Bajka o szarym słowiku


Bajka o szarym słowiku

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

Bajka terapeutyczna napisana by pomóc dziecku, które jest nieśmiałe i brakuje mu wiary w siebie by bardziej się otworzyć.


Czy widziałeś kiedyś słowika w zaroślach? Pewnie nie, bo rzeczywiście trudno go zobaczyć. Chowa się w gęstych krzakach, bo jest bardzo skryty. Wcale nie jest kolorowy tak jak inne ptaki. Jest troszkę większy od wróbelka, ma brązowo-szare piórka zupełnie bez żadnych wzorków i czarne oczka. Posłuchaj historii o małym, młodziutkim słowiczku o imieniu Jasio.
 

Jaś mieszkał niedaleko rzeczki w gniazdku uplecionym z traw pod niedużym krzakiem. Był jeszcze malutki i bardzo bał się oddalać od gniazdka. Dobrze się czuł, gdy jego mama lub tata byli w pobliżu. Gdy jednak miał coś zrobić zupełnie sam, to już nie za bardzo. Trochę obawiał się innych ptaków i nawet gdy widział, że świetnie się bawią razem, to wolał je oglądać z daleka niż się przyłączyć do zabawy.
 

Gdy tak patrzył na inne ptaki myślał sobie zawsze jakie one są wspaniałe. Widział gila z pięknym czerwonym brzuszkiem i niebiesko-czarnymi piórkami na grzbiecie. A potem Jaś patrzył na siebie i wzdychał widząc, że on taki kolorowy nie jest. Gdy z kolei przyglądał się krukowi podziwiał jaki ten jest duży. Chciałby być taki jak on, a przecież słowiczki są malutkie. Zawsze wydawało mu się, że inne ptaki miały bardziej ostre dzioby, dłuższe ogony, szybciej latały, ładniej machały ogonkami. We wszystkim wydawały się lepsze od niego.
 

Więc nawet gdy inne ptaszki zapraszały go do zabawy, to on wolał siedzieć pod swoim krzaczkiem blisko rodziców i tylko przyglądać się zabawie innych. Tylko wieczorami, jak już było ciemno, odważał się wzlecieć na sam szczyt krzaka i gdy upewnił się, że nikt go nie widzi, to wtedy sobie śpiewał. Uwielbiał to robić. To sprawiało mu największą przyjemność. Potrafił tak śpiewać nawet długo w noc i za każdym razem wymyślał nową melodię, która się nigdy nie powtarzała.
 

Pewnego ranka, gdy tak siedział sobie przy swoim gniazdku i jak zwykle podpatrywał z daleka bawiące się ptaszki, zobaczył gila, który mu się przyglądał z boku. Na początku Jaś nie wiedział o co chodzi. Rozejrzał się niepewnie, a gil w tym czasie podszedł do niego i spytał cichutko:
 
- Czy nauczysz mnie śpiewać?
 
I zaraz dodał:
 
- Słyszałem cię jak śpiewasz wieczorem. To było coś wspaniałego. Ja chyba nigdy tak nie będę potrafił - powiedział zwieszając smętnie dziobek.
 

Słowik był tak zaskoczony, że nie potrafił się w pierwszej chwili odezwać. A gil chyba źle zrozumiał jego milczenie, bo potem mówił coraz bardziej smutnym głosem:
 
- Ty pewnie mnie nawet nie chcesz znać… Bo ja wcale ładnie nie śpiewam… I w ogóle… To ja lepiej sobie pójdę…
 

Gdy Jaś zobaczył, że ten odchodzi zebrał się w sobie, dogonił go i powiedział:
 
- Zostań! Ja nazywam się Jaś.
 
- A ja Florek - powiedział gil i uścisnęli się piórkami z uśmiechem.
 
- Dlaczego nigdy nie chcesz się z nami bawić? - spytał Florek jak już sobie razem usiedli - nie podobają ci się nasze zabawy?
 
- To nie o to chodzi - powiedział Jaś - Jestem taki mały i szary, zawsze myślałem, że nikt się nie będzie chciał ze mną bawić… A nawet gdybym się już przyłączył, to na pewno bym sobie nie poradził.
 
- No co ty! - zaprzeczył gil - Jak ja chciałbym być taki mały i szary jak ty, gdy się bawimy w chowanego. Ja nigdy wtedy nie mam szans. Zaraz mnie wszyscy znajdują! Ty za to byłbyś mistrzem!
 
- Posłuchaj - mówił dalej - Każdy ptaszek jest inny. Jeden jest bardziej kolorowy, inny szary, jeden większy, inny mniejszy, jeden dobrze pływa, inny świetnie lata. I to jest właśnie najlepsze! Właśnie dzięki temu gdy się razem bawimy może być tak wspaniale.
 
- Ja też kiedyś byłem nieśmiały tak jak ty. Bałem się włączyć do zabawy i wolałem trzymać się tylko blisko mamy i taty. To nie było takie łatwe - podejść do innych ptaków i przyłączyć się do nich. Ale zrobiłem to! I bardzo się z tego cieszę!
 
- Jak mi obiecasz, że nauczysz mnie śpiewać, to ja też ci pomogę - dodał.
 
Jaś zastanawiał się tylko przez chwilę, a potem powiedział zdecydowanie:
 
- Tak! Chcę się włączyć do zabawy!
 

Przyjaciele wzięli się za skrzydełka i poszli w kierunku bawiących się ptaków. Florek przedstawił im Jasia i nie minęła chwila, a świetnie się już razem bawili. Okazało się, że mały słowiczek w wielu zabawach był świetny. A nawet gdy coś mu nie wychodziło najlepiej, to przecież każdemu czasami coś się nie udaje. Najważniejsza jest przecież wspólna wesoła zabawa.
 

A wieczorem wszystkie ptaszki poprosiły słowika, żeby ich nauczył lepiej śpiewać. Okazało się, że wszyscy słyszeli wieczorne trele Jasia i chociaż nie wszyscy wiedzieli kto tak pięknie śpiewał, to wszystkim się bardzo podobały. Kiedy mama i tata wieczorem wrócili do gniazdka to się bardzo zdziwili. Zobaczyli swojego synka jak śpiewał głośno i ochoczo przed grupą wpatrzonych w niego ptaszków. Obrócił się w ich stronę, mrugnął porozumiewawczo oczkiem i uśmiechnął się do nich. A oni byli z niego tacy dumni.
 

Jak kiedyś na wiosnę usłyszysz wieczorem najpiękniejszy śpiew ptaszka to zapewniam Cię - to będzie właśnie słowik. Nie będzie Ci łatwo go wypatrzeć - jest nieduży i brązowo-szary. Śpiewa jednak najpiękniej w całym lesie!
 

Ewa Koziatek

Mała Pszczółka

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

Była sobie Mała Pszczółka. Należała do wielkiego, żółtego ula. Była w nim lubiana. Często, prócz wykonywania swoich zajęć, przychodziła z pomocą innym. Wszędzie jej było pełno. Uśmiechnięta, otwarta, dostępna dla wszystkich. Czasami rezygnowała ze swoich planów, by pomóc innej, według niej bardziej potrzebującej pszczole. Cieszyła się tym, że znajduje siły, by wspierać innych. 

Jednak pewnego dnia siły ją opuściły. Starała się dalej wypełniać swoje obowiązki, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. Nosidełka z nektarem ważyły coraz więcej, mimo tego, że nie zmieniły swojej wielkości. Nawet przy bezwietrznej pogodzie czuła, że coś jej przeszkadza fruwać. Czuła się coraz bardziej zmęczona. Zaczęła unikać innych. Wydawało jej się, że pozostałe pszczoły są tak zajęte swoimi sprawami, że nawet jej nie zauważają. Kiedy stan się utrzymywał dłużej, Mała Pszczółka zaczęła się zastanawiać nad sobą, swoim ulem. Myślała: "Tak, jak jestem potrzebna, widzą mnie, wiedzą gdzie mnie szukać, potrafią być dla mnie mili, chcą ze mną przebywać. A teraz nawet nikt nie widzi, że jest mi ciężko. Może wcale mnie nie lubią w tym ulu. Może powinnam znaleźć sobie nowy."
 

Z rozmyślań wyrwały ją odgłosy rozmowy. Nieopodal starsza pszczoła prosiła młodszą o pomoc. Niby nic nowego, jednak tego dnia słowa zasłyszanej prośby nabrały nowego znaczenia. Tyle razy sama była proszona o pomoc, ale ona nigdy o nią nie prosiła. Zaczęła się zastanawiać: "Co znaczy prosić? Czy ja mogę prosić? A czy nie okażę się wtedy słaba? A jak jestem słaba, to pewnie jestem do niczego. Co inni powiedzą o mnie, takiej słabej? A co będzie jak moja prośba zostanie odrzucona?" Na samą myśl o odmowie poczuła silne ukłucie w sercu. "Prosić o pomoc, prosić o pomoc?" - brzmiało w jej głowie - "ale jak odmówią? Przecież nie przeżyję tego."
 

Przez cały następny dzień Mała Pszczółka walczyła ze swoimi myślami. Wiedziała, że jest już bardzo zmęczona i sama nie podoła obowiązkom. Wiedziała też, że jak nie wykona swojej pracy, ucierpi cały ul. Postanowiła więc poprosić. Z bijącym sercem stanęła przed pszczołą, której często pomagała. Przez kilka minut prowadziła z nią rozmowę o pogodzie, o nowej modzie w ulu. Nie odważyła się jednak wypowiedzieć prośby. "Co będzie jak odmówi?" - jak echo powtarzała w głowie myśl i dreszcz przebiegał jej małe ciało. Widząc, że towarzyszka chce już odejść, zebrała się na odwagę i powiedziała cicho: "Mogłabyś mi pomóc w skończeniu pracy? Bardzo mi na tym zależy." W odpowiedzi usłyszała: "Słuchaj, dzisiaj nie mogę. Królowa dołożyła mi więcej pracy i sama nie wiem, jak się ze wszystkim pozbieram." Mała Pszczółka stała jak osłupiała. W końcu wyrzuciła z siebie krótkie - "dobra" - i spiesznie pofrunęła ciemnym korytarzem. W jej głowie kłębił się myśli: "Stało się! Wiedziałam! Ja tyle razy pomagałam, a mnie nikt nie chce pomóc. Poznali moją słabość. Już nigdy nie poproszę! Nigdy!" Do oczu cisnęły się łzy. Nagle poczuła na ramieniu czyjś dotyk. Zatrzymała się i spostrzegła obok grubiutką pszczołę, która powiedziała: "Słyszałam jak prosiłaś o pomoc. Mam akurat wolne popołudnie, więc chętnie się przyłączę do twojej pracy. Poza tym trochę ruchu mi się przyda. Już dawno chciałam ci to zaproponować, ale bałam się, że cię urażę. Jesteś taka silna." Mała Pszczółka z radością ale i ze zdziwieniem przyjęła te słowa: "Jak mogła pomyśleć, że mnie urazi propozycją pomocy?" Kiedy podczas pracy rozmawiały, Mała Pszczółka dowiedziała się, że w ulu jest postrzegana jako silna i jak na pszczołę - bardzo niezależna. Dowiedziała się też, że niektóre pszczoły widziały, że coś złego się z nią dzieje, ale bały się zapytać. Czekały na jakiś krok z jej strony.
 

Pracujące pszczoły nawet się nie spostrzegły, jak zadanie zostało wykonane. W dobrych nastrojach rozstały się. Mała Pszczółka poleciała prosto do swojego pokoju - miała się nad czym zastanawiać.
 

Czasami, kiedy jesteśmy pełni energii wszystko wydaje się łatwe. Jednak, gdy siły opadają, wydaje się, że świat nas nie chce i nie rozumie. Mamy wrażenie, że w swojej niemocy zostajemy sami. Jednak tak nie jest. Czasami wystarczy zapanować nad strachem odrzucenia i wypowiedzieć prośbę, a z pewnością znajdzie się ktoś, kto znajdzie chwilę, by Tobie towarzyszyć. Być może ten ktoś równie mocno jak Ty bał się odrzucenia swojej propozycji.

Agnieszka Kozak

Płomyk i perełki

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

Pewnego wieczoru w dużym przestronnym salonie obudził się mały Płomyk. Zdziwiło go, to zobaczył wokół siebie. Było tam mnóstwo ciemnych i zimnych przedmiotów, cisza zdawała się wychodzić z każdego kąta salonu, kominek w którym leżał był jakiś obcy i inny niż to, co zapamiętał zasypiając. 

Wczoraj zanim zasnął było tu mnóstwo ciepła, światła i dobrej zabawy. Było dużo innych płomyków, które swoją zabawą i śmiechem czyniły kominek przyjaznym miejscem, w którym chciało się być. Teraz było inaczej, pokój zdawał się przytłaczać małego Płomyka, niewiele widział. Dlaczego nie było tu innych płomieni? Bez nich czuł się jakby mu czegoś brakowało, jakby był niepełny, jakiś za mały, za delikatny, za słaby. Chciał się ruszyć, ale nie bardzo pamiętał w którą stronę powinien się udać, ponieważ wczoraj nie zwracał uwagi na to, jak wygląda kominek. Wczoraj świetnie się bawił, przeskakując między patykami, wskakując innym płomykom na barana, podskakując w wirze tańczących i wesołych popychanek.
 

Teraz siedział sam i lekko drżał, sam nie wiedział czemu. Im dłużej siedział w kącie kominka, tym bardziej było mi zimno i nieswojo. Delikatnie przesunął się po cienkim drewnie, które leżało tuż obok. Wtedy zauważył, że coś poruszyło się także w salonie - było ogromne i nieprzyjazne, miał wrażenie, że są to jakieś wielkie stwory, które teraz, wieczorem rozpoczęły swoją zabawę. Wystraszony zatrzymał się i przykucnął. Nie mógł odnaleźć się w przestrzeni, która teraz wyglądała inaczej niż to, co pamiętał z wczoraj.
 

Drzwi otworzyły się lekko piszcząc. Do pokoju wszedł mały chłopiec lekko pociągając nosem. Podszedł do kominka i nachylił się nad nim, jakby czegoś szukał. Na jego twarzy było coś, czego Płomyk nigdy wcześniej nie widział. Przesunął się trochę do przodu, żeby przyjrzeć się chłopcu. To co zobaczył wyglądało jak małe perełki przesuwające się po policzku, ale kiedy z niego spadały, znikały, nie było ich widać na podłodze kominka. Zaciekawiło go, co się z nimi stawało w przestrzeni między twarzą chłopca a podłogą. Przysunął się jeszcze bliżej i wtedy zobaczył jak głowa chłopca pochyliła się tuż nad nim i jedna taka perełka poleciała w jego kierunku. Ucieszył się, że ją złapie, bo była naprawdę ładna, pięknie błyszczała i mógł się w niej przejrzeć. Wyciągnął do niej ręce, widział jak leci w jego stroną i nagle poczuł ostry ból… zwinął się starając chronić siebie i chcąc otulić sobą perłę, ale ona zniknęła tak jak poprzednie, na które patrzył. Nie zmartwiło go to za bardzo, ponieważ widział, że chłopiec nachylił się jeszcze bardziej, co dawało szansę na złapanie kolejnych drobnych perełek płynących po jego twarzy. Chciał być bliżej, żeby mieć pewność, że dosięgnie tego, co go tak zaciekawiło i opatrznie wychylając się zapłonął większym światłem niż do tej pory. Na twarzy chłopca pojawił się uśmiech, a perełki jakby się zatrzymały. Wyciągnął rękę z jakimś przedmiotem w kierunku Płomyka. Ten przedmiot nie był tak ładny jak twarz chłopca, ale Płomyk chciał się na niego dostać, by być jeszcze bliżej tej twarzy, która tak go pociągała. Wskoczył delikatnie na czarny kawałek sznurka na końcu przedmiotu i delikatnie zakołysał się na jego końcówce. Łatwiej było mu się utrzymać na sznurku niż na drewnie w kominku, a w pokoju zrobiło się jakoś jaśniej i przytulniej. Chłopiec osłonił go drugą ręką widząc jak się niezdarnie kołysze próbują złapać pion w nowym miejscu i wstał odchodząc od kominka. Wtedy Płomyk zobaczył, ile w tym pokoju jest pięknych przedmiotów, widział kolorowe fotele, obrazy z uśmiechniętymi na nich ludźmi, piękne kryształowe szklanki i karafki. Wszystko wyglądało inaczej z tego miejsca, na którym kołysał się delikatnie. Z twarzy chłopca zniknęły perełki, Płomyk zauważył, że oddala się od kominka i niesie go przez długi korytarz. Chłopiec postawił przedmiot zwany świecą, na którym siedział Płomyk, tuż obok swojego łóżka. Położył się przytulając mocno pluszowego misia. Na jego twarzy nie było już błyszczących perełek, ale było coś co jeszcze bardziej zachwyciło Płomyka - był piękny uśmiech i niesamowity spokój, jakby ukojenie które rozlewało się z każdą minutą którą razem spędzali.
 

Im bardziej chłopiec się uśmiechał, tym bardziej Płomyk starał się rozświetlić sobą całe pomieszczenie i tym bardziej czuł się ważny, potrzebny i chciany w tym miejscu…
 

Bycie odważnym nie polega na tym, że niczego się nie boisz, ale na tym, że wchodzisz w te sytuacje, których się boisz i oswajasz lęk przed potworami, które czasami są tylko w Twojej głowie…
 

Agnieszka Kozak

Światełko

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

Był raz sobie chłopiec, który okropnie bał się ciemności... nie chodziło tylko o ciemność, ale o pustkę, samotność i strachy, które mogły gdzieś wyjść za ściany... Bardzo chciał znaleźć światło, które mogłoby rozproszyć ciemności lęku... 

Pewnego dnia na polanie zobaczył piękne, wielkie, sypiące iskrami ognisko, wokół którego gromadzili się ludzie. Postanowił podejść i ogrzać się przy ogniu. Cudownie było grzać ręce przy pięknym płomieniu, przyjemnie było słuchać opowiadań ludzi, którzy się przy nim gromadzili. Ważne przy ognisku było to, że wszyscy mogli podrzucać drwa, że trzeba było o nie wspólnie dbać. Noc mijała godzina za godziną, chłopiec zauważył, że czasami ognisko biło takim ogniem, że nie było widać ludzi z drugiej strony, że płomień był tak gorący, że trzeba było odejść kilka kroków by się nie poparzyć - a odsunięcie się od ognia oznaczało odejście w ciemność. Szybko robiło się zimno, jeśli było się daleko od ogniska, i ciemność zdawała się otulać wystraszone dziecko. Bycie przy ogniu oznaczało podchodzenie blisko, ale i konieczność cofania się do tyłu, jeśli zbyt wiele osób na raz dołożyło drwa. Nie można było siedzieć beztrosko w jednym miejscu, trzeba było być uważnym i aktywnym...
 

W pewnym momencie zawiał bardzo silny wiatr - dym od ogniska zaczął dusić dziecko przed nim stojące, boleśnie zaczął gryźć oczy, z których popłynęły łzy, przez chwilę nic nie można było widzieć, a na umorusanej popiołem twarzyczce pojawiły się ślady po spływających łzach. Ale to nie było ważne, ważne było ciepło i możliwość przebywania w świetle ogniska. Chłopiec zauważył, że z każdą godziną ubywało ludzi przy ogniu i że musi coraz częściej sam wstawać by dokładać do ognia - to nic, ważne było to, że nie było ciemno i nie było zimno. Dzielnie dokładał drwa do ognia, ważne było by dbać o ognisko, więc w ciągu dnia zbierał drewno by wieczorem, gdy zapadnie noc móc się ogrzać i rozjaśnić ciemności.
 

Nie było sensu by ognisko paliło się w ciągu dnia - dziecko każdego dnia wracało z pewnym niepokojem na polanę - czy ogień będzie się palił, czy nie zabraknie drewna, czy nie będzie padał deszcz...
 

Czasami zdarzały się noce pełne gwiazd tak jasnych, że praca nad podtrzymaniem ognia nie wymagała tak dużego wysiłku. Trudno było przewidzieć pogodę, trudno było przewidzieć co będzie z ogniskiem następnego dnia. Najtrudniejsze jednak były noce, w których wiał wiatr i padał deszcz... dym wciskał się w oczy i trudno było powstrzymywać łzy, żeby mieć drewno do podkładania do okna chłopiec musiał okrywać je kocem... wtedy było jej znowu zimno, mimo że ogień nie gasł, to jednak nie dawał ciepła - to jemu trzeba było dać swoje ciepło by mógł przetrwać. Kiedy deszcz był zbyt duży ognia nie dawało się rozpalić i znowu było ciemno i zimno...
 

Nie znał innego światła, więc wydawało mu się, że tak musi być - że trzeba ciągle dbać o ogień, że trzeba o niego drżeć, że gryzący w oczy dym jest ceną za światło i ciepło jakie daje ognisko...
 

Jednak któregoś dnia został zaproszony do miejsca, w którym nie było dużo światła - ogólnie panował półmrok, ale niesamowite było to, że całe to miejsce biło bezpieczeństwem. Właściwie paliła się tylko jedna czerwona lampka i nie dawała ciepła, i nie rozświetlała swoim blaskiem całego pomieszczenia. Jej zadaniem było oświetlenie czegoś ważnego, miejsca które wcale nie było centrum tego pomieszczenia. Chłopiec usiadł przed tym światłem. Ludzie wchodzili i wychodzili, a mimo panującego półmroku doskonale ich widział. Widział twarze pełne radości ale i takie na których malowało się cierpienie. Nikt nie musiał dbać o ogień - każdy mógł tu po prostu być... przyjść, pobyć przy świetle i odejść. Zaczął coraz częściej przychodzić do tego miejsca. Było w nim coś magicznego, było światło, które niczego nie wymagało od tych, którzy tu przychodzili, a jednak rozświetlało ciemność. Co ciekawe, światło świeciło zawsze tak samo, czy był dzień czy noc, nic się nie zmieniało, dawało poczucie stałości. Cudnie było patrzeć jak staje się ono częścią kolorowych światełek powstałych z przebijającego przez kolorowe witraże światła słonecznego, kiedy kolorowe światełka tańczyły, ono jakby przyglądało się temu z boku, zdawało się być częścią kolorowego korowodu, a jednak wyraźnie się w nim wyróżniało. Światło było małe i nie otulało ciepłem, a jednak w pomieszczeniu było ciepło - bo ciągle byli w nim ludzie, którzy tu przychodzili ze swoimi troskami i radościami, którzy czuli się tu bezpiecznie. Można było podejść tak blisko, jak się chciało, bez obawy przed poparzeniem. Ważne było trwanie - możliwość zatrzymania się i wsłuchania w siebie.
 

Celem jego blasku nie było błyszczenie, czy rozświetlanie ciemności, jego celem było oświetlanie czegoś ważniejszego, odkrywanie pewnej Tajemnicy. Światło poprzez swój blask nic nie zakrywało, ale też nie było nachalne, pozwalało przychodzącym doświadczać tajemnicy, mimo wieczornego mroku pozwalało czuć się bezpiecznie, mimo blasku dnia zawsze było w tym samym miejscu. Dziecko odkryło, coś, czego do tej pory nie znało - to była pewność, że coś jest stałe, że zawsze tam jest.
 

Nieważne było, czy pomieszczenie było pełne słonecznego światła wdzierającego się przez okna, czy na zewnątrz panowała czarna noc, światło zawsze tam było i zawsze, niezmiennie było takie samo. Możliwość pokonania lęku płynie z pewności, że ktoś jest, zawsze i niezmiennie, po prostu jest...
 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bajka o szarym słowiku
Bajka o szarym słowiku, Przedszkole, bajki do czytania
bajka.terapeutyczna
bajka filizanka, biblioterapia
Bajka o koguciku, Dokumenty(1)
Bajka Logopedyczna - Bajka O Samotnym Domku, alfabet
Bajka psychoedukacyjna - Mróweczka, Dzieci, # bajki psychoterapeutyczne
Bajka o jesiennym szalu, Karty pracy, wiersze
Bajka relaksacyjna NIEDŹWIADEK(1), Dzieci, # bajki relaksacyjne
Bajka o rycerzu, Dokumenty(1)
bajka o miłości i szaleństwie, bajka o miłości i szaleństwie
Bajka dziadka, dla babci i dziadka
Bajka o ocalonym królestwie, psychologia ogólna
J L Borges Słowik Keatsa [1951]
Bajka o Miłości i Szaleństwie
zosia balaganik bajka edu
Bajka na dobranoc
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron