Katechizm inwestora Cz.I
czyli jak kupować papiery wartościowe
Jan M. Fijor
“USA, Polska” 2004-02-15
Katechizm” powstał w oparciu o serię wykładów legendarnego menadżera od pieniędzy, Peter’a Lynch, z firmy Fidelity Magellan, a także moje własne doświadczenie blisko 15 lat pracy w sektorze finansowym w USA.
Katechizm inwestora czyli jak kupować papiery wartościowe?
„Katechizm” powstał w oparciu o serię wykładów legendarnego menadżera od pieniędzy, Peter’a Lynch, z firmy Fidelity Magellan, a także moje własne doświadczenie blisko 15 lat pracy w sektorze finansowym w USA.
1. Inwestuj tylko te pieniądze, bez których twój styl życia nie ucierpi. Innymi słowy, załóż sobie z góry, że straciłeś wszystko, to co zainwestowałeś.
2. Kupuj akcje firm, których produkty lub/i usługi lubisz i chętnie z nich korzystasz. Pamiętaj jednak, że nie jesteś wyjątkiem. Dlatego nie szarżuj. Zanim akcje kupisz, sprawdź czy ich cena nie jest za wysoka. Albo czy nie zdarzyło się w twej ulubionej spółce coś „szczególnego”.
3. Nigdy, ale to nigdy, pod żadnym pretekstem nie inwestuj pieniędzy pożyczonych. Makler, agent, który namawia klienta do inwestowania pieniędzy pochodzących z kredytu, w Stanach Zjednoczonych ryzykuje utratę licencji. Pożyczkę należy spłacać bez względu na wyniki inwestowania.
4. Horyzont czasowy inwestowania zależy od rodzaju kupowanych papierów wartościowych. I tak, dla obligacji krótkoterminowych, wynosi on jeden rok. Dla obligacji dziesięcioletnich, co najmniej 5 lat. Dla akcji spółek dużych i bezpiecznych, co najmniej 5 – 7 lat. Dla akcji spółek małych, dynamicznych co najmniej 10 – 12 lat. Dla funduszy powierniczych (funduszy inwestycyjnych) co najmniej 12-15 lat. Horyzont czasowy, to okres, przez jaki powinniśmy o zainwestowanych pieniądzach zapomnieć. Może się bowiem zdarzyć, że przez cały ten czas (horyzont) nie będziemy mogli z nich skorzystać, albo korzystanie to obciążone będzie wysoką strata. Nie zrobimy sobie krzywdy, jeśli założymy, że pieniądze zainwestowane w papiery wartościowe zamrożone będą przez 15 lat! Na krócej lokują swoje pieniądze tylko spekulanci!
5. O ile moment kupowania papierów wartościowych jest stosunkowo łatwy do wyznaczenia, o tyle z decyzją co do sprzedaży bywają problemy. Są na to dwie rady: primo, w momencie kupna musisz ustalić, po jakiej cenie zdecydujesz się papiery (chodzi tutaj głównie o akcje) sprzedać; secundo, jeśli mimo to nie zdecydowałeś się ich sprzedać, zrób to na pewno w chwili, kiedy wszyscy doradcy i publicyści ekonomiczni uważają, ze akcje te należy…kupować. Stosowanie się do zasady: „kupuj wtedy, gdy wszyscy sprzedają, a sprzedawaj, gdy kupują” to prawdziwa żyła złota. Obserwuj trendy rynkowe, ale zachowuj wobec nich dystans. Ożywienie dotyczy przeważnie całego rynku, ale niekoniecznie. Może się zdarzyć, że posiadane przez ciebie akcje zachowują się odmiennie niż reszta rynku czy nawet segment gospodarki, z którego się wywodzą.
6. Obligacje są bezpieczniejsze od akcji, to banał, jednakże jego konsekwencje bywają najczęściej ignorowane. Większe bezpieczeństwo, czyli niższe ryzyko ma jednak swoją cenę. Jest nią niższy zwrot na inwestycji . Osoby inwestujące w obligacje zarabiają z reguły połowę mniej niż zarabiają ci, którzy zdecydowali się wziąć na siebie wyższe ryzyko i kupili akcje. To proste, aby zmobilizować inwestorów do kupowania ryzykownych akcji, spółki, które je wypuszczają muszą stosować większe zachęty. Większe zachęty, to dodatkowa premia za ryzyko. Obligacje, ze względu na to, że posiadają gwarancje (wypuszczane są zawsze pod zastaw, już to majątku firmy, już to jej dobrego imienia; zastawem obligacji skarbu państwa czy innych jednostek administracyjnych jest ich siła podatkowa) wiążą się zawsze z pewnością otrzymania tego, co zostało nam obiecane. Najbezpieczniejsze z wszystkich lokat, lokaty bankowe, z analogicznego względu przynoszą najniższy zwrot na inwestycji; mniej więcej ćwierć tego, co przynoszą inwestycje w akcje lub akcyjne fundusze inwestycyjne.
7. Ryzyko związane z inwestowaniem w obligacje jest zwykle wyższe niż o tym zapewniają menadżerowie funduszy dłużnych. Wynika ono przede wszystkim z zależności między oprocentowaniem obligacji, bieżącym kosztem pieniądza, a ceną obligacji. Istotnym czynnikiem jest tutaj także czas. Pamiętajmy, że z chwilą, gdy oprocentowanie pieniądza (koszt kredytu) tanieje, wówczas cena obligacji rośnie. I odwrotnie.
8. Istnieje przekonanie, że gospodarka reaguje zwykle na decyzje polityczne czy monetarne (zmiana podaży pieniądza) z opóźnieniem od sześciu do dziewięciu miesięcy. Jest to niestety nieprawda. Bezwładność niektórych decyzji – w sensie reakcji społeczeństwa – bywa wprawdzie znaczna, nie znaczy to wcale, że gospodarka ich nie odczuła. Przykładowo, informacja o spadku kosztów kredytu dociera do publiczności z opóźnieniem kilkumiesięcznym, jednakże cena obligacji, na którą spadek ten ma wpływ, zmienia się niemal z dnia na dzień po potanieniu kredytu (spadku stóp procentowych). Różna jest trwałość zmian wywołanych decyzjami monetarnymi czy politycznymi. W Stanach Zjednoczonych, podczas ostatniej, kończącej się właśnie w bólach recesji, reakcja rynku na spadek stóp procentowych trwała od tygodnia do dwóch miesięcy. Po czym rynek wracał do stanu wyjściowego, tak jakby tej zmiany nie było. Mówiło się wtedy, że „rynek oczekuje głębszych cięć” stóp procentowych.
9. Niższe oprocentowanie kredytów, czyli tańszy pieniądz czyni akcje atrakcyjniejszymi. Wynika to z prostej arytmetyki. Jeśli lokata bankowa (czy w obligacjach krótkoterminowych, a więc krótszych niż 365 dni) przynosi 4 proc. rocznie, znaczy to, że każda inwestycja przynosząca więcej niż 4 zł od 100 zł będzie inwestycją pożądaną. Wystarczy, żeby spodziewany wzrost ceny akcji kosztującej dzisiaj 25 zł wyniósł nieco powyżej 1 zł w skali roku, aby osiągnąć zwrot na inwestycji powyżej 4 proc. W przypadku akcji trzeba wkalkulować podejmowane ryzyko, ale jak powiedzieliśmy poprzednio, ryzyko kupna akcji firm zdrowych, wytwarzających dobra czy usługi pożądane, w skali 12-15 lat jest bliskie zeru. Znaczy to, że w czasie normalnej koniunktury gospodarczej (albo tuż przed nią), można te akcje kupować „w ciemno”.
10. Wskaźnikiem decydującym o wysokości zwrotu na inwestycji przy kupnie akcji jest stosunek ceny akcji do zysku, jaki ta akcja osiąga w skali roku. Nie jest to miara (zawsze) obiektywna, ale na pewno dobry wskaźnik kierunku, w jakim powinniśmy inwestować. Z powyższego wynika, że przy niskim oprocentowaniu kredytów akcje, które do niedawna wyglądały na drogie, mogą się okazać dobrą lokatą. Jeśli stosunek ceny akcji do osiąganego na niej zysku wynosi 25, a więc jest historycznie wysoki, to akcja ta przy stopach procentowych rzędu 3 proc. musi wyglądać atrakcyjnie. Podwyżka stóp procentowych może tę atrakcyjność na jakiś czas przekreślić.
11. Żaden, nawet najlepszy doradca inwestycyjny, makler czy planista finansowy nie osiągnie sukcesu, jeśli sam nie zacznie inwestować. Ilość inwestycji w papiery wartościowe (a zwłaszcza wielkość osiąganych na nich zysków) to znakomita miara jakości doradcy. Peter Lynch radzi każdemu inwestorowi, by – zanim zwróci się po poradę do maklera – sprawdził wyniki jego własnego, prywatnego portfela inwestycyjnego. Makler, który nie zarabia na inwestycjach, to po prostu partacz. Tak, jak w każdej innej dziedzinie sprzedaży, tak i w przypadku papierów wartościowych, nie można sprzedać czegoś, czego samemu boimy się kupić.
12. Rynek papierów wartościowych, a zwłaszcza wzrost głównych indeksów giełdy, jest zwiastunem tego, co zdarzy się w gospodarce za sześć do ośmiu miesięcy. Innymi słowy, wskaźniki giełdy uprzedzają postępy (albo regres) gospodarki. W ciągu ostatnich 40 lat pokoju, w USA i Europie Zachodniej, nie zdarzyło się, aby indeksy rynku i gospodarka szły w przeciwnych kierunkach. Polskie doświadczenie jest tutaj zbyt krótkie, ale okresy hossy i bessy były zwykle poprzedzane gwałtownymi reakcjami WIG 20. Zależność giełdy i gospodarki może zostać zburzona tylko poprzez fatalne w skutkach decyzje polityczne, słowem, poprzez błędy państwa.
12a. Byk symbolizuje na giełdzie hossę, czyli „czas wzrostu cen akcji”, niedźwiedź – bessę, czyli okres spadków. Skąd inwestorzy mają wiedzieć, czy panuje już (jeszcze) czas „byczy” czy jeszcze (już) „niedźwiedzi”? Zwiastunem bessy jest zwykle spadek indeksów większy niż 20 proc. Analogicznie, wzrost indeksów o 20 proc. jest oznaką prosperity. Bardziej ortodoksyjni ekonomiści dodają – dla pewności – od 5 do 10 punktów procentowych.
12b. Od kilku lat panuje przekonanie, że w momencie przejścia na emeryturę przedstawicieli wyżu demograficznego z lat 1945-1960 nastąpi gwałtowne załamanie się gospodarki, zwłaszcza w USA, co miałoby się wiązać ze sprzedażą gromadzonych przez tych ludzi lokat w papiery wartościowe. Jest to przekonanie równie błędne, co mit „Y2K” towarzyszący przejściu z lat 1900. na lata 2000. Cena papierów wartościowych zależy nie od wieku ich posiadaczy, lecz głównie od kondycji spółek czy instytucji, które za nimi stoją.
Jan M. Fijor
Katechizm inwestora Cz.II
A teraz zastanówmy się, jak dalece można polegać na analizach makroekonomicznych dokonywanych przez ekspertów biur maklerskich, analityków giełdowych, na indeksach i wskaźnikach?
A teraz zastanówmy się, jak dalece można polegać na analizach makroekonomicznych dokonywanych przez ekspertów biur maklerskich, analityków giełdowych, na indeksach i wskaźnikach?
1. Osobiście analizy eksperckie odradzam, co więcej, uważam, że radom udzielanym przez osoby, którym zależy na stanie rzeczy, którego ich rady dotyczą nie należy wierzyć w ogóle. Ludzie ci zainteresowani są dobrymi wiadomościami bez względu nas to, czy jest ku temu podstawa czy nie ma. Badania długofalowe dowodzą, że większość ekspertów myli się bardziej niż wynika to ze średniej statystycznej. W czasie eksperymentu, w którym małpa wybierała portfel inwestycyjny, trafność jej wyboru przewyższała wskazania czołowych eksportów z Wall Street.
2. Jeśli nie ekspert, to może indeksy? Też nie. Najsłynniejszy indeks świata – Dow Jones Industrial Average (DJIA) – na który się składają wagi cenowe 30 największych amerykańskich spółek publicznych zmienił się od momentu powstania, ponad 100 lat temu, nie do poznania. Spośród spółek wchodzących w jego skład przy powstaniu do dzisiaj pozostała tylko jedna (General Electric). Indeks służy więc porównywaniu rzeczy nieporównywalnych. Podobnie dzieje się z japońskim Nikkei, niemieckim DAX, brytyjskim FTSE i setkami innych indeksów, które na dłuższą metę nie służą niczemu prócz tworzenia mitów medialnych. Stosunkowo trafnym indykatorem kierunku zmian są notowania opcji i futuresów (kontraktów terminowych na dostawę towarów).
3. Czy przy ocenie warunków finansowych spółek należy się opierać na raportach księgowych? W bardzo ograniczonym stopniu. Raporty roczne czy nawet kwartalne są preparowane pod kątem promocji danych akcji. Jednej obiektywnej miary tu nie ma. Należy się zatem posłużyć kompleksem wskaźników takich jak: wartość obrotów w cenach stałych, zarobki w przeliczeniu na jedną akcję w cenach stałych, a także porównanie zysku brutto z wartością zysku netto. Do tego dochodzi stopień zadłużenia, wolumen papierów sprzedawanych każdego dnia na giełdach (im mniejszy tym dla akcji gorzej) oraz różnica miedzy ceną sprzedaży (ask) i kupna (bid); im mniejsza, tym lepiej.
4. Duże wahania cenowe są oznaką sytuacji niepewności i wskazują na zdecydowane tendencje spadkowe. Małe wahania oznaczają, iż zbliżamy się raczej do maksimum cenowego. Małe wahania są oznaką stabilizacji, z której jakiś „papier” mogą wytrącić bardzo złe, albo bardzo dobre wiadomości. Jedne i drugie wpływają na wzrost amplitudy cenowej.
5. Po dobrych wiadomościach n.t. danej spółki cena jej akcji niekoniecznie rośnie. Bywa, że te dobre wiadomości zostały już w cenie odzwierciedlone wcześniej. Po serii dobrych wiadomości inwestorzy zachowują się niekiedy, i na krótką metę, irracjonalnie. Pamiętajmy jednak, że nie ma powodów do paniki. Po kilku dniach trend zacznie odpowiadać wiadomościom; jeśli są naprawdę dobre, cena pójdzie w górę.
6. W atmosferze tańszego pieniądza (niższe oprocentowanie kredytów) firmy zadłużone zaczynają zwyżkować. Taka sama reakcja dotyczy firm, których sprzedaż jest w dużym stopniu kredytowana. Im niższe odsetki, tym zaległości w płatnościach (np. dzięki faktoringowi) będą maleć.
7. Czynnikami tradycyjnie przeciwdziałającym prospericie gospodarczej jest rosnący interwencjonizm państwa, nadmierne regulacje i kontrole, wysokie podatki, wysokie koszty pracy, a także deficyt budżetowy. Im niższy jest udział pieniędzy prywatnych w kosztach utrzymania państwa, tym lepiej. Im mniej państwo pomaga gospodarce, tym dla tej ostatniej lepiej.
8. Nikt tak nie potrafi zepsuć rynku, jak państwo, dlatego każda decyzja inwestycyjna powinna zostać poprzedzona analizą sytuacji politycznej. Regułą jest, że ograniczenia w zakresie swobód politycznych wpływają na rynek znacznie mniej szkodliwie niż ograniczenia swobód prowadzenia działalności gospodarczej, pogorszenie klimatu inwestycyjnego czy nasilenie się regulacyjnych funkcji państwa.
Katechizm inwestora Podsumowanie
Zapytano kiedyś jednego z najsłynniejszych inwestorów w dziejach rynku papierów wartościowych, Amerykanin, J.P. Morgana, w czym tkwi tajemnica jego sukcesów – a trzeba wiedzieć, że ten skromny pan zarabiał średnio rocznie na swoich lokatach ponad 30 proc.: – To bardzo proste – odpowiedział J.P. Morgan – ja dość szybko zrozumiałem, że cena akcji raz może iść w górę, a raz w dół.”
Podsumowanie, czyli do czego prowadzą „analizy”
Zapytano kiedyś jednego z najsłynniejszych inwestorów w dziejach rynku papierów wartościowych, Amerykanin, J.P. Morgana, w czym tkwi tajemnica jego sukcesów – a trzeba wiedzieć, że ten skromny pan zarabiał średnio rocznie na swoich lokatach ponad 30 proc.: – To bardzo proste – odpowiedział J.P. Morgan – ja dość szybko zrozumiałem, że cena akcji raz może iść w górę, a raz w dół.”
Ten na poły żartobliwy „przepis” jest kwintesencją skutecznego inwestowania. Skoro wiadomo, że cena akcji może spaść (lub wzrosnąć), to trzeba zdarzenia te (wzrost lub spadek) starać się zrozumieć. Innymi słowy, trzeba poznać okoliczności, w jakich one następują. J.P. Morganowi chodziło o to, że rynkiem nie rządzi przypadek. To, że jakaś akcja dołuje jest skutkiem splotu okoliczności, które były możliwe do przewidzenia. A jeśli nie były, znaczy to, że nie mamy do czynienia z inwestycją, lecz ze spekulacją, która przypomina bardziej ruletkę niż logiczne rozumowanie. Zwracam na to uwagę w kontekście mody na tzw. analizy fundamentalne i techniczne, które są zaprzeczeniem tezy Morgana.
1. Wielu domorosłych guru, nie tylko zresztą w Polsce, uważa, że warunkiem zarabiania na giełdzie jest czujne śledzenie „trendów” cenowych w zależności od pory roku, wielkości obrotów, wartości indeksów giełdowych, plam na księżycu, czy innych mało istotnych parametrów. I to jest błąd. Ceny akcji firm naftowych będą wprawdzie rosły w okresach napięć międzynarodowych grożących wybuchem wojny, ale nie ma takiego trendu, który opisywałby kiedy te napięcia nastąpią. O tym, że cena oleju do ogrzewania rośnie w okresie zimy wie każde dziecko, a zatem posługiwanie się wykresami ukazującymi zależność między temperaturą na dworze, a ceną oleju nie ma sensu. Tę zależność zna każdy, w związku z czym nie jest to żadna okazja. Znalazła ona odbicie w cenie akcji na długo przed tym kiedy my ją odkryliśmy.
2. Kupując papiery wartościowe (głównie akcje) musimy analizować poszczególną decyzję, poszczególną spółkę, w jej konkretnej, aktualnej sytuacji ekonomicznej. Cena akcji jest obrazem ludzkiego działania odbywającego się „w ramach” interesującej nas spółki. Ceny akcji w okresach świątecznych mogą wzrastać, a mogą też maleć. Cena (przeważnie) nie zależy od pory roku czy sezonu, lecz od skuteczności zarządzania firmą, jej sytuacji finansowej, innowacyjności produktu, jego konkurencyjności i szeregu bardzo zwyczajnych – a więc łatwych do zidentyfikowania – czynników.
3. Tylko 3-5 proc. inwestorów analizuje „sprawozdania roczne” (kwartalne jeszcze mniej) spółki, w którą zamierzają zainwestować. Niejeden inwestor więcej czasu poświęca kupowaniu koszuli czy skarpetek niż wybieraniu, w jaką akcję inwestować. Skutkiem takiej niefrasobliwości są właśnie krachy, kryzysy, „niedźwiedzie” etc.
4. Nie twierdze, że skrupulatna analiza jest w stanie przeciwstawić się trendom rynkowym, lecz tylko to, że analiza taka jest w stanie przeciwdziałać stratom inwestora. Spadek indeksów giełdowych nie musi oznaczać straty inwestora. Taki Warren Buffet (Berkshire Hathaway), z którego ostrożności „agresywni” eksperci drwili sobie ostatnimi czasy okazał się na dłuższą metę prawdziwym zwycięzcą. Buffet, wbrew obowiązującym w latach 1990. na Wall Street standardom, unikał niesprawdzonego sektora dot.com i spółek nie posiadających doświadczenia w sytuacjach bessy. W okresie ostatniej super hossy zarabiał niewiele, ale w chwili, gdy rynek runął (spadki indeksów w USA i Europie Zachodniej wynosiły jak wiadomo ponad 70 proc.) Buffet „był na plusie”. Niestety, znakomita większość guru nie wykazała się podobną przezornością. Ucierpiał nawet taki potentat, jak George Soros.
5. Dlatego zapomnijmy o trendach, fundamentach i całym tym slangu i pamiętajmy, że w gospodarce mamy do czynienia z żywym człowiekiem, który ma zmienne nastroje, którego boli głowa, który dość często popełnia błędy, i który nieustannie podejmuje trudne do przewidzenia decyzje. Traktowanie gospodarki jako sumy ludzkich działań, a nie wskaźników czy statystyk, to warunek prosperity, tak w skali jednostki, jak i w skali całego społeczeństwa.
6. Jedna z „prawd”, o których J.P. Morgan celowo milczał (wszak to dotyczyło m.in. jego samego) głosi, że środowisko maklerów, doradców finansowych i innego rodzaju ekspertów rynkowych nie jest obiektywne. Nie trudno zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Makler zarabia zawsze, w sytuacjach krytycznych nawet więcej, inwestor tylko wtedy, gdy wartość jego portfela wzrosła w stosunku do tego, co zapłacić kupując. Taka jest zasada każdego biznesu opartego na pośrednictwie osób działających w oparciu o prowizję. Nie znaczy to wcale, że odbywać się to musi ze szkodą dla klientów (inwestorów).
7. Analizy trendów, głównie analiza fundamentalna i analiza techniczna opierają się na przekonaniu, że cenę akcji można racjonalnie przewidzieć na podstawie zachowania się tej akcji w przeszłości. Statystka jest nauką dotyczącą przeszłości i na jej podstawie można wyciągać wnioski jedynie co do przeszłości. Może się zdarzyć – przez przypadek – że cena akcji pokryje się z jakimś „wymyślonym” trendem, ale jest to wyłącznie przypadek.
8. Cena akcji jest odzwierciedleniem tego, co dzieje się w spółce, której akcja dotyczy, a tam dzieją się rzeczy tak skomplikowane, że nawet największy mędrzec nie jest w stanie ich przewidzieć. Pamiętam, jak 10 lat temu akcje amerykańskiej firmy software’owej „E=mc2” spadły o 70 proc. w ciągu jednego dnia po tym, gdy do wiadomości publicznej przedostała się informacja kłopotach małżeńskich głównego projektanta. Czy jakiś trend był w stanie to przewidzieć? Skorzystali na tym ci spekulanci, którzy uwierzyli w trwałość więzów małżeńskich i wygrali, bowiem małżeństwo projektanta, a więc przyszłość spółki, zostały uratowane. Cena poszybowała w górę.
9. W skali całej gospodarki która na zachowanie się spółek ma niemałe znaczenie – zmiennych jest jeszcze więcej. Kiedy prezydent Reagan miał katar, giełda dołowała, zapalenie płuc u prez. Clintona czy Busha nie miałoby na zachowanie się rynku papierów wartościowych żadnego wpływu. Powód? Reagan miał 75 lat, a w takim wieku nawet katar może być groźny. A czyż nie obserwujemy takich zachowań także u nas? Wystarczyło, że Sejm zamierzył się na niezawisłość banku centralnego, by złotówka straciła na wartość kilkanaście procent.
10. Posługiwanie się analizami jest ekwilibrystyką mającą dodać powagi zawodowi giełdowych „guru” – analityków i ekspertów. W rzeczywistości jednak, ktoś kto się takimi metodami posługuje, choćby nie wiem jak mądre rysował nam wykresy – ośmiesza się. Co ciekawe, większość analityków ze swoich własnych wniosków nie korzysta. Konia z rzędem temu z nich, który z nich inwestuje tak, jak sam, w oparciu o analizę doradza.
11. Analiza techniczna stosowana bywa w odniesieniu do tzw. trendów krótkoterminowych (poniżej 6 miesięcy), analiza fundamentalna, do długoterminowych (od 6 do 18 miesięcy). W obu chodzi o wyznaczenie punktu optymalnego dla sprzedaży i danego rodzaju transakcji. Analiza fundamentalna daje informacje na temat sytuacji na rynku i wyboru „papieru”, który należy kupić/sprzedać. Techniczna zaś, na temat ceny, wielkości obrotów oraz momentu jego (papieru) sprzedaży. (Moment kupna, jak już wiemy, nie przysparza większego problemu.)
12. Ceny akcji maja tendencję do poruszania się w kierunku, w jakim dominuje „rynek”, a ten opisywany jest przez indeksy (np. WIG 20, Nikkei, DJIA czy DAX). To indeksy wyznaczają trendy. Jest to tak, jakby przewidywać „pogodę na jutro” na podstawie tego, co dzieje się dzisiaj. W większości przypadków to się sprawdza, ale przecież nie można powiedzieć, że skoro dzisiaj jest słońce, to i jutro będzie słońce. Stawianie na indeksy, w długiej perspektywie czasu ma sens pod warunkiem, że indeks jest stabilny. Najsłynniejszy indeks świata, istniejący już ponad 100 lat, nowojorski Dow Jones składa się z 30 najpotężniejszych spółek USA. Spośród nich tylko j e d n a, General Electric (GE) wchodzi w skład indeksu od początku jego istnienia. Większość firm wchodzących w skład Dow Jones, w chwili ustanowienie tego indeksu, nawet nie istniała. Uchodzący za najbardziej wiarygodny indeks świata, S&P 500, tylko w jednej trzeciej pozostaje niezmieniony.
12a. Wyciąganie wniosków na temat jakiejś spółki na podstawie zachowania się rynku nie wymaga wcale jakichś analiz, pod warunkiem, że w spółce „wszystko gra”. Ale to ostatnie trzeba osobiście sprawdzić. Nie wymaga analizy zorientowanie się w nastrojach inwestorów czy konsumentów, co zdaniem „analityków” ma wpływ na cenę. Ale i tutaj mamy do czynienia z przybliżeniami. Ogromny wpływ na zachowanie się obu tych grup mają media, które dość chętnie posługują się uproszczeniami. Gospodarka jest tworem zbyt skomplikowanym, aby na podstawie dowolnie wybranych parametrów (czas, pora roku, nastroje wśród konsumentów itp.) przewidywać wartość akcji lub decydować na temat sensu czy bezsensu jakiejś transakcji. Dlatego spekulacja, czyli właśnie opieranie się na zmiennych nieprzewidywalnych bliższa jest ruletki niż logiki. Źródłem tej ostatniej jest rzeczowa, indywidualna analiza wszystkich czynników wpływających na zachowanie się. spółki oraz czas. Dużo czasu!