Socjo - media masowe, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo


Agata Jagieło Warszawa, 3 stycznia 2008

IPS, III rok

Socjologia problemów społecznych

Praca zaliczeniowa na podstawie lektury fragmentów książki Macieja Mrozowskiego

„Media masowe. Władza, rozrywka, biznes.”

Media, rozumiane jako konglomerat prasy, telewizji, radia i rosnącego w siłę Internetu są współcześnie nazywane „czwartą władzą”, która ma niebywały wpływ na społeczeństwa na progu XXI wieku. Jak każda władza, media tworzą i stanowią określony porządek społeczny, lecz również mają swoje negatywne strony. Niniejsza praca ma na celu opisanie zjawisk społecznych kreowanych przez media masowe w Polsce i na świecie oraz ma przedstawiać rolę mediów masowych w perspektywie społeczeństwa informacyjnego i kultury postmodernistycznej. Ocena wszystkich tych zjawisk powinna stać się istotnym punktem w dyskursie publicznym, gdyż procesy te mają olbrzymi zasięg i rodzą bardzo konkretne skutki.

W Polsce proces tworzenia i rozwój wolnych mediów, głownie komercyjnych rozpoczął się równolegle z transformacją ustrojową. Pierwszy numer legalnie wydanego niezależnego dziennika można było kupić 8 maja 1989 r., gdy, na mocy porozumienia Okrągłego Stołu, ukazał się pierwszy numer „Gazety Wyborczej”. Dziś to największa gazeta w kraju, ukazująca się w nakładzie pół miliona egzemplarzy, jedno z najbardziej opiniotwórczych polskich mediów. Rozwój rynku prasy przyspieszyła sprzedaż części tytułów byłego monopolisty na rynku prasy RSW „Prasa- Książka-Ruch”. Wkrótce też pojawili się w Polsce wydawcy zagraniczni, wnosząc zarówno kapitał, jak i know-how. Zaczęły powstawać nowe pisma w nowych segmentach rynku, wypełniając ignorowane dotąd potrzeby czytelników. Jeśli chodzi o przekaz telewizyjny, to na początku lat 90-tych Polska dysponowała dwoma ogólnopolskimi kanałami telewizyjnymi oraz ośmioma ośrodkami regionalnymi. Szacuje się, że od połowy 1991 r. do połowy 1993 r. działało - wobec braku odpowiednich uregulowań prawnych - 19 pirackich stacji telewizyjnych. Pierwszą legalną stała się polska spółka Polsat, wcześniej nadająca swój program drogą satelitarną z Holandii. Decyzjami KRRiT obecnie naziemnymi częstotliwościami dysponuje również telewizja TVN oraz Zakon Franciszkanów w Polsce (niszowa TV Puls). Istnieje też TV4 funkcjonująca w ramach spółki Polsat. W przypadku rynku radiowego, na samym początku lat 90-tych również wiele stacji działało nielegalnie, w radiowym eterze panował najzwyklejszy bałagan. Większość nowopowstających stacji radiowych działała w skali lokalnej, jednego miasta i jego okolic. Wkrótce wiele z tych stacji upadło, głównie z powodu braku finansowania. Obecnie działa w Polsce ponad 200 rozgłośni radiowych. Zasięgiem ogólnopolskim, oprócz radia publicznego (4 programy), dysponuje RMF FM, Radio Zet oraz religijne Radio Maryja.

Obecnie media masowe w Polsce doganiają swą jakością i funkcjonalnością świat medialny Stanów Zjednoczonych, Japonii czy Europy Zachodniej. Wzajemne przenikanie się technologii multimedialnych i Internetu pozwala, w moim mniemaniu, na nieśmiałe stwierdzanie, że powoli wkraczamy w fazę rozwoju cywilizacyjnego nazywaną społeczeństwem informacyjnym, tj. takim, w którym dalszy rozwój społeczny zależy nie od pracy, kapitału czy surowców, lecz od szeroko pojmowanych informacji (w tym miejscu Mrozowski wskazuje szczególnie na: „badania naukowe, nowe technologie, organizacja, zarządzanie, marketing”), a sektor zajmujący się gromadzeniem, przetwarzaniem i dystrybucją informacji zajmuje dominującą pozycję w strukturze społecznej. Oczywiste jest, że polskie społeczeństwo jako całość niekoniecznie spełnia wszystkie warunki, by w pełni nazwać się społeczeństwem informacyjnym, jednakże polskie tendencje w rozwoju komunikacji masowej są zbieżne z tymi w Europie. Dynamika zmian na polskim rynku medialnym jest ogromna, choć dotyczy określonych warstw społecznych. Można więc twierdzić, że w Polsce powstają dopiero enklawy społeczeństwa informacyjnego.

W rozwijającym się społeczeństwie informacyjnym, także tym na polskim „podwórku”, panuje powszechne przekonanie, że coraz szybszy przyrost zasobów informacji i coraz sprawniejsza ich dystrybucja w społeczeństwie przekłada się na szybszy rozwój gospodarczy, demokratyzację i efektywniejsze rozwiązywanie problemów społecznych. Paradoksalnie jednak dynamiczny przyrost informacji, kolokwialnie nazywany zalewem, nie przekłada się na ich społeczną użyteczność. Informacje, z którymi mamy na codzień do czynienia, można podzielić na 3 typy: czyste, suche dane, informacje zinterpretowane i przetworzone w wiedzę oraz informacje wykorzystywane w praktyce społecznej. Każdy z tych typów rozwija się z inna dynamiką i okazuje się, że olbrzymi przyrost zasobów danych nie przekłada się na równie szybki przyrost informacji zastosowanych w praktyce lub przetworzonych w użyteczną społecznie wiedzę. Dane i wiedza, które nie znajdują przełożenia na praktykę, okazują się bezużyteczne i posiadanie ich nie ma głębszego sensu. Każdy z nas codziennie jest dosłownie „bombardowany” informacjami, lecz mało kto wykorzystuje je w ogóle, nie mówiąc już o wykorzystaniu właściwym. Jesteśmy przeciążeni informacjami, nie nadążamy za nimi.

Mass media jako jeden z kluczowych elementów infrastruktury informacyjno-komunikacyjnej społeczeństwa informacyjnego, są instytucjami gromadzącymi ogromne ilości różnorakim informacji, które następnie rozpowszechniają przez wciąż rosnącą sieć kanałów dystrybucji, co de facto niekoniecznie przekłada się na świadomy i aktywny odbiór tego przekazu. Mnogość kanałów i form przekazu medialnego powoduje zmiany w stylu odbioru mediów przez przeciętnego Polaka (i nie tylko). Mamy dostęp do ogromnej liczby informacji, lecz ich nie wykorzystujemy, „nie odbieramy”, z drugiej jednak strony niecierpliwie i łapczywie pragniemy zobaczyć jak najwięcej - przełączamy kanały, surfujemy po Internecie w ciągłym poszukiwaniu nowych informacji. W efekcie otrzymujemy lawinę danych niemożliwych do przetworzenia i cały ten potok, przez swą dynamikę i bogactwo, traci znaczenie, a odbiorca z czasem przestaje być usatysfakcjonowany i nic nie wynosi z tego, co otrzymał - „mamy coraz więcej znaków i coraz mniej znaczeń, widzimy coraz więcej, ale rozumiemy coraz mniej, otrzymujemy coraz więcej informacji, lecz jesteśmy coraz gorzej poinformowani”

Mrozowski wspomina o teorii postmodernizmu, która zajmuje się następstwami zmian cywilizacyjnych w sferze kultury. Obecnie, w fazie wkraczania Polski w kolejną, tym razem informacyjną falę zmian, za sprawą mediów masowych powstaje nowy porządek społeczny, który dodatkowo utrwala władzę i pozycję mediów. Kultura popularna i opisywana w mediach rzeczywistość coraz silniej określają nasze rozumienie rzeczywistości i sposób postrzegania samych siebie. Lawina informacji uniemożliwia ich przetworzenie, tak więc koncentrujemy się w kulturze postmodernistycznej na tym, co widocznie, ekscytujące, jaskrawe, „zewnętrzne”. Forma liczy się bardziej niż treść, co w praktyce społecznej przekształca się w hedonistyczny konsumpcjonizm i komercjalizacją wartości w negatywnym tego słowa znaczeniu. Środowiska konserwatywne, w Polsce szczególnie Kościół katolicki upatrują w tym zjawisku źródło relatywizmu moralnego i szeroko rozumianego upadku tradycyjnych systemów społecznych wartości.

We wspomnianej przez autora lektury teorii postmodernizmu nie wyciągałabym jednak zbyt pochopnych i pesymistycznych wniosków. Media masowe są niejednorodne i przybierają obecnie tak wiele form, że zmiany w nich zachodzące, mimo, iż nieuniknione, nadal zakładają oparcie się na dotychczasowych fundamentach i wartościach. O ile Internet jest najszybciej rozwijającym się medium, o tyle radio publiczne w porównaniu do globalnej wioski wirtualu można śmiało nazwać bardziej konserwatywnym i tradycyjnym nośnikiem informacji.

Media od początku swego istnienia i we wszystkich swoich formach (prasa, radio, TV, Internet) kreują rzeczywistość - opisują zarówno fakty, jak i zdarzenia zmyślone. Współcześnie mamy do czynienia z następującą prawidłowością, widoczną szczególnie w telewizji: fakty i fikcja mieszają się ze sobą, a granice między nimi są świadomie zacierane. Najlepszym przykładem tego zjawiska może być reklama telewizyjna, składająca się z faktu (produkt) i fikcji (scenka eksponująca jego niebywałe zalety). Rodzi to obawy zafałszowania percepcji: to, co rzeczywiste traktowane jest jak fikcja, a to, co fikcyjne - jako rzeczywiste. Dla niektórych wszystko może być fikcją, albo wszystko rzeczywistością. Najbanalniejszym przykładem zagrożeń związanym z przemieszaniem fikcji i faktu są dziecięce kreskówki: bohater może umrzeć i ożyć kilka razy w ciągu odcinka, albo skakać z balkonu posiłkując się parasolem jako spadochronem. Dzieci zaczynają mieć problemy z odróżnieniem tego, co realne, od tego co wymyślone, co w skrajnych przypadkach zagraża ich zdrowiu lub życiu.

Rzeczywistość telewizyjna świadomie balansuje na styku prawdy i fikcji - programy telewizyjne chcące być jak najbliższe faktom, stają się sztuczne i wyidealizowane - świetnym przykładem tego trendu są seriale, zarówno prześmiewcze sitcomy, jak i rzewne opery mydlane (w Polsce obecne dzięki produkcji południowoamerykańskiej). Z założenia mają one pokazywać to, co najbliższe przeciętnemu odbiorcy: rzeczywistość małego miasteczka, problemy typowej polskiej rodziny, codzienne zajęcia i pracę. W istocie jednak, seriale pokazują to, co widz chce oglądać, pewne gotowe szablony postaw i wzorce zachowań, sztywną strukturę i role społeczne, w której nie mieszczą się mniejszości religijne, rasowe czy seksualne, ale za to lansuje się stereotypy płciowe i dba o poprawność polityczną. Szeroko pojęty margines społeczny czy ludzie wykluczeni pojawiający się w serialach są tzw. wyjątkiem od reguły, a ich losy mają być tak przedstawione, aby nie naruszały ustalonej w fabule struktury społecznej - mają się nie wyróżniać i nie komplikować pokazywanej rzeczywistości. Obraz świata przedstawionego w serialu zasadniczo nie przystaje do rzeczywistości społecznej, jest jedynie kalką określonych, w gruncie rzeczy fikcyjnych stosunków społecznych. Życie „w realu” jest bowiem o wiele bardziej skomplikowane i złożone niż to, co jest pokazywane w telewizji, a co dodatkowo fałszują oczekiwania widzów i wskaźniki oglądalności. Fabularne programy telewizyjne w większości w sposób bardzo wyrazisty i zrozumiały nadają znaczenie rzeczywistości - wyjaśniają zasady działania systemu społecznego i wskazują różnego rodzaju wzory interakcji i adaptacji społecznej - lecz czy są to wzory jedyne i właściwe? Można się pokusić o stwierdzenie, że telewizja w pewnym sensie ogranicza nas pokazując określony obraz rzeczywistości, bardzo dynamiczny, widowiskowy, z góry zdefiniowany, ale tak naprawdę przerysowany i uproszczony w głowie scenarzysty. Trudno o rzetelną ocenę tego zjawiska - odzwierciedla ono prawa rynku i zapotrzebowania widzów, jednakże czy aby na pewno jest to zdrowe ze społecznego punktu widzenia? Moim zdaniem, szeroko rozumianego prawdziwego „świata” czy „życia” nie da się w pełni pokazać, ponieważ kamera zawsze wybierze to, co najbardziej rzuca się w oczy widza.

Kolejnym ważnym zjawiskiem kreowanym przez media, zasadniczo związanym z powyższym akapitem, jest kultywowanie głównego nurtu kultury, tzw. mainstreamu. Przekonania odbiorców przekazu medialnego co do natury świata społecznego są kształtowane i umacniane w głównej mierze przez oglądanie telewizji - pokazującej w wybiórczy, zniekształcony sposób otaczającą nas rzeczywistość. Teoria kultywacji kultury i stylu życia została opracowana nieprzypadkowo przez zespół amerykańskich badaczy kierowanych przez George'a Gerbnera - naród amerykański jest stereotypowo (a stereotyp ten powiela i umacnia telewizja - kółko się zamyka) postrzegany jako niemalże uzależniony od telewizji komercyjnej. Kształtowanie mainstreamu - ujednoliconego obrazu świata i społeczeństwa -opiera się na następujących założeniach. Telewizja oraz, coraz częściej, Internet zajmują bardziej centralne miejsce w życiu codziennym niż pozostałe media, a przedstawiana w nich rzeczywistość zastępuje bezpośrednie doświadczenia oraz inne źródła wiedzy o świecie. Ponadto informacje płynące z telewizji są w odpowiedni sposób preparowane - można je przyrównać do lekkostrawnego, łatwego do spożycia posiłku. Obraz tej rzeczywistości jest zniekształcony w porównaniu do świata w realu, jednakże silny i spójny - konstruowany pod kątem „medialności”, tj. to, co jest modne, ciekawe, ekscytujące, ale również drastyczne i szokujące zarazem, jest medialne i warto to pokazywać, sprzedawać innym. Informacja wszak ma swoją bardzo wymierną wartość wyrażoną w dolarach, jenach albo euro. Telewizja sprzedaje nam więc pewną konwencję stosunków społecznych, hierarchii, postaw i przekonań - warto zauważyć, że przekaz telewizyjny jest odbierany w sposób niezbyt selektywny i mało krytyczny, Mrozowski porównuje to nawet z praktykami religijnymi - oglądanie TV staje się czynnością rytualną, uprawianą z zadziwiająco dużą regularnością. Dzięki temu wszystkiemu, odbiorca z łatwością przejmuje i przyswaja kultywowane przez telewizję przekonania, wartości i definicje tego, co dobra i co złe, do kogo należy władza, kto ma rację.

Za pośrednictwem mediów, telewizji w szczególności, społeczeństwo uzmysławia sobie, co jest dla niego ważne. Media ustalają bowiem porządek spraw społecznych (agenda-setting) - istotne jest jak zwykle to, co jest medialne i na tym trzeba skupić uwagę społeczeństwa, odwracając je od innych, nudniejszych tematów. Ten proces widać szczególnie przy okazji kampanii wyborczych: sukces kandydata zależy głownie od tego, czy kojarzy się on z uznaną za ważną ze społecznego punktu widzenia sprawą. Ważną czyli medialną, wyrazistą, taką, która warto pokazać, nagłaśniać. Okazuje się więc, że rolą mediów w kampanii wyborczej niekoniecznie musi być rzetelne informowanie społeczeństwa o programach konkurujących ze sobą obozów - media w swojej polityce selekcyjno-informacyjnej mają konkretne priorytety, m.in. oglądalność - kładą więc nacisk na tematy kontrowersyjne, oddziałujące na całe społeczeństwo albo dotyczące spraw różnorakich mniejszości. Przepływ informacji między różnymi segmentami komunikacji masowej (system/władza, media, społeczeństwo/opinia publiczna) jest bardzo skomplikowanym układem zależności i wzajemnych interesów i warto o tym pamiętać. Dla mnie osobiście jest to szczególnie widoczne szczególnie pod koniec roku kalendarzowego, gdy w telewizji, prasie i Internecie natykam się na różnego rodzaju rankingi: najważniejsze wydarzenia, skandale, sukcesy porażki krajowe i światowe w minionym roku - w momencie gdy spośród kilku czy kilkunastu odpowiedzi mam wybrać jedną, zawsze zastanawiam się, kto i dlaczego wybrał dla mnie właśnie te, a nie inne możliwości?

Ostatnim procesem, w którym istotna rolę grają media masowe jest proces społecznego uczenia się agresji. Agresja jest pojęciem trudno definiowalnym ze względu na genezę tego zjawiska: czy jest ona wrodzonym, czy nabytym zachowaniem społecznym? Dla tych, którzy wybierają tę drugą odpowiedź, telewizja stanowi jedno z głównych źródeł zachowań agresywnych, których uczymy się przez obserwację i naśladowanie innych ludzi - szczególnie, gdy są oni ucieleśnieniem cenionych w danym środowisku wzorów i wartości. Media dostarczają wzorów zachowań, zarówno tych pro- jak i antyspołecznych, w tym zachowań agresywnych, ponadto mogą zachęcać do naśladowania tych wzorów życiu realnym. Mrozowski wspomina o 2 płaszczyznach procesu społecznego uczenia się agresji: modelowaniu zachowań agresywnych oraz ich aktywizacji i wzmacnianiu poprzez media masowe.

Modelowanie zachowań agresywnych ma odbywać się poprzez bezpośrednie doświadczenie i obserwacje zachowań innych ludzi: rodziny, otoczenia, obrazów medialnych. Bezsprzecznie można stwierdzić, że pod względem ilości i jakości (brutalności) zachowań agresywnych media przewyższają inne potencjalne źródła agresji. Stwierdzono, że częste oglądanie przemocy w telewizji wywołuje wśród odbiorców, zwłaszcza dzieci, następujące efekty: nauczenie agresywnych wzorów postępowania (np. bicie drugiego człowieka do krwi jest skutecznym sposobem działania, świadczy o zaradności i dzielności głównego bohatera filmu akcji); osłabienie hamulców powstrzymujących przed stosowaniem przemocy (agresja i przemoc stają się pożądanym sposobem rozwiązywania problemu, następuje zmiana ich kwalifikacji moralnej - dzięki przemocy dobro triumfuje nad złem); znieczulenie i przyzwyczajenie do przemocy (brutalność przestaje robić wrażenie na widzach, staje się czymś zwyczajnym - świetnym przykładem na zjawisko „znieczulicy” jest popularność kolejnych części horroru w stylu gore pt. „Piła”, gdzie stosowanie wyrafinowanej formy sadyzmu na granicy wytrzymałości psychicznej widza jest główną i jedyną fabułą całej serii); utrwalenie zniekształconego obrazu rzeczywistości - publiczność dochodzi do wniosku, że agresja i przemoc towarzyszy jej w życiu codziennym, czuje się stale zagrożona i w efekcie staje się bardziej podejrzliwa i nieufna w stosunku do innych ludzi, a stąd już niedaleko do frustracji i paranoi.

Mechanizm aktywizowania i wzmacniania wyuczonych wzorów zachowań agresywnych dodatkowo mogą (ale nie muszą) uruchamiać osobiste przeżycia (np. zniewagi, frustracje, stres, depresja, które muszą znaleźć ujście na zewnątrz) lub zachęty płynące z otoczenia (konformizm, spodziewanie korzyści, anonimowość ofiary czy chociażby brak innego sposobu działania), trafiające na odpowiedni grunt skłonności osobowościowych. Wpływ mediów w tym momencie jest już ograniczony, mogą one oddziaływać jedynie w formie akceleratora zachowania agresywnego. Ponadto kształtują wyobrażenie o granicach społecznej tolerancji dla przemocy oraz pomagają znaleźć usprawiedliwienie dla agresji, np. odwołanie się do motywów religijnych czy ideologicznych. Społeczna obojętność i przyzwolenie na stosowanie przemocy w życiu codziennym de facto staje się czynnikiem odczłowieczającym: nas jako potencjalnych katów, jak i innych w roli ewentualnych ofiar.

Wydaje mi się, że dobrym podsumowaniem tego wątku może być analiza tragicznych wydarzeń z ostatnich kilku lat - z ciekawości wpisałam z wyszukiwarkę hasło „strzelanina w szkole”. W odpowiedzi dostałam przynajmniej 6 przypadków zbrodni popełnionych przez amerykańskich uczniów na swoich kolegach i nauczycielach: masakra w Columbine High School w pobliżu miast Littleton i Denver w stanie Kolorado w USA, 12 ofiar, 24 rannych, 1999; strzelanina w Red Lake, stan Minnesota, 11 ofiar (w tym napastnik-samobójca), 14 rannych, 2005; strzelanina w Cleveland w stanie Ohio, 6 ofiar, 5 rannych w październik 2007, a miesiąc później masakra w fińskiej szkole w mieście Tuusula - 8 ofiar, listopad 2007. W listopadzie też miała miejsce strzelanina u naszych zachodnich sąsiadów: w szkole w niemieckim Emsdetten 18-latek postrzelił 27 osób, po czym popełnił samobójstwo. W grudniu 2007 strzelano w szkole w Las Vegas w stanie Nevada, 6 rannych. Napastnikami były zawsze osoby niepełnoletnie, cierpiące na zaburzenia depresyjno-maniakalne, typowi outsiderzy spędzający dużo czasu grając w gry komputerowe czy oglądając telewizję. Zawsze po tego typu wydarzeniach głównym tematem dyskusji publicznej był wpływ gier komputerowych i brutalnych filmów (czytaj: masowych mediów komercyjnych) na psychikę młodych ludzi oraz, oczywiście, powszechny dostęp do broni palnej. Fakt, że świat pokazywany w telewizji uczy nas agresji w świetle przytoczonych wydarzeń wydaje się być niepodważalny.

Media zajmują obecnie kluczowe miejsce w systemie społecznym, są nieodłącznym elementem naszego życia i kultury. Kształtują nasze postawy, zachowania, styl życia, uczą nas i wychowują. Warto jednak pamiętać, że prawa nimi rządzące niekoniecznie muszą odpowiadać prawom kreowanym przez wartości funkcjonujące „w realu”. Komunikacja masowa oddziałując na tak wiele sfer naszego życia musi tworzyć pewne zjawiska społeczne, zarówno te pozytywne, jak i negatywne i naszym zadaniem jest nauczyć się je rozróżniać i korzystać tylko z tych dobrych. Media istnieją dla nas, a nie my dla mediów, dlatego warto zachować zdrowy rozsądek i zastanowić się, czego w nich szukamy, zanim weźmiemy do ręki pilota, gazetę czy włączymy komputer.

http://www.poland.gov.pl

M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes., Warszawa 2001, s. 393

M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes., Warszawa 2001, s. 396

M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes., Warszawa 2001, s. 389

M. Mrozowski, Media masowe. Władza, rozrywka, biznes., Warszawa 2001, s. 387



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pedagogiczne aspekty pracy z czytelnikiem, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Biblioterapia 1, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Telewizja jako medium, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Dziecko przed telewizorem, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Bajka o Ciepłym i Puchatym - np. bajki terapeutycznej, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
C.d. globalizacja, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Gołąbiewski Łukasz - Wydawnictwa, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Newsweek - Pisanie zrodzone w bólu, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Słownik terminów redakcyjnych, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Gatunki dziennikarskie, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
10 kroków do ciekawego tekstu, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Karta etyczna mediow, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Manipulacja i perswazja językowa we współczesnej prasie, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Czytelnictwo - w oparciu o J. Dunin - Pismo zmienia świat, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstw
Betelheim i inne - pkt. 16, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Pedagogiczne aspekty pracy z czytelnikiem, słowa, Komunikacja, media, kulturoznawstwo
Nowe media a kultura, Dziennikarstwo i komunikacja społeczna, Nowe media

więcej podobnych podstron