Po prostu go nie kochała


"Po prostu go nie kochała"

Kiedy Kubuś umierał, miał prawie dwa latka. Ważył 5,4 kilograma

W jego przewodzie pokarmowym nie znaleziono żadnych treści pokarmowych. Jedynie włosy i drzazgi z drewnianego łóżeczka, w którym Kubuś konał.

Marta urodziła się 26 lat temu. Mieszkała w Zabrzu, tam skończyła podstawówkę i dwie klasy szkoły zawodowej. "Krnąbrna, sprawiała kłopoty wychowawcze" - wspomina ją jej mama, Barbara. "Uciekała ze szkoły, nie wracała na noce do domu. Nie wiem, gdzie je spędzała. Wpadła w złe towarzystwo, a kiedy skończyła 18 lat, postanowiła się usamodzielnić. Wyszła za mąż i wyjechała ze Śląska".

Z akt sądowych, zeznania Marty:
"Związek małżeński z  Rafałem zawarłam z miłości, ale po tym, jak się urodziło dziecko, zaczęły się awantury. Teściowa nie akceptowała mnie jako żony swego syna".   

Fot. Getty Images/FPM

0x01 graphic



Pierwszego syna, Mateusza, urodziła w 2002 roku. "Chłopczykiem zajmował się mój syn" - wspomina  teściowa Marty. "Dopóki nie zachorował na raka mózgu. Kiedy już nie mógł nic zrobić, ani przy dziecku, ani przy sobie, Marta spakowała manatki i wyjechała. Nie była przy nim, gdy umierał. Nie powiadomiłam jej o jego śmierci. Myślę, że jej to nie interesowało".

Z akt sądowych, zeznania Marty:
"Kiedy dowiedziałam się, że mąż ma raka mózgu, mój świat legł w gruzach. Byłam wtedy w ciąży z drugim dzieckiem. Wszystko musiałam robić sama; i przy mężu, i przy Mateuszu. Nie dawałam rady. Wyjechałam do Międzychodu, potem do Swarzędza. Tam poznałam Marcina. Znalazłam w nim wszystko to, czego nie znalazłam u męża".

Marta wynajęła domek, właściwie altanę, taką , jaka stawia się na lato na działce. U góry był pokój dzieci; Mateusza i Kuby. Na dole królowała ona i jej  konkubent, czasem goście. U niej było ciepło i przytulnie. U dzieci - zimno, bo nie grzała tam wcale. Mateusz, trzylatek, umiał zejść już na dół po schodach, ogrzał się przy piecu. Kubuś - mimo że już dawno powinien chodzić - nie stawał jeszcze o własnych siłach. Nie umiał wyjść z łóżeczka. "Myślę, że był osłabiony, bo Marta nie dawała mu jeść" - mówi sąsiadka z ogródków. "Ile razy tam zajrzałam, to ona poiła go tylko wodą z cukrem. Mówiła, że dzieciak jest na specjalnej diecie".

Jabłka i pomarańcze

14 lutego 2006 roku na dworze było zimno. Żaden z dwóch policjantów, którzy otrzymali wezwanie do domku przy ulicy Kwiatowej, nie miał ochoty nawet wyściubiać nosa  z komisariatu. A tu trzeba jechać na działki. "Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem stół" - zeznawał potem policjant. "Na stole jabłka i pomarańcze. Obok butla gazowa, a przy niej wytłaczanka z jajkami. U góry, w łóżeczku, leżało dziecko, przykryte cieniutką kołderką, w lekkich śpioszkach. Nie żyło".

Marta płakała, potem dostała ataku epilepsji. Twierdziła, że była rano u dzieci. Wszystko było w porządku. Potem zajrzała po raz drugi. Kubuś leżał  z otwartymi oczkami i otwartą buzią. Dopiero po dwunastej zdecydowała się wezwać sąsiada, a ten - pielęgniarkę środowiskową. "Nawet nie wiedziałam, że tu na działkach mieszka kobieta z dwójką dzieci" - powie potem pielęgniarka.

Z akt  sądowych, zeznania Marty:
"Wiem, że w chwili śmierci mój syn wyglądał jak ofiara obozu koncentracyjnego. Nie wiem, dlaczego go nie karmiłam. Wiedziałam, że mógł od tego umrzeć. Nie karmiłam go, bo Marcin mi zabronił".    

Problem w tym, że Marcin bywał u Marty tylko w weekendy. W pozostałe dni całe jedzenie było tylko w jej rękach. Miała na miesiąc 1400 złotych do dyspozycji. Za dom płaciła 500 złotych, 96 złotych - za prąd. Reszta musiała jej starczać na życie - jej i dwojga dzieci.

Nie starczało - przynajmniej dla Kubusia. Jak orzekł biegły sądowy - dziecko zmarło z powodu uduszenia, ale i tak zmarłoby w ciągu kilku dni z powodu przewlekłego niedożywienia i zaniedbania.

Marta zeznawała, że odkąd Marcin stracił pracę, stale robił jej awantury o to, że w domu jest za mało pieniędzy. Nie było na obiad, nie było na piwo. Postanowiła zacząć oszczędzać - głównie na Kubusiu. Najpierw przestała mu kupować ubranka. Potem karmić. Z sekcji zwłok wynikało, że dziecko nie dostawało jeść przez ostatnie dwa tygodnie swego króciutkiego życia. Piło - czasem mleko, częściej wodę z cukrem. Kiedy Kubuś umierał, miał prawie dwa latka. Ważył 5,4 kilograma

Ciąg dalszy...


Z akt sądowych, opinia biegłego o Marcie:
"Potwierdzam u niej tendencje psychopatyczne, jej skłonność do manipulowania otoczeniem, neurotyzm, poczucie zagrożenia i lęku. Obniżona sprawność intelektualna. Słabo wykształcone normy moralno-społeczne. Jednak  była całkowicie poczytalna i wiedziała, co robi, nie karmiąc dziecka. Być może przyczyną zaburzeń Marty była jej choroba - padaczka  i związane z nią zmiany w mózgu".

"Chcieliśmy pomóc"

Zanim Marta wylądowała w Swarzędzu, przez jakiś czas mieszkała w Międzychodzie. Już wtedy jej brak zainteresowania dziećmi wydawał się podejrzany. "Zostawiła kiedyś u mnie Mateusza, mówiła, że idzie do szpitala odwiedzić tego młodszego" - opowiada sąsiadka z Międzychodu. "Jak ten mały rzucił się na jedzenie! Jadł za trzech, jakby na zapas! W końcu zwymiotował. A potem znowu jadł!"     

Tymczasem Marta wcale nie była u synka w szpitalu. "Wiem, bo widziałam Kubusia w sali szpitalnej, pytałam pielęgniarki, czy przychodzi do niego mama" - wspomina pani Ewa, ciotka Marty. "Powiedziała, że  Kubuś leży tu od dwunastu dni, a Marta nie była ani razu. Poszłam do niej i mówię: Marta, jak sobie nie radzisz z wychowaniem dwójki dzieci, to mi oddaj Kubusia. Ja Ci pomogę. Nakrzyczała na mnie, że się mam nie wtrącać. Że ona dobrze wie, jak się wychowuje dzieci".

Coraz więcej ludzi wtrącało się w życie Marty i w to, co robi z synkami. Ktoś zauważył, że Mateusz, trzylatek, prawie wcale nie mówi, a do niej nie zwraca się "mamo", tylko "Marta". Ktoś inny pytał, czemu u niej stale słychać głośny, dziecięcy płacz. Jeszcze kogoś interesowało, czemu Kuba taki wychudzony i czemu jeszcze nie chodzi. Martę zezłościło to wścibstwo sąsiadów i wyjechała do Swarzędza.

Pan, który wynajął Marcie domek, nie miał do niej zastrzeżeń. "Czasem się dziwiłem, że nie reaguje, kiedy dzieci płaczą i płaczą. Ona na to, że wypłaczą się i przestaną. Dla mnie była miła, częstowała kawą".

Dzień przed śmiercią Kubusia pan Jerzy dostał nie tylko kawę, ale i kawałek tortu. Tego dnia Marcie spłynęła renta na konto i zrobiła poważne zakupy w supermarkecie. Kubuś nie dostał nic.

Z akt sądowych, zeznania Marty:
"Ja jako matka nie mam sobie nic do zarzucenia. Dzieci karmiłam i przytulałam. Bardzo kocham moje dzieci. Były całym moim światem. Bardzo żałuję tego, co się stało i oddałabym teraz swoje życie, aby Kubuś żył".

"Ja myślę, że ona nie umiała kochać swoich dzieci" - mówi matka Marty. "To chyba przez tę epilepsję. U nas przecież był normalny dom, nikt nikogo nie bił, nie robił krzywdy. Brat Marty jest porządnym człowiekiem. Z nią zawsze było coś nie tak". Rzeczywiście - ludzie widzieli, że Marta nie jest czuła i opiekuńczą mamą. Jej dzieci były brudne, głodne, Kubusiowi rzadko zmieniała pieluchę. To Mateusz przytulał Kubusia, gdy ten płakał z głodu. Marta zwykle oglądała telewizję i paliła papierosy. Płacz dzieci nie robił na niej wrażenia. Ale nikt nigdy nie zawiadomił żadnej instytucji o tym, że dzieciom Marty dzieje się krzywda.

Sąd skazał Martę na 25 lat pozbawienia wolności. Druga instancja podtrzymała ten wyrok. W uzasadnieniu sąd podkreślił szczególne okrucieństwo Marty. Nie chciał wziąć pod uwagę, że jest młoda, że niekarana. Odebrał też Marcie prawa rodzicielskie. Mateuszem opiekuje się babcia. Z opinii o Marcie z zakładu karnego: "Przestrzega porządku, bierze udział w zajęciach kulturalno -oświatowych, uzyskała jedną nagrodę. Zatrudniona jest jako porządkowa na terenie jednostki".

"Pamiętam, jak się zdziwiłem, że następnego dnia po śmierci Kubusia kazała spalić jego łóżeczko w piecu - wspomina dziś jej ekskonkubent Marcin. "Jak ją zapytałem, dlaczego kazała to zrobić, obruszyła się. Jak to, dlaczego? Przecież to jasne. Po to, żeby  było ciepło w domu".



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kuchnia francuska po prostu (odc 02) Kiełbaski nie całkiem w bułkach
Łacina-Pigułka, Kilka zdan po lacinie, A co jeśli go nie przyjmie
CZY DUCHOWA DROGA MISTYKÓW NIE JEST PO PROSTU SCHIZOFRENIĄ
Libia moĹĽe chodzi o nie o rope ale po prostu o wodÄ™ z Sahary
Mowy nienawiści po prostu nie ma
Tusk w Brukseli wcale się nie targował Po prostu kupił kota w worku
Erma Bombeck Nic mi nie jest po prostu miałem raka
Kuchnia francuska po prostu (odc 14) Racuchy o smaku pomarańczy
po prostu zyj
Kuchnia francuska po prostu (odc 04) Chrupiące bezy
Kuchnia francuska po prostu (odc 17) Pizza z owocami morza
Po prostu BĄDŹ DOBRY
Po prostu wlasny serwer internetowy ppwsin
Po prostu PageMaker 7 id 364216 Nieznany
Kuchnia francuska po prostu (odc 15) Pieczona wieprzowina z miodem i przyprawami
Blek Flirtuj Po prostu
Kuchnia francuska po prostu (odc 02) Croque monsieur

więcej podobnych podstron