Joseph Kittinger - pierwszy człowiek w kosmosie ?
Pisząc o ważnych postaciach związanych ze sportem spadochronowym nie sposób nie wspomnieć o takiej postaci jakim jest Joseph Kittinger.
Źródło:http://www.astrohobby.pl/news/image/2005/rocznice/gagarin_1.jpg
Każde dziecko wie, że pierwszym kosmonautą był Rosjanin Jurij Aleksiejewicz Gagarin (przedstawiony powyżej)stoka I okrążył Ziemię 12 kwietnia 1961 roku. Jego sława przyćmiła wyczyn innego odważnego człowieka, Josepha Kittingera, który w 1959 roku skoczył z granic kosmosu na Ziemię.
Joe Kittinger (widnieje na kolejnym zdjęciu) jak większość zawodowych pilotów interesował się lataniem od dzieciństwa. Urodził się w 1928 roku, a siedemnaście lat później otrzymał licencję pilota i niedługo później wstąpił do wojska. W 1950 roku rozpoczął służbę w 86. skrzydle myśliwsko - bombowym stacjonującym w bazie Rammstein w Niemczech. Wówczas Kittinger nie przypuszczał, że już za kilka lat weźmie udział w jednym z najciekawszych projektów naukowych przeprowadzanych przez amerykańskie lotnictwo.
GRANICA 18 G
źródło: http://www.partnerstwodlaprzyszlosci.edu.pl/astronautyka/obrazki/artyku%C5%82y/_w/250px-Joseph_Kittinger_jpg.jpg
Pod koniec lat czterdziestych inżynierowie i naukowcy stanęli przed sporym problemem - w jaki sposób umożliwić pilotom opuszczanie samolotów lecących na dużych wysokościach z dużą prędkością ? Nikt nie wiedział jak organizm człowieka zareaguje na duże przyśpieszenia - panowało powszechne przekonanie, że nikt nie jest w stanie wytrzymać więcej niż 18g. W bazie sił powietrznych w Holloman w Nowym Meksyku zbudowano specjalne odrzutowe sanie, poruszające się na szynach i pozwalające na uzyskiwanie wielkich przeciążeń. Ponieważ ochotnicy jakoś nie garnęli się do uczestniczenia w teście podczas którego ich ciało miało być rozpędzane do prędkości kilkuset kilometrów na godzinę, a następnie gwałtownie wyhamowywane - jeden z kierujących projektem dr John Paul Strapp postanowił przeprowadzać badania na sobie. Szybko okazało się, że 18 g nie jest w stanie zabić odpowiednio przygotowanego pilota. Za wyniki swoich badan Strapp płacił dość wysoką cenę - kilkakrotnie miał połamane żebra i kończyny, a także wielokrotnie doświadczył wylewu krwi do gałek ocznych. Naukowiec udowodnił jednak, że skok z samolotu lecącego niemal z prędkością dźwięku jest możliwy. Ale co z wysokością ? Wówczas pojawił się Joe Kittinger, który pracował w bazie od 1954 roku jako pilot doświadczalny i od czasu do czasu filmował z powietrza eksperymenty Strappa. Obaj panowie szybko znaleźli wspólny język, a kiedy Strapp został kierownikiem zespołu prowadzącego dla Sił Powietrznych badania na dużych wysokościach poparł kandydaturę Kittingera na pilota doświadczalnego. W ten sposób Joe zamienił na kilka lat kokpit odrzutowca na gondolę balonu stratosferycznego. Nigdy nie żałował tego wyboru.
Oficjalnie USAF prowadziły badania nad fizjologią człowieka na dużych wysokościach, ale przede wszystkim chodziło o uzyskanie odpowiedzi na bardzo proste pytanie: z jakiej wysokości może skoczyć człowiek i przeżyć ? Doświadczenia z II wojny światowej pokazały, że w trakcie wolnego spadku ciało wpada w niekontrolowany ruch wirowy prowadzący w końcu do utraty przytomności i śmierci. Kittinger odbył kilka lotów balonem na duże wysokości i pozostawał tam przez kilka godzin w ramach programu Project Man High, udowadniając, że dzięki skafandrowi ciśnieniowemu można przeżyć lecąc naprawdę wysoko. Ostatni lot w czasie którego pilot wzniósł się na wysokość prawie 30 kilometrów przyniósł mu prestiżowe odznaczenie Disting Distinguished Flying Cross i sławę w środowisku pilotów doświadczalnych. Był to jednak dopiero początek. Wciąż pozostawała otwarta kwestia ważnego eksperymentu - skoku ze stratosfery. Odpowiedzi na większość pytań naukowców miał przynieść program Excelsior.
PIERWSZY KROK W NIEZNANE
źródło: http://www.air-racing-history.com/PILOTS/images2/32.jpg
16 listopada 1959 roku z pustyni w Nowym Meksyku wystartował balon z Kittingerem na pokładzie, który miał wyskoczyć z gondoli na wysokości ponad 20 kilometrów. Przed otwarciem głównej czaszy zaplanowano otwarcie niewielkiego spadochronu stabilizującego, który zapobiegłby wirowaniu skoczka. Problemy zaczęły się już na wysokości 10 kilometrów, kiedy gondola zaczęła się gwałtownie kołysać, a zaparowana szyba hełmu nie pozwalała pilotowi na odczytanie danych o pułapie, prędkości wznoszenia i co najważniejsze poziomu ciśnienia w skafandrze. Siedem kilometrów wyżej okazało się, że istotnie, ciśnienie w hełmie gwałtowanie wzrasta, co groziło oderwaniem go od kołnierza na szyi. Spowodowałoby to gwałtowną dekompresję i niemal natychmiastową śmierć Kittingera. Oblatywacz rozwiązał problem podobnie jak jeden z jego kolegów w czasie ćwiczeń w komorze ciśnieniowej na Ziemi. Do klamer hełmu przywiązał linkę spadochronu, którą następnie przytwierdził do uprzęży. Zadziałało. Skoczek opuścił gondolę na wysokości 23 000 metrów i niemal natychmiast sparaliżował go strach: Kittinger nie czuł, że spada ! Nie mając żadnych wizualnych punktów odniesienia skoczek był przekonany, że znalazł się w stanie nieważkości i będzie unosić się poza polem grawitacji Ziemi aż do wyczerpania zapasów tlenu i pewnej śmierci. Szybki rzut oka na wysokościomierz nieco uspokoił go- wskazówka kręciła się, co oznaczało, że Kittinger nie jest zawieszony w nieważkości i szybko traci wysokość. W tym momencie powinien już otworzyć się spadochron stabilizujący. Tak się jednak nie stało. Skoczek postanowił spróbować otworzyć go ręcznie i sięgnął za siebie, co sprawiło, ze odwrócił się plecami do Ziemi. W tym momencie spadał z prędkością prawie 800 kilometrów na godzinę. Spadochron hamujący wreszcie się otworzył, ale Kittinger stracił przytomność. Ocknął się dopiero leżąc na pustyni i dziękując Bogu, że automat otwierający główną czaszę nie uległ awarii. Zaledwie trzy tygodnie później Kittinger powtórzył swój wyczyn skacząc tym razem bez żadnych problemów z wysokości ponad 22 tysięcy metrów, co przyniosło mu medal Leo Stevensa.
DZIURAWA RĘKAWICA
W 1960 roku było wiadomo, że program Sił Powietrznych dobiega końca - zebrano większość potrzebnych danych, które zostały zresztą wykorzystane podczas planowania kosmicznego lotu Alana Sheparda. Dowództwo wyraziło jednak zgodę na jeszcze jeden skok. Przygotowania do lotu zajęły pierwszą połowę 1960 roku i start wyznaczono na sierpień. Kittinger wiedział, że to jego ostatnia szansa na poniesienie pułapu skoku i pobicie własnego rekordu. 16 sierpnia 1960 roku Kittinger prawie nie spał poprzedniej nocy. Martwiły go kiepskie prognozy pogody na następny dzień. Okazało się jednak, że pogoda nie jest taka zła i o 2 nad ranem rozpoczęto napełnianie balonu. „O czwartej zacząłem oddychać czystym tlenem, aby pozbyć się z krwi azotu." - wspomina Kittinger. „Potem rozpoczęła się długa procedura zakładania pod skafander ciśnieniowy kilku warstw ocieplającej odzieży. W tym czasie wiedziałem w klimatyzowanej ciężarówce, ponieważ nie mogłem się spocić. Tam, na górze pot natychmiast zamieniłby się lód.
Po starcie balon szybko zaczął się wznosić. Na wysokości 12 tysięcy metrów Kittinger zauważył, że prawa rękawica jego skafandra nie utrzymuje ciśnienia. Jednak pilot postanowił zachować tę informację dla siebie. „Doskonale wiedziałem, że gdybym powiedział o rozdartej rękawicy przez radio naszemu lekarzowi, ten kazałby mi natychmiast wracać na dół." - wspomina „wiedziałem, że mogę nie mieć szansy na następny lot, więc po prostu ewentualną utratę ręki wkalkulowałem w ryzyko tej misji. Wraz ze wzrostem wysokości dłoń puchła coraz bardziej. Bolało jak diabli i wkrótce nie byłem w stanie nią ruszać."
Po upływie półtorej godziny balon znalazł się na wysokości 31 395 metrów. Kittinger miał w tym momencie pod sobą 99 procent ziemskiej atmosfery. Znajdował się niemal w całkowitej próżni z nieszczelną rękawicą. Jego dłoń była dwa razy większa niż normalnie. Widok z gondoli był jednak wspaniały: „widziałem doskonale miejsce gdzie kończy się błękitne niebo, a rozpoczyna czerń kosmosu" - wspomina - „nie byłem w stanie dostrzec gwiazd, ponieważ blask słońca był zbyt silny. Zaszokowało mnie piękno i surowość tego, co zobaczyłem. Widziałem, że jeśli nawali jeszcze jakaś część mojego skafandra umrę w ciągu kilku sekund. Krew wrze już na wysokości 18 000 metrów."
NAJSZYBSZY CZŁOWIEK ŚWIATA
źródła: http://www.skipperpress.com/Excelsior-III_600x356.jpg
Na 90 sekund przed opuszczeniem gondoli Kittinger powiedział kontrolerom na Ziemi o swoim problemie z rękawicą - teraz nie miało to już większego znaczenia. Potem skoczek wyłączył radio i z tętnem osiągającym 156 uderzeń na minutę wyskoczył z gondoli. „Pamiętam że robiąc ten krok powiedziałem w myślach „Boże, miej mnie w swojej opiece". W szybkim czasie Kittinger osiągnął prędkość 988 kilometrów na godzinę zbliżając się do bariery dźwięku i pobijając własny rekord. Rosnące ciśnienie powodowało ostry ból ręki, ale skoczek nie zwracał na to uwagi czekając na otwarcie pierwszego, spowalniającego lot spadochronu. Tym razem wszystko poszło bez zarzutu i Kittinger wylądował na pustyni po 13 minutach i 45 sekundach lotu, z czego większość stanowiło swobodne opadanie. Na Ziemi czekała na niego bura od dowódcy bazy i dobre wiadomości od lekarza - uszkodzenie ręki nie było bardzo poważne i po trzech godzinach krążenie krwi w dłoni wróciło do normalnego poziomu.
Swoim kosmicznym skokiem Kittinger zapisał się w historii lotnictwa i zdobył uznanie nawet w ekipie przyszłych amerykańskich astronautów, którzy przysłali mu telegram gratulacyjny. Kiedy dziennikarze zapytali Alana Sheparda, który w tym czasie przygotowywał się do swojego pierwszego lotu w kosmos, czy skoczyłby z wysokości 30 kilometrów odpowiedział z charakterystyczną dla siebie przewrotnością: „To łatwe. Do diabła, nie. Absolutnie nie.".
Po zakończeniu programu Joseph Kittinger wrócił do służby w lotnictwie. Walczył w wojnie w Wietnamie, został zestrzelony i na 11 miesięcy trafił do niewoli. Dziś mieszka w USA i mimo podeszłego wieku bierze aktywny udział w życiu społeczności lotniczej. Jego nazwisko rzadko pojawia się w opracowaniach dotyczących wczesnego etapu eksploracji kosmosu, choć dla programu załogowych lotów kosmicznych zrobił równie dużo co Neil Armstrong i John Glenn. Warto czasem wspomnieć wyczyn człowieka, który skoczył pewnego ciepłego poranka z wysokości ponad 30 kilometrów.
Źródło: http://www.partnerstwodlaprzyszlosci.edu.pl/astronautyka/Lists/Aktualnoci/DispF