Niemiecka ballada romantyczna
Streszczenia ballad Augusta Burgera
„Lenora”
data druku 1774
Lenorze śnią się koszmary, wstaje wcześnie, nie może doczekać powrotu ukochanego, zastanawia się, czy on żyje, czy zginął na wojnie
Wie, że zawarto pokój i wojska wracają
Wszyscy radośnie witają wojsko, żony i kochanki witają swoich mężczyzn, tylko Lenora nie ma kogo witać
Szuka wszędzie swojego Wilhelma, ale nikt nic o nim nie wie.
Koniec pochodu - jego nie ma, Lenora krzyczy i wpada w dzika rozpacz
Przybiega matka Lenory, pociesza ją, ale ona panikuje i rozpacza, jest przekonana, że zginął, bluźni Bogu
Matka się modli za Lenorę, błaga o przebaczenie, Lenor Anie chce się modlić kwestionuje wartość modlitwy
Matka nadal się modli, proponuje sakrament, Lenora mówi, że ma piekło we krwi i „sakrament nie ma siły podnosić nas z mogiły”
Matka podejrzewa Wilhelma o zdradę, ale Lenora jest pewna, że on zginął, strasznie nad sobą rozpacza, też chce zginąć
Matka przeprasza Boga za Lenorę - „Ona nie wie co mówi język jej”
Lenora mówi, że nie chce do raju, jej raj jest przy Wilhelmie
(narracja) zapada zmrok, Lenora zadarła z Bogiem, dźwięk kopyt konia na dworze, Wilhelm szepce do Lenory żeby go wpuściła
Wilhelm mowi, że jeździ tylko nocą, nigdy w dzień, chce zabrać Lenore ze sobą, ona zaprasza go do domu
On nie chce wejść z nią, każe jej wsiąść na konia
On mówi, że zabiera ją do swojego domu, który jest „zimny, ciemny” każe jej się zpieszyć
Ona przebiera się w piękną suknię, wsiada na konia i jadą
Pojawia się orszak pogrzebowy
Wilhelm pyta Lenorę czy boi się zmarłych/ powtarza się to po kilku zwrotkach jak refren
Przyjechali na cmentarz, grób ich pochłonąl
Końcówka ostatniej strofy:
„Cierpliwie boleść w sercu noś!
Z Bogiem się nie wadź, lecz go proś.
Już ciało ziemia trawi -
Dusze niech Bóg wybawi”
„Myśliwiec”
data napisania między 1773-1778 data druku 1786
Pan lasów dmie w róg, konie hasają, ciernie bory
Niedzielny świt, bicie dzwonów, chrześcijanie drą do kościola
Z lewej i z prawej jada rycerze, jeden Prawy na biłym koniu, w szkarłatnym odzieniu, drugi Lewy w czarnej zbroi wzrok ma piekielny
Pan ich wita, Prawy zaleca mu porzucenie łowów, Lewy zachęca do polowania
Pan słucha Lewego i lecą na łowy
Gonią jelenia
Prawy i Lewy rycerz cały czas w pobliżu
Polecieli w łany, biedak blaga o oszczędzenie upraw, Prawy ostrzega, kaze się wrócić, Lewy zachędza do szkody, lecą przez pole
Pan i strzelec, psy i konie, wszyscy lecą, Prawy i Lewy cały czas z nimi
Caly czas ścigają jelenia
Pasterz błaga, żeby się wrocili i nie stratowali jego trzody, Prawy ostrzega., Lewy namawia, lecą dalej
Jeleń wpadł do chaty pustelnika,
Lecą za nim, wyszedł starzec, ostatni przestroga dla Pana, Prawy jak zwykle, Lewy też, pan jak zwykle, posłuchał Lewego, klasnął i… wszystko zniknęło, „z góry glos piorunowy” opieprzył go, ze nie przestrzegał zasad przyrody, miał ludzi i Boga za nic, obiecuje mu karę wieczną w piekle
Wicher burza, coś go porywa, musi uciekać, cały czas ucieka a potwór go goni, stąd w puszczach słychac dziwne dźwięki i jędki, to kara myśliwego.
„Pieśń o człowieku poczciwym”
Napisana w 1777, druk. 1778
Początek: „Głoś śpiewie mój cnotliwych cześć”
Wiatr pędził mgły, snieg tajał, lodowe góry, krajobraz bardzo naturalny,
Nad rzeką był most, na środku budka strażnika, burza, fale, strażnik wybiega na dach z żoną i dzickiem, zaraz zginie
Okropna burza wkoło, oni sami wołają pomocy, prosza boga o litość
Nikt im nie chce pomóc, wszyscy się boją
Pochwała cnotliwych ludzi
Jakiś pan przybiega, obiecuje złoto temu, kto ocali tonących
Coraz wiecej wody, za chwilę utoną, wiatr, burza, grzmoty
Strażnik drży, pan obiecuje kasę, wszysy się boją
Przyszedł chłop z kijem, przeżegnał się, wskoczył w czółno, nie zmieścil wszystkich, obrócił trzy razy, jak tylko przypłynął most runął w wodę
Pan dał mu kasę, a on nie wziął ofiarował to tym co stracili dobytek
Pochwała cnotliwego chłopa
„Córka pastora z Taubenhainu”
Napisana 1779, wydana 1780
W Taubenhainie jest sad, w którym słychać jęki w altanie po nocach i wieczorami straszy
Pastor miał córkę, mlodą, śliczną Różyczkę, miała wielu adoratorów
Pan miał dwór naprzeciw nad potokiem
Pan przyjechał do niej na koniu a ona się cieszyła napisał jej liścik, wysłał portret i pierścionek z diamentami
Umówił się z nią o północy w ogrodzie, obiecywal że jest godna rycerza, dodawal odwagi
Przyszedł o północy w zbroi z mieczem i plaszczu, z kapturem na czole, uciszył psy chlebem,
Do kochanki odzywal się jak słowik
Oswajał jej „wstydliwe serduszko” namiętnymi czułymi słowkami
Przysięgał miłość, ale „kiedy się broniła przyciągał ją siłą” obiecywał, że nie będzie żalować
Pociągnął ją w cień altany i „niewinność zabili oboje” (przeleciał ją)
Jej jest źle, smutno, zgasły jej oczy i zbladła
Na wiosnę „poczuła, że stanik ją ciśnie i ciasno w jedwabnych spódniczkach” (zczaiła, że jest w ciąży)
W sierpniu poczuła w sobie żywą istotę
Jesienią już nie dało się ukryć
Ojciec wyrzucił ja z domu i kazał znaleźć męża, pobił ją aż do krwi i wywalił na mróz w nocy
Ona poszła do kochanka
Powiedziałą mu, że zrobił ją matką zanim żoną i dostała karę od ojca
Płakała u niego i prosiła by ją przygarnął skoro zmajstrował dzieciaka
On powiedział, że się nią zaopiekuje i może u niego zostać
Ale ona chce żeby się z nią ożenił
On mówi jej, że jest glupia i on jest szlachcicem i nie ożeni się z nią
Proponuje nawet, że jej da kasę na wesele z kimś innym ale nigdy nie z nim
Ona mówi, że Bóg się na nim zemści
Grozi mu, ze szlachcianka mu zrodzi bękarta za to co on jej zrobil
Zostawiła go, Poleciała do altany, pokaleczyła stopy po drodze, deszcz, zimno, śnieg, zaczęła rodzić
Urodził się chłopczyk, wbiła mu wsuwkę z wlosów w serduszko
Dopadły ja wyrzuty sumienia, odsunęla „trupka” wygrzebala mu grób, ona też umarła i została duchem w ogrodzie krążąc jak kruk nad grobem koło bagna…
KONIEC