45 - THE TIGER AND DONKEY's STORY
Brygada
szykowała się na kolejną przygodę. To znaczy: wszyscy leżeli na
podłodze ew. meblach i czekali na przypływ energii po ostatniej
imprezie z funduszu policyjnego. Pożądnej imprezy raczej nie było,
większość kasy poszła na amunicję, ale za resztę kupili parę
butelek. Co więcej, postanowili poeksperymentować i w jednej z nich
rozpuścili LSD i amfe zrabowaną Pedzio'wi. Każdy pociągnął łyka
i odleciał. Pozostałe butelki pozostały nietknięte. Ciężko więc
to nazwać imprezowaniem, skoro wszyscy odpadli tuż na początku...
No, ale teraz zaczęli się budzić.
Przypomnijmy:
dwie przygody wcześniej mieli zamiar kogoś obrabować, lecz nie
mieli amunicji. Teraz mają amunicję i nawet samochód. Ciekawe co z
tego wyniknie. Serio, nawet ja jeszcze nie wiem. Ale do rzeczy.
Pierwszy obudził się Puchatek. Otworzył oczy, rozejrzał się, i
zaczął biegać po pokoju wymaCHUJąc rękami i powtarzając słowo:
"ćwir". Następny zbudził się Kłapouchy. Jako że miał
twardy łeb nawet nie zostały w nim ślady tripa. Popatrzył jak
Puchatek przebiega przed nim raz, drugi i trzeci. Za czwartym nie
wytrzymał. Wziął leżącą na podłodze nogę od stołu i
przypierdolił Puchatkowi tak, że ten wywinął orła i
przypierdolił w ziemię.
-Kurwa.
- powiedział Kłapouchy i podszedł do leżących na podłodze
butelek. Odkorkował jedną. Ten dźwięk obudził Tygryska.
-Sso
jee.. - wymruczał niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu.
Oprzytomniał gdy zobaczył Kłapouchego pijącego wino. Wstał i
podszedł do niego. Wziął butelkę i odkorkował po cichu (jeszcze
ktoś usłyszy...). Wziął jednego łyka i spytał kłapouchego
-Siema
stary, kiedy wstałeś?
-Ano
jakoś tak przed chwilą. Przede mną wstał Puchatek, ale chyba miał
jeszcze tripa i zapierdalał po pomieszczeniu udająć ptaka.
-Ptaka
znaczy chuja?
-Nie,
kurwa ptaka, znaczy takie stworzonko co zapierdala po niebie. Biegał,
machał skrzydełkami i ćwierkał.
-Ten
to kurwa ma tripy odjebane. A pamiętasz co pierdolnęliśmy
Królikowi ZŁEGO tripa?
-Ooo
kurrwa, to było stary zajebiste. Zawsze marzyłem żeby się wysrać
komuś na ryja.
Nagle
obudził się Prosiaczek i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wstał i
zaczął zapierdlać po pokoju machając rękami i ćwierkając.
Tygrysek popatrzył na Kłapouchego. Ten schylił się, podniósł
nogę od stołu i gdy Prosiaczek przebiegał po raz piąty
zapierdolił mu tak mocno, że ten wyjebał o ścianę i upadł na
placy na podłogę. Po chwili podniósł głowę i spytał
-Sso
siee tu sieejee...?
-Witaj
wśród żywych. Chodź se pierdolnij mózgotrzepa. - zaproponował
mu Tygrysek
-Łyykniem
bo odwyykniem.. - powiedział Prosiaczek i powoli zaczął wstawać.
Jak skończył równie powoli zaczął iść w stronę Kłapouchego i
Tygryska. Kłapouchy odkorkował i podał mu butelkę. Ten zaczął
łapczywie pić.
-Widzisz?
Najlepszy sposób na tripa: chińska narkoza i herakles - powiedział
Tygrysek i obydwaj zaczęli się śmiać. Prosiaczek nawet tej uwagi
nie dosłyszał. Gdy wysuszył butelkę, powiedział drżącym
głosem:
-JJEESZCZCZEEE...
- i wziął kolejną. Wrócił do picia.
-To
jakie plany na dzisiaj? - spytał Tygrysek - Chyba nie będziemy cały
dzień siedzieć w chacie...
-No
kurwa raczej nie. Warto by było komuś zapierdolić i zarobić na
nowy towar.
-To
co, idziemy? - spytał Tygrysek.
-A
oni? Przecież ich nie zostawimy samych...
-Stary,
kurwa instynk macierzyński ci się odezwał - powiedział se
śmiechem Tygrysek.
-Jaki
kurwa instynk, jak się obudzą i nie będzie wina to rozpierdolą tę
chałupę.
-No...
w sumie racja. Ale jak nie kupimy wina to go nie będzie. I
rozpierdolą tę chałupę.
-Kurwa,
gadasz z sensem. - powiedział Kłpouchy i łyknął wina. - To co
robimy?
-Wiesz
co... idziemy. Przynajmniej będziemy mogli mówić że staraliśmy
się. PROSIACZEK!
-Czego
urrwa? - spytał Prosiaczek
-Jak
zaczną się budzić to powiesz im że pojechaliśmy po towar. -
powiedział Tygrysek - Niech tu czekają.
-Łookii...
Kłapouchy
z Tygryskiem wzięli broń i wyszli z domu. Weszli do samochodu.
Kłapouchy ładował megaobrzyna. Tygrysek włożył kluczyki do
stacyjki. Przekręcił. Wcisnął gaz. Auto jak zwykle wyrwało.
Ekipę wcisnęło w fotele. Tygrysek jak zwykle ostro zapierdalał.
Jechali przez las ze sporą prędkością. Co chwilę rozpaćkiwali
jakiegoś kurwa wiewióra albo coś w tym stylu. Oczy im się
powiększyły gdy zobaczyli mostek na horyzoncie. Jak wszyscy wiedzą
mostek w lasku jest taki... łukowaty jakby i jest taką fajną
wyskocznią. Gdy Tygrys to zobaczył przycisnął gaz i nacisnął
niebieski guziczek na kierownicy. Samochód przyspieszył z 200MPH do
315MPH. Gdy z tą prędkością najechali na mostek było już pewne:
albo nauczą się latać albo przypierdolą w tamte drzewko. Ale
Tygrysek Zdjął pokrywkę sekretnego, czerwonego guzika i w locie go
przycisnął. Z tyłu błyskawicznie wysunęła się gigantyczna rura
wydechowa i zaczął się z niej wydobywać ostry ogień. Był to
silnik turboodrzutowy. Samochód znowu zaczął nabierać wysokości.
Po 5 sek. przestał. Ale zadanie spełnione: drzewo przeskoczone.
Byli na takiej wysokości że z powodzeniem widzieli cały lasek i
wiochę do której zmierzali. Warto zaznaczyć że następnego dnia
we wszystkich miejscowych i paru ogólnokrajowych gazetach pojawiły
się zdjęcia UFO, czyli tego auta. Tymczasem Tygrysek i Kłapouchy
lecieli w kierunku tej wsi. Kłapouchy zszokowany myślał że to już
koniec. Tygrysek nacisnął biały guziczek widoczny na kokpicie.
Otworzyły się dwa spadochrony, z tyłu i na dachu. Samochód
spokojnie opadł na ziemię. Tygrysek wrócił do jazdy. Nagle
Kłapouchy spytał:
-Starry,
kurrwa, skąd to się wzięło?!
-Heh,
jak wy imprzowaliście ja obszukiwałem auto. I znalazłem małą
książeczkę. I tam było wszystko. Niezłe, co?
-No
kurwa zajebiste. Co dalej planujesz?
-Jedziemy
do jakiegoś domku i okradamy go. Wpierdalamy się, mordujemy
wszystko co się rucha, tfu znaczy rusza i kradniemy co się
da.
-Aha.
Plan trochę skomplikowany, ale niezły. A może przelecimy jeszcze
właścicieli?
-A
co ty kurwa pedał jesteś że właścicieli będziesz gwałcił?
-Nie
no miałem na myśli żeńską grupę włąścicieli.
-Nieee,
lepiej nie. Innym razem. Nie ma na to teraz czasu. Chłopaki tam
umierają.
-Dobra,
rozumiem. Ale wpadniemy tu jeszcze?
-No
kurwa jasne, tylko zaopatrzenie zawieziemy i wracamy. Musimy jeszcze
się... - przerwał robiąc gwałtowny zakręt - ...kopsnąć w parę
miejsc. Wiesz, do mechanika i takie tam. Najtrudniej będzie z
paliwem rakietowym.
-Eee,
to można je samemu zrobić.
-Jak?
-A
znam takie fajne metody.
-Nieee,
nie pozwolę na rozpierdolenie mojego domku. Ani tego autka.
Zapierdolimy na lotnisku. Poza tym... - dodał z uśmiechem - chcę
jeszcze coś przetestować. - po tych słowach zachamował. Wyjechali
już ze wsi. Ostatni domek. Wyszli i odbezpieczyli broń. Wbili się
do domu. Zastali tam całkiem niezły squad: parę staruszków
(znoowu), parę dorosłych (rodzice) i dwie szesnastoletnie
bliźniaczki jednojajowe. Niestety się spieszyli więc zdążyli
tylko wystrzelać wzystkich mieszkańców i przeszukać dom.
Przeszukanie wyglądało standardowo: wbijali się do pokoju,
zabierali kase i kosztowności, a następnie, jak skończyli, wyszli,
weszli do samochodu i wrócili do domu. A raczej do Babajagi.
Niestety nie miała już klasycznego Heraklesa, ale miała
Hierakljesa, ruską podróbkę za 6,50. W domu znaleźli równo 6500
więc kupili 100 butelek, wrzucili do auta i pojechali do domu. Tym
razem było dość spokojnie. N2O i paliwo rakietowe się wyczerpały.
Reszta ekipy jeszcze spała, tylko prosiaczek leżał w kącie i
bełkotał. Zostawili wino i pojechali dalej. Wrócili na temten
koniec wsi. Napadli drugi dom. Niestety byli tam sami faceci:
dziadek, ojciec i 5-cio letni synek. Zabili ich w kolejności
odwrotnej niż wyliczyłem. Ten do był naprawdę chojny. 10000 zł i
trochę kosztowności. Pojechali do Rycha - najlepszego mechanika
jaki jest w mieście niedaleko tej wsi. Tam też jest np. stadion.
Mechanik załadował butlę co kosztowało 3000. Następnie skierował
na lotnisko (też w tym mieście). Tam, zakradli się do magazynu i
ukradli ogromne ilości paliwa: pięć razy więcej niż im potrzeba.
Starcza to na jakieś 10 odrzutów. Potem wyjechali na pas startowy.
Kłapouchy zdziwiony spytał:
-Wiesz
stay... ja rozumiem że ten samochód ma napęd odrzutowy. ALE ZA
CHUJA NIE POLECI BEZ SKRZYDEŁ!
-Masz
rację. - powiedział Tygrysek i nacisnął przycisk na kokpicie. Po
bokach, tuż nad progami wysunęły się błyskawicznie sporej
wielkości skrzydła. Klapa bagażnika ułożyła się w ogon
samolotu. - A teraz?
-O
żesz ty kurwa ja pierdole! - powiedział spokojnie Kłapouchy.
Tygrysek przez chwilę kombinował przy kokpicie. Wysunął komputer
pokładowy. Wpisał jakąś komendę. Na masce wysunęły się dwa
fajne wloty powietrza. Kolejna komenda. Nic się nie
stało.
-Przekierowałem
parę rzeczy. Teraz można lecieć - powiedział Tygrysek i wcisnął
pedał gazu do deski. Samochód wyrwało kilkakrotnie mocniej niż
zwykle. Błyskawicznie nabierał prędkości. W końcu Tygrysek
nacisnął niebieski guziczek. Pas się prawie skończył. Na
szczęście ta dopałka spowodowała uniesienie się maszyny. Trochę
potrwało nanim Nitro się skończyło. Jak to się stao Tygrysek
przestawił napęd na odrzutowy. Pojazd jeszcze bardziej
przyspieszył. Lecieli nad miastem, potem nad wsią. Obserwowali za
sprawą kamer w podłodze, jak ludzie się na nich patrzyli. -
Kłapouchy, zapnij pasy. Mam złe przeczucia.
-CO
JEST!?!?!? - spytał przerażony Kłapouchy.
-Nie
mogę sterować, coś się spierdzieliło. Zaraz wylecimy na orbitę.
powiedział tygrysek. - Muszę nas katapultować... - Kłapouchy
zapiął pasy - Już? Dobra, odpalam!! - powiedział i nacisnął
guziczek. Autem zatrzęsło. Fotele i bagażnik gwałtownie
wyrzuciło. Wystrzeliły w powietrze trzy spadochrony. Tygrysek
patrzył ze smutkiem jak ich przepiękny pojazd eksploduje w
powietrzu. Eksplozja była ogromna. Była tam cała masa paliwa
rakietowego. Po jakimś czasie wylądowali. Byli w stumilowym lesie,
ale żaden z nich nie orientował się w jakim konkretnie miejscu.
Żaden jeszcze tu nie był. Strasznie gęsta roślinność i wysoka
temperatura sprawiały wrażenie puszczy, ale spokojnie czytelnicy:
to był stumilowy las. Z wysokości lotu było prawie wszystko widać.
Tygrysek i Kłapouchy podeszli do bagażnika i wyjęli zawartość.
Megaobrzyn, zapas amunicji i kałach z zapasem. Wyruszyli w drogę
powrotną. Przedzierali się przez krzaki, szli przez bagna z broną
nad głową i inne takie. Po czterech godzinach błądzenia zobaczyli
piwną górkę. Zaczęli biec. Gdy dobiegli, Tygrysek zawołał - Jo
babajagi!
-Jo,
whasap? - spytała z wnętrza domku babajaga. Po chwili wyszła. - Co
podać?
-Dwie
butelki ruskiego na krechę.
-Wiecie
panowie... kryzys, kredyt umarł i w ogóle, ale wyglądacie tak, że
gdybyście mnie poprosili o moją żonę to bym wam dała.
Poczekajcie. - powiedziała i weszła do domku. Tygrysek popatrzył
niepewnie na Kłapouchego
-Żonę?
- spytał. Po chwili wyszła Babajaga. Dała im wina. Chłopaki
poszli do domu. Po drodze wypili wina. A w domu wszyscy biegali i
machali rękami ćwierkając. Kłapouchy nie wytrzymał. Też zaczął
biegać i machać rękami. Tygrysek też nie wytrzymał. Zasnął.
KONIEC CZĘŚCI CZTERDZIESTEJ PIĄTEJ