Fragmenty książki Kobieta Jej zadanie według natury i łaski Edyta Stein św Teresa Benedykta od Krzyża OCD


Nasza epoka schyłku XX wieku, epoka wojen, kryzysów i niepewności, choć nieufnie przyjmuje wzorce, uznaje autorytet Edyty Stein, potwierdzony przez Kościół wyniesieniem jej na ołtarze. Wypowiedzi tej wielkiej kobiety niosą mądrość wszystkim, którzy mają odwagę przekroczyć próg banalności i ulotności struktur świata, by dotknąć tego, co trwałe i wieczne. W prezentowanym tomie "Studium o kobiecie", które powstało w Trzeciej Rzeszy w międzywojennym dwudziestoleciu można wyczuć troskę autorki o rolę kobiety w społeczeństwie i w Kościele. Edyta Stein stara się ukazywać kobiecie takie ideały, które by ją twórczo rozwijały, chroniąc przed degradacją kobiecości.

0x01 graphic

Publikujemy następujące rozdziały książki:
Wprowadzenie
Dusza kobieca
Opinie dotyczące kobiety
Definicja celu według porządku wiecznego

0x01 graphic

Spis treści

Wprowadzenie
Etos zawodów kobiecych

I. Naturalny zawód kobiety oraz odpowiadający mu etos

II. Inne naturalne zawody kobiece

1. Zawody specyficznie kobiece
2. Specyficznie kobieca formacja zawodowa

III. Nadprzyrodzone powołanie kobiety

1. Kształtowanie się powołania zakonnic
2. Harmonia między powołaniem zakonnym a duszą kobiecą; etos zakonny - etosem powołania
3. Środki realizacji
a. Ideał a przeciętność życia kobiet
b. Życie eucharystycznec.
c. Życie liturgiczne

IV. Podsumowanie i uzupełnienie
Zawód mężczyzny i kobiety według natury i łaski

I. Według Starego Testamentu
II. Na bazie poznania naturalnego
III. Według Nowego Testamentu

Życie kobiety chrześcijańskiej
I. Dusza kobieca
II. Kształcenie kobiety
III. Działalność kobiet
IV. Życie kobiety w świetle wieczności

Zasady kształcenia kobiet
I. Idea kształcenia
II. Natura i przeznaczenie kobiety
III. Zewnętrzna praca kształceniowa
IV. Wymagania współczesności.

Sposoby zastosowania praktycznego
St. Lioben, 12 I 1932
Problemy związane z kształceniem dziewcząt

Wprowadzenie.
1. Rozwój problematyki z pozycji obecnego położenia kobiety
A l. Kobieta wobec wielkich problemów epokia.
a. Małżeństwo i macierzyństwob.
b. Zawód.
c. Stosunek do całości narodu i do zagadnień polityki światowej
d. Wobec zagadnień wieczności

2. Opinie dotyczące kobiety
a. Opinie publiczne
b. Państwo
c. Kościół

3. Problematyka szkół żeńskich
B. Próby odpowiedzi ostatnich dziesięcioleci

II. Materiał kształceniowy

A. Znaczenie materiału w kształceniu i pracy kształceniowej

B. Metody badania
1. Metoda przyrodnicza (specjalnie elementarno-psychologiczna)
2. Metoda oparta na naukach humanistycznych (specjalnie indywidualno-psychologiczna)
3. Metoda filozoficzna
4. Metoda teologiczna

C. Osiągnięcia poszczególnych metod w rozpoznaniu materiału przy kształceniu kobiety

D. Zarys materiału kształceniowego

III. Cel kształcenia
A. Definicja celu według porządku wiecznego
1. Idea doskonałego człowieczeństwa
2. Idea doskonałej kobiecości
3. Idea indywidualności

B. Podział celów typicznych; wieczny porządek i wymogi czasu

IV. Kształcący oraz ich naukowe pomoce

A. Wspólnoty formujące człowieka
1. Rodzina
2. Państwo
3. Kościół
4. Inne jeszcze czynniki wychowawcze (kształceniowe); ich wzajemny stosunek
5. Organy wychowawcze (kształceniowe) dziewcząt w rodzinie, Kościele i państwie

B. Kształcenie przez pomoce naukowe

1. Cel istnienia szkoły
2. Obiektywne twory duchowe w ich znaczeniu kształceniowym
a. Słowa i mowa
b. Ludzkie dzieła
c. Bóg wychowawcą człowieka

V. Drogi kształcenia

A. Dom rodzinny i szkoła

1. Wychowanie rodzinne
2. Wychowanie szkolne
3. Wychowanie zakładowe
4. Internat - eksternat

B. Ogólny system kształcenia i poszczególne typy szkół

1. Cel kształcenia
2. Szkoły ludowe a. Nauka myślenia i mówienia
b. Nauka myślenia abstrakcyjnego

Zadaniem kobiety wkorzeniać młodzież w Kościół
I. Pozycja kobiety w Kościele
II. Wkorzenianie młodzieży w Kościół

A. Religijne wychowanie dzieci
B. Życie sakramentalne
C. Sens katolickiego małżeństwa i macierzyństwa
D. Matka-Dziewica

Wprowadzenie

Nasza epoka schyłku dwudziestego wieku, epoka wojen, kryzysów i niepewności, choć nieufnie przyjmuje wzorce, uznaje przecież autorytet Edyty Stein, potwierdzony dziś przez Kościół wyniesieniem jej na ołtarze. Wypowiedzi tej wielkiej kobiety niosą mądrość wszystkim, którzy mają odwagę przekroczyć próg banalności i ulotności struktur świata, by dotknąć tego, co trwałe i wieczne. Należy więc z radością przyjąć fakt, że tyle prac dyplomowych powstaje na bazie jej naukowego dorobku. Dziś, na przełomie epok, potrzebujemy jej impulsów zrodzonych z harmonii wiedzy i wiary, intelektu i duchowego porywu serca, słowem: myślenia zakorzenionego w solidnej nauce, w tym najwyższym wymiarze, o którym mówi ostatnia Encyklika Jana Pawła II "Fides et ratio".

W ludzkim oraz duchowym itinerarium Edyty Stein widzimy drogę kobiety, która świadomie przeżywała i akceptowała własną kobiecą tożsamość, a wyzwanie swych czasów odczytała jako osobistą misję. W prezentowanym tomie Studium o kobiecie, które powstało w Trzeciej Rzeszy w międzywojennym dwudziestoleciu o specyficznych uwarunkowaniach historycznych i kulturowych, można wyczuć Edyty troskę o rolę kobiety w społeczeństwie i w Kościele. Jej doświadczalna i filozoficzna refleksja nad kobiecym bytem i zadaniem nabiera szczególnej aktualności w dzisiejszym świecie, coraz bardziej świadomym konieczności poszerzenia dla kobiet przestrzeni w życiu społecznym, ekonomicznym i religijnym.

Edyta Stein chciała nauczyć kobietę sztuki dorastania do siebie samej i wyczulić ją na pełną wolność ukształtowaną według porządku stworzonego przez Boga. Omawiając sprawy tkwiące głęboko w zmysłowym doświadczeniu, nazywała po imieniu kobiece niepokoje i porażki wynikające ze ślepego zawierzenia impulsom; przestrzegając przed nimi, starała się równocześnie ukazać nowe horyzonty jej działania oraz źródła mocy, obdarzające energią przekraczającą czysto ludzkie możliwości.

Poszukując "prawdy" o kobiecie, długo rozważała kwestię przeznaczenia człowieka. Zrozumiała, że przyrodzone i nadprzyrodzone powołanie jest wspólne obojgu płciom, lecz istnieje podział zadań według ich różnej natury. Jako wykładowca w Spirze w latach 1922-1931, a później w Monasterze 1932-1933, nade wszystko zaś w swych wielkich odczytach na temat promocji kobiet, dawała świadectwo wielkości chrześcijańskiego życia kobiety realizującej swą misję wszczepioną w rzeczywistość tego świata. Podstawą jej refleksji była szczegółowa analiza kobiecej psychologii, w której wyróżniła dwie jej szczególne cechy: osobiste zaangażowanie się we współpracy z mężczyzną oraz macierzyństwo. Dzięki nim kobieta posiada bardziej rozwiniętą w swojej naturze zdolność wczucia się w drugiego człowieka i w jego potrzeby oraz umiejętność dostosowania się, a także wewnętrzne pragnienie bezinteresownej miłości. Napięcie ku macierzyństwu kieruje ją do wszystkiego, co daje osobową relację i przygotowuje reintegrację życia. Tę myśl Edyta rozwija szeroko, gdy mówi o kontemplatywnym rodzaju kobiecego poznania, a także o znaczeniu i wielkości macierzyństwa fizycznego i duchowego w życiu konsekrowanym i samotnym w świecie, rozumianym jako osobiste powołanie. Zauważa, że we właściwie pojętym macierzyństwie realizuje się zawsze pragnienie całkowitego oddania siebie drugiemu i dążenie do tego, co najbardziej własne, a zarazem w pełni obejmujące całe człowieczeństwo. Pisze: "Tam gdzie takie oddanie dokonuje się w odniesieniu do człowieka, może ono stać się przewrotnością: wydaniem się na łup, zakuciem w kajdany i nieusprawiedliwionym uroszczeniem, którego żaden człowiek spełnić nie może. Tylko Bóg może przyjąć takie oddanie i tylko Bóg może dać się w darze tak, że napełni sobą całą ludzką istotę nie tracąc przy tym nic z siebie samego. [...] Życie kobiece, pragnące kształtować się w duchu boskiej miłości, musi się stać życiem prawdziwie eucharystycznym. Umieć o sobie zapomnieć, wyrzec się wszystkich osobistych pragnień i praw, mieć serce otwarte na wszelki cudzy ból i potrzeby - oto ideał kobiecości".

Wzorem tych wartości jest dla Edyty Stein osoba Maryi, Dziewicy i Matki. W Niej kobiecość osiągnęła swoją pełnię przez to, że stała się bramą, poprzez którą Bóg wszedł pomiędzy ludzi. Jest ideałem uduchowionego człowieczeństwa i przewyższa nawet aniołów - istoty czysto duchowe.
Przekonana, że "żadna kobieta nie jest tylko kobietą" i może na równi z mężczyzną podejmować zadania społeczne, Edyta Stein starała się kobiecie ukazywać takie ideały, które by ją twórczo rozwijały, chroniąc przed degeneracją kobiecości. Rozwijała przez to nadzieję na Boże królestwo, gdzie nie ma podziału płci ani podziału na wolnych i uzależnionych. Rozumienie jedności i wolności w Chrystusie w połączeniu z obiektywną metodą naukową dało jej na zawsze autorytet w polemice z wybujałą argumentacją feministyczną. W czasach załamania się duchowego oblicza kobiety warto sięgnąć do jej myśli, gdyż mogą one nauczyć rzeczowości i obiektywizacji problemu.

Dzisiejsza kobieta, szukając z niepokojem prawdy o sobie w złożoności kierunków ideologicznych, politycznych i religijnych, może ją łatwo odkryć w doświadczeniu i nauczaniu Edyty Stein, naukowca i świętej: Teresy Benedykty od Krzyża.

Janina Immakulata Adamska OCD - tłumaczka
Karmel, Borne-Sulinowo, 2 II 1999.

Dusza kobieca

IV. Podsumowanie i uzupełnienie

Podsumowujemy: właściwym zawodem kobiety jest każdy zawód, w którym dusza kobieca otrzymuje należne sobie prawa i który może według swej specyfiki kształtować. Najbardziej wewnętrzną zasadą formy (Formprinzip) duszy kobiecej jest miłość, tak jak miłość tryskająca z Serca Bożego. Swój zasadniczy kształt dusza kobieca osiąga w najściślejszym zjednoczeniu z Sercem Bożym w życiu eucharystycznym i liturgicznym.

Chciałabym, nawiasem, rzucić pytanie nasuwające mi się stale przy opracowywaniu tego tematu: dlaczego w programie tej konferencji obok rzeczowo określonych typów zawodu "lekarza", "księdza" itd. postawiono grupę zawodów kobiecych? Dlaczego tak często mówi się o zawodzie kobiety, a rzadko o zawodzie mężczyzny? Czy nie występuje u mężczyzny analogicznie jak u kobiety współrzędność czy też przeciwieństwo dyspozycji indywidualnych i męskich? Czy nie trzeba by również określić właściwości męskich, które mogłyby dopomóc do wyboru i kształtowania zawodu? Dalej: czy również u mężczyzny nie istnieje przeciwieństwo natury zepsutej, którą odradza czystość? Myślę, że byłoby dobrze rozważyć kiedyś poważnie i gruntownie wszystkie te pytania. Zbawienna współpraca mężczyzn i kobiet w życiu zawodowym stałaby się możliwa dopiero wtedy, gdyby obie strony uświadamiały sobie spokojnie i obiektywnie swe właściwości i wyciągnęły z tego praktyczne konsekwencje.

Bóg stworzył człowieka kobietą i mężczyzną, obydwoje na swój obraz i podobieństwo. Jedynie prawidłowo rozwinięta specyfika męska i kobieca da najwyższe osiągalne podobieństwo do Boga i najsilniejsze przeniknięcie całego życia ziemskiego życiem Bożym.

 

Życie kobiety chrześcijańskiej

Niedawno jakaś rozsądna dziewczyna zadała mi pytanie, dlaczego aktualnie, nawet mężczyźni, tak wiele rozprawiają o istocie i przeznaczeniu kobiety. Nie da się rzeczywiście zaprzeczyć, że temat ten jest z różnych stron stale na nowo podejmowany i różnie też potraktowany. Czołowi humaniści eksponują świetlany ideał kobiecej istoty i z jego spełnieniem wiążą uzdrowienie wszystkich chorób i bied naszych czasów. Dla współczesnej zaś oraz poezji ostatnich dziesięcioleci kobieta jest ciągle jeszcze uosobieniem demona z piekieł. Obie opinie nakładają na nas wielką odpowiedzialność, ukazując sens naszego życia jako problem. Nie możemy przejść obojętnie obok pytania, czym jesteśmy i co powinniśmy robić; trzeba odpowiedzieć na nie tylko teoretycznie, lecz także praktycznie, gdyż domaga się tego samo życie.

Rozwój kwestii kobiecej zaledwie przewidywany a przez niewielu chciany, w rzeczy samej zmierza do zmian nie mieszczących się w głowie większości ludzi do nich nie przygotowanych; wyrwał on bowiem kobiety ze spokojnego domowego środowiska, z utartych życiowych form i zadań, i osadził w warunkach wszechstronnie odmiennych, stawiając nagle przed nie przeczuwanymi problemami praktycznymi. Wrzucone w ten nurt, zmuszone są płynąć. Gdy wszakże sił już nie staje, szuka się brzegu, choćby dla zaczerpnięcia oddechu. Trzeba pomyśleć, czy płynąć dalej, a jeśli tak, co robić, aby nie utonąć; chciałoby się znać kierunek nurtu i wielkość fali, zmierzyć własne siły i możliwość ruchu, konfrontując je wzajemnie.
Pragnąc te sprawy obecnie rozważyć, spróbujmy wejrzeć w głąb naszego bytu; widzimy, że nie jest on doskonale gotowy, ale podlega procesowi stawania się. Trzeba sobie ten proces wyjaśnić; czym jesteśmy i będziemy nie wynika samo z siebie, lecz musi się wykształcać przez rozprzestrzenianie się; całe nasze bytowanie, stawanie się i działanie w czasie, jest od wieków zaplanowane; ma więc znaczenie dla wieczności i wyjaśni się nam o tyle, o ile popatrzymy na nie w jej świetle.

 

I. Dusza kobieca

Czy w ogóle można mówić o duszy kobiecej ? Każda dusza ludzka jest jedyna (niepowtarzalna), niepodobna do innej. Jak mówić o tym w sposób ogólny? Nauka o duszy rozpatruje przeważnie duszę ludzką jako taką, a nie tego czy innego człowieka, określając ogólne rysy i prawa; kiedy zaś - jako psychologia dyferencjalna - zajmuje się różnicami, dotyczą one nie indywiduum, lecz typów ogólnych: duszy dziecka, młodego i dojrzałego człowieka; duszy robotnika, artysty itp., także duszy mężczyzny i kobiety. Ci, którzy zastanawiali się nad możliwością takiej gałęzi wiedzy, stwierdzali, że ujęcie indywidualne jawi się zawsze jako bardziej problematyczne aniżeli ujęcie ogólne.

Gdybyśmy wszakże zechcieli zrezygnować z indywidualności, to czy istnieje w ogóle jakiś jeden typ kobiecy? Czy w takim typie kobiecym, jaki widzimy w Glocke (Dzwonie) Schillera albo też Frauenliebe und - leben Chamissa (Miłość i życie kobiece) lub w obrazach, jakie nam kreślą Zola, Strindberg, Wedekind można odkryć jeszcze coś wspólnego? Czy poznana w życiu różnorodność kobiet da się jakoś ujednolicić i z kolei odgraniczyć od duszy mężczyzny? Nie tutaj miejsce na stosowanie dowodu z filozofii, stwierdzającego, że w zakresie istnień napotykamy coś, co można by nazwać właściwością duszy kobiecej oraz specyficzną funkcją poznawczą, mogącą ją ująć. Sądzimy, że dla określenia ogólnego obrazu lepiej zacząć raczej od prezentacji szeregu typów - możliwie jak najbardziej od siebie się różniących - i w nich szukać jakiejś species (właściwości) ogólnej. Odczytanie i przedstawianie dusz jest funkcją specyficznie poetycką, dlatego te typy zaczerpnę z dzieł, którym przypisuję szczególną wartość symbolu.

Ingun, córka Steinfina z książki Olaf syn Auduna pióra Sugrid Undset, przenosi nas w czasy odległe i obcy kraj o zupełnie odrębnych warunkach kulturowych. Ingun przebywa na średniowiecznym dworze północnym prawie bez nadzoru i wychowania. Od dziecka zaręczona jest z Olafem, który jako jej przybrany brat wzrasta przy niej. Wałęsa się więc z nim wszędzie, a także z jego kolegami; nie wie, co to uregulowane obowiązki, zewnętrzna i wewnętrzna dyscyplina woli. Dzieci nie znajdując innej ostoi, trzymają się razem. Gdy mają 15 i 16 lat budzi się w nich pożądanie; przy pierwszej okazji ulegają pokusie. Od tej pory całe życie Inguny staje się nie nasyconą żądzą. Młodzi czują się nierozerwalnie ze sobą złączeni jakby prawem kościelnym. Rodzina jednak nie dopuszcza jeszcze do zawarcia małżeństwa i na lata rozdziela ich. Życie Olafa wypełniają walki w odległych krajach, doświadczenia i pewne aspiracje. Dziewczyna zaś ucieka w świat marzeń, tęskniąc za utraconym szczęściem, a ciężkie napady histerii uniemożliwiają jej okresowo jakąkolwiek pracę zewnętrzną. Mimo tęsknoty za Olafem, daje się uwieść. Upadek - jak światło z innego świata - budzi w tym tępym bytowaniu psychicznym świadomość złego; powstaje z niego ze zdumiewającą mocą i zrywa grzeszne powiązania. Gdy wrócił Olaf, wyznała mu swą winę; on nie zerwał z nią uświęconych więzów, lecz wprowadził na swój dwór jako małżonkę, a jej syna ustanowił swoim spadkobiercą. Ingun nie zaznała już utęsknionego szczęścia. Przytłoczona świadomością winy rodziła, jedno po drugim, martwe dzieci. Im bardziej czuła, że mężowi przynosi nieszczęście, tym więcej do niego lgnęła i gwałtowniej domagała się dowodów jego miłości. Olaf, jak zawsze ulegał, ale ona marniała, on zaś tracił siły. Ingun bez skargi znosiła swe długoletnie niedomagania, przyjmując je w milczeniu jako pokutę. Dopiero tuż przed jej śmiercią, Olaf zrozumiał, że w jej duszy zawsze istniało jeszcze coś więcej aniżeli tylko tępe, zwierzęce przywiązanie; tliła się tam boska iskra oraz pragnienie, aby się przebić do wyczuwanego wyższego świata, które z braku pokarmu nie zdołało osiągnąć jasności i dlatego nie mogło kształtować jej życia. Zastosował on zbyt dosłownie zachętę Apostoła mówiącą o tym, że: "Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało" (Ef 5, 28), wskutek czego zostało zniszczone życie obojga.

Twardo przeciwstawiają się tu sobie - jak zresztą zwykle u Sigrid Undset - dwa światy, a właściwie przedświaty: życie nierozbudzone, tępo kierowane przede wszystkim poprzez popęd, podobne do pierwotnego chaosu, nad którym unosił się Duch Boży. Dusza tego dziecka natury była jak rola nigdy nie tknięta pługiem. Spoczywające w niej moce drgnęłyby pod wpływem przedzierającego się promienia światła z góry, gdyby przygotowane ciężkie skiby pozwoliły mu siebie przeniknąć.

Nora Ibsena. Nie jest ona dzieckiem natury; wychowana w nowoczesnym środowisku kulturowym, ma rozbudzony intelekt, lecz nie kształtowany systematycznie, podobnie jak brak jej systematycznego wyrobienia woli. Ulubienica ojca, potem męża, traktuje też jak ulubione laleczki swoje własne dzieci, do czego się przyznała z ciętą krytyką, gdy otwarły się jej oczy. To rozpieszczone dziecko, zupełnie nie przygotowane życiowo, musiało jednak podjąć trudną decyzję. Mąż ciężko zachorował i brakło funduszy na pokrycie kosztów podróży dla uratowania mu zdrowia. Nie mogąc prosić ojca o pieniądze, również chorego, Nora bez skrupułów podpisała jego nazwiskiem weksel, dumna ze swego czynu, dzięki któremu mąż wyzdrowiał. Czując jednak, że nie zaaprobuje go uczciwy adwokat, starannie go przed nim ukrywała. Tymczasem wierzyciel, doprowadzony do ostateczności własną biedą, groził ujawnieniem oszustwa. Nora z rozpaczy postanawia skończyć z życiem. Nie obawia się jednak potępienia ze strony męża, a raczej spodziewa się zupełnie przeciwnej jego reakcji: wierzy, że wydarzy się rzecz "cudowna" i mąż w swej wielkiej ku niej miłości weźmie na siebie jej winę. Dzieje się zaś zupełnie odwrotnie. Robert Helmer miał dla swej żony jedynie moralny wyrok potępienia; uważał, że nie jest ona już godna wychowywać jego dzieci. Otrzeźwionej sytuacją Norze, dopiero wtedy otworzyły się oczy: nagle w prawdzie ujrzała siebie i męża, ich zniszczone pożycie, nie zasługujące na miano małżeństwa. Gdy jednak niebezpieczeństwo towarzyskiego skandalu zostało zażegnane i mąż chciał jej łaskawie wybaczyć, a także przywrócić pierwotną pozycję - dla niej było już wszystko stracone, bez najmniejszej możliwości odwrotu. Musiałaby najpierw stać się człowiekiem, zanim odważyłaby się ponownie stać małżonką i matką. Oczywiście, również Robert Helmer musiałby się zmienić z figury towarzyskiej w człowieka, aby ich wspólne życie mogło nazywać się małżeństwem.

Ifigenia Goethego. We wczesnej młodości została dziwnym zrządzeniem losu wyrwana z ukochanego grona rodzinnego, od rodziców i rodzeństwa, i uprowadzona do kraju barbarzyńców. Wyratowana przez bogów od niechybnej śmierci, żyła w zaciszu świątyni, oddana ich służbie. Choć tajemnicza kapłanka doznawała czci należnej świętym, jej serce przecież nigdy nie przywykło do tego miejsca, tęskniąc za domem, za bliskimi.

Aby nie zamykać sobie drogi powrotu, odmówiła ręki królowi. Za karę - według dawnego zwyczaju tego kraju, zawieszonego dotąd dzięki jej staraniom - miała złożyć bogini w ofierze dwóch obcych przybyszów, spotkanych właśnie na brzegu morza. Byli to Grecy, a jeden z nich okazał się jej własnym bratem. Oto spełnione pragnienie ujrzenia kogoś ze swoich, lecz ile w nim bólu! Brata splamił mord matki i do szaleństwa dręczą wyrzuty sumienia; w dodatku ma zginąć z jej ręki. Przekleństwo ciążące na jej rodzinnym domu, od którego czuła się wolna, wydaje się teraz i ją dosięgać. Ifigenia staje przed wyborem: albo kłamstwem i oszustwem ocali brata, jego przyjaciela i siebie, albo wyda wszystkich na śmierć. Trzeba wybrać "mniejsze zło" - myśli - ale jej czysta dusza wzdryga się przed nieprawdą i zdradą zaufania i broni się przed złem, jak zdrowa natura przed śmiertelnym zarazkiem. Ufając bóstwom i szlachetności króla, odkrywa mu plan ucieczki; jej postawa ocala skazanych i zapewnia im powrót do kraju, a modlitwa wyzwala brata z obłędu. I oto w stary dom królewski wnosi Ifigenia pokój i pojednanie z bóstwami.

Zanim znajdziemy w tych trzech typach kobiet ich wspólną właściwość (species), rozpatrzmy nieco ich zgodność z rzeczywistością. Czy nie są to twory czystej wyobraźni poetyckiej? Jakim prawem wolno się nimi posłużyć, by lepiej zrozumieć prawdziwy byt psychiczny? Dla rozwiązania tej trudności spróbujmy najpierw wyjaśnić, co chciał osiągnąć twórczy umysł autorów, kreując takie postaci.

Sigrid Undsed nikt zapewne nie posądzi o uprawianie sztuki dla sztuki (l' art pour l 'art). Jej twórczość jest absolutnym wyznaniem. Ma się nawet wrażenie, że coś ją zmusza do mówienia o tym, co uważa za brutalną rzeczywistość. Kto - tak jak ona - uczciwie i trzeźwo patrzy na życie, nie może zaprzeczyć, że przedstawia typy realne, choćby je nawet dobierała z pewną stronniczością. Przez nie bowiem chce wykazać, że w człowieku działają siły psychiczno-popędowe, które trzeba uwzględnić, w przeciwieństwie do zakłamanego idealizmu i przesadzonego intelektualizmu, usiłującego przefrunąć ponad tym, co ziemskie.

Norę napisał mężczyzna, z pozycji kobiety biorąc jej sprawę i Ruchu kobiet za swoją własną. Wybiera więc bohaterkę i poddaje najostrzejszej analizie; właśnie wybiera, a nie po prostu swobodnie wymyśla i zgodnie z rozumem konstruuje. Moc i konsekwencja myślenia i działania Nory po jej otrzeźwieniu zaskakują, gdy się zważy jej wcześniejsze zachowanie. Jej postawa może być niezwykła, ale nie jest nieprawdziwa czy niemożliwa.

Klasyczna linia Goethego, monolit wielkości i wspaniała prostota jego najszlachetniejszej postaci kobiecej, wyda się nowoczesnemu człowiekowi najbardziej odległą od rzeczywistości. Oczywiście poeta ją wyidealizował, ale nie jest ona tylko konstrukcją wyobraźni, lecz obrazem ideału podpatrzonego w życiu, doświadczonego i spełnionego. Jego intuicja czystego człowieczeństwa, tego, co wiecznie-kobiece stworzyła plastyczną postać Ifigenii, obraz wolny od wszelkich tendencyjnych celów; zachwycający jak zachwyca wszystko, co nie sfałszowane i wiecznie prawdziwe.

Tyle na temat autentyczności obranych typów. Czy z tych trzech postaci, wyrosłych na tak odmiennym gruncie, da się wyodrębnić jakąś cechę wspólną (nie tylko odnośnie środowiska, w którym rodziły się w utworze, lecz także epoki kulturowej oraz osobowości ich twórców)? A więc u dziecka natury, którego duszy nikt nie kształtował; u lalki salonowej, zahamowanej sztucznie w rozwoju w supercywilizowanym towarzystwie, zachowującej wystarczająco zdrowy intelekt, aby zerwać sieć i samej, w sposób wolny podjąć kształtowanie swego życia; wreszcie u świętej, która w miejscu odosobnionym, obcując z bóstwami, uczyła się przekraczać naturę, pod wpływem nadprzyrodzonego oświecenia? U wszystkich tych postaci widzę jeden wspólny rys: pragnienie dawania i brania miłości oraz wyjścia z ciasnoty faktycznego, aktualnego bytowania, by osiągnąć wyższy stopień istnienia i działania.

Ingun marzy o życiu obok Olafa na wielkim dworze oraz o licznym potomstwie. Jej nie rozbudzona istota niezdolna jest wyobrazić sobie innego poszerzenia swego świata, tym mniej kształtowania go własnowolnie. I kiedy wreszcie spełniają się jej pragnienia w postaci zewnętrznego połączenia się z mężem, w cielesnej z nim bliskości i czułości, uczepia się tego ze wszystkich sił, zapewniając je sobie kosztem całej energii życiowej. Lecz nie znajduje wymarzonego szczęścia; nie znając innej drogi, nie wie też, jak ją znaleźć czy tylko szukać, dlatego pozostaje przy tym, co ma.

Właściwie życie Nory, lalki salonów, rozbudza się dopiero - choć sobie tego nie uświadamia - w czasie, gdy oczekuje cudu. Okres ten jest końcem bycia lalką, wybuchem wielkiej miłości, rozumienia prawdziwego życia z mężem, w zgodzie z samą sobą. Gdy jednak mąż zawiódł jej nadzieję i wydaje się, że za towarzyską maską niczego więcej nie ma, Nora chce przynajmniej spróbować sama dotrzeć do swego "ja", do prawdziwego bytu.

Ifigenii przebijanie się do własnego bytu nie jest potrzebne. Ona już go osiągnęła, przebiła się do największego stopnia człowieczeństwa; teraz musi tylko ustrzec je w próbie, stworzyć mu miejsce, aby się w adekwatny sposób wyraziło. Pragnie byt, do którego dojrzała, przemienić w czyn zbawczej miłości, co jest jej przeznaczeniem.

Czy pomogło nam to uchwycić rdzeń duszy kobiecej? Można by jeszcze, oczywiście, postawić przy nich dowolnie wiele innych typów kobiecych; myślę jednak, że o ile są typami kobiecymi, zawsze to w nich ostatecznie odnajdziemy. Gdy kobieta usiłuje stać się tym, czym powinna, pozwala drzemiącemu w niej człowieczeństwu, w szczególnym odbiciu indywidualnym, jej tylko właściwym, dojrzewać do doskonałego rozwinięcia. Dojrzewać w miłosnym zespoleniu z drugim - co owocnie ten proces wspomaga - a jednocześnie innych pobudzać do dojrzewania, jest najgłębszą tęsknotą kobiety mogącą przybierać najróżniejsze formy, nawet spaczone i skostniałe. Ta tęsknota, jak później wykażemy - odpowiada jej wiecznemu przeznaczeniu. Jest specyficznie kobieca, a nie po prostu człowiecza, co widać w konfrontacji z pragnieniami specyficznie męskimi.

Te ostatnie ukierunkowane są silniej na działalność zewnętrzną, na czyn i dzieła oraz osiągnięcia obiektywne; dotyczą bezpośrednio bytu personalnego, własnego, a także innych. Wszakże tak zupełnie jednego i drugiego oddzielać nie można. Dusza ludzka jako taka nie istnieje już gotowa, w stanie spoczynku. Jej bytem jest stawanie się, w którym powinna rozwinąć siły zalążkowe, przyniesione na świat z podłożem; rozwija je, gdy się nimi posługuje. Tak więc kobieta może osiągnąć wymarzony możliwie pełny rozwój swej osobowości wtedy jedynie, gdy spożytkuje swe siły. Podobnie pracuje mężczyzna nad swoim osobistym bytem - choćby nie miał tego na celu - kiedy się stara o obiektywne osiągnięcia. Zasadnicze rysy budowy duszy są tu i tam takie same: dusza złączona jest z ciałem, od którego mocy i zdrowia zależy moc i zdrowie jej sił, choćby nawet nie jedynie i absolutnie; z drugiej strony ciało otrzymuje od duszy swój byt jako ciało, a więc życie, poruszanie się, formę i postać oraz zmysł duchowy; bazując na zmysłowości, która w równym stopniu jest bytem cielesnym, jak i psychicznym, zmysł duchowy otwiera się w czynności rozumu, poznając świat, wolą zaś w ten świat wkracza, tworząc go i kształtując, a uczuciem wewnętrznie przejmuje i konfrontuje. Jednakże miara i stosunek tych sił różnią się u poszczególnych indywiduów, a u mężczyzny i kobiety różnice są specyficzne.

Chciałabym powiedzieć, że u nich nawet stosunek duszy i ciała nie jest zupełnie jednaki, że u kobiety występuje przeciętnie, w sposób naturalny głębsze związanie z ciałem. (Pragnę podkreślić zwrot "w sposób naturalny", albowiem - jak już nieraz wspomniałam - istnieje możliwość daleko idącej emancypacji duszy od ciała, na ogół łatwiej zachodzącej u kobiet niż u mężczyzn).

Myślę, że dusza kobieca żyje mocniej wszystkimi częściami ciała i obecna w nich - silniej odbiera wewnętrznie, cokolwiek mu się przydarza; u mężczyzny ciało ma bardziej charakter narzędzia pomocniczego do działania, co wnosi pewien dystans. Stosunek do ciała zbiega się u kobiety z jej przeznaczeniem do macierzyństwa. Zadanie przyjęcia w siebie stającej się i wzrastającej żywej istoty, chronienia jej i karmienia, wymaga pewnego zamknięcia się w sobie; tajemniczy proces kształtowania nowej istoty w organizmie matki stanowi tak intymną jedność tego, co duchowe i cielesne, że nietrudno zrozumieć, że ta jedność wyciska oczywiste piętno na całej naturze kobiecej. Wszakże z tym wiąże się pewne niebezpieczeństwo. Dla zachowania właściwego, zgodnego z naturą porządku między duszą a ciałem (tzn. porządku odpowiadającego naturze sprzed upadku), ciału należy zapewnić konieczne pożywienie, opiekę i ćwiczenie warunkujące niezakłócone funkcjonowanie organizmu. Gdy daje mu się więcej - a odpowiada jego upadłej naturze, aby żądała więcej - uboży się duszę, jej byt duchowy; zamiast nad ciałem panować i je uduchawiać, dusza gubi się w nim, przez co traci ono właściwy mu charakter ciała ludzkiego. Im głębsze jest powiązanie duszy z ciałem, tym większe niebezpieczeństwo ugrzęźnięcia w nim (choć z drugiej strony większa też możliwość przeniknięcia go przez duszę).

Rozważając wzajemny stosunek sił duchowych, widzimy, że potrzebują się wzajemnie i żadne nie może obyć się bez innych. Rozumowe poznanie przedmiotów pomaga je zaakceptować i dokonać wewnętrznej konfrontacji; poruszenia uczuć pobudzają wolę; ona ma natomiast regulować czynności poznawcze i życie uczuciowe. Siły nie są wcale równomiernie rozdzielone i rozwinięte. Wysiłek mężczyzny chce się przeważnie odbić poznawczo i czynnie. Moc kobiety leży w życiu uczuciowym i wiąże się z jej nastawieniem na byt personalny. Wzruszenia i nastroje umysłu umożliwiają duszy uzmysłowienie sobie własnego bytu, czym ona jest i jaka jest; za ich pomocą pojmuje także znaczenie bytu obcego dla jej własnego, jak i specyficzną jakość i związane z tym znaczenie rzeczy poza nią, innych osób oraz nieosobowych tworów. Organ ujęcia istnienia w jego całości i specyfice osadzony jest w centrum bytu duszy i wymaga własnego rozwoju całościowego oraz wspomagania innych, by się mogli odpowiednio rozwijać; tę właśnie cechę już wcześniej określiliśmy jako charakterystyczną dla duszy kobiecej. Dzięki niej kobieta jest z natury lepiej niż mężczyzna ochroniona przed działalnością jednostronną i jednostronnym rozwijaniem swych sił; z drugiej strony jednakże, mniej się nadaje do rekordowych osiągnięć w jakiejś dziedzinie, gdyż bywają one okupione jednostronną koncentracją wszystkich sił duszy, co grozi niebezpieczeństwem ich rozbicia. Niebezpieczna jest również i ta jednostronność, do której kobieta skłania się z natury, zwłaszcza gdy dotyczy jednostronnego kształtowania uczuć.

Uczuciom przyznaliśmy wielkie znaczenie w całościowym organizmie bytu duszy. Posiadają one zasadniczą funkcję poznawczą, centralne miejsce, gdzie odbiór istnienia przyjmuje charakter osobistej postawy i czynu. Nie wypełnią jednak swego zadania bez współudziału i rozumu, i woli; dzięki rozumowi dochodzi do osiągnięć poznawczych. Rozum jest światłem rozświetlającym sercu (Gemüt) drogę i bez tego światła tu i tam ono chybocze; jeśliby zaś serce przeważyło rozum, mogłoby jego światło zaciemnić, doprowadzając do zniszczenia całościowego obrazu świata, jak i pojedynczych rzeczy i zdarzeń, a wolę pobudzać do mylnego postępowania. Poruszenia serca wymagają kontroli rozumu i pokierowania wolą. Wola nie ma absolutnej mocy wywoływania czy gaszenia poruszeń serca; jednak jej wolność może pozwolić powstającym bodźcom rozwinąć się, może je też przyhamować. Gdzie brak szkolenia rozumu i wychowania woli, tam życie uczuciowe jest pędzeniem w nieokreślonym wyraźnie kierunku. Potrzebując bodźców, rychło traci władzę nad sferą zmysłową, gdy mu zabraknie kierownictwa wyższych sił duchowych. W ten sposób karleje życie duszy i schodzi do poziomu zmysłowo-zwierzęcego, wzmaga w dodatku silne powiązanie z ciałem.

Dusza kobieca w zasadzie wtedy osiągnie właściwy sobie byt, gdy jej siły zostaną odpowiednio kształtowane. Konkretne typy, od których wyszliśmy, przedstawiały nie tylko różne podłoża naturalne, ale też różne stopnie kształtowania duszy kobiecej. Poznaliśmy duszę będącą nieledwie jakby nieuformowaną materią, a jednak przeczuwała ona, do jakiego kształtowania była zdolna; druga - kształtowana przez przygodne wpływy i dyletanckie chwyty - miała jakąś formację, lecz dla niej nieodpowiednią. Inna obrazowała doskonały twór mistrzowskiej ręki Boga. Zbadajmy przeto, jakie to siły zdolne są doprowadzić duszę kobiecą do przeznaczonego jej bytu i ochronić ją przed zagrażającą degradacją.

0x01 graphic

Opinie dotyczące kobiety

a. Opinie publiczne

Naświetlmy teraz zajmujące nas dziś zagadnienie z jeszcze innej strony. Określając sytuację kobiety, nie wystarczy wziąć pod uwagę jej odniesienia do problemów czasu; musimy też rozpatrzyć stosunek do niej, tzn. co myślą o naturze i przeznaczeniu kobiet wielkie potęgi kształtujące życie. Na pierwszym miejscu zajmę się opinią publiczną. Opinie i sądy poszczególnego człowieka urabia dalekosiężnie to, co się myśli i mówi. Opinie i sądy mają silny zasięg praktyczny. Przed kilkoma dziesiątkami lat myślano, że kobieta należy do domu i nie wolno jej użyć do niczego innego: stoczono długotrwałe i ciężkie walki, zanim mogła poszerzyć ten tak ciasny dla niej zakres działania. Komu się tak mniemało, trudno powiedzieć; zapewne te opinie i sądy wyszły od poszczególnych ludzi; urobione przez pewne kierownicze umysły stopniowo zataczały coraz szersze kręgi. Umysł jednostki kształtuje w określony sposób dana epoka - także umysły nadające kierunek, choć w innym sensie niż masy - i skłania do określonego sposobu myślenia.

Nie zostaniemy dłużej przy tej kwestii, gdyż zajmujemy się obecnie tym, co się dziś myśli o kobiecie. Odpowiedź, jak zwykle, nie jest jednoznaczna, waha się, jest dwustronna, nawet wielostronna. Na ogół zadowalamy się bezmyślnie utartym zwrotem słabsza czy też piękna płeć; o tej słabszej płci mówi się więc ze współczującym lub często cynicznym uśmiechem, nie zastanawiając się głębiej nad istotą kobiety i nie zadając sobie trudu dostrzeżenia faktycznych jej osiągnięć. Są też pojedynczy romantycy, którzy ideał kobiecy malują subtelnymi farbami na złotym tle i w imię tego ideału chcieliby oszczędzić kobietom każdego zetknięcia się z twardą rzeczywistością. To romantyczne ujęcie warto zestawić ze znamiennie skrajnym stanowiskiem, szacującym kobietę czysto biologicznie, a lansowanym wśród najsilniejszych aktualnie potęg politycznych. Częściowo na skutek ideologii romantycznej i po części ze względu na wyhodowanie rasy odwołując się do obecnego położenia gospodarczego, przekreślono osiągnięcia ostatnich dziesięcioleci, ograniczając działalność kobiety do spraw domowych i rodzinnych. Pominięto przy tym zarówno jej duchową istotę, jak i prawa rozwoju historycznego. Jeśli tutaj mylna interpretacja biologiczna i przecenienie chwilowej koniunktury pogwałciło ducha, zadano mu również gwałt w obozie przeciwnym o orientacji materialistycznej.

Polityka, która widzi w kobiecie jedynie faktora w gospodarce i siłę w walce klasowej, może zapewne przez przynętę radykalnego zrównania z mężczyzną zwerbować sobie żeńskich popleczników, lecz bezwzględne przekraczanie natury i przeznaczenia kobiety natrafia również na bardzo silny opór właśnie młodzieży żeńskiej.

Obok tych najgłośniej preferowanych opinii widzimy równocześnie charakterystyczne dla naszych czasów potrzeby, których nie wolno przeoczyć. Nie brak wielkiej liczby mężczyzn i kobiet usiłujących poważnie zgłębić kobiecą osobowość i właściwą wartość przy pomocy środków, jakimi dysponuje filozofia i teologia, fizjologia i psychologia, socjologia i historia kultury. Oczywiście i tu także występuje różnorodność ujęć. Z jednej strony tendencja rozpatrywania różnic płci jako coś historycznego w ich zewnętrznych uwarunkowaniach, co przy zmienionych okolicznościach można by w dużym stopniu przezwyciężyć i dojrzeć to, co istotne w ogólnej, wspólnej dla obu płci naturze ludzkiej; z drugiej zaś strony przekonanie o jej zasadniczej różnicy. W porównaniu z poprzednim rozpatrywaniem tematu, charakterystyczne jest to, że pierwsze - inność osobliwości kobiecej nie uważana jest wcale za pomniejszenie jej wartości, lecz za wartość jej tylko właściwą, po drugie - z tego właśnie powodu zanika opinia tę osobowość całkowicie negująca.

 

b. Państwo

Przechodząc od faktorów nieokreślonych do zupełnie konkretnych i pytając o stosunek państwa do kobiety, musimy odnotować potężny przewrót ostatnich lat. Jeszcze przed trzydziestu laty wkład państwa w kształcenie dziewcząt w porównaniu do kształcenia chłopców był znikomo mały. Żeńskie szkoły podstawowe, średnie i wyższe utrzymywały przeważnie osoby prywatne i zarząd miejski, a tylko czasem finansowo wspomagało państwo. Do tego od drugiej połowy XIX wieku dochodzi seminarium nauczycielskie, którego stanowczo żądał utworzony Ruch kobiet, a dopomógł do powstania ówczesny brak sił nauczycielskich. Dzisiaj mamy rozgałęziony system ogólnych zakładów kształceniowych i szkół zawodowych; choć nie rozwiązuje to zadowalająco wszystkich potrzeb, zdumiewa wszakże osiągnięciami zdobytymi w krótkim stosunkowo okresie. Jednakże egzystencji tego szkolnictwa zagraża obecnie położenie gospodarcze i polityczne kraju.

Na przełomie ostatniego stulecia, w aspekcie prawnym i politycznym, kobiety stały na równi z niepełnoletnimi, tzn. z dziećmi i niepełnosprawnymi umysłowo. Dopiero Konstytucja z 1919 r. przyniosła zasadniczo równouprawnienie, czyniąc z nich pełnych obywateli. Przez przyznanie czynnego prawa wyborczego kobiety stały się politycznym faktorem władzy, którego nie można już obejść. Bierne prawo wyborcze dało kobietom możność awansowania do odpowiedzialnej roli nosicieli życia państwowego. Doświadczenia z kobietami zajmującymi wysokie stanowiska nie będą oczywiście wszędzie jednakowe. Są między nimi niewątpliwie - podobnie jak wśród mężczyzn - takie, które uzdolnienia i charakter bardziej lub mniej predysponują do sprawowania danej funkcji. Myślę jednak, że można powiedzieć, iż stanowiska rządowe po dłuższym doświadczeniu nie zechcą rezygnować ze współpracy kobiet, ponieważ jest wiele zadań, dla których są one po prostu niezbędne. Zobowiązuje to jednakże do systematycznego szkolenia, aby nie dostały się w dyletanckie ręce. Potrzebujemy więc ogólnego, gruntownego przeszkolenia politycznego i społecznego dla wypełnienia obywatelskich obowiązków (i to nie tylko kobiet, ale całego narodu niemieckiego, który będąc przerażająco niedojrzały, został wepchnięty w demokratyczne formy państwowości) i znajomości kierunków specjalistycznych, aby móc objąć różne stanowiska państwowe, wymagające pracy kobiecej. Wszystkiego tego można by dokonać w okresie spokojnego rozwoju, a kto zdoła przewidzieć układ stosunków po gwałtownym przełomie rozwoju organicznego?

 

c. Kościół

Jaką postawę wobec kobiet zajmuje Kościół? Należy tu rozróżnić postawę dogmatu, prawa kościelnego, przedstawicieli Kościoła i samego Pana. Nie mamy wypowiedzianego ex cathedra dogmatu określającego przeznaczenie i pozycję kobiety w Kościele. Istnieje wszakże oparta na tradycji opinia. Autorytatywne objaśnienie naturalnego przeznaczenia kobiety zawiera się we wspomnianej już encyklice o małżeństwie naszego Ojca Świętego. Encyklika stwierdza, że pierwszym i najistotniejszym zadaniem kobiety jest stać się - jako żona i matka - sercem rodziny; ostrzega też przed podejmowaniem zadań zagrażających jej trwałości.

W dzisiejszym prawie kościelnym nie może być, oczywiście, mowy o zrównaniu kobiety z mężczyzną, gdyż kobieta wyłączona jest od wszystkich funkcji związanych ze święceniami. V. Borsinger w swej dysertacji o prawnej sytuacji kobiety w Kościele wykazała, że obecnie sytuacja ta ulega pogorszeniu w stosunku do okresu wczesnokościelnego, gdy kobiety sprawowały urzędowe funkcje jako wyświęcone diakonise. Fakt, że nastąpiła tu stopniowa zmiana, świadczy o możliwości rozwoju w kierunku przeciwnym. Aktualne życie Kościoła potwierdza, że takiego rozwoju możemy się spodziewać, widząc wzrastające powoływanie kobiet do pełnienia zadań kościelnych - w Caritasie, duszpasterstwie, katechizacji. Ustawy prawne są bowiem późniejszym, jurystycznym usankcjonowaniem reguł życia, które już praktycznie istniały. Nie można przewidzieć, jak dalece może sięgać taki rozwój. Przy innej okazji wykazywałam, że osobiście nie wierzę, by mógł doprowadzić do kapłaństwa kobiet.

Coraz częstsze powierzanie kobietom zadań kościelnych łączy się ze zmianą poglądów urzędowych przedstawicieli Kościoła na istotę i zadania kobiety; zmiana ta w naszych czasach nadal postępuje. Oczywiście, pojawiają się tutaj znowu różnice związane z generacją. W każdym razie nie można przecież powiedzieć, że tylko starsze pokolenie nie umie się uwolnić od poglądów niegdyś uwarunkowanych epoką, a obecnie już nieaktualnych. G. Bäumer w pierwszym tomie książki o ruchu kobiet, gdzie przedstawia jego historię w Niemczech, mówi jako o czymś oczywistym, iż zgodnie z opinią Kościoła, katolicki ruch kobiet jest niemożliwy. Autorka widocznie uważała pewne wypowiedzi duchownych o przeznaczeniu kobiety za wiążące nauczanie Kościoła. Zdarzały się bowiem twierdzenia w duchu patriarchalnym, które wykluczały całkowicie angażowanie się kobiet poza domem; we wszystkich dziedzinach życia musiał koniecznie przewodzić mężczyzna. Bez wątpienia do dziś znajdują się przedstawiciele tego poglądu, ale nie jest on już powszechny. Z drugiej strony należy zaznaczyć, że właśnie dalekowzroczni teolodzy należą do pierwszych, którzy w sposób wolny od uprzedzeń podjęli problematykę liberalnego Ruchu kobiet, by przebadać, jak dalece jest on zgodny z założeniami światopoglądu katolickiego; oni to stali się pionierami Ruchu katolickiego. Chcę choćby wspomnieć tylko Józefa Mausbacha.

Niewzruszoność Kościoła polega właśnie na tym, że z bezwarunkowym zachowaniem tego, co wieczne, łączy on niezrównaną elastyczność dostosowywania się do każdorazowych okoliczności i wymagań czasu.

Tak więc widzimy dziś w kościelnych kręgach dążenie, by w służbę Kościoła wprzęgać różnorodność kobiecych sił oraz uzdolnień i uczynić płodnym w przeniknięciu całego współczesnego życia jego duchem. Wezwanie do Akcji katolickiej skierowane jest do mężczyzn i kobiet. Wiadomo, że utrzymanie i odbudowa rodzin nie jest możliwa bez czynnego i świadomego udziału kobiety. Jest ona niezbędna do wychowania młodzieży w rodzinie i poza nią oraz w dziełach miłości w świeckich i kościelnych wspólnotach; to kobiety są powołane, aby w najrozmaitszych kręgach oddziaływania wnosić w serca ducha wiary i miłości i w ten sposób, w tymże duchu, kształtować życie prywatne i publiczne. Takie jest katolickie ujęcie powołania kobiety; i dziś, kiedy załamał się liberalizm, a tym samym myślowy fundament dawnego, interkonfesyjnego Ruchu kobiet, w tym katolickim ujęciu znajdujemy mocny mur obronny przeciwko potężnym prądom epoki, pragnącym obalić to wszystko, co wywalczono dla kobiet w ostatnich dziesięcioleciach.

Katolickie kobiety mają mocne oparcie w Kościele, który potrzebuje ich sił. Kościół nas potrzebuje, tzn. potrzebuje nas Pan. Jednakże nie w tym znaczeniu, jakby bez nas nie dał sobie rady. On to udzielił nam łaski, że stałyśmy się członkami Jego Mistycznego Ciała i - jako takimi - chce się posłużyć. Czyż Pan uczynił kiedykolwiek różnicę między mężczyzną a kobietą? W tym tylko, że kapłaństwo przekazał Apostołom, a nie kobietom, które Mu służyły. (Dlatego właśnie sądzę, że wykluczenie kobiet od kapłaństwa nie jest uwarunkowane czasowo). W swojej miłości wszakże nie uczynił Pan żadnej różnicy. Jego łaska stoi w równej mierze do dyspozycji wszystkich chrześcijan, a jej nadzwyczajnymi dowodami - życiem mistycznym - ze szczególną rozrzutnością obdarzył kobiety. Wydaje się, że dzisiaj właśnie w wyjątkowej liczbie powołuje On je do specyficznych zadań w swoim Kościele.

Odnośnie kształcenia dziewcząt wyrasta tu pytanie, czy można je do takich powołań oraz ich wypełnienia przysposobić. Jesteśmy przede wszystkim skłonni powiedzieć, że dziewczęta są po prostu indywidualistkami, które nie podążą drogą ogółu; są pełne tajemnic, nie dających się przewidzieć ani na nie przygotować; wreszcie, że Pan sam zwykł sobie kształtować swoje narzędzia. Pomyślmy jednak - wychodząc od ostatniego twierdzenia - że kształtowanie człowieka, podjęte przez samego Pana, jest czymś, co należy wziąć pod uwagę w ramach problematyki wykształcenia. Przeto: tam, gdzie zaistnieje powołanie, może być przyjęte lub też nie, zależnie od współpracy natury wolności i łaski. I tutaj również pojawiają się problemy i zadania dla formacyjnej pracy człowieka. Wreszcie: chociaż nawet powołanie jest czymś indywidualnym, to przecież to indywidualne wezwanie bazuje na specyfice natury powołanego. I tutaj właśnie wyłania się zagadnienie kształcenia dziewcząt.

III. Cel kształcenia

Przegląd aktualnego położenia kobiety ukazał nam wymagania czasu odnośnie szkół żeńskich. Natomiast z rozważań na temat materiału, z którym przy takiej pracy należy się liczyć, wynika, że on sam określa cel kształcenia. Planowa praca nie może tego oddzielać, lecz konfrontując jedno z drugim, powinna dążyć do jednolitej, na pewno nie prostej celowości.

Nie osiągnie się celu, gdy nie jest on zarysowany w materiale jako konieczny albo przynajmniej możliwy, a więc wymagania czasu trzeba dostosować do wymagań wieczności, czyli do wiecznego porządku bytu. Dlatego cel, czy też cele muszą być określone zgodnie z naturą i przeznaczeniem kobiety.

Definicja celu według porządku wiecznego

1. Idea doskonałego człowieczeństwa

W naturze kobiecej dostrzegliśmy trojaki rozwój: jej człowieczeństwa, kobiecości, indywidualności. Nie są to procesy oddzielne, jak nie jest potrójna natura konkretnego ludzkiego indywiduum, lecz stanowią jedność: naturę ludzką o postaci specyficznie kobiecej i indywidualnej. W myśleniu abstrakcyjnym trzeba jednak rozpatrzyć oddzielnie to, co da się oddzielić w idei.

Co określa ideę doskonałego człowieczeństwa? Etyka stawia cele i wymogi, mówi o normach postępowania. Jako dyscyplina filozoficzna nie da nam jednak zadowalającej odpowiedzi; autonomiczna etyka, tj. oparta na czysto filozoficznym rozważaniu, nie kieruje się wiarą, a więc nie jest w stanie określić w pełni idei doskonałego człowieczeństwa. Jeśli natomiast pytamy wiarę o cel mający nam dać normy pracy formacyjnej, wtedy prawda wiary staje się naszą zasadą teoretyczną. Zacznijmy od pytania, co stawia nam przed oczy wiara jako cel człowieka, przywołując rozważania filozoficzne tylko wtedy, gdy treść wiary, którą ona pozostawia otwartą, mogą intelektualnie przeniknąć czy uzupełnić.

Encyklika Piusa XI Rappresentanti o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży określa jako "właściwy i bezpośredni cel wychowania chrześcijańskiego [...] współpracę z łaską Bożą w wychowaniu prawdziwych i doskonałych chrześcijan, na wzór samego Chrystusa, który ich odrodził we chrzcie św. Prawdziwy chrześcijanin, owoc wychowania chrześcijańskiego, jest człowiekiem nadprzyrodzonym, który stale i konsekwentnie kieruje się zdrowym rozumem, oświeconym nadprzyrodzonym światłem przykładu i nauki Chrystusa, w myśleniu i postępowaniu; albo używając przyjętego dziś wyrażenia - jest prawdziwym i doskonałym człowiekiem charakteru. Nie każda dowolna według czysto subiektywnych zasad konsekwencja i stałość w kierowaniu życiem kształtuje prawdziwy charakter, lecz wytrwałość postępowania według wiecznych zasad sprawiedliwości [...] Z drugiej strony doskonała sprawiedliwość jest tam tylko, gdzie również daje się Bogu, co Bożego, jak to czyni prawdziwy chrześcijanin".

Pomijając, co te słowa mówią o siłach, łasce Bożej i ludzkiej współpracy potrzebnej do osiągnięcia celu, ograniczymy się jedynie do rozważania samego celu: jest nim człowiek nadprzyrodzony albo inaczej - Chrystus w człowieku. Ten nadprzyrodzony cel nie wyklucza tego, co naturalne, lecz włącza. "Prawdziwy chrześcijanin daleki jest od zrezygnowania z działalności doczesnej lub zaniedbywania swych naturalnych zdolności. Przeciwnie, tworząc z nich uporządkowaną jedność życia naturalnego, rozwijając je i doskonaląc, życie to uszlachetnia i wprowadza w nie skuteczniejsze wartości nie tylko ze świata duchowego i wiecznego, ale również z materialnego i ziemskiego". To wyważone sformułowanie naturalnego i nadnaturalnego celu zawiera w sobie zasadniczą prawdę, że łaska doskonali naturę. Musimy tu mieć przed oczyma naukę wiary o naturze nieskażonej, upadłej i odkupionej (de natura integra, lapsa et redemta); nawiązuje ona do opisu stworzenia i upadku człowieka, do nadania mu przykazań, do Ewangelii Jezusa Chrystusa i żywego przykładu Boga-Człowieka.

Pierwszy człowiek został stworzony w stanie doskonałym, to znaczy jego natura była w pełni rozwinięta, dojrzała do wszystkiego, do czego jest zdolna natura ludzka. Pomijamy, czym został on obdarzony przez łaskę i do czego miał być wyniesiony przez chwałę. Czystą naturę miał przekazać potomstwu, lecz nie jako w pełni dojrzałą, ale jako nasienie osiągające w biegu życia swą pełnię. Potomstwu więc natura, jaką posiadł Adam, stawia za cel - rozwój. Natura nieskażona oznacza pełnię sił, zdrowie i piękno ciała, nie zakłócone funkcjonowanie wszystkich jego organów, bezwzględną uległość ciała kierownictwu ducha, przez wolę rozjaśnioną rozumem. Nie zakłócone funkcjonowanie organów ciała - to jednocześnie nienaganne funkcjonowanie zmysłów, czyli wolne od pomyłek (złudzeń) poznania zmysłowe. Doskonały stan duchowy pozwalał rozumowi poznawać stworzenia i Stwórcę - przez stworzenia; zupełna harmonia rozumu i woli bezbłędnie kierowała wolę na najwyższe dobro, podporządkowując bez oporów dążenia niższe wyższym i najwyższym.

Czy czysta ludzka natura jest również celem naszego rozwoju i winna też stanowić cel pracy kształceniowej? Nie jest celem rozwoju w tym samym znaczeniu, co przed upadkiem, gdyż naturalne dyspozycje człowieka nie wystarczają już, aby osiągnąć cel i raczej mu się opierają, mimo to dążenie do niego tkwi nawet jeszcze w upadłej naturze. Musi on więc stać się też celem naszej pracy kształceniowej, chociaż nie możemy go osiągnąć w pełni i całkowicie o własnych siłach (jak np. doskonałą moc, zdrowie i piękno ciała). Dochodzimy do niego dzięki łasce, a w pełni dopiero w chwale. W scalaniu skażonej natury nie wolno liczyć tylko na działanie łaski, gdyż łaska uświęcająca nie integruje jeszcze całkowicie natury, ale integracji toruje drogę i umożliwia ją przy naszym współdziałaniu.

Adam nie był jedynie scalonym człowiekiem, ale również dzieckiem Boga: trwał przy Nim w wierze i miłości i jednocześnie poznawał Go o wiele doskonalej aniżeli po upadku (choćby Go nawet nie oglądał bezpośrednio), powołany do wiecznego widzenia. Pierwszy grzech jako bezpośrednie następstwo odwrócenia się od Boga spowodował utratę dziecięctwa Bożego; polegał on w zasadzie na zakłóceniu doskonałej sprawiedliwości, czego dalszym następstwem była dezintegracja. Dlatego też odzyskanie dziecięctwa Bożego jest bezpośrednim celem zbawienia, natomiast odzyskanie pełnej integralności - dalszym działaniem łaski. Porządek zbawienia i odkupienia stawia nam jako cel Boże dziecięctwo oraz jego najwyższe spełnienie w chwale, łącząc jedno i drugie z naszą dobrowolną współpracą. Dlatego praca kształceniowa musi obejmować także cel nadprzyrodzony.

Powrót do dziecięctwa Bożego, wieczne oglądanie Boga oraz pełne odnowienie natury zostało wysłużone człowiekowi przez zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa; dostąpi go każdy, kto się osobiście przyłączy do Boga-Człowieka, uczestnicząc w corpus Christi mysticum (w mistycznym Ciele Chrystusa) umożliwiającym - pod kierunkiem Głowy - czynną współpracę w dziele zbawienia siebie i całego Ciała mistycznego. Tak więc inkorporacja w mistyczne Ciało musi stać się celem pracy kształceniowej, dążącej do zdobycia pełni człowieczeństwa.

 

2. Idea doskonałej kobiecości

Człowieczeństwo zostało stworzone jako wyjątkowy organizm i przez złączenie z Głową-Chrystusem sprowadzone na powrót do formy organizmu. Każdy członek ma tę jedną naturę całego ciała, ale też każdy - jako członek - posiada swą odrębność odpowiadającą jego pozycji w organizmie. Całe ciało wykazuje jednocześnie budowę symetryczną: tworzy jakby podwójną istotę, której połowy, dopełniając się wzajemnie, wznoszą harmonijną całość i umożliwiają jej działanie. Praca kształceniowa powinna mieć na celu zapewnienie każdemu członkowi jego charakteru jako członka, a całości - symetrii budowy.

"Stworzył Bóg człowieka: mężczyznę i niewiastę" i uczynił kobietę dla mężczyzny jako "odpowiednią dla niego pomoc" (eser kenegdo): jako jego drugą połowę, w której mógłby widzieć swój własny obraz i odnaleźć siebie samego; wraz z nim miała ona górować nad wszystkimi innymi stworzeniami ziemi; wśród nich żadne nie mogło być pedant (odpowiednikiem) człowieka; kreując wspólne potomstwo, mężczyzna i kobieta mieli razem budować cały organizm ludzkości. Należy tu wyjaśnić twierdzenie Tomasza, że mężczyzna jest zasadą i celem kobiety. Zasadą jest przede wszystkim to, z czego pochodzi inne, a kobieta została utworzona z mężczyzny. Z tego wynika dalej, że mężczyzna rządzi, kobieta się mu podporządkowuje, w myśl słów św. Pawła, że mężczyzna jest głową kobiety. Cel zaś stanowi to, ku czemu się dąży, gdzie się znajduje spoczynek i wypełnienie, co by znaczyło, że sens bytu kobiecego wypełnia się w połączeniu z mężczyzną, z czego wynika, że dlatego musieli zaistnieć oboje. Twierdzi się, iż kobieta została stworzona "dla mężczyzny", gdyż potrzebował jej dla wypełnienia sensu swego bytu. Nie sądzę, by powstała ona jedynie z tego powodu, gdyż każde stworzenie ma przecież swój własny sens, który we właściwy mu sposób odbija istotę Bożą. Można by też zapewne inaczej niż przez stosunek płciowy rozmnażać ludzkość, gdyby mu nie przysługiwał własny sens i znaczenie. W określeniu "dla mężczyzny" nie widzę żadnego poniżenia kobiety, jeśli się go nie bierze w sensie, jaki można temu nadać po degeneracji obu płci przez upadek, że mianowicie kobieta służy mężczyźnie jako środek do osiągnięcia jego celów i zaspokajania pożądliwości. Nie tym miała się stać - wyniesiona ponad wszelkie stworzenia - odpowiednia mu towarzyszka. Ma ona być jego pomocą dzięki wolnej osobistej decyzji, umożliwiającej mu stanie się tym, kim powinien. "Mężczyzna nie istnieje bez kobiety", dlatego "opuszcza on ojca i matkę swoją i łączy się ze swą żoną".

Kształcenie dziewcząt musi uwidocznić i potwierdzić właściwość bytu kobiecego. Należy do niego: wyznaczone przez Boga bycie u boku męża, a nie na jego miejscu ani też poniżająca rola, sprzeczna z osobową godnością człowieka.

Widzimy dość jasno, że sensu specyficznego kobiecego bytu nie odczytamy jedynie ze stosunku kobiety do mężczyzny. Ponieważ stosunek płciowy ma ścisły związek z prokreacją, spróbujmy teraz wziąć pod uwagę osobliwe odniesienie kobiety do potomstwa. Wspomniano już, że całe stworzenie odbija w sobie w jakimś stopniu Boga, przeto również bytowi kobiety przysługuje właściwa funkcja odbicia. Trzeba wreszcie zapytać, czy ostateczny sens kobiecego bytu może się urzeczywistniać tylko w małżeństwie i macierzyństwie, czy również w inny sposób.

W opisie stworzenia słyszymy, iż mężczyzna i kobieta są wspólnie powołani do prokreacji. Że kobiecie przysługuje w tym szczególna rola, możemy wywnioskować dopiero z nałożonej jej kary po upadku, mówiącej o bólach rodzenia; kara wymierzona mężczyźnie nie dotyczyła potomstwa, ale innych stworzeń. Matka żyjących nazwana Ewą czuje się szczęśliwa, gdy Bóg dał jej syna. Izrael czcił i wychwalał kobietę, matkę dzieci, szczególnie synów, pogardzał zaś niepłodną, objętą jakby przekleństwem. Jako wyjątkowy dowód dobroci Bożej sławi psalmista (Ps 113) łaskę Boga, który uczynił z niepłodnej matkę cieszącą się synami. Izrael ceni wysoko małżonkę i matkę rodziny; daleko poza dom sięga jej sława. Troszczy się ona o dobrobyt i o wszystkich domowników, ma szczodrą rękę dla ubogich; ufa jej serce męża. Podziwiają ją dorośli synowie i słuchają jej rad. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki. Jej chwała ma źródło w bojaźni Pańskiej. Właśnie ona jest tajemnicą jej skutecznego działania i wszelkiej pomyślności. Gdzie w rodzinach żydowskich zachowano jeszcze trochę starotestamentalnej tradycji, tam kobieta zajmuje zawsze swą królewską pozycję. Jej głównym zadaniem jest nie tylko wydać na świat dzieci i starać się o ich rozwój cielesny, lecz wychować je w bojaźni Pańskiej. Ten wysoki szacunek dla macierzyństwa wywodzi się z pełnej pociechy obietnicy, jaką otrzymała pierwsza kobieta, gdy wypędzono ją z raju: niewieście i jej potomstwu zostało dane zapewnienie zmiażdżenia głowy węża. Walka przeciw Złu, wychowanie do niej potomstwa - oto jej powołanie od grzechowego upadku, aż do Matki Syna, który zwyciężył śmierć i piekło; ta walka będzie trwać aż do końca świata.

W fundamentalnym punkcie historii ludzkiej, a jeszcze bardziej u węgła dziejów kobiety stoi więc niewiasta o uwielbionym macierzyństwie; to Jej macierzyństwo według ciała przekracza jednocześnie naturę. Chrystus stawia nam przed oczami cel wszystkich form kształtowania człowieka w sposób konkretny-żywy-osobowy, Maryja natomiast cel kształtowania kobiety. Fakt, że u progu Starego i Nowego Testamentu obok nowego Adama stoi nowa Ewa, jest najoczywistszym dowodem wiekuistej wartości i wiekuistego znaczenia odrębności obu płci. Bóg, aby się wcielić, wybrał narodziny z matki ludzkiej i w Niej stawił nam przed oczy jej doskonały obraz. Gdy Maryja usłyszała, że ma porodzić Syna, oddała się całkowicie w służbę tego posłannictwa. Od Boga Go otrzymała, dla Boga musi Go strzec. Jej życie, aż do chwili narodzin staje się kontemplacyjnym oczekiwaniem, później oddaną służbą, a jednocześnie uważnym rozważaniem wszystkich słów i znaków mówiących o Jego przyszłej drodze. Odnosi się Ona zawsze z pełną czcią dla ukrytego w Dziecku Bóstwa - ale też zachowuje autorytet. Bierze udział w Jego dziele, trwając przy Nim wiernie, aż do śmierci i poza śmierć. Ale ta Niewiasta, powołana do najwyższego macierzyństwa, przed zwiastowaniem Jej tego wybrania, wbrew całej tradycji swego narodu, nie chciała dla siebie małżeństwa i macierzyństwa. Zdecydowała się na życie wolne od powiązań płci.

Jako Służebnica Pańska porodziła Syna Bożego i była posłuszna mężczyźnie, który został postawiony u Jej boku dla opieki nad Nią i nad Dzieckiem. Nie stała się z nim jednym ciałem; to małżeństwo nie miało na celu kreować swego potomstwa ani w ogóle potomstwa ludzkiego. W Maryi jawi się nam obraz dziewiczej czystości. Cóż innego mogło wpływać na Jej decyzję, jak nie pragnienie, by stać się zupełnie służebnicą Pańską, do Niego jedynie należeć, stać do Jego dyspozycji? I jak inaczej można by wyjaśnić takie pragnienie w człowieku, jak tylko Bożą inspiracją i wezwaniem?

Maryja przekroczyła tym samym porządek naturalny jako współodkupicielka u boku Odkupiciela. Oboje wywodzą się z rodzaju ludzkiego, oboje ucieleśniają w sobie naturę człowieczą; oboje są jednak wolni od tych powiązań, które człowiekowi umożliwiają wypełnienie swego sensu życiowego jedynie w połączeniu i poprzez złączenie się z drugim człowiekiem. W obojgu miejsce takiego związku zajmuje zjednoczenie z Bóstwem: w Chrystusie przez unię hipostateczną, w Maryi - poprzez oddanie całej egzystencji służbie Bożej. Czy to tak dalece różni ich od reszty ludzkości, że są nie do naśladowania? Żadną miarą! Żyli przecież dla ludzi, nie jedynie, aby dokonać naszego zbawienia, ale także, by dać przykład, jak żyć, ażeby mieć w nim udział. Chrystus wybierając dziewiczą Matkę, ukazał nie tylko Boże upodobanie i zbawczą moc dobrowolnego i Bogu poświęconego dziewictwa, lecz zapowiedział wyraźnie, że także innych powoła do dziewiczego życia dla królestwa niebieskiego. Później wrócimy jeszcze do tej myśli, aby się zastanowić nad wagą takiego powołania.

Zbadajmy przede wszystkim, czy w dziewictwie występuje specyficzna forma bytu kobiecego, aby można ją wziąć za cel kształtowania kobiety. Twierdzę, że tak, na mocy faktu, iż stawiane jest nam przed oczy nie tylko w samym Chrystusie, lecz właśnie w Chrystusie i Maryi.

W Chrystusie przychodzi do nas sam Pan Bóg. Jako wieczne Słowo jest obrazem Ojca i w Nim Ojciec widzi siebie; przeto Słowo wcielone dla naszych ludzkich oczu - to widzialny obraz Ojca: "Kto Mnie widzi, widzi i Ojca".

Wyniesienie Pana ponad wszelkie stworzenie ujawnia się w tym, że Człowiek-Chrystus nie wiąże się wyłącznie z żadnym z nich. Jego człowieczeństwo jest całkowicie i jedynie narzędziem odkupienia, danym Mu do swobodnego, osobistego rozporządzenia. Ukonstytuowana dziewiczość nie pozbawiała Go wcale wolności innego wyboru, lecz ten w ogóle nie wchodził w rachubę. To właśnie wynosi Chrystusa ponad innych ludzi; każdy człowiek ma możność dobrowolnego wyboru i nie inaczej, jak tylko na mocy swej decyzji zjednoczy się z Bogiem. Dobrowolnie podjęte dziewictwo Maryi jest wzorcem dla wszystkich ludzi, mężczyzn i kobiet. Jednakże występuje tu specificum. W słowach: "Oto ja służebnica Pańska" wypowiada się cały byt Maryi jako gotowość służby Panu z wykluczeniem wszelkiego innego powiązania. Celibat kapłański ma swe uzasadnienie również w takiej niepodzielnej gotowości. Różnica polega na sposobie, w jaki Pan zechce tę służbę urzeczywistnić. Kapłana czyni On swoim zastępcą i pozwala nam w nim widzieć samego siebie.

W Maryi nie widzimy Pana, lecz Ją samą, zawsze u Jego boku. Służy Mu bezpośrednio: wstawia się u Niego za ludźmi, rozdaje łaski z Jego rąk otrzymane. Nie reprezentuje Pana, lecz Mu sekunduje, podobna do Ewy u boku pierwszego Adama. Nie stoi Ona tam dla Niego, ale dla nas. Jest matką żyjących nie z tytułu zrodzenia pokoleń, ale ponieważ Jej miłość macierzyńska obejmuje wraz z Głową całe Ciało mistyczne. Jej dziewictwo to prawzór kobiecości u boku Tego, który jest prawzorem męskości - i do Niego prowadzi ludzkość.

Czy w tej kobiecości będącej służebną miłością zawiera się właściwy obraz boskości? Miłość służebna to pomoc świadczona każdemu stworzeniu, by osiągnęło swoją pełnię; to tytuł dawany Duchowi Świętemu. W Nim przeto, w Duchu Bożym, wylanym na wszelkie stworzenie oglądamy prawzór bytu kobiecego, którego najdoskonalszym obrazem jest Najświętsza Dziewica, Oblubienica Boga i Matka wszystkich ludzi; tuż obok Niej stoją dziewice poświęcone Bogu, noszące zaszczytny tytuł sponsa Christi, powołane do współdziałania w dziele zbawienia; podobny charakter mają również kobiety u boku męża, będącego odbiciem Chrystusa; budują one Kościół, jego Ciało, przez swe cielesno-duchowe macierzyństwo.

Jeśli Maryja jest praobrazem czystej kobiecości, to naśladowanie Jej musi być celem wychowania i kształcenia dziewcząt.

Królowej nieba zawierzono rozdawnictwo łask, przeto do celu nie zaprowadzi jedynie podziwianie Jej, lecz ufne do Niej przylgnięcie, kroczenie wraz z Nią, a nie obok i to właśnie drogą naśladowania Chrystusa; naśladować bowiem Maryję to naśladować Pana: Ona była Jego pierwszą naśladowczynią i pierwszym, najdoskonalszym obrazem. Iść w ślady Maryi nie jest jedynie sprawą kobiet, lecz wszystkich chrześcijan. Dla kobiet ma to jednak specyficzne znaczenie, gdyż doprowadza je do właściwego im odbicia w sobie obrazu Chrystusa.

 

3. Idea indywidualności

Z tego, co powiedzieliśmy o zbawczym planie Boga, wynika, że nie istnieje jeden bez różnicy cel dla wszystkich kobiet. Maryja jest tu najbardziej wyraźnym przykładem: obierając dziewictwo odeszła od typowych zadań kobiecych, obowiązujących Izraelitkę na mocy całej tradycji Jej narodu. Jej zadanie jest jedyne w historii ludzkości; na przestrzeni wieków widzimy też ciągle kobiety o wyraźnie odrębnym powołaniu; już w Starym Testamencie niektóre z nich zarysowują obraz Maryi, np. Judyta i Estera; później z historii Kościoła dowiemy się o Katarzynie Sieneńskiej, Joannie d'Arc, wielkiej św. Teresie (wymieniając te tylko, których działalność wyraźnie przekracza zwykłe drogi kobiece).

Nie wyróżnia specjalnie tych niewielu wybranych kobiet, których imiona przechowuje historia świata, fakt, że zostały obdarzone nadzwyczajnym powołaniem. Każdą bowiem duszę ludzką stworzył Bóg, każda z nich otrzymała od Niego znamię odróżniające ją od innych; tę indywidualność powinno rozwijać - wraz z człowieczeństwem i kobiecością - właściwe kształcenie, biorąc pod uwagę osobową odrębność człowieka. Rozwój tej odrębności należy do zakresu celu kształcenia dziewcząt.

Nie naszkicujemy obrazu indywidualności tak, jak to jest możliwe odnośnie obrazu doskonałego człowieczeństwa i doskonałej kobiecości. Wiemy tylko, że czyste człowieczeństwo i czysta kobiecość nie dają pełnego określenia celu; one mogą się tylko rozwijać w konkretnej jedności (Einheit) indywidualnej osoby. Aby indywidualność nie skarlała i mogła urzeczywistnić prawdziwe człowieczeństwo i prawdziwą kobiecość, trzeba dobierać różne środki kształcenia; przede wszystkim pielęgnować wiarę we własny byt i odwagę w stosunku do niego; umacniać jednocześnie wiarę w indywidualne powołanie do określonego, osobistego działania oraz uczyć nadsłuchiwania na wezwanie i gotowości pójścia za nim.

Tak więc celem indywidualnego kształcenia jest pomóc człowiekowi dojść do tego, czym ma on być zupełnie osobiście, podążając swoją własną drogą i wykonując swoje dzieło. Jego droga nie jest drogą, którą sobie dowolnie obiera, lecz po jakiej wiedzie go Bóg. Kto "chce doprowadzić do prawdziwego rozwoju indywidualności, musi prowadzić do zawierzenia Opatrzności Bożej, gotowości rozeznania jej znaków i pójścia za nimi.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kobieta Piekna Jest (Jak Dbac O Urode, Uroda, Pikeno, Kosmetyki, Dieta, Diety, Wyglad, Cwiczenia) fr
PEDAGOGIKA I JEJ ZADANIA
PRL, Fragment książki od chemii
Polityka fiskalna - jej zadania i sposoby realizacji, do Szkoły, matura, praca mgr i podyplom., ency
modemy-fragment ksiazki, at hayes, Rozkazy Hayes'a i programowanie modemu
Pedagogika Twórczości i jej zadania wykład I
Młodzież i jej zadania(2), Matura, Język Polski, Prace i Motywy maturalne
Definicja higieny i jej zadania, materiały farmacja, Materiały 4 rok, higiena, higiena2
Zadanie według W.kojsa, TPiAON UŚ, dydaktyka
a hejmej fragment ksiazki id 49 Nieznany (2)
Struktura prokuratury i jej zadania, do Szkoły, matura, praca mgr i podyplom., encyklopedie, ściągi,
fragment ksiazki historia
rozwojowa slajdy, Fragmenty książki B.Janiszewskiej, Fragmenty książki B
PEDAGOGIKA I JEJ ZADANIA
Terapia pedagogiczna i jej zadania, studia różne, Opracowania
Kobiety w Biblii Mądrość według Jezusa,syna Syracha

więcej podobnych podstron