Oczami Bożej miłości 60 stron

background image

wGdy Mnie wieszali na szczycie wzgórza, krzyż stał się znakiem miłości Boga

dla wszystkich ludzi. Gdy wydałem ostatnie tchnienie, zawierało się w nim

Boże przebaczenie dla wszystkich Moich dzieci. Gdy włócznia przebiła Mój

bole, z rany spłynęło na świat Boże miłosierdzie. Gdy wstałem z martwych,

pokazałem, co będzie udziałem wszystkich ludzi... a kiedy wstąpiłem do

nieba, obiecałem im, że będę czekał .

F

ragment

skan http://chomikuj.pl/KosciolKatoIicki

C

arver

A

lan

A

mes

w

opowieściach, które zapisał na podstawie prywat­

nych objawień, pokazuje, z jak wielką miłością patrzy na nas Trójca Święta,

Matka Boża i nasi święci patroni. Te historie potrafią przemienić ludzkie

serca i wzbudzić pragnienie głębokiego oddania się Bogu. Każdego poru­

szają w inny sposób, jednych zasmucają - innych radują. Nikt jednak wobec

nich nic pozostaje obojętny. Tc słowa niosą ze sobą pewność nieskończonej

miłości Boga do człowieka.

O

czami

B

ożej

miłości

jest jej wielkim świa­

dectwem.

C .A . A

mf

.

s

- charyzmatyk, mistyk i wielki chrześcijański mówca. Autor

bestsellerowej książki

O

czami

J

ezusa

.

Polecamy

również inne książki C

aryera

A

lana

A

mesa

:

O

czami

J

ezusa

wydanie zebrane

O

czami

J

ezusa

książka audio
na CD

Ł

agodny

D

uch

ISBN 978-83-64647-54-3

7 8 8 3 6 4 6 4 7 5 4 3

www

.

esprit

.

com

.

pl

CENA

29,90

ZL (

5

% VAT)

O

p o w i e ś c i

o

k o c h a j ą c y m

B

o g u

NA PODSTAWIE OBJAWIEŃ

C.A.

AM ESA

skan http://chomikuj.pl/KosciolKatolicki

C

a r v e r

A

l a n

A

m e s

skan http://chomikuj.pl/WiDI19

http://www.exsite.pl/user/azoon94

background image

C

a r y e r

A

l a n

A

m e s

O

c z a m i

B

o ż e j

M

ił o ś c i

tłumaczyła

Edyta Stępkowska

background image

Originally published under the title Stories o f Love
by Carver Alan Ames

Copyright © 2001 by Carver Alan Ames

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2014
Ali rights reserved

N A O K Ł A D C E

James Tissot, Spotkanie na drodze do Emaus © Brooklyn Museum/

Corbis

R E D A K C J A

Agnieszka Frankiewicz

Edyta Cybińska

Justyna Suchecka

S K Ł A D I Ł A M A N I E

Piotr Poniedziałek

ISBN

978

-

83

-

6 46 47

-

54-3

Wydanie I, Kraków 2015

Druk i oprawa: Dziełodruk

Wydawnictwo Esprit sc
ul. św. Kingi 4, 30-528 Kraków

tel. / fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19
e-mail: sprzedaz@esprit.com.pl
ksiegarnia@esprit.com.pl

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Tę książkę dedykuję o. Gerardowi Dickinsonowi,

mojemu kierownikowi duchowemu, w podzięce

za wskazówki i pomoc w w ypełnianiu woli Bożej

...ze specjalnym podziękowaniem dla Toma i Carol.

C. Alan Ames

background image

Wstęp

Opisanie w niniejszej książce niektórych opowieści

spośród tych, które zesłali mi Pan Bóg, Matka Boska

i Święci, było dla mnie źródłem ogromnej radości.

Każda z tych historii poruszyła mnie w wyjątkowy

sposób. Jedne natchnęły mnie głębokim szczęściem ,

inne zaś przepełniły smutkiem. W szystkie natomiast

stanowią dla mnie ważne lekcje dotyczące życia, m iło­

ści i troski o innych.

Gdy przekazywano mi kolejne opowieści, byłem cza­

sem przekonany, że są prawdziwe, jakby się rozgrywały

na moich oczach, aż zrozumiałem, że historie te rzeczy­

wiście się wydarzyły, że dzieją się w tej chwili albo mogą

mieć miejsce w przyszłości. Innymi razy opowiadania

stawały się przekazami, za pomocą których Pan poka­

zywał ludziom, jak Jego miłość wyraża się w życiu ziem­

skim i w jaki sposób ludzie mogą zmienić swoje życie,

jeśli będą pragnąć szczęścia i spełnienia.

Czytając kolejne historie, zauważycie na pewno, że

niektóre z nich są opatrzone odw ołaniam i do Pisma

Świętego, inne zaś nie. Na początku bowiem Pan nie

wskazyw ał mi żadnych odniesień, jednak w grudniu

1995 roku zaczął to czynić.

7

background image

Odw ołania te stanowią niekiedy pojedyncze wer­

sety albo dwa kolejne wersety z Pisma, a czasem tyl­

ko pojedyncze słowo lub dwa ze wskazanego wersetu.

Czasem na jedno odniesienie składają się dwa bądź

trzy wersety z różnych ksiąg biblijnych. Początkowo

cytowałem odwołania z wydań Biblii Jerusalem albo

D ou ay-R h eim s, lecz potem - aby nie d e zo rie n to ­

wać czytelników - wspólnie z moim duchow ym kie­

row nikiem (ojcem Gerardem Dickinsonem , którego

przydzielił mi w 1984 roku arcybiskup mojej diecezji

w Perth we Wschodniej Australii, Barry J. Hickey) po­

stanow iliśm y korzystać w yłącznie z New Am erican

Bibie\

Mam nadzieję i modlę się, aby wszyscy, którzy prze­

czytają tę książkę, poczuli, że głęboka miłość, jaką Bóg

darzy wszystkich ludzi, może dotknąć każdego z nas

w szczególny, osobisty i intym ny sposób, że nikt nie

jest pozbawiony Jego miłości i że każde życie ziemskie

może się stać kolejną historią miłosną zapisaną w sercu

Jezusa.

1 W polskim przekładzie w szystkie cytaty z Pisma Świętego p o ­
chodzą z internetowego w yd an ia Biblii Tysiąclecia, wyd. Palotti-

num, Poznań 2003.

OCZAM I

BOŻEJ M IŁO ŚCI

background image

W swej niewinności

Szedłem ulicą w Moim mieście, gdy jakiś chłopiec zła­

pał Mnie za rękę. Szedł ze Mną, śpiewając i podskaku­

jąc z radości. Jego głos, pełen miłości, wlał w Moje serce

wielkie szczęście.

K iedy tak szliśmy, dołączało do nas coraz więcej

dzieci, wszystkie pełne entuzjazm u i radości. Otwar­

łem serce przed nim i w szystkim i i przelałem na nie

Bożą miłość. W swej niewinności każde spośród nich

bez przeszkód dało się nią napełnić.

Chciałem zostać i bawić się z nim i, bo znajdowa­

łem w tym radość. Chciałem wspólnie z nimi uczestni­

czyć w ich szczęściu.

Tego właśnie pragnę dla wszystkich ludzi: aby byli

jak te dzieci i zachowali otwarte serca, żebym mógł je

napełniać Moją miłością i stale być z nimi, ciesząc się

przyjaźnią i miłością.

Mt 18, 2-4: On przyw ołał dziecko, postaw ił je przed

nimi i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśłi się nie

odmienicie i nie staniecie ja k dzieci, nie wejdziecie do

krółestwa niebieskiego. Kto się więc uniży ja k to dziec­

ko, ten jest największy w królestwie niebieskim.

11

background image

To był On

Któregoś dnia Matka wzięła Mnie za rękę i poszliśmy

na targ. Po drodze spotkaliśmy kalekiego mężczyznę,

który zwijał się z bólu na poboczu. Moja kochana Matka

podeszła do niego, aby z nim porozmawiać i spróbować

mu ulżyć. Cierpiał tak bardzo, że ledwie był w stanie

mówić, lecz błagał, żeby mu pomóc. Matka otarła mu

czoło, objęła go i zaczęła delikatnie kołysać go w ramio­

nach, a on wciąż płakał z bólu.

Matka popatrzyła na Mnie z takim żalem w oczach,

jak b y serce m iało Jej pęknąć. W iedziałem , że chce,

abym pomógł cierpiącemu. Jakże mógłbym odmówić

Mojej Matce, którą kocham tak mocno?

Podszedłem do mężczyzny i położyłem dłoń na jego

głowie. Jego cierpienie ustało, on zaś wstał i zatańczył

z radości. Dziękując Bogu, odwrócił się do Matki, ucało­

wał Ją lekko w policzek i Jej także podziękował za pomoc.

Matka odparła: „Podziękuj raczej mojemu Synowi,

bo to On cię uzdrowił, nie ja”. M ężczyzna podszedł do

Mnie, objął Mnie i głośno w ykrzyczał swoją w dzięcz­

ność Bogu.

Swoim gestem Moja M atka pokazała, że będzie

pom agać potrzebującym , cierpiącym i pogrążonym

w żałobie, że ich poprowadzi ku Bożej miłości. Mat­

ka, w swej skromności, podkreśliła, że to Bóg dokonuje

dzieła, ale wskazała również, że kocham Ją tak bardzo,

że nigdy nie odmówię Jej prośbom.

Ludzie powinni o tym pamiętać i szukać Jej pomocy.

background image

Będę czekał

G dy końcówki bicza orały Moje plecy, a z ran coraz

gęściej spływ ała krew, odczuwałem ból grzechów ca­

łej ludzkości. G dy Moje kolana u g ięły się pod cięża­

rem krzyża i upadłem na ziemię, cierpienie jeszcze się

pogłębiło i nie wiedziałem, czy zdołam znieść więcej.

W tedy przed oczam i stanęły Mi serca Moich dzieci

i wiedziałem już, że nie mogę się poddać.

Gdy żołnierze znęcali się i pastwili nade Mną, szy­

dzili ze Mnie i Mnie bili, zaglądałem w ich dusze i wi­

dząc, kim byli naprawdę, wybaczałem im.

G dy korona rozryw ała Mi skórę, każd y jej cierń

przypom inał Mi o tym, że ludzie odrzucili Boga i na­

dal będą to robić.

G dy krew zalewała Mi oczy, stawała się krwią ma­

łych dzieci, którym odmówiono prawa do życia.

G dy niosłem krzyż, dźwigałem ciężar wszystkich

grzechów, jakie popełniono od zarania dziejów.

Gdy w dłonie i stopy wbijano Mi gwoździe, stawały

się one smutkiem, jak i tow arzyszy ludzkości, odkąd

człowiek zgrzeszył po raz pierwszy.

Gdy Mnie wieszali na szczycie wzgórza, krzyż stał

się znakiem miłości Boga dla wszystkich ludzi.

G dy w yd ałem ostatnie tchnienie, zaw ierało się

w nim Boże przebaczenie dla wszystkich Moich dzieci.

Gdy włócznia przebiła Mój bok, z rany spłynęło na

świat Boże miłosierdzie.

G dy wstałem z m artwych, pokazałem , co będzie

udziałem wszystkich ludzi... A kiedy wstąpiłem do nie­

ba, obiecałem im, że będę czekał.

background image

Szeroko otwarte bramy niebios

Któregoś dnia przyszedł do Mnie pewien m ężczyzna

i poprosił, abym mu opisał niebo. Jakże jednak opisać

coś, czego nie sposób pojąć, dopóki samemu się tego

nie zobaczy?

- Przypom nij sobie najszczęśliwszą chwilę w swo­

im życiu i wyobraź sobie, że każda chwila jest właśnie

taka. A potem uświadom sobie, że nie można tego po­

równać do radości panującej w niebie.

M ężczyzna spojrzał na Mnie i powiedział:

- Jak to, czy w niebie nie ma ptaków, drzew, kw ia­

tów, smacznych potraw i przyjem ności na w yciągnię­

cie ręki?

- Nieba - odparłem - nie da się porównać z niczym

na ziemi, bo niebo jest czymś znacznie wspanialszym.

Najlepsze, co może cię spotkać tutaj, nijak się nie ma

do duchowej nagrody, która tam na ciebie czeka.

- W ciąż nie potrafię sobie tego wyobrazić - powie­

dział.

- Zam iast próbować się dowiedzieć, jak jest w nie­

bie, spróbuj znaleźć drogę, która tam wiedzie, a gdy

ci się to uda, zdziw isz się, że zmarnowałeś tyle czasu,

zbaczając z niej.

16

- Powiedz mi, gdzie jest ta droga - chcę nią pójść -

powiedział.

-Ja nią jestem - innej drogi nie ma. Tylko we Mnie

znajdziesz otwarte bramy niebios.

M ężczyzna patrzył na Mnie w milczeniu. Nic z tego

nie rozumiał, więc dodałem:

- Żyj według Bożych przykazań, niech twoje życie

w yp ełn ia miłość, nieś też zawsze pom oc innym , ale

nade wszystko żyj dla Boga. A potem patrz, jak Syn

powstaje, by oświetlić drogę do nieba.

M ężczyzna odrzekł:

- Będę się m odlił, będę zawsze przestrzegał p rzy­

kazań i będę kochał Boga... Być może wtedy uda mi się

pojąć Twoje słowa.

- To dotyczy wszystkich ludzi. Jak mogą oczekiwać,

że zrozumieją, co mówię, bez m odlitwy, bez m iłości

i bez życia zgodnie z Bożym i przykazaniam i? W m o­

dlitwie twoje serce otwiera się na Moją m iłość i wów­

czas wyraźnie widzisz przed sobą drogę do królestwa

niebieskiego.

17

background image

22.04.1999 - Bóg Ojciec

W pokoju i harmonii

Pewien człowiek siedział nad rzeką i łow ił ryby. Kie­

dy w m ilczeniu w patryw ał się w przepływającą poni­

żej wodę, zadum ał się nad rybam i, które w niej żyją,

i nad tym, jak cudownie zostały stworzone. Rozmyślał

0 tym, że woda daje im schronienie i wszystko, co jest

im potrzebne do życia, znajduje się właśnie w wodzie.

Jak n iezw ykła jest w ięź pom iędzy rybam i, wodą

1 pokarm em spożyw anym przez ryby. W szystkie te

elementy współistnieją w harmonii, beztrosko, przyj­

mując po prostu, że tak jest i będzie na zawsze.

C złow iek zastan aw iał się, d laczego w lu d ziach

nie ma podobnej ufności w sens stworzenia. Zdał so­

bie sprawę z tego, że ludzie, podobnie jak ryby, mają

wszystko, czego im potrzeba; że zawsze to wszystko

mieli. On sam dotąd tego nie doceniał.

Pom yślał, jak w spaniale został stw orzony świat,

w którym w szyscy znajdą to, co im jest potrzebne.

W szystkie jego elementy pozostają w harmonii, odna­

wiając i kontynuując to, co im ofiarowano. I wtedy na­

szła go myśl: przy takiej złożoności i wielości systemów,

z których składa się świat, niemożliwe jest, aby wszyst­

ko to było dziełem przypadku. Wydaje się bowiem, że

każdy z tych elementów realizuje określony zamysł, łą­

cząc się z pozostałymi i podtrzymując świat przy życiu.

Pomyślał, że skoro wszystko jest tak złożone i zaplano­

wane, to Ktoś musiał to takim uczynić. Skoro wszystko

zostało stworzone, aby istnieć w pokoju i harmonii, to

Ktokolwiek to stworzył, musi być łaskawy i dobry.

W tedy zrozum iał, że tym Kim ś musi być Bóg, że

to On jest Stwórcą i daje nam wszystko wedle naszych

potrzeb. W ydało mu się to tak oczyw iste i nie m ógł

uwierzyć, że dopiero teraz to pojął.

Ludzkość jest jak ten człowiek - ma oczy zamknięte

na oczywiste prawdy, nie widzi Bożego planu stworze­

nia i nie dostrzega Boga. Któregoś dnia ludzie otworzą

oczy i zdumieją się, że tak długo byli ślepi.

background image

Uwierz w cuda

Dwaj m ężczyźni szli drogą i rozmawiali o Mnie. Jeden

powiedział:

- Nie wierzę, że Jezus był Synem Bożym.

Drugi odparł:

- A ja wierzę. To zostało wielokrotnie potwierdzone

w Piśmie Świętym.

Na to pierwszy:

- No tak, ale to zostało napisane przez ludzi, któ­

rzy chcieli szerzyć to przekonanie. Przecież mogli to

wszystko wymyślić!

Drugi odpowiedział:

-Jezus naprawdę żył, umarł i powstał z martwych.

Wielu ludzi zaświadczyło o tym po Jego śmierci, choć

groziły im za to prześladowania. Naprawdę myślisz, że

byliby gotowi umierać w m ęczarniach dla zmyślonej

historyjki?

- Zostali oszukani przez sprytniejszych od siebie -

zasugerował pierwszy.

- Ale - odparł drugi - wśród pierwszych męczenników

było wielu ludzi mądrych, którzy dostrzegliby podstęp.

- Być może mieli zamknięte oczy i nie widzieli praw­

dy - zastanawiał się pierwszy.

- Prawdą jest Jezus - odparł d ru gi - i wiele razy

tego dowiódł, dokonując licznych cudów za życia na

ziem i i po swojej śmierci. Tylu lud zi uzdrow ił, tylu

pomógł i tylu ukochał. Tylko Bóg mógł dokonać tych

wszystkich rzeczy, nikt inny.

- Nadal nie wierzę - oświadczył pierwszy.

- To twój wybór. Ale kiedy umrzesz i poznasz praw­

dę, pamiętaj, że miałeś wiele okazji, aby uwierzyć, lecz

z nich nie skorzystałeś. Przypom nij sobie każd ą sy­

tuację, w której nie chciałeś uw ierzyć, a zrozum iesz,

dlaczego Jezus nie chce poprosić Ojca, by ci wybaczył.

Odrzucając wiarę, wypierasz się swego Zbawcy i nikt

cię już nie uratuje. Jesteś niczym tonący, który nie chce

chwycić wyciągniętej ku niemu ręki. Taki człowiek go­

dzi się na własną śmierć. Ty natomiast godzisz się na

wieczne potępienie.

background image

Prawdziwa siła

Był raz człowiek, który uważał się za silnego i sądził, że

zniesie wszystko, co go może w życiu spotkać. Liczył

tylko na siebie i nikt inny mu nie był potrzebny. Któ­

regoś dnia zachorował i nie był w stanie dalej na siebie

pracować. W swojej słabości odkrył, że jednak potrzebni

mu są inni ludzie.

Był raz człowiek, który uważał się za słabego, nie­

zdolnego do jakiegokolwiek czynu, chyba że Bóg by mu

w tym dopomógł. W swojej słabości prosił Boga o siłę,

aby móc pomagać innym.

Któregoś dnia ci dwaj się spotkali i ten, który sądził,

że jest słaby, zrobił wszystko, co było w jego mocy, aby

pomóc temu drugiemu. Poprosił Boga o potrzebne do

tego siłę i miłosierdzie, wiedział bowiem, że tylko Bóg

może go uczynić mocnym na tyle, by był w stanie pomóc

drugiemu. Mężczyzna, który dawniej był silny, przyjął

ofiarowaną mu pomoc, a widząc, jak wiele robi dla niego

ten słabszy, jak bardzo mu pomaga i że nie ustaje w trosce

o niego, dziwił się, skąd czerpie niezbędną do tego moc.

Wreszcie zapytał:

-Jak to możliwe, że jesteś w stanie tyle zrobić? Skąd

w tobie tyle energii?

Słabszy m ężczyzna odparł:

- To nie ja mam siłę, aby ci pomagać, lecz Bóg, który

mi ją ofiarowuje, żebym się nią dzielił z innymi.

- Zawsze myślałem, że jestem silny - zadum ał się

pierwszy - teraz jednak widzę, że to ty masz prawdziwą

siłę do życia, moc, która płynie z Bożej miłości. Ogrom­

nie ci jej zazdroszczę.

- Nie musisz mi zazdrościć - odparł tamten. - W y­

starczy, że sam zwrócisz się do Boga, a przekonasz się,

że ma jej dość dla każdego. Ofiaruje ją tobie, podobnie

jak ofiarowuje ją mnie, jeśli tylko naprawdę tego pra­

gniesz.

Ba 3,14: Naucz się, gdzie jest mądrość, gdzie jest siła i ro­

zum, a poznasz równocześnie, gdzie jest długie i szczęśli­

we życie.

background image

Przypatrzcie się liliom

Któregoś dnia pewien człowiek zapatrzył się na polne

lilie rosnące na łące. Zastanawiał się, jak to możliwe, że

rozwijają się tale pięknie, choć nikt nie dba o nie. Rosną

ot tak, dziko na polu.

Nie rozum iał, że troszczy się o nie Bóg, dając im

wszystko, czego potrzebują, by wzrastać i pięknieć.

Z ludźm i jest podobnie. Jeśli otworzą serca i uwie­

rzą, że dam im wszystko, czego im potrzeba, jeśli Mi

zaufają, to będą wzrastać i staną się piękni duchem, tak

jak zostali do tego stworzeni.

Mt 6,28: Przypatrzcie się liliom na polu.

Dlaczego chcesz się teraz poddać?

Pewien m ężczyzna spotkał na drodze innego m ężczy­

znę nadchodzącego z naprzeciwka.

- Jak dalej w ygląda ta droga? - zapytał.

Drugi odparł:

- Im dalej, tymrobi się trudniejsza. Jasię poddałem, nie

dałem rady - m ężczyzna wyglądał na zrezygnowanego.

Pierwszy spojrzał na niego i powiedział:

- A le uszedłeś ju ż spory kawałek, dlaczego więc

chcesz się teraz poddać? Droga za nami też była cięż­

ka, a jakoś jej podołaliśm y. Warto chyba w ytrzym ać

jeszcze trochę, chociażby przez w zgląd na to, co ju ż

przeszliśmy?

Drugi odrzekł:

- To zbyt trudne. Nie mam po prostu siły iść dalej.

- W takim razie weź mnie za rękę i oprzyj się o mnie.

Pomogę ci przejść ciężkie odcinki - powiedział pierwszy.

- Naprawdę zrobiłbyś to dla mnie? Może się przecież

okazać, że nie starczy ci sił dla nas dwóch. Nie, lepiej idź

sam. Ja tylko bym cię spowalniał.

-Jeśli pójdę sam, będę żałował, że cię zostawiłem.

Jesteśmy przecież braćmi. No, dalej, chodźm y razem -

powiedział pierwszy. Wzięli się za ręce i poszli razem,

background image

pomagając sobie, gdy wędrówka stawała się trudna, aż

przebyli drogę i dotarli do celu.

Tak właśnie powinni postępować ludzie - pomagać

sobie w trudnych chwilach, traktując się nawzajem jak

bracia i siostry i dzieląc się miłością podczas wspólnej

podróży do Boga w niebie. Wielu powie, że to m arze­

nie, lecz jest to marzenie, które może się spełnić, jeśli

tylko ludzie się postarają.

26

Serca, które rozumieją

Pewien człowiek spojrzał któregoś dnia na swego syna

i zobaczył w nim siebie. Widział, że chłopiec popełnia

błędy, które popełniał on sam, kiedy był młody. Chciał

mu powiedzieć, że rozumie niektóre problemy trapią­

ce jego dziecko, bo on sam również się z nimi borykał.

Lecz chłopiec nie chciał go słuchać i m ężczyźnie zrobi­

ło się smutno, gdyż bardzo kochał swojego syna.

G dyby ten m ężczyzn a spojrzał na samego siebie,

zrozumiałby, że on również w młodości nie słuchał in­

nych, był więc taki sam jak dziś jego syn. Zrozum iałby

również, że mądrość przychodzi z czasem, odm ienia­

jąc serce. Wiedziałby, że jego syn się zmieni, podobnie

jak on sam się zm ienił. W iedziałby, że Bóg w Swym

m iłosierdziu sprawi, że serce chłopca zacznie rozu ­

mieć, co jest dobre, a co złe. Mając tego świadomość,

wielu ludzi zmienia się na lepsze - i tak samo stanie się

z jego synem, ponieważ Bóg również kocha tego chłop­

ca, a ten chłopiec, tak jak jego ojciec, miłuje Boga, choć

jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy.

— 27 —

background image

Każdy krok

Pewien człowiek szedł raz drogą i liczył swoje kroki.

Wyobraził sobie każdy krok jako chwilę w swoim życiu

i zaczął się zastanawiać, ile kroków jeszcze zrobi, za­

nim jego życie dobiegnie końca. Gdy o tym rozmyślał,

pojął, że jego życie składa się z ograniczonej liczby kro­

ków i że powinien każdy krok, każdą chwilę w ykorzy­

stać najlepiej, jak potrafi, bo inaczej będzie stracona.

Wtedy zaczął się zastanawiać, jaki jest sens każdego

kroku w jego życiu, bo przecież gdyby stąpał bez przy­

czyny, wszystkie kroki byłyby bezwartościowe. Zrozu­

miał wówczas, że gdyby każdą chwilę przeżył najlepiej

jak to możliwe, to jego istnienie m iałoby jakiś powód,

a tym powodem byłoby dzielenie się swoim życiem

i swoją miłością z innym i oraz staranie się ze szystkich

sił, aby im było jak najlepiej.

Snując te myśli, zdał sobie sprawę, że skoro został

stworzony, aby żyć dobrze, to musiał zostać stw orzo­

ny z dobroci. Uświadomił sobie też, że jeśli będzie żył

tak, jak żyć powinien, to powróci do dobroci. Im więcej

o tym myślał, tym lepiej rozumiał, że celem każdego

kroku w jego życiu jest wzrastanie w dobroci, aby na

koniec życia dobroć jego ducha mogła żyć dalej.

Pomyślał również, że skoro wszyscy ludzie są tacy

sami, to musi istnieć jakieś źródło dobroci, do którego

trafią ci, którzy żyją jak należy. Zrozumiał, że jest nim

niebo, miejsce dobroci, miejsce, które z dobra stworzył

dla nas Bóg.

I wtedy wiedział już, że Bóg jest dobrocią i cała do­

broć pochodzi od Niego. Zrozumiał, że powodem, dla

którego żyjemy, jest wzrastanie w dobroci, po to aby­

śmy mogli pójść do nieba, do Boga, który na początku

stworzył nas ze Swej dobroci.

Iz 48, 6: Ogłaszam ci rzeczy nowe, tajemne i tobie nie­

znane.

background image

Dla ciebie, przyjacielu

Nadszedł dzień Mojej ofiary. Kiedy siedziałem w Ogrój­

cu, a przed oczami miałem wszystkie ludzkie grzechy,

serce pękało Mi z bólu, że ludzie tak daleko odeszli od

Boga. To, jak wiele zła potrafią w yrząd zić sobie i in­

nym, przysparzało Mi cierpienia, w ypełniało Moją du­

szę boleścią.

G dy Ojciec poprosił M nie o Moją mękę i kiedy ją

przed sobą ujrzałem, nie wiedziałem, czyjej podołam.

Ta ofiara zdała Mi się ogrom na. W tedy Ojciec p rzy­

szedł do Mnie, pocieszył Mnie i tchnął we Mnie siłę,

której potrzebowałem. Nie mogłem odmówić prośbie

Ojca. Wiedziałem, że nie może być inaczej, i przyjąłem

Jego wolę.

Tuż za furtką ogrodu czekała mnie zdrada. Widząc,

że mój przyjaciel Judasz uległ swojej słabości, że dał

się uwieść złemu, głęboko się zasmuciłem. Nawet ciosy

Moich oprawców nie bolały tak jak świadomość potę­

pienia, jakie sprowadził na siebie Judasz.

Kiedy mnie prowadzono pośród tłumów, a potem

Piłat Mnie przesłuchiwał - nie zaprzeczyłem , lecz po­

twierdziłem to, kim jestem, aby z czasem cały świat się

o tym dowiedział.

G dy pod pręgierzem bicz rozcin ał Mi skórę, na

chwilę zasłabłem, lecz w zm ocniła M nie miłość, jaką

m iałem w sercu, rozum iałem bowiem, że dzięki Mej

ofierze wielu zostanie ocalonych. Każdy cios bicza zo­

stawiał ranę, a ból coraz głębiej w nikał w Moje ciało.

Upadłem na kolana, nie mogąc dłużej utrzymać się na

nogach. „Kiedy to się skończy” - myślałem, a ból tylko

się nasilał, aż poczułem, że jestem na krawędzi omdle­

nia. I wtedy, gdy pom yślałem , że jestem u kresu w y ­

trzymałości, bicie ustało.

Żołnierze zawlekli Mnie i posadzili na stołku, nało­

żyli Mi szatę, a do ręki włożyli trzcinę. Opluwali Mnie,

bili, w yszydzali i dręczyli. Potem wcisnęli Mi na głowę

koronę i łzy stanęły Mi z bólu w oczach, gdy jej cier­

nie rozcinały Mi skórę. Ból był porażający. Do jakiego

okrucieństwa są zdolni ludzie! Każdy cierń przypom i­

nał Mi o grzechach, jakie popełnili, i o tym, dlaczego

Muszę tak cierpieć.

Czyjaś pięść uderzyła Mnie w twarz i zachwiałem się,

próbując utrzymać się na nogach. Wtedy zaprowadzili

Mnie do krzyża, dowodu miłości Boga do ludzi. Nałożyli

Mi krzyż na ramiona i poprowadzili na górę Kalwarię.

Niosąc krzyż, przyglądałem się zebranym i widziałem

wśród nich tych, którzy Mnie kochali, i tych, którzy

Mnie nienawidzili. Niosłem krzyż dla nich wszystkich.

Kiedy upadłem, żołnierze zaczęli Mnie bić bez opa­

miętania. Znów pomyślałem: „Dlaczego ludzie są tacy

background image

okrutni?” Myślałem o tym nieustannie, wspinając się

na szczyt góry. Upadłem ponownie i jakaś kobieta lito­

ściwie otarła krew, pot i łzy z Mojej twarzy. Jeszcze taka

długa droga do przejścia! Jak mam to zrobić? Jak mam

w ypełnić wolę Mego Ojca? Nie mam ju ż siły. Znajduję

ją jednak wewnątrz. Ojciec zsyła Mi pomocną dłoń. Pa­

trzę na Matkę, która idzie przy Mnie, i widzę, jak serce

Jej krwawi. Ogarnia Mnie wielki smutek, lecz Matka się

uśmiecha, a Mnie robi się nieco lżej na sercu.

Docieram y na szczyt i zdejmują ze Mnie ubranie.

Moje plecy znów zaczynają krwawić i robi Mi się sła­

bo, jakbym miał zemdleć. Kładą Mnie na krzyżu i czu­

ję, jak pierw szy gw ó źd ź przebija Mi skórę. Straszny

ból! Jak go znieść? Z całego serca przyzywam Ojca, gdy

wbijają w Moje ciało następne gwoździe. Cały staję się

cierpieniem, męką i miłością.

Potem podnoszą krzyż, a Moje ciało, zawisając, roz­

rywa się na gwoździach: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś

mnie opuścił?” - wołam, gdy ból rozlewa się po całym

ciele. „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” -

proszę, gdy Boża miłość we Mnie pokonuje cierpienie.

Gorzki napój tylko wzmaga pragnienie i sprawia, że

robi Mi się niedobrze. „Jak długo jeszcze, Ojcze? Proszę,

zabierz Mnie wkrótce, bo nie zdołam w ytrzym ać dłu­

żej” - proszę w duchu.

Patrzę na Moją Matkę i widzę Jej rozpacz i cierpie­

nie. Najsłodsze Dziecko Boże cierpi takie katusze. Jest

przy Niej Mój przyjaciel, Jan, mówię zatem: „Niewia­

sto, oto Twój Syn”. Jestem bardzo słaby. Wiem, że czas

jest bliski, i widzę ju ż przed sobą Mojego Ojca. Dlatego

zwracam się do Niego: „Ojcze, w ręce Twoje oddaję du­

cha Mojego”. I wtedy się dokonuje.

Pomimo Mojej śmierci ludzie nie przestają odrzu­

cać Boga i wbijają Mi włócznię w serce, aż z Mego boku

zaczyn a płynąć m iłosierdzie. Potem znów leżę w ra­

mionach Matki, a ona głaszcze Mnie po głowie. Jej łzy

kapią na Moją skórę. Oto Moja ofiara dla ciebie i dla

wszystkich. Przypominaj im i przynoś im Moją miłość

i wybaczenie.

Mt 26, 61: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu

trzech dni go odbudować.

background image

Prezent

Pewien człow iek otrzym ał prezent od swojego p rzy­

jaciela. Nie chcąc go urazić, przyjął podarunek, choć

wcale nie był mu potrzebny. W krótce potem spotkał

kogoś, kto potrzebował tego, co on otrzymał w prezen­

cie, więc mu to przekazał. Potem się zastanawiał, czy

nie uraził uczuć swego przyjaciela, oddając komuś in­

nemu otrzymany od niego podarek.

Po jakim ś czasie znów spotkał swojego przyjacie­

la, który się dowiedział, że prezent trafił w inne ręce.

Przyjaciel się ucieszył, że swoim gestem nieświadomie

pom ógł komuś w potrzebie. M ężczyzna obdarowany

jako pierwszy uradował się, gdy przyjaciel w ytłu m a­

czył mu: „Z prezentem wręczanym z miłości nie wiążą

się ograniczenia ani oczekiwania, a jedynie nadzieja,

że może się okazać przydatny. Mój podarunek przyją­

łeś, kierując się miłością, co mnie ucieszyło, lecz jesz­

cze bardziej ucieszyło mnie, że kierując się m iłością,

otwarłeś swoje serce i podzieliłeś się moim darem mi­

łości z kimś, kto go potrzebował”.

Zapamiętajcie: dawajcie tym, którzy są w potrzebie,

i zawsze dawajcie z miłości. Gdy zaś sami zostaniecie

obdarowani, pamiętajcie, że prezenty są po to, by się

nimi dzielić.

Lepsza strawa

Podczas jed zen ia pewien człow iek pomyślał, że stra­

wa, którą spożywa, jest naprawdę wyśmienita. Zaczął

się zastanawiać, czy istnieje lepsza strawa od tej, która

znajduje się na jego talerzu. Po jakim ś czasie, przystę­

pując do Kom unii Świętej, pomyślał: „Jeśli to napraw­

dę jest Ciało Boże, chciałbym to poczuć”. I gdy przyjął

Mnie do siebie, wypełniłem go Moją miłością.

Teraz cod zien n ie przyjm uje Eucharystię i czuje

w niej Moją miłość. Zrozumiał, że jestem prawdziwym

pokarmem życia i niezależnie od tego, jak smakowite

są różne potrawy świata, żadna nie dorówna smakiem

Niebu, które jest we Mnie.

Prz 9, 5: Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie

wino, które zmieszałam.

background image

Droga

Pewien człow iek stanął na rozstaju dróg, rozejrzał

się i powiedział do siebie: „Jeśli pójdę w prawo, czeka

mnie trudniejsza droga, ale wiem, że idąc nią, trafię

do domu. Droga na lewo jest łatwiejsza, ale nie mam

pewności, dokąd prowadzi. Może do domu, a może nie.

M oże właśnie nią powinienem podążyć, skoro jest ła­

twiejsza i pozwoli mi odkryć nieznane?”.

Potem stw ierd ził jednak: „Lepiej nie. Skręcając

w prawo, wiem, że dojdę do domu, mimo że będzie cię­

żej. Pójdę tędy, bo to dom jest celem mojej wędrówki,

nie zaś szukanie przygód i odkryw anie nieznanego.

Chcę ju ż być z rodziną, bezpieczny w swoim dom u”.

Ludzie stoją przed identycznym wyborem - jedna

droga z całą pewnością wiedzie do domu, choć może

się okazać trudna do przejścia. Inna droga wygląda na

łatwą i ekscytującą, lecz jej cel jest niepewny. W ybierz­

cie m ądrze, w ybierzcie dom i bezpieczeństw o, idąc

drogą, którą szedł Jezus.

Wspólnie możemy się radować

Pewnego razu podszedł do mnie m ały chłopiec i usiadł

mi na kolanach. Spojrzał na m nie w ielkim i oczam i

i powiedział:

- Twój Jezus to dobry człowiek. Przyszedł i się ze

mną bawił.

Patrząc na niego, powiedziałam z uśmiechem:

- To prawda, Jezus jest d ob ry i uw ielbia się ba­

wić z dziećmi takimi jak ty.

- Bawił się ze mną długo i było fajnie - powiedział

z dziecięcą szczerością. Potem położył mi głowę na ra­

mieniu i powiedział:

- Ty też jesteś miła, lubię cię.

Pogłaskałam go po głowie i odparłam:

- Mam nadzieję, że w szyscy będą w idzieć Jezusa,

tak jak ty Go widzisz.

Chłopczyk zrobił się senny, gdy kołysałam go w ra­

mionach i cicho śpiewałam mu psalm. Od miłości, jaką

czułam od tego dziecka, robiło mi się ciepło i czułam,

ja k w moim sercu w zbiera radość. Śpiewając psalm,

ofiarowałam tę radość Bogu.

Zrozumiałam, że Jezus poruszył serce tego chłopca,

wskazując mu drogę do mnie, abym mogła się zjednać

background image

z nim w miłości i ofiarować naszą miłość Bogu. Wielu

ludzi sądzi, że to ja prowadzę ich do Boga, zapominając,

że to Bóg przyw odzi ich do mnie, abyśmy się wspólnie

radowali Bożą łaską.

Mdr 16, 21: Twój dar daw ał p oznać Twą dobroć dla

dzieci.

Góra

Pewien człow iek postanow ił któregoś razu wejść na

szczyt góry. Podczas w spinaczki zaczął opadać z sił.

Każdy krok był walką, każdy oddech sprawiał ból. Wę­

drowiec nie odrywał oczu od szczytu i wytrwale, mimo

cierpienia, parł do celu. Im bardziej się do niego zbli­

żał, tym trudniej było mu stawiać kroki i tym silniejszy

odczuwał ból. Chw ilam i myślał, że dłużej ju ż nie da

rady, lecz palące go od środka pragnienie, aby dotrzeć

na wierzchołek góry, motywowało go do walki. Raz po

raz ślizgał się na kamieniach i niemal stoczył się w prze­

paść, lecz za każd ym razem udawało mu się czegoś

uchwycić, podciągnąć się i na nowo podjąć wyzwanie.

Wreszcie, gdy od szczytu dzieliło go zaledwie kilka

kroków, przystanął na chwilę, aby odpocząć, i w tedy

usłyszał czyjś głos:

- Złap mnie za rękę, pomogę ci.

M ężczyzna zaskoczony podniósł wzrok i zobaczył,

że inny wspinacz ubiegł go w zdobyciu szczytu.

- Dziękuję, ale pow iedz mi, jak się tam dostałeś?

Nie widziałem cię po drodze - powiedział mężczyzna.

- Szedłem przed tobą i mnie też nie było łatwo tu

wejść - odparł wspinacz.

background image

- Tak, to trudna droga - stwierdził mężczyzna.

- Ale gdy docierasz na szczyt, wiesz, że było warto,

i zapom inasz, ile bólu i trudu kosztowało cię to wej­

ście - rzekł wspinacz, kiedy m ężczyzn a się podniósł

i stanął obok niego, podziwiając rozciągający się wokół

krajobraz.

- To prawda. Warto było się wspinać dla tego w ido­

ku - przyznał mężczyzna.

Nagle usłyszeli jakiś hałas poniżej i zobaczyli, że

kolejny wędrowiec z mozołem próbuje zdobyć szczyt.

Obaj wyciągnęli do niego dłonie i powiedzieli: „Dalej,

kolego, pomożemy ci wejść. Chodź tu do nas, na samą

górę”.

Ci m ężczyźni są jak święci w niebie, którzy poko­

nali górę grzechu tego świata i z nieba proponują po­

moc tym, którzy wciąż się wspinają po zboczu. Ludzie

nie powinni się unosić honorem i odrzucać ich pom o­

cy - przeciwnie, powinni prosić świętych, aby pomogli

im ujrzeć piękno raju.

Mdr 19,22: Wywyższyłeś lud Twój, Panie, i rozsławiłeś,

i nie zapomniałeś, wspierając go w każdym czasie i na

każdym miejscu.

Nieodzowny element życia

Pewien m ężczyzn a przyglądał się swojemu odbiciu

w lustrze. Dostrzegał wyłącznie swoje wady: siwe, prze­

rzedzone włosy, nadwagę, zm arszczki, widział, że się

starzeje, a jego ciało jest coraz słabsze. Nie rozum iał,

że przemawia przez niego jego duma, w ytykając mu:

„Nie jesteś już idealny. Jesteś wielkim rozczarowaniem”.

Zapom niał, że wiele z cech, które u siebie stwier­

dził, to wcale nie wady, lecz nieodzowne elementy ży ­

cia. Zapomniał, że dotyczy to wszystkich ludzi i nikt

się przed tym nie może uchronić. Zapomniał dostrzec

tego, co było dobre w nim samym i w jego życiu. Ow­

szem, zmiany, jakie obserwował, zaszły w nim napraw­

dę, lecz stało się to dokładnie tak, jak powinno.

Człowiek ten pozwolił jednak, żeby te zm iany sta­

ły się w jego życiu przeszkodą. Zamiast się cieszyć ży ­

ciem, żył w ciągłym strachu przed jutrem. Sytuacja się

nie zmieniała: nadal się starzał, jego lęk nie zapobiegał

zaś niczemu prócz czerpania przez niego radości z ży ­

cia, tak jak to powinien robić.

Znaczną część życia poświęcił na zamartwianie się,

a kiedy umarł, pochowano go w raz z tym i troskami.

G dyby tylko potrafił dostrzec, że każd a chw ila jest

background image

skarbem, i nie martwił się tym, co być może się stanie,

w iódłby szczęśliwe życie, jakie było mu pisane.

O becnie wiele osób zachow uje się podobnie jak

tamten człowiek i zamartwia się jutrem, zapominając

o dniu dzisiejszym. Jeśli obecna chwila stanie się dla

was ważna, jutro m oże być dniem radości. Jeśli k a ż­

dą sekundę w ypełnicie miłością, przyszłość stanie się

skarbem, którym będziecie się cieszyć, a nie ciężarem,

który p rzyjd zie wam dźwigać. Jeśli „teraz” oddacie

Bogu, to wieczność będzie wasza w miłości.

Iz 7, gb: Jeżeli nie uwierzycie, nie ostoicie się.

Mt 12, 32: Ani w tym wieku, ani w przyszłym.

Wielkie święto

Pewien człowiek zapytał Mnie kiedyś:

- Czy Bóg w ybaczy wszystko i wszystkim?

- W Bożej miłości zawiera się wybaczenie całkowi­

te, odpuszczenie w szystkich grzechów wszystkim lu­

dziom, jeśli szczerze się ukorzą - odparłem.

- Jak to? C zy nie jest niesprawiedliwością wobec

tych, którzy byli dobrzy, że ci, którzy dobrzy nie byli,

otrzymują wybaczenie i życie wieczne w niebie? Może

więc nie warto się poświęcać, żyjąc wedle woli Bożej,

skoro ci, którzy tego nie robią, otrzym ają taką samą

nagrodę! - argumentował.

- W domu Ojca Mego jest m ieszkań w iele i dla

każdego znajdzie się w nim miejsce. Ci, którzy żyli

zgodnie z Jego wolą, znajdą tam nagrody wspanialsze,

n iż by sobie m ogli w yobrazić, i w swej radości i m i­

łości Boga zapragną się podzielić tym , co otrzym ali.

W przeciw nym razie nie b yliby w niebie, poniew aż

tam nie ma egoizmu, zawiści ani zazdrości, jest tylko

szczera chęć dzielenia się miłością Ojca z wszystkim i

ludźmi.

- To jednak oznacza, że można żyć całe życie w grze­

chu i w ostatniej chw ili w yrazić skruchę, by zostać

background image

nagrodzonym tak samo jak ci, którzy zawsze byli do­

brzy. Jaki jest więc sens bycia dobrym? - spytał.

-Jeśli żyjesz w grzechu, możesz nie mieć okazji w y­

razić skruchy, bo twoja ostatnia chwila może nadejść

prędzej, niż się tego spodziewasz. Jeśli grzesząc, b ę­

dziesz sobie powtarzał, że przed śmiercią się ukorzysz,

to nie będzie w tym autentycznej skruchy. Prawdziwa

skrucha pochodzi z serca i gdy się w nim pojawi, serce

nie będzie chciało ju ż dłużej grzeszyć. Bóg wie, czyja

skrucha jest prawdziwa, a czyja nie, i to On osądza każ­

dego, przyznając nagrody tym, którzy zasłużyli.

Zapewniam cię, że w niebie panuje wielka radość za

każdym razem, gdy jakiś grzesznik się ukorzy... Radość

z ocalenia kolejnej duszy i przyjęcia jej do królestwa

niebieskiego. I nastaje dzień smutku, gdy człowiek do­

bry schodzi na drogę grzechu, wierząc, że zd ąży jesz­

cze w yrazić skruchę i dostąpić zbawienia, bo jest to

dzień, gdy dusza zostaje utracona - w ytłum aczyłem

mu łagodnie.

On zamyślił się na chwilę, po czym odparł:

- Masz rację, bo jakże by dobry człowiek m iał ko­

m ukolwiek odm aw iać zbawienia i jak m ógłby uw ie­

rzyć, że m oże grzeszyć i nigdy nie zapłacić za swój

grzech. G dyby tak myślał, to wcale nie byłby dobry.

- Drogi przyjacielu, serce m ądrze ci podpowiada.

Słuchaj go, a zbliżysz się do Boga - powiedziałem, bo

w idziałem dobroć i pokój, jakie w nim zapanowały,

kiedy zrozum iał tę nową dla niego prawdę o tym , co

znaczy być dobrym człowiekiem... Prawdę, do której

pow inni dążyć wszyscy, którzy tw ierdzą, że m iłują

Boga.

Łk i, 50-51: Święte jest Jego imię - a swoje miłosierdzie

na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się

Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza

[ludzi]pyszniących się zamysłami serc swoich.

background image

Ta sama droga

Pewien człow iek, idąc drogą, p rzystan ął na chwilę

i rozejrzał się wokół. We w szystkim w idział piękno:

w roślinach, drzewach, w niebie, ptakach i innych zwie­

rzętach i w sam ym dziele stworzenia. Inny człow iek

szedł za nim tą samą drogą, lecz wszędzie dostrzegał

nieszczęście. W idząc chm ury na niebie, myślał, że za

m om ent deszcz zepsuje mu dzień. Przydrożne łąk i

w yd ały mu się marnotrawstwem przestrzeni; przyglą­

dając się zwierzętom , myślał, jakie smaczne potrawy

można by z nich przyrządzić. Drzewa najchętniej ściął­

by na opał. W dziele stworzenia upatrywał wyłącznie

korzyści dla siebie i szukał sposobów, w jakie świat

m ógłby w p ływ ać na jego własne życie. Nie w id ział

piękna ani miłości, a jedynie własne potrzeby.

Obaj m ężczyźni szli tą samą drogą, lecz postrzegali

ją inaczej. Spoglądali na te same rzeczy, lecz tam, gdzie

jeden zauważał piękno, drugi w idział samego siebie.

Tacy właśnie są dziś ludzie - jedn i, idąc przez życie,

wszędzie w idzą piękno Boga, inni zaś idą i nie w idzą

nikogo prócz samych siebie.

Droga jest ta sama, lecz różni się w zależności od

tego, jak na nią patrzycie, i wasze spojrzenie sprawia,

że wiedzie was ku odm iennym celom. Szukając pięk­

na i miłości, znajdziecie Boga. Szukając samych siebie,

znajdziecie nieszczęście.

Hi 36,21: Strzeż się, a zla unikaj!

background image

W co wierzysz?

Któregoś dnia, gdy rozmawiałem z grupą wiernych, je ­

den spośród nich zapytał Mnie:

- C zy Ty jesteś Mesjaszem?

Odpowiedziałem mu pytaniem:

- A w co wierzysz?

Odparł:

- Jesteś dobrym i pobożnym człow iekiem , który

żyje według słowa Bożego. Ałe nie wiem, czy jesteś Me­

sjaszem, czy nie.

Spojrzałem mu w oczy i powiedziałem:

- Zajrzyj w głąb swego serca, zbadaj, co ono czu ­

je, kiedy jesteś blisko Mnie, usłysz, ja k z całą m ocą

w ykrzyku je odpow iedź na twoje pytanie. Zapomnij

o zmartwieniach, troskach i wątpliwościach i skup się

wyłącznie na tym, co ci ono podpowiada.

- Serce p od pow iad a mi, żeb ym się Ciebie tr z y ­

mał, bo gdy Cię nie ma w pobliżu, ono cierpi i tęskni

za Tobą - odparł prosto i szczerze. - Wciąż jednak nie

znam odpowiedzi na moje pytanie.

Wyjaśniłem mu więc:

- Otrzymasz odpowiedź, jeśli się wsłuchasz w swoje

serce i podążysz za nim. Ból, który odczuwasz wewnątrz,

to ból, jakiego doznaje każde serce pragnące być blisko

Boga. Uczucie, że chcesz zawsze być blisko Mnie, jest

uczuciem, jakim pała każde serce prawdziwie miłujące

Boga. Natomiast myśli, które tobą wstrząsają i przesła­

niają kierunki, w które rwie się twoje serce, ukrywają

przed tobą prawdę. Prawdę znajdziesz tylko w sercu.

Nietrudno ją dostrzec, lecz ty, jak wielu innych, pozwa­

lasz swoim myślom, by cię dezorientowały.

-Jak więc się ich pozbyć? Mam wrażenie, że stale

je słyszę - drążył, bo szczerze chciał się dowiedzieć, co

powinien czynić.

- Módl się, aby Duch Święty zesłał ci dar widzenia.

M ódl się, by Ojciec w swej łasce dał ci wiedzę, której

szukasz, i módl się, aby odpowiedź, jaką otrzymasz na

swoje modlitwy, otrzym ali także inni - odparłem.

- Panie, zaprawdę mądra jest Twoja rada. Teraz bo­

wiem zrozumiałem , że dotąd dręczyło mnie poszuki­

wanie odpowiedzi, po to abym ja sam zaznał spokoju,

tymczasem zaś jest przecież wielu innych, którzy także

muszą poznać prawdę - powiedział.

Uśm iechnąłem się, patrząc na niego, i pow iedzia­

łem:

- Kiedy bowiem próbujesz pom óc innym poznać

prawdę, zaczyna ci się ona jawić jako bardziej oczyw i­

sta. Tylko dając, można otrzymać.

- To prawda, Panie, teraz to rozum iem i wiem już,

że Ty jesteś Mesjaszem, bo czuję, jak od Twych słów

background image

serce z radości w yryw a mi się z piersi - pow iedział,

uśmiechając się z zadowoleniem.

- Przekaż więc tę radość każdemu, kogo spotkasz,

aby serca, które oślepły, znów zaczęły widzieć i m ogły

w pełni docenić prawdę słowa Bożego - odparłem i nie

miałem wątpliwości, że ten Mój przyjaciel zrobi to, o co

go proszę... To, o co proszę w szystkich Moich przyja­

ciół, z których wielu jest zbyt ślepych, aby tę prawdę do­

strzec i aby prosić o dar widzenia, którego potrzebują.

Czegoś brakuje

Pewien chłopiec oznajmił swemu ojcu:

- Ojcze, gdy dorosnę, chcę być taki jak ty.

M ężczyzna spojrzał na syna i patrząc w jego ogrom­

ne, pełne miłości i podziwu oczy, powiedział:

- Cóż, w takim razie, mój chłopcze, będziesz musiał

odebrać niejedną lekcję i będziesz musiał postępować

tak jak ja, ale nigdy nie będziesz dokładnie taki sam jak

ja, bo jesteś wyjątkowy, podobnie jak każdy człowiek.

- A leja bym chciał być dokładnie taki jak ty - upie­

rał się chłopiec.

- No dobrze, jeśli chcesz, możesz być taki jak ja, ale

jednak odrobinę inny. Bo widzisz, może się okazać, że

wyrośniesz na człowieka znacznie lepszego ode mnie -

powiedział ojciec z uśmiechem.

Chłopiec m ilczał przez chwilę, po czym stwierdził:

- Nikt nie może być lepszy od ciebie.

- Synku, każdy może sam rozstrzygnąć, czy stanie

się kimś wielkim, czy nie. Każdy człowiek dysponuje

inną cechą, która może uczynić go wielkim . Dla nie­

których są to zdolności manualne, dla innych bystrość

umysłu, a jeszcze dla innych umiejętności społeczne.

Jest jednak pewna cecha, którą mają w szyscy i która

background image

ich przekonania i ich wiarę... Lekarza, który pomógł im

przetrwać ten ciężki okres, wiedział, że Bóg zrobi to, co

w tej sytuacji najlepsze, i potrafił cenić życie tak, jak po­

winno się je cenić.

- O czym rozmyślasz, kochanie? - spytała żona, w y­

rywając męża z zamyślenia.

- O tym , jaka jesteś silna, skarbie - odrzekł w zru ­

szony.

- Oboje zostaliśmy wzmocnieni Bożą łaską - powie­

działa kobieta z czułością i spojrzała na m ęża w zro­

kiem pełnym zachwytu.

- Myślę, że nasza córka również została nią wzm oc­

niona - zaśm iał się, w idząc, jak noworodek zaciska

piąstkę na jego palcu.

Lekarz wrócił i zapytał:

- C zy wybraliście już dla niej imię?

Oboje spojrzeli na siebie, uśm iechnęli się i powie­

dzieli równocześnie:

- Nadzieja.

Serca, które kochają Boga

M ężczyzna obudził się wczesnym rankiem i nie mógł

już zasnąć. Leżał, starając się zbytnio nie poruszać, żeby

nie obudzić śpiącej żony. Odwrócił się, aby na nią spoj­

rzeć, i uśmiechnął na myśl o tym, jak wiele szczęścia mu

dała, odkąd się pobrali.

Przypomniał sobie, jaka była młoda, kiedy brali ślub.

I jak potem ich związek przeżywał kolejne wzloty i upad­

ki; jak chwile szczęścia przeplatały się z chwilami smut­

ku i jak wiele trudności musieli pokonać. Przypomniał

sobie, że w dobrych chwilach żona twierdziła zawsze, że

powinni dziękować za nie Bogu, a w ciężkich - że muszą

Go prosić, by dał im siłę, tak aby za nie również potra­

fili Mu dziękować. Uśmiechnął się, kiedy sobie przypo­

mniał w yraz jej twarzy, kiedy to mówiła. Uwielbiał go.

- Nie śpisz, skarbie? - pytanie żon y w yrw ało go

z zadumy.

- Nie. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem - zapy­

tał z troską.

- Nie, nie obudziłeś - odparła, odwracając się, by go

przytulić. - Nie m ogłam spać i leżałam , rozmyślając

o naszym wspólnym życiu.

- Ja również - rzekł mąż.

background image

- M yślałam o tym , ja k d o b ry b ył dla nas Bóg,

i o tym , że nigdy o nas nie zapom niał - powiedziała

żona łagodnie.

- Myślałem dokładnie o tym samym! - zawołał za­

skoczony m ężczyzna. - C zy to nie dziw ne, że oboje

mieliśmy takie same myśli?

- W cale nie, skarbie - odrzekła żona, mocniej go

ściskając. - Serca, które kochają Boga, często biją tym

samym rytmem.

- To prawda. A nam często się to zdarza, prawda? -

zauważył mąż, myśląc o ich przeszłości.

- I nadal tak będzie - potwierdziła kobieta.

Leżeli dalej objęci i powoli zapadli w sen, kołysani

wspomnieniami ze wspólnego życia.

Kiedy spali, drzwi pokoju otwarły się cicho i stanął

w nich jakiś m ężczyzna. Popatrzył na śpiących i z po­

wrotem zam knął drzwi, po czym wrócił do swojej sy­

pialni, gdzie w łóżku czekała na niego żona.

- 1 jak, wszystko w porządku? - spytała.

- Tak, kochanie - odparł. - Śpią oboje, uśmiechnięci.

- Mam nadzieję, że kiedy my będziem y mieli taki

staż, to będziem y tak samo szczęśliwi jak moi dziad­

kowie - powiedziała kobieta.

- To prawda. Sześćdziesiąt lat po ślubie, a wciąż są

w sobie tacy zakochani - przyznał mężczyzna.

- Chodź, kochanie. Pom ódlm y się, aby nasze m ał­

żeństwo było takie jak ich - poprosiła żona. - Myślę, że

wszystkie modlitwy, jakie zm ówili wspólnie przez te

lata, pomogły im utrzymać wzajemną miłość.

- Skoro tak, to codziennie m ódlm y się razem, bo

chciałbym na zawsze być w tobie zakochany - uśmiech­

nął się mąż.

- A ja w tobie - odparła żona i połączyli się w m odli­

twie, prosząc Boga, aby im pomógł kochać się na w ie­

ki. Była to modlitwa, która miała zostać wysłuchana...

Prośba, która zawsze zostanie spełniona, jeśli człowiek

szczerze wyśle ją do Boga.

background image

16.04-2000 - Święty Jan Apostoł

Największa miłość, jaka istnieje

- M yślisz, że to prawda? - zapytał pew ien człow iek

swojego przyjaciela. - Że naprawdę Nim jest?

- Nie wiem. Niektórzy mówią, że tak, inni - że nie -

odparł przyjaciel.

- G dyby Nim był, to chyba nie pozw oliłby im tak

się traktować? - zastanawiał się mężczyzna.

- Któż może wiedzieć, co Bóg zaplanował dla każ­

dego z nas? - odrzekł przyjaciel, w zruszając ram io­

nami.

- Dlaczego tak wielu ludzi poniewiera Nim i z Nie­

go szydzi? Słyszałem , że robił same dobre rzeczy:

uzdrawiał chorych, karm ił głodnych, wspierał potrze­

bujących. Dlaczego więc tak go nienawidzą? To nie ma

sensu - m ężczyzna kontynuował swoje rozważania.

- Sam wiesz, jak to jest. Jeśli zagrozisz w ładzy czy

autorytetowi niektórych włodarzy Izraela, ryzykujesz

nawet własnym życiem. On to właśnie zrobił i teraz za

to płaci - tłum aczył mu przyjaciel.

- To nie w porządku, tak traktow ać porządnego

człow ieka - oznajmił m ężczyzna, z dezaprobatą krę­

cąc głową na widok scen, które rozgryw ały się na ich

oczach.

- Powiedział, że jest Mesjaszem i Synem Boga. I te­

raz chcą Go za to ukrzyżować - wtrącił jakiś człowiek

z tłumu, który ich otaczał.

- Właśnie o tym rozmawiamy. Myślisz, że naprawdę

Nim jest? - zapytał ten, który jako pierwszy poruszył

ten temat.

- Nie wiem, ale gdy patrzę na Niego na krzyżu, czu­

ję, jakby serce mi pękało, a On z powrotem składał je

w całość - odparł nieznajomy.

- Gdyby był Mesjaszem, to czy nie zszedłby z krzyża,

aby nam to udowodnić? - zastanawiał się ten pierwszy.

- Być może Bóg chce, aby to wszystko się rozegrało.

Może On chce, żeby Jego Syn umarł z powodu, którego

teraz nie rozumiemy - zasugerował przyjaciel.

- Ale jaki to m ógłby być powód? - spytał pierwszy.

- Nie wiem, ale jeśli Bóg ma jakiś powód, to na pew­

no jest on dobry - oświadczył z przekonaniem niezna­

jomy.

- On na mnie patrzy - rzekł pierwszy z m ężczyzn.

- Nie, On patrzy na mnie - upierał się jego przyjaciel.

- Nieprawda, to na mnie patrzy - powiedział m ęż­

czyzna z tłumu.

- Może patrzy na nas wszystkich - stwierdził pierw­

szy, a pozostali dwaj zgodnie skinęli głowami.

- Jego oblicze jest pełne bólu. Pom ódlm y się, aby

Jego cierpienie wkrótce się skończyło - zaproponował

przyjaciel pierwszego z mężczyzn.

background image

- Mam wrażenie, że Jego wzrok przeszywa moją du­

szę - powiedział ten pierwszy i nagle się rozpłakał.

- I moją - odrzekł jego przyjaciel, a po chwili rów­

nież nieznajom y z tłum u. I wtem, jednocześnie, oni

także zalali się łzami.

- Pomódlmy się za Niego - szlochając, odezwał się

pierwszy z m ężczyzn i w szyscy trzej, łkając, zanieśli

Bogu swoje spływające łzam i m odlitw y w intencji Je­

zusa cierpiącego na krzyżu.

M odląc się, nie o d ry w ali w zroku od Jego oczu

i w szyscy czuli, jak miłość Jezusa przenika i porusza

ich do głębi. Jednocześnie padli na kolana i każdy skie­

rował do Jezusa łagodne wołanie:

- W ybacz mi, proszę, wybacz.

W tym momencie Jezus uniósł głowę i zawołał ku

górze:

- Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.

Pierwszy z m ężczyzn, stale wpatrując się w u krzy­

żowanego Jezusa, powiedział do pozostałej dwójki:

- To On. Wiem, że to Mesjasz.

Dwaj pozostali, wciąż płacząc, przytaknęli:

- Tak, wiemy, wiemy to.

Nie ruszyli się z miejsca, dalej wpatrując się pełny­

mi łez oczami w Jezusa, aż razem ze wszystkim i zgro­

m adzonym i usłyszeli Jego wołanie: „Ojcze, w Twoje

ręce powierzam Ducha Mojego”.

G dy głowa Jezusa opadła, a pow ietrze w ypełn iło

się Jego ostatnim tchnieniem, zapanowała absolutna

cisza, po której zadrżała ziemia. Stojący przy krzyżu

setnik przyłączył się do trzech klęczących m ężczyzn

i wtórując im, zawołał:

- Prawdziwie Ten był Synem Bożym!

Po chwili pierwszy z m ężczyzn powiedział do pozo­

stałych dwóch, kiedy stali blisko krzyża, spoglądając

na umarłego Jezusa:

- Czuję, że On zrobił to dlatego, że mnie kochał. Nie

potrafię tego wyjaśnić, po prostu wiem, że tak jest.

- Ja też to czuję - potwierdził jego przyjaciel. - Wiem,

że umarł dla mnie, bo mnie kochał. Czuję, jakby to zo­

stało zapisane w moim sercu. Że to prawda wieczna.

M ężczyzn a z tłum u pokiwał głową i również w y ­

znał:

- O, tak, czuję że On umarł dla nas wszystkich. Jak

w ielka musi to być miłość! Bez wątpienia największa,

jaka istnieje!

background image

Spis treści

Wstęp ..............................................................................

7

W swej niewinności ......................................................

u

To był On ...................................................................... 12

Będę czekał ...................................................................

14

Szeroko otwarte bramy niebios ....................................

16

W pokoju i harmonii ....................................................

18

Uwierz w cuda .............................................................. 20

Prawdziwa siła .............................................................. 22

Przypatrzcie się liliom ................................................ 24

Dlaczego chcesz się teraz poddać? ............................... 25

Serca, które rozumieją .................................................. 27

Każdy krok ................................................................... 28

Dla ciebie, przyjacielu .................................................. 30

Prezent ..........................................................................

34

Lepsza strawa ................................................................

35

Droga ............................................................................. 36

Wspólnie możemy się radować ...................................

37

Góra ...............................................................................

39

Nieodzowny element życia ........................................

4 1

Wielkie święto ............................................................

43

Ta sama droga ................................................................ 46

W co wierzysz? ............................................................ 48

Czegoś brakuje ............................................................

51

Plan stworzenia .......................................................... 55

Brakuje mi was ............................................................ 57

Widzieć naprawdę ....................................................... 58

Ryba cię złowiła .......................................................... 60

Cokolwiek się stanie .................................................... 64

Mamusiu, mam brata .................................................. 65

Nadzieja na przyszłość ............................................... 69

On naprawdę słucha ....................................................

71

Spotkałem człowieka .................................................. 75

Oddech Boga ................................................................ 79

Żołnierz ...................................................................... 80

Piękna pieśń ................................................................ 85

Zwycięzca ..................................................................... 87

Modlitwa .....................................................................

91

Uśmiech ...................................................................... 98

Dziękuję ...................................................................... 101

Takie jak wasze ............................................................ 106

Tylko nie to! ................................................................. 109

Miłość go uszczęśliwiła ............................................... 113

Fascynująca książka .................................................... 118

Ofiarowuję to wszystko ............................................... 123

Jaki wyrok? ................................................................. 127

Oczy miłości ................................................................ 132

Czy wystarczy mi sił? .................................................. 138

Nazwał ją matką .......................................................... 142

background image

Ona mnie zna! ............................................................ 150

Kiedy do niej przyszedłeś ........................................... 159

Dość zamartwiania się! ............................................... 163

Cenne dary ................................................................. 167

Mój przyjaciel mnie kochał ........................................ 175

Mamusiu, czy naprawdę nic dla ciebie nie znaczę? ... 183

Bóg go takim uczynił .................................................. 188

Nigdy nie jest za późno ............................................... 193

Krucyfiks na ścianie .................................................... 199

Krew i łzy ...................................................................... 206

Podzielić się kolacją .................................................... 214

Człowiek dumny ......................................................... 221

Kiedy przyjdzie czas ......................................................224

Wszyscy ludzie muszą być piękni ................................ 228

Boskie d ło n ie............................................................... 230

Nie trać wiary .............................................................. 243

Serca, które kochają Boga ........................................... 247

Największa miłość, jaka istnieje .................................. 250

Polecamy również inne książki C.A. Amesa

(zob. ostatnia strona okładki)

Zamówienia w księgarni internetowej Wydawnictwa Esprit:

www.esprit.com.pl

lub telefonicznie: 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

Wydawnictwo Esprit, ul. św. Kingi 4, 30-528 Kraków


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
30 JAK BYĆ ŚWIADKIEM BOŻEJ MIŁOŚCI
4 RÓŻNE BLASKI BOŻEJ MIŁOŚCI
OPRACOWANIE. PRAWO KARNE. (60 STRON), PRAWO, STUDIA, PRAWO KARNE
Rodzina (60 stron) 5YWLHH3NZBL6JLSAQBD37ZEGCSBMMYUS7VFYNKA
30 JAK BYĆ ŚWIADKIEM BOŻEJ MIŁOŚCI
ZŁODZIEJ BOŻEJ MIŁOŚCI
Cud Bożej miłości
Twelfth Night okolo 60 stron do druku
The Tempest okolo 60 stron do druku
24 ?kalog objawieniem miłości Bożej d
Pytania ze stron 34-60, Podejmowanie decyzji menedżerskich
410 stron aforyzmów -Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ► Dokumenty
22 lata życia bez miłości Bożej(1), Szatan, egzorcyzmy, okultyzm, zagrożenia
Podniety miłości Bożej
Kasper Twardowski Pochodnia miłości bożej z piącią strzał ognistych
Kasper Twardowski Pochodnia miłości bożej z piącią strzał ognistych

więcej podobnych podstron