W.V.O. Quine - „O tym, co istnieje”
Problem „Brody Platona”
Jeśli np. X (X i Y są oponentami Quine'a) twierdzi, że istnieje coś, o czym ja twierdzę, że nie istnieje, to jestem w trudnej sytuacji; nie mogę bowiem stwierdzić, że są pewne rzeczy, których istnienie X uznaje, a ja nie; przyznanie bowiem, że takie rzeczy są, byłoby sprzeczne z odrzuceniem ich przeze mnie. Dowodzi to, że w każdym sporze ontologicznym zwolennik tezy negatywnej jest w sytuacji niekorzystnej.
Związane jest to z problemem brody Platona, dot. tego, czego nie ma (niebytu): niebyt musi w pewnym sensie być, gdyż inaczej - czym jest to, czego nie ma? I tak np. - wg X - gdyby Pegaza nie było, to używając tego słowa nie mówilibyśmy o niczym; wobec tego nawet powiedzenie, że Pegaz nie istnieje, byłoby nonsensem. Tak rozumiany Pegaz jest wg X ideą istniejącą w umysłach ludzkich. Gdy jednak zaprzecza się istnieniu Pegaza, z pewnością nie ma się na myśli idei Pegaza; X myli więc pojęcia.
Wg Y Pegaz istnieje jako nieurzeczywistniona możliwość. Nie istnieje, tzn - nie posiada własności realności. Y co prawda twierdzi, że Pegaz nie istnieje, ale twierdzi, że Pegaz bytuje.
Tak czy inaczej wg Quine'a taka ontologia prowadzi do przeludnionego, zaśmieconego świata nieurzeczywistnionych możliwości, świata, który - zdaniem Q. - razi nasz zmysł estetyczny i jest wylęgarnią elementów wywołujących nieporządek.
Zdaniem Q należy zatem odrzucić ontologię Y, co nie będzie równało się z zaniechaniem rozwiązywania problemów związanych z modalnościami. Tyle, że należy się ograniczyć do przypisywania modalności jedynie całym zdaniom.
Poza tym o ile o Pegazie można powiedzieć sensownie, że go nie ma, tylko wtedy, gdy Pegaz jest, to w odniesieniu do okrągłej kwadratowej kopuły na Berkeley College (bytu wewnętrznie sprzecznego) nie jest to możliwe. Przedmioty wewnętrznie sprzeczne są niemożliwe do przyjęcia nawet jako nieurzeczywistniona możliwość. Sprzeczności - wg Y - są pozbawione sensu.
Jednak twierdzenie, że sprzeczności są pozbawione sensu obraca się przeciwko Y, bowiem ma ono wadę metodologiczną: uniemożliwia znalezienie efektywnego kryterium odróżniania tego, co ma sens, od tego, co sensu nie ma (jest tak, bowiem nie istnieje żadne ogólnie stosowalne kryterium sprzeczności).
Russella teoria deskryptów indywiduowych.
Pokazuje w jaki sposób można sensownie używać wyrażeń, które z pozoru są nazwami (jak w/w Pegaz), nie zakładając, że istnieją przedmioty przez nie nazywane. Nazwy, do których teoria Russella stosuje się bezpośrednio są złożonymi nazwami opisowymi, no. „autor Waverleya”, „obecny król Francji”, itp.
Wg teorii tej np. zdanie „Autor Waverleya był poetą” interpretowane jest jako zdanie, które znaczy: „Ktoś napisał Waverleya i był poetą i nikt inny nie napisał Waverleya”.
W tej analizie wyrażenie będące z pozoru nazwą, zwrot opisowy, zostaje sparafrazowany w kontekście jako tzw. symbol niekompletny.
Dzięki teorii deskryptów indywiduowych koncepcja, wg której zdania o nieistnieniu działają niejako przeciw samym sobie, upada. Gdy zdanie takie interpretuje się w ramach teorii deskryptów. przestają w nim występować wszelkie wyrażenia pretendujące do roli nazw rzekomych bytów, których istnienia zdanie to dotyczy; w związku z tym sensowność tego zdania nie można już uzależniać od istnienia owych bytów.
Po to więc, by móc objąć teorią deskryptów nazwę jednowyrazową lub wyrażenie, które z pozoru jest nazwą (np. Pegaz), trzeba umieć przetłumaczyć to wyrażenie na deskrypt.
Fałszywa jest zatem koncepcja, która głosi, że sensowność zdań zawierających termin indywiduowy zakłada istnienie przedmiotu nazywanego przez ten termin. Termin indywiduowy nie musi być nazwą czegoś, aby był sensowny.
Jest tak, bowiem istnieje zasadnicza różnica między znaczeniem a oznaczaniem (nazywaniem). Jeden przedmiot oznaczany może posiadać wiele znaczeń (np. Gwiazda Polarna i Gwiazda Wieczorna są znaczeniami tego samego przedmiotu).
Systematyczne mieszanie tych dwu pojęć przyczyniło się do powstania absurdalnego - zdaniem Q. - pomysłu, że Pegaz jest ideą, bytem psychicznym.
Ontologiczny problem uniwersaliów
Wg Q. ontologia, którą się wyznaje, jest podstawą całej aparatury pojęciowej, za pomocą której interpretuje się wszelkie dane doświadczenia - nawet te najzwyklejsze. Dlatego charakterystycznym rysem ontologii jest to, że każdy, kto uważa jakieś twierdzenie za prawdziwe, musi uważać je za trywialnie prawdziwe. Rozpatrywane w ramach innej aparatury pojęciowej twierdzenie ontologiczne, które dla X jest aksjomatem, może zostać uznane za równie bezpośrednio i trywialnie fałszywe.
Predykaty takie jak „czerwony” itp., nie muszą być nazwą określonego przedmiotu uniwersalnego, po to by w ogóle miały sens. Jest tak, bowiem być nazwą czegoś to co innego niż posiadać znaczenie.
Obrońca teorii uniwersaliów (ów X) może jednak stwierdzić, że wyrażenia w/w mają znaczenia i te znaczenia są uniwersaliami. Wg Q jedyny sposób by odeprzeć ten argument na istnienie uniwersaliów, to odrzucić istnienie znaczeń.
Odrzucając znaczenia wcale nie przeczy się tym samym, że słowa i zdania coś znaczą. Fakt, że dane wyrażenie językowe coś znaczy (czyli jest sensowne) jest - zd. Q - rzeczą ostateczną i nieredukowalną.
O znaczeniach, zdaniem Q., mówi się w dwóch najważniejszych kontekstach:
posiadania znaczenia (sensowność)
tożsamości znaczeń (synonimiczność).
Podawanie znaczenia jakiegoś wyrażenia polega na wymienieniu jego synonimu, sformułowanego zazwyczaj w języku bardziej zrozumiałym, niż termin oryginalny.
Podsumowanie powyższych rozważań:
Można sensownie używać w zdaniach terminów indywiduowych, nie zakładając istnienia bytów, których nazwami są owe terminy;
Można sensownie używać terminów ogólnych,, np. predykatów (orzeczników), nie przypisując im roli nazw przedmiotów abstrakcyjnych (powszechników);
Można uważać wyrażenia za sensowne, za wzajemnie synonimiczne bądź heteronomiczne, bez przyjmowania świata bytów zwanych znaczeniami.
Istnienie wg Quine'a
Być uznanym za przedmiot istniejący to być zaliczonym do wartości zmiennych. W terminach gramatycznych sformułowanie powyższe przedstawia się następująco:
być, to to samo, co być w zakresie przedmiotowego odniesienia jakiegoś zaimka
Zaimki są podstawowym środkiem językowego odnoszenia się do przedmiotów; rzeczowniki należałoby raczej nazwać za-zaimkami.
Zmienne kwantyfikacji („coś”, „nic”, „wszystko” itp.) wyznaczają całą naszą ontologię, jakakolwiek by ona nie była; natomiast określone założenia ontologiczne można nam udowodnić wtw, gdy prawdziwość któregoś z naszych twierdzeń wymaga , by wśród bytów, które są wartościami zmiennych naszego języka, istotnie znajdował się przedmiot postulowany przez to założenie.
Współczesny odpowiednik sporu o uniwersalia - filozofia matematyki
Wg Quine'a średniowieczny spór o uniwersalia odżył w wieku XX w filozofii matematyki.
Obecnie jednak dysponuje się kryterium, w oparciu o które można ustalić, jaka ontologia jest konsekwencją danej teorii czy danego sposobu mówienia:
teoria zakłada istnienie tych i tylko tych bytów, których występowanie wśród wartości zmiennych kwantyfikacji tej teorii jest koniecznym warunkiem prawdziwości jej twierdzeń.
Średniowiecznym koncepcjom odpowiadają współeczsne:
realizmowi - logicyzm
konceptualizmowi - intuicjonizm
nominalizmowi - formalizm.
Logicyzm (m.in. Frege, Russel. Whitehead, Carnap, Church) - dopuszcza wiązanie kwantyfikatorami zmiennych, których wartościami są przedmioty abstrakcyjne (powszechniki).
Konceptualizm twierdzi, że uniwersalia istnieją, lecz są tworami umysłu. Intuicjonizm (Poincary, Weyl, Brouwer) pozwala na wiązanie zmiennych reprezentujących przedmioty abstrakcyjne tylko wtedy, gdy każdy z tych przedmiotów może być skonstruowany ze składników, które zostały uprzednio wskazane.
Logicyzm twierdzi, że klasy są przez nas odkrywane, intuicjonizm- że je wymyślamy.
Wg Q. współczesny spór między logicyzmem i intuicjonizmem wyrósł z różnicy zdań w sprawie pojęcia nieskończoności.
Formalizm (m.in. Hilbert) wtóruje intuicjonizmowi w krytyce nieograniczonego przyjmowania uniwersaliów przez logicyzm, jednak odrzuca intuicjonizm z dwóch powodów:
int. prowadzi do okaleczenia klasycznej matematyki
int. przyjmuje istnienie przedmiotów abstrakcyjnych (będących konstruktami umysłu).
Formalista zachowuje klasyczną matematykę jako grę pozbawionych znaczenia symboli.
Jak widać rodzaj przyjętej ontologii może mieć poważne konsekwencje dla matematyki.
Spór ontologiczny winien być sporem o język!
Stojąc wobec kwestii ontologicznych bierzemy pod uwagę zmienne kwantyfikowane nie po to, by dowiedzieć się, co istnieje, lecz po to, by dowiedzieć się, co dana teoria lub wypowiedź uznaje za istniejące. Jest to zatem problem dotyczący języka. Natomiast pytanie o to, co istnieje, to zupełnie inna kwestia.
Dopóki pozostaje się przy swojej ontologii, niezgodnej z jakąś inną ontologią, zmienne kwantyfikowane pierwszej z tych ontologii nie mogą odnosić się do przedmiotów, które należą do innej ontologii, a nie należą do mojej.
To wycofanie się na płaszczyznę semantyczną stwarza wspólną podstawę dyskusji, bowiem różnica stanowisk ontologicznych pociąga za sobą zasadniczą różnicę aparatur pojęciowych. Ale te aparatury pojęciowe są wystarczająco zgodne by porozumiewać się w wielu innych sprawach (np. polityka, pogoda).
O tyle więc, o ile spór ontologiczny da się przetłumaczyć na spór semantyczny, dotyczący słów i sposobu ich używania, można uniknąć przerodzenia się tego sporu w jałowy konflikt odmiennych punktów widzenia.
Zatem spór ontologiczny powinien stać się sporem o język.
Nie wolno z tego jednak wyciągać wniosku, że to, co istnieje i co nie istnieje, zależy od języka! Możliwość przetłumaczenia jakiegoś problemu na terminologię semantyczną nie świadczy, że problem ten ma charakter językowy.
Przyjmowanie danej ontologii
Przyjęcie jakiejś ontologii to wybranie określonego języka (aparatu pojęciowego), który pozwala objąć i uporządkować chaotyczny zbiór danych doświadczenia.
Występują dwa konkurencyjne aparaty pojęciowe: fenomenalistyczny i fizykalistyczny. Pierwszy jest podstawowy epistemologicznie, drugi - fizykalnie. z punktu widzenia ściśle fizykalistycznego aparatu pojęciowego, ontologia typu platońskiego jest w tym samym stopniu mitem, w jakim jest nim tenże fizykalistyczny schemat pojęciowy dla fenomenalizmu.
Quine uważa, że należy badać w jaki sposób i w jakim stopniu można uniezależnić nauki przyrodnicze od platonizującej matematyki. a także, że należy uprawiać matematykę i zgłębiać jej ontologiczne podstawy.
Spośród rozmaitych aparatów pojęciowych najlepiej odpowiadających tym kierunkom badań aparat fenomenalistyczny „zaleca się” szczególnymi walorami epistemologicznymi.
2