Czeka nas germanizacja Europy

background image

Czeka nas germanizacja Europy?

Jeszcze kilka miesięcy temu Angela Merkel uchodziła za głównego hamulcowego
europejskiej solidarności. To na jej decyzji długo "wisiał" pakiet ratunkowy dla zagrożonej
bankructwem Grecji. Nadworny filozof UE, Jürgen Habermas pytał o dramatyczny upadek
„europejskiej wizji” w Niemczech. A dziś? „Euro to nasza waluta, ale i nasz polityczny
projekt. Chcemy wyjść z kryzysu wzmocnieni i zapewnić dobrobyt naszym obywatelom”.
Zapowiada się więc przyspieszenie – problem w tym, że chyba w złą stronę - pisze Michał
Sutowski w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Starzy chadecy, z Adenauerem na czele, mieli prosty plan: Niemcy mają być „europejskie”.
Udało się i wszyscy świetnie na tym wyszli (my też). Chadecy nowi – do spółki z liberałami
– też mają prosty plan: Europa ma być „niemiecka”. Co to znaczy i jak na tym wyjdziemy
(my, Polacy, Europejczycy...)? Może nie najgorzej? W końcu kto by nie chciał berlińskiej
obwodnicy zamiast krajowej siódemki, Hauptbahnhofu zamiast Centralnego, a Lafontaine'a
zamiast Napieralskiego? Tak, wszyscy byśmy chcieli i jeszcze zamienić Legutkę na
Habermasa.

Angeli Merkel „pakt dla konkurencyjności” sprzed kilku dni wywołał w europejskich
mediach spory ferment (choć nie u nas, bo włoskie barierki przy szosie są przecież dużo
ważniejsze od jakiejś tam niemieckiej polityki w UE). Propozycje szefowej niemieckiego
rządu niektórzy streszczają prosto: „solidarność w zamian za solidność, niemieckie
pieniądze za niemieckie reformy” albo „większa integracja odpowiedzią na kryzys – byle
pod naszym przywództwem”. W rzeczywistości sprawy są bardziej skomplikowane.
Problem leży nie tyle w „ekspansji” czy „hegemonii” Niemiec, ale w obecnym kształcie
niemieckiego – chadeckiego – modelu gospodarczego. Na pakiet propozycji mają się
bowiem składać: dyscyplina fiskalna z gwarantowanym prawnie „hamulcem” zadłużenia
publicznego włącznie, liberalizacja rynku pracy, zniesienie indeksacji płac w sektorze
publicznym, wydłużenie wieku emerytalnego, ujednolicanie kosztów pracy. A wszystko to
jako warunek wzmocnienia pakietów ratunkowych dla krajów zagrożonych bankructwem; w
dłuższej perspektywie miałby też powstać stały, europejski fundusz na wypadek kryzysów.

Co to wszystko oznacza? Przede wszystkim, ów dzisiejszy „model niemiecki” to gospodarka
oparta na eksporcie, z dużą nadwyżką bilansu handlowego. Dąży w praktyce do zalewania
innych krajów swoimi towarami i usługami, a tym samym – „eksportowania bezrobocia”,
np. do sąsiadów. Oznacza również cięcia wydatków publicznych, zwłaszcza na świadczenia
socjalne – bo przecież niskie podatki i koszty pracy są dla konkurencyjności ważniejsze niż
popyt wewnętrzny. Postępujący demontaż państwa opiekuńczego (zasiłki, służba zdrowia) i
rosnące rozwarstwienie nawet w zamożnych Niemczech zaczynają być coraz bardziej
dotkliwe. W krajach biedniejszych, mniej zaawansowanych technologicznie, z gorszą niż
Niemcy infrastrukturą, stymulowanie eksportu i „dyscyplina fiskalna” doprowadzą z
konieczności do przykręcania ekonomicznej śruby społeczeństwu – nawet jeśli gospodarcze
słupki (produkcja, PKB) będą rosnąć. Co, skądinąd, wcale nie będzie łatwe, gdyż naprawdę
zyskowny eksport wymaga dobrej, publicznej (!) infrastruktury, wykształconych (w
publicznych szkołach) kadr i wysokich (także publicznych) nakładów na badania. Od
wymuszonej „dyscypliny fiskalnej” tego wszystkiego raczej nie przybędzie, podobnie jak
konsumpcji – również niemieckich, tych z importu – towarów.

Narzucenie takiego modelu gospodarczego większości krajów Europy nie oznacza

1

background image

„niemieckiej dominacji” – stosunkowo niewielkim kosztem zostanie po prostu utrzymana
strefa euro (korzystna dla niemieckiego eksportu), a Niemcy nie będą musiały „dopłacać” do
rzekomych rozrzutników. Co zatem „pakiet dla konkurencyjności” może przynieść? Nie
żadną „germanizację” w sensie politycznym czy kulturowym, ale proste utrzymanie
obecnych różnic i podziałów w Europie, być może z ograniczeniem najgorszych wstrząsów
(jeśli idea unijnego funduszu stabilizacyjnego wejdzie kiedyś w życie).

Projekt rządu kanclerz Merkel wypacza konieczną harmonizację polityki gospodarczej w
Europie, choć zawiera też postulaty sensowne (np. równe stawki podatków od
przedsiębiorstw, utrudniające nieco „wyścig do dołu” przez cięcia kosztów pracy).
Europejski nadzór finansowy, wspólna kontrola przepływów kapitałowych czy choćby
likwidacja rajów podatkowych – to lepsze gwarancje stabilności euro niż limity wydatków
publicznych. Zasada równej płacy za równą pracę, przy pełnej mobilności siły roboczej – to
większa szansa na „dobrobyt naszych obywateli” niż prosta „liberalizacja”. Wreszcie,
redystrybucja środków na badania i rozwój, podtrzymanie funduszy strukturalnych – lepiej
przysłużą się europejskiej spójności niż cięcia w budżetówkach. A jeśli Niemcy sobie o tym
wszystkim przypomną – niech sobie Europę germanizują do woli.

Michał Sutowski specjalnie dla Wirtualnej Polski

(wp.pl)

2011-02-09 (10:33)

2


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pierwsza terapia genowa wydłużająca telomery Czy czeka nas nieśmiertelność
finis-w, Jeszcze w tym miesiącu czeka nas podsumowanie rozgrywki gry „SPÓŁKA”
Czeka nas najbardziej drastyczny program oszczędnościowy od 20 lat
Wkróce czeka nas globalny kataklizm, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
CZY CZEKA NAS TOTALNA INWIGILACJA
Czeka nas otwarcie gwiezdnych wrót
Czy na pewno czeka nas piekło, Dogmatyczna
Pierwsza terapia genowa wydłużająca telomery Czy czeka nas nieśmiertelność
Czeka nas wojna atomowa
Siostra Medarda – O ŚMIERCI I SĄDZIE OSTATECZNYM (Co Czeka Nas Po Tamtej Stronie)
On czeka na nas
Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie Lech Niekrasz Co nas czeka Co jest co w XXI wieku Apel do Po
Co nas czeka w roku 2012
Katastrofa autostradowa dopiero nas czeka

więcej podobnych podstron