Przy kawiarniach były palarnie tytoniu t. z. „tabadżje.
Wonna roślina egzotycznych lądów zdobyła świat. Białe aromatyczne kwiaty Brazylii zaaklimatyzowały się szybko w Europie. Jeszcze w wirydażach Anny Jagielonki pokazywano tytoń jako „rarytet zamorski". Lecz już za Władysława IV i Jana Kazimierza znano tabako do zażywania i lulki do palenia. Za króla Jana III zdążono tabaką już opodatkować w roku 1677. Tabaka straciła poezją, a zyskała na znaczeniu handlowym.
Wielkopolanin-Niemiec Salomon Opitz,, rodem z Leszna, pisał wiersze okolicznościowe i sonety. Scholarus i kaznodzieja żyjący w końcu XVII w. poświęca poezją tabace, która już wówczas cieszyła sią popularnością:
„Nie pożywasz mnie, nie pijesz, jestem, nie jestem, wody czarą —
Świat wieczorny mnie zjada, a nie jestem potrawą.
W napoju rodzą pragnienie — muszą paść ofiarą —
Kręcą mnie, suszą, palą na różne sposoby — Ten mnie pragnie w grube, inny w cieńkie kreski —-
Jeden chwali, inny gani moje arabeski —
Ten mnie wciąga z ręki —■ inny przez narządzie —
A karezmarka, która mnie wpuści do pięknej gospody —
Niewdzięczności, splunięcia czeka jako nagrody".
Zanim roślina z San Domingo i Haiti przyjęła sią w Europie, wyehodowana przez Francuza Nicot — przeróżne przechodziła przemiany. Podbiła wszystkie kraje. Stała się potęgą, mimo efemerycznej przejrzystości kadzidła i subtelnego, cierpkiego aromatu.
12