Każda dziedzina nauki ma swoją fachową terminologię. Logopedia nie dopracowała się jeszcze swojego spójnego i jednoznacznego języka, stąd wiele nazw i pojęć budzi nasze wątpliwości lub obawy. Wynika to także z interdyscyplinarności logopedii nie tylko jako wiedzy teoretycznej, poznawczej wymagającej harmonizowania wiedzy pochodzącej z wielu źródeł (jak: nauki medyczne, językoznawstwo, neuropsychologia, psychologia i pedagogika oraz rehabilitacja), ale również jako sztuki stosowanej (praktyki).
W kontaktach z nauczycielami szkół specjalnych dość często słyszę, że przedmioty szkolne poświęcane rozwojowi językowemu dziecka, lub godziny do dyspozycji dyrektora przeznaczone dla logopedy, bywają nazywane „logopedia”, a przecież logopedia to nauka, jak psychologia czy pedagogika i raczej wątpliwe, że w szkołach naucza się dzieci logopedii i wszystkiego, co kryje w sobie ta dyscyplina naukowa. Chyba lepiej zabrzmi nazwa „zajęcia językowe” lub po prostu „terapia logopedyczna” (grupowa czy indywidualna).
Terapia logopedyczna jest pojęciem szerszym od używanego powszechnie określenia „korekta logopedyczna” czy „reedukacja mowy”, bowiem obejmuje swoim zasięgiem całość specyficznych, zamierzonych oddziaływań ukierunkowanych na usunięcie wszelkich zakłóceń procesu porozumiewania, tj. od prostych wad wymowy do niemożności mówienia włącznie. Oddziaływania te mają na celu:
usuwanie zaburzeń mowy,
przywracanie mowy w przypadku jej utraty,
nauczanie mowy, która się nie wykształciła,
wyrównywanie opóźnień rozwoju mowy,
wypracowanie odpowiedniego poziomu sprawności językowej,
likwidację przyczyn i skutków pierwotnych oraz skutków wtórnych, do których zalicza się zarówno psychologiczne, jak i pedagogiczne konsekwencje zaburzeń mowy.
Z szerokiego spektrum oddziaływań logopedycznych widać wyraźnie, że pojęcie „korekta logopedyczna” jest terminem zbyt wąskim, gdyż dotyczy jedynie procesu usuwania zaburzeń artykulacji.
W literaturze przedmiotu spotyka się różne ujęcia i synonimy terminu terapia logopedyczna. Są to np. określenia: „logoterapia” i „postępowanie logopedyczne”, których używa się w znaczeniu terapii logopedycznej. Obecnie przyjmuje się, że pojęcia terapia logopedyczna i postępowanie logopedyczne dokładniej oddają istotę problemu niż termin „logoterapia", który kojarzy się raczej z terapią słowem („leczenie słowem” - adekwatne dla psychoterapii) niż z kompleksową terapią, którą prowadzi się w przypadku zaburzeń rozwoju mowy i zaburzeń mowy.
W ostatnich latach termin terapia logopedyczna wyparł stosowane dawnej nazwy „rehabilitacja mowy” i „reedukacja mowy”, jakie spotyka się w pracach m.in. I. Styczek (1980), J. E. Nowak (1993), J. T. Kani (1982), B. Sawa (1990). Nie stosuje się ich, ponieważ „reedukacja” oznacza ponowne uczenie, co ma odniesienie jedynie do afazji, czyli do sytuacji, w której pacjent traci wcześniej już nabyte umiejętności mówienia lub/i rozumienia mowy. Słowo „reedukacja” mocno zadomowiło się w terminologii pedagogicznej i zwykle jest łączone z dziećmi, które mają trudności już na samym początku swej kariery szkolnej, kiedy nie mogły lub po prostu nie miały okazji zdobyć pewnych umiejętności (np. czytania i pisania). A więc co tu reedukować?
Termin „rehabilitacja” również bywa powszechnie używany nawet w sytuacjach, gdy jego znaczenie kłóci się z realnością. Rehabilitacja jest przywracaniem sprawności fizycznej i psychicznej i termin ten jest nieco bliższy medycynie niż logopedii, stąd warto go używać tylko wtedy, gdy jest po temu uzasadnienie merytoryczne, a nie jako jednoznaczne z „terapią logopedyczną”.
Używane często terminy: „usprawnianie, korygowanie lub stymulowanie mowy” chyba nie budzą większych obaw, gdyż właściwie użyte są logiczne i zrozumiałe w szerszym środowisku.
W ostatnich latach coraz większą popularnością w środowisku logopedów cieszą się takie określenia jak: „terapia zaburzeń mowy” lub „terapia mowy”, stąd powstają inne, wydawać by się mogło, bardziej doprecyzowane określenia działań logopedy, np. „terapia afazji” czy „terapia jąkania”, „terapia autyzmu”, itp. W takich sytuacjach zastanawiam się, czy terapeuta (logopeda) „leczy chorobę”, niepłynną mowę, utratę mowy...? Ależ nie, przecież zajmuje się konkretnym człowiekiem, a nie jego wycinkowym, oderwanym od życia problemem, jakim jest utrudniona komunikacja lub jej brak.
Użyłam wcześniej określenia „leczenie” jako polski odpowiednik słowa „terapia”. Emanuje z niego „medyczność” oddziaływań, a przecież nie w każdym przypadku logopeda „leczy” albo „rehabilituje” kogoś z czegoś. Zapewne ściślejsze jest nazwanie istoty działania logopedycznego po prostu „usprawnianiem”, które w jednych sytuacjach polega na korygowaniu, w innych zaś na reedukowaniu, stymulowaniu lub wykształcaniu.
Sądzę, że większość wymienionych terminów, które budzą nasze obawy używamy nieco metaforycznie, umownie, ale przecież najważniejsze w tym jest to byśmy się umieli porozumieć - nie tylko w środowisku logopedów, ale również z tymi, z którymi układamy współpracę, bowiem tylko w takich warunkach skorzysta na tym sami i osoba, która szuka u nas fachowej pomocy.
Opracowanie - Marzena Mieszkowicz - neurologopeda