Sniadanie w formie bufetu, Turystyka


Śniadanie w formie bufetu

- jak walczyć z wynoszeniem jedzenia ?

W okresie wakacji, czy to letnich czy zimowych, powraca jak bumerang problem, który dotyka nie tylko hotele 3, 4 a nawet 5 gwiazdkowe, ale także domy wczasowe, ośrodki wypoczynkowe i pensjonaty - czyli wszystkich, którzy w ramach ceny pokoju czy też noclegu oferują śniadanie w formie samoobsługowego bufetu.

Co dzieje się na takich śniadaniach wie każdy, kto w wakacje był na urlopie w atrakcyjnym turystycznie miejscu i pozwolił sobie na chwilę obserwacji.

Przykład 1.
Rodzina 2+2 siedzi przy stole i śniada. Są w dobrej klasy ośrodku wypoczynkowym nad morzem. Gdy posiłek zbliża się ku końcowi jedno z rodziców zaczyna … robić kanapki na wynos. Z bufetu bierze chleb, masło, ser, wędlinę i produkuje kanapki, stertę kanapek. Całość układa na talerzu, przykrywa serwetką i jak gdyby nigdy nic, wychodzi wraz z rodziną ze stołówki.

Przykład 2.
Starsze małżeństwo. Dystyngowana Pani, na każdym palcu złoty pierścień, kilka łańcuszków, drogi zegarek. Pan szykowny, elegancko ubrany. Kwintesencja dobrych manier i kultury. Widać, że światowcy i że obyci. Wraz z nimi wnuczka. Mały rozkapryszony aniołek. Kończą śniadanie. Pani … nakłada na talerz po kopiastej porcji wszystkiego, co jest na bufecie. Na czubku kładzie kilka kromek chleba i dwie bułki. Całość wystarczy, by nikt z tej trójki nie zgłodniał do kolacji. Jak gdyby nigdy nic dystyngowani państwo wychodzą, unosząc ze sobą kilo jedzenia.

Przykład 3.
Kolejny obrazek. Grupa turystów z Niemiec pakuje wczesnym rankiem bagaże do autokaru, po czym kieruje się na śniadanie. Pod koniec śniadania prawie wszyscy zaczynają sobie robić kanapki na drogę, korzystając z tego, co na bufecie śniadaniowym. Nic sobie nie robią ze zgorszonych spojrzeń personelu hotelu. Wychodzą nie niepokojeni przez nikogo.

Hotelarze, i ci z hoteli i ci z ośrodków wypoczynkowych czy domów wczasowych mówią, że zjawisko to rośnie z roku na rok, a naród taktuje bufet śniadaniowy, który ma wliczony w cenę pokoju jak naturalny rezerwuar żywności na pozostałą część dnia.
„No przecież płacę za ten bufet. Mam to w cenie pokoju. A przecież z bufetu można jeść ile się chce. Nie możecie mi zabronić brania z bufetu” - z takiego stanowiska wychodzą bardzo często goście. Płacę, to korzystam ile się da. A co się nie da - wyniosę na potem. A co mi zrobią?
„Gdy matka robi jedną kanapkę dla małego dziecka nikt z nas nie protestuje, ale gdy rodzina wynosi ponad kilo jedzenia na trzech talerzykach - to już przechodzi ludzkie pojęcie” - mówi kierowniczka sali w jednym z nadmorskich obiektów.

Co stanowi problem przy wynoszeniu jedzenia z bufetów? „Koszty. Koszty śniadań, które rosną nawet ponad dwukrotnie (!) w czasie sezonu - mówi szef kuchni hotelu nad morzem - Bufet jest obliczony na określoną pojemność żołądka. Tymczasem goście wynoszą góry jedzenia. Część z nich robi gotowe kanapki, inni kładą na talerzyki co się da. Gdy rozliczam śniadania w miesiącach wakacyjnych - koszty są o 80% wyższe niż w pozostałym okresie roku, licząc na jednego gościa”. Ale koszty śniadań to nie wszystko. „Wyrzucamy góry jedzenia przy każdym sprzątaniu pokoju - mówi przełożona pokojowych hotelu w górach. Ludzie nabiorą na śniadaniu jedzenia, a potem zeschnięte pieczywo, wędliny, sery, pomidory itp. my musimy wyrzucać. To marnotrawstwo i grzech - dodaje”.

Jak walczyć ze zjawiskiem wynoszenia jedzenia z bufetów śniadaniowych? Niektóre obiekty podają śniadania w sposób tradycyjny, do którego przyzwyczaiły nas domy wczasowe. „Na śniadanie każdy dostaje na talerzu wyporcjowane śniadanie. W koszyczku na każdym stole jest świeżutkie pieczywo. Dżem, masło - bez ograniczeń. Menu śniadań jest codziennie inne, tak by było urozmaicone. Jeżeli ktoś jest głodny - dostanie drugi talerz. Ale goście nie pytają.” No właśnie. Gdy śniadanie podaje się „wyporcjowane” goście grzecznie zjadają to, co mają na talerzu i o dokładkę nie pytają”. Z podawaniem śniadań w formie „talerzowej” (cały zestaw śniadaniowy na talerzu) spotykałem się nawet w hotelach 4 gwiazdkowych, ale wyłącznie wówczas, gdy danego dnia do wydania było mniej niż 10 śniadań. Znam jednak dobre hotele 3 gwiazdkowe, które w okresie wakacji podają śniadanie w formie „talerzowej”. „Nie radziliśmy sobie z wynoszeniem jedzenia przez gości. To były góry i kosztowały krocie. Teraz mamy spokój i koszty śniadań są na normalnym poziomie. Podajemy bardzo dobre rzeczy, tyle że na talerzu każdemu indywidualnie. Codziennie są cztery zestawy do wyboru - każdy znajdzie coś dla siebie”.
To też jest rozwiązanie - karta śniadaniowa, z której każdy może wybrać śniadanie dla siebie. Oznacza to, zwłaszcza w większych obiektach, więcej pracy dla personelu kuchni, ale przy dobrej organizacji - system przygotowania i podawania śniadania na talerzach sprawdza się znakomicie.

Ale w wielu obiektach funkcjonują bufety śniadaniowe. Jest to podyktowane praktycznością tego rozwiązania, łatwością przygotowania i obsługi w porównaniu z klasycznym podawaniem na talerzach, a przede wszystkim przekonaniem, że bufety są bardziej stylowe, markowe i podkreślają wysoką klasę obiektu. Przekonanie to bierze się stąd, że rzeczywiście w hotelach nawet najlepszych, 5 gwiazdkowych, światowych sieci, położonych w centrach największych światowych stolic i obsługujących biznesmenów, gwiazdy i innych zamożnych - śniadania przeważnie podawane są w formie wykwintnych bufetów. Zatem, w powszechnym odbiorze, bufet śniadaniowy podnosi prestiż obiektu.

Dygresja:
W prawdziwie luksusowych obiektach - hotelach dla bogaczy, arystokratów, wielkich tego świata - bufet śniadaniowy to obraza, dobra dla plebejuszy. Śniadanie podają wyłącznie kelnerzy, goście siedzą przy stole, a wokół nich bezszelestnie porusza się obsługa. Nie ma mowy o samodzielnym nakładaniu potraw z półmiska stojącego między innymi półmiskami, o przepychaniu się przy bufecie, czy nie daj Bóg potrąceniu przez inną osobę. Zatem bufety wcale nie są oznaką prawdziwego luksusu. Cóż każdy dąży do takiego luksusu, jaki jest w stanie sobie wyobrazić lub z jakim miał do czynienia.

Wróćmy do bufetów śniadaniowych.
Problem wynoszenia jedzenia nie jest rdzennie i wyłącznie polskim problemem. Czy to dla nas jakieś pocieszenie? Nie. Ale w wielu wakacyjnych rajach hotele dotyka ten sam problem: Niemcy, Anglicy, Szwedzi, Polacy, Rosjanie, Czesi i przedstawiciele innych nacji, wynoszą czy próbują wynosić jedzenie z bufetów śniadaniowych. W wielu obiektach hotelowych na świecie można spotkać napisy w kilku językach, w stylu: „Uprzejmie prosimy nie wynosić jedzenia ze stołówki”, „Robienie kanapek i wynoszenie jedzenia ze śniadania - zabronione”, „Zabrania się wynoszenia jedzenia poza teren restauracji”. I co? I nic. Gdy nie skutkują napisy, w niektórych obiektach personel zwraca grzecznie uwagę osobom wynoszącym jedzenie, że nie wolno tego robić i prosi o pozostawienie talerzyków czy kanapek przed wyjściem ze stołówki/restauracji. Nierzadko dochodzi wówczas do nerwowych reakcji gości, do wygłaszania niegrzecznych uwag, czy wręcz wygrażania. Bez względu na formę - sytuacja jest dyskomfortowa i dla personelu i dla przyłapanych na wynoszeniu jedzenia gościach obiektu.

Czy nic nie da się zrobić? Czy nie ma metody na wynoszenie jedzenia z bufetów śniadaniowych?
Jest i to znakomicie prosta i skuteczna.
Jeżeli nie da się jakiegoś działania zwalczyć, należy zacząć na nim zarabiać.
W jednym z krakowskich hoteli, w sali gdzie był bufet śniadaniowy dla grup turystycznych (goście indywidualni jedli śniadanie w osobnej sali), ujrzałem napis w języku niemieckim i angielskim: „Each sandwich get out cost 1€. Cash only. Enjoy the meal” tzn. „Każda wynoszona kanapka kosztuje 1 Euro. Płatność gotówką. Zapraszamy i smacznego”. Tabliczki z takim napisem stały przed drzwiami wyjściowymi z sali śniadań oraz na każdym stoliku, przy którym śniadanie jedli goście. Przy wyjściu stał kelner i inkasował należność drukując (!) paragon fiskalny.
Niemieccy turyści, którzy dotychczas byli zmorą hotelu, gdy chodzi o robienie sobie kanapek na cały dzień zwiedzania oraz napełnianie termosów hotelową kawą i herbatą, nagle zrobili się bardzo wstrzemięźliwi. Owszem sporadycznie zdarzały się sytuacje, gdy ktoś próbował wynieść sobie „drugie śniadanie” udając, że nie umie czytać albo nie ma okularów, ale generalnie liczba przygotowywanych na wynos kanapek drastycznie spadła, a za te wynoszone goście hotelu karnie płacili.
Było to w roku 2000 i zrobiło na mnie piorunujące (pozytywnie) wrażenie. Później, bodaj w roku 2004 byłem nad morzem, w bardzo dobrym ośrodku wypoczynkowym. I przy śniadaniach ujrzałem stojącą na sztaludze przy drzwiach dużą planszę z napisem: „Zapraszamy do robienia kanapek na plażę. Każda kanapka kosztuje 2 złote; talerz z daniami z bufetu 10 złotych. Smacznego.” Kwoty były dopisywane „na pokój” lub płatne od razu w recepcji ośrodka.

Rozmawiałem od tamtego czasu z wieloma osobami na temat odpłatności za wynoszenie kanapek z bufetu śniadaniowego. I wiele osób bardzo chwaliło to rozwiązanie! „Jeżeli mogłabym zapłacić za kanapki, które robię dla dzieci przy śniadaniu - byłoby znakomicie. A tak, mam poczucie winy, że wynoszę kanapki z bufetu śniadaniowego. Ale jak mam w pokoju hotelowym zrobić dla dziecka kanapkę, którą zjada koło godziny 11, gdy do obiadu jeszcze 3 godziny?”. „Gdyby można było zamówić przygotowanie kanapek na wynos, byłoby super. Praktycznie codziennie chodzimy w góry i wracamy na kolację. Te kanapki, które robimy przy śniadaniu to nasz podstawowy posiłek w górach. Chętnie byśmy za nie płacili, czemu nie? Tylko nie ma jak”.
„Lubię przekąsić drugie śniadanie koło 12-ej. Taki nawyk. Potem jem obiad koło 17-ej. Czasem zabieram ze śniadania sałatkę, parę plasterków wędliny, pieczywo, jakiś owoc. Oczywiście, że bym zapłacił! Przecież to ekstra posiłek. Ale niech Pan spróbuje zapłacić za śniadanie. Żądają zwykle kwoty całego śniadania, a ja biorę tylko przekąskę”.
Zatem - wprowadzenie odpłatności za wynoszone jedzenie, właśnie w formie: 1, 2 złote za przygotowaną kanapkę, a 5, 10 złotych za talerzyk z bufetu - jest rozwiązaniem, które z jednej strony powinno zmniejszyć ilość osób wynoszących jedzenie bezkarnie, gdyż nawet jeżeli wynoszone będzie dużo jedzenia - to hotel na tym procederze godziwie zarobi. A to już nie wynoszenie, to sprzedaż gastronomiczna.
Poddaję Państwu takie rozwiązanie pod rozwagę.

0x01 graphic

[hotelarze.pl - 22.08.2006]

Byłem na wakacjach w Tunezji, właściwie tam nikt nie wynosił jedzenia, ale zdarzały się sytuacje, że obsługa kazała płacić starszym ludziom za przygotowane kanapki na wynos, niestety robili to w taki sposób, że sytuacja z zewnątrz wyglądała bardzo nieprzyjemnie, i odbierała przyjemność jedzenie w restauracji, której menu i wygląd robiły naprawdę wrażenie
Sam miałem podobny ale nieco inny. Może żona zachorowała i przez cały dzień nie mogła zejść do restauracji na posiłek. Jako osoba z branży gastronomicznej znałem temat wynoszenia jedzenia poza teren restauracji. Aby uniknąć dziwnych sytuacji poszedłem do szefa kelnerów i powiedziałem jak sprawa stoi. Jego reakcja mnie wkurzyła: powiedział, że tym razem zrobi wyjątek ale następnym razem nie pozwoli mi nawet jednej kromki wziąć. Pozwolić, pozwolił ale miałem odczucie, że robi mi normalnie wielką łaskę. Człowiek chce być fair a tu go traktują tak, że jeszcze poczucie winy można mieć.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Śniadanie w formie bufetu -jak walczyć z wynoszeniem jedzenia, Prace i ściągi, gastronomia
Śniadanie w formie bufetu, Gastronomia
Śniadanie w formie bufetu -jak walczyć z wynoszeniem jedzenia, Prace i ściągi, gastronomia
Niepelnosprawny turysta
Alpejski region turystyczny 2
Produkt turystyczny 2
Rynek turystyczny Antarktydy i Grenlandii
Historia turystyki na Swiecie i w Polsce cz 4
Miłosz Gromada Zakopane i powiat zakopiański Centrum polskiej turystyki
Turystyka, wykład VIII, Agroturystyka
RYNEK TURYSTYKI BIZNESOWEJ W POLSCE
Strategia w branży turystycznej
Regiony turystyczne Europy 2008
Cechy podaży turystycznej1
stawiam na sniadanie
Międzynarodowe projekty inwestycyjne w turystyce

więcej podobnych podstron