tak określano wykazy wsi i kołchozów, które
uznane zostały za szczególnie oporne w dostawach wyznaczonego
kontyngentu. Po raz pierwszy ten rodzaj represji zastosowano po
podpisaniu 16 grudnia 1932 r. przez premiera Ukrainy Własa Czubara
i pierwszego sekretarza S. Kosiora specjalnego zarządzenia. We
wstępie zaznaczono, że jego wydanie spowodowane zostało „wyjątkowo
haniebnym załamaniem się dostaw zboża w poszczególnych rejonach
Ukrainy" i miało pomóc w „złamaniu sabotażu dostaw, organizowanego
przez kurkuli i kontrrewolucyjne elementy oraz w zniszczeniu oporu
części wiejskich komunistów, którzy stali się organizatorami tego

background image

sabotażu"18. Pierwszymi ofiarami „czarnych tablic" byli mieszkańcy
sześciu wsi: Werbka i Hawryliwka z obwodu dniepropietrow-skiego,
Luteńka i Kamianyj Potok z obwodu charkowskiego oraz
S wiato trój ićk i Pisky z obwodu Odessa. Wobec tych wsi
zastosowano następujące represje: wstrzymano dowożenie towarów i
zabrano wszystkie artykuły, z miejscowych sklepów. Zabroniono
zajmować się handlem tak kołchozom, jak i kołchoźnikom, wstrzymano
udzielanie kredytów i ściągano udzielone wcześniej z państwowych
urzędów i instytucji spółdzielczych, z tych kołchozów usuwano
ludzi uznanych za wrogów socjalizmu. Kiedy na czarne tablice
wpisywano kolejne miejscowości, wachlarz kar się poszerzał. Tak
stało się w rejonie berdianskim, którego władze w końcu grudnia
1932 r. wpisały na czarną tablicę kołchozy: „Czerwony Sztandar" i
„T. Szew-czenki". Oprócz wspomnianych kar wsie te zostały
obciążone dodatkowymi dostawami mięsa, zakazano im dokonywania
przemiału zboża i skierowano tam karne brygady. Nie dysponujemy
danymi, ile wsi i kołchozów zostało objętych tą formą represji,
ale biorąc pod uwagę, że decyzje zapadały również w obwodach i
rejonach, można przyjąć, że było ich kilkaset.
Sytuację wsi, na które spadło to nieszczęście, obrazowo
przedstawiają relacje świadków. W korespondencji skierowanej do
gazety „Radianśkie Seło" z kołchozu „Sierp i Młot" w rejonie
odeskim czytamy: „Od kiedy jesteśmy na «czarnej tablicy» brygada
ściągająca chodzi do kołchoźników i szuka zboża. Jak u kogoś
znajdzie, oddaje do sądu jako złodzieja. Niedawno na wyjazdowej
sesji sądzono u nas cztery kobiety [...], które przed wstąpieniem
do kołchozu i teraz (też] nie mają niczego oprócz chaty. Te cztery
kobiety żyją w nędzy, żadna z nich, ani Kapisze Maria, ani Kapisze
Paraska, jak też Tka-czenko Tatiana i Pajda Wustia nie umieją się
podpisać, ani przeczytać gazety, bo niepiśmienne, a trafiły na
ławę sądową przez nieświadomość. Znaleziono u nich kilka pudów
zboża [...] wszystkie sąd pozbawił wolności na 4-5 lat [...]. Ta
brygada chodzi po chatach i bierze, co chce, a co się z tym
dzieje, nie wiadomo. Są wypadki, że zabierają zboże, ile jest, a
jak nie dajesz z chaty zabrać, to aresztują i zabierają cały
dobytek [...], a jak nie puścisz do chaty, to drzwi
82
rozwalają. Brak pracy kulturalno-oświatowej [...], jak
przeprowadzono ogólne zebranie kołchozowe, zjawiły się na nim
tylko dzieci. Dom kołchoźnika się rozwala, a w «czerwonym kąciku»
siedzą aresztowani"19. Na inne skutki represji zwrócił uwagę Wasyl
Szum-ka, który w latach 30. był nauczycielem we wsi Werbki, jednej
z pierwszych umieszczonych na „czarnej tablicy". W jego
wspomnieniach czytamy: „Werbki były otoczone, ani do wsi, ani ze
wsi. Przy wjeździe postawili słup z napisem «Bojkot». Niektórzy
wyłamywali się z tej izolacji i wybierali się do Pawłohradu
[odległego] o 5 km, coś kupić. Ale we wszystkich sklepach wymagali
okazania dokumentów, skąd jesteś. Jak z Werbek - nie sprzedawali.
Kiedy wyczerpało się jedzenie, chłopi zaczęli coraz bardziej
wymierać. Z siedmiu tysięcy mieszkańców wymarło trzy tysiące.
Ciężko było chować i trupy się poniewierały. Przyjechał

background image

Chatajewicz [sekretarz KPBU z obwodu] i zalecił rzucać
nieboszczyków do studni, a potem je zasypywać"20. Mychajło
Sawczenko ze wsi Luteńka pisze, że po znalezieniu się na „czarnej
tablicy", „przyjechały brygady, w których byli ludzie z Połtawy,
Kijowa, Charkowa. Pełno obcych ludzi w całej wsi. Zwołali zebranie
i ogłosili, że kołchoźnicy powinni zwrócić natychmiast nieprawnie
otrzymane zboże [...]. Wyznaczyli każdej rodzinie wysoki podatek i
podali termin zapłaty". Potem chodzili po obejściu w poszukiwaniu
żywności. „Zabierali znalezione zboże, ziemniaki, nawet buraki
wynosili. Młynki, żarna, stępy rozbijali. Nie pomagały ani płacze,
ani prośby [...]. Ta trąba powietrzna hulała po wsi dwa tygodnie.
Sądzili zarząd kołchozu i czterech ludzi skazano na rozstrzelanie,
ale po apelacji zamieniono [im wyrok] na dziesiątki lat obozu.
Wszystkich ludzi wygonili w pole do wymłócenia stert słomy [...].
Znaleźli 30 rodzin «podkurkuli» i wywieźli gdzieś [...]; wśród
nich byli i tacy, którzy nie mieli ani kawałeczka ziemi, dawni
najmici, a nawet cerkiewny dzwonnik. Ich dobytek rozebrali «buk-
syry» .
Zakaz sprzedaży płodów rolnych. Do czasu rozpoczęcia kampanii
ściągania wyznaczonych kontyngentów funkcjonował rynek produktami
rolnymi, w którym uczestniczyły też kołchozy. Podobnie jak w całym
Związku Radzieckim, również na Ukrainie, ten sposób obrotu został
zakazany. Dopiero po 15 stycznia 1933 r. te obwody, w których plan
dostaw był wykonany w 100%, mogły otrzymać zgodę na wznowienie
wolnego rynku. Kołchoźnicy złapani na sprzedaży żywności, jak i
nieliczni już rolnicy indywidualni, naraża-I i się, oprócz utraty
towaru, na wieloletnie więzienie i zesłanie do (>bozu. Podobnie
traktowani byli pośredniczący w tym obrocie handlowym, których
jako spekulantów uważano za wrogów nie mniej groźnych od kułaków.
Kołchozy, które odstawiły wszystko, co im nakazano, musiały
czekać, aż plan dostaw zostanie zrealizowany w całym obwodzie, co
w większości przypadków było nierealne. Zarządzenia te mimo całej
surowości nie były w pełni przestrzegane. Nielegalny handel nęcił
sprzedających możliwością uzyskania wysokiej ceny, a kupujących,
którym głód zaglądał w oczy, nie brakowało. Zakaz handlu w
połączeniu z prawem pięciu kłosów ułatwiał represyjną działalność
brygadom ściągającym. Jego uzupełnieniem było ograniczenie swobody
poruszania się po Ukrainie. Od grudnia należało posiadać specjalne
pozwolenie na opuszczenie swego miejsca zamieszkania na ponad 48
godzin. W połowie stycznia 1933 r. obwody kijowski i winnicki
miały nadzieję na zniesienie zakazu handlu żywnością, ponieważ w
ponad 100% wykonywały plan dostaw. Zwrócono się w tej sprawie do
Moskwy, ale pozytywnej odpowiedzi się nie doczekano. Jest to
kolejny dowód na dyskryminację Ukrainy, rym bardziej, że w
obwodzie moskiewskim na wolny rynek zezwolono już w grudniu, a na
Białorusi w drugiej połowie stycznia.
Szukanie zboża. Z nadejściem wiosny z wielu kołchozów zaczęły
napływać meldunki, że brak im ziarna do przeprowadzenia zasiewów
jarych. Wcześniej, aby wykonać plan nierealnych dostaw, za-
84
i

background image

bierano również zboże przeznaczone na siew, zapewniając, że jak
przyjdzie pora, to się znajdzie. Na plenum CK KPBU zalecono
rozpocząć od 1 lutego poszukiwanie ziarna na siew w kołchozowych
magazynach i chłopskich komorach, wcześniej doszczętnie
wymiecionych. Brakowało ponad 50% materiału siewnego, a
zapowiedziano, że na pomoc państwa nie ma co liczyć. Polecono
„zwracać uwagę głównie na ujawnianie i uzyskiwanie zboża
rozkradzionego, schowanego i nieprawnie rozdanego"22. Ułatwić to
miała nagroda za donosicielstwo. 17 lutego 1932 r. premier USRR,
Czubar podpisał zarządzenie, że każdy, kto wskaże, gdzie zostało
ukryte zboże, otrzyma 10-15% ujawnionych zapasów. Działo się to w
czasie, kiedy pomór głodowy stawał się zjawiskiem powszednim na
ukraińskiej wsi, a jego skutki widoczne były i w ośrodkach
miejskich. Aktywista partyjny F. Kybalnyk był wówczas studentem w
Charkowie i w grupie studentów aktywistów brał udział w
zorganizowanej przez Postyszewa wyprawie po ziarno siewne.
Pouczeni przez S. Kosiora, w jakich przemyślnych schowkach mają
szukać zboża, pojechali w teren do rejonu kołomskiego. Kybalnyk
został wysłany do podmiejskiego kołchozu i w towarzystwie
przewodniczącego wyruszył na poszukiwanie ukrytego zboża w chatach
kołchoźników. „Obydwaj - wspomina on - stukaliśmy, ale nikt nie
otwierał. On otworzył drzwi, weszliśmy i zobaczyliśmy taki obraz.
Na łóżku leżała spuchnięta kobieta, na innym dwoje opuchłych
dzieci. Mąż już umarł. Przewodniczący spytał, czy będziemy szukać
zboża. Odpowiedzieliśmy, że nie i wyszliśmy. Przechodziliśmy ulicą
w żałobnym nastroju. Po jakimś czasie pokazałem na inną chatę
[...]. Zobaczyliśmy podobny obraz. Cała rodzina leżała opuchła,
mąż umarł. Przewodniczący spytał, no co, będziemy szukać,
odpowiedziałem -nie [...]. Zaszliśmy do kolejnej chaty i
zobaczyliśmy ludożerstwo. Na podłodze leżały trupy [...], a stara
kobieta wycinała z nich mięso. Oto jaki obraz zobaczyłem pierwszy
raz w życiu, zamiast zboża, po które przyjechałem"23.
Zakaz wyjazdu z Ukrainy. Narastanie głodu na radzieckiej Ukrainie
powodowało, że kraj był coraz bardziej izolowany przez ZSRR od
reszty świata. Na granicy z Polską i Rumunią wzmocnione zostały
posterunki, a milicja nie dopuszczała głodujących do strefy
przygranicznej. Ludzie, którzy podejmowali próby przekroczenia
Zbrucza czy Dniestru, narażali się na zastrzelenie. Początkowo bez
problemu można było jednak wyjechać do innych radzieckich
republik. Korzystano z tego, udając się za chlebem do Rosji i na
Białoruś, gdzie żywność była bardziej dostępna i o wiele tańsza.
Od 1932 r. na tych wewnętrznych radzieckich granicach mieszkańcy
Ukrainy z dużym bagażem natrafiali na coraz większe trudności.
Pojawiły się patrole milicyjne i wojskowe, rewidowano bagaże i
konfiskowano przewożoną w większej ilości żywność, nawet tym, co
wracali z pracy w Moskwie czy Leningradzie. Pomimo tych trudności
wyjazdy do sąsiednich republik stawały się coraz powszechniejsze,
bo po wsiach i kołchozach opowiadano, jak tani jest tam chleb i
jak łatwo jest tam najeść się do syta. Władze USRR zamiast
wspomagać obrotnych obywateli przywożących do kraju żywność,
wystąpiły przeciwko nim. Być może dopingowani przez W. Mołotowa 23

background image

stycznia 1933 i. W. Czubar i M. Chatajewicz polecili władzom
obwodowym ukró-i cnie masowych wyjazdów chłopów do Rosji i na
Białoruś za chle-
I >em: „Mają miejsce przypadki, kiedy wsie porzucają prawie
wszyscy i ndywidualni i część kołchoźników. Nie ma żadnych
wątpliwości, że masowe wyjazdy organizowane są przez wrogów władzy
radzieckiej, cscrów i polskich agentów, w celu szerzenia (za
pośrednictwem i li topów) w północnych rejonach ZSRR sprzeciwu
wobec kołchozów, sprzeciwu wobec radzieckiej władzy"24. Po tym
przemia-
I1 (>waniu głodujących na polskich agentów zobowiązano władze
tere-nowe do podjęcia kroków w celu zahamowania tych wyjazdów. i
'prócz korzystania z pomocy GPU miano uświadamiać chłopów
straszyć aresztowaniem w rejonach, do których się wybierają. Na
acjach kolejowych polecono zaprzestać sprzedawania biletów poza
86
granice Ukrainy chłopom, którzy nie mieli zezwolenia na wyjazd. W
ten sposób wyprawy za chlebem zostały ukrócone, ale nie
zlikwidowane. Bardziej śmiali wybierali się do stolicy Kraju Rad
nielegalnie.
Zamykając granice władze radzieckie, od Kremla poczynając,
ostatecznie zdecydowały o wpisaniu Ukrainy na czarną listę, co
oznaczało głodowe wymieranie ludności chłopskiej. Tylko jeden
człowiek, Józef Stalin, mógł spowodować wstrzymanie pochodu
śmierci przez ukraińskie wsie. Było to jednak niemożliwe, bo to
właśnie on poprzez swoich pełnomocników, m. in. Łazara Kaga-
nowicza, W. Mołotowa i P. Postyszewa, wszystkim kierował, udając,
że nic strasznego się nie dzieje. Ludzie przekonani o jego
wszechmocy słali rozpaczliwe listy, których treść znali tylko
urzędnicy kancelarii upychający korespondencję w archiwalnych
teczkach, skąd wydobyto je kilkadziesiąt lat po śmierci adresata.
Poznajmy przykładowo ich treść. I. Wowczenko 12 grudnia 1932 r.
pisał: „Drogi, prześwietny wodzu, tow. Stalin. Zwracam się do
ciebie z prośbą, do której cierpienia i męczarnie zmuszają. Jestem
najnieszczęśliwszy w świecie, leżę chory i piszę, nie mam sił.
Pokrzep mnie, przyślij wina i słoniny. Podtrzymajcie towarzyszu
moje siły. Niech nie umieram z głodu w wywalczonym kraju. Śmierć
nie nadchodzi, a chce się jeść"25. Również w grudniu 1932 r. z
kołchozu „Czerwony Rolnik" pisał do Stalina I. Kuczma, być może
dziadek byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. W jego liście
czytamy: „Jesteśmy teraz tacy głodni, że już część nie chodzi do
pracy, a nas gonią pałkami. Grożą «my ciebie wyrzucimy z
kołchozu». Dzieci kołchoźników chodzą żebrać, a zarząd na to nie
zwraca uwagi, jeszcze się naśmiewają, mówią: «czemu u mnie jest, a
u ciebie nie ma». Żebyśmy to otrzymali podobnie, ale kołchoźnicy
dostali od 5 do 20 kg, a zarząd dostał do 100 kg i chce, aby z
nimi porównywać się pożywieniem. Ogarnęło nas pełne głodowanie. Co
z nami będzie, bo my widzimy przed sobą zagładę"26.
Odpowiedzi od Stalina zapewne nie oczekiwali, a z prasy mogli się
dowiedzieć, co generalny sekretarz sądzi o trudnej sytuacji na
wsi. Wypowiadając się na ten temat szerzej w styczniu i w lutym

background image

1933 r., Stalin mówił wiele o trudnościach w uzyskiwaniu zboża ze
wsi, wrogach klasowych, o brakach w pracy uświadamiającej itp. -
0 głodzie jednak nie wspomniał. Wystąpienie Stalina z 11 stycznia
zmobilizowało do napisania listu członka kołchozu „Nowe życie" w
rejonie Kahapłyl. W korespondencji tej wysłanej do gazety
„Kołchozne Seło" czytamy: „Oto co ja rozpowiem w odpowiedzi na
przemówienie tow. Stalina. Już drugi rok ciężko głoduje wieś
Suszany. Zarażają się od wszelkiej nieczystości, którą jedzą i
wymierają ludzie jak muchy w jesieni. Chodzą słuchy, że radziecka
władza zagnała do kołchozu, żeby eksploatować ludność roboczą. Nie
ma chleba, chociaż tego 1932 r. państwo nie wzięło w ramach dostaw
ani cetnara. Koni
1 świń też raptem zabrakło"27. Podobne opisy o sytuacji na wsi, a
jest ich wiele, napływały do redakcji gazet z różnych stron
Ukrainy i chowane były w archiwalnych teczkach. Ta swoista
opozycja traktowana była jak kontrrewolucja i stąd na żądania
poprawy sytuacji z reguły patrzono podejrzliwie. Starano się
bowiem korygować poczynania władz, ale tylko te, które zostały
wskazane do potępienia na samej górze partyjnej.
Spójrzmy na wieś ukraińską z czasów pomoru głodowego poprzez
relacje świadków, którzy odczuli to zło na własnej skórze,
patrzyli, jak ginie ich świat, jak wymierają najbliżsi i sąsiedzi.
Dmytro Kałenyk ur. w 1918 r. we wsi Rożawka w okolicy Hu-mania
wspomina: „Na skutek totalnej grabieży już w jesieni 1931 r. we
wsiach zaczęli głodować, a w zimie 1932 r. przerosło to w głód
straszny. Ludzie wyglądali jak szkielety obciągnięte skórą albo
byli opuchnięci jak kłody. Zaczęło się masowe wymieranie. Jeszcze
straszniejszym był 1933 r. Głód objął wszystkie rodziny [...]. We
wsi było niezwykle cicho, nie szczekały psy, nie piały koguty.
Nawet wrony nie latały"28.
89
Maria Krawec ur. w 1924 r. w Małej Kruszłynce koło Winnicy
relacjonuje: „Wczesną wiosną ludzie zaczęli głodować. Z początku
starali się jeden drugiemu pomagać, podtrzymać. Ale następowały
dnie jeden straszniejszy od drugiego [...]. Ludzie chodzili
czarni, strasznie zezwierzęceni. Puchły nogi, ręce i twarze.
Pękała skóra. Wymierały całe rodziny. Wozili ich jak drewno. Nikt
ich nie opłakiwał, nie odprowadzał na ostatnią drogę, nikt nie
żegnał. Nad mogiłami staliśmy tylko my pastuchy"29.
W jednej z takich wymierających rodzin ocalała Marfa Honczaruk ur.
w 1924 r. we wsi Bondariwka w obwodzie winnickim. „Całe zło
zaczęło się, jak rodzice popuchli i nie mogli chodzić, a my dzieci
-pisze Marfa — popuchliśmy jeszcze wcześniej. Prosiliśmy mamę o
jedzenie, tak prosiliśmy. Śmielszy brat płakał i płakał, a nad
ranem umarł. Rankiem umarł drugi mój brat, starszy z 20 roku.
Leżeli obydwaj martwi, mama płakała. Tego dnia wieczorem umiera i
siostra. Już troje leżało opuchłych, aż strach było patrzeć [...].
Zabrali braciszków i siostrzyczkę w płachcie na furmankę i
powieźli. Po dwóch dniach umarł ojciec. Było to w sobotę wieczorem
i ja koło niego umarłego spałam. W niedzielę rano mama
powiedziała: podaj mi dziecko ubranie, wszystko czyste ze skrzyni.

background image

Podałam, ona się ubrała, położyła i umarła. Leżeli tato i mama do
poniedziałku. W poniedziałek przyszedł nasz krewny - wujek,
zawiadomił wiejską radę, że umarli. Przyjechali i zabrali ich.
Zawieźli za wieś do grobu. Było to w miesiącu maju trzydziestego
trzeciego roku"30.
Najtrudniej było przeżyć wiosenne ataki głodu w okolicach, gdzie
gleby były żyzne, a większość obszaru zajmowały użytki rolne. W
takich rejonach kontyngenty nakładano wysokie, a do ich ściągania
zabierano się z całą bezwzględnością. W znacznie lepszej sytuacji
znajdowali się mieszkańcy terenów mało urodzajnych, rolniczo
zaniedbanych. Tam dostawy płodów rolnych były mniejsze, a lasy,
wody i nieużytki stwarzały możliwość zdobycia wielu produktów
żywnościowych. Łatwiej też było uratować się od śmierci głodowej
w pobliżu większych ośrodków miejskich i zakładów przemysłowych,
do których dowożono żywność wydawaną na kartki i kierowaną do
stołówek.
Ludzie, którym udało się przetrwać okres pomoru głodowego, w
swoich opisach wiele miejsca poświęcają sposobom zdobywania
żywności. W podejmowanych wysiłkach z reguły skazani byli na
własne siły i pomysłowość, bo szczęśliwy przypadek spotykali na
swej drodze tylko nieliczni. Mychtod Wołynec ur. we wsi Iwaniwka w
okolicy Żytomierza odnotował: „Jak tylko śnieg zeszedł z pola i
można było po nim chodzić, ze starszym bratem Kostiem szliśmy w
pole na nasze zeszłoroczne kartoflisko. Zbieraliśmy wymarzłe przez
zimę kartofle. Niektóre już całkiem przemarznięte, suche, sam
krochmal. Inne jeszcze zgniłe, mokre i śmierdzące. Wszystkie szły
do torby. W domu do tej zgnilizny dodawano owsianej mąki, którą
ojciec gdzieś dostał, rozmieszano na wodzie i pieczono bliny.
Wychodziły śmierdzące, aż dech zapierało. Nazywaliśmy je wymiotne,
ale jedliśmy, co było robić [...]. A w polu, choć i nie bardzo
bujne rosło tymczasem żyto i pszenica. Pojawiały się kłosy. Ludzie
nocami, kryjąc się jedni przed drugimi, wychodzili w pole i żeli
niedojrzałe zboże. [...] Kogo złapali szedł na Sołowki, bezpowrot-
nie.[...] A w gazetach już ukazywały się zwycięskie relacje o
przedterminowym zakończeniu pierwszej pięciolatki. O jej sukcesach
całemu światu opowiadał najmędrszy z mądrych, wódz wszystkich
czasów i narodów, nauczyciel światowego proletariatu, ojciec
Stalin"31.
Maria Harasymenko ur. w 1901 r. we wsi Polianeńko w obwodzie
odeskim wspomina: „Wiosną 1933 roku nie było zupełnie jedzenia, bo
wszystko zabrali, [...] żęłam łobodę. Gotowałam ją (soli nie
było), wyciskałam w dłoniach i na podstawkach w piec. Sąsiadka
doradziła mi dodawać mchu, który rośnie na drzewach w lesie, a las
u nas blisko. Nie myjąc go, drobno rozcierałam suchy mech w
dłoniach i dodawałam do gotowanej łobody, pomieszałam i w piec.
Wtedy te placuszki stawały się puszyste, podobnie jak na
sodzie"32.
90
Mykoła Kowtun ze wsi Denyszi w obwodzie kijowskim pisał: „Nie było
co jeść już w jesieni, a z nastaniem zimy rozpoczął się ciężki
głód. Ludzie jedli żołędzie, łupiny fasoli, pączki lipy, na grze-

background image

bowisku wykopywali zdechłe konie, koty, psy, zabierali i jedli.
[...] Wiosną wydobywali różne korzenie łopuchów, dzikich buraków.
Jedli pokrzywy, mokrzycę, łobodę, liście końskiego szczawiu.
Chwytali krety, a w rzece łowili żółwie. Było ich bardzo dużo,
całe dno gęsto zasłane żółwiami i wybrali je całkowicie. Żółwie
ocaliły w naszej wsi dużo ludzi"33.
Iwan Drejew z Niżnobarankiwki w donieckim wymienia jeszcze inne
rodzaje pożywienia. „Zmordowani głodem sięgali po kwiaty wierzby i
wiązów, pędy trzcin, mlecz, grzyby. Wszystko na jedzenie.
Powyłaziły bobaki, susły, jeże i inne drobne stworzenia. Ludzie
łowili je, jak kto mógł, zalewali wodą, bili i jedli. [...] Bydło
umierało razem z ludźmi. Koło zdychających zwierząt zawsze tłoczył
się tłum opuchniętych, głodnych ludzi. Nikt nie miał siły ich
odpędzić. Jak tylko zwierzę zdechło, rzucali się na nie siekierami
i nożami rozdzielali na kawałki i spieszyli do domu, aby nakarmić
dzieci i samemu się pożywić"34.
Serhij Suzariewur. w 1925 r. we wsi Peczyny na Charkowszczyźnie,
tak jak inni szukał jedzenia wszędzie. „W szkole plakaty były
przylepiane ciastem. Ja to ciasto po kryjomu odłupywałem i jadłem.
Rwałem i jadłem też wszystkie trawy i liście. Brzuch miałem
nadęty, a nogi jak patyczki. Czemu ja wtedy nie umarłem, jaka siła
trzymała mnie na tym świecie, do tej pory nie rozumiem. Bo nasza
rodzina w tym 1933 roku wymarła prawie wszystka [...]. Rodzinami
ludzie schodzili do grobu"35.
Przytoczone fragmenty głodowych jadłospisów świadczą, że
pomysłowość ludzi w zdobywaniu pożywienia była nieograniczona.
Jedzono wszystko, co popadło, chociaż nie zawsze było to
bezpieczne, bo nie należały do rzadkości przypadki śmiertelnych
zatruć. Nie mogło to jednak odstraszać ludzi, którym śmierć
głodowa zaglądała w oczy.
92
I
no
Jak wspomniano, pomimo zakazów i nakładanych kar wyprawia-się po
żywność do miast i nie tylko na terenie Ukrainy. Nadzieje 1 ui
uratowanie gdzieś w świecie nie zawsze się sprawdzały. Wielu
potrzebujących pomocy przybyłych ze wsi umarło na miejskim bruku.
W połowie marca 1933 r. CK KPBU został poinformowany, że na
ulicach Kijowa umiera coraz więcej bezdomnych. W styczniu zabrano
z ulicy 400 trupów, w lutym 518, a do 10 marca 249 zwłok.
I )orośli, udając się do miast, zabierali często dzieci. Porzucano
je na ulicach z nadzieją, że od śmierci głodowej zostaną uratowane
w domach dziecka, ale nie dla wszystkich starczało miejsc. W
Charkowie do marca 1933 r. dysponowano 540 miejscami. Kiedy coraz
bardziej masowo pozostawiano dzieci na ulicach przygotowano w
kwiet-
II iu dodatkowe pomieszczenia dla ponad 1600 dzieci. Nie
zaspakajało to wzrastających potrzeb i do 10 maja wysłano ponad
1200 dzieci do terenowych ośrodków. W Charkowie pozostały
niemowlęta i dzieci chore. W meldunku na ten temat z 14 maja
czytamy: „większość z nich ma dolegliwości żołądkowo-jelitowe na

background image

skutek niedostatecznego odżywiania. Wiele było przypadków
zachorowań na odrę. Jeżeli do tego dodamy, że znaczna część dzieci
to niemowlęta do jednego miesiąca, to zrozumiała jest śmiertelność
dzieci do W%, którą obserwujemy w miesiącu maju"36. W informacji
tej nie /aznaczono, od jakiego wieku dzieciom nie udzielano
pomocy, ale wiadomo, że starsze zaliczano do dorosłych i
pozostawiano własnemu losowi. Jedną z uratowanych w mieście była
Lidia Herhycz ze wsi Czerwona Motowyliwka w okolicy Kijowa. Po
śmierci ojca do pracy w kołchozie chodziła tylko jej matka, a w
domu zostawało s/eścioro dzieci, którym przynosiła trochę jedzenia
„ukradzionego" w kołchozie. Z głodu umarli dwaj młodsi bracia, a
po przeszukaniu 1 haty przez komsomolski aktyw do jedzenia
pozostały kukurydziane kaczany bez ziarna i plewy z prosa. Z
nadejściem wiosny i tego zabrakło. Kiedy w domu pozostał tylko
woreczek soli i wszyscy po-puchli, wspomina Lidia „mama
powiedziała starszemu bratu, od-
93
wieź je do Kijowa, może zabiorą do przytułku, może przeżyją, a
nie, to niech umierają, ale żebym nie patrzyła na to swoimi oczami
[...]. Starszy brat odwiózł nas do Kijowa, ubrał w matczyną odzież
i poszedł. Powiedział, wy tu posiedźcie, a ja pójdę kupić chleba.
Długo czekaliśmy na niego. Ja na oczy nie widziałam, byłam cała
opuchnięta jak kłoda. Kiedy rozchyliłam palcami powieki,
zobaczyłam słońce chowające się za horyzontem, a brata nie ma.
Domyśliliśmy się, że nas porzucił i zaczęliśmy płakać. Koło nas
zbierali się ludzie, podjechała ciężarówka i zabrali nas do
przytułku. Ja już nie pamiętam, jak mnie położyli w szpitalu, ale
pamiętam, jak dawali nie solone jedzenie. Ze szpitala trafiłam do
przytułku i dowiedziałam się, że moja siostra Ola już umarła. Do
dziś płaczę za ojcem, braćmi, siostrami. Z ośmiu osób cudem wyżyło
tylko troje, mama, starszy brat i ja"37. Z głodujących wsi w
pobliżu stacji kolejowych podrzucano małe dzieci do pociągów.
Liczono, że pasażerowie i kolejarze zaopiekują się nimi, nie
pozwolą umrzeć z głodu. Pawło Katczenko z Połtawszczyzny pisze:
„Znam ludzi, którzy wsadzali, ukrywając to przed konduktorem,
swoje dzieci do pociągu, niech jadą gdzieś na wieki, może
przeżyją"38.
Starsze dzieci, a w tamtym czasie szybko zaliczano je do tej
grupy, w niewielkim stopniu mogły liczyć na pomoc bliźnich.
Musiały sobie radzić same, wspomagać, a często i zastępować
rodziców w zdobywaniu pożywienia. Te, które miały oparcie w domu,
nawet w warunkach skrajnie ciężkich, nie wyzbywały się resztek
norm moralnych. W znacznie gorszej sytuacji była młodzież skazana
na brak jakiejkolwiek opieki. „Bezprytulnych" z każdym dniem
przybywało, a szczególnie widoczni byli w większych miastach, bo
tam łatwiej było utrzymać się przy życiu niż na wsi. Jednak brak
danych o liczebności tej grupy. W meldunkach milicyjnych 1933 r.
odnotowywano, że coraz częściej z tego powodu wzrasta ilość
kradzieży żywności, połączonych nawet z zabójstwami. Za te
rozbójnicze poczynania większą odpowiedzialność niż bezpośredni
sprawcy ponosi

background image

władza radziecka, która w teorii i praktyce uczyła rabunku mienia
i mordowania ludzi.
Kanibalizm to najbardziej ponury sposób zdobywania żywności przez
ludzi zagrożonych śmiercią głodową. Przejawiał się on w dwu
formach trupożerstwa i ludożerstwa. W pierwszym przypadku miało
miejsce pozyskiwanie pożywienia ze zwłok ludzi, często bardzo
bliskich zmarłych śmiercią głodową, w drugim - w celu zdobycia
pożywienia dokonywano zabójstwa. Podczas kiedy w 1923 r. oraz w
1931 r. odnotowywano sporadyczne przypadki kanibalizmu, to
poczynając od jesieni 1932 r. ten groźny proceder z każdym
miesiącem się nasilał. W obwodzie charkowskim do 1 marca 1933 r.
GPU odnotowało 9 przypadków kanibalizmu, do kwietnia— 58, do 1
maja - 134, a do 1 czerwca - 221 przypadków. W obwodzie kijowskim
do połowy marca zarejestrowano 123 przypadki spożywania ludzkiego
mięsa i zapewne ten złowrogi proceder się rozszerzał podobnie jak
na Charkowszczyźnie. Ponieważ część przestępstw nie została w
ogóle ujawniona, można przyjąć, że na Ukrainie w okresie pomoru
głodowego miało miejsce około 3500 przypadków kanibalizmu, vv
około połowie w postaci ludożerstwa. W wielu relacjach traktują-'.
ych o tym okresie znaleźć można przekazy naocznych świadków, uik
doszło do wykrycia tego procederu i wstrząsające opisy anty-
udzkich praktyk. Opowieści o tym krążyły po okolicy i prawdopo-
lobnie były wyolbrzymiane. Zostały też utrwalone w ludowych
rymowankach, jak te zanotowane we wsiach Stepankiwka w obwodzie
winnickim i Łysa Hora w odeskim:
„Ne szukaj te domowynu, Bat'ko zjiw swoju dytynu. Nasz susid uże
zduriw I ditej swoich pojiw"39.
94
95
Ludzie, którzy przeżyli te straszne lata, ze zgrozą wspominają
spożywanie bliźnich. Petro Humeniukur. w 1923 r. we wsi Mizłynci w
obwodzie winnickim był świadkiem, jak ze stawu chłopcy wyłowili
ludzką głowę. Pobiegli ludzie i zamarli ze strachu. To była głowa
dziecka niesłychanie opuchnięta. Ktoś przemówił: „to głowa Pawła
Hawryluka. [...] Wszyscy wiedzieli, że chłopiec przepadł, [...]
nikt go nie szukał. Nie było komu. Na początku roku wymarła cała
rodzina. Najpierw ojciec, a po nim brat, siostra i matka"40.
Bezpośrednio z kanibalizmem zetknął się w tym obwodzie Wasyl
Franczuk ur. w 1908 r. we wsi Horodyszcze. Na wiosnę 1933 r.
towarzyszył on przewodniczącemu rady wiejskiej, Pecowi, w
sprawdzaniu, co dzieje się u sąsiada podejrzanego o ludożerstwo.
„Kiedy wchodziliśmy na podwórze, to z chaty wybiegła naprzeciw nas
z obłędem w oczach starsza córka gospodarza, Adela, coś trzymając
za pazuchą [...]. Jak weszliśmy do chaty, to, co zobaczyliśmy,
wstrząsnęło nawet Pecem, który wówczas u wszystkich wzbudzał lęk.
W chacie było pusto, na łóżku żadnej odzieży. W piecu palił się
ogień, w kociołku gotowało się mięso. Na ławie stał garnek z
mięsem. Zwłoki dziecka, a dokładniej to, co z niego zostało,
leżały na zapiecku. [...] Matka siedziała w kącie i jadła"41.
Podobne przykłady pochodzące z różnych okolic Ukrainy można by
mnożyć. Wynika z nich, że ofiarami zabójstw dokonywanych przez

background image

ludożerców były w większości dzieci. Potwierdzaj ą to doniesienia
urzędowe. W połowie lutego 1933 r. władze centralne Ukrainy
powiadomiono, że w obwodzie kijowskim podjętych zostało osiem
spraw związanych z kanibalizmem. W sześciu przypadkach dopuszczono
się morderstwa. Zabitych zostało pięcioro dzieci w wieku od 5 do
10 lat, a czworo z nich straciło życie z rąk najbliższych. W
piśmie zaznaczono, że „przytoczone fakty nie wyczerpują wszystkich
przypadków ludożerstwa, jakie miały miejsce w obwodzie kijowskim w
ostatnim czasie"42.
Doprowadzenie na Ukrainie do kanibalizmu, do tego, że matki
zabijały i zjadały własne dzieci, to najohydniejsza zbrodnia
stali-
nowskiego panowania. Dokonana została przez ludzi w pełni
świadomych jej okrucieństwa, o rozmiarach niewyobrażalnych dla
współczesnego Europejczyka. Na pytanie, czy można było temu
zapobiec, należy odpowiedzieć twierdząco. Wystarczyło, by Stalin
na początku 1933 r. zgodził się zaprzestać ograbiania Ukrainy z
żywności i miejsce pomoru głodowego zająłby głód, a kanibalizm
zostałby zepchnięty na margines.
Władze lokalne, na co dzień obcujące ze skutkami pomoru głodowego,
w miarę swoich ograniczonych możliwości, podejmowały próby
łagodzenia sytuacji. O takich poczynaniach można znaleźć
informacje zarówno w oficjalnych dokumentach, jak i w relacjach
świadków. Starano się organizować punkty dożywiania dzieci i
kołchoźników przystępujących do wiosennych prac polowych.
Wprawdzie z powodu braku odpowiednich środków była to pomoc daleko
niewystarczająca, ale dla tych, którzy ją otrzymali, znaczyła
wiele.
Heorhij Jeżełow z Wołodymyriwki w obwodzie odeskim pisze:
„Zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że nas uczniów nie próbowali
podkarmiać. Po lekcjach prowadzili nas do jadalni i stawiali po
talerzu zacierki lub kapuśniaku, ale z czasem przeszli na same
słone ogórki. Skończyły się zapasy. Epizod szkolnej jadalni trwał
bardzo niedługo. Ani ja, ani moi ziomkowie nie pamiętają, żeby
gdzieś w naszym kraju karmili konających z głodu ludzi"43.
Olha Prijmak ze wsi Matwijiwka w obwodzie odeskim zapamiętała, że
„w kołchozie była kormuszka, gdzie dawali jeść dzieciom, które już
popuchły, ale dla wszystkich nie wystarczyło i wiele dzieci
poumierało"44.
W archiwum charkowskim zachowały się podania o pomoc nadsyłane
przez kołchozy i wiejskie rady, ale brak informacji o ich
pozytywnym załatwieniu. Rada wiejska ze wsi Bryhadyr prosiła o
wsparcie żywnościowe dla żłobków przy kołchozach, ponieważ grozi
im rozwiązanie, bo „zupełnie nie mamy pożywienia i jak nie
otrzyma-
96
97
my, będziemy zmuszeni żłobki zamknąć". Zarząd kołchozu „Droga do
nowego życia" prosił o pomoc przy organizowaniu zbiorowego
żywienia dla 134 pracujących kołchoźników i 53 dzieci w żłobku.
Zapewniano, że dłużej niż do 15 czerwca nie mogą prowadzić

background image

zbiorowego żywienia „po tym czasie będziemy zmuszeni zaprzestać
rozpoczętych robót oraz zamknąć żłobek dziecięcy"45.
Zwracanie uwagi władz lokalnych na wiosenne prace polowe było
zasadne, ponieważ miało to wpływ na sytuację żywnościową w
najbliższym czasie. Do tych prac nie mogli się jednak zabrać
ludzie skrajnie wyniszczeni wielomiesięcznym głodem. Z informacji
ministerstwa rolnictwa Ukrainy z 14 czerwca 1933 r. dowiadujemy
się, że w tym czasie głodujący kołchoźnicy mogli korzystać z 21195
ruchomych i 3735 stałych punktów zbiorowego żywienia. Zaznaczono,
iż plan w tym zakresie został wykonany tylko w 54%. Na domiar
złego nie wszystkie punkty dysponowały wystarczającą ilością
żywności. W obwodzie czernihowskim tylko w 11 rejonach
zabezpieczono punktom żywność w powyżej 50%. W kolejnych 11
rejonach w 30-50%, w 9 rejonach poniżej 30%, a w 5 rejonach w
punktach nie było w ogóle żywności. W punktach dożywiania
brakowało często podstawowych sprzętów, kotłów, misek i łyżek. W
kołchozie „Szeroki Step" w okolicy Czernihowa punkty dysponowały
tylko 15 łyżkami, a potrzebowały ich dziesięciokrotnie więcej. W
czasie rozdzielania sprzętu jednym przydzielano same miski, a
drugim wyłącznie łyżki. Zwrócono również uwagę na wrogą
działalność kułaków, którzy, jak tylko mogli, to czynili szkody.
„W rejonie chrystynowskim w kołchozie im. Stalina, kurkul Morhanyk
przyłączył się do kołchozowej stołówki, gdzie rozkradał chleb, nie
dodając po 200 g traktorzystom"46.
W sposób bardziej obrazowy ukazują kołchozowe punkty ludzie,
którzy z nich korzystali. Dla ilustracji przytoczymy jedną z
relacji. Hnat Myroniuk ur. w 1910 r. we wsi Tymoszówka w obwodzie
kijowskim pisze: „Dla ludzi, którzy mogli chodzić i jakoś tam
praco-
wać, otworzyli stołówkę. Wmurowali w ziemię kotły i gotowali raz
na dzień obiad. [...] Dla tych, którzy lepiej pracowali, był gęsty
kocioł, a dla opuchniętych, którzy nie mogli pracować — rzadki
kocioł. Bili w szynę i to był sygnał na obiad. Każdy miał w ręku
wiaderko, bańkę lub garnek, łyżek większość nie miała. Lurę
wypijano, nachylając się. Każdy pracujący wiedział, z jakiego
kotła otrzymuje jedzenie. Rozdzielali je brygadziści Myroniuk,
Horyszczenko i Trychu-benko, którzy też byli głodni. Kiedy
kołchoźnicy przychodzili z pola i podchodzili do kotłów, nikt nie
mógł zaprowadzić porządku. Kucharki prosiły: ludzie nie pchajcie
się, do kolejki, dla wszystkich wystarczy. Ale na widok jedzenia
nic nie mogło powstrzymać głodnych ludzi. [...] Choroba głodowa
tak wyniszczyła ludzi, że i po dokarmianiu umierali. Czyste,
wiosenne powietrze nie podnosiło, a osłabiało ludzi, organizm
jeszcze bardziej domagał się jedzenia. Zdawało się, że nigdy się
nie najemy, szczególnie chleba, którego nie było, ale my czuliśmy
jego zapach. Słońce zginało do ziemi, nie dawało się podnieść.
[...] Głód przeistaczał ludzi w bezlitosne stwory. Jedna myśl,
najeść się samemu, przeżyć. Wszystko inne nie dochodziło do
głodowej świadomości. [...] W czasie całej wielkiej wojny
ojczyźnianej w naszej wsi zginęło 35 ludzi, a w czasie wiosny 1933
roku zginęło 300 osób, starców, mężczyzn, kobiet i dzieci"47. Do

background image

cytowanych wspomnień został dołożony imienny wykaz 283 mieszkańców
Fymoszówki umarłych z głodu, bo nie udało się ustalić nazwisk
wszystkich zmarłych dzieci.
Podobny obszerny wykaz dla wsi Torhan w rejonie wołdarskim na
Kijowszczyźnie sporządziły Aleksandra Owdijuk i Alisa Masło
wspomagane przez starszych mieszkańców. Na liście tej zostały
utrwalone nazwiska, a w większości również imiona 360 mieszkańców
Torhan zmarłych w czasie pomoru głodowego. Stanowiło to około 65%
ogółu mieszkańców tej miejscowości (z której w czasie drugiej
wojny zginęło 52 ludzi). "W ten straszny czas, piszą autorki
wykazu, „byli wyznaczeni woźnice [...], którzy codziennie
objeżdża-
98
99
li wieś, ładowali na wozy zmarłych, odwozili na cmentarz i kładli
do braterskich mogił"48.
Spisy mieszkańców wsi, którzy zostali zamordowani głodem w
tragicznym 1933 r. w wielu miejscowościach Ukrainy, ujawniane są
począwszy od końca lat 80. U schyłku Związku Radzieckiego
świadkowie śmierci swoich bliskich i sąsiadów wyzbywali się
strachu. Utrwalanie dla przyszłych pokoleń nazwisk, to swego
rodzaju pogrzeby ofiar głodu. W czasie kiedy wymierały całe
rodziny, pustoszały wsie, a żywi słaniali się na nogach, zabrakło
ludzi do zajmowania się grzebaniem w sposób godny i uświęcony
tradycją. Ludzie którzy przeżyli, mimo upływu lat, ze zgrozą
wspominają ostatnią drogę zmarłych.
Hawryło Prokopenko ur. w 1922 r. we wsi Żdaniwka w obwodzie
dniepropetrowskim pisze: „we wsi i okolicy powstała Apokalipsa.
Prawie każdego dnia obok naszej chaty wieźli na cmentarz pomarłych
z głodu. Niektórych na furmankach, a niektórych po prostu ciągnęli
na wielkich blachach. Chowali w większości bez trumien, we
wspólnych mogiłach. Wśród opuchłych, spotworniałych głodem
zmarłych, trafiali się i żywi. Mogiły nie codziennie zasypywali i
niektórzy oprzy-tamniali w nocy, wołali o pomoc albo sami wyłazili
z grobu"49.
Wstrząsająca jest oszczędna w słowach relacja Marii Tytorczuk z
Charlijewki na Żytomierszczyźnie. „Umarła z głodu mama, umarli
brat i siostra, a ja jeszcze się poruszałam. Przyjechała podwoda.
Zabrali mamę, brata i siostrę, a i mnie z nimi zabrali. Wrzucili
mnie razem z martwymi do silosowej jamy. Przechodził sąsiad,
furman i chciał zobaczyć, ile tam przez dzień narzucili. Poznał
mnie, wyciągnął i zabrał do siebie. I ja do dzisiaj żyję, nosząc
straszny wyrok Stalina. Piszę i płaczę, bo serce się rwie, że ten
despota i morderca moje dzieciństwo w mogile zakopał"50.
Maria Macko ze wsi Iwaniwka w obwodzie winnickim wspomina:
„Każdego dnia specjalna brygada zbierała po 15-17 zmarłych.
Pochowali wszystkich w jednym grobie. Chowali jak z utrapieniem.
Jeździła specjalna furmanka i członkowie komisji pogrzebowej nie
nieśli zmarłych, a ciągnęli po ziemi do podwody, tak jakby to nie
byli ludzie. Na cmentarzu podwodę przewracali i opuchłe z głodu
ciała leciały do grobu"51.

background image

W latach oficjalnego milczenia o pomorze głodowym i jego skutkach
bano się nawet zajmować mogiłami bliskich. Pozbawione opieki
nagrobki znikały z powierzchni ziemi same, a często były
likwidowane przez lokalne władze.
Dmytro Kałun ze wsi Ryżawka na Czerkawszczyźnie wspomina: „Na
bolesnym miejscu, które zajmuje spory kawałek wiejskiego
cmentarza, w bezimiennych mogiłach, spoczywają prochy mieszkańców
wsi zgładzonych głodem. Tu leżą ojcowie, bracia, siostry, znaczna
część chłopskich rodów z mojej wsi. Nad nimi nie ma żadnego krzyża
czy pomnika. Tylko niewielkie kopczyki porosłe darnią i młodą
akacją. [...] Nikt nie przychodzi tutaj, aby je porządkować,
wspomnieć krewnych, położyć kwiaty. Nie przychodzą dlatego, bo nie
ma komu przychodzić, wszakże tu pochowane są całe rodziny, w
których do samych korzeni sięgnęła niemiłosierna kosa głodu. Nikt
też z żywych nie wie, w której mogile leżą jego rodzice. Ileż tu
tych braterskich mogił, ileż w nich spoczywa ludzi, też nikt nie
wie. Nie było komu liczyć w te straszne lata"52.
Lidia Kowałenko — publicystka, która w końcu lat osiemdziesiątych,
zbierając relacje o głodzie, objechała wzdłuż i wszerz Ukrainę
podaje: „Pod Czerkasami i na Charkowszczyźnie, na Polesiu, na
Podolu i na Połtawszczyźnie oraz w południowo-ukraińskim stepie,
starzy ludzie prowadzili nas za wieś, na porosłe osiczyną i
gorzkimi piołunami pustkowia, mówili: - Tu — i zdejmowali czapki,
a kobiety przykładały do oczu końce swych chustek. I mało gdzie w
tym miejscu stał krzyż albo jakiś inny znak, że tutaj znaleźli
swoją ostatnią przystań nasi rodacy. [...] Mało gdzie były
nagrobne kopczyki — nie czas, a czyjaś zła wola zrównały je z
ziemią, żeby i znaku po tej zbrodni nie pozostało. Niekiedy na
tych pustkowiach nie ścieliły się
ioo
IOI
pod nogi siwe piołuny, a wznosiły się budowle — farmy zwierząt czy
warsztaty [...]. A w Iczni, w sławnym miasteczku na Czerniho-
wszczyźnie, pośród takiego cmentarza, po prostu postawili
współczesnej konstrukcji wesoły budynek o nazwie «Brzózka».
Handlowe centrum, kawiarnia i tym podobne. Graj muzyko. Tańczcie
ludzie. Zmarłych nie boli"53.
Wymarłym wsiom ukraińskim poświęcić można poemat Tarasa Szewczenki
z 1848 r.:
„Czuma z łopatoju chodyła, Ta hrobowyszcza ryła, ryła, Ta trupom,
trupom naczyniała,
I «so swiatymy» ne spiwała,
[...]
Sumuj ut' komyny bez dymu
A za horodamy, za tynom,
Mohyły czorniji rostut'
Pid chatamy, po miż sadamy,
Zaszyti w szkuru i w smoli
Hrobokopateli w seli
Wołoczat' trupy łanciuhamy
Za carynu — i zasypajut'

background image

Bez domowyny. Dni mynajut',
Mynajut' misiaci. — Seło
Nawik zamowkło onimiło
I kropywoju porosło.
Hrobokopateli chodyły,
Taj ti pid chatamy lahły
Nichto ne wyjszow wranci z chaty,
Szczob jich, serdecznych, pochowaty.
Pid chatamy i pohnyły [...]"54
102
Od pierwszych miesięcy pomoru głodowego władze radzieckie
dbały, aby nie powstawały oficjalne wykazy strat z tego powodu.
prawdzie brak pisemnego dowodu, że został wydany zakaz
sporządzania wykazów zmarłych na skutek głodu, ale świadczą o tym
relacje świadków. Jednym z nich jest Mykoła Kowrun, sekretarz rady
wiejskiej we wsi Denyszi koło Żytomierza. Informuje on, że od
władz zwierzchnich otrzymał polecenie, aby w księgach nie
odnotowywać śmierci z głodu, tylko jakąś inną chorobę. „W tym
czasie zapisałem już 248 osób umarłych z głodu. Wezwali mnie do
NKWD w Trojanowie. Dostałem polecenie zabrania ze sobą ksiąg /
metrykalnymi zapisami. Zaniosłem, księgę urodzin i ślubów mi
/wrócili, a księgę zgonów zabrali, przy czym kazali oddać
polecenie. Spytałem, co ja będę mówił, jak mnie spytają, gdzie
podziałem księgę zgonów. Odpowiedzieli mi, takie zarządzenie, nikt
ciebie oprócz nas nie będzie pytał"55.
O ingerencji policji bezpieczeństwa w dokumentację śmiertelności
wspomina też Pantalejmon Wasylewski, którego ojciec był felczerem
we wsi Masiwci koło Proskirowa i do jego obowiązku należało
wystawianie akt zgonu. Kiedy ludzie zaczęli umierać z głodu,
przedstawiciel GPU polecił nie wykazywać tego w dokumentach i do
akt zgonu wpisywać różne choroby, z wyjątkiem zakaźnych, a
dzieciom poniżej roku aktów zgonu w ogóle nie wystawiano.
Oryginały dokumentów „co pięć dni zabierał do Proskirowa czekista
z GPU, a kopie pozostawały u przewodniczącego silrady. Od marca
1933 r., kiedy śmiertelność coraz bardziej się nasilała, tych akt
więcej nie sporządzano, a trupy wywozili do byle jakich jam"56. W
sposób bardziej ogólny o fałszowaniu dokumentacji wspomina Iwan
Drejew ze wsi Nyżnia Baranykiwka w obwodzie donieckim. Pisze on:
„Nigdzie nie ma danych o liczbie zmarłych z głodu. W księgach
stanu cywilnego było zabronione pisać — umarł z głodu. W
większości pisali wybył albo wymyślali jakąś diagnozę"57.
103
Takie praktyki w terenie zgodne były z dyrektywą Stalina, że
problem głodu na Ukrainie należy traktować jako zjawisko nie
istniejące. Stąd też nawet w ściśle utajnionych dokumentach
państwowych i partyjnych, dotychczas ujawnionych, które w znaczny
sposób poszerzają naszą wiedzę o głodzie, rozmiary strat są
traktowane po macoszemu, fragmentarycznie lub w ogóle pomijane.
Ich ujawnianie, po rozpadzie Związku Radzieckiego, w znaczny
sposób jednak ułatwiło dokonywanie szacunku strat.

background image

Pierwsze informacje o stratach wsi ukraińskiej w czasie głodu
wiatach 1932-1933 zawdzięczamy dziennikarzom i politykom
zachodnim. Dzięki nim znane są wypowiedzi czołowych dygnitarzy
sowieckich na ten temat. Józef Stalin pytany w czasie wojny przez
Winstona Churchilla stwierdził, że w ZSRR w czasie kolektywizacji
zginęło około 10 milionów ludzi. Szef GPU na Ukrainie W. Balicki w
rozmowie z dziennikarzem amerykańskim oceniał straty Ukrainy na 8-
9 milionów. Odnotowano też ocenę strat H. Petrowskiego, który
twierdził, że głód na Ukrainie spowodował śmierć około 5 milionów
osób. Natomiast N. Chruszczow w swych pamiętnikach odnotował: „ja
nie mogę przytoczyć dokładnie liczby, dlatego że nikt nie
prowadził ewidencji. Jedyne cośmy wiedzieli to to, że ludzie
wymierali w ogromnych ilościach"58.
Autorzy monografii poświęconych głodowi nad Dnieprem, Robert
Conąuest z Anglii (1986) i Stanisław Kulczyćkyj z Ukrainy (1991),
w obliczeniach szacunkowych strat uzyskali podobne wyniki.
Badacz angielski swoje obliczenia oparł na niezwykle skąpej
podstawie źródłowej, ponieważ zbiory archiwalne dotyczące tego
zagadnienia, nawet pośrednio, były chronione i niedostępne. R.
Conąuest dysponował wprawdzie spisami ludności w ZSRR z lat 1926 i
1938, bo utajniony spis z 1937 r. znał tylko z relacji świadków.
Pomocne mu były wspomniane wyżej relacje dygnitarzy radzieckich,
wspomnienia ludzi, którzy przeżyli wymieranie wsi, oraz wyniki
wcześniejszych badań. Według jego szacunkowych ustaleń „zginęło z
głodu
wiatach 1932-1933 na Ukrainie 5 milionów osób, co stanowiło 18,9%
ogółu ludności Ukrainy i około jednej czwartej jej ludności
chłopskiej"59.
W znacznie korzystniejszej sytuacji był badacz ukraiński. Dzięki
„pierestrojce" S. Kulczyćkyj wykorzystał niedostępne przez 50 lat
materiały archiwalne. Z ważniejszych, do których dotarł, to spis
ludności ZSRR z 1937 r. wraz z informacjami, w jakim stopniu
został on sfałszowany; rejestry narodzeń i zgonów na Ukrainie w
latach 1927--1936, roczne i miesięczne informacje o ruchu ludności
Centralnego Urzędu Statystycznego, a także wiele materiałów
ułatwiających korygowanie często poważnych rozbieżności
liczbowych. S. Kulczyćkyj ustalił, że głód spowodował straty
„wynoszące dla 1933 roku 4 207 tys. osób, a z poprawką na
niedokładność rachunku do 4,5 miliona osób maksymalnie. Wyliczenie
ofiar głodu z 1932 r. podwyższa ich liczebność do 4 649 tys., a z
poprawką na niedokładność obliczeń do 5 milionów osób"60.
Wysokością strat zajmowała się też Międzynarodowa Komisja Badania
Głodu na Ukrainie, która powstała z inicjatywy Światowego Kongresu
Wolnych Ukraińców w 1988 r., a jej członkami było siedmiu
profesorów prawa z Europy Zachodniej i Ameryki. W komunikacie
końcowym tej Komisji z połowy listopada 1989 r. czytamy:
„następstwem głodu na Ukrainie w latach 1932-1933 były ogromne
straty poniesione we wcześniej zamożnych rejonach i straszne
cierpienie narodu ukraińskiego. Potwierdzają to niezliczone zgony.
Ich liczbę trudno określić, tym niemniej nie była mniejsza niż 4,5
miliona"61.

background image

Na skutek pomoru głodowego zagładzie uległa głównie ludność
wiejska, pośród której zdecydowaną przewagę mieli Ukraińcy. Dla 1
554 tys. zmarłych w 1933 r. mieszkańców wsi znana jest
przynależność narodowa. Byli wśród nich: Ukraińcy 92,8%, Rosjanie
3,3%, Polacy 1,2%, Mołdawianie 1,0%, Niemcy 0,7%, Bułgarzy 0,5%,
Żydzi 0,4% i Grecy 0,1%. W polskiej pamięci narodowej na
104
105
I'......:
r
trwałe zapisał się mord katyński, w wyniku którego około 22 000
polskich obywateli straciło życie. Nie zapominajmy, że ich
poprzednikami było około 60 000 polskich chłopów skazanych na
śmierć głodową w 1933 r. Umierając z głodu obok swych sąsiadów
Ukraińców, wpisali się na trwałe w historię tak Ukrainy, jak i
Polski.
Po likwidacji znaczącej części ukraińskiej inteligencji w
więzieniach i łagrach, reżim sowiecki rozprawił się z chłopami.
Uznając, że rozkułaczenie i kolektywizacja to środki nie w pełni
skuteczne, do zagłady chłopów wykorzystano głód, przekształcając
go w pomór głodowy. Chłopi, którzy skutecznie oparli się
rusyfikacji i byli gwarantem odrodzenia narodowego, uznani zostali
za niebezpiecznych dla spoistości Kraju Rad. Józef Stalin, nie bez
podstaw, obawiał się, że na Ukrainie wzrastać będzie potrzeba
autonomii, a nawet wyodrębniania się z radzieckiej wspólnoty. W
celu skutecznej likwidacji tego zagrożenia przeprowadzona została
głodowa zagłada ukraińskich chłopów. Nie było to pierwsze
wykorzystanie głodu do celów ideo-wo-politycznych. Pionierem był
W. Lenin, który, jak już wspomniano, wykorzystał głód do
ograbienia cerkwi. Stalin poszedł dalej, uśmiercił głodem około 5
milionów potencjalnych przeciwników. Pomór głodowy sprawił, że
wieś ukraińska wyludniła się, a po wymarłych w całości rodzinach
straszyły pustką zabudowania. Do wymarłych ukraińskich wsi już w
drugiej połowie 1933 r. skierowano kolonistów z sąsiednich
republik związkowych. Do 28 grudnia do obwodów: charkowskiego,
dniepropietrowskiego, donieckiego i odeskiego przybyło z Rosji
268, a z Białorusi 51 transportów. W sumie w 329 transportach „21
856 rodzin kołchoźników, liczących 117 149 osób"62.
Zagładę społeczności chłopskiej na Ukrainie umożliwiał reżim
komunistyczny i ludzie, którzy ten sposób rządzenia wprowadzali w
życie. Zalecenia władz centralnych ZSRR ponoszących największą
odpowiedzialność realizowane były przez władze republiki i podle-
106
jęły im aparat w obwodach, rejonach i wsiach. Szczególnie złą
sławą zapisali się w ludzkiej pamięci aktywiści partyjni
skierowani na Ukrainę z innych republik radzieckich do
sowietyzacji kraju. Było ich tysiące i trafiali do każdej wsi.
Mobilizowali miejscowy aktyw do skrupulatnego wypełniania
antyludzkich odgórnych zaleceń.
Głównym winowajcą śmierci około 5 milionów ludzi był Józef Stalin,
a z jego najbliższego otoczenia W. Mołotow, Ł. Kaganowicz i P.

background image

Postyszew, którzy jako pełnomocnicy generalnego sekretarza
nadzorowali tragiczne wydarzenia na Ukrainie.
Z miejscowych dygnitarzy pierwsze miejsca na listach zbrodnia-i/.y
należą się: S. Kosiorowi - I sekretarzowi CK KPBU, W. Czu-liarowi
— przewodniczącemu Rady Komisarzy Ludowych, W. Bali-i kiemu —
szefowi GPU i H. Petrowskiemu - przewodniczącemu Rady Najwyższej
oraz ich współpracownikom i podległemu apara-11 >wi terenowemu.
Ludzie, którzy wprowadzali w życie postanowie-nia Kremla na
Ukrainie, na co dzień spotykali się z tragicznym położeniem
ludności wiejskiej, docierały do nich meldunki z terenu, na ich
oczach ginęły miliony ludzi. Trudno uwierzyć, aby wszyscy byli w
pełni przekonani o słuszności stalinowskich poczynań wobec wsi i
całej ukraińskiej społeczności, a mimo to posłusznie, a często /.
nadmierną gorliwością, podporządkowywali się dyrektywom
nadchodzącym z Moskwy. Tylko nieliczni mieli odwagę
przeciwdziałać, ryzykując utratą stanowiska, zesłaniem do łagru, a
nawet życiem, przy czym wraz ze wzrostem stanowisk, odważnych
ubywało. W czasach pierwszej pięciolatki w ZSRR coraz powszechniej
obawiano się wyrażać poglądy odmienne od oficjalnych, bo
nasilający się strach przed represjami paraliżował ludzkie
odruchy. Do takich odważnych ludzi należał Mykoła Skrypnyk,
wicepremier USRR, który nie mogąc przeciwdziałać zbrodni i czując
się za nią współodpowiedzialny, w połowie 1933 r. popełnił
samobójstwo.
Nikt nie mógł się czuć bezpiecznie, bo ani ideowe przekonania, ani
gorliwość nie dawały gwarancji bezpieczeństwa. Wszyscy wy-
107
mienieni wyżej dygnitarze z Ukrainy, i wielu im podobnych, w końcu
lat 30. zostali uwięzieni i jako wrogowie ustroju — straceni. Nie
była to kara za organizowanie pomoru głodowego. Była to kolejna
czystka partyjnego aparatu, sięgająca szczytu sowieckiej władzy.
Likwidując wyimaginowanych przeciwników na Ukrainie, Stalin przy
okazji usunął organizatorów zbrodniczego pomoru głodowego, którzy
mogli stać się koronnymi świadkami tego holocaustu.
Podczas gdy o głodzie z lat 1922-1923 można się było dowiedzieć !
z ukazujących się w ZSRR publikacji, w tym i z podręczników'
szkolnych, to o głodzie z początków lat 30., który przekształcony
został w pomór głodowy, niebezpiecznie było nawet rozmawiać. Była
to jedna z większych tajemnic stalinowskiego reżimu i chroniona
była nawet po śmierci generalissimusa, niemal do ostatnich lat
ZSRR. Co gorsza, również w wolnym świecie, gdzie nie sięgała moc
Kremla, tragiczne losy wsi ukraińskiej w piśmiennictwie
historycznym podjęto dopiero w latach 80.
Prawda nieujawniana
W miarę przekształcania się niedojadania w głód i głodowe
ludobójstwo władze radzieckie, od góry poczynając, nasilały
wysiłki w celu ukrycia tego zjawiska. Starano się, aby informacje
o masowym wymieraniu z głodu na Ukrainie, Kubaniu i północnym
Kaukazie nie docierały do opinii publicznej w innych regionach
Kraju Rad, a już, nie daj Boże, za granicę Związku Radzieckiego. Z
mediami krajowymi nie było kłopotu. Wystarczyła decyzja CK WKP(b),

background image

aby słowo głód redaktorzy wykreślili ze swego słownika dla potrzeb
krajowych, bo o głodzie w Londynie czy Wiedniu mogli rozpisywać
się do woli. Gorzej było z układaczami piosenek i pieśni ludowych,
bo ci pomimo groźby zesłania do łagru prosili Lenina, by przyjrzał
się, co też i ego następca wyprawia z chłopami. Te wiadomości nie
rozchodziły się K'dnak daleko poza opłotki wsi. Największy kłopot
sprawiali przybyłe z innych krajów, dociekliwi żurnaliści oraz
mniej lub bardziej kry-1 vczne zachodnie delegacje różnych branż.
W kontaktach z cudzoziem-imi nie szczędzono wysiłków, aby ukryć
czarne strony radzieckiej 'oczywistości i pokazać, do jakiej
świetlanej przyszłości ten kraj mierzą i jakie już na tej drodze
ma osiągnięcia. Niemałym sukcesem propagandy radzieckiej było, że
wśród zachodnich gości, nie zabrakło i takich, którzy w jasnych
barwach prezentowali Kraj Rad.
Wypowiedzi zagranicznych dziennikarzy, tak złe, jak i dobre, były
pilnie śledzone i wykorzystywane w działalności politycznej.
Zostały <>ne uwzględnione przez J- Stalina w referacie wygłoszonym
7 stycznia 1933 r. na plenum CK WKP(b), na którym omawiano wyniki
108
109
pierwszej pięciolatki. Mówiąc o dużym zainteresowaniu
międzynarodowym przemianami zachodzącymi w ZSRR, Stalin powołał
się na teksty kilkunastu publicystów prasy zachodniej. Najpierw
wymienił czasopisma krytycznie oceniające radzieckie
przemiany. Wśród tych pism znalazła się też „Gazeta Polska", z
której Stalin zacytował następujący fragment: „Sytuacja jak gdyby
wskazuje na to, że rząd Rad znalazł się ze swoją polityką
kolektywizacji wsi w ślepym zaułku". Podobnie krótkie i ogólnikowe
są fragmenty krytycznych wypowiedzi z sześciu innych czasopism.
Spreparowane opinie publiczne, Stalin skwitował słowami: „Taka
jest opinia jednej części prasy burżuazyjnej. Nie warto chyba
krytykować autorów tych opinii. Sądzę, że nie warto. Nie warto,
albowiem dla tych zakutych głów z gatunku średniowiecznych
wykopalisk fakty są bez znaczenia". Generalny sekretarz nie musiał
ich wymieniać, bo zrobili to za niego dziennikarze zachodni
zachwyceni osiągnięciami pięciolatki. Dla ich twórczości nie
pożałowano miejsca w referacie. W liberalnym amerykańskim piśmie
„Nation" w listopadzie 1932 r. między innymi pisano:
„Drogowskazami na równinie radzieckiej nie są już krzyże i kopuły
cerkiewne, lecz elewatory zbożowe i wieże silosowe. Kołchozy
budują domy, obory, chlewy. Elektryczność przenika do wsi, radio i
gazety już ją zdobyły. Młodzież chłopska produkuje i obsługuje
maszyny rolnicze większe i bardziej skomplikowane niż te, które
kiedykolwiek widziała Ameryka". Podobnie zachwyconych było Krajem
Rad sześciu innych cytowanych w referacie dziennikarzy z Anglii,
Francji i Austrii. Przytoczone w referacie cytaty z zagranicznych
gazet pozwoliły Stalinowi na stwierdzenie: „Wystarczyło byśmy w
ciągu 2-3 lat rozwinęli pracę nad budownictwem, wystarczyło
pokazać pierwsze sukcesy pięciolatki, by cały świat podzielił się
na dwa obozy, obóz ludzi, którzy obszczekują nas niezmordowanie, i
obóz ludzi zdumionych sukcesami pięciolatki"1. O głodzie n; wsi w

background image

referacie nie było mowy, ale zebrani uczestnicy dowiedzieli si< o
trudnościach w rolnictwie krajów zachodnich.
W drugiej połowie lutego 1933 r. Józef Stalin zaszczycił swoją
obecnością odbywający się w Moskwie ogólnoradziecki zjazd
kołchoźników przodowników pracy. Zabierając głos w trakcie obrad
zapewniał zebranych, że chłopi postąpili słusznie, wstępując do
kołchozów. „Oczywiście na tej drodze istnieją trudności. Dobre
życie nie przychodzi darmo. Ale rzecz polega na tym, że główne
trudności już są pokonane, te zaś trudności, które stoją przed
wami, nie są nawet warte tego, żeby poważnie o nich mówić. W
każdym razie w porównaniu z trudnościami, które przeżyli robotnicy
przed 10-15 laty, wasze trudności obecne, towarzysze kołchoźnicy,
wydają się zabawką dziecinną. [...] Rozwinąwszy budownictwo
kołchozowe, osiągnęliśmy to [...], że co najmniej 20 milionów
ludności chłopskiej, co najmniej 20 milionów biedoty, uratowaliśmy
od nędzy i ruiny, ura-rowaliśmy od jarzma kułackiego i dzięki
kołchozom przeistoczyliśmy ich w ludzi mających byt zabezpieczony.
Jest to wielkie osiągnięcie, jakiego świat nie widział [...]. I
jeżeli będziemy pracowali uczciwie, będziemy pracowali dla siebie,
dla swoich kołchozów, osiągniemy to, że w ciągu jakiś 2-3 lat
podniesiemy wszystkich kołchoźników do poziomu ludzi zamożnych, do
poziomu ludzi korzystających z obfitości produktów i prowadzących
życie w pełni kulturalne [...]. Dopięliśmy tego, że większość
kołchoźników posiada po krowie na zagrodę. Minie jeszcze rok-dwa,
a nie znajdziecie ani jednego kołchoźnika, który by nie miał
własnej krowy. Już my bolszewicy postaramy się, żeby wszyscy
kołchoźnicy mieli u nas po krowie". Stalin mówił jeszcze o roli
kobiet, o młodzieży, o rolnikach indywidu-.ilnych, o pracy
partyjnej na wsi. Kiedy skończył rozległy się „długo-t rwałe, nie
milknące oklaski, przechodzące w owację. Wszyscy wstają i wiwatują
na cześć tow. Stalina. Okrzyki hura ! Z sali słychać: niech żyje
towarzysz Stalin, hura ! Niech żyje pierwszy kołchoźnik ! Niech
ż.yje nasz wódz towarzysz Stalin"2.
Niewątpliwie uczestnikami moskiewskiej narady przodujących
kołchoźników byli też przedstawiciele kolektywnych gospodarstw
no
iii
z Ukrainy, świadkowie wymierania ludności wiejskiej z powodu
pomoru głodowego, a Stalin ani słowem nie wspomniał o głodzie,
tylko opowiadał, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej w
najbliższym czasie. Słuchacze tych horrendalnych kłamstw
zachowywali się jak aktorzy absurdalnego teatru, oklaskiwali
głównego bohatera i krzyczeli „niech żyje pierwszy kołchoźnik".
Zagranicznym korespondentom, obserwatorom takich spektakli coraz
trudniej było rozeznać się, gdzie w ZSRR przebiega granica
pomiędzy rzeczywistością a wielką inscenizacją kłamstwa.
Wypowiedzi J. Stalina, jak również innych radzieckich dygnitarzy,
że głodu nie ma, stawały się coraz bardziej kłamliwe wraz z
narastaniem na Ukrainie, Kubaniu i północnym Kaukazie głodowego
ludobójstwa. Tymczasem działacze ukraińscy coraz powszechniej
mówili to, co podawano oficjalnie do wierzenia. Wyjaśnianie, że

background image

jest inaczej, było niewskazane. Przekonał się o tym II sekretarz
CK! KPBU R. Terechow, który na początku 1933 r. spotkał się ze
Stalinem | i opowiadał o wymieraniu z głodu ukraińskich chłopów.
Jak relacjo- j nował po latach, Stalin, nie wysłuchując do końca
jego wypowiedzi i odezwał się gniewnie: „Opowiadali towarzyszu
Terechow, że jeste- ! ście dobrym oratorem. Okazało się, że wy
jako dobry gawędziarz wymyśliliście jakąś bajkę o głodzie i
myślicie nas zastraszyć, ale nic z tego. Czy nie lepiej byłoby,
abyście zrezygnowali ze stanowiska sekretarza obwodowego komitetu
oraz CK KPBU i poszli do pracy w związku pisarzy — będziecie bajki
pisać, a durnie będą czytać"3. Niedługo potem Terechow odwołany
został ze stanowiska partyjnego na Ukrainie i wezwany do Moskwy.
Za przykładem J. Stalina o głodzie na Ukrainie nie wypowiadali się
pomniejsi centralni partyjni działacze. Ludzie dobrej woli z
zagranicy byli pouczani, że radzieckiemu społeczeństwu nie zagraża
żadne niebezpieczeństwo i pomoc z zewnątrz nie jest potrzebna.
Spotkało to w 1933 r. obradujący w Wiedniu pod przewodnictwem
miejscowego arcybiskupa Teodora Innitzera utworzony z jego ini-
112
cjatywy Międzynarodowy Komitet Pomocy Głodującym. Kiedy Czerwony
Krzyż zwrócił się do władz radzieckich o wyrażenie zgody na
dostarczanie żywności, rozpętała się burza. Rząd nie wyraził
takiej zgody, a w prasie pojawiły się listy „prostych chłopów" z
Ukrainy oburzonych taką propozycją. Stosowny artykuł o braku
głodnych ludzi w Kraju Rad ukazał się w „Izwiesti", a w gmdniu
tematem tym zajął się Michaił Kalinin. Występując w czasie sesji
Centralnego Komitetu Wykonawczego ZSRR, powiedział między innymi:
„Zbierają się polityczni oszuści i proponują, że będą zbierać
ofiary dla głodujących na Ukrainie. A gdzie się zbierają? W
Wiedniu, gdzie proletariat dosłownie umiera z głodu"4. Już po
nawiązaniu stosunków dyplomatycznych ZSRR z USA senator Herman
Kopelman poprosił listownie ministra spraw zagranicznych Maksyma
Litwinowa, aby rząd radziecki zajął się sprawą głodu na Ukrainie.
Powołał się przy tym na informacje opublikowane w USA. Odpowiedź
nadeszła szybko. Litwinów pisał: „pragnę podziękować tyam, ze
wspomnieliście tę ukraińską broszurę. Istnieje niezliczona ilość
takich broszur zapełnionych kłamstwami rozpowszechnianymi przez
organizacje kontrrewolucyjne za granicą, które wyrażają się w
ta^k-} działalności. Im już nic nie pozostało, jak tylko
fabrykować informacje i podrabiać dokumenty"5. W ślad za pismem
ujawniąjąCym „fafczerstwa ukraińskich emigrantów" nadesłano
informację i radzieckiej ambasady. Senatorzy USA zostali zapoznani
z „prawdą", że w ostatnich latach na Ukrainie roczny przyrost
wynosi 2%, a śmiertelność nad Dnieprem jest mniejsza niż w innych
radzieckiej republikach.
Łatwo było w piśmie dyplomatycznym lub z mównicy zjazdowej
informować o sytuacji w ZSRR - kraju, w którym obywatele są syci i
zadowoleni. Pouczać było tym łatwiej, że uświadamiani nie znali
spraw z autopsji. Niepomiernie więcej wysiłku Wymagało ukazanie
szczęśliwego życia licznym delegacjom zagranicznym zapraszanym do

background image

ZSRR. Wprawdzie niektórym oficjalne spotkania i rozmowy w czasie
bankietów wystarczały, ale inni domągali się wyjazdów
113
w teren, do fabryk i kołchozów. Pracochłonnym majstersztyki było
przygotowanie na przełomie sierpnia i września 1933 r. kilki
dniowej wizyty delegacji francuskiej na głodującej
Ukrainl Przewodniczył jej Eduard Herriot — przewodniczący komisji
spra1 zagranicznych i były premier Francji. Rozpoczął on swą
wizytę Ukrainy. Był w Odessie, Kijowie, Charkowie, na Dnieprobudc
i przez Rostów nad Donem pojechał do Moskwy. Spotykał sii z
wieloma ludźmi, kołchoźnikami, robotnikami i uczonymi. Chci;
naocznie poznać tragiczną sytuację Ukrainy, ale nie zdawał sobii
sprawy, jak wielkie są w Związku Radzieckim możliwości w organi
zowaniu kłamstwa. Herriot głodujących ludzi nie widział i nie &
szał o nich, a pokazywano mu wszystko, co chciał zobaczyć.
Spójrzmy, jakie prace podejmowano oczekując na przyjazd dostoj
nego gościa. Z informacji konsula niemieckiego z Kijowa z 31
sierp> nia dowiadujemy się, że wizytę przygotowano wzorując się na
księcii Potiomkinie. Z ulic, którymi przechodził francuski gość,
usunięć zostali żebracy i bezdomne dzieci. Dozorcy domów
poubierani w bia-łe kitle stali przy bramach udekorowanych
kamienic. Z dobrze za> opatrzonych na ten dzień sklepów,
specjalnie dobrani ludzie wyno> sili chleb w sposób rzucający się
w oczy. Aby przebiegało to sprawniej dzień wcześniej z dozorcami i
nosicielami chleba przeprowadzons została próba generalna. W
trakcie przygotowań do spotkania w Akademii Nauk zostali wysłani
na urlop pracownicy znający obce języki. Pozostawiono tylko kilku
w pełni zaufanych oraz tych uczonych, z którymi w czasie spotkania
trudno się było porozumieć. „Po wyjeździe z Ukrainy francuskiego
gościa wszystko wróciło do nor-
\i i
r"6
my
Więcej interesujących szczegółów podaje cytowany przez Roberta
Conquesta naoczny świadek przygotowań do wizyty Herriota w
kołchozie „Rewolucja Październikowa" pod Kijowem. „Wszystko
starannie pomyto i wyczyszczono, do czego zmobilizowali
komunistów, komsomolców i aktywistów. Z kijowskiego teatru
przywieźli
meble i wstawiono je do miejscowego klubu. Przywieziono też
firanki, portiery, serwety. Jedną część budynku przekształcono na
jadalnię, stoły upiększyli kwiatami. [...] Zabili kilka byczków i
świń, dostarczyli zapas piwa. Wszystkich martwych i umierających
pozbierano z okolicznych szlaków. Zwołali ogólne zebranie
kołchoźników i ogłosili, że odeskie studio filmowe wykonywać tu
będzie uję-i i a filmowe. Ci, którzy zostaną wybrani do
statystowania, wyjdą do pracy, a pozostali powinni siedzieć w
domu. Świeżo upieczonym .iktorom wydali nową odzież: ubrania,
sukienki, kapelusze, skarpe-i \, chustki, obuwie. Wszystko to
przywieźli z Kijowa. Maskaradą kierował przedstawiciel kijowskiego
okręgowego komitetu partii, S/.arapow, któremu pomagał jakiś

background image

Denysenko (ludziom powiedzieli, że to reżyser filmu i jego
pomocnik). Ostatecznie organizatorzy zadecydowali, że panu
Herriotowi będzie przyjemniej spotkać się i kołchoźnikami w
jadalni. Następnego dnia, kiedy Herriot miał przyjechać,
kołchoźnicy już siedzieli za stołami. Zjadali ogromne kęsy mięsa,
zapijając piwem i nie bardzo się z tym ociągali. Zdenerwowany
„reżyser" wzywał ludzi do wolniejszego jedzenia, ażeby i zcigodny
gość zobaczył ich za stołem. Ale właśnie wtedy zadzwonił iclefon z
Kijowa. «Wizyta ulega zmianie. Wszystko wstrzymać». Zaraz potem
Szarapow szybciutko podziękował kołchoźnikom za dobre odegranie
swoich ról, a Denysenko nakazał im ściągać z siebie wszystko i
oddawać z wyjątkiem skarpetek i chustek"7.
Widocznie w podobnie okazały sposób przygotowywano E. Herriotowi
przyjęcie w stołówce przy fabryce traktorów w Charkowie, bo wpisał
się do księgi następująco: „Mogłem się osobiście przekonać, że
jedzenie jest tu wyśmienite. Jeśli wszystko jest tak dobre, to
lestauracja ta mogłaby się znaleźć w Lyonie, które to miasto
słynie y.e swoich smakoszy"8.
Należyte przygotowywanie miejsc, odwiedzanych lub też
przygotowywanych na wszelki wypadek, wymagało niemałych nakładów
pracy i pieniędzy. Nie szczędząc wysiłków przy ukrywaniu prawdy,
114
władze radzieckie liczyły na uzyskanie korzyści politycznych. Tak
też często i było. Już 13 września 1933 r. „Prawda" poinformowała,
że E. Herriot po wyjeździe z ZSRR, w czasie spotkania z
dziennikarzami w Rydze zdecydowanie przeciwstawił się „kłamliwym
wypowiedziom prasy burżuazyjnej o głodzie w Związku Radzieckim"9.
Prasa radziecka przytaczała też wypowiedzi innych gości, m.in.
laureata nagrody Nobla, znanego pisarza Bernarda Shawa, który j w
1933 r. odwiedził ZSRR. Powiedział on: „nie widziałem absolutnie'
nikogo, kto by w Rosji cierpiał od niedojadania, tak z młodych,
jak i starych ludzi. Czy ich zapadłe policzki rozciągnęli od
środka kauczukiem"10. Członkowie oficjalnych delegacji
odwiedzających ZSRR nie mieli natomiast zwyczaju szerszego
upowszechniania dostrzeżonych w tym kraju mankamentów. Nie
wypadało wytykać błędów gospodarzowi, przez którego byli tak
wylewnie i z przepychem podejmowani.
Takich skrupułów nie mieli dziennikarze. Do ich obowiązków
należało wszechstronne informowanie opinii publicznej i docieranie
do tematów, które starano się ukrywać przed światem. Z takimi
wścibskimi przybyszami z zewnątrz władze radzieckie miały sporo
kłopotu. Zamiast radzić się towarzyszy, jakie to problemy godne są
opisania i korzystać z pomocy aktywu przy wyjeździe w teren, oni
unikali zarówno doradców, jak i pomocników. Musieli się jednak
liczyć z tym, że za publikacje ukazujące negatywne strony
sowieckiej rzeczywistości rozkażą im opuścić Kraj Rad. Poważnym
utrudnieniem w dochodzeniu do prawdy była też bariera językowa.
Tylko nieliczni dziennikarze z Zachodu mogli samodzielnie
porozumieć się z miejscową ludnością.
Pomimo różnorakich utrudnień informacje o głodzie na Ukrainie,
Kubaniu i północnym Kaukazie już w 1932 r. przenikały do szeregu

background image

zachodnich pism. Jednym z poszukiwaczy prawdy o głodzie był
angielski dziennikarz John Garret, który na przełomie lat
1932/1933 wybrał się z Moskwy na Ukrainę, a znając rosyjski nie
potrzebował
tłumaczy. Przemierzył on na piechotę obwód charkowski, a nocując w
chłopskich chatach, zapoznał się z losem mieszkańców wielu wsi.
Swoje obserwacje opublikował po wyjeździe z ZSRR na łamach
„Manchester Guardian" w marcu 1933 r., zapoznając czytelników z
chłopskim lamentem „nie ma chleba. My wymieramy"11.
Na wiosnę 1933 r., kiedy pomór głodowy czynił największe szkody,
takie samowolne wędrowanie było niemożliwe, bo władze zakazały
zagranicznym dziennikarzom wyjeżdżać na Ukrainę bez specjalnie
zatwierdzonej trasy. Nie było też zbyt wielu chętnych do zamiany
moskiewskich hoteli na ukraińskie wiejskie chaty.
J. Garret nie był jedynym dziennikarzem, który nie szczędząc trudu
w dochodzeniu do prawdy, wyruszył w teren. Na wiosnę 1933 r. M.
Maggeridt po pobycie w północnym Kaukazie i na Ukrainie
opublikował na łamach „Manchester Guardian" cykl reportaży, w
których przytacza fakty umierania ludzi na skutek głodu i to w
skali masowej, obejmującej miliony osób. Podobnej treści artykuły
na łamach wspomnianego pisma opublikował we wrześniu 1933 r. W.
Chamberlin. Ten angielski korespondent, uważany za sympatyka
radzieckich przemian, za zgodą władz odbył we wrześniu
dziesięciodniową podróż po północnym Kaukazie, Kubaniu i Ukrainie.
Towarzyszyła mu żona Rosjanka, dzięki czemu miał ułatwiony kontakt
z miejscowymi ludźmi. Na Ukrainie zbierał materiały o głodzie w
rejonach Połtawy i Białej Cerkwi. Czytelnicy „Manchester Guardian"
zostali poinformowani „o wymieraniu z głodu chłopskich rodzin, o
wymarłych wsiach, upadającym rolnictwie, bezdomnych dzieciach, o
ludziach opanowanych chorobliwą beznadzieją"12. Po publikacji
ujawniającej tragedię głodowego pomoru W. Chamberlin wyjechał z
Kraju Rad i prawdy ukazane w czasopiśmie udostępnił szerszej
opinii publicznej, wydając w 1934 r. w Bostonie książkę „Żelazny
wiek Rosji" (Russias Iron Age). Była to pierwsza książkowa
publikacja ułatwiająca poznanie prawdy o Związku Radzieckim.
Obok korespondentów zagranicznych, ukazujących prawdziwy obraz
radzieckiego „wielkiego przełomu", nie brak było i takich, którzy
patrzyli na rzeczywistość przez okulary sowieckiej propagandy.
Jednym z nich był znany amerykański dziennikarz Walther Duranty z
„New York Times'a", laureat nagrody Pulitzera z 1932 r. W
listopadzie 1932 r., kiedy głód pochłaniał z każdym dniem coraz
więcej ofiar, Duranty pisał: „nie ma żadnego głodu, ani śmierci
głodowej i wątpię, czy to w ogóle jest możliwe"13. Kilka miesięcy
później, 31 marca 1933 r. już po reportażach Maggeridta, w
artykule na łamach „New York Times'a" Duranty pisał: „Rosjanie
głodują, ale nie umierają z głodu"14. We wrześniu 1933 r. odbył on
podróż po północnym Kaukazie i Kubaniu. Powstają reportaże, z
których wynika, że nie było tam żadnego głodu. Nic też dziwnego,
że dziennikarzowi, który w ten sposób pisał o ZSRR, wywiadu
udzielił sam Józef Stalin, co było niemałym wyróżnieniem. Był on
też pozytywnie oceniany przez polityków amerykańskich. Natomiast

background image

dziennikarze uważali go za kłamcę. Opowiadano, że w prywatnych
rozmowach Duranty oceniał straty ludzkie wywołane głodem na
miliony osób. Wspominając Duranty'ego po latach, Maggeridt pisał,
że był to „największy kłamca wśród dziennikarzy spotkanych przeze
mnie w ciągu pięćdziesięciu lat mojej działalności"15.
Oprócz przebywających w Związku Radzieckim dziennikarzy oraz
odwiedzających ten kraj zagranicznych delegacji duże możliwości
poznania, w jakich warunkach żyje tam społeczeństwo, mieli również
dyplomaci z państw posiadających swe przedstawicielstwa w ZSRR. W
czasie kiedy na Ukrainie masowo wymierała z głodu ludność wiejska,
przedstawicielstwa rządowe nie ujawniały swych informacji na ten
temat. Wprawdzie wiadomości o pomorze głodowym nie brakowało, ale
trafiały one do ministerialnych sejfów. Dopiero po upływie ponad
pół wieku od tych tragicznych wydarzeń emigracyjni historycy
ukraińscy opublikowali dokumenty o głodzie — jego przyczynach i
tragicznych skutkach. Dmytro Złepko przedstawił
I
w 1988 r. 23 dokumenty nadesłane w latach 1930-1934 przez
dyplomatów niemieckich, a zespół złożony z Marko Carynnyka, Lubo-
myra Łuciuka i Bohdana Kordana ujawnił także w 1988 r. 85
dokumentów z lat 1932-1933 przechowywanych w zbiorach brytyjskich.
W tych ostatnich materiałach oprócz poczty dyplomatycznej,
zamieszczone zostały też pisma nadsyłane do Londynu przez
Ukraiński Kongres Narodowy w Kanadzie. Farmerzy ukraińscy
bezskutecznie starali się o zorganizowanie pomocy głodującym
rodakom nad Dnieprem. W liście z 2 października 1933 r.
skierowanym do premiera Wielkiej Brytanii między innymi pisali:
„Do Kanady dociera tysiące listów zawierających makabryczne
szczegóły o masowej śmiertelności. Dochodzą wieści, że tylko lA, a
nawet lA populacji pozostała przy życiu [...]. Na Ukrainie
opozycyjnej wobec rosyjskich rządów chłopi pozbawieni są dosłownie
wszystkiego, zostawieni bez minimalnych ilości środków na
wyżywienie pod pozorem, że ukrywają żywność. Przy takiej taktyce
nawet dobre zbiory nie uratują tych ludzi przed głodem"16.
Również do niemieckiego MSZ docierały wiadomości o politycznym
charakterze pomoru głodowego. W obszernym sprawozdaniu o sytuacji
na Ukrainie, sporządzonym w końcu 1933 r. przez konsulat w
Charkowie, wiele miejsca poświęcono wsi. Podkreślono, że „wśród
ludności wiejskiej panuje przekonanie, iż głód wykorzystywano jako
środek do realizacji planów władzy, zmierzających do zniszczenia
wszelkich prób przeciwstawiania się systemowi"17.
Nie wiadomo, w jaki sposób oceniali tragedię masowej śmiertelności
na Ukrainie radzieckiej dyplomaci innych państw, szczególnie tych,
które miały swe konsulaty w Charkowie czy w Kijowie, oraz państw,
na terenie których zamieszkała również ludność ukraińska. Wskazane
byłoby spenetrowanie archiwów dyplomatycznych, w tym zbiorów
polskiego MSZ, bo mieliśmy placówki na radzieckiej Ukrainie, a na
terenach graniczących z tą republiką w większości mieszkali
Ukraińcy.
119

background image

Utajnienie oficjalnych doniesień o niespotykanym w nowożytnej
Europie masowym wymieraniu ludzi z głodu nie wynikało z sympatii
do Kraju Rad, tylko z politycznego wyrachowania. Zdecydowano się
nie nagłaśniać pomoru głodowego na Ukrainie, Kubaniu i północnym
Kaukazie, ponieważ utrudniałoby to prowadzenie ożywionych w tym
czasie negocjacji z rządem ZSRR. Nie wypadało przecież paktować z
władzami państwa, które skazały na śmierć głodową miliony swoich
obywateli. Władzom radzieckim udało się w tym czasie umocnić swoją
pozycję na arenie międzynarodowej. Przykładowo wspomnijmy tu umowy
gospodarcze z Hiszpanią i Włochami (1933), podobne umowy oraz
pakty o nieagresji zawarte między innymi z Francją (1931) i Polską
(1932) oraz nawiązanie stosunków dyplomatycznych z USA (1933).
Ukoronowaniem wychodzenia na szerokie wody światowej polityki było
przyjęcie ZSRR we wrześniu 1934 r. do Ligi Narodów. Te niewątpliwe
sukcesy dyplomacji radzieckiej nie byłyby możliwe, gdyby chociaż w
części oficjalnie zostały ujawnione rozmiary głodowego holocaustu.
Nie po raz pierwszy i niestety, nie po raz ostatni przy
podejmowaniu decyzji politycznych na najwyższych szczeblach prawda
o tragediach ludzkich spychana była , na margines, a nawet
skrzętnie ukrywana przed opinią publiczną.
To ograniczanie dostępu do prawdy nie ominęło również Polski,
chociaż kraj nasz na setkach kilometrów graniczył z radziecką
Ukrainą, gdzie miliony ludzi umierały z głodu, a wśród ofiar nie
zabrakło też Polaków. Przygotowanie do zawarcia paktu o nieagresji
i bezpośrednio po jego podpisaniu — lata 1931-1934, to okres
przyjaznych kontaktów polsko-radzieckich. Na przełomie kwietnia i
maja 1931 r. w ZSRR przebywała kilkunastoosobowa grupa polskich
przemysłowców. W marcu 1933 r. otwarto wystawę sztuki radzieckiej
w Warszawie, a w listopadzie 1933 r. w Galerii Trietiakowskiej w
Moskwie prezentowali swoje prace współcześni twórcy z Polski. W
odbywającym się w Warszawie w sierpniu 1933 r. VII Międzynarodowym
Kongresie Nauk Historycznych uczestniczyli naukowcy z ZSRR
i /ostała zorganizowana wystawa radzieckich publikacji
historycznych. W jesieni 1933 r. na kilkunastodniowy pobyt w ZSRR
wyjechała grupa studentów i absolwentów Politechniki Lwowskiej w
celu zapoznania się z osiągnięciami radzieckiego przemysłu. W
październiku 1933 r. 47 numer „Wiadomości Literackich" zapoznawał
czy-iclników z kulturą radziecką, a w rewanżu „Sowietskoje
Iskusstwo" wiele miejsca poświęciło polskiej sztuce. Przykłady
można by mnożyć. W „Kurierze Warszawskim" z 24 listopada 1933 r.
odnotowano: „Korespondent warszawski «Izwiestji» w obszernym
komentarzu /wraca uwagę na objawy zbliżenia polsko-sowieckiego na
polu poli-lycznym i kulturalnym, podkreślając, że zbliżenie to
znalazło przy-rhylny oddźwięk w najszerszych kołach społeczeństwa
polskiego"18.
W tym samym czasie miało miejsce znaczne natężenie się konfliktów
polsko-ukraińskich. Przypomnijmy niektóre przejawy. W jesieni 1930
r., w odwet za dokonywane przez UWO (Ukrajinśka Wijśkowa
Orhanizacija — Ukraińska Organizacja Wojskowa) liczne podpalenia
polskich gospodarstw we wschodniej Galicji, do około 150 wsi
skierowano oddziały wojska i policji. W czasie brutalnych ikcji

background image

pacyfikacyjnych demolowano zabudowania, niszczono chłopski dobytek
i maltretowano ludzi, na skutek czego kilkanaście osób /.marło.
Aresztowano ponad 1700 osób, w tym około 50 księży. Zamknięto trzy
ukraińskie gimnazja. W sierpniu 1931 r. wTruska-wcu został zabity
przez członków OUN Tadeusz Hołówko z Ministerstwa Spraw
Zagranicznych, zwolennik polsko-ukraińskiego porozumienia. W 1932
r. doszło do masowych aresztowań i osadzenia w Berezie Kartuskiej
członków OUN {Orhanizacija Ukrajinśkych Nacjonalistiw —
Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich).
Oficjalne zbliżenie z władzami na Kremlu, sympatie sporej części
polskiej lewicy do przemian dokonywanych za wschodnią granicą w
połączeniu z zaognieniem się urazów polsko-ukraińskich wewnątrz
kraju sprawiły, że o wymieraniu głodowym naszych pobratymców za
Zbruczem w ogóle nie pisano w wielu polskich czasopi-
120
121
smach. Jaki był odsetek tytułów, dla których problem głodu naszych
sąsiadów nie wart był nagłaśniania oraz czym to było motywowane,
to temat czekający na podjęcie. W pismach, dla których głód
naszych wschodnich sąsiadów nie był tematem zakazanym, problem ten
pokazywano w sposób marginalny. Nie zamieszczano obszerniejszych
artykułów, ograniczając się do sporadycznych wzmianek. Nie można
jednak wrzucić wszystkich tytułów do jednego worka. Obok prasy
zamieszczającej sporadycznie mało istotne wzmianki były też pisma,
których informacje ułatwiały poznanie istoty głodowego terroru. Do
takich zaliczyć należy „Przegląd Katolicki" związany z ruchem
ludowym „Piast". Oprócz mniej lub bardziej znaczących informacji
dziennikarskich w 1933 r. na łamach „Przeglądu Powszechnego"
ukazała się obszerna rozprawa Adama Krzyżano-wskiego pt. „Głód w
państwie komunistów". Znawca ekonomii nie zajmował się jednak
przebiegiem klęski głodowej, jej skutkami i lokalizacją, tylko
przyczynami, które ją spowodowały. Nie wnikając w szczegóły w
interesujący sposób ukazał utopijność zaprowadzone- ; go siłą
sowieckiego systemu gospodarczego.
W przeciwieństwie do powściągliwej prasy polskiej, ukazujące się w
Polsce czasopisma ukraińskie różnych orientacji politycznych i
religijnych, z wyjątkiem prokomunistycznych, na informacje o
klęsce, jaka spotkała ich rodaków, nie szczędziły miejsca. Pisano
w oparciu
0 informacje przenikające przez graniczne szczeliny, korzystając z
doniesień zagranicznych korespondentów, nie pomijano też
informacji z gazet sowieckich. W ukazującym się we Lwowie
dzienniku „Diło" już w czerwcu 1932 r. zwrócono uwagę, że głód ma
podłoże polityczne. Pisano: „Radziecka władza wcale nie pomaga
umierającej
z głodu ludności. Nie obeznanym z rewolucyjnymi wydarzeniami J na
Ukrainie wydaje się niezrozumiałym i dziwnym takie lekceważenie
przez ukraińską władzę radziecką głodującego «własnego pań-stwa».
Sprawczą przyczynę tej polityki znają tylko ci, którzy znają
1 rozumieją powstanie władzy radzieckiej na Ukrainie. Jej prawdzi-

background image

wy charakter, cele i możliwości działania na wszystkich bez
wyjątku odcinkach życia. Głód jest najpewniejszym politycznym
sojusznikiem moskiewskiej okupacyjnej władzy na Ukrainie, ale ten
sojusznik może się też stać najgroźniejszym wrogiem. Bo każdy kij
ma dwa końce"19.
Prasa ukraińska oprócz informowania o sytuacji swych rodaków w
ZSRR w 1933 r. współdziałała w organizowaniu pomocy dla
dotkniętych głodową apokalipsą.
Jako pierwsi do organizowania pomocy głodującym przystąpili
Ukraińcy zamieszkali na terenach sąsiadujących ze Związkiem
Radzieckim. Działacze społeczno-politycznych, gospodarczych oraz
kulturalno-oświatowych organizacji, wspomagani przez
duchowieństwo, powołali do życia komitety pomocy głodującym na
radzieckiej Ukrainie. Powstały one w większych wsiach, miastach
powiatowych i wojewódzkich. Przebieg zebrań, na których je
powoływano, obserwowany był przez policję i utrwalony został w
meldunkach przekazywanych władzom cywilnym. Komitet taki powołany
też został m.in. w Gródku Jagiellońskim. Zebranie zwołane przez
miejscowego proboszcza greckokatolickiego, ks. Rozdolskiego i
Stepana Bilaka - posła na sejm RP i działacza UNDO (Ukrajinśke
Nacionalno-Demokra-tyczne Obiednannia - Ukraińskie Zjednoczenie
Narodowo-Demo-kratyczne) odbyło się 22 września 1933 r.
Uczestniczyło w nim około 180 osób z miasta i okolicy. Referat
wygłosił W. Dobrianśkyj - aplikant adwokacki. Mówił o wymierającej
z głodu „wielkiej Ukrainie" i o potrzebie uświadamiania
miejscowego społeczeństwa ukraińskiego, które powinno dążyć do
niezależności. Z podobnymi treściami występował też ks. Demczuk z
pobliskiego Haliczanowa. Na zebraniu podjęta została rezolucja, w
której protestowano przeciwko poczynaniom komunistów w ZSRR i
ogłoszono powołanie Komitetu Pomocy. W meldunku policyjnym
znacznie więcej miejsca poświęcono zebraniu, jakie miało miejsce
11 września 1933 r. w Sokalu, a którego organizatorem był działacz
UNDO Łew Chomiński, miejsco-
122
123
I
I
wy adwokat. Na placu spółdzielczym zgromadziło się około 500 osób,
do których przemawiali Ł. Chomiński i przybyły z Gródka poseł S.
Bilak. Po omówieniu zbrodniczych poczynań komunistów nad Dnieprem
S. Bilak stwierdził, że Ukraińcy żyjący poza ZSRR powinni teraz
ostrzegać Europę przed bolszewicką polityką „otwierać jej oczy i
pokazywać rzeczywistość, której nie widzą". Po wystąpieniach
wybrano Komitet i przyjęto rezolucję, w której stwierdzano:
„ 1. Moskiewscy bolszewicy okłamali ukraińską ludność chłopską i
robotniczą i pod hasłem «ziemi i wolności» okupowali
naddnieprzańską Ukrainę, przekształcając ją w moskiewską kolonię.
2. Polityka bolszewików na Ukrainie ma na celu zetrzeć z
powierzchni ziemi naród ukraiński i tym sposobem raz na zawsze
zlikwidować niebezpieczeństwo skierowanej przeciwko
Moskwie wojny o niezależne państwo ukraińskie.

background image

3. Moskiewscy bolszewicy oraz ich ukraińscy sługusi doprowadzili
do tego, że obecnie naród ukraiński milionami wymiera głodową
śmiercią. Dlatego my, Ukraińcy Sokalszczyzny, obecni na zebraniu w
Sokalu 11 września 1933 r. protestujemy przed całym kulturalnym
światem przeciwko zniszczeniu przez bolszewików narodu
ukraińskiego i wzywamy wszystkie narody, żeby tak długo nie
przywoziły zboża z Sowietów, dopóki międzynarodowa komisja nie
potwierdzi, że mieszkańcy Ukrainy mają zabezpieczoną żywność na
cały rok. Jesteśmy przeciwko sprzedawczykom i najemnikom
Moskwy i zobowiązujemy się bezwzględnie walczyć z prasą, która
pozostała na usługach bolszewików. Naszym braciom i siostrom na
sołowieckich wyspach, na Sybirze i w ciemnicach GPU zasyłamy nasze
szczere pozdrowienia i wzywamy do wytrwałości w walce z
moskiewskim okupantem"20. Zebranie zakończono, podobnie jak w
Gródku Jagiellońskim i w innych miejscowościach, odśpiewaniem
„Szcze ne wmerła Ukrajina, ni sława ni wola".
Akcja charytatywno-patriotyczna niwelująca podziały polityczne i
wspierana autorytetami Cerkwi greckokatolickiej oraz prawosław-
124
nej znalazła przychylny oddźwięk w społeczeństwie ukraińskim.
Otworzyły się komory i kieszenie ludzi, w większości biednych.
Mieszkanka wsi Nahirianka koło Tarnopola, S. Procyk, po latach
wspomina: „Jednej niedzieli na wiosnę 1933 r. ksiądz opowiedział w
cerkwi o strasznym głodzie na wschodniej Ukrainie i zwrócił się do
ludzi z prośbą o pomoc, czym kto może, naszym głodującym braciom
za Zbruczem, przetrwać złowrogi czas głodu [...]. Kazanie zrobiło
ogromne wrażenie. Jeszcze tego tygodnia w czytelni «Proswita»
odbyło się zebranie, na którym wybrano Komitet i opracowano plan
zbierania darów dla głodujących. Przez całe lato i jesień 1933 r.
każdej soboty chłopi, po kolei, jeździli wozami po wsi i zbierali
dary. Ludzie dawali, co kto mógł: zboże, kartofle, słoninę,
kukurydzę, jajka. Wszystko zawożono do czytelni, skąd odwożono do
Podwołoczysk i oddawano w przygranicznym punkcie w celu
przekazania głodującym za Zbruczem. [...] Nasza wieś nie była
jedyną starającą się pomóc głodującym braciom. Niestety ta pomoc
do nich nie docierała"21. Podejmowane próby przekazywania na
radziecką Ukrainę pomocy głodującym za pośrednictwem konsulatu
ZSRR we Lwowie, Czerwonego Krzyża oraz przez przejście graniczne w
Rumunii skończyły się niepowodzeniem. Korzystano tylko z
ograniczonych możliwości wysyłania paczek oraz z pośrednictwa
przemytników.
W ujawnieniu prawdy o głodowym wymieraniu ludzi, o tym, że odmawia
się im pomocy, w znaczący sposób wzięli udział hierarchowie Cerkwi
greckokatolickiej. W skierowanym do wiernych na początku lipca
1933 r. orędziu metropolita Andrzej Szeptycki wzywał „aby modłami
i postami, ogólnonarodową żałobą i wszelkimi dobrymi środkami
wyprosili pomoc nieba, skoro na ziemi nie ma żadnej nadziei na
pomoc ludzką. Przed całym światem protestujemy przeciw
prześladowaniu małych i ubogich, słabych i niewinnych, a
gnębicieli oskarżamy przed sądem Najwyższego. Wszystkie
radiostacje prosimy, aby nasz głos rozniosły całemu światu. Może

background image

125
dotrze on do ubogich chat konających z głodu wieśniaków"22.
Wystąpienie lwowskiego władyki oprócz prasy ukraińskiej zostało
opublikowane również w prowincjonalnym dzienniku polskim „Ekspres
Lubelski i Wołyński". Do znacznie szerszych kręgów czytelniczych
dotarła natomiast odezwa biskupów ukraińskich w sierpniu 1933 r.,
ponieważ została opublikowana na łamach ogólnopolskiego tygodnika
„Przegląd Katolicki". Poznajmy treść tego orędzia:
„Ukraiński Episkopat greckokatolicki halickiej prowincji
kościelnej w sprawie wypadków na Wielkiej Ukrainie do wszystkich
ludzi dobrej woli. Ukraina w konwulsjach przedśmiertelnych.
Ludność wymiera śmiercią głodową. Zbudowany na
niesprawiedliwości, oszustwie, bezbożnictwie, deprawacji
ludożerczy system kapitalizmu państwowego, doprowadził bogaty do
niedawna kraj do zupełnej ruiny. Przed trzema laty głowa kościoła
katolickiego, Ojciec Święty, Papież Pius XI energicznie
protestował przeciwko wszystkiemu, co w bolszewizmie sprzeczne z
chrześcijaństwem, Bogiem i naturą ludzką, przestrzegając przed
strasznymi konsekwencjami takich zbrodni cały świat katolicki, a
wraz z nim i myśmy się dołączyli do tego protestu. Dziś widzimy
skutki postępowania bolszewików, położenie ludności z każdym dniem
staje się straszniejsze. Wobec takich zbrodni niemieje natura
ludzka, krew ścina się w żyłach. Bezsilni by okazać jakąkolwiek
pomoc materialną konającym braciom, wzywamy naszych wiernych, by
modlitwą, postem, żałobą powszechną, ofiarami i wszelkimi dobrymi
uczynkami życia chrześcijańskiego błagali pomocy z nieba, gdy na
ziemi nie ma żadnej nadziei na pomoc ludzką. Przed światem całym
protestujemy znów przeciwko prześladowaniu maluczkich, słabych i
niewinnych, gnę-bicieli zaś oskarżamy przed sądem Najwyższym. Krew
robotników, którzy o głodzie orali czarnoziem Ukrainy, wzywa o
pomstę do nieba i głos zgłodniałych żniwiarzy doszedł
do Pana Sabaoth. Wszystkich chrześcijan całego świata,
wszystkich wierzących, szczególnie wszystkich robotników i
włościan, a przede wszystkim roda-
ków naszych prosimy przyłączyć się do tego głosu protestu i bólu i
roznieść głos po całym świecie, może dojdzie do ubogich chat
konających z głodu włościan. Niech przed straszną śmiercią, wśród
okrutnych cierpień głodu, będzie bodaj małą pociechą, że bracia
ich wiedzieli o ich strasznym losie, boleli nad nimi, cierpieli i
modlili się za nich. A wy cierpiący i konający bracia wzywajcie
miłosierdzia Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa. Okrutne
cierpicie męki, przyjmijcie je za grzechy swoje, za grzechy całego
narodu i powtarzajcie za Jezusem Chrystusem: Niech będzie wola
Twoja Ojcze w Niebiosach. Śmierć dla woli Bożej przyjęta jest
świętą ofiarą, która z Ofiarą Jezusa Chrystusa złączona przyniesie
wam Królestwo Niebieskie, a narodowi całemu zbawienie"23. Wezwanie
hierarchów cerkiewnych do protestu i ukazania światu, do czego
doprowadzili bolszewicy na Ukrainie, wspomagały działalność
komitetów pomocy i mobilizowały prasę do pisania na ten temat.
Niestety, biskupi ukraińscy nie zostali publicznie poparci przez

background image

polskie autorytety kościelne, chociaż za Zbruczem wśród ofiar
głodowego holocaustu znaleźli się również Polacy.
Z treści wystąpień publicznych metropolity A. Szeptyckiego oraz
innych biskupów greckokatolickich niedwuznacznie wynika, że w
letnich miesiącach 1933 r. zdawali sobie sprawę, że udzielenie
materialnej pomocy mieszkańcom Ukrainy jest niemożliwe. Stanowisko
to podzielali również świeccy działacze Komitetu Ratowania
Ukrainy. Nie zaprzestając organizowania zebrań i powoływania ogniw
terenowych, krajowe władze Komitetu w połowie października
ogłosiły, że 29 dzień tego miesiąca 1933 r. „będzie dniem żałoby i
protestu przeciwko sowieckim prześladowaniom"24. W wielu wsiach
ukraińskich zorganizowano antysowieckie zebrania protestacyjne, a
w cerkwiach odprawiano msze i modlono się w intencji ofiar śmierci
głodowej.
W listopadzie 1933 r. zaczęły się trudności z zorganizowaniem na
południowo-wschodnich terenach Polski akcji ukazujących prawdę
126
127
o tragicznych wydarzeniach na radzieckiej Ukrainie i z podkreślę
niem, że władze komunistyczne są wszystkiemu winne. Zabraniano
organizacjom ukraińskim zwoływać otwarte zebrania polityczne,
nasilały się ingerencje cenzury w prasie. Ograniczanie swobody wy
powiadania się uzasadniano potrzebą utrzymywania dobrych sto
sunków z ZSRR, z którym podpisano pakt o nieagresji. Niewątpliwi e
do ukrócenia antybolszewickich wystąpień Ukraińców nawoływał.
Moskwa. Jej monity w tej sprawie musiały się zaostrzyć po 22 paź
dziernika 1933 r., kiedy to związany z OUN, student M. Łemy w
odwet za głód na Ukrainie zastrzelił we Lwowie Aleksieja Majło -
attache konsulatu radzieckiego w tym mieście. Tego rodzaju akcj
skierowane przeciwko dyplomatom radzieckim utrudniały dem
kratycznym organizacjom ukraińskim upowszechnianie prawd; o
masowym wymieraniu mieszkańców naddnieprzańskich wi
Przekonano się o tym m.in. w redakcji „Za Ukrajinu", kiedy w n
merze z 1 listopada 1933 r. zabrakło jednego artykułu i szere
fragmentów w kilku pozostałych. Za sprawą cenzury w ich miejsi
pojawiły się białe plamy. Cenzura zdjęła wiadomości o akcjach rati
wania Ukrainy, zachęcaniu do oporu przeciwko moskiewsko-bo]
szewickiej niewoli, o głodowym terrorze komunistów i gospodari
zmierzającej do bankructwa. W białą plamę zmieniona też zost;
ilustracja przedstawiająca zmarłe na skutek głodu dzieci. Redakto!
odpowiedzialny „Za Ukrajinu", W. Temnycki, w piśmie odwoła1 czym
do Sądu Okręgowego we Lwowie najwięcej miejsca poświ tej ostatniej
sprawie. Czytamy w nim: „Każdy widział w ilustrował nych
magazynach i czasopismach zdjęcia o przejawach głodu w diach. Te
straszne obrazy oglądają miliony ludzi we wszystki państwach
świata, nie doprowadzając nigdzie do zerwania stosun ków
dyplomatycznych Anglii z jakimkolwiek państwem, na terenie którego
zdjęcia publikowano i komentowano. Dlaczego państwo polskie ma być
zagrożone w swoich dobrych stosunkach z Sowietami przez
zamieszczenie w czasopiśmie zdjęć zwłok pomarłych z głodu

background image

dzieci. W każdym razie nie dlatego drukowano to zdjęcie, aby
narazić dyplomatyczne związki z bolszewikami"25. Czytając ten
tekst lwowscy sędziowie zapewne niejedno ciężkie słowo rzucili pod
adresem Ukraińców, którzy wytykali Polakom zbyt gorliwą dbałość o
utrzymywanie dobrych stosunków z bolszewikami.
Począwszy od końca 1933 r., zarówno w Polsce, jak i w innych
krajach problematyka pomoru głodowego na Ukrainie schodziła na
dalszy plan i wkrótce została Wyparta przez coraz bardziej
sensacyjne wiadomości napływające z Kraju Rad. Od 1934 r.
poczynając w ZSRR nasila się, jak to określił R. Conąuest, „wielki
terror", który objął wszystkie związkowe republiki. Tym razem
ginęli masowo nie tylko prości ludzie, dla których zabrakło
chleba, ale działacze partyjni, od przewodniczących kołchozów i
sekretarzy rejonowych do prominentnych działaczy z najwyższych
kręgów władzy, których nagle uznano za wrogów komunizmu i
imperialistycznych agentów. W licznych procesach, jawnych i
utajnionych, obficie sypały się wyroki śmierci, a egzekucji
dokonywano w sposób masowy, m.in. w rakich miejscach, jak Kuropaty
na Białorusi, Bykownia na Ukrainie, Katyń w Rosji. Wypełniały się
obozy pracy na Syberii, gdzie nowi tagiernicy - którzy przed kilku
laty zasłużyli się przy kolektywizacji, spotykali ludzi wysłanych
do obozów jako kułaków, przeciwników gospodarki kołchozowej.
W okresie tych represji nie zapomniano o ludności wiejskiej, co
szczególnie dotkliwie odczuli osiadli na Ukrainie chłopi polscy. W
1937 r. zlikwidowany został, leżący w pobliżu granicy,
autonomiczny polski rejon, przy czym ponad 50 tys. Polaków
deportowano do Kazachstanu. Dla wielu z nich, szczególnie dla
dzieci, oznaczało to wyrok śmierci.
W przeciwieństwie do głodowego holocaustu wielki terror nie był
utrzymany w ścisłej tajemnicy. Na wielu procesach obecni byli
dziennikarze i prasa donosiła, jakich to groźnych przestępców
zdołała wykryć władza radziecka. Wśród nich znaleźli się niemal
wszy-
128
129
scy dygnitarze, którzy kierowali kolektywizacją Ukrainy i w części
byli odpowiedzialni za śmierć milionów ludzi.
Na zapomnienie problemu pomoru głodowego na Ukrainie znacznie
większy wpływ od wielkiego terroru miały wydarzenia związane z II
wojną światową. Związek Radziecki był jej znaczącym uczestnikiem,
i to po obu stronach barykady. Do połowy 1941 i. Stalin nie
ustępował Hitlerowi w stosowaniu represji, co szczególnie odczuła
ludność na terenach przyłączonych do ZSRR w wyniku po rozumienia
Ribbentrop-Mołotow. Decyzja J. Stalina i jego najbliż szych
współpracowników o mordzie katyńskim spowodowała śmierć ponad 22
tys. polskich obywateli - oficerów, policjantów i działaczy
politycznych. Wiele ofiar pociągnęły za sobą wysyłki na Sybir. Z
terenów przyłączonych do republiki ukraińskiej deportowanych
został< około 250 tys. ludzi, w większości Polaków.
Po agresji Niemiec na ZSRR nie wypadało tego wypominać soj nikowi,
który nie szczędząc ofiar walnie przyczynił się do zwycięsi nad

background image

III Rzesząi jej sojusznikami. J. Stalin, który wrazz F. D.
Roosevelte i W. Churchillem decydował o losach powojennego świata,
nie mógł być posądzany o zbrodnicze poczynania. Malały one zresztą
w obliczu nasilonych praktyk eksterminacyjnej polityki nazistów i
groźby ich rozszerzenia po ewentualnym zwycięstwie.
Działania wojenne oraz terror hitlerowski okupanta sprawiły, że
represje, jakie spotkały Ukrainę z rąk bolszewików, odsunięte
zostały na dalszy plan. W pierwszych miesiącach wojny na wschód
przenoszono całe fabryki i różnego rodzaju dobra, a począwszy od
połowy 1943 do połowy 1944 roku Niemcy wycofując się z Ukrainy
skutecznie starali się pozostawić po sobie spaloną ziemię. W
czasie okupacji produkcja tak roślinna, jak i zwierzęca
spożytkowana była przede wszystkim na potrzeby III Rzeszy. Na
skutek tego miejscowa ludność z trudem zaopatrywała się w żywność,
co w szczególny sposób dotknęło mieszkańców miast. Głównie z
powodu braku pożywienia w 180 obozach jenieckich zlokalizowanych
na Ukrainie zgi-
nęło około 1,4 miliona radzieckich żołnierzy, pochodzących z
różnych republik. Zamordowanych zostało około 1,5 miliona Żydów. W
czasie wojny na Ukrainie zniszczonych zostało ponad 18 tys. wsi i
około 700 miast z Kijowem na czele. Według aktualnych szacunków
historyków ukraińskich w czasie wojny Ukraina straciła blisko 7
milionów ludzi, w tym około 5,5 miliona osób cywilnych. Ginęli oni
jako obywatele Związku Radzieckiego, który starał się, aby tak
pozostało na wieki. Wprawdzie nadzieje środowisk narodowych w
czasie II wojny światowej na powstanie niezależnej Ukrainy nie
zostały spełnione, ale zebranie ziem ukraińskich w jednym państwie
w istotny sposób zdecydowało, że po latach marzenia te doczekały
się realizacji.
130
131
Powojenne lata głodu
Uwolniona od niemieckiego okupanta Ukraina nadal czynnie uczest
niczyła w wojnie. Kilka milionów jej obywateli walczyło na
frontach, a ponad dwa miliony wywiezionych zostało do Niemiec na
przymusowe roboty. W kraju brakowało rąk do pracy. Około 10
milionów ludzi pozbawionych było dachu nad głową, a znacznie
więcej czekało na chleb na miejscu i we frontowych okopach.
Produkcja żywności spoczęła na barkach kobiet, bo z mężczyzn na
wsi pozostali starcy, podrostki i inwalidzi. Na domiar złego
traktory, które ocalały, wymagały w większości remontu oraz
trudnego do zdobycia paliwa. Brakowało też tradycyjnej siły
pociągowej, ponieważ pogłowie koni zmniejszyło się o ponad 3
miliony sztuk. Zastępowano je krowami, ale i tych brakowało.
Dochodziło do tego, że kobiety zaprzęgały się do pługów. Na polach
kołchozowych pojawiły się sierpy, kosy i motyki, przeproszono się
z cepami i z podobnie tradycyjnym sprzętem przydatnym w
gospodarstwie rolnym. Nie szczędząc wysiłków przy uprawianiu
kołchozowych łanów, zadbano też o plony uzyskiwane na działkach
przyzagrodowych, które w tym czasie nie były solą w oku partyjnych
czynowników. Kołchoźnicy ukraińscy, ograniczając swoje potrzeby do

background image

minimum, oddali państwu podobną ilość zboża jak w 1940 r., chociaż
powierzchnia zasiewów była mniejsza o około 34%. W tym pierwszym
pookupacyj-nym roku władze radzieckie nie stosowały wobec wsi
represji.
Już w jesieni 1944 r. coraz wyraźniej jednak było widać, że
wracają przedwojenne, dyrektywne sposoby odgórnego zarządzania
koł-
132
chozami. Podjęto decyzję o zwiększaniu powierzchni zasiewów, nie
biorąc pod uwagę, że bez traktorów i koni wyniki będą mizerne.
Wykonanie odgórnego planu spadło na kołchoźników, wśród których
nadal dominowały kobiety. W pracy pod przymusem liczyła się ilość
obsianych hektarów. Na jakość robót polnych, czas siewu i
pielęgnację roślin nie zwracano większej uwagi. Z kołchozów do
władz napływały meldunki, że powierzchnia uprawna powiększa się
zgodnie z planem. Na Ukrainie zasiewy powiększyły się o około 1
milion hektarów i odgórne zlecenia zrealizowano w 95%. Było to
jednak papierowe zwycięstwo, ponieważ zboża zebrano mniej niż w
roku ubiegłym, plony z 1 hektara spadły z 10 do 7 kwintali. W
przeciwieństwie do ubiegłego roku gospodarka rolna Ukrainy nie
wywiązała się z wykonania odgórnie ustanowionych planów dostawy
zboża. Nieskutecznie starały się temu zaradzić nadgorliwe zarządy
szeregu kołchozów, pozbywając się zboża paszowego, siewnego i
ograniczając przydziały należne ludziom za pracę. A zarobki nie
należały do wysokich. W 1945 r. na Ukrainie za dzień pracy w
kolektywnym gospodarstwie należało się zaledwie 0,4 kg zboża.
Ludzie utrzymywali się przy życiu dzięki zbiorom z działek
przyzagrodowych i wieloletniemu doświadczeniu życia w Kraju Rad.
Niepowodzenie związane z powiększaniem na siłę powierzchni
zasiewów nie zraziły partyjnych urzędników od rolnictwa do
dalszego dyrygowania gospodarstwem wiejskim. Złe wyniki z 1945 r.
miały być z nawiązką pokonane w 1946 r., w którym zmniejszano
szeregi armii i rozpoczynano powojenną pięciolatkę. Już w jesieni
1945 r. podjęto decyzję, że powierzchnia zasiewów na Ukrainie
powiększy się o blisko 2 miliony hektarów. Takimi sprawami, jak
pogłębiająca się bieda mieszkańców wsi, spadek pogłowia zwierząt
domowych i braki technicznego wyposażenia rolnictwa, zbytnio się
nie przejmowano. Wychodzono z założenia, że nie takie trudności
zdolny jest pokonać radziecki obywatel, zachęcany do wysiłku przez
partyjnych aktywistów, których nie brakowało. W celu zmobilizo-
133
wania kołchoźników do zwiększenia produkcji od wiosny 1946 r.
poczynając głosili oni, że walka o chleb to walka o socjalizm. Ta
współzależność chleba i socjalizmu wbijana też była do głów przez
ówczesne media. W ramach walki o chleb już wiosną przystąpiono do
wyznaczania, jakie ilości zboża kołchozy oddadzą państwu, chociaż
trudno było przewidzieć, jak obfite będą zbiory.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że na znośny urodzaj
nie ma co liczyć. Zimą niewielkie opady śniegu sprawiły, że wiele
zasiewów ozimych wymarzło. Wiosną zapanowała susza, szczególnie
dotkliwa w południowo-wschodnich regionach kraju, gdzie setki

background image

tysięcy hektarów ozimin nie wyrosło, a zasiewy jare nie
powschodziły. Latem sytuacja się nie polepszyła. Opadów było
niewiele, a upały dochodzące nawet do 40 stopni utrudniały
roślinom korzystanie z wilgoci. Klęska suszy nie zatrzymała się u
granic Ukrainy. Dotknęła również południowe rejony Rosji oraz w
mniejszym stopniu Białoruś. Panujące przez tak długi okres
niekorzystne dla produkcji rolnej warunki klimatyczne sprawiły, że
ustalane wiosną prognozy urodzaju i plany obowiązkowych dostaw
zboża z tygodnia na tydzień traciły swą aktualność. Z trudem
docierało to do aktywistów, którzy nie chcieli dopuścić, aby
warunki pogodowe zmieniały partyjne planowanie i prognozy. Kiedy z
terenu napływały meldunki o katastrofalnym stanie zasiewów i
nierealnym planie dostaw, do tych miejscowości wysyłano
kontrolerów. Zazwyczaj ich ocena była zgodna z oczekiwaniami
instancji partyjnych, a przewodniczący kołchozów i inni pomniejsi
aktywiści terenowi uchodzili za panikarzy albo za wrogów ludu.
Nawet kiedy przed żniwami oficjalnie uznano, że klęska nieurodzaju
nie jest wymysłem malkontentów i wrogów, plany dostaw zboża, jakie
miała dostarczyć Ukraina, nie zostały obniżone. Zmieniono tylko
sposób ściągania kontyngentów. Przed żniwami 1946 r., kiedy
centralne władze Ukrainy zastanawiały się, w jaki sposób wykonać
odgórny plan dostaw w czasie klęski nieurodzaju, postanowiono, że
w tych rejonach
kraju, w których susza była mniej dotkliwa, należy zwiększyć
wymiary nawet o 50%. Zasada równania w dół sprawiła, że do wsi, w
których zboże zniszczyła posucha, dołączyły miejscowości, z
których plony zabierano, nie licząc się z potrzebami ludności.
Podobnie zmieniano wymiary dostaw i innych produktów rolniczych.
Przewodniczący jednego z kołchozów na Zaporożu w jesieni 1946 r.
zwrócił się do ministerstwa z zapytaniem, czy zostały zmienione
normy dostawy mleka, ponieważ ich gospodarstwo odstawiło zgodnie z
wymiarem, a nadal żąda się od nich dostaw. Odpowiedziano, że
„normy dostaw mleka nie zostały zmienione, ale dodatkowy plan
należy wykonać"1. Wyznaczane w taki sposób wymiary dostaw, starano
się odebrać od producentów w jak najkrótszym czasie. Stąd też w
lipcu 1946 r. CK KPBU postanowił, że w okresie zbiorów, omło-tów i
dostaw zbóż, kołchoźnicy powinni pracować bez dnia wolnego od
wschodu słońca do zmroku. Nie pozostawiano im czasu na zajęcie się
zbiorem z działek przyzagrodowych, chociaż i z nich wyznaczano
dostawy obowiązkowe. Znacznie bardziej dotkliwe uderzenie w wysoce
produkcyjne przydomowe ogrody kołchoźników miało miejsce we
wrześniu 1946 r. Rada Ministrów ZSRR i CK WKP(b) uznały, że
kołchoźnicy użytkują prywatnie zbyt wiele ziemi, niezgodnie z
obowiązującym prawem. Wysłano odpowiednie dyrektywy do związkowych
republik, gdzie zajęto się tą sprawą z należytą gorliwością. Na
plenarnym posiedzeniu CK KPBU w marcu 1947 r. pierwszy sekretarz
Nikita Chruszczow poinformował zebranych, że na Ukrainie zwrócono
kołchozom 591 tys. hektarów ziemi użytkowanej indywidualnie. Walkę
z indywidualnym wytwarzaniem żywności podjęto, chociaż miało ono
ogromne znaczenie dla wyżywienia ludności nie tylko wsi. Na
Ukrainie z działek przyzagrodowych pochodziło: około 70% mięsa i

background image

ziemniaków, około 80% mleka, 90% jaj, około 60% warzyw i 30%
owoców. W walce z indywidualną przedsiębiorczością nie liczono się
ze stratami. Wynikało to z utopijnej wiary, że dzięki temu
wzrastać będzie zainteresowanie kołchoźników
134
135
r
pracą w gospodarskiej wspólnocie. Nie sposób jednak odpowiedzieć
na pytanie, dlaczego do realizacji tego celu zabrano się tak
gorliwie w roku, kiedy ludziom na wsi głód zaglądał w oczy, a
poczynania władz zamiast szukać ratunku, jeszcze go pogłębiały.
Żniwa z 1946 r. w bezlitosny sposób wykazały, jak złudne były
nadzieje partyjnych optymistów, że urodzaj nie będzie oznaczał
żywnościowej katastrofy. Przewidywano, że na Ukrainie przeciętne
zbiory sięgną 7 kwintali z hektara i wyznaczono republice plan
dostaw zboża na 6 milionów ton. Okazało się, że przeciętne zbiory
dadzą zaledwie 3,8 kwintali z hektara, a w obwodach odeskim i
charkowskim zaledwie 2,6 kwintala z 1 ha. W wielu kołchozach, a
nawet rejonach zbierano mniej niż wysiano. Nie lepiej było ze
zbiorami siana i roślin okopowych. Wymiary kontygentów, do absurdu
nierealne, nie zostawały jednak zmienione, a w rejonach, w których
susza była mniej dotkliwa, domagano się nawet większych dostaw.
Władze radzieckie, nie dopuszczając, aby ich plany były zmieniane
warunkami atmosferycznymi, zaostrzyły „walkę o chleb". W teren
udali się wypróbowani w takich akcjach partyjni wysłannicy w celu
dopilnowania przewodniczących kołchozów, aby ci skrupulatnie
odstawiali w większości wszystko, co zdołali wyprodukować. Wiadomo
po czyjej stronie uczestniczyła prasa w tej walce. „Prawda
Ukrainy" z 30 października 1946 r. pisała między innymi: „Partia
ocenia pracę każdego kierownika, każdego komunisty po tym, jak on
walczy o wywiązanie się z obowiązkowych dostaw zboża. [...] Dla
prawdziwych bolszewików nie ma i nie może być niepokonanych
przeszkód na drodze wiodącej do wykonania zadań państwowych. [...]
Kierownicy, którzy liberalnie odnoszą się do dezorganiza-torów
dostaw zboża, tracą partyjne oblicze, nie zasługują na zaufanie
partii i narodu. Powinni być odwoływani z posterunków i oddawani
pod sąd"2. Pomimo partyjnych apeli i gróźb, wcale nie
gołosłownych, bo wielu przewodniczących kołchozów wysłano „na
białe
136
niedźwiedzie", nie udało się na Ukrainie ściągnąć wyznaczonych
dostaw, bo było to nierealne. Ogałacając kraj z żywności, plan
dostaw zboża wykonany został w około 50%.
Ludzie, ratując się przed głodem, sięgali do form wypróbowanych w
czasie pomoru głodowego. Najmniej wysiłku wymagało zwracanie się o
pomoc do ważnych osobistości i wysyłanie listów do prasy. Podobnie
jak przed laty, tak i teraz rezultat tych zabiegów był mizerny,
ale w archiwach pozostał ślad po ludzkich cierpieniach. Próbę
zwrócenia uwagi na niedostatki podjęli w 1946 r. między innymi
mieszkańcy wsi Popieluchy z rejonu piszczanskiego w obwodzie
winnickim wysyłając suplikę do Nikity Chruszczowa, I sekretarza CK

background image

KPBU. Informowali go: „Mykyto Serhijowyczu, ojczulku nasz,
zastępco. Ciężko nam, wszyscy my oberwani, goli i bosi, brudni i
głodni, niepodobni do ludzi, żyjemy gorzej niż bydło. Nigdy nie
było nam tak ciężko jak teraz, ludzie z głodu umierają, dzieci od
niedojadania i chorób stają się kalekami. Żywimy się łobodą, korą,
a kto ma pieniądze, idzie do miasta i kupuje chleb w komercyjnych
sklepach, ale za chlebem trzeba iść daleko 140-160 kilometrów, bo
u nas nikt nie sprzedaje. Z kołchozu niczego nie otrzymaliśmy i
nie ma nadziei, wszystko wyschło, a jare [zboża] bardzo słabe i
jak wykonamy plan, to wszyscy pomrzemy. Dużo kołchoźników zamierza
wyjechać na Kaukaz i do Średniej Azji, wszyscy mówią, że tam życie
bogatsze i tańsze, a Ukraina zubożała i nikt na nią nie zwraca
uwagi. Pięknie żyją teraz tylko chytrusy, spekulanci, szachraje,
złodzieje i jest ich dużo. A prosty człowiek nie dojdzie prawdy,
wszyscy na niego krzyczą i mu nie wierzą. [...] Jak Wy, Mykyto
Serhijowyczu, nam nie pomożecie, to nam już sił nie starczy, a z
obwodu nikt nas nie wysłuchuje, z każdym rokiem coraz gorzej.
Kołchozy jakby w nich nie pracować, nie dają gwarancji, że
otrzymasz zapłatę. We wsi było gwarno, a teraz już ani świąt, ani
wesel nie wyprawiają, wszyscy zbiednieli i nikogo to nie ciekawi.
A młodzież nasza chodzi w łachmanach i nie myśli o wesołości, a
komsomolcy i partyjni milczą.
137
W gazetach piszą, że wszędzie dobrze, a gdzie dobrze, jak u nas
wszystko źle. W rejonie wszystko złe, gorzej nie było 10 lat temu.
I bazaru nie ma, i cerkiew rozwalili, i stawek zniszczyli, i
łaźnia nieczynna. [...] Wszyscy ludzie zmienili się, chudzi,
czarni, źli. Mówią, że teraz nie ma prawdy, ale prawda powinna
być. Prosimy Was o podtrzymanie, Mykyto Serhijowyczu, zwróćcie
uwagę na naszą wieś Popieluchy w piszczackim rejonie. Dopomóżcie
nam chociaż w tym roku"3. Nie wiemy, czy mieszkańcy Popieluch
otrzymali z Kijowa jakieś wsparcie. Zapewne nie, bo takich wsi
było tysiące, o czym I sekretarz CK KPBU doskonale wiedział, ale
jego możliwości zaradzenia złu zależały od zgody Kremla. Tej
jednak nie było. Kiedy w jesieni 1946 r. N. Chruszczow
poinformował J. Stalina o narastającej klęsce głodu i zaproponował
zorganizowanie pomocy żywnościowej, nazwany został kłamcą.
Podobnie jak w latach 1932-1933 władze ZSRR uznały, że na Ukrainie
oraz w innych regionach Związku klęska głodu nie występuje. Nie
można było wspominać o pomocy głodującym, kiedy aktyw partyjny i
prasa nawoływały do oddawania produktów rolnych. „Bolszewyckoje
Znamia" 19 listopada apelowało, że należy „wytrwale walczyć o
każdy pud zboża - wszystko, co może być oddane państwu, powinno
być oddane"4. Nie można było głosić o dotkliwej klęsce głodu,
zważywszy, że w 1946 r. Kraj Rad wyeksportował 1,8 miliona ton
zboża, w tym część do biednych krajów w ramach bezpłatnej pomocy.
Ludność przymierająca głodem w ogałacanych z żywności kołchozach
skazana została na własną pomysłowość w zdobywaniu jedzenia.
Podobnie jak w początkach lat 30. najlepsze wyniki dawało
nielegalne uszczuplanie kolektywnych zasobów. Wprawdzie dalej
obowiązywało prawo „pięciu kłosów" i łatwo było otrzymać

background image

długoletni wyrok więzienia lub łagru, ale radzieccy obywatele byli
już przyzwyczajeni do podejmowania ryzykownych kroków. Charytyna
Salij ze wsi Huncza w obwodzie winnickim, która w 1933 r. była
świadkiem głodowej śmierci ojca i rodzeństwa, powróciwszy po
wojnie z przymusowych robót w Niemczech, znowu zetknęła się z
głodem w rodzinnym domu. Relacjonuje, że jak „w chacie pozostały
tylko łoboda, pokrzywy i liście lipowe [...] mama poszła do
kołchozu prosić o pomoc. Odmówili i przyszła do domu z płaczem.
Wybiegłam na ogród, a zaraz za nim było pszeniczne pole. Zboże
było już skoszone i ludzie wiązali je w snopy. Nazbierałam kłosów,
a wracając z pola wzięłam naręcze zboża i polowy mnie zatrzymał.
Zaaresztowali i odwieźli na milicję [...]. Dali mi 5 Jat
uwjęZienia za dalekim kręgiem polarnym. W Norylsku pracowałam w
kopalni 25-30 metrów pod ziemią wydobywałam rudę. Do domu
powróciłam po trzech latach"5.
W wielu kołchozach zarządzający nimi patrzyli przez palce jak
ludzie uszczuplają kolektywne dobra i nie brak było przypadków
wspomagania tych poczynań. Zamiast realizowania planu dostaw
ukrywali część produktów na rozmaite sposoby. Przyłapani na tym
trafiali do więzień, a w najlepszym razie zdejmowani byli ze
stanowiska.
To, co można było pozyskać w kołchozach legalnie i z naruszeniem
radzieckich zarządzeń, było daleko niewystarczające Nawet po
uzupełnieniu produkcją z przydomowego gospodarstwa ludzie ze
strachem myśleli o dalszej wegetacji. W miarę, jak narastał głód,
który szczególnie uderzył w ludzi na przednówku 1947 r siegano po
zastępcze środki żywnościowe, podobnie jak przy klęsce pomoru
głodowego w 1933 r. Sielija Kuźma ze wsi Poninka w obwodzie
chmielnickim wspomina: „Jak ciężko było żyć do wojny, tak i po
wojnie. Jeśli kiedy był burak pieczony, to już dla nas było
święto. Nieco bogatsze ludzie więcej umierali od głodu w I947 roku
przez to, że nie było u nich stałego treningu niedojadania, jak to
było u nas biednych. [...] Roku 1933 nie pamiętam, a w 47
widziałam dużo opuchniętych ludzi umierających z głodu.f...]
Wielu, wielu było opuchłych ludzi w tym roku. Ręce widziałam takie
straszne,
138
139
opuchnięte. Dlaczego głód? Agitatory «puskali słuchy», że po
wojnie zawsze tak bywa. My, dzieci, chodzili w pole rwać zielone
kłosy żyta, naszarpiemy ich, najemy się, to brzuch później boli,
bardzo boli"6.
Walentyna Hordowa ur. w 1940 r. przytacza opowieści matki, jak po
strasznym głodzie zapowiedziano w 1936 r. wszystkim Polakom
wysiedlenie do Kazachstanu, bo „wy wszyscy znacie język polski, a
to niedobrze, obok jest granicaz Polską [...]. Mojemu ojcu
Ukraińcowi powiedzieli, że on może nie jechać, ale pojechał [...].
Przyjechali do północnego Kazachstanu i wysadzili w stepie
niedaleko stacji Tajincza. Zaczęły wymierać dzieci i niemal
wszystkie zginęły, również niemowlę matki [...]. Mieszane
małżeństwa zaczęły stamtąd uciekać i ojciec przywiózł mamę do

background image

swojej rodziny w obwodzie żyto-mierskim. Rozpoczęło się zmieniać
na lepsze. Rodzice już mieli troje dzieci, j ak wybuchła w 1941 r.
woj na. Poszedł na nią oj ciec i w 1944 r. zginął. [...] Głód w
1947 r. i znowu łoboda, pokrzywy i łopuchy. Pamiętam, jak
wymiotowałam krwią po zjedzeniu placka z mielonych żołędzi i
trocin. Miałam wtedy 7 lat, starsza siostra 10, a braciszek 5 lat.
Mama wychodziła do roboty, a my głodne dzieci w domu. Brat bardzo
głodny płakał, nie rozumiał, że należy cierpieć. Mama przychodziła
wyczerpana głodem i płakała razem z nami" 7.
Zagrożenie głodem spowodowało stępienie norm moralnych i
uzewnętrznianie się zwierzęcych instynktów. Przy zdobywaniu
pożywienia dochodziło do zabójstw, miały też miejsce przypadki
kanibalizmu. Informacje o tym zwyrodnieniu docierały do czołowych
osobistości ukraińskich. Nikita Chruszczow w swoich pamiętnikach
odnotował: „Zostałem powiadomiony o tym, że pod niewielkim
mostkiem koło Wasylkowa, rejonowego centrum pod Kijowem,
znaleziono ludzką głowę i stopy. Oczywiście ciało było zjedzone.
Były i inne podobne przypadki. Kyryczenko, który był wtedy
sekretarzem obwodowego komitetu partii w Odessie, powiedział mi,
że jeździł do jednego z kołchozów sprawdzić, jak ludzie
140
znoszą zimę. Zaproponowano mu zajść do jednej kobiety pracującej w
kołchozie. A oto jak on opowiadał: Zobaczyłem przerażający obraz.
Kobieta dzieliła na części zwłoki swojego dziecka leżącego na
stole. Przy tym mówiła: «Mełankę już zjedliśmy, teraz zasolimy
Iwanka i jeszcze trochę przetrwamy». Wyobrażasz to sobie. Ta
kobieta zwariowała z głodu i zarżnęła swoje dzieci"8. Takie
mrożące krew w żyłach historie o ludzkiej tragedii opowiadał
pierwszemu sekretarzowi CK KPBU jego podwładny z obwodu. Niestety,
brak informacji, aby tej rangi partyjni działacze podjęli jakieś w
miarę skuteczne działania ułatwiające mieszkańcom wsi godne życie.
Dla wielu mieszkańców wsi tych najbardziej zaradnych i
przedsiębiorczych pierwszoplanowym celem było wyrwanie się z
kołchozu - miejsca, gdzie produkowano żywność, a śmierć głodowa
zaglądała w oczy wytwórcom chleba. Obok tych, co wyjeżdżali za
chlebem, ale wracali na wieś, coraz bardziej wzrastała liczba
tych, co opuszczali wieś na zawsze. Łatwiej było egzystować w
mieście, gdzie głód łagodzony był przydziałami na kartki. W wielu
kolektywnych gospodarstwach uwidaczniała się groźba braku siły
roboczej. Zapobiec temu miało sięgnięcie do pańszczyźnianych
praktyk przywiązania chłopa do ziemi. W tej sprawie wiosną 1947 r.
wszystkie komitety obwodowe i rejonowe KPBU otrzymały list Łazara
Kaganowicza. Zobowiązał on podwładnych do udzielania pomocy
zarządom kołchozów w staraniach o ściągnięcie do pracy ludzi,
którzy samowolnie ją opuścili. Przypominano jednocześnie, że do
pracy w zakładach przemysłowych nie wolno przyjmować ludzi ze wsi,
bez wyrażenia na to zgody przez zarządy kołchozów.
Miała też władza radziecka niemałe kłopoty z głodnymi ludźmi,
którzy wybierali się po chleb do Zachodniej Ukrainy, na tereny,
które do wojny należały do Polski. Wyjeżdżając tam, mimo
przeciwdziałania milicji utwierdzali się w przekonaniu, że klęska

background image

głodu związana jest z gospodarką kolektywną. Za Zbruczem, gdzie
chłopi gospodarowali jeszcze na swoim, nikt z braku jedzenia nie
umierał.
Opowieści przybyłych ze wschodu o niedojadaniu, pomorach głodowych
i marnotrawieniu żywności potęgowały strach zachodnich Ukraińców
przed kolektywizacją. Władze obawiały się też, że wyprawy za
chlebem ułatwią ukraińskiemu ruchowi oporu przekazywanie na wschód
narodowych idei antyradzieckich, między innymi poprzez
partyzanckie pieśni. W jednej z nich śpiewano:
„Czeres Kyjiw na Wkrajinu bytyj szlach bilije, Jak shadaju, myłyj
druże, to aż serce mlije. Rujnuwały, plundrowały proklati
czekisty, zmuszałysia nad narodom klati komunisty. Z cerkow
naszych porobyły teatralni sali, oj, ne dajmoś nad soboju tak
znuszczatyś dali. Odnak kożdyj łycar sławnyj kozaćkoho rodu, my
pidemo za Wkrajinu z worohom do boju. Ridnyj Kyjiw widberemo — win
stanę mohuczen, ukrajinci usmichnutsia nad Dniprom rewuczym"9.
Rozbudzenie świadomości narodowej poprzez różne formy
oddziaływania było ułatwione, bo w tym czasie w zachodnich
obwodach z władzą sowiecką walczyły zbrojne oddziały Ukraińskiej
Powstańczej Armii, do szeregów której nieraz przyłączali się
młodzi przybysze ze wschodu. Skutecznych sposobów na
uniemożliwienie wypraw za chlebem na zachód na szczęście nie
zastosowano. Dla ilustracji tego problemu przytoczymy fragment
relacji Aleksija Koszewicza ze wsi Pominka w obwodzie
chmielnickim: „Po zakończeniu wojny — wspomina on - wróciłem do
Pominki w 1946 r., a w 1947 przyszło znowu głodować i gdyby nie
Zachodnia Ukraina zmarłbym z głodu. Jeździłem na Zachodnią
Ukrainę, chociaż mówili, że tam ubijają banderowcy. To jest
nieprawda, byłem tam niejeden raz. Jeździliśmy po 3-4 ludzi,
zachodzili do chat w różnych wsiach. Przywitanie rozpowszechnione
było: «Sława Jezu Chrystu». Ludzie
142
nas przyjmowali i sprzedawali chleb. Żeby wtenczas nie Zachodnia
Ukraina powtórzyłby się 1933 rok. Jeździłem do zbaraskiego rejonu,
chodziłem po wsiach i nikt mnie nie dotknął. Bywało nawet, że
mieszkańcy tamtej strony podwozili nam furmanką zakupione zboże do
stacji kolejowej. Nie słyszałem ani jednego wypadku, by człowieka,
który jechał za chlebem, skrzywdzono, a tym bardziej ubito.
Bywało, że dawali nam jedzenie i podtrzymywali dobrym słowem.
Dojeżdżamy do Szepetówki, a tutaj nasi milicjanci zabierają nam
przywieziony chleb, było wtenczas dużo krzyku i gwałtu. Nazywali
banderowcami tych, którzy nam pomagali ładować zboże na pociąg, a
nasza taka dobra milicja w Szepetówce wydzierała u głodnych ludzi
chleb. Bywało, że byli bandyci, którzy zarzucali na dach wagonu
haki, którymi ściągali worki ze zbożem i nawet ludzi. To gdzie są
gorsze ludzie ? Takich u nas nie ma. W 1947 roku ludzie głodowali
podobnie jak w 1933, opuchali i umierali z głodu. [...] Były wtedy
takie chaty, w które zajść było niemożliwe, tam był nie wyniesiony
trup, nie było komu chować. Otworzysz drzwi chaty i widzisz trupy
leżą wszędzie, na piecu, na łóżku, na ławie, na ziemi. Straszliwe
widowisko"10.

background image

Z namiastką pomocy ze strony władz mieszkańcy głodujących wsi
zetknęli się dopiero w czasie nasilonych prac wiosennych. Tylko
miska strawy mogła skutecznie zmobilizować ludzi do wyjścia na
kołchozowe łany i jako tako na nich pracować. Podobnie jak w 1933
r. posiłki wydawane były w polowych kuchniach, które zorganizowano
po udzieleniu Ukrainie przez władze centralne 60 tys. ton żywności
w ramach pożyczki. Z polowych punktów dożywiania skorzystało ponad
3 miliony wychodzących do pracy kołchoźników, ponieważ zgodnie z
zasadą W. Lenina „kto nie pracuje, ten nie je" dla dzieci, starców
i chorych dokarmiania nie przewidziano. Wprawdzie N. Chruszczow
planował zorganizować pomoc żywnościową dla małych dzieci,
inwalidów wojennych i chorych na dystrofię, tak aby otrzymywali
oni raz dziennie przynajmniej 100-200 gramów chleba.
143
r
Niestety, skończyło się na dobrych chęciach. Podjęte przez I
sekretarza CK KPBU starania o przydział na ten cel zboża, nie
uzyskały w Moskwie wsparcia sekretarza generalnego CK WKP(b) J.
Stalina.
Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, jakie straty w ludziach
poniosła ukraińska wieś w czasie powojennej klęski głodu.
Ukraińscy autorzy publikacji poświęconej temu głodowi problem
strat potraktowali marginalnie. Przytaczając dane ministerstwa
rolnictwa USRR, że w 1946 r. ilość kobiet zatrudnionych w
kołchozach zmniejszyła się o 283 900 osób, autorzy ci nadmieniają
o podobnym ubytku w I połowie 1947 r. i stwierdzają: „że znaczna
część z tej liczby zginęła na skutek głodu, nie wliczając w to
dzieci i starców, jacy stawali się pierwszymi ofiarami głodu"11.
Opierając się na tych informacjach i zakładając, że ubytek kobiet
zatrudnionych w kołchozach był w I połowie 1947 r. taki jak w
całym roku poprzednim, a „znaczna część" wynosi około 30%, oraz że
straty dzieci i starców były dwukrotnie wyższe, pozwala na
oszacowanie strat ludzkich spowodowanych głodem na Ukrainie w
latach 1946-1947 na około pół miliona osób.
W miarę pomyślne zbiory w 1947 r. oddaliły widmo śmierci głodowej,
ale utrzymujące się powszechne niedojadanie nie pozwalało o niej
zapomnieć. Nic dobrego nie wróżyły poczynania władz w zakresie
gospodarki rolnej, w której zamiast praw ekonomicznych
obowiązywały ideowe zalecenia partyjnych gremiów.
* * *
Nie bez wpływu na sytuację żywnościową w okresie powojennym były
ogromne przemieszczenia ludności, zwalczanie zbrojnej opozycji i
kolektywizacja Zachodniej Ukrainy.
Najbardziej liczące się przemieszczenia ludności o charakterze
deportacyjnym objęły społeczności polską i ukraińską. W rezultacie
umowy repatriacyjnej z września 1944 r. z terenów wchodzących
144
przed wojną w skład Polski wyjechało blisko 800 tysięcy osób, a na
Ukrainę zostało przesiedlonych niemal pół miliona ludzi. I jedni,
i drudzy nie byli z tych przenosin zadowoleni, z tą różnicą, że
Polacy uciekali z sowieckiego „raju", a Ukraińcy byli do niego

background image

wpędzani. Polacy, którzy zgłosili chęć repatriacji, w ponad 50%
byli mieszkańcami wsi. Opuszczając rodzinne strony, zostawiali
nieobsiane pola, puste komory i obory, a kiedy wraz z dobytkiem
docierali na ziemie odzyskane, uchodzili za biedaków. Wprost
przeciwnie było z Ukraińcami, których z Polski przetransportowano
w głąb republiki ukraińskiej. Tam uchodzili za ludzi wyjątkowo
zamożnych.
W marcu 1945 r. N. Chruszczow został poinformowany przez KGB o
tym, jak kołchoźnicy z obwodu dniepropietrowskiego zareagowali na
przybycie do ich wsi przesiedleńców z Polski, o czym dowiedziano
się w czasie cenzurowania listów wysyłanych do służących w wojsku.
W listach informowano bliskich, jak bardzo bogaci ludzie pojawili
się we wsi. Ze wsi Aleksiejewka pisano: „Przywieźli z Polski
Ukraińców. To bardzo bogaci ludzie. Mają po 2-3 konie, 3-4 krowy,
świnie, słoninę, zboża po 60-80 pudów i cały gospodarski
inwentarz. Po przyjeździe zawiadomili ich, aby pozostawili sobie
po 1 krowie, a pozostałe oddali do kołchozu. Oni wszyscy złoszczą
się, mówią, że im obiecali indywidualne gospodarstwa, i nie chcą
iść do kołchozu". W liście ze wsi Mychajłowo czytamy: „Przyjechali
do nas Polacy, przesiedleńcy z Polski. Bardzo wykształceni,
kulturalni ludzie. Tutaj będą im dawać ziemię i będą żyć
indywidualnie. Do kołchozu za nic nie wstąpią. Przywieźli ze sobą
dużo książek i teraz będzie choć można poczytać. Przywieźli też
konie, krowy, owce, worki z mąką i skrzynie z sadłem. Wszyscy
bardzo bogaci, tam zostawili puste domy, a tu przywieźli wszystko,
aż do dziecinnych za-kiwek. Dla przywiezienia ich dobytku ze
stacji do wsi wyjeżdżało po cztery podwody. Oto jak ludzie
żyją"12. Skromny chłopski dobytek urastał do bogactwa, ponieważ
oceniany był przez pryzmat kołchozowej biedy. Ponad 76 tys.
rodzin, które opuściły Polskę do
145
1 listopada 1945 r. przywiozło na Ukrainę blisko 28 tys. koni, po
nad 65 tys. krów, blisko 15 tys. świń i ponad 21 tys. owiec i kóz
Przesiedleńcy rozproszeni zostali po całej Ukrainie, ale większoM
(około 70%) osiedlono we wschodnich obwodach. Nie spełniły sii ich
oczekiwania na prowadzenie indywidualnego gospodarstwa, bn szybko
zostali kołchoźnikami i kiedy rok później zapanował głód, t. >
spośród nich, mało wprawionych w niedojadaniu, zbierał najwięk sze
ofiary.
Od przemieszczeń ludności przeprowadzanych w wyniku zmian v granic
znacznie groźniejsze były deportacje dokonywane w ramacli
zwalczania ruchu partyzanckiego na Zachodniej Ukrainie. W ak cjach
tych korzystano z doświadczeń lat 1939-1941, ale tym razem zadanie
było trudniejsze, ponieważ przeciwko władzy radzieckie i wystąpiło
zbrojnie kilkadziesiąt tysięcy partyzantów Ukraińskie i
Powstańczej Armii. Poczynając od wiosny 1944 r., do walki z UPA
skierowano wojsko, siły bezpieczeństwa i specjalnie utworzone
pr/.\ NKWD Istrebitielnyje Bataliony (bataliony niszczące). W
otwar tych walkach i potyczkach zginęło około 10 tys. partyzantów,
w tyn i dowódca UPA, gen. Roman Szuchewycz, zabity 5 marca 1950 r.
we-wsi Bilohoroszcze pod Lwowem. Antysowieckie akcje UPA, chotihi/

background image

w znaczący sposób zminimalizowane w końcu lat 40., miały miejscr
jeszcze do 1954 r. Partyzantów nazywano potocznie banderowcami i,
podobnie jak przed wojną petlurowców, obarczano winą za wszyst kie
nieszczęścia, jakie spadły na radziecką Ukrainę. Solą w oku był
te/ przebywający na emigracji Stepan Bandera, który w 1959 r.
zost;il zamordowany w Monachium przez agenta NKWD.
Orężem w walce z banderowcami były też deportacje. Już 5 kwiet nia
1944 r. na kilka miesięcy przed wyparciem Niemców z Zachód niej
Ukrainy NKWD wydało instrukcję „O porządku zesłania człon ków
rodzin OUN-owców i aktywnych powstańców woddalom rejony Związku
SRR"13. W ślad za tą instrukcją władze bezpieczeń stwa otrzymały
17 maja zalecenia naczelnych władz NKWD wywie-
zienia z Zachodniej Ukrainy do Kraju Krasnojarskiego oraz obwodów
omskiego, irkuckiego i nowosybirskiego 18 tys. osób. Do końca
grudnia 1944 r. plan ten nie został wykonany, bo jak wynika ze
sprawozdania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 3 stycznia 1945 r.,
do końca grudnia do wspomnianych rejonów skierowano w 23
transportach 13 320 osób z rodzin „banderowców". Nie był to koniec
akcji, bo zsyłki na Sybir sympatyków OUN-UPA trwały nadal,
nasilając się po zakończonej wojnie. Na „białe niedźwiedzie"
wywożono nie tylko za sympatyzowanie z UPA. Tysiące Ukraińców,
którzy wrócili z przymusowych robót w Niemczech, trafiło tam, bo
posądzeni byli o zauroczenie kapitalizmem. W 1946 r. do łagrów i
więzień skierowano około tysiąca księży greckokatolickich, w tym
dziewięciu biskupów, ponieważ nie zgodzili się przejść na
prawosławie. Wśród zesłanych nie zabrakło bogatych chłopów -
kurkuli, którzy jak w czasach pierwszej pięciolatki, uznani
zostali za głównych wrogów kolektywizacji rolnictwa. Powodów do
skierowania w odległe rejony Związku Radzieckiego nie brakowało i
w sumie z Zachodniej Ukrainy do połowy lat 50. wysłano tam około
pół miliona ludzi.
Do upodabniania rolnictwa Zachodniej Ukrainy do reszty kraju
przystąpiono w połowie 1948 roku, kiedy zamierały zbrojne
wystąpienia UPA. Przy realizacji tego zamierzenia korzystano z
bogatych doświadczeń zdobytych przy kolektywizacji na przełomie
lat 1929/1930. Partyjni aktywiści roztaczali przed chłopami wizje
kołchozowego szczęścia i dostatku oraz zapowiadali, że wrogowie
tych wspaniałości muszą się liczyć z wywiezieniem na wschodnie
tereny Związku Radzieckiego. Chłopi, którzy stali przed podjęciem
decyzji o swoim losie, doskonale wiedzieli, że groźby wywózek nie
były rzucane na wiatr. Mieszkańcy wsi z przymrużeniem oka
przyjmowali partyjne obiecanki. Pamiętali próby organizowania
pomocy dla umierających z głodu w 1933 r. i wiele dowiedzieli się
o sytuacji w kolektywnych gospodarstwach od poszukujących chleba w
1947 r.
146
147
Narastało jednak przekonanie, że przed kołchozami nie ma ucieczki.
W Drozdowicach opodal Gródka Jagiellońskiego aktywiści z rejonu po
kilku nieudanych próbach zorganizowali zebranie na początku
stycznia 1949 r., w dzień wigilijny. Spędzonym do szkoły

background image

gospodarzom zapowiedziano, że ci, którzy podpiszą akces do
kołchozu, mogą zabierać się do domu, a pozostali będą siedzieli w
szkole, aż się namyślą. W miarę zbliżania się czasu wigilijnej
wieczerzy zwolenników kolektywizacji przybywało, a kiedy po wsi
zaczęli chodzić kolędnicy szkoła opustoszała. Ludziom się nawet
nie śniło, że do spożywania kutii i pierogów zasiądą przemienieni
z gospodarzy w kołchoźników. Zaraz po świętach zjawiła się brygada
z dużym traktorem i porozciągano wszystkie stodoły. Wioska
zmieniła się nie do poznania uwidaczniając zerwanie ze starym
sposobem gospodarowania. Podobnie ogołocone zostały wszystkie wsie
w okolicy. Do wiosny 1951 r. kolektywizacja w Zachodniej Ukrainie
została zakończona, a na ten sposób gospodarowania przeszło 98,9%
gospodarstw. Nie inaczej było w zachodniej Białorusi i republikach
nadbałtyckich.
Ujednolicenie systemu gospodarki rolnej wysoko ocenione przez
sowieckich ideologów, ani na jotę nie wpłynęło na wyrwanie ze
stagnacji produkcji żywnościowej. Na początku lat 50. z 1 hektara
zbierano w ZSRR mniej zboża niż w carskiej Rosji przed I wojną
światową, kiedy to z 1 ha zasiewów osiągano około 8 kwintali
zboża. Zmniejszyło się też o prawie 2 miliony sztuk pogłowie
bydła. Co gorsze, nic nie wskazywało, aby się miało zmienić na
lepsze. Kołchoźnicy, którym trudno było związać koniec z końcem,
nie byli zainteresowani zwiększaniem produkcji rolnej, bo nie
mieli żadnego wpływu na to, co się dzieje z rezultatem ich pracy.
Byli świadkami marnotrawienia ich plonów tak na miejscu, jak i po
odstawieniu nadmiernie wysokich kontygentów, podczas kiedy
wytwórcy chleba skazani byli na niedojadanie.
148
liii
Po śmierci J. Stalina, na wiosnę 1953 r. początkowo nie zanosiło
się na jakieś innowacje w kierowaniu Krajem Rad. Stało się
inaczej. Wybrany na I sekretarza CK WKP(b) Nikita Chruszczow
zapoczątkował daleko idące zmiany. Na Ukrainie wydarzeniem było
odwołanie już w 1953 r. ze stanowiska I sekretarza Leonida
Mielnikowa, któremu zarzucano rusyfikację szkolnictwa i powołano
na to stanowisko Ukraińca, Ołeksija Kyryczenkę, co ułatwiło
ukrainizację niższych szczebli władzy i wielu dziedzin życia.
Zachodzące zmiany w znaczący sposób zostały pogłębione po XX
Zjeździe KPZR (1956 r.), na którym ujawniono zbrodniczy charakter
reżimu stalinowskiego. Z łagrów i zesłań napływały setki tysięcy
więźniów politycznych. Znikał strach przed represjami i wracała
odwaga ujawniania swych poglądów. Wiele wskazywało na to, że
codzienne życie radzieckich obywateli stanie się łatwiejsze.
Nadzieje na korzystne zmiany nie ominęły wsi, gdzie w prowadzeniu
gospodarki dochodziło do największych absurdów. Decyzje podjęte
przez N. Chruszczowa i podległy mu aparat partyjny w latach 1953-
1955 zmierzały do zwiększenia opłacalności gospodarki rolnej i
materialnego zainteresowania kołchoźników swoją pracą. W tym celu
zwiększono ceny na odstawiane produkty rolne. W ciągu 5 lat ceny
zboża zwiększyły się siedmiokrotnie, a mięsa sześciokrotnie.
Zwiększono sumę pieniędzy przeznaczoną na opłacanie kołchoźników.

background image

Zmniejszono podatek od zabudowań kołchoź-niczych, a w 1964 r., ich
mieszkańcy doczekali się emerytur. Nie były one wielkie. Podczas
gdy robotnik otrzymywał na starość około 300 rubli, kołchoźnikowi
musiało wystarczyć 12 rubli.
Podejmowane próby modernizacji hamowane były partyjnymi
dyrektywami, które wynikały z niezmienionych ideowych założeń i
codziennej radzieckiej praktyki. Z takiej szkoły wyszedł też N.
Chruszczow. Jak pisze ukraiński historyk, Jarosław Hrycak, domagał
się on „natychmiastowych cudów gospodarczych i z bezczelnością
niewykształconego, ale pewnego siebie partyjnego kierowni-
149
ka na prawo i lewo dawał rady i polecenia, gdzie co i jak uprawiać
(sławne - z jaką prędkością prowadzić traktory, jak pisać wiersze,
malować obrazy itp.)"14.
Jednym z pierwszych pomysłów N. Chruszczowa na wyjście z
żywnościowego impasu była kukurydza, która, jak wiadomo, rośnie
wysoko, dostarczając pokarmu ludziom i zwierzętom. W lutym 1955 r.
pomysł I sekretarza poparty został przez plenum CK KPU, które
postanowiło zwiększyć na Ukrainie uprawę kukurydzy z 2,2 miliona
do 5,2 miliona hektarów, a występujący na zjeździe w lutym 1956 r.
I sekretarz KPU, O. Kyryczenko, zapowiedział, że zasiewy tej
„królowej pól" jeszcze w tym roku wzrosną do ponad 7 milionów
hektarów. Dzięki temu „kołchozy i sowchozy Ukrainy już w bieżącym
roku zwiększą w porównaniu z rokiem ubiegłym w dwujnasób produkcję
mięsa, a produkcję wieprzowiny w trójnasób (oklaski)"15. Kukurydza
propagowana przez najwyższe władze wchodziła w miejsce
tradycyjnych upraw, często tam, gdzie nie wiedziano, jakie ma
wymagania. Rezultat był żałosny, powiększył się deficyt żywności
na przekór partyjnemu zawołaniu „dopędzimy i przegonimy Amerykę".
Szybko wrócono do stalinowskiej metody zwiększania aktywności na
kołchozowych polach poprzez ograniczenie indywidualnej
pomysłowości. W 1955 r. została znacznie zmniejszona powierzchnia
działek przyzagrodowych. W szeregu miejscowości niszczono nawet
uprawy zajmujące niezgodny z ustaleniami areał, nie oszczędzając
uprzywilejowanej, ale prywatnej kukurydzy. Ograniczano również
prywatne hodowle. Latem 1959 r. rząd republiki ukraińskiej
zabronił trzymać bydło na przedmieściach i w robotniczych
osiedlach. Trzy lata wcześniej, w 1956 r. Chruszczow zwrócił się z
apelem do kołchoźników, aby zamiast trudzić się przydomową
hodowlą, odprowadzili krowy do kołchozów i stamtąd pobierali
mleko. Zgodne z takim rozumowaniem były zarządzenia władz USRR z
kwietnia 1963 r. „Zasady utrzymywania bydła w prywatnych
posiadłościach obywateli nie będących członkami kołchozów" i „O
pieniężnym podatku
150
od właścicieli bydła, którzy nie zajmują się pracą społecznie
pożyteczną i od obywateli, którzy trzymają bydło w celu osobistego
wzbogacenia się"16. Oparta na takich założeniach „ekonomicznych"
polityka rolna spowodowała, że od połowy lat 50. zmniejszyło się
pogłowie inwentarza żywego, a na bazarach rosły ceny mięsa i
innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Trudności w zaopatrzeniu

background image

nie załamały optymizmu Chruszczowa, który na wiosnę 1957 r.
oznajmił, że za kilka lat ZSRR dopędzi USA w produkcji mięsa,
mleka i masła. Przodownicy pracy z kołchozów na Ukrainie wysunęli
się na czoło tego wyścigu, ogłaszając na naradzie w styczniu 1958
r., że „są wszelkie możliwości wyprzedzenia Ameryki już w 1958
roku w produkcji mleka i masła na jednego mieszkańca"17.
Wyznaczone terminy jednak mijały, a Kraj Rad goniący USA coraz to
natrafiał na niełatwe do pokonania przeszkody. Poszukując
rozwiązania, najwyższe władze ZSRR w 1962 r. postawiły diagnozę i
wskazały drogę wyjścia. Ogłoszono, że jak w kołchozach na każdy
hektar ornej ziemi wyhodowana zostanie świnia o wadze bitej 100
kg, to trudności żywnościowe pójdą w niepamięć. Zachęcając
kołchoźników do takiej hodowli, jako przykład podano rejon
hrebinkowski na Kijowszczyźnie, gdzie taki stan pogłowia świń już
osiągnięto. Do Hrebinki udali się dziennikarze, aby ten sukces
szczegółowo zobrazować w prasie, ale okazało się, że to tylko
propagandowy pomysł I sekretarza obwodowego komitetu partii P.
Szełesta. „Świnie hrebinkowskie" zostały opisane w tygodniku
„Literaturna Ukrajina", ale dopiero 13 września 1990 r.
Niepowodzenia w reformowaniu rolnictwa ujawniły się dotkliwie na
początku lat 60. Nieurodzaj w 1960 r. sprawił, że z Ukrainy
zamiast planowanych około 9 milionów ton zboża, w ramach dostaw
obowiązkowych nie uzyskano nawet 6 milionów ton. Podobna sytuacja
powtórzyła się w niekorzystnym dla rolnictwa 1963 r. Pogłębiły się
niedobory produktów zwierzęcych, ziemniaków, brak było cukru.
Państwo, które w 1961 r. wysłało człowieka w kosmos, nie potrafiło
zaopatrzyć w żywność swoich obywateli. Krytykowanie
przez Chruszczowa kierownictwa ukraińskiego i dokonywane zmian)
personalne nie poprawiły sytuacji żywnościowej. Kiedy starając
si<, ograniczyć spożycie od 1 czerwca 1962 r. podwyższono ceny
mięsa i produktów mlecznych, ujawnił się nowy kłopot. W kilku
miastach na Ukrainie i w Rosji zastrajkowali robotnicy. Domagali
się lepszego zaopatrzenia w żywność oraz podwyższenia zarobków.
Najgroźniej było w Nowoczerkasku, gdzie strajk w zakładach im.
Budionnego przekształcił się w masową ogólnomiejską demonstrację
antypartyjną. Do jej stłumienia skierowano oprócz milicji oddziały
wojskowe - kilkudziesięciu demonstrantów straciło życie. Trudności
w zaopatrzeniu pogłębiły się w 1963 r., narastało niezadowolenie,
szczególnie widoczne w dużych zakładach pracy. Strajkowano między
innymi w Krzywym Rogu, a w Odessie robotnicy portowi nie chcieli
ładować na statek masła eksportowanego na Kubę. Ciągle szukano
winnych i w lipcu 1963 r. na miejsce M. Pidhornego pierwszym
sekretarzem CK KPU został P. Szełest. Nie poprawiało to sytuacji
ani na Ukrainie, ani tym bardziej w całym Związku Radzieckim.
Opozycja wewnątrzpartyjna, z liczącym się udziałem działaczy
ukraińskich, w 1964 r. starannie przygotowała zamach stanu.
Przebywającego na urlopie N. Chruszczowa 13 października
poproszono o pilny przyjazd do Moskwy. Tego samego dnia na
posiedzeniu prezydium CK KPZR ostro krytykowany przez niemal
wszystkich złożył rezygnację. Następnego dnia decyzję o przejściu
na emeryturę zatwierdziło plenum CK Partii, które stanowisko

background image

sekretarza generalnego powierzyło pochodzącemu z Ukrainy Leonidowi
Breżniewowi. Aleksiej Adżubej — zięć Nikity Siergiejewicza,
wspomina: „Ostatnie słowa pod adresem Chruszczowa [...] wygłosił
Breżniew. Nie bez patosu zamknął on krótkie posiedzenie [...].
Otóż, powiada, Chruszczow zdemaskował kult Stalina po jego
śmierci, a my demaskujemy kult Chruszczowa za jego życia. No cóż,
Breżniew miał rację [...]. Chruszczow nie przemawiał. Siedział
milcząc z opuszczoną głową"18.
152
Po wybraniu L. Breżniewa na najwyższe stanowisko w Związku
Radzieckim w prasie i na zebraniach partyjnych wskazywano, jakie
to wspaniałe perspektywy otwierają się przed ludźmi pracy. Aby te
zapewnienia były bardziej wiarygodne, w sklepach jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiły się produkty
żywnościowe. Pod nowym kierownictwem partia miała wyciągnąć
wnioski z błędów zarządzania i nie dopuszczać, aby się powtórzyły.
Podjęte zostały próby wyciągnięcia z zapaści sowieckiego
rolnictwa. Na Ukrainie już na początku 1964 r. zostały uchylone
zarządzenia utrudniające niekołchoźnikom zajmowanie się hodowlą.
Nie pozostawiono ich jednak bez „opieki", określając, które
zwierzęta i w jakiej ilości mogą utrzymywać. Problematyce
gospodarstwa wiejskiego w całym ZSRR poświęcono w marcu 1965 r.
specjalne plenum Centralnego Komitetu. Zwracano między innymi
uwagę na potrzebę uwzględniania zasad opłacalności, materialnego
zainteresowania w pracy i nieantagonistycznych interesów
społecznych i indywidualnych. Zapadły decyzje o zmniejszeniu
wysokości obowiązkowych dostaw, przy jednoczesnym zwiększaniu cen
na te produkty. W miejsce corocznego planu dostaw wprowadzono
sześcioletnie wymiary kontygentów. Przyznano dodatkową zapłatę tym
kołchoźnikom, którzy pracowali przy produktach deficytowych.
Mimo korzystnych zmian nie zdjęto z rolnictwa biurokratycznych pęt
partyjno-administracyjnych. Co gorsza, ich negatywne wpływy z
każdym rokiem się powiększały i w rolnictwie coraz bardziej
uwidaczniała się stagnacja. Na Ukrainie przeciętny roczny wzrost
produkcji rolnej obliczany w latach 1966-1970 na 3,2% spadł w
latach 1981-1985 do 0,5%. Nasiliły się trudności w zaopatrzeniu, a
partyjni decydenci nie bardzo wiedzieli, jak temu zaradzić. Ich
pełne patosu dyrektywy i szczegółowe instrukcje nie miały
większego znaczenia, a nawet powodowały szkody.
Na domiar złego, na początku lat siedemdziesiątych, kiedy w
miejsce P. Szełesta I sekretarzem CK KPU został W. Szczerbićkyj,
153
na Ukrainie nasiliła się walka z ukrainizacją. Rusyfikowano
szkolnictwo i urzędy, a wśród elit partyjnych do dobrego tonu
należało posługiwanie się językiem rosyjskim. Na inteligencję
działającą na rzecz odrodzenia narodowego spadły represje. Zsyłani
byli do więzień, zwalniani z pracy, pozbawiani kierowniczych
stanowisk, uniemożliwiano im wypowiadanie się w środkach masowego
przekazu. Informacje o tym nie zawsze docierały do szerszych
kręgów społecznych, szczególnie na wieś, ale o śmierci w maju 1979
r. kompozytora Wołodymyra Iwasiuka w obwodzie lwowskim było głośno

background image

i nie miano wątpliwości, że sprawcami było KGB. Jego mogiła na
Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie już w tamtych czasach zawsze
pokryta była świeżymi kwiatami, które w nocy skrzętnie usuwano.
Następnego dnia pojawiały się nowe.
Na początku lat osiemdziesiątych we wsiach Zachodniej Ukrainy
wiele mówiło się o przemianowaniu wiejskich cerkwi na muzea.
Jeszcze za czasów Stalina w wielu wiejskich świątyniach zabroniono
odprawiania nabożeństw i zostały one zamknięte. Po XX Zjeździe
władze przymknęły oczy na to, że w oficjalnie zamkniętych
cerkwiach nielegalnie zbierają się ludzie na modlitwy i cerkiewne
śpiewy. Nie dość, że się modlili, to jeszcze przyozdabiali wnętrze
wyszywanymi ręcznikami, sprzątali i czuli się jak u siebie w domu.
Księża te nielegalne domy modlitw omijali, obawiając się
oskarżenia o namawianie ludzi do łamania prawa. Ktoś na wysokim
szczeblu w 1984 r. zadecydował o likwidacji „religijnego
bezprawia". Z cerkwi wywieziono dewocjonalia i zmieniono je na
ośrodki kultury, zazwyczaj muzea i galerie. Na ich otwarcie
spędzano młodzież szkolną i partyjnych aktywistów. Po otwarciu
świeciły pustkami, bo miejscowi byli zdania, że chodzenie tam jest
profanacją świętego miejsca.
Niemało kłopotu przysporzył władzom radzieckim potęgujący się w
Polsce społeczny protest przeciwko partyjnej dyktaturze. Obawiano
się przenikania idei Solidarności do Kraju Rad. Szczególnie
zagrożona
była niepokorna Ukraina i to nie tylko jej zachodnie rejony, ale
także odległe wschodnie. W Dniepropietrowsku w lutym 1981 r. na
gmachu obwodowego komitetu partii pojawił się transparent ze
złowrogim napisem „Solidaryzujemy się ze wszystkimi, którzy są
przeciwko wam"19. Zamknięcie na kilka lat granic dla prywatnych
kontaktów nie na wiele się zdało. Wiadomości napływające z Radia
Swoboda i z polskich rozgłośni nie potrzebowały paszportów.
154
if
Realizacja nadziei
Kiedy w 1985 r. Michaił Gorbaczow po objęciu władzy na Kremlu
zapowiedział przebudowę skostniałego imperium oraz przestrzeganie
jawności w życiu społeczno-politycznym, na Ukrainie, podobnie jak
w innych częściach ZSRR, podchodzono do tego sceptycznie.
Pamiętano, jak niewielką wartość miały zapowiedzi lepszego życia
obiecywane przez poprzedników Gorbaczowa. Dopiero po katastrofie w
Czarnobylu i nieudanej próbie zminimalizowania jej tragicznych
skutków na Ukrainie coraz bardziej potęgowały się objawy
społecznego sprzeciwu. Domagano się realizacji zapowiedzianych
przemian, przy czym problemy szeroko pojętej nadbudowy okazywały
się dla ludzi ważniejsze od zagadnień ściśle ekonomicznych,
podczas gdy władze były odmiennego zdania.
Przy uzdrawianiu gospodarki nieodzowną okazała się reforma cen,
które do tej pory ustalano z całkowitym lekceważeniem praw
ekonomii. Mąka była znacznie tańsza od zboża, a za chleb płaciło
się mniej niż za mąkę. Powodowało to, że zwierzęta domowe
najbardziej opłacało się karmić chlebem. Wprowadzenie w 1986 r.

background image

cen komercyjnych nie zlikwidowało tej anomalii, ponieważ chleb,
cukier i kilka innych produktów nadal sprzedawano po niskich
urzędowych cenach. We wsiach i małych miastach dalej wykupywano
chleb w okamgnieniu, bo hodowla trzody chlewnej stała się bardziej
opłacalna. Podwoiła się cena kiełbasy. Ze sklepów coraz szybciej
znikały towary dostępne po cenach urzędowych i przybywało pustych
półek. Ożywiły się bazary, na których asortyment towarów stale
wzrastał. W obwodzie lwowskim
156
w 1988 r. wprowadzono reglamentację niektórych towarów nie
określając tego wprost. Ludzie nie otrzymali bowiem kartek z
nazwami towarów, tylko różnokolorowe bilety z napisem
„zaproszenie" i nazwą miesiąca. Wystarczyło w określonym czasie
pójść do sklepu, oddać zaproszenie i zgodnie z jego kolorem kupić
po urzędowej cenie cukier, mydło czy proszek do pieczenia. W
Gródku koło Lwowa, a może i w innych rejonach, specjalnie byli
uprzywilejowani weterani II wojny światowej. Zostali oni
uprawnieni do zakupu raz w miesiącu po urzędowej cenie jednego
kilograma cenionej na Ukrainie kaszy „hreczanej".
Najwięcej rozgłosu przysporzyła pierestrojce walka z
rozpowszechnionym w ZSRR pijaństwem. W szeroko zakrojonej kampanii
antyalkoholowej dziennikarze prasy, radia i telewizji wspierali
wysiłki aktywu partyjnego i związkowego wszystkich szczebli. Ludzi
trunkowych przekonywano nie tylko argumentami słownymi. Cena 0,5
litra wódki wzrosła z 4 do 10 rubli. To spowodowało, że alkohol
zalegał w sklepach, co wziąwszy pod uwagę, władze ogłosiły
zwycięstwo nad pijaństwem. Nie chciano zauważyć ludzi uganiających
się za drożdżami, wzrostu sprzedaży cukru i bazarowych kupców
oferujących po przystępnych cenach różne gatunki bimbru.
Przydomowe wytwórnie wódki z cukru, zboża i ziemniaków rozwijały
się bez przeszkód, jak nigdy dotąd. Produkowano na własne potrzeby
i na zbyt, bo chętnych na kupno tańszego niż w sklepach trunku nie
brakowało. Powstało wiele przyśpiewek na ten temat, a m.in.
śpiewano:
„W misti Lwowi na bazari Można wsio kupyty Ne brakuj i samohonki
Można sia napyty".1
Pomimo stale rosnących trudności w zaopatrzeniu, drożyzny, niskich
zarobków i wielu innych udręk ludzie na Ukrainie, tak w miastach,
jak i na wsiach, byli z każdym miesiącem coraz bardziej zado-
157
woleni. Rozpolitykowani, chętni do publicznych rozmów, bez
oglądania się na boki. Sprawy materialne w tych rozmowach
schodziły na dalszy plan. Najważniejsze były zachodzące w kraju
zmiany społeczno-polityczne.
Dla ożywienia życia społeczno-politycznego wielkie znaczenie miało
stopniowe zanikanie bojaźni przed represjami. Co więcej, do
działalności włączali się zwalniani z więzień i łagrów
opozycjoniści, między innymi Wiaczesław Czornowił, Mychajło Horyń
i Łewko Łukjanenko. Niestety, w rodzinne strony wracali nie tylko
żywi. W listopadzie 1989 r. w Kijowie uroczyście pogrzebani
zostali Juryj Łytwyn, Wasyl Stus i OłeksaTychyj, których szczątki

background image

sprowadzono z łagiernych cmentarzy. Sprawdziła się poetycka
zapowiedź W. Stusa, który w wierszu powstałym za drutami pisał:
„Narode mij. Do tebe ja szcze wernu,
jak smerti obernusia do żyttja.
Swój im strażdennym i nezłym obłyczczjam
Jak syn tobi dozemno ukłoniuś
i czesno hlanu w czesni twój i wiczi,
i w smerti z ridnym krajem poridniuś" 2.
Największym znakiem społecznego ożywienia była wzrastająca ilość
nielegalnych publikacji wydawanych bez ingerencji cenzur) oraz
coraz śmielsze wypowiedzi w oficjalnej prasie. Powstawał) nowe
organizacje społeczne, religijne i polityczne, których zasadni
czym zadaniem było rozbudzanie świadomości narodowej poprze
ukazywanie celów, do jakich powinno zmierzać walczące o niepod
ległość społeczeństwo Ukrainy.
Spośród wielu organizacji do najbardziej liczących się na scenie
politycznej należały: Ukraiński Związek Helsiński, Towarzystw
Języka Ukraińskiego im. Tarasa Szewczenki i Ludowy Ruch Ukrain za
Przebudową. Ta ostatnia organizacja zwana potocznie Ruchem
158
powstała na początku 1989 r. i stała się koordynatorem działań
organizacji opozycyjnych o szerokim wachlarzu orientacji
politycznych. Na I zjazd Ruchu przybyło do Kijowa ponad 1100
delegatów, w większości reprezentantów inteligencji. Na
przewodniczącego organizacji wybrany został poeta Iwan Dracz, a na
sekretarza były łagiernik - Mychajło Horyn. W ciągu roku do
kolejnego zjazdu w październiku 1990 r. Ruch poszerzył swoje
wpływy i zarzucił plany reformowania Ukrainy wewnątrz ZSRR na
rzecz walki o pełną niepodległość kraju.
Do wzrostu zainteresowań mieszkańców wsi zachodzącymi przemianami
przyczyniły się zmiany zachodzące w Cerkwi. Problemy religijne
przestały być tematem tabu. Przestano się bać o nich rozmawiać, a
dyskusje ułatwiały ukazujące się publikacje religijne. Na
Zachodniej Ukrainie wielkim wydarzeniem były wielotysięczne
pielgrzymki w kwietniu i maju 1987 r. do Hruszewa pod Drohobyczem.
Szeroko rozchodziła się wieść, że tam, na cerkiewnej kopule,
objawiła się Matka Boska. Niemal powszechnie wierzono, że jest to
zapowiedź doniosłych dla Ukrainy wydarzeń. Niejako następstwem
objawienia w Hruszewie było usuwanie z cerkwi muzeów i galerii.
Nie brak było 1 innych wydarzeń do niedawna niewyobrażalnych. W
grudniu 1989 r. zalegalizowana została Cerkiew greckokatolicka i
ujawniali się działający w podziemiu księża grekokatoliccy.
Nasiliło się dążenie do oderwania cerkwi prawosławnej od Moskwy i
powołania autokefalii. Kiedy w czasie pobytu w rodzinnych stronach
wyraziłem wątpliwość, czy Ukraina zdoła się oderwać od Moskwy, to
Maria Slipko z Droz-dowic opodal Gródka tłumaczyła mi jak dziecku
„ta popatrz, jak wiele się zmieniło od objawienia w Hruszewie, czy
Matka Boska za-uzyma się w połowie drogi ?" I tak wśród
inteligencji, jak i ludu w.ejskiego wzrastało oparte na różnych
przesłankach przekonanie, że mepodległość Ukrainy zbliża się
wielkimi krokami.

background image

Dla szerokich kręgów społecznych za Zbruczem ważniejsze od mo-
tywów religijnych były doświadczenia lat zagłady głodowej. Po
katastrofie czarnobylskiej przestały być tematem tabu. W grudniu
1988 r.
159
na plenum Związku Literatów Ukrainy postulowano, aby za śmierć
głodową milionów chłopów i likwidację ukraińskich intelektualistów
postawić przed sądem byłego dygnitarza radzieckiego Ł.
Kaganowicza. Apel ZLU był zbieżny z wcześniejszą zapowiedzią
Ukraińskiego Towarzystwa „Memoriał" o przygotowaniu monumentalnej
księgi o pomorze głodowym. „Literaturna Ukrajina", „Silski Wisti"
i radio zachęcały ludzi, którzy przeżyli ten straszny okres, do
nadsyłania relacji. Wchodzono na teren do tej pory zakazany i
uzasadnione były obawy, czy ludzie przełamią strach i zechcą
podzielić się swą pamięcią. Odzew był nadspodziewanie dobry. W
ciągu kilku lat Wołodymyr Maniak i jego żona, Lidia Kowałenko,
którzy przygotowywali wydawnictwo, zgromadzili ponad tysiąc
relacji, w większości od prostych ludzi, nienawykłych do pisania.
Jak wspomina L. Kowałenko, w ich domu bez przerwy zjawiali się
nieznajomi, kręcił się magnetofon, dzwonił telefon, nadchodziły
listy. „Ludzie spieszyli się z ujawnieniem strasznej prawdy, która
przygniatała ich dusze przez całe życie. Jak bliski był dla tych
ludzi ten daleki 1933 rok, jak on ich bolał"3. W połowie 1991 r.
wspomnienia świadków uzupełnione dokumentami archiwalnymi i
komentarzami ukazały się drukiem w trzydziestoty-sięcznym
nakładzie i szybko zniknęły z półek księgarskich. Było to ważne
oskarżenie zbrodniczej polityki Kremla wobec Ukrainy. Na pewno
wpłynęło na umacnianie świadomości narodowej i na ludzkie decyzje,
które na początku lat 90. podejmowano.
Zachodzące przemiany ogniskowały się wokół dwu ośrodków:
kijowskiego i lwowskiego, skąd idee odrodzenia narodowego
przenikały do obwodów i rejonów. Nie było to regułą, ponieważ nie
brakowało liczących się oddolnych inicjatyw odrodzeniowych.
Najbardziej radykalne nastroje panowały w dawnej Galicji, co
szczególnie uwidoczniło się we Lwowie. Tam już w 1990 r. flagi
radzieckie ustąpiły miejsca ukraińskim, znikały pomniki Lenina i
organizowano liczne manifestacje. Na bulwarze w centrum Lwowa, w
miejscu wybranym na pomnik Tarasa Szewczenki, od rana do wieczora
gromadzili się ludzie i z każdym dniem, bez względu na pogodę,
przybywało ich
160
coraz więcej. Wokół masztu, na którym powiewała narodowa flaga,
składano wiązanki kwiatów, w większości w niebieskich i żółtych
kolorach. W miejscu tym nieustannie dyskutowano. W spontanicznie
tworzonych grupach omawiano różne zagadnienia w większości
związane z historią i przyszłością Ukrainy. Coraz powszechniej, i
nie tylko we Lwowie, utrwalało się przekonanie, że Ukraina musi
stać się w pełni niezależnym państwem.
Nieudana próba przewrotu komunistycznego w Moskwie przyspieszyła
rozwój wydarzeń na Ukrainie. Na zwołane pod naciskiem opozycji
posiedzenie Najwyższej Rady USRR deputowani przedostawali się

background image

przez tłum manifestantów domagających się ogłoszenia
niepodległości. Decyzję podjęto 24 sierpnia 1991 r. W tym dniu,
przy jednym głosie sprzeciwu, parlament radzieckiej Ukrainy
proklamował niepodległą Ukrainę. Postanowienie to poddano pod osąd
obywateli, którzy mieli się wypowiedzieć w referendum wyznaczonym
na dzień 1 grudnia 1991 r. Wzięło w nim udział ponad 95 %
uprawnionych do głosowania mieszkańców Ukrainy, a spośród nich
ponad 90% opowiedziało się za niepodległością.
Spełniły się storpedowane przed wieloma laty przez komunistów
nadzieje i powstała wyśniona i okupiona milionami ofiar
niepodległa Ukraina. Zdawano sobie sprawę z rozlicznych trudności,
jakie piętrzą się przed niepodległym państwem, ale nie dopuszczano
myśli, iż nie zdołają ich pokonać, skoro poradzili sobie z
bolszewickim imperium. Umocniła się wiara, że nic nie zdoła
przeszkodzić, aby zostały spełnione zapowiedzi narodowego hymnu:
„Szcze ne wmerła Ukrajina, ni sława, ni wola, Szcze nam Brattja-
ukrajinci usmichnet'sia dola.
Zhynut' naszi woriżeńky jak rosa na sonci,
Zażywemo i my, brattja, u swojij storonci. Duszu j tiło my położym
za naszu swobodu I pokazem, szczo my, brattja, kozaćkoho rodu
[...]"4
Posłowie
Ta książka to historyczna opowieść - prawdziwa, o treści wyjątkowo
przerażającej - opowieść o strasznych wydarzeniach, które miały
miejsce na Ukrainie ponad 70 lat temu, pomiędzy dwiema światowymi
wojnami, o powszechnym, okrutnym głodzie w Kraju, którego
najżyźniejsze w Europie gleby mogłyby w normalnych warunkach
wyżywić do syta nie tylko naród ukraiński, ale i wiele innych.
Opowieść o przerażających zbrodniach reżimu sowieckiego,
0 których długo w Polsce i na Ukrainie nie można było mówić, lecz
pamięć o nich jest konieczna - ku przestrodze, ażeby już nigdy
ludzie nie dali się omamić nieludzkim i „nadludzkim" propagatorom
1 zwodzicielom, którzy wymyślili te najgorsze z ohydnych zbrodni
w imię idei zrodzonych w szaleńczych mózgach rzekomych „uszczę-
śliwiaczy" narodów.
Tę opowieść - naukową, jednak w ujęciu przystępnym dla każdego
czytelnika - napisał dr Czesław Rajca, repatriant zza Buga,
lublinianin rodem z Galicji, mój ziomek i rówieśnik. Urodził się 4
kwietnia 1928 roku w miejscowości Burgthal koło Gródka
Jagiellońskiego, w byłym województwie lwowskim. Po uzyskaniu
matury, już w Polsce pojałtańskiej, i po ukończeniu studiów w
zakresie historii na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL, pracował
tu i ówdzie w oświacie. W 1966 roku, na podstawie rozprawy „O
gospodarstwie wiejskim w Kluczu Zwierzynieckim w XIX wieku",
pisanej pod kierunkiem prof. Stefana Inglota na Uniwersytecie
Wrocławskim, otrzymał tytuł doktora nauk humanistycznych. Wkrótce
163
I
też rozpoczął pracę jako historyk — badacz dziejów najnowszych - w
Muzeum na Majdanku; w 1995 roku przeszedł na emeryturę.

background image

W przedwojennej kresowej polskiej szkole powszechnej uczono nas
obok języka polskiego również języka „ruskiego", jak oficjalnie
nazywano wówczas język ukraiński, a gwara ukraińska - naddnie-
strzańska - była tam powszechnie znana, tak jak i polski język
kresowy. Potem edukowała nas szkoła sowiecka, w której do tych dwu
języków miejscowych dorzucono rosyjski; chociaż brzmiał całkiem
obco, to jednak prawie go znaliśmy, bo jest graficznie do
ukraińskiego zbliżony i ma specyficzną, słowiańską intonację. Mimo
wszystko pozostawał dla nas językiem swoiście niezwyczajnym.
Podczas okupacji hitlerowskiej nauka odbywała się oczywiście w
sposób bardzo okrojony. Dopiero po repatriacji, którą określę
raczej jako „ekspatriacja", już w Polsce pojałtańskiej mogliśmy
otrzymać maturę.
Kiedy wojna się zakończyła, byliśmy faktycznie jeszcze dziećmi,
ale okropności okupacji, dwóch okupacji, przyspieszyły znacznie
nasze dojrzewanie. Rozumieliśmy wtedy wiele, lecz właściwie nic
nie mogliśmy zrobić. A gdy spotkaliśmy się na studiach na KUL-u,
na swoistej wyspie prawdy na morzu narzucanej nam komunistycznej
ideologii, rozumieliśmy się bez słów i raczej bez trudu
rozróżnialiśmy prawdę prawdziwą od kłamstwa kłamliwego. To, że
Czesław był katolikiem obrządku łacińskiego, co się powszechnie
pokrywało z narodowością polską, a ja - grekokatolikiem, co
znaczyło, że jestem Rusinem-Ukraińcem, bo ochrzczonym w cerkwi,
nie miało dla nas większego znaczenia: prawie nic nas nie
dzieliło, a łączyło nas wiele.
Łączyło nas pochodzenie — z Galicji Wschodniej, która była
określana również innymi nazwami: historyczną (Grody Czerwieńskie)
i politycznymi (w zależności od wyznawanej opcji - Zachodnia
Ukraina lub Małopolska Wschodnia). Łączyła nas edukacja w szkołach
kilku systemów, w zależności od panujących władz, również
164
okupacyjnych, z czego brała się dobra praktyczna znajomość kilku
języków. Łączyły nas też straszne przeżycia okupacji sowieckiej i
niemieckiej, kiedy to ujawniły się w ludziach najgorsze instynkty,
ożyły różnego rodzaju terroryzmy na wielu poziomach - okupacyjnych
władz państwowych i na poziomie konfliktów pomiędzy miejscowymi
społecznościami, należącymi do co najmniej trzech obrządków
konfesyjnych, które w zasadzie pokrywały się z odpowiednimi
przynależnościami narodowościowymi.
Łączyła nas i pamięć o naszym „kraju lat dziecinnych", o naszej
„małej ojczyźnie", „naszych stronach". Żywy był wciąż dla nas
język tam powszechnie znany i używany, tkwiła w nas historia
najnowsza, dzieje, których byliśmy świadkami, historia nierzadko
trudna do pojęcia i smutna. Toteż przy różnych okazjach mieliśmy o
czym ze sobą rozmawiać i nigdy nam tematu do rozmowy nie zabrakło.
Zupełnie niedawno zastanawialiśmy się, dlaczego w ukraińskim
hymnie narodowym, który już można głośno śpiewać, bo stał się
hymnem suwerennego państwa ukraińskiego, jest tyle zdrobnień -
nawet wrogowie występują w postaci spieszczonej: worożeńky tjh-
miast worohy {zhynut' naszi worożeńky), a słowo oznaczające „kraj,
w którym mieszkamy" - storona - też pojawia się tam w deminu-

background image

tywnej formie: jako storonka {zapanujem i my brattia u naszij sto-
ronci), co pewnie nie dałoby się adekwatnie przetłumaczyć na jakiś
inny język, np. na polski, w którym trudno byłoby doszukiwać się
spieszczenia wyrazu wróg, nawet na określenie nieprzyjaciela
mającego zginąć delikatnie i naturalnie, „jak rosa na słońcu". I
wtedy pół żartem, ale też całkiem serio, doszliśmy do wniosku, iż
wbrew obiegowym pozorom kształtującym opinię o Ukraińcach - hajda-
makach, „nacjonalistach" - naród ten jest tak tolerancyjny, że
nawet swoich wrogów, z którymi się zżył, traktuje „miękko" i ich
nazwę pospolitą spieszcza, jak to się często zdarza również w
tekstach folklorystycznych. Wymieniliśmy się naszą wiedzą, zdobytą
i pogłębianą na studiach historycznych i filologicznych na naszej
wspólnej
165
Alma Mater, którą pół żartem, a czasem zupełnie serio, nazywaliśmy
„Ucieczką Grzesznych".
Nie mogliśmy zapomnieć owych „pól malowanych zbożem rozmai tem", a
nasze zauroczenia i nostalgia pogłębiały się wraz z upływem czasu,
z rosnącą liczbą przeżytych lat, przez całe nasze życie dojrzałe i
twórcze aż do emerytury, która wcale nie uwolniła nas od tego
zauroczenia - wciąż wpływającego na nasze czyny i przemyślenia.
Niemal przez 30 lat swojej badawczej pracy historyka w Muzeum na
Majdanku Czesław Rajca stykał się na co dzień z dokumentami
świadczącymi o tragicznych losach ludzi unicestwianych przez
wyjątkowo okrutny reżim zarażony ideą wyższości rasy, o trudnych
do pojęcia czynach nastawionych na bezwzględne fizyczne niszczenie
więźniów w obozach koncentracyjnych. Myśli zaprzątał mu wtedy
także inny, równie tragiczny temat, okryty wówczas odgórnie
narzuconym nakazem milczenia: wielki głód na Ukrainie, który
zniszczył fizycznie miliony chłopów ukraińskich i tych Polaków,
którzy w okresie sowieckim mieszkali na Ukrainie, tuż za Zbru-czem
- niewiarygodny wprost wymiar tragedii kilku milionów naszych
współplemieńców w sensie społecznym i narodowościowym.
0 niej, jak i o innych zbrodniach sowieckich (np. o Katyniu) nawet
myśleć wtedy było niebezpiecznie.
Dr Rajca gromadził więc materiały najpierw z nielicznych
publikacji zachodnich, z ułamków notek w pismach przedwojennych,
również polskich, a następnie z prac historyków ukraińskich
drukowanych po zniesieniu cenzury w niepodległej już Ukrainie.
Jego pragnieniem było przekazanie pamięci o tych „żniwach smutku
1 boleści" zgotowanych ludziom w imię szalonej idei sowiecko-
komunistycznej, która pochłonęła co najmniej 5 milionów istnień
ludzkich, zniszczyła fizycznie chłopów ukraińskich - swoistą „sól
ziemi" ukraińskiej - kochających swoją ziemię i wolność,
tradycyjny porządek społeczny, wartości, które udawało im się
przechować
166
i ocalić nawet pod butem carów rosyjskich. Aby to wszystko opisać,
stanął badacz przed faktami, których okrucieństwo przekraczało
nawet jego (świadka zła wojny i okupacji) zdolności pojmowania.

background image

W rozdziale wstępnym swojej książki Autor opisał sytuację na
Ukrainie przed pierwszą wojną światową i po jej zakończeniu, kiedy
to pomimo wszechstronnych wysiłków nie udało się Ukraińcom
stworzyć swojego niepodległego państwa, o czym „marzono od wieków,
modląc się w cerkwiach, przelewając krew i śpiewając kozackie
dumki". Ten rozdział, zatytułowany Zawiedzione nadzieje, napisany
zwięźle, wyraziście i nietendencyjnie, sine ira et studio, stanowi
wspaniały szkic z ważnego okresu historii Ukrainy. Po nim
następują rozdziały opisujące kolejne głody na Ukrainie: najpierw
w latach tuż po pierwszej wojnie (1921-1923), później w latach 30.
(głód zbierający najtragiczniejsze żniwo), a w końcu tuż po
drugiej wojnie światowej na terenach jeszcze nie skolektywizowa-
nych, okupowanych przez władze sowieckie w roku 1939. Pracę
postrzegam jako najlepszą ze znanych mi monografii na temat tak
trudny do opisania, jakim jest niewątpliwie całościowe ujęcie
problemu swoistego ludobójstwa najpracowitszej części
społeczeństwa ukraińskiego — chłopów, wśród których znaleźli się
również chłopi narodowości polskiej. Czesław Rajca pisze: „W
polskiej pamięci narodowej na trwałe zapisał się mord katyński, w
wyniku którego około 22 000 polskich obywateli straciło życie. Nie
zapominajmy, że ich poprzednikami było około 60 000 polskich
chłopów skazanych na śmierć głodową w 1933 roku. Umierając z głodu
obok swych sąsiadów Ukraińców wpisali się na trwałe w historię tak
Ukrainy, jak i Polski".
Może warto byłoby w tym miejscu przywołać dawniejszy, z okresu po
powstaniu styczniowym, fakt rodzącej się przyjaźni polsko-
ukraińskiej, jaki przypomniano we wstępie do pierwszego tomu
Pamiętnika Kijowskiego wydanego w Londynie w roku 1959 przez
I
Koło Kijowian, potomków emigrantów — przedstawicieli ukraińskiej
szlachty oświeconej sprzed pierwszej wojny światowej: „Nie wygasł
nasz sentyment do Kraju, z którym łączyły nas wieki współżycia, a
potem wspólna niewola. Żywimy przekonanie, iż nadal serca nas
wszystkich wypełnia uczucie podobne temu, jakie się wyraziło w
kolędzie z czasów najbardziej ponurych - po roku 1863:
«A gdy przyjdzie do nas Niebieska Dziecina, Zyska wolność Polska,
Litwa, Ukraina»".
„Habent sua fata libelli" — to powiedzenie pewnego Rzymianina,
gramatyka, uczonego z III wieku przed narodzeniem Chrystusa, Te-
rencjana Maurusa, można odnieść i do tej oto monografii Czesława
Rajcy. Powstawała ona stopniowo przez wiele lat. Autor mozolnie i
wytrwale zdobywał coraz więcej wiedzy na temat długo oficjalnie
zakazany, a potem przez kilka lat szukał sposobu jej
upublicznienia. W roku 2003, w 70. rocznicę najtragiczniejszego w
skutkach głodu roku 1933, Czesław Rajca wielokrotnie wygłaszał
prelekcje na ten temat, dzieląc się swoją wiedzą głównie ze
studentami i pracownikami naukowymi lubelskich uczelni. Przytaczał
wówczas obszerne fragmenty swojej obecnej książki. Walory
poznawcze i dydaktyczne tego tekstu, sposób udostępniania wiedzy
nie tylko dla zawodowych historyków zostały szybko zauważone i

background image

docenione. I oto wreszcie ukazała się książka - opus magnum dra
Czesława Rajcy na jego 77-lecie urodzin.
Szczęściem naszych dni jest to, że doczekaliśmy się tego
wspaniałego wydarzenia nad Dnieprem, jakim była zwycięska
„Pomarańczowa Rewolucja", która radykalnie zmienia myślenie o
sobie Ukraińców i Polaków, burzy stereotypy i uprzedzenia,
pogłębia wzajemne zaufanie. Mamy nadzieję, że w naszych krajach
nigdy już nie będzie wielkiego głodu, tworzonego sztucznie przez
nieprzyjazne dla narodów reżimy. A prawdę o tym, co było, należy
odsłaniać;
168
książka dra Czesława Rajcy jest tego procesu oczyszczania bardzo
ważnym ogniwem. Tego Ci, Drogi Czesławie, gratuluję i za to, Drogi
Przyjacielu, dziękuję.
Michał Łesiów
169
Przypisy
Zawiedzione nadzieje
1 Tłumaczenie tekstów ukraińskich - Hubert Łaszkiewicz
Gdybyście panowie wiedzieli,
Że ludzie żyją płacząc.
To byście elegii nie pisali
I na próżno Boga byście nie chwalili,
Śmiejąc się z naszych łez 2T. Szewczenko, Kobzar, Kyjiw 1954, s.
385-
Widziałem piekło... Tam niewola,
Ciężka robota i nigdy
Nie dają się nawet pomodlić.
Tam matkę moją dobrą,
Jeszcze młodą — do mogiły
Trud i praca położyły.
Tam ojciec, płacząc z dziećmi
(A mali byliśmy i goli),
Nie przeżył ciężkiej doli.
I umarł na pańszczyźnie.. .A my
Rozeszliśmy się pomiędzy ludzi,
Jakby myszy. Ja do szkoły —
Nosić wodę uczniom.
3 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego
narodk
przekł. K. Kotyńska, Lublin 2000, s. 105.
4 Tamże, s. 160.
5 N. Machno, Wospominania, materiały i dokumienty, Kyjiw 1991, s.
167-171.
6 Tamże, s.166.
Głód 1921-1923
1 Hołod 1921-1923 rokiw w Ukrajini. Zbirnik dokumenńw i
materialiw, Kyjiw
1993, s.25.
2 Tamże, s.47.
3 Tamże, s.105.

background image

4 Tamże, s. 100.
5 Tamże, s. 59.
6 Tamże, s. 15.
7 Tamże, s. 87.
8 Tamże, s. 84.
9 Tamże, s. 35.
10 Tamże, s.70.
11 Głód- Ukraina 1922, „6 x 9 Dwumiesięcznik", nr 1 (1991), s.
14-16.
12 Hołod 1921-1923 rokiw w Ukrajini. Zbirnyk dokumenńw i
materialiw, Kyjiw
1993, s.15.
13 Tamże, s. 129. 14Tamże, s.156-158.
15 Tamże, s. 159.
16 Tamże, s. 162-163.
17 Tamże, s. 127.
18 Tamże, s. 186-187.
19 R. Conquest, Żnywa skorboty. Radianska kołektywizacija i
hołodomor, Kyjiw! 1993, s.65.
20 Hołod 1921-1923 rokiw, dz. cyt., s. 93.
21 Tamże, s.74.
22 Tamże, s. 117.
23 M. Heller, A. Niekricz, Utopia u władzy. Historia Związku
Sowieckiego, t. I, I Londyn 1985, s. 97.
24 Hołod 1921-1923 rokiw, dz. cyt., s. 141.
Kolektywizacja
1 Hołod 1933 roku w Ukrajini. Swidczenia pro wynyszczuwannia
Moskwoju jinśkoho selianstwa. Druhe, dopownene wydannia,
Dnipropetrowśk-Mjunche 1993, s. 60.
2 M. Heller, A. Niekricz, Utopia u władzy, dz. cyt., s. 154.
3 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933. Zbirnyk
dokumentiw i materia-
liw, Kyjiw 1992, s. 95.
4 J. W. Stalin, Dzieła, t. XIII, Warszawa 1951, s. 129-132.
5 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 152.
6 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, pidhotowłena L. Kowałenko,
W. Ma-
niakom, Kyjiw 1990, s.188.
7 Tamże, s. 86.
8 Hołod 1933 roku w Ukrajini, dz. cyt., s. 70.
9 Tamże, s. 107-108.
10 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
153.
11 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 409.
12 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
184.
13 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 110.
Ojciec w SOZ-ie, mama w SOZ-ie
Dzieci gołe zaś na drodze.
Nie ma chleba ani sała,
Bo miejscowa władza zabrała

background image

14 Tamże, s. 110.
Powstań Leninie i się popatrz. Jak nam dobrze teraz w SOZ-ie. Ani
chaty i obejścia Trójka koni z jednym okiem A na chacie sierp i
młot, A w chacie śmierć i głód. Ani krowy, ani świni Tylko Stalin
na ścianie.
15 Tamże.
': Lenin ziemię ludziom dał—
'.'.; Stalin całą odebrał. '¦;.': Stalin ziemię
odebrał, i, Nasze ręce odrąbał.
Po Leninowskim nepie
Zostaliśmy bez ścian.
Lenin ludziom dał swobodę, : Stalin wszystkich zagnał do
SOZ-ów.
Powstań Leninie, spojrzyj,
Zostaliśmy bez chleba.
172
173
I6Tamże,s.4l5.
Możesz płakać, możesz szlochać, Ale w SOZ-ie musisz się ostać.
Gdyby Lenin z nami byt, Toby chłopów obronił. Stalin zboże zabrać
chciał I za kułaków się zabrał. Wszędzie płaczą, wszędzie krzyczą,
Chłopów uczą, jak mają żyć.
17 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
251.
Chodzę, błądzę — gospodarza szukam,
Jak nie znajdę gospodarza, pójdę na kiełbasę dla robotników.
18 Tamże, s. 295.
Tu upadłam i tu leżę, Na furaż czekam. Ten kto nami rządzi Niech
mnie w dupę pocałuje.
19 Tamże, s. 151.
20 Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików).
Krótki kurs, pod redakcją Komisji KC WKP(b), zaaprobowany przez KC
WKP(b) 1938, Warszawa 1948, s. 350.
21 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
182.
22 Tamże, s. 296.
Pyta się śnieg mrozu, Czy są buty dla SOZ-u. Nie ma butów, same
łapcie Rozpadnie się SOZ na kawałki.
23 S. Kulczyćkyj, Cina „wełykohoperełomu", Kyjiw 1991, s. 76.
24 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
490.
25 Tamże, s. 547.
26 Tamże, s. 414.
27 Tamże, s. 277.
28 Tamże, s. 315-316.
29 Tamże, s. 529-530.
30 S. Kulczyćkyj, Cina, dz. cyt., s. 146-147.
31 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini: oczyma istorykiw, mowoju
dokumentiwt Kyjiw 1990, s. 149.
32 Tumie, s. 163.
33 S. Kulczyćkyj, Cina, dz. cyt., s.196-197.

background image

34 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 149.
35 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
305.
36 J. Czechowicz, Poezje zebrane, Toruń 1997, s. 280.
Zagłada głodowa
1 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 410.
W trzydziestym pierwszym roku
Poznaliśmy już biedę.
W trzydziestym drugim roku
Ludzie jedli łobodę.
W trzydziestym trzecim roku
Umierają chodząc.
2 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 358.
3 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.415.
Chodzi strażnik wokół chaty, Żeby ludziom zabrać zboże. Strażnik
zboże całe bierze. ;¦¦ Niech lud z głodu wymrze.
Strażnik całe zboże zabrał, Żeby chłop szybciej zmarł.
4 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.388.
5 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, dz. cyt., s. 151.
6 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 414-
415.
7 Tamże, s. 440.
8 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini.dz. cyt., s.149-150.
9 Tamże, s. 190.
10 Tamże s. 164-165.
11 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.126.
Nie ma zboża, nie ma mąki Tylko kino i muzyka. A my głodni i
zatroskani A z nami Stalin na ścianie. Całe łatko pracowałam,
174
175
Kilo hreczki zebrałam.
Kilo hreczki, dwa jęczmienia
Tym się najem, jak je zmielę.
12 Hołodomor 1932-1933 rokiw na Kyjiwszczyni - Swidczat'
dokumenty, „Suczasnist"', 1993, s.115-116.
13 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
519-520.
14 Tamże, s. 538-540.
15 Tamże, s. 576.
16 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, dz. cyt., s. 260.
17 „Wisti" 14 czerwca 1932; cyt. za „Ekspres Lubelski i Wołyński"
z 16 lipca 1932.
18 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
563.
19 Tamże, s. 493.
20 Cyt. za S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s.284.
21 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 501.
22 S. Kulczyćkyj, Gna, dz. cyt., s. 316.
23 Tamże, s. 323-324.
24 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, dz. cyt., s. 341-342.
25 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s 564.

background image

26 Tamże, s. 584.
27 Tamże, s. 597.
28 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s 31.
29 Tamże, s. 72.
30 Tamże, s. 29.
31 Tamże, s. 273.
32 Tamże, s. 383.
33 Tamże, s. 313.
34 Tamże, s. 228.
35 Tamże, s. 480.
36 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
621.
37 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.269.
38 Tamże, s. 445. 39Tamże,s. 110, 415.
Nie szukajcie trumny. Ojciec dziecko swoje zjadł I nasz sąsiad też
zwariował. Wszystkie swoje dzieci pożarł.
I76
40 Tamże, s. 44.
41 Tamże, s. 132.
42 Hołodomor 1932-1933 rokiw na Kyjiwszczyni —
Swidczat' dokumenty, „Suczasnist"', 1993, nr 3, s.122.
43 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.403.
44 Tamże, s. 432.
45 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.
625.
46 Tamże, s. 625.
47 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 330.
48 Tamże, s. 243.
49 Tamże, s. 196.
50 Tamże, s. 351.
51 Tamże, s. 123.
52 Tamże, s. 33.
53 Tamże, s. 20.
54 T. Szewczenko, Kobzar, dz. cyt., s. 342-3.
„Dżuma z łopatą chodziła,
I groby kopała, kopała,
I trupami zapełniała, zapełniała,
A ze świętymi nie śpiewała,
[¦¦¦]
Smucą się kominy bez dymu,
A za miastami, za murem
Czarne mogiły rosną. ¦; Koło chat, w sadach
Zaszyci w skórę i w smole
Grabarze w wiosce
Ciągną trupy łańcuchami
Za ogrodami — i zasypują
Bez trumien. Mijają dni J Mijają miesiące — Wioska
Na wiek zamilkła i oniemiała,
I zielskiem zarosła. i, Chodzili grabarze t I pod tymi
chatami legli,
A rankiem nikt z chaty nie wyszedł

background image

177
Aby ich, dobrych, z kolei pochować I tak koło chat zgnili
55 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.313.
56 Tamże, s. 50.
57 Tamże, s. 228.
58 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 337.
59 Tamże, s.336.
60 S. Kulczyćkyj, Gna, dz. cyt., s. 356.
61 Mieżdunarodnaja Komissija po rassledowaniju gołoda na Ukrainie
1932-1933 godów. Itogowoj otczet 1990 god, Kijew 1992, s. 50.
62 Kolektywizacja i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 642.
Ukrywanie prawdy
1 J. Stalin, Dzieła, t. 13, s. 171-179.
2 Tamże, s. 250-253.
3 Cyt. za S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s. 267.
4 Tamże, s. 312.
5 Cyt. za R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 344.
6 Der Ukrainische Hunger, Holocaust. Stalins yerschwigener
Volkermord 1932/1933
an 7 Milionen ukrainischen Bauern im Spiegel geheimgehaltener
Aktem des seut-chen Auswdrtigen Amtes, Eine Dokumentation
herausgegeben und eingekertet von dr. Dmytro Zlepko, Sonnenbuhl
1988, s. 176-177.
7 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 346.
8 Der Ukrainische Hunger, dz. cyt., s.183.
9 S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s. 311.
10 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s.347.
11 Tamże, s. 340.
12 The Foreign Office and the Famine. British Documents on
Ukrainę and the Greai Famine of1932-1933, ed. by M. Carynnyk, L.
Luciuk and B. Kordan, New York 1988, s. 335.
13 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 350.
14 S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s. 266.
15 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 351.
16 The Foreign Office and the Famine, dz. cyt., s. 339.
178
17 Der Ukrainische Hunger, dz. cyt., s. 222.
18 Ks. dr S. Wyszyński, Kultura bolszewicka a inteligencja polska,
Gdańsk-Wrocław
[brw],s. 1.
19 „Pokłyk Sumlinnia" 1993, nr 37.
20 Tamże, nr 35.
21 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.153.
22 „Ekspres Lubelski i Wołyński" z 27 lipca 1933.
23 „Przegląd Katolicki" nr 31 z 13 sierpnia 1933.
24 „Piast" z 15 października 1933.
25 „Pokłyk Sumlinnia" 1993, nr 35.
Powojenne lata głodu
I1. Woronow, J. Pylaweć, Hołod 1946-1947r., Kyjiw 1991, s. 37.
2 Tamże, s. 37-38.
3 Tamże, s. 30.

background image

4 Tamże s.38.
5 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.51.
6 Relacje o głodzie na Ukrainie, „Kresy. Kwartalnik Literacki",
Lublin 1994, nr 20,
s.185.
7 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.150.
8 I. Woronow, J. Pylaweć, Hołod 1946-1947r, dz. cyt., s. 44.
9 Pisni UPA, zibraw i zredahuwaw Z. Ławryszyn, Lwiw 1997, s. 110.
Od Kijowa przez Ukrainę bita droga bieleje,
Jak to wspomnę miły bracie, serce się raduje.
Rujnowali, plądrowali nas przeklęci czekiści,
Znęcali się nad ludem przeklęci komuniści.
Z naszych cerkwi porobili teatralne sale,
Już nie damy się tak znęcać nad sobą wcale.
Przecież każdy z nas rycerzem sławnym z kozackiego rodu,
Więc pójdziemy za Ukrainę przeciw wrogom do boju.
Ojczysty Kijów odbierzemy — i stanie się wielki,
I uśmiechną się nad Dnieprem Ukraińcy wszelcy.
10 Relacje o głodzie na Ukrainie, dz. cyt., s.187.
II1. Woronow, J. Pylaweć, Hołod 1946-1947r, dz. cyt., s. 43.
12 Deportaciji, Zachidni zemli Ukrajiny kincia 30-tych, początku
50-tych rr. Dokumenty, materiały, spohady, 1.1, Lwiw 1996, s. 467-
468.
179
1
13 Tamże, s. 234.
14 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999, dz. cyt., s. 283.
15 Materiały XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku
Radzieckiego, Warszawa 1956, s. 212.
16 W. Baran, Ukrajina pisk Stalina. Narys istoriji 1953-1985, Łuck
1992, s. 28.
17 Tamże, s. 28-29.
18 A. Adżubej, Tamte dziesięć lat, dz. cyt., s. 312-315.
19 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999, dz. cyt., s. 302.
Realizacja nadziei
1 Wmieście Lwowie na bazarze Wszystko można kupić.
Nie brakuje samogonu Można się i napić.
2 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.18.
Ludu mój. Jeszcze do ciebie powrócę,
kiedy od śmierci do życia
Obliczem moim cierpiącym i dobrym się odwrócę.
Do ziemi się tobie jak syn pokłonię
i uczciwie spojrzę w uczciwe twe oblicze,
i w śmierci się z ojczystym krajem połączę.
3 W. Baran, Ukrajinapisla Stalina, dz. cyt., s.108.
4 Jeszcze nie umarła Ukraina ani sława, ani swoboda, Jeszcze i
do nas Bracia Ukraińcy uśmiechnie się los. Zginą nasi wrogowie*jak
rosa na słońcu, Pożyjemy i my bracia w naszym kraju.
Duszę i ciało oddamy za naszą wolność, Pokażemy, żeśmy bracia z
kozackiego rodu. *w oryginale jest forma deminutywna: 'woriżeńky'
180

background image

Bibliografia
Adżubej A., Tamte dziesięć lat, przeł. E. Biedka, Warszawa 1989.
Bożyn M., Barna W, Swidok hołodomora, „Narodnaja Dumka" nr 55-56
1993.
Baran W. K., Ukrajina pisla Stalina. Narys istoriji 1933-1985r,
Lwiw 1992.
Chandros B., Smertni łysty. Dokumentalnapowist', Kyjiw 1993.
Chonigsman Ja., Gołodomor 1933 goda i upadok jewrejskogo
ziemliewładienia,
„Wiesti Jewriejskije", nr 17-18, 1993.
Czech M., Kijów - Moskwa, „Zustriczi", 1991-1(7).
Czech M., Wielki głód, „Gazeta Wyborcza", cz. 1: nr 63 z 15/16
marca 2003,
s. 20-21 i nr 69 z 22/23 marca 2003, s. 22-24.
Czechowicz J., Poezje zebrane, Toruń 1997.
Danyłenko W. M., Kasjanow H. W, Kulczyćkyj S.W., Stalinizm na
Ukrajini 20-30ti
roki, Kyjiw 1991. Deportaciji. Zachidni zemli Ukrajiny kincia 30-
ch -początku 50-ch rr. Dokumenty,
materiały, spohady. U trioch tomach, 1.1: 1939-1945 rr., Lwiw
1996. Der Ukrainische Hunger, Holocaust. Stalins verschwiegener
Volkermord 1932/33 an
7Milionen ukrainischen Bauern im Spiegelgeheimgehaltener Akten des
deutschen
Auswdrtigen Amtes, Eine Dokumentation, herausgegeben und
eingeleitet von
dr. Dmytro Zlepko, Sodnnebuhl 1988. „Diło", 1932-1933. „Ekspres
Lubelski i Wołyński", 1933. Heller M., Niekricz A., Utopia u
władzy. Historia Związku Sowieckiego, t. I—II,
Londyn 1985. Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii
(bolszewików). Krótki kurs, pod
redakcją komisji KC WKP(b), zaaprobowany przez KC WKP(b)-1938,
Warszawa 1948.
Hołod 1921-1023 rokiw w Ukrajini. Zbirnyk dokumentiw i materialiw,
Kyjiw 1993. Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini oczyma istorykiw,
mowoju dokumentiw,
Kyjiw 1990. Hołod 1933 roku w Ukrajini, Swidczenia pro
wynyszczuwania Moskwoju ukrajinśko-
ho selianstwa. Druhe dopownene wydania, Dnipropetrowśk — Mjunchen
1993. Hołodomor 1932-1933 rokiw na Kyjiwszczyni — Swidczat'
dokumenty, „Suczasnist",
1993, nr 3.
181
Hrycak J., Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego
narodu, przeł.
K. Kotyńska, Lublin 2000. Hudyma A., Kara bez wyny, Kyjiw 1993.
Iwanyszyn W., Nacija, derżawnist' nacionalizm, Drohobycz 1992.
Iwanyszyn W, Ukrajinśka cerkwa i proces nacjonalnoho widrodżennia,
Drohobycz
1990.

background image

Kołakowski L., Główne nurty marksizmu. Powstanie, rozwój, rozpad,
Londyn 1988. Koiektywizacija i hołodna Ukrajini 1929-1933. Zbirnyk
dokumentiw i materialiw,
Kyjiw 1992. Konkwest R.(Conquest R.), Żnywa skorboty. Radianśka
kolektywizacjija i hołodo-
mor, Kyjiw 1993. Krzyżanowski A., Głód w państwie komunistów,
„Przegląd Współczesny", 1933,
nr 137.
Kulczyćkyj S. W., Cina „wełykohoperełomu", Kyjiw 1991. Kulczyćkyj
S. W., Maksudow S., Wtraty nasełenia Ukrajiny wid hołodu 1933 r.,
„Ukrajinśkyj Istorycznyj Żurnał", 1991, nr 1. Leczyk M., Polityka
II Rzeczypospolitej wobec ZSRR w latach 1925-1934. Studium
z historii dyplomacji, Warszawa 1976. Lenin W. L, Dzieła, tom 33,
Warszawa 1957. Ławrinenko J., Czornapurha, „Suczasnist"', 1985.
Machno N., Wospominania, materiały, dokumenty, awtor wstupytelnoj
stat'i i so-
stawitel W. F. Werstiuk, Kijew 1991.
Materiały XXZjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego,
Warszawa 1956. Miedwiediew R. A., Ludzie Stalina, Warszawa 1990.
Mieżdunarodnaja Komissija po rassledowaniju gołoda na Ukrainie
1932-1933 godów. Itogowyj otczet 1990. Ruskojazycznoje izdanie
otczeta Komissii osuszczestw-
lajetsia w swiazi s 60-letiem tragiczeskich sobytij 1932-33 gg. w
istorii ukrainsko-
go naroda., Kijew 1992. Mikeln M., Stalin, Warszawa 1990. My
zatiałysia, połyniw ne byde. Pro asociaciju doslidnykiw hołodu-
henocydu 1932-
1933 rokiw w Ukrajini rozpowidaje jiji hołowa Lidia Kowałenko-
Maniak,
„Suczasnist'", 1993, nr 1.
Obermaier F, Ukrainę. Land der schwarzen Erde, Wien 1942.
Olszański T. A., Historia Ukrainy XXw., Warszawa [1993]. Pastusiak
L., Pół wieku dyplomacji amerykańskiej. 1893 -1945, Warszawa 1974.
„Piast", 1933.
Pieczalnaja pristań, Syktywkar 1991.
Pisni UPA, zibraw i zredahuwaw Z. Ławryszyn, Lwiw 1997. „Pokłyk
Sumlinnia", 1993.
182
„Polska i jej wschodni sąsiedzi - dzień dzisiejszy i przyszłość":
materiały z dyskusji
zorganizowanej przez Fundację Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym w
dniach
16-17 listopada 1990, [przygotowali do druku Edward Balawejder,
Czesław
Rajca], Kazimierz Dolny, Fundacja Kuncewiczów, 1991.
„Przegląd Katolicki", 1933.
Rajca Cz., Kolektywizacja wsi na Ukrainie, [w:] Opór chłopów
przeciw kolektywizacji
wsipolskiej 1948-1956, pod redakcją naukową F. Gryciuka, Siedlce
1997. Rajca Cz. [rec. z: Deportaciji. Zachidni zemli Ukrajiny
kinca 30-chpoczątku 50-ch rr., t. 1 :1939-1945>., LW 1996],

background image

„Zeszyty Majdanka", t. 19 (1998), s. 155-162. Rajca Cz. [rec. z:
33-ij Hołod. Narodna Knyha - Memoriał, pridhotowlena Lidieju
Kowalenko i Wołodymyrom Maniakom, Kyjiw 1991], ,^-Lsvp?f
Majdanka", t. 14 (1992), s. 186-189.
Rajca Cz., Ukraina 1933, „Znak", nr 446 (1994), s. 139-143. Rajca
Cz., Wielki Głodna Ukrainie 1932-1933, „Nad Buhom i Narwoju",
2003, nr 6, s. 3-5. Rajca Cz., Zagłada chłopów na Ukrainie w 1933
roku, „Zeszyty Majdanka", 1993,
t.XV.
Rawluk M., Sam pereżyw, sam switczu, „Literatuma Ukrajina", 30
serpnia 1990 Wszanuwanija pamiati żertw hołodomora 1933 r.,
„Lkeraturnyj Lwiw", 1993 nr 6. Relacje o głodzie na Ukrainie,
„Kresy. Kwartalnik Literacki", Lublin 1994, nr 20. Serczyk W. A.,
Historia Ukrainy, wydanie drugie, poprawione i rozszerzone,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1990.
Stalin J. W, Dzieła, t. XIII: Lipiec 1930 - styczeń 1934, Warszawa
1951. „6 x 9. Dwumiesięcznik", 1991. Szewczenko Taras, Kobzar,
Kyjiw 1954. The Foreign Office and the Famine. British Documents
in Ukrainę and the Great
Famine of 1932-1933, ed. by M. Carynnyk, L. Y. Luciuk and B. S.
Kordan,
with a foreword by M. R. Marrus, New York 1988. The Man-Made
Famine in Ukrainę, ed. by R. Conquest, D. Dalrymple, J. Mace,
M. Novak, Washington and London 1984. Trafiak M., Hołodomor na
Kubani, „Suczasnist'", 1993, nr 8. 33-j hołod. Narodna knyha.
Memoriał Pidhotowłena Lidieju Kowałenko i Wołodymyrom Maniakom,
Kyjiw 1991.
Ukrajińśki Informacji. Łystopad 1988- Berezeń 1989, Lublin 1989.
Woronow I. O., Pylaweć J. H., Hołod 1947-1948 rr, Kyjiw 1991.
Wyszyński S. ks. dr, Kultura bolszewicka a inteligencja polska,
Gdańsk-Wrocław [brw]. „Za Wilnu Ukrajinu", 1990 Zmłynśkyj W,
Mechanizm teroru hołodom, „Suczastnist"', 1993, nr 1.
183
Indeks osób
Adżubej Aleksiej 152 Aleksanerll 8
B
Balicki Wsiewołod 104, 107 Bałac Paweł 46 Bandera Stepan 146
Bezruczko Marko 16 Bilak Stepan 123, 124 Breżniew Leonid 152,153
Bucharin Mikołaj 43
Carynnyk Marko 119 Chamberlin William Henry 117 Chatajewicz
Michaił 84, 87 Chomiński Łew 123,124 Chruszczow Nikita 104, 135,
137,
138, 140, 143, 145, 149, 150, 152 Churchill Winston 104,130
Chwylowyj Mykoła 62 Conąuest Robert 104, 114, 129 Czechowicz Józef
66 Czornowił Wiaczesław 158 CzubarWłas 82, 86, 87, 107
D
Demczuk, ks. 123 DenikinAnton 14,15,17 Denysenko 115 Dobrianśkyj
W. 123 Dracz Iwan 159 Drejew Iwan 92, 103 Duranty Walther 118
Fiediuchin 20 FisherG. 37 Franczuk Wasyl 96 Frunze Michaił 22, 26
Garretjohn 116, 117 Gorbaczow Michaił 156 Górki Maksym 36, 41
H

background image

Harasymenko Maria 91 Hawryluk Paweł 96 Heraszenko 75 Herhycz Lidia
93 HerriotEduard 114-116
185
Hitler Adolf 130 Hołówko Tadeusz 121 HołykL. 19 Honczaruk Marfa
90 Hoover Herbert 36, 37 Hordowa Walentyna 140 Horyń Mychajło 158,
159 Horyszczenko 99 Hruszewśkyj Mychajło 11,61 Hrycak Jarosław 17,
149 Hryhoriew Matwij 13, 21 Hryhoriewa Wiekła 56 Humeniuk Petro
96
I
Innitzer Teodor 112 Iwasiuk Wołodymyr 154
J
Jakirjona 25 Jefremow Serhij 61 Jeżełow Heorhij 97
K
Kaganowicz Łazar 88, 107, 141, 160
Kalinin Michaił 28, 31, 39, 113
Kałasznikow 20
Kałenyk Dmytro 89
Kałun Dmytro 101
Kaminski 52
Kapisze Maria 83
Kapisze Paraska 83
Karatnikow 19
Katczenko Pawło 94
Klimenko Nastia 81
KofanH. 55
Kopelman Herman 113
Kordan Bohdan 119
Kosior Stanisław 58, 64, 71, 73; 74,
75, 77, 78, 82, 86, 107 Koszewicz Aleksij 142 Kowalenko Jewdokia
49 Kowałenko Lidia 101,160 Kowrun Mykoła 103 Kowtun Mykoła 92
Kramamerenko Semen 49 Krawec Maria 90 Krzyżanowski Adam 122
Kuczeruk Anastazja 65 Kuczmal. 88 Kuczma Leonid 88 Kulczyćkyj
Stanisław 63, 104, 105 Kuźma Sielija 139 KybalnykF. 86 Kyryczenko
Ołeksij 140, 149, 150
Lenin Włodzimierz 14,23,27,28, 29, 30, 37, 50, 51, 57, 106, 109,
143, 160
Litwinów Maksym 36, 113
Lubczenko Panas 55
Luzanow 19
ŁemykM. 128 ŁozenkoWiera 46 Łuciuk Lubomyr 119 Łukjanenko Łewko
158 Łytwyn Juryj 158
M
Machno Nestor 13, 14, 17-22,26
Macko Maria 100
186
MaggeridtM. 117, 118 Majewski 59 Majłow Aleksiej 128 Maniak
Wołodymyr 160 Masło Alisa 99 Matenko Marfa 49 Mielnikow Leonid 149
MołotowWiaczesław 76, 77, 87, 88,
107, 130 Morhanyk 98 Musijenka F. 72 Myroniuk Hnat 98, 99
N
Nansen Fridtjof 38, 40

background image

O
Omelianowycz-Pawłenko M. 15,16 Owdijuk Aleksandra 99
Pajda Wustia 83
Panczenko 52
Pastuszenko 72
Pec 96
PetluraSymon 12-17,21
Petrowski Hryhorij 21,28,31,35,
39, 56, 71, 104, 107 Petruszewycz Jewhen 13, 15 Piłsudski Józef
15, 17, 21, 58 Pius XI 126 Piznik Chrystia 56 Pidhorny Mykoła 152
PołoskoF. 55 Popów 19
Postyszew Pawło 78, 86, 88, 107 Potiomkin, książę 114
PrijmakOlha 97 ProcykS. 125 Prokopenko Hawryło 100
R
Rakowski Christian 27, 37 Ribbentrop Joachim von 130 Rojtszwanc
Lejzorek 62 Roosevelt Franklin Delano 130 Rozdolski, ks. 123
Salij Charytyna 138
Sawczenko Mychajło 84
Shaw Bernard 116
Skoropadśkyj Pawło 11, 12
Skrypnyk Mykoła 107
Slipko Maria 159
Stalin Józef 43, 44, 50, 51, 53, 57,
59, 62, 64, 71-75, 77, 88, 89, 97,
104, 106-112, 130, 138, 144, 149,
152, 154
Stołypin Piotr 10 StusWasyl 158 Suzariew Serhij 92 SyrotaM. 41,42
Szarapow 115
Szczerbyćkyj Wołodymyr 153 Szełest Petro 151-153 Szeptycki Andrzej
125,127 Szewczenko Taras 5, 8, 14, 102, 158,
160
Szewczuk Olga 49 -
Szuchewycz Roman 146 SzumkaWasyl 84 Szurka Mychajło 47
187
ś
Ściegienny Piotr ks. 66
TachtajW. 43 Taranowski 20 TemnyckiW. 128 Terechow R. 112
TjutjunnykJ. 15, 16 TkaczenkoH. 75,76 Tkaczenko Tatiana 83 Trocki
Lew 43 Trychubenko 99 TychyjOłeksa 158 Tytorczuk Maria 100
W
Wasylewski Pantalejmon 103 WołohodskiP. 47 Wołynec Mychtod 91
Woroszyłow Kliment 59 Wowczenkol. 88 Wrangel Piotr 17,21
Wychtorowa M. 56 Wynnyczenko Wołodymyr 11-13
Zełenyj (Terpyło Daniel) 13 Złepko Dmytro 118
188
Spis treści
Zawiedzione nadzieje................................7
Głód 1921-1923 ..................................23
Kolektywizacja....................................43
Zagłada głodowa 1933 r. ............................68
Prawda nieujawniana..............................109

background image

Powojenne lata głodu..............................132
Realizacja nadziei.................................156
Posłowie (Michał Łesiów)...........................163
Przypisy........................................171
Bibliografia......................................181
Indeks osób.....................................185
urodził się 4 kwietnia 1928 r. w zamieszkałej przez Niemców,
Polaków, Ukraińców i Żydów wsi Burgthal koło Gródka
Jagiellońskiego. W czasie wojny stracił rodziców (nazwisko ojca
znalazło się na liście katyń-skiej), a w 1945 r., wraz z
rodzeństwem, w ramach repatriacji trafił do podwrocła-wskiej Św.
Katarzyny. W latach 1951 -1955 studiował historię w Katolickim
Uniwersytecie Lubelskim. Tematem rozprawy doktorskiej, napisanej
pod kierunkiem prof. Stefana Inglota, a obronionej w 1966 r. w
Uniwersytecie Wrocławskim było „Gospodarstwo wiejskie w Kluczu
Zwierzynieckim Ordynacji Zamojskiej w latach 1846-1864". W latach
1967-1995 pracował w Muzeum na Majdanku, od 1982 r. jako
wicedyrektor. Problematyce martyrolo-gicznej poświęcił znaczną
część swego dorobku naukowego.
Czesław Rajca jest autorem ponad 90 opublikowanych prac naukowych,
w tym dwóch monografii: „Ruch oporu chłopskiego w Królestwie
Polskim w latach 1815-1864" Warszawa 1969; „Walka o chleb 1939-
1944. Eksploatacja rolnictwa w Generalnym Gubernatorstwie", Lublin
1991. W obrębie jego zainteresowań badawczych znalazły się również
dwudziestowieczne dzieje Ukrainy, zwłaszcza zagłada chłopów na
Ukrainie sowieckiej w latach trzydziestych. Opublikował kilka prac
dotyczących tego zagadnienia.
I
tumel


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czesław Rajca Głód na Ukrainie (2005r ) 2
Glod na Ukrainie
Głód na Ukrainie wstępem do NWO
Dr Grover Furr Kolektywizacja w ZSRR a głód na Ukrainie (2010)
GŁÓD I REPRESJE WOBEC LUDNOŚCI POLSKIEJ NA UKRAINIE
edukacja europejska na ukrainie 2005
russkaja revoljucija na ukraine
głód na świecie
Czy polscy najemnicy walczą na Ukrainie w ramach tajnej operacji, Polityka globalna
koshtovnij kamin na ukrainskom jazyke
Współczesna sytuacja językowa na Ukrainie
glod na swiecie
Ochrona wilków na Ukrainie Dzikie Życie maj 2008
ŻYDOWSKO CHAZARSKA opozycja na Ukrainie
Kampania na Ukrainie
powstanie Chmielnickiego na Ukrainie wersja podstawowa
Życie Polaków na Ukrainie
Poliszczuk Kryzys na Ukrainie (2004)

więcej podobnych podstron