TAJEMNICA-MSZY-SWIETEJ


TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ

I SAKRAMENT POJEDNANIA

0x01 graphic

Świadectwa Cataliny Rivas o „Tajemnicy Mszy św.i „Sakramencie pojednania”, zawarte w tej broszurze, są przedrukiem z katolickiego miesięcznika „Miłujcie się” nr 3 i 5, 2004 - za zezwoleniem wydawnictwa tego miesięcznika.

Zebrał i zestawił: o. Józef Markowicz CSsR

Skład, druk i oprawa: PERGAMON - TYCHY 2005

TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ

Jego Świątobliwości Janowi Pawłowi II,

pierwszemu Apostołowi Nowej Ewangelizacji,

z ogromną wdzięcznością i miłością,

którego przykład daje nam, świeckim

wiarę, odwagę i pobożność.

Wszystkim kapłanom, którzy są jak pępowina

łącząca Boga oraz ludzi i przekazują łaskę Bożą

przez sakrament pojednania i Eucharystię

Catalina

CUD EUCHARYSTYCZNY W LANCIANO

R

zeczywista obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie została w cudowny sposób potwierdzona w małym kościółku pod wezwaniem św. Longina w miasteczku i Lanciano we Włoszech.

Było to w VIII w., podczas Mszy św., którą odprawiał mnich bazylianin. Po Przeistoczeniu opadły go wątpliwości co do istotnej obecności Ciała i Krwi Pańskiej w konsekrowanych postaciach Chleba i Wina.

Nagle, przed oczami dręczonego pokusą przeciw wierze kapłana, biała Hostia przemieniła się w cząstkę żywego ciała, w kielichu zaś ujrzał prawdziwą krew, która zakrzepła, tworząc pięć cząstek różnej wielkości i kształtu.

To Ciało i Krew Pańską, cudem uwidocznione oczom człowieka, przechowano aż do naszych czasów. W ciągu wie­ków dokonywano kilkakrotnie badań ze strony władz kościelnych.

We współczesnych nam czasach oo. Franciszkanie, któ­rzy obsługują kościół, gdzie dokonał się cud, za zgodą Rzy­mu, powierzyli ekspertom przechowywane przez 12 wieków cząsteczki dla dokonania analizy naukowej. Badania zostały przeprowadzone w laboratorium pod ścisłym nadzorem dwóch profesorów uniwersytetu (Linoli i Bertelli). Uczeni ogłosili następujące końcowe wyniki:

■ Ciało jest prawdziwym ciałem, Krew jest prawdziwą krwią,

SAMYM DNIU (w dniu do­konywanego badania),

na działania fizyczne, atmosfe­ryczne i biologiczne - są nadzwyczajnym fenomenem.

Eksperci przesłali do oo. Franciszkanów telegram następu­jącej treści:

«ET VERBUM CARO FACTUM EST» A SŁOWO CIAŁEM SIĘ STAŁO!

Jeszcze jeden uderzający szczegół: gdy zważono oddziel­nie poszczególne cząstki zakrzepłej Krwi (są różnej wielkości), każda z nich ważyła dokładnie tyle, co wszystkie pięć razem wzięte. - Miłość Boga do człowieka nie zna wagi ani miary!

Przypomnijmy sobie tu prawdę wiary, że w każdej konse­krowanej cząstce Chleba i Wina jest obecny cały Bóg-Czło­wiek z duszą, Ciałem i Bóstwem.

Imprimatur Renzio d `Antonio, arcybiskup z Lanciano

W CZASIE KAŻDEJ MSZY ŚW. DOKONUJE SIĘ

PRAWDZIWE PRZEISTOCZENIE

S

łowo, które stało się Ciałem 2000 lat temu, obecne jest dzi­siaj w Eucharystii. Fakt ten sprawił, że Msza św. stała się centrum życia chrześcijańskiego, centrum życia Kościoła. W niej odnajdujemy Tego, który umarł dla naszego zbawienia i - co więcej - pozostał, wręcz „uwięził się”, pod postacią chle­ba i wina, by być wśród nas wciąż obecnym.

Jezus oddaje się nam i staje się dla nas pokarmem, zapew­niając nam w ten sposób nowe życie: Ciało moje jest prawdzi­wym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumiera li. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki

(J 6, 55-58).

Pan Bóg nieustannie przypomina nam o swojej obecności, o tym, że każdego z nas pragnie zaprowadzić do szczęścia w niebie, że Jego miłosierdzie jest nieskończone i gładzi wszystkie grzechy. Pragnie jednak od nas całkowitego zaufania i zgody, aby mógł nas przemieniać swoją miłością i prowa­dzić do pełni zbawienia. Pan Jezus mówi nam o tym nieustan­nie poprzez głos sumienia, naukę Kościoła, Pismo Św., a także poprzez różnego rodzaju wydarzenia, znaki i objawienia.

„Miłujcie się”, nr 3, 2004

ZNAKI WZYWAJĄCE DO NAWRÓCENIA

J

ednym z miejsc, skąd Pan Jezus, poprzez nadzwyczajne zna­ki, kieruje do ludzi wezwanie do nawrócenia, jest miasto Cochabamba [czyt. Kociabamba] w centralnej Boliwii. Już w XIX wieku o tym miejscu prorokował św. Jan Bosko: W górach Ameryki Południowej, pomiędzy 15 a 20 równoleżnikiem, zo­staną odkryte wielkie bogactwa, w postaci minerałów i surowców, jednak prawdziwe znaczenie będą miały nie te, ukryte w ziemi, lecz inne, cenniejsze od złota, których bogactwo rozciągnie się nie tylko na kontynent południowo-amerykański, lecz również na cały świat, tak, że oczy wszystkich będą zwrócone na to miejsce.

W Cochabamba znajduje się figurka Pana Jezusa, która W tajemniczy sposób płacze krwawymi łzami.

9 marca 1995 roku jedna z mieszkanek Cochabamba kupuje gipsową figurę Pana Jezusa w sklepie z dewocjonaliami. Po powrocie do domu stawia ją na ołtarzyku i widzi, że z oczu figurki zaczynają obficie sączyć się krople krwi. W krótkim czasie figurka jest cała zakrwawiona. Oczy figurki wyglądają jak żywe i nieustannie ronią krwawe łzy.

Wezwano znanego eksperta w dziedzinie objawień, dok­tora Ricardo Castaniona, o dokładne zbadanie tego niezwy­kłego zjawiska. Ten neurofizjolog bada na całym świecie przypadki objawień Jezusa i Maryi oraz obrazy i figurki, któ­re krwawią lub wydzielają olejki.

4 kwietnia 1995 roku dr Castanion pobiera próbki krwi, wypływające z oczu figurki i poddaje je badaniu w dwóch niezależnych laboratoriach w USA i Australii. Wyniki tych badań są identyczne. Nie tylko potwierdzają istnienie prawdziwej krwi, ale - co więcej - obecność ludzkiego DNA. Cała figurka zosta­je również prześwietlona, aby upewnić się, czy wewnątrz niej nie ma jakichś otworów lub mechanizmów. Badania wyka­zują, że w figurce nie ma nic, prócz czystego gipsu.

Odrębne badania, przeprowadzone przez władze kościel­ne, potwierdziły autentyczność wydarzenia, które - według bi­skupa ordynariusza - ma nadprzyrodzony charakter. Figurka Pana Jezusa została umieszczona w kościele w Cochabamba.

Innym znakiem, wzywającym ludzi do nawrócenia, jest życie i działalność mieszkanki Cochabamba - Cataliny (zwa­nej też Katyą) Rivas.

W czerwcu 1994 roku jeden z księży z Cochabamba zwrócił się z prośbą do dr Ricardo Castaniona, aby zbadał przypadek kobiety, która twierdzi, że słyszy głos Jezusa i spi­suje to, co do niej mówi.

W tym samym roku Katya udaje się do Conyers w stanie Georgia (USA). Podczas gorącej modlitwy pod krzyżem Pa­na Jezusa, czuje silne pragnienie całkowitego oddania się Jezu­sowi, by posługiwał się nią, zgodnie z Jego wolą. Gdy po skoń­czonej modlitwie otwiera oczy, w miejscach, gdzie przebite są ręce Jezusa, widzi oślepiające światło, które jak błyskawica przeszywa jej dłonie, zadając przenikliwy ból. Po chwili świa­tło z przebitych nóg Jezusa przenika przez obie stopy Catali­ny, pozostawiając krwawiące rany. Wreszcie, jeszcze silniejsze promienie z boku Pana przeszywają jej bok. Catalina, z powodu ogromnego bólu, pada na ziemię i wtedy słyszy głos Jezusa: Raduj się z powodu daru, jakim cię obdarzyłem.

Jezus mówi do Katyi: Ty jesteś Moim piórem, którym po­ruszam, aby kreśliło znaki wyrażające Moje słowa. To, co pisze twoja ręka, pochodzi ode Mnie i będzie powtarzane i nagłaśnia­ne przez innych, tak, aż wypełni całą ziemię.

Orędzia Pana Jezusa, przekazywane przez Catalinę, nie za­wierają nowych prawd, ale przypominają ewangeliczne wezwa­nie do nawrócenia, wzywają do przyjęcia Boga i Jego miłości oraz zachęcają do życia zgodnego z dekalogiem, Ewangelią i nauką Kościoła katolickiego. Władze kościelne Cochabamba, z arcybiskupem Rene Fernandelem Apaza na czele, głęboko poruszone Bożymi znakami, przekonawszy się, że są one praw­dziwe, a zarazem bardzo istotne w ewangelizacji dzisiejszego świata, powołują organizację - Apostolat Nowej Ewangelizacji - która zajmuje się rozpowszechnianiem Bożego orędzia.

Wszystkie orędzia poprzedzone są listem biskupa Apazy o następującej treści:

„Przeczytaliśmy książki Cataliny i jeste­śmy przekonani, że jedynym ich celem jest, aby prowadzić nas wszystkich drogą ducha, zapoczątkowaną w Ewangelii. Książ­ki te również podkreślają wyjątkowe miejsce Maryi Dziewicy, naszego Modelu w naśladowaniu i podążaniu za Jezusem Chrystusem, Matki, której powinniśmy się powierzyć z całko­witym zaufaniem i miłością. W odnowie miłości i oddania Ko­ściołowi Świętemu, książki te pokazują nam, jak powinien po stępować prawdziwie wierzący chrześcijanin. Z tych wszyst­kich względów, wyrażam zgodę na ich wydanie i dystrybucję oraz polecam je jako materiał do medytacji oraz duchowego ukierunkowania, w celu odpowiedzi na Boże wezwanie, aby ra­tować dusze, poprzez pokazywanie, że Jezus jest Bogiem ży­wym, pełnym miłosierdzia i miłości”.

„Miłujcie się”, nr 3, 2004

EUCHARYSTIA NA NOWO ODKRYTA

G

dy Kościół sprawuje Eucharystię, pamiątkę śmierci i zmar­twychwstania swojego Pana, to centralne wydarzenie zba­wienia staje się rzeczywiście obecne i „dokonuje się dzieło naszego Odkupienia”. Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Oj­ca, dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. W ten sposób każdy wierny może w niej uczestniczyć i korzystać z jej niewyczerpa­nych owoców.

(Jan Paweł II, Encyklika o Eucharystii,11).

ROK EUCHARYSTII

W

Liście apostolskim na Rok Eucharystii (październik 2004-2005) Jan Paweł II zachęca wszystkich wier­nych, by kolejne miesiące w sposób szczególny stały się dla nich czasem pogłębienia duchowości eucharystycznej. Niech Rok Eucharystii - pisze Ojciec Święty - będzie dla wszystkich cenną okazją do rozbudzenia nowej świadomości niezrównane­go skarbu, który Chrystus powierzył swemu Kościołowi. Niech będzie bodźcem do bardziej ożywionego i mocniej odczuwanego jej celebrowania, z którego mogłaby się rodzić przeobrażona mi­łością egzystencja chrześcijańska (Jan Paweł II, Mane nobiscum Domine, 29). W Eucharystii sam Chrystus daje się nam w Swojej Osobie. Uczestnicząc w pełni we Mszy św., jesteśmy świadkami uobecnienia tajemnicy śmierci i zmar­twychwstania Jezusa Chrystusa i otrzymujemy zadatek życia wiecznego.

ŚWIADECTWO CATALINY

O EUCHARYSTII

P

oprzez mistyczne doświadczenia, spisane przez Catalinę Rivas, boliwijską stygmatyczkę, Pan Jezus i Matka Boża pragną nauczyć nas owocnie uczestniczyć w tym najwięk­szym wydarzeniu naszego zbawienia, które uobecnia się w czasie każdej Mszy św.

Oto fragmenty zapisków Cataliny: W święto Zwiastowania, kiedy weszłam do kościoła na Mszę Św., trochę spóźniona, arcybiskup i księża wychodzi­li już z zakrystii. Matka Boża powiedziała do mnie swoim de­likatnym, słodkim, kobiecym głosem: Dzisiaj jest dzień nauki dla ciebie. Pragnę, abyś się mocno skupiła na tym, czego do­świadczysz, ponieważ będziesz dzielić się tym z całą ludzkością. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był chór pięknych głosów, śpiewający z oddali. Chwilami muzyka zbli­żała się, a potem oddalała, tak jak szmer wiatru.

AKT POKUTY

A

rcybiskup rozpoczął Mszę św. i kiedy doszedł do aktu pokuty, Maryja powiedziała: Z głębi serca proś Pana, aby przebaczył ci grzechy, którymi Go obraziłaś. W ten sposób będziesz mogła godnie uczestniczyć w tym przywileju, jakim jest Msza św. Pomyślałam: Jestem przecież w stanie łaski uświęca­jącej, nie dalej jak wczoraj wyspowiadałam się. Matka Boża odpowiedziała: Myślisz, że od wczoraj nie obraziłaś Pana? Po­zwól, że przypomnę ci parę wydarzeń. Kiedy wychodziłaś do ko­ścioła, przyszła dziewczyna, która ci pomaga, aby cię o coś poprosić. Byłaś spóźniona i spieszyłaś się, dlatego odpowiedziałaś jej niezbyt grzecznie. To był brak miłości z twojej strony, a mó­wisz, że nie obraziłaś Boga? Kiedy tu szłaś, twoją drogę przeciął autobus, prawie cię potrącił. Wyraziłaś się niezbyt odpowiednio pod adresem tego biednego człowieka, zamiast powrócić do od­mawiania swoich modlitw, by się przygotować do Mszy św. Brakło ci miłości i utraciłaś pokój, cierpliwość. A ty mówisz, że nie zraniłaś Boga? Przyszłaś na ostatnią chwilę, kiedy celebran­si wychodzili w procesji odprawiać Mszę... i zamierzasz uczest­niczyć w Niej bez wcześniejszego przygotowania... Dlaczego wy wszyscy przychodzicie na ostatnią chwilę? Powinniście przychodzić wcześniej, aby pomodlić się i poprosić Pana, aby zesłał Swojego Ducha Świętego, by Ten mógł obdarzyć was pokojem i oczyścić od ducha tego świata, od waszych niepokojów, pro­blemów i rozproszenia. On czyni was zdolnymi przeżyć ten tak święty moment. Przecież to jest największy z cudów. Przyszli­ście przeżywać moment, kiedy Najwyższy Bóg daje swój największy dar, a nie umiecie tego docenić.

CHWAŁA NA WYSOKOŚCI BOGU

P

onieważ był to dzień świąteczny, w kościele rozbrzmiała Chwała na wysokości. Matka Boża powiedziała: Uwiel­biaj i błogosław z całej swojej miłości Świętą Trójcę, uznając, że jesteś jednym z Jej stworzeń.

LITURGIA SŁOWA

N

astąpił moment Liturgii Słowa i Maryja kazała mi po­wtórzyć: Panie, dzisiaj chcę słuchać Twojego Słowa i przy­nieść obfity owoc. Proszę, aby Twój Duch Święty oczyścił wnę­trze mojego serca, aby Twoje Słowo wzrastało i rozwijało się w nim. Potem Najświętsza Maryja Panna powiedziała: Chcę, abyś uważała na czytaniach i na całej homilii. Pamiętaj o tym, co mówi Biblia, że Słowo Boże nie wraca, dopóki nie wyda plo­nu. Jeśli będziesz pilnie słuchać, część z tego, co usłyszysz, pozostanie w tobie. Powinnaś spróbować przywoływać przez cały dzień te słowa, które zrobiły na tobie wrażenie. Czasem to mogą być dwa wersy, innym razem lektura całej Ewangelii, a czasem tylko jedno słowo. Smakuj je przez resztę dnia, a stanie się ono częścią ciebie. Życie zmienia się, jeśli pozwoli się, aby Słowo Boże przemieniało osobę.

PRZYGOTOWANIE DARÓW OFIARNYCH

C

hwilę później nastąpiło ofiarowanie i Matka Boża po­wiedziała: Módl się w ten sposób: „Panie, ofiarowuję Ci się cała, taką jaka jestem, wszystko co mam i co mogę. Wszyst­ko wkładam w Twoje ręce. Boże Wszechmogący, przez zasługi Twojego Syna, przemień mnie. Proszę Cię za moją rodzinę, do­brodziejów, za wszystkich ludzi, którzy walczą przeciw nam, za tych, którzy polecali się moim modlitwom. Naucz mnie kłaść moje serce na ziemi, aby ich droga była mniej twarda”. Tak modlili się święci. Chcę, abyście wy wszyscy też tak czynili.

Nagle z ławek zaczęły się podnosić jakieś postacie, któ­rych wcześniej nie widziałam. Wyglądało to tak, jakby ze strony każdej osoby obecnej w katedrze, wstała inna osoba. Wkrótce nawa główna zapełniła się młodymi, pięknymi ludź­mi. Byli ubrani w lśniąco białe szaty. Matka Boża powiedzia­ła: Patrz. To są Aniołowie Stróże każdej z osób, która znajduje się w kościele. To właśnie w tym momencie twój Anioł Stróż za­nosi twoje dary i prośby przed ołtarz. Pana. Ich rysy twarzy były bardzo piękne, niemal kobiece, zaś wzrost, budowa ciała oraz ręce - męskie. Nagie stopy nie dotykały ziemi. Część z nich niosła jakby złotą misę z czymś, co promieniowało czystym, złotym światłem. Najświętsza Panna powiedziała: To są Anio­łowie Stróże tych ludzi, którzy ofiarują Msze św. w wielu inten­cjach i którzy są świadomi tego, co znaczy ta celebracja. Oni mają coś do ofiarowania Panu.

Ofiaruj siebie w tym momencie... Podaruj swoje żale, bóle, nadzieje, smutki, radości, prośby. Pamiętaj, że Msza św. ma nieskończoną wartość. Z tego względu, bądź hojna w ofiarowywaniu i w prośbach. Za pierwszymi Aniołami postępowali na­stępni, którzy mieli puste ręce. Matka Boża powiedziała: To są Aniołowie Stróże ludzi, którzy są tutaj, ale nigdy nic nie ofiarują. Nie są zainteresowani przeżywaniem każdego momentu Mszy św. i nie mają daru do zaniesienia przed ołtarz Pana. Na końcu procesji szli Aniołowie, którzy byli dosyć smutni, z rękami splecionymi do modlitwy, ale ze spuszczonym wzro­kiem. To są Aniołowie Stróże ludzi, którzy są tutaj, ale którzy przyszli z obowiązku, bez pragnienia uczestniczenia we Mszy św. Aniołowie idą dalej smutni, ponieważ nie mają nic do złoże­nia na ołtarzu, poza własnymi modlitwami. (...) Nie zasmucaj swojego Anioła Stróża. Proś o wiele, nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich. Pamiętaj, że ofiara, która najbardziej podoba się Panu, to ta, gdy samą siebie ofiarujesz jako ofiarę całopalną, tak, aby Jezus mógł przemienić ciebie przez Swoje zasługi. Co możesz ofiarować Ojcu sama z siebie? Nicość i grzech. Ojcu podobają się ofiary połączone z zasługami Jezusa.

PREFACJA

N

astąpił końcowy moment prefacji i kiedy wierni odma­wiali: „Święty, Święty, Święty”, nagle wszystko, co znaj­dowało się z tyłu celebransów, zniknęło. Po lewej stronie, za arcybiskupem, pojawiły się tysiące Aniołów. Ubrani byli w tuniki, podobne do białych szat kapłanów czy ministran­tów. Wszyscy oni uklękli z rękoma złożonymi do modlitwy i skłaniali głowy, oddając Bogu cześć. Słychać było piękną muzykę, tak jakby liczne chóry różnymi głosami śpiewały w uniesieniu razem z ludźmi: „Święty, Święty, Święty”.

KONSEKRACJA

N

astąpił moment Konsekracji, cudu nad cudami. Za ar­cybiskupem pojawił się tłum ludzi. Wszyscy mieli na so­bie tuniki w kolorach pastelowych. Ich twarze były promien­ne, pełne radości. Mogłoby się komuś wydawać (nie umiem powiedzieć, dlaczego), że byli ludźmi w różnym wieku, ale ich twarze miały szczęśliwy wyraz i były bez zmarszczek. Klęknęli, podobnie jak przy śpiewie „Święty, Święty, Święty”. Matka Boża powiedziała: To są wszyscy święci i błogosławieni. Pomiędzy nimi są dusze twoich krewnych, którzy już cieszą się oglądaniem Boga. Potem zobaczyłam Matkę Bożą, dokład­nie po prawej stronie arcybiskupa, krok za celebransem. Była zawieszona lekko nad podłogą, klęczała ubrana w jasną, przeźroczystą, ale jednocześnie świetlaną niczym woda, krysta­liczną tkaninę. Najświętsza Panna, ze złożonymi rękoma, spoglądała uważnie i z szacunkiem na celebransa. Mówiła do mnie stamtąd, ale cicho, prosto do serca, nie patrząc na moją twarz: Dziwi cię, że widzisz mnie stojącą za arcybi­skupem, nieprawdaż? Tak właśnie powinno być... Z całą miło­ścią, jaką mój Syn mi daje, nigdy nie dał mi godności, jaką obdarzył kapłanów - daru kapłaństwa do uobecniania codzien­nego Cudu Eucharystii. Z tego powodu czuję głęboki szacunek dla księży i dla cudu, jaki Bóg czyni przez ich posługę. To wła­śnie zmusza mnie do klęknięcia tutaj, za nimi. Boże mój, jaką godność, jaką łaskę zlewa Pan na dusze kapłańskie, a ani my, ani czasem wielu z nich nie uświadamia sobie tego!

Przed ołtarzem pojawiły się cienie ludzi w szarych kolorach ze wzniesionymi rękoma. Maryja powiedziała: To są błogosławio­ne dusze czyśćcowe, które czekają na wasze modlitwy, aby dokona­ło się ich oczyszczenie. Nie przestawajcie wstawiać się za nimi. Oni modlą się za was, ale nie mogą modlić się za siebie. To wy macie się za nich modlić, aby pomóc im wydostać się z czyśćca, aby mogli być z Bogiem i cieszyć się wiecznie Jego obecnością. Maryja dodała: Teraz widzisz, że jestem tutaj cały czas. Ludzie udają się na pielgrzymki, szukając miejsc, gdzie się objawiłam. To dobrze, ze względu na łaski, które tam otrzymają. Ale podczas żad­nego z objawień, w żadnym innym miejscu, nie jestem bardziej obecna niż w czasie Mszy św. Zawsze mnie odnajdziesz u stóp ołta­rza, gdzie odprawia się Eucharystię. U stóp tabernakulum trwam z Aniołami, ponieważ jestem zawsze z Jezusem.

Widząc to piękne oblicze Matki oraz wszystkich innych z promieniującymi twarzami, złączonymi rękoma, czekają­cych na cud, który powtarza się nieustannie, czułam się, jak­bym była w samym niebie. I pomyśl, że są ludzie, którzy w tym momencie są rozproszeni na rozmowie. Przykro mi to mówić, ale wiele osób stoi z założonymi rękoma, tak jakby składali hołd Panu, jak równy równemu sobie. Powiedz wszystkim ludziom, że człowiek nigdy nie jest bardziej człowiekiem niż kiedy upada na kolana przed Bogiem.

Celebrans wypowiedział słowa Konsekracji. Choć był człowiekiem normalnego wzrostu, nagle zaczął rosnąć i wy­pełniać się nadnaturalnym światłem, które otoczyło go i przybrało na sile wokół twarzy. Z tego powodu nie mo­głam dostrzec jego rysów. Kiedy podniósł Hostię, zobaczy­łam jego ręce. Na ich wierzchniej stronie miał jakieś znaki, które emanowały światłem. To był Jezus! W tym momencie Hostia zaczęła rosnąć i stała się wielka. Na Niej ukazała się cudowna twarz Jezusa, spoglądającego na swój lud. In­stynktownie chciałam skłonić głowę, ale Matka Boża po­wiedziała: Nie patrz na dół. Podnieś swój wzrok i kontempluj Go. Wpatruj się w Niego i powtarzaj modlitwę z Fatimy: „Pa­nie, wierzę, adoruję, ufam i kocham Ciebie. Proszę o przeba­czenie dla tych, którzy nie wierzą, nie adorują, nie ufają i nie kochają Ciebie”. (...) Teraz powiedz Mu, jak bardzo Go ko­chasz i składaj hołd Królowi królów.

Wydawało mi się, że byłam jedyną osobą, na którą patrzył z ogromnej Hostii, ale zrozumiałam, że On w ten sposób, tj. z bezgraniczną miłością, patrzy na każdą osobę. Przez ułamek sekundy po­myślałam, że Jezus jakby trzymał ciało celebransa i równo­cześnie był w Hostii, którą celebrans właśnie obniżył, opuszczając ramiona. Hostia stała się znowu mała. Cele­brans położył na ołtarzu Hostię i natychmiast wrócił do normalnych rozmiarów. Kiedy wypowiedział słowa kon­sekracji wina, pojawiła się światłość, ściany i sufit kościoła zniknęły. Wtedy zobaczyłam zawieszonego w powietrzu Je­zusa ukrzyżowanego. Byłam w stanie kontemplować Jego twarz, pobite ramiona i pokaleczone ciało. Z prawej strony piersi miał ranę, z której wytryskiwała krew w lewym kie­runku oraz coś, co przypominało wodę, ale było bardzo błyszczące, w prawym kierunku. Wyglądało to jak strumie­nie światła, spływające na wiernych. W tym momencie Mat­ka Boża powiedziała: To jest cud nad cudami. Pan nie jest skrępowany ani czasem ani miejscem. W momencie Konse­kracji całe zgromadzenie jest zabierane do stóp Kalwarii w chwili ukrzyżowania Jezusa.

Czy można sobie to wyobrazić? Nasze oczy nie potrafią tego zobaczyć, ale wszyscy jesteśmy obecni w tej chwili, kie­dy krzyżują Jezusa i kiedy prosi On o przebaczenie Ojca nie tylko tym, którzy Go zabijają, lecz [i nam] każdego naszego grzechu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!”. Od tego dnia nie obchodzi mnie, czy mnie biorą za szaloną, ale proszę wszystkich, by uklękli w czasie Przeistoczenia i usi­łowali przeżywać sercem, na ile są zdolni, ten przywilej, któ­rego Pan nam udziela.

OJCZE NASZ

K

iedy mieliśmy odmawiać Ojcze nasz, Jezus, po raz pierwszy podczas celebracji, odezwał się do mnie: Po­czekaj, chcę, abyś modliła się z najgłębszego wnętrza, z jakiego tylko możesz wołać. Przypomnij sobie osobę czy osoby, które najbardziej cię w życiu zraniły i wyrządziły ci krzywdę, tak abyś mogła objąć je swoim sercem i powiedzieć im: „W imię Jezusa Chrystusa, przebaczam wam i życzę pokoju. W imię Jezusa, proszę, abyście mi przebaczyli i życzyli pokoju”. Jeśli osoba za­służyła na ten pokój, otrzyma go i poczuje się lepiej. Jeśli nie jest w stanie otworzyć się na niego, to powróci on do twojego serca. Ale nie chcę, abyś otrzymywała czy ofiarowała pokój, kie­dy nie jesteś w stanie przebaczyć i doświadczyć go najpierw w swoim sercu. Uważaj, co czynisz - mówił Pan Jezus - powtarzasz w Ojcze nasz: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Jeśli możesz przebaczyć, ale nie możesz zapomnieć, jak mówi wiele osób, stawiasz warunki Bożemu przebaczeniu. Mówisz: „Przebacz mi tylko tak, jak ja jestem w stanie przebaczyć, ale nie więcej”.

Nie wiem, jak mam wyrazić mój ból, bo zdaję sobie spra­wę, w jakim stopniu możemy zranić Pana i jak możemy krzywdzić samych siebie z powodu żywienia tylu uraz, złych uczuć i z powodu innych złych rzeczy, które rodzą się z kom­pleksów i drażliwości. Przebaczałam, przebaczałam z serca i prosiłam o przebaczenie dla wszystkich, którzy mnie kie­dyś zranili, aby odczuć pokój Pański.

ZNAK POKOJU

A

rcybiskup powiedział: „...obdarz nas pokojem i jednością”, a potem „pokój Pański niech zawsze będzie z wami”. Na­gle zobaczyłam, że pomiędzy niektórymi ludźmi, którzy przekazywali sobie znak pokoju, znajdowało się bardzo intensyw­ne światło. Prawdziwie odczułam uścisk Jezusa w tym świetle. To On uścisnął mnie, dając mi Swój pokój, ponieważ w tym momencie byłam w stanie przebaczyć i wyrzucić z mojego serca wszystkie żale wobec innych ludzi. Jezus pragnie dzielić ten moment radości, objąć nas i życzyć Swojego pokoju.

KOMUNIA ŚWIĘTA KAPŁANA

N

astąpił moment Komunii św. celebransów. Kiedy arcy­biskup przyjął Komunię św., Matka Boża powiedziała: Powtarzaj za mną: „Panie, błogosław kapłanom, pomóż im, oczyść ich, kochaj ich, opiekuj się nimi i wspieraj ich Swoją Miłością”. Pamiętajcie o wszystkich kapłanach na świecie, mó­dlcie się za wszystkie dusze poświęcone.

KOMUNIA ŚWIĘTA WIERNYCH

L

udzie zaczęli opuszczać ławki, aby przystąpić do Komu­nii św. Nastąpił wielki moment spotkania. Pan powiedział do mnie: Poczekaj, chcę, abyś coś zobaczyła. Wewnętrzny impuls kazał mi skierować wzrok na pewną osobę, która wy­spowiadała się przed Mszą św. Kiedy ksiądz umieścił świętą Hostię na jej języku, blask światła, podobnego do czystego złota, przeszedł przez tę osobę, najpierw przez jej plecy, po­tem otoczył ją z tyłu, następnie dookoła jej ramion, a na koń­cu dookoła głowy. Pan powiedział: Oto, jak raduję się obejmu­jąc duszę, która przychodzi z czystym sercem, aby Mnie przyjąć. Głos Jezusa był głosem szczęśliwej osoby.

Kiedy poszłam przyjąć Komunię Św., Jezus powiedział do mnie: Ostatnia Wieczerza była momentem największej bliskości ze Mną. W tej godzinie miłości ustanowiłem coś, co mogło być pojęte jako naj­większy akt obłędu w oczach człowieka - uczyniłem Siebie więź­niem Miłości, ustanowiłem Eucharystię. Chciałem pozostać z wami do końca świata, ponieważ Moja Miłość nie mogła znieść, że zostalibyście sierotami, wy, których kocham bardziej niż własne życie.

Przyjęłam Hostię. Jej smak był zmieniony, jakby stała się mieszaniną krwi i kadzidła, które mnie całą ogarnęło. Od­czuwałam taką miłość, że łzy płynęły mi z oczu i nie mogłam ich powstrzymać...

Wróciłam na swoje miejsce i uklęknęłam. Pan powiedział: Słuchaj. Chwilę później usłyszałam modlitwę siedzącej przede mną kobiety, która właśnie przyjęła Komunię św. To, co mówi­ła, nie otwierając ust, brzmiało mniej więcej tak: „Panie, pa­miętaj o tym, że to już koniec miesiąca i że nie mam pieniędzy, żeby zapłacić za mieszkanie i opłacić samochód, szkołę dzieci. Musisz coś zrobić, aby mi pomóc... Proszę, spraw, by mój mąż nie pił tak dużo. Nie mogę dłużej znosić jego pijaństwa. Mój młodszy syn będzie po raz kolejny powtarzał rok w szkole, jeśli mu nie pomożesz. Ma egzaminy w tym tygodniu... I nie zapo­minaj o sąsiadce, która ma się przeprowadzić. Niech to zrobi szybko, bo już nie potrafię jej znieść...” itd., itd. Jezus powie­dział smutnym głosem: Słyszałaś jej modlitwę? Ani razu nie po­wiedziała, że Mnie kocha. Ani razu nie podziękowała Mi za dar, jaki jej dałem, zniżając Swoją Boskość do jej biednego człowie­czeństwa po to, by przyciągnąć ją do Siebie. Ani razu nie powie­działa: „Dziękuję Ci, Panie”. To była litania próśb. I tak robią prawie wszyscy, którzy przychodzą Mnie przyjąć. Umarłem z mi­łości i zmartwychwstałem. Z miłości czekam na każdego z was i z miłości zostaję z wami... Ale wy nie zdajecie sobie sprawy, że potrzebuję waszej miłości. Pamiętajcie, że jestem Żebrakiem Mi­łości w tej wzniosłej dla duszy godzinie.

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO KOŃCOWE

K

iedy celebrans miał udzielać błogosławieństwa, Matka Boża powiedziała: Bądź uważna... Robisz jakiś stary znak, zamiast Znaku Krzyża. Pamiętaj, że to błogosławieństwo może być ostatnie, jakie otrzymujesz z rąk kapłana. Kiedy wy­chodzisz z kościoła, nie wiesz, czy umrzesz czy nie. Nie wiesz, czy będziesz miała okazję otrzymać błogosławieństwo od innego kapłana. Te konsekrowane ręce dają tobie błogosławieństwo w Imię Świętej Trójcy. Dlatego zrób Znak Krzyża z szacunkiem, tak jakby to miał być ostatni w twoim życiu.

MODLITWA PO MSZY ŚW.

J

ezus poprosił mnie, abym została z nim kilka minut po za­kończeniu Mszy św. Powiedział: Nie wychodź w pośpiechu, kiedy Msza jest skończona. Zostań na moment w Moim towarzystwie, ciesz się nim i pozwól Mi cieszyć się twoim. Zapyta­łam Go: Panie, jak długo zostajesz z nami po Komunii? Odpo­wiedział: Przez cały czas, póki ty chcesz zostać ze Mną. Jeśli będziesz mówić do Mnie przez cały dzień, zwracając się do Mnie w czasie wypełniania swoich obowiązków, będę cię słuchał. Je­stem zawsze z tobą. To ty Mnie opuszczasz. Wychodzisz po Mszy św. i uważasz, że obowiązek się skończył. Nie pomyślisz, że chciałbym dzielić twoje życie rodzinne z tobą, przynajmniej w Dniu Pańskim. Macie w swoich domach miejsce na wszystko i każde pomieszczenie czemuś służy: w jednym jest sypialnia, w innym gotujecie, w innym jecie itd. Jak wygląda miejsce, któ­re zrobiliście dla Mnie? Nie chodzi o miejsce, w którym mieli­byście tylko obraz, pokryty przez cały czas kurzem, lecz o miej­sce, gdzie przynajmniej przez pięć minut dziennie rodzina gro­madziłaby się, aby podziękować za dzień, za dar życia, aby pro­sić o to, czego codziennie potrzebujecie, prosić o błogosławieństwo, o opiekę, o zdrowie... Wszystko ma swoje miejsce w wa­szych domach, oprócz Mnie.

(...) Czytam nawet największe sekrety ludzkich serc i umy­słów. Ale cieszę się, gdy Mi mówisz o swoim życiu, gdy pozwa­lasz Mi uczestniczyć w nim jako członkowi rodziny czy najbliż­szemu przyjacielowi. O, jak wiele łask człowiek traci, nie zosta­wiając Mi miejsca w swoim życiu!

(...) Chciałem zbawić Moje stworzenie, chociaż moment otwarcia dla niego bramy Niebios był pełen ogromnego cier­pienia... Pamiętaj, że żadna matka nie karmiła swego dziecka swoim ciałem. Ja zaś osiągnąłem ten szczyt Miło­ści, aby dać wam udział w Moich zasługach. Msza św. to Ja sam, który przedłużam pośród was Moje Życie i Moją Ofiarę Krzyżową. Bez zasług Mojego Życia i Mojej Krwi z czym staniecie przed Ojcem? Z nicością, nędzą i grze­chem...

Jezus powiedział: Powinniście przewyższać w cnocie Anio­łów i Archaniołów, ponieważ oni nie mają radości przyjmowania Mnie jako pokarmu, jak to jest w waszym przypadku. Oni piją kroplę ze źródła, wy, którzy posiadacie łaskę przyjmowania Mnie, macie cały ocean.

Inna rzecz, o której Pan mi powiedział z bólem, doty­czyła ludzi, którzy spotykają się z Nim z przyzwyczaje­nia. Ta rutyna sprawia, że niektórzy ludzie są tak obo­jętni, iż nie mają nic do powiedzenia Jezusowi, kiedy przyjmują Go w Komunii św. Powiedział również, że jest wiele dusz konsekrowanych, które utraciły swój entu­zjazm bycia zakochanym w Panu i traktują swoje powoła­nie jak zawód.

Potem Jezus mówił o owocach, które muszą się pojawić po każdej Komunii św., którą przyjmujemy. Zdarza się, że są ludzie, którzy przyjmują codziennie Pana, spędzają wiele godzin na modlitwie i wykonują liczne dzieła, ale - mimo to - nie dokonuje się przemiana ich życia. Dary, jakie otrzymu­jemy w Eucharystii, powinny przynieść owoce nawrócenia, wyrażające się w postawie i czynach miłosierdzia wobec braci i sióstr.

* * *

Bracie i siostro, dziękuję ci, że pozwoliłeś mi spełnić mi­sję, która została mi zlecona: dać ci poznać te stronice.

Następnym razem, kiedy będziesz uczestniczyć we Mszy Św., przeżyj ją. Wiem, że Pan spełni wobec ciebie przyrze­czenie, że „nigdy więcej twoja Msza nie będzie taka, jak wcze­śniej”.

Kiedy Go przyjmujesz, kochaj Go. Doświadcz słodyczy odczuwania, jak spoczywasz u Jego boku, otwartego dla cie­bie po to, aby On mógł ci zostawić Swój Kościół i Swoją Matkę, otworzyć dla ciebie bramy Domu Ojca. Doznaj Jego Miłosiernej Miłości przez to świadectwo i usiłuj Mu odpłacić swoją miłością.

Niech Bóg cię błogosławi,

Twoja siostra w Żyjącym Chrystusie

Catalina, Świecka Misjonarka Eucharystycznego Serca Jezusa

DZIĘKCZYNIENIE PO MSZY ŚW.

Modlitwa św. Tomasza z Akwinu

Dzięki Ci składam, Panie Ojcze święty, wszechmogący, wieczny Boże, za to, żeś mnie grzesznika, niegodnego sługę swojego, bez żadnej mojej zasługi, a jedynie z Twego miłosierdzia posilić raczył najdroższym Ciałem i Krwią Twojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Proszę Cię, niech ta Komunia święta nie stanie się dla mnie wyrokiem potępienia, ale niech będzie dla mnie zba­wiennym zadatkiem Twojego przebaczenia, zbroją mojej wia­ry i puklerzem dobrej woli. Niech mnie ona uwolni od mych występków, wyniszczy we mnie pożądliwość i zmysłowość, a wzmocni miłość i cierpliwość, pokorę, posłuszeństwo i wszystkie cnoty. Niech mi będzie mocną obroną przeciw zasadzkom nieprzyjaciół, tak widzialnych, jak niewidzialnych. Niech całkowicie uspokoi we mnie poruszenia cielesne i du­chowe. Niech przez Nią mocno przylgnę do Ciebie, jedyne­go, prawdziwego Boga. Niech wreszcie będzie szczęśliwym zakończeniem mojego życia.

Proszę Cię także, abyś mnie grzesznika raczył doprowa­dzić do tej niewymownej uczty, na której z Twoim Synem i Duchem Świętym jesteś dla swoich wybranych prawdziwą światłością, całkowitym nasyceniem, wiekuistym weselem, pełnią szczęścia i radością doskonałą. Amen.

Dziękczynienie po Komunii św. Ojca Pio

Pozostań ze mną, Panie, Twoja bowiem obecność jest mi konieczna, abym o Tobie nie zapominał. Ty wiesz, jak łatwo opuszczam Ciebie.

Pozostań ze mną, Panie, bo jestem słaby i potrzebuję Twojej mocy, abym tak często nie upadał.

Pozostań ze mną, Panie, bo Ty jesteś moim życiem, bo bez Ciebie popadam w zniechęcenie.

Pozostań ze mną, Panie, bo Ty jesteś moim światłem, bo bez Ciebie pogrążam się w ciemności.

Pozostań ze mną, Panie, aby mi wskazywać Twoją wolę.

Pozostań ze mną, Panie, abym mógł słyszeć Twój głos i iść za Tobą.

Pozostań ze mną, Panie, bo bardzo pragnę Ciebie miło­wać i zawsze być z Tobą.

Pozostań ze mną, Panie, jeżeli chcesz, abym Ci dochował wierności.

Pozostań ze mną Panie, albowiem moja dusza, choć tak bied­na, pragnie być dla Ciebie miejscem pociechy i gniazdem miłości.

Pozostań ze mną, Panie Jezu, albowiem ciemność zapada i dzień się już kończy... to znaczy, że życie mija, a zbliża się śmierć, sąd, wieczność, toteż muszę odzyskać siły, by w dro­dze nie ustać, stąd więc potrzebuję Ciebie; ciemność zapada i śmierć się zbliża. Lękam się mroków, pokus, oschłości, krzyży, cierpień, toteż tak bardzo pośród nocy i wygnania potrzeba mi Ciebie, Panie Jezu.

Pozostań ze mną, Jezu, ponieważ pośród nocy tego życia, wśród zagrożeń potrzebuję Ciebie. Spraw, abym poznał Ciebie - tak, jak Twoi uczniowie - przy łamaniu chleba, to znaczy w Ko­munii Eucharystycznej, aby była ona światłem rozpraszającym ciemności, wspierającą mnie siłą i jedyną radością mego serca.

Pozostań ze mną, Panie, ponieważ w godzinę śmierci chcę być z Tobą zjednoczony przez Komunię albo chociaż przez łaskę i miłość.

Pozostań ze mną, Jezu. Nie proszę Cię o Boskie pocie­chy, bo na nie nie zasługuję, ale o dar Twojej obecności.

O tak! Bardzo Cię o to proszę! Pozostań ze mną, Panie. Ciebie tylko szukam, Twojej miłości, Twojej łaski, Twojej wo­li, Twego Serca, Twego Ducha, bo Ciebie miłuję i nie pra­gnę innej nagrody niż większego miłowania Ciebie. Miłością mocną, praktyczną, z całego serca - na ziemi, aby potem za­wsze i doskonale miłować Ciebie przez całą wieczność.

SPOWIEDŹ ŚWIĘTA

W sakramencie pokuty i pojednania

każdy człowiek może w sposób szczególny

doświadczyć miłosierdzia,

czyli tej miłości,

która jest potężniejsza niż grzech.

JAN PAWEŁ II, enc. Dives in misericordia

SAKRAMENT POJEDNANIA - POCAŁUNEK JEZUSA

P

an Bóg pragnie podkreślić ważność sakramentu pojed­nania oraz ukazać całą prawdę o tym, co dokonuje się podczas każdej spowiedzi.

Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zo­stawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za za­gubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się razem ze mną, bo znalazłem owcę, któ­ra mi zginęła”. Powiadam wam: tak samo w niebie większa bę­dzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dzie­więćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15, 4-8).

ŚWIADECTWO CATALINY

O SAKRAMENCIE POJEDNANIA

W

e wtorek 8 lipca udaliśmy się do miejscowości Cozumel, gdzie zostaliśmy zaproszeni, by wygłosić konferencję. Pan Bóg poprosił mnie, bym przekazała pewnej dziewczynie następującą wiadomość: Powiedz jej, że długo czekałem na ten moment i że pragnę jej całkowitego oddania. Była to dziewczyna, która chciała odbyć spowiedź generalną u naszego kierownika duchowego. Kiedy przekazałam jej wiadomość, rozpłakała się. Pan Bóg poprosił mnie wtedy, żebym jej pomogła. Rozmawiałyśmy aż do momentu przyjścia księdza. Kiedy wspólnie odchodzili, zobaczyłam nagle, że dziewczynę otacza duża grupa osób - dziesięć może dwanaście - i chce wejść razem z nią do poko­ju, w którym miała się spowiadać. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, lecz szybko zrozumiałam, że to, co widzę, jest mi­stycznym doświadczeniem i zaczęłam się modlić.

Słyszałam jednocześnie odgłosy donośnej rozmowy, któ­rej towarzyszyła ogłuszająca muzyka w rytmie bębnów, a tak­że dwa chóry. Jeden składał się z paru osób, śpiewających fatimskie Ave Maria, drugi recytował w oddali: Chwała i cześć Bogu Stwórcy, Synowi Odkupicielowi i Duchowi Świętemu...! Uklękłam, prosząc Boga o światło dla spowiadającej się dziewczyny. Zaraz potem usłyszałam czyjeś wrzaski. Spojrza­łam w stronę, z której dochodził hałas. Okazało się, że był to balkon od pokoju, do którego udała się ona wraz z naszym kierownikiem duchowym. To, co zobaczyłam, było przeraża­jące: ohydne postacie, zdeformowane stworzenia, które wy­biegały z krzykiem, rzucając się w dół z balkonu. W pierwszym odruchu podeszłam do okna, żeby sprawdzić, co dalej się z nimi działo, lecz na dole nie było nikogo.

Właśnie wtedy do pokoju wszedł ten sam przyjaciel, któ­ry poprosił mojego kierownika duchowego o spowiedź dla tej dziewczyny. Oboje słyszeliśmy wyraźnie szczęk łańcu­chów i zgrzyt metalu i wydawało nam się, że zaraz runą ścia­ny i sufit. Zaczęliśmy się modlić. Mówiłam mu, żeby się nie bał, że takie odgłosy towarzyszą zwykle wściekłości demona, z którego władania wydziera się ludzką duszę. Mężczyzna przez chwilę modlił się ze mną, po czym musiał odejść. Przez parę minut modliłam się sama. Nie wiem, jak długo to trwało. Nagle jakieś światło kazało mi otworzyć oczy. Zo­baczyłam, że ściana, oddzielająca mój pokój od pokoju, w którym spowiadała się dziewczyna, zniknęła.

Ona siedziała tam i spowiadała się, lecz nie przed księ­dzem, a przed samym Jezusem, który zajął miejsce kapłana. Widziałam postać Jezusa z boku. Podpierał brodę o złożone jak do modlitwy ręce i wsłuchiwał się uważnie. Za dziewczyną, przy drzwiach do pokoju, stała grupa osób. Można było mię­dzy nimi rozpoznać zakonnicę, ubraną w niebieski habit i czar­ny welon. Tuż obok niej stał niezwykle wysoki anioł z ogrom­nymi skrzydłami (bardzo majestatyczna postać), który rozglą­dał się uważnie na wszystkie strony, a w prawej ręce trzymał włócznię. Pomyślałam, że może to być św. Michał Archanioł lub jeden z dowódców Jego Anielskiej Gwardii. W głębi, po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się dziewczyny, rozpo­znałam Matkę Bożą. Dwaj wysocy, uzbrojeni w włócznie anio­łowie z równą uwagą, co anioł stojący przy drzwiach, obserwo­wali wszystko, co działo się dookoła. Czujni i uważni, wydawa­li się pełnić straż przy Matce Najświętszej, która stała z ręko­ma złożonymi do modlitwy i patrzyła w niebo. Było tam rów­nież mnóstwo małych aniołów, które pojawiały się i znikały, sprawiając wrażenie przezroczystych. W pewnym momencie Jezus uniósł rękę i wyciągnął ją w kierunku dziewczyny, tak że prawie dotykał jej głowy. Dłoń Jezusa była pełna światła, wychodziły z niej złociste promienie, które padały na dziewczynę, okrywały ją swym blaskiem i przemieniały. Widziałam, jak z każdą chwilą zmieniała się jej twarz, tak jakby ktoś zdejmo­wał z niej maskę... Wcześniej zacięta, teraz stawała się bardziej szlachetna, delikatna i pełna pokoju.

W chwili, w której Jezus udzielał dziewczynie rozgrzesze­nia, Matka Boża uklękła i skłoniła głowę, a wszystkie posta­cie, znajdujące się wokół niej, zrobiły to samo. Jezus wstał, zbliżył się do penitentki, a ja dopiero wtedy mogłam zoba­czyć, że na miejscu, na którym siedział, przez cały czas znaj­dował się kapłan. Pan Jezus objął dziewczynę i pocałował ją w policzek. Potem obrócił się, objął kapłana i także pocało­wał go w policzek. W tym momencie wszystko wypełniło się niezwykłym światłem, które zniknęło, unosząc się w górę, tak jak zniknęło również całe widzenie, a ja znowu znalazłam się naprzeciw ściany mojego pokoju.

Pan Bóg obdarował mnie najpierw tym niezwykłym do­świadczeniem mistycznym, a następnie wypowiedział te słowa: Gdyby ludzie wiedzieli, jakiej przemiany doznaje dusza podczas dobrze odbytej spowiedzi i zdawali sobie sprawę z obecności Ducha Świętego, który mieszka w niej na mocy łaski uświęcającej, przyj­mowaliby ją na kolanach. Kiedy dziewczyna wyszła z pokoju, w którym się spowiadała, poczułam ogromne pragnienie, żeby przed nią uklęknąć. Uścisnęłam ją jednak tylko z całego serca, wiedziałam przecież, że przytulam osobę, którą wcześniej przy­tulił Jezus. Wyglądała zupełnie inaczej, wydawała się młodsza i szczęśliwsza. Opowiedziałam o wszystkim mojemu kierowni­kowi duchowemu, z którym - dziękując Bogu - trwaliśmy dalej na wspólnej modlitwie. W nocy Pan Bóg mnie poprosił, żebym się przygotowała do opisania wszystkiego, co widziałam w książce, poświęconej Sakramentowi Miłosierdzia, w szcze­gólności Pojednania, co stanowi powyższy tekst.

CZUŁY MOMENT POJEDNANIA

D

wa dni później Pan Bóg powiedział, że będziemy konty­nuować naszą pracę i nagle znalazłam się w kościele, na­przeciwko grupy osób czekających w kolejce do spowiedzi.

Moim oczom ukazały się liczne „cienie”, o ludzkich kształtach i głowach zwierząt. Pętały one powrozem szyję i czoło osoby, która szła do konfesjonału, szepcąc jej coś na ucho... Nagle je­den z cieni odłączył się niezauważalnie od reszty i przybrał po­stać kobiety o bardzo prowokacyjnym stroju i wyglądzie, która przeszła przed mężczyzną, mającym się właśnie spowiadać. On, rozkojarzony, utkwił w niej spojrzenie. Ohydne stworze­nia, bardzo z siebie zadowolone, śmiały się do rozpuku. Moco­wał się z nimi jakiś anioł, usiłując przepędzić te dzikie bestie. Inną osobą, która czekała w kolejce do spowiedzi, była mło­da, bardzo skromna dziewczyna, trzymająca w rękach książecz­kę do nabożeństwa. Skupiona, czytała i rozmyślała. Cienie zbli­żały się do niej na pewną odległość, lecz nie były w stanie zro­bić jej nic złego, tak jakby Anioł Stróż dziewczyny był od nich silniejszy. Czekałam na to, co się dalej wydarzy. Kiedy dziew­czyna skończyła się spowiadać, jej strój nie wyglądał już tak, jak chwilę wcześniej. Miała na sobie długą, perłową, prawie bia­łą szatę, a na głowie koronę z kwiatów. Odchodziła w towarzy­stwie czterech aniołów, którzy szli razem z nią w stronę ołtarza. Jej twarz była pełna pokoju. Uklękła przy ołtarzu, by odmówić modlitwę, z pewnością tę zadaną jej jako pokutę, a rozmodleni aniołowie trwali przy niej. W tym momencie widzenie się skoń­czyło, a ja znowu znalazłam się w swoim pokoju.

Pan Bóg powiedział do mnie: Widziałaś przed chwilą dwie osoby, przystępujące do sakramentu pojednania. Mężczyzna podchodził do konfesjonału rozkojarzony i bez wcześniejszego przygotowania. Złe duchy zawsze działają wtedy z większą mo­cą. W przeciwieństwie do niego, młoda dziewczyna przygotowy­wała się do spowiedzi, modliła się, prosiła niebo o pomoc. To dlatego demony nie mogły się do niej zbliżyć, a jej Anioł Stróż, którego w modlitwie przyzywała, bronił jej skutecznie.

Później Pan Bóg dodał: Wszyscy powinniście się modlić o dobrą spowiedź dla tych, którzy do niej przystępują, bo każda spowiedź człowieka może być jego ostatnią.

Zrozumiałam wtedy, że - dzięki modlitwie wstawienni­czej - również wszystkie te osoby, które znajdowały się w ko­ściele, mogły pomóc spowiednikowi i penitentom. Zdziwiłam się, że Pan Bóg wzywa do modlitwy za spowiedników, gdyż sama, parę dni wcześniej, widziałam, że to Jezus przebacza grzechy, a nie kapłan. Pan Bóg powiedział mi wtedy: Oczywi­ście, że spowiednicy potrzebują modlitwy. Tak samo, jak inni ludzie, mogą ulec pokusie, poddać się rozproszeniu lub zmęcze­niu. Pamiętaj, że są tylko ludźmi.

DAR UDZIELONY KAPŁANOWI

W

nocy Pan Bóg opowiedział mi, co się dzieje z kapła­nem, który - z powodu własnej opieszałości lub zanie­dbania - nie wysłuchuje czyjejś spowiedzi. Oto, co mi Jezus powiedział: Jeśli jakaś dusza pragnie się wyspowiadać, to każdy ksiądz, którego o to poprosi, zobowiązany jest wysłuchać spowiedzi wiernego, chyba że nie będzie mógł tego uczynić z powodu siły wyż­szej. W przypadku śmierci takiego grzesznika, zostanie on bowiem od razu wzięty do raju, dzięki swej chęci oczyszczenia i wykazanej skrusze. Ja sam udzielę mu rozgrzeszenia. Ksiądz, który by jednak z wygodnictwa lub przez opieszałość, nie mając żadnego, dającego się przed Bogiem usprawiedliwić powodu, odmówił wysłuchania ta­kiej spowiedzi, będzie musiał za swój niegodziwy występek odpowiedzieć przed Bożym Trybunałem i wziąć na siebie winę za te niewysłuchane i nieodpuszczone grzechy. Chyba, że sam wcześniej wy­zna i odpokutuje swoje przewinienie. Kapłan otrzymał dary, które nie zostały udzielone nawet Mojej Matce. Jest ze Mną zjednoczony i działa we Mnie, dlatego zasługuje na szczególny szacunek tych, którzy przychodzą go prosić o sakrament (pojednania). Szacunek ten powinien się wyrażać poprzez odpowiedni sposób traktowania księdza, przyjmowania jego rad i zadanej pokuty oraz godny strój penitenta. Dlatego proszę was o modlitwę za kapłanów, żeby wierni swemu powołaniu i łasce, udzielonej im w Mojej osobie (in perso­na Christi), wypraszali ludziom przebaczenie i Miłosierdzie.

Pamiętaj córko, że na ziemi wszystkie rzeczy mają wartość względną. Niektóre z nich mogą mieć olbrzymią wartość materialną, a ich utrata wpędzi właściciela w ruinę ekonomiczną... Ale na tym się skończy. Człowiek taki zawsze będzie mógł próbować odzyskać całość lub przynajmniej część utraconego majątku. Jeśli jednak za­traci swą duszę, nic nie uratuje jej przed wiecznym potępieniem.

REFLEKSJA NA ZAKOŃCZENIE

D

rogi Czytelniku, który dotrwałeś aż do ostatnich linijek mojego świadectwa, czy zadałeś już sobie pytanie, kiedy po raz ostatni odbyłeś dobrą i świadomą spowiedź? Czy my­ślisz, że gdyby Pan Bóg wezwał Cię dziś do siebie, zostałbyś zbawiony? Czy świadomie angażujesz się w sprawy Boże czy może jesteś letnim i wygodnym chrześcijaninem, który w niedzielę na Mszę św. chodzi bardziej z przyzwyczajenia lub dla zachowania pozorów niż kierowany prawdziwą gorliwością? Czy zadałeś sobie pytanie, ile dusz ludzkich pomogłeś zbawić? Czy zawsze myślałeś o tym, żeby przyjmować Najświęt­szą Komunię w stanie łaski uświęcającej czy może należysz do tych, którym się wydaje, że nie muszą się spowiadać przed księdzem, lecz wyłącznie przed Bogiem? Wiedz, że kie­dy czytasz te zapiski, ktoś się za Ciebie modli, byś w chwili śmierci - która nadejdzie nieuchronnie - mógł czerpać moc z sakramentów, by Twoje odejście było świętem dla nieba i ziemi, byś nie czuł strachu, lecz miłość i radość.

Życzę Ci tego, przez wzgląd na Miłosierną Miłość Jezusa,

Catalina

PRZED RACHUNKIEM SUMIENIA

Co to jest grzech?

Grzech jest to dobrowolne i świadome przekroczenie przy­kazania Bożego lub kościelnego. Grzech polega więc na niepo­słuszeństwie i wynoszeniu własnej woli nad wolę Bożą. Grzech może być ciężki, czyli śmiertelny, albo lekki, czyli powszedni.

Grzech ciężki popełnia człowiek wtedy, gdy prze­kracza przykazania na trzy sposoby jednocześnie:

  1. w ważnej rzeczy - jest to tzw. Materia wielka,

  2. zupełnie świadomie,

  3. całkowicie dobrowolnie.

Grzech lekki popełnia człowiek wtedy, gdy prze­kracza przykazania:

  1. w małej rzeczy,

  2. bez całkowitej świa­domości,

  3. bez całkowitej dobrowolności.

Skutki grzechu

Grzech ciężki (śmiertelny) jest całkowitym odwró­ceniem się człowieka od Boga, od celu ostatecznego. Pozbawia duszę łaski uświęcającej, która stanowi nadprzyrodzone życie duszy. Zrywa wspólnotę z Bogiem i wyrządza krzywdę Kościo­łowi. Jest największym nieszczęściem człowieka. Człowiek przestaje być dzieckiem Bożym, traci wszystkie zasługi za do­bre uczynki dawniej wykonane i nie może osiągnąć nowych zasług. Kto umiera w ciężkim grzechu, jest odrzucony od Boga na wieki, czyli zostaje potępiony. Jest to kara wieczna.

Grzech lekki (powszedni) osłabia naszą łączność z Bogiem i pomniejsza świętość Kościoła, ale nie pozbawia człowieka stanu łaski.

Należy więc traktować każdy grzech, ciężki i lekki, jako nieprawość człowieka wobec Boga. Takie bowiem nastawie­nie jest bezpiecznym trwaniem w bojaźni Bożej i właściwą dyspozycją do uzyskania od Boga przebaczenia i odpuszcze­nia wszystkich grzechów.

WPROWADZENIE DO RACHUNKU SUMIENIA

B

óg w swoim wielkim miłosierdziu chce ratować każde­go człowieka zagrożonego ustawicznie wpływem złe­go ducha, szatana. W tym celu ustanowił Pan Jezus Sakra­ment Pokuty, aby każdy grzesznik mógł łatwo powrócić do miłującego Ojca. Pan Jezus przekazał tę władzę pojed­nania swojemu Kościołowi słowami: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. (J 20,22-23)

Kościół wypełnia tę misję Chrystusa przez swoich kapła­nów w Sakramencie Pokuty, popularnie nazywanym Spowie­dzią świętą.

PIĘĆ WARUNKÓW DOBREJ SPOWIEDZI TO PIĘĆ DECYZJI:

I. RACHUNEK SUMIENIA - Czyli decyzja: Zabiorę się i pójdę do mojego Ojca;

II. ŻAL ZA GRZECHY - Czyli decyzja uznania swoich czynów za złe: Ojcze,

zgrzeszyłem;

III. POSTANOWIENIE POPRAWY - Czyli decyzja na zmianę w moim życiu: uczyń

mnie choć­by jednym z najemników;

IV. SZCZERA SPOWIEDŹ - Czyli decyzja na wyznanie: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bo­gu

i przeciw tobie

V. ZADOŚĆUCZYNIENIE - Czyli wejście na ucztę, to decyzja na uwierzenie w Boże

przebaczenie.

Pan Bóg bez żalu nie odpuszcza nigdy żadnego grzechu osobistego. Żeby więc za grzech żałować, trzeba go najpierw poznać.

MODLITWA PRZED RACHUNKIEM SUMIENIA

Wszechmogący i miłosierny Boże, oświeć mój umysł, abym poznał grzechy, które popełniłem, i odmień moje ser­ce, abym szczerze nawrócił się do Ciebie. Niech Twoja mi­łość zjednoczy mnie ze wszystkimi, którym wyrządziłem krzywdę. Niech Twoja dobroć uleczy moje rany, umocni moją słabość. Niech Duch Święty obdarzy mnie nowym ży­ciem i odnowi we mnie miłość, aby w moich czynach zaja­śniał obraz Twojego Syna, Który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

RACHUNEK SUMIENIA

Rachunek sumienia to przede wszystkim nawiązanie relacji z Bogiem.

P

ierwszy krok w rachunku sumienia to uświadomienie so­bie, że jest gdzieś ktoś, komu mógłbym powierzyć się ra­zem z tym złem, w którym tonę. Choćby na takiej zasadzie, na jakiej robi to syn z przypowieści zawartej w Ewangelii: „Nie jestem godzien, wszystko straciłem, już nie będę synem, będę najemnikiem”. Ale taką rzecz można powiedzieć tylko Ojcu nie komukolwiek innemu. Grzechu nie można wyznać komukolwiek, trzeba go wyznać temu, wobec kogo zło zosta­ło dokonane. Rozpoznanie tego kogoś, kto został poszkodowany przez mój grzech i kto gotów jest usłyszeć moje wy­znanie, to jest właśnie rachunek sumienia.

Rachunek sumienia ma doprowadzić do nazwania po imieniu czynów, które popełniłem, z określeniem stopnia wolności tych czynów, czyli tego, na ile byłem świadom, że to, co właśnie robię, jest złe i na ile chciałem rzeczywiście to zrobić.

PIERWSZE PRZYKAZANIE BOŻE : Nie będziesz miał bogów cudzych

przede Mną

UWAGA! Umieszczony w nawiasach skrót „zg" oznacza, że ten grzech jest także grzechem zgorszenia, rozumianym w sensie popularnym jako zły przykład, powodujący oburzenie lub zachętę do zła, a dla źle czyniących będący niebez­piecznym umocnieniem. Wielkość zgorszenia zależy od osoby, jej godności, sprawowanej funkcji, pozycji społecznej, itp.

DRUGIE PRZYKAZANIE BOŻE : Nie będziesz brał imienia Pana Boga

twego nadaremno

Czy naprawiłem wyrządzoną krzywdę?

a nie jako ze­wnętrzny wyraz wiary...

dla poparcia błędnej nauki...

TRZECIE PRZYKAZANIE BOŻE: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił

i rozrywkach (zg).

UWAGA! Każdy grzech, popełniony przeciw pierwszym trzem przykazaniom Bożym, godzi bezpośrednio w „przyka­zanie miłości Boga”, które brzmi: „Będziesz miłował Pana Boga Twego z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich myśli i ze wszystkich sił swoich”.

Każdy grzech popełniony przeciw przykazaniom Bożym od czwartego do dziesiątego godzi pośrednio w „przykaza­nie miłości Boga”, a bezpośrednio w „przykazanie miłości bliźniego”, które brzmi: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”.

CZWARTE PRZYKAZANIE BOŻE : Czcij ojca twego i matkę twoją

biłem ich, wstydzi­łem się swoich rodziców...

Obowiązki rodziców

święta w niedziele i święta, uczęszczanie na lekcje religii, przyjmowanie Sakramentów

świętych, itp.).

w pracy zawodowej, we współżyciu z sąsiadami...

oglądania telewizji...

nauczycieli, ludzi starszych i dla każdego człowieka...

Obowiązki małżonków

Obowiązki względem Ojczyzny

alkoholu, obmowy...

PIĄTE PRZYKAZANIE BOŻE : Nie zabijaj

Wszelka krzywda: fizyczna, psychiczna czy moralna, wyrządzona pośrednio lub bezpośrednio sobie lub bliź­niemu - godzi w piąte przykazanie Boże.

alkoholu, przeciążenie pracą, lekceważenie snu, wypoczynku...

do tego.

zmysłowości, zazdrości, itp.

SZÓSTE PRZYKAZANIE BOŻE : Nie cudzołóż

i DZIEWIĄTE PRZYKAZANIE BOŻE : Nie pożądaj żony bliźniego twego

pornografię, itp.

porno, książki, zdjęcia, filmy, programy telewizyjne...

antykoncepcyjne...). Nie starałem się poznać etycznych metod kierowania płodnością...

UWAGA! każdy grzech przeciw szóstemu i dziewiątemu przykazaniu Bożemu popełniony w obecności innej osoby jest równocześnie wielkim grzechem zgorszenia, zwłaszcza popełniony w obecności dziecka.

SIÓDME PRZYKAZANIE BOŻE : Nie kradnij

i DZIESIĄTE PRZYKAZANIE BOŻE : Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego

twego

lub ustalonych terminów...

nauczyciela)...

UWAGA! Wszelka szkoda wyrządzona bliźniemu musi być naprawiona przed Spowiedzią świętą albo w jak naj­krótszym czasie po niej, ponieważ inaczej Spowiedź święta może być świętokradzka.

ÓSME PRZYKAZANIE BOŻE : Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu

PRZYKAZANIA KOŚCIELNE

  1. W niedziele i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych.

  2. Przynajmniej raz w roku przystąpić do Sakramentu Po­kuty. (Dla bezpieczeństwa naszego zbawienia Kościół poleca w dzisiejszych czasach częstą Spowiedź świę­tą, np. co miesiąc.)

  3. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię świętą.

  4. Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach.

(W Kościele powszechnym dniami i okresami pokutny­mi są poszczególne piątki całego roku i czas wielkiego postu.)

„Wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów należy zachowywać we wszystkie piątki całego roku, chyba że w danym dniu przypada jakaś uroczystość. Natomiast wstrzemięźliwość i post obo­wiązują w środę popielcową oraz w piątek Męki i Śmierci Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Zachęca­my też, do zachowania wstrzemięźliwości od pokar­mów mięsnych w wigilię Bożego Narodzenia, ze względu na wyjątkowy charakter tego dnia w Polsce. Przypominamy też, że wstrzemięźliwość od pokar­mów mięsnych obowiązuje wszystkich, którzy ukoń­czyli 14 rok życia. Post czyli jeden posiłek do syta w ciągu dnia, obowiązuje wszystkich między 18 i 60 rokiem życia. Niemożliwość zachowania wstrzemięź­liwości w piątek domaga się od katolika podjęcia in­nych form pokuty. Powstrzymywanie się od zabaw obowiązuje we wszystkie piątki i w czasie wielkiego postu. Przypominamy w ten sposób wszystkim uczestnikom zabaw oraz tym, którzy je organizują, by uszanowali dni pokuty, a zwłaszcza czas Wielkie­go Postu.

  1. Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła. (Zarówno te duchowe - modlitwa, jak i materialne, szczególnie we wspólnocie lokalnej)

GRZECHY CUDZE

Grzech cudzy popełnia ten, kto innych naraża na grzech. Te grzechy zdarzają się bardzo często i popełnia je każ­dy człowiek wtedy, gdy:

GRZECHY GŁÓWNE

Są to najbardziej niebezpieczne grzechy, ponieważ burzą w zasadniczy sposób moralność, przeradzając się łatwo w groźne i trudno uleczalne nałogi. Te właśnie grzechy i nałogi prowadzą do najcięższych zbrodni, np. zabójstwa, bałwo­chwalstwa, do utraty wiary, do samobójstwa. Należy więc te grzechy szczególnie śledzić w swoim postępowaniu, aby każ­dy z nich w zarodku likwidować.

1. Pycha - jest to wynoszenie się ponad innych: w my­ślach, w mowie i w czynie. Człowiek pyszny łatwo od­mówi posłuszeństwa Bogu i Kościołowi...

2. Chciwość - ujawnia się u człowieka jako pogoń za nie­sprawiedliwym zyskiem i jako skąpstwo.

3. Zazdrość - rodzi niechęć do ludzi, którym się dobrze powodzi, którzy są ubogaceni darami naturalnymi. Tym właśnie ludziom próbuje zazdrośnik zaszkodzić, np. przez zniesławienie...

4. Nieczystość.

5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu - kto je ponad mia­rę, staje się chory, ociężały i zmysłowy. Picie alkoholu w celu upicia się jest grzechem ciężkim.

6. Gniew - zdarza się najczęściej u pyszałków. Czło­wiek, który lekceważy tę skłonność u siebie, dopusz­cza się wielu grzechów niesprawiedliwości przez znie­wagi, rozsiewanie strachu, niszczenia przyjaźni i ma­jaków, itp.

7. Lenistwo - jest najbardziej niebezpieczne w dziedzinie własnego uświęcenia, np. przez zaniedbywanie prak­tyk religijnych... Innym przejawem lenistwa jest lekce­ważenie swoich obowiązków, np. przez opuszczenie lub złe wykonanie...

GRZECHY PRZECIW DUCHOWI ŚWIĘTEMU

K

tokolwiek lekceważy te grzechy, nie może się nigdy do­brze wyspowiadać. Trzeba więc najpierw te grzechy starannie poznać, codziennie nad nimi czuwać i do końca swojego życia wykluczyć, ponieważ trwanie w nich jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu (Mk 3,29; Mt 12,31).

1. Grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego - kto­kolwiek z pełną świadomością planuje popełnić grzech ciężki, licząc na przebaczenie w Sakramencie Pokuty - popełnia grzech przeciw Duchowi Świętemu.

2. Wątpić o łasce Bożej, np. grzesznik uświadamia sobie wiele ciężkich zbrodni, które popełnił. Uważa, że nie zasługuje na przebaczenie Boże i rezygnuje z tej łaski.

3. Jakiejś prawdzie chrześcijańskiej sprzeciwiać się, np. tej, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre czyny wynagradza, a za złe karze.

4. Bliźniemu łaski Bożej zazdrościć. Zdarza się to najczę­ściej takim ludziom, którzy przez dłuższy czas są skłó­ceni z Bogiem. Drażni ich ludzka pobożność i zwal­czają wszelkie praktyki religijne.

5. Zatwardziałość wobec natchnień Ducha Świętego, np. lekceważenie natchnień Ducha świętego do dobrych uczynków, do Spowiedzi świętej... itp.

6. Odkładanie pokuty aż do śmierci, np. żyje ktoś w cięż­kim grzechu i daje posłuch szatanowi, który zapewnia go, że przed śmiercią jeszcze się nawróci.

GRZECHY WOŁAJĄCE O POMSTĘ DO NIEBA

1. Umyślne zabójstwo - najczęstszą zbrodnią w obec­nych czasach jest mordowanie dzieci nie narodzo­nych. Zbrodniarzami w tej materii są lekarze, położ­ne, rodzice, pielęgniarki i ci wszyscy, którzy do tej zbrodni zachęcali, radzili, zmuszali lub nie przeszko­dzili.

2. Grzech sodomski - są to grzechy nieczyste przeciwne naturze, np. homoseksualizm.

3. Uciskanie ubogich, wdów i sierot - jest to grzech wiel­kiej niesprawiedliwości, którą trzeba koniecznie na­prawić przed Spowiedzią świętą lub jak najprędzej po niej.

4. Zatrzymywanie zapłaty pracownikom - chodzi także o niesprawiedliwe wynagradzanie, płacenie alkoholem, nierządem lub czymś niegodziwym. Ociąganie się z za­płatą za pracę itp.

GRZECHY ZANIEDBANIA

S

ą to zaniedbane dobre uczynki, które każdy chrześcija­nin powinien zawsze spełniać: jedne z obowiązku, a inne w duchu pokuty i dla doskonalenia w miłości.

Zaniedbywane uczynki miłosierdzia

a) względem duszy (7 rodzajów)

  1. Nie upominałem grzeszących.

  2. Nie pouczałem nie umiejących.

  3. Wątpiącym nie użyczyłem dobrej rady.

  4. Nie pocieszałem strapionych.

  5. Nie chciałem krzywdy cierpliwie znosić.

  6. Nie chciałem urazów chętnie darować.

  7. Nie modliłem się ani za żywych, ani za zmarłych.

b) względem ciała (7 rodzajów)

  1. Nie nakarmiłem głodnego.

  2. Nie napoiłem spragnionego.

  3. Nie użyczyłem gościny komuś w wielkiej potrzebie.

  4. Nie wspomogłem kogoś w wielkiej potrzebie.

  5. Nie starałem się o więźniów, np. kogoś z bliskich.

  6. Nie odwiedzałem chorych, starych (rodziców, krewnych, znajomych...).

  7. Przyczyniłem się do niegodziwego pogrzebu, zwłaszcza kogoś z rodziny.

  8. Zaniedbywałem najprzedniejsze dobre uczynki: modlitwę, post, jałmużnę.

  9. Nie starałem się o dary Ducha Świętego: mądro­ści, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożno­ści i bojaźni Bożej.

  10. Nie ubiegałem się o cnoty: 7 cnót głównych, 4 cno­ty kardynalne, 3 cnoty Boskie.

  11. Nie starałem się uzyskać odpustu zupełnego.

  12. Nie pogłębiałem swojej wiary przez czytanie Pisma Świętego i lektury religijnej...

  13. Trwoniłem czas na nieużyteczne lub szkodliwe za­jęcia, np. oglądanie niebezpiecznych programów telewizyjnych, długie zabawy, plotki...

ŻAL ZA GRZECHY

to decyzja uznania swoich czynów za złe: „Ojcze zgrzeszyłem”. To sumienie jest wyznacznikiem określającym nasz grzech. Składnikiem sumienia jest coś zupełnie pozaracjonalnego, czyli światło Ducha Świętego, światło które pochodzi od Boga. Duch Święty niepokoi nasze sumienie, aby uświadomić nam, jak bar­dzo grzech niszczy naszą relację z Bogiem. Wykorzysta wszyst­kie możliwe środki, aby go nam pokazać i skłonić do przemiany naszego serca, tak byśmy stawali się coraz bardziej podobni do Jezusa.

Ojcze miłosierny, wyznajemy Ci nasze winy, a Ty w swojej dobroci obdarz nas przebaczeniem i pokojem.

POSTANOWIENIE POPRAWY

czyli decyzja na zmianę w moim życiu: „Uczyń mnie choćby jednym z najemników”. Postanowienie poprawy, polega na tym, że grzesznik z całego serca pragnie dobra, chce inne­go życia, chce zmiany swego postępowania. Decyzja odrzucenia grzechu i chęć nawrócenia to pra­gnienie powrotu w ramiona miłującego Ojca, który nam prze­bacza i przywraca godność synowską. Dlatego nie zwlekaj z nawróceniem do Pana i nie odkładaj tego na następny dzień. Ojcze spraw, abyśmy zachowali Twoje przykazania i zasłużyli na udział w życiu wiecznym.

MODLITWA ŻALU ZA GRZECHY

I POSTANOWIENIE POPRAWY

P

anie i Boże mój, żałuję z głębi serca za wszystkie grzechy ca­łego życia mego, ponieważ obraziłem Cię i zasłużyłem, że­byś mnie jako sprawiedliwy sędzia ukarał tu na ziemni i w wieczności. Najbardziej jednak żałuję za nie dlatego, że Ciebie, najlep­szego Ojca, grzechami moimi tak bardzo obraziłem i zasmuci­łem. Żałuję, że z powodu odwrócenia się od Ciebie, zmarnowa­łem zasługi gorzkiej męki mojego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z miłości dla mnie w Ogrójcu Krwią się po­cił, był ubiczowany, cierniem ukoronowany, niósł ciężki krzyż, na którym w wielkich boleściach umarł. Postanawiam przy po­mocy Twojej łaski poprawić życie moje i więcej nie grzeszyć.

Niech odtąd zrozumiem lepiej, że mój dom rodzinny, miejsce pracy, obowiązki, bliźni, są warsztatem mojej dosko­nałości i świętości.

Pragnę wynagrodzić o ile mogę wszelką szkodę, którą wy­rządziłem. Pragnę zawsze do Ciebie należeć i przy pomocy ła­ski Twojej unikać wszystkich grzechów oraz okazji do nich.

Panie Jezu, nie bądź mi Sędzią lecz Zbawicielem, Matko Sy­na Bożego, bądź też Matką moją i broń mnie ode złego. Amen.

SZCZERA SPOWIEDŹ

czyli decyzja na wyznanie: „Ojcze zgrzeszyłem”

W

tym wyznaniu jest zawarta prośba do Ojca, aby przeba­czył to co sobie uświadamiam i wyznaję. Spowiedź za­czyna się, wtedy, kiedy człowiek odkryje, że jest mu źle z jego grzechami. Przez spowiedź człowiek patrzy w prawdzie na popeł­nione grzechy, bierze za nie odpowiedzialność a przez to na no­wo odkrywa się na Boga i już działa razem z Nim. Dlatego regu­larne oczyszczanie się z grzechów pomaga nam kształtować su­mienie. Wyznanie ich wobec kapłana jest istotą sakramentu po­jednania. Święty Ambroży pisze „Pan zna wszystko, lecz oczeku­je twego głosu nie po to, aby cię karać, ale by przebaczać”. Każda spowiedź jest więc nowym krokiem ku nawróceniu.

„Drogie dzieci

Niech spowiedź święta będzie dla was pierwszym aktem nawróce­nia, a wtedy, drogie dzieci zdecydujcie się na świętość. Niech wasze nawrócenie i zdecydowanie się na świętość zostanie podjęte dzisiaj, a nie jutro. Ja, drogie dzieci wszystkich was wzywam na drogę zbawie­nia i chcę wam pokazać drogę do raju. Dlatego, drogie dzieci, bądź­cie moimi zdecydujcie się ze Mną na świętość. Drogie dzieci, z powa­gą przyjmijcie modlitwę i módlcie się, módlcie się, módlcie się.”

Orędzie Matki Bożej, Medziugorje 25.11.1998

W sakramencie spowiedzi świętej spotykamy Bożą mi­łość i miłosierdzie, a nie osąd i krytykę. Bóg nasz Ojciec zawsze przebacza człowiekowi, który szczerze żałuje, lecząc człowieka z grzechów i następstw grzechu. Dlatego człowiek może przebaczać innym ludziom, a nawet nieprzyjaciołom. Sakrament spowiedzi świętej jedna nas z Bogiem, z Kościo­łem, z braćmi i wszystkimi ludźmi.

„Drogie dzieci!

Wzywam was do otwarcia drzwi waszych serc na Jezusa tak jak kwiat otwiera się na słońce. Jezus pragnie napełnić wasze serca radością i pokojem. Nie możecie, drogie dzieci, przeżywać pokoju, jeśli nie jesteście w pokoju z Jezusem. Dlatego wzywam was do spowiedzi, aby Jezus stał się waszą prawdą i pokojem... Jestem z wami i kocham was.”

Orędzie Matki Bożej, Medziugorje 25.01.1995

MODLITWA PO SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ

P

anie i Boże mój, dziękuję Ci za to, żeś mnie stworzył, żeś mnie powołał do wiary w Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, Zbawiciela naszego. Ty udzielasz nam Ducha Świętego, abyśmy się stali Twoimi dziećmi i dziedzicami. Ty nie opuszczasz grzesznika, lecz szukasz go z ojcowską miłością. Ty stale odna­wiasz nas przez Sakrament Przebaczenia i Pojednania, abyśmy coraz doskonalej upodabniali się do Twojego Syna. Dziękuję Ci za cudowne dzieło Twego Miłosierdzia i wielbię Cię wraz z ca­łym Kościołem za nasze zbawienie. Tobie niech będzie chwała przez Chrystusa w Duchu Świętym teraz i na wieki. Amen.

Wszechmogący miłosierny Boże, proszę Cię pokornie w imię Syna Twego, Jezusa Chrystusa, daj mi wytrwałość w dobrem aż do śmierci. Wspieraj mnie i nie dozwól mi oddalać się od Ciebie. Amen.

ZADOŚĆUCZYNIENIE

czyli wejście na ucztę, to decyzja na uwierzenie w Boże przebaczenie

Z

adośćuczynienie ma pomóc człowiekowi zmienić złe na­wyki, ale przede wszystkim zadośćuczynienie przedłuża radość ze spowiedzi. Tak samo dziękczynienie po Komunii świętej przedłuża nam świętowanie Eucharystii.

W taki sposób dzień nasz może być święty i może być dziękczynieniem i przedłużeniem tajemnicy Pojednania. Za­dośćuczynienie, to przedłużenie dziękczynienia za powrót do przyjaźni z Bogiem. Zadośćuczynienie musi być konkretne. Zwłaszcza wtedy, kiedy należy naprawić zło, które uczyniłem. Jeżeli ukradłem, muszę oddać - nie koniecznie w sposób jaw­ny, narażając się na kłopoty, ale musze zwrócić to, co zostało nieuczciwie zabrane. Jeżeli nie mogę oddać pieniędzy, bo nie wiem komu ukradłem, mogę je dać komuś kto jest w potrze­bie. Podobnie jeżeli zostało wypowiedziane złe słowo, oszczer­stwo, należy je odwołać. Wszelkie zniewagi wyrządzone Bogu można naprawić przez pobożność i posługiwanie bliźnim, czy­niąc uczynki miłosierdzia. Jednym z największych uczynków miłosierdzia jest uzyskanie odpustu zupełnego za zmarłych.

DZIĘKI CI, MARYJO, TYŚ MNIE URATOWAŁA! - Świadectwo o bezgranicznym Miłosierdziu Bożym

P

amiętnym wydarzeniem z czasu mojej pracy w szpitalu po drugim zajęciu Lwowa przez Rosjan była śmierć 26--letniego Franka N. Był on wielkim zbrodniarzem i przestęp­cą, co ujawniło się dopiero przy jego śmierci. Do wybuchu wojny pracował jako woźnica w Zakładzie Nieuleczalnie Chorych. W chwili rozpoczęcia działań wojennych porzucił samowolnie dotychczasowe zajęcia i przyłączył się do bandy rabusiów. Nawrócenie jego było dziełem miłosierdzia Matki Najświętszej. Wyprosiła je codziennym odmawianiem różań­ca przez sześć lat siostra szarytka Zamysłowska. Była ona przełożoną Zakładu, w którym Franek pracował i z którego uciekł ku jej wielkiemu zmartwieniu.

Nawrócenie Franka

Do Szpitala na klinikę chirurgiczną przywieziono go w 1945 r. w bardzo ciężkim stanie. Miał gruźlicę płuc i ropne zapalenie opłucnej na tle gruźliczym. Leżał na klinice trzy miesiące. W tym okresie trzy razy zgłaszał się do spowiedzi i Komunii św. Stan zdrowia Franka w trzecim miesiącu po­garszał się z dnia na dzień. 31 X 1945 r. o godz. 15, w czasie gdyśmy ścieliły łóżko i poprawiały pozycję chorego, nastąpił silny krwotok płucny. Zalane zostały krwią łóżko i podłoga, a również ja z drugą siostrą i to od twarzy aż do stóp.

Mimo to Franek nie zakończył życia, ale zaczął krzyczeć, że widzi szatanów i piekło otwarte, do którego usiłują go wciągnąć przy pomocy różnych narzędzi. Równocześnie du­szę jego paliły popełnione zbrodnie: wyznawał je teraz głośno wołając rozpaczliwie: „księdza” i zasłaniając się siostrami, które trzymał oburącz, przed atakiem złych duchów. Przy­kurczył nogi pod siebie i szamotał się w okropnym przeraże­niu. Zachęta do ufności w Miłosierdzie Boże i poddawane akty żalu doskonałego nie uspokajały umierającego. Sytuacja stawała się rozpaczliwa. O tej porze znaleźć księdza na tere­nie szpitala równało się z cudem, a ksiądz kapelan mieszkał na plebanii św. Antoniego, kilometr od kliniki.

Proszę Franka, żeby mnie puścił, to pójdę szukać księdza, a on na to: „Nie puszczę, bo mnie szatani porwą”. Podaję Fran­kowi różaniec i mówię: „Trzymaj, on cię też zasłoni od szata­nów, a mnie puść”. Wyszłam zrozpaczona na korytarz i o cudo! Korytarzem idzie ksiądz karmelita z obiadem do chorego brata zakonnego. Proszę go, aby zostawił torbę na korytarzu, a sam przyszedł na salę, aby udzielić rozgrzeszenia umierającemu, równocześnie podaję mu stułę i oleje święte. Gdy kapłan stanął na sali, piekło w tej chwili zniknęło wraz z szatanami. Franek wy­ciągnął przykurczone nogi i zaczął od początku litanię okrop­nych zbrodni, nie zapominając i o świętokradztwach, co już wszyscy obecni na sali słuchali drugi raz. Kapłan mówił do pe­nitenta: „ciszej, ciszej”, ale Franek stanowczym głosem mówi: „Żadne cicho, na Sądzie Bożym cały świat będzie wiedział, ja­kie zbrodnie popełniłem” - i dalej wyrzucał z siebie to, co stanowiło jego największą mękę. Gdy skończył, i otrzymał roz­grzeszenie, uspokoił się zupełnie, wyciągnął ręce jakby do kogoś na przywitanie i ostatkiem sił krzyknął: „Dzięki Ci, Maryjo, Tyś mnie uratowała”, i złożywszy ręce na piersiach skonał. Namaszczenie otrzymał jako zmarły.

Sześciogodzinna spowiedź

Zrobiłyśmy z drugą siostrą porządek ze zwłokami, z łóż­kiem i podłogą, żeby nikt więcej nie zakażał się. Umyłyśmy się same, przebrały chałaty i poszły do dalszych obowiązków, s. Celina na salę nr 10, a ja z powrotem na salę nr 5, gdzie oprócz Franka leżało jeszcze ośmiu ciężko chorych męż­czyzn. Jakież było moje zdziwienie, gdy żaden z chorych nie leżał w łóżku, ale wszyscy pod łóżkami, z głowami nakrytymi poduszkami i materacami. Nawet chory na wyciągu, z kola­nem rozbitym kulą dum-dum i ciężką raną na udzie, leżał pod łóżkiem, uwolniony ze stalowych drutów i obciążenia nogi. Kiedy zobaczyłam jego twarz, był do niepoznania zmie­niony. Włosy białe, a oczy pod powiekami. Kurczowo trzy­mał materac na głowie i przeraźliwym głosem żądał księ­dza i to natychmiast. O księdza wołali też wszyscy inni.

W tej chwili posłałam sanitariuszkę, aby na bramie głównego budynku zaznaczyła na tablicy konieczną obecność księdza na oddziale, a sama przy pomocy sanitariuszek i sanitariusza ze sali operacyjnej wyciągaliśmy chorych i układaliśmy na łóżkach jak należy. Wszyscy byli przerażeni i czekali na księdza, jak toną­cy na deskę ratunku. Przyszedł ks. Woroniecki, kapelan, 15 minut po 17. Ja trzymałam dyżur na korytarzu, żeby nikt nie prze­szkadzał ani z kolacją ani z wizyta lekarską. O godz. 23.15 wy­szedł ks. kapelan na korytarz blady i oblany potem. Zapytał, co było na tej sali i jak długi upadł zemdlony na ziemię. Zobaczyły to dwie Rosjanki, nocne dyżurne, i przybiegły pomóc mi rato­wać go, a potem położyć na wózku szpitalnym, aż do przyjścia do normy. Na plebanię odprowadzili księdza dwaj portierzy.

Na sali nr 5 jeden szloch. O kolacji chorzy słyszeć nie chcieli. Prosili, żeby pomóc odprawić im pokutę i razem z ni­mi dziękować, że oni jeszcze żyją, że się mogli spowiadać, że ich szatani nie porwali do piekła, które widzieli na sali. Całą noc spędziłam z nimi na modlitwie i na przygotowaniu do Ko­munii św. Rano, gdy zobaczyli księdza z Panem Jezusem, pła­kali głośno jak dzieci. Jak miłe musiały być te łzy Zbawicielo­wi, którego łaska odniosła takie wielkie zwycięstwo. Śniadania nie chcieli jeść, ale płacząc dziękowali za przeżyty wczoraj­szy dzień. Zrobiłam co było konieczne na tej sali i wybiegłam, żeby przygotować cały oddział do wizyty lekarskiej na godz. 8.

Wizyta lekarska

Wizyta zaczęła się od sali nr 1. Profesor Karawanow, Ro­sjanin, i kilkunastu lekarzy narodowości polskiej, rosyjskiej i ukraińskiej. Słuchają co mówi profesor i serdecznie odnoszą się do chorych, do mnie. Kiedy wizyta lekarska weszła na sa­lę nr 5, profesor zmarszczył brwi, oczami obszedł całą salę, a za nim zrobili to samo inni lekarze. Po chwili przyglądania się chorym w milczeniu, mówi do mnie gniewnym głosem „Siostro Anno! Tyle razy prosiłem, żebyście wszystkie zmiany, jakie robicie na oddziale, zgłaszali mi przed wizytą”. Ja na to: „Nie rozumiem, panie profesorze, o co chodzi”. „Jak to - mówi profesor - całą salę zmienić i nic nikomu nie zgłosić?”. Odpowiadam: „Panie profesorze, ani jeden chory nie jest inny niż ci, co byli wczoraj i dawniej; wszyscy ci sami”. Profe­sor: - Nie poznaję ani jednego chorego”. Adjunkt dr Liebhart mówi mi do ucha po polsku: „Siostro Anno, nie rób wariata z profesora, przecież ani jeden chory nie jest ten sam. Skądże siostra wzięła ośmiu chorych bez wiedzy lekarzy?”. Karta­mi temperatury i diagnozami, a także żelazami ze zdjętego wyciągu, przekonałam wszystkich o prawdzie moich słów.

Profesor zapytał, co był za powód, że wszyscy są tak zmie­nieni i mają białe głowy. Powiedziałam, że w związku ze śmiercią Franka odbywała się na sali jakaś piekielna scena, która wszyst­kich przeraziła, ale i nawróciła, dlatego pewnie są tacy inni. Bez słowa obeszli całą salę, a na korytarzu zmusili mnie prośbami do opowiedzenia tego co było. W dużym skrócie opowiedzia­łam, co się działo, i że ksiądz się znalazł w nieoczekiwanej porze, i że po wyznaniu grzechów i rozgrzeszeniu Franek zaraz umarł. Na to profesor Karawanow: „Ot, to jeden z wielu dowodów, że jest Bóg i ze człowiek posiada duszę nieśmiertelną”.

Po wizycie i operacjach zgłosili się do mnie trzej lekarze, dwóch Polaków i jeden Ukrainiec z prośbą o książeczki do nabo­żeństwa i o zastępstwo na dzień następny w rannych czynno­ściach, bo mogą się spóźnić, ponieważ pójdą do spowiedzi i Ko­munii Św., do której nie przystępowali od czasu złożenia matury.

Po nawróceniu

Na drugi dzień, gdy przyszli do pracy, byli przejęci i od­mienieni, podobnie jak chorzy. Różańce i Cudowne Medaliki przyjęli z radością.

Co przeżywali chorzy?

Po południu tego dnia miałam chwilkę czasu na rozmowę z chorymi na temat wczorajszego przeżycia. Wszyscy się przyznawali, że mieli powody znalezienia się w piekle i że tylko cudem nie zostali tam porwani. Przyznali się, że całe la­ta nie spowiadali się, jeden nawet 40 lat.

Najstarszy pacjent, bez nogi, urwanej przez granat, płakał z radości, że wczoraj nie wpadł do piekła, bo bardzo na nie zasłużył. Po Komunii św. bez przerwy modlił się o śmierć, że­by już nigdy więcej Pana Boga nie obrazić, ale mieć Go w sercu jak dzisiaj. Modlitwa dziadka była widocznie miła Panu Bogu bo została wysłuchana. Wieczorem tego dnia za­snął na wieki bez żadnej agonii. Inni chorzy na widok zmarłe­go dziadka z płaczem wołali, że i oni chcą dzisiaj umrzeć. Dopiero przypomnienie im o obowiązku pokuty i naprawy złego życia uspokoiło salę.

Pytałam chorych, jak wyglądał szatan. Zakryli twarze rę­kami, a jeden z nich, inżynier, mówił, że to niemożliwe do opisania. Inteligencją przewyższa szatan wszystkich uczo­nych na świecie, a wygląd jego jest tak straszny, że lepiej po­nosić wszystkie tortury na ziemi, niż wpaść w jego moc. Tak jak ludzie szatana malują, to są żarty.

Może warto zaznaczyć, że kapłanem, który słuchał spo­wiedzi Franka, był karmelita, wyświęcony w owym miesiącu na kapłana. Przyjechał do Lwowa po studiach. Do szpitala z obiadem był wysłany o godz. 12, ale nie mógł od razu trafić. Przyszedł dopiero wtedy, kiedy Franek wołał: „księdza”. Wi­docznie Matka Najświętsza tak pokierowała jego krokami.

Anna Grzybowska

Siostrę Annę Grzybowską, szarytkę, znało kilka naszych za­konnic, które do tej pory żyją. Jej rodzona siostra Brygida (+ 26 11 1976) należała do naszego zgromadzenia SS. Zmartwychwsta­nek. Ostatnie lata spędziła w Wejherowie. S. Anna odwiedzała ją i pielęgnowała. Opowiadała wtedy o swoich nadzwyczajnych przy­godach wojennych, które na prośbę naszych sióstr spisała.

S. M. Dorota Trybula CR, 14 II 1996, Rycerz Niepokalanej Nr 11 /1996.

WAGA SAKRAMENTU POKUTY - Świadectwo

D

la głębszego zrozumienia Bożej mocy Sakramentu Pojed­nania oto relacja ojca Deetera z okresu naszej misji w Azji:

„W tym czasie odwiedzałem codziennie chorych w szpitalu nie opodal mojej parafii w USA. Pewna kobieta pozostająca w śpiączce figurowała stale na mojej liście. Kiedyś miałem ogromnie dużo osób do odwiedzenia i wtedy powiedziałem sobie, że trzeba wykreślić tę kobietę z listy, ona mnie nie potrzebu­je, zresztą nie może ze mną rozmawiać. Później, kiedy odwie­dzałem innych chorych, poczułem się winny i pomyślałem, że jednak lepiej byłoby ją odwiedzić. Usiadłem więc u jej wezgłowia i rozpocząłem codzienne rutynowe działania: «Jestem ojciec Tim, dzisiaj jest poniedziałek, itd.». Ale później wydało mi się, że to naprawdę głupie. Ona przecież nie może mi nic powiedzieć, tracę po prostu czas. Nie wrócę tutaj, usunę ją z listy. W tym mo­mencie przyszła mi do głowy myśl, która nie pochodziła ode mnie: «ta kobieta potrzebuje rozgrzeszenia!». Ale przecież ona nie mogła się wyspowiadać, była w śpiączce. Pochyliłem się więc nad nią i wyszeptałem: «Jeśli popełniła pani jakiś grzech, który nie został jeszcze odpuszczony, proszę go przedstawić Jezusowi w swoim sercu, a potem ja odmówię razem z panią akt skru­chy». Odczekałem trzy minuty, wypowiedziałem akt skruchy i dałem jej rozgrzeszenie. Kiedy usiadłem na krześle, kobieta na­gle podniosła się z łóżka! Nie patrzyła na mnie, jej wzrok zawisł na krzyżu na ścianie za moimi plecami. Otworzyła szeroko ra­miona i z twarzą rozświetloną pięknym uśmiechem wykrzyknę­ła: «Jezus!». Potem upadła do tyłu i umarła. Obróciłem się gwał­townie, żeby zobaczyć, czy jest tam Jezus, ale nie - nie zobaczy­łem Go. On przyszedł do niej na moje słowa kapłańskie w Sakramencie Pojednania i zabrał ją ze sobą! Widzicie więc jak waż­ne są sakramenty! Jeśli Bóg wzywa was, żebyście do Niego przy­byli, nie odkładajcie tego na później, kto wie czy będziecie jesz­cze jutro żyli?”.

Z.j.franc. Tłum. Zofia Wawrykiewicz

Modlitwa o Cud

Panie Jezu, staję przed Tobą taki jaki jestem. Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie, proszę przebacz mi. W Twoje Imię przebaczam wszystkim cokolwiek uczynili przeciwko mnie. Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł. Oddaję się Tobie Panie Jezu całkowicie teraz i na wieki.

Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię jako mojego Pana, Boga i Odkupiciela. Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij na ciele, duszy i umyśle. Przybądź Panie Jezu, osłoń mnie

Najdroższą Krwią Twoją i napełnij Swoim Duchem Świętym. Kocham Ciebie Panie Jezu. Dzięki Ci składam. Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu.

Amen.

Maryjo Matko moja Królowo Pokoju, Święty Peregrynie Patronie chorych na raka, Wszyscy Aniołowie i Święci proszę przyjdźcie mi ku pomocy.

Odmawiaj tę modlitwę z wiarą, bez względu na to jak się czujesz. Kiedy dojdziesz do takiego stanu, że będziesz szczerze pojmował każde słowo całym swoim sercem, doznasz du­chowej łaski. Doświadczysz obecności Jezusa i On odmieni całe twoje życie w bardzo szczególny sposób. Przekonasz się.

Peter Mary Rookey OS

28



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ
TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ
Tajemnice Mszy Swietej compressed(3)
TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ Przygotowanie darów ofiarnych Catalina Rivas 2
TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ
Mszalik Obrzedy Mszy Świętej według nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego
PLAN MSZY ŚWIĘTEJ(1)
O NIEPOJĘTEJ WARTOŚCI OFIARY MSZY ŚWIĘTEJ
OBRZĘD MSZY ŚWIĘTEJ PO ŁACINIE(CAŁOŚĆ!!!)
05 TAJEMNICA MSZY
KATECHEZA O MSZY SWIETEJ X T DAWIDOWSKI
Czesci stałe Mszy Swietej 1971
Poszczególne części Mszy świętej Zaliczenie
Poszczególne części Mszy świętej Zaliczenie
77 POŻYTKÓW WYNIKAJĄCYCH Z POBOŻNEGO SŁUCHANIA MSZY ŚWIĘTEJ, kogmari
Przebieg liturgii Mszy Świętej, szkoła liturgii

więcej podobnych podstron