Pozdrowienia, MaRkEtInG i ZaRzĄdZaNiE


Witaj Ilono,

Naprawdę widzę, że jesteś Bardzo Dobrą Kochaną Wymagającą-co jest dla mnie najważniejsze osobą, która chce mi pomóc. NAPRAWDĘ JESTEM BARDZO Tobie WDZIĘCZNY.

Cieszę się, że napisałaś mi gdzie mieszkasz. Łódź Naprawdę Bardzo lubię. Nie byłem tam dużo razy (chyba 3 oraz chyba 2 tylko przejazdem- raz byłem ze swoimi Rodzicami i dwa razy z moją wtedy narzeczoną- teraz Małżonką). Łódź Bardzo nam się podobała i jeszcze chcemy się wybrać do Łodzi. W ogóle my lubimy Bardzo podróżować. W poprzednich latach mieliśmy wyjazdy nawet 3 w roku (też zagraniczne), a w tym roku ze względu na zmianę przeze mnie pracy w maju- miałem długi urlop od marca do 5 maja w poprzedniej pracy (w lutym mieliśmy odbiór naszego mieszkania- strona www ze zdjęciem naszego bloku, w którym mieszkamy to: www.hirny.pl - Słoneczne Patio). I mieliśmy urządzanie naszego mieszkania (jeszcze nie mamy wszystkich mebli - schodzi się zwłaszcza z wyborem i decyzją). W kwietniu byliśmy na wycieczce tygodniowej (należymy do Stowarzyszenia Archiwistów Polskich - www.sap.waw.pl - np. w dniu dzisiejszym mamy Wigilię w restauracji w Pałacu Kultury i Nauki) w Szwajcarii. Później byliśmy pod koniec sierpnia na Pomorzu- Przemysław/ k. Stegny - nocowaliśmy w gospodarstwie agroturystycznym. Byliśmy samochodem i w połowie tego wyjazdu mieliśmy poważną awarię, której nie udało się naprawić u miejscowych mechaników i powrót mieliśmy z samochodem na lawecie. Także wyjazd mieliśmy bardziej kosztowny niż się spodziewaliśmy. Doszły do tego moje zdrowotne problemy i dlatego może byliśmy tylko na tych wyjazdach. Również dlatego uważam, że jest do dla mnie rok stracony. Mimo tak jak pisałem zmiany pracy, która jest dla mnie awansem - w poprzedniej pracy ostatnie stanowisko jakie zajmowałem to samodzielny referent, obecnie jestem kierownikiem (mam dwie Panie podwładne- jedna 56 rok urodzenia, druga 63 rok urodzenia). Niestety kierownictwo nie jest łatwym zadaniem (ja mam swój pokój w innym budynku niż są moje współpracowniczki). Niestety mimo, że moi przełożeni, którym ja jestem podwładny, są ze mnie z mojej wykonywanej pracy bardzo zadowoleni- pierwszą umowę miałem na okres próbny na 3 miesiące do sierpnia i drugą już na czas nieokreślony. Nie wiem może też właśnie przez moje tegoroczne problemy zdrowotne (w pracy o nich nie mówię) - jestem trochę bardziej zestresowany, uważam, że jestem za spokojną osobą, że decyzje podejmuję zbyt wolno. Ja i Małżonka uważamy, że nam przydałby się jakiś dobry kurs asertywności. Ja mam coś takiego w sobie, że trochę się boję mówić, może dlatego, że boję się, że zrobię coś źle, popełnię błąd. Wolę napisać, to co myślę wolę przelać na papier. Tak to u mnie wygląda.

Jeszcze wracając do Łodzi to mamy koleżankę, Elę, starszą od nas (ma męża i synka) na ul. Kruczkowskiego. Nigdy u nich nie byliśmy. Ja ją poznałem w 1998 roku będąc na koloni nad morzem w Rewalu (jak pisałem moja Mama pracuje w szkole- również była na tych koloniach jako opiekunka do grupy najstarszych 17-letnich dziewczyn, ta Ela miała grupę najmłodszych chłopców). Wtedy na tej koloni właśnie obchodziłem swoją 18-kę. Wtedy ja nie byłem w żadnej grupie (rok wcześniej też byliśmy w tym samym miejscu i ja byłem w grupie najstarszych chłopców 17-letnich, moja Mama miała grupę najmłodszych chłopców). I właśnie od 1998 roku utrzymują kontakt z tą Elą z Łodzi (głównie listowny, sms-owy i mailowy).

Jeżeli chodzi jeszcze o nasze wyjazdy zagraniczne to głównie jeździmy właśnie z wycieczkami (moi Rodzice też lubią podróżować ale mój Tata zna języki, Mama nie i jeżdżą sami). My niestety mamy kłopot z językami i dlatego jeździmy na wyjazdy zorganizowane. W podróży poślubnej byliśmy dwa tygodnie z biura Itaka we Francji - Hiszpanii - Portugalii (w sierpniu 2008). Od października 2008 studiowaliśmy na UMK w Toruniu studia podyplomowe (1 rok) Małżonka- podstawy archiwistyki, ja komputeryzację archiwów i biurowości. Byliśmy w innych grupach. Małżonka ukończyła te studia na 5, ja na 4+. Wtedy po zakończeniu tych studiów pojechaliśmy na 5 dni sami samochodem na Litwę- Wilno, Druskienniki, Troki. Była to nasza pierwsza samodzielna podróż. W zeszłym roku (Tata zarezerwował nam samolot w obie strony i hotel) i tydzień sami byliśmy głównie w Rzymie i na dzień wybraliśmy się do Asyżu (akurat tego dnia strajkowali kolejarze) ale sobie poradziliśmy. Niestety mam taką barierę językową.

Jak pisałem mam starszego o dwa lata brata (on bardziej zajmuje się naukowo- studiował na Uniwersytecie Warszawskim- Międzywydziałowe Studia Humanistyczne oraz w Szkole Głównej Handlowej- Stosunki Międzynarodowe)- z nauką nigdy nie miał problemów (takich jak ja)- był asystentem w katedrze Historii Gospodarczej na SGH, robił doktorat ale chyba nie dokończył jeszcze. W tym roku wygrał konkurs z Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wicekonsulem w Stambule. Na początku grudnia na 4-letnią kadencję wyjechał właśnie na placówkę do Stambułu (ma Małżonkę- są w tym samym wieku oraz mają synka- w lutym będzie miał 2 latka- mojej Małżonki i mój Chrześniak). My na przełomie kwietnia/maja chcemy się do nich wybrać.

Jutro po naszych pracach jedziemy weekendowo do Krakowa- m.in. na Roraty w Katedrze na Wawelu. Wracamy w Niedzielę. W styczniu jedziemy z dwójką naszych znajomych na tydzień na narty właśnie do naszych znajomych Górali (Ciche/k. Chochołowa). Tych Górali znamy od 1989 roku (od 1987 - 1990 byliśmy całą rodziną na placówce w Libii, tam chodziliśmy do polskiej szkoły, ja do klas 1-3, był inny program nauczania niż w Polsce, miałem problemy w nauce, w odrabianiu lekcji pomagali mi Rodzice). Po powrocie do Polski mimo promocji do 4 klasy na życzenie Rodziców powtarzałem 3 klasę, aby się zaaklimatyzować. W 1989 roku byliśmy na urlopie w Polsce i właśnie wtedy poznaliśmy tych Górali (mają syna 1984 roku, córkę rok młodszą ode mnie 1981 rok urodzenia- ona ma męża i dwójkę dzieci i od 2006 roku są w USA). Także Górali znam i wiem, że są stanowczy, zasadniczy (jeżeli chodzi o sprawę wychowania).

Dziś po pracach właśnie mamy Wigilię w Stowarzyszeniu oraz na 19 idziemy do Opery Narodowej na „Wesele Figara”, przed Świętami 22.12 na „Kopciuszka” też do Opery.

Jeżeli chodzi o Łódź to jak byłem wtedy ze swoją obecnie Małżonką to nocowaliśmy w Schronisku Młodzieżowym PTSM. Z takich schronisk często korzystamy na wyjazdach.

Jeżeli chodzi o wczorajszy dzień to wracając z pracy do domu kupowałem pieczywo. Na wczorajszy dzień mieliśmy zaplanowany montaż Internetu stacjonarnego u nas w mieszkaniu przez Aster City (mamy mobilny przez Erę do lutego ale u nas chodzi zbyt wolno i nie jesteśmy zadowoleni i dlatego zdecydowaliśmy się na zmianę). Montaż mieliśmy umówiony na godz. 17.30 do 19.30 (Pan niestety przyjechał później właśnie ok., 19.30-ok. 21). Małżonka wczoraj pracowała do godziny 15, po drodze kupowała sobie zimowe buty, wróciła wcześniej do domu i szykowała obiad. Wczoraj nie musiała mnie wołać parę razy. Zjedliśmy i czekaliśmy na wspomniany montaż. Nie wiem zawsze uwielbiam zmywać naczynia- mamy też zmywarkę ale z niej nawet jeszcze nie korzystaliśmy- nie mamy jeszcze takich zwykłych naczyń, które nadawałyby się do zmywarki, tylko takie z ozdobami. Zmywanie zawsze sprawia mi przyjemność i lubię to (w przeciwieństwie do prasowania, którego nie cierpię), w moim domu Rodzinnym zawsze prasował Tata.

Wczoraj niestety albo byłem zmęczony po pracy (oglądaliśmy też TV i Małżonka korzystała z Internetu) albo z lenistwa i po obiedzie zmywała Małżonka. Ale nie była na mnie zła. Natomiast już jak przyszedł do nas ten montażysta troszkę nabrudził w przedpokoju (mokre buty). Małżonka na 20 szła do Kościoła na rekolekcje i wychodząc prosiła mnie (ten montażysta co chwilę wychodził ale już na terenie bloku) żebym wytarł te mokre ślady żeby nie rozniosły się po domu, ja wtedy akurat sprawdzałem Internet i przez chwilę nie podnosiłem się z fotela, Małżonka sama zaczęła wycierać, ja się zdenerwowałem i dokończyłem wycierać. Pan skończył montaż ok.,20.50. Na końcówkę mszy poszedłem do Kościoła- jak wróciliśmy to odkurzyłem zabrudzenia przy gniazdkach gdzie Pan podłączał Internet oraz ustawiłem na miejsce odstawiane wcześniej od gniazdek komody w przedpokoju. Także tak wyglądał wczorajszy wieczór.

Jeżeli chodzi jeszcze o sprawę korepetycji to też właśnie jak miałem tą przerwę w nauce to zdecydowałem się pójść też na korepetycje z polskiego dla przypomnienia i chciałem jak najwięcej pisać dyktanda- chciałem żeby mnie oceniała, za błędy sam chciałem żeby mi dawała karnie do napisania więcej razy błędnie napisane wyrazy. Wtedy też mówiłem o karach w domu, mimo że ich już wtedy nie miałem. Zawsze miałem dysleksję i dysgrafię (mimo to nie robiłem dużo błędów).

Jeżeli chodzi o paski, które mam obecnie - akurat nimi nie dostawałem - ale noszę je zawsze czy przy garniturowych spodniach te cienkie i przy dżinsach ten szerszy. Może właśnie dlatego, że nimi nie dostawałem to nie mam takiego respektu.

Jeżeli chodzi o myśli to jak robię jakiś błąd, coś źle to tylko myślę, że powinno mi się porządnie oberwać.

Moja Małżonka ma Dziadków (blisko Warszawy), z Dziadkami mieszka wujek, brat Mamy Małżonki, nie ma żony ani dzieci. Wujek zajmuje się sadownictwem. Często albo siostra mojej Małżonki albo Małżonka brały wujka i jeździły na wycieczki. Aby wujkowi było raźniej. Żeby się oderwał, miał jakąś odmianę. Najprawdopodobniej w przyszłym roku moja Małżonka pojedzie gdzieś właśnie z wujkiem sama, ja nie (Małżonka ma więcej urlopu ode mnie) właśnie dlatego. Ja tak pomyślałem, że jak oni by pojechali to ja mógłbym np. na weekend wybrać się do Łodzi.

Nie wiem, czy mieszkasz sama, czy z Rodzicami, ale może wtedy udałoby się nam jakoś spotkać.

Nie wiem jak się ubierasz- ale ja takie spotkanie wyobrażam sobie w następujący sposób. Zawsze uważałem, że biją tylko Panie ładnie ubierające się w dżinsy, noszące na wierzchu lub właśnie na dżinsach paski czy to jakieś ozdobne czy nie.

Chciałbym żebyś tak była ubrana, nie wiem chciałbym żebyśmy normalnie rozmawiali. W dzieciństwie lubiłem zawsze z koleżankami bawić się w dom. Koleżanka była mamą ja synkiem. Nie wiem czy krzyczysz czy oprócz lania dajesz jakieś kary. Chyba chciałbym coś takiego.

Jeżeli chodzi o kłamstwa to NAPRAWDĘ ZALEŻY MI na naszej ZNAJOMOŚCI (ewentualnych jak się uda spotkaniach) dlatego PRZYSIĘGAM OBIECUJĘ, że nigdy nie napiszę Tobie kłamstwa.

Mamy dwie takie najbliższe przyjaciółki (obie Agnieszki) jedną poznaliśmy wspólnie będąc na stażu w 2003 roku (tam gdzie sami się poznaliśmy) i do dnia dzisiejszego utrzymujemy kontakt. Właśnie przed wyjazdem do Rzymu ta Agnieszka pomagała mi powtarzała ze mną angielski (za zgodą Małżonki ale Rodzicom nie mówiłem). Do niej chodzę raz w tygodniu (jak Małżonka pracuje do 20.30) i później wracamy razem lub ja wracam troszkę wcześniej. W tym roku przez moje zdrowotne problemy nie uczyliśmy się tylko czasami od września umawialiśmy na porozmawianie. Bardzo jest wesołą osobą (w wieku mojego brata 1978 rok urodzenia). Moja Małżonka niekiedy (mimo, że zna Agnieszkę i pozwala mi na spotkania) czasami jest zazdrosna.

Drugą Agnieszkę poznałem na służbowej delegacji na konferencję w Górach Świętokrzyskich koło Kielc. W tym roku co mieliśmy Ślub, ale w maju. I też do dnia dzisiejszego utrzymujemy wspólnie kontakt (przyjaźnimy się). Ona w tym roku w czerwcu miała Ślub i wesele i z Małżonką byliśmy i bawiliśmy się (w tym roku mieliśmy 4 wesela- ostatnie w październiku).

Tym Agnieszkom powiedziałem o swoich zdrowotnych problemach. Są z nami. Pisałem im o dzieciństwie i że właśnie z laniami kojarzę swoje obecne problemy. Poprosiłem je tylko, żeby nie mówiły Małżonce, że im o tym wszystkim powiedziałem.

Nie wiem czy ewentualnie możesz podać mi swój adres pocztowy (lub inny, na który mógłbym do Ciebie napisać i wysłać) - chciałbym wysłać dla Ciebie to Merci, życzenia Świąteczno-Noworoczne i jeżeli się zgodzisz i chciałabyś zobaczyć mógłbym przesłać Tobie kserokopie swoich świadectw, indeksów, dyplomów. Żebyś sobie zobaczyła wcześniej. Chciałbym (jeżeli się zgodzisz) żebyś napisała ile Twoim zdaniem mi się należy? Chciałbym żebyś mi napisała czy za wczorajszy dzień dostałoby mi się i ile i czy ewentualnie miałbym od Ciebie jakąś karę?

Jeżeli jeszcze chodzi o lania w domu to Mama zawsze kazała położyć się na brzuchu na łóżku (dostawałem na spodnie, majtki, goły) zawsze 20 pasków (Mama mówiła baty lub tęgie baty). Jeżeli nie chciałem się położyć to dostawałem po nogach. Jak po laniu płakałem, czy mówiłem coś złego to miałem kolejne lanie. Przy laniu Mama sama liczyła (także Twój sposób byłby dla mnie nowością).

Bardzo Ciebie polubiłem i Naprawdę Cieszę się, że mi odpisujesz i mam Wielką Nadzieję na spotkanie.

Pozdrawiam.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MARKETING, ZARZĄDZANIE, marketing
Marketing 6 wykład, MaRkEtInG i ZaRzĄdZaNiE
Reformat-Marketing-ŚCIĄGA IV sem, biznes, ekonomia + marketing i zarządzanie
Zarządzanie i marketing - Wyklad 3, Marketing, Marketing i zarządzanie, Marketing i zarządzanie
Marketing(2), Zarządzanie studia licencjackie, marketing
euromarketing, biznes, ekonomia + marketing i zarządzanie
MOTYWACJA, szkoła mwsz, Marketing & Zarządzanie
Marketing3(1), Zarządzanie studia licencjackie, marketing
Marketingowe zarządzanie przedsiębiorstwem, 5 12 2011
narzędzia komunikacji z klientem w internecie (11 str), marketing i zarządzanie
ANALIZA RYNKU I BADANIA MARKETINGOWE, biznes, ekonomia + marketing i zarządzanie
WIEDZ O UE, biznes, ekonomia + marketing i zarządzanie
Marketing i zarządzanie marketingowe
Motywowanie pracownika do pracy, Marketing i zarządzanie
międzynarodowe stosunki ekonomiczne wykład I i II, biznes, ekonomia + marketing i zarządzanie
Marketing, Automatyka i robotyka air pwr, VII SEMESTR, Marketing i zarządzanie

więcej podobnych podstron