olimpiada, magisterka, magisterka


Dorota Wójcik

kl. iii kulturoznawczo - dziennikarska

III lo im. stefana batorego

w chorzowie batorym

(AUTO)BIOGRAFIA I DOKUMENT. NARRACJA AUTOBIOGRAFICZNA

I NARRACJA DOKUMENTARNA. WZAJEMNE RELACJE

PRZEKRACZAĆ GRANICE, TŁUMACZYĆ ŚWIAT.

WSPÓŁCZESNA SZTUKA DZIENNIKARSTWA W TEKSTACH RYSZARDA KAPUŚCIŃSKIEGO

Praca przygotowana pod kierunkiem

Mgr. Teresy Hantke

Chorzów, Listopad 2005

Wiedziałem, że to, co piszę - to nowy typ literatury, który nie pasuje

ani do klasycznego reportażu, ani do klasycznych opowiadań

(„Autoportret reportera”)

Trudno powiedzieć, czym tak naprawdę jest reportaż. Problem od dłuższego czasu roztrząsany przez rozlicznych krytyków ogniskuje się wokół „jądra ciemności”, jakim jest określenie gatunek pogranicza. Dlaczego metaforyka Conradowska? Dlatego iż gatunek pogranicza to jedno z pojęć cudownie mglistych i niedookreślonych. Jeśli owi znawcy, których kompetencji oczywiście nie śmiem podważać, starają się to pojęcie doprecyzować, kończy się to zwykle mnożeniem problemów, podziałów i typologii tego, czego nikt nie potrafił ściśle i wyczerpująco zdefiniować. Najczęściej występującym w wypowiedziach znawców podziałem jest odróżnienie reportażu literackiego (artystycznego) od dokumentarnego (dziennikarskiego) - takie rozwiązanie proponują między innymi M. Grygar, B. Polewoj czy W. Bogdanow. Pojawiają się jednak kolejne rozróżnienia - ze względu na formę i treść (K. Kąkolewski), relacje i ujęcia (J. Maziarski) czy sposób publikacji (K. Wolny-Zmorzyński). Mnożenie typologii w żaden sposób nie ułatwia jednak odpowiedzi na pytanie „co to w ogóle jest”?

Czymkolwiek by nie był jednak ów enigmatyczny gatunek i niezależnie od tego, iloma kryteriami kierowano by się przy tworzeniu specyfikacji, niezaprzeczalnym mistrzem tego, co sam nazywa Creative Nonfiction, jest Ryszard Kapuściński. Dziennikarstwo Ryszarda Kapuścińskiego jest magiczne, bo będąc dziennikarstwem, wykracza znacznie poza jego ramy, zyskując status dzieła literackiego - pisze Beata Nowacka. Moim zdaniem twórczość autora „Cesarza” to nie tylko dziennikarstwo sensu largo. W reportażach Kapuścińskiego niejednokrotnie język przybiera kształty literackie, nawet poetyckie. Oczywiście niektórzy krytycy zżymali się na takie przedstawienie świata w reportażu - gatunku skądinąd informacyjnym. Cóż. Oddajmy krytykom, co należy do krytyków, a czytelnikom, co należy do czytelników.

Ci drudzy, od lat zachwycający się sztuką, jaką niewątpliwie są teksty Kapuścińskiego, nie zżymają się bowiem przy okazji tego, co Jacek Maziarski nazywa literacką transformacją faktów. Teksty Kapuścińskiego - który swoją twórczość zaczynał od wierszy - naznaczone są specyficzną literackością, obrazowością, estetyką. Zbierając fakty, wypowiedzi, odczucia, twórca przekazuje nam obraz nacechowany, pogłębiony refleksją. Literacka transformacja faktów to jednak moim zdaniem w przypadku polskiego reportera zbyt mało. Mówiłabym raczej o artystycznej transformacji rzeczywistości. Sam Kapuściński używa określenia kolaż. Otóż forma malarskiego kolażu byłaby najlepszym odpowiednikiem tekstów, które tworzę. To znaczy wybieram środki, różne rzeczy, nie zastanawiając się nad ich klasyfikacją - zostawiam to krytykom - piszę tak, jak mi się najlepiej wyrazi („Autoportret reportera”). Specyficzny styl, sposób ujęcia jest zatem jednym z elementów autokonstruowania się samego autora w tekście.

Myślę, że punktem wyjścia do rozważań na temat autoportretowania się w reportażu powinno stać się pytanie, w jakich rolach występuje ogólnie pojęty podmiot. Zasadniczo trafny wydaje się trójpodział zastosowany przez Jacka Maziarskiego: autor - narrator - reporter. Podział ten znajduje niezwykle proste i logiczne uzasadnienie. Pomimo wielu głosów twierdzących, że reportażem idealnym byłby tekst pozbawiony jakiegokolwiek subiektywizmu - jest to niestety (a może i na szczęście?) wersja utopijna. Autor - jak sądzi Madziarski - nigdy nie jest identyczny ze swym reportażowym substytutem. Należy zwrócić uwagę na oczywisty fakt: raz stworzeni narrator i reporter zostają zamknięci w pewnym określonym fragmencie czasoprzestrzeni. Umieszczeni w danym odcinku rzeczywistości, otrzymują na wieki konkretną perspektywę, która nie podlega żadnym metamorfozom. Tymczasem autor rozwija się, krystalizuje swoje poglądy, jest przedmiotem i podmiotem modyfikacji, wobec czego jego perspektywa ulega ciągłym przemianom. Ryszard Kapuściński jest tutaj bardzo dobrym przykładem. Wystarczy przejrzeć pobieżnie „Busz po polsku”, „Imperium” czy „Podróże z Herodotem”, by zauważyć ewolucję - w wielu aspektach. Bardzo charakterystyczny jest tutaj np. sposób mówienia. „Busz po polsku” jest chyba najbardziej kategoryczną i wyrazistą książką. Autor nie boi się ujawniać - bezpośrednio i pośrednio - poglądów politycznych i związanego z nimi systemu wartości. Wystarczy wspomnieć słowa z „Buszu...”: Nie cierpię tego języka: biały, czarny, żółty. Mit rasy jest wstrętny. Z kolei „Uprowadzenie Elżbiety” można by chyba nazwać reportażem antyklerykalnym. Ukazana jest bezduszność Kościoła, który głosi postulaty miłości i pomocy bliźnim. Z jednej strony schorowani rodzice - matka, która pluje skrzepami, ojciec po drugim zawale. Z drugiej zakonnice, surowe, bezduszne, sztywne. Pomiędzy nimi siostra Elżbieta, nieszczęśliwa, zniewolona, kontrolowana. Kapuściński rozmawia z nią ostro, wyraźnie akcentując swoje stanowisko. Zadaje pytania, które stają się zarzutem, pod adresem Kościoła. Zwraca uwagę na znieczulicę, obojętność, na agresywność Kościoła i środki działania w sferze „powołań”. Jest to niewątpliwie element światopoglądu socjalistycznego, który widać również w innych reportażach z „Buszu...”. Prosta zasada kontrastu, bezsprzeczne i łatwe do określenia dobro i zło są elementami, które wyraźnie pokazują, co jest „prawidłowe”. Zaangażowanie w pracę, przodownictwo, wyraźnie postawiony cel. Piątkowski - i jego dzieła Marksa na stoliku - stoi w opozycji do kibica w szarym swetrze. Ten nic nie osiągnie, nie ma możliwości, zgubił swoją szansę, nie wystrzeli z tego wielki rzut. Tak samo jak nie osiągnie nic Hryńcia z utworu „Drzewa przeciw nam” - cwaniaczek w stylu chłopskim, którego szczytem ambicji jest pędzenie bimbru. Wyścig wygra Grzywacz, przecież już teraz wyprzedza innych w szeregu, zna swoje miejsce.

W kolejnych dziełach Ryszard Kapuściński jest inny, subtelniejszy, częściej sugeruje, niż wyraża zdanie bezpośrednio - stawia pytania sobie, stawia je również czytelnikom: Dlaczego te dwa światy - Zachód (Europa) i Wschód (Azja) walczą ze sobą i to walczą na śmierć i życie? Zawsze tak było? Zawsze tak będzie?”. Nie woła „Ja wiem! Ja wiem!.

Widoczna przemiana może być pojmowana jako element autobiografizmu. Krytycy wielokrotnie zastanawiali się jak autor „Buszu...” mógł napisać „Imperium”? Te dwie rzeczywistości dzieli przepaść - z jednej strony wiara w komunistyczny system, poparcie dla polityki państwa, z drugiej - beznadzieja ludzi żyjących w chylącej się ku upadkowi hybrydzie, heroizm trwania, wyrażony w krótkim Dyszym!, odpowiedzi staruszki z opowiadania „Skacząc przez kałuże”.

Inną płaszczyznę ewolucji wskazuje Bauer, polemizując z tezą, że da się ten rozwój pisarstwa Kapuścińskiego przedstawić w kategoriach: od reportażu ku literaturze. Wg niego zmiany dotyczą sytuacji medialnego komunikowania się: od akceptacji - po dekonspirację.

Oczywiście ewolucja nie oznacza, że nie ma w „Autoportrecie reportera” cech stałych, takich jak wrażliwość na cudze cierpienia, ciekawość świata czy rzetelność. Warto przy tym zwrócić uwagę, że jeżeli Kapuściński tytułuje swoją książkę „Autoportret reportera”, to znaczy, że identyfikuje się z reporterem jako autor, a może raczej przyjmuje rolę reportera. Wiąże się to z kwestią niefikcyjności, co podkreślone zostało we wskazanej pozycji: Jeśli zaś chodzi o problem fikcji - u mnie nie ma fikcji w ogóle.

Nowatorskie rozwiązanie problemu podziału ośrodka narracyjnego proponuje Zbigniew Bauer: mówi on o trzech zasadniczych rolach podmiotu. Pierwsza z nich to znawca rynku medialnego i rządzących nim zasad. Kapuściński zna te zasady, jest ich świadom. Pytanie: dlaczego Herodot zaczyna dzieje od sprawy porwania kobiet? Odpowiedź: bo respektuje prawa medialnego rynku: historia, żeby ją dobrze sprzedać musi być ciekawa, musi zawierać odrobinę pieprzu, coś sensacyjnego, jakiś dreszcz. Świadomość obowiązywania podobnych reguł nie jest równoznaczna z podporządkowaniem się im. Porównując siebie z Herodotem reporter zauważa, że historykowi nieznane były współczesne instytucje, urządzenia i techniki, że dysponował tylko pamięcią, która przecież jest zawodna. Jednak sam Kapuściński również nie korzysta przecież z dóbr techniki, mimo iż są one w zasięgu ręki. Nie korzysta z dyktafonu, najważniejszy jest bowiem moment słuchania, spotkania z człowiekiem, a kiedy ów rozmówca czuje, że jest nagrywany, podsłuchiwany, rozmowa nigdy nie będzie w pełni naturalna.

Druga rola, chyba najbardziej wyraźna w dziełach Kapuścińskiego, to rola w sferze tworzywa, czyli rola bohatera, człowieka znajdującego się wewnątrz opisywanej rzeczywistości. Dobrym przykładem owego utożsamienia się z bohaterami jest obraz burzenia starej dzielnicy Erewanu: Ludzie stoją i płaczą. I ja tez stoję wśród nich i płaczę. Sam Kapuściński komentuje to prosto w „Autoportrecie...”: Może to rodzaj egocentryzmu, że nie potrafię napisać o niczym, czego sam nie przeżyłem, czego sam nie widziałem, nie doświadczyłem, gdzie sam nie pojechałem, czego nie usłyszałem i nie pomyślałem.

Trzecim „wcieleniem”, które wymienia Bauer, jest rola eksperta - „nadrzędnej instancji”, która analizuje zdarzenia, wzbogaca dzieło o refleksję, spaja poszczególne elementy niższych warstw. Najwyraźniej widoczny jest ten ekspert w „Cesarzu”, gdzie autor jest kimś „ponad tekstem”, z zebranych wypowiedzi układa całość, buduje pewną mozaikę, kieruje nią, za pomocą wypowiedzi subnarratorów. Ta całość jest metaforą toksyczności władzy autorytarnej. Dzieło tym sposobem zyskuje globalny, uniwersalny wymiar, którego stworzenie jest ambicją Kapuścińskiego, jak sam w „Autoportrecie reportera” przyznaje: Jeden z krytyków angielskich napisał bardzo trafnie, że w moich książkach Etiopia czy Iran są sztafażami, dekoracjami do wyrażenia myśli.

Podróże „herodotów”

„Aby dzieje ludzkości nie zatarły się w pamięci”

(„Podróże z Herodotem”)

„Podróże z Herodotem” to dialog między ludźmi niewyobrażalnie oddalonymi od siebie czasie i przestrzeni, ale jednocześnie połączonymi specyficzną więzią. Sposób, w jaki Kapuściński opisuje Herodota, przywołuje na myśl opowiadanie o przyjacielu, który wyjechał w długą drogę, jednak ciągle ma na nas wpływ, jego nierzeczywista obecność jest wsparciem w trudnych chwilach. Często jedynym wparciem. I tak było również w przypadku polskiego reportażysty. Z dnia na dzień zostaje wysłany do Indii. Nie zna języka, nie zna kraju. Sam określa to lakonicznie: nie wiedziałem nic o Indiach. Na miejscu napotyka na bariery, których nie potrafi przekroczyć. Największą z nich jest nieznajomość języka. Wtedy Kapuściński przypomina sobie o Herodocie - pierwszy raz zastanawia się: jak radził sobie Grek? Jak pokonywał bariery językowe i mentalne? Jego podróże miały przecież ogromny zasięg! Chwila zastanowienia i: (...) musiałem podjąć rękawicę. Zacząłem dzień i noc wkuwać słówka. Herodot przecież by sobie poradził. Nie bez powodu Kapuściński nazywa Greka pierwszym globalistą. Jako pierwszy używa on pojęcia dziejów, chce opisać wszystko, wszystko poznać. Poznać głęboko, wzbogacić o cenną refleksję: Zanim dobiegnie ono (życie) kresu, należy wstrzymać się z sądem i nie mówić „Jestem szczęśliwy”. Przy każdej sprawie należy patrzeć końca, jak on wypadnie: wszak wielu ludziom bóg ukazał tylko szczęście, aby ich potem strącić w przepaść.

Herodot jest dla autora „Cesarza” nie tylko wzorem. Sam Kapuściński nazywa go w „Podróżach...” bratnią duszą. Byłem mu wdzięczny, że w Indiach w chwilach niepewności i zagubienia był przy mnie i pomagał mi swoją książką. Ich życiem rządzi ta sama potrzeba: pojechać, zobaczyć, poznać. Pęd ciekawości, chęć poznania, to, co polski reporter ujmuje jako pragnienie, żeby tam być, za wszelką cenę to zobaczyć, koniecznie to przeżyć. To rzeczywiste uczestnictwo, a nie symulacja uczestnictwa.

Moim zdaniem jest to jedyny wartościowy model dziennikarstwa. Kiedy bowiem powodem pracy dziennikarzy staje się jedynie chęć sprostania potrzebom medialnego imperium, informacje stają się tym, co Kapuściński w „Lapidarium I” nazywa flashem. Krótka migawka, maleńki, często niereprezentatywny, wycinek całości - to działanie prowadzące dziennikarstwo na manowce. Wtedy praca pozbawiona jest większego sensu, nie daje bowiem odbiorcy szansy analizy i interpretacji problemu. Potrzeba, która pcha „herodotów” - zarówno greckiego ojca historii, jak i polskiego reportażystę - ku reporterskiej misji, niewątpliwie wpływaf więc na jakość i owoce przekazu. Jest to dziennikarstwo głębokie, którego ideą jest poznanie prawdy, a następnie możliwie wierne jej odtworzenie, oddanie.

Praca takiego reportera rozpoczyna się o wiele wcześniej niż rzeczywista podróż w przestrzeni. Jest on bowiem tak jak Herodot badaczem, aby uchwycić sens problemu, wyciągnąć wnioski, zostać ekspertem, musi posiadać ogromną wiedzę, zarówno tematyczną jak i ogólną. Kapuściński w swoich książkach przytacza bardzo wiele „materiału dowodowego”, powołuje się na różne głosy, stanowiska. Najlepszym przykładem jest „Imperium” - bardzo obszerna bibliografia, łącząca pozycje skrajnie różne. Sam Kapuściński pisze w „Autoportrecie reportera”: Przygotowując się do pisania „Imperium”, studiowałem materiały, które właśnie wtedy zostały ujawnione, ale także studiowałem historię rosyjskiej filozofii, dzieje cerkwi, prawosławia, powracałem do klasycznych dzieł wielkich pisarzy rosyjskich.

Czemu służy ta wiedza? Bardzo wyrazistym porównaniem jest zobrazowanie dwóch sposobów spojrzenia na łagry. Przywołane są dwie postaci - Szałamowa, autora „Opowiadań kołymskich”, i Weissberga-Cybulskiego - autora „Wielkiej czystki”. Weissberg jest zapatrzony w zachód, siłę do przeżycia daje mu spojrzenie na rzeczywistość jako na dom wariatów, na strażników jak na obłąkanych. Szuka logicznego wytłumaczenia sytuacji, nie chce się z nią godzić. Dla Szałamowa sowiecka rzeczywistość to środowisko naturalne. A łagry są tak samo wpisane w jego porządek i bieg jak klęski żywiołowe. I nie ma w tym nic dziwnego, że przeciwko siłom wyższym buntować się nie można. Zestawienie przez Kapuścińskiego tych fragmentów, ukazuje różnorodność punktów widzenia. Reporter kwituje to krótko w „Autoportrecie...”: „Obiektywizm nie istnieje”. Wcześniej w „Buszu po polsku” pisał: Reporter jest nie tylko tubą, do której wstrzykuje się dziesiątki liczb, nazwisk i opinii. Także chciałby czasem coś powiedzieć.

Czytanie jest też swojego rodzaju podróżą, o czym najlepiej świadczy miejsce dzieła Herodota w koncepcji ostatniej książki Kapuścińskiego. Jednak to właśnie podróż w rzeczywistej przestrzeni jest kluczowym elementem życia „herodotów”: Piszę z „jeżdżenia” - wyznaje Kapuściński w „Autoportrecie reportera” Prawdziwe dziennikarstwo to dziennikarstwo wynikające z pasji, misji. Podróż to sposób na życie, to rodzaj widzenia rzeczywistości.

W „Herodocie” autor ukazuje, jak wielką potrzebą było dla niego poznawanie świata: (...) chodziło mi o jedno tylko - sam moment, sam fakt, najprostszą czynność przekroczenia granicy. Przekroczyć i zaraz wrócić, to by mi, myślałem, zupełnie wystarczyło, zaspokoiło mój niewytłumaczalny właściwie, a jakże ostry głód psychiczny.

Na początku była granica państwa. Najbardziej rzeczywista, dotykalna, najłatwiejsza do przekroczenia. Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedn, którą, bo dla mnie ważny był nie cel, ale sam niemal mistyczny i transcendentny moment przekroczenia granicy. Z czasem przekraczanie ustawionych przez człowieka barierek przestaje być wystarczające, pojemność słowa „granica” się zwiększa. Kapuściński dostrzega, że przeszłości nie można traktować jako kroniki wynalazków, które - jak powiedział Eliot - swoje odsłużyły i zostały wyrzucone na śmietnik. Pragnie podróżować w czasie. I podróżuje ze swoim mistrzem Herodotem. W ten sposób moje podróże miały podwójny wymiar: odbywały się jednocześnie w czasie (...) i w przestrzeni (...).

Jednak istnieją też inne granice, może nawet ważniejsze. Granice wynikające z niezrozumienia, podziały miedzy ludźmi, kulturami. Trzeba tłumaczyć świat. I Kapuściński o tym wie. Sam podróżuje po osobowości Herodota, jednocześnie otwierając się w jakiś sposób przed czytelnikami.

W „Autoportrecie...” reporter pisze o ludziach, którzy podróżują po własnej duszy, nie wychodząc z domu. On sam - nie potrafi. Pragnienie poznawania różnorodności świata gna go ciągle do przodu. Jednak jedna podróż nie wyklucza drugiej. Wręcz przeciwnie - poznanie świata jest wspaniałym i intrygującym sposobem na poznanie samego siebie.

„Podróże…” to droga, w której „prareporter” i reporter idą ramię w ramię. Kapuściński zadaje sobie pytanie, jak pracuje Grek, i ocenia: To rasowy reporter: wędruje, patrzy, rozmawia, słucha, żeby później zanotować to, czego dowiedział się i zobaczył, lub żeby po prostu rzecz zapamiętać. W słowach tych współczesny Herodot dokładnie określa role reportera z prawdziwego zdarzenia. Po pierwsze - wędruje, to jasne. Ale Kapuściński docieka dalej. Zastanawia się, jak wędrował Grek? Jeśli lądem to na koniu, ośle mule a najczęściej pieszo. Kapuściński wie, że podróż reporterska to szalenie cieżkie zadanie. Trudne warunki, ogrom pracy, często niebezpieczeństwo. Charakterystyczne jest, że reporter nie zawraca. Ciągle idzie naprzód. Stąd sprawy stricte techniczne: ma mały bagaż, zapełniony głównie książkami. Nigdy nie wiadomo, gdzie się dziś zatrzyma.

Kapuściński mówi o tym, że podróżować trzeba samotnie, a jedynym towarzyszem, którego zaakceptował, jest mądry Grek. Grupa rozprasza - pisze reporter z „Autoportrecie...”, a opisywanie rzeczywistości i głęboka analiza wymagają przecież najwyższego skupienia. Tak jak uważne patrzenie, które jest drugim zadaniem reportera i jednocześnie podstawą jego kolejnej roli - obserwatora. Trzeba mieć oko - oko do szczegółów, oko do ludzi. Tak wiele rzeczy wyczytać można z ludzkiej twarzy, gestów - często znacznie więcej niż ze słów. To właśnie rzeczywiste uczestnictwo, a nie jego symulacja. Osobiste doświadczanie świata. Lot samolotem do Górnego Karabachu - z fałszywym paszportem. Koczowanie na lotnisku. Niesienie trumny ze „sztywnym”. Palenie haszyszu z opisane w „Herodocie”.

Reporter-bohater bierze udział w wydarzeniach, czasami je sam prowokuje: proponuje swój udział w kondukcie, żyć jak miejscowi, zdobyć ich zaufanie. Zresztą rozmowa to też rodzaj zdarzenia. Kapuściński twierdzi w „Autoportrecie...”, że cała reporterska praca zależy od ludzi, od tego, czy powiedzą prawdę, od tego, ile powiedzą. Zadaniem reportera jest uważnie słuchać, szukać wspólnego języka. Nie można peszyć rozmówcy, okazywać wyższości, trzeba być wdzięcznym ludziom, że w ogóle chcieli coś powiedzieć. Wcale nie żałuję że przyjechałem do Jakucka skoro mogłem tu spotkać taką wspaniałą, mądrą dziewczynkę - komentuje rozmowę z Tanią w „Imperium”. W mroźnej rzeczywistości imperium skacząca przez kałuże Tania poradzi sobie lepiej niż niejeden z dorosłych, wykształconych Europejczyków. Wie to, co jest jej potrzebne. Wie, jak przeżyć. Posługując się mowa niezależną i pozornie zależną, autor reportażu pokazuje mentalność Sybiraków i składa swoisty hołd ich życiu.

W Workucie - inna sytuacja. Kiedy przewodnik proponuje zadanie pytań górnikom, Kapuściński zdecydowanie odmawia. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” formułuje nad wyraz prosto w „Autoportrecie...”: Praca górnika jest strasznie ciężka (...) Kiedy zadaje się pytania jednoznacznie przyjmuje się funkcję dziennikarza, a tym samym wyróżnia spośród tamtejszych ludzi?(...). Najważniejszym źródłem informacji jest dla mnie przenikające do głębi poczucie, że jestem między ludźmi, że traktowany jestem przez nich jako ktoś bliski, równy i że ja traktuję ich podobnie. Szacunek ten jest niezbędny w pracy reporterskiej. Trzeba umieć rozmawiać z ludźmi. Trzeba starać się ich zrozumieć. Potrafi to Herodot: (...) musiał to być człowiek wyrozumiały i przychylny, serdeczny i brat łata, swój chłop. Nie ma w nim złości, nie ma nienawiści. Stara się wszystko zrozumieć, dociec, dlaczego ktoś postępuje tak a nie inaczej. Nie wini człowieka jako osoby, wini system. Potrafi to i Kapuściński - i czyni to wręcz modelowo. W „Imperium” czytamy o matkach, które zjadały swoje dzieci, o ludziach, którzy zabijali synów, córki, aby nie patrzeć, jak umierają z głodu. Kapuściński nie pisze jednak po to, aby szokować, epatować okrucieństwem. Tłumaczy przyczyny. Brak świadomości, odczłowieczanie i pozbawianie ludzi godności napędzane były przez makabryczną machinę hybrydycznego imperium. Powtórzmy: Nie wini człowieka jako osoby, wini system.

Ojca historii i Ryszarda Kapuścińskiego łączy wrażliwość. To właśnie owa wrażliwość pozwala na znalezienie ważnego tematu, ale przede wszystkim na jego zrealizowanie: dzięki poznaniu bohaterów, zrozumieniu ich. W jednym z wywiadów zamieszczonych w „Autoportrecie reportera” Kapuściński pisze, że to, co pociąga go w twórczości Herodota, to ogromna pokora wobec bohaterów, czyli dokładnie to, co czytelników na całym świecie pociąga w książkach autora „Imperium”, „Szachinszacha” czy „Wojny futbolowej”. Dziennikarze często nie zastanawiają się, z kim rozmawiają - pisze Kapuściński w „Autoportrecie…” - a rozmówca może być przecież mądrzejszy, bardziej doświadczony.

Jedną z wyjątkowych cech prawdziwych dziennikarskich „zapaleńców” jest ciekawość dziecka. Ciekawość, która nie chce czekać, która szuka zadowalającej odpowiedzi na pytanie, odrzucając jednocześnie odpowiedzi wymijające, odrzucając półśrodki.

O co pyta Herodot? (…) skąd się biorą na horyzoncie statki? Skąd się pojawiają? Skąd przypływają? A więc to, co widzimy własnym okiem, nie jest jeszcze granicą świata? Są jeszcze inne światy? Jakie?

O co pyta Kapuściński? Jakość pytań stawianych przez Kapuścińskiego trafnie ocenia w swojej książce Bauer: Kapuścinski tymczasem zadaje pytania, których rodowód jest nie z tego świata. Pytania „dlaczego”, „co to znaczy”, „jaki jest tego sens”, „co można z tego wywnioskować” oznaczają przejście z płaszczyzny tego co bezpośrednio „widzialne” i „dotykalne” na płaszczyznę znaczeń ukrytych, problematycznych, migotliwych

„Podróże z Herodotem” to książka wyjątkowa. Łącząc w sobie elementy autobiografii, eseju i reportażu, jest pisarstwem pogłębionym, wzbogaconym o refleksję. To zastanowienie się nad dziennikarską misją, nad potrzebą, która wciąż gna prawdziwych reporterów po całym świecie, ku poznaniu i przekazaniu prawdy. Grek jest tutaj ogromną pomocą, wspaniałym kompanem w owej często trudnej, skomplikowanej drodze. Wspiera, prowadzi, tłumaczy. Mój doświadczony, mądry Grek był mi przewodnikiem. Wędrowaliśmy razem latami.

Spoiwa

To ja jestem bohaterem „Imperium”.

(„Autoportret reportera”)

Taka odpowiedź pada na pytanie: dlaczego „Imperium” nie ma bohatera?. Nie jest to bynajmniej brak skromności czy romantyczny egocentryzm ("nazywam się milijon!"). Ryszard Kapuściński prowokuje do rozważań o zależnościach między reportażem a autobiografią. Autobiografia to w najprostszym tłumaczeniu spojrzenie na siebie, spojrzenie w siebie, ujęcie siebie w ramy literackie. Można to zrobić na dwa sposoby: tłumacząc siebie przez świat bądź też przefiltrowując świat przez subiektywne ja. Właściwy dążącej do obiektywizmu, ale nieobiektywnej literaturze dokumentarnej - i przeważający w utworach rodzimego herodota - jest sposób drugi, gdzie formą autoportretowania się jest subiektywna obserwacja i analiza świata. W utworach polskiego reportera mamy jednak do czynienia z obydwoma sposobami - cytowany już fragment o tym, iż czasem opisywanie czegoś jest jedynie obudową dla przekazania uniwersalnej myśli autora, chyba najlepiej obrazuje ów dualizm środków autobiograficznych.

Z reportaży Kapuścińskiego dowiadujemy się o autorze bardzo wiele. Możemy zrekonstruować dość dokładnie jego biografię, począwszy od dzieciństwa w Pińsku. Pierwszy rozdział „Imperium” to preludium do dalszych reportaży - podstawa do opisywania sowieckiej i postsowieckiej rzeczywistości, można by rzec: poświadczenie kompetencji reportera przez ukazanie jego własnych doświadczeń tworzących rodzaj więzi z ludźmi z byłego ZSSR. Wspomnienia bohatera są tutaj wprowadzeniem do realiów, rzeczywistość widziana oczyma dziecka jest odbierana zmysłowo, obrazowo. Wspomnienia są wyrywkowe jak to, co podsuwa pamięć, ale może właśnie dlatego odtwarzają realia i atmosferę tamtych lat. Dzieci opisują świat jakim go widzą, bez szeroko pojętej politycznej poprawności, bez doszukiwania się wydumanych sensów. Idealnym zobrazowaniem prostoty i szczerości jest „handel wymienny” znaczkami z podobiznami przywódców: W ogóle Wołoszyłow szedł dobrze. Podobnie Mołotow. Za Mołotowa można było dostać trzech innych, ponieważ starsi mówili, że Mołotow jest ważny. Także sprawa cukierków doskonale ukazuje mentalność dziecka: najpierw nadzieja na zdobycie słodyczy, moment gorzkiego rozczarowania, ale już po chwili nowa, wspaniała wizja: „Ale kiedy zaczęliśmy bliżej badać naszą zdobycz, powoli wstępowała w nas radość. Bo na ścianach tych puszek pozostał po landrynach słodki osad, różnobarwne, drobne kruszyny, gęsta owocami pachnąca maź. Przecież mamy mogły zagotować w tych puszkach wodę i mieć dla nas słodki, aromatyczny napój!”

Sporo o Kapuścińskim dowiadujemy się również z „Podróży z Herodotem”. Reporter w początkowych rozdziałach wspomina studia, pierwszą pracę w redakcji „Sztandaru Młodych”, następnie rozpoczęcie pracy dla PAP-u, podróże do Afryki, Ameryki. Ukazując swoją sytuację, ukazuje jednocześnie trudności stwarzane przez rzeczywistość, w której przychodzi mu żyć. Urodzony w czasie wojny, naznaczony piętnem komunizmu. Autobiografizm jest tu ułatwieniem dla czytelnika, który może wierzyć narratorowi wypowiadającemu się w pierwszej osobie, bo któż może lepiej przekazać sens niż uczestnik zdarzeń? Niż człowiek, który sam odczuł wpływ koszmarnego systemu, który niejednokrotnie walczył na linii ognia? To chyba pytanie retoryczne.

Jednak autobiografia to nie tylko wspomnienie zdarzeń. Narrator kreuje się przez swoje wypowiedzi - obojętnie, czy robi to poprzez charakterystyczny styl, chwyty czy poglądy, zawsze jest to forma budowania autoportretu.

Refleksja jest chyba najwyrazistszym przejawem autobiografizmu. Przypomnijmy: Reporter jest nie tylko tubą, do której wstrzykuje się dziesiątek liczb, nazwisk i opinii. Także chciałby czasem coś powiedzieć. Kapuściński dąży do skrótu, eseizacji, do prawdy esencjonalnej, uniwersalnej, jak sam to określa.

Metodą stosowaną przez niego jest wybór szczegółu o walorach syntezy, uderzanie obrazem. Tym zachwyca czytelników w „Imperium”. Opis procesu „umierania świątyni” to prawdziwie literacka wizja. Kapuściński personifikuje katedrę Chrystusa Zbawiciela. Po kolei wymienia każdy detal pałacu Sowietów, który ma powstać na gruzach świątyni. Są to jednak elementy służące nie ozdobie, ale opisaniu świata, odtworzeniu mentalności ludzi. Dla uzmysłowienia problemów autor tworzy porównania, przywołuje przykłady pozwalające zrozumieć sytuację, operuje skrótem: A co o tym mówią mieszkańcy Moskwy (jest ich w tym czasie 3 miliony)? Przecież burzą ich Bazylikę św. Piotra, ich Katedrę Notre Dame, ich Klasztor Jasnogórski. Co mówią? Nic nie mówią. Ta wypowiedź to wyraz reporterskiej rzetelności, zadbania o to, aby odbiorca mógł odwołać się do własnych doświadczeń.

Kapuściński często przez charakterystyczne chwyty ukazuje paradoksy rządzące specyficzną rzeczywistością imperium: Najwięcej pracy było przy zdejmowaniu marmurów. Marmury przyspawane ołowiem do ceglanych ścian nie chciały ustępować, nie dawały się oderwać. Trwało to tygodniami, nie wiemy, czy ta zwłoka denerwowała Stalina. Stalin, bowiem miał w tym czasie dziesiątki rzeczy na głowie. Przede wszystkim kierował akcją uśmiercenia dziesięciu milionów ludzi na Ukrainie. Uśmiercenie dziesięciu milionów ludzi przy ówczesnym stanie techniki nie było łatwym zadaniem. Prosta, rzeczowa relacja, a jednocześnie gorzka ironia, ukazanie mentalności Stalina, który sam siebie nazywa „geniuszem troski o człowieka”.

Niezwykła jest u autora „Imperium” ta zdolność do wyłapywania szczegółów, zdolność do obrazowania owymi szczegółami rzeczywistości i wykorzystywania ich do „tłumaczenia świata”. W „Imperium” zjawisko to jest szczególnie mocno widoczne. Oglądanie meczu na telewizorze, w którym nie widać nic prócz kropek, ciapek i pasków - a jednak kibice bezbłędnie odczytują przebieg meczu. Błoto w Jakucku zalewające wszystko gęstą mazią, staje się znamieniem powolnego umierania. Tania mówi, że czasem śmierdzi i są tam różne rzeczy. A czasem ktoś wbije w ziemię łopatę i ginie porażony prądem. Dlatego że przewody elektryczne idą, ot tak, po prostu włożone w ziemię.

Nie tyko „Imperium” obfituje we wspomniane obrazowanie szczegółami. Również w debiucie Kapuścińskiego - „Buszu...” widoczna jest tendecja do operowania szczegółem. Wystarczy wziąć pod uwagę „Reklamę pasty do zębów”, gdzie skrótowo, ale precyzyjnie charakteryzują bohaterów rozdzierająco skowyczący na zabawie saks, szyfonowe bluzki, nylonowe krawaty i niemyte zęby. Kapuściński, tak jak Herodot, zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny może okazać się łatwy do pominięcia drobiazg. Wystarczy przypomnieć zająca, który uratował Europę przed zalewem Persów, kiedy przed ostatnią, decydującą bitwą barbarzyńscy Scytowie popędzili za zającem, co odczytane zostało przez Dariusza jako brak szacunku.

Kapuściński nie ma ambicji odtworzenia pełnego obrazu rzeczywistości, pokazuje ją przez wycinki, zostawiając luki, zderzając się różne elementy mozaiki. Opowiadanie Herodota o dwóch największych władcach Azji: Krezusie i Cytrusie, przedstawione w czasie przeszłym unaoczniającym sąsiaduje z przygodami polskiego reportażysty, któremu Ahmed podstępnie odebrał portfel na szczycie minaretu. Dialog zderza się z poetyckim obrazem, informacja przeplata się z refleksją, wydarzenia fabuły wstrzymuje chwilowo komentarz. Styl Kapuścińskiego zawiera wiele elementów typowo literackich, łączy w sobie różne konwencje. Szeroko pojęta obrazowość, metafory, porównania, a obok materiały dowodowe, cytaty. W świecie współczesnego dziennikarstwa jest to cecha wyjątkowa - szeroka rzetelna informacja, opisana w piękny sposób, poszerzona o głęboką refleksję. Ta cecha to mozaikowość. Pisze o niej Zbigniew Bauer: Pisarz wiele razy podkreśla tak istotny dla niego składnik jak nieustanne lektury; wiele razy mówi o „mozaikowości” wszelkich obrazów świata. Uruchamia tak charakterystyczne dla postmodernistycznej sztuki pojmowanie dzieła literackiego, malarskiego etc., jako swoistego „centonu”: zbioru cytatów, aluzji, przywołań, odniesień. Kapuściński w swoich książkach tworzy sieć kontekstów, budując z różnych, czasem skrajnie różnych, wypowiedzi jakąś logiczną całość. Kiedyś reporter powiedział, że najwspanialszą księgą byłaby księga cytatów. Coś w tym jest.

Sam Kapusciński mówi o „Imperium”, że jest polifoniczne. Tu jednak - w przeciwieństwie do faktury muzycznej - wiele głosów pojawiających się w tekście nie łączy się, nie kończy się wyższą i ostateczną syntezą, lecz przeciwnie - dezintegruje się i rozpada, a to, dlatego że w trakcie książki upadł jej główny przedmiot i temat - państwo sowieckie. Owa wielogłosowość, pozwala jednak idealnie oddać realia sowieckiej rzeczywistości, ukazuje ogromne trudności i paradoksy, skłania do refleksji a czasem sugeruje odpowiedzi.

Ta polifoniczność czy inaczej: mozaikowość tekstów bywa, jak widać, odbiciem mozaikowatości świata. Zetknął się z tym problemem już Herodot: Znam swoich sąsiadów to wszystko, a oni znają innych, a ci - następnych i tak dojdziemy aż do krańców świata. A kto te wszystkie kawałki pozbiera i ułoży? Nikt. One nie dadzą się ułożyć. Kapuściński daje do zrozumienia, że są rzeczywistości, które jedynie da się przedstawić, ale nie można ich uporządkować, uszeregować.

Do tego przekonania dochodzi też reporter - wg cytowanego już Bauera - nazwany zewnętrznym. Z perspektywy doświadczenia autobiograficznego ocenia, że świata nie da się opisać i jednocześnie uporządkować. W opozycji stoi narrator wewnętrzny, który, mimo iż dostrzega kolażowość świata, wierzy, że istnieje coś nadrzędnego, wielkiego spajającego. Stąd również różnice w stylu: zewnętrzny będzie skłaniał się ku filozofii eseju, wewnętrzny - ku filozofii fragmentu. Konwencja zbliżająca się do eseistycznej będzie nasycona niepewnością, kwestionując jasność wyższych reguł rządzących światem. Odwrotna sytuacja - u reportera wewnętrznego: pewność, że istnieje coś ponad, przekonanie o możności zawarcia świata w słowach.

Literatura na piechotę

Dla mnie to, co mam do powiedzenia

nabiera wartości przez fakt ,

że tam byłem I byłem świadkiem wydarzeń

(„Autoportret reportera”)

Czym tak naprawdę jest zatem współczesny reportaż i dokąd zmierza dziennikarstwo?

Definicje reportażu to często nie mniej mroczne „mętniactwo” niż wspominane w „Podróżach...” wypowiedzi wyroczni. Wielu znawców uważa, że najważniejsza w reportażu powinna być informacja, a rola autora winna być możliwie zminimalizowana. Ja nie zgadzam się z tym absolutnie. Dzisiaj odbiorca bombardowany jest informacjami wyjętymi z kontekstu, urywkowymi, cała lawiną wiadomości, których zinterpretować nie ma najmniejszych szans. Rola reportera nie powinna ograniczać się jedynie do pośrednictwa między informacją a odbiorcą. Ogromnie ważna jest tutaj funkcja „eksperta”, o której pisze Bauer - potrzebni są ludzie, którzy sortują informacje, hierarchizują je, łącza w spójną całość. W dzisiejszych mediach, reporterka stała się anonimowa, a prawdziwy reportaż traci swoje znaczenie. Ważna jest informacja, ważne jest, aby była szokująca, aby dotrzeć do brutalnych zdjęć, makabrycznych relacji. Niestety, jest to dostosowane do rynkowych wymagań, gdzie odbiorca coraz częściej poszukuje silnych wrażeń, a powszechna znieczulica, brak wrażliwości popycha publikę do karmienia się tanią sensacją. Sam Kapuściński dostrzega problem określając swoje stanowisko w „Autoportrecie reportera”: Ekipy telewizyjne nie jada do Angoli, gdzie od dwudziestu lat toczy się mało spektakularna wojna, czy do południowego Sudanu, gdzie trudno się dostać. Rwanda jest łatwo dostępna, wszyscy, więc chcą być na miejscu, gdzie dzieje się tragiczna, ale „fotogeniczna” masowa apokalipsa.

Może właśnie dlatego, Ryszard Kapuściński jest najczęściej tłumaczonym polskim pisarzem. Szacunek dla bohaterów, dla odbiorcy, niezwykły takt i subtelność to cechy, które zdecydowanie wyróżniają go na tle współczesnej sztuki dziennikarstwa i przysparzają wielu wiernych czytelników. Są to ludzie znudzeni medialną manipulacją, zniekształconym obrazem świata, nieetyczną walką w obszarach medialnego imperium. Kapuściński przekazuje bogaty obraz, o ile to możliwe - hierarchizuje wiadomości, pisze z pełną odpowiedzialnością za swoje pióro. Niezależny i bardzo prawdziwy: Przez 30 lat nie był wpuszczany do RPA. Przeszkodą był napisany przez niego krytyczny esej o apartheidzie.

Kapuściński rozumie, jak trudną sztuką jest reportaż i jak wielka odpowiedzialność ciąży na reporterze. Czy Herodotowi było łatwiej? Zapewne tak. Miał on pełną optymizmu wiarę, którą my, współcześni, już dawno utraciliśmy: że świat możliwy jest do opisania - twierdzi autor „Podróży..” Można by powtórzyć za Bauerem: O ile zatemreporter wewnętrzny” w tekstach Kapuścińskiego wierzy w istnienie hipotezy całości, ogarniającą całą dostępna poznaniu rzeczywistość, o tyle „reporter zewnętrzny”, ten, któremu dane jest doświadczenie autobiograficzne, w istnienie owej całości nie ufa. Gorzka to świadomość dla człowieka, który chce być tłumaczem świata.

Bibliografia podmiotu:

Bibliografia przedmiotu:

R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2004, s. 103.

Inne cytaty z tego źródła pochodzą z tego samego wydania.

Por. J. Maziarski, Anatomia reportażu, Kraków 1966.

B. Nowacka, Magiczne dziennikarstwo, www.kapuscinski.hg.pl.

Tamże.

Tak określa sam R. Kapuściński swoje utwory.

R. Kapuściński, Busz po polsku, Warszawa 1962, s. 153.

Wszystkie cytaty z „Buszu po polsku”, „Imperium” i „Podróży z Herodotem” pochodzą z wydań podanych w bibliografii podmiotu.

R. Kapuściński. Tymi słowami charakteryzuje Kapusciński Herodota w rozdziale „Szczęście i nieszczęście Krezusa”

Por. Z. Bauer, Antymedialny reportaż Ryszarda Kapuscińskiego, Warszawa 2001, s. 23.

Por, tamże.

Por: Z. Bauer, tamże.

Podaję za: R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2004.

R. Kapuściński „Podróże z Herodotem”, Kraków 2004.

Z. Bauer , tamże s. 40.

Jest to określenie Z. Bauera, który wyróżnia trzy spoiwa tekstu w „Imperium” : biografię, pamięć i literackość.

R. Kapuściński, Busz po polsku.

Portal internetowy www.gazeta.pl

Z. Bauer, tamże, s.120.

14



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Magistrala ISA 2
praca magisterska Akty kończące ogólne postępowanie administracyjne
praca-magisterska-a11406, Dokumenty(2)
praca-magisterska-a11222, Dokumenty(2)
Magistrala CAN i zamrożone ramki, Diagnostyka dokumety
24 og, Studia, Pedagogika opiekuńcza i resocjalizacyjna - st. magisterskie, Pedagogika ogólna
praca-magisterska-6811, Dokumenty(8)
Wykad 3, Dokumenty STUDIA SKANY TEXT TESTY, ADMINISTRACJA UNIWEREK WROCŁAW MAGISTER, POŚ - PRAWO OCH
praca-magisterska-a11186, Dokumenty(2)
praca-magisterska-7383, Dokumenty(2)
Metody treningowe, Mikołaj praca magisterska
praca-magisterska-a11473, Dokumenty(2)
W.IV - 27.11.2010, Fizjoterapia, fizjoterapia, magisterka, Pedagogika
praca-magisterska-6699, Dokumenty(8)
cytaty Czego o świecie nie wiemy, magisterka, magisterka, cytaty 2 rozdział
Akcjologa pracy socjalnej Dr A, Pedagogika studia magisterskie, Akcjologia pracy społecznej
praca-magisterska-7444, Dokumenty(2)

więcej podobnych podstron