Kolonializm, a komunikacja międzykulturowa
Dobrawa Weronika Cieżak
Komunikacja kulturowa to ciągły proces wymiany sygnałów, przekazywania sobie znaczących treści między członkami różnych kultur. Jej celem powinno być lepsze poznanie “obcego”, zrozumienie go, zaufanie mu i w końcu stworzenie wspólnoty. Jest to bardzo ważne zjawisko, zapobiegające wielu starciom i konfliktom. Jednak bardzo często zdarzało się i zdarza nadal., że próby porozumienia natrafiają na znaczne problemy, czasem nawet bariery nie do przejścia. Komunikacja nie jest łatwym procesem. Odmienność płciowa, wiekowa, językowa, klasowa, religijna, etniczna, rasowa czy narodowa to tylko niektóre bariery, które można napotkać. Jednak najważniejszym aspektem komunikacji (także kulturowej) jest chęć porozumienia się z drugim człowiekiem, spojrzenia na świat jego oczami. Jeśli nie będziemy tego chcieli, to właśnie nasza niechęć stanie się najpoważniejszym problemem.
Każda kultura jest inna. Członkowie różnych kultur patrzą na świat w odmienny sposób. I to jest właśnie między innymi źródłem nieporozumień i konfliktów. Istnieje bowiem zjawisko zwane etnocentryzmem, które polega na stawianiu własnego narodu, czy grupy etnicznej ponad innymi, wywyższanie go, afirmacja, a przy tym niestety - deprecjacja innych, obcych kultur. Przy takim podejściu komunikacja kulturowa nie jest możliwa, nie chcemy stworzyć z “obcymi” wspólnoty, nie chcemy się z nimi zadawać - przecież są gorsi od nas. Według Michela Foucaulta'a zetknięcie się dwóch odmiennych kultur zawsze należy rozpatrywać w kategoriach wojny. W takich relacjach nie ma miejsca na kompromisy, a mówca swoją wypowiedzią chce zmylić słuchacza, wprowadzić go w błąd, sprawić, żeby jego słowa nie były zrozumiałe. Takie nastawienie może doprowadzić, a nawet na pewno doprowadzi do konfliktu.
Kultura to dorobek danego społeczeństwa, decydujący o jego zachowaniu, sposobie życia, stosunku do drugiego człowieka, do religii… Interpretacja faktów w każdej kulturze jest odmienna. Przy założeniu etnocentrycznym każda grupa etniczna postrzega “obcych” jako głupszych, słabszych, po prostu - gorszych. Istnieje jeszcze drugi pogląd - przeciwieństwo etnocentryzmu - relatywizm kulturowy. Zakłada on, że żadna kultura nie jest ani dobra, ani zła, powinniśmy rozpatrywać ją i ewentualnie oceniać w kontekście w jakim występuje. Nie możemy robić tego przez pryzmat własnych wartości, nie mogą stać się one miernikiem dla innych kultur. Sądy wolno nam wydawać tylko na podstawie własnych obserwacji, bezpośredniego spotkania, doświadczenia danej kultury, a nie na podstawie wiedzy książkowej, informacji z drugiej ręki czy też w końcu stereotypów. Te jednak najczęściej stwarzają ludziom obraz danej kultury np. Romów, Żydów, osób czarnoskórych. Tak rodzą się uprzedzenia - postawy polegające na odrzuceniu “innego” bez żadnych konkretnych przesłanek. Człowiek nie mając bezpośredniego doświadczenia wydaje osąd negatywny w stosunku do drugiej osoby, używa pejoratywnych określeń, podejmuje strategię obojętności, unikania, czy w skrajnych przypadkach nawet wrogości wobec odmiennego kulturowo człowieka. Zachowania takie wynikają z wychowania, historii, negatywnych doświadczeń z jedną osobą przekładanych później na cały naród, a obecnie także z mediów.
Wróćmy jednak do tezy Michela Foucault'a, który uznał każdy rodzaj zetknięcia różnych kultur za przyczynek do wojny. Patrząc na przykład ścierania się całkowicie odmiennych kultur w dobie kolonizacji trzeba niechybnie uznać powyższe stwierdzenie z prawdę. Istniały oczywiście wyjątki jednak myślę, że w tym wypadku, jak mówi polskie przysłowie wyjątek tylko potwierdza regułę.
“Kolonializm - zjawisko historyczne polegające na opanowaniu i utrzymaniu kontroli politycznej i gospodarczej przez jedne kraje nad innymi w celu ich eksploatacji. Z punktu widzenia procesu powstawania systemu światowego, kolonializm stanowił jeden z jego etapów, który przejawił się w rozciągnięciu dominacji politycznej przez najbardziej rozwinięte gospodarczo ośrodki cywilizacji euroatlantyckiej na obszary gospodarczych peryferiów świata; z kolonializmem nierozerwalnie wiążą się zjawiska: ekspansji i rywalizacji.” - tak kolonializm definiuje Encyklopedia Powszechna PWN. Początki kolonializmu sięgają Starożytnej Grecji zaś nowożytne kolonizacje rozpoczęła era wielkich odkryć geograficznych. Było to w XV weku, a rozpoczęło się w Portugalii i Hiszpanii. Żeglarze na coraz bardziej unowocześnionych statkach dopłynęli do zachodnich wybrzeży Afryki, odkryli drogę morską do Indii (wokół Afryki, 1498, Vasco da Gama) oraz przepłynęli Atlantyk i odkryli Amerykę (1492, Krzysztof Kolumb). Państwa z Półwyspu Iberyjskiego tym samym rozpoczęły ekspansję kolonialną. Portugalia i Hiszpania nie miały zbyt wielkiego potencjału gospodarczego - na półwyspie brakowało surowców mineralnych, przypraw, różnego rodzaju produktów i rąk do pracy. Portugalczycy przejęli wpływy w Indiach, skąd czerpali potrzebne zasoby i w Afryce skąd pozyskiwali niewolników. Trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek komunikacji międzykulturowej - Afrykanie czy Hindusi nie byli nawet traktowani jak ludzie drugiej kategorii, byli traktowani prawie jak zwierzęta. Nie byli chrześcijanami, mieli dziwne zwyczaje - nadawali się tylko do pracy przy wydobyciu minerałów, załadunku statków i tym podobnych pracach fizycznych. Portugalczycy najprawdopodobniej nawet nie próbowali nawiązać kontaktu z ludźmi zamieszkującymi kolonie. Uważali, że jedyną godną uwagi kulturą jest ich kultura (typowy etnocentryzm), a w przypadku gdyby Murzyni lub Hindusi sprawiali jakiekolwiek problemy, np. nie chcieli pracować, można było ich bezkarnie pozbawić życia. Ekspansja zamorska Hiszpanii miała jeszcze większe i gorsze niż portugalska konsekwencje. Żeglarze, którzy wyruszyli na zachód, płynęli przez Ocean Atlantycki. Początkowo zajęli Wyspy Karaibskie, jednak w kontekście komunikacji międzykulturowej ważniejsze są ich dalsze podboje. Opuścili teren wysp i ruszyli dalej dopływając w końcu do wybrzeży Ameryki Środkowej i Południowej. Hiszpańscy zdobywcy, wysyłani przez możnowładców na podbój nowych terenów, zwani konkwistadorami, poszukiwali w Ameryce złota, drogich kamieni i innych bogactw, a także podjęli misję nawracania tubylców na chrześcijaństwo. Patrząc z perspektywy relatywizmu kulturowego jest to nie do pomyślenia. Nie liczyła się dla nich odmienność kulturowa, Indianie nie byli chrześcijanami i przez to byli gorsi. Hiszpanie nie próbowali nawiązać kontaktu z rdzennymi Amerykanami. Trzeba wspomnieć także o tym, że komunikacja to przecież relacja dwustronna, a wartości, formy i treści kulturowe istnieją tylko w ludziach i poprzez ludzi. Wzory danej kultury takie jak wzory intelektualne, religijne, ekonomiczne, technologiczne są kształtowane tylko w jej obrębie, Hiszpanie ocenili kulturę Indian przez pryzmat swojej i przez to uznali ją za zdecydowanie niższą. Tubylcy natomiast widząc konkwistadorów na koniach byli tak przerażeni (nie znali tych zwierząt), że właściwie od razu poddawali się najeźdźcom. Warto wspomnieć też o wewnętrznych konfliktach wśród Indian Ameryki Południowej, które zdecydowanie ułatwiły Hiszpanom podbój. Zanim ci przybyli na amerykańskie tereny, kilka rdzennych plemion na terenie dzisiejszego Meksyku podbili Aztekowie. Narzucili im swoje prawa i religię - stare elementy zostały szybko wyparte przez nowe. Nie leżało to w interesie obu stron - Aztekowie nie wprowadzali zmian stopniowo (co mogłoby wskazywać na dobrą komunikację między rdzennymi amerykańskimi kulturami), lecz gwałtownie je wprowadzili, nie próbując nawet dogadać się z podbitymi ludami i wypracować kompromisu. Spotkało się to z oporem plemion, które znienawidziły Azteków między innymi za praktyki religijne, które obejmowały obowiązek składania krwawych ofiar z ludzi. Wewnętrzne konflikty wśród Indian doprowadziły do tego, że plemiona podbite poinformowały Hiszpanów o znajdującym się w głębi lądu bogatym, bajecznym imperium Azteków. Mogłoby to świadczyć o tym, że europejczycy nawiązali jednak kontakt z Indianami. Nie można tu chyba jednak mówić o komunikacji kulturowej, która w pierwotnym znaczeniu ma na celu stworzenie wspólnoty i zapobiegnięcie konfliktom. Być może taki cel mieli Indianie, którzy chcieli oszczędzić swoje plemiona, “wystawiając” Azteków i nawiązując kontakt z Hiszpanami. Mogli jednak zrobić to tylko i wyłącznie z chęci zemsty na swoich najeźdźcach i wizji, że Hiszpanie zniszczą Azteków i dogadają się w jakiś sposób z resztą plemion, co mogło być w mniemaniu Indian lepszym wyjściem niż bycie poddanymi Aztekom.
Jak wiadomo wielkie imperium azteckie legło w gruzach w przeciągu zaledwie kilku lat. W 1519 roku do Meksyku dotarł, wraz z niewielką liczbą około sześciuset żołnierzy i z szesnastoma końmi Hernando Cortes. Początkowo prawdopodobnie obydwie strony szykowały zasadzki - Aztekowie wysyłali do Hiszpanów “pokojowo” nastawionych posłańców, którzy mieli zaprowadzić europejczyków wprost do pułapki. Taka taktyka nie świadczy o “niskim” poziomie kultury Indian, wręcz przeciwnie - z perspektywy czasu, nie mając uprzedzeń takich, jakie mieli ówczesni Hiszpanie, możemy powiedzieć, że była to doskonale rozwinięta kultura i bogata cywilizacja, która rozwijała się całkowicie niezależnie od Europy. Jak w każdej kulturze i w azteckiej panowały odmienne zwyczaje i tradycje, z którymi oczywiście nie trzeba się zgadzać jednak nie należy ich też uznawać za z góry gorsze od europejskich. Biorąc pod uwagę stopień rozwoju sztuki, architektury i religii trzeba stwierdzić, że stały one na bardzo wysokim, jak na tamten czas, poziomie. Być może gdyby Hiszpanie spróbowali porozumieć się z Południowoamerykańskimi Indianami, obydwie kultury odniosłyby korzyści. Do obydwu zostałyby wprowadzone nowe jakości i postawy i być może nawiązana zostałaby normalna komunikacja między kulturami amerykańską i europejską. Tak się jednak nie stało. Do Azteków dotarły informacje o wyglądzie przywódcu konkwistadorów - Cortesa. Ostatni wódz aztecki - Montezuma - uznał, że Hiszpan musi być wcieleniem boga Quetzalcoatla, który miał według Indian białą twarz, czarną brodę, a na głowie nosił pióropusz. Nieświadomi nadciągającego zagrożenia Aztekowie oddali Hiszpanom pokłon, a ci wzięli ich do niewoli i zmuszali do ciężkich prac pod ziemią i na powierzchni przy których większość umarła. Podobnie stało się z cywilizacjami Inków i Majów. Różnice pomiędzy Hiszpanami i Indianami doprowadziły do dezorganizacji kultur południowoamerykańskich. Dezorganizacja kultury to dezorganizacja społeczna i dezorganizacja systemu. Nawet gdy grupa etniczna, jak w tym wypadku Indianie, próbuje podtrzymywać system i kulturę, często nie może go ustrzec przed zniszczeniem na skutek oddziaływania zewnętrznego (tutaj Hiszpanów). Jest to moment tragiczny, połączenie załamania całej kultury i cywilizacji i połączenie osobistych tragedii każdego członka danej kultury - dlatego jest to sytuacja tym bardziej dramatyczna.
Schyłek XVI wieku to początek rywalizacji kolonialnej wśród europejczyków. Sytuacja ta miała charakter ekonomiczny. Kompletnie nie przejmowano się podbijanymi ludami, które służyły tylko jako siła robocza w kopalniach czy innych miejscach pracy. Część zajętych w wyniku kolonizacji ziem przechodziło z rąk do rąk przez trzy kolejne stulecia. Tak się działo między innymi z koloniami afrykańskimi i indyjskimi. Państwa europejskie założyły dwie kompanie: Wschodnioindyjską i Zachodnioindyjską. Holendrzy przejęli portugalskie kolonie w Afryce i w rejonie Oceanu Indyjskiego, podbili Archipelag Malajski i Cejlon oraz założyli nową kolonię w Afryce Południowej. Kolonie holenderskie czerpały znaczne zyski z handlu niewolnikami z Afryki, co świadczy o tym, że w XVII wieku w Europie nadal panował etnocentryzm i brak zainteresowania komunikacją z obcymi kulturami. Anglia zajęła się przejmowaniem kolonii hiszpańskich (Antyle) i zakładaniem nowych na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej i w Indiach. Do rywalizacji o kolonie włączyła się również Francja, która przejęła niektóre punkty w Ameryce, Indiach i na Antylach. Jednak po okresie wojny siedmioletniej (1756-63) w walce o kolonie zwyciężyli Brytyjczycy, zdobywając zdecydowaną przewagę w Indiach oraz uzyskując francuską Kanadę i hiszpańską Florydę.
Co ciekawe mieszkańcy skolonizowanych miast i regionów zaczęli w 2 połowie XVIII wieku zaznaczać swoją odrębność. Stało się tak zapewne dlatego, że zwykli ludzie wyjeżdżający z własnych krajów, by osiedlić się w koloniach (takie wyjazdy były spowodowane przeludnieniem Europy i chęcią znalezienia lepszych warunków do życia) zakładali tam nowe rodziny i układali sobie życie. W tym wypadku można mówić w jakimś stopniu o komunikacji międzykulturowej - część europejczyków nawiązywała z tubylcami normalne kontakty, ludzie, którzy żyli obok siebie na co dzień powoli przyzwyczajali się do swojej “odmienności” i tworzyli wspólnoty. Koloniści mieli poczucie własnej odrębności. W 1775 roku nastąpił bunt 13 kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej - osiem lat później największe imperium kolonialne musiało ustąpić i uznać niepodległość nowego państwa - Stanów Zjednoczonych. Przykład ten nie oznacza bynajmniej, że stosunki między kolonistami, a rdzennymi mieszkańcami Ameryki Północnej były idealne. Trudno mówić o komunikacji między tymi dwiema kulturami w przypadku podejścia do północnoamerykańskich Indian. Początkowo plemiona te były traktowane podobnie jak Indianie z Ameryki Południowej, jak “gorsi” ludzie, zacofani i zdolni tylko do fizycznej pracy. Kolonizatorzy wykorzystywali ich podobnie jak Murzynów, robili z nich niewolników. Później stosunek do Indian zmienił się - zaczęto tworzyć rezerwaty w celu ochrony ich kultury. Tutaj jednak nasuwa się skojarzenie tworzenia parków narodowych po to by chronić zamieszkałe tam, rzadkie gatunki zwierząt… Komunikacja kulturowa w tym wypadku raczej nie miała miejsca.
Warto wspomnieć także przy okazji mowy o kolonizacji o tym, że europejczycy starali się narzucić podbitym ludom swoje prawa, religię, sposób myślenia. Jan Stanisław Bystroń mówi o takim postępowaniu jako o przejawie megalomanii: przekonanie europejczyków, że ich naród zajmuje najbardziej centralne miejsce w świecie, że pochodzi od ludów sławnych w dziejach świata, przeświadczenie o wyższości własnego języka, obyczajów oraz przekonanie o szczególnym stosunku Boga do nich. Nie zawsze jest to zjawisko groźne, jednak czasem jest związane z postawą ekspansywną, nastawioną na „podbój” innych grup. I właśnie pogląd, że europejczycy-chrześcijanie są lepsi od niechrześcijańskich ludów z Azji, Afryki czy Ameryki był kolejną barierą nie do przejścia dla mogącej się rozwijać normalnie komunikacji między państwami kolonizującymi i kolonizowanymi. Europejczycy za wszelką cenę próbowali narzucić podbijanym ludom religię chrześcijańską, a proces ten zaczął się już w średniowieczu wraz z nastaniem wypraw krzyżowych. Potępianie innych, “obcych” religii i większości praktyk z nimi związanych trwało przez wieki i właściwie dziś nadal występuje. Czymże innym są bowiem wyprawy misjonarzy, wyruszających chociażby do Afryki po to by pomóc jej rdzennym mieszkańcom, a “przy okazji” nawrócić ich na religię chrześcijańską. Wracając do czasów kolonizacji, europejczycy uwierzyli wówczas, że ich powołaniem jest cywilizowanie i nawracanie innych ludów. W 1889 roku Rudyard Kipling, autor Księgi Dżungli napisał w jednych ze swych wierszy, komentując postępowanie ówczesnych mieszkańców Europy, te słowa:
“(…) Dźwigaj białych ludzi brzemię,
Wyślij swych synów daleko,
Niechaj podbite plemiona
Otoczą troskliwą opieką (…)”
Fragment jego wiersza idealnie oddaje panujące wtedy zachowania europejczyków w stosunku do “obcych”, innych cywilizacji. Celem nie było wcale nawiązanie z nimi kontaktu, lecz narzucenie im swojego światopoglądu, religii, prawa. Skolonizowani, rdzenni mieszkańcy podbitych ziem nie zaakceptowali tak szybko narzucanych zmian. Część z nich, jak na przykład niektóre plemiona Ameryki Południowej, przyjęła religię chrześcijańską i prawa europejskie, jednak pozostała także wierna swoim dawnym zwyczajom i tradycjom (tak stało się z niektórymi Indianami nawracanymi przez europejskich zakonników-misjonarzy). Nie wszystkie grupy etniczne podporządkowywały się jednak kolonizatorom. Okres ten nie był wolny od wojen z ludami Azji, Afryki i Oceanii, przykładowo z Aszantami na Złotym Wybrzeżu, z Xhosa w Afryce Południowej. Trwały wojny w Afganistanie i wojny opiumowe. Nasilały się migracje do kolonii, powodowane poszukiwaniem nowych perspektyw i względnym przeludnieniem zachodniej Europy. Do lat 70 XIX wieku imperium brytyjskie powiększyło się o nowe nabytki w Indiach, kolonie osadnicze w Australii, Gambię, Złote Wybrzeże i Sierra Leone. Zajęte zostało niedostępne do tej pory wnętrze Afryki i Indochiny. Stany Zjednoczone zajęły cały obszar między Atlantykiem a Pacyfikiem, Australia stała się kolonią brytyjską. Ekspansję rozpoczęły także Niemcy, Włochy oraz Japonia. Zmieniły się wówczas także stosunki łączące niektóre kraje kolonizujące i kolonizowane. Według Grzegorza Kaczyńskiego w XIX wieku kontakty białych z czarnymi stały się bardziej spontaniczne i swobodne, co wiązało się z kulturową ciekawością. Niektóre elementy kultury ciekawiły rdzennych Afrykanów i tym samym powoli przejmowali oni europejskie zwyczaje. Była to swoista dyfuzja kultury. Po początkowym okresie powiązania misjonarzy z wojskiem, w tamtym okresie działalność misyjna podążyła osobną drogą. Ciekawe jest też to, że wśród samych misjonarzy dochodziło do starć - chodzi oczywiście o misjonarzy rzymskokatolickich i protestanckich. Jedni drugich uważali za wrogów i wmawiali tubylcom, że to oni, a nie właśnie ci drudzy mają rację i to “ich“ religię powinni przyjąć. Pod koniec XIX i na początku XX wieku misjonarze znowu stali się głosicielami “prawd“ głoszonych przez kolonizatorów, co skrytykował kameruński jezuita Engelbert Mveng “[…] Misje i kolonizacja, postrzegane pod kątem filantropii, były w gruncie rzeczy czynnikami antropologicznej pauperyzacji Afrykanina.” Kaczyński krytykuje to stwierdzenie, pisząc w swojej książce, że taka działalność dotyczyła tylko marginesu misyjnego. Wydaje się jednak, że w zdaniu Kameruńczyka jest wiele prawdy. Nie można oczywiście uogólniać. Jednak chyba w poczynaniach europejczyków w stosunku do mieszkańców Afryki nie było cech normalnej komunikacji międzykulturowej. Być może można uznać, że religia nie została narzucona skolonizowanym narodom, a te same, z czystej ciekawości przejęły po prostu nowe wzorce i jakości od europejczyków. I z tej perspektywy można by mówić o formie komunikacji. Jednak należy pamiętać, że mieszkańcy naszego kontynentu nie przejęli wówczas od Afrykanów żadnych form kulturowych (ostatnio natomiast fakt ten uległ zmianie - w Europie stały się modne afrykańskie wyroby, w szczególności sztuka, nie ma to jednak nic wspólnego z kolonizacją, raczej z wyjazdami turystycznymi). Raczej w dalszym ciągu uznawali ich za gorszych od siebie.
Co się z tym bardzo mocno wiąże, w XIX wieku powstały liczne teorie rasowe, zwracające uwagę na genetyczne uwarunkowania, różniące poszczególne ludy na świecie. Teoretycy uznali, że ludzkość dzieli się na rasy, czyli zbiorowości posiadające pewne określone cechy psychiczne i somatyczne, a dziedziczne cechy biopsychiczne są źródłem określonego ustroju społecznego i kultury. Co gorsza padło stwierdzenie, iż poszczególne rasy nie są sobie równe i istnieje gradacja ras. Podziału dokonał francuski dyplomata, Artur Gobinau, który w swej książce Szkice o nierówności ras ludzkich napisał, że te właśnie nierówności są kluczem do zrozumienia historii, rasy różnią się uzdolnieniami i charakterem i dzięki temu istnieją rasy niższe i wyższe, które mogą tworzyć wysoką kulturę i organizować państwa. Podzielił ludzkość na trzy rasy:
rasę białą - aryjską - czyli rasę “panów”
rasę żółtą “męską”
rasę czarną “kobiecą”
Podobny podział przedstawił Anglik H.S. Chamberlain, który dokonał rozróżnienia na cztery źródła, które tworzyły cywilizację: kulturę Greków, Rzymian, Żydów i Teutonów. Między rasami cały czas toczy się wojna, najcięższa zaś między Teutonami i Żydami, którzy działają “rozkładowo”. Poglądy te przejęli później naziści, co jak wiadomo miało opłakane skutki.
Podsumowując, cały okres kolonizacji, czyli okres od XV do XX wieku, nie sprzyjał komunikacji kulturowej między narodami kolonizującymi i kolonizowanymi. Europejczycy zawsze postrzegali swoją kulturę, jako kulturę wyższą i lepszą od innych. Panował wśród nich silny etnocentryzm, który niestety panuje do dziś, co można zauważyć obserwując liczne ruch rasistowskie i nacjonalistyczne. Wśród teoretyków kultury w XX wieku pojawiły się poglądy, że każda kultura jest równa, każdą powinniśmy rozpatrywać w danym kontekście i żadnej nie możemy deprecjonować. Jednak jest to niestety tylko teoria, nie mająca zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Kolonializm odcisnął na współczesnych europejczykach i na mieszkańcach kolonizowanych krajów piętno. Dziś komunikacja międzykulturowa jest bardziej obecna wśród wspomnianych już narodów. Wynika to na pewno z tego, że świat stał się globalną wioską, coraz większa liczba osób ma do czynienia z nowymi mediami, a kraje, które kiedyś były odizolowane od reszty świata, dziś są jego integralną częścią.
Bibliografia:
K. Burakowska, Cywilizacja w okresie przemian, Wyd.. Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1996
J. S. Bystroń, Megalomania narodowa, Warszawa 1995
red. S. Łodziński, J. Milewski, J. Zdanowski, Obrazy świata kultury - Wspomnienia i studia poświęcone pamięci Andrzeja Zajączkowskiego, Wyd. Semper, Warszawa 1997
G. Kiełbasa, Negatywne skutki odkryć - konkwistadorzy, w: Krzysztof Kolumb - Odkrywca Nowego Świata , ze strony: http://www.miks.uj.edu.pl/epi/2004/
J. Mikułowski Pomorski, Komunikacja międzykulturowa - wprowadzenie, Wyd. AE w Krakowie, Kraków 1999
A. Siewierska-Chmaj, Bariery komunikacji międzykulturowej, ze strony: http://portal.wsiz.rzeszow.pl/plik.aspx?id=9335
F. Znaniecki, Główne źródła konfliktów między narodami, w: Współczesne narody, Wyd. PWN, Warszawa 1990
hasło: kolonializm, ze strony http://encyklopedia.pwn.pl/
J. Mikułowski Pomorski, Komunikacja międzykulturowa - wprowadzenie, Wyd. AE w Krakowie, Kraków 1999, s. 7
A. Siewierska-Chmaj, Bariery komunikacji międzykulturowej, ze strony: http://portal.wsiz.rzeszow.pl/plik.aspx?id=9335, s. 1
Tamże, s. 2
hasło: kolonializm, ze strony http://encyklopedia.pwn.pl/
K. Burakowska, Cywilizacja w okresie przemian, Wyd.. Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1996, s. 47-49
G. Kiełbasa, Negatywne skutki odkryć - konkwistadorzy, w: Krzysztof Kolumb - Odkrywca Nowego Świata , ze strony: http://www.miks.uj.edu.pl/epi/2004/
Tamże
K. Burakowska, Cywilizacja w okresie przemian, Wyd.. Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1996, s. 77-81
hasło: kolonializm, ze strony http://encyklopedia.pwn.pl/
J. S. Bystroń, Megalomania narodowa, Warszawa 1995, s. 13
G. Kaczyński, O osobliwościach chrystianizmu misyjnego w Afryce kolonialnej, w: Obrazy świata kultury, red. S. Łodziński, J. Milewski, J. Zdanowski, Wyd. Semper, Warszawa 1997
Tamże, s. 77
J. Mikułowski Pomorski, Komunikacja międzykulturowa - wprowadzenie, Wyd. AE w Krakowie, Kraków 1999, s. 22
Tamże, s. 22-24